Ks. Dr. JÓZEF LUBELSKI
ETYKA KATOLICKA
PODRĘCZNIK
DLA SZKÓŁ ŚREDNICH
WYDANIE CZWARTE
1931
NIHIL OBSTAT
Dr. I. Stanczykiewicz Censor ex officio
Tarnoviae, die 25 Martii 1930.
IMPRIMATUR Tarnoviae, 20 Junii 1931.
† LEO, Eppus
Ks. Dr. JÓZEF LUBELSKI
ETYKA KATOLICKA
PODRĘCZNIK DLA SZKÓŁ ŚREDNICH
WYDANIE CZWARTE
TARNÓW
NAKŁADEM
AUTORA
1931
Młodzieży polskiej tę
książkę poświęcam, by dla chwały Bożej, dobra Ojczyzny,
bliźnich i zbawienia własnego – poznała, ukochała i w czyn
wprowadziła wielkie zasady moralne Zbawiciela świata, Jezusa
Chrystusa - Tego, Który rzekł o Sobie: „Jam jest Droga, Prawda i
Żywot”
(Jan
14, 6),
AUTOR.
Z DRUKARNI ZYGMUNTA JELENIA W TARNOWIE POD ZARZĄDEM WŁADYSŁAWA MROZA
L. I. 1. Pojęcie etyki katolickiej. Etyka (od wyrazu greckiego: ethos, obyczaj, moralność) katolicka jest to nauka katolickiego życia. Nazywamy ją także nauką moralności katolickiej.
Stróżem i nieomylnym nauczycielem etyki katolickiej jest Kościół katolicki.
Przedmiotem etyki katolickiej są czyny, które człowiek spełnia świadomie i dobrowolnie.
Celem etyki katolickiej jest przyswojenie sobie zasad moralnych katolickich i praca nad ich zastosowaniem w życiu tak, by człowiek zawsze się nimi kierował w swym postępowaniu. Jest więc etyka katolicka nauką normatywną, tj. dającą normy postępowania i wybitnie praktyczną i dlatego ma bardzo wielkie znaczenie tak dla jednostki, jak i społeczeństwa.
Źródła etyki katolickiej, skąd ona czerpie swe zasady, reguły i pobudki postępowania, są dwa: 1. Objawienie Boże, zawarte w Piśmie św. St. i N. Zakonu i w Tradycji, i 2. rozum.
N. Testament ma tu zwłaszcza wielkie znaczenie, tym bardziej, że w osobie Chrystusa Pana mamy wzór najwyższej świętości i najwyższej doskonałości etycznej.
Etyka katolicka a etyka naturalna. Etyka naturalna, zwana także filozofią moralności, stara się na drodze tylko czysto rozumowej określić treść i cel życia ludzkiego i wskazać naturalne obowiązki tak jednostki, jak i całego społeczeństwa.
Różnice między etyką naturalną a etyką katolicką są następujące:
Źródłem etyki naturalnej jest tylko rozum, źródłem zaś etyki katolickiej jest Objawienie Boże i rozum.
Etyka naturalna jest omylna, bo opiera się tylko na rozumie, który, jak to wiemy z doświadczenia i z historii filozofii - bardzo często się myli (wszak najwięksi filozofowie-etycy, jak: Sokrates, Platon, Kant, nie ustrzegli się błędów), etyka katolicka zaś jest nieomylna, bo opiera się na powadze Pana Boga, który mylić się nie może i na nieomylnym nauczaniu Kościoła.
Etyka naturalna wskazuje do życia moralnego pobudki i środki tylko naturalne, etyka katolicka zaś prócz tych środków naturalnych podaje środki nadprzyrodzone (sakramenty, sakramentalia, przykład Chrystusa i Świętych itp.).
Wpływ etyki naturalnej jest minimalny, rozciąga się bowiem na nieliczne stosunkowo jednostki, tymczasem wpływ etyki katolickiej jest bardzo wielki i to na wszystkie stany i warstwy społeczeństwa.
Miliony Świętych, wielkie dzieła społeczne, dobroczynne i kulturalne, odnowienie i podniesienie całych ludów i narodów na wyższy stopień cywilizacji, kultury i moralności – to owoce etyki katolickiej!
Mimo tych różnic między etyką katolicką a prawdziwą etyką naturalną, nie może być sprzeczności między nimi, tak samo jak między prawdziwą wiarą a prawdziwą wiedzą, bo twórcą tak Objawienia jak i rozumu jest ten sam Pan Bóg - co więcej, jedna drugiej może oddać wielkie usługi przez wzajemne uzupełnienie i pogłębienie. Etyka katolicka czerpie z filozofii moralności naukowe uzasadnienie dla swoich reguł, podczas gdy etyka naturalna ma znowu w etyce katolickiej przewodnika i drogowskaz, którym musi się kierować, jeżeli nie chce zejść na manowce i w najważniejszych zagadnieniach opuścić drogę prawdy.
Na te manowce zeszła niestety tzw. etyka niezależna, zrywająca zupełnie nie tylko z religią katolicką, ale w ogóle z każdą religią i głosząca swą niezależność od Pana Boga i Jego praw. Przeczy ona nadto podstawom wszelkiej moralności – wolnej woli i nieśmiertelności duszy. Toteż owoce jej są nadzwyczaj marne, a gdzie ją w szkołach wprowadzono w miejsce etyki religijnej, tam słyszy się ustawiczne skargi na ogromny wzrost przestępstw wśród młodzieży i społeczeństwa, co jest dowodem tego, że moralność niemożliwa bez religii.
„Etyka od Boga niezależna, – to piętro bez fundamentu, to sznur, którym człowiek sam się związał, ale który też dlatego w każdej chwili może zrzucić” (Ks. Arcybiskup Bilczewski, „List Pasterski do młodzieży”). Ludzi, dowodzących, że moralność może być niezależna od religii, porównuje słynny pisarz rosyjski, Tołstoj, z dziećmi, które wsadzają do ziemi kwiaty bez korzeni, łudząc się, że się przyjmą i dalej rozwijać będą.
Etyka katolicka a protestancka. Między etyką katolicką a protestancką panuje wielka różnica z powodu różnicy w dogmatach wiary. I tak etyka protestancka nie uznaje wolnej woli - głosi, że sama wiara wystarczy do zbawienia – odrzuca Kościół jako instytucję zbawienia, głosi w sprzeczności z nauką katolicką, że do nawrócenia i usprawiedliwienia grzesznika nie potrzeba przemiany wewnętrznej i uświęcenia przez łaskę itd.
Między etyką katolicką a schizmatycką wprawdzie mniej liczne są różnice, jak między etyką katolicką a protestancką – ale są, ponieważ cerkiew schizmatycka nie uznaje nieomylnej powagi Kościoła w rzeczach moralności – co powoduje pewną dowolność w rzeczach moralności, której nie ma w Kościele katolickim.
Etyka żydowska opiera się na Piśmie św. St. Zakonu i na późniejszych religijnych księgach żydowskich, pomiędzy którymi najważniejszą dla bardzo wielu żydów (tzw. prawowiernych, ortodoksów) jest Talmud. Żydzi, odrzucając Jezusa Chrystusa i Jego ewangelię, odrzucają tym samym udoskonalenie etyki St. Zakonu. Co do Talmudu –aczkolwiek są w nim niektóre piękne i mądre zdania, to jednak na ogół sprzeczny jest on z zasadami ewangelii, zwłaszcza odnośnie do najważniejszego przykazania miłości bliźniego.
Z tego zestawienia różnic między etyką katolicką a etyką naturalną czy etyką innych religii widzimy, jak mylne jest zdanie, że obojętną jest rzeczą, czy się wierzy i w co się wierzy, byle żyć uczciwie, – bo kto błądzi w wierze, błądzi i w moralności, której wiara jest podstawą, a przeto według woli Bożej żyć nie może.
Podział etyki. Etyka katolicka dzieli się na dwie części: ogólną, która zawiera naukę o podstawowych zagadnieniach i zasadach moralności i szczegółową, która podaje, jak te zasady należy zachowywać i urzeczywistniać w życiu jednostki i społeczeństwa.
Pytania i ćwiczenia. Przedstawić: 1) stosunek etyki katolickiej do innych przedmiotów nauki religii, 2) naukę Kościoła katolickiego o Objawieniu, o Piśmie św. i Tradycji, 3) główne różnice dogmatyczne między katolicyzmem a protestantyzmem, schizmą i judaizmem, 4) wpływ etyki katolickiej na ludzkość w starożytności, średniowieczu i w czasach nowożytnych (na podstawie nauki historji).
Lektura. Ks. Arcyb. Bilczewski: „Młodości, ty nad poziomy” („List pasterski do młodzieży”).
Etyka ogólna przedstawi nam: I. Podmiot moralności czyli człowieka jako istotę moralną. II. Przedmiot moralności czyli czyny ludzkie. III. Normy moralności. IV. Dobro i zło moralne.
Punktem wyjścia i podstawą dla etyki musi być przede wszystkim dokładne poznanie natury człowieka. Ujęła tę prawdę głęboko grecka filozofia, gdy za podstawę wszelkiej mądrości postawiła poznanie siebie samego: gnothi s'auton – poznaj siebie samego!
Człowiek jest istotą: a) złożoną z ciała i duszy, b) społeczną, c) religijną, d) wolną, tj. posiadającą wolną wolę.
a) Człowiek jest istotą, złożoną z ciała i duszy.
Jest prawdą wiary, że człowiek składa się z ciała i duszy i to duszy, która jest istotą różną od ciała. Nie jest ona mózgiem ani czynnościami psychicznymi, – jest niematerialną i nieśmiertelną. Przez nią człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boże, ona ożywia ciało i jest pierwiastkiem działania człowieka.
Przez duszę ma człowiek poczucie siebie samego, jako czegoś osobnego, samodzielnego, ma poczucie odpowiedzialności za swoje czyny, – jest osobą, tj. świadomą siebie, różną od innych, istotą rozumną.
Ponieważ dusza człowieka nie jest szczerym duchem, ale jest złączona z ciałem, dlatego jest ona od tego ciała w swych duchowych czynnościach zależna, w szczególności od zmysłów i dlatego uszkodzenie zmysłów działa ujemnie i na czynności duszy.
Dusza człowieka ma dwie władze: rozum i wolną wolę.
Rozumem człowiek myśli, tworzy pojęcia, poznaje, sądzi.
Za pomocą woli człowiek pragnie, działa, porusza inne władze i w czyn je wprawia.
Między rozumem a wolą istnieje ścisły stosunek. Wola człowieka nie mogłaby działać, gdyby nie było rozumu, bo ona może pragnąć i dążyć do tego tylko, co rozum pozna, jako godne chcenia, dlatego zasada: Czego człowiek przedtem nie poznał, tego nie pragnie.
Z tego jednak nie wynika, że wola zmuszona jest iść za tym, co rozum uzna za lepsze, za doskonalsze, gdyż, niestety, idąc często za namiętnościami, wybiera nieraz to, co jest złe, zakazane. Sprawdza się wtenczas to, co powiedział poeta Owidiusz „Widzę, co lepsze i pochwalam, a idę za tym, co gorsze”.
Ponieważ każdy człowiek posiada duszę, dlatego też w każdym człowieku, nawet najniżej pod względem umysłowym stojącym, należy uszanować godność ludzką, obraz i podobieństwo Boże.
Dusza człowieka jako nieśmiertelna jest ważniejszą od ciała, dlatego człowiek szczególniejszą troskę powinien poświęcić duszy w myśl tego, co powiedział Chrystus: „Cóż pomoże człowiekowi chociażby wszystko posiadł, a na duszy swojej szkodę poniósł” (Mt. 16, 26).
Człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boże, dlatego powinien się starać, aby do Pana Boga był podobny i przez życie swoje stosownie do słów Chrystusa: „Bądźcie doskonałymi, jako i Ojciec wasz niebieski doskonałym jest” (Mt. 5, 48).
b) Człowiek jest istotą społeczną.
Człowiek jest z natury swojej istotą społeczną, tj. stworzoną do życia z drugimi ludźmi, do życia społecznego. Dowodem tego: 1) mowa, którą człowiek posiada w tym celu, by mógł z drugimi obcować, wymieniać wzajemnie myśli i uczucia. 2) Uczucie miłości, które istnieje w sercu człowieka, zwłaszcza do tych, którzy złączeni są z nim węzłami pokrewieństwa, narodowości czy religii. 3) Skazanie ludzi na wzajemną pomoc i to przez całe życie i pod każdym prawie względem. Sam człowiek, bez pomocy drugich, nie tylko, że nie potrafiłby nic zdziałać, ale nawet przy życiu swoim, danym mu przez Boga i rodziców, nie potrafiłby się utrzymać. Tylko przez wspólną pracę, przez wspólną pomoc łączność utrzymują się, rozwijają i dokonują się te wielkie dzieła cywilizacyjne i kulturalne, których jesteśmy świadkami. 4) Zawsze też i wszędzie spotykamy ludzi złączonych w rodziny i w inne mniej lub więcej rozwinięte społeczności, co dowodzi również, że człowiek z natury swojej jest istotą społeczną.
Poznanie tej społecznej strony człowieka jest obfitym źródłem dla wielu praktycznych zasad i wniosków, o których będzie później mowa.
c) Człowiek jest istotą religijną.
Dowodem tego, to: 1) powszechna wiara, że istnieje Bóg, chociaż ludzie nieraz fałszywie sobie tego Boga przedstawiają (ateiści należą do stosunkowo nielicznych wyjątków). 2) Cześć, jaką ludzie w najrozmaitszych formach temu Bogu oddają. 3) Fakt, że jeden tylko Bóg potrafi zaspokoić najszlachetniejsze pragnienia natury człowieka, jego pęd do prawdy, dobra i szczęścia i dać mu silną podstawę do jego życia moralnego. 4) Potrzeba dla człowieka religii dla życia jego moralnego i w chwilach zwłaszcza trudniejszych i ważniejszych jego życia. Stąd słuszne zdanie Tertuliana, że dusza ludzka jest z natury swojej chrześcijańska i Homera: „Wszyscy ludzie tęsknią do bogów” (Odys. 3, 48).
d) Człowiek jest istotą wolną, tj. posiadającą wolność woli.
Pytania i ćwiczenia. Przedstawić: 1) stosunek etyki do psychologii, 2) zależność swoją od społeczeństwa pod względem życia, zdrowia, wychowania, rozwoju fizycznego, umysłowego i religijno-moralnego, 3) znaczenie przeszłości dla teraźniejszości i przyszłości. Określić istotę religii i jej znaczenie dla jednostki i społeczeństwa.
1. Istota i istnienie wolnej woli.
Wolność woli jest to przymiot woli, przez który wola może działać lub nie działać, działać tak lub inaczej.
Człowiek ma także możność czynić dobrze albo źle, nie jest to jednak już przymiotem, ale niedoskonałością wolności woli.
Dowody na wolność woli mamy następujące: 1) Pismo św. tak St. jak i N. Testamentu, w którym Pan Bóg wydaje nakazy i zakazy, obiecuje nagrody i grozi karami, pochwala dobre czyny a gani złe, – tego zaś Pan Bóg nie mógłby czynić, gdyby człowiek nie miał wolnej woli. I tak czytamy: „Będzie miał chwałę wieczną, który mógł zgrzeszyć a nie zgrzeszył, źle czynić a nie czynił” (Ekkl. 31, 10). Pan Jezus do młodzieńca pytającego się, co ma czynić, aby był zbawiony, mówi: „Jeśli chcesz wnijść do żywota, chowaj przykazania”. 2) Własna świadomość każdego z nas, która nam mówi, że mamy wolną wolę. 3) Ogólne przekonanie całej prawie ludzkości po wszystkie czasy, które znalazło swój wyraz w rozlicznych prawach i przepisach, nagrodach i karach.
Determinizm, tj. teoria, nie uznająca wolności woli, a twierdząca, że człowiek albo zewnętrzną siłą albo wewnętrzną koniecznością bywa zawsze determinowany, tj. zmuszony do czynów, jest sprzeczny nie tylko z Objawieniem Bożym i zdrową filozofią, ale prowadzi do fatalizmu, będącego grobem dla wszelkiej moralności i wszelkiego postępu tak jednostki, jak i całej ludzkości. Przeciwieństwem jego jest autodeterminizm, zwany także niewłaściwie indeterminizmem, głoszący, że od samego człowieka zależy decyzja czynu.
Wolność woli jest więc nie tylko podstawową prawdą chrześcijańską, dogmatem Kościoła katolickiego, ogłoszonym na soborze trydenckim przeciwko nauce tzw. reformatorów, którzy twierdzili, że człowiek przez grzech pierworodny utracił wolność woli, – ale to także główna zasada i podstawa wszelkiej etyki i wszelkiej moralności, to także jeden z najwspanialszych darów Bożych. Bez wolności woli nie ma etycznego działania, nie ma dobra lub zła moralnego, poczytalności czynów ludzkich i odpowiedzialności za nie, nie ma cnoty, grzechów, zasługi, nagrody, winy i kary.
Wolność woli nie jest jednak nieograniczona, absolutna, bezwarunkowa.
Jest ona bowiem uzależniona: 1) od woli wszechmocnego Boga i 2) od wielu czynników i warunków, wynikających z natury człowieka, z jego stosunku do przyrody zewnętrznej, z jego stosunków osobistych, ze stosunków społecznych i z całego środowiska, w którym człowiek żyje i działa.
2. Ograniczenia i przeszkody wolnej woli.
Chociaż człowiek jest zasadniczo w swym działaniu wolny, to przecież jego wolna wola może być nieraz ograniczona, a nawet zniesiona. Do wolnego działania potrzeba: 1) świadomości czynu, 2) swobody w działaniu. Wolna wola może więc być w dwojaki sposób ograniczona: przez nieświadomość i nieznajomość i przez choroby umysłowe, które utrudniają lub nawet uniemożliwiają działanie rozumu, w drugi sposób przez uczucia, przyzwyczajenia i gwałt czyli przymus zewnętrzny.
Nieświadomość i nieznajomość (zapomnienie). Mogą one pochodzić z braku rozumu lub niemożności użycia rozumu. Dlatego małe dziecko, człowiek w chwili zapomnienia, śpiący, zupełnie pijany – nie są w czasie tego stanu wolni i odpowiedzialni za swoje czyny.
Choroby umysłowe i rozmaite zaburzenia życia psychicznego, jak złudzenia zmysłów (iluzje, halucynacje), natrętne idee (idees fixes), hipochondria, histeria, melancholia, silna nostalgia, neurastenia, psychastenia, rozmaite natrętne popędy, jak kleptomania, pyromania, mitomania i fobie, jak klaustrofobia, ksenofobia, o ile nie odbierają całkowicie używania rozumu, nie znoszą wprawdzie wolności woli, poczytalności i odpowiedzialności, ale znacznie je zmniejszają. O ile występują tak silnie, że odbierają człowiekowi rozum i człowiek im się oprzeć nie może, znoszą zupełnie wolność woli i poczytalność. Co do zahipnotyzowanych, to poczytalność ich czynów zależy od mniejszej czy większej świadomości i od zgody woli po obudzeniu. Pełnej odpowiedzialności za czyny nie mają także ludzie umysłowo upośledzeni lub nierozwinięci. Jeżeli upośledzenie to jest zupełne (jak u całkowitych idiotów, kretynów, matołków), to w ogóle znika u nich wolność woli i odpowiedzialność.
Ograniczeniem wolności woli są dalej uczucia i wzruszenia (afekty). Z powodu ścisłego połączenia duszy z ciałem i władz duszy między sobą, uczucia i wzruszenia wywierają bardzo silny wpływ na człowieka, a mianowicie przeszkadzają rozumowi w spokojnej rozwadze, przeciągają go na swą stronę, mącą jego jasność, a gdy są bardzo silne, to odbierają nawet chwilowo używanie rozumu.
Co do uczynków, pod ich wpływem wykonanych – to, o ile one są tak silne, że odbierają używanie rozumu – nie są one wolne – o ile zaś używania rozumu nie odbierają, zmniejszają wolność woli i poczytalność czynów.
Na szczególną uwagę zasługuje uczucie bojaźni (strachu, lęku) czyli obawy przed złem grożącym; jednakowoż dopóki bojaźń nie jest tak silna, że odbiera używanie rozumu, nie znosi wolności woli i odpowiedzialności za czyny. Nie można przeto usprawiedliwić tych chrześcijan, którzy w czasie prześladowań z bojaźni śmierci zaparli się wiary chrześcijańskiej, jak również i tych, którzy z obawy przed opinią złych ludzi, czynią źle; chociaż łagodniej trzeba sądzić tych, którzy czynią źle z obawy przed karą, nędzą, chorobą.
Wpływ bojaźni na wolność woli należy oceniać indywidualnie, bo to, co napawa wielkim strachem dziecko, może nie robić żadnego wrażenia na starszym. Wielka bojaźń niesłusznie wywołana może spowodować nawet unieważnienie aktów prawnych, np. zawarte małżeństwo.
Przyzwyczajenia do pewnych czynów, wytworzone przez częste ich wykonywanie. Przyzwyczajenie do dobrych uczynków zowie się cnotą; do złych wadą, nałogiem, a o ile nałóg jest bardzo silny – namiętnością.
Człowiek wobec nabytego przyzwyczajenia może się zachować w dwojaki sposób: albo zgadza się na nie, lub przynajmniej jest obojętny; albo nie zgadza się i stara się go pozbyć. W pierwszym wypadku za uczynki z przyzwyczajenia popełnione odpowiada, bo wola, zgadzając się na przyzwyczajenie, zgadza się tym samym na pochodzące z niego uczynki, np. przekleństwo, wypływające z nałogu, którego nie staramy się wykorzenić. W drugim zaś wypadku, tj. gdy człowiek stara się o pozbycie nałogu, uczynki jego wywołane tym nałogiem są mniej lub więcej wolne, zależnie od tego, czy je wykonał z mniejszą lub większą rozwagą; wcale zaś nie są wolne i poczytalne, gdy pochodzą z samego przyzwyczajenia, bez rozwagi.
Podobnie ograniczają wolność woli i wrodzone skłonności i dlatego czyny przez nie spowodowane (spontaniczne, odruchowe, samorzutne, mimowolne) nie są dobrowolne, o ile są spełnione bez świadomości. O ile im towarzyszy niezupełna świadomość są nie całkiem dobrowolne.
Gwałt czyli przymus zewnętrzny. Jest to użycie siły fizycznej, by kogoś zmusić do czynu wbrew jego woli, np. kogoś zamkną w niedzielę w domu, by nie mógł iść do kościoła.
Jeżeli człowiek w czasie gwałtu, któremu oprzeć się nie może, nie przyzwoli w duszy na czyn i w miarę możności także i zewnętrznie broni się przeciwko niemu, to taki czyn nie jest wolny. Jeśliby zaś człowiek nie opierał się gwałtowi, chociażby mógł, albo przyzwala na niego wewnętrznie, albo nie dość zewnętrznie mu się sprzeciwia, to wtenczas gwałt nie znosi wolności woli, ale ją częściowo zmniejsza.
Obok tych głównych przeszkód wpływa jeszcze na wolność woli cały szereg innych czynników. Najważniejsze z nich są: Przyroda zewnętrzna. Tak jak człowiek wywiera wpływ na przyrodę, opanowując ją i zużytkując jej siły dla swoich celów, tak też i przyroda wywiera pewien wpływ na człowieka i jego życie etyczne, choć wpływ nie zmuszający. I tak, stwierdzoną jest przez statystykę rzeczą, że pory roku, klimat, pogoda czy słota wywierają pewien wpływ na ciało ludzkie, przyzwyczajenia, upodobania, a przez to i na wolę i na czyny ludzkie, Wiemy np., że ludzie mieszkający w krajach południowych, skłonni są na ogół do lenistwa bardziej, niż ludzie mieszkający w krajach północnych.
Duży wpływ na wolną wolę człowieka ma własne jego ciało, a zwłaszcza zmysły, które w bardzo dużym stopniu oddziałują na poznanie, a następnie takie czynniki, jak mieszkanie, odżywianie się, zawód. Wspólne dla więcej osób albo nawet rodzin ciasne mieszkanie staje się okazją i przyczyną wielu grzechów, liche odżywianie się powoduje upadek sił fizycznych, co także odbija się na woli człowieka, poszczególne zawody mają swoje dodatnie i ujemne strony, swoje niebezpieczeństwa i pokusy.
Wielkie znaczenie dla woli i czynów człowieka ma jego wiek. Chociaż jednostka ludzka pozostaje zawsze ta sama i przez różnicę wieku nie zmienia się istota osobowości, to jednak różnica wieku ma wielkie znaczenie dla życia moralnego człowieka, bo każdy okres jego życia ma swoje niebezpieczeństwa, ale i swoje środki obronne.
I tak wiek dziecięcy cechuje z jednej strony pewien upór, egoizm, zbytnia wrażliwość, chęć niszczenia – z drugiej strony posłuszeństwa i cześć dla autorytetu, skłonność do pobożności.
W wieku męskim niebezpieczeństwo dla człowieka stanowi pewna pycha, brak uczucia – przeciwwagą znowu jest obowiązkowość, rozwaga, zrozumienie interesu całości. W starości znów łatwo wytwarzają się dziwactwa, nudziarstwo, skąpstwo, zbytni żal za przeszłością, z drugiej strony znowu jest często opanowanie siebie i wielkie doświadczenie życiowe.
Chociaż każdy okres życia ludzkiego ma swój pewien charakter etyczny, to jednak w każdym wieku możliwa jest prawdziwa cnota, dla każdego też okresu naszego życia mamy wzory i przykłady do naśladowania w Świętych i innych wielkich ludziach.
Temperamenty oddziaływują również silnie na naszą wolę, dlatego mają wielkie znaczenie dla poczytalności naszych czynów.
Zdolności (talenty) mają także wielkie moralne znaczenie, bo od nich w wielkiej mierze zależy działalność rozumu, wybór zawodu i stanowisko w życiu.
Różnica płci także dużą rolę odgrywa w życiu moralnym. U mężczyzny jest większa siła czynu, większa energia woli – kobiety znów cechuje z jednej strony większa delikatność, tkliwość i współczucie, wrażliwość na piękno, większa religijność, większa cierpliwość.
Dziedziczność (atawizm) jest również ważnym czynnikiem w życiu moralnym. Polega ona na tym, że pewne właściwości przodków, tak fizyczne jak i duchowe, powtarzają się w potomstwie.
Mylnym jest jednak pojmowanie dziedziczności w tym znaczeniu, jakoby człowiek tracił przez nią swoją wolę, albo jakoby każdy zbrodniarz wskutek odziedziczonych złych skłonności swoich przodków, rodził się zbrodniarzem, ponieważ te odziedziczone złe skłonności odbierają mu w zupełności wolę (teoria Lombroso1, szkoła kryminalno-antropologiczna). Pod wpływem bowiem wychowania i pracy nad sobą człowiek może ujarzmić odziedziczone złe skłonności, a nawet zupełnie się ich pozbyć, czego dowodem są wyniki osiągnięte w zakładach dla opuszczonych dzieci.
Niemniejsze znaczenie pod względem moralnym mają czynniki społeczne. Do tych czynników należy w pierwszym rzędzie rodzina i szkoła. Wpływ wychowania rodzinnego dla życia i działalności człowieka jest bardzo wielki, dodatni albo ujemny. Wpływ ten jednak to nie przymus, dlatego najlepsze wychowanie może nieraz pozostać bez dodatnich rezultatów. W rzeczywistości też nieraz najlepsze rodziny mają złe dzieci (filii heroum nequam) i przeciwnie, nieraz dziecko pozostaje dobre, mimo gorszącego przykładu złych rodziców.
Wpływ wychowania szkoły jest również wielki, chociaż na ogół znacznie mniejszy niż wychowania rodzinnego.
Tu należy także społeczne środowisko (milieu), bliższe i dalsze, ze swoimi właściwościami gospodarczymi, narodowymi, kulturalnymi, ze swoimi zwyczajami i obyczajami, w których człowiek żyje i działa. Wielkie znaczenie tego społecznego środowiska dla czynów ludzkich wynika ze statystyki moralności, która bada pewne zjawiska etyczne (małżeństwa, rozwody, ilość urodzin, samobójstwa, kradzieże, pijaństwo itd.) i ich ilość na pewnym większym obszarze, w pewnym czasie i rozkłada je na poszczególne kraje, religie, okresy życia, pory roku itd. Ta statystyka wykazuje, że pewne czynności etyczne, pewne zjawiska w podobnych warunkach się powtarzają. Nie wynika z tego wcale, jak sądzą niektórzy, że ludzie nie mają wolnej woli, tylko że w podobnych warunkach mniej więcej ta sama liczba ludzi podobnie myśli, podobnie działa, ulega pokusom lub je zwycięża, inni natomiast chociaż znajdują się w tych samych warunkach, myślą i działają inaczej, co jest najlepszym dowodem wolności woli.
Zaznaczyć jeszcze trzeba, że statystyka moralności zajmuje się tylko czynami zewnętrznymi i to prawie wyłącznie ujemnymi, mało zaś zajmuje się czynami dodatnimi, a już całkiem nie zajmuje się usposobieniem wewnętrznym, co przecież dla moralności ma pierwszorzędne znaczenie, dlatego wykazy statystyczne nie dają zupełnie prawdziwego obrazu stanu moralnego społeczeństwa.
Pytania i ćwiczenia. Wypisać z Pisma św. zdania: Mt. 23, 37;, Jan 6, 68; Rzym 6, 12; 7, 4; 8, 1-3; 8, 35-39 i Gal. 4, 31 i wskazać, czego one są dowodem. Podać kilka przykładów z życia szkolnego, świadczących o wolności woli tak uczniów, jak i profesorów. Przedstawić, jak się wolność woli objawia w zabawie i w pracy, ze szczególnym uwzględnieniem pracy samowychowawczej. Na podstawie Ks. M. Morawskiego: „Podstawy etyki i prawa” str. 7 - 72 opracować krótko następujące tematy: 1. Wolna wola jako warunek moralności, 2. Determinizm i jego racje, 3. Dowody wolności woli.
Uczucia. Oprócz władz duchowych, rozumu i woli, posiada człowiek jeszcze: uczucia, popędy i temperamenty. Dla życia moralnego wielkie znaczenie mają zwłaszcza uczucia (np. miłości, żalu, gniewu, nienawiści, zazdrości itp.), ponieważ one szczególnie silnie wpływają na rozum i na wolę człowieka.
Co do roli i znaczenia uczuć w życiu moralnym człowieka, to etyka katolicka stoi pośrodku między epikureizmem i sentymentalizmem – dla których to systemów pierwszorzędnym czynnikiem w życiu moralnym są uczucia – a stoicyzmem i kantyzmem, które to systemy chcą wyłączyć uczucia z naszego życia moralnego i sprowadzić je do pewnego stanu znieczulenia, który stoicy nazywają apatią i w którym widzą szczyt doskonałości moralnej.
Etyka katolicka zajmuje stanowisko pośrednie. Według niej uczucia powinny być podporządkowane wyższym władzom duchowym, rozumowi i woli, nie powinny więc odgrywać w życiu naszym roli pierwszorzędnej i człowiek nie powinien się nimi wyłącznie kierować w życiu. Ale z drugiej strony etyka katolicka uważa, że chcieć je zupełnie usunąć i wykreślić z życia, tzn. chcieć okaleczyć naturę ludzką. Podobne zresztą wysiłki do niczego nie prowadzą, bo natura co do swej istoty zmienić się nie da i uczucia nieraz wybuchają z tym większą siłą, im bardziej je przytłumiamy. Nie należy więc uczuć niszczyć, tępić, ale za pomocą wychowania użyć ich do wyższych celów moralnych człowieka.
Oprócz uczuć ma człowiek w sobie instynkty i popędy (do ruchu, działania, zabawy, naśladownictwa itp). Tak jak uczuć, tak samo i popędów nie należy w sobie tępić, ale za pomocą ich opanowywania i kierowania należy się nimi posługiwać do zrealizowania wielkich celów człowieka.
Uczucia i popędy są w naszym życiu moralnym bardzo poważną siłą dodatnią lub ujemną – zależnie od tego, jak nimi pokierujemy i jak je wykształcimy. Szczęśliwy ten człowiek, który nie pozwoli uczuciom i popędom zepchnąć się z drogi obowiązków, ale potrafi ich użyć do tym lepszego wypełniania tychże.
Temperamenty. Dużą także rolę w życiu moralnym człowieka odgrywa jego temperament, tj. jego usposobienie czyli sposób reagowania na podniety otaczającego go świata. Usposobienie to oddziaływuje bowiem bardzo silnie na uczucia, uczucia zaś – jak to widzieliśmy – na władze duchowe.
Rozróżniamy cztery temperamenty: sangwiniczny, choleryczny, melancholijny i flegmatyczny – bardzo rzadko jednak te temperamenty występują w postaci czystej, gdyż ogromna większość ludzi ma temperamenty mieszane, czy to z urodzenia, czy to wskutek tego, że praca wychowawcza niejedną krańcowość wygładziła i usunęła.
Charakterystykę poszczególnych czystych temperamentów podaje psychologia.
Aczkolwiek temperamenty wywierają duży wpływ na nasze życie etyczne, to jednak nie znoszą one wolności woli, a wskutek tego ich wybryki czyli tzw. „błędy temperamentu” są nam poczytalne. Każdy bowiem powinien starać się swój temperament, podobnie jak uczucia opanować i pokierować nim w dobrym kierunku. Każdy też temperament ma swoje dobre i złe strony.
Poznanie swego temperamentu i otoczenia jest nie tylko ciekawe, ale i bardzo pożyteczne dla pracy nad sobą, pożycia z ludźmi i działalności.
My Polacy występujemy z dość wybitnymi cechami sangwiników i do dziś dnia te cechy zachowaliśmy. Mamy wszystkie dobre cechy tego temperamentu, ale mamy i złe; zdolni, mili, uprzejmi, łatwo naginający się do najcięższych warunków, usłużni, gościnni, rzutcy, jesteśmy z drugiej strony lekkomyślni, próżni, niesłowni, niewytrwali.
Nowsza psychologia obok podziału ludzi według temperamentów dzieli ludzi także na typy tzw. „strukturalne”, zależnie od tego, który typ w człowieku przeważa. Rozróżnia ona pomiędzy ludźmi następujące typy: 1) typ intelektualny, u których przeważa rozum, 2) typ woluntarystyczny, u których silnie zaznacza się wola, aktywność, 3) typ uczuciowy, u których przeważa uczucie, 4) typ religijny, zaznaczający się skłonnością do pobożności i 5) typ estetyczny (artyści).
Obowiązkiem człowieka jest usuwać jednostronności w swoim charakterze. Typy uczuciowe, religijne i estetyczne powinny pielęgnować w sobie także i zdrowy intelektualizm i woluntaryzm a przeciwne typy intelektualne i woluntarystyczne powinny rozwijać i pielęgnować w sobie uczucia pobożne i zamiłowanie piękna, by się zacierały jednostronności a wytwarzała się piękna harmonia duchowa.
Pytania i ćwiczenia. Podać charakterystykę poszczególnych temperamentów. Określić własny temperament i swój typ strukturalny i uzasadnić to określenie. Określić temperamenty osób, z którymi się najczęściej styka. Które uczucia i popędy powinien uczeń w sobie rozwijać, w jakim kierunku i dlaczego? Co poszczególne temperamenty i typy wnoszą dodatniego a co ujemnego do życia szkolnego? Jaki temperament przeważa w naszej klasie?
Jednym z najważniejszych pytań, trapiących ludzkość od samego początku istnienia człowieka, – to pytanie, na co człowiek istnieje na ziemi, jaki jest jego cel ostateczny, główny, dla którego został powołany do bytu.
Na to pytanie odpowiada nam nasza wiara św., że człowieka stworzył Pan Bóg w tym celu, aby Pana Boga znał, kochał i spełniał jego wolę najświętszą, a przez to dostał się do nieba.
Przez poznanie Pana Boga, miłowanie Go i spełnianie Jego woli człowiek oddaje Panu Bogu chwałę; przez dostanie się do nieba człowiek osiąga szczęście wieczne. Celem więc człowieka jest chwała Boża i jego szczęście wieczne.
Człowiek stworzony z woli Stwórcy całą swoją istotą należy do Pana Boga, by –przeszedłszy przez życie z Bogiem, wypełnił Jego wolę na wzór Boga-człowieka Jezusa Chrystusa – powrócić do Niego i zaspokoić pragnienie swego serca, które stworzone dla Boga, niespokojne jest, dopóki w Nim nie odpocznie (Wyzn. 1, 1) i cieszyć się szczęściem, o którym św. Paweł pisze, że „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało..., co Pan Bóg zgotował tym, którzy Go miłują” (1 Kor. 2, 9).
Cel ten wynika: 1) z Pisma św., które głosi, że Bóg człowieka stworzył na chwałę Swoją, podobnie jak cały świat (Iz. 43, 7) 2) z natury człowieka, który pragnie i dąży do szczęścia, a tego szczęścia na ziemi znaleźć nie może i 3) z dzieła odkupienia ludzkości przez Chrystusa Pana, który przyszedł na ten świat, cierpiał i umarł, „aby wszelki, który weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny” (Jan 3, 15).
Cel człowieka jest nadprzyrodzony, bo przewyższa nasze siły przyrodzone i człowiek osiąga go jedynie dzięki łasce i miłości Boga ku nam, przy pomocy środków nadprzyrodzonych.
Obowiązkiem człowieka jest starać się w życiu i przez życie urzeczywistnić i osiągnąć cel, do którego go Pan Bóg stworzył, wypełniając wolę Bożą, a unikając tego, co się osiągnięciu tego celu sprzeciwia.
Chociaż bowiem Bóg pragnie, by każdy z ludzi osiągnął szczęśliwość wieczną i ze swej strony każdemu człowiekowi daje do tego potrzebne łaski i środki, to jednak – ponieważ dał człowiekowi wolną wolę – od człowieka zależy, czy ten cel ostateczny swego życia osiągnie czy nie. Szczęście bowiem wieczne człowieka ma być zapłatą za spełnienie woli Bożej w życiu, nagrodą za odniesione zwycięstwo, za poniesione trudy i pracę. „Jeśli chcesz wnijść do żywota, chowaj przykazania”! (Mt. 19, 17) – mówi Pan Jezus do młodzieńca, pytającego się co ma czynić, by osiągnąć szczęśliwość wieczną.
Cel ostateczny życia ludzkiego nie wyklucza innych drugorzędnych celów, jakie człowiek w życiu swoim może sobie stawiać i do których może dążyć, – byleby tylko one były godziwe i podporządkowane celowi ostatecznemu.
Etyka katolicka, nakazując człowiekowi dążyć do szczęścia wiecznego, nie nakazuje mu starać się o rzeczy doczesne i wyrzekać się radości, zadowolenia i szczęścia, jakie one dają. Ona tylko każe nam czuwać i baczyć, ażebyśmy zawsze mieli na oku w życiu naszem cel ostateczny, ażebyśmy w trosce o dobra doczesne i o szczęście doczesne nie przekroczyli dozwolonych granic, nie utracili tego, co najważniejsze – zbawienia wiecznego, w myśl tego, co powiedział Zbawiciel: „Cóż pomoże człowiekowi, choćby wszystek świat pozyskał, a szkodę by podjął na duszy swojej”? (Marek 8, 36).
Etyka katolicka uczy, że droga do szczęścia wiecznego prowadzi przez trud, pracę, poświęcenie, cierpienie, żąda jednak od wszystkich, aby po tej drodze, choćby najbardziej ciernistej, szli ze spokojem, co więcej, - nawet z radością w duszy, - z radością, opartą na miłości Boga i nadziei szczęścia wiecznego w życiu przyszłym.
Życie dla celu ostatecznego, to życie w służbie idei najwyższej: dla Boga i według woli Bożej, a więc także dla Kościoła, dla Ojczyzny, dla ludzkości, dla społeczeństwa, dla bliźnich i dla siebie samego w najszlachetniejszym tego słowa znaczeniu.
Cel ostateczny człowieka – to jasny punkt orientacyjny w labiryncie życia ludzkiego. Szczęśliwy, kto się nim kieruje.
Kwestia celu ostatecznego człowieka interesowała filozofów wszystkich czasów, nie znalazła jednak poza chrześcijaństwem zadowalającego rozwiązania. Już Rzymianin, Marek Varro, wspomina, że filozofowie w tej kwestii dzielą się na 288 partii. Z nowszych kierunków filozoficznych ewolucjonizm jako cel człowieka wskazuje rozwój społeczeństwa, socjalny eudajmonizm szczęście ludzkości. Jednak w świetle tych zasad niemożliwą rzeczą jest wykazać, jaki cel i wartość ma życie ludzi nieraz najszlachetniejszych, którzy z powodu rozmaitych przyczyn (choroby, ubóstwa, braku wykształcenia itd.) do tego rozwoju i szczęścia ludzkości przyczynić się nie mogą – oni więc nie mieliby celu w swoim życiu i to bez własnej winy. Sprzeciwia się zaś mądrości Bożej, by ludzi bez celu stwarzał, skoro tak wszystko celowo urządził.
Materializm i panteizm przeczy w ogóle istnieniu jakiegoś celu dla człowieka. To jednak sprzeciwia się ogólnej celowości, jaką we wszechświecie spotykamy. Jeżeli bowiem wszystko ma swój cel – to i człowiek, korona stworzenia, ten cel mieć musi.
Fr. Nietsche jako cel człowieka wskazuje stworzenie „nadczłowieka” przez brutalne wyniszczenie słabszych dotychczasowych ludzi. Teoria ta to zaprzeczenie wszelkich praw i zasad moralnych, a przede wszystkim wielkiego przykazania miłości bliźniego.
Pesymizm szczęście i cel człowieka widzi w nicości (nirwanie), które to zapatrywanie jest grobem dla etycznej pracy nad sobą i wszelkiej moralności, bo po co pracować nad sobą, skoro człowiek w nicość się obróci?
Hedonizm, głoszący jako cel życia używanie i rozkosz zmysłową, obdziera życie człowieka z jego wielkiej wartości i spycha człowieka do roli zwierzęcia. Wedle tej teorii cel dla wszystkich nieszczęśliwych ludzi byłby nieosiągalny.
Pytania i ćwiczenia. W których słowach cel ostateczny człowieka jest wyrażony w modlitwie Pańskiej, Pozdrowieniu anielskim i w Składzie apostolskim? Rozwinąć słowa Chrystusa: „Szukajcież naprzód królestwa Bożego i sprawiedliwości Jego, a wszystko będzie wam przydane” (Mt. 6, 33) i te drugie: „Cóż pomoże człowiekowi, choćby wszystek świat pozyskał, a szkodę by podjął na duszy swojej”? (Mk. 8, 36). Jaką rolę odgrywał cel ostateczny człowieka w dotychczasowym moim życiu? Nauka Kościoła o niebie. Znaczenie hasła św. Stanisława Kostki: „Do większych rzeczy jestem stworzony”.
Lektura: Ks. M. Morawski, Podstawy etyki i prawa, Cz. I. rozdział VII: „Szczęście i cel dążności moralnej”.
Przedmiotem moralności są czyny ludzkie. Przez czyny zaś w znaczeniu etycznym rozumiemy nie tylko czyny zewnętrzne, jak np. pisanie, chodzenie, mówienie, ale i czyny czysto wewnętrzne, jak myśli, pragnienia, uczucia a także i zaniechanie czynu, które stosownie do tego, czy jest zgodne z normą moralności czy nie, ma swoją wartość moralną dodatnią lub ujemną.
Czyny są podwójne: jedne nie dobrowolne, jak np. czyny siłą zewnętrzną wymuszone, czyny człowieka śpiącego itd., przy których albo brak wolnej woli albo świadomości – i drugie, pochodzące ze świadomości i wolnej woli, które nazywamy dobrowolnymi, wolnymi, ludzkimi. Tylko czynami wolnymi zajmuje się etyka i one tylko stanowią przedmiot moralności, bo konieczne lub niedobrowolne nie są ani naszą zasługą ani winą.
1. Poczytalność czynów (odpowiedzialność za czyn – przyp.red.). Poczytywać (imputować) jakiś czyn, znaczy przypisywać czyn komuś jako jego sprawcy. Podstawą i źródłem poczytalności jest wolna wola człowieka, przez którą człowiek staje się sprawcą i panem swoich czynów i wskutek której jest on za nie odpowiedzialny.
Warunkiem poczytalności czynu w ogólności jest a) poznanie czynu i wartości jego moralnej i b) zgoda na ten czyn wolnej woli człowieka. Z tego wypływa, że im jaśniejsze jest poznanie czynu, im wola jest swobodniejsza w postanowieniu i wykonaniu, tym bardziej jest człowiek odpowiedzialny za swój czyn a wskutek tego, tym większą jest także jego wina lub zasługa. I przeciwnie, im poznanie było słabsze a wola mniej swobodna, tym mniejsza odpowiedzialność, tym mniejsza zasługa, względnie wina.
Czyny drugiego człowieka są nam o tyle poczytalne (o tyle odpowiadamy za czyny drugiego człowieka – przyp.red.), o ile świadomie wpłynęliśmy pozytywnie lub negatywnie, np. przez rozkaz lub brak opieki na ich spełnieniem.
2. Poczytalność skutku czynu (odpowiedzialność za skutki czynu – przyp.red). Człowiekowi poczytuje się nie tylko sam czyn wolny, ale także i skutki, które ten czyn sprowadza. Skutki te są bowiem pośrednio dobrowolne, a wskutek tego i pośrednio poczytalne.
W szczególności: a) skutki dobre czynu dobrego są nam wtedy poczytalne, gdy są przez nas zamierzone, np. wpływ dobrej książki jest wtedy autorowi poczytalny, jeżeli ten wpływ dobry miał na celu przy pisaniu książki, b) Skutek zły czynu jest nam wtedy poczytalny, jeżeli przewidujemy ten zły skutek, chociażby niejasno, np. długo bawiącemu się w nocy przychodzi na myśl, że wskutek zabawy może sobie zaspać i nie być na Mszy św. w niedzielę, c) Za skutek nieprzewidziany nie jest człowiek odpowiedzialny, np. Noe za upicie się winem, którego mocy upijającej nie znał.
3. Przeszkody poczytalności (odpowiedzialności – przyp.red.). Ażeby czyn jakiś był człowiekowi poczytalny, musi być ze świadomością spełniony i pochodzić z jego własnej woli. To wszystko więc, co zmniejsza albo znosi przy czynie poznanie albo wolną wolę człowieka, jest przeszkodą poczytalności. Przeszkody poczytalności są to więc te przyczyny, które przy czynie zmniejszają albo znoszą poznanie lub działanie wolnej woli. Są one te same, co przeszkody i ograniczenia wolnej woli.
4. Składniki czynów ludzkich. Czyn ludzki złożony jest z trzech składników, tj. przedmiotu, okoliczności, które działaniu towarzyszą i celu, który działający zamierza osiągnąć.
Ażeby jakiś uczynek był moralnie dobrym, muszą być moralnie dobre wszystkie te trzy składniki, tj. przedmiot, okoliczności i cel; gdy choćby jeden z nich jest zły – uczynek jest zły, stąd zasada: Aby czyn był dobry, muszą być wszystkie jego składniki dobre – aby był zły, wystarczy jeden składnik zły.
Przedmiotem czynu nazywamy sam czyn, a więc np. przechadzka, jedzenie, czytanie itp.
Niektóre przedmioty są moralnie dobre, jak modlitwa, cześć rodziców, – inne znów są moralnie złe, jak kradzież, bluźnierstwo – inne zaś są moralnie obojętne, jak np. przechadzka, jedzenie. Te ostatnie w konkretnych wypadkach przez cel i okoliczności stają się moralnie dobrymi albo złymi.
Okoliczności czynu są to te wszystkie okoliczności i warunki, wśród których dany czyn się odbywa. Liczymy ich zazwyczaj siedem: kto, co, gdzie, jakimi środkami (z jaką pomocą), dlaczego, jak, kiedy.
Podobnie jak przedmiot, tak samo i okoliczności mogą być moralnie dobre, złe lub obojętne, np. dać jałmużnę prawą lub lewą ręką, jest okolicznością moralnie zupełnie obojętną.
Okoliczności w trojaki sposób wpływają na moralność czynu: a) Jedne z nich zmieniają jakość moralną czynu, powodując, że uczynek sam w sobie dobry lub obojętny, staje się złym, np. jedzenie w piątek mięsa bez dyspensy. b) Inne dodają nową złość lub dobroć (zło lub dobro – przyp.red), czyli zmieniają rodzaj moralności, np. ukraść rzecz świętą w kościele nie jest tylko kradzieżą, lecz świętokradztwem. c) Inne znów nie zmieniają rodzaju moralności, tylko powiększają lub zmniejszają stopień moralności, tj. robią uczynek lepszym lub gorszym, np, kradzież 1 zł i kradzież 100 zł.
Pierwsze dwa rodzaje okoliczności nazywamy zmieniającymi rodzaj moralności czynu, trzeci rodzaj zaś obciążającymi lub zmniejszającymi stopień moralności czynu (zwiększają lub zmiejszają stopień moralności – przyp.red).
Podział ten ma bardzo ważne praktyczne znaczenie, ponieważ przy spowiedzi, przy grzechach ciężkich należy podać te okoliczności, które zmieniają rodzaj grzechu, jak również i te okoliczności obciążające, które sprawiają, że grzech powszedni staje się ciężkim.
Ze wszystkich okoliczności, na szczególniejszą uwagę zasługuje cel czyli pobudka, motyw albo intencja działania, gdyż bardzo silnie wpływa na moralność i dlatego ta okoliczność jest uważana za osobny, bardzo ważny składnik moralności.
Wpływ celu na moralność czynów określają następujące zasady: jeżeli cel jest dobry, to a) uczynki dobre mają podwójną wartość, np. dać jałmużnę celem odpokutowania za grzechy; b) uczynki obojętne stają się dobrymi, np. nie chodzić wieczorami, aby nie narazić się na okazję do grzechu; c) uczynki same w sobie złe pozostają moralnie złymi, choćby cel był najlepszy, np. ukraść, by pomóc drugiemu.
Mylną jest więc zasada „cel uświęca środki”, którą to zasadę niektórzy zupełnie fałszywie przypisują Jezuitom. Św. Paweł gani tych, którzy czynią źle w dobrym celu (Rzym. 3, 8). Ludzi może nieraz wytłumaczyć w tym wypadku od grzechu nieświadomość czyli tzw. „dobra wiara”, ale etyka katolicka nie pozwala nawet najmniejszego grzechu popełnić, choćby w najlepszej intencji, w najświętszych zamiarach.
Im pobudka, dla której coś dobrego spełniamy, jest wyższa, szlachetniejsza, tym uczynek nasz jest doskonalszy. Najszlachetniejszą pobudką jest czynić wszystko z miłości ku Bogu i dla chwały Bożej. Św. Paweł pisze: „Choć tedy jecie, choć pijecie, choć co innego czynicie, wszystko ku chwale Bożej czyńcie” (I Kor. 10, 31). Dlatego też najpiękniejszą dewizą dla życia chrześcijańskiego jest: wszystko z miłości ku Bogu, wszystko na chwałę Bożą, – omnia ad maiorem Dei gloriam! To także najpiękniejszy ideał życia ludzkiego, z którym w największej harmonii pozostają wszystkie inne prawdziwe ideały, jak miłość Ojczyzny, ludzkości itd.
Dobrą pobudką jest także nadzieja wiecznej zapłaty; dla niej bowiem Chrystus Pan nakazuje wypełniać przykazania i wszystko złe cierpliwie znosić, gdy mówi: „Radujcie się i weselcie, albowiem zapłata wasza obfita jest w niebiesiech” (Mt. 5, 12).
Bojaźń Boża, o ile nie jest służalczą, tzn. o ile ktoś nie czyni złego wyłącznie tylko z obawy przed karą Bożą, bez wstrętu do grzechu, – jest dozwoloną i etycznie dobrą pobudką, lepszą atoli pobudką jest bojaźń synowska, dziecięca, kiedy boimy się obrazić Pana Boga, jako najlepszego naszego Ojca.
Miłość bliźniego, o ile jest cnotą chrześcijańską, tj. miłością dla Boga, należy również do bardzo szlachetnych i wartościowych pobudek czynów ludzkich. To samo należy powiedzieć o miłości Ojczyzny, miłości ludzkości – o ile one są cnotami nadprzyrodzonymi.
Pobudki przyrodzone, czysto ziemskie, o ile nie są moralnie złe, np. pracować dla zysku, dla pochwały, dla odznaczenia, z miłości czysto naturalnej bliźniego, powstrzymywać się od grzechu z obawy przed naganą, karą, ze względu na opinię ludzką, nie robią naszych uczynków złymi, ale obniżają wartość ich moralną i dlatego przeciwko nim występuje Pan Jezus: „Strzeżcie się, abyście sprawiedliwości waszej nie czynili przed ludźmi” (Mt. 6, 1), – „gdy tedy czynisz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jako obłudnicy czynią” (Mt. 6, 2) itd.
Według Kanta jedynie etycznym motywem jest motyw poczucia obowiązku – inne motywy według niego są niemoralne. Zapatrywanie to jest sprzeczne z nauką Chrystusa, który jako główny motyw wysuwa miłość Boga i Jego chwałę (Mt. 22, 37), a uznaje i podnosi jako motywy pomocnicze bojaźń Bożą i zbawienie wieczne.
W odpowiedzi na zarzut, czyniony etyce katolickiej, że jest interesowną, egoistyczną, bo każe czynić dobrze dla nagrody wiecznej, stwierdzić trzeba, że motywem głównym etyki katolickiej jest miłość Boga – motywy nagrody i kary wiecznej są motywami pomocniczymi, mającymi swą podstawę w motywie głównym tj. w Bogu – bo przecież nagrodą wieczną człowieka jest sam Bóg, a kara wieczna polega na utracie Pana Boga. Ażeby zaś Bóg był nagrodą wieczną człowieka – musi się człowiek wyzbyć wszelkiego grzechu, egoizmu i interesu. Sama zaś myśl nagrody i kary ma bardzo wielkie wychowawcze znaczenie, gdyż wspiera bardzo silnie słabą wolę w jej walkach i trudnościach życiowych.
W życiu często stajemy przed koniecznością wyboru między rozmaitymi motywami. Jasną jest rzeczą, że ludzie wysoko stojący pod względem moralnym kierują się zawsze motywami wyższego rzędu.
Etyka katolicka wielką wagę przywiązuje do tego, ażeby obudzać w sobie często intencję działania wszystkiego z miłości ku Panu Bogu, bo przez to zbliżamy się do tego chrześcijańskiego ideału, aby całe nasze życie ziemskie przenikała i ożywiała wiara i miłość Boga.
Pytania i ćwiczenia. Motywy mego postępowania. Wykazać na podstawie nauki historii polskiej szkodliwość zasady: „Cel uświęca środki”. Wykazać to samo na przykładach z życia szkolnego. W jaki sposób mogę uszlachetnić pobudki mego postępowania? Czy okoliczności moich czynów są zawsze etycznie dozwolone? Podać znaczenie poszczególnych okoliczności. Poddać ocenie etycznej czyn Wallenroda. Do czego zachęca Pismo św. u św. Mt. 22, 37-40; Mr. 12, 30 n; 1 Kor. 13, 1-3? Podać znaczenie liter: O. A. M. D. G.
Według etyki katolickiej tylko przez czyny moralnie dobre możemy osiągnąć cel nasz ostateczny. Chodzi teraz o to, kiedy czyny nasze są moralnie dobre, a kiedy moralnie złe, – co jest miarą czyli normą ogólną i najwyższą, według której mamy oceniać nasze czyny pod względem moralnym.
Na to pytanie odpowiada nam etyka katolicka, że ogólną, najwyższą normą czynów ludzkich jest Bóg i Jego wola święta. To, co się zgadza z wolą Bożą jest moralnie dobre, co się jej sprzeciwia – moralnie złe.
Wola Boża jest ogólną i najwyższą normą moralności, bo:
Bóg jeden jako najwyższe Dobro (Mr. 10, 18) i święty nieskończenie pragnie i chce tylko tego, co jest dobre i święte,
Bóg jest naszym Stwórcą i Panem najwyższym, dlatego może nam rozkazywać, a my jesteśmy obowiązani Go słuchać.
Tylko kto czyni wolę Ojca w niebiesiech, wejdzie do królestwa niebieskiego (Mt. 7, 21), tylko kto Jego przykazania zachowuje, wejdzie do żywota wiecznego (Mt. 19, 17). Nawet dla Jezusa Chrystusa wola Jego Ojca niebieskiego jest normą Jego życia i działania (Jan 4, 34; Łk. 22, 42).. Norma ta jest absolutna tj. zawsze, wszędzie i wszystkich obowiązująca, ponieważ Pan Bóg jest absolutnym Panem wszystkich ludzi.
Tym zasadom etyki katolickiej sprzeciwia się:
Etyczny sceptycyzm głoszący, że nie ma absolutnej normy etycznej, tylko są jedynie normy względne, zależnie od gospodarczych, kulturalnych stosunków społeczeństwa. Aczkolwiek prawdą jest, że stosunki gospodarcze i kulturalne wywierają duży wpływ na obyczaje społeczeństwa, to jednak są pewne czyny przez wszystkich ludzi uznane za moralnie dobre np. miłość rodziców, a inne za moralnie złe (np. zdrada przyjaciela) – jest więc norma absolutna, zawsze i wszędzie obowiązująca.
Hedonizm i utylitaryzm prywatny, uważający za normę moralności używanie, rozkosz (hedonizm) lub korzyść prywatną (utylitaryzm). Gdyby rozkosz i korzyść prywatna były normą moralności, to najmoralniejszymi ludźmi byliby samolubni a poświęcający się dla dobra bliźnich, Ojczyzny czy ludzkości, byliby niemoralni.
Utylitaryzm publiczny (altruizm), uważający za normę moralności dobro i korzyść społeczeństwa i progresjonizm albo ewolucjonizm, który znów postęp i rozwój kultury uważa za normę moralności. Teorje te są fałszywe już choćby z tego względu, że ludzie, którzy z jakichkolwiek względów np. choroby, wieku, nie mogliby się przyczyniać do dobra społeczeństwa lub rozwoju kultury, nie mogliby spełniać czynów moralnych.
Autonomizm moralny, głoszący, że nie Bóg, ale sam człowiek jest dla siebie prawodawcą. Podług Kanta, rozum ludzki jest ostatecznym i jedynym twórcą prawa moralnego, on też nakazuje wyłącznie człowiekowi wypełnienie tego prawa. Ten nakaz rozumu nazwał Kant kategorycznym imperatywem tj. bezwarunkowym nakazem, który bezwzględnie powinien być wypełniony i to wyłącznie z poczucia obowiązku. W odpowiedzi na to zaznaczyć musimy: 1. Człowiek sam nie może być dla siebie najwyższym prawodawcą, bo jest istotą ograniczoną, omylną, ulegającą często złudzeniom i namiętnościom, jego prawodawcą może być tylko najmędrszy i najświętszy Bóg, jego Pan i Stwórca; 2. Co do kategorycznego imperatywu, to stwierdzić należy, że etyka Kanta nie może nam wytłumaczyć, skąd ograniczony rozum ludzki czerpie moc i prawo do bezwzględnego rozkazywania – brakuje więc temu kategorycznemu imperatywowi moralnego uzasadnienia. Przyznać jednak należy, że etyka Kanta, akcentująca silnie obowiązek, góruje nad systemami hedonistycznymi i utylitarnymi, które całą moralność sprowadzają do rozkoszy lub pożytku.
Pytania i ćwiczenia. Podać wzory i przykłady posłuszeństwa woli Bożej ze St i N. Zakonu. O czym świadczą zdania Pisma Św.: Mt. 6, 10; Łk. 1, 38; 5, 5; 22, 42; Gal. 2, 19. 20; Filip .2, 5-10; 1 Jan 2, 17?
Lektura. Ks. M. Morawski, Podstawy, część I. rozdział V i VI.
L. IX. 1. Normy szczegółowe.
Normą moralności ogólną, najwyższą jest – jak powiedzieliśmy – wola Boża. Objawia się ona nam przez prawo Boskie i sumienie, które są normami szczegółowymi czynów ludzkich. Rozpatrzmy je bliżej.
Prawo w ogólności jest to reguła postępowania, wydana i ogłoszona przez prawowitą władzę. Prawo Boskie jest to prawo wydane i ogłoszone przez Pana Boga. Zależnie od tego, czy Pan Bóg sam bezpośrednio wydaje i ogłasza prawo, czy też pośrednio przez ludzi, dzielimy prawo Boskie na prawo Boskie bezpośrednie i na prawo Boskie pośrednie, czyli ludzkie.
Prawo Boskie (bezpośrednie) jest podwójne: naturalne i pozytywne.
Prawo naturalne jest to prawo dane człowiekowi przez Pana Boga wraz z naturą ludzką.
Prawo naturalne jest więc wrodzone człowiekowi, dlatego Św. Paweł nazywa je zakonem, wypisanym na sercach ludzkich (Rzym 2, 15). Główne zasady tego prawa są trzy: 1) Należy czcić Pana Boga, 2) wszystko, co chcemy, aby nam ludzie czynili i my im czynić powinniśmy (Mt. 7, 12) i 3) co tobie niemiłe, nie czyń tego drugiemu (Tob. 4, 16).
Z tych trzech głównych zasad wypływają inne, które są zawarte w dekalogu.
Istnienia prawa naturalnego dowodzi:
Pismo św. – Św. Paweł w liście do Rzymian pisze te słowa: „Gdy poganie, którzy nie mają zakonu (tj. pozytywnego objawionego), z przyrodzenia czynią, co zakon ma, tacy zakonu (tj. prawa pozytywnego) nie mający, sami sobie są zakonem, którzy okazują dzieło zakonu, napisane w sercach swoich” (2, 14–15). Według tej nauki św. Pawła poganie, aczkolwiek nie mają prawa pozytywnego, jednak nie są bez prawa, bo mają wrodzone prawo naturalne, dzięki któremu czynią przynajmniej częściowo to, co Pan Bóg nakazał żydom czynić przez prawo pozytywne.
Fakt powszechny, że wszystkie ludy, nawet najbardziej dzikie i barbarzyńskie, które nie znają objawienia, uznają pewne czynności ludzkie za dobre i nakazane, np. wdzięczność dla rodziców, inne zaś za złe i zakazane, np. zdrada przyjaciela. Nowsi podróżnicy z wielkim zdumieniem stwierdzają to u najdzikszych nawet plemion.
