Izabela Fornalik Trzy historie Trzy oblicza starości osób z niepełnosprawnościa intelektualną


Izabela Fornalik A. Nowicka (2006), Wybrane problemy osób starszych,

Impuls, Kraków

Trzy historie. Trzy oblicza starości osób z niepełnosprawnością intelektualną

Starość może przybierać różne oblicza. Jak wskazuje literatura dotycząca problematyki starości, a co potwierdzają obserwacje otaczającej nas rzeczywi­stości, przebieg procesu starzenia się oraz starość, którą rozumieć należy jako nieunikniony efekt tegoż procesu, uzależnione są od wielu czynników.

Bez wątpienia jednym z najważniejszych są warunki, w jakich przebie­ga starzenie się. Wspomniany czynnik nabiera szczególnego znaczenia, gdy przyjrzymy się jesieni życia osób niepełnosprawnych intelektualnie, a zwłasz­cza w stopniu głębszym i głębokim.

Poniższe rozważania, oparte na trzech historiach, stanowią próbę uka­zania różnych odcieni, a zarazem najczęściej występujących w naszym kraju modeli starości osób z niepełnosprawnością intelektualną1. Ich kształt bez wątpienia zależny jest w dużej mierze od środowiska, w jakim człowiek nie­pełnosprawny osiąga późną dojrzałość.

1 Zaprezentowane w tekście historie wyłoniły się w toku prowadzonych przez autor­kę indywidualnych wywiadów swobodnych z osobami z głębszą niepełnosprawnością In- telektualną na terenie Jeleniej Góry i okolic. Wywiadów udzieliło także rodzeństwo osób niepełnosprawnych oraz wybrani pracownicy domów pomocy społecznej z okolic Jeleniej Góry. Jako technikę pomocniczą wykorzystano także obserwację uczestniczącą.

Należy podkreślić, iż zapoczątkowane przez autorkę badania, których wybrane wy­niki zamieszczono w rozważaniach, stanowić powinny jedynie przyczynek do pogłębio­nych badań na temat starości osób z intelektualną niepełnosprawnością.


Fornalik. Trzy historie. Trzy oblicza starości…

163

162 Część druga. Funkcjonowanie osób starszych w różnych srodowiskach


Historia 1. Życie z bratem, życie z siostrą Starość w domu rodzinnym

Pan Franciszek przyszedł na świat tuż po wojnie. Mając niespełna dwa lata, zachorował na zapalenie opon mózgowych, które uczyniło go osobą niepełnosprawną intelektualnie, ograniczyło jego sprawność ruchową i po­zbawiło werbalnej komunikacji. Rodzice usłyszeli, iż nie dożyje 15 lat. Na przekór diagnozie dziś ma już 59 lat.

Nigdy nie chodził do szkoły, na warsztaty terapii zajęciowej, do pracy, ponieważ w owych czasach nie było takich możliwości. Jego rehabilitacją, włączaniem w życie społeczne zajęli się rodzice, zabierając go na częste spa­cery, imprezy kulturalne, wyjazdy rodzinne. Rodzice odeszli kilkanaście lat temu. Pan Franciszek zamieszkał więc z młodszą od siebie siostrą i od tamtej chwili oboje dzielą swą codzienność.

Poznałam pana Franciszka kilka lat temu podczas integracyjnych zajęć muzycznych. Są one jedyną stałą aktywnością, w jakiej bierze udział pan Franciszek. Cotygodniowe godzinne muzykowanie w gronie znajomych, wyjazdy na koncerty dają możliwość doświadczenia sukcesu, sprawiają ra­dość i odrywają od schematyzmu codzienności. Ona z kolei wypełniona jest głównie odpoczynkiem w domu, oglądaniem telewizyjnych seriali, teletur­niejów i programów przyrodniczych, spacerami z siostrą - o ile pozwala na to pogoda - spożywaniem posiłków... Jak sam pan Franciszek twierdzi, nie mógłby pracować, chodzić do WTZ-ów, bo jest stary, nie poradziłby sobie z zadaniami ze względu na brak sił. Mówi o sobie: „jestem dziadkiem", wska­zuje na drżące ręce, słabość nóg, pogarszający się wzrok. Ale niemal nigdy nie opuszcza go dobry humor, promienieje optymizmem i ciepłem, a poczucie szczęścia daje mu wyjście na spacer, wakacyjny wyjazd nad morze, do innego kraju, na turnus rehabilitacyjny, spotkanie z rodziną i znajomymi. Pan Fran­ciszek nie boi się niczego, a denerwują go jedynie remonty i hałas. Uczucie smutku pojawia się, gdy zatęskni za mamą, ale - jak twierdzi - nigdy nie pła­cze. Czy chciałby coś zmienić? Zamieszkać w innym miejscu? Jednoznacznie twierdzi, że nie, tłumacząc siostrze: „tu jest mój dom, jestem zadowolony, jestem szczęśliwy".

Rodzi się jednak pytanie: czy takie same odczucia ma siostra pana Fran­ciszka? Podczas rozmowy stwierdziła:

nigdy nie miałam poczucia, że moim obowiązkiem jest opieka nad bratem, to było coś naturalnego, co nastąpiło po śmierci rodziców.

Siostra nie skarży się, jednak podkreśla trudności, jakie pojawiały się lub czasem pojawiają, a mianowicie: konieczność pozostawiania pana Franka sa­mego w domu, gdy pracowała, niemożność utrzymywania częstych kontak­tów z mieszkającą daleko rodziną. Największy jednak problem werbalizuje, gdy pan Franciszek wychodzi z pokoju: „co by się z Frankiem stało, gdyby mnie zabrakło?". W obliczu wspomnianych obaw siostra podjęła bardzo przemyślane kroki, a mianowicie już od 10 lat pan Franciszek jeden miesiąc w roku spędza w pobliskim domu pomocy społecznej dla dorosłych mężczyzn niepełnosprawnych intelektualnie, gdzie nawiązuje przyjaźnie, poznaje opie­kunów i warunki instytucjonalnego życia. Czy owe umiejętności adaptacyjne będą mu w przyszłości przydatne? Zarówno pan Franciszek, jak i jego siostra mają nadzieję, że nie. Mimo to wspomniane działania są dla pana Franciszka szansą na kontakt z rówieśnikami niepełnosprawnymi intelektualnie, a także formą odpoczynku dla jego siostry, która przez cały rok sprawuje nad nim opiekę.

Zaprezentowany obraz starzenia się i starości - na przykładzie historii pana Franciszka - jest bez wątpienia dominującym w polskich warunkach. Zazwyczaj bowiem, kiedy rodzice nie są już w stanie sprawować opieki nad niepełnosprawnym synem lub córką, z powodu złego własnego stanu zdro­wia lub z powodu śmierci, w wielu przypadkach opiekę tę przejmuje sprawne rodzeństwo.

