Thorup Torill Cienie z przeszłości 01 Inga

background image

saga.

Cienie

z przeszłości

Torill Thorup

background image

W SERII UKAŻĄ SIĘ:

tom 1. Inga
tom 2. Korzenie

tom 3. Podcięte skrzydła

tom 4. Pakt milczenia
tom 5. Groźny przeciwnik

tom 6. Pościg

tom 7. Mroczne tajemnice
tom 8. Kłamstwa

tom 9. Wrogość
tom 10. Nad przepaścią

tom 11. Odrzucenie

tom 12. Zaginiony

tom 13. Waśń rodowa

background image

tom I.

INGA

background image

1

Botne w Vestfold, w zimowe} noc 1888 roku

Uprząż trzeszczała niepokojąco, ale kary koń rwał nie-

zmordowanie naprzód przez śnieg. Rżał od czasu do czasu

i przewracał oczami. Szarpał głową, a długa grzywa powie-

wała na wietrze. Kłęby pary buchały z nozdrzy, z pyska ciek-

ła biała piana.

Księżyc w pełni, wielki i złocisty, wisiał nad lasem, mi-

goczące gwiazdy przypominały szlachetne kamienie. Drze-

wa rysowały się na tle zimowego nieba niczym mroczne

sylwetki i rzucały długie cienie na przemarznięty śnieg.

Akuszerka zacisnęła powieki i obiema rękami trzymała

się rozpaczliwie sań. Palce jej zbielały od mrozu, ale nie od-

ważyła się oderwać rąk od drewnianych oparć, żeby cho-

ciaż włożyć futrzane rękawice. To jest pęd prosto w objęcia

śmierci, myślała przerażona i zagryzała wargi, a w duchu

wciąż odmawiała modlitwy. Bała się, że żywa z tej szalonej

jazdy nie wyjdzie.

Podskoczyła, kiedy sanie wpadły w wielką zaspę. Przez

5

background image

zdającą się nie mieć końca chwilę unosili się w powietrzu,

potem sanie z głuchym łoskotem znowu opadły na zie-

mię. Mężczyzna na koźle niemiłosiernie gnał konia wciąż

naprzód i naprzód. Akuszerka spojrzała na niego, ale zo-

baczyła tylko barczyste plecy. Miał na sobie płaszcz z wil-

czego futra i wydawał siępotężniejszy, niż w istocie był.

Szerokie barki unosił wysoko i... akuszerkę przeniknął

dreszcz. Wiedziała, że Kristian ma opinię człowieka przy-

jaznego zwierzętom, ale tej nocy smagał konia bezlitośnie.

Nigdy by tego nie zrobił, pomyślała z przekonaniem, gdyby

nie chodziło o życie.

Kobieta krzyknęła, kiedy Kristian skierował sanie w dół

po stromym zboczu.

Nie, nie - myślała bliska histerii - czy on zwariował? Jak

ktoś mógłby się odważyć przejechać tędy...? Jej krzyk uto-

nął w przejmującym zgrzycie płóz, które cięły śnieg i su-

nęły prosto na lśniący lód. Miała wrażenie, że zamarznięta

powierzchnia jeziorka ugięła się pod ich ciężarem. Koń-

skie kopyta dudniły miarowo po twardym lodzie, akuszer-

ka cieszyła się, że jest ciemno i nie będzie widziała szcze-

lin w pękającym pod nimi lodzie. Gwałtowne szarpnięcie

rzuciło ją w tył, kiedy koń, napinając muskuły, zaczął się

wspinać na wysoki brzeg. Znowu mieli pod sobą stały ląd,

kobieta przeżegnała się z uczuciem ulgi.

Wiedziała, dokąd tak pędzą. Bywała w Svartdal już

dwukrotnie, by pomóc gospodyni, kiedy ta rodziła swo-

ich synów. Tej nocy jednak po raz pierwszy miała wra-

żenie, że droga przez porośnięte lasem wzgórza jest taka

długa.

Koń stawał dęba i tłukł kopytami w śnieg, kiedy sanie

zatrzymały się przed dużym domem. Grzywa była pokryta

potem, potężne mięśnie- drżały z wysiłku. W domu paliła

się lampa i jej blask wypływał przez okno.

- Śpiesz się! - ryknął Kristian Svartdal i gwałtownym

ruchem ściągnął akuszerkę z sań. Kobieta dygotała i o mało

6

background image

nie upadła, kiedy w końcu stanęła na ziemi. Chwyciła swój

koszyk i ruszyła za gospodarzem.

Kristian biegł przed nią, a ona słyszała śmiertelne prze-

rażenie w jego świszczącym oddechu. Z dzikim wzrokiem

szarpnął drzwi i wpuścił ją do domu. Ledwo zdążyła rzu-

cić pobieżne spojrzenie na ludzi zgromadzonych w kuchni.

Byli tam dwaj chłopcy o ciemnych włosach, których czte-

ry i pięć lat temu przyjmowała na świat. Drobne dziecięce

wargi wykrzywiały się w podkówki.

Domownicy o poważnych, skupionych twarzach sie-

dzieli przy stole. W izbie panowała grobowa cisza. Nikt nic

nie mówił. Nikt jej nie pozdrowił ani się nie uśmiechnął.

Akuszerka zrozumiała, że wszystkich dręczy strach o ko-

bietę, która leży w sypialni i rodzi dziecko.

Kristian pociągnął ją za sobą i otworzył drzwi do sypial-

ni. Akuszerkę ogarnęło przerażenie: wepchnął ją wprost do

piekła bólu i krwi...

Dwór nazywał się Svartdal, czyli Czarna Dolina, i leżał na

północnym skraju Botne w okręgu Jarlsberg i Larvik. Właś-

ciciele używali rodowego nazwiska od stuleci, ale nikt nie

wiedział nic na temat jego pochodzenia. Okoliczni miesz-

kańcy zgadzali się jednak, że pobrzmiewa w nim jakiś po-

nury ton. Bo ludzie od niepamiętnych czasów mieszkający

w głębokich lasach mieli ciemną karnację i równie ciemne

charaktery.

Obecny właściciel, Kristian Svartdal, pasował do tego

nazwiska bardziej niż którykolwiek z jego przodków. Był

to mężczyzna bardzo urodziwy, z kruczoczarnymi włosa-

mi i ciemnymi brwiami, barczysty, o wielkich, stworzo

nych do ciężkiej pracy rękach, które często bywały pokryte

rankami i bliznami, ponieważ po całych dniach wymachi-

wał w lesie siekierą lub pracował młotkiem. Jego jasne nie-

7

background image

bieskie oczy wywoływały rumieńce na wielu dziewczęcych

twarzach, ale tylko jedna miała dość odwagi, żeby poznać

go bliżej. Bo niektórzy ludzie twierdzili, że Kristian ma du-

szę tak samo czarną jak włosy. Był małomówny i zamyślo-

ny, ale potrafił wybuchnąć niepohamowaną wściekłością,

jeśli coś lub ktoś mu się przeciwstawiał. Kiedy Kristiah

podnosił głos, wokół robiło się cicho. Tacy mężczyźni bu-

dzą respekt, powtarzali ludzie.

Razem z dwoma sąsiednimi dworami - Storedal i

Gaupås - Svartdal tworzy o nieregularny trójk t. Gaupås

ł

ą

znajdowało się od zachodniej strony, Storedal zaś od

wschodniej. We wszystkich dworach wysoko ceniono tra-

dycję i stare obyczaje, od wieków ich mieszkańców łączyła

przyjaźń. Z dziedzińca w Svartdal prowadziła szeroka dro-

ga, która później rozdzielała się w dwóch kierunkach: jeden

trakt biegł ku zachodowi, drugi ku wschodowi.

Wszystkie te drogi były nieustannie używane, co

oznaczało, że między mieszkańcami panują pokój i

zaufanie.

Nieoczekiwanie przyjaźń między Svartdal i Storedal uleg-

ła załamaniu... Niektórzy sądzili, że gospodarze wkrótce

znowu siępogodzą i że przyjaźń będzie jeszcze silniejsza niż

kiedykolwiek przedtem. Ale nic takiego się nie stało.

Ponury nastrój ogarn t cz

doliny niczym szary,

ął ę

ęść

nieprzenikniony ca un. Pan na Gaupås, Niels, próbowa

ł

ł

mediacji między Kristianem Svartdalem i Laurensem Sto-

redalem, ale bez powodzenia. Każdy z nich twardo obsta-

wał przy swoim, skończyło się na tym, że Niels zrezygno-

wał, choć sam nadal darzył obu sąsiadów przyjaźnią.

To kobieta była przyczyną złej krwi między tymi dwo-

ma, dawniej tak zaufanymi przyjaciółmi. Kiedy Kristian

zdał sobie sprawę, jakie uczucia żywi dla tej kobiety, po-

prosił ją o rękę i uzyskał zgodę.

Co takiego się stało, że Laurens gotów był zerwać wie

loletnią przyjaźń z Kristianem ze względu na jakąś kobietę?

Nie, nikt nie wiedział nic pewnego.

8

background image

Kobieta, Jenny, była wyjątkowo piękna. Chmura czar

nych włosów otaczała jej twarz w kształcie serca, a niebie-

skie oczy mieniły się niczym diamenty na tle jasnej skóry.

Miała perlisty śmiech i była niezwykle łagodna w obej-

ściu. Kristian zapłonął do niej wielką namiętnością. Daw-

niej droga ze Svartdal do Storedal była przejezdna. W ró:

wach rosły margerytki, tymianek i żółte dmuchawce. Teraz

wszystko powoli zarastało, Tylko dwie głębokie koleiny

świadczyły o przyjaźni, która niegdyś łączyła właścicieli

obu dworów. Od wielu lat jednak nikt tędy nie jeździł.

Akuszerka jęknęła i przerażona odskoczyła w tył, szyb

ko jednak zapanowała nad sobą. Jenny potrzebuje teraz

pomocy, a ona wielokrotnie bywała przy porodach, któ

re mogły kosztować życie i matkę, i nienarodzone jeszcze

dziecko.

Twarz kobiety w łóżku była zupełnie biała na tle koron-

kowej poduszki. Potargane czarne włosy lepiły się od potu.

Wyglądała tak, jakby zemdlała, udręczona wciąż powtarza-

jącymi się skurczami, ale nagle jęknęła cicho z bólu. Aku-

szerka odstawiła koszyk i na palcach podeszła do łóżka.

U wezgłowia stała starsza kobieta. Oczy miała błyszczące

i kołysała się w przód i w tył kompletnie bezradna. Jej brą-

zowe włosy były gęsto przetykane siwizną, czoło pomar-

szczone, teraz pokryte potem, ale w jej twarzy widziało się

wielką łagodność. Mocno splatała obie dłonie.

- Jak to dobrze, że przyjechałaś - wyszeptała na pół

z płaczem.

Akuszerka drgnęła na dźwięk jej głosu.

-Wsiadłam do sań natychmiast, jak tylko Kristian

przyjechał - wytłumaczyła, rozkładając ręce.

-Tak - westchnęła stara. - On ze strachu jest bliski

szaleństwa. Odkąd to się zaczęło, nie mógł znaleźć

sobie

9

background image

miejsca. Kiedy Jenny zaczęła coś mówić nieprzytomna,

nie chciał dłużej czekać. Zaprzągł konia i pognał po cie-

bie.

- I dobrze zrobił - kiwnęła głową akuszerka.; Żeby się

tylko nie okazało, że przyjechałam za późno, pomyślała,

myjąc starannie ręce w miednicy i wycierając je ręczni

kiem. Uklękła przy łóżku i podciągnęła zakrwawioną ko

szulę Jenny.

Na moment przymknęła oczy, żeby zebrać siły.

Wolno i bardzo delikatnie wsunęła rękę w głąb ciała

kobiety. Jenny podskoczyła, ale akuszerka była ostrożna,

jak to tylko możliwe.

Coś jest nie w porządku, to potrafiła stwierdzić z całą

pewnością. Dziecko powinno leżeć głową ku wyjściu, tym-

czasem ona natrafiła na nóżkę. Nie, jęknęła akuszerka w

duchu, dziecko trzeba jakoś odwrócić. I to jak najszybciej!

Tylko jak ja sobie z tym poradzę?

Znowu wytarła w ręcznik zakrwawione ręce.

-Muszę mieć oliwę do smarowania rąk. Miednicę do

zbierania wód płodowych i krwi, ocet do spłukiwania,

gorącą wodę do mycia rąk i wodę do wykąpania

noworodka, czyste i ciepłe ubrania i dla matki, i dla

dziecka. Będę też potrzebować opaski do uciśnięcia

brzucha położnicy i opaski na pępek maleństwa -

wyliczała pośpiesznie.

-Większość tych rzeczy jest gotowa - poinformowała

stara służąca. - Muszę tylko zejść do kuchni po ocet i

oliwę.

Kiedy wyszła, akuszerka ostrożnie umyła Jenny. Chy-

ba zażądałam zbyt wiele, pomyślała zniechęcona, chyba

nie może być mowy o ciepłych ubraniach i dla matki, i dla

dziecka. Tutaj przeżyje tylko jedno, trzeba czekać, a zoba-

czymy, które z nich da sobie radę.

Jenny zaczynała odzyskiwać przytomność. Przestraszo-

na, na pół z płaczem szeptała przez spierzchnięte, zakrwa-

wione wargi: .

10

background image

-Emmą, Emma, słyszysz mnie?

-Ciii - uspokajała akuszerka, kładąc jej palec na war-

gach. - To ja, akuszerka. Birte. Zostanę przy tobie,

dopóki nie urodzisz.

Birte powstrzymała się przed wyjaśnieniem, jaki strasz-

ny ból zacznie wkrótce rozdzierać piękne ciało rodzącej.

Jeśli szybko nie zdoła wydostać dziecka, to matka umrze

z maleństwem w brzuchu. Dreszcz grozy przeniknął Birte,

ale nie zamierzała się poddawać. Przynajmniej jedno musi

przeżyć!

Znowu" próbowała zbadać dziecko. Wsunęła głębiej

rękę i wymacała stopkę, a nieco dalej małą rączkę.

W tym samym momencie wróciła Emma. Postawiła

wszystko, co przyniosła, bezszelestnie podeszła do łóżka

i uklękła obok Jenny. Czułymi, delikatnymi rękami głaska-

ła młodą kobietę po czole.

-Emma - zakwiliła Jenny. - Nie odchodź ode mnie.

-Nigdy od ciebie nie odejdę.

Te ciche słowa sprawiły, że Jenny się rozluźniła. Z unie

sioną do góry twarzą opadła na poduszki, ale Birte poczuła

ukłucie w sercu; Zdążyła zauważyć, że oczy tamtej są jak ze

szkła, pozbawione życia.

-

Birte starała się opanować.

- Teraz poczujesz straszny ból - powiedziała szczerze

do Jenny. .- Będzie ci się wydawać, że twoje ciało rozpada

się na kawałki, ale nie mam innego wyjścia, muszę wyciąg

nąć dziecko siłą... Nie masz już bólów partych, macica już

się nie kurczy. Trzymaj ją za ręce - zwróciła się do Emmy.

Potem znowu wsunęła rękę do środka i ostrożnie pociąg

nęła dziecko za nóżkę. Na nic się to zdało, dziecko było jak

zaklinowane. Kobieta zagryzała wargi, sama niemal fizycz

nie odczuwała straszne cierpienie Jenny, kiedy ostrożnie

wsuwała rękę jeszcze głębiej, by znaleźć drugą stopkę. Nie

skończenie wolno złożyła nóżki dziecka razem i kawałek

po kawałku pociągała je w stronę wolności.

11

background image

Jenny krzyknęła. Krzyk był przerażający, zaczynał się

gdzieś w głębi gardła i posuwał ku górze, coraz cieńszy, aż

przeszedł w przejmujące wycie.

- Bądź teraz dzielna, bądź dzielna - błagała akuszer

ka. - Dziecko jest w drodze! Wiem, że bardzo cierpisz,

Jenny, ale dziecko samo się nie urodzi. Musisz wytrzymać,

bo potrzebuję czasu na to, żeby wydostać główkę.

Birte pracowała tak szybko, jak tylko mogła. Pośpiesz-

nie zanurzała ręce w oliwie w nadziei, że jeśli mała główka

będzie śliska od tłuszczu, to łatwiej wysunie się na świat.

Nie, to na nic. Broda dziecka zaklinowała się w otworze i

Birte obawiała się, że jeśli mocniej pociągnie, to cienka

szyjka nie wytrzyma i się urwie. Krocze rodzącej zaczynało

pękać. Poszarpane brzegi krwawiły coraz bardziej.

Oczy Jenny jakby zapadły się w głąb. Kobieta osunęła

się w ramiona Emmy.

-Jenny zemdlała - szlochała Emma. - Ona umiera.

-Ale ja muszę wydostać dziecko - odpowiedziała aku-

szerka gorączkowo. - W przeciwnym razie umrą

oboje.

Patrzyła na małą, cieniutką szyję i wiedziała, że musi

działać szybko. Aby lepiej objąć główkę, wyprostowała pal-

ce i wsunęła obie ręce jeszcze głębiej w ciało rodzącej. Za-

cisnęła zęby i, kręcąc lekko w lewo i w prawo, wydobyła

główkę.

-Dziecko żyje? - spytała ze szlochem Emma i pochyliła

się, żeby lepiej zobaczyć.

-Tak, na szczęście dziecko żyje - uśmiechnęła się Birte i

uniosła maleńką dziewczynkę tak, aby Emma mogła ją

podziwiać. Ujęła ją za nóżki i lekko klepnęła w pupę.

Żałosny, cichutki płacz wypełnił pokój. - Zajmij się

teraz dzieckiem, a ja spróbuję pomóc Jenny - poleciła

akuszerka, podając Emmie donoszoną, śliczną i

zanoszącą się płaczem dziewczynkę.

Emma przyjęła ją, wargami dotknęła główki i wdychała

zapach nowo narodzonego życia.

12

background image

Birte przeżegnała się wstrząśnięta. Z ciała Jenny wciąż

wypływała krew, miarowo, w rytm bicia jej serca. Ona z

tego nie wyjdzie, pomyślała akuszerka z rozpaczą. Ona

umiera!

Kobieta na łóżku odwróciła się, jakby kogoś szukała.

Rozglądała się za dzieckiem.

- Pozwólcie mi ją zobaczyć - poprosiła, ciężko dy

sząc. - Pozwólcie mi ją potrzymać, zanim...

Emma podbiegła z maleńkim tłumoczkiem w obję-

ciach.

- Proszę, Jenny, to jest twoja córeczka. - Położyła ma

leństwo na nagiej piersi matki.

Jenny uśmiechnęła się blado. Z wielkim wysiłkiem po-

całowała maleństwo w główkę.

- Daj jej na imię Inga. Inga, po mojej matce. Mała

Inga.

Emma ledwo zdążyła chwycić zawiniątko, bo Jenny wy-

puściła dziecko z objęć i opadła na poduszki.

Jej niebieskie, pełne bólu oczy wpatrywały się nieru-

chomo w sufit.

Jenny Svartdal umarła.

Kristian Svartdal został sam z dużym dworem, wyma-

gającym kobiecej ręki, dwoma synami i nowo narodzoną

dziewczynką, której widok ledwo tolerował.

background image

2

Botne, osiemnaście lat później, 1906 rok

Inga wpatrywała się w blat stołu. Żuła i żiiła, ale miała wra-

żenie, że suchy chrupki chleb rośnie jej w ustach. Nie pod-

nosząc wzroku, wzięła drewniany kubek i wypiła trochę

kwaśnego mleka. W końcu zdołała przełknąć jedzenie i

sięgnęła po drugi kawałek chleba z serem. Zrobiła to z poi

czucia winy, bo ochoty na więcej już nie miała.

Tego dnia przy stole nie zamieniono ani słowa. Wszyst-

ko, co Inga słyszała, to pochrząkiwania służącego Lorafl-

ga, który rozpaczliwie próbował coś zrobić, żeby sytuacją

wyglądała na normalną, chciał za wszelką cenę przerwać

milczenie. Ale nikt się jakoś nie ocknął z dziwnego odrę-

twienia, więc Lorang podrapał się w brodę i wyciągnął rękę

po dzbanek z kawą, stojący pośrodku długiego stołu. Spo-

kojnie nalał sobie jeszcze jeden kubek gorącego, pachnące-

go napoju. Spojrzał pytająco na dwóch innych służących,

tamci jednak przecząco pokręcili głowami. Inga zauważy-

ła, że Lorang nieraz próbował też dolać kawy jej ojcu.

14

background image

Kristian Svartdał siedział na głównym miejscu przy sto-

le, skąd widział całą rodzinę i służbę. Dziś jednak jego oczy

wyglądały tak, jakby były ze szkła. Siedział z uniesioną gło-

wą i wzrokiem wbitym w dzbanek z mlekiem, ale spojrze-

nie miał puste, jakby nic nie widział.

Mógłby być bardzo urodziwy, stwierdziła nagle Inga.

Gdyby nie ten wyraz goryczy wokół ust. Gdyby tak mógł

odchylić się na krześle i uśmiechnąć, a może nawet roze-

śmiać. Nie, pomyślała przygnębiona, nie dzisiaj, bo to jest

jeden z tych bolesnych dni. Jeden z dni, kiedy ojciec po-

grąża się we wspomnieniach i nie słyszy, co się do niego

mówi.

Inga nie miała odwagi popatrzeć wprost na ojca, ale zer-

kała w jego stronę kątem oka. Widziała twarz, te jego nie-

ruchome oczy, te wysokie kości policzkowe i zaciśnięte

usta. Te gęste włosy i starannie wypielęgnowaną brodę,

którą tak często miała ochotę się pobawić. Tylko że nigdy

nie starczyło jej na to odwagi. Przygnębiający nastrój wisiał

w powietrzu niczym milczące ostrzeżenie. Służący byli wy-

jątkowo małomówni, a jej starszy brat, Kristoffer, nie żar-

tował, jak to miał w zwyczaju. Drugi brat, Krister, skończył

już jeść, ale był bardzo zajęty piciem kawy, która tymcza-

sem ostygła w kubku.

Kiedy posiłek nareszcie dobiegł końca, Inga odetchnęła

z ulgą i zaczęła wynosić jedzenie do spiżarni. Starała się

działać spokojnie, nie tracąc opanowania, ale wszystko w

jej duszy tęskniło do chwili, kiedy włoży robocze ubranie i

wyjdzie z domu. Jak najdalej od ojca.

Po drodze do obory spotkała Loranga: Służący pokręcił

głową.

- Jaka to ulga, że posiłek się już skończył! W każdym

razie dzisiaj, kiedy gospodarz jest w takim nastroju...

Inga przytaknęła, ale nie była w stanie akurat teraz z

nim rozmawiać. Czuła bolesne pulsowanie u nasady nosa i

wiedziała, że w każdej chwili może wybuchnąć płaczem.

15

background image

Pośpiesznie wyminęła Loranga i zniknęła w oborze. Tam

opadła na stołek do dojenia, oparła głowę o ciepły bok kro-

wy i zaniosła się bolesnym szlochem.

- Co ja mam zrobić? - szeptała. - Wiem, że to jest dla

ojca najgorszy dzień w roku i że wszystko to moja wina.

Wszystko moja wina!

Kristian Svartdal ledwo zauważył, że służba wyszła z kuch-

ni. Siedział tak jeszcze dłuższą chwilę, pogrążony we włas-

nych myślach. W dręczących myślach.

Osiemnaście lat, osiemnaście lat, krążyło mu wciąż po

głowie. W ten dzień, piąty lutego, osiemnaście lat temu,

jego własna córka odebrała mu największy skarb, jaki po-

siadał. Nigdy nie zdołał wybaczyć Indze, że Jenny musiała

przypłacić życiem wydanie jej na świat.

Westchnął i przeczesał ręką włosy. Oczywiście rozu-

miał, że nie może oskarżać Ingi,o to, że jej matka umarła

w połogu, ale gdyby Jenny nie chciała urodzić tego dziec-

ka, nadal by żyła. Nic nie może tego zmienić, myślał ze

smutkiem, choć wiedział, że przecież Inga nie prosiła się

na świat. I tak jest winna temu, że Jenny umarła. Takie to

proste.

Żal dławił go w piersiach. Byli szczęśliwi ze swoimi

dwoma synkami. Co do tego nie ma żadnej wątpliwości.

Jenny nigdy nie pragnęła dużej gromadki dzieci. Była za-

dowolona z tego, że są czteroosobową rodziną, ale

potem; z czasem, myśl o jeszcze jednym dziecku, być

może có- reczce, pojawiała się coraz częściej. A on dał się

przekonać. Bo chciał zrobić wszystko, by zadowolić swoją

ukochaną żonę. Uzgodnili, że to będzie ich ostatnie

dziecko.,.

Kristian wyjął z wewnętrznej kieszeni fajkę, napełnił ją

tytoniem, zapalił i zaczął pykać. Białe obłoki dymu wypły-

wały z jego ust. No i teraz córka mieszka w jego dworze,

Jest niczym zwierciadlane odbicie swojej matki; kiedy Kri-

16

background image

stian na nią patrzy, ma wrażenie, że widzi Jenny z tamtego

niezwykłego czasu, kiedy wolno, ale nieodwołalnie los po pychał

ich ku sobie. Córka jest tutaj codziennie...

Jakby jakaś zimna dłoń ujęła jego serce i mocno ścisnęła.

Przez cały rok Kristian z niepokojem czeka na urodziny Ingi.

Bo te urodziny zawsze są też bolesnym przypomnieniem dnia, w

którym utracił swoją towarzyszkę życia. Nie potrzebuje żadnego

kalendarza, żeby liczyć dni. Bolesne wspomnienia niczym

wzburzone fale spływają na długo przedtem. Każdego roku

bardzo chce uciec od tych wspomnień, ale one nieubłaganie

wracają.

To właśnie w rocznicę zwykle przepełniają go takie

sprzeczne uczucia. Potrafi podziwiać swoją córkę i odczuwać

dumę z tego, że jest taka podobna do swojej matki, a

równocześnie przeklina ją za to, że się w ogóle urodziła.

Inga odziedziczyła po Jenny całą urodę. Tę wiotką, prostą

sylwetkę, te łagodne oczy i szlachetną twarz, a także dobrą i

życzliwą naturę Jenny, mruczał do siebie pod nosem. A co

odziedziczyła po mojej rodzinie? - zaczął się nagle zastanawiać.

Owszem, wiedział to aż nazbyt dobrze. Nie ulega wątpliwości, że

Inga ma w sobie cechy rodu Svartdalów. Kiedy jest jej przykro

albo się złości, to jej oczy miotają skry. Wtedy daje o sobie

znać charakter Svartdalów, wojowniczy, dziki i trudny do

poskromienia.

Kristian z drżeniem wciągnął powietrze. Nieczęsto tak

myślał o Indze, ale przecież wiedział, że w jej duszy czai się

wielka siła, która wybuchnie, kiedy jej coś zagrozi lub zostanie

niesprawiedliwie potraktowana. Zwykle dziewczyna była dobra

i łagodna, dokładnie taka jak jej matka, poza tym pracowita i

zdolna.

W chwilach, kiedy najbardziej tęsknił za Jenny, rozpalała się

w nim nienawiść do córki. Wtedy potrafił był dla niej surowy i

bezlitosny. Jakby jakiś diabeł siedział mu na plecach i kazał mu

działać ze złą wolą. Córkę trzeba karać

17

background image

i dręczyć za to, że pojawiła się na tym świecie. Tylko roz-

pacz w twarzy córki mogła ukoić ten bolesny gniew, który

w sobie nosił.

Kristian opuścił ramiona i jęknął.

Jak można równocześnie tak bardzo kochać własną cór-

kę i tak strasznie jej nienawidzić?

Kiedy Inga usłyszała jakieś szmery przy drzwiach do obo-

ry, chwyciła brzeg fartucha i otarła łzy. Siedziała sztywną

i zastanawiała się, kto to mógł teraz tutaj przyjść. Dojenie

krów to jej praca i nikt jej tutaj na ogół nie odwiedzał.

Wpatrywała się w krowie wymiona i nadal doiła, aby nie

było widać, że płakała.

Wkrótce ktoś przy niej stanął. Przez króciutki moment

Inga miała nadzieję, że może to ojciec przyszedł, żeby prze-

prosić za swoje zachowanie przy stole.

Nie, pomyślała zaraz z uporem, nie podnosząc wzroku,

ojciec nigdy nie przyjdzie prosić o wybaczenie. Ani za to,

co zrobił przy stole, ani za swoje dawniejsze zachowanie.

Poczuła ból w plecach od siedzenia w niewygodnej pozy-

cji, ale zacisnęła zęby i nie przerywała pracy.

- Moje kochane dziecko - westchnęła ciężko Emma

tuż za nią. - Co ty musisz znosić.

Stara kobieta podeszła bliżej i położyła rękę na ramie-

niu Ingi. Dziewczyna miała wrażenie, że ta ręka grzeje ją

przez ubranie, że ciepło płynie wprost do serca. Przymknę-

ła oczy, by odzyskać siły. Nie chciała się rozpłakać przed tą

życzliwą starą służącą.

-Wiem, że cierpisz, Inga - zaczęła Emma ze współczu-

ciem w głosie. - Nie mam słów na określenie,tego, co

robi twój ojciec...

-Nie szukaj dla niego usprawiedliwień - warknęła

Inga. Przestała doić i siedziała bez ruchu. Z uporem

wpatrywała się w ubitą ziemię, a kiedy znowu się

odezwała;

18

background image

w jej głosie brzmiała gorycz: - On niie traktuje mnie jak

córki. W jego oczach jestem śmiertelnym grzechem. Grze-

chem, który nigdy nie powinien był wydostać się na świat-

ło dzienne!

- Milcz, dziewczyno! - skarciła ją Emma.

Ostry ton sprawił, że Inga spojrzała na nią z drżeniem.

Rzadko, jeśli kiedykolwiek, przemknęło jej przez myśl, sfy

szę, by Emma mówiła takim ostrym tonem.

-Musisz go zrozumieć - zaczęła Emma spokojniej.

-Zrozumieć co? - spytała chłodno Inga. Poczuła wy-

rzuty sumienia. To niesłuszne, żeby jej złość i uczucie, że

została zdradzona przez własnego ojca, raniły Emmę.

Emmę, która spełniała wobec niej rolę matki od

najwcześniejszego dzieciństwa. Emmę, która zawsze jest

przy niej z życzliwym słowem i pomocną dłonią.

Bolesny opór opuścił dziewczynę, nie chciała robić

Emmie wyrzutów. Wiedziała, że niektóre służące

chciałyby jej pomóc, pocieszyć ją, ale reszta wolała być

lojalna wobec gospodarza.

-Co mam zrozumieć? - powtórzyła, tym razem nieco

głośniej.

-Ten dzień jest bardzo bolesny dla twojego ojca, Inga. Mu-

sisz to zrozumieć. Ten dzień przypomina mu o śmierci

Jenny.

-Więc uważasz, że ma prawo karać mnie, swoją je-

dyną córkę, za to, że moja matka umarła osiemnaście

lat temu? Mam zrozumieć, że wspomnienia go

przygnębiają, ale czyż ból po stracie żony nie

powinien w końcu przycichnąć? Ile lat jeszcze dwór

będzie pogrążony w tej mgle ciszy i milczenia? - Inga

pokręciła gwałtownie głową.- Jak długo jeszcze będzie

traktował mnie niczym potwora? Jak długo będę

musiała cierpieć za to, co się stało? Myślałam, że

osiemnaście lat to więcej niż dość! - W miarę jak mó-

wiła, coraz bardziej zbierało jej się na płacz. Ostatnie

słowa utonęły w szlochu. Odwróciła się do Emmy i

patrzyła na nią błagalnie. - Czy ojciec nigdy nie

zrozumie, że ten dzień powinien być dla mnie

najpiękniejszym dniem w roku i że

19

background image

on mi go psuje? Mam dzisiaj urodziny, Emmo, i myślę,

że powinno mnie spotkać coś dobrego! Emma z drżeniem

wciągnęła powietrze.

- Nie mam odpowiedzi na twoje pytania, Ingo. Mnie

też bardzo martwi, kiedy widzę, co się między wami dzie

je...

Inga pochyliła kark.

- Wiele razy zastanawiałam się nad tym, jaki byłby mój

ojciec, gdyby mama nadal żyła... - spojrzała rozmarzonym

wzrokiem przed siebie, jakby chciała wywołać w wyobraź

ni jakiś obraz. - Wtedy widzę moją mamę, chociaż znam ją

tylko z niewyraźnych portretów, ale to mi nie przeszkadza

widzieć przed sobą roześmianej kobiety. Nie mam w gło

wie jakiegoś wyraźnego obrazu matki, ledwo się domyślam

zarysów kobiecej postaci, która biegnie do mnie z otwarty

mi ramionami i śmieje się radośnie. Ta kobieta ma kruczo

czarne włosy tak jak ja, ale złocistą skórę i pełne życzliwo

ści oczy. Bywa tak, że czuję jej zapach, kiedy się nawzajem

obejmujemy. Zapach mojej mamy...

Inga zauważyła, że wokół zrobiło się cicho. Zawstydzo-

na odwróciła głowę i zerknęła na Emmę. Na twarzy starej

kobiety malował się żal.

- Myślałam... - zrezygnowała z tłumaczenia, chrząk

nęła, żeby oczyścić głos, i mówiła dalej: - Zastanawia

łam się, czy ojciec byłby inny, gdyby mama żyła. Czy był

by... - Trudno jej było wypowiadać takie słowa. - Czy

byłby kochającym ojcem, czy cieszyłby się, że mnie ma?

Emma nie odpowiedziała. Inga wstała i pogłaskała ją pó

otwartej, pomarszczonej twarzy.

- Jesteś dla mnie jak matka, Emma, może nawet lepsza

niż inne matki.

Nie przywykła do takich uroczystych słów, więc mówiła

szeptem. Ale jej wyznanie ucieszyło starą kobietę. Emmą

odwróciła głowę, ale łez nie zdołała ukryć.

Inga zwierzała się jej szczerze:

20

background image

- Nie przypuszczam, żeby inna matka mogła zająć

twoje miejsce.

Emma próbowała się uśmiechnąć, ale usta wykrzywiły

się boleśnie, kiedy ściskała rękę dziewczyny.

- A ty jesteś moją córką.

Kristian Svartdal czujnym wzrokiem śledził ruchy córki.

Jego czarne, krzaczaste brwi ściągnęły się, tworząc pośrod-

ku czoła głęboką bruzdę, wyrażającą niezadowolenie. Stał

bez ruchu na schodach spichlerza i patrzył, jak córka dźwi-

ga przez dziedziniec wiadra pełne mleka. To zbyt ciężka

praca dla młodej kobiety, ale w jego twarzy nie było ani

śladu współczucia.

Zniknął bezszelestnie i szybko niczym żbik, kiedy za-

uważył, że Emma wyszła z obory. Nie był w stanie teraz

z nią rozmawiać, chciał zostać sam ze swoimi myślami.

Emma pracowała w tym dworze jeszcze w czasach jego

dzieciństwa, pamiętał ją z okresu, kiedy był małym chłop-

cem. Ona jest chyba jedynym człowiekiem, który potrafi

przemówić mi do rozsądku, pomyślał zawstydzony. Bo ona

rzadko podnosi głos, rzadko przychodzi z wymówkami,

nie, ona zawsze wypowiada się z namysłem. Jeśli Emma

coś powie, to są to mądre słowa.

Kristian usiadł przy kuchennym stole i wyglądał przez

okno. Kiedy Emma wróciła, zdyszana od mrozu, udawał,

że jej nie zauważył.

- Rozmawiałam z Ingą...

-

No i... - starał się, by jego głos brzmiał obojętnie.

Stara kobieta wpiła w niego spojrzenie swoich łagod

nych oczu.

- Jesteś wobec niej zbyt surowy, Kristian.

Nie widział w jej oczach oskarżenia, tylko rozczarowa-

nie.

- Córkę trzeba nauczyć pracy - zaprotestował.

21

background image

- Nie o tym mówię, dobrze wiesz.

Kristian drgnął, słysząc zdecydowany ton starej służą-

cej. Nie, pomyślał, przymykając oczy. Wiedział, że ona nie

o tym mówi. Nie chciał tego ale nieoczekiwane wyznanie

zabrzmiało niczym wołanie o pomoc:

- Ja wciąż ze sobą walczę, Emmo. Każdego dnia.

Emma westchnęła głęboko.

- Ja wiem. Ja wiem. Ale nie możesz obciążać tym tego

dziecka.

background image

3

-Inga! - zawołał głośno ojciec w trzy dni później.

Wiatr unosił jego władczy głos. Inga odwróciła się,

zaciekawiona, czego chce. Jednym ruchem wysypała

ziemniaki z wiadra z powrotem do skrzyni. Nie

powinna kazać ojcu czekać. Ziemniaki może

przynieść później.

-Tak, ojcze? - powiedziała, stając przy nim na scho-

dach.

v

-Chc , eby wybra a si z tym do Gaupås. - Po

ę ż

ś

ł

ę

dał jej

zwinięty w rulon zalakowany list ze swoją pieczęcią. -

Możesz wziąć któregoś konia - dodał. Odwrócił się,

żeby wrócić do kuchni, ale zatrzymał się jeszcze w

progu. - Nie musisz się śpieszyć z powrotem. Sami

poradzimy sobie z resztą pracy.

Inga stała bez ruchu, oszołomiona. To naprawdę dzisiaj

nie musi już więcej pracować? Będzie miała wolne przez

całe popołudnie? Wbiegła po schodach do swojej sypialni,

rzuciła list na łóżko i otworzyła szafę, by wyjąć ciepłe ubra-

nie. Przejęta podeszła do okna i wyjrzała na dwór. Konie

w zagrodzie jadły siano, które położono im na ziemi, z py-

sków unosiła się biała para.

23

background image

Chociaż świeciło słońce, pogoda była mroźna. Inga

zdjęła fartuch j. wyjęła z szafy grubą szarą halkę. Na halkę

włożyła spódnicę z samodziału.

Futrzany płaszcz miała na dole. Ten płaszcz sprawili jej

bracia dwa lata temu. Na jarmarku w Kongsberg kupili fu-

tro, a Emma chętnie uszyła podbity tym futrem płaszcz.

Kołnierz został oblamowany skórkami z gronostajów,

miękkie futro grzało w szyję i twarz w czasie mroźnych zi-

mowych dni.

-A co to, panienka wybiera się na narty? - zażartował

Lorang, wyjmując narty Ingi z komórki.

-Tak, wybieram się do Gąupas. Wyprawa nie zajmie

mi więcej niż pół godziny, jeśli śnieg dobrze niesie i

zdołam stać wyprostowana. Mam tam zawieźć list -

wyjaśniła.

-Ach tak, tak, tak, no to przyjemnego spaceru - uśmiechnął

się Lorang i poszedł do swoich obowiązków.

Inga przypięła narty i wzięła kijki. Ostrożnie posuwa-

ła się naprzód, ale kiedy znalazła się na szczycie wzgórza,

wsunęła kijki pod pachę. W zawrotnym tempie zjechała na

dół.

- Hej, hej! - śmiała się, kiedy biały od śniegu krajom-

raz przepływał obok niej. Inga zawsze lubiła jeździć na

nartach i robiła to świetnie. Rzadko kiedy się przewra

cała i mało kto był w stanie ją prześcignąć. Teraz spód

nice łopotały wokół nóg, Inga uginała kolana, by zacho

wać równowagę.

Kiedy znalazła się u stóp wzgórza, przystanęła. Z zaru-

mienioną twarzą ruszyła wolno przed siebie. Mroczne sos-

ny wznosiły się nad nią, ale Inga się nie bała. Bardzo dobrze

czuła się w tych lasach, od najwcześniejszego dzieciństwa

wędrowała po nich i znała właściwie każde drzewo.

Tam gdzie drzewa rosły gęściej, panował mrok, ale to

tu, to tam przeświecały jednak promienie słońca. Inga za-

trzymała się, by popatrzeć, jak śnieg mieni się na gałąź -

24

background image

kach sosen. To po prostu magiczne, westchnęła zachwy-

cona. Śnieżne kryształki sypały się z drzew, a blask słońca

sprawiał, że wszystko to wyglądało niczym srebrzysta paję-

czyna. Śnieg skrzył się w promieniach słońca.

Kiedy wyszła na otwartą polanę, zobaczyła leżący przed

ni dwór Gaupås. Spichlerz i piekarnia ton y w s onecz

ą

ęł

ł

-

nym blasku.

Dziwne, że nie przychodzi tutaj częściej. Jej ojciec to

bliski przyjaciel Nielsa, a Niels ma dwie córki. Jedna z nich,

Gudrun, jest o dwa lata starsza od Ingi, a druga, Sigrid, trzy

lata młodsza. Inga bawiła się z nimi w dzieciństwie, ale za-

bawa kończyła się zwykle tym, że Gudrun wszczynała kłót-

nie. Mogło chodzić o zwyczajny drobiazg, ale dziewczynki

nigdy nie zgadzały się ze sobą w żadnej sprawie. Nigdy nie

mogły się porozumieć. A przecież mogły być serdecznymi

przyjaciółkami, zwłaszcza że w okolicy nie było zbyt wielu

dziewcząt w ich wieku.

I Gudrun bardzo się zmieniła po tym, jak jej matka,

Andrine Gaupås, umar a jakie osiem lat t

ł

ś

emu na suchoty.

Śmierć matki sprawiła, że dziewczyna ż dnia na dzień stała

się dorosłą osobą, jeszcze bardziej władczą i pewną siebie.

Miała w sobie coś, co Ingę przerażało. Inga westchnęła, po-

grążona w rozmyślaniach. Sama nie wiem, jak z nią rozma-

wiać, ona jest zawsze skrzywiona i zła. Kiedy widziałyśmy

się ostatnio, spoglądała na mnie jakoś dziwnie. Jakby mnie

czujnie obserwowała i bała się, że znam się na domowej

pracy lepiej niż ona.

Inga potrząsnęła swoimi długimi czarnymi włosami.

To sprawiło, że kryształki śniegu, które miała na głowie,

spadły za kołnierz. Roześmiała się, czując, jak śnieg się topi

i spływa po karku w dół. Odpięła narty i razem z kijkami

oparła je o ścianę domu, zdjęła ciepłe, mokre od potu ręka-

wiczki i otrząsnęła płaszcz ze śniegu.

- Żebym tylko nie trafiła na obiad - mruknęła pod no-

sem.

25

background image

- A cóż to, czyż to nie młoda panienka ze Svartdal?!-wy

krzyknął Niels, otwierając jej drzwi. - Czemu zawdzięczamy

tak miłą wizytę?

Inga dygnęła i uścisnęła rękę, którą wyciągał do niej

na powitanie. Dłoń Nielsa była dziwnie szczupła i kości-

sta. Ale chyba nienawykła do pracy, pomyślała Inga, mając

przed oczyma potężne, ogorzałe ręce swojego ojca.

- Przyniosłam list od ojca - odparła, cofając rękę.

Czy na twarzy gospodarza nie pojawił się lęk, kiedy po-

dawała mu list? Niels oblizał pośpiesznie swoje blade war-

gi. Drżącą ręką pogłaskał łysą głowę. Jego szare, przerze-

dzone włosy były nad uszami potargane.

Niels odetchnął i odsunął się na bok. ,

- Nie stójmy tutaj w tym zimnym przeciągu. Wejdź do

środka, chodź, proszę. Gudrun zaraz poczęstuje cię filiżan

ką kawy. Jeśli mi pozwolisz, to przejdę na chwilę do gabine

tu, żeby przeczytać list.

Inga weszła do korytarza i zrobiło jej się jakoś nieprzy-

jemnie, kiedy Niels pomagał jej zdjąć płaszcz. Był niezdar-

ny i jakby zakłopotany, wyglądało na to, jakby chciał po

prostu zniknąć.

- Gudrun! - zawołał, kiedy powiesił już płaszcz i zoba

czył, że Inga gotowa jest wejść do izby.

Inga poczuła na karku wzrok jego córki, zanim jeszcze

ją zobaczyła. Gudrun nie była brzydka, ale bujna niczym

dójka. Twarz miała okrągłą, lekko pyzatą, a nos spiczasty.

Włosy długie, bardzo jasne. Mogłyby być niczym złotawa

aureola, gdyby nie zaplatała ich tak mocno i nie upinała

w dwa śliniaczki nad uszami.

- Dzień dobry, Gudrun - przywitała się Inga uprzej

mie.

Gudrun nie odpowiedziała na pozdrowienie, mruknęła

coś pod nosem.

Zaległa dręcząca cisza. Żeby coś powiedzieć, Inga za-

wołała:

26

background image

- Jaki piękny jest wasz nowy dom! Naprawdę

niezwykły.

Przez chwilę wyglądało na to, że Gudrun z radością

przyjmie pochwały.

-Tak, ojciec nie żałował niczego, kiedy zaczął go bu-

dować. To dom w stylu szwajcarskim. Ja najbardziej

lubię tę wielką werandę, która wychodzi na dziedziniec.

Być może zauważyłaś, jakie piękne rzeźbienia

ozdabiają drzwi i okna.

-Tak, zauważyłam - potwierdziła Inga uprzejmie

-Służba przeniosła się do starego domu - wyjaśniała

Gudrun. - "W nowym domu jest miejsce dla wielu go-

ści, którzy do nas przyjeżdżają. I - dodała z naciskiem -

to coś całkiem innego niż te stare, brzydkie ściany z

bali, jak-na przykład w waszym domu! U was to wiatr

musi gwizdać we wszystkich szczelinach, ze zgrozą

myślę o tym, jak macie tam zimno i jakie przeciągi! -

Jej szare oczy, które przedtem spoglądały łagodnie,

teraz były niczym wąskie szparki, lśniły złośliwie.

Inga stała jak wrośnięta w podłogę. Gudrun naprawdę

odważyła się mówić z taką pogardą o jej ukochanym Svart-

dal? I to do niej, tak prosto w oczy? Inga zawsze bardzo

lubiła leżeć w łóżku w swojej sypialni i słuchać, jak na ze-

wnątrz wieje wiatr, sprawiając, że drewniane ściany trzesz-

czą i wzdychają. To takie uspokajające, lubiła, kiedy wiatr

kołysał ją do snu.

