DGP 2015 01 23 prawnik

background image

SHUTTERST

OCK

prawnik

Piątek – niedziela | 23–25 stycznia 2015

Zaproponowana nowelizacja prawa

autorskiego przypomina zlepek

lobbystycznych tekstów

– pisze prof. Jan Błeszyński

DYREKTYWY

SOBIE,

POLSKI

PROJEKTODAWCA

SOBIE

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

1 / 8

background image

C2

„Prawnik” powstaje we współpracy z

Krajową Radą Sądownictwa

Naczelną Radą Adwokacką

Krajową Radą Komorniczą

Krajową Radą Notarialną

Krajową Izbą Doradców Podatkowych

Krajową Radą Radców Prawnych

Instytucja stażu pracy jest w piśmien-

nictwie traktowana nieco po macosze-

mu. Dość wspomnieć, że ostatnia mo-

nografia na ten temat została wydana

w 1980 r. To ogrom czasu, zważywszy

na to, że we współczesnym prawie pracy

staż pracy odgrywa niebagatelną rolę.

Na jego podstawie kształtują się bowiem

uprawnienia pracownicze. Dodatek za

wysługę lat, odprawa pośmiertna, na-

groda jubileuszowa, odprawa z tytułu

rozwiązania stosunku pracy z przyczyn

nieleżących po stronie pracownika czy

wreszcie urlop wypoczynkowy i wycho-

wawczy, to przywileje, na które pracow-

nik musi sobie „zapracować”. W książce

„Staż pracy” opisano je wszystkie w spo-

sób syntetyczny, ale jednocześnie wy-

czerpujący. Przeprowadzono w niej rów-

nież wszechstronną analizę, zarówno

samego pojęcia tytułowej instytucji, jak

i jego znaczenia. Ale monografia – co

jest jej niewątpliwym atutem – spo-

ry nacisk kładzie także na praktyczne

aspekty. Przykładowo autorka odnosi

się do zasad liczenia stażu pracy, co jest

cenne, bo obecnie w przepisach brakuje

jednolitych i wiążących kryteriów w tym

zakresie. Wskazówki na pewno docenią

zarówno prawnicy zajmujący się oma-

wianą materią, jak i sami pracownicy.

Interesujące są również rozważania

związane z zatrudnieniem niepracow-

niczym, które pozostaje dziś poza sta-

żem pracy. Szczególnie jeżeli weźmie-

my pod uwagę obecną różnorodność

form aktywności zawodowej. Autorka

w opracowaniu postuluje uregulowa-

nie tej problematyki w taki sposób, aby

okresy świadczenia usług na innej pod-

stawie niż stosunek pracy wliczały się

do stażu. W jej ocenie takie rozwiązanie

prawidłowo odczytuje potrzeby rynku

oraz ideę elastyczności zatrudnienia.

Ważny element książki stanowią też

cytowane i omawiane przez autorkę

orzeczenia Sądu Najwyższego, Trybu-

nału Konstytucyjnego czy Trybunału

Sprawiedliwości Unii Europejskiej oraz

przepisy międzynarodowego i europej-

skiego prawa pracy. Całość jest spójna

i dobrze się ją czyta.

PS

biblioteka

prawnika

Upływ czasu

a prawa pracownika

Paulina Walorska,

„Staż pracy”,

Warszawa 2014,

wyd. Wolters

Kluwer

cytat

tygodnia

Jestem zwolennikiem

kontradyktoryjnego procesu.

Uważam, że to zdrowa

sytuacja, gdy spór prowadzą strony,

a sąd bacznie się temu przygląda

i ocenia wagę ich argumentów

i dowodów. Do tej pory proces karny

był raczej dwupodmiotowy, a nie

trzypodmiotowy. To powoduje,

że pewne obawy wyraża każde

środowisko

Monika Zbrojewska,
wiceminister sprawiedliwości, w wywiadzie
na łamach „Rzeczy o Prawie”

Stan faktyczny

Skarżący G.L. domagał się stwierdzenia

przewlekłości postępowania prowadzo-

nego przez Sąd Rejonowy w Gliwicach.

Była to sprawa o zapłatę. Chciał wyda-

nia zalecenia gliwickiemu sądowi, któ-

re skutkowałoby długo oczekiwanym

zakończeniem postępowania. To jed-

nak nie wszystko. Domagał się również

przyznania 6 tys. zł tytułem naprawienia

szkody. Cała historia miała swój początek

8 października 2012 r., kiedy to mężczy-

zna skierował do sądu rejonowego pozew

- kompletny i pozbawiony braków for-

malnych. Termin rozprawy wyznaczono

na 29 kwietnia 2013 r. W tym dniu został

wydany wyrok oddalający powództwo.

Od tego momentu doszło do całkowi-

tej bezczynności sądu, mimo złożenia

przez powoda 6 maja 2013 r. wniosku

o uzasadnienie wyroku. 22 października

2013 r. przewodniczący wydziału stwier-

dził brak możliwości sporządzenia go.

Zarządził poinformowanie o tym fak-

cie powoda z równoczesną informacją,

że od daty doręczenia zawiadomienia

w tym zakresie biegnie termin do za-

skarżenia wyroku. Zawiadomiony o tym

prezes Sądu Rejonowego w Gliwicach

wskazał, że sytuacja spowodowana jest

znacznym obciążeniem sędziów orzeka-

jących w tym wydziale sądu. G.L. wniósł

apelację. Akta zwrócono jednak sądowi

rejonowemu w celu przedstawienia ich

sędziemu do uzasadnienia. Wróciły one

jednak z informacją, że nie jest możliwe

sporządzenie uzasadnienia w sprawie.

Apelacja została oddalona.

Uzasadnienie

Sąd Okręgowy w Gliwicach (sygn. akt III

S 13/14) rozpoznając skargę na przewle-

kłość postępowania stwierdził, że zde-

cydowanie ona nastąpiła. Zgodnie bo-

wiem z art. 2 ust. 1 ustawy o skardze na

naruszenie prawa strony do rozpoznania

sprawy w postępowaniu przygotowaw-

czym prowadzonym lub nadzorowa-

nym przez prokuratora i w postępo-

waniu sądowym bez nieuzasadnionej

zwłoki (Dz.U. z 2004 r. nr 179, poz. 1843),

strona może wnieść skargę o stwierdze-

nie naruszenia jej praw jeżeli postępo-

wanie trwa dłużej niż to konieczne dla

wyjaśnienia okoliczności faktycznych

i prawnych istotnych dla rozstrzygnię-

cia sprawy, albo dłużej niż to konieczne

dla załatwienia sprawy egzekucyjnej lub

innej dotyczącej wykonania orzeczenia.

Zgodnie natomiast z ust. 2 dla stwier-

dzenia, czy w sprawie doszło do prze-

wlekłości, należy w szczególności ocenić

terminowość i prawidłowość czynności

podjętych przez sąd w celu wydania roz-

strzygnięcia, uwzględniając charakter

sprawy, stopień jej zawiłości i znaczenie

dla strony, która wniosła skargę.

Sąd rozpoznający skargę mężczyzny

przyznał, że w sprawie podejmowane

były czynności. Trwało to jednak zbyt

długo (patrząc na czas, który upłynął od

dnia zarejestrowania sprawy do dnia

wyznaczenia rozprawy), a  po dniu wy-

dania orzeczenia przez sąd I instan-

cji doszło do bezczynności sądu. Co do

kwestii finansowych sąd już nie poparł

w pełni skarżącego. Wskazał, że sto-

sownie do art. 12 ust. 4 powołanej usta-

wy, uwzględniając skargę, sąd na żą-

danie skarżącego przyznaje od Skarbu

Państwa sumę w wysokości od 2 tys. zł

do 20 tys. zł. Musi przy tym brać pod

uwagę, czy wskutek przewlekłości stro-

na doznała krzywdy niematerialnej.

Możliwe są bowiem sytuacje, w których

doszło do przewlekłości postępowania,

lecz strona żadnej szkody nie ponio-

sła. Sąd przypomniał, że celem wspo-

mnianej regulacji nie jest wyrównanie

szkody majątkowej poniesionej przez

skarżącego. W konsekwencji stwierdza-

jąc, że doszło do przewlekłości postępo-

wania, uznał, że brak jest okoliczności

uzasadniających zasądzenie żądanych

6 tys. zł. Sumę 2 tys. zł uznano za od-

powiednią w stosunku do wagi naru-

szeń szybkości postępowania, których

dopuścił się sąd.

Komentarz

prof. Marek Chmaj
konstytucjonalista

Jak pan ocenia opisywany wyrok
i sytuację, w której sąd nie sporządza
uzasadnienia orzeczenia?

W niniejszej sprawie zostały naruszone

podstawowe zasady postępowania cywil-

nego. Sąd nie ma możliwości odmówić

sporządzenia uzasadnienia, o ile wniosek

został złożony we właściwym terminie.

Takie działanie jest naruszeniem gwa-

rancji proceduralnych przysługujących

jednostce będącej stroną postępowania.

Wydanie zarządzenia przez przewodni-

czącego wydziału z powoływaniem się na

znaczne obciążenie sądów orzekających

w danym wydziale jest absurdalne. Celem

instytucji uzasadnienia jest, po pierwsze,

przekonanie stron do trafności decyzji

podjętej przez sąd. Ma ono potwierdzić

zasadność argumentów przytoczonych

przez stronę wygrywającą, a stronie prze-

grywającej pokazać, że sąd dokonał od-

miennej od prezentowanej przez nią oce-

ny zebranego materiału dowodowego. Po

drugie, ma ono umożliwić sprawowanie

nadzoru jurysdykcyjnego. Sąd powinien

wytłumaczyć motywy rozstrzygnięcia

tak, aby sąd wyższej instancji mógł oce-

nić jego prawidłowość. Po trzecie, uza-

sadnienie powinno wpływać na kształ-

towanie świadomości prawnej zarówno

stron, jak i całego społeczeństwa.

A może takim sytuacjom winne są
przepisy?

Uzasadnienie wyroku pełni istotną rolę

procesową. Według sędziów jego spo-

rządzenie jest czynnością najbardziej

pracochłonną i czasochłonną. Przepisy

kodeksu postępowania cywilnego prze-

widują dwutygodniowy termin na jego

sporządzenie, jednak ma on charakter

wyłącznie instrukcyjny. Jego przekro-

czenie nie może stać się podstawą do

zaskarżenia wyroku, a może prowadzić

wyłącznie do pociągnięcia do odpowie-

dzialności dyscyplinarnej danego sędzie-

go. Przedłużanie ustawowego terminu

do sporządzenia uzasadnienia znacząco

wpływa na przewlekłość całego postępo-

wania i uniemożliwia doprowadzenie do

zakończenia danej sprawy. Mam nadzie-

ję, że nowelizacja przepisów kodeksu,

wprowadzająca w przypadku utrwala-

nia przebiegu postępowania za pomocą

urządzenia rejestrującego dźwięk albo

obraz i dźwięk, możliwość wygłoszenia

uzasadnienia bezpośrednio po ogłosze-

niu sentencji wyroku, przyspieszy działa-

nie sądów przynamniej w tym aspekcie.

