Koziebrodzki Władysław
Teatry Amatorskie
OSOBY:
Dr. Kalecki.
Pani Ostrężyna z Pikułówki.
Katarzyna, jej córka.
Marcin Gorączkiewicz.
Tabacki.
Tekla, jego żona.
Jan, służący u Dra Kaleckiego.
Chory pierwszy.
Chory drugi.
Chory trzeci.
Chory czwarty.
Rzecz dzieje się we Lwowie.
Salon u Dra Kaleckiego. — W głębi jedne drzwi nieco z boku — po lewej drzwi do pokoju doktora — po prawej do innych pokoi, po środku sceny stół, na którym książki i gazety dokoła otoczony taburetami. — W głębi sceny kanapa z poduszkami — i szereg krzeseł. Po prawej na przodzie sceny okno, przed nim mały stół z fotografiami i kilka foteli.
Scena I.
(Chwilę scena pusta, następnie słychać gwałtowne dzwonienie do drzwi w głębi ).
JAN.
(wchodzi z prawej z szczotką do zmiatania kurzów w ręku)
JAN.
Dzwoń sobie!.. dzwoń... Nie otworzę. Przecież my o tej godzinie nikogo nie przyjmujemy. Dzwoń sobie... braciszku... dzwoń...
(zmiata kurze ).
GORĄCZKIEWICZ.
(za sceną dzwoni coraz gwałtowniej i bije we drzwi).
Jest tam kto?... hę?.. Otworzyć, bo drzwi wywalę...
JAN.
(idzie do drzwi).
Na Boga, chyba warjat!
(patrzy przez dziurkę od klucza).
Nie!... jakiś elegancki fircyk...
GORĄCZKIEWICZ.
(szarpiąc drzwiami).
Otworzyć!...
JAN.
Trzeba go puścić, będzie łapówka
(otwiera drzwi).
Scena II.
JAN. GORĄCZKIEWICZ.
GORĄCZKIEWICZ.
(wpadając).
Czemuś trutniu nie otwierał! kwadrans już dzwonię.
JAN.
Trutniu? bardzo proszę!
GORĄCZKIEWICZ.
Obraziłeś się? to dobrze, lubię ludzi honorowych. — Masz guldena
(daje mu).
JAN.
(bierze i chowa).
Czego pan chce ?
GORĄCZKIEWICZ.
Czy jest pan doktór Kalecki w domu?
JAN.
My o tej godzinie nie przyjmujemy nikogo.
GORĄCZKIEWICZ.
Jak to my?... cymbale...
JAN.
Bardzo proszę!... cymbale?
GORĄCZKIEWICZ.
Obraziłeś się znów?... masz guldena
(daje mu).
No, jest pan doktór?
JAN.
(ogląda papierek i chowa).
Może jest?., a może niema?..
GORĄCZKIEWICZ.
(obraca się żywo do Jana, patrzy ostro i idzie naprzód — Jan się cofa).
Go to jest kpić; może jest?... a może niema?..
JAN.
(słodko).
Jest!... jest!..
GORĄCZKIEWICZ.
To idź powiedzieć, że chcę się z nim zaraz widzieć.
JAN.
Już mówiłem, że my o tej godzinie nie przyjmujemy.
GORĄCZKIEWICZ.
(z gniewem).
A ja ci mówię durniu, że przyjmujecie.
JAN.
(głośno):
Durniu?... o, tego już dosyć!
GARĄCZKIEWICZ.
(coraz gwałtowniej).
To masz osła w dodatku. Idź zaraz powiedzieć panu doktorowi!... Rozumiesz... póki jestem dobry, póki grzeczny... póki spokojny...
(chwyta go za kark ).
Idziesz ty... powiedzieć...
JAN.
( wyrywa się n.s. )
To warjat.
Scena III.
CIŻ I DR. KALECKI.
DR. KALECKI.
(we drzwiach z lewej strony, ubrany w szlafrok).
A to co za krzyki?... co to za awantura?
JAN
(przybliża się do doktora).
Bo ten pan chce... kiedy my o tej godzinie...
GORĄCZKIEWICZ.
Nie masz głosu — idź czyścić buty.
DR. KALECKI.
Czego pan żąda?..
GORĄCZKIEWICZ.
Zaraz, niech pierwej ten pucobut odejdzie.
JAN.
(idzie do doktora po cichu).
Panie... to bzik... (robi po czole znak odpowiedni) Poznałem zaraz... warjat...
(wychodzi i wraca)
Może furjat?..
DR. KALECKI.
(wstrzymując Jana, po cichu).
Czuwaj pod drzwiami...
(Jan wychodzi).
Scena IV.
DR. KALECKI. GORĄCZKIEWICZ.
GORĄCZKIEWICZ.
(kłania się).
Czy mam zaszczyt mówić z sławnym doktorem: Kaleckim?
DR. KALECKI.
Do usług!
(Przygląda się ciągle bacznie Gorączkiewiczowi i śledzi jego ruchy, wskazuje mu krzesło )
Proszę usiąść.
(Gorączkiewicz siada trochę w głębi bokiem, Dr. Kalecki przysuwa się do niego frontem — Gorączkiewicz usuwa się na prawo — Dr. Kalecki znów stara się frontem usiąść przed nim — ruch ten trwa chwilę).
Ale proszę pozwolić... ja lubię
patrzeć do światła!., lepiej widzę... to mi potrzebne.
— Czem mogę panu służyć?...
GORĄCZKIEWICZ.
Panie konsyliarzu! widzisz pan przed sobą najnieszczęśliwszego człowieka pod słońcem!
Dr. Kalecki. Proszę!., proszę!.. To się tak mówi!
GORĄCZKIEWICZ.
(żywo).
Nie wierzysz pan?..
DR. KALECKI.
Ale wierzę!., tylko spokojnie.
GORĄCZKIEWICZ.
Jestem tak nieszczęśliwy! iż tylko w łeb sobie palnąć!.. albo
(robi ruch, jakoby się chciał powiesić).
DR. KALECKI.
(usuwa się).
O! o!..
(po chwili)
Tylko spokojnie... Podaj mi pan rękę
(bierze za puls).
Przyspieszony!... bardzo przyspieszony.
GORĄCZKIEWICZ.
(wyrywa szybko rękę).
O tak!., bije gwałtownie, bo krew kipi we mnie... jestem nieszczęśliwy... Dr Kalecki.
Ale proszę zacząć od początku... Cóż jest powodem?..
GORĄCZKIEWICZ.
(żywo z uczuciem).
Co?.. ah !.. ona!.. tylko ona!.. Kasia!.. Czyjej pan nie zna?
DR. KALECKI.
Kogo panie?..
GORĄCZKIEWICZ.
Kasi!.. mej Kasi!.. To anioł piękności! co za oczy!.. co za usta!., co za nosek!.. Ah, żeby pan wiedział!..
DR. KALECKI.
Tak, żebym wiedział!., to też racz pan zacząć od początku. — Jak dawno jesteś pan już w tym stanie?..
GORĄCZKIEWICZ.
Prawdę mówiąc, to zaczęło się to już dawno, jeszcze przeszłego roku w maju...
