saga
Cienie
z przeszłości
Torfil Thorup
W SERII UKAŻĄ SIĘ:
tom 1. Inga
tom 2. Korzenie
tom 3. Podcięte skrzydła
tom 4. Pakt milczenia
tom 5. Groźny przeciwnik
tom 6. Pościg
tom 7. Mroczne tajemnice
tom 8. Kłamstwa
tom 9. Wrogość
tom 10. Nad przepaścią
tom 11. Odrzucenie
tom 12. Zaginiony
tom 13. Waśń rodowa
tom 13.
WAŚŃ RODOWA
1
Gaupås1909 rok
Wrześniowa noc miała barwę granatową. Na tle nieba sylwetki drzew rysowały się jak czarne fragmenty wycinanki. Panowała taka cisza, że Inga słyszała własny oddech. Z napięciem czekała, co jej ta noc przyniesie. Czy okaże się gorsza niż popołudnie poprzedniego dnia? Nie, to niemożliwe, ostatnie godziny obfitowały bowiem w zdarzenia brzemienne w skutkach.
Inga stłumiła jęk i pokręciła głową, by odgonić natrętne myśli. Wydawało się jej że wieczność cała minęła od chwili, kiedy lensman ze swoimi ludźmi zjawił się w Gaupås i oskarżył ją o zabicie Erlinga. Na szczęście Kristian, jej ojciec, był przy niej i nie pozwolił panu Thuesenowi na przesłuchanie córki. Bała się pomyśleć, jak skończyłaby się wizyta lensmana, gdyby ojciec nie udzielił jej wsparcia...
Zakręciło się jej w głowie i zacisnęła dłonie na szta-
5
chetach starego płotu. Lensman zdołałby wydusić z niej prawdę. Ze łzami w oczach powiedziałaby mu, że zabiła żniwiarza. Co gorsza zaś, uświadomiła sobie, drżąc z przerażenia, mogłoby najść ją pragnienie, by zrzucić z siebie ciężar winy i przyznać się, że to ona pchnęła Gudrun w objęcia śmierci...
Inga straciła głowę, kiedy lensman oświadczył, że spotka się z nią tego wieczora po znalezieniu ciała Erlinga. Powodowana panicznym lękiem pożegnała się z Emilią, wyznała ojcu całą prawdę i uciekła. Arne, któremu lensman przydzielił funkcję strażnika, usiłował ją gonić, ale silny i władczy głos jej ojca osadził go w miejscu.
Wciąż czuła w sobie głuchy, nieutulony żal i nie miała już sił, by się z nim mierzyć, by dalej żyć w kłamstwie. Była jak osaczone zwierzę. Strach podsuwał jej jedyne wyjście z sytuacji, najlepsze, choć tchórzliwe rozwiązanie: targnąć się na własne życie. I wreszcie zaznać spokoju...
Inga pokręciła głową i wbiła wzrok w niebieskawą przestrzeń. Jak dobrze, że tak się nie stało. Zdarzył się cud, Laurens i Kristian wreszcie przerwali barierę milczenia i przyszli jej na ratunek. Kristian wyruszył, by ukryć ciało Erlinga, a Laurens znalazł ją na Moseplas-sen. Nie zdołał odwieść jej od samobójczego zamiaru, ale zdążył chwycić ją, kiedy rzuciła się w przepaść.
Indze zabrakło tchu. Wtedy ogarnął ją gniew, ale teraz... Teraz znów chciała żyć i myślała o przyszłości. Pan Thuesen nie znalazł ciała, a Kristian wyśmiał jego oskar-
6
żenią oparte na zeznaniach tak niewiarygodnego świadka jak Ingebjorg z 0vre Gullhaug. Ingebjorg przyznała zresztą, że powodowała nią zazdrość; tej pięknej jasnowłosej dziewczynie zależało, by skłócić Martina i Ingę ze sobą. Wobec stanowczej postawy ojca lensman musiał przyznać, że bez ciała i solidnych świadków jego zarzut ma kruche podstawy.
Oddychała już spokojniej. To był najdłuższy dzień w je) życiu, wobec grozy tych wypadków bladły wszystkie dotychczasowe zdarzenia i przeciwności losu...
Dwaj odwieczni wrogowie pogodzili się, pomyślała z radością. Laurens i Kristdan połączyli siły, by wyrwać ją ze szponów niebezpieczeństwa. Stała się w jakimś sensie przyczyną, dla której zdecydowali się zakończyć waśń trwającą ponad dwadzieścia lat. Powinna się z tego cieszyć, ale wciąż nie znała całej prawdy. Przyjdzie na to czas, pomyślała i odwróciła głowę ku ojcu. Kristian wciąż trzymał dłoń na jej ramieniu. Jego bliskość napełniała ją szczęściem, nigdy dotąd nie dotykał jej w taki czuły sposób.
Ojciec obiecał, że tej nocy wyzna jej długo skrywaną tajemnicę. Inga nie mogła się doczekać jego słów, ale ta ciekawość była niczym wobec radości z faktu, że Kristian wreszcie pokazał łagodniejszą stronę swojej natury. Miałaby naprawdę zaznać szczęścia trzykrotnie tego samego wieczoru? Po raz pierwszy, gdy zdjęto z niej ciężar oskarżenia o morderstwo, po raz drugi, gdy dwaj odwieczni wrogowie przerwali milczenie, i po raz trzeci, gdy wreszcie poczuła, że ojciec ją zaakceptował. To nie
7
do wiary, pomyślała i spuściła wzrok, kiedy Kristian zaczerpnął tchu i zaczął opowiadać o zdarzeniu, które stało się zarzewiem nienawiści dwóch rodów.
Koń chciał przebiec kłusem ostatni odcinek drogi z Gaupåsdo Storedal, ale Laurens ściągnął delikatnie wodze i zmusił go do przejścia w stępa. Spodziewał się, że Ragnhild będzie czekać na niego na progu, bo pewnie paliła ją ciekawość. Aż dziw, że nie wyjechała ku nim, dowiedziawszy się od Martina o jego spotkaniu z Kri-stianem.
Pewnie jednak zrozumiała, że potrzebowali tej chwili wyłącznie dla siebie. Ona czułaby się skrępowana i mogłaby odstraszyć Kristiana gwałtownością swoich reakcji oraz krytycznymi, nieprzemyślanymi komentarzami. * Zanim wybuchła rodowa waśń, Ragnhild i Kristian byli dobrymi przyjaciółmi. Po tamtym brzemiennym w skutki wydarzeniu Kristian zerwał z nimi wszelkie kontakty. Oboje wiedzieli, dlaczego tak uczynił, ale Ragnhild zamknęła się w sobie i przy każdym przypadkowym spotkaniu obrzucała Kristiana zaciętym spojrzeniem. W ten sposób nie była w stanie go udobruchać, wręcz przeciwnie, umacniała jego niechęć. Kristian i Ragnhild nie różnili się pod tym względem, oboje twardo obstawali przy swoim zdaniu i niechętnie przyznawali się do błędów.
Dlatego też Laurens obawiał się reakcji żony na wieść
8
o tym, że tej nocy zdecydowali się położyć kres wieloletniej niezgodzie. Nie był pewien, czy Ragnhild uszanuje ich decyzję.
Przy drzwiach wejściowych paliła się lampa. W półmroku Laurens dostrzegł jakaś sylwetkę. Ragnhild musiała usłyszeć szuranie kopyt o żwir i wyjść mu naprzeciw. Zeskoczył z konia, chwycił go za uzdę i zaprowadził do stajni Nie śpieszył się, wytarł konia garścią słomy i wlał świeżej wody do poidła. Wsypał też szczodrą porcję owsa do żłobu, a koń podziękował mu pełnym zadowolenia prychaniem.
Z radosnym uśmiechem na ustach Laurens zamknął drzwi stajni Niezwykłe wydarzenia ostatnich godzin napełniły szczęściem jego serce. Miał wrażenie, że zbudził się z koszmarnego snu, i wciąż nie mógł uwierzyć, że odbył spokojną rozmowę ze swoim byłym szwagrem...
Co ja słyszę - zaczęła drżącym głosem Ragnhild, kiedy Laurens podszedł do niej. Wydało mu się, że żona marznie na wietrze, mimo że okryła ramiona szerokim szalem.
To zależy, gdzie skłonisz ucho - odrzekł wesoło Laurens.
Ze...- Zamachała bezradnie ramionami. - Martin był bardzo tajemniczy, kiedy wrócił do domu. Domyśliłam się, że coś ważnego zdarzyło się w Gaupas, ale Martin kazał mi czekać na ciebie. Powiedział, że ty wiesz więcej. Wydusiłam z niego tylko tyle, że razem z Kri-stianem obroniliście Ingę przed oskarżeniem lensmana. Czy to prawda, Laurens, że wystąpiliście razem? I o co
9
chodziło? - Zarzuciła go pytaniami, nerwowo przestę-pując z nogi na nogę.
Laurens spojrzał na żonę ze współczuciem. Ragnłiild dowie się wkrótce, jaki zarzut postawiono Indze. Wszystkie pleciugi ze wsi zlecą się, by nakarmić ją sensacyjnymi szczegółami, ale na szczęście żadna z nich nie zna prawdy. Nikt nie wiedział, że lensman miał powody, by podejrzewać, że Inga przyczyniła się do zgonu Erlin-ga. Nawet on jednak nie zdawał sobie sprawy, iż Inga winna tyła jeszcze jednej śmierci...
Laurens potarł czoło zmęczonym gestem. Nie rozmawiał o tym z Ingą, Kristianem i Gulbrandem. Bez słów zawarli pakt milczenia: ta mroczna tajemnica nigdy nie wyjdzie poza ich krąg.
To nie była łatwa decyzja, bo Laurens nie zwykł taić czegokolwiek przed Ragnhild. Ufał jej, ale w tę sprawę nie zamierzał żony wtajemniczać. Przewiny Ingi były zbyt wielkie, by podjąć takie ryzyko. Wprawdzie nie przypuszczał, że Ragnhild zwierzy się komuś z sekretu, ale wolał dmuchać na zimne.
To prawda, spotkałem się z Kristianem w Gaupåsi w istocie obaj broniliśmy Ingi przed haniebnym oskarżeniem. Wyobraź sobie, że Ingebjorg z 0vre Gullhaug twierdzi, że Inga zabiła jednego ze swoich żniwiarzy...
Co ty mówisz - przeraziła się Ragnhild. - Czy ta biedna dziewczyna postradała zmysły?
Na to wygląda - pokiwał głową Laurens i zaczerpnął tchu. Nadszedł właściwy moment, by przekonać Ragnhild, że oskarżenie było wymysłem zazdrosnego
10
umysłu. - Całkiem niedawno zjawiła się u nas Hedvig w nadziei* że wyswata własną córkę z Martinem. Bardzo się rozczarowała, kiedy Martin odrzucił jej propozycję! Nie ona jedna, mam wrażenie, że uczucia Ingebjorg wobec Martina były szczere, a Hedvig niecnie je wykorzystała. Przypuszczam też, iż Hedvig uknuła tę intrygę, by oczernić Ingę i poróżnić ją z Martinem, a Ingebjorg w swej naiwności dała się na to nabrać... Ragnhild pokiwała powoli głową.
Hedvig ma źle w głowie. Znienawidziła Ingę, kiedy Kristian się z nią nie ożenił. To dziwne - dodała, marszcząc brwi - nie rozumiem, dlaczego przelała gniew na jego córkę.
Natura kobieca jest nieodgadniona - zażartował Laurens w nadziei, że Ragnhild zadowoli się tym komentarzem i przestanie drążyć temat. Westchnął z ulgą, kiedy jej twarz rozjaśnił uśmiech.
Masz rację, mój drogi mężu. Ta zadufana w sobie kobieta zaczyna działać mi na nerwy. Jeśli jeszcze raz skrytykuje naszą przyszłą synową, każę jej zamknąć buzię na kłódkę!
Laurens przełknął ślinę i zwilżył suche gardło. Poszło lepiej, niż się spodziewał. Jeśli teraz Hedvig zwróci się do Ragnhild, żona i tak jej nie uwierzy. Nawet gdyby Hedvig mówiła prawdę...
Ragnhild wciąż nie miała dość.
- A
więc pan Thuesen wystąpił z tym ciężkim oskar
żeniem,
mimo że z Kristianem ujęliście się za Ingą?
Nie
powinien najpierw przeprowadzić śledztwa?
11
Laurens zadrżał, kiedy uderzył w niego chłodny podmuch wiatru.
Przeprowadził. Wysłał ludzi na poszukiwanie ciała Erlinga, ale wrócili z niczym.
A więc zarzuty wobec Ingi są bezpodstawne...? - spytała z nadzieją.
Tak - odrzekł Laurens. - Lensman skarcił Hedvig i Ingebjorg za marnowanie jego czasu. Powinien był również zrugać je za oszczerstwa.
Hedvig jest niepoprawna - wzruszyła ramionami Ragnhild. - Sądziłam, że porażka w sądzie czegoś ją nauczyła, ale...
Dlatego też powinniśmy odciąć się od iiiej, jeśli znów coś zmyśli - stwierdził ostrzegawczo Laurens.
Możesz być pewien, że tak postąpię - odrzekła wojowniczo Ragnhild. - Biedna Inga, tyle przeżyła ostatnimi czasy. Małżeństwo z Nielsem, utrata dziecka, a teraz
*to... - Pokiwała głową z rezygnacją.
- Inga
jest silna - powiedział Laurens - ale powin
niśmy
traktować ją delikatnie, kiedy zostanie naszą sy
nową.
- Jego słowa zabrzmiały jak polecenie, a nie rada,
ale
Laurens nie dbał o to.
Ragnhild nie odpowiedziała, otworzyła szerzej drzwi i wciągnęła go do korytarza.
- Dlaczego
tak długo cię nie było? Martin wrócił
przed
paroma godzinami... - Ragnhild wyszeptała te
słowa,
jakby z góry obawiała się odpowiedzi.
Laurens nie poruszył się.
- Chciałem porozmawiać z Ingą...
12
- I z Kristianem?
W tonie jej głosu nie usłyszał ani nagany, ani wyrozumiałości. W bladym świetle lampy nie widać było jej twarzy, tylko błyszczące oczy. Błyszczące od łez?
- Tak.
- Laurens przeciągnął dłonią po włosach
i
odwrócił wzrok. - Pogodziliśmy się, Ragnhild. Nawet
uścisnęliśmy
sobie dłonie na znak, że waśń należy do
przeszłości.
Ragnhild wzdrygnęła się.
Nie mówisz mi wszystkiego. Musiało zdarzyć się coś ważnego, że Kristian zdecydował się na ten gest. Coś, co do głębi wstrząsnęło jego duszą... Jeśli ten człowiek w ogóle ją ma - dodała zjadliwie, potem umilkła i zacisnęła powieki. Widać było, że usilnie próbuje zapanować nad emocjami.
Nie sądzisz, że oskarżenie córki o morderstwo jest wystarczającym powodem? - spytał Laurens surowo. - Gdyby nie nasza tam obecność, Inga siedziałaby teraz w lochu w siedzibie lensmana. Tylko my mogliśmy zapewnić jej alibi. Ja walczę o swoją siostrzenicę, a Kristian o jedyną córkę!
Nie bądź tego taki pewien - odrzekła tajemniczo Ragnhild.
Laurens poczuł, jak narasta w nim irytacja. Co się z nią dzieje? Dwuznaczna odpowiedź Ragnhild nie przypadła mu do gustu, ale nie miał siły, by z nią dyskutować.
- Potrzebne
mi twoje wsparcie - powiedział zmę
czonym
głosem, a po jego policzkach popłynęły łzy, któ-
13
rych nie zdołał opanować. - Najlepiej z nas wszystkich powinnaś rozumieć potrzebę pojednania. Cenisz sobie kontakt ze swoją siostrą, Ruth, a dla mnie związek z Kri-stianem i Ingą jest równie ważny. Oboje przypominają mi o Jenny... Wiesz, jak bardzo ją kochałem... Poczuł dotyk ciepłej dłoni na policzku.
- Tak,
wiem - szepnęła czule Ragnhild. - Wybacz
mi
samolubne i bezmyślne słowa. Było ci tego brak przez
łata,
Laurens. Nie stanę na drodze odradzającej się przy
jaźni.
Laurens chwycił jej dłoń i ucałował gorąco.
To dobrze, to dobrze - powiedział, uśmiechając się przez łzy.
Pojednanie przyniesie spokój twojej duszy-dodała Ragnhild i położyła głowę na jego piersi.
Tak - odrzekł Laurens, obejmując żonę. - Znów będę mógł z czystym sumieniem spojrzeć na własne odbicie w lustrze.
2
Rozumiem, że od dawna starasz się dociec przyczyn naszego sporu - powiedział Kristian zdławionym głosem. Odwrócił twarz ku Indze. W jego wzroku nie dostrzegła wyrzutu.
Tak - odrzekła cicho.
To moja wina - stwierdził. - Powinienem był przewidzieć, że poszukasz prawdy na własną rękę.
Zapadła cisza.
Inga zwilżyła wargi koniuszkiem języka. Pytania cis- • nęły się jej na usta, ale nie chciała go ponaglać. Poirytowany jej natarczywością, mógł znowu zaniknąć się w sobie. To był drażliwy temat, więc dobrze rozumiała, iż musi zebrać się na odwagę.
Kristian pokiwał głową ze smutkiem.
- Tamten
dzień miał być dniem radości, a zakończył
się
tragicznie. Razem z Laurensem i Ragnhild zamierza
liśmy
świętować dwudzieste piąte urodziny Jenny i piątą
rocznicę
naszego ślubu.
15
Głos ojca zabrzmiał chrapliwie, kiedy wymieniał imiona szwagra i szwagierki. Może od dawna ich nie wypowiadał? Może zapomniał, jak brzmią?
Kristian nie dostrzegł jej zamyślonej twarzy, tylko ciągnął nieskładnie:
Okazja była wyjątkowa, więc postanowiliśmy uczcić ją wizytą u fotografa w Holmestrand. Musisz wiedzieć, że trzydzieści lat temu fotografia stanowiła poważny wydatek. Sądziłem, że zdjęcie będzie dla nas miłą pamiątką, lecz... - Urwał i potarł czoło. - Utrwaliło oblicza dwojga ludzi, których znienawidziłem. Chciałem je zniszczyć, Ingo, podeptać i skruszyć na drobne kawałki, ale Emma nie pozwoliła mi na to. Uznała, że kiedyś znów zajmie honorowe miejsce na ścianie. Wtedy zdumiewało mnie to jej przekonanie, a teraz widzę, iż miała rację. - Kristian uśmiechnął się gorzko.
Emma to najmądrzejsza osoba, jaką znam - wtrąciła ostrożnie Inga.
Tak, nie chodziła do szkół, ale ma w sobie pokłady mądrości - przyznał Kristian. - Tak więc Emma przekonała mnie, bym je zachował. Byłem poruszony, ale nie protestowałem, póki nie musiałem na nie patrzeć.
Przechowywała je w komodzie w salonie.
- Skąd
o tym wiesz? - spytał z lekką irytacją.
Inga
spłoszyła się.
- Gd
Emmy... - W tej samej chwili przyszło jej na
myśl,
że śmiałość służącej może nie przypaść ojcu do
gustu,
więc dodała: - Zdarzało mi się zaglądać do ko
mody,
kiedy nikogo nie było w pobliżu.
16
Kristian pokręcił głową.
No cóż, przynajmniej jesteś szczera.
Zresztą widziałam je wcześniej - przyznała bezbarwnym głosem. - W Storedal.
Kristian otworzył usta ze zdziwienia.
- A
więc Laurens cały czas trzymał je na ścianie?
Sądziłem,
że w nim również budziło złe wspomnienia.
Przynajmniej
powinno było - dodał gniewnie.
Inga dostrzegła, że ojca ogarnęło rozdrażnienie.
- Zauważyłam
je, kiedy byliśmy tam z Nielsem na
proszonym
obiedzie. Przypuszczam, że zdjęcia nie zdję
to
przez nieuwagę, bo Laurens bardzo się zdenerwował,
gdy
zaczęłam je oglądać. I nie chciał odpowiadać na
moje
pytania. Najdziwniejsze zaś było to, że usunięto je,
zanim
wyjechaliśmy.
Kristian gwizdnął przeciągle.
-' Zobaczyłam je ponownie - ciągnęła łagodnie Inga - dopiero... dopiero podczas wizyty u Martina. Może Laurens przekonał się do ciebie po procesie. W końcu podziękowałeś mu za złożenie świadectwa przeciw Hedvig.
Wielkie mi podziękowanie - burknął Kristian.
Podziękowałeś - powtórzyła zdecydowanie Inga. Fakt pojednania wciąż nie dotarł do świadomości ojca. Ciągle drażniło go brzmienie imienia Laurensa.
Tak, tak-przyznał Kristian z zawstydzeniem.-Laurens mógł odnieść po procesie wrażenie, że zbliżyliśmy się do siebie. Byłem mu wdzięczny, że świadczył przeciw Hedvig, nie sądziłem jednak, że znów zostaniemy przyjaciółmi.
17
Na wargach Ingi zagościł uśmiech.
- Aż do dzisiejszego wieczoru.
- Aż
do dzisiejszego wieczoru - powtórzył Kristian.
Inga
nie była dłużej w stanie powściągnąć ciekawo
ści.
Co się zdarzyło po wizycie u fotografa, ojcze?
Zjedliśmy obiad w restauracji. To też nie było regułą w tamtych czasach - wyjaśnił - ale chcieliśmy, by Jenny i Ragnhild na jeden wieczór oderwały się od dzieci i garnków. Przy stole panowała miła atmosfera, gawędziliśmy o wszystkim i o niczym.
W przyjaznym tonie? - dopytywała się Inga.
Tak.
A potem?
Tamtego wieczoru lensman zaprosił całą wieś na tańce. Pan Thuesen wrócił właśnie do Botne, zdawszy egzaminy w szkole policyjnej z wyśmienitymi wynikami. Jego ojciec zamierzał uczcić fakt, że dwóch z jego trzech synów dostało posady w więziennictwie. Trzeba ci wiedzieć, że... że... Nie, to nie ma nic do rzeczy.
Inga zagryzła wargi. Odgadła, że ojciec zamierzał wtrącić jakąś uwagę o starszym bracie pana Thuese-na, strażniku z twierdzy Akershus, ale się powstrzymał. Czyżby z nim też wdał się w spór? Wiedziała, że Kristian odsiedział kilka lat w więzieniu w Oslo i mógł się tam z nim spotkać. A może znów wyobraźnia płatała jej fi-gle?
- Zabawa
była huczna. Gospodarz, Finn Thuesen,
wynajął
muzykantów, alkohol lał się szerokim strumie-
18
niem. Nikt nie ośmieliłby się powiedzieć, że pan Thue-sen nie wie, jak uczcić sukces syna, który został lensma-nem!
- Przecież
ty nie pijesz alkoholu - odważyła się sko
mentować
Inga. - To znaczy nie więcej niż jedną szkla
neczkę.
Kristian roześmiał się.
- Teraz
nie, ale za młodu zdarzało mi się zaglądać
do
kieliszka. Niestety tego, co zaszło tamtego wieczora,
nie
mogę zrzucić na karb alkoholu... Nie byłem zbytnio
pijany,
kiedy... kiedy popełniłem ten straszny błąd...
Inga zaczerpnęła powietrza i powoli je wypuściła. Ojciec zbliżał się do sedna sprawy. Nigdy dotąd nie rozmawiała z nim w tak poufały sposób, więc nie wiedziała, jak się zachować. Jednej rzeczy była świadoma: nie wolno go poganiać ani zrazić niewłaściwym słowem. Wtedy z miejsca przerwałby rozmowę i odszedł. A to nie powinno się zdarzyć właśnie teraz, kiedy była tak blisko poznania prawdy!
- Przetańczyliśmy
z Jenny cały wieczór. Jenny cie
szyła
się chwilą swobody. Nie zrozum mnie źle, Ingo,
mama
otaczała twoich braci troskliwą opieką, ale każdy
człowiek
potrzebuje odrobiny wytchnienia.
Inga pokiwała głową.
- Niestety
zaczęliśmy się kłócić. Do dziś nie mogę
sobie
przypomnieć, o co nam poszło, zapewne o jakąś
drobnostkę.
O drobiazg, który doprowadził do trage
dii...
Znasz mnie, Ingo, wiesz, że potrafię być uparty.
Jenny
miała łagodną naturę, ale też potrafiła nieustępli-
19
wie bronić swojego zdania. Wtedy tak właśnie zrobiła, rozzłościła się nie na żarty i urażona zostawiła mnie samego na środku parkietu. A ja, głupi osioł, pozwoliłem jej odejść. A na dodatek poprosiłem inną kobietę do tańca. Nie było w tym nic zdrożnego, ale nie powinienem był wzmagać jej rozdrażnienia.
Jenny przyznała mu rację, ale nie powiedziała tego głośno. Tamtą decyzję ojciec przypłacił wyrzutami sumienia, więc nie widziała powodu, by sprawiać mu dodatkową przykrość.
Kiedy gniew mi minął, zacząłem szukać Jenny. Sądziłem, że stoi gdzieś w gronie znajomych, ale powiedziano mi, iż poszła do domu.
Do Svartdal? - zdumiała się Inga. - Przecież to szmat drogi od siedziby lensmana!
Tego nie byłem pewien. Dwór Storedal też był jej domem. Uznałem za mało prawdopodobne, że Jenny sa-
! motnie ruszy do Svartdal w jesiennym mroku, więc poprosiłem Laurensa, by mi towarzyszył do rozstaju dróg. Tam, gdzie nazwy dworów wyryte są na dwóch drewnianych drogowskazach.
Tak, wiem - szepnęła Inga, wstrzymując oddech z podniecenia.
Na szczęście Laurens zgodził się mi pomóc. Gdybyśmy nie znaleźli Jenny przed rozstajem dróg, mieliśmy się rozdzielić: Laurens miał udać się do Storedal, a ja do Svartdal. Tamten dzień był piękny, ale wieczorem niebo zaciągnęło się ciężkimi chmurami. Kiedy ruszyliśmy w drogę, rozpętała się taka ulewa, że w ciągu paru
20
minut przemokliśmy do suchej nitki. Nic sobie z tego nie robiliśmy, ale łoskot kropel o dachy domów, drzewa i ziemię sprawiał, że nie słyszeliśmy odpowiedzi na nasze wołanie.
Często się kłóciliście? - spytała ostrożnie Inga. Zawsze sądziła, że związek matki i ojca był zgodny.
Nie - odrzekł zdecydowanie Kristian - co tylko pogarsza sprawę. Tamtego dnia dobrze się bawiliśmy i niepotrzebnie zakończyliśmy go kłótnią. Chociaż... Nie byliśmy źli na siebie, raczej rozczarowani własnym zachowaniem i nieustępliwością.
Inga uśmiechnęła się.
Sądziłam, że nikt nie jest tak bezkompromisowy jak ty - wypaliła i zdziwiła się własną zuchwałością.
To prawda - odrzekł Kristian. - Czasami jednak Jenny miała tego dość. Wtedy robiła się równie nieprzejednana.
Unikaliście się wtedy i patrzyliście na siebie kosym wzrokiem?
Kristian przeciągnął dłonią po przystrzyżonej brodzie.
- Zmieniłem
się, Ingo. Kiedyś byłem bardziej...
spolegliwy.
Domagałem się szacunku wobec siebie i ła
two
wpadałem w złość, ale wobec Jenny... Wobec Jenny
mój
gniew był krótkotrwały. Miała w sobie coś takiego,
że
prędzej czy później jak zbity pies błagałem ją o litość.
Dla
niej zrobiłbym wszystko. Wszystko!
Wiedziałam o tym, pomyślała Inga. Zawsze miała wrażenie, że ojciec gotów był całować ziemię, po której
21
stąpała matka. Władczy i nieprzystępny dla obcych, wobec niej był łagodny i uprzejmy.
- Pamiętam,
że zerwał się silny wiatr i strumienie
deszczu
biły nas po twarzach. Nie widzieliśmy dalej niż
na
parę metrów. Uznaliśmy wreszcie, że Jenny udała się
do
Storedal. Wykrzykiwaliśmy jej imię, ale nikt nie od
powiadał...
Inga poczuła się nieswojo. Te wspomnienia musiały sprawiać ojcu ból, przecież tyle lat starał się ukryć je przed światem! Zmusił ją do małżeństwa z Nielsem tylko po to, by oddalić ją od Martina. Imał się przeróżnych sposobów, żeby nikt nigdy nie opowiedział jej o tamtej brzemiennej w skutki nocy... A teraz stał przed nią z pochyloną głową i zduszonym głosem opowiadał jej o wszystkim. To było niepojęte.
- Mieliśmy
właśnie rozdzielić się na skrzyżowaniu
dróg,
kiedy dobiegł nas jakiś pisk. Zdrętwieliśmy obaj,
nie
wierząc własnym uszom. I wtedy usłyszeliśmy go po
nownie,
odrobinę głośniejszy, przeszywający pisk, który
bez
wątpienia wydobywał się z gardła Jenny. Rzuciliśmy
się
przed siebie, krzyczeliśmy jej imię, ale nie odpowie
działa.
Zrozumieliśmy wówczas - Kristian zaczerpnął
tchu
- że ktoś zmusił ją do milczenia!
Inga zacisnęła powieki. Serce zabiło jej gwałtownie, a na czoło wystąpiły krople potu. Zrozumiała, co ojciec ma na myśli. Matka padła więc ofiarą napadu? Zrobiło się jej niedobrze i musiała przełknąć ślinę, by zabić kwaśny smak w ustach. Nietrudno było domyślić się, jakimi motywami kierował się napastnik.
22
- Skoczyliśmy
między drzewa jak dzikie zwierzęta,
krzycząc
przeraźliwie w nadziei, że przestraszymy prze
śladowcę
i uwolnimy Jenny z jego rąk... Tylko jedna
myśl
krążyła mi po głowie w czasie pogoni: jaką karę
wymierzę
temu człowiekowi, jeśli go złapię. Wyobraźnia
podsuwała
mi przerażające obrazy, przepełniało mnie
pragnienie
zemsty. Jak wulkan musi znaleźć ujście dla
lawy,
tak i ja musiałem zaspokoić żądzę odwetu...
Wyrażał się bardzo górnolotnie, ale Inga uznała, że słowa właściwie oddawały uczucia.
- Nie
pomyślałeś, że ten człowiek mógł nie popełnić
czynów,
które dyktowała ci fantazja?
Kristian odwrócił głowę i spojrzał na Ingę udręczonym wzrokiem. Jego oczy zaszkliły się, oddychał ciężko.
- Czasami
przeczucie nas nie myli. Wiedziałem,
że
ten człowiek ją skrzywdził. Po co ukrywałby ją przed
nami?
Inga nic nie odpowiedziała. Ojciec miał rację.
- Ten
straszny widok, który ujrzeliśmy z Lauren-
sem...
- Kristian zdjął rękę z ramienia Ingi, zakrył dło
nią
twarz i zdusił łkanie. - Najpierw dostrzegłem jej
przerażone
oczy, mokre, pozlepiane włosy, krwawiącą
ranę
na policzku. Nagie ciało i bieliznę poskręcaną wo
kół
kostek...
Inga złapała się płotu. Dreszcz przeszył jej ciało aż po koniuszki palców. Zadrżała, bo ta bolesna historia dotyczyła jej matki, ale także dlatego, że nie spodziewała się szczęśliwego zakończenia. Jenny nie straciła życia, ale to
23
zdarzenie zamieniło jej życie rodzinne w koszmar. Kri-stian ukarał napastnika i za ten czyn trafił na wiele lat do twierdzy Akershus.
Nie rozumiała jednak, dlaczego nieprzyjaźń Kristia-na i Laurensa wzięła początek tamtej nocy. Czyżby Lau-rens próbował powstrzymać go przed wymierzeniem sprawiedliwości tamtemu człowiekowi? Czy to byłby wystarczający powód, by poróżnić oba rody? Gdyby nawet Laurens tak postąpił tamtej nocy, ojciec mógł dokonać zemsty po czasie. Słyszała zresztą, że Kristian i jej wuj zrobili tó razem. Tysiące myśli przebiegło jej przez głowę.
Co było dalej, ojcze? Co mu zrobiliście? Kristian poruszył się niespokojnie.
Lepiej nie pytaj, Ingo. Na Boga, lepiej nie pytaj!
3
Słowa Kristiana przyprawiły Ingę o dreszcze. Kiedyś spytała Nielsa, czy ojciec zabił jakiegoś człowieka, i Niels wzburzony zaprzeczył. Zrobił to, by ją chronić? A może nie chciał ujawnić zbrodniczego czynu Kristiana? Czas domysłów minął, nadeszła pora, by poznać prawdę... Bała się jej, wiedziała, że nie będzie łatwa. ' - Ten szatan w ludzkim ciele - zaklął Kristian, mimowolnie zaciskając pięści - nie uciekł. Trzymał Jenny w żelaznym uścisku. Zakrył jej usta dłonią, sądząc, że nie natkniemy się na nich.
