Katarzyna Agata Głos Toruń, 17 I 2009 r.
Socjologia ogólna, rok II
Uniwersytet Mikołaja Kopernika
Domański, Henryk, Warszawa, 2002, Ubóstwo w społeczeństwach postkomunistycznych, Instytut Spraw Publicznych
Czy społeczeństwom Europy Środkowowschodniej grozi zjawisko underclass?
Autorem książki, którą będę analizować i oceniać jest urodzony w 1952 roku socjolog Profesor Henryk Domański. Pełni funkcję dyrektora Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk. Poza istotną dla nas publikacją, spod jego pióra wyszło ponad dwadzieścia książek, między innymi "Zadowolony niewolnik", . Studium o nierównościach społecznych między mężczyznami i kobietami w Polsce" (1992), "Społeczeństwa klasy średniej" (1994), "Hierarchie i bariery społeczne w latach 90." (2000), "Polska klasa średnia" (2002), "O ruchliwości społecznej w Polsce" (2004)*. Profesor jest szczególnie zainteresowany problematyką nierówności społecznych i kształtowania się gospodarki rynkowej, co można wywnioskować czytając jego dzieła.
Przedmiotem mojej recenzji jest książka, która rozważa zjawisko ubóstwa w społeczeństwach wchodzących w progi gospodarki rynkowej po upadku komunizmu. We wstępie do swojej pracy, autor określa ubóstwo jako nieodzowną część struktury społecznej. Wprowadza nas w tematykę przytaczając badanie nad zjawiskiem biedy prowadzone przez Charlesa Botha i Seebhom Rowntree dotyczące analizy przejawów ubóstwa. Zaczyna używać terminu underclass, który będzie bardzo często wplatany w treść książki. Autor postawił sobie za cel wykazanie jakie miejsce w szerokiej strukturze społecznej zajmują ludzie biedni. Próbuje rozpatrzyć tę kwestię na podstawie obserwacji i badań przeprowadzonych w sześciu państwach Europy Środkowowschodniej, Rumuni, Bułgarii, na Węgrzech, w Słowacji, Rosji i Polsce.
Wszystkie te kraje łączy proces transformacji ustrojowej i próba „przestawienia się” z gospodarki centralnie sterowanej na gospodarkę rynkową. Sporą część analizy zajmują porównania interesującego nas zjawiska mającego miejsce w wyżej wymienionych państwach ze zjawiskiem ubóstwa w krajach zachodnich. Zgodnie z zamierzeniami autora pokazuje to różnice w polityce społecznej tych państw, kładąc nacisk przede wszystkim na aspekt ubóstwa i jego istnienia w różnych wymiarach rzeczywistości. Dostępne prace badawcze prowadzone w Anglii, Stanach Zjednoczonych i Irlandii dostarczyły wiedzy na temat wspomnianej wcześniej underclass, mianowicie o tym, że jest ona usytuowana na samym dole stratyfikacji społecznej, a nawet pod nią. Stąd też underclass to bardziej podklasa niż klasa społeczna.
Ta „podklasa” jest „kwintesencją ubóstwa” na zachodzie i klasyfikują się do niej ludzie żyjący w niedostatku z powodu wykluczenia ich w pewnym stopniu z życia społecznego, to znaczy egzystują oni poza rynkiem pracy i nie interesują się sprawami ważnymi dla większości. Autor przyznaje, że jeśli chodzi o Polskę to nie prowadzono żadnych szczegółowych badań, które mogłyby objaśnić pozycję zajmowaną przez biednych w strukturze społecznej. Niestety drobne badania opisowe prowadzone na społecznościach lokalnych nie podołały temu zadaniu. Ciekawym zagadnieniem są zmiany w podziale społeczeństwa, które dokonywały się w miarę upływu czasu i modyfikacji w rzeczywistości społecznej, politycznej i gospodarczej.
Jak głoszą zwolennicy postmodernizmu w krajach zachodnich rozwój edukacji, popularność konsumpcji i dobrobytu wykreowały nowe, albo raczej nowoczesne wyznaczniki podziału społeczeństwa. Autor zadaje pytanie czy zaczyna się u nas formować wschodnioeuropejska underclass i stara się na nie odpowiedzieć podejmując wiele tematów w „Ubóstwie w społeczeństwach postkomunistycznych”. Autor oponuje przeciwko stwierdzeniu, że hierarchia społeczna zanika. Uważa on, że nie dość, że ona istnieje nadal to jeszcze ma tendencje do wyróżniania „góry i dołu”1. Już w pierwszym rozdziale Profesor Domański zwraca uwagę na przemiany ustrojowe. Pisze o postrzeganiu nowego systemu po wstępnych etapach jego wprowadzenia.
