O Mordechaju Marksie znanym jako Karol
Jacek Bartyzel http://www.prawica.net/34265
24.03.2014.
Jako że ze zdumieniem dostrzegam próby (nie pozbawione literackiego wdzięku) heroizacji i uwznioślenia postaci urodzonego dokładnie 195 lat temu Mordechaja (od chrztu luterańskiego: Karla Heinricha) Marxa, czuję się zobowiązany powiedzieć kogo jak w nim widzę:
Otóż - małego burżuja, który aby dać upust podwójnemu, dławiącemu go resentymentowi: nienawiści do chrześcijańskiego Boga (którą tak plastycznie wyraził zwłaszcza w młodzieńczych, satanistycznych wierszach) oraz żydowskiej samo-nienawiści, wymyślił diabelskie perpetuum mobile do zniszczenia świata, który go tak w dwójnasób "alienował", używając jako mięsa armatniego proletariuszy, których los w rzeczywistości nic go nie obchodził.
Wymarzyć sobie świat, w którym przez morze krwi zniesieniu ulegnie wszelkie zróżnicowanie tylko po to, aby on, Marx, nie musiał odczuwać dyskomfortu z powodu możliwości bycia nazwanym Żydem - Bogobójcą albo Żydem - lichwiarzem, to mieszczański egocentryzm tak monstrualny, że "Jedyny i dla Jedynego" Stirnera zdaje się dyszkantem grzecznego gimnazjalisty.
Nie będę już znęcał się nad tym, kim był w życiu rodzinnym i w stosunkach (głównie jednostronnie finansowych) z innymi ludźmi, ani nad licznymi plagiatami (które zacierał wymyślając tym, z których przepisywał), ani nad dyletanctwem jego pseudoteorii ekonomicznej, bo tę zmiażdżył dawno Böhm-Bawerk (któremu jestem niezmiernie wdzięczny także dlatego, że próbowałem chyba trzy razy przeczytać "Kapitał", ale za każdym razem musiałem skapitulować po kilkunastu stronach, a "żeby samemu ocenić książkę - jak mówi de Maistre - trzeba ją przeczytać, a przez sen dokonać tego niepodobna"). Wspaniałomyślnie przyznam natomiast, że chwilami niezły był z niego socjolog polityki, jak choćby w "18 brumaire'a Ludwika Napoleona".
Jeśli ktoś uważa, że nie dość skutecznie dobiłem upiora osinowym kołkiem, to proszę mnie poprawić.