Biomedyczne Podstawy Rozwoju i Wychowania na podstawie książki prof. A. Malinowskiego
1. Czynniki rozwoju
2. Trend sekularny
3. Okres dojrzewania
1. CZYNNIKI ROZWOJU
Rozwój osobniczy człowieka jest uwarunkowany zarówno genetyką jak i ekologią. Tempo rozwoju jest zjawiskiem indywidualnym dla każdego człowieka. Rozwój człowieka następuje za pośrednictwem trzech czynników:
a) czynniki endogenne genetyczne (determinatory rozwoju),
b) czynniki endogenne paragenetyczne (stymulatory),
c) czynniki egzogenne (modyfikatory), w których skład wchodzą:
- biograficzne (modyfikatory naturalne takie jak flora i fauna, minerały, klimat, teren)
- społeczno - kulturowe (pochodzenie społeczne, wielkość środowiska, tradycje, zarobki)
Możemy wyróżnić również 4 czynnik, a mianowicie TRYB ŻYCIA łączący się z genetycznymi i środowiskowymi.
A. Czynniki endogenne - determinatory
Czynniki te już w momencie zapłodnienia określają normy reakcji organizmu jak i przebieg rozwoju w danych warunkach. Za cały rozwój od momentu poczęcia do urodzenia odpowiedzialne są geny rodziców. Cechy rozwojowe określamy za pomocą liczb, które są wynikami pomiarów antropometrycznych. Zaliczamy do nich wysokość ciała, masa ciała, długości kończyn; są to cechy ulegające zmienności adaptabilnej. Adaptabilność to wszelkie zmiany rozwojowe zachodzące w ciągu życia, są to zmiany nieodwracalne. Wymiary człowieka zależą od genotypu jak i od środowiska. Genotyp określa zakres indywidualnej normy reakcji, czyli zakres zmienności jakie mogą pokazać się w formie różnych fenotypów w trakcie rozwoju poprzez łączenie się genotypów z czynnikami środowiskowymi. Zatem człowieka o danym genotypie może mieć różny obraz fenotypowy, czyli osiągnie różny poziom rozwoju biologicznego w zależności od środowiska w jakim się rozwija. Teza to znajduje potwierdzenie w badaniach bliźniąt jednojajowych, które wychowują się w rożnych środowiskach.
Przebieg rozwoju dziecka, aż do ostatecznego wzrostu jest silnie uzależniony od wzrostu rodziców. Głównie wpływ na wzrost w procesie dziedziczenia ma matka. Dzieci rodziców wysokich rosną znacznie szybciej oraz mają wyższy ostateczny wzrost, a niżeli dzieci rodziców niższych. Dziwne jest jednak, lecz potwierdzone to, iż dzieci niskich rodziców bardziej ich przerastają, a dzieci rodziców wysokich są niższe od swoich rodziców.
Także na rozwój ma wpływ płeć. W zależności od płci jest różne temp wzrostu, jak i zachodzą różnice w zakresie wymiarów i proporcji ciała. Zauważa się, iż u chłopców jest mniejsze zaangażowanie procesów rozwojowych, stwierdzamy to na podstawie większej umieralności okołoporodowej. Chłopcy mają zatem mniejszą odporność biologiczną co jest uwarunkowane heterochromosomami płciowymi XY. Dziewczęta posiadają chromosom XX zatem mają na nie mniejszy wpływ czynniki środowiskowe. Opóźnienie rozwoju chłopców jest zauważalne w procesach kostnienia, opóźnia ich wzrost (badania ukazały, że dziewczęta szybciej rosną), lecz ostateczne wymiary ciała są większe u nich. Różnice rozwojowe w zależności od płci kształtują się następująco:
- od urodzenia do okresu dojrzewania różnice antropometryczne są niewielkie,
- dojrzewanie u dziewcząt następuje wcześniej o ponad 16 miesięcy, wtedy są one wyższe od chłopców, wcześniej wyrzynają się zęby,
- w okresie dojrzewania zauważalne są różnice dymorficzne; szersze biodra u dziewcząt, dłuższy tułów, głębsza klatka piersiowa,
- w czasie okresu wzrastania dziewczyny mają mniejszą pojemność płuc, mniejszą siłę mięśniową, mniejsze serce,
- dziewczyny wykazują większą odporność biologiczną na działania środowiska, na czynniki chorobowe i na gorsze warunki bytowe.
Możemy zaobserwować również różnice rozwojowe ze względu na rasę, choć cechy rasowe w stosunku do rozwoju są jeszcze mało poznane. Różnice są już możliwe do zaobserwowania w okresie płodowym. Znacznie wcześniej pojawiają się centra kostnienia u płodów czarnych; szkielet u rasy czarnej jest o wiele szybciej rozwinięty we wszystkich fazach rozwoju, dzięki czemu znacznie wcześniej dochodzi do dojrzewania płciowego tych osobników oraz posiadają większą sprawność ruchową, szybsze wyrzynanie się zębów niż u osobników rasy białej. U dzieci rodzin mieszanych zauważalny jest większy wpływ genów matki. Na rozwój mają również wpływ elementy antropologiczne; dzieci rasy białej mieszkające w obszarze śródziemnomorskim rozwijają się znacznie szybciej.
Budowa ciała ma także znaczenie co do rozwoju, a mianowicie dziewczyny później dojrzewające mają budowę i sylwetkę podobną do chłopców, a chłopcy wcześniej dojrzewający mają budowę „dziewczęcą”.
Dla rozwoju ważny jest również dobór małżonków pod względem różnic i podobieństw genetycznych. Jeśli występują niezgodności genotypu rodziców zapłodnienie może nie nastąpić, jeśli są bardzo duże różnice to najczęściej dochodzi do poronień. Najgorszym przypadkiem jest połączenie się genów rodziców spokrewnionych ze sobą w pierwszej linii, gdyż wtedy następują zaburzenia rozwojowe, zauważalne są wówczas wady wrodzone u dzieci.
B. Czynniki paragenetyczne i niegenetyczne
Geny przechodzące na potomstwo przekazywane są po połowie od matki i po połowie od ojca, lecz w fazie końcowej zauważamy silniejszy związek cech dziecka z cechami matki, co widoczne jest już po urodzeniu. Odpowiedzi na pytanie dla czego tak się dzieje możemy szukać we wpływach endogennych paragenetycznych i niegenetycznych; biotyp matki oraz cechy jej konstytucji warunkują specyfikę środowiska, w którym odbywa się rozwój zarodka, nie przekazane geny przez matkę oddziaływają na potomka za pośrednictwem właściwości metabolicznych matki. Na rozwój ma także wpływ dziedziczenie niegenetyczne tzn. ilość cytoplazmy pochodzącej z komórki jajowej matki jest większa niż ilość pochodząca z plemnika ojca. Po urodzeniu nadal ma wpływ metabolizm matki poprzez karmienie piersią, dzięki znajdującym się w pokarmie hormonom i przeciwciałom.
Na rozwój ma wpływ również tryb życia matki podczas ciąży (nawyki, praca, żywienie, stres itp.). Na rozwój dziecka może mieć wpływ również wiek rodziców. Wg niektórych badaczy dzieci młodych matek są słabsze, również dzieci rodziców przekraczających czwartą dekadę życia dzieci rodzą się bardzo często z wadami, jak i dochodzi do poronień i martwych porodów. Również na rozwój ma wpływ ilość przebytych dotychczas ciąż u matki. Dzieci pierworodne w dniu porodu są zazwyczaj lżejsze i mniejsze od kolejnych. Szybsze zajście w kolejną ciąże niż po 2 latach ma negatywny wpływ na rozwój płodu i noworodka. Kolejne ciąże niosą za sobą poważne ryzyko wystąpienia ciąży mnogiej.
C. Czynniki egzogenne - modyfikatory środowiskowe
Wpływ czynników środowiskowych na dziecko (płód) jest zależy od rodzaju czynnika, jego intensywności, czasu trwania itp. I właśnie od tego zależy czy wpłyną one na rozwój czy też nie.
D. Czynniki biogeograficzne - modyfikatory naturalne
Rozwój morfologiczny głównie kształtuje klimat (temperatura, wilgotność, ruchy powietrza i inne). Najlepszy dla rozwoju jest klimat umiarkowany ciepły (18 - 25oC) - w takim klimacie następuje najszybsze dojrzewanie biologiczne jak i jest dłuższy okres płodowy kobiet. W klimacie tropikalnym występuje opóźnione dojrzewanie. Dzieci na terenach zimnych mają większą masę ciała, krótsze szyje, stopy i dłonie. Dzieci urodzone wiosną są dłuższe, a dzieci urodzone jesienią mają większą masę ciała.
Wpływ na rozwój ma wysokość nad poziomem morza. Mieszkańcy gór mają więcej czerwonych krwinek, wolniejsza pracę serca, lepiej rozwija się klatka piersiowa. Wpływają również choroby genetyczne (wrodzone), które u potomków prowadzą do wielu poważnych wad.
E. Czynniki społeczno - ekonomiczne (modyfikatory cywilizacyjno - kulturowe)
W gronie tych czynników wpływających na rozwój osobniczy wykazujemy: pochodzenie społeczne, warunki środowiska, poziom kultury, wykształcenie rodziców itp.
Dzieci z rodzin inteligenckich są wyższe, zdrowsze, przechodzą szybszy rozwój biologiczny niż dzieci chłopskie, mające krępą budowę ciała. Również dzieci rodzin z wykształceniem wyższym szybciej dojrzewają, niż ze średnim czy nawet podstawowym. Ma to związek z większą wiedzą na temat żywienia, snu, trybu życia itp.
Dzieci z wielkich miast szybciej dojrzewają dzięki lepszym warunkom i lepszej opiece. Dzieci wiejskie wolniej dojrzewają, ze względu na brak higieny i opieki lekarskiej oraz z powodu gorszego odżywiania się.
Ogromny wpływ na rozwój mają również ćwiczenia fizyczne - mają one bardzo dobry wpływ na rozwój, aczkolwiek nadmierne ćwiczenia fizyczne, wykraczające poza możliwości mają wpływ ujemny; doprowadzają do zahamowania wzrostu, obniżenia wysokości oraz zaburzają proporcje budowy ciała prowadzące w końcu do koślawości. Aby ćwiczenia przynosiły pozytywne skutki należy je dostosować do wieku, możliwości itp.
Ważnym elementem w rozwoju jest także żywienie, które daje człowiekowi energię potrzebną do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Element ten jest głównie odpowiedzialny za rozwój organizmu. Braki żywieniowe doprowadzają do opóźnienia rozwoju i dojrzewania.
Przeżycia psychiczne powodują również zwolnienie tępa rozwojowego tzn. jeśli dzieci przeżywają stres, znajdują się pod opieką innych, którzy nie poświęcają im tyle czasu co matka np. w żłobku to gorzej się rozwijają. Z kolei przedszkole pozytywnie wpływa na rozwój dziecka dzięki partnerstwu, rozwija intelekt, wyrabia sprawność itp. Dalej okres szkolny znowu ma negatywny wpływ, gdyż wprowadza dzieci w stan nerwowości, prowadzi do wad postawy - wtedy właśnie dzieci potrzebują wielu zajęć ruchowych, sprawnościowych.
Dzieci pochodzące z rodzin zastępczych czy też rodzin rozbitych mają znacznie ograniczony rozwój fizyczny i umysłowy.
2. TENDENCJE PRZEMIAN (TREND SEKULARNY)
Trend sekularny to nic innego jak tendencje przemian zachodzących w danym okresie. To międzypokoleniowe zmiany w rozwoju biologicznym zachodzące pod wpływem rozwoju cywilizacji.
Wyróżniamy trzy grupy zagadnień wchodzących w skład trendu sekularnego:
a) Akceleracja rozwoju - przyspieszenie rozwoju i dojrzewania,
b) Zmiana kolejności etapów rozwoju,
c) Retardacja procesów starzenia się (procesów inwolucyjnych).
A. Akceleracja
Akceleracja to inaczej wcześniejsze osiągnięcie etapów rozwoju przez osobnika. W latach 1880 - 1970 roku w Polsce wysokość chłopców zwiększyła się o 12% a dziewcząt o 10%. Akceleracja głównie przejawia się zwiększeniem wysokości a niżeli masy ciała. W tych latach widoczne są również zmiany w proporcjach (dłuższe kończyny, a brak zmian w długości tułowia), zwiększa się szerokość barków i klatki piersiowej, a jej głębokość nie ulega zmianom oraz zmniejsza się obwód miednicy i opuścił się znacznie biust.
Zauważamy również, iż wcześniej wyrzynają się zęby mleczne i stałe. Również wcześniej osobniki dojrzewają, wcześniej również ich dopadają choroby.
Do widocznych zmian zaliczamy również to, iż dzieci wcześniej już siadają i stoją, mają lepszą sprawność fizyczną.
Dojrzewanie przesunęło się o 3 lata. Na początku XX wieku dziewczęta pierwszą menarche (menstruację) miały w wieku około 15 lat, a teraz 12- 13. Wcześniej ostateczny wzrost kończył się pomiędzy 21 a 25 rokiem życia, a aktualnie przypada on na 18 - 19 lat. W XX wieku wysokość ludzi dorosłych wzrosła o 16 cm.
B. Retardacja procesów inwolucyjnych (starzenia się)
W procesach starzenia się zauważamy ogromne zmiany, między innymi przesunął się wiek menopauzy, a mianowicie do 55 roku życia. W starożytności 40 lat to był wiek dla menopauzy.
Patrząc na to wszystko wydaje się, iż trend sekularny niesie za sobą same superlatywy niemniej jednak ma swoje wady (utrudnia określenie normalności rozwoju, przyspieszenie dojrzałości płciowej nie niesie za sobą dojrzałości społecznej)
Mechanizm tendencji przemian nie jest w dzisiejszych czasach jeszcze do końca wyjaśniony.
Zwiększenie się wysokości człowieka w XX wieku nasilało się po pierwszej połowie stulecia. W pierwszej połowie wysokość zwiększyła się o 4 cm, a w drugiej o 12 cm.
Głównie na te wszelkie zmiany wpływają hormony stosowane w uprawach roślin i hodowlach zwierząt przyspieszające ich rozwój. Człowiek zjadając wyżej wymienione produkty sam się faszeruje tymi chorobami, przez to właśnie mają miejsce takie mutacje.
3. WIEK DOJRZEWANIA
Okres dojrzewania, zwany również pokwitaniem, to czas rozwoju człowieka, w którym osiąga młody człowiek dojrzałość; prowadzi do przekształcenia się chłopca w mężczyznę i u dziewcząt analogicznie. W tym czasie zachodzą różnorakie zmiany w organizmie na skutek działania hormonów prowadzące ostatecznie do możliwości reprodukcyjnych osobnika. Dojrzewanie zależy od indywidualnych cech osobnika i od jego pochodzenia. Okres dojrzewania składa się z kilku faz, ich kolejność jest stała.
Czasu, kiedy nastąpią dane zmiany nie możemy określić, zależy to indywidualnie od każdej osoby; np. pierwsze menstruacja czy też pierwsze polucje u chłopców zależą od tego kiedy nastąpi gotowość organizmu - czyli kiedy osiągnie on określony poziom rozwoju fizycznego (odpowiednią masę i długość ciała). U dziewcząt wyznacznikiem dojrzewania jest osiągnięcie przez nie wagi 50 kg.
Okres dojrzewania przebiega w trzech fazach, a mianowicie:
a) przygotowawcza - trwa 2-3 lata między 8 a 12 rokiem życia;
b) właściwego dojrzewania - trwa 4 lata, między 11 a 16 rokiem życia;
c) pełna dojrzałość - u dziewcząt między 16 a 18 rokiem życia, a u chłopców między 18 a 21.
Prawidłowością rozpoczęcia dojrzewania u dziewcząt jest wiek 9 - 16 lat, a u chłopców 10 - 18 lat.
A. Dojrzewanie chłopców
Chłopcy przeżywają silniej okres dojrzewania, później wchodzą oni we wszystkie fazy podokresu dojrzewania, w tym okresie u nich występują częstsze odchylenia od wartości przeciętnych. W odróżnieniu od dziewcząt chłopcy zauważalny mają w tym okresie większy przyrost tkanki kostnej i mięśniowej, a mniejszy tłuszczowej. Chłopcy również mają częstsze zaburzenia emocjonalne związane z dojrzewaniem.
W fazie przedpokwitaniowej zaczyna się u nich wydzielać testosteron. Około 11 roku życia rozpoczyna się powiększanie się jąder i zmiana zabarwienia moszny, w 12 roku życia zaś powiększa się prącie i wzrasta poziom hormonów męskich (androgenów). Około 13 roku życia na wzgórku łonowym, jak i u nasady penisa pojawia się pierwsze owłosienie, ciemnieją i stają się pofałdowane moszna. W tym czasie pokazuje się również owłosienie pachowe i pierwszy formy zarostu na twarzy.
Faza dojrzewania rozpoczyna się najczęściej w 14 roku życia, wydłuża się krtań i struny głosowe, dzięki czemu w tym okresie następuje mutacja głosu. Między 13 a 15 rokiem życia mają miejsce pierwsze polucje nocne. Pierwsze nasienie nie zawiera plemników, gdyż one pojawiają się pół roku później. Pierwsze polucje wpływają dodatnio na psychikę młodego mężczyzny, wzmacniają ją, dają poczucie dojrzałości. Dorastanie trwa od 16 do 18 roku życia (zazwyczaj), zwalniając tępo rozwoju. Kończą się procesy kostnienia, narządy i ciało osiągają ostateczne formy i wymiary.
Te normy czasowe zacierają się, poszerzyły się granice norm rozwojowych.
B. Dojrzewanie dziewcząt
Dziewczęta dojrzewają o około 18 miesięcy wcześniej, a niżeli chłopcy. W fazie przedpokwitaniowej dziewczęta przerastają chłopców, szybciej wzrastają kości. W 11 roku życia zaokrąglają się ramiona i biodra, zwiększa się miednica. Gruczoł piersiowy zwiększa się, brodawka piersiowa unosi się ku górze i nabiera ciemnoróżową barwę. Hormony żeńskie tak zwane estrogeny przejawiają się w postaci białej wydzieliny śluzowej - upławy pozostawiające ślady na bieliźnie. To właśnie upławy oznaczają początek dojrzewania. W wieku 11 -12 lat pojawiają się włosy wokół warg sromowych. W końcu 12 roku życia pojawia się owłosienie pachowe i piersi nabierają ostateczny kształt. Owłosienie pachowe ostateczne jest między 14 a 15 rokiem życia.
Najwcześniej pierwszą menarche mają dziewczęta z dużych miast a najpóźniej ze wsi. W ostatnich latach badania wskazały na to, iż coraz później dziewczęta dostają pierwszą menstruację. Pierwsze miesiączki są bezowulacyjne, organizm nie jest jeszcze gotowy do zapłodnienia.
Między 15 a 18 rokiem życia (faza dorastania) następuje uregulowanie cykli miesiączkowych i wzrasta możliwość zapłodnienia. W tym momencie kształtują się ostatecznie cechy kobiece.
W czasie dojrzewania młode osobniki odczuwają silny pęd seksualny. Dziewczęta odczuwają potrzebę bliskości, miłości chłopaka. A chłopcy potrzebuję wtedy rozładowania napięcia sexualnego, ciekawi ich spełnienie ich dorosłości w stosunku do dziewcząt.
Im wcześniej rozpoczyna się dojrzewanie tym mocniejsze jest napięcie seksualne.
W tym czasie należy poświęcić jak najwięcej czasu na edukację sexualną, aby pierwsze doznania nie odbiły się negatywnie na młodzieńczej psychice.
WYCHOWANIE DO MIŁOŚCI
Andrzej Urbaniak
WYCHOWANIE PRORODZINNE W SZKOLE
cz. 1 - Nauczyciel-wychowawca
(patrz także cz. II)
WPROWADZENIE [ 1 ]
Przedstawione wyżej analizy wykazały wagę i znaczenie domu rodzinnego w procesie wychowania do miłości. Mimo oczywistego faktu, że za wychowanie odpowiedzialni są przede wszystkim rodzice, nie można nie widzieć wpływu wychowania szkolnego. Proces wychowania realizowany w szkole dokonuje się na dwóch głównych obszarach. Jednym z nich jest oddziaływanie wychowawcy i innych nauczycieli, a drugim katecheza. Dziecko spędza w szkole większość dziennego czasu i stąd nie bez znaczenia jest oddziaływanie na jego osobowość. Im starsze, tym czas pobytu w szkole się wydłuża, a skraca czas pobytu w domu. Prawidłowość procesu wychowania prorodzinnego w szkole wymaga respektowania zasad przyjętych w pierwszym artykule, a w szczególności zasady fundamentalnej: Płciowość jest darem i zadaniem etycznym.
Wokół tej zasady koncentrować się winny wysiłki wychowawcze nauczycieli. Wiodąca rola przypada wychowawcom klas, którzy mają prawo oczekiwać wsparcia od nauczycieli innych przedmiotów, a w szczególności nauczycieli biologii i higieny, historii i nauk społecznych oraz literatury. Elementy wychowania mogą również pojawić się w ramach przedmiotów ścisłych, takich jak matematyka, fizyka lub chemia.
POZYCJA SZKOŁY W PROCESIE WYCHOWANIA
Potwierdzić należy na wstępie pomocniczość szkoły w procesie wychowania prorodzinnego w stosunku do domu rodzinnego. Szkoła nie pełni zatem w tym procesie roli wiodącej, lecz wspomaga rodziców zgodnie z ich wolą i wizją jaką oni mają odnośnie do procesu wychowania, zarówno co do przekazywanych treści, jak i form przekazu. W wielu jednak sytuacjach praktycznych może się zdarzyć, że wskutek braku obojga lub jednego z rodziców, względnie ich niewydolności wychowawczych (patologie rodzinne, nieprzywiązywanie wagi do wychowania), szkoła stanie się faktycznie jedynym podmiotem wychowującym. Zgodnie z Zasadą 1 wychowawcy powinni przedstawić rodzicom plan realizacji programu wychowawczego. Nowe rozporządzenie MEN z 1998 r. formułuje ten fakt jednoznacznie:
Przed przystąpieniem do realizacji zajęć nauczyciel przedmiotu wraz z wychowawcą klasy zobowiązani są przedstawić rodzicom pełną informację o celach i treściach realizowanego programu, literaturze, pomocach dydaktycznych i uzyskać ich aprobatę (§ 4.4).
Na spotkanie z rodzicami dzieci i młodzieży przeznacza się jedną godzinę lekcyjną w semestrze w każdej klasie, aż do klasy III szkoły ponadpodstawowowej.
Jednocześnie stwierdza się, że plan realizacji treści powinien wspierać wychowawczą rolę rodziny, promować integralne ujęcie seksualności oraz kształtować postawy prorodzinne, prozdrowotne i prospołeczne.
Jak wynika jednoznacznie z podanego powyżej fragmentu zarządzenia MEN, wiedza o życiu seksualnym człowieka winna być osadzona w wizji odpowiedzialnego rodzicielstwa. Nie do przyjęcia jest zatem sytuacja, w której o seksie mówi się w oderwaniu od małżeństwa, rodziny i odpowiedzialnego rodzicielstwa. Proponowana w zarządzeniu tematyka respektuje naukowo uzasadniony pogląd o kreacji istoty ludzkiej od chwili poczęcia. Moment połączenia komórki rozrodczej męskiej z żeńską jest bowiem, jak twierdzi genetyka, momentem konstytuowania się wszystkich cech dziedzicznych. Powstająca pierwsza komórka posiada swój niepowtarzalny kod genetyczny, tylko jej właściwy, i zgodnie z nim będzie następował dalszy rozwój, a każda kolejna postała komórka będzie zawierać identyczny kod. Raz zapoczątkowany rozwój w chwili poczęcia, pisze swoją historię niepowtarzalną i jedyną.
Należy przy tym zwrócić szczególną uwagę na znaczenie współpracy wychowawcy z nauczycielami innych przedmiotów oraz z katechetami.
INTEGRACJA PROCESU WYCHOWANIA PRORODZINNEGO
Wychowanie młodego człowieka musi uwzględniać fakt, że wychowujemy osobę, zatem musimy mieć na uwadze wszystkie dziedziny jej funkcjonowania: biologiczną, emocjonalną, społeczną i duchowo-religijną. Przewartościowanie jednych dziedzin lub zaniedbanie innych prowadzić może do skutków nieodwracalnych w kształtowaniu dojrzałości człowieka.
Proces wychowania obejmuje poznanie natury i znaczenia sfery płciowości poprzez dostarczenie rzetelnej informacji medycznej, psychologicznej i etyczno-moralnej. Tak częste obecnie odwoływanie się do zasad ekologii wymaga w tym przypadku uwzględniania środowiska ekologicznego osoby: zatem jej natury fizycznej, psychologicznej i duchowej. Ekologia człowieka, która rozpatruje jedynie problemy rozwoju populacji ludzkiej, zanieczyszczeń środowiska naturalnego i kwestie wyżywienia ludzkości jest namiastką ekologii. Ekologiczne widzenie człowieka to obraz jego funcjonowania w sferze fizycznej, psychicznej i duchowej. W tym kontekście, wiedza o prawach psychicznych oraz prawach moralnych jest co najmniej tak samo ważna, jak wiedza o szkodliwości zanieczyszczeń przyrody itp.