Czy kwoty przyznawane za prze-
wlekłość prowadzenia spraw przez
sądy nie powinny być zdecydowanie
bliższe górnej granicy, o której mowa
w ustawie?

Ustawa o skardze na naruszenie prawa

strony do rozpoznania sprawy w  po-

stępowaniu przygotowawczym prowa-

dzonym lub nadzorowanym przez pro-

kuratora i postępowaniu sądowym bez

nieuzasadnionej zwłoki, którą wprowa-

dzono instytucję skargi, nie definiuje po-

jęcia „przewlekłość”. Wskazuje tylko, że

następuje ona wtedy, gdy postępowanie

trwa „dłużej niż jest to konieczne”, przyta-

czając jednocześnie przykładowy katalog

przesłanek, które powinny być brane pod

uwagę przy dokonywaniu oceny. Dlate-

go każdy przypadek musi być badany at

casum. Co ważne suma pieniężna (która

błędnie jest nazywana odszkodowaniem)

zostanie przyznana wyłącznie na żąda-

nie skarżącego zawarte w skardze. Skarga

rozpoznawana jest przez sąd przełożony

w składzie trzyosobowym, co zapewnia,

że wydane orzeczenie będzie obiektywne.

Sędziowie muszą być zawsze bezstron-

ni i niezawiśli. Dlatego uważam, że przy

rozpatrywaniu skargi nie będą kierować

się solidarnością zawodową, a wyłącznie

przepisami ustawy. Przyznana suma pie-

niężna nie będzie zależała od tego, jaki

sąd dopuścił się przewlekłości, ale w jaki

sposób doszło do naruszenia prawa strony

w danej sprawie. Na pewno mobilizujące

dla terminowego działania sądów jest to,

że zasądzona kwota pieniężna musi zostać

wypłacona z budżetu określonego sądu,

w którym stwierdzono przewlekłość, przez

co uszczupla możliwości przeznaczenia

pieniędzy na inne, wcześniej zaplanowane

wydatki sądu.

ewa MaRia Radlińska

ewa.radlinska@infor.pl

fOT

.

W

O

JTEK

G

ó

RSKI

Na pewno

mobilizujące

dla terminowego

działania

sądów jest to,

że zasądzona kwota

pieniężna musi

zostać wypłacona

z budżetu

określonego

sądu, w którym

stwierdzono

przewlekłość

z wokandy

analiza wyroku

Sąd zapłaci za brak uzasadnienia

2 tys. zł – tyle dostanie skarżący za długie oczekiwanie na

zakończenie sprawy. Ale możliwe są też sytuacje, w których doszło

do przewlekłości postępowania, lecz strona nie poniosła szkody

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

2 / 8

background image

prawnik

23–25 stycznia 2015 nr 15 (3908)

gazetaprawna.pl

dr Aleksandra

Gliszczyńska-

-Grabias

adiunkt
w poznańskim
Centrum Praw
Człowieka Instytutu
Nauk Prawnych
PAN

prosto

ze Strasburga

Europejski Trybunał Praw

Człowieka niejednokrotnie

już badał skargi osób spo-

krewnionych ze zmarłymi,

których przedmiot sprawy

de facto dotyczył.

W  takich przypadkach

naruszenie gwarancji za-

wartych w  europejskiej

konwencji praw człowieka

powinno mieć jednak nadal

związek z żyjącymi. Skarga

pana Dżugaszwili dotyczy-

ła zaś braku właściwej, jego

zdaniem, reakcji sądów ro-

syjskich na szkalowanie

w prasie dobrego imienia

jego dziadka, Józefa Stali-

na. Dżugaszwili wskazał

na naruszenie art. 6 kon-

wencji (prawo do rzetelne-

go postępowania sądowego),

art. 10 (wolność wypowiedzi)

oraz art. 14 (zakaz dyskry-

minacji).

Chodziło o artykuł opubli-

kowany w piśmie „Novaya

Gazeta”, w  którym mowa

była o  odpowiedzialności

członków sowieckiego Po-

litbiura za rozkaz wymor-

dowania polskich jeńców

wojennych w Katyniu. Józef

Stalin opisany został w nim

jako „żądny krwi kanibal”.

Skarżący pozwał gazetę, do-

magając się zadośćuczynie-

nia w kwocie odpowiadają-

cej ponad 200 tys. euro. Sąd

oddalił jednak pozew, uzna-

jąc, że tekst był istotnym ele-

mentem debaty historycz-

nej. W  niedługim czasie

w tym samym tytule pojawił

się kolejny artykuł, opisują-

cy tym razem postępowanie

sądowe zainicjowane przez

wnuka Stalina. Scenariusz

wydarzeń został powtórzo-

ny: pan Dżugaszwili ponow-

nie skierował do sądu pozew

wskazujący na zniesławienie

dziadka, a sąd po raz kolejny

pozew ten oddalił. Kolejnym

krokiem mężczyzny było

zwrócenie się do trybuna-

łu w Strasburgu (skarga nr

41123/10).

ETPC nie doszukał się jed-

nak podstaw do merytorycz-

nego badania skargi i uznał ją

za niedopuszczalną. Stwier-

dził przede wszystkim, że

jedynym artykułem, który

mógłby mieć zastosowanie

w sprawie, jest art. 8 konwen-

cji, dotyczący prawa do pry-

watności, nie zaś przepisy, na

które powoływał się skarżący

Dżugaszwili. Jak uznał trybu-

nał, należy dokonać rozróż-

nienia pomiędzy sprawami,

w których atak na dobre imię

i cześć zmarłego ściśle łączy

się z reputacją całej rodziny,

stanowiąc naruszenie prawa

do prywatności, a sprawami,

które dotyczą dopuszczalnej

krytyki osób publicznych,

ocenianych przez opinię spo-

łeczną, w tym prasę. Obydwa

artykuły, które ukazały się

w rosyjskiej prasie, były zaś,

zdaniem ETPC, dopuszczalną

formą takiej krytyki, nawet je-

śli można ją uznać za krytykę

„wysoce emocjonalną”. Try-

bunał wprost odniósł się do

zbrodni katyńskiej, określa-

jąc ją jako przedmiot otwar-

tej i żywej debaty historycznej

nad wyjątkowej wagi proble-

mem. Wyroki sądów krajo-

wych określił zaś jako wskazu-

jące na właściwą równowagę

pomiędzy prawem do prywat-

ności skarżącego a dzienni-

karską wolnością wypowiedzi.

Wydaje się, że najważniej-

szym aspektem całej sprawy

pozostaje jednak właśnie tak

mocno krytykowana przez

skarżącego postawa sądów

rosyjskich. Potwierdzone

autorytetem sądu twier-

dzenie, iż mord dokonany

w Katyniu należy do bar-

dzo ważnych zagadnień

historycznych i powinien

być przedmiotem otwartej,

publicznej debaty, nie jest

stanowiskiem spotykanym

w Rosji powszechnie. Po-

nadto orzeczenie, nota-

bene w całkowitej zgodzie

z orzecznictwem strasbur-

skim, iż dyskusje na temat

roli i działalności Józefa Sta-

lina, jako w pewnym sensie

„postaci publicznej”, powin-

ny odbywać się w poszerzo-

nych granicach swobody wy-

powiedzi, również zasługuje

na szczególne podkreślenie.

Dobre imię Józefa Stalina

Piotr Szymaniak
piotr.szymaniak@infor.pl

S

zacuje się, że 80 proc. przepi-

sów dotyczących prawników

powstaje w Brukseli. W imie-

niu adwokatów i radców praw-

nych projekty rozporządzeń

i dyrektyw monitoruje Rada Adwoka-

tur i Stowarzyszeń Prawniczych Eu-

ropy (Council of Bars and Law Societies

of Europe). CCBE reprezentuje ponad

milion prawników. Zgodnie z przyjętą

przez samorząd adwokacki i radcowski

zasadą rotacji, w tym roku na stanowi-

sku przewodniczącego polskiej delega-

cji adwokat Dominikę Stępińską-Duch

zastąpił radca – Jędrzej Klatka.

Jest synem Zenona Klatki, znanego

katowickiego prawnika. Dom rodzinny

był tak przesiąknięty prawem, że już

w podstawówce mały Jędrek opracowuje

regulamin porządku domowego. – Na-

tomiast pierwsza umowa, jaką napisa-

łem, regulowała zasady prowadzenia

wojny między indiańskimi plemiona-

mi Apaczów i Komanczów – wspomina

po latach Jędrzej Klatka. Zanim zabawa

przerodziła się w zawód, w klasie ma-

turalnej rozważał jeszcze pójście na an-

glistykę, ale ojciec zasugerował, że stać

go na coś więcej.

– Choć kiedy zdecydował się zdawać

na prawo, zdałem sobie sprawę, że ów-

czesne podręczniki do historii były

na fatalnym poziomie. Przez pół roku

pomagałem mu, pisząc opracowania,

dzięki którym mógł nadrobić zaległo-

ści. I na tym moje zasługi się kończą.

Resztę zawdzięcza sobie – wspomina

Klatka senior. – Pamiętam też, że gdy

rok po uzyskaniu przez niego dyplomu

radcowskiego powiedziałem, że przecież

jeszcze nic nie umie, bardzo się obraził.

Muszę powiedzieć, że w dalszej karierze

udowodnił mi, że jednak tak nie jest.

Teraz już od wielu lat to on zarządza

kancelarią, i robi to w bardzo nowocze-

sny sposób – podkreśla ojciec.

Choć Zenon Klatka zawsze wysoko

podnosił poprzeczkę, dla syna pozostaje

największym prawniczym autorytetem.

– Podziwiam go za jego intelekt, wie-

dzę i doświadczenie, a zwłaszcza umie-

jętność definiowania od razu, na czym

polega istota problemu i organizowa-

nia pracy dużych zespołów ludzi. To od

niego nauczyłem się też, jak prowadzić

wykłady, żeby były interesujące – przy-

znaje Jędrzej Klatka.

Dziś sam świetnie wykłada, co spra-

wia mu autentyczną przyjemność. – Lu-

bię patrzeć na miny aplikantów, kiedy

na wykładzie z prawa ochrony środo-

wiska wyjaśniam im, że przeżyli 1,5 go-

dziny nie oddychając powietrzem (bo

powietrze wewnątrz budynków nie jest

powietrzem w rozumieniu prawa ochro-

ny środowiska). Ustawodawca coś ustalił

i kropka. Pozamiatane. To się nazywa

moc sprawcza. To właśnie lubię w pra-

wie, że niezgodnie z regułami biologii

w rozumieniu ustawy nawet rak jest

rybą – przytacza radca.