DR. KALECKI.
Choroba zaniedbana.... to źle... Pokaż pan język.
GORĄCZKIEWICZ
(pokazuje machinalnie język i żywo chowa).
Cóż tu ma język wspólnego z "mojem nieszczęściem?....
DR. KALECKI.
Diagnozę zrobić muszę.... biały...
GORĄCZKIEWICZ.
Biały?.. Dziwić się nie można!.. Gorączka uczuć trawi mnie ciągle. — Po nocach nie sypiam.
DR. KALECKI.
I ten objaw bywa często!.. A radził się pan już kogo?
GORĄCZKIEWICZ.
Jak to radził się? — Radzę się ciągle mego serca.
DR. KALECKI
(z uśmiechem).
Zły doktór!..
(wstaje i przykłada mu rękę do czoła)
A czy bóle głowy częste?.. kongestje?..
GORĄCZKIEWICZ.
Kongestje.... Ha!.. ba!.. panie konsyljarzu! jak ią widzę, to mam kongestje ciągłe!
DR. KALECKI.
(siada).
Zły symptom...
GORĄCZKIEWICZ.
(śmieje się).Żartuj konsyljarzu!
(poufale)
A jak się pan konsyliarz kochał?., to co?...
DR. KALECKI.
To nic...
GORĄCZKIEWICZ.
(śmieje się).
To!.. o to! mi dopiero zły symptom...
DR. KALECKI.
I cóż więcej?..
GORĄCZKIEWICZ.
Co więcej?.. Oto od pana konsyljarza wszystko zależy!.. Moja przyszłość!.. moje życie!.. moję szczęście!., wszystko!.. O panie!
(żywo zrywa się i chwyta Dra Kaleckiego za ręce)
Pan jeden tylko możesz być moim zbawcą!
DR. KALECKI.
(trochę się usuwa i spokojnie zażywa tabakę).
Dziękuję za to zaufanie!... dziękuję... będę się starał zrobić co w mojej możności. — Ale teraz niech się pan rozbierze.
GORĄCZKIEWICZ.
Rozebrać?.. a na co?...
DR. KALECKI.
Przecież muszę zbadać pierwej.
GORĄCZKIEWICZ.
Ależ panie konsyljarzu, ja jestem zdrów jak ryba. (wstaje) Patrz pan, jak jestem zbudowany!.. jakie ręce!.. (oddecha)
Jaki oddech!.. jakie płuca!.. Ha!.. ha.. panie konsyljarzu! ja stworzony na męża.
DR. KALECKI.
Ależ inaczej nie mogę...
GORĄCZKIEWICZ
(przerywając żywo).
To nie o to chodzi, i pani Ostrężyna wiem, iż z tego powodu żadnych nie będzie robić trudności — wie dobrze, iż my wszyscy w moim rodzie mężowie jakich poszukać — Panie konsyljarzu, ja mam jedynastu braci, a jeden w drugiego podobny do mnie!..
(wyprostoiouje się)
Dzielni?.. hę?...
DR. KALECKI.
Oj, oj !
GORĄCZKIEWICZ.
Co takiego?...
DR. KALECKI.
Nic!.. nic!.. słucham!..
GORĄCZKIEWICZ.
(żywo, chwytając Dra Kaleckiego za ręce).
Panie! panie! twoje jedno słowo uszczęśliwić mnie może.
DR. KALECKI.
(n.s.).
Ciężki wypadek!
GORĄCZKIEWICZ
(przysuwa sie z krzesłem do Dra Kaleckiego i bardzo czule).
Jak się będzie Ostrężyna radzić pana konsyljarza, a ona ma zupełne do pana zaufanie!..
(z uśmie
chem)
a to ja zrobiłem... to niech konsyliarz powie, stanowczo, iż trzeba Kasię jak najprędzej wydać za mąż... zaraz., choćby jutro... koniecznie!...
DR. KALECKI.
Ależ panie! ja nic nie rozumiem, co za Ostrężyna?.. co za Kasia?..
GORĄCZKIEWICZ.
(żywo).
Jakto nic pan nie rozumie? Przecież do djabla od godziny o nich tylko mówię. Pani Ostrężyna z Pikułówki pod Kołomyją — więc jej pan konsyliarz nie zna?...
DR. KALECKI.
Ależ nie...
GORĄCZKIEWICZ.
Pozna ją pan dzisiaj, ma córkę Kasię.... cud piękności. Pan o niej nie słyszał?
DR. KALECKI.
Ależ nigdy!...
GORĄCZKIEWICZ,
To mnie dziwi, bo w Kołomyjskim wszyscy ją znają... bo piękna!.. zresztą zobaczy ją pan dzisiaj.
DR. KALECKI.
(wstając). Daruje pan, ale to wszystko...
GORĄCZKIEWICZ.
(chwyta go żywo i sadza w krześle).
Otóż ja kocham pannę Kasię... od roku!.. Ale szalenie od miesiąca... od altanki... To panie konsyljarzu cała awantura...
DR. KALECKI.
(chce znów wstać).
Daruj pan, ale...
GORĄCZKIEWICZ.
(chwyta go znów za ręce).
Od altanki... księżyc świecił... słowiki śpiewały... ona była tak piękną... i byliśmy sami... Gdyby pan konsyljarz był na mojem miejscu, to coby zrobił?
DR. KALECKI.
Ależ pozwól pan!
GORĄCZKIEWICZ.
(chwyta go za ręce).
Coby zrobił?.. Ja rzuciłem się na kolana!.. i zawołałem: Kasiu, ja cię kocham!.. a ona mi odrzekła głosem anielskim: Marcinku, ja cię kochana !... Ciemno mi się w oczach zrobiło... chciałem z wdzięczności całować!.. Ale uciekła!.. bo usłyszała głos pani Ostrężyny... ah, bo ona bardzo Kasię pilnuje.
DR. KALECKI.
(wstaje).
Przebacz pan, ale to wszystko!..
GORĄCZKIEWICZ.
(wstaje i bierze Dra Kaleckiego w pół).
To nie wszystko jeszcze! — Przysiągłem sobie, iż się z Kasią zaraz ożenię!.. Na drugi dzień przyjechał ojciec, aby mnie oświadczyć... bo Pikułówka to wieś ładna, a Kasia jedynaczka...
DR. KALECKI.
(wyrywa się).
Bacz mnie pan uwolnić...
GORĄCZKIEWICZ.
Nie uwolnię!... Ojciec oświadcza! — Pani Ostrężyna ni to, ni owo... ani odmawia, ani zezwala. — Ja w płacz... Kasia także... Ojciec nalega — pani Ostrężyna płacze także... i mówi, że Kasia za młoda jeszcze... za delikatną... że... że... wpierw doktora
poradzić się musi. Zawołałem: dobrze!.. jedźmy do Lwowa do doktora. Ale mnie pan nie słucha!
DR. KALECKI.
(z niecierpliwością).
Bo to wszystko nic mnie nie obchodzi,
(woła)
Janie!..
GORĄCZKIEWICZ.