Prawo naturalne jest: 1) powszechne, tj. obowiązujące wszystkich i dla wszystkich jest jedno i to samo, gdyż wszyscy ludzie mają jednakową naturę ludzką od Pana Boga i 2) niezmienne, bo i natura człowieka jest niezmienna i jego naturalny stosunek do Stwórcy świata i siebie samego pozostaje niezmieniony. Dlatego też przepisów prawa naturalnego nikt nie może zmieniać ani od nich uwalniać. Każde prawo ludzkie przeciwne temu prawu, jest niesprawiedliwe i nie obowiązuje w sumieniu.
Przepięknie o tym prawie naturalnym pisze Cycero: „Jest prawdziwe prawo... odpowiadające naturze ludzkiej, istniejące u wszystkich, stałe, wieczne, które rozkazując odstrasza od zdrady... Od tego prawa nie możemy być zwolnieni ani przez uchwały senatu, ani plebiscytu. Nie inne ono jest w Rzymie, a inne w Atenach, inne teraz, a inne potem: lecz wszystkie narody, wszystkie czasy wiąże jedno prawo wieczne i nieodmienne; jeden jest wszystkich wspólny nauczyciel i władca: Bóg. On jest tego prawa wynalazcą, zakonodawcą, sędzią” (De republica 1. 3).
Prawo pozytywne Boskie jest to prawo dane i ogłoszone przez Pana Boga za pomocą objawienia.
Dzieli się ono na prawo Boskie St. i N. Testamentu.
W St. Testamencie zakazał Pan Bóg najpierw pierwszym rodzicom w raju spożywać owocu z jednego drzewa, później dawał patriarchom rozmaite przepisy, najważniejsze atoli były prawa dane żydom za pośrednictwem Mojżesza w dekalogu.
Przepisy moralne dekalogu są tylko rozszerzeniem i objaśnieniem prawa naturalnego. Mają one przeto zawsze swoje znaczenie i stanowią podstawę wszelkiej moralności i dlatego Chrystus Pan ich nie zniósł, ale je zatwierdził i objaśnił.
Prawo N. Zakonu, zwane także ewangelicznym albo chrześcijańskim, nadał Chrystus Pan, a znajduje się ono w Piśmie Św. N. Zakonu i w Tradycji. Stróżem i nieomylnym tłumaczem tego prawa jest Kościół katolicki.
Prawo to jest najdoskonalszym i najwierniejszym wyrazem woli Bożej i w całym tego słowa znaczeniu prawem doskonałym. W stosunku do prawa Mojżeszowego oznacza ono wielki postęp. Przez to prawo Chrystus Pan: 1) silnie zaznaczył, że wartość moralna człowieka polega nie na zewnętrznych praktykach, ale przede wszystkim na wewnętrznym usposobieniu, na miłości Boga i bliźniego – dlatego też prawo Chrystusowe nazwane jest zakonem, czyli prawem miłości; 2) ustanowił źródła łaski, sakramenty św.; 3) pouczył, że do zbawienia nie wystarcza tylko wiara, ale potrzeba czynów (Mt. 7, 21; Jak. 1, 22); 4) rzucił nowe światło na cel i godność człowieka; 5) pouczył o równości i braterstwie ludzi wobec Boga, Ojca wszystkich; 6) zalecił rady ewangeliczne, jako środek do doskonałości chrześcijańskiej.
Nawet najzagorzalsi wrogowie chrześcijaństwa schylają czoło przed moralną wielkością Zbawiciela.
Rousseau uwielbia Go jako „najwyższe moralne bohaterstwo” (Emil r. 14) Renan jest przekonany, że „wszystkie wieki głosić będą, iż między synami ludzkimi nie narodzi się większy od Jezusa Chrystusa” (Życie Jezusa), a już przed nim Dawid Fryderyk Strauss, najzaciętszy wróg Jego Bóstwa, składa zeznanie, że Chrystus nie może mieć żadnego naśladowcy, który by Go prześcignął.
Prawo Chrystusowe, jako najdoskonalsze, nie może ulec zmianom ani jakiemuś ulepszeniu. Dlatego też błędne jest zdanie tych, którzy spodziewają się od Pana Boga jakiegoś nowego, lepszego, doskonalszego jeszcze prawa w czasie tzw. epoki Ducha św. (Hegel, Cieszkowski, Towiański). Chrystus Pan bowiem powiedział wyraźnie: „Niebo i ziemia przeminą, a słowa Moje nie przeminą” (Łk. 21, 33).
Obowiązuje ono wszystkich ludzi, którzy je poznali i po wszystkie czasy. Pan Jezus powiedział wyraźnie do Apostołów: „Idąc, nauczajcie wszystkie narody... nauczając je zachowywać wszystko, cokolwiek wam przykazałem” (Mt. 28, 20).
Trzeba jednak zaznaczyć, że Ewangelie nie są jakimś kodeksem prawnym ze ściśle sformułowanymi paragrafami – w nich mieszczą się raczej tylko główne, zasadnicze idee prawdy, dobra i piękna moralnego, z których dopiero wyprowadza się praktyczne reguły dla życia i działania.
Prawo ludzkie.
Prawo ludzkie jest to prawo wydane i ogłoszone przez ludzkiego prawodawcę. Prawodawcą tym może być albo jednostka (papież, panujący w państwach absolutnych) lub ciało zbiorowe (sobór, sejm, senat, parlament).
Ażeby prawo ludzkie obowiązywało, musi mieć następujące przymioty: 1) musi być godziwe, tzn. nie zawierać nic takiego, co by się sprzeciwiało prawu Bożemu, naturalnemu czy pozytywnemu. Prawa niegodziwego – np. gdyby zakazywało wyznawać wiarę katolicką – nie należy słuchać, bo „więcej trzeba słuchać Boga, aniżeli ludzi” (Dzieje 5, 29); 2) musi być sprawiedliwe, tj. nakładać ciężary i obdzielać korzyściami proporcjonalnie do sił, zdolności, potrzeb i zasług tych, dla których jest dane; 3) musi być pożyteczne dla całej pewnej społeczności albo przynajmniej dla znacznej jej części, gdyż do rzeczy niepożytecznych albo szkodliwych nikt nie może być obowiązany; 4) musi być fizycznie i moralnie możliwe do wykonania i spełnienia, tzn. że nie może przechodzić sił fizycznych człowieka i może być wykonane bez wielkiej trudności i wielkiej szkody („ad impossibilia nemo tenetur”).
Prawo ludzkie dzieli się na prawo kościelne czyli kanoniczne i na prawo świeckie, stosownie do tego, czy prawodawcą jest władza duchowna czy władza świecka.
Prawo kościelne.
Władzę prawodawczą w Kościele mają: papież i sobór powszechny dla całego Kościoła, synody prowincjonalne dla prowincji kościelnych, biskupi dla swoich diecezji i generałowie zakonów, względnie ich kongregacje generalne dla swoich członków.
Obecnie obowiązujące prawo w Kościele katolickim z wyjątkiem praw liturgicznych, zawiera kodeks prawa kanonicznego (Codex iuris canonici), wydany i ogłoszony w r. 1917 przez papieża Benedykta XV a obowiązujący od Zielonych Świątek 1918 r.
Najważniejsze prawa kościelne religijno-moralne zebrane są w pięciu przykazaniach kościelnych.
Prawo świeckie.
Prawa świeckie, o ile posiadają potrzebne warunki, tzn., o ile są godziwe, sprawiedliwe, pożyteczne i możliwe do wykonania, obowiązują obywateli w sumieniu tak, że przekraczający je nie tylko dopuszcza się przestępstwa wobec państwa, ale także grzeszy przeciwko Bogu, który prawem naturalnym i pozytywnym nakazał słuchać prawowitej władzy. „Bądźcie poddani (prawu), nie tylko dla gniewu, ale też dla sumienia” (Rzym 13, 5).
Nauka powyższa nie pokrywa się bynajmniej z teorią o wszechwładztwie państwa, ani nie chce bronić nadużycia władzy. Ona zwraca się tylko przeciw anarchizmowi, który chciałby znieść wszelką władzę, widząc w niej gwałt zadany przez jednych ludzi drugim – gdy tymczasem władza jest postulatem natury ludzkiej, ponieważ zorganizowane społeczeństwo bez władzy istnieć nie może.
Tab. 1. Podział prawa.
Prawo dzieli się na |
||||
Boskie |
Ludzkie |
|||
naturalne |
pozytywne |
kościelne |
Świeckie |
|
|
St. Zakonu |
N. Zakonu |
|
|
Pytania i ćwiczenia. Znaczenie dekalogu dla religii, społeczeństwa i jednostek. Nakazy i zakazy zawarte w 5-ciu przykazaniach kościelnych. Podać główne myśli z kazania Pana Jezusa na górze (Mt. rozdz. 5 - 7). W których słowach Pan Jezus dał Kościołowi władzę prawodawczą? Jakie są najważniejsze przepisy szkolne i jakie mają one znaczenie dla życia umysłowego i religijno-moralnego ucznia? Mój stosunek do przepisów szkolnych.
Lektura: Ks. M. Morawski, I. c. rozdz. X. Prawo.
Każde prawo, o ile ma potrzebne przymioty, nakłada na podwładnych obowiązek wykonania tego, co nakazuje lub zaniechania tego, co zakazuje.
Przekraczający prawo dopuszczają się grzechu ciężkiego albo powszedniego. Zależy to od prawodawcy, czy chciał pod grzechem ciężkim zobowiązać czy nie i od ważności materii prawa.
Moc obowiązująca prawa Boskiego pochodzi bezpośrednio od Pana Boga, prawa ludzkiego zaś pośrednio od Pana Boga, który nakazał słuchać prawowitej władzy.
Prawo powinno być wypełnione w tym czasie, w którym według woli prawodawcy powinno być spełnione i tak, jak prawodawca rozkazał.
Prawo obowiązuje tych wszystkich dla których zostało wydane, o ile są zdolni do używania rozumu. Prawo ogólne – np. wydane dla wszystkich obywateli państwa polskiego lub dla wszystkich katolików, – obowiązuje wszystkich obywateli państwa polskiego, względnie wszystkich członków Kościoła katolickiego, o ile są zdolni do używania rozumu; prawa zaś partykularne wydane dla poszczególnych zawodów, osób czy miejscowości, obowiązują tylko tych, dla których zostały wydane.
Prawom Kościoła ogólnym z zasady podlegają wszyscy ważnie ochrzczeni od ukończonego siódmego roku życia, zdolni do używania rozumu, – prawom partykularnym zaś Kościoła podlegają ci, którzy w danej miejscowości posiadają stałe miejsce zamieszkania (domicilium) albo przynajmniej mieszkają tam przez większą część roku (quasi-domicilium).
Prawo obowiązuje nie tylko do zachowania go, ale także do poznania prawa i unikania tego, co może stanąć na przeszkodzie wykonania prawa. Nie należy więc podstępnie obchodzić praw ani też naumyślnie stawiać przeszkód do ich wypełnienia, ale owszem, w miarę możności należy te przeszkody, o ile zachodzą, usuwać.
Jeżeli w jednym czasie różne prawa obowiązują a nie można ich wypełnić równocześnie, to wtenczas następuje kolizja praw i obowiązków. W tych wypadkach: a) prawo zakazujące ma pierwszeństwo przed nakazującem; b) prawo naturalne ma pierwszeństwo przed objawionym, objawione przed kościelnym, kościelne przed świeckiem; c) prawa sprawiedliwości mają pierwszeństwo przed prawami miłości; d) prawo, które dotyczy dóbr wyższych, ważniejszych ma pierwszeństwo przed prawami, które dotyczą dóbr niższych, mniej ważnych.
Jeżeli człowiek nie może rozstrzygnąć, który obowiązek jest ważniejszy, a musi bezzwłocznie działać – może postąpić wtedy według swego uznania.
Przez sankcję prawa rozumiemy kary i nagrody, które prawodawca ustanawia za przekroczenie i zachowanie prawa. Celem sankcji jest nagrodzić podwładnych za zachowanie prawa lub ukarać za przekroczenie prawa, a przez to zachęcić i wzmocnić, wolę do zachowania prawa i odstraszyć ją od jego przekroczenia obawą kary i poprawić grzeszącego.
Stosownie do tego czy prawodawcą jest Bóg czy człowiek, rozróżniamy sankcję: Boską i ludzką. Boska zaś może być pozytywną, przez akt pozytywny woli Bożej spowodowaną, jak np. zniszczenie Sodomy i Gomory, potop itp. lub naturalną, która wynika według porządku ustanowionego przez Boga z zachowania lub przekroczenia prawa.
Sankcja naturalna jest podwójna: jedna w tym życiu, druga w życiu przyszłym, wiecznym. Sankcja naturalna w tym życiu polega na tych korzyściach, które z natury rzeczy wynikają z zachowania prawa, jak np. spokój i zadowolenie sumienia, poważanie u ludzi i na tych wszystkich ujemnych skutkach, które same przez się wynikają z przekroczenia prawa.
O tej sankcji naturalnej pisze św. Augustyn w swoich „Wyznaniach”: „Urządziłeś tak wszystko, Panie, iż wszelkie uczucie nieporządne staje się samo udręką i cierpieniem. Kto czyni źle, ma kłopot z samym sobą i staje się własnym katem. Lecz cóż może być milszego nad dobre sumienie. Z nim ma się więcej radości wśród cierpień, niż ze złym sumieniem wśród rozkoszy”.
Ta sankcja jednak w tym życiu jest niedoskonała, bo często nie odpowiada ściśle zasłudze czy winie, a następnie dlatego, że w tym życiu z rozmaitych powodów pod względem doczesnym nieraz dobrze powodzi się złym – a dobrym i uczciwym – źle.
Doskonała sankcja będzie dopiero w życiu przyszłym, a polegać będzie ona na szczęśliwości wiecznej jako nagrodzie, a na potępieniu wiecznym jako karze. Tej sankcji wiecznej domaga się nieskończona mądrość i sprawiedliwość Boża. Tam dopiero wypłacą każdemu ściśle według jego wartości moralnej, według jego zasług i win.
Etyka katolicka, przyjmując w myśl nauki Chrystusa sankcję wieczną, daje człowiekowi w jego pracy etycznej wielką siłę i wykazuje głęboką znajomość natury człowieka, któremu nieraz potrzeba pobudki, sięgającej w życie wieczne.
Sankcje ludzkie polegają również na karach i nagrodach, chociaż prawodawcy w swoich prawach więcej uwzględniają kary niż nagrody. Kary świeckie są zawarte w kodeksach karnych poszczególnych państw, i polegają one przeważnie na karze więzienia, karach pieniężnych, a wyjątkowo także na karze śmierci. Ulegają one ustawicznym zmianom, a zależą od stanu kulturalnego społeczeństwa.
Kary kościelne zawiera kodeks prawa kanonicznego, a polegają one przeważnie na pozbawieniu winnego dóbr i praw duchowych. Do najważniejszych należą: 1) klątwa czyli ekskomunika, 2) suspensa i 3) interdykt. Klątwa wyklucza chrześcijanina z Kościoła i pozbawia go pewnych dóbr duchowych, jak: odpustów, sakramentów św., pogrzebu chrześcijańskiego. Suspensa – jest to kara, wskutek której nie wolno osobie duchownej sprawować świętych czynności, jak np. odprawiać Mszy św., słuchać spowiedzi. Interdykt dotyczy albo osoby, albo miejscowości (kraju, diecezji, parafii) i polega również na pozbawieniu pewnych praw albo zakazie odprawiania nabożeństw i udzielania pewnych sakramentów św. Kary kościelne nakładać może tylko papież albo biskup – oni też tylko od tych kar kościelnych zwolnić mogą – inni zaś kapłani z ich upoważnienia.
Tabl. 2. Podział sankcji.
Sankcja |
|||
Boska |
ludzka |
||
naturalna |
Pozytywna |
kościelna |
Świecka |
w życiu wiecznym |
w tym życiu |
|
|
Prawo ludzkie przestaje obowiązywać dla całego społeczeństwa: a) gdy prawowita władza zniesie prawo całkowicie albo częściowo, wyraźnie je odwołując albo wydając prawo przeciwne dotychczas obowiązującemu; b) gdy wytworzy się przeciwny prawu zwyczaj prawomocny, rozumny, za zgodą milczącą przynajmniej prawodawcy. Ile lat potrzeba, aby zwyczaj prawomocny mógł znieść istniejące prawo – rozmaite kodeksy różnie określają; kodeks prawa kanonicznego np. żąda lat 40-tu; c) gdy ustanie przyczyna dla całego społeczeństwa, dla której prawo zostało wydane.
Pojedynczych zaś ludzi przestaje prawo obowiązywać: a) przez dyspensę, która jest zwolnieniem od prawa przez przełożonego w poszczególnych wypadkach i b) przez przywilej, mocą którego ktoś zostaje zwolniony od prawa przez prawodawcę na dowód jego łaski i życzliwości.
Władzę dyspensowania ma sam prawodawca lub jego następca i ten, któremu jej prawodawca udzielił (delegował). Do ważności dyspensy potrzebna jest: a) ze strony udzielającego władza, b) ze strony podwładnego ważna i prawdziwa przyczyna; dyspensa wyłudzona kłamstwem jest nieważna.
W Kościele papież może udzielić dyspensy od wszystkich praw kościelnych, biskup od swych praw diecezjalnych a od praw ogólno-kościelnych – w tych wypadkach, które nie cierpią zwłoki i często się zdarzają – proboszcz może dyspensować tylko od postu i od święcenia dni świętych w pojedynczych wypadkach. Spowiednicy otrzymują często od biskupów władzę dyspensowania od postu w konfesjonale.
Od przepisów prawa naturalnego i ewangelicznego nikt, nawet papież, dyspensować nie może, gdyż twórcą tych praw jest sam Bóg, którego praw człowiek zmienić nie może.
Dyspensa ustaje, jeżeli ustaje przyczyna, dla której była dana.
Pytania i ćwiczenia. Nauka Kościoła o rzeczach ostatecznych. Kiedy Kościół przypomina nam sankcję wieczną i jakie ta sankcja wieczna budzić w nas winna myśli i postanowienia? Podać wypadki kolizji obowiązków w życiu szkolnym i ich rozwiązanie na podstawie zasad etyki. Sankcja w szkole.
Bardzo ważne jest pytanie, czy prawo moralne obowiązuje tylko w życiu indywidualnym czy także w życiu publicznym, partyjnym, państwowym, narodowym, społecznym. Na to pytanie odpowiadają niektórzy, że prawa moralne obowiązują tylko jednostki w życiu osobistym i w ich stosunkach prywatnych; w życiu publicznym natomiast należy – według ich zdania – stosować etykę inną, państwową, narodową czy partyjną, dla której najwyższą normą moralności jest dobro państwa, narodu czy partii, bez oglądania się na nakazy czy zakazy etyki indywidualnej. Według nich, gdy zachodzi potrzeba, to dla dobra państwa czy narodu dozwolone jest kłamstwo, niedotrzymywanie umów, przekupstwo, podstęp, prześladowanie i wynaradawianie innych narodów itd. – cel narodowy, państwowy czy partyjny uświęca według nich wszystko.
Otóż zapatrywanie takie jest według etyki katolickiej fałszywe i niedopuszczalne. Kościół katolicki stanowczo potępia wszelki dualizm etyczny, jako też zasadę: „cel uświęca środki”. Co jest złem w życiu prywatnym, nie może być dobrem w życiu publicznym. Tak, jak żadna potęga ludzka nie może zniweczyć praw matematycznych, tak samo nie może zmienić i praw moralnych, bo pochodzą one od Boga, który je dał nie tylko dla jednostek i dla życia osobistego człowieka, ale i dla życia publicznego i dla całych społeczeństw. Wśród wojny, jak i wśród pokoju każda, nawet najwyższa polityka, liczyć się powinna ze sprawiedliwością, uczciwością i prawdą. Żadna sprawa natury publicznej nie powinna święcić triumfu kosztem zasad moralnych, tych największych wartości ludzkości.
W wielu rzeczach, których prawo nie określa, panuje jednak między ludźmi większa lub mniejsza jednomyślność i zgodność postępowania, chociaż prawo nic pod tym względem nie postanawia; sprawia to obyczaj, zwyczaj, tradycja.
Takimi zwyczajami są u nas np. opłatek wigilijny, święcone wielkanocne, pewne zwyczaje z okazji chrztu, ślubów, pogrzebów, przesyłanie sobie życzeń, kondolencji.
Aczkolwiek obyczaj nie jest prawem w ścisłym słowa tego znaczeniu, to jednak do pewnego stopnia ma on charakter moralnego prawa pozytywnego ludzkiego i dlatego też należy go zachowywać i szanować, chyba, że sprzeciwia się prawu Bożemu lub nie nadaje się już do zmienionych warunków życia. Zbytnie jednak przywiązanie się do obyczajów, do tego, co było, np. do dawnego sposobu uprawy roli, jest cechą niezdrowego konserwatyzmu i może być szkodliwe dla zdrowego postępu i życia, które ulega zmianom i dlatego nieraz musi się przekształcać i przystosowywać do zmienionych warunków.
Wyrazem obyczajów społecznych są do pewnego stopnia przysłowia ludowe, zawierające reguły lub rady postępowania. W praktycznym ich stosowaniu trzeba jednak być często przygotowanym na wyjątki.
Obok przykazań Bożych zna etyka katolicka także tzw. rady ewangeliczne. Trzy są rady ewangeliczne: dobrowolne ubóstwo, zupełne posłuszeństwo przełożonemu duchownemu i dozgonna czystość. Nazywają się one ewangelicznymi, gdyż zalecają je ewangelie. One są w zakonach i zgromadzeniach zakonnych przedmiotem ślubów zakonnych.
Rady różnią się od przykazań pod dwojakim względem: a) przykazania wkładają na nas obowiązek, rady zaś nie, chyba, że ktoś do ich wykonania się zobowiąże; b) przykazania nakazują to, co jest koniecznie potrzebne do osiągnięcia celu ostatecznego człowieka, rady zaś polecają uczynki, przez które osiąga się ten cel łatwiej, pewniej i doskonalej.
Rady ewangeliczne nie są więc doskonałością samą, ale tylko pewniejszym i skuteczniejszym środkiem do doskonałości, bo w szczególniejszy sposób wypowiadają one walkę trzem wrogom naszego zbawienia, tj. pożądliwości ciała (zmysłowości), pożądliwości oczu (chciwości) i pysze żywota. I bez nich można osiągnąć doskonałość moralną i zbawienie wieczne – mamy cały szereg Świętych, którzy tych rad nie zachowywali – jednak kogo Pan Bóg powołuje do ich zachowania, dla tego stają się one pewniejszym i skuteczniejszym środkiem do zbawienia.
Że Chrystus Pan dał nam te trzy rady ewangeliczne, to wynika ze słów w ewangeliach zapisanych. Gdy pewien młodzieniec pytał się Chrystusa, co ma czynić, aby być zbawionym, Pan Jezus odpowiedział mu: „Zachowuj przykazania”, – a gdy on zapewnił, że ich przestrzega, rzekł Chrystus Pan do niego: „Jeżeli chcesz (rada) być doskonałym, idź, sprzedaj, co masz, i daj ubogim (ubóstwo) a będziesz miał skarb w niebie a przyjdź i pójdź za Mną” (posłuszeństwo) (Mt 19, 16-21). W innym zaś miejscu (Mt. 19, 12) powiada Pan Jezus, że są tacy, co dla królestwa niebieskiego żyją w bezżeństwie i dodaje słowa: „Kto może pojąć, niechaj pojmuje”, to jest niech wykona tę radę. Wbrew nauce więc Chrystusa postąpili Wiklef, Hus i pseudoreformatorzy XVI w., gdy odrzucili rady ewangeliczne.
Zycie zakonne ze swoimi radami ewangelicznymi jest silną przeciwwagą i czynnym protestem przeciwko rozpanoszonej chęci grzesznego używania i dlatego ma ogromne etyczne znaczenie dla społeczeństwa, jako wzór i przykład umartwienia i opanowania swoich namiętności.
Ma ono również ogromne znaczenie dla cywilizacji i kultury świeckiej, jak wykazuje historia. Łącząc modlitwę z pracą, niosły zakony i niosą nie tylko pochodnię wiary, ale i oświaty i wiedzy; z cel zakonnych wychodzili i wychodzą artyści, uczeni, wynalazcy, misjonarze, biskupi, papieże. Gdzie w dawnych wiekach stanęła stopa zakonnika, tam przemieniło się dzikie pustkowie w osadę kwitnącą, tam dźwigało się rolnictwo, powstał przemysł, handel i oświata, podnosiła się moralność. A to samo dzieje się dzisiaj w pogańskich krajach misyjnych.
Pytania i ćwiczenia. Wykazać szkodliwość dualizmu etycznego w historii państw, które dokonały rozbioru Polski. Dualizm etyczny w szkole, jego objawy i skutki. Jakie są u nas ważniejsze obyczaje społeczne i jaka jest ich wartość etyczna? Obyczaje szkolne i ich znaczenie pod względem etycznym. Podać używane u nas przysłowia i ich znaczenie i wykazać, o ile zawarte w nich twierdzenia i reguły są słuszne. Zakony w Polsce i ich działalność w przeszłości i teraźniejszości.
Sumienie jest to sąd naszego rozumu o moralności czynów.
Można także sumienie określić jako głos wewnętrzny, który wskazuje człowiekowi, co jest w danej chwili jego obowiązkiem moralnym, co mu wolno, a czego mu nie wolno. Potrójny urząd spełnia sumienie: przed uczynkiem jest nauczycielem wskazując, co jest obowiązkiem człowieka (sumienie przeduczynkowe), w czasie uczynku świadkiem, po uczynku sędzią, chwaląc go lub ganiąc przez swoje wyrzuty (sumienie pouczynkowe).
Normą postępowania dla nas jest sumienie przeduczynkowe. Dlatego, kto przed spełnieniem uczynku nie myślał, że uczynek popełniony będzie grzechem, ten nie popełnił grzechu, choćby potem dowiedział się z kazania, nauki religii czy skądinąd, że taka czynność jest niedozwolona. Sumienie pouczynkowe wydaje nam tylko świadectwo, jak postąpiliśmy i albo nas gani i czyni nam wyrzuty, albo pochwala i napełnia zadowoleniem i radością.
Zdarza się atoli czasem, że wskutek ustawicznego lekceważenia i wyrzutów sumienia milknie ono całkiem. Człowiek wtedy już bez wyrzutów sumienia spełnia swe złe czyny; mówi się wówczas o nim, że to człowiek „bez sumienia”. Ten stan duszy jest bardzo smutny, bo czyni duszę prawie niezdolną do poprawy i jest jakby znakiem wiecznego potępienia.
Moc obowiązująca sumienia ma swoje źródło w Bogu, jako twórcy sumienia i dlatego sumienie nazywamy także głosem Bożym.
Człowiek, który zawsze postępuje według głosu sumienia, jest sumiennym – ten zaś, który postępuje przeciw głosowi sumienia, jest niesumiennym lub „bez sumienia”.
Istnienie sumienia stwierdza: 1) świadomość każdego człowieka, 2) ogólne przekonanie ludzkości. Wszędzie, nawet u najdzikszych i najdawniejszych ludów, występuje sumienie jako potęga etyczna, jako czynnik i podpora społecznego porządku moralnego, chociaż pojmowanie tego sumienia bywa rozmaite. Spotykamy je w utworach starożytnych Egipcjan, Babilończyków a zwłaszcza Greków, u których sumienie karzące uosobione było w eryniach, furiach, występujących jako mścicielki pogwałconego porządku moralnego. Znajduje się ono także silnie uwydatnione w literaturze nowożytnej wszystkich cywilizowanych narodów. Cycero mówi, że gdyby nie było sumienia, nie byłoby żadnego hamulca dla namiętności ludzkiej, bo najwstrętniejsze i najohydniejsze występki popełniałby człowiek dla dogodzenia swym namiętnościom.
3) Wyraźnie stwierdza istnienie sumienia Pismo św. W St. Zakonie sumienie karzące ujawnia się przy upadku pierwszych rodziców, przy zbrodni Kaina, a zwłaszcza bardzo silnie występuje ono w psalmach (por. n. p. ps. 50). W N. Zakonie bardzo często mowa jest o sumieniu, jako o normie działania (por. Rzym. 2, 14 nn., 2 Kor. 1, 12). Wyrzuty sumienia były też powodem, rozpaczy i tragicznej śmierci Judasza.
Sumienie dzieli się na: a) przeduczynkowe i pouczynkowe, b) prawdziwe i błędne czyli fałszywe i c) pewne i wątpliwe.
Sumienie jest prawdziwe, kiedy dyktuje prawdę, tj. nazywa złem, dobrem czy dozwolonym to, co istotnie jest złem, dobrem lub dozwolonym. Jest zaś błędne czyli fałszywe, kiedy nas w błąd wprowadza np., gdy ktoś sądzi, że wolno skłamać aby drugiemu przyjść z pomocą.
Głosu sumienia prawdziwego zawsze należy słuchać. Jeżeli zaś sumienie na coś nam tylko dozwala, a nie nakazuje, możemy bez grzechu iść za jego głosem.
Sumieniem błędnym nie powinniśmy się kierować, bo z własnej winy narażalibyśmy się na niebezpieczeństwo grzechu, tylko powinniśmy się starać błąd, gdy go spostrzeżemy, jak najprędzej usunąć.
Rodzajem błędnego sumienia jest: 1) sumienie szerokie. Jest to takie sumienie, które z błahych przyczyn zwalnia od obowiązku, uważa czyn zły za dozwolony, grzech ciężki za lekki, np. gdy kto z powodu lekkiego niedomagania uważa się za zwolnionego od słuchania Mszy św. Takie sumienie wytwarzają: lekkomyślność, złe życie, bezmyślne uleganie błędnym hasłom lub grzesznej modzie; prowadzi ono do niesumienności.
Błędne jest także: 2) sumienie faryzejskie, które „komary przecedza, a wielbłądy połyka” (Mt. 23,24), tj. wielką uwagę zwraca na rzeczy drobne, zwłaszcza dotyczące niektórych praktyk religijnych, a lekceważy rzeczy ważne, zwłaszcza obowiązek miłości bliźniego i obowiązki swoje zawodowe i 3) sumienie przytępione, tj. takie, które po grzechu albo żadnych nie czuje wyrzutów, albo tylko bardzo małe, nieodpowiadające ciężkości grzechu. Sumienie przytępione powstaje najczęściej wskutek nałogów grzesznych2.
Również sumieniem błędnym jest 4) sumienie skrupulatne, które wmawia w człowieka obowiązki nieistniejące, uważa grzechy lekkie za ciężkie i napełnia człowieka ustawiczną a nieuzasadnioną obawą, że źle robi albo, że już źle uczynił. Skrupulat wiecznie się obawia, czy wszystkie grzechy wyznał na spowiedzi i wskutek tego często pragnie odprawiać spowiedź generalną; radzi się wielu spowiedników a żadnego nie słucha, tę samą modlitwę powtarza z obawy, że ją z nieuwagą odmówił itd. Przyczyny sumienia skrupulatnego należy szukać albo w samym człowieku i tak: skrupuły mogą być spowodowane przez dawne grzeszne życie (reakcja duszy), choroba nerwowa, nieznajomość obowiązków; albo Pan Bóg w ten sposób czasem doświadcza człowieka, pragnąc go doprowadzić do pokory i do sumienia czułego; albo też skrupuły wywołuje szatan, który chce przywieść człowieka do rozpaczy i zniechęcić do życia pobożnego.
Skrupulat powinien skrupuły swoje odrzucać i gardzić nimi; niech czyni spokojnie, co inni ludzie pobożni i uczciwi czynią, a przede wszystkim niech się powierzy z zaufaniem i bezwzględnym posłuszeństwem roztropnemu spowiednikowi. O ile przyczyną byłaby choroba nerwowa, to przede wszystkim należy starać się ją wyleczyć. Dużo w tym wypadku może zrobić zdrowy sen i pobyt na świeżym powietrzu.
Od sumienia skrupulatnego należy odróżnić sumienie delikatne (czułe), które nawet najmniejszy grzech odczuwa, dobrze jednak rozróżniając grzechy lekkie od ciężkich.
Sumienie pewne to takie, które osądza czynność jako dobrą lub złą, dozwoloną lub niedozwoloną, bez obawy pomyłki w swym sądzie. Wątpliwe jest wtedy, gdy nie wie, czy dany uczynek jest dobry lub zły, dozwolony lub niedozwolony.
Tylko z sumieniem pewnym wolno działać.
Z sumieniem wątpiącym nie wolno działać, ale wątpliwość trzeba jeszcze przed czynem usunąć, a to albo badając rzecz głębiej, lub pytając się o wyjaśnienie starszych, roztropnych, pobożnych osób, zwłaszcza spowiednika czy innego kapłana, albo pośrednio za pomocą zasad, przy pomocy których z sumienia wątpliwego można sobie wyrobić sumienie pewne (principia reflexa), a z których najważniejsza jest zasada: prawo wątpliwe nie obowiązuje.
Inne takie zasady: W razie wątpliwości lepsze jest położenie posiadającego; w razie wątpliwości sprzyjać należy oskarżonemu; faktu się nie przypuszcza, lecz należy go udowodnić itd.
A więc np. wątpię, czy jestem drugiemu coś winien. W pierwszym rzędzie obowiązkiem moim jest badać tę rzecz i stosownie do wyniku badania postąpić. Jeżeli zaś badanie nie dałoby żadnego rezultatu, – wtenczas mogę zastosować zasadę: prawo wątpliwe nie obowiązuje – i uważać się za zwolnionego od długu.
Tab. 3. Podział sumienia.
Sumienie dzieli się na:
1) przeduczynkowe i pouczynkowe, 2) prawdziwe i błędne, 3) pewne i
wątpliwe
1) szerokie, 2) faryzejskie, 3) przytępione, 4)
skrupulatne.
Pytania i ćwiczenia. Wyszukaj, co św. Paweł pisze o sumieniu (Rzym. 2, 14-16; 13, 5; 2 Kor. 1, 12, 1 Tim. l, 19; 3, 9; 1, 5; Filip 4, 7; Żyd. 5, 14). Jak siłę wyrzutów sumienia oddał Szekspir w „Makbecie” i „Hamlecie” a Słowacki w „Balladynie”? Jakie posiadam sumienie?
Lektura. Ks. M. Morawski, I. c. Część I. rozdz. VIII: Zakon przyrodzony i sumienie.
Podobnie, jak wszystkie władze człowieka i sumienie musi być kształcone i wychowywane. W tym celu należy: 1) starać się, aby poznać dokładnie zasady moralne i swoje obowiązki; 2) być gotowym iść zawsze za głosem sumienia, chociażby to z trudnościami przychodziło; 3) gdyby kiedy przytrafiło się nam postąpić wbrew sumieniu, należy – wzbudziwszy żal – postanowić na przyszłość poprawę; 4) robić codziennie rachunek sumienia, tak ogólny, jak i szczegółowy.
O szczegółowym rachunku sumienia opowiada znakomity przyrodnik i mąż stanu, Benjamin Franklin, w swej autobiografii, że temu właśnie małemu ćwiczeniu obok błogosławieństwa Bożego zawdzięcza wysoki swój poziom etyczny i trwałe szczęście swego życia.
5. Prócz tych środków naturalnych wielką rolę w kształceniu sumienia odgrywają środki nadprzyrodzone, jak modlitwa, rekolekcje, spowiedź i komunia św.
Przy pomocy tych środków wyrabia sobie człowiek sumienie miłe, delikatne, które każdy najmniejszy grzech odczuwa, każdego najmniejszego grzechu się lęka. Człowiek staje się wtedy sumiennym, na którego Kościół, Ojczyzna i społeczeństwo w każdej uczciwej i szlachetnej sprawie na pewno liczyć może.
Często mówi się i słyszy o sumieniu zbiorowym, publicznym. Sumienia zbiorowego, publicznego w ścisłym tego słowa znaczeniu jednak nie ma, tak, jak nie ma w ścisłym tego słowa znaczeniu duszy zbiorowej. Przez sumienie zbiorowe rozumiemy tylko sąd pewnej znacznej części społeczeństwa o wartości moralnej pewnych czynów, objawiający się i ujawniający się na zewnątrz przez opinię publiczną (prasę, literaturę, modę) i przez czyny zewnętrzne społeczeństwa.
To sumienie publiczne może być prawdziwe albo błędne. W starożytności np. uchodziło ogólnie za rzecz dozwoloną: niewolnictwo, wyrzucanie dzieci, upośledzenie niewiasty, – w czasie wojny światowej wielu mniemało, że zabranie cudzego mienia jest rzeczą dozwoloną.
Sumienie zbiorowe potrzebuje również, jeżeli ma być prawdziwe, czuwania, kształcenia i wychowania. Wielkie usługi oddaje w tym względzie każdemu społeczeństwu Kościół, szkoła, — uczciwa, śmiała prasa, zdrowa moralnie literatura i sztuka. Im więcej także prawdziwych sumień indywidualnych, tym prawdziwsze jest również sumienie zbiorowe.
Dobre, prawdziwe sumienie publiczne, – to największy skarb narodu, a przeciwnie: „narodu duch zatruty, — to dopiero "bólów ból" (Z. Krasiński). Narodowi o zdeprawowanym sumieniu publicznym grozi upadek, niewola, a przeciwnie, tylko narody moralnie zdrowe mają przyszłość przed sobą. Dowodów na to pełno w historii ludzkości, a także i w historii naszego narodu. „Paść może i naród wielki zniszczeć nie może, tylko nikczemny" (St. Staszyc).
Właściwa wolność sumienia polega na tym, że każdemu człowiekowi przysługuje prawo, by go nikt nie zmuszał do czynu, który jest przeciwny jego sumieniu. Ponieważ sumienie zależy od przekonań religijnych, przeto często przez wolność sumienia rozumiemy także wolność wyznawania i praktykowania religii. Jasną jest rzeczą, że człowiek prywatny nie może ograniczać wolności sumienia swoich współobywateli i zmuszać ich do przyjmowania odmiennych zasad religijnych, ale i władzy państwowej nie wolno prześladować swoich obywateli za przekonania religijne, ani ich zmuszać do przyjmowania pewnej religii, (stąd zasada: „cuius regio, eius religio" jest fałszywa), owszem powinna ona przyznać swoim obywatelom wolność wyznawania i praktykowania ich religii, o ile one tylko nie sprzeciwiają się dobru publicznemu, moralności publicznej i nie zagrażają porządkowi społecznemu (tolerancja polityczna).
Kościół też zakazuje prześladować innowierców za ich religię, nie używa przymusu przy nawracaniu pogan lub heretyków, na misje wysyła nie żołnierzy uzbrojonych, lecz kapłanów, z ewangelią i krzyżem w ręku a z miłością w sercu. O ile dawniej ze strony niektórych sług Kościoła były nadużycia, – to były to, mając na względzie ówczesne stosunki, wyjątki, ubolewania godne.
Nigdy jednak Kościół nie może wolności sumienia rozumieć w znaczeniu dowolności wierzenia w to, co się komu podoba, w znaczeniu obojętności religijnej (tolerancja dogmatyczna). Ponieważ tylko wiara katolicka jest prawdziwa, – więc Kościół inne religie, inne wierzenia musi uważać za błędne i herezję, schizmę czy niewiarę będzie zawsze potępiał, chociaż będzie pełen współczucia, wyrozumiałości i miłości dla osób błądzących (tolerancja osobista).
Z uwag tych wynikają następujące praktyczne wskazówki dla naszego życia:
1) Powinniśmy umieć uszanować każde szczere przekonanie, każde sumienie.
2) Nie wolno nikogo wyszydzać lub krzywdzić z powodu jego religii. Jest to oznaką braku kultury, serca i sprzeczne z przykazaniem miłości.
3) My sami powinniśmy zawsze według sumienia i przekonania postępować bez względu na ewentualne przykre następstwa.
Pytania i ćwiczenia. Znaczenie święta Chrystusa-Króla. Znaczenie sumienia dla rozwoju państwa. Skutki zasady; „Cuius regio, eius religio". Sumienie naszej klasy. Na czem polega tolerancja polityczna, dogmatyczna i osobista ? Wrogowie wolności sumienia. Co sądzić o inkwizycji (na podstawie historii Kościoła)? Wolność sumienia w naszej konstytucji. Mój stosunek do innowierców. Rachunek sumienia jako środek kształcenia sumienia.
Dobro moralne stanowią uczynki moralnie dobre i skłonności moralnie dobre czyli cnoty.
Uczynki moralnie dobre są te, które odpowiadają normie moralności. Mogą one być albo naturalnie albo nadnaturalnie dobre.
Naturalnie dobrym jest uczynek wtedy, gdy się go wykonuje siłami tylko naturalnymi; nadnaturalnie dobrym zaś jest wtenczas, gdy się go spełnia z pomocą łaski Bożej.
Każdym uczynkiem nadnaturalnie dobrym i wykonanym w stanie łaski uwięcającej (uczynek żywy), wysługuje sobie człowiek: 1) pomnożenie łaski uświęcającej i wieczną szczęśliwość – dlatego też taki uczynek nazywamy zasługującym na żywot wieczny; 2) odpuszczenie kar doczesnych, przynajmniej niektórych i 3) łaski uczynkowe.
Dobre uczynki, wykonane w stanie grzechu śmiertelnego, mogą wysłużyć człowiekowi dobra doczesne i łaski uczynkowe, a przede wszystkim łaskę nawrócenia. Uczynki te nazywamy martwymi, bo spełnia je człowiek, gdy jest umarły na duszy.
Z utratą łaski uwięcającej przez grzech ciężki, uczynki przedtem żywe bywają jakby uśmiercone, bo jak długo człowiek pozostaje w grzechu ciężkim, nie mają wartości dla zbawienia; skoro jednak człowiek odzyska łaskę uświęcającą, uczynki te chwilowo uśmiercone znowu odżywają, znowu stają się żywymi i mają wartość na żywot wieczny.
a) Pojęcie cnoty. Cnota jest to stała skłonność i gotowość woli do czynienia tego, co jest moralnie dobrem.
Nie jest więc cnotą ani chwilowa chęć czynienia dobrze, ani jeden lub drugi spełniony dobry uczynek.
Cechą charakterystyczną prawdziwej cnoty, odróżniającą ją od fałszywej jest to, że człowiek nie przesadza w żadnym kierunku – „in medio virtus” – a nadto pewna pogoda ducha i radość wewnętrzna, która jej towarzyszy. Dlatego też Chrystus Pan przestrzegał Apostołów przed fałszywymi cnotami faryzeuszów, którzy nie rozumieli, że nawet umartwienie musi być połączone z pogodą ducha, a nie z kwaśną, zgorzkniałą miną. (Mt. 6, 16).
b) Cnoty główne. Pomiędzy cnotami, których podział podaje nam katechizm, bardzo ważne dla życia moralnego są cnoty główne.
Jest ich cztery: roztropność, wstrzemięźliwość, sprawiedliwość i męstwo. Nazywają się one głównymi, bo są fundamentem całego życia moralnego, które na nich się opiera, podobnie jak drzwi na zawiasach (cardines – zawiasy, stąd nazwa kardynalne).
Roztropność uczy nas zachowywać w naszych dobrych uczynkach należytą miarę, aby w nich nie było braków albo przesady.
Stąd nazywają roztropność woźnicą albo królową cnót. Roztropność w obcowaniu z ludźmi, przez którą unikamy w słowach i czynach urażenia bliźnich i zachowujemy się w stosunku do nich należycie i odpowiednio, nazywa się taktem. Być taktownym, to wielka zaleta, to wielkie ułatwienie w życiu – przeciwnie, człowiek nietaktowny narazi siebie i drugich na wiele przykrości i utrudni sobie pracę. Taktu jednak nie należy mieszać z tak często spotykanym brakiem odwagi cywilnej czyli tchórzostwem.
Wstrzemięźliwość jest to cnota, która miarkuje w nas i poskramia pożądliwości zmysłowe i daje nam panowanie nad nimi. Ona sprawia, że człowiek w używaniu rzeczy doczesnych zachowuje miarę („ne quid nimis”), zwłaszcza w jedzeniu i piciu. Do starania się o tę cnotę powinien nas zachęcać przykład Ukrzyżowanego Chrystusa Pana. „Którzy są Chrystusowi, ciało swe ukrzyżowali z namiętnościami i pożądliwościami” (Gal. 5, 24).
Sprawiedliwość jest to cnota, która nakłania nas do oddawania każdemu tego, co mu się należy („suum cuique”).
W dzisiejszych stosunkach społecznych ma wielkie znaczenie tzw. sprawiedliwość społeczna, która domaga się uregulowania kwestii społecznej według zasad sprawiedliwości chrześcijańskiej.
Męstwo jest to cnota, która nas skłania do wykonywania dobrych uczynków i spełniania obowiązków mimo trudności i niebezpieczeństw. Przykłady wspaniałe tej cnoty dają nam Święci i męczennicy chrześcijańscy, których śmierć męczeńska była właśnie aktem heroicznym tej cnoty.
„Mężnym jest ten..., kto zwycięsko opiera się namiętnościom ciągnącym do grzechu; kto gwałt zadaje oczom, aby się nie błąkały na wystawach nieczystych, kto, mimo, że stać go na to, nie uczęszcza na gorszące widowiska teatralne, kinowe, kabaretowe; kto odtrąca pisma, książki pornograficzne... Mężnym jest dalej, kto mimo naporu dochowuje zwierzonej sobie tajemnicy; kto przyznaje się do winy i bierze na siebie jej następstwa; kto obrażony nie wyzywa na pojedynek, a wezwany go odmawia; kto tłumi w sobie chęć zemsty i przebacza urazy; kto nawet w ciężkiej potrzebie nie narusza cudzego grosza; kto wobec wrogiej krzywdzącej opinii publicznej zachowuje równowagę i niezależność ducha; kto w towarzystwie rozpustnych kolegów broni cnoty czystości; kto nie łamie się w nieszczęściu i nie upaja się w szczęściu” (X. Arcybiskup Bilczewski, Charakter).
Wszystkie inne cnoty, jak np. miłosierdzie, hojność, wytrwałość, cierpliwość, pracowitość itd. – nazywamy pochodnymi ponieważ pochodzą od cnót głównych i w nich pod pewnym względem się zawierają.
W nowszych czasach spotyka się dość często podział cnót na czynne (aktywne), których cechą jest praca, twórczość (np. pracowitość, odwaga, męstwo) i na bierne (pasywne), które się na zewnątrz nie objawiają w pracy twórczej (np. łagodność, pokora). Cnoty bierne nie mogą być jednak – o ile są prawdziwymi cnotami – uważane za oznakę słabości czy lenistwa, gdyż są one wynikiem wielkiego nieraz wysiłku w kierunku opanowania i uszlachetnienia siebie. I tak np., ażeby zdobyć łagodność czy pokorę, trzeba usilnej pracy samowychowawczej nad swoją gniewliwością czy pychą.
Tab. 4. Podział cnót.
Cnoty dzielą się ze względu: |
|||
1) źródło |
2) przedmiot |
||
1) przyrodzone |
2) nadprzyrodzone |
1) Boskie |
2) obyczajowe (moralne) |
|
1) kardynalne (główne) 2) pochodne |
c) Znaczenie i wartość cnót. Cnoty mają ogromną wartość i znaczenie dla naszego życia moralnego. Dla osiągnięcia celu naszego ostatecznego są wprost konieczne, bo bez nich człowiek ani wypełnić woli Bożej, ani zbawić się nie może.
Cnota jest najpiękniejszą ozdobą człowieka, ona czcić się każe nawet w nieprzyjacielu, przed nią czoło schyla nawet zły człowiek. Ona darzy nas już tutaj na ziemi doczesną szczęśliwością, napełniając nas takim zadowoleniem i wewnętrznym spokojem, że nawet wśród największych nieszczęść doczesnych czujemy się spokojni. Dlatego też warto pracować nad zdobyciem cnót, zwłaszcza tych, których wymaga nasz zawód i powołanie3.
Pytania i ćwiczenia: Objaśnić podział cnót, zawarty w tab. 4. Które cnoty zaleca Pan Jezus w kazaniu na górze (Mt. rozdz. 5-7)? Które cnoty zaleca Pan Jezus Apostołom u Mt. 16, 24-26; 18, 3, 4, i 12-22? Które cnoty posiadam, a których mi brak? Cnoty kardynalne w życiu szkolnym.
Według nauki Kościoła otrzymuje człowiek wraz z łaską uświęcającą dary Ducha św. Są to skłonności do wykonywania natchnień Ducha św. Szczególnie hojnie otrzymuje człowiek te dary w sakramencie bierzmowania. Jest tych darów siedem: dar mądrości, rozumu, rady, umiejętności, męstwa, pobożności i bojaźni Bożej. Dary te czynią nas chętnymi do spełnienia natchnień Bożych przez oświecenie rozumu za pomocą pierwszych czterech darów (rozumu, mądrości, rady, umiejętności) i wzmocnienie woli przez trzy następne (męstwa, pobożności, bojaźni Bożej).
Z darów Ducha św. powinniśmy korzystać i spełniać to, do czego nam Pan Bóg daje natchnienie, a nie znieważać Ducha św. przez lekceważenie i nieposłuszeństwo Jego natchnieniom.
Wiara uczy nas, że Pan Bóg podniósł człowieka do stanu i do celu nadprzyrodzonego, przez co z nieskończonej dobroci i miłości Bożej człowiek stał się do pewnego stopnia uczestnikiem Boskiej natury, Boskiego życia i Boskiej szczęśliwości (1 Kor. 2, 7 nn.; Efez. 1, 3 nn.; Rzym. 8, 16 nn.; Gal. 3, 26; 1 Piotr 1, 4).
Ażeby człowiek mógł ten stan nadprzyrodzony mimo trudności i osłabienia sił moralnych przez grzech pierworodny zachować i osiągnąć zbawienie wieczne, daje mu Pan Bóg łaski uczynkowe i łaskę uświęcającą.
Przez łaski uczynkowe stają się poszczególne dobre uczynki człowieka nadprzyrodzonymi.
Przez łaskę zaś uświęcającą uzyskuje człowiek wewnętrzne źródło i ognisko życia nadprzyrodzonego, które uzdalnia człowieka, do stałego nadprzyrodzonego i zasługującego na żywot wieczny działania.
Najlepsze wyjaśnienie łaski uświęcającej znajdujemy w samej nauce Chrystusa tam, gdzie ją porównywa z sokiem, który z pnia rozchodzi się po wszystkich gałęziach i wszystkie przy życiu utrzymuje. „Jako latorośl, – mówi Zbawiciel, – nie może przynosić owocu sama z siebie, jeśli nie będzie trwać w szczepie winnym, także ani wy, jeśli we mnie mieszkać nie będziecie” (Jan 15, 4).
Z tego widzimy, jak ważną rzeczą jest dla człowieka być w stanie łaski uświęcającej; jeżeli więc człowiek popełni grzech ciężki, powinien jak najprędzej oczyścić sumienie przez spowiedź, aby nie stracił na zawsze tego, na co wpierw zasłużył sobie i aby mógł w dalszym ciągu żyć, pracować i zbierać zasługi na żywot wieczny.
Podkreślając konieczność łaski dla życia moralnego, nie chcemy jednak twierdzić, jakoby dobre uczynki czysto naturalne były bez wartości.
Przeciwnie, etyka katolicka, chociaż nie przestaje przypominać, że siły przyrodzone człowieka nie wystarczą do osiągnięcia jego nadprzyrodzonego celu, to jednak zawsze przyznaje tym uczynkom naturalnym rzeczywistą wartość etyczną, gdyż służą one do nabycia odpowiednich cnót przyrodzonych i wyjednania potrzebnych łask od Boga – mają one także dodatnie znaczenie społeczne.
Istota doskonałości chrześcijańskiej polega na umiłowaniu Pana Boga nade wszystko i na miłości bliźniego i siebie samego, opartej na tej miłości Boga. Ta miłość zaś, to możliwie doskonałe wypełnianie woli Bożej (por. Jan 14, 21. 23; Kol. 3, 14).
Doskonałym nie jest ten, kto żyje w klasztorze, kto się wiele umartwia, tylko ten, kto w najlepszy sposób, w jakimkolwiek jest stanie i zawodzie, spełnia wolę Bożą. W każdym uczciwym zawodzie, w każdym stanie i wieku można być doskonałym i świętym, w rzeczywistości też mamy wśród Świętych przedstawicieli wszystkich stanów, od prostych służących, aż do królów, cesarzy, papieży.
Ta miłość Boga i polegająca na niej doskonałość chrześcijańska czyli świętość człowieka i jego prawdziwa wielkość duchowa jest pierwszym i najwyższym przykazaniem każdego człowieka. „To jest największe i pierwsze przykazanie” (Mt. 22, 38).
Do wszystkich ludzi zwraca się Chrystus z wezwaniem: ,,Bądźcie doskonałymi, jako Ojciec wasz niebieski doskonałym jest” (Mt. 5, 48), a św. Piotr upomina: „Bądźcie świętymi we wszelkim obcowaniu” (1 Piotr 1, 15), a św. Jan głosi: „Kto sprawiedliwy jest, niech jeszcze będzie usprawiedliwion, a święty niech jeszcze będzie poświęcon” (Obj. 22, 11). Przykład leniwego sługi, który swój talent zakopał, jest groźnym memento dla wszystkich, którzy nie korzystają z łask i darów Bożych, którzy nie postępują naprzód, nie udoskonalają siebie (Łk. 19, 11–28).
To przykazanie dążenia do doskonałości pozostawia jednak człowiekowi swobodę wyboru środków prowadzących do tej doskonałości. Szczególniejszym środkiem do tej doskonałości, dla niektórych osób skuteczniejszym od innych środków, to zachowanie rad ewangelicznych w życiu zakonnym.
Ponieważ jest to środek dla wielu bardzo skuteczny, dlatego też życie zakonne nazywa się często życiem doskonałym, a stan zakonny – stanem doskonałym. Nie można jednak stosunku życia zakonnego do doskonałości chrześcijańskiej tak pojmować, jakoby poza życiem zakonnym doskonałość nie obowiązywała albo była niemożliwa do osiągnięcia, bo ona, jak powiedzieliśmy, obowiązuje wszystkich i jest w każdym stanie i w każdym uczciwym zawodzie możliwą do zdobycia. Nadto zaznaczyć trzeba, że prawdziwa doskonałość domaga się uporządkowanego życia przyrodzonego i sprzeciwia się wszelkiej patologii, miernocie, niedołęstwu i lenistwu.
Wzorem i ideałem doskonałości jest Jezus Chrystus, w którym w pełnej doskonałości i cudnej harmonii występują wszystkie cnoty i dlatego naśladowanie Chrystusa jest najpewniejszą drogą do chrześcijańskiej doskonałości. „Jeżeli, chcesz być doskonałym, pójdź za mną” (Mt.. 19, 21).
W dążeniu do doskonałości rozróżniamy trzy stopnie czyli drogi, a mianowicie drogę: oczyszczenia, oświecenia i zjednoczenia. Na pierwszym stopniu pozbywa się człowiek wad, grzesznych przywiązań i lenistwa duchowego. Droga oświecenia polega na postępie w cnotach i coraz większej miłości Pana Boga. Na trzecim stopniu (droga zjednoczenia) dusza oczyszczona ze złych skłonności i umocniona w dobrem, bardzo rzadko już świadomie wpada w grzechy i to tylko powszednie i jest ściśle złączona z Panem Bogiem, zwracając ku Niemu swoje myśli, uczucia, pragnienia i czyny.
Pytania i ćwiczenia. Nauka Kościoła o Duchu św. Treść hymnu: „Przyjdź Duchu Stworzycielu”. Nauka Kościoła o sakramencie bierzmowania. Wyszukać przytoczone w podręczniku cytaty Pisma św. dotyczące stanu i celu nadprzyrodzonego człowieka. Czy dążę do doskonałości? Chrystus jako ideał etyczny (na podstawie Wieczorów nad Lemanem – V Wieczór).
Złem moralnym są: 1) uczynki moralnie złe czyli grzechy i 2) skłonności moralnie złe czyli wady.
a) Pojęcie i istota grzechu. Grzech jest to świadome i dobrowolne przekroczenie prawa Bożego. Do popełnienia grzechu potrzeba zatem: 1) przekroczenia prawa Bożego – tu przypominamy, że pośrednio prawem Bożym jest każde sprawiedliwe i godziwe prawo ludzkie – 2) świadomie i 3) dobrowolnie. Gdzie więc brak świadomości, że czyni się źle lub brak woli przy spełnieniu uczynku złego – tam, chociaż sam w sobie czyn jest zły, to jednak działający nie popełnia subiektywnie grzechu.
W świetle wiary rozważany każdy grzech jest: a) nadużyciem wolnej woli przez człowieka; b) buntem przeciwko Bogu, obrazą najświętszego majestatu Bożego; c) czarną niewdzięcznością wobec Boga; d) przyczyną utraty łask Bożych a często wielu nieszczęść doczesnych tak dla grzesznika, jak nieraz i dla jego rodziny a nawet całego społeczeństwa. Prawo Boże ma to bowiem do siebie, że deptać go bezkarnie nie można. Jeżeli nie zaraz, to po pewnym czasie skutki popełnionych grzechów poczynają się mścić na sprawcach, bardzo często w sposób przez nich najmniej przewidywany. Jeżeliby nawet w tym życiu nie spotkała grzesznika kara za jego grzechy, to spotka go, jeżeliby się nie poprawił, w życiu przyszłym i dlatego Pismo św. przestrzega: „Nie mów: zgrzeszyłem, a cóż mi się złego stało, albowiem Najwyższy jest cierpliwy oddawacz” (Ekkli 5, 4).
b) Jak powstaje grzech? W każdym człowieku jest wskutek grzechu pierworodnego pewna skłonność do grzechu, którą Pismo św. nazywa pożądliwością. Pożądliwość ta objawia się w potrójnym kierunku: jako pożądliwość ciała (skłonność do dogadzania zmysłowego, do grzechów nieczystych), pożądliwość oczu (chciwość) i pycha żywota.
Obok tej pożądliwości pobudza człowieka jeszcze do grzechu szatan i świat, przez który należy rozumieć ludzi i rzeczy stworzone, będące dla drugich pokusą i okazją do grzechu.
Pod wpływem tych trzech czynników, razem albo osobno działających, powstaje w duszy człowieka myśl o złu czyli wyobrażenie grzechu, które, o ile człowiek go nie usuwa, wywołuje w nim pewną chęć do grzechu i pragnienie grzechu. Następuje teraz ze strony człowieka moralna ocena grzechu – człowiek poznaje i uświadamia sobie, że go spełnić nie powinien. W duszy człowieka rozpoczyna się wtedy walka między złem a dobrem moralnym. Jeżeli człowiek wybierze zło wbrew sumieniu, wówczas dopuszcza się grzechu na razie myślą, a, o ile uczynek został także w czynie na zewnątrz spełniony, także zewnętrznego, uczynkiem.
Widzimy z tego, że bezpośrednią przyczyną grzechu jest sam człowiek. Ani największa pożądliwość ani szatan ani najgorszy człowiek nie potrafi doprowadzić drugiego do grzechu, jeżeli on sam tego grzechu nie chce.
Grzech myślą jest tego samego rodzaju i tej samej wielkości, co grzech uczynkiem. Istota bowiem grzechu spełniona została już wówczas, gdy człowiek dobrowolnie na niego się zgodził, bo porządek moralny wówczas już został naruszony. Mylne więc jest zdanie, jakoby tylko uczynki zewnętrzne były grzechami, bo także myśli grzeszne dobrowolne i grzeszne uczucia dobrowolne, np. radość z grzechu popełnionego lub smutek, że się grzechu nie popełniło, są prawdziwymi grzechami, jako akty woli sprzeczne z wolą Bożą.
Zaznaczyć trzeba, że te wszystkie czynności, poprzedzające grzech, trwają zazwyczaj krótko, nieraz jedną chwilę – chociaż trwają i dłużej.
c) Pokusy i okazje do grzechu. Pokusa jest to zachęcanie kogoś do grzechu. Przyczyny pokus są następujące: pożądliwość zmysłowa (przyczyna wewnętrzna), szatan i świat (przyczyny zewnętrzne). Pożądliwość sama w sobie nie jest grzechem, staje się grzechem dopiero wtenczas, jeżeli ją człowiek świadomie rozbudza albo na nią dobrowolnie zezwala (Jak. 1, 15). Jako skutek grzechu pierworodnego jest ona u wszystkich ludzi z wyjątkiem jednej Matki Najśw., która na mocy szczególniejszej łaski Bożej wolną była od grzechu pierworodnego; występuje ona jednak u różnych ludzi różnie, zależnie od temperamentu, wieku, płci, wychowania itd. Nikt więc nie jest wolny od pożądliwości a wskutek tego i od pokus do grzechu, nikt jednak nie jest kuszony ponad siły i każdy pokusę przy pomocy Bożej zwyciężyć może.
Drugą przyczyną pokus – to szatan, który „jako lew ryczący krąży, szukając, kogoby pożreć” (1 Piotr 5, 8). Kusi on ludzi w ten sposób, że budzi w nich pragnienia grzeszne, podsyca pychę, lenistwo, zawiść, odwodzi od dobrego a zachęca do złego. Pismo św. wyraźnie też nazywa go „kusicielem” (Mt. 4, 3) i podaje nam wiele przykładów jego kuszenia (Job, Ananiasz, Safira, Zbawiciel, Judasz). Moc jednak szatana jest ograniczona wszechmocą Bożą i nikogo szatan do grzechu wbrew jego woli zmusić nie może.
Trzecią wreszcie przyczyną pokus – to świat tj. a) dobra doczesne, materialne, zmysłowe tego świata, które bardzo często odwodzą nas od Pana Boga, a przywiązują zbytnio do siebie i b) ludzie źli, przewrotni, którzy swymi błędnymi zasadami, złem życiem i przykładem, wyśmiewaniem tego, co dobre – a pochwalaniem tego, co złe – stają się często dla nas przyczyną zgorszenia i grzechu. W tym znaczeniu należy rozumieć ostrzeżenie św. Jana Apostoła: „Nie miłujcie świata, ani tego, co jest na świecie” (I Jan 2, 15).
Słowa modlitwy Pańskiej: „Nie wódź nas na pokuszenie”, należy rozumieć w ten sposób, że prosimy Pana Boga o oddalenie od nas pokus i udzielenie łask do ich zwyciężenia. Pan Bóg zaś pozwala nas kusić, abyśmy się utrwalili w cnotach a szczególniej w pokorze, abyśmy ustawicznie czuwali nad sobą i aby i nasze zasługi pomnożyć.