Inga zamknęła oczy. Wbrew jej woli wyobraźnia podsuwała obraz matki, zbrukanej i poniżonej przez obcego człowieka. Ziemia była rozmokła, z drzew ściekały strumienie wody. Dopiero zaczął się sierpień, ale noce zdarzały się mroczne, zwłaszcza podczas rzęsistego deszczu. Napastnik mógł mieć nadzieję, że Kristian i Laurens go nie znajdą.
- Straciliśmy panowanie nad sobą - ciągnął ojciec,
25
nie zauważywszy, że się zamyśliła. Inga odgoniła myśli i skupiła uwagę na jego słowach. - Pociemniało mi w oczach, rzuciłem się na niego z dziką furią. Podniosłem go za kołnierz koszuli i pasek od spodni i odciągnąłem od Jenny... Jenny poczołgała się wstecz, usiłując się okryć. Pamiętam, że płakała, a jej szloch przeszywał mnie jak noże. Nie byłem w stanie myśleć rozsądnie. Jedno tylko wiedziałem na pewno: to moja wina. Nie powinienem był pozwolić jej odejść. Knut nie poszedłby za nią i...
- Knut? - przerwała mu Inga. - Kto to jest Knut?
Udała, że nie wie, o kogo chodzi. W innym razie musiałaby przyznać się, że otworzyła jego kuferek i ukradkiem przejrzała dokumenty, które w nim trzymał. Nie odważyła się przeczytać ich dokładnie, ale to imię wyryło się jej w pamięci.
- Knut
LevordB0gger Olsen-powiedział wolno oj
ciec
- był najmłodszym synem lensmana. Dwaj starsi
* wyszli na ludzi, ale Knut wolał karty, alkohol, muzykę i kobiety. Jeśli kobiety opierały się jego zalotom, brał je siłą. Żadna nie złożyła zażalenia na syna urzędnika policyjnego - dodał sarkastycznie. - Nikt nie wierzył, że stary lensman osadzi go w więzieniu.
A więc Finn - zamyśliła się Inga - przekazał urząd średniemu synowi, Frederikowi, który teraz jest lensma-nem.
Tak, ale musisz pamiętać, że Frederik zasłużył sobie na to stanowisko. Uczył się i ciężko pracował.
To prawda - pokiwała głową Inga - ale wracajmy do Knuta. Rozumiem, że był to człowiek nieobliczalny.
26
Kristian zacisnął usta.
- Tak,
nie przestrzegał żadnych praw ani zasad
i
sądził, że wszystko ujdzie mu płazem. Finn wiedział,
że
jego najmłodszy syn jest bawidamkiem, zawsze sko
rym
do bitki, ale nigdy go nie strofował i pozwalał mu
siać
zamęt we wsi. Znaliśmy z Laurensem jego nasta
wienie,
więc wzięliśmy sprawę we własne ręce. Niczego
nie
ustaliliśmy, nie wybraliśmy strategii działania. Po
rozumieliśmy
się bez słów. Gdybyśmy doprowadzili go
do
domu lensmana, uszłoby mu to na sucho, więc sami
wymierzyliśmy
mu karę... - Ostatnie słowa były ledwo
słyszalne,
bo Kristian dostał napadu kaszlu. - Niestety
straciliśmy
panowanie nad sobą. Pobiliśmy go do nie
przytomności
i zostawiliśmy w lesie...
Inga rozdziawiła usta.
- I
umarł od obrażeń?
Kristian
zwlekał z odpowiedzią.
- Nie.
Niestety nie. Szczerze mówiąc, nie dba
łem
o to, czy tam zdechnie. Musiałem zająć się Jenny.
Mężczyźni
nie potrafią rozmawiać o takim... występ
ku.
Wtedy w lesie nie zamieniliśmy ze sobą wielu słów.
Kiedy
rozstawaliśmy się z Laurensem na rozstaju dróg,
nie
mieliśmy pojęcia, że następnego dnia zostaniemy
nieprzyjaciółmi.
Wreszcie, pomyślała Inga z niepokojem, wreszcie ojciec zbliżał się do sedna sprawy! Znała ją w zarysach, ale najważniejsze były szczegóły.
- Knuta
Levorda znaleziono następnego dnia. Był
zakrwawiony,
okaleczony i nie był w stanie złożyć wy-
27
jaśnień. Świadkowie widzieli jednak, jak z Lauren-sem opuszczamy zabawę, udając się na poszukiwanie Jenny. Stary lensman wyczuł pismo nosem. Nie wiedział wprawdzie, jakiego czynu dopuścił się jego syn, ale domyślił się, kto go pobił. - Kristian przerwał i potarł dłonią czoło. - Niczego nie ukrywałem, Ingo. Kiedy lensman przybył o świcie, by mnie aresztować, nie zasłaniałem się prawem do obrony własnej żony. Byłem gotów poddać się karze. Krótko i zwięźle przedstawiłem rozwój wydarzeń, ale zachowałem dla siebie najgorsze szczegóły dotyczące krzywdy wyrządzonej twojej matce. Oświadczyłem lensmanowi, że może potwierdzić moje słowa, zwracając się do Laurensa...
Inga wstrzymała oddech. Ojciec znów się zawahał.
- I wtedy zawalił się dla mnie świat. Lensman stwierdził bowiem, że rozmawiał już z Laurensem. Laurens powiedział mu, że razem wyruszyliśmy na poszukiwanie « Jenny, ale nie znalazłszy jej, rozstaliśmy się na skrzyżowaniu dróg. Kiedy Finn Thuesen oskarżył go o pobicie Kmita, Laurens wszystkiemu zaprzeczył! Twierdził, że nie wie o niczym, że nie brał w tym udziału. Zawiódł mnie, Ingo, na dodatek bezczelnie zasugerował, że to ja pobiłem Kmita Levorda! Nie stanął w mojej obronie, wręcz przeciwnie, utwierdził lensmana w podejrzeniach...
Wuj okazał się tchórzem, pomyślała Inga. To nie do wiary, że tak się zachował. Tuż po wydarzeniach tamtej nocy mógł wpaść w panikę, ale miał przecież dość czasu, by wszystko przemyśleć. Powinien był udać się do lensmana i przyznać się do współudziału.
28
Kristian rąbnął pięścią w palik płotu.
- Nie
tylko ja się na nim zawiodłem. Jenny bardzo
bolała,
że brat nie wyznał prawdy. Zamiast nas wes
przeć,
ratował własną skórę... - Ojciec pokiwał głową
ze
smutkiem. - Zdrada Laurensa tak bardzo ją dotknęła,
że
chciała zerwać z nim wszelkie kontakty.
Inga wzdrygnęła się.
A ja sądziłam, że ty odciąłeś się od niego.
To prawda, ale Jenny poparła mnie, kiedy oświadczyłem, że nie chcę go więcej widzieć. Dla niej nie była to łatwa decyzja. Musiała patrzeć, jak lensman osadza mnie w lochu. Została sama, mając na głowie utrzymanie wielkiego domu i służby, odpowiedzialność za dwóch małych chłopców. Sama i zgorzkniała.
Można było zmusić Laurensa do powiedzenia prawdy - powiedziała stanowczo Inga. - Lensman mógł zapytać, gdzie Laurens się znajdował w momencie zdarzenia. To znaczy, czy miał jakieś alibi - wyjaśniała niezdarnie.
Finn Thuesen tak uczynił. Lensman przycisnął go do muru, ale... Nie było żadnych świadków ani żadnych dowodów na jego współudział. Wszystkie poszlaki wskazywały, że sam pobiłem Knuta Levorda.
Matka widziała przecież Laurensa - nie ustępowała Jenny. - Lensman nie uwierzył w jej słowa?
Uwierzył, ale... Ragnhild też złożyła zeznanie.
I dała alibi Laurensowi?- zdumiała się Inga. -Mimo że wiedziała, iż jej mąż pobił człowieka?
Tak. Z początku sądziłem, że o tym nie. wiedziała,
29
ale z czasem zrozumiałem, iż Laurens zwierzył się jej ze wszystkiego.
Indze zrobiło się przykro.
A więc Laurens i Ragnhild wystąpili przeciwko wam?
Tak - przyznał Kriśtian - i tak się zaczął nasz spór. Znienawidziliśmy się nawzajem. My nienawidziliśmy ich za zdradę, oni nienawidzili nas ze strachu. Postąpili tak, by chronić własne małżeństwo i dzieci. Oboje zdawali sobie sprawę, jakie konsekwencje dla dworu Store-dal miałoby aresztowanie właściciela.
A co ze Svartdal?! - krzyknęła gniewnie Inga. - Nie dbali o to, że.mogliśmy stracić dom, kiedy ty trafiłeś do twierdzy? Chyba rozumieli, iż kochałeś go równie mocno jak Laurens swój! - Inga podkuliła ramiona, by się uspokoić. Postępek wuja i ciotki napełnił ją obrzydzeniem.
Nie zaprzeczę, że ich egoistyczne zachowanie dolało oliwy do ognia. Jenny pozwolono odwiedzać mnie w więzieniu. Widziałem, że niepokoi się o przyszłość, choć nigdy nie wypowiedziała słowa skargi. Twarz ją jednak zdradzała. Wydawała się silna i waleczna, lecz... - Kriśtian szukał odpowiedniego sformułowania. - Napaść, zdrada, aresztowanie zostawiły wyraźny ślad w jej psychice/Podczas widzeń trzymała się dzielnie, nie chciała zarażać mnie swoim pesymizmem, ale z jej twarzy wyzierał smutek.
To oczywiste! - krzyknęła Inga. - Też wpadłabym w rozpacz, gdyby Kristoffer i Krister odmówili mi pomocy w potrzebie.
30
Kristian pokiwał głową.
Laurensa i Jenny zawsze łączyła silna więź. Mieli spokojne dzieciństwo, a rodzice, choć surowi, troszczyli się o nich i traktowali sprawiedliwie. Kiedy zabrakło ich na świecie, Laurens i Jenny stali się nierozłączni.
Tym silniej przeżyła jego zdradę.
Właśnie.
Jak długo już tu stali? Inga straciła poczucie czasu. Horyzont pojaśniał, ale słońce nie ukazało się jeszcze nad grzebieniem wzgórz. Zaraz zapieje kogut, ludzie zaczną przecierać oczy i prostować kości, po czym ruszą do swoich zajęć. Wciąż jednak pogrążeni byli we śnie, pomyślała, przyglądając się tumanom porannej mgły.
Trudno mi uwierzyć, że Ragnhild odważyła się okłamać lensmana. Co mu powiedziała?
Że opuściła jego dom na krótko przed nami.
- To
prawda?
Kristian
kiwnął głową.
Tak, rozbolała ją głowa i chciała się położyć. Nie była świadkiem naszej kłótni na parkiecie.
Więc Ragnhild znalazła się w Storedal, zanim Laurens tam dotarł?
Tak. Powiedziała panu Thuesenowi, że Laurens opuścił zabawę razem ze mną. Utrzymywała jednak, że Laurens nie poszedł drogą, tylko polami.
Skąd mogła to wiedzieć? Nie było jej tam - stwierdziła Inga z irytacją.
Nie, ale chciała uwiarygodnić historyjkę Laurensa. Uwierz mi, Ragnhild potrafi być przekonująca, jeśli
31
jej na czymś zależy. Powiedziała nawet, że rzuciła okiem na zegar, kiedy Laurens wrócił do domu. Godzina, którą podała, wykluczała jego udział w pobiciu.
- To
dziwne - zamyśliła się Inga - jak mogła podać
godzinę,
której nie znała?
W jednej chwili Inga pożałowała, że zadała to pytanie. Można je było zrozumieć opacznie, tak jakby podawała w wątpliwość współudział Laurensa. Na szczęście ojciec tego nie dostrzegł.
- To
nic trudnego - stwierdził Kristian - wystarczy
ło
odjąć kwadrans lub dwa. Jeden z parobków potwier
dził
jej zeznania. Po czasie odkryłem, że go opłacono.
Inga zdumiała się.
Uciekli się do takich obrzydliwych sztuczek?-szepnęła z niedowierzaniem.
Tak! Niektórzy ludzie gotowi są na wszystko w obronie własnych interesów.
* - Biedna mama - powiedziała Inga zduszonym głosem. - Musiała strasznie przeżyć zachowanie brata.
Kristianowi pociemniały oczy. Zanim odpowiedział, odwrócił głowę.
- Żadnemu
z nas nie było łatwo. Sądzę, że Laurens
też
czuł się podle. Uwikłał się jednak w kłamstwa i nie
miał
innego wyjścia, musiał brnąć w nie dalej.
Inga skurczyła się w sobie. Wiedziała, o czym mówi ojciec. Sama tkwiła po uszy w kłamstwie, kiedy pchnęła drabinę, na której stała Gudrun. Im dalej w las, tym trudniej wrócić na drogę prawdy.
- Ragnhild bardzo dba o pozory - ciągnął Kri-
32
stian. - Myślę, że to ona odwiodła Laurensa od zamiaru złożenia zeznań. Nie chciała dopuścić do tego, by ród Storedal kojarzył się z występkiem. Wolała poświęcić naszą przyjaźń i powinowactwo! - dodał ironicznie.
Oczyma wyobraźni Inga ujrzała Ragnhild, tę piękną, dorodną kobietę, dostojną gospodynię w wielkim dworze. Ceniła ją za uprzejmość i uczynność, choć Ragnhild miała cięty język. No tak, ale od tamtych wydarzeń minął szmat czasu i z upływem lat Ragnhild zapewne złagodniała.
I nagle uderzyła ją pewna myśl.
- Knut
Levord mógł zaświadczyć, że Laurens kła
mie!
Przecież wiedział, kto go pobił!
Kristian pociągnął nosem i odwrócił wzrok. Inga zdrętwiała. Ojciec ukrywał coś przed nią, jakiś bardzo istotny szczegół.
Ojcze? - pisnęła przestraszona. Kristian westchnął ciężko.
Nie mógł nic powiedzieć. Ani wtedy, ani później.
4
Indze zakręciło się w głowie i musiała przytrzymać się płotu. Była bliska omdlenia, zamknęła oczy, desperacko starając się odzyskać równowagę. Oddychaj, szepnęła w duchu i opuściła ramiona. Przypomniała sobie rozmowę, którą przy kuchennym stole prowadzili Krister i Torę, kiedy spaliła się spiżarnia. Dyskutowali o Stenerze Rdysholcie. Inga zadrżała na wspomnienie tego nazwiska, wciąż nie mogła uwierzyć, że kiedyś poddała się urokowi mordercy i złodzieja... Nie warto jednak rozdrapywać ran. W każdym razie Krister spytał wtedy obecnych, czy mogą przysiąc, że nie byliby w stanie zabić człowieka. Pytanie bardzo rozdrażniło Kristiana. Dopiero teraz Inga pojęła przyczynę tego rozdrażnienia: słowa Kristera rozjątrzyły starą ranę. Kristian zabił Knuta Levorda. Posmutniała i odezwała się zgorzkniałym tonem:
- Nic dziwnego, że trafiłeś do więzienia. Wszyscy muszą ponieść karę za odebranie życia drugiemu człowiekowi.
34
A kto twierdzi, że Knut Levord nie żyje?
Co takiego? - zdumiała się Inga. - A więc...
Do diaska, przecież go nie zabiłem! - warknął Kri-stian. - Pobiliśmy go, bo sobie na to zasłużył. Gniew mnie zaślepił, ale w ostatniej chwili się opamiętałem.
Powiedziałeś, że nie złożył zeznań! - Indze zrobiło się gorąco z emocji. - Zrozumiałam, że...
Knut stracił zdolność mówienia w wyniku obrażeń! - Wzrok Kristiana ciskał błyskawice. - Nie mógł mówić, miał kłopoty z chodzeniem.
Przepraszam, ojcze, ja... - zmitygowała się Inga.
Nie musisz przepraszać - przerwał jej Kristian.
Ingę ogarnęły sprzeczne uczucia. Knut Levord zhańbił jej matkę. Czy był to jednak wystarczający powód, by uczynić z niego kalekę na resztę życia? Kristian i Lau-rens stracili panowanie nad sobą, lecz... Czy ich postępek można usprawiedliwić? Nie, odpowiedziała sama sobie, i sędziowie doszli zapewne do tego samego wniosku.
Rozumiała jednocześnie potęgę strachu, który opanował ojca na widok Jenny, tę bezsilność, z której zrodził się gniew. Nie miała prawa go osądzać. Nie była w stanie przewidzieć, jak zachowałaby się w podobnej sytuacji.
- Knut
Levord nie mieszka w Botne - powiedziała
bezbarwnym
głosem.
Kristian zmarszczył czoło.
Skąd to przypuszczenie?
Szukałam jego nazwiska w księgach - przyznała szczerze.
35
Wiesz całkiem sporo - uśmiechnął się krzywo ojciec - choć bardzo się starałem ukryć prawdę przed tobą.
Pytania wymagają odpowiedzi - odrzekła Inga. -Twoja skrytość tylko podsycała moje zaciekawienie.
Powinienem się był domyślić - stwierdził z rezygnacją. - Knut Levord trafił do czegoś w rodzaju sanatorium, a ja musiałem opłacić koszty leczenia. Nie został tam długo, potem osiedlił się w Lier. Nie wiem, gdzie jest teraz, i prawdę mówiąc, niewiele mnie to obchodzi. Musisz wiedzieć, Ingo, że przez te wszystkie lata życzyłem mu śmierci. Żałowałem, że go nie zabiłem, bo i tak musiałem odpokutować moje przewiny. W sumie jednak życie kaleki okazało się najsurowszą karą.
Inga przeraziła się, że ojciec mówi o tym z taką obojętnością.
- Uważasz
więc, że zasłużył, by nosić taki ciężar
'przez
resztę swoich dni, po tym jak... - Urwała. Opo
wieść
Kristiana mogła sugerować, że Knut Levord za
mierzał
zgwałcić Jenny, ale nie wiedziała, czy tak się rze
czywiście
stało.
Kristian nie pozwolił jej dokończyć.
Czy zdajesz sobie sprawę, na co naraził Jenny? Nas wszystkich? Rozdzielił dwa rody i zasiał w nas nienawiść!
To nie jego wina - broniła go niezdarnie Inga. - Sami dokonaliście wyboru! - Reakcja Kristiana na jej słowa przeraziła ją. Ojciec zaczął kiwać się niespokojnie. Wydawało się, że zaraz eksploduje.
36
- Gdyby
ten szatan nie napadł na Jenny, wciąż byli
byśmy
przyjaciółmi. Ot i cała prawda!
Tak, pomyślała Inga, ojciec ma rację. Trzeba odciągnąć go od tych myśli, które wzbudzają w nim taką irytację. Co nie będzie łatwe, bo wszystko, co miało związek z tamtą nocą, sprawiało mu ból.
A więc odprowadzono cię do siedziby lensma-na - powiedziała, by skłonić go do kontynuowania opowieści.
Tak, przesiedziałem w areszcie dwa tygodnie, czekając na rozpoczęcie procesu w Drammen. Potem zostałem przeniesiony do twierdzy Akershus.
Inga obawiała się, że ojciec stracił chęć do zwierzeń. Tak się nie stało, więc odważyła się postawić kolejne pytanie.
- Wiem,
że masz blizny na plecach. Gdzie się ich na
bawiłeś?
Kristian wyprostował się mimowolnie.
- Finn
Thuesen miał trzech synów. Najstarszy praco
wał
jako strażnik w twierdzy Akershus. Nigdy go wcześ
niej
nie spotkałem, bo otrzymał to stanowisko tego sa
mego
roku, kiedy rodzina Thuesenów przeprowadziła
się
do Botne. Z początku nie wiedziałem, kim jest, i nie
mogłem
pojąć, dlaczego mnie prześladuje.
- Często
cię chłostał? - spytała Inga ze współczuciem.
Kristian
zwlekał z odpowiedzią. Na jego twarzy ma
lował
się wyraz udręki.
- Nie,
tylko dwa razy, ale i tak zapamiętam je na całe
życie.
37
Inga walczyła ze wzruszeniem. Laurens przyznał kiedyś, że strażnik był sadystą, a jego zła sława sięgnęła aż do Botne. Biedny ojciec, pomyślała, ocierając ukradkiem łzy. W jego przypadku strażnik miał dodatkowy powód do bestialskich praktyk.
Milczenie Kristiana potwierdzało jej obawy.
Myślami Kristian znalazł się z powrotem w twierdzy. Śmierdziało stęchlizną, po ostatnich opadach na ścianach pojawiła się wilgoć, a na podłodze utworzyły się kałuże wody. Pajęczyny w rogach sklepionego pomieszczenia pokryły się kropelkami rosy.
Znalazł się tu po raz drugi. Sprowadzono go do lochu pod osłoną nocy, domyślił się więc, że jego oprawcy działali wbrew prawu. Trudno zresztą było sobie wyobrazić, że naczelnik więzienia zezwalał na maltretowanie więźniów. Instynktownie przeczuwał, co go czeka: tajemniczy strażnik po raz drugi przeora długim batogiem skórę na jego plecach.
Za pierwszym razem nie rozpoznał go, przynajmniej nie od razu. Zrozumiał dopiero wtedy, kiedy tamten warknął: „za mojego brata".
Przeszyła go fala strachu i zimny pot wystąpił mu na czoło. Niepewność jest najgorszym wrogiem. Co go teraz czeka? Czy strażnik wychłosta go jak poprzednim razem, czy też wymyśli inną szatańską karę?
Znów związano go cienkimi rzemieniami, które wrzynały się w nadgarstki, kiedy usiłował się wyrwać.
38
Gdy poczuł ból, przestał się szarpać. Nie ma sensu pogarszać sytuacji, pomyślał zdjęty lękiem.
Zaskrzypiały ciężkie drzwi, kilka pochodni rozjaśniło schody nad jego głowę i rozległ się stukot podkutych butów. Pod sklepieniem lochu zadudniło echo, kiedy strażnik stanął na kamiennej posadzce.
Tym razem nie zadał sobie trudu, by zasłonić twarz brązowym kapturem. Kristian widział wyraźnie jego twarz: szerokie usta, blisko osadzone wyłupiaste oczy, czerwone plamy na policzkach, szeroki, spłaszczony nos noszący ślady złamania.
Kristian wiedział, że znajduje się w Gaupas, ale wspomnienia stanęły przed nim jak żywe. Usiłował otrząsnąć się z koszmaru, lecz przeszłość trzymała go w swoich kleszczach.
- Kto
podnosi rękę na mojego brata, musi za to za
płacić
- powiedział strażnik zimnym, opanowanym gło
sem.
Mierzył Kristiana wzrokiem pełnym pogardy. - Ta
suka
sama tego chciała. Nie bez powodu wybrała się do
lasu.
Czekała na niego, kłótnia z tobą była jedynie pre
tekstem,
by się od ciebie uwolnić!
Kristian zacisnął zęby, tłumiąc w sobie pokusę, by mu odpowiedzieć. Nie miał pojęcia, skąd strażnik zna te szczegóły. Nie uczestniczył w procesie, więc pewnie jego ojciec, lensman, poinformował go o wszystkim.
- Mój
brat miał wiele kobiet, ale żadna nie była tak
chętna
jak twoja żona! - Jego śmiech rozbrzmiał pod
sklepieniem.
Kristian poczuł ból w zaciśniętych szczękach, ale nie
39
dał się wytrącić z równowagi. Był skrępowany i nie miał żadnych szans, by uniknąć obelg. Strażnik znów zaśmiał się złośliwie.
- Mogę
sobie wyobrazić, że była zaskoczona twoim
widokiem.
Sądziłeś, że na jej twarzy maluje się strach,
ale
to były wyrzuty sumienia. Nie po raz pierwszy zdra
dziła
cię z Knutem. Brat wszystko mi opowiedział...
Knut poczuł w jednej chwili, jak ogarnia go spokój. Na ułamek sekundy uwierzył w słowa strażnika i zazdrość ukłuła go prosto w serce. W lot zrozumiał jednak, że ten człowiek kłamie. Knut nie był w stanie powiedzieć mu o niczym. Poza tym znał swoją Jenny. Nigdy by go nie zdradziła.
Strażnik zaczerwienił się, kiedy uprzytomnił sobie swój błąd.
- Pejcz!
- krzyknął z wściekłością. *- Podajcie mi
pejcz!
' Jeden z pomocników wykonał rozkaz.
Kristian rozstawił szerzej nogi, gotując się na razy. Nie zamierzał dać oprawcy satysfakcji i błagać o litość.
Pierwsze smagnięcie trafiło go w ucho i ramię. Zrazu nie poczuł bólu, ale po ułamku sekundy rana zapiekła, jakby ktoś przypiekał go rozżarzonym żelazem. Krople krwi spadły na posadzkę.
Rozległ się świst powietrza. Rzemień owinął się wokół pleców i brzucha, a strażnik silnym pociągnięciem wzniósł go znów nad głową. Kristian napiął mięśnie w nadziei, że w ten sposób złagodzi cierpienie.
40
Kolejne razy spadły na jego obnażone plecy. Kristian zdusił w sobie jęk i oddychając ciężko, walczył, by utrzymać się na nogach. Skóra płonęła żywym ogniem, zabliźnione rany otworzyły się. Kolana ugięły się pod nim i odpłynął w miłosierny mrok...
- Ojcze!
- krzyknęła Inga. - Nie przewróć się!
Głos
córki dotarł do niego z oddali. Kristian wypro
stował
się gwałtownie, odzyskując równowagę.
- Nic
się nie stało - uspokoił ją szybko. - Nie prze
wrócę
się.
Inga spojrzała na niego z niepokojem. Kiedy spytała go o pobyt w twierdzy, ojciec pogrążył się w myślach. Uznała, że nie powinna pytać o nic więcej, bo tamte wspomnienia wciąż budziły w nim grozę.
Kristianowi drżały kolana.
Bywają przeżycia tak okropne, że wzdragam się o nich mówić. Tak, brat Knuta był brutalnym oprawcą, ale to już przeszłość.
Rozumiem - odrzekła zażenowana. - Czy matka miała prawo odwiedzać cię w Oslo?
Tak. - Ojciec zwlekał z odpowiedzią. - Musisz jednak pamiętać, że podróż do stolicy była mozolna i uciążliwa, a dla samotnej kobiety nawet niebezpieczna. Przez te trzy lata mojego pobytu w więzieniu nie zobaczyliśmy się ani razu.
Inga zamrugała powiekami ze zdziwieniem.
- I nie miałeś żadnych wieści z domu?
41
Dostawałem listy, Jenny pisała je często. Czasami odwiedzał mnie Niels, kiedy przyjeżdżał do Oslo w sprawach służbowych.
To dobrze! - westchnęła z ulgą Inga. - Te wizyty musiały być jak promyk słońca w pochmurny dzień!
O tak! Nie wiem, czy dałbym sobie radę bez pomocy Nielsa. Przynosił mi jedzenie, świeży chleb, mleko i inne przysmaki, których odmawiano więźniom. I przemycał listy od Jenny.
Nie wolno było dostawać listów? - zdumiała się Inga.
Wolno było. Jednak myśl, że strażnicy czytać będą te intymne wyznania, była mi wstrętna. Poza tym staliśmy się ostrożni, dowiedziawszy się, że brat Knuta Levorda tam pracuje. Nie chcieliśmy go rozdrażniać.
Małżeństwo z Nielsem było pasmem nieszczęść, uważała Inga, ale jej zmarły małżonek okazał się wiernym druhem ojca. Niels miał wiele wad, ale uczciwie sprawował urząd i nie opuścił Kristiana w potrzebie.
To dzięki niemu zmniejszono mi karę - oznajmił nagle Kristian. - Skazano mnie na sześć lat więzienia, ale Niels odbył długą rozmowę z sędzią. Sądzę, że się znali. Niels wyjaśnił mu, że stanąłem jedynie w obronie żony, tyle że mnie trochę... poniosło.
Bo to prawda - odrzekła Inga. - Gdyby Knut nie poszedł za matką, nie przyszłoby ci do głowy, by go pobić. Sam się o to prosił.
Niels też tak uważał - powiedział łagodnie Kri-
42
stian. - Sędzia uznał jednak, że okazałem niepotrzebną gwałtowność.
- A
co z Laurensem?
Kristian
pokręcił głową.
- Nie
wniesiono oskarżenia przeciw niemu. Wszak
ja
przyznałem się do wszystkiego.
Inga westchnęła.
- A
zrobiłbyś to, gdybyś wiedział, że Knut Levord
nie
może świadczyć przeciw tobie?
Kristian roześmiał się, ale w tym śmiechu nie było wesołości.
Jestem zdania, że każdy powinien ponieść odpowiedzialność za własne postępki. Tak, Ingo, przyznałbym się. Chyba tak. Zresztą nie wiem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem.
Muszę cię jeszcze o coś spytać... - Inga przestępo-wała nerwowo z nogi na nogę. Miała te słowa na czubku języka, ale głos odmówił jej posłuszeństwa. Chrząknęła. - Powiedziałeś, że Knut napadł na mamę. Zrozumiałam, że zamierzał... że chciał ją zgwałcić. Zastanawiam się... - Inga zaczerwieniła się ze wstydu. - Zastanawiam się, czy to zrobił?
Kristian zagryzł wargi. Inga uznała, że to intymne pytanie wzburzyło go do głębi, ale po chwili pojęła, że ojciec walczy ze wzruszeniem. Zadrżała, kiedy odezwał się zdławionym głosem.
- Tak,
zrobił - powiedział. Otarł oczy rękawem ko
szuli,
wyjął chusteczkę i wytarł nos.
Inga nie wiedziała, co począć. Czy powinna poklepać
43
go po ramieniu, okazać mu współczucie? Nie odważyła się na żaden gest, mimo że tej nocy ich związek nabrał nowego wymiaru.
Kristian wziął się w garść.
Jenny powiedziała mi o wszystkim. Była niepocieszona, Ingo, paliła się ze wstydu... Trudno opisać jej poniżenie. Mną zaś miotały wyrzuty sumienia. Obwiniałem się o to, co się wydarzyło...
Nie powinieneś - przerwała mu Inga. - Nie mogłeś wiedzieć, że Knut wykradł się za nią!
To prawda, ale... Pomyśl tylko, gdybyśmy się nie pokłócili, gdybym pobiegł za nią...
To jest gdybanie - stwierdziła zdecydowanie. Kristian otworzył usta, jakby chciał coś dodać, ale nie powiedział ani słowa. To jego zawahanie obudziło ciekawość Ingi. Czyżby było coś jeszcze?
Zimą 1884 roku Niels ponownie odwiedził mnie w więzieniu. Od razu zrozumiałem, że coś się stało. .. - Kristian urwał i spojrzał w kierunku wzgórz, nad którymi ukazał się rąbek słońca.
Żelazne kleszcze ścisnęły serce Ingi. Więc to nie koniec nieszczęść? Ze strachu przestała oddychać.
- Niels
ostrożnie dobierał słowa, ale... Prawda i tak
okazała
się trudna do zniesienia. - Kristian oparł dłonie
o
płot i zadrżał.
Nie zastanawiając się ani sekundy, Inga chwyciła go za ramię.
- Powiedz
mi wszystko, ojcze. Nie dręcz mnie dłu
żej!
44
Kństian podniósł głowę i posłał jej zbolałe spojrzenie.
- Jenny nosiła w sobie dziecko, Ingo. Dziecko Knuta Leyorda.
5
Inga poczuła ścisk w gardle. Teraz ona miała ochotę się rozpłakać.
- Co
ty mówisz? Mama zaszła w ciążę w wyniku
gwałtu?
Kristian zaczerwienił się.
- Tak, niestety.
Inga miała nieznośną pustkę w głowie. Bezradnie opuściła ramiona, usiłując sklecić myśli w rozsądną całość. A dosłownie w chwilę później tysiące pytań zaczęło cisnąć się jej na język.
Drogi ojcze - powiedziała żałośnie - ja chyba nie jestem jego córką?
Ależ Ingo - zbeształ ją Kristian - przecież urodziłaś się cztery lata po tamtym incydencie.
Inga natychmiast zmieszała się. Oczywiście! W natłoku wątpliwości ta pierwsza przyszła jej do głowy: Knut Levord spłodził ją z Jenny... To rozumowanie było nawet w pewien sposób logiczne, wyjaśniało bowiem dale-
46
ko posuniętą rezerwę, z jaką Kristian odnosił się do niej w dzieciństwie.
To było straszne doświadczenie. Siedziałem w twierdzy, wiedząc, że Jenny nosi w łonie dziecko, które nie jest moje - powiedział ojciec chrapliwie. - Nie mogłem jej pomóc ani pocieszyć...
Całe szczęście, że Emma była przy niej - westchnęła Inga. - Mam nadzieję, że ją wspierała.
Tak - potwierdził Kristian. - Mieliśmy oddaną służbę w Svartdal. Wszyscy pomagali, jak umieli, opiekowali się Jenny i chłopcami.
Rozmowność ojca dodała Indze odwagi.
- Jesteś
pewien, że... że dziecko nie było twoje?
To
znaczy... - Inga zmieszała się, postawiwszy to intym
ne
pytanie. I to komu! Nieprzystępnemu, zamkniętemu
w
sobie ojcu, który po tylu latach otworzył przed nią swe
serce.
Kristian zrobił się jeszcze bardziej czerwony na twarzy.
- Tak,
byliśmy pewni. Ledwie kilka miesięcy minęło
od
narodzin Kristera. Z tego powodu nie... żyliśmy jesz
cze
ze sobą.
