22 19 Luty 2000 Byle załopotała flaga




Archiwum Gazety Wyborczej; Byle załopotała flaga












WYSZUKIWANIE:
PROSTE
ZŁOŻONE
ZSZYWKA
?







informacja o czasie
dostępu


Gazeta Wyborcza
nr 42, wydanie waw (Warszawa) z
dnia
2000/02/19-2000/02/20,
dział ŚWIĄTECZNA, str. 12
REUTERS
[pagina] CZECZENIA
WACŁAW RADZIWINOWICZ
Byle załopotała flaga
Żołnierze, którzy dopuszczają się barbarzyństwa, dobrze wiedzą, że ich
ofiary nie są żadnymi terrorystami. Mordują nie z rozkazu dowódców.
Zabijają, bo są dziko zdemoralizowani, bo są wściekli, bo nienawidzą
czeczeńskiego narodu - mówi Oleg Orłow *
Wacław Radziwinowicz: Niedawno próbowałem pytać wicepremier Walentinę
Matwijenko o czeczeńskich uchodźców. Nie pozwoliła mi nawet wymówić tego słowa i
za każdym razem, urażona, jak automat tłumaczyła je na "osoby tymczasowo
zmuszone do przemieszczenia się". Kaukaski konflikt opisuje się w Rosji
oficjalnie przy użyciu takiej właśnie, stworzonej specjalnie na wojenne
potrzeby, nowomowy. Wstrząsający raport Memoriału o sytuacji w Czeczenii jest w pewnym sensie tłumaczeniem tej nowomowy
na ludzki język.
Oleg Orłow: Nie wiem, czy z zewnątrz można dostrzec to, że w Rosji ta wojna
odbywa się jakby w dwóch niezależnych od siebie światach. W prawdziwym i
wirtualnym. W tym drugim przebywają członkowie rządu, generałowie, oficjalne
media. W tym wirtualnym świecie nie ma uchodźców, lecz "osoby tymczasowo
zmuszone...". Nie ma ofiar wśród ludności cywilnej, są za to "strefy
bezpieczeństwa", "korytarze humanitarne" i "wyzwalanie" kolejnych wsi, których
mieszkańcy z entuzjazmem witają "wyzwolicieli". Mało tego, na Kaukazie nie ma
żadnej wojny. Tego słowa ani Putin, ani członkowie rządu czy generałowie też nie
pozwoliliby panu wymówić. Jedyna dopuszczana oficjalnie forma to "operacja
antyterrorystyczna". I rzeczywiście, nasz raport jest próbą nazwania po imieniu
tego, co rosyjskie władze owijają w watę nowomowy. Próbują zresztą dosyć
skutecznie, bo nabiera się na to nie tylko nasze społeczeństwo. Międzynarodowa
opinia publiczna też to kupuje.
Co skrywa się za tą nowomową?
- Telewizja np. pokazuje "korytarze humanitarne", którymi ludność cywilna
bezpiecznie opuszcza miejscowości ogarnięte walkami. W rzeczywistości nie ma
żadnych "korytarzy". Gdzieś na drodze z Groznego wojskowi wyznaczają punkt, w
którym ludzie po kontroli dokumentów przechodzą na tereny zajęte przez siły
federalne. I uchodźcy z ogarniętego walkami miasta rzeczywiście tam trafiają.
Ale nie tym "korytarzem", który wojskowi ogłosili za bezpieczny i wyznaczyli im
jako trasę przemarszu. Jak nam opowiadali ludzie, którym udało się wyjść z
Groznego, "korytarze" były szczególnie zaciekle ostrzeliwane. Nikt żywy nie mógł
nimi przejść. Do punktów kontrolnych mieszkańcy miasta dochodzili więc wyłącznie
jakimiś okrężnymi drogami.
W końcu jednak trafili do stworzonych przez siły federalne "stref
bezpieczeństwa".
- To kolejne pojęcie z oficjalnej nowomowy. Jak nam wyjaśnił Władimir
Kołomanow, szef Federalnej Służby Migracyjnej, w rzeczywistości "strefy
bezpieczeństwa" są wyznaczane przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa i władze
wojskowe nawet bez próby porozumienia się z przeciwnikiem. To arbitralna decyzja
sił federalnych, które według swego widzimisię ogłaszają jakiś rejon za
bezpieczny i wszelkimi dostępnymi środkami starają się skłonić kogokolwiek,
choćby uchodźców z Inguszetii, by się na nim schronili.
W styczniu "strefą bezpieczeństwa" zostało ogłoszone Szali. Zaczęło się tam
to, czym tak lubią się szczycić federalne władze, czyli "pokojowe życie na
wyzwolonych terenach". Dla czeczeńskich bojowników Szali żadną "strefą
