saga.
Cienie
z przeszłości
Torill Thorup
W SERII UKAŻĄ SIĘ:
tom 1. Inga
tom 2. Korzenie
tom 3. Podcięte skrzydła
tom 4. Pakt milczenia
tom 5. Groźny przeciwnik
tom 6. Pościg
tom 7. Mroczne tajemnice
tom 8. Kłamstwa
tom 9. Wrogość
tom 10. Nad przepaścią
tom 11. Odrzucenie
tom 12. Zaginiony
tom 13. Waśń rodowa
tom I.
INGA
1
Botne w Vestfold, w zimowe} noc 1888 roku
Uprząż trzeszczała niepokojąco, ale kary koń rwał niezmordowanie naprzód przez śnieg. Rżał od czasu do czasu i przewracał oczami. Szarpał głową, a długa grzywa powiewała na wietrze. Kłęby pary buchały z nozdrzy, z pyska ciekła biała piana.
Księżyc w pełni, wielki i złocisty, wisiał nad lasem, migoczące gwiazdy przypominały szlachetne kamienie. Drzewa rysowały się na tle zimowego nieba niczym mroczne sylwetki i rzucały długie cienie na przemarznięty śnieg.
Akuszerka zacisnęła powieki i obiema rękami trzymała się rozpaczliwie sań. Palce jej zbielały od mrozu, ale nie odważyła się oderwać rąk od drewnianych oparć, żeby chociaż włożyć futrzane rękawice. To jest pęd prosto w objęcia śmierci, myślała przerażona i zagryzała wargi, a w duchu wciąż odmawiała modlitwy. Bała się, że żywa z tej szalonej jazdy nie wyjdzie.
Podskoczyła, kiedy sanie wpadły w wielką zaspę. Przez
5
zdającą się nie mieć końca chwilę unosili się w powietrzu, potem sanie z głuchym łoskotem znowu opadły na ziemię. Mężczyzna na koźle niemiłosiernie gnał konia wciąż naprzód i naprzód. Akuszerka spojrzała na niego, ale zobaczyła tylko barczyste plecy. Miał na sobie płaszcz z wilczego futra i wydawał siępotężniejszy, niż w istocie był. Szerokie barki unosił wysoko i... akuszerkę przeniknął dreszcz. Wiedziała, że Kristian ma opinię człowieka przyjaznego zwierzętom, ale tej nocy smagał konia bezlitośnie. Nigdy by tego nie zrobił, pomyślała z przekonaniem, gdyby nie chodziło o życie.
Kobieta krzyknęła, kiedy Kristian skierował sanie w dół po stromym zboczu.
Nie, nie - myślała bliska histerii - czy on zwariował? Jak ktoś mógłby się odważyć przejechać tędy...? Jej krzyk utonął w przejmującym zgrzycie płóz, które cięły śnieg i sunęły prosto na lśniący lód. Miała wrażenie, że zamarznięta powierzchnia jeziorka ugięła się pod ich ciężarem. Końskie kopyta dudniły miarowo po twardym lodzie, akuszerka cieszyła się, że jest ciemno i nie będzie widziała szczelin w pękającym pod nimi lodzie. Gwałtowne szarpnięcie rzuciło ją w tył, kiedy koń, napinając muskuły, zaczął się wspinać na wysoki brzeg. Znowu mieli pod sobą stały ląd, kobieta przeżegnała się z uczuciem ulgi.
Wiedziała, dokąd tak pędzą. Bywała w Svartdal już dwukrotnie, by pomóc gospodyni, kiedy ta rodziła swoich synów. Tej nocy jednak po raz pierwszy miała wrażenie, że droga przez porośnięte lasem wzgórza jest taka długa.
Koń stawał dęba i tłukł kopytami w śnieg, kiedy sanie zatrzymały się przed dużym domem. Grzywa była pokryta potem, potężne mięśnie- drżały z wysiłku. W domu paliła się lampa i jej blask wypływał przez okno.
- Śpiesz się! - ryknął Kristian Svartdal i gwałtownym ruchem ściągnął akuszerkę z sań. Kobieta dygotała i o mało
6
nie upadła, kiedy w końcu stanęła na ziemi. Chwyciła swój koszyk i ruszyła za gospodarzem.
Kristian biegł przed nią, a ona słyszała śmiertelne przerażenie w jego świszczącym oddechu. Z dzikim wzrokiem szarpnął drzwi i wpuścił ją do domu. Ledwo zdążyła rzucić pobieżne spojrzenie na ludzi zgromadzonych w kuchni. Byli tam dwaj chłopcy o ciemnych włosach, których cztery i pięć lat temu przyjmowała na świat. Drobne dziecięce wargi wykrzywiały się w podkówki.
Domownicy o poważnych, skupionych twarzach siedzieli przy stole. W izbie panowała grobowa cisza. Nikt nic nie mówił. Nikt jej nie pozdrowił ani się nie uśmiechnął. Akuszerka zrozumiała, że wszystkich dręczy strach o kobietę, która leży w sypialni i rodzi dziecko.
Kristian pociągnął ją za sobą i otworzył drzwi do sypialni. Akuszerkę ogarnęło przerażenie: wepchnął ją wprost do piekła bólu i krwi...
Dwór nazywał się Svartdal, czyli Czarna Dolina, i leżał na północnym skraju Botne w okręgu Jarlsberg i Larvik. Właściciele używali rodowego nazwiska od stuleci, ale nikt nie wiedział nic na temat jego pochodzenia. Okoliczni mieszkańcy zgadzali się jednak, że pobrzmiewa w nim jakiś ponury ton. Bo ludzie od niepamiętnych czasów mieszkający w głębokich lasach mieli ciemną karnację i równie ciemne charaktery.
Obecny właściciel, Kristian Svartdal, pasował do tego nazwiska bardziej niż którykolwiek z jego przodków. Był to mężczyzna bardzo urodziwy, z kruczoczarnymi włosami i ciemnymi brwiami, barczysty, o wielkich, stworzo nych do ciężkiej pracy rękach, które często bywały pokryte rankami i bliznami, ponieważ po całych dniach wymachiwał w lesie siekierą lub pracował młotkiem. Jego jasne nie-
7
bieskie oczy wywoływały rumieńce na wielu dziewczęcych twarzach, ale tylko jedna miała dość odwagi, żeby poznać go bliżej. Bo niektórzy ludzie twierdzili, że Kristian ma duszę tak samo czarną jak włosy. Był małomówny i zamyślony, ale potrafił wybuchnąć niepohamowaną wściekłością, jeśli coś lub ktoś mu się przeciwstawiał. Kiedy Kristiah podnosił głos, wokół robiło się cicho. Tacy mężczyźni budzą respekt, powtarzali ludzie.
Razem z dwoma sąsiednimi dworami - Storedal i Gaupås - Svartdal tworzyło nieregularny trójkąt. Gaupås znajdowało się od zachodniej strony, Storedal zaś od wschodniej. We wszystkich dworach wysoko ceniono tradycję i stare obyczaje, od wieków ich mieszkańców łączyła przyjaźń. Z dziedzińca w Svartdal prowadziła szeroka droga, która później rozdzielała się w dwóch kierunkach: jeden trakt biegł ku zachodowi, drugi ku wschodowi. Wszystkie te drogi były nieustannie używane, co oznaczało, że między mieszkańcami panują pokój i zaufanie.
Nieoczekiwanie przyjaźń między Svartdal i Storedal uległa załamaniu... Niektórzy sądzili, że gospodarze wkrótce znowu siępogodzą i że przyjaźń będzie jeszcze silniejsza niż kiedykolwiek przedtem. Ale nic takiego się nie stało.
Ponury nastrój ogarnął tę część doliny niczym szary, nieprzenikniony całun. Pan na Gaupås, Niels, próbował mediacji między Kristianem Svartdalem i Laurensem Sto-redalem, ale bez powodzenia. Każdy z nich twardo obstawał przy swoim, skończyło się na tym, że Niels zrezygnował, choć sam nadal darzył obu sąsiadów przyjaźnią.
To kobieta była przyczyną złej krwi między tymi dwoma, dawniej tak zaufanymi przyjaciółmi. Kiedy Kristian zdał sobie sprawę, jakie uczucia żywi dla tej kobiety, poprosił ją o rękę i uzyskał zgodę.
Co
takiego się stało, że Laurens gotów był zerwać wie
loletnią
przyjaźń z Kristianem ze względu na jakąś kobietę?
Nie,
nikt nie wiedział nic pewnego.
8
Kobieta, Jenny, była wyjątkowo piękna. Chmura czar nych włosów otaczała jej twarz w kształcie serca, a niebieskie oczy mieniły się niczym diamenty na tle jasnej skóry. Miała perlisty śmiech i była niezwykle łagodna w obejściu. Kristian zapłonął do niej wielką namiętnością. Dawniej droga ze Svartdal do Storedal była przejezdna. W ró: wach rosły margerytki, tymianek i żółte dmuchawce. Teraz wszystko powoli zarastało, Tylko dwie głębokie koleiny świadczyły o przyjaźni, która niegdyś łączyła właścicieli obu dworów. Od wielu lat jednak nikt tędy nie jeździł.
Akuszerka
jęknęła i przerażona odskoczyła w tył, szyb
ko
jednak zapanowała nad sobą. Jenny potrzebuje teraz
pomocy,
a ona wielokrotnie bywała przy porodach, któ
re
mogły kosztować życie i matkę, i nienarodzone jeszcze
dziecko.
Twarz kobiety w łóżku była zupełnie biała na tle koronkowej poduszki. Potargane czarne włosy lepiły się od potu. Wyglądała tak, jakby zemdlała, udręczona wciąż powtarzającymi się skurczami, ale nagle jęknęła cicho z bólu. Akuszerka odstawiła koszyk i na palcach podeszła do łóżka. U wezgłowia stała starsza kobieta. Oczy miała błyszczące i kołysała się w przód i w tył kompletnie bezradna. Jej brązowe włosy były gęsto przetykane siwizną, czoło pomarszczone, teraz pokryte potem, ale w jej twarzy widziało się wielką łagodność. Mocno splatała obie dłonie.
- Jak
to dobrze, że przyjechałaś - wyszeptała na pół
z
płaczem.
Akuszerka drgnęła na dźwięk jej głosu.
Wsiadłam do sań natychmiast, jak tylko Kristian przyjechał - wytłumaczyła, rozkładając ręce.
Tak - westchnęła stara. - On ze strachu jest bliski szaleństwa. Odkąd to się zaczęło, nie mógł znaleźć sobie
9
miejsca. Kiedy Jenny zaczęła coś mówić nieprzytomna, nie chciał dłużej czekać. Zaprzągł konia i pognał po ciebie.
- I
dobrze zrobił - kiwnęła głową akuszerka.; Żeby się
tylko
nie okazało, że przyjechałam za późno, pomyślała,
myjąc
starannie ręce w miednicy i wycierając je ręczni
kiem.
Uklękła przy łóżku i podciągnęła zakrwawioną ko
szulę
Jenny.
Na moment przymknęła oczy, żeby zebrać siły. Wolno i bardzo delikatnie wsunęła rękę w głąb ciała kobiety. Jenny podskoczyła, ale akuszerka była ostrożna, jak to tylko możliwe.
Coś jest nie w porządku, to potrafiła stwierdzić z całą pewnością. Dziecko powinno leżeć głową ku wyjściu, tymczasem ona natrafiła na nóżkę. Nie, jęknęła akuszerka w duchu, dziecko trzeba jakoś odwrócić. I to jak najszybciej! Tylko jak ja sobie z tym poradzę?
Znowu wytarła w ręcznik zakrwawione ręce.
Muszę mieć oliwę do smarowania rąk. Miednicę do zbierania wód płodowych i krwi, ocet do spłukiwania, gorącą wodę do mycia rąk i wodę do wykąpania noworodka, czyste i ciepłe ubrania i dla matki, i dla dziecka. Będę też potrzebować opaski do uciśnięcia brzucha położnicy i opaski na pępek maleństwa - wyliczała pośpiesznie.
Większość tych rzeczy jest gotowa - poinformowała stara służąca. - Muszę tylko zejść do kuchni po ocet i oliwę.
Kiedy wyszła, akuszerka ostrożnie umyła Jenny. Chyba zażądałam zbyt wiele, pomyślała zniechęcona, chyba nie może być mowy o ciepłych ubraniach i dla matki, i dla dziecka. Tutaj przeżyje tylko jedno, trzeba czekać, a zobaczymy, które z nich da sobie radę.
Jenny zaczynała odzyskiwać przytomność. Przestraszona, na pół z płaczem szeptała przez spierzchnięte, zakrwawione wargi: .
10
Emmą, Emma, słyszysz mnie?
Ciii - uspokajała akuszerka, kładąc jej palec na wargach. - To ja, akuszerka. Birte. Zostanę przy tobie, dopóki nie urodzisz.
Birte powstrzymała się przed wyjaśnieniem, jaki straszny ból zacznie wkrótce rozdzierać piękne ciało rodzącej. Jeśli szybko nie zdoła wydostać dziecka, to matka umrze z maleństwem w brzuchu. Dreszcz grozy przeniknął Birte, ale nie zamierzała się poddawać. Przynajmniej jedno musi przeżyć!
Znowu" próbowała zbadać dziecko. Wsunęła głębiej rękę i wymacała stopkę, a nieco dalej małą rączkę.
W tym samym momencie wróciła Emma. Postawiła wszystko, co przyniosła, bezszelestnie podeszła do łóżka i uklękła obok Jenny. Czułymi, delikatnymi rękami głaskała młodą kobietę po czole.