Nie wołaj pan nikogo!.. jeszcze nie koniec. We Lwowie... pana miałem na. myśli — bo słyszałem o jego wielkim sercu!.. A więc byłem pewny, iż mnie pan zrozumie... dopomoże!.. i Kasia moja...
DR. KALECKI
(wola).
Janie!..
GORĄEZKIEWICZ.
(zachodzi żywo).
I nie zawiodłem się! prawda? Pan powie pani Ostrężynie, aby zaraz jak najprędzej Kasię wydała za mąż... (s naciskiem) jak najprędzej!.. I zrobisz pan dwoje szczęśliwych. panie!
(chwyta go za ręce)
To tak szlachetnie zrobić szczęśliwych, i to dwoje!..
DR. KALECKI.
Słuchałem pana zrazu uważnie, bo sądziłem, żeś pan chory! — Lecz widzę, że to jakieś niewczesne żarty...
GORĄCZKIEWICZ.
(gwałtownie).Żarty?.. Kasia?.. moja miłość!.. małżenstwo!..
DR. KALECKI.
Racz mnie pan uwolnić od swej obecności. — Jestem doktorem panie, i tylko takie udzielam rady, które mi wskazuje nauka i sumienie... Żegnam...
(wychodzi, przy drzwiach spotyka Jana i mówi mu
coś po cichu).
GORĄCZKIEWICZ.
Panie!.. przez litość! a więc sobie w łeb palnę!.. i pan będziesz przyczyną mej śmierci...
JAN.
(do Dra Kaleckiego).
Dobrze!..
Scena V.
GORĄCZKIEWICZ. JAN.
JAN.
(do Gorączkiewicza, wskazując drzwi).
Służę!..
GORĄCZKIEWICZ.
(stoi chwilę w zamyśleniu, i naraz uderza się w czoła).
Albo nie!.. wyborna myśl!.. Poradzę Ostrężynie innego doktora!.. powiem, żeś ty konował, a nie doktor. (śpiewa z radością) Porozumiem się z innym!.. Wybornie...
(gwizda).
JAN.
(wskazując drzwi).
Służę... (w. s. ) Taki on ma bzika...
GORĄCZKIEWICZ.
(żywo wybiega).
Byle jak najprędzej Ostręzynę znaleźć...
(we drzwiach odpycha Jana) Nie zawadzaj gapiu !
(we drzwiach zderza się z Tabackim i odskakują od siebie)
Gdzie pan ma oczy?..
(wybiega).
Scena VI
JAN. TABACKI.
TABACKI.
(kłania się Gorączkiewiczowi).
Przepraszam, najmocniej przepraszam!..
JAN.
(do siebie).
On ma bzika....
TABACKI.
(ogląda się dokoła, i pocichu bardzo grzecznie do Jana).
Czy jestem u sławnego doktora Kaleckiego?
JAN.
Tak jest! jesteś pan u nas, ale my o tej godzinie nie przyjmujemy jeszcze nikogo!.. dopiero o dwunastej,
(patrzy na zegarek)
Za kwadrans.
TABACKI.
Tem lepiej... tem lepiej, tego chciałem.
JAN.
Hę? Czego pan chciał?
TABACKI.
Jeżeli można, proszę ciszej!.. A z kim mam zaszczyt i honor mówić?
JAN.
Z kim?..
(z dumą)
Z towarzyszem dra Kaleckiego; mieszkamy razem, a wolnemi chwilami drzwi otwieram...
TABACKI.
Tak?.. tego chciałem!.. tego chciałem!..
(cicho, nachylając się)
A ja jestem Tabacki, urzędnik podatkowy.
JAN.
(odskakuje z przerażeniem).
Ojoj!.. nowy jaki podatek?
TABACKI.
Występuję jako prywatna osoba!
(po cichu)
Pokrzywdzona.
JAN.
To być nie może! urzędnik podatkowy?
TABACKI.
A jednak tak jest!...
(bierze go pod ramię i z wielka grzecznością prowadzi na przód sceny, ogląda się dokoła, i po cichu)
Czy?.. czy pan dobrodziej kawaler?
JAN.
Nie...
TABACKI.
Tego chciałem!... Żonaty?..
Jan
(z odpowiednią miną).
I... i to nie.
TABACKI.
Wdowiec?...
JAN.
(wzdychając).
Niestety.... nie!..
TABACKI.
A więc?...
JAN.
O! nie pytaj pan... bo to straszne, łzy mi idą zaraz do oczów.... chce mi się płakać...
TABACKI.
(naciera ręce z radością).
Tego chciałem... wybornie... a więc zdradziła!...
JAN.
(ponuro).
Tak zdradziła! i uciekła!..
TABACKI
(z coraz większą radością).
To!., to!., wybornie... zdradziła... o kobiety!..
JAN.
O! kobiety!
TABACKI.
Doskonale! To się zrozumiemy odrazu.
JAN.
(patetycznie).
Ja wszystkie nieszczęścia rozumiem.
TABACKI.
(bierze Jana pod rękę i cicho do ucha).
Panie! widzisz pan przed sobą człowieka, którego żona zdradza !..
JAN.
(z współczuciem ściska go za rękę).
Nic nowego... nie jesteś pan pierwszym, i nie będziesz ostatnim!
TABACKI.
(z przejęciem).
Zdradza!. haniebnie...
JAN.
Każda zdrada haniebna!.. A czy uciekła?
TABACKI.
Nie!..
JAN.
Mądra kobieta!
TABACKI.
A piękna!.. oh!.. piękna. — Wszyscy mi mówili, że za piękna dla mnie.
JAN.
(patrzy na niego z powagą).
I mieli słuszność!..
TABACKI.
(wzdychając).
Nic wierzyłem...
JAN.
Trzeba ludziom wierzyć...
TABACKI.
A była taka cicha! taka potulna! taka skromna!
JAN.
Taka sama była i moja... a jednak! I cóż złapałeś ich pan?..
TABACKI.
Nie!..
JAN.
Zręczna kobieta!.. Ja moją złapałem.... złapałem panie oboje!... Panie!.. co to za straszna była chwila.... o!.. o!.. o!.. Zresztą przekonasz się pan o tem sam, co to za chwila!...
TABACKI.
Ja właśnie po to przychodzę tutaj, aby moją złapać!
JAN.
Tutaj?!.. złapać?!.. co też pan znów mówi?...
TABACKI.
Na Boga ciszej !.. Tak, tutaj !..
JAN.
Jakto tutaj?.. u nas?...
TABACKI.
Tak, u doktora Kaleckiego! mam czarne na białem,
(wyjmuje list )
Czytaj pan! oto list...
JAN.
(bierze list i przegląda).
Bez podpisu!.. anonim!.. i ja miewałem takie... lecz zrazu nie chciałem wierzyć...
TABACKI.
I ja nie chciałem wierzyć... ale to czwarty, i ztąd wymówki w liście...
JAN.
Ja uwierzyłem przy drugim...
TABACKI.
Bo jak tu uwierzyć, kiedy taka skromna!..
JAN.
Skromność nic nie dowodzi... i moja była skromna, a jednak!..
(czyta list)
Tak!.. wyraźnie napisane... ale z kim?
(oddaje list).
TABACKI.
