Czy supermarkety są nam potrzebne?
„Wygodne, dużo towaru i niskie ceny. Supermarkety mają wiele dobrych cech. Więc czemu
niektórzy tak się oburzają na supermarkety?
Część ludzi mówi, że z supermarketów nie ma nic pożytecznego. Że oni nic nie produkują a
tylko sprzedają towar poczym wywożą zyski za granice. I Polacy nic z tego nie mają. Warto o
tym porozmawiać, bo Polacy mają coś z supermarketów i to coś dobrego.
Mają niskie ceny i to jest sprawa najważniejsza. Cały problem wokół supermarketów polega
na wydajności. W dużym sklepie jest dużo towaru i ceny mogą wtedy być obniżone.
Stosunkowo mniej ludzi jest potrzebnych do pracy w supermarkecie niż w mniejszych
sklepach. Małe sklepiki, które sprzedają za wyższe ceny, mają trudności żeby sprostać takiej
konkurencji.
I teraz pytanie? Czy rozpowszechnianie supermarketów jest dobre?
Ceny są niższe, ale spora cześć małych sklepów zniknie. Odpowiedz brzmi tak. To jest dobre
dla konsumenta i to jest najważniejsze. (…) „
http://bellafon.bblog.pl/wpis,czy;supermarkety;sa;nam;potrzebne,5059.html
Powyższy artykuł przypadkowo został znaleziony w sieci. Stał się katalizatorem do napisania
kilku kontrargumentów. Warto zapoznać się z całością i tokiem rozumowania autora.
Magia czy mania wielkości?
W dzisiejszym świecie markety, supermarkety i hipermarkety pochłaniają znaczną część
rynku. Nie ukrywajmy – żywność w marketach jest tańsza – tegoroczne badania pokazują, że
za zakupy rzędu 120 zł zrobione w małym sklepie w markecie zapłacimy o 20 zł mniej.
Dlatego nic dziwnego, że w Polsce w 2007 roku ubyło ponad 5 proc. najmniejszych sklepów
spożywczych, których ciągle jest jednak niemal 67 tys. Ogółem zakupy ogólnospożywcze
można zrobić w ponad 107 tys. placówek, ale ich liczba systematycznie maleje (źródło
Rzeczpospolita, 31-12-2008).
Markety oprócz cen posiadają szereg innych udogodnień. Skupiają w jednym miejscu
artykuły z różnych dziedzin – nie trzeba iść do piekarni, cukierni, warzywniaka i potem do
elektrycznego, skoro wszystko jest w jednym miejscu. I taniej. Człowiek atakowany przez
sprzedawcę słowami: „Co podać?!” często czuje się nieswojo. Zapewne chciałby towar
obejrzeć, powąchać, a tymczasem za nim cała kolejka zdenerwowanych ludzi, którzy pragną
szybkiej obsługi. Krępujące. W TESCO nie ma takich problemów. Przechadzamy się wśród
półeczek, oglądamy, dotykamy (niektórzy smakują) i nikt nas nie naciska i nie stresuje. W
markecie gra ładna muzyczka, jest ciepło (zimą) lub chłodno (latem). Idealna atmosfera. I te
ceny… To matnia hipermarketu. Towar zróżnicowany, ładnie wyłożony, zaprezentowany,
wszystko z wykorzystaniem najbardziej perfidnych technik nakręcania sprzedaży – zauważ,
że w „porządnym” sklepie chleba nie znajdzie się obok wejścia – pieczywo jest w najdalszym
zakątku sklepu. Robi się tak, bo większość ludzi kupuje ten towar i aby do niego się dostać
przemierzy hektary powierzchni sklepowej, co daje pewne prawdopodobieństwo, że coś
wpadnie im w oko i to kupią. Istotną rolę w marketach odgrywa oświetlenie. Udowodniono,
że odpowiednio oświetlone owoce czy mięsa i wędliny sprzedają się lepiej, bo ich wygląd
bardziej nas kusi. W bokach regałów montowane są lustra, by wywołać wrażenie, że towaru
jest 2 razy więcej. Ludzie negatywnie reagują na sklep słabo dotowarowany. Kolejny as w
rękawie marketowym to godziny otwarcia. W Polsce jeszcze nie często spotyka się markety
całodobowe, ale w krajach zachodnich jest ich sporo. To często przesądza o naszej decyzji,
np. gdy popsuje się nam kabel antenowy, a tu za 20 min nocne powtórki „M jak Miłość”. Nie
należy zapominać także o magicznym 5.99, które nijak nie jest przez nasz umysł
interpretowane jako 6. To naprawdę poniżej pasa – POWINNI TEGO ZABRONIĆ. Możesz
bić się w pierś, wmawiać, że jesteś inteligentny i doskonale wiesz, że 5.99 to bez mała 6 zł.