Walka z pokusami jest obowiązkiem każdego człowieka (Rodz. 4, 7; I Piotr 5, 9). „Błogosławiony mąż, który zwycięża pokusę, bo weźmie koronę żywota, którą obiecał Bóg tym, którzy Go miłują” (Jak. 1, 12). Chwila pokusy jest w duchowym życiu człowieka bardzo ważnym momentem i probierczym kamieniem jego moralności; jej zwyciężenie znaczy nieraz więcej, niż spełnienie wielu innych uczynków.
Ażeby zwyciężyć pokusy należy: a) przed pokusą unikać okazji do złego a zwłaszcza czuwać nad zmysłami (I Piotr 5, 8), panować nad sobą, poskramiać ciekawość, chciwość, zazdrość, lenistwo itd.; b) Wśród pokusy opierać się zaraz pierwszym poruszeniom zmysłowym; nie należy trwożyć się i niepokoić pokusami, bo dopóki człowiek nie zezwoli, nie zgrzeszy, a zezwolenie przecież od człowieka zależy. Jednakowoż nie należy zbytnio sobie ufać, zastanawiać się nad pokusą lub z nią wchodzić w układy, lecz zaraz stanowczo należy ją oddalić. Ufność należy położyć w Bogu, który nas wspiera Swoją łaską i nie pozwala kusić ponad nasze siły; – skuteczną rzeczą jest nieraz także pokusę zlekceważyć i nie zajmować się nią wcale. Gdy pokusa długo trwa, nie należy upadać na duchu, ale wzbudziwszy w sobie silne postanowienie, że się na nią nie zezwoli, oddać się swoim zwyczajnym zajęciom; gdy pokusa jest silna i długotrwała, dobrą rzeczą jest wyjawić ją spowiednikowi, c) Po ustąpieniu pokusy należy podziękować Panu Bogu i mieć się na ostrożności, bo szatan według słów Zbawiciela (Łuk. 11, 26) wróci prawdopodobnie niebawem, aby nieraz tym silniej na nas uderzyć. – Jeżeli zaś człowiek ulegnie pokusie, niech wzbudzi w sobie natychmiast akt żalu doskonałego, obmyśli środki, aby uchronić się w przyszłości od grzechu i niech się jak najprędzej przez szczerą spowiedź pojedna z Panem Bogiem. Przykład, jak mamy zwyciężać pokusy, daje nam Jezus Chrystus przy zwyciężeniu pokus szatana na puszczy.
Pokusy zwyciężone robią człowieka pokornym, czujnym, zahartowanym, silniejszym moralnie i wyjednują zasługi. Każda pokusa zwyciężona, to pomnożenie siły moralnej człowieka i jego wzrostu etycznego.
Okazja do grzechu jest to okoliczność zewnętrzna, która daje człowiekowi sposobność do grzechu i nęci go do niego. Taką okazją może być zły, zepsuty człowiek, zła książka itp.
Okazja może być bliska, kiedy niebezpieczeństwo grzechu jest wielkie i w której ludzie dlatego zazwyczaj grzeszą, albo daleka, w której niebezpieczeństwo grzechu jest małe i która dlatego rzadko ludzi przywodzi do grzechu. Okazja dla jednego daleka, dla drugiego może być bliska, np. karczma dla człowieka trzeźwego jest okazją daleką, dla pijaka jest bliską. Okazja może być dalej dobrowolna, której człowiek łatwo może uniknąć (np. zła książka) albo niedobrowolna, której człowiek nie może uniknąć, albo tylko bardzo trudno (np. zły mąż dla żony).
Unikać bliskiej okazji do grzechu jest naszym obowiązkiem. „Kto kocha niebezpieczeństwo, w nim zginie” (Ekkli 3, 27). Czasem może być to połączone z pewną ofiarą, nieraz nawet wielką, atoli choćbyśmy stracić mieli rzecz najdroższą, powinniśmy być gotowi wszystko poświęcić, by grzechu uniknąć. „A jeżeli Cię prawa ręka twoja gorszy, odetnij ją i odrzuć od siebie. Albowiem pożyteczniej jest tobie, aby zginął jeden z członków twoich, niźliby miało wszystko ciało twoje iść do piekła” (Mt. 5, 30), tzn. chociażby nam było coś tak drogie, jak oko lub ręka, a prowadziłoby nas do grzechu, to powinniśmy to porzucić, by się na grzech nie narazić, gdzie bowiem chodzi o duszę, tam żadna ofiara nie może być za wielka.
W razie, gdy okazja do grzechu jest nieunikniona, np., gdy stan, powołanie (lekarza) naraża nas na nie, należy modlitwą, mocnym postanowieniem niegrzeszenia uzbroić się, a ufać możemy, że Pan Bóg upaść nam nie pozwoli.
Wszystkich dalekich okazji do grzechu nie możemy uniknąć, gdyż musielibyśmy ten świat opuścić (por, 1 Kor. 5, 10); zawsze jesteśmy narażeni na to, że możemy coś zobaczyć, usłyszeć, co nas może przywieść do grzechu, lecz bez potrzeby nie wolno nam się narażać na okazje, choćby dalsze, bo zbyteczne zaufanie w swoje siły dosyć często przypłaca się grzechem i dlatego też zawsze wobec nich należy zachować pewną ostrożność.
Spowiednikowi nie wolno rozgrzeszyć penitenta, który znajduje się w bliskiej dobrowolnej okazji do grzechu ciężkiego, a nie chce jej opuścić, ponieważ takiemu penitentowi brak mocnego postanowienia poprawy.
Pytania i ćwiczenia. Przyczyny upadku św. Piotra (por. Mt. 26, 69-75; Mr. 14,72; Łuk. 22; Jan 18, 17). Pokusy i okazje do grzechu w wieku młodzieńczym. Korzyść z pokonania pokusy. Niebezpieczeństwa grzechu w miastach. Wskazać postacie w historii biblijnej, które zwyciężyły silne pokusy. Co dla mnie stanowi największe niebezpieczeństwo grzechu i jak wobec tego niebezpieczeństwa winienem się zachować?
Z różnych rodzajów grzechów, o których mówi katechizm, najważniejszym jest podział ze względu na skutki i ze względów praktycznych – z powodu obowiązku wyznawania grzechów śmiertelnych w sakramencie pokuty – na grzechy śmiertelne (ciężkie) i grzechy powszednie (lekkie).
Że istnieje różnica między grzechami śmiertelnymi a powszednimi i to istotna, jest dogmatem wiary, opartym na Piśmie Św. – które w wielu miejscach mówi, czy to wprost o grzechach, które powodują potępienie wieczne i o innych, które się nawet sprawiedliwym zdarzają (por. 1 Jan 5, 16; Jak. 1, 15; Gal. 5, 10 – 21; Jan 1, 8; 1 Kor. 3, 15), – czy to przez przypowieści o belce i źdźble, o wielbłądzie i komarze, o długu talentów i groszy (Mt. 7, 3-5; 23, 24; 18, 23-25) – i na nauce Kościoła.
Istota zaś tej zasadniczej różnicy polega na tym, że człowiek przez grzech śmiertelny odwraca się faktycznie od Boga i z Nim zrywa. Przez grzech powszedni zaś nie następuje to zerwanie z Panem Bogiem, tylko oziębienie stosunku człowieka do Pana Boga.
Grzech śmiertelny jest to przekroczenie prawa Bożego w rzeczy ważnej, z zupełną świadomością i zgodą woli. Trzy tedy rzeczy są potrzebne do grzechu ciężkiego: 1) rzecz ważna, 2) zupełna świadomość, że się przekracza prawo Boże w rzeczy ważnej i 3) zgoda woli. Brak jednego z tych warunków czyni przekroczenie prawa Bożego grzechem lekkim.
Rzecz może być ważną albo sama w sobie, np. herezja, zabójstwo, albo z powodu okoliczności np., jeśli kto małym swym grzechem daje wielkie zgorszenie, jeśli rzecz sama w sobie drobna przez częste grzechy staje się rzeczą ważną i wielką itd. Można także zgrzeszyć ciężko w rzeczy małej wskutek fałszywego sumienia; kto np. popełnia małą kradzież, sądząc, że to grzech ciężki, grzeszy ciężko.
Drugi i trzeci warunek grzechu ciężkiego tj. zupełna świadomość, iż to, co zamierzamy popełnić jest grzechem ciężkim i zupełna wola zgody są konieczne, gdyż grzech śmiertelny pociąga za sobą tak wielkie ujemne skutki i kary, że nie zgadzałoby się ze sprawiedliwością Bożą, – gdyby one spadały za uczynek popełniony bez zupełnej świadomości i zgody woli.
Należy jednak zaznaczyć, że do popełnienia grzechu śmiertelnego niekoniecznie trzeba długiego namysłu lub długotrwałego upodobania woli, – wystarczyć na to może jedna chwila, byleby była zupełna świadomość i zgoda woli i że w wielu razach niepodobna oznaczyć ścisłej granicy między grzechem śmiertelnym a powszednim, dlatego powinniśmy unikać wszelkiego grzechu, a wątpliwości, jeżeli sami ich rozwiać nie potrafimy, przedłożyć spowiednikowi.
Skutki grzechu śmiertelnego są nadzwyczaj wielkie. I tak grzech śmiertelny powoduje: 1) utratę łaski uświęcającej, a przez to sprowadza moralną śmierć duszy, – 2) utratę cnót nadprzyrodzonych i darów Ducha św., które z łaską uświęcającą są nierozerwalnie połączone, – 3) utratę zasług zebranych i niezdolność do zaskarbienia sobie nowych, – 4) karę wieczną – a nadto 5) często kary doczesne: jak utratę zdrowia, majątku, sławy, spokoju wewnętrznego itd. Dołączyć tu należy także i kary, jakie Pan Bóg za grzechy poszczególnych jednostek zsyła na całe społeczeństwo – wskutek grzechu marnie nieraz giną całe narody i państwa.
Dlatego słusznie w świetle wiary grzech ciężki jest uważany za największe nieszczęście, za największe zło, jakie może być na świecie. Dlatego też królowa Blanka tak mówiła do swego syna, św. Ludwika: „Synu, wolałabym cię widzieć na katafalku, aniżeli w grzechu śmiertelnym”
Grzech powszedni jest to przekroczenie prawa Bożego w rzeczy mniej ważnej lub ważnej, ale bez dokładnej świadomości i bez zupełnej zgody woli.
Skutki grzechu powszedniego są następujące: 1) grzech powszedni zmniejsza gorliwość w dobrem a wprowadza stan oziębłości i lenistwa moralnego do duszy; 2) zmniejsza łaski uczynkowe; 3) jest przyczyną kar doczesnych, a po śmierci, o ile człowiek nie uzyskał odpuszczenia tych kar, kary w czyśćcu; 4) usposabia nas do grzechu śmiertelnego przez to, że osłabia w nas cnoty nabyte, a wytwarza wady i nałogi grzechowe.
Dlatego Pismo św. przestrzega: „Kto wierny jest w najmniejszej rzeczy i w większej wierny jest, a kto w małym niesprawiedliwy jest i w większem niesprawiedliwy jest” (Łuk. 16, 10).
Widzimy więc, że grzechów powszednich lekceważyć nie można i że obowiązkiem naszym jest z nimi walczyć, jeżeli chcemy utrzymać się na drodze cnoty i nie dopuścić do grzechów śmiertelnych.
Obok grzechów złem moralnym są skłonności moralnie złe. Jedne z nich, nazwane przez św. Jana (Jan 2, 16) pożądliwościami, są skutkiem grzechu pierworodnego, inne człowiek dziedziczy po swoich przodkach, inne znów powstają pod wpływem oddziaływania ciała na duszę i takich czynników, jak złe wychowanie, otoczenie, przeżycia itp.
Jak jednak odziedziczone czy też nieświadomie nabyte skłonności do dobrego nie stanowią jeszcze cnót, tak i te skłonności do złego czy to odziedziczone, czy też nieświadomie nabyte, nie stanowią same przez się wad. Wadami stają się one dopiero wtenczas, gdy ich nie zwalczamy, lub, co gorsza, rozwijamy i popieramy przez częste powtarzanie tych samych grzechów, do których mamy skłonności. Silniej zakorzenione wady nazywamy nałogami, bardzo silne namiętnościami. Wywierają one bardzo ujemny wpływ na całe życie człowieka.
Do powstania z grzechów i wad musi współdziałać Bóg i człowiek. Działanie Boże jest konieczne, bo tylko Bóg może dać człowiekowi potrzebną łaskę do nawrócenia, utraconą łaskę uświęcającą i odpuścić winę i karę, na którą człowiek przez grzech śmiertelny zasłużył.
Ale także i człowiek musi współdziałać. Ażeby bowiem otrzymać przebaczenie winy i kary, musi: a) pełen żalu i postanowienia poprawy zwrócić się do Boga w sakramencie pokuty i być gotowym naprawić zgwałcony porządek moralny, b) strzec się złego, unikać okazji do grzechów, czuwać i pracować nad sobą, by utrzymać się na drodze cnoty, a nie wpaść z powrotem w grzechy i wady. Sposób i warunki powstania z grzechów i wad podaje Zbawiciel w przecudnej przypowieści o synu marnotrawnym (Łuk. 15, 11 – 32).
Pytania i ćwiczenia. Wyszukać przytoczone teksty Pisma św. Przedstawić ujemne skutki grzechu pod względem społecznym i państwowym. Ujemne skutki grzechu w moim życiu. Grzech jako przyczyna utraty niepodległości narodu (na podstawie historii narodu żydowskiego i historii polskiej). Przypowieść o synu marnotrawnym. Moja wada główna.
Grzechów głównych jest siedem a to: pycha, łakomstwo, nieczystość, zazdrość, pijaństwo i obżarstwo, gniew i lenistwo. Grzechy te nazywamy głównymi nie dlatego, żeby były najcięższymi grzechami lub żeby zawsze były śmiertelnymi, ale dlatego, że są głową czyli źródłem wielu innych grzechów.
Pycha (duma, zarozumiałość) jest to przecenianie siebie samego, połączone z pragnieniem przesadnej czci i wywyższaniem się nad innych.
Człowiek pyszny nie chce przyjmować rad i upomnienia, czuje się wyższym od innych i uzdolnionym do każdej czynności i każdego stanowiska, stara się o dorównanie bogatszym, a zaimponowanie uboższym, wynosi się ze swego pochodzenia i znajomości (mania wielkości), cechuje go chęć błyszczenia (blichtr) i blaga. Jest on przykry w pożyciu z drugimi, kapryśny, równymi i niższymi gardzi, lekceważy ich pracę i przymioty, a wyższym zazdrości.
Nie jest atoli pychą poczucie własnej godności, trafne i sprawiedliwe ocenianie własnych przymiotów i zasług, domaganie się poszanowania w sobie godności człowieka, swego stanu, zawodu i narodu, Wreszcie szlachetna ambicja, która nas pcha do czynów wielkich z miłości i dla Boga, dla Ojczyzny, dla społeczeństwa.
Pysze sprzeciwia się pokora chrześcijańska, która polega na tym, że człowiek nie przecenia siebie i wszystko, co ma lub zrobił dobrego, przypisuje w pierwszym rzędzie Panu Bogu, a względem innych zachowuje się z miłością i szacunkiem.
Wielkim i wspaniałym wzorem pokory jest Jezus Chrystus, którego całe życie było niejako jednym wielkim jej aktem, i który woła do nas:
„Uczcie się ode mnie, żem jest cichy i pokornego serca” (Mt. 11, 29)
„Wszelki, co się wynosi, zniżony będzie; a kto się uniża, wywyższony będzie” (Łuk. 14. 11).
Pokora na zewnątrz objawia się w postawie, mowie i zowie się skromnością. Nie jest jednak pokorą ślamazarność, safandulstwo, zaniedbanie zewnętrzne, bierne znoszenie wyrządzonej bez powodu krzywdy.
Łakomstwo (chciwość) jest to zbytnie pragnienie dóbr doczesnych; złączone z nim jest skąpstwo, które jest nadmiernym przywiązaniem do dóbr tego świata tak, iż nawet wtedy ich się nie używa, gdy tego wymaga oczywista potrzeba.
Z łakomstwa płyną: kłamstwa, krzywoprzysięstwa, oszustwa, lichwy, kradzież. Ono prowadzi często do zdrady przyjaciół, a nawet własnego narodu, religii, Kościoła, Boga (Judasz). Chciwy zaniedbuje obowiązki swoje religijne, bo nie troszczy się o dobra wieczne, a jeżeli się czasem modli, to tylko dlatego, by Pan Bóg błogosławił mu w rzeczach doczesnych. Dlatego też Chrystus Pan mówi: „Nie możecie służyć Bogu i mamonie” (Mt. 6, 24), a św. Paweł: „Łakomca nie ma dziedzictwa w Królestwie Chrystusowym i Bożym” (Efez. 5, 5). Od łakomstwa należy odróżnić oszczędność i staranie się o majątek w sposób uczciwy. Oszczędność jest obowiązkiem i cnotą, bardzo zwłaszcza dla nas Polaków potrzebną, łakomstwo – wadą.
Przeciwieństwem łakomstwa jest szczodrobliwość (hojność). Hojnym jest ten, kto chętnie z miłości Boga wspiera prawdziwie potrzebujących, kto z własnego mienia popiera cele religijne, narodowe, społeczne. Grzechem natomiast jest rozrzutność czyli trwonienie majątku na niepotrzebne rzeczy.
Nieczystość. Bóg Stwórca dał człowiekowi dla utrzymania i rozwoju rodzaju ludzkiego popędy seksualne (płciowe) pociągające go w kierunku płci drugiej. Zaspokajanie ich jest jedynie dozwolone w prawowitym małżeństwie i to według woli Stwórcy dla utrzymania i rozwoju rodzaju ludzkiego, poza tym zaspokajanie ich jest grzechem ciężkim i to bez względu czy zaspokaja się je myślą, pragnieniem, słowem czy uczynkiem. Jedynie wtedy, gdy myśli, wyobrażenia i pragnienia nieczyste powstają i trwają albo zupełnie nieświadomie albo wbrew naszej woli, nie ma grzechu; grzech powszedni jest wtenczas, gdy brakuje całkowitej świadomości albo zupełnej wolnej woli lub, gdy przedmiotem myśli albo mowy jest rzecz nie bardzo podniecająca zmysłowość.
Grzech nieczysty, który pomiędzy chrześcijanami, jak mówił św. Paweł (Efez. 5, 3), ani wspominany być nie powinien, wyrządza bardzo wielkie szkody, tak dla jednostki, jak i dla społeczeństwa, tak dla ciała, jak i dla duszy. Wyniszcza on zdrowie fizyczne i moralne jednostek, rodzin, stanów a nawet narodów. Bezwstyd w pseudo-sztuce, w modzie, teatrach i kinach, wstrętna pornografia w pseudo-literaturze, grasujące coraz to bardziej choroby weneryczne i umysłowe, nieszczęśliwe małżeństwa, degeneracja a nawet wymieranie całych rodzin, rodów i narodów – oto jego straszne skutki i objawy. Nadto dla chrześcijanina wielkie znaczenie pod tym względem winien mieć moment nadprzyrodzony; według bowiem nauki objawionej ciało chrześcijanina jest częścią mistycznego ciała Chrystusowego, świątynią Ducha św. – „Nie wiecie, iż ciała wasze są członkami Chrystusowymi?”... Azaż nie wiecie, iż członki wasze są kościołem Ducha św., który w was jest, którego macie od Boga” (2. Kor. 6, 15. 19) – nie wolno więc zanieczyszczać i plugawić tego ciała grzechami4.
Jednym z bardzo częstych grzechów nieczystych pomiędzy dorastającą młodzieżą jest grzech samogwałtu (onanii), przez który świadomie i dobrowolnie osłabia się swój organizm i swe siły żywotne tak fizyczne, jak i duchowe. Wejrzenie przygasłe i niespokojne, zwiędłe i przeżyte rysy twarzy, osłabienie nerwów, smutek i przygnębienie, brak ideałów i chęci do życia i pracy – oto objawy i skutki tego strasznego nałogu.
Bardzo również obraża się Pana Boga, jeżeli dopuszcza się grzechu nieczystego z osobami tej samej płci (grzech sodomski), który Pan Bóg ukarał spaleniem Sodomy i Gomory, lub jeżeli się szuka zaspokojenia popędu płciowego w nieprawym związku (konkubinat) lub w bezwstydnym obcowaniu z osobami złego życia (prostytucja), przy którym panuje tylko zwierzęcość, a wszelki wyższy wzgląd na przyzwoitość, wstydliwość, uczciwość, poszanowanie i zdrowie własnego i cudzego ciała, wrzuca się w kałużę błota i zgnilizny moralnej.
Cnota czystości jest piękną, pełną szczególniejszego wdzięku i powabu, szanowaną i cenioną nawet przez tych, którzy jej nie mają, daje ona jasność myśli, wyrabia hart woli, zdolność do poświęceń i ofiar – ale możliwa jest tylko przy modlitwie, ustawicznym czuwaniu i pracy nad sobą. Człowiek młody, jeżeli chce zachować czystość, musi ustawicznie czuwać nad sobą, unikać przedwczesnych miłostek (flirtu), by się nie dać opanować brudnym marzeniom i pragnieniom, by niskie myśli i poruszenia trzymać na uwięzi, by wobec osób drugiej płci zachować się zawsze prawdziwie po rycersku tj. z szlachetną czcią i delikatnością, pamiętając, że wielkim przyszłym swoim zadaniom odpowiedzieć godnie i należycie nie będzie mógł, jeżeli swą duchową i fizyczną piękność, młodość i siłę roztrwoni przez grzechy nieczyste. Musi również unikać wszystkiego tego, co go podnieca zmysłowo – a więc płytkiej lektury, zepsutych kolegów, niemoralnych przedstawień w teatrze czy kinie, lekkomyślnie zawieranych znajomości z osobami płci drugiej – powinien natomiast często używać środków łaski tj. modlitwy, spowiedzi i Komunii św. Cnota czystości kosztuje człowieka wiele pracy i wysiłku, ale za to jest naprawdę wyzwoleniem dla niego i to z najniższych jego instynktów, a przez to i największą rozkoszą. Słowa Zbawiciela: „Jarzmo moje wdzięczne jest, a brzemię moje lekkie” (Mt 11, 30), – znajdują tutaj pełne zastosowanie. Gdy się porówna te radości z posiadania czystości ze wstydem, hańbą, poniżeniem i innymi następstwami, które są udziałem ludzi rozpustnych, to w całej prawdzie w moralnym znaczeniu spełnia się tutaj to zdanie, że piekło jest na dole, a niebo jest w górze. Nieraz jedna „godzina słabości” albo jeden „młodzieńczy kawał” unieszczęśliwiają na całe życie, dlatego jak najostrzej potępiać należy takie lekkomyślne hasła i frazesy, jak: ,życie ma swoje prawa”, „młodzież musi wyszumieć”, „używaj świata, póki służą lata” itd.
Zaznaczyć jeszcze wypada, że fałszywe jest zapatrywanie, jakoby czystości nie można było zachować i jakoby jej zachowywanie szkodziło zdrowiu. Jest bowiem pewnikiem, stwierdzonym przez największe powagi lekarskie, że cnota czystości zdrowia nie umniejsza, ale je potęguje, życia nie skraca, ale raczej je przedłuża, co stwierdzono nieraz na kongresach lekarskich.
Od cnoty czystości należy odróżnić tzw. pruderię, przez którą rozumie się albo zbytnią trwożliwość, pochodzącą z błędnego sumienia i wietrzącą grzech nieczysty na każdym kroku, albo maskowanie rozpustnego życia zewnętrznymi pozorami cnoty czystości. W pierwszym znaczeniu pruderia jest nieszczęściem i chorobą, w drugim obłudą.
Zazdrość jest to z braku miłości bliźniego pochodzący smutek z powodzenia lub zalet bliźniego, a radość z jego nieszczęścia albo upadku.
Nie każdy więc smutek ze szczęścia bliźniego jest zazdrością, np. nie grzeszy ten, kto się smuci, że człowiek niegodny, nieodpowiedni otrzymał wysokie stanowisko, którego może nadużyć na szkodę państwa, społeczeństwa, czy na swoją własną. Nie jest także zazdrością pragnąć mieć zalety, majątek, powodzenie, jak drugi lub pragnąć dorównać drugiemu albo nawet przewyższyć go w dobrem środkami godziwymi. Takie współzawodnictwo, o ile jest kierowane roztropnością, i odnosi się do rzeczy dobrych, jest chwalebne i pożyteczne, bo przyczynia się do rozwoju i postępu. Stąd wielkie znaczenie rozmaitych popisów, odznaczeń i wystaw.
Zazdrość jest bardzo nierozumną wadą, bo człowiekowi zazdrosnemu nie przynosi żadnego pożytku a odbiera mu spokój wewnętrzny, radość i zadowolenie, napełnia go smutkiem, goryczą, nienawiścią. Jest ona najpodlejszym objawem egoizmu; im człowiek jakiś gorszy ma charakter, tym więcej u niego zazdrości. Zazdrość jest wadą dosyć powszechną. Eurypides mówi, że poeta poecie, żebrak żebrakowi zazdrości. Ukrywa się ona wstydliwie, ale zazwyczaj rychło się zdradza. Wolny od niej jest tylko ten, kto ma prawdziwą miłość bliźniego.
Obżarstwo i pijaństwo jest to nadmierne pragnienie i używanie pokarmów i napojów.
Obżarstwem grzeszy, kto przebiera miarę w jedzeniu, kto dogadza smakowi wykwintnymi, wyszukanymi potrawami, upatrując całe swoje szczęście w obficie i suto zastawionym stole, kto je chciwie, nie zachowując w sposobie jedzenia przyjętych form towarzyskich.
Człowiek może i powinien używać pokarmów zdrowych, dobrze przyrządzonych, odpowiadających potrzebom jego organizmu; nie grzeszy także, jeżeli używa pokarmów lepszych, smacznie przyrządzonych, stosownie do swego stanu majątkowego i swego upodobania. Każdy jednak powinien pamiętać o tym, że żyje nie po to, aby jadł, ale je, aby żył i miał siły do pracy, że więc pokarm nie może być dla niego celem, lecz tylko środkiem. O tych epikurejczykach i sybarytach życiowych, których ideałem jest tylko jedzenie, mówi św. Paweł, że bogiem ich jest brzuch (Filip 3, 19).
Pijaństwem grzeszą ci, którzy używają świadomie upajających napojów aż do częściowej lub całkowitej utraty przytomności.
Dobrowolne pijaństwo aż do całkowitej utraty rozumu (zupełne) jest grzechem ciężkim – częściowe, tj. do częściowej utraty rozumu jest grzechem powszednim, który jednak z powodu okoliczności obciążających, jak wielkie zgorszenie, zaniedbanie ważnych obowiązków, może być grzechem ciężkim.
Pijaństwo i obżarstwo sprowadzają opłakane skutki tak dla poszczególnego człowieka, jak jego rodziny i całego społeczeństwa. Myśl traci polot, wola energię i siłę, uczucie tępieje, budzą się i wzrastają pożądliwości zmysłowe – człowiek traci zdrowie, majątek – bezcelowo, nierozumnie, marnują się dobra, które mogłyby głodnego nakarmić, nagiego przyodziać i łzę obetrzeć. Niezmiernie zgubne są zwłaszcza skutki pijaństwa. Poniżenie godności człowieka, rozliczne choroby, utrata majątku, często przedwczesna śmierć, rozbicie życia rodzinnego, gorszący przykład dla innych, zwłaszcza dla dzieci, zaniedbanie wychowania, przekazanie strasznych skutków tego nałogu potomstwu, rozliczne zbrodnie i grzechy, upadek moralny i fizyczny rodzin i społeczeństwa – oto skutki pijaństwa, o którego niewolnikach mówi Pismo św., iż „nie posiędą królestwa Bożego” (I Kor. 6, 10). W Polsce po czasach, których hasłem było: „Za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa”, – przyszła ciężka niewola.
Celem zwalczania pijaństwa poleca Kościół śluby i bractwa wstrzemięźliwosci, w wielu państwach zawiązują się w tym celu osobne Stowarzyszenia (antyalkoholowe, abstynenckie) i wydaje się odpowiednie ustawy, ograniczające wyrób, używanie i sprzedaż alkoholu, albo nawet zupełnie tego zakazujące.
Unikanie okazji, silne postanowienie wsparte pomocą Bożą uzyskaną przez modlitwę i przystępowanie do sakramentów św. może wyleczyć ten nałóg, jeżeli ktoś miał nieszczęście wpaść w niego. U kogo pijaństwo przeszło już w stan chorobliwej namiętności, ten może się wyleczyć zupełnie zazwyczaj tylko w odpowiednio na ten cel urządzonych sanatoriach.
Obowiązkiem każdego, któremu dobro Kościoła, Ojczyzny, ludzkości i bliźniego leży na sercu jest zwalczać pijaństwo!
Jeżeli ukochamy cnotę trzeźwości i praktykować wytrwale ją będziemy, damy dowód i przykład silnej woli, opanowania złej skłonności i prawdziwej miłości Boga i Ojczyzny.
„Precz także z kartami!” „Wiem ci ja, że gra w karty może być zabawą niewinną, ale wiem też, że łatwo przeradza się w namiętność, która, gdy opanuje duszę, splugawia myślenie i znieprawia wolę, zabija wszelkie szlachetne uczucia. Karciarz kradnie sobie i drugim zdrowie, obdziera często swoją i obcą rodzinę z pieniędzy, ze szczęścia, marnuje nocami czas tak, że we dnie nie ma sił ani ochoty do wypełniania obowiązków”... (Ks. Arcyb. Bilczewski, Do młodzieży).
„Karty, butelki i rozpusta więcej zatraciły nam majątków, więcej życia poniszczyły, aniżeli wszystkie konfiskaty i więzienia polityczne” (St. Szczepanowski).
Gniew jako grzech, jest to wzburzenie umysłu z błahych powodów albo ze słusznych, ale nadmierne i gwałtowne. Łączy się i często z tym wzburzeniem chęć zemsty za doznaną, rzeczywistą lub urojoną krzywdę i tzw. fochy i dąsy.
Samo wzburzenie umysłu (oburzenie) nie jest grzechem, gdy człowiek z zachowaniem miary i opanowaniem siebie oburza się na zło, tak samo i karanie złego nie jest grzechem, jeżeli ze słusznych powodów wymierza karę człowiek do tego uprawniony, odpowiednią przekroczeniu i w dobrej intencji, np. w celu poprawy błądzącego. Taki gniew jest nieraz nawet obowiązkiem – byłoby to bowiem oznaką lenistwa, obojętności i braku miłości Boga, gdybyśmy obojętnym okiem patrzyli na Jego obrazę.
Natomiast grzechu gniewu powinno się unikać, bo on jak fala rzeki wezbranej unosi człowieka tak, że sam nie wie, dokąd go poniesie i gdzie go zatrzyma; wywołuje on u niego bluźnierstwa, przekleństwa, przezwiska, pieniactwo, nienawiść, a nieraz i mordy. W gniewie też takim nie powinno się nic postanawiać ani działać, bo wtedy brak człowiekowi należytej rozwagi i zastanowienia.
Chrześcijanina powinna cechować łagodność (cierpliwość, cichość), polegająca na tym, że z cierpliwością i wyrozumiałością znosi wady i ułomności bliźnich, daruje doznane urazy, zachowuje spokój, równowagę ducha w trudnych i przykrych okolicznościach. Łagodność nie jest jednak pobłażliwością na występki innych, ani też tchórżliwym milczeniem na widok zła i zgorszenia. Z nią godzi się w zupełności „święty gniew”, który potrafi napiętnować zło i nieuczciwość i wystąpić energicznie w obronie prawdy, dobra i sprawiedliwości. – Do łagodności pobudzać nas powinien przykład Jezusa, który woła do nas wszystkich: „Uczcie się ode mnie, żem jest cichy i pokornego serca” (Mt. 11, 29) i nagroda, jaką Pan Jezus obiecuje, mówiąc w kazaniu na górze: „Błogosławieni cisi, albowiem oni posiędą ziemię” (Mt. 5, 5). Jest także rzeczą stwierdzoną, że łagodnością i miłością zazwyczaj więcej zrobimy i łatwiej pozyskamy ludzi, niż gniewem i nienawiścią; św. Franciszek Salezy więcej nawrócił heretyków łagodnością, niż inni naukami.
Lenistwo (próżniactwo, opieszałość, gnuśność, niedbalstwo) jest to zniechęcanie się do życia moralnego i wynikająca z nadmiernego zamiłowania spokoju lub zabaw niechęć do pracy, do modlitwy, do ćwiczeń duchowych. Lenistwo jest grzechem ciężkim, jeżeli przez nie zaniedbujemy ważne obowiązki religijne lub zawodowe.
Wiedzie ono do różnych grzechów i występków: kradzieży, oszustwa, kłamstwa, pijaństwa, grzechów nieczystych („Pożądliwości zabijają leniwego” - Przyp. 21, 25), nienawiści do przełożonych. Człowiek bowiem musi się czymś zajmować; jeżeli się nie zajmuje sprawami pożytecznymi, pracą – to oddaje się rzeczom złym, podobnie jak rola nieuprawiona wydaje chwasty i osty, a w wodzie stojącej rodzi się robactwo. Jest to prawdziwa anemia duszy, którą trzeba radykalnie leczyć, jeżeli się nie ma wpaść w ciężką chorobę duchową. Bardzo często prowadzi nadto do ubóstwa i do nędzy. Lenistwo w rzeczach religijnych, o ile się go nie zwalcza, wytwarza niechęć do Kościoła a nawet nieraz żal, że się jest katolikiem, że ma się pewne obowiązki religijne, z czego z czasem powstaje zanik wiary.
Przeciwieństwem lenistwa jest pracowitość (gorliwość, pilność), która polega na sumiennym wypełnianiu swych obowiązków.
Pytania i ćwiczenia. Podać przykłady z historji biblijnej na poszczególne grzechy główne. Jak się objawia pycha u uczniów? Przyjaciele i nieprzyjaciele cnoty czystości młodzieńca. Lenistwo w szkole. Rozwinąć słowa Leibnitza: „Każda zmarnowana godzina jest utratą części życia”.
Lektura: Ks. Arcyb. Bilczewski, Charakter (część I i II).
Etyka szczegółowa pouczy nas: 1. O obowiązkach człowieka wobec Pana Boga (religijne), II. o obowiązkach wobec siebie samego i III. o obowiązkach wobec bliźniego i społeczeństwa (społeczne).
Ponieważ Pan Bóg jest Stwórcą, najwyższym Panem, największym Dobroczyńcą i celem ostatecznym człowieka – przeto człowiek winien Panu Bogu posłuszeństwo, cześć i miłość. Wskazuje nam to rozum i Objawienie Boże w niezliczonych miejscach Pisma św. Obowiązkami wobec Boga zajmuje się religia. Jest to żywa łączność człowieka z Panem Bogiem. Obejmuje ona prawdy o Bogu, stosunek Boga do człowieka, stosunek człowieka do Boga i obowiązki człowieka wobec Boga, z tego stosunku wynikające. Na wypełnieniu zaś tych obowiązków i oddaniu się człowieka Panu Bogu, polega życie religijne człowieka.
Obowiązki wobec Boga, ponieważ odnoszą się do Istoty najwyższej, są najważniejszą częścią obowiązków etycznych. Kto ich nie spełnia – ten nie jest naprawdę i wszechstronnie człowiekiem etycznym, chociażby pod innym względem był bez zarzutu, bo zaniedbuje najważniejsze swoje obowiązki.
Życie religijne ma ogromne znaczenie dla jednostki i dla społeczeństwa, jak to wykazuje dogmatyka.
Washington napisał te piękne słowa: „Religia i moralność - to dwie najpewniejsze podpory publicznego dobrobytu. Nie jest patriotą ten, kto te potężne filary ludzkiej szczęśliwości podkopuje... Rozum i doświadczenie wykazują, że moralności nie może być w ludzie bez religii” (Adres pożegnalny). – Goethe zaś napisał: „Wszystkie epoki, w których wiara panuje, są wspaniałe, podnoszące serca i płodne dla współczesnych i potomnych. Natomiast wszystkie epoki, w których niewiara swoje marne zwycięstwo odnosi, chociażby na pozór były świetne, giną dla przyszłości” (West-östlicher Diwan).
Stąd obowiązek dla jednostki i społeczeństwa: życie religijne pielęgnować i rozwijać.
Życie religijne pielęgnujemy, obowiązki nasze wobec Boga wypełniamy przede wszystkim wtedy, gdy oddajemy cześć Panu Bogu.
Cześć ta może być wewnętrzna i zewnętrzna. Wewnętrzna polega na aktach w duszy powstałych, a nie objawiających się na zewnątrz, np. czysto wewnętrzne akty wiary, nadziei, miłości, żalu itd. Zewnętrzna jest wtedy, kiedy ją okazujemy na zewnątrz, znakami czy czynami pod zmysły podpadającymi, np. głośną modlitwą, klęczeniem, ofiarą Mszy św.
Panu Bogu należy się od nas nie tylko cześć wewnętrzna, ale i zewnętrzna: a) Bóg bowiem jest Stwórcą i Panem nie tylko naszej duszy, ale i naszego ciała, winniśmy przeto i ciałem także cześć Mu oddawać; b) człowiek jest istotą zmysłowo-duchową, jego natura jest taka, że jego myśli, pragnienia, a zwłaszcza uczucia objawiają się na zewnątrz; kto więc naprawdę kocha Pana Boga i chce Mu oddać cześć i chwałę, ten stwierdza to także i przez czyny zewnętrzne; c) Chrystus Pan uczy nas Swoim przykładem tej czci zewnętrznej, bo On taką cześć oddawał Swemu Ojcu Niebieskiemu, modląc się na kolanach, podnosząc oczy ku niebu itd.; d) doświadczenie poucza, że wnet zaprzestaje czcić Pana Boga wewnętrznie ten, kto nie czci Go zewnętrznie.
Przytoczone dowody okazują, jak mało swe obowiązki religijne i naturę ludzką znają ci, którzy uważają cześć religijną zewnętrzną „za niepotrzebną, a wspaniałe obrzędy i uroczystości naszego Kościoła gorszą ich i rażą.
Cześć zewnętrzna, aby była Panu Bogu miłą, musi się łączyć zawsze ze czcią wewnętrzną i z życiem moralnym. Cześć zewnętrzna, bez wewnętrznego należytego usposobienia i bez życia cnotliwego nie jest miłą Panu Bogu, a nieraz grzechem i zgorszeniem dla drugich. O takich czcicielach Pana Boga mówi przysłowie ludowe: „Modli się pod figurą a ma diabła za skórą”. „Duch jest Bóg, a ci, którzy Go chwalą, potrzeba, aby Go chwalili w duchu i w prawdzie” (Jan 4, 24).
W ten sposób nauka Kościoła o czci Bożej wyklucza z jednej strony skrajny spirytualizm, nie uznający czci zewnętrznej, z drugiej strony potępia faryzeizm i mechanizm, według którego wystarczy sama cześć zewnętrzna bez czci wewnętrznej.
Cześć Boga może być bezpośrednia albo pośrednia – zależnie od tego, czy Pana Boga czcimy bezpośrednio, czy pośrednio przez oddawanie czci Aniołom i Świętym.
Świętych i Aniołów czcimy jako przyjaciół Bożych, jako wzory i przykłady doskonałości chrześcijańskiej. Cześć im oddawana nie sprzeciwia się w niczym czci Bożej, a dla życia naszego moralnego ma bardzo wielkie znaczenie. Przykład ich bowiem zachęca do cnoty, do naśladowania Chrystusa, a modlitwa do nich oraz ich wstawiennictwo u Pana Boga mogą wyjednać nam wiele łask.
Spośród Świętych szczególniejsza cześć należy się Najśw. Marii Pannie, Królowej wszystkich Świętych, ze względu na Jej wielką godność Matki Jezusa Chrystusa i ścisły, bezpośredni współudział w dziele odkupienia ludzkości, równocześnie jest Ona dla nas po Swym Boskim Synu wzorem najdoskonalszym cnót i naszą najgorliwszą Orędowniczką u Pana Boga.
Z innych Świętych, w szczególniejszy sposób powinniśmy czcić naszych Świętych polskich, jako bliższych nam pochodzeniem i narodowością.
Cześć należy się także relikwiom i obrazom, czy to Jezusa Chrystusa czy Świętych Pańskich i tzw. dewocjonaliom, tj. poświęconym medalikom, szkaplerzom, różańcom itp. Cześć ta jednak jest względna tzn. rzeczy tych nie czcimy dla nich samych, tylko z powodu ich stosunku bliższego (relikwie) albo dalszego (obrazy) do osoby Jezusa Chrystusa, czy do Świętych lub jako sakramentalia.
Cześć obrazów i relikwii jest naturalnym wynikiem czci Jezusa Chrystusa i Świętych, potrzebą natury ludzkiej, która czci i szanuje pamiątki po drogich sobie osobach i – przypominając nam święte Osoby i ich życie – podnietą do cnót – dlatego Kościół potępił na soborze nicejskim II w roku 787 herezję obrazoburców, a zalecił cześć relikwii i obrazów świętych.
Spomiędzy wszystkich relikwii i obrazów, najdroższe są nam relikwie i obrazy dotyczące osoby Jezusa Chrystusa, zwłaszcza narzędzia Męki Pańskiej, pomiędzy którymi pierwsze miejsce krzyż zajmuje – dlatego im należy się cześć szczególna.
Przy oddawaniu czci relikwiom trzeba jednak zachować pewną ostrożność, gdyż wskutek oszustw popełnianych w dawnych czasach nie wszystkie są autentyczne czyli prawdziwe. Autentyczność stwierdzają dokumenty, wydane przez władze kościelne.
Pielgrzymki do miejsc świętych i na odpusty mogą bardzo dodatnio oddziaływać na nasze życie religijne, ale tylko wtedy, gdy im odpowiednie usposobienie ducha towarzyszy. Bez tego są stratą czasu a często i okazją do grzechów.
Cześć oddawana Panu Bogu i Świętym może być prywatna albo publiczna. Publiczna może być znowu liturgiczna albo nieliturgiczna. Liturgiczna jest wtedy, jeżeli jest oddawana z polecenia Kościoła przez Jego sługi i w Jego imieniu, np. uroczyste nabożeństwa, Msza Św.; nieliturgiczna – jest to cześć oddawana nie w imieniu Kościoła, np. modlitwa w szkole przed nauką lub po nauce.
Zaznaczyć wypada, że do oddawania czci Panu Bogu jest obowiązany nie tylko poszczególny człowiek, ale także i społeczeństwo, którego Pan Bóg – podobnie jak i jednostki – jest Stwórcą i Panem najwyższym, a więc przede wszystkim rodzina i państwo – i dlatego zasada: „religia jest rzeczą prywatną” jest zasadą błędną.
Obowiązki nasze wobec Pana Boga zawarte są w trzech pierwszych przykazaniach dekalogu.
Tab. 5. Podział czci Bożej.
Cześć Boża dzieli się na: |
|||
1) wewnętrzną i zewnętrzną, |
2) bezpośrednią i pośrednią, |
3) publiczną i prywatną |
|
|
|
Liturgiczną |
i nieliturgiczną |
Pytania i ćwiczenia. Skąd pochodzi wyraz religia? Czy sobie zdajesz w życiu codziennym sprawę z tego, żeś winien być religijnym? Jak się objawia twoja religijność? Dlaczego Kościół nadaje imiona Świętych przy chrzcie i bierzmowaniu? W których słowach przepowiedziała Matka Najśw. Swoją chwałę i wywyższenie ? Jakie mamy nabożeństwa do Matki Boskiej? Opracować tematy: 1) Matka Najśw. w poezji polskiej, 2) Matka Najśw. w historii naszego narodu, 3) Najsłynniejsze obrazy cudowne w Polsce i 4) Matka Najśw, w malarstwie. Główne miejsca pielgrzymek u nas w Polsce.
L. XXI.
Cześć oddajemy Panu Bogu przez cnoty Boskie czyli teologiczne: wiary, nadziei i miłości, przez modlitwę, Mszę Św., święcenie dni świętych, przysięgę, ślub, post i życie według woli Bożej.
Istota wiary. Wiara jest to cnota nadprzyrodzona, która nas skłania do uznawania za prawdę wszystkiego tego, co Pan Bóg objawił a Kościół katolicki do wierzenia podaje.
Przedmiotem wiary są więc prawdy objawione przez Pana Boga, a przez Kościół katolicki, stróża, nauczyciela i tłumacza tych prawd, do wierzenia podane. Motywem wiary jest nieskończona mądrość i prawdomówność Pana Boga, który się mylić ani innych w błąd wprowadzić nie może.
Wiara nie ubliża w niczym godności człowieka, bo jeżeli bez ujmy dla nas przyjmujemy za prawdziwe tysiączne rzeczy, opierając się na powadze tylko ludzi, którzy się mylić mogą i którzy faktycznie często się mylą, – to nie ubliża nam wcale także przyjmować za prawdziwe tego, co Pan Bóg wszystkowiedzący i nieomylny objawił.
Między prawdami wiary a prawdami, które nam podaje prawdziwa wiedza, sprzeczności nie ma i być nie może, bo i wiarę i rozum, przez który dochodzimy do wiedzy, mamy od tego samego Boga, który sprzeciwiać się Sobie nie może. Pozorne sprzeczności, które tu i ówdzie nieraz się wysuwa, pochodzą stąd, że podaje się za prawdę wiary to, co nią nie jest albo za pewnik wiedzy to, co nim nie jest.
Potrzeba wiary i nasze wobec niej Obowiązki. Wiara jest obowiązkiem naszym i koniecznie potrzebną do zbawienia: „Kto nie uwierzy, będzie potępiony” {Mr. 16, 16), „bez wiary niepodobna jest spodobać się Bogu” (Żyd. 11, 6).
Wiara wskazuje człowiekowi cel jego ostateczny i środki prowadzące do niego, jest pobudką do pełnienia dobrych uczynków, pomocą, siłą i pociechą w trudnościach i przeciwnościach naszego życia, dlatego jest najdroższym skarbem człowieka.
Fałszywie pojmują wiarę ci, którzy uważają ją tylko za czcigodną spuściznę, przekazaną nam przez przodków, którą wypada zachować przez pietyzm dla nich i dla przeszłości. Błędnie oceniają Wiarę także ci, którzy ją cenią tylko jako ochronę narodowości lub uważają jej potrzebę tylko dla ludzi prostych, dla tłumu, a nie dla wykształconych.
Obowiązkiem każdego chrześcijanina jest: a) poznać dokładnie prawdy, które podaje Kościół do wierzenia i to w takim zakresie, jaki jest potrzebny, aby żył po chrześcijańsku stosownie do swoich zdolności, stanu i zawodu. Człowiek wykształcony powinien poznać je gruntowniej, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, w których tyle zarzutów spotyka się przeciwko wierze i Kościołowi. Nie ma nic niebezpieczniejszego dla wykształconego umysłu, jak powierzchowna znajomość wiary.
U nas niestety wielu mamy wierzących katolików, którzy o prawdach wiary mają bardzo słabe pojęcie, a są i tacy, którzy żyją w przekonaniu, że o prawdach wiary należy jak najmniej myśleć, gdyż inaczej łatwo wiarę utracić. Takie pojmowanie wiary jest zupełnie błędne, prowadzi ono do bezmyślności w wierze, będącej poważnym niebezpieczeństwem dla wiary i moralności.
Każdy chrześcijanin powinien znać przynajmniej sześć prawd wiary, modlitwę Pańską, Pozdrowienie anielskie, skład apostolski, przykazania Boże i kościelne i sakramenta św.
Od obowiązku i znajomości tych prawd uwalnia tylko wiek dziecięcy albo brak zdolności umysłowej.
Wierzyć w objawienia prywatne, legendy, w opowiadania o cudach Świętych, nie jesteśmy obowiązani, powinniśmy się jednak do nich odnosić z pewnym pietyzmem. Byłoby rzeczą lekkomyślną bezkrytycznie w nie wierzyć lub bezwzględnie wszystkie je odrzucać. Nie ulega bowiem wątpliwości, że pomiędzy nimi jest dużo rzeczy nieprawdziwych, nie dość stwierdzonych, ale także dużo pewnych i stwierdzonych.
Wzbudzać w sobie akt wiary od czasu do czasu, zwłaszcza w pokusach przeciwko wierze, w godzinę śmierci, przy przystępowaniu do sakramentów św. Używanie pewnej formułki, zawierającej akt wiary, nie jest konieczne.
Modlić się o wiarę, jako o największą łaskę, d) Wiary pilnie strzec, ażeby jej nie utracić, e) Wiarę wyznawać i żyć według tej wiary. Tylko taka wiara, żywa, czynna, przetwarza serca i dusze i czyni z ludzi świętych, f) Wiary bronić, a w razie potrzeby życie dać za nią, na wzór męczenników, g) Wiarę rozszerzać przez modlitwę, przez pouczenia religijne i popieranie misji katolickich.
Nie ma obowiązku mówić każdemu, że się jest wierzącym katolikiem. Taki obowiązek istniałby wtedy, gdyby się pytała władza, albo gdyby milczenie było uważane za zaparcie się wiary. W towarzystwie, gdyby kto napadał na prawdy wiary lub je wyśmiewał, trzeba śmiało stanąć w ich obronie, zwłaszcza, jeżeli ma się odpowiednie w tych prawdach wykształcenie, potrzebne do obrony.
W dysputach publicznych na temat wiary nie wolno katolikowi bez pozwolenia Stolicy apostolskiej, a w nagłych wypadkach bez pozwolenia biskupa, brać udziału. Dysputy takie wywołują często wątpliwości we wierze, zwłaszcza u ludzi chwiejnych i zazwyczaj przynoszą więcej szkody, niż pożytku.
Przymioty wiary. Wiara nasza powinna być: powszechna, mocna, stała i żywa.
Mocna, tj. wierzyć należy bez najmniejszego powątpiewania.
Stała, tzn. powinniśmy być gotowi raczej wszystko utracić, na wszystko się narazić, nawet na śmierć, a wiary się nie zaprzeć. Nie wstydzę się Ewangelii, bo jest mocą Bożą, na zbawienie każdemu wierzącemu” (Rzym 1, 16).
Żywa, tj. żyć mamy tak, jak nakazują zasady wiary. Wiara bowiem powinna nam przyświecać na każdym kroku naszego życia, być drogowskazem dla wszystkich naszych czynów, myśli, pragnień i uczuć. „Sprawiedliwy z wiary żyje” (Rzym. 1, 17). „Jako ciało bez ducha martwe jest, tak wiara bez uczynków martwą jest” (Jak. 2, 26). W wysokim stopniu kompromitują wiarę, Kościół i siebie ci katolicy, którzy nie żyją podług wiary, popełniają oni także wielką niekonsekwencję, katolik bowiem powinien być tym, czym się zwie.
„Kto się nazywa katolikiem, niech się stara nim być – myśląc, mówiąc i czyniąc jak Chrystus, niech to stwierdza życiem własnym. Kto nie chce wierzyć i żyć po katolicku, niech będzie uczciwy i zrezygnuje z imienia katolika, niech nie mówi fałszywego świadectwa”.
Pytania i ćwiczenia. Potrzeba wiary w życiu ucznia. Obowiązki ucznia wobec wiary. Dogmaty wyrażone w 6 prawdach wiary. Przeciwnicy tych dogmatów. Kościół katolicki jako społeczność wyznawców i męczenników. Czy wiara moja posiada potrzebne przymioty? Moja lektura religijna.
L. XXII. Grzechy przeciwko wierze.
Grzechy przeciwko wierze to: 1) dobrowolne powątpiewanie o prawdach wiary, 2) herezja, 3) niewiara, 4) indyferentyzm religijny, 5) zaparcie się wiary, 6) współudział w zebraniach antyreligijnych i w nabożeństwach niekatolickich, 7) zbytnia, lekkomyślna łatwowierność w rzeczach wiary.
Dobrowolne powątpiewanie o prawdach wiary jest grzechem ciężkim. Kto bowiem dobrowolnie o nich powątpiewa, ten poddaje w wątpliwość, nieomylność i prawdomówność Pana Boga, co jest ciężką zniewagą majestatu Bożego.
Niedobrowolne wątpliwości i trudności w wierze nie są grzechem! Są one pokusami, którym nieraz wielcy Święci, jak np. św. Wincenty à Paulo, podlegali.
Herezja (błędnowierstwo, kacerstwo) jest to dobrowolne i uporczywe trzymanie się błędu przeciwnego wierze.
Chociażby kto nie przeszedł na inne wyznanie i nie zgłosił wystąpienia z Kościoła katolickiego, to jednak już staje się winnym grzechu herezji, gdy zna naukę Kościoła katolickiego, a mimo to przeczy jakiejś prawdzie lub głosi w rzeczach wiary co innego, niż Kościół naucza; taka herezja zowie się formalną i jest grzechem ciężkim; Kościół karze ją klątwą, a św. Paweł upomina: „Człowieka heretyka strzeż się” (Tyt. 3, 10). Odróżnić od herezji formalnej trzeba herezję materialną, która jest wtedy, gdy błąd pochodzi z nieświadomości, a błądzący gotów jest odstąpić zaraz od swego zdania, skoro by się dowiedział, że Kościół inaczej naucza. Taka herezja jako nie dobrowolna, nie jest grzechem, o ile nieświadomość nie jest zawiniona.
Wobec dogmatu o jedności Kościoła i prymacie Ojca św; herezją jest także schizma, czyli odszczepieństwo od Kościoła, polegające na zerwaniu z jednością Kościoła i papieżem.
Apostazja (odstępstwo od wiary) polega na wyrzeczeniu się przez katolika wiary chrześcijańskiej. Apostata (renegat) staje się albo ateistą, bezwyznaniowym, wolnomyślnym, albo przechodzi do religii niechrześcijańskiej, staje się np. żydem, mahometaninem, buddystą itd. Apostatą nazywamy także często i katolików, którzy porzucają Kościół katolicki; a przechodzą do herezji albo do schizmy. Apostazja jest grzechem bardzo ciężkim.
Niewiara czyli brak wiary u ludzi nieochrzczonych (niewiernych), jedni z nich nie słyszeli o wierze prawdziwej, np. ludy dzikie, do których misjonarze jeszcze nie dotarli; ci brakiem wiary nie grzeszą, bo brak wiary prawdziwej u nich nie jest dobrowolnym i mogą być zbawieni, jeżeli tylko żyją uczciwie według prawa naturalnego. Inni zaś z własnej winy nie przyjmują nauki Chrystusowej, chociaż dostatecznie o niej słyszeli; do nich należą ci poganie, mahometanie, żydzi, którym wiara chrześcijańska jest znana, – chyba, że są w dobrej wierze, tj. przekonani głęboko i szczerze, bez najmniejszego powątpiewania o prawdziwości wiary, którą wyznają.
Zbliżony do niewiary jest indyferentyzm religijny (obojętność w sprawach religijnych). Jest on albo teoretyczny, albo praktyczny. Teoretyczny polega na mniemaniu, że nie ma jednej prawdziwej religii, tylko wszystkie religie, albo przynajmniej chrześcijańskie (panchrystianizm), są równie dobre, że w każdej ewentualnie można się zbawić, bo jest rzeczą zupełnie obojętną, w co kto wierzy.
Indyferentyzm praktyczny polega na zupełnym zaniedbaniu swoich obowiązków religijnych. – Należą tu owi katolicy z imienia, wykazujący się metryką chrztu, zupełnie jednak nie spełniający obowiązków religii, obojętni zupełnie na sprawy religii i Kościoła.
Rodzajem indyferentyzmu jest eklektyzm albo synkretyzm, wybierający z różnych religii i systemów filozoficznych to, co mu się podoba i stwarzający z tego swoją własną religię i sceptycyzm (agnostycyzm) głoszący, że człowiek w rzeczach wiary do prawdy
i pewności dojść nie może. Ignoramus et ignorabimus – nie znamy i znać nie będziemy – oto jego zasada.
Zaparciem się wiary grzeszy katolik, gdy mając obowiązek wyznawania wiary, wypiera się jej słowem lub czynem.
Współudział w zebraniach antyreligijnych i nabożeństwach niekatolickich. Katolikowi nie wolno brać udziału w zebraniach antyreligijnych, urządzanych przez wrogów Kościoła i w nabożeństwach heretyków, schizmatyków, żydów, pogan, chociażby nawet nie podzielał ich zapatrywań religijnych; przez to bowiem na zewnątrz niejako zapiera się wiary swojej, naraża się na niebezpieczeństwo jej utraty lub przynajmniej na wątpliwości w wierze i gorszy innych, chyba, że znajduje się w świątyni niekatolickiej z ważnej przyczyny, np. jako przedstawiciel władzy lub towarzyszy np. pogrzebowi lub ślubowi ze względów czysto towarzyskich, bez brania udziału w ceremoniach.
Zbytnia łatwowierność w rzeczach wiary, polegająca na bezkrytycznym przyjmowaniu za prawdę wiary tego, co nie jest przez Kościół do wierzenia podane. Wiara nasza powinna być bowiem rozumną (Rzym. 12, 1; 1 Tess. 5, 21), nadto taka bezkrytyczność czyli tzw. fideizm prowadzi do zabobonów, do fałszywego pojmowania Opatrzności Bożej i daje okazję ludziom przewrotnym do naśmiewania się z wiary i z Kościoła.
Przyczyny utraty wiary.
W życiu spotykamy ludzi niewierzących albo zupełnie obojętnych pod względem religijnym. Gdzie tego przyczyna?
Przyczyny tego smutnego stanu duszy są następujące:
a) Życie grzeszne. Ody człowiek przestanie żyć uczciwie, zaczynają mu prawdy wiary o grzechu, o sądzie Bożym, o karach za grzechy być uciążliwymi i pragnąłby, by ich nie było5; namiętności oszukują sumienie racjami ułudnymi, zniechęcają człowieka do praktyk religijnych, a z czasem powoli przyprowadzają go do utraty wiary. Zwłaszcza grzechy nieczyste są bardzo niebezpieczne dla wiary, bo „człowiek cielesny nie pojmuje tego, co jest Ducha Bożego” (1 Kor. 2, 14). Nadmierne oddawanie się sprawom światowym, uganianie się za majątkiem, znaczeniem, wpływami, czynią często człowieka obojętnym na sprawy religijne. U młodych a płytkich ludzi próżność i chęć odróżnienia się od prostego ludu wierzącego, są często przyczyną niewiary.
U ludzi bojaźliwych i tchórzliwych przyczyną zewnętrznego zaparcia się wiary jest nieraz fałszywy wstyd i lęk, by przez wrogów Chrystusa nie być wyśmianym za śmiałe wyznawanie wiary Ukrzyżowanego.
b) Czytanie książek, pism i gazet przeciwnych wierze lub moralności chrześcijańskiej i obcowanie z ludźmi niewierzącymi lub obojętnymi pod względem religijnym.
Ponieważ ludziom, nawet wykształconym pod innym względem, brak często należytego wykształcenia religijnego, – dlatego czytający czy słuchający zarzutów przeciwko wierze, nie zawsze potrafi na nie odpowiedzieć; to zaś nasuwa mu pewne wątpliwości w wierze i powoduje jej osłabienie, a z czasem nawet i zanik. Dlatego to unikać złych książek, pism i ludzi występujących przeciwko wierze, jest naszym obowiązkiem. Jeżeli nam nie wolno bez żadnej przyczyny narażać się na niebezpieczeństwo utraty życia, to tym bardziej nie wolno nam narażać się na niebezpieczeństwo utraty wiary a przez to i utratę zbawienia wiecznego. Dlatego Kościół, którego obowiązkiem jest prowadzić wiernych do zbawienia, zakazuje nam pod grzechem ciężkim czytania bez pozwolenia złych książek, pism i gazet, umieszczając nawet niektóre głośniejsze a szkodliwe pod względem wiary i moralności książki na tak zwanym indeksie, czyli spisie książek zakazanych6, nakazuje, by książki i pisma treści religijnej miały pozwolenie na druk („Imprimatur”) i karze czytanie bez pozwolenia, a nawet tylko zatrzymywanie (przechowywanie – przyp.red) książek przeciwnych wierze, klątwą czyli ekskomuniką. Mylne jest zdanie, jakoby nie wolno było czytać tylko książek umieszczonych na indeksie, ponieważ każda książka czy pismo, podkopujące wiarę i moralność, jako szkodliwa na mocy prawa naturalnego i na podstawie ogólnych zasad Kościoła o czytaniu książek, jest zakazana.
Tzw. „wolność prasy, słowa” czy „nauczania” winna być normowana etyką, nie może być nigdy pojmowana w znaczeniu bezkarności i wolności szerzenia trucizny moralnej i odbierania ludziom tego, co jest dla nich najważniejsze i bez czego państwa i narody istnieć i rozwijać się nie mogą. Tak jak nie wolno drugiemu bezkarnie odbierać mienia, zdrowia, czy życia, tak samo nie wolno mu odbierać wiary i moralności przez teorie fałszywe, które z prawdziwą nauką nie mają nic wspólnego.
c) Wielkim niebezpieczeństwem dla wiary jest uczęszczanie do szkół bezwyznaniowych, względnie niekatolickich i zawieranie małżeństw tzw. mieszanych. Dlatego Kościół na to pozwala tylko z bardzo ważnych powodów i pod pewnymi warunkami. U ludzi bezkrytycznych często przyczyną niewiary, a nawet wstrętu do religii są osobiste ich przykre przeżycia „religijne”, jak np. zatargi z kapłanami. Ludzie ci nie umieją odróżnić kapłana od religii i gniewając się na kapłana, gniewają się równocześnie na Pana Boga.
Pytania i ćwiczenia. Czy nie wstydziłem się kiedy wiary? Jakie są niebezpieczeństwa pod względem wiary dla młodzieży w dzisiejszych czasach? Przyjaciele i nieprzyjaciele wiary. Jakie mamy pisma szkodliwe pod względem wiary?
Istota nadziei. Nadzieja jest to cnota Boska, przez którą pragniemy i z ufnością oczekujemy szczęśliwości wiecznej i środków do jej osiągnięcia potrzebnych.
Przedmiotem nadziei pierwszorzędnym jest Pan Bóg, jako szczęście nasze wieczne, drugorzędnym zaś są środki potrzebne do zbawienia. Spodziewanie się rzeczy doczesnych dla celów i względów czysto doczesnych, nie należy do nadziei, jako cnoty Boskiej.