To się wyjaśni, bo tutaj się schodzą, i flirtują.
Jan. Co robią? filtrują?.. moja nie robiła tego nigdy...
TABACKI.
To początek... ale dojdę!..
JAN.
Dojdziemy!..
TABACKI.
Dzięki! tego chciałem,
(słodko)
A więc powiedz panie, przychodzi tutaj brunetka?..
JAN.
(przerywając).
Panie! do nas przychodzą i brunetki i blondynki; my wszystkie kurujemy!...
TABACKI.Ładna ?
JAN
(z uśmiechem).
Do nas ładnych przychodzi bardzo dużo...
TABACKI.
Trochę korpulentna... i ma czarny pieprzyk.
JAN.
( przerywając ).
Zaraz... zaraz... na nosie...
TABACKI.
Tak... na nosie!...
JAN.
Przychodzi!..
TABACKI.
To ona...
JAN.
To ona... więc zdradza...
TABACKI
(z bólem). Więc zdradza...
JAN.
Ale zemsta...
TABACKI.
Zemsta!.. wspierajmy się!...
JAN.
(opiera się na nim poufale).
Wspierajmy się!.. zemsta!.. licz pan na mnie, gdyż przysiągłem zemstę wszystkim kobietom. ( słychać dzwonienie w głębi, Jan odskakuje ku drzwiom, Tabacki się zatacza ) Ktoś dzwoni!...
TABACKI.
(chwyta go za rękę).
Ale co robić?...
JAN.
Co robić!... Wiem!.. wiem co robić!.. z doświadczenia... Ja się ukryłem do szafy....
(słychać głośniejsze dzwonienie — Jan leci ku drzwiom i zwraca
się )
Pan schowaj się tam.
(popycha go ku drzwiom na prawo )
I czuwaj..
(spuszcza portiery)
Czuwaj!.. i zemsta...
TABACKI.
(za drzwiami).
Zemsta...
JAN.
A przekonasz się pan, jaka to straszna chwila!
(dzwonienie coraz silniejsze; do siebie)
Przecież złapię znów jednę! co za radość!..
(idzie do drzwi i otwiera).
Scena VII.
JAN. CHORY !. CHORY II.
(Zwraca się uwagę na odpowiednią charakterystykę i mimikę gry).
CHORY I.
CHORY II.
(wchodzą razem drzwiami ).
Panie!.. — Panie!...
CHORY I.
(chudy, wysoki, otulony szalikiem).
Ja wszedłem pierwszy... chi... chi... ( kicha ).
CHORY II.
(gruby, tłusty ).
Ja dzwoniłem pierwszy... ah!.. ah!.. a tom się zmęczył!..
JAN.
(staje pośród nich ).
Czy panowie mają numera? proszę pokazać...
CHORY I.
CHORY II.
(razem podają kartki).
Oto są,
CHORY I.
(kicha).
A to katar!...
CHORY II.
(sapie).
MV... uf!...
JAN.
(pośrodku stając ogląda numera i wyciąga rękę do jednego i drugiego).
Numer albo szósty, albo dziewiąty!
CHORY I.
CHORY II.
(razem).
Mój szósty
JAN.
To zależy...
( trzyma ręce wyciągnięte ciągle ).
CHORY I.
(daje mu pieniądz do ręki).
No to mój szósty...
JAN.
(chowa pieniądze).
Pan ma szósty... proszę wejść w te drzwi... wskazuje).
Chory II. Przecież mój szósty także... (sapie) uf...
JAN.
(przekręca numer tak, że. by publiczność widziała).
Proszę zobaczyć... to dziewiąty!..
CHORY I.
(do siebie).
Dowcipny łajdak...
(kicha)
A psik...
(wchodzi do dra Kaleckiego).
Scena VIII.
JAN. CHORY II.
CHORY II.
(sapie).
Uf!.. będę czekał!.. a to kicha biedaczek!..
JAN.
Może pan dobrodziej odpocznie... proszę usiąść... a co to panu dobrodziejowi takiego?..
CHORY II.Źle!.. żle... jeść nie mogę!.. nic!.. nic!.. desperacja...
( siada ).
JAN.
Poradzimy na to!.. poradzimy! — Może pan dobrodziej pozwoli... zbadani puls!..
Chory II.
(odpycha go).
Głupstwo.. to nie puls... tylko tutaj gniecie...
(pokazuje brzuch).
Nic jeść nie mogę... gorzej jak Bolbecki z Concilium facultatis. Pan zna Concilium?
JAN.
O! my konsyljum odbywamy często.
CHORY II.
Nawet całego kapłona naraz zjeść nie mogę... a potem gniecie... gniecie!..
(sapie)
uf...
JAN.
A jakie pan dobrodziej używa lekarstwa?...
CHORY II.
Pfe!.. paskustwo!.. żadnego!.
(dzwonienie ).
JAN.
(idąc ku drzwiom).
Czasem konieczne!...
(robi ruch po brzuchu).
CHORY II.
Starka, to lekarstwo!.. Ale wczoraj dano mi na obiad grzybki... takie rumiane... przysmażone.. cały talerz...
(cmoka )
ca... ca!..
JAN.
I cóż?...
CHORY II.
Zjadłem!..
(dzwonienie).
JAN.
(odchodząc).
Dużo?...
CHORY II.
Nie wiele! cały talerz...
JAN.
(przy drzwiach).
Cały talerz!.. trucizna!...
CHORY II.
(zrywa się).
Trucizna!.. o!.. o!.. to też mi tak nie dobrze...
JAN.
(otwiera drzwi ).
Tak!.. grzyby to trucizna!..
Scena IX.
JAN. CHORY II. CHORY III.
(mały, skrzywiony, z kołnierzem podniesionym).\
CHORY II.
Trucizna!..
(pada na krzesło).
JAN.
(do Chorego III).
Proszę o numer...
CHORY III.
Hę?.. co?.. bo nie słyszę!..
(nadstawia ucho).
JAN.
Proszę o numer!...
CHORY III.
Tak, wziąłem wczoraj..
(podaje numer).
JAN.
Dziewiąty.,
(nadstawia rękę)
A może pan nie
chce czekać?..
Chory Ul.
Hę?.. co?...
JAN.
(nachyla się).
Będzie szósty!
CHORY III.
Wszystko jedno... mnie i tak nie nie pomoże... Ale Bibcia kazała... ja doktorom nic nie wierzę... będę czekać..
(siada na szezlągu w głębi i zaczyna drzemać).
JAN.
(da chorego II ). A rano jak?...
CHORY II.
O! dziś bardzo źle... te grzyby!.. te grzyby...
Jan. Trzeba będzie użyć..
(robi ruch odpowiedni).
CHORY II.
(gwałtownie).
Fe!..
CHORY III.
(budzi się). Hę? co?...
Scena X.
(CIŻ, ICHORY I. WE DRZWIACH DOKTORA; DR. KALECKI
DR. CHORY I.
(we drzwiach do doktora).
I kompresy?...
DR. KALECKI
(we drzwiach).
I nie wychodzić z domu...
CHORY I.
Nie... nie... wy... wychodzić
(kicha) z domu...