Harmonijny rozwój osoby ludzkiej ku pełni dojrzałości wymaga wyrobienia zdolności panowania nad sobą. Opanowania siebie nie należy rozumieć jako tyranii wobec własnych dążeń i pragnień. Istota postawy opanowania polega na "władaniu" sobą i podejmowaniu takich decyzji i działań, które nie krzywdzą i nie niszczą mojej osobowości oraz nie godzą w godność drugiego człowieka. Jest to zatem problem podejmowania właściwych decyzji, w pełni odpowiedzialnych. Odpowiedzialność zakłada nie tylko świadomość działania, lecz również umiejętność przewidywania skutków tych działań, jak i realną zdolność do ponoszenia konsekwencji swoich czynów. Niewątpliwie podejmowanie ważnych decyzji wymaga umiejętności rozróżniania dobra i zła. W tym względzie niezwykle ważną rolę odgrywa wychowawca. Młody człowiek nie zawsze potrafi wskazać autentyczne dobro. Środki masowego przekazu, cała subkultura młodzieżowa oraz wiele instytucjonalnych mechanizmów zacierają obraz rzeczywistości. Określenie tego, co dobre lub złe wymaga nierzadko dużego doświadczenia życiowego, którego brak młodemu człowiekowi. Poprzez blichtr, ładne "opakowanie" przemyca się treści fałszywe i często niszczące młodą psychikę. Zadaniem wychowawcy jest pomoc w rozeznaniu prawdziwych wartości.
Finalnym etapem procesu wychowania jest dobry czyn. Nie jest to sprawa prosta, mimo wiedzy o tym, co dobre i co złe, mimo dobrych wzorców w najbliższym otoczeniu, mimo dobrych chęci w tym względzie. Niezbędne jest wsparcie młodego człowieka w trudzie podejmowania dobrych czynów. Można to zrealizować poprzez kształtowanie pozytywnych nawyków od samego okresu dzieciństwa. Bardzo ważnym elementem jest samokontrola lub szerzej samowychowanie. Papież Jan Paweł II w swoim liście do młodych z okazji Międzynarodowego Roku Młodzieży napisał:
...działanie rodziny jak i szkoły pozostaje niekompletne, (a może nawet zostać wręcz zniweczone) - jeśli każdy i każda z Was, Młodych, sam nie podejmie dzieła swojego wychowania. Wychowanie rodzinne i szkolne może tylko dostarczyć Wam elementów do dzieła samowychowania.
Tak więc, ugruntowanie dobrych postaw i pełna realizacja wyborów i czynów dobra są możliwe w przypadku wytrwałej pracy nad sobą poprzez stawianie sobie wymagań i konsekwentną ich realizację. Taka bowiem postawa nosi nazwę samowychowania. Jest to trwała postawa, jeśli budowana jest od wewnątrz. Wymaga to trudu i cierpliwości, o którą - jak pisze Ojciec Św. - młodym nie zawsze tak łatwo. To wszystko stanowi fundament rozwoju osobowego człowieka.
Nie sposób również pominąć zagrożeń jakie stają przed młodymi w procesie samowychowania. Są one powszechnie znane wszystkim, lecz często bagatelizuje się ich wpływ na młodego człowieka.
Wymieńmy tylko główne z nich: przesadny krytycyzm, handel rozrywką, postawy bierności i rezygnacji, wpływ technik reklamy podsycającej skłonności do maksymalizacji konsumizmu i łatwizny życiowej, ucieczka w świat narkotyków i innych uzależnień, pseudowspólnotowe sekty młodzieżowe. Niestety, te zagrożenia w większości przypadków "produkowane" są przez świat dorosłych. Do nich odnoszą się ostre słowa Ewangelii na temat gorszycieli!
CECHY WYCHOWANIA PRORODZINNEGO W SZKOLE
Wychowanie prorodzinne w szkole, realizowane dotychczas zgodnie z Zarządzeniem nr 26 MEN z 1993 roku, oparte było na zdrowych zasadach i w pełni respektowało ogólne zasady podane w [6,7]. Najogólniej sformułowany cel wychowania prorodzinnego w szkole obejmuje pomoc uczniom w kształtowaniu postaw akceptujących swoje człowieczeństwo we wszystkich jego przejawach.
Podobnie rzecz ma się w odniesieniu do Rozporządzenia nr MEN z 1998 roku. Podane w załączniku zadania szkoły obejmują: integrowanie działań szkoły i rodziców, odniesienie płciowości do wartości nadrzędnych takich jak: poszanowanie życia, miłość, małżeństwo, rodzina oraz przyjaźń, akceptacja i szacunek w relacjach międzyosobowych; uświadomienie roli rodziny w życiu człowieka.
Wiąże się z tym uznanie godności każdej osoby ludzkiej oraz umiejętność podejmowania odpowiedzialnych decyzji.
Niewątpliwie tak postawiony cel stanowi zadanie bardzo trudne. Ze względu na niezwykle delikatną materię problemu należy dążyć do tego, aby było to wychowanie pozytywne. Nie oznacza to bynajmniej przemilczania trudności i ukazywania zagrożeń, jednak zawsze z możliwością podania rozwiązań pozytywnych - tworzących wartości. Trudno się, niestety, dopatrzeć takiej realizacji wychowania w środkach masowego przekazu, które mają tak silny wpływ na psychikę młodego człowieka. Stąd też zadanie, które wspólnie z rodzicami winna podjąć szkoła polega na wykształceniu młodzieży w zakresie umiejętności korzystania z telewizji i przekazów wideo. Od roztropności i delikatności wychowawców (rodziców i nauczycieli) zależeć będzie, jaki wpływ na rozwój osobowy młodego człowieka będą wywierały środki masowego przekazu. To, że niewłaściwe i bez ograniczeń korzystanie z mass mediów powoduje skutki wręcz kryminogenne, nie wymaga szczególnego uzasadnienia. Przypomnijmy tylko przypadek angielskich chłopców, którzy zamordowali swego młodszego kolegę w 1993 roku. W sentencji wyroku, jaki zapadł w tej sprawie, jednoznacznie stwierdzono, że do tej tragedii doszło na skutek propagowania postaw agresywnych w telewizji oraz patologii rodzinnych obu oskarżonych. Podobne wydarzenia miały miejsce również w naszym kraju i jak podają statystyki policyjne, liczba przestępstw kryminalnych wśród młodocianych gwałtownie wzrasta.
Niezwykle ważną cechą wychowania prorodzinnego jest sposób przekazu. Dostosowanie procesu wychowania do poszczególnych etapów rozwoju młodego człowieka, stopniowe wprowadzanie w zagadnienia coraz to bardziej złożone i wymagające większej dojrzałości emocjonalnej, dostosowanie języka wypowiedzi do percepcji odbiorcy oraz uprzedzanie faktów fizjologicznych i psychicznych, stanowią wymagania prawidłowości procesu wychowawczego. Doświadczenie uczy, że w odniesieniu do młodzieży szkół podstawowych łatwiej spełnić powyższe postulaty, przyjmując zasadę spotkań oddzielnie w grupach dziewcząt i chłopców.
Specyfika problematyki wychowania prorodzinnego skłania do przyjęcia zasady rozmów na ten temat w małych grupach, wewnętrznie spójnych (np. grupy koleżeńskie, wspólnotowe, zespoły zainteresowań, klasy), a w szczególnych przypadkach niezbędna będzie rozmowa indywidualna.
Niebagatelną sprawą jest klimat takich spotkań. Nie powstaje on nagle, lecz rodzi się w normalnych sytuacjach kontaktów nauczyciel-uczeń. Wzajemne zaufanie i szacunek są podstawą tego klimatu. Rolę wiodącą w jego tworzeniu ma niewątpliwie wychowawca.
OSOBOWOŚĆ WYCHOWAWCY
O ile każdy wybór drogi życiowej winien być wyborem powołania, to niewątpliwie wybór zawodu nauczycielskiego jest wyborem szczególnym. Przygotowanie nauczyciela-wychowawcy w zakresie problematyki wychowania prorodzinnego jest wynikiem jego ogólnej formacji, wykraczającej poza przygotowanie zawodowe.
Rozporządzenie MEN z 1998 roku określa niezbędne kwalifikacje nauczyciela realizującego przedmiot w następujący sposób:
Zajęcia przedmiotu mogą być prowadzone wyłącznie przez osoby mające przygotowanie pedagogiczne, które ukończyły studia i studia podyplomowe w zakresie nauk o rodzinie lub kursy kwalifikacyjne w pełni zgodne z treściami programowymi przedmiotu.
Zaakcentowanie faktu wszechstronnego przygotowania nauczyciela wyklucza sytuację powierzenia prowadzenia zajęć osobie przygotowanej jedynie w wąskim zakresie, np. z psychologii czy seksuologii.
Oczekiwania wychowanków wobec nauczycieli dotyczą różnorodnych cech osobowości oraz cech zewnętrznych [2]. W zakresie cech osobowościowych wymienia się zwykle: szacunek do wychowanka, opanowanie, konsekwencję w postępowaniu, ambicję, jednoznaczną postawę ideową, osobistą skromność, talent pedagogiczny, sprawiedliwość, takt, prawdziwość wewnętrzną... Są to, jak widać, cechy bardzo wymagające, którym niełatwo jest sprostać, szczególnie w sytuacji zaostrzonego krytycyzmu młodego człowieka. Z drugiej strony każdy autentyczny wychowawca dostrzega wagę tych cech i będzie starał się je osiągnąć, a przynajmniej podejmie uczciwe próby w tym kierunku. Taka postawa z pewnością spotka się z uznaniem w oczach wychowanków, mimo iż osiągnięcie ideału będzie jeszcze odległe.
W zakresie cech związanych z nauczaniem, oczekiwania dotyczą: wysokiego poziomu wiedzy, sprawności intelektualnej, uzdolnień i umiejętności pedagogicznych i technicznych. Mimo iż są one bardzo ważne z zawodowego punktu widzenia, nie są w stanie zaowocować w pełni u wychowawców z wyraźnymi nieprawidłowościami osobowościowymi. Natomiast mogą w pełni rozwinąć oddziaływanie, jeśli zostaną sprzężone z wymienionymi wyżej cechami osobowościowymi.
Kilka słów o oczekiwaniach w zakresie cech zewnętrznych: niewątpliwie schludny wygląd wychowawcy, umiar w uleganiu wpływom mody oraz sposób bycia i wysławiania się stanowią istotne dopełnienie oczekiwań wychowanków.
Zharmonizowanie tych trzech grup cech wychowawcy w sposób autentyczny, bez przewartościowania i prób zastępowania jednych cech przez inne, szczególnie zaciemnianie obrazu osobowościowego poprzez efekty zewnętrzne, stanowi o końcowej ocenie wychowawcy w oczach wychowanka. Chodzi bowiem o tę autentyczność osobową, czy może bardziej wyraźnie mówiąc: prawdziwość wewnętrzną, w której cechy osobowościowe, zawodowe i zewnętrzne tworzą jedną, nieskłóconą ze sobą całość.
Można ogólnie powiedzieć, że wychowankowie oczekują od wychowawcy jednoznaczności w wyborach etycznych. Mają prawo liczyć na kontakt z dojrzałym i odpowiedzialnym człowiekiem, który zadanie wychowania traktuje poważnie. Różne są definicje wychowania i tym samym różnie formułuje się cele wychowania, jak i systemy wartości, o które wychowanie jest oparte. Odnosząc powyższe uwagi do wychowania prorodzinnego (choć nie tylko!), główny cel można określić jako kształtowanie odpowiedzialności. Postawa odpowiedzialności, w najprostszym ujęciu, wymaga spełnienia czterech warunków:
wiem, co robię,
znam cel działania,
przewiduję konsekwencje,
przyjmuję i ponoszę konsekwencje.
To proste zestawienie może być bardzo pomocne w procesie wychowania, szczególnie w sytuacjach, które często wychowankowie określają lapidarnie w sformułowaniu: "czego wychowawcy od nas chcą?"
Prosta analiza wielu sytuacji w szkole, w grupie koleżeńskiej, czy w kontaktach chłopak-dziewczyna, według powyższego klucza, pozwala na jednoznaczną odpowiedź i ocenę jakości postępowania.
Rozwój umiejętności bycia odpowiedzialnym jest możliwy w sytuacji wyboru. Wychowankowie obserwują wybory wychowawcy, oceniają je i budują własny system wyboru. Ważny jest w tym procesie fakt, by wybór był skierowany ku wartościom, a nie stawał się ucieczką przed wysiłkiem i trudnościami. Stąd też wspomniana wcześniej postawa samowychowania stanowi jak gdyby "wielki finał" dobrego wychowania.
Odpowiedź na pytanie: Co to znaczy być nauczycielem-wychowawcą? - nie jest prosta i chyba każdy wychowawca buduje ją osobiście. Dla mnie najbardziej pełną odpowiedzią są sformułowania podane w artykule ks. M. Rusieckiego [3]. Postawę dobrego wychowawcy konstytuują trzy główne wartości. Pierwsza zakłada, że wychowawca, to człowiek, który w pełni odczytał swoje powołanie. Druga zawarta jest w sformułowaniu, że treścią jego misji jest nauczanie. Natomiast trzecia określa, że wychowawca to człowiek, który "zrósł się z dobrem".
Kilka słów komentarza. Naturalne oczekiwania i zarazem dążenie człowieka do szczęścia stanowi siłę wielu wysiłków człowieka. Jednym z podstawowych warunków koniecznych (lecz nie wystarczających!) jest rozpoznanie swojego zadania życiowego (powołania). Ojciec Święty Jan Paweł II w pierwszej swojej encyklice Redemptor hominis proponuje nam przyjęcie zasady "służyć i królować". Człowiek realizuje w pełni swoje człowieczeństwo poprzez "bezinteresowny dar z siebie". Taka szansa istnieje w każdym zawodzie podejmowanym z myślą o służbie dla drugiego człowieka, a nie tylko z myślą o zyskach z wykonywanej pracy. Podejmując zadanie nauczyciela-wychowawcy mam szczególną szansę "bycia dla" wychowanków, a tym samym mam udział w "królowaniu" z Nauczycielem Dobrym.
Drugą wartość widzę w nauczaniu prawdy, jako podstawowej misji nauczyciela. Można by powiedzieć, że treścią tej misji jest educatio (educare), co oznacza "wyprowadzenie ze stanu gorszego do lepszego". (Spolszczone słowo: edukacja - ma, niestety, aktualne konotacje daleko odbiegające od tego pierwowzoru). Takie rozumienie misji wymaga odniesienia zarówno do swoich możliwości, jak i do zadań i miejsca wychowanków w społeczności, w której żyje. W imię prawdy, wychowawca określa, jak dalece może pomóc wychowankowi, a gdzie kończą się jego kompetencje i możliwości.
Trzecia wartość wynika z reguły człowieka dojrzałego, że dobro jest większe od zła. Konsekwencją przyjęcia tej reguły jest świadomość sensowności działań wychowawczych prowadzących do wewnętrznego zharmonizowania młodego człowieka. Przejawem takiej harmonii ciała, psychiki i ducha będzie ostateczne zwycięstwo prawdy nad fałszem, dobra nad złem, piękna nad brzydotą, miłości nad nienawiścią.
We wspomnianym wcześniej artykule ks. M. Rusieckiego pokazana jest bardzo poetycka wizja nauczycielskiego powołania. Nauczyciel to człowiek pustyni, która jest wyzwaniem trudnym i niezwykle weryfikującym powołanie nauczyciela. Chodzi bowiem o to, by stała się ona dla nauczyciela drogą i zwycięstwem pomimo oczywistych faktów, iż na pustyni:
nie ma wygód,rezygnuje się z tego, co zbędne,nie można się zniechęcić i przestać iść,
nie można odwrócić uwagi od celu, bo przyjdzie rozpacz.
ZAKOŃCZENIE
Nie czuję się w żaden sposób upoważniony do pouczania nauczycieli w zakresie postaw wychowawcy. To, co zawarłem w poprzednim rozdziale, jest raczej osobistą refleksją na temat powołania nauczyciela i cech osobowości, które pozwalają mu to powołanie najlepiej realizować. Z pytaniem postawionym prawie dwa tysiące lat temu Chrystusowi: "Nauczycielu Dobry, co mam czynić?" spotykam się na co dzień. Każdemu wychowawcy młodzi ludzie stawiają to pytanie. Nie zawsze w tej bezpośredniej formie, czasem w podtekstach, czasem w sposobie bycia, zachowaniu, czasem w postawie milczenia... Liczą na odpowiedź, która pomoże dokonać dobrego wyboru, oddzielić prawdę od fałszu, ziarno od plew. W dziedzinie wychowania prorodzinnego te wybory będą szczególnie brzemienne w skutki.
Katarzyna i Paweł Maciejewscy
SPOSOBY TWORZENIA I UMACNIANIA WIĘZI RODZINNEJ
I. WYBRANE SPOSOBY BUDOWANIA WIĘZI WŚRÓD NAJBLIŻSZYCH CZŁONKÓW RODZINY
Relacje, w jakich pozostają wobec siebie członkowie rodziny, wpływają w znacznym stopniu na ich życie. W zależności od tego, czy więź rodzinna jest spójna, czy nie, dana rodzina może właściwie się rozwijać lub przeżywać kryzys. Dlatego też warto sobie przypomnieć sposoby tworzenia i umacniania więzi, rodzinnej zarówno w odniesieniu do najbliższych krewnych, jak i osób w dalszym stopniu spokrewnionych i spowinowaconych. I to jest tematem niniejszego artykułu. Natomiast wpływ elementów religijnych na życie na życie wspólnoty rodzinnej będzie tematem oddzielnego opracowania.
Podejmując rozważanie o więzi pomiędzy członkami rodziny, warto najpierw zastanowić się czym jest więź międzyludzka. Za Słownikiem języka polskiego możemy mówić o więzi jako o tym, co łączy, jednoczy, zespala ludzi ze sobą, buduje związek, tworzy powiązanie z drugim człowiekiem. Tak więc więź międzyludzka jawi nam się jako coś bardzo ważnego dla człowieka. Szczególnie istotna będzie więź łącząca najbliższych w rodzinie, a więc rodziców i dzieci. Można wśród nich rozpoznać różne szczegółowe układy tej więzi: rodzice między sobą, rodzeństwo wobec siebie i dalej rodzice z dziećmi lub poszczególny rodzic z danym dzieckiem. W niniejszym opracowaniu spojrzymy na te więzi całościowo, rozdzielając je tylko w sytuacji, gdzie będzie to istotne dla zrozumienia problemu.
Spośród licznych czynników wpływających na tworzenie i umacnianie więzi między członkami rodziny na pierwsze miejsce wysuwa się bycie razem. To właśnie fakt przebywania ze sobą może i powinien być tym, co łączy członków rodziny. Samo jednak bycie razem pozbawione kolejnych elementów więziotwórczych, nie musi wcale ludzi jednoczyć. Może bowiem okazać się, że członkowie rodziny wspólnie zamieszkujący w tym samym domu, będą pozbawieni osobistych relacji do siebie i nie będzie ich łączyło nic poza miejscem przebywania.
Dla wszystkich członków rodziny istotna więc będzie rozmowa. I to rozmowa nie ograniczająca się do wymiany informacji czy analizy faktów, ale rozmowa dotycząca uczuć, emocji, przeżyć każdego członka rodziny. Rozmowa dająca odczuć rodzinie miłość jaką się nią darzy, zaufanie, które się ma do wszystkich domowników i wielką życzliwość dla każdego z nich. Umiejętność właściwego komunikowania się między ludźmi będzie tym, co najbardziej wpłynie na rozwój więzi rodzinnej lub jego brak. Rodziny, które znajdują czas na częstą rozmowę, na lepsze poznawanie siebie tworzą więzi silne i trwałe. I odwrotnie, w rodzinach, w których brak czasu lub chęci na wspólny dialog, poszczególni członkowie będą coraz częściej szukali zaspokojenia potrzeby bycia wysłuchanym poza domem, a w przypadku dorastających dzieci, w grupach nieformalnych, niekiedy nawet subkulturach lub sektach.
By ze sobą rozmawiać, trzeba się wzajemnie widzieć. Najwygodniej rozmawia się siedząc wokół stołu, przy którym można też zjeść posiłek. Stół więc - tak duży, by mogli przy nim usiąść wszyscy domownicy naraz - jest ogromnie ważnym meblem i powinien znaleźć się w każdym domu, nawet jeśli psuje nowoczesność wnętrza. Im częściej uda się jadać wspólnie, tym więcej członkowie rodziny wiedzą o sobie i tym bardziej interesują się wzajemnie swoimi sprawami. Wspólny posiłek jest najbardziej naturalnym i najlepszym czasem na integrację rodziny.
Tym, co będzie łączyło rodzinę jest również praca. Chodzi tutaj o pracę wykonywaną razem, czy to w domu, czy poza nim, ale dla wspólnego dobra. Rodzina zajmująca się wspólnie czymś tak prozaicznym, jak zmywanie naczyń, sprzątanie domu, robienie zakupów, czy wreszcie gotowanie, pieczenie lub uprawianie działki wytwarza silne, cementujące ją więzi. Wtedy członkowie rodziny lepiej się poznają, uświadamiają sobie własne uzdolnienia, doceniają włożony trud. W związku z tym bardziej też będą szanowali owoce wspólnego wysiłku, zapobiegając w ten sposób tak częstym w rodzinach sporom bazującym na niedocenianiu pracy pozostałych członków rodziny. Poszczególne osoby nie będą też czuły się zbyt obciążone, czy wykorzystywane nadmierną pracą, a przez to będą miały tak istotny dla funkcjonowania rodziny pozytywny obraz pozostałych domowników. Zapobiegnie to wielu niepotrzebnym napięciom i nieporozumieniom. Mówiąc o pracy, myślimy też o pracy zawodowej. Ważny dla funkcjonowania całej rodziny będzie czas jaki rodzice poświęcają na jej wykonywanie. Jeżeli dzieci każdego dnia będą widywały zmęczonych i późno wracających do domu rodziców, którzy nie mają dla nich i dla siebie wzajemnie czasu, wpłynie to negatywnie na cały proces wychowawczy. Osłabną też łączące domowników więzi, a rodzice z czasem coraz mniej będą wiedzieli o swoim potomstwie.
Nie tylko obowiązki jednoczą rodzinę, ale także rekreacja. Wspólnie, radośnie przeżyte chwile bardzo silnie przybliżają do siebie wszystkich członków rodziny, dając jednocześnie przekonanie o osobistym dobru otrzymywanym w tej wspólnocie. To właśnie wspólny wypoczynek pozwala jeszcze lepiej poznać pozostałe osoby. Najczęściej takim czasem wypoczynku będzie sobota lub niedzielne popołudnie. Można wówczas znaleźć czas na wspólny spacer, wycieczkę, czy podczas niepogody na gry i konkursy w pokoju, w którym wyłączony jest telewizor. Wyłączenie telewizora jest istotnym elementem wspólnie spędzonego czasu, gdyż unika się przez to pozornej bliskości i złudnej wspólnoty. Osoby razem zapatrzone w odbiornik telewizyjny, chociaż przebywają w tym samym pomieszczeniu, w znikomy sposób pogłębiają więź rodzinną, gdyż każde z nich wchodzi w relacje psychiczne i emocjonalne z osobami i sytuacjami ukazywanymi w telewizji, pozostając najczęściej obojętnymi na przeżycia i doznania pozostałych członków rodziny. Podobnie antywspólnotowo wykorzystany jest czas wolny spędzany przy komputerze. Oczywiście, nie chodzi tu o negację użycia komputera do pracy, nauki czy nawet rekreacji, lecz o odizolowanie poszczególnych członków rodziny od reszty podczas czasu wolnego, który można było spędzić razem.
Nie sposób w tym miejscu nie docenić także wspólnototwórczej roli razem spędzanych wakacji. Są one okazją do lepszego przypatrzenia się sobie - szczególnie rodzice dzieciom - przez cały dzień i w rozmaitych okolicznościach. Mogą wówczas wyjść na jaw sprawy zarówno pozytywne, jak i negatywne, na które w codzienności nie zwracało się uwagi.
Istotne też będzie przypatrzenie się pojawiającym się konfliktom, które - jakże często - trudne są do uniknięcia zwłaszcza wtedy, kiedy mają miejsce starcia wywołane rozbieżnością postaw, celów lub sposobów realizacji jakiegoś zadania. Wszystko zależy więc od radzenia sobie z nimi. Uzgodnienie stanowisk, jasne określenie o co chodzi poszczególnym osobom i wspólne poszukiwanie rozwiązań kompromisowych, prowadzi zazwyczaj do rozładowania konfliktu, a przez to również do umocnienia na nowo odkrytej relacji wobec siebie.