Według jego informacji zachwyt, który na początku bił od ludzi, minął. Na dowód tego posłużył się wynikami badań na ludności, której przy przeprowadzaniu ankiety zadawano kilkakrotnie to samo pytanie, które miało na celu uzyskać informacje o tym, czy według respondentów warto było zmieniać ustrój czy też nie. W efekcie odpowiedzi ankietowanych były twierdzące, gdyż ponad pięćdziesiąt procent odpowiedziało, że było warto. Ludzie zwracali uwagę na fakt, że rząd powinien bardziej przykładać się do rozwiązywania problemów społeczeństwa, ożywiając gospodarkę państwa, walczyć z bezrobociem i przeciwdziałać ubóstwu. Jak określa autor, bieda jest zjawiskiem stopniowalnym2.
To znaczy, że można być trochę biednym, biednym, albo bardzo biednym. Wszystko zależy od tego, jakie kryteria przyjmiemy do określania stopnia biedy. Można by się zastanowić czy ludzie biedni należą do stratyfikacji społecznej czy sytuują się poza nią. Wówczas, gdy zajmowaliby miejsce poza strukturą, ze względu na to, że nie kwalifikowaliby się nawet do klasy niższej (robotniczej), musieliby zostać przypisani do underclass. Aby być w stanie określić sytuację ludzi biednych, a konkretnie zajmowaną przez nich pozycję autor na podstawie wzoru kapitalistycznego przytacza definicję underclass, a raczej precyzuje, kto do niej należy. Do podklasy w państwach kapitalistycznych należą bezdomni włóczędzy, matki samotnie wychowujące dzieci, mniejszości narodowe i etniczne, mieszkańcy dzielnic o niezbyt dobrej opinii.
To, co charakteryzuje tę kategorię społeczną to bierność w jakichkolwiek przejawach życia publicznego, również niewykorzystywanie przywilejów płynących z bycia obywatelem, na przykład nie branie udziału w wyborach, a także wykluczenie z rynku pracy bądź w ogóle pozostawanie poza nim. Autor pisze o tym, że zjawiska ubóstwa przejęliśmy od państw zachodnich. Z tego też względu koncentrując się na podobieństwach i różnicach między nami, państwami postkomunistycznymi a Zachodem widzimy sporo różnic. Istotną różnicą pomiędzy „nami” a „nimi” jest brak rozwiniętej u nas klasy średniej w stratyfikacji społecznej, która współbrzmiałaby z zachodnią middle class.
Jeżeli bralibyśmy do zestawienia aspekty majątkowe, na przykład poziom zamożności czy dystrybucję wynagrodzeń to w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku Polska, Węgry i Republika Czech wcale tak bardzo nie odstawały od społeczeństw kapitalistycznego Zachodu. Autor podkreśla, że ubóstwo jest fenomenem składającym się z rozmaitych procesów, ale najważniejszym przymiotem tego zjawiska jest materialna deprywacja. Profesor wylicza między innymi przejawy ubóstwa skorelowane bezpośrednio z warunkami życia codziennego. I Wyszczególnia je i określa ich wartości liczbowe oczywiście na podstawie badań. I tak też pierwszym wyznacznikiem prowadzącym do wyjaśnienia pozycji ubogich jest sytuacja mieszkaniowa.
Pod względem kondycji mieszkaniowej na wysokiej pozycji znajdowała się Słowacja, później Rosja, następnie Polska. Najgorzej mieszkało się Bułgarom i Rumunom oraz innym członkom ich społeczeństw. Wskaźnikiem było spanie w budynku nieprzeznaczonym do spania, w kuchni, życie w mieszkaniach z mokrymi ścianami, przeciekającym dachem, z podłogą z gliny, bez łazienki, centralnego ogrzewania, zimnej bieżącej wody. Kolejnym polem charakteryzującym według autora ubóstwo jest stopień konsumpcji, dostęp do opieki zdrowotnej i fakt zadłużenia przypadające na 2000 rok. Domański analizuje także istotne źródła ubóstwa takie jak bezrobocie, wykształcenie, wychowywanie się w niepełnych rodzinach i przez samotne matki.