Inga zawstydziła się. Właściwie nie powinna była pytać o takie rzeczy. Z drugiej jednak strony, miała gubić się w domysłach? Ojciec okazywał chęć do zwierzeń, ale z własnej woli nie powiedziałby wszystkiego.
- Tyle
się wtedy wydarzyło: napaść, sprawa sądowa,
ciąża
matki. Jak przyjęli to ludzie ze wsi?
47
Nie wiem - odrzekł Kristian. Zerwał źdźbło trawy i obracał je w palcach. - Większość wiedziała, że Knut Levord podniósł rękę na Jenny, ale mało kto znał całą prawdę. Krążyły plotki.
To dziwne - zdumiała się Inga. - Przecież podczas rozprawy przedstawia się dowody i wysłuchuje zeznań. Tego nie można ukryć.
. - Proces na szczęście toczył się za zamkniętymi drzwiami. Niels to załatwił. Dziękuję, stary przyjacielu - powiedział Kristian i z wdzięcznością spojrzał w niebo, jakby spodziewał się, że Niels przysłuchuje się im z obłoków. - Byłem bardzo rad, że sędzia się na to zgodził. Nie zapominaj, że twoja matka przeżyła potworne upokorzenie. Pobicie Knuta Levorda nie było dla mnie powodem do dumy, ale zupełnie nie czułem żalu. Uważałem, że jak najbardziej zasłużył na karę. Poza tym Finn Thuesen też nie chciał nagłaśniać sprawy. Nie ja jeden miałem powód do wstydu!
Tak - pokiwała głową Inga - oskarżenie syna o napastowanie młodej kobiety było dla lensmana kłopotliwe i kompromitujące.
A jednak uznał pobicie Knuta za znacznie poważniejszy występek. Trudno to wszystko zrozumieć - westchnął Kristian.
Te słowa wyszły z właściwych ust, pomyślała Inga z goryczą. Kristian nigdy nie użył wobec niej przemocy, lecz gdy wieziono ją do Gaupåsw stroju panny młodej, czuła na nadgarstkach niewidzialne powrozy. Ojciec powinien wiedzieć, że kobiety nie były traktowane
48
na równi z mężczyznami. Ingę doszły pogłoski o walce emancypantek, ale miało upłynąć jeszcze sporo lat, zanim kobiety zyskają prawo do głosowania i stanowienia o sobie. W ogóle nie zdziwiła się, iż Finn Thuesen potraktował czyn Kristiana surowiej niż występek własnego syna.
Kristian wiązał supełki na źdźble trawy.
- Dzięki
dyskrecji Nielsa i służby niewiele osób do
wiedziało
się, że Jenny jest brzemienna. Zresztą parę
godzin
po tamtym strasznym zdarzeniu Jenny błaga
ła
mnie z płaczem, bym nikomu o nim nie opowiadał.
Przysiągłem
jej, że niektóre szczegóły pójdą na zawsze
w
zapomnienie... I że jej nie wydam, gdyby lensman po
chwycił
mnie i uznał za winnego...
Inga zrozumiała przyczyny tej decyzji. Kristian kochał Jenny, ale jako mężczyzna nie potrafił pojąć bezmiaru wstydu zgwałconej kobiety. To dziwne jednak, że zażenowanie staje się udziałem ofiary. Tak jednak się dzieje, pomyślała ze smutkiem. Niestety.
Tamtej nocy obawialiśmy się, że Laurens rozpowie o wszystkim - ciągnął Kristian ostrzejszym tonem - ale rankiem zrozumieliśmy, że tak się nie stanie. Gdyby zaczął opowiadać o gwałcie, ludzie domyśliliby się, że był na miejscu wydarzeń.
Więc nie sądzisz, iż wydał matkę? - spytała łagodnie Inga.
Kristian upuścił źdźbło na ziemię.
- Nie,
nie zrobił tego. Zdradził nas, to prawda, ale nie
zależało
mu na tym, by Jenny doznała jeszcze większego
49
upokorzenia. Laurenś ją kochał, chociaż okazywał uczucia w cholernie osobliwy sposób!
Pomimo powagi tych słów Inga musiała się uśmiechnąć. Takim go znała najlepiej: porywczy, uparty człowiek, który nie przepuścił okazji, by nazwać Laurensa głupcem. Wprawdzie się pogodzili, ale Inga nie miała wątpliwości, iż ojciec odbędzie z nim poważną rozmowę przy najbliższej sposobności. I miała nadzieję, że Kristian zdoła wtedy utrzymać nerwy na wodzy i nie wda się w kolejną utarczkę. Waśń rodowa zbyt długo już kładła się cieniem na ich życiu. Inga była przynajmniej tego zdania.
Nie brakowało ci przyjaźni Laurensa? - spytała miękko.
Nie, do diabła! - warknął Kristian, ale zaraz się opamiętał. - Tak, brakowało. Kiedy wracały miłe wspomnienia, tęskniłem za naszymi pogawędkami. Laurens t>ył bratem Jenny, ale również towarzyszem moich dziecięcych zabaw. Łączyła nas mocna więź i pewnie dlatego byliśmy tacy zapiekli w gniewie. Miłość... - Kristian chrząknął zażenowany - miłość obróciła się w nienawiść.
A co z mamą?
Nigdy o tym nie mówiła, ale widziałem, że cierpi. Cierpiała, bo Laurens ją zawiódł, a nasza przyjaźń upadła, ale także dlatego, że straciła kontakt z domem rodzinnym. Jak sądzę, od dawna już wiesz, iż Jenny i Laurens to rodzeństwo.
Tak -»■ przyznała Inga. Jej ciekawość wciąż nie zo-
50
stała zaspokojona. - A co z dzieckiem, ojcze? Ciebie nie było, a służba chroniła matkę, ale przecież trudno ukryć fakt urodzenia dziecka. Wiele osób musiało powziąć podejrzenie, że jego ojcem jest Knut Levord.
Powiedziałem ci już, że mało kto znał całą prawdę o... - Kristian kaszlem pokrył słowa, których nie chciał użyć. - Jenny nie wychodziła z domu, służba robiła zakupy i załatwiała drobniejsze sprawy. Do Svartdal nikt nie zachodził, ludzie unikali dworu od chwili, kiedy trafiłem do twierdzy. Pewnie bali się pytać o przyczyny mojego uwięzienia.
Więc zanim zaczął się wasz spór, byłeś bardziej towarzyski? - spytała Inga i natychmiast zdała sobie sprawę z niezdamości tych słów. Ojciec gotów jeszcze się obrazić!
Kristian zawstydził się.
Zawsze uważano mnie za nieprzystępnego, ale przecież też byłem kiedyś młody. Lubiłem przebywać wśród ludzi, chodzić na zabawy, pokazywać się z Jenny.
Naprawdę? - zdumiała się. Nie potrafiła wyobrazić sobie ojca roześmianego w ludzkim tłumie. Choć z drugiej strony Emma opowiadała jej nieraz, że rodzice często wydawali przyjęcia w Svartdal. Więc kiedyś był inny.
- Co
stało się z dzieckiem? - dopytywała się.
Kristian
położył dłoń na piersi i westchnął ciężko.
- Ciąże
z Kristofferem i Kristerem Jenny zniosła
z
uśmiechem na ustach, ale tym razem sytuacja przed
stawiała
się inaczej, nosiła przecież niechciane dziecko.
51
Na dodatek... spłodzone w upokorzeniu z mężczyzną, który wziął ją przemocą. Dlatego też...
Inga zdrętwiała. Wahanie ojca świadczyło o tym, że Jenny w jakiś sposób pozbyła się płodu. Poszła do znachorki czy wypiła specjalną mieszankę ziół? W każdym razie nie moja rzecz ją osądzać, pomyślała melancholijnie Inga. Sama kiedyś w bezprawny sposób pomogła Marlenę pozbyć się dziecka. Serce zabiło jej mocniej i rozbolała ją głowa.
- Przyznam
się, że czułem się jak zwierz w klatce.
Rozpacz
zżerała mnie ód środka, bo nie mogłem jej
chronić.
Jenny nie była tak bezbronna i bezradna, jak
sobie
wyobrażałem, ale niepokoiłem się o nią i o chłop
ców.
- Kristian przerwał ten potok słów, by zebrać my
śli.
- Nie miałem powodów do zazdrości, że ojcem dziec
ka
jest Knut Levord, ale... Świadomość, że jego
nasienie
zakiełkowało
w jej ciele, doprowadzała mnie do szaleń
stwa.
Inga zebrała się na odwagę i poklepała go po dłoni, zaraz jednak cofnęła rękę. Nie wiedziała jeszcze, czy przyjmie od niej takie oznaki czułości.
Matka znalazła się w okropnej sytuacji, ale ty też nie byłeś w stanie zapanować nad uczuciami. Z zazdrością jest tak jak ze stadem owiec. Nie da się jej okiełznać.
Mądra z ciebie dziewczyna - uśmiechnął się Kristian. - Wiedziałem, że Jenny nigdy dobrowolnie nie oddałaby się temu pomiotowi szatana, ale bolało mnie, że... że on...
52
Inga znów położyła dłoń na jego dłoni, ale tym razem jej nie cofnęła.
Rozumiem - powiedziała delikatnie.
Niels zdawał mi relacje o stanie zdrowia Jenny - ciągnął opowieść ojciec. - Źle znosiła ciążę i myśl, że wyda na świat niechciane dziecko. A ja, Ingo, nie zamierzałem wychowywać potomka Knuta Levorda po wyjściu na wolność!
Kristian nie zauważył, że Inga dotyka jego dłoni. Dziewczyna poczuła, jak zwija ją w pięść w geście bezsilności i frustracji. Nie uważała, by dziecko było czemuś winne, ale gorzkie doświadczenia podpowiadały jej, że czekałby je trudny los. Ojciec ją ledwo tolerował, bo przychodząc na świat, przyczyniła się do śmierci matki. Jak miałby traktować syna lub córkę mężczyzny, który zhańbił jego żonę?
- Dziewczynkę
wydano starszemu małżeństwu, któ
re
od dawna pragnęło dziecka.
Przed oczyma stanął jej obraz Emilii. Jak mogłaś, matko, jak mogłaś oddać własne dziecko? Inga nie była w stanie zrozumieć tej decyzji. Matka została zgwałcona, ale jej łóżkowe doznania z Nielsem nie były znów tak odmiennym doświadczeniem. A przecież kochała córkę i myśl, by ją oddać, nigdy nie postała w jej głowie.
Jakim człowiekiem była matka - syknęła z oburzeniem - by pozbywać się własnego dziecka! To przecież krew z jej krwi!
Z krwi Knuta Levorda, Ingo - zrugał ją gniewnie ojciec. - Z krwi szatana.
53
-*' A jednak... - zaczęła Inga, ale Kristian przerwał jej.
- Nikt
nigdy nie będzie osądzać Jenny. Nikt! Nie była
istotą
pozbawioną serca, jak chyba zdajesz się przypusz
czać,
Ingo. Dziewczynce bardzo dobrze się wiodło u no
wych
rodziców. Była ich największym skarbem, a my
troszczyliśmy
się o nią z daleka. Co roku posyłaliśmy
im
znaczną sumę pieniędzy, aż dorosła i mogła sama za
dbać
o siebie.
Sądzisz, że pieniądze załatwią wszystko, pomyślała ze złością Inga, ale przezornie nie powiedziała ani słowa. Ojciec był cynikiem, a ona po raz kolejny zatęskniła za matką. Zapytałaby ją, co czuła, oddając dziecko. Nie czyniłaby jej wyrzutów, po prostu pozwoliłaby się wytłumaczyć.
Inga zdusiła w sobie westchnienie. Nigdy nie dowie się, jakie uczucia targały jej matką, ale coś jej mówiło, ze Jenny ciężko to przeżyła.
Czy Knut Levord kiedykolwiek dowiedział się o swojej córce?
Oszalałaś? - spytał Kristian ze wzburzeniem. - Nasza rodzina dość się przez niego wycierpiała. Z dziewczynką też nie mieliśmy żadnego kontaktu... Sprawa z Knutem i Finnem została zamknięta, obaj nie mieli wstępu do naszego domu. Dziewczynka zniknęła z naszego życia. Co z głowy, to z serca.
A więc ona nie wie nic o swoim pochodzeniu? Nikt nie powiedział jej, kim są jej rodzice? - spytała z nie do końca zamierzoną ostrością.
54
- Taka
była umowa - wyjaśnił Kristian. - To starsze
małżeństwo
miało podawać się za jej
rodziców
i obo
je
nie mieli nic przeciw temu. Obiecali nam solennie,
że
nigdy nie zdradzą pochodzenia dziecka, W zamian
za
to my przyrzekliśmy, że nie będziemy domagać się jej
zwrotu.
To by się źle skończyło dla obu stron, przyznała Inga. Ludzie we wsi dowiedzieliby się, że Jenny urodziła dziecko w wyniku gwałtu, a tamta para straciłaby dziewczynkę, którą zdążyła pokochać. Oni cierpieliby najbardziej, nie można nie doceniać uczuciowych związków, jakie łączą przybranych rodziców z nieświadomym niczego maleństwem.
A więc matka oddała je zaraz po porodzie?
Niezupełnie - zawahał się Kristian. - Miała je przy sobie przez tydzień. Powiedziano mi, że dziecko urodziło się wątłe i potrzebowało matczynego pokarmu. Odesłano je, kiedy się wzmocniło.
Inga znów przełknęła ślinę, by pokonać nieznośny ucisk w gardle. Jenny podjęła decyzję, ale jakże nieporównanie trudniej było wcielić ją w życie po kilku dniach! Trzymała niemowlę w ramionach, czuła ciepło małego ciała przy piersi... Widziała tę małą istotę całkowicie zależną od jej opiekuńczej troski... Wciąż nie mogła pojąć, że matka zdecydowała się na ten krok.
- Nie
chcieliście mieć kontaktu z dzieckiem, ojcze,
ale...
Wiesz, jak ułożyło się jej życie? Odesłano ją daleko
czy
mieszka gdzieś w pobliżu? - Pytania rozsadzały jej
55
głowę, zwłaszcza to najważniejsze. - Kim ona jest, musisz mi powiedzieć! - Jej glos drżał z desperacji.
- Kochana
Ingo - westchnął ojciec ze smutkiem. - Nie
jest
ci zupełnie obca. Prawdę mówiąc, znasz ją od lat
Inga wstrzymała oddech.
- Kto
to jest? - spytała, wpijając wzrok w jego usta. -
Wielki
Boże, powiedz mi, kto to jest!
6
Milczenie Kristiana dało Indze czas do namysłu. Na Boga, kto to mógł być? Nie znała wielu dziewcząt w swoim wieku. Ostatnimi czasy doświadczyła, że nie wszyscy są tymi, za kogo się podają. Hedvig twierdziła, że spłodziła Torsteina z Kristianem, a kiedy tę ewentualność odrzucono, okazało się, że Halvdan też nie jest jego ojcem. Inga rozumiała, że nie wszystkie żony rodzą dzieci własnym mężom... A mężczyźni z Botne też mieli swoje za uszami!
Może chodzi o Eugenie? Służąca była parę lat starsza od niej... Nie, to niemożliwe, stwierdziła po zastanowieniu, bo rodzice Eugenie mieli całą gromadkę dzieci i zapewne nie przyjęliby kolejnego na wychowanie. A zresztą ojciec przyznał, że przybrani rodzice dziewczynki byli bezdzietni.
Może więc Kristiane albo Marlenę? Nie, były zbyt młode, a ich rodzice mieli jeszcze dwójkę potomstwa. Poza tym podobieństwo między siostrami rzucało się w oczy.
57
Nie miała pewności, czy dziewczynka trafiła pod opiekę biednych ludzi. Ojciec o tym nie wspomniał. Inga przyjęła to za pewnik, bo Kristian przyznał się, że udzielał im finansowego wsparcia. Inga gubiła się w domysłach.
Widzę, że rozważasz różne możliwości - powiedział ojciec. - Nie zaprzątaj sobie tym głowy. Ta wiedza nic ci nie da.
Chcę wiedzieć! - krzyknęła. - Chodzi o moją siostrę, do diaska!
Siostrę przyrodnią - poprawił ją.
Nie dbam o to! - wrzasnęła, ale zaraz się opamiętała. Nie ma sensu krzyczeć, bo ojciec straci chęć do rozmowy. - Proszę - dodała błagalnie - powiedz mi, o kogo chodzi...
Kristian wzruszył ramionami.
Jeśli naprawdę chcesz wiedzieć... Chcę, pomyślała Inga i zamknęła oczy.
Lovise.
Inga otworzyła oczy i spojrzała na niego zdumiona.
Lovise? Nasza Lovise ze Svartdal?
Tak.
Inga nie wiedziała, czy się złościć, czy cieszyć. Cieszyć się, bo poznała prawdę, czy się martwić, że dopiero teraz. Od tylu lat żyły obok siebie, nie wiedząc, że są spokrewnione.
Czy Lovise wie o tym? - spytała, a w głowie jej szumiało.
Nie! I niech cię ręka boska broni, byś powiedziała
58
jej prawdę. Rozgniewałbym się nie na żarty, Ingo, więc nawet o tym nie myśl! Słyszysz mnie?
Inga zjeżyła się i zacisnęła usta w wąską kreseczkę.
Ojciec chwycił ją mocno za ramiona.
- Musisz
mi obiecać, że zachowasz milczenie!
Inga
nie odpowiedziała.
Zrobisz, jak ci karzę - syknął. Jego twarz była jak zastygła maska, nie odrywał od niej wzroku.
Dobrze - odrzekła niechętnie, choć pragnęła pobiec do Svartdal, przytulić Lovise i powiedzieć jej całą prawdę. Nigdy się nie kłóciły. Lovise była cicha i spokojna, nieco łatwowierna, ale bardzo sumienna i obowiązkowa.
Właściwie to stanowiły swoje przeciwieństwo, choć Inga też uważała się za porządną gospodynię. Po małżeństwie Gudrun, a zwłaszcza po jej śmierci, zaczęła poświęcać baczniejszą uwagę zajęciom we dworze. Różnica między nimi polegała przede wszystkim na tym, że Inga wdała się w ród swego ojca, natomiast Lovise odziedziczyła charakter Thuesenów.
Ojciec puścił ją i Inga mimowolnie potarła obolałe ramiona.
Obiecuję - powtórzyła - ale musisz zapewnić Lo-vise lepsze warunki życia! Wiem, że niedługo wychodzi za mąż, więc powinieneś wynagrodzić ją jakąś znaczniejszą sumą pieniędzy. Nie powinna klepać biedy, skoro jest córką mojej matki!
Niczego nie muszę - odrzekł Kristian, siląc się na spokój.
59
Musisz - powtórzyła z uporem. Sama nie wiedziała, skąd czerpie siły, by przeciwstawić się ojcu.
Już dobrze - mruknął. - Zrobię, jak chcesz.
Matka by sobie tego życzyła.
Kristian spojrzał przed siebie. Niebo po wschodniej stronie pojaśniało, ptaki zaczęły swój śpiew.
- Zrobię,
jak chcesz - powtórzył zrezygnowany.
Zamilkli
oboje.
Inga nie miała pojęcia, o czym myśli ojciec, a sama czuła pustkę w głowie. Trzeba czasu, by poukładać wszystko w spójną całość, pomyślała i uśmiechnęła się niewinnie.
- A
jednak jest w tobie mnóstwo dobra - powiedzia
ła
- skoro przyjąłeś Lovise na służbę. Dobrze jej we dwo
rze.
Ojciec roześmiał się złośliwie.
Tak uważasz, Ingo? Że kierowały mną jakieś uczucia wobec córki Knuta Levorda? - Gwałtownie pokręcił głową i wycedził: - Nie zatrudniłem jej z litości, tylko by mieć na nią baczenie.
Mieć na nią baczenie? - Inga uniosła brwi ze zdumienia.
Frederik Thuesen, nasz lensman, dowiedział się jakimś cudem, że Jenny urodziła córkę. Z dalszego rozwoju wydarzeń domyślił się, że chodzi o dziecko brata.
Ktoś się więc wygadał?
Tak, tylko nie wiem kto - odrzekł Kristian z zamyśleniem - bo cały ten czas była to najpilniej strzeżona tajemnica. Lensman zaczął węszyć jakieś pięć, sześć lat
60
temu. Przybrani rodzice Lovise już wtedy nie żyli, więc ich nie obwiniam, ale... Uznałem, że najbezpieczniej będzie ściągnąć dziewczynę do dworu. Mogłem mieć na nią oko i kontrolować poczynania lensmana.
Motywy ojca wydały się Indze dość dwuznaczne, ale tym razem nie skomentowała jego słów.
To dziwne, że pan Thuesen nie przeprowadził gruntownego śledztwa. Mógł przecież wziąć Lovise na spytki, kiedy przebywałeś w Holmestrand lub Askeli.
Nic by to mu nie dało. Lovise święcie wierzy, że jest rodzoną córką jej zmarłych opiekunów. Nie zrozumiałaby, o co lensman pyta. Podejrzewam zresztą, że lensman nie do końca ufa swoim informatorom.
Emma z pewnością nie zdradziła - powiedziała Inga. - Ona nie wbiłaby ci sztyletu w plecy!
Wiem, że to nie Emma, choć... Od tamtych wydarzeń upłynęło wiele lat i tylko Emma ostała się we dworze. Szczerze mówiąc, Ingo, nie domyślam się, kto miał za długi język. I nie zastanawiam się nad tym, bo lensman nie stanowi wielkiego zagrożenia. - Kristian uśmiechnął się triumfalnie.
Inga miała ochotę go spoliczkować. Jakże mógł być tak bezduszny? Przecież chodziło o służącą ze Svart-dal.
- Coś
jednak wie - powiedziała, by zmącić jego pew
ność
siebie. - Nieważne, kto go poinformował. Ważne
jest
to, że powziął podejrzenie wobec Lovise! .
Kristian spoważniał.
- Tak, Frederik wspomniał kiedyś o tym... - od-
61
rzekł i zmarszczył brwi. - Odciągnął mnie na bok po nabożeństwie i oznajmił, że zna przeszłość Lovise...
A widzisz - ożywiła się. - On wie!
To możliwe - odrzekł ojciec - ale kiedy zażądałem dowodów, mina mu zrzedła. Nic nie odpowiedział, stwierdził jedynie, że Lovise powinna przenieść się do jego domu, skoro jest członkiem jego rodziny.
Tak! - krzyknęła zachwycona. - To dobrze, że Thu-esenowie ją akceptują.
Ojciec nie podzielał jej entuzjazmu.
- Odmówiłem.
Nie pozwolę, by dziecko Knuta
Levorda
zostało kimś!
Inga zaniemówiła. Mściwość ojca nie znała granic. Ogarnął ją gniew, nad którym nie była w stanie zapanować.
- Wstydź
się, wstydź! - krzyknęła zajadle. - Możesz
nie
lubić córki Knuta Levorda, ale nie wolno ci odma-
' wiać jej prawa do lepszego życia! Kristian cofnął się z przestrachem.
Ludzie we wsi dowiedzieliby się, że Jenny jest jej matką - bronił się.
Nie tłumacz się! - Oczy Ingi ciskały iskry. - Przyznałeś się przed chwilą, że nie życzysz sobie, by została kimś, a teraz zasłaniasz się matką. Zawsze sądziłam, że nie rzucasz słów na wiatr. Jesteś tchórzem, ojcze - prychnęła kropelkami śliny. Z trudem łapiąc oddech, otarła usta.
Kristian też uniósł się gniewem.
- Nie cofam tego, co powiedziałem. Nie życzę Lovise
62
lepszego życia. Nawet gdyby prawda miała wyjść na jaw. Teraz już wiesz!
Inga zdławiła westchnienie. Ojciec się nie zmieni, na zawsze pozostanie upartym nieokrzesańcem ze Svartdal. Nawet rozmowa z Laurensem nie zmiękczyła jego serca. No, może trochę, ale odmiana była niewielka. Przynajmniej jak dotąd, pomyślała ze smutkiem.
Łatwo ci wydawać sądy - mówił Kristian ze wzburzeniem - bo nie wiesz, jakie uczucia mną targały. Chyba nie przypuszczasz, że łatwo żyć z myślą, że Knut Levord zgwałcił Jenny? I że z gwałtu poczęło się dziecko? Siedziałem w odosobnieniu, nie mogłem pomóc mojej ukochanej - dodał z desperacją w głosie. - W Akershus nauczyłem się nienawidzić Lovise, chociaż w ogóle jej nie znałem...
W takim razie nie pojmuję, dlaczego ściągnąłeś ją do Svartdal!
Nienawiść już mi minęła, ale nie żywię wobec niej żadnych uczuć. W moich oczach jest zwykłą służącą. Zresztą nie było lepszego sposobu, by utrzymać sprawę w tajemnicy.
A więc dlatego nic nie dostrzegłam - pokiwała głową Inga. Wzdragała się, by mówić dalej, ale tej nocy ojciec okazał szczerość, więc winna odpłacić mu szczerością. - To niezwykłe, ojcze... że potrafiłeś utrzymać nienawiść do Lovise na wodzy. Niekiedy zdawało mi się, że traktujesz ją lepiej ode mnie.
Kristian dostał szału.
Widząc jego reakcję, Inga pożałowała swoich słów.
63
Zdawało jej się, że zaraz ją uderzy, i cofnęła się z przerażeniem.
Głos Kristiana dyszał wściekłością.
- Pwie córki urodziła Jenny. Pomiot Kmita Levorda jej nie zabił, lecz... - Wyciągnął palec wskazujący ku jej twarzy,-.•? Lecz tobie się udało!
Indze zaparło dech w piersi. Nadzieja rozwiała się. Omal nie uwierzyła, że tej nocy stali się sobie bliżsi. Ojciec z własnej woli opowiedział jej historię waśni rodowej, a ona, głupia gęś, wzięła to za dobrą monetę i uznała, że ją wreszcie zaakceptował. Bo chciał zapomnieć, że przychodząc na świat, zabiła własną matkę.
Teraz wszystko stało się jasne. Kristian nigdy nie pogodził się z tą myślą. I nie dbał o to, by odbudować właściwą relację z własną córką.
A ja żyłam nadzieją, pomyślała w duchu, roniąc łzy, że wreszcie zostaniemy przyjaciółmi. Nie stanie się tak: ojciec nie może na mnie patrzeć...
Ruszyła chwiejnym krokiem w kierunku domu, nie mogąc sobie darować własnej naiwności. Czuła lodowatą pustkę w piersi. Zebrała suknię w jedną dłoń, a drugą otarła łzy.
7
Kristian stał nieruchomo, śledząc wzrokiem oddalającą się córkę. Musiał przyznać ze wstydem, że posunął się za daleko. Inga wzrastała w przekonaniu, iż obwinia ją o śmierć matki, ale dotąd nigdy nie powiedział tego wprost
Zrobił kilka niezdecydowanych kroków i znów si c zatrzymał. Przypomniał sobie ten lęk, który go opanował, kiedy Inga toczyła walkę o życie, uratowawszy Gudrun od niechybnej śmierci pod lodem. I rozpacz, którą poczuł niedawno, sądząc, iż Inga popełniła samobójstwo.
Wiele razy obiecywał sobie, że pojedna się z córką, ale... Nie mógł pogodzić się z myślą, iż Jenny urodziła dorodną dziewczynkę, której ojcem był Knut Levord, umarła zaś, wydając na świat jego własne dziecko. Uważał, że to niesprawiedliwe, i poddawał się goryczy i beznadziei.
Powinien był zważać na słowa, jak zwykle jednak mówił, co mu ślina na język przyniosła. I ranił ją, właś-
65
nie teraz, gdy zbliżyli się do siebie... To nie była przyjemna rozmowa, ale tylko dlatego, że dotyczyła bolesnych wspomnień.
Z wahaniem oderwał się od płotu. Jeśli miał pogodzić się z córką, musiał to zrobić w tej chwili. Nie mógł już niczego odkładać na później, bo nie zdoła znów zdobyć się na podobny krok. Lub nie dostanie nowej szansy, bo cierpliwość Ingi też ma swoje granice. Oskarżenie, które rzucił jej w twarz, było tak bolesne, że nie zdziwiłby się, gdyby córka nie chciała go więcej widzieć...
Kristian z frustracją pogładził brodę.
Inga słyszała, że ojciec ją woła, udała jednak, iż nie słyszy.
- Ingo!
Rozpłakała się. Już za późno, pomyślała ze smutkiem. Dała ojcu tyle okazji, by naprawił błąd. Przez te wszystkie lata kręciła się koło jego nóg jak spragniony miłości piesek, chłonąc dobre słowa, którymi rzadko ją obdarzał. A teraz nie miała już sił błagać go o cokolwiek, bo zaczęła tracić szacunek do samej siebie.
- Ingo! - krzyknął głośniej.
W jego głosie nie było gniewu, raczej zdziwienie, że się nie odwróciła. Zatrzymała się na progu i zaczęła rozsznurowywać buty. Zdjęła je i wytrzepała błoto z podeszew o poręcz. Podniosła głowę i zdumiała się. Spodziewała się ujrzeć ojca w tym samym miejscu, tymczasem Kristian zmierzał przez dziedziniec w jej kierunku!
66
Inga rzuciła buty i złapała za klamkę, ale spotniałe palce zsunęły się po śliskim metalu. Musi dostać się do środka, zanim ją dopadnie!
Za późno, jęknęła w duchu, kiedy dłoń ojca zacisnęła się na jej ramieniu.
- Puść
mnie - pisnęła, usiłując się wyrwać. Kristian
nie
posłuchał. - Puść mnie - powtórzyła - przecież nie
chcesz
mieć ze mną do czynienia...
Spojrzała mu błagalnie prosto w oczy, które płonęły dziwnym ogniem. Twarz miał stężałą, obcą. O nie, nie zniesie kolejnej reprymendy, nie chce znów usłyszeć, jak bardzo jej nienawidzi... Odwróciła twarz i utkwiła wzrok w ścianie.
- Wybacz
mi, Ingo - powiedział chrapliwie. - Nie
chciałem...
Inga znieruchomiała. Po raz pierwszy w życiu ojciec prosił ją o przebaczenie. Zdarzało mu się przepraszać ją za jakieś błahostki, kiedy była małym dzieckiem, ale to były słowa bez znaczenia. Teraz prosił q przebaczenie za to, że ją zranił... Inga zdumiała się tak bardzo, że nie znalazła słów, by mu odpowiedzieć.
- Ingo,
Ingo - powtórzył Kristian. Przyciągnął ją do
siebie
i otoczył ramionami.
Ten gest był tak nieoczekiwany, że Inga nie wiedziała, jak zareagować. Cofnęła się z przestrachem, ale ojciec nie zwolnił uchwytu.
Przytrzymał ją jedną ręką, uniósł drugą i delikatnie pogłaskał ją po policzku. Inga instynktownie odwróciła twarz.
67
- Moje
dziecko - wydukał - boisz się, że cię uderzę!
Cóż
ci takiego zrobiłem? - dodał wstrząśnięty. - Wielki
Boże,
jak traktowałem własną córkę?
Dopiero teraz zaczęła rozumieć sens jego zachowania. To nie do wiary, ale ojciec naprawdę odczuwał skruchę. Napięcie w jej ciele wygiętym w łuk nieco zelżało.
Moja Ingo - wyszeptał z rozpaczą i znów pogłaskał ją po policzku. - Wciąż się mnie boisz?
Nie znam cię... - szepnęła, dławiąc się łzami. Wypowiedziała te słowa odruchowo, ale natychmiast zdała sobie sprawę z ich znaczenia. Przez te wszystkie lata tkwiły w jej podświadomości, ale zadrżała, kiedy powtórzyła je głośniej: - Nie znam własnego ojca...
Nie znam własnego ojca, śpiewał jej w głowie smutny anielski chór.
- Przykro
mi. - Kristian pociągnął nosem, wtulając
twarz
w jej włosy. Objął ją mocniej, nie zamierzał puś
cić.
- Wyrządziłem ci tyle krzywdy, Ingo. Miałaś być
moim
ukochanym dzieckiem, bo tak bardzo przypomi
nasz
Jenny, a ja cię odtrąciłem. Nigdy sobie tego nie wy
baczę.
Płacz dławił jej gardło. Przełknęła ślinę, by pozbyć się tego nieznośnego ucisku, ale nie pomogło. Przeżycie było zbyt silne. Przyłożyła chusteczkę do ust, by powstrzymać płacz, ale nie miała już sił walczyć ze wzruszeniem. Położyła ojcu głowę na piersi i zaniosła się głośnym, histerycznym szlochem.
- Moja
dziewczynka - pocieszał ją ojciec i kołysał
jak
małe bezbronne dziecko.
68
Jej długie włosy na skroniach zwilgotniały, odgarnęła kosmyk, który łaskotał ją w nos. Jej ciało było bezwolne, zapomniała o bożym świecie. W objęciach ojca czuła się cudownie bezpieczna i pogodzona z losem.
Nie miała pojęcia, jak długo tak stali. W końcu ojciec odsunął ją na wyciągnięcie ramion. Inga otarła ukradkiem oczy i spojrzała na niego. Kristian też poddał się emocjom. Ślady łez na jego policzkach były tego wzruszającym dowodem.
