październik 01(01) 1996 r.
Trzeba zrobić coś skandalicznego
Z profesorem Jerzym Wiatrem, ministrem, edukacji narodowej rozmawia Małgorzata Lis.
prof. Marian Drozdowski:
Jestem emocjonalnie związany ze Śląskiem, mój ojciec był powstańcem śląskim, a ja mieszkałem tutaj - oświadczył po inauguracji nowego roku akademickiego na Uniwersytecie Opolskim.
Warszawa to “getto”, tam panuje tłok. Opole daje nowe możliwości, posiada również odpowiednią infrastrukturę, gdyż jest tutaj filharmonia, towarzystwa i muzea. Można tu dużo zdziałać.
Prezydent RP Ryszard Kaczorowski:
Przekażę to, co tutaj zobaczyłem, jaka prężna jest nauka polska i jak nowy uniwersytet znajduje swoje miejsce w świecie -tymi słowami rozpoczął swą wypowiedź dla dziennikarzy prezydent Ryszard Kaczorowski.
Prezydent skrytykował zachowanie krakowskich studentów, którzy nie chcieli wpuścić na swoją uczelnię obecnego prezydenta A. Kwaśniewskiego. — Musimy się przede wszystkim nauczyć szacunku dla instytucji państwowych. Prezydent ponadto stwierdził, iż przyjęcie po raz drugi zaproszenia na naszą uczelnię spowodowała sympatia do Opola. R. Kaczorowski po przeczytaniu programu nowego rektora uważa, że podejmuje on bardzo ważne poczynania, prowadzące do rozkwitu Uniwersytetu Opolskiego.
Kira Gałczyńska:
Chciałam być obecna na inauguracji roku akademickiego na Uniwersytecie Opolskim, ponieważ bardzo wysoko cenię nowego rektora Stanisława Nicieję -powiedziała nam pani Kira Gałczyńska. Do tej pory znaliśmy się z panem Nicieją tylko z korespondencji i wreszcie mogliśmy się spotkać.
Pobyt w naszej uczelni K. Gałczyńska wykorzystała do promocji swojej książki opowiadającej o Hannie Ordonównie. Była to pierwsza w Polsce promocja tej książki. Kira Gałczyńska uważa, iż w kraju winny tworzyć się nowe wyższe uczelnie - jak nasza. Uniwersytet Opolski natomiast - uważa K Gałczyńskajest wspaniałą ideą, która jest spełnieniem marzeń nie żyjącego już Edmunda Osmańczyka.
Panie ministrze, czy utworzenie Uniwersytetu Opolskiego było koniecznością? Opole jest małym miastem, raczej prowincjonalnym - czy kolejny uniwersytet w kraju jest potrzebny?
- Opole nie jest już miastem prowincjonalnym, bardzo się rozwinęło. Z jednej strony powołanie uniwersytetu pokwitowało proces podnoszenia jakości tutejszego środowiska akademickiego, z drugiej - stworzyło warunki, by to środowisko szybciej się wzmacniało. Znacznie łatwiej jest zdobyć wartościowe kadry dla uniwersytetu, niż dla szkoły pedagogicznej.
Brakuje nam jednak pieniędzy, teren uniwersytetu przypomina wielki plac budowy.
- Nie przesadzajmy, nie jest tak, że nie mamy pieniędzy. Jak wszędzie mamy ich sporo, choć mniej, niż potrzebujemy.
Poziom polskiej oświaty zależy od wielu czynników, między innymi właśnie od pieniędzy.
- O stanie polskiej oświaty, w tym o stanie szkolnictwa wyższego mogę mówić bez zahamowań i kompleksów. Nie ma osobistych powodów do lakierowania tego obrazu, bo będąc ministrem edukacji niespełna osiem miesięcy nie mogłem ani stworzyć cudów, ani doprowadzić do katastrofy. Myślę natomiast, że wprowadzono opinię publiczną w stan niepotrzebnej histerii poprzez przesadnie krytyczne kreślenie wizerunku naszej oświaty, przez pisanie o katastrofie edukacyjnej. Gdyby wszystkie dziedziny w Polsce miały się tak, jak edukacja, to bylibyśmy w dużo lepszym położeniu, niż jesteśmy.
Edukacja, w tym również wyższa, w ciągu siedmiu lat transformacji nie doznała zahamowania, przechodzi proces wzrostu ilościowego i jakościowego. Ilościowy jest łatwo uchwytny, wskaźnik skolaryza-cji roczników 19 - 24 wzrósł z 12,3 do przeszło 22. Oznacza to,
że dzięki wielkiemu wysiłkowi społecznemu zostały stworzone dużo większe możliwości kształcenia, niż w latach poprzednich. Dzisiaj studiuje ponad 760 tysięcy młodych ludzi. Postęp dotyczy też bazy materialnej szkolnictwa, co wydaje się paradoksem przy naszych problemach gospodarczych. Ten rok jest rokiem najwyższych inwestycji w szkolnictwie wyższym.
Transformacja ma też negatywne strony?
- Na szkolnictwie zaciążyły drastyczne posunięcia oszczędnościowe pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych. Nie chcę oskarżać, bo w sytuacji, gdy budżet państwa się nie dopina, na czymś trzeba oszczędzać. Prawdopodobnie, gdybym był ministrem edukacji w rządzie Hanny Suchockiej, też wprowadziłbym 5% obcięcie tzw. etatów kalkulacyjnych w Oświacie. Mimo wszystko - na bruk nie poszły tysiące nauczycieli, w tej grupie zawodowej nie ma bezrobocia.
Jaka jest sytuacja nauczycieli akademickich?
- W 1996 roku mamy wyraźny postęp. Osiągnięciem jest przeprowadzenie wyczuwalnej podwyżki płac nauczycieli akademickich, na szczeblu najwyższym bardzo godziwej. Uposażenia rektorów wielkich uczelni bliskie są pensjom podsekretarzy stanu. Mamy zobowiązania rządowe, że w budżecie na rok 1997 rok średnia podwyżka płac nauczycieli akademickich wyniesie 10% powyżej zakładanej 15% inflacji. Kontynuacja tego procesu oznacza, że pod koniec dziesięciolecia polscy nauczyciele akademiccy będą dobrze opłacaną grupą społeczną.
Uniwersytety, tak jak nasz, potrzebują dużej kadry pedagogicznej. Często ilość nie jest równa jakości.
- Udowodnić można każdą tezę. Można zgromadzić wręcz anegdotyczne przykłady niekompetencji i żenującego poziomu niektórych nauczycieli, ale można także przedstawić długą listę wielkich, światowych osiągnięć naszych wykładowców.
Co wymaga zatem najbardziej zasadniczych zmian?
- To, co jest najsłabsze. Mamy szkoły, którymi można szczycić się na całym świecie. Są też ludzie przeciętni, jak wszędzie. Problem tkwi w “ogonie”, ludziach na niskim poziomie, którzy ciągną do dołu. To uczelnie muszą same eliminować. Często tego nie robią, bo u nas panuje taka rodzinno-koleżeńska atmosfera. Jeżeli ktoś już wszedł do tak godnego grona, to musi zrobić coś niesłychanie złego, by się go pozbyć. Jeżeli jest tylko marny, nie prowadzi badań, uczelnia się go nie pozbywa. Musi zrobić coś skandalicznego.
Dziękuję za rozmowę.
Zdjęcie: archiwum
10