Nie zawsze jednak tak się dzieje, nawet jeśli osoba niepełnosprawna ma brata lub siostrę. Zależy to bowiem od wielu czynników. Jednym z nich są z pewnością istniejące między rodzeństwem od dzieciństwa relacje, w tym także stopień zażyłości. Jedna z sióstr osoby niepełnosprawnej ujęła to nastę­pująco:

My wszystko robiłyśmy razem z siostrą. To, że ona miała zespół Downa, nic nie znaczyło. Tak było od dziecka i tak pozostało. Jak umarli rodzice, nie wyobrażałam sobie innego scenariusza, jak zabranie M. do siebie.

Jeśli natomiast rodzeństwo miało poczucie, iż musi walczyć nieustan­nie o uwagę ze strony rodziców, odczuwało nieustanną zazdrość o niepeł­nosprawnego brata lub siostrę, niszczącą dobre relacje, może w dorosłości


165

164


traktować opiekę nad rodzeństwem w kategoriach przykrego obowiązku. Równie negatywne konsekwencje nieść ze sobą może nieustanne i wymu­szone włączanie sprawnego rodzeństwa do opieki nad siostrą lub bratem z niepełnosprawnością.

Ważnym czynnikiem jest także poziom samodzielności i uspołecznienia osoby z niepełnosprawnością. Zdarza się bowiem, że niepełnosprawność jest na tyle głęboka i ograniczająca codzienne funkcjonowanie osoby, iż wymaga nieustannej obecności opiekuna, a czego niejednokrotnie nie jest w stanie zapewnić aktywne zawodowo rodzeństwo. Decyduje się więc ono - nie bez rozterek i wyrzutów sumienia - na umieszczenie brata lub siostry w domu pomocy społecznej. Ilustruje to poniższa wypowiedź brata:

Ostatnia prośba mojej mamy dotyczyła opieki nad moim upośledzonym bratem. Zgodziłem się i na początku próbowałem dotrzymać słowa. Po kilku miesiącach okazało się, że nie dajemy z żoną rady, praca, dom... nasze małżeń­stwo zaczęło się rozpadać, byłem wycieńczony. W końcu zdecydowałem się umieścić brata w domu pomocy społecznej wbrew woli mamy. Odwiedzamy go, zabieramy na święta. Ma lepszą opiekę niż u nas. Mimo że inaczej nie mo­głem, do dziś mam wyrzuty.

Uwzględniając wspomniane okoliczności, trudno dokonywać jedno­znacznej oceny opisanej decyzji. Jakkolwiek jest ona sprzeczna z ostatnią wolą rodzica, przynosi korzyści zarówno rodzinie, jak i niepełnosprawnemu bratu. Wiele rozterek budzi niewątpliwie w rodzeństwie fakt, iż są oni oce­niani przez otoczenie społeczne.

Wśród innych czynników, które zadecydować mogą o oddaniu brata lub siostry do instytucji, wymienić należy także trudną sytuację mieszkaniową, własne lub występujące w rodzinie problemy zdrowotne, uniemożliwiające okazanie wystarczającej troski i udzielenie wsparcia.

Jeśli rodzeństwo podejmie odmienną decyzję i postanowi zaopiekować się niepełnosprawnym bratem czy siostrą, jego życie jest wprawdzie wolne od wspomnianych rozterek, lecz niepozbawione trudności w codziennym funkcjonowaniu.

Jedna z sióstr ujmuje swój problem następująco:

Myślę, że w moim przypadku zawsze najtrudniejsze było to, że kiedy za­częłam mieć partnerów, to każdego oceniałam pod kątem ewentualnej opieki nad siostrą. Na pewno nie związałabym się z kimś, kto nie akceptowałby siostry

[...] Na szczęście mój mąż, moje dzieci kochają M., ale wiem, że bywa inaczej. Moja znajoma ma duże problemy z mężem, odkąd jej brat zamieszkał z nimi.

Na wspomniany problem powinniśmy spojrzeć także z drugiej strony, nie tylko rodzeństwu i jego rodzinie bowiem może być trudno zmienić — je­śli jest to konieczne - tryb życia, dostosowując go w pewnym zakresie do niepełnosprawnego brata lub siostry. Również dorosłej, często starszej już osobie z intelektualną niepełnosprawnością, mającej własne przyzwyczajenia, nie jest łatwo oswoić się z nowym domem, a niekiedy nowymi zasadami codziennego funkcjonowania.

Problem stanowić może także - wspomniany przez siostrę pana Francisz­ka - problem pozostawiania niepełnosprawnego rodzeństwa samego w domu. Jedna z sióstr stwierdziła:

Kiedy szłam do pracy albo gdy teraz idę na zakupy, a B. zostaje sam w domu, zawsze zastanawiam się, czy nic się nie stanie. On jest w miarę samo­dzielny, wiem, że nigdzie nie wyjdzie, ale zawsze istnieje jakieś ryzyko. I będę czuła się winna.

Podobnie jak niegdyś rodzice, teraz rodzeństwo może z upływem czasu odczuwać przeciążenie opieką nad niepełnosprawnym bratem lub siostrą, grożące zespołem wypalenia się sił, jeśli opieka wymaga dużych nakładów sił fizycznych i psychicznych. Najtrudniejszy jednak problem, jaki sygnalizuje rodzeństwo, dotyczy wyobrażenia sobie tego, co stanie się z niepełnospraw­nym bratem lub siostrą po ich śmierci. Ten strach jest silniejszy z upływem lat, a także w sytuacji gdy sprawna siostra lub brat nie założyli własnej rodziny.

W dotychczasowych rozważaniach skoncentrowałam się głównie na pro­blemach sprawnego rodzeństwa. Przyjrzyjmy się jednak bliżej sytuacji za­mieszkiwania z rodzeństwem od strony osoby niepełnosprawnej. Wyniki przeprowadzonych badań oraz obserwacji poczynionych podczas wieloletnich kontaktów z rodzinami osób niepełnosprawnych wskazują na fakt, iż poziom akceptacji i zadowolenia ze wspólnego życia ze sprawnym rodzeństwem zależy u osób niepełnosprawnych od możliwości odgrywania w rodzinie określonej roli, np.: pomocnika w opiece nad dziećmi, osoby odpowiedzialnej za kon­kretne czynności domowe. Jeśli osoba czuje się potrzebna, znacznie szybciej odnajduje się w nowej sytuacji, będąc równocześnie rzeczywistym wsparciem dla rodzeństwa.


166

167


Ważną rolę odgrywa tutaj także organizacja czasu wolnego osobie nie­pełnosprawnej. Naturalnie nie oznacza to jednak, że rodzeństwo za wszelką cenę powinno uatrakcyjniać każdy dzień niepełnosprawnej siostrze lub bratu, zważywszy na fakt, iż u osób niepełnosprawnych intelektualnie wkraczających w jesień życia również obserwuje się spadek aktywności, sił witalnych. Nie można jednak ograniczyć się jedynie do codziennego włączania telewizora o świcie i jego wyłączania o zmierzchu. Udział osoby z niepełnosprawnością w zajęciach organizowanych w środowisku lokalnym, w turnusach rehabili­tacyjnych, również bez obecności sprawnego rodzeństwa, z pewnością sprzyja eliminacji u niej uczucia osamotnienia, polepszeniu zdrowia fizycznego i psy­chicznego, a zarazem odciąża sprawnego brata lub siostrę.