Dla budowania więzi w rodzinie ważna jest pamięć o domowych uroczystościach przeżywanych tylko w najbliższym gronie. Dzieci, które zawsze przygotowane są do okazania miłości swoim rodzicom będą obchodziły z wielką radością Dzień Matki i Dzień Ojca. Nie będą szczędziły czasu ani pomysłowości, aby uprzyjemnić ten dzień mamie i tacie, np. przez kupienie lub zrobienie wspaniałego prezentu, udekorowanie mieszkania, okazanie wielkiej miłości do nich. Rodzice z kolei nie zapomną o Dniu Dziecka. Szczególnie ważne jest coroczne przeżywanie kolejnych rocznic ślubu, gdy pamiętają o nich zarówno współmałżonkowie, jak ich dzieci. Jest to doskonały sposób odnowienia więzi powstałych wiele lat temu i przyjrzenia się temu, co może je osłabiać. Istotne będzie też okazywanie uczuć przez drobny, często bez żadnej okazji wyrażony gest. To on będzie tym, co szczególnie długo pozostanie w pamięci najbliższych.
Elementem integrującym rodzinę, o którym - niestety - tak często się zapomina, jest podtrzymywana przez domowników rodzinna tradycja. Rodzinne zwyczaje wzmacniają poczucie tożsamości i przynależności, ale nie powstają same z siebie. Są rezultatem świadomego działania rodziców, ciągłego inicjowania zdarzeń i sytuacji, aż do momentu, kiedy wszystkim będzie się zdawać, że tak było zawsze. Wśród wielu możliwych zajęć, wzmacniających więzi rodzinne można wymienić choćby Radę Rodzinną rozwiązującą wspólnie niektóre problemy, Kronikę Rodziny prowadzoną razem przez wszystkich domowników, wspólne hobby łączące rodziców i dzieci.
II. TWORZENIE WIĘZI W SZEROKO ROZUMIANEJ RODZINIE
A. W związku z sakramentami
Wypowiadając słowo "rodzina", mamy na myśli nie tylko tych, z którymi zamieszkujemy, a więc współmałżonka, dzieci, a często i dziadków, ale również osoby w dalszym stopniu z nami spokrewnione lub spowinowacone. Utrzymywanie stałej więzi z tymi osobami ma bardzo ważne znaczenie dla funkcjonowania całej rodziny. Jest m.in. źródłem pomocy, którą można otrzymać, ale której trzeba też udzielić; rady, która w wielu sytuacjach jest niezbędna; wsparcia duchowego, na które często u innych nie można liczyć. Z tak rozumianą rodziną spotykamy się przy wielu okazjach. Najbardziej cenimy jej obecność przy udzielaniu sakramentów.
Pierwszym sakramentem otrzymywanym przez dziecko jest chrzest. Gromadzi on wokół dziecka i jego rodziców krewnych najbardziej z nimi związanych. Niestety, pewnym wyznacznikiem liczby zaproszonych gości są zazwyczaj możliwości lokalowe i finansowe rodziców. One to często sprawiają, że niektórych osób z dalszej rodziny się nie zaprasza, czy nawet nie powiadamia. Jest to ze stratą dla relacji rodzinnych, które często z tego powodu zaczynają słabnąć. Pogłębia się natomiast więź z osobami wybranymi na chrzestnych dziecka. Niekiedy są nimi osoby obce, ale zaprzyjaźnione z rodzicami dziecka i one zostały przez funkcję rodziców chrzestnych zaproszone do rodziny. Stan osobowy zaproszonych na chrzciny bywa więc często znakiem, z jak szerokim gronem krewnych zamierza ta rodzina budować głębszą więź. Szczególna staje się też rola chrzestnych. Oni to, aby dobrze pełnić powierzone im zadanie wspomagania rodziców w chrześcijańskim wychowaniu dziecka, będą starali się pamiętać o chrześniaku w szczególny sposób i przy licznych okazjach dawać mu przykład dobrego życia religijnego.
Drugim sakramentem, gromadzącym wokół dziecka również dalszą rodzinę, jest I Komunia św. Poprzedzający ją Sakrament Pojednania przeżywany jest przez dziecko jedynie w gronie jego najbliższych, z którymi się wcześniej pojednało i którzy, o ile to możliwe, trwają przy nim w tak ważnej chwili. Uroczystość I Komunii św. jest sposobem nawiązania nie tylko więzi zewnętrznej, towarzyskiej, ale także duchowej. Dziecko w tak ważnym i mocno przeżywanym dniu, zapewnione przez krewnych o modlitwie w swej, intencji jest spokojniejsze i łatwiej dostrzega religijną wymowę tej uroczystości. W zależności od tego, jakie prezenty dziecko otrzyma, jego uwaga może zostać skierowana na Boga lub na wartości materialne. Dziecko, otrzymując np. Pismo Św., książkę o treści religijnej, krzyżyk czy medalik skierowuje swą uwagę na sprawy Boże, natomiast pieniądze lub mały telewizor mogą od Boga oddalać. Przy tej okazji okazuje się, jakiego typu więzi łączą dziecko z krewnymi; czy są one bezinteresowne i szczere, czy uzależnione od spodziewanego zysku. Czas I Komunii św. jest też okazją dla chrzestnych do zastanowienia się, w jakim stopniu wywiązali się dotąd z podjętych na chrzcie zobowiązań.
Następnym sakramentem przyjmowanym przez dorastającego już człowieka jest bierzmowanie. Bierzmowanie jako sakrament dojrzałości chrześcijańskiej, zwany też sakramentem Ducha Świętego, ma na celu umocnienie w wierze i odpowiedzialność za chrześcijański wymiar własnego życia. Dojrzały w wierze młody człowiek winien być świadomy wartości łączących go więzów z innymi ludźmi, szczególnie zaś z krewnymi. Chociaż przeżywa czas pytań, rozterek, niepokojów, a może nawet i buntu, powinien umieć dostrzec znaczenie więzów rodzinnych. Dlatego też warto, aby ta uroczystość zgromadziła osoby, które mogą stać się dla niego rzeczywistym wzorem i przykładem dojrzałego życia chrześcijańskiego. Rodzinne spotkanie może mieć wówczas formę spontanicznego świadectwa, dzielenia się życiem, mówienia o problemach i radościach codziennego życia i sposobach ich rozwiązywania. Bardzo ważna jest też rola świadka bierzmowania, którym zgodnie ze wskazaniami liturgicznymi ma być (o ile to możliwe) jeden z chrzestnych. Osoba ta, związana z bierzmowanym od dnia jego chrztu, odgrywa wspierającą rolę w życiu młodego, kształtującego swą osobowość człowieka. Niekiedy zdarza się, że wpływ rodziców chrzestnych na dziecko bywa większy od tego, który mają naturalni rodzice. Szacunek młodego człowieka do chrzestnych jest sprawdzianem prawidłowości istniejących więzów.
Kolejnym sakramentem przeżywanym w większości rodzin jest sakrament małżeństwa. Dla istnienia więzi rodzinnych ma on wyjątkowe znaczenie. Nie tylko, jak to było w przypadku poprzednich sakramentów, gromadzi rodzinę, ale nade wszystko jest źródłem powstania nowych więzi i relacji. Nowożeńcy są początkiem nowej rodziny. W ten sposób w nowo powstałym małżeństwie pojawia się problem właściwego ustawienia relacji do rodziców, rodzeństwa i pozostałych krewnych. Niejednokrotnie trudnym zadaniem dla nowożeńców jest zachowanie właściwych proporcji między konieczną pewną autonomią ich małżeństwa, a potrzebą zachowania dotąd istniejących więzi rodzinnych. Dodatkowo pojawia się kwestia spojrzenia dwóch, czasami skrajnie różnych, systemów rodzinnych. Owocność tych działań będzie widoczna między innymi przy okazji imienin, rocznic i innych uroczystości rodzinnych. Istotne będzie już od początku przyjęcie przez małżonków pewnych zasad regulujących sposoby podtrzymywania istniejących dotąd więzów rodzinnych w celu uchronienia się przed przewartościowaniem kontaktów z jedną tylko rodziną kosztem drugiej.
Szczególnym sakramentem, najrzadziej udzielanym, jest kapłaństwo. Przyjęcie tego sakramentu, bardziej jak przy poprzednich, związane jest z jakością relacji rodzinnych. Większość kapłanów podkreśla znaczenie i siłę tradycji rodzinnej i więzi wśród domowników. Zaznacza też pomoc duchową, jaką znajduje u najbliższych. Pielęgnowanie więzi rodzinnych jest charakterystyczne dla osób przyjmujących ten sakrament. Więzi te są dla nich oparciem w chwilach szczególnie trudnych. Są one również wyjątkowo istotne dla rodziny, która często z okazji święceń i Mszy św. Prymicyjnej odnawia dawne relacje. Dla niektórych osób w rodzinie oddalonych od Boga jest to również sposobność do zmiany stosunku do religii i Kościoła.
Ostatnim z siedmiu sakramentów jest namaszczenie chorych. Jest to sakrament chrześcijańskiego umocnienia w czasie choroby. Jego przyjęcie nie wiąże się zasadniczo z obecnością dalszej rodziny, chyba że byłby on przyjmowany w związku z mocno pogarszającym się stanem zdrowia, który to powód ściągnąłby krewnych nawet z dosyć daleka. Często natomiast wytwarza się w takiej sytuacji głęboka więź duchowa oparta na modlitwie całej rodziny za chorego. Zdarza się, że jeżeli osoba chorująca jest samotna lub opiekujący się nią z trudem radzą sobie z wszystkimi obowiązkami, pojawia się ktoś z rodziny, kto wspomoże, zaopiekuje się, będzie towarzyszył w trudnej sytuacji.
Niewątpliwie sakramenty najbardziej jednoczą dalszą rodzinę; są okazją do spotkań, do odnowienia relacji. Dlatego rodziny katolickie mają więcej okazji do pogłębiania więzi niż ci, którzy nie uznają sakramentów świętych.
B. Z okazji rocznic i innych uroczystości rodzinnych
Podstawowym przejawem podtrzymywania więzi rodzinnych, cyklicznie powtarzającym się każdego roku, są imieniny. Wpisane na trwałe w naszą kulturę są tradycyjną okazją do rodzinnych spotkań. Przez jednych organizowane w formie hucznej, z dużą liczbą zaproszonych gości i przy bogato zastawionym stole, przez innych skromniej, w mniejszym gronie, ale niemniej serdecznie, są obrazem panujących w dalszej rodzinie zwyczajów. Rodziny pozostające w bliskich relacjach z dalszymi nawet krewnymi będą starały się przy tej okazji zgromadzić jak największą liczbę gości, bez względu na możliwości finansowe i nawet przy dość skromnych warunkach lokalowych. Ważny przy tego typu uroczystościach jest sposób ich przeżywania. Najbardziej więziotwórcze dla całej rodziny będzie dzielenie się troskami i radościami życia, opowiadanie o sobie i swoich najbliższych, wsłuchanie się w problemy innych. Negatywne skutki natomiast przyniesie najprawdopodobniej ingerowanie w sprawy osób, które sobie tego nie życzą, czy obmawianie nieobecnych. Bolesne konsekwencje może też mieć podawanie alkoholu w dużych ilościach. Uroczystość najczęściej kończy się kłótniami i niepokojem. W tym miejscu trzeba podkreślić wartość spotkań bezalkoholowych, podczas których wszyscy rozumieją celowość niepodawania przez gospodarzy alkoholu. Stuprocentowa trzeźwość uczestników spotkania jest sposobem budowania przyjaznych i dojrzałych relacji rodzinnych. Godne podkreślenia jest też właściwe ustawienie roli i zadań gospodyni domu. Aby mogła brać czynny udział w tworzeniu więzi rodzinnej, nie może cały czas pozostawać w kuchni, zajmując się wyłącznie oprawą kulinarną spotkania. Jej rolą przy stole jest troska o miłą i ciepłą atmosferę, łagodzenie napięć. Na jakość więzi rodzinnej będą wpływały również podejmowane tematy rozmów. Niech będą one głębokie i ważne, a nie dotyczą tylko spraw zupełnie nieistotnych dla zgromadzonych osób. Czy będzie to mówienie tylko dla podtrzymania rozmowy, czy też poszukiwanie sposobów rozwiązywania trudnych spraw. W jakiej mierze obecni będą odczuwali atmosferę szczerości i otwartości, a w jakiej będzie to czas napięcia i wzajemnych uników. Sposób przeżywania imienin może więc być weryfikacją więzi wewnątrzrodzinnej.
Podobnie przedstawia się sprawa obchodzenia w wielu rodzinach urodzin. Niekiedy przeżywane w gronie najbliższych, czasem razem z dalszą rodziną - szczególnie gdy przypada "okrągła" rocznica - stają się kolejnym elementem scalającym. W związku z urodzinami potrzeba większego zainteresowania sprawami rodzinnymi, aby nie zapomnieć o tej łatwej do przeoczenia uroczystości. Spotkanie to warto też wykorzystać do podtrzymania jubilata na duchu i dodania mu sił i motywacji do coraz lepszego życia.
Najsmutniejsza okazją do spotkania całej rodziny jest pogrzeb. Gromadzi najliczniej rodzinę, zarówno tę bliższą, jak i tę bardzo daleką. Niejednokrotnie na cmentarzu spotykają się ludzie spokrewnieni ze sobą, ale zupełnie się nie znający, lub ci, którzy nie widzieli się od bardzo dawna. Pojawiają się też często ludzie może dotąd skłóceni, których jednak fakt śmierci osoby z nimi spokrewnionej na nowo do siebie zbliżył, a przynajmniej spowodował zaniechanie sporów lub odłożenie ich na później. Nad grobem zmarłego dokonuje się swoista konsolidacja rodziny, pogłębienie świadomości istniejących powiązań, umocnienie przekonania o wartości tego, co ich łączy. Jest to często moment odnowienia rodzinnych przyjaźni, przypomnienia sobie o miejscu zamieszkania "tych drugich", dowiedzenia się o istotnych sprawach rodziny, dotąd nieznanych lub zapomnianych. Jest to niejednokrotnie czas początkujący nowe relacje i systematyczne odwiedziny. Dla dzieci jest to sposobność do poznania nieznanych dotąd osób z dalszej rodziny, dowiedzenia się czegoś o rodzajach pokrewieństwa i powinowactwa. Jest to okazja do licznych rozmów na temat rodziny, różnych koligacji i powiązań. Owocem tego może być sporządzone w późniejszym czasie drzewo genealogiczne rodziny. Na jego podstawie można dzieciom wyjaśnić, kto kim jest w rodzinie. Może zostać w ten sposób zapoczątkowane zainteresowanie młodego pokolenia sprawami rodziny, jej historii. Jest to okazja do pogłębienia w dzieciach poczucia patriotyzmu, tożsamości narodowej, a jednocześnie sposobność do kształtowania postawy otwartości na innych, gościnności, uznania odmienności zachowań czy poglądów innych. Ponieważ w rodzinie najczęściej znajdzie się jakaś osoba, której w życiu coś się nie ułożyło (miało miejsce jakieś bolesne wydarzenie, może rozpad małżeństwa, czy zejście kogoś na złą drogę), należy dzieciom, oczywiście w zależności od wieku, ukazać przyczyny i skutki pewnych zachowań, niebezpieczeństwa związane z prowadzeniem danego stylu życia. Dla dorastającej młodzieży będzie to bardzo konkretny i jasny argument kształtujący właściwą postawę i podejście do życia. Będzie to sposobność do uczenia się na błędach innych, a jednocześnie tak bliskich, że trudno przejść obok tego obojętnie.
Wyjątkowe znaczenie dla rodziny ma przeżywanie różnych ważnych rocznic, szczególnie zaś rocznic ślubu. Wówczas, podobnie jak przy zawieraniu sakramentu małżeństwa, odżywają zapomniane często pod wpływem mijającego czasu znajomości, przyjaźnie, więzi. Krewni spotykają się często po bardzo długim czasie, będąc już niekiedy w zupełnie innej sytuacji rodzinnej. Może któryś z nich owdowiał, komuś urodziło się dziecko, czyjeś dzieci poszły do nowej szkoły, czy też podjęły pracę. Rocznice ślubu, szczególnie te powyżej 25 lat, są znakiem trwałości związku małżeńskiego, są dowodem na to, że małżeństwo może przetrwać nawet najtrudniejsze chwile, a wielokrotnie ukazują fakt, że miłość dwojga ludzi, nawet po tak wielu latach nie straciła blasku, a nawet się umocniła i stała się jeszcze bogatsza. Takie rocznice są potwierdzeniem owocności wysiłków podejmowanych przez lata dla budowania więzi małżeńskiej i rodzinnej. Są też okazją do podzielenia się z młodszym pokoleniem swym doświadczeniem życiowym, wspomnieniami chwil trudnych i radosnych, sposobami rozwiązywania konfliktów, napięć i wielu niełatwych problemów. W takich okolicznościach słowa jubilatów mają dla słuchających większą wartość i pozostawiają trwalszy ślad w pamięci. Dla współczesnego świata rocznice ślubu małżonków są znakiem realności istnienia trwałych związków i argumentem dla wątpiących w możliwość dotrzymania przysięgi małżeńskiej.
Zupełnie inaczej przedstawia się sprawa przeżywania rocznic śmierci. W wielu rodzinach gromadzi ona jej członków przy grobie zmarłego, a często także na Mszy św. w intencji jego duszy. Przychodzą wtedy ci, którzy - czy to z powodu bliskości miejsca zamieszkania, czy silnej łączności ze zmarłym i jego najbliższymi - nadal pamiętają. Najczęściej wykorzystują okazję, aby się spotkać, porozmawiać, powspominać, aby odnowić więzi, utrwalić to, co ich łączy. Jeżeli rodzina spotkała się z okazji rocznicy śmierci, to znaczy, że zależy jej na podtrzymaniu kontaktu i ważne dla poszczególnych osób jest to, że mogą być razem. Przede wszystkim zaś widać, że osoba zmarła była dla nich kimś ważnym.
Sposobem budowania więzi w rodzinie mogą być też zjazdy rodzinne. W zależności od inwencji organizatorów mogą mieć one bardzo różny charakter. Niekiedy jest to zjazd całej rodziny zorganizowany przez będące już w sile wieku rodzeństwo, które zaprasza swoje dzieci z wnukami i ich rodzinami. Wynajmuje się na to spotkanie jakiś lokal czy salę, a niekiedy udaje się zgromadzić wszystkich w posiadłości najbardziej zamożnego z rodziny. Może to być również spotkanie zorganizowane przez starsze już małżeństwo, które pragnie po latach zebrać obie rodziny. W tego typu spotkanie organizują się zazwyczaj dorosłe już dzieci, które pragną sprawić rodzicom radość, organizując w jednym miejscu zebranie rodziny zarówno ze strony matki, jak i ze strony ojca. Bywają też tak liczne zjazdy, że rodzina zawiązuje spośród swych członków komitet organizacyjny, odpowiedzialny za właściwe przygotowanie tego spotkania. Niekiedy zjazdy takie gromadzą również krewnych spoza granic kraju, lub takich, którzy z różnych przyczyn przez wiele lat nie dawali znaku życia, a w tym wydarzeniu rodzinnym zdecydowali się uczestniczyć.
Bardzo miłym i ciepłym sposobem podtrzymywania więzi rodzinnej jest obchodzony każdego roku Dzień Babci i Dzień Dziadka. Szczególnie kultywowane są te dni, jeżeli w rodzinie są małe lub dorastające dzieci. Tworzone przez nie (w domu lub w szkole) laurki i drobne prezenty własnymi rękami są wspaniałym darem dla babci i dziadka. Wielokrotnie - pod wpływem dzieci, którym w klasie przypominano o tych świętach - rodzice mobilizują się, by wyruszyć z dziećmi z wizytą do ojca czy mamy, a może i do dziadków. To właśnie dzieci wielokrotnie wymuszają na rodzicach wizytę u babci i dziadka. Rodzice zazwyczaj zgadzają się, chociaż wcześniej tego nie planowali. Widać tu pozytywny wpływ, jaki może wywrzeć szkoła w podtrzymywaniu czy niekiedy nawet budzeniu więzi rodzinnych. Program nauczania szkół podstawowych (szczególnie w klasach I-III) przewiduje bowiem wiele tematów uczących dzieci szacunku do rodziców, dziadków i innych krewnych. Realizowane są jednostki lekcyjne, które - czy to w sposób bezpośredni np. z okazji Dnia Matki, Ojca, Babci, Dziadka, czy też pośredni, w tematach uczących pewnych zachowań i wypowiedzi - wprowadzają dzieci w bliższe relacje rodzinne. Wówczas, nawet dzieci wychowane w rodzinie zamkniętej na innych krewnych, dążą do spotkania, otwarcia się, do nawiązania kontaktów. Również istotne dla budowania więzi rodzinnej może okazać się właściwe realizowanie w szkołach "wychowania do życia w rodzinie", w swych założeniach programowych odwołującego się wielokrotnie do rodziny i istniejących w niej relacji. W zadaniach szkoły w związku z nauczaniem tego przedmiotu podkreśla się odniesienie płciowości do wartości nadrzędnych, wśród których wymienia się rodzinę, a także akceptację i szacunek w relacjach międzyosobowych. Szkoła winna pomóc w kształtowaniu dojrzałości psychoseksualnej, która wiąże się z podejmowaniem dojrzałych i odpowiedzialnych decyzji, właściwym przygotowaniu do przyszłych zadań małżeńskich i rodzinnych. Edukacja szkolna ma uświadomić uczniom rolę rodziny w życiu człowieka, promując trwałe związki małżeńskie oparte na miłości, wierności, uczciwości i współpracy.
Relacje z dalszą rodziną są podtrzymywane niekiedy z okazji świąt, a zwłaszcza Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Wówczas zdarza się, że jedni krewni przy okazji pobytu w okolicy odwiedzają drugich. A jeżeli tego nie zrobią, to chociaż wyślą kartkę z życzeniami. I tutaj pojawia się bardzo charakterystyczny rys naszej kultury, jakim jest wysyłanie (czasem bardzo wielu) pocztówek do bliższych i dalszych krewnych, a także do przyjaciół, znajomych. Ten sposób tworzenia więzi systematycznie wyrażać pamięć o rodzinie.
Raczej do rzadkich należą spotkania rodzinne bez okazji, realizowane spontanicznie, niekiedy nawet w sposób nieplanowany.
Podsumowując sposoby tworzenia więzi w szeroko rozumianej rodzinie, należy zauważyć, że jest ich bardzo wiele, lecz często nie są one wykorzystywane lub wykorzystywane niewłaściwie. Dlatego warto zachęcić rodziny do umacniania relacji rodzinnych na wszelkie możliwe i dostępne sposoby, a na dobre tego owoce przyjdzie im czekać niedługo.
III. PODSUMOWANIE
Ukazane sposoby tworzenia i umacniania więzi rodzinnej wskazują na bogactwo i wieloaspektowość metod, które mogą być zastosowane w budowaniu relacji wewnątrzrodzinnych. Metody te mogą być zastosowane w każdej rodzinie katolickiej. Jednak, aby więzi rodzinne były silne i trwałe, należy wykorzystać maksymalną ilość sposobów oddziaływania w rodzinie i poza nią. Dotyczy to przede wszystkim uniwersalnych sposobów budowania więzi wśród najbliższych członków rodziny. Trudno bowiem wyobrazić sobie szczęśliwą rodzinę, której członkowie nie przebywają ze sobą, nie prowadzą rozmów, nie pomagają sobie w pracy, nie spędzają razem wolnego czasu, wspólnie nie przezwyciężają konfliktów. Taka rodzina miałaby nikłe szanse na przetrwanie trudów codziennego życia.
Chociaż można spotkać wiele wspaniałych rodzin, które z różnych, często od nich niezależnych przyczyn nie utrzymują kontaktów z dalszą rodziną, to jednak przejawem zdrowych i twórczych relacji będzie umacnianie więzi również z dalszymi krewnymi. W tej sytuacji także płaszczyzna religijna oparta na udzielaniu sakramentów świętych, będzie źródłem bogactwa rodzinnych odniesień i spotkań. Nie można w tym miejscu negować możliwości utrzymywania silnych relacji z dalszą rodziną przez osoby niewierzące, jednak osobom o ateistycznym światopoglądzie trudniej będzie utrzymywać bliskie odniesienie do dalszych krewnych, niż ludziom rzeczywiście praktykującym życie chrześcijańskie. Przyczyna tkwi chociażby w mniejszej ilości okazji do spotkań, a także w trudniejszym rozwiązywaniu ewentualnych konfliktów skoro brak odniesienia do Chrystusa uczącego przebaczenia.
I. Pojęcie
Polskie określenie „rodzina” pochodzi od słowa „rodzić”. Małżeństwo dwojga ludzi staje się rodziną z chwilą poczęcia, a potem urodzenia pierwszego ich dziecka. Małżonkowie wówczas stają się rodzicami, ojcem i matką.
