(...)
Żony poetów przechowuj* wiersze w najdoskonalszej ze skrytek: pamięci
Rilso* recytował współtowarzyszom w nędznym blasku lampki oliwnej Siedzieli półkolem. Zwierzęco prości nie poskromieni Nawet cykady milczały
Na co liczył? Tam. na wyspie, pośrodku morza i szpicli? W jednym z najdoskonalszych obozów świata gdzie deportuje się nawet pamięć?
że piekarz przetrwa
Taksówkarz ucieknie pod stert* kmieci.
Ak roba ta spukci się po sznurze albo stanie się jakiś cud.
Lecz obozy świata są jednakie cud się nie zdarza
Pewne jest jedno: zawsze
przetrwa choć jeden Ucieknie taksówkarz
lub akrobata. A jeśli obaj wpadną
to jakiś ślusarz w ostatniej chwili
za we kuje twoje wiersze w słoiku albo w pamięci
Zmieści lam kawałek słoriea, kawał nadziei a nawet dobroduszny uśmiech prawego człowieka
/Mi
Henryk Pajqk
ROBERT SZCZERBOWSKI
W podziemiu Hadesa. u podnóża góry. na którą wielki swój głaz toczył Syzyf stało w ciszy cudownie przejrzyste jezioro, a nad jego brzegami pochylały się brzemienne drzewa gajów owocowych Któregoś wieczora, jak co dzieri o tej porze, przyszedł tam. by się posilić stary Tantal. Pozdrowił słabym gestem wspinającego się Syzyfa i stanął po kolana w wodzie, chcąc zaspokoić wpierw odwieczne pragnienie Lecz jak zwykle, skoro tylko się pochylił, jezioro cofnęło swą taflę; gdy pogłębił skłon, wsiąkło jeszcze bardziej; zupełnie zaś zniknęło, kiedy utrudzony Tantal przywarł wargami do dna. całkiem już suchego Widząc w ten sposób wyrażoną nieugiętą wolę bogów, starzec skierował się ku sadowi, pełnemu owoców zwisających z przeciążonych drzew Ale i tu także powtórzyło się to. co trwało wieki. Owoce zniknęły, gdy wyciągnął po nie rękę, jakby porwane wichrem, zostawiwszy nieszczęsnemu pokutnikowi spróchniały pieó z wyschniętą, bezlistną koroną
Starzec byłby niechybnie zapłakał, gdyby w tejże chwili nie zatrzymał się obok niego głaz. który stoczył się z góry. umknąwszy twardym Syzyfowym dłoniom Tantal, poruszony naraz bliźniaczym losem cierpiętnika, zapragnął przyjść mu z pomocą I kiedy wytrwały Syzyf zstąpił z wzniesienia, obaj przywarli do obtłuczonej przez upadki skały, by wspólnie wydżwignąć ją na niebotyczny wierzchołek Syzyfowi było łatwiej, ponieważ przyzwyczaił się do swej pracy już dawno, ale Tantal był u kresu sil. zanim jeszcze zbliżyli się do samego szczytu Wreszcie, spragniony i wygłodzony do granic wytrzymałości, upadł bez zmysłów, wiedział jednak, że głaz pewnie tkwi na górze. Potem zeszli razem szczęśliwi i upojeni poczuciem wolności, jakie dało im przechytrzenie bogów Syzyf pragnął teraz odwdzięczyć się druhowi, więc urn narwał owoców, które położył z czcią przed umęczonym Tantalem i wracał właśnie z cudowną wodą w złączonych brzegami dłoniach, gdy wielki kamieri opadłszy z szalonym łoskotem przygniótł ich obu.
Nad przejrzystym jeziorem otoczonym zewsząd górami zapanowała wieczna cisza otchłanncgo Hadesu.
Lecący ptak: zwiastujący zdarzenia wysłannik, nieświadom swojego znaczenia, ani znaczenia swych ruchów, którymi sterują bogowie A gdy wiele ptaków: ich gromadny przemarsz ponad ziemią nasuwa
81