12
etyka i poetyka
Przy stole, w oparach wódki i papierosów, zasiadło trzech wybitnych krytyków literackich: pan A, pan B oraz pan C. Każdy z nich miał przed sobą sześć stron wierszy.
- Dziwne są, dziwne - wymamrotał pan B przez zęby, drapiąc się po trzydniowym zaroście. Rozlał kolejną flaszkę wódki, napełniając po brzegi trzy musztardówki. Odłożywszy pustą butelkę, podniósł swoją szklankę i powiedział:
- Panowie, nie spieszmy się z tym. Najpierw coś dla otuchy.
- Jasne, jasne - zawtórowali koledzy.
Tego kalibru toasty krzywią każdą mordę. Jako pierwszy oddech złapał pan C, który powąchawszy skórkę chleba, wstał od stołu, podrapał się w okolicy krocza i powiedział:
- Nie wiem jak wy, ale ja się cieszę, że jest jeszcze ktoś, kto pierdoli wszystko i wszystkich. Przy czym nie cacka się, nie pozostawia żadnych złudzeń i co najważniejsze: nie ma oporów, by to powiedzieć głośno.
Pana A zamurowało. Należał on do tego pokolenia, które szacunek dla rodziców, mieszczańskich wartości, symboli narodowych itp., itd. wyssało z mlekiem matki. W tej chwili z odrazą spoglądał na pana C, który z wyglądu przypominał raczej średniej klasy menela, aniżeli krytyka literackiego.
- Kolega raczy żartować. Czytałem te wiersze osiemdziesiąt sześć razy - powiedział, wskazując na rozłożone przed sobą kartki - i nie znajduję w tych wierszach nic z poezji. Zamiast niej są jakieś wyrzuty, zarzuty i to w tak banalny oraz nachalny sposób podane, że aż niejadalne.
- Gościu! A pierdolnął ci kiedyś ktoś w mordę? - zasyczał pan C, podchodząc do ubranego w nienagannie skrojony garnitur pana A.
- Spokojnie, spokojnie - wtrącił się pan B - mamy tu porozmawiać o poezji, a nie tłuc się po gębach.
- Phi! Poezji! Kpina! - zadrwił pan A, który był pewny, że niebezpieczeństwo minęło. O tym jak bardzo się pomylił dowiedział się chwilę później, kiedy to odzyskawszy przytomność zaczął liczyć wybite zęby, które wypluwał razem z krwią.
- Kurwa! Ochujałeś! - szlochał.
- O widzisz - powiedział z uśmieszkiem pan C - teraz wiesz, co to autentyczność przeżyć. I muszę ci powiedzieć, że do twarzy ci z tą kurwą.
- Hehehe - zaśmiał się pan B, ale nie chcąc wyjść na zwolennika metod hermeneutycznych pana C, szybko dodał:
- Panowie, skoro uzgodniliśmy, że najważniejsze są emocje oraz ich autentyzm, porozmawiajmy o wierszach Burdy.
- Nie będę rozmawiał z tym debilem! On jest jebnięty! - wrzasnął pan A, który nie mógł połapać się w rachunku strat w uzębieniu.
- Poprawić? - zapytał spokojnie pan C.
- Panowie, panowie - wtrącił się pan B - wypijmy jeszcze kolejkę. Tak na zgodę - i rozlał kolejna flaszkę.
Pan A wypił swoją porcję do połowy. Ból, który powstał w kontakcie alkoholu z poranionymi dziąsłami, był nieznośny. Odstawił musztardówkę i powiedział:
marek trojanowski