Pośpiesznie zastanawiała się, co by tu powiedzieć.

Nie miała ochoty, żeby Gudrun wywyższała się jej kosz-

tem.

- A ja tam wolę, żeby dom miał historię i duszę - od

parła.

Gudrun wybuchnęła głośnym, sztucznym śmiechem.

- Ocknij się, Inga! Żyjemy w czasach zmian i nowości.

Już nie można mieszkać w domu, w którym podłogi rano

są lodowato zimne, a woda w wiadrach w nocy zamarza.

27,

background image

Serce Ingi zaczęło bić bardzo szybko. Jeszcze chwila i

nie zniesie tego złośliwego wypominania, w jak marnym

stanie znajdują się budynki w Svartdal. Dwór, który

ojciec i dziadek, a przedtem jego przodkowie zbudowali

własnymi rękami! Jest taki wspaniały dlatego,

e

ż

m czy ni z jej rodu pracowali w lesie i na polach.

ęż

ź

Wprawdzie Gaupås jest dużym dworem, ale nowy dom

zbudowali tylko dlatego, że Niels miał pieniądze. Sam nie

wbił w tym domu ani jednego gwoździa.

Gudrun stała przed nią, wielka i ciężka, i pełna trium-

fu najwyraźniej czekała na jej kolejny ruch. Chce, żebym

zaczęła się bronić, pomyślała Inga ze złością. Chce, żebym

pozwoliła jej na nowe złośliwości.

W tym momencie Niels, czerwony i spocony, wszedł do

pokoju. Wyglądał na wzburzonego.

- Nie poczęstowałaś naszego gościa kawą i cia

stem?! - zawołał zdumiony, wyciągając przed siebie ręce.

Gudrun posłała Indze pełne urazy spojrzenie. Inga

uśmiechnęła się słodziutko w odpowiedzi, ciesząc się, że

Gudrun zapomniała swojej roli obowiązkowej córki.

-Nie przeczę, że po tej wyprawie narciarskiej chętnie

napiłabym się czegoś gorącego - powiedziała Inga

przypochlebnie do Nielsa.
-Oczywiście, oczywiście - mamrotał Niels i pomagał

nakrywać stół w izbie. Ręce trzęsły mu się tak, że

filiżanki złowieszczo o siebie stukały. Inga obawiała się,

że je potłu cze.

Gudrun uniosła głowę i niemal przepłynęła przez pó

kój, niosąc tacę z ciastem. Niels zerkał zirytowany nacóri

kę, najwyraźniej niezadowolony z jej zachowania. Ale gło»

su nie podnosił. No pewno, że nie, pomyślała Inga, siadając

na krześle, które podsuwał jej Niels, ona potrafi dyrygować .

swoim ojcem.

- Czego chciał Kristian Svarrdal? - spytała Gudrun]

kiedy już nalała kawy do filiżanek.

28

background image

Inga słuchała zaciekawiona. Rzadko się zdarzało, żeby

nie wiedziała, co ojciec planuje. Z reguły wprowadzał za-

równo ją, jak i braci w plany dotyczące zakupu nowych na-

rzędzi i innych niezbędnych rzeczy.

Niels strząsnął ze spodni jakiś niewidoczny pył, głos

mu drżał, kiedy wymamrotał ledwie dosłyszalnie:

- To tylko interesy. Nic, czym kobieta powinna zaprzą

tać sobie głowę.

Gudrun nie ustępowała:

- Nie możesz powiedzieć mimo wszystko, ojcze? Lubię

być poinformowana o tym, co się dzieje.

W jej tonie słychać było i prośbę, i przymilność. Niels ujął

filiżankę i napił się kawy. Wyglądało na to, że potrzebuje

czasu, by znaleźć odpowiedź.

-Pan Svartdal prosi mnie o radę w związku z handlem

drewnem.
-Handlem drewnem? Od kiedy to zacząłeś udzielać

rad w sprawie drewna? - prychnęła Gudrun. - Ty

przecież jesteś sędzią.

-Och - odparł Niels i wyprostował plecy. Wyglądało

na to, że jest zadowolony ze swojej odpowiedzi. -

Zdarza się przecież, że ktoś mimo wszystko chce

usłyszeć radę dobrego przyjaciela.

Gudrun milczała.

Rozmowa przy stole kulała i nastrój był nieprzyjemny.

Inga chciała jak najszybciej zakończyć tę wizytę i wyruszyć

w drogę powrotną do domu. Gudrun wyjęła z koszyka ro-

bótkę, metalowe druty poruszały się miarowo, co jej nie

przeszkadzało mieć baczenie na wszystko.

Niels zapytał, co tam słychać w Svartdal, a Inga odpo-

wiadała tak uprzejmie, jak tylko umiała.

- Dziękuję za zainteresowanie. Z Emmą wszystko do

brze. Tak, co do tego masz rację. W ostatnim tygodniu po

goda była okropna. Nie, nikt nie ucierpiał w czasie zawiei.

Coś było nie tak. Inga nie potrafiłaby powiedzieć, o

co

29

background image

chodzi, ale coś jej się tu nie zgadzało. Niels nigdy nie był

człowiekiem, który mówi głośno, by zwrócić na siebie

uwagę, dziś jednak wydawał się wyjątkowo małomówny.

Coś musiało go dręczyć i Inga odniosła dziwne wrażenie,

że to coś wiąże się z nią.

Albo może z listem, który tu przyniosłam, pomyślała.

Może ojciec z jakiegoś powodu zrywa ich przyjaźń? Zaraz

jednak pokręciła głową. To nie może być to, bo po pierwsze

nie potrafiłaby powiedzieć, z jakiego powodu ojciec mógł-

by się rozgniewać na Nielsa, a po drugie gdyby tak było,

to przyjechałby tutaj sam. Ojciec nie ma zwyczaju unikać

nieprzyjemnych konfrontacji. Jest człowiekiem, który po-

trafi bronić swoich racji.

Inga piła małymi łyczkami gorącą kawę, napój miło ją

rozgrzewał. Czyżby ojciec zamierzał zainwestować duże

sumy w handel drewnem i zwraca się do Nielsa, swojego

przyjaciela, o radę? To wydawało jej się bardziej możliwe.

Do ich dworu należą przecież rozległe, bezkresne lasy. Jed-

nak mimo wszystko... dlaczego Niels się tak boi?

-Dziękuję za wspaniały poczęstunek - Inga zwróciła

się do Gudrun, kiedy wstała, żeby się pożegnać. I

naprawdę uważała, że poczęstunek był pyszny.

Gudrun podała znakomite drożdżowe ciasto, a do tego

słodki mus jabłkowy. Nie chciała przepraszać Gudrun

za ostrą wymianę zdań, kiedy tutaj przyszła, ale nie

chciała też opuszczać dworu bez podjęcia próby

pogodzenia się z nią. Nie była w stanii powiedzieć

tego wprost, niech więc Gudrun tłumaczy so» bie jej

pochwały, jak chce.

-Czy chciałabyś, żebym odprowadził cię przez las? -

spytał Niels z troską w głosie. - Na dworze zrobiło się

ciemno, a ty masz kawałek drogi do domu. A może byś

chciała żeby któryś z parobków odwiózł cię saniami?

-Stokrotne dzięki za uprzejmość - powiedział ła Inga -

ale ja się ciemności nie boję. A trochę ruchu na

świeżym powietrzu mi nie zaszkodzi.

30

background image

-Więc naprawdę nie chcesz, żebym cię odprowadził? -

Na bladej twarzy Nięlsa malowała się wyraźna ulga.

-Nie, dziękuję.

Wyszedł wraz z nią na ganek.

-Pozdrów Kristiana i powiedz, że wkrótce się odezwę.

-Oczywiście - obiecała Inga i ruszyła w drogę.

background image

4

Słońce zaszło już jakiś czas temu i wokół zrobiło się

ciemno. W lutym mrok przychodzi wcześnie i Inga za
cz a troch a owa , e nie wysz a z Gaupås, kiedy jesz

ęł

ę ż ł

ć ż

ł

cze było jasno. Księżyc w. pełni wyglądał spoza ponu

rych, ciężkich świerków, które rzucały na ziemię długie

cienie. Śnieg nie był już biały, pojawiła się teraz na nim;

delikatna, niebieskawa poświata. Narty chrzęściły na

oblodzonej powierzchni. Mimo że mróz przenikał pod

ubranie, Inga nie tęskniła do domu. Czuła się jakoś nie-

zwykle wolna, idąc tutaj samotnie, zjednoczona z tym

zimowym krajobrazem.

Dawniej w tych okolicach były wilki. Może i teraz od czasu

do czasu przebiegnie przez las jakaś wataha, ale wilki jej nie

przerażały. Prawdopodobnie one bałyby się bardziej niż Inga.

Nagle usłyszała jakiś dźwięk. Przystanęła bez ruchu i

nasłuchiwała. Co to może być? Zwierzę brnące w śniegu?

Może rosomak? Inga skuliła się i poczuła, że policzki jej

płoną ze strachu. Ojciec zawsze ją ostrzegał."! nie musisz się

obawiać ani wilka, ani rysia, ale rosomaka

32

background image

powinnaś się wystrzegać. To podstępny i silny drapież-

nik.

tała bez ruchu i nasłuchiwała. Przestraszoną i zbita z

tropu odwróciła głowę, by zobaczyć, co wywołuje ten

dziwny hałas. Nagle za pniami świerków, jakieś dwadzieś-

cia metrów dalej, zobaczyła mroczny cień, więc wyciągnęła

szyję, żeby widzieć lepiej. Cień przesuwał się szybko i trud-

no było określić, co lub kto to jest.

Odetchnęła spokojniej, gdy zdała sobie sprawę, że to

człowiek. Miała ochotę wybuchnąć śmiechem. Prawdopo-

dobnie sama siebie przestraszyła. Powinna była

rozumieć, że inni ludzie też mogą mieć ochotę

pospacerować po lesie w taki piękny zimowy wieczór.

Wkrótce stanął przed nią młody mężczyzna.

-Dobry wieczór - przywitał się, opierając ręce na nar-

ciarskich kijkach.

-Dobry wieczór - wymamrotała w odpowiedzi, nie

pewna, kim ten człowiek jest.

-Co panienka ze Svartdal robi w lesie tak późno? - spytał

uprzejmie, z uśmiechem.

Inga odniosła wrażenie, że bawi się jej kosztem. Wpa-

trywała się w ziemię i odrzuciła nogą na bok jakąś bryłkę

lodu, która przywarła dp czubka jej kijka. Nigdy przedtem

nie widziała tego człowieka, skąd więc on wie, jak Inga się

nazywa?

-Ja... ja by am z wizyt w Gaupås. To taki dwór tam

ł

ą

ni ej - doda a wyja niaj co. - Dlaczego mu o tym

ż

ł

ś

ą

opowiada? Co go obchodzi, gdzie była?

-Bardzo dobrze znam Gaupås - odpar obcy swobod

ł

-

nie.

-Naprawdę? - spytała zaskoczona. - Niels jest przyjacie-

lem mojego ojca... ale dlaczego ja nie wiem, kim... -z

trudem wypowiadała słowa. - Jak się nazywasz?

-Martin. Mam na imię Martin - roześmiał się uba-

wiony. - To nie jest bezpieczne, gdy .młoda, piękna

kobieta

33

background image

błąka się sama po lesie. Zadbam, żebyś bez kłopotów wró-

ciła do domu.

Ingę przeniknął delikatny dreszcz, a serce zaczęło bić

nieco szybciej. Co ten Martin powiedział? Że jest piękna?

Nigdy nikt jej czegoś takiego nie mówił. A już zwłaszcza

mężczyzna! Płomienny rumieniec wypłynął na jej policzki.

Zerkała spod oka na nieznajomego mężczyznę.

Dziękuję bardzo i nawzajem, pomyślała, ale za nic nie

odważyłaby się powiedzieć tego głośno. Ale to prawda,

że nieznajomy był przystojny, miał na sobie szerokie

spodnie, skarpetki w różnych kolorach, podtrzymywane

czerwonymi podwiązkami. Do tego gruby, wełniany swe-

ter z golfem. Na głowie miał niewielką czapeczkę, spod

której wystawały jasne włosy. Kiedy mówił, w mroku po-

łyskiwały białe zęby. Nos miał prosty, oczy w pięknej opra-

wie i proste brwi. Było zbyt ciemno, by mogła stwierdzić,

jakiego koloru są te oczy, myślała jednak, że niebieskie

lub zielone. Inga jak zaczarowana wpatrywa a si w jego

ł

ę

szerok klatk piersiow , pot

ne ramiona i wielkie d o-.

ą

ę

ą

ęż

ł

nie. Oto prawdziwy m

czyzna, pomy la a i na moment

ęż

ś ł

zobaczy a znowu przed sob szarego Nielsa Gaupåsa.

ł

ą

Różnica między tymi dwoma ludźmi była przytłaczająca.

No tak, poczuła, że jest niesprawiedliwa. Niels jest stary,

czas zrobił swoje.

Nie mówili nic więcej, oboje wolno posuwali się na-

przód. Inga szła przodem. Nie podobało jej się to, wolała-

by nie mieć go za sobą. Bardzo ją to niepokoiło. Ciekawe,

czy nieznajomy zachwyca się widokiem zaczarowanego

lasu, czy też przygląda się jej sylwetce? Czy wpatruje się

w talię, czy raczej w kołyszące się biodra?

Próbowała iść, nie poruszając biodrami, ale tego nie

dało się zrobić. Wkrótce zaczęły boleć ją plecy, ponie

waż szła na sztywnych nogach, nienaturalnie. Przyśpie-

szyła kroku, żeby sobie nie pomyślał, że Inga się wlecze.

Na szczycie wzniesienia, z którego droga wiodła prosto do

34

background image

Svartdal, oboje przystanęli. Indze pozostał już tylko zjazd

w dół i będzie w domu.

Z kuchennych okien płynęło światło i kładło się deli-

katną poświatą na pokrytym śniegiem dziedzińcu. Inga

uśmiechnęła się sama do siebie i, jak wiele razy przedtem,

poczuła, jak bardzo kocha swój dom. Oczywiście, niekiedy

musiała walczyć z ponurym charakterem ojca, ale mimo

wszystko kochała swoją rodzinę, dwór i otaczającą go przy-

rodę. Bardzo dobrze znała wszystkie domowe obowiązki,

teraz z pewnością Emma zaczyna nakrywać do kolacji.

Widok rodzinnego domu sprawił, że Inga się rozma-

rzyła. Na chwilę prawie zapomniała, że nie jest tu sama.

Nie musiała się odwracać, żeby nabrać pewności, iż Martin

stoi tuż za nią. Wciąż słyszała jego oddech, czuła na karku

delikatne, słodkie ciepło.

- Ojciec na pewno serdecznie by cię przyjął, gdybyś

zechciał wejść ze mną do domu - rzekła, spoglądając na

niego skrępowana. Ile on może mieć lat, zastanawiała się

w duchu. Mniej więcej tyle, co ja? Nie, wygląda na doj

rzalszego, bardziej pewnego siebie. To nie jest nieśmiały

chłopiec, już raczej niemal dorosły mężczyzna. - Może

zjadłbyś z nami kolację? Skoro odprowadziłeś mnie bez

piecznie do domu, należy ci się nagroda - dodała po

śpiesznie.

W jego oczach dostrzegała ciepło.

i- Niestety, muszę odmówić. Nie powinienem zbyt póź-

no wracać do domu.

Inga spuściła wzrok i w zamyśleniu kiwała głową. Jak by

to było, gdyby chciał przyjść jako gość do jej domu? Co by

czuła, siedząc po drugiej stronie stołu i studiując jego sil-

ną, ale wrażliwą twarz? Gdyby mogła przyglądać mu się

z bliska, bo to pewnie ojciec by z nim rozmawiał. Jej wolno

byłoby jeść lub podawać do stołu.

- A gdzie ty mieszkasz? - spytała i odwróciła głowę.

Jęk przerażenia wyrwał się z jej gardła.

35

background image

Martin zniknął. Tylko ślady nart w świeżym śniegu do-

wodziły, że sobie tego wszystkiego nie wymyśliła.

Zdumienie tym, że mężczyzna, który ma na imię Martin,

zniknął bezszelestnie, nawet się nie żegnając, nie dawało

jej spokoju. Przecież nie wyglądał na ile wychowanego czy

dziwnego. Dlaczego zadał sobie tyle fatygi, żeby towarzy-

szyć jej do domu? I dlaczego zniknął, zanim zdążyła za-

pytać, gdzie mieszka? Wszystkie te pytania wciąż miała

w głowie, kiedy wkraczała do ciepłej kuchni.

-Oddałaś list Nielsowi? - spytał ojciec. Siedział na

swoim miejscu przy stole i wkładał chrupki chleb do

dużej miski.

-Tak, oddałam mu do rąk własnych.

-Dobrze. Bardzo dobrze - mruknął ojciec.

-Niels obiecał, że wkrótce się odezwie - dodała jeszcze

Inga i stanęła przed kominkiem.

Teraz w kuchni były dwa piece. Przedtem używali głów-

nie paleniska z otwartym ogniem, ale od kiedy nastała

moda na kuchnie z fajerkami, kominek używany był raczej

do ogrzewania domu. Zdarzało się niekiedy, że Emma pie-

kła w nim chleb, jeśli nie miała siły stać przy otwartym og-

niu w piekarni. Inga wyciągała ręce do ciepła i wsłuchiwała

się w spokojne trzaskanie ognia.

- W lesie spotkałam jakiegoś mężczyznę - wyrwało jej

się nieoczekiwanie.

Bracia z zainteresowaniem podnieśli głowy znad stołu.

- Mężczyznę, który... - powiedział Kristian, jakby

chciał jej pomóc w kontynuowaniu opowieści.

- Spotkałam go na północ od jeziorka Svartdal.

Emma chrząknęła. Inga stała pogrążona we własnych

myślach i wciąż widziała przed sobą tego mężczyznę jak

żywego. Te jego jasne włosy, gładką skórę, te silne ramio-

na...

36

background image

Emma znowu chrząknęła. Dlaczego ona to robi, pomy-

ślała Inga zirytowana i zmarszczyła brwi. Zerknęła spod

oka na służącą, by się przekonać, czy nie dzieje się nic złe-

go. Wtedy dostrzegła ostrzeżenie w oczach Emmy. „Nie

opowiadaj więcej", prosiły te oczy, „nie mów głośno nic

o tym spotkaniu". Inga patrzyła na Emmę bezradnie,-ale ta

nie odwróciła wzroku. Pokręciła tylko ledwo dostrzegalnie

głową i złożyła ręce. Inga nic a nic nie rozumiała. Dlaczego

ma nic nie mówić? Ludzie we dworze spragnieni są nowin,

a ona sama też rzadko przeżywa coś nowego. Ale to uparte

ostrzeżenie w oczach Emmy sprawiło, że milczała.

- Dlaczego jakiś obcy człowiek włóczy się po naszych

lasach? - spytał Kristiari gniewnie. - Nie chcę żadnych że

braków ani innej hołoty w swojej posiadłości!

Inga ugryzła się w język, żeby nie zacząć bronić Mar-

tina. Nie warto mówić ojcu, jak ten obcy miał na imię, w

każdym razie nie teraz, kiedy ojciec jest nie w humorze.

- Nie mam pojęcia - mruknęła obojętnie. - Ja go tylko

widziałam, nie rozmawiałam z nim.

Już więcej ani słowo nie padło na temat mężczyzny, któ-

rego spotkała.

Kristian wpatrywał się w tańczące płomienie. Od kominka

płynęło miłe ciepło, ogień trzaskał wesoło, mimo to Kri-

stian marzł. Zamyślony uniósł kieliszek z winem do ust i

pociągnął łyk. Nie przepadał za mocniejszymi napitkami,

ale bywało, że pozwalał sobie wypić kieliszek wina, kiedy

rzeczywiście chciał się odprężyć i zebrać myśli.

Kim jest człowiek, którego Inga widziała w lesie?

Głęboko wciągnął powietrze, ale natychmiast je wypuś-

cił, kiedy poczuł ukłucie w piersiach. Położył dłoń na ser-

cu. Czyżby zaczynał mieć problemy z sercem? Właściwie

w to nie wierzył, bo zawsze był silny i wytrzymały. To po-

37

background image

nure myśli wywołują takie ukłucia. Niedobrze, jeśli czło-

wiek ma na głowie tyle zmartwień.

Czy Inga spotkała któregoś z synów Laureńsa Storedala?

Kristian cofnął się i oparł głowę o fotel. Kciukiem i pal-

cem wskazującym prawej ręki przycisnął powieki i wes-

tchnął. Granic Storedal nie chroni żaden płot, ale odkąd

wrogość między nim i Laurensem wybuchła, wydawało

się, jakby w lasach wyrosły wysokie mury. Do diabła, Lau-

rens nie może go oskarżać, że włóczy się po polach należą-

cych do Storedal! Nie wkroczyłby na zatrutą ziemię, nawet

gdyby go do tego zmuszano!

Którego z synów Laureńsa Inga spotkała? No cóż, po-

myślał przytomnie, nie ma pewności, że to ktoś z tutej-

szych mieszkańców. Można przyjąć, że to był obcy męż-

czyzna ze wsi, ale...

Kristian wypił resztkę wina. Mimo wszystko - skąd się

bierze to nieprzyjemne przeczucie, że któryś z potomków

Storedalów naruszył granice jego posiadłości?

Zniecierpliwienie burzyło mu krew. Na szczęście Inga

oddała dzisiaj list Nielsowi. Ten z pewnością nie potrzebu-

je zbyt wiele czasu, by mu na niego odpowiedzieć. Przecież

już wcześniej obaj roztrząsali tę propozycję.

Kristian poczuł zimny pot na plecach. Miał nadzieję,

że to nie potrwa długo, bo teraz czas zaczynał naglić...

Inga wyszczotkowała swoje długie włosy. Lśniące spływały

jej na plecy, już dawno temu powinna była przestać szczot-

kować. Ale to uspokajające zajęcie, kiedy myśli płyną to tu,

to tam. Tyle rzeczy ją ostatnio zastanawiało. Kim jest męż-

czyzna, którego spotkała, i dlaczego Emma uważa, że nie

powinna nikomu o nim opowiadać? Zanim zdążyła się nad

tym zastanowić, ktoś zapukał do drzwi.

Na zewnątrz stała Emma.

- Muszę z tobą porozmawiać. - Stara służąca niespo-

38

background image

kojnie spoglądała na długi korytarz. Inga cofnęła się

nieco i wpuściła ją do pokoju. Emma opadła na jedyne w

tym pomieszczeniu krzesło, Inga natomiast usiadła na

krawędzi łóżka. - Ten mężczyzna - zaczęła Emma z

wahaniem - czy on ci powiedział, kim jest?

-Właściwie to nie. Powiedział tylko, że ma na imię

Martin.
-No dobrze, to nie musiał już dodawać nazwiska bo ja

natychmiast się domyśliłam, o kogo chodzi.

-Jakim sposobem? - spytała Inga szeptem i położyła

dłoń na bijącym głośno sercu.

-Widziałam blask w twoich oczach, moje dziecko,

mieniły się i jarzyły niczym gwiazdy.

Inga siedziała zakłopotana. Emma zdaje się znać ją le-

piej niż ona sama. Bo Inga wciąż nie zdawała sobie sprawy

z tego, jakie wrażenie obcy na niej wywarł. Zachwycała ją

jego uroda, to trzeba przyznać, ale jakim sposobem Emma

domyśliła się wszystkiego tak szybko? Szybciej, niż ona

sama była w stanie to pojąć!

Inga wstała i podeszła do okna. Przycisnęła czoło do

zimnej szyby. Przez nieszczelne futryny ciągnęło zimno.

-Przecież go nie widziałaś. Więc skąd możesz wie-

dzieć, kogo spotkałam?

-Nie tak trudno się domyślić - oznajmiła Emma sta-

nowczo. - W pobliżu nie ma zbyt wielu dworów. Więc

on musi pochodzić z któregoś z sąsiednich domów, bo

do wsi jest za daleko, żeby ktoś chodził tutaj tak

późno. A poza tym twoje zachowanie, twoje

promienne spojrzenie, tak, wszystko mi mówi, że to

musiał być młody mężczyzna.

-No to powiedz mi, kim on właściwie jest - wyszeptała

Inga i przymknęła oczy. - Nie dręcz mnie już dłużej w

ten sposób. - Nie bardzo zdając sobie z tego sprawę, po-

wiedziała głośno: - Oddbjorn i Tordis z Nedre

Gullhaug mają synów Ingego i Ivara. Ale chłopcy nie

skończyli więcej niż dziesięć i dwanaście lat, więc to

żaden z nich! Halv-

39

background image

dan i Hedvig z 0vre GuUhąug mają Torsteina, Torbjerna i

córkę Ingebjorg. Znam i Torsteina, i Torbjorna, i to na pewno

też żaden z nich...

A więc to musiał być jeden ż synów ze Storedal. Storedal to

dwór leżący najbliżej Svartdal, ale między obydwoma domami

panuje wrogość tak gwałtowna i silna, że Inga nigdy nie

odważyła się nawet zapytać, co stało się jej przy czyną. Zawsze

kiedy ojciec słyszy nazwisko właściciela Storedal, twarz mu

blednie i mocno zaciska wargi. W Storedal mają trzech synów i

dwie córki. Wszyscy są mniej więcej w jej wieku, trochę młodsi

lub trochę starsi. To mógł być ktoś z nich, stwierdziła nagle.

Emma odwróciła się gwałtownie, aż krzesło zatrzeszczało.

- Inga, moje dziecko, posłuchaj teraz starej kobiety...

Czoło Ingi było lodowato zimne, kiedy oderwała je od

szyby. Kwiaty z mrozu stopniały w miejscu, na które padał jej

oddech. Zobaczyła, że Emma chce powiedzieć coś, co jest dla

niej zbyt trudne.

Stara splatała swoje powykrzywiane, spracowane palce i

głośno przełykała ślinę. Kiedy jej mądre, matowe oczy napotkały

spojrzenie błękitnych oczu Ingi, były pełne żalu.

-Odkąd przyszłaś na świat, starałam się uchronić cię od

wszelkiego zła. Główne zadanie mojego życia polegało na

tym, by chronić cię przed bolesnymi chwilami. Zdarzało się,

że biegłaś gdzieś, a potem wracałaś z poocieranymi

kolanami i łokciami... Tego rodzaju ból można znieść, on

szybko mija. Gorzej, jeśli ból zagnieździ się tutaj. - Emma

położyła dłoń na sercu i poklepała się lekko po bluzce. - Jeśli

ten ból zostanie tu na zawsze, człowiek jest zgubiony.

-Dlaczego mi o tym opowiadasz? - spytała Inga bez-

barwnym głosem.

-Zapomnij o tym mężczyźnie, Inga. Martin nie jest dla

ciebie.

Inga poruszyła się.

40

background image

- Czy zrobił coś złego? Czy popełnił jakieś przestęp-

stwo?

Emma pokręciła głową.

-To szlachetny człowiek. Mimo to jednak... musisz się

postarać, żeby pamięć o nim nie zagnieździła się w two-

ich myślach. Nie wolno ci się w nim zakochać. Bo to

było- by dla ciebie brzemienne w skutki.

-Nic nie rozumiem - zaprotestowała Inga, ale Emma

ostrzegawczo uniosła w górę ręce. Jeszcze nie

skończyła.

-Nie mogę powiedzieć ci nic więcej - westchnęła. -1 jesz-

cze jedno: nie wolno ci o niego pytać ojca ani nikogo

innego w naszym dworze. Nikt nie może wiedzieć, że

spotkałaś akurat tego człowieka na naszej ziemi..,

- Co się właściwie tutaj dzieje? - mamrotała Inga czu-

jąc, że strach pełznie jej po plecach. Wygląda na to, jakby

w ciągu jednego dnia całe jej życie uległo przemianie.

Dotychczas uważała, że prowadzi życie wolne od zmar-

twień, chociaż ojciec często bywa wobec niej bezlitosny.

Mimo tó wiedziała, że w głębi serca ją kocha. Chodzi tylko

o to, że on nie ma kontroli nad własnymi uczuciami. Inga

wiedziała, że droga od miłości do nienawiści jest krótka i

czasami ojciec nie potrafi zachować równowagi między

dobrem i złem.

Nie miała na co się skarżyć. We dworze nigdy nie brako-

wało jedzenia czy picia, ani dla ludzi, ani dla zwierząt.

Inwentarz w Svartdal nie był wychudzony, kiedy wiosną

wypuszczano go na zielone pastwiska. Zarówno konie,

krowy, jak i owce były równie dobrze utrzymane wiosną,

jak późną jesienią, kiedy zamykano je w oborach i

stajniach.

Ponieważ do wsi było daleko, ojciec postarał się, żeby

Inga i bracia mieli co roku własnego nauczyciela przez kil-

ka letnich tygodni. Nauczyli się dzięki temu liczyć, pisać

i czytać. Otrzymali ,też ogólne wprowadzenie w historię,

41

background image

biologię i geografię. Początkowo Inga sądziła, że ojciec nie

będzie chciał jej uczyć, skoro jest dziewczyną. Liczyła

się z tym, że musi jej wystarczyć to, czego nauczy ją

Emma na temat prowadzenia domu, ale popełniła błąd. -

Trochę rozumu w głowie jeszcze nikomu nie zaszkodziło -

mruknął któregoś dnia ojciec. Inga uważała, że żyje jej się

dobrze i stosunkowo bezpiecznie. Czy teraz to poczucie

bezpieczeństwa miałoby się ulotnić? Pomyślała o liście,

który przekazała Nielsowi. Czy to było ostrzeżenie, że

nadchodzą gorsze czasy? Czy w liście była mowa o tym, że

Svartdal jest zadłużone i wkrótce popadnie w ruinę? Nie,

to niemożliwe! Nic nie wskazywało na to, żeby ojciec

popełnił jakieś błędy. Co miesiąc zwożono z lasów wielkie

ładunki drewna. Tworzyły się długie karawany wozów,

które transportowały je z dziedzińca w Svartdal do

Holmestrand. Stamtąd drewno było przewożone do

Drammen i Larvik. Dwór miał naprawdę spore dochody ze

swoich lasów. Nie mogła też uwierzyć, żeby ojciec stracił

pieniądze na jakichś nietrafionych inwestycjach, bo nigdy

nie słyszała, by mówił o niepewnych interesach.

Nadal pozostawało dla niej tajemnicą to, że Niels wy-

dawał się taki wzburzony treścią listu. Może to Niels wi-

nien jest pieniądze jej ojcu i nie stać go na spłacenie długu?

Ale i w to Inga wątpiła. O ile zna Nielsa, to jest to rozsądny

i poważny człowiek. Mimo wszystko, pomyślała już któryś

raz tego samego dnia, gdyby były jakieś nieporozumienia,

to ojciec osobiście pojechałby do Nielsa. Nie używałby jej

jako posłańca.

A ten mężczyzna, Martin... Na myśl o nim zrobiło jej

się gorąco. Poczuła w ciele słodkie mrowienie. Nie mog-

ła zrozumieć tego tajemniczego lęku, który go otaczał.

Co by się komu stało, gdyby Inga dowiedziała się o nim

czegoś więcej? Nie mogła też pojąć, co niebezpiecznego

jest w tym, że mogłaby o nim rozmawiać. Wiedziała, że oj-

ciec ma we wsi duży respekt, a to zwykle rodzi i przyja-

42

background image

ciół, i wrogów. Może nawet więcej wrogów, pomyślała ze

smutkiem. Ale przecież Martin nie może być wrogiem jej

ojca, jest na to chyba za młody. Ojciec potrafił zachowywać

się szorstko wobec ludzi, których nie lubił. Nie przejmował

się, co ludzie mówią albo o nim myślą. Inga nie znała czło-

wieka, który byłby w większym stopniu panem siebie niż

ojciec. Ludzie twierdzą, że jest zarozumiały, ale ojciec

się z tego śmieje.

- Bo mam do tego powody - powiedział kiedyś, uśmie-

chając się szeroko. - Ludzie zawsze pogardliwie spoglądali

na Svartdałów i muszę powiedzieć, że teraz bardzo się cie-

szę, kiedy widzę ich zawiść. Kiedy zazdrość szarpie ich ser-

ca, sprawia im to ból. Ja z tego powodu nie cierpię.

Za ojcem naprawdę trudno trafić, pomyślała Inga. Za-

czynała już być zmęczona. Dzięki solidnym podwalinom,

jakie przodkowie położyli pod rozwój dworu, on może

królować nad okolicą. Coś takiego musi rodzić wrogość.

Rozpięła bluzkę, zdjęła ją i powiesiła na oparciu krzesła.

W zamyśleniu zdejmowała spódnicę i halkę. Starannie zło-

żyła ubrania i spod poduszki wyjęła nocną koszulę.

Otuliła się starannie kołdrą i ziewnęła, ale dotychczas

nie rozwiązała przyczyn konfliktu między ojcem i Mar-

tinem. Jeśli oni są wrogami, pomyślała sennie. Bó nawet

tego nie wiedziała.

background image

5

Dwa dni później Emma obudziła ją o świcie. Inga otwo-

rzyła oczy i uśmiechnęła się do służącej. Na dworze było

ciemno, ale Emma trzymała w ręce świeczkę. Mdłe świa-

tełko wywoływało mroczne cienie na ścianach.

-Musisz już wstawać, dziecko - szeptałaEmma. - Wie-

czorem będziemy mieć gości.

-Gości? - powtórzyła Inga i spuściła nogi z łóżka. Na-

tychmiast oprzytomniała. - A kto przyjeżdża?

Emma uśmiechnęła się, widząc jej zaciekawienie.

-Szczerze powiedziawszy, nie wiem. I nie zamierzam

pytać Kristiana. W swoim czasie się dowiemy. Ale teraz

się pośpiesz, Inga. Dzisiaj jest mnóstwo do zrobienia.

Będziesz musiała mi pomóc.

-Zaraz przyjdę - obiecała Inga.

Kiedy stara służąca opuściła pokój, Inga ściągnęła noc-

ną koszulę przez głowę. Przyjemnie było postawić stopy

na miękkim futrzanym dywaniku, który leżał przy łóżku,

ale przeniknął ją dreszcz, kiedy stanęła na lodowatych des-

kach podłogi. W pokoju panował chłód i Inga dostała gę-

siej skórki.

44

background image

Nalała wody do miednicy i ochlapała sobie twarz. Zim-

na woda dosłownie kłuła skórę, ale to przyjemne i orzeź-

wiające uczucie. Uznała, że dzisiaj nie ma czasu na grun-

towne poranne mycie. Chciała jak najprędzej zejść do

ciepłej kuchni, żeby dowiedzieć się więcej o tym, co ma się

stać.

- Aleś się pośpieszyła - roześmiała się Emma.

Inga odpowiedziała jej uśmiechem i zaczęła przygoto-

wywać śniadanie. We dworze jest wiele osób, które muszą

coś zjeść, nim rozpoczną wykonywanie swoich codzien-

nych obowiązków. Inga stawiała na stole chrupki chleb,

kwaśne mleko, masło i różne sery. Przygotowała też wielki

dzbanek kawy.

Kiedy wszyscy usiedli, Kristian zaczął rozdzielać co-

dzienne obowiązki. Najpierw wskazał na Kristoffera i Kri-

stera:

- Czy możecie zaprząc konie do sań i przywieźć siano,

które zostało na górskim pastwisku? W nocy spadł świeży

śnieg i jest świetna okazja, żeby przetransportować siano

do domu. - Czekał chwilę, aż chłopcy przytakną. - A wy,

Embrik, 01av i Lorang, będziecie ze mną zwozić drewno.

Kristian wyciągnął rękę po kawałek chleba. Nie miał

w zwyczaju mieszać się do tego, co Inga, Emma i Lovise

będą robić przez cały dzień. One miały swoje stałe zajęcia

przy obrządku, przygotowywaniu jedzenia, sprzątaniu, re-

perowaniu ubrań i tak dalej.

Przy dojeniu krów Inga podśpiewywała pod nosem.

Zadowolona poklepała po głowie zeszłorocznego cielaka

i pozwoliła, by lizał jej palce. Nie przejmowała się tym, że

cielak ją uślinił i ubrudził. Zwierzę porykiwało sympa-

tycznie, kiedy podeszła, by nalać mu wody do koryta. Za-

nim wyszła i zamknęła za sobą drzwi, sprawdziła jeszcze,

czy wszystkie zwierzęta mają doić jedzenia.

Wchodząc do domu, stwierdziła ze zdumieniem, że oj-

ciec wciąż siedzi przy długim stole. To niebywałe, pomyśla-

45

background image

ła. Ojciec nigdy nie traci czasu, to człowiek wiecznie zaję-

ty. Dwór potrzebuje każdej jego wolnej minuty. Tymczasem

siedzi tutaj, a na dziedzińcu bracia już zdążyli zaprząc do

sań.

W kuchni panowała cisza. Zdumiewająca cisza, pomy-

ślała Inga z lękiem. Byli sami, tylko ona i ojciec, Emma i

Lovise znajdowały się gdzieś w innej części domu.

- Coś dla ciebie mam- oznajmił ojciec, który siedział

odwrócony do niej plecami. Trochę niezdarnie podniósł

jakiś pakunek ze swoich kolan. Było oczywiste, że czekał

na nią z tą schowaną niespodzianką. - Proszę, rozpakuj to,

Inga - zachęcał. W jego głosie słyszała zadowolenie.

Drżącymi palcami Inga rozsupływała sznurek, którym

była przewiązana paczka. Marudziła z tym dłużej, niż na-

leżało, ale nie mogła sobie przypomnieć, żeby ojciec dał jej

kiedyś jakiś prezent bez specjalnej okazji.

- Ależ ojcze! - zawołała zdumiona. - To przecież kup

ne ubranie!

Kristian chrząknął.

- Jedna zdolna krawcowa w mieście to uszyła. Kosz

towało mnie wprawdzie majątek, ale nic nie jest za drogie,

kiedy szukam czegoś dobrego dla swojej córki. Rozłóż to,

Inga, chciałbym zobaczyć, jak bardzo ci w tym do twarzy!

Inga zrobiła, co kazał, ale najpierw musiała, wstrzymu-

jąc dech, pogłaskać materiał sukienki. Chłodna, mięciut-

ka tkanina układała się pięknie pod jej palcami. To suknia,

suknia z czerwonego aksamitu.

-Wspaniała, ojcze, naprawdę wspaniała - westchnęła

Inga wzruszona. - Ale skąd ta krawcowa wiedziała,

jakie mam wymiary?

-Och - burknął Kristian. - Wystarczy, że przymknę

oczy, a widzę przed sobą twoją postać. To ja podałem

krawcowej wymiary z głowy. I, jak widzę, opisałem cię

właściwie.

,

Inga zarumieniła się ze szczęścia. Ojciec o niej myślał!

46

background image

Potrafił wywołać w pamięci jej postać i chciał sprawić jej

radość nową sukienką. To wprost nie do uwierzenia!

-A kiedy będę mogła ją włożyć? - spytała z przeję-

ciem.
-Dziś wieczorem, Inga. Chcę, żebyś ją na sobie miała,

kiedy przyjadą goście.

Fakt, że ojciec z nią rozmawia, dodał jej odwagi. I mó-

wił takim łagodnym głosem. Postanowiła więc zadać pyta-

nie:

- A kogo się spodziewasz?

Uśmiech na wargach ojca zgasł tak samo szybko, jak się

pojawił, twarz mu spoważniała.

- Poczekaj, a zobaczysz.

Inga zrozumiała, że rozmowa dobiegła końca, i przekli-

nała własną ciekawość. Nie powinna była zadawać takich

pytań, w każdym razie nie teraz, kiedy tak dobrze im się

rozmawiało.

Wyszła z kuchni i pobiegła do swojego pokoju. Ostroż-

nie rozpostarła suknię na łóżku. Miała wielką ochotę ją

przymierzyć, ale nie chciała tracić czasu.

Kiedy wróciła na dół, ojca już nie było. Emma nuciła

coś w jadalni. Inga podeszła do otwartych drzwi i oparła

się o futrynę.

-Śmiertelnie mnie przeraziłaś, dziewczyno - jęknęła

Emma, kiedy nagle zauważyła Ingę. Zamierzyła się na

nią, ale wcale nie była zła. Kiedy przechodziła obok

Ingi, po-czochrała lekko jej włosy.

-Co masz zamiar podać dziś wieczorem? - spytała

Inga.

-Myślałam, żeby na początek podać zupę rybną. Pa-

miętasz przecież, że wczoraj mieliśmy na obiad rybę, a

ja zostawiłam głowy i ogony.

-Ty zawsze o wszystkim pomyślisz - rozpromieniła się

Inga.

47

background image

-Przygotowywałam wspaniałe obiady w tym dworze,

przed...

-Przed? - Inga przyglądała się jej badawczo. - Tak

rzadko zaprasza się gości tutaj do Svartdal. Czasem

tylko świętujemy spotkanie z jakimiś dalekimi

krewnymi albo do ojca przychodzą panowie w

interesach. Ale już dawno nie było tu żadnych

przyjaciół. Zresztą ojciec niewielu ludzi nazywa

przyjaciółmi.

Inga oczekiwała, że Emma zacznie jej wyjaśniać, ale

tamta nie odezwała się ani słowem.

-Opowiedz mi - zachęcała stanowczo, kiedy Emma

nie podejmowała wątku. - Kiedy bywały tutaj te

wspaniałe obiady?

-Przeważnie za czasów twojej matki... - odparła

Emma z poczuciem winy.

-Trudno mi wyobrazić sobie nasz dziedziniec wypeł-

niony roześmianymi, pięknie ubranymi ludźmi -

powiedziała Inga. - I ojciec jako rozbawiony

gospodarz? Niemożliwe! To chyba mama go

przekonywała, żeby zapraszał tutaj ludzi?

Nagle poczuła gwałtowną tęsknotę za matką. Miała

wrażenie, że gardło zaciska się jej boleśnie. Mówiła dalej

w zamyśleniu:

-Nigdy przedtem nie myślałam tyle o mamie. Nigdy

jej przecież nie widziałam ani z nią nie rozmawiałam,

ale... w ostatnim czasie bardzo tęsknię za tym, żeby

mieć matkę. Muszę to przyznać. Tęsknię za tym, żeby

dowiedzieć się czegoś więcej o tej nieznajomej

kobiecie, której częścią przecież jestem.

-Zostaw przeszłość w spokoju - poprosiła Emma z

uporem. - Grzebanie się w niej do niczego dobrego nie

doprowadzi.

. - Nikt mi nie chce powiedzieć...

- Cicho bądź, Inga - upomniała ją Emma ze smutkiem

w głosie i położyła palec na jej wargach. - To ojciec powi-

48

background image

nien ci opowiedzieć o przeszłości, nie ja. Bądź taka dobra i nie

pytaj mnie więcej.

Inga poczuła się urażona. Mimo to musiała uszanować

życzenie starej. Kochała Emmę i nie chciała zmuszać jej do

mówienia czegoś, na co ona sama nie ma ochoty. Ich spoj -rzenia

się spotkały. Inga dostrzegła ból w oczach Emmy z powodu

tego, że nie może jej pomóc, uśmiechnęła się więc do starej

służącej, jakby chciała ją pocieszyć.

- Podamy dzisiaj wszystko, co dwór ma najlepszego -

oznajmiła Emma z wypiekami na policzkach. •

Kiedy Emma zajęła się przygotowaniem obiadu, Inga

zaczęła sprzątać w jadalni i nakrywać do stołu. Wyjęła por-

celanowy serwis i srebrne sztućce. Czas mijał szybko. Trzeba

jeszcze tyle rzeczy zrobić, zanim we dworze pojawią się goście.

Inga po raz kolejny zerknęła w okno i stwierdziła, że zaczyna

się ściemniać. Jej ciało przeniknął miły dreszcz. Ciekawe, kto

też przyjedzie?

Kiedy ojciec i bracia poszli się przebrać, Inga pobiegła do

swojego pokoju. Znowu podziwiała nową suknię, leżącą na

łóżku. Wprost trudno uwierzyć, że ojciec podarował jej coś tak

pięknego. I na dodatek suknia jest czerwona! Inga nigdy nie

miała żadnych ubrań w mocnych, czystych kolorach.

Przeważnie jej sukienki były szyte z szarego lub czarnego

samodziału. Bluzki też miała tylko białe albo czarne.

Suknia bardzo ładnie opinała piersi i talię, spływała po

biodrach i rozszerzała się wyraźnie ku dołowi. Niczym suknia

ślubna, pomyślała Inga, nie mogąc się napatrzeć własnemu

odbiciu w lustrze. Było jej w tej sukni bardzo do twarzy, co do

tego nie można mieć wątpliwości. Podkreślała piersi, wskazujące,

że Inga jest już dorosłą kobietą, w talii jednak sukienka wyraźnie

ją wyszczuplała.

Wyszczotkowała włosy, postanowiła jednak ich nie za-

49

background image

płatać, niech swobodnie spływają na plecy. Zresztą i tak

nie miałaby cierpliwości na zajmowanie się wyszukaną

fryzurą. Przyjdzie taki czas, kiedy będzie musiała je za-

platać w warkocze i ukrywać pod czepkiem. Tak będzie

od chwili, kiedy Inga wyjdzie za mąż. Wtedy nie będzie

już mogła pozwalać, żeby włosy niczym czarny wodospad

spadały na ramiona. Zarumieniona zrobiła kilka tanecz-

nych kroków pośrodku pokoju, po czym ukazała się bra-

ciom czekającym w jadalni. Emma aż klasnęła w dłonie z

zachwytu.

- Czy nasza huldra wybiera się na bal? - spytał Kristof-

fer zaczepnie.

Inga tylko prychnęła w odpowiedzi, ale spostrzegła w

jego wzroku coś, co mogło przypominać dumę.

- Embrik, zamknij usta - Krister szturchnął w bok

młodego parobka.

Embrik stał jak zaczarowany widokiem Ingi. Wyraźnie

się przy tym zaczerwienił.

