po prostu bałam się wyzwania, jakie stawia praca z niepełnosprawnymi. Podjęłam jednak dobrą decyzję i nie żałuję jej.
Najistotniejszy jest kontakt z dziećmi. W Domu Nadziei są wychowankowie, którzy cały czas są nadaktywni, dużo się ruszają, ale również tacy, którzy nie rozumieją, co się do nich mówi i są dość osowiali. To nie znaczy oczywiście, że każdy zachowuje się zawsze tak samo.
Czasami trzeba kogoś uspokajać, a na następnych zachęcać do zabawy i na odwrót. Dom Nadziei to nazwa nieprzypadkowa. Każde małe i chore dziecko jest pełne życia i radości. Maluchy mają ogromną energię i nadmiar miłości, którą przekazują nawet obcym. Nie wstydzą się niczego i nie mają kompleksów. Są nieskrępowane i szczere, ale też bardzo wrażliwe. Zagrożeniem staje się dla nich świat poza ośrodkiem, bo go po prostu nie rozumieją. Kamila, III f
To już kolejna 18. edycj'a Żonkilowego Międzypokoleniowego Marszu Nadziei,
w której wzięło udział nasze gimnazjum. Ekipa w składzie: Klaudia Binkuś, Łukasz Zych, Kamila Kucia, Ola Szczęsna, Ola Bletek, Anastazja Kowalska, Zuza Budzyń, Dominika Mucha wyruszyła 10 października sprzed Bunkra Sztuki znajdującego na Plantach z koszykami pełnymi cebulek żonkili oraz puszką na datki na rzecz Hospicjum św.Łazarza.
Po dwóch godzinach kwesty dołączyliśmy do Marszu, który swój start wyznaczył koło Barbakanu. Na czele z orkiestrą przeszliśmy głównymi ulicami Krakowa i przez Rynek Główny. Łącznie z innymi wolontariuszami rozdaliśmy przechodniom około trzech tysięcy cebulek żonkili.
Nasza szkoła była tego dnia „na językach”. Pani Czesława Baś udzieliła wywiadu do „Gościa Niedzielnego", w którym cytowane są
10