Motywem czyli pobudką nadziei jest Pan Bóg, który nam szczęśliwość wieczną przyobiecał i który jako wszechmocny i wierny w obietnicach, może i chce spełnić to, co przyrzekł, bylebyśmy ze swej strony spełnili, czego od nas żąda.
Cnota nadziei daje człowiekowi siłę i wytrwanie w cierpieniach i przeciwnościach, pobudza do dobrych uczynków, każe mu w życiu zwracać uwagę na cel ostateczny, kierując jego pragnienia, ideały i czyny w sfery wyższe. Na niej polega ów zdrowy, chrześcijański optymizm, oparty na wierze w mądre i dobre rządy Opatrzności Bożej, dający pokój ducha i zapalający do wielkich czynów. Dlatego obowiązkiem chrześcijanina jest mieć nadzieję chrześcijańską, rozwijać i wzmacniać ją przez rozważanie prawd Bożych i wzbudzanie jej aktów, przez modlitwę, zwłaszcza do Matki Najświętszej, tej naszej najlepszej Orędowniczki i Pośredniczki.
Przymioty nadziei. Nadzieja powinna być: a) silna, bo opiera się na dobroci, wszechmocy i wierności Pana Boga w jego obietnicach; b) pokorna i c) złączona z bezustanną walką i pracą o moralne doskonalenie siebie samego i o zbawienie wieczne i z pewną trwogą i bojaźnią, bo zbawienie nasze zależy od naszego współdziałania, którego z winy naszej może braknąć. Dlatego św. Paweł napomina: „Z bojaźnią i z drżeniem zbawienie wasze sprawujcie” (Filip 2, 12).
W ten sposób nadzieja jest zasadniczo różna od głuchej rezygnacji, wyczekującej biernie swego fatalistycznego przeznaczenia. O nadziei, której nie towarzyszy współpraca z naszej strony, mówi przysłowie ludowe, że jest „matką głupich”.
Grzechy przeciwko nadziei. Przeciw nadziei grzeszą ludzie brakiem albo przesadą. Brakiem: a) przez obojętność w sprawie zbawienia, którą rodzi zbytnie przywiązanie do rzeczy doczesnych tak, że człowiek nie pragnie szczęścia wiecznego i b) przez rozpacz, która jest zupełnym brakiem ufności w odpuszczenie grzechów i zbawienie wieczne. Do rozpaczy zbliżony jest pesymizm, patrzący na wszystko w czarnych kolorach, paraliżujący w człowieku siły twórcze, odbierający mu radość życia i ufność do Boga i do ludzi.
Chrześcijanin nigdy nie powinien rozpaczać, bo Pan Bóg zawsze daje dostateczne łaski do nawrócenia się i niezmierzone jest miłosierdzie Jego, większe od zła ludzkiego, jeżeli człowiek szczerze żałuje i szczerze przyrzeka poprawę. Tylko w piekle nie ma nadziei i ratunku, bo minął czas próby, a odnośnie do ziemi Pan Bóg przyrzekł: „Choćby były grzechy wasze jako szkarłat, jako śnieg wybieleją” (Iz. 1, 18).
Przez przesadę grzeszy człowiek przeciw nadziei: a) zuchwałą ufnością. Objawia się ona w rozmaity sposób: albo człowiek ufa, że własnymi siłami bez łaski Bożej może osiągnąć zbawienie wieczne (pelagianizm); albo że bez naszego współdziałania Pan Bóg nas zbawi przez Samą wiarę (tak głosił Luter); lub też, gdy człowiek wzywa pomocy Bożej do czynności grzesznej np. modli się, aby mu się kradzież udała lub, gdy pobudza się i zachęca do grzechu tą myślą, że mu Bóg grzech odpuści; b) kuszeniem Pana Boga, gdy ktoś bez dostatecznego powodu domaga się cudu od Pana Boga.
Istota i znaczenie miłości. Miłość chrześcijańska jest to cnota, przez którą kochamy Pana Boga nade wszystko a bliźnich i siebie samego dla Pana Boga. Jest to najpiękniejsza i najwspanialsza ze wszystkich cnót chrześcijańskich. Dlatego św. Paweł nazywa ją „wypełnieniem zakonu” (Rzym 13, 10), „związką doskonałości” (Kol. 3, 14) i wspaniałe pochwały jej oddaje (1 Kor. 13).
Przedmiotem miłości jest Bóg a następnie wszystko to, co Bóg stworzył i od Niego pochodzi. Motywem czyli pobudką miłości jest nieskończona doskonałość Pana Boga, która Go czyni najgodniejszym naszej miłości i Jego niepojęta dobroć dla nas. Stosownie do tego dzielimy miłość Pana Boga na doskonałą, gdy Go miłujemy dla Jego doskonałości i na niedoskonałą, gdy Go miłujemy dlatego, że jest dobrym dla nas, że świadczy nam dobrodziejstwa.
Miłość Boga jest koniecznie potrzebną do zbawienia, ponieważ jak mówi św. Jan: „Kto nie miłuje, trwa w śmierci” (l Jan 3, 14), a św. Paweł: „Jeśli kto nie miłuje Pana naszego Jezusa Chrystusa, niech będzie przeklęty” (I Kor. 16, 22). Dlatego Chrystus Pan przykazanie miłości Boga nazwał pierwszem i najważniejszem przykazaniem. Bez miłości Boga nie ma łaski uświęcającej, bez niej zaś nie ma zbawienia.
Przymioty miłości Bożej. Miłość Pana Boga powinna być: nade wszystko, czynna i stała. Nade wszystko (por. Mat. 10,37), tzn. powinniśmy miłować Pana Boga ponad wszystko, ponad wszystkie stworzenia – dlatego powinniśmy być gotowi raczej wszystko utracić, niż Pana Boga obrazić. Miarą miłości Boga jest kochać Go bez miary. Czynna – tzn. winna się objawiać nie tylko w słowach i uczuciach, ale i w czynach, w całym naszym postępowaniu i życiu według słów Chrystusa: „Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten jest, który mnie miłuje” (Jan 14, 21). Stała, tzn. trwająca całe nasze życie mimo wszelkich przeszkód, trudności i krzyżów, którymi nas Pan Bóg doświadcza.
Grzechy przeciwko miłości Boga. Każdy grzech śmiertelny sprzeciwia się miłości Boga, bo jest on odwróceniem się od Pana Boga, buntem i nieposłuszeństwem przeciwko Niemu. Najcięższym ze wszystkich grzechów, sprzeciwiającym się miłości Boga, jest nienawiść i pogarda Pana Boga, Chrystusa Pana czy Jego Kościoła. Przeciwieństwem czynnej miłości Pana Boga jest lenistwo duchowe i obojętność dla spraw Bożych, religijnych.
Niezgodna z miłością Boga jest faryzejska gorliwość i ślepy fanatyzm, które pod płaszczykiem miłości Boga czy Kościoła chcą osiągnąć swoje cele egoistyczne niegodziwymi środkami. Religia katolicka zna tylko nienawiść grzechu, zbrodni i występku, – nie zna zaś nienawiści osób.
Pytania i ćwiczenia. W których słowach wyrażamy nadzieję w modlitwie Pańskiej, pozdrowieniu anielskim i składzie apostolskim? Nadzieja – siłą moralną narodu polskiego w czasie jego niewoli. Optymizm i pesymizm. Podać przykłady rozpaczy z historii biblijnej. Nauka św. Pawła o miłości (I Kor. 13). Czego wymaga od ucznia w życiu codziennym czynna miłość Boga? Znaczenie słów Pana Jezusa u św. Mt. 10, 37 i św. Łk. 14, 26.
Istota i potrzeba modlitwy.
Modlitwa jest to pobożna rozmowa człowieka z Panem Bogiem.
Znaczenie modlitwy jest bardzo wielkie; ona zacieśnia nasz do Pana Boga stosunek, wzmacniając wiarę, nadzieję i miłość, – oświeca rozum, hartuje wolę, oczyszcza serce i sprowadza łaski Boże. Z tego znaczenia modlitwy okazuje się (wynika – przyp.red) jej wielka potrzeba. Dlatego Chrystus Pan powiedział: „Trzeba zawsze się modlić, a nie ustawać” (Łuk. 18, 1). Sam też modlił się przez całe życie Swoje, a za przykładem Jego poszli Święci i idą wszyscy ci, którym sprawa uświęcenia i zbawienia leży na sercu.
Potrzeby modlitwy nie osłabia zarzut, że Bóg od wieków ustanowił porządek na świecie, więc nie zmieni go dla naszej modlitwy. W rzeczywistości Bóg od wieków ustanowił porządek rzeczy, lecz przewidział też, czy i jak się modlić będziemy i według tego postanowi także udzielić nam łaski, o którą prosimy. Nie jest modlitwa zbyteczna także i dlatego, że Bóg jako wszystkowiedzący, zna potrzeby nasze lub, że jako miłosierny, zaspokoi je bez naszej prośby. Modlimy się bowiem nie dlatego, aby Boga zaznajomić z naszymi potrzebami, lecz abyśmy przez pokorną modlitwę i ufność przygotowali się do otrzymania łaski i zasłużyli sobie na to, o co prosimy.
Modlić się należy jak najczęściej, a zwłaszcza wśród pokus, podczas przyjmowania Sakramentów św., słuchania Mszy św., w chwilach nieszczęść i krzyżów i jak zwyczaj pobożny wprowadził, codziennie rano i wieczór. Pobożny chrześcijanin nie zaniedba także modlitwy przed i po jedzeniu, conajmniej się przeżegna, pomodli się przed pracą i po niej tak, że uświęcając modlitwą wszystkie czynności, całe życie uczyni niejako uwielbieniem Pana Boga i spełni poniekąd dosłownie powiedzenie Chrystusa Pana o ustawicznej modlitwie (Łk. 18, 1). Przede wszystkim zaś powinniśmy się modlić w godzinę śmierci, bo ona rozstrzyga o naszej wieczności. Aczkolwiek nie ma ogólnego przykazania, nakazującego nam odmawiać tzw. codzienne modlitwy rano i wieczór, – to jednak lekkomyślne ich zaniedbywanie nie jest bez grzechu powszedniego, a stałe ich opuszczanie jest oznaką zaniku życia religijnego i wielkiej obojętności na zbawienie duszy. Chcieć modlić się tylko wtedy, gdy przyjdzie ochota do modlitwy nie wystarczy, bo właśnie w czasie oschłości i lenistwa duchowego najbardziej człowiek potrzebuje modlitwy.
Ile czasu powinien poświęcać poszczególny człowiek na modlitwę, – zależy od obowiązków jego stanu i potrzeb duszy i od tych szczególniejszych natchnień do modlitwy, które mu Pan Bóg daje.
Celem modlitwy jest chwała Boża. Tę chwałę oddajemy Panu Bogu nie tylko wtedy, gdy Go bezpośrednio wychwalamy, ale także i wtedy, gdy Mu dziękujemy za otrzymane dobrodziejstwa, prosimy o nowe lub przepraszamy za grzechy, gdy modlimy się do Świętych lub Matki Najświętszej.
Miejscem modlitwy może być każde miejsce, bo Pan Bóg jest wszędzie obecny. Na różnych miejscach modlił się też Chrystus Pan. Dla katolika jednak najwłaściwszym miejscem modlitwy jest kościół lub kaplica, gdzie Pan Jezus przebywa w Najśw. Sakramencie Ołtarza. Wskazaną jest rzeczą, gdy modlimy się w domu, modlić się przed figurą lub obrazem świętym w celu większego skupienia i pobożności. Kto umie w przyrodzie wyczuwać mądrość i wszechmoc Bożą, dla tego obrazem pobudzającym do modlitwy może być cała przyroda.
Ogromnie ważną rzeczą dla naszego życia religijno-moralnego jest zrozumienie publicznego nabożeństwa Kościoła czyli św. liturgii. Bez tego zrozumienia niewiele odniesiemy pożytku z cudownych i przepięknych obrzędów naszego Kościoła.
Od prawdziwego umiłowania modlitwy czyli od prawdziwej pobożności należy rozróżnić fałszywą pobożność czyli bigoterię polegająca na bezmyślnym odmawianiu modlitw przy zaniedbywaniu swoich obowiązków.
Rodzaje modlitwy.
Zależnie od tego, czy Pana Boga wprost chwalimy, czy Mu dziękujemy za otrzymane łaski, czy prosimy o nowe, czy przepraszamy Go za grzechy – dzielimy modlitwę na pochwalną, dziękczynną, błagalną i przebłagalną.
Przedmiotem modlitwy błagalnej może być wszystko to, czego człowiek w sposób dozwolony może sobie życzyć – przede wszystkim zaś powinniśmy Pana Boga prosić o uświęcenie i zbawienie duszy. Możemy się modlić także o dozwolone rzeczy doczesne, jak zdrowie, majątek, powodzenie, ale tylko warunkowo, o ile nie są szkodliwe dla naszego zbawienia.
Prosić Pana Boga o rzeczy moralnie złe, np. o powodzenie w zbrodni, kradzieży, jest grzechem ciężkim, bo wyrządza się przez to wielką zniewagę Panu Bogu, zapraszając Go niejako do uczestnictwa w grzechu.
Skutek modlitwy błagalnej jest pewny, jeżeli tylko należycie się modlimy. Chrystus Pan powiedział bowiem: „Proście, a weźmiecie” (Jan 16, 24), „proście, a będzie wam dane”... „wszelki, który prosi, bierze” (Mt. 7, 7, 8). Jeżeli nieraz nie otrzymujemy tego, o co prosimy, to dlatego, że źle prosimy, albo że to jest szkodliwe dla naszego zbawienia.
Zależnie od tego, czy modlimy się słowami, czy tylko myślą i uczuciem, dzielimy modlitwę na ustną i myślną, zwaną także rozmyślaniem. Aby modlitwa ustna była dobra, nie może być tylko dziełem samych ust czy warg, ale musi się łączyć z pobożnymi myślami i uczuciami. Trafnie powiedział Szekspir: „Słów bez myśli nie przyjmują w niebie”.
Niestety, często się zdarza, że modlitwa ustna przemienia się w jakieś szybkie i niewyraźne pytlowanie słów, z czego oczywiście Pan Bóg chwały mieć nie może. W modlitwie ustnej każde słowo modlitwy powinno być wyraźnie i dokładnie wypowiedziane, ani zbyt prędko ani znowu bardzo powolnie. Odnosi się to także i do modlitwy śpiewanej, czyli do śpiewu kościelnego, religijnego. Śpiew kościelny musi mieć w całej pełni charakter modlitwy, mieć na celu uczczenie Pana Boga, a nie popisywanie się swoim głosem. Słowa pieśni muszą być słowami modlitwy a melodia poważna i należycie opanowana. Tylko do takiego śpiewu można zastosować przysłowie: „Kto śpiewa, podwójnie się modli”.
Bardzo wielkie znaczenie dla życia religijnego, a przez to i moralnego, ma rozmyślanie polegające na rozważaniu modlitw, prawd i zdarzeń religijnych i wyciąganiu z nich praktycznych wniosków dla życia moralnego i religijnego.
Modlitwa może być dalej prywatna albo wspólna, publiczna, o której Chrystus Pan powiedział: „Gdzie są dwaj albo trzej zgromadzeni w imię moje, tam i ja jestem w pośrodku ich” (Mat. 18, 20), – zaznaczając tym wielką wartość tej modlitwy, – liturgiczna i nieliturgiczna.
Przymioty modlitwy.
Powinniśmy się modlić:
Sercem czystym, tzn. wolnym od grzechu śmiertelnego lub przynajmniej skruszonym. Grzesznik nie pokutujący, jest nieprzyjacielem Pana Boga, a jako taki, nie może liczyć na wysłuchanie swej modlitwy.
Z uwagą, tj. bez roztargnienia, z myślą zwróconą na treść modlitwy. Modlitwa jest najpoważniejszą czynnością naszego życia i dlatego powinniśmy być podczas niej do głębi przejęci jej ważnością. Roztargnienie niedobrowolne nie jest grzechem i nie zmniejsza wartości modlitwy, owszem, nawet ją powiększa z powodu wysiłku, jaki czyni człowiek, gdy zwalcza roztargnienie, a stara się o skupienie. Roztargnienie dobrowolne zmniejsza znacznie, albo nawet znosi zupełnie wartość modlitwy – jest zazwyczaj jednak tylko grzechem powszednim.
Aby się modlić z uwagą, trzeba się do modlitwy przygotować, porzucić myśli o rzeczach doczesnych, skupić się wewnętrznie, a przede wszystkim stawić się w obecności Bożej i poprosić o łaskę dobrej modlitwy. Jeżeli mimo przygotowania i dobrej woli czujemy oschłość podczas modlitwy i mamy roztargnienie wbrew naszej woli, to nie trzeba się tym zrażać i do modlitwy zniechęcać. Modlić się zupełnie bez roztargnień jest szczególniejszą łaską Bożą, której Pan Bóg duszom wybranym tylko niekiedy udziela.
Modlitwa błagalna powinna być nadto: pełna ufności, zn. połączona z silną nadzieją, że Pan Bóg w dobroci i wszechmocy Swojej ze względu na zasługi Jezusa Chrystusa da nam to, o co prosimy.
Pokorna, tj. z pełnym przeświadczeniem z jednej strony o naszej słabości i niegodności, a z drugiej strony o wielkości i majestacie Pana Boga. „Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje” (Jak. 4, 6),
Wytrwała, tzn. nie ustawać w modlitwie, chociaż Pan Bóg nie od razu nas wysłuchuje. Wytrwałość nie jest jednak identyczna z wielomówstwem w modlitwie, które gani Pan Jezus (Mt 6, 7; 23, 14; Mr. 12, 40).
Pytania i ćwiczenia. Wypisać przytoczone w lekcji wiersze z Pisma św. i podać ich znaczenie. Czy moja modlitwa posiada przymioty dobrej modlitwy? Jakie mamy najważniejsze modlitwy i jakie jest ich znaczenie? Jak się odmawia Anioł Pański, Różaniec, Drogę Krzyżową? Jakie mamy bractwa i arcybractwa u nas rozpowszechnione? Podać przykłady ze znanych modlitw i pieśni na poszczególne rodzaje modlitwy.
Lektura. O. Woroniecki, Pełnia modlitwy.
Jednym z najważniejszych objawów czci Bożej we wszystkich prawie religiach, – to ofiara. I Kościół katolicki ma taką ofiarę, a tą ofiarą jest Msza św., w której Jezus Chrystus w sposób bezkrwawy ofiaruje się Ojcu Swemu Niebieskiemu, jak niegdyś w sposób krwawy ofiarował się na krzyżu za grzechy całego świata.
Msza św. – to ognisko i punkt centralny całej religii katolickiej, to najważniejszy i największy akt czci Bożej, to jedyne nabożeństwo, w którym pod grzechem jesteśmy obowiązani uczestniczyć w dni święte. Dlatego Kościół tak gorąco nas zachęca do uczestnictwa w tej eucharystycznej ofierze, jednak czysto zewnętrzne tylko uczestnictwo bez należytego wewnętrznego usposobienia, bez przejęcia się duchem ofiary Chrystusowej jest bez większej wartości. Ten duch zaś ofiary żąda od nas, abyśmy za przykładem Jezusa Chrystusa składali ofiary z siebie, poświęcali się dla chwały Bożej, dobra Ojczyzny i bliźnich, znosili krzyże, cierpienia, jakie Pan Bóg na nas ześle, a zwłaszcza codzienny krzyż swoich obowiązków.
Z prawa Bożego i kościelnego są ustanowione pewne dni specjalnie poświęcone czci Bożej. Tymi dniami – to niedziela i święta.
Święta obecnie obowiązujące są następujące: Boże Narodzenie, Nowy Rok, Trzech Króli, Wniebowstąpienie, Boże Ciało, Wniebowzięcie Matki Najśw., Niepokalane Poczęcie Najśw. Marii Panny, św. Apostołów Piotra i Pawła i Wszystkich Świętych.
Święcenie niedziel i świąt obejmuje podwójny obowiązek: wysłuchania Mszy św. i wstrzymania się od ciężkich robót fizycznych, stosownie do podwójnego celu tych dni, którym jest oddanie czci Panu Bogu i odpoczynek po pracy. Obydwa te obowiązki są potrzebą natury ludzkiej, która domaga się, aby od czasu do czasu dać odpoczynek siłom fizycznym i poświęcić jakiś czas czci Bożej i trosce o uświęcenie i zbawienie duszy.
Wielkie znaczenie religijne, moralne, społeczne, gospodarcze niedziel i świąt jest dziś ogólnie uznane. W tych dniach serce i dusza człowieka podnosi się do nieba, do Boga, ku wyższym rzeczom. W tych dniach czuje się człowiek czymś wyższym, lepszym; odnawia swoje siły, czyniąc się przez to zdolnym do nowej pracy, ożywia uczucia rodzinne ma możność rozwoju swego umysłu, godziwej rozrywki z krewnymi przyjaciółmi i znajomymi. Nieocenione są zwłaszcza te dni dla tych, którzy w dni powszednie muszą ciężko przez większą liczbę godzin pracować fizycznie czy umysłowo. Dlatego powinnością państwa jest dbać o to, by dni te były w myśl intencji Kościoła świętego święcone, by nie pozwolić na to, coby święcenie tych dni czyniło złudnym, np. szynki powinny być pozamykane, ciężka, a niekonieczna praca w warsztatach, w fabrykach, biurach i urzędach zakazana. Nie powinno się również w te dni przed zakończeniem przedpołudniowego nabożeństwa parafialnego, urządzać akademii, koncertów, wyścigów, wycieczek, zawodów itp., gdyż przez te imprezy bardzo dużo ludzi opuszcza słuchanie Mszy św. - Jeżeli zaś musi się je urządzić, to urządzający powinni dać możność uczestnikom wysłuchania Mszy św. Stwierdzoną jest rzeczą, że ścisłe przestrzeganie odpoczynku niedzielnego i świątecznego wcale nie przeszkadza rozwojowi gospodarczemu danego społeczeństwa, ale nawet przyczynia się do jego rozwoju, czego mamy dowody w Anglii, w Stanach Zjednoczonych, w Belgii. Szkodliwy ten odpoczynek dla rozwoju gospodarczego byłby tylko wówczas, gdyby świąt było za dużo.
Słuchanie Mszy św. w niedziele i święta obowiązuje pod grzechem ciężkim każdego chrześcijanina, mającego używanie rozumu, tj. według prawa kanonicznego po ukończeniu 7-go roku życia. Zwalnia od tego obowiązku jedynie ważna przyczyna, jak np. choroba, pielęgnowanie chorych, konieczna podróż itp.
By zadośćuczynić temu obowiązkowi, trzeba być na całej Mszy św., a zwłaszcza na jej trzech głównych częściach: ofiarowaniu, podniesieniu i komunii kapłańskiej. Nieznaczne, choćby zawinione spóźnienie aż do ewangelii włącznie, nie jest jednak grzechem ciężkim, tak samo wcześniejsze wyjście po komunii kapłańskiej, ale tylko grzechem powszednim. Na Mszy św. trzeba być obecnym ciałem i duchem, tzn. trzeba znajdować się w takiem miejscu, aby móc brać udział duchowo w głównych częściach Mszy św. Kto by znajdował się w takiem miejscu, w którym nie mógłby poznać ani z głosu dzwonka ani ze śpiewu, co się dzieje na ołtarzu, albo podczas Mszy św. spał lub czytał światowe książki, ten nie spełniłby swego pod tym względem obowiązku. Słuchanie Mszy św przez radio nie wystarcza według orzeczenia Stolicy Apostolskiej do spełnienia przykazania.
Dla tych, którzy nie znają należycie prawd wiary, jest ścisłym obowiązkiem także słuchanie kazań i nauk w niedziele i święta, dla innych ścisłego obowiązku wprawdzie nie ma, ale jest rzeczą poleconą. Są one bowiem przypomnieniem prawd wiary i zachętą do wypełniania obowiązków chrześcijańskich, przestrogą przed grzechem i potępieniem. Kazań należy słuchać z uwagą i gotowością zastosowania się do nauk słyszanych, nie zaś z ciekawości tylko lub dla krytyki.
Nie ma obowiązku bywać na nieszporach lub na innych nabożeństwach kościelnych, np. na procesji Bożego Ciała, na uroczystościach, wielkotygodniowych, – ale jest to rzeczą bardzo pożyteczną dla naszego życia duchowego, dlatego też Kościół do uczestnictwa w tych nabożeństwach nas zachęca.
Wstrzymanie się od ciężkich prac fizycznych, (służebnych) należy również do istoty święcenia dni świętych. Takimi pracami są np. prace na roli, w fabrykach, kopalniach, warsztatach itd. Prace te są wzbronione, choćby nie odbywały się dla zysku.
Zakaz tych prac obowiązuje od północy do północy. Kto by w międzyczasie te prace dłużej wykonywał, grzeszy ciężko.
Dozwolone są natomiast prace duchowe (wyzwolone) tj. te, które wykonuje się głównie władzami duszy i które służą do ich rozwoju,, np. czytanie, pisanie, granie na instrumentach muzycznych, jak również te, które służą do dozwolonej przyjemności, a odbywają się bez zgorszenia, w szczególności bez zaniedbania słuchania Mszy św. i zakłócenia spokoju świątecznego. Z ciężkich prac fizycznych dozwolone są te, które służą zaspokojeniu codziennych potrzeb życia, a których nie można wcześniej wykonać lub na później odłożyć, jak np. gotowanie potraw, staranie się koło zwierząt domowych itd., których wymaga dobro ogółu, albo których zaprzestanie spowodowałoby bardzo wielkie straty.
Zwalnia od obowiązku wstrzymania się od prac ciężkich dyspensa władzy kościelnej (biskupa lub proboszcza), udzielona z ważnych powodów lub konieczna potrzeba własna, bliźniego albo społeczeństwa.
Zakazując ciężkich prac fizycznych, zachęca nas Kościół gorąco do oddawania się w niedziele i święta uczynkom pobożności i miłości bliźniego, jak branie udziału w nabożeństwach, czytanie książek religijnych, szerzenie oświaty przez odczyty, wykłady, pogadanki, przez prace w dobrych stowarzyszeniach itp.
Pytania i ćwiczenia. Ofiary St. Z. Nauka Kościoła o Mszy św. Podać różnice między ofiarami St. Z. a ofiarą Mszy św. Jakie są główne części Mszy św.? Dzień święty w życiu ucznia.
Przysięga jest to wezwanie Pana Boga na świadka, że to, co się mówi, jest prawdą (przysięga potwierdzająca), lub się dotrzyma tego, co się przyrzeka (przysięga przyrzekająca). Każda przysięga zawiera w sobie wyznanie wiary we wszechwiedzę, świętość a zwłaszcza w sprawiedliwość Bożą i dlatego jest aktem czci Bożej.
Do ważności przysięgi potrzeba: a) intencji przysięgania, b) słów lub znaków, w których się mieści wezwanie Pana Boga na świadka. Niekoniecznie jednak musimy samego Pana Boga wzywać bezpośrednio na świadka, bo można także przysięgać na rzeczy lub osoby, które w bliskim stosunku stoją do Pana Boga lub do osoby Jezusa Chrystusa, np. na Aniołów, Świętych, krzyż Chrystusa, ewangelię albo św. sakramenta. Przysięganie na osoby lub rzeczy, np. na rodziców, na swój honor itp., które w dalszym stosunku stoją do Pana Boga, nie jest przysięgą. Jeżeli przysięga odbywa się z pewnymi ceremoniami, np. przy zapalonych świecach, z ucałowaniem ewangelii, z podniesieniem palców w obecności świadków, – to wówczas jest uroczystą; taką się składa w sądach, urzędach; jeżeli odbywa się bez tych formalności i ceremonii, jest zwyczajną. Ceremonie nie należą do istoty przysięgi, tylko zewnętrznie uświadamiają świętość i ważność tego aktu i psychologicznie działają na przysięgającego.
Przysięga, o ile posiada potrzebne warunki, jest dozwoloną i moralnie dobrą, bo jest wyznaniem wiary w przymioty Boże; Chrystus Pan odpowiedział, gdy Go arcykapłan pod przysięgą wezwał do oświadczenia się, czy jest Synem Bożym (Mt. 26, 63 n); tak samo św. Paweł kilkakrotnie wzywa Pana Boga na świadka (Rzym 1, 9; 2 Kor. 1, 23; 11, 31; Gal. 1, 20).
Niektóre sekty protestanckie (mennonici, kwakrzy) zaprzeczają godziwości przysięgi, powołując się na słowa Chrystusa Pana: „Ja zaś powiadam wam, abyście zgoła nie przysięgali... a niechaj mowa wasza będzie: Jest, jest: Nie, nie. A co nadto jest, od złego jest” (Mt. 5, 34-37) i na podobne słowa św. Jakuba (Jak. 5, 12). - Atoli w tych słowach mieści się tylko wyrażona myśl, że w królestwie Chrystusowym powinna panować taka prawdomówność, że przysięgi nie powinno się używać dla stwierdzenia prawdy. Ponieważ jednak faktycznie ludzie często kłamią, więc przysięga z powodu tego smutnego faktu jest „od złego” i koniecznością społeczną. Ponieważ jest ona ostatecznym środkiem do pozyskania wiary słowom i do wykrycia prawdy, dlatego używać jej należy ostrożnie i tylko w sprawach większej wagi. Zbyt częste jej używanie i w rzeczach drobnych, błahych, osłabia jej znaczenie i sprowadza ją ze szkodą społeczeństwa do prostej formalności.
Do przysięgi nie powinno się dopuszczać ludzi bez zasad i wartości moralnej, np. notorycznych rozpustników, tych, którzy fałszywie przysięgali, jak również i tych, którzy, aczkolwiek fałszywie, jednak w dobrej wierze, uważają przysięgę ze względów religijnych za etycznie niedozwoloną. Zamiast niej można od nich odebrać proste stwierdzenie prawdy czy przyrzeczenie spełnienia obowiązków, a kłamstwo czy złamanie przyrzeczenia ścigać tymi samymi karami, jak krzywoprzysięstwo. Jasną jest także rzeczą, że do przysięgi nie powinno się dopuszczać, a tym bardziej zmuszać – ateistów, niedowiarków, bo kto nie wierzy w Pana Boga, ten także nie może Go wzywać na świadka.
Aby przysięga była dozwolona i godziwa, potrzebne są trzy warunki: prawda, rozwaga (sąd) i sprawiedliwość, stosownie do zdania Pisma św.: „Będziesz przysięgał... w prawdzie, sądzie i sprawiedliwości” (Jer. 4, 2).
Prawda tzn. przysięgający musi być przekonany o prawdzie tego, co mówi lub chcieć rzeczywiście dotrzymać danej obietnicy.
Rozwaga (osąd) jest to pełna świadomość przysięgającego o wielkim znaczeniu przysięgi, dlatego małoletni, ludzie umysłowo chorzy, pijani nie są zdolni do przysięgi.
Sprawiedliwość domaga się, abyśmy używali przysięgi tylko w sprawach i celach godziwych. Jeżeli kto pod przysięgą obiecuje uczynek niemoralny, np. kradzież, zabójstwo, grzeszy ciężko przez nadużycie powagi Bożej i nie jest obowiązany do wykonania danego przyrzeczenia, gdyż zła nigdy czynić nie wolno. Nieważne i grzeszne przeto są przysięgi składane w stowarzyszeniach, które zmierzają do celów niegodziwych, np. w stowarzyszeniach komunistycznych, masońskich itd.
Obowiązek dotrzymania danej obietnicy wskutek przysięgi ustaje: 1. jeśli dotrzymanie obietnicy stało się fizycznie lub moralnie niemożliwym; 2. jeśli od dotrzymania obietnicy zwolnił nas ten, na którego korzyść przysięga była uczyniona, albo dyspensa władzy kościelnej; 3. jeśli przy warunkowej obietnicy warunek się nie spełnił; 4. jeśli przysięgę unieważnił przełożony, którego prawom ona się sprzeciwia, np. rodzice mogą unieważnić przysięgę małoletnich dzieci; 5. jeśli przysięgający zmieni przedmiot przysięgi na przedmiot lepszy od poprzedniego.
Ślub jest to dobrowolnie Panu Bogu uczyniona obietnica spełnienia uczynku dobrego. Ślub różni się od postanowienia tym, że obowiązuje pod grzechem, postanowienie zaś samo przez się pod grzechem nie obowiązuje.
Ślubować można tylko rzecz moralnie dobrą, obowiązkową albo nadobowiązkową. Jeżeli kto ślubuje rzecz już obowiązującą – to ona obowiązuje podwójnie, z tytułu istniejącego już obowiązku i z tytułu ślubu, a nie dotrzymujący takiego ślubu grzeszy również podwójnie.
Nie można ślubować rzeczy moralnie złej, niemożliwej do spełnienia fizycznie czy moralnie, śmiesznej, błahej, gdyż taki ślub nie byłby czcią Bożą, ale raczej Jego zniewagą.
Do ważności ślubu ze strony ślubującego potrzeba: a) znajomości znaczenia ślubu i b) wolnej woli w złożeniu ślubu, – ślub niesprawiedliwie wymuszony nie ma znaczenia.
Każdy ważny ślub obowiązuje do wypełnienia go według najlepszej wiedzy i możności. Kto go więc nie wypełnia w rzeczy ważnej, – grzeszy ciężko, w małej popełnia grzech powszedni. Jeśli bowiem mamy obowiązek dotrzymania obietnicy człowiekowi, to tym bardziej winniśmy ją dotrzymać Panu Bogu, – dlatego Pismo św. mówi: „Daleko lepiej jest nie ślubować, niźli po ślubie obietnic nie spełnić” (Ekkl. 5, 4). Nie należy nigdy robić ślubu pospiesznie, nierozważnie, bez zasięgnięcia rady roztropnego spowiednika, wielkiej rozwagi potrzeba zwłaszcza przy ślubach trudniejszych i dożywotnich.
Śluby dzielą się na: a) osobowe i rzeczowe, zależnie od tego czy ślubujemy Panu Bogu jakąś naszą czynność osobistą, np. pielgrzymkę, post, czy też jaką rzecz, np. datek na budowę kościoła; ślub osobisty obowiązujący tylko składającego, rzeczowy przechodzi na spadkobierców; b) wieczyste (dozgonne) i czasowe, tj. obowiązujące do śmierci lub do pewnego tylko czasu, określonego przez ślubującego; c) śluby prywatne i publiczne zależnie od tego, czy ktoś składa ślub prywatnie, czy też ten ślub w imieniu Kościoła przyjmuje władza duchowna. Ślubami publicznymi są śluby składane w zakonach; d) śluby zastrzeżone, od których zwolnić może tylko Slolica Apostolska i śluby niezastrzeżone Stolicy Apostolskiej. Zastrzeżonymi są śluby publiczne, a ze ślubów prywatnych: 1) ślub dozgonnej i zupełnej czystości i 2) ślub wstąpienia do zakonu, który ma śluby uroczyste, uczyniony bez warunku, po ukończonym osiemnastym roku życia.
Obowiązek spełnienia ślubu ustaje: a) gdy spełnienie jego stało się fizycznie lub moralnie niemożliwe; b) gdy nie spełnił się warunek, pod którym ślub został złożony; c) gdy go unieważnił przełożony, np. rodzice względem małoletnich dzieci lub osoba, która ma do tego prawo, np. mąż lub żona może unieważnić ślub drugiego małżonka wstąpienia za jego życia do zakonu; d) przez zmianę ślubu przez ślubującego na rzecz lepszą lub z ważnych powodów na równie wartościową, – w tym wypadku należy poradzić się spowiednika; e) przez dyspensę dla słusznych powodów, udzieloną przez władzę duchowną co do ślubów zastrzeżonych.
Cześć oddajemy również Panu Bogu przez post, który nam Kościół w pewne dni nakazuje. – Post rozróżniamy potrójny:
1. abstynencję czyli wstrzymanie się od pokarmów mięsnych; 2. post ścisły bez abstynencji, który polega na tym, że tylko raz na dzień wolno jeść do sytości; 3. post ścisły połączony z abstynencją.
Samo wstrzymanie się od pokarmów mięsnych czyli abstynencja obowiązuje w piątki wszystkich, którzy ukończyli siódmy rok życia. – Post ścisły połączony z abstynencją obowiązuje: 1) w środę popielcową, 2) w piątki i soboty wielkiego postu, (w wielką sobotę do południa), 3) w suche dni i 4) w wigilję Zielonych Świąt, Wniebowzięcia Najśw. Marii Panny, Wszystkich Świętych i Bożego Narodzenia.
Sam post ścisły bez abstynencji obowiązuje w poniedziałki, wtorki, środy i czwartki wielkiego postu.
W niedzielę i święta obowiązkowo nie ma ani abstynencji, ani postu ścisłego z wyjątkiem, gdyby święto przypadło w wielkim poście.
Do zachowania postu ścisłego obowiązani są wszyscy wierni, którzy ukończyli 21 rok życia do 59 roku życia włącznie.
Od zachowania postu uwalnia: dyspensa z ważnych przyczyn, choroba, ubóstwo, niemożność albo wielka trudność dostania potraw postnych i ciężka praca. Ogólne dyspensy ogłaszają biskupi dla swoich diecezji przed wielkim postem; większe od tych dyspens zwolnienia, o ile komu są potrzebne, można otrzymać u rządców parafii lub przy spowiedzi u spowiedników, a młodzież szkolna i profesorzy u swoich księży katechetów.
Post, który nam zalecił Jezus Chrystus przykładem i słowem (Mt. 4, 2; 17, 20), ma wielkie znaczenie etyczne, o ile się go zachowuje w duchu i według myśli Kościoła, jako akt umartwienia, pokuty za grzechy i posłuszeństwa wobec Kościoła. Ma on także dodatnie znaczenie społeczne – bo winien być złączony z uczynkami miłosierdzia chrześcijańskiego – i higieniczne, jak stwierdzają rozmaite powagi lekarskie.
Według nauki Kościoła oddaje człowiek cześć Panu Bogu także przez życie według woli Bożej, przez gorliwe spełnianie obowiązków swego stanu i zawodu, przez pracę dla dobra społeczeństwa, Ojczyzny i ludzkości. Bez tej czci nawet cześć, pochodząca z modlitwy, postów i ślubów niewiele warta.
Pytania i ćwiczenia. Wypisać przytoczone w lekcji wiersze z Pisma św. i podać ich znaczenie. Zastanów się, czyś lekkomyślnie kiedy nie przysięgał, czyś ślubu uczynionego zawsze dotrzymywał, czyś posty zachowywał. Wskazać okoliczności, w których uczeń może w sobie wyrabiać ducha ofiary i umartwienia.
Grzechy, które w szczególny sposób sprzeciwiają się należnej Panu Bogu czci, są następujące:
Bałwochwalstwo. Polega ono na oddawaniu czci Boskiej stworzeniom, np. posągom, słońcu, zwierzętom, ludziom itp.; tak czynili i czynią poganie.
Bałwochwalstwem jest także ubóstwianie sił natury albo sławnych ludzi. Religia katolicka nie zakazuje czcić i sławić wybitnych i zasłużonych dla narodu czy ludzkości ludzi, bo „komu cześć, – cześć” (Rzym 13, 7), ale jeżeli ta cześć posuwa się aż do ich ubóstwiania (kult np. cezarów rzymskich) albo nawet ich występków, – to jest bałwochwalstwem, podobnie jak i ubóstwianie siebie samego (egoteizm, egolatria), które się nieraz zdarza u ludzi pysznych.
Zabobon. Zabobonem grzeszymy, gdy Pana Boga czcimy w sposób błędny, albo gdy stworzeniom przypisujemy jakieś przymioty czy skutki, których one nie mają ani z natury swojej ani z modlitwy Kościoła ani z ustanowienia Bożego. W pierwszem znaczeniu zabobonami są religie niekatolickie, a zwłaszcza pogańskie, w drugim znaczeniu zabobony objawiają się w najrozmaitszych formach.
W szczególności wymieniamy tu następujące ich rodzaje.
Wróżbiarstwo czyli przepowiadanie przyszłości na podstawie rzeczy całkiem do tego nieodpowiednich, jak np. z kart, z rąk (chiromancja), z lotu lub głosów ptaków, z wnętrzności zwierząt, z gwiazd, (astrologia), z patrzenia w szkło lub w wodę (krystalomancja). Kto się radzi z silną wiarą wróżek lub wróżbitów, ten grzeszy ciężko; kto to czyni tylko z ciekawości, bez silnej wiary, grzeszy lekko.
Wiara w sny. Sny są zwyczajnie skutkiem przyczyn fizjologicznych i tworem wyobraźni. Sny, o jakich czytamy w Piśmie św., przez które Pan Bóg przemawiał do ludzi, nosiły wyjątkowe cechy, po których od razu można było poznać, że to nie sny zwyczajne.
Wiara w amulety, talizmany, np. w stryczek po powieszonym itp., przy pomocy których spodziewamy się uniknąć jakiegoś nieszczęścia lub uzyskać powodzenie. Nie jest jednak zabobonem wiara i ufność w sakramenty i sakramentalia (jak np. w poświęcone medaliki, szkaplerze), pojęta w duchu nauki Kościoła.
Zażegnywania lub zamawiania – jeżeli od wypowiedzenia pewnej formułki lub pewnej modlitwy spodziewamy się jakiegoś nadzwyczajnego skutku, np. uwolnienia od choroby lub innego nieszczęścia.
Czary (magia, czarnoksięstwo), które mają być sztuką szkodzenia bliźnim lub wykonywania nadzwyczajnych rzeczy przy pomocy szatana. Z tym łączy się wiara w czarownice i w czarowników, polegająca na mniemaniu, że niektóre osoby wskutek układu ze szatanem wykonują przy jego pomocy nadzwyczajne rzeczy, względnie drugim szkodzą; tzw. u ludu „uroki” mają być czarowaniem przez samo spojrzenie.
Pewną jest rzeczą na podstawie Pisma św., że złe duchy nie tylko istnieją, ale że i ludziom szkodzić mogą i dziwne przez nich rzeczy wykonywać (por. Exod. 7, 11; Dzieje 8, 9–11), – jednak nie trzeba być łatwowiernym w przyjmowaniu za prawdę opowiadanych tego rodzaju zdarzeń, gdyż są one zazwyczaj tworem fantazji albo wyjaśnieniem przez ludzi ciemnych, zabobonnych, pewnych zjawisk, których przyczyny naturalnej nie umieją odgadnąć.
Od tej magii należy odróżnić tzw. „magię salonową”, polegająca na wywoływaniu dziwnych zjawisk za pomocą zręczności i pewnych instrumentów. Ta jest dozwolona i z zabobonem nie ma nic wspólnego.
Źródłem zabobonów jest brak oświaty i należytej znajomości prawd wiary, – dlatego najskuteczniejszym środkiem przeciwko zabobonom jest prawdziwa oświata i gruntowne poznanie wiary. Podatnym podłożem dla zabobonów jest niewiara, dlatego wśród ludzi niewierzących wielu zwolenników i obfite żniwo mają często wszelkiego rodzaju szarlatani, kuglarze, wróżki, i wróżbici, zamawiacze chorób, odgadywacze myśli itp.; niejeden ateista, szydzący z istnienia Pana Boga, doznaje panicznego strachu na widok liczby 13 lub przechodzącej mu przez drogę starszej kobiety.
Bluźnierstwo jest to zniewaga myślą, słowem lub czynem wyrządzona Panu Bogu, Świętym lub rzeczom Bogu poświęconym. Bluźnierstwem jest np. mówić, że Pan Bóg jest niesprawiedliwy, wyśmiewać się z Matki Najśw., lub szydzić ze Mszy św. itp. Bluźnierstwo łączy się często z herezją i z nienawiścią Pana Boga i należy do najcięższych grzechów; w St. Zakonie karano bluźnierców śmiercią.
Wymawianie imienia Boskiego lub Świętych bez uszanowania (nadaremno). Ponieważ majestat Boży jest nieskończenie wielki, dlatego też imię Pana Boga, a dla Niego imiona Świętych powinniśmy czcić i wymawiać zawsze z wielkim uszanowaniem; Newton np. skłaniał głowę, ilekroć imię Pana Boga wymawiał.
Przekleństwo, kiedy z powodu gniewu i złości życzymy bliźniemu jakiegoś nieszczęścia. Przekleństwo, jako przeciwne miłości Boga i bliźniego, jest niegodne chrześcijanina; świadczy ono również o niskiej kulturze duchowej i moralnej tego, który przeklina.
Kuszenie Pana Boga. Ten grzech popełniano dawniej w tzw. „sądach Bożych” (ordaliach) i dlatego Kościół je potępiał.
Świętokradztwo jest to czynna zniewaga osób, miejsc lub rzeczy Bogu poświęconych; świętokradztwo może być osobowe (np. uderzenie osoby duchownej), rzeczowe (np. kradzież kielicha używanego do Mszy św. lub niegodne przyjmowanie sakramentów św.) lub miejscowe (np. zabójstwo, popełnione w kościele lub na cmentarzu poświęconym). Najcięższym rodzajem świętokradztwa jest zbrodnicze znieważenie Najśw. Sakramentu.
Świętokupstwo (symonia) jest to sprzedaż lub kupno rzeczy świętych lub poświęconych za pieniądze lub inne dobra doczesne. Symonia jest grzechem ciężkim, bo przez nią człowiek rzeczy święte zniża do rzeczy doczesnych i dlatego św. Piotr tak surowo wystąpił przeciwko Szymonowi (stąd nazwa symonia), który chciał u niego kupić za pieniądze dar czynienia cudów: „Pieniądze twoje niech z tobą będą na zginienie, że mniemał, iżby dar Boży miał być za pieniądze nabywany” (Dzieje 8, 20).
Poświęconych dewocjonaljów (medalików, krzyżyków, różańców,, szkaplerzy itd.) nie wolno sprzedawać ani za ich poświęcenie brać wynagrodzenia. Datki, jakie wierni składają kapłanom z okazji pogrzebów, ślubów lub stypendia na Msze św., mają charakter nie zapłaty za te czynności, ale charakter datku na ich utrzymanie.
Krzywoprzysięstwo popełnia się, jeżeli kto ze świadomością przysięga na nieprawdę albo na obietnicę, której nie myśli dotrzymać. Krzywoprzysięstwo jest grzechem ciężkim, – jest ono bowiem wielką zniewagą majestatu Bożego i podeptaniem ostatniego środka, jaki ludzkość posiada dla wykrycia prawdy; oprócz tego łączy się ono z kłamstwem, a bardzo często z krzywdą bliźniego i społeczeństwa. Dlatego też bardzo surowo karzą go władze, a w wielu diecezjach grzech ten należy do tzw. „rezerwatów” biskupich, tzn., że odpuścić go może tylko biskup lub kapłan, który ma do tego od biskupa władzę.
Grzechem jest także lekkomyślne przysięganie w drobnych, błahych rzeczach albo na rzecz moralnie złą; przysięga taka, jak przedtem powiedzieliśmy, nie obowiązuje; – wypełnienie jej byłoby nowym grzechem.
Grzechem przeciwko czci Bożej jest także niedotrzymywanie ślubów i nie spełnianie obowiązków, wynikających z przykazań o święceniu niedziel i świąt i o poście.
Okultyzm, spirytyzm, teozofia, antropozofia są również grzechami przeciwko czci Bożej. Okultyzm występuje jako nauka, zwana dzisiaj parapsychologią i jako wiara. Okultyzm jako nauka zajmuje się badaniem nadzwyczajnych, tajemnych (mediumistycznych) sił człowieka i ich skutkami i zjawiskami, posługując się w badaniach swoich metodami naukowymi.
Okultyzm jako wiara zwany także ezoteryzmem, uważa zjawiska mediumistyczne za działanie duchów, z którymi stara się wejść w styczność. Rodzajem tego drugiego okultyzmu jest spirytyzm, który usiłuje przez odpowiednio do tego usposobione osoby (media) w czasie ich uśpienia (trance) nawiązać i utrzymywać łączność ze światem duchów, za pomocą ciała tzw. astralnego.
Można odróżnić potrójny spirytyzm: a) eksperymentalny, produkujący rozmaite sztuczki, jak stoliki wirujące, elewacje, lewitacje, pukanie w stoliki, granie na instrumentach niewidzialną ręką itp.; b) mówiący i piszący, gdy duchy za pomocą mowy lub pisma medium rzekomo komunikują swoją wolę; c) wywołujący zjawiska materializacji czyli postacie duchów w części (głowę, ręce) lub w całości.
Co do oceny etycznej okultyzmu, – to okultyzm jako nauka może mieć uzasadnienie w celu zbadania pewnych niecodziennych zjawisk, takich np. jak zjawiska telepatii, telewizji. Muszą jednak ci, którzy się tej nauce oddają, zachować wielki krytycyzm wobec samych zjawisk i wobec mediów, które bardzo skłonne są do złudzeń, a nawet i do oszustw. Drugi rodzaj okultyzmu, do którego należy i spirytyzm, jest sprzeczny z wiarą katolicką, jest grzechem przeciwko czci Bożej i wielkim niebezpieczeństwem dla życia moralnego człowieka. Dusze osób zmarłych pozostają pod władzą Pana Boga w niebie, w czyścu lub piekle, – trudno więc przypuścić, by Pan Bóg pozwalał im pojawiać się na świecie dla igraszki ludzkiej lub dla zaspokojenia próżnej ciekawości, –tylko bowiem dla bardzo ważnych celów może Pan Bóg dopuścić, by dusze zmarłych nam się ukazywały, mówiły lub działały; człowiek również nie może tym duszom rozkazywać, by się zjawiały i czyniły, co zechce.
Seanse spirytystyczne, jak to wielokrotnie stwierdzono, są zazwyczaj oszustwem, obliczonym na głupotę, ciekawość i zabobonność ludzką. O ile by w produkcjach spirytystycznych było rzeczywiście coś nadprzyrodzonego, w co wątpić należy, to należałoby to wyłącznie przypisać złemu duchowi. Kościół katolicki zakazuje stanowczo wszelkiego udziału w produkcjach i seansach spirytystycznych; byłby to bowiem udział w oszustwie, względnie, – gdyby rzeczywiście coś nadprzyrodzonego w tym było, – grzeszne obcowanie z szatanem.
Teozofia i antropozofia są to nauki oparte na spirytyzmie, Głoszą one, że już za życia możemy nawiązać bezpośrednie stosunki ze światem duchów i oglądać Pana Boga.
Założycielką teozofii była Rosjanka Helena Bławacka, która w r. 1875 założyła pierwsze stowarzyszenie teozoficzne w Indiach. Jej następczyni została Anna Besant, głosząca kult młodzieńca Krisznamurti, w którego miał się wcielić wielki nauczyciel świata, – Syn Boży. Z powodu nieporozumień przyszło do rozłamu wśród teozofów i utworzenia osobnej grupy pod kierownictwem Rudolfa Steinera, która się nazwała stowarzyszeniem antropozoficznym. Teozofia i antropozofia, – to dziwna mieszanina fantastycznych poglądów ich twórców, z rozmaitymi zasadami chrześcijańskimi, gnostyckimi, babilońskimi, pełna błędów (np. głosi reinkarnację, odrzuca wieczność kar piekielnych) i sprzeczności.
Zjawiska hipnozy, magnetyzmu, somnambulizmu (lunatyzmu), różdżki czarodziejskiej – chociaż nie są jeszcze wyjaśnione w pełni – są zjawiskami naturalnymi. Co do hipnozy – to jest ona dozwolona tylko z ważnych i godziwych powodów sumiennym specjalistom-lekarzom a to dlatego, że hipnotyzowanie nieumiejętnie stosowane, jako połączone z silnym napięciem nerwów, jest dla zdrowia szkodliwe, odebranie zaś wolnej woli przez hipnozę może być nadużyte do złych celów.
Pytania i ćwiczenia. „Sądy Boże”. Zabobony, panujące wśród naszego społeczeństwa. W czym uczniowie uchybiają czci Bożej ? Przeklinanie jako grzech i oznaka braku wychowania. Czym się różni modlitwa błagalna od kuszenia Pana Boga?
Człowiek ma obowiązki i wobec siebie samego. Mieszczą się one w przykazaniu miłości siebie samego. Przykazanie to wynika: a) z prawa naturalnego, bo w każdym człowieku jest wrodzona skłonność do miłości siebie samego i brak jej uchodzi za coś przeciwnego naturze ludzkiej i b) z prawa pozytywnego, bo Pan Bóg, nakazując miłować bliźniego, jak siebie samego, tym samym nakazał miłować siebie.
Miłość siebie samego, – aby była moralnie dobra, musi zachowywać pewne granice. W niej nic nie może być takiego, co by się sprzeciwiało: 1) obowiązkom, jakie człowiek ma wobec Boga, bliźniego i społeczeństwa i 2) celowi ostatecznemu człowieka; inaczej miłość siebie samego staje się moralnie złą, samolubstwem, egoizmem, sobkostwem i wyrządza samemu człowiekowi największą szkodę, bo go oddala od osiągnięcia celu ostatecznego.
Miłość siebie samego obejmuje obowiązki względem: a) duszy, b) ciała i c) dóbr doczesnych.
Ze wszystkich obowiązków wobec siebie samego najważniejsze są obowiązki względem duszy w myśl tego, co powiedział Chrystus: „Cóż pomoże człowiekowi, chociażby wszystek świat posiadł a na duszy swojej szkodę poniósł” (Mt. 16, 26). Obowiązki te obejmują kształcenie rozumu, woli, charakteru, kształcenie estetyczne i przygotowanie się na śmierć.
Odnośnie do kształcenia rozumu, człowiek obowiązany jest nabyć wiadomości potrzebne, aby mógł zadanie swoje tu na ziemi spełnić i osiągnąć zbawienie wieczne. W szczególności każdy powinien posiadać potrzebne mu do życia religijno-moralnego wiadomości. Gruntowne wykształcenie religijne jest najskuteczniejszą obroną z jednej strony przeciwko niedowiarstwu i niewierze, a z drugiej strony przeciwko zabobonom, różnym herezjom i sektom. Nasza święta wiara jest tak piękna, tak wyraźnie nosi na sobie znamiona prawdy i tyle dowodów ma na prawdziwość swoich dogmatów, że każdego pociąga do siebie, kto ją dokładnie pozna i kto ma dobrą wolę i siłę ducha, by żyć tak, jak ona nakazuje. Obok wiadomości religijnych powinien człowiek starać się także o nabycie innych wiadomości, które są mu potrzebne, by w dzisiejszych czasach mógł żyć jako rozumny, uświadomiony obywatel i spełnić należycie obowiązki, jakie nakłada na niego jego zawód, społeczeństwo i Ojczyzna. Kto by przez brak pilności, pracy i sumienności, w tym względzie wyrządzał sobie, rodzinie czy Ojczyźnie ciężką szkodę, ten niewątpliwie grzeszy ciężko.
Kształcenie i rozwijanie rozumu odpowiada zamiarom Stwórcy, który dał człowiekowi rozum zdolny pojmować coraz to nowe prawdy i który tysiące tajemnic rozsiał po tym wszechświecie, ażeby człowiek przez badanie dochodził do ich poznania, a przez to do poznania i ich Stwórcy. Jest ono także błogosławieństwem dla samego człowieka przez to, że chroni go przed wieloma niebezpieczeństwami moralnymi, jest dla niego źródłem najszlachetniejszych rozkoszy i czyni go pożytecznym dla bliźnich.
Zasadą tu powinno być: mniej a gruntownie, niż wiele a powierzchownie, – powierzchowna wiedza bowiem czyni tylko człowieka zarozumiałym, płytkim i faktycznie mało pożytecznym i dla siebie i dla społeczeństwa.
Dla kształcenia naszego rozumu ma wielkie znaczenie czytanie książek i pism.
Ale książki i pisma, podobnie jak ludzie, są dobre i złe. Obok dzieł i pism, zawierających prawdziwą wiedzę i naukę, istnieje wiele książek i pism, wydawanych przez ludzi złej woli lub bez nauki, w których znajdujemy bardzo często poglądy fałszywe, fakty tłumaczone tendencyjnie, rozumowania i wnioski nielogiczne. Takich książek i pism należy się strzec, bo mają na celu nie naukę, ale bardzo często odebranie wiary, zwalczanie Kościoła i zdeprawowanie duszy.
Ujemnie oddziałuje także na człowieka czytanie sensacyjnych, brudnych moralnie romansów i powieści, których lektura roznamiętnia, budzi zmysłowość, przeczula, czyni niezdolnym do życia moralnego, do spełnienia swoich codziennych obowiązków, a nieraz popycha i do zbrodni.
„Nie bierzcie – ostrzega młodzież Ks. Arcyb. Bilczewski – nigdy do ręki książki złej. Niech głowy wasze nie będą jak kosz na papier, w który można wszystko wrzucać... Choćby wam obiecywano promieniem oświecić drogę życia, wymiatajcie takie pisma, bo to są w rzeczywistości błędne ogniki, które was ostatecznie powiodą na bezdroża, wykoleją, – życie wam złamią” (List pasterski do młodzieży).
Wielkie korzyści religijno-moralne może przynieść czytanie Pisma św. Ponieważ jednak w Piśmie św. są rzeczy często trudne do zrozumienia, dlatego ludziom świeckim wolno czytać Pismo św. w języku ojczystym tylko w tłumaczeniu, zatwierdzonym przez Kościół z odpowiednimi, chociażby krótkimi objaśnieniami. Do czytania Pisma św. należy przystępować z wiarą i pokorą. Zaleca się czytać przede wszystkim Nowy Testament, a zwłaszcza ewangelie, które nam tak wspaniale uwieczniły postać Zbawiciela i gdzie tyle znajduje się pokarmu dla rozumu, woli, serca i wyobraźni. Kto pobożnie przez kwadrans czyta ewangelię, dostępuje 300 dni odpustu, a kto by w ten sposób czytywał ewangelię codziennie przez miesiąc, może więcej niż raz w miesiąc, pod zwykłymi warunkami, dostąpić odpustu zupełnego. Oszczerstwem więc jest twierdzenie, jakoby Kościół zakazywał wiernym czytania Pisma św.
O Biblii powiedział Słowacki: „Ta księga każdemu człowiekowi w życiu towarzyszyć powinna”. Sam też „często z rozkoszą”, – jak się wyraził – ją czytywał.
Popieranie i rozwijanie oświaty i wiedzy ma wielkie znaczenie etyczne. Wprawdzie sama wiedza i oświata nie czyni jeszcze człowieka moralnie dobrym, – można być bardzo wykształconym, a pod względem etycznym stać nisko i przeciwnie, – ale na ogół narody oświecone stoją wyżej pod względem etycznym od narodów mało wykształconych.
Nie bez znaczenia jest także i to, że wiedza i oświata wyrównuje róźnice społeczne, prowadzi do dobrobytu jednostki i całe społeczeństwa, co wpływa dodatnio na życie moralne, dla którego bardzo wielkim niebezpieczeństwem jest nędza materialna.
U nas pod wzgędem oświaty jest jeszcze bardzo wiele do zrobienia. Piękne zadanie ma tutaj zwłaszcza stan nauczycielski i kapłański.
Obok kształcenia rozumu konieczne jest kształcenie i rozwijanie woli. Bez należycie urobionej woli nie na wiele się przyda choćby największa wiedza. Wolę zaś musi się tak wykształcić, rozwinąć i nią pokierować, by mimo pokus, trudności i przeciwności zwracała się zawsze do dobrego, by w tym dobrem była do pewnego stopnia ustalona, umiała opierać się pokusom i okazjom do złego i posiadała potrzebne do życia chrześcijańskiego cnoty.
Można to uzyskać przez to, co dawniej Grecy nazywali ascezą, a co my nazywamy ćwiczeniem, treningem. W pierwszym rzędzie należy spełniać z całą ścisłością i wiernością drobne obowiązki moralne. Drobna to robota, ale w rzeczywistości jest ona podstawową, jak podstawowymi są proste zabiegi fizyczne, gdy idzie o hartowanie ciała. Sposobności do tej wierności w małym mamy bardzo wiele.
Ascezę moralną należy prowadzić w dwóch kierunkach, tj. 1) należy ćwiczyć wolę, żeby chciała i wybierała tylko to, co jest dobre i 2) żeby wstrzymywała się od wszystkiego, co jest złe. Starożytni ujęli ten podwójny trening w hasło: sustine, abstine: spełniaj czyny pozytywnie dobre, do których jesteś obowiązany, wytrzymaj i przetrzymaj mężnie cierpienia fizyczne i duchowe, jakie życie z sobą niesie, a równocześnie zaniechaj wszystkiego, co rozumowi, sumieniu, woli Bożej, jest przeciwne (por. X. Bilczewski, Charakter).
a) Istota charakteru. Wyraz charakter jest pochodzenia greckiego (charakter) i oznacza dosłownie piętno, odbicie, – w znaczeniu moralnym dodatnim zaś określić go można jako stałe kierowanie się w życiu zasadami etycznymi. Jeżeli te zasady są zasadami etyki Chrystusowej, – to jest to charakter chrześcijański. Jeżeli człowiek nie kieruje się w życiu tymi zasadami, – to mu brak charakteru; jeżeli nie kieruje się nimi stale, – to ma chwiejny, słaby charakter.
Ks. Arcyb. Bilczewski w swoim liście pasterskim do młodzieży o charakterze, określa charakter jako „niezłomną wierność wiekuistym zasadom moralnym, dochowywaną wielkim sercem”.
Pierwszym warunkiem charakteru chrześcijańskiego – to nabycie zasad religijnych i moralnych, dających pełny pogląd chrześcijański na życie człowieka doczesne i wieczne, – drugi – to praca nad kształceniem woli, wyobraźni, uczuć i temperamentu w duchu tych zasad religijno-moralnych.
Pracę nad charakterem trzeba rozpocząć już w zaraniu swojej młodości i uważać ją za najpierwszą i najważniejszą. W pracy tej będą klęski, i triumfy, postęp i cofanie, – nie należy się jednak zrażać niepowodzeniem, bo przy dobrej woli i wytrwałej pracy skutek dodatni będzie na pewno; charakteru nie wygrywa się ani też człowiek z nim się nie rodzi, lecz zdobywa się go poważną pracą samowychowawczą i twardą walką z sobą samym przez całe życie.
b) Środki kształcenia charakteru. Charakter zdobywa się i wyrabia pracą podwójną: 1) usuwaniem tego, co w duszy jest wadliwe, złe, niebezpieczne, a więc złych skłonności, grzechów i wad i 2) pracą nad nabyciem cnót.
Ażeby zaś móc tę podwójną pracę przeprowadzić, potrzeba następujących środków naturalnych: 1) poznania siebie samego, 2) panowania nad sobą, 3) ułożenia sobie regulaminu życia, 4) oddania się pracy i 5) wyrobienia samodzielności etycznej, – a ze środków nadprzyrodzonych: 1) modlitwy, 2) spowiedzi św. i 3) Komunii św.