- Jaki mężczyzna nie zacząłby się gapić, kiedy ukaże się

takie zjawisko? - w jego słowach brzmiał upór, ale chłopak

zaraz zaczął się śmiać.

Inga poczuła się lekko urażona uwagą służącego, ale jego

słowa wywołały strumień ciepła w jej ciele. Kiedy usłyszała

na dworze dźwięk dzwoneczków u sań, żołądek Ścisnął się

jej z podniecenia. Oddychając nerwowo, pobiegła do okna,

by zobaczyć, kto to przyjechał, ale widziała jedynie blask

pochodni, które zapalono przed drzwiami. Sanie wjeżdżały

na dziedziniec.

Wszyscy nasłuchiwali.

Inga zmarszczyła brwi. Ona już przedtem słyszała te

dzwonki u sań! Skuliła się i opuściła ramiona, cała

radość z przyjęcia prysła. Poczuła się po prostu trochę

oszukana! Przez cały dzień czekała, aż będzie mogła

powitać nowych, sympatycznych ludzi. Konie, które teraz

wkraczały na dziedziniec, pochodz z dworu Gaupås.

ą

Inga odnios a wra e-

ł

ż

50

background image

nie, że stroiła si bez powodu. Jęknęła cicho i miała ochotę

odejść od okna. Całe napięcie się ulotniło. Dlaczego ojciec
nie powiedzia , e to tylko Niels Gaupås

ł ż

jest zaproszony na

ten obiad? Co w tym może być nowego i podniecającego?

No dobrze, pomyślała pojednawczo, przecież nawet się nie

zająknął na temat tego, kto przyjedzie. To ona sama wzbu-

dziła w sobie te wielkie oczekiwania. I kogo właściwie tak

wyglądała?

Ojciec i Lorang wyszli sędziemu na spotkanie. Lorang

zaczął wyprzęgać konie z sań, by wprowadzić je do stajni.

Przygotował tam już dla nich wodę i obrok.

Inga widziała przez okno, jak Niels zeskakuje na ziemię.

Ojciec wyciągnął rękę w stronę kogoś, kto nadal siedział

w saniach.

-Och nie! - wyrwał jej się pełen rozczarowania

okrzyk. - Niels przywiózł ze sobą córki! W drzwiach

stanie wkrótce zarozumiała, wystrojona Gudrun.

-Spróbuj ją lepiej poznać - doradzała Emma. - Może

nie wyda ci się wtedy taka niesympatyczna. Gudrun

mogła się zmienić od czasów dzieciństwaj

-Jakoś trudno mi w to uwierzyć - wymamrotała Inga

cierpko. - Poza tym ona nigdy nie była specjalnie mną

zachwycona, więc dlaczego teraz nagle miałoby się to

zmienić?

Kiedy Niels wszedł dp domu, ujęła jego spoconą dłoń

i dygnęła pięknie. Miała wrażenie, że jego wzrok nie-

przyzwoicie długo spoczywa na jej biuście. Sędzia po-

śpiesznie zwilżył wargi jasnoczerwonym językiem i musiał

odchrząknąć, zanim powiedział „dobry wieczór".

- Jak to miło, że przyjechaliście - oznajmiła Inga, czu

jąc, że kłamstwo dławi ją w gardle.

Ona i Gudrun dygnęły przed sobą na powitanie. Gu-

drun się nie uśmiechnęła, wpiła w nią tylko pełne wrogo-

ści spojrzenie. Nie skomentowała też mojej nowej sukni,

pomyślała Inga zirytowana. Gudrun jest niczym pług do

51

background image

głębokiej orki, przyszło jej do głowy i uznała, że to właś-

ciwe określenie dla tej mało sympatycznej istoty. Ma barki

szerokie jak chłop, ani śladu talii czy bioder. Właściwie nie

jest brzydka, przyznała Inga zamyślona, ale nie ma wdzię-

ku i lekkości.

Sigrid była całkowitym przeciwieństwem siostry, miała

zwinne ciało, bladą twarz i wielkie, okrągłe oczy. Włosy

zaczesywała do tyłu i zaplatała w niemal sztywne warko-

cze. Inga musiała się powstrzymać, żeby nie podrapać się

w głowę, na widok tych mocno naciągniętych włosów Si-

grid poczuła, że boli ją skóra.

Sigrid wyglądała na przestraszoną, jakby znalazła się

w niewłaściwym miejscu, kiedy wszyscy się nawzajem wi-

tali, ona skryła się za plecami ojca.

Było jasne, że Gudrun nauczyła się konwersacji i obiad

rzeczywiście przebiegał w bardzo przyjemnym nastroju.

Dziewczyna zwracała się głównie,do Kristoffera i Kriste-

ra, a Inga przysłuchiwała się z zainteresowaniem. Tak jak

przypuszczała, Gudrun okazała się pewną siebie kobietą.

Inga musiała przyznać sama przed sobą, że ona również

wie, o czym mówi. Niezależnie od tego, o czym bracia roz-

mawiali, Gudrun była w stanie w tej rozmowie uczestni-

czyć. Wyglądało też na to, że świetnie się zna na prowadze-

niu dworu.

Ona sama rozmawiała trochę z Sigrid. Musiała wy-

ciągać poszczególne słowa z nieśmiałej dziewczynki, po-

woli jednak Sigrid jakby odtajała. Kiedy po raz pierwszy

uśmiechnęła się skrępowana, była jak odmieniona. To

naprawdę bardzo sympatyczna istota!

Po znakomitej zupie rybnej i wyszukanym daniu głów-

nym, złożonym z kilku rodzajów mięsa i groszku, wszyscy

zostali poproszeni do salonu, gdzie podano deser.

-Przygotowałam twój ulubiony deser, Kristian - po-

wiedziała z uśmiechem Emma. - Pudding migdałowy!

-Nic dziwnego, że wytrzymywałem z tobą przez te

52

background image

wszystkie lata - żartował Kristian dobrotliwie. - Jesteś naj-

lepszą gospodynię w okolicy!

Emma przyjęła żart z uśmiechem, wycofała się i za-

mknęła za sobą drzwi do kuchni.

Po deserze ojciec zwrócił się do Ingi:

,

-My, mężczyźni, musimy teraz trochę porozmawiać,

więc ty zajmij się Gudrun i Sigrid...

-Dlaczego Kristoffer i Krister mogą zostać? - spytała

Inga zuchwale, czując coś, co mogło przypominać

złość. Słowa popłynęły jej z ust, zanim zdążyła

pomyśleć: - Mam taką samą ochotę uczestniczyć w

rozmowie na temat dworu jak Kristoffer i Krister. Jeśli

ma się wydarzyć jakaś katastrofa, to z pewnością

dotknie także mnie...

Kristian popatrzył na nią surowo.

- Kobiety nie mają nic do roboty tam, gdzie mężczyźni

będą dyskutować o ważnych sprawach. Tak po prostu jest.

Idźcie teraz!

Inga drgnęła, widząc, że Niels szuka czegoś w we-

wnętrznej kieszeni kamizelki. Zaraz potem położył na

stole list, który niedawno sama mu przekazała. Nietrudno

było rozpoznać piękne, pełne zawijasów pismo ojca i

jego pieczęć. Wszystkie narzędzia we dworze były tak

samo znaczone: inicjały ojca, K jak Kristian i S jak Svart-

dal. Ojciec zamykał czerwonymi łąkowymi pieczęciami

tylko wyjątkową korespondencję, ale tak właśnie uczynił

z tym listem.

Inga wolno wypuściła z płuc powietrze i szukała czegoś,

czym mogłaby zająć Gudrun i Sigrid. Czym one wszyst-

kie trzy miałyby wypełnić czas? Jeśli zabierze je do izby,

to będą siedziały sztywno każda na swoim krześle. Inga nie

była w stanie myśleć o przytłaczającej ciszy, jaka wtedy za-

panuje.

-Mogę wam pokazać nową klacz i jej źrebaka - zapro-

ponowała nagle.

-Dziękuję, już wcześniej widywałam źrebaki - odpar-

53

background image

ła Gudrun opryskliwie i podniosła wzrok znad szydełko-

wej robótki, którą ze sobą przywiozła.

-Nie zaboli cię, jak zobaczysz nasze konie - warknęła

Inga. Spojrzenia dziewcząt spotkały się nad stołem. Inga

uniosła głowę. Mowy nie ma, żeby pierwsza miała cofnąć

wzrok!

-To bardzo dobry pomysł - przyznał Kristian cicho.

Jego głos sprawił, że Gudrun odwróciła wzrok.

-Urodził wam się źrebak o tej porze roku? - spytał

Niels z zainteresowaniem.

Kristian przytakiwał z tajemniczą miną.

- Jesienią kupiłem kobyłę, uważałem, że to dobry za

kup, chociaż trochę mnie dziwiło, że jest taka gruba. Wi

docznie dobrze odżywiona, myślałem sobie. A kiedy zaraz

po Bożym Narodzeniu urodziła pięknego źrebaka, uzna

łem, że zakup jest jeszcze lepszy.

Mężczyźni zaczęli się śmiać. Kristian Svartdal był zna?

ny z tego, że robi dobre interesy, chociaż kupując kobyłę,

nie wiedział, że kupuje też źrebaka.

Dziewczęta ubrały się w sieni, włożyły rękawice i czapki.

Na dworze było zimno, księżyc wzniósł się bardzo wysoko

na niebie. Świecił teraz przymglonym, złotawym blaskiem.

Dzisiaj nie ma pełni, pomyślała Inga i poczuła skurcz żo

łądka. Pełnia była tamtego wieczora, kiedy w lesie spotkała

Martina... Nie wiedziała dobrze, co się z nią stało, ale nagłe

policzki, jej zapłonęły. Przyłożyła zimne rękawice do twa

rzy w nadziei, że trochę ostudzą zaczerwienioną skórę.

- Ubrudzimy sobie suknie - oznajmiła Gudrun i za

trzymała się zdecydowanie przed stajnią.

Za stajnię odpowiadał Lorang i utrzymywał ją w niena-

gannym porządku. Za każdym razem, kiedy wprowadził

konie, starannie zamiatał podłogę, usuwając wszelki brud

i słomę.

- No to podnieś ją trochę - prychnęła Inga urazo

na w imieniu Loranga. - Nie masz na sobie ślubnej sukni

z długim trenem!

54

background image

-Jakaś ty podła - jęknęła Gudrun wstrząśnięta.

-Tak uważasz? Nie możesz chodzić po dworze wystro-

jona niczym lalka. Myślałam, że przynajmniej tyle

rozumiesz.

Gudrun wpiła w nią spojrzenie, ale Inga udawała, że

wcale się tym nie przejmuje. Nie mogłaby zaprzeczyć, że

czuje się rzeczywiście podła, tak jak to Gudrun powie-

działa. Bo przecież Gudrun nigdy nie chodzi wystrojona.

Ta młoda kobieta przywykła do ciężkiej pracy, rzadko

wkłada na siebie piękne ubranie.

Inga dygotała jak w febrze. Jak doszło do tej wrogości

między nimi? To prawda, że kłóciły się w dzieciństwie,

ale przecież teraz powinny już z tym skończyć. Dlaczego

Gudrun przygląda jej się tak paskudnie? Czy Gudrun wie

o niej coś, z czego Inga sama nie zdaje sobie sprawy? W po-

płochu zastanawiała się, czy czasami ostatnio nie zrobiła

czegoś, co mogłoby wywołać irytację Gudrun. Tylko co by

to mogło być?

-Och, jaki śliczny! - zaćwierkała Sigrid, kiedy tylko

dostrzegła źrebaka. Szare, długonogie zwierzątko

stało w głębi boksu. Za jakiś miesiąc lub dwa źrebak

będzie tak samo lśniący i czarny jak jego matka. - Czy

mogłabym do niego wejść? -. Sigrid spojrzała na Ingę

błagalnie.

-Oczywiście - uśmiechnęła się Inga i otworzyła drzwi

boksu.

Źrebak obwąchiwał je zaciekawiony, a Sigrid popiski

wała cichutko z radości, kiedy przytulał do jej dłoni swoje

wilgotne, jedwabiste chrapy.

Inga zerkała spod oka na Gudrun, stojącą nieco z boku

z bladym uśmiechem na wargach. A więc i ona dała się

uwieść wdziękowi źrebaka, pomyślała Inga zadowolona.

Bo chyba tylko człowiek o sercu z kamienia nie daje się

oczarować młodym zwierzętom. Starały się zabijać czas

w tej stajni. Żadna nie miała ochoty wrócić do domu ani

włączyć się do poważnej rozmowy między Kristianem

55

background image

i Nielsem. Inga zdjęła rękawice i chuchała w zmarznięte pałce.

Powinna spróbować zatrzymać w rękach ciepło do powrotu.

Nag e wpad jej do g owy pomys : czy mog aby spyta

ł

ł

ł

ł

ł

ć

Gudrun, kim jest Martin? Powiedzia przecie , e Gaupås

ł

ż ż

zna

dobrze. Już otworzyła usta, by zadać pytanie, ale zrezygnowała.

Nieprzystępna, zawzięta twarz Gudrun sprawiła, że Ingę opuściła

odwaga. Gudrun z pewnością nie zechce jej pomóc, nie!

Przeklinała własną bezmyślność. Nie powinna była

zachowywać się pogardliwie wobec Gudrun, ani teraz, ani
wtedy, kiedy odwiedzi a ich dwór. Wówczas mog aby liczy , e

ł

ł

ć ż

najstarsza córka z Gaupås ch tnie opo

ę

wie jej o nieznajomym

coś więcej.

Ze złością kopnęła jakiś kamień, leżący na ziemi. Siostry

spojrzały na nią bez słowa, a ona zawstydzona spuściła wzrok. Na

szczęście nie minęło wiele czasu, a Emmą zawołała, że mają

wracać, bo zaraz poda kawę i ciasto.

Kiedy weszły do salonu, nagle zrobiło się cicho. Ojciec

lustrował Ingę dziwnym spojrzeniem, a ona uśmiechnęła się do

niego nieśmiało. Kristian przez chwilę siedział bez ruchu, ale

potem odpowiedział jej uśmiechem.

Inga spoglądała na Kristoffera i Kristera. Szukała w

ich twarzach jakiejś zmiany, chciała stwierdzić, czy są

zadowoleni, czy może smutni. Żaden z braci nie chciał

jednak na nią spojrzeć. Czyżby nigdy nie miała się do-

wiedzieć, o czym tutaj rozmawiano? To ją irytowało,

równocześnie napełniało jakimś niewytłumaczalnym lękiem.

Coś wisi w powietrzu, coś się wydarzy, a Inga nie może się

dowiedzieć, o co chodzi. Aż się paliła do tego, by wyjaśnić

tajemnicę, a}e nie zdobyła się na pytania. Żaden z obecnych

tu mężczyzn nie zachęcał do takiej otwartości.

Pochodnie na dziedzińcu dawno pogasły, kiedy goście

zaczęli się w końcu żegnać.

Niels ujął rękę Kristiana, uścisnął mocno i zapewnił:

56

background image

-W takim razie umowa stoi.

-Umowa stoi - przytaknął kristian i przyjaźnie potrząsał

ręką gościa.

Rodzina Svartdalów stała na schodach, dopóki sanie z

Gaupås nie znikn y w zimowym mroku.

ęł

background image

6

Inga ocknęła się, czując słodkie pulsowanie w całym ciele.

Przewracała się w łóżku z boku na bok, nagle otworzyła

szeroko oczy. Miała tej nocy niezwykły sen. Najpierw nie

pamiętała niczego, powoli jednak wspomnienia zaczęły

wracać. Jak mogło jej się śnić coś tak grzesznego? Ogarnął

ją wstyd, naciągnęła kołdrę na głowę w nadziei, że uda jej

się schować. Oddychała szybko, z drżeniem.

We śnie stała na szczycie wzniesienia w pobliżu dwo-

ru. Była sama, ale każdą cząsteczką

(

ciała czuła, że na ko-

goś czeka. Usłyszała trzask jakiejś łamanej gałązki, ale na-

dal stała nieruchomo. Nawet wtedy, kiedy męska postać

stanęła tuż za nią, bardzo blisko, Inga się nie przesunęła.

Odchyliła głowę w tył i jęknęła z rozkoszy. Głowa znalaz-

ła oparcie na silnej piersi. Mężczyzna objął ją w talii. Jego

oddech był ciężki z pożądania. Ręce przesuwały się w górę.

Inga splotła swoje dłonie z tyłu na jego plecach i przycis-

nęła go mocno do siebie. W końcu położył ręce na jej na-

prężonych piersiach. Bardzo chciała, żeby wsunął je pod

bluzkę, by mogła poczuć jego gorącą skórę, ale on tego nie

zrobił. Inga kręciła głową i pojękiwała cichutko...

58

background image

Zrzuciła z siebie kołdrę, leżała przez dłuższy czas i pa-

trzyła przed siebie. Nigdy przedtem nic takiego jej się nie

śniło, a pożar, jaki wzniecił w jej żyłach ten sen, powodo-

wał wstrząs. Wprost ńie mogła uwierzyć, że nosiła w sobie

takie uczucia. Z przerażeniem stwierdziła, że zaczyna być

dorosłą kobietą, z jej tęsknotami i potrzebami. Ogarnięta

wstydem zerkała w dół na swoje szczupłe ciało. W ostat-

nich latach biodra jej się zaokrągliły, piersi zrobiły się więk-

sze. Twarzy mężczyzny ze snu Inga nie widziała, wiedziała

jednak, że ma duże, silne ręce...

Powoli opadła z powrotem na poduszki i uśmiecha -ła

się, patrząc w sufit. Nigdy nie myślała o mężczyznach w

ten sposób. Oczywiście widywała urodziwych chłopców,

ale t ni nigdy nie doprowadzali jej ciała do takiego wzbu-

rzenia. Ze zgrozą przypomniała sobie jednego z chłopców,

który pracował u nich dwa lata temu przy sianokosach...

Był bardzo pomocny, wesoły i gadatliwy. Nie mogła za-

przeczyć, że rzucała powłóczyste spojrzenia w stronę silne-

go, zwinnego chłopaka.

Pewnego dnia podszedł do niej w sadzie, gdzie zbiera-

ła jabłka. Jabłka nie były jeszcze całkiem dojrzałe, ale Inga

zbierała do koszyka to, co spadło na ziemię. Po południu

Emma miała ugotować z nich marmoladę, nie miało więc

znaczenia, że owoce są niezbyt piękne i plamiste. Zgniłe

części można po prostu wyrzucić. Ten chłopak, Hans Fred-

rik, oparł się o pień drzewa i patrzył na nią roziskrzonym

wzrokiem. Inga nie potrafiłaby teraz powiedzieć, jak to

wszystko się stało, bo była jak zaczarowana tym jego za-

interesowaniem, ale nagle chłopak przyciągnął ją do siebie

i zaczął całować szorstkimi, pożądliwymi wargami. Pamię-

tała, że nie była w stanie mu się przeciwstawić, ale też nie

odczuwała niczego specjalnie przyjemnego.

Potem uśmiechali się do siebie onieśmieleni, a Hans

Fredrik wrócił do swoich zajęć z zadowolonym uśmiesz-

kiem na ustach.

59

background image

Następne spotkanie z tym chłopakiem nie było już ta

kie miłe. Zakradł się do obory, kiedy wieczorem Inga doi?

ła krowy. Była niezadowolona, że tam przyszedł, mimo to

serce zaczęło jej szybciej bić.

-Chodź - roześmiał się i złapał ją zdecydowanie za

spódnicę. - Chodź ze mną na siano.

-Na siano?

Hans Fredrik przystanął gwałtownie.

- Nie wygłupiaj się - warknął złowieszczo i roześmiał

się nieprzyjemnym, zimnym śmiechem. - Już ja dobrze

wiem, za czym tęskni córka w tym dworze...

Inga siedziała na stołku do dojenia jak skamieniała,

Nie chciała za nim pójść, ale nie odważyła się też uciekać.

On przestał się śmiać, wciąż tylko oblizywał wargi i zaczął

rozpinać pasek u spodni.

Doskoczył do niej gwałtownie i wplótł palce w jej długie

włosy. Jednym szarpnięciem podniósł ją ze stołka, a Inga

jęknęła z bólu. Miała wrażenie, że wyrwie jej wszystkie

włosy z głosy, nie mogła stawiać oporu, musiała za nim iść.

Wstrząs wywołany tym, że została napadnięta w tak bru-

talny sposób, odebrał jej głos, nie była w stanie krzyczeć.

Ona, która zaczynała wierzgać niczym wściekły byk, gdy

tylko ktoś podszedł do niej zbyt blisko, nie potrafiła teraz

wykrztusić słowa.

Chłopak z całej siły pchnął ją na siano. Padając, ude-

rzyła się w głowę o belkę i przenikliwy ból po prostu ją za-

mroczył. Oszołomiona spostrzegła, że podciąga jej spódni-

cę w górę. Odrzucił pasek na ziemię.

Przerażenie odebrało jej siły. Nie mogła uwierzyć, że to

się jej przytrafiło, nigdy w życiu by nie uwierzyła, że mog-

łaby leżeć sparaliżowana strachem. Kiedy gwałtownie roz-

warł jej nogi, Inga jęknęła. Hans Fredrik był ciężki. Zbyt

ciężki, by mogła go od siebie odepchnąć. Łzy spływały jej

po policzkach. Nie, nie, myślała i nagle ogarnęły ją mdło-

ści. Wolno, bardzo wolno budziła się z oszołomienia. Rap-

60

background image

tem zawyła przerażona i zaczęła drapać go po twarzy. Wbi-

jała paznokcie w jego policzki, zauważyła, że krew cieknie

z ran.

Hans Fredrik lekko się nad nią uniósł. Zaciśnięta pięść

świsnęła w powietrzu i trafiła dziewczynę prosto w

twarz. Cios był taki silny, że jej głowa z łoskotem uderzyła

o podłogę. Świat zaczął wokół niej wirować, wiedziała, że

jest bliska omdlenia.

Nagle powietrze przeszył wściekły ryk, a Inga stwier-

dziła, że nie czuje już na sobie ciężaru napastnika, jakby

Hans Fredrik uniósł się w górę. W oszołomieniu obciąg-

nęła spódnicę, potem podniosła się z trudem i z płaczem

powlokła w najdalszy kąt obory.

To ojciec przyszedł jej z odsieczą. Złapał chłopaka za

kołnierz, uniósł w górę i cisnął nim o ziemię. Hans Fredrik

jęczał i błagał o litość, ale Kristian podniósł go raz jeszcze.

Inga krzyknęła. Wzrok ojca był dziki z wściekłości, ledwo

poznawała jego wykrzywioną twarz, którą w dodatku prze-

słaniały czarne włosy. Postawił chłopaka na nogi, błyska-

wicznie wyjął nóż i przyłożył mu do krtani. Błysnęła szara

stal, nóż przesuwał się po szczupłej szyi Hansa Fredrika.

Drgał w potężnych rękach Kristiana.

- Boże kochany, ojcze - błagała Inga udręczona. - Nie

rób mu krzywdy. On Jiie jest tego wart.

Oczy ojca jarzyły się tuż przed nią, wyglądało jednak na

to, że się rozmyślił.

- Tak, Inga, masz rację. On nie jest tego wart. - Potem

wypuścił Hansa Fredrika, który runął na ziemię niczym

worek kartofli. - Wynoś się! Nigdy więcej nie pokazuj mi

się na oczy!

Hansowi Fredrikowi nie trzeba było tego dwa razy po-

wtarzać. Błyskawicznie zniknął z obory.

Ojciec zrobił krok w kierunku Ingi, ale zaraz przysta-

nął. Miała wrażenie, że chciał ją o coś zapytać, ale tego nie

zrobił. Odwrócił się na pięcie i również wyszedł.

61

background image

Inga opadła na siano. Gryzła własną rękę i ze świstem

wciągała powietrze. Boże drogi, co by się stało, gdyby oj-

ciec nie przyszedł? Czy Hans Fredrik spełniłby swój za-

miar?

Włosy kleiły się do zalanych łzami policzków. Odgar-

nęła je obiema rękami. Co sobie właściwie ten parobek

myślał? Że pójdzie z nim na siano tylko dlatego, że po-

zwoliła się pocałować w sadzie? Czy naprawdę uważał ją

za pospolitą dziwkę? Palił ją wstyd, że ojciec widział ją

w takiej upokarzającej sytuacji. Na szczęście nie dopuścił

do najgorszego, ale mimo wszystko to przykre, że widział

ją w takim położeniu. Taką upokorzoną. Taką bezbronną.

-Twój ojciec poszedł do salonu - powiedziała Emma

cicho do Ingi po obiedzie. Inga miała wrażenie, że głos

starej służącej brzmi dziwnie ponuro. - Chce z tobą

rozmawiać.

-Teraz?

-Tak. W cztery oczy.

Inga otarła spocone dłonie o spódnicę, zapukała do

drzwi i weszła do izby. Ojciec stał odwrócony do niej ple-

cami. Przez chwilę panowała kompletna cisza, której ani

ona, ani on długo nie burzyli.

- Usiądź, Inga. - Ojciec odwrócił się i popatrzył na

córkę.

Inga przykucnęła na miękkiej kanapie. Coś wisiało w

powietrzu, coś, co miało w sobie zapowiedź nieszczęścia,

żołądek dziewczyny zacisnął się z przerażenia.

- Zaczynasz już być dojrzałą kobietą...

Inga przycisnęła dłonie do policzków. Ze wstydu zrobi-

ło jej się gorąco. Rzadko rozmawiała ze swoim ojcem sam

na sam, a teraz on oznajmia otwarcie, że zauważył, iż córka

stała się w pełni dorosłą kobietą.

62

background image

Kristian chrząknął. ..- Chciałbym zachować cię we

dworze najdłużej, jak to możliwe, bo musisz się jeszcze

wiele nauczyć. Kobieta musi dużo wiedzieć, jeśli sama

ma zostać gospodynią... Emma ma z ciebie wiele

pociechy i wiem, że się od niej dużo uczysz.

- Masz rację, ojcze, tak właśnie jest. Z Emmą dobrze

mi się pracuje. Lubimy nawzajem swoje towarzystwo, a ja

jestem do niej szczerze przywiązana.

Ojciec przytakiwał z powagą.

-Ale czas, żebyś znalazła sobie męża i dwór...

-To chyba nie będzie łatwe - wtrąciła Inga zuchwale. -

Mnie przecież tak rzadko wolno bywać na tańcach. A

mieszkamy z daleka ód innych ludzi i...

-Kristoffer znalazł sobie znakomitą dziewczynę we

wsi.

-Nie możesz mnie porównywać z Kristofferem - prze-

rwała mu spontanicznie. - On może jeździć do wsi,

kiedy tylko ma na to ochotę.

Ubiegłego lata Kristoffer przywiózł do domu Sorine,

córkę właściciela domu Hotvedtgarden. Cała rodzina na-

tychmiast ją polubiła. To miła osóbka o promiennych

niebieskich oczach. Serine niewiele powiedziała w czasie

wizyty, ale cała jej postać świadczyła, że to wspaniała

dziewczyna. I nikt nie miał wątpliwości, że Kristoffer stra-

cił dla niej serce.

-Jest przecież różnica między chłopcami i dziewczę-

tami - Kristian lekko podniósł głos. - W swoim czasie

to Kristoffer przejmie dwór. Jest więc ważne, żeby

zaręczył się z dziewczyną, która urodzi mu wiele dzieci.

A żeby do tego doszło, to ja zgodzę się, by wziął sobie

za żonę tę, którą zechce.

-Nie rozumiem... - odważyła się powiedzieć Inga. -

Może się przecież zdarzyć, że wkrótce znajdę mężczy-

znę, z którym bym chciała dzielić życie.

63

background image

Ojciec ogorzałą dłonią przeczesał włosy. Poruszył się

niespokojnie.

-Inga, moje dziecko. Nie mulisz nikogo szukać. Ja już

znalazłem mężczyznę, który bardziej niż chętnie

chciałby cię pojąć za żonę.

-Teraz sobie ze mnie żartujesz, prawda? Mówisz tak

po to, żebym się jak najszybciej zdecydowała. Wiem, że

jestem już w wieku odpowiednim do zamążpójścia,

ale czy naprawdę tak ci się śpieszy? - Inga zwijała w

palcach chusteczkę do nosa. Niepewnie wykrztusiła: - I

czy jesteś taki pewny, że zechcę mężczyznę, którego

znalazłeś?

Ojciec roześmiał się krótko. Nie było w tym śmiechu

złości, tylko zdumienie.

- Nie mówimy o tym, czego ty pragniesz, Inga. Mu

siałem znaleźć mężczyznę, o którym wiem, że najbardziej

przysłuży się naszemu rodowi. I już go znalazłem.

Inga była pewna, że krew odpłynęła jej z twarzy. Krople

potu spływały z czoła, z całej siły przyciskała ręce do nie-

spokojnego żołądka.

-To ja nie mogę wybrać sama? Czy nie mam prawa

sama znaleźć sobie człowieka, z którym będę musiała

spędzić resztę życia? Rany boskie, ojcze, kogoś ty

wybrał?

-Latem albo wczesną jesienią urządzimy wesele. Twoje

wesele, Inga. Mówię ci to teraz, żebyś na serio zaczęła

tkać i szyć swoją wyprawę. I żebyś miała czas

przyzwyczaić sję do myśli, że wychodzisz za mąż.

Kto to jest, kto to jest, powtarzała Inga w duchu. W gło-

wie jej się kręciło. Krew pulsowała w skroniach a ona prze-

łykała głośno ślinę. Była sztywna ze strachu, kim okaże się

ten wybrany przez ojca.

Kristian podniósł głos.

- Twoim m em zostanie Niels Gaupås.

ęż

64

background image

Kiedy Niels opowiedzia córkom o planowanym ma e

ł

łż ń-

stwie, w Gaupås rozp ta o si piek o.

ę ł

ę

ł

Sigrid żałowała, że natychmiast nie zniknęła w swoim

pokoju. Ale, niestety, siedziała teraz uwięziona między Gu-

drun i ojcem.

- Jak możesz hańbić pamięć matki w taki sposób?

Gudrun była taka wściekła, że cała dygotała.

-O co ci chodzi? - Niels siedział zgięty wpół. Z pew-

nością był przygotowany na atak, myślała Sigrid,

mimo wszystko spoglądał zdumiony na Gudrun.

-Och, ojcze! Nie udawaj, że niczego nie rozumiesz.

Mam ochotę płakać i krzyczeć, że ty, ty kompletny

idioto, chcesz ściągnąć Ingę do naszego dworu. Czy

ona teraz będzie dla nas czymś w rodzaju matki?

- Nie. Nie, oczywiście, że nie będzie...

Gudrun przerwała mu ze złością.

- Wiedz, że Inga nigdy nie zajmie miejsca mamy. Ni

gdy też nie będzie gospodynią tego dworu. I nie wyobrażaj

sobie, że ja będę ją traktować jak kogoś z rodziny!

Sigrid przyciskała do siebie kolana i kuliła się, jakby

chciała być niewidoczna. Niels wyjąkał:

-Nie oczekuję, że polubicie Ingę. W każdym razie nie

na samym początku, ale z czasem, Gudrun...

-Zapomnij o tym! Nie zamierzam nawiązywać z nią

bliższej znajomości. Z tą bezczelną, upartą, paskudną

dziewczyną.

Sigrid wyprostowała się i słowa same popłynęły jej z ust.

- Ale to nieprawda! Inga wcale nie jest brzydka. Ja uwa

żam, że jest bardzo ładna.

Gudrun wyciągnęła w jej stronę drżący palec.

- A ty, ty zamknij pysk! Nie powinnaś się mieszać do

rozmowy dwojga dorosłych ludzi. Zrozumiałaś?

Sigrid umilkła natychmiast i skuliła ramiona. Było

oczywiste, że Gudrun nie będzie przebierać w słowach i ma

65

background image

zamiar wykrzykiwać najbardziej podłe rzeczy, bo ciągnęła

niezrażona dalej:

- Szczerze mówiąc, nie rozumiem, ojcze, dlaczego do

ciebie nie dotarło, że jesteś dla niej za stary. Jak możesz

wierzyć, że ona będzie cię chciała? Byłoby naprawdę lepiej,

gdybyś znalazł sobie jakąś stateczną, starszą kobietę. Ona

by nie protestowała, ale Inga... możesz być przygotowany

na to, że stoczysz z nią długą walkę!

Sigrid czuła głębokie współczucie dla swego ojca.

Wyglądał tak żałośnie, kiedy siedział przy nich i pozwa-

lał, żeby wściekłe komentarze Gudrun spadały mu na

głowę.

- Gudrun - zebrał się w końcu na odwagę. - Myślałem,

że tę dyskusję mamy już za sobą. Byłem pewien, że doszli

śmy do porozumienia.

Sigrid wytrzeszczyła oczy. Ach tak, więc Niels rozma-

wiał już wcześniej z Gudrun o tym małżeństwie! Poczuła

się urażona, że nie wprowadzili jej w te plany.

Powietrze uszło z Gudrun. Zmęczona przetarła twarz.

- Tak, tak, doszliśmy, ale... ja jej nie lubię. Po prostu jej

nie lubię. I Inga to odczuje!

Sigrid zadrżała, widząc czający się dziki blask w oczach

siostry.

Oślepiona przez łzy Inga,pokonała schody pięcioma czy

sześcioma skokami. Pchnęła drzwi do sypialni, a potem za-

trzasnęła je za sobą z hałasem. Zanosząc się płaczem, padła

jak długa na posłanie.

Zewsząd otaczała ją ciemność. Myśli krążyły po głowie,

jakby otulone gęstą mgłą. Wszystko, co odczuwała, to do-

tkliwy ból w piersiach, ten ból sprawił, że uklękła na łóżku.

Przycisnęła dłonie do żołądka, ale ból wciąż tkwił w piersi

niczym ostra strzała.

66

background image

- Boże kochany! zawodziła z płaczem. - Nie rób mi

tego, błagam Cię, nie rób mi tego!

i

Z drżeniem uniosła głowę. Nie może być chyba prawdą

to, co ojciec jej właśnie opowiedział. To niemożliwe! Chy-

ba nie chce, żeby taki był jej los żeby wyszła za mąż za

Nielsa...

Ponownie wstrząsnął nią rozpaczliwy płacz i znowu

opadła na posłanie. Przed jej oczyma przesuwały się różne

wizerunki Nielsa. Tego chudego człowieczka o błyszczą-

cej, łysej czaszce. Mężczyzny z małą głową i zapadniętymi

oczyma. Te bezkrwiste wargi i te długie, kościste palce...

Jak ojciec mógł zgotować jej taki ponury los? Teraz się na-

reszcie zemścił, pomyślała z rozpaczą. Czy wreszcie zmiaż-

dżył moje serce za to, że mama umarła, gdy mnie rodziła?

Mrugała zapuchniętymi powiekami i wiła się jak w kon-

wulsjach. Nie mogła przestać płakać, pozwoliła więc łzom

płynąć. Ile lat może mieć Niels? Sprawia wrażenie trochę

starszego od jej ojca. Chyba jest po pięćdziesiątce, ale wy-

gląda o wiele starzej. Może, mieć nawet pięćdziesiąt pięć

lat i w porównaniu z nią jest starcem. W oczach Ingi ten

człowiek jedną nogą stoi już w grobie, a ona.... w jej życiu

nawet wiosna się jeszcze nie zaczęła.

To Niels tak wszystko zaplanował, pomyślała z drże-

niem, chce, żebym się nim opiekowała na stare lata. Kiedy

będzie siedział zaśliniony w fotelu, kiedy głowa będzie mu

się kiwać z boku na bok, chce mieć przy sobie młodą żonę.

Żonę, która będzie go wspierać i robić wszystko, co nie-

zbędne. Będzie go karmić i myć... Z trudem chwytała od-

dech. Na to została skazana... na życie wyłącznie dla in-

nych.

Inga jęknęła cicho. Rozdygotana usiadła na łóżku i dy-

szała ciężko. Zawsze sądziła, że Niels jest sympatycznym

człowiekiem. Teraz zrozumiała, że za maską niepewności

i zakłopotania kryła się zupełnie inna osoba. On, który

wciąż mówi przytłumionym głosem, jakby czymś przytło

67

background image

czony... Teraz cała rycerskość z niego spłynęła i postano-

wił pomyśleć o sobie. A to, że ona będzie cierpieć, wcale go

nie obchodzi.

Znowu przeniknął ją lodowaty dreszcz. Nadal nie mog-

ła w to uwierzyć. Może ojciec sobie ze mnie zażartował,

pomyślała, jakby szukała pociechy. Mimo to wiedziała,

że ojciec mówił prawdę. A on nigdy nie cofa danego sło-

wa. Nagle spłynęło do jej serca przekonanie: tak jest, zosta-

nie wydana ża mąż. Za mężczyznę, który na dobrą

sprawę mógłby być jej dziadkiem...

Miała wrażenie, że wszystko w niej się zmroziło. Człon-

-ki były odrętwiałe, miała pustkę w głowie. Ojciec z Niel-

sem wszystko drobiazgowo zaplanowali, prawdopodobnie

uzgodnili to już wiele lat temu, może zaraz po tym, jak

Niels został wdowcem... osiem lat temu. Może już wtedy

postanowili, że Inga zostanie gospodynią we dworze
Gaupås, kiedy doro nie.

ś

Z drżeniem przesuwała dłonie po twarzy. A ostatniej

nocy miała takie słodkie sny. Była pieszczona przez męż-

czyznę bez twarzy. Mężczyznę, który miał duże, gorące

ręce. I Inga wiedziała, kim ten mężczyzna jest. To ten

sam, którego spotkała w lesie. Martin... Po raz pierwszy

w życiu poczuła, jak krew się w niej burzy na myśl o męż-

czyźnie... Stawała się właśnie kobietą pełną ciepła, tęsk-

noty i pragnień. Ledwo zaczynała się domyślać, co

miłość i pożądanie mogą z nią zrobić, a już musi

zrezygnować z wszelkich tego rodzaju marzeń. To nie

żaden piękny mężczyzna o blond włosach, gładkiej

skórze i pełnym miłości uśmiechu weźmie ją w ramiona...

Zrobi to stary Niels...

Inga zdążyła pochylić się nad umywalką i drżącymi pal-

cami uporządkować włosy, gdy jej ciałem wstrząsnęły wy-

mioty.

68

background image

Szum głosów umilkł nagle, gdy tylko Inga wkroczyła do

kuchni. Domownicy unieśli głowy i gapili się na nią zdu-

mieni. Służba domyślała się, że między Kristiattem Svart-

dalem i jego córką coś się wydarzyło, nikt jednak na pew-

no nie wiedział, o co się tak strasznie pokłócili.-Niektórzy

chcieli zniknąć, wyjść z kuchni, ale ciekawość sprawiała,

że siedzieli na swoich miejscach.

Inga stała wyprostowana. Chmura włosów otaczała jej

twarz, a w oczach płonęło coś, co przypominało nienawiść.

Emanowało z niej zdecydowanie i upór, kiedy wbiła spoj-

rzenie w ojca. On zdawał się nieporuszony ani jej zachowa-

niem, ani tym, że służba usłyszy każde słowo, które między

nimi padnie.

Zdążył odezwać się pierwszy:

- Na nic się zdadzą błagania i prośby, żebym cię uwol

ni od obietnicy danej Nielsowi Gaupåsow

ł

i. To już posta

nowiłem! Latem staniesz przed ołtarzem.

Przez kuchnię przeszedł szmer. Ludzie spoglądali zdu-

mieni po sobie, ale nikt nie odważył się odezwać.

- Nie będę prosić o uwolnienie mnie z tego

więzienia,

które dla mnie wybrałeś - powiedziała Inga spokojnym

i czystym głosem. - Chciałam cię zapytać o coś innego...

Kristian uniósł ręce ostrzegawczym ruchem, zabrania-

jąc jej kontynuować:

-Będzie tak, jak postanowiłem! To ja decyduję, kogo

masz poślubić.

-Proszę cię, ojcze - powtórzyła z naciskiem. - Chciałam

cię prosić o coś, czego sama nie mam odwagi zrobić. ..

- podniosła głos. - Idź do swojego gabinetu i zdejmij

strzelbę ze ściany. Weź ją, bądź tak dobry, i zastrzel

mnie. Bo ja już jestem martwa!

Ojciec patrzył na nią z półotwartymi ustami. Powoli

twarz jego bladła, po chwili jednak na policzki wypłynęły

krwiste rumieńce. Służący, wszyscy z wyjątkiem Emmy,

pośpiesznie wychodzili bocznymi drzwiami. Teraz nie

69

background image

mieli już odwagi dłużej tu siedzieć. Widzieli już tylko Ingę,

która stała wciąż tak samo wyprostowana.

Masz odwagę rozmawiać w ten sposób ze swoim oj-

cem? - Kristian wstał i teraz nad nią górował. - Nie jesteś

pierwszą dziewczyną, która zostaje wydana za wdowca.

Myślisz, że to gorsze dla ciebie niż dla innych dziewcząt?

- Takie głupie gadanie nie jest dla mnie pociechą - od

parła Inga, kręcąc głową. Sama nie wiedziała, skąd ma od

wagę, żeby tak mówić do ojca. Dziwne, że nie uderzył jej za

to w twarz.

Usłyszała w jego głosie powstrzymywany gniew, gdy

wykrztusił:

- Kiedy postanawiałem, że Niels będzie dla ciebie właś

ciwym mężem, brałem pod uwagę przyjaźń pomiędzy nim

a mną. Jako jego przyjaciel jestem winien zadbać, żeby nie

pozostał samotny przez resztę życia. Mówię tutaj o dobrym

sąsiedztwie, Inga!

Coś, co przypominało szyderczy uśmieszek, przemknę-

ło po twarzy Ingi.

- Nie byłoby lepiej, gdybyś postanowił wzmocnić wię

zi ze wszystkimi swoimi wrogami.

I wtedy spadł cios. Trafił ją prosto w środek twarzy.

Inga pośpiesznie przyłożyła rękę do gorącego, piekącego

policzka. Uniosła głowę i z uporem spojrzała ojcu w oczy.

Nie uroniwszy ani jednej łzy, wyszła z izby.

background image

7

Wkrótce na dziedzińcu rozległ się stukot końskich kopyt.

Wszystko, co ludzie we dworze zdołali zobaczyć, to czarne

włosy Ingi powiewające na wietrze, kiedy nakłaniała konia

do galopu.

Kristian rozsunął firanki i patrzył w ślad za córką. Ze

złości pot perlił mu się na czole.

-Ta dziewczyna gna, jakby jej sam diabeł deptał po

piętach - mruknął pod nosem.

-A nie jest tak? - Emma spoglądała na niego spod oka.

Jej twarz była kompletnie biała.

Kristian zagryzł zęby. Mięśnie twarzy się naprężyły.

-Nielsda Indze dobre życie. To nie jest zły człowiek.

-To są słowa, tylko twoje słowa - rzekła Emma.

-Niech sobie ludzie gadają, co chcą. Niels jest odpo-

wiednim mężem dla Ingi.

Na twarzy Emmy pojawił się smutek.

-Jest odpowiednim mężem dla niej czy dla ciebie?

Kristian zaczerwienił się z gniewu.

-Nie prosiłem cię o zdanie!

Emma odparła ostro:

71

background image

- Ale i tak musisz go wysłuchać! Kristian prychnął

wściekle, przeszedł przez izbę i zniknął na dziedzińcu.

Koń wciąż galopował. Biały obłok unosił się przy jego chra-

pach. Inga wypuściła lejce z rąk, odchyliła głowę w tył i wy-

ciągnęła w górę ramiona; Siedziała tak, mimo że koń pędził

jak szalony, i czuła, że wiatr szarpie jej ubranie i próbuje

ściągnąć ją na ziemię. Przyciskała kolana coraz mocniej do

końskich boków, co sprawiało, że Srebrny Książę gnał

szybciej i szybciej. Śnieg wirował wokół. Inga nie zwracała

uwagi na to, że zaczyna sztywnieć od mrozu. Największe

zimno i tak tkwiło w jej duszy.

Mrok kładł się wokół niej niebieskawym całunem. Gra-

natowe niebo stanowiło znakomite tło dla gwiazd, które

migotały jasne i błyszczące niczym kawałki kryształu. Jed-

na z gwiazd świeciła szczególnie jasno. Inga uniosła ku niej

błagalne spojrzenie, jakby chciała, żeby gwiazda mrugnęła

i powiedziała, że to nieprawda, iż dziewczyna zostanie wy-

dana za Nielsa, że nic na świecie nie jest prawdą, że to tyl-

ko złe koszmary. I że prawdziwe życie dopiero przyjdzie...

kiedyś w przyszłości.

Skuliła się na końskim grzbiecie i przymknęła oczy.

Chociaż nie widziała już tej jasnej, migotliwej gwiazdy

wciąż miała jej obraz pod powiekami. Gwiazda nadal świe-

ciła w jej pamięci.

Srebrny Książę szedł swoją drogą. Indze było to obojętne,

nie przejmowała się, że w każdej chwili może wypaść z Siod-

ła i runąć na ziemię. Nic już teraz nie miało znaczenia.

Nagle koń przystanął i cicho zarżał. Po chwili zaczął si

kręcić w kółko i próbował uszczypnąć ją w nogę. Inga wy-

prostowała plecy. Czy to Pan Bóg tak sprawił? - zastanawia-

ła się. Wolno zsunęła się z konia i przywiązała go do płotu.

72

background image

Przed nią znajdował się kościół. Pomalowany na biało

przycupnął u szczytu wzniesienia. Ciemna Wieżyczka

mierzyła prosto w niebo. Teraz prawie się z nim zlewa, po-

myślała Inga zgnębiona. Zawiasy zaskrzypiały żałośnie na

mrozie, kiedy otwierała kościelną furtkę. Wolno zaczęła

wchodzić na wzgórze, a potem ostrożnie, żeby nie poślizg-

nąć się na gładkim podłożu, schodziła w dół po schodach,

wiodących do grobów w dolnej, młodszej części cmenta-

rza. Chciała szukać pociechy u grobu matki.

Zwykle przy różnych uroczystościach rodzina zapalała

na grobie matki światła. Dziwne, ale pozwalano, żeby Inga

w tym uczestniczyła. Ona sama wielokrotnie się temu dzi-

wiła. Czy to były chwile słabości ojca?

