278 RECENZJE I PRZEGLĄDY PIŚMIENNICTWA
ulegną wszystkie biblioteki i w pełni (dostrzegam pomylenie biblioteki elektronicznej z wirtualną). Trzeba raczej liczyć się z różnorodnością zasobów i procesów bibliotecznych.
Nie ulega wątpliwości, że głównym katalizatorem postępu nadal jest piśmienność i kto to lekceważy, popełnia piramidalny błąd. Tymczasem analfabetyzm funkcjonalny w wielu krajach osiąga niepokojące rozmiary. To poważnie redukuje szanse postępu. Niestety, nie widać, żeby gdziekolwiek podejmowano radykalne przeciwdziałania.
Nawiązując do polskich zmian ustrojowych — choć nie nazwałbym wyborów do Sejmu z 1989 r. wygranymi, był to wszak parlament kontraktowy — Autorka dostrzega zagrożenia wynikające z komunalizacji prawie wszystkich bibliotek publicznych, lecz w sumie taka jest cena. Chociaż lepiej, żeby była niższa. Osobiście sądzę, że to rezultat słabości klas średnich, bo to wszak w ich sferze wartości mieszczą się na ogół biblioteki. Otóż u nas nie ma odpowiednich obrońców bibliotek, właśnie w rezultacie tej słabości.
Nie można, rzecz jasna, w tego rodzaju opracowaniu pominąć kontekstu politycznego. Autorskie oceny politycznych odniesień bibliotek — w przeszłości i teraz — są na ogół trafne oraz wyważone i umiarkowane. Jedyna ostrzejsza tonacja ma właściwie charakter cytatu z publikacji S. Kondka2, cytatu niekoniecznego tutaj, dosyć to bowiem agresywna i „pampersowskan książka była.
Mowa jest więc o losach SBP, o kłopotach z biblioteczną ustawą, o zalewie literatury popularnej w efekcie zniesienia cenzury oraz o przewidywanej powiatyzacji. Akurat również uważam, że właśnie powiatyzacja może poratować nasze bibliotekarstwo publiczne przy stosownym wsparciu jednostek wojewódzkich. Autorka dostrzega różne symptomy nowych dla bibliotek publicznych okoliczności, a mianowicie fenomen czasopism lokalnych i poszerzający się dostęp do informacji w skali globalnej. Natomiast nie jest uzasadniona opinia, jakoby bibliotekarze nie docenili literatury popularnej i rozrywkowej (bo jest odwrotnie), jak też nie ufałbym opinii, że 77% Polaków ma problemy ze zrozumienien prostych instrukcji oraz wykresów. Nic wszak nie wiadomo o metodologii ani o reprezentatywności takich badań.
Natomiast nie ma żadnych powodów, żeby kwestionować to co mówi J. Kołodziejska
0 związkach bibliotek z procesami edukacji oraz o czytelnictwie dzieci i młodzieży. Rzeczywiście każda biblioteka — chce tego czy nie — musi spełniać zadania edukacyjne, tym bardziej biblioteka akademicka i szkolna, wykorzystując do tego równolegle tak piśmiennictwo, jak i elektronikę.
1 niewątpliwie w obu tych obszarach komunikacji występuje rozległe zjawisko analfabetyzmu, które ma swoje źródła m.in. w osłabieniu roli bibliotek szkolnych oraz bibliotek publicznych dla dzieci. Nie radzimy sobie z organizacją czytelnictwa dzieci, które zmieniło się tymczasem, tak jak zmieniło się samo piśmiennictwo dla dzieci: coraz drastyczniejsze teraz i bardzo odległe od tzw. szlachetnych wzorów. Chyba rzeczywiście nie zauważyliśmy tego w porę.
Natomiast nie zgadzam się z wieloma wypowiedziami Autorki na temat kształcenia bibliotekarzy. Rzeczywiście programy tego kształcenia dalekie są od ideału, ale zmieniają się nieustannie i chyba nie ma nikogo, kto wiedziałby, jakie w istocie powinny być. Przypominanie rozróżnień programów — humanistycznego i matematycznego — nie ma obecnie żadnego sensu, to już bowiem jest zaprzeszłość. Nie jest też prawdą, jakoby każdy humanista habilitowany miał propozycję nauczania bibliotekoznawców (powinno być: ktokolwiek); nieprawda, że za granicą uczą zarządzania biblioteką na wydziale biznesu, no i nie można zestawiać CUKB ze studiami, bo to tak jakby przyrównać widelec do samochodu. Co nie przeszkadza, że wysoko CUKB cenię (wcale nie dla programu IKiCz-u, który to program ma swoje kiksy), bo to nasza powszechna szkoła bibliotekarska. Przy okazji: rejestr uczelni, na których w swoim czasie wprowadzono bibliotekoznawstwo, jest niepełny, brak bowiem WSP w Krakowie oraz Uniwersytetu Poznańskiego.
Generalnie — powtórzę — uczelniane bibliotekoznawstwo podlega tym samym prawidłom, co inne kierunki studiów i jego słabości są przede wszystkim ogólnymi słabościami polskich studiów wyższych. Osobiście najbardziej obawiam się skutków nie tyle marnego nauczania, co przede wszystkim wyuzdanego liberalizmu egzaminacyjnego. Dajemy dyplomy byle komu, za nic i to jest poważny problem.
1 S. A. KondcL Władza l wydawcy. Polityczne uwarunkowania produkcji książek w Polsce w lalach 1944-1949. Warszawa