Środki naturalne.
1. Poznanie siebie samego. Kto chce rozwinąć w sobie dobre skłonności a opanować złe, musi poznać jedne i drugie. Gdzie nie pada światło poznania siebie samego, tam bujnie w duszy rosną rozmaite chwasty moralne, – podobnie jak w lesie, gdzie nie pada światło słońca. Dlatego też tak głośno etyka zawsze głosiła i głosi: „Poznaj siebie samego” a Kościół tak bardzo zaleca wiernym badanie siebie samego, tj. swoich myśli, uczuć, słów, czynów, zasad, skłonności przez rozmyślanie, rachunek sumienia, rekolekcje.
Dlatego to „wprowadźcie w życie wasze jako stałą praktykę, choćby krótkie rozmyślanie o prawdach wiecznych i codzienny rachunek sumienia, a staniecie się jasnowidzami w poznawaniu swoich obowiązków rodzinnych, szkolnych, społecznych, obywatelskich..., nauczycie się sądzić siebie i ludzi, wypadki bliskie i dalekie, nie wedle zmiennej i fałszywej opinii świata, ale wedle odwiecznych zasad ewangelii” (Ks. Bilczewski, Charakter).
Przy codziennym rachunku sumienia należy nie tylko przypominać sobie grzechy, ale także i spełnione uczynki moralnie dobre.
2. Panowanie nad sobą. Pracę nad oczyszczeniem duszy z grzechów i złych skłonności dokonuje się głównie przez panowanie nad sobą, czyli przez zaparcie siebie samego, które jest przede wszystkim mocą nad sobą samym w celu postępu moralnego „Tyle postępu moralnego, ile zaparcia się siebie samego”, – powiedział autor „O naśladowaniu Jezusa Chrystusa”.
Panować mamy nad rozumem, aby się nie oddawał błędnemu mędrkowaniu w rzeczach wiary, – nad wolą, by nie skłaniała się ku rzeczom moralnie złym, aby była zdolną do długotrwałych wysiłków, do poświęceń, odwagi, rycerskości, – nad wyobraźnią, żeby się nie oddawała marzeniom niebezpiecznym, grzesznym, – nad uczuciem czyli sercem, by się nie oddawało miłostkom niskim, grzesznym i nie przywiązywało się zbytnio do rzeczy doczesnych, a kochało wszystko to, co wielkie, święte, Boże, – nad temperamentem, aby człowieka nie unosił i nie porywał do złego, – nad ciałem przez opanowanie i poskramianie popędu jedzenia i picia, jako też popędów seksualnych.
Trzeba umieć także panować i nad cierpieniem, tak częstym w życiu ludzkim, by znosić je bez szemrania, goryczy i żalu do Boga i do świata, by przez cierpliwe jego znoszenie i ofiarowanie go Panu Bogu wyjednywać błogosławieństwo Boże dla dobrych spraw (apostolstwo cierpienia), by je umieć rozumieć i uszanować u drugich i w ten sposób uczynić je czynnikiem twórczym w naszej pracy i życiu.
Z wysiłku, ofiary, wyrzeczenia się rodziły się wszystkie wielkie dzieła, którymi chlubi się ludzkość, powstawały i żyły narody i państwa, ginęły – gdy zanikała w nich zdolność wysiłku, ofiary, poświęcenia, opanowania siebie, a miejsce ich zajmowało użycie, samowola i lekceważenie obowiązku.
Z przekonania o potrzebie i wielkiej wartości umartwienia zrodziła się idea postu, nakazanego przez Kościół.
W szczególniejszy sposób powinniśmy się starać opanować swoją wadę główną, w którą najczęściej wpadamy i która wskutek tego najwięcej nam szkód moralnych wyrządza i o największe straty przyprawia. Straszliwym przykładem upadku człowieka przez jedną wadę główną jest Judasz. W walce z wadą główną bardzo skutecznym środkiem jest szczegółowy rachunek sumienia.
3. Regulamin życia. Ułożenie sobie regulaminu życia czyli porządku dnia, tj. rozkładu pracy, modlitwy, odpoczynku, zabawy, posiłku itd. i ścisłe przestrzeganie go jest rzeczą bardzo ważną dla wyrobienia charakteru. Z natury rzeczy plan taki ulegnie nieraz zmianom wskutek warunków od nas niezależnych, ale gdy te przeszkody ustąpią, powinniśmy zaraz wrócić do jego zachowania.
Regulamin to lekarstwo na nasze lenistwo, niepunktualność, rozpraszanie się na wiele niepotrzebnych zajęć, projektów i planów i środek znakomity do poznania siebie samego i wyrobienia w sobie silnej woli; nadto pozwoli on nam należycie wykorzystać czas i wyrobić w sobie słowność i punktualność, co tak ważnym jest zwłaszcza dla nas Polaków, gdzie nałogiem stało się karygodne nieliczenie się z czasem, terminem, przyjętym zobowiązaniem, z czego wynikają tysiące strat i przykrości najrozmaitszych. I dlatego też św. Paweł upomina nas: „A wszystko niech się dzieje uczciwie i wedle porządku” (1 Kor. 14, 40), starożytni zaś mówili: „Porządek jest duszą rzeczy”.
4. Praca. Praca jest dla każdego człowieka obowiązkiem moralnym. Pismo św. powiada: „Człowiek rodzi się na pracę, a ptak na latanie” (Job. 5, 7) i „jeśli kto nie chce robić, niech też nie je” (2 Tess. 3, 10). – Po upadku pierwszych rodziców praca stała się karą za grzech, – jest ona bowiem złączona zawsze z pewnym trudem i wysiłkiem, – ale jest ona zarazem: a) środkiem postępu i rozwoju fizycznego, umysłowego i moralnego; b) źródłem zdrowia, szczęścia i zadowolenia wewnętrznego; c) warunkiem dobrobytu rodzin i społeczeństw, niepodległości i rozwoju państw i narodów.
Przypomnieć jeszcze wypada, że żadna praca uczciwa, pożyteczna, chociażby najniższa, człowieka nie hańbi i że wartość moralna człowieka wobec Boga i rozumnych ludzi nie zależy od tego, jakie zajmuje stanowisko, tylko jak obowiązki swoje spełnia. Dlatego też nie wolno pogardzać ludźmi na niższych stanowiskach. Pracę fizyczną, przez świat starożytny pogardzaną, podniosła religia chrześcijańska, bo sam Chrystus Pan wychowywał się i pracował w warsztacie rzemieślniczym, Apostołów wybrał sobie z ludzi fizycznie pracujących, a Kościół w poczet Świętych obok uczonych, królów i papieży, policzył ludzi pracujących ciężko fizycznie (św. Izydor, św. Zyta). Pogardzanie „miarką i łokciem” fatalnie odbiło się na naszej historii.
W pracy naszej musimy być obowiązkowymi, punktualnymi i dokładnymi, wtedy tylko bowiem praca nasza przyniesie większe rezultaty. Ażeby zaś to było możliwe, musimy znać swoją pracę, umieć wyzyskać czas i mieć plan pracy celowej i twórczej. Aby jednak praca stała się błogosławieństwem dla człowieka i dla ludzkości, musi być podejmowana i prowadzona z tych pobudek, jakie podaje wiara, – bez nich praca staje się często ciężarem nie do zniesienia – i z tymi ograniczeniami, jakie są potrzebne, by zamiast pożytku nie przynosiła szkody, niszcząc siły fizyczne i duchowe; nie powinno się z niej robić bożyszcza ani celu ostatecznego człowieka, nie należy przez nią wyzyskiwać innych, ani pracować dla złych i niskich celów. Ma ona być służbą Bożą i służbą dla Ojczyzny i dla bliźnich.
Wielkie znaczenie ma zwłaszcza praca twórcza, stwarzająca nowe wartości materialnej czy duchowej natury i będąca źródłem postępu, i rozwoju tak jednostek jak i społeczeństw. Przez nią człowiek do pewnego stopnia współpracuje w wielkim akcie twórczym Pana Boga i czyni sobie „ziemię poddaną” w myśl polecenia Stwórcy (Rodz. 1,28).
Ta praca twórcza zwłaszcza dla nas Polaków jest konieczna, gdzie tyle w państwie naszym jest potrzeb, a gdzie niestety u wielu panuje niechęć do pracy i rzetelnego trwałego wysiłku.
Jeżeli ktoś wskutek szczęśliwych okoliczności ma środki utrzymania zapewnione bez pracy, – to i tak powinien oddawać się jakiejś uczciwej pracy ze względu na ujemne skutki lenistwa.
5. Samodzielność etyczna. Bardzo ważnym czynnikiem dla wyrobienia charakteru jest samodzielność etyczna. Polega ona na tym, ażeby kierować się w swoich myślach, słowach i uczynkach jedynie sumieniem i wolą Bożą, chociaż inni sądzą i postępują inaczej. Na tej samodzielności polega prawdziwa wolność ducha i jego niezależność, prawdziwa dodatnia indywidualność moralna człowieka. Samodzielność etyczna znalazła swój głęboki i silny wyraz w słowach: „Więcej trzeba słuchać Boga, aniżeli ludzi” (Dzieje 5, 29), które tak śmiało powiedział przed radą żydowską św. Piotr, gdy się wyzwolił z bojaźni przed opinią drugich, która go niegdyś popchnęła do zaparcia się swego Mistrza i Zbawiciela. Z samodzielnością powinno się łączyć silne poczucie odpowiedzialności za swoje słowa i czyny.
Nie jest oznaką samodzielności u młodzieńca – jak nieraz mylnie młodzież sądzi – palenie papierosów, rozpusta, pijaństwo, karciarstwo, lekceważenie sobie przepisów czy obowiązków szkolnych, ale przeciwnie, dowodem samodzielności jest unikanie tych rzeczy – chociażby inni koledzy tym grzechom i nałogom hołdowali i nimi się chlubili – poszanowanie prawa i spełnianie swoich obowiązków.
Dobra jest samodzielność zewnętrzna, zwłaszcza jeżeli ktoś ma ducha inicjatywy, przedsiębiorczości, ale o wiele ważniejszą rzeczą jest zachować samodzielne serce, które wierne i uczciwe pozostaje, mimo że inni się sprzeniewierzają lub lawirują między fałszem a prawdą, między dobrem a złem, które prawdę mówi, mimo, że inni kłamią, które jest pełne miłości, mimo, że inni nienawidzą, które czyste i niewinne pozostaje, mimo, że inni oddają się wyuzdaniu i rozpuście. Do takiej samodzielności zdolni są jednak tylko ludzie, posiadający męstwo chrześcijańskie i odwagę cywilną! Kto chce być katolikiem, musi mieć odwagę być wyznawcą, a nawet w razie potrzeby i męczennikiem swych zasad!
Środki nadprzyrodzone.
Modlitwa wyjednuje nam u Pana Boga potrzebne łaski do naszej pracy duchowej i wywiera niesłychanie silny, uświęcający wpływ na duszę naszą. Im więcej bowiem i ściślej człowiek przez modlitwę z Panem Bogiem obcuje, tym bardziej do pewnego stopnia się ubóstwia, tym więcej sił duchowych przechodzi z Pana Boga niejako do człowieka, wypierając to wszystko, co grzeszne, co niezgodne z wolą Bożą. I dlatego mówi przysłowie: „Kto umie się dobrze modlić, umie dobrze żyć” (por. str. 68– 72).
Spowiedź gładzi grzechy, usuwa tym samym przeszkody tamujące rozwój charakteru. Ona oczyszcza i wzmacnia wewnętrznie człowieka, utwierdza go w dobru i cnocie, pod wpływem rachunku sumienia i żalu za grzechy znika urok grzechu; spokój sumienia po spowiedzi budzi pragnienie trwałego pokoju ducha i zamiłowanie do życia moralnego.
Dlatego słusznie nazwał filozof niemiecki Leibnitz, aczkolwiek protestant, spowiedź praktykowaną w Kościele naszym, „największym dobrodziejstwem, jakie Jezus Chrystus zostawił ludzkości”.
Według prawa kanonicznego każdy katolik, skoro tylko przyszedł do używania rozumu, jest obowiązany przynajmniej raz w rok się spowiadać. Jest to jednak minimum; wskazaną bowiem rzeczą jest spowiadać się częściej, co kwartał, co miesiąc a nawet częściej, zwłaszcza zaś, ile razy człowieka spotka to nieszczęście, że popełni grzech śmiertelny, bo trwanie w grzechu śmiertelnym jest bardzo niebezpieczne i dla życia moralnego bardzo szkodliwe. Zwłaszcza dla nałogowców i niepoprawnych częsta spowiedź jest wprost konieczna. Polecenia godną rzeczą jest mieć stałego spowiednika, jako kierownika duchownego.
Wymawiają się czasem ludzie od spowiedzi słowami: „Nikogo nie zabiłem, nikogo nie spaliłem ani okradłem, więc nie mam się z czego spowiadać”. Odpowiadamy: obowiązek spowiedzi nie dotyczy tylko zbrodniarzy, ale wszystkich katolików; jeżeli więc kto jest katolikiem, powinien przykazanie wypełnić, chociaż nie poczuwa się do wielkich grzechów. Zresztą ci, którzy zaniedbują spowiedź, zazwyczaj nie badają swego sumienia i wskutek tego nie zdają sobie sprawy, jakim grzechom i wadom podlegają. I z tego też powodu sądzą, że nie mają się z czego spowiadać, co innego jednak pokazuje się, gdy do spowiedzi przystąpią.
Najważniejszym jednak środkiem nadprzyrodzonym do wyrobienia w sobie chrześcijańskiego charakteru, – to godna Komunia św. Najśw. Sakrament ustanowił bowiem Pan Jezus jako duchowy pokarm duszy i środek przeciwko grzechom, jako zadatek naszego zbawienia (Jan 6,48 – 59). Jest to nie tylko najdroższy skarb wiary chrześcijańskiej, ale równocześnie i najskuteczniejszy środek do życia według wiary, do uszlachetnienia człowieka, a to wskutek ścisłego połączenia ze źródłem i dawcą wszelkiej świętości, Jezusem Chrystusem. Dlatego mówi Chrystus: „Kto pożywa mego ciała i pije moją krew, ten we mnie mieszka, a ja w nim” (Jan 6, 57).
Że nie wszyscy, którzy przystępują często do Komunii św. odnoszą te zbawienne skutki, to dzieje się dlatego, że nie wszyscy Komunię św. przyjmują z należytym usposobieniem i w należytej intencji. Należyta intencja zaś polega na tym, że się nie przyjmuje Komunii św. z przyzwyczajenia, próżności lub innych ludzkich względów, tylko jedynie, ażeby Panu Bogu się podobać, ściślej się z Nim zjednoczyć i wyleczyć ze swoich błędów, grzechów i wad.
Bardzo godnym polecenia środkiem do wyrobienia charakteru są rekolekcje czyli ćwiczenia duchowne. Są to dni skupienia i modlitwy, poświęcone rozważaniu prawd wiecznych i badaniu stanu swojej duszy, mające na celu odnowienie moralne człowieka i jego postęp etyczny. Należycie przeprowadzone stają się bardzo walnym środkiem do wyrobienia charakteru chrześcijańskiego i dlatego też coraz częściej są praktykowane przez ludzi wszystkich stanów i zawodów, którym zależy na życiu moralnym. Szczególnie wielkie znaczenie mają rekolekcje tzw. zamknięte.
Każdy człowiek normalny wrażliwy jest na piękno. Piękno to zaś objawia się nam w naturze i sztuce. Powinniśmy się starać rozwinąć w sobie i wykształcić to poczucie piękna, a wtedy stanie się ono również środkiem do naszego postępu etycznego.
Chrześcijanin widzi w naturze dzieło wszechmocy i potęgi Bożej, dla niego natura jest książką, w której ustawicznie spotykamy ślady i dowody potęgi i mądrości Bożej. W głuchej ciszy zimowej słyszy on tak samo głos Boży, jak i podczas lata, kiedy idącemu przez pola zbożem pokryte, zdaje się, że sam Bóg nad nimi szepce słowa błogosławieństwa. Natura jest niejako drugą ewangelią, pełną nauk, obrazów, przypowieści, porównań. Dlatego to po wszystkie czasy w pięknym, czystym powietrzu, w pięknych widokach natury, widziano źródło zdrowia fizycznego i moralnego. Stwierdzoną jest również rzeczą, że ludzie obcujący z przyrodą, na ogół bardziej są religijni, niż ludzie zdała od niej żyjący. Księgi St. Zakonu, zwłaszcza psalmy i księgi prorockie, są przepełnione pochwałami dla przyrody i cudownymi nieraz wprost jej opisami i wezwaniem do człowieka, by czcił i wielbił Stwórcę i Pana tej przyrody. To samo w N. Testamencie, zwłaszcza w ewangeliach. Miłośnikiem przyrody był też Jezus Chrystus. Ulubionym miejscem jego pobytu, to piękne wybrzeża jeziora Genezaret. Po pracy i trudach chętnie udawał się na górę, by tam w ciszy modlić się do Ojca Swego niebieskiego. Z przyrody czerpie Jezus także podobieństwa, i przypowieści, w których przedstawia i wyjaśnia Swoją Boską naukę. A za przykładem Jezusa poszło tylu Świętych, tylu pustelników i zakonników którzy na pustyniach, czy górach obierali sobie miejsce dla swojej kontemplacji i swego życia.
Dzieła prawdziwej sztuki sprawiają człowiekowi nie tylko jedną z najszlachetniejszych jego radości, ale są także zdolne powstrzymać nas od wielu zboczeń i wznieść nasz umysł ponad codzienne troski i kłopoty w sfery piękna i ideału. Budzą one zamiłowanie dla czystości, porządku i piękna w życiu codziennym i podnoszą duszę człowieka do Tego, który to wszystko stworzył i któremu wielcy artyści zawdzięczają swoje geniusze i talenta. Kochając sztukę, powinniśmy jednak być dalecy od bałwochwalczej czci dla sztuki i od zbytniego przeestetyzowania, by nie budziła w nas wstrętu nędza lub rana bliźniego, którego trzeba opatrzyć.
Sztuka ma również wielkie znaczenie narodowe i społeczne. Jakże potężnie oddziałują na nas pod tym względem wizje Grottgera, mury Wawelu, obrazy Matejki!
Z tych to powodów Kościół był i jest opiekunem sztuki i stworzył genialne dzieła z jej zakresu. Nawet w klasztorach, których celem jest umartwienie ciała, sztuka miała i ma tylu zwolenników i wielbicieli; jakże często w nich pomimo całej prostoty życia, oko czy ucho zakonnika raduje się cudną symfonią farb czy tonów!
Oczywiście te skutki zbawienne sztuki dotyczą tylko sztuki prawdziwej, a nie tej, której celem jest budzenie i zaspokajanie niskich namiętności. Przeciwko takiej sztuce etyka katolicka musi występować. Jeżeli ma sztuka zachować swój dobroczynny wpływ na człowieka i być tą zieloną oazą na pustyni i szarzyźnie codziennych trosk i kłopotów, to nie wolno jej budzić niskich instynktów, osłabiać i podkopywać sił ducha, ale winna je ona podnosić, uszlachetniać, rozwijać i budzić do czynu.
Jak we wszystkich swoich czynach, tak samo i w tworzeniu dzieł sztuki powinien człowiek kierować się zasadami moralnymi, chociaż celem sztuki nie jest moralizatorstwo.
Hasło: „l'art pour I'art” – sztuka dla sztuki, w tym znaczeniu, że sztuka nie ma obowiązku ulegać prawom moralnym, – nie jest zgodne z etyką katolicką. „Nagość w sztuce” (w malarstwie, w rzeźbie) sama w sobie nie jest moralnie zła, ale dla bardzo wielu stanowi poważne niebezpieczeństwo z powodu tego, że podrażnia i zapala widokiem nagości popędy seksualne. Nagość na scenie jest zawsze grzeszna.
Dzieła sztuki powinny działać podnosząco, umoralniająco, chociaż wprost nie moralizują; mają być jak ten człowiek wysoko etycznie stojący, który życiem swoim wywiera dodatni wpływ na całe otoczenie bez dawania lekcji moralności. „Sztuka jest jedną z największych modlitw ludzkości, jako znak łaski od Boga i łącznik między Nim a ludźmi, której nie wolno uprawiać ani dla świata, ani dla pieniędzy, ani dla pychy rzemiosła, ani dla poklasku tłumów” (Jacek Malczewski).
Teatr.
Teatr dobrze prowadzony może wywierać wpływ dodatni, kształcić umysł i zmysł estetyczny, rozwijać szlachetne uczucia narodowe i społeczne, budzić zamiłowanie cnoty i dobra moralnego, – ale też może stać się powodem zepsucia, a nawet i niewiary.
Teatr psuć może, gdy stroje, spojrzenia, gesty grających, pobudzają zmysłowość widzów, albo gdy sama sztuka ma złą tendencję, gdy np. wyśmiewa zasady wiary czy moralności. Zwłaszcza niebezpieczne i szkodliwe pod tym względem są teatry drugo- i trzeciorzędne, rozmaite operetki, kabarety itp., które z prawdziwą sztuką nie mają zazwyczaj nic wspólnego, a którym chodzi tylko o zrobienie „dobrej kasy” za pomocą rozbudzania niskich namiętności. – Ludzi, którzy uczęszczają do takich teatrów, ściąga do nich nie miłość piękna i sztuki, ale zupełnie inne względy, nie mające nic wspólnego z pięknem i ze sztuką. Dlatego pod względem uczęszczania do teatru należy zachować pewną ostrożność. Trzeba pod tym względem nieraz zdobyć się na męstwo i odwagę cywilną i umieć znieść szyderczy śmiech ze strony tych, którzy za mało dbają o swoją czystość wewnętrzną. To samo dotyczy teatrów świetlnych czyli kin.
Radio. Ten genialny wynalazek może być użyty w dobrym i złym celu; – może być apostołem prawdy i piękna, – jak i błędu, zepsucia i brudu moralnego, – może się przyczyniać do postępu moralnego ludzkości lub do jej upadku. Dlatego obowiązkiem kierowników stacji nadawczych jest czuwać, by nic w programach nie było, coby szkodę pod względem religijno-moralnym mogło przynieść słuchaczom, ci zaś powinni natychmiast przerwać słuchanie, jeżeli zauważą, że im to szkodę na duszy przynosi i ewentualnie wnieść protest przeciwko takiemu programowi. To samo z pewnymi zmianami dotyczy gramofonów i patefonów.
Jednym z najważniejszych obowiązków względem duszy jest przygotowanie się na śmierć, czyli na tę chwilę w życiu człowieka, od której zależy jego wieczność szczęśliwa lub nieszczęśliwa.
Na śmierć powinniśmy się przygotowywać przez całe życie nasze i często o niej myśleć. Tylko ludzie lekkomyślni i głupi unikają myśli o śmierci, – zdaje się im, że jej ujdą, gdy o niej myśleć nie będą, – tymczasem nikogo ona nie minie.
Najlepsze przygotowanie na śmierć, – to życie według zasad Bożych, wierne spełnianie wszystkich swoich obowiązków i stały stan łaski uświęcającej. Żyć powinniśmy tak, by nas nigdy śmierć nie zastała w stanie grzechu ciężkiego. Gdyby zaś nas to nieszczęście spotkało, że popełnilibyśmy grzech śmiertelny, – powinniśmy jak najprędzej oczyścić duszę przez spowiedź św. lub, gdyby spowiedź była niemożliwa, przez żal doskonały z postanowieniem wyspowiadania się przy najbliższej spowiedzi. Tak powinniśmy być przygotowani przez całe życie nasze. Gdy zaś czujemy, że śmierć się zbliża, lub że grozi nam poważne niebezpieczeństwo życia, np. ciężka choroba, operacja trudniejsza, – wtedy powinniśmy w szczególniejszy sposób na śmierć przygotować się przez godne przyjęcie sakramentów św.: Pokuty, Ołtarza i Namaszczenia. Sakramenty te jesteśmy obowiązani w takich chwilach przyjąć pod grzechem i to wtedy, gdy mamy pełną jeszcze świadomość. Kto by ich nie chciał przyjąć albo kazał ich sobie udzielić dopiero wtedy, gdy straci przytomność, gdy będzie już w agonii, – ten grzeszy, zwłaszcza, gdyby to uczynił z lekceważenia lub pogardy dla nich. Takiemu Kościół po śmierci odmawia pogrzebu chrześcijańskiego.
Złą przysługę oddają bliźnim ci, którzy do ciężko chorych nie wołają kapłana z obawy, by ich nie przestraszyć przypomnieniem śmierci, zatajają ich prawdziwy stan choroby, by nie żądali kapłana lub, którzy sprowadzają do chorego kapłana dopiero wtedy, gdy jest już nieprzytomny.
Jest grzesznym przesądem mniemać, że przez przyjęcie sakramentu Namaszczenia musi się umrzeć, gdyż sakrament ten nie tylko przywraca zdrowie duszy, – ale często, o ile jest to zgodne z wyrokami Opatrzności Bożej, – także i zdrowie ciała.
Bardzo wskazaną jest rzeczą w czasie choroby wobec zbliżającej się śmierci wzbudzać w sobie akty wiary, nadziei i miłości, polecać się Najśw. Marii Pannie, św. Józefowi, swemu Patronowi i Aniołowi Stróżowi.
Aby w ostatnich chwilach najważniejszych swego życia być wolnym od trosk i kłopotów doczesnych, należy, o ile to możliwe, wszystkie swoje sprawy doczesne (majątkowe, rodzinne, służbowe) przedtem uregulować i załatwić, by móc wyłącznie zająć się Bogiem i swoją duszą.
Gotowymi bądźmy na przyjście Pana, aby, gdy przyjdzie, mógł nam powiedzieć: „Sługo dobry i wierny... wnijdź do wesela Pana twego” (Mat. 25, 23).
Przepięknie po katolicku kończyli życie: Fr. Chopin na rękach swego przyjaciela ks. A. Jełowickiego i J. Słowacki na rękach ks. Felińskiego.
Spowodowanie tzw. eutanazji czyli bezbolesnej śmierci przez sztuczne uśpienie i odebranie zupełne przytomności w chwili agonii jest niedozwolone, bo nie ma wystarczającego powodu do pozbawienia człowieka rozumu w tej tak ważnej i decydującej dla niego chwili, tym bardziej, że boleści podczas agonii same przez się zmniejszają się.
Pytania i ćwiczenia. Szkoła jako teren kształcenia rozumu, woli i charakteru. Kształcenie rozumu i woli podczas wakacji. Czynniki oświaty i wychowania. Jakie mamy w Polsce towarzystwa oświatowe? Rozwinąć i uzasadnić zdanie: „Wierność w małym czyni małe nawet życie prawdziwie wielkim”. Judasz jako przykład upadku przez jedną wadę. Szkoła i dom, jako tereny ćwiczeń w panowaniu nad sobą. Rozwinąć i uzasadnić zdanie św. Katarzyny ze Sienny: „Dla mężnego, zdarzenia szczęśliwe i nieszczęśliwe są jak prawa i lewa ręka, – z obydwu potrafi skorzystać”. Samodzielność etyczna w życiu ucznia. Znaczenie słów Pana Jezusa w ewang. św. Jana 6, 48-59. Jakim jestem i jakim chciałbym być? Rozwinąć przysłowie amerykańskie: „Akcje rozumu i charakteru stoją zawsze wysoko i popyt na nie zawsze jest wielki”. Przedstawić podobieństwa i przypowieści, opowiedziane przez Jezusa a wzięte z przyrody. Etyka a sztuka (na podstawie ks. Morawskiego, Podstawy etyki i prawa, część II, rozdz. VIII). Zasługi Kościoła na polu sztuki (na podstawie nauki historii). l.ektura: Ks. Arcyb. Bilczewski, Charakter.
Religia katolicka, głosząc wielką godność człowieka wysoko ceni ciało ludzkie, jako część składową człowieka, mieszkanie i narzędzie duszy, konieczne do jej działania i rozwoju. Z powodu tej ścisłej łączności ciała i duszy ważną jest rzeczą troska o zdrowie i rozwój ciała, co etyka katolicka nie tylko poleca, ale wprost nakazuje.
Zasada starożytna: „W zdrowym ciele zdrowy duch” – jest także zasadą chrześcijańską. Człowiek o chorym ciele, o chorych i słabych zwłaszcza nerwach, zazwyczaj ma i chorą duszę. Melancholia, przywidzenia, skrupuły, przygnębienie duchowe, rozpacz są często następstwem choroby ciała i mogą być wyleczone w wielu wypadkach tylko przez wyzdrowienie i wzmocnienie ciała. Wprawdzie silna wola może nieraz zapanować nad słabością fizyczną. Spotykamy nieraz w historii wielkie, twórcze umysły lub pełne poświęcenia i heroicznej miłości serca w małych, chorych ciałach. W historii Kościoła pełno takich postaci (św. Franciszek z Asyżu, święte Teresy, św. Stanisław Kostka itd.), nie brak ich także pomiędzy wielkimi uczonymi, artystami, poetami, politykami. Spotykamy także nieraz i przedziwne zjawiska: zalety ciała złączone są ze wstrętnymi wadami i brakami ducha i charakteru. Ale to są wyjątki, choć może nieraz dość częste. Zasadą jest, że chore, słabe ciało nie jest podatnym i zdolnym do działania narzędziem i sługą ducha. Fizyczne, silne i zdrowe społeczeństwo łatwiej zachowa zdrowie moralne i spełni obowiązki, jakie Bóg na nie włożył.
Nadto przez tajemnicę Wcielenia i Odkupienia uzyskało ciało ludzkie wielką godność nadprzyrodzoną. W tajemnicy wcielenia Syn Boży przybrał na siebie ciało ludzkie, ażeby w nim dokonać dzieła odkupienia ludzkości, – w tym ciele zmartwychwstał i wstąpił na niebiosa. Przez łaski zaś, jakie przyniosło ludzkości Odkupienie, ciało staje się świątynią Ducha Św., przeznaczone do zmartwychwstania i szczęśliwości wiecznej. Dla tej wielkiej godności ciała ludzkiego Kościół oddaje taką cześć ciałom zmarłym. Dla ich spoczynku ustanowił osobne miejsca poświęcone, cmentarze chrześcijańskie, – pogrzeby ciał otoczył pięknem i powagą swojej liturgii, a grzebanie umarłych zaliczył do uczynków miłości bliźniego.
Grób zaś chrześcijański, to nie miejsce rozpaczy, rozkładu ciała i końca wszystkiego, ale miejsce nadziei i zmartwychwstania, a cmentarz, – miejsce grobów, – to miejsce snu tylko, po którym nastąpi przebudzenie na żywot wieczny tych, którzy pojęli znaczenie życia i wypełnili je w duchu wiary.
Obowiązek troski o życie i zdrowie ciała wypływa z prawa naturalnego i z prawa pozytywnego. Zakazuje ono odbierać sobie życie, kaleczyć ciało, szkodzić jego zdrowiu, narażać je bez potrzeby na niebezpieczeństwo, a nakazuje troszczyć się o utrzymanie życia i zdrowia przez dostarczanie ciału wszystkiego, co dla jego utrzymania i rozwoju jest potrzebne, a więc przede wszystkim pokarmu, ubrania i mieszkania.
Ubranie – ma obok ochrony ciała przed wpływami atmosferycznymi i jego upiększenia i cel moralny, a mianowicie służyć ma do ochrony skromności. Etyka katolicka potępia odnośnie do ubrania z jednej strony próżność, chęć błyszczenia, a z drugiej strony niedbalstwo, brud, a zwłaszcza wszelką nieskromność w ubiorze.
Co do mody w ubraniu – to grzechem jest kierować się nią, jeżeli ona obraża skromność i wstydliwość, jeżeli szkodzi zdrowiu lub powoduje wydatki nad możność finansową; – o ile te względy nie wchodzą w grę, moda jest rzeczą moralnie obojętną. Dzisiejszą, zaledwie okrywającą ciało modę u kobiet należy ze stanowiska etycznego jak najbardziej potępić. Pobudza ona zmysłowość, odbiera kobiecie i dziewczynie jej cześć i godność i prowadzi do grzechu, dlatego Ojciec św. i Biskupi ją zwalczają. Szlachetna duma dziecka Bożego powinna stać się dla każdej chrześcijańskiej kobiety i panny zaporą i obroną przed tyranią nieobyczajnej mody.
Wielkie znaczenie dla zdrowia ciała i duszy ma mieszkanie. Smutny stan zdrowotny i moralny szerokich warstw ubogiej ludności należy w wielkiej mierze przypisać fatalnym stosunkom mieszkaniowym. Od poprawy tego stanu zależy w wielkiej mierze zdrowie fizyczne i moralne społeczeństwa.
Troska o ciało nakłada na nas również obowiązek starać się w razie choroby o odzyskanie zdrowia. W tym celu zwłaszcza, jeżeli choroba jest poważniejsza, powinniśmy używać odpowiednich lekarstw i środków, przepisanych przez doświadczonego lekarza, w miarę możności finansowej. Gdy zachodzi potrzeba operacji, - jesteśmy obowiązani jej się poddać z wyjątkiem, gdyby rezultat jej był bardzo wątpliwy lub gdyby koszta jej przekraczały naszą możność finansową. Narkotyków (morfiny, opium, kokainy itp.) nie powinno się używać bez porady sumiennego lekarza, – są one bowiem bardzo szkodliwe, zwłaszcza pod względem nerwowym, nadto częściej używane wywołują silny nałóg bardzo niebezpieczny dla zdrowia.
Wielkie znaczenie pod względem zdrowotnym ma czystość ciała. Gdzie brud, niechlujstwo – tam szerzą się najrozmaitsze choroby, zwłaszcza zaraźliwe. Czystość ciała ma także wielkie znaczenie etyczne, bo wymaga od człowieka opanowania siebie samego, pracy i uwagi nad sobą. Oczywiście nie można brać za złe ludziom ciężkiej pracy fizycznej ich brudnego ubrania czy ich rąk powalanych. Takie plamy i brudy pochodzące nie z lenistwa, ale z pracy, nie ubliżają człowiekowi i przynoszą mu więcej zaszczytu, niż najbardziej eleganckie ubranie próżniaka. Przy tej trosce o czystość ciała i wygląd zewnętrzny unikać jednak należy wszystkiego tego, coby się sprzeciwiało skromności, narażało siebie czy innych na niebezpieczeństwo grzechu, lub podniecało w człowieku próżność, samolubstwo, zmysłowość. Dlatego potępić stanowczo należy szerzący się „kult nagości”, objawiający się między innymi we wspólnym kąpaniu i plażowaniu obu płci, we wspólnych nagich czy półnagich gimnastycznych ćwiczeniach, rytmicznych tańcach, spacerach, leżakowaniach i kąpielach słonecznych na miejscach publicznych i otwartych. Jest to podeptanie elementarnych zasad moralności i brak wszelkiego poczucia wstydu. W tej sprawie wydał niemiecki związek lekarzy psychiatrów odezwę, w której pisze: „W kulcie nagości tkwi poważne niebezpieczeństwo ze względów przede wszystkim moralnych, ale także i ze względów zdrowotnych... Zanik wstydu jest jednym z najwcześniejszych objawów przy pewnych chorobach umysłowych”.
Piękność ciała jest darem Bożym, ale bardzo przemijającym. Piękna twarz i kształtna postać nie każdemu dane, ale każdy starać się winien, aby z twarzy jego, mowy i czynów przebijała się szlachetność i piękność jego duszy.
Dla zdrowia ciała, utrzymania jego sił i zdolności do pracy ważny jest odpoczynek, rozrywka, zabawa, gra.
Co do rozrywek i zabaw – to są one albo bardziej zmysłowo-materialnej natury, jak np. wspólne uczty, zabawy, tańce, albo bardziej natury duchowej, jak estetyczne zadowolenie z oglądania dzieł sztuki czy pięknych widoków natury. Rozrywki te i zabawy same w sobie są etycznie dozwolone; niedozwolone stają się wówczas, gdy w czymkolwiek obrażają porządek moralny, np. skromność, gdy szkodzą zdrowiu i gdy człowiek dla nich zaniedbuje wyższe swoje cele i obowiązki. Namiętne szukanie zabaw i rozrywek jest przeciwne etyce katolickiej i wyrządza wielkie szkody dla jednostki i społeczeństw. Dodać należy, że nie wszystkie rodzaje zabaw i rozrywek nadają się dla wszystkich i w każdym czasie.
Tańce – z natury swojej są moralnie obojętne, nie mniej jednak dla sposobów, jak się one w dzisiejszych czasach odbywają, stanowią poważną okazję do grzechu i dlatego stają się często moralnie złe i niedozwolone. Z tego powodu żąda etyka katolicka, żeby przy tańcach były zachowane pewna ostrożność, – w szczególności, by w ubiorze, ruchach, trzymaniu drugiej tańczącej osoby nie było nic takiego, coby obrażało skromność i wstydliwość i by używanie napojów alkoholowych nie odbierało człowiekowi panowania nad sobą. Dlatego z tańcami trzeba być ostrożnym, zwłaszcza, że nadmierny taniec szkodzi często i zdrowiu. Nowsze tańce są zazwyczaj pod względem moralnym bardzo niebezpieczne, przeto Kościół wyraźnie je potępia, i zakazuje.
Gra polega albo na zręczności i umiejętności, np. gra w szachy, albo zależy od szczęścia, np. wyciąganie losów, loteria, albo jest mieszana, w której wynik zawisł od zręczności, umiejętności i od szczęścia, np. niektóre gry w karty.
Wszelka gra powinna mieć za cel rozrywkę; kto ją uważa za źródło łatwego zysku i oddaje się jej w sposób nieumiarkowany, ten marnuje czas, grzeszy chciwością i powoduje często ruinę swego zdrowia i majątku. Szczególnie są zgubne niektóre hazardowe gry w karty, zwłaszcza, gdy się gra na wysokie kwoty i w tzw. ruletę i totalizatora. Domy gry, słusznie zwane jaskiniami gry, są nieszczęściem dla społeczeństwa, bo doprowadzają swoje ofiary do ruiny moralnej i materialnej.
Grać w pieniądze wolno: a) jeżeli sama gra nie jest zakazana jako hazardowa i niebezpieczna; b) jeżeli odbywa się w sposób uczciwy bez oszustwa i c) jeżeli nie narażamy się na wielką stratę, lecz tylko na taką, którą ponieść nam wolno dla rozrywki według stanu majątkowego. Oszustwo w grze pociąga za sobą obowiązek restytucji.
Wielkie znaczenie dla rozwoju ciała i jego zdrowia mogą mieć rozmaitego rodzaju ćwiczenia cielesne czyli tzw. sporty. Obok bowiem godziwej rozrywki i pożytku dla zdrowia, który przynoszą, jeżeli roztropnie są uprawiane, wyrabiają one w człowieku siłę woli, odwagę, przytomność umysłu, ufność we własne siły, samodzielność, miłość przyrody, radość życia, a powstrzymują od wielu grzechów.
Dlatego ostatni papieże tak gorąco zachęcają młodzież do uprawiania sportów. I tak Pius X często otwierał dziedzińce Watykanu na ćwiczenia sportowe młodzieży katolickiej, z radością się im przypatrywał, a zwycięzcom rozdawał własnoręcznie nagrody, powiedziawszy raz przy tej okazji następujące słowa: „Młodzież powinna kochać sporty, czyni to dobrze dla jej ciała i duszy”. Innym znów razem (26 września 1908 roku) rzekł do katolickich stowarzyszeń sportowych: „Podziwiam was, chwalę i błogosławię wam; błogosławię wasze zabawy i wasze ćwiczenia. Chwalę i błogosławię wasze stowarzyszenia, bo ćwiczenie ciała jest odpoczynkiem dla ducha i gdy oddajecie się waszym zabawom, unikacie lenistwa, które jest matką wszystkich grzechów, ćwiczycie się w cnocie, w braterskich zawodach. Zalecam wam przy tym umiarkowanie, bo na umiarkowaniu polega cnota”. A kiedy indziej tak powiedział: „Młodzież powinna oddawać się ćwiczeniom ciała; te, gdy będą w miarę uprawiane, przyczynią się nie tylko do zdrowia ciała, ale i do zbawienia duszy”. – Jak wiadomo, obecny Ojciec św. Pius XI jest również zapalonym zwolennikiem sportów, zwłaszcza alpinizmu, któremu się sam z zapałem oddawał przed wyniesieniem na Stolicę Apostolską.
Aby jednak sporty były czynnikiem dodatnim dla zdrowia ciała i duszy, muszą być etyczne. A są nieetyczne, gdy się dla nich zaniedbuje swoje obowiązki, gdy budzą pychę, zazdrość, nienawiść, zemstę, gdy powodują zanik wstydu, rekordomanię, gdy szkodzą zdrowiu lub narażają życie na niebezpieczeństwo.
Nie wszystkie sporty nadają się dla każdego człowieka, wieku, płci, czy nawet stanu. I tak Ojciec św. Plus XI potępił wciąganie młodzieży żeńskiej do zawodów atletycznych, wyścigów i ćwiczeń z bronią w ręku, „Jeżeli ręce niewiast muszą się podnosić, – to chcielibyśmy i modlimy się o to, by podnosiły się jedynie do modlitwy i do dobrego działania” (Pius XI).
Pytania i ćwiczenia. Przyjaciele i nieprzyjaciele naszego życia i zdrowia. Praca a rozrywka. Wpływ czystości i porządku na życie moralne jednostki i społeczeństwa. Moje gry, sporty i zabawy w świetle etyki katolickiej.
Najcięższym grzechem przeciwko ciału jest samobójstwo zakazane V przykazaniem Bożym. Przyczyny jego to: tchórzostwo, brak wiary, fałszywe pojmowanie honoru, przesyt życia lub zbytnie przywiązanie się do rzeczy doczesnych. Etyka katolicka stanowczo potępia samobójstwo i wszelką jego pochwałę, a Kościół katolicki samobójców, o ile byli umysłowo zdrowi przy popełnianiu samobójstwa i o ile nie pojednali się z Panem Bogiem, wyklucza ze swojej społeczności i odmawia im pogrzebu chrześcijańskiego. Samobójstwo bowiem, to naruszenie najwyższego prawa Bożego do życia ludzkiego, – sprzeciwia się ono nadto miłości siebie samego, gdyż przez nie pozbawia się człowiek życia, dobra największego z doczesnych i zwyczajnie, o ile czyn był ze świadomością popełniony, a samobójca nie pojednany z Panem Bogiem zszedł z tego świata, pozbawia się i szczęścia wiecznego, – jest ono także często grzechem przeciwko miłości bliźniego, bo naraża rodzinę, przyjaciół i społeczeństwo na smutek i stratę.
Człowiekowi nie wolno również bez słusznej przyczyny kaleczyć się, pozbawiać się jakiegokolwiek członka ciała – wolno jednak pozbawić się części ciała dla uratowania życia. Nie wolno również szkodzić zdrowiu przez niehigieniczne stroje, nadużycia pokarmów i napojów, narkotyków, przez nadmierną pracę narażać się na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia bez słusznej przyczyny, np. zeskakując z pociągu w ruchu, nie zachowując ostrożności przy zaraźliwych chorobach, przy sportach, przy używaniu broni palnej, materiałów wybuchowych itp.
Ponieważ jednak życie nie jest najwyższym dobrem człowieka, przeto wolno, a nawet nieraz należy je poświęcić dla wyższych celów. 1 tak np. wolno z miłości bliźniego z narażaniem własnego życia ratować bliźniego w niebezpieczeństwie, – wolno poświęcić swe życie dla dobra ogółu, gdyż dobro ogółu jest wyższe niż dobro prywatne; należy poświęcić je, gdy tego wymaga obowiązek wobec bliźniego (np. kapłanowi, lekarzowi nie wolno uchylić się od niesienia pomocy zarażonemu), wobec Ojczyzny (w czasie wojny) albo wobec Kościoła (w czasie prześladowania wiary).
Ażeby odpłacić społeczeństwu za to, co człowiek od społeczeństwa otrzymuje, spełnić rolę, jaką mu Pan Bóg w życiu wyznaczył, a często także aby mieć utrzymanie, musi człowiek obrać sobie pewien zakres pracy. Ten zakres pracy nazywamy stanem albo zawodem.
Na wybór stanu wpływają rozmaite okoliczności, jak wola rodziców, stan społeczny, kulturalny i majątkowy danej jednostki, zdolności, zamiłowanie itp. Decydującym tu jednak powinien być w pierwszym rzędzie wzgląd na zbawienie wieczne, a następnie wzgląd na dobro społeczeństwa i własne.
Etyka katolicka ceni każdy uczciwy stan i zawód, chociażby w opinii świata był lekceważony. W każdym uczciwym zawodzie można być pożytecznym członkiem społeczeństwa, można się zbawić i uświęcić.
Kto przez lenistwo nie przygotywuje się do przyszłego życia, kto nie stara się o pewne stanowisko i zawód w życiu, – ten grzeszy przeciwko sobie i społeczeństwu, bo staje się próżniakiem, darmozjadem, wyzyskiwaczem innych i naraża się na największe niebezpieczeństwa moralne.
Do trafnego wyboru zawodu konieczną jest rzeczą poznanie siebie samego i obowiązków danego zawodu, jego ujemnych i dodatnich stron, by później nie spotkało człowieka rozczarowanie. Środkami do tego są: lektura książek traktujących o wyborze stanu czy o poszczególnych zawodach, rada doświadczonych ludzi i gorąca modlitwa o poznanie woli Bożej.
Jeżeli się wybierze pewien zawód, trzeba być mu wiernym i obowiązki jego spełniać sumiennie według najlepszej wiedzy i woli.
Zmienić go z ważnych powodów nie jest rzeczą moralnie złą, nie trzeba jednak czynić tego lekkomyślnie, bez ważnych przyczyn. Źle czynią ci, którzy wszędzie zaczynają, a nigdzie nie wytrwają, którzy w swoim zawodzie zrażają się trudnościami i przeciwnościami i nie wypełniają sumiennie obowiązków, którzy w zawodzie szukają tylko swoich osobistych korzyści doczesnych z krzywdą dla duszy i ze szkodą bliźnich i społeczeństwa (karierowiczostwo).
Ogromne znaczenie dla społeczeństwa ma stan kapłański. Dobry kapłan może nie tylko sam się zbawić, ale tysiące osób poprowadzić do nieba, a Ojczyźnie, państwu i bliźnim oddać niezmierne usługi.
Cześć czyli dobre imię (honor) jest to korzystny sąd innych o człowieku. Dobre imię ma wielkie znaczenie. Podnosi ono powagę i wpływ człowieka na społeczeństwo, a przeciwnie, utrata czci oznacza do pewnego stopnia śmierć moralną człowieka i wykluczenie go ze społeczeństwa. Nadto obawa przed utratą dobrego imienia jest silnym hamulcem przeciwko upadkom; gdy to dobre imię już jest stracone u ludzi, – to wówczas słabszym moralnie jednostkom jest „wszystko już jedno”.
Etyka katolicka dobre imię uważa za jedno z największych dóbr doczesnych. „Lepsze imię dobre, niż bogactwo” (Przyp. 22, 1), a przysłowie niemieckie powiada: „Gdy się dobre imię utraciło, wszystko się utraciło”.
Dlatego obowiązkiem człowieka jest starać się o swoją cześć, o swoje dobre imię, w tym celu powinien on dbać o swoją doskonałość moralną, o sumienne spełnianie swoich obowiązków, bo tylko ten ma słuszne prawo do czci, kto stoi wysoko pod względem moralnym.
Grzechem byłoby starać się o cześć czy sławę w sposób przesadny czy niedozwolony, albo domagać się jej za przymioty, których się nie posiada. Ujemnie świadczyłoby o charakterze człowieka, gdyby ktoś z powodu swego wyniesienia i sławy gardził innymi lub ich lekceważył. Wyniesienie i sława człowieka powinny go moralnie doskonalić i podnosić, a nigdy obniżać.
Jeżeli ktoś posiada u ludzi dobre imię, – to obowiązkiem jego jest przez etyczne życie zachować je i utrzymać. W razie niesłusznych ataków można się bronić; w niektórych wypadkach ma się nawet obowiązek wystąpić przeciwko oszczercom, gdy wymaga tego np. wzgląd na rodzinę, na swój stan i zawód.
Jeżeli z własnej winy utraciło się dobre imię, – to obowiązkiem jest starać się je możliwie prędko odzyskać przez poprawę życia, czy nawet przy większych upadkach przez publiczną naprawę zgorszenia i odwołania swoich grzechów czy błędów. Niegodziwymi środkami, np. kłamstwem lub pojedynkiem nie wolno starać się o odzyskanie utraconego honoru.
Pytania i ćwiczenia. Przedstawić dodatnie i ujemne strony poszczególnych zawodów. Przedstawić ich znaczenie dla państwa i obywateli. Znaczenie tzw. „niższych” zawodów dla społeczeństwa. Honor prawdziwy a fałszywy.
Człowiek ma obowiązek starać się o nabycie środków materialnych, które są konieczne do jego życia i do działania. Dozwoloną jest nadto rzeczą posiadać ich więcej, niż tego koniecznie potrzeba, z tym jednak obowiązkiem, by używać ich do dobrych celów. Bogactwo samo nie jest grzechem, – stanowi jednak dla wielu, którzy go nadużywają lub zbytnio się do niego przywiązują (mamonizm), – poważne moralne niebezpieczeństwo i w tym znaczeniu Pan Jezus powiedział, że trudno bogatemu wejść do królestwa niebieskiego (Mt. 13, 22; 19, 23 n; Mk. 10, 23 nn; Łuk. 12, 16 nn). Tak samo ubóstwo nie jest cnotą ani źródłem cnoty. Jest ono moralnie złem i prowadzi do grzechów, gdy jest skutkiem lenistwa i lekkomyślności, gdy napawa goryczą, zazdrością, nienawiścią lub pcha do uczynków niemoralnych, np. kradzieży, rabunku, oszustwa. Staje się cnotą, gdy jest ubóstwem w duchu (Mt. 5, 3; Jak. 2, 5), które podnosi człowieka etycznie i uczy go zgadzania się z wolą Bożą.
Chrześcijanin powinien zawsze pamiętać o tym, że bogactwo nigdy nie może być ostatecznym celem ani dla pojedynczego człowieka ani dla społeczeństwa, tylko środkiem do życia, do wykonywania dobrych uczynków, do wyższego, doskonalszego życia duchowego.
Używać majątku dla złych celów, dla dogadzania swym namiętnościom (np. rozpuście, pijaństwu) czyli marnotrawić go, jest rzeczą moralnie złą. Marnotrawca staje się złym włodarzem talentów Bożych i kiedyś odpowie przed Panem Bogiem za te zmarnowane dobra, których mógłby był użyć na chwałę Bożą i pożytek bliźnich.
Marnotrawstwo i złączone z tym życie nad stan potępić należy surowo także ze względów narodowych i religijnych, bo bardzo często powoduje przejście stanu posiadania (ziemi, budynków, warsztatów pracy itd.) w ręce wrogów Ojczyzny i Kościoła.
Zgromadzenie w jednym ręku wielkich bogactw samo w sobie nie jest złe, – owszem, jeżeli bogactwa są dobrze użyte, mogą stać się środkiem do postępu cywilizacyjnego i kulturalnego społeczeństwa. Zgubne i szkodliwe stają się te fortuny wówczas, gdy się ich używa dla celów egoistycznych, szkodliwych dla społeczeństwa i państwa. Z tych powodów państwo nad tego rodzaju fortunami powinno roztoczyć kontrolę.
Jedno z najważniejszych nowoczesnych zagadnień, – to zagadnienie, czy człowiek ma prawo posiadania dóbr materialnych jako swojej własności, czyli czy ma prawo do prywatnej własności, – czy ona jest więc moralnie dozwolona?
Pytanie to zawsze ważne ze względu na wielkie znaczenie własności, – dziś stało się w szczególniejszy sposób ważnym ze względu na socjalizm, który dąży do zniesienia prywatnej własności odnośnie do środków produkcji (fabryk, kopalń, ziemi, lasów itd.) i komunizm, który domaga się nadto uspołecznienia środków życia i codziennych potrzeb (a więc nawet i mieszkania, ubrania i żywności).
Przez prawo prywatnej własności rozumiemy prawo nabywania, posiadania jakiejś rzeczy i rozporządzania nią przez jednostkę czy poszczególne rodziny. Jeżeli właścicielem danej rzeczy jest gmina, stowarzyszenie, państwo, Kościół, – to własność jest publiczna. Według etyki katolickiej własność prywatna wbrew temu, co głosi komunizm i socjalizm, nie jest kradzieżą czy rabunkiem dobra i prawa publicznego, ale prawem natury, a więc rzeczą moralnie dozwoloną i do pewnego stopnia konieczną.
Dowody na to są następujące:
Pan Bóg zabraniając VII i X przykazaniem bezprawnego przywłaszczania sobie i pożądania cudzego mienia, tym samym zezwolił człowiekowi na posiadanie własności prywatnej, której naruszenia zabrania.
Własność prywatna jest podstawą wolności osobistej tzn., że dzięki niej człowiek może swobodnie według zdolności i chęci wybrać sobie zawód, zebranymi owocami pracy według swej woli rozporządzać i w stosunkach z innymi ludźmi iść za swoimi przekonaniami. Bez własności prywatnej nastałoby nowe niewolnictwo, gorsze od dawnego, bo człowiek we wszystkim byłby zależny od wszechwładnego państwa lub organizacji.
Własność prywatna jest jednym z najsilniejszych bodźców do pracy, oszczędności i wytrwałości. Gdy człowiek wie, że pracując zdobywa coś dla siebie na swoją własność, – pracować będzie o wiele chętniej i wydajniej, aniżeli wówczas, gdyby pracować musiał dla innych.
Własność prywatna zawsze istniała, a cała praca ludzkości od samego początku jej istnienia skierowaną była ku temu, by tworzyć tę własność prywatną. Próby zniesienia własności prywatnej w komunistycznej Rosji sowieckiej okazały się wprost fatalne, tak, że rząd sowiecki chcąc ratować istnienie swego państwa musiał powrócić częściowo do gospodarki opartej na zasadach własności prywatnej.
Prawo prywatnej własności nie jest jednak prawem absolutnym, nie podlegającem żadnym ograniczeniom czy kontroli. Najwyższym panem każdej posiadanej rzeczy jest Bóg (pięknie to wyraża u nas lud, mówiąc: „Najpierw Boskie, a potem moje”) i według Jego woli należy używać tego prawa i posiadanych dóbr doczesnych. A to prawo i te dobra mają z woli Bożej nie tylko cel egoistyczny, – służyć właścicielowi, – ale i cel społeczny. Pan Bóg stworzył bowiem zewnętrzne dobra doczesne, konieczne do życia człowieka, nie tylko dla pewnych ludzi, ale dla całego rodzaju ludzkiego i dając wszystkim ludziom prawo do życia, dał im także prawo do koniecznych do życia dóbr doczesnych.
Z tego wynikają następujące wnioski:
Na posiadających ciąży obowiązek w miarę możności przychodzić drugim nie posiadającym z pomocą i dzielić się z nimi tym, co do ich życia jest konieczne i potrzebne, a czego oni w inny sposób nabyć nie mogą.
W razie koniecznej potrzeby, np. w razie niebezpieczeństwa śmierci głodowej, może każdy z dóbr bliźniego przywłaszczyć sobie bez grzechu tyle, ile mu jest potrzebne do uratowania i zachowaniu życia.
Państwo ma obowiązek strzec prawa prywatnej własności, ale równocześnie ma i obowiązek regulować to prawo według wymagań dobra ogólnego; w szczególności może nakładać na własność prywatną podatki i daniny dla pokrycia potrzeb państwowych, byleby nie były nadmierne i niesprawiedliwie rozkładane, może w razie potrzeby dla dobra publicznego za słusznym odszkodowaniem wywłaszczać z tej prywatnej własności, – np. na budowę drogi, kolei, na cele reformy rolnej, – może nie dopuszczać do gromadzenia w jednym ręku zbyt wielkich majątków, zwłaszcza ziemi, – może pewne jednostki, np. obcokrajowców, zdrajców państwa, marnotrawców pozbawiać prawa prywatnej własności lub je ograniczać, np. przez przymusowy zarząd, – może wreszcie przez odpowiednie ustawy wyłącznie dla siebie zastrzec pewne przedsiębiorstwa (koleje, poczty) lub pewne gałęzie produkcji czyli zaprowadzać tzw. monopole.
Polityka socjalna i ekonomiczna państwa ze względów państwowych i etycznych powinna zdążać do tego, by stan umiarkowanego dobrobytu stał się udziałem możliwie jak największej liczby obywateli; nędza bowiem, podobnie jak i nadmierne bogactwa nieodpowiednio użyte, są dla wielu wielkim niebezpieczeństwem moralnym.
Używanie rzeczy.
Pan Bóg stworzył świat dla człowieka, dlatego człowiek może te rzeczy stworzone obracać na swój użytek. Nie wolno jednak człowiekowi niszczyć czegokolwiek w naturze bez wystarczających powodów. Niszczenie rzeczy bez powodu jest wandalizmem, np. ścinanie kwiatów w ogrodzie lub łamanie drzew dla zabawy. Jeżeli względy wyższe i rozumne racje nakazują nam niszczyć rzeczy, to takie niszczenie jest rzeczą moralnie dozwoloną a nawet nieraz i obowiązkiem, np. niszczenie pasożytów roślinnych.
Obowiązki dotyczące zwierząt.
Człowiek ma prawo korzystać ze zwierząt, posługiwać się nimi, lecz nie wolno mu ich nadużywać i męczyć bez powodu. Zwierzęta bowiem mają czucie, byłoby więc rzeczą nieetyczną bez dostatecznej przyczyny sprawiać im cierpienie. Kto dręczy zwierzęta bez powodu, ten największą szkodę sam sobie wyrządza, gdyż potęguje w sobie skłonności do okrucieństwa. Człowiek brutalny i okrutny dla zwierząt, staje się wkrótce takim w stosunku do bliźnich a nawet i do osób sobie najbliższych. Człowiekowi jednak przysługuje prawo samoobrony przez niszczenie szkodliwych zwierząt. Wolno mu je również zabijać dla własnych korzyści np. by mieć z nich pożywienie lub futro na okrycie i używać do odpowiednich robót. Wolno również w celach naukowych ludziom do tego odpowiednio przygotowanym czynić doświadczenia na żyjących zwierzętach czyli wykonywać na nich wiwisekcję.
Pytania i ćwiczenia. Wyszukać teksty Pisma św., przytoczone w lekcji i podać ich znaczenie. Znaczenie oszczędności pod względem moralnym. Oszczędność obywateli podstawą rozwoju państwa. Oszczędność w życiu ucznia. Mój stosunek do zwierząt.
L. XXXIII.
Obowiązki społeczne są podwójne: A) względem bliźniego i B) względem społeczeństwa.
Obowiązki nasze względem bliźniego, którym jest każdy człowiek, odnoszą się do jego osoby, duszy, zewnętrznych dóbr duchownych, ciała i do jego dóbr materialnych.
Do osoby bliźniego powinniśmy się odnosić: 1) z uszanowaniem, wypływającym z uznania jego ludzkiej godności, „miłością braterstwa jedni drugich miłując, uczciwością jeden drugiego uprzedzając” (Rzym. 12, 10).
Stopień tego szacunku bliźniego może być rozmaity, zależnie od wartości moralnej i zasług jednostki, – trudno bowiem cenić i szanować jednakowo uczciwego, szlachetnego człowieka jak złego, przewrotnego.
2) Z miłością, która jest podstawą wszelkich innych naszych obowiązków względem niego, a która polega na tym, że bliźniemu dobrze życzymy i według możności dobrze czynimy, zarówno pod względem materialnym jak i duchowym (por. Mt. 22, 39 n; Rzym 13, 8-10; 1 Kor. 13, 1-3; Jan 13, 35; 1 Jan 4, 20).
Głównym motywem miłości bliźniego powinna być miłość Pana Boga, – bo przede wszystkim powinniśmy miłować bliźniego dlatego, że jest dzieckiem Bożym, odkupionym krwią Jezusa Chrystusa, a następnie dlatego, że Chrystus Pan wzywa nas do tego słowem i przykładem.
Normą miłości bliźniego powinna być miłość własna – ”jak siebie samego”, – to znaczy, podobnie jak siebie samego. Ilekroć więc zajdzie wypadek, że moglibyśmy dopomóc bliźniemu, ale to byłoby połączone ze szkodą własną w tej samej mierze, możemy przenieść dobro swoje nad dobro bliźniego. Jednak wolno i to będzie heroiczną cnotą, poświęcić się dla miłości bliźniego zupełnie, np. narażać się na niebezpieczeństwo zarażenia się przy obsługiwaniu chorych. Nigdy jednak dla miłości bliźniego nie wolno poświęcać swego wiecznego zbawienia.
Cechy charakterystyczne miłości bliźniego w ten sposób określił św. Paweł: „Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, złości nie wyrządza, nie nadyma się. Nie jest czci pragnąca, nie szuka swego, nie wzrusza się ku gniewu, nie myśli złego. Nie raduje się z niesprawiedliwości, ale się weseli z prawdy. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się spodziewa, wszystko wytrwa” (1 Kor. 13, 4 – 7). Jak z tych słów wynika, miłość bliźniego powinna być: a) czynna, tzn. objawiać się nie tylko w uczuciach i słowach, ale i w czynach (1 Jan 3, 18).
Człowiek w stosunku do innych powinien być zawsze prawdziwym „dżentelmenem”, tj. grzecznym, uprzejmym, zachowującym przyjęte formy i zwyczaje towarzyskie. Miłość ta jednak nie żąda, by bliźniego za wszelką ceną oszczędzać, by oszczędzać mu zawsze i wszędzie przykrości, cierpień, wymówek, kar. Z prawdziwej bowiem miłości dla bliźniego trzeba być dla niego nieraz „bez litości”, a to wtedy, kiedy kara, cierpienie może przyprowadzić go do upamiętania i poprawy życia i kiedy by pobłażliwość względem niego była powodem nowych jego upadków lub aprobatą zła. b) Powszechna, tzn. obejmować wszystkich ludzi, a nie tylko tych, którzy są nam życzliwi lub sympatyczni. Kierowanie się w stosunkach z bliźnimi wyłącznie sympatią i antypatią staje się powodem wielu niesprawiedliwości i zawodów. To jednak nie wyklucza, że osoby nam bliższe, związane z nami węzłami krwi, przyjaźni, religii czy narodowości możemy, a nawet pod pewnym względem powinniśmy kochać więcej, niż osoby nam dalsze, obce, – nikogo jednak nie wolno nam nienawidzić, nikogo wykluczać ze swojej miłości. – Zaznaczyć należy, że w pierwszym rzędzie powinniśmy okazywać miłość tym, którzy jej najbardziej potrzebują, przy czym trzeba pamiętać, że od nędzy materialnej większa jest nędza duchowa, a zwłaszcza tych, którzy nie znają prawdziwego Boga i umierają z głodu Prawdy Bożej.