Z tabeli na stronie dwudziestej odczytuje się, że w Rumuni, Rosji i na Węgrzech bezrobocie nie jest głównym problemem. Przeciwnie za to rysuje się w Bułgarii, a Słowacja i Polska oscylują pomiędzy tymi czterema państwami. Wydatnym współczynnikiem ubóstwa underclass jest wychowanie w niepełnej rodzinie, ponieważ naturalnym zjawiskiem w społeczeństwie, w którym panują „zdrowe” stosunki społeczne jest model rodziny, w której dziecko wychowywane jest przez oboje dorosłych. Najwięcej samotnych matek było w Rosji, gdzie odsetek wynosił 213, co było dość miażdżącym wynikiem w stosunku do pozostałych krajów postkomunistycznych, które są rozpatrywane w książce.
Poprzez zamieszczanie tabel, badania porównawcze tych samych wskaźników ubóstwa w różnych państwach, autor wykazuje, iż występuje ich wielorakość. Jeżeli zsumować by wszystkie współczynniki to widać, że w najgorszej sytuacji jest Bułgaria z Rumunią, następnie Słowacja a Polska bardzo blisko niej. Zadziwiający jest fakt całkiem pokaźnej skali ubóstwa na Węgrzech, ponieważ Węgry były odbierane jako kraj, który najszybciej odrabia straty rozwojowe dzielące państwa postkomunistyczne od kapitalistycznych zachodnich. W drugim rozdziale, autor koncentruje się na wielowymiarowości, czyli na przykład na tym, że pozycja, jaką zajmuje główny żywiciel determinuje status społeczny reszty rodziny.
Przytacza schemat podziałów klasowych EGP*. Przedstawia dziewięć segmentów, za pomocą których chce zaprezentować szkic struktury społecznej. Oto one: ludzie niepracujący, „wschodnioeuropejski prototyp underclass” i siedem kategorii zawodowo- społecznych. Zalicza się do nich: inteligencję, wyższe kadry kierownicze przedsiębiorstw i urzędników państwowych; pracowników umysłowych średniego szczebla (kierownicy wydziałów, technicy, pielęgniarki, księgowi); pozostałych pracowników umysłowych wykonujących prace biurowe i pracowników handlowych i usługowych; właścicieli form spoza rolnictwa; robotników wykwalifikowanych i brygadzistów; robotników niewykwalifikowanych; robotników rolnych i właścicieli gospodarstw rolnych.
EGP wyodrębniło klasy społeczne na podstawie takich cech, jak pozycja zawodowa czy relacja do własności. Po przeanalizowaniu tych wielu aspektów autor reasumuje swoje spostrzeżenia i informuje, że underclass pomimo swojej słabej sytuacji i zajmowanej bardzo niskiej pozycji w porównaniu z innymi kategoriami nie jest odrębnym bytem i nie plasuje się poza granicami struktury społecznej. Zagłębiając się w temat Domański próbuje rozstrzygnąć czy bieda jest atrybutem metropolii, małych miejscowości czy wsi i na ile konsoliduje się ona z pochodzeniem etnicznym i w jakiej skali konstytuuje efekt permanentnego bezrobocia, nie występującego prawie w ogóle w socjalizmie. Skupia się w dużym stopniu na pochodzeniu etnicznym i rozważa pod tym kątem różnice pomiędzy państwami postkomunistycznymi.
Za gradient przyjmuje liczebność mniejszości narodowo- etnicznych w danych krajach. Poprzedzając swoje wnioski badaniem stwierdza, że sam fakt koloru skóry, kultury nie ma wielkiego znaczenia jeśli chodzi o fenomen nędzy. Profesor podaje źródło zainteresowania underclass i kieruje się w stronę magazynu „Times”, który nagłośnił tę kwestię w latach siedemdziesiątych, pisząc o wielkomiejskim ubóstwie. Poddaje w wątpliwość stwierdzenie, że wykształcenie matki wpływa na zwiększenie ryzyka dotknięcia problemem ubóstwa. W ogóle wyklucza jakikolwiek z tym związek wykształcenia matki. Podsumowując rozdział hierarchizuje czynniki, które w największym stopniu warunkują znalezienie się w „umownej” underclass.
