Syndrom Grupowego Myślenia
W wielu organizacjach i instytucjach nie pojedynczy człowiek, lecz grupa ludzi podejmuje ważne decyzje oraz ustala kierunek i zasady działania. Zaletą takiego procesu grupowego jest to, że umożliwia on ujęcie problemu z kilku różnych punktów widzenia, dzięki czemu decyzja nie jest zależna jedynie od uprzedzeń czy błędów oceny jednej osoby. Jednakże nawet mimo wkładu wnoszonego przez wiele różnych osób, decyzje grupowe mogą niekiedy okazać się zupełnie błędne - tak bardzo, że później inteligentni, bystrzy ludzie zadają sobie pytanie: "Jak mogliśmy być tak głupi?"
Starając się zrozumieć, w jaki sposób taki proces grupowy może prowadzić w błędnym kierunku, Irving Janis przeprowadził szczegółową analizę kilku poważnych decyzji politycznych, które doprowadziły do fiaska, takich jak inwazja na Kubę w Zatoce Świń w 1961 roku oraz inwazja Korei Północnej. Po przeanalizowaniu tysięcy stron dokumentów historycznych, Janis stwierdził, że te poważne błędy były rezultatem tego, co nazwał grupowym myśleniem (groupthink) - pewnego sposobu myślenia występującego u osób tworzących grupę o dużej spójności wtedy, gdy staną się one tak zaabsorbowane dążeniem do jednomyślności i utrzymywaniem jej, że powoduje to obniżenie ich zdolności do krytycznego myślenia. Zamiast starannie rozważać "za" i "przeciw" decyzji, rozpatrywać alternatywne możliwości, podnosić kwestie moralne itd., w grupie takiej dominuje troska o ukształtowanie wspólnego poglądu, co naraża ją na popełnienie poważnych błędów.
Myślenie grupowe można zatem zdefiniować jako "taki sposób myślenia, do którego ludzie uciekają się wtedy, gdy w spójnej, własnej grupie (ingroup) dążenie do jednomyślności staje się tak dominujące, że prowadzi do lekceważenia realistycznej oceny alternatywnych kierunków działania". Grupy stosujące tę nieprzystosowawczą strategię podejmowania decyzji na ogół uważają się za nienaruszalne - są zaślepione optymizmem. A optymizm ten staje się wieczny, gdy nie dopuszcza się do różnicy zdań. Pod wpływem nacisków nakłaniających do konformizmu poszczególni członkowie grupy zaczynają mieć wątpliwości co do słuszności swoich zastrzeżeń i powstrzymują się od wypowiadania odmiennych opinii. Dążenie do jednomyślności jest tak ważne, że niektórzy członkowie grupy stają się niekiedy "strażnikami umysłów" - osobami, które cenzurują napływające kłopotliwe informacje. Syndrom grupowego myślenia pojawia się głównie w grupach spójnych, odizolowanych od odmiennych punktów widzenia. Dobrym przykładem może tu być otoczenie fhrera całkowicie konformistyczne, gdzie nie były dozwolone żadne odchylenia. W takiej atmosferze nawet najokropniejsze posunięcia wydawały się racjonalne, gdyż brak różnicy zdań stwarzał złudzenie jednomyślności, przez co każdemu o wiele trudniej było wziąć pod uwagę możliwość istnienia innych alternatyw.
Podobnie rzecz się miała z osobami zamieszanymi w aferę Watergate wraz z Richardem Nixonem i jego "gwardią pałacową". Ludzie na wysokich stanowiskach państwowych - wielu z nich było prawnikami - dopuszczali się krzywoprzysięstwa, niszczyli materiały dowodowe i proponowali łapówki, na pozór zupełnie bez zastanowienia. Przynajmniej w części było to spowodowane tym, że we wczesnych latach siedemdziesiątych prezydent Nixon był otoczony ścisłym kręgiem ludzi myślących zupełnie tak samo. Ta jednomyślność sprawiała, że wszelkie "wychylenia", czyli dewiacje, były czymś niemal nie do pomyślenia - aż do czasu rozbicia tego kręgu.