Przyjaźń jest to duchowy związek dwóch lub więcej ludzi, oparty na pewnym pokrewieństwie dusz, jedności dążeń i bezinteresownej, wzajemnej pomocy w dobrych, szlachetnych sprawach i celach.
Przyjaciel jest powiernikiem tajników duszy, doradcą we wszystkich ważniejszych i trudniejszych sprawach, obrońcą w razie napadu, towarzyszem pracy i oddanym sługą, aż do wyrzeczenia się siebie samego. Dlatego moralne znaczenie przyjaźni jest bardzo wielkie. Pismo św. powiada o przyjacielu: „Kto znalazł go, skarb znalazł” (Ekkli 6, 14). W ważnych momentach życia, zwłaszcza w chwilach walki i burz duchowych, dobra rada przyjaciela może nieraz zdziałać więcej, niż rady rodziców i przełożonych.
W wyborze przyjaciół trzeba zachować dużą ostrożność: „O ile serdeczne stosunki z osobami o wysokiej wartości moralnej są dla nas dobrodziejstwem, o tyle przyjaźń z ludźmi o niskich popędach, poziomych upodobaniach i wielkich wadach charakteru, jest zgubna. Nic bowiem nie przenika do naszej duszy z taką łatwością, jak myśli, uczucia, popędy i przekonania naszego przyjaciela” (Borowski, Wychowanie narodowe). Trafnie to określa przysłowie: „Z jakim się wdajesz, takim się stajesz” i dlatego też hasłem naszym powinno być motto Mickiewicza : „Szczęśliwa przyjaźń! Świętym jest na ziemi, kto umiał przyjaźń zawrzeć ze świętymi”.
Do przyjaźni nadają się tylko dusze czyste i prawe, pełne miłości Boga i bliźniego, bo one tylko mają w sobie tyle siły, by stanąć na wyżynie poświęcenia, gdy zajdzie tego potrzeba, a przymiotami swego charakteru dają gwarancję, iż przyjaźń niczym splamioną nie zostanie.
Prawdziwa przyjaźń wymaga bezinteresowności, poświęcenia, ofiar i pewnej wyrozumiałości na wady i braki drugiego. Bez tego będzie ona nietrwała i rozleci się przy pierwszych trudnościach.
Tam, gdzie ludzie razem pracują, razem doświadczają wspólnych trudów i przyjemności pracy zawodowej, gdzie wyświadczają sobie wzajemne usługi, tam powstaje koleżeństwo.
Podobnie jednak jak przyjaźń, tak i koleżeństwo musi się opierać na moralnych podstawach, gdyż w przeciwnym razie staje się czynnikiem moralnie szkodliwym.
Najsilniejszy wpływ wywiera koleżeństwo szkolne. Łączy ono duchowo towarzyszy z ław szkolnych i często na całe życie pozostaje najmilszym wspomnieniem, a nieraz i pobudką i zachętą do wielkich czynów, przywodząc na pamięć wspólne ideały młodości.
W szkole nie wszyscy jednakowo stoją pod względem moralnym: jedni stoją wyżej, inni niżej. Stąd wynika obowiązek dla najczystszych charakterów stworzenia tak czystej atmosfery moralnej w szkole, aby przenikała wszystkich, aby reszta kolegów chłonąc je, podnosiła się moralnie i duchowo. Świadomość tego wpływu, jaki ma zdolniejszy i lepszy kolega na innych, winna pobudzać go do tym większego czuwania nad sobą i do coraz większego postępu moralnego i rozwoju intelektualnego.
Jeżeli w szkole znajdują się takie charaktery zacne i czyste, jest to dla niej wielkim szczęściem i dobrodziejstwem; stworzą oni bowiem atmosferę koleżeńską, która swój dobroczynny wpływ będzie wywierała i na całe późniejsze życie współkolegów.
Chrześcijańska miłość bliźniego święci swój prawdziwy triumf w miłości nieprzyjaciół, których mamy obowiązek miłować, aczkolwiek wzdryga się na to nieraz i buntuje przeciwko temu nasza zepsuta natura. „Miłujcie nieprzyjacioły wasze, dobrze czyńcie tym, którzy was mają w nienawiści, a módlcie się za prześladujących i potwarzających was” (Mt. 5, 41) – powiedział Chrystus. Tę miłość stawia On jako warunek odpuszczenia naszych win i każe nam się modlić: „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” (Mt. 6, 12), a modląc się na krzyżu za tych, którzy Go prześladowali, dał nam najwznioślejszy przykład tej miłości.
Starożytność pogańska była przekonana, że należy dobrze czynić tylko przyjaciołom. W St. Zakonie była nakazana miłość nieprzyjaciół (Lew. 19, 17 n; Przyp. 24, 17), ale faryzeusze przekręcali teksty Pisma św. i zawężali obowiązek miłości wyłącznie do swoich rodaków. Zasada: „Ząb za ząb”, „oko za oko” była przepisem sądowo-karnym, zastosowanym do ówczesnych surowych obyczajów; prywatnie nie wolno było tej kary wymierzać, tylko na podstawie wyroku sądowego.
Miłość nieprzyjaciół wymaga od nas, abyśmy: a) obrażeni czy pokrzywdzeni hamowali się w uniesieniu, oddalali od siebie wszelką chęć zemsty i uczucie nienawiści, z tego powodu niedozwolony jest samosąd (lyncz) i prawo zemsty (vendetta); b) nie odmawiali nieprzyjacielowi zwykłych oznak grzeczności i miłości, np. gdy nam się kłania, winniśmy się mu odkłonić. Do nadzwyczajnych oznak życzliwości nie ma prawa, np. by go zapraszać do siebie; c) nie robili trudności, gdy nieprzyjaciel chce się z nami pojednać. Pierwszy krok do pojednania powinien uczynić ten, kto zawinił; d) za przykładem Pana Jezusa modlili się za nieprzyjaciół, a nawet w razie potrzeby wyświadczali im dobrodziejstwa; takie wspaniałomyślne postępowanie zazwyczaj upokarza ich i zjednywa dla nas. „Jeśli łaknie nieprzyjaciel twój, nakarm go, jeśli pragnie, napój go. Bo to czyniąc, węgle ogniste zgromadzisz na głowie jego” (Rzym. 12, 20) mówi św. Paweł. – Nie wymaga jednak od nas ta miłość, abyśmy nie odczuwali krzywdy wyrządzonej; nie ma też obowiązku darować nieprzyjacielowi rzeczy niesłusznie zabranej lub uszkodzonej, – owszem, wolno się upomnieć o nią i domagać się wynagrodzenia szkody nawet sądownie.
Od nienawiści bliźniego odróżnić należy odrazę i wstręt, jaki czujemy do wad i grzechów bliźniego. Tego, co jest w bliźnim złe, kochać nie możemy i nie powinniśmy, ale osób grzeszących nienawidzić nam nie wolno. Nie grzeszy przeto, owszem, dobrze czyni, kto ze względu na wady i grzechy unika złych ludzi i nie wdaje się z nimi, bojąc się niebezpieczeństwa dla siebie z ich towarzystwa.
Pytania i ćwiczenia. Wyszukać teksty Pisma Św., przytoczone w lekcji i podać ich znaczenie. Godność człowieka w świecie starożytnym a chrześcijańskim. Prawdziwa a fałszywa przyjaźń. Koleżeństwo w naszej klasie. Ja, jako przyjaciel i kolega. Moralność obywatelska w klasie. Myśli zawarte w „Pieśni Filomatów” A. Mickiewicza. Praca dla misji jako objaw: miłości bliźniego. Wzory i przykłady miłości nieprzyjaciół. Nakreślić na podstawie „Quo vadis” miłość pierwszych chrześcijan względem ich.
Obowiązki względem duszy bliźniego są następujące: a) obowiązek modlitwy za bliźnich, za żywych7 i zmarłych8; b) obowiązek dobrego przykładu, w myśl rozkazu Chrystusa Pana, ażeby światłość nasza świeciła przed ludźmi, ażeby widzieli uczynki nasze dobre i chwalili Ojca, który jest w niebiesiech (Mt. 5, 16) i w myśl polecenia św. Pawła, żeby unikać zgorszenia, a budować się nawzajem (Rzym. 15, 2; 2 Kor. 6, 3 nn; 1 Tess. 5, 11; 1 Tim. 4, 12). Ten obowiązek jest tym ważniejszy, że, jak to stwierdza doświadczenie, wpływ przykładu jest ogromny („słowa uczą, przykłady pociągają”). Chrześcijaństwo zawdzięcza swój rozrost obok wewnętrznej siły i prawdy swej Boskiej wiary, głównie dobremu przykładowi swoich wyznawców. Dobry przykład dawać należy bez faryzejskiej ostentacji. c) Obowiązek nauczania; wiele w tym względzie mogą zrobić kapłani, misjonarze, nauczyciele, wychowawcy, rozmaite stowarzyszenia i bractwa religijne (np. misyjne), oświatowe i kulturalne, d) Obowiązek przestrogi czyli braterskiego upomnienia. Obowiązek ten, nakazany przez samego Chrystusa Pana (Mt. 18, 15 – 17), ciąży przede wszystkim na wychowawcach, rodzicach, przełożonych, chociaż i inni nie są wolni od tego, gdy sprawa jest ważna, a istnieje nadzieja poprawy. Upominać należy z miłością, z taktem, nie w formie cierpkich wyrzutów, ani też w celu dokuczenia, lecz ze szczerej chęci poprawy bliźniego; roztropność nakazuje upominać w czasie i miejscu stosownym, by oszczędzić bliźniemu zawstydzenia. Kiedy nie można spodziewać się dobrego skutku z upomnienia, należy go zaniechać; nie należy również upominać osób, np. kiedy są w gniewie, upite, lub bardzo rozdrażnione; z wielką zwłaszcza oględnością i taktem winno się postępować przy upominaniu osób starszych.
Gdyby gorszące postępowanie drugiego nie ustawało, a sprawa była ważna, należy w myśl polecenia Chrystusa Pana upomnieć bliźniego wobec innych, odpowiednich do tego osób, a gdyby i to nie pomogło, donieść władzy kościelnej czy świeckiej. Niedopuszczalne jednak etycznie jest owo denuncjatorstwo, mające na celu nie poprawę bliźniego, usunięcie zgorszenia, bezprawia czy nadużyć, ale robienie intryg i szkodzenie bliźniemu.
Obowiązki wobec duszy bliźniego zestawiono w tzw. siedmiu uczynkach miłosierdzia co do duszy.
Przeciwko obowiązkowi troski o duszę i zbawienie bliźniego wykracza się przez tzw. grzechy cudze i przez zgorszenie.
Zgorszenie jest to przywiedzenie bliźniego do grzechu słowem lub czynem.
Gorszące są słowa i czyny: a), które same przez się są grzechami i pociągają innych do grzechu, np. mowy nieczyste, namowa do kradzieży itd.; b) które są obojętne, ale w takich okolicznościach wykonywane, że bliźni z nich się gorszy, np. publiczne jedzenie mięsa przez kapłana w piątek, chociażby miał dyspensę.
Jeżeli z dobrego uczynku bliźni się gorszy wskutek swej przewrotności, to zgorszenie takie nazywa się faryzejskie np. gdyby ktoś przeklinał nas dlatego, że idziemy do kościoła; na takie zgorszenie nie trzeba zwracać uwagi.
Jeżeli zgorszenie przywodzi bliźniego do grzechu ciężkiego, to jest grzechem ciężkim. Chrystus Pan uczy: „Kto by zgorszył jednego z tych małych, którzy we mnie wierzą, lepiej mu, aby zawieszono kamień młyński u szyi jego i zatopiono w głębokościach morskich” (Mt. 18, 6). Wina zgorszenia jest tym cięższą, im większy wpływ wywiera gorszyciel na wykonanie grzechu i im cięższy jest grzech spowodowany przez zgorszenie. Spowiadając się ze zgorszenia ciężkiego, trzeba podać grzech, do którego przywiodło się bliźniego przez zgorszenie.
Wiele zgorszenia w dzisiejszych czasach dają nieskromne stroje i bezwstyd, panoszący się w wielu teatrach, kinach, literaturze, w sztuce i w prasie, jak również utrzymywanie stosunków towarzyskich z osobami, które żyją w nieprawych związkach małżeńskich, które odstąpiły od wiary katolickiej lub, które znane są ze swych wystąpień przeciwko religii i Kościołowi.
Kto zgorszył drugiego, winien to zło w miarę możności naprawić przez odwołanie zgorszenia, dobry przykład i przez modlitwę za tym, którego zgorszył.
Bliźniemu winniśmy w tym względzie: prawdomówność, dochowanie tajemnicy, wierność i troskę o jego cześć i dobre imię.
Prawdomówność. Człowiek jako istota społeczna jest przeznaczony do życia i działania w społeczeństwie. To zaś jest niemożliwe bez wiary w prawdomówność ludzi. Dlatego prawdomówność jest jedną z głównych podstaw życia społecznego, a wskutek tego naturalnym obowiązkiem każdego człowieka, nakazanym nadto wielokrotnie przez prawo pozytywne. „Mówcie każdy prawdę z bliźnim swoim, bo jesteście członkami jeden drugiego” (Efez. 4, 25).
Prawdomówność obejmuje obowiązek mówienia prawdy i unikania kłamstwa; domaga się ona, by nasze słowa i czyny były wiernym odbiciem wewnętrznej myśli i przekonania czyli tzw. szczerości.
W wypadkach, w których zachodzi potrzeba poruszenia ważnej sprawy publicznie pisemnie, a z powodu swego stanowiska, urzędu czy innych okoliczności nie można się podpisać swoim nazwiskiem, można napisać anonimowo (tj. bez podpisu) lub posłużyć się pseudonimem (kryptonimem).
Grzechem przeciwko prawdomówności jest kłamstwo. Jest to rozmyślne wprowadzenie drugiego w błąd słowem, pismem, znakiem lub czynem. Jeżeli nie ma zamiaru wprowadzenia bliźniego w błąd, – to chociażby słowa nie zgadzały się z istotnym stanem rzeczy – nie popełnia się kłamstwa; z tego powodu nie są kłamstwem symboliczne albo uzmysławiające wyrażenia, zmyślone opowieści, bajki, przypowieści, romanse, dramaty, przyjęte wyrażenia towarzyskie, których się nie bierze dosłownie (np. dawniej często używane: „padam do nóg” albo „całuję rączki”), figury retoryczne, jak hiperbole, metafory, podstęp i udawanie przy zabawach, w teatrze itp.
Kłamstwo popełnia się albo słowem, – albo także czynem, gestem, miną i wtedy zowie się udawaniem (symulacją); najohydniejszym tego rodzaju kłamstwem jest obłuda (hipokryzja) w dziedzinie religijnej i udawanie przyjaźni, aby oszukać lub zaszkodzić bliźniemu, np. pocałunek Judasza. Obłudą jest także chwalić w oczy czyjąś robotę, śpiew, muzykę itd., a myśleć co innego, albo ganić za plecami; udawać przyjaźń, serdeczność, radość, a czuć w duszy obojętność lub nienawiść: litować się głośno nad nieszczęściem drugiego, a w duszy cieszyć się z niego.
Odmiennym rodzajem obłudy jest pochlebstwo; pochlebca przypisuje wbrew swemu przekonaniu bliźniemu zalety, których ten nie posiada, albo przecenia te, które ma, a czyni to zwykle dla swego osobistego interesu. Jest to jeden z najwstrętniejszych grzechów. Pochlebca w oczy chwali, ale poza oczyma śmieje się zazwyczaj z głupoty lub próżności tego, który pochlebstwa przyjmuje za prawdę.
Ze względu na cel, kłamstwo może być trojakie: a) usłużne, wypowiedziane dla korzyści własnej lub cudzej; samo przez się jest grzechem lekkim; b) żartobliwe, powiedziane w celu rozrywki; to wcale nie jest grzechem, gdy otoczenie domyśla się żartu; c) szkodliwe, dla wyrządzenia szkody bliźniemu; w miarę wielkości szkody, którą wyrządza, jest ono grzechem ciężkim lub lekkim.
Kłamstwo jest grzechem, chociażby cel kłamstwa był jak najlepszy. Świadczą o tym liczne miejsca Pisma św. St. i N. Zakonu. Brzydotę tego grzechu charakteryzuje dosadnie Pismo Św., gdy mówi: „Brzydkością są Panu wargi kłamliwe” (Przyp. 12, 22), gdy Pan Jezus nazywa szatana „ojcem kłamstwa” (Jan 8, 44) i gdy Dzieje Apostolskie opowiadają nam o karze Ananiasza i Safiry za kłamstwo (Dzieje 5). Jest ono oznaką tchórzostwa i braku odwagi, nadużyciem mowy, utrudnia wzajemne zaufanie ludzi, poniża godność człowieka, stworzonego na obraz i podobieństwo Prawdy najwyższej i wypacza jego charakter.
Kłamstwo potępiali i poganie starożytni. Plutarch uważa je za występek niewolnikom właściwy. Arystoteles poleca unikać kłamców jak żmji. Homer zaś wkłada w usta Achillesa te słowa: „Jak piekła nienawidzę tego, który co innego czuje, a co innego mówi”.
Chrześcijanin powinien mieć to głębokie przekonanie, że kłamstwo nigdy człowiekowi nie może przynieść prawdziwego pożytku, że ewentualna chwilowa jakaś korzyść doczesna, wynikająca z kłamstwa, chociażby nawet przedstawiała się nam jako bardzo wielka, nie może ani w części zrównoważyć tej wielkiej szkody, jaką kłamstwo przynosi duszy człowieka. Każdemu zawsze i wszędzie winniśmy prawdę, to jednak nie wyklucza pewnej roztropności i powściągliwości w wypowiadaniu pewnych prawd ze względu na okoliczności. Nie każdą bowiem prawdę zawsze i wszędzie można albo należy powiedzieć.
Obowiązek dochowania tajemnicy. Tajemnicy (sekretu) nie wolno rozgłaszać, zwłaszcza, jeżeli udzielono nam jej pod warunkiem sekretu. Tajemnica jednak nie obowiązuje: a) gdyby z jej zachowania wynikło nieszczęście dla państwa, Kościoła lub dla niewinnych osób; b) jeżeli rzecz jest już skądinąd znana i c) jeżeli jest pozwolenie od dotyczącej osoby na ogłoszenie sekretu.
Osoby piastujące urzędy publiczne (księża, lekarze, wojskowi, sędziowie, adwokaci itp.), są obowiązani do ścisłej tajemnicy w sprawach urzędowych (tajemnica urzędowa); najściślejszą zaś, bo bezwzględną, jest tajemnica spowiedzi.
Grzechem jest wglądać w sprawy bliźniego, które ten chce zachować w tajemnicy, np. czytać cudze listy lub z prostej ciekawości bez potrzeby badać życie i czyny innych.
Zdrada, tj. donoszenie nieprzyjacielowi Ojczyzny tajnych rzeczy ze szkodą tej Ojczyzny, np. tajemnic wojskowych, jest grzechem ohydnym, napiętnowanym znakiem pogardy u wszystkich narodów.
Kto przez niedozwoloną zdradę tajemnicy wyrządził drugiemu szkodę, winien ją naprawić.
Obowiązek wierności żąda dochowania przyrzeczenia, obietnicy, danego słowa. Obowiązek ten ma ogromne społeczne znaczenie, gdyż jest podstawą wzajemnego zaufania między ludźmi. Wierność obowiązuje nas tylko co do przyrzeczenia moralnie dozwolonego, bo do złego nikt nie może być obowiązanym.
Obowiązek wypełnienia przyrzeczenia ustaje, gdyby wypełnienie jego stało się niemożliwe lub szkodliwe dla tego, któremu je dano i gdy się od wypełnienia jego zostało zwolnionym przez tego, na czyją korzyść przyrzeczenie dano.
W szczególniejszy sposób obowiązuje tak zwana przysięga wierności, składana przy objęciu urzędu czy zawodu.
Przeciwieństwem cnoty wierności jest wiarołomstwo, zdrada, przekupstwo, złamanie słowa itp. Zależnie od ważności materii grzechy te są ciężkiemi albo powszednimi.
Człowiek z charakterem powinien pamiętać, że słowo dane obowiązuje i że go łamać nie wolno.
Obowiązki wobec czci i sławy bliźniego domagają się, ażeby okazywać cześć temu, komu się ona należy, ażeby bronić jej wobec niesłusznych ataków, chętnie bez zazdrości uznawać i podnosić rzeczywiste zasługi i zalety drugiego i nie pozbawiać bliźniego dobrego imienia, o ile rzeczywiście on sam przez publiczny występek dobrego imienia sobie nie odebrał, albo wyrokiem sądowym nie został go pozbawionym.
Co do obowiązku bronienia dobrego imienia bliźniego, – to wzrasta on, jeżeli chodzi o naszych krewnych, przyjaciół, przełożonych, rodaków, współwyznawców itp.; co do sposobu obrony trzeba się kierować roztropnością. Nieraz w tym względzie okazane niezadowolenie lub skierowanie rozmowy na inne rzeczy więcej może zrobić, niż długa obrona.
Prawdziwie chrześcijańska grzeczność i uprzejmość, która w każdym człowieku szanuje godność ludzką i oddaje cześć, komu się ona należy i w stopniu, w jakim się ona należy i która jest oznaką prawdziwej kultury serca i charakteru, nie ma jednak nic wspólnego z pochlebstwem, płaszczeniem się (bizantynizmem) ani z tą konwencjonalną uprzejmością, poza którą kryje się często tylko zamaskowana obłuda.
Aby drugiemu krzywdy co do jego czci w kwestiach spornych nie zrobić, należy, ile możności wysłuchać zawsze obie strony, – często bowiem najbardziej wiarygodne twierdzenia okazują się po wysłuchaniu drugiej strony nieprawdziwymi lub nieścisłymi.
Pytania i ćwiczenia. Braterskie upomnienie według słów Chrystusa (Mt. 18, 15-17). Zastosowanie uczynków miłosiernych co do duszy wobec kolegów. Grzechy cudze. Zastanów się, czyś kogo nie zgorszył. Przyjaciele i nieprzyjaciele prawdy. Jezus a prawda (por. kazanie na górze i Jan 8, 12; 14, 6; 19, 37 i 16, 12). Prawdomówność w naszej szkole. Ja a prawda. Czy nie zdradzałem kiedy powierzonej sobie tajemnicy? Czy zawsze dochowywałem danego słowa?
Do grzechów przeciwko czci i sławie bliźniego należą:
a) Niesłuszne podejrzenie i lekkomyślne posądzenie, jeżeli bez dostatecznych powodów powątpiewamy o uczciwości bliźniego i przypuszczamy, że coś złego zrobił.
Jest ono grzechem ciężkim albo powszednim, zależnie od przedmiotu i szkody wyrządzonej na czci.
b) Obmowa, którą grzeszymy, jeżeli bez potrzeby wyjawiamy rzeczywiste wady bliźniego, lecz ukryte, nieznane. Nie jest więc obmową mówić lub pisać o wadach i grzechach bliźniego znanych publicznie lub mówić o nich, gdy zachodzi tego słuszna przyczyna. Taka słuszna przyczyna może zachodzić, gdy tego wymaga wzgląd na: 1) dobro ogólne, np. państwa, Kościoła; 2) dobro duchowe osoby dotyczącej, np. wolno opowiedzieć ojcu o złych czynach syna, ażeby wpłynął na jego poprawę; 3) dobro wyjawiającego lub trzecich osób, ażeby się strzegli np. złego służącego, gorszyciela. Jednak w tych wypadkach należy postępować z wielką ostrożnością, kierując się tylko gorliwością o chwałę Bożą i dobrem bliźniego lub ogółu.
Ciężkość grzechu obmowy zależy od szkody, jaką się bliźniemu wyrządza, czy to na sławie, czy majątku czy w innych rzeczach, przy czym zwracać należy uwagę na ciężkość winy wyjawionej, na osobę obmawiającą i obmówioną.
Obmowy można dopuścić się także przez pismo, np. w gazetach, książkach. Obmowa taka jest zazwyczaj gorsza, niż obmowa w słowach, ponieważ pismo pozostaje i przez długie nieraz czasy może szkodzić obmówionemu.
Gdy słyszymy obmowę, powinniśmy okazać niezadowolenie lub skierować rozmowę na inny przedmiot.
c) Oszczerstwo (potwarz, oczernianie). Popełniamy je, gdy kłamliwie przypisujemy bliźniemu wady lub grzechy.
Grzech ten sprzeciwia się w wyższym jeszcze stopniu, niż obmowa, miłości i sprawiedliwości, a nadto jeszcze prawdomówności. Oszczerca powinien rzuconą potwarz odwołać jako nieprawdę i wynagrodzić wszelkie straty i szkody z oszczerstwa wynikłe9. Jeżeli pismem popełnione oszczerstwo (paszkwil), pisemnie także należy je odwołać.
d) Plotkarstwo i podszczuwanie (intrygowanie). Jest to rozsiewanie słyszanej obmowy lub oszczerstwa bez potrzeby w tym celu, aby ludzi ze sobą poróżnić.
Plotkarze, podszczuwacze, intryganci są siewcami niezgody i nienawiści. Są też obowiązani do naprawienia czci i szkody, która wynikła z ich plotkarstwa. Szczególnie wstrętny charakter przybiera ten grzech, gdy się przez niego zamierza poróżnić małżonków, rodzeństwo czy przyjaciół.
Grzechem przeciwko dobrej sławie bliźniego jest także wyśmiewanie i wyszydzanie wad czy pewnych dziwactw bliźniego w celu podania go w pogardę. Jeżeli opowiada się o tych dziwactwach i wadach dla żartu i zabawy bez złej intencji, a dziwactwa bliźniego i jego słabe strony są ogólnie znane, – to opowiadania takie mogą być nieraz zupełnie bez grzechu.
e) Obelga czy obraza honoru jest to zniewaga wyrządzona bliźniemu w jego obecności. Grzech ten popełnia się: a) słowem, wyśmiewając bliźniego, drwiąc albo szydząc z niego; b) uczynkiem, np. uderzeniem w twarz lub c) umyślnym zaniechaniem należnych oznak szacunku.
Obelga jest grzechem tym cięższym, im większe drugi miał prawo do czci i im dotkliwszą przykrość mu się wyrządziło.
f) Przekleństwa czyli złorzeczenia.
Aby ocenić ciężkość grzechu przekleństwa, należy zważać: 1) z jakiego uczucia one pochodzą, – gdy źródłem ich jest wielka nienawiść, są grzechem ciężkim, gdy pochodzą z przyzwyczajenia, z niecierpliwości, są grzechem powszednim; 2) na osoby, które się przeklina; 3) na zgorszenie, jakie wywołują.
Jest ścisłym obowiązkiem naprawić szkodę wyrządzoną na czci i dobrym imieniu bliźniego i wynagrodzić wszystkie szkody, które wyniknęły z tego powodu.
W szczególności kto ubliżył lub znieważył drugiego, powinien go przeprosić, chyba, że obrażony sądownie czy prywatnie poszukał sobie już zadośćuczynienia.
Od tego obowiązku zwalnia tylko niemożliwość fizyczna lub moralna, zapomnienie ogółu i darowanie przez pokrzywdzonego.
Zaznaczyć wypada, że to, co powiedzieliśmy o czci, sławie i dobrym imieniu każdego bliźniego, – dotyczy także osób moralnych, prawnych, korporacji, stowarzyszeń, stanów i osób zmarłych, bo one także mają prawo do czci i dobrego imienia.
Pytania i ćwiczenia: Wyszukaj następujące zdania Pisma św. i podaj ich treść: Rzym, 2, l i 12, 14; Piotr 3, 9 i 4, 15; 1 Kor. 6, 10 i 4, 12; 2 Kor. 12, 20; 1 Piotr. 2, 1 i 3, 16; Jak 4, 11 i 3, 5, 6; Mt. 7, 1 i 12, 7; Łk. 6, 28 i 7, 33; Jan 7, 24 i 9, 16; Dzieje 28, 4 i 1; Tess 4, 6. Zastanów się, czyś nie zgrzeszył przeciwko czci i sławie, bliźniego, – jeżeli tak, czyś naprawił wyrządzoną krzywdę i szkodę i w jaki sposób.
Tak, jak człowiek ma obowiązek troszczyć się o swoje życie, ciało i zdrowie, – tak samo ma obowiązek cenić i szanować te dobra u drugich i powstrzymać się od tego wszystkiego, coby bliźniego mogło tych dóbr pozbawić lub je uszkodzić. Ten obowiązek ogólny zwiększa się, jeżeli się staje obowiązkiem stanu, np. rodziców w stosunku do dzieci, chlebodawców do służby, wychowawców do wychowanków, przełożonych do podwładnych.
Obowiązek ten zawarty jest w V przykazaniu Boskim, które zakazuje wszystkiego, co bliźniemu szkodzi na zdrowiu i życiu, w szczególności zaś zabójstwa, kaleczenia, pojedynków i niesprawiedliwych wojen.
Zabójstwo (mord) jest to dobrowolne, rozmyślne i bezprawne odebranie życia drugiemu, Według rozmaitych okoliczności nazywa się ono skrytobójstwem, mordem w celach rabunkowych, mordem politycznym, matko-, ojco-, dzieciobójstwem itp.
Od rozmyślnego zabójstwa należy odróżnić niedobrowolne, przypadkowe zabicie drugiego człowieka. Może ono być albo pod wpływem gwałtownego uczucia, namiętności, – wina jego, zależy wówczas od stopnia poczytalności, – albo wskutek pominięcia i zlekceważenia potrzebnych ostrożności, np. na polowaniu, w kopalniach, fabrykach, na kolejach, przez brak dozoru nad małymi dziećmi itp. Stopień winy zależy w tych wypadkach od stopnia niedbalstwa, lekkomyślności czy lekceważenia swoich obowiązków.
Rozmyślne zabójstwo jest grzechem bardzo ciężkim i należy do grzechów wołających o pomstę do nieba. Jest ono zuchwałym targnięciem się na najwyższe prawo samego Boga, który jedynie, jako najwyższy Pan życia i śmierci, może człowieka życia pozbawić. Jest ono również wielkim grzechem przeciwko sprawiedliwości i miłości bliźniego, bo zabójca odbiera bliźniemu największe jego dobro doczesne, tj. życie i wyrządza krzywdę rodzinie i społeczeństwu. Okoliczności towarzyszące tej zbrodni, powiększają albo zmniejszają złość tego ciężkiego grzechu.
Od zwykłego morderstwa nie różni się zasadniczo tzw. zabójstwo polityczne. Popełnia je ten, kto zabija panujących, prezydentów, wybitnych polityków i inne na czele rządu czy stronnictw stojące osobistości, by spowodować zmianę rządu i stosunków politycznych. Chociażby cel był najlepszy, nigdy nie wolno dopuszczać się mordu politycznego, – cel bowiem dobry nie uświęca złych środków. Pochwały, obrona zabójców politycznych, wychwalanie ich czynów, są udziałem w grzechu morderstwa i kto to czyni, staje się współwinnym zbrodni. Zabójca polityczny nie jest bohaterem, ale zwyczajnym mordercą; gwałcąc i podkopując podstawowe zasady moralności nie pożytek, ale szkodę przynosi Ojczyźnie i społeczeństwu.
Grzechem jest również zabójstwo z litości tj., jeżeli ktoś zabija drugiego, by skrócić jego cierpienia i męki. I tu cel nie może uświęcić złego czynu, nawet, gdyby się stał za zgodą zabitego, bo człowiek nie jest absolutnym panem swego życia. Z tych powodów nie wolno także lekarzowi skracać życia choremu, by zaoszczędzić mu cierpień, nawet w tym wypadku, gdy śmierć ma rychło nastąpić.
Zabójstwa dopuszczają się także i te osoby, które „fabrykują aniołków”, tj. takie, które przyjmują na wychowanie cudze dzieci, a potem je głodzą, katują lub w razie choroby nie leczą, aby prędzej pomarły, – jak również i te wyrodne matki, które podrzucają lub wyrzucają swoje dzieci, narażając je przez to na największe niebezpieczeństwo życia, albo powodują umyślne poronienia.
Odebrać życie drugiemu może: a) prawowita władza celem ukarania udowodnionej zbrodni; b) napadnięty we własnej koniecznej obronie, ale tylko wówczas, gdy nie ma innego środka do skutecznej obrony i c) żołnierz w wojnie sprawiedliwej, atoli zakazane jest wszelkie nieludzkie pastwienie się nad nieprzyjacielem.
Kara śmierci. Etyka katolicka, opierając się na Piśmie św. (Rodz. 26, 1; Wyj. 21, 12. 25. 17; Mt. 15, 4) i ogólnym przekonaniu ludzkości, głosi, że prawowitej władzy przysługuje prawo karania śmiercią za ciężkie i stwierdzone zbrodnie, z czego jednak nie wynika dla państwa obowiązek stosowania tej kary, – owszem, jeżeli chodzi o zasadnicze stanowisko Kościoła, to przyznając to prawo władzy państwowej, jest on raczej za łagodnym, niż surowym jego stosowaniem.
Uzasadnienie kary śmierci tkwi głównie w tym, że państwo musi mieć prawo obrony swoich obywateli i swego istnienia przed czynnikami destrukcyjnymi i to skuteczne, które by w razie potrzeby raz na zawsze uwalniało państwo i jego obywateli od zbrodniczych jednostek, zwłaszcza, gdyby inne rodzaje kary jak więzienie, wydalenie, nie dość zapobiegały złemu i nie dość odstraszająco działały na zbrodnicze elementy. Oczywiście kary te można stosować tylko za wielkie zbrodnie, po dokładnym zbadaniu sprawy i pewnym udowodnieniu winy. Tzw. „mordy sprawiedliwości”, w których niewinni wskutek pomyłki sądu skazani zostali na śmierć, są wypadkami bardzo ubolewania godnymi; sądy powinny dokładać wszelkich starań, by w ogóle ich nie było.
Szkodzenie zdrowiu, kaleczenie ciała i bicie drugiego jest również grzeszne. Kto więc bliźniego kaleczy, rani, bezprawnie bije, kto przeciąża go pracą, daje niewystarczające albo szkodliwe pożywienie, kto przez gniew, złość, dokuczanie zatruwa mu życie i szkodzi na zdrowiu, ten grzeszy przeciwko bliźniemu. Nadto uderzenie w twarz jest równocześnie obrazą honoru.
Kary cielesne (kary chłosty), które władze dawniej często stosowały i nieraz jeszcze tu i ówdzie stosują, przytępiają w człowieku poczucie godności i wstydu, co na życie moralne ujemnie oddziałuje. Zewnętrzne „garbowanie skóry” nie czyni człowieka wewnętrznie moralnie lepszym. Wyjątkowo tylko kara chłosty może być skutecznym środkiem utrzymania porządku zewnętrznego, jeżeli chodzi o natury dzikie, brutalne, na które inne kary nie działają odstraszająco.
Pojedynek jest to umówiona co do czasu, miejsca i broni walka dwóch osób o rzecz prywatną aż do zranienia lub zabicia jednej z nich.
Tzw. „pojedynek amerykański” jest raczej samobójstwem niż pojedynkiem w ścisłym tego słowa znaczeniu. Są natomiast pojedynkami tzw. akademickie menzury, uprawiane w niektórych akademickich korporacjach i dlatego, kto się ich dopuszcza, podpada pod kary kościelne, którymi Kościół karze pojedynkujących się.
Pojedynek jest grzechem ciężkim. Jest on bowiem targnięciem się na wyłączne prawo Boże do życia ludzkiego, a ponieważ pojedynkujący się równocześnie wystawia i swoje życie na niebezpieczeństwo, więc łączy pojedynek w sobie dwa grzechy: zabójstwo i samobójstwo. W społeczeństwie zorganizowanym człowiekowi samemu nie wolno być sędzią i mścicielem wyrządzanych sobie krzywd, na to są sądy państwowe czy polubowne. Wymierzanie sobie samemu sprawiedliwości musiałoby doprowadzić ludzkość do barbarzyństwa i anarchii, dlatego pojedynek jest niczym innym, jak zbrodniczym czynem i głupim nierozsądnym przesądem10.
Zwycięstwo odniesione w pojedynku świadczy o większej zręczności w używaniu bronią lub o szczęśliwym przypadku, a nie o niewinności zwycięzcy. Zresztą może zginąć obrażony, a nie obrażający, gdzież wtedy zadośćuczynienie? Pojedynkiem nie okazuje się również rozumnej odwagi, ale lekkomyślną zuchwałość, dlatego ludzie, których o brak odwagi nie można posądzać, jak Jan III Sobieski, Napoleon I, potępiali pojedynek.
Pośrednictwo, dążące do pogodzenia zwaśnionych i zażegnanie pojedynku, jest dobrym uczynkiem, ale przyjęcie roli świadka łącznie z misją ułożenia warunków pojedynku lub towarzyszenia na plac walki, jest niedozwolone.
Kościół zawsze potępiał pojedynki i nie pozwala na nie nawet w tym wypadku, gdyby odmówienie pojedynku pociągnęło za sobą stratę stanowiska; pojedynkujących się, jak i świadków, karze klątwą, a poległym w pojedynku odmawia pogrzebu chrześcijańskiego.
Ażeby wykorzenić pojedynki, zakłada się ligi antypojedynkowe i ligi obrony czci. Wiele w tym względzie może zrobić zdecydowane i konsekwentne stanowisko państwa. Niestety, tego stanowiska u wielu państw nie ma. Z jednej strony zakazują one pod karą pojedynków, z drugiej strony zmuszają moralnie niektórych (zwłaszcza oficerów) do pojedynkowania się. Takie stanowisko jest sprzeczne samo w sobie, a sprawie oddaje najgorsze usługi.
Najwięcej jednak pod tym względem może zrobić zdrowa opinia (publiczna – przyp.red). Ona pojedynek narzuciła, ona też skuteczniej, niż wszelkie ustawy, tę zakałę wykluczyć może. Dowodem tego Anglia, gdzie rozumna opinia usunęła całkiem pojedynki.
W naturze ludzkiej głęboko wyryte jest przekonanie, że ciału zmarłego należy się cześć i uszanowanie. Objawia się ono zwłaszcza w oddawaniu „ostatniej przysługi” czyli w odpowiednim, mniej lub więcej uroczystym, pochowaniu ciała zmarłego.
Kościół nie tylko, że nie zniósł uroczystości pogrzebowych, ale je przemienił w uroczystość religijną, której istotę stanowi pogrzebanie w ziemi poświęconej ciała zmarłego i modlitwy za jego duszę.
Kościół od samego początku swego istnienia grzebał, a nie palił ciała zmarłych, idąc w tym względzie za zwyczajem prawie wszystkich narodów, a także i żydów i za przykładem pogrzebu Jezusa Chrystusa i na tym stanowisku grzebania ciał stoi do dnia dzisiejszego, zakazując ich palenia (kremacji), należenia wiernym do towarzystw, propagujących to palenie ciał i odmawiając sakramentów św. i pogrzebu chrześcijańskiego tym, którzy mimo zakazu Kościoła, polecili ciało swoje spalić. Zakazuje zaś Kościół palenia ciał dlatego, że zwolennicy palenia należą prawie w całości do otwartych wrogów Kościoła i spodziewają się, że przez palenie ciał pozbawią ludzi wiary w życie wieczne, pozagrobowe.
Zarzuty natury ekonomicznej i higienicznej, które wysuwają zwolennicy palenia ciał przeciwko ich grzebaniu, – są zupełnie bezpodstawne. Dodać należy, że palenie ciał czyni niemożliwe późniejsze oględziny zwłok, co dla sądownictwa ma nieraz wielkie znaczenie w celu zbadania przyczyn nagłej lub gwałtownej śmierci.
Ponieważ palenie zwłok samo w sobie nie jest rzeczą absolutnie złą, dlatego w pewnych wyjątkowych wypadkach z ważnych przyczyn, (np. epidemii, wojny) może ono być dozwolone, – jako praktyka ogólna jest zakazane.
Ze stanowiska etyki katolickiej dozwolona jest sekcja ciał zmarłych dla celów naukowych i sądowych, byleby potem ciało należycie pochowane zostało, a poszczególne jego części nie zostały znieważone. Dodać jeszcze należy, że cześć zmarłych i względy higieniczne domagają się, by cmentarze były należycie urządzone i utrzymywane, by ich nie profanowano nieodpowiednim zachowaniem się na nich, by kości nie wyrzucano z grobów itd. Kto znieważa cmentarze lub groby poświęcone, ten dopuszcza się grzechu świętokradztwa.
Pytania i ćwiczenia. Wyszukać teksty Pisma św., podane w lekcji. Wykazać obowiązek moralny przestrzegania przepisów policyjno-sanitarnych. Podać przyczyny tak częstych dzisiaj nieszczęśliwych wypadków samochodowych, kolejowych i lotniczych. Jakie obowiązki nakłada na nas V przykazanie Boskie przy grach ruchowych i sportach.
Lektura: Ks. M. Morawski, Podstawy etyki i prawa, rozdz. VII. Pojedynek a etyka.
Odnośnie do dóbr materialnych bliźniego jest obowiązany człowiek szanować jego własność, nie zabierać jej potajemnie ani przemocą, nie wyrządzać bliźniemu szkody na majątku, nie zatrzymywać bezprawnie jego rzeczy itd.
Odnośnie zaś do potrzeb materialnych bliźniego jesteśmy obowiązani przychodzić bliźniemu w razie potrzeby z pomocą przez danie mu pracy, możności zarobku, pożyczki, jeżeli to możemy uczynić i przez jałmużnę. Dobra doczesne stworzył Pan Bóg dla ludzi. Ponieważ każdy człowiek ma prawo do życia, ma też do pewnego stopnia prawo do tych dóbr doczesnych. Jeżeli więc ktoś wskutek społecznych niedomagań, czy to wskutek nieszczęścia, podeszłego albo dziecinnego wieku, – nie posiada dóbr koniecznie potrzebnych do życia, ani ich zdobyć nie może, przysługuje mu prawo domagania się ich od innych. Z tego zaś wynika dla drugich obowiązek podzielenia się tymi dobrami, czyli zaspokojenia koniecznych potrzeb materialnych tych, którzy sami ich zaspokoić nie mogą, czyli innymi słowy obowiązek jałmużny wobec ubogich. Przez jałmużnę zaś rozumiemy wszelką pomoc udzieloną ubogiemu w potrzebie, a więc i poradę lekarza czy adwokata, poparcie wpływowego człowieka itd.
Obowiązek jałmużny jest obowiązkiem ścisłym człowieka, Chrystus Pan stawia dawanie jałmużny jako warunek niezbędny zbawienia, a odmówienie pomocy ubogiemu, uważa za odmowę Jemu samemu. „Idźcie ode mnie przeklęci w ogień wieczny... albowiem łaknąłem, a nie daliście mi jeść, pragnąłem, a nie daliście mi pić, byłem gościem, a nie przyjęliście mnie, nagim, a nie przyodzialiście mnie, niemocnym i w ciemnicy, a nie nawiedziliście mnie... Zaprawdę powiadam wam: pókiście nie uczynili jednemu z tych najmniejszych, aniście mnie uczynili” (Mt. 25, 41-45). Ten obowiązek wypełniali pierwsi chrześcijanie tak ściśle, że wcale nie było między nimi ubogich (Dzieje 4, 34).
Wielkie jest znaczenie jałmużny dla życia moralnego. Uszlachetnia ono człowieka, wzmacnia miłość Boga i bliźniego, wyjednuje przebaczenie grzechów (Mt. 5, 7; Tob. 4, 11) i błogosławieństwo Boże na ziemi, „kto daje ubogiemu, nie zubożeje” (Przyp. 28, 27), usuwa albo przynajmniej łagodzi i osłabia walki i antagonizmy społeczne tak, że w interesie samych posiadających leży, by spełniali uczynki miłosierne.
Do dawania jałmużny są obowiązani ci, którzy mają więcej, aniżeli im koniecznie potrzeba do odpowiedniego utrzymania. „Co zbywa, dajcie jałmużnę” (Łuk. 11, 41). W nadzwyczajnych wypadkach, gdy bliźniemu brak zupełnie środków niezbędnych do życia, mamy obowiązek poratować go, nawet ze znacznym ograniczeniem się we własnych wydatkach. Ile w konkretnych wypadkach mamy dawać na jałmużnę z dóbr doczesnych, nie da się ściśle określić; trzeba co do tego kierować się rozumem, sercem i sumieniem.
Jałmużnę można dawać tylko ze swego majątku, a nie z cudzego. Nie należy jej dawać próżniakom, wyzyskiwaczom, pijakom; to by było demoralizujące i szkodliwe dla nich i dla społeczeństwa.
Przy dawaniu jałmużny unikać należy próżnej chwały, upokarzania ubogiego, a dawać chętnie, z miłości Boga i bliźniego.
Sposób udzielania jałmużny zmienia się zależnie od warunków i stosunków ekonomicznych i społecznych, zapatrywań na przyczyny nędzy, oraz sposoby ich usunięcia. W dzisiejszych czasach powinna jałmużna mieć na celu przede wszystkim usuwanie przyczyn nędzy, jej zapobieganie. Dziś także, kiedy tak wiele jest rozmaitych potrzeb społecznych, a z drugiej strony, kiedy tylu jest wyzyskiwaczy miłosierdzia chrześcijańskiego, – konieczna jest organizacja tego miłosierdzia ze strony społeczeństwa i państwa. Dla biednych, opuszczonych dzieci powinny powstać zakłady sierot, ochronki, domy dla podrzutków, dla starców bez opieki domy przytułku, dla chorych nieuleczalnie domy dla nieuleczalnych, dla wyzyskiwanych biura porady prawnej, dla bezrobotnych biura pośrednictwa pracy, dla bezdomnych tanie domy, noclegi, dla ubogich tanie kuchnie itd. Dla stworzenia i utrzymania tych dzieł państwo ma prawo nakładać daniny i podatki na swoich obywateli, którzy płacąc je, uczynią zadość obowiązkowi jałmużny. Organizacja miłosierdzia, przeprowadzona przy pomocy Kościoła i społeczeństwa, pozwoli bardziej celowo i pożytecznie użyć środków dobroczynności, uchroni akcję miłosierną w wielkiej mierze od wyzyskiwaczy, a prawdziwie ubogich i potrzebujących uwolni od wielu upokorzeń i niebezpieczeństw moralnych i zapewni im lepsze i godniejsze człowieka warunki życia. Włóczęgostwo bowiem i żebranina od domu do domu, na placach, ulicach i przy kościołach poniża do pewnego stopnia godność człowieka i ma, jak to doświadczenie wykazuje, wiele ujemnych stron dla ubogiego i dla społeczeństwa.
Uczynki, które wykonujemy z miłości bliźniego, aby go wspomóc w potrzebach doczesnych, zowią się uczynkami miłosiernymi co do ciała.
Sformułowanie i zestawienie tych uczynków było dostosowane do dawnych warunków społecznych, gospodarczych, komunikacyjnych. W dzisiejszych czasach wykonywanie ich i praktykowanie musi być dostosowane do zmienionych warunków i potrzeb.
Urządzanie na cele dobroczynne koncertów, zabaw, przedstawień, rautów, loterii, festynów, went, samo w sobie nie jest rzeczą złą, – owszem, może być w wysokim stopniu czynem społecznym, który przysparza celom dobroczynnym w uczciwy sposób znacznych dochodów; niemoralne i antyspołeczne, wywołujące rozgoryczenie u biednych są te rzeczy wówczas, gdy bogaci pod pozorem ulżenia doli biednych szukają tylko siebie samych, swoich przyjemności, przeznaczając dla biednych cząstkę tylko wyrzuconych na ten cel pieniędzy. Urządzający te rzeczy powinni czuwać, by one pod pozorem miłosierdzia chrześcijańskiego nie dawały okazji i sposobności do grzechu.
Nie ma ścisłego obowiązku robienia testamentu na korzyść ogółu, chyba, że są do tego ważne przyczyny, jak wyjątkowa potrzeba, obawa niezgody w rodzinie itp., – jest jednak rzeczą wskazaną. Bogaci ludzie przy robieniu testamentu powinni pamiętać o celach religijnych, narodowych, społecznych.
Przy pożyczaniu trzeba zachować pewną roztropność i ostrożność i nie każdemu pożyczać, gdyż wielu lekkomyślnie na rzeczy niepotrzebne pożycza, skąd przysłowie: „Dobry zwyczaj nie pożyczaj!”
Dawniej według prawa rzymskiego i kościelnego nie można było brać żadnego wynagrodzenia za pożyczone pieniądze, – uważano to bowiem za lichwę, z wyjątkiem, gdyby wierzyciel poniósł wskutek pożyczki szkodę lub dłużnik zwlekał z oddaniem. Praktyka ta opierała się na ówczesnych stosunkach ekonomicznych, w których pieniądze służyły przeważnie do celów spożywczych, a nie produkcyjnych; pożyczający pieniądze zwykle nic nie tracił, a ten, który je pożyczał, tymi pożyczonymi pieniądzmi zwykle nic nie zarabiał, więc sądzono, że za pożyczone pieniądze nie należy się nic pożyczającemu.
W obecnych atoli stosunkach nikt rozsądny nie trzyma pieniędzy nieczynnych, ale je umieszcza w przedsiębiorstwach przemysłowych lub handlowych albo lokuje je na procent w kasach czy bankach; gdyby więc pożyczało się bez procentu, ponosiłoby się szkodę i dlatego w dzisiejszych czasach wolno od pożyczonych pieniędzy pobierać pewien procent Procent taki uważać należy za sprawiedliwy, jaki w danej okolicy powszechnie jest przyjęty. Kto pobiera wyższe odsetki, dopuszcza się grzechu lichwy i powinien zwrócić nadwyżkę.
Pytania i ćwiczenia. Wyliczyć uczynki miłosierdzia co do ciała. W jaki sposób można zastosować te uczynki do dzisiejszych potrzeb ? Przedstawić znaczenie moralne i społeczne samopomocy koleżeńskiej. Przedstawić zasługi Kościoła na polu miłosierdzia chrześcijańskiego. Wyliczyć zakony, zajmujące się dziełami miłosierdzia. Konferencje św. Wincentego a Paulo i ich znaczenie moralno-społeczne.
Grzechy przeciwko własności bliźniego są zakazane VII i X przykazaniem Bożym. Najważniejsze z tych grzechów są: wyrządzanie szkody bliźniemu, kradzież, rabunek, oszustwo, zatrzymywanie nieprawne cudzej własności.
Wyrządzanie szkody jest to niszczenie albo uszkodzenie cudzej własności bez własnej z tego korzyści, np. podpalanie domów, niszczenie książek, ławek, drzew, zasiewów itp.
Kradzież (defraudacja, sprzeniewierzenie, malwersacja) jest to potajemne zabranie sobie cudzej rzeczy bez wiedzy właściciela i wbrew jego rozumnej woli.
Ciężkość grzechu kradzieży zależy od jej przedmiotu i od stanu majątkowego osoby pokrzywdzonej; ogólnie przyjęta jest zasada, że popełnia się grzech ciężki, jeżeli tyle się ukradnie, ile potrzeba osobie poszkodowanej na dzienne utrzymanie. Ukraść większą kwotę lub większej wartości rzecz nawet najbogatszemu, uważa się za grzech ciężki. Zauważyć należy, że jeżeli kto popełnia małe kradzieże w krótkich odstępach czasu i dochodzi w ten sposób do znaczniejszej sumy lub ma zamiar dojścia przez drobne kradzieże do większej sumy, ten popełnia grzech ciężki. Grzechu kradzieży dopuszcza się także ten, kto uczestniczy w kradzieży, w niej dopomaga biernie lub czynnie.
Kradzież jest grzechem w szczególniejszy sposób wstrętna. Trzeba być nawet w małych rzeczach wiernym, by nie wyrobić w sobie pociągu do tego grzechu i nie dojść do wielkich kradzieży. Wielkie kradzieże i wielkie nieuczciwości mają zawsze swój początek w drobnych kradzieżach i w drobnych nieuczciwościach. Każdy powinien uważać rzecz cudzą za nietykalną i pamiętać, że Pan Bóg wszystko widzi i nie błogosławi majątkowi źle nabytemu („male parta idą do czarta”).
Bezprawne przywłaszczanie sobie duchowej własności bliźniego dla własnej korzyści, nazywamy plagiatem (kradzież literacka, artystyczna).
Rabunek jest to zabranie gwałtem cudzej rzeczy. O ile jest uprawiany zawodowo, nazywa się bandytyzmem.
Oszustwo popełnia, kto podstępnie celem zysku szkodzi bliźniemu na majątku, w szczególności, kto używa fałszywych miar i wag, puszcza w obieg fałszywe pieniądze, fałszuje artykuły spożywcze, kto nie wyjawia znanych mu a ukrytych wad rzeczy sprzedawanych, kto przy kupnie wykorzystuje nieznajomość drugiego, kto ubezpiecza rzeczy, a potem umyślnie je niszczy, aby otrzymać wysoką premię ubezpieczeniową, kto przy ubezpieczeniu życiowym ukrywa ciężkie swe wady i choroby, kto pożycza bez zamiaru oddania, kto przy grze używa podstępu, kto fałszuje dokumenta, kto wyłudza darowizny, udaje bankruta, kto w nieuczciwy sposób wymusza dla siebie na drugim korzyści (szantaż) itd. Oszustwem jest także niegodziwa konkurencja w handlu i przemyśle, nadużywanie zaufania drugiego dla własnych korzyści z krzywdą jego, przekupstwo, gdy się za podarunki coś robi z pogwałceniem sprawiedliwości, np. przy rozdawaniu urzędów, przy załatwianiu sporów.
Reklama jest dozwolona, o ile nie ma na celu oszukania kupujących lub zniszczenia konkurenta.
Oszustwo w szczególniejszy sposób podkopuje porządek społeczny i życie społeczne, bo niszczy wzajemne zaufanie a budzi podejrzliwość i niedowierzanie.
Zatrzymywanie nieprawne cudzej własności. Tu należy: zatrzymywanie znalezionych rzeczy, zatrzymywanie lub niesłuszne potrącanie zapłaty robotnikom, rzemieślnikom i w ogóle ludziom zarabiającym na chleb pracą, – jest to grzech wołający o pomstę do nieba, –wreszcie niepłacenie długów.
Cnota sprawiedliwości zakazuje także pożądania cudzych rzeczy w sposób niesprawiedliwy np. przez kradzież – oszustwo. Pan Bóg w X przykazaniu wyraźnie ten grzech zaznaczył, jest on bowiem źródłem grzechów czynnych przeciwko sprawiedliwości i jest tak ciężkim grzechem, jak i czyn zewnętrzny, do którego prowadzi.
Kto znalazł rzecz zgubioną, powinien szukać właściciela, – jeżeli chodzi o rzecz ważniejszą, nawet za pomocą ogłoszeń w pismach, – ewentualnie oddać ją władzy, np. na policję, do urzędu gminnego, parafialnego, chyba że to jest rzecz drobna bez większego znaczenia. Jeżeli się właściciel znajdzie, rzecz powinna mu być oddana z potrąceniem ewentualnych wydatków na poszukiwanie właściciela, przechowanie i utrzymanie rzeczy, ewentualnie także znaleźnego, na jakie zwyczaj czy prawo pozwala. Jeżeli się właściciel nie znajdzie, – to znalazca staje się po pewnym czasie właścicielem rzeczy zaginionej. Nie szukający właściciela, a przywłaszczający sobie rzecz znalezioną, popełnia kradzież i ma obowiązek oddania rzeczy właścicielowi lub ubogim, gdyby właściciela nie można było odszukać.
Co do polowania i rybołówstwa trzymać się należy obowiązujących w tej mierze ustaw państwowych czy miejscowych, ograniczających dla dobra ogółu wolność obywateli pod tym względem. U nas prawo polowania na wielkich obszarach przysługuje ich właścicielowi, na mniejszych wydzierżawia się według rejonów, podobnie też prawo łowienia ryb w rzekach. Kłusownictwo jest ustawą wzbronione i kłusownik wyrządzający szkodę, jest w sumieniu obowiązany do odszkodowania.
Kto w dobrej wierze posiada przed dłuższy czas prawem przepisany cudzą rzecz, sądząc że ona jest jego, staje się jej właścicielem. Czas potrzebny do przedawnienia (zasiedzenia, preskrypcji) wyznaczają różne państwa różnie, zazwyczaj dla rzeczy ruchomych potrzeba trzech lat, dla nieruchomych 10 do 30 lat. Nie można jednak nabyć przez przedawnienie przedmiotów skradzionych, wypożyczonych, bo co do nich, nie ma wątpliwości, do kogo należą.
Ta sama sprawiedliwość, która zakazuje wyrządzać bliźniemu krzywdy i szkody, domaga się naprawienia i wynagrodzenia wyrządzonej krzywdy i szkody czyli restytucji.
Przy restytucji obowiązują następujące zasady: a) kto wyrządził świadomie i dobrowolnie bliźniemu krzywdę, powinien ją jak najprędzej w miarę możności wynagrodzić i naprawić. Kto nie ma intencji zwrócenia cudzego dobra lub naprawienia szkody, nie może uzyskać od Boga odpuszczenia grzechów, a przeto nie może także otrzymać rozgrzeszenia od spowiednika, b) Wynagrodzić krzywdę należy pokrzywdzonemu, a jeżeli ten nie żyje, jego spadkobiercom; jeżeli zaś jedno i drugie jest niemożliwe, to należy restytucję obrócić na cele dobroczynne, c) Kto nie może oddać wszystkiego, powinien oddać przynajmniej tyle, ile może. d) Kto nie może uczynić restytucji zaraz, musi mieć szczerą wolę wykonać jej później, gdy tylko będzie mógł. Grzeszy, kto bez słusznej przyczyny zwleka z restytucją.
Etyka katolicka głosi, że nikt nie może cudzej rzeczy bezprawnie posiadać ani się z niej bogacić. Według niej posiadający cudzą rzecz nawet w dobrej wierze, to jest z przekonaniem, że ona jest jego własnością, skoro tylko dowie się na pewno, iż należy do innej osoby, jest obowiązany zwrócić ją bezzwłocznie właścicielowi; tylko wtenczas może ją sobie zachować, gdyby właściciel był nieznany lub nie można go było odszukać albo nastąpiło przedawnienie prawne.
Posiadający jakąś rzecz z wiarą wątpliwą, tj. wątpiący, czy ta rzecz jest jego czy cudza, ma usunąć wątpliwość, szukać właściciela, a znalazłszy go, rzecz oddać; gdy nie może zaś usunąć wątpliwości, może sobie rzecz zatrzymać.
Obowiązek restytucji odnosi się nie tylko do strat i krzywd niesprawiedliwie wyrządzonych osobom prywatnym, ale także i osobom moralnym, jak gminom, towarzystwom, państwu, Kościołowi. A więc kto kradnie drzewo z lasu gminnego czy państwowego, kto przemyca towary przez granicę, by nie płacić cła, kto zataja dochody, by nie płacić słusznych podatków, kto jeździ kolejami bez biletu a nie ma do tego prawa, kto przekupuje urzędników lub używa protekcji, by ze szkodą drugich czy państwa osobiste odnieść korzyści materialne, kto przez swoją winę naraża skarb państwa, gminy czy towarzystwa na straty materialne, – ten obowiązany jest wyrządzone niesprawiedliwie szkody wynagrodzić i to samym poszkodowanym, a dopiero, gdyby to było niemożliwe, obrócić restytucję na cele dobroczynne.
Od obowiązku restytucji zwalniają następujące przyczyny: a) darowanie restytucji ze strony osoby pokrzywdzonej i b) niemożliwość restytucji fizyczna czy moralna; w tym wypadku jednak obowiązek restytucji zostaje zawieszony do ustania przeszkody.
Pytania i ćwiczenia. Przyjaciele i nieprzyjaciele własności bliźniego. Co mówi Pismo św. o kradzieży (por. Mt. 19, 18; Rzym 2, 21; 13, 9; 1 Piotr 4, 15; 1 Kor. 6, 10; Ef. 4, 28)? Walka z wandalizmem w szkole i poza szkołą. Przyczyny kradzieży wśród uczniów.
L. XXXIX - XLI.
Człowiek jest stworzony przez Boga do życia w społeczeństwie. Najważniejsze społeczeństwa, wśród których człowiek żyje i działa to: rodzina, stowarzyszenia, Ojczyzna, państwo, Kościół, wreszcie to największe społeczeństwo, obejmujące wszystkich, które się nazywa ludzkością. Wobec każdej z tych społeczności człowiek ma pewne prawa i pewne obowiązki.
a) Obowiązki względem małżeństwa. Pytanie czy, wstępować w związek małżeński czy nie, jest jednym z najważniejszych w życiu człowieka. – Obowiązku wstępowania w związki małżeńskie dla poszczególnego człowieka nie ma. Dlatego, jeżeli ktoś z pobudek etycznych (np. wybór stanu duchownego, wzgląd na stosunki rodzinne) albo z powodu warunków fizycznych (np. choroby), lub materialnych (brak środków do utrzymania rodziny), czy wskutek niemożności wyszukania sobie odpowiedniej dla siebie osoby, – nie zawiera małżeństwa, ten nie grzeszy. Grzeszyłby, kto by wstrzymywał się od małżeństwa z chęci swobodniejszego hołdowania swoim namiętnościom, bo przez to narażałby się na wielkie niebezpieczeństwa moralne. Z drugiej strony mają obowiązek żyć w bezżeństwie ci, którzy to bezżeństwo Panu Bogu ślubowali, którzy czy to z powodu chorób, zwłaszcza zaraźliwych lub dziedzicznych (jak np. suchoty, skrofuły, choroby weneryczne, epilepsja), naraziliby stronę drugą lub potomstwo na te same choroby, jak wreszcie i ci, którzy z powodu innych przyczyn nie mogliby spełnić swoich obowiązków małżeńskich i rodzicielskich.
