110 Joanna Leszczyńska. Paweł Mazurek
tu, bo akurat ma w pracy i nie wszystko, co prawda, się dowiedziałyśmy, ale to jest tylko na początek... przynajmniej ptzybliżyłyśmy sobie, a kwestie już drążenia dalej tematu, to druga sprawa.
Ja a propos muzyki miałem tak, że dla ojca potrzebowałem jakiś album Beatlesów, że nigdzie w sklepie nie było, to /koleżanka] ściągnęła mi to, w sumie tanim kosztem, a miałem coś, czego nie mogłem dostać.
Skłania nas to do stwierdzenia, że można korzystać z Internetu, nie będąc jego użytkownikiem. Warto zwrócić uwagę, że to „korzystanie bez używania” przejawia się najczęściej w zdobywaniu pewnego rodzaju informacji/dóbr. Oprócz przykładów wymienionych powyżej, nasi badani mówili także o zakupach dokonywanych przy pomocy internautów (np. kupno specjalistycznych butów ortopedycznych na Allegro, pomoc w kupnie samochodu). Można się domyślać, że praktyki takie są częste wśród non-userów otoczonych internautami. Istotne jest, że funkcja informacyjna Internetu jest w ten zapośredniczony sposób o wiele bardziej dostępna non-userom niż funkcja komunikacyjna i rozrywkowa.
Jak powiedzieliśmy wyżej, świat Internetu jest dla naszych badanych światem „na wyciągnięcie ręki”. Jednocześnie, co na pierwszy rzut oka może się wydawać paradoksem, jest to świat „za szybą”. Non-userzy mają dostęp do efektów działania internautów, takich jak zakupiony przedmiot czy wydrukowana informacja. Techniczny aspekt korzystania z Internetu, odpowiedź na pytanie: „jak to się robi?” czyli sposoby, mechanizmy i wiedza niezbędna do skorzystania z Internetu pozostają jednak tajemnicą.
Ja się nie dotykam synom absolutnie, bo muszą mieć niestety, a taka jestem powiem jałowa, taka bez wiadomości, nie umiem zabierać głosu, wyłączam się, rozmawiając na ten temat.
Wiem, że moi mówią coś tam pod nosem, bo mają laki zasuwany malutki, wchodzić i nie wchodzę im, nie przeszkadzam, wiem, że gadają czy rozmawiają, nie wiem czy do siebie, czy tam jest jakieś ustrojstwo, do którego mówią. Nie mam nawet jak zapytać o to.
W swojskiej, domowej przestrzeni następuje odcięcie użytkownika, który jest „niby tu, lecz - w gruncie rzeczy - gdzieś indziej”. Jest obecny fizycznie, ale z perspektywy non-usera widać tylko ciało przed komputerem, które wykonuje jakąś czynność zaprzątającą je bez reszty. Internauci są jednocześnie obecni „ciałem”, lecz nieobecni „duchem”, co powoduje czasem frustrację non-userów.
Ja uważam, że sprawa komputera, Internetu w domu na pewno w dużym stopniu ogranicza kontakt z najbliższymi, osoba która siedzi przed Internetem jest całkowicie