(kłania się i wychodzi).
DR. KALECKI.
Janie! kto następuje? prosić...
JAN.
(otwiera drzwi Choremu I. i nadstawia rękę, ten kicha raz jeszcze i nic nie dawszy wychodzi ).
A bodajś!..
(do Chorego II.)
Na pana kolej...
CHORY II.
(sapie). Uf!.. idę... idę...
(wchodzi do Dra Kaleckiego).
Scena XI.
JAN, CHORY III., poźniej TABACKA,
(która po cichu weszła drzwiami na pół otwartemi).
JAN.
(do Chorego III).
A pan dobrodziej na co słaby?...
CHORY III.
(budzi się).
Hę?... nie słyszę...
JAN.
(do ucha).
Pan słaby?...
CHORY III.
(skrzywiony).
Mnie już nic nie pomoże... nie wierzę doktorom.... szarlatany... Ale Bibcia kazała...
JAN.
Niech pan dobrodziej pozwoli puls...
CHORY III.
(nadstawia ucho ).
Hę?.. ja sobie teraz nic nie pozwalam!., ale dawniej! inaczej było... i to mnie zgubiło...
JAN.
Wyleczymy...
(wchodzi Tabacka).
CHORY III.
Hę?.. one temu wszystkiemu winne... one ! one!..
JAN.
(spostrzega Tabacką obok siebie).
Pieprzyk na nosie, to ona!... chodząca zdrada...
Chory III.
(wyciąga się).
Hę?... nie używałem tego...
(zasypia).
Tabacka (idzie naprzód i rozgląda się dokoła).
Dzień dobry panu! jestem znów. Dziś jakoś nie wiele gości.
JAN.
Przyjdą jeszcze,
(w. s.)
Widocznie niema tego, z kim filtruje.
TABACKA.
A może już byli?
(grzecznie)
A może już było dużo?..
JAN.
Może było dużo...
TABACKA.
(zmieszana).
A... a... może... już był jeden pan?...
JAN.
Albo co?...
(zaczyna kaszleć i patrzy w stronę drzwi, za któremi ukryty Tabacki ).
TABACKI.
(odsuwa portjerę; do siebie ).
Przyszła!..
TABACKA.
Tak niby nic... Chciałabym wiedzieć... jeden pan... i umiałabym być wdzięczną...
JAN.
(z ironją).
Młody pewnie?
TABACKA.
Nie bardzo...
JAN.
(z ir.).
Piękny pewnie?
TABACKA.
O! wcale nie...
JAN.
Tak się mówi! jak do gustu.
TABACKA.
(daje, mu w rękę pieniądze, które bierze).
Proszę sobie przypomnieć, może już był?..
JAN.
(n. s.).
Trzeba wziąść, chociaż z takich rąk!
(do Tabackiej) Nie był!...
(słychać dzwonienie, Jan odchodzi żywo).
TABACKA.
(do siebie).
A więc widocznie, już mnie nic nie kocha!.. Żadnej nadziei!
(idzie na bok, siada przy stoliku pod oknem i przegląda książki).
Scena XII.
CIŹ I CHORY IV.
CHORY IV.
(miody, wysoki, elegancko z przesadą ubrany, z szkiełkiem w oku i laską w ręku, którą ciągle wywija).
Doktor Kalecki! sławny doktor Kalecki... e... e... e...
(kaszle) czy przyjmuje?...
(staje i wykręca wąsy).
JAN.
Tak, już przyjmujemy.
CHORY IV.
(pogwizdując).
Czy można?..
JAN.
W tej chwili zajęty...
(przygląda mu się dokoła, n. s.)
Może to ten?...
(idzie ku drzwiom, gdzie Tabacki, i krząka) E! e...
CHORY IV.
To zaczekam!...
(zaczyna chodzić wywijając laską, potyka się o nogi chorego III.)
Cóż to za figura?..
CHORY III.
(budzi się).
Hę?.. Czego pan chce?....
CHORY IV.Śpij pan!...
(spostrzega Tabadcą; do siebie)
Jakaś niewiasta.., i sama... e.. e.. e..
(zaczyna kaszleć, poprawia się i przybliża zręcznie).
CHORY III.
Hę?... jak tak drzemię, to mi lepiej... a Bibcia nie wierzy...
(rozkłada się wygodnie).
CHORY IV.
(oglądając niby obrazy, zbliża się do Tabackiej; do siebie).
Gdyby tak zacząć?..
JAN.
(da siebie).
Będzie filtrował....
(zbliża się do drzwi, gdzie Tabacki, cicho) Baczność!..
CHORY IV.
(przy Tabackiej ).
Pani zapewne przyszła szukać porady...
TABACKA
(zwraca sie do Chorego IV.)
Tak jest, proszę pana.
CHORY IV.
(n. s. skrzywiony).
Ou! pas, nie ładna i ma pieprzyk na nosie...
(odwraca się i pogwizduje).
TABACKA.
Albo co?..
CHORY IV.
(zręcznie odchodzi).
Tak... sobie... nic...
(przechodzi przez scenę i znów się potyka o nogi Chorego III.)
A ten z nogami!..
CHORY III.
(usuwa nogi).
Aj!... nagniotek!...
(układa się i zaczyna drzemać, od czasu do czasu chrapie ).
JAN
(do Chorego IV.).
Pan dobrodziej chory?..
CHORY IV.
Albo co? mój przyjacielu!..
JAN.
Moie pan pozwoli rękę?... zbadam puls...
Chory IV.
(śmiejąc się).
Ha!... ha! wiesz co? jak mi koń zachoruje, to przyszlę po ciebie...
JAN.
Ou!...
Chory IV.
(klepie go po ramieniu).
Tylko mnie puść do doktora jak najprędzej, bo straszne nudy.
JAN.
A który ma pan numer?
CHORY IV.
(daje mu pieniądze)
To mój numer!..
JAN.
(spogląda).
Piątka! to pan ma numer pierwszy!
(słychać zwonienie, Jan biegnie do drzwi i otwiera).
Scena XIII.
CIŻ, OSTRĘŻYNA, KATARZYNA.
OSTRĘŻYNA
(jaskrawo z przesadą ubrana, otyła, czerwona, kapelusz z wielkiemi kwiatami).
Bardzo dziękuję... Czy można widzieć się z panem doktorem Kaleckim?
JAN.
W tej chwili zajęty... będzie pani łaskawa zaczekać.
OSTRĘŻYNA.
Zaczekam — dlaczego nie?.. Uf!.. jaki upał!..
(obciera czoło chustką)
Przecież przyjechałam do doktora aż z pod Kołomyi... umyślnie,
(do Katarzyny)
Kasiu, bądź przy mnie.
CHORY IV.
(przygląda się bacznie Katarzynie; do siebie ).
O!... wcale ładniutka... e... e...
(kaszle).
JAN.
Proszę spocząć...
Ostrężyna.
Tak, spocznę, bom bardzo zmęczona!.. przyjechałam z Pikułówki, aż z pod Kołomyi...
(idzie na
lewo i siada koło Tabackiej )
Kasiu, siadaj przy mnie...
KATARZYNA
(do Ostrężyny).