Razem podeszli znów do płotu i w tej samej chwili zapiał kogut. Ojciec i córka spojrzeli po sobie i uśmiechnęli się.
- Tamtego
dnia, kiedy umarła Jenny, byłem oszalały
z
bólu - powiedział Kristian, odwracając wzrok. - Nie
chciałem
cię widzieć, nie chciałem wziąć cię na ręce.
Gdyby
nie Emma i piastunka, umarłabyś po paru dniach.
Byłaś
jednak silna, Ingo, walczyłaś ze śmiercią i wygra
łaś.
Muszę szczerze przyznać, że wtedy twój los wydawał
mi
się zupełnie obojętny...
To wyznanie sprawiło Indze ból, ale reakcja ojca jej nie zaskoczyła, odpowiadała poniekąd jego naturze.
- Stałaś
się taka podobna do niej, tak boleśnie mi ją
przypominałaś.
I wtedy... obudziła się we mnie miłość
ojcowska.
Chociaż robiłem wszystko, by się nie zagnieź
dziła.
Inga ledwie słyszała jego słowa. Kristian mówił tak cicho, jakby się wstydził tych zwierzeń.
- Kochałem
cię i nienawidziłem. Nienawidziłem za
to,
że doprowadziłaś do jej śmierci, a kochałem, bo byłaś
69
taka Jak Jenny. W jakiś sposób zastąpiłaś mi ją... Poza tym stanowiłaś moje odbicie. - Kristian przeciągnął dłonią po włosach i mruknął: - Nie potrafię tego wyjaśnić, ale myślę, że wiesz, o co mi chodzi.
- Wiem
- odrzekła, choć nie miała pewności. Ojciec
miał
skomplikowaną naturę. Najważniejsze, że przyznał
się
do błędu.
Kristian odwrócił się gwałtownie ku niej, złapał jej dłonie i mocno ścisnął. W jego niebieskich oczach zalśniły łzy.
- Czy
możesz wybaczyć nieszczęśliwemu, dumne
mu
człowiekowi? Za ból, który ci sprawiłem... i za to,
że
wydałem cię za Nielsa wbrew twej woli?
Bezpośredniość tego pytania zdumiała ją. Czy to naprawdę aż tak dla niego ważne? Jeśli tak, to znaczy, że zaczął liczyć się z jej zdaniem, pomyślała z nieopisaną radością.
- Jeśli
nie chcesz - zaczął ponuro, kiedy Inga zwle
kała
z odpowiedzią - to trudno. Odmowa sprawi mi
przykrość,
ale wciąż będę żywić nadzieję...
Inga opuściła głowę i spojrzała w ziemię. Po jej bucie chodziła biedronka, w mokrej od rosy trawie wiła się dżdżownica. Inga miała ochotę rzucić się ojcu na szyję z radością, ale pozwoliła sobie na chwilę zamyślenia. Uznała, że nie okaże mu należytego szacunku, odpowiadając pośpiesznie. Zamknęła oczy i pomyślała o Nielsie. Małżeństwo z nim okazało się piekłem, choć Niels był na swój sposób życzliwym człowiekiem. Teraz nie miało to już żadnego znaczenia, bo Niels na zawsze zniknął
70
z jej życia. Wspomnienia małżeńskiego pożycia budziły w niej taką odrazę, że odepchnęła je od siebie. Trudno byłoby zdobyć się na wspaniałomyślność wobec ojca, gdyby odżyło tamto poczucie niemocy i goryczy.
Gudrun, pomyślała, a serce zabiło jej mocniej, najstarsza córka z rodu Gaupasów, też dała się jej we znaki. I wszystko odbywało się za cichym przyzwoleniem ojca! Pierwsze tygodnie w roli młodej gospodyni we dworze były prawdziwym koszmarem. Inga wzdrygnęła się i te myśli też odepchnęła od siebie. Wiedziała, co czai się w podświadomości: obraz Gudrun wymachującej bezradnie rękoma, szukającej oparcia... I ten najgorszy, który ujrzała, wychylając się ze strychu: czerwona plama krwi wokół głowy kobiety leżącej na klepisku.
Inga oblała się zimnym potem. Boże, pozwól mi zapomnieć o Nielsie i Gudrun, pomodliła się w duchu. I Bóg chyba jej wysłuchał, bo oczami wyobraźni ujrzała szczere, zdecydowane oblicze Martina i uśmiechnęła się. Być może istnieli przystojniejsi mężczyźni, ale nie dla niej. Dla niej liczył się tylko Martin, jej Martin ze wszystkimi wadami i słabościami.
Inga poczuła, jak w jej ciele budzi się pożądanie. Waśń rodowa rozdzieliła ich na tyle nocy... To też była wina ojca, pomyślała ponuro. Uniknęliby tylu nieszczęść, gdyby Kristian pobłogosławił ich związek
Pokręciła głową z rezygnacją. Nie powinna wpaść w tę samą pułapkę, w którą wpadł ojciec. Nie powinna dać się zaślepić nienawiści. Ojciec miał poważniejsze powody, by zerwać więzy z rodem Storedalów, niż
71
ona... Chociaż? Czy ojciec zdawał sobie sprawę, jak bardzo cierpiała wskutek jego wyborów? Raczej nie, bo chyba nie potraktowałby jej tak okrutnie. Inga zaczerpnęła tchu, ale nie zadała tego pytania. Szczerość ojca była czasami zbyt trudna do zaakceptowania.
Poszukała jego dłoni. Kristian wzdrygnął się, ale z niepewnym uśmiechem pozwolił, by uniosła jego rękę do policzka.
- Tak,
ojcze - odezwała się i nie zawstydziła się, kie
dy
łzy skapnęły mu na skórę. - Wybaczam.
Kristian uśmiechnął się szerzej. Jego głos zdradzał oznaki wzruszenia.
- Cieszę
się, Ingo. Nawet nie wiesz, jak bardzo się
cieszę...
- powiedział i zażenowany odwrócił twarz.
8
Inga czuła się jak lunatyk, kiedy Kristian opuścił Gaupas. Rozstali się w przyjaźni. Ojciec wyraził nadzieję, że wkrótce ujrzy córkę w Svartdał, i Inga po raz pierwszy poczuła, że zaproszenie jest szczere. Naprawdę chciał się z nią spotkać, nie dlatego, że poczuwał się do obowiązku, tylko po to, by odzyskać utracone lata. Ponad dwadzieścia utraconych lat, pomyślała ze smutkiem. Od nadmiaru wiadomości i wrażeń kręciło się jej w głowie, postanowiła jednak udać się z wizytą do Sto-redal, zanim pozwoli sobie na odpoczynek.
Laurens winien jej był wyjaśnienie.
Drzwi otworzyła Ragnhild. Była blada, a jej czerwone podkrążone oczy świadczyły, że też nie zaznała snu. Zapewne przesiedziała całą noc z mężem, omawiając wydarzenia ostatnich godzin. Inga nie miała pojęcia, co czuje Ragnhild: strach czy ulgę.
- Gdzie jest Laurens? - spytała Inga, bo Ragnhild zapomniała języka w gębie.
73
- Śpi - odrzekła wymijająco Ragnhild.
Nie zamierza ułatwić mi zadania, pomyślała Inga, podrygując z niecierpliwości. Tylko po co udawać, skoro obie zdawały sobie sprawę, o co chodzi?
- Mamy
z Laurensem do pogadania - oznajmiła
z
irytacją Inga - i dobrze o tym wiesz!
Ragnhild wzdrygnęła się, słysząc ton jej głosu, ale nie zareagowała.
- Wejdź
do kuchni - powiedziała uprzejmie. - Obu
dzę
Laurensa.
Inga posłuchała. Nie zamierzała być niegrzeczna wobec przyszłej teściowej, ale wciąż brzmiały jej w uszach słowa ojca o roli, jaką Ragnhild odegrała podczas tamtych wydarzeń. Na stole kuchennym stał wazon z bukietem kwiatów, pomieszczenie wypełniał cudowny zapach polnej mięty. Tej nocy Inga poznała bliżej swojego ojca i motywy, którymi się kierował, ale również dowiedziała 'się sporo o sobie. Powzięła postanowienie, by od tej chwili nie wydawać o nikim pochopnych sądów. Włączając w to Ragnhild, pomyślała zawstydzona swoim zachowaniem. Powinna dać jej szansę wyjaśnienia, dlaczego zdecydowała się chronić Laurensa przed odpowiedzialnością. A zresztą gdyby Laurens przyznał się do winy, nie uchroniłby ojca przed karą. Obaj trafiliby do więzienia.
- Inga'
- rozpromienił się Laurens i otworzył ramio
na.
Inga zerwała się ze stołka i odwzajemniła uśmiech. W dwóch krokach przebiegła kuchnię i padła mu w objęcia.
74
Witaj, wujku - powiedziała przyjaźnie. Ragnhild zatrzymała się na progu.
Miło znów cię widzieć - żartował Laurens - choć rozstaliśmy się zaledwie parę godzin temu. Wcześniej dzisiaj wstałaś?
- W
ogóle się nie położyłam - roześmiała się Inga.
Twarz
Laurensa pociemniała.
- Intuicja
podpowiada mi, że... że Kristian powie
dział
ci o wszystkim.
Ostatnie słowa zawisły w powietrzu. Inga usiadła.
- Tak
- odrzekła, nie odrywając od niego wzro
ku.
- Powiedział.
Laurens zajął miejsce po drugiej stronie stołu. Przez chwilę zdawało się, że zasłoni twarz rękoma, ale się powstrzymał.
- A
więc tak - powiedział i odchylił się w tył. - A więc
tak
- powtórzył machinalnie. - Prędzej czy później mu
siałaś
poznać prawdę. To dobrze, że dowiedziałaś się
o
wszystkim od własnego ojca.
Ragnhild ściągnęła usta i postawiła czajnik na ogniu. Na jej czole u nasady włosów pojawiły się kropelki potu. W kuchni panował chłód, więc pot był raczej oznaką podenerwowania.
Dlaczego, wujku - zaczęła Inga oskarżyęielskim tonem - dlaczego zostawiłeś ojca w potrzebie?
Ze strachu - odrzekł Laurens z zakłopotaniem. Siedział z opuszczonymi ramionami, wbił wzrok w ścianę. Zdawało się, że pogrążył się w myślach, ale po chwili
75
dodał: - Kiedy lensman przybył na dziedziniec... Wielki Boże, od razu zrozumiałem, że znaleźli Knuta Lerorda. Poważna twarz Finna Thuesena mówiła wszystko. Jego syn był ciężko ranny, ba, może nawet już nie żył! W takim wypadku ponosiłem winę za śmierć człowieka.
- Ale
przecież go nie zabiliście - powiedziała twardo
Inga.
Laurens poczęstował się plackiem ziemniaczanym z półmiska, który Ragnhild postawiła na stole. Placki wyglądały smakowicie, ale Inga nie miała na nie ochoty. W tej sytuacji nie przełknęłaby ani kawałka.
O mały włos - mruknął Laurens, żując jedzenie. - Czułem się skazany bez wyroku sądu. Musiałem dokonać wyboru: albo zostawić Ragnhild i dzieci i pójść do więzienia, albo zdradzić Kristiana...
I wybrałeś to drugie rozwiązanie - dokończyła za niego Inga, ciężko wzdychając.
Laurens pokiwał smutno głową.
Jeszcze nie było cię na tym świecie - wtrąciła się nagle Ragnhild. - Nie masz pojęcia, jak trudno podjąć taką straszną decyzję!
To prawda - odrzekła Inga, siląc się na spokój - ale Jenny to jego siostra. Zdradził nie tylko swojego dobrego przyjaciela, ale również członka rodziny! Własną siostrę!
Ragnhild zacisnęła bezsilnie dłonie.
- Nie wiesz, jak Laurens cierpiał. On...
Laurens podniósł rękę ostrzegawczo i nakazał jej milczenie.
76
Wszyscy ucierpieliśmy przez tę waśń, Inga może najbardziej. Została ukarana, choć nie zrobiła niczego złego. - Jego oczy były matowe, jakby pokrywała je niewidzialna zasłona.
Ukarana? - syknęła Ragnhild, przewracając oczyma.
Kristian wydał ją za mąż wbrew jej woli.
Nic mi nie wiadomo na ten temat - prychnęła Ragnhild z irytacją.
Inga zaczęła przyglądać się własnym paznokciom. Czuła się dziwnie, bo tych dwoje rozmawiało ze sobą, jakby jej w ogóle nie było. Zdziwiło ją, że wuj domyślił się jej niechęci wobec Nielsa. Choć z drugiej strony byłby głupcem, gdyby sądził, że osiemnastoletnia dziewczyna mogłaby pożądać mężczyzny, który zbliżał się do sześćdziesiątki.
Laurens spojrzał gniewnie na żonę.
- Wiesz
równie dobrze jak ja, Ragnhild, że Inga za
wsze
chciała Martina za męża. I tak by się stało, gdyby
śmy
z Kristianem nie zostali nieprzyjaciółmi.
To poniżające, pomyślała Inga, obgryzając paznokcie, toczyli dyskusję o jej życiu osobistym. Powstrzymałaby ich, gdyby nie była ciekawa, czy Laurens zdoła przekonać Ragnhild.
Ragnhild oddychała ciężko, roztargnionym gestem odgarnęła niesforne kosmyki włosów za uszy.
Masz rację.
Nie czuję do was urazy - powiedziała Inga - choć wasza decyzja była rozczarowująca. I tchórzliwa. Więzy krwi i przyjaźni są najważniejsze.
n
Laurens wysłuchał reprymendy ze zwieszoną głową.
Musisz wiedzieć, Ingo, że wielokrotnie jej żałowałem przez te lata. Zrobiłbym wszystko, by odwrócić czas.
Dlaczego więc nie złożyłeś zeznań?
Minęło sporo czasu, zanim zrozumiałem powagę sytuacji - odrzekł Laurens z zakłopotaniem. - Poza tym nie mogłem zostawić Ragnhild ani dzieci. Być może z pomocą mego ojca utrzymałaby dwór, ale wolałem nie ryzykować. - Laurens w końcu podniósł głowę i posłał Indze błagalne spojrzenie. - A krzywda już się stała. Wiesz, że twój ojciec nas już wtedy skreślił. Nie podałby mi ręki, nawet gdybym przyznał się do winy.
Inga uspokoiła się.
Dobrze go znasz - stwierdziła.
Tak - przyznał Laurens. - Rozumiem, że odwrócił się do nas plecami i nie chciał zgody, ale... - Ten dorosły mężczyzna walczył ze łzami. - Poczułem się, jakby mi wbił nóż prosto w serce, kiedy tamtego poranka położył na progu kolczyki. Kolczyki, które Jenny dostała od nas w dniu ślubu i dwudziestych urodzin.
Inga milczała.
- Zrozumieliśmy
od razu, że stało się coś strasznego.
Popędziłem
do Svartdal. Wyszła do mnie Emma i po
wiedziała,
że Jenny zmarła w połogu, urodziwszy cie
bie.
Poczułem bezbrzeżny żal... - Laurens wytarł nos
chusteczką.
- Nie mogłem uwierzyć w słowa służącej.
Nie
mogłem przeboleć, że już nie pogodzę się z siostrą...
Myśl,
że ona leży tam martwa... - ciągnął z rosnącym
78
rozrzewnieniem - że nie będę się mógł z nią pożegnać, była nie do zniesienia.
Indze zrobiło się go żal. Biedny Laurens, pomyślała-ze współczuciem, skutki swej decyzji miał odczuwać do końca swoich dni.
- Emma
chciała wpuścić mnie do środka, ale... bała
się
reakcji Kristiana. Później dowiedziałem się, że Kri-
stian
omal nie oszalał z żalu. Dopiero po wielu miesią
cach
wrócił do równowagi...
Inga zamknęła oczy, by zebrać myśli. Nie wątpiła w prawdziwość słów Laurensa. Ojciec traktował ją surowo aż do tego dnia, bo przyczyniła się do śmierci matki. Gdyby wtedy spotkał się z Laurensem, nie okazałby mu miłosierdzia...
Po procesie miałem nadzieję, że nie wszystko stracone. Kiedy Kristian oddał kolczyki Jenny, uznałem to za wyraźny znak, że nie pragnie porozumienia. Chciał nas ukarać dodatkowo, mieliśmy cierpieć z powodu śmierci Jenny.
I tak cierpieliśmy - wtrąciła się Ragnhild.
To prawda - przyznał Laurens - ale zwrot kolczyków miał nam zawsze przypominać, że Jenny nigdy już ich nie włoży... Tak się cieszę, że należą teraz do ciebie, Ingo - dodał, szukając pociechy we własnych słowach.
Będę je przypinać - oznajmiła Inga - ale tylko na specjalne okazje.
Wiemy, że okryliśmy się wstydem - powiedziała cicho Ragnhild. - Musisz jednak wiedzieć, że kiedy się opamiętaliśmy, postanowiliśmy pomóc twemu
79
ojcu. - Ragnhild panowała już nad sobą. Postawiła przed Ingą kubek z kawą. - On, rzecz jasna, nie chciał nasze-* go wsparcia, ale mieliśmy możliwość czynić to bez jego wiedzy.
Inga zdziwiła się. Rozłożyła ramiona i spojrzała na Ragnhild z zaciekawieniem.
Ragnhild i Laurens wymienili spojrzenia. Mężczyzna skinął głową w przyzwalającym geście.
Obiecałam, że wyświadczę ci przysługę, Ingo, i dotrzymam słowa, wyznając całą prawdę. Nie będę ukrywała niczego. A więc twój ojciec został skazany na sześć lat twierdzy i wysoką grzywnę na rzecz państwa i na koszty utrzymania Knuta Levorda przez resztę jego dni.
Co takiego?! - krzyknęła Inga. - A nikt nie wziął pod uwagę, co ten szatan zrobił mojej matce? W tej sprawie było wielu winnych!
To prawda, ale pamiętaj, że chodziło o syna lens-mana. Władza nie puszcza niczego płazem - prychnę-ła pogardliwie. - W każdym razie ubłagaliśmy Nielsa, by pozwolił nam zapłacić część grzywny.
Ojciec musiał się o tym dowiedzieć. - Inga była sceptyczna. - Przecież przeczytano mu orzeczenie sądu. I na pewno nie przyjął waszego wspaniałomyślnego gestu. - W głosie Ingi pobrzmiewał sarkazm, ale nie starała się go ukryć.
Masz rację, ale wyznaliśmy Nielsowi nasze grzechy. Obiecał porozmawiać z sędzią, byśmy mogli wypłacić odszkodowanie należne Knutowi Levordowi...
I sędzia się zgodził? - Ingę zżerała ciekawość.
80
Było mu obojętne, kto zapłaci, byle pieniądze dotarły do Kmita Levorda. Poza tym... - Ragnhild potarła kciuk i palec środkowy w charakterystycznym geście.
Chcesz powiedzieć, że go przekupiliście?
To twoje słowa - zaczerwieniła się Ragnhild. - Myśmy uznali, że płacimy za przysługę.
I Niels przystał na to? - zdumiała się Inga. - Zawsze sądziłam, że jest uczciwy.
I nie waż się zmieniać zdania - ostrzegła ją Ragnhild - bo Niels postąpił słusznie. Kiedy z Laurensem wtajemniczyliśmy go w nasze kłamstwa, uznał, że powinniśmy płacić. Bo jesteśmy współwinni - zakończyła Ragnhild cichym głosem.
To wyznanie wiele ją kosztowało, Inga widziała to w jej twarzy. Od wielu lat dźwigali tę tajemnicę, więc ich szczerość była godna podziwu. Może chcieli uciszyć sumienie?
Sędzia wziął pieniądze, żebyśmy mogli zapłacić - dodała ironicznie Ragnhild - i zgodził się, by Niels przekazał Kristianowi werdykt sądu. Kristian został już wtedy przeniesiony do twierdzy, więc sprawa była prosta.
Ojciec musiał dostać kopię wyroku.
Dostał - przyznała Ragnhild - ale sędzia nie wspomniał w nim o odszkodowaniu dla Knuta Levorda.
Inga potarła czoło w zamyśleniu. Ojcu zdawało się, że wie wszystko o kulisach sporu, tymczasem działy się rzeczy, o których nie miał pojęcia. Czy Niels postąpił słusznie, tając przed nim informacje o finansowym
81
wsparciu Laurensa i Ragnhild? Nie podobało się jej, że ukrywał coś przed ojcem, ale rozumiała, dlaczego tak postąpił. Niels uznał, że Laurens i Ragnhild przyjęli na siebie brzemię kary, nawet jeśli Kristian o tym nie wiedział.
- Gdybyśmy
nie wzięli na siebie tej odpowiedzial
ności,
Svartdal znalazłoby się na krawędzi bankructwa.
Wiedzieliśmy,
że Kristian ma trochę gotówki, ale nie
mieliśmy
pojęcia ile. Nie pozwoliliśmy więc, by pozbył
się
wszystkich środków do życia. W ten sposób pomog
liśmy.
.. - Laurens mówił z ożywieniem, ale pod koniec
głos
mu osłabł. - Czuliśmy, że na swój sposób pomaga
my
Jenny...
Przemawiał do niej człowiek przybity. Inga pojęła, że wuj zrobił wszystko, by odpokutować za grzechy.
- Tamten
postępek będzie się wlókł za nami po
wieczne
czasy - powiedziała Ragnhild z rozpaczą. - Obyś
nigdy
nie znalazła się w podobnej sytuacji, Ingo!
Inga spojrzała Laurensowi prosto w oczy. Laurens pokręcił ostrzegawczo głową i dziewczyna schyliła kark. Wuj nie powiedział żonie, że Inga zamieszana jest w dwa zabójstwa. Dziękuję, podziękowała mu w duchu, dziękuję, żeś mnie nie wydał!
Sama miała nieczyste sumienie. Trzeba zapomnieć o przeszłości. Jak mogła sądzić innych, skoro sama mogła zostać osądzona?
9
nga padała z nóg. To był najdłuższy dzień w jej życiu, obfitujący w dobre i złe wydarzenia. Po dwudziestu pięciu latach milczenia ojciec otworzył się przed nią. Odpowiedzi, których jej udzielił, rodziły jednak nowe pytania.
Z trudem wdrapała się na wzgórze, z którego prowadziła droga do Svartdal. Właściwie powinna była wrócić do Gaupåsi położyć się do łóżka, ale ciekawość przeważyła nad zmęczeniem. Wciąż nie mogła zrozumieć, że matka zdecydowała się oddać Lovise bezdzietnemu małżeństwu. Może Emma wie coś więcej na ten temat? Inga nie pojmowała właściwie, czemu się tak zadręcza; miała chyba cichą nadzieję, że wersja służącej ukaże jej jaśniejsze aspekty tamtej sprawy.
Zastała Emmę w kuchni. Służąca nie dostrzegła jej od razu, Inga zatrzymała się, obserwując ją czułym wzrokiem. Emma nuciła jakąś wesołą melodię, choć na jej policzkach znać było ślady łez. Czyżby płakała? Z jakiego powodu?
83
W tej samej chwili Emma spostrzegła ją.
- Inga!
- krzyknęła radośnie. Wsypała ziarna kawy
do
młynka, otrzepała fartuch i podeszła bliżej. - Co za
radość!
- śmiała się, przytulając dziewczynę.
Inga nie była pewna, co stara służąca ma na myśli, ale ta szybko wybawiła ją z kłopotu. Złożyła ręce zachwycona i powiedziała:
Kristian i Laurens wreszcie się pogodzili! Nie mogłam uwierzyć, kiedy Kristian powiedział mi o tym.
A więc wiesz o wszystkim? - uśmiechnęła się Inga.
O tak - pojaśniała Emma - twój ojciec dawno już nie był w tak dobrym humorze!
A więc nie żałuje?
Wręcz przeciwnie - promieniała Emma. - Nie zapominaj, że nosił ten ciężar od dawna. Czasami sobie jeszcze o nim przypomni, ale moim zdaniem jest już wol-
" ny. Wolny od tego brzemienia, które go przytłaczało. Inga zamyśliła się. Przypomniała sobie słowa, które stara służąca kiedyś do niej wyrzekła: o tym, że niewielu jest prawdziwie wolnych ludzi, a jej ojciec do nich nie należy. Więc o to jej teraz chodziło, pomyślała, o to, że Kristian uwolnił się od demona, który zatruwał mu serce. Czy ja kiedykolwiek uwolnię się od swojego? - spytała samą siebie. Czy kiedykolwiek zapomnę o tym, co zrobiłam? Tylko Kristian, Laurens i Gulbrand wiedzieli o wszystkim, choć Inga nie zdziwiłaby się wcale, gdyby ojciec dopuścił Emmę do sekretu. Choć chyba nie uczyniłby tego, nie zapytawszy córki o zgodę.
84
Inga nie była więc w stanie w pełni podzielać radości Emmy. Wiedziała o Gudrun i Erlingu? W takim razie nie powinna cieszyć się aż tak bardzo. Z drugiej jednak strony waśń trwała tyle lat, że trudno było dziwić się zachwytowi starej służącej.
Gdzie jest ojciec? - spytała.
Śpi - wyjaśniła Emma - słaniał się na nogach ze zmęczenia, kiedy wrócił do domu. Nie tknął jedzenia. Rozmowa z Laurensem bardzo go wyczerpała...
Zapewne - odrzekła enigmatycznie Inga. To dziwne, że Emma nie zapytała o przyczynę tej nagłej odmiany.
Mam go obudzić? - spytała Emma. Ton jej głosu wskazywał, że nie ma na to ochoty.
Nie, nie trzeba.
Ma za sobą ciężki dzień i noc. Wrócił dopiero o świcie.
Ja też, pomyślała Inga, ale troska Emmy o ojca napełniała ją wzruszeniem.
Emma podreptała do spiżarni i przyniosła ciasto. Dwór Svartdal zawsze słynął z gościnności, a stara służąca rozpieszczała gości.
Inga nigdy nie czuła się jak gość w tym domu. W każdym razie nie teraz, pomyślała, rozkoszując się ciepłem kuchni. Svartdal było jej gniazdem rodzinnym, ale dopiero od niedawna czuła się tu mile widziana. Wreszcie Kristian pozwolił, by czuła się w Svartdał jak u siebie.
Sprawnymi ruchami Emma pokroiła ciasto pierni-
85
kowe i położyła duży kawałek na talerzyku Ingi. Potem postawiła na stole cukiernicę i dzbanuszek ze śmietanką.
- Częstuj się - zachęciła.
Inga poczuła głód. Przed wizytą lensmana zjadła parę wafli, ale od tamtej chwili minęła cała wieczność. Piernik pachniał kardamonem i imbirem, zjadła go czterema dużymi kęsami i sięgnęła po kolejny kawałek.
Emma spoważniała, zmarszczki wokół jej oczu i ust uwidoczniły się.
- Czy to prawda, co mówi twój ojciec?
Inga oblizała palec i przylepiła do niego drobinki ciasta na talerzyku.
Zależy, co ci powiedział - mruknęła podenerwowana.
Że lensman oskarżył cię o zabicie żniwiarza?
Inga poczuła się jak zwierzę w klatce. Pytanie oznaczało, że ojciec nie opowiedział służącej wszystkiego. Przypuszczalnie ograniczył się do zdania relacji ze słów lensmana, bo te i tak rozniosłyby się po wiosce pod postacią plotek.
- To
prawda - odrzekła niechętnie. - Dzięki wsta
wiennictwu
Kristiana i Laurensa pan Thuesen musiał
przyznać,
że... - Kłamstwo rosło jej w ustach. - ...że
oskarżenie
Hedvig i jej
córki
to czysty wymysł. - Inga
utkwiła
wzrok w blacie stołu. Nie przyszło jej łatwo
okłamywać
Ingę, ale czy miała jakiś wybór? Tak, zbesz
tała
samą siebie, zawsze jest jakiś wybór.
Emma spojrzała na nią badawczo.
86
- Myślę,
że nie mówisz prawdy, moje dziecko! Coś
mi
się nie zgadza. Oskarżenie o zabójstwo to poważna
sprawa
i nie można go cofnąć, nie zbadawszy dogłębnie
okoliczności.
Nie pojmuję, jak Kristian i Laurens z taką
łatwością
wybronili cię od zarzutów...
Inga nie miała siły opierać się dłużej. Chlipiąc wyrzuciła z siebie wszystko. O Gudrun, która straciła życie, spadając z drabiny, o groźbach Erlinga i o tym, jak potraktował Czarnulkę. Jej chusteczka przemokła zupełnie, kiedy kończyła spowiedź, opowiadając o ostatnim spotkaniu z Erlingiem.
Zapadła długa cisza.
Emma poruszyła się niespokojnie.
Domyślałam się od dawna, że coś cię dręczy, lecz...
Dręczy! - krzyknęła chrapliwie Inga. - Tyle razy chciałam rzucić się do wody! Gdyby nie Emilia, dawno skończyłabym ze sobą, tylko ona trzymała mnie przy życiu. Gdybym się zabiła, zostałaby bez matki. - Inga wytarła nos i spojrzała na Emmę przez zasłonę łez. Czy stara służąca ją potępi?
Emma poszukała jej dłoni.
Moje dziecko - powiedziała łagodnie - los nie był dla ciebie łaskawy. Kiedy zaczniesz patrzyć pogodnie w przyszłość?
Więc nie uważasz mnie za morderczynię? - chlip-nęła Inga.
Emma poklepała ją po dłoni.
- Nie. Jeśli powiedziałaś całą prawdę, niczego nie
87
ukrywając, to twierdzę, że oba zdarzenia były nieszczęśliwymi wypadkami.
Przysięgam, że było tak, jak mówię. Musisz mi uwierzyć, Emmo - błagała ją desperacko.
Wierzę - zapewniła ją miękko Emma. - Wciąż jednak nie rozumiem roli Kristiana i Laurensa w tym... dramacie. Tak, dramat to właściwe słowo.
Z drżeniem serca Inga opowiedziała jej o rozterce ojca: czy miał jechać za nią, czy też ukryć ciało Erlinga. I w chwili, kiedy najbardziej potrzebował pomocy, zjawił się Laurens. Kristian wiedział, że nie zdoła wykonać obu zadań, więc chcąc nie chcąc musiał prosić Laurensa o przysługę.
Emma puściła jej dłoń, podniosła kubek z kawą drżącą ręką i zaczęła dmuchać na gorący napój. Potem wypiła łyk i spytała:
- Co Kristian zrobił z ciałem Erlinga?
'. - Nie wiem - przyznała Inga. - Powiedział jedynie, że usunął wszystkie ślady. Przypuszczam, że przeniósł je w jakieś ustronne miejsce... - Podniosła dłoń do ust. Zebrało się jej na mdłości, a na czoło wystąpiły kropelki potu. Wspomnienie martwego ciała Erlinga było okropne. Ciekawiło ją, co ojciec zrobił ze zwłokami, ale nie chciała fantazjować na ten temat.
- Nigdy
nie straciłam nadziei, że Kristian i Laurens
się
pogodzą. Nie spodziewałam się jednak, że to ty przy
wiedziesz
ich do zgody. Jest w tym jakaś ironia - wes
tchnęła
Emma - bo obie wiemy, że twój ojciec nie...
troszczył
się zbytnio o ciebie.
88
Tak - przyznała Inga - ale nie tylko Laurens pogodził się z ojcem tej nocy. Ja też. Ojciec poprosił mnie o przebaczenie.
Naprawdę? - rozpromieniła się Emma i poklepała się po udach z radości.
W takiej sprawie bym cię nie okłamała - uśmiechnęła się Inga.
Tym razem Emma musiała ocierać łzy. Płakała i śmiała się na przemian.
- Dzień
wybaczania - oznajmiła Inga rozmarzo
na..
- Myślałaś o tym?
Uśmiech na twarzy Emmy znikł.
- O czym?
Inga pociągnęła łyk kawy, gorący napój rozgrzewał ją przyjemnie.
- To
cud, że ojciec i Laurens znów rozmawiają ze
sobą,
zważywszy zwłaszcza na upór ojca. Myślę więc,
że
może... dla Gulbranda i ciebie też jeszcze jest nadzie-
ja?
- Nadzieja
dla nas...? - spłoszyła się Emma.
Inga
nachyliła się nad stołem.
- Zapraszam
cię dzisiaj do Gaupas, Emmo! - powie
działa
z ożywieniem. - Nie - ciągnęła, podnosząc ostrze
gawczo
rękę, bo Emma zamierzała protestować - nic
nie
mów. Zjemy z Gulbrandem posiłek. Będziecie mieli
mnóstwo
czasu, by porozmawiać ze sobą.
Emma wzruszyła ramionami.
- Jeśli
Kristian i Laurens mogli znów zostać przyjaciół
mi,
to my... pewnie też możemy. Nie zawadzi spróbować.
89
- Świetnie
- ucieszyła się Inga.
Emma
uśmiechnęła się krzywo.
Inga przypomniała sobie powody, dla których tu przyszła. Ojciec spał, ale od niego nie spodziewała się już usłyszeć niczego nowego. Jego nieobecność była jej nawet na rękę.
- Ojciec
niczego przede mną nie ukrywał - zaczę
ła
- a historia matki bardzo mnie poruszyła...
Emmie zaszkliły się oczy, ale nie odezwała się.
