Matematyka, podobnie jak inne dziedziny, wymaga wiedzy, umiejętności rozumowania oraz krytycyzmu, ale oprócz tego wymaga także szalonej ostrożności w odniesieniu do końcowych efektów
jest, moim zdaniem, powodem tak dużego „odsiewu” na kierunku matematyki, tj. około 40% osób po pierwszym roku.
S.S.: - Jakimi osiągnięciami może się poszczycić Instytut Matematyki? Czy Akademia Pedagogiczna posiada własną „szkołę matematyczną ” - np. spadkobierców pro/. Zofii Krygowskiej?
- Jeżeli chodzi o szkołę dydaktyki matematyki, to profesor Krygowska wychowała sobie wielu następców, m.in.: prof. Bogdana Noweckiego, który w tej chwili pełni funkcję dyrektora Instytutu Matematyki, prof. Helenę Siwek, prof. Stefana Turnaua z Uniwersytetu Rzeszowskiego i dużą grupę młodszych pracowników, w tym profesorów AP: Henryka Kąkola i Macieja Klaklę oraz doktorów, których należy też uznać za wychowanków' profesor Krygowskiej. Nie ulega wątpliwości, ze ta szkoła liczy się w Polsce i na świecie, odciska również swoje piętno na nauczaniu matematyki, aczkolwiek ma też i trudności. Jedną z nich, jeżeli chodzi o dydaktykę matematyki, są problemy z habilitacjami. Dydaktyka matematyki jest dyscypliną pograniczną, która jedną nogą „stoi” w naukach humanistycznych i społecznych, m.in. w pedagogice i w psychologii, drugą zaś w matematyce. Ten „rozkrok” niesie wiele zjawisk pozytywnych -wiadomo, że na styku dyscyplin dzieją się zawsze rzeczy ciekawe, ale z drugiej strony powoduje, że koledzy doktorzy, którzy chcą się dalej rozwijać naukowo, nie bardzo wiedzą, w kierunku której dyscypliny mają podążać. Gdy kierują się do matematyki, to matematycy mówią, na szczęście nie wszyscy, że ta problematyka wchodzi w zakres pedagogiki. Gdy z kolei do pedagogów - to napotykają przeszkodę w postaci tendencji tej dyscypliny do uogólniania. Zjawisko to niewątpliwie hamuje rozwój wyżej kwalifikowanych kadr dydaktyki matematyki.
Może jeszcze warto wspomnieć - mamy dydaktyka rachunku prawdopodobieństwa, prof.
Adama Płockiego, który w jakimś stopniu przejął idee profesor Krygowskiej, aczkolwiek nie zaliczyłbym go do bezpośrednich jej spadkobierców. Są także u nas uprawiane pewne dziedziny czystej matematyki, liczące się w skali Polski i w skali światowej. T\i należałoby wymienić taki dział matematyki, jak równania i nierówności funkcyj ne, a w śród nich tzw. teorię iteracji, który jest na drugim miejscu w kraju, za Uniwersytetem Śląskim - najmocniejszym w zakresie równań funkcyjnych. Zajmuje się nią spora grupa matematyków naszej Akademii - profesorowie: Marek Cezary Zdun, Andrzej Smajdor Janusz Brzdęk, również ja należę do tej grupy oraz liczni doktorzy. Oprócz tego są u nas reprezentowane także i inne dyscypliny matematyki, z czego jesteśmy zadowoleni, ponieważ im większe zróżnicowanie, tym lepiej wykształceni nauczyciele.
B.O.: - Jak ocenia Pan pracę ze studentami: tymi sprzed kilkudziesięciu laty i dzisiejszymi? Czy zauważa Pan różnice pomiędzy pokoleniami studentów?
- Miałem 20 lat gdy zaczynałem tu pracę. Było to 15 maja 1950 r. Wtedy nastał)' także studia zaoczne; jako dwudziestoletni smarkacz uczyłem ludzi, z których część mogła być moimi dziadkami. Wówczas było bardzo dużo niekwalifikowa-nych nauczycieli matematyki, ministerstwo domagało się zatem uzupełniania przez nich kwalifikacji, m.in. poprzez studia zaoczne. W tej chwili studia te pod względem wieku są porównywał- 11
ne ze studiami stacjonarnymi. -
Zawsze lubiłem pracować z młodzieżą, ale nie kryję, że to nie była praca łatwa, z tego względu, że jednak matematyka wymaga pewnych uzdolnień i predyspozycji, niestety niewielka grupa naszych studentów może się nimi pochwalić. Ale wspominam tę pracę z dużą sa-
Konspekt nr 1/2006 (25)