IX.
Uczniu...
(tak chyba tytułowano cię
w tym ugrupowaniu,
któremu przewodniczył
Jezus Nazarejczyk).
Zwracam się do ciebie
gdyż wyróżniasz się
trzeźwym spojrzeniem
i wyważonym działaniem
- co potwierdzają ostatnie
opinie o tobie
i czyny już powszechnie znane.
Jak wiesz
postawiono przed moim
obliczem twojego Mistrza,
abym Go osądził,
a raczej -
abym Go skazał...
Nie rozumiem o co właściwie
chodzi, i dlaczego
właśnie mnie to spotkało.
Przyznaję,
że urzekł mnie Jego spokój.
Znam się na złoczyńcach
- zdradza ich wzrok
i hałas
jaki wokół siebie wytwarzają.
Ten był sprawiedliwy.
Jak wiesz
bardzo napierali na mnie
- tak,
że w końcu musiałem
uwolnić Barabasza
aby zapobiec grożącym zamieszkom.
Sprawa ta położyła
na mnie
i dom mój jakieś
piętno
- może ty jesteś w stanie
wytłumaczyć
te dziwne rzeczy, które
towarzyszą tej sprawie.
Nie ukrywam,
że odszedł ode mnie
spokój,
także moją żonę dręczą
złe sny.
Ofiary złożone moim bogom
nie skutkują.
Proszę cię o osąd tej
całej sprawy.
Namiestnik - Poncjusz PIŁAT.
X.
Panie Namiestniku
(bo chyba tak tytułują cię
władcy ziemi).
Wiem dlaczego zwróciłeś się
do mnie -
to twój polityczny nos
podpowiedział ci,
że jest w nas coś
bardzo podobnego -
coś co nas łączy
a jednocześnie wyróżnia
z tego szarego
otoczenia.
Czy wiesz już co to jest?
To polityczna bierność,
która każdego z nas
wynosi na cokoły
i stawia ponad innymi
ludźmi.
Ja jestem patronem
śpiących,
(jak wiesz, śpiący nie ucieka
- a więc trwa na posterunku).
Ty zaś wykazałeś
dyplomatyczny
spokój
i potrafiłeś przenieść
odpowiedzialność
za swoją niekompetencję
na innych.
Chcę ci powiedzieć,
że w tej wielkiej sztuce
o Bogu Izraela,
stałeś się chyba najbardziej
charakterystycznym statystą.
Niewielu jest takich,
o których wspominać będą
w kilku zdaniach, a jednak
imię ich będzie znane
wszystkim pokoleniom.
Zapewniam cię,
że twoja polityczna szkoła
uciekania od odpowiedzialności,
jeszcze wiele wieków
wykorzystywana będzie
na całym świecie.
I tylko szkoda,
że znany będziesz
tylko z tego,
że mój Mistrz
był u ciebie,
i że ty
tak jak inni
odwróciłeś się od Niego.
XI.
Nie wiem dlaczego
wszyscy pytają mnie
o Barabasza.
Czyżby w dzisiejszych czasach
farsa
znaczyła więcej niż dramat?
Barabasz był kolejnym,
który znalazł mnie
abym mu
WYTŁUMACZYŁ,
i tak jak inni
- nie chciał słuchać.
Nie śmiejcie się
- wy też lubicie słuchać
swoich słów:
KOCHAMY CIĘ BOŻE,
a nie pojmujecie
słów:
ON WAS MIŁUJE.
To niepojęte
aby tak bardzo
nie wierzyć w to,
że jednak ktoś nas kocha...
Barabasz
nie wierzył w miłosierdzie
namiestnika rzymskiego
nie wierzył w litość
tłumu, który go wyzwolił.
Dlatego oczywistym
wydawało mu się,
że cud, który mu się
przydarzył,
to tylko
jakaś gra polityczna
że potrzebny komuś
jest Barabasz na wolności
dla wypełnienia
planu,
którego nawet nie chciał
znać.