Nie masz racji. To jak odruch bezwarunkowy. Ta sztuczka działa podświadomie na każdego.
Zinterpretujesz pierwsze cyfry ignorując resztę. Gdy do tej piekielnej machinerii dodamy
jeszcze kolejny trik psychologiczny – „PROMOCJA”, to mamy niezła maszynkę do robienia
pieniędzy. Nic tak nie karmi konsumenckiej części naszych dusz, jak świadomość, że udało
się nam kupić coś bardzo okazyjnie, prawie za darmochę, wręcz za bezcen. Wracamy do
domów ucieszeni, że mamy spodnie, które naiwniacy kupowali po 200 zł a my w promocji
dostaliśmy za 70 zł. Warto było poczekać na „Noc przecen” w galerii. Szkoda, że
zapominamy o tym, że żaden sprzedawca nie pozwoli sobie na „dokładanie” do biznesu, i w
jego oczach dajemy mu zarobić mniej, niż zdzierał w trakcie sezonu. Chińczyk i tak dostaje
za to kilka yuanów.
Czy takie coś nie zniesmacza? Ta wszechobecna manipulacja? Ta gonitwa za zyskiem? Za
każdym klientem? I to „poniżej pasa” ? Jeśli ceny są niskie, to dlaczego nie? To nasze dobro,
dobro konsumenckie. Nic bardziej złudnego. Światem rządzi pewne święte prawo zwane
zasadą
zachowania
energii
–
parafrazując
–
coś
za
coś.
Jak myślisz gdzie tkwi sekret? Przecież musi być coś kosztem czegoś! I jest. Ale by to
zobaczyć, trzeba sięgnąć tam, gdzie wzrok (konsumencki) nie sięga.
Ceny
Koszta hipermarketu w porównaniu z kosztami małego sklepu i przeliczeniu na ilość
asortymentu i powierzchnię są wielokrotnie niższe. Dodatkowo doradcy prawni wielkich
korporacji stosują szereg wybiegów prawnych, by ograniczyć koszta inwestycyjne i
utrzymaniowe. Stosuje się także rozmaite sztuczki, by unikać płacenia podatków. Ceny
hurtowe towarów w marketach zawsze będą bardziej atrakcyjne, bo sieć otrzymuje rabaty na
olbrzymie zamówienia, jakie składa. Ale co z produktami importowymi, jak np. niemiecki
towar z sieci „Lidl”? Lub słynne „wyprodukowane dla Biedronka”? Niekiedy różnica tkwi w
etykiecie, ale często cena jest wykładnikiem jakości. Przyglądając się towarom
„biedronkowym” można zauważyć, że np. napoje produkuje Hortex – podobnie inne produkty
„tańsze” produkowane są przez gigantów jakości. Można by przypuszczać, że w napoju nie
robi to kolosalnej różnicy, ale co w przypadku nabiału czy wędlin? Lepiej nie ryzykować.
Szczególnie z parówkami, pasztetami i mięsem. Markety nie zaopatrują się w małych
masarniach, drobnych plantacji warzyw i owoców, które mają sporą rotację wyrobów.
Zaopatrywane są przez fabryki żywności – gdzie nacisk idzie na ilość– mniej na jakość. Im
mniejszy koszt produkcji – tym lepiej. Najgorsze, co możemy zrobić, to wytępić małe
„zdrowsze” sklepiki i zdeterminować nasze żywienie marketowymi półkami. Zakup mięsa z
marketu wiąże się z pewnym ryzykiem, co do jego świeżości. Z pewnością sytuacje, gdzie
olbrzymie magazyny marketów pełne są zalegającego towaru są częste – tak wielki sklep
musi mieć „bufor”, by nie brakło jakiegoś towaru. Często taki bufor – trzeba opróżnić.