bezpieczeństwa" nie było. Ich nikt przecież o zdanie nie pytał. Weszli więc do
miejscowości, otoczyli tamtejszą komendanturę i zażądali od okrążonych Rosjan,
by ci złożyli broń. Wszystko odbyło się bez wystrzału. Cywile, którzy - wezwani
tego akurat dnia do władz federalnych - tłoczyli się na głównym placu Szali,
gdzie miały być wypłacane emerytury, o niczym nie wiedzieli. A Rosjanie otoczeni
w komendanturze poprosili o wsparcie ogniowe. Wystrzelona z Władykaukazu rakieta
ziemia-ziemia rozerwała się nad placem, zabijając setki ludzi. Władze federalne
nie dopuściły potem przedstawicieli Memoriału do Szali, które jeszcze przez dwa
dni było intensywnie ostrzeliwane. Miejscowość została ogłoszona "strefą
specjalną" i otoczona szczelnym kordonem. Świadkowie opowiadali nam, że plac po
ataku rakietowym był pełen rozerwanych na strzępy ludzkich ciał. Być może
rakieta zabiła dziesięciu, może 20 bojowników, ale cywilów na pewno poległo o
wiele więcej.
Rakieta, która ich zabiła, została wystrzelona w obronie oblężonych
rosyjskich żołnierzy. A że nie trafiła precyzyjnie? Gdzie drwa rąbią...
- Nie wszystko da się zwalić na Pana Boga, który nie tak kule nosi.
Zgromadziliśmy świadectwa o tym, że żołnierze sił federalnych w czasie tzw.
oczyszczania wyzwalanych miejscowości, czyli po prostu pacyfikacji,
rozstrzeliwują wyciągniętych z piwnic cywilów. Całe rodziny.
Żołnierze, którzy dopuszczają się tego barbarzyństwa, dobrze wiedzą, że ich
ofiary nie są żadnymi terrorystami. Mordują nie z rozkazu dowódców. Zabijają, bo
są dziko zdemoralizowani, bo są wściekli, bo nienawidzą czeczeńskiego narodu.
Zabijają bez motywu?
- Nie w każdym wypadku. Siły federalne w czasie tej wojny dopuszczają się
rabunków na niesłychaną skalę. Szabrują wszystko.
W październiku byłem w małym miasteczku w Inguszetii, w pobliżu granicy z
Czeczenią. Tam na rynek jedna po drugiej
przyjeżdżały rosyjskie ciężarówki wojskowe załadowane zagrabionym dobrem:
telewizorami, kuchenkami mikrofalowymi.
- Żołnierze biorą wszystko, co ma jakąkolwiek wartość. Nawet talerze i
pościel. Biorą bez wahania, bo przecież oni ryzykowali życie, "wyzwalając"
ludność cywilną od "terrorystów", więc teraz należy im się łup. Biorą zresztą
nie tylko na handel, dla zysku. Wiele naszych jednostek w Czeczenii nie dostaje niezbędnych do życia rzeczy.
Szabrują więc dywany, żeby jakoś urządzić swoje ziemianki, i wszystko co z
drewna, by się ogrzać.
W styczniu byłem w stanicy Asinowskiej. Tam z kilkudziesięciu domów wojsko
wygnało mieszkańców, a budynki zajęło na kwatery. Tych domów już nie ma. Stoją
ceglane pudełka. Wszystko, co można było wywieźć i sprzedać, żołnierze zabrali.
A drzwi, ramy okienne, podłogi poszły na opał.
Czasem żołnierze, przychodząc na szaber, po prostu przeganiają mieszkańców.
Czasem, żeby pozbyć się świadków i nie mieć kłopotów - zabijają ich.
Jesienią Anatolij Czubajs, były wicepremier, jeden z liderów rosyjskich
liberałów, z entuzjazmem mówił mi o tym, że w Czeczenii odradza się rosyjska armia. Wydaje mi się, że
rzeczywiście mamy do czynienia z odrodzeniem armii - w duchu tej, której
żołnierze w 1945 roku doszczętnie obrabowali Prusy Wschodnie, gwałcili kobiety i
strzelali do wszystkich, którzy nawinęli się pod lufy.
- Nie sądzę, by takie akurat odrodzenie armii Czubajs miał na myśli, ale to,
co się dziś dzieje w Czeczenii, rzeczywiście
przypomina wydarzenia sprzed 55 lat.
Jesienią byłem w Gudermesie zaraz po zajęciu miasta przez siły federalne.
I wtedy wielu ludzi mówiło mi, że mają nadzieję na to, że teraz zacznie się jako
tako normalne życie. Czy dziś Czeczeni dalej tak
myślą?
- Rzeczywiście, na początku tej wojny stosunek mieszkańców republiki do sił