Zrozpaczona padła na kolana. Gliniany gołąbek, usta-

wiony na, nagrobku, był niemal cały pokryty śniegiem,

Inga z czułością go oczyściła. Gołąbek miał skrzydła złożo-

ne tuż przy ciele, a w dzióbku trzymał małą gałązkę.

Jenny Svartdal Ur.

7.8.1859 Zm. 5.2.1888

Miłość jest wszystkim

Inga nigdy nie zdołała przyzwyczaić się do myśli, że tu-

taj, pod tą przemarzniętą ziemią, leży jej matka. Matka,

której nie zdążyła poznać.

- Czy ojciec wydałby mnie za mąż za starego mężczy-

znę, gdybyś żyła, mamo? Ty byś mu nigdy na to nie po-

zwoliła - wyszeptała i znowu zaniosła się szlochem. Kara,

to jest właśnie to, pomyślała, odgarniając włosy sprzed

oczu. - To niesprawiedliwe - powiedziała cicho w stronę

nagrobka. - To ty powinnaś była żyć. Byłaś taka młoda i

pełna życia. Ja też byłam... kiedyś. Teraz moje serce jest

niczym rozpalona do czerwoności lawa. Kiedy lawa zastyg-

nie, będę miała serce z kamienia.

73

background image

Inga wpatrywała się jak zaczarowana w wykute w ka-

mieniu litery.

- Od tego dnia wszystko się zmieni - szlochała. - Już

nie będę mogła iść radośnie przez życie. Zresztą nigdy tego

nie robiłam - dodała z urazą w głosie. - Ale zdaję sobie

sprawę, że teraz wszystko zacznie się na poważnie. Będę

kobietą zamężną, będę odpowiadać za duży dwór, inwen

tarz i przygotowanie jedzenia.

Lekki wietrzyk owionął jej zapłakaną twarz. Czy to

znak, że matka ją usłyszała? Czy dusza matki znajduje się

w tej chwili przy niej? Inga nigdy nie zastanawiała się nad

tym, czy żywi i umarli mogą się łączyć dzięki duchowej sile.

Czy powinna bać się na myśl o tym, że matka być może

próbuje ją pocieszać? Dziwne, ale nie odczuwała lęku. Na-

dal mówiła tak, jakby zmarła stała obok niej:

— Od dzieciństwa czuwała nade mną Emma. Ale nie

będę mogła zabrać jej ze sobą, kiedy przeprowadzę się do
Gaupås... Jak ja sobie bez niej poradz ?

ę

Inga ukryła twarz w dłoniach i przez chwilę płakała ci-

cho. Jak poradzi sobie ze wszystkimi obowiązkami bez po-

mocnych wskazówek Emmy? Obowiązki! Ogarnęła ją fala

gorąca, dziewczyna poczuła zimny pot na czole i na ple-

cach. Będzie musiała nie tylko zajmować się praktycznymi

sprawami, od dnia ślubu będzie musiała przyjmować Niel-

sa, kiedy ten przyjdzie do małżeńskiego łoża, by spełniać

swoje małżeńskie obowiązki... Boże drogi, jęknęła roz-

trzęsiona. Nie zniosę tego, to niemożliwe. Nie była przecież

w stanie ścierpieć dotyku jego przypominających szpony

palców, więc jak zdoła przeżyć noc poślubną?

Zakręciło jej się w głowie. Pochyliła się i oparła czoło

o zimny nagrobek.

74

background image

Kristian z hałasem zatrzasnął za sobą drzwi. Wzburzonym

wzrokiem ogarnął Emmę i synów.

- Gdzie ona jest? - sam słyszał że jego głos brzmi

ochryple. Krew pulsowała mu w żyłach z narastającej iry

tacji,

Emma wstała, podeszła do kuchni i nalała kawy do

kubka. Demonstracyjnym gestem postawiła kubek na stole

w miejscu, przy którym Kristian zwykle siadał.

- jeśli masz na myśli swoją córkę - rzekła sarkastycz

nie - to ona jeszcze nie wróciła do domu. !

Kristian dygotał na całym ciele.

- Ach tak! Jeszcze nie wróciła? Ja się z tym, do cho

lery, pogodzić nie mogę - syczał przez zęby, a od gniewu

wszystko się w nim gotowało. - Ta przeklęta dziewczyna

nie powinna sobie wyobrażać, że uciekając, coś uzyska!

Tym razem to Emma drgnęła.

- Uciekając? Kto ci powiedział, że Inga. uciekła od

wszystkich problemów? Nie - dodała cicho - gdyby tak

było, to powinna była zniknąć już wiele, wiele lat temu.

Tym razem stara patrzyła na niego z jawnym wyrzu

tem.

- Nigdy nie wiadomo, co takiej dziewczynie może

przyjść do głowy - uciął Kristian. Nie chciał odpowiadać

na źle skrywane oskarżenie w głosie służącej. - Już ja ją od

najdę, i to zaraz! A potem zobaczymy, czy będzie jeszcze

miała ochotę znikać z domu!

Wstrząśnięte, blade twarze wpatrywały się w niego z

przerażeniem. Emma próbowała położyć mu rękę na ra-

mieniu, ale on gniewnie ją odepchnął. Na nic się nie zda

uspokajanie go.

- Kristian... Kristian! - desperacki okrzyk Emmy ści

gał go jeszcze za drzwiami, ale Kristian nie pozwolił się za

trzymać.

75

background image

Przygnębiająca cisza ogarnęła Emmę, Kristoffera i Kriste-

ra. Emma dygotała i szeptała zrozpaczona:

- Co on znowu wymyślił? Och, co on chce zrobić temu

biednemu, nieszczęsnemu dziecku?

Na silnej, męskiej twarzy Kristoffera malowało się zde-

cydowanie.

- Jadę za ojcem... Nie możemy pozwolić, żeby to on

znalazł Ingę. Nić w tym stanie, w jakim się znajduje.

Emma ze strachu była bliska płaczu.

-Nie, Kristoffer, nie. - Uniosła ostrzegawczo rękę,

żeby go zatrzymać. - To bardzo ładnie, że chcesz

pomóc swojej siostrze, ale... jeśli wtrącisz się do tej

kłótni, to ojciec wścieknie się jeszcze bardziej. A za

wszystko będzie musiała zapłacić Inga!

-Ale,Emma...

Emma przymknęła oczy i ciężko westchnęła.

-Zabraniam ci za nim jechać, Kristoffer. Tę sprawę

Kristian i Inga muszą załatwić między sobą.

-Ojciec stłucze ją na kwaśne jabłko!

Już od dawna Emma nie widziała, żeby ten spokojny,

rozważny Kristoffer stracił panowanie nad sobą, ale teraz

jego twarz była wykrzywiona ze strachu o los siostry.

- Inga postąpiła głupio, uciekając z domu, to praw

da...- Emma złożyła ręce jak do modlitwy. - Dobry Boże,

pomóż jej. Boże, pomóż nam wszystkim!

Kristian ściągał cugle. Czarny rżał, bo nie przywykł do

takiego traktowania, stanął na tylnych nogach i przednimi

wymachiwał w powietrzu. Potem położył uszy po sobie i

rzucił się w przód. W szalonym galopie koń skierował się

w stronę lasu. Kristian zdołał się trochę uspokoić, kiedy

zauważył, że jego złość udziela się zwierzęciu. Opadł w

siodle, pozwolił, by Czarny się uspokoił i odnalazł własne

tempo. Inga dostanie za swoje, niech no ją tylko odnaj-

76

background image

dzie! Dowie się z pewnością, że nikomu nie wolno prze-

ciwstawiać się ojcu! Dziewczyna wciąż była pyskata, ale czy

naprawdę wierzy, że uporem zdoła przeforsować własną

wolę? Kristian pamiętał swojego ojca, Kolbjorna, jako ła-

godnego i spokojnego człowieka, ale źle było z każdym, kto

natychmiast nie spełnił jego życzenia! A matka... Kristian

zadrżał na jej wspomnienie. Matka równie często

rozdzielała policzki, jak delikatne pieszczoty... w każdym

razie, kiedy Kristian był starszy. Nie, pomyślał, marszcząc

czoło, nie odniósł szkody z tego powodu, że w

dzieciństwie wychowywany był surowo. Rodzice uczynili

z niego pewnego siebie, rozsądnego i honorowego

człowieka. Tego był całkowicie pewien.

Miał wrażenie, że powietrze uchodzi mu z płuc, kiedy

nareszcie odkrył tę, której szukał. Tam! Tam na cmenta-

rzu jest Inga! Przez moment zastanawiał się, przy którym

grobie córka szukała pociechy. Zaraz jednak odepchnął

od siebie to pytanie. To bez znaczenia. Wszystko, co

teraz miało jakiekolwiek znaczenie, to fakt, że ją

odnalazł...

Gdzieś z oddali docierało rżenie konia. Inga właśnie wsko-

czyła na grzbiet Srebrnego Księcia, by jechać dalej. Czy ja-

cyś inni ludzie kręcą, się tu w pobliżu o tak późnej porze?

Dziwne, pomyślała, bo kościół położony jest na uboczu.

Od najbliższych dworów dzieli go spora odległość.

Przeniknął ją lodowaty dreszcz. Sylwetka konia i jeźdź-

ca rysowała się wyraźnie na szaroniebieskawym niebie.

To Kristian, jej ojciec! Zacisnęła palce na lejcach i gotowa

była wbić pięty w boki Srebrnego Księcia... powinna ucie-

kać! Nie... Jeśli teraz od niego odjedzie, to nikt nie zdoła

powstrzymać jego wściekłości. Jeżeli wszystko, co zrobił

przedtem, nie było karą, to teraz ukarze ją na pewno. Niech

no tylko ją dopadnie! Pochyliła głowę, strach ją obezwład-

niał, mimo mrozu miała spocone, lepkie dłonie. Uniosła

77

background image

lekko ramiona, jakby chciała się obronić przed ciosami i

gradem piekących słów. Końskie kopyta wzbijały śnieg,

kiedy Kristian gnał Czarnego przez pola. Pełnym kłusem

dopadł do córki. Gwałtownie ściągnął wodze i zatrzymał

konia tuż przed nią.

Jego wściekłe niebieskie oczy iskrzyły się tuż przy twa-

rzy Ingi.

- Ty... zawsze uważałem, że Emma jest dla ciebie zbyt

łagodna, wyrosłaś na... rozpieszczoną i upartą dziewu

chę! - Krążył na koniu wokół niej.

Inga czuła, że kręci jej się w głowie. Miała na języku złoś-

liwą odpowiedź, ale szacunek dla ojca sprawił, że milcza-

ła.

Gn wciąż wściekle wykrzykiwał kolejne słowa:

- Wszystko, czego kobieta może żądać, to dobry

mąż.

Mąż, który zadba, żeby jedzenie zawsze było na stole. I któ

ry zatroszczy się, żeby kobieta dobrze czuła się w jego

domu...

Inga ugryzła się w język. Czy tylko takie warunki sta-

wiała jej matka? Czy matka nie oczekiwała niczego więcej?

A co z miłością i wzajemną troskliwością? Nie musiała py-

tać, wiedziała bowiem, że ojciec uwielbiał ziemię, po której

stąpała Jenny. On sam dał swojej kobiecie wartościowe ży-

cie!

-Niels jest honorowym człowiekiem, Inga. Ludzie go

szanują i lubią. Poza tym jest sędzią!

-Mam to gdzieś! - krzyknęła w końcu Inga. Pieczęć

blokująca jej usta zniknęła i zaczęła się z niej

wylewać gorycz: - Twierdzisz/że szykujesz mi dobre

życie... a co z dziećmi, ojcze? Nie zdajesz sobie sprawy,

że nigdy nie zostanę matką?

-Co ty wygadujesz?

Inga widziała wstrząs na jego twarzy, nie był pewien,

czy powinien ją uderzyć, ale na pewno dała mu do myśle-

nia.

78

background image

- Niełs jest stary... jeśli my... - mimo że gniew czynił ją

zuchwałą, nie była w stanie rozmawiać z ojcem o takich wstyd

liwych sprawach. Nie ma sensu mówić z nim o małżeńskim

łożu. - Niels nigdy nie będzie w stanie dać mi dziecka...

Rumieńce pojawiły się na bladych policzkach Kristiana.

- Tego nie możesz wiedzieć. A poza tym, Inga, dzieci

to nie wszystko.

Inga podskoczyła.

- Ty, oczywiście, dobrze o tym wiesz - odpowiedziała

sarkastycznie. - Ty, który masz dwóch synów!

Gwałtownym ruchem wyszarpnął jej lejce, już miał ją

uderzyć, ale ona patrzyła mu w oczy z zaciętą miną. Po

chwili opuścił rękę.

-Dałem obietnicę, Inga, i zamierzam jej dotrzymać!

Możesz sobie krzyczeć i wierzgać, możesz

protestować, ale moja decyzja jest nieodwołalna!

-Ta czerwona sukienka... - szepnęła z płaczem, prze-

chodzącym w gorzki śmiech. - Chciałeś mnie wystroić

dla Nielsa! Chciałeś, żebym była piękna, kiedy on

przyjdzie podziwiać swoją przyszłą małżonkę... A ja tak

się cieszyłam, że kupiłeś tę piękną suknię dla mnie...

wierzyłam, że zrobiłeś to w najlepszej intencji.

Tymczasem wystroiłeś mnie, żebym była możliwie jak

najbardziej pociągająca dla Nielsa, tego starego

wieprza!

Kristian prychnął wściekle przez nos.

-Zamknij pysk!

-Ja tylko mówię prawdę - odparła Inga, ocierając łzy,

które zawisły na jej rzęsach. - Prawdę, której ty nie

chcesz słyszeć!

Dotarło do niej, że coś jakby warczenie wydobywa się

z gardła ojca, i zanim zdążyła się zorientować, o co cho-

dzi, on pochylił się, objął ją w talii silnymi rękami i pod-

niósł w górę. Poczuła ból w plecach, kiedy ojciec z całej siły

posadził ją na grzbiecie Czarnego. Jego głos przypominał

prychającego wściekle kota.

79

background image

- Pożałujesz, jeśli jeszcze kiedyś uciekniesz, Inga. Nie

pytaj, co ci zrobię, kiedy cię wtedy znajdę... Wolałabyś

tego nie wiedzieć, przysięgam ci!

Inga cicho płakała za jego szerokimi plecami. Zaciskała

usta ręką, żeby nie szlochać. Nie miała wątpliwości, że on

spełni swoją groźbę. Od tej chwili jest skazana na życie-z

Nielsem, życie gorsze niż śmierć.

background image

8

- Nie odważysz się do niej iść! - Kristian dygotał

z gniewu i ostrzegawczo unosił przed Emmą wskazujący

palec.

Emma odwróciła się z tacą w rękach.

- A właśnie, że pójdę! Inga dopiero co wróciła przemar

znięta do domu. Musi się napić czegoś gorącego. O co ci cho

dzi? Chcesz, żeby zamarzła albo zagłodziła się na śmierć?

Kristian wrócił na swoje miejsce, zaciskając wargi.

- Moje kochane, małe dziecko - pocieszała Emma, kie

dy znalazła się w pokoju Ingi. - Co się z tobą dzieje? - po

stawiła tacę na komodzie i gładziła Ingę z czułością po

włosach.

Inga leżała skulona na łóżku. Nie zadała sobie nawet

trudu, żeby zdjąć płaszcz, kiedy wrócili do domu, pobiegła

prosto do swojej sypialni. Nie była w stanie patrzeć na ojca.

Nie dziś wieczorem.

Płacz dławił ją w gardle, kiedy się podniosła i popatrzy-

ła na Emmę czarnymi, nieszczęśliwymi oczyma.

- Ty o tym wiedziałaś, Emma? Wiedziałaś, co ojciec

i Niels planują?

81

background image

- Nie, Inga, nie wiedziałam. Chociaż miałam pewne

podejrzenia. Ale co mogłabym zrobić? Nikt nie jest w stanie

zmusić twojego ojca do zmiany decyzji. Nawet ja. - Emma

uśmiechała się smutno.

Inga odgarnęła włosy z czoła. Wiedziała, że Emma

mówi prawdę. Stara służąca nie miała pojęcia, na co się

zanosi.

-Czuję ból w swoim zmęczonym sercu - wyznała

Emma. - Nie mogę myśleć o tym, że opuścisz dwór.
Nie znajduj s ów, eby ci pocieszy , ale... zna am

ę ł

ż

ę

ć

ł

Nielsa Gaupåsa w czasach, kiedy by m ody. I wydaje

ł ł

mi si , wie

ę

rzę, że dostajesz miłego męża...

-Miłego! - prychnęła Inga żałośnie. - Jak możesz mó-

wić, że on jest miły? Nigdy nie powinien był zawrzeć z

ojcem tej umowy! Powinien dać mi wolność.

-Niewielu ludzi może nazywać siebie wolnymi, Ingo.

Nawet twój ojciec nie jest wolny.

Inga zerknęła na nią z zaciekawieniem, ale stara kobie-

ta nic więcej nie powiedziała. Zarumieniła się, spłoszona

własnymi słowami.

- Pojęcia nie mam, jak ja to wszystko zniosę... - głos

jej się załamał. Zaczęła szlochać, ale ciągnęła to, co zaczę

ła: - Jak przeżyję noc poślubną z... z Nielsem? - Ostatnie

słowa prawie wykrzyczała.

Smutny uśmiech pojawił się na twarzy Emmy.

- Obiecuję ci, że zawsze będę po twojej stronie, Inga.

Niezależnie od tego, co się stanie. Ale w tej sprawie na

prawdę nie mogę ci pomóc.

Inga zawstydzona' pochyliła głowę. Tym razem była

zbyt otwarta, ale nic nie mogła na to poradzić. Po prostu

musiała to komuś powiedzieć, choć wiedziała, że nikt nie

zastąpi jej w małżeńskim łożu, kiedy nadejdzie ten czas.

Emma odwróciła się, żeby wyjść.

- Otrzyj łzy, moje dziecko. I staraj się być silna. Bo bę-

82

background image

dziesz musiała stanąć przed ołtarzem z Nielsem. Czy tego

chcesz, czy nie.

Tej nocy Inga płakała przez sen. Przez tyle nocy leżała w

łóżku i marzyła o tym» co życie jej przyniesie. Nie miała jakichś

określonych marzeń, ale widoki wydawały się dobre i barwne.

Przede wszystkim miała szczerą nadzieję, że w końcu złość

ojca w stosunku do niej przycichnie. Ufała, że wkrótce zechce

uznać w niej swoją córkę. Że przytuli ją do siebie, będzie głaskał

po plecach i prosił, by wybaczyła dumnemu, nieszczęśliwemu

człowiekowi.

- Marzenia - szepnęła, wpatrując się w sufit - wszystko to

były tylko marzenia!

Złościła się sama na siebie, bo przecież w głębi duszy

zawsze wiedziała, że nigdy do niczego takiego nie dojdzie.

Ale że on zechce ją odepchnąć, oddać staremu mężczyźnie,

tak by straciła wszelką radość życia, to nigdy by jej nie

przyszło do głowy. Nawet w najgorszych koszmarach.

Westchnęła i położyła dłoń na piersiach, by uspokoić swoje

szamoczące się serce. O jednej sprawie dotychczas nie

pomyślała! Dlaczego nawet mi to przez myśl nie przemknęło,

dziwiła się teraz ogarni ta panik . Po lubie zosta

ę

ą

ś

nie gospodynią

we dworze Gaupås, we dworze, w którym ju rz dz dwie córki

ż ą ą

Nielsa! Rany boskie, b dzie musia a

ę

ł

mieszkać razem z dwiema

pannami, jedną starszą, drugą młodszą od siebie.

Mignęły jej w pamięci stalowoszare oczy Gudrun. Całej

twarzy nie potrafiła wywołać w wyobraźni. Widziała tylko te

oczy, mieniące się nienawiścią do niej. - Boże drogi - jęknęła. -

Nie mogę żyć we dworze, w którym panuje Gudrun. - Ściskała

w palcach brzeg prześcieradła. „Gudrun, Gudrun", dzwoniło

jej złowieszczo w głowie. Gu-

83

background image

drań będzie rządzić i decydować. Najstarsza córka zrobi

wszystko, co zdoła, by uprzykrzyć jej życie.

Inga gryzła wierzch dłoni, by przytłumić straszne

uczucia. Dziesiątki różnych wrażeń krążyło jej po głowie,

nie była w stanie oddzielać jednych od drugich. Jakby nie

wystarczyło samo to, że będę musiała mieszkać z Nielsem,

rozpaczała, to na dodatek będę musiała codziennie mie-

rzyć się z wściekłością Gudrun. Czy Gudrun wiedziała o

małżeńskich planach ojca? Co o nich myśli?

Inga jęknęła ciężko. W żadnym razie nie mogła uwie-

rzyć, że Gudrun zechce się z tym pogodzić, nie zechce się

też zachowywać wobec Ingi życzliwie ze względu na ojca.

Gudrun będzie widziała w niej intruza. Rywalkę do wzglę-

dów ojca.

W tym momencie Inga zdała sobie sprawę, że w najbliż-

szych miesiącach będzie miała do wykonania naprawdę

wielką pracę. Musi wykorzystać ten czas, by pod kierun-

kiem Emmy nauczyć się wszystkiego, co powinna wiedzieć

o prowadzeniu domu. Trochę już wie, to prawda, ale o wie-

lu sprawach nie ma pojęcia. Jeśli nie chce być bezradna wo-

bec Gudrun, musi pokazać, że ona też jest zdolną gospody-

nią.

W przeciwnym razie będę prowadzić beznadziejne ży-

cie, myślała i ze strachu robiło jej się zimno. Na szczęście

to ja będę nosić klucze u paska, a Gudrun będzie musiała

mnie słuchać. To ja będę młodą gospodynią we dworze i

Niels zechce z pewnością wyjaśnić Gudrun, że to ja za

wszystko odpowiadam.

Inga roześmiała się. Przed południem wydawało jej się,

że życie z Nielsem będzie ciężkie, teraz zdała sobie sprawę,

że będzie jeszcze cięższe.

Gudrun będzie przez cały czas krążyć wokół i obserwo-

wać młodą macochę.

84

background image

Następnego ranka Inga obudziła się zmęczona. Całą noc

dręczyły ją ponure myśli i strach, sen długo kazał na sie-

bie czekać. Czuła się teraz chora, głowa ją bolała, ramiona

miała sztywne i odrętwiałe. Przez cały ranek chodziła po

domu jak we śnie. Przygotowała śniadanie, ale znakomite

jedzenie nie budziło w niej apetytu.

-Myślałam, że może dzisiaj zostaniesz w łóżku - mruk-

nęła Emma. - Po tym, co się stało wczoraj...

-Nie - odparła Inga, unosząc głowę. - Nie mogę leżeć

w łóżku. Muszę pokazać ojcu, że nie zdołał mnie zła-

mać. Nie wiem, co on czuje, ale nie wierzę, że się mną

przejmuje... - wyznanie paliło ją w piersiach. - Przy-

kro jest wiedzieć, że on mnie nie kocha tak, jak kocha

Kristoffera i Kristera. Nie myśl, że czuję z tego

powodu jakąś urazę do braci - dodała pośpiesznie. -

Cieszę się w ich imieniu.

W tym momencie do kuchni weszli mężczyźni, żeby

zjeść śniadanie.

Ojciec odmawiał modlitwę głębokim głosem. Zwykle

podczas modlitwy lustrował rodzinę i służbę poważnym

wzrokiem. Inga przyglądała mu się, ale dzisiaj nawet nie

podniósł wzroku. Nie słyszała jednak, by głos mu drżał.

Spodziewała się, że ojciec ją zwymyśla za to, że po-

przedniego dnia zachowywała się bezczelnie, ale on wy-

szedł z kuchni, gdy tylko posiłek dobiegł końca. Zawsze

między nimi była jakaś przepaść, ale teraz wydawała się

ona jeszcze większa.

Inga wzruszyła ramionami.

- Sama nie wiem, co wolę, czy kiedy on się wścieka

i wymyśla, czy kiedy milczy. Ta przytłaczająca cisza jest

między nami jak ściana.

Emma położyła ciepłą, miękką rękę na jej dłoni. W jej

oczach było współczucie i zrozumienie. Nie odezwała się,

ale Inga czuła, że sama jej obecność stanowi pociechę.

- Dużo myślałam dziś w nocy - zaczęła Inga nie-

85

background image

pewnie. Musiała bardzo nad sobą parkować, żeby nie

wybuchnąć płaczem. Nie ma sensu dłużej wylewać łez:

Inga stawała się dorosłą kobietą i wiedziała, że nie zdoła

uciec od małżeństwa z Nielsem. Zrozumiała to bardzo
szybko, cho na my l o tym robi o jej si zimno ze

ć

ś

ł

ę

strachu. - Ty wiesz, Emma, jak ja cierpi , rozumiesz, e

ę

ż

boj si Gaupås z wielu powodów... Dzi w nocy przysz o

ę ę

ś

ł

mi do g owy, e przecie nie tylko Niels tam mieszka... -

ł

ż

ż

dolna warga zacz a jej dr e i

ęł

ż ć

musiała za-, mknąć oczy,

by zebrać siły, dopiero później mówiła dalej: - Zdałam

sobie sprawę, że będę musiała dzielić życie również z

Gudrun i Sigrid. Do czasu, kiedy powychodzą za mąż i

będą miały własne domy...

Emma przytakiwała ze zrozumieniem.

- Jedyne, co możesz zrobić, Inga, to nauczyć się jak

najwięcej o prowadzeniu dworu. Musisz w jakiś sposób być

równa Gudrun. Już ja zadbam, żebyś przybyła do dworu
Gaupås jako bardzo zdolna m oda gospodyni - obieca a

ł

ł

służąca, zaciskając pięści. Jej stare oczy aż się skrzyły z upo-

ru i Inga się uspokoiła.

Emma zawsze znajdzie radę. Inga może na niej pole

gać.

Koń krążył spokojnie po uliczkach Holmestrand. Martin

unosił rękę, pozdrawiał i uśmiechał się do znajomych, któ-

rzy go mijali. Był właśnie na targu rybnym i sprzedał kilka

pięknych okoni, które sam złowił.

Na Langgaten było roj no i gwarno. Ludzie, którzy biegli

po gładkich i oblodzonych chodnikach, konie, które rżały

cicho, mężczyźni, którzy wykrzykiwali do siebie nawzajem

jakieś wiadomości, kobiety, które informowały się o tym,

jakie towary są wystawione na sprzedaż: jajka, suszone

mięso, futra i inne rzeczy.

86

background image

Martin nie wsłuchiwał się w to uważnie. Myślami

przebywał w zupełnie innym miejscu... w ostatnim czasie

to Inga zajmowała każdą jego wolną minutę. Widok jej

postaci, kiedy spotkał ją w lesie. Ta jej blada twarz z

płomiennymi wypiekami na policzkach, te niebieskie

oczy, te kuszące usta... przeniknął go dreszcz. Stanęła

przed nim niczym mała, uwodzicielska huldra, omal się

nie roześmiał, kiedy stwierdził, że na pewno nie ma

ogona. Ta dziewczyna ma nade mną jakąś dziwną władzę,

przyznawał chętnie, gotów był uwierzyć, że ona posiada

ponadnaturalną siłę. Ubawiony pokręcił głową. Nie, Inga

jest wystarczająco, po ludzku normalna, tylko ma wdzięk,

który jego ciało wprawia w drżenie. Wielokrotnie od

tamtego spotkania jeździł konno na wzgórze i spoglądał

w stronę Svartdal. Przeważnie nie dostrzegał nigdzie jej

postaci i musiał pokornie wracać do domu. Ale kiedy raz

zobaczył, jak idzie spacerkiem przez dziedziniec, doznał

dziwnego uczucia. Nie miał potrzeby, żeby do niej

zawołać. Przyglądanie jej się z ukrycia wydawało mu się

dostatecznie podniecające.

Gdyby nie długi szereg sań, który posuwał się za nim,

wypuściłby cugle z rąk i pozwolił koniowi stanąć. Roz-

glądał się i nagle spojrzał w okno wystawowe u złotnika.

Naszyjniki, bransolety, kolczyki i pierścionki mieniły się

złotem, srebrem i diamentami. Jego uwagę przyciągnęła

zupełnie wyjątkowa ozdoba...

Przejęty podprowadził konia do słupków z żelaznymi

pierścieniami i przywiązał go starannie, po czym zawiesił

mu na karku worek z obrokiem. Koń musi dostać jedze-

nie, by spokojnie czekał, aż jego pan załatwi interesy.

Dzwoneczek zadźwięczał nad głową, kiedy Martin

wchodził do niewielkiego pomieszczenia. Onieśmielony

zdjął wełniane rękawice i przeczesał palcami włosy. Nie

przywykł do kupowania ozdób i strojów, przenikał go

teraz niespokojny dreszcz.

87

background image

Złotnik wszedł tylnymi drzwiami i stanął za ladą.

Miał pracownię w komórce na podwórzu i zwykle sam

obsługiwał klientów. Dzwoneczek przy drzwiach

informował, kiedy przyszedł klient, by coś kupić lub

podziwiać kosztowności, które złotnik wyrabiał.

-Chciałbym obejrzeć dokładniej tę wyjątkową zapinkę,

którą zrobiłeś - zaczął Martin, wskazując złotnikowi

okno wystawowe.

-Bardzo proszę - uśmiechnął się złotnik z zadowole-

nierfi. - Czy to tę masz na myśli? - spytał, wskazując

zapinkę z mieniącego się srebra.

-Tak - przytaknął Martin.

Złotnik ujął ostrożnie zapinkę, położył ją na ladzie, po

czym przesunął w stronę Martina tak, by ten mógł do-

kładnie się przyjrzeć. Martin nie odważył się podnieść

ozdoby, była to zbyt piękna, delikatna filigranowa robota.

Główna część miała kształt serca, a przymocowaną u dołu

zawieszkę stanowił krzyżyk. Martin ostrożnie odwrócił

ozdobę i przyglądał się drugiej stronie broszki. To napraw-

dę piękna robota, nie ulegało wątpliwości.

-Biorę ją - oznajmił i poczuł dziwną ulgę, że się zde-

cydował.

-Krzyżyk przy zapince będzie chronił kobietę, której

to podarujesz - tłumaczył złotnik. - Ten krzyżyk nie

dopuści do niej złych mocy.

Martin nie miał odwagi wdawać się w taką rozmowę,

nie chciał bowiem, by złotnik zapytał, komu zamierza

dać broszkę. On sam jeszcze tego dobrze nie wiedział.

Wracając do konia, Martin ściskał w ręce maleńką pa-

czuszkę. Powtarzał sobie w myślach, że będzie to piękny po-

darunek dla Ragnhild, jego matki, na urodziny, ale prawda

była zupełnie inna. To Indze zamierzał podarować zapinkę

w dniu, kiedy odważy się dać jej ozdobę na znak, że prag-

nąłby pojąć ją za żonę.

88

background image

Pewnego ranka,~kiedy Inga wychodziła z obory, Lorang

stał przy koniach. Czyścił i czyścił Srebrnego Księcia wciąż

w tym samym miejscu. Najwyraźniej nie zauważał, że sierść

już pięknie lśni. Inga przystanęła, ponieważ domyśliła się,

że służący chce z nią porozmawiać.

-Wszyscy uważamy, że to smutne, że panienka ma się

wyprowadzić... - Lorang rozgarniał czubkiem buta

siano. - Mnie to się wydaje, że znam cię bardzo dobrze.

Wszyscy inni też tak myślą - pośpieszył z uzupełnieniem.

- Wiesz że jesteś dla nas jak promyk słońca. -

Chrząknął onieśmielony.

-Miło mi to słyszeć - podziękowała Inga. Rozumiała,

jak wiele kosztuje go ta rozmowa. Nie przywykł

przecież, by mówić o swoich uczuciach. - I ja zawsze

bardzo was wszystkich lubiłam - powiedziała

pośpiesznie. - Stanowiliście dużą część mojego życia.

Czy pamiętasz, Lorang, jak musiałeś mnie wyciągać,

bo wpadłam do studni?

Lorang uśmiechnął się na to wspomnienie.

-Panienka powinna się cieszyć, że studnia tamtego

roku wyschła. Z przerażeniem myślę, co by to było,

gdybyś utonęła! No ale potem - roześmiał się - potem

już tak chętnie się nie wybierałaś na różne odkrywcze

wyprawy, przynajmniej zaraz po tej przygodzie.

-Ech, to były czasy - westchnęła Inga bardziej do siebie

samej.

-Tak, teraz nastaną dla panienki inne czasy - zgodził

się Lorang. - Wyjdziesz za mąż do wielkiego dworu.

-Svartdal jest tak samo duże, o ile mi wiadomo - za-

protestowała Inga gwałtownie.

-Tak, ja też nie myślę inaczej - bąkał Lorang zasko-

czony. - Ale to nie ty jesteś dziedziczką. To miałem na

myśli. - Zawstydzony pochylił kark.

89

background image

-No właśnie, dwór obejmie Kristoffer - przytaknęła

Inga. - Ale mnie nigdy specjalnie nie obchodziło, żeby

mieć duży dwór...

-Nie możesz tak mówić! - zawołał Lorang urażony. -

Niewielu może żyć tak jak ty.

Inga milczała. To głupie z jej strony! Rozumie prze-

cie , e biedny s u cy uwa a, i powinna si cieszy .

ż ż

ł żą

ż

ż

ę

ć

Ró nica mi dzy nim i ni jest wielka. Ona zamieszka w

ż

ę

ą

Gaupås, w zadbanym, bogatym dworze, podczas gdy on
ma jedynie komornicz cha up . Lorang nie jest wol

ą

ł ę

nym

cz owiekiem, bo mus

ł

i pracować dla swojego gospodarza,

tymczasem ona zostanie gospodynią dużego dworu z

pękiem kluczy podzwaniających u paska. I co mi z tego,

pomyślała trzeźwo, przecież nie będę się cieszyć większą

wolnością niż on, nie będę mogła decydować o własnym

życiu.

Ogarnęła ją znowu niechęć do ojca. Nie powinna roz-

mawiać ze służącym o takich rzeczach, ale nie była w stanie

się powstrzymać;

- Wolałabym żyć biednie, ale w małżeństwie z człowie

kiem, którego... chciałabym mieć, niż zostać niewolnicą

u bogatego gospodarza!

Oczy Loranga zrobiły się okrągłe. Nie wyglądało na to,

że wierzy w to, co Inga mówi.

-W takim razie nie wiesz, czym jest bieda...

-Pewnie nie wiem - przyznała Inga. Gniew zniknął

równie szybko, jak się pojawił.

-A ja tam mogę Nielsa zrozumieć - roześmiał się

Lorang. - Dlaczego jadać mięso ze starej owcy, skoro

można mieć jagnięcinę? - Roześmiał się z własnego

dowcipu,

w

Gdyby to się zdarzyło jakiś miesiąc temu, pomyślała

Inga, to rzuciłabym się na niego z krzykiem i wymówka-

mi. Wtedy uważałaby żart za obraźliwy. Ale czyż Lorang

nie ma racji? Każdy stary mężczyzna woli mieć młodą

90

background image

żonę, żeby go grzała w pościeli. Oni myślą, że młoda i

zdrowa dziewczyna doda im więcej siły niż wyniszczona stara

baba, która wciąż jest zła i siedzi w kącie.

background image

9

Inga, Lovise i Emma przez całe przedpołudnie prały

ubrania nad brzegiem rzeki. Pot spływał im obficie z czół.

Wiele ze sobą nie rozmawiały, były na to zbyt zmęczone.

Wszystko, czego pragnęły, to jak najszybciej skończyć.

Kiedy zbliżały się już do końca, ogromny stos ubrań był

niemal uprany i Emma wypłukała z balii resztki ługu.

Pogoda była szara i wilgotna. Nawet nie specjalnie zimno, ale

wiał silny wiatr i sprawiał, że miało się wrażenie, jakby

panował kilkustopniowy mróz. Inga cieszyła się, kiedy zaczęły

zbierac się do powrotu. Palce miała poocierane i czerwone od

żrącego ługu. Zimna woda sprawiła, że zesztywniały i

opuchły.

- Ciii! - upomniała nagle Emma, kiedy wszystkie wra

cały już do pralni. Ostrzegawczo uniosła wskazujący palec

w powietrze.

Inga i Lovise o mało się nie poprzewracały w śnieg. Niosły

między sobą dużą balię i nie przypuszczały, że Emma zatrzyma

się tak nieoczekiwanie.

- O co chodzi? - spytała Inga. Strach ściskał jej serce.

92

background image

Zanim Emma zdążyła odpowiedzieć, zobaczyły Embri-

ka okrążającego narożnik domu.

- Och, rany boskie, tu jesteście! Wołałem i wołałem,

ale nikt mi nie odpowiadał. Przeraziłem się, że nikogo

nie ma we dworze... - chłopak z trudem chwytał powie

trze. - Że wy poszłyście:.. nie, sam nie wiem, co myśla

łem.

Inga przerwała mu.

- Nie poszedłeś z ojcem do lasu?

Ze zgrozą docierała do niej prawda, z ojcem musiało się

stać jakieś nieszczęście, skoro Embrik przybiegł do domu

sam. Opuściła balię na ziemię i dwoma skokami dopadła

służącego. Nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, zaczęła

go szarpać ża kurtkę i krzyczeć:

- Co się stało ojcu?!

Embrik odskoczył w tył. Był wyraźnie poruszony jej re-

akcją.

- On jest tutaj... leży na saniach...

Inga nie miała czasu czekać na dalsze wyjaśnienia. Puś-

ciła chłopaka, uniosła spódnicę i pobiegła przez śnieg. W

ubiegłym tygodniu odmieciono śnieg pomiędzy zabu-

dowaniami, ale ona pobiegła na przełaj, by nie tracić cza-

su.

Natychmiast zobaczyła sanie stojące na podwórzu. Bu-

łanek nadal stał w uprzęży i parskał. Było widać że Embrik

gnał z lasu jak szalony. Dlaczego, krzyczał jakiś głos w jej

duszy, co takiego się stało? Dlaczego on się tak śpieszył?

Nagle przeniknęła ją straszna myśl. Może wcale nie trzeba

się już śpieszyć do ojca! Może on już nie żyje.

- Nie, nie, to nie może być prawda - modliła się po ci

chu. - Dobry, kochany Boże, tylu rzeczy jeszcze sobie nie

wyjaśniliśmy, mój ojciec i ja....

Opadła na kolana obok ojca.

- Ojcze, ojcze, słyszysz mnie?

Przez bardzo długą chwilę wydawało jej się, że czas się

93

background image

zatrzymał. Nie docierały do niej żadne dźwięki, nie widzia-

ła, że Emma, Lovise i Embrik też się zbliżają. Patrzyła tylko

na ojca, który leżał na saniach starannie okryty pledem.

W końcu mozolnie otworzył oczy.

- Och - jęknęła Inga z ulgą. - Przez chwilę myślałam,

że nie żyjesz!

Ojciec uśmiechnął się jednym ze swoich rzadkich

uśmiechów.

-Trzeba więcej, żeby zabić Svartdala. - Znowu przy-

mknął oczy. Ból wykrzywiał mu twarz. Inga nigdy nie

słyszała, żeby ojciec się skarżył, że coś go boli. To nie

był człowiek, który się nad sobą użala.

-Co się właściwie stało? - spytała cicho.

Ojciec mówił wolno i z wysiłkiem, z zamkniętymi oczy-

ma.

- Jeśli podniesiesz pled, Inga, to sama zobaczysz...

Inga zasłoniła dłonią usta, by stłumić krzyk, kiedy zo-

baczyła, jak krew wypływa z nogi ojca. Wielka czerwona

plama rozpościerała się niemal na całej jego prawej nodze.

Wielka cięta rana ziała ku niej dwoma czerwonymi brzega-

mi. Na jej widok Inga o mało nie zemdlała, ale rozpaczliwie

starała się opanować. Własny strach musiała teraz odsunąć

na bok. Teraz liczy się tylko ojciec. On oczywiście próbo

wał się uśmiechać i udawał, że sprawa nie jest taka poważ-

na, ale ona nie da się oszukać, że czuje się dobrze. Taka

rana może doprowadzić do tego, że człowiek wykrwawi się

w ciągu zaledwie paru godzin.

- To wygląda, jakbyś sobie rozciął udo siekierą. Nie są

dziłam ... że jesteś taki nieostrożny, ojcze...

Embrik podszedł do niej. Był strasznie blady, zaciskał

palce, kiedy jąkając się, wyjaśnił:

-To było nieszczęście:-! to ja jestem winien...

-Embrik! - Głos ojca zabrzmiał niezwykle głośno. - To

nie ma najmniejszego znaczenia, kto zawinił!

-No, to prawda - zgodził się Embrik niepewnie - ale

94

background image

twoja córka powinna wiedzieć, że ty zwykle nie machasz

siekierą tak bezmyślnie. - Szukał odpowiednich słów, w

końcu język mu się rozwiązał: - Obcinaliśmy gałęzie z

pnia, tak jak to zwykle robimy. Kristian odrąbywał ga-

łęzie, a ja układałem je na kupę. Akurat kiedy Kristian

podniósł siekierę, żeby ściąć kolejną gałąź, ja jakoś nie tak

chwyciłem... sam dokładnie nie wiem, jak to wszystko się

stało, ale...

Embrik głęboko wciągał powietrze, wyglądało to tak,

jakby walczył ze szlochem. Nie płakał, było jednak oczywi-

ste, że wstydzi się swojej głupoty.

- Szarpnąłem tę gałąź, siekiera odskoczyła i uderzy

ła nie tam, gdzie trzeba... Trafiła go prosto w udo, a była

świeżo naostrzona...

Zaległa cisza. Nikt nie miał nic do powiedzenia. Nie-

szczęście było faktem, nikt nie mógł tego zmienić. Inga

opanowała się i władczym głosem rozkazała:

-Lovise, zagotuj wody. I podrzyj prześcieradło na

mniejsze kawałki, będę tego później potrzebować.

-Oczywiście. - Lovise dygnęła i co tchu pobiegła przez

dziedziniec, żeby wypełnić polecenia.

-Ale jak my, na Boga, przeniesiemy go do domu? - po-

wiedziała Inga do siebie. - Ojcze, przecież nie możesz

obciążać teraz nogi - zwróciła się do Kristiana. - Bo

wtedy krew będzie jeszcze bardziej chlustać. Ty,

Embrik, weź konia i pojedź jak najszybciej do obu

dworów Gullhaug. Potrzebujemy mężczyzny, żeby

wnieść ojca na schody.

-A Kristoffera i Kristera nie ma w domu! Jak my sobie

poradzimy? - Embrik wzdychał i kręcił głową, aż w

końcu Inga straciła cierpliwość.

-Nie mamy czasu, żeby się zastanawiać! Trzeba ojca

przenieść do izby i opatrzyć mu tę ranę. Jak

najszybciej! Nie stój jak ten słup! - krzyknęła, tracąc

cierpliwość. - Ruszaj do Gullhaug. No już!

Nareszcie Embrik zaczął działać. Drżącymi rękami wy-

95

background image

przągł z sań Bułanka, ciężkiego, roboczego konia, wskoczył

mu na grzbiet i galopem popędził przed siebie. Inga

złagodniała.

- Ja posiedzę z ojcem, Emma, a ty idź i przygotuj dla

niego łóżko. - Złość całkiem ją już opuściła.

Emma zniknęła w domu. Nie minęło więcej niż dziesięć

minut, a już była z powrotem.

-W sypialni wszystko gotowe - zameldowała.

-Dziękuję - wyszeptała Inga zmęczona. Musiała przy-

znać sama przed sobą, że bardzo się ucieszyła, mając

Emmę znowu przy sobie. Milczenie między nią i

ojcem zdawało się nie do zniesienia.

Emma i Inga odwróciły głowy, kiedy usłyszały stukot

końskich kopyt po ubitym śniegu na dziedzińcu.

- Coś takiego - westchnęła Inga z ulgą. - Embrik już

sprowadził pomoc.

Embrik wciąż zacinał konia, a kilkanaście metrów za nim

podążał drugi jeździec. Kristian odwrócił twarz.

-Kto to jest?-spytał zmęczony. Brzmienie głosu wska-

zywało, że bardzo cierpi.

-Nie mam pojęcia - odparła Inga. - Prawdopodobnie

Oddbjorn albo Halvdan.

Zaniepokojona, zaczęła rozwiązywać liny, którymi oj-

ciec przymocowany był do sań. Żrący ług, w którym prała

ubrania, sprawił, że ręce miała obolałe, a teraz szorstka lina

po prostu zdzierała z nich skórę.

- Przepadnij, szatanie! - Głęboki głos ojca dudnił

gniewnie. Inga podskoczyła i spojrzała w górę. Rany bo

skie, to przecież Martin! Słodkie drżenie przeniknęło jej

ciało, rozładowało powagę tej chwili. Wypuściła liny i po

kręciła głową, by przerzucić warkocz na plecy. Wyprosto

wała się i stała, nie mogąc wykrztusić ani słowa.

Jaki on piękny, to była jej pierwsza myśl. Naprawdę bar-

dzo piękny. Teraz to widziała. Oczy ma niebieskie, a nie zie-

96

background image

lone. Tak przypuszczała po narciarskiej wyprawie, ale nie

była pewna. 1 ma nieduży dołek w kształtnej brodzie.

Martin zeskoczył z konia, poklepał go przyjaźnie po py-

sku i zostawił na dziedzińcu.

-Na szczęście nie musiałem jeździć gdzieś daleko -

oznajmił Embrik zadowolony. - To czysty przypadek,

że spotkałem tego...

-No nie wiem, może nie czysty przypadek - uśmiechnął

się Martin skrępowany. - Tego w każdym razie nie wie-

my. .. Słyszę, że Kristian Svartdal się zranił.

Kristian wycedził przez zaciśnięte wargi:

- Nie możesz... nie, słyszysz mnie, Emma, to... niech

ten pomiot szatana mnie nie dotyka! Słuchaj mnie, Emma,

niech ten przeklęty... - oczy Kristiana były szeroko otwar

te.