Wielokrotnie rozmawiając ze znajomymi, którzy dorabiali pracując w hipermarketach
spotkałem się z opowieściami o myciu kurczaków i kiełbas, moczeniu wędlin w różnych
dziwnych chemikaliach, etc. Oczywiście o podobne praktyki można by przecież posądzić
drobnych sklepikarzy. Jednak oni mają mniejsze magazyny i tam towar nie zalega długo.
Pracownicy
Trąbione było w mediach o wyzysku pracowników. Nie trzeba daleko sięgać pamięcią.
Słynna afera w Biedronce, gdzie kobiety dźwigały olbrzymie ciężary, strajki w TESCO z
powodu niskich płac i nieludzkich warunków pracy, etc. Pracownik, który kosztuje sieć 1000
zł przynosi zysk 11 000 zł (źródło http://bazar24.pl). Pensje w marketach nie są
oszałamiające, a pracować trzeba w soboty i niedziele. Całe szczęście, że wyszła ustawa
zakazująca pracy w dni świąteczne pracownikom, którzy nie są właścicielami sklepu.
Zatrudnionych na podstawie umowy cywilnoprawnej nie obowiązują zapisy kodeksu pracy,
mogą pracować nie 5 dni w tygodniu lecz np. 7 dni, bez 11-godzinnego odpoczynku.
Kapitał
Nie dość, że korporacje stosują wybiegi prawno-podatkowe, to zarobione pieniądze
przekazywane są zagranicznym właścicielom. Pieniądz jest „wywożony” z naszego kraju,
zamiast wpadać w obieg i zasilać polskie inwestycje. Tabliczki w stylu „Dobre, bo nasze”,
„Kupuj polskie produkty” budują nam pewnego rodzaju iluzję. Wydaje się nam, że wkładamy
pieniążki w ojczysty przemysł kupując „nasz produkt”. Owszem, nie jest to kłamstwem.
Jednak zyski z tego zakupu nic z Polską wspólnego nie mają, bo trafiają za granicę. Po
nazwach takich, jak Champion, Carrefour czy TESCO można wywnioskować, że
inwestujemy w obcy kapitał (odpowiednio francuski i brytyjski). Ale uwierzysz, że kupując w
Biedronce czy Plusie nabijasz kasę Portugalczykom? POLO market to jedna z nielicznych
sieci, których kapitał jest 100%owo polski (podobnie przejęta przez POLOMarket sieć ABC).
Poniższe zestawienie stanowi miłe zaskoczenie. To sieci handlowe, które mogą wydawać się
nie
polskie,
a
są
w
100%-tach
oparte
na
polskim
kapitale:
•
EMPIK
•
Big
Star
Limited
•
Avans
•
Fotojoker
•
House
•
MediaExpert
•
NeoNet
•
Piotr
i
Paweł
•
RTV
Euro
AGD
•
Reserved
•
SMYK
• Żabka
Krajowi dostawcy
Również i ta grupa jest poniekąd poszkodowana w marketowych praktykach. Dostawcy
muszą akceptować warunki narzucane im przez koncerny. Powszechną praktyką jest
odraczanie terminów płatności, które daje marketom skumulowany kapitał, którym można
obracać na rynku. I to wszystko uchodzi na sucho.
Czy markety są nam potrzebne?
Z punktu widzenia bezmyślnego zjadacza i konsumenta – tak. W dużych skupiskach ludności,
ja wielkie miasta nie można w inny sposób zaspokoić głodu konsumpcji. Rozsądek
podpowiada jednak, że nie. Nie potrzebujemy marketów na takich zasadach, na jakich
działają i z czarną perspektywą, jaką niesie ich polityka. Potrzebujemy konkurencyjności i
niskich cen, ale również towarów o wysokiej jakości. Potrzebujemy rozwoju naszej
gospodarki i handlu, a nie wspierania zagranicy. Potrzebujemy godziwych warunków pracy, a
nie wyzysku. Pamiętajmy, że to od nas zależy ich byt i czy staniemy się ich niewolnikami
pozwalając im na monopol. Kolejny raz kłania się zdrowy rozsądek i szczypta wyobraźni.