Emma - zakwiliła Jenny. - Nie odchodź ode mnie.
Nigdy od ciebie nie odejdę.
Te
ciche słowa sprawiły, że Jenny się rozluźniła. Z unie
sioną
do góry twarzą opadła na poduszki, ale Birte poczuła
ukłucie
w sercu; Zdążyła zauważyć, że oczy tamtej są jak ze
szkła,
pozbawione życia. -
Birte starała się opanować.
- Teraz
poczujesz straszny ból - powiedziała szczerze
do
Jenny. .- Będzie ci się wydawać, że twoje ciało rozpada
się
na kawałki, ale nie mam innego wyjścia, muszę wyciąg
nąć
dziecko siłą... Nie masz już bólów partych, macica już
się
nie kurczy. Trzymaj ją za ręce - zwróciła się do Emmy.
Potem
znowu wsunęła rękę do środka i ostrożnie pociąg
nęła
dziecko za nóżkę. Na nic się to zdało, dziecko było
jak
zaklinowane.
Kobieta zagryzała wargi, sama niemal fizycz
nie
odczuwała straszne cierpienie Jenny, kiedy ostrożnie
wsuwała
rękę jeszcze głębiej, by znaleźć drugą stopkę.
Nie
skończenie
wolno złożyła nóżki dziecka razem i kawałek
po
kawałku pociągała je w stronę wolności.
11
Jenny krzyknęła. Krzyk był przerażający, zaczynał się gdzieś w głębi gardła i posuwał ku górze, coraz cieńszy, aż przeszedł w przejmujące wycie.
- Bądź
teraz dzielna, bądź dzielna - błagała akuszer
ka.
- Dziecko jest w drodze! Wiem, że bardzo cierpisz,
Jenny,
ale dziecko samo się nie urodzi. Musisz wytrzymać,
bo
potrzebuję czasu na to, żeby wydostać główkę.
Birte pracowała tak szybko, jak tylko mogła. Pośpiesznie zanurzała ręce w oliwie w nadziei, że jeśli mała główka będzie śliska od tłuszczu, to łatwiej wysunie się na świat. Nie, to na nic. Broda dziecka zaklinowała się w otworze i Birte obawiała się, że jeśli mocniej pociągnie, to cienka szyjka nie wytrzyma i się urwie. Krocze rodzącej zaczynało pękać. Poszarpane brzegi krwawiły coraz bardziej.
Oczy Jenny jakby zapadły się w głąb. Kobieta osunęła się w ramiona Emmy.
Jenny zemdlała - szlochała Emma. - Ona umiera.
Ale ja muszę wydostać dziecko - odpowiedziała akuszerka gorączkowo. - W przeciwnym razie umrą oboje.
Patrzyła na małą, cieniutką szyję i wiedziała, że musi działać szybko. Aby lepiej objąć główkę, wyprostowała palce i wsunęła obie ręce jeszcze głębiej w ciało rodzącej. Zacisnęła zęby i, kręcąc lekko w lewo i w prawo, wydobyła główkę.
Dziecko żyje? - spytała ze szlochem Emma i pochyliła się, żeby lepiej zobaczyć.
Tak, na szczęście dziecko żyje - uśmiechnęła się Birte i uniosła maleńką dziewczynkę tak, aby Emma mogła ją podziwiać. Ujęła ją za nóżki i lekko klepnęła w pupę. Żałosny, cichutki płacz wypełnił pokój. - Zajmij się teraz dzieckiem, a ja spróbuję pomóc Jenny - poleciła akuszerka, podając Emmie donoszoną, śliczną i zanoszącą się płaczem dziewczynkę.
Emma przyjęła ją, wargami dotknęła główki i wdychała zapach nowo narodzonego życia.
12
Birte przeżegnała się wstrząśnięta. Z ciała Jenny wciąż wypływała krew, miarowo, w rytm bicia jej serca. Ona z tego nie wyjdzie, pomyślała akuszerka z rozpaczą. Ona umiera!
Kobieta na łóżku odwróciła się, jakby kogoś szukała. Rozglądała się za dzieckiem.
- Pozwólcie
mi ją zobaczyć - poprosiła, ciężko dy
sząc.
- Pozwólcie mi ją potrzymać, zanim...
Emma podbiegła z maleńkim tłumoczkiem w objęciach.
- Proszę,
Jenny, to jest twoja córeczka. - Położyła ma
leństwo
na nagiej piersi matki.
Jenny uśmiechnęła się blado. Z wielkim wysiłkiem pocałowała maleństwo w główkę.
- Daj
jej na imię Inga. Inga, po mojej matce. Mała
Inga.
Emma ledwo zdążyła chwycić zawiniątko, bo Jenny wypuściła dziecko z objęć i opadła na poduszki.
Jej niebieskie, pełne bólu oczy wpatrywały się nieruchomo w sufit.
Jenny Svartdal umarła.
Kristian Svartdal został sam z dużym dworem, wymagającym kobiecej ręki, dwoma synami i nowo narodzoną dziewczynką, której widok ledwo tolerował.
2
Botne, osiemnaście lat później, 1906 rok
Inga wpatrywała się w blat stołu. Żuła i żiiła, ale miała wrażenie, że suchy chrupki chleb rośnie jej w ustach. Nie podnosząc wzroku, wzięła drewniany kubek i wypiła trochę kwaśnego mleka. W końcu zdołała przełknąć jedzenie i sięgnęła po drugi kawałek chleba z serem. Zrobiła to z poi czucia winy, bo ochoty na więcej już nie miała.
Tego dnia przy stole nie zamieniono ani słowa. Wszystko, co Inga słyszała, to pochrząkiwania służącego Lorafl-ga, który rozpaczliwie próbował coś zrobić, żeby sytuacją wyglądała na normalną, chciał za wszelką cenę przerwać milczenie. Ale nikt się jakoś nie ocknął z dziwnego odrętwienia, więc Lorang podrapał się w brodę i wyciągnął rękę po dzbanek z kawą, stojący pośrodku długiego stołu. Spokojnie nalał sobie jeszcze jeden kubek gorącego, pachnącego napoju. Spojrzał pytająco na dwóch innych służących, tamci jednak przecząco pokręcili głowami. Inga zauważyła, że Lorang nieraz próbował też dolać kawy jej ojcu.
14
Kristian Svartdał siedział na głównym miejscu przy stole, skąd widział całą rodzinę i służbę. Dziś jednak jego oczy wyglądały tak, jakby były ze szkła. Siedział z uniesioną głową i wzrokiem wbitym w dzbanek z mlekiem, ale spojrzenie miał puste, jakby nic nie widział.
Mógłby być bardzo urodziwy, stwierdziła nagle Inga. Gdyby nie ten wyraz goryczy wokół ust. Gdyby tak mógł odchylić się na krześle i uśmiechnąć, a może nawet roześmiać. Nie, pomyślała przygnębiona, nie dzisiaj, bo to jest jeden z tych bolesnych dni. Jeden z dni, kiedy ojciec pogrąża się we wspomnieniach i nie słyszy, co się do niego mówi.
Inga nie miała odwagi popatrzeć wprost na ojca, ale zerkała w jego stronę kątem oka. Widziała twarz, te jego nieruchome oczy, te wysokie kości policzkowe i zaciśnięte usta. Te gęste włosy i starannie wypielęgnowaną brodę, którą tak często miała ochotę się pobawić. Tylko że nigdy nie starczyło jej na to odwagi. Przygnębiający nastrój wisiał w powietrzu niczym milczące ostrzeżenie. Służący byli wyjątkowo małomówni, a jej starszy brat, Kristoffer, nie żartował, jak to miał w zwyczaju. Drugi brat, Krister, skończył już jeść, ale był bardzo zajęty piciem kawy, która tymczasem ostygła w kubku.
Kiedy posiłek nareszcie dobiegł końca, Inga odetchnęła z ulgą i zaczęła wynosić jedzenie do spiżarni. Starała się działać spokojnie, nie tracąc opanowania, ale wszystko w jej duszy tęskniło do chwili, kiedy włoży robocze ubranie i wyjdzie z domu. Jak najdalej od ojca.
Po drodze do obory spotkała Loranga: Służący pokręcił głową.
- Jaka to ulga, że posiłek się już skończył! W każdym razie dzisiaj, kiedy gospodarz jest w takim nastroju...
Inga przytaknęła, ale nie była w stanie akurat teraz z nim rozmawiać. Czuła bolesne pulsowanie u nasady nosa i wiedziała, że w każdej chwili może wybuchnąć płaczem.
15
Pośpiesznie wyminęła Loranga i zniknęła w oborze. Tam opadła na stołek do dojenia, oparła głowę o ciepły bok krowy i zaniosła się bolesnym szlochem.
- Co ja mam zrobić? - szeptała. - Wiem, że to jest dla ojca najgorszy dzień w roku i że wszystko to moja wina. Wszystko moja wina!
Kristian Svartdal ledwo zauważył, że służba wyszła z kuchni. Siedział tak jeszcze dłuższą chwilę, pogrążony we własnych myślach. W dręczących myślach.
Osiemnaście lat, osiemnaście lat, krążyło mu wciąż po głowie. W ten dzień, piąty lutego, osiemnaście lat temu, jego własna córka odebrała mu największy skarb, jaki posiadał. Nigdy nie zdołał wybaczyć Indze, że Jenny musiała przypłacić życiem wydanie jej na świat.
Westchnął i przeczesał ręką włosy. Oczywiście rozumiał, że nie może oskarżać Ingi,o to, że jej matka umarła w połogu, ale gdyby Jenny nie chciała urodzić tego dziecka, nadal by żyła. Nic nie może tego zmienić, myślał ze smutkiem, choć wiedział, że przecież Inga nie prosiła się na świat. I tak jest winna temu, że Jenny umarła. Takie to proste.
Żal dławił go w piersiach. Byli szczęśliwi ze swoimi dwoma synkami. Co do tego nie ma żadnej wątpliwości. Jenny nigdy nie pragnęła dużej gromadki dzieci. Była zadowolona z tego, że są czteroosobową rodziną, ale potem; z czasem, myśl o jeszcze jednym dziecku, być może có- reczce, pojawiała się coraz częściej. A on dał się przekonać. Bo chciał zrobić wszystko, by zadowolić swoją ukochaną żonę. Uzgodnili, że to będzie ich ostatnie dziecko.,.
Kristian wyjął z wewnętrznej kieszeni fajkę, napełnił ją tytoniem, zapalił i zaczął pykać. Białe obłoki dymu wypływały z jego ust. No i teraz córka mieszka w jego dworze, Jest niczym zwierciadlane odbicie swojej matki; kiedy Kri-
16
stian na nią patrzy, ma wrażenie, że widzi Jenny z tamtego niezwykłego czasu, kiedy wolno, ale nieodwołalnie los po pychał ich ku sobie. Córka jest tutaj codziennie...
Jakby jakaś zimna dłoń ujęła jego serce i mocno ścisnęła. Przez cały rok Kristian z niepokojem czeka na urodziny Ingi. Bo te urodziny zawsze są też bolesnym przypomnieniem dnia, w którym utracił swoją towarzyszkę życia. Nie potrzebuje żadnego kalendarza, żeby liczyć dni. Bolesne wspomnienia niczym wzburzone fale spływają na długo przedtem. Każdego roku bardzo chce uciec od tych wspomnień, ale one nieubłaganie wracają.
To właśnie w rocznicę zwykle przepełniają go takie sprzeczne uczucia. Potrafi podziwiać swoją córkę i odczuwać dumę z tego, że jest taka podobna do swojej matki, a równocześnie przeklina ją za to, że się w ogóle urodziła.
Inga odziedziczyła po Jenny całą urodę. Tę wiotką, prostą sylwetkę, te łagodne oczy i szlachetną twarz, a także dobrą i życzliwą naturę Jenny, mruczał do siebie pod nosem. A co odziedziczyła po mojej rodzinie? - zaczął się nagle zastanawiać. Owszem, wiedział to aż nazbyt dobrze. Nie ulega wątpliwości, że Inga ma w sobie cechy rodu Svartdalów. Kiedy jest jej przykro albo się złości, to jej oczy miotają skry. Wtedy daje o sobie znać charakter Svartdalów, wojowniczy, dziki i trudny do poskromienia.
Kristian z drżeniem wciągnął powietrze. Nieczęsto tak myślał o Indze, ale przecież wiedział, że w jej duszy czai się wielka siła, która wybuchnie, kiedy jej coś zagrozi lub zostanie niesprawiedliwie potraktowana. Zwykle dziewczyna była dobra i łagodna, dokładnie taka jak jej matka, poza tym pracowita i zdolna.
W chwilach, kiedy najbardziej tęsknił za Jenny, rozpalała się w nim nienawiść do córki. Wtedy potrafił był dla niej surowy i bezlitosny. Jakby jakiś diabeł siedział mu na plecach i kazał mu działać ze złą wolą. Córkę trzeba karać
17
i dręczyć za to, że pojawiła się na tym świecie. Tylko rozpacz w twarzy córki mogła ukoić ten bolesny gniew, który w sobie nosił.
Kristian opuścił ramiona i jęknął.
Jak można równocześnie tak bardzo kochać własną córkę i tak strasznie jej nienawidzić?
Kiedy Inga usłyszała jakieś szmery przy drzwiach do obory, chwyciła brzeg fartucha i otarła łzy. Siedziała sztywną i zastanawiała się, kto to mógł teraz tutaj przyjść. Dojenie krów to jej praca i nikt jej tutaj na ogół nie odwiedzał. Wpatrywała się w krowie wymiona i nadal doiła, aby nie było widać, że płakała.