A jeżeli tak,
to przecież musiał być
sobą,
aby spełnić założoną
misję.
Ja natomiast
powiedziałem mu,
że ma się zmienić.
I to było wystarczające
abym
stał się dla niego
niewiarygodny.
Nigdy więcej
go nie ujrzałem.
XII
Kajfaszu
Czyżbyś już otrzymał
mój poprzedni list?
Widziałem cię znowu
u Piłata -
nic nie mówiłeś
- to lepsze
od prawienia frazesów.
Masz rację -
nie było powodów do dumy,
do tryumfu,
radości zwycięstwa.
Widziałem w twoich oczach
zrozumienie,
że to nie ty
wygrałeś w tym boju.
Nie zrozumiałeś jednak
do końca
kto był prawdziwym zwycięzcą.
Muszę jednak przyznać,
że omal nie uwierzyłem
w tą twoją
pawią
godność,
i omal nie pobiegłem
krzycząc
ukrzyżuj Go!
XIII
Herod do ucznia.
Muszę ci się przyznać,
że omal mnie nie przekonałeś
do nauki tego,
którego zwą Jezusem.
Otóż chcę ci przekazać,
że mój przyjaciel
Piłat
przysłał mi Go onegdaj
na rozmowę.
Ucieszyłem się, że sprawdzę
to wszystko
co mi o nim opowiadałeś.
On milczał.
A przecież mógłbym być Jego -
tak niewiele mi brakowało,
tak chciałem...
On milczał.
Wystarczyłby jeden cud,
niewielki znak cudowności,
abym stanął po jego stronie...
On milczał.
To nie mógł być ten człowiek,
którego ty tak chwaliłeś.
Zrozum mnie
- jestem człowiekiem czynu -
nie mogłem Go zaakceptować.
XIV
Kajfaszu
widziałem cię jak odchodziłeś
spod krzyża
a raczej wymykałeś się
tak
jak nieraz uciekamy
przed własnymi myślami.
Twoja siwizna
nie była już
srebrną koroną,
która dodawała ci dostojeństwa,
raczej była latarnią
odbijającą blask
ogni lamp ludzi
odchodzących
w ciemność.
Prowadziłeś cichy
korowód ludzi
- i wydawało ci się
znów,
że robisz to, co
najlepiej potrafisz.
Jeszcze raz prowadziłeś
ich w nicość.
XV
A kiedy
się obudziłem…
Zapewne poczułem się zdradzony
gdy zorientowałem się,
że gdzieś odszedłeś,
że nie obudziłeś mnie
gdy schodziłeś z krzyża,
że pozostawiłeś mnie
i poszedłeś swoją drogą..
Wokół była pustka,
nigdy nie czułem się taki samotny -
choć wokół było wielu.
I widziałem jak ludzie
bawią się
w obliczu śmierci -
jakby to miało mnie jeszcze zadziwić.
I tworzą koalicje i ugrupowania,
i tworzą programy i wizje,
i otaczają się innymi ludźmi
jak tłuszczem urojonego dobrobytu.
I widziałem jak ludzie
zapominają
po co naprawdę TAM przyszli.
Mogłem być z Nim
ale wybrałem być z nimi.
A kogut znów zapiał…
XV
A kiedy
otwarłem ponownie oczy…
Zapewne poczułem się zdradzony
gdy zorientowałem się,
że gdzieś odszedłeś,
że nie obudziłeś mnie
gdy opuszczałeś grób,
że pozostawiłeś mnie
i poszedłeś swoją drogą.
I poszedłem do Kajfasza
- nie przyjął mnie bo miał święto.
I poszedłem do Piłata
- nie przyjął mnie bo miał naradę.
I poszedłem do Heroda
- nie przyjął mnie bo miał ucztę.
I poszedłem do ciebie
- nie przyjąłeś mnie bo miałeś
coś ważniejszego do zrobienia.
A może po prostu spałeś…
Ile razy kogut jeszcze zapieje?...
1