W powyższych rozważaniach nie ujęłam wszystkich problemów związa­nych z funkcjonowaniem starszego człowieka z niepełnosprawnością intelek­tualną w warunkach domu rodzinnego, przybliżyłam jednak te, które wydają się najczęściej doświadczanymi. Na koniec jednak rodzi się pytanie: czy opi­sany model, w którym starość przeżywana jest w gronie najbliższych, a mia­nowicie rodzeństwa i jego rodziny, jest modelem najbardziej pożądanym? Jest to bez wątpienia model najbardziej naturalny, zbliżony do tego, w jakim starzeją się osoby w normie intelektualnej. Nie należy jednak traktować go jako modelu „za wszelką cenę". Jakkolwiek dobrej rodziny nie jest w stanie zastąpić żadna instytucja, to jednak zła rodzina może być mniej korzystnym środowiskiem niż dobra instytucja (por. Obuchowska, 1997, s. 3-8)2.

Historia 2. Zestarzeć się w gronie rówieśników Starość w instytucji

Bohaterowie tej historii mieszkają w domu pomocy społecznej przezna­czonym dla dorosłych mężczyzn z intelektualną niepełnosprawnością, po­łożonym w niewielkiej miejscowości. Mieszka w nim niemal stu mężczyzn w różnym wieku i o różnym poziomie sprawności intelektualnej i rucho­wej. W wiek starczy weszło kilkunastu panów, którzy zamieszkują DPS od

2 Autorka wspomniane stwierdzenie odnosi wprawdzie do dzieci, niemniej jednak może ono także zostać użyte w kontekście zamieszkiwania osób dorosłych w środowisku rodzinnym lub instytucjonalnym.

1,5 roku do kilkudziesięciu lat. Dla niektórych to kolejny dom pomocy, inni trafili tutaj dopiero niedawno. Kilkoro z mężczyzn chętnie przystało na udział w rozmowie o swoim życiu.

Czy panowie pamiętają swoją przeszłość i jakie były ich losy? We wspo­mnieniach większości pojawiają się rodzinny dom i osoba mamy. Panowie opowiadają także, czym zajmowali się, mieszkając w rodzinnym domu. Pan K. mówi:

Mieszkałem w M. z mamą, robiłem zakupy [...] Ojczym niedobry był, pił a mama płakała [...] Mama otruła się czadem z pieca. Tęsknię za mamą, moja kochana mama była, mamusia.

Z kolei pan R. wspomina:

Ja tu krótko jestem, jak w domu mieszkałem, to zakupy robiłem, ale do szkoły nie chodziłem [...] Pracowałem w P., o plac dbałem, sprzątałem, ale pieniędzy nie mieli i z pracy wyrzucili, i potem już nic nie robiłem. Ale co w domu, to w domu.

Pan A. ma podobne wspomnienia:

Ja mieszkałem z mamą i tatą, i bratem [...] Chodziłem na spacer z mamą, do sklepu. My nie chodzili do szkoły.

Pan J. natomiast wspomina:

Ja długo tu, jak mama żyła, to ja był w domu. Żeśmy zwierzęta mieli, krowy, kaczki, to się nie nudziło.

Panowie, w zależności od stopnia swej sprawności, pełnią obecnie różne funkcje na terenie domu i w różny sposób spędzają swój wolny czas. Pan A. opowiada:

Garnki myję, podłogę w kuchni [...] Ja, pani, do sklepu sam chodzę, ku­puję kawę, ciastka, cukierki. Chodzę na spacer z chłopakami, na cmentarz, do kościoła. Na terapii szyję.

Z kolei pan K. tak opisuje swoją codzienność:

Ja z leżącymi robię, przewijam, kąpię, karmię. Ja idę spać, jak dzieci po-wysadzam. Lubię pomagać. Zaraz idę dzieci rozbierać, oni nie chodzą [pan K. używa określenia „dzieci" w odniesieniu do dorosłych mężczyzn z grupy najgłębiej niepełnosprawnych intelektualnie].


168 Część druga. Funkcjonowanie osób starszych w różnych środowiskach...

Kontynuując, wspomina: „ja lubiłem przy krowach pomagać, ciężko było, ale lubiłem". Pan R. natomiast opowiada:

Lubię robić coś na placu, żeby się nie nudziło. Liście grabimy. Czasami chodzę na terapię, ale mi się nie chce,

zaś pan J. mówi:

Ja na terapii układanki robię, dywan robię taki z wełny, fajne prace ro­bimy, też filmy oglądam [...] Do kościoła nie chodzę, bo mi się nie chce. Nie sprzątam, bo pani sprząta.

Mężczyźni cieszą się, mogąc wyjeżdżać na wakacje, chodzić na spacery, brać udział w imprezach na terenie domu. Oto jedna z wypowiedzi:

Byliśmy nad morzem, statkiem jeździłem, papieża se kupiłem. Na księdza czekam, to mi poświęci papieża [...] Dziewczyny przyjadą na Andrzejki, będzie­my tańczyć

- twierdzi pan K.

Wszyscy panowie pozytywnie wypowiadają się na temat domu, lubią personel, oferowane formy spędzania czasu.

Lubimy ten dom, to nasz dom, nam piorą tutaj, panie miłe. Dobrze mi się żyje. Tylko ten W. [mieszkaniec, który jest agresywny] jest głupi, popycha, dokucza, silny jest, nienawidzę go

- mówi pan A., a pan J. dodaje: „lepiej tu niż sam, z chłopakami wesoło". Akceptują także swój stan cywilny, brak własnej rodziny. Pan R. jest zdania:

Ja wolę sam żyć, bo z żonami to jest kłopot. Ożeni się człowiek, a ona w cug pójdzie. Wyjątek to dobra żona.

Mężczyźni są pogodni, ich marzenia to: „na spacery chodzić", „pojechać do siostry", „na wycieczki jeździć". Zdaniem pana J.: „na starość trzeba wy­począć".

Wszystko mnie cieszy i niczego bym nie chciał. My z chłopakami nie jeste­śmy smutni. A denerwować się nie ma na co

- dodaje pan K.

Podczas rozmów prowadzonych w pokojach, które w różnym stopniu są przytulne i „ubrane" w osobiste pamiątki mieszkańców, mężczyźni prezento-

I. Fornalik, Trzy historie. Trzy oblicza starości... 169

wali zdjęcia swoich najbliższych lub własne, z własnej inicjatywy prowadzili mnie do kolejnego mieszkańca. Rozmowom nie towarzyszyło skrępowanie. Widać było, że panowie czuli się wyróżnieni, mogąc wziąć udział w rozmo­wie. Jak stwierdził jeden: „ze starymi dzisiaj? Zawsze chcą z młodymi".

Dla wielu osób z intelektualną niepełnosprawnością miejscem codzien­nej egzystencji jest lub staje się na pewnym etapie życia instytucja. Niektórzy mieszkańcy domów pomocy społecznej nigdy nie doświadczyli życia w rodzin­nym domu, toczyło się ono w kolejnych, niekiedy nawet kilku instytucjach. Inni trafiają tam dopiero po śmierci rodziców lub rodzeństwa, osiągnąwszy dorosłość albo wkroczywszy w późną dojrzałość.