Wkrótce ktoś przy niej stanął. Przez króciutki moment Inga miała nadzieję, że może to ojciec przyszedł, żeby przeprosić za swoje zachowanie przy stole.
Nie, pomyślała zaraz z uporem, nie podnosząc wzroku, ojciec nigdy nie przyjdzie prosić o wybaczenie. Ani za to, co zrobił przy stole, ani za swoje dawniejsze zachowanie. Poczuła ból w plecach od siedzenia w niewygodnej pozycji, ale zacisnęła zęby i nie przerywała pracy.
- Moje
kochane dziecko - westchnęła ciężko Emma
tuż
za nią. - Co ty musisz znosić.
Stara kobieta podeszła bliżej i położyła rękę na ramieniu Ingi. Dziewczyna miała wrażenie, że ta ręka grzeje ją przez ubranie, że ciepło płynie wprost do serca. Przymknęła oczy, by odzyskać siły. Nie chciała się rozpłakać przed tą życzliwą starą służącą.
Wiem, że cierpisz, Inga - zaczęła Emma ze współczuciem w głosie. - Nie mam słów na określenie,tego, co robi twój ojciec...
Nie szukaj dla niego usprawiedliwień - warknęła Inga. Przestała doić i siedziała bez ruchu. Z uporem wpatrywała się w ubitą ziemię, a kiedy znowu się odezwała;
18
w jej głosie brzmiała gorycz: - On niie traktuje mnie jak córki. W jego oczach jestem śmiertelnym grzechem. Grzechem, który nigdy nie powinien był wydostać się na światło dzienne!
- Milcz, dziewczyno! - skarciła ją Emma.
Ostry ton sprawił, że Inga spojrzała na nią z drżeniem. Rzadko, jeśli kiedykolwiek, przemknęło jej przez myśl, sfy szę, by Emma mówiła takim ostrym tonem.
Musisz go zrozumieć - zaczęła Emma spokojniej.
Zrozumieć co? - spytała chłodno Inga. Poczuła wyrzuty sumienia. To niesłuszne, żeby jej złość i uczucie, że została zdradzona przez własnego ojca, raniły Emmę. Emmę, która spełniała wobec niej rolę matki od najwcześniejszego dzieciństwa. Emmę, która zawsze jest przy niej z życzliwym słowem i pomocną dłonią. Bolesny opór opuścił dziewczynę, nie chciała robić Emmie wyrzutów. Wiedziała, że niektóre służące chciałyby jej pomóc, pocieszyć ją, ale reszta wolała być lojalna wobec gospodarza.
Co mam zrozumieć? - powtórzyła, tym razem nieco głośniej.
Ten dzień jest bardzo bolesny dla twojego ojca, Inga. Musisz to zrozumieć. Ten dzień przypomina mu o śmierci Jenny.
Więc uważasz, że ma prawo karać mnie, swoją jedyną córkę, za to, że moja matka umarła osiemnaście lat temu? Mam zrozumieć, że wspomnienia go przygnębiają, ale czyż ból po stracie żony nie powinien w końcu przycichnąć? Ile lat jeszcze dwór będzie pogrążony w tej mgle ciszy i milczenia? - Inga pokręciła gwałtownie głową.- Jak długo jeszcze będzie traktował mnie niczym potwora? Jak długo będę musiała cierpieć za to, co się stało? Myślałam, że osiemnaście lat to więcej niż dość! - W miarę jak mówiła, coraz bardziej zbierało jej się na płacz. Ostatnie słowa utonęły w szlochu. Odwróciła się do Emmy i patrzyła na nią błagalnie. - Czy ojciec nigdy nie zrozumie, że ten dzień powinien być dla mnie najpiękniejszym dniem w roku i że
19
on mi go psuje? Mam dzisiaj urodziny, Emmo, i myślę, że powinno mnie spotkać coś dobrego! Emma z drżeniem wciągnęła powietrze.
- Nie
mam odpowiedzi na twoje pytania, Ingo. Mnie
też
bardzo martwi, kiedy widzę, co się między wami dzie
je...
Inga pochyliła kark.
- Wiele
razy zastanawiałam się nad tym, jaki byłby mój
ojciec,
gdyby mama nadal żyła... - spojrzała rozmarzonym
wzrokiem
przed siebie, jakby chciała wywołać w wyobraź
ni
jakiś obraz. - Wtedy widzę moją mamę, chociaż znam ją
tylko
z niewyraźnych portretów, ale to mi nie przeszkadza
widzieć
przed sobą roześmianej kobiety. Nie mam w gło
wie
jakiegoś wyraźnego obrazu matki, ledwo się domyślam
zarysów
kobiecej postaci, która biegnie do mnie z otwarty
mi
ramionami i śmieje się radośnie. Ta kobieta ma kruczo
czarne
włosy tak jak ja, ale złocistą skórę i pełne życzliwo
ści
oczy. Bywa tak, że czuję jej zapach, kiedy się
nawzajem
obejmujemy.
Zapach mojej mamy...
Inga zauważyła, że wokół zrobiło się cicho. Zawstydzona odwróciła głowę i zerknęła na Emmę. Na twarzy starej kobiety malował się żal.
- Myślałam...
- zrezygnowała z tłumaczenia, chrząk
nęła,
żeby oczyścić głos, i mówiła dalej: - Zastanawia
łam
się, czy ojciec byłby inny, gdyby mama żyła. Czy był
by...
- Trudno jej było wypowiadać takie słowa. - Czy
byłby
kochającym ojcem, czy cieszyłby się, że mnie ma?
Emma nie odpowiedziała. Inga wstała i pogłaskała ją pó otwartej, pomarszczonej twarzy.
- Jesteś
dla mnie jak matka, Emma, może nawet lepsza
niż
inne matki.
Nie przywykła do takich uroczystych słów, więc mówiła szeptem. Ale jej wyznanie ucieszyło starą kobietę. Emmą odwróciła głowę, ale łez nie zdołała ukryć.
Inga zwierzała się jej szczerze:
20
- Nie
przypuszczam, żeby inna matka mogła zająć
twoje
miejsce.
Emma próbowała się uśmiechnąć, ale usta wykrzywiły się boleśnie, kiedy ściskała rękę dziewczyny.
- A ty jesteś moją córką.
Kristian Svartdal czujnym wzrokiem śledził ruchy córki. Jego czarne, krzaczaste brwi ściągnęły się, tworząc pośrodku czoła głęboką bruzdę, wyrażającą niezadowolenie. Stał bez ruchu na schodach spichlerza i patrzył, jak córka dźwiga przez dziedziniec wiadra pełne mleka. To zbyt ciężka praca dla młodej kobiety, ale w jego twarzy nie było ani śladu współczucia.
Zniknął bezszelestnie i szybko niczym żbik, kiedy zauważył, że Emma wyszła z obory. Nie był w stanie teraz z nią rozmawiać, chciał zostać sam ze swoimi myślami. Emma pracowała w tym dworze jeszcze w czasach jego dzieciństwa, pamiętał ją z okresu, kiedy był małym chłopcem. Ona jest chyba jedynym człowiekiem, który potrafi przemówić mi do rozsądku, pomyślał zawstydzony. Bo ona rzadko podnosi głos, rzadko przychodzi z wymówkami, nie, ona zawsze wypowiada się z namysłem. Jeśli Emma coś powie, to są to mądre słowa.
Kristian usiadł przy kuchennym stole i wyglądał przez okno. Kiedy Emma wróciła, zdyszana od mrozu, udawał, że jej nie zauważył.
- Rozmawiałam z Ingą...
- No
i... - starał się, by jego głos brzmiał obojętnie.
Stara
kobieta wpiła w niego spojrzenie swoich łagod
nych
oczu.
- Jesteś wobec niej zbyt surowy, Kristian.
Nie widział w jej oczach oskarżenia, tylko rozczarowanie.
- Córkę trzeba nauczyć pracy - zaprotestował.
21
- Nie o tym mówię, dobrze wiesz.
Kristian drgnął, słysząc zdecydowany ton starej służącej. Nie, pomyślał, przymykając oczy. Wiedział, że ona nie o tym mówi. Nie chciał tego ale nieoczekiwane wyznanie zabrzmiało niczym wołanie o pomoc:
- Ja
wciąż ze sobą walczę, Emmo. Każdego dnia.
Emma
westchnęła głęboko.
- Ja
wiem. Ja wiem. Ale nie możesz obciążać tym tego
dziecka.
3
Inga! - zawołał głośno ojciec w trzy dni później. Wiatr unosił jego władczy głos. Inga odwróciła się, zaciekawiona, czego chce. Jednym ruchem wysypała ziemniaki z wiadra z powrotem do skrzyni. Nie powinna kazać ojcu czekać. Ziemniaki może przynieść później.
Tak, ojcze? - powiedziała, stając przy nim na schodach. v
Chcę, żebyś wybrała się z tym do Gaupås. - Podał jej zwinięty w rulon zalakowany list ze swoją pieczęcią. - Możesz wziąć któregoś konia - dodał. Odwrócił się, żeby wrócić do kuchni, ale zatrzymał się jeszcze w progu. - Nie musisz się śpieszyć z powrotem. Sami poradzimy sobie z resztą pracy.
Inga stała bez ruchu, oszołomiona. To naprawdę dzisiaj nie musi już więcej pracować? Będzie miała wolne przez całe popołudnie? Wbiegła po schodach do swojej sypialni, rzuciła list na łóżko i otworzyła szafę, by wyjąć ciepłe ubranie. Przejęta podeszła do okna i wyjrzała na dwór. Konie w zagrodzie jadły siano, które położono im na ziemi, z pysków unosiła się biała para.
23
Chociaż świeciło słońce, pogoda była mroźna. Inga zdjęła fartuch j. wyjęła z szafy grubą szarą halkę. Na halkę włożyła spódnicę z samodziału.
Futrzany płaszcz miała na dole. Ten płaszcz sprawili jej bracia dwa lata temu. Na jarmarku w Kongsberg kupili futro, a Emma chętnie uszyła podbity tym futrem płaszcz. Kołnierz został oblamowany skórkami z gronostajów, miękkie futro grzało w szyję i twarz w czasie mroźnych zimowych dni.
A co to, panienka wybiera się na narty? - zażartował Lorang, wyjmując narty Ingi z komórki.
Tak, wybieram się do Gąupas. Wyprawa nie zajmie mi więcej niż pół godziny, jeśli śnieg dobrze niesie i zdołam stać wyprostowana. Mam tam zawieźć list - wyjaśniła.
Ach tak, tak, tak, no to przyjemnego spaceru - uśmiechnął się Lorang i poszedł do swoich obowiązków.
Inga przypięła narty i wzięła kijki. Ostrożnie posuwała się naprzód, ale kiedy znalazła się na szczycie wzgórza, wsunęła kijki pod pachę. W zawrotnym tempie zjechała na dół.
- Hej,
hej! - śmiała się, kiedy biały od śniegu krajom-
raz
przepływał obok niej. Inga zawsze lubiła jeździć na
nartach
i robiła to świetnie. Rzadko kiedy się przewra
cała
i mało kto był w stanie ją prześcignąć. Teraz spód
nice
łopotały wokół nóg, Inga uginała kolana, by zacho
wać
równowagę.
Kiedy znalazła się u stóp wzgórza, przystanęła. Z zarumienioną twarzą ruszyła wolno przed siebie. Mroczne sosny wznosiły się nad nią, ale Inga się nie bała. Bardzo dobrze czuła się w tych lasach, od najwcześniejszego dzieciństwa wędrowała po nich i znała właściwie każde drzewo.
Tam gdzie drzewa rosły gęściej, panował mrok, ale to tu, to tam przeświecały jednak promienie słońca. Inga zatrzymała się, by popatrzeć, jak śnieg mieni się na gałąź -
24
kach sosen. To po prostu magiczne, westchnęła zachwycona. Śnieżne kryształki sypały się z drzew, a blask słońca sprawiał, że wszystko to wyglądało niczym srebrzysta pajęczyna. Śnieg skrzył się w promieniach słońca.
Kiedy wyszła na otwartą polanę, zobaczyła leżący przed nią dwór Gaupås. Spichlerz i piekarnia tonęły w słonecznym blasku.
Dziwne, że nie przychodzi tutaj częściej. Jej ojciec to bliski przyjaciel Nielsa, a Niels ma dwie córki. Jedna z nich, Gudrun, jest o dwa lata starsza od Ingi, a druga, Sigrid, trzy lata młodsza. Inga bawiła się z nimi w dzieciństwie, ale zabawa kończyła się zwykle tym, że Gudrun wszczynała kłótnie. Mogło chodzić o zwyczajny drobiazg, ale dziewczynki nigdy nie zgadzały się ze sobą w żadnej sprawie. Nigdy nie mogły się porozumieć. A przecież mogły być serdecznymi przyjaciółkami, zwłaszcza że w okolicy nie było zbyt wielu dziewcząt w ich wieku.
I Gudrun bardzo się zmieniła po tym, jak jej matka, Andrine Gaupås, umarła jakieś osiem lat temu na suchoty. Śmierć matki sprawiła, że dziewczyna ż dnia na dzień stała się dorosłą osobą, jeszcze bardziej władczą i pewną siebie. Miała w sobie coś, co Ingę przerażało. Inga westchnęła, pogrążona w rozmyślaniach. Sama nie wiem, jak z nią rozmawiać, ona jest zawsze skrzywiona i zła. Kiedy widziałyśmy się ostatnio, spoglądała na mnie jakoś dziwnie. Jakby mnie czujnie obserwowała i bała się, że znam się na domowej pracy lepiej niż ona.