Pisze, że należą do nich kolejno trwałe pozostawanie bez pracy (wyjątkiem jest Polska, gdzie największe znaczenie miał wiek) wykształcenie i pochodzenie społeczne identyfikowane przez matkę. Gdyby określić to bez zbędnych opisów, wykluczenie z rynku pracy to główna przyczyna trwania w ubóstwie. Sporą część swojej książki autor poświęca zjawisku biedy występującej w dwóch systemach. Zamieszcza wiadomości zaczerpnięte od respondentów podczas przeprowadzanych badań, w których między innymi pytano, ściśle mówiąc, o to czy kiedykolwiek otarli się o biedę, w jakim stopniu i czy przypadało to w większym stopniu na lata ustroju komunistycznego (socjalistycznego) czy na okres transformacji.
Zagłębia się w wiedzę na temat „dziedziczenia” kultury ubóstwa, sprawdza jakie są zależności między tym, w jakim środowisku wychowywane jest dziecko a zagrożeniem biedą w jego przyszłości. Szczególnie chodzi w tym miejscu o przejmowanie od rodziny, najbliższego otoczenia predyspozycji na przykład do spożywania alkoholu, niechęci do pracy czyli lenistwa i pozostałych charakterystycznych przymiotów kultury ubóstwa. W ostatnim, szóstym rozdziale autor ogniskuje swoją obserwację na przyczynach ubóstwa, zapytując przy tym, dlaczego niektórzy ludzie są biedniejsi od innych. Analizuje system wartości, który znamionuje kulturę ubóstwa, aby poddać w wątpliwość o kulturowych uzależnieniach ubóstwa.
Omawia cechy strukturalne zjawiska biedy, uważając przy tym, że strukturalną determinantą tego powszechnego dziś zjawiska jest usterka w gospodarce rynkowej, bądź po prostu w systemie kapitalistycznym. Kończąc swoją pracę Henryk Domański podsumowuje całość napisanej treści. Pisze, że w latach dziewięćdziesiątych w porównaniu z okresem komunistycznym, problem biedy bardzo się rozpowszechnił, a ona sama stała się bardziej dostrzegalna. Popierając to wcześniej wynikami badań udowadnia, że wiele okoliczności sprawia, że ubóstwo zaczyna stawać się odrębnym bytem poza strukturalnym i tworzyć nowy segment. Aby zrozumieć ten proces autor szukał odniesienia na przykładzie innych państw i znalazł je w postaci zachodniej underclass.
Porównania tego dokonał w sześciu państwach postkomunistycznych, aby sprawdzić, czy założenie, że w tych krajach formułuje się „podklasa” jest zasadne. Jak się okazało, dla większości tych krajów kategoria predestynowana do odegrania roli underclass nie sytuuje się ani „pod” hierarchią społeczną, ani gdzieś „z boku”. Tylko w Bułgarii ludzi biednych oddzielał znaczący dystans od innych segmentów, podczas gdy w pozostałych państwach kategoria ta pozostaje elementem szerokiej „klasy niższej” sytuując się w bezpośrednim sąsiedztwie robotników i chłopów.4
Recenzowana przeze mnie książka jest jedną z wielu publikacji dotyczących zagadnienia ubóstwa. Część z nich poświęcona jest epoce transformacji ustrojowej, latom dziewięćdziesiątym i początkowi dwudziestego pierwszego wieku. Nic w tym dziwnego, zważając na fakt, że był to burzliwy okres nie tylko w historii Polski, ale większości państw Europy Wschodniej. Socjologowie badając zmieniającą się rzeczywistość społeczną, stosunki, instytucje wypatrzyli zjawisko, które po 1989 roku stało się bardziej widoczne niż kiedykolwiek. Henryk Domański, Profesor socjologii, jest szczególnie zainteresowany tym problemem badawczym, co czytelnik może zauważyć czytając tę książkę. Głównym jego celem było wykazanie, a raczej określenie pozycji, jaką zajmują osoby ubogie w całej strukturze stratyfikacyjnej.