federalnych był inny niż w czasie pierwszej wojny czeczeńskiej. Nikt nie witał
Rosjan z entuzjazmem - to wymysły oficjalnej propagandy. Ale Czeczeni po doświadczeniach ostatnich lat mają dość
samowoli ludzi z bronią, bałaganu, bezrobocia, upadku gospodarki, nędzy. I
witali Rosjan może z małą, może z cichą, ale nadzieją na to, że teraz wreszcie
to wszystko się skończy i powolutku zacznie się normalne życie. Teraz po tej
nadziei już nawet śladu nie zostało. Zastąpiła ją straszna, zapiekła nienawiść
do wszystkiego, co rosyjskie.
Ta nienawiść nie pozwoli osiągnąć tego, co dziś wydaje się rzeczywistym
celem wojny, czyli utrzymania Czeczenii w składzie
Federacji Rosyjskiej. Dlaczego rosyjscy politycy i dowódcy działają wbrew
interesowi własnego państwa?
- Rzeczywisty cel tej wojny jest inny. Przed wyborami prezydenckimi trzeba
zająć jak największe terytorium. Za wszelką cenę zawiesić rosyjską flagę nad
tyloma czeczeńskimi wsiami i miastami, nad iloma się tylko da. A ludność cywilna
tylko w tym przeszkadza. Bardziej niż bojownicy. Ich wystarczy przecież tylko
wyprzeć z bronionej przez nich miejscowości. Z Groznego dowódcy sił federalnych
przecież ich po prostu wypuścili. To wystarczyło, by podnieść rosyjską flagę nad
placem Minutka i pokazać to w telewizji. A z ludnością cywilną są tylko
problemy. Najlepiej więc nie przejmować się jej losem, po prostu udawać, że jej
nie ma. Ostrzeliwujemy więc osiedla mieszkaniowe rakietami z wyrzutni Huragan,
które niszczą wszystko na obszarze sześciu hektarów. W Groznym stosujemy
naziemne systemy broni próżniowej, których normalnie używa się tylko do
rozminowania. Taka broń niszczy wszystko na kilkunastu hektarach.
Zabija też ludzi ukrytych w piwnicach?
- Wszystkich. Ale my udajemy, że nie wiemy, iż kobiety, dzieci i starcy kryją
się tam przed ostrzałem, i bez wahań stosujemy broń, której międzynarodowe
konwencje nie zezwalają używać w miejscach zamieszkanych przez ludność cywilną.
Byle tylko na ekranie znowu mogła załopotać zwycięska rosyjska flaga, bo
przecież ten, kto rozpoczął wojnę, ma wkrótce wygrać wybory prezydenckie.
Jak wielkie są według Pana straty wśród ludności cywilnej?
- Mogę powiedzieć, że zginęły tysiące ludzi. Ale ile to jest tysięcy, nie
mogę określić nawet w przybliżeniu.
A porównać straty z tymi z poprzedniej wojny?
- O liczbie ofiar w czasie poprzedniej wojny powiedzieć możemy tylko jedno: w
pierwszych miesiącach 1995 roku w Groznym zginęło 20 tys. cywilów. To po
zdobyciu miasta przez Rosjan zostało jakoś policzone. A wszystkie inne cyfry są
brane z sufitu. Jedni mówią, że wojna pochłonęła 120 tys., inni - że 100 tys.,
jeszcze inni - że ofiar było 50 tys. Tym razem w Groznym zginęło na pewno
znacznie mniej ludzi niż w czasie szturmu sprzed pięciu lat. Bo po prostu
zostało w nim znacznie mniej ludzi. Natomiast pewnie więcej ofiar jest w innych
miejscowościach, które w poprzedniej wojnie nie były atakowane tak zaciekle jak
teraz.
Trudno też powiedzieć, ilu mieszkańców Czeczenii porzuciło swe domy, szukając schronienia przed
wojną. W Inguszetii jest około 200 tys. uchodźców, w Dagestanie - 15 tys. W
Gruzji - kilkadziesiąt tysięcy. A ilu ludzi uciekło w góry - nie wie nikt. Z
całą pewnością to, co Moskwa nazywa "operacją antyterrorystyczną", sprawiło, że
zdecydowana większość ludności republiki błąka się, szukając schronienia przed
bombami i brutalnością żołnierzy.
Kogo Czeczeni winią za te nieszczęścia?
- To może zabrzmi dość dziwnie, ale oni mówią, że wiele zależy od tego, kto
dowodzi żołnierzami na danym odcinku. Widzą na przykład różnicę między
działającym na wschodzie generałem Giennadijem Troszewem a nadciągającym od
