13
Tymczasem moja matka stała się gorliwą, praktykująca katoliczką W jej pobożności nie było jednak ani śladu bigoterii. Pragnąc pogłębić swoją wiarę, zapoznawała się z historią Kościoła oraz z filozofią i myślą chrześcijańską Obdarzona błyskotliwą inteligencją oczytana i wykształcona, życiowo mądra, była przede wszystkim kochająca, wyrozumiała i dobra. Zawsze starała się pomagać innym. Głęboka wiara była dla niej błogosławieństwem, gdyż pomagała jej z godnością i spokojem znosić przeciwności losu, których nie szczędziło jej życie. Po śmierci ojca w 1941 roku poświęciła się bez reszty niesieniu pomocy ludziom nieszczęśliwym i prześladowanym.
Wojna spowodowała rozbicie naszej borysławskiej rodziny, mnie zaś nie szczędziła cierpień. Czas jednak sprawił, że dramatyczne przeżycia przyblakły, straciły swoją ostrość, jakby dotyczyły kogoś innego, a nie mnie. Natomiast wyraźnie zachowałam w pamięci klimat tamtych dni i drobne wydarzenia, na pozór mało ważne, które jednak już wtedy miały dla mnie szczególne znaczenie, a później uważałam je nawet za prorocze.
Początek wojny kojarzy mi się zawsze z moim bratem Jaśkiem. Miał wtedy 21 lat. Wysoki, szczupły, jasnowłosy i niebieskooki, przystojny i wysportowany, był pełnym fantazji romantykiem. Pamiętam wrześniowe popołudnie, kiedy to razem wracaliśmy do domu. Był piękny, słoneczny, upalny dzień. Jasiek patrząc w bezchmurne niebo powiedział z goryczą: „Wszystko sprzysięgło się przeciwko nam i nawet ta cholerna pogoda sprzyja Niemcom”. Szliśmy dalej w milczeniu. Jasiek w zadumie rozglądał się dokoła, jakby wszystko chciał utrwalić w pamięci. Przeszliśmy drewniany most na Tyśmienicy, oddzielający Tustanowice od Wolanki i już stamtąd widać było nasz dom stojący na wzniesieniu. Przystanęliśmy, Jasiek patrzył w zamyśleniu i powiedział ze smutkiem: „Mam przeczucie, że idziemy razem po raz ostatni, że nie zobaczę już tego domu i Was - moich bliskich.” Wtedy po raz ostatni nocował w domu. Nazajutrz zgłosił się na zgrupowanie Strzelców i w dzień później wyruszył razem z nimi na Węgry. Zawsze myśląc o Jaśku, widzę nas idących ulicami Borysłąwia i słyszę wypowiadane przez niego prorocze słowa. Nigdy już nie powrócił do rodzinnego domu. Resztę życia spędził poza krajem.
W moich wojennych wspomnieniach szczególne miejsce zajmuje ojciec, a pamięć o wydarzeniach z nim związanych jest tak żywa, jakby to było wczoraj. Zawsze był mi bardzo bliski i łączyło nas głębokie, wzajemne zrozumienie. Od dzieciństwa traktował mnie poważnie i kochał najbardziej ze swoich dzieci. W jego stosunku do mnie było coś z czułości kalekiego człowieka do słabego, chorowitego dziecka. Zawsze z uwagą wysłuchiwał zwierzeń i ze zrozumieniem podchodził do moich dziecinnych zmartwień i kłopotów. Wiele mu zawdzięczam zarówno w sensie moralnym, jak i intelektualnym. Był nie tylko dobrym