Pytany o największe sukcesy, obok

rozwoju kancelarii i rosnącej liczby za-

dowolonych klientów wskazuje swoich

wychowanków. – Jako patron nauczyłem

prawniczego warsztatu już pięciu rad-

ców prawnych, co oznacza, że parę osób

ma stabilne źródło utrzymania. Może

dla innych to codzienność, ale dla mnie

ta właśnie ta codzienność jest sukce-

sem w trudnych dla prawników czasach,

a nie jeden czy drugi wygrany proces

o duże pieniądze czy wynegocjowany

dla klienta kontrakt o wartości iluś tam

milionów euro – zdradza.

Odbywał staże w dużych kancela-

riach i choć miał propozycje zatrud-

nienia w korporacji, odrzucił je, bo, jak

sam mówi, lubi pracować na swoim i po

swojemu. Zwłaszcza że funkcjonowa-

nie w kancelarii rodzinnej pozwala bar-

dzo szybko i elastycznie dostosować się

do zmieniających się potrzeb klientów.

– A jak coś nie wyjdzie, to także wia-

domo, do kogo mieć pretensje: po pro-

stu do samego siebie. Niewątpliwie mi-

nusem małej kancelarii jest, że takich

podmiotów są tysiące, więc kluczową

kwestią jest, jak dotrzeć z informacją

o swoim istnieniu do potencjalnego

klienta. Na szczęście mam pewne po-

mysły, choć ich tutaj nie zdradzę – za-

pewnia prawnik, który specjalizuje się

nie tylko w prawie ochrony środowiska

(do czego jeszcze na studiach przeko-

nywał go późniejszy wiceminister śro-

dowiska Bernard Błaszczyk), ale także

w zagadnieniach związanych z publicz-

nym transportem zbiorowym.

W 2012 r. otrzymał złotą odznakę „Za-

służony dla samorządu Radców Praw-

nych”. Ryszard Ostrowski, dziekan OIRP

w Katowicach zwraca uwagę na jego

niesłabnące zaangażowanie w spra-

wy samorządowe. – W naszej izbie jest

nie tylko wykładowcą, ale też zajmu-

je się kwestiami etyki radcy prawnego

i zasad wykonywania zawodu – mówi

mec. Ostrowski.

Dziś w CCBE czekają go inne wyzwa-

nia. Jako przewodniczący wyznaczył so-

bie dwa cele – krajowy i międzynarodo-

wy. Pierwszy polega na propagowaniu

wiedzy na temat CCBE w Polsce. – Wiele

koleżanek i kolegów nie ma o tym po-

jęcia, a niektórzy może sądzą, że na ich

koszt spędzam w Brukseli czas na ban-

kietach. Natomiast w samym CCBE będę

dążył do tego, aby wpływ na podejmowa-

ne decyzje w mniejszym stopniu zależał

od bogactwa takiej czy innej adwokatury

– deklaruje Jędrzej Klatka.

MA

T.

P

RASO

WE

Lubi pracować na swoim i po swojemu. Dla relaksu czyta

specjalistyczne książki, świetnie wykłada i potrafi się

dobrze sprzedać. I już dawno nie jest tylko synem swojego

ojca. Teraz Jędrzej Klatka będzie przewodniczył polskiej

delegacji CCBE

PoStAć tyGodniA

Jędrzej Klatka

PrenumerAtA:

Cena prenumeraty DZIENNIKA GAZETA PRAWNA: Wersja Standard – miesięczna (styczeń 2015 r.): 100,00 zł, styczeń–grudzień 2015 r: 1.146,00 zł. Wersja Premium – miesięczna
(styczeń 2015 r.): 116,00 zł., styczeń–grudzień 2015 r: 1.347,00 zł. Wszystkie ceny brutto (zawierają 8% VAT). Więcej informacji na stronie www.gazetaprawna.pl/oferta2015

Człowiek, który

oddycha prawem

Ustawodawca coś ustalił

i kropka. Pozamiatane.

To się nazywa moc sprawcza.

To właśnie lubię w prawie,

że niezgodnie z regułami

biologii w rozumieniu ustawy

nawet rak jest rybą

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

3 / 8

background image

C4

Opinie

Nowelizacja prawa autorskiego

ka, „Ukryte koszty kultury”, UwazamZe.pl,

nr 12 (158), grudzień 2014). Opublikowanie

projektu nowelizacji określiło wolę poli-

tyczną, która – wszystko na to wskazu-

je – zmierza w jak najgorszym kierunku.

Lektura projektu nie daje podstaw

do stwierdzenia, że dokument ten zo-

stał przygotowany pospiesznie lub że

jest nieprzemyślany. Refleksja jest cał-

kowicie inna. Proponowana noweli-

zacja jest najwyraźniej zlepkiem lob-

bystycznych tekstów, opracowanych

z ewidentnym celem preferowania in-

teresów użytkowników podejmujących

korzystanie z twórczości na wielką skalę

i z rażącym pokrzywdzeniem twórców

i artystów. W uzasadnieniu projektu,

wprawdzie obszernym, jednak ze wzglę-

du na rozległość materii omawiającym po-

szczególne zmiany bardzo ogólnie, staran-

nie unika się wskazywania skutków zmian

dla autorów i artystów. Wobec tego usta-

lenie rzeczywistego znaczenia propozycji

zawartych w projekcie staje się niezwykle

trudne i wymaga odszyfrowania efektów

poszczególnych postanowień.

Początkowo wydawało mi się, że rozpo-

wszechniony projekt, wprawdzie w naj-

wyższym stopniu kontrowersyjny i za-

wierający liczne błędy, należy traktować

jako roboczy i wstępny, a więc taki, który

stanowi podstawę do dyskusji. Nadzieje

te rozwiało Ministerstwo Kultury i Dzie-

dzictwa Narodowego (MKiDN), które

8 października 2014 r. formalnie roze-

słało dokument, wyznaczając na zajęcie

stanowiska całkowicie nierealny termin

miesięczny. Jedna z największych organi-

zacji zbiorowego zarządzania (OZZ), świa-

doma znaczenia proponowanych zmian

i obszerności poruszonej problematyki,

wystąpiła o przedłużenie okresu na zgło-

szenie uwag. Bardzo szybko otrzymała

odpowiedź odmowną, z uzasadnieniem

będącym mieszaniną kpiny i lekceważe-

nia. Ten pożałowania godny przypadek

nie był, niestety, najlepszym prognosty-

kiem na przyszłość.

W ostatnich latach fatalną praktyką

stało się, iż resort rozsyła zainteresowa-

nym organizacjom projekty nowelizacji

z krótkim terminem na zajęcie stano-

wiska, które i tak zazwyczaj nie wpływa

znacząco na ostateczną wersję dokumen-

tu. Ten, po zaakceptowaniu przez rząd,

trafia do Sejmu jako projekt rządowy

i staje się przedmiotem prac komisji. Co

istotne, najczęściej nie ma autora, czy-

li osoby, która byłaby w pełni świadoma

znaczenia poszczególnych postanowień.

W konsekwencji zdarza się, że podczas

debat sejmowych nikt z przedstawicie-

li resortu nie jest w stanie precyzyjnie

wyjaśnić intencji projektodawcy albo

udziela odpowiedzi w sposób ogólniko-

wy. Tak było w szczególności w przypad-

ku implementacji dyrektywy 2004/48/WE

Parlamentu Europejskiego i Rady

z 29 kwietnia 2004 r. w sprawie egzekwo-

wania praw własności intelektualnej, tak

było także w przypadku implementacji wy-

roku Trybunału Konstytucyjnego z 24 maja

2006 r. (sygn. K 5/05) dotyczącego tantiem

audiowizualnych. Pamiętam w szczegól-

ności debatę w sejmowej komisji kultury

nad zmianą art. 70, która, w konsekwencji,

z oczywistą wadą, przyjęta została jednym

głosem przeważającym przy bardzo ni-

skim quorum członków tego gremium.

Wszystko wskazuje na to, że podobny ciąg

zdarzeń i tym razem się powtórzy.

Dialog pod presją

Ta apokaliptyczna wizja nasuwa kilka pod-

stawowych pytań. Pierwsze, skierowane

do pani minister, o świadomość znacze-

nia proponowanych zmian dla kultury

narodowej i akceptację takiego właśnie

kierunku. Czy tak właśnie resort wyobra-

ża sobie reformę prawa autorskiego? Jeśli

odpowiedź byłaby pozytywna, oznaczało-

by to zamiar drastycznego ograniczenia

ochrony praw twórców i artystów, w za-

mian za stworzenie znaczących enklaw

swobodnego korzystania z twórczości

przez organizacje zajmujące się jej roz-

Proponowana

nowelizacja

przypomina zlepek

lobbystycznych

tekstów,

opracowanych

z ewidentnym

celem preferowania

interesów

użytkowników,

którzy korzystają

z twórczości

na wielką skalę

i z rażącym

pokrzywdzeniem

twórców i artystów

fOT

. W

O

JC

iEC

h

S

TR

óży

K

/REPO

R

TER

Dyrektywy sobie, polski projektodawca sobie

M

inister kultury

i dziedzictwa na-

rodowego 14 paź-

dziernika 2014 r.

zamieścił na

swoich stronach

WWW projekt no-

welizacji prawa autorskiego z 24 września

2014 r. Jest to dokument wyjątkowo obszer-

ny. Nowe regulacje obejmują 17 stron, uza-

sadnienie – 68. Poruszono wiele zagadnień,

w tym dwa najważniejsze, bo dotyczące

implementacji dyrektyw, które powinny

zostać wprowadzone do polskiego ustawo-

dawstwa w możliwie najkrótszym czasie

(wyznaczony termin już upłynął). Chodzi

o dyrektywę dotyczącą przedłużenia ochro-

ny majątkowej praw pokrewnych, którą

należało implementować do 1 listopada

2013 r., i dyrektywę o dziełach osieroconych,

która powinna być implementowana do

29 października 2014 r.

Należy przy tym wyjaśnić, że zwłoka

nie była rezultatem zwykłej bezczynno-

ści legislacyjnej. Trzeba ją raczej przypisać

pojawiającym się rozbieżnym interesom

różnych podmiotów i temu, że w resorcie

zabrakło woli politycznej, by wobec nasila-

jących się sporów zająć jasne stanowisko.

Ministerstwo oczekiwało na kompromis

pomiędzy lobbies producencko-dystry-

butorskim i środowiskami twórczymi

(zwłaszcza reprezentowanymi przez or-

ganizacje zbiorowego zarządzania pra-

wami autorskimi lub pokrewnymi), na-

iwnie sądząc, że te pierwsze, jako strona

silniejsza, dobrowolnie ustąpią nieco ze

swoich monopolistycznych oczekiwań,

w tym z uzyskanych już przywilejów.