Czy potrafią przystosować się do istniejących tam warunków? Jak twier­dzi M. Kościelska, pozbawienie domu jest jednym z najbardziej urazowych przeżyć w życiu człowieka. Czy zatem instytucja jest w stanie pełnić funkcje prawdziwego domu? Przyjrzyjmy się wybranym funkcjom domu (Kościelska, 1992), równocześnie zastanawiając się, na ile DPS-y, w których zamieszkują osoby starsze z intelektualną niepełnosprawnością, są w stanie je pełnić:

W domu jest się u siebie. Być u siebie to znaczy mieć własne terytorium, móc gromadzić na nim swoje rzeczy, wpuszczać gości. Z domu się wychodzi i do domu wraca. W swojej praktyce spotkałam różne domy, w tym niektóre wyglądające tak, jakby nikt w nich nie mieszkał. W sterylnie czystych pokojach nie widać było pamiątek z przeszłości, zdjęć najbliższych, a jedynie poukładane na łóżkach - zgodne z kolorem pokoju - maskotki lub zawieszone na ścianach prace plastyczne. Podczas moich wizyt z grupą studentów nikt z personelu nie pytał mieszkańców o zgodę na obejrzenie ich pokojów. Otwierano je jeden po drugim jak pokoje hotelowe, chwaląc się nowo zakupionymi meblami czy telewizorem. W takich miejscach szczegól­nie trudno odnaleźć się tym osobom, które przenoszą się do instytucji w wie­ku dojrzałym. Zazwyczaj gromadzą one w rodzinnych domach pamiątki, mają swoją ulubioną odzież czy przedmioty codziennego użytku. Możliwość ich zatrzymania daje niewątpliwie mieszkańcowi poczucie bezpieczeństwa, a własne rzeczy stają się łącznikiem z rodzinnym domem, a zarazem akce­soriami przydatnymi w zaproponowanej w literaturze przez J. Lausch-Żuk »terapii wspomnieniami" (Lausch-Żuk, 1999).


170 Część druga. Funkcjonowanie osób starszych w różnych środowiskach...

Za dom ponosi się odpowiedzialność.

Potrzebą człowieka jest troszczyć się o dom, dbać o jego całość, czystość, przyozdabiać go i chlubić się jego wyglądem (Kościelska, 1992, s. 90).

W większości domów, które znam, niestety nie mieszkańcy, lecz personel wykonuje czynności porządkowe w pokojach, nawet jeśli mężczyźni i kobiety są na tyle sprawni, by mogli je wykonywać bez większej pomocy. Często mieszkańcy nie mają też wpływu na wystrój własnych pokojów. Zdaniem E. Tarkowskiej,

jedną z istotnych cech życia w domu pomocy społecznej jest fakt, że wiele ele­mentów kształtujących codzienność, w tym warunki mieszkaniowe, są miesz­kańcom dane, gotowe, „podane na talerzu" [...], zaplanowane i przygotowane bez ich udziału i bez ich woli (Tarkowska, 1994, s. 29).

: Zdarza się jednak nierzadko, że najsprawniejsi mieszkańcy uczestniczą w ta­kich pracach, jak: grabienie liści przed domem, zamiatanie placu, pomoc w grupach osób najmniej sprawnych, pomoc w kuchni. Z moich obserwacji wynika, iż wśród mieszkańców zajmują oni wysoką pozycję ze względu na możliwość wpływania na to, co się w domu dzieje. Owa praca nadaje ponad-

^ to sens ich codziennemu życiu.

Dom daje poczucie bezpieczeństwa.

W domu wszystko jest znane, swojskie, nikt tam nie może wejść niepożą­dany (Kościelska, 1992, s. 91).

Im większy zakład, tym więcej w nim zamętu, nieprzewidzianych sytuacji, więcej obcych osób, a zatem i mniejsze poczucie bezpieczeństwa mają w nim mieszkańcy. Domy, które znam, są w większości molochami przeznaczonymi dla stu i więcej mieszkańców, a zatem wielu w nich pracowników, wiele osób, które pełniąc określone funkcje, często się zmieniają. Konieczność przenie­sienia się z domu rodzinnego, w którym wszystko było znajome i przewi­dywalne, jest na początku dużym szokiem dla osoby starszej z intelektualną niepełnosprawnością właśnie ze względu na trudności z ogarnięciem tak dużej przestrzeni, tak dużej liczby nowych osób. Zdarza się więc, co zaobser­wowałam, że niektóre starsze kobiety lub mężczyźni preferują zamknięcie się we własnym pokoju (o ile nie muszą przenosić się na dzień do sali dziennego

\ pobytu), oglądanie telewizji czy starych fotografii przywiezionych z domu.

) Niechętnie biorą udział w życiu domu, oferowanych aktywnościach. Pisząc

I. Fornalik, Trzy historie. Trzy oblicza starości... 171

o poczuciu bezpieczeństwa, należy także wspomnieć o możliwości bezpiecz­nego przechowywania prywatnych rzeczy, zamykania ich na klucz, a nie no­szenia w kieszeniach spodni lub porwanej torbie skarbów przeszłości.

Dom jest miejscem zakorzenienia i przywiązania. '

Dom stanowi zwykle wspólnotę ludzi, których łączy miłość. Więzy z bliskimi odpowiadają ludzkiej potrzebie czucia się wzajemnie ważnym i po­trzebnym. Domy mają też swoją historię, czyli historię życia ludzi, których łączą wspólne przeżycia. Mają swój niepowtarzalny klimat, swoje uroczystości i święta (tamże).

Obserwując relacje pomiędzy starszymi mieszkańcami w różnych domach ' pomocy społecznej, dostrzegłam, że mają one różny charakter. Zdarza się, iż panowie czy panie są ze sobą związani, troszczą się o siebie, wyrażają chęć , wspólnego mieszkania, niemal nie odstępują się na krok. Częściej jednak mieszkańcy żyją obok siebie. Nierzadko są dobierani do pokojów bez moż­liwości podjęcia decyzji w tej sprawie, zatem zgodnie z wolą personelu. Nie sprzyja to nawiązaniu przyjacielskich kontaktów, wykraczających poza na­rzuconą konieczność spędzania nocy w tym samym pokoju. Zaobserwowa­łam ponadto, iż - podczas nieobecności opiekuna - niektórzy mieszkańcy, zwłaszcza silniejsi i bardziej sprawni, jawnie wyrażają swoją wrogość, domi­nację wobec słabszych.

Odnosząc się natomiast do wspólnego spędzania ważnych chwil, należy podkreślić, że niezwykle cenne jest z pewnością wspólne świętowanie w gru­pie urodzin, imienin mieszkańca, organizowanie świąt religijnych, imprez okolicznościowych. Wiele kobiet i mężczyzn, z którymi rozmawiałam, wspo­mina takie ważne chwile lub cieszy się na te, które mają nadejść.