Jeszcze bardziej pogłębia się ta ich godność, gdy poczynają i rodzą się następne ich dzieci. Rodzina staje się wówczas rodziną wielodzietną. Z małżeństwa sakramentalnego powstaje „mały kościół” albo inaczej „kościół domowy”. Bardzo doniosłe są cele (zadania) rodziny w ogóle, tym bardziej zaś rodziny chrześcijańskiej. Chodzi tu bowiem nie tylko o urodzenie i wykarmienie potomstwa, lecz także o zapewnienie mu właściwego rozwoju fizycznego i duchowego, a w szczególności rozwoju religijno-moralnego. Te zadania uwarunkowane są licznymi czynnikami: odpowiednią sytuacją materialną rodziny, stosownym poziomem intelektualnym, kulturalnym, a zwłaszcza religijno-moralnym oraz innych osób pozostających z tą rodziną w bliskim kontakcie (dziadkowie, krewni).
Rodzina autentycznie chrześcijańska wytrwale stara się też o to, aby być w pełni żywa cząstką Ludu Bożego Nowego Przymierza, aby tym samym mieć prawdziwy udział w misji kapłańskiej, prorockiej (nauczycielskiej) i królewskiej Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła.
Proces realizacji celów rodziny rozciąga się na okres wielu lat, w ciągu których rodzi się, wzrasta i wychowuje pokolenie nowych ludzi i nowych członków Kościoła. Na tym nowym pokoleniu spoczywa z kolei ciężar i odpowiedzialność za urodzenie i właściwe wychowanie następnej generacji, koniecznej dla dalszego istnienia społeczeństwa (narodu) i Kościoła w perspektywie ich dobra doczesnego i wiecznego.
K. Majdański, Wspólnota życia i miłości. Zarys teologii małżeństwa i rodziny, Poznań-Warszawa 1979; Jan Paweł II, Familiaris consortio, Watykan 1981.
WT
II. Komunia osób
Na określenie rodziny najczęściej używamy soborowej definicji: „wspólnota życia i miłości”. Takie imię nadane rodzinie mówi o jej powołaniu i o zadaniach. Drugie, bardzo bliskie, ale nie tożsame pojęcie nazywa rodzinę „komunią osób”. Podkreśla się wtedy, sposób bytowania męża i żony, to, co jest wzajemnym odniesieniem - „ja i ty” współmałżonków.
Określenie to oznacza dwa istotne wymiary życia małżeńskiego. Po pierwsze, jest to związek osób, po wtóre osoby te połączyły się wzajemnym obdarowaniem. Komunię mogą tworzyć osoby wolne i zdolne do wzajemnego obdarowania. Ponieważ przedmiotem wzajemnego daru jest cały człowiek, istota duchowo-cielesna, dlatego komunijny związek mogą tworzyć osoby, które mogą też obdarować się cielesnym wymiarem swojego bytowania.
Komunia osób ma swoje źródło w stwórczym akcie Boga Ojca i w odkupieńczym dziele Jezusa Chrystusa, a powstaje w mocy uświęcającej Ducha Świętego. W akcie stwórczym Trójjedyny Bóg powołał człowieka na obraz i podobieństwo swoje, tzn. obdarzył osobę ludzką nie tylko tymi możliwościami, które nazywamy zdolnością poznania i możliwością wolnej decyzji, obdarzył go także zdolnością takich odniesień, które łączą trzy Osoby Trójcy Świętej. W wymiarze możliwości istoty cielesno-duchowej jest to właściwy sposób wzajemnego poznania, miłowania, a także szczególne zaproszenie, ażeby uczestniczyć w stwórczym akcie Boga przy rodzeniu się nowej osoby.
Jezus Chrystus podniósł ten naturalny związek, rodzący się w głębi Trójcy Przenajświętszej, do godności sakramentu, tzn. uczynił go znakiem swojej zbawczej obecności. Komunia osób staje się szczególnym uczestnictwem małżeństwa sakramentalnego w paschalnym dziele zwycięstwa nad grzechem i śmiercią. Zwycięstwo to wypowiada się w wzajemnych relacjach między małżonkami, którzy złączyli swoją miłość z Chrystusem i w Chrystusie utworzyli szczególny wymiar swego komunijnego powiązania. Relacje między małżonkami czerpią wzór i moc z Chrystusa Zmartwychwstałego.
Jest On pierworodnym pośród wszystkiego stworzenia, w Nim małżonkowie „stwarzają” komunię osób mocą słów przysięgi małżeńskiej, wiążąc się relacją wzajemnej zależności. Chrystus jest nowym przymierzem, w którym wypełnia się przymierze między Bogiem a Izraelem, ludem wybranym. Małżonkowie, uczestnicząc w Nowym Przymierzu, łączą się komunijną relacją wierności. Paschalne umiłowanie do końca objawione na Golgocie, wypełnione zwycięstwem nad grzechem, uposaża małżonków w ofiarną, zbawczą miłość przebaczenia.
Ta trójimienna relacja między małżonkami staje się podstawą nierozerwalnej komunii. „Ja i ty” małżonków w najpewniejszy sposób zabezpiecza możliwość powstawania właściwych odniesień między małżonkami a ich dziećmi, powiększając tę więź ku „my” wszystkich członków rodziny.
K. Majdański, Wspólnota życia i miłości. Zarys teologii małżeństwa i rodziny, Poznań-Warszawa 1979, s. 48-102.
SSt
III. Jedność
Rodzina jest wspólnotą. Jako wspólnota stanowi jedność w różnych wymiarach. Jako wspólnota duchowa stanowi jedność ducha. Jako wspólnota życia, zamieszkania i działania rodzina stanowi jedność funkcjonalno-organizacyjną, czyli jedność życia domowego.
Jedność wspólnoty określana jest przez trwałość więzów łączących jej członków. Są to więzy duchowe albo więzy naturalne (np. pokrewieństwo), mogą to być wreszcie więzy funkcjonalne związane z codziennym współdziałaniem całej społeczności domowej.
Rodzina żyje i działa jako wspólnota swych członków. Jedność współdziałania jest określona przez przyjęty cel życia rodzinnego. Jedność celu ułatwia współdziałanie i funkcjonowanie całej rodziny. Celem przyrodzonym jest pełny rozwój człowieka. Ten cel obejmuje dar nowego życia oraz wychowanie dzieci aż do osiągnięcia dojrzałości. Wokół tego celu skupiają się działania rodziców. Jeśli pojawiają się rozbieżne dążenia, jedność celu i działania może ulec rozbiciu.
Trzeba zaznaczyć, że sama wspólnota i jedność funkcjonalna nie jest trwała. Dlatego rodzinie potrzebna jest trwalsza jedność duchowa. Życie duchowe zmierza do celu nadprzyrodzonego, czyli zbawienia i życia wiecznego. Rodzina chrześcijańska dąży do osiągnięcia takiego celu. W dążeniu tym jest wspomagana przez wiarę, nadzieję i miłość oraz sakramenty święte.
Swoją jedność rodzina czerpie przede wszystkim z jedności małżonków, czyli z małżeństwa. Zapoczątkowaniem rodziny i jej wspólnoty jest jedność rodziców, wyrażona poprzez zawarcie sakramentu małżeństwa. To stąd rodzina czerpie łaskę Bożą jako najdoskonalszą siłę jednoczącą całą wspólnotę. Życie rodziny nabiera wymiaru naprawdę duchowego, gdyż skupione jest na Bogu i Boskim dobru. Rodzina potrzebuje jedności ducha, wyznaczonej przez życie religijne i odniesienie do Boga. Jedność duchowa ogarnia, wspomaga i utrwala jedność funkcjonalną. Pozwala to przezwyciężać trudności dnia codziennego.
F. Adamski, Socjologia małżeństwa i rodziny, Warszawa 1984; Nauki o rodzinie w służbie ewangelizacji, (red. K. Majdański), Warszawa - Łomianki 1995.
JR
IV. Współzamieszkanie
Rodzina żyje i działa w określonym miejscu. Dawniej tym miejscem był dom rodzinny. Dziś tym miejscem jest najczęściej mieszkanie.
Rodzina jest wspólnotą powołaną do określonych celów. Głównym zadaniem rodziny jest urodzenie i wychowanie dzieci, czyli rozwój człowieka. Realizacja tego zadania wymaga odpowiednich warunków duchowych, ale wymaga również odpowiednich warunków materialno-bytowych. Wspólnota rodzinna musi mieć swoje miejsce na ziemi, swój „dach nad głową”. Człowiek ze swej natury potrzebuje schronienia, miejsca do zamieszkania i pracy, miejsca do przebywania z innymi. Takim miejscem zadomowienia człowieka jest rodzina. Dlatego wspólnota rodzinna jest nierozerwalnie związana z domem lub wspólnym mieszkaniem. Jest to teren działania i funkcjonowania rodziny, wszystkich członków społeczności rodzinnej, którzy mają realizować powierzone im zadania. Kiedy powstaje nowa rodzina, kiedy rodzice podejmują swoje zadania i obowiązki, wówczas potrzebują wspólnego miejsca dla siebie i tworzonej rodziny, potrzebują domu lub mieszkania.
Rodzina musi żyć i przebywać razem, a wiąże się to z zamieszkaniem w jednym miejscu. Taka jedność miejsca zapewnia stałość codziennych spotkań i kontaktów. Tylko taka sytuacja utrwala więzi rodzinne. Cała rodzina jest wtedy razem. To bycie razem oznacza właśnie zamieszkanie we wspólnym miejscu, czyli domu lub mieszkaniu. Współzamieszkanie jest zatem jednym z elementów i przejawów trwałości życia rodzinnego.
F. Adamski, Miłość, małżeństwo, rodzina, Kraków 1981; Dwadzieścia lat nauk o rodzinie. Twenty Years of Family Sciences. Obchody XX-lecia Instytutu Studiów nad Rodziną ATK w Łomiankach, Warszawa 1995.
JR
V. Instytucja
Przez instytucję rodziny rozumie się zbiór norm: obyczajów, praw, zwyczajów, wartości i przepisów odnoszących się do prokreacji, socjalizacji i do funkcji miłości w danym społeczeństwie. Jako instytucja, rodzina ma charakter trwały i uniwersalny, tak w przestrzeni, jak i w czasie. Nie oznacza to jednak, że treść tych norm w każdym społeczeństwie jest jednakowa.
Rodzina w instytucjonalnym wymiarze nie może być utożsamiana z konkretną rodziną - grupą rodzinną (jest ona swoistą abstrakcją), aczkolwiek instytucjonalny wzór rodziny ma swoje odzwierciedlenie w poszczególnych rodzinach danego społeczeństwa.
Instytucjonalne spojrzenie na rodzinę mieści w sobie system wartości, normy i przepisy regulujące zachowanie się tak jednostek w grupie rodzinnej, jak i całej grupy. Do instytucjonalnego wymiaru rodziny należą: uznane społecznie formy wyboru partnera łącznie z przepisami regulującymi, kto nim może być, wymagany wiek do ważnego zawarcia małżeństwa, wymagane formy zawarcia małżeństwa czy ewentualnego jego rozwiązania oraz przepisy, regulujące liczbę partnerów w małżeństwie i pokoleń w rodzinie.
Szczególnie ważnym wymiarem instytucjonalnego spojrzenia na rodzinę są instytucjonalne funkcje rodziny: prokreacja (zrodzenie potomstwa), socjalizacja (przekazanie dziecku stylu życia społeczeństwa) oraz funkcja miłości (regulująca partnerskie współżycie małżonków).
K. Z. Sowa, Wstęp do socjologicznej teorii zrzeszeń, Warszawa 1988; W. Majkowski, Rodzina między grupą a instytucją, w: Nauki o rodzinie, (red. J. Kłys), Szczecin 1995, s. 82-95.
WM
VI. Fundament społeczeństwa
Każde społeczeństwo, aby przetrwać, musi spełnić pięć podstawowych warunków: zachować minimum społecznego ładu; zaspokoić podstawowe potrzeby swoich członków (pożywienia, mieszkania...); wypełnić luki spowodowane przez śmierć swoich członków; przekazać dzieciom i młodzieży swoją kulturę (język, normy, wartości, sposoby wykonywania ról...); mieć system obrzędowy do okresowego reafirmowania własnego systemu wartości.
Rodzina jest fundamentem społeczeństwa dlatego, że w niej realizują się dwa z wyżej wspomnianych warunków: dzięki prokreacyjnej funkcji rodziny, ma miejsce wypełnianie luk, spowodowanych przez śmierć jednostek, należących do danego społeczeństwa i w niej dokonuje się socjalizacja, tj. przekazywanie kultury tegoż społeczeństwa nowemu pokoleniu.
Rodzina, spełniająca funkcję prokreacyjną, jest jedynym społecznie uznanym środowiskiem rodzenia dzieci. I chociaż dzieci rodzą się niekiedy poza grupą rodzinną, to jednak nie jest to społecznie uznany sposób rodzenia dzieci.
Jednocześnie rodzina, będąc naturalną grupą społeczną o szczególnym charakterze (wspólnotą życia i miłości oraz chronologicznie pierwszą agencją socjalizującą), jest też najefektywniejszym podmiotem socjalizującym. Natura więc i charakter rodziny czynią ją najwłaściwszym środowiskiem wychowywania dzieci, a więc przygotowania do życia w społeczeństwie. Od tego przygotowania zależy nie tylko los jednostek, ale i całego społeczeństwa.
Rodzina jest też fundamentem społeczeństwa dlatego, że otwiera i uwrażliwia człowieka na innych członków rodziny, a przez to pośrednio na całe społeczeństwo. W rodzinie człowiek uczy się bezinteresowności, poświęcenia, solidarności, współpracy i innych cech, które są konieczne do życia w społeczeństwie. Rodzina „staje się pierwszą i niezastąpioną szkołą życia społecznego, przykładem oraz bodźcem do szerszych kontaktów społecznych w duchu szacunku, dialogu i miłości” (FC 43). W tym też sensie rodzina staje się pomostem pomiędzy jednostką a społeczeństwem i jego fundamentem.
Jan Paweł II, Familiaris consortio, Watykan 1981; W. Majkowski, Osoba - rodzina - społeczeństwo, w: Pukam do drzwi Waszych domów i pragnę się z Wami spotkać. Rozważania na temat „Listu do Rodzin” Ojca Świętego Jana Pawła II, (red. B. Harassek), Warszawa 1994, s. 197-222; J. Kłys, Rodzina dziedzictwem ludzkości. Zarys etologii, Szczecin 1995.
WM
VII. Funkcje
Przez „funkcje rodziny” rozumie się: role, które rodzina spełnia, tak w odniesieniu do społeczeństwa, jak i samych członków rodziny, oraz cele i zadania, do których zmierzają rodzinne działania i rodzinne życie. Z pojęciem funkcji rodziny, wiąże się celowa działalność rodziny w ramach konkretnej struktury społecznej, mająca na celu bądź podtrzymanie w istnieniu społeczności czy usprawnienie jej funkcjonowania, bądź zaspokojenie potrzeb poszczególnych członków rodziny.
Wyróżnia się instytucjonalne funkcje rodziny i funkcje drugorzędne. Przez pierwsze rozumie się te, bez których żadne społeczeństwo nie może istnieć. Są nimi: prokreacja - zrodzenie potomstwa, socjalizacja - przekazanie wzorów kulturowych dziecku oraz funkcja miłości - zaspokojenie potrzeby seksualnej małżonków oraz potrzeby miłości w wymiarze psychicznym i duchowym. Drugorzędnymi funkcjami rodziny są: funkcja ekonomiczna - zdobywanie i konsumpcja dóbr w rodzinie; funkcja integracyjna - funkcja nieformalnej (bardzo silnej) kontroli zachowań poszczególnych członków rodziny; funkcja rekreacyjna - spędzanie wolnego czasu w rodzinnym gronie; funkcja religijna - przekazywanie dzieciom religijnej doktryny i norm postępowania oraz utrwalanie ich w rodzinnej wspólnocie; funkcja stratyfikacyjna - przypisująca członkom rodziny określony status społeczny.
F. Adamski, Socjologia małżeństwa i rodziny, Warszawa 1982; W. Majkowski, Rodzina jako grupa i jako instytucja, ChS 4 (1993), s. 15-25.
WM
VIII. Szkoła cnót społecznych
Rodzina stanowi wspólnotę, czyli mikrospołeczność, która obejmuje i spełnia wszystkie funkcje społeczne. Dlatego już na gruncie rodzinnym mamy do czynienia z pełnym życiem społecznym, łącznie ze wszystkimi jego cechami. Rodzina uczy żyć we wspólnocie, czyli społeczeństwie. W rodzinie człowiek uczy się działań i zachowań społecznych. Rodzina jest szkołą życia społecznego.
Życie społeczne wiąże się ściśle z moralnością. Moralność dotyczy czynów ludzkich, których kresem są inni ludzie i ich dobro. Życie prawdziwie ludzkie rozgrywa się wyłącznie pomiędzy ludźmi, w środowisku osób. W tym środowisku, będącym środowiskiem społecznym, powinna panować moralność. Moralność w rodzinie trzeba budować i utrwalać.
Rodzina, jak każda inna wspólnota, jest zogniskowana wokół dobra wspólnego. Dobrem wspólnym dla rodziny jest sam człowiek, człowiek w całym swoim rozwoju - od poczęcia poprzez dzieciństwo i okres dojrzewania, aż po dorosłość. Dla realizacji tak pojętego wspólnego dobra i celu niezbędne jest prawidłowe wychowanie moralne. Zadaniem rodziny jest wychowanie młodego człowieka do życia w moralności. Wychowanie moralne oparte jest na cnotach moralnych, które mają zarazem charakter społeczny. Wśród cnót moralnych dominują cnoty społeczne - roztropność (mądrość) i sprawiedliwość. Wychowując młodego człowieka, rodzina powinna nauczyć go cnót moralnych i społecznych, aby wiedział, jak żyć moralnie. Podobnie, jak rodzina jest szkołą życia społecznego, tak samo jest szkołą cnót społecznych - mądrości i sprawiedliwości.
F. Adamski, Rodzina między sacrum a profanum, Poznań 1987; W. Majkowski, Czynniki dezintegracji współczesnej rodziny polskiej, Kraków 1987.
JR
IX. Szkoła człowieczeństwa
Pełnia kultury zakłada wartości osobowe, a „rodzina jest szkołą bogatszego człowieczeństwa” (KDK 52), miejscem, gdzie dziecko jest obdarzane człowieczeństwem. Ludzkie rodzicielstwo bowiem wykracza poza ramy biologii. Jest darem wpisanym w naturę człowieka. Rodzina to pierwsza szkoła cnót społecznych, potrzebnych wszelkim społecznościom. „Przez rodzinę wprowadza się je (dzieci) powoli do obywatelskiej wspólnoty ludzkiej i do Ludu Bożego” (DWCH 3). W rodzinie różne pokolenia spotykają się i pomagają sobie wzajemnie w osiąganiu pełniejszej mądrości życiowej.
„Matka już w prenatalnym okresie kształtuje nie tylko organizm dziecka, ale pośrednio całe jego człowieczeństwo. Chociaż proces ten przebiega nade wszystko od matki ku dziecku, to jednak odpowiada mu zarazem swoisty wpływ, mającego się narodzić dziecka na matkę. Ten proces obustronny i wzajemny ujawni się z kolei na zewnątrz po przyjściu dziecka na świat” (LdR 16).
Mężczyzna-ojciec, chociaż nie bierze na tym etapie rozwoju dziecka jeszcze bezpośredniego udziału, powinien jednak świadomie zaangażować się w jego oczekiwanie. Ma on angażować swoją męskość i swoje ojcostwo w macierzyństwo swojej żony. Według Jana Pawła II to obdarzenie macierzyństwem kobiety, swojej żony jest sprawą zasadniczą. „Ogromnie wiele zależy od tego, czy i w jaki sposób uczestniczy on w tej pierwszej fazie obdarzania człowieczeństwem” (LdR 16). Wychowanie jawi się więc jako obdarzanie człowieczeństwem, obdarzanie dwustronne. Jest to proces wzajemny: wychowawcy-rodzice są równocześnie w pewien sposób wychowywani.
„Miłość małżeńska wyraża się w wychowaniu jako miłość rodzicielska. (...) Rodzicielskie «my» męża i żony rozbudowuje się przez zrodzenie potomstwa i wychowanie w «my» rodziny” (tamże). Zrodzenie co do ciała otwiera więc drogę dalszemu stopniowemu i wielostronnemu „rodzeniu” poprzez cały proces wychowania.
Rodzice przez wychowanie stają się oboje uczestnikami Bożej pedagogii (ojcowskiej i macierzyńskiej). Boskie bowiem ojcostwo jest prawzorem dla macierzyństwa i ojcostwa ludzkiego. Chrystus, stając się człowiekiem, objawił człowiekowi jego własne człowieczeństwo, jak też ukazał, na czym polega synostwo Boże. Tym samym, jaśniej ukazało się znaczenie wychowania człowieka. „Przez Chrystusa każde wychowanie w rodzinie i poza rodziną zostaje wprowadzone w zbawczy wymiar Boskiej pedagogii skierowanej do wszystkich ludzi” (tamże).
Klimat rodzinny czyni skutecznym oddziaływanie pedagogiczne i wychowawcze. Podawane w rodzinie zakazy i nakazy, normy postępowania, tak bardzo istotne dla przyszłego życia, jak pojęcie dobra osobistego i wspólnego, obowiązku i odpowiedzialności, sensu życia i otwartości na wartość drugiego człowieka, życzliwości, altruizmu głęboko zapadają w psychikę dziecka.
Rozwój człowieka dokonuje się zawsze dzięki drugiemu człowiekowi. Widoczne jest to najpierw w małżeństwie. W nim osoba bliska wyzwala całą aktywność współpartnera, mobilizuje jego siły psychiczne. Ta postawa rodzi się głównie dzięki miłości i wyrzeczeniu.
Psychologia stwierdza, że możliwość dojrzewania musi zawierać u swoich podstaw akceptację własnej osoby, zgodę wewnętrzną na to, kim się jest. Ona z kolei jest warunkiem dojrzałej akceptacji drugiej osoby. Każdy człowiek tęskni za tym, by być odkrytym przez kogoś drugiego, by móc uwierzyć w siebie. Drugi człowiek też jest zwierciadłem odbijającym, a więc uświadamiającym nam nasze zachowanie, nasze postawy, sądy i daje możliwość ich kontroli. Bycie z drugim człowiekiem w małżeństwie i rodzinie, które jest nacechowane uczuciem miłości, daje tę jedyną w swym rodzaju szansę pełnej akceptacji siebie w drugim człowieku, poprzez niego i dla niego. Miłość sprawia, że osoby bliskie sobie w rodzinie odrzucają i pokonują dążenia egoistyczne.
W rodzinie wychowanie do człowieczeństwa następuje poprzez kontakt pomocny (C. Rogers). W tym kontakcie jest się obecnym dla drugiego człowieka tak bez reszty, że budzi to bezgraniczne zaufanie. Ten klimat pozwala na rozwój i wzrost. Kontakt pomocny jest oparty na zaufaniu. Ma na celu przede wszystkim pełny rozwój człowieka, a właściwie „wyzwolenie z niego” tkwiących w nim najlepszych możliwości. Wymagana jest szczerość wobec siebie i drugiego.
C. Czapów, Rodzina a wychowanie, Warszawa 1968; Jan Paweł II, List do Rodzin, Watykan 1994.
AS
X. Szkoła apostolstwa
Sakramentalne powiązanie małżonków z Chrystusem Zmartwychwstałym włącza ich życie w Jego misję prorocką. Przez to stają się wspólnotą komunijną, obdarzoną zadaniem przyjęcia Słowa Bożego i głoszenia Go wszelkiemu stworzeniu. Dlatego mówimy o małżeństwie, a także o rodzinie, iż jest wspólnotą wierzącą i ewangelizującą.
Misja apostolska małżeństwa i rodziny wpisana jest w ich naturę, a nie tylko nadana im jako jedno z usługowych świadczonych okazyjnie zadań. To naturalne powiązanie zadań apostolskich z naturą rodziny oznacza, że z jednej strony nie potrzebuje ona osobnego upoważnienia do przyjęcia Ewangelii i głoszenia jej, z drugiej strony, rodzina nie może uwolnić się od tego obowiązku, w tych wymiarach, jakie są w zasięgu jej możliwości.
Istotą apostolskiego działania w rodzinie jest posłuszeństwo w wierze, tzn. formowanie własnego życia rodzinnego w oparciu o ewangeliczną prawdę. Zamysł Boży staje się prawem, które organizuje odniesienia między członkami rodziny, a równocześnie staje się treścią świadectwa, które rodzina daje wobec najbliższego otoczenia.
Posłuszeństwo wierze wypowiada się przede wszystkim przyjęciem faktu, iż małżeństwo jest miejscem świętym i uświęcającym, przyjęciem takiego programu, który tę rolę małżeństwa ukaże i wypełni. Często uważa się za jedyne źródło więzi małżeńskiej i rodzinnej naturalne dążenie obu płci, a także organizacyjno-ekonomiczne konieczności wspólnego wspierania się ludzi w trudniejszych momentach życia. „Miejsce święte i uświęcające” - to określenie ukazuje pełną prawdę o rodzinie, a zarazem najbardziej bezpieczną drogę do szczęścia rodzinnego.