Inga potrząsnęła swoimi długimi czarnymi włosami. To sprawiło, że kryształki śniegu, które miała na głowie, spadły za kołnierz. Roześmiała się, czując, jak śnieg się topi i spływa po karku w dół. Odpięła narty i razem z kijkami oparła je o ścianę domu, zdjęła ciepłe, mokre od potu rękawiczki i otrząsnęła płaszcz ze śniegu.
- Żebym tylko nie trafiła na obiad - mruknęła pod nosem.
25
- A
cóż to, czyż to nie młoda panienka ze Svartdal?!-wy
krzyknął
Niels, otwierając jej drzwi. - Czemu zawdzięczamy
tak
miłą wizytę?
Inga dygnęła i uścisnęła rękę, którą wyciągał do niej na powitanie. Dłoń Nielsa była dziwnie szczupła i koścista. Ale chyba nienawykła do pracy, pomyślała Inga, mając przed oczyma potężne, ogorzałe ręce swojego ojca.
- Przyniosłam list od ojca - odparła, cofając rękę.
Czy na twarzy gospodarza nie pojawił się lęk, kiedy podawała mu list? Niels oblizał pośpiesznie swoje blade wargi. Drżącą ręką pogłaskał łysą głowę. Jego szare, przerze- dzone włosy były nad uszami potargane.
Niels odetchnął i odsunął się na bok. ,
- Nie
stójmy tutaj w tym zimnym przeciągu. Wejdź do
środka,
chodź, proszę. Gudrun zaraz poczęstuje cię filiżan
ką
kawy. Jeśli mi pozwolisz, to przejdę na chwilę do gabine
tu,
żeby przeczytać list.
Inga weszła do korytarza i zrobiło jej się jakoś nieprzyjemnie, kiedy Niels pomagał jej zdjąć płaszcz. Był niezdarny i jakby zakłopotany, wyglądało na to, jakby chciał po prostu zniknąć.
- Gudrun!
- zawołał, kiedy powiesił już płaszcz i zoba
czył,
że Inga gotowa jest wejść do izby.
Inga poczuła na karku wzrok jego córki, zanim jeszcze ją zobaczyła. Gudrun nie była brzydka, ale bujna niczym dójka. Twarz miała okrągłą, lekko pyzatą, a nos spiczasty. Włosy długie, bardzo jasne. Mogłyby być niczym złotawa aureola, gdyby nie zaplatała ich tak mocno i nie upinała w dwa śliniaczki nad uszami.
- Dzień
dobry, Gudrun - przywitała się Inga uprzej
mie.
Gudrun nie odpowiedziała na pozdrowienie, mruknęła coś pod nosem.
Zaległa dręcząca cisza. Żeby coś powiedzieć, Inga zawołała:
26
- Jaki
piękny jest wasz nowy dom! Naprawdę niezwykły.
Przez chwilę wyglądało na to, że Gudrun z radością przyjmie pochwały.
Tak, ojciec nie żałował niczego, kiedy zaczął go budować. To dom w stylu szwajcarskim. Ja najbardziej lubię tę wielką werandę, która wychodzi na dziedziniec. Być może zauważyłaś, jakie piękne rzeźbienia ozdabiają drzwi i okna.
Tak, zauważyłam - potwierdziła Inga uprzejmie
Służba przeniosła się do starego domu - wyjaśniała Gudrun. - "W nowym domu jest miejsce dla wielu gości, którzy do nas przyjeżdżają. I - dodała z naciskiem - to coś całkiem innego niż te stare, brzydkie ściany z bali, jak-na przykład w waszym domu! U was to wiatr musi gwizdać we wszystkich szczelinach, ze zgrozą myślę o tym, jak macie tam zimno i jakie przeciągi! - Jej szare oczy, które przedtem spoglądały łagodnie, teraz były niczym wąskie szparki, lśniły złośliwie.
Inga stała jak wrośnięta w podłogę. Gudrun naprawdę odważyła się mówić z taką pogardą o jej ukochanym Svart-dal? I to do niej, tak prosto w oczy? Inga zawsze bardzo lubiła leżeć w łóżku w swojej sypialni i słuchać, jak na zewnątrz wieje wiatr, sprawiając, że drewniane ściany trzeszczą i wzdychają. To takie uspokajające, lubiła, kiedy wiatr kołysał ją do snu.
Pośpiesznie zastanawiała się, co by tu powiedzieć. Nie miała ochoty, żeby Gudrun wywyższała się jej kosztem.
- A
ja tam wolę, żeby dom miał historię i duszę - od
parła.
Gudrun wybuchnęła głośnym, sztucznym śmiechem.
- Ocknij
się, Inga! Żyjemy w czasach zmian i nowości.
Już
nie można mieszkać w domu, w którym podłogi rano
są
lodowato zimne, a woda w wiadrach w nocy zamarza.
27,
Serce Ingi zaczęło bić bardzo szybko. Jeszcze chwila i nie zniesie tego złośliwego wypominania, w jak marnym stanie znajdują się budynki w Svartdal. Dwór, który ojciec i dziadek, a przedtem jego przodkowie zbudowali własnymi rękami! Jest taki wspaniały dlatego, że mężczyźni z jej rodu pracowali w lesie i na polach. Wprawdzie Gaupås jest dużym dworem, ale nowy dom zbudowali tylko dlatego, że Niels miał pieniądze. Sam nie wbił w tym domu ani jednego gwoździa.
Gudrun stała przed nią, wielka i ciężka, i pełna triumfu najwyraźniej czekała na jej kolejny ruch. Chce, żebym zaczęła się bronić, pomyślała Inga ze złością. Chce, żebym pozwoliła jej na nowe złośliwości.
W tym momencie Niels, czerwony i spocony, wszedł do pokoju. Wyglądał na wzburzonego.
- Nie
poczęstowałaś naszego gościa kawą i cia
stem?!
- zawołał zdumiony, wyciągając przed siebie ręce.
Gudrun posłała Indze pełne urazy spojrzenie. Inga uśmiechnęła się słodziutko w odpowiedzi, ciesząc się, że Gudrun zapomniała swojej roli obowiązkowej córki.
Nie przeczę, że po tej wyprawie narciarskiej chętnie napiłabym się czegoś gorącego - powiedziała Inga przypochlebnie do Nielsa.
Oczywiście, oczywiście - mamrotał Niels i pomagał nakrywać stół w izbie. Ręce trzęsły mu się tak, że filiżanki złowieszczo o siebie stukały. Inga obawiała się, że je potłu cze.
Gudrun uniosła głowę i niemal przepłynęła przez pó kój, niosąc tacę z ciastem. Niels zerkał zirytowany nacóri kę, najwyraźniej niezadowolony z jej zachowania. Ale gło» su nie podnosił. No pewno, że nie, pomyślała Inga, siadając na krześle, które podsuwał jej Niels, ona potrafi dyrygować . swoim ojcem.
- Czego
chciał Kristian Svarrdal? - spytała Gudrun]
kiedy
już nalała kawy do filiżanek.
28
Inga słuchała zaciekawiona. Rzadko się zdarzało, żeby nie wiedziała, co ojciec planuje. Z reguły wprowadzał zarówno ją, jak i braci w plany dotyczące zakupu nowych narzędzi i innych niezbędnych rzeczy.
Niels strząsnął ze spodni jakiś niewidoczny pył, głos mu drżał, kiedy wymamrotał ledwie dosłyszalnie:
- To
tylko interesy. Nic, czym kobieta powinna zaprzą
tać
sobie głowę.
Gudrun nie ustępowała:
- Nie
możesz powiedzieć mimo wszystko, ojcze? Lubię
być
poinformowana o tym, co się dzieje.
W jej tonie słychać było i prośbę, i przymilność. Niels ujął filiżankę i napił się kawy. Wyglądało na to, że potrzebuje czasu, by znaleźć odpowiedź.
Pan Svartdal prosi mnie o radę w związku z handlem drewnem.
Handlem drewnem? Od kiedy to zacząłeś udzielać rad w sprawie drewna? - prychnęła Gudrun. - Ty przecież jesteś sędzią.
Och - odparł Niels i wyprostował plecy. Wyglądało na to, że jest zadowolony ze swojej odpowiedzi. - Zdarza się przecież, że ktoś mimo wszystko chce usłyszeć radę dobrego przyjaciela.
Gudrun milczała.
Rozmowa przy stole kulała i nastrój był nieprzyjemny. Inga chciała jak najszybciej zakończyć tę wizytę i wyruszyć w drogę powrotną do domu. Gudrun wyjęła z koszyka robótkę, metalowe druty poruszały się miarowo, co jej nie przeszkadzało mieć baczenie na wszystko.
Niels zapytał, co tam słychać w Svartdal, a Inga odpowiadała tak uprzejmie, jak tylko umiała.
- Dziękuję
za zainteresowanie. Z Emmą wszystko do
brze.
Tak, co do tego masz rację. W ostatnim tygodniu po
goda
była okropna. Nie, nikt nie ucierpiał w czasie zawiei.
Coś było nie tak. Inga nie potrafiłaby powiedzieć, o co
29
chodzi, ale coś jej się tu nie zgadzało. Niels nigdy nie był człowiekiem, który mówi głośno, by zwrócić na siebie uwagę, dziś jednak wydawał się wyjątkowo małomówny. Coś musiało go dręczyć i Inga odniosła dziwne wrażenie, że to coś wiąże się z nią.
Albo może z listem, który tu przyniosłam, pomyślała. Może ojciec z jakiegoś powodu zrywa ich przyjaźń? Zaraz jednak pokręciła głową. To nie może być to, bo po pierwsze nie potrafiłaby powiedzieć, z jakiego powodu ojciec mógłby się rozgniewać na Nielsa, a po drugie gdyby tak było, to przyjechałby tutaj sam. Ojciec nie ma zwyczaju unikać nieprzyjemnych konfrontacji. Jest człowiekiem, który potrafi bronić swoich racji.
Inga piła małymi łyczkami gorącą kawę, napój miło ją rozgrzewał. Czyżby ojciec zamierzał zainwestować duże sumy w handel drewnem i zwraca się do Nielsa, swojego przyjaciela, o radę? To wydawało jej się bardziej możliwe. Do ich dworu należą przecież rozległe, bezkresne lasy. Jednak mimo wszystko... dlaczego Niels się tak boi?
Dziękuję za wspaniały poczęstunek - Inga zwróciła się do Gudrun, kiedy wstała, żeby się pożegnać. I naprawdę uważała, że poczęstunek był pyszny. Gudrun podała znakomite drożdżowe ciasto, a do tego słodki mus jabłkowy. Nie chciała przepraszać Gudrun za ostrą wymianę zdań, kiedy tutaj przyszła, ale nie chciała też opuszczać dworu bez podjęcia próby pogodzenia się z nią. Nie była w stanii powiedzieć tego wprost, niech więc Gudrun tłumaczy so» bie jej pochwały, jak chce.
Czy chciałabyś, żebym odprowadził cię przez las? - spytał Niels z troską w głosie. - Na dworze zrobiło się ciemno, a ty masz kawałek drogi do domu. A może byś chciała żeby któryś z parobków odwiózł cię saniami?
Stokrotne dzięki za uprzejmość - powiedział ła Inga - ale ja się ciemności nie boję. A trochę ruchu na świeżym powietrzu mi nie zaszkodzi.
30
Więc naprawdę nie chcesz, żebym cię odprowadził? - Na bladej twarzy Nięlsa malowała się wyraźna ulga.
Nie, dziękuję.
Wyszedł wraz z nią na ganek.
Pozdrów Kristiana i powiedz, że wkrótce się odezwę.
Oczywiście - obiecała Inga i ruszyła w drogę.
4
Słońce
zaszło już jakiś czas temu i wokół zrobiło się
ciemno.
W lutym mrok przychodzi wcześnie i Inga za
częła
trochę żałować, że nie wyszła z Gaupås, kiedy jesz
cze
było jasno. Księżyc w. pełni wyglądał spoza ponu
rych,
ciężkich świerków, które rzucały na ziemię długie
cienie.
Śnieg nie był już biały, pojawiła się teraz na nim;
delikatna,
niebieskawa poświata. Narty chrzęściły na
oblodzonej
powierzchni. Mimo że mróz przenikał pod
ubranie,
Inga nie tęskniła do domu. Czuła się jakoś nie-
zwykle
wolna, idąc tutaj samotnie, zjednoczona z tym
zimowym
krajobrazem.
Dawniej w tych okolicach były wilki. Może i teraz od czasu do czasu przebiegnie przez las jakaś wataha, ale wilki jej nie przerażały. Prawdopodobnie one bałyby się bardziej niż Inga.
Nagle usłyszała jakiś dźwięk. Przystanęła bez ruchu i nasłuchiwała. Co to może być? Zwierzę brnące w śniegu? Może rosomak? Inga skuliła się i poczuła, że policzki jej płoną ze strachu. Ojciec zawsze ją ostrzegał."! nie musisz się obawiać ani wilka, ani rysia, ale rosomaka
32
powinnaś się wystrzegać. To podstępny i silny drapieżnik.
tała bez ruchu i nasłuchiwała. Przestraszoną i zbita z tropu odwróciła głowę, by zobaczyć, co wywołuje ten dziwny hałas. Nagle za pniami świerków, jakieś dwadzieścia metrów dalej, zobaczyła mroczny cień, więc wyciągnęła szyję, żeby widzieć lepiej. Cień przesuwał się szybko i trudno było określić, co lub kto to jest.