Wiem też o Lovise - szepnęła Inga, rozglądając się na boki. Wstała i na wszelki wypadek zamknęła drzwi do salonu. - Zawsze tęskniłam za matką. Stworzyłam sobie jej obraz: miłej, silnej i troskliwej kobiety, ale... Knut Levord ją zgwałcił, lecz ja i tak nie mogę pojąć, że zdecydowała się oddać własne dziecko!
Lovise nie czułaby się dobrze pod jednym dachem z twoim ojcem. - Emma starała się bronić dobrego imie-
* nia Jenny.
- Może
czułaby się gorzej niż ja - przyznała Inga
i
nagle uświadomiła sobie, że ojciec nienawidził jej bar
dziej,
bo przecież przyczyniła się do śmierci własnej
matki.
A jednak... Lovise miała jasne włosy, zapewne
ich
kolor, jak i rysy odziedziczyła po Knucie Levordzie.
Ojciec
nie zniósłby jej widoku, nie życzyłby sobie pa
trzeć
codziennie na oblicze dziecka, które było lustrza
nym
odbiciem twarzy mężczyzny odpowiedzialnego za
tragiczny
los Jenny. O dziwo, Kristian traktował ją spra
wiedliwie,
abstrahując rzecz jasna od faktu, że nie po
zwolił
jej
wychowywać
się w rodzinie jej ojca. Lovise nie
90
miała jednak pojęcia, że jej starzy opiekunowie nie są jej biologicznymi rodzicami.
Emma wstała, podreptała do drzwi prowadzących do sypialni ojca i przyłożyła do nich ucho. - Kristian prześpi jeszcze parę godzin - powiedziała i bezszelestnie wróciła na miejsce. - Potrafisz dochować tajemnicy? - spytała, zaglądając Indze w oczy.
- Oczywiście
- odrzekła Inga z lekkim niepoko
jem.
Emma zacisnęła usta w wąziutką kreseczkę. Widać było, że walczy ze sobą.
- Wszyscy
już nie żyją, Ingo - powiedziała w koń
cu.
- Wszyscy, którzy wiedzieli.
- Co
wiedzieli? - jęknęła Inga.
Emma
zrobiła surową minę.
-' Nie wolno ci nikomu powtórzyć tego, co tu usłyszysz. Otóż Kristian też został oszukany. Inga wstrzymała oddech.
- Przez kogo?
- Przez
twoją matkę... - odrzekła Emma zawsty
dzona.
Inga rozdziawiła usta, ale przezornie nie powiedziała ani słowa.
- Jenny
urodziła Lovise w majową noc... Czterna
stego,
dobrze to pamiętam. Uzgodniła z Kristianem,
że
odeślą dziecko, kiedy zrobi się cieplej i chłopak sta
jenny
będzie mógł odwieźć je bryczką do nowych opie
kunów.
Majowe powietrze potrafi być zabójcze dla ta
kich
małych płucek - dodała. - Poza tym dziewczynka
91
urodziła się krucha i przez jakiś czas potrzebowała matczynego mleka.
Inga przytaknęła milcząco.
- Jenny
przygotowała się na ten moment. Odpycha
ła
w sobie wszelkie uczucia do dziecka w swoim łonie,
ale...
Kiedy dziewczynka przyszła na świat, wszystko się
zmieniło.
Inga zaczęła domyślać się dalszego ciągu.
Lovise nie odesłano tydzień po porodzie, lecz tydzień przed zwolnieniem Kristiana z twierdzy.
A więc matka nie była taka bezduszna, jak sądziłam. - Inga zawstydziła się własnych myśli. Pochopnie osądziła kobietę, której nigdy nie zdążyła poznać.
Nie zapomnę tego dnia, kiedy Ivar odwoził Lovise. Twoja matka biegła za powozem i krzyczała z rozpaczy. Na końcu żwirowej drogi przewróciła się, potem czołgała się na kolanach, aż zdarła je do krwi... I jęcząc, powtarzała jej imię. Nie sądź więc, że twoja matka nie kochała swojej córki!
Inga odchyliła głowę i zamrugała powiekami, by powstrzymać łzy. Po raz kolejny się pomyliła!
- Przez
dwa lata Jenny miała swoje dziecko przy so
bie
- westchnęła Emma. - Przez dwa lata Lovise miesz
kała
z nami.
Inga nie była już w stanie opanować łez.
- Nie
żałuję, że cię o to spytałam, Emmo. Pomyśl tyl
ko,
co bybyło, gdybym nigdy się nie dowiedziała, że Jen
ny
kochała Lovise równie mocno jak Kristoffera i Kri-
stera.
Nosiłabym w sobie fałszywy obraz własnej matki.
92
To prawda - odrzekła Emma. - Mam jednak nadzieję, że nie zdradzisz sekretu. Kristian nie może dowiedzieć się o niczym, bo gotów sam zmienić wyobrażenie o Jenny. A tego sobie nie życzę - dodała cicho - bo Kristian czci pamięć żony.
Oczywiście, też nie chcę, by ojciec czuł, że matka go oszukała.
Jenny bardzo troszczyła się o Lovise, ale kochała twojego ojca do szaleństwa. W głębi duszy wiedziała, że Lovise któregoś dnia będzie musiała opuścić Svartdal. Dla własnego dobra. Nie zapominaj, że Jenny miała pod opieką dwóch chłopców...
Matka zaryzykowała - uznała Jenny. - Kristoffer lub Krister mogli zapamiętać Lovise.
Hm, Kristoffer miał cztery lata, a Krister trzy, kiedy zabrano ich przyrodnią siostrę. Pamiętam jednak, że przestraszyłam się, kiedy Kristian zdecydował się zatrudnić Lovise. Obawiałam się, że jej obecność może obudzić jakieś wspomnienia w Kristofferze. Na szczęście tak się nie stało.
Życie mojej matki to jedno pasmo nieszczęść - westchnęła Inga.
Nie myśl w ten sposób - odrzekła Emma. - Jenny było dobrze z twoim ojcem. Poza tym każdy człowiek ma w swoim życiorysie ciemne karty, nieprawdaż?
Inga wytrzymała wzrok Emmy.
- Tak
- odrzekła ze smutkiem, wiedząc, że Emma
ma
jej
życie na
myśli.
10
Inga, Inga! - krzyknęła Eugenie, kiedy córka Kri-stiana pojawiła się na dziedzińcu. Nie czekając na odpowiedź, zeskoczyła z kamiennego progu i pobiegła ku niej. Inga cofnęła się z przestrachem, ale i tak trafiła w serdeczne objęcia Eugenie. Roześmiały się obie. Służąca puściła ją, a jej oczy zaszkliły się.
Nie przyznałaś się do niczego, kiedy rozmawiałyśmy w nocy, ale doszły mnie strzępy rozmowy Gulbranda, Laurensa i twojego ojca. Ingo - Eugenie pokręciła mocno głową. - Skąd ci przychodzą do głowy takie pomysły?
Inga pochyliła głowę zawstydzona. Dobrze wiedziała, że służąca ma na myśli próbę samobójczą, O takich rzeczach nie mówi się głośno, a Eugenie i tak już pozwoliła sobie na więcej, niż wolno było osobom jej stanu. No tak, pomyślała Inga, a policzki piekły ją ze wstydu, niedługo znikną różnice między gospodynią a służącą. Powinna może zbesztać Eugenie za śmiałość, ale traktowała ją jak przyjaciółkę.
94
Czy ktoś jeszcze... - chrząknęła - czy ktoś jeszcze wie...
Wszyscy wiedzą o oskarżeniach lensmana i spisku Hedvig i tej jej okropnej córki, ale nie o... o tym, że chciałaś... sama wiesz.
- Wiem.
- Inga spuściła wzrok.
Nastała
kłopotliwa cisza.
- Zmarzniesz
- powiedziała w końcu Euge
nie.
- Wejdźmy do środka. Emilia tęskniła do ciebie. Jest
niespokojna
i marudna.
Inga pośpieszyła za służącą. Emilia musiała wyczuć napiętą atmosferę w domu po wizycie lensmana, a zniknięcie matki tylko pogorszyło sprawę; nie miał kto jej pocieszać. Inga poczuła wyrzuty sumienia, więc zaraz po wejściu do kuchni podniosła dziewczynkę z podłogi i mocno przytuliła. Schowała twarz w czarnych lokach Emilii. Mała pachniała słodko, a kiedy zarzuciła matce pulchne rączki na szyję, Inga poczuła łaskotanie w gardle. Starała się nie rozpłakać, ale nie zdołała powstrzymać łez.
- Mama
nigdy cię nie zostawi - szepnęła Emilii do
ucha.
- Mama zawsze będzie przy tobie - obiecała i po
całowała
dziewczynkę w policzek. Emilia uśmiechnęła
się
szeroko, ale natychmiast się zniecierpliwiła. Zaczę
ła
machać rączkami i domagać się, by postawiono ją na
podłodze.
Zainteresował ją stary kocur, bo kiedy odzy
skała
swobodę, natychmiast ruszyła w jego stronę. Kot
przewrócił
się na grzbiet i zaczął mruczeć zadowolony,
kiedy
Emilia niezdarnie pogłaskała go po brzuchu.
95
Inga przyglądała się jej z uśmiechem na ustach. Teraz, •kiedy sytuacja się już uspokoiła, nie mogła zrozumieć, że omal nie opuściła córeczki na zawsze. Wielki Boże, . pomyślała, składając mimowolnie dłonie, jak to dobrze, że Laurens przemówił jej do rozsądku. To wyłącznie jego zasługa, że wciąż żyła. Na szczęście nie rzuciła się w przepaść, zanim ją odnalazł... Niepojęte, że w ogóle wybrała takie rozwiązanie. Rozwiązanie? To słowo wywołało pogardliwy grymas na jej twarzy. Dobrowolna śmierć nie jest żadnym rozwiązaniem, tylko ucieczką.
Służba zgromadziła się wokół stołu na posiłek. Gul-brand rozpromienił się na jej widok, ale Torę i pozostali nie wiedzieli za bardzo, jak się zachować. Skłonili głowy i unikali jej wzroku.
Inga zrozumiała. Dramatyczne wydarzenia nie były łatwym tematem do rozmowy.
Położę się teraz - oznajmiła. Nie musiała niczego tłumaczyć, wszyscy wiedzieli, że nie zmrużyła oka przez dobę. - Eugenie, nakryjesz do kolacji w salonie? Dla trzech osób?
Oczywiście - odrzekła Eugenie zaciekawiona.
Spodziewam się odwiedzin - wyjaśniła Inga. - Podaj najlepsze wędliny. I świeżą kawę - dodała. - Nie żałuj ziaren.
Jak sobie życzysz. - Eugenie rozszerzyła oczy ze zdziwienia.
Inga uśmiechnęła się i zostawiła ich w niewiedzy. Będą się zastanawiać, kogo zaprosiła. Zwłaszcza Gul-brand.
96
Kiedy stanęła przy oknie w swojej sypialni, spoważniała. Nie sądziła, że znów będzie oglądać ten widok: odnowioną spiżarnię z jasnożółtych bali, skaczące ryby i kręgi na jeziorze, jesienne barwy drzewa na dziedzińcu. Ogarnęła ją melancholia. Z Gaupåswiązało się tyle zła i ponurych tajemnic, zwłaszcza z czasów, gdy żyli Niels i Gudrun. W gruncie rzeczy dwór był jednak miejscem pięknym i pełnym harmonii i stał się poniekąd... jej domem. Nie będzie łatwo sprzedać go obcym ludziom, jak kiedyś sądziła. Dzierżawa wydawała się jej teraz rozsąd-niejszym rozwiązaniem. Pytanie tylko, czy Martin zechce wziąć odpowiedzialność za dwie posiadłości. Inga odwróciła się od okna i ziewnęła.
Nie ma co się nad tym zastanawiać, pomyślała i zdjęła ubranie. Martin dokona wyboru, jak przyjdzie na to czas.
Przyłożyła głowę do poduszki i zasnęła jak kamień.
Dobrze było znów ujrzeć gospodynię, pomyślała Kri-stiane, nakładając sobie solidną porcję gulaszu. Dmuchnęła na gorące jedzenie i podniosła łyżkę do ust. Gulasz z lekko osolonego mięsa z dodatkiem warzyw był jej ulubioną potrawą. Mlasnęła z zadowoleniem, kiedy poczuła jego smak na podniebieniu.
Chodziły plotki, że Inga zabiła Erlinga, ale Kristia-ne nie wiedziała, co o nich sądzić. Lensman miał jakieś podejrzenia, ale Kristian Svartdal stanowczo je odrzucił. Wciąż brzmiał jej w uszach władczy głos tego mężczy-
97
zny. Uniósł się gniewem na słowa pana Thuesena, a na Hedvig spoglądał z nienawiścią. Hedvig straciła rezon, kiedy okazało się, że jej oskarżenie jest bezzasadne.
Kristiane żuła kawałek niedogotowanej marchewki. Ktoś nie powiedział całej prawdy, nie była jednak pewna kto: Krtstian czy Inga. Nie ośmieliłaby się powiedzieć, że kłamali, ale z pewnością coś ukrywali... Kristiane widziała dziki wzrok Ingi, kiedy ta żegnała się z Emilią. Uznała wtedy, że to ostateczne pożegnanie, ale Inga jednak wróciła... Dziwne, pomyślała i włożyła do ust kolejną porcję jedzenia. Nie ma jednak sensu tego roztrząsać. Inga zawsze traktowała ją życzliwie i Kristiane czuła wdzięczność dla młodej gospodyni.
Położyła dłoń na brzuchu, w którym kiełkowało nowe życie, istota, którą spłodziła z Erlingiem. Czy było jej przykro, że Erling zaginął, a może nawet umarł? Dziecko będzie dorastać bez ojca. Ta myśl trochę jej do-* skwierała, ale zawsze mogła powiedzieć, że ojcem jest Erling. Przecież nie skłamie, a ludzie okażą jej współczucie. Wprawdzie nie byli małżeństwem, ale wszyscy i tak będą kręcić głowami z ubolewaniem, wiedząc, że Erling zaginął. Trudno robić jej wyrzuty, skoro niedoszły małżonek przepadł bez śladu w tajemniczy sposób.
Wolałaby znaleźć ojca dla dziecka, mężczyznę, który pojawiłby się w jej życiu, zanim niemowlę przyjdzie na świat. Byłoby mu łatwiej wzrastać, wiedząc, że ma ojca. Tyle że to pragnienie nie mogło się ziścić, żaden mężczyzna nawet nie spojrzy na kobietę z brzuchem.
Kristiane zadrżała. Marzyła o wspólnej przyszłości
98
z Eriingiem. Oczyma wyobraźni widziała mały czerwony domek otoczony białym płotem. Nie miała pojęcia, skąd mieliby wziąć pieniądze na farby, ale taki właśnie obraz ujrzała w myślach. Widziała siebie w otoczeniu gdakających kur i puszystych króliczków, z dzieckiem na kartoflisku, Erlinga idącego ku nim z pastwiska. Uśmiechali się do siebie promiennie, Erling obejmował ją w talii i kładł dłonie na głowie dziecka...
Marlenę, jej siostra, zaczęła sprzątać ze stołu i przywróciła Kristiane do rzeczywistości. Pośpiesznie zgarnęła resztki ze swego talerza. Sądziła, że Erling zdziwi się, że ich związek wydał owoce, nie przypuszczała jednak, iż ją brutalnie odtrąci. Potraktował ją nikczemnie, lecz szybko dostrzegł swój błąd. Nie chcąc utracić pracy we dworze, uwiódł ją ponownie. Tylko po to, by zapewnić sobie lepszy byt, bo wcale je) nie pożądał.
Jego żądza władzy i chciwość śmiertelnie ją przeraziły, a odcięty palec był dowodem jego okrucieństwa. A więc, pomyślała, wstając od stołu, powinnam opłakiwać Erlinga? Rozpaczać, że nie możemy żyć ze sobą w harmonii?
Kristiane doszła do wniosku, że nie tęskni za Eriingiem, tylko za marzeniami, które nie stały się rzeczywistością.
Inga czuła się wypoczęta, kiedy nadszedł czas wieczornego posiłku. Z radosnym oczekiwaniem poszła sprawdzić, czy Eugenie nakryła do kolacji. Właściwie
99
nie musiała tego robić, bo znała sumienność służącej. Eugenie położyła na stole biały lniany obrus i postawiła trzy nakrycia z odświętnej porcelany. Pośrodku umieściła wazon z pięknym bukietem pachnących niezapominajek.
Całkiem przypadkowo Eugenie wybrała właściwy gatunek kwiatów, pomyślała Inga z szelmowskim uśmiechem. Nie zapomnij mnie, szepnęła w myśli. Miała nadzieję, że Gulbrand i Emma nie zapomnieli o sobie... Nie, na pewno nie zapomnieli. Kiedy Gulbrand opowiadał jej historię swojej młodzieńczej miłości, łamał mu się głos. A twarz Emmy pokryła się rumieńcem na wieść, że zaproszenie do Gaupąs dotyczy ich obojga.
Inga wyjęła jeden kwiatek z bukietu i przyjrzała się jego niebieskim płatkom. Żeby tylko Gulbrand nie spłoszył się na widok Emmy! Był z natury miły i dobroduszny, ale trudno przewidzieć, jak zachowa się w tej sytua-" cji. Obecność Ingi zapewne pomoże przełamać pierwsze lody. Liczyło się jedynie to, by się wreszcie spotkali. Oboje mieli już swoje lata i wkrótce któreś z nich dokona żywota. Nieuchronność losu napawała Ingę smutkiem, bo Emma była dla niej jak matka, a Gulbrand jak ojciec, zwłaszcza wtedy, gdy Kristian trzymał się od niej z daleka. Nie odpowiadała jej rola swatki, ale uznała, że jest obojgu winna tę przysługę.
Wydała Eugenie polecenie, by służąca odwołała ją po trzydziestu minutach. Nie chciała zbyt długo krępować ich swoją obecnością.
- Jakmiło cię widzieć! - powiedziała, kiedy Emmawy-
100
siadła z bryczki. - Dziękuję, że ją przywiozłeś! - uśmiechnęła się do Embrika.
- Cała
przyjemność po mojej stronie - odrzekł za
wadiacko
Embrik. - Emma powinna wyrwać się ze
Svartdal
raz na jakiś czas. Mam na nią zaczekać?
Inga pomachała rękami.
Nie ma potrzeby. Poproszę któregoś ze stajennych, by ją odwiózł. - Nie wymieniła parobka z imienia, bo miała nadzieję, że Gulbrand uczyni to osobiście...
Niech i tak będzie. - Embrik cmoknął i zawrócił konia.
Jak zwykle Emma miała w ręku koszyk.
Upiekłam dla ciebie kremowe ciasteczka. Może zechcesz spróbować...
Chyba w to nie wątpisz? - uśmiechnęła się Inga. - Uwielbiam je. - Na widok ciasteczek ślinka pociekła jej do ust. Dawno ich nie jadła, ale nie zapomniała ich aromatycznego kardamonowego smaku.
Sądzisz, że Gulbrand przyjdzie? - spytała Emma z nadzieją w głosie. Przekazały koszyk Eugenie i zasiadły w salonie.
Gulbrand nigdy nie odmawia mojej prośbie - odrzekła wymijająco Inga.
Emma zmarszczyła brwi.
Więc nie powiedziałaś mu, że i ja tu będę?
Nie - przyznała Inga. - Przynajmniej nie będzie mógł się wycofać. Gdybym go uprzedziła, znalazłby sobie jakąś wymówkę.
Jesteś szalona - wyjąkała Emma.
101
Gulbrand zatrzymał się w progu na widok gościa i poczerwieniał na twarzy.
- Chciała
pani ze mną mówić? - spytał Ingę z zakło
potaniem.
Przez ułamek sekundy Inga pomyślała, że popełniła błąd, zapraszając Gulbranda i Emmę. Gulbrand był wyraźnie zażenowany. Zesztywniał i wbił w nią wzrok, udając, że nie zauważa Emmy. Nie wydawał się zagniewany, raczej skrępowany jej obecnością.
-, Tutaj jest nakrycie dla ciebie - powiedziała Inga i poklepała oparcie krzesła.
Gulbrand zawahał się, ale usiadł. Ściskał w dłoniach czapkę, jakby szukając w niej wsparcia.
- Wiecie
oboje - zaczęła ostrożnie Inga - że wczo
raj
wieczorem omal nie zostałam aresztowana za zabój
stwo.
.. - Zrobiła przerwę, by zaczerpnąć tchu. - Dzięki
pomocy
ojca i Laurensa udało mi się uniknąć zarzu-
* tów. - Teraz ona spuściła głowę, nie chcąc napotkać ich badawczych spojrzeń. W głębi duszy wiedziała jednak, że jest wśród przyjaciół. - Siedziałabym teraz wceli - ciągnęła niepewnie - gdyby dwaj odwieczni wrogowie nie odłożyli na bok sporów i mi nie pomogli. Sądzę, że zdajecie sobie sprawę, ile to kosztowało mojego ojca... Emma i Gulbrand pokiwali głowami.
- Życie
jest kruche - powiedziała Inga głosem dła
wionym
przez łzy. - Tej nocy zdałam sobie z tego spra
wę.
Co by się stało, gdybym wybrała śmierć? Nie zoba
czyłabym,
jak dorasta Emilia, i nigdy nie pogodziłabym
się
z ojcem! Właściwie - dodała w przypływie wisielcze-
102
go humoru - w ogóle bym o tym nie wiedziała, ale... Uważam, że to ważne, żebyście się spotkali i porozmawiali Zanim będzie za późno...
Nie chciała napomykać o ich wieku, ale nie znalazła lepszych słów. Emma i Gulbrand potakiwali, nie wydawali się zbulwersowani sformułowaniami, których użyła.
Gulbrand odezwał się pierwszy.
Znałaś plany Ingi, Emmo?
Tak. - Emma spojrzała na niego z poczuciem winy.
I mimo to zdecydowałaś się przyjść?
Tak. - Emma splotła palce.
Hm. - Gulbrand zdobył się jedynie na taki komentarz.
Inga nalała im kawy i poczęstowała ciastem.
- Nie
chcę się mieszać w wasze sprawy - powiedzia
ła
cicho - ale uważam, że oboje niepotrzebnie cierpicie,
bo
nie potraficie się pogodzić. A przecież wciąż tli się
w
was uczucie...
Gulbrand wzdrygnął się na te ostatnie słowa, a Emmie zadrżała ręka, kiedy odstawiała filiżankę na spode-czek.
Inga poruszała się po niepewnym gruncie, ale postanowiła pójść za ciosem.
- Nie
przyjęłabyś zaproszenia, Emmo, gdybyś nicze
go
do Gulbranda nie czuła - stwierdziła. - A ty, Gul
brand,
przyznałeś raz, że często o niej myślisz.
Gulbrand poruszył się niezdarnie na krześle.
103
- Dlaczego
zwlekaliście tak długo? - spytała z nacis
kiem
na każde słowo.
Pytanie zawisło w powietrzu.
Nic go nie obchodziłam - wyjąkała w końcu Emma - bo ożenił się z tamtą... tamtą kobietą! - Machnęła ramionami ze złością.
Z Anną Lovise - poprawił ją Gulbrand.
Jak ją zwał, tak ją zwał - powiedziała kwaśno Emma. - To był wyraźny znak, że nic cię nie obchodziłam.
Inga nie spodziewała się kłótni, ale kłótnia była lepsza niż milczenie. Przynajmniej rozmawiali ze sobą. Gulbrand westchnął przeciągle.
- Nie
przyszło ci do głowy, że zrobiłem to, by o tobie
zapomnieć?
- Schylił głowę i zaczął studiować delikatny
wzór
na porcelanie.
Emma zamrugała gwałtownie powiekami. Otworzyła usta, ale się nie odezwała.
-. Ingo? - W drzwiach pojawiła się Eugenie. - Możesz poświęcić mi chwilkę? Potrzebuję twojej pomocy.
- Oczywiście
- odrzekła Inga. - Zaraz wracam - po
informowała
swoich gości. Miała nadzieję, że Gulbrand
nie
wykorzysta okazji, by salwować się ucieczką. Wstała
wolno
i ku swojemu zadowoleniu dostrzegła, że służący
nie
ruszył się z miejsca.
Gulbrand czuł się jak ostatni głupiec. Od czasu zerwania widywał Emmę, ale nigdy z nią nie rozmawiał. Wy-
104
starczył mu rzut oka, by dostrzec, że przygarbiła się nieco i była szersza w talii i biodrach. Jej włosy na skroniach przyprószyła siwizna. Pamiętał, że kiedyś nosiła warkocz, teraz zaś kok upięty spinkami. Sieć drobnych zmarszczek pokrywała jej twarz.
Nie bardzo wiedział, od czego zacząć, więc pierwsze zdanie wypadło niezdarnie.
- Nigdy
nie wyszłaś za mąż, Emmo?
Równie
dobrze mógł nazwać ją starą panną!
- Nie
- przyznała - i dobrze wiesz dlaczego. - Ton
jej
słów nie był ostry, raczej smutny i rozżalony.
Gulbrand zaczerwienił się.
- Inga
ma rację - stęknął, usiłując zapanować nad
drżeniem
głosu. - Powinniśmy byli wcześniej ze sobą
porozmawiać.
Może nie zaręczylibyśmy się ponownie,
ale
przynajmniej zostalibyśmy przyjaciółmi.
Emma przycisnęła portmonetkę do piersi.
- Tak,
zrobilibyśmy ten pierwszy krok.
Gulbrand
wsunął rękę do kieszeni, a potem wyciąg
nął
ją przed siebie i otworzył dłoń.
Wielki Boże - krzyknęła Emma - a więc zachowałeś ją przez cały ten czas?! - Rozwarła szeroko oczy. Gulbrand dostrzegł w nich promyk radości.
Tak - odrzekł. - Ta obrączka to mój największy skarb. Nosząc ją przy sobie, czułem... - Opuścił wzrok na błyszczący metal. - Czułem, że jesteś ze mną, Emmo.
Emma wytarła nos w chusteczkę.
- Gulbrand
- powiedziała przez łzy. - Straciliśmy
tyle
lat! A wystarczyła jedna krótka rozmowa.
105
- Jesteśmy
dużo starsi - pocieszył ją Gulbrand. - Moja
duma
rozpłynęła się. Jestem dojrzałym człowiekiem,
na
tyle dojrzałym, by nie pić i nie zachowywać się jak
szaleniec.
Nie wiem, lecz może... Może potrzebowali
śmy
tylu lat, by ponownie się odnaleźć.
Emma zwinęła mokrą chusteczkę w kulkę, otworzyła portmonetkę i wyjęła z niej małą białą kopertę. Kiedy odwróciła ją do góry nogami, wysunęła się z niej złota obrączka.
Spojrzeli na siebie i pokiwali głowami. Słaby uśmiech pojawił się na wargach Emmy, kiedy Gulbrand pochylił się w przód i delikatnie ścisnął jej dłoń.
- Nie
mamy ani jednego dnia do stracenia - powie
dział
szczęśliwy.
11
- Coś
się wydarzyło między Gulbrandem a Emmą? -
spytała
niewinnie Eugenie. - Skoro ich zaprosiłaś - do
dała
tytułem wyjaśnienia. Jej niebieskie oczy błyszczały
ciekawością.
Inga pokiwała głową. Właściwie nie powinna wtajemniczać służącej w tę sprawę, ale spotkanie Gulbranda i Emmy napełniło ją ogromną radością. Wcześniej wróciła ukradkiem pod drzwi. Bała się, że znajdzie ich pogrążonych w milczeniu, tymczasem rozmawiali cicho ze sobą. W ich głosach słychać było gniewne tony, ale Inga rozumiała, że długo skrywana gorycz musiała znaleźć ujście.
Nasłuchiwała w napięciu i po chwili z ulgą zauważyła zmianę w ich zachowaniu. Uspokoili się, Emma przema? wiała łagodnie, a Gulbrand śmiał się od czasu do czasu. Wtedy ich opuściła, zadowolona i przekonana, że resztę załatwią już sami.
- Emma i Gulbrand byli kiedyś zaręczeni - oznaj miła.
107
Eugenie zamieniła się w jeden wielki znak zapytania.
Naprawdę?
Tak, lecz później stracili ze sobą kontakt - Inga nie chciała zagłębiać się w szczegóły.
A teraz znów go odzyskali - stwierdziła Eugenie i wyciągnęła szyję. Rozsunęła firanki w kuchni i wyglądała na dziedziniec.
Inga stanęła obok niej.
- Na
to wygląda... - Zrobiło się jej
cieplej
na sercu.
Ze
wzruszeniem przyglądała się, jak Gulbrand szarmanc
ko
podaje Emmie dłoń i pomaga jej
wdrapać
się na ko
zioł.
Nie bez powodu wybrał bryczkę, bo w ten sposób
mógł
usiąść u jej boku.
Daleka droga przed nimi, pomyślała Inga. Ich miłość została zraniona, ale rana zaczęła się już zabliźniać. Na wielką namiętność byli za starzy, ale z pewnością połączy ich bliska i intymna więź.
' W ostatnich dniach wielu ludzi zdecydowało się zapomnieć o dawnych urazach. Inga postanowiła wybrać się do 0vre Gullhaug. O pogodzeniu się z Hedvig nie mogło być mowy, ale zamierzała zobaczyć się ze swoją przybraną córką. I niech tylko Hedvig spróbuje jej tego zabronić! Niech tylko zacznie obrzucać ją wyzwiskami albo zechce wyrzucić z domu! Pokaże jej wtedy, że się jej w ogóle nie boi!
Dodawszy sobie animuszu, zaplotła włosy i włożyła czystą bluzkę. Potem ruszyła trawiastym zboczem, przeszła przez dziedziniec i zapukała do drzwi.
- Inga - rozpromieniła się Sigrid.
108
Tak się cieszysz na mój widok? - roześmiała się Inga. - Przecież widziałyśmy się wczoraj.
To prawda - potwierdziła Sigrid - ale musisz wiedzieć, że do nas plotki też dotarły. To znaczy - poprawiła się - nie dotarły, jednak zrozumieliśmy, że coś musiało się wydarzyć, bo Hedvig i Ingebjorg wróciły w kwaśnych humorach. Torstein zażądał wyjaśnień.
Hedvig dwukrotnie doznała upokorzenia, obwiniając innych. Za pierwszym razem twierdziła, że Kristian jest ojcem jej najstarszego syna. Za drugim razem, że Inga zabiła swojego parobka. I za pierwszym razem się pomyliła, lecz za drugim razem miała rację...
- Domyślasz
się, dlaczego Erling zniknął? - spytała
Sigrid
z napięciem.
Inga zesztywniała. Dobrze, że Sigrid nie chciała wiedzieć, jak to się stało!
Tak - skłamała - ale musisz obiecać, że dochowasz tajemnicy.
Obiecuję - oświadczyła uroczyście Sigrid.
Kristiane spodziewa się jego dziecka. Dałam mu wybór: albo zostanie w Gaupåsi zajmie się żoną i potomkiem, albo niech rusza w drogę. Żaden z niego mężczyzna, bo wybrał to drugie rozwiązanie!
Było w nim coś dziwnego - stwierdziła Sigrid. - Sprawiał na mnie wrażenie węża w ludzkiej skórze. Wybrał najłatwiejsze rozwiązanie, zostawiając Kristiane i dziecko, którego oczekuje. Powinien się wstydzić.
Inga poczuła wyrzuty sumienia, że zdradza tajemni-
109
cę Kristiane, ale wkrótce ludzie i tak się mieli dowiedzieć o wszystkim. Wywinęła się kosztem służącej, jednakże sprawa zniknięcia Erlinga była zbyt poważna i nie mogła okazać wahania. Sigrid musi przyjąć jej słowa za pewnik!
Kristiane jest nieszczęśliwa - ciągnęła - i potrzebuje wsparcia. Pomyśl tylko, urodzi dziecko mężczyzny, który uciekł, by uniknąć odpowiedzialności.
Nie ona pierwsza znalazła się w takiej sytuacji - westchnęła Sigrid - ale, rzecz jasna, pomożemy jej. Zawsze ją lubiłam.
Weszły razem do kuchni i Sigrid poczęstowała Ingę kawą i ciastem.
Jak się czujesz?
Znakomicie - odrzekła Sigrid z entuzjazmem. - Nie mam nudności ani bólów brzucha. Na myśl o tym, że urodzę dziecko Torsteinowi - zachichotała kokieteryjnie - czuję się, jakbym stąpała po chmurach!
Tak, to dziwne uczucie nosić w sobie życie - zgodziła się Inga. Pamiętała, co czuła, kiedy sama została matką. Sigrid miała powód do większej radości, bo miała dać potomka mężczyźnie, którego kochała.
Torstein zjawił się w tej chwili i spojrzał na Sigrid z oddaniem, po czym położył jej dłoń na ramieniu.
- Witaj,
Ingo - powiedział przeciągle. - Ty to wiesz,
jak
wywołać burzę.
' Inga nie była pewna, czy słyszy naganę w jego głosie. Spociła się lekko, ale nie poddała się panice.
- Tym razem to nie moja wina! Lensman nie miałby
110
powodu przyjeżdżać do mnie, gdyby ludzie nie wtrącali się w moje sprawy!