Motywy wstępowania w związki małżeńskie powinny być etyczne. Przy wstępowaniu do małżeństwa, obok szczęścia doczesnego, które daje wzajemna i ofiarna miłość i pomoc, winno się mieć na oku cel społeczny, tj. dobro Kościoła i Ojczyzny przez stworzenie wzorowej, chrześcijańskiej, patriotycznej rodziny – i cel swój ostateczny, tj. zbawienie wieczne. Dlatego potępić należy wstępowanie w związki małżeńskie jedynie z materialnego wyrachowania, z interesu, dla majątku czy głośnego imienia, dla kariery, bez prawdziwej skłonności serca. Prawdziwym niebezpieczeństwem byłoby również związać się z osobą, która by stanęła jako przeszkoda w spełnieniu obowiązku wobec Boga i Ojczyzny i zamiast być podporą i pomocą w życiu moralnym, ściągałaby w dół ciężarem własnego zepsucia i przykładu.
Ponieważ szczęście doczesne małżonków i ich dzieci zależy w wielkiej mierze od ich zdrowia i zabezpieczenia środków utrzymania, dlatego odradzać należy zawarcie małżeństwa z osobą chorą, zwłaszcza na choroby zaraźliwe, nieuleczalne, nierozwiniętą fizycznie lub umysłowo, jak również, gdy się nie ma zabezpieczonych środków utrzymania dla rodziny.
Ze względu na potomstwo nie należy zawierać małżeństwa z osobą krewną, – ułomne pod względem fizycznym i duchowym potomstwo lub jego brak zupełny jest zazwyczaj udziałem takich małżeństw. Doświadczenie wykazuje, że rody, w których zawierane są małżeństwa w bliskim pokrewieństwie, jak to często zdarza się w rodzinach panujących lub arystokratycznych, szybko wyradzają się, a nieraz i zupełnie wymierają. Aczkolwiek bardzo pożądaną jest rzeczą, by poziom umysłowy małżonków był mniej więcej jednakowy, to jednak duch kastowości czy stanowości przy zawieraniu małżeństwa nie powinien odgrywać decydującej roli. Ze stanowiska etycznego, o ile warunki potrzebne istnieją a nie ma obawy nieporozumień rodzinnych, nic nie można – zwłaszcza w dzisiejszych czasach – zarzucić małżeństwom, tzw. morganatycznym (mezaliansom). Robienie różnic między „błękitną” a „czerwoną” krwią należy zaliczać do przeżytków i przesądów.
Ważną jest także rzeczą, aby różnica wieku między małżonkami nie była zbyt wielka. Trudno się bowiem w takim małżeństwie spodziewać trwałej miłości, nadto zbyt wielka różnica wieku niekorzystnie oddziaływuje na potomstwo. Niedobrze jest zazwyczaj, także, jeśli między jedną a drugą stroną zachodzą znaczne różnice co do stanu majątkowego. Roztropność nakazuje sprawy majątkowe załatwić i wyjaśnić przed ślubem, by uniknąć potem nieporozumień, rozczarowań i kłopotów.
Decydującą rzeczą przy wstępowaniu w związki małżeńskie powinien być wzgląd na religię i moralność. Małżeństwo, – to przede wszystkim związek i zrozumienie dusz, to zgodne bicie kochających się serc dla wspólnych ideałów. Tymczasem różnica wiary wprowadza do życia małżonków przykry rozdźwięk. Dusze ich nie mogą się spotkać w najuroczystszych chwilach życia. W praktykach religijnych drogi ich prowadzą do różnych świątyń, pacierza wspólnego nie zmówią, do sakramentów św. razem nie przystąpią, co jedno za święte uważa, to drugiemu wydaje się śmieszne lub fałszywe. Strona katolicka w takich małżeństwach mieszanych jest narażona, jak doświadczenie wykazuje, na wielkie niebezpieczeństwo utraty wiary lub zobojętnienia religijnego. Cierpi wtedy także bardzo wychowanie religijno-moralne dzieci. Dlatego Kościół, widząc wielkie szkody i niebezpieczeństwa z małżeństw mieszanych, bardzo przestrzega przed nimi, a gdy z ważnych przyczyn dyspensuje, to tylko pod warunkiem, aby strona niekatolicka zagwarantowała stronie katolickiej zupełną wolność w wyznawaniu i praktykowaniu jej wiary, aby obie strony zobowiązały się na piśmie, że wszystkie dzieci będą chrzczone i wychowywane w religii katolickiej, a małżeństwo zawarte zostało wobec katolickiego kapłana; jeżeli tych zobowiązań strony dać nie chcą lub dla zakazu prawa cywilnego dać nie mogą, tam dyspensy Kościół odmawia.
To samo dotyczy małżeństw zawieranych z osobami, wrogo dla Kościoła usposobionymi, choć z imienia katolikami. W takich małżeństwach również nie może być mowy o głębszym zrozumieniu się wzajemnym dusz, o całkowitej ich harmonii, strona katolicka naraża się na utratę wiary i zaniechanie praktyk religijnych, – nie może też być należytego wychowania dzieci; co jedna strona zbuduje, to zburzy druga, choćby tylko samym przykładem.
Przestrzec również należy przed małżeństwem z osobą, pod względem etycznym nisko stojącą. Zepsuty moralnie młodzieniec będzie brutalnym i niewiernym mężem, zepsuta panna – złą i niewierną żoną. Straszne skutki pod tym względem sprowadza zwłaszcza pijaństwo, za którym często idą jak cień inne występki: karciarstwo, łamanie wiary małżeńskiej, oszustwa i defraudacje!
Jest wprawdzie przysłowie: „jak się ożeni, to się odmieni”, – ale jak doświadczenie stwierdza, przysłowie to wyjątkowo się sprawdza, reguła zaś jest inna. Zresztą nie wszystkie skutki złego życia dadzą się naprawić lub usunąć po zawarciu małżeństwa.
Cele „eugeniki” tj. nauki zajmującej się poprawą rasy ludzkiej, mogą być osiągnięte głównie przez podniesienie poziomu etycznego społeczeństwa i przez zapatrywanie się na małżeństwo tak, jak się na nie zapatruje Kościół katolicki.
Ze względu na wspólne pożycie i ze względów patriotycznych należy także unikać małżeństw z osobami innej narodowości; małżeństwa takie są bowiem wyjątkowo tylko szczęśliwe, nadto stają się one często powodem zawikłań i tragedii rodzinnych.
Do małżeństwa trzeba się należycie przygotować. Ma służyć do tego czas narzeczeństwa11. W tym czasie narzeczeni powinni się wzajemnie poznać. Wszelka obłuda, ukrywanie wad swego charakteru, a zwłaszcza przeszkód unieważniających małżeństwo, pociągnęłoby później nieobliczalne następstwa. Narzeczeni winni być pomocą sobie w dążeniu do dobrego, w wierności Panu Bogu i Jego przykazaniom. Na narzeczoną ponadto zaręczyny nakładają obowiązek, – jeżeli tego jeszcze nie umie, – przygotowania się do przyszłych obowiązków, żony, matki i pani domu, a zatem do nabycia tych wiadomości, które dotyczą wychowania dzieci, prowadzenia domu, gospodarstwa itd.; za późno byłoby uczyć się tego wszystkiego dopiero po ślubie. Czas ten jednak wymaga i wielkiej ostrożności w przestawaniu ze sobą narzeczonych. Niewinna, czysta wzajemna miłość w tym czasie daje nie tylko szczęście, ale i sprowadza błogosławieństwo Boże na czasy małżeństwa i przeciwnie, – grzech nieczysty w tym czasie spełniony, nie tylko zatruwa radość, jaką daje miłość, ale i ściąga przekleństwo Boże.
Czas narzeczeństwa, to czas moralnej próby; jak w ogniu pokazuje się czystość złota, tak w trudnościach i pokusach stanu narzeczeństwa okazuje się czystość duszy, jej siła charakteru.
Przed samym ślubem należy oczyścić duszę z grzechu przez spowiedź św. i przyjąć Komunię św. Złączenie się dwóch serc na dolę i niedolę całego życia winno odbyć się w Chrystusie, odbędzie się zaś ono, kiedy obydwoje młodzi połączą się z Chrystusem w godnej Komunii św.
Podczas samego aktu ślubnego usposobienie młodej pary niech będzie jak najpodnioślejsze. Słowa przysięgi niech płyną z głębi duszy i ze szczerą intencją dotrzymania tego w całości, co się przyrzeka.
Uczta weselna niech się odbywa tak, by Chrystus mógł brać w niej udział, jak w Kanie Galilejskiej. Nie powinno podczas niej nic być takiego, co by raziło i obrażało Niebieskiego Gościa. Zaleca się również, by śluby nie odbywały się w sobotę wieczór, gdyż wielu gości weselnych zaniedbuje potem obowiązkowe słuchanie Mszy św. w niedzielę (por. ks. J. Urban, Na ślubny kobierzec).
Prawo kościelne zakazuje dawania uroczystych ślubów od pierwszej niedzieli adwentu do uroczystości Bożego Narodzenia włącznie i od środy popielcowej do Niedzieli Wielkanocnej włącznie.
Obowiązki małżonków są: miłość, wierność i wzajemna pomoc. Do miłości zachęca małżonków św. Paweł: „Mężowie, miłujcie żony wasze, jako i Chrystus umiłował Kościół i samego Siebie wydał zań” (Efez. 5, 25). – Miłość powinna ich skłaniać do znoszenia swych wad i ułomności, do przebaczenia sobie uraz i uchybień, do wzajemnego udoskonalenia i uświęcenia. Wierność i wzajemna pomoc pociąga za sobą obowiązek wspólnego pożycia małżeńskiego, o ile jest ono możliwe.
Wierność obowiązuje obydwoje małżonków jednakowo. Poza tym mąż jest głową rodziny i żony, która winna mężowi posłuszeństwo, w myśl polecenia św. Pawła: „Żony niechaj będą poddane mężom swoim jako Panu, albowiem mąż jest głową żony, jako Chrystus jest głową Kościoła” (Efez. 5, 22 n). To jednak nie wyklucza, by nieraz wskutek braków odpowiednich przymiotów ze strony męża, jego choroby czy zajęć, czynnikiem kierującym była żona.
Panowanie męża nad żoną nie powinno być jednak despotyczne, lecz połączone z czcią i miłością dla niej, – żona jest bowiem towarzyszką męża, nie sługą.
Wzajemna pomoc małżonków powinna się głównie objawiać w utrzymaniu rodziny, w wychowaniu dzieci, w czasie choroby, starości itp. Małżonkowie ustawicznie pamiętać winni, że życie małżeńskie, – to stan ofiary, wymagający nieraz heroicznego zaparcia się i poświęcenia na rzecz dobra społeczeństwa. W chwilach trudniejszych powinni ufać w Opatrzność Bożą i nic takiego nie czynić, co by się sprzeciwiało celowi i przeznaczeniu małżeństwa. Kościół stanowczo potępia zapatrywania i grzeszne praktyki (np. neomaltuzjanizm) tych małżonków, którzy w małżeństwie nie widzą twardego obowiązku społecznego, tylko użycie zmysłowe.
Pierwszym głównym obowiązkiem rodziców, – to miłość, którą sama natura wlała w serca rodziców, a która dzieciom życzy i pragnie jak najlepiej i stara się dla nich o to, co jest koniecznie potrzebne do ich życia i rozwoju. Miłość ta rodziców jednak nie może być bezkrytyczna, nie może ich zaślepiać. Rodzice, którzy zamykają oczy na błędy i wady swych dzieci, wyrządzają im ogromną szkodę i gotują im gorzkie w życiu zawody, a sobie wielkie przykrości.
Z obowiązku miłości rodziców względem dzieci wypływa obowiązek wychowywania dzieci i to pod względem fizycznym, umysłowym i religijno-moralnym.
Pod względem fizycznym powinni dbać rodzice o życie i zdrowie i oddalać od dziecka wszystko to, co by mu pod tym względem jakąkolwiek szkodę przyniosło.
Na matce specjalnie ciąży obowiązek karmienia niemowląt osobiście, od którego to obowiązku ze względu na dobro dziecka fizyczne i moralne nie wolno się uchylać bez bardzo ważnych powodów. Oddawanie dzieci małoletnich przez rodziców do zakładu może być dozwolone etycznie tylko z powodu konieczności.
Ażeby rodzice i wychowawcy mogli wobec wychowania fizycznego spełnić należycie swoje obowiązki, powinni znać główne przynajmniej zasady higieny i wychowania fizycznego.
Pod względem wychowania umysłowego mają rodzice obowiązek starać się, aby dzieci nabrały potrzebnych w dzisiejszych czasach wiadomości tak religijnych jak i świeckich, stosownie do swego stanu. Gdy widzą u dziecka zdolności, powinni być gotowi nawet do większych ofiar, by dziecko mogło swe zdolności rozwinąć. Nie powinni jednak nigdy dzieci posyłać do szkół prowadzonych w duchu niekatolickim. Obowiązani są także dać możność dzieciom nauczenia się pewnego zawodu, względnie ich wykształcenie ogólne doprowadzić do tego stopnia, by potem mogły w życiu znaleźć sobie środki utrzymania. W tym też celu winni w razie możności zostawić dzieciom pewien majątek.
Niezmiernie ważne jest wychowanie religijno-moralne w rodzinie12. Jeżeli atmosfera życia rodzinnego jest czysta, owiana wielką miłością Boga i bliźniego i pozwala dziecku od zarania dzieciństwa oddychać wielkimi ideałami, to w takiej atmosferze wychowują się uczciwe, szlachetne charaktery, pożyteczni ludzie. I przeciwnie – z rodzin złych, niereligijnych i niemoralnych, rekrutują się potem zazwyczaj ludzie bezbożni, zbrodniarze i szkodniki społeczeństwa. Rodzina – to pierwsza i najważniejsza szkoła i biada społeczeństwu, gdzie życie religijno-moralne rodzin jest w upadku! Żadne środki ani zakłady państwowe czy społeczne tego nie naprawią.
Obowiązkiem rodziców jest czuwać nad prowadzeniem się dzieci, przekonywać się, czy dzieci spełniają swoje obowiązki, poskramiać ich złe zachcianki, przełamywać upór i kaprysy, napominać, gdy źle postępują, karać z roztropnością i sprawiedliwością, jeśli napomnienia nie skutkują.
Doniosłe znaczenie pod tym względem ma zwłaszcza matka. Wielki biskup Ketteler powiedział: „Największem dobrodziejstwem, jakiego Bóg udzielić może człowiekowi w porządku naturalnym, jest niezawodnie prawdziwie chrześcijańska matka!... Szczęśliwym nad wyraz jest dziecko, mające prawdziwie chrześcijańską matkę!... Gdy matka dawno już w grobie, a syn burzami życia porwany i miotany, jest bliski utraty wiary i moralności... wtedy stająca mu w pamięci szlachetna, czcigodna postać pobożnej matki zdoła go nieraz cudowną mocą sprowadzić na drogę wiary i cnoty”.
Do napomnień, zachęt i rad winni rodzice również dołączyć dobry przykład. Winni oni być dla dzieci wzorem życia prawdziwie chrześcijańskiego i to pod każdym względem. Wtedy tak, jak bez trudu nauczyły się od rodziców mowy, tak bez większych trudności nauczą się z ich przykładu życia chrześcijańskiego. Bardzo zalecenia godne jest wspólne odmawianie w rodzinach modlitw porannych i wieczornych i wspólne przystępowanie do sakramentów św.
Grzeszą rodzice, dając zgorszenie dzieciom swą obojętnością religijną, bezbożnością, przekleństwami, złym życiem, należeniem do złych stowarzyszeń i organizacji itp. Jeszcze gorzej postępują, gdy nakazują dzieciom czynić co grzesznego lub narażają je na okazję niebezpieczeństwa do grzechu.
W szczególniejszy sposób winni rodzice starać się wyrobić u swoich dzieci umiłowanie prawdy i umiłowanie pracy, co dla życia religijno-moralnego i społeczeństwa ma ogromne znaczenie.
Obowiązek wychowania dzieci w razie braku rodziców lub zaniedbania przez nich, ciąży na krewnych, chrzestnych rodzicach, a gdy i ci nie mogą lub nie chcą, na społeczeństwie i państwie. Obowiązek opieki ze strony państwa dotyczy zwłaszcza dzieci opuszczonych, zaniedbanych, porzuconych, sierot po poległych na wojnie.
Dzieci obowiązane są swoich rodziców miłować, okazywać im cześć, szacunek i posłuszeństwo.
Pismo św. rzuca na dzieci, nie mające miłości dla rodziców, straszne przekleństwo: „Oko, które urąga ojcu i które gardzi matką, niech wykłują kruki nad potokiem i niech je wyjedzą orlęta” (Przyp. 30, 17) a św. Paweł upomina: „Synowie, posłuszni bądźcie rodzicom we wszystkim, albowiem to się podoba Panu” (Kol. 3, 20).
Dzieci winny tak długo rodzicom posłuszeństwo, jak długo zostają pod ich opieką i jak długo rodzice ich utrzymują. Skoro samodzielnie pracują na swoje utrzymanie i własne założyły ogniska domowe, ustaje obowiązek posłuszeństwa dla rodziców, ale cześć i miłość rodziców nadal ich obowiązuje.
Gdyby rodzice wydali rozkaz przeciwny prawu Bożemu, taki rozkaz oczywiście nie obowiązuje i słuchać go nie należy.
Gdy idzie o wybór stanu, trzeba poprosić rodziców o radę – nie jest jednak grzechem wbrew ich woli z ważnej przyczyny w tej sprawie inaczej postąpić, niż rodzice tego sobie życzą.
Co się tyczy rodzeństwa (braci i sióstr) to, jak jesteśmy związani z nimi węzłami natury, tak też powinniśmy być związani i węzłami wzajemnej miłości. Jest również obowiązkiem naszym kochać i szanować innych także krewnych i powinowatych, a w razie potrzeby przychodzić im w miarę możności z pomocą.
Miłość i przywiązanie do rodziny nie powinny jednak prowadzić nigdy do popierania krewnych z krzywdą innych czy społeczeństwa. Nepotyzm czyli popieranie krewnych w życiu publicznym bez względu na ich wartość moralną i zasługi, okazał się dla społeczeństw, a zwłaszcza dla Kościoła, bardzo zgubnym i szkodliwym, obudzając niechęć i pogardę tak dla samych nepotów, jak i dla tych, co ze szkodą ogółu i krzywdą innych wysuwali ich na wysokie stanowiska i godności.
Smutnie świadczy o wartości moralnej, jeżeli uczniowie i wychowankowie nie mają we wdzięcznej pamięci tych, którzy pracowali nad nimi i przyczynili się do ich wykształcenia i zdobycia stanowiska.
Przepiękny przykład spełniania obowiązków wobec rodziców daje nam Pan Jezus w Nazarecie.
Rodzina rozszerza się przez przybranie służących. W dawnych czasach, gdy nauka Chrystusowa przenikała na wskroś życie chrześcijan, uważano sługi za członków rodziny, dziś niestety jest inaczej w wielu wypadkach.
Pracodawcy mają ścisły obowiązek wypełniać te zobowiązania, które umową na siebie przyjęli; w szczególności powinni pamiętać, że zatrzymanie zapłaty sługom jest grzechem o pomstę do nieba wołającym, że nie wolno im narażać zdrowia i życia sług na niebezpieczeństwo a dusze ich na okazje i niebezpieczeństwa do grzechu, że powinni odnosić się do nich z życzliwością i uprzejmością, że obowiązkiem jest szanować ich godność ludzką, ich pracę, dbać o ich dobra doczesne i wieczne.
Słudzy mają być posłusznymi i wykonywać sumiennie warunki umowy, pracować pilnie i spełniać wiernie swoje obowiązki, strzec majątku pracodawców i ich dobrego imienia, oddawać im cześć i uszanowanie, nie oczerniać ich, nie obmawiać i nie rozgłaszać sekretów rodzinnych.
Niewolnictwo, które tak powszechnie panowało w dawnych czasach, a które jeszcze tu i ówdzie sporadycznie w krajach niecywilizowanych się zdarza, jest w najwyższym stopniu niemoralne, bo pozbawia człowieka wolności i godności i zmusza go do pracy na rzecz drugich. Niemoralną też była instytucja tzw. pańszczyzny czyli poddaństwa, – ubliżała ona bowiem godności i wolności ludzkiej, a nadto była ona wyzyskiem jednych przez drugich.
Etyczna wartość celibatu zależy nie tyle od samego czynu, ile od jego pobudek. Kto nie zawiera małżeństwa dlatego, by z większą swobodą mógł oddawać się życiu rozpustnemu, ten grzeszy, tego celibat jest nieetyczny. Niewielką wartość przedstawia także celibat człowieka, – choć taki nie grzeszy, – który z wyrachowania materialnego powstrzymuje się od małżeństwa lub dlatego tylko żyje w celibacie, że musi, bo go nikt odpowiedni nie chce. Natomiast celibat podjęty dobrowolnie z miłości Pana Boga czy bliźniego np., aby móc się całkowicie oddać Panu Bogu, społeczeństwu czy pracy nad swoją duszą, ma wysoką wartość etyczną i stan takiego celibatu, podjętego z pobudek religijno-moralnych, Kościół stawia wyżej od stanu małżeństwa, bo człowiek w nim żyjący może daleko skuteczniej poświęcić się służbie Bożej, dobru bliźnich i sprawie zbawienia, niż ten, który ma obowiązki i kłopoty rodzinne (por. 1 Kor. 7, 32 n).
Twierdzenie, że człowiek nie jest w stanie zachować celibatu, jest fałszywe. Zarówno bezstronna nauka, jak i doświadczenie tysięcy i tysięcy osób przekonują, że celibat jest możliwy do zachowania przez całe życie.
Mówią przeciwnicy celibatu, że celibat, – to okradanie społeczeństwa z tych korzyści, jakie dana rodzina mogłaby przynieść. – To prawda, że celibat pozbawia społeczeństwo pewnej liczby rodzin, ale to, jeżeli chodzi o osoby duchowne, nie przynosi społeczeństwu szkody, tylko raczej najpiękniejsze owoce. Ci kapłani i te zakonnice, – co z miłości dla Boga i bliźnich wyrzekli się dobrowolnie rodziny, – ratują dusze a nieraz i ciała swoich bliźnich od zagłady, budują i prowadzą zakłady, w których milionom dzieci, biednym, chorym i opuszczonym zastępują najlepszego ojca i najlepszą matkę, - niosą światło wiary, cywilizacji i kultury w najdziksze kraje, czego nie mogliby czynić – w takiej mierze i z takim poświęceniem, jak to czynią, – gdyby mieli obowiązki rodzinne. Wyjątkowe upadki i zgorszenia tych, którzy żyją w celibacie, jakie się czasem trafiają, nie zmniejszają jego znaczenia i wartości.
Według nauki Kościoła niewiasta, podobnie jak i mężczyzna, stworzona jest na obraz i podobieństwo Boże, odkupiona męką i śmiercią Jezusa Chrystusa i przeznaczona do zbawienia wiecznego. Przez tę naukę, jak niemniej przez jedność i nierozerwalność małżeństwa, przez wysoką cześć dla Matki Najśw., przez wynoszenie na ołtarze świętych niewiast i dziewic, chrześcijaństwo podniosło niewiastę z tego poniżającego stanu, w jakim się w starożytnym świecie znajdowała i w jakim się jeszcze nieraz mimo kultury zewnętrznej znajduje tam, gdzie światło wiary Chrystusowej nie doszło. Prawdziwą emancypację zawdzięczają więc kobiety religii Chrystusowej, która jest „Bożą pieczęcią na prawach kobiety, Bożym światłem w kwestii kobiecej i Bożą siłą w życiu kobiety”.
Równość kobiety z mężczyzną nie jest jednak zupełna, – bo według woli Bożej w małżeństwie głową rodziny jest mąż, a nadto w Kościele kobieta nie może być kapłanem, aczkolwiek Kościół zdaje sobie dokładnie sprawę z wielkiego znaczenia kobiet dla życia religijnego. – Prócz tego do niedawna kobieta była od wielu stanowisk i zajęć wykluczona i pozbawiana pewnych praw politycznych, – dziś atoli pod wpływem zmienionych warunków zaszła pod tym względem wielka zmiana na korzyść kobiety. Kościół katolicki nie ma nic przeciwko prawom politycznym kobiety, – pragnie tylko, by te zajęcia i prawa nie odrywały jej od pierwszego i najważniejszego jej obowiązku, tj. matki i żony. Dotyczy to zwłaszcza kobiet ze sfer uboższych, które nieraz ponad siły pracują po fabrykach, warsztatach,, biurach, z największą szkodą dla siebie i potomstwa. Praca tych kobiet, podobnie jak i dzieci, powinna być ustawowo uregulowana i kontrolowana, także zabezpieczone powinny być urlopy na czas choroby. - Dla kobiety zamężnej pierwszym, najważniejszym terenem pracy powinna być rodzina, zwłaszcza troska o wychowanie młodego pokolenia. Jej zadaniem jest w cichym i ofiarnym poświęceniu opiekować się mężem i dziećmi i opanowywać wszystko dobrocią i miłością. To jej wielkie zadanie, wielkie posłannictwo dziejowe, to jej służba dla Boga i Ojczyzny. Dopiero po spełnieniu tego pierwszego jej zadania może się ona oddać innym pracom.
U nas w Polsce wysoki takt kobiecy, wielka etyka jej życia osobistego, głęboka religijność i prawdziwa miłość Ojczyzny sprawiły, że stanowisko jej było w narodzie bardzo szanowane, a nieraz i bardzo wpływowe... Upłynęły wieki, nastały smutne czasy niewoli, a kobieta polska zawsze była troskliwą opiekunką ducha religijnego i narodowego, ratowała wiarę i patriotyzm od zachwiania i zaniku. I dziś w wielkiej mierze przyszłość Polski zależy od kobiety polskiej. Jeżeli ona dobrze i silnie zbuduje rodzinę polską, oprze ją na granitowych zasadach naszej wiary świętej i gorącej czynnej miłości Ojczyzny, to stworzy taką potęgę w narodzie, że żadne moce nieprzyjacielskie jej skruszyć nie potrafią (por. Borowski, Wychowanie narodowe).
Pytania i ćwiczenia. Nauka Kościoła katolickiego o małżeństwie. Por. encyklikę Ojca św. Piusa XI o małżeństwie chrześcijańskim „Casti connubii” z dnia 31 grudnia 1930 roku i encyklikę tegoż papieża o chrześcijańskim wychowaniu młodzieży z dnia 31 grudnia 1929 r. Co mówi Pismo św. o obowiązkach dzieci wobec rodziców (por. Mt. 15, 4; 19, 19; Kol. 3, 20; Ef. 6, 1; Piotr 1, 22)? Chrystus jako syn. Najświętsza rodzina jako wzór rodzin chrześcijańskich. Setnik biblijny jako wzór pracodawcy (por. Mt. 8. 5 i Łk. 7, 3). Mój stosunek do rodziców i do rodzeństwa. Matka Najśw. jako wzór niewiast. Najwybitniejsze niewiasty w historii naszego narodu. Święte Polki.
Wielkie znaczenie dodatnie dla życia tak jednostki, jak i społeczeństwa, mają rozmaite stowarzyszenia i związki, o ile są oparte na zasadach etycznych. Mogą one być religijne (bractwa, arcybractwa, sodalicje, stowarzyszenia misyjne) lub świeckie, – te zaś mogą być znowu zawodowe, oświatowe, sportowe, artystyczne itd.
Zależnie od swego celu i statutu uczą one człowieka karności, wspólnej pracy, kształcą jego umysł, rozwijają jego uczucia, zmysł organizacyjny, są zachętą do dobrego, dają sposobność do godziwej zabawy i rozrywki. W nich powstają nieraz wielkie myśli twórcze i dokonują się wielkie dzieła społeczne, narodowe i religijne. Oczywiście to dodatnie znaczenie mają tylko stowarzyszenia etycznie dobre; stowarzyszenia etycznie złe są źródłem zepsucia, niewiary, a czasem i wielkich nieszczęść narodowych czy państwowych (np. stowarzyszenia komunistyczne).
Dla młodzieży mają również duże dodatnie znaczenie dobrze prowadzone stowarzyszenia czy to religijne, kulturalne czy sportowe. Stowarzyszenia polityczne dla młodzieży szkolnej młodszej nie nadają się. Wyrabiają one ducha partyjności, stronniczości, ze szkodą sprawiedliwości i dobra ogólnego, odwodzą młodzież od jej pierwszorzędnych zadań i celów, jakimi są praca nad kształceniem rozumu i charakteru, czyli nad zdobyciem nauki i cnoty – a czynią z niej nieraz bezkrytycznych agitatorów i naganiaczy rozmaitych partii i ich przywódców, z jej i społeczeństwa szkodą. To jednak nie wyklucza – owszem jest rzeczą wskazaną i pożyteczną w dzisiejszych czasach, – by w stowarzyszeniach oświatowych, zawodowych, a nieraz i religijnych, np. w sodalicjach, młodzież starszą zaznajamiać z aktualnymi ważnymi kwestiami politycznymi i społecznymi ze stanowiska religijnego i narodowego.
Z istniejących stowarzyszeń wśród młodzieży szkolnej największe znaczenie religijno-moralne mają sodalicje mariańskie, harcerstwo i stowarzyszenia misyjne.
Sodalicje mariańskie przez szczególniejsze nabożeństwo do Matki Najśw., przez częste przystępowanie do sakramentów św., przez lekturę dzieł i pism religijno-moralnych, przez referaty i wspólne zachęty do dobrego na zebraniach i uroczystościach sodalicyjnych, mają nadzwyczaj dodatnie znaczenie wychowawcze. Jeżeli są dobrze i umiejętnie prowadzone, stają się naprawdę szkołą wielkich charakterów i apostołów katolickich.
Harcerstwo znów, w którym w szczególniejszy sposób zwraca się uwagę na sumienne spełnianie swoich obowiązków, na obcowanie z przyrodą i jej znajomość, na radzenie sobie w rozmaitych okolicznościach i trudnościach życia, - czyni z młodzieży ludzi obowiązkowych, praktycznych, zdolnych do wielkich wysiłków i poświęceń na rzecz Ojczyzny i bliźniego.
Stowarzyszenia misyjne, mające na celu popieranie katolickich misji zagranicznych, utrzymują młodzież w pobożności, przypominając jej tę myśl, że pracuje nad pozyskaniem dusz Panu Bogu, nad rozszerzeniem Królestwa Bożego na ziemi, uczą prawdziwej miłości bliźniego, odmawiania sobie na rzecz drugich, roztaczają szersze widnokręgi przed okiem młodzieży – z jednego miasta i kraju każą patrzeć na świat cały, w ludziach czerwonych, żółtych i czarnych widzieć bliźnich. Nadto zaspokajają one jej potrzeby intelektualne, pouczając ją przez lekturę pism i gazet misyjnych.
Akademickie korporacje, o ile uznają lub oficjalnie u siebie tolerują pojedynki, za katolickie uznane być nie mogą i młodzież katolicka, która chce być w zgodzie ze sumieniem i zasadami Kościoła, do nich należeć nie może! „Związek chrześcijańskich akademików” jest stowarzyszeniem opartym na zasadach protestanckich, jak również głośne stowarzyszenia amerykańskie dla młodzieży: YMCA (dla chłopców) i YWCA (dla dziewcząt). Nie może też młodzież katolicka należeć do stowarzyszenia TUR (Tow. uniwersytetu robotniczego), które jako socjalistyczne, jest prowadzone w duchu wrogim Kościołowi katolickiemu.
Do stowarzyszeń nie należy przystępować lekkomyślnie, bez zastanowienia. Kto po dokładnej rozwadze zapisał się do jakiegoś stowarzyszenia, powinien przyjęte obowiązki sumiennie wypełniać; lepiej nie zapisywać się, niż zapisać, a obowiązków nie wypełniać, – działa to bowiem demoralizująco i na samego człowieka i na całe stowarzyszenie.
Stowarzyszenie dobrze prowadzone nie powinno w łonie swoim cierpieć członków nie spełniających obowiązków lub przynoszących ujmę i szkodę stowarzyszeniu.
Kto by w dobrej wierze przystąpił do jakiegoś stowarzyszenia, a później przekonał się, że ono działa na szkodę Ojczyzny, Kościoła czy społeczeństwa, że jest oparte na zasadach fałszywych, niemoralnych, tego obowiązkiem jest z takiego stowarzyszenia wystąpić.
Do stowarzyszeń specjalnie przez Kościół kilkakrotnie potępionych należą stowarzyszenia masońskie (wolnomularskie). Potępione one zostały z powodu złych, fałszywych zasad, swego wrogiego stosunku do Kościoła i swej tajności.
W dzisiejszych czasach wielkie znaczenie mają rozmaite spółki, spółdzielnie (kooperatywy), towarzystwa akcyjne itd. Mogą one mieć bardzo wielkie dodatnie znaczenie pod względem gospodarczym i społeczno-etycznym, ale muszą być oparte na sprawiedliwych zasadach i uczciwie prowadzone.
Słowo „Ojczyzna” obejmuje religię, ziemię ojczystą, język, ludzi, należących do tego samego narodu, obyczaje i zwyczaje, historię, literaturę i sztukę. Głównie zaś przez Ojczyznę rozumiemy ziemię, zamieszkałą przez naród, czyli przez pewną większą liczbę ludzi, mających wskutek rozmaitych czynników (wspólność języka, dziejów, pochodzenia, wspólną niedolę) poczucie przynależności i odrębności od innych. Miłość Ojczyzny jest nakazana człowiekowi i prawem naturalnym, przez to, że Pan Bóg jako Stwórca człowieka wlał w nasze serca żywsze uczucia miłości względem Ojczyzny, niż względem innych krajów i narodów – i prawem pozytywnym (por. 2 Mach. 8, 21; 13, .14; Łuk. 19, 41–44; 2 Kor. 11, 22). Wielki i piękny przykład pod tym względem daje nam Chrystus Pan i św. Paweł, apostoł narodów.
Do obowiązków więc moralnych i religijnych każdego katolika należy miłość Ojczyzny tak, że nie może być dobrym katolikiem ten, kto nie jest równocześnie i dobrym patriotą. Ojczyznę katolik winien kochać przede wszystkim z miłości ku Bogu i w sposób zgodny z wolą Bożą. Nie wolno więc Ojczyzny przenosić ponad Boga i jego prawa, ani też dla niej dopuszczać się grzechu, choćby to miało chwilową korzyść przynieść Ojczyźnie.
Prawdziwy, trwały i bezinteresowny patriotyzm mogą zrodzić tylko siły, które daje człowiekowi religia Chrystusowa. Ona jedna tylko może w duszy naszej wypalić do szczętu samolubny egoizm, by na jego miejscu zapalić znicz świętej miłości Ojczyzny.
Bez fundamentu religijnego patriotyzm wisi w powietrzu, staje się często tylko sportem, modą, polem do popisu, do zdobycia sławy, kariery czy majątku; bez busoli religijnej przeradza się też on łatwo w ciasny szowinizm albo bezojczysty kosmopolityzm.
Miłość Ojczyzny powinniśmy okazywać nie tylko uczuciem i słowami, ale przede wszystkim modlitwą13 i czynami; w wieku młodym głównie wytrwałą pracą nad sobą, nad swoim rozwojem umysłowym i moralnym, by Ojczyźnie jak najtęższych i najlepszych pod każdym względem przysporzyć obywateli. Kochać Ojczyznę, to nie znaczy tylko mówić o swoich względem niej uczuciach, – ale pracować w pocie czoła, sumiennie, wytrwale, gorliwie i umiejętnie spełniać swoje obowiązki na roli czy w szkole, w biurze, warsztacie, fabryce, w rodzinie czy w sejmie, choćby w zapomnieniu, choćby bez uznania i korzyści materialnej dla siebie. Dola narodu wykuwa się bowiem głównie w znojnym trudzie dnia powszedniego, w sumienności, obowiązkowości, pracowitości, oszczędności i uczciwości jego obywateli. W razie potrzeby powinniśmy być gotowi majątek, zdrowie, a nawet życie poświęcić dla Ojczyzny.
Przeciwko miłości Ojczyzny grzeszy się przez każdy czyn niemoralny, który wychodzi na niekorzyść Ojczyzny, a więc lenistwo i obojętność na sprawy narodowe, sianie niezgody i nienawiści pomiędzy poszczególnymi dzielnicami i stanami, niekarność społeczną i narodową, wyzbywanie się majątków i warsztatów pracy na rzecz nieprzyjaciół Ojczyzny, sprowadzanie i kupowanie luksusowych towarów zagranicznych, lekceważenie mowy ojczystej, a zwłaszcza przez zdradę i zaprzaństwo.
Do grzechów przeciwko Ojczyźnie należy także kosmopolityzm, (internacjonalizm), nie uznający miłości Ojczyzny, jak i szowinizm (egoizm narodowy, imperializm, skrajny nacjonalizm), który przecenia własną narodowość, zamyka oczy na jej błędy, gardzi innymi narodami, nienawidzi ich i dopuszcza się względem nich krzywd i niesprawiedliwości, chciałby je podbić, wynarodowić. Szowinizm taki sprzeciwia się kardynalnym zasadom etyki chrześcijańskiej, to jest miłości i sprawiedliwości, które to zasady obowiązują nie tylko w życiu prywatnym, ale i życiu publicznym i w stosunkach wzajemnych państw i narodów.
Tu należy także francuski maurrasizm (od twórcy Maurras'a) i cały jego obóz (l'Action francaise), potępiony przez Piusa XI, który do zasad skrajnego nacjonalizmu dodaje stek rozmaitych nowoczesnych błędów, jak ateizm, agnostycyzm, epikureizm, autonomizm moralny itd.
„Chrześcijanin prawdziwy kocha swą Ojczyznę miłością tak wielką, jak gdyby ona jedna tylko istniała na świecie, lecz równocześnie obejmuje życzliwością, służbą dobroczynną narody obce, pracuje nad zbliżeniem się, nad zbrataniem się ojczyzn wszystkich ludów na ziemi... Każdy chrześcijanin i każdy naród powinien mieć szlachetną ambicję, żeby przyczynić się swą pracą do naprostowania, przygotowania dróg ku temu górniejszemu bratniemu pożyciu ludzkości. Dążenie takie jest patriotyzmem najwznioślejszym, bo wywyższającym własną Ojczyznę a nie upokarzającym ojczyzn reszty ludów. Do praktykowania tego szerokiego, głębokiego patriotyzmu wzywa wszystkich ludzi przykazaniem swym Bóg, przykładem swoim Chrystus, a obok Chrystusa prawdziwie wielcy patrioci wszystkich narodów” (X. Bilczewski, O miłości Ojczyzny).
Pytania i ćwiczenia. Sodalicja mariańska i jej znaczenie dla młodzieży. Harcerstwo a młodzież. Jakie znam katolickie stowarzyszenia akademickie? Jakie znam stowarzyszenia katolickie dla młodzieży pozaszkolnej ? Które stowarzyszenie najbardziej mi się podoba? Chrystus jako patriota. Miłość Ojczyzny u św. Pawła (por. List pasterski o miłości Ojczyzny Ks. Arcyb. Bilczewskiego). Czego nas uczą rozbiory i powstania polskie? Czego domaga się ode mnie Ojczyzna? Jak będę w przyszłości pracował dla Ojczyzny? Miłość Ojczyzny i miłość ludzkości. Patriotyzm a regionalizm. Przyjaciele i nieprzyjaciele Ojczyzny. Obowiązki ucznia polskiego wobec występów i agitacji przeciwko Polsce.
Państwo jest to organizacja większej ilości ludzi na pewnym określonym terytorium, uposażona w zwierzchnią władzę, albo – jak mówili scholastycy – przyrodzona społeczność doskonała, – w odróżnieniu od Kościoła, który jest nadprzyrodzoną społecznością doskonałą. Według nauki katolickiej państwo nie jest wynikiem odpowiedniej umowy społecznej pomiędzy ludźmi, – jak twierdził Rousseau, – ale ma swoje źródło w naturze człowieka, a więc ostatecznie w Bogu, który jest Stwórcą tej natury. Natura bowiem ludzka, jej potrzeby i wymagania życiowe są takie, że domaga się stworzenia tej społeczności, która znowu bez władzy istnieć ani rozwijać się nie może. Bóg więc, jako Stwórca natury ludzkiej, jest ostateczną przyczyną i państwa i władzy, której piastuni nie otrzymują jej atoli bezpośrednio od Boga, lecz za pośrednictwem woli i urządzeń ludzkich. W ten sposób władza pochodzi bezpośrednio od ludu czy narodu, pośrednio i ostatecznie od Boga, jako Stwórcy człowieka, istoty społecznej. W tym znaczeniu należy rozumieć zdanie Pisma św.: „Nie masz zwierzchności jeno od Boga, a które są, od Boga są ustanowione” (Rzym 13, I); w tym znaczeniu także można pojmować w duchu katolickim zasadę zwierzchnictwa narodu czy zwierzchnictwa ludu, sformułowaną w ten czy inny sposób w nowszych konstytucjach.
Celem i zadaniem państwa jest dobro doczesne obywateli, ich dobrobyt, spokój, bezpieczeństwo mienia, dobrego imienia, życia, – zabezpieczenie im wolności politycznej, religijnej i obywatelskiej, – jednym słowem stworzenie obywatelom takich warunków życia doczesnego, by mogli rozwinąć się fizycznie, umysłowo i moralnie, wykorzystać dary dane im przez Pana Boga i osiągnąć cel, do którego ich Stwórca przeznaczył, zbawienie wieczne.
Ustrój państwa zależy od jego obywateli. Przy uchwalaniu jego powinni się oni kierować dobrem ogółu. W dzisiejszych czasach ustrój ten oparty jest przeważnie na zasadach demokratycznych i w większej ilości państw także i na zasadach republikańskich. Kościół katolicki nic przeciwko temu ustrojowi zasadniczo nie ma. Zmiana ustroju powinna dokonywać się tylko w sposób legalny z ważnych przyczyn, bo zazwyczaj stanowi ona poważne przesilenie wewnętrzne dla państwa.
Na zewnątrz ma państwo prawo i obowiązek bronić swojej całości i swoich granic wobec nieprzyjacielskich zakusów, nawet siłą, gdyby inne środki okazały się nieskuteczne. Wielkie zadanie ma tu do spełnienia dyplomacja.
Na zewnątrz ma państwo dla dobra swoich obywateli starać się:
Urzeczywistnić przez prawodawstwo i administrację ideę sprawiedliwości, dając każdemu to, co mu się należy, broniąc jego prawnej własności, karząc tych, którzy prawo drugiego naruszają, rozdzielając sprawiedliwie obowiązki, ciężary, prawa i przywileje.
Starać się o dobrobyt materialny i zdrowie swoich obywateli przez odpowiednie ustawy społeczne, gospodarcze, higieniczne, działając wszędzie gdzie pomoc, inicjatywa i kontrola prywatna nie wystarczą, wystrzegając się jednak etatyzmu czyli zbytniego wtrącania się państwa w życie gospodarcze obywateli.
Starać się o dobra kulturalne swoich obywateli przez szerzenie oświaty, popieranie nauki i sztuki i przez troskę o moralność i religijność społeczeństwa.
Środkiem do szerzenia oświaty jest przede wszystkim szkoła. Państwo ma prawo zakładania szkół, a w dzisiejszych czasach u nas, kiedy większość rodziców nie jest w stanie dać dzieciom należytego wykształcenia i wychowania, a szkół prywatnych jest bardzo mało i kosztowne, – ma nawet ścisły obowiązek. Dotyczy to zwłaszcza szkół powszechnych. Prawo to jednak nie powinno być wyłącznym prawem (monopolem) państwa w tym znaczeniu, że tylko państwo może szkoły otwierać i kierować nimi, a szkół prywatnych zakładać nie wolno, ponieważ rodzicom i Kościołowi przysługuje prawo zakładania szkół i posyłania młodzieży do tej szkoły, jaką uznają za stosowną. Nadto współzawodnictwo szkół państwowych i prywatnych jest, – jak doświadczenie wykazuje, – bardzo pożyteczne dla rozwoju szkolnictwa.
Nauka i wychowanie w szkole powinny być oparte na zasadach wiary i dlatego Kościół domaga się szkół wyznaniowych, w których dzieci wychowują i kształcą nauczyciele tej samej religii i na jej zasadach, potępia zaś stanowczo szkoły bezreligijne (zwane także niesłusznie „wolnymi”) i szkoły o nauce religii, wspólnej dla różnych wyznań religijnych, – toleruje zaś tylko szkoły międzywyznaniowe (symultanne), w których dzieci różnych wyznań wspólnie się uczą innych przedmiotów, a religii uczą się osobno.
Państwo powinno czuwać, by w szkole nie uczono nic takiego, co by się sprzeciwiało wierze i moralności chrześcijańskiej. Nauka religii złączona z ćwiczeniami i praktykami religijnymi, które do jej istoty należą, powinna być w szkołach obowiązkowa, a kierownictwo i nadzór nad tą nauką powinien mieć Kościół. Tylko na podstawie religijnej może się wytworzyć w szkole wysoka atmosfera etyczna.
Państwo ma prawo zaprowadzić przymus szkolny, a do obowiązków jego należy, by możność kształcenia, przynajmniej elementarnego, uprzystępnić dla wszystkich. Państwo powinno także popierać gorąco oświatę i naukę pozaszkolną, towarzystwa i instytucje oświatowe, naukowe i artystyczne, zakładając bibljoteki, muzea, czytelnie i domy ludowe, lub przynajmniej przyczyniając się do ich założenia i utrzymania.
Troska o moralność i religijność, – to również jeden z głównych obowiązków państwa. Dlatego władza państwowa ma obowiązek przeszkadzać w miarę możności gorszącym publicznym występom przeciwko wierze czy moralności, zabraniać gwałcenia dni świętych, rozpijania ludności, hazardowego karciarstwa, niemoralnych i niereligijnych przedstawień teatralnych, cyrkowych czy kinowych, rozszerzania złych książek, pism, gazet, wystawy i sprzedaży pornograficznych obrazów, kart itp.
Aby jednak praca państwa nad moralnością obywateli wydała trwałe i prawdziwe owoce, musi państwo współdziałać z Kościołem.
Pytania i ćwiczenia. Co zawdzięczam państwu? Jakie są w Polsce, szkoły pod względem religijnym? Rozwinąć hasło Polskiej Macierzy Szkolnej: „Przez oświatę i kulturę obywatela – do potęgi państwa”.
Lektura: Ks. M. Morawski, Podstawy etyki i prawa, część II rozdz. I: Teoria liberalna a chrześcijańska o państwie. Encyklika Piusa XI o chrześcijańskim wychowaniu młodzieży.
Kościół i państwo są społecznościami doskonałymi, to jest każda w swoim zakresie działania jest wystarczającą sobie i od drugiej niezależną. Ponieważ jedna i druga jest z ustanowienia Bożego (Kościół bezpośrednio, państwo pośrednio) i ponieważ obydwie mają za zadanie dobro tych samych członków (Kościół szczęście wieczne, – państwo pomyślność doczesną), – przeto powinna pomiędzy nimi panować zgoda, harmonia, współpraca i wzajemna pomoc. Ten na wzajemnej zgodzie i pomocy oparty stosunek między Kościołem a państwem powinien się objawiać przede wszystkim w prawodawstwie, w szczególności:
Prawo państwowe nie powinno nic takiego zawierać, co by się sprzeciwiało prawu Bożemu czy prawu kościelnemu, więc np. nie może ono pozwalać na pojedynki, na rozwody ważnie zawartych małżeństw itp.
W sprawach czysto religijnych powinno państwo zostawić Kościołowi zupełną wolność i swobodę, więc np. nie wydawać zarządzeń w sprawach dogmatów, nabożeństw, karności kościelnej itd. Również porozumienie się Stolicy świętej z biskupami i wiernymi nie powinno podlegać kontroli państwa (placetum regium), – ogłaszanie encyklik i buli papieskich, uchwał soborów itp. nie powinno żadnych doznawać przeszkód ze strony państwa.
Do Kościoła wyłącznie winno też należeć obsadzanie wszelkich posad kościelnych, chyba, że zaszła w tym względzie jaka umowa między Kościołem a państwem. Usuwanie przez państwo z posad biskupów, proboszczów, prefektów itp. bez zgody Stolicy świętej, względnie biskupa, byłoby bezprawnym ograniczeniem niezależności Kościoła. Także tworzenie zakonów, kongregacji, stowarzyszeń kościelnych, ich organizacja i zniesienie, winno należeć wyłącznie do władzy kościelnej.
Kościół winien mieć także prawo nabywania i posiadania własności ruchomej i nieruchomej i zarządzania majątkiem kościelnym.
W sprawach tzw. mieszanych, które obu władzom podlegają i obydwóch społeczeństw dotyczą, jak np. sprawy szkolne i małżeńskie, powinno prawo świeckie ze względu na wyższy cel Kościoła, uznawać i przeprowadzać zasady prawa kościelnego w swoim prawodawstwie, więc np. dbać o nauczanie i wychowanie religijne młodzieży, stać na stanowisku świętości i nierozerwalności ważnie zawartego małżeństwa itd. Sprawy te mieszane są zazwyczaj regulowane w konkordatach, zawieranych między Stolicą Apostolską a państwami.14
Państwo powinno działalności Kościoła przychodzić z pomocą, podobnie jak Kościół przychodzi z pomocą państwu. Kościół zaś przychodzi z pomocą państwu przez to że głosi obowiązek poszanowania władzy i posłuszeństwa dla praw państwowych, a przez to podtrzymuje bardzo silnie moralne jego fundamenty; ucząc zaś życia uczciwego, zachęcając do pracy, do cnót chrześcijańskich, przyczynia się bardzo wydatnio do szczęścia i dobrobytu doczesnego. W sprawy czysto polityczne danego państwa Kościół się nie miesza, o ile nie sprzeciwiają się one zasadom wiary i moralności chrześcijańskiej.
Cezaropapizm dążący do podporządkowania Kościoła państwu i skrępowania jego wolności jest we wszystkich swoich formach (bizantynizm, gallikanizm, józefinizm, febronianizm) sprzeczny z wolą Chrystusa, który ustanowił Kościół jako niezależny i czynnikiem w wysokim stopniu ujemnym dla życia religijno-moralnego.
Rozdział Kościoła od państwa, aczkolwiek może być dokonany z zachowaniem wolności Kościoła, jak to jest np. w Stanach Zjednoczonych Ameryki, uważa Kościół, wychodząc ze stanowiska współpracy państwa i Kościoła, tylko za „zło konieczne”; zazwyczaj jednak rozdziałowi Kościoła od państwa towarzyszy prześladowanie Kościoła ze strony państwa.
Dla każdego państwa Kościół jest nadzwyczaj ważnym sprzymierzeńcem. Dobrze urządzić i zorganizować życie państwowe i utrzymać je na wyżynie etycznej niepodobna jedynie środkami przyrodzonymi. Musi tu być wprowadzony czynnik wyższy, czynnik Boży. W czasach, kiedy prądy antyreligijne zapanowały w społeczeństwie, a władza państwowa im się poddawała, następowało zawsze obniżenie moralne, chwiał się porządek państwowy. Przywrócenie należnego miejsca religii było zawsze witane jako zbawienie i dla społeczeństwa i dla państwa. Kto by myślał, że państwo może rozwijać się bez religii, – stanąłby poza doświadczeniem całej ludzkości.
Pytania i ćwiczenia. Cezaropapizm, jego objawy i skutki. Znaczenie walki o inwestyturę. Główne postanowienia naszego konkordatu. Kościół w zmartwychwstałej Polsce. Wrogowie konkordatu w Polsce. Zasługi Kościoła wobec Polski. Polska jako przedmurze chrześcijaństwa.
L. XLV.
Obowiązkiem rządzących i urzędników jest starać się w zakresie władzy sobie poruczonej o dobro państwa i jego obywateli, Głównymi ich przymiotami to: wierność państwu, sumienność w wypełnianiu swoich obowiązków i sprawiedliwość wobec wszystkich obywateli, o której mówi przysłowie, że jest podstawą państw. Cnota sprawiedliwości domaga się zaś od nich: a) czystości rąk czyli uczciwości, – nie powinni oni brać „łapówek”, nie dać się przekupywać, – b) bezstronnego załatwiania wszystkich spraw, bez partyjniactwa, protekcjonizmu, szowinizmu i fanatyzmu, – c) zachowania tajemnicy urzędowej, – d) pracowitości, sumienności i roztropności, – e) nabycia potrzebnej wiedzy do sprawowania swego urzędu i wielkiego poczucia odpowiedzialności. W działalności swojej powinni się kierować zasadami etyki chrześcijańskiej i pamiętać o tym, że cel, chociażby najlepszy, nigdy złych środków nie uświęca.
Przełożeni przy obsadzaniu posad powinni się kierować względami tylko na dobro państwa i obywateli, a nie względami na protekcję, przynależność partyjną lub pokrewieństwo. Rządy klik i koterii są zgubne dla państwa i czynnikiem w wysokim stopniu demoralizującym obywateli. – Urzędnicy w stosunku do swoich przełożonych powinni być pełni szacunku, posłuszeństwa, lojalności, – ale z drugiej strony wolni od serwilizmu, płaszczenia się, fałszywego denuncjatorstwa. Przełożeni powinni odnosić się do podwładnych ze sprawiedliwością, taktem, miłością i grzecznością. – Ażeby uniknąć szkodliwego biurokratyzmu i ciasnej formalistyki, powinni urzędnicy pamiętać, że na swoich stanowiskach są dla obywateli państwa, a nie państwo i obywatele dla nich. Uczciwy, sprawiedliwy, pracowity stan urzędniczy, – to nieoceniony skarb dla państwa, to jego siła i potęga, a wielkie dobrodziejstwo dla obywateli.
Posłowie i senatorowie powinni przede wszystkim dbać o dobro i pomyślność całego państwa, a nie lokalnych swoich wyborców z krzywdą całości i pogwałceniem sprawiedliwości (por. szkodliwe skutki „liberum veto” i „pacta conventa”). Grzeszą, gdy albo pozytywnie przez głosowanie albo negatywnie przez nieobecność lub wstrzymanie się od głosowania, przyczyniają się do niesprawiedliwych, szkodliwych ustaw, gdy nie spełniają swoich obowiązków (np. nie biorą udziału w pracach sejmu czy senatu) albo, gdy nadużywają swego wpływowego stanowiska dla osobistych lub partyjnych celów i korzyści, gdy protegują nieodpowiednie osoby na stanowiska i godności, gdy ze względów czysto osobistych lub partyjnych zwalczają rząd lub utrudniają mu pracę (warcholstwo), gdy dla celów demagogicznych buntują obywateli przeciwko rządowi, gdy nie starają się o nabycie potrzebnej im wiedzy lub znajomości spraw publicznych.
Kierownicze stanowiska w państwie i społeczeństwie powinni obejmować jedynie ludzie rozwinięci wszechstronnie umysłowo, zdolni, wysoko etycznie stojący, o charakterze śmiałym, odważnym, szybkim w decyzji, energicznym w czynie, nieugiętym, stanowczym, – jednak bez uporu i zacietrzewienia.
Do obowiązków obywateli względem państwa należy w pierwszym rzędzie posłuszeństwo legalnej władzy i prawom przez nią wydanym, bo „kto się sprzeciwia zwierzchności, sprzeciwia się postanowieniu Bożemu” (Rzym 13, 2), – o ile te prawa nie są sprzeczne z prawem Bożym. W szczególności należy tutaj obowiązek płacenia podatków, według tego, co powiedział Chrystus: „Oddajcież tedy, co jest cesarskiego, cesarzowi, a co jest Bożego, Bogu” (Mt. 22, 21) i św. Paweł: „Oddawajcie wszystkim, coście powinni: komu podatek – podatek, komu cło – cło” (Rzym. 13, 7).
Bez podatków państwo nie mogłoby istnieć ani spełniać swych obowiązków, np. utrzymywać szkół, wojska, urzędników itp. Obywatele winni spełnić także obowiązek służby wojskowej, o ile uznani zostali do niej za zdolnych. Oszukańcze usuwanie się od tego obowiązku, udawanie choroby albo kaleczenie się, by się od niej uwolnić, a zwłaszcza dezercja, – są ciężkimi grzechami. Od tego obowiązku zwalnia albo niezdatność do służby wojskowej albo prawo, które pewne osoby, np. stan duchowny, że względu na wyższe dobro, uwalnia od tej służby.
Obowiązkiem obywatela jest także otaczać szacunkiem i czcią głowę państwa (prezydenta, monarchę), który jest symbolem jedności i majestatu, państwa. Również i innym przedstawicielom władzy państwowej należy się szacunek, odpowiednio do ich godności i stanowiska w państwie. – To jednak nie wyklucza, że w interesie państwa może nieraz być usprawiedliwiona ze strony obywateli krytyka czy walka nawet (w prasie, na zebraniach sejmu) przeciwko danemu rządowi w państwie, gdy interesy państwa na szwank naraża, czy przeciwko poszczególnym ministrom i urzędnikom, którzy obowiązki swoje źle spełniają, byleby ta walka była prowadzona w sposób godziwy i środkami etycznymi. W walce tej jednak nie należy się nigdy kierować względami osobistymi czy partyjnymi, tylko jedynie dobrem państwa i obywateli. Szkodliwy dla państwa i nieetyczny jest defetyzm, przedstawiający ze względów partyjnych fałszywie położenie państwa w czarnych barwach i podkopujący wiarę w siły i wartość własnego państwa i narodu.
Obowiązkiem obywateli jest również dla dobra ogólnego robić należyty użytek z przysługujących im praw obywatelskich; a więc w miarę możności i zdolności brać udział w życiu publicznym. W szczególności powinni w dzisiejszych czasach obywatele pilnie i sumiennie korzystać z przysługującego im prawa wyboru posłów i senatorów do ciał ustawodawczych, czy radców dla gmin i innych ciał samorządowych. Jest to w obecnych czasach dla Kościoła i dla państwa rzecz niezmiernej wagi. Katolicki wyborca powinien oddać swój głos w pierwszym rzędzie kandydatowi lub liście, na której są ludzie o katolickich przekonaniach, przy tym takiemu, względnie takim, którzy dają wszelką gwarancję, że mandat swój wykonają umiejętnie i uczciwie. Kto daje swój głos wrogom Kościoła albo, choćby przez samo powstrzymanie się od głosowania bez ważnej przyczyny, popiera ich wybór, grzeszy ciężko. Gdyby nie było listy czysto katolickiej, mającej widoki powodzenia, wówczas w następujących trzech wypadkach wolno katolikowi głosować na listy tzw. mieszane tj. takie, na których obok dobrych są źli kandydaci:
jeżeli głosuje się na listę mieszaną dla udaremnienia wyboru gorszych jeszcze posłów czy radnych. Wolno więc głosować na listę mieszaną, na której znajdują się dobrzy i źli, katolicy i wrogowie Kościoła, by udaremnić przejście listy, na której znajdują się sami wrogowie Kościoła (np. socjaliści, komuniści).
Jeżeli tylko przez głosowanie na listę mieszaną można mieć nadzieję wyboru części dobrych posłów, – co ma miejsce przy wspólnych kompromisowych listach wyborczych, gdy lista czysto katolicka nie ma szans zwycięstwa lub tylko minimalne, (np. u nas na kresach wschodnich, w niektórych okręgach zradykalizowanych albo po niektórych miastach przy wyborach do rad gminnych).
Jeżeli słusznie można spodziewać się z głosowania na taką listę wielkiej korzyści dla państwa (np. uniknięcia anarchii, złej gospodarki, rewolucji itd.) a nie zachodzi obawa większego niebezpieczeństwa dla Kościoła, gdy np. kandydaci akatolicy przyrzekają szanować prawa i zasady Kościoła, lub gdy wrogowie Kościoła znajdują się na dalszych, wątpliwych lub zupełnie niepewnych miejscach listy.
Kto posiada odpowiednie przygotowanie i przymioty na posła lub członka rozmaitych innych instytucji (rady gminnej; sejmiku powiatowego itd.), dlatego może być obowiązkiem pozwolić się wybrać dla dobra ogółu, gdyby nie było innych odpowiednich kandydatów, albo gdyby zachodziła obawa, że przez nie przyjęcie kandydatury uzyska mandat człowiek nieodpowiedni.
Ponieważ dzisiaj wskutek ustroju politycznego państw, wszyscy do pewnego stopnia są odpowiedzialni za byt i rozwój państwa, – dlatego do obowiązków obywatela w dzisiejszych czasach należy znajomość najważniejszych przynajmniej spraw publicznych, ekonomicznych i politycznych, by nie być narzędziem demagogów dla ich celów osobistych czy partyjnych lub biernym tylko obywatelem albo krytykiem bezpłodnym, – ale z całą świadomością i zrozumieniem spraw, czynnie w miarę sił i uzdolnienia współdziałać dla dobra ogólnego, dla rozwoju i rozbudowy państwa pod każdym względem.
Pytania i ćwiczenia. Skutki braku poszanowania władzy i posłuchu dla niej w Polsce przedrozbiorowej. Wolność a swawola obywateli. „Liberum veto” i jego skutki. Przyjaciele i nieprzyjaciele naszego państwa.
Przez kwestię społeczną rozumiemy zagadnienie, jak urządzić wzajemne stosunki poszczególnych ludzi i stanów między sobą, aby każdy otrzymał to, co mu się należy i miał zapewnione życie godne człowieka.
Kościół uważa kwestię społeczną nie tylko za kwestię żołądka i chleba, ale także za kwestię duszy i religii. Upatruje on przyczyny złych obecnie stosunków społecznych i walki klas nie tylko w stosunkach czysto ekonomicznej natury, ale w zaniku religijności i moralności.
Według nauki Kościoła cały rodzaj ludzki tworzy jedno społeczeństwo, bo wszyscy mają taką samą naturę ludzką i ten sam cel ostateczny, bo wszystkich powołał do życia jeden i ten sam Bóg. Podstawą pożycia w tej wielkiej rodzinie, do której należą wszyscy ludzie, jest sprawiedliwość, która nie krzywdzi nikogo i każdemu oddaje to, co mu się należy i miłość, łącząca wszystkich, pamiętająca o ubogich i słabych i spiesząca im na pomoc i ratunek.
Obowiązkiem państwa jest starać się, by żadna warstwa społeczna od innej krzywdy nie doznała, by wszyscy obywatele mieli możność prowadzenia życia godnego człowieka. Dla obrony i poprawy bytu warstw ekonomicznie słabszych, powinno państwo stworzyć odpowiednie prawodawstwo socjalne, – w szczególności zakazać pracy w warunkach dla życia i zdrowia niebezpiecznych i szkodliwych, oznaczyć czas pracy, zakazać pracy ciężkiej dzieciom, tudzież w niedziele i święta, chyba że zachodzi konieczna potrzeba, – ograniczyć wolność zawierania i zrywania pewnych umów, – stworzyć ustawodawstwo ubezpieczeniowe na wypadek starości, choroby, bezrobocia, niezdolności do pracy i nieszczęśliwych wypadków, Państwo winno nadto przez swoje ustawy zapobiegać pijaństwu, rozpuście, lichwie, paskarstwu, – w ogóle wszelkiemu wyzyskowi, wszelkiej krzywdzie i bezprawiu, a popierać ideę samopomocy i współdzielczości.
