42
RYSZARD FILAS
Czy ,,nasze” komercyjne firmy medialne sa lepsze od „obcych”?
Pytanie należałoby nieco uściślić: czy - ze względu na ambicje programowe i poziom artystyczny oferty - nadawcy rodzimi zapewniają polskiemu odbiorcy programy ciekawsze, wartościowsze niż ci reprezentujący obcych nadawców i czy uchronią naszą kulturą przed amerykanizacją i mak-donaldyzacją? Czy, z drugiej strony, nadawcy zagraniczni na naszym rynku są „gorsi”, bardziej niebezpieczni od naszych rodzimych grup medialnych?
Wiele wskazuje na to, że „kapitał”, rodzimy bądź obcy, jest (prawie?) zawsze po prostu kapitałem. Logiką firmy, także medialnej, jest zarabianie pieniędzy, pomnażanie zainwestowanych środków; jeśli w jakimś momencie nie da się zarobić, to działania skierowane są przynajmniej na to, jak nie stracić. Rozciąga się to zapewne w pełni na branżę medialną. Nadawcy radiowi czy telewizyjni, walcząc o reklamodawców, toczą boje zarazem o możliwie najwyższe, a w każdym razie rosnące wskaźniki słuchalności bądź oglądalności w określonych grupach docelowych.
Dlatego szybko powiększające się grupy czy sieci lokalnych stacji radiowych, niezależnie od źródła pochodzenia kapitału formatują ofertę programową swoich stacji; na lokalnych rynkach dość powszechne jest zjawisko rywalizowania stacji grających dość podobną muzykę (sterowaną komputerowo) i podporządkowujących ofertę hasłu w stylu „dużo grania bez gadania”; wraz z drastyczną redukcją i załogi, i audycji słownych, znikły już prawie z ich anten tzw. programy autorskie. Stacje niszowe zaś (jak Radiostacja, Tok FM), obecnie już stosunkowo nieliczne, choć mają udziałowców zza granicy, to radzą sobie z coraz większym trudem (próbując się ratować powrotem do bardziej popularnej formuły).
Dwie telewizyjne stacje sukcesu, Polsat i TVN, po okresie ścigania się na seriale latynoamerykańskie, teleturnieje i Tok-szoły’ wkroczyły trzy lata temu (2000), jak pamiętamy, na etap rywalizacji przez nowe formaty, zwłaszcza reality shows (typu Big Brother) oraz rozrywkowe (jak Droga do gwiazd oraz Idol); wśród obserwatorów rynku panuje zgoda, że to właśnie TVN, a więc stacja z rzeczywistym - do niedawna - udziałowcem zagranicznym (SBS) jest w tym pojedynku stroną wiodącą, narzucającą nowe reguły gry, nadążającą za tendencjami i standardami zachodnimi, a przy tym oferującą ciekawszy, stosunkowo bardziej ambitny produkt grupie docelowej bardziej wartościowej (publiczność miejska, lepiej wykształcona i zamożniejsza), wyżej cenionej przez reklamodawców. Stacja silna, dobrze zakorzeniona na rynku, uchodząca za czysto polską, jaką jest Polsat nie jest zatem gwarancją obrony oferty telewizyjnej wyższych lotów; to raczej TVN, zakotwiczony na rynku europejskim, oferuje na ogół produkt nieco wyższej jakości (o ile można porównywać Big Brothera z Dwoma światami, Amazonkami czy Barem), zwłaszcza uruchamiając dodatkowe produkty tematyczne, jak np. kanał informacyjny TVN 24. Z drugiej strony przykład wspomnianej już katolickiej telewizji Puls, działającej przez 2 lata na zasadach komercyjnych, ale z nieskrywanymi ambicjami dostarczania oferty