Zachodu gen. Władimirem Szamanowem. Uważają, że ten pierwszy bardziej trzyma w
karbach swoich żołnierzy, nie pozwala im zachowywać się jak dzika orda. Szamanow
zaś, kiedy pojawiły się pierwsze świadectwa o okrucieństwach popełnianych przez
jego podwładnych, ze świętym oburzeniem krzyczał: "Nie śmiejcie tykać swymi
brudnymi łapami rosyjskiego żołnierza, on walczy za świętą sprawę!".
Kreml nie widzi różnicy między jednym i drugim generałem. Obaj dowódcy w
tym samym czasie dostali Gwiazdy Bohatera Rosji.
- To akurat dowodzi, że najwyższe rosyjskie dowództwo nie próbuje okiełznać
armii, zapobiec przemocy wobec ludności cywilnej. A może nie przejmuje się jej
losem i nie chce psuć swych stosunków z generałami. I dlatego bezpośrednia
odpowiedzialność za to, co dzieje się w Czeczenii,
spada na najwyższe kierownictwo państwa i osobiście na Putina. I w żaden sposób
tej odpowiedzialności zdjąć się z niego nie da.
Kiedy jesienią byłem w obozach dla uchodźców na granicy Czeczenii i Inguszetii, widziałem, że znaleźli się w
tragicznym położeniu. Potem przyjeżdżały tam komisje ONZ-u, organizacji
europejskich i ogłaszały, że w obozach nie jest tak źle. A władze rosyjskie
przyjęły to jako sygnał, że nie muszą już nic robić dla uchodźców. Czy nie uważa
Pan, że Zachód też jest winien tego, że daje sobie mydlić oczy, nie chce lub nie
umie rozszyfrować tej gry pozorów, jaką prowadzi z nim Moskwa?
- Jeśli społeczność międzynarodowa będzie zamykać oczy na wydarzenia na
Kaukazie, jeśli ograniczy się do słów - dostatecznie łagodnych, by nie obrazić
Moskwy - to będzie to oznaczać współudział w przestępstwach popełnianych w Czeczenii. Nie jestem zwolennikiem tego, by zagnać Rosję
w kąt, bo to do niczego dobrego nie doprowadzi. Zachód jednak powinien twardo i
konsekwentnie przekonać naszych liderów, że gotów jest podjąć zdecydowane kroki
wobec Rosji - do wprowadzenia sankcji ekonomicznych włącznie. Nie mówię, że
sankcje trzeba wprowadzać. Ale póki Moskwa nie zrozumie, że one rzeczywiście jej
grożą, będzie uważała, że nic poważnego się nie dzieje i wszystko jej wolno.
ONZ, OBWE i Rada Europy powinny się domagać od władz federalnych choćby dostępu
swoich obserwatorów do Czeczenii. Sama obecność
tych obserwatorów ukróci samowolę żołnierzy i dowódców, ograniczy ich
zuchwalstwo. Zachód jednak musi się wykazać konsekwencją, nieustępliwością.
Niedawno Rada Europy zastanawiała się nad tym, czy wykluczyć delegację Rosji ze
swego składu. W końcu dali jej czas na poprawę do kwietnia. Nasze władze
przyjęły tę "żółtą kartkę" jako carte blanche i dalej robią swoje.
Myśli więc Pan, że teraz przyszedł czas na kartkę czerwoną?
- Tak. Tylko w ten sposób można skłonić Rosję do przerwania gry pozorów, za
którą kryje się ogromna tragedia.
* Oleg Orłow - przewodniczący Rady Centrum Obrony Praw Człowieka
Stowarzyszenia Memoriał. Współautor opublikowanego w tym tygodniu raportu o
sytuacji w Czeczenii


[podpis pod fot./rys.]
5 lutego. Czeczeni w więzieniu w
regionie naurskim
[Hasła: rozmowa]

(szukano: Czeczenia)
© Archiwum GW, wersja 1998 (1) Uwagi
dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
23 19 Luty 2000 Wyzwoliciele są ponad prawem
19 14 Luty 2000 Walki i czystki
54 19 Maj 2000 Czeczenia kona
26 26 Luty 2000 Zbrodnia i mistyfikacja
28 29 Luty 2000 Mamy herbatę
14 4 Luty 2000 Dziennikarz zamordowany
24 24 Luty 2000
32 styczeń luty 2000
17 7 Luty 2000 Pinokia spadały na Grozny
18 14 Luty 2000 Ognie pod żelazną bramą
22 (19)
27 28 Luty 2000 Pięć tygodni zagadek
15 4 Luty 2000 Nowe rozdanie kart
20 15 Luty 2000 Rzecznika pod sąd
10 19 Styczeń 2000 Szturm o flagę nad Groznym
25 24 Luty 2000 Miały być manewry

więcej podobnych podstron