Narzeczeni mają szczególną okazję do poznania prawdy o małżeństwie w czasie przygotowania do ślubu. Uczestnictwo w katechezie przedmałżeńskiej stanowi więc ważny etap w szkole apostolstwa rodzinnego. Sama uroczystość zaślubin i towarzyszące jej obyczaje są oddaniem chwały Bogu, a zarazem aktem wyznania wiary. Dzieje się to w warunkach społecznie znanych, po zapowiedziach i przy udziale szerszego grona rodziny i przyjaciół. Całe życie małżonków, zwłaszcza gdy przyjęcie dziecka wymaga ufnego oparcia się na Bogu, jest szkołą apostolstwa, którą małżonkowie realizują razem. W sposób naturalny mąż i żona zaproszeni są do tej szkoły i jako pierwsi wychowawcy przygotowują swoje dzieci do podjęcia zadań ewangelizacyjnych.
„To apostolskie posłannictwo rodziny jest zakorzenione w chrzcie świętym, a przez łaskę sakramentu małżeństwa otrzymuje nową moc dla przekazywania wiary, dla uświęcenia i przemiany współczesnego społeczeństwa wedle zamysłu Bożego” (FC 52). Tworzenie nowego społeczeństwa, które kieruje się prawdami Bożymi w życiu wspólnym, staje się owocem apostolskiej misji rodziny. Dokonuje się ta przemiana szczególnie przez potrójny wymiar życia wiarą. Po pierwsze: głoszenie Ewangelii odbywa się w atmosferze miłości, wzajemnego zaufania i wzajemnej ofiarnej pomocy. W tym przypadku rodzina ma zdecydowanie większe szanse, aniżeli wszystkie nawet najlepsze instytucje i środowiska z Kościołem włącznie. To rodzinność jest programem i cechą, którą Kościół zaleca sobie i współczesnemu światu, organizowanemu w coraz to nowe struktury prawno-administracyjne. Po drugie: świadectwo wiary daje człowiek w prostocie bezpośredniego kontaktu i prostocie słów pozbawionych języka profesjonalistów i wyspecjalizowanych naukowo nauczycieli. Przez to przekaz wiary staje się bliższy i bardziej czytelny. Po trzecie: ewangelizacji towarzyszy świadectwo życia. Najłatwiej w rodzinie w bezpośrednim kontakcie zamienić słowo w czyn, słowo „miłość” w czyn miłości.
Tak funkcjonująca szkoła apostolstwa wpływa na tworzenie atmosfery, przychylnej wierze, i tworzy kulturę, sposób myślenia kierujący się przesłankami nauki Objawionej. Jest też w naturalny sposób miejscem, w którym budzą się powołania misjonarzy. Dzieci, wychowane w takim patrzeniu na świat, podejmują szczególną drogę życia zakonnego i kapłańskiego.
P. Poręba, Rodzina chrześcijańska „małym Kościołem”, w: Wychowanie w rodzinie chrześcijańskiej, (red. F. Adamski), Kraków 1982, s. 182-198.
SSt
XI. Sanktuarium powołań
Rodzina jest to wspólnotą życia i miłości, którą tworzą małżonkowie i ich dzieci. Miano „wspólnoty życia i miłości” stosuje się już do małżeństwa naturalnego, ponieważ jako takie ma ono wartość sakralną, związaną ze świętością stworzenia. Jednak w sensie właściwym rodzina stanowi sanktuarium powołań, najpierw dlatego, że pochodzi ze związku osób ochrzczonych i powołanych do małżeństwa, podniesionego przez Chrystusa do godności sakramentu. Małżeństwo przekształca się w rodzinę, kiedy wydaje na świat dzieci. Małżeństwo bezdzietne lub wspólnota, w której brakuje jednego z małżonków, stanowi rodzinę niepełną. Rodzina, będąc podstawową wspólnotą ludzką, charakteryzuje się w swych relacjach wewnętrznych bezpośredniością, bliskością, intymnością, nasyceniem emocjami i odniesieniami osobowymi. Jako taka posiada w chrześcijaństwie status tzw. Kościoła domowego. Pomimo, iż Kościół domowy nie stanowi pomniejszonego odwzorowania wszystkich cech Kościoła Powszechnego, rodzina stanowi sanktuarium, ponieważ w niej dokonuje się urzeczywistnienie Kościoła. Przez miłość małżonków, ich ofiarną płodność, jedność i wierność, jak i przez miłość wszystkich swoich członków rodzina ujawnia obecność Chrystusa w świecie oraz prawdziwą naturę Kościoła. Członkowie rodziny korzystają ze środków uświęcenia, którymi dysponuje Kościół. Najważniejszymi są sakramenty święte. Rodzina urzeczywistnia się jako sanktuarium powołań, pełniąc też zadania wychowawcze i formacyjne, zachodzące między osobami stanowiącymi rodzinę. Realizacja tych zadań ma charakter podstawowy dla wychowania ludzkiego i chrześcijańskiego - zwłaszcza dzieci, choć w rodzinie występuje interakcja oddziaływań wychowawczych, wpływających na wszystkich członków rodziny. Z tego powodu określa się rodzinę mianem szkoły bogatszego człowieczeństwa.
Powołania, dla kształtowania których rodzina pełni właściwe sobie zadania, są rzeczywistością wielorako złożoną. Po pierwsze, każdy człowiek powoływany jest najpierw do życia, po to, aby przyjmując ten dar starał się widzieć w nim zadanie zrealizowania swego człowieczeństwa. Stając się chrześcijaninem, przyjmuje powołanie do zajęcia swojego miejsca w Kościele. Aby tak było, wzrastający w rodzinie chrześcijanin powinien rozpoznać odnoszący się doń plan Boży - czyli powołanie. Jakość życia ludzkiego i chrześcijańskiego rodziny ma pośredni lub bezpośredni wpływ na rozpoznanie i późniejsze pełnienie odkrytego i podjętego powołania. Dziecko spotyka się z pierwszym świadectwem wiary własnych rodziców, którzy w rodzinie zapewniają mu odpowiednie środowisko rozwoju podstaw cnót ludzkich i chrześcijańskich.
M. Lena, Chrześcijańskie wychowanie powołania, w: Religia w życiu społecznym, (red. B. Bejze), Warszawa 1995, s. 240-256.
WJ
XII. Sytuacja w świecie współczesnym
Sytuacja rodziny w świecie współczesnym jest bardzo zróżnicowana pod wieloma względami: kulturowym, religijnym, dzietności, struktury rodziny i funkcji, jakie pełni w zależności od stopnia rozwoju społeczno-ekonomicznego różnych społeczeństw. Choć każdy z tych aspektów jest ważny, to jednak podstawowy wymiar zróżnicowania idzie po linii: rodzina społeczeństwa preindustrialnego - rodzina społeczeństwa zindustrializowanego.
Rodzina preindustrialna to rodzina wielopokoleniowa (skupiająca pod jednym dachem więcej niż dwa pokolenia), poszerzona (w jej skład wchodzą krewni i powinowaci), wielodzietna (posiadająca dużo dzieci; ilość dzieci w rodzinie jest wyznaczana naturalną płodnością kobiety) i patriarchalna (autorytet rodziny jest zlokalizowany po stronie ojca rodziny). Rodzina preindustrialna oprócz funkcji prokreacyjnej i socjalizującej spełnia funkcję ekonomiczną, funkcję zabezpieczenia społecznego oraz funkcję społecznej kontroli.
Funkcja ekonomiczna preindustrialnej rodziny polega na tym, że w rodzinie produkuje się wszystko to, co rodzinie jest potrzebne i w niej się konsumuje. Rodzina jest samowystarczalna, a więc niezależna tak od innych rodzin, jak i od szerszego społeczeństwa. Wszyscy członkowie rodziny, na miarę swoich możliwości, biorą udział w rodzinnym systemie produkcji.
W sytuacji, gdy jedynym miejscem pracy jest rodzinne gospodarstwo, rodzina jest też jedyną instytucją zabezpieczającą swoim członkom materialny byt i bezpieczeństwo. Rodzina jest jedynym miejscem wsparcia; warunkuje przetrwanie każdemu z członków rodziny. Tylko z rodziną i przez rodzinę członkowie rodziny uczestniczą w innych wymiarach życia społecznego.
Skupiając na sobie funkcję ekonomiczną i organizacyjną, rodzina preindustrialna jest ośrodkiem nieformalnej, ścisłej kontroli. Panuje w niej rygorystyczny obyczaj, któremu wszyscy są poddani. Role poszczególnych członków rodziny są jasno określone, wymuszając odpowiednie zachowanie tak wobec członków rodziny, jak wobec osób i grup postronnych.
Zmiany, spowodowane przez industrializację i urbanizację, pociągnęły za sobą daleko idące zmiany w rodzinie. Najpierw rodzina przestała być ośrodkiem produkcji. Spowodowało to konieczność szukania środków do życia poza rodziną. Do pracy poza domem została wciągnięta również kobieta, która podejmuje pracę zawodową czy to dla powiększenia rodzinnego budżetu, czy też dla ekonomicznego usamodzielnienia się. Sprzyja temu wzrastające wykształcenie kobiety, a na polu prawodawstwa równouprawnienie mężczyzn i kobiet.
Na bazie tych makrostrukturalnych zmian, dokonały się zmiany w strukturze i funkcjach rodziny. Upadły więzy, wypływające z poszerzonej rodziny. Rodzina została zredukowana do dwóch pokoleń. Wielodzietna rodzina przestała być funkcjonalna, co w konsekwencji przyczyniło się do znaczącego obniżenia się dzietności rodzin.
Jednym z poważniejszych problemów rodziny w społeczeństwie zindustrializowanym jest brak jej trwałości. W niektórych społeczeństwach upowszechnia się wspólne życie partnerów bez formalnego zakładania rodziny, nasilają się też tendencje do związków homoseksualnych.
F. Adamski, Rodzina między sacrum a profanum, Poznań 1987; M. Schooyans, Aborcja a polityka, Lublin 1991.
WM
XIII. Patologia
Przez patologię życia rodzinnego rozumie się te zjawiska życia rodzinnego, które są powszechnie oceniane jako szkodliwe społecznie lub kolidują z moralnym czy prawnym kodeksem. Chociaż niektóre zjawiska z życia rodzinnego można bez trudności zaliczyć do patologicznych (na przykład alkoholizm), to jednak nie jest łatwo wyznaczyć jednoznacznie zakres patologicznych zjawisk rodzinnych. Dobrym tego przykładem jest rozwód. Aczkolwiek jest on najwyższym stopniem dezorganizacji życia rodzinnego, to jednak - zdaniem większości socjologów - nie należy ściśle do sfery patologicznej. Przyczyny jego jednak mają często charakter patologiczny. Dla uniknięcia tej trudności, zamiast patologii życia rodzinnego, używa się - zwłaszcza w socjologii - pojęcia dezorganizacji rodziny lub dezorganizacji życia rodzinnego.
Najważniejszymi formami patologii życia rodzinnego są: zdrady małżeńskie, alkoholizm i narkomania, przemoc w rodzinie, kazirodztwo, seksualne wykorzystywanie dzieci.
Chociaż zdrady małżeńskie były związane prawie ze wszystkimi formami i strukturami życia rodzinnego, to jednak nigdy nie występowały w tak masowej skali i z tak wielką częstotliwością jak obecnie. Składa się na to: obniżenie się etosu życia małżeńskiego, brak społecznej kontroli oraz częste przebywanie jednego z małżonków poza rodziną. Obecnie w Polsce zdrady małżeńskie są przyczyną rozwodu prawie co trzeciego rozpadającego się małżeństwa.
Najbardziej widoczną formą patologii rodzinnej jest w Polsce alkoholizm. Skalę tego zjawiska można sobie wyobrazić, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że w Polsce około pięć milionów ludzi nadużywa alkoholu, a milion jest formalnie uzależnionych. Duża ich liczba to mężowie lub żony. Alkoholizm jest przyczyną około 28% rozwodów w Polsce. Poza tym najczęściej z alkoholizmem związane są gwałty i przemoc w rodzinie. W 1993 r. w Polsce było zarejestrowanych 10469 przypadków znęcania się nad rodziną lub osobami pozostającymi w stosunku zależności, hospitalizowanych z powodu maltretowania było 190 dzieci; dziesięcioro z nich zmarło.
Najmniej są udokumentowane, aczkolwiek niewątpliwie mają miejsce w rodzinie takie formy patologii życia rodzinnego, jak: kazirodztwo i seksualne wykorzystywanie dzieci. W 1993 r. odnotowano w Polsce 8 przypadków kazirodztwa, 412 przypadków wymuszeń czynów lubieżnych w obecności dzieci (poniżej 15. roku życia). W tymże samym roku udowodniono 101 przypadków seksualnego wykorzystywania dzieci w rodzinie.
Można się zastanawiać, na ile taki fenomen społeczny jak wolne związki czy związki homoseksualne należy zaliczyć do patologii życia rodzinnego. Rzecz bowiem w tym, że ani pierwsze, ani drugie nie stanowią formalnie rodziny. Pierwsze wprawdzie mogłyby nią być, ale partnerzy tego nie chcą; drugie prezentują wyjątkowo trudną do zaakceptowania dewiację seksualną, która nie może być podstawą tak ważnej instytucji, jaką jest rodzina.
A. Podgórecki, Patologia życia społecznego, Warszawa 1969; M. Jarosz, Dezorganizacja w rodzinie i społeczeństwie, Warszawa 1987.
WM
XIV. Rodzina a małżeństwo
Mówiąc o rodzinie, rozumiemy przez nią głęboką wspólnotę życia i miłości, opartą na sakramencie małżeństwa, wyznającą tę samą wiarę chrześcijańską i pozostającą w zgodzie z prawem kościelnym. Między małżeństwem a rodziną zachodzi związek obustronny: rodzina wyrasta z małżeństwa, małżeństwo skierowane jest ku rodzinie.
Choć istnieje ścisły związek między małżeństwem i rodziną, zespolonymi specyficznym powołaniem, to jednak właściwe zrozumienie tego związku wymaga poprawnego zrozumienia obu rzeczywistości i wyznaczenia im miejsca odrębnego i wspólnego zarazem. Respektowanie bowiem ich wewnętrznego związku nie redukuje konieczności prowadzenia odrębnej refleksji nad nimi.
Nie chodzi o tożsamość, ale o wewnętrzny, istotny związek - chodzi o realizację otrzymanej i przyjętej misji, o odpowiedź na realizowane stopniowo powołanie. Miłość skierowana ku rodzicielstwu i rodzicielstwo realizujące się w dziele wychowania - to istotna treść powołania do życia małżeńskiego i rodzinnego.
J. Bajda, Małżeństwo i rodzina, Biuletyn ATK 1976/77; K. Majdański, Wspólnota życia i miłości. Zarys teologii małżeństwa i rodziny, Poznań-Warszawa 1983.
JS
XV. Rodzina w zespole nauk
O rodzinie wypowiadają się różne dyscypliny, ponieważ jest ona podstawową rzeczywistością ludzką. Socjologia ujmuje rodzinę pod kątem struktury społecznej i funkcji pełnionych w społeczeństwie. Psychologia bada specyfikę relacji łączących osoby w rodzinie oraz oryginalny charakter więzi rodzinnej, wynikający z wewnętrznego przecięcia się relacji małżeńskiej i relacji rodzicielskiej, badając dynamikę, rozwój i jakość więzi stosownie do własnych kryteriów. Ekonomia bada rodzinę pod kątem jej funkcji i podmiotowości w procesach ekonomicznych (pracy, produkcji etc.). Polityka zajmuje się rodziną jako podmiotem praw i zarazem przedmiotem postanowień legislacyjnych, regulujących stosunek rodziny do instytucji państwowych. Etyka i teologia moralna omawiają prawa i obowiązki moralne wynikające ze specyficznej konstytucji rodziny na gruncie teorii powołania osoby w rodzinie, jak też powołania rodziny w kontekście planu Bożego. Teologia moralna opiera się bezpośrednio na danych Objawienia, które są także przedmiotem refleksji prowadzonej w ramach teologii dogmatycznej. Ta ostatnia od początku brała pod uwagę treści dogmatyczne dotyczące rzeczywistości rodziny, jednak dopiero ostatnio, zgodnie z inspiracją podstawowych dokumentów Magisterium Kościoła rozwinęła się stopniowo samodzielna dyscyplina „teologii rodziny”, uprawiana zwłaszcza w instytutach specjalnie w tym celu powołanych.
Definicja rodziny, formułowana w kontekście teologii, uwzględnia dane Objawienia, które każą widzieć rodzinę jako istotny element historii zbawienia, realizowanej od stworzenia aż do pełni eschatologicznej w Chrystusie i Kościele. Więź z Bogiem w tajemnicy Trójcy Świętej wyjaśnia i uzasadnia istotę relacji stanowiących konstytucję rodziny. Włączenie rodziny w porządek paschalno-sakramentalny wyjaśnia i ustanawia ostateczny kształt powołania rodziny w Kościele i świecie. Powołanie to jest uczestnictwem w misji Chrystusa, mającej na celu uczestnictwo ludzkości odkupionej w życiu i miłości Trójcy Świętej. Etos tego posłannictwa wiąże nierozdzielnie miłość i życie, czyniąc z tej syntezy kryterium i normę działania. Etos ten posiada wymiar charyzmatyczny, ujawniający obecność i działanie Ducha Świętego w historii obdarowywania ludzkości darem życia i nadający rodzicielstwu ludzkiemu (ojcostwu i macierzyństwu) rangę symbolu i żywego obrazu Boskiego Ojcostwa. Ta sakramentalna i charyzmatyczna prawda rodziny jest definitywnym objawieniem planu Bożego w stosunku do ludzkości; szczytowym objawieniem tego planu jest tajemnica Świętej Rodziny. Oryginalną syntezę teologii rodziny przedstawia Jan Paweł II w Liście do Rodzin, odsłaniając w rzeczywistości rodziny także jej głębię mistyczną.
Równolegle do teologii rodziny pojawiła się także synteza filozoficzna. Autorem jej jest włoski filozof Rocco Buttiglione, doskonały znawca filozofii Karola Wojtyły. Oprócz przesłanek tej filozofii, Buttiglione wykorzystuje własne przemyślenia na temat nowoczesnej wiedzy psychologicznej i socjologicznej w zakresie problematyki rodzinnej, także hermeneutykę symbolu, przydatną w odczytywaniu mowy ciała. Zamiarem tego Autora jest stworzenie autentycznej filozofii, a nie tylko zbioru informacji na temat rodziny. Wiąże się to z potrzebą rozwiązania kwestii, jaki jest stosunek tak pojętej filozofii do antropologii filozoficznej. Autor widzi możliwość stworzenia syntezy bez ryzyka wchłonięcia jednej dyscypliny przez drugą. Filozofia rodziny byłaby dyscypliną autentycznie filozoficzną i antropologiczną, a nie tylko podsumowaniem wiedzy empirycznej (uogólnieniem jej danych), przy czym filozofia rodziny byłaby zwieńczeniem całej antropologii. Rodzina byłaby więc rozważana jako rzeczywistość ludzka par excellence, taka, bez której prawdziwa antropologia nie jest kompletna. Antropologia zatem, z punktu widzenia swojej metody i konstrukcji, musi formalnie uczynić rodzinę centralnym tematem swoich zabiegów poznawczych, aby uzyskać pełne poznanie prawdy o człowieku.
Ujmowanie związku tego, co „ludzkie”, z tym, co „rodzinne”, dokonuje się w duchu filozofii personalistycznej. Rodzina staje się wtedy przedmiotem poznania filozoficznego, kiedy widzi się ją jako fundamentalny wymiar istnienia osoby. Równocześnie pełne poznanie istnienia osobowego nie jest dostępne poza obszarem wartości stanowiących duchową i symboliczną rzeczywistość rodziny: bowiem samo zaistnienie osoby nie jest w pełni zrozumiałe poza relacją zrodzenia, posiadającą charakter absolutnego daru. Ta znów relacja stanowi podstawę dla zrozumienia faktu, że istnienie osoby jest wewnętrznie otwarte ku istnieniu innych osób, a właściwie ku komunii osób, której źródłem i podstawowym symbolem jest oblubieńcza relacja małżonków. Personalistyczna wizja rodziny prowadzi więc do konsekwencji zwrotnej: do zrozumienia osoby w świetle tajemnicy rodziny. Rodzina wyłaniająca się z wzajemnego daru osób jest konkretną postacią (wcieleniem) życia ludzkiego: „w rodzinie przecinają się fundamentalne wymiary życia ludzkiego” (L'uomo e la famiglia, 13).
Podstawowy wymiar ludzkiej egzystencji to osobowy wymiar miłości. Miłość należy poniekąd do definicji osoby i wyjaśnia tak podstawowe relacje rodzinne jak przynależność, posłuszeństwo, które polega na przyjęciu drugiej osoby do swego wnętrza (do swego „ja”), relację „noszenia” i „bycia noszonym”, co osiąga swój szczyt w macierzyństwie kobiety, ale objawia prawdę ogólną, dotyczącą człowieka. To z kolei buduje postawę „przyjęcia” i „bycia przyjętym” - wszystko, co składa się na fakt, że rodzina jest właściwym światem osoby, - po prostu człowieka. W rodzinie znajdują swoje miejsce i swoje wyjaśnienie wszystkie aspekty ludzkiej egzystencji, jak praca, kultura, życie społeczne, także śmierć, która jest wydarzeniem nieodłącznym od ludzkiego losu i stanowi istotne doświadczenie miłującej wspólnoty, nie zgadzającej się na odrzucenie umierającego.
Synteza, proponowana przez Buttiglionego opiera się na pełnym odczytaniu faktu bycia osobą we wspólnocie osób, zbudowanej na podstawowym obdarowaniu, jakim jest zrodzenie. Istnieje także inna próba skonstruowania filozofii, a raczej metafizyki rodziny w oderwaniu od tego integralnie pojętego doświadczenia człowieka, lecz w oparciu o analizę istnienia osobowego widzianego w świetle transcendentalnych relacji wiary, nadziei i miłości. Nie są to relacje teologiczne (choć użyte terminy kojarzą się z teologią), lecz relacje antropologiczno-etyczne, ukazujące oryginalność istnienia osoby na tle świata rzeczy. Sama koncepcja jest interesująca, jednak nie ujmuje całości istoty rodziny, ponieważ pomija to, co stanowi rdzeń jej egzystencji: jej historię i dynamikę stawania się rodzinną komunią osób poprzez dar zrodzenia, będący źródłem ciągłości pokoleń, odnoszących się do siebie na zasadzie podstawowego obdarowania istnieniem otrzymanym od Boga (koncepcja M. Gogacza).
Osobnym problemem jest ustalenie relacji między wszystkimi naukami, zajmującymi się rodziną pod jakimś aspektem, a nauką, która chce stworzyć adekwatną syntezę familiologii (bo tak to można nazwać) już to na płaszczyźnie filozofii, już to na płaszczyźnie teologii. Osobny problem stanowi formuła pluralistyczna: „nauki o rodzinie”. Czy mają one stanowić jeden zwarty metodologicznie twór naukowy, czy to ma być nadal suma konkretnych nauk szczegółowych zajmujących się rodziną? Wiadomo, że żadna suma nie jest syntezą i każda wielość form poznania domaga się takiej organizacji poznania, która pozwala na to, by zobaczyć prawdę rodziny w jej formalnej i organicznej jedności. Na pewno teologia oraz filozofia rodziny jest jakimś krokiem w tym kierunku.
Miłość - małżeństwo - rodzina, (red. F. Adamski), Kraków 1978; Z badań nad rodziną, (red. T. Kukołowicz), Lublin 1984; C. Murawski, Teologia małżeństwa i rodziny w nauczaniu biskupów polskich 1945-1980, Sandomierz 1988; R. Buttiglione, L'uomo e la famiglia, Roma 1991; J. Kłys, Rodzina dziedzictwem ludzkości. Zarys etologii, Szczecin 1995.
JB
RODZINA ROZBITA
I. Pojęcie
W sensie ścisłym pojęcie „rodzina rozbita” odnosi się do rodziny, która formalnie nie została rozwiązana, chociaż przestała funkcjonować jako rodzina.
W szerszym i bardziej powszechnym znaczeniu przez rodzinę rozbitą rozumie się taką rodzinę, która nie odniosła sukcesu w wymiarze trwałości. Rodzina taka kończy swe istnienie nie w sposób naturalny, to jest przez śmierć jednego czy obydwu małżonków, a przez rozwód. Rodzina rozbita jest obok rodziny trwałej, rodziny w kryzysie i rodziny zrekonstruowanej, jedną z kategorii rodzin.
Rodzina rozbita stanowi problem pod wieloma względami: 1. Pozostawia prawie niezatarty ślad na psychice małżonków, których małżeństwo (rodzina) się rozpadło; 2. Pozbawia dzieci właściwego środowiska rozwojowego; 3. Przysparza państwu wiele problemów (organizowanie opieki nad dziećmi, ekonomiczne wsparcie, większy stopień braku przystosowania społecznego dzieci z rodzin rozbitych...).
Rodzina rozbita w dużej mierze stanowi kategorię „przejściową” w kierunku rodziny zrekonstruowanej. W przypadku katolików taka rekonstrukcja rodziny jest niemożliwa i ich małżeństwa są traktowane jako nieregularne (niesakramentalne).