Stało się odwrotnie. Lobbies producenc-

kie i dystrybutorskie umocniło się na swo-

ich pozycjach, o czym świadczą choćby

doniesienia prasowe na temat nacisku

wywieranego na panią minister kultury

przez wicepremiera i ministra gospodarki,

aby wycofała się z części zmian przywraca-

jących równowagę (por. Sandra Borowiec-

Prof. Jan

Błeszyński

radca prawny,

wykładowca na UW,

partner w kancelarii

Błeszyński i Partnerzy

radcowie Prawni

Minister kultury Małgorzata Omilanowska

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

4 / 8

background image

powszechnianiem na wielką skalę, zwłasz-

cza drogą cyfrową. Należy przy tym dodać,

że nie równałoby się to otwarciu dostępu

do swobodnego korzystania z twórczości,

a raczej uposażeniu grupy profesjonalnych

użytkowników. Jednocześnie byłby to wy-

raz świadomego zarzucenia poszukiwania

równowagi pomiędzy interesami twórców

i artystów (w szczególności w zakresie pra-

wa do uzyskiwania przez nich stosownego

wynagrodzenia) a niezbędnymi w świetle

zdobyczy techniki ułatwieniami w dostę-

pie do twórczości. Przyjęcie dotychczas

stosowanego modelu „dialogu” nad propo-

zycjami nowelizacji nie stworzy możliwo-

ści wypracowania tekstu, który pogodzi ra-

cje wszystkich stron. Dialog taki po prostu

wymaga czasu, nie wspominając o udziale

w nim autorów (autora?) projektu.

Niezależnie od skali wad omawianego

dokumentu, już sama jego obszerność,

zakres i skomplikowanie regulowanej

materii powodują, że nie ma szans na

uchwalenie go do końca bieżącej kadencji

Sejmu i Senatu. Po co więc niepotrzebnie

angażowano czas i siły wielu organów?

Czyżby liczono, że tekst przyjęty zosta-

nie bezrefleksyjnie? Nasuwa to jedynie

racjonalny wniosek, a mianowicie ko-

nieczność ograniczenia zakresu noweli-

zacji do dwóch obszarów, w których za-

późnienie stawia nas w trudnej sytuacji.

Najpilniejszą sprawą jest przedłużenie

czasu ochrony utrwaleń artystycznych

wykonań i fonogramów, a w drugiej kolej-

ności (i z zastrzeżeniami, o których będzie

mowa niżej) implementacja dyrektywy

dotyczącej dzieł osieroconych. Postulat

ten, zakładający proponowaną kolejność,

wynika z dwóch powodów.

Dyrektywa Parlamentu Europejskiego

i Rady 2011/77/UE z 27 września 2011 r. do-

tycząca czasu ochrony przewidywała, jak

już pisałem na wstępie, implementację do

1 listopada 2013 r. Przekroczenie terminu

jest więc znaczne i, jak można przypusz-

czać, zostało spowodowane niezadowole-

niem organizacji producentów fonogra-

mów z ujęcia w dokumencie zasad wypłaty

wynagrodzeń artystów, ukształtowanych

jako roszczenie niezbywalne. Proponowa-

ny w projekcie sposób implementacji tych

zasad budzi poważne zastrzeżenia. Z ko-

lei dyrektywa Parlamentu Europejskiego

i Rady 2012/28/UE z 25 października 2012 r.

dotycząca dzieł osieroconych przewidy-

wała implementację do 29 października

2014 r., przekroczenie terminu jest więc

nieznaczne.

Decydujące znaczenie ma jednak me-

rytoryczny aspekt sprawy. Dyrektywa

dotycząca czasu ochrony jest prostsza

i wskutek tego łatwiejsza do wdrożenia.

Wprawdzie projekt w tym zakresie jest

wadliwy, a błędy polegają na istotnych

rozbieżnościach z dyrektywą oraz na bra-

ku dostatecznie jednoznacznych uregulo-

wań, jednak perspektywa kilkumiesięcz-

nych prac nad dokumentem, ze względu

na termin planowanych wyborów parla-

mentarnych, pozwoli na jego doprecyzo-

wanie. Znacznie gorzej jest z dyrektywą

dotyczącą utworów osieroconych. Opu-

blikowany przez MKiDN projekt w tym

zakresie zawiera wady o znaczeniu pod-

stawowym. Jest nie tylko niezgodny z dy-

rektywą, ale przede wszystkim z elemen-

tarnymi zasadami przyzwoitej legislacji.

Moim zdaniem wymaga gruntownego

przepracowania, w tym w szczególno-

ści zmian lub uzupełnienia trybu prze-

prowadzania starannych poszukiwań,

w tym wprowadzenia jawności tej fazy

postępowania oraz kierowania zgłasza-

nia wpisów dotyczących osierocenia do

OHIM (Urzęd Harmonizacji Rynku We-

wnętrznego – red.), a także możliwości

zgłaszania zastrzeżeń przez uprawnio-

nych do utworów i z tytułu praw pokrew-

nych. Uregulowania wymaga także kwe-

stia rekompensat uprawnionym z tytułu

uznania utworów lub przedmiotów praw

pokrewnych za osierocone i rozpowszech-

niania w tym charakterze.

Przy prowadzeniu dalszych prac im-

plementacyjnych należy pamiętać o tym,

że skutki tzw. osierocenia, czyli sytuacji,

w której autor utworu jest nieznany lub

nie ma możliwości nawiązania z nim po-

rozumienia zmierzającego do uzyskania

zezwolenia na korzystanie z utworu, są

problemem dotyczącym wszystkich rodza-

jów utworów oraz sposobów eksploatacji.

Dyrektywa w art. 1 przewiduje zastoso-

wanie jej tylko do niektórych, wyraźnie

wymienionych, sposobów korzystania

z utworów i fonogramów uznanych za

osierocone. Utwór lub fonogram uznany za

osierocony w jednym z państw UE uzna-

je się za osierocony we wszystkich pań-

stwach członkowskich. Skutek ten dotyczy

jedynie zawężonego zakresu, o którym

mowa w art. 2 dyrektywy. Ustawodaw-

ca krajowy może przyjąć, że zakres uzna-

wania osierocenia będzie szerszy. Jednak

w zakresie wykraczającym poza unormo-

wanie zawarte w dyrektywie nie ma pod-

staw do przyjęcia skutku nadania statusu

utworu lub fonogramu osieroconego we

wszystkich państwach UE. I nie ma na to

rady, natomiast nie dezaktualizuje to po-

trzeby generalnej regulacji statusu dzieł

osieroconych.

Projekt sprzeczny z dyrektywą

Niestety, dyrektywa reguluje jedynie kwe-

stie o charakterze podstawowym. Nakłada

to na ustawodawcę krajowego obowią-

zek stworzenia spójnego systemu usta-

lania spełnienia wymogów osierocenia,

a zwłaszcza trybu postępowania w tym

zakresie. W obu kwestiach projekt nowe-

lizacji nie tylko nie spełnia oczekiwań, ale

jest sprzeczny z celem dyrektywy. Celem

jej jest mianowicie umożliwienie korzy-

stania z utworów uznanych za osierocone

mimo braku zgody nieznanego, co naj-

mniej z miejsca pobytu, uprawnionego.

Zasadą jest w szczególności, że dyrekty-

wa nie narusza praw do utworu lub fo-

nogramu nie tylko znanych uprawnio-

nych, ale i uprawnionych odnalezionych.

Podstawowe znaczenie w tym kontekście

ma obowiązek przeprowadzania staran-

nych poszukiwań uprawnionych przed

rozpoczęciem eksploatacji przez podmioty

wskazane w dyrektywie, takie jak biblio-

teki publiczne, placówki oświatowe i mu-

zea, archiwa, instytucje odpowiedzialne

za dziedzictwo filmowe, dźwiękowe oraz

nadawców publicznych mających siedzi-

bę w UE, w odniesieniu do utworów i fo-

nogramów pozostających w ich zbiorach.

Od ustawodawcy krajowego oczekuje

się w szczególności zabezpieczenia inte-

resów uprawnionych (każdoczesnych) na

wypadek zgłoszenia się przez nich, co musi

spowodować pozbawienie skutków praw-

nych dokonanego uznania utworu za osie-

rocony. Według dyrektywy uprawniony

może unieważnić w dowolnym momencie

uznanie utworu za osierocony, w zakre-

sie przysługujących mu praw (w angiel-

skiej wersji dyrektywy: „The possibility

of putting an end to the orphan works”).

Jednocześnie państwa UE powinny za-

pewnić godziwą rekompensatę (w angiel-

skiej wersji – „a fair compensation is due to

rightholders”) za korzystanie przez upraw-

nione organizacje z utworów uznanych

za osierocone na podstawie prawa obo-

wiązującego w państwie UE właściwego

dla podmiotu uprawnionego do uznania

utworu za osierocony. Projekt nie określa,

niestety, żadnej procedury zapewniającej

należyte wywiązywanie się z przeprowa-

Dyrektywy sobie, polski projektodawca sobie

Jedyną troską projektodawcy jest, aby

zwolnić polskie organy z jakiejkolwiek

odpowiedzialności i sprowadzić rolę

ministra do roli skrzynki kontaktowej

czy doręczyciela cudzej korespondencji

Jedna z największych organizacji

zbiorowego zarządzania, świadoma

znaczenia proponowanych zmian

i obszerności poruszonej problematyki,

wystąpiła o przedłużenie okresu

na zgłoszenie uwag. Bardzo szybko

otrzymała odpowiedź odmowną,

z uzasadnieniem będącym mieszaniną

kpiny i lekceważenia

prawnik

23–25 stycznia 2015 nr 15 (3908)

gazetaprawna.pl

dzenia starannych poszukiwań. Całość po-

stępowania w tym zakresie pozostawiono

w rękach podmiotów, w zasobach których

znajdują się utwory, czyli zainteresowa-

nych uzyskaniem przez utwory nienale-

żące do zidentyfikowanych uprawnionych

statusu osierocenia. One mają obowiązek

przeprowadzenia starannych poszukiwań

uprawnionego (co zrozumiałe), jednak ich

działania w tym obszarze nie podlegają

żadnej weryfikacji, a ich wnioski co do

spełnienia statusu osierocenia są przeka-

zywane „za pośrednictwem” ministra kul-

tury do OHIM przy wykorzystaniu syste-

mu teleinformatycznego (tak art. 35

7

ust. 3

projektu). Niezbyt koresponduje z tym

ust. 1 tego przepisu, według którego na

wniosek uprawnionych podmiotów mi-

nister „dokonuje (…) rejestracji w bazie

danych” OHIM.