Jeszcze innym przypadkiem fatalnej decyzji będącej wynikiem myślenia grupowego było wydanie przez NASA w 1986 r. zezwolenia na start wahadłowca kosmicznego "Challenger" z siedmiorgiem astronautów, w tym jedną pasażerką cywilną - nauczycielką. Decyzję tę podjęto, mimo że we wcześniejszym locie "Challengera" w 1983 r. omal nie doszło do katastrofy, i na przekór późniejszym usilnym sprzeciwom i ostrzeżeniom ze strony znających się na rzeczy inżynierów, którzy zwracali uwagę na wadliwe pierścienie uszczelniające na złączach pomocniczych silników rakietowych. Pewni siebie po wielu wcześniejszych udanych startach i rozentuzjazmowani wysłaniem w kosmos pierwszej cywilnej pasażerki (a także licząc na uzyskanie dodatkowych funduszy od Kongresu) kierownicy NASA padli ofiarą własnego myślenia życzeniowego (wishful thinking).
Podsumowując, można powiedzieć, że myślenie grupowe charakteryzuje się ośmioma głównymi cechami:
a) złudzeniem całkowitego bezpieczeństwa, które prowadzi do nadmiernego optymizmu i zachęca do podejmowania skrajnego ryzyka przy całkowitym zaniechaniu troski o możliwe negatywne skutki działań ryzykownych
b) zbiorowym racjonalizowaniem działań grupy, co pozwala tej grupie odrzucać wszelkie dane, które są sprzeczne z decyzją;
c) niepodważalną wiarą w immanentną, przyrodzoną moralność grupy, co prowadzi tę grupę do ignorowania etycznych czy moralnych następstw decyzji;
d) stereotypowymi poglądami na wroga - jako słabego, złego (co wyklucza rokowania) oraz/lub głupiego;
e) silnym naciskiem wewnętrznym na członków grupy, aby dostosowali się do norm grupowych i nie różnili się w poglądach;
f) indywidualną autocenzurą myśli i idei, które odbiegają od wspólnych poglądów grupy;
g) złudzeniem jednomyślności decyzji, które jest po części rezultatem nacisków nakłaniających do konformizmu, o których wspomniano powyżej;
h) pojawieniem się samozwańczych "strażników umysłów" (mindguards) - członków grupy, którzy tłumią niedogodną informację i ganią każdego, kogo poglądy odbiegają od wspólnych poglądów grupy.
Grupowe myślenie nie jest cechą pewnych rodzajów ludzi, jest ono raczej procesem, który może zachodzić we wszystkich rodzajach grup, nawet tych, które składają się z najlepszych i najbardziej inteligentnych ludzi. Doniosłe znaczenie ma więc pytanie: "Kiedy wystąpienie grupowego myślenia jest najbardziej prawdopodobne?" Janis wskazał trzy warunki sprzyjające grupowemu myśleniu: 1) duża spójność grupy podejmującej decyzję; 2) izolacja tej grupy od innych, bardziej zrównoważonych, od zewnętrznej informacji i zewnętrznych autorytetów oraz 3) poparcie danego sposobu działania przez przywódcę grupy. Warunki te łącznie przyczyniają się do ukształtowania grupy, która prawdopodobnie szybko dojdzie do wspólnego poglądu, a kiedy to nastąpi, to będzie zmuszać swych członków do popierania go.
Przykład: amerykańska inwazja w Zatoce Świń.
17 kwietnia 1961 roku około 1400 kubańskich uchodźców wspomaganych przez amerykańską flotę, lotnictwo i CIA wylądowało na bagiennym wybrzeżu Kuby w Zatoce Świń. Celem ich było wywołanie buntu i ewentualne obalenie reżimu Fidela Castro. Operacja okazała się dla Amerykanów kompletnym fiaskiem. Żaden z czterech okrętów zawierających zapasy amunicji i żywności dla atakujących nie zdołał wylądować na Kubie. Dwa zostały zatopione przez samoloty kubańskie, dwa inne wycofały się w popłochu. W drugim dniu cała grupa inwazyjna została otoczona przez dwadzieścia tysięcy dobrze uzbrojonych żołnierzy Castro. W trzecim dniu prawie wszyscy, którzy nie zginęli w walce (ok. 1200 żołnierzy) zostali pojmani i osadzeni w więzieniu
Cała ta operacja została zaplanowana przez znakomity zespół polityków i wojskowych amerykańskich (także kierownictwo CIA) z bardzo inteligentnym prezydentem Johnem Kennedym na czele. Dlaczego tak wybitna grupa podjęła tak fatalna decyzję?