A że pana Marcina niema...
OSTRĘŻYNA.
Pan Marcin tutaj nie potrzebny; to tajemnica między nami a doktorem.
CHORY IV.
(chodzi ciągle, d. s.).
Trzeba się przybliżyć; bardzo ładna przepiórka.
CHORY III.
(chrapie).
Chrr!... chrr...
JAN.
(budząc go).
Panie!...
CHORY III.
Hę?... nie słyszę!..
JAN.
(do Chorego III).
Jakoś nie wypada...
Ostrężyna
(do Tabackiej).
Pani zapewne także przyszła się poradzić?..
Tabacka
(wzdycha).
Tak pani.
OSTRĘŻYNA.
Ja przyjechałam aż z pod Kołomyi... jestem Ostrężyna, właścicielka Pikułówki z przyległościami... odjechałam gospodarstwo...
TABACKA.
Poświęcenie... ale dla zdrowia...
OSTRĘŻYNA.
Jechałyśmy koleją... powiadam pani, pełno było w wagonach... a takie gorąco... ja mówię do Kasi...
Bo to Kasia, moja córka... Ukłoń się Kasiu...
(Katarzyna wstaje i Mania się, upuszczając chustkę do nosa)
Taka jeszcze młoda, nieśmiała... na wsi to wychowane, przy mnie.
CHORY IV.
(podbiega, podnosi chustkę do nosa i do ust przykłada).
Proszę!... ah, co za zapach czarowny...
OSTRĘŻYNA.
(żywo do Katarzyny, cicho).
Nic nie odpowiadaj...
(do Chorego IV.)
Dziękujemy.
CHORY IV.
Czy panie także dla porady?
OSTRĘŻYNA.
Albo co, panie ?
CHORY IV.
Bo tak ślicznie wyglądają...
OSTRĘŻYNA.
(cicho do Katarzyny).
Kasiu, przesiądź się prędko..
(Katarzyna siada po drugiej stronie Ostrężyny)
i nic nie odpowiadaj, bo w mieście to sami ladaco...
Katarzyna
(do Ostrężyny).
Ale że pana Marcina niema?
CHORY IV.
Zapewne pani wybiera się do jakich kąpiel... dla tak pięknej córki?
KATARZYNA.
Ja niechcę jechać do żadnych kąpiel; ja jestem zdrowa, ja chcę wracać do Pikułówki.
CHORY IV.
W kąpielach tak wesoło!
OSTRĘŹYNA
(do Katarzyny).
Nic nie odpowiadaj...
(do Chorego IV.)
Co doktor poleci, to zrobimy.
CHORY IV.
Ah! gdyby panie jechały do Szczawnicy....
OSTRĘŻYNA.
To co?..
CHORY IV.
Miałbym szczęście tam spotkać!
KATARZYNA.
Mamo, ja chcę do Pikułówki wracać.
Scena XIV.
Ciż i we drzwiach doktora
CHORY II. I DR. KALECKI.
CHORY II.
Dziękuję, po jednej łyżce...
(cicho)
A ja. bardzo gniecie?..
DR. KALECKI.
To dwie łyżki... dużo chodzić i ścisła djeta.
CHORY II.
Djeta!.. ojoj !..
(sapie)
A tak pół kapłona chociaż?
DR. KALECKI.
Nie wolno... żegnam...
(zamyka drzwi).
JAN.
(do Chorego II.)
Pół kapłona to można, na moją odpowiedzialność...
(wyciąga rękę).
CHORY II.
Można?... poczciwy...
(daje mu pieniądze do ręki )
Dziękuję..
(wychodzi).
JAN.
(do Chorego IV).
Na pana kolej...
CHORY IV.
(do Ostrężyny).
Mam nadzieję do widzenia w Szczawnicy...
(idzie do pokoju Dra Kaleckiego).
Scena XV.
TABACKA, OSTRĘŻYNA, KATARZYNA, CHORY III., JAN.
OSTRĘŻYNA.
(do Tabackiej).
Powiadam pani, tyle osób jechało, a upal!.. — Boże odpuść — a ścisk! ledwie się pomieścić — Wysiadamy we Lwowie a tu rzeczy naszych niema! a runie się spieszyło do doktora.
TABACKA.
Pani dobrodziejka cierpiąca?..
Chory III.
(chrapie).
Chrr!.. chrr...
KATARZYNA.
(parska śmiechem).
Słyszy mama, jak ten pan chrapie?..
OSTRĘŻYNA.
(do Katarzyny).
Na nic nie uważaj...
(do Tabackiej) Nie... nie...
pani dobrodziko, mam żelazne zdrowie... raz tylko
chorowałam w życiu... i to
(nachyla się do Tabackiej i mówi po cichu )
raz jeden....
( z uśmiechem )
pani się domyśla, kiedy...
(wskazuje na Katarzynę ).
TABACKA.
(wzdycha).
Pozazdrościć ten raz jeden!..
OSTRĘŻYNA.
Przyjechałam tutaj dla córki.
TABACKA.
Tak ślicznie wygląda...
OSTRĘŻYNA.
Ale od jakiegoś czasu chudnie mi!... mizernieje!.. nie sypia po nocach!.. ma bicie serca... smutna...
KATARZYNA.
Albo nie mam czego?..
OSTRĘŻYNA.
Co wygadujesz?!.. pewno że nie... albo cię nie
kocham...
KATARZYNA.
Kiedy mama nie pozwala!..
OSTRĘŻYNA.
Kasiu!...
(do Tabackiej)
A pani także przyszła się poradzić?..
TABACKA.
(wzdycha). Oh! tak...
OSTRĘŻYNA.
I na cóż pani dobrodzika cierpi?.. bo nie podchlebiając, wyglądasz tak ślicznie..
TABACKA.
(pokazuje Katarzynę, nachylając się do Ostrężyny, po cichu).
Od ośmiu lat!... nic... ani jednego!..
OSTRĘŻYNA.
(po cichu z współczuciem).
Proszę!... proszę!... co za nieszczęście!... mnie
Bóg w pierwszym roku dal Kasię...
(nachyla sio jeszcze niżej)
Może jest jaki powód?
TABACKA.
(robi smutną minę).
Dużo o tem mówić...
OSTRĘŹYNA.
(cicho).
Niech pani powie... to lżej na sercu...
CHORY III.
(chrapie).
Chrrr! ckrrr!...
KATARZYNA
(parska Śmiechem).
Mamo! ten pan znów chrapie...
OSTRĘŹYNA.
Powiadam ci, na nic nie uważaj...
(daje jej książkę)
Przeglądaj obrazki i nie słuchaj co my mówimy; to nie dla ciebie,
(przysuwa się do Tabackiej)
No!., niech pani kochana powie... co?., co?...
TABACKA.
(cicho).
Doktór mówi, że nie jestem dość kochaną...
OSTRĘŹYNA.
Oj! ci mężczyźni!., ci mężczyźni!., mnie mój świętej pamięci Grzesio kochał bardzo... o bardzo!.. ale cóż, umarł w pierwszym roku
(obciera Izy chustką)
umarł biedny!.,
(po chwili)
Nie kocha panią, taką osobę dystyngowaną!..