W tym ujęciu zatem rola ministra ogra-

niczona została do stwierdzenia braku

podstawy do wystąpienia do OHIM za po-

średnictwem ministra kultury. W każdym

razie przepis nie przewiduje kontroli speł-

nienia przesłanki starannych poszukiwań

oraz nie zabezpiecza praw uprawnionych

do utworów i fonogramów w trakcie po-

stępowania prowadzącego do nadania im

statusu osierocenia. Wątpliwości co do roli

ministra rozstrzygają wyjaśnienia zawar-

te w uzasadnieniu projektu. Mowa tam

o „przekazaniu stosownych informacji”

do bazy danych OHIM za pośrednictwem

ministra kultury (s. 47 uzasadnienia pro-

jektu). W uzasadnieniu czytamy dalej, że

„samo zarejestrowanie utworu jako osie-

roconego przez instytucję wpisaną do bazy

danych OHIM nie będzie podlegało żadnej

weryfikacji ani kontroli ze strony ministra

właściwego do spraw kultury i dziedzictwa

narodowego” (s. 48). Ma to ponoć wynikać

z zasady art. 3 ust. 6 dyrektywy, że odpo-

wiedzialność za staranne poszukiwania

leży po stronie uprawnionej instytucji kra-

jowej. Według uzasadnienia nie dotyczy to

„organów państwowych, które powinny

pełnić wyłącznie rolę punktu kontakto-

wego i pośrednika pomiędzy instytucjami

korzystającymi a bazą OHIM”.

Jak więc z tego wynika, jedyną troską

projektodawcy jest, aby zwolnić polskie

organy z jakiejkolwiek odpowiedzialności

i sprowadzić rolę ministra do roli skrzynki

kontaktowej czy doręczyciela cudzej kore-

spondencji. Zgubiony został najważniejszy

aspekt sprawy – zagrożenia ze strony ta-

kiego rozwiązania dla praw uprawnionych

do utworów i z tytułu praw pokrewnych

w Polsce. Przecież z chwilą zarejestrowania

w bazie OHIM wniosku o uznanie utwo-

ru za osierocony następują daleko idące

ograniczenia praw uprawnionych do ko-

rzystania i ich dóbr niematerialnych, po-

legające na legalnym dostępie do korzy-

stania z niego bez potrzeby uzyskiwania

zezwolenia uprawnionych do utworu i jego

nagrań na warunkach odnoszących się do

utworów osieroconych. Stan ten trwać ma

do uchylenia dokonanej rejestracji okre-

ślonego utworu.

Takie ujęcie powoduje, że uprawniony

do utworu autor lub artysta nagranego ar-

tystycznego wykonania nie ma odpowied-

nio zabezpieczonej możliwości dowiedze-

nia się o wniosku o uznanie jego utworu za

osierocony, ujawnienia się i dochodzenia

swoich praw. W konsekwencji korzystanie

z jego utworu lub nagrania odbywać się

będzie poza jego wiedzą i więcej – z na-

ruszeniem jego praw do wynagrodzenia.

Podjęcie postępowania o uznanie osie-

rocenia musi być jawne i to w taki sposób,

żeby było możliwe zgłoszenie roszczeń

przez uprawnionego do utworu. Można się

spodziewać, że brak kontroli powodować

będzie zgłaszanie wniosków o uznanie

utworów za osierocone bez rzetelnych po-

szukiwań, co ułatwi prowadzenie działal-

ności mającej na celu rozpowszechnianie

utworów bez potrzeby zawierania umów

o korzystanie z nich i bez płacenia należ-

nych w takich sytuacjach wynagrodzeń.

Postanowienia projektu nie uwzględ-

niają również w dostatecznym stopniu

faktu wykonywania zbiorowego zarzą-

dzania, a w szczególności istnienia tabel

wynagrodzeń za reprodukowanie i roz-

powszechnianie utworów i ich nagrań.

W najwyższym stopniu niepokojące jest

również ujęcie w projekcie kwestii godzi-

wej rekompensaty w przypadku ujawnie-

nia się uprawnionego. Projekt stanowi, że

wysokość tego wynagrodzenia powinna

uwzględniać „interes publiczny, którego

realizacji służy korzystanie z utworu osie-

roconego”. Co to oznacza, trudno dociec.

Język przepisu raczej kojarzy się z latami

50. ubiegłego wieku i tendencjami kolekty-

wistycznymi niż z prostym faktem, że oto

miało miejsce bezpodstawne korzystanie

z cudzego utworu i należy skompensować

tego ujemne skutki. Niezbyt jest również

jasne, co dzieje się w sytuacji, gdy uznanie

utworu za osierocony nastąpiło w sytuacji,

gdy korzystający o istnieniu uprawnio-

nego do utworu wiedział lub z łatwością

mógł się dowiedzieć. Należy mianowicie

zwrócić uwagę, że także bezpodstawne

umieszczenie utworu w bazie OHIM jako

osieroconego powoduje, że utwór będzie

przedmiotem użytku w tym charakterze

do chwili jego wykreślenia z bazy utworów.

Alternatywnie projekt przewiduje moż-

liwość korzystania z utworu osieroconego

na podstawie umowy zawartej z OZZ przed

przystąpieniem do korzystania z utworu

osieroconego, na zasadach równego trak-

towania z ochroną utworów osieroconych

danego rodzaju. Trudno zrozumieć, czemu

ma służyć uregulowanie takiej możliwości

jedynie jako alternatywnego uprawnienia.

Dlaczego nie jest to obowiązkiem, zwa-

żywszy że status osierocenia zmierza do

wypełnienia luki wynikającej z braku wie-

dzy o uprawnionym do utworu, z którym

należy zawrzeć umowę, nie zaś do wyzna-

czenia uprzywilejowanych podmiotów

korzystających z utworu kosztem upraw-

nionych. Uznanie utworu za osierocony

nie powinno być podstawą do budowa-

nia konkurencyjnego systemu dostępu

do twórczości redukującego intensywność

ochrony autorskiej. Nie ma powodu, żeby

korzystający z utworu osieroconego odno-

sił korzyści z faktu, że utwór jest osieroco-

ny. Omawiane przepisy powinny jedynie

zapewniać możliwość ich legalnego wy-

korzystywania.

Kwestia przedawnienia

Osobnym zagadnieniem jest, że w odnie-

sieniu do pewnej liczby utworów uzna-

nych za osierocone uprawnieni, a więc

w szczególności twórcy, artyści, ich na-

stępcy prawni, nie ujawnią się i nie zgło-

szą się po należne im wynagrodzenia. Po

pierwsze służące im roszczenia powinny

być poddane ogólnym zasadom o przedaw-

nieniu roszczeń, natomiast należy prze-

widzieć sposób wykorzystywania takich

środków. Najprostszym rozwiązaniem by-

łoby przekazywanie ich na znany usta-

wie o prawie autorskim Fundusz Rozwoju

Twórczości i wykorzystywanie ich zgodnie

z zasadami tego funduszu. Trudno zrozu-

mieć, dlaczego w projektowanym art. 35

8

ust. 3 przewidziano przekazanie 80 proc.

Dokończenie na str. 6

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

5 / 8

background image

C6

wynagrodzenia zainkasowanego przez

OZZ na ten fundusz po upływie trzech lat,

zapominając, że w prawie istnieje insty-

tucja przedawnienia i że ogólny termin

przedawnienia wynosi lat dziesięć.

Po co tworzyć nową nieczytelną kon-

strukcję, miast wpisać nowe rozwiązanie

w już istniejący system? Postanowienie to

jest ponadto znamiennym przejawem nie-

chlujstwa legislacyjnego. Dlaczego dotyczy

ono tylko wynagrodzeń zainkasowanych

przez OZZ (a więc nie wszystkich wynagro-

dzeń) i posługuje się niezrozumiałą termi-

nologią, bo nie wiadomo, co znaczy termin

„przekazanie” wynagrodzenia za korzysta-

nie z utworu w relacji do przedawnienia

oraz jaki jest sens radykalnego skrócenia

terminu pozostawania wynagrodzeń za

dzieła osierocone w OZZ? Przecież w ten

sposób wydatnie zmniejszona zostanie

szansa na odnalezienie uprawnionych,

którzy o fakcie uznania utworu za osiero-

cony i swojej wierzytelności mogą po pro-

stu nie wiedzieć. Im więc krótszy termin

na ich dochodzenie, tym szansa zaspo-

kojenia mniejsza. Nie spełnia to wymogu

konstytucyjnej zasady proporcjonalności.

Powyższe omówienie ma na celu uza-

sadnienie zastrzeżeń o znaczeniu podsta-

wowym. Szczegółowa analiza poszczegól-

nych postanowień uzasadnia zastrzeżenia

co do terminologii projektu, jego precyzji,

a przede wszystkim racjonalności propo-

nowanych w nim rozwiązań. Generalnie

uzasadnia wniosek, że proponowane roz-

wiązanie statusu utworów osieroconych

zostało przygotowane z myślą o ogranicze-

niu praw uprawnionych oraz o wyłączeniu

odpowiedzialności ministra kultury, zmi-

nimalizowaniu jego obciążeń, w tym wy-

łączeniu jego funkcji kontrolnych. Stanowi

to próbę stworzenia systemu niespójnego,

pozbawiającego twórców ochrony bez za-

bezpieczenia możliwości powzięcia wiedzy

o toczącym się postępowaniu i uznaniu

utworu za osierocony oraz bez należyte-

go zabezpieczenia praw także w sytuacji

podważenia nadania takiego statusu. Po-

przez odwrócenie i ograniczenie racjonal-

nej konstrukcji zakładającej, że stworzony

zostanie system umożliwiający powzię-

cie wiedzy o podjętej inicjatywie nadania

utworowi statusu osierocenia i zgłoszenie

zastrzeżeń blokujących nadanie tego sta-

tusu do czasu ich prawomocnego rozpa-

trzenia, stworzono nieracjonalny system,

w którym nadawanie statusu osierocenia

następuje w wyniku niepodlegającej wery-

fikacji inicjatywy jednej z uprawnionych

do tego organizacji. Natomiast w przypad-

ku dochodzenia bezpodstawności nada-

nia tego statusu przewidziano procedurę

administracyjną na zasadach ogólnych,

w której organem właściwym jest mini-

ster kultury. Oznacza to, że status osiero-

cenia, mimo podjęcia tej procedury, będzie

trwał aż do prawomocnego zakończenia

postępowania. Innymi słowy, projekt ten

w obecnym kształcie wymaga wycofania

i gruntownego przepracowania, celem

nadania mu postaci umożliwiającej pod-

jęcie na jego podstawie prac legislacyjnych.