Planowanie inwazji w Zatoce Świń, która odbyła się w 1961 roku, jest dobrym przykładem procesu grupowego myślenia. Prezydent Kennedy i jego doradcy stanowili spójną grupę, która pracowała wspólnie od wielu lat. Informacje o innych możliwych rozwiązaniach oraz zarzuty wobec tego planu nie były dopuszczane do tej grupy, a kilku ekspertów o wysokich kwalifikacjach zostało wyłączonych ze spotkań. Prezydent Kennedy, aczkolwiek niekiedy krytykował ten plan, to jednak wyraźnie zakomunikował grupie swe poparcie dla niego. Sprawozdania z posiedzeń poświęconych podjęciu decyzji wyraźnie świadczą o występowaniu na nich objawów grupowego myślenia. Ponieważ kariera polityczna Kennedy'ego była szeregiem niezwykłych sukcesów, grupa ta miała zatem poczucie całkowitego bezpieczeństwa i pewności - że wszystko nadal będzie się udawać. Inwazję uzasadniano poglądem, że Kubańczycy przyłączą się do tej sprawy i zbuntują się przeciwko Fidelowi Castro, mimo że nie było żadnych danych przemawiających za tym poglądem. Stereotypowe traktowanie nieprzyjaciela jako słabego i głupiego znalazło swe odbicie w przypuszczeniach (które wszystkie okazały się błędne), że działania wojska kubańskiego nie będą skuteczne i że Castro nie podejmie kroków w celu powstrzymania możliwych zwolenników emigrantów dokonujących inwazji. Planujący inwazję w Zatoce Świń popełnili w swoich przewidywaniach ogromną liczbę poważnych błędów. Przede wszystkim przyjęli szereg bezpodstawnych i, jak się okazało, błędnych założeń. Należały do nich:
Założenie, że uda się ukryć, iż za operacją, która formalnie była prowadzona przez antykomunistycznych kubańskich uchodźców, stały Stany Zjednoczone. Przyjmowano, że ludzie uwierzą w historyjkę wymyśloną przez CIA, że inicjatorami i realizatorami całej operacji są kubańscy przeciwnicy Fidela Castro. Grupa planyjaca trwała przy tym założeniu wbrew licznym dowodom zaprzeczajacym tej historii - m.in. doniesieniom prasy o zaangażowaniu Stanów Zjednoczonych w szkolenie uchodźców kubańskich i inne działania przygotowujące inwazję.
Założenie, że kubańskie lotnictwo jest tak niesprawne, iż przed rozpoczęciem inwazji łatwo zostanie wyeliminowane z akcji poprzez zbombardowanie baz. Również to założenie okazało się bezpodstawne. Atak amerykańskich bombowców na bazy lotnictwa kubańskiego spowodował tylko niewielkie straty i nie zapobiegł skutecznemu atakowi samolotów kubańskich na okręty amerykańskie przewożące zapasy amunicji i żywności atakującym Kubę.
Założenie, że żołnierze Kubańskiej Brygady (1400 osób) maja tak wysokie morale, iż skłonni są ryzykować życie i dokonac inwazji bez udziału Amerykanów. Tymczasem żołnierzy Kubańskiej Brygady poinformowano, że otrzymają istotne wsparcie w inwazji ze strony armii amerykańskiej, bez czego mogliby nie chcieć ryzykowac całego przedsięwzięcia.
Założenie, że armia Fidela Castro jest tak słaba i tak źle wyposażona, iż żołnierze Kubańskiej Brygady będą w stanie utrzymać założony po wylądowaniu przyczółek na plaży. I znowu założenie to utrzymywano mimo zdecydowanie odmiennych opinii ekspertów, których raporty mówiły o znacznej sile armii Fidela Castro.