Gwałtowna reakcja Ingi rozbawiła go.
Muszę przyznać, że matka ma brzydkie skłonności, by cię oczerniać - odrzekł i spoważniał. - Tym razem jednak przesadziła. Powiedziałem jej o tym, Ingo, i chcę, byś o tym wiedziała!
Doceniam to - powiedziała Inga z ulgą - choć bardzo wątpię, że się kiedyś zmieni.
- Zdziwisz
się - rzucił tajemniczo Torstein.
Więcej
nic nie powiedział, ale Inga pojęła, że odbył
z matką poważną rozmowę. Dzięki Bogu, że Sigrid i Torstein nie wątpili w jej niewinność.
Dawno nie widziałam Torbjorna - stwierdziła, zmieniając temat rozmowy.
I nic dziwnego - roześmiał się Torstein. - Kiedy odrzuciłaś jego zaloty, zaczął rozglądać się za innymi dziewczętami. Droczyłem się z nim, twierdząc, że jak na jego gust jesteś zbyt samodzielna. Poszedł za moją radą i znalazł sobie piękne dziewczę w Lonsyall.
Naprawdę jest taka piękna? - spytała Sigrid, udając nadąsaną, ale zaraz się uśmiechnęła.
Nie tak jak ty. - Torstein też odpowiedział jej uśmiechem.
Zachowują się jak rozbrykane dzieci, pomyślała Inga, ale to dobrze. Trzeba bawić się i żartować, bo prędzej czy później przyjdą w małżeństwie szare i ciężkie dni.
- Obowiązki
wzywają - stwierdził Torstein i wy
szedł.
111
Jestem taka szczęśliwa - powiedziała Sigrid zachwycona.
A ja cieszę się twoim szczęściem.
W tej samej chwili Hedvig wsadziła swój spiczasty nos w szparę w drzwiach.
- A
ty co tutaj robisz? - warknęła, zauważywszy
Ingę.
Inga nie straciła rezonu.
A co, nie wolno? Nikt nie zabronił mi odwiedzać Sigrid.
Powinnaś mieć więcej rozumu - mruknęła dwuznacznie Hedvig.
Ach tak? - Inga uniosła brwi. -1 kto to mówi? Hedvig prychnęła pogardliwie i odwróciła się.
Zaczekaj! - krzyknęła za nią Inga.
Hedvig nie zamierzała jej posłuchać, ale ciekawość przeważyła.
* - Chyba muszę ci podziękować - zaczęła Inga, szukając właściwych słów.
- Podziękować?
- powtórzyła głupkowato Hedvig.
Inga
pokiwała głową z przejęciem.
- Gdybyś
nie sprowadziła lensmana, oskarżając
mnie
wprzód o morderstwo, nie pogodziłabym się z oj
cem.
To dzięki tobie musieliśmy połączyć siły, by wystą
pić
przeciwko kłamliwej jędzy. I znów zostaliśmy przy
jaciółmi.
Hedvig trzasnęła drzwiami obrażona.
- Ależ
Ingo! - wykrzyknęła Sigrid z lekkim wyrzu
tem.
- Jak mogłaś... - dodała, chichocząc.
112
Nie powinnam była -przyznała Inga - ale czasami budzi się we mnie diabeł. I choć raz Hedvig zmilczała. Może wreszcie zrozumie, że w potyczce na słowa ze mną nie wygra. I może będzie się trzymać z dala ode mnie.
Miejmy nadzieję - roześmiała się Sigrid.
Następnego dnia z niespodziewaną wizytą zjawił się Martin. Inga pieliła rabatę pod południową ścianą domu, kiedy usłyszała chrzęst kopyt na żwirowej ścieżce. Leniwym ruchem odsunęła loki, które opadły jej na czoło, i zmrużyła oczy, patrząc pod słońce.
- Martin!
- krzyknęła radośnie. Odrzuciła motykę,
otrzepała
fartuch z ziemi i pośpieszyła mu na spotka
nie.
Martin zeskoczył z konia i objął ją ramionami.
Inga spłoszyła się nieco, bo ktoś mógł ich zobaczyć, ale właściwie było jej to obojętne. Sądziła zresztą, że Gul-brand, Kristiane, Marlenę i reszta służby z całego serca cieszyli się ich szczęściem.
- Tęskniłaś?
- spytał Martin i odsunął ją na wyciąg
nięcie
ramion.
Inga nie przywykła do takiej bezpośredniości, ale dostosowała się do jego tonu.
A zgadnij - odrzekła promiennie, wdychając zapach jego ciała. Pachnie mężczyzną, pomyślała i zakręciło się jej w głowie.
Oszaleję, czekając na ślub - oświadczył. - Nicze-
113
go jeszcze nie zdążyliśmy ustalić, Ingo. Muszę znać datę, żebym wiedział, do czego mam tęsknić... - Podniósł jej dłoń do ust i całował koniuszki palców. Inga zadrżała z rozkoszy.
- Niech
Torę zajmie się Gniadoszem - powiedziała,
kiwając
na chłopca stajennego - a my porozmawiamy
o
uroczystości.
Martin nie dał się prosić dwa razy. Rzucił Toremu wodze.
Inga dała znak Eugenie, że życzy sobie poczęstunku w salonie. Eugenie uśmiechnęła się i zaczęła mleć ziarna kawy.
Inga zamierzała usiąść na krześle, ale Martin poklepał obicie sofy.
- Tutaj
jest dość miejsca dla dwojga - powiedział
i
mrugnął okiem.
Usiedli tak blisko, że ich kolana się stykały. Inga mogła się odsunąć, ale tego nie uczyniła, chciała czuć ciepło jego ciała. Zawadiacki uśmiech nie schodził mu z ust, promieniał tym chłopięcym czarem, który tak u niego lubiła. Bywał poważny i zasadniczy, ale znacznie częściej tryskał humorem i wesołością.
Inga miała ochotę ucałować jego wargi, ale powstrzymała się. Zaraz wejdzie Eugenie, niosąc kawę, więc nie powinni zawstydzać jej nieobyczajnym zachowaniem. W noc poślubną zaś... - pomyślała Inga i zrobiło się jej gorąco.
- Muszę
z tobą omówić pewną sprawę - powiedzia
ła
łagodnie.
114
Martin spojrzał ria nią badawczo.
Stało się coś złego? - spytał z niepokojem.
Nie - odrzekła pośpiesznie - nie chciałam cię przestraszyć. Tylko się zastanawiam, Martin, jakie masz plany wobec Gaupas. Przecież nie będziemy mieszkać osobno po ślubie - zażartowała.
Nigdy już się nie rozstaniemy - odrzekł z naciskiem. - Myślałem o tym - przyznał - ale nie chcę sam podejmować decyzji. Gaupåswciąż należy do ciebie.
Już niedługo. - Inga zamilkła, kiedy weszła służąca. - Dziękuję, Eugenie - powiedziała przyjaźnie i poczekała, aż dziewczyna opuści salon. - Kristoffer odziedziczy Svartdal, a Krister przejmie Askeli.
Kristian zabezpieczył swoich synów - przyznał Martin.
Tak - ciągnęła Inga - ale podjął tę decyzję, zanim spotkał Minę... Być może zbuduje nowy dom dla Kri-stoffera i Sorine, a sam zostanie w starym. Tak sobie jednak pomyślałam... Jeśli ojciec zechce - dodała pośpiesznie - może przeprowadzą się z Miną do Askeli, a Krister przeniesie się tutaj...
Martin zamyślił się.
Ja też mam rodzeństwo, Ingo. Któreś z nich może zechcieć osiedlić się w Gaupas. Jeśli oczywiście zapłaci godziwą sumę za tę posiadłość. Jednak... dwór należy do ciebie. Skoro postanowiłaś przekazać go bratu, to masz moje błogosławieństwo.
Dziękuję - odrzekła serdecznie Inga. - Wiedziałam, że się zgodzisz! Doszły mnie słuchy, że Krister za-
115
kochał się w córce Miny, nieśmiałej Torze. Nie znam jej dobrze, ale to chyba mądra i miła dziewczyna. Gaupåsbyłoby dla nich w sam raz.,
Kto by odmówił przyjęcia takiego wspaniałego gospodarstwa?
Porozmawiamy z Kristerem. - Inga wypiła łyk kawy. - Być może na początek zechce wziąć dwór w dzierżawę. A jeśli zdecyduje się go kupić, ustalimy rozsądną sumę.
Martin klepnął ją po udzie.
Byłoby dobrze, gdyby Gaupåszostało w twojej rodzinie. Krister byłby szalony, gdyby nie przyjął tej propozycji.
Z pewnością nie odmówi. Wiem, że nie może przeboleć, iż Kristoffer odziedziczy Svartdal na zasadzie starszeństwa. Krister zawsze marzył, by zostać panem na własnych włościach. Mógłby wprawdzie wykarczować
* więcej ziemi w Askeli, ale tutaj jest już dość pól uprawnych;
- Zostawmy
tę sprawę - zdecydował Martin - póki
twój
ojciec nie zdecyduje, gdzie chce mieszkać.
- Zgadzam
się - odrzekła Inga.
Martin
poruszył się niespokojnie.
- Właściwie
też chciałem zapytać cię o coś... - Od
garnął
włosy z czoła, ale niesforne kosmyki znów opadły
mu
na oczy. - Co się stanie z Runą?
Wiedziała, że Martin obawiał się postawić to pytanie. Zapewne przywiązał się do małej, a mógł przypuszczać, że Inga zażąda, by dziewczynka została z Ragnhild
116
i Laurensem. Wprawdzie mieli zamieszkać pod jednym dachem, ale ktoś musiał otaczać ją codzienną opieką.
Jeśli ma zostać z nami, musi wiedzieć o Gudrun. Nie będziemy jej okłamywać. Runa musi znać imię matki.
A imię ojca? - spytał Martin z pozornym spokojem. - Nigdy się nie dowie, kim był?
Inga pokręciła głową.
Tylko trzy osoby znają tę tragiczną historię. Prawda nie jest nikomu potrzebna, najmniej Runie.
I ja też jej nie poznam? - spytał Martin wzburzony.
Nie - odrzekła szczerze.
Przecież powiedziałaś przed chwilą, że nie powinniśmy jej okłamywać. Skoro pozna imię matki, to powinna też dowiedzieć się, kto jest jej ojcem...
Dwie pary błękitnych oczu spotkały się.
- Ty
jesteś jej ojcem, Martin. Jedynym ojcem, które
go
zna.
Martin odwrócił wzrok.
- Tak,
tak - westchnął - wezmę na siebie trud ojco
stwa
dla jej dobra. Niczego innego nie pragnąłem, uwa
żam
ją za swoją córkę. Emilia i Runa zostaną rodzeń
stwem.
Już są, pomyślała Inga i zadrżała.
12
Smutek mieszał się z radością, kiedy Kristian skierował konie w kierunku Storedal po raz pierwszy od niepamiętnych lat. Mina siedziała obok niego na koźle i wielkimi oczyma przyglądała się posiadłości, która ukazała się na horyzoncie.
Storedal - powiedziała zachwycona, smakując to słowo. - Trudno o lepszą nazwę!
To największa posiadłość w gminie - oznajmił Kristian z niezrozumiałą dumą - w każdym razie pod względem liczby budynków. Ja mam więcej ziemi i lasów - zachichotał.
Przestań - uśmiechnęła się krzywo Mina. - Nieładnie się chwalić.
Wiem - roześmiał się Kristian - ale przecież to prawda.
Mina zamrugała oczyma i poklepała go przyjaźnie po plecach.
- Denerwujesz się?
118
Kristian zaczerpnął tchu i zacisnął dłonie na lejcach, aż mu pobielały kostki.
Nie zaprzeczę... Wyliczyłem wczoraj wieczorem - powiedział — że w sierpniu minie dwadzieścia pięć lat od chwili, kiedy zaczął się nasz spór. I ponad dwadzieścia lat od mojej ostatniej bytności w Storedal.
A więc byłeś tu później?
Tak, tej nocy, kiedy zmarła Jenny. To nie była przyjemna misja. Odwiozłem kosztowności, które Jenny dostała od Laurensa i Ragnhild w dniu ślubu i urodzin.
Ależ Kristianie - powiedziała Mina z lekkim wyrzutem w głosie.
Kristian pokręcił ostrzegawczo głową.
Wtedy wydawało mi się to słuszne. I nadal tak uważam. Działałem w afekcie, uznałem, że Laurens wyrządził mi wielką krzywdę. Zdania nie zmieniłem: zawiódł mnie w potrzebie.
Nie znam wszystkich szczegółów - stwierdziła łagodnie Mina - ale przecież gdyby Laurens przyznał się do winy, twoja kara i tak pozostałaby w mocy.
Kristian podrapał się w głowę pod rondem kapelusza.
- Częściowo
masz rację, ale wypierając się winy,
Laurens
zerwał więzi przyjaźni, a Ragnhild i Jenny
straciły
kontakt ze sobą. Gdybyśmy poszli obaj do wię
zienia,
nasze żony wspierałyby się nawzajem. Laurens
uciekł
jak pies z podkulonym ogonem i sprawił zawód
siostrze.
Została sama we dworze, nie mając oparcia
w
rodzinie.
119
Mina zmarszczyła czoło, zastanawiając się nad tym, co powiedział.
A więc uważałeś, że powinien trafić za kratki?
Oczywiście - stwierdził energicznie Kristian. - We dwóch popełniliśmy przestępstwo i obaj powinniśmy ponieść karę! Dostałby krótszy wyrok, bo to ja... Dość już o tym - zakończył. - Broniliśmy mojej żony i ja byłem gwałtowniejszy.
Zmarszczki na czole Miny pogłębiły się, ale Kristian nie zamierzał wtajemniczać jej we wszystkie szczegóły, przynajmniej póki nie pozna zdania Laurensa i Ragn-hild na ten temat. Kiedyś w ogóle by się tym nie przejął, lecz teraz był zdecydowany odwrócić się od przeszłości. Nigdy o niej nie zapomni, ale może zdoła zdobyć się na przebaczenie. I nie chodziło wyłącznie o słowa, ale o przebaczenie w duszy i w uczynkach. To nie będzie łatwe, ale z pomocą Miny i wykazując cierpliwość, da " sobie radę.
Kristian skierował konie w kierunku stajni. Dwadzieścia lat to szmat czasu, ale na pierwszy rzut oka w Storedal niewiele się zmieniło. Duży piętrowy budynek mieszkalny z dwoma wejściami niedawno odmalowano. Było późne popołudnie i blask słoneczny nadawał różowawy odcień białym ścianom. Wymieniono też okap nad drzwiami, by przypominał zdobieniami ten nad drugim wejściem. To pewnie pomysł Laurensa, który w istocie przydał domostwu uroku.
Charakterystyczna spiżarnia zniknęła, zauważył ze smutkiem. Szkoda, bo ten budynek pokryty deskami
120
rozchylającymi się ku dołowi jak poły płaszcza stanowił ciekawy akcent w krajobrazie. Był jednak stary, skonstatował, i zapewne nie oparł się atakom mrówek i wilgoci.
Kuta furtka prowadząca do ogrodu wciąż tkwiła na swoim miejscu. Czarna farba odchodziła płatami. Kri-stian pamiętał ten zgrzytliwy dźwięk zardzewiałego żelaza, który rozlegał się, kiedy podmuch powietrza kołysał furtką. Gdy wiatr zmieniał kierunek, unosząc ze sobą spirale liści, bramka zamykała się z jękiem godnym smutnego chóru anielskiego. W czasie burzy zdarzało się, że stawali z Jenny ciasno przytuleni przy jej oknie i spoglądali na świat.
Witamy, panie Svartdal - pozdrowił go przyjaźnie stajenny i przywrócił do rzeczywistości. - Zajmę się pańskimi końmi.
Dziękuję, Brandt.
Nie ma za co - odrzekł parobek - miło znów pana widzieć. Proszę zapukać do drzwi wejściowych - wskazał palcem kierunek - państwo czekają. Od paru dni szykują się do tej wizyty - roześmiał się dobrodusznie.
Kristian pokiwał głową, trochę poirytowany gadatliwością stajennego. Choć dobrze było wiedzieć, że Lau-rens i Ragnhild spędzili dużo czasu na przygotowaniach, bo to znaczyło, że przeżywali tę wizytę równie mocno jak on. Nie wiedział, którego spotkania bardziej się obawia. Z Laurensem? Nie, pomyślał, prowadząc Minę w kierunku domu, bo już się widział z byłym szwagrem. Z Ragnhild natomiast nie zamienił jeszcze ani słowa...
121
Nie zdążył zapukać, kiedy drzwi się otworzyły.
Witamy! - wykrzyknął Laurens, uśmiechając się szeroko. Głos mu drżał, ale nie wyglądało na to, by wcześniej dodał sobie animuszu alkoholem. Po prostu był zdenerwowany. Kristian wymienił z nim silny uścisk dłoni.
To moja przyszła żona - powiedział i obrócił głowę ku Minie.
Już się spotkaliśmy - uśmiechnął się Laurens. - W sklepie.
Pamiętam - zaczerwieniła się Mina. - Pomógł mi pan załadować beczkę z mąką na sanie.
Proszę mówić mi po imieniu.
Z przyjemnością.
Kristian przypomniał sobie, że Mina opowiadała mu o spotkaniu w sklepie. Jego właściciel, pan Smedsrud, rozpuścił język na jej widok. Handlarz żywił się plotka-' mi i musiał wiedzieć wszystko o wszystkich. Oczerniał Kristiana w najlepsze, a inni klienci potakiwali głowami. Nawet kiedy oznajmił Minie, by staranniej dobierała sobie przyjaciół, zdobył aplauz zgromadzonych.
Kristian zdziwił się bardzo, że Laurens okazał się jedyną osobą, która się mu przeciwstawiła. Powiedział Minie,, że może zaufać Kristianowi. Bo to prawda, pomyślał ze złością, zawsze dotrzymuję słowa!
Mina i Ragnhild przywitały się ze sobą.
Ragnhild była skrępowana, ocenił Kristian, widząc chłodny uśmiech na jej twarzy. Zapewne chciała poznać Minę, ale nie czuła się najlepiej w tej sytuacji. Kiedy
122
przyszła jego kolej, też się zdenerwował, bo nie wiedział, co się stanie. Zaczną się kłócić czy zdołają zachować spokój?
Kiedy wyciągnął dłoń, Ragnhild zaczerwieniła się i zagryzła wargi.
- Kopę
lat - powiedział niezręcznie.
Ragnhild
otarła spoconą dłoń o suknię.
- Bóg
jeden wie ile - wypaliła, cofnęła szybko rękę
i
pomachała nią przed oczyma.
Kristian spojrzał na nią zdumiony.
- Nie
zniosę tego - dodała nagle Ragnhild i sapnę
ła
głośno. Wydawało się, że zaraz odwróci się na pięcie
i
ucieknie. Kristian zerknął na Laurensa, lecz ten wzru
szył
jedynie ramionami; wyraźnie nie wiedział, jak tłu
maczyć
sobie zachowanie żony. Ragnhild wyciągnęła
chusteczkę
i wytarła nos. Jej oczy zaszły mgłą. - Sądzę,
że
powinieneś mnie przytulić - powiedziała zduszonym
głosem
- przez wzgląd na dawne czasy.
Kristian zesztywniał. Przytulić? Tylko tego chciała? Zaskoczony jej propozycją, roześmiał się hałaśliwie.
- Oczywiście,
że mogę! - powiedział. W głowie mu
się
zakręciło, kiedy wziął ją w objęcia, bo nie zwykł tego
robić
na co dzień. Był oszołomiony tym nowym, nie
zwykłym
doznaniem.
Kristian i Ragnhild stali długo połączeni w uścisku. Może nam obojgu brak było tej przyjaźni, pomyślał ze zdumieniem i ostrożnie ^uwolnił się z jej ramion. Musiał przyznać wobec samego siebie, że sposób, w który Ragnhild przełamała milczenie, sprawił mu radość. Teraz nie
123
będzie już siedzieć i patrzeć na niego podejrzliwie, tylko włączy się do rozmowy jak za dawnych lat. Ragnhild zachichotała i otarła łzy.
Kto to widział - zażartowała - by dojrzała kobieta tak się mazała. - Koniuszki uszu poczerwieniały jej ze wstydu.
Nic się nie stało - uśmiechnął się Laurens i objął żonę w talii.
Dopiero teraz Kristian dostrzegł zdjęcie i wzdrygnął się. Widział je nie raz, ale swoją odbitkę zamknął w skrzyni wiele lat temu. Nie mógł oderwać od niego oczu, byli na nim tacy młodzi i szczęśliwi, nieświadomi zasadzek, które szykował im los.
Chodź, przyjacielu - zachęcił go łagodnie Laurens.
Tak, tak - odrzekł Kristian. Ragnhild i Mina przeszły już do jadalni. - Chciałem tylko... przyjrzeć się zdjęciu.
Masz takie samo - odrzekł Laurens.
Wiem - zawahał się Kristian - tylko że moje pokryło się kurzem...
A ja sądziłem przez chwilę, że je wyrzuciłeś - powiedział Laurens. - A jednak je zachowałeś.
Nie ja - przyznał szczerze Kristian - tylko Emma... Twierdziła, że może pewnego dnia... pewnego dnia...
- Wróci
na ścianę - pomógł mu Laurens.
Kristian
poczuł ucisk w gardle. Sam nie wiedział,
co się z nim działo. Kiedyś, gdy odstraszał ludzi swoimi napadami wściekłości, było nawet łatwiej. Wystarczyło
124
warknąć złe słowa w odpowiedzi, by zamaskować prawdziwe uczucia, ukryć łzy czy objawy troski.
Poproszę Emmę, by je wyciągnęła -wydukał.
Myślę, że powinieneś - odrzekł Laurens -wzruszony.
Przeszli do jadalni. Ragnhild i Mina zajęte były konwersacją na temat makatek i innych robótek ręcznych. Kristian i Laurens spojrzeli na siebie znacząco i uśmiechnęli się do siebie. Panie wyraźnie przypadły sobie do gustu.
Kristian spojrzał na wykwintnie zastawiony stół i poczuł, jak ogarnia go uczucie zadowolenia. Niczego nie zostawiono przypadkowi, srebrne sztućce wypolerowano, kryształowe kieliszki błyszczały czystością. Zdziwił się, że stary serwis wciąż jest w użyciu. Nie zbił się ani go nie wymieniono w ciągu tych lat.
Zmarszczył nos, kiedy służąca wniosła przystawki. Podano zupę krewetkową, a Kristian gustował w daniach mięsnych. Całe życie jadał ryby i skorupiaki, ale był zdania, że polędwica wołowa bije na głowę morskie specja-
ty
- Zupa
jest wyśmienita - stwierdziła Mina, podno
sząc
łyżkę do ust.
Kristian musiał się z nią zgodzić. Zupę zrobiono na wywarze mięsnym z dodatkiem białego wina i śmietany, pływały w niej kawałki marchewki i piórka cebuli. Mina i Ragnhild z ożywieniem omawiały sposób jej przyrządzenia.
Na danie główne podano marynowanego pstrąga
125
na poduszce z jarzyn, któremu towarzyszyły gotowane ziemniaki i sos. Smaczny posiłek rozluźnił atmosferę. Laurens zaczął gawędzić o dawnych czasach. Na ustach Kristiana błąkał się uśmiech. Nie ulegało wątpliwości, że przeżyli wspólnie wspaniałe chwile.
- Przejdźmy
do salonu na kieliszek wina - powie
działa
Ragnhild tonem światowej gospodyni.
Dopiero kiedy napełniono kieliszki i skosztowano świeżego kwaskowatego sernika, pojawił się temat waśni rodowej. Kristianowi włosy stanęły dęba, kiedy odezwała się Ragnhild.
- Czy
ona... - Ragnhild spojrzała w kierunku
Miny.
- Czy ona wie, co się stało?
Kristian wziął się w garść.
- Nie
zna szczegółów - powiedział kwaśno i do
dał:
- Jeśli zgadzacie się, by poznała prawdę, ja powinie
nem
opowiedzieć całą historię.
Ragnhild i Laurens spojrzeli po sobie, Ragnhild zacisnęła usta, a Laurens pobladł i jego twarz pokryły kropelki potu. Poluźnił krawat i skinął głową.
Głos Kristiana poniósł się echem po pokoju. Bez ogródek zdał relację z wydarzeń, które miały miejsce tamtego brzemiennego w skutki wieczoru jesienią 1884 roku. Nie mógł nie zauważyć napiętych mięśni na twarzy Laurensa, jego rozbieganego wzroku, ale tym razem nie czuł wobec niego współczucia. Mina miała usłyszeć brutalną prawdę, historię o zdradzie i zemście!
Kristian obawiał się jej reakcji. Dowiadywała się oto o ciemnej stronie jego charakteru, która nie mogła jej się
126
spodobać Zapewne rozumiała, iż działał powodowany bezrozumną wściekłością, ale przecież pobił człowieka! Wzdrygnął się więc, kiedy zabrała głos.
- A
co się stało z tym Knutem? Został ukarany za
swój
postępek wobec Jenny?
Kristian odetchnął z ulgą.
Sędzia dowiedział się jedynie, że ją napadł, ale... ale... - Nie dokończył. Gwałt na Jenny był występkiem tak bolesnym, że nie umiał nazwać go słowami.
Nigdy nie dowiedzieli się, że Jenny została zbru-kana - pomógł mu Laurens. - Nie chcieliśmy narażać jej na jeszcze większe poniżenie. - Opuścił głowę i wbił wzrok w pusty kieliszek.
■^ Rozumiem - odrzekła Mina - ale czy to słuszne, że Knut uniknął kary?
Sędzia uznał mój samosąd za okoliczność łagodzącą dla Knuta. Nie poszedł do więzienia ani nie zapłacił grzywny. W moim odczuciu - dodał Kristian z irytacją - ucierpiały niewinne istoty.
Nikt nie może stawiać się ponad prawem - powiedziała Mina z zamyśleniem. - Trzeba było go związać i odstawić do siedziby lensmana.
I co by się wtedy stało? - rozzłościł się Kristian. Zaczął tracić panowanie nad sobą. - Finn, jego ojciec, zbagatelizowałby sprawę i w ogóle by jej nie rozpatrywał. Gdybyśmy powiedzieli mu o wszystkim, może ukarałby syna. Nie rozumiesz jednak, że nie to było naszym problemem? Nie mogliśmy dopuścić, by wszyscy dowiedzieli się, co spotkało Jenny.
127
Mina westchnęła.
- Uważam
jedynie, że tak czy siak cierpienie by was
nie
ominęło. Byłoby wam łatwiej, gdybyście trzymali się
razem.
W jej głosie nie było krytyki, Kristian wiedział jednak, że jego przyszła żona ma rację. Nie powinni byli dopuścić do tego, by ten szatan w ludzkiej skórze rozdzielił oba rody. Ach, żeby można było cofnąć czas! Wtedy postąpiłby inaczej. Chociaż... Nie wymierzyłby kary Knutowi Levordowi? Nie, musiał przyznać ze wstydem, że tak by się nie stało. Wciąż nie odczuwał żadnej skruchy. Zachował się cynicznie, kierował się zemstą, ale był jedynie mężczyzną, który bronił czci własnej żony.
Ragnhild stuknęła w kieliszek łyżeczką do ciasta.
- Wiem,
że jesteś uparty, i dobrze rozumiem twój żal
do
nas, Kristianie. Nie potrafię usprawiedliwić nasze
go
postępku, bo... wiesz przecież... - Ścisnęła kurczo
wo
kieliszek w dłoni. - Co się stało, to się nie
odstanie.
Chciałabym
jednak, byś mnie posłuchał...
Jej prośba wzbudziła opór w jego sercu. Nie potrafił słuchać innych, zawsze odczuwał potrzebę, by narzucać własną wersję wydarzeń. Miałby teraz spojrzeć na tę sprawę z ich punktu widzenia? Nie był pewien, że zdoła.
Musisz wiedzieć, że Laurens bardzo cierpiał, nie mogąc spotkać się z Jenny. Czuł, że odmawiasz mu tego prawa...
Nieprawda - przerwał jej gniewnie Kristian - ale to naturalna kolej rzeczy po tym, jak postąpiliście wobec
128
nas! Zresztą to nie był jedynie mój wybór. Jenny też nie chciała widzieć brata. - Był tak poruszony, że nie potrafił usiedzieć spokojnie.
- Daj
mi dokończyć - oświadczyła Ragnhild zdecy
dowanym
tonem.
Kristian umilkł. W głębi duszy wiedział, że Ragnhild i Laurens mają takie samo prawo jak on, by wyrazić własne zdanie.
Ragnhild zaczekała, aż Kristian się uspokoi.
Bolał, zdając sobie sprawę, że Jenny jest tak blisko, a jednak tak daleko.
Ragnhild - wtrącił Laurens zawstydzony. - Nie musisz...
Muszę - przerwała mu spokojnie. - Ta sprawa ciąży nam od tylu lat. Teraz kiedy znów jesteśmy razem, trzeba wyjaśnić ją do końca. - Jej niebieskie oczy prosiły męża o przyzwolenie.
Dobrze więc - skapitulował Laurens.
Nawet kiedy siedziałeś w twierdzy, nie odważyliśmy się odwiedzić Jenny. Baliśmy się, że zareagujesz kolejnym wybuchem wściekłości. Poza tym wstydziliśmy się...
I słusznie - wycedził Kristian.
Tak - zgodziła się Ragnhild - i to uczucie kazało nam trzymać się od niej z daleka. Poza tym przypuszczaliśmy, że i tak nas nie przyjmie. Mimo naszych przewin nie uważam jednak, byś dobrze postąpił, kiedy... - Podniosła chusteczkę do twarzy, ale się opanowała. - Powinieneś był posłać nam wiadomość tamtej
129
/
nocy, kiedy urodziła się Inga. Powinieneś był zawiadomić nas, że Jenny jest umierająca...
- Z
początku sam nie wiedziałem... - zapewnił ją
Kristian.
Ragnhild schowała chusteczkę w rękawie bluzki.
- To
Jenny, powinna była zdecydować, czy zechce
nam
przebaczyć na łożu śmierci. Być może posłałaby
nas
do diabła, ale to ona powinna była podjąć decyzję!
Kristian nie znalazł właściwych słów, by jej odpowiedzieć.
- Może
Jenny nie zdawała sobie sprawy, że umie
ra
- szukała wyjaśnienia Mina.
- Być
może, ale czuła zapewne, że siły ją opuszczają.
Kristianowi
zakręciło się w głowie. Pochylił się do
przodu i wsparł łokcie o kolana.
Przykro mi, Ragnhild - szepnął ze smutkiem. - I ciebie też przepraszam, Laurens. Powinienem był posłać po was. W głębi duszy Jenny pragnęła zgody, ale nigdy nie pokazała tego po sobie. A może zresztą nie potrafiłem tego dostrzec.
Gorycz mami nam wzrok i odbiera rozsądek - orzekł Laurens. - Nigdy nie rozmawiałem z siostrą, ale... Raz spotkaliśmy się w lesie...
Kristian podniósł gwałtownie głowę.
- Co
ty mówisz? Spotkaliście się w tajemnicy przede
mną?
Laurens zachował spokój.
- Nie.
To był czysty przypadek. Potem zastanawia
łem
się nawet, skąd się tam wzięła. Koło Furuliknatten.
130
Kristian wzdrygnął się. Tą nazwą określano szczyt wzniesienia, którędy prowadziła droga do Storedal. Czuł w głębi duszy, że Jenny stała tam, patrząc tęsknym wzrokiem w stronę swego domu rodzinnego. Żal ścisnął mu serce.
- Nie
zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa - przy
znał
się Laurens - ale... Wyczytałem w jej wzroku, że mi
przebacza.
Żałuję - dodał szczerze - że się do niej nie
odezwałem.
Przynajmniej bym wiedział, czy chce ze
mną
mówić. Może uczyniłbym pierwszy krok na drodze
do
porozumienia...
Ragnhild słuchała męża z rosnącym zdumieniem, ona też o niczym nie wiedziała. Tysiące pytań cisnęło się jej na usta.
- Dlaczego
więc zachowywałeś się jak szaleniec każ
dego
piątego lutego? I w każde święto... i... - zaczęła
nie
składnie.
- W rocznicę tamtych zdarzeń też nigdy nie sie
działeś
w domu. - Uniosła brwi i przewróciła oczyma.
Laurens zaczerwienił się, ale udawał, że nie słyszy słów żony.
- Ty
też ukrywałeś coś przed ludźmi, Kristianie, a ja
nie
chciałem, by ludzie się dowiedzieli...
Kristian poczuł, jak pot występuje mu na czoło, a koszula lepi się do ciała. Laurens i Jenny nie rozmawiali ze sobą, więc do czego pił jego szwagier?
- Nie
była sama, Kristianie - dodał Laurens po chwi
li
wahania. - Była z dzieckiem, ale nie z Kristofferem ani
Kristerem!
Z dziewczynką, półtoraroczną, tak zgaduję,
jasnowłosą...
131
Kristian otarł czoło zmęczonym ruchem. Czerwone plamy wystąpiły mu przed oczyma. Walczył, by zachować przytomność. Zanim odpłynął w kojący mrok, zdążył jeszcze pomyśleć, że Jenny go zdradziła.