Odetchnęła spokojniej, gdy zdała sobie sprawę, że to człowiek. Miała ochotę wybuchnąć śmiechem. Prawdopodobnie sama siebie przestraszyła. Powinna była rozumieć, że inni ludzie też mogą mieć ochotę pospacerować po lesie w taki piękny zimowy wieczór.
Wkrótce stanął przed nią młody mężczyzna.
Dobry wieczór - przywitał się, opierając ręce na narciarskich kijkach.
Dobry wieczór - wymamrotała w odpowiedzi, nie pewna, kim ten człowiek jest.
Co panienka ze Svartdal robi w lesie tak późno? - spytał uprzejmie, z uśmiechem.
Inga odniosła wrażenie, że bawi się jej kosztem. Wpatrywała się w ziemię i odrzuciła nogą na bok jakąś bryłkę lodu, która przywarła dp czubka jej kijka. Nigdy przedtem nie widziała tego człowieka, skąd więc on wie, jak Inga się nazywa?
Ja... ja byłam z wizytą w Gaupås. To taki dwór tam niżej - dodała wyjaśniająco. - Dlaczego mu o tym opowiada? Co go obchodzi, gdzie była?
Bardzo dobrze znam Gaupås - odparł obcy swobodnie.
Naprawdę? - spytała zaskoczona. - Niels jest przyjacielem mojego ojca... ale dlaczego ja nie wiem, kim... -z trudem wypowiadała słowa. - Jak się nazywasz?
Martin. Mam na imię Martin - roześmiał się ubawiony. - To nie jest bezpieczne, gdy .młoda, piękna kobieta
33
błąka się sama po lesie. Zadbam, żebyś bez kłopotów wróciła do domu.
Ingę przeniknął delikatny dreszcz, a serce zaczęło bić nieco szybciej. Co ten Martin powiedział? Że jest piękna? Nigdy nikt jej czegoś takiego nie mówił. A już zwłaszcza mężczyzna! Płomienny rumieniec wypłynął na jej policzki. Zerkała spod oka na nieznajomego mężczyznę.
Dziękuję bardzo i nawzajem, pomyślała, ale za nic nie odważyłaby się powiedzieć tego głośno. Ale to prawda, że nieznajomy był przystojny, miał na sobie szerokie spodnie, skarpetki w różnych kolorach, podtrzymywane czerwonymi podwiązkami. Do tego gruby, wełniany sweter z golfem. Na głowie miał niewielką czapeczkę, spod której wystawały jasne włosy. Kiedy mówił, w mroku połyskiwały białe zęby. Nos miał prosty, oczy w pięknej oprawie i proste brwi. Było zbyt ciemno, by mogła stwierdzić, jakiego koloru są te oczy, myślała jednak, że niebieskie lub zielone. Inga jak zaczarowana wpatrywała się w jego szeroką klatkę piersiową, potężne ramiona i wielkie dło-. nie. Oto prawdziwy mężczyzna, pomyślała i na moment zobaczyła znowu przed sobą szarego Nielsa Gaupåsa. Różnica między tymi dwoma ludźmi była przytłaczająca. No tak, poczuła, że jest niesprawiedliwa. Niels jest stary, czas zrobił swoje.
Nie mówili nic więcej, oboje wolno posuwali się naprzód. Inga szła przodem. Nie podobało jej się to, wolałaby nie mieć go za sobą. Bardzo ją to niepokoiło. Ciekawe, czy nieznajomy zachwyca się widokiem zaczarowanego lasu, czy też przygląda się jej sylwetce? Czy wpatruje się w talię, czy raczej w kołyszące się biodra?
Próbowała iść, nie poruszając biodrami, ale tego nie dało się zrobić. Wkrótce zaczęły boleć ją plecy, ponie waż szła na sztywnych nogach, nienaturalnie. Przyśpieszyła kroku, żeby sobie nie pomyślał, że Inga się wlecze. Na szczycie wzniesienia, z którego droga wiodła prosto do
34
Svartdal, oboje przystanęli. Indze pozostał już tylko zjazd w dół i będzie w domu.
Z kuchennych okien płynęło światło i kładło się delikatną poświatą na pokrytym śniegiem dziedzińcu. Inga uśmiechnęła się sama do siebie i, jak wiele razy przedtem, poczuła, jak bardzo kocha swój dom. Oczywiście, niekiedy musiała walczyć z ponurym charakterem ojca, ale mimo wszystko kochała swoją rodzinę, dwór i otaczającą go przyrodę. Bardzo dobrze znała wszystkie domowe obowiązki, teraz z pewnością Emma zaczyna nakrywać do kolacji.
Widok rodzinnego domu sprawił, że Inga się rozmarzyła. Na chwilę prawie zapomniała, że nie jest tu sama. Nie musiała się odwracać, żeby nabrać pewności, iż Martin stoi tuż za nią. Wciąż słyszała jego oddech, czuła na karku delikatne, słodkie ciepło.
- Ojciec
na pewno serdecznie by cię przyjął, gdybyś
zechciał
wejść ze mną do domu - rzekła, spoglądając na
niego
skrępowana. Ile on może mieć lat, zastanawiała się
w
duchu. Mniej więcej tyle, co ja? Nie, wygląda na doj
rzalszego,
bardziej pewnego siebie. To nie jest nieśmiały
chłopiec,
już raczej niemal dorosły mężczyzna. - Może
zjadłbyś
z nami kolację? Skoro odprowadziłeś mnie bez
piecznie
do domu, należy ci się nagroda - dodała po
śpiesznie.
W jego oczach dostrzegała ciepło.
i- Niestety, muszę odmówić. Nie powinienem zbyt póź-no wracać do domu.
Inga spuściła wzrok i w zamyśleniu kiwała głową. Jak by to było, gdyby chciał przyjść jako gość do jej domu? Co by czuła, siedząc po drugiej stronie stołu i studiując jego silną, ale wrażliwą twarz? Gdyby mogła przyglądać mu się z bliska, bo to pewnie ojciec by z nim rozmawiał. Jej wolno byłoby jeść lub podawać do stołu.
- A
gdzie ty mieszkasz? - spytała i odwróciła głowę.
Jęk
przerażenia wyrwał się z jej gardła.
35
Martin zniknął. Tylko ślady nart w świeżym śniegu dowodziły, że sobie tego wszystkiego nie wymyśliła.
Zdumienie tym, że mężczyzna, który ma na imię Martin, zniknął bezszelestnie, nawet się nie żegnając, nie dawało jej spokoju. Przecież nie wyglądał na ile wychowanego czy dziwnego. Dlaczego zadał sobie tyle fatygi, żeby towarzyszyć jej do domu? I dlaczego zniknął, zanim zdążyła zapytać, gdzie mieszka? Wszystkie te pytania wciąż miała w głowie, kiedy wkraczała do ciepłej kuchni.
Oddałaś list Nielsowi? - spytał ojciec. Siedział na swoim miejscu przy stole i wkładał chrupki chleb do dużej miski.
Tak, oddałam mu do rąk własnych.
Dobrze. Bardzo dobrze - mruknął ojciec.
Niels obiecał, że wkrótce się odezwie - dodała jeszcze Inga i stanęła przed kominkiem.
Teraz w kuchni były dwa piece. Przedtem używali głównie paleniska z otwartym ogniem, ale od kiedy nastała moda na kuchnie z fajerkami, kominek używany był raczej do ogrzewania domu. Zdarzało się niekiedy, że Emma piekła w nim chleb, jeśli nie miała siły stać przy otwartym ogniu w piekarni. Inga wyciągała ręce do ciepła i wsłuchiwała się w spokojne trzaskanie ognia.
- W
lesie spotkałam jakiegoś mężczyznę - wyrwało jej
się
nieoczekiwanie.
Bracia z zainteresowaniem podnieśli głowy znad stołu.
- Mężczyznę,
który... - powiedział Kristian, jakby
chciał
jej pomóc w kontynuowaniu opowieści.
- Spotkałam
go na północ od jeziorka Svartdal.
Emma
chrząknęła. Inga stała pogrążona we własnych
myślach i wciąż widziała przed sobą tego mężczyznę jak żywego. Te jego jasne włosy, gładką skórę, te silne ramiona...
36
Emma znowu chrząknęła. Dlaczego ona to robi, pomyślała Inga zirytowana i zmarszczyła brwi. Zerknęła spod oka na służącą, by się przekonać, czy nie dzieje się nic złego. Wtedy dostrzegła ostrzeżenie w oczach Emmy. „Nie opowiadaj więcej", prosiły te oczy, „nie mów głośno nic o tym spotkaniu". Inga patrzyła na Emmę bezradnie,-ale ta nie odwróciła wzroku. Pokręciła tylko ledwo dostrzegalnie głową i złożyła ręce. Inga nic a nic nie rozumiała. Dlaczego ma nic nie mówić? Ludzie we dworze spragnieni są nowin, a ona sama też rzadko przeżywa coś nowego. Ale to uparte ostrzeżenie w oczach Emmy sprawiło, że milczała.
- Dlaczego
jakiś obcy człowiek włóczy się po naszych
lasach?
- spytał Kristiari gniewnie. - Nie chcę żadnych że
braków
ani innej hołoty w swojej posiadłości!
Inga ugryzła się w język, żeby nie zacząć bronić Martina. Nie warto mówić ojcu, jak ten obcy miał na imię, w każdym razie nie teraz, kiedy ojciec jest nie w humorze.
- Nie
mam pojęcia - mruknęła obojętnie. - Ja go tylko
widziałam,
nie rozmawiałam z nim.
Już więcej ani słowo nie padło na temat mężczyzny, którego spotkała.
Kristian wpatrywał się w tańczące płomienie. Od kominka płynęło miłe ciepło, ogień trzaskał wesoło, mimo to Kristian marzł. Zamyślony uniósł kieliszek z winem do ust i pociągnął łyk. Nie przepadał za mocniejszymi napitkami, ale bywało, że pozwalał sobie wypić kieliszek wina, kiedy rzeczywiście chciał się odprężyć i zebrać myśli.
Kim jest człowiek, którego Inga widziała w lesie?
Głęboko wciągnął powietrze, ale natychmiast je wypuścił, kiedy poczuł ukłucie w piersiach. Położył dłoń na sercu. Czyżby zaczynał mieć problemy z sercem? Właściwie w to nie wierzył, bo zawsze był silny i wytrzymały. To po-
37
nure myśli wywołują takie ukłucia. Niedobrze, jeśli człowiek ma na głowie tyle zmartwień.
Czy Inga spotkała któregoś z synów Laureńsa Storedala?
Kristian cofnął się i oparł głowę o fotel. Kciukiem i palcem wskazującym prawej ręki przycisnął powieki i westchnął. Granic Storedal nie chroni żaden płot, ale odkąd wrogość między nim i Laurensem wybuchła, wydawało się, jakby w lasach wyrosły wysokie mury. Do diabła, Lau-rens nie może go oskarżać, że włóczy się po polach należących do Storedal! Nie wkroczyłby na zatrutą ziemię, nawet gdyby go do tego zmuszano!
Którego z synów Laureńsa Inga spotkała? No cóż, pomyślał przytomnie, nie ma pewności, że to ktoś z tutejszych mieszkańców. Można przyjąć, że to był obcy mężczyzna ze wsi, ale...
Kristian wypił resztkę wina. Mimo wszystko - skąd się bierze to nieprzyjemne przeczucie, że któryś z potomków Storedalów naruszył granice jego posiadłości?
Zniecierpliwienie burzyło mu krew. Na szczęście Inga oddała dzisiaj list Nielsowi. Ten z pewnością nie potrzebuje zbyt wiele czasu, by mu na niego odpowiedzieć. Przecież już wcześniej obaj roztrząsali tę propozycję.
Kristian poczuł zimny pot na plecach. Miał nadzieję, że to nie potrwa długo, bo teraz czas zaczynał naglić...
Inga wyszczotkowała swoje długie włosy. Lśniące spływały jej na plecy, już dawno temu powinna była przestać szczotkować. Ale to uspokajające zajęcie, kiedy myśli płyną to tu, to tam. Tyle rzeczy ją ostatnio zastanawiało. Kim jest mężczyzna, którego spotkała, i dlaczego Emma uważa, że nie powinna nikomu o nim opowiadać? Zanim zdążyła się nad tym zastanowić, ktoś zapukał do drzwi.
Na zewnątrz stała Emma.
- Muszę z tobą porozmawiać. - Stara służąca niespo-
38
kojnie spoglądała na długi korytarz. Inga cofnęła się nieco i wpuściła ją do pokoju. Emma opadła na jedyne w tym pomieszczeniu krzesło, Inga natomiast usiadła na krawędzi łóżka. - Ten mężczyzna - zaczęła Emma z wahaniem - czy on ci powiedział, kim jest?
Właściwie to nie. Powiedział tylko, że ma na imię Martin.
No dobrze, to nie musiał już dodawać nazwiska bo ja natychmiast się domyśliłam, o kogo chodzi.
Jakim sposobem? - spytała Inga szeptem i położyła dłoń na bijącym głośno sercu.
Widziałam blask w twoich oczach, moje dziecko, mieniły się i jarzyły niczym gwiazdy.