Inga nie mogła sobie przypomnieć, żeby kiedykolwiek

widziała ojca w takim stanie. Dygotał z gniewu, ale leżał

bezsilny na saniach. Nie mógł się ruszyć, zachował jednak

dar mowy. Wszyscy to słyszeli:

-Niech ta przeklęta żmija nawet palcem nie śmie mnie

tknąć!

-Kristian - uciszała go Emma z uporem. - Niech ci się

nie wydaje, że jakiś potomek szatana chodzi po twoim

dworze!

-Zamknij gębę, kobieto! Ani słowa więcej! - Kristian

trzymał przed sobą ręce, jakby chciał się bronić. -

Pamiętaj, kiedyś przysięgłaś na wszystkie świętości, że

będziesz milczeć o tym, co się stało wiele lat temu.

Pamiętaj - powtórzył z naciskiem.

Emma otworzyła usta, żeby powiedzieć coś w swojej

obronie, ale bez słowa opuściła ramiona i skinęła głową.

Inga spoglądała oszołomiona to na ojca, to na służącą.

O czym oni gadają? Posługiwali się jakimiś zagadkami, ale

Inga miała nieprzyjemne uczucie, że ża chwilę wyjdzie na

jaw coś, co nie jest przeznaczone dla jej uszu.

97

background image

Podskoczyła, kiedy ojciec spojrzał na nią proszącym

wzrokiem.

- Ten tu.,. to jest... - wyciągał palec w stronę młode

go mężczyzny - on w niczym nie może mi pomóc. W ni

czym!

Czerwona mgła zaczęła powoli przesłaniać wzrok Ingi.

Nie była w stanie dłużej znosić kłótni.

- Wiesz, ojcze - powiedziała głosem, który nie wró

żył nic dobrego - uważam, że teraz powinieneś odłożyć na

bok swoją przeklętą dumę! Powinieneś się wstydzić, że nie

cenisz tej pomocy, jaką ci los zsyła.

Urażony ojciec bezgłośnie poruszał zdrętwiałymi war-

gami i bezradny leżał na saniach. Inga pomyślała, że pew-

nie nakrzyczy na nią za wszystko, kiedy znowu stanie na

nogi. Jeśli kiedykolwiek stanie, zadrżała.

Kristian zemdlał, gdy Embrik i Martin zrobili już co

trzeba, aby zdjąć go z sań.

-Może powinniśmy zrobić nosze - zaproponował

Embrik, drapiąc się w głowę.

-Rzeczywiście, łatwiej by wam było nieść - zgodzir ła

się Inga i czubkiem buta rozgarnęła śnieg. - Zastana-

wiam się, jak wniesiecie go na piętro po tych wąskich

schodach?

Z jednej strony bardzo chciała przyjrzeć się Martino-

wi, coś jednak w jej duszy przeciwko temu protestowało.

Nie była w stanie wciąż stać z opuszczoną głową i raz po

raz zerkała na niego onieśmielona. Znowu przeniknął ją

rozkoszny dreszcz i zrobiło jej się gorąco. Wpatrywała się

jak zaczarowana w szerokie barki, w blond włosy i mienią-

ce się oczy. Kiedy się zorientowała, że on też patrzy w jej,

stronę, nie chciała już odwrócić wzroku. Musi zebrać się

na odwagę i spojrzeć mu w oczy, przecież niczego innego

nie pragnie. Przez dłuższą chwilę przyglądali się sobie na-

98

background image

wzajem, Inga czuła, że drży. Wydawało jej się, że dostrzegła

przelotny uśmiech na jego pięknej twarzy, ale nie była tego

pewna. Wyprostowała się i nie odwracała wzroku, choć

wiedziała, że to nie jest za bardzo przyzwoite. Kobieta nie

powinna się tak gapić! W końcu musiała odwrócić twarz

do Embrika, który coś do niej mówił.

-Ech - chrząknął służący. - Możemy już chyba iść...

-Oczywiście - przytaknęła Inga. - Po prostu się zamy-

śliłam.

Ogarnął ją wstyd, na policzkach pojawiły się płomienne

rumieńce. O czym ona myśli? Wyrzuty sumienia dławiły ją

w piersi. Co z niej właściwie za córka, skoro może zagapić

się na mężczyznę, podczas gdy poważnie ranny ojciec cze-

ka tuż obok na pomoc?

Martin wziął Kristiana pod pachy, a Embrik uniósł nogi

rannego. Kristian zawsze byt solidnie zbudowanym męż-

czyzną, obaj musieli więc zaciskać zęby z wysiłku. W koń-

cu przenieśli jakoś krok po kroku nieprzytomne ciało przez

dziedziniec.

Inga pobiegła do domu.

-Czy woda się zagotowała? - spytała służącą, dzwoniąc

zębami i ściągając z siebie fartuchu Pośpiesznie wy-

ciągnęła jedną z szuflad w kuchennej szafie. Zawsze

leżały tam czyste białe fartuchy, a teraz potrzebowała

właśnie takiego, bez jednej plamki.

-Woda gotowa, a podarte prześcieradło leżytutaj - po-

wiedziała Lovise. - Przygotowałam sporo małych

szmatek, ale przypuszczam, że będziesz też

potrzebowała większych. Żeby zabandażować mu ranę,

chciałam powiedzieć.

-Znakomicie, Lovise. Czy możesz teraz Zanieść garnek

z wodą do sypialni ojca i postawić go na piecyku tak,

żeby nie wystygła? I weź ze sobą te szmatki, bądź tak

dobra.

Inga przeglądała półkę z suszonymi ziołami.

Zdecydowanym ruchem wzięła dwa gliniane garnki i

ruszyła do po-

99

background image

koju ojca. Wciągnęła powietrze, zanim ostrożnie

zapukała

do drzwi.

- Gzy wszystko gotowe i mogę wejść?

Wcześnie nauczyła się, że nie można po prostu wbiegać

do pokoju ojca. Bardzo nie lubił, kiedy ktoś go zaskakiwał.

-Masz wszystko, czego ci potrzeba? - Emma usunęła

się na bok i wpuściła Ingę do pokoju. Embrik i Martin

stali z czapkami w rękach przy łóżku.

-Tak, myślę, że mam - odpowiedziała Inga stłumio-

nym głosem i na palcach podeszła do ojca. Przeniknął

ją lodowaty dreszcz, kiedy zobaczyła, jaki jest blady.

Krople potu spływały mu z czoła. Ktoś go rozebrał,

ale starannie okrył kocem, zostawiając tylko zranione

udo, skąd ziała ku Indze głęboka, czerwona rana.

Pojawił się już cierpki, kwaśnawy odór krzepnącej

krwi. Mimo to nadal świeża czerwona krew ciekła

strumieniem na białe prześcieradło.

Inga zdecydowanie podwinęła rękawy i starannie umy-

ła ręce w miednicy.

- Emma, przygotuj dwie miski z gorącą wodą, I wsyp

do nie} po garści ziół z każdego naczynia - poleciła poda

jąc Emmie oba garnki z suszonymi ziołami.

Sama wzięła czystą szmatkę i zaczęła oczyszczać ranę

z zakrzepłej krwi. Ostrożnie przyciskała szmatkę do brze-

gów rany. Żółć podchodziła jej do gardła, kiedy patrzyła,

jak bardzo brudne są kolejne szmatki, wciąż musiała prze-

łykać ślinę, żeby nie zwymiotować. Na szczęście Lovise

przygotowała wystarczająco dużo opatrunków, Inga mogła

zmieniać jebardzo często.

Emma postawiła przy niej miski z pachnącym ziołami

naparem.

- Na co te zioła pomagają? - spytała

Mimo powagi sytuacji Inga musiała się do siebie

uśmiechnąć. Ech, Emma, Emma, pomyślała spokojnie.

100

background image

Nie musisz udawać, że tego nie wiesz. Znasz działanie ziół

lepiej ode mnie.

To raczej Emma mogłaby jej udzielać wyjaśnień, stara

służąca spytała tylko po to, by się upewnić, że Inga wie, co

robi.

- Dziurawiec działa przeciwzapalnie na rany - wyjaś

niła Inga, usuwając starannie duży skrzep.

Emma kołysała się zadowolona w przód i w tył.

Inga wyrzuciła brudne szmatki na kupkę. Potem włoży-

ła świeże gałganki do obu misek. Wyjęła je po chwili, po-

trzymała w powietrzu, żeby ostygły, i zaczęła na zmianę,

raz jeden, raz drugi, przykładać do rany.

- Nagietek ma podobne działanie, ale na dodatek ta

muje krew i rany się od niego szybciej goją.

Bolał ją kark. Była pochłonięta oczyszczaniem rany,

czuła się jednak onieśmielona, wiedząc, że Martin stoi

tuż za nią. Ręce jej drżały, poruszała nimi niepewnie, w

końcu jednak stwierdziła, że ziejąca rana została

oczyszczona bardzo dobrze. Poczuła łaskotanie w

żołądku z zadowolenia, że mimo wszystko potrafiła

spokojnie zapanować nad sytuacją.

-Poproszę igłę - zwróciła się do Emmy, wyciągając

rękę.

.

-Igłę,.. - powtórzył Embrik przerażony. Twarz miał

kompletnie żółtą.

-Tak. - Inga odwróciła się i popatrzyła na niego. - Muszę

to zaszyć.

-A czy... czy byłoby możliwe, żebyśmy my dwaj - wskazał

na Martina - dostali po kubku kawy? Oczywiście jeże-

li ńas już nie potrzebujecie... - Embrik chwiał się na

nogach.

Inga musiała zapanować nad sobą, żeby nie wybuch-

nąć śmiechem. Taki duży dorosły mężczyzna robi się cho-

ry, bo miałby być świadkiem, jak rana gospodarza będzie

zaszywana.

101

background image

- Embrik, mój drogi, oczywiście, masz moje pełne

przyzwolenie. Zróbcie sobie przerwę w kuchni. Obaj za-

służyliście na kawę.

Embrikowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać.

Martin stał niezdecydowany przy drzwiach, jakby uważał, że

nie należy zostawiać dwóch kobiet z potrzebującym opieki

mężczyzną, ale Embrik chwycił go za rękę i pociągnął za sobą

na dół.

Inga przez chwilę trzymała grubą igłę nad płomieniem

świecy. Chciała wypalić wszelkie zanieczyszczenia, a kiedy

czubek igły rozżarzył się do czerwoności, wzięła czystą

szmatkę, żeby usunąć sadzę.

Emma przycupnęła obok niej i obiema rękami zacisnęła

razem brzegi rany. Inga położyła rękę na jej kościstych palcach,

jakby chciała zaczerpnąć z nich siły. Emma przez chwilę

popatrzyła jej w oczy, a potem zdecydowanie skinęła głową.

Wtedy Inga wypuściła powietrze z płuc i starała się, by

serce odzyskało normalny rytm, zanim przekłuje skórę. Igła

wchodziła bez problemu w ciało ojca, a Inga za każdym razem

przyciągała mocno nitkę, aby szwy były ładne i trwałe. Nawet

nie zauważyła, że pogryzła sobie wargi do krwi. Cała jej uwaga

skierowana była na to wymagające zadanie.

- No popatrz! - zawołała Emma, kiedy Inga wresz

cie opuściła rękę, w której trzymała igłę. - Wiedziałam,

że sobie z tym poradzisz. Naprawdę jestem z ciebie dum

na - wymamrotała;

Inga roześmiała się zarumieniona z powodu pochwa- ły.

To prawda, myślała z ulgą, szwy są założone starannie i gęsto.

Wyglądają znacznie lepiej niż moje zwyczajne szycie.

Oczywiście ojciec będzie miał bliznę, bliznę przypominającą

wijącego się węża. Ale to nie ma zna-

102

background image

czenia, myślała zadowolona, przecież mężczyźni rzadko

odsłaniają uda. Dla niej najważniejsze jest, by ojciec nie

stracił nogi.

Pełne przerażenia myśli krążyły jej po głowie. Ojciec,

stanowczy i uparty Kristian Svartdal, ze swoim ponurym

usposobieniem byłby chyba nie do zniesienia dla

domowników, gdyby w ranę wdała się gangrena. Kon-

sekwencją tego byłaby z pewnością amputacja nogi aż do

pachwiny. Mimo woli Inga przeżegnała się z lękiem. Nie,

to nie może się zdarzyć! On, który żyje i oddycha tak

naprawdę tylko w lesie. On, który pragnie znaleźć się

wśród sosen i świerków, jak tylko posiłek dobiegnie

końca. On, który poświęcił życie pracy na dworze. Myśl,

że ojciec mógłby siedzieć bez nogi w wózku inwa-

lidzkim, wydała jej się koszmarem. Niełatwo byłoby być

tutaj służącym, gdyby gospodarz miał siedzieć niczym

więzień we własnym domu. Jeśli nie był dotychczas nie-

miły w obejściu, to w takiej sytuacji z pewnością trudno

by było z nim wytrzymać!

Inga otworzyła okno, by wpuścić do pokoju świeże po

wietrze.

Kiedy zeszła do kuchni, Martina już nie było. Rozcza-

rowana rozglądała się dookoła, ale czekał na nią tylko

Embrik.

-Gdzie... gdzie... - nie zdołała wykrztusić nic więcej.

Och, a tak się cieszyła, że będzie mogła z nim dłużej

porozmawiać. Przyjrzeć mu się. Może nawet siedzieć

obok niego. Tymczasem on się ulotnił. Po raz drugi.

-Pytasz o tego, który nam pomógł?

Inga musiała pośpiesznie mrugać powiekami, żeby się

nie rozpłakać w poczuciu zawodu.

- Myślałam, że powinnam mu podziękować..,

Embrik uniósł kubek z kawą do ust i uśmiechnął się.

103

background image

- Powiedział, że nie może dłużej tu siedzieć. Nie warto, żeby

wciąż był u nas w domu, kiedy gospodarz się ocknie. Tak, to

jego własne słowa, tak powiedział.

Inga zrezygnowana opadła na najbliższe krzesło. Do

diabła! Do diabła, klęła w duszy. Przynajmniej przed sobą nie

mogła ukrywać, że pod koniec w pokoju ojca zaczęła się już

bardzo niecierpliwić. Wszystko, czego pragnęła, to zbiec jak

najszybciej po schodach, kiedy już ojciec będzie porządnie

opatrzony. Dosłownie płonęła z chęci ponownego spotkania z

Martinem, chciała słyszeć jego głos...

Embrik chrząknął, by zwrócić na siebie uwagę.

- Mam ci przekazać pozdrowienia. On coś po

wiedział, ale chyba dokładnie nie pamiętam. - Emb

rik umilkł, zmarszczył brwi i próbował sobie przypo

mnieć: - Powiedział coś jakby: Inga jest wyjątkową,

piękną kobietą... tak - ucieszył się Embrik szczerze. - Tak

właśnie powiedział, Ingo. Uważa, że jesteś wyjątkową,

silną i piękną kobietą, która odważyła się postawić Kri-

stianowi. Powiedział, że nie zna nikogo innego, kto by to

zrobił.

Inga uśmiechała się nieśmiało. Miała wrażenie,

że rozlewa się w jej duszy jakieś jeziorko, było jej cie

pło i zimno na przemian. Boże, pomyśleć, że Martin

tak pięknie się o niej wyraża. Nic nie mogło jej bardziej

ucieszyć.

- Martin nieczęsto tak mówi o kobietach - zażartował

Embrik rozbawiony. - Widocznie musiałaś zrobić na nim

wrażenie...

Inga z trudem chwytała powietrze.

-Wiesz, kim on jest?

-Martin? Pewnie, że wiem! - ze zdumienia służą- . cy

zmarszczył czoło. - Dlaczego miałbym nie wiedzieć? To

najstarszy syn Laurensa Storedala. Jego dziedzic.

Inga siedziała bez ruchu z otwartymi ustami. Rozwią-

104

background image

zanie znalazło się tu, w domu! Jąka jestem beznadziejna,

pomyślała ze złością, przecież wystarczyło tylko zapytać

Embrika albo Loranga, to od dawna znałabym jego nazwisko.

No tak, usprawiedliwiała sama siebie, bo przecież pamiętała

ostrzeżenie Emmy i jej stanowcze żądanie, żeby nie szukać

wyjaśnień...

Wielka odpowiedzialność, jaka jeszcze przed chwilą na niej

spoczywała, zaczynała ustępować miejsca wielkiej radości.

Wygląda na to; że z ojcem wszystko skończy się dobrze, a na

dodatek usłyszała kilka miłych słów od Martina. .. Martin

Storedal, śpiewało jej w duszy.

- Bardzo cię przepraszam, Embrik. - Wielka radość,

która ją przepełniała, sprawiła, że Inga chciała okazać

mu życzliwość. - Naprawdę nie miałam zamiaru na cie

bie nakrzyczeć tam, na podwórzu. Tylko tak się strasz

nie bałam, kiedy zobaczyłam ojca na saniach. Przykro

mi, że tak krzyczałam... i powiedziałam, że stoisz jak

słup...

Embrik rozjaśnił się.

- Nie myśl o tym, Inga, ja przecież rozumiem. I pew

nie, że zaraz powinienem był wskoczyć na koński grzbiet,

ale czułem się tak okropnie głupio, bo to ja spowodowałem

nieszczęście. Żeby ciągnąć gałąź akurat w momencie, kiedy

Kristian zamachnął się siekierą... To naprawdę było głu

pie,

Inga w końcu mogła roześmiać się swobodnie.

-Tak - przyznała - to rzeczywiście głupie z twojej strony!

Ale więcej nie będziemy o tym rozmawiać. Może już

niedługo któregoś dnia wszyscy będziemy się z tego śmiać,

Embrik.
-Tak myślisz? - spytał służący z nadzieją.

-Tak myślę - Inga uśmiechnęła się. - Już się nie boję o ojca.

Wkrótce wróci do lasu, wspomnisz moje słowa!

Inga pochyliła się nad stołem. Nagle przyszło jej do głowy, że

nie powiedziała Martinowi, iż ma być wydana za

105

background image

m

. Za Nielsa Gaupåsa... Dlaczego mia abym mu o tym

ąż

ł

mówi ? - pomy la a zaraz potem roz alona. Co go to ob

ć

ś ł

ż

-

chodzi?

background image

10

Nastała wiosna. Śnieg już prawie całkiem stopniał, tylko

gdzieniegdzie leżały jeszcze brudne białe płaty jako wspo-

mnienie po zimie, która właśnie odeszła. Ptaki ćwierkały i

były bardzo zajęte zbieraniem gałązek oraz budowaniem gniazd

w koronach wielkich brzóz w pięknej jasnozielonej alei

wiodącej na dziedziniec w Svartdal.

Wielkie pola zostały obsiane. Kristian był bardzo poważny

tego dnia, kiedy miał siać na ostatnim kawałku. Bardzo

uroczyście kroczył po ziemi z przewiązaną przez ramię płócienną

płachtą, w której nosił siewne ziarno. Noga poważnie mu

jeszcze dokuczała. Rana szczęśliwie się zrosła, tak że uniknął

śmiertelnej często gangreny. Mimo wszystko chodząc, pociągał

trochę prawą nogą, ale nie na tyle, żeby go to krępowało.

Wszyscy stali na schodach i przyglądali się, jak idzie z

odsłoniętą głową, długimi, miarowymi krokami, w rytm których

sięga prawą ręką po ziarno i rozrzuca je po polu. Siewca zawsze

powinien chodzić z odkrytą głową, bo sianie to czynność niemal

święta. To ostatni rok, w którym gospodarz własnoręcznie rzuca

ziarno w ziemię. Kristian zamó-

107

background image

wił już siewnik, prawdziwe cudo techniki, które znacznie

ułatwi pracę, ale dostanie go dopiero w przyszłym roku.

Wielu gospodarzy zrozumiało, jaka to pożyteczna maszy-

na, zatem okres oczekiwania na gotowy siewnik jest bardzo

długi.

- A teraz zależy już tylko od Boga, czy zechce zesłać

nam nasz chleb powszedni również w tym roku - oznajmił

Kristian, kiedy zakończył pracę.

Życie ludzi zależy przez cały rok od zboża. Marne plony

oznaczają dla większości głód, dla niektórych nawet śmierć

głodową. Nawet dla tych, którzy mieszkają w dużych dwo-

rach, takich jak Svartdal. Oni radzą sobie lepiej niż biedni

komornicy, ale ich również nieurodzaj może boleśnie do-

tknąć. Bogatych tak samo jak biednych.

Mnie już tutaj nie będzie, kiedy przyjdzie czas cieszyć

się błogosławieństwem ziemi, stwierdziła Inga nagle. Tej

jesieni nie będzie chodzić za nowo zakupioną kosiarką i

nie będzie wiązać snopków. Zamiast tego będzie praco-

wać obok Gudrun i służby w Gaupås.

Do tego-czasu obie z Emmą muszą przygotować jej pa-

nieńską wyprawę. Ojciec nie szczędzi ani na materiałach,

ani na niezbędnych dodatkach. Jak najlepsze wyposażenie ,

jedynej córki to dla niego kwestia honoru. Nikt nie może

powiedzieć, że Kristian Svartdal nie wie, co to znaczy wy-

dawać córkę za mąż!

Inga poszła za Emmą do piekarni. Każda z nich wzięła

stamtąd duży koszyk. Dzień był ciepły i pogodny, jak wy-

marzony na wyprawę do lasu. Chciały nazbierać roślin, po-

trzebnych do farbowania włóczki, co miały robić pod ko-

niec tygodnia. Przede wszystkim poszukiwały roślin, które

dają czystą żółtą barwę. Emma wyjęła nóż z futerału i kciu-

kiem sprawdziła, czy jest wystarczająco ostry do ścinania

brzozowych gałązek.

Kiedy wyszły na otwartą polankę, postawiły koszyki na

ziemi. Miejsce było czarujące. Trawa, która już podrosła,

108

background image

zieleniła się intensywnie, a mech uginał się miękko pod

stopami. Pnie brzóz mieniły się w słońcu, a listki przypo-

minały małe, zielone uszka.

Jakiś wielki kamień stoczył się w dół po zboczu i opadł nie-

daleko od nich. Kamienie leżały w okolicy od niepamiętnych

czasów, pewnie znajdowały się tu już wtedy, kiedy ludzie osied-

lali się w dolinie, teraz pokryły się mchem i porostami. Gra ko-

lorów była niezwykle piękna - same kamienie są przeważnie

szarobrunatne, ale tu i tam mienią się srebrem i złotem.

Emma podała nóż Indze.

- Ty natniesz brzozowych gałązek, a ja będę zeskroby-

wać porosty z kamieni.

Brzozy nie były wysokie, Inga radziła sobie bez trudu,

szybkimi ruchami ścinała gałązki obsypane liśćmi. Wkrót-

ce koszyki były pełne.

Emma pochylała się nad kamieniami i zrywała małe

kępki porostów. Kiedy Inga wypełniła swój koszyk po brze

gi, poszła pomagać Emmie.

- Wiesz... - zaczęła, ocierając fartuchem czoło. - Mar

tin...

Emma uśmiechnęła się do niej krzywo.

- Tak, no i co z nim?

Inga zarumieniła się, ale nie chciała zrezygnować, musi

teraz skłonić Emmę do rozmowy. Nieczęsto miały możli-

wość bycia sam na sam.

- Dlaczego nie chcesz mi o nim niczego więcej powie

dzieć?

Stara służąca przestała się uśmiechać. Na jej twarzy po-

jawił się wyraz zaniepokojenia i urazy.

-Moje dziecko, a po co ty chcesz to wiedzieć?

-Nie mam pojęcia! - krzyknęła Inga i machnęła roz-

paczliwie rękami. - Naprawdę sama tego nie wiem.

-Czy dlatego tak chciałaś iść ze mną do lasu? Żeby

mnie o niego wypytać, kiedy będziemy same i nikt nie

będzie nam przeszkadzał?

109

background image

- Nie powinnaś tak mówić - westchnęła Inga.

Przerażona, że Emma poczuje się oszukana, chwyciła

ją za rękę. Zawstydzona szybko ją puściła. W ustach jej za-

schło, ale zdecydowała się, że powie, co jej leży na sercu.

Niedługo nie będzie już miała takiej możliwości.

- Emma, wiesz, że chwile spędzone z tobą są najlepsze

w moim życiu. Przy nikim nie czuję się taka... taka waż

na jak przy tobie. - Mówiła na pół z płaczem, ale się tym

nie przejmowała. - Od kiedy jednak spotkałam Martina

w lesie, a potem u nas w domu, jestem jak zaczarowana.

Chciałabym wiedzieć o nim wszystko. Chociaż spotkałam

go tylko dwa razy.

Stara pogłaskała ją delikatnie po policzku.

- Tego się właśnie bałam, Inga. Tego, że jak się dowiesz,

kim on jest, to twoja miłość znajdzie dodatkową pożywkę.

I wtedy będziesz zgubiona.

Inga poczuła, że narasta w niej opór, ale tłumiła iryta-

cję, jak tylko mogła, gdy odezwała się znowu:

-Myślisz, że nie znam jego nazwiska, a ja je znam,

Emmo. Embrik mi powiedział wtedy, kiedy ojciec

leżał ranny w sypialni...

-Ech, co to za pleciuga! - przerwała jej Emma wzbu-

rzona. - Embrik wie bardzo dobrze, że Kristian nie

pozwala wymieniać w swoim domu nazwiska tej

rodziny.

-Nazwiska Martina Storedala - rzekła Inga z naciskiem

na poszczególne sylaby. - Nie musisz już więcej

mówić o Martinie „on", „ten mężczyzna" albo „ta

rodzi-} na"! Ty byś się tak nie bała wypowiadać jego

nazwiska, gdyby nie to, że lękasz się gniewu ojca.

Obawiasz się, że ja się... że ja się zakocham w jednym

z synów najgroźniejszego rywala ojca. - Przyglądała

się Emmie błagalnym wzrokiem. Delikatna iskierka

nadziei zapłonęła w jej sercu, kiedy stara służąca

prawie niedostrzegalnie skinęła głową. - Nie chcę cię

przymuszać, żebyś mi opowiedziała coś więcej o

rodowej waśni - dodała lekko;

110

background image

urażona - ale w końcu nadejdzie dzień, kiedy wszyst-

kiego się dowiem. Obiecuję ci to.

Na twarzy Emmy pojawił się wyraz smutku, gdy mówi-

ła bezbarwnym głosem:

-Posłuchaj mnie, dziecko, nie pozwól, żeby pamięć o

Martinie zagościła na dobre w twoim sercu, bo wtedy
twoje dni w Gaupås b d szare i bezsensowne.

ę ą

-I tak takie będą - odparła Inga przygnębiona.

Wkrótce po powrocie do domu Inga spotkała ojca W izbie.

-Jutro pojedziemy z wizyt do Gaupås.

ą

-Ale... - Inga skuliła się na krześle. Wiadomość spadła

na nią tak nagle.

-Nie ma żadnych „ale" - ostrzegł ojciec, prostując

plecy. - Jutro wieczorem pojedziesz ze mną,

Kristofferem i Kristerem do Nielsa. Oczekuję, że

będziesz gotowa, kiedy powóz zajedzie.

Wyszedł z izby natychmiast, gdy tylko powiedział, co

trzeba. Inga siedziała sztywna z robótką w rękach.

Opuściła ramiona i pustym wzrokiem patrzyła przed sie-

bie. Nie ma sensu się wściekać i protestować, tyle zdążyła

zrozumieć z mrocznego spojrzenia, jakie ojciec jej posłał.

Jutro będzie musiała się znowu wystroić i pojechać z nim

do Gaupås.

Serce zaczęło jej szybciej bić i miała wrażenie, że się udusi

z braku powietrza. Krew na szyi mocno pulsowała. Iriga po-

śpiesznie odpięła górne guziki bluzki. O tak! To trochę pomog-

ło. Przyłożyła chłodną dłoń do szyi, żeby się uspokoić,

To małżeństwo nie dotyczy mojej osoby, rnyślała w

oszołomieniu. Miała wrażenie, że jest tylko lalką, którą

mężczyźni traktują, jak im się podoba. Czy oni widzą w

niej milczącą lalkę, która nie ma własnych poglądów?

Czy nie rozumieją, że podjęli decyzję co do jej przyszłości,

nie zwracając uwagi na to, czego ona sama by pragnęła?

lll

background image

Mocno zacisnęła powieki. Czy ojciec przez cały czas

ma świadomość, że zniszczył jej życie? Gdyby odważyła się

o tym znowu wspomnieć, z pewnością by ją odpędził. Inga

była przekonana, że ojciec nie rozumie powagi tego, co ma

się stać. Czy ten człowiek nigdy nie myśli o uczuciach? Jaki

on jest niesprawiedliwy, myślała z gniewem. Bo sam to

się ożenił z kobietą, którą bardzo kochał. Mógł się cieszyć

czasem spędzonym z osobą, którą kochał i której pożądał.

Dlaczego mnie nie chce pozwolić na to samo?

Miała ochotę cisnąć mu to wszystko w twarz, ale zabrak-

ło jej odwagi. Szacunek, jaki niegdyś żywiłam dla ojca, te-

raz zniknął, myślała zrozpaczona. Teraz pozostał tylko

strach.

Powóz już stał przed domem, kiedy następnego dnia wie-

czorem Inga zeszła na dół. Miała na sobie tę swoją czer-

woną sukienkę. Ojciec życzyłby sobie pewnie, żeby za-

plotła włosy i upięła je przyzwoicie na tę uroczystą okazję,

ale Inga nie zamierzała się tym przejmować. Jej czarne,

długie włosy ąpływały swobodnie na plecy.

Nienawidziła tej sukni, nienawidziła ojca. I siebie samej

też. I Kristian, i Kristoffer wyciągnęli ręce, żeby pomóc jej

wsiąść do powozu, ale ona odwróciła się do ojca plecami

i ujęła rękę Kristoffera. Brat uśmiechnął się do niej, jakby

chciał dodać jej odwagi, ale ona wpiła weń wściekłe spojrze-

nie. To nie jest radosna podróż, niech mu się nie wydaje!

Kiedy już usiadła w powozie, ogarnęły ją wyrzuty su-

mienia.

- Nie chciałam okazywać ci złości, Kristoffer - szepnę

ła pojednawczo. Zerknęła na ojca, który siedział na koźle,

ale nic nie wskazywało na to, że słyszał, co powiedziała.

Kristoffer poszukał jej ręki i lekko uścisnął.

- Nie myśl, że nie rozumiem, jaka to dla ciebie udrę

ka...

112

background image

Nie powiedział nic, gdy Inga oparła się o jego ramię.

Nieśmiało głaskał ją po włosach. Długo i czule. Ingę prze-
nikn dreszcz, kiedy skr cili do Gaupås, Dwór le a ma

ął

ę

ż ł

-

jestatyczny w dole, pośrodku zielonej, otwartej równiny.

Pofnalowany na biało dom wyglądał pięknie, Inga jednak

nie odczuwała nawet najmniejszej radości na myśl o tym,

że wkrótce będzie to jej dom. Jej królestwem było zawsze

Svartdal, ale dopiero teraz zrozumiała, jaka była głupia i na-

iwna. Żadna dziewczyna nie może przecież wciąż mieszkać

w swoim rodzinnym domu, chyba że jest kaleką albo musi

pielęgnować starych i schorowanych rodziców, aż w końcu

zrobi się zbyt stara, by wyjść za mąż. Mimo wszystko Inga

miała przelotną nadzieję, że ojciec zechce odwołać jej mał-

żeństwo po tym, jak pomogła mu po wypadku z siekierą.

Czyż nie zauważył, jak wiele Inga dla niego wtedy zrobiła?

Przecież mogłabym nie pozszywać tej rany, myślała, czu-

jąc kiełkującą w duszy złość. Nie, teraz jestem paskudna.

Nie życzyła przecież własnemu ojcu, żeby żył tylko z jedną

nogą. Zresztą nie by nie osiągnęła, odmawiając opatrzenia

rany. Bo przecież wtedy Emma wzięłaby igłę i nici. To prze-

cież Emma później przez wiele tygodni zmieniała mu opa-

trunki.

Nieszczęśliwa służąca opowiadała, że Kristian był ok

ropny w czasie, kiedy musiał leżeć w łóżku. Wprawdzie

Emma nie mówiła wprost, ale Inga domyślała się, że ojciec

był głęboko dotknięty tym, iż to Martin, ten pomiot szata-

na, jak go nazywał, pomógł wnieść go na górę.

Inga trzymała się rozpaczliwie powozu. Nie ma takiej

rzeczy, która mogłaby sprawić, że ojciec złagodnieje. Teraz

była tego całkiem pewna.

Służąca otworzyła drzwi w tym samym momencie, w

którym powóz wjechał na dziedziniec. Jakiś mężczyzna

podszedł do nich, by zająć się koniem.

Ingę bolał brzuch, próbowała zyskać na czasie. Nie mia-

ła ochoty na spotkanie z Nielsem. Rozmawiała z nim daw-

113

background image

niej, ale teraz przecież oboje zdają sobie sprawę, że wizy4

ta dotyczy zbliżającego się wesela. Wcześniej

rozmawiała z nim nieskrępowana, ale nie miała wtedy

pojęcia o jegel ukrytych pomysłach i planach. Teraz będzie

jej się przygląi dał pożądliwie, z obleśnym błyskiem w

oczach. Tb nie do zniesienia!

- Witamy w naszym domu - powiedział Niels przyjaź

nie.

Najpierw przywitał się z Kristianem, Inga jednak wi-

działa, że zerka na nią niepewnie. Przeniknął ją dreszcz.

Żołądek zrobił jej się twardy niczym kamień i nie wiedzia-

ła, gdzie podziać oczy.

Niels pomógł jej zdjąć płaszcz. Spierzchnięte wargi

drapnęły ją w policzek, kiedy cmoknął ją lekko na dzień

dobry. Dostała gęsiej skórki z obrzydzenia. Był tak samo

niezdarny i niepewny jak tamtego dnia, kiedy przyniosła

mu list od ojca. Nie budził w niej najmniejszego współczu-

cia, Uważała, że jest po prostu żałosny.

- Dziękuję - szepnęła ledwo dosłyszalnie, kiedy pod

suwał jej krzesło i zapraszał, by usiadła do stołu. Stół został

nakryty na siedem osób. Dwie osoby jeszcze się nie pojawi

ły, ale Inga wiedziała, że to Gudrun i Sigrid. I rzeczywiście,

wkrótce drzwi otworzyły się gwałtownie i Gudrun stanę

ła w nich w całej okazałości. Uniosła głowę i przyglądała

się Indze bez ceregieli. Ta na moment się skuliła, ale zaraz

wyprostowała znowu i z pewnością siebie patrzyła tamtej

w oczy. Tuż za Gudrun podążała Sigrid. Uśmiechnęła się

niepewnie do Ingi, a ona odpowiedziała jej tym samym.

Poczuła ciepło w sercu, że przynajmniej Sigrid cieszy się ze

spotkania z nią.

Tym razem Gudrun nie wtrącała się do męskiej rozmo-

wy, ale w milczeniu dziobała widelcem w talerzu i prawie

nic nie jadła.

Po obiedzie do jadalni weszła służąca i

poinformowała:

114

background image

-Napaliłam w kominku w bibliotece.

-Dziękuję ci, Marlenę. Zaraz tam przejdziemy - Niels

życzliwie skinął głową. - Domyślam się, że panowie

chcieliby zapalić fajki - uśmiechnął się gospodarz.

-Zgadłeś - przyznał Kristian i chrząknął.

Wszyscy podnieśli się z miejsc, a Niels wskazywał goś-

ciom drogę do pokoju, w którym na kominku wesoło trza-

skał ogień.

Kiedy już usiedli, Niels odchrząknął i zwrócił się do

Ingi:

- Z tego, co mówi twój ojciec, rozumiem, że zgodziłaś

się... zgodziłaś się na...

Inga obserwowała ojca kącikiem oka. Wyglądało, jakby

miał ochotę stuknąć Nielsa w plecy, by szybciej dokończył

zdanie, ale tego nie zrobił.

Niels wyjął fajkę z ust i ściskał ją w dłoniach:

- Rozumiem to tak, że pragniesz zostać moją małżon

ką...

Indze pociemniało w oczach. Pokój zaczął wirować wo-

kół niej. Przymknęła oczy, by nad sobą zapanować. Sły-

szała jedynie tykanie zegara stojącego w bibliotece. Zegar

zaczął wybijać godzinę, a ona bała się, że głęboki, głośny

dźwięk rozsadzi jej głowę. Miała ochotę przyłożyć ręce do

uszu i zatrzymać dźwięk na zewnątrz, ale jakiś głos w du-

szy prosił, by się opanowała.

Rany boskie, myślała zrozpaczona, Niels powiedział

to tak, jakbym to ja błagała ojca, by wydał mnie za niego

za mąż. Ktoś mógłby pomyśleć, że o to prosiłam. Nie, nie,

to nie tak, ja nie chcę, nie chcę...

Otworzyła oczy i rozejrzała się przerażona wokół.

Wszyscy przyglądali jej się w milczeniu. Gudrun była rów-

nie blada jak Inga.

- No? - w głosie ojca zabrzmiało wyczekiwanie.

Dlaczego mnie pytacie, chciała zawołać. Przecież wy już

zdecydowaliście, że zostanę przywieziona do tego dworu

115

background image

jako panna młoda. Przechyliła głowę i poruszyła się nie-

spokojnie na krześle. Dobrze wiedziała, że tego jednak nie

uniknie. W nadchodzących latach będzie musiała kochać

i szanować Nielsa.

- Tak - wykrztusiła cicho, niechętnie.

Inga przeszła przez pokój. Niektóre drewniane deski skrzy-

piały pod nią. Z ciężkim sercem stanęła przy oknie i wyj-.

rżała na zewnątrz. Tyle razy stawała w tym miejscu i wy-

glądała, znała wszystkie drzewa, każde wzniesienie i każdy

widoczny stąd budynek.

Zmrok zapadał powoli. Wieczory nie były już takie

ciemne jak zimą. Teraz widziała wyraźnie krajobraz za

oknem. Widziała konie, które pasły się spokojnie w

zagrodzie. Młody ogier, który urodził się w Nowy Rok,

nie był już długonogim, chwiejnym źrebięciem. Często

galopował po pastwisku tak, że ziemia się pod nim trzę-

sła. Kiedy zdecydowanie stawiał kopyta na ziemi, wypry-

skiwały spod nich kępki trawy i błoto. Konie stanowiły

dumę ojca. Tak było zawsze. Bo też są piękne te konie ze

Svartdal. Szerokie w piersiach, szybkie i pracowite. Bywa-

ło, że ludzie wskakiwali spłoszeni do rowów, kiedy

ojciec gnał drogą saniami lub powozem zaprzężonym w

dwa kruczoczarne konie.

Inga spojrzała na tę część podwórza, gdzie znajdował się

spichlerz i piekarnia. Ojciec i bracia w ubiegłym roku po-

łożyli na budynkach nowe dachy z darni. Inga nadal

czuła zapach darni, kory i lasu. W mroku majaczyła jej

ścieżka prowadząca z piekarni do łaźni. Łaźnia to nie

tylko miejsce, w którym można się wykąpać w ciepły letni

dzień, nie, tam również suszy się ziarno i len.

Z jej okna na piętrze cały dwór wyglądał jak otulony

zasłoną spokoju i harmonii. Ale ona wiedziała, że tak nie

jest. Od dawna nie ma tu radości. Inga wiedziała, że oj-

116

background image

ciec również zdaje sobie z tego sprawę. Wprawdzie przyjęła

oświadczyny Nielsa, choć zrobiła to niechętnie. Ojciec mu-

siał zauważyć, jaki zły nastrój to wywołało. Albo może nie

zauważył, zastanawiała się, zagryzając dolną wargę. Wszy-

scy inni we dworze widzą, jaka się w ostatnim czasie zrobi-

ła blada. Wyszczuplała, oczy ma czerwone i zniknął z nich

wszelki blask.

Odwróciła się od okna. Wszystko jest takie strasznie

trudne.

Rozdygotana leżała pod kołdrą. Za dwa miesiące będzie

wesele. W pi tek trzynastego lipca zostanie Ing Gaupås.

ą

ą

To nieszczęśliwy dzień, pomyślała z bólem, tego dnia w

ogóle niczego nie powinno się świętować. Cały dzień będzie

jednym wielkim nieszczęściem, myślała rozdygotana.

Możliwe, że Niels uważa, iż to właśnie szczęście mieć mnie

przy sobie we dworze, dla mnie jednak będzie to sądny

dzień.

Niedawno zrozumiała, że ojciec z Nielsem nie we wszyst-

kim się zgadzają.

-I ślub odbędzie się oczywiście w kościele w Bot-ne -

oznajmił ojciec władczo.

-Nie, to niemożliwe - zaprotestował Niels i zmar-

szczył nos. - To bardzo daleko zarówno ze Svartdal,

jak i z Gaupås. Poza tym nale ymy do parafii

ż

Hillestad...

-Ty może tak - sprecyzował Kristian. - Co prawda ja

też do tej parafii należę, ale dobrze wiesz, że jeżdżę do

Holmestrand - w jego głosie brzmiała uraza, kiedy

mówił dalej: - Wiesz przecież, że niechętnie jeżdżę do

Hillestad. Czasami się zdarza, że kupuję coś w

tamtejszym sklepie, bo to bliżej niż do miasta, ale... -

nagle przerwał i przestał się odzywać. Jakby miał

problemy z wyjaśnieniem w otoczeniu tak wielu ludzi,

dlaczego unika kościoła w Hillestad. W końcu

popatrzył na Nielsa z wyrzutem i zagrzmiał: - Moja

córka weźmie ślub w tej miejscowości, w której na

cmentarzu leży jej matka!

117

background image

- Tak, tak, w takim razie uzgodnione'-. przytakiwał

Niels pojednawczo.

Sama ceremonia weselna miała się odbyć we dworze

Nielsa, jak zwyczaj nakazuje. Ale Niels i ojciec mieli kło-

poty z uzgodnieniem, kto na to wesele powinien zostać za-

proszony.

-Chyba nie zamierzasz zaprosić.:.? - ojciec wiercił się

na krześle, a w jego głosie słychać było wątpliwość.

-O wielu rzeczach możesz decydować, Kristianie

Svartdał, ale nie możesz mi mówić, kto ma siedzieć

przy moim stole. Sam jestem panem mojego domu.

Inga spoglądała w sufit. Zaskoczona zerknęła na Nielsa.

Nie przypuszczała, że on się tak zdecydowanie przeciwsta-.

wi ojcu, ale najwyraźniej miał na to dość odwagi.

background image

11

Tej niedzieli, kiedy pastor mia og osi zapowiedzi Niel-

ł

ł

ć

sa Gaupåsa i Ingi Svartdal, Inga zachorowa a. Obu

ł

dziła

się rozbita i strasznie spocona. Pulsowało jej w skroniach,

nie była w stanie otworzyć oczu. W ustach jej zasychało,

gardło było opuchnięte i bolesne. Najgorszy jednak był ból

brzucha. Bulgotało jej i burczało, ale ani nie mogła zwy-

miotować, ani nie musiała chodzić do małego domku.

Kiedy Emma przyszła ją budzić, Inga ledwo wykrztusi-

ła:

-Ja jestem chora, Emma, wszystko mnie boli...

-Boli cię? Gdzie cię boli? - stara służąca ściągnęła z

niej kołdrę i sprawdziła, czy nie ma na ciele jakichś

widocznych symptomów choroby.

Inga wyszarpnęła jej kołdrę, bo marzła tak, że dzwoniła

zębami.

-Mam nadzieję, że nie próbujesz nas oszukać... - po-

wiedziała Emma niepewnie. - Dziś przed południem

pastor ma ogłosić wasze zapowiedzi, wiesz o tym.

-Nie - odparła zmęczona. - Nie wiem, czy zdołam

ustać na nogach...

119

background image

Emma położyła rękę na wilgotnym czole i otuliła dziewczynę

kołdrą.

-Leż tutaj, Inga, spróbuję wytłumaczyć to Kristianowi.

-On mi i tak nie uwierzy - jęknęła Inga półprzytomnie.

Marzła i pociła się równocześnie, a ból brzucha sprawiał,

że leżała zgięta wpół.

Wkrótce drzwi otworzyły się z hałasem.

-Robisz sobie ze mnie żarty, Inga? - ojciec stał, zasłaniając

swoją potężną sylwetką wejście. Mógłby wypełnić sobą cały

pokój, pomyślała z lękiem, ale on nie przekroczył progu.

-Nie, ojcze... W całym ciele pali mnie niczym żywy ogień,

ale... - oddychała ze świstem. - Ale mimo to strasznie

marznę!,

Ojciec podszedł i pochylił się nad nią, mrużył oczy, za-

stanawiał się, w końcu jednak się wyprostował.

- Myślałem,.że może zrobisz wszystko... cóż, wszystko,

żeby uniknąć dzisiaj zapowiedzi. - Wydawał się skrępowany

tym, że )ej nie wierzył. - Ale nie pierwszy raz pastor ogło

si zapowiedzj pod nieobecność narzeczonej. Porozmawiam

z pastorem. Pan Mohr na pewno zechce to zrobić, mimo że

jesteś chora,

T

-Potem cicho zamknął za sobą drzwi. ,

Inga skuliła się w łóżku i próbowała znaleźć pozycję, w

której ciało nie będzie! jej tak boleć. Ogarniały ją na przemian

fale zimna i gorąca. Może zjadła wczoraj coś, czego nie

strawiła? A może po prostu to początek silnego zaziębienia?

Albo może... może zrobiła się chora na myśl o tym, co się

stanie dzisiejszego dnia. To nie jest niemożliwe, stwierdziła po

bliższym zastanowieniu. Ostatniej nocy prawie nie spała.

Wstawała z łóżka, krążyła po pokoju, łamała sobie głowę nad

tym, co zrobić, żeby uniknąć wyjazdu do kościoła. W końcu

uznała, że nie ma żadnego wyjścia.

W chwilę później usłyszała, że powóz z domownikami

120

background image

i służącymi toczy się w dół po posypanej żwirem drodze.

Wszyscy wyruszyli do kościoła. Boże, jaka to ulga, że Inga

nie musi jechać razem z nimi.