Założenie, że inwazja Kubańskiej Brygady spowoduje wybuch powstania na Kubie i doprowadzi do obalenia reżimu Castro. Założenie to było istotne dla decyzji o interwencji, gdyż tylko taka perspektywa czyniła całe przedsięwzięcie sensownym. Równocześnie przyjmowano je bez żadnych wyraźnych dowodów, że społeczeństwo Kuby jest skłonne i gotowe do powstania.
Założenie, że jeżeli Kubańskiej Brygadzie nie uda się utrzymac przyczółka, to jej żołnierze będą w stanie dołączyć do partyzantki działającej na Kubie, w górach Escambray. I to założenie było kompletnie nierealne, Brygada nie miała żadnych możliwości przebicia się w góry.
Tak więc wszystkie istotne założenia, na których opierano plany inwazji, okazały się całkowicie fałszywe.
Biorąc pod uwagę katastrofalne skutki, jakie mogą wyniknąć z grupowego myślenia, co można zrobić, aby zapobiec jego wystąpieniu? Janis wysuwa kilka propozycji; wszystkie one zmierzają do zmiany procesu podejmowania grupowej decyzji w taki sposób, żeby sprzyjał on niezależnemu myśleniu. Na przykład, zaleca on stosowanie procedur, które zmuszają członków grupy do krytycznej oceny zarówno pomysłów własnych, jak i pomysłów innych osób, które tworzą kanały zapewniające dopływ informacji, sprzężenia zwrotnego oraz krytyki ze strony zewnętrznych ekspertów lub grup i które wymagają, aby grupa analizowała i inscenizowała reakcje i strategie opozycji.
Watergate i degeneracja lojalności
Więc w drogę! Wszędzie pójdę z tobą, panie,
Wiernie, uczciwie, póki ducha stanie.
William Shakespeare Jak wam się podoba - II; 3
Być lojalnym wobec jakiejś osoby lub idei, to uznawać siebie nie tylko za istotę obdarzoną zmysłami, lecz za wrażliwą istotę społeczną, zdolną do wykroczenia poza skoncentrowane na sobie samym, indywidualne sprawy. Cała konstrukcja życia w społeczeństwie opiera się w gruncie rzeczy na lojalności; degeneracja tej lojalności może być śmiertelną trucizną.
Latem 1973 roku większość Amerykanów była wstrząśnięta odkrywając, że dla ludzi, którzy kształtują losy ich kraju, "lojalność", "obowiązek" i "gra zespołowa" mają całkiem odmienne znaczenia niż dla większości z nas. Skandal Watergate ujawnił spisek (zawiązany przez najbliższych współpracowników prezydenta USA oraz Komitet na rzecz Ponownego Wyboru Prezydenta w 1972 roku) mający na celu założenie podsłuchu i włamanie się do głównej kwatery Partii Demokratycznej, mieszczącej się w biurowcu Watergate w Waszyngtonie.
Gdy podkomisja Senatu zaczęła badać ten spisek, wówczas wyszły na jaw zdumiewające rozmiary przestępczych działań, które były podejmowane przez tych ludzi w imię obrony "bezpieczeństwa narodowego". Korzystali oni z pośrednictwa Prokuratora Generalnego, CIA, FBI oraz władz skarbowych w gromadzeniu tajnych akt dotyczących potencjalnych wrogów politycznych i dysydentów. Zestawili oni listę Amerykanów -senatorów, przywódców związkowych, aktorów, reporterów, sportowców i nawet rektorów niektórych uniwersytetów - których uznali za "wrogów", tak aby mogli oni być wystawieni na ataki federalnej machiny demokratycznej. Dyskredytowali przeciwników politycznych za pomocą sfałszowanych listów i innych dokumentów. Wykradli akta psychiatry leczącego człowieka, który publikując dokumenty Pentagonu ujawnił oszustwa rządu w związku z wojną wietnamską. Przeznaczali oni fundusze z kasy Partii Republikańskiej na płacenie łapówek mających na celu ukrycie ich nielegalnej działalności, są też dowody, że dopuścili się oni przestępstwa polegającego na wymuszaniu od wielkich przedsiębiorstw pieniędzy na kampanię wyborczą.