Inga siedziała zakłopotana. Emma zdaje się znać ją lepiej niż ona sama. Bo Inga wciąż nie zdawała sobie sprawy z tego, jakie wrażenie obcy na niej wywarł. Zachwycała ją jego uroda, to trzeba przyznać, ale jakim sposobem Emma domyśliła się wszystkiego tak szybko? Szybciej, niż ona sama była w stanie to pojąć!
Inga wstała i podeszła do okna. Przycisnęła czoło do zimnej szyby. Przez nieszczelne futryny ciągnęło zimno.
Przecież go nie widziałaś. Więc skąd możesz wiedzieć, kogo spotkałam?
Nie tak trudno się domyślić - oznajmiła Emma stanowczo. - W pobliżu nie ma zbyt wielu dworów. Więc on musi pochodzić z któregoś z sąsiednich domów, bo do wsi jest za daleko, żeby ktoś chodził tutaj tak późno. A poza tym twoje zachowanie, twoje promienne spojrzenie, tak, wszystko mi mówi, że to musiał być młody mężczyzna.
No to powiedz mi, kim on właściwie jest - wyszeptała Inga i przymknęła oczy. - Nie dręcz mnie już dłużej w ten sposób. - Nie bardzo zdając sobie z tego sprawę, powiedziała głośno: - Oddbjorn i Tordis z Nedre Gullhaug mają synów Ingego i Ivara. Ale chłopcy nie skończyli więcej niż dziesięć i dwanaście lat, więc to żaden z nich! Halv-
39
dan i Hedvig z 0vre GuUhąug mają Torsteina, Torbjerna i córkę Ingebjorg. Znam i Torsteina, i Torbjorna, i to na pewno też żaden z nich...
A więc to musiał być jeden ż synów ze Storedal. Storedal to dwór leżący najbliżej Svartdal, ale między obydwoma domami panuje wrogość tak gwałtowna i silna, że Inga nigdy nie odważyła się nawet zapytać, co stało się jej przy czyną. Zawsze kiedy ojciec słyszy nazwisko właściciela Storedal, twarz mu blednie i mocno zaciska wargi. W Storedal mają trzech synów i dwie córki. Wszyscy są mniej więcej w jej wieku, trochę młodsi lub trochę starsi. To mógł być ktoś z nich, stwierdziła nagle.
Emma odwróciła się gwałtownie, aż krzesło zatrzeszczało.
- Inga,
moje dziecko, posłuchaj teraz starej kobiety...
Czoło
Ingi było lodowato zimne, kiedy oderwała je od
szyby. Kwiaty z mrozu stopniały w miejscu, na które padał jej oddech. Zobaczyła, że Emma chce powiedzieć coś, co jest dla niej zbyt trudne.
Stara splatała swoje powykrzywiane, spracowane palce i głośno przełykała ślinę. Kiedy jej mądre, matowe oczy napotkały spojrzenie błękitnych oczu Ingi, były pełne żalu.
Odkąd przyszłaś na świat, starałam się uchronić cię od wszelkiego zła. Główne zadanie mojego życia polegało na tym, by chronić cię przed bolesnymi chwilami. Zdarzało się, że biegłaś gdzieś, a potem wracałaś z poocieranymi kolanami i łokciami... Tego rodzaju ból można znieść, on szybko mija. Gorzej, jeśli ból zagnieździ się tutaj. - Emma położyła dłoń na sercu i poklepała się lekko po bluzce. - Jeśli ten ból zostanie tu na zawsze, człowiek jest zgubiony.
Dlaczego mi o tym opowiadasz? - spytała Inga bezbarwnym głosem.
Zapomnij o tym mężczyźnie, Inga. Martin nie jest dla ciebie.
Inga poruszyła się.
40
- Czy
zrobił coś złego? Czy popełnił jakieś przestęp-
stwo?
Emma pokręciła głową.
To szlachetny człowiek. Mimo to jednak... musisz się postarać, żeby pamięć o nim nie zagnieździła się w twoich myślach. Nie wolno ci się w nim zakochać. Bo to było- by dla ciebie brzemienne w skutki.
Nic nie rozumiem - zaprotestowała Inga, ale Emma ostrzegawczo uniosła w górę ręce. Jeszcze nie skończyła.
Nie mogę powiedzieć ci nic więcej - westchnęła. -1 jeszcze jedno: nie wolno ci o niego pytać ojca ani nikogo innego w naszym dworze. Nikt nie może wiedzieć, że spotkałaś akurat tego człowieka na naszej ziemi..,
- Co się właściwie tutaj dzieje? - mamrotała Inga czując, że strach pełznie jej po plecach. Wygląda na to, jakby w ciągu jednego dnia całe jej życie uległo przemianie.
Dotychczas uważała, że prowadzi życie wolne od zmartwień, chociaż ojciec często bywa wobec niej bezlitosny. Mimo tó wiedziała, że w głębi serca ją kocha. Chodzi tylko o to, że on nie ma kontroli nad własnymi uczuciami. Inga wiedziała, że droga od miłości do nienawiści jest krótka i czasami ojciec nie potrafi zachować równowagi między dobrem i złem.
Nie miała na co się skarżyć. We dworze nigdy nie brakowało jedzenia czy picia, ani dla ludzi, ani dla zwierząt. Inwentarz w Svartdal nie był wychudzony, kiedy wiosną wypuszczano go na zielone pastwiska. Zarówno konie, krowy, jak i owce były równie dobrze utrzymane wiosną, jak późną jesienią, kiedy zamykano je w oborach i stajniach.
Ponieważ do wsi było daleko, ojciec postarał się, żeby Inga i bracia mieli co roku własnego nauczyciela przez kilka letnich tygodni. Nauczyli się dzięki temu liczyć, pisać i czytać. Otrzymali ,też ogólne wprowadzenie w historię,
41
biologię i geografię. Początkowo Inga sądziła, że ojciec nie będzie chciał jej uczyć, skoro jest dziewczyną. Liczyła się z tym, że musi jej wystarczyć to, czego nauczy ją Emma na temat prowadzenia domu, ale popełniła błąd. - Trochę rozumu w głowie jeszcze nikomu nie zaszkodziło - mruknął któregoś dnia ojciec. Inga uważała, że żyje jej się dobrze i stosunkowo bezpiecznie. Czy teraz to poczucie bezpieczeństwa miałoby się ulotnić? Pomyślała o liście, który przekazała Nielsowi. Czy to było ostrzeżenie, że nadchodzą gorsze czasy? Czy w liście była mowa o tym, że Svartdal jest zadłużone i wkrótce popadnie w ruinę? Nie, to niemożliwe! Nic nie wskazywało na to, żeby ojciec popełnił jakieś błędy. Co miesiąc zwożono z lasów wielkie ładunki drewna. Tworzyły się długie karawany wozów, które transportowały je z dziedzińca w Svartdal do Holmestrand. Stamtąd drewno było przewożone do Drammen i Larvik. Dwór miał naprawdę spore dochody ze swoich lasów. Nie mogła też uwierzyć, żeby ojciec stracił pieniądze na jakichś nietrafionych inwestycjach, bo nigdy nie słyszała, by mówił o niepewnych interesach.
Nadal pozostawało dla niej tajemnicą to, że Niels wydawał się taki wzburzony treścią listu. Może to Niels winien jest pieniądze jej ojcu i nie stać go na spłacenie długu? Ale i w to Inga wątpiła. O ile zna Nielsa, to jest to rozsądny i poważny człowiek. Mimo wszystko, pomyślała już któryś raz tego samego dnia, gdyby były jakieś nieporozumienia, to ojciec osobiście pojechałby do Nielsa. Nie używałby jej jako posłańca.
A ten mężczyzna, Martin... Na myśl o nim zrobiło jej się gorąco. Poczuła w ciele słodkie mrowienie. Nie mogła zrozumieć tego tajemniczego lęku, który go otaczał. Co by się komu stało, gdyby Inga dowiedziała się o nim czegoś więcej? Nie mogła też pojąć, co niebezpiecznego jest w tym, że mogłaby o nim rozmawiać. Wiedziała, że ojciec ma we wsi duży respekt, a to zwykle rodzi i przyja-
42
ciół, i wrogów. Może nawet więcej wrogów, pomyślała ze smutkiem. Ale przecież Martin nie może być wrogiem jej ojca, jest na to chyba za młody. Ojciec potrafił zachowywać się szorstko wobec ludzi, których nie lubił. Nie przejmował się, co ludzie mówią albo o nim myślą. Inga nie znała człowieka, który byłby w większym stopniu panem siebie niż ojciec. Ludzie twierdzą, że jest zarozumiały, ale ojciec się z tego śmieje.
- Bo mam do tego powody - powiedział kiedyś, uśmiechając się szeroko. - Ludzie zawsze pogardliwie spoglądali na Svartdałów i muszę powiedzieć, że teraz bardzo się cieszę, kiedy widzę ich zawiść. Kiedy zazdrość szarpie ich serca, sprawia im to ból. Ja z tego powodu nie cierpię.
Za ojcem naprawdę trudno trafić, pomyślała Inga. Zaczynała już być zmęczona. Dzięki solidnym podwalinom, jakie przodkowie położyli pod rozwój dworu, on może królować nad okolicą. Coś takiego musi rodzić wrogość. Rozpięła bluzkę, zdjęła ją i powiesiła na oparciu krzesła. W zamyśleniu zdejmowała spódnicę i halkę. Starannie złożyła ubrania i spod poduszki wyjęła nocną koszulę.
Otuliła się starannie kołdrą i ziewnęła, ale dotychczas nie rozwiązała przyczyn konfliktu między ojcem i Martinem. Jeśli oni są wrogami, pomyślała sennie. Bó nawet tego nie wiedziała.
5
Dwa dni później Emma obudziła ją o świcie. Inga otworzyła oczy i uśmiechnęła się do służącej. Na dworze było ciemno, ale Emma trzymała w ręce świeczkę. Mdłe światełko wywoływało mroczne cienie na ścianach.
Musisz już wstawać, dziecko - szeptałaEmma. - Wieczorem będziemy mieć gości.
Gości? - powtórzyła Inga i spuściła nogi z łóżka. Natychmiast oprzytomniała. - A kto przyjeżdża?
Emma uśmiechnęła się, widząc jej zaciekawienie.
Szczerze powiedziawszy, nie wiem. I nie zamierzam pytać Kristiana. W swoim czasie się dowiemy. Ale teraz się pośpiesz, Inga. Dzisiaj jest mnóstwo do zrobienia. Będziesz musiała mi pomóc.
Zaraz przyjdę - obiecała Inga.
Kiedy stara służąca opuściła pokój, Inga ściągnęła nocną koszulę przez głowę. Przyjemnie było postawić stopy na miękkim futrzanym dywaniku, który leżał przy łóżku, ale przeniknął ją dreszcz, kiedy stanęła na lodowatych deskach podłogi. W pokoju panował chłód i Inga dostała gęsiej skórki.
44
Nalała wody do miednicy i ochlapała sobie twarz. Zimna woda dosłownie kłuła skórę, ale to przyjemne i orzeźwiające uczucie. Uznała, że dzisiaj nie ma czasu na gruntowne poranne mycie. Chciała jak najprędzej zejść do ciepłej kuchni, żeby dowiedzieć się więcej o tym, co ma się stać.
- Aleś się pośpieszyła - roześmiała się Emma.
Inga odpowiedziała jej uśmiechem i zaczęła przygotowywać śniadanie. We dworze jest wiele osób, które muszą coś zjeść, nim rozpoczną wykonywanie swoich codziennych obowiązków. Inga stawiała na stole chrupki chleb, kwaśne mleko, masło i różne sery. Przygotowała też wielki dzbanek kawy.
Kiedy wszyscy usiedli, Kristian zaczął rozdzielać codzienne obowiązki. Najpierw wskazał na Kristoffera i Kri-stera:
- Czy
możecie zaprząc konie do sań i przywieźć siano,
które
zostało na górskim pastwisku? W nocy spadł świeży
śnieg
i jest świetna okazja, żeby przetransportować siano
do
domu. - Czekał chwilę, aż chłopcy przytakną. - A wy,
Embrik,
01av i Lorang, będziecie ze mną zwozić drewno.
Kristian wyciągnął rękę po kawałek chleba. Nie miał w zwyczaju mieszać się do tego, co Inga, Emma i Lovise będą robić przez cały dzień. One miały swoje stałe zajęcia przy obrządku, przygotowywaniu jedzenia, sprzątaniu, reperowaniu ubrań i tak dalej.
Przy dojeniu krów Inga podśpiewywała pod nosem. Zadowolona poklepała po głowie zeszłorocznego cielaka i pozwoliła, by lizał jej palce. Nie przejmowała się tym, że cielak ją uślinił i ubrudził. Zwierzę porykiwało sympatycznie, kiedy podeszła, by nalać mu wody do koryta. Zanim wyszła i zamknęła za sobą drzwi, sprawdziła jeszcze, czy wszystkie zwierzęta mają doić jedzenia.
Wchodząc do domu, stwierdziła ze zdumieniem, że ojciec wciąż siedzi przy długim stole. To niebywałe, pomyśla-
45
ła. Ojciec nigdy nie traci czasu, to człowiek wiecznie zajęty. Dwór potrzebuje każdej jego wolnej minuty. Tymczasem siedzi tutaj, a na dziedzińcu bracia już zdążyli zaprząc do sań.
W kuchni panowała cisza. Zdumiewająca cisza, pomyślała Inga z lękiem. Byli sami, tylko ona i ojciec, Emma i Lovise znajdowały się gdzieś w innej części domu.