Tabacka. To jest niedosyć!...
OSTRĘŹYNA.
(nachyla sie).
A może zdradza?., oni to umieją!..
Tabacka. Śledziłam, ale nie...
OSTRĘŻYNA.
Proszę! nie?., więc cóż?...
TABACKA.
Doktór radzi, abym wzbudziła zazdrość...
Ostrężyna.
Ej!.. nie tęga rada.
Scena XVI.
Cii, CHORY IV. I DR. KALECKI we drzwiach.
CHORY IV.
Jak wrócę z Szczawnicy, będę służył.
DR. KALECKI. Żyć bardzo skromnie... żadnych ekscesów!...
CHORY IV.
(do Dra Kaleckiego po cichu).
Od czasu do czasu maleńki... można?.,
(żegna się z dr. Kaleckim i zwraca do Ostrężyny)
Zegnam panie i mam nadzieję w Szczawnicy...
KATARZYNA.
(do Ostrężyny).
Marno, ja niechce do Szczawnicy...
Chory IV.
A to się będziemy bawić... angażuję panią do pierwszego mazura...
(Mania się i idzie ku drzwiom).
Katarzyna
(jak wyżej).
Ja chcę wracać do Pikułówki, bo pan Marcin...
CHORY IV.
(do Jana po cichu).
Słuchajno! mam ci coś powiedzieć...
JAN.
(do Ostreżyny).
Teraz na panią kolej...
(mówi po cichu z Chorym IV. ).
OSTRĘŻYNA.
Chodź Kasiu!
(do Tabaddej)
Tak mi było miło poznać tak dystyngowaną osobę... A może będzie pani kiedy w Kołomyi... to proszę do Pikułówki...
(całuje się)
Bardzo proszę, to tak blisko...
Tabacka. Dziękuję pięknie...
Ostrężyna.
Chodź Kasiu!.,
(kłaniają się i wychodzą do Dra Kaleckiego).
KATARZYNA.
(do Ostrężyny).
A że pana Marcina niema...
(wychodzą).
CHORY IV.
(do siebie).
Jak się ta mała popatrzyła?..
(do Jana)
Dowiedz się koniecznie gdzie mieszkają.,
(wychodzą z Janem, mówiąc po cichu).
Scena XVII.
CHORY III, TABACKA.
CHORY III.
(budzi się, wyciąga i siewa).
Hę'?., zdrzymnąłem sobie... i dobrze!., zaraz mi lepiej...
TABACKA.
(opiera głowę na rękach, z smutkiem).
I to nie pomoże!., ha, kiedy nawet zazdrości obudzić nie moge!., jaka ja nieszczęśliwa!..
Scena XVIII.
CIŻ I GORĄCZKIEWICZ.
GORĄCZKIEWICZ.
(wpada zadyszany, staje i ogląda się).
Ostrężyny w domu nie zastałem... Może już tu była?.,
(obraca się)
Od kogo się dowiedzieć?.. Gdzie ten pucobut?.. niema go?.,
(spostrzega Chorego III.)
Ha! jakiś niedołęga! trzeba się go zapytać...
(idzie do Chorego III. i ciągnie go za rękę)
Panie!..
CHORY III.
(budzi się).
Hę?., co?..
Gorączkiewicz. Pan tutaj od dawna ?..
CHORY III.
Hę?., nie słyszę!..
GORĄCZKIEWICZ.
Pan tutaj od dawna?...
CHORY III.
Tak zdrzemnąłem sobie, to mi jeszcze pomaga.
GORĄCZKIEWICZ.
Czy tu nie była jedna pani z córką?
CHORY III.
Hę?., kto z córką?
Gorączkiewicz. Jedna pani...
CHORY III.
Jedna pani z córką!., a co mnie to obchodzi... ja cierpię panie!..
Gorączkiewicz. Z bardzo ładną córką!..
CHORY III.
Wszystko jedno!. ani piękne ani brzydkie nic mnie nie obchodzą!., (wzdycha) Ale był czas... byłczas..... Panie, one winne wszystkiemu, że teraz
cierpię... Ja panu opowiem... bo to...
GORĄCZKIEWICZ
(żywo).
Ja nie doktor...
CHORY III.
Hę?., doktorom nic nie wierzę!., ale Bibcia...
GORĄCZKIEWICZ.
Więc do djabla, były tu, czy nie?..
CHORY III.
Mnie już nic nie pomoże...
GORĄCZKIEWICZ
(odchodząc).
A to niedołęga!.. Co robić?
(spostrzega Tabacką)
Jakaś niewiasta! może się od niej dowiem...
(przybliża się do Tabackiej)
Proszę pani, czy tu nie była...
(Tabacka się odwraca, patrzą, na siebie chwilę)
Kogo widzę!... Teklusia!...
TABACKA
(żywo).
Marcinek!..
(rzucają się iv objęcia i zaczynają całować, w tej chwili Jan staje we drzwiach).
Scena XIX.
CIŻ I JAN.
JAN.
(do siebie).
Aha! jest gach, już filtrują., trzeba czuwać!..
(po cichu przebiega scenę i chowa się za portjerę, gdzie Tabacki).
GORĄCZKIEWICZ.
A cóż ty tu robisz Teklusiu ?...
TABACKA.
Jesteśmy już od pół roku we Lwowie...
GORĄCZKIEWICZ.
Wiesz!., to już z ośm lat, jak cię nie widniałem.
TABACKA.
Tak!.. tak!., i mego męża nie znasz...
GORĄCZKIEWICZ.
Nie znam tego podatkiewicza, i nie żałuję... aleś to zbrzydła... fi... fi...
TABACKA.
Dziękuję ci...
GORĄCZKIEWICZ.
A bębnów masz dużo?., coś jak moich siostrzeńców...
TABACKA.
Ani jednego... Jestem z tego powodu bardzo nieszczęśliwa...
(rzuca się mu w objęcia).
JAN
TABACKI
(razem z zaportjery).
Całują się!.. — Bezwstydna!..
GORĄCZKIEWICZ.
TABACKA.
(razem usłyszawszy szmer).
A to co?...
GORĄCZKIEWICZ.
To ten niedołęga co śpi, coś plecie!...
TABACKA.
(spostrzegłszy Tabackiego).
Boże!., jest!.,
(do Gorącekiewicza)
A ty Mar
cinku najdroższy... Takeś zmężniał!., wyprzystoj
niał...
GORĄCZKIEWICZ.
Wiem!.. wiem!...
TABACKA.
Pamiętasz, jakeśmy się bawili razem!.,
(cicho)
A czyś się już ożenił?..
Gorączkiewicz
(uderza się w czoło).
A prawda!., zapomniałem... powiedz...
TABACKA.
(przykłada mu rękę do ust).
Na Boga!., jak mnie kochasz, mów ciszej...
JAN.
(do Tabacltiego cicho).
Jak mnie kochasz...
TABACKI.
(do Jana cicho).
Nikczemna!...
GORĄCZKIEWICZ
(cicho).
Powiedz! czy tu była jaka pani z córką?
TABACKA.