Zastrzeżenia budzi także proponowana

wersja tantiem bibliotecznych, tzw. public

lending rights, czyli wynagrodzeń, które

powinny być płacone z budżetu twórcom

i wydawcom z tytułu swobodnego korzy-

stania z utworów w ramach wypożyczeń

bibliotecznych. Jak wynika z wypowiedzi

rzecznika MKiDN, Ministerstwo Finan-

sów zgłosiło zastrzeżenia, aby środki na

te „tantiemy” pochodziły z budżetu. Nie

dość zatem, że proponowana wielkość tych

środków była według projektu symbolicz-

na, co wydatnie redukowało funkcje opłat,

to minister finansów proponuje wypraco-

wanie „takich rozwiązań, które zmniejszy-

łyby udział budżetu państwa w finanso-

waniu tych wynagrodzeń”. Ogólnikowe

wyjaśnienia rzecznika MKiDN pozwala-

ją sądzić, że mamy do czynienia z próbą

przerzucenia tych płatności na samorząd

terytorialny, z demagogicznym argumen-

tem, że to organy samorządu utrzymują

biblioteki. Zatem do istniejącej mizerii,

wynikającej z dramatycznego niedofinan-

sowania bibliotek gminnych, chce się do-

dać nowe obciążenie.

A przecież biblioteki pełnią ważną rolę

w systemie rozpowszechniania twórczo-

ści. Ich pozycja finansowa powinna być

wydatnie wzmocniona, w szczególności

wobec zamierzeń poszerzenia ich oferty

o możliwości rozpowszechniania twórczo-

ści drogą elektroniczną. Cyfryzacja zaso-

bów jest sprawą wielkiej wagi. Biblioteki

na ten cel muszą uzyskać stosowne środ-

ki. Nie ma powodu, żeby odbywało się to

kosztem twórców, artystów i wydawców

lub uszczuplenia dotychczasowych finan-

sowych podstaw działalności bibliotek.

Rozwój i udostępnianie dorobku kultural-

nego jest obowiązkiem państwa, którego

nie wolno realizować kosztem bibliotek,

twórców lub wydawców. Żeby nadążyć za

postępem techniki, niezbędne jest dofi-

nansowywanie placówek kultury, a nie

nakładanie na nie dodatkowych obciążeń

bez zabezpieczenia środków na ten celów.

Pod tym kątem projekt nowelizacji wyma-

ga głębokiej refleksji.

W ostatnich dniach pojawiła się infor-

macja ministra kultury z 31 grudnia 2014

r. o ograniczeniu projektu do przepisów

o wdrożeniu dyrektywy dotyczącej czasu

ochrony praw pokrewnych. Jest to krok

racjonalny i odważny. W piśmie MKiDN

wyjaśniono, że prace nad pozostałą częścią

będą kontynuowane „z uwzględnieniem

przeprowadzonych konsultacji publicz-

nych i uzgodnień międzyresortowych”.

Wszystko to pokazuje, jak trudne zadania

zostały przejęte po poprzednikach i stoją

przed panią minister Małgorzatą Omila-

nowską, której dodatkowo przyszło mie-

rzyć się z brakiem przychylności ze strony

innych ogniw rządowych, w szczególno-

ści kierujących resortami finansów i go-

spodarki.

Gra trzech resortów

Niniejsze uwagi można zakończyć trze-

ma refleksjami. Pierwsza sprowadza się

do wyrażenia uznania, że zgłoszone do

obecnego projektu uwagi zostały potrak-

towane poważnie. Wiele zależeć teraz

będzie od przyjętego trybu dalszej pracy

i niezapominania (zwłaszcza w samym

MKiDN), że sprawy kultury nie powinny

być przedmiotem gry resortów finansów

i gospodarki, dla których sprawy kultury

są, najdelikatniej mówiąc, odległe.

Druga refleksja sprowadza się do tego,

że z krytyki dotychczasowego projektu

należy wyprowadzić merytoryczne wnio-

ski. Zamiast mówić o podzieleniu materii

projektu i rozłożeniu sprawy na etapy, co

w istocie stanowi elegancką formułę tak-

tyczną, należy przyjąć jasny schemat pracy

dotyczący wydzielonego obecnie drugie-

go etapu. Na podstawie zgromadzonego

materiału należy opracować najpierw tezy

proponowanej nowelizacji. Tezy takie, jako

wyraz polityki resortu w zakresie prawa

autorskiego, powinny być upublicznio-

ne w celu umożliwienia zgłoszenia uwag

i dopiero na ich podstawie powinien być

opracowany rządowy projekt nowelizacji.

Trzecia refleksja odnosi się do zakre-

su nowelizacji. Uważam, że powinna ona

objąć także problematykę audiowizualną,

reemisji, opłat z art. 20 ust. 1 PrAut, za-

twierdzania tabel, w tym Komisji Prawa

Autorskiego oraz zbiorowego zarządza-

nia prawami autorskimi i pokrewnymi

w środowisku cyfrowym. Jeżeli w obecnej

kadencji, przed którą jest przecież jedynie

perspektywa kilku miesięcy, tezy tak za-

krojonej nowelizacji zostałyby opracowane

i ogłoszone, byłoby to doniosłym osiągnię-

ciem obecnego kierownictwa resortu kul-

tury. Jestem przekonany, że ministerstwo

pod obecnym kierownictwem dysponuje

możliwościami w tym zakresie. Wierzę

także, że nie zabraknie mu niezbędnej

determinacji.

Dokończenie ze str. 5

Język przepisu raczej

kojarzy się z latami

50. ubiegłego wieku

i tendencjami

kolektywistycznymi

niż z prostym faktem,

że oto miało miejsce

bezpodstawne korzystanie

z cudzego utworu

A

rtykuł „Paragrafy we

mgle” autorstwa re-

daktor Jadwigi Szta-

bińskiej (Dziennik

Gazeta Prawna nr 248-

249/2014) był ciekawą

syntezą dotyczącą

wielu problemów związanych z pol-

skim systemem stanowienia prawa.

Jednocześnie stał się on dla mnie im-

pulsem do wypowiedzenia się w kilku

kwestiach związanych z prawodaw-

stwem.

Na początek poczynię dygresję doty-

czącą źródeł prawa. W artykule czytamy,

że „(…) dziś w Polsce mamy ponad 10 tys.

aktów prawnych: od konstytucji przez

kodeksy i ustawy po rozporządzenia,

a nawet zarządzenia, uchwały i dekre-

ty (tych trzech grup być nie powinno,

bo ustawa zasadnicza ich nie wymie-

nia jako obowiązujących źródeł prawa)”.

Ten fragment zasługuje na pewien ko-

mentarz. Otóż konstytucja wymienia

zarządzenia i uchwały jako źródła pra-

wa i zalicza je w poczet wewnętrznie

obowiązujących aktów prawnych. Mogą

one obowiązywać wyłącznie jednostki

organizacyjnie podległe organowi wyda-

jącemu te akty (art. 93 ust. 1 konstytucji).

Ponadto zarządzenia nie mogą stanowić

podstawy decyzji wobec obywateli, osób

prawnych i innych podmiotów (art. 93

ust. 2 konstytucji). Sprawą istotną nie

jest zatem potrzeba wyeliminowania

uchwał i zarządzeń z systemu prawa (bo

są one jego konstytucyjnie legitymowa-

ną częścią), ale dbałość o to, by w aktach

tych nie znajdowały się przepisy oddzia-

łujące na sytuację prawną podmiotów

spoza kręgu „organizacyjnego podpo-

rządkowania” organom stanowiącym

akty wewnętrznie obowiązujące.

Co do dekretów – należy się zgodzić,

że konstytucja nie przewiduje tego ro-

dzaju źródeł prawa (jedynym typem

ustawowego aktu stanowionego przez

władzę wykonawczą jest rozporządzenie

z mocą ustawy, o którym mowa w art.

234 konstytucji). Obecnie w systemie

prawa mamy do czynienia z dekretami,

które nie zostały jeszcze uchylone. Są

one w znacznej mierze zdezaktualizo-

wane, niemniej niektóre z nich wciąż

regulują doniosłe kwestie (np. dekret

z 26 kwietnia 1949 r. o ochronie godła

i nazwy Światowej Organizacji Zdro-

wia, zawierający m.in. przepisy karne).

Dekrety „dorównują” ustawom w tym

znaczeniu, że aby dokonać modyfikacji

norm w nich zakodowanych, działaniem

koniecznym jest ich nowelizacja właśnie

w drodze ustawy (przykładem może być

ustawa z 5 listopada 2009 r. o zmianie

dekretu o należnościach świadków, bie-

głych i stron w postępowaniu sądowym;

dekret ten zresztą już nie obowiązuje).

Akty, o których tu mowa, nie są jednak

moim zdaniem znaczącym problemem

z punktu widzenia „skażenia” systemu

prawa przepisami o pozakonstytucyj-

nym umocowaniu – jest ich po prostu

niewiele i dlatego trudno o nich mówić

jako o realnym zagrożeniu dla stabilno-

ści i przejrzystości tego systemu.

Zalew przepisów

O  wiele poważniejszym zagadnie-

niem – słusznie zaprezentowanym we

wspomnianym artykule – jest gęstwi-

na norm, w której poruszają się korzy-

stający z prawa. Wiele można by pisać

o przyczynach zalewu przepisów, a także

o skutkach tego zjawiska. W tym miej-

scu chcę jednak wspomnieć o dwóch

bardziej ogólnych aspektach dotyczą-

cych tworzenia prawa w aktualnych

uwarunkowaniach.

Po pierwsze mamy do czynienia ze

zwiększeniem liczby uregulowań szcze-

gólnych, czyli tzw. specustaw. Są to usta-

wy, które prawodawca poświęca zagad-

nieniom o charakterze wycinkowym,

a jednocześnie zawierające unormowa-

nia odmienne od zawartych w ustawach

ogólnych. Nie można nie zauważać, że

specustawy dotyczą istotnych rodza-

jów inwestycji (jak choćby drogi pu-

bliczne – ustawa z 10 kwietnia 2003 r.

o szczególnych zasadach przygotowania

i realizacji inwestycji w zakresie dróg

publicznych) czy wręcz konkretnych

przedsięwzięć inwestycyjnych ważnych

z punktu widzenia państwa (np. usta-

wa z 24 kwietnia 2009 r. o inwestycjach

w zakresie terminalu regazyfikacyjnego

skroplonego gazu ziemnego w Świno-

ujściu). Ustawy te przyspieszają procesy

inwestycyjne, a jednocześnie prowo-

kują do myśli o tym, czy aby rozwiąza-

nia w nich zawarte nie mogłyby zostać

– choćby częściowo oraz o ile dałoby się

to konstytucyjnie uzasadnić – zastoso-

wane w unormowaniach powszechnych,

skoro sprawdzają się już w określonej,

węższej dziedzinie. Pewnym zagroże-

niem może być wykraczanie przez usta-

wodawcę poza merytoryczne ramy danej

specustawy, czyli przemycanie w niej

treści, które nie mają związku z istotą

danej regulacji szczególnej.

Tego właśnie zagadnienia dotyczył

wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 6

marca 2013 r. w sprawie nowelizacji

ustawy z 7 września 2007 r. o przygo-

towaniu finałowego turnieju Mistrzostw

Europy w Piłce Nożnej UEFA Euro 2012.