Jak mogło tak wielu pozornie przyzwoitych, szanowanych obywateli - absolwentów uniwersytetów, prawników, odnoszących sukcesy i dobrze sytuowanych finansowo "ojców rodzin" wyrzec się zupełnie poczucia moralności? Aczkolwiek wydarzenia te i ich konsekwencje można analizować na poziomie prawnym, politycznym i socjologicznym, to nas jednak interesują tutaj siły psychologiczno-społeczne, oddziałujące na jednostki zamieszane w aferę Watergate.
W przypadku niektórych z nich motywacją była próżność - przyczyna upadku Ewy w Raju. "Moja próżność została mile połechtana, gdy powiedziano mi, że moje nazwisko będzie wymieniane na wysokich szczeblach władzy, że jestem uczciwym człowiekiem, że mam dobrą prezencję i gdy usłyszałem inne tego rodzaju rzeczy", powiedział jeden z członków Komitetu na rzecz Ponownego Wyboru Prezydenta (UPI, 13 czerwca 1973).
Niektórzy inni uczestnicy tej nielegalnej działalności postępowali w ten sposób z poczucia obowiązku. Były zastępca Generalnego Prokuratora zeznał, że pomagał kryć skandal Watergate wbrew swemu sumieniu, ponieważ uważał, że obowiązkiem prawnika jest służenie swemu klientowi. Poczucie obowiązku wobec tych, którzy sprawowali władzę, przekształciło się w irracjonalną gorliwość, gdy ludzie ci zaczęli rywalizować o honorowe miejsca, jak najbliżej ośrodka władzy.
Odrętwienie psychiczne i zdehumanizowany sposób patrzenia, które wynikają z przekonania, że czyjeś cele są dostatecznie ważne, aby usprawiedliwić wszelkie środki działania, doprowadziły pewnego urzędnika do stwierdzenia: "Kiedy ci faceci przychodzili, to zdawałem sobie sprawę, że postępują oni nielegalnie, i jestem pewien, że inni również o tym wiedzieli. Przyzwyczailiśmy się jakoś do wykorzystywania pewnych działań, które pomagały nam w realizowaniu tego, co uważaliśmy za sprawę, słuszną sprawę" ("New York Times" Service, 15 czerwca, 1973).
Lecz najważniejszymi czynnikami były te, które sprzyjały wytwarzaniu się atmosfery "grupowego myślenia" wśród pomocników i współpracowników Prezydenta. Analogie do ogólnej charakterystyki nakreślonej przez Janisa są tu zaskakująco bliskie. Doniosłą rolę wśród tych czynników odgrywały a) nacisk na tajność, która sprawiła, że żaden z tych urzędników państwowych nie musiał liczyć się ze społeczeństwem ani z prasą, b) zbiorowa paranoja, skierowana przeciw hipisom, radykałom występującym przeciw wojnie oraz innym krytykom administracji; c) niepodważalne przekonanie, że postępując nielegalnie i niemoralnie oraz wykorzystując środki państwowe przeciw własnym wrogom, bronią oni "bezpieczeństwa narodowego", d) podkreślanie znaczenia zgodności poglądów w zespole, w którym pełnienie roli gracza zespołowego (team player) było niezbędne, aby być osobiście akceptowanym przez innych członków grupy.
Ten ostatni punkt zasługuje na specjalną uwagę w przypadku narodu mającego takie zamiłowanie do sportu, jak naród amerykański. Być "graczem zespołowym" w drużynie sportowej, znaczy tyle, co pracować dla sukcesu zespołu, a nie dla indywidualnej sławy czy chwały. Jest pochwałą, jeśli twój zespół czy przywódca uznają cię za takiego gracza. W polityce pojęcie to zostało wypaczone tak, że znaczy ono: zgadzać się, nie przyczyniać kłopotów partii, być konformistą, nie mieć zbyt wrażliwego sumienia. W aferze Watergate to wynaturzenie pozytywnego stosunku jednostki do swej grupy było całkowite. Jeden ze spiskowców wyjaśnił dlaczego "zrezygnował ze swego sumienia" w taki oto sposób: uczynił to "dla Prezydenta, ze względu na nacisk, jaki wywiera grupa, gdy nie jest się graczem zespołowym".