- Coś
dla ciebie mam- oznajmił ojciec, który siedział
odwrócony
do niej plecami. Trochę niezdarnie podniósł
jakiś
pakunek ze swoich kolan. Było oczywiste, że czekał
na
nią z tą schowaną niespodzianką. - Proszę, rozpakuj to,
Inga
- zachęcał. W jego głosie słyszała zadowolenie.
Drżącymi palcami Inga rozsupływała sznurek, którym była przewiązana paczka. Marudziła z tym dłużej, niż należało, ale nie mogła sobie przypomnieć, żeby ojciec dał jej kiedyś jakiś prezent bez specjalnej okazji.
- Ależ
ojcze! - zawołała zdumiona. - To przecież kup
ne
ubranie!
Kristian chrząknął.
- Jedna
zdolna krawcowa w mieście to uszyła. Kosz
towało
mnie wprawdzie majątek, ale nic nie jest za drogie,
kiedy
szukam czegoś dobrego dla swojej córki. Rozłóż to,
Inga,
chciałbym zobaczyć, jak bardzo ci w tym do twarzy!
Inga zrobiła, co kazał, ale najpierw musiała, wstrzymując dech, pogłaskać materiał sukienki. Chłodna, mięciut-ka tkanina układała się pięknie pod jej palcami. To suknia, suknia z czerwonego aksamitu.
Wspaniała, ojcze, naprawdę wspaniała - westchnęła Inga wzruszona. - Ale skąd ta krawcowa wiedziała, jakie mam wymiary?
Och - burknął Kristian. - Wystarczy, że przymknę oczy, a widzę przed sobą twoją postać. To ja podałem krawcowej wymiary z głowy. I, jak widzę, opisałem cię właściwie. ,
Inga zarumieniła się ze szczęścia. Ojciec o niej myślał!
46
Potrafił wywołać w pamięci jej postać i chciał sprawić jej radość nową sukienką. To wprost nie do uwierzenia!
A kiedy będę mogła ją włożyć? - spytała z przejęciem.
Dziś wieczorem, Inga. Chcę, żebyś ją na sobie miała, kiedy przyjadą goście.
Fakt, że ojciec z nią rozmawia, dodał jej odwagi. I mówił takim łagodnym głosem. Postanowiła więc zadać pytanie:
- A kogo się spodziewasz?
Uśmiech na wargach ojca zgasł tak samo szybko, jak się pojawił, twarz mu spoważniała.
- Poczekaj, a zobaczysz.
Inga zrozumiała, że rozmowa dobiegła końca, i przeklinała własną ciekawość. Nie powinna była zadawać takich pytań, w każdym razie nie teraz, kiedy tak dobrze im się rozmawiało.
Wyszła z kuchni i pobiegła do swojego pokoju. Ostrożnie rozpostarła suknię na łóżku. Miała wielką ochotę ją przymierzyć, ale nie chciała tracić czasu.
Kiedy wróciła na dół, ojca już nie było. Emma nuciła coś w jadalni. Inga podeszła do otwartych drzwi i oparła się o futrynę.
Śmiertelnie mnie przeraziłaś, dziewczyno - jęknęła Emma, kiedy nagle zauważyła Ingę. Zamierzyła się na nią, ale wcale nie była zła. Kiedy przechodziła obok Ingi, po-czochrała lekko jej włosy.
Co masz zamiar podać dziś wieczorem? - spytała Inga.
Myślałam, żeby na początek podać zupę rybną. Pamiętasz przecież, że wczoraj mieliśmy na obiad rybę, a ja zostawiłam głowy i ogony.
Ty zawsze o wszystkim pomyślisz - rozpromieniła się Inga.
47
Przygotowywałam wspaniałe obiady w tym dworze, przed...
Przed? - Inga przyglądała się jej badawczo. - Tak rzadko zaprasza się gości tutaj do Svartdal. Czasem tylko świętujemy spotkanie z jakimiś dalekimi krewnymi albo do ojca przychodzą panowie w interesach. Ale już dawno nie było tu żadnych przyjaciół. Zresztą ojciec niewielu ludzi nazywa przyjaciółmi.
Inga oczekiwała, że Emma zacznie jej wyjaśniać, ale tamta nie odezwała się ani słowem.
Opowiedz mi - zachęcała stanowczo, kiedy Emma nie podejmowała wątku. - Kiedy bywały tutaj te wspaniałe obiady?
Przeważnie za czasów twojej matki... - odparła Emma z poczuciem winy.
Trudno mi wyobrazić sobie nasz dziedziniec wypełniony roześmianymi, pięknie ubranymi ludźmi - powiedziała Inga. - I ojciec jako rozbawiony gospodarz? Niemożliwe! To chyba mama go przekonywała, żeby zapraszał tutaj ludzi?
Nagle poczuła gwałtowną tęsknotę za matką. Miała wrażenie, że gardło zaciska się jej boleśnie. Mówiła dalej w zamyśleniu:
Nigdy przedtem nie myślałam tyle o mamie. Nigdy jej przecież nie widziałam ani z nią nie rozmawiałam, ale... w ostatnim czasie bardzo tęsknię za tym, żeby mieć matkę. Muszę to przyznać. Tęsknię za tym, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o tej nieznajomej kobiecie, której częścią przecież jestem.
Zostaw przeszłość w spokoju - poprosiła Emma z uporem. - Grzebanie się w niej do niczego dobrego nie doprowadzi.
. - Nikt mi nie chce powiedzieć...
- Cicho
bądź, Inga - upomniała ją Emma ze smutkiem
w
głosie i położyła palec na jej wargach. - To ojciec powi-
48
nien ci opowiedzieć o przeszłości, nie ja. Bądź taka dobra i nie pytaj mnie więcej.
Inga poczuła się urażona. Mimo to musiała uszanować życzenie starej. Kochała Emmę i nie chciała zmuszać jej do mówienia czegoś, na co ona sama nie ma ochoty. Ich spoj -rzenia się spotkały. Inga dostrzegła ból w oczach Emmy z powodu tego, że nie może jej pomóc, uśmiechnęła się więc do starej służącej, jakby chciała ją pocieszyć.
- Podamy dzisiaj wszystko, co dwór ma najlepszego - oznajmiła Emma z wypiekami na policzkach. •
Kiedy Emma zajęła się przygotowaniem obiadu, Inga zaczęła sprzątać w jadalni i nakrywać do stołu. Wyjęła porcelanowy serwis i srebrne sztućce. Czas mijał szybko. Trzeba jeszcze tyle rzeczy zrobić, zanim we dworze pojawią się goście.
Inga po raz kolejny zerknęła w okno i stwierdziła, że zaczyna się ściemniać. Jej ciało przeniknął miły dreszcz. Ciekawe, kto też przyjedzie?
Kiedy ojciec i bracia poszli się przebrać, Inga pobiegła do swojego pokoju. Znowu podziwiała nową suknię, leżącą na łóżku. Wprost trudno uwierzyć, że ojciec podarował jej coś tak pięknego. I na dodatek suknia jest czerwona! Inga nigdy nie miała żadnych ubrań w mocnych, czystych kolorach. Przeważnie jej sukienki były szyte z szarego lub czarnego samodziału. Bluzki też miała tylko białe albo czarne.
Suknia bardzo ładnie opinała piersi i talię, spływała po biodrach i rozszerzała się wyraźnie ku dołowi. Niczym suknia ślubna, pomyślała Inga, nie mogąc się napatrzeć własnemu odbiciu w lustrze. Było jej w tej sukni bardzo do twarzy, co do tego nie można mieć wątpliwości. Podkreślała piersi, wskazujące, że Inga jest już dorosłą kobietą, w talii jednak sukienka wyraźnie ją wyszczuplała.
Wyszczotkowała włosy, postanowiła jednak ich nie za-
49
płatać, niech swobodnie spływają na plecy. Zresztą i tak nie miałaby cierpliwości na zajmowanie się wyszukaną fryzurą. Przyjdzie taki czas, kiedy będzie musiała je zaplatać w warkocze i ukrywać pod czepkiem. Tak będzie od chwili, kiedy Inga wyjdzie za mąż. Wtedy nie będzie już mogła pozwalać, żeby włosy niczym czarny wodospad spadały na ramiona. Zarumieniona zrobiła kilka tanecznych kroków pośrodku pokoju, po czym ukazała się braciom czekającym w jadalni. Emma aż klasnęła w dłonie z zachwytu.
- Czy
nasza huldra wybiera się na bal? - spytał Kristof-
fer
zaczepnie.
Inga tylko prychnęła w odpowiedzi, ale spostrzegła w jego wzroku coś, co mogło przypominać dumę.
- Embrik,
zamknij usta - Krister szturchnął w bok
młodego
parobka.
Embrik stał jak zaczarowany widokiem Ingi. Wyraźnie się przy tym zaczerwienił.
- Jaki
mężczyzna nie zacząłby się gapić, kiedy ukaże się
takie
zjawisko? - w jego słowach brzmiał upór, ale chłopak
zaraz
zaczął się śmiać.
Inga poczuła się lekko urażona uwagą służącego, ale jego słowa wywołały strumień ciepła w jej ciele. Kiedy usłyszała na dworze dźwięk dzwoneczków u sań, żołądek Ścisnął się jej z podniecenia. Oddychając nerwowo, pobiegła do okna, by zobaczyć, kto to przyjechał, ale widziała jedynie blask pochodni, które zapalono przed drzwiami. Sanie wjeżdżały na dziedziniec.
Wszyscy nasłuchiwali.
Inga zmarszczyła brwi. Ona już przedtem słyszała te dzwonki u sań! Skuliła się i opuściła ramiona, cała radość z przyjęcia prysła. Poczuła się po prostu trochę oszukana! Przez cały dzień czekała, aż będzie mogła powitać nowych, sympatycznych ludzi. Konie, które teraz wkraczały na dziedziniec, pochodzą z dworu Gaupås. Inga odniosła wraże-
50
nie, że stroiła si bez powodu. Jęknęła cicho i miała ochotę odejść od okna. Całe napięcie się ulotniło. Dlaczego ojciec nie powiedział, że to tylko Niels Gaupås jest zaproszony na ten obiad? Co w tym może być nowego i podniecającego? No dobrze, pomyślała pojednawczo, przecież nawet się nie zająknął na temat tego, kto przyjedzie. To ona sama wzbudziła w sobie te wielkie oczekiwania. I kogo właściwie tak wyglądała?
Ojciec i Lorang wyszli sędziemu na spotkanie. Lorang zaczął wyprzęgać konie z sań, by wprowadzić je do stajni. Przygotował tam już dla nich wodę i obrok.
Inga widziała przez okno, jak Niels zeskakuje na ziemię. Ojciec wyciągnął rękę w stronę kogoś, kto nadal siedział w saniach.
Och nie! - wyrwał jej się pełen rozczarowania okrzyk. - Niels przywiózł ze sobą córki! W drzwiach stanie wkrótce zarozumiała, wystrojona Gudrun.
Spróbuj ją lepiej poznać - doradzała Emma. - Może nie wyda ci się wtedy taka niesympatyczna. Gudrun mogła się zmienić od czasów dzieciństwaj
Jakoś trudno mi w to uwierzyć - wymamrotała Inga cierpko. - Poza tym ona nigdy nie była specjalnie mną zachwycona, więc dlaczego teraz nagle miałoby się to zmienić?
Kiedy Niels wszedł dp domu, ujęła jego spoconą dłoń i dygnęła pięknie. Miała wrażenie, że jego wzrok nieprzyzwoicie długo spoczywa na jej biuście. Sędzia pośpiesznie zwilżył wargi jasnoczerwonym językiem i musiał odchrząknąć, zanim powiedział „dobry wieczór".
- Jak
to miło, że przyjechaliście - oznajmiła Inga, czu
jąc,
że kłamstwo dławi ją w gardle.
Ona i Gudrun dygnęły przed sobą na powitanie. Gudrun się nie uśmiechnęła, wpiła w nią tylko pełne wrogości spojrzenie. Nie skomentowała też mojej nowej sukni, pomyślała Inga zirytowana. Gudrun jest niczym pług do
51
głębokiej orki, przyszło jej do głowy i uznała, że to właściwe określenie dla tej mało sympatycznej istoty. Ma barki szerokie jak chłop, ani śladu talii czy bioder. Właściwie nie jest brzydka, przyznała Inga zamyślona, ale nie ma wdzięku i lekkości.
Sigrid była całkowitym przeciwieństwem siostry, miała zwinne ciało, bladą twarz i wielkie, okrągłe oczy. Włosy zaczesywała do tyłu i zaplatała w niemal sztywne warkocze. Inga musiała się powstrzymać, żeby nie podrapać się w głowę, na widok tych mocno naciągniętych włosów Sigrid poczuła, że boli ją skóra.
Sigrid wyglądała na przestraszoną, jakby znalazła się w niewłaściwym miejscu, kiedy wszyscy się nawzajem witali, ona skryła się za plecami ojca.
Było jasne, że Gudrun nauczyła się konwersacji i obiad rzeczywiście przebiegał w bardzo przyjemnym nastroju. Dziewczyna zwracała się głównie,do Kristoffera i Kriste-ra, a Inga przysłuchiwała się z zainteresowaniem. Tak jak przypuszczała, Gudrun okazała się pewną siebie kobietą. Inga musiała przyznać sama przed sobą, że ona również wie, o czym mówi. Niezależnie od tego, o czym bracia rozmawiali, Gudrun była w stanie w tej rozmowie uczestniczyć. Wyglądało też na to, że świetnie się zna na prowadzeniu dworu.