J. Laskowski, Trwałość wspólnoty małżeńskiej, Warszawa 1987; P. Góralczyk, Powtórne związki małżeńskie w teologicznym i etycznym świetle, Ząbki 1995.
WM
II. Sytuacja dziecka
Rodzina stanowi podstawowe środowisko życia i wychowania dziecka. Wychowawczych działań rodziny z wielu względów nie jest w stanie zastąpić żadne inne środowisko.
Zerwanie więzi małżeńskiej, zanik miłości i zaangażowania ze strony rodziców powoduje groźne dla wychowania dziecka konsekwencje. Rozpad rodziny (niekoniecznie przez rozwód) jest punktem zwrotnym w życiu kobiety i mężczyzny a zarazem stanowi nadzwyczaj silny stres dla dzieci niezależnie od wieku. Różni się on od innych stresów przeżywanych przez dziecko przynajmniej dwoma względami. Po pierwsze ma charakter procesu, a nie pojedynczego wydarzenia; po drugie wynika z wolnej decyzji przynajmniej jednego z rodziców. Dzieci często zdają sobie sprawę z tego ostatniego faktu i obwiniają rodziców o przeżywane w związku z rozbiciem nieszczęście. Zrozumienie, zaakceptowanie i uwalnianie ich gniewu oraz oskarżeń pod adresem rodziców staje się często zasadniczym i długotrwałym zadaniem terapeutycznym.
Z badań wynika, że dzieci wszystkich grup wiekowych doznają w momencie rozpadu związku ich rodziców oraz przez okres kilku następnych lat głębokiego niepokoju i smutku. Kryzys ten wywołują również radykalne i nieoczekiwane zmiany w relacji rodzic - dziecko. Zmiany te, określane jako „zmniejszona zdolność sprawowania funkcji rodzicielskich”, wyrażają się w tym, że rodzice poświęcają dzieciom mniej czasu, są mniej wrażliwi na ich potrzeby fizyczne i emocjonalne, wykazują brak konsekwencji w stosowaniu metod wychowawczych oraz środków dyscyplinarnych, stawiają mniejsze wymagania i często mylą potrzeby dziecka z własnymi potrzebami i pragnieniami. Wszystkie te zmiany mają najczęściej charakter tymczasowy i są odzwierciedleniem ostrego kryzysu emocjonalnego u dorosłego.
Dzieci przeżywają rozbicie rodziny inaczej niż dorośli, ponieważ tracą coś, co ma zasadnicze znaczenie dla ich rozwoju - strukturę rodzinną. Rodzina stanowi fundament dla poszczególnych stadiów rozwojowych dziecka, od niemowlęctwa po okres dojrzewania. Kiedy fundament ten ulega zniszczeniu, dziecko pozbawione zostaje oparcia, jakie miało w rodzicach. Jego odruchową reakcją w tej sytuacji jest strach.
U dzieci we wszystkich grupach wiekowych rozejście się rodziców idzie w parze z dotkliwą świadomością odrzucenia. Odejście rodzica dzieci odnoszą także do siebie.
Dzieci gniewają się na rodziców za złamanie niepisanych reguł rodzicielstwa - od rodziców oczekuje się poświęcenia się na rzecz dzieci.
Rozbicie rodziny niesie ze sobą załamanie podobne temu, jakie powoduje nagła śmierć rodzica, bo obydwa te wydarzenia zrywają ścisłe więzy rodzinne. Każde z nich osłabia opiekuńczy potencjał rodziny; każde łączy się z ostrą sytuacją kryzysową wprowadzającą kilkuletni lub jeszcze dłuższy okres braku równowagi; każde w końcu zapoczątkowuje łańcuch długofalowych i nieprzewidywalnych do końca zmian. W sytuacji rozbicia rodziny, w porównaniu ze śmiercią rodzica, może być dziecku trudniej poradzić sobie w sensie psychologicznym.
Rozpad rodziny nie jest wydarzeniem o tak definitywnym charakterze jak śmierć, a więc dzieci zgodnie z logiką zakładają, że w dowolnym czasie można go „odwołać”. Rozejście się rodziców bywa zwykle poprzedzone kilkoma separacjami, z których każda wydaje się ostateczna, a taką w końcu nie jest. To może działać myląco na dzieci, które oczekiwać będą pojednania - jeśli nie natychmiast, to w przyszłości. Rozejście się rodziców jest zwykle częściową tylko utratą rodzica i większość dzieci widuje go przez następne lata. Dzieci w tej sytuacji narażone są na uporczywie powracającą myśl, że może nie utraciły pełnej rodziny na zawsze. Teoretycznie, rozbita rodzina może w wielu wypadkach zejść się ponownie, małżonkowie żyjący w separacji mogą się połączyć. Wydaje się, że najistotniejszym czynnikiem, podtrzymującym w dzieciach nadzieję na pojednanie, jest ogromna potrzeba, by myśleć o rodzicach w kategoriach ich wzajemnej jedności.
Rozbicie rodziny (rozwód, separacja) jest także jedyną poważniejszą sytuacją kryzysową, w której rodzina nie otrzymuje pomocy ze strony szerszej społeczności. Kiedy ktoś w rodzinie umiera, ludzie śpieszą na pomoc. Po klęsce żywiołowej sąsiedzi wspierają poszkodowanych. W tym przypadku jest inaczej. Przyjaciele obawiają się, że będą musieli opowiedzieć się po którejś stronie. Sąsiedzi uważają, że to nie ich sprawa. Dziadkowie mogliby nieraz pomóc, ale często mieszkają daleko i mają ograniczone możliwości działania. Dlatego potrzebna jest ze strony otoczenia postawa szczerej troski o jedność rodziny.
M. Tyszkowa, Rodzina a rozwój jednostki, Poznań 1990; H. Izdebska, Rodzina i jej funkcja wychowawcza, w: Encyklopedia pedagogiczna, (red. W. Pomykało), Warszawa 1993, s. 698- 703.
AS
RODZINA ZASTĘPCZA
Rodzina zastępcza to grupa ludzi, którzy połączeni są bliskimi więzami. Pełni ona rolę rodziny naturalnej wobec wychowanka. Mogą ją tworzyć ludzie obcy, nie spokrewnieni z wychowankiem, mogą to być również dziadkowie, starsze rodzeństwo, dalsi krewni wychowanka.
Rodziny zastępcze obejmują dwie kategorie osób: 1) rodziny spokrewnione lub spowinowacone z wychowywanymi dziećmi. Przeważnie dziecko dostaje się pod ich opiekę bezpośrednio po śmierci lub opuszczeniu go przez rodziców z pominięciem przejścia przez placówkę opiekuńczą. Niektóre z takich rodzin biorą dziecko do siebie tylko na pewien czas (w związku z pobytem matki w więzieniu, poważnymi konfliktami w rodzinie, przejściowym brakiem stabilizacji w rodzinie, itp.), inne jednak wychowują je aż do chwili uzyskania pełnoletności lub usamodzielnienia się; 2) rodziny obce względem dziecka, nie spokrewnione, ani nie spowinowacone z nim. Wychowankowie tych rodzin są najczęściej dziećmi z domu dziecka.
Stopień rzeczywistego wrośnięcia dziecka w rodzinę zastępczą i związanie z nią bywa różny. W rodzinach spokrewnionych z dzieckiem jest on najczęściej dość wysoki. Istotne znaczenie ma w tych rodzinach poczucie bycia „u swoich”. W rodzinach obcych występuje różny stopień nasilenia rodzinnych więzi, poczynając od traktowania dziecka tylko jako wychowanka, poprzez odnoszenie się do siebie jako przybranych wprawdzie, ale kochających się głęboko krewnych, aż do stosunków takich, jakie panują między rodzonym dzieckiem i jego własnymi rodzicami, co nierzadko prowadzi do adopcji. Wszystkie rodziny zastępcze pozostają pod opieką placówek oświatowych i są wspomagane finansowo przez ten resort.
Szymborska, Sieroctwo społeczne, Warszawa 1969.
I. Pojęcie
1. Znaczenie słowa „ojciec”
Słowo „ojciec” należy do kategorii pojęć podstawowych, trudnych do zdefiniowania, a przecież doskonale uchwytnych dla normalnego człowieka. Słownik Języka Polskiego (Warszawa 1979) określa ojca jako „mężczyznę, mającego własne dziecko (dzieci) w stosunku do tego dziecka (lub ze względu na nie)”; ojcostwo natomiast jako „fakt, że ktoś jest ojcem (dziecka, dzieci)”. Definicja ta ma charakter ogólnikowy, niewystarczający dla refleksji naukowej. Istnieje tendencja, by analizować pojęcia: „ojciec”, „ojcostwo” wyłącznie w aspekcie biologicznym, psychologicznym, socjologicznym czy prawnym. Żaden z tych aspektów nie ujmuje jednak ani najgłębszej istoty, ani całokształtu elementów tworzących dojrzałą osobę płci męskiej, jednoczącą się z osobą płci żeńskiej i powołującą z nią nowe życie do istnienia.
Etnologia wykazuje dominację ojcostwa prawnego nad ojcostwem biologicznym w dziejach ludzkości. Liczy się przede wszystkim ojcostwo prawne, uznane przez grupę społeczną. Ojciec to mąż matki dziecka, a raczej mężczyzna związany prawami i obowiązkami z matką. W tym się zawiera rozróżnienie między ojcem a rodzicielem. Ojciec jest w pierwszym rzędzie osobowością społeczną i prawną. Badania ludów pierwotnych dowodzą, że pojęcia ojcostwa nie wolno ograniczać do ojcostwa biologicznego oraz że życie seksualne nie jest najważniejszym celem wspólnoty rodzinnej.
Natura ludzka została ukonstytuowana w ten sposób, że urodzić dziecko może tylko kobieta. Macierzyństwo ukazuje się jako fakt „namacalny”. Mogło to w psychice pierwotnego (współczesnego także!) mężczyzny zrodzić uczucie zazdrości oraz chęć współudziału w momencie porodu. Ciekawą formą odpowiedzi na to pragnienie mężczyzny jest zjawisko, występujące u ludów pierwotnych, zaobserwowane przez etnologów i antropologów, określone terminem pochodzenia francuskiego: couvade. Pojęcie to oznacza całokształt zachowań mężczyzny-ojca w tym momencie, gdy kobieta-matka (jego żona) rodzi. W niektórych plemionach ojciec angażował się w specyficzny sposób w przyjście swego potomka na świat: zachowywał się tak, jakby to on przeżywał bóle porodowe. B. Malinowski widział w tym zjawisku uzasadnienie prawa do dziecka ze strony ojca.
W Biblii ojciec odgrywa podstawową, wiodącą rolę. Słowo „ojciec” należy do najczęściej występujących słów w Starym Testamencie; zostało użyte około 1200 razy. Ta częstotliwość występowania świadczy, jak bardzo należało ono do codziennego życia i doświadczenia Izraela. W rodzinie starotestamentalnej wyeksponowana była funkcja religijna ojca. W mentalności Izraelity autorytet ojca pochodził od samego Boga. Ojciec był wobec członków swej rodziny wyrazicielem woli Jahwe, stał na straży Jego przykazań, a równocześnie w imieniu całej rodziny zwracał się do Jahwe z wyrazami należnego kultu. Dom ojcowski stanowił pierwszą i podstawową wspólnotę religijną i kultyczną. Szczególnym tego wyrazem było uroczyste obchodzenie święta Paschy w zamkniętym kręgu rodziny, pod przewodnictwem jej głowy (stosownie do nakazu Bożego, danego przed wyjściem z Egiptu -Wj 12).
W całym Piśmie Świętym określa się także Boga mianem ojca. Ten aspekt, zaledwie zarysowany w Starym Testamencie, staje się centralną prawdą przepowiadania Chrystusowego. Niezwykłym novum jest określenie „Abba”, którym Jezus zwraca się do Boga na modlitwie w Ogrodzie Oliwnym (por. Mk 14, 36). Ten aramejski termin należałoby w języku polskim oddać słowem „tato”, czy też „tatusiu”. Św. Paweł podkreśla, że chrześcijanie mają prawo w ten sam sposób zwracać się do Boga (Rz 8, 15). W nauczaniu Pawłowym znajdujemy także wskazówki na temat relacji między ojcem a dziećmi (Ef 6, 1-4; Kol 3, 20-21).
2. Zanik dawnego modelu ojca
Gruntowne przemiany, wydarzenia, które wstrząsnęły ludzkością XX w., odbiły się szczególnie na rodzinie, osobach ją tworzących, a zwłaszcza na ojcu. Istniejący od wieków model ojca jako patriarchy wielkiej rodziny, obejmującej szereg pokoleń, o niekwestionowanym, niekiedy despotycznym wręcz autorytecie, uległ, w większości uprzemysłowionych społeczeństw radykalnym przemianom. Najczęściej zanikł, zastąpiony zupełnie nowym modelem, o trudnych do zdefiniowania cechach. Problem mający swe reperkusje w rodzinie i społeczeństwie, a nawet w Kościele, polega na tym, że dawny model ojcostwa został usunięty, a nowego jeszcze nie wypracowano. Nie ma też jednomyślności, na czym miałby on polegać. Osoby kompetentne dają raczej odpowiedź na pytanie: jakim nie powinien być nowy model ojca, aniżeli na ważniejsze pytania: jakim powinien być ojciec, na czym powinna polegać jego istotna rola w aktualnej i przyszłej rodzinie.
3. Skutki braku ojca w rodzinie
Z badań i literatury na temat nieobecności ojca w rodzinie, a zwłaszcza negatywnych skutków tego zjawiska w procesie wychowania dziecka, nasuwają się następujące wnioski: obecność mężczyzny, męża-ojca jest konieczna dla normalnego życia rodziny, zarówno dla żony-matki, jak i dla dzieci; obecność ta nie może być tylko pasywna, fizyczna. Chodzi o czynne zaangażowanie się ojca w funkcjonowanie rodziny, a zwłaszcza w proces wychowania dzieci; na psychikę dziecka, na jego rozwój negatywny wpływ ma nie tylko nieobecność ojca, lecz także patologia ojcostwa, to znaczy ojciec nie wykonujący swoich funkcji, czy też wykonujący je w sposób niewłaściwy; w myśl zasady identyfikacji płci, nieobecność ojca pozostawia większe ślady w psychice syna niż w psychice córki; ujemne skutki zależą przede wszystkim od postawy, jaką przyjmie matka, następnie od wieku dziecka (w zasadzie: im młodsze, tym głębsze skutki) oraz od czasu nieobecności ojca; należy za wszelką cenę zapewnić i ułatwić specyficznie ojcowską rolę w procesie wychowania dziecka.
BM
II. Funkcje
Obowiązki mężczyzny jako ojca wobec rodziny, to znaczy wobec żony i dzieci określają: rola, funkcja, zadanie. Nauki empiryczne rozróżniają te pojęcia. W ujęciu potocznym używa się ich zamiennie. Rola wyznacza funkcje, jakie winien spełniać ojciec w związku z zajmowaną przez siebie pozycją w rodzinie. Na podstawową rolę (teologia nazywa to powołaniem) mężczyzny, jaką jest ojcostwo, składają się konkretne funkcje, a z każdej z tych funkcji wypływają określone zadania.
W XX w. funkcje ojcowskie poddawano radykalnym przeobrażeniom pod wpływem przemian w społeczeństwie. Wśród przyczyn, które doprowadziły do ewolucji w rozumieniu i realizacji funkcji ojcowskich można wymienić: szybki rozwój przemysłu i urbanizacji, ruchy feministyczne, bunt młodego pokolenia, wpływ psychoanalizy, kryzys małżeństwa i rodziny. Ewolucja funkcji ojcowskich nie ma jednolitego oblicza. Są przemiany pozytywne, ale jest też wiele aspektów negatywnych, zwłaszcza tych, które doprowadziły do zaburzeń w tożsamości mężczyzny i kryzysu jego autorytetu w rodzinie.
Nauki empiryczne wymieniają wiele funkcji ojcowskich, określając je pojęciami: rodzic, żywiciel, obrońca, wychowawca, obiekt identyfikacji, towarzysz zabaw. Te wszystkie określenia można sprowadzić do trzech podstawowych funkcji ojca w rodzinie: prokreacyjna, wychowawcza, utrzymanie i ochrona rodziny.
l. Funkcja prokreacyjna
Nawet współczesne eksperymenty biomedyczne nie są w stanie jej podważyć. Pozytywnym zjawiskiem jest pogłębienie zrozumienia tej funkcji. Mężczyzna nie może ograniczyć się tylko do zapłodnienia swej żony, by stać się w pełni ojcem. Jego zadania w dziedzinie powoływania nowego życia są paralelne do zadań kobiety, żony. Stąd - konieczność przejścia od dawnego określenia „świadome macierzyństwo” do określenia „odpowiedzialne rodzicielstwo”, angażującego w pełni, na równych prawach i obowiązkach, mężczyznę i kobietę. Funkcja prokreacyjna zakłada odpowiednią formację mężczyzny od najwcześniejszych lat, poprzez okres młodości, a zwłaszcza narzeczeństwa. Mąż musi mieć świadomość swej odpowiedzialności za poczęcie dziecka, respektując nie tylko fizjologię i psychikę swej żony, lecz także zasady moralne. Właściwie pojęta funkcja prokreacyjna zakłada też troskę o żonę w okresie ciąży i porodu. Kontynuacją tej funkcji jest opieka nad żoną i niemowlęciem po powrocie ze szpitala do domu.
2. Funkcja wychowawcza
Ojciec był w minionej epoce głównym, a niekiedy wyłącznym wychowawcą swych dzieci (dotyczyło to przede wszystkim synów). Dziś musi dzielić swą funkcję nie tylko z żoną, co jest rzeczą naturalną i konieczną, ale także z innymi instytucjami wychowawczymi. Niebezpieczeństwem jest zjawisko „ucieczki” ze strony samego ojca, jeśli chodzi o obowiązek wychowania dzieci, które powołał do życia. Trudności obiektywne łączą się tak ściśle z trudnościami subiektywnymi, że niekiedy nie sposób ich rozróżnić. Można byłoby je ująć w trzy grupy: brak czasu, brak kwalifikacji, brak chęci.
Funkcja wychowawcza ojca jest nie tylko ważna i konieczna, ale praktycznie niemożliwa do zastąpienia. Potwierdziły to badania zjawiska braku czy też nieobecności ojca w rodzinie. Nie szukając „złotych recept” na skuteczność ojcowskich wysiłków wychowawczych, można jednak sformułować trzy podstawowe zasady: ukochać swoje dziecko; nieustannie „weryfikować” własne życie, zdając sobie sprawę, że najważniejszym w wychowaniu jest osobisty przykład; znaleźć czas dla dziecka: zainteresować się jego problemami, umieć słuchać, prowadzić rzetelny dialog, starać się zrozumieć, z miłością, ale konsekwentnie egzekwować stawiane wymagania.
Pierwszym wysiłkiem wychowawczym jest realny kontakt ojca z niemowlęciem. Kobieta nie powinna odsuwać swego męża od dziecka, lecz ułatwić mu budowanie głębokiej i trwałej więzi z nim. W dalszych latach ojciec dostosowuje formy oddziaływania do płci i wieku dziecka. Inne są potrzeby i oczekiwania ze strony syna, a inne ze strony córki. Ojciec traktuje syna jako swoje odbicie: alter ego. Powinien mieć ustalony światopogląd i określony system zasad etycznych, i nie tylko przekazywać je synowi, lecz i samemu zgodnie z nimi postępować. Z drugiej strony, zadanim ojca jest poznawanie swego syna, jego psychiki. W takiej postawie przejawia się miłość ojcowska. Nie mniej ważny, choć odmienny w formach, jest wysiłek wychowawczy ojca w odniesieniu do córki. Chociaż dziewczynka w sposób naturalny identyfikuje się ze swoją matką, to jednak osoba ojca jest jej niezbędna do tego, by właściwie uformować swoją kobiecość, by w przyszłości podjąć zadania żony i matki. Relacje z ojcem będą rzutowały na odniesienia nie tylko do świata mężczyzn, ale do całej społeczności zewnętrznej, pozarodzinnej.
W obrębie procesu wychowawczego szczególne znaczenie ma wychowanie religijne dziecka. Błędem jest pozostawienie tego obowiązku tylko matce. Ojciec ma swoje, specyficzne zadania do spełnienia. Dziecko, patrząc na niego, kształtuje w swej świadomości obraz Boga jako Ojca, co stanowi fundament religii chrześcijańskiej. Ojciec wychowuje poprzez przekazywanie dziecku prawd wiary i zasad postępowania, przede wszystkim jednak przez dojrzały i konsekwentny światopogląd oraz własny przykład życia religijnego. Nie jest „drogowskazem”, lecz przyjacielem i przewodnikiem dziecka na drodze odkrywania wartości religijnych - najcenniejszego posagu na całe życie.
3. Utrzymanie i ochrona rodziny
Ta wiodąca przez całe wieki funkcja ojca nadal zachowuje swoje znaczenie. Pensja ojca stanowi w większości przypadków podstawę egzystencji rodziny. Zasadniczą zmianę w profilu tej ojcowskiej funkcji wprowadza fakt, że w wielu rodzinach ojciec przestał być jedynym jej żywicielem. Coraz częściej spotykamy rodziny, gdzie przy obojgu małżonkach pracujących zawodowo poza domem, kobieta zarabia znacznie więcej od swojego męża, ma większy prestiż społeczny. Ta sytuacja może prowadzić do poczucia niższej wartości u mężczyzny, jego postaw agresywnych wobec żony, uszczuplenia autorytetu ojcowskiego w oczach dzieci. Wiele zależy od postawy, jaką w podobnych sytuacjach przyjmie kobieta, żona, matka.
Praca mężczyzny, najczęściej poza domem, polegająca na wykonywaniu konkretnego zawodu, ma zasadniczy wpływ nie tylko na psychikę samego mężczyzny, na jego pozycję w społeczeństwie i postawę wobec społeczeństwa, lecz przede wszystkim na jego rolę w małżeństwie i rodzinie. Praca staje się często warunkiem założenia rodziny, stanowi bowiem źródło utrzymania jej członków. Praca odgrywa też ważną rolę w wychowaniu rodzinnym. Jan Paweł II ukazuje ścisłą relację pomiędzy wspólnotą rodzinną, pracą a procesem wychowania: „Praca i pracowitość warunkują także cały proces wychowania w rodzinie właśnie z tej racji, że każdy «staje się człowiekiem»... Rodzina jest równocześnie wspólnotą, która może istnieć dzięki pracy i jest zarazem pierwszą wewnętrzną szkołą pracy dla każdego człowieka” (LE 10).
Jeśli ojciec będzie traktował pracę jako zło konieczne, dziecko nigdy nie nauczy się szacunku dla pracy. Chodzi tu zarazem o respekt dla pracy wykonanej w domu przez poszczególnych członków rodziny, jak i o poszanowanie dla pracy zawodowej, wykonywanej poza domem. Żaden zawód nie może być deprecjonowany. Głównie ojciec powinien nauczyć swoje dzieci szacunku dla własnej pracy, dla pracy innych ludzi.
Szczególnymi przypadkami są problemy choroby, kalectwa, czy też bezrobocia ojca, które uniemożliwiają mu realizację funkcji żywiciela rodziny. Bezrobocie stało się kluczowym i bolesnym problemem mężczyzn w wielu krajach współczesnego świata. Bulwersuje ono psychikę mężczyzny, osłabia autorytet męża i ojca rodziny, często prowadzi do alkoholizmu.
Przeobrażeniom ulega także zadanie ochrony rodziny. Chodzi już nie tylko o obronę żony i dzieci oraz mienia przed agresją zewnętrzną czy jakąś katastrofą losową, lecz także o ochronę przed różnorodnymi wpływami destrukcyjnymi, jakie zagrażają rodzinie ze strony świata współczesnego, na płaszczyźnie moralnej, społecznej, politycznej.
W sposób oryginalny, głęboko teologiczny, ujmuje rolę, funkcje i zadania ojca Jan Paweł II w Familiaris consortio (FC 25). Powołaniem (rolą) mężczyzny jest ukazanie i przeżywanie na ziemi ojcostwa samego Boga. Drogą wiodącą do tego celu (podwójna funkcja mężczyzny w rodzinie) jest miłość do żony, która stała się matką, i do dzieci, które razem z nią powołał do życia. Swoje ojcostwo realizuje mężczyzna, podejmując cztery podstawowe zadania: wielkoduszną odpowiedzialność za życie poczęte pod sercem matki (odpowiedzialne rodzicielstwo); troskliwe pełnienie obowiązku wychowania we współpracy z żoną; pracę nie rozbijającą rodziny, lecz dającą jej spójnię i stałość; świadectwo dojrzałego życia chrześcijańskiego, którego celem jest wprowadzenie dzieci „w żywe doświadczenie Chrystusa i Kościoła” (FC 25).
BM
III. Ojcostwo
1. Ogólna charakterystyka
Ojcostwo jest specyficzną rolą (powołaniem) mężczyzny i oznacza: zajęcie właściwego sobie miejsca w małżeństwie i rodzinie; poczęcie dziecka (dzieci); otoczenie tych dzieci i ich matki miłością; utrzymanie i wyżywienie członków rodziny; dzieło wychowania dzieci.