Niewątpliwie polska mentalność to największa zapora przeciwko ogromnym sieciom
handlowym. Polski rynek jest jednym z najbardziej specyficznych rynków detalicznych w
Europie. Mniej więcej po połowie udziałów w ujęciu wartościowym przypada na handel
tradycyjny i duże sieci. Badania wykazują, że chętnie robimy zakupy w małych sklepach
blisko domu. Dlatego w odróżnieniu od innych państw europejskich u nas osiedlowe sklepiki
trzymają się mocno. I niech tak pozostanie.
Gdy wybierzesz się do Real, Auchan, TESCO czy innego marketu – przemyśl sobie kilka
kwestii. Zwróć uwagę na skład i jakość towarów, które kupujesz za podejrzanie niską cenę.
Kupując mięsa staraj się wybierać te foliowane z datami ważności, których nie da się
„domyć”. Pod żadnym pozorem nie kupuj posiłków gotowanych w kuchniach przy marketach
– to miejsca utylizacji produktów, których niejadalność można ukryć przez przetworzenie.
Bądź wyrozumiały, gdy kasjer nie zawsze powie „Dzień dobry” – jego praca nie koniecznie
sprawia, ze jego dzień jest dobry. Odwiedzaj od czasu do czasu okoliczne warzywniaki i inne
sklepiki. Inwestuj w Polskę i w polski handel.
rzuber
PS. jako lekture uzupełniającą polecam film “Unser täglich Brot” w reżyserii Nikolausa
Geyrhaltera. Można go łatwo znaleść w zasobach sieci (hasła: “Nasz chleb powszedni”, “Our
daily bread” ). Nie pada w nim ani jedno słowo - obraz mówi sam za siebie. Film ukazuje
proces wytwarzania żywności, którą na codzień kupujemy. Naprawde robi wrażenie.
Link:
http://otworz-oczy.org/?p=160
Manipulacja
Biorąc koszyk nie zastanawiamy się jak bardzo jesteśmy manipulowani. Gorzej - nie chcemy
nie być manipulowani. Ale może dobrze jest wiedzieć jakie to techniki, i jakie efekty
społeczne rodzą się przez to, że masy takich jak my dają się manipulować.
Perfekcja
Firmy zajmujące się sprzedażą posługują się najnowszymi badaniami nad psychiką. Pozycja,
kolor, opakowanie, temperatura, zatłoczenie, tysiące parametrów wpływa na przymuszenie do
zakupu określonego produktu, w określonym miejscu, czasie. Techniki powodują że
poruszamy się po określonym torze, wykonując zaplanowane z góry czynności i wydając
określoną sumę pieniędzy. Kupujemy produkty niepotrzebne, byle jakie, które szybko się
psują i zużywają ale zgodnie z zaplanowaniem jesteśmy coraz bardziej z nich zadowoleni i
coraz bardziej do nich przywiązani. Temu służą najnowsze techniki marketingu.
Efekty
53% zakupów to rzeczy na które decydujemy się w trakcie wizyty w sklepie. 11% To rzeczy
które mieliśmy kupić ale bez konkretnie zaplanowanej marki, czy jakości. Tylko 1/3 to rzeczy
które chcieliśmy kupić. Widać więc że manipulacja - nazywana ładnie "wpływem na klienta"
lub "merchandisingiem" ma możliwość zwiększyć obroty o 300% - a można wykazać że
jeszcze więcej.
Hipermarkety w Europie
Udział w rynku. W Polsce hipermarkety na szczęście nie zajęły tak dużej części rynku jak w
innych krajach Europy. Na szczęście, bo to hipermarkety wprowadzają najwięcej manipulacji.
Procent rynku pokazuje na ile inne społeczeństwa dają się wodzić za nos. W Polsce w 2005
roku istniało 283 hipermarkety, 976 supermarketów i 1466 dyskontów
(za "Hiper będzie SUPER" w: OZON, 6-12.07.2006, za)
Niemcy
87%
Francja
86%
Węgry
83%
Czechy
61%
Polska
24%
Skala zmanipulowania
* 91% kupujących w hipermarketach uważa że są tam niższe ceny i że oszczędza
* 60% chwali dogodną lokalizację hipermarketów
* 52% daje się przekonać hasłem "promocja"
* 24% twierdzi że produkty w hipermarketach są dobrej jakości (!)