Przypatrując się codziennemu życiu osób starszych w instytucji, można wysunąć wniosek, iż jego jakość zależy od warunków, jakie stwarza się w kon­kretnym domu pomocy społecznej, szczególnie zaś takich, które w jak naj­większym stopniu upodobniłyby go do rodzinnego - „normalnego" - domu. Celowo użyłam określenia „normalnego", mając na myśli - „spełniającego zasady normalizacji". Jak twierdzi A. Krause, aby można było mówić o nor­malizacji życia w domach pomocy społecznej, powinny zostać spełnione na­stępujące warunki:

- mieszkanie w swoim domu (traktowanie go przez mieszkańców w ten sposób),


172 Część druga. Funkcjonowanie osób starszych w różnych środowiskach... ____

- normalizacja rytmu dnia, czyli przeżywanie dnia w sposób typowy dla tzw. normalnych,

- normalizacja rytmu tygodnia - rozróżnienie pomiędzy dniem powszednim a weekendem czy świętami,

- normalizacja rytmu roku - rozróżnienie pomiędzy codziennością wypeł­nioną pracą a urlopem,

- normalizacja życiorysu - oznacza życie w wiekowo specyficznym środowi­sku i atmosferze.

Zdaniem autora, dla upośledzonych w tak zwanym wieku poprodukcyj­nym ważna jest taka organizacja życia, by stanowiło ono dla nich bodziec do dalszej aktywności. Ważne jest tu utrzymanie kontaktu z najbliższą rodziną, a także z miejscem pracy, i o ile nastąpiła zmiana, z wcześniejszym miejscem zamieszkania (Krause, 2000).

- normalizacja autonomii — oznacza samostanowienie o swojej codzienności w takim stopniu, w jakim jest to możliwe,

- normalizacja kontaktów z płcią przeciwną - zaniechanie praktyk segregacji płci, czyli tworzenia domów tzw. jednopłciowych, przeznaczonych dla kobiet lub mężczyzn,

- normalizacja warunków materialnej egzystencji - umożliwienie mieszkań­com posiadania własnych pieniędzy,

- normalizacja warunków życia - oznacza warunki zbliżone w jak najwięk­szym stopniu do społecznych standardów,

- normalizacja kontaktów socjalnych w środowisku lokalnym (tamże, s. 133-135).

Ogólnie rzecz ujmując, chodzi o podjęcie takich działań na terenie instytucji i w jej otoczeniu, które zmierzałyby do stworzenia osobom nie­pełnosprawnym intelektualnie, w tym także seniorom, warunków życia jak najbardziej zbliżonych do normalnych.

Ostatnie lata bez wątpienia przyniosły wiele pozytywnych zmian w funk­cjonowaniu domów pomocy społecznej w Polsce i wyraźnie widoczny jest postęp we wcielaniu idei normalizacji w życie. Niemniej jednak istnieją takie obszary, które - w odniesieniu do osób starszych - są nadal zaniedbane.

Na podstawie własnych obserwacji stwierdzić mogę, że w wielu domach dostrzec można trudności z organizacją czasu mieszkańcom. Oczywiste jest, iż czas w instytucji totalnej płynie inaczej, wolniej, jej mieszkańcy żyją w in-

I. Fornalik, Trzy historie. Trzy oblicza starości... 173

nym rytmie czasu niż ludzie na zewnątrz. M. Kościelska czas pobytu w domu pomocy społecznej podzieliła na cztery główne kategorie:

- czas wykorzystany na pracę lub włączanie się w zajęcia personelu, w sposób podobny do tego, w jaki członkowie rodziny włączają się w prace na rzecz domu,

- czas wspólnotowy przeznaczony na życie razem: wspólne posiłki, uroczy­stości, liturgie, wycieczki itp.,

- czas indywidualnie zaprogramowany, przeznaczony na zajęcia szkolne, rehabilitacyjne,

- czas wolny (Kościelska, 2001, s. 84).

W domach, które znam, osoby z intelektualną niepełnosprawnością bę­dące w podeszłym wieku najczęściej cierpią jednak na nadmiar wolnego cza­su. Mając trudności z zagospodarowaniem go w sposób aktywny, ciekawy, ze względu na brak pomysłowości lub narzucone z góry ograniczenia, zarówno kobiety, jak i mężczyźni czas ten spędzają na oglądaniu telewizji, bezczynnym siedzeniu przed domem, a niekiedy na stereotypowym kiwaniu się, co szcze­gólnie dotyczy osób ze znaczną i głęboką niepełnosprawnością intelektualną. Czas wolny ma w swej istocie być przeznaczony na odpoczynek po trudach dnia, jest to bowiem czas, który pozostaje człowiekowi po wykonaniu czyn­ności związanych z zaspokojeniem potrzeb biologicznych i higienicznych oraz czynności obowiązkowych (por. Rutkowski, 1999). Wielu seniorów nie ma jednak po czym odpoczywać, jeśli ich dni upływają na bezczynności i zja­daniu wspólnych posiłków. Naturalnie należy tutaj mieć na względzie fakt, iż w porównaniu z młodzieżą i dorosłymi osoby starsze będą z racji wieku, do­legliwości, braku sił wymagały większego „oddechu" od obowiązków, lecz nie mogą być ich całkowicie pozbawione. Im bardziej bowiem aktywnie spędza czas człowiek w wieku podeszłym, tym pogodniejsza jego starość i większe szansę na zachowanie przez lata dobrej kondycji fizycznej i psychicznej.

Sądzę, że bardzo ważną kwestią, która bez wątpienia wymaga omówienia, są wzajemne relacje personelu i mieszkańców. Pragnę zwłaszcza zatrzymać się nad traktowaniem przez personel seniorów w kontekście ich wieku. Obser­wując wzajemne kontakty, dostrzegłam, iż w większości domów osoby doro­słe, a nawet te, które wkroczyły w jesień życia, traktowane są przez osoby tam pracujące w kategoriach bycia dzieckiem. Wyraża się to w różnoraki sposób. Jeden z nich dotyczy form odnoszenia się do mieszkańców. Typowe dla per­sonelu jest zwracanie się do kobiet czy mężczyzn - niezależnie od ich wieku


174 Część druga. Funkcjonowanie osób starszych w różnych środowiskach...

- po imieniu. I nie byłoby w tym nic złego, jeśli ta zasada obowiązywałaby także w drugą stronę, lecz zwykle nie obowiązuje. Bywa więc, iż dwudziesto­letnia opiekunka czy pielęgniarka jest dla starszego od niej o kilkadziesiąt lat mieszkańca „panią", podczas gdy on dla niej Jasiem.

Wielokrotnie zaobserwować mogłam w różnych domach swoistą in-i fantylizację mieszkańców, wyrażającą się w oferowaniu im nieadekwatnych ) do wieku form aktywności, np. układanie klocków, zabawy maskotkami, nieustanne wyklejanki i rysowanie kredkami i inne. Pracownicy zapytani, j dlaczego właśnie takie czynności proponują starzejącym się mieszkańcom, ) odpowiadają zwykle: „bo mieszkańcy to lubią robić". Nie zastanawiają się jednak nad tym, iż owo „lubienie" jest efektem braku innych umiejętności ' u mieszkańców, skoro przez kilkadziesiąt lat zachęcano ich jedynie do wspo­mnianych form spędzania czasu.