Tutaj?., przed chwilą?., była jakaś pani Ostrężyna.
GORĄCZKIEWICZ.
A więc była!.. Co się z nią stało?
TABACKA.
Jest w tej chwili u doktora.
GORĄCZKIEWICZ
(pada w karło).
U tego konowała?.. jestem zgubiony...
TABACKA
(nachyla się nad nim z uczuciem").
Marcinku!.. co ci jest? co się stało?..
GORĄCZKIEWICZ.
Co?., pytasz? jestem zgubiony!., bo ten przeklęty konował!
(żywo)
Wjem, co zrobić! (wyjmuje pulares i pisze na bilecie)
"Jak pan nie każe pójść zaraz Kasi za mąż, to sobie za pięć minut w łeb palnę, i będziesz pan przyczyną mej śmierci...
(powtarza)
mej śmierci!...
TABACKA.
Na Boga, co to znaczy?.
GORĄCZKIEWICZ.
Zobaczysz co to znaczy!.,
(idzie żywo do drzwi Dra Kaleckiego i puka)
Proszę...
(puka silniej).
DR. KALECKI
(za drzwiami).
Nie można...
GORĄCZKIEWICZ.
(zmienia głos na piskliwy).
Bardzo pilny interes... list...
DR. KALECKI.
(otwiera drzwi).
Co takiego?
GORĄCZKIEWICZ.
Proszę przeczytać!.., "i będziesz pan przyczyną mej śmierci!"
DR. KALECKI.
(zamyka gwałtownie drzwi).
Proszę nie przeszkadzać...
GORĄCZKIEWICZ.
(wraca do Tabackiej).
A teraz Teklusiu! za chwilę może straszny rozegra się dramat!..
(wyjmuje z kieszeni mały rewolwer)
Za chwilę może już żyć! nie będę!.. Tabacka.
Marcinku! co mówisz...
GORĄCZKIEWICZ.
Zabiję się!
TABACKA.
Ty!.. zabijesz się!
GORĄCZKIEWICZ.
Z miłości!...
JAN.
TABACKI
(razem),
Z miłości!..
GORĄCZKIEWICZ.
(patrzy na zegarek).
Jeszcze dwie minuty!..
(z rozrzewnienieni) Żal mi życia!...
CHORY III.
(chrapie).
Chrr! chrr!....
GORĄCZKIEWICZ.
Ten safandułą szczęśliwy!.. chrapie snem spokojnym!., a ja!.,
(z płaczem)
za chwilę snem wiecznym!., taki młody!...
TABACKA.
(płacząc).
Marcinku! Marcinku !..
Gorączkiewicz.
Tak!., płaczesz Teklusiu!.. płacz!., płacz!..
(bierze ją w ramiona)
Powiedz jej, że ją kocham !.,
(całuje ją)
kocham do śmierci!....
TABACKI.
(wybiega).
Tego za wiele!..
JAN
(chwyta go).
Panie!.. jeszcze za wcześnie!...
TABACKI.
(chwyta Gorączkiewicza").
Zdraico!.. niegodny!..
GORĄCZKIEWICZ
(broni się).
A to co za figura?...
TABACKA
(chwyta Tabackiego).
O! mój najdroższy! najukochańszy!....
TABACKI
(odtrąca ją).
Precz!. bezwstydna!.,
(do Gorączkiewicza)
To panu nie ujdzie! (chwyta go za rękę).
GORĄCZKIEWICZ.
(żywo).
Panie, nabity!..
TABACKI.
Tego chciałem! jeden z nas zginąć musi!...
JAN.
(zaciera ręce).Ślicznie idzie!...
TABACKA.
(chce rzucić się w objęcia męża).
A więc jesteś zazdrośny!., co ia przyszłość!.. Tabacki.
Precz!
(chwyta za rękę Gorączkiewicza i szarpie)
Nie daruję! (trzęsie ręką coraz silniej pistolet — strzela — wszyscy odskakują — Gorączkiewicz pada na fotel — Jan pada na ziemię — Tabacka rzuca się w objęcia Tabackiego).
CHORY III.
(budzi się, zrywa i chwytu za głowę).
Hę?. coś puknęło!.,
(chwila konsternacji).
Scena XX.
CIŻ I DR. KALECKI, OSTRĘŻYNA, KATARZYNA.
DR. KALECKI.
(żywo).
Co to jest?., co się stało?...
OSTRĘŻYNA I KATARZYNA.
(razem).
Co się siało ?
DR. KALECKI.
(żywo).
Strzał!.,
(spostrzega Gorączkiewicza na fotelu)
Na Boga! więc się zabił!...
TABACKI.
(wyrywa się i chce uciekać).
Zabiłem!., trzeba uciekać!..
TABACKA.
(chwyta go).
Z tobą najdroższy!..
Ostrężyna i Katarzyna
(razem).
Zabił się!..
KATARZYNA.
(na widok Gorączkiewicza, do którego przystąpił Dr. Kalecki).
Mamo!., on się zabił dla mnie!.,
(z jękiem rzuca się w objęcie matki).
JAN.
(chwyta Tabackiego).Świetna zemsta! to lubię!..
DR. KALECKI.
(nachylony, trzeźwi Gorączkieiwicza).
No!., nic... nic... dzięki Bogu... strzał tylko
ogłuszył widocznie!...
CHORY III.
Taki coś puknęło!., ale co?...
TABACKI.
Nic zabiłem!.. oddycham!..
(mówi z żoną po cichu).
KATARZYNA.
(do Ostrezyny).Żyje !. oh ! jak ja go kocham ! Panie Marcinie!
(nachyla się do niego).
GORĄCZKIEWICZ.
Żyję ?. ja żyję!., to doskonale!...
TABACKA.
(do Tabackiego).
To ja listy pisałam, aby obudzić zazdrość !.. tak doktor kazał.
GORĄCZKIEWICZ.
(zrywa się).
Panie!... więc ja żyję?!.,
(do Katarzyny)
O ! panno Katarzyno!..
(do Dra Kaleckiego)
A więc co?...
DR. KALECKI.
(cicho).
Nauka wskazała, aby jak najprędzej!..
GORĄCZKIEWICZ.
(całuje Dra Kaleckiego).
Cudownie!.. (leci do Ostręzyny) Więc pani zezwala?..
OSTRĘŹYNA.
Nie mogę zabronić!..
GORĄCZKIEWICZ.
(całuje ją po rękach).
O pani!.. o matko !...
TABACKI.
(całuje bonę).
Więc tak pragniesz koniecznie?!..
Tabacką.Tego tylko pragnę!..
TABACKI.
Ha, zobaczymy!.. (wychodzą).
JAN.
(chwyta go za rękę).
Ja mojej nie przebaczyłem !...
GORĄCZKIEWICZ.
(chwyta za jednę rękę Ostrężynę, za drugą Katarzynę i zaczyna naprzemian całować).
O! jakże jestem szczęśliwy!..
(leci do doktora i zaczyna go całować)
A mówiłem, że pan jesteś pierwszym doktorem we Lwowie...
CHORY III.
Taki coś puknęło!.. Ale co?...(Zasłona spada).
KONIEC.