* 44% kupujących w małych sklepikach wybiera je ze zwględu na jakość produktów
* 30% klientów sklepików osiedlowych dostrzega korzyść cenową
* 3% tylko tyle kieruje się szerokim asortymentem w hipermarkecie.
* 3% tylko tyle wybiera sklepy osiedlowe z "lenistwa" (bliska lokalizacja)
TECHNIKI
Ukrywanie rzeczy najczęstszego zakupu
Przychodząc po produkt do małego sklepiku (jednego z trzech na ulicy) jeśli go nie
znajdziemy pójdziemy dalej, robiąc tam gdzie go znajdziemy większe zakupy. W
hipermarkecie zastanowimy się co kupić w zamian. Jesteśmy już skłonni pójść za sugestią - a
to sprzyja dalszym sugestiom. Często okazuje się że zamiast chleba - którego nie ma -
kupujemy inny chleb, bułki i jeszcze pieczywo specjalne. Wydajemy 3 x więcej a pieczywo i
tak w połowie się zepsuje.
Hasło "Promocja"
To najpopularniejsze i najbardziej chwytliwe hasło.
Dzięki temu można sprzedawać produkty nie
sprawdzone przez klientów, niechodliwe, zmuszać
do wyboru innego niż zamierzony "bo mój jogurt nie
jest na promocji a ten jest". Pozostaje wrażenie
zaoszczędzenia kilku groszy, chociaż kupiony jogurt
jest droższy niż planowany. Setki plakatów
"promocja" tworzą atmosferę że sklep jest tani i dba
o klienta.
Układanie na półkach
Jest to cała wielka wiedza - sztuka manipulacji. Wiadomo że najlepiej sprzedają się produkty
umieszczone na poziomie oczu, dlatego tam umieszczane są towary na których sklep zarabia
najwięcej. Najczęściej są to towary najdroższe, lub takie których sklep chce się pozbyć.
Ułożenie stoisk
Sztuka polega na tym aby w sklepie klient spędził
jak najdłuższy czas. Jednak w miarę upływu czasu
maleje chęć do wchodzenia w alejki ale po wejściu
zwiększa się chęć na przejście całych alejek. Trasa
jest więc zaplanowana tak, że na początku są małe
stoiska a pod koniec długie. Rzeczy które klient
potrzebuje kupić najczęściej są przy końcu drogi.
Gdyby było na odwrót większość klientów
opuszczała by całe partie sklepu, szybciej opuszczała
sklep.
Prezent na wstępie
Otrzymując mały upominek, lub doznając drobnej przyjemności automatycznie obdarzamy
sympatią. W sklepie objawia się to większymi zakupami, lepszą opinią o sklepie. Wszelkie
upominki są obliczone na ten efekt, lecz przyjmujemy je już niemal jako standard.
Kolorystyka
Oczywiste jeż że kolorystyka wpływa na nastrój, który wpływa na kupowanie. Jeśli
kolorystyka uprzyjemnia pobyt - to jest to w porządku, ale już świadome wykorzystanie
kolorystyki do przyspieszania decyzji jest manipulacją. Wiadomo bowiem że kolory
czerwone powodują że mniej czasu poświęcamy na rozważanie i kupujemy bardziej
impulsywnie. Sprzyja to zakupie większej ilości bubli, lub towarów na których nam naprawdę
nie zależy.
Wskaźnik bumerangu
Ten wskaźnik pokazuje jak wiele osób zawraca w alejce. Jest to kluczowy wskaźnik przy
określaniu długości alejek w hipermarketach. Należy tak dobrać długość aby maksymalnie
dużo osób przeszło całą alejkę.
Muzyka
Muzyka - na szczęście w Polsce wykorzystywana jeszcze bardzo nieudolnie - ma również
skłaniać do spowolnienia tempa, a przez co do dłuższego pozostania w sklepie. Dlatego
powinna byś wolna, o usypiającej melodyce. Jednak powinien tam być dość szybki rytm aby
mobilizować do szybszych decyzji o zakupie. Długo chodzić, ale nie zastanawiać się nad
zakupami.
Manipulacje cenami
Gdy na półce stoją podobne produkty w cenie 4 i 6 złotych
klient wybierze ten za 4. Ale wystarczy położyć jeszcze jeden
w cenie 12 aby zadziałał zasada złotego środka i klient
wybrał produkt o cenie umiarkowanej a nie "najtańszy więc
najgorszy". Oczywiście stosuje się też zabiegi na
"dziesiątkach". Różnica 29 i 41 wydaje się większa niż 39 i
27 zł.