13
Cała trójka patrzyła z przerażeniem, jak Kristian przechyla się do przodu. Laurens zerwał się na równe nogi i podparł go. Kristian zamachał ramionami, jakby go chciał odpędzić, i po chwili doszedł do siebie.
Mina obserwowała go z niepokojem. Laurens nie zdawał sobie zapewne sprawy, że jego słowa spowodują tak gwałtowną reakcję. Jenny z małą dziewczynką? Jedno tylko było wytłumaczenie. W wyniku gwałtu zaszła w ciążę...
Biedny Kristian, pomyślała Mina. Najchętniej pogłaskałaby go ze współczuciem po ramieniu, ale roztropność podpowiadała je), by tego nie czynić. Laurens twierdził, że Kristian ukrywał jakiś sekret, ale Mina nie była tego taka pewna. Przypuszczalnie nie wiedział, że Jenny zaszła w ciążę. I dlatego przed chwilą omal nie stracił przytomności.
Mina rzuciła okiem na Ragnhild. Gospodyni nie odzywała się, siedziała zamyślona, patrząc przed siebie szklistym wzrokiem, i kiwała głową.
133
Laurens opadł na kolana przed Kristianem.
Wielkie nieba... Nie przypuszczałem, że tak zareagujesz.
Nic się nie stało - jęknął Kristian i odchylił głowę w tył. - Wiedziałem o dziewczynce.
Córce Knuta Levorda? - spytał ostrożnie Laurens.
- Tak
- wychrypiał Kristian.
Laurens
przeciągnął dłonią po włosach.
- Na
Boga! - szepnął z rozpaczą. - To nie może być
prawda!
Kristian przyłożył dłonie do oczu i pokręcił głową.
Niestety.
Wiedziałam - odezwała się z pasją Ragnhild. - Ludzie gadali, że Jenny jest brzemienna. Nikt jednak nie widział dziecka, więc plotki ucichły.
Laurens spojrzał na żonę urażony.
- I nic mi nie powiedziałaś?
. - Nie.-Ragnhild skłoniła pokornie głowę.-W tamtym czasie rzadko wspominaliśmy Svartdal. Pomyślałam sobie, że byłoby ci przykro, gdybyś dowiedział się o siostrzenicy, której nigdy nie widziałeś na oczy... Twarz Laurensa złagodniała.
- Wybacz
mi, Ragnhild, masz, rzecz jasna, rację.
Ja
też nie powiedziałem ci o spotkaniu z Jenny. - Od
wrócił
się do Kristiana. - Nie pojmuję więc, dlaczego za
reagowałeś
tak gwałtownie, skoro wiedziałeś o dziecku.
Wszyscy troje spojrzeli na Kristiana.
- Zawarliśmy
z Jenny umowę, że dziewczynka zo
stanie
wydana pewnemu bezdzietnemu małżeństwu
134
w tydzień po narodzeniu. - Zacisnął pięść i uderzył nią kilkakrotnie w drugą otwartą dłoń. - Jak mogła... Jak mogła - powtórzył, prawie krzycząc - tak mnie oszukać? Jenny zatrzymała dziewczynkę na dwa lata. Może aż do ostatniej nocy przed moim wyjściem na wolność...
Mina nigdy dotąd nie była świadkiem jego ataków wściekłości i wygląd Kristiana ją przeraził. Czarne loki pokryły się potem i opadły mu w strąkach na czoło, wzrok miał dziki, usta zaciśnięte w wąską kreskę. Zrozumiała, że ten czysty obraz Jenny, który nosił w sobie, został właśnie zbrukany. Ta, którą uczynił świętą w swej pamięci, postąpiła kiedyś wbrew jego woli.
Kristian poczuł się, jakby dostał w twarz.
- Ile
lat mogła mieć ta mała? - spytał.
Laurens
załamał ręce.
- Nie
mam pojęcia - odrzekł szczerze, niemo bła
gając
Ragnhild o pomoc. Kobieta wzruszyła ramiona
mi.
Nie wiedziała, co powiedzieć, bo wiadomość o córce
Jenny
ją też zaskoczyła. Mina zauważyła wahanie Lau-
rensa.
Domyśliła się, że zastanawia się nad doborem
właściwych
słów.
Kristian niecierpliwił się.
- Przecież ją widziałeś, do cholery!
Mina wzdrygnęła się, słysząc ton jego głosu. Kristian był urażony i przestał dbać o pozory.
- Jenny
trzymała ją na ręku, ale kiedy ruszyliśmy
każde
w swoją stronę, postawiła dziecko na ziemi. Mała
ruszyła
przed siebie dość pewnie, choć powoli. Zgaduję,
że
miała może półtora roku.
135
- Do diabła! - zaklął Kristian. - Do diabła!
Mina podeszła do niego i poklepała serdecznie po ramieniu.
Nie rozpaczaj, Kristianie. Nie sądzę, że Jenny zatrzymała dziewczynkę, by sprzeciwić się twojej woli i życzeniu. Jesteś mężczyzną - powiedziała, uśmiechając się łagodnie - i nie potrafisz zrozumieć, co kryje się w kobiecej duszy. Byłeś może obecny, kiedy rodzili się twoi synowie, i pamiętasz zapewne to upojenie, który odczułeś, kiedy akuszerka składała ci gratulacje? - Nie padła żadna odpowiedź, więc Mina ciągnęła swoją myśl: - Twierdzę, że matka znacznie silniej go doświadcza. Pamiętaj, przez dziewięć miesięcy nosiła życie pod sercem...
Nie ja je zasiałem - warknął Kristian.
Wiemy - uspokoiła go Mina - ale niektórzy nienawidzą dziecka poczętego z gwałtu, inni widzą w nim wyłącznie piękną i niewinną istotę. Nie możesz obwi-
* niać Jenny, trzeba było zarządzić, by dziecko oddano zaraz po przecięciu pępowiny. Byłeś głupcem i egoistą, Kristianie, jeśli oczekiwałeś, że Jenny okaże obojętność niemowlęciu, które urodziła. Na dodatek pozwoliłeś, by przez tydzień trzymała je przy piersi.
Kristian nic nie powiedział, tylko wpił w nią wzrok.
Mina kontynuowała niezrażona:
- Jako
matka wiem, jaką walkę Jenny stoczyła ze
sobą.
Z pewnością chciała zatrzymać dziewczynkę na
zawsze,
lecz wiedziała, że
jej na
to rtie pozwolisz. - Mina
unikała
brutalnych sformułowań, ale zależało jej na tym,
by
jej słowa brzmiały przekonywająco. - Nie użalaj się
136
nad samym sobą, tylko spróbuj zrozumieć, co czuła Jenny, kiedy zmusiłeś ją do oddania dziecka!
Oczy Kristiana ciskały iskry.
Ragnhiłd stanęła u boku Miny.
Posłuchaj nas choć raz, Kristian. Rozumiem, że ta wiadomość to dla ciebie wstrząs, ale to Jenny zasługuje na współczucie. Najpierw została zgwałcona, a potem straciła dziecko...
Nie rozumiem, jak mogła żywić wobec niego jakiekolwiek uczucia - prychnął Kristian z irytacją. - Wobec dziecka Knuta Levorda!
Szkoda czasu na dyskusję, czy można pokochać dziecko zrodzone z grzechu - powiedziała Ragnhiłd twardym głosem. - Jedno jest pewne, że Jenny pokochała swoje. Nie widziała rysów twarzy gwałciciela, tylko niewinną małą istotę.
Wsłuchaj się w te słowa - odważył się wtrącić Lau-rens. - Kobiety lepiej znają się na uczuciach. Nie ma silniejszej więzi jak ta, która łączy matkę z córką.
Kristian potarł czoło z udręczeniem.
Tak, tak. Nie sądźcie jednak, że jestem w stanie za^ pomnieć, co zrobiła Jenny...
Nie prosimy, być zapomniał - powiedziała pojednawczo Mina - jeśli tylko potrafisz jej wybaczyć.
Emilia zasnęła słodko w swoim łóżeczku. Inga stanęła nad nią i przyglądała się małej. Jest piękna, pomyślała i matczyną miłością, studiując jej rumiane pucołowate
137
policzki, malutkie usteczka i czarne loki spływające na ramiona. Emilia miała już dwa i pół roku. Ten czas przeleciał jak z bicza strzelił.
Kiedy dziewczynka przyszła na świat, Inga z drżeniem przyjrzała się jej twarzy, szukając w niej podobieństwa do Nielsa. Na szczęście Emilia odziedziczyła rysy i karnację po matce. Inga nie wiedziała wprawdzie, jak Niels wyglądał za młodu, ale na starość przypominał stary i wyschnięty ziemniak.
Kiedy Emilia kaprysiła, układała usta w sposób, który przypominał Nielsa, lecz Inga nie czuła dyskomfortu z tego powodu. Kochała córkę bezwarunkowo. Zresztą, pomyślała filozoficznie, Emilia nie byłaby Emilią, gdyby nie miała za ojca starego sędziego.
Starannie poskładała części dziecięcej garderoby, wygładziła dłonią i położyła na krześle. Jej uwagę przykuły jakieś odgłosy z dziedzińca. Podeszła do okna i wyjrzała ^przez nie. To tylko Gulbrand, pomyślała z uśmiechem, który odbywał swój rutynowy obchód gospodarstwa, sprawdzając, czy zwierzętom nic nie brakuje.
Miała właśnie zdmuchnąć świecę przy łóżku Emilii, kiedy dostrzegła, że Gulbrand zatoczył się. Coś mu się stało czy może po prostu się potknął? Zaczęła śledzić jego ruchy i nabrała pewności, że staremu służącemu coś dolega. Szedł niepewnie przed siebie, co rusz się zatrzymywał i przykładał dłoń do piersi. Cały czas jednak parł w kierunku zabudowań służby, by się położyć.
Inga pośpiesznie zdmuchnęła świecę i zbiegła schodami w dół.
138
-" Gulbrand! - krzyknęła rozpaczliwie, widząc, że służący osuwa się na kolana. Cały czas trzymał dłoń na piersi. W trzech długich krokach znalazła się przy nim. - Oddychaj spokojnie, Gulbrand - powiedziała, starając się panować nad sobą.
- Wszystko...
będzie dobrze - wyjąkał Gulbrand
zadyszany.
- Poczułem jakieś ukłucie w klatce piersio
wej
- wyjaśnił, podnosząc się z kolan. Stanął i łapczywie
łapał
powietrze.
Inga stała się podejrzliwa. Wyglądało na to, że Gulbrand usiłuje obrócić wszystko w żart.
Przytrafiają ci się takie same skurcze, jakie miał Niels? - spytała ostrożnie.
Może - odrzekł Gulbrand z wahaniem.
Odprowadzę cię - oznajmiła zdecydowanym głosem.
Nie ma mowy - zaprotestował Gulbrand. - Żadna kobieta nie przestąpi progu mojego pokoju - zażartował, ale jego twarz zdradzała cierpienie.
W takim razie przejdę się z tobą do schodów - uśmiechnęła się krzywo.
Gulbrand nie miał nic przeciwko temu i ramię w ramię ruszyli przez dziedziniec.
Obiecaj mi, że zachowasz ostrożność, kładąc się - poprosiła. - Nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów.
Obiecuję - roześmiał się Gulbrand. Jego policzki zaróżowiły się z wolna.
Kiedy zamknęły się za nim drzwi, Inga stanęła bez-
139
radnie w miejscu. Czy powinna zostawić go samego? Może trzeba było wejść do środka i sprawdzić, czy trafił do łóżka? Niepokój jej nie opuszczał. Może znów zasłabł? Może umrze tej nocy? Problemów ż sercem nie wolno lekceważyć.
Musiała jednak spełnić jego życzenie i zostawić go w spokoju. Zawróciła niechętnie i weszła do kuchni, by nalać sobie kawy. Aromat rozniósł się po pomieszczeniu, ale Inga zdawała się go nie zauważać. Ściskała kubek w dłoniach i wyglądała z napięciem przez okno.
Nie, nie powinna tu stać i czekać, aż stanie się coś strasznego. Zdecydowanym ruchem odstawiła kubek na stół i owinęła się szalem. Wsuwała właśnie stopy w buty, kiedy w pokoju Gulbranda rozbłysło światło. A więc, pomyślała uspokojona, w tym starym, upartym służącym wciąż kołacze się życie.
Usiadła za stołem i wyciągając szyję, wpatrywała się w okno. Dopiero po godzinie mogła odetchnąć z ulgą. Gułbrand musiał zdmuchnąć świecę, bo w jego pokoju zapanowała ciemność. Stary uparciuch wciąż żyje, pomyślała i pokręciła głową.
*
W Storedal trójka ludzi otoczyła Kristiana, czyniąc starania, by go przekonać, że kłamstwo Jenny nie ma znaczenia.
- Jenny wybrała ciebie - powiedziała Mina z pasją. - Nie zapominaj, że poświęciła własną córkę dla waszej miłości. Moim zdaniem to wielka ofiara!
140
Ragnhild wtrąciła swoje trzy grosze.
- Jeśli
nie potrafisz tego docenić - warknęła - to je
steś
pozbawionym serca cynikiem! Czy tylko matki ko
chają
własne dzieci?
Oczy Kristiana zabłysły niebezpiecznie. Musiał policzyć do dziesięciu, by nie rozerwać Ragnhild na strzępy. Niewiele się zmieniła, pomyślał ze złością, zawsze była jedną z nielicznych osób, które miały odwagę odzywać się do niego w ten sposób. Nie dbała o to, czy poczuje się urażony, i potrafiła zdobyć się na irytującą szczerość. A mimo to... Może dlatego właśnie tak ją lubił? Zawsze kłócili się jak koguty, ale też zawsze wracali do zgody. Wiązała ich silna więź, Laurens i Jenny śmiali się często i twierdzili, że są jak bratnie dusze.
- Kocham Kristoffera i Kristera - bronił się.
- A
co z Ingą? - Ragnhild wsparła się pod boki.
Kristian
schylił kark w poczuciu winy.
- Wiecie
wszyscy, że ją odtrąciłem, ale... Powinni
ście
okazać mi wspaniałomyślność, bo pogodziłem się
z
córką.
Ragnhild nie poddawała się.
- Kochasz
ją równie mocno jak Kristoffera i Kriste
ra?
Kristian zamyślił się.
- Tak
- powiedział po chwili. - Może nawet moc
niej,
jeśli potraficie to zrozumieć...
Ta utarczka oczyściła atmosferę. Ragnhild wróciła na miejsce, uśmiechając się z zadowoleniem.
- Napijmy się jeszcze wina - powiedziała.
141
Kristian podniósł kieliszek do ust drżącą ręką i umoczył w nim usta.
- Kim ona jest?
Pytanie Laurensa ugodziło go jak ostrze noża.
- Ta
nie marne wspólnego ze sprawą-odrzekł bez
barwnie.
Laurens podniósł hardo głowę.
Ciebie nic nie łączy z dziewczynką - sprzeciwił się - ale ja jestem jej wujem!
To prawda - przyznał Kristian z kamienną twarzą - ale ona nigdy nie dowie się o swoim pochodzeniu. Wzrastała w przekonaniu, że ci starsi ludzie są jej rodzicami.
Laurens pobladł na twarzy i skinął lekko głową.
Nic jej nie powiem.
A ty? - Kristian rzucił okiem na Ragnhild. Ragn-hiłd nie miała plotkarskiej natury, ale lubiła rozwiązywać konflikty. Mogła niechcący się wygadać.
Będę, milczeć jak grób - obiecała.
Kristian wiercił się w krześle. W ciągu ostatnich dni musiał wielokrotnie obnażać swą duszę. To było niezwykłe, choć... wyzwalające doświadczenie.
- To... Lovise.
Laurens
i Ragnhild spojrzeli po sobie z zaskocze
niem. <-
Lovise - powtórzył Laurens. - Czy to nie jedna ze służących w Svartdal?
Tak.
Laurens nie posiadał się ze zdumienia.
142
- Lovise
jest zwykłą... służką? Ależ Kristianie, prze
cież
to córka mojej siostry!
Kristian ściągnął gniewnie czarne brwi.
- Inga
próbowała mnie przekonać, bym zapewnił
Lovise
lepszą przyszłość. Uczynię to, ale dziewczyna zo
stanie
służącą i nikim więcej!
Laurens machnął rękoma z rezygnacją, ale nie zaprotestował. Na jego twarzy pojawił się wyraz zamyślenia. Kristian nie wątpił, że Laurenś będzie milczał, ale na pewno spróbuje pomóc Lovise w inny sposób. Znał wszak człowieka, którego Lovise wkrótce miała poślubić. Kristian nie wykluczał możliwości, że jego szwagier spróbuje dotrzeć do swojej siostrzenicy tą drogą.
- A
więc zająłeś się nieślubnym dzieckiem - stwier
dziła
Ragnhild z uśmiechem, przyjaznym i nieco kpią
cym
jednocześnie. - Może wcale nie jesteś taki zimny
i
bez serca, skoro zadbałeś o córkę Jenny...
Kristian nie odpowiedział i odwrócił wzrok z zawstydzeniem. Niech Ragnhild myśli, co chce, ale on nie czuł nic wobec Lovise. Cała trójka spoglądała na niego wzrokiem, w którym kryło się współczucie i... zrozumienie. Tak, tak, pomyślał, odchylając się w krześle. Niech sądzą, że jest szlachetnym człowiekiem. Dobrze wiedział, że to nieprawda.
14
Tydzień później Marlenę wpadła do kuchni z nadętą miną. Na całe szczęście Inga była sama. Zadrżała, ale spokojnie odłożyła ściereczkę, którą odkurzała półki spiżarni.
Czy coś się stało? - spytała przyjaźnie. Marlenę posłała jej jadowite spojrzenie.
Kristiane spodziewa się dziecka!
Wiem o tym - odrzekła Inga z ulgą.
- I
mówi, że ty powiedziałaś - Marlenę wycelowała
w
nią oskarżycielsko palec - iż mimo wszystko może zo
stać
na służbie.
Inga uniosła się gniewem.
- Czyżbyś
źle życzyła własnej siostrze? - syknęła.
Marlenę
spotulniała.
- Nie,
ale... - Głos się jej załamał i służąca zaczęła
płakać.
Zasłoniła zarumienioną twarz i opadła na krze
sło.
- Kristiane urodzi dziecko... z twoim błogosławień
stwem.
A ja... musiałam usunąć moje. To niesprawied
liwe
- zakończyła, zalewając się łzami.
144
Tłumaczenia nie zdadzą się na nic, póki dziewczyna się nie uspokoi, pomyślała Inga. Nalała kawy do dwóch kubków i pchnęła jeden w kierunku Marlenę.
- Napij
się kawy - zaproponowała - to się rozgrze
jesz.
Marlenę zamrugała zaczerwienionymi oczyma, podniosła powoli kubek i pociągnęła łyk gorącego napoju.
Więc co właściwie powiedziała Kristiane?
Że... spodziewa się dziecka z Erlingiem i że... ty obiecałaś jej pomoc. Nie zostanie przegnana z dworu... Powiedziała także, iż się ucieszysz, bo ona i Arne się kochają. Arne zgodził się wziąć na siebie ojcostwo dziecka. - W jej głosie brzmiał sarkazm, ale i zazdrość.
Inga ukryła uśmiech, bo to nie był właściwy moment na okazywanie wesołości, ale wiadomość bardzo ją ucieszyła.
- Rozumiem,
że ci przykro, Marlenę, bo ciebie nie
spotkało
tyle dobrego...
- No
właśnie - rzuciła służąca obrażonym tonem.
Inga
udała, że nie słyszy. Nie było sensu besztać Mar
lenę,
musiała raczej okazać jej zrozumienie.
- Ty
kiedyś błagałaś mnie o pomoc w usunięciu ciąży.
Kristiane
natomiast... - Inga przerwała, by zastanowić
się
nad dalszym ciągiem. Czy powinna zdradzić Marle
nę,
do czego Kristiane była gotowa się uciec, by odsunąć
od
siebie wstyd i poniżenie? Marlenę nie wiedziała o sa
mobójczej
próbie siostry, bo nie wspomniała o tym ani
słowem.
Inga milczała przez dłuższą chwilę, ale w końcu zde-
145
cydowała się na szczerość. Siostry łączyła bliska więź i Marlenę zwykle nie zachowywała się w ten sposób. Być może jednak nie potrafiła przeboleć myśli, że kiedyś zdecydowała się na ten straszny krok. Pewnie tak, spędzenie płodu musiało być dla niej ogromnym obciążeniem.
- Pamiętasz,
że Kristiane spędziła kiedyś kilka dni
w
moim łóżku?
Marlenę przytaknęła z zaciętą miną.
- Nie
była chora na ciele, tylko na duszy. Gulbrand,
Arne
i ja znaleźliśmy się przypadkiem w pobliżu, kie
dy
twoja siostra... - Inga zamilkła na chwilę w obawie,
że
prawda może okazać się dla Marlenę zbyt okrut
na.
- Trochę wcześniej Erling zwymyślał ją najgorszymi
wyzwiskami
i powiedział, że nie chce jej znać. Kristiane
była
załamana...
Wzrok Kristiane złagodniał.
Nie opowiadała mi o tym - odezwała się spokojniejszym tonem.
Nie dziwię się - stwierdziła Inga - bo Kristiane znalazła się wtedy w ogromnej potrzebie. Tak wielkiej, że gdybyśmy nie zdążyli na czas, powiesiłaby się na belce na strychu stodoły!
Marlenę przyłożyła dłoń do ust.
To niemożliwe - pisnęła przerażona.
A jednak - odrzekła Inga. - Kiedy się jakimś cudem ocknęła, oświadczyła, że albo zabierze życie, które w niej zakiełkowało, do grobu, albo będzie patrzeć, jak dojrzewa. Kristiane nie widziała innego rozwiązania,
146
a ja musiałam pomóc jej w dokonaniu właściwego wyboru.
- Winisz
mnie za to, co zrobiłam? - spytała nagle
Marlenę.
Inga zdusiła westchnienie.
- Nie.
Nie, oczywiście, że cię nie winię. Chcę tylko,
byś
zrozumiała, że miałyście inne potrzeby. A ja stara
łam
się wam obu przyjść z pomocą.
Marlenę pociągnęła nosem.
Gdybyście nie znaleźli jej na czas, toby już nie żyła. Odpowiedź Ingi była brutalna, lecz szczera.
Tak. Leżałaby teraz na cmentarzu.
Marlenę zaczęła wreszcie rozumieć powagę sytuacji. Ze wstydu poczerwieniała jeszcze bardziej.
Ale ze mnie egoistka - szepnęła ze wstydem. - Jak mogłam być tak głupia, by pozazdrościć Kristiane, że może zostać na służbie we dworze. Przecież jest moją siostrą...
To prawda - potwierdziła Inga z uśmiechem. - Ale nie obwiniaj się - dodała i poklepała służącą przyjaźnie po dłoni. - To naturalna reakcja na wieść, że innym wiedzie się lepiej niż nam. Porozmawiaj z Kristiane i okaż jej troskę. Na pewno opowie ci o wszystkim.
- Tak
sądzisz?
Inga
pokiwała głową.
- Tak
sądzę. My poznaliśmy prawdę, bo Kristiane
nie
miała innego wyjścia. Ale bądź ostrożna, Marlenę,
bo
Kristiane, co dziwne, uważa, że to... - szukała właś
ciwego
słowa - wstyd, iż usiłowała się zabić.
147
Marlenę podniosła się z miejsca.
Przepraszam, Ingo, nie chciałam...
W ogóle cię tu nie było - uśmiechnęła się Inga, machając ręką. -1 jeszcze jedno! - krzyknęła, bo dziewczyna znalazła się już za progiem. - To prawda, że Kri-stiane i Arne są więcej niż dobrymi przyjaciółmi?
Marlenę obnażyła krzywe zęby.
- Tak,
Arne poprosił ją o rękę, a ona się zgodzi
ła.
Chcą zaczekać z zaręczynami, póki nie wyjaśni się
sprawa
służby. To znaczy czy przeniosą się do Storedal,
czy
zostaną tutaj - dodała.
Inga roześmiała się. Słowa Marlenę przypomniały jej o wielkim wydarzeniu, które ją czekało: przeprowadzce do Martina.
Ja opuszczę Gaupas, lecz niczego nie musicie się obawiać, bo mój brat, Krister, przejmie dwór. I niech go ręka boska broni, gdyby kogoś odesłał ze służby! - Mrugnęła szelmowsko.
Jak dobrze - pojaśniała Marlenę. Miała dziś wyraźne problemy z właściwym doborem słów. - To znaczy dobrze dla ciebie, że wyjdziesz za Martina. Nie cieszę się wcale, że się przeprowadzisz. I dziękuję, że o nas pomyślałaś.
Krister potrzebuje zaufanych pomocników - oznajmiła Inga i zamknęła drzwi za Marlenę, która popędziła z wiadomościami do obory, gdzie znajdowała się jej siostra. Z pewnością powie jej, że Gaupåsbędzie miało nowego właściciela.
148
Inga czuła się jak w siódmym niebie. Wszystko w ostatnim czasie szło po jej myśli: pogodziła się z Kristia-nem, a ojciec wreszcie doszedł do zgody z Laurensem i Ragnhild. Po latach oczekiwań i tęsknoty połączy się z Martinem... Inga była bezgranicznie szczęśliwa. Na dodatek uzyskała odpowiedzi na tyle pytań, które dręczyły jej duszę. Część z nich sprawiła jej ból, choćby tragiczna historia matki. Uważała jednak, że dobrze, iż ją poznała.
Jedną jeszcze rzecz musiała zrobić, by uwolnić się od brzemienia przeszłości: pozbyć się noża, który kiedyś podarował jej Gulbrand. Nóż mógł wprawdzie spoczywać w skrzyni po wieczny czas, zawsze jednak przypominałby jej o Gudrun...
Wsunęła klucz w zamek, otworzyła skrzynię i wyjęła nóż. Przykro było pozbywać się tak drogocennego przedmiotu, ale nie wolno zostawiać żadnych śladów. Nikt z żywych nie mógł już wiązać tego narzędzia z zabójstwem, sama przecież o to zadbała, ale przerażeniem i grozą napełniała ją świadomość, że wciąż znajdowało się w jej domu.
Z drżeniem wsunęła nóż do pochwy. Orzeł wyryty na rękojeści zdawał się spoglądać na nią z niemym wyrzutem. Owinęła go starą powłoczką i wsunęła do koszyka. Usiadła na chwilę, by zaczerpnąć tchu, po czym wstała energicznie i ruszyła w dół schodów. Na dole otworzyła drzwi do kuchni i krzyknęła:
Jadę do Svartdal, Eugenie. Zajmiesz się Emilią?
Oczywiście - odrzekła Eugenie, która już trzymała
149
dziewczynkę w ramionach. Podsunęła jej łyżeczkę kaszy do ust, a mała mlasnęła z zadowoleniem.
-■ Inga - rozpromienił się Kristian na jej widok. Odłożył strug i oderwał się od pracy.
Radość Ingi nie miała granic. Ojciec witał ją ze szczerym zadowoleniem! To było wręcz nierzeczywiste. Nie miała już zamiaru wracać do przeszłości i rozmyślać nad cierpieniami, które jej zadał. Przeszłość, pomyślała filozoficznie, to zamknięty rozdział.
Musiałam sprawdzić, jak się macie - powiedziała zachwycona, kiedy ojciec pomagał jej zsiąść z konia.
A dobrze się mamy - odrzekł dobrodusznie. - Lepiej niż kiedykolwiek.
Ucieszyła się w duchu, słysząc te słowa. Po rozmowie z Laurensem ojciec odzyskał spokój ducha, a kiedy i z nią się pogodził, jeszcze bardziej się odprężył. Uparty osioł, pomyślała z miłością, czemu się dręczył przez tyle lat? Duma nie pozwalała mu wcześniej zwrócić się do Laurensa. No tak, ale miał wszelkie prawo, by czuć się zdradzonym, nie mogła o tym zapominać.
Musisz się zadowolić moim towarzystwem - roześmiał się ojciec. - Wszyscy zrobili sobie wolny dzień i ruszyli do lasu. Emma przygotowała cały kosz kanapek. Myślę, że tak szybko nie wrócą.
To nic - zapewniła go Inga i sama się zdumiała, bo to była prawda. Wcześniej krępowała ją rozmowa
150
z ojcem, mówiła nieskładnie i popełniała niezręczności. Teraz wstyd całkowicie ją opuścił.
Kristian wprowadził Mikrusa do wolnego boksu. Ogier uspokoił się i zajął się zawartością żłobu.
- Wejdźmy
do domu, Ingo - powiedział ojciec i oto
czył
ją ramieniem.
Jego bliskość i bezpośredniość wciąż ją oszałamiały. Musiał przejść jakąś przemianę osobowości, bo nigdy nie traktował jej tak poufale. Teraz zaś obejmował ją tak, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.
Przyszły dokumenty - powiedział, kiedy znaleźli się w ciepłej, przytulnej kuchni - dotyczące spadku Si-grid. Mieliśmy je omówić wtedy, gdy... lensman zjawił się w Gaupas. Można powiedzieć, że nam pokrzyżował plany...
Tak, wiem. - Inga pojęła, o co mu chodzi. Wspomnienie przyprawiło ją o dreszcze. Dzięki Bogu wszystko się ułożyło, choć wtedy jeszcze przyszłość malowała się w ciemnych barwach... Zdawało się jej, że wieczność cała upłynęła od chwili, kiedy umówili się, że Kristian skontaktuje się z adwokatem w sprawie podziału spadku. Zgodzili się również, by adwokat odesłał dokumenty bezpośrednio do niego.
Adwokat zliczył cały majątek Nielsa, budynki, ruchomości, narzędzia i gotówkę. Spadkobierców jest wielu: oprócz ciebie Gudrun, Sigrid i Emilia. Gudrun nie żyje, więc jej część spadku dostaną Runa i Martin, a Sigrid otrzyma tyle, co tych dwoje razem. Tyle samo nale-
151
ży się Emilii. Adwokat poinformuje cię dokładnie o rozliczeniu.
Inga gwizdnęła przeciągle i skinęła głową.
Kristian złożył dokumenty.
Niels był zamożnym człowiekiem. Powstaje teraz pytanie, co zamierzasz uczynić: przekażesz GaupåsSigrid czy dasz jej pieniądze.
Niech Martin to rozsądzi - powiedziała Inga słabym głosem.
On decyduje wyłącznie o tej części spadku, która przypadnie jemu i Runie - przypomniał jej Kristian. - Jeśli postanowisz o podziale spadku przed zamążpójściem, nie będzie miał prawa rozstrzygać, co stanie się z dworem.
Inga zamyśliła się. Rozsądek podpowiadał, by zostawić dwór Sigrid, ale, o dziwo, nie miała ochoty tego robić. Życzyła sobie, by przejął go Krister. Zresztą Sigrid została gospodynią w majątku 0vre Gullhaug, który wymagał wielu nakładów i inwestycji. Torstein i Sigrid potrzebowali gotówki.
Będzie tak, jak sobie wymyśliłam, ojcze. Sigrid dostanie pieniądze.
Martin też może zażyczyć sobie pieniędzy zamiast Gaupås- stwierdził ojciec.
Sam mówiłeś, bym zdecydowała jeszcze przed ślubem - powiedziała miękko i zaraz dodała: - Storedal to piękna i zadbana posiadłość. Nie wydaje mi się, by cierpiano tam na brak gotówki.
Można tak powiedzieć-roześmiał się Kristian, wsu-
152
nął dokumenty do koperty i odepchnął ją na bok. - Spra wa spadku załatwiona. Musisz wybrać się do nowego lensmana ze wszystkimi spadkobiercami i załatwić resztę formalności.
Inga obiecała, że tak uczyni.
Wyjęła z kosza zawiniątko.
- Ojcze
- zawahała się. - Wiesz, że nóż, który dosta
łam
od Gulbranda, odegrał pewną rolę w dramacie, któ
ry
skończył się śmiercią Gudrun... Mamy to już za sobą
i
lensman odstąpił od oskarżenia, ale nie zaznam spoko
ju...
póki nóż nie zostanie zniszczony. Mam go wrzucić
do
jeziora i mieć nadzieję, że fale nigdy nie wyrzucą go
na
brzeg? A może zagrzebać w lesie i modlić się do wyż
szych
mocy, by nigdy nie został znaleziony? Sama nie
wiem,
wolałabym jednak, by ślad po nim nie został...
Trudno było zgadnąć myśli Kristiana, bo nie poruszył się, tylko wbił w nią wzrok.
Wyraz jego twarzy zaniepokoił ją. Może niepotrzebnie obciąża go tym problemem? Był jednak przecież jej ojcem, a ojciec powinien pomagać własnej córce... Ostatnio zresztą nie skąpił jej pomocy, pomyślała i przed oczyma stanęło jej ciało Erlinga.
Zebrała się na odwagę.
- Dlatego
proszę cię, ojcze, byś... go zniszczył...
Kristian
opuścił głowę.
Nic nie odpowiedział, a Indze zaschło w gardle. Dlaczego zwlekał? Uznał prośbę za nieodpowiednią? Zwilżyła wargi, fale zimna i gorąca na przemian wstrząsały jej ciałem.
153
Przyniosłaś go ze sobą?