Z teologicznego punktu widzenia godność człowieka pochodzi z faktu, że został on stworzony przez Boga na Jego obraz i podobieństwo (por. Rdz l, 26 - 27). Z tego samego źródła bierze początek godność mężczyzny. Drugim faktorem godności mężczyzny jest specyficzne powołanie, jakim obdarzył go Stwórca. Według Biblii pierwszym i podstawowym (choć nie jedynym) powołaniem mężczyzny jest zawarcie związku małżeńskiego i założenie rodziny: „Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem” (Rdz 2, 24); „Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną»” (Rdz 1, 28).
Ojcostwo ludzkie jest odbiciem ojcostwa Bożego i realizacją powołania mężczyzny. Jan Paweł II podkreśla, że te dwa elementy są ze sobą ściśle powiązane. „Mężczyzna, ukazując i przeżywając na ziemi ojcostwo samego Boga (...) wewnątrz komunii-wspólnoty małżeńskiej i rodzinnej jest powołany, aby żył w świadomości swego daru oraz roli męża i ojca” (FC 25).
Centralną myślą Ewangelii jest prawda o ojcostwie Bożym. Ma ona szczególny charakter w odniesieniu do Jezusa Chrystusa, który jest Jednorodzonym Synem Bożym, ale dotyczy w sposób analogiczny także ludzi: „Wy zatem tak się módlcie: «Ojcze nasz, który jesteś w niebie»” (Mt 6, 8-9) - tak brzmi polecenie skierowane do apostołów. Ojcostwo ludzkie polega na odbiciu i naśladowaniu ojcostwa Bożego. Biblijną ilustrację tej prawdy stanowi przypowieść o synu marnotrawnym (Łk 15, 11-32), którą wielu egzegetów określa jako „przypowieść o Miłosiernym Ojcu”.
Dlatego wszelkie prądy, które przekreślają prawdę, że Bóg jest naszym Ojcem, równocześnie przekreślają najgłębszy sens i godność ojcostwa ludzkiego oraz vice versa: odrzucając czy zniekształcając ojcostwo ludzkie, nie można zrozumieć sensu ojcostwa Bożego. Przykładem może być S. Freud i niektóre nurty modnej dziś psychoanalizy. Freud twierdzi, że postać ojca jest główną przyczyną alienacji i dlatego syn, aby stać się dorosłym, musi „zabić ojca” (w sensie figuratywnym). W konsekwencji pojęcie Boga jako ojca ma charakter alienujący człowieka i dlatego należy je odrzucić. Prowadzi to do odrzucenia wielkich religii monoteistycznych, a zwłaszcza chrześcijaństwa, dla którego prawda o ojcostwie Bożym jest fundamentem wiary i postępowania.
Kościół katolicki w refleksji nad godnością ojcostwa podkreśla znaczenie osoby Świętego Józefa. Postać Cieśli z Nazaretu, jak go określa Biblia, skłania do analizy różnych aspektów ojcostwa. Chociaż nie był „biologicznym” ojcem Jezusa Chrystusa, to jednak z woli Bożej spełniał wobec Niego wszystkie funkcje ojcowskie w sposób doskonały, jako głowa Świętej Rodziny. Jan Paweł II w Adhortacji Redemptoris custos, poświęconej Świętemu Józefowi, podkreśla, że godność ojcostwa Świętego Józefa wynika stąd, że ojcostwo Józefa - więź, która łączy go najściślej z Chrystusem, szczytem wszelkiego wybrania i przeznaczenia (por. Rz 8, 28-29) - dokonuje się poprzez małżeństwo z Maryją, to znaczy przez rodzinę” (RC 7).
2. Szczegółowe aspekty
Ojcostwo jest specyficznym powołaniem mężczyny i realizuje się przez: zajęcie właściwego sobie miejsca w małżeństwie i rodzinie; poczęcie dziecka (dzieci); otoczenie dzieci i ich matki miłością; utrzymanie i wyżywienie członków rodziny; dzieło wychowania dzieci.
Uchwycenie istoty ojcostwa wymaga analizy elementów składających się na to pojęcie. Refleksja dotyczy nie tyle rodzajów ojcostwa - jak gdyby była ich wielość - ile różnych aspektów jednego i tego samego ojcostwa ludzkiego. Wielość zaznacza się na płaszczyźnie koncepcji ojcostwa proponowanych przez różne dziedziny wiedzy ludzkiej oraz na płaszczyźnie konkretnej realizacji ojcostwa: jak je pojmuje i urzeczywistnia dany mężczyzna określany mianem ojca.
Podstawowym, ale bardzo uproszczonym jest podział na ojcostwo biologiczne (inaczej nazywane fizycznym, naturalnym) oraz ojcostwo duchowe (nie należy go mylić z analogicznym pojęciem ojcostwa duchowego w teologii życia wewnętrznego). Słuszniej byłoby mówić o dwóch aspektach ojcostwa: biologicznym i duchowym. Psychoanaliza wyodrębnia aspekt symboliczny ojcostwa. Do tych aspektów inni autorzy dodają jeszcze aspekty etnologiczne, antropologiczne, socjologiczne, demograficzne. Omówimy trzy aspekty: biologiczny, prawny i duchowy, bo do nich można w jakimś stopniu sprowadzić także pozostałe.
A. Aspekt biologiczny
Pierwszym, choć nie najważniejszym elementem, który pojawia się, gdy mówimy o ojcostwie, jest aspekt biologiczny. On stanowi podstawę „więzów krwi”, pokrewieństwa. Mężczyzna wspólnie z kobietą daje początek dziecku, „rodzi” nowe życie - jest więc „rodzicielem” (genitor). Naturalną drogą realizacji ojcostwa biologicznego jest akt małżeński, w trakcie którego dochodzi do połączenia dwóch komórek męskiej i żeńskiej, czyli do zapłodnienia. W odniesieniu do człowieka już sam biologiczny akt poczęcia nowego życia ma zupełnie inny charakter niż u zwierząt, mimo fizjologicznego podobieństwa. Najgłębsza bowiem treść tego aktu i jego skutki przekraczają u ludzi poziom wyłącznie biologiczny. Akt biologiczny powinien być w swej istocie actus humanus - aktem na wskroś ludzkim. W świadomości mężczyzny i kobiety powinien on być aktem tworzenia nowego człowieka (wiara dodaje: aktem współstwarzania z Bogiem). Biologiczny fakt ojcostwa ma również wpływ na psychikę wszystkich trzech osób: mężczyzny, kobiety i ich dziecka. Znane są przypadki poszukiwania swego „naturalnego”, to znaczy biologicznego ojca ze strony dzieci, które znalazły u innego mężczyzny pełnię uczuć ojcowskich.
B. Aspekt prawny
Oprócz aspektu biologicznego ojcostwo posiada aspekt prawny. Małżeństwo rodziców gwarantuje dziecku tzw. „prawe pochodzenie”, umiejscowienie go w ramach struktury społecznej z zagwarantowaną odpowiednią pozycją społeczną. Ważniejsze jest z tego punktu widzenia prawne ojcostwo niż ojcostwo biologiczne. W niektórych państwach ojcostwo biologiczne nie daje żadnych uprawnień w stosunku do dziecka i dziecku w stosunku do ojca. Pełnię władzy i obowiązków powierza społeczeństwo prawnemu ojcu. Taka sytuacja powinna jednak należeć do wyjątków. Najlepiej jest dla dziecka i całej rodziny, jeśli jeden i ten sam mężczyzna jest zarazem ojcem biologicznym i prawnym.
C. Aspekt duchowy
Znany filozof francuski G. Marcel widzi istotę ojcostwa w „pragnieniu twórczym”. Jest to pierwszy akt ojcowskiego bytowania: stać się źródłem nowego życia. Mężczyzna pragnie tworzyć nowe życie, kształtować nowego człowieka, przekazywać swoim dzieciom te wartości, o których słuszności jest przekonany i które sam realizuje w swoim życiu. Pragnie też „coś” pozostawić po sobie - najtrwalsze dzieło: dorosłego syna, córkę, tak by mógł powiedzieć: non omnis moriar.
Zasadnicza rola ojca polega na trosce o właściwy i pełny rozwój nowego życia, jakim jest dziecko. W pewnym sensie jest to nieustanne rodzenie, wskazujące na duchowy aspekt ojcostwa. To właśnie ten duchowy aspekt ojcostwa wiąże mężczyznę w sposób głęboki i trwały z rodziną. Bez rodziny mógłby on być jedynie ojcem „biologicznym”. Mężczyzna aktualizuje swoje ojcostwo, nadając mu nowy wymiar, dzięki trwałej więzi z kobietą, która jest jego żoną, a zwłaszcza matką jego dzieci. Ważny jest wstępny akt uznania dziecka w świadomości ojca: „Poczęło się moje dziecko, jestem autorem tego faktu”. Wyrazem tego uznania był tradycyjny zwyczaj wzięcia na ręce dziecka przez ojca przy pierwszym kontakcie po narodzeniu. Macierzyństwo, w swojej genezie, zawiera element ścisłego kontaktu fizycznego z dzieckiem; ojcostwo opiera się głównie na duchowej więzi. Relacje między ojcem i dzieckiem ubogacają obie strony. Dziecko nie istniałoby, nie rozwinęłoby się normalnie, gdyby nie aktywna obecność ojca. Dziecko ze swej strony wywiera istotny wpływ na życie mężczyzny, na rozwój jego psychiki i osobowości. Można powiedzieć, że to żona i dzieci czynią mężczyznę ojcem.
B. Mierzwiński, Mężczyzna - mąż - ojciec, Otwock 1996; W. Fijałkowski, Ojcostwo na nowo odkryte, Pelplin 1996.
Perspektywy pedagogiki
Przyszłą cywilizację bezpośrednio lub pośrednio ukształtuje szkoła.
Wobec nieodwracalnych procesów kształcenia powszechnego przy każdym rozumieniu
pojęcia cywilizacji, jej treści duchowe i kształt materialny zależał będzie od właściwo- ści emocjonalnych, intelektualnych i twórczych człowieka, w jakie wyposaży go dowo- lna postać systemu edukacji. Dużą rolę w wychowaniu odegra również rodzina i inne naturalne i instytucjonalne środowiska wychowawcze, ale ich rola będzie jedynie wspierająca wobec zorganizowanych i realizowanych systematycznie procesów naucza-nia i wychowywania w szkole. Kształcenie traci swe czasowe ramy i jednoznaczną szkolną formę. Staje się powinnością i koniecznością współczesnego człowieka od dzieciństwa do późnej starości. Znajduje to swój wyraz w obniżaniu wieku inicjacji szkolnej oraz w masowym rozwoju instytucjonalnych form oświaty dorosłych, coraz częściej nazywaną obecnie oświatą ustawiczną lub edukacją permanętną łącznie z tworzeniem placówek typu : uniwersytety trzeciego wieku. To właśnie ta powszechność kształcenia nie ograniczona czasem i formami przemawia za uznaniem edukacji za podstawowy czynnik kreowania i kształtowania naszej przyszłej cywilizacji. Dlatego wielkim zadaniem poznawczym i wielkim pytaniem moralnym współczesnej myśli pedagogicznej i praktyki edukacyjnej jest wizja przyszłości człowieka i jego świata.
Człowiek rzekomo wkracza, lub słuszniej powiedzieć, musi wkroczyć w nowy, trzeci typ cywilizacji - nowego nie agresywnego przemysłu, nowej odmiennej kultury, harmonii przyrody i człowieka oraz zgody i solidarności międzyludzkiej, tolerancji, wolności, nowych wartości oraz nowego ładu politycznego świata.
Ponieważ jednak epoka industrialna jest rzeczywistością naszych dni i długo jeszcze nią zostanie - będzie określać wszystkie ważniejsze warunki i okoliczności naszego życia. Dziś możemy już mówić o następstwach panującej mody na rozwój przemysłu.
Pierwsze dotyczy zagadnień społecznych. Nauczono nas myśleć w sposób techniczny. Podporządkowano człowieka wymogom rozwoju technicznego i procesom technologicznym. Wynikiem tego jest wiara, że wraz z postępem technicznym zwiększają się wartości humanistyczne, czyli że postęp jest nie tylko koniecznością ekonomiczną ale i wartością moralną. Drugim następstwem są skutki psychologiczne. Człowiek został sprowadzony do roli nadzorcy coraz doskonalszego procesu technologicznego, pełen poczucia zagrożenia własnego bezpieczeństwa socjalnego, lęku o otoczenie, mający świadomość rosnącego rozwarstwienia społecznego i ekonomicznego, zależny politycznie, pełen niepewności i poczucia obcości. Trzecim skutkiem postępu technicznego wywołującym niepokój pedagogów jest wymuszona specjalizacja. Eliminuje ona z istoty człowieka jedną z jego fundamentalnych cech-refleksję czyli rozmyślanie filozoficzne.
Radę na te zagrożenia winna znaleźć pedagogika, nowy typ nauczania i wychowania człowieka. Edukacja współczesna staje przed koniecznością przeorientowania swoich zadań, a nawet swej istoty. Encyklopedyczna wiedza musi zostać zmagazynowana w specjalnych systemach. Edukacja przestanie wyposażać człowieka w wiedzę typu „wiedzieć co” a przestawi się na kształcenie w kierunku „wiedzieć jak” i „wiedzieć dlaczego”. Szkoła musi zatem stać się nową instytucją.
Musi podjąć wielkie dzieło formacji ducha człowieka przyszłości w dwóch najważniejszych wymiarach jego społecznego istnienia-rodzinnym i obywatelskim oraz w dwóch wymiarach istnienia pragmatyczno-ekologicznego i komunikacyjno- instrumentalnego. Te obszary wychowania formacyjnego, wzbogacone o emocje, rozum, wyobraźnię mogą dopiero stworzyć harmonię człowieka z otoczeniem społecznym i przyrodniczym oraz prawdziwy ład społeczny. Tak więc ostatecznym celem edukacji jest kreowanie i wprowadzanie człowieka w świat uniwersalnych wartości. Tę prawdę pięknie określił Albert Einstein słowami „Problemem XX wieku nie jest bomba atomowa. Jest nim serce człowieka”.
Oczywiste jest że wszystkie te wartości powinni przekazać nam rodzice. Jednakże w czasach, gdy pieniądz osiągnął kolosalne znaczenie i obserwuje się zjawisko tzw. ”pogoni za pieniądzem”, rodzice coraz mniej czasu poświęcają swym pociechom. Rekompensują im to zazwyczaj poprzez coraz to nowocześniejsze „zabawki”.
Dziecko coraz rzadziej sięga po książkę a coraz częściej po filmy video czy też pro-gramy komputerowe. Podkreślić należy, że rodzic często nie wie co ogląda, czy w ogóle, co robi dziecko podczas jego nieobecności. Niestety w obiegu coraz częściej spotkać można filmy czy programy, które mogą ujemnie wpływać na psychikę młodego człowieka czy wręcz zaważyć na całym jego późniejszym życiu. Ostatnio modne stało się zjawisko Internetu. Jest to niewyobrażalny ocean informacji, z którego dziecko może czerpać bez ograniczeń i bez kontroli. Wydaje się, że urasta on do jednego z głównych moderatorów dziecięcej i młodzieńczej wyobraźni, która owładnięta została tymi „nierzeczywistymi” wzorami. Świat marzeń i dążeń budowany jest z nieodpartą siłą na wzór owego świata kolorowych magazynów, telewizyjnych „spotów”, niewiary-godnego bogactwa różnorodnych treści internetowych. Jeśli dodać do tego że dziecko nie ma wykształconych mechanizmów selekcji i zmysłu krytycyzmu, to w efekcie musi nastąpić erozja porządku intelektualno-moralnego opartego o tradycyjne przekazy i tradycyjny porządek. Zasadniczą rolę może tu odegrać pedagogika medialna. Właściwy proces kształtowania postaw społecznych skupia się więc w głównej mierze na szkole. Jest ona obok rodziny podstawowym środowiskiem wychowawczym młodego pokolenia. Jest równocześnie głównym ośrodkiem wyposażającym człowieka w wiedzę ogólną i instrumentalną. Jest instytucją wprowadzającą każdego obywatela w tradycję i kulturę narodową. Jest wreszcie gwarantem pomyślnego rozwoju duchowego, społecznego i gospodarczego kraju. Te właściwości sprawiają, że szkolnictwo i wychowanie winny stać się wartościami szczególnego dobra narodowego i powinny zostać otoczone należytą opieką państwa. Szkoła jako instytucja powszechnego dobra ma prawo oczekiwać od rządu wszelkiego wsparcia finansowego, prawnego i organizacyjnego, aby mogła wypełniać swoją misję wobec narodu i jego przyszłości. Zadaniem współczesnej szkoły jest przygotowanie człowieka do twórczego uczestnictwa w cywilizacji. Oznacza to więc umiejętność korzystania ze zdobyczy technicznych i kulturalnych współczesnego świata, a nade wszystko umiejętności rozwijania i doskonalenia osobowości. Owa kreatywna rola człowieka wobec zewnętrznego świata obejmuje nie tylko świat techniki, informacji i zarządzania dobrami materialnymi lecz także świat wartości etycznych i humanistyczną treść stosunków międzyludzkich. Dzisiaj głównie wysiłek wychowawczy skierować należy nie tylko na sprawności służącej panowaniu nad światem rzeczy, lecz w równej mierze na wykształceniu dyspozycji do życia we wspólnocie i do służby wspólnocie. Trafnie określają to słowa Hugo Kołłątaja „Takie będzie jutro społeczeństwo, jakie dziś młodzieży chowanie”.
Aby nauczanie i wychowywanie mogło być skuteczne musi być w sposób systematyczny planowane. Zadaniem edukacji jest stymulowanie i wspieranie rozwoju wzwyż. Należałoby tu jednak dostrzec iż proces ten dotyczy dwóch sprzecznych ze sobą stron-nauczyciela i ucznia. Uwzględnić też trzeba różnicę płci mózgu męskiego i żeńskiego i dostosować do niego program kształcenia. W dzisiejszym świecie „obserwuje się” blokadę umysłu wyrażającą się brakiem synchronizacji funkcji lewej i prawej półkuli mózgowej oraz uspójnienia miedzy sferą materialną, duchową, psychiczną i fizyczną człowieka. Bez odblokowania tych funkcji i sfer człowiek nie może rozwijać się wzwyż. Program nauczania opiera się więc na zasadzie ambiwalencji zrównoważonej i zasadzie asymetrii uspójnienia oraz prawach transcendencji i descendencji przyczynowej.
Niewątpliwym atrybutem nowoczesnego programu nauczania jest jego zróżnicowanie wedle zainteresowań i możliwości intelektualnych uczniów, stwarzaniu wyboru i szans dla każdego. Jednolitość programowa jako zasada oraz wielowariantowość programowa i fakultatywność zajęć to jedyna szansa usunięcia ze szkoły przymusu i wyjścia naprzeciw zróżnicowanym zainteresowaniom i uzdolnieniom młodzieży. Jednym z sensownych projektów są tzw. bloki przedmiotowe, niestety przykrawane przez szkoły do możliwości kadrowych a nie odwrotnie.
Konieczne jest również przeprowadzenie niektórych reform. Zagrożenie jawi się w powszechności szkoły. Wyłączając bariery ekonomiczne, jest szereg innych okoliczności, mający wpływ na ten proces. Na poziomie szkoły podstawowej najwięcej barier utrudniających jej pomyślne ukończenie ma swoje źródło w środowisku domowym ucznia. Brak aspiracji oświatowej rodziców, zrozumienia dla rygorów szkolnych lub brak zwykłej wiedzy pedagogicznej w domu utrudniają karierę szkolną dziecka. Wielką rolę do odegrania mają pedagogowie szkolni, którzy winni stanowić pomost porozumienia między szkołą a domem, wspomagać rodzinę niewydolną lub wspierać dziecko w rodzinie patologicznej. Powszechności szkoły zagrażają też czynniki przestrzenne czyli niewłaściwa sieć szkół określonego typu, zbyt wielka odległość do szkoły, brak internatów i burs dla młodzieży ze wsi i małych miasteczek oraz fatalna komunikacja. Niebagatelną rolę wśród barier blokujących dostęp do szkoły są bariery psychologiczne. Polskie dziecko ma zaniżoną samoocenę i nastawienie katastroficzne. Szczególne nasilenie tych cech występuje u dzieci wiejskich i z rodzin o niskim statusie społecznym. Te przeświadczenia są realną siłą i czynnikiem selekcji eliminujących dzieci z wymienionych środowisk do szkół określonego typu. Ważną rolę ma tu do odegrania system poradnictwa i preorientacji zawodowej. Równie ważną rolę ma do spełnienia państwowy system protekcjonizmu oświatowego poprzez system stypendiów, internatów, komunikacji kwalifikowanej.
Reformie powinna ulec także komercjalizacja szkolnictwa. Prowadzi ona do wadliwej stratyfikacji warstw społecznych, mnożenia barier awansu i rozwoju. W konsekwencji musi to przynieść frustrację jednych, poczucia zagrożenia u innych i ogólny wzrost napięć społecznych. Koronny argument obrońców odpłatności nauczania o rzekomym wzroście jej jakości został skompromitowany praktyką ostatnich lat. Komercjalizacja oraz cięcia w budżecie doprowadziły do zamknięcia wielu przedszkoli. Badania naukowe potwierdziły ogromne znaczenie tej placówki dla rozwoju dziecka. System ten eliminuje dzieci najbiedniejsze, oferując swe funkcje opiekuńcze i stymulacyjne dzieciom ze środowisk „uprzywilejowanych”, dla których przedszkole nie jest jedynym środowiskiem stymulacji, jak u dzieci z rodzin ryzyka, lecz środowiskiem uzupełniającym. Fakt ten ma ogromne znaczenie dla społeczeństwa, gdyż „wszystko co ważne w życiu człowieka dokonuje się do siódmego roku życia”.
Jawi się także konieczność rozciągnięcia obowiązku na tzw. klasę zerową. Udowodniono, że eliminuje ona znaczną część przyczyn niepowodzeń szkolnych i niewłaściwą selekcję szkolną już na poziomie szkoły podstawowej.
Kolejnym problemem, który należałoby rozpatrzyć a nie pozostającym bez echa jest likwidacja szeregu placówek wychowania pozaszkolnego i zajęć pozalekcyjnych. Cięcia w budżecie spowodowały zamknięcie wielu klubów, kółek przedmiotowych, zespołów artystycznych itd. Ich rola polegała na przełamywaniu barier psychicznych, rozbudowywaniu aspiracji edukacyjnych, promowaniu sprawności i umiejętności ogólnorozwojowych. Przede wszystkim zaś pozwalała dzieciom i młodzieży na zagospodarowanie czasu wolnego. Alternatywą zamkniętej po południu szkoły stała się ulica z jej wychowawczym folklorem. Stamtąd przenikać zaczęły do szkolnego życia zachowania i wzory postępowania charakterystyczne dla grup podkultury. Nastąpił wzrost trudności wychowawczych i agresji w szkole.
Dużo do myślenia daje mi również zjawisko rywalizacji w szkole. Podporządkowuje się jej organizację życia szkolnego-jest obecna we wszystkich niemal dziedzinach życia szkolnego od rankingów wyników sportowych poprzez konkursy na gazetki, wystrój klasy itd. Zwycięstwo staje się podstawą oceny, źródłem prestiżu. Istnieją liczne badania nad skutkami wychowawczymi rywalizacji jako metody wychowawczej. Nie ma jednak badań nad skutkami ponoszenia porażek, syndromem człowieka przegranego, szczególnie przegranego dziecka. Szkoła powinna przecież eliminować z aspiracji życiowych dążenia do dominacji nad drugimi, do budowania swego znaczenia i samopoczucia na wyprzedzaniu i pokonywaniu partnerów w rywalizacji. Winna ona nauczyć sztuki życia z ludźmi, nie w oparciu o kalkulację korzyści lecz z racji przekonania, że człowiek jest wartością najwyższą, a życie we wspólnocie powołaniem człowieka.
Zasadniczą rolę w kształtowaniu osobowości młodego człowieka w szkole pełni nauczyciel-wychowawca. Utrwaliło się przekonanie, że podstawowym atrybutem dobrego nauczyciela jest „zamiłowanie do pracy z dziećmi i młodzieżą. Dziś wiemy, że to oczywiście nie wszystko. Miłość do dziecka nie zastąpi brak znajomości jego psychiki. Umiejętność zrozumienia to równocześnie umiejętność pokierowania nauką dziecka, trafnego doradzania mu oraz właściwego wynagradzania.
Podstawową cnotą nauczyciela jest jednak gruntowna wiedza w dziedzinie nauczania. Wiedza, umiejętności dydaktyczne oraz kultura osobista budują najważniejszą cechę zawodową nauczyciela-autorytet.
Od nas - przyszłych pedagogów zależeć będzie powodzenie wszystkich tych przemian. Nawiązując do słów Kołłątaja użyję parafrazy i pozwolę sobie stwierdzić, że „Takie będzie jutro społeczeństwo, jakie dziś pedagogów kształcenie”.
