O Kuśniewiczu pisze się często na forach, że jest "trudny" i chyba można zrozumieć, o co takim forumowiczom chodzi. Po pierwsze, ciągle używa "trudnych" słów. Elukubracje, cyrkularka czy prowidnyk - mogą wprawić w zakłopotanie, ale od czegóż mamy słowniki? Słowa takie (poza tym, że mają swój urok same w sobie) kreują przecież pewien klimat niczym stary mebel wygrzebany na pchlim targu, przywołują inne rzeczywistości. Po drugie, nie lubi dialogów, woli monolog wewnętrzny czy mowę niezależną, które zlewają się z narracją. Skądinąd wiem, że wielu ludzi nie jest w stanie czytać powieści bez dialogów, a ja muszę przyznać mam wręcz przeciwnie - zdecydowałem się niedawno nie czytać "Pana Maniego" A. B. Jehoszuy, kiedy zobaczyłem, że składa się tylko z dialogów. I po trzecie, nie opowiada historii, woli narrację nielinearną, okrasza narrację długimi passusami w tonacji eseju (jak na przykład wykład o ikonach cerkiewnych). I znowu, nie tylko jest to ciekawe same w sobie, a ponadto ma uzasadnienie w całości narracji, która opowiada o człowieku wrażliwym i wykształconym, a przy tym mającym dużo czasu na rozmyślania.
Centralną postacią książki jest porucznik armii austro-węgierskiej Kiekeritz, który pod sam koniec I wojny światowej zostaje przesunięty z powodu zaawansowanej gruźlicy do małego miasteczka w Galicji, z dala od frontu, gdzie zakwaterowany w obskurnym hoteliku, oddaje się wspomnieniom i refleksjom. Kiekeritz to wyrafinowany esteta, który na terenach po które przetoczyła się wojna zbiera, na ile to możliwe, piękne przedmioty i wysyła je do swojej matki. Kiekeritz, w obliczu bliskiej śmierci a jednocześnie widząc zagładę świata w którym wzrósł czyli CK Monarchii, rozmyśla też sporo o śmierci, także o jej zadawaniu - bardzo często powraca w powieści trop myślistwa. Na końcu Kiekeritz umiera, a ostatniej posługi udziela mu ukraińska dróżniczka, a ciało jego pakuje do pociągu jadącego na Węgry.
Trudno nie zachwycić się odmalowanym przez Kuśniewicza obrazem Austro-Węgier, zróżnicowanych językowo (mamy żydowskiego hotelarza, ukraińską dróżniczkę, matka bohatera jest Słowenką), religijnie, kulturowo, a nawet geograficznie (jakiż kontrast pomiędzy salonami Wiednia a dzikością Karpat!). Wszystko to przyprawione nostalgią, bo raz po raz w narracji mamy przebłyski tego, że świat ten już wkrótce ulegnie dezintegracji i nawet pasja Kiekeritza, który potrafi w zgliszczach wygrzebać i ocalić filiżankę czy figurkę nie zdoła go ocalić. Powieść pozostawia też w pamięci czytelnika szereg niezmiernie poruszających i rewelacyjnie oddanych obrazów: wojskowy burdel, śluby zakonne we włoskim kościółku, cyrk który nie wiadomo skąd zaplątuje się do galicyjskiego zesłania Kiekeritza. Styl Kuśniewicza niewątpliwie jest imponujący, kusi by określić go dość banalnie jako barokowy, ale to nader trafna etykieta: nieustannie skoncentrowany na cielesności w jej ohydzie, a jednocześnie podniosły a nawet hieratyczny, z pewnością egzaltowany do granic możliwości i bardzo skoncentrowany na sobie, na samej urodzie połączeń słów i zdań, gęsty i nasycony jak poezja.
A zatem nie taki trudny ten Kuśniewicz, a interesujący jak najbardziej - i dowodzi, że warto niekiedy przełamywać niechęć do polskiej literatury, jeśli ma się dobrych przewodników.
Słownictwo trudne? Momentami archaiczne, w duchu danej powieści, ale także częste wtręty z niemieckiego, ukraińskiego, a w innych powiesciach także francuskiego.
Właściwa "trudność" Kuśniewicza wychodzi w "Królu obojga Sycylii", gdzie narrację prowadzi w kilku płaszczyznach czasowych, do czego trudno się początkowo przyzwyczaić.
Ale nie fabuła jest tam ważna, lecz
refleksje, opisy przyrody, ludzi, zdarzeń... "Esejowatość" powieści Kuśniewicza powoduje, że można je czytać "od środka", rozpoczynając w dowolnym miejscu. Ja tak zacząłem czytać swą pierwszą książkę Kuśniewicza "Nawrócenie" /nomen-omen ostatnią powieść AK/, po czym już nie mogłem się oderwać.
Był film@!
Bohater filmu, młody porucznik c.k. ułanów, Alfred Kiekeritz, ze względu na zaawansowaną gruźlicę przesunięty zostaje na tyły frontu. W galicyjskiej mieścinie Turka pełni funkcję komendanta punktu etapowego. Mieszka w żydowskim, obskurnym hoteliku - jest w nim jedynym gościem. Nie czuje się tu jednak dobrze. Męczą go ataki kaszlu, gorączka, doskwiera nuda i razi prymitywizm otaczających go warunków i ludzi. Kiekeritz jest bowiem estetą, a przynajmniej za takiego się uważa. Ma świadomość, że jego życie dobiega końca i w tych ostatnich chwilach pragnie nadać mu jakiś sens. Kolekcjonuje dzieła sztuki, które odsyła do swej matki mieszkającej w Grazu. Zatrzymuje sobie jedynie miniaturową kopię Diany Efeskiej, którą znalazł w zgliszczach ukraińskiego dworu. Kiekeritz interesuje się także symbolizmem i zafascynowany jest śmiercią - zarówno jej doznawaniem, jak i zadawaniem.