Stanisław Herakliusz Lubomirski (1642-1702)
ROZMOWY ARTAKSESA I EWANDRA
(wybór)
ROZMOWA PIERWSZA
Przy pałacu królewskim, tam kędy tylny prospekt najpiękniejszy rząd okien ku Wiśle podaje, jest jedno wesołe miejsce, co chociaż do ogroda przyłączone, a przecię niejako oddalone bokiem od ogroda, miłą osobność sprawuje. To, bukszpanowy parterem i sawinami na kształt cyprysów wyniosłymi wysadzone, kamienna balustrata wokoło ogradza, że kto się na niej wesprze, ten z góry pochodzistej na kształt skarpy oschłe od wiślnych wód piaski daleko okiem odkrywa. Tam niejeden z przedniejszych ludzi Królestwa często, lubo sprawami zaprzątniony spoczywa, lubo też nie tylko widzeniem oka pasąc, ale i myślą pokarm dając albo z towarzyszem rozmową bawi się, albo dworskich napaści syty - krótkiej spokojności, poki mu jej albo czas, albo potrzeba, albo inportun nie przerwie, łagodnie zażywa. To miejsce - nie prostego gminu retirata - gdyby mówić wprzód mogło, a potem chciało, o jako wiele powiedziałoby, co tam odchodzących i przechadzających napiło w się dyskursów. Tam bowiem i interessa Królestwa nieraz namówione, i poselstwa i instrukcyje często stanowione, i wojny i pokoje traktowane, i rady, i namowy, i fakcyje, i ugody, i amory i mądre rozmowy, i rzadkich nauk ciekawe powieści, krótko mówiąc: co kilku królów i królowych nie pospolitych w Europie dworów, z obojga płci osób znaczne zebranie namówić, naprawić, nagadać mogło dotychczas rzadkiego, mądrego, skrytego, ciekawego, dowcipnego w naukach, przyrodzeniu, komplemętach, żartach, powieściach politycznych i moralnych inwencyjach, sekretach i wszelakich roztropnych zabawach, to wszysko tam zostaje schowane i złożone. [...]
Tam tedy zszedszy się z sobą znacznego urodzenia osoby, Artakses i Ewander, a od tego osobliwą wzajemnie przyjaźnią będąc obowiązani, upodobawszy sobie wesołość miejsca i osobność do poufałej rozmowy sposobną, jako często w rożnych innych materyjach mądrze i dowcipnie zawsze dyszkurować z sobą zwykli byli, tak i tam chcąc się lepiej jeszcze ucieszyć, a przypatrując się damom i kawalerom przechodzącym się i różnej kondycyjej ludziom po ogrodzie chodzącym, rozmawiać z sobą wzięli się, a obaczywszy naprzód Ewander jednego z kawalerów, którego znał w cudzych krajach, będącego także w ogrodzie, rzecze do Artaksesa: - "Dziwna rzecz, że ten człowiek nic prawie nie uczywszy się ma taką w rzeczach biegłość, że mu trudno przybrać równego".
A Artakses na to: - "I owszem, moim zdaniem nie masz się czemu cale dziwować, bo cokolwiek jedno i znałem ludzi, co się mniej uczyli, tylko samym, rozsądkiem przyrodzonym (byle dobrze oświeconym) rządzili się, daleko zawsze byli w rzeczach i godniejsi, i więksi. Natura albowiem sama rozumnemu człowiekowi dała tylo sposobu, że się może bez żadnych nauk, bez których i cnota w człowieku żyje, roztropnie kierować".
- "To prawda - rzecze Ewander - że człowiek dosyć ma (jako zwierzę rozumne) sposobności do poznania złego i dobrego, ale przecię cnota bez polerunku i nauk ma coś w sobie ostrego i nieprzyjemnego, dlatego potrzeba, aby, naukami wypolerowana, mogła być milsza i wdzięczniejsza wszytkim".
- "Nie potrzebuje cnota - odpowie Artakses - tej okrasy i prostota wszytko to umieć może, byle z rozumem prawdziwym samej się ścieżki cnoty jak najprościej trzymała, nauki zaś często są bardziej zawadą cnoty niż pomocą cnoty; częściej obłudą niż prawdziwą mądrością". [...]
ROZMOWA TRZECIA
Nazajutrz nie mógł się Artakses obaczyć z Ewandrem, aż nierychło popołudniu, bo był dzień ekspedyjowania poszty, zaczym nie przyszło im aż o szóstej jakoś z południa zejść się z sobą do zaczętej konwersacyjej. Skoro tedy uderzyła szósta godzina i Artakses wywiedzieć się w przód kazał, jeśli w czym Ewandrowi nie przeszkodzi, a odniosszy respons, że go czekał z ochotą, nieomieszkanie poszedł złożyć mu wizytę i zastał Ewandra w pokoju, bo mieli między sobą to poufałe postanowienie, że jeden przeciw drugiemu nie miał wychodzić nigdy.
