Andrzej Zając CSsR
Konferencja dla młodzieży
Potrzeba wiary - w odpowiedzi na pytanie o sens życia
(Mt 19,16-22; spotkanie Jezusa z bogatym młodzieńcem)
Kochani Młodzi Przyjaciele!
JEST TAKA PIOSENKA MŁODZIEŻOWA, która dawniej była bardzo znana, myślę, że Wy także ją znacie:
"Wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet, ... patrzeć, jak wszystko zostaje w tyle".
Gdyby tak dosłownie pójść za wskazaniami tej piosenki, wsiąść do jakiegoś pociągu czy autobusu i wmawiać sobie, że właściwie to jestem zadowolony, jestem szczęśliwy, najważniejsze jest to, że jadę - nieważne dokąd? w jakim celu?- to nie wiem jak by się to skończyło? Ci z Was, którzy już mają prawo jazdy i jeżdżą samochodami, wiedzą doskonale, jak ważny jest cel podróży, bo jak się jedzie, to cały świat bardzo szybko się zmienia, a gdy dojeżdża się do skrzyżowania, to trzeba znać kierunek jazdy i natychmiast podjąć decyzję.
Ktoś inny z Was był zapewne przy budowie domu. Widział, jak się rozpoczyna budowę.
Najpierw przygotowuje się teren,
Później gromadzi odpowiedni materiał, sprzęt do wykonywania robót.
Potem wykopy, fundamenty, mury itd. Czy to jest wszystko?
Ależ nie. Zapomniałem o czymś najważniejszym, o projekcie. Potrzebny jest na samym początku przed przystąpieniem do zasadniczych robót plan naszego nowego domu.
W tych powyższych ilustracjach pojawia się zasadnicze pytanie:
o sens tego, co robimy
czy droga, którą zamierza przebyć podróżny, jest sensowna?
czy budowa domu bez planu, jaką wykonuje murarz, nie wiąże się z ryzykiem, stratą czasu?
Drodzy!
Wasze młode życie jest podobne do takiego podróżującego człowieka czy też do budowy domu. Każdy i każda z Was buduje dom swego własnego życia. I nie może nikomu z Was być obojętne, jaki dom powstanie, jak będzie wyglądała droga waszego życia? Warto na początku tych naszych wspólnych spotkań zatrzymać się na chwilę, zapomnieć o tym, co było dzisiaj ważne w szkole, co wydarzyło się w domu. Zechciej dziś zadać sobie te zasadnicze pytania:
PO CO ŻYJĘ?
Z JAKIEGO MATERIAŁU BUDUJĘ DOM MOJEGO ŻYCIA?
Nie jestem chyba pierwszym, który Wam to pytanie postawił. Dowiedzieliście się już zapewne z historii, z innych nauk, że już bardzo dawno temu wielcy myśliciele, zastanawiali się nad tym pytaniem, do różnych wniosków dochodzili, różne zasady formułowali.
Na przykład znana jest Wam ta, modna w starożytności i później w odrodzeniu, zasada życiowa: "carpe diem" - dosłownie "chwytaj" każdy dzień, wykorzystuj dla przyjemności, bo szybko przeminie.
Inni twierdzili, że życie ludzkie nie ma sensu. Np. francuski filozof Sartre porównał je do łodzi płynącej na wzburzonym morzu przy czym nikt nie wie, skąd wypłynęła i dokąd podąża.
Ileż sławnych dzisiaj gwiazd filmowych, sportowców czy innych Waszych idoli widzi sens ludzkiego życia jedynie w karierze, dużej fortunie, wielkich osiągnięciach. Są też tacy, co wartość ludzkiego życia widzą jedynie w nauce, pracy. Jeszcze inni za najważniejsze uznają panowanie i władzę.
Zobaczcie! To pytanie o sens ludzkiego życia stawiają wszyscy. Wy też pytacie zapewne często: Po co ta nauka, chodzenie do szkoły, przygotowywanie się do zajęć? Czy Pan Bóg, kurcze, nie mógł nas od razu zrobić dobrych? -mówią dzieci. Ja, który wybrałem życie zakonnika, równie często stawiam to pytanie: Po co żyję jako kapłan? Nauczyciel w szkole, lekarz w szpitalu, sportowiec na boisku też zapewne będą pytać: Po co żyję? Czy jestem na właściwym miejscu? Jaki sens ma moja praca? itd.
Jadąc pewnego razu pociągiem, przypadkowo byłem świadkiem rozmowy, jaką prowadziło dwoje młodych ludzi w Waszym wieku. Zapamiętałem ważną myśl, którą jeden z nich przedstawił drugiemu. Brzmiało to mniej więcej tak: "Powoli zbliża się matura, coraz mniej czasu, a ja jakoś zaczynam się bać o swoją przyszłość. Chciałbym swoje życie ułożyć sensownie, coraz bardziej lękam się ważnych decyzji. Tyle nauki, a ja czuję jakąś pustkę, nic mi się nie chce".
Drodzy Młodzi! To wyznanie Waszego kolegi potwierdza nam wszystkim tę podstawową prawdę, że nie da się tak po prostu odrzucić tego zasadniczego pytania człowieka: PO CO JA ŻYJĘ? To wyznanie mówi jeszcze coś więcej. Zachęca Cię, abyś zadał sobie trud szukania odpowiedzi na to podstawowe pytanie. Nie można przecież ciągle jeździć pociągiem nie wiedząc, po co i dokąd. Nikt z nas nie odłoży tego problemu poza nawias swojego życia, tak jak odkłada się książkę na półkę czy pieniądze do skarbonki. Te palące pytania: PO CO ŻYJĘ? DOKĄD ZDĄŻAM? będą wracały, będą się domagały odpowiedzi.
Jednak wielu jest takich młodych ludzi, których one nie interesują. Żyją tak, jakby dało się gdzieś przed problemem sensu życia uciec. A jeśli nawet ktoś lub coś zmusi ich do refleksji, odrzucają te myśli na dalszy plan. Zamiast myśleć poważnie o swoim życiu, zapełniają swój czas chwilowymi przyjemnościami. Ale czy można czymś zagłuszyć najgłębszy głos duszy?
I zagłusza!!!
Dziś wielu młodych ludzi ulega pokusie posiadania rzeczy materialnych: skóra fura i komura i to za wszelką cenę!!!.
Ale czy to jest właściwa droga? Czy dobra materialne, z których korzystacie,
dadzą Wam wystarczająco wiele,
odpowiedzą na najważniejsze pytania, które stawiacie?
Czy da się zbudować trwały fundament życia tylko w oparciu o pieniądze, karierę, powodzenie życiowe?
Oto jak wyglądało życie człowieka, o którym mówiono, że jest najbogatszy na świecie. Nazywał się Rothschild. Jego olbrzymi majątek nie uchronił
jego żony od śmierci - po ciężkiej chorobie i cierpieniach zmarła w wieku 34 lat.
najstarszy syn był chory umysłowo,
córka głucha od urodzenia,
najmłodszy zaś syn popełnił samobójstwo. Czy ten człowiek, chociaż posiadał takie bogactwo, za które mógł mieć właściwie wszystko, czy ten człowiek był szczęśliwy? A mógłby??? ----------- MÓGŁBY!!!
(przykład z alkoholami całego świata).........
Te pozorne wartości, takie jak:
chęć POSIADANIA za wszelką cenę pieniędzy, różnych dóbr materialnych,
chęć MOCNYCH WRAŻEŃ, jak nazywają to młodzi ludzie - czyli sięganie po papierosy, alkohol, nawet narkotyki, "mocne" filmy, pornografia, która tak bardzo niszczy naszą wrażliwość na piękno i dobro,
dążenie za wszelką cenę DO WŁADZY, panowania nad drugimi,
że te miraże nigdy nie zaspokoją ostatecznych pragnień ludzkich. Nie zaspokoją także Waszych pragnień. Nie dadzą młodym ludziom szczęścia, sensu życia.
Jak zatem znaleźć prawdziwy sens ludzkiego życia? I znów wraca to samo pytanie. Ani filozofowie nie dali nam wystarczającej odpowiedzi, ani dobra tego świata nie okazały się ostatecznym sensem.
I dzisiaj - młody człowieku - jesteś bardzo podobny do bogatego młodzieńca z odczytanej przed chwilą sceny ewangelicznej.
ZAPAMIĘTAJ! JEST TYLKO JEDNA DROGA.
Z TYM ODWIECZNYM PYTANIEM O SENS LUDZKIEGO ŻYCIA
TRZEBA STANĄĆ PRZED JEZUSEM.
Tak uczynił bogaty młodzieniec, i jest to droga wypróbowana. Jezus na pewno nie zostawi Cię bez odpowiedzi.
Posłuchajcie człowieka, który w to uwierzył. Nie jest to przykład wymyślony, ale autentyczna opowieść.
Nicky był szefem gangu ulicznego w Nowym Jorku. Uciekł z domu, prowadził życie na ulicy, nie unikał żadnych bójek, kradzieży. Pewnego wieczoru na rogu jednej z ulic miasta przemawiał wędrowny pastor. Opowiadał bardzo przekonująco, że jest Ktoś, kto może zmienić życie człowieka bez względu na to, jakie ono jest. To Jezus Chrystus. Nicky stał, słuchał, ale nie wiedział nawet, kto to jest Jezus. Po latach nasz bohater dziwi się, jak mogło dojść do jego przemiany, do nawrócenia. Sam wyznaje: Przecież biegałem po ulicach, wyrzucali mnie ze szkoły za bójki, zatrzymywała mnie policja, trafiałem często do aresztu. I cóż mógł mi pomóc ten uliczny mówca? A jednak. Te słowa okazały się prawdziwe. Jezus, o którym mówił pastor, był przy mnie, a ja wtedy właśnie do Niego przyszedłem. Zacząłem powoli odczuwać Jego obecność, wierzyć, że mi pomaga. ON NADAŁ SENS MOJEMU ŻYCIU. Nawet nie wiem, kiedy przestałem chodzić nocą po ulicach. Zacząłem poważnie zastanawiać się nad sobą, nad własną przyszłością. Poznałem dziewczynę. Tworzymy teraz wraz z dorastającym synem szczęśliwą rodzinę.
Sądzę, że nikt z Was tutaj przybyłych dzisiaj do świątyni na to pierwsze spotkanie nie jest podobny do Nick`ego, nie wychowuje Was ulica, nie ściga policja, słyszeliście zapewne wiele o Jezusie. Mimo to ten uliczny szef gangu tak jak każdy z nas tutaj obecnych, tak jak młodzieniec z dzisiejszej Ewangelii - wszyscy razem SZUKAMY SENSU ŻYCIA.
Popatrzmy przez chwilę na bogatego młodzieńca. Ewangelia mówi, że był człowiekiem dobrym, pobożnym, zachowującym przykazania. A mimo to potrzebował Jezusa. Wiedział doskonale, że może uczynić jeszcze coś więcej, rozumiał, że czegoś mu jeszcze brakuje, aby mógł być pewny, że idzie właściwą drogą w swoim życiu. Dlatego pyta Jezusa: "Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?" (Mt 19, 16). Czyli inaczej można zapytać: Co mam czynić aby odnaleźć PRAWDZIWY SENS swojego życia? Przecież
NAJWAŻNIEJSZYM CELEM, JAKI MAM OSIĄGNĄĆ, JEST NIEBO, CZYLI
jak być szczęśliwym na wieki?.
Zostałem stworzony do przyjaźni z Bogiem. Ja naprawdę chcę dzisiaj w to mocno uwierzyć. I Jezus daje Ci dziś konkretną radę: UWAGA:
"Zachowaj przykazania" (Mt 19,17b).
Nie możemy się zatrzymać, bo przecież jesteśmy młodzi, pełni ideałów. Chcemy osiągać szczyty, stawiać sobie wysokie wymagania, wzbijać się ku niebu jak latający ORZEŁ.
Posłuchajcie jeszcze na ten temat prostego opowiadania.
Pewien człowiek znalazł jajko orła. Zabrał je i włożył do gniazda kurzego w zagrodzie. Orzełek wylągł się ze stadem kurcząt i wyrastał wraz z nimi. Przez całe życie zachowywał się tak jak kury i myślał, że jest podwórkowym kogutem. Żywił się tak jak kury, piał i gdakał, trzepotał skrzydłami, nauczył się nawet fruwać w powietrzu kilka metrów, bo to również umiały kury i koguty. Mijały lata i sam orzeł już się postarzał. Pewnego dnia zauważył nad sobą, na czystym niebie wspaniałego ptaka. Wzbijał się wspaniale w górę, "płynął" majestatycznie wśród prądów powietrza, lekko tylko poruszając swymi złocistymi skrzydłami. Stary orzeł patrzył w górę z zaciekawieniem. Co to jest? - Zapytał. To jest orzeł, król ptaków - odpowiedziała najbliżej stojąca kura. Ale nie myśl o tym - dodała. Ty i ja jesteśmy inni niż on. Orzeł uwierzył w to i już więcej o tym nie myślał. I tak skończył życie wierząc, że jest kogutem w zagrodzie.
W tym miejscu uświadomcie sobie drodzy, że jest wielu takich ludzi w Polsce, jest wiele działających organizacji, jest wiele takich gazet w kioskach, programów w telewizji, które nie chcą widzieć i słyszeć o WASZYCH PIĘKNYCH IDEAŁACH.
Są też tacy, co cieszą się i zacierają ręce, gdy młodzież spada do poziomu minimalizmu. Chcieliby, abyście nadal jeździli sobie tak beztrosko tym pociągiem bez określonego celu. Niektórzy nawet chcieliby Was widzieć takimi, jak to określacie w młodzieżowym słownictwie, nijakimi ludźmi. Pojawią się na waszej drodze tacy, którzy będą Wam wmawiać na różne sposoby, że nie jesteście w stanie wzbić się wzwyż jak szybujący orzeł. Co najwyżej możecie być jedynie domowym ptakiem w zagrodzie, którego stać jedynie na kilkumetrowy lot nad ziemią. Nie obraźcie się, że używam takich porównań. Z pewnością łatwiej zapamiętacie te ważne prawdy dotyczące życia ludzkiego.
My jednak myślimy inaczej niż ten orzeł w zagrodzie. Zachowujemy Boże przykazania i mocno wierzymy, że JEZUS POTRAFI UKAZAĆ NAM PRAWDZIWY SENS NASZEGO ŻYCIA.
Dlatego wraz z ewangelicznym młodzieńcem pytamy Go dalej:
"Czego mi jeszcze brakuje?"(Mt19,20b).
Bo przecież poznałem Ciebie, Jezu,
już trochę w szkole na katechezie,
słuchałem Ciebie na różnych naukach, kazaniach w kościele,
uczyłem się modlić do Ciebie.
A jednak podświadomie, wewnętrznie chcę czegoś więcej, pragnę życia na pełnych obrotach, życia doskonalszego, maksymalizmu.
Jeśli tak mówisz, dobrze to świadczy o twojej wierze.
Twoja wiara w Boga bowiem wzrasta, gdy nie zadowalasz się przeciętnością, ale starasz się dalej, nawet niejako po omacku odkrywać prawdy Jezusa Chrystusa, odkrywać je w swoim własnym prostym życiu.
Słusznie zauważył pewien myśliciel, że upadek człowieka zaczyna się często wówczas, gdy osiągnął on jakiś cel i nie zadał sobie później żadnego trudu, aby wyznaczać sobie następne, coraz wyższe cele.
Wraz z bogatym młodzieńcem wracamy znów do Jezusa. Wsłuchujemy się dalej w Jego propozycję:
Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną (Mt 19, 21).
Z zaciekawieniem czekamy na decyzję młodzieńca, tak jak się czeka na ważną decyzję głównego bohatera filmowego.
Ale patrzymy również na samych siebie.
Przecież to ja gram dzisiaj rolę tego młodzieńca. To on jest dzisiaj moim bohaterem do naśladowania. A właściwie to był godny do naśladowania, ale tylko do tego momentu, bo nie odważył się pójść dalej. Nie chciał już dalej POSZUKIWAĆ SENSU SWOJEGO ŻYCIA. Nie chciał pogłębiać wiary w Jezusa, i co najbardziej bolesne - "odszedł zasmucony, bo miał wiele posiadłości"(Mt19,22b) - jak mówi na końcu dzisiejsza Ewangelia.
Dzisiaj na tej pierwszej nauce zastanowię się nad tym, czy przypadkiem właśnie ja nie odszedłem razem z nim od Jezusa? Może spodobał mi się ten smutny bohater, który nadal jest smutny gdyż zapatrzony w swoje posiadłości? Dlatego uczynię po tej nauce misyjnej uczciwy rachunek sumienia i nazwę po imieniu te wszystkie moje "posiadłości", które przeszkadzają mi być radosnym człowiekiem.
6