W orzeczeniu tym stwierdzono m.in., że

Marcin Gubała

legislator, naczelnik wydziału prawa

konstytucyjnego w departamencie

prawa karnego Ministerstwa

Sprawiedliwości

Dyskusja

System stanowienia prawa

Prawdą jest,

że prawodawca

wciąż z nadzieją

myśli o tym,

co za horyzontem,

i kolonizuje

legislacyjnie

dziewicze tereny

albo przynajmniej

czyni przygotowania,

by na takie tereny

się zapuścić

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

6 / 8

background image

specjalne regulacje (w tym ograniczenia

konstytucyjnych praw i wolności) nie

powinny być automatycznie rozszerza-

ne poza zakres niezbędny do zrealizowa-

nia danej inwestycji (w tym przypadku

– do przygotowania turnieju Euro 2012).

Po drugie – mimo wrażenia, iż „już

wszystko zostało uregulowane” – wciąż

mamy do czynienia z identyfikowa-

niem przez prawodawcę sfer dotąd

wolnych od legislacyjnego zaintere-

sowania. Uchwalane i projektowane

ustawy to bowiem nie tylko noweliza-

cje czy nowe, kompleksowe i samodziel-

ne ujęcia spraw wcześniej poddanych

już normowaniu, ale także akty doty-

kające materii wcześniej co do zasady

prawnie nieopanowanych. Okazuje się,

że prawodawca wciąż z nadzieją myśli

o tym, co za horyzontem, i kolonizu-

je legislacyjnie dziewicze tereny albo

przynajmniej czyni przygotowania, by

na takie tereny się zapuścić. Przykła-

dami już zrealizowanej prawodawczej

wyprawy odkrywczej mogą być: ustawa

z 11 lipca 2014 r. o petycjach czy ustawa

z 23 października 2014 r. o odwróconym

kredycie hipotecznym. Za ekspedycje

planowane można uznać np. prace legi-

slacyjne nad projektami zakładającymi

systemowe uregulowanie kwestii nieod-

płatnej pomocy prawnej dla obywateli.

Racjonalizacja procesu

Warto podkreślić, że ostatnimi laty

w polskiej procedurze legislacyjnej do-

szło do zmian mających na celu pod-

niesienie jakości tworzonego prawa

i jego czytelności dla adresatów. Jedną

z cech podjętych działań była racjona-

lizacja rządowego procesu prawodaw-

czego. Mówiąc w skrócie, polegała ona

na wprowadzeniu założeń jako doku-

mentu poprzedzającego przyjęcie pro-

jektu ustawy, modyfikacjach w zakresie

planowania prac legislacyjnych rządu

oraz na dookreśleniu zadań zespołu

do spraw programowania prac rządu.

W sumie zmiany zmierzały do ureal-

nienia planowania rządowego prawo-

dawstwa, a także ograniczenia ryzyka

działań niespójnych. Moim zdaniem

szczególnie istotne było wzmocnienie

roli wspominanego zespołu, który stał

się w pewnym sensie strażnikiem wyka-

zu prac legislacyjnych Rady Ministrów,

a przez to jednym z najważniejszych

uczestników procesu planowania rzą-

dowej legislacji.

Trzeba też wspomnieć o  nowym

regulaminie pracy Rady Ministrów

(uchwała nr 190 Rady Ministrów z 29

października 2013 r.), który precyzyjnie

rozpisuje procedurę przyjmowania do-

kumentów rządowych, w tym projek-

tów aktów prawnych. Oprócz waloru

porządkującego regulamin wniósł tak-

że pewne nowości, które niewątpliwie

mogą mieć wpływ na rzetelność prac

rządowych i jakość systemu prawne-

go: wydłużenie terminów uzgodnień

projektów aktów prawnych oraz wpro-

wadzenie instytucji oceny skutków re-

gulacji ex post.

Kolejnym prawnym składnikiem mo-

gącym wpływać na przejrzystość sys-

temu prawa jest uchwała nr 20 Rady

Ministrów z 18 lutego 2014 r. w sprawie

zaleceń ujednolicenia terminów wej-

ścia w życie niektórych aktów norma-

tywnych. Stanowi ona, że co do zasady

termin wejścia w życie ustawy w pro-

jektach ustaw przyjmowanych przez

Radę Ministrów oraz termin wejścia

w życie rozporządzeń Rady Ministrów,

rozporządzeń prezesa Rady Ministrów

i rozporządzeń ministrów, jeżeli ustawa

albo rozporządzenie zawiera przepi-

sy określające warunki wykonywania

działalności gospodarczej, powinien być

wyznaczany na dzień 1 stycznia albo

1 czerwca.

prawnik

23–25 stycznia 2015 nr 15 (3908)

gazetaprawna.pl

Stałe przeglądy systemu

prawnego prowadziłyby

do zmniejszania wolumenu

treści prawnych w nim

zawartych oraz do uczytelniania

poszczególnych aktów

normatywnych

Jak przegnać

mgłę znad

paragrafów

Nie można również zapomi-

nać o tym, że na prawodawcy ciąży

obowiązek regularnego sporządzania

tekstów jednolitych aktów prawnych.

Jest to swoiste urzędowe potwierdze-

nie aktualnie obowiązującego tekstu

prawnego, ale i  świadectwo wysił-

ku legislacyjnego państwa, które mobi-

lizuje swoje intelektualne zasoby, aby

umożliwić obywatelowi kontakt z ak-

tualną i wiarygodną wersją aktu nor-

matywnego. Skalę wysiłku obrazuje

to, że w 2014 r. ogłoszono 142 teksty

jednolite ustaw oraz 315 tekstów jed-

nolitych rozporządzeń. W sumie dało

to 457 tekstów jednolitych, co stano-

wiło prawie 23 proc. pozycji ogłoszo-

nych w Dzienniku Ustaw w zeszłym

roku!

Co jeszcze zrobić

Jeśli można by postulować inne jeszcze

działania zmierzające do polepszenia

jakości systemu prawnego i przez to

rozwiewania „mgły, która spowiła pa-

ragrafy”, należałoby opowiedzieć się za

prowadzeniem systematycznych prac

nad upraszczaniem prawa. Nie sądzę,

by tego rodzaju aktywność musiała

generować dodatkowe koszty biuro-

kratyczne; można by w tym względzie

z powodzeniem wykorzystywać do-

stępne zasoby kadrowe i organizacyj-

ne. W szczególności należałoby umie-

jętnie zarządzać dostępnymi państwu

komponentami merytorycznymi i legi-

slacyjnymi, a także zapewnić sprawną

koordynację działań. Nie byłaby to no-

wość w polskiej administracji (vide tzw.

ustawy deregulacyjne), choć uważam,

że należałoby oprzeć tę aktywność na

dwóch podstawowych założeniach. Po

pierwsze przedmiotem prac nie byłaby

ściśle rozumiana deregulacja (pojmo-

wana jako wprowadzanie ułatwień przy

rozpoczynaniu i prowadzeniu działal-

ności gospodarczej czy zawodowej), lecz

przegląd systemu prawa jako takiego.

Polegałby on na identyfikowaniu regu-

lacji, które zakłócają funkcjonowanie

tego systemu jako zbioru norm – w za-

mierzeniu – nowoczesnego, prostego,

przejrzystego, sprawiedliwego i przy-

jaznego obywatelom. Prace w tym za-

kresie nie byłyby zatem zdeterminowa-

ne wolą uproszczenia prawa w jakiejś

wąskiej dziedzinie, ale byłyby nakie-

rowane na odnowę systemu prawnego

jako całości.

Drugie założenie dotyczy regularno-

ści czy wręcz stałości tego rodzaju dzia-

łań. Nie powinno być tu mowy o akcyj-

ności, improwizacji czy zrywie. Chodzi

o systematyczną działalność analitycz-

ną i legislacyjną, wieńczoną konkretny-

mi propozycjami przyjmującymi postać

projektów aktów prawnych. Można by

przyjąć pewien wskaźnik dotyczący tej

systematyczności i określić, że np. rocz-

nie powinien być przygotowany jeden

projekt ustawy „rektyfikacyjnej”. Stałe

przeglądy systemu prawnego prowa-

dziłyby przy tym do osiągnięcia dwóch

zasadniczych celów: zmniejszania wo-

lumenu treści prawnych zawartych

w systemie prawa oraz uczytelniania

poszczególnych aktów normatywnych.

Uważam, że to ostatnie wyzwanie jest

nawet istotniejsze z punktu widzenia

użytkownika norm prawnych.

Sh

UTTERST

OCK

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

7 / 8

background image

C8

Pamiętam, jak raz na imprezie noworocznej

jeden z partnerów firmy podczas

okolicznościowego przemówienia powiedział,

że skoro nie może być lepiej, to przynajmniej

będzie inaczej i jakiś czas później zostaliśmy

przeniesieni na inne piętro

Redakcja: ul. Okopowa 58/72; 01-042 Warszawa, tel. 22 530 40 40, faks: 22 530 40 39; e-mail: gp@infor.pl

Redaktor naczelna: Jadwiga Sztabińska

Zastępcy redaktor naczelnej: Andrzej Andrysiak, Dominika Sikora, Paweł Nowacki, Marek Tejchman

Sekretarze: Łukasz Bąk, Rafał Drzewiecki, Anna Godlewska,

Elżbieta Pietrak, Mirosław Mazanec, Mira Suchodolska

Redaguje: Ewa Szadkowska

Szef działu foto: Krzysztof Cieślewicz

Biuro reklamy (tel. 22 530 44 44):

Dyrektor Centrum Reklamy: Katarzyna Jasińska-Szulc

Szef studia DTP: Jacek Obrusiewicz

Produkcja: Elżbieta Stamler, tel. 22 530 42 24

©

– znak zastrzeżenia praw autorskich;

– znak odpłatności;

©℗

– dwa znaki przy artykule oznaczają możliwość jego dalszego wykorzystania wyłącznie po uiszczeniu opłaty zgodnie z cennikiem (www.gazetaprawna.pl/licencje) i w zgodzie z Regulaminem korzystania z artykułów prasowych

Felieton na konieC

Kariera

Wrocławiu, zaakceptowałem propozy-

cję banku z dnia na dzień, bo idealnie

wpisywała się w moją decyzję odejścia

z doradztwa prawnego na rzecz firm

z sektora sprzedażowego.

Wedle różnych badań zaledwie kilka

procent respondentów planuje swoją

aktywność na przestrzeni roku. Zdecy-

dowana większość nie patrzy dalej niż

kilka tygodni naprzód, woląc, by siła

codziennych wydarzeń, przypadek, łut

szczęścia decydowały o ich przyszłości.