Ona sama rozmawiała trochę z Sigrid. Musiała wyciągać poszczególne słowa z nieśmiałej dziewczynki, powoli jednak Sigrid jakby odtajała. Kiedy po raz pierwszy uśmiechnęła się skrępowana, była jak odmieniona. To naprawdę bardzo sympatyczna istota!
Po znakomitej zupie rybnej i wyszukanym daniu głównym, złożonym z kilku rodzajów mięsa i groszku, wszyscy zostali poproszeni do salonu, gdzie podano deser.
Przygotowałam twój ulubiony deser, Kristian - powiedziała z uśmiechem Emma. - Pudding migdałowy!
Nic dziwnego, że wytrzymywałem z tobą przez te
52
wszystkie lata - żartował Kristian dobrotliwie. - Jesteś najlepszą gospodynię w okolicy!
Emma przyjęła żart z uśmiechem, wycofała się i zamknęła za sobą drzwi do kuchni.
Po deserze ojciec zwrócił się do Ingi: ,
My, mężczyźni, musimy teraz trochę porozmawiać, więc ty zajmij się Gudrun i Sigrid...
Dlaczego Kristoffer i Krister mogą zostać? - spytała Inga zuchwale, czując coś, co mogło przypominać złość. Słowa popłynęły jej z ust, zanim zdążyła pomyśleć: - Mam taką samą ochotę uczestniczyć w rozmowie na temat dworu jak Kristoffer i Krister. Jeśli ma się wydarzyć jakaś katastrofa, to z pewnością dotknie także mnie...
Kristian popatrzył na nią surowo.
- Kobiety
nie mają nic do roboty tam, gdzie mężczyźni
będą
dyskutować o ważnych sprawach. Tak po prostu jest.
Idźcie
teraz!
Inga drgnęła, widząc, że Niels szuka czegoś w wewnętrznej kieszeni kamizelki. Zaraz potem położył na stole list, który niedawno sama mu przekazała. Nietrudno było rozpoznać piękne, pełne zawijasów pismo ojca i jego pieczęć. Wszystkie narzędzia we dworze były tak samo znaczone: inicjały ojca, K jak Kristian i S jak Svart-dal. Ojciec zamykał czerwonymi łąkowymi pieczęciami tylko wyjątkową korespondencję, ale tak właśnie uczynił z tym listem.
Inga wolno wypuściła z płuc powietrze i szukała czegoś, czym mogłaby zająć Gudrun i Sigrid. Czym one wszystkie trzy miałyby wypełnić czas? Jeśli zabierze je do izby, to będą siedziały sztywno każda na swoim krześle. Inga nie była w stanie myśleć o przytłaczającej ciszy, jaka wtedy zapanuje.
Mogę wam pokazać nową klacz i jej źrebaka - zaproponowała nagle.
Dziękuję, już wcześniej widywałam źrebaki - odpar-
53
ła Gudrun opryskliwie i podniosła wzrok znad szydełkowej robótki, którą ze sobą przywiozła.
Nie zaboli cię, jak zobaczysz nasze konie - warknęła Inga. Spojrzenia dziewcząt spotkały się nad stołem. Inga uniosła głowę. Mowy nie ma, żeby pierwsza miała cofnąć wzrok!
To bardzo dobry pomysł - przyznał Kristian cicho. Jego głos sprawił, że Gudrun odwróciła wzrok.
Urodził wam się źrebak o tej porze roku? - spytał Niels z zainteresowaniem.
Kristian przytakiwał z tajemniczą miną.
- Jesienią
kupiłem kobyłę, uważałem, że to dobry za
kup,
chociaż trochę mnie dziwiło, że jest taka gruba. Wi
docznie
dobrze odżywiona, myślałem sobie. A kiedy zaraz
po
Bożym Narodzeniu urodziła pięknego źrebaka, uzna
łem,
że zakup jest jeszcze lepszy.
Mężczyźni zaczęli się śmiać. Kristian Svartdal był zna? ny z tego, że robi dobre interesy, chociaż kupując kobyłę, nie wiedział, że kupuje też źrebaka.
Dziewczęta ubrały się w sieni, włożyły rękawice i czapki. Na dworze było zimno, księżyc wzniósł się bardzo wysoko na niebie. Świecił teraz przymglonym, złotawym blaskiem. Dzisiaj nie ma pełni, pomyślała Inga i poczuła skurcz żo łądka. Pełnia była tamtego wieczora, kiedy w lesie spotkała Martina... Nie wiedziała dobrze, co się z nią stało, ale nagłe policzki, jej zapłonęły. Przyłożyła zimne rękawice do twa rzy w nadziei, że trochę ostudzą zaczerwienioną skórę.
- Ubrudzimy
sobie suknie - oznajmiła Gudrun i za
trzymała
się zdecydowanie przed stajnią.
Za stajnię odpowiadał Lorang i utrzymywał ją w nienagannym porządku. Za każdym razem, kiedy wprowadził konie, starannie zamiatał podłogę, usuwając wszelki brud i słomę.
- No
to podnieś ją trochę - prychnęła Inga urazo
na
w imieniu Loranga. - Nie masz na sobie ślubnej sukni
z
długim trenem!
54
Jakaś ty podła - jęknęła Gudrun wstrząśnięta.
Tak uważasz? Nie możesz chodzić po dworze wystrojona niczym lalka. Myślałam, że przynajmniej tyle rozumiesz.
Gudrun wpiła w nią spojrzenie, ale Inga udawała, że wcale się tym nie przejmuje. Nie mogłaby zaprzeczyć, że czuje się rzeczywiście podła, tak jak to Gudrun powiedziała. Bo przecież Gudrun nigdy nie chodzi wystrojona. Ta młoda kobieta przywykła do ciężkiej pracy, rzadko wkłada na siebie piękne ubranie.
Inga dygotała jak w febrze. Jak doszło do tej wrogości między nimi? To prawda, że kłóciły się w dzieciństwie, ale przecież teraz powinny już z tym skończyć. Dlaczego Gudrun przygląda jej się tak paskudnie? Czy Gudrun wie o niej coś, z czego Inga sama nie zdaje sobie sprawy? W popłochu zastanawiała się, czy czasami ostatnio nie zrobiła czegoś, co mogłoby wywołać irytację Gudrun. Tylko co by to mogło być?
Och, jaki śliczny! - zaćwierkała Sigrid, kiedy tylko dostrzegła źrebaka. Szare, długonogie zwierzątko stało w głębi boksu. Za jakiś miesiąc lub dwa źrebak będzie tak samo lśniący i czarny jak jego matka. - Czy mogłabym do niego wejść? -. Sigrid spojrzała na Ingę błagalnie.
Oczywiście - uśmiechnęła się Inga i otworzyła drzwi boksu.
Źrebak
obwąchiwał je zaciekawiony, a Sigrid popiski
wała
cichutko z radości, kiedy przytulał do jej dłoni swoje
wilgotne,
jedwabiste chrapy.
Inga zerkała spod oka na Gudrun, stojącą nieco z boku z bladym uśmiechem na wargach. A więc i ona dała się uwieść wdziękowi źrebaka, pomyślała Inga zadowolona. Bo chyba tylko człowiek o sercu z kamienia nie daje się oczarować młodym zwierzętom. Starały się zabijać czas w tej stajni. Żadna nie miała ochoty wrócić do domu ani włączyć się do poważnej rozmowy między Kristianem
55
i Nielsem. Inga zdjęła rękawice i chuchała w zmarznięte pałce. Powinna spróbować zatrzymać w rękach ciepło do powrotu.
Nagłe wpadł jej do głowy pomysł: czy mogłaby spytać Gudrun, kim jest Martin? Powiedział przecież, że Gaupås zna dobrze. Już otworzyła usta, by zadać pytanie, ale zrezygnowała. Nieprzystępna, zawzięta twarz Gudrun sprawiła, że Ingę opuściła odwaga. Gudrun z pewnością nie zechce jej pomóc, nie! Przeklinała własną bezmyślność. Nie powinna była zachowywać się pogardliwie wobec Gudrun, ani teraz, ani wtedy, kiedy odwiedziła ich dwór. Wówczas mogłaby liczyć, że najstarsza córka z Gaupås chętnie opowie jej o nieznajomym coś więcej.
Ze złością kopnęła jakiś kamień, leżący na ziemi. Siostry spojrzały na nią bez słowa, a ona zawstydzona spuściła wzrok. Na szczęście nie minęło wiele czasu, a Emmą zawołała, że mają wracać, bo zaraz poda kawę i ciasto.
Kiedy weszły do salonu, nagle zrobiło się cicho. Ojciec lustrował Ingę dziwnym spojrzeniem, a ona uśmiechnęła się do niego nieśmiało. Kristian przez chwilę siedział bez ruchu, ale potem odpowiedział jej uśmiechem.
Inga spoglądała na Kristoffera i Kristera. Szukała w ich twarzach jakiejś zmiany, chciała stwierdzić, czy są zadowoleni, czy może smutni. Żaden z braci nie chciał jednak na nią spojrzeć. Czyżby nigdy nie miała się dowiedzieć, o czym tutaj rozmawiano? To ją irytowało, równocześnie napełniało jakimś niewytłumaczalnym lękiem. Coś wisi w powietrzu, coś się wydarzy, a Inga nie może się dowiedzieć, o co chodzi. Aż się paliła do tego, by wyjaśnić tajemnicę, a}e nie zdobyła się na pytania. Żaden z obecnych tu mężczyzn nie zachęcał do takiej otwartości.
Pochodnie na dziedzińcu dawno pogasły, kiedy goście zaczęli się w końcu żegnać.
Niels ujął rękę Kristiana, uścisnął mocno i zapewnił:
56
W takim razie umowa stoi.
Umowa stoi - przytaknął kristian i przyjaźnie potrząsał ręką gościa.
Rodzina Svartdalów stała na schodach, dopóki sanie z Gaupås nie zniknęły w zimowym mroku.
6
Inga ocknęła się, czując słodkie pulsowanie w całym ciele. Przewracała się w łóżku z boku na bok, nagle otworzyła szeroko oczy. Miała tej nocy niezwykły sen. Najpierw nie pamiętała niczego, powoli jednak wspomnienia zaczęły wracać. Jak mogło jej się śnić coś tak grzesznego? Ogarnął ją wstyd, naciągnęła kołdrę na głowę w nadziei, że uda jej się schować. Oddychała szybko, z drżeniem.
We śnie stała na szczycie wzniesienia w pobliżu dworu. Była sama, ale każdą cząsteczką (ciała czuła, że na kogoś czeka. Usłyszała trzask jakiejś łamanej gałązki, ale nadal stała nieruchomo. Nawet wtedy, kiedy męska postać stanęła tuż za nią, bardzo blisko, Inga się nie przesunęła. Odchyliła głowę w tył i jęknęła z rozkoszy. Głowa znalazła oparcie na silnej piersi. Mężczyzna objął ją w talii. Jego oddech był ciężki z pożądania. Ręce przesuwały się w górę. Inga splotła swoje dłonie z tyłu na jego plecach i przycisnęła go mocno do siebie. W końcu położył ręce na jej naprężonych piersiach. Bardzo chciała, żeby wsunął je pod bluzkę, by mogła poczuć jego gorącą skórę, ale on tego nie zrobił. Inga kręciła głową i pojękiwała cichutko...
58
Zrzuciła z siebie kołdrę, leżała przez dłuższy czas i patrzyła przed siebie. Nigdy przedtem nic takiego jej się nie śniło, a pożar, jaki wzniecił w jej żyłach ten sen, powodował wstrząs. Wprost ńie mogła uwierzyć, że nosiła w sobie takie uczucia. Z przerażeniem stwierdziła, że zaczyna być dorosłą kobietą, z jej tęsknotami i potrzebami. Ogarnięta wstydem zerkała w dół na swoje szczupłe ciało. W ostatnich latach biodra jej się zaokrągliły, piersi zrobiły się większe. Twarzy mężczyzny ze snu Inga nie widziała, wiedziała jednak, że ma duże, silne ręce...
Powoli opadła z powrotem na poduszki i uśmiecha -ła się, patrząc w sufit. Nigdy nie myślała o mężczyznach w ten sposób. Oczywiście widywała urodziwych chłopców, ale t ni nigdy nie doprowadzali jej ciała do takiego wzburzenia. Ze zgrozą przypomniała sobie jednego z chłopców, który pracował u nich dwa lata temu przy sianokosach... Był bardzo pomocny, wesoły i gadatliwy. Nie mogła zaprzeczyć, że rzucała powłóczyste spojrzenia w stronę silnego, zwinnego chłopaka.
Pewnego dnia podszedł do niej w sadzie, gdzie zbierała jabłka. Jabłka nie były jeszcze całkiem dojrzałe, ale Inga zbierała do koszyka to, co spadło na ziemię. Po południu Emma miała ugotować z nich marmoladę, nie miało więc znaczenia, że owoce są niezbyt piękne i plamiste. Zgniłe części można po prostu wyrzucić. Ten chłopak, Hans Fred-rik, oparł się o pień drzewa i patrzył na nią roziskrzonym wzrokiem. Inga nie potrafiłaby teraz powiedzieć, jak to wszystko się stało, bo była jak zaczarowana tym jego zainteresowaniem, ale nagle chłopak przyciągnął ją do siebie i zaczął całować szorstkimi, pożądliwymi wargami. Pamiętała, że nie była w stanie mu się przeciwstawić, ale też nie odczuwała niczego specjalnie przyjemnego.
Potem uśmiechali się do siebie onieśmieleni