Manipulacja MUSI być ukryta
Manipulowanie naszymi reakcjami musi być ukryte. Klient nie może wiedzieć że jest
manipulowany, lub przynajmniej nie może o tym pamiętać. Jeśli to zauważa pozytywne
nastawienie zamienia się w podejrzliwość i wrogość. Zakupy automatycznie stają się
mniejsze. Dlatego testuje się zadowolenie klientów i chętnie umożliwia kontakt
niezadowolonych klientów ze specjalnym stanowiskiem.
Wystawki przed kasą
W tym miejscu sprzedają się towary drobne, mogące się przydać. Nie chodzi tu jednak o
wystawienie rzeczy w tym konkretnym miejscu ale o skłonienie do zakupu którego klient
jeszcze chwilę temu nie chciał. Te same produkty są w sklepie a jednak przychodząc i
czekając przed kasą wrzucamy je do koszyka. Dlatego też ilość kas działających jest taka
żeby zawsze była przed nimi kolejka. Jajka-niespodzianki, lizaki, papierosy szybko się
"zjedzą" a pieniądz będzie wydany.
Hasło "okazja"
Wciąż nęci nas możliwość zdobycia "okazji". W hipermarkecie nic się nie dzieje
przypadkowo - a jednak dajemy się nabierać na dziesiątki "okazji" znajdujących się
zazwyczaj tuż za wejściem. Tam jeszcze nie myślimy konstruktywnie, wiemy że mamy dużo
pieniędzy, jesteśmy zaciekawieni dlatego najłatwiej nam uwierzyć że to faktycznie "okazja" i
szybko wrzucić do koszyka. technika kojarzona jest z techniką "prezentu" przy wejściu.
Wielkość koszyków
Zastanawiające jest, że pomimo tego że są kasy "do 10 artykułów" to nie ma koszyków "do
10 artykułów". Koszyk jest zawsze wielki i głęboki. W takim koszyku głupio wygląda jedno
zawiniątko kiełbasy i paczka herbaty. Koszyki na rękę są mało poręczne i męczące przy
dłuższym chodzeniu. W hipermarketach budowlanych zaburzane są w ten sposób proporcje
wielkości co powoduje np. zakup za dużych doniczek - w efekcie wydane jest więcej
pieniędzy a po mniejszą doniczkę i tak trzeba przyjechać drugi raz.
Dojazd i parking
Nie wolno dać możliwości zaparkowania blisko koło wejścia. Droga do przejścia musi być
długa, aby wzmożyć niecierpliwość zakupu. Butiki na trasie spełniają również rolę
"przystawek" mających wzmożyć apetyt na na prawdę szalone zakupy.
Straty, zjawiska negatywne
Obecnie zbliżamy się do sytuacji że 50% polskiego handlu przejmują hipermarkety i
supermarkety - jest ich ok. 1200 więc mogły by obsłużyć nawet 50 mln. osób.
Wydajemy coraz więcej pieniędzy na rzeczy niemal niepotrzebne
Kupujemy więcej bubli, żywotność produktów, urządzeń drastycznie spada (pralki
dawniej działające 30 lat teraz nie wytrzymują 5)
Hipermarkety zabijają drobny handel
Hipermarkety uniemożliwiają działanie ludziom z inicjatywą i niewielkim kapitałem,
Powiększa się bezrobocie, zmniejsza ilość klasy średniej
Hipermarkety zmuszają do czynienia odświętnych zakupów w dniach wolnych - co
powoduje że święta i chwile odpoczynku zamieniają się w podróż do sklepu.
Mając wielkie pieniądze i możliwości łatwo omijają przepisy wielokrotnie obciążając
infrastruktury miejskie, nagminnie obracają pieniędzmi winnymi za zapłatę, nie
wykazują zysków pomimo obrotów, wyprowadzają pieniądze za granicę do firm-
matek.
Nagminne jest unikanie podatków, które w przypadku drobnego handlu (który został
zlikwidowany) wpłynęły by do budżetu.