Tak - wyjąkała. - Mam go tutaj. - Rozwinęła starą powłoczkę i położyła nóż na stole.
Cenny dar - powiedział Kristian.
To prawda - odrzekła Inga i teraz ona opuściła głowę. - Przykro mi, że muszę go zniszczyć, ale... - Wzruszyła ramionami, nie miała innego wyjaśnienia.
Kristian położył jedną dłoń na broni, a drugą dotknął jej ramienia.
- Masz
rację - szepnął chrapliwie. - Uratowali
śmy
cię z Laurensem z opresji, ale lepiej będzie usunąć
wszelkie
ślady. - Jego wzrok płonął dziwnym światłem.
Inga
zrozumiała, że ojciec rozważa, co by się stało, gdy
by
lensman dowiedział się o nożu. Nie ma takiej moż
liwości,
pomyślała w następnej sekundzie, bo Gudrun
i
Erling nie żyją. Nie zmieniła jednak zdania, nóż
należy
zniszczyć.
Kristian wziął go do ręki, wstał i ruszył szybkim krokiem do salonu.
Inga podążyła za nim.
Ojciec zdecydowanym ruchem wrzucił nóż i pochwę do kominka.
Inga podeszła bliżej. Płomienie, zrazu powoli, potem coraz szybciej, owinęły się jak węże wokół przedmiotu i po chwili pochwa zajęła się ogniem. Ze łzami w oczach dziewczyna obserwowała, jak skóra zwija się, a ogniste języki dobierają się do orła na rękojeści. Pod wpływem gorąca skrzydła ptaka złożyły się i pokryły sadzą. Dolna część pochwy pękła z trzaskiem i płomienie wżarły
154
się w czarne, szkliste oczy orła. Inga wstrzymała oddech. Zdawało się jej, że orzeł mrugnął oskarżycielsko okiem, zanim ogień zamienił go w węgiel. Drewno rękojeści skwierczało, przez ułamek sekundy litery „I.K.G." zabłysły oślepiającym światłem i zamieniły się w kupkę popiołu.
Inga otarła dyskretnie łzy.
Kristian złapał pogrzebacz i przyciągnął do siebie rozżarzone ostrze.
- Poczekam, aż wystygnie-powiedział bezbarwnym głosem - ale nie bój się, Ingo. Zabiorę je później do kuźni i przekuję w skobel do drzwi stajennych lub haczyk do wieszania ubrań... W każdym razie - dodał - zadanie wykonane. Nikt już nie znajdzie noża.
Inga zdusiła w sobie płacz. Nareszcie uwolniła się od koszmaru.
15
Gaupds, maj 1910 roku
- Inga! Idzie Sigrid! - krzyczała Eugenie, wbiegając na piętro. - No co tak stoisz w tym gorsecie - łajała ją ze śmiechem, ujrzawszy ją na krużganku. - Ustaw krzesło przed lustrem, żebyś mogła widzieć, jak Sigrid stroi cię do ślubu.
Inga
zachichotała z podniecenia. Eugenie była na no
gach
od bladego świtu, wysiłek znaczył jej twarz czerwo
nymi
plamami. Włożyła na siebie odświętny strój, białą
lnianą
bluzkę z haftowanym wzorem, spódnicę z niebie
skiej
wełny i czerwony samodziałowy kaftan. Tkany na
krosnach
wełniany pas zdobiła srebrna spinka. Według
starego
wzoru, oznajmiła z dumą Eugenie, bo wszystkie
części
ubioru wyszły spod jej ręki. Torebka uszyta z tego
samego
materiału co spódnica miała czerwoną wyściół- j
kę
i ozdobną lamówkę tego samego koloru. i
Inga posłusznie spełniła polecenie. Jej długie, świe-
156
żo umyte włosy spływały wzdłuż ramion, lecz już niedługo Sigrid wysuszy je, zaplecie i ułoży w kunsztowną fryzurę. Z zachwytem spojrzała na suknię ślubną. Po długim zastanowieniu zdecydowała się na białą, a wieść o jej decyzji obiegła całą wieś lotem błyskawicy. Kobiety kręciły nosami na ten szalony pomysł. Iść do ołtarza w białej sukni można tylko raz! To niesłychane! Inga prychnęła pogardliwie, dowiedziawszy się o zazdrosnych komentarzach miejscowych plotkarek. Rzeczywiście szła za mąż po raz drugi, ale ślub z Nielsem zakończył się koszmarem. Teraz zaś stawała na ślubnym kobiercu z miłości. Smakowała to słowo, nie posiadając się ze szczęścia.
- Jestem
rada, że zgodziłaś się skrócić welon - powie
działa
Sigrid zadyszana, wbiegając do pokoju. Jej twarz
płonęła
z podniecenia. - Szkoda byłoby chować te pięk
ne
włosy pod koronkami i tiulami. I nie byłoby widać
fryzury
- zakończyła, łapiąc powietrze.
Inga zagryzła wargi.
- A ludzie nie powiedzą, że to wulgarne?
Sigrid chwyciła szczotkę i uśmiechnęła się szelmowsko.
A od kiedy się przejmujesz ludzkim gadaniem? Nie, Ingo - uspokoiła ją i zaczęła szczotkować jej włosy długimi, delikatnymi pociągnięciami - jeśli suknia nie odkrywa piersi ani ramion, wszystko jest jak należy. Na widok nagiej kobiecej skóry ten nowy młody pastor mógłby zapomnieć języka w gębie.
Co ty wygadujesz - roześmiała się Inga. Sigrid
157
rzadko pozwalała sobie na takie frywolne komentarze. Brzuch miała już wydatny. Tak duży, że Inga poważnie obawiała się, czy pasierbica nie urodzi podczas wesela. Na razie jednak Sigrid nie czuła żadnych oznak zbliżającego się rozwiązania.
Inga poklepała ją czule po brzuchu.
- Musimy
poprosić przyszłego dziedzica 0vre Gull-
haug,
by zaczekał z przyjściem na świat...
Sigrid roześmiała się.
Wszystko będzie dobrze. Niczym się nie martw. Torstein nakazał akuszerce, by była gotowa. Jestem bezpieczna, dzisiejszego dnia myśl wyłącznie o Martinie i o sobie!
Niczego innego nie robię - zażartowała Inga. Rozsiadła się na krześle i poddała zabiegom Sigrid. Miała lekkie wyrzuty sumienia, bo wiedziała, że służba w Svartdal od samego rana uwija się jak w ukropie, by przygotować weselną uroczystość. Torę i Arne też tam byli. Wszyscy mieli spotkać się w kościele w Botne.
Myślisz, że Hedvig zjawi się na zaślubiny?
Zarzeka się, że nie przyjdzie, ale kto ją tam wie - mruknęła Sigrid niewyraźnie, ściskając wargami kilka spinek do włosów. Starannie wpięła jedną z nich, po czym cofnęła się o krok, by ogarnąć wzrokiem swoje dzieło. Na wszelki wypadek wpięła kolejną, żeby utrzymać niesforny lok we właściwym położeniu. - Teściowej nie w smak, że wychodzisz za Martina - dodała szczerze. - I jeszcze doznała wstrząsu na wieść o tym, że Kri-stian i Mina biorą ślub tuż po was!
158
Nie wątpię - odrzekła Inga. Nie cieszyła się z reakcji Hedvig. Teściowa Sigrid nie potrafiła dojść do ładu z sobą samą, ale też sama sobie była winna. To ona podżegała do kłótni i konfliktów. - Została zaproszona do Svartdal przez wzgląd na Kristera i Torę. Chcę, by brat poznał Hedvig, zanim zamieszka w Gaupas. Po ślubie przeniosą się tutaj oboje i będą jakoś musieli sobie ułożyć relacje z sąsiadką. Wcale im nie zazdroszczę! - westchnęła z rezygnacją.
Hedvig uspokoiła się nieco ostatnimi czasy - przyznała Sigrid. - Torstein odbył z nią poważną rozmowę. Teściowa bardzo się stara, by nie zrażać mnie do siebie.
To dobrze - powiedziała miękko Inga - ale wiesz przecież, że nienawidzi mojego rodu. Choć przyznaję, iż hamuje ostatnio swój niewyparzony język. Sądzę, że nie zadrze z Kristerem. Może zresztą odczuwa ulgę. Ja dziś opuszczę dwór, a wkrótce zjawi się nowa gospodyni.
Być może - przyznała Sigrid, przyglądając się odbiciu Ingi w lustrze. - Ślicznie wyglądasz! - krzyknęła, podziwiając własne dzieło.
Inga pokręciła głową na boki, przyglądając się uczesaniu. Sigrid upięła część włosów w formie korony na czubku głowy i zostawiła luźne loczki przy obu skroniach; podkręciła też lekko grzywkę. Reszta opadała czarną kaskadą na plecy, sięgając aż do bioder.
Kiedy Sigrid zdjęła suknię ślubną z wieszaka, obie spoważniały. Inga wsunęła ostrożnie ręce w rękawy
159
i z pomocą Sigrid przeciągnęła suknię przez głowę. Materiał opiął jej zgrabne ciało.
- Włosy
się nie potargały... - zaczęła Inga, ale urwa
ła,
słysząc czyjś histeryczny krzyk.
Eugenie wbiegła na górę, przeskakując stopnie.
Inga! Inga, musisz przyjść! Pośpiesz się?
Co się stało? - przeraziła się Inga i poczuła, jak lód ścina jej serce.
Gulbrand - dyszała Eugenie, ciągnąc ją za ramię.
Zdejmij najpierw suknię - powiedziała Sigrid, ale Inga nie zważała na jej słowa.
Co z Gulbrandem?
Przewrócił się na dziedzińcu. Przeniosłyśmy go z Kristiane i Marlenę do domku dla służby, ale Gulbrand nie daje znaku życia.
Wielki Boże - jęknęła Inga - dlaczego wcześniej mnie nie zawołałyście?
Uniosła suknię i ruszyła w dół schodów. W głowie kołatała się jej myśl, że nie powinna ubrudzić ślubnego stroju, więc zacisnęła dłonie na śliskim materiale. Gulbrand, powtarzała w duchu, zauważyłam ostatnio, że chodzisz z trudem i słabujesz, ale chyba nie opuścisz nas w taki dzień? Teraz kiedy pogodziłeś się z Emmą? Kiedy miałam okazać ci szacunek, prosząc, byś odwiózł mnie do kościoła... Tym gestem chciałam uświadomić ci, ile dla mnie znaczysz. Czy ta sposobność mnie ominie?
Zbeształa się za te samolubne myśli, ale modliła się do Boga, by choć jeszcze jeden dzień zachował przy
160
życiu tego dobrego, wiernego człowieka. Jeden dzień, błagała z płaczem, ze względu na mnie i na niego samego!
Uklęknęła przy łóżku Gulbranda, nie dbając o to, że Kristiane i Marlenę ją obserwują. Nie zauważyła nawet, iż Eugenie i Sigrid przyszły tu za nią. Całą uwagę skupiła na mężczyźnie, który leżał na łóżku ubrany w odświętny garnitur. Ujrzawszy go, rozpłakała się. Gul-brand cieszył się na ten dzień z dwóch powodów: miał być świadkiem jej weselnego szczęścia i wziąć udział w uroczystościach razem z Emmą. Wprawdzie spotkał się z nią kilkakrotnie w ostatnim czasie, ale ślub stanowił okoliczność wyjątkową.
Jego dłoń była wilgotna. Inga pogłaskała ją czule, drżąc ze wzruszenia. Te żylaste, pokryte odciskami dłonie były świadectwem długiego i pracowitego życia.
- Inga
- szepnął Gulbrand ledwo słyszalnie.
Inga
drgnęła.
- Tak,
drogi mój, jestem przy tobie - odpowiedziała
cicho.
- Odpocznij teraz, przyjdę po ciebie, jak będzie
czas
ruszać do kościoła.
Usłyszała jakieś poruszenie za sobą. Odwróciła się i z twarzy obecnych wyczytała smutną prawdę. Gulbrand nie znajdzie się w kościele dziś, tylko za tydzień, kiedy jego ciało trzeba będzie złożyć w grobie. Nie przeżyje, niedługo wyda ostatnie tchnienie. Nie, nie, chciała krzyknąć, ale z jej gardła nie wydobył się żaden dźwięk.
Gulbrand zamrugał oczyma. Ruda broda opadła mu na pierś, kiedy ułożył usta w nikłym uśmiechu.
161
Jesteś niezwykle piękna, Ingo, wiesz o tym? To wielka radość dla takiego starca jak ja widzieć cię wystrojoną dla mężczyzny, którego kochasz... Od początku wiedziałem, że jest w tobie moc, od chwili, kiedy przywieźli cię do Gaupas... Wybacz, że używam takich słów, ale oboje wiemy, że prowadzili cię jak krowę na rzeź. Ty zaś byłaś jak podbiał, który schyla głowę, gdy ściśnie mróz. Zgięłaś się, lecz siłą własnej woli w końcu podniosłaś czoło.
Bo ty przynosiłeś słońce w szare dni - szepnęła Inga. Czubkiem języka złapała łzę, która spłynęła po policzku i zatrzymała się w kąciku ust. Może powinna odesłać służące i zostać tylko z Sigrid? Nie zdobyła się na to, Gulbrand był bliską osobą dla wszystkich we dworze.
Podejdźcie bliżej - mruknął przyjaźnie. - Chcę się z wami pożegnać.
Kiedy stanęły wszystkie nad jego łóżkiem, Inga dostrzegła, że nie ona jedna dała się ponieść emocjom. Wąskie ramiona Sigrid drżały wstrząsane płaczem, a Kri-stiane wbiła wzrok w podłogę.
Gulbrand z trudem wyciągnął rękę do Sigrid. Dziewczyna chwyciła ją spłoszona.
Niech ta dziecina przyniesie ci szczęście - powiedział słabnącym głosem. -1 niech Torstein dba o ciebie, sroczko... - Słaby uśmiech pojawił się na jego wargach. Sigrid puściła jego dłoń i sięgnęła po chusteczkę.
Gulbrand - powiedziała Inga z głęboką rozpaczą. - Ja... - Płacz stłumił jej słowa.
Wiem - odrzekł Gulbrand, walcząc z ociężałymi
162
powiekami. - Bądź dobra dla Martina. Jakie to szczęście, że twój ojciec w końcu pobłogosławił wasz związek. I pozdrów ode mnie Emmę... Mieliśmy dziś być razem, ale... - Jego oddech stał się świszczący.
Obiecuję - przyrzekła Inga. Widząc, że jego pierś porusza się coraz wolniej z każdym oddechem, położyła na niej dłoń, by czuł jej obecność. Pozostałe kobiety przyłączyły się do niej.
Módlcie się za moją grzeszną duszę - wycharczał Gulbrand. Omiótł je spojrzeniem zielonych oczu. Powieki zamknęły się, a głos rozpłynął w powietrzu.
Nie żył.
Inga zebrała wszystkie siły, by zmówić modlitwę. Chwilami gubiła słowa i pogrążała się w żalu, potem zagryzała zęby i mówiła dalej, a pod koniec je) głos zabrzmiał czysto i jasno.
- Amen - zakończyły chórem.
Kiedy nadeszła właściwa pora, Martin udał się na górę do swojego pokoju. Czarny odświętny garnitur czekał na wieszaku. Ragnhild zadbała o stan kantów, wybieliła jego koszulę w słońcu i starannie wyprasowała ją parowym żelazkiem. Ciemny krawat wisiał na oparciu krzesła, pod krzesłem stały wypastowane czarne buty.
Martin umył się w miednicy. Zimna woda przyprawiła go o gęsią skórkę i dodała animuszu. W nocy nie zmrużył oka, tysiące myśli kotłowało mu się w głowie. Wciąż nie mógł uwierzyć, że szczęście wreszcie się
163
do nich uśmiechnęło. Za parę godzin zostaną mężem i żoną...
Wytarł się ręcznikiem. Szczęściarz ze mnie, pomyślał, dostanie mi się najpiękniejsza dziewczyna we wsi! Nie przemawiała przez niego próżność, taka była prawda. Żadna kobieta nie mogła się z nią równać. Inni mężczyźni mieli, być może, odmienne zdanie na ten temat, ale nie dbał o to. Promieniał z radości, że wreszcie zostanie jego żoną.
Życie nie będzie usłane różami, bo Inga była jak dziki kot, którego nie można oswoić. I może właśnie dlatego tak ją kochał. Nie życzył sobie posłusznej, wstydliwej i potulnej żony. Jej niezwykła osobowość ożywi ich małżeństwo i doda smaku szarym dniom.
Kiedy się ubrał, stanął przed lustrem, zastanawiając się, czy zaczesać włosy na bok. Złapał nawet za grzebień, ale zrezygnował. Inga lubiła tę jego jasną grzywę opadającą niesfornie na oczy.
Dreszcz oczekiwania przeszył jego ciało. Podszedł zdecydowanym krokiem do komody, wysunął szufladę i wyjął broszkę, którą wiele lat temu kupił u złotnika. Przyrzekł sobie wtedy, że przypnie ją kiedyś do bluzki Ingi. Ta broszka podtrzymywała w nim nadzieję, która ledwie się tliła, kiedy ożenił się z Gudrun. Poczuł falę gorąca na myśl, jak blisko byli nieszczęścia. Gdyby Gudrun wciąż żyła, może inny mężczyzna prowadziłby dzisiaj Ingę do ołtarza...
Miękki uśmiech rozjaśnił jego twarz, kiedy wsuwał broszę pod poduszkę, na której spać będzie Inga. Kie-
164
dy się obudzi, radosna i spełniona po miłosnej nocy, zaskoczy ją porannym podarunkiem. I wreszcie przypnie broszkę w rozcięciu jej bluzki na piersi na znak, że teraz już należy do niego!
Kristian nie mógł sobie poradzić z węzłem krawata. Co za diabelski wynalazek! Nigdy nie nauczy się go wiązać.
- Pozwól
mi - powiedziała Mina czule. Szybkim ru
chem
zawiązała zgrabny węzeł, po czym rozejrzała się,
by
sprawdzić, czy nikogo nie ma w pobliżu, i pocałowała
go
w czubek nosa.
Kristian zaczerwienił się.
Spóźnimy się do kościoła...
Ależ skądże - powiedziała Mina. - Tora i Asne pomogą mi się ubrać. Ty pojedziesz przodem. Nie możesz mnie zobaczyć w ślubnym stroju.
- Embrik czyści uprząż, służba ma wszystko pod kontrolą. Ten wieczór zostanie ludziom w pamięci! - Kristian poklepał Minę żartobliwie, kiedy ta odwróciła się, by udać się do swego pokoju.
Od rana walczył ze sobą. Dobry nastrój gdzieś prys-nął. Złe, dręczące myśli pojawiły się o poranku i dławiły go za gardło. Wiedział, skąd się wzięły: oto przyszła ta chwila, kiedy musiał pożegnać się z Jenny. Może był w tym cień przesady, ale nie mógł nic na to poradzić, że czuł jej obecność każdą cząstką swego ciała... Mina mieszkała we dworze od pewnego czasu, lecz dopiero
165
teraz miał ich połączyć węzeł małżeński. Wspomnienie żony nigdy się nie zatrze, ale musiał znaleźć dla Miny stałe miejsce w sercu.
Zimą'wielokrotnie przeklął imię Jenny za to, że złamała umowę, którą zawarli. Kiedy zrozumiał, że go okłamała. .. chociaż nie, nie okłamała, tylko zataiła prawdę... w każdym razie czuł się wtedy samotny, opuszczony przez istotę, która znaczyła dla niego najwięcej.
Gdy śniegi stopniały, a kwiaty podbiału zażółciły wzgórza, jego gniew zaczął z wolna ustępować. Jenny nie była w stanie rozstać się z córką. Czy to niewybaczalny grzech? Czy to takie straszne, że instynkt macierzyński przeważył nad uczuciami do niego?
Wiosną wstyd tlił się ledwie, a jego nastrój łagodniał jak powietrze wokół. Jenny nigdy później nie wspominała o Lovise. Czy to, że wybrała jego, a nie córkę, nie było wystarczającym dowodem miłości? Zakręciło mu się w głowie, kiedy zrozumiał tę prostą prawdę: Jenny go kochała. Aż do śmierci.
Kristian otworzył drzwi sypialni Odbicie, które ujrzał w lustrze, przedstawiało człowieka ponurego i smutnego. Wzrok miał pusty, a kąciki ust opadły mu smętnie. W ciągu ostatniego tygodnia pojął, że powinien traktować Lovise przyjaźniej. Nie powie jej prawdy. O nie, tego by nie zniósł. Zaoferuje jej jednak lepsze warunki służby w nagrodę za długoletnią pracę we dworze. Jak bowiem mógłby nienawidzić człowieka, którego kochała Jenny? To pytanie od miesięcy nie dawało mu spokoju. Poczuł ulgę, kiedy wreszcie znalazł właściwą odpowiedź.
166
Ze smutkiem otworzył skrzynię. Kiedy znalazł to, czego szukał, usiadł na skraju łóżka. Rozstanie z zawartością puzderka przyprawi go o ból serca, ale uznał, że to najwłaściwsze rozwiązanie.
16
Podróż do kościoła przebiegła inaczej, niż Inga to sobie wymarzyła. Miała siedzieć w powozie obok Gulbranda, tymczasem Gulbrand leżał martwy na marach. Z pomocą Eugenie i Marlenę oporządziła jego ciało. Czasu było niewiele, ale nie śpieszyła się. Służący zasługiwał na ten ostatni akt szacunku. Ubrana w suknię ślubną, zamknęła mu powieki, obmyła i ponownie ubrała w odświętny garnitur. Zaczesała włosy i brodę i złożyła mu dłonie na piersi.
Wiedziała, rzecz jasna, że starzy ludzie umierają, ale bolało ją to, że stało się to właśnie tego dnia. Tak bardzo chciała, by znów gościł w Svartdal i spotkał się z Emmą. Tych dwoje odnalazło się na stare lata i Inga miała nadzieję, że czeka ich jeszcze wiele wspólnych dni. Śmierć jednak okazała się bezlitosna. Nie czekała na właściwą chwilę. Machała kosą, kiedy najmniej się tego spodziewano.
Jej oczy wyszukały Emmę, kiedy Eugenie pociągnęła
168
za lejce i skierowała konie na kościelne wzgórze. Większość ludzi weszła już do świątyni, ale niektórzy wciąż czekali na zewnątrz.
- Moje
kondolencje - Inga niechętnie użyła tej wy
świechtanej
frazy. - Widzę w twoim wzroku, że Torstein
zdążył
cię zawiadomić o śmierci Gulbranda...
Emma stała pochylona.
Tak - odrzekła zmęczonym głosem.
To takie smutne, że nas dziś opuścił. W tak uroczysty dzień i właśnie wtedy, gdy znów zesziiście się ze sobą.
Emma wyprostowała się i uśmiechnęła dobrodusznie.
Nie żałuj mnie, moje dziecko, każdy człowiek ugnie się w końcu pod ciężarem lat.
Gulbrand nie sprawiał takiego wrażenia - odrzekła cicho Inga.
W jednym byliśmy z Gulbrandem tacy sami - ciągnęła Emma z zadziwiającym spokojem. - Trzymaliśmy się życia, czekając, aż los uśmiechnie się do ciebie. Dorastałaś bez matki, częściowo także bez ojca. Być może wraz z Gulbrandem udało się nam wypełnić tę pustkę, którą odczuwałaś.
• Smutny ton głosu służącej poruszył w Indze czułą strunę.
- Gulbrand
pojawił się późno w moim życiu, ale za
to
tak wiele dla mnie znaczył. Tak jak ty przez całe moje
życie.
Emma pogrzebała czubkiem buta w żwirze.
169
- Byłaś
dla nas córką, której nigdy nie mieliśmy -
mruknęła
z zażenowaniem.
Inga zamrugała pośpiesznie powiekami, by odgonić łzy.
- Więc
nie rozpaczaj, Ingo, że Gulbrand odszedł
właśnie
teraz. Nie ujrzał cię w kościele, ale wiedział,
że
jesteś w dobrych rękach. W rękach Martina. I nie
bądź
smutna, że my tak krótko znów byliśmy razem.
Najważniejsze,
że byliśmy.
W tej samej chwili zaczęły bić dzwony.
Emma odwróciła się i pośpieszyła do kościoła. Musiała znaleźć się w środku, zanim dzwony wybrzmią.
Kristian odetchnął z ulgą, kiedy Inga weszła do kruchty.
Jesteś wreszcie - sapnął i otarł pot z czoła. - Powiedziano mi, że się spóźnisz ze względu na Gulbranda.
Nie mogłam go tak zostawić - tłumaczyła się.
Oczywiście, że nie - odrzekł przyjaźnie ojciec. - Gulbrand był dobrym człowiekiem.
Wyprostowali się, kiedy kościelny zamknął przed nimi drzwi. Zaraz miał ponownie je otworzyć i wtedy ruszą nawą kościelną. Inga drżała z emocji. Odsunęła od siebie myśli o Gulbrandzie i całą uwagę skupiła na tym, co miało nastąpić.
Organy zagrały tęskne tony, podwoje rozwarły się i Inga z Kristianem ruszyli przed siebie. Przez zgromadzenie przeszedł szmer. Inga chłonęła spojrzenia, którymi obrzucali ich ludzie. Uwagę wiernych zwróciła jej suknia, ale nie tylko to: mało kto się spodziewał, że dzie-
170
dzic Svartdal poprowadzi do ołtarza swą znienawidzoną córkę. Żeby jeszcze wiedzieli, pomyślała Inga, o zakończonej waśni i o odrodzonej więzi między ojcem a cór-ką.
Inga czuła nadzwyczajne wzruszenie i nie odrywała oczu od Martina. Uśmiechnęła się szeroko, kiedy Kri-stian puścił ją i Martin przejął jej dłoń. Przyszły mąż promieniał miłością, a w jego niebieskich oczach lśniły łzy.
Pastor wygłosił długie kazanie o wierności i obowiązkach małżeńskich, ale Indze to nie przeszkadzało. Mogła godzinami siedzieć u boku Martina bez znużenia, wystarczyło, że czuła zapach jego ciała i dotyk, słyszała jego oddech...
W końcu pastor uczynił znak, by podeszli do ołtarza.
- Jeśli
ktoś zna jakiś powód, dla którego to małżeń
stwo
nie może być zawarte, niech przemówi - powie
dział
głośno i spojrzał po zgromadzonych. Zapadła ci
sza,
nikt nawet nie chrząknął, nie pociągnął nosem.
Martin ścisnął jej dłoń. Niedługo nic ich już nie rozdzieli. Wyjdą z kościoła jako małżonkowie.
Nagły dreszcz przebiegł Indze po plecach, kiedy rozległ się jakiś władczy męski głos:
- Wstrzymajcie
się! Ja mam coś... do powiedzenia!
Inga
nie musiała się odwracać. Dobrze znała tubalny
głos własnego ojca.
171
Szmer zdziwienia przeszedł przez zgromadzenie, kiedy słowa Kristiana odbiły się echem od sklepienia. Wszyscy wbili w niego wzrok, niektórzy uśmiechali się ze złośliwą satysfakcją. Czyżby ten szaleniec miał zamiar zakłócić ślub własnej córki?
Kristian zerwał się z twardej ławki, jakby użądliła go osa. Jakże mógł zapomnieć o najważniejszym? No tak, Inga spóźniła się do kościoła, a on denerwował się oczekiwaniem. Dlatego też ta ważna sprawa wyleciała mu z głowy. Dopiero teraz sobie przypomniał, bo Laurens szturchnął go w bok i spytał, czy wszystko załatwione.
Bardzo przepraszam - powiedział zakłopotany - że przerywam w takiej chwili... - Niezrażony zdziwionym wzrokiem pastora torował sobie drogę do ołtarza. Na czole Ingi pojawiła się głęboka zmarszczka. Dziewczyna chyba przestała oddychać, bo robiła się coraz bledsza. Kristian wiedział, że wystawia ją na kilka sekund bolesnego zawstydzenia, ale wierzył, iż mu wybaczy. Wsunął rękę do kieszeni i wyjął małe puzderko. - Chcę ci coś ofiarować, Ingo - wyjąkał. Nie lubił przemawiać do tłumu ludzi. - Coś bardzo cennego...
Ależ ojcze. - Inga rozdziawiła usta ze zdziwienia. - Nie możemy z tym zaczekać? - Nie wydawała się zagniewana, tylko zdziwiona.
Nie, nie możemy - odrzekł. - Chcę, byś ją założyła - dodał, wyjmując nieco zniszczoną złotą obrączkę.
Inga przyjęła ją z wahaniem, ale nie wsunęła na palec, tylko przeczytała napis wygrawerowany od wewnętrznej strony. Jej oczy napełniły się łzami, a kiedy mrugnę-
172
ła powiekami, łzy spłynęły po policzkach. Twarz znów przyoblekła się w rumieńce.
- Nie
mogę - szepnęła i wyciągnęła rękę ku ojcu - ona
zbyt
wiele dla ciebie znaczy...
Kristian delikatnie odtrącił jej dłoń.
- Tak,
należała do Jenny. I prawda, że to mój naj
droższy
skarb, lecz... - Znów zajrzał do puzderka i wy
ciągnął
kolejny błyszczący przedmiot. - To moja stara
obrączka
ślubna, Ingo, i życzę sobie, by Martin ją zało
żył.
Na znak, że akceptuję to małżeństwo - i jego.
Źle się czuł wystawiony na ciekawskie spojrzenia w takiej chwili, gdy zawładnęły nim uczucia. Z udawaną obojętnością odwrócił wzrok ku witrażom w oknach i czekał na odpowiedź.
Inga zacisnęła usta w wąziutką kreseczkę. Gdyby teraz spróbowała coś powiedzieć, głos odmówiłby jej posłuszeństwa. Puściła dłoń Martina i objęła delikatnie Kristiana za szyję.
- Dziękuję,
ojcze, dziękuję! To najpiękniejszy dar,
jak
dostałam w całym moim życiu. Wiem, ile znaczą dla
ciebie
te obrączki...
Kristian uwolnił się z jej objęć z zawstydzeniem, ale radości, która malowała się na jego obliczu, nie usiłował ukryć. Spokojnie wrócił na swoje miejsce.
Pastor przeczekał cierpliwie tę niespodziewaną przerwę w uroczystości, chrząknął i powiedział:
Czy ty, Martinie Storedalu, bierzesz Ingę Gaupas, która stoi u twego boku, za żonę?
Tak! - Odpowiedź padła tak szybko, że zgroma-
173
dzeni roześmiali się. Martin nie wydawał się speszony swoim zapałem.
Inga spojrzała z zachwytem na swojego nowego małżonka. Kiedy oboje powtórzyli przysięgę małżeńską, miała ochotę wybiec z kościoła i krzyczeć z radości! Musiała jednak uzbroić się w cierpliwość, bo Kristian i Mina mieli zostać połączeni węzłem małżeństwa tuż po nich. No cóż, pomyślała, zajmując z Martinem miejsce w pierwszej ławce, z przyjemnością ujrzę, jak ojciec padnie na kolana, by poślubić drugą kobietę w swoim życiu. Z całego serca życzyła mu, by Mina była mu wsparciem przez resztę jego dni.
Wszyscy wstrzymali oddech, kiedy Laurens pojawił się u boku Kristiana i otworzył pudełeczko z obrączkami. Nikt nie przypuszczał, że Kristian znajdzie przyjaciela, który zechce być jego świadkiem, a już najmniej, że zostanie nim Laurens. Ludzie spoglądali po sobie ze zdziwieniem, a Inga zastanawiała się, skąd Kristian wziął nowe obrączki. Zapewne je kupił i Inga dobrze rozumiała, dlaczego tak uczynił: nie chciał brukać pamięci Jenny. Spojrzała z zachwytem na obrączkę po matce. Ojciec mógł schować je w skrzyni, a jednak zażyczył sobie, by oboje je nosili. Gest był wzruszający i Inga westchnęła z zadowoleniem. Błyszczącym wzrokiem śledziła ceremonię ślubną.
Po skończonej uroczystości Inga i Martin wyszli pierwsi, Kristian z Miną postępowali kilka metrów za nimi. Pogoda zmieniła się, deszcz ustał i zza chmur ukazało się słońce. Inga zmrużyła oczy, oślepiona jego blaskiem.
174
Zaczęła się nowa epoka w jej życiu. Miała dzielić radości i troski z Martinem. Tajemnice śmierci Gudrun i Erlinga będzie nosić w sobie aż do śmierci, ale nie wyruszy w drogę samotnie. Martin zawsze stać będzie u jej boku.
Inga obróciła się w kierunku cmentarza i wyszukała wzrokiem grób matki. W tej samej chwili promień słońca oświetlił kamień nagrobny. Wiele lat temu matka stała z Kristianem na stopniach tego kościoła. Nie wiedziała wtedy, że jej życie będzie tak krótkie...
Na zawsze zostaniesz z nami, pomyślała melancholijnie i uśmiechnęła się w duchu, kiedy światło słoneczne rozbłysło na naszyjniku i kolczykach, które kiedyś należały do matki.
Pogłaskała kciukiem dłoń Martina i posłała mu promienny uśmiech. Wreszcie byli szczęśliwi, Kristian i ona, szczęśliwi i wolni.
KONIEC