To bardzo dobra wiadomość! Wystar-

czy, że przygotujemy plan długotermi-

nowy i zyskamy przewagę nad inny-

mi. Pod jednym wszakże warunkiem,

że będziemy go wprowadzać w życie,

a nie ograniczymy się li tylko do teo-

rii i rzeczywistości papierowej. Moja

koleżanka adwokat dużo czasu inwe-

stuje w swój rozwój (między innymi

uczestniczy w licznych szkoleniach

specjalistycznych), ale jednocześnie

nie wykorzystuje tej wiedzy w prakty-

ce, będąc od lat w tej samej kancelarii

na tym samym stanowisku.

Zacznijmy od zaplanowania tygo-

dnia. W pierwszej kolejności w ponie-

działek rano, nim jeszcze włączymy

komputer, odsłuchamy wiadomości

od niecierpliwych klientów, wynoto-

wujmy sprawy do załatwienia wedle

ich ważności i pilności. W ten sposób,

nim zacznie się codzienna bieganina,

e-maile i telefony (nazywam to „biuro-

wą bieżączką”), mamy harmonogram

na najbliższe dni. Oczywiście bądźmy

przygotowani, że niejedno spotkanie

wyleci z kalendarza, w jego miejsce

pojawi się kilka innych, dostaniemy

dodatkowe zlecenia od klientów, tym

samym nasz plan będzie się przeobra-

żał. Ważne jednak, by mimo zmian

konsekwentnie go realizować. Ja na

końcu każdego dnia albo na począt-

ku następnego aktualizuję go o nowe

sprawy.

Pamiętam, jak w czasach mojej pra-

cy w kancelarii prawniczej w piątek

wieczorem szykowałem się do wyjścia

na uzgodniony wcześniej weekend

z dziewczyną, kiedy zadzwonił klient

z superpilnym zleceniem na ponie-

działek. W efekcie czego dużą część so-

boty i niedzieli spędziłem w biurze, ale

też udało mi się wygospodarować kil-

ka godzin na prywatne przyjemności.

Wtedy się nauczyłem, że im jesteśmy

bardziej zajęci, tym zarządzanie cza-

sem jest bardziej przydatne, by nie po-

wiedzieć niezbędne. Zwłaszcza w nie-

przewidzianych sytuacjach, kiedy jest

ogrom pracy, czy podczas urlopów, gdy

połowa kancelarii jedzie na wakacje,

i poza swoimi obowiązkami dochodzi

nam prowadzenie spraw innych. Weź-

my partnerów w kancelariach i człon-

ków zarządu w korporacjach, ich ka-

lendarz jest zapełniony od wczesnego

ranka do późnego wieczora i często

rozpisany na kilka miesięcy naprzód.

Oczywiście w ich wypadku pilnuje tego

asystentka lub asystent, ale sami, przy

odrobinie zmysłu organizacyjnego, po-

winniśmy sobie poradzić.

Opracowując plan długotermino-

wy, zastanówmy się, czego chcemy

od życia, naszej pracy, czy jesteśmy

zdecydowani na rewolucyjne posu-

nięcia czy raczej na strategię małych

kroczków – i na tej bazie zdefiniujmy

cele do osiągnięcia. Cele powinny być

z jednej strony realistyczne, z drugiej

na tyle ambitne, by stanowiły dla nas

wyzwanie na najbliższe miesiące. To

najważniejsza część, determinująca

pozostałe elementy harmonogramu,

jak terminarz oraz milestonesy (z an-

gielska kamienie milowe), czyli etapy

pośrednie podsumowujące dotychcza-

sowe działania, dzięki czemu wiemy,

czy posuwamy się do przodu, czy mimo

starań stoimy w miejscu.

Planowanie pozwala umiejętnie od-

dzielić życie zawodowe od prywatnego

(work-life balance). Tym samym unik-

niemy tak niebezpiecznego dla praw-

ników pracoholizmu. Skoro o work-life

balance mowa, dla sukcesu zawodowe-

go bardzo ważna jest również umiejęt-

ność zorganizowania urlopów, wakacji,

weekendów.

W pierwszych latach kapitalizmu, po

1989 r., jak w „Ziemi obiecanej” byli-

śmy zafiksowani na sukcesie, pienią-

dzu, karierach. Baliśmy się, że kiedy

nie będzie nas dłużej w biurze, ktoś

inny wskoczy na nasze miejsce. Dopie-

ro potem, w drugim rzucie, myśleliśmy

o wypoczynku. Mój znajomy, prezes

jednej z korporacji, zatrudniając me-

nedżerów, pyta, co zamierzają robić za

kilka lat. Kiedyś odpowiadali jak jeden

mąż, że chcą zająć jego miejsce, piąć

się w górę, iść na sam szczyt. Teraz od-

powiedź jest inna. Kariera wciąż jest

ważna, ale równocześnie liczy się życie

rodzinne, realizowanie własnych am-

bicji, hobby. Na ten trend nakłada się

zmiana podejścia samych korporacji,

pilnujących, by pracownicy aktywnie

wykorzystywali czas wolny.

Urlopy w dużych firmach są rozpisa-

ne już w pierwszych tygodniach stycz-

nia, w specjalnej przeznaczonej do tego

aplikacji. W ten sposób w działach, wy-

działach, departamentach, pionach,

wreszcie w całej firmie widać, kiedy

kogo nie będzie w biurze. To ważne

pod kątem zachowania ciągłości pro-

cesów. Choć oczywiście nie możemy

z góry wykluczyć sytuacji, gdzie w na-

głym trybie będziemy musieli odwo-

łać urlop.

Znajomy, teraz partner w firmie kon-

sultingowej, zaplanował kilka lat temu

odpoczynek na Wyspach Kanaryjskich

z żoną i małym synkiem, zapłacił za

wycieczkę. Wyczekiwał jej jak kania

dżdżu, zwłaszcza że przez natłok robo-

ty prawie w ogóle nie bywał w domu.

Na tydzień przed wakacjami jego szef,

wysoko postawiona figura, stwierdził,

że kolega nie może pojechać, bo musi

skończyć projekt. Ten próbował tłu-

maczyć, że wyjazd już zapłacony, ale

szef był nieugięty. Znajomy również.

Zrobił coś, czego z zasady się nie robi,

mianowicie skontaktował się bezpo-

średnio z szefem swojego szefa, czyli

jeszcze wyżej postawioną figurą. Ten

na szczęście zgodził się na urlop.

Bez właściwego planowania nasza

kariera na pewno nie rozwinie się tak,

jak byśmy tego oczekiwali. Możemy być

bardzo zapracowani, nie mieć na nic

czasu i jednocześnie być kompletnie

bezproduktywni. Oczywiście zostawmy

miejsce na entuzjastyczne reakcje, daj-

my dojść do głosu tak ważnej intuicji,

ale kluczowe kierunki kształtujące na-

szą przyszłość powinny być rozpisane

na role jak w najlepszym hollywoodz-

kim scenariuszu.

Pamiętam, jak raz na imprezie no-

worocznej jeden z partnerów firmy

podczas okolicznościowego przemó-

wienia powiedział, że skoro nie może

być lepiej, to przynajmniej będzie ina-

czej i jakiś czas później zostaliśmy

przeniesieni na inne piętro. Przywo-

łuję tę anegdotę, bo dobrze obrazuje

nasze życie – zarówno zawodowe, jak

i prywatne – na pewno będzie inaczej,

oby także lepiej, czego sobie oraz ko-

leżankom i kolegom prawnikom z po-

czątkiem roku życzę.

Początek roku to czas postanowień

i planów, które zamierzamy zrealizo-

wać w najbliższych dwunastu mie-

siącach. Czego tam nie ma! Rzucenie

palenia, utrata zbędnych kilogramów,

przebiegnięcie maratonu, perfekcyj-

ne opanowanie języka angielskiego,

dostanie się na aplikację adwokacją,

wreszcie awans, zmiana pracy. Wielu

moich znajomych prawników również

ulega tej noworocznej gorączce. Pro-

blem w tym, że lwią część postano-

wień odkładamy ad acta już w okoli-

cach Święta Trzech Króli, zapominając,

że właściwe planowanie jest kluczem

do sukcesu.

Dajmy sobie spokój z serią zobowią-

zań noworocznych, z których mimo

najszczerszych chęci niewiele wynika.

Natomiast samo zarządzanie czasem

potraktujmy jako stały element naszej

codziennej praktyki. Szczególnie praw-

nicy przy tak dużej konkurencji, coraz

trudniejszym rynku powinni koncen-

trować się na planowaniu, w każdej

jego formie – od krótko do średnio

i długoterminowego. To moim zda-

niem jedna z form budowania przewa-

gi konkurencyjnej. Wiedząc, do czego

dążymy, określimy nasze priorytety,

harmonogram, jak również listę wy-

rzeczeń niezbędnych w dojściu do celu,

na przykład wyjazd do innego miasta

czy kraju. Tak jak ja zamieniłem War-

szawę na Wrocław i międzynarodową

firmę konsultingową z wielkiej czwór-

ki na bank z francuskim właścicielem.

Mimo że wcześniej nigdy nie byłem we

Nowy rok, nowe wyzwania, czyli

jak się nie pogubić w planowaniu

Wiedząc, do czego dążymy,

określimy nasze priorytety,

harmonogram, jak również listę

wyrzeczeń niezbędnych w dojściu

do celu. W przypadku prawników

to jedna z form budowania

przewagi konkurencyjnej

FOT

.

W

O

JT

e

K

O

RSK

i

Maciej

Balcerzak

radca prawny, prawnik

in-house, autor bestselleru

„Planeta korporacja

– jak przetrwać, zrobić

karierę, zostać prezesem”

(The Facto, 2013)

AUTOPROMOCJA

Zamów:

bok@infor.pl

22 761 31 27

www.sklep.infor.pl

Jedyny na rynku

tak praktyczny

komentarz do ustawy o służbie cywilnej

USTAWA O SŁUŻBIE CYWILNEJ Z KOMENTARZEM

• Lektura obowiązkowa dla urzędników administracji centralnej i terenowej
• Komentarz przygotowany przez wieloletnich pracowników administracji rządowej

liczba stron: 544

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

8 / 8


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
DGP 2015 01 02 prawnik
DGP 2015 01 09 prawnik
DGP 2015 01 16 prawnik
DGP 2015 01 23 prawo na co dzien
DGP 2015 01 12 rachunkowosc i audyt
DGP 2014 01 23 ubezpieczenia i swiadczenia
DGP 2015 01 20 co nowego w prawie antymonopolowym
DGP 2014 01 17 prawnik
DGP 2015 01 29 ubezpieczenia i swiadczenia
DGP 2015 01 13 nowe prawo w spolkach handlowych
2015 01 23 zaliczenie wykładyid(636
DGP 2015 01 29 kadry i place
DGP 2015 01 27 firma i prawo
DGP 2015 01 08 kadry i place

więcej podobnych podstron