Pozostaje jeszcze życzyć sobie zwiększenia nakładów finansowych na oświatę.
A teraz coś na rozlużnienie!!!!!!!!!!!
Rydzyk Radio Show GWIAZDECZKA
Porcja cytatów z ulubionej stacji radiowej wszystkich Polaków. Pewnie znowu przybędzie im słuchaczy, ale co tam... ;)
Słuchaczka: - Czy jak się modlę codziennie i spowiadam, ale też używam wibratora - wie ksiądz, co to jest? - ale po to, aby nie grzeszyć z mężczyznami, to grzeszę?
Słuchaczka RM: - Dobrze, że Ojciec Święty nie jeździ tramwajami, bo jak by zobaczył, że dziewczyna siada chłopakowi na kolanach i całuje się z nim, to by musiał pomyśleć tylko jedno: No ku**a jakaś zwyczajna.
o. Rydzyk: - Ja już nie mogę się na to wychowanie seksualne patrzeć. I popatrzcie, jak ono jest wprowadzane w Polsce. Rękami katolików jest wprowadzane. To jest normalny instruktaż. Dzieci się instruuje, jak robić samogwałt, jak sobie robić dobrze... bez Boga.
Ekspert RM: - Filmy rysunkowe są narzędziem dewastacji psychiki dziecka. Ich bohaterowie są głosicielami satanizmu... na przykład ten kwaczący kaczor Donald... On nie zna litości. Jest okrutny i bezwzględny. Jeśli nawet dochodzi do jakiegoś celu, to po trupach. Jego prawem jest prawo zemsty.
telefon do RM: - Ojciec mówi o pornografii, a może zaczęlibyśmy jej zwalczanie od kościołów, od tych kobiet, które przystępują do komunii w spódniczkach tak krótkich, że im cały interes widać, a kapłan, zamiast to przez mikrofon zganić, to tylko się oblizuj
fragment piosenki śpiewanej przez dziecko na antenie RM:
- Gdy Pan Jezus był malutki nigdy w domu nie pił wódki.
Słuchaczka: - Niestety jestem za tym, że jak dziecko jest chore... to znaczy płód jest chory nieuleczalnie, to powinno się dopuszczać aborcję.
Prowadzący audycję: - To panią powinno się w pierwszej kolejności zabić, a nie to dziecko.
o. Rydzyk: - Byłem w Białymstoku i widziałem taki perfidny plakat. Taki wielki... niby był przeciwko AIDS. Pisało na nim: „Wszyscy to robicie, ale róbcie to z głową”. Jakież to wstrętne... wszyscy robicie, a przecież ja tego nie robię.
Słuchaczka: - Ja dzwonię ze Stanów. U nas jest już taka deprawacja i kultura śmierci, że w szkołach stoją automaty do sprzedaży prezerwatyw.
o. Jacek: - To pani nie dzwoni ze Stanów, tylko z piekła.
quiz na antenie RM: - Masz na imię Michał? To pięknie. Pierwsze pytanie naszego quizu brzmi: Nad jakim morzem leży wyspa Kapri?
- A ona leży nad morzem?
- No... każda wyspa leży nad jakimś morzem.
- No to nad jakim ona leży?
- Kto tu w końcu komu zadaje pytania?
telefon do RM: - „Tygodnik Powszechny”, „Gość Niedzielny”
i „Fakty i Mity” zatruwają dusze katolików.
dowcipy na antenie RM:
- Zmieniłeś rybkom wodę w akwarium?
- Po co? Przecież jeszcze poprzedniej nie wypiły.
Miś prowadził sklep
w Tatrach. Przychodzi do niego zajączek i prosi chleb z górnej półki. Wściekły miś przystawia drabinę i zdejmuje ten chleb. Następnego dnia historia się powtarza, więc trzeciego dnia miś, widząc zajączka, już sam wszedł na drabinę, a ten mówi: - Poproszę masło z dolnej półki.
Matka w ZOO do syna: - Nie zbliżaj się do niedźwiedzi polarnych, bo się przeziębisz.
Scena w ZOO: - Kiedy będzie pan karmił małpy?
- A co? Już pani jest głodna?
¤ ¤ ¤
telefon do RM:
- Właśnie minął mi okres...
- I po co pani telefonuje w tej sprawie do radia?!
¤ ¤ ¤
Słuchacz: - W Oświęcimiu nigdy nie było komór gazowych. Ta propaganda głoszona jest przez lobby homoseksualistów amerykańskich.
o. Piotr: - Chyba przez lobby żydowskie.
Słuchacz: - A to nie na jedno wychodzi?
¤ ¤ ¤
telefon do RM: - Ja sam na sobie dokonałem eutanazji, bo się zatruwam trucizną o nazwie alkohol. Dzisiaj byłem w kościele - pierwszy raz od wielu lat - i jak posłuchałem co wy tam za idiotyzmy wygadujecie, to Bogu dziękuję, że jestem alkoholikiem. Nazywam się Marian z Płocka...
¤ ¤ ¤
Słuchaczka RM: - Idę sobie ulicą, patrzę, a tu takie szesnastoletnie ku... wkładają za wycieraczki samochodów ulotki agencji towarzyskich. Patrzę za chwilę, a jedną taką ulotkę wyciąga nasz ksiądz proboszcz. No to pytam się jego, po co mu ona. A ksiądz odpowiedział, że przyda się jako zakładka do książki. Już nie wiem, co o tym myśleć.
¤ ¤ ¤
Słuchaczka: - Jest u nas w Toronto taki jeden Amerykanin, który przez całe życie wyszukuje i opisuje negatywne postacie Żydów.
A ja się pytam, czy w imię miłości Chrystusa nie mógłby wyszukać kilku pozytywnych postaci tej nacji?
o. Piotr: - Proszę pani... to za niego robi „Gazeta Wyborcza”.
¤ ¤ ¤
Słuchaczka: - Słuchałam pana wypowiedzi i muszę przyznać, że była ona na bardzo niskim poziomie, wręcz na poziomie żenującym.
o. Rydzyk: - Widzicie... to telefonował do Radia Maryja szatan, choć o niewieścim głosie. A jeśli to nie sam szatan dzwonił, to jego niewolnik o imieniu Urszula.
¤ ¤ ¤
telefon do RM: - Najdroższy ojcze Rydzyku. Jesteśmy z tobą. Jak by ktoś chciał na ciebie rękę podnieść, to ja nie wiem co bym mu zrobiła... najdroższy i uwielbiony ojcze. Ty jesteś dla mnie więcej jak Bóg... (płacz) Sto razy więcej jak Bóg... ukochany ojcze. Oni wszyscy będą musieli z tego kiedyś zdać świadectwo. Przed Bogiem i przed tobą, bo ty będziesz siedział na jego prawicy.
¤ ¤ ¤
Słuchaczka: - Moja siostra nie ma już jednej nogi, a teraz jest w szpitalu i grozi jej druga amputacja.
o. Piotr: - Ale Chrystus ją kocha i ma w tym zapewne jakiś plan.
¤ ¤ ¤
Słuchaczka: - Papierosy, chłopcy, trochę alkoholu... no puszczam się i jestem szczęśliwa, i jest mi dobrze.
o. Piotr: - Dziecko... czy ty wykręciłaś właściwy numer telefonu?
¤ ¤ ¤
Słuchacz: - Wy tylko alleluja, alleluja, alleluja i do przodu... siać, siać i siać. Czy to nie jest już nudne?
o. Piotr: - A pan się schlał po prostu jak świnia...
¤ ¤ ¤
rozmowa na antenie RM:
- Wy tak ciągle mówicie, że ona była zawsze dziewica.
- Tak, proszę pana.
- To ja jej strasznie współczuję.
¤ ¤ ¤
Ekspert RM: - Dzisiaj w Polsce nie produkuje się już nic polskiego. Nawet, jak się głupią żarówkę chce kupić, to trzeba kupić, za przeproszeniem, osram.
¤ ¤ ¤
Słuchaczka RM: - Zawsze jestem zabezpieczona i noszę przy
sobie prezerwatywę. I co w tym złego? Ktoś by powiedział, że jestem puszczalska...
o. Jacek: - No więc jest pani puszczalska... Na szczęście... to znaczy, niestety...
¤ ¤ ¤
Prowadzący audycję: - Pani Rozalio... czy może pani już zakończyć swoją wypowiedź? Już dosyć głupot pani, jak na jeden raz, powiedziała.
¤ ¤ ¤
Zapraszamy wszystkich do audycji kulinarnej. Jak zwykle przed mikrofonem wystąpi siostra Leonilia. Dziś na szczęście nie jest
w kuchni...
¤ ¤ ¤
Słuchaczka: - A ci kolarze co to jadą z pielgrzymką do Hiszpanii, to powinni jechać przez Gwadelupę, bo będzie im bliżej.
Prowadzący audycję: - Bardzo dziękujemy za ten telefon,
z tym, że w Hiszpanii nie ma Gwadelupy, tylko w Meksyku, a to by było trochę za daleko... ale dziękujemy.
¤ ¤ ¤
Gość RM: - A co robisz, ojcze Jacku, gdy widzisz, teraz
w lecie, piękną, skąpo ubraną dziewczynę?
o. Jacek: - To rzeczywiście trudne pytanie, ale tylko trudne na oko. Bo ja wtedy natychmiast myślę o wielkości Stwórcy, który był w stanie coś tak doskonałego stworzyć. I jestem dla niego pełen wdzięczności.
¤ ¤ ¤
Słuchacz: - Ksiądz nie chciał pochować za darmo mojego ojca. Jak się zapytałem, co mam zrobić, bo jest lato i gorąco, to on odpowiedział: „Zamarynuj go sobie”.
Prowadzący audycję: - No... pan jest chyba członkiem SLD.
¤ ¤ ¤
o. Rydzyk: - Kochani... należy siać, siać, siać! Trzeba siać, aby urosło. Siać... siać, a jak nie będziecie siać, to... to i tak urośnie.
o. Rydzyk: - Ostatecznym celem homoseksualizmu jest walka z Kościołem i zniszczenie Kościoła.
¤ ¤ ¤
o. Rydzyk: - A ta prostytucja na drogach? Jakież to wstrętne.I popatrzcie, kto się koło tych narzędzi diabła zatrzymuje. Popatrzcie... góry mięsa z hormonami - bo przecież nie ludzie. Trzeba siać, siać... tak, tak... zwierzęta z hormonami. A potem przychodzą z płaczem do księży.
¤ ¤ ¤
o. Rydzyk: - Wykosztowaliście się na te kiełbasy, na te szynki na święta, a teraz co? Nawet na bilet nie macie, by pojechać do Częstochowy.
¤ ¤ ¤
telefon do RM: - Poszłam do księdza i żalę się, że już nie mam siły, bo piętnaście lat żyję pod jednym dachem z pijakiem, a ksiądz westchnął i powiedział: „Ty masz jednego pijaka, a ja mam ich całą parafię”.
¤ ¤ ¤
rozmowa na antenie RM: - Ojcze Dyrektorze... mam nowotwora i to złośliwego.
- To wszystko dla Boga, córko.
¤ ¤ ¤
ekspert RM: - Czasem w towarzystwie słychać koncert „bąków”. Wszystko spowijają trujące wyziewy tych gazów. Z punktu widzenia ekologii jest to barbarzyństwo.
¤ ¤ ¤
telefon do RM: - Miałam do usunięcia ząb... i to mądrości. Bardzo się bałam i poszłam do kościoła, i modliłam się: „Panie Jezu, co to będzie, co to będzie...”. I taka myśl mi wtedy przyszła do głowy: to ja się boję o ból zęba, a przecież Jego na tym krzyżu bardziej bolało. No to zaczęłam się modlić i ofiarowałam Jezusowi ten ząb. Poszłam do dentystki, a Jezus mi to wynagrodził i wcale mnie nie bolało.
¤ ¤ ¤
ekspert RM: - Masoni są narzędziem szatana, a ich znakiem jest słońce. Zwróćcie uwagę, że ten znak starają się umieścić wszędzie. Na przykład w Polsacie się ono pojawia i na butelkach wody „Bonaqua”, i jako logo partii Unia Wolności. Żebyśmy mieli kilkuset takich ojców Rydzyków w Polsce, to nie musielibyśmy się bać masonerii.
¤ ¤ ¤
telefon do RM: - Ja sobie taką modlitwę wymyśliłam sama. Mogę powiedzieć?
- Prosimy...
- Jak to dobrze, że jesteś, ojcze Rydzyku, jak to dobrze, że ciebie ta mama urodziła, niepokalana...
¤ ¤ ¤
ekspert RM: - To tylko ateiści szukają wszędzie spisków, że wszędzie jest spisek, węszą, że wszystko przez ten spisek. A my, katolicy, wiemy, że to nieprawda. Wiemy, że jest tylko jeden spisek, na czele którego stoi szatan. I on upodobał sobie atak na Polskę, bo Polska jest monarchią, bo mamy swoją królową, bo oddaliśmy się w niewolę Matce Bożej.
¤ ¤ ¤
ekspert RM: - Jest taka książka dla dzieci pod tytułem „Doktor Dolitle”. To jest straszna książkai jeszcze na dodatek lektura. Ona równa zwierzęta z człowiekiem, czyli równa człowieka ze zwierzęciem. To jest doktryna masońska: świnia jest taka sama jak i ja.
¤ ¤ ¤
Kącik dowcipów w Radiu Maryja:
- Wie pan, zaczęły wypadać mi włosy.
- Był pan u lekarza?
- Nie. Same zaczęły.
¤ ¤ ¤
o. Rydzyk: - Trzeba pić zioła, bo to nie chemia. Ale jak się je pije na przykład o północy, stojąc na jednej nodze, to już wtedy zaczyna się okultyzm i diabeł.
¤ ¤ ¤
rozmowa na antenie RM: - Niech będzie pochwalona Maryja zawsze dziewica. Czy będę na antenie?
- Już pan jest na antenie.
- A co mi ksiądz za pierdoły opowiada, kiedy mam włączone Radio Maryja i tam teraz słyszę ojca dyrektora!
- Bo jeszcze fale radiowe do pana nie zdążyły dolecieć. I proszę się kulturalnie wysławiać.
- Aha...
¤ ¤ ¤
słuchaczka RM: - Jak byłam mała, to przychodził do nas taki wysoki ksiądz. Brał mnie na ręce i tak gładził po pupce. Teraz jestem duża, ale czasem tak bardzo chcę, aby tamten ksiądz znów mnie przytulał i głaskał po pupie.
¤ ¤ ¤
o. Rydzyk: - Przyjeżdżają tu do Torunia ludzie i mówią: „Jakie to sobie pałace budują księża.” A to jest ich dziadostwo - tych ludzi dziadostwo i mały mózg. Zacofanie!
¤ ¤ ¤
słuchacz RM: - Chciałem pozdrowić moją zmarłą siostrę. Żeby zawsze była zdrowa.
¤ ¤ ¤
o. Rydzyk: - Mówią niektórzy, że Ojciec Święty jest konserwatystą. Pewno, że jest, bo na tych biwakach rozmaitych jadał konserwy, bo je lubi...
¤ ¤ ¤
telefon do RM: - Ja jestem już babką, mam 75 lat. Tyle lat żyłam z alkoholikiem - już zaczynam płakać - i urodziłam z tym alkoholikiem córkę, która wyszła za mąż też za alkoholika. Urodzili dziecko, też alkoholika...
¤ ¤ ¤
telefon do RM: - Postuluję wyrzucenie z nazwy telewizji Polsat liter: pol. Bo to nie polskie. I co wtedy zostanie? Sat zostanie. I jak dodamy do tego skrót od anteny, zobaczymy całą prawdę Sat-an!
¤ ¤ ¤
ekspertka RM: - Telewizja i gry komputerowe mogą być przyczyną masturbacji, która będzie później przeszkadzała w tworzeniu więzi rodzinnych. Badania na całym świecie wskazują, że masturbacja jest główną przyczyną rozwodów na całym świecie.
¤ ¤ ¤
przypadkowe wejście na antenę dźwiękowca RM zdenerwowanego odgłosami remontów rozgłośni: - Ku...a, ch...u, przestań wiercić. Jak ja, ku...a, mogę miksy robić w takich, ku...a, pie...ch warunkach, do ch...a!
¤ ¤ ¤
rozmowa na antenie RM: - Jak to jest, ojcze? Znajoma chodziła po domach i zbierała pieniądze na Radio Maryja i wpadła do piwnicy głową w dół i teraz ma wstrząs mózgu i cała poraniona jest...
- Może źle zbierała...
¤ ¤ ¤
rozmowa na antenie RM: - Tu Radio Maryja, katolicki głos w twoim domu. Słuchamy, kto się do nas dodzwonił?
- Tu... tu... Włodź...dź... dzi... mieeerz z No... oooo... weg...g...g... Sącz...cz...cza...
- O widzę, że z Panem sobie nie porozmawiamy...
¤ ¤ ¤
rozmowa na antenie RM: - Jestem ogromnie zbulserwowany tym, co się dzieje...
- My też, panie Janie, ale mówi się zbulwersowany...
- No właśnie... jestem zbulserwowany...
¤ ¤ ¤
modlitwy na antenie RM: - Słuchamy, Radio Maryja... w czyjej intencji modlitwa?
- Ja bym chciała się pomodlić za wszystkich oszustów, kłamców i złodziei... no i za ojca dyrektora oczywiście.
¤ ¤ ¤
słuchaczka: - Pojechałam na pielgrzymkę na Węgry i widziałam, że księża, co byli z nami, kupowali w dużych ilościach winiaki...
o. Jacek: - Mówi pani nie na temat dzisiejszej katechezy.
¤ ¤ ¤
o. Rydzyk: - Rozmawiam kiedyś z taką dziewczyną. Niby sukienka do ziemi... dobrze, ale patrzę, a tu taki dekolt... rozpruty niemal do pępka. Biedne dziecko... myślę sobie... potem dziwisz się, że mężczyźni patrzą na ciebie jak na zwierzę. Kochani, trzeba siać, siać i zbierać ziarno. Jakoś dzisiaj nie kontaktuję tak... dobrze.
¤ ¤ ¤
ekspert na antenie RM: - Weźmy słowo „komputer”. Wszystkie litery w tym słowie przyporządkujmy kolejnym liczbom w alfabecie, potem dodajmy je do siebie i pomnóżmy przez 6. Co otrzymamy? Otrzymamy 666. A więc i komputer i Internet to narzędzia diabła.
Kontynuacja cytatów ze znanej i lubianej stacji Radiowej. Po tej porcji zapewne znowu przybędzie im fanatycznych słuchaczy. I czyż to nie jest najlepszy i najtańszy sposób na skuteczną reklamę? A inne rozgłośnie się męczą - billboardy, reklama w TV, a tu wystarczy mieć dobry program z udziałem słuchaczy... ;)
Telefon do RM: - Od trzech miesięcy słucham wyłącznie Radia Maryja. Wyrzuciłem telewizor na śmietnik, a w radiu urwałem gałkę, tak aby nikt z rodziny nie mógł zmienić stacji i teraz jest tylko wasze radio u mnie w domu. I jestem naprawdę wolnym człowiekiem.
¤ ¤ ¤
Ekspert RM: - Muzyka techno w takim samym, a może nawet większym stopniu co narkotyki, uzależnia. Wywołuje bowiem w organizmie podobne reakcje chemiczne. Prowadzi też do rozwiązłości seksualnej.
¤ ¤ ¤
Słuchaczka: - Pół emerytury będę oddawać dla mojego ukochanego Radia Maryja.
o. Jerzy: - To pięknie. A ile ma pani tej emerytury?
¤ ¤ ¤
o. Rydzyk w Rozmowach Niedokończonych:
- Podchodzi do mnie taka mała dziewczynka... no może miała z dziesięć lat i opowiada, że na początku wakacji przyszli do niej do domu koledzy i koleżanki i zaproponowali: założymy bandę. I założyli... podwórkowe kółko różańcowe. Takie wspaniałe dziecko...
¤ ¤ ¤
telefon do RM: - Od kilku lat postanowiłam walczyć z tymi wstrętnymi wulgaryzmami w języku polskim. Na przykład idę przez park i słyszę, jak młodzi ludzie - tacy po trzynaście, czternaście lat - co drugie słowo tylko kurwa i kurwa. No to podchodzę do nich i mówię: „Ja wam, gówniarze jedni, zaraz nogi z dupy powyrywam”. I wie ksiądz, że to skutkuje...
¤ ¤ ¤
Słuchaczka: - Skąd się w Polsce bierze ten antysemityzm? Ja jestem właśnie takiego pochodzenia...
o. Jacek: - Współczujemy pani wszyscy...
¤ ¤ ¤
transmisja mszy z udziałem ojca Rydzyka:
- Ile tu dzieci koło mnie! A tu taka mała dziewczynka... Ile masz lat? No co, nie umiesz mówić? Ile masz lat? Nie powiesz księdzu? No, ile masz lat? Głupie jakieś to dziecko, czy co?
¤ ¤ ¤
Słuchacz: - Postanowiłem w następnych wyborach głosować na Platformę Obywatelską.
o. Rydzyk: - No to pan cierpi na schizofrenię. Trzeba się przebadać, a ja pana na razie wyłączam.
¤ ¤ ¤
o. Rydzyk w Rozmowach Niedokończonych:
- Ludzie pokazują palcami, jakim ja samochodem jeżdżę. Że mercedesem klasy S. A niby czym mam jeździć? Na krowie mam jeździć? Głupoty takie gadają... mogę na krowie, ale gdzie ja bym tę krowę trzymał w Radiu Maryja?
¤ ¤ ¤
Słuchacz: - Ja już pięć godzin do was dzwonię i dopiero teraz się dodzwoniłem. Chciałbym zaprotestować przeciwko temu, że wy tak bez przerwy na tych Żydów nadajecie...
o. Rydzyk: - No to niech pan sobie następne pięć godzin jeszcze do nas podzwoni.
¤ ¤ ¤
Słuchaczka: - Ja mieszkam w Żarach i poszłam zobaczyć ten Przystanek tego Owsiaka. To jest, proszę ojca, diabelstwo... mówię ojcu: diabelstwo. Tam piwo leje się strumieniami i wszyscy ze wszystkimi się... no nie wiem, jak to powiedzieć, żeby ojca nie obrazić... no, pieprzą się.
o. Jacek: - No, teraz to dopiero pani obraziła i mnie, i Pana Boga. Trzeba było powiedzieć: uprawiają deprawację.
¤ ¤ ¤
fragmenty bezpośredniej relacji z Przystanku Woodstock:
Jest nas tu na Przystanku Jezus bardzo dużo... bardzo dużo katolickiej, pięknej, wspaniałej młodzieży. Rozglądam się i widzę coś około pięćset osób. A dookoła tłum... ze dwieście tysięcy młodych ludzi w rękach szatana.
Widziałem dziewczyny, nagie dziewczyny z kartkami: „Oddam się za pięć złotych”. Mój Boże... Jak one siebie cenią... za pięć złotych... To jest chyba jakaś gorsza kategoria ludzi.
Tu są tysiące smutnej, bardzo smutnej młodzieży. I oni wszyscy się śmieją.
¤ ¤ ¤
Ekspert RM: - Miłość do Boga można wyrażać w rozmaity sposób. Na przykład można postanowić sobie: dziś nie nażrę się czekolady jak świnia.
¤ ¤ ¤
Słuchaczka: - Ja się tego nie wstydzę. Mam siedemdziesiąt lat i wszystkim mówię, że jestem dzieckiem Radia Maryja i ojca Rydzyka.
o. Jacek: - No, wie pani... To ostatnie stwierdzenie może być ryzykowne...
¤ ¤ ¤
Młoda słuchaczka RM:
- Odmawialiśmy koronkę do Najświętszego Serca, a do domu przyszedł pijany tatuś i zaczął kląć. Potem usnął... No to mamusia położyła na nim obrazek z Panem Jezusem. Od tego czasu już nigdy nie widziałam pijanego tatusia.
o. Jacek: - Przestał pić?
Młoda słuchaczka RM:
- Nie wiem, bo w ogóle gdzieś zniknął.
¤ ¤ ¤
o. Rydzyk w Rozmowach Niedokończonych:
- Mam właśnie w ręku program SLD. Nie wiem, czy ja te ręce potem domyję...
¤ ¤ ¤
dobranocka w RM:
- Masz na imię Wojtuś? Jak pięknie i bardzo ładnie zaśpiewałeś piosenkę, więc mamy dla ciebie nagrodę. Mam w ręku kasetę o podwórkowych kółkach różańcowych. Chcesz taką kasetę?
- Nie!
¤ ¤ ¤
Słuchaczka: - Mąż sprzedał dosłownie wszystko z domu na wódkę. Ale jak chciał już sprzedać radio, na którym słucham Radia Maryja, to się zdenerwowałam.
¤ ¤ ¤
Słuchaczka: - Tadeusz? Dzień dobry. To ja - Maria...
o. Rydzyk: - Dlaczego mi pani mówi po imieniu? Ja nie znam żadnej Marii... To znaczy jedną znam... ale ona by raczej do mnie nie zadzwoniła...