Przykładem braku respektowania prawa osób niepełnosprawnych inte­lektualnie do bycia dorosłymi niech będzie także opisana sytuacja. Przed kilkoma laty zostałam zaproszona na „Dzień Dziecka" do domu dla doro­słych mężczyzn z niepełnosprawnością. Zastałam w nim kilkudziesięciolet­nich mężczyzn ubranych w kolorowe czapeczki, z balonikami, maskotkami 1 w dłoniach, tańczących w rytm dziecięcej muzyki. Widok ten zapadł w moją pamięć głównie ze względu na swój karykaturalny kształt.

Naturalnie istnieją odstępstwa od opisanego modelu traktowania oso­by z intelektualną niepełnosprawnością w instytucji, znam bowiem domy, w których relacje pomiędzy mieszkańcami a personelem mają partnerski cha­rakter, w których dopuszcza się możliwość wyrażenia swojego zdania przez mieszkańca i zapewnia adekwatne do wieku czynności w istniejących przy DPS-ach warsztatach terapii zajęciowej.

Na koniec tej części rozważań pragnę jeszcze zwrócić uwagę na sytuację
seniorów mieszkających w domu pomocy społecznej w kontekście problemu
śmierci. Mieszkańcy bez wątpienia doświadczają w różnym zakresie bliskości
śmierci. Osoby, które trafiły w dojrzałym wieku do DPS-u, najprawdopo-­
dobniej doświadczyły śmierci swoich najbliższych, rodziców, rodzeństwa.
Inni stykają się z tym problemem na terenie domu pomocy społecznej, gdy
umierają współmieszkańcy. Sami również przecież odejdą.

Mimo że śmierć jest tak bardzo namacalna w codziennym życiu rów-
nież i tej grupy osób, najczęściej otulana jest zmową milczenia. Dzieje się
tak dlatego, że w opiniach opiekunów pojęcie śmierci jest zbyt abstrakcyjne,

I. Fornalik, Trzy historie. Trzy oblicza starości... 175

by mogło być zrozumiane przez osoby niepełnosprawne intelektualnie. Owa cisza jest także efektem przekonania osób pracujących z niepełnosprawnymi, iż należy chronić podopiecznych przed tak przykrymi tematami i przeżycia­mi. Z tego względu nieczęsto podejmuje się w rozmowach z mieszkańcami tę problematykę, zabiera na uroczystości pogrzebowe osoby z rodziny czy in­nego mieszkańca, przygotowuje do własnej śmierci. A przecież niezależnie od stopnia intelektualnej niepełnosprawności osoba doświadcza tak samo boleś­nie straty drugiego człowieka, tym boleśniej, że nie rozumie niejednokrotnie, co i dlaczego się stało (por. Fornalik, 2003). Prowadząc rozmowy z mieszkańcami, którzy są bohaterami opisanej na wstępie historii, bardzo wyraźnie dostrzegałam smutek w ich oczach, gdy wspominali swoje zmarłe mamy lub innych członków rodziny, sami zresztą stwierdzali, iż jest im najbardziej przy­kro wtedy, gdy tęsknią za mamą. Kiedy rozmawiałam z seniorami w grupie, jeden z panów, który nie porozumiewa się werbalnie, pobiegł do swojego pokoju i przyniósł zdjęcie swojej mamy, pocałował je ze łzami w oczach i po­kazał gestem, że mama już umarła. Osoby niepełnosprawne intelektualnie nie są także wolne od lęku przed śmiercią czy rozmyślań o tym, co stanie się po śmierci z rodziną czy nimi samymi. Przerwanie ciszy wokół tego - jakże l trudnego - tematu z pewnością zwiększyłoby poczucie bezpieczeństwa miesz­kańców, przygotowując ich równocześnie do nieuniknionego.

Podsumowując tę część rozważań, pragnę zwrócić uwagę na fakt, że starość w instytucji nie musi być równoznaczna ze stwierdzeniem „starość nieszczęśliwa". Jakość życia wielu mieszkańców może poprawić się, gdy trafią do domu pomocy społecznej, szczególnie jeśli w rodzinnym domu skazani byli na samotność w czterech ścianach pokoju lub brak fachowej opieki. Na­leży jednak pamiętać, iż dla mieszkańców, którzy w swej pamięci mają obraz rodzinnego domu, będzie on zawsze obrazem najpiękniejszym.

Historia 3. O Marysi, która nigdy nie została panią Marią Starość z głęboką niepełnosprawnością intelektualną

Marysia - tak naprawdę 54-letnia pani Maria - również mieszka w domu pomocy społecznej dla dorosłych osób z niepełnosprawnością intelektualną. Jak przebiegała jej biografia, dowiedziałam się z krótkiej relacji opiekunki. Zakres doświadczeń, jakie stały się jej udziałem, nie wymagał zresztą dłuż-


176 Część druga. Funkcjonowanie osób starszych w różnych środowiskach...

szego komentarza. Jako kilkuletnia dziewczynka trafiła do domu pomocy społecznej dla dzieci. Od początku uzyskała etykietę „osoby leżącej", ze względu na głęboki stopień niepełnosprawności intelektualnej, częste infek­cje, ograniczoną sprawność ruchową. Wykonywano wokół niej czynności pielęgnacyjne, uznając, że są one wystarczające, by przeżyć. Tak mijały lata. Rodzina coraz rzadziej odwiedzała Marysię, aż przestała odwiedzać wcale. Do niedawna uznawano osoby z głęboką niepełnosprawnością intelektualną za ludzi niewyuczalnych i niewychowalnych, zatem i Marysi nie poddano w tamtych czasach żadnym oddziaływaniom edukacyjnym. Jej życie upływa­ło na leżeniu w łóżku, zjadaniu czterech posiłków dziennie, pocieraniu głową o poduszkę, wpatrywaniu się w sufit. Czasem ktoś miły zabierał ją na spacer w wózku lub pośpiewał religijne pieśni.

Kiedy Marysia stała się dorosłą kobietą, nagle przeniesiono ją do domu pomocy społecznej dla osób dorosłych. Niewiele to jednak zmieniło w jej życiu, toczy się podobnym trybem. Nadal jest bowiem w tak dużym stopniu niesprawna, niesamodzielna, że pomija się ją w większości działań na terenie domu. Wyjazdy na wakacje, terapia zajęciowa, czynności porządkowe, udział w imprezach okolicznościowych są przeznaczone przede wszystkim dla osób sprawniejszych. Czasem ktoś przyniesie jej ulgę masażem, wystawi wózek przed dom, włączy w pokoju radio lub telewizję, wrzuci do łóżka maskotkę. Opiekunki i inne mieszkanki domu mówią o kobietach z tej grupy, a mia­nowicie najgłębiej upośledzonych, „dzieci" albo „dziewczynki" i w taki też sposób je traktują. Marysia - mimo przekroczenia 50. roku życia - nigdy nie została panią Marią.

Bohaterka tej historii również trafiła do domu pomocy społecznej. Jej biografia i jej doświadczenia znacznie odbiegają jednak od tych, które mają bohaterowie historii drugiej. Jej sytuację w znacznym stopniu zdetermino­wały głęboki stopień intelektualnej niepełnosprawności oraz znacznie ogra­niczona sprawność fizyczna. Nie bez znaczenia okazało się także środowisko, w którym znalazła się we wczesnym dzieciństwie, a mianowicie dom pomocy społecznej.