We Francji 1200 hipermarketów zajęło 80% handlu. W tym samym czasie liczba
drobnych sklepów spadła z ok 500.000 do 97.000. Oblicza się że jedno miejsce pracy
w hipermarkecie powoduje likwidację 3-4 miejsc pracy w drobnym handlu i spadek
obrotów pozostałych o 20-30%.
Dykta warunków dostaw towarów (uciążliwość dla producentów)
Obniżanie jakości pracy (większość stanowisk na zlecenie chociaż posiadają wszelkie
cechy umów o pracę)
przerzucanie na dostawców kosztów promocji i transportu
Monopolizacja zakupu towarów
Tworzenie własnych marek handlowych
Odwlekanie terminów zapłaty - co czasem doprowadza nawet do bankructwa
dostawców.
Pewność zbytu dla firm produkujących dla hipermarketów - nawet jeśli są to buble.
Opinia
"Hipermarkety wydają się miejscami, które podnoszą stan zatrudnienia w handlu. Na
podstawie swojej praktyki mogę powiedzieć, że to złudzenie. W rzeczywistości na umowę o
pracę zatrudniają znikomy procent osób, ograniczając się do personelu zarządzająco-
organizacyjnego. Większość to zatrudnieni na umowy-zlecenia, i to nie przez hipermarket, ale
przez inną, zwykle rekrutacyjną firmę, którą w tym celu hipermarket wynajmuje. To zwalnia
go z odpowiedzialności za pracowników. Za ich pracę zwykle też nie odprowadza składek na
ZUS. "Maria Wójcik, radca prawny, specjalizuje się m.in. w prawie pracy (za
Co robić?
Niewiele możemy zrobić
Niestety nawet zostając radnym czy posłem niewiele można zrobić. Firmy posiadające
hipermarkety są tak silne, że pojedynczy człowiek nie poradzi sobie. Jak ktoś ważny próbuje
zakazać słyszy: "Poczekamy, Pana kadencja minie, a my mamy czas, i układy".
Najlepiej nie kupować
Gdyby było w nas tyle solidarności co w latach osiemdziesiątych można by było pokusić się o
bojkot działań zabijających nasze społeczeństwo. Jednak dla większości ludzi jest obojętne
gdzie kupują i czy są przy tym manipulowani. Zakupy są pomysłem na zajęcie czasu w dni
wolne. ("Przecież nie będziemy grać w gry, rozmawiać czy jechać na kretyńską wycieczkę").
Bojkot oznaczałby także niestety nieco wysiłku przy poszukiwaniu towarów, nieco wyższe
ceny za produkty.
Tanio i łatwo
Tak na prawdę zakupy w hipermarketach nie są ani szybsze ani tańsze od zakupów w
sklepach
.
SKLEPY
HIPERMARKETY
Czas
Jazda od sklepu do sklepu. Sklepy są
jednak bliżej niż hipermarket.
Dalsza droga, długie dojście, długie
zakupy, dodatkowe zatrzymania w
barach itp.
Taniość
Większa marża
Mniejsza marża ale więcej zakupu
niepotrzebnych produktów, częstsze
zakupy bubli
Ergonomia
Zakupy w sklepach i targach też można
zorganizować tak że nie trzeba nosić,
zaparkować można dużo bliżej sklepu, a
siatki wynosi się ze sklepów branżowych
pojedynczo
Wszystkie siatki za jednym razem i
nie trzeba nosić.
Inne zalety
i wady
Lepszy kontakt ze sprzedawcą, możliwość
poradzenia się, sprzedawca dba o
wizerunek sklepu, o szeroki asortyment,
lepsze wykorzystanie czasu wolnego,
lepsza współpraca członków rodziny - "ja
kupię to a Ty to"
Zakupy tego co jest, nagminna
manipulacja, brak kontaktu ze
sprzedawcą, czynienie z zakupów
świętowania - komercjalizacja
życia. Itp.
Wydaje się że do zakupu w hipermaketach zachęcają nas dwie rzeczy - ułuda zysku na czasie
i pieniądzu oraz ... możliwość bycia bezosobowym - w tłumie - czyli po prostu tchórzostwo.
Wykorzystane materiały:
** Michał Góra, Sebastian Musioł
** Liczne książki o marketingu i Merchandisingu
Link: http://www.eioba.pl/a77500/rodzaje_manipulacji_w_hipermarketach