Wyobrażała sobie zgromadzonych w kościele ludzi.

Żony komorników, chłopi, dworscy służący i pastor.

Wszyscy chcieli dzisiaj tam być. Cieszyła się, że nie musi

siedzieć wyprostowana obok Nielsa i czuć na sobie spoj-

rzeń tych wszystkich ludzi. Usłyszałaby z pewnością szum,

jaki przejdzie nad głowami parafian, kiedy pastor ogłosi,

e Inga Svartdal ma wyj za m za Nielsa Gaupåsa.

ż

ść

ąż

Może ten i ów chciałby popatrzeć na mnie ze współczu-

ciem w oczach, pomyślała wzruszona. To nie pierwszy raz

młoda dziewczyna wychodzi za mąż za starszego mężczy-

znę, nie pierwszy raz parafianie dowiadują się o czymś ta-

kim. Inga wolała jednak wierzyć, że ludzie będą wzburzeni

w jej imieniu. Nikt nie odważy się zaprotestować przeciw-

ko temu, o nie, nikt nie ma takiego prawa. Albo nie rna

odwagi, pomyślała udręczona. Nie istnieje mężczyzna, któ-

ry by ją kochał i który chciałby dla niej naruszyć ustalone

obyczaje i zasady.

Cieszyła się również dlatego, że uniknie spojrzeń, mie-

rzących ją szyderczo. Niektórzy pewnie pomyślą, że dobrze

tak córce Kristiana Svartdala. Ona nigdy wprawdzie nic lu-

dziom ze wsi nie zrobiła, wiedziała jednak, że nie lubią jej

ojca. I dlatego mogą sobie myśleć, że jego córka zasługuje

na taki los.

Niemal słyszała, jak kobiety, pochylając ku sobie głowy,

szepczą."

- Będzie jej bardzo dobrze, zapewniam was, wychodzi

przecież za mąż za bogacza.

Śmiech, który sobie wyobrażała, też dźwięczał jej w

uszach:

- Tak, ale będzie musiała zapłacić za to swoją cenę...

Inga przewróciła się na drugi bok, uff, lepiej nie myśleć

o tych zarozumiałych babach. Ostrożnie położyła się na

121

background image

brzuchu. Nie mogła poruszać się gwałtownie, wolniutko

więc przysuwała ciało do materaca. Potem się wyprężyła,

by sprawdzić, czy tak może leżeć. Owszem, wyglądało na

to, że może. Zaczęła się odprężać i powieki powoli znowu

opadły jej na oczy.

Pastor Mohr maczał gęsie pióro w kałamarzu i starannie

wypisywał nazwiska oraz daty w grubej księdze kościelnej.

Każdej niedzieli przed kazaniem siadywał w zakrystii i wy-

konywał niezbędną pracę. Odczytywał swoje pismo pełne

zawijasów, mrużąc oczy, bo w mroku zakrystii niewiele

było widać. Oczywiście mógł zapalić stearynową świeczkę,

albo nawet dwie, ale nie chciał być rozrzutny. Zamiast tego

otworzył kościelne drzwi, żeby wpuścić trochę słoneczne-

go światła. Niestety obraz umieszczony w ołtarzu nie bar-

dzo na to pozwalał, ale pastor wolał nie przejmować się

tego rodzaju sprawami.

Nagle uniósł wzrok. Ze środkowej nawy kościoła do-

tarły do niego jakieś dźwięki. Stanowczym ruchem odło-

żył pióro na bok, masował przemarznięte palce i marszczył

brwi z irytacji. Kto tam chodzi? W dalszym ciągu pozosta-

ło sporu czasu do rozpoczęcia kazania. Był już zmęczony

nieustannym przepędzaniem z kościoła biedaków, którzy

szukają tutaj ciepła i odpoczynku.

Drgnął, kiedy zobaczył, że przed ołtarzem stoi w peł-

nej wyczekiwania pozie Kristian Svartdal. Bogaty właś-

ciciel Svartdal nie należał do tych, którzy z przesadnym

zapałem wypełniają kościelne ławy! Bardzo zaciekawio-

ny pastor wyprostował plecy i próbował uśmiechać się

życzliwie.

- Czy pan Svartdal szuka pojednania w domu Pań-

skim?

Kristian drgnął.

122

background image

- Pojednania? A czy uczyniłem coś, co miałoby mi być

wybaczone?

Duchowny przełknął ślinę i położył dłoń na gardle. Lepiej

nie drażnić bogatego gospodarza. Uśmiechnął się więc

rozbrajająco:

- Każdy zmaga się ze swoim sumieniem, jak wiadomo;

czy chcemy się do tego przyznać, czy nie. A czy mógłbym

być w czymś pomocny?

Kristian przygryzł dolną wargę. Spoglądał na pastora

rozbieganym wzrokiem.

- Owszem. No bo właśnie tak się złożyło, że moja cór

ka, Inga, zachorowała...

Pan Morh sprawiał Wrażenie zmartwionego.

-Tó coś poważnego? - Zaraz się jednak opanował.

Wyglądało na to, że pan Svartdal nie lubi, by mu przery-

wać w pół zdania. Bezbożnik popatrzył na pastora groź-

nie.

/

-Nie, to nic takiego, czym należałoby się martwić, ale nie

będzie mogła przyjechać do kościoła. A tymczasem ja bym

chciał dać na zapowiedzi. Zostało postanowione, że moja

córką wyjdzie za mąż za Nielsa Gaupåsa.

Pastor wytrzeszczył oczy przerażony, ale na szczęście

zdołał ukryć wzburzenie. Aha, a więc córka najpo-

tężniejszego człowieka w okolicy ma poślubić samego

sędziego. Cóż, pastor słyszał o gorzej dobranych mał-

żeństwach.

- A to radosna nowina! Sądzę, że możemy załatwić

wszystkie formalności tu, w zakrystii, panie Svartdal. Pro

szę ze mną.

Pastor usiadł najpierw, ale pełnym życzliwości gestem

nakazał gościowi usiąść na sąsiednim krześle.

- Muszę przyznać, że mogą powstać określone... tak,

określone problemy z ogłoszeniem zapowiedzi, skoro pań

skiej córki przy tym nie będzie. To nie jest zwyczajna pro

cedura, jeśli pan rozumie.

123

background image

Oczy pana Svartdala pociemniały.

- Nie, właściwie to nie rozumiem! Sądziłem, że pastor

potrafi czynić cuda. - Te ostatnie słowa powiedział z prze

kąsem.

-

Pastora przeniknął dreszcz. Bardzo nie lubił tego

groźnego tonu, sam ściszył głos jakby w pokorze. Nie

warto drażnić pana na Svartdal, słyszał to od wielu

godnych szacunku osób.

- Niewielka pieniężna ofiara, mój przyjacielu, mogłaby

może pomóc...

Mężczyzna'na krześle obok zaczął szybciej oddychać

i zrobił się czerwony. Mimo to pochylił się i z tylnej kiesze

ni wyjął portfel. Dwie piękne monety zostały położone

na

stole.

- Proszeń panie Mohr, to chyba pozwoli panu nie zwra

cać uwagi na skomplikowane kościelne reguły!

Pastor mrugnął i wytarł nos, nie odrywając wzroku od

błyszczących monet.

- Z pewnością, z pewnością - powtarzał, zgarniając

monety i chowając je w kieszeni sutanny. - Zapowiedzi

będą ogłoszone!

Kiedy jednak zauważył, że pan Svartdal spogląda na

niego z pogardą, poczuł gniew. Trzeba utrzeć mu nosa za

takie zachowanie! Kiedy pan Svartdal obrócił się na pięcie,

by wyjść, pastor wiedział dokładnie, jak rzucić tego czło-

wieka na kolana.

- Chciałbym jeszcze przedyskutować z panem jedną

sprawę, panie Svartdal...

Właściciel dworu przystanął z wyczekiwaniem.

Pastor zwinnie podbiegł do półki, na której stały w rów-

nym szeregu kościelne księgi. Zdmuchnął kurz z jednej,

położyl.ją na stole i przewracając kartki, szukał daty: luty

1888.

- Porządkując któregoś dnia dokumenty, zwróciłem

uwagę na pewien szczegół: pan przez cały czas twierdził,

124

background image

że pańska córka Inga została ochrzczona w domu, w Svart-

dal... Mówił pan, że stary pastor Rollefsen, mój poprzed-

nik, odprawił prostą ceremonie chrztu, ponieważ pańska

małżonka umarła w połogu.

Głos pana Svartdala nie brzmiał już tak

zdecydowanie, kiedy odpowiedział:

- Ta

:

a-ak.

Pastor wyraźnie bawił się jego kosztem.

- Otóż ja myślę, że pan kłamał. I przed Bogiem, przed

wszystkimi parafianami, i przede mną!

Kristian Svartdal zbladł.

- O co pastorowi chodzi?

Pastor odwrócił księgę i podsunął ją panu Svartdalowi.

- Czy może mi pan pokazać miejsce, w którym zosta

ła zapisana data chrztu? Bo ja jej nie znajduję i nie sądzę,

żeby panu się to udało! - W końcu mógł sobie pozwolić na

suchy, triumfujący śmiech.

Kristiana przeniknęła fala gorąca, od stóp po korzonki

włosów. To wprost niewiarygodne, by pastor odkrył jego

tajemnicę! Bo pan Mohr powiedział ptrawdę - nigdy

żaden kapłan nie położył dłoni na głowie Ingi i jej nie

pobłogosławił. Tamtej nocy, kiedy Kristian utracił żonę,

nie chciał na to pozwolić, bo uważał, że nie istnieje żaden

.Bóg. Jaki był sens chrzcić nowo narodzone dziecko,

skoro Pan nie przejmował się anii nią, ani jej małą

rodziną? Żal i rozgoryczenie sprawiły, że wtedy tak

właśnie myślał.

Krew pulsowała w skroniach, kiedy pastor podsuwał

mu kościelną księgę. Zmusił go, by czytał tekst w po-

szukiwaniu nazwiska swojej córki, a tymczasem wzrok

Kristiana nieubłaganie przyciągały daty, związane z Jen-

ny... Zostało tam zapisane, kiedy się urodziła... i kiedy

umarła...

125

background image

Svartdal krzyknął przeciągle i wyszarpnął księgę z po-

żądliwych rąk pastora.

- Czego trzeba, ty wysłanniku diabła, abyś ogłosił,

że Inga zostanie po lubiona Nielsowi Gaupåsowi? - Nie

ś

zwracał uwagi na to, że zwraca się do osoby duchownej,

lekceważąc wszelkie formy grzecznościowe.

Oczy pastora płonęły w bladej twarzy niczym węgle.

- Musi pan wyznać swój grzech przed zgromadzony

mi w kościele parafianami! Wejdzie pan na ambonę i opo

wie wszystkim ludziom, że przemilczał pan takie potworne

kłamstwo! Przez te wszystkie lata, panie Svartdal, pozwalał

pan ludziom oraz własnej córce wierzyć, że obejmuje ją ła

ska boska.

Kristian wpadł we wściekłość.

- Niech mnie diab... jeśli to zrobię! Nikomu nic do

tego, czy i jak moja córka została ochrzczona. I czy w ogóle

została. Nikomu nic do tego, powiadam! - Znowu poszu

kał w portfelu pieniędzy. Z hałasem rzucił cztery monety

na stół tuż przed haczykowato wygiętym nosem pastora.

Przez chwilę nie było słychać nic prócz świszczących

oddechów jego i pastora, który znowu pośpiesznie chował

monety do kieszeni sutanny.

-Nie będę pana przymuszał, panie Svartdal, by stawał pan

przed parafianami. Sam zadbam, by się dowiedzieli, jak

bardzo pan żałuje, że ukrywał prawdę. Po to się przecież

ma pastorów, czyż nie?

-Dziękuję - prychnął Kristian ze złością. - Więcej z

nich kłopotu niż pożytku. Jedyne, co was obchodzi, to

ludzkie pieniądze. Z wielką radością straszycie i

przywołujecie ludzi do porządku w nadziei, że Bóg ot-

worzy za to przed wami szeroko bramy niebios w dniu;

sądu ostatecznego! Powinien pan to wiedzieć, panie

Mohr... - stanął tuż przy pastorze i zaciśniętą pięścią

uniósł jego brodę... - tego dnia, kiedy zdecyduję się pastor

ujawnić, że Inga nie została ochrzczona, ja opowiem

126

background image

swoim współparafianom o dziesięcinie i o tym, że część

przeznaczona dla biednych ląduje w skrzyniach pastora!

Wszyscy się dowiedzą, jak ich pan oszukuje. To pewne

jak amen w pacierzu!

Kristian wybiegł z kościoła. Był absolutnie pewien, że

pastor nie odważy się już nigdy wspomnieć o jego sprawie.

Inga stała pochylona nad miednicą, kiedy usłyszała chrzęst

żwiru. To domownicy wracali z kościoła. Już? - zdziwiła

się. Czas minął jej bardzo szybko, zresztą spała trochę, a

w domu było tak cicho.

Zobaczyła przez okno/jak Kristoffer i Krister eleganc

ko zeskakują z wozu i pomagają wysiąść Lov|se i Emmie.

Inga rozsunęła lekko firanki i wyciągała szyję. Szukała

wzrokiem jeszcze jednej osoby. Ale Niels nie przyjechał do

Svartdal. W głębi duszy Inga sądziła, że Niels iuzna, iż wy

pada mu odwiedzić przyszłą małżonkę w dniu zapowie

dzi, ale on na szczęście był innego zdania. Nadal czuła jego

suche, spierzchnięte wargi na swoim policzku.. Pośpiesznie

wróciła do łóżka. Nie chciała, żeby ktoś tu przyszedł i zo

baczył ją półnagą.

Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.

- Proszę wejść - powiedziała łagodnie.

W progu stanęła Emma.

-Zdawało mi się, że słyszałam, jak chodzisz po poko-

ju... - Spojrzała pośpiesznie na wodę w miednicy, ale

nic więcej nie powiedziała. - Czujesz się już lepiej?

-Tak - odparła Inga. - Oczy mnie już tak nie pieką.

Ból głowy też zelżał. Nie pulsuje mi już tak strasznie

w skroniach.

-No to się cieszę - odparła Emma z troską. - Niedługo

będzie obiad. - Odwróciła się, żeby wyjść, ale zatrzyma-

127

background image

ła się jeszcze z wahaniem. - Myślę, że powinnaś wiedzieć, Inga,

że pastor ogłosił Zapowiedzi twoje i Nielsa... Ojcu udałb się

przekonać pastora, żeby to zrobił, chociaż ciebie nie było w

kościele.

Inga nie mogła wykrztusić ani słowa.

Emma stała niezdecydowana.

-Chcesz, żebym przy tobie posiedziała? Przytuliła cię?

-Nie - odparła Inga na pół z płaczem i machnęła ręką, żeby

służąca sobie poszła. - Chciałabym przez chwilę zostać

sama.

Ukryła twarz w dłoniach. Co ona sobie właściwie wy-

obrażała? Czy naprawdę wierzyła, że ślub zostanie przesunięty,

ponieważ zachorowała w dniu zapowiedzi? Nie, ojciec potrafi

zadbać, żeby wszystko poszło zgodnie z planem. Na pewno

zapłacił pastorowi, by go skłonić do przekazania parafianom tej

radosnej wiadomości...

Martin stał zamyślony i przyglądał się zapince w kształcie serca.

Z bólem patrzył na tę ozdobę, z którą wiązało się tyle marzeń.

Kupił ją dla kobiety, której pożądał. Ale dzisiaj dowiedział się,

że... Z przeciągłym westchnieniem włożył broszkę z powrotem

do małej szufladki sekretarzyka i zamknął. Najlepiej usunąć

zapinkę sprzed oczu. Bo przecież dzisiaj si dowiedzia , e Inga

ę

ł ż

ma po lubi Nielsa Gaupåsa.

ś

ć

Pastor już ogłosił zapowiedzi.

Ogarnęło go odrętwienie. Walka o Ingę dobiegła końca.

Nigdy jej nie dostanie, jej losem zajmują się potężni

mężczyźni. Martin potarł oczy i westchnął. Może mimo

wszystko powinien dać zapinkę matce? Z pewnością ucieszyłby

ją taki kosztowny prezent.

Nieoczekiwanie w jego sercu zakiełkował optymizm Nie,

niech ten symbol miłości spoczywa sobie w sekre-

128

background image

tarzyku. Pewnego dnia... pewnego dnia w przyszłości może

pojawi się okazja, by przypiąć' broszkę, do bluzki Ingi.

Któregoś dnia, kiedy Niels już umrze, Inga może być jego.

background image

12

Inga ostrożnie zamknęła wieko drewnianej, malowanej w

ludowe wzory wyprawnej skrzyni. Teraz skrzynia była

już wypełniona narzutami, obrusami i lnianą bielizną.

Kosztowało ją wiele godzin pracy, by przygotować wszyst-

ko na ten wielki dzień. Ojciec nie szczędził na niczym, pła-

cił za materiały, wełnę i koronki.

Inga nie potrafiłaby powiedzieć, ile razy musiała spruwać :

ściegi. Codziennie rano Emma z rozpaczą w oczach staran-

nie oglądała to, co Inga uszyła poprzedniego wieczora.

-Chyba nie powiesz, że jesteś z tego zadowolona - mó

wiła często z niedowierzaniem i oddawała dziewczynie

robotę do poprawki. - Nigdy nie widziałam większych

ściegów.

-Ja po prostu już więcej nie mogę! - wybuchała Inga. -

Nie mam ochoty dalej haftować krzyżykami ani

prząść tak, żeby jedwabna nitka była jak najcieńsza.

Będę szyć wielkimi, krzywymi ściegami, a moje nici

pełne będą supłów! I nic mnie nie obchodzi, że szwy

się rozłażą!

-Już o tym rozmawiałyśmy - przypominała jej Emma.

-Gudrun...

Samo imię tej osoby powodowało, że Ingę przenikał

130

background image

zimny dreszcz. Sprawiało, że pochylała kark i pokornie

zaczynała wypruwać to, co uszyła źle. Nie mogła sobie na

to pozwolić. Nie mogła sobie pozwolić na żadną fuszerkę.

Nie mogła pozwolić na to, by Gudrun zobaczyła, jak nie-

udolnie uszyta jest jej ślubna wyprawa.

No, ale teraz, na szczęście, wszystko jest gotowe. Pozo-

stała jeszcze tylko suknia ślubna, ale nad nią Emma pracu-

je już od jakiegoś czasu. Długo dyskutowały, czy Inga ma

pójść do ślubu w stroju ludowym, czy też powinna wybrać

prostą, czarną suknię. Wybór padł na czarną suknię z sze-

roką spódnicą. Będzie jej można używać jeszcze długo na

różne okazje.

-Inga - rozpromieniła się Emma, widząc wchodzącą

do kuchni dziewczynę. - Czy możesz przymierzyć suk-

nię? Muszę zobaczyć, czy nie powinnam jej bardziej

zmarszczyć.

-Pewnie, że mogę - odparła Inga i zrobiła, co jej kazano.

-Wygląda nieźle -mruknęła Emma niewyraźnie z ustami

pełnymi krawieckich szpilek. - A jakie chciałabyś rękawy?

-Rękawy? - powtórzyła Inga wolno. - Nic mnie to nie

obchodzi.

Zdenerwowana Emma przewracała oczami.

-Chcesz dopasowane, które można przypinać do suk'

ni zatrzaskami? Czy ma być skrojona tak, żeby

rozszerzały się od łokci w dół?

-A jakie są ładniejsze?

-Ja bym wolała rękawy dopasowane - przyznała

Emma.

-, No to takie uszyj.

-Och, będziesz bardzo pięknie wyglądać - cieszyła się

Emma. - Suknia pięknie ułoży się na twojej szczupłej

figurze. Będziesz wyglądać niczym czarny anioł.

Inga stłumiła jęk.

131

background image

Ze ściśniętym sercem patrzyła na ojca, który ładował jej rze-

czy na wóz. Tych kilka rzeczy, które stanowiły jej własność,
ma dzisiaj odjecha do dworu Gaupås. Zostanie tylko ó ko

ć

ł ż

i wyprawna skrzynia, w szafie na ubrania wisi jedynie ślubna

suknia i kilka innych rzeczy do codziennego użytku.

Za dwa dni ma zostać poślubiona Nielsowi i nie mog-

łaby powiedzieć, że ją to cieszy. Przybędzie niczym obcy

ptak do dworu, który jej zdaniem nie zasługuje nawet na

porównanie z domem jej dzieciństwa. Pojedzie do Sigrid,

która uśmiecha się nieśmiało, do Gudrun, która już jest

jej wielkim wrogiem, a na koniec... Zrozpaczona ukryła

twarz w dłoniach, by odgonić od siebie dręczące myśli. No

i w końcu przyjedzie do Nielsa. Do tego starego mężczy-

zny, który zostanie jej mężem, być może też przyjacielem,

panem, ale... Inga zadrżała. To Niels będzie tym, który

wprowadzi ją w dorosłe życie. Za dwie noce będzie mu-

siała leżeć pod nim, naga i obnażona. To jego prawo, żeby

robić z nią w łóżku, co zechce.

Inga drżała od wewnętrznego chłodu i mimo woli za-

ciskała uda. Boże, nie wiedziała, jak to wszystko wytrzyma!

Myśl, że ten chuderlawy, łysy mężczyzna będzie na nią

patrzył i wykorzystywał jej ciało w najbardziej bezwstyd- .

ny sposób, sprawiała, że robiło jej się niedobrze. Wpraw-

dzie dotychczas Niels był cierpliwym, miłym człowiekiem,

ale przecież Inga nie miała pojęcia o tym, jak będzie się za-

chowywał, kiedy zgaśnie światło i znajdą się w małżeńskim

łożu. Przecież on może się zmienić nie do poznania...

Serce biło jej ciężko w piersi. Wiedziała, że takimi my-

ślami sama siebie straszy jeszcze bardziej, ale nic nie mogła

poradzić na to, że te myśli wciąż ją nawiedzały. Inga nigdy

nie miała serdecznej przyjaciółki, która mogłaby ją wpro-

wadzić w sekrety miłości. Są granice tego, o co można py-

tać Emmę, na samą myśl o czymś takim Inga robiła się

czerwona ze wstydu. O pewnych sprawach po prostu głoś-;

no się nie mówi.

132

background image

Nie zawsze też wolno jej było Słuchać, jak wynajęte do

sianokosów dziewczyny ze śmiechem opowiadały sobie

nawzajem o chłopakach i podbojach. Z ciekawością po-

mieszaną z przerażeniem mówiły, co się dzieje między ko-

bietą i mężczyzną. Szybko domyśliła się, że nie zawsze jest

to tylko rozkosz i szczęście, bo często te dziewczyny gorzko

płakały w objęciach przyjaciółek i ciskały najgorsze prze-

kleństwa na podstępnych parobków.

Dotarł też do niej drobiazgowy opis wyposażenia

mężczyzny. Z początku była wstrząśnięta, bo z tego, co

podniecone dziewczyny opowiadały sobie nawzajem,

wynikało, że mężczyzna musi być obdarowany przez

naturę niczym dorodny ogier!

Ojciec surowo zakazał, żeby Inga chodziła do końskiej

zagrody, kiedy przyprowadzano klacz do ogiera. Ale pew-

nego razu Lorang sam odpowiadał za wszystko, bo Kristian

musiał pojechać do Holmestrand. Wtedy Inga przyczaiła się

za narożnikiem domu, by podglądać. Krew pulsowała jej

w ciele, gdy patrzyła, jak ogier rży i staje dęba. I kiedy z wy-

trzeszczonymi oczyma siedziała cichutko niczym myszka

i patrzyła, jak ogier wdziera się gwałtownie w ciało klaczy,

coś się z nią stało. Musiała przyznać, że jeszcze teraz wspo-

mnienie tamtych chwil sprawia, że rumieni się płomiennie.

Wydawało jej się, że ogier rozedrze klacz na dwie poło-

wy. .. ale zdziwiła się, że klacz stoi zupełnie bez ruchu. Przy-

mknęła oczy i chętnie odsunęła ogon, pozwalając, by ogier

ją dosiadł. Więc chyba nie sprawia jej to bólu, stwierdziła

wówczas Inga.

-Siedzisz tu pogrążona w marzeniach? - rzekła Emma

zaczepnie.

-W marzeniach? - prychnęła Inga. - Nazwij to raczej

koszmarem!

Emma natychmiast spoważniała.

- Miałam nadzieję, moje dziecko, że pogodziłaś się już

z myślą, iż zostaniesz małżonką Nielsa.

133

background image

Inga westchnęła ciężko, wzięła fartuch i zawiązała go

mocno w pasie.

-Chyba w jakiś sposób przyjęłam to do wiadomości,

w każdym razie wiem, że nic nie może tego

małżeństwa oddalić i że mój los został już

przypieczętowany... Gudrun postara si , ebym nie

ę ż

czu a si w Gaupås dobrze. Boj si ,

ł

ę

ę

ę

że będę w jej

domu nieproszonym gościem. I jestem pewna, że nie

pozwoli, abym to ja decydowała.

-Ale ona musi! - oznajmiła Emma stanowczo. --Twoim

obowiązkiem jest dbać, żeby małżeństwo funkcjonowa-

ło. Musisz, nawet gdyby wszystko w tobie przeciwko

temu protestowało, przeciągnąć Nielsa na swoją stronę.

Nie mówię, żebyś używała jakichś sztuczek, ale musisz

być mu podporządkowana i umilać mu życie tak, jak

tylko zdołasz. Jeśli zdobędziesz jego zaufanie i miłość,

to Gudrun nic ci nie zrobi. Bo to ciebie Niels będzie

słuchał.

Inga skinęła zamyślona.

-Dotychczas nie patrzyłam na to w ten sposób. Ale teraz

już wiem, że muszę za wszelką cenę zdobyć sympatię

Nielsa. Jeśli mi zaufa, życie we dworze stanie się

łatwiejsze. Będzie mnie wspierał i chronił, nawet gdyby

Gudrun pró bowała doprowadzić mnie do szaleństwa.

-Otóż to!

-I może moja troskliwość wobec Nielsa z czasem

przerodzi się w miłość - zaczęła Inga niepewnie, ale

na tychmiast zamilkła. Przeniknął ją dreszcz, w jej

duszy zma-, gały się sprzeczne uczucia. - Nie -

powiedziała stanowczo po chwili. - Ta troskliwość, jaką

będę w stanie w sobie wy krzesać, nigdy nie przerodzi

się w nic więcej. Jestem tego pewna. Szacunek i

oddanie, być może. Ale nic więcej.

Emma milczała. Nie miała nic do powiedzenia.

Niels nie jest w stanie rozpalić we mnie płomienia, my

ślała Inga, patrząc bezmyślnie przed siebie. On nigdy nie

sprawi, że moje ciało pod jego palcami się otworzy. Czułe,

miłosne słowa nigdy nie doprowadzą mnie do rozkoszy.

134

background image

Nagle zobaczyła przed sobą Martina. Przypomniała

sobie jego silne ręce, jego jasną czuprynę i zaczepny

uśmiech. On, pomyślała i zrobiło jej się gorąco z po-

żądania, on mógłby sprawić, że drżałabym z pożądania i

tęsknoty...

Wesele mia o si odby we dworze Gaupås, ale gospo

ł

ę

ć

-

darz i s u ba ze Svartdal musieli pomaga . Niels potrze

ł ż

ć

-

bowa mi dzy innymi pomocy do zrobienia d ugiego sto

ł

ę

ł

-

łu. Trzeba było wykorzystać wszystkie izby na parterze

domu, by dla żadnego z gości nie zabrakło miejsca. Na sto-

łach trzeba ustawić,porcelanową zastawę i położyć srebrne

sztućce, dom i obejście udekorować brzozowymi gałęzia-

mi. To wielkie wyzwanie znaleźć w domu miejsce dla tylu

gości, przybywających i z daleka, i z bliska. Tym, którzy

mieli do domu dalej niż pół dnia drogi, zaproponowano,

by przenocowali w Gaupås. Przygotowaniem odpowied-

niej liczby miejsc do spania zajmowała się Gudrun. W nocy

po weselu znajomi i nieznajomi muszą spać w tym samym

pokoju, ale także Svartdal było przygotowane na przyjęcie

gości, którzy chcieliby odpocząć, zanim następnego dnia

wyruszą w drogę powrotną do domu.

-Kristian chciał, żebyś mogła spędzić ostatnią dobę w

Svartdal bez przeszkadzających i ciekawskich gości -

wy-, znała Emma.

-Naprawdę? - spytała Inga poruszona. - Nigdy bym

nie uwierzyła, że ojciec chciałby, aby mój ostatni

dzień w domu dzieciństwa był cichy i spokojny!

-Bo ty nie znasz za dobrze swojego ojca - stwierdziła

Emma zagadkowo.

-Chyba rzeczywiście go nie znam - przyznała Inga w

zamyśleniu. - Może on zrozumiał, ile dla mnie znaczy

możliwość bycia sam na sam z rodziną... zanim

zostanę wyrzucona z domu... w poważne życie.

135

background image

Emma wygładziła ręką obrus i postawiła bukiet z czer-

wonych kwiatów koniczyny i białych margerytek na stole.

- Teraz powinnaś iść do łaźni - przerwała rozmyślania Ingi. -

Już niewiele godzin pozostało do jutrzejszego po- ranka.

Inga skinęła głową, poszła wolno przez dziedziniec do

łaźni. Tam zdjęła ubranie i przez dłuższą chwilę stała naga na

podłodze. Włożyła nogi do balii i jęknęła, bo go- rąea woda

parzyła jej skórę. Wkrótce jednak oswoiła się z temperaturą,

zmęczona osunęła się do wody, która sięga- ła jej aż do piersi.

Przytrzymała się krawędzi balii i położyła w wodzie na

plecach.

Leżała tak długo, rozkoszując się ciszą i spokojem. Go raca

woda odprężała ją i Inga zrobiła się senna, wzięła więc myjkę i

zaczęła mocno nacierać skórę, by nie zasnąć. Skóra !zrobiła się

czerwona, co oznaczało, że jest czysta.

Ostatni dzień wolności, myślała Inga zmęczona. Ju

tro będzie traktowana jak dorosła kobieta i będzie mu-

siała sprostać odpowiedzialności, jaką to oznacza. Od tej

pory ona będzie musiała podejmować decyzje i dbać, żeby

we dworze w każdej chwili było pod dostatkiem jedzenia

i pracowników, żeby wszyscy wypełniali swoje obowiązki,

Jeśli podejmie jakąś błędną decyzję, cierpieć będzie nie tyl-

ko ona sama, ale wielu ludzi razem z nią.

Droga ze Svartdal do Gaup&s nie jest długa, Inga do-

brze o tym wiedziała, mimo wszystko ta odległość wyda-

Wała jej się trudna do pokonania. Nie będzie mogła wpa-

dać do domu raz po raz, by się poskarżyć, gdyby życie
w Gaupås okaza o si trud

ł

ę

ne do zniesienia. Ojciec z pew-

nością nie zechce o niczym takim słyszeć, a Emma będzie

przekonana, że teraz Inga sama musi radzić sobie z prób-

lemami.

Podniosła się i wyszła z balii, starannie wytarła ocie-kające

wodą ciało. Emma chciałaby na pewno pomóc jej najlepiej, jak

potrafi, ale nawet ona nie będzie patrzeć ła-

136

background image

skawym okiem na.to, że Inga; przychodzi tylko po to, by się

skarżyć.

Wystawiła głowę z łaźni i zadrżała.

Na dziedzińcu wiał zimny wiatr.

Gudrun pochyliła się poufale do Sigrid. Były w kurniku, gdzie

obie zbierały jajka, z których zostanie zrobiony omlet na

weselny obiad.

- Sigrid...

Sigrid postawiła na ziemi koszyk z jajkami i zdumiona

spoglądała na starszą siostrę. Nieczęsto Gudrun zwracała się do

niej tak bezpośrednio.

- O co chodzi?
Przelotny uśmiech pojawił się na twarzy Gudrun.

- Czy myślisz... - zaczerpnęła powietrza i dokończyła

to, co chciała powiedzieć: - Czy myślisz, że w nas wszyst

kich czai się morderca?

W kompletnym przerażeniu Sigrid wypuściła jajko z

rak. Spadło i rozbiło się o ziemię. Żółtko rozmazało się, została

tylko duża plama. Cóż to za niewiarygodne pytanie? Nie była

przygotowana na coś takiego, miała wrażenie, że siostra

potrzebuje pomocy w jakiejś zwyczajnej sprawie.

-Nie. Chyba tylko człowiek chory psychicznie może zabić

drugiego człowieka... - nie zdążyła powiedzieć nic więcej,

bo Gudrun prychnęła.

-Chory psychicznie? A nigdy nie słyszałaś o obronie

koniecznej? O ludziach, którzy przez dłuższy czas byli

źle traktowani i upokarzani, którzy w końcu nie są w

stanie dłużej tego znosić i. . no i odbierają prześladowcy

życie?

Ostatnie słowa sprawiły, że Sigrid zadrżała.

- Odebrać drugiemu człowiekowi życie... czy ty rozu-

137

background image

miesz, co to właściwie oznacza? I jakie prawo ma człowiek,

by wydawać sąd nad swoim wrogiem?

Gudrun, stała wyprostowana jak struna, skrzydełka

nosa jej pobielały, a oczy były szeroko otwarte z gniewu.

- Uważam - zaczęła stanowczym głosem - uważam,

że w głębi duszy każdego z nas czai się morderca. Jeśli znaj

dziemy się na skraju przepaści i nie będziemy mieli innego

wyjścia... niż zabić...

Nagle gwałtowny podmuch wiatru otworzył drzwi do

kurnika i uderzył nimi o ścianę. Kury na grzędzie rozgdaka-

ły się przestraszone. Sigrid pobiegła do wejścia i zamknęła

drzwi na haczyk. Miała wrażenie, że czyjaś lodowata dłoń

pogłaskała ją po plecach. Była roztrzęsiona. Odwracała się

powoli.

- Dlaczego ty mnie o to pytasz, Gudrun? Dlaczego tak

bardzo chcesz wiedzieć, czy każdy człowiek jest w stanie

zabić?

Czekała na odpowiedź, a tymczasem jej ciało wypełniał

dotkliwy chłód. Pojawiał się w okolicy serca i rozchodził

po całym ciele w dół do palców stóp i w górę po czubek

głowy. Z drżeniem otuliła dokładniej chustką swoje chude

ramiona.

Gudrun odwróciła głowę. Z profilu jej nos wydawał się

bardzo ostry. Wargi wyginały się w pogardzie.

- Trudno powiedzie , co si od tej pory b dzie dzia o

ć

ę

ę

ł

wGaupås.

Sigrid splotła ręce w nadziei, że jej ciało odzyska ciepło.

Serce zaczęło bić szybciej z niepokoju. Wyszeptała bezbar-

wnie:

- Od tej pory? Nie rozumiem, co masz na myśli,

ale mam nadzieję, że to nie ma nic wspólnego z Ingą... ty

nie możesz... Gudrun, moja kochana, nie możesz budzić

w sobie zła! Nie możesz jej zamordować, słyszysz? - Ogar

nął ją paraliżujący strach na myśl o tym, co siostra może

wymyślić.

138

background image

Tymczasem Gudrun uśmiechnęła się szeroko. W jej oczach

pojawił się blask,

- Nie jestem głupia, Sigrid! Każda decyzja, jaką podejmę,

będzie mieć konsekwencje. Tyle jestem wstanie zrozumieć. Ale

jakiś pech... jakiś całkiem niewinny wypadek... tylko tyle, by

Inga zrozumiała, kto tutaj ma władzę.

Sigrid stała, jakby przymarzła do ziemi. Siostra ukazała jej

całkiem dotychczas nieznaną stronę. Groźną i złą stronę. Sigrid

nie mogła zrozumieć, po kim ona to odziedziczyła...

background image

13

Inga: ocknęła się, bo usłyszała, że na dole ktoś wchodzi do

domu bocznymi drzwiami.

Boże drogi, pomyślała zakłopotana i spuściła nogi z łóż-

ka. Przez chwilę siedziała tak, zdumiona.. Chyba nie zaspa-

ła? Nie, nie zaspała. W domu panowała cisza, dopiero za-

czynał się brzask.

Nagle zwróciła uwagę na jakiś gałganek, leżący na jej

panieńskiej skrzyni. Co to może być? Przedtem nic tam

nie leżało. Zanim się umyła i położyła do łóżka, powiesiła

na drzwiach szafy swoją ślubną suknię. Resztę ubrań, które

przedtem znajdowały się w szafie, spakowała wczoraj wie-

czorem i włożyła do skrzyni.

Na palcach podeszła do skrzyni, żeby zobaczyć, co to

takiego. Wyglądało, że to resztka materiału od sukienki,

tej nowej, czerwonej sukienki, którą ojciec kazał dla niej

uszyć. Zaciekawiona podniosła zawiniątko w górę. Było

ciężkie! I coś pobrzękiwało, kiedy ścisnęła zawiniątko w

ręce.

Rozwinęła materiał.

- Rany boskie! - jęknęła wstrząśnięta. Pośpiesznie po-

1

140

background image

deszła do okna, by lepiej widzieć w szarym świetle poranka.

Nagle przypomniała sobie słowa ojca: „Już ja się postaram,

żeby ta czarna ślubna suknia różniła się od zwyczajnego

ubrania. Możesz być pewna!" No i oto jest dowód.

Wstrzymując dech, wyjęła naszyjnik, który leżał sta-

rannie owinięty w aksamit. Ozdoba mieniła się, Inga była

pewna, że nigdy nie widziała tak pięknego naszyjnika. Zo-

stał on wykonany z ołowianych prostokącików. Ołów mie-

nił się niczym srebro. Przysunęła naszyjnik bliżej do oczu

i stwierdziła, że na każdym prostokącie została wygrawe-

rowana piękna róża. Cały naszyjnik złożony był z ponad

dwudziestu takich elementów. -

Ale w zawiniątku było coś jeszcze. Oniemiała z podzi-

wu, uniosła w górę ozdobę, bardzo podobną do naszyjnika.

To też zostało zrobione z takich samych elementów, wyda-

wało się jednak dłuższe. Inga potrzebowała trochę czasu,

by pojąć, że to jest pasek, stanowiący komplet z naszyjni-

kiem.

Musiała usiąść, po prostu nogi nie chciały jej dźwigać.

Nie mogła uwierzyć, że ojciec ofiarował jej takie wspaniałe

ozdoby! Więc ona rzeczywiście będzie mogła kroczyć god-

nie przez kościół, mając tę wspaniałą biżuterię przy szyi i

w pasie?

Siedziała wciąż z ozdobami w rękach, gdy do pokoju

wkroczyła Emma.

-Już nie śpisz? - spytała Emma zaskoczona.

-Myślisz, że mogłabym spać w takim dniu? - odparła

Inga bezbarwnym głosem. Wyciągnęła rękę, żeby

pokazać służącej ozdoby. - To leżało na mojej

panieńskiej skrzyni, kiedy się obudziłam.

Emma klasnęła w ręce.

- Jakie to piękne! Twój ojciec chce pewnie, żebyś to

dzisiaj na siebie włożyła.

Inga opuściła ramiona i westchnęła ciężko.

- I tak zrobię. Dla świętego spokoju.

141

background image

- Jak dobrze wiedzieć, że naszyjnik będzie znowu uży

wany - szepnęła Emma.

Inga zmarszczyła brwi.

-Widziałaś te ozdoby już wcześniej?

-Tak - odparła Emma po prostu. - To znaczy paska

nie, ale naszyjnik widziałam.

-Ja... ja myślałam, że wszystko to zostało zrobione w

związku z moim ślubem...

-Pasek na pewno tak, ale naszyjnik już raz był używany

w czasie ślubu.

Inga nie do końca zrozumiała. Czy ten naszyjnik to sta-

ra rodzinna ozdoba?

- Kiedy?

Emma z drżeniem wciągnęła powietrze.

-To twoja matka, Ingo, miała na sobie ten naszyjnik,

kiedy wychodziła za twojego ojca.

-Mama - powtórzyła Inga cicho.

Czule pogłaskała koniuszkami palców naszyjnik. Wy-

dawało jej się, jakby część duszy tej kobiety, której nigdy

nie widziała, została zamknięta w delikatnej ozdobie. Nie-

oczekiwanie poczuła się jakby bliżej matki. Mimo że jej nie,

znała, poczuła, że rodzinne więzi zostały wzmocnione.

- Będę nosić ten naszyjnik z dumą... na cześć;

mamy -. wyszeptała wzruszona. - Jestem... łagodnie mó

wiąc, jestem wzruszona, że ojciec się tak dla mnie wykoszto4

wał... nigdy nie sądziłam, że zechce oddać mi coś, co nale

żało do kobiety, którą kochał. Przez całe dzieciństwo wciąż

musiałam pamiętać, że on mnie nienawidzi, ponieważ sta

łam się przyczyną śmierci mamy, a teraz... a teraz dziedzi

czę największy znak ich miłości. Tę ozdobę matka miała

na sobie w ich najszczęśliwszym dniu. Co przeżyje ojciec,

kiedy zobaczy ją na mojej szyi? Czy będzie to niczym nóż

w jego serce? Mój widok z pewnością wywoła w nim za

równo szczęśliwe, jak i smutne wspomnienia... - Ing j

przyłożyła naszyjnik do piersi i głaskała go czule, a łzy pó»

142

background image

jawiły się w kącikach jej oczu. Kiedy zriowu spojrzała przed

siebie, spostrzegła, że stara służąca też ociera oczy.

Emma machnęła ręką, jakby chciała skierować

rozmowę na inny temat. Na coś, co nie budzi aż tylu

emocji.

- Teraz musimy rozpleść twoje warkocze - powiedzia-

ła niecierpliwie. - Jestem bardzo ciekawa, czy włosy się

ładnie skręciły.

Inga ostrożnie odłożyła ozdoby i niechętnie poddała się

zabiegom, które miały przystroić ją do ślubu.

Inga siedziała za plecami ojca, kiedy powóz jechał wolno

przez wieś. Ojciec miał na sobie czarny garnitur i białą ko-

szulę. Jego gęste, czarne włosy zostały starannie uczesane

na mokro. W czasie podróży nie zamienili ze sobą

nawzajem ani słowa.

Kristian przeszedł sam siebie. Powóz lśnił czystością,

wypolerowane okucia mieniły się w słońcu. Nie szczędził

też na niczym, co dotyczyło koni. Zostały starannie wy-

szczotkowane, tak że można się było w nich przeglądać. I

nie tylko dwa konie ciągnęły powóz, aż cztery kruczo-

czarne konie szły noga w nogę wysypaną żwirem drogą.

W drugim powozie siedzieli Krister, Kristoffer i Sorine.

Na końcu jechała służba własnym wozem. Sześć karych

koni ze Svartdal ciągnęło te trzy powozy. Kristian chciał

pokazać mieszkańcom wsi, że w Svartdal panuje dostatek.

Chmury kurzu nad wszystkimi drogami świadczyły,

że bardzo wielu ludzi wybiera się do kościoła. Miało się

wrażenie, że wszyscy okoliczni mieszkańcy chcą być świad-

kami jej ślubu z Nielsem. Inga głęboko wciągała powietrze.

Przerażał ją sam ślub, ale też ciekawskie spojrzenia ludzi.

Nie będą mieli mi nic do zarzucenia, pomyślała, unosząc

dumnie głowę. Włosy były pięknie upięte, nikt nie mógł

też narzekać ani na suknię, ani na ozdoby.

Emma potrzebowała mnóstwo czasu, żeby upiąć

włosy

143

background image

dokładnie tak, jak chciała. Grzywkę i część włosów z przo-

du ułożyła w piękne loki i zamocowała je szpilkami; Reszta

włosów, lekko kręconych na końcach, swobodnie spływała

na plecy.

Na ślubną suknię Inga narzuciła dużą chustkę. Zdejmie

ją przed wejściem do kościoła. Nie chciała pokazywać ani

stroju, ani ozdób, zanim nie stanie na kościelnej podło-

dze.

Poczuła ssanie w żołądku, kiedy ojciec zatrzymał ko-

nie na wzgórzu przed kościołem. Aż się roiło od ludzi! Jak

w półśnie Inga dostrzegała mijające ją znajome i niezna-

jome twarze. Byli tu ludzie z najbliższych dworów: 0vre i

Nedre Gullhaug.

Kiedy powóz się zatrzymał, przełknęła ślinę i lekko

uniosła suknię, żeby wysiąść. Niels podszedł do niej i ele-

gancko podał jej rękę. Nie chcę tej twojej ręki, przemknęło

jej przez myśl, wiedziała jednak, że wszyscy gapią się na

nią z ciekawością. Nie może robić żadnych scen. To by było

straszne i dla niej samej, ale też dla Nielsa i ojca.

Pastor wszedł do kościoła i goście powoli ruszyli za

nim.

Ja nie chcę, ja nie chcę, powtarzała Inga w duchu, ale nie

stawiała oporu. Zdjęła tylko z ramion długą chustkę i sta-

nęła u boku Nielsa. Ponieważ Niels był Wdowcem, więc po-

stanowiono, że to on, a nie ojciec Ingi, będzie jej towarzy-

szył w drodze do ołtarza. Gdy byli już gotowi ruszyć przed

siebie, zagrała muzyka.

Nad głowami zgromadzonych przeszedł szum, kiedy

Niels wziął narzeczoną za rękę i poprowadził ją do ołtarza.

Ona przymknęła oczy i szła posłusznie przy nim. Nie chcia-

5

ła niczego widzieć ani słyszeć, nie chciała być prowadzo-

na do ołtarza, ale nogi nie chciały jej słuchać. Szumiało jej

w głowie, gdy krok po kroku zmierzała na miejsce kaini.

Bo takim miejscem wydawał jej się teraz ołtarz. To miej-

sce kaźni, w którym będzie musiała złożyć w ofierze swoje

144

background image

młode życie oraz cnotę mężczyźnie, którego riigdy nie po-

kocha.

Kiedy kroczyła przed siebie, słyszała, że ludzie szepczą

między sobą:

- Wspaniałe... patrzcie na te ozdoby... patrzcie na te

piękne włosy!