Przedziera się przez różne zakamarki wielowymiarowego społeczeństwa, zasad, które nim rządzą i polityki państwa, która musi zapewnić godne życie każdemu obywatelowi. Treść jest bardzo przystępna, łatwo przyswajalna. Autor operuje prostym, zrozumiałym dla każdego potencjalnego odbiorcy językiem. Ponieważ książka ma charakter analizy socjologicznej dziwi niewielka ilość słownictwa specjalistycznego, oczywiście poza tym podstawowym, które musiało zostać użyte przy definiowaniu pewnych procesów czy zjawisk. Uważam, iż jest to atutem, gdyż autor nie zakłada, że dzieło będzie służyło wyłącznie osobom z jego kategorii zawodowej.
Bardzo pozytywnym działaniem był wybór kilku krajów do przeprowadzenia badań, gdyż pozwoliło to na wyciągnięcie obiektywnych wniosków dotyczących pozycji ubogich w drabinie społecznej. Autor regularnie, do każdego podejmowanego aspektu przytacza wyniki z badań. Tabele, wykresy obrazują czytelnikowi kwestie poruszone w treści, co powoduje większą przyswajalność wiadomości. W każdym rozdziale, który według tytułu ma na celu rozpatrzenie innej sfery ubóstwa Domański powtarza wiedzę, dostarczoną w poprzednich etapach dzieła, czego celu nie bardzo mogę się doszukać.
Jeśli chodzi o zawartość merytoryczną zastanawia mnie, dlaczego do underclass zaliczane są takie grupy jak samotne matki. Uważam, że samotne matki nie muszą, i w większości nie są, osobami, które zaliczać się mogą do „podklasy” społecznej, bo niby z jakiego powodu. Sam fakt braku ojca w procesie wychowania dziecka nie jest wystarczającym argumentem do postawienia śmiałych wniosków o bezradności matek w zapewnieniu dziecku i sobie wartościowego życia i egzystencji powyżej minimum. Zmieniły się czasy i kobieta stała się bytem niezależnym. Mężczyzna przestał pełnić rolę jedynego żywiciela rodziny. Kobiety zaczęły pracować na siebie a niekiedy również ich zarobki przewyższają dochody mężów. Kiedy kobieta zostaje sama z dzieckiem, niekoniecznie jest to czynnik zwiększający ryzyko dotknięcia ubóstwem.
Jak pisze autor underlass charakteryzuje zajmowanie miejsca poza przyjętym podziałem stratyfikacyjnym, co może być równoznaczne z pozbawieniem człowieczeństwa. Ubóstwo jest zjawiskiem dość rozpowszechnionym w „klasie niższej” i wiąże się z niezaspokojeniem wielu podstawowych potrzeb takich, jak pozostawanie w dobrym zdrowiu, poczucia bezpieczeństwa w szerokim tego słowa znaczeniu czy możliwości rozwoju. Jeżeli problemy tego typu dotykają ludzi z „klasy niższej”, to co może dotyczyć osoby z „podklasy”? Ciężko to sobie wyobrazić. Z tego też względu jestem przeciwna tworzeniu nowego podziału, a raczej tworzenia kategorii społecznej ludzi, którzy nie kwalifikują się do żadnej z klas. Wszyscy obywatele, bez różnicy czy są bezdomnymi włóczęgami, samotnymi matkami z dzieckiem, rodzinami o dochodach poniżej pięćdziesięciu procent średniej dochodu zasługują na równe traktowanie ze strony państwa i pozostałych warstw. Pozostawanie w ubóstwie nie predestynuje do bycia zapomnianym przez instytucje, opiekę ośrodków pomocy lub samą politykę.
Na pytanie czy społeczeństwom postkomunistycznym grozi utworzenie się underclass należało by odpowiedzieć pytaniem, dlaczego akurat społeczeństwom postkomunistycznym. Jak wynika z „Ubóstwa w społeczeństwach postkomunistycznych” i z danych historycznych, bieda i jej rozprzestrzenianie się są mankamentem kapitalizmu. Może więc, gdyby nie doszło do upadku ZSRR i walki z komunizmem, który i tak dla sporej rzeszy obywateli wszystkich sześciu krajów był ustrojem, w którym czuli się bezpieczniej pod kątem ekonomicznym, nie byłoby mowy o masowym ubóstwie w tych państwach.