Zastał go tedy, mówię, siedzącego w pokoju u stołu a zwięzującego do kupy siłę skryptów rozsypanych po stole, między którymi znać, że były jedne listy rozmaite, drugie relacyje poselstw i traktatów różnych. Porwał się zarazem Ewander obaczywszy Artaksesa i wymówił się przed nim, że ekspedycyja poszty zabawiła go była tak długo, że mu dotychczas służyć nie mógł. Na co Artakses z niemniejszą ludzkością odpowiedziawszy, spojrzał na papiery po stole rozłożone, co spostrzegszy Ewander prosił go, aby przebaczył, że go zastał w takim nieporządku, bo dopiero skończył posztę, nad którą siedział tak długo.
Ale Artakses zaraz rzecze na to: - "Nie jest to nieporządek, ale porządek ludzi wielkich, i owszem, byłby to nieporządek, gdyby to nie było u człowieka, o którego głowę gmin spraw i zabaw opiera się. Ale często choć mu się stół zaprzatnie, nie zaprzątnie mu się głowa bynajmniej, która i najwięcej robiąc może nakłonić i do uciech kiedy zechce, bez uszczerbku spraw, a to pochodzi z łacności i przytomności umysłu na wszelką stronę gotowego".
Potym obruciwszy się ku skryptom rzecze znowu: - "Owo zda mi się, że respons na owę instrukcyją, co w ostatniej Radzie była czytana. Dziwna rzecz, że tak prędko przyszedł ten respons".
Odpowie Ewander: - "Dziś też dopiero doszedł mię przez tę posztę, i jeszczem go nie dobrze uważył, ale przeczytajmy go jedno i uważmy z sobą lepiej".
Począł tedy Ewander czytać go, a Artakses pilno słuchał i do każdego niemal punktu przymówił się.
Przeczytawszy wszystko rzekł Artakses: - "Cudowna to rzecz, że ci ludzie nie mogą żadną miarą przestać tego stylu szkolnego, tych makaronizmów niepotrzebnych. Mogłoby się to było półarkuszem wszystko sprawić, co tu ledwo nie pół godziny czytaliśmy".
A Ewander na to: - "To rzecz prawdziwa, że te style nadęte nie powinny by mieć ceny między statystami, którzy na sensach, nie na wierszach, mądrość fundują".
- "To rzecz prawdziwa - potwierdził Artakses - że ludzie godni nie mieliby takich spampanat ani pisać, ani mówić. Bo oto widzimy, że wszystkie grube narody, co do nas albo od wschodu, albo od północy przyjeżdżają, przynoszą ramoty nadziane takimi peryjodami, że ledwo ostoją się na papierze. Tylko tego czekać, żeby litery - wziąwszy - albo skakały jeszcze po arkuszu, albo z tym w tykwy poszły, co je czyta".
- "To prawda - rzecze Ewander - dobra to bardzo refleksyja, że wszystkie pogańskie narody najdumniej zwykły mówić. Owo słyszemy nieraz listy, co od Porty przychodzą, albo arabskie, albo perskie. To w nich one epitety foremne, podobieństwa zaś nie podobne. Jeśli wpadną w słońce albo gwiazdy, to już ledwie w piętnastym wierszu z jasności się wyciemnią; jeśli w ogród, to tam i róże, i lilije, i partery, i cytrysy, i cedry, ledwo nie od palmy aż samego czosnku tej deskrypcyjnej nawąchamy się, jeżeli zaś przykłady, to tam i błazen stanie się Ciceronem, i Seneka żołnierzem, i Aleksander arcykapłanem, i Sardanapalus filozofem, tak będzie własne i podobne przyrównanie, ale z łaski Bożej przecię u nas nie tak nieważne style. Już nasz wiek i ludzie dosyć wypolerowali dowcip, że się tego ustrzec mogą".
- "Pozwalam na to - rzecze Artakses - ale przecię siłę jeszcze potrzeba do doskonałości stylu. Nie dosyć to imitować autorów, lepiej być samemu autorem. A starsi kogo naśladowali? Rozum ich a rozsądek służy im za autorów. Teraz zaś rozumieją, że lepiej mówi, co cytuje autora, choćby lada co mówił, niż ten, co rozsądną a węzłowatą rzecz powie, a nie cytuje nikogo. Tacyt z nikogo tekstów nie cytował, a przecie my go cytujemy. Ba, więcej powiem, że siłę godnych ludzi już nie śmie wypaść z sentencyją nigdy, bo już tak są niemal wszytkie potoczne, że lada kto to powie, co by potem największemu człowiekowi wstyd było po nim wymówić. Ale przecie żeby dla tego autorów nie czytać i od nich dobrego przykładu nie brać - nie jestem tego zdania. Byli ludzie wielcy, przyznać im to, tylko wiedzieć, czego z nich i jako zażyć i styl sobie umieć bez afektacyjej obrać wedle potrzeby".
To usłyszawszy Ewander rzekł do Artaksesa: - "Rad bym wiedział, skąd też właśnie to słowo styl urosło, bo rożnie i ja o tym rozumiem".
A Artakses na to rzecze: - "Ponieważ się nam tak piękna i potrzebna podała materyja, powiedziałbym ja w tej okazyjej zdanie moje, jeśli będzie bez uprzykrzenia". [...]