Emma też podziwiała ją ze łzami w oczach, zanim Inga

opuściła sypialnię.

- Jesteś jedną ze Svartdalów - powiedziała z dumą,

pociągając nosem. - Jesteś szalona, piękna i samodzielna.

Wielu mężczyzn będzie zazdrościć Nielsowi takiej narze

czonej!

Nagle Niels przystanął. Inga otworzyła oczy i stwierdziła, że

stoją przed pastorem. Opadła na kolana.

Słońce stało wysoko na niebie, kiedy tłum ludzi wyszedł na

świeże powietrze i gapił się bezlitośnie ha Ingę. Ona uniosła

rękę, by osłonić oczy przed słońcem.

Jest oto zamężną kobietą.

Niewiele zapamiętała z samego ślubu. Wszystko wydawało

się jakby pogrążone w szarej mgle. Mimo to jakoś zdołała

odpowiedzieć na wszystkie pytania. Raz Niels mocno ścisnął jej

dłoń i Inga zrozumiała, że chce ją wyrwać z tego oszołomienia,

w które popadła.

Kristian podszedł do pary młodej. Niels chwycił go roz-

radowany za rękę.

Dziękuję ci za najpiękniejszą narzeczoną w parafii.

Kristian nadal trzymał go za rękę, ale był blady z wrażenia.

Chrząknął, a potem powiedział:

- Och, to ja ci dziękuję... Niels. - Słowa padały dziw

nie wolno.

Ojciec przeniósł wzrok na Ingę, a ona poczuła chłód w

sercu. Patrzył na nią z czymś, co przypominało rozpacz.

145

background image

Nie, teraz oszukuje sama siebie. Czy to wyrzuty sumienia

rysują się na jego twarzy? Nie, myślała zdumiona, ale nie

potrafiła powiedzieć, co takiego go dręczy.

Ojciec podszedł do niej i położył jej rękę na ramieniu.

Wpatrywał się w nią jakoś dziwnie. Inga była skrępowana

tym, że ojciec patrzy jej w oczy.

- Dziękuję, ojcze - wyjąkała. - Dziękuję za ozdoby.

Zwłaszcza za naszyjnik.

Ojciec nie odpowiedział. Lewą ręką przetarł czoło i

nagle Inga dostrzegła, jak bardzo on cierpi. Oczy mu się

szkliły. Zdjął rękę z jej ramienia i przygarbiony powlókł

się w dół.

Kristian stał ze złożonymi rękami przy grobie Jenny. Nadal,

po tylu latach, odczuwał ból w sercu na myśl o tym, że tu-

taj... tutaj leży kobieta, którą tak bardzo kochał. Za każdym

razem, kiedy był w kościele, jakaś przemożna siła pchała

go do miejsca, w którym została pochowana Jenny. Paro-

krotnie zdarzyło się, że czuł, iż nie zdoła odwiedzić gro-

bu, bo za bardzo cierpiał. Wtedy przez resztę dnia dręczyła

go tęsknota, jej dobra twarz w kształcie serca pojawiała się

nieustannie w jego pamięci. Za każdym razem, kiedy od-

jechał, nie odwiedziwszy jej grobu, wyrzuty sumienia nie

dawały mu spokoju.

Emma bezszelestnie stanęła przy jego boku. Nie powie-

działa ani słowa, ale smutny uśmiech błąkał się po jej war-

gach.

Staliśmy tak oboje wielokrotnie, pomyślał Kristian z

wdzięcznością. W ciągu pierwszych tygodni i miesięcy

po śmierci Jenny nie był w stanie odwiedzać jej grobu. Wi-

dok kamienia z jej nazwiskiem sprawiał mu fizyczny ból.

Kamień był świadectwem katastrofy, która go dotknęła.

Emma zmuszała go, by przyjął do wiadomości straszną

146

background image

prawdę. Zdecydowanie przekonywała go że musi przywyk

nąć do widoku grobu, i z czasem..... nie mógłby powiedzieć,

że cierpienie złagodniało, ale w końcu jakoś pogodził się

z losem. Wspomnienia były nadal bolesne, ale mógł z

tym

żyć. ...

' ' . .

- Ludzie gromadzą się na weselne przyjęcie - oznajmi

ła Emma. - - Większość wygląda na szczęśliwych. Właści

wie wszyscy, z wyjątkiem Ingi i ciebie.

Kristian naprężył się.

-Czy naprawdę chcesz znowu dyskutować na temat

małżeństwa Ingi? Czy jest jeszcze coś do

powiedzenia? Nie znoszę już tego wiecznego

międlenia, poza tym Inga zosta a ju on s dziego

ł

ż ż ą ę

Gaupås. Na dowód tego nosi na palcu ślubną obrączkę.

-Wiem o tym - westchnęła Emma. - Pastor pobło-

gosławił ich związek, ale tym razem to nie Ingę mam

na myśli... - Wpiła w niego swoje mądre oczy. - To o

ciebie, Kristian, teraz się martwię.
-O mnie?

-Tak, O ciebie. Chyba nie ma sensu, żebyś przede mną

udawał.,.

Kristian zirytowany prychnął przez nos, ale zaraz się

opanował. Nie chciał się z nią kłócić przy grobie Jenny, Z

udanym spokojem powiedział:

- Ja niczego nie odgrywam. Jesteik tym, kim jestem.

Nikim innym.

-Daj Boże, żeby tak było - wyrwało się Emmie. - Dla-

czego więc jesteś taki smutny, Kristian, w taki dzień jak

dzisiaj? Przecież wydałeś własną córkę za swojego najlep

szego przyjaciela.

Kristian wzburzony machnął rękami.

Emma mówiła dalej:

- Żałujesz tego. Żałujesz, że Inga została wydana za

Nielsa. Dopiero teraz zdałeś sobie sprawę, w jakim uczu

ciowym więzieniu ta dziewczyna będzie żyć, ale ty, dumny

147

background image

i bezkompromisowy człowiek, nigdy się do tego nie

przyznasz!

Kristian poczuł ból w sercu. Wybór męża dla Ingi drę-

czył go od dawna, nigdy jednak nie przyznał się do tego

nawet sam przed sobą. I oto teraz Emma wypowiedziała

głośno to, o czym myślał. Skulił się.

-Złożyłem dwie obietnice, Emma. A ja zwykłem do-

trzymywać tego, co obiecałem, powinnaś o tym

wiedzieć.

-Tak, na tobie można polegać, ale czy tym razem nie

posunąłeś się za daleko? Niels jest przyzwoitym

człowiekiem, ale, mój Boże, on jest dla Ingi za stary.

-Chcesz powiedzieć, że powinienem był wycofać się z

danej Nielsowi obietnicy? A jak on by na to zareago-

wał, gdybym najpierw się zgodził na jego prośbę, a

parę tygodni później powiedział, że z tego

małżeństwa" mimo wszystko nic nie będzie? Nie,

Emma, słowo jest słowem, a ja nie mam żadnego

interesu w tym, żeby obrażać Nielsa. Ludzie na wsi

mieliby się z czego śmiać, gdyby się dowiedzieli, że

Inga nie chce o nim słyszeć!

Emma popatrzyła na niego ostro.

, - Ty się przecież nigdy nie przejmowałeś tym, co lu

dzie we wsi gadają. Bardzo się nawet cieszyłeś, jeśli krążyły

różne plotki, a ludzie ze wsi nie mieli odwagi cię o nie za--

pytać.

. . i

- Ja... - Kristian winien był jej odpowiedź.

Emma mierzyła go wzrokiem.

- Dotrzymałem pierwszej obietnicy, którą złożyłem,

Emmo. Nikt nie może mi zarzucić, że się z tęgo wycofa

łem!

Emma uklękła przy grobie i zaczęła wyrywać chwasty.

- Nie, wycofać się nie mogłeś, ale mogłeś stworzyć In

dze, swojej córce, lepszy los. Myślę, że Jenny by tego chcia

ła.

Kristian z rozpaczą w oczach przygładził ręką włosy.

- Dotrzymałem tef pierwszej obietnicy, Emmo, obiet-

148

background image

nicy najważniejszej z tych dwóch, które złożyłem. Przysię-

gałem przy grobie Jenny, że Inga nigdy, w żadnych okolicz-

nościach, nie będzie mieszkać pod jednym dachem z kimś z

rodziny Storedal. Laurens zawiódł Jenny kiedy go naj-

bardziej potrzebowała, i nie ma mowy, żeby moja córka

-miała doznać czegoś podobnego ze strony tego... wstręt-

nego człowieka. I teraz temu zapobiegłem.

Emma westchnęła ze smutkiem.

- Zapobiegłeś przez wydanie jej za mąż za Nielsa, tak.

Kristian nie był w stanie dłużej znosić jej aluzji. Od-

wrócił się i odszedł. Teraz orszak weselny może wyruszyć

do Gaupås, a on b dzie wiadkiem tego, e Inga i Niels s

ę

ś

ż

ą

traktowani jak prawowici małżonkowie.

Pokoje w Gaupås pi knie udekorowano z okazji wesela.

ę

Inga była niemal wzruszona, ale nie powiedziała nic na ten

temat, kiedy podeszła do niej Gudrun. Gudrun nie witała

jej jak nowej gospodyni dworu, ale też Inga się tego nie

spodziewała.

Stała skrępowana i niepewna przy końcu stołu.

Hedvig z 0vre Gullhaug podeszła do niej ze słodziutkim

uśmieszkiem. Oczy błyszczały jej z samozadowolenia,

bardzo wysoko zadzierała nosa.

-No?
-Co no? - zdziwiła się Inga.

Hedvig poufale położyła jej rękę na ramieniu.

- I jakie to uczucie - w jej głosie drżał źle skrywa

ny triumf - jakie to uczucie zostać żoną starego Nielsa

Gaupåsa?

Inga zaczerwieniła się ze złości.

- Nie wiem - odparła sucho. - Zostałam poślubiona

dopiero jakąś godzinę temu!

Hedvig zamrugała, ale miała dość rozsądku, żeby się

149

background image

wynieść. Indze zrobiło się gorąco ze złości. Hedvig nie po-

wstrzymała się, żeby jej nie wytknąć, że wyszła za mąż za

starego człowieka, sprawiała przy tym wrażenie, że świetnie

się tym bawi. Nie oczekuję współczucia, wściekała się Inga

w duchu, ale, do diabła, ludzie mogliby mieć trochę zrozu-

mienia! Kobiety powinny mnie raczej wspierać w trudnym

położeniu, ale nie, one uważają, że lepiej jestszeptać i chi-

chotać nad moim losem.

Goście siadali do stołu, a ona wciąż nie mogła się

uspokoić. Niels wskazał jej miejsce obok siebie, zaczer-

wieniony, z kroplami potu na czole. Ostrożnie objął ją w

talii, przyciągnął do siebie i wąchał jej włosy. Inga ze-

sztywniała, siedziała niechętna, szybko jednak się od-

prężyła. Przypomniała sobie słowa Emmy, że powinna

być uległa wobec Nielsa. Przynajmniej dzisiaj nie może

go rozgniewać ani zirytować. Za wszelką cenę nie wolno

dopuścić, by gniew Nielsa skierował się przeciwko niej.

Spostrzegła, że wielu gości bawi widok przytulającego

ją męża. Spuściła wzrok, wpatrywała się w blat stołu i prze-

klinała w duchu siarczyście. Na szczęście Niels puścił ją

dość szybko.

Na weselny obiad podano typowe chłopskie dania:

pieczoną szynkę, omlet i kaszę ze śmietaną. Inga czuła

mdłości, lecz mimo wszystko zjadła odrobinę szynki i

omleta. Była w stanie przełknąć jedynie kilka łyżek

kaszy. Słyszała szum głosów unoszący się nad stołem,

ale słów nie zdołała rozróżnić.

Nie chciała się rozglądać, ale kiedy ogarnęła wzrokiem

gości, widziała, że jedzą z wielkim apetytem. Nagle zwróciła

uwagę na Gudrun, która siedziała kilka miejsc dalej w prawo.

Gudrun unosiła łyżkę do ust, ale zatrzymała się w pół drogi.

Siedziała nieruchomo i gapiła się na Ingę. Inga też zaczęła jej

się przyglądać zdumiona, ale Gudrun nie odwróciła wzroku.

Jej oczy błyszczały taką złością, że Inga jęknęła. Nagle Gudrun

150

background image

zaczęła dygotać, jakby przeniknął ją lodowaty dreszcz. Inga

zmarszczyła brwi ze zdziwienia. Go się z tą Gudrun dzieje?

Dlaczego się tak trzęsie? Może jest chora?

Gudrun płakała, pomyślała Inga zmęczona. Ma wyraź-

nie zaczerwienione oczy. Czy to naprawdę takie straszne

mieć mnie za macochę? Nagle drgnęła, nigdy dotychczas

nie zdawała sobie sprawy z faktu, że będzie macochą Gu-

drun i Sigrid. To odkrycie napełniło ją lękiem. Mogła sobie

jedynie wyobrażać, jakie to musi być upokarzające dla Gu-

drun mieć macochę młodszą od siebie.

Inga nie miała odwagi znowu spojrzeć w tamtą stronę.

Było coś w tym szarym, twardym spojrzeniu tamtej, co na-

pełniało ją zimnym lękiem...

Sigrid zerkała na siostrę. Gudrun ściskała widelec i nóż w

rękach, a we wzroku, który kierowała w stronę młodej

pary, było tyle goryczy...

-Popatrz, krwawisz! - Sigrid podała jej serwetkę i do-

piero teraz stwierdziła, że siostra skaleczyła sobie

palec ostrym nożem.

-To nic takiego, rana nie jest głęboka - mruknęła Gu-

drun, odkładając sztućce na talerz i ocierając krew

cieknącą z małej ranki. - A więc ona mimo wszystko

znalazła się we dworze!
-Kto? - spytała Sigrid zakłopotana.

-Wspaniała Inga Svartdal, oczywiście!

Sigrid uśmiechnęła się rozbrajająco.

-Nie mówisz tego szczególnie miłym tonem.

Z wolna Gudrun zdołała odwrócić wzrok od młodej

pary, pochyliła się ku siostrze i wyszeptała:

- I nic miłego też nie mam na myśli, jeśli chcesz wie

dzieć! Miałam nadzieję, że zdołam przekonać ojca, by zre

zygnował z tego nieszczęsnego pomysłu kolejnego małżeń-

151

background image

stwa. Tłumaczyłam mu i przymilałam się, ale teraz nie ma już

odwrotu...

Wstrząśnięta Sigrid przyglądała się czerwonym, zapłakanym

oczom Gudrun. Gudrun zaciskała ręce na krawędzi stołu tak,

że palce jej pobielały.

- Kiedy nareszcie zrozumiałam, że ojciec zamierza tu

taj sprowadzić Ingę Svartdal, nie mogłam uwierzyć, że to

prawda!

Sigrid zebrała się na odwagę.

-Minęło już wiele lat od śmierci mamy. Ja życzę ojcu, żeby

przeżył nową miłość.

-Miłość! - prychnęła Gudrun i zakrztusiła się śliną.

Kaszlała i charczała, w końcu zwróciła zaczerwienioną

twarz w stronę siostry. - Ojciec nie wie, co to jest miłość!

Myślisz może, że ojciec sprowadził tu Ingę z miłości? W ta-

kim razie popełniasz błąd! Błąd!

Sigrid poczuła się urażona tą wymówką.

-To dlaczego ojciec się z nią ożenił, jeśli jej nie kocha?

/

-Och, jesteś taka strasznie młoda, Sigrid - westchnęła

Gudrun zirytowana. - Niestety, nie wszystko rozumiesz. Jak
teraz b dzie w Gaupås? - mówi a dalej z mieszanin alu i

ę

ł

ą ż

goryczy. - Teraz, kiedy b dzie nami rz dzi a m oda

ę

ą ł

ł

dziewczyna? Och, gdyby ojciec miał dość rozumu, by ożenić

się z jakąś starszą kobietą. Z kobietą, której już nie interesuje

życie erotyczne i o słabym sercu...

-Ciiii, Gudrun! - Sigrid wytrzeszczyła oczy. - Co ty

wygadujesz?

Gudrun spojrzała na nią pogardliwie.

- Ty niczego nie rozumiesz, Sigrid. Niczego. Nie poj

mujesz, jak on zdradził nas... mnie.

Sigrid udawała, że już jej nie słucha. Kiedy Gudrun jest w

takim wojowniczym nastroju, nie ma sensu jej przekonywać,

że zbyt pochopnie ocenia ludzi. Było jasne, że Gudrun

postanowiła, iż nie polubi Ingi, więc tak

152

background image

będzie. Czasami Sigrid myślała, że to głupie ze strony

niezadowolonej siostry, bo Inga sprawia bardzo sym-

patyczne wrażenie. Panna młoda dzisiaj wprawdzie się

specjalnie nie uśmiechała, ale Sigrid rozumiała, że ona wcale

nie chciała wychodzić za mąż do Gaup&s. Uff, nie będzie

tej Indze lekko, pomyślała Sigrid udręczona, ale ona

przynajmniej spróbuje zrobić wszystko, co możliwe, by nowa

żona ojca czuła się tu jak najlepiej! A Gudrun niech sobie

mówi i robi, co chce!

- Ojciec jest... egoistycznym głupcem - wymamrotała

Gudrun wojowniczo. - Ale dostaną za swoje, i on, i ona!

Zwłaszcza Inga...

Sigrid nie była w stanie dłużej słuchać wybuchów siostry,

wzięła więc kieliszek, kiedy goście zaczęli wstawać. Są

sympatyczniejsi ludzie niż Gudrun, ludzie, z którymi można

porozmawiać.

Po obiedzie ludzie wyszli do ogrodu. Większość miała ochotę

odpocząć. W kuchni służące biegały jak w ukropie, by posprzątać

ze stołów, pozmywać i przygotować, co trzeba, do deseru. Miały

mnóstwo zajęcia choćby z pokroje niem i ułożeniem ciasta na

tacach oraz przygotowaniem odpowiedniej ilości kawy.

Inga pragnęła uciec od bezsensownego gadania ze

wszystkimi nieznajomymi, ucieszyła się więc, kiedy Emma

stanęła obok niej. Stara służąca była zdyszana i dziwnie za

niepokojona:

/

- Oprowadź mnie po gospodarstwie, pokaż mi wszyst

ko - poprosiła i pociągnęła Ingę, zanim ta zdążyła odpo

wiedzieć.

Emma zatrzymała się nad stawem i spoglądała w stronę

spokojnej wody.

- Jak tu pięknie - westchnęła, wyciągając w rozma

rzeniu ręce ku wodzie. W koronach drzew nad brzegiem

153

background image

wody szumiał lekko wiatr, liście wygrywały swoją melo-

dię. Jakiś ptak zerwał się z gałęzi z przenikliwym krzy-

kiem.

Emma nie wyglądała na szczególnie zainteresowaną

rozmową. Spoglądała natomiast w stronę domu, gdzie

goście śmiali się i żartowali. Inga miała wrażenie, że

Emma czegoś się lęka. Nie mogła tylko zrozumieć,

czego.

-Co się z tobą dzieje? - spytała Inga przestraszona.

-Nic, zupełnie nic - odparła Emma.

Inga miała wrażenie, że Emma chce coś powiedzieć,

nagle jednak usłyszała, że ktoś woła ją po imieniu. Wstrzy-

mała dech.

-Inga! Inga! - wołanie było teraz głośniejsze.

-Nie idź - ostrzegła Emma, chwytając ją za ramię. - Uda-

waj, że go nie słyszysz.

Głos należał do Nielsa. Teraz brzmiało w nim znie-

cierpliwienie.

Inga stała jak wrośnięta w ziemię. Miała ochotę pobiec

w stronę męża, ale coś ją przed tym powstrzymywało. Jeśli

Niels chce ze mną porozmawiać, pomyślała zakłopotana,

to sam musi mnie znaleźć.

Za chwilę Niels przybiegł zdyszany.

-Inga! To tu jesteś? - ocierał wielką chustką czoło. -

Już zacząłem się zastanawiać... - nie powiedział, nad

czym się tak zastanawiał. Ostrożnie, ale stanowczo

ujął ją za ramię i poprowadził przez porośnięte trawą

wzniesienie, gdzie znajdowali się goście. -

Chciałbym, żebyś przywitała mojego przyjaciela. Z

pewnością widziałaś go już wielokrotnie, ale sądzę, że

się nie zna

7

cie. - Niels uczynił pełen przyjaźni gest w

stronę mężczyzny w średnim wieku.

-ja nie wiem... - zaczęła Inga niepewnie. - Powinnam

go znać?

Nikt nie odpowiedział. Inga uniosła dłoń, by zasłoni !

154

background image

oczy od słońca i lepiej przyjrzeć Się niezńajotnetou. Był to

rosły mężczyzna o siwych włosach i miał łagodną twarz.

Inga dygnęła. Siwowłosy pan ukłonił jej się elegancko,

spostrzegła, że jest ubawiony. Stali blisko siebie. Zanim

Inga zdążyła się zorientować, co się dzieje, mężczyzna po-

chylił się nagle ku niej i pogłaskał ją lekko po policzku. Od-

skoczyła, oniemiała i zdumiona jego nieoczekiwanym za-

chowaniem.

- Jesteś tak strasznie podobna do swojej matki - wes

tchnął.

Inga najpierw poczuła narastający gniew, że człowiek,

który jej nie zna, pozwala sobie na Coś takiego, ale teraz

spojrzała na niego zaciekawiona. Gniew ustąpił, bo miała

nadzieję, że tu uzyska więcej informacji o swojej matce.

- Strasznie? Czy to grzech? - spytała rozczarowana.

Siwowłosy pan patrzył teraz rozbieganym wzrokiem.

Znowu jej pytanie pozostało bez odpowiedzi, a milczenie

bardzo ją niepokoiło. Bliska desperacji spytała zuchwale:

-Kim ty jesteś? Nieznajomy

zaczął się śmiać.

-Nazywam się Laurens Storedal.

Podał jej rękę na powitanie, a Inga ją przyjęła. Przenik-

nął ją dreszcz. W takim razie to musi być ojciec Martina!

- Storedal - powtórzyła, jakby smakowała to sło

wo. - Svartdal graniczy z waszą posiadłością - wyszeptała

bardziej do siebie niż do niego. - Powinnam była poznać

cię wcześniej.

W głosie Laurensa brzmiała jakaś ponurą nuta, kiedy

jej odpowiedział.

- Ją też tak uważam! - jego uśmiech zgasł. - Jakbym

widział Jenny - jęknął zrozpaczony Oczy zaszkliły mu się

łzami, kiedy odwrócił się i odszedł.

Inga uniosła brwi. Stwierdziła, że zaczyna być zmęczo-

na panującym hałasem, wszystkimi gośćmi i wszystkimi

pytaniami, na które nie otrzymuje odpowiedzi. W ostat-

155

background image

nim czasie moje życie składa się przeważnie z nierozwiąza-

nych zagadek i pytań, uznała.

- Kim on właściwie jest? - stanęła obok Nielsa- -1 dla

czego po prostu sobie poszedł?

Niels nie zdążył odpowiedzieć, bo przed nimi ukazał się

Kristian Svartdal. Inga stwierdziła z daleka, że ojciec jest

wściekły. Pokręcił głową i wpił gniewne spojrzenie w Niel-

sa.

- Czy tó było konieczne?

Niels skulił się lekko, słysząc głos Kristiana, ale zaraz się

wyprostował.

- Chciałbym ci przypomnieć, Svartdal, że Laurens jest

moim przyjacielem. Nie możesz żądać, żeby Inga go nie

poznała. Teraz ona jest moją żoną.

Skrzydełka nosa Kristiana pobielały. Mięśnie twarzy się

naprężyły. Już miał powiedzieć coś raniącego, ale zrezyg-

nował. Ciężko ruszył w stronę weselnych gości.

Jeśli nawet dotychczas Inga nie była oszołomiona tą

całą sprawą, to teraz musiała być. Miała wrażenie, że każdy

człowiek, którego spotyka, wplątuje ją coraz bardziej i bar-

dziej w tę sieć, jakby była motylem zaplątanym w przędzę

pająka.

Niels pomachał ręką do innego swojego znajomego,

ale Inga stała pogrążona we własnych myślach. Słyszała

głos męża, jakby docierał do niej z daleka, ale wpatrywała

się uparcie w ziemię.

- Musisz przywitać się z kimś jeszcze. Z dziedzicem są

siedniego dworu.

Co ten Niels powiedział? Inga podniosła wzrok. Pod-

skoczyła ze zdumienia i musiała bardzo nad sobą pano-

wać, żeby nie jęknąć. Przed nią stał Martin. Martin Store-

dal - najstarszy syn największego wroga jej ojca...

background image

14

W tym samym momencie, gdy zerknęła w bok i zobaczyła,

że stoi przed nią mężczyzna ze snów, Inga była zgubiona.

Wiedziała z całą pewnością, że od tej chwili będzie tęsknić

za synem Laurensa Storedala. Tęsknota zakiełkowała w niej

już tamtego wieczora, kiedy spotkała go w lesie, a po nie-

szczęściu z ojcem znacznie się umocniła. To jego imię Inga

będzie szeptać w nocy, kiedy sen nie zechce przyjść albo

życie okaże się zbyt trudne. To o tym mężczyźnie będzie

myślała, kiedy Niels zapragnie wziąć ją do swojego łoża.

Jakie to okropne! Nie odezwała się ani słowem, na

szczęście jednak Niels nie przestawał mówić:

-A oto jest moja żona. - Popchnął ją lekko w przód,

najwyraźniej dumny.

-Bardzo się cieszę - przywitał się mężczyzna i skłonił

uprzejmie. - Nazywam się Martin Storedal.

Inga delikatnie uniosła suknię i dygnęła.

- Już mi o tym mówiono. Ja się nazywam Inga Svart-

dal... Gaupås - poprawi a szybko.

ł

On uśmiechał się do niej tajemniczo.

- Już się przecież kiedyś spotkaliśmy, prawda?

157

background image

-Spotkaliście się? - Niels stał z otwartymi ustami i za-

ciekawionym spojrzeniem. - Nic o tym nie

wiedziałem.

-Ech, takie tam spotkanie - prychnęła Inga. - Martin

pomógł nam wtedy, kiedy ojciec zranił się w nogę,

przecież pamiętasz.

-Kristian coś mi. wspominał, tak - przytaknął Niels

niepewnie.

Ogarnęła ją szalona radość, lecz także skrępowanie, kie-

dy jakieś roześmiane towarzystwo odprowadziło Nielsa na

bok. Przyjechało mnóstwo jego krewnych i wielu pragnęło

złożyć mu życzenia szczęścia.

Kiedy zostali sami, stali w milczeniu. Inga źle znosiła

tę ciszę, ale w głębi duszy pragnęła przecież być z nim sarn

na sam. Oczywiście wszędzie kręciło się mnóstwo ludzi, •

ale ona nie przejmowała się nikim prócz niego.

- Może przejdziemy się trochę nad staw? - spytał Mar

tin łagodnie i wziął ją pod rękę.

Indze zakręciło się w głowie. Nigdy przedtem nie prze-

żyła czegoś takiego. Nogi miała ciężkie i zwiotczałe, była

więc wdzięczna, że Martin trzyma jej ramię.

Po drodze nad wodę zobaczyła Emmę. Stara służąca

rozmawiała z jakimiś innymi kobietami i odprowadzała ją

wzrokiem, Inga pomachała do niej lekko. Przyszłaś za póź-

no, przyszłaś za późno, nuciła sobie w duchu.

- A więc jesteś teraz panią Gaup&s... - głos Martina

był delikatny i lekko drżał, kiedy zatrzymali się pod brzo

zami nad stawem.

Zanim Inga zdążyła się zastanowić, powiedziała gwał ?

townie:

- Och, bądź tak miły i nie przypominaj mi o tym! - W tej

samej sekundzie pożałowała wybuchu, ale wypowiedzią

nych słów nie mogła już cofnąć.

Wyglądało na to, że Martin jest zaskoczony.

- A ty nie chciałaś? Słyszałem, że przyjęłaś oświadczy

ny Nielsa.

158

background image

Inga skrzywiła się.

-Ty naprawdę wierzysz, że chciałam poślubić starego

mężczyznę? - Umilkła przestraszona, ale potem do-

dała wolno: - Sama nie wiem, dlaczego ci o tym

mówię. Nie znam cię i pojęcia nie mam, czy mogę ci

zaufać. Może potem pójdziesz wprost do Nielsa i

powiesz mu, że jestem niezadowolona?

-Nie masz się czego bać, Inga. Nie zrobię tego. Znani

Nielsa jako człowieka godnego zaufania, spokojnego i

sympatycznego. iBędzie ci z nim dobrze...

-Dobrze? Nie wątpię, że będzie mnie dobrze trakto-

wał, ale... - pokręciła głową ze smutkiem.

Martin podszedł bliżej. Wdychała jego zapach i czuła

ciepło jego skóry przez cienki materiał sukni.

- Ale... - powtórzył, jakby chciał, by mówiła dalej.

Inga poruszyła głową przecząco.

- Dlaczego ludzie wierzą, że młode dziewczyny z włas

nej woli wychodzą za mąż za mężczyzn, którzy mogliby

być prawie ich dziadkami?

Martin gwizdnął cicho.

-Gaupås jest wielkim dworem...

-Nie, nie mów nic więcej - prosiła. - Nie wolno ci

sądzić, że wyszłam za Nielsa z powodu pieniędzy.

Dwór, z którego pochodzę, nie jest gorszy od tego. To

wprawdzie Kristoffer, mój brat, jest dziedzicem, ale

ojciec nigdy by nie pozwolił, bym wyszła za mąż

poniżej mojego stanu. Już on by zadbał żebym dostała

równego sobie męża, pamiętaj o tym!

W tych ostatnich słowach zawarła całą powstrzymywa-

ną dotychczas rozpacz i rozgoryczenie.

Niski głos Martina dźwięczał w jej uszach jak pieszczota:

- Uważam, że to źle, że nie chciałaś wyjść za mąż za

Nielsa Gaupåsa, a mimo to...

Inga wyprostowała plecy i powiedziała bezbarwnym

głosem:

159

background image

- Teraz jest już za późno. Na wszystko jest za póź

no - smutno spoglądała w stronę wsi. W licznych dworach

wciągnięto flagi na maszt dla uczczenia Nielsa i jej. Czer-

wono-biało-granatowe flagi zwisały wzdłuż masztów. Ani

jeden powiew wiatru nimi nie poruszał.

Jaskółka zleciała z góry tuż nad powierzchnię wody i zła-

pała w locie jakiegoś owada. Ptak zamachał

skrzydełkami i jednym gwałtownym ruchem zmienił

kierunek lotu. Inga śledziła jaskółkę wzrokiem, dopóki nie

przeleciała nad dachem domu i zniknęła w oddali.

Kątem oka dostrzegała Martina, zauważyła, że on też jej

się przygląda. Westchnęła i uspokoiła się.

- Nie powinnam była ci tego mówić, ale teraz już wiesz,

jaka jest moja sytuacja. - Zrezygnowana odwróciła się do

niego.

Martin chrząknął.

- No, w każdym razie Niels dostał wyjątkowo piękną

żonę. I silną kobietę. - Nagle ujął ją za ramiona 1 przycisnął

do swojej piersi.

Inga nie protestowała. Mężczyzna jedną ręką pogłaskał

ją po plecach. Jego blond włosy łaskotały ją w czoło.

Ktoś może nas zobaczyć, pomyślała przerażona, ale nie

była w stanie wyrwać się z jego objęć. Fakt, że ludzie mogli-

by ich dostrzec, wywoływał w niej podniecenie i napięcie

Nie pragnęła niczego więcej, tylko tak stać tuż przy nim,

Ciało przeniknął gorący dreszcz, Inga dygotała z rozkoszy.

Martin ujął ją delikatnie za ramiona i odsunął ją na odleg

łość ręki. Oddychał ciężko.

- Nie wiem, co się ze mną dzieje - wyznał i wypuścił

Ingę. - Przecież nie jesteś moja - dodał skrępowany.

Inga stała jak wryta. Zrozumiała, że Martin stracił kon-

trolę nad sobą. Nie żywiła jeszcze dla niego żadnych głęb

szych, gorących uczuć, ale wiedziała, że takie uczucia roz-

winą się szybko, jeśli tylko będą się częściej widywać.

Za żadne skarby nie mogę się zakochać w tym człowieku

160

background image

przemknęło jej przez głowę. Muszę próbować wszystkiego,

co mnie od niego oddali, nie spotykać się z nim, kiedy bę-

dzie przychodził do dworu. Żebym nie wiem jak rozpacz-

liwie pragnęła zobaczyć go chociaż na chwilę, nie wolno

mi do tego dopuścić. Wiedziała, że to będzie dla niej udrę-

ka, bo przecież pragnęła jedynie podziwiać jego pięknie

wyrzeźbioną, ogorzałą twarz. 'Uznała jednak, że powinna

zdławić uczucie, które zaczyna obejmować nad nią władzę.

Drżała z pragnienia, żeby ją dotykał, bolesny szloch pod-

chodził jej do gardła. Boże drogi, pomyślała wstrząśnięta,

to przecież dzień mojego ślubu, a moje serce należy do ko-

goś innego.

- Odejdź - prosiła na pół z płaczem. - Musisz teraz

odejść - powtórzyła z naciskiem.

Martin zapytał ze smutkiem:

- Czy ja cię zraniłem? Czy sprawiłem, że czujesz się

nieszczęśliwa?

Jego głos docierał do niej jakby z oddali, nie widziała go

wyraźnie. Wzrok przesłaniały jej łzy.

- Tak. Nie - powiedziała. - Ale proszę cię, żebyś sobie

poszedł.

Martin zrobił dwa kroki w jej stronę, przystanął i

przyglądał jej się zakłopotany. Po czym spełnił jej

życzenie; Inga patrzyła, jak jego szerokie plecy znikają w

oddali. Wybuchnęła szlochem. Łzy ciekły po policzkach,

a myśl o tym, że między nimi nigdy niczego nie będzie,

sprawiała jej dotkliwy ból. Boże, a gdyby tak mogło być

inaczej...

Wolno zeszła na piaszczysty brzeg, pochyliła się i na-

brała wody w dłonie. Ochlapała sobie policzki. Woda nie

była lodowato zimna, ale chłodziła rozpaloną skórę. Inga

siedziała w kucki, dopóki nie zebrała dość sił, żeby się pod-

nieść. Jaka radość czeka ją w przyszłości? Jak zdoła chodzić
po dworze Gaupås, czuj c to odr twienie i oboj tno

?

ą

ę

ę

ść

161

background image

Kiedy się odwróciła, tuż za nią stała Emma.

-Och, przestraszyłaś mnie - wyrwało się Indze.

-Przepraszam, nie chciałam... Inga

pochyliła kark.
-Oczywiście widziałaś to, co się wydarzyło między

mną i Martinem...

-Tak. Niestety, nie zdołałam zapobiec waszemu spot-

kaniu - westchnęła Emma.

-Nie - przyznała Inga. - Nie zdążyłaś.

-Wszystko, co dla ciebie zrobiłam, Inga, robiłam w naj-

lepszej intencji. Domyśliłam się, że Laurens idzie prosto

do Nielsa i do ciebie. Chciałam cię odciągnąć, nie

chciałam dopuścić, żeby cię poznał, bo później z

pewnością spotkałabyś również Martina. I od tej

chwili miałabyś jakąś nadzieję, tęsknotę, którą

mogłabyś się sycić.

Inga uśmiechnęła się blado do starej kobiety.

-I tak bym go spotkała, prędzej czy później, dobrze o

tym wiesz.

-Tak, wiem. Miałam tylko nadzieję, że może los przyj-

dzie mi z pomocą. Że może nie spotkasz Martina

przez jakiś czas. Może zdążysz przywiązać się do

Nielsa, zanim spotkasz go po raz trzeci.

Inga pokręciła głową.

-Nie. Nie, Emmo, jestem nadal młoda i wiele muszę

się jeszcze nauczyć, ale jedno wiem... - Umilkła, by

znaleźć właściwe słowa. - Martin jest tym mężczyzną,

którego chciałabym mieć. Moja... nie chciałabym tego

nazywać miłością... mój szacunek dla Nielsa nie zdoła

uciszyć dręczącej tęsknoty, jaką już odczuwam za

Martinem... - Inga zawstydzona otarła oczy. - Teraz

rozumiem lepiej żal ojca po śmierci mamy. Nie

wybaczyłam mu sposobu, w jaki mnie traktował, ale

teraz wiem, że kiedy ktoś z rodziny Svartdalów się

zakochuje, to właśnie... to trwa przez całe życie.

-Niestety - mruknęła Emma. - Masz rację. Svartda-

162

background image

lom niełatwo się do kogoś przywiązać. Ałe jeśli już do tego

dojdzie, to... prawdopodobnie będziesz zmagać się z tęsknotą

za Martinem do końca życia moje dziecka 1 o to mi właśnie

chodziło, miałam nadziejęi że tego unikniesz!

Inga najchętniej uniosłaby głowę i wykrzyczała całą gorycz.

Chciała tłuc pięściami w ścianę pobliskiego domu.

Emma spostrzegła, jak bardzo pociemniały jej oczy.

Rozpoznawała wszystkie rysy w twarzy Ingi, zanim ta wy-

buchnęła wściekłością.

•- Zapomnij o Martinie, Inga. Jeśli nawet Niels umarłby jutro,

to i tak nigdy byś go nie dostała.

Płomyk nadziei pojawił się w sercu Ingi, gdy usłyszała, że

Niels mógłby umrzeć.

- Dlaczego nie?

Emma westchnęła.

- Przypominam sobie, że już ci kiedyś odpowiadałam

na to pytanie. Twój ojciec zrobiłby wszystko, byście Wie

mogli być razem. I od tej chwili nie będziemy już więcej

o tym rozmawiać - ostrzegła.

Martin znał większość weselnych gości, próbował miło

rozmawiać z sąsiadami, ale czuł się dziwnie przygnębiony. Nie

bardzo był w stanie słuchać, o czym inni rozmawiają. Dopiero

kiedy Halvdari z 0vre Gullhaug wspomniał Ingę, twarz mu się

rozjaśniła i zaczął słuchać uważnie.

- No, ho, muszę powiedzieć - zaczął Halvdan. - Było na co

popatrzeć, kiedy Inga stała przed ołtarzem. Tak, tak - dodał

pośpiesznie - ta dziewczyna była śliczna jak jakaś huldra już jako

dziecko, ale nie przypuszczałem, że wyrośnie na taką piękność. -

Gwizdnął obleśnie. - Nic dziwnego, że Niels latał w konkury do

Svartdal!

Zebrani mężczyźni wybuchnęli śmiechem i kiwali wy-

mownie głowami. Wszyscy z wyjątkiem Martina. On zgadzał

się z tym, co powiedział Halvdan, ale nie wiadomo

163

background image

dlaczego poczuł ukłucie w piersi, kiedy chłop wspomniał

Nielsa w związku z Ingą, Mocno ścisnął filiżankę z kawą,

którą przyniósł ze sobą do ogrodu. Nie rozumiał, co Inga

z nim zrobiła, ale był jak zaczarowany od tamtego wieczo-

ru w lesie, kiedy spotkał ją po raz pierwszy, odkąd stała

się dorosłą kobietą. Widywał ją i przedtem, czasem mig-

nęła mu, kiedy powóz ze Svartdal pędził w dół po wiejskiej

drodze albo kiedy przychodziła z ojcem do sklepu, ale od

tamtego czasu minęły już lata. Kiedy była młodsza, nie in-

teresowało go przyglądanie się jej, wtedy przede wszystkim

jego zdumienie budziło pełne nienawiści spojrzenie Kri-

stiana Svartdala. Uważał, że te ponure, przenikliwe oczy

przeszywają go niczym strzały. Ten człowiek nie wyglądał

na normalnego.

Mocny napój, który wielu z mężczyzn przyniosło ukry-

ty w wewnętrznych kieszeniach marynarek, sprawił, że nie-

którzy z nich. zatracali poczucie przyzwoitości. Pochylali

do siebie głowy i szeptali rozbawieni:

-No to Niels się teraz zabawi, ten stary dziad. Jego

młoda żona jest pełna życia i energii.

-To wcale nie jest takie pewne - zaprotestował ktoś

inny. - Bo jeżeli dziewczyna jest tak samo

zarozumiała i nieprzystępna jak jej ojciec, to trudno

będzie Nielsowi znaleźć się między jej nogami.

-Uff, przestańcie - śmiał się Halvdan z udanym zgor-

szeniem, ale nie robił nic, by przerwać ordynarne żar-

ty. - Najważniejsze, żeby byli szczęśliwi. I w łóżku, i

poza nim!

Znowu buchnął śmiech. Martin nie był w stanie dłużej

tego słuchać. Z przepraszającą miną wycofał się na bok.

Próbował, odsunąć od siebie myśl o tym, że małżeństwo

Ingi i Nielsa dopełni się dzisiaj w nocy. Pod każdym wzglę-

dem. Wiedział, że nie powinien już śnić o niej na jawie,

ale ona wciąż pojawiała się w jego myślach. Jakby jej obraz

wrył mu się mocno w siatkówkę. Ta zwinna, szczupła syl-

164

background image

wetka, te najwspanialsze włosy, jakie kiedykolwiek widział.

Czarne, w słońcu mienią się niebieskawo. .Tego dnia, kiedy

zjawił się u nich, żeby pomóc przenieść rannego Kri-

stiana, Inga była bardzo poważna, ale nie zdołała ukryć

radosnych, niemal zaczepnych błysków w oczach. Nie cof-

nęła się przed koniecznością zaszycia rany Kristiana, cze-

go większość innych dziewcząt z pewnością by nie zrobiła.

Jest zdecydowana w działaniu, myślał Martin z podziwem,

nie dostrzegł też u niej kokieterii, z jaką zwykle odnosiły

się do niego młode dziewczyny.

Martin oparł się o ścianę domu i wystawił twarz do słoń-

ca. W zamyśleniu gładził kciukiem dołek w swojej brodzie.

Słyszał wokół męskie głosy i dobre wychowanie podpowia-

dało mu, że powinien przyłączyć się do tłumu, ale koniecz-

nie musiał mieć chwilę dla siebie. Nigdy nie zdarzy się taka

możliwość, bym mógł się zbliżyć do Ingi, myślał nieszczęś-

liwy. Nigdy nie znajdzie się naprawdę blisko niej. Od tej

pory będzie widywał Ingę często. Nie chce być jej ukocha-

nym, myślał rycersko, ale przecież mógłby zostać jej przy-

jacielem!

Usłyszał głośny śmiech Nielsa i zobaczył, e s dzia

ż

ę

obejmuje Ing . Kiedy Niels przyci ga on do siebie z

ę

ą ł ż ę

min posiadacza,,Martin spu ci wzrok. By oby z jego

ą

ś ł

ł

strony naiwno ci s dzi , e zdo a pozosta jedynie

ś ą ą

ć ż

ł

ć

przyjacielem m odej gospodyni w Gaupås, teraz zdawa

ł

ł

sobie z tego wyra nie spraw . Nie

ź

ę

potrafi tego, przynaj-

mniej dopóki ona będzie wciąż pełna gracji i taka kur

sząca. I do czasu, gdy pożądanie będzie burzyło krew w

jego żyłach...

Słońce dawno zaszło za wzgórza, gdy wesele dobiegło koń-

ca. Wciąż jeszcze we dworze pozostawało wielu gości. Nie-

którzy mieli tu nocować, inni jednak chwytali lejce i wy-

krzykiwali radosne słowa pożegnania.

165

background image

Inga stała na kamiennych schodach przed frontem

domu i żegnała gości, Marzła w lekkim wieczornym wietrze.

Niels objął jej szczupłą talię, wyraźnie zakłopo tany, że ma

taką młodą żonę. Z pewnością wypił sporo, bo kieliszki

często krążyły wśród zebranych mężczyzn,; ale nie wyglądał

na pijanego. Był ożywiony i w bardzo dobrym humorze,

rzadko jednak miał odwagę spojrzeć Indze w oczy. Teraz

zrobił się jakiś niezdarny i onie śmielony, a tego właśnie

Inga najbardziej w nim nie lubiła. To nie mężczyzna, tylko

żałosny biedak. Powóz z rodziną Storedalów opuścił dwór

jakiś czas temu. Inga starała się nie patrzeć w ślad za nimi,

ale poczuła ból, kiedy widziała oddalające się plecy Martina.

Jego blond włosy jaśniały w wieczornym mroku. Bolesny

ciężar kładł się na jej piersi, musiała bardzo się starać, by

słuchać, o czym ludzie mówią. Nikt nie mógł zauważyć, że

jej serce krwawi za pewnym młodym mężczyzną, zamiast

zajmować się tym starym kozłem, któremu dzisiaj została

poślubiona.

Ale Oddbjorn z Nedre Gullhaug postarał się, by długo nie

trwała w zamyśleniu. Stanął na szeroko rozstawionych nogach i

szczerzył zęby do małżonków. Chwiał się mocno, włosy

sterczały mu na wszystkie strony, mówił głośno i bardzo

niewybrednie.

- No, niewielu jest takich, którym udaje się znaleźć równie

piękny kwiatek - rechotał Oddbjorn ordynarnie, wskazując na

Ingę. Masz zamiar zrobić dziecko swojej młodej żonie dzisiaj

w nocy, Niels? Jakby się dobrze postarała, to może uda jej się

urodzić ci syna. - Roześmiał się głośno z własnego dowcipu. -

U ciebie w domu same dziewczyny, przydałby się jakiś

chłopak!

Właściwie dlaczego Niels nie powie Oddbjornowi, żeby się

zamknął? - myślała Inga oburzona. Jak on może znosić takie

świntuszenie na własnym weselu? Zadrżała, gdy usłyszała

wstrętne słowa, których używał Oddbjorn, uwa-

166

background image

żała przy tym, że pijany sąsiad obraża również Gudrun i Si-

grid.

Na szczęście przyszła Tordis Gulłhaug i pociągnęła męża

za sobą dó koni. Uśmiechnęła się zawstydzona, a Inga od-

powiedziała jej również uśmiechem. Nie jest chyba szcze-

gólnie zabawną rzeczą słuchać, jak własny mąż wygaduje

takie głupstwa.