Na pytanie o to "Czy w roku 2000 było gorzej niż w 1988?" twierdząco odpowiedziało
52,6 proc. Polaków (Rosjan - 77,7 proc., Bułgarów - 86,6 proc.). Odpowiedzi respondentów nie podlegają żadnym wątpliwością. Żyło im się lepiej. Autor weryfikuje to w swojej książce zapytując ich również o to w którym okresie czuli większy niedostatek ciepłych ubrań, drugiej pary butów, lub czy kiedykolwiek zdarzyło się im, bądź ich dzieciom pójść spać głodnym. Sumując odpowiedzi, przemawiają one również na korzyść czasów komunistycznych. Tak oto można zauważyć, że problem ubóstwa nie ma wiele wspólnego z samym ustrojem komunistycznym, ale z przemianami, mającymi miejsce podczas transformacji. W społeczeństwach, w których egzystencja była na w miarę równym poziomie, gdzie podstawowe potrzeby były zaspakajane po wprowadzeniu nowego systemu, gospodarki rynkowej biedę zaczęło cierpieć coraz więcej ludzi. W największym stopniu ucierpieli ludzie o niskim statusie, głównie była „klasa robotnicza”.
Wykluczenie społeczne, całkowite i częściowe. Całkowite jest przypadkiem skrajnym, kiedy jednostka jest pozbawiona wszelkich form rozwoju i możliwości aktywnego życia w społeczeństwie. Wykluczenie częściowe dotyczy jednak w pewnym stopniu każdego z nas. Jakiekolwiek poczucie niedostatku, niezaspokojenia potrzeb, sytuacji, które pozbawiają nas wartościowej egzystencji powoduje czynią z nas „wykluczonych”. Bo według Amaryta Sena należy oddzielić niedostatek możliwości od niedostatku dochodu. Nie każdy, kto posiada środki finansowe, zapewniające mu zaspokojenie zasadniczych potrzeb musi być poza ubóstwem. Jeśli jest niepełnosprawnym milionerem, czyni to z niego człowieka biednego, pozbawionego możliwości.
Chciałabym spytać czy underclass jest tak powszechnym zjawiskiem w państwach postkomunistycznych, że autor rozprawia o tym w swojej książce? Jak wspomniałam już wcześniej problem ubóstwa stał się istotną kwestią społeczeństw kapitalistycznych. Myślę, że autor niecelnie obrał problematykę swojej książki, albo jej tytuł jest niezbyt trafiony. Gdybym miała podsumować wszystkie badania, które zacytował w „Ubóstwie w społeczeństwach postkomunistycznych” rezultatem mogłaby być pewna modyfikacja tematu, być może dość znacząca dla istotności i sensu całego dzieła. Moje kompetencje nie są jednak wystarczające do tego, aby poddawać w wątpliwość słuszność spostrzeżeń profesora Domańskiego. Uważam, że miał swój cel w tym, ażeby taki tytuł zastosować. Myślę, że nazwał książkę najprościej, jak mógł, bo pomijając zagadnienia merytoryczne i rozwiniętą treść przedmiotem zainteresowania autora były społeczeństwa „odradzające się”, a raczej „rodzące się” w nowym duchu politycznym i ekonomicznym. Jakie są konsekwencje negatywne czy też nagrody takich „narodzin”? Autor nie ocenia, pozostawia osąd w rękach odbiorców.
Próbując odpowiedzieć na postawione pytanie w tytule mojej recenzji stwierdzam, że społeczeństwa Europy Środkowowschodniej mogą być narażone nie na rzeczywiste powstanie underclass, ale na złą politykę, która pewne zbiorowości będzie określała w ten sposób wyłącznie dla potrzeb politycznych, marketingowych i dla usprawiedliwienia podejmowanych przez siebie nieodpowiednich działań, „odbijających się” na najuboższych obywatelach.
* http://www.zgapa.pl/zgapedia/Henryk_Doma%C5%84ski.html [16 I 2009r.]
1 H. Domański, Warszawa, 2002, Ubóstwo w społeczeństwach postkomunistycznych, ISP, s. 11
2 H. Domański, Warszawa, 2002, Ubóstwo w społeczeństwach postkomunistycznych, ISP, s. 13
3 H. Domański, Warszawa, 2002, Ubóstwo w społeczeństwach postkomunistycznych, ISP, s. 20
* EGP- nazwa schematu podziałów klasowych pochodząca od pierwszych liter nazwisk jego autorów (R. Erikson, J. Goldthorp, L. Portocarero)
4 H. Domański, Warszawa, 2002, Ubóstwo w społeczeństwach postkomunistycznych, ISP, s.
9