Warstwy pracujące nie powinny jednak wyłącznie od rządu oczekiwać pomocy, lecz dla obrony swych praw, poprawieniu swej doli i swego rozwoju umysłowego i moralnego łączyć się w stowarzyszenia zawodowe i kulturalne.
Te poglądy na rozwiązanie kwestii socjalnej przedstawił wielki papież Leon XIII we wspaniałym liście „Rerum novarum” z roku 1891, przez cały świat z wielkim uznaniem przyjęte i pod wieloma względami w ostatnich latach w życie i w czyn wprowadzone. Rozwinął je zaś Pius XI w encyklice „Quadragesimo anno” z r. 1931. W duchu tych zasad społecznych pracują w poszczególnych państwach rozmaite stowarzyszenia i organizacje katolickie. W tym duchu powinni pracować uświadomieni katolicy, którzy „powinni ująć w swoje ręce roztropnie i odważnie inicjatywę wszelkiego prawdziwego postępu społecznego, być obrońcami wytrwałymi i światłymi doradcami słabych i wydziedziczonych, stać wreszcie w pierwszym szeregu ludzi dobrej woli i współdziałać z nimi w zwycięstwie wiecznych zasad sprawiedliwości i cywilizacji chrześcijańskiej wbrew wrogom wszelkiego porządku” (Leon XIII).
Z wielkiego splotu zagadnień społecznych poruszymy tylko najważniejsze, a mianowicie: wzajemne obowiązki robotników i pracodawców, kwestię płacy, czasu pracy, prawa strajku, reformy rolnej i zagadnienie ekonomicznego liberalizmu, socjalizmu i komunizmu.
Obowiązki robotników są: „W całości i wiernie wykonywać pracę, do jakiej się zobowiązano przez dobrowolny i słuszny układ, nie krzywdzić pracodawcy ani na majątku, ani na osobie; w samej obronie praw swoich gwałtów zaniechać i nigdy nie posługiwać się buntem; unikać ludzi przewrotnych, czyniących nadzieje przesadne i wielkie przyrzeczenia, które zazwyczaj kończą się rozczarowaniem niewczesnym i utratą mienia” („Rerum novarum”).
Obowiązki pracodawców są następujące: Nie wolno się im obchodzić z robotnikiem jak z niewolnikiem; trzeba uszanować w nim, jak słuszna (jako słuszną – przyp.red), godność ludzką, uzacnioną przez znamię chrześcijanina... Hańbą i czymś nieludzkim jest nadużywać ludzi, stawiać na równi z rzeczami zyskownymi i oceniać według wartości, jaką przedstawiają mięśnie i ich wytrzymałość. Nadto przykazuje chrześcijaństwo, aby mieć wzgląd na potrzeby religijne robotnika i dobro jego duszy. Nie wolno obarczać podwładnych pracą nadmierną lub nieodpowiednią ich płci lub wiekowi. Inne główne obowiązki przewyższa atoli obowiązek oddania każdemu, co mu się sprawiedliwie należy („Rerum novarum”). Do tych obowiązków dodać jeszcze należy, że pracodawca powinien się stosować do wszystkich przepisów sanitarnych, higienicznych i społecznych, które wydało w tym względzie państwo, by życie, zdrowie i moralność robotnika nie było narażone na niebezpieczeństwo. Uwzględnianie zasad etycznych w pracy czyli tzw. etyzacja (umoralnienie) pracy tak przez robotników jak i pracodawców, przynosi jednej i drugiej stronie najlepsze wyniki, jak to wielokrotnie stwierdzono.
W razie sporów robotników z pracodawcami powinno się tworzyć komisje mieszane, które by te spory rozstrzygały na drodze pokojowej według zasad sprawiedliwości i miłości.
Co się tyczy wysokości płacy - to według etyki katolickiej jest ona wtedy sprawiedliwa, jeżeli za swą dzienną wydajną pracę otrzymuje robotnik tyle, by mógł za tę płacę żyć stosownie do swego stanu sam, a jeżeli ma rodzinę, to z najbliższą rodziną, z uwzględnieniem wyłożonych wydatków na wykształcenie fachowe, potrzeby zabezpieczenia sobie utrzymania na wypadek choroby, starości, niezdolności do pracy, czy to przez oszczędności porobione, czy też przy pomocy ubezpieczeń społecznych. Nadto może robotnik za pracę szczególnie trudną lub niebezpieczną żądać specjalnej zapłaty lub, jeżeli wydajność jego pracy jest szczególnie wielka albo przedsiębiorstwo nader pomyślnie się rozwija.
Co do czasu pracy, to „baczyć należy, aby dzień roboczy nie obejmował więcej godzin, niż siły pozwalają. Jak długie zaś być powinny przerwy w pracy codziennej, o tym wyrokować należy z uwzględnieniem rozmaitego rodzaju zajęć, okoliczności czasów, miejsc i samego zdrowia robotników” („Rerum novamm”). Jako normę pod tym względem przyjęto dzisiaj powszechnie 8-godzinny dzień pracy w handlu, przemyśle, rzemiośle.
Jeżeli robotnik jest wyzyskiwany, czy to pod względem płacy, czy czasu pracy czy innych warunków pracy, – to wolno mu, – jeżeli inne środki okazały się bezskuteczne, – zaprzestać pracy w celu wymuszenia na pracodawcy lepszych warunków. Jest to prawo koniecznej samoobrony robotnika przed niesprawiedliwością, ostatnią jego bronią w walce z wyzyskiem.
Dwie są przyczyny usprawiedliwiające strajk: 1) obrona przeciw niesprawiedliwości lub krzywdom, jakich robotnik doznaje od pracodawcy, – 2) chęć uzyskania od niego lepszych warunków pracy, których inaczej nie może uzyskać; w tym wypadku może robotnik zaprzestać pracy dopiero po wypełnieniu poprzedniego kontraktu.
Strajk więc w pewnych warunkach może być dozwolony, niedozwolone jest jednak wszczynanie gwałtów podczas bezrobocia, sabotaż, tj. niszczenie warsztatów pracy, zmuszanie do strajku gwałtem innych, chcących pracować itp.
Ponieważ strajki kończą się często przegraną dla robotników, – dlatego robotnik tylko po głębokiej rozwadze powinien do strajku przystępować, a nie iść za pierwszym lepszym wezwaniem agitatorów. Także żądania strajkujących nie powinny być wygórowane, bo, gdy strajkujący przekraczają w swoich żądaniach miarę, zniewalają często przedsiębiorców, nawet w razie swego zwycięstwa, do zwinięcia przedsiębiorstw lub przeniesienia ich gdzie indziej albo ulokowania kapitałów w innych interesach, co wychodzi na szkodę samych robotników.
Ponieważ strajk wyrządza często poważne szkody społeczeństwu i jest poważnym niebezpieczeństwem dla spokoju publicznego, dlatego rząd drogą arbitrażu, komisji rozjemczych i odpowiednich ustaw i zarządzeń winien starać się usunąć nieporozumienia między robotnikami i pracodawcami i nie dopuścić do gwałtów i wykroczeń.
To samo dotyczy i strajku włoskiego, tj. biernego oporu pracowników a także z pewnymi zmianami i lokautów (zamknięcia przedsiębiorstwa) ze strony pracodawców. Lokaut może być dozwolony również tylko jako akt koniecznej samoobrony. Przedsiębiorcy, którzy lokautują nie z konieczności materialnej i nie licząc się ze słusznym minimum potrzeb kulturalnych i fizycznych robotnika, usiłują za pomocą tego środka obniżyć ceny pracy, działają nieetycznie i antyspołecznie, popychają całe masy robotników do radykalizmu społecznego, szkodę przynoszą państwu i narażają szerokie masy robotnicze na nędzę.
Zbliżonym do strajku jest bojkot, który polega na wzywaniu innych lub na umowie, by z daną osobą, towarzystwem, społeczeństwem, przedsiębiorstwem, nie mieć żadnych stosunków. Może on być dozwolonym lub niedozwolonym etycznie, – gospodarczym, politycznym, towarzyskim, – zależnie od celów, środków i przyczyn.
Pytania i ćwiczenia. Przedstawić najważniejsze ustawy społeczne, obowiązujące w Polsce. Dlaczego powinienem zaznajamiać się z kwestią społeczną ? Znaczenie kwestii społecznej dla państwa i dla Kościoła. Zasługi Kościoła na polu społecznym. Mój stosunek do służby i robotników.
Lektura. Encyklika Leona XIII.: „Rerum novarum” i encyklika Piusa XI: „Quadragesimo anno”.
Przez reformę rolną rozumiemy reformę, zmierzającą do naprawy obecnego ustroju rolnego i do usunięcia niedomagań, panujących w rolnictwie. Ustrój zaś obecny rolny jest taki, że mamy bardzo dużo drobnych, karłowatych gospodarstw rolnych, a obok tego wielkie obszary, latyfundia. Karłowate gospodarstwa rolne wytwarzają proletariat rolniczy, latyfundia zaś stwarzają proletariat służby folwarcznej, co dla społeczeństwa i państwa jest rzeczą szkodliwą i niebezpieczną. Zadaniem więc reformy rolnej powinno być stworzenie takiego ustroju rolnego, ażeby było jak najwięcej średnich gospodarstw rolnych. Może się to stać przez parcelację wielkich obszarów, dobrowolną albo przymusową na mocy ustawy za słusznym i sprawiedliwym odszkodowaniem. Zmiana ustroju rolnego, jeżeli ma przynieść dodatnie rezultaty, musi być przeprowadzona rozumnie, by nie nastąpiło zmniejszenie produkcji, a następnie musi być przeprowadzona w łączności z komasacją, odpowiednimi meljoracjami, ze zmianą prawa spadkowego, jeżeli jest wadliwe, – z podniesieniem oświaty rolniczej i przemysłu rolniczego, z ułatwieniem kredytu itd. Muszą też być zachowane pewne większe obszary dla celów kultury rolnej (hodowli bydła, nasion itp.) i dla celów przemysłu rolniczego (np. cukrowni itp.).
Takiej reformie rolnej ze stanowiska etyki katolickiej nic zarzucić nie można, owszem należy ją gorąco powitać, – dąży bowiem do zmniejszenia nędzy szerokich mas, co i pod względem religijno-moralnym ma bardzo wielkie znaczenie.
Społeczne niedomagania dzisiejszych czasów mają swe główne źródło w liberalizmie ekonomicznym, zwanym także indywidualizmem gospodarczym, kapitalizmem albo fizjokratyzmem.
Liberalizm ekonomiczny15 głosi zupełną wolność w dziedzinie gospodarczej, nie uznaje w niej żadnej kontroli ze strony państwa i społeczeństwa i żadnych praw etycznych. Celem jego jest bogacenie się jednostek bez względu na dobro ogółu. Zastosowany w praktyce doprowadził on kapitał przez monopole, trusty i koncerny cennikowe do niesłychanej potęgi (plutokracja) w życiu nowoczesnym, a szerokie masy ludności do nędzy, podzielił ludzkość na dwa sobie wrogie obozy, kapitalistów i proletariuszy i stworzył podłoże do wywrotowej akcji socjalistyczno-komunistycznej. Liberalizm ekonomiczny musi być ze stanowiska etyki katolickiej stanowczo potępiony. Zasady jego bowiem głoszące: wyzysk sił robotniczych i słabszych ekonomicznie jednostek, bezwzględność w konkurencji i bogacenie się, jako główny cel życia, – są sprzeczne z zasadami moralności chrześcijańskiej.
Socjalizm sprzeciwia się etyce chrześcijańskiej, ponieważ: 1) nie uznaje własności prywatnej, 2) zamiast solidaryzmu chrześcijańskiego i miłości, głosi walkę i nienawiść klas, 3) opiera się na materialistycznym poglądzie na świat, przecząc nieśmiertelności duszy, istnieniu Pana Boga i życia pozagrobowego, 4) odnosi się wrogo do religii, zwłaszcza katolickiej, a jego przywódcy z bardzo nielicznymi tylko wyjątkami, są zdecydowanymi wrogami Kościoła16. Wrogie stanowisko wobec Kościoła i religii zajmuje też ich prasa i to cała bez wyjątku. Dlatego ostatni Papieże kilkakrotnie potępili socjalizm; Pius XI w encyklice „Quadragesimo anno” napisał: „Nikt nie może być równocześnie dobrym katolikiem i prawdziwym socjalistą”. Należenie do partii i związków socjalistycznych jest więc niedozwolone, bo jest aprobatą ich wrogiego stanowiska wobec Kościoła i przedstawia dla wierzącego człowieka wielkie niebezpieczeństwo pod względem religijnym i moralnym.
Nie wszyscy jednak, którzy są socjalistami, są ludźmi niereligijnymi lub wrogami Kościoła, czasem bowiem trafiają się wśród nich katolicy praktykujący. Dzieje się to wskutek tego, że nieraz do socjalizmu trafiają ludzie z braku należytego uświadomienia, czym jest socjalizm pod względem religijnym, albo pod wpływem terroru, lub pod wpływem nadziei stworzenia sobie i uzyskania lepszych warunków pracy.
Niektóre żądania socjalistyczne w kwestiach robotniczych czy urządzenia stosunków społecznych i międzynarodowych są dobre, uznania godne, – nie są one jednak jakąś nowością socjalistyczną, ale wypływem etyki chrześcijańskiej, nakazującej miłość i sprawiedliwość, nie tylko w stosunkach prywatnych, ale i w społecznych i międzynarodowych.
Rozszerzenie się socjalizmu w dzisiejszych czasach przypisać należy anormalnym stosunkom społecznym, wytworzonym przez lekceważenie etyki chrześcijańskiej w życiu publicznym. Agitatorzy socjalistyczni wyzyskali niezadowolenie szerokich mas z powodu ciężkiego ich położenia i grając na niskich namiętnościach ludzkich, pozyskali dla siebie w wielkiej mierze nieuświadomione i bezkrytyczne masy. Gdzie dobrobyt jest ogólny, gdzie robotnik ma godne człowieka warunki pracy i płacy, jak np. w Stanach Zjednoczonych, gdzie w stosunkach ekonomicznych i społecznych panują zasady chrześcijańskie, tam socjalizm nie ma prawie przystępu.
Siła socjalizmu leży w demagogii. Gdzie dorwał się rządów, jak np. we Francji, tam czując, że teorie jego są niemożliwe do urzeczywistnienia, opiera się na dawnym ustroju społecznym. Gdzie zaś jego teorie zostały w czyn wprowadzone, jak np. w Rosji, – tam nastąpił największy chaos, największa nędza i tyrania tak, że jedynie powrót częściowy do dawnych zasad gospodarczych, chroni państwo sowieckie od rychłego upadku.
Socjalizm, zwalczając religię, wypowiadając walkę Kościołowi, budząc niskie namiętności, propagując wolną miłość i zwalczając nierozerwalność małżeństwa, podkopuje w szerokich masach moralność i gotuje upadek narodom.
To, cośmy powiedzieli o socjalizmie, – dotyczy w większej jeszcze mierze komunizmu (bolszewizmu), który zasady i metody socjalistyczne doprowadza do ostatniej konsekwencji; domaga się on upaństwowienia wszystkich dóbr i „dyktatury proletariatu”, przez którą rozumie w praktyce rządy nielicznych jednostek z pogwałceniem wszelkiej wolności politycznej i religijnej. Istotną jego cechą jest nienawiść nie tylko do całego ustroju dzisiejszego, ale i do całej chrześcijańskiej cywilizacji.
Komunizm pierwszych chrześcijan należy rozumieć jako wielką organizację dobroczynną, bez zniesienia prywatnej własności. Ojcowie Kościoła, których często uważa się za obrońców komunizmu, zwalczali nie prywatną własność, ale jej nadużywanie i zaniedbywanie obowiązków miłości bliźniego ze strony bogatych. Wspólna własność w pewnym zakresie może być tylko tam, gdzie jest u całego ogółu bardzo wysoki poziom moralny, jak się to dzieje w zakonach, jak się to działo w redukcjach jezuickich w Paragwaju w XVII i XVIII wieku. Gdzie tego wysokiego poziomu moralnego u ogółu nie ma, – tam ustrój społeczny oparty na wspólnej własności jest niemożliwy.
Kwestia ta, wplatająca się w najżywotniejsze dziedziny społeczeństwa, – ekonomiczne, społeczne, narodowe, moralne i religijne, – jest u nas ze względu na wielką liczbę żydów, szczególniej ważną.
Etyka katolicka potępia wszelki antysemityzm, głoszący nienawiść do żydów jako sprzeczny z wielkim przykazaniem miłości bliźniego. Potępić też musi z tej nienawiści wynikające judzenie przeciwko żydom, pogromy i wyjątkowe prawa. Z drugiej strony gdzie ze strony ludności żydowskiej grożą i wynikają szkody i niebezpieczeństwa dla naszego społeczeństwa, czy to moralnej czy materialnej natury, tam obowiązani jesteśmy do samoobrony tak, jak wobec każdego innego. Grożącej nam demoralizacji ze strony pewnej części społeczeństwa żydowskiego powinniśmy przeciwstawić nasze siły i zasady religijno-moralne.
Byłoby niesprawiedliwym również i krzywdzącym odmawiać z góry zaufania każdemu nawróceniu się żyda, ponieważ pomiędzy nawróconymi jest wielu, którzy przyjęli chrzest z głębokiego przekonania mimo wielu przeszkód i trudności, a nawet doszli do wielkiej świętości i odegrali w Kościele katolickim wybitną rolę (Ratisbonne, H. Cohen, Libermann). O nawrócenie żydów modli się też Kościół katolicki i osobne w tym celu założono zgromadzenia zakonne.
Za złe żydom brać nie można, że uważają się za osobny naród, byleby byli dobrymi obywatelami państwa.
Pytania i ćwiczenia. Redukcje jezuickie w Paragwaju (na podstawie historii Kościoła). Dlaczego „walka klas” jest niezgodna z etyką katolicką? Co sądzić o zdaniu: „Religia jest rzeczą prywatną”? Wykazać fałszywość i szkodliwość materialistycznego poglądu na świat (na podstawie nauki dogmatyki). Położenie Kościoła katolickiego w Rosji sowieckiej. Obowiązki ucznia wobec agitacji socjalistycznej i komunistycznej.
Lektura: Ks. M. Morawski, Podstawy etyki i prawa, część II. rozdz. II. W sto lat po zaprowadzeniu liberalizmu w świecie i, rozdz. VI: Kwestia żydowska wobec chrześcijańskiej etyki.
W dzisiejszych czasach powszechnych wyborów do ciał ustawodawczych i samorządowych każdy pełnoletni obywatel powinien brać udział w życiu politycznym. Życie to koncentruje się w partiach czyli stronnictwach politycznych, które ogniskują w sobie kierunki i prądy polityczne, nurtujące w danej chwili w społeczeństwie, a które zależnie od swego programu i ludzi działają pożytecznie albo szkodliwie dla społeczeństwa i państwa.
Przynależność partyjna ma wiele dodatnich, ale i wiele ujemnych stron. Życie partyjne wymaga od swych członków karności, solidarności, nadto rozszerza ono ich sferę umysłową przez zebrania, dyskusje, pobudza ich, zwłaszcza jednostki zdolniejsze, energiczniejsze do zajmowania się sprawami publicznymi. Z drugiej strony jednak polityka partyjna posiada wiele stron ujemnych. W trakcie walk partyjnych występuje nieraz silne roznamiętnienie i zacietrzewienie. Agitacje polityczne często nie przebierają w środkach, co przyczynia się bardzo do obniżenia poziomu moralnego społeczeństwa. Nadto przynależność partyjna wyrabia nieraz jednostronny punkt patrzenia na sprawy polityczne. Zapominając, że w interesie państwa i społeczeństwa leży szczęście i dobrobyt wszystkich stanów i klas społecznych, krańcowi zwolennicy poszczególnych partii szukają wszędzie jedynie korzyści dla swego stronnictwa i jego zwolenników nieraz ze szkodą całości.
Obowiązkiem katolika w dzisiejszych czasach jest interesować się życiem politycznym i w miarę możności, uzdolnienia i zamiłowania brać w nim udział większy lub mniejszy, nie tylko, by powstrzymać zło, ale także, by „wlać w organa państwowe moc i wpływ religii katolickiej, jakby sok i krew odżywczą” (Leon XIII). Bierność polityczna ze strony katolików wychodzi na szkodę tak Kościoła jak i państwa, pozwalając odgrywać decydującą rolę w państwie i społeczeństwie czynnikom i żywiołom wrogo usposobionym dla Kościoła i dla religii, podkopującym moralność publiczną, narażającym na niebezpieczeństwo najżywotniejsze interesy narodu, państwa i Kościoła.
Należeć jednak wolno katolikowi tylko do stronnictwa stojącego i w programie i działalności swojej na gruncie zasad katolickich lub przynajmniej nie występującego wrogo przeciwko Kościołowi. Katolik, który z całą świadomością należy do partii, wrogo występującej przeciwko Kościołowi, grzeszy ciężko. – W działalności swojej politycznej powinien katolik postępować zawsze w duchu zasad religii i moralności. W nieuniknionych walkach i starciach politycznych powinien on „umieć zachować bezstronność i sprawiedliwość i nie posługiwać się nigdy metodami i środkami nieetycznymi. Demagogię tj. podburzanie mas należy stanowczo potępić, tak samo i terror, stosowany często przez demagogów, natomiast, może być dozwolona demonstrancja, mająca na celu przez spokojny pochód, absencję czy krótkotrwały strajk, zwrócenie uwagi na pewne słuszne żądania lub zaprotestowanie przeciwko pewnym ustawom czy rozporządzeniom.
Kompromisów ze stronnictwami, odnoszącymi się wrogo do Kościoła zawierać stronnictwom katolickim nie wolno, chyba tylko z bardzo ważnych przyczyn (dla dobra państwa, uniknięcia większego zła) i bez narażenia na niebezpieczeństwo interesów religii, moralności i państwa.
Niezmiernie ważnym i wpływowym czynnikiem w dzisiejszych czasach jest prasa tak codzienna (dzienniki), jak i periodyczna (czasopisma). Ona jest informatorką o najważniejszych wypadkach, wyrabia o nich sąd i opinię wśród szerokiego ogółu i jest wyrazicielką i propagatorką rozmaitych prądów i kierunków, – religijnych, społecznych, politycznych i narodowych, – nurtujących wśród społeczeństwa. Z prasą liczą się dzisiaj wszyscy; liczą się rządy, które nieraz wyznaczają osobne fundusze na to, aby drogą udzielonej pomocy zyskać sobie jej poparcie, liczą się stronnictwa, których siła w wielkiej mierze zależy od stanu prasy partyjnej, liczą się poszczególne stany i zawody.
Wpływ prasy może być dodatni albo ujemny. Jeżeli prasa w ocenie spraw i wypadków kieruje się prawdą, bezstronnością i dobrem ogółu, – jeżeli uczy, wychowuje, podnosi, uszlachetnia, uczciwie zabawia, – jeżeli zwraca myśl czytelnika ku wielkim ideałom ludzkości, – to wpływ jej jest nader zbawienny. Jeżeli zaś, schlebiając niskim namiętnościom albo goniąc za zyskiem, szerzy demagogię, rozpustę, niewiarę, jeżeli obrzuca błotem każdego, jeżeli wszczepia w dusze czytelników jad nienawiści, poluje na brudną sensację, budzi i rozpala namiętności, pobudza i zachęca do czynów niemoralnych, potępia to, co dobre, a chwali to, co złe, – to jest trucicielką społeczeństwa.
Obowiązkiem katolika jest czytać i popierać tylko prasę dobrą, a zwalczać złą. Nie wolno popierać albo czytać złych pism, podkopujących wiarę i moralność. Kto takie pisma abonuje, kupuje, kto do nich daje ogłoszenia albo artykuły, – ten staje się współwinnym tego zła, jakie one wyrządzają.
Przeciwko zepsuciu, jakie szerzy zła prasa, powinno wystąpić całe zdrowe, uczciwe społeczeństwo, a także i państwo jako przeciwko zarazie, która podkopuje byt narodu, zabijając w jego obywatelach to, co najdroższe i najważniejsze, wiarę i moralność. Najlepszym środkiem na prasę złą jest stworzenie i popieranie wspólnym wysiłkiem i ofiarą wszystkich dobrych katolików potężnej, doskonałej, katolickiej prasy dobrej, do czego tak bardzo zachęcają Papieże.
Środki popierania katolickiej prasy są następujące: 1) prenumerowanie pism katolickich; 2) polecanie ich w rodzinach, towarzystwach, u znajomych; 3) żądanie ich w kioskach, sklepach, cukierniach, restauracjach; 4) dawanie do nich ogłoszeń; 5) kupowanie u kupców, zamieszczających w nich ogłoszenia; 6) obrona ich w razie niesłusznych ataków; 7) uświadamianie innych o ważności prasy katolickiej w dzisiejszych czasach; 8) czynne członkostwo w stowarzyszeniach popierania prasy katolickiej; 9) współpraca w pismach katolickich; 10) zwracanie uwagi redakcjom tychże pism na ich braki, na środki prowadzące do ich rozwoju i na życzenia czytelników; 11) organizowanie i ułatwianie kolportażu tychże pism.
Pytania i ćwiczenia. Jakie znam partie polityczne w Polsce? Jak one mi się przedstawiają pod względem stosunku do Kościoła? Jakie znam dzienniki i czasopisma? Jak one mi się przedstawiają pod względem religijnym ? Które pismo najchętniej czytam i dlaczego ? Co będę w przyszłości robił dla popierania dobrej prasy?
Narody i państwa są skazane na życie obok siebie, na współpracę i współdziałanie. Powstaje teraz pytanie, czy stosunki ich wzajemne i prawa zostawione są samowoli, sile, przypadkowi, czy też reguluje je jakie prawo? Na to pytanie odpowiada nam etyka katolicka, że w stosunkach wzajemnych narodów i państw obowiązują również, podobnie jak i w stosunkach poszczególnych ludzi, zasady etyki, a w szczególności tzw. prawo międzynarodowe, które jest zbiorem praw i obowiązków narodów i państw w ich wzajemnych stosunkach.
Prawo to międzynarodowe jest podwójne: przyrodzone (naturalne), wypływające z istoty narodu i państwa a powstałe drogą zastosowania ogólnych zasad moralnych do życia państw i narodów, – i prawo pozytywne, wypływające z układów wzajemnych i zwyczajów międzynarodowych. Prawo pozytywne może być albo powszechne, ogólne, obowiązujące wszystkie narody i państwa, albo też szczegółowe, obowiązujące tylko niektóre państwa.
Aczkolwiek Chrystus Pan i Apostołowie nie ułożyli żadnego kodeksu prawa międzynarodowego, – to jednak chrześcijaństwo przez swoją naukę o równości, wspólnym pochodzeniu i wspólnym przeznaczeniu całej ludzkości, ogromnie dodatnio wpłynęło na wzajemny stosunek państw i narodów. Dawne ludy Europy, odkąd duch wiary je przeniknął, – zachowując swoje odrębności narodowe, zjednoczyły się w jedno społeczeństwo pod kierownictwem i auspicjami Kościoła w myśl genialnej wizji św. Augustyna o państwie Bożym. I wytworzyła się Europa chrześcijańska o wspólnych celach, o wspólnych ideałach i o wspólnych dziełach, co zwłaszcza w czasie wypraw krzyżowych taki dobitny zewnętrzny wyraz znalazło. Z zapanowaniem na świecie polityki egoizmu narodowego, polityki podboju, obłudy i gwałtu, prawo międzynarodowe i stosunki wzajemne państw bardzo wiele ucierpiały, – ale znowu papieże (Pius IX, Leon XIII, Benedykt XV i Pius XI) byli i są tymi, którzy państwom i narodom przypominają ich wzajemne obowiązki, przywracają powagę prawu międzynarodowemu i rozwijają jego zasady.
Główne zasady przyrodzonego prawa międzynarodowego to: prawo miłości i sprawiedliwości. Miłość i sprawiedliwość – to dwa bieguny, około których powinno się obracać nie tylko życie jednostek, ale państw i narodów. „Ewangelia bowiem nie zawiera innego prawa dla jednostek a innego dla państw i społeczeństw, które są przecież tylko ugrupowaniem jednostek” (Benedykt XV).
Jako zaś następstwo tych praw powinny mieć zastosowanie w życiu międzynarodowym zasady: „Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe” (negatywne obowiązki) i „co chcesz, żeby ci drudzy czynili, to ty im także czyń” (obowiązki pozytywne).
Nie wolno więc jednemu narodowi czy państwu krzywdzić drugiego, a w razie potrzeby należy spieszyć mu z pomocą. Dlatego to Kościół potępia zasadę „nieinterwencji” czyli zasadę nie mieszania się do spraw drugiego państwa czy narodu, gdy to państwo czy naród potrzebuje pomocy w razie np. niesprawiedliwego napadu i o nią prosi, – jako sprzeczną z zasadą solidaryzmu ludzkości i obowiązkami miłości. Prócz tego na podstawie prawa przyrodzonego poszczególne narody i państwa, mają prawo do życia, do rozwoju, do samodzielności, jeżeli mają do bytu samodzielnego warunki (prawo samostanowienia narodów).
Prawo pozytywne międzynarodowe reguluje dokładniej poszczególne sprawy między państwami, a więc sprawę wzajemnego przedstawicielstwa (ambasad, poselstw, konsulatów), sprawy handlowe, finansowe, sanitarne, komunikacyjne (kolejowe, pocztowe, lotnicze), sprawy sądowe, sprawy dotyczące trybunałów rozjemczych, wypowiadania i prowadzenia wojny, wzajemnej pomocy na wypadek wojny, wymiany jeńców, opieki nad rannymi, sprawę rozbrojenia itp.
Sankcja prawa międzynarodowego do ostatnich czasów była czysto etycznej natury, – w ostatnich czasach stworzono jednak w tym celu Ligę narodów, której zadaniem jest przez pakty arbitrażowe i gwarancyjne czuwać nad przestrzeganiem w stosunkach między narodami i państwami praw międzynarodowych, tak ogólnych jak i poszczególnych, a zwłaszcza traktatów pokojowych, a winnych przekroczenia karać. Nie jest to sankcja wprawdzie jeszcze wystarczająca, ponieważ nie wszystkie państwa należą do Ligi narodów i jej pakty arbitrażowe i gwarancyjne nie są jeszcze ostatecznie powszechnie przyjęte, – ale w każdym razie stworzenie Ligi narodów z jej organami oznacza pewien postęp w stosunkach międzynarodowych.
Dla dobra ludzkości i prawa międzynarodowego bardzo ważną jest rzeczą, by Liga narodów w swych pośrednictwach, sądach, wyrokach i karach kierowała się ścisłą bezstronnością i sprawiedliwością, co może nastąpić jedynie wtedy, gdy jej członkowie będą mieli pełne poczucie odpowiedzialności i gdy będą stali na wysokim poziomie etycznym.
Wojna ze stanowiska etycznego może być godziwa, dozwolona, a nawet czasem nakazana, a może być czasem niedozwolona, etycznie zła17.
Ażeby wojna była moralnie godziwa i dozwolona, musi mieć następujące trzy przymioty:
musi być sprawiedliwa tj. podjęta w obronie prawa niewątpliwego celem odparcia jawnej i rzeczywistej krzywdy;
musi być konieczna, tj. – dla powodów nie tylko słusznych, ale i odpowiednio ważnych i po wyczerpaniu wszelkich innych środków (jak dyplomatycznych układów, represji ekonomicznych np. wojny celnej, pośrednictwa przez trzecią stronę np. Ligę narodów, sąd polubowny, trybunał rozjemczy itp.). Wojna bowiem jest tak wielkim nieszczęściem, tak olbrzymią sumą gwałtów i cierpień ludzkich, że zbrodnią jest wszczynać ją z powodów błahych, albo mając możność załatwienia sporu innym sposobem, nie załatwić go.
Wreszcie 3) wojna powinna być legalna tj. otoczona wszelkimi formalnościami przez zwyczaje lub prawo międzynarodowe uświęconymi; a więc wydana przez najwyższą władzę, wypowiedziana wrogowi po właściwych wezwaniach i ultimatach i ogłoszona własnym obywatelom z wyłuszczeniem powodów, że rozlew krwi, do którego mają rękę przyłożyć, jest sprawiedliwy i konieczny. Wojna, której brak jednego z tych trzech warunków, nie jest wojną godziwą, ale rozbojem i gwałtem.
Jeżeli co do słuszności wojny obywatel nie może sobie pewnego sądu wyrobić i ma w tym względzie poważne wątpliwości, – to wtedy powinien iść za zdaniem swojej władzy, swego rządu, stosownie do zasady refleksyjnej: W razie wątpliwym przełożony ma słuszność.
Wojna może być godziwą albo nawet obowiązkiem nie tylko w obronie istnienia własnego państwa, czy praw, ale także w obronie sprzymierzeńca, czy nawet niesprzymierzonego narodu, o ile zaistnieją potrzebne warunki, do godziwej wojny. Etyka katolicka odrzuca bowiem, – jak powiedzieliśmy, – zasadę nieinterwencji.
Godziwie rozpoczęta wojna może być prowadzona tylko tak długo, jak długo wymaga tego słuszny cel wojny. Wszelkie prowadzenie wojny ponad to, co jest konieczne dla osiągnięcia tego celu wojny – czyni ją niedozwoloną.
Prowadzącym wojnę nie wszystkie środki i czyny są dozwolone. I tak np. niedozwolone są kłamstwa, wiarołomstwa, szerzenie nieprawdziwych wiadomości, np. ogłaszanie zmyślonych zwycięstw własnych lub klęski nieprzyjaciela, zabijanie niewinnych, bezbronnych, rabowanie mienia, pastwienie się nad rannym czy w niewolę wziętym nieprzyjacielem, nad ludnością cywilną itp. Prócz tych zasad, opartych na prawie natury, należy przestrzegać w prowadzeniu wojny wydanych w tym względzie pozytywnych praw międzynarodowych, więc np. nie wolno używać kul „dum-dum”, niszczyć szpitali wojskowych, używać jeńców do walki ze swoim państwem, zabijać poddających się w niewolę nieprzyjaciół, przeprowadzać pobory żołnierzy w państwie nieprzyjacielskiern itp. W tych czynach niedozwolonych przez prawo naturalne, czy przez prawo pozytywne żołnierz absolutnie udziału brać nie powinien, a jeżeli bierze ze świadomością, że źle robi, grzeszy.
Wskutek wynalazków na polu techniki wojskowej (gazów trujących, łodzi podwodnych, lotnictwa wojskowego z bombami i gazami trującymi), wojna stała się czymś strasznym, okrutnym i dlatego powitać należy z radością oświadczenie najpoważniejszych państw przeciw wojnie, jako środkowi rozstrzygania sporów międzynarodowych (pakt Kelloga z r. 1928); zupełnie słuszne jest także żądanie, by wojna gazowa była przez prawo międzynarodowe zakazana. Ale niewiele mniejsze szkody wywołują również zbrojenia ustawiczne, stałe utrzymywanie wielkich armii w czasie pokoju, militaryzm. Dlatego to ideę rozbrojenia państw i ideę pacyfizmu, którą z taką siłą podnosił w czasie wojny Benedykt XV, a obecnie podnosi Pius XI i wszystko to, co do trwałego pokoju i wzajemnej współpracy i zgody między państwami zmierza, należy przyjmować z wielkim uznaniem i poparciem. To rozbrojenie jednak na lądzie, na morzu i w powietrzu musi być powszechne u wszystkich państw, dążność do pokoju szczera i trwała, gdyż inaczej dla państwa znajdującego się między wrogimi, jawnie albo tajnie uzbrojonymi państwami, – rozbrojenie byłoby aktem najwyższej lekkomyślności i samobójstwa.
Wielkie znaczenie dla idei zgody i współpracy między państwami miałaby w myśl Papieża Benedykta XV zagwarantowana państwom wolność mórz, co by usunęło wiele powodów niezgody i przyczyniło by się do ogólnego dobrobytu i postępu.
Pokój między narodami i państwami, oparty na zasadach miłości i sprawiedliwości, które to zasady przyniósł ludzkości Chrystus, – to postulat, wynikający z najgłębszych podstaw chrystianizmu. W duchu tego pokoju, tej zgody i współpracy dla dobra i rozwoju całej ludzkości i dla chwały wspólnego Ojca na niebie wszystkich ludzi, – należy wychowywać społeczeństwo i szerokie masy ludności, które w przeciwieństwie do dawnych czasów są czynnikiem decydującym o wojnie i urabiać opinię publiczną, głosząc wszędzie, że „wszelki pokój będzie niestały, wszelkie traktaty bezskuteczne,... dopóki wzajemna miłość nie dokona dzieła pojednania i nie stłumi nienawiści i waśni” (Benedykt XV). Ufać należy, że kiedyś nastanie ta błogosławiona chwila, w której narody i państwa uznają nie tylko teoretycznie, ale i praktycznie, że są dziećmi jednego Boga, – że znikną pomiędzy nimi krwiożercze wzajemne walki, niegodne dzieci Bożych, – że ludzkość, zachowując swoją rozmaitość w poszczególnych ludach i narodach, utworzy jedną owczarnię z jednym Pasterzem na czele a między narodami i państwami nastanie pokój Chrystusowy w Królestwie Chrystusowym. O to modlić się, w tym duchu pracować, jest obowiązkiem wyznawców Chrystusa.
Pytania i ćwiczenia. Międzynarodowe znaczenie Kościoła. Znaczenie „treuga Dei” w wiekach średnich. Wyprawy krzyżowe, – ich znaczenie, cele i skutki międzynarodowe. Rozbiór Polski ze stanowiska prawa międzynarodowego. Charakter wojen, które prowadziła Polska. Zmartwychwstanie Polski jako akt sprawiedliwości dziejowej. Rozwinąć hasło Polskiego Czerwonego Krzyża: „W pokoju i w wojnie miłość”.
Lektura: Ks. M. Morawski, Podstawy etyki i prawa, część II. rozdz. III.: Narodowość wobec filozofii i wobec chrystianizmu i rozdz. IV.: Stosunek wojny do etyki.
Chrystus Pan założył i ustanowił Kościół katolicki jako widzialną, doskonałą, tj. niezależną od innych, powszechną, jednolitą i trwałą organizację dla zbawienia ludzi po wszystkie czasy. Tę organizację uposażył Chrystus Pan w środki nadprzyrodzone, w naukę, sakramenty św. i w potrójną władzę: nauczycielską, kapłańską i pasterską.
Zadaniem i obowiązkiem Kościoła jest prowadzić ludzkość do zbawienia, prowadzić po wszystkie czasy dzieło odkupienia ludzkości, dokonane przez Jezusa Chrystusa. Obowiązkiem zaś ludzi jest:
Należeć do Kościoła katolickiego i wierzyć w to, co Kościół uczy i głosi. Wszelka zdrada Kościoła i wszelkie odstępstwo od Kościoła jest bardzo ciężkim grzechem przeciwko Chrystusowi Panu i własnej duszy. Sama jednak przynależność do Kościoła i prawowierność kościelna nie wystarczy, ale potrzeba życia według wskazań i zasad etycznych Boskiego Zbawiciela i Jego Kościoła.
Czuć z całym Kościołem powszechnym, – i żyć jego życiem, radować się się jego szczęściem i powodzeniem, smucić jego nieszczęściem. Cierpienia Kościoła powinny być naszym cierpieniem, radość jego naszą radością, jego sprawy naszymi sprawami.
Otaczać Kościół czcią i miłością18, zwłaszcza osobę Ojca św., głowę Kościoła, zastępcę Chrystusa Pana na ziemi.
Papież nie jest nigdy obcym dla nas, – ponieważ to Ojciec nas wszystkich, głowa całego Kościoła katolickiego, którego my mamy szczęście i łaskę być członkami. Gdzie nie ma papieża, tam nie ma prawdziwego Kościoła Chrystusowego.
Otaczać czcią należy także biskupów i kapłanów; odnosić się do nich z uszanowaniem i modlić się za nimi19, gdyż oni są bezpośrednimi rozdawcami łask Chrystusowych i pracują nad naszym zbawieniem. Zniewagę kapłanom wyrządzoną Chrystus Pan do siebie odnosi: „Kto wami gardzi, mną gardzi” (Łuk. 10, 16).
Bronić Kościoła słowem, piórem i całym swoim życiem, w razie potrzeby śmiało publicznie wyznawać, że się jest katolikiem. Popierać pracę Kościoła nad rozszerzeniem i utwierdzeniem wiary, nad umoralnieniem i wychowaniem ludzkości, brać z całym zapałem żywy udział w akcji katolickiej20, by panowanie zasad Chrystusowych na ziemi jak najprędzej urzeczywistnić. Ta praca apostolska jest obowiązkiem nie tylko duchownych, ale i świeckich. Dziś katolicy muszą mieć ambicję czynu, ducha inicjatywy i apostolstwa w służbie najwyższej Prawdy i Dobra, zbliżać się do ludu pracującego wsi i miast i walczyć o jego słuszne prawa, by wyrwać ten lud ze szponów nędzy, ciemnoty, sekciarstwa i komunizmu i oddać go Boskiemu Sercu Chrystusa Króla. Usuwanie się od tej pracy dla „świętego spokoju”, nie jest godne katolika dzisiejszych czasów. – Być katolikiem, to znaczy być bojownikiem. Aby kiedyś należeć do Kościoła triumfującego, trzeba najpierw należeć do Kościoła wojującego. Nie ma zapłaty bez pracy, zwycięstwa bez walki, chrześcijaństwa bez Golgoty! „Za sprawiedliwość walcz, jak za duszę twoją, – bij się o prawdę aż do śmierci” (Ekkli 4, 33). – W tej pracy i walce o najwyższe wartości i ideały ludzkości, powinniśmy być pełni entuzjazmu, wiary i miłości, mówiąc ze św. Pawłem: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Fil. 4, 13).
Prosić Pana Boga o powołania kapłańskie, a gdy się czuje powołanie, – iść za tym powołaniem.
Przyczyniać się w miarę możności datkami do tego, co potrzebne jest do służby Bożej, ewentualnie gdyby innych środków utrzymania nie było, – także do utrzymania kapłanów, biskupów, seminariów duchownych, misji, organizacji i prasy katolickiej.
Antyklerykalizm, głoszący niechęć i nienawiść do duchowieństwa i laicyzm (laicyzacja - ześwieczczenie), dążący do pozbawienia wpływu Kościoła na sprawy publiczne (szkoły, małżeństwo, politykę itp.) – są sprzeczne z zasadami wiary, podobnie bierność i obojętność odnośnie do spraw religijnych i rozbijanie jedności i akcji katolickiej ze względów partyjnych czy osobistych.
Historia naszego narodu ściśle złączona jest z Kościołem katolickim. Dzięki Kościołowi Polska weszła do rzędu państw zachodnich, zdobyła cywilizację i kulturę i była przez wieki potężnym państwem. W czasie długich lat niewoli, Kościół był jedyną prawie ostoją naszej narodowości. Gdzie on był w duszach i sercach naszych rodaków, – tam byliśmy pewni, że wynarodowić się nie damy. W czasie wojny światowej Kościół przez usta Benedykta XV podnosił nasze prawo do wolności tak, jak przedtem protestował przeciw rozbiorowi Ojczyzny. „Rzym (tj. Kościół katolicki i Stolica Apostolska) był dla narodu polskiego sztandarem i podporą, pociechą w cierpieniu i zwiastunem zmartwychwstania” (słowa Piusa XI do pielgrzymki młodzieży polskiej w roku jubileuszowym 1925).
W wolnej, niepodległej Polsce nie mniejsze jego zasługi i zadania. To, że mimo niewoli, rdzeń narodu pozostał moralnie zdrowy, że odepchnął i odpycha zarazę bolszewicką, to jego zasługa. Wielkie też są jego zadania. On ma w Ojczyźnie naszej stworzyć wielkie, wspaniałe, prawdziwie chrześcijańskie charaktery i postacie, on ma poprowadzić Polskę po drodze pracy, uczciwości, miłości i sprawiedliwości społecznej, oddać ją przez młode pokolenie Chrystusowi. Aby się to stało, musi zwłaszcza młodzież polska zdobyć się na hartowny czyn życia katolickiego, na twardy, nieugięty, konsekwentny charakter, który pełen radości z posiadania prawdy katolickiej, – śmiało ją wyznaje i w wielki czyn wprowadza, urzeczywistniając Królestwo Boże na ziemi. Obok wielkiej miłości Ojczyzny musi się palić w sercach naszych wielki ogień miłości Kościoła, który głosząc wielkie zasady Chrystusa, kładzie najsilniejsze i najzdrowsze fundamenty pod rozwój i szczęście naszego narodu, państwa i całej ludzkości.
Pytania i ćwiczenia. Kościół sumieniem ludzkości. Dlaczego winienem należeć do Kościoła katolickiego? Co mówi Pismo św. o kapłanach (por. Mk. 1, 44; 8, 6; Jan 20, 21; 1 Kor. 3, 9; Łk. 22, 19; 10, 16; 2 Kor. 5, 20). Jakim jestem obecnie katolikiem? Jakim chcę być nim w przyszłości? Jakie mamy w Polsce organizacje katolickie? Podać przykłady wielkich Polaków, którzy byli równocześnie dobrymi katolikami. Polska a Kościół katolicki. Św. Paweł jako wzór katolika.
Przebiegliśmy najważniejsze zasady etyki katolickiej. Jej istota i zadanie, – to doskonałość chrześcijańska i dążenie do niej, to szukanie i budowanie Królestwa Bożego i sprawiedliwości Jego, tak w duszy poszczególnego człowieka, jak i w rodzinach, stowarzyszeniach, w społeczeństwie, w narodzie, państwie i całej ludzkości w myśl tego, co rozkazał Chrystus Pan: „Szukajcież tedy najprzód królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a to wszystko będzie wam przydane” (Mat. 6, 33).
Szukaj i Ty, Droga Młodzieży, najpierw królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, – buduj to królestwo Boże, królestwo miłości i sprawiedliwości, – pracą, modlitwą, trudem i znojem w duszy Twojej, w otoczeniu Twoim, w stowarzyszeniach Twoich, w narodzie naszym, a wszystko inne „będzie Ci przydane”. – Jezus i Jego Boska nauka, – niech będzie zawsze dla Ciebie drogą, prawdą i żywotem!
WYKAZ WAŻNIEJSZYCH KSIĄŻEK
I PISM
W CELU POGŁĘBIENIA NAUKI ETYKI I ŻYCIA DUCHOWNEGO.
I. Ogólne.
Tomasz à Kempis, O naśladowaniu Chrystusa Pana.
T. B. Listy do przyjaciół.
R. H. Benson, Chrystus w życiu Kościoła.
– Paradoksy katolicyzmu.
Ks. Arcyb. Bilczewski, Młodości, ty nad poziomy (List pasterski do młodzieży).
– Charakter (List pasterski do młodzieży).
Ks. Bp. Bougaud, Chrystianizm i czasy obecne (5 tomów).
Wł. M. Borowski, Wychowanie narodowe.
F. Brunetiére, Na drodze do wiary.
Dr. W. Cathrein, Filozofia moralności.
– Katolicki pogląd na
świat.
Coppe, Dobre cierpienie.
O. Wiljan Doyle, Powołanie.
O. Adolf Doss, Myśli i rady.
Dr. F. W. Foerster, Drogowskaz życia.
– Nauka życia.
– O wychowaniu obywatelskim.
– Seksualna etyka i pedagogika.
– Szkoła a charakter.
– Wychowanie człowieka.
– Chrystus a życie ludzkie.
Jerzy Gutsche, Na drogę akademickiego życia.
Ks. H. Haduch, O zasadę życia.
Joergensen, Kłamstwo życia a prawda życia.
– Z drogi.
Ks. Józef Könn, Bądź czystym.
Dr. Mausbach, Zasadnicze poglądy chrześcijańskie na świat i życie.
Ks. M. Morawski, Podstawy etyki i prawa.
Tillman Pesch, Chrześcijańska filozofia życia (2 tomy).
Ks. A. Podwin, Drogowskazy.
C. Plater-Zyberkówna, Na przełomie (2 tomy).
Ernest Psichari, Głosy wołające na puszczy.
Retté, Z przepaści ku wyżynom.
Dr. A. Ruville, Powrót do Kościoła powszechnego.
O. Hardy Schilgen, Ty i ona.
Ks. Abp. Teodorowicz, Okruchy ewangeliczne.
– Mnie żyć jest Chrystus.
O. J. Woroniecki, Katolicka etyka wychowawcza.
– Pełnia modlitwy.
– Królewskie kapłaństwo.
II. Poświęcone sprawom społecznym.
Ks. Arcyb. Bilczewski, List pasterski w sprawie socjalnej.
– O miłości Ojczyzny.
Dr. W. Cathrein, Socjalizm.
Dr. F. W. Foerster, Chrześcijaństwo a walka klas.
Gutbert, Ideały katolicko-społeczne.
Dr. Fr. Hitze, Kwestia robotnicza.
Dr. A. Koperska, Zasady polityki chrześcijańskiej.
Dr. Mausbach, Starochrześcijańskie i współczesne pojęcie o powołaniu kobiety.
Naudet, Nasz obowiązek społeczny.
C. Hr. Plater-Zyberkówna, Kobieta – ogniskiem.
– Na progu małżeństwa.
– Kilka myśli o wychowaniu w rodzinie.
Ks. Piotr Skarga, Kazanie o miłości Ojczyzny.
Ks. Dr. Szymański, Zagadnienia społeczne.
– Polityka społeczna.
Ks. Dr. A. Wójcicki, Socjalizm a religia.
– Chrześcijański ruch robotniczy w Polsce.
III. Żywoty Świętych.
Św. Augustyn, Wyznania.
Ks. Bisk. Bougaud, Św. Wincenty à Paulo.
– Św. Monika.
Ks. M. Czermiński, Bł. Andrzej Bobola.
– O. Maksymilian Ryłło T. J., misjonarz apost.
– Ks. Jan Beyzym, ofiara miłości.
Dzieje duszy, żywot św. Teresy od Dzieciątka Jezus.
Duch św. Teresy od Dzieciątka Jezus.
Hello, Oblicza Świętych.
Joergensen, Św. Franciszek z Asyżu.
Franc. Kabe, Ścieżki młodości wielkich mężów.
Kossak-Szczucka, Szaleńcy Boży.
Ojcu Serafickiemu w hołdzie.
Z miłości.
Lekeux, Płomień ofiarny.
Ks. M. Meschler, Życie św. Alojzego Gonzagi.
Z. Morawski, Św. Karol Boromeusz.
Ks. J. Urban, Św. Jozafat Kuncewicz.
IV. Książki do nabożeństwa.
Ks. Dr. Z. Bielawski, Szkoła Chrystusowa.
- U stóp Jezusa.
Ks. Dr. K. Thullie, Życie chrześcijanina w obrzędach Kościoła.
Ks. B. Żychliński, Przyjaciel gimnazjastów. Przewodnik duchowny i książka do nabożeństwa.
Słowa żywota. Modlitewnik oparty na tekstach biblijnych.
Mszał rzymski, wyd. z polecenia kard. Dalbora.
I.
CZŁOWIEK JAKO ISTOTA MORALNA.
(PODMIOT MORALNOŚCI). 7
L. III i IV. 2. Wolność woli. 8
L. V. 3. Uczucia, popędy, temperamenty i ich znaczenie w życiu moralnym. 12
L. VII. II. PRZEDMIOT MORALNOŚCI. 15
L. VIII. 1. Norma ogólna i najwyższa. 18
L. X. 1. Moc obowiązująca prawa. 21
L. XL l. Prawo moralne a życie publiczne. 24
L. XII. 1. Istota sumienia. 26
3. Podział sumienia i reguły postępowania. 26
L. XIII. 1. Kształcenie sumienia. 28
2. Sumienie zbiorowe, publiczne. 28
2. Skłonności moralnie dobre czyli cnoty. 30
2. Znaczenie łaski dla życia moralnego. 32
3. Istota doskonałości chrześcijańskiej. 32
1. Uczynki moralnie złe czyli grzechy. 33
L. XVII. 1. Grzech śmiertelny i powszedni. 36
3. Powstanie z grzechów i wad. 38
L. XVIII i XIX. Grzechy główne i cnoty im przeciwne. 38
1. OBOWIĄZKI WOBEC PANA BOGA (RELIGIJNE). L. XX. 43
1. Obowiązek i znaczenie życia religijnego. 43
2. Cześć Pana Boga jako główny objaw życia religijnego. 43
L. XXVI. Grzechy przeciwko czci Bożej. 58
II. OBOWIĄZKI WOBEC SIEBIE SAMEGO. 62
L. XXVII-XXIX. Przykazanie miłości siebie samego w ogólności. 62
1. Obowiązki względem duszy. 62
Kształcenie poczucia piękna (estetyczne). 68
Stosunek sztuki do moralności. 68
Przygotowanie się na śmierć. 69
2. Obowiązki względem ciała. 70
L. XXX. Znaczenie ciała w świetle wiary katolickiej. 70
Obowiązek utrzymania życia i zdrowia ciała. 71
L.XXXI. Grzechy przeciwko obowiązkom względem ciała. 73
Obowiązek wyboru stanu (zawodu). 74
Obowiązki odnośnie do czci czyli dobrego imienia. 75
L. XXXII. 6. Obowiązki odnośnie do majątku. 75
Kwestia własności prywatnej. 76
Obowiązki dotyczące używania rzeczy i zwierząt. 77
A) Obowiązki względem bliźniego. 78
l. Obowiązki odnoszące się do osoby bliźniego. 78
L. XXXIV. 2. Obowiązki względem duszy bliźniego. 81
3. Obowiązki wobec praw i dóbr duchowych bliźniego. 82
L. XXXV. Grzechy przeciwko czci i sławie bliźniego. 84
Naprawienie szkody wyrządzonej na czci i dobrym imieniu. 85
L.XXXVI. 4. Obowiązki wobec życia, ciała i zdrowia bliźniego. 85
Obowiązki wobec ciała zmarłego. 88
L. XXXVII. 5. Obowiązki wobec dóbr i potrzeb materialnych bliźniego. 89
L. XXXVIII. Grzechy przeciwko własności bliźniego. 91
Wynagrodzenie szkody wyrządzonej bliźniemu. 92
B) Obowiązki wobec społeczeństwa. 93
Obowiązki życia rodzinnego. 93
b) Przygotowanie do małżeństwa. 95
c) Wzajemne obowiązki małżonków. 95
d) Obowiązki rodziców wobec dzieci. 96
e) Obowiązki dzieci wobec rodziców. 97
f) Wzajemny stosunek pracodawców i sług. 98
Stanowisko kobiety w społeczeństwie. 99
L. XLIII. Początek i cel państwa. 103
L. XLIV. Stosunek państwa do Kościoła. 104
Obowiązki rządzących i urzędników. 106
Obowiązki obywateli względem państwa. 106
L. XLVI. Kwestia społeczna. 108
Wzajemne obowiązki robotników i pracodawców. 109
L. XLVIII. Życie polityczne. 113
L. XLIX. 5. Życie międzynarodowe i międzypaństwowe. 115
1 Socjolog i prawnik włoski z XIX w., według którego zbrodniarze nie stają się zbrodniarzami ale już się nimi rodzą.
2 „Serca zbrodnią skalane, zbrodni się nie boją” :— powiada Słowacki (Maria Stuart).
3
Cnota
skarb wieczny, cnota klejnot drogi,
Tego nie wydrze
nieprzyjaciel srogi,
Nie spali ogień, nie zabierze woda,
Nad
wszystkiem innem panuje przygoda.
(Kochanowski,
Pieśni).
4 Hasłem każdego młodzieńca powinny być piękne słowa naszego królewicza Kazimierza: „Lepiej umrzeć, niż się splamić”. A kto upadł, powinien jak najprędzej powstać z upadku i powrócić na drogę cnoty. Piękny przykład daje nam pod tym względem św. Augustyn, który wracając z drogi grzechu na drogę cnoty zachęcał siebie tymi słowy: „Mogli ci i owi, dlaczegóż nie ja?”
5 Już św. Augustyn wypowiedział tę wielką prawdę: „Nikt nie zaprzecza Boga, chyba ten, dla którego jest wygodnym, aby Go nie było”.
6 Pierwszy taki indeks książek zakazanych wydał papież Paweł IV w roku 1559
7 „Wzajemna modlitwa ma w naszej świętej wierze ogromne znaczenie. Daje ona nam ten wielki zaszczyt współpracy z Bogiem w wielkim dziele rządzenia światem i prowadzenia dusz do zbawienia, wzmacnia jedność i spoistość mistycznego ciała Chrystusowego, jakim jest Kościół i jest najlepszą szkołą prawdziwej miłości bliźniego”.
8 „Możność dalszego służenia duszom drogich nam zmarłych jest jedną z tych wielkich pociech, jakie nasza wiara święta daje nam w ciężkich chwilach rozstania i nieraz innowiercy szczerze nam jej zazdroszczą... Modlitwa za spokój dusz zmarłych, świadczy w wysokim stopniu o duchu wiary i miłości chrześcijańskiej. Wszelkie interesy i wyrachowania ziemskie są tu już wykluczone i modlący się za zmarłych pełni bardzo bezinteresowną funkcję pomagania duszom, które nie zadośćuczyniły jeszcze sprawiedlidliwości Bożej”... (O. Woroniecki. Pełnia modlitwy).
9 Św. Jan Kanty miał u siebie na ścianie napisane te słowa: „Infamarmare cave, nam revocare grave” - strzeż się zniesławiać, bo odwołać ciężko!
10 kodeks honorowy Boziewicza, na który się u nas zwolennicy pojedynków powołują, - to przeżytek obskurantyzmu i zlepek głupich przepisów o honorze, odrzuconych przez wszystkie cywilizowane narody
11 Tzw. małżeństwa koleżeńskie czyli próbne nie mają nic wspólnego ani z koleżeństwem ani z małżeństwem i są zwyczajnym konkubinatem.
12
„Młodość jest
rzeźbiarką, co wykuwa żywot cały,
Choć przeminie samo
szparko, cios jej dłuta wiecznie trwały”.
(Z.
Krasiński)
13 Powinniśmy prosić Pana Boga dla naszej Ojczyzny przede wszystkim o uczciwość rodaków, o harmonię i zgodę pomiędzy nami, o dobry rozum i dobrą wolę dla rządzących, o męstwo dla żołnierzy w razie wojny, o wieczny odpoczynek dla tych zmarłych, którzy Ojczyźnie życie swe, pracę i trudy poświęcili. Wszystkie te potrzeby naszej Ojczyzny powinny być przedmiotem naszych modlitw zwłaszcza podczas nabożeństw patriotycznych.
14 Taki konkordat między Polską a Stolicą Apostolską podpisany został 10 lutego 1525 roku, – jednak sprawy małżeńskie nie zostały w nim uregulowane.
15 Naukowo starał się go uzasadnić ekonomista angielski Adam Smith (+ 1790).
16 Fr. Engels napisał: „Wypowiedzieliśmy raz na zawsze walkę religii i religijnym wyobrażeniom”. J. Dietzgen, nazywany filozofem socjalizmu, napisał: „Socjalna demokracja jest bezreligijna”. Bebel, były przywódca parlamentarny socjalistów niemieckich, oświadczył raz na posiedzeniu posłów: „W zakresie religijnym jesteśmy ateuszami”. Innym znów razem powiedział: „Chrześcijaństwo i socjalizm stoją naprzeciw siebie, jak ogień i woda”. Inny socjalista, Fontaine, oświadczył: „Jako socjaliści, chcemy zniweczenia wszelkiej religii i wszelkiego kościoła”. Socjalista Dr Erdmann napisał: „Musimy wszystko zrobić, aby siłę Kościoła złamać”. Ten sam napisał także: „Dobry katolik nie może być socjalistą”.
Że socjaliści odnoszą się bardzo wrogo do Kościoła i religii, dowodem tego jest ich postępowanie na całym świecie, z wyjątkiem jednej Anglii.
17 Etyka katolicka nie uważa więc wojny za niedozwoloną w każdym wypadku, na którym to stanowisku stoją niektóre sekty, jak np. angielscy kwakrzy, a także i głośny pisarz rosyjski Lew Tołstoj.
18 „Kochajcie ten Kościół, który przodkowie nasi, przez lat tysiąc nie zsiadając z konia, w tysiącznych bitwach przeciw sąsiedniej i azjatyckiej dziczy osłaniali, za który krocie prawdziwie krzyżowych rycerzy męczenników legło. Kochajcie ten Kościół, za który padł Henryk pod Lignicą, Władysław pod Warną, Ludwik pod Mohaczem, Żółkiewski pod Cecora. Kochajcie ten Kościół, któremu Wielki Batory służył, za którego przykładem i błogosławieństwem Czarniecki Ojczyznę z toni wydobył. Ach! oni mędrsi nie umieli oddzielać miłości Ojczyzny od miłości Kościoła... Kochajcie Kościół, za który walczyli barscy rycerze, za który głównie zawsze lud walczył, cierpiał i cierpi męczeństwo ... Kochajcie ten Kościół dziś tak zagrożony. Wszystko, co ojczyste a prześladowane, goręcej kochacie, tylko Kościół opuścicie?... O was podzielam zdanie światłego cudzoziemca: Nie pojmuję Polaka, któryby dziś nie był gorliwym katolikiem, — bo sprawa nasza przykleiła się do niespożytej sprawy Boga i Kościoła” (Ks. H. Kajsiewicz).
19 „Jeśli chcemy podnieść atmosferę duchową Kościoła, mieć w nim więcej gorliwych kapłanów i świętych dusz, to musimy się o to gorąco modlić” (O. Woroniecki, Pełnia modlitwy).
20 Przez akcję katolicką należy rozumieć „współudział osób świeckich w apostolstwie hierarchii kościelnej, mający na celu obronę zasad religijnych i moralnych, rozwijanie zdrowej i pożytecznej akcji społecznej pod kierownictwem hierarchii kościelnej, niezależnej i ponad wszystkimi partiami politycznymi, celem odnowienia życia katolickiego w rodzinie i społeczeństwie” (Pius XI).