Kiedy większość powozów znalazła się już na drodze,

oboje z Nielsem weszli do domu. Nagle została sama z mę-

żem, i to ją onieśmielało. Milczenie dzieliło ich niczym

gruby mur.

-Powinniśmy chyba zajrzeć do służących - Niels po-

śpiesznie otworzył drzwi do izby.

-A to dlaczego? - wyrwało się Indze. Natychmiast po-

żałowała swoich słów. Niels mógłby sobie pomyśleć, że

ona tęskni, by znaleźć się razem z nim w małżeńskim

łożu!

-Nagle zachciało mi się pić - wybąkał, kładąc rękę na

gardle.

To dziwne, pomyślała Inga zdziwiona. Nic nie wskazy-

wało na to, że Nielsowi spieszno jest do sypialni. Może on

się boi tak samo jak ja? Może jest skrępowany i nie wie, jak

sobie poradzi w łóżku z młodą dziewczyną? Ona uważa się

wprawdzie za dorosłą, ale na myśl o różnicy wieku, jaka ich

dzieli, czuje się kompletnym dzieckiem. On mimo wszyst-

ko był już żonaty i ma dwie córki. A Inga nigdy nie widziała

nagiego mężczyzny.

W salonie wciąż stał stół zastawiony wędlinami, reszt-

kami szynki i omletu z obiadu na wypadek, gdyby ktoś

zgłodniał i miał ochotę coś w nocy przekąsić. Gudrun, od-

wrócona do nich plecami, sprzątała talerzyki i filiżanki.

Odwróciła się, słysząc, że weszli. Nie powiedziała nic, po-

kręciła tylko głową i zniknęła w kuchni.

Przestraszona Inga położyła rękę na piersi. Gudrun

przeszyła ją spojrzeniem! W jej oczach była niechęć i po-

garda. Ale tym razem nie tylko ona jedna musiała znosić

167

background image

gniew Gudrun, Tamta również na swojego ojca popatrzyła

z. wyrazem obrzydzenia.

Niels tego nie skomentował, ale jego twarz skurczyła

się pod wpływem milczącej wściekłości Gudrun. Przywykł

ulegać starszej córce prawie we wszystkim i stawał się nie-

pewny, jeśli nie mówiła co jej ciąży.

Byłoby lepiej, gdyby nam naubliżała i powiedziała, co

sądzi o tym małżeństwie, pomyślała Inga. Wtedy mog-

libyśmy się przynajmniej bronić. Nagle jakby diabeł w nią

wstąpił. To przecież nie ona powinna się tłumaczyć przed

Gudrun! To sprawa Nielsa.

Niels nalał sobie szklankę wody i wypił prawie jednym

haustem. Wyciągnął dzbanek w jej stronę:

-Chcesz także?

-Nie, dziękuję.

Niels zwilżył wargi językiem.

- Chyba powinniśmy... powinniśmy teraz iść na górę.

Myślę, że nie warto, abyśmy... - przerwał, a po chwili do

dał: - Żebyśmy wychodzili do reszty towarzystwa i żegnali

się z nimi. Sami znajdziemy drogę do sypialni.

Bogu dzięki, pomyślała Inga. Cieszyła się, że Niels za

proponował, aby wycofali się, zanim tamci się zorientują,

Wiedziała, jak by to było, niemal słyszała, co wykrzykują

mężczyźni, jak się śmieją i bawią ich kosztem. Wulgarnego

chichotu i tych wszystkich paskudnych uwag wolałaby nie

znosić.

Wchodząc po schodach, Inga starała się nie myśleć, co

ją za chwilę spotka, ale obrazy obejmującego ją Nielsa

wciąż do niej powracały. Niels pochylający się nad nią.

Niels z czołem pokrytym kroplami potu i z obleśnym, za-

dowolonym wzrokiem. Widziała też siebie, z zaczerwie-

nionymi oczyma, potarganymi włosami, półnagą.

Niels otworzył drzwi i poprosił, by weszła.

Pośrodku podłogi królowało podwójne łóżko z białą

pościelą i dwiema ogromnymi poduszkami w poszewkach

168

background image

ozdobionych koronką Poza tym w pokoju była pomalowana na

biało komoda i dwa krzesła. Ktoś starannie ułożył czyste

ręczniki i kawałek mydła. Ustawiono też porcelanową miednicę i

porcelanowy dzbanek z wodą.

Indze zakręciło się w głowie. lutro woda w miednicy będzie

czerwona od krwi.

Od jej dziewiczej krwi.

background image

15

Drzwi się za nimi zamknęły. Inga zrobiła trzy kroki i sta-

nęła nieruchomo. Czekała tylko, aż poczuje obejmujące ją

ramiona męża. Wkrótce jego oddech dotrze do jej karku.

Mocno zaciskała powieki i próbowała zebrać siły na to, co,

była tego pewna, musi nadejść.

Słyszała, że Niels mocuje się z zapięciem spodni. Sły-

szała też, jak ściągnął marynarkę od garnituru i koszulę.

Za wszelką cenę starała się uniknąć widoku jego owłosio-

nych nóg i białej niczym u kurczęcia piersi.

-A ty się nie rozbierzesz? - tuż za nią rozległ się głos

męża.

-Tak. Tak - drżącymi pakami zaczęła rozpinać guziki

przy mankietach. Kiedy wszystkie zostały już rozpięte,

uniosła ręce nad głową, próbując rozpiąć haczyk i

haftkę na karku. Nie mogła dosięgnąć zapięcia, bo

wciąż wysuwało jej się ze spoconych rąk. Z rozpaczy

łzy spływały jej po policzkach. Nie chciała prosić o

pomoc. Nie zniesie, kiedy on zacznie się zmagać z

zapięciem sukni. A potem z pewnością zacznie

całować i pieścić jej nagie ramiona. Ogarniała ją coraz

większa panika. Musi się śpieszyć i rozpiąć

170

background image

sukienkę, zanim on zaoferuje pomoc. Musi sobie

poradzić

sama!' .

. : ,... .' .''

-Mam ci pomóc? - podszedł nieco bliżej.

-Nie! Oczywiście, że nie - zapewniała, starając się, by jej

głos brzmiał spokojnie. Desperacko szarpała zapięcie.

Chociaż powiedziała, że nie potrzebuje pomocy, Niels

stanął po prostu za jej plecami. Inga pochyliła się mimo

woli w przód i opuściła ramiona. Teraz on mocował się

przez chwilę, zanim udało mu się chwycić małą haftkę i ha-

czyk.

Tak jak się spodziewała, Niels zaczął głaskać jej barki,

kiedy skóra została odsłonięta. Zimne palce pieściły ją lek-

ko, nagle poczuła mokry język, liżący ją za uchem. Lodo-

waty dreszcz zmroził jej plecy i pokrył zimnym potem czo-

ło. Miała wielką ochotę uciec z pokoju, wiedziała jednak,

że musi wytrzymać. Zresztą najgorsze jeszcze się nawet nie

zaczęło, pomyślała, a łzy wciąż toczyły się w dół po policz-

kach. Płakała bezgłośnie ze strachu.

Prawie się nie poruszała, ale Niels chętnie pomagał jej

rozpiąć pasek, naszyjnik i suknię. W końcu stanęła przed

nim w swoim dziewiczo białym gorsecie. Była bardzo

szczupła, kości udowe sterczały po bokach. Piersi ściskał

gorset, Inga z troską zauważyła, że wydają się większe, niż

w istocje są. Dwie jedwabne wstążki zasłaniały wycięcie

pod szyją. Splotła ręce na piersi i dygotała. W pokoju nie

było zimno, ale ona i tak marzła.

- Inga - Niels zapraszał ją do łóżka, klepiąc dłonią

miejsce obok siebie.

Inga raz po raz przełykała ślinę, żeby nie wybuchnąć

głośnym płaczem.

- Ghodź, pozwól mi rozpiąć swoje włosy. - Zabrzmia

ło to bardziej jak polecenie niż jak prośba.

Głos Ingi drżał, gdy odpowiedziała:

- T-a-a-a-k.

Materac zatrzeszczał, kiedy usiadła na brzegu łóżka.

171

background image

Niels ukląkł za jej plecami. Ostrożnie wyjmował jedną

szpilkę za drugą. W końcu przeczesał włosy palcami. Był

spocony i miał wilgotne dłonie, włosy się do nich lepiły.

Pochylił się i zanurzył w nich twarz.

- Mmm...

Serce tłukło się głośno w sercu Ingi. Od siedzenia w nie-

wygodnej pozycji rozbolały ją plecy. Próbowała się odprę-

żyć, ale bez rezultatu. Wszystkie zmysły były naprężone i

czujne.

Miała nadzieję, że Niels szybko skończy to, co nieunik-

nione. Nie chciała uciekać, ale co ma się stać, niech się sta-

nie jak najszybciej. Paraliżowało ją przerażenie i niewie-

dza, co się teraz będzie z nią działo. Czarne włosy spływały

kaskadą na odsłonięte plecy. Przesunęła trochę włosów na

twarz, by się za nimi ukryć.

Niels położył się na plecach. Inga wiedziała, że powin-

na położyć się obok niego, ale ciało nie chciało jej słuchać.

Siedziała rozdygotana i czekała na jego następne polece-

nie.

- Chodź - poprosił.

Inga drgnęła. Wolno, bardzo wolno uniosła nogi i

przeniosła je na łóżko, położyła się tak daleko od niego,

jak tylko mogła. Na szczęście on wciąż miał na sobie

kalesony.

Położył się twarzą do niej. Inga nie odważyła się spoj-

rzeć mu w oczy i jak skamieniała wpatrywała się w sufit.

Teraz dostanie to, na co sobie zasłużył, pomyślała z góry-,

czą. Lalkę z lodu. Nie powinien był liczyć na to, że przyjmę

go w łóżku z miłością i podnieceniem.

Jego ręce rozpoczęły wędrówkę po jej ciele. Głaskały

ją po piersiach. Szczerze powiedziawszy, to po gorsecie,

ale jednak... Inga ze świstem chwytała powietrze.

Niels uśmiechnął się zadowolony.

Ogarnęło ją obrzydzenie. Nie mogła w to uwierzyć..,

on sobie wyobraża, że jęknęła z rozkoszy. Nie, zawodziła

172

background image

bezgłośnie, nie wyobrażaj sobie, że potrafisz mnie rozpalić.

Nie możesz sądzić, że tęsknię do twojej męskości.

Pobudzony tym, że jego zdaniem Inga jęknęła z rozko-

szy, rozwiązał wstążki przy gorsecie i odsunął je na bok.

Inga odwróciła się udręczona, a wstyd palił jej policzki.

Zerknęła na męża i zobaczyła, jak bardzo jest podniecony.

Oczy mu się szkliły z dzikiego pożądania.

Nagle ją puścił.. Zanim zdążyła zrozumieć, co się dzieje,

Niels wyskoczył z łóżka. Szybko zaczął się ubierać, usiadł

na krześle i w szalonym pośpiechu wciągał spodnie.

- Ja... ja muszę wyjść!

Zanim Inga zdołała wykrztusić jakieś słowo, zniknął z

pokoju.

Inga opadła na posłanie, kompletnie nie rozumiejąc, co

się stało. Co, na miłość boską, tak poruszyło Nielsa?

Widziała przecież, że był gotowy do spełnienia małżeń-

skiego aktu, co do tego nie mogło być najmniejszej wąt-

pliwości, więc dlaczego przerażony zniknął za drzwiami?

Może był tak samo nieprzyjemnie poruszony tym, że ma

spać z młodą dziewczyną, jak ona tym, że musi się oddać

staremu mężczyźnie. Pominąwszy wszystko inne, Niels

znał ją przecież od najwcześniejszego dzieciństwa.

Widywał ją już wtedy, kiedy leżała w powijakach. Była

córką jego najlepszego przyjaciela, może uznał, że są

zbyt blisko ze sobą związani? Że to było czymś w rodzaju

kazirodztwa?

W gruncie rzeczy Inga chciała, żeby tak to odczuwał,

bo może wtedy patrzyłby na nią bardziej jak na córkę niż

jak na kusicielkę.

Uśmiechnęła się blado w ciemnościach. Nie martwiło

jej, że mąż zniknął. Wprost przeciwnie! Cieszyła się z tego.

Zaczęła chichotać. Nagle dotarło do niej, jak strasznie się

bała. Teraz śmiała się i płakała na przemian.

173

background image

Gzy rzeczywiście udało jej się uniknąć najgorszego?

Gdyby tak, to może dni we dworze byłyby łatwiejsze.

Nagle usiadła na łóżku i zaczęła nasłuchiwać. Słucha-

ła, czy kroki Niełsa nie zbliżają się do drzwi sypialni.

Mąż może przecież w każdej chwili wrócić. Radość, jaką

odczuwała, kiedy zniknął, zgasła. Inga czuła się znowu

tak, jakby miała kamienie w żołądku. Ponownie ogarnął

ją strach. Pośpiesznie zasznurowała gorset i związała

wstążki w twardy supeł. Na palcach przeszła przez pokój i

ukryła się za firanką, żeby nie było jej widać z dołu.

Gdyby któryś z gości stojących na dziedzińcu ją zobaczył,

to na pewno wszyscy zaczęliby klaskać i głośno krzyczeć.

Wszyscy przecież wiedzą, gdzie znajduje się gniazdko

miłości.

Była pełnia. Okrągła, złocista tarcza oświetlała krajob-

raz. Wszystko było skąpane W intensywnej, niebieskawej

poświacie. Koło domu i przy oborze paliły się pochodnie.

Rzucały złoty blask ku niebu. Przed szopą stały trzy po-

wozy, wokół kręciło się wiele szarych postaci. To z pew-

nością ostatni wyjeżdżający goście. Śmiechy i hałasy powo-

li cichły. Goście, którzy postanowili nocować we dworze,

z pewnością już się położyli. Para młoda przecież wycofała

się jakiś czas temu, a to zwykle oznacza koniec uroczysto-

ści.

Inga wróciła do łóżka i szczelnie otuliła się kołdrą.

Głowa opadła na poduszkę, leżała bez ruchu i nasłuchi-

wała. W tym domu nie było tak wyraźnie słychać dźwię-

ków jak u nich w Svartdal, docierały jednak do niej głosy

służących, które na parterze sprzątały, chichotały i śmiały

się. Hałas, jaki czyniły, docierał na górę jako monotonny

szum.

Gdzie się podział Niels? Inga ziewnęła. Minęło już zbyt

dużo czasu, aby miał pójść tylko do małego domku. Musiał

znajdować się gdzie indziej.

No dobrze, pomyślała, przecież nie pójdę go szukać.

174

background image

Po długim i męczącym dniu Inga usnęła w końcu z wy-

czerpania.

W środku nocy ocknęła się z drgnieniem. Zerwała się i

przyciskała kołdrę do piersi. Z trudem chwytała powiet-

rze, w skroniach jej pulsowało. Niels wraca! Rozpoznała

jego człapiące kroki na korytarzu

Inga położyła się na boku i udawała, że śpi. Kroki nie-

uchronnie zbliżały się do drzwi. Dziewczyna zagryzała po-

duszkę, by uspokoić oddech.

Kroki zatrzymały się za drzwiami, słychać było, że Niels

po omacku szuka klamki. Inga zacisnęła powieki. Nie chcia-

ła nic widzieć. Nie chciała nic słyszeć. Przecież już uwie-

rzyła, że uniknęła ponurych i bolesnych przeżyć, a tymcza-

sem teraz...

Ale ciekawość sprawiła, że jednak otworzyła oczy.

Niels nacisnął klamkę, mdłe światło sączyło się teraz

z korytarza. Blask spyawiał, że cienie robiły się długie i

tajemnicze. Na ścianie rysowały się kontury stojącej w

drzwiach postaci. Pochylonej, wyczekującej na progu.

Inga bezgłośnie przełknęła ślinę. Strasznie trudno

było tak leżeć całkiem bez ruchu. Nie wolno poruszyć

nawet palcem, bo wtedy Niels gotów się domyślić, że żona

nie śpi. I wtedy może znowu by do niej przyszedł...

Teraz słyszała tylko dudnienie własnego serca. Pulso-

wało jej w uszach, bała się, że za chwilę zwariuje. Nie, on

nie może usiąść na krawędzi łóżka, by szeptać na pół stłu-

mione miłosne słowa o tym, że powinna go przyjąć jak po-

słuszna małżonka. Pragnęła pozostać pączkiem. To nie on

powinien sprawić, że stanie się rozwiniętym kwiatem.

Nagle poświata zniknęła i drzwi zostały zamknięte.

Przez moment Inga była pewna, że Niels wszedł do poko-

ju. Nadal nie miała odwagi się poruszyć, z czasem jednak

dotarło do niej, że jego tu nie ma. Gorąca fala radości ogar-

175

background image

nęła jej ciało. Niels do niej nie przyszedł! Jego wolne kroki

człapały gdzieś dalej na korytarzu, aż nagle się zatrzymały.

- Boże kochany - wyszeptała Inga z lękiem. - Spraw,

żeby on sobie poszedł. Spraw, żeby nadal szedł gdzieś da-

lej.

Wiedziała, że wkrótce nie będzie w stanie dłużej zno-

sić tej niepewności. Gzy Niels wróci

r

czy postanowił raczej

zostawić ją w spokoju? Skrzypnęły zawiasy jakichś drzwi.

Niels wszedł do innego pokoju.

Inga próbowała sobie przypomnieć, jak wygląda ko-

rytarz. Ich sypialnia leżała na końcu. Niels powiedział, że

w tym samym skrzydle znajdują się sypialnie Gudrun i

Sigrid. Kiedy szli do małżeńskiej sypialni, Inga widziała

dwoje drzwi. Czy on teraz wszedł do pokoju Gudrun albo

Sigrid? W środku nocy? Istnieją na świecie ojcowie, którzy

mówią „dobranoc"' swoim dzieciom, pomyślała i ogarnął

ją gniew na własnego ojca. On nigdy nie miał czasu, by od-

mówić z nią wieczorny pacierz albo posiedzieć u niej, do-

póki nie zaśnie. Gniew na ojca trwał kilka sekund, potem

zmienił się w bolesne pulsowanie w piersiach.

background image

16

Inga ocknęła się o świcie następnego ranka i nadał nie mogła

uwierzyć, że to prawda. Nielsa wciąż nie było. Coś sprawiło,

że uciekł spod jej drzwi. Bardzo zagadkowa sprawa.

Spokojnie przeci gn a si w ma e skim o u w Gaupås i

ą ęł

ę

łż ń

ł ż

wsun a r ce pod g ow . Zadowolona

ęł

ę

ł

ę

leżała w łóżku i

spoglądała w stronę umywalki. Woda w miednicy nie była

czerwona od krwi. Inga wciąż pozostawała dziewicą.

Ale zrobiło jej się gorąco na myśl o tym, co ją czeka dziś

wieczorem. Czy Niels podejmie kolejne próby, czy też zo

L

stawi

ją w spokoju? Może zrozumiał, że jest smutna i zbyt wrażliwa

pierwszego dnia w nowym domu? Co czeka ją w chwili, kiedy

uzna, że już wystarczająco zaznajomiła się z dworem? Spuściła

nogi z łóżka i zaczęła wyglądać przez okno. Mieli szczęście, jeśli

chodzi o pogodę. Wczpraj słonce świeciło na niebie i tworzyło

wspaniałe ramy dla weselnej uroczystości. Dzisiaj gęsta, szara

mgła spowijała dwór. Ciemne, deszczowe chmury przepływały

nad dachami domów.

Zamyślona nalała wody do miednicy i zaczęła się myć.

177

background image

Kiedy zejdzie na dół, przy stole będzie już pewnie siedzia-

ło mnóstwo gości, będą uważnie przyglądać się jej twarzy

w poszukiwaniu znaku, który by wskazywał, że stała się

w pełni kobietą.

Z napięcia kurczył jej się żołądek. Dzisiaj przejmie klu-

cze, które dotychczas Gudrun nosiła przy pasku z dumną

miną. Niels z pewnością zechce przekazać jej klucze na

znak, że od tej chwili ona będzie decydować i kierować do-

mownikami.

To wielki ciężar dla jej młodych barków, ale taki jest

obyczaj, a Inga długo się do tego przygotowywała. Musiała

przyznać, że to będzie wielka przyjemność odebrać władzę

tej zarozumiałej Gudrun. Od tej chwili Gudrun będzie mu-

siała się podporządkować i robić wszystko, co Inga posta-

nowi.

Nie będę się mścić, pomyślała Inga, układając sta-

rannie włosy, będę ją traktować sprawiedliwie. Inga zro-

zumiała, jak ważne jest, by trzymać w ryzach tę upartą

starszą córkę męża, i ona zdoła to osiągnąć za pomocą

kluczy.

Ku jej zaskoczeniu, kiedy zeszła na dół, przy kuchen-

nym stole siedział tylko Niels.

-A gdzie są inni? - zdziwiła się. Jakaś część fej siły,,

którą czuła, będąc w sypialni, zniknęła, kiedy została sam

na sam z mężem.

- Och, wkrótce przyjdą - powiedział Niels, posyłając jej

przelotne spojrzenie. Nie miał odwagi spojrzeć jej w oczy,

jakby się wstydził wczorajszego zachowania. Czy wstydzi

się dlatego, że nie spełnił swojego małżeńskiego obowiąz-

ku? Inga przyglądała mu się uważnie.

Nagle ogarnęło ją uczucie osamotnienia. Niels robił

wrażenie onieśmielonego, kiedy ona znajdowała się w po-

bliżu. Jej bliskość czyniła go niepewnym i niezdarnym. Si-

grid jest właściwie jeszcze dzieckiem i nie bardzo nadaje

się na zaufaną przyjaciółkę, A Gudrun... Gudrun za nic

178

background image

nie pozwoli jej się do siebie zbliżyć. One nigdy naprawdę

się nie poznają. Może ta kiełkująca wrogość między nimi

zblednie, kiedy do siebie nawzajem przywykną, ale przyja-

ciółkami nigdy nie będą.

Wkrótce kuchnię wypełnili goście, zrobiło się roj-no i

gwarno. Ludzie wchodzili wszystkimi drzwiami. Inga

zachowywała się jakby nigdy nic, kiedy mężczyźni

przyglądali się jej uważnie. Uśmiechała się pogodnie i

jadła dalej. Kristoffer i Serine zdecydowali się nocować

we dworze. Inga bardzo się z tego cieszyła, bo teraz

miała tu przynajmniej dwoje bliskich ludzi. Dopóki nie

wyjadą.

Po posiłku Kristoffer wyszedł z innymi mężczyznami

na ganek i rozmawiał z Nielsem. Śmiejąc się i żartując, go-

ście życzyli Nielsowi szczęścia.

Serine przyciągnęła Ingę do siebie.

-A z tobą wszystko w porządku?

Inga skinęła głową.

-Jakoś sobie radzę - wyszeptała.

Sorine poklepała ją po policzku.
-Następnego lata odbędzie się w Svartdal nasze we-

sele, Kristoffera i moje. Wtedy zostaniemy rodziną,

Inga, i będę niedaleko stąd dla ciebie.

-Dla mnie... - zaczęła Inga, ale nie była w stanie nic

więcej powiedzieć. Oślepiły ją łzy. Troskliwość Sorine

głęboko ją wzruszała.

Ta dziewczyna zrobiła coś, czego żaden inny człowiek

nigdy wobec niej nie zrobił: otworzyła ramiona i pozwoli-

ła, by Inga przytuliła głowę do jej piersi. Głaskała ją czule

po plecach.

- Wiem, że bardzo cierpisz, Inga. Powinnaś wiedzieć,

że ja protestowałam przeciwko małżeństwu Nielsa z tobą.

Ale jako przyszła młoda gospodyni w Svartdal nie mogłam

nic powiedzieć. Boję się nawet pomyśleć, co twój ojciec by

wtedy zrobił - dodała. - Zostaniesz teraz tutaj sama, Inga,

1.79

background image

ale od przyszłego roku ja już przez cały czas będę w Svart-

dal. Pamiętaj o tym.

Inga otarła ręką policzki. Jak dobrze jest wiedzieć, że ktoś

jej współczuje. Że ktoś ją rozumie. To wprawdzie nie spra-

wi, że szare dni staną się jaśniejsze, ale zawsze jest pociechą

wiedzieć, że wkrótce Serine zawsze będzie w Svartdal. I że

Inga będzie mogła ją tam znaleźć. Może w przyszłej brato-

wej znajdzie upragnioną przyjaciółkę?

Uśmiechnęła się przez łzy:

-Jakoś dam sobie radę. Tylko że...

-Tylko że co? - pomogła jej Sorine życzliwie.

-Ja się boję Gudrun. Wygląda na to, że ona już mnie

nienawidzi.

Sorine przytaknęła.

-Nie będę ukrywać, że zwróciłam uwagę na pełne nie-

nawiści spojrzenia, jakie ona ci posyła. Ale mimo

wszystko, Inga, dla niej też nie jest łatwe to, że ojciec

ponownie się ożenił. Od śmierci matki ten dwór był

jej królestwem. Trudno jest z pewnością uznać, że teraz

jej obowiązki i odpowiedzialność ma przejąć jakaś

młoda dziewczyna. I na dodatek młodsza od niej. Kto

wie, może ta nienawiść ma też swoje źródło w tym, że

Gudrun sama jest niezamęż na...
-Naprawdę nie ma mi czego zazdrościć - prychnęła

Inga ze złością. - Zresztą ona ma tylko dwadzieścia

jeden lat. Wkrótce sama pewnie wyjdzie za mąż.

-Masz rację - potwierdziła Sarine. - Ale co będzie jeśli

nie wyjdzie? Jeśli nigdy nie wyprowadzi się z dworu?

Wtedy dopiero poznasz jej gniew... - Sorine umilkła

za wstydzona swoją bezmyślnością.

-Och! - Inga z trudem chwytała powietrze. - Nie mów

takich rzeczy!

-Nie chciałam cię niepokoić - zapewniała Sorine, kła

dąc rękę na jej ramieniu. - Chciałam tylko, żebyś

spojrza ła na sytuację ze strony Gudrun. Nie ulega

wątpliwość

180

background image

że jej także jest trudno. Pamiętaj o tym, Inga, cierpicie

teraz obie.

Inga pośpiesznie mrugała. Myślała tylko o sobie. Oczy-

wiście, to małżeństwo wprowadza wielkie zmiany również

w życie Gudrun. Ale mimo wszystko przekonanie, że

Gudrun będzie starała się ją upokorzyć, nie ustępowało.

Spojrzenie, jakie Gudrun posłała wczoraj i jej, i swojemu

ojcu, mówiło samo za siebie.

- I nie martw się na zapas - radziła Sorine. - Przyjmuj

dni tak, jak przychodzą.

Inga pogłaskała ją po ręce.

- Tak będę robić. Dziękuję, że ze mną zostaliście.

Goście wsiadali do powozów. Kristoffer odwrócił się

i machał do siostry, dopóki powóz nie wyjechał na

żwirowaną drogę.

Inga też do nich machała, otulając się szczelniej chust-

ką. Stała nieruchomo i śledziła powóz wzrokiem, dopóki

nie zniknął za zakrętem. Miała wrażenie, że widok bliskich

wrył jej się w głowę, i chociaż minęło sporo czasu, odkąd

powóz zniknął, ona wciąż stała na schodach.

Ponura pogoda na dworze sprawiała, że kuchnia pogrą-

żona była w mroku. Wszędzie panował bałagan, ale słu-

żące już przystąpiły do sprzątania pokoi po uroczystości.

Gudrun napełniła wielką wannę wodą. z mydłem.

Naczynia do zmywania stały w wielkich stosach na ku-

chennym blacie.

- To może ja bym zaczęła zmieniać pościel w pokojach

gościnnych? - zaczęła Inga ostrożnie. Musiała wyrwać się

z tej przytłaczającej ciszy, poza tym była przyzwyczajona

do pracy od rana do wieczora.

Gudrun wyprostowała się i zlustrowała ją uważnym

spojrzeniem.

- A to dlaczego? - spytała pogardliwie.

181

background image

-Ja... może mogłabym pomóc.

-Może? - Gudrun przedrzeźniała ją z szyderczym chi-

chotem. - Może byś i mogła, ale widzisz, ja już

posprzątałam w pokojach. Nie wylegiwałam się i nie

leniłam przez cały dzień.

W Indze aż się zagotowało.

- Do diabła, ja też nie mam zwyczaju się lenić! Tyle

że wczoraj było moje wesele. Zapomniałaś o tym? - Zi

rytowana spojrzała na Nielsa. Ale on po prostu siedział

z rękami splecionymi na brzuchu i kciukami kręcił

młynka. Teraz kiedy został jej mężem, powinien sta

wać w jej obronie. Jak może pozwolić, by starsza córka

tak się odzywała do jego nowej żony? Nie, pomyśla

ła wzburzona, tc\ prawdziwa niezguła. Pod wszelkimi

względami.

Gudrun jej nie odpowiedziała.

- Sama sobie znajdę jakieś zajęcie - syknęła Inga i wy

biegła z kuchni.

Kiedy zamykała drzwi, żeby pobiec do sypialni, zoba

czyła jeszcze, że Gudrun stoi tuż za Nielsem i się uśmie-

cha.

Widziała w tym uśmiechu wielki triumf.

Furkocząc spódnicą, Inga wbiegła po schodach. Wyglą

dało na to, że Gudrun chciała jej dowieść, iż wygrała walkę

o uczucia Nielsa. Bardzo proszę, skrzywiła się Inga, jakby

zjadła kwaśne jabłko. Możesz go sobie wziąć. Mnie on nią

będzie potrzebny!

Wpadła do pokoju i tym razem nie miała żadnych

problemów z rozpięciem sukni na plecach. Uspokoiła się

trochę, wieszając kosztowną suknię w szafie. Szybko znalaz-

ła swoje codzienne ubranie, szarą halkę i czarną spódnicę.

Do tego włożyła zniszczoną, starą bluzkę. Klęła siarczyście

zawiązując fartuch w paski.

W chwilę potem Inga znalazła się w oborze, gdzie spot

kała dwie zdumione służące.

182

background image

-Powiedzcie mi, które krowy nie są jeszcze wydojone -

warknęła. Obrządek w oborze się opóźnił ze względu

na sprzątanie po weselu, więc tutaj jej pomoc jest

potrzebna.

-Ty nie musisz tu przychodzić! - wykrzyknęła jedna

ze służących. Inga poznała obie dziewczyny już

wcześniej. Wiedziała, że są siostrami, jedna ma na

imię Kristiane, a druga Marlenę. Nie wiedziała

wprawdzie, która jest która, ale teraz była zbyt

wzburzona, by pytać.

-Mnie w ogóle w tym dworze nie powinno być! - prych-

nęła. Dziewczyny patrzyły na nią jak na upiora, szybko

zrozumiała, że niepotrzebnie się przed nimi wygadała.

Nie ma sensu, żeby ktoś we dworze wiedział, że ona źle

się tu czuje. Służba nie musi nic wiedzieć o jej

sprawach. - Powinnam lepiej poznać funkcjonowanie

dworu - dodała spokojniej.

-My nie sądziłyśmy... - starsza z dziewcząt machnęła

rękami, jakby chciała się wytłumaczyć. - Nie my-

ślałyśmy, że gospodyni będzie chciała przychodzić do

obory.

Wtedy Inga odchyliła głowę w tył i roześmiała się gar-

dłowo.

- Moja droga! - zawołała. - Przez całe swoje życie nie

robiłam nic, tylko doiłam krowy!

Dziewczyny spoglądały po sobie, zaskoczone, ale w koń-

cu one też wybuchnęły śmiechem. Inga uspokoiła się,

kiedy posiedziała chwilę przy ciepłych zwierzętach. Było

w tym coś znajomego i kochanego. Wymiana zdań w kuch-

ni wciąż tkwiła w piersiach niczym bolesna zadra, ale teraz

nie piekła już tak dotkliwie. Kiedy przenosiła się ze stoł-

kiem do innej krowy, spotkała którąś z dziewcząt, Kri-

stiane albo Marlenę, uśmiechnęły się do siebie nawzajem

i Inga zarumieniła się z radości, że dziewczyna odnosi się

do niej tak życzliwie.

183

background image

Inga zmyła z siebie najgorszy zapach obory, uporządko-

wała włosy i zeszła na dół. Zbliżała się pora obiadu i Inga

miała nadzieję, że Niels zechce jej przekazać klucze, zanim

służba zejdzie się w kuchni.

Złościło ją to, że Gudrun wciąż krąży wokół ojca, kie-

dy ona chciałaby z nim porozmawiać. No cóż, pomyślała

zmęczona, w końcu nie jestem bardzo spragniona rozmo-

wy z nim w oddzielnym pomieszczeniu. Niels nadal sie-

dział przy kuchennym stole, leżały przed nim jakieś papie-

ry.

- Pomyślałam, że chyba powinniśmy jednak poroz

mawiać bliżej... - zaczęła, ale głos jej się załamał, kie

dy Gudrun zamarła bez ruchu na samym środku kuchni.

Stała w milczeniu i słyszała każde słowo. Do diabła, za

klęła Inga w duchu, czy ona nie ma nawet tyle przyzwól

tości, żeby wynieść się stąd, kiedy zwracam się do własne

go męża? Własnego męża... przeniknął ją dreszcz. Nigdy

się chyba nie przyzwyczai do tego, że teraz on jest jej pa

nem i władcą.

Niels uniósł głowę.

- Stało się coś wyjątkowego? - spytał łagodnie.

Inga oparła się o futrynę drzwi, bo nogi jej się trzęsły,

a głos brzmiał ochryple:

-Przecie ja teraz jestem pani Gaupås... - s owa grz z

ż

ą

ł

ę

ły

jej w gardle.

-Tak - przyznał Niels cierpliwie.

-Tak, w takim razie powinnam chyba dostać klucze! -

wykrzyknęła, by powiedzieć to, zanim sama się roz

myśli. Nie chciała się wahać, bo wtedy w ogóle nie

zdoła powiedzieć, co jej leży na sercu.

Zaległa kompletna cisza.

Gudrun opuściła ramiona. Niels patrzył rozbieganym

wzrokiem to na jedną, to na drugą i pośpiesznie oblizywał

wargi.

Inga zaczynała już poznawać ten gest. Kiedy Niels się

184

background image

boi albo nie jest czegoś pewien oblizuje wargi. Teraz zbierał

papiery i układał je starannie na kupkę.

Inga poczuła, że jej ciało wiotczeje. Domyślała się, że

coś jest nie w porządku. Okropnie nie w porządku.

-Klucze - powtórzyła z naciskiem.

-No tak, chodzi o te klucze, tak - odparł Niels wymijająco.

Wiercił się na krześle i zerkał spod oka na Gudrun, jakby

oczekiwał od niej odpowiedzi. Córka stała wyprostowana i

nieporuszona.

-O ile mi wiadomo, to zwyczaj tego wymaga - wyjaśniła

Inga.

-Cóż, w niektórych dworach tak jest - pośpiesznie uściślił

Niels. - Ale widzisz, Inga, Gudrun i ja... no cóż.

uzgodniliśmy, że będzie najlepiej, jeśli Gudrun zajmie się

kluczami. Przynajmniej na razie.

Inga z niedowierzaniem wytrzeszczała oczy.

- Wyszłam za mąż do tego dworu i to ja powinnam

nosić klucze u paska! Tak się dzieje zawsze, kiedy kobieta

zostaje małżonką gospodarza.

Kręciło jej się w głowie i musiała usiąść na najbliższym

krześle.

- Ja... ja nie rozumiem... No, dobrze, już dobrze -r po

cieszał ją Niels. - My uważamy, że będzie dla ciebie naj

lepiej, jeśli Gudrun zachowa klucze. Mimo wszystko ona

umie więcej niż ty. Dobrze zna dwór i wszystkie zajęcia.

Tak, tak będzie.

Inga widziała świat poprzez czerwoną mgłę. Postacie w

pokoju rozpływały się i były niewyraźne. Mrugała uparcie

powiekami, by lepiej widzieć.

- Co wy sobie myślicie? Ja też pracowałam we dwo

rze, ż którego pochodzę! A co z tym, czego się nauczy

łam od Emmy ostatniej wiosny i lata? - narastała w niej

gwałtowna wściekłość. - Co wy wiecie na temat mo

ich umiejętności, Niels? Jak ty możesz upokarzać mnie

w ten sposób? Nie powiedziałeś mi tego wprost, ale do-

185

background image

myślam się, że tak robisz, bo uważasz, że ja się do nicze-

go nie nadaję.

Miała ochotę uciec stąd i zatrzasnąć za sobą drzwi. To

przecież klucze miały być dla niej ratunkiem! To one

stanowiły jaśniejszy punkt, kiedy myślała o przyszłości.

To one mogły sprawić, by nie musiała być niewolnicą

podporządkowaną Gudrun. Teraz zależy całkowicie od

starszej córki swojego męża. Od dzisiejszego dnia Gu-

drun może nią rządzić i decydować o wszystkim tak, jak

będzie chciała. Rany boskie, jakie teraz będzie jej życie?

- Gudrun zachowa klucze, Ingo. - Słowa były kryszta

łowo jasne, ale głos Nielsa drżał.

W końcu Gudrun się odwróciła. Głowę unosiła wyso-

ko, oczy lśniły z zadowolenia. Stanęła tuż za krzesłem Niel-

sa, położyła rękę na ramieniu ojca. Stała tak wyprostowana

i patrzyła w dół na Ingę. Inga kuliła się pod surowym spoj-

rzeniem jej małych oczek.

Gudrun uśmiechnęła się szeroko, pochyliła się nad oj-

cem i cmoknęła go lekko w policzek.

- Tak, tak postanowiliśmy. Prawda, ojcze?

Niels przytaknął.

Wargi Ingi odrętwiały z przerażenia. Zmęczona otarła

wierzchem dłoni pot z czoła. Parę kosmyków przylepiło

się do skroni, Inga dmuchała w górę, by ochłodzić twarz.

Lodowate spojrzenie Gudrun lustrowało ją uważnie.

Niels siedział nieporuszony, nie miał odwagi na nią

patrzeć. Spojrzenie niebieskich oczu wędrowało

niepewnie po kuchni. Ty tchórzu, pomyślała Inga, tkwisz

tutaj rozdarty między chęcią oddania mi kluczy, jak

nakazuje zwyczaj, a zgodą, żeby Gudrun decydowała tak,

jak to zawsze robiła. Ale poczekaj, mimo wszystko masz

obowiązki wobec mnie, odkąd zostałam twoją żoną. Jak

mogłeś się zgodzić na to, żebym została jej aż tak

podporządkowana? Miała dziwne przeczu-

186

background image

cie, że Niels i Gudrun sprowadził! ją do tego dworu po to

aby... Przeczucie trudno było sprecyzować ale laga zaczęła

dygotać z niepokoju. Wszystko wygląda;tak, jakby ci dwóje

zaplanowali, że ściągną ją tutaj... że zamierzają do czegoś ją

wykorzystać, ale nie wiedziała, do czego.

Tamci najwyraźniej oczekiwali jej odpowiedzi. W każdym

razie jakiejś reakcji na to, co wspólnie postanowili. Co Inga

miałaby odpowiedzieć? Wyjaśnili jej przecież ponad wszelką

wątpliwość, że to Gudrun będzie nosić klucze, ponieważ ona

lepiej zna dwór i zasady jego prowadzenia.

Gwałtowna wściekłość dławiła ją w piersiach. Wkrótce

odkryje, skąd się bierze ta niezwykła władza, jaką córka ma nad

Nielsem! Nie pozwoli, żeby oni ją złamali. Zacte nęła pięści i

wstała. Miała na końcu języka złośliwą odpowiedź. Bo w końcu

Inga pochodzi ze Syartdai, niech więc się dowiedzą, co ona

myśli o tym, że starają się upokorzyć ją w ten, sposób!

Sigrid dręczył coraz większy niepokój. Straszna niepewność

szalała w jej duszy. Wiele razy myślała przerażona o

rozmowie, jaką odbyła z Gudrun, kiedy razem przy-

gotowywały weselny obiad. Pamiętała dobrze, jak bardzo

siostra była zajęta tym, by wyjaśnić sobie, czy kaiżdy człowiek

jest w stanie kogoś zabić. Pytanie samo w sobie nie bardzo ją

dręczyło, bo ludzie zastanawiają się i filozofują na bardziej

zaskakujące tematy. Nie, martwiło ją raczej okrucieństwo,

jakie siostra wtedy okalała. Gudrun chichotała złośliwie i

dawała do zrozumienia, że Inga zostanie narażona na

niebezpieczeństwo... Skąd bierze się takie zło? Po kim

Gudrun odziedziczyła tę bezlitosną naturę?

187

background image

Nie mogła odziedziczyć jej po ojcu, pomyślała Sigrid.

Niels zawsze zachowuje się uprzejmie i poprawnie, zawsze

też bardzo uważa na to, co mówi, wypowiada się z wielką

mądrością i życzliwością.

Czyżby to ich matka, Andrine, nosiła w sobie złe

moce?

Na

s

myśl o tym Sigrid przestała oddychać. Złożyła ręce

i odmówiła cichą modlitwę do Boga, by pozwolił jej

zachować niczym nieskalaną pamięć o zmarłej. Miała

zaledwie siedem lat, kiedy matka umarła na suchoty i

ledwie zapamiętała jej jasne włosy, drobną sylwetkę i

łagodny głos. Czy to nieszczęsna choroba sprawiła, że

matka stała się taka delikatna, czy też zawsze taka była?

- Gulbrand! - zawołała Sigrid i wybiegła na dziedzi

niec. Dobry, stary Gulbrand na pewno da jej odpowiedź na

wszystkie pytania, z którymi się zmaga.

Rosły, rudowłosy służący kończył zamiatanie podłogi

w stajni.

- Czy to ty do mnie przyszłaś, Sigrid? - Uśmiechnął się

szeroko, pokazując zepsute zęby.

Sigrid zwolniła, kroku nagle ogarnęły ją wątpliwości.

Cży na pewno powinna wprowadzać Gulbranda w te

sprawy? Oczywiście, że tak. Miała do Gulbranda zaufa

nie i wiedziała, że on nikomu nie powie tego, co od niej

usłyszy. Stała więc i kreśliła czubkiem buta kręgi na za

sypanym słomą klepisku.

- Mam takie niejasne wspomnienia z czasu, kiedy

mama jeszcze żyła - zaczęła przepraszającym głosem. - Za-

stanawiam się, czy ty nie mógłbyś opowiedzieć mi o nie

czegoś więcej.

Gulbrand odłożył miotłę na bok i oparł plecy o ścia

nę.

- O Andrine, tak, oczywiście. Naprawdę dobrze

byłoby mieć ją jako gospodynię - zaczął, odchrząkując. -

Nigdy

188

background image

żadnego nieprzyjemnego, raniącego słowa. Miła i trosk-

liwa, tak, niektórzy uważali, że była aż za bardzo oddana

i chętna do poświęceń.

Sigrid odetchnęła z ulgą. Jak miło słyszeć dobre

słowa o własnej matce.

- Jak długo ją znałeś?

Gulbrand zmarszczył krzaczaste brwi.

- Ech, nie jestem taki biegły w datach, ale poznałem ją,

kiedy wyszła za mąż za twojego ojca.

- Więc przedtem nic o niej nie wiedziałeś?

Mroczny cień przysłonił na chwilę zielone oczy Gul-

branda.

- Nooo... - zaczął przeciągle. - Wcześniej też o niej

słyszałem...

-A co takiego słyszałeś? - Sigrid oczekiwała w rados-

nym napięciu.

-Nie, nie mam teraz czasu stać tutaj i gadać - wyrwało

się Gulbrandowi, jakby dręczyło go poczucie winy.

Chciał ruszyć dalej, ale Sigrid chwyciła go za rękę.

Skierowała na niego błagalne spojrzenie.

-Czego ty nie chcesz mi powiedzieć, Gulbrand?

-Człowiek nie powinien słuchać plotek - odparł wy-

mijająco, spuścił wzrok i wpatrywał się w podłogę.

W duszy Sigrid znowu pojawił się niepokój. Strach dła-

wił ją w gardle.

- Ty... - najchętniej nie zwracałaby się w ten sposób

do służącego, którego

ł

tak bardzo lubi, ale ciekawość nie

dawała za wygraną. - Rozczarujesz mnie, Gulbrand, jeśli

mi nie powiesz...

Gulbrand stał nieruchomo ze spuszczoną głową.

Sigrid westchnęła.

- Nie będę cię więcej pytać o mamę, - Cała odwa

ga i chęć działania gdzieś się ulotniły. Przestraszona i za

mknięta w sobie odwróciła się i zostawiła Gulbranda sa

mego.

189

background image

Ale gdyby Sigrid zatrzymała się jeszcze na chwilę,

usłyszałaby, co Gulbrand mamrocze pod nosem:

- Prawda, moje dziecko, rozczaruje cię jeszcze bar-

dziej...


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Thorup Torill Cienie z przeszłości 09 Wrogość
Thorup Torill Cienie z przeszłości 02 Korzenie
Thorup Torill Cienie z przeszłości 05 Groźny przeciwnik
Thorup Torill Cienie z przeszłości 06 Pościg
Thorup Torill Cienie z przeszłości 13 Rodowa waśń
Thorup Torill Cienie z przeszłości 04 Pakt milczenia
Thorup Torill Cienie z przeszłości 03 Podcięte skrzydła
Thorup Torill Cienie z przeszłości 12 Zaginiony
Thorup Torill Cienie z przeszłości 11 Odrzucenie
Thorup Torill Cienie z przeszłości 08 Kłamstwa
Thotup Torill Inga Cienie z przeszłości 01
Thorup Torill Zaginiony Cienie z przeszłości 12
Thorup Torill Korzenie Cienie z przeszłości 02
Thorup Torill Pościg Cienie z przeszłości 06 2
Thorup Torill Kłamstwa Cienie z przeszłości 08
Thorup Torill Waśń rodowa Cienie z przeszłości 13
Thorup Torill Groźny przeciwnik Cienie z przeszłości 05 2

więcej podobnych podstron