Osoby z głęboką niepełnosprawnością intelektualną są bez wątpienia grupą, która znajduje się w najtrudniejszej sytuacji spośród wszystkich grup osób niepełnosprawnych. Biorąc pod uwagę ich niewielkie możliwości w za-

I. Fornalik, Trzy historie. Trzy oblicza starości... 177

kresie rozumienia świata, poznawania go, w zakresie komunikacji, trudności z adaptacją, sprzężenia chorobowe, znalezienie się w domu pomocy społecz­nej bywa początkiem wieloletniej egzystencji w samotności czterech ścian.

Obserwując pozytywne zmiany w funkcjonowaniu domów pomocy spo­łecznej w Polsce, dostrzegłam, iż najmniejszy postęp dostrzec można w od­niesieniu do osób najgłębiej upośledzonych. Nadal w wielu domach osoby te spędzają większość czasu w wydzielonych wielołóżkowych salach dla tzw. leżących. Personel wprawdzie wykonuje wobec nich czynności pielęgnacyjne, ale zaspokaja głównie ich potrzeby biologiczne. Jak twierdzi E. Tarkowska (1994), można nazwać to zjawisko swoistą instytucjonalizacją potrzeb. W odczuciu wielu pracowników najważniejsze są posiłki i czynności toale­towe, natomiast pomija się potrzeby aktywności, poznawcze, emocjonalne i inne, wychodząc z założenia, iż skoro osoba i tak niewiele rozumie i szansę na postęp jej w intelektualnym i społecznym rozwoju są niewielkie, to nie ma sensu się starać.

Mimo iż to właśnie osoby głęboko niepełnosprawne intelektualnie wy­magają największej stymulacji ze strony środowiska, by móc się rozwijać, nierzadko pozbawia się ich wszelkiej stymulacji, a mianowicie nie wyjmuje z łóżka, nie zabiera na spacery czy imprezy na terenie domu, wycieczki, obo­zy. W niewielu domach organizuje się profesjonalne (a przy tym stopniu intelektualnej niepełnosprawności profesjonalizm jest niezbędny) zajęcia ze specjalistami. Organizacja czasu osobom dorosłym lub w podeszłym wieku zazwyczaj zaczyna i kończy się na włączeniu telewizora lub radia w sali, po­wieszeniu w łóżku kilku maskotek lub włożeniu ich do rąk mieszkańców, bądź też na wystawieniu w wózkach całej grupy przed dom, gdy dopisuje pogoda.

Sposób traktowania osób z głęboką niepełnosprawnością intelektualną przez personel bez wątpienia przekłada się na sposób, w jaki są one postrzega­ne przez pozostałych mieszkańców. W wielu przypadkach jest to w ich oczach grupa zdegradowana do pozycji dzieci, które nie mają własnego zdania, nic nie rozumieją i wymagają bezustannej pomocy.

W przytoczonej wcześniej historii (historia 2) cytuję wypowiedź jednego z mieszkańców, który stwierdził, iż pracuje z dziećmi. Kiedy zapytałam: „ja­kimi dziećmi?", odpowiedział: „Tam na dole, leżącymi". Stwierdziłam więc: ,>Ale przecież w tym domu nie mieszkają dzieci, lecz dorośli panowie", na co mieszkaniec odparł:


178 Część druga. Funkcjonowanie osób starszych w różnych środowiskach...______

Panowie? Oni są jak dzieci, bo nie chodzą, sikają i ja im muszę zmieniać pieluchy, muszę karmić.

Prowadząc na terenie domów pomocy społecznej badania dotyczące seksu- alności osób z intelektualną niepełnosprawnością, dowiedziałam się ponadto, , iż niekiedy osoby z głęboką niepełnosprawnością stają się ofiarami przemocy seksualnej, mieszkańcy sprawniejsi są bowiem świadomi faktu bezbronności \ współmieszkańca oraz tego, że nie jest on w stanie nikomu wyjawić tego, r co się stało lub odbywa się nocami przy zamkniętych drzwiach (Fornalik,

2002).

Rodzi się w tym miejscu pytanie: czy osoby te mają szansę doświadczyć, czym jest starość? Biologicznie bez wątpienia tak, lecz tak naprawdę ich życie wygląda niejednokrotnie tak samo, gdy są dziećmi, gdy wkraczają w doro­słość i gdy osiągają późną dojrzałość.

Sądzę jednak, iż z upływem lat i jakość życia osób starszych z głęboką niepełnosprawnością intelektualną ulegnie poprawie, kilka lat temu bowiem (w końcu!) i dzieci, i młodzież z głęboką niepełnosprawnością zostały obję­te obowiązkiem szkolnym, a domy pomocy społecznej zostały zobligowane do organizowania zajęć rewalidacyjno-wychowawczych. Niestety nie zawsze przestrzegane są owe przepisy lub zajęcia prowadzone są przez niewykwalifi­kowaną kadrę. Należy jednak mieć nadzieję, że stopniowo wzrosną świado­mość, wiedza i umiejętności dyrektorów domów i pracowników, które prze­łożą się na pozytywne działania nakierowane również i na osoby z głęboką niepełnosprawnością intelektualną.

\

Refleksje końcowe

. -Analizując przedstawione powyżej historie będące ilustracją najczęściej

spotykanych w naszym kraju modeli starości z niepełnosprawnością inte­lektualną, można zadać pytanie: czy można mówić o specyfice starzenia się | starości tej grupy osób?

W moim odczuciu dostrzegalna jest swoista odmienność losów osób starszych z intelektualną niepełnosprawnością, a szczególnie głębszą i głęboką. Jest ona głównie efektem ograniczonej przez całe życie autonomii tej grupy osób. Mimo osiągnięcia dojrzałości biologicznej przeważająca wiekuj

I. Fornalik, Trzy historie. Trzy oblicza starości... 179

szość kobiet i mężczyzn nadal pozostaje pod opieką rodziców lub placówki opiekuńczej. W związku z tym, iż nie zawiera związków małżeńskich i w kon­sekwencji nie ma potomstwa, nie może na starość liczyć na troskliwą opiekę ze strony partnera lub własnych dzieci. Śmierć rodziców jest więc dla nich stratą bezpiecznego domu. A zastępuje go dom rodzeństwa lub dom pomocy społecznej.

Kolejna różnica, która również uwidacznia się na podstawie przedsta­wionych historii, dotyczy faktu, iż - szczególnie w instytucjach, choć nie tylko - mimo osiągnięcia wieku starczego, osoby intelektualnie niepełno- ( sprawne rzadko uzyskują status dorosłych, dojrzałych. Mawia się o nich: „chłopcy", „dziewczęta", a nawet „dzieci". W konsekwencji oferuje niekiedy , infantylne formy spędzania czasu, pozbawia autonomii, pozbawia szacunku przynależnego osobom w podeszłym wieku. Do niedawna jeszcze taki sposób traktowania dorosłych osób z intelektualną niepełnosprawnością był dość powszechny. Na szczęście jednak, dzięki coraz liczniejszym publika­cjom dotykającym problematyki dorastania, dorosłości niepełnosprawnych umysłowo, w ostatnich latach wzrosła świadomość niektórych terapeutów, nauczycieli, czy też opiekunów z domów pomocy społecznej, którzy zaczęli dostrzegać, iż życie osób niepełnosprawnych intelektualnie składa się z takich samych etapów rozwojowych, jak ich własne.

Pewnego rodzaju swoistość starzenia się związana jest także z tym, że osoby z głębszą niepełnosprawnością intelektualną nigdy nie uzyskują statusu emeryta, zazwyczaj bowiem nie było im dane podjąć ról zawodowych, zatem

na zawsze pozostają rencistami. W większości przypadków ich życie upływało na mniej lub bardziej bezczynnym funkcjonowaniu w domu rodzinnym lub instytucji.

Czy jednak — mimo wspomnianej specyfiki starzenia się — osoby niepeł­nosprawne intelektualnie łatwo przystosowują się do tej fazy życia? Osobiste długoletnie kontakty z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie pozwalają mi wysunąć hipotezę, że wkraczając w jesień życia, osoby te często przyj­mują postawę nazwaną przez D. Bromleya (1969) postawą konstruktywną3, wydaje się, iż w grupie osób starszych niepełnosprawnych umysłowo więcej

Wysunięta hipoteza bez wątpienia wymaga potwierdzenia empirycznego. Szczegól­ne zaś dookreślenia, czym jest konstruktywne przystosowanie się do starości w przypad­ku osób z głębszą niepełnosprawnością intelektualną.


180 Część druga. Funkcjonowanie osób starszych w różnych środowiskach...

jest kobiet i mężczyzn pogodzonych ze swoim losem, nawet jeśli oznacza on pozostanie po kres życia w instytucji domu pomocy społecznej. Wchodząc

l w bliższe relacje, odnosi się wrażenie, iż osoby te, choć nie bez wyjątków, przyjmują swą starość i życie takim, jakie ono jest im dane. W swej praktyce

i nie spotkałam się nazbyt często z narzekaniami, całkowitą utratą chęci życia.

.. Znacznie częściej doświadczyłam natomiast młodzieńczego wręcz zapału, łapania radosnych chwil, otwartości na innych.

Akceptacja objawów i skutków starości oraz nieuniknionych zdarzeń zależeć będzie jednak w dużej mierze od warunków, jakie stworzymy osobie z intelektualną niepełnosprawnością. Dużą rolę w tym zakresie odegrać może podejmowanie problematyki starości osób z intelektualną niepełnosprawnoś­cią w literaturze oraz badaniach empirycznych, a zarazem przygotowywanie pedagogów specjalnych nie tylko do pracy z dziećmi i młodzieżą — co niestety jest dość powszechne na studiach — lecz także z dorosłymi i osobami w po­deszłym wieku.

Bez wątpienia należy zadbać o godną, pozbawioną karykaturalnych kształ­tów, starość każdego człowieka, również niepełnosprawnego intelektualnie

niezależnie od stopnia jego niepełnosprawności. Nie zawsze bowiem prawdą

jest stwierdzenie, iż „każdy ma taką starość, na jaką sobie zasłużył". Czasem

starość jest taka, jaką mu ją dano.

I. Fornalik, Trzy historie. Trzy oblicza starości... 181

Kościelska M. (2001), O jakości życia w domach pomocy społecznej, „Nowiny Psychologiczne", nr 2.

Krause A. (2000), Integracyjne złudzenia ponowoczesności, Kraków.

Lausch-Żuk J. (1999), Wartość terapii wspomnieniami w procesie opieki, wychowania i rehabilitacji osób z niepełnosprawnością umysłową, przeby­wających w domach pomocy społecznej [w:] Wspomaganie rozwoju osób niepełnosprawnych, red. J. Pilecki, S. Olszewski, Kraków.

Obuchowska I. (1997), Dziecko w rodzinie i instytucji. Od teorii do praktyki, „Problemy Opiekuńczo-Wychowawcze", nr 3.

Rutkowski M. (1999), Czas wolny dzieci i młodzieży niepełnosprawnych w kie­leckich organizacjach i stowarzyszeniach [w:] Wspomaganie rozwoju osób niepełnosprawnych, red. J. Pilecki, S. Olszewski, Kraków.

Tarkowska E. (1994), Życie codzienne w domach pomocy społecznej, Warszawa.


Bibliografia

Bromley D. (1969), Psychologia starzenia się, Warszawa.

Fornalik I. (2002), Rozwój psychoseksualny młodzieży z głębszą niepełnospraw­nością intelektualną w zależności od środowiska życia, nieopublikowana praca doktorska napisana pod kierunkiem L Obuchowskiej, Poznań.

Fornalik L (2003), Osoba z głębszą niepełnosprawnością intelektualną w obli­czu śmierci rodziców [w:] Człowiek z niepełnosprawnością intelektualną. Wybrane problemy osobowości, rodzin i edukacji osób z niepełnosprawnością intelektualną, red. Z. Janiszewska-Nieścioruk, 1.1, Kraków.

Kościelska M. (1992), Psychologiczne podstawy organizacji życia dzieci i do­rosłych upośledzonych umysłowo w domach pomocy społecznej, „Nowiny Psychologiczne", nr 2.


178



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Poczucie tożsamości seksualnej u osób niepełnosprawnych intelektualnie
FUNKCJONOWANIE OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH INTELEKTUALNIE W SPOŁECZEŃSTWIE POLSKIM orzginl licencjata
Podstawy pedagogiki osób z niepełnosprawnością intelektualną
Metodyka osób z niepełnosprawnością intelektualną i autyzmem( 11
Pedagogika osób z niepełnosprawnością intelektualną, wypracowania
Nauka i praca osób z niepełnosprawnością intelektualną
Piszczek M. dziecko ktorego rozwoj s.64-67, PEDAGOGIKA i PSYCHOLOGIA, Psychologia osób z niepełnospr
Wychowanie fizyczne osób z niepełnosprawnością intelektualną (upośledzonych umysłowo)
edukacja i rehabilitacja osób z niepełnosprawnością intelektualnąI rok I stopnia, pedagogika specjal
Dobro i zło w świadomości osób niepełnosprawnych intelektualnie, Oligofrenopedagogika
Charakterystyka osób niepełnosprawnych intelektualnie, Charakterystyka osób niepełnosprawnych umysło
ROZDZIAŁ I CHARAKTERYSTYKA OSÓB Z NIEPEŁNOSPRAWNOŚCIĄ INTELEKTUALNĄ, Niepełnosprawność, Niepełnosp
Metodyka osób z niepełnosprawnością intelektualną z autyzmem Wlazło 5
Peleccy, PEDAGOGIKA i PSYCHOLOGIA, Psychologia osób z niepełnosprawnością intelektualną
Obraz samego siebie u osób z niepełnosprawnością intelektualną, OLIGOFRENOPEDAGOGIKA
Charakterystyka osób z niepełnosprawnością intelektualną, STUDIA -PRYWATNE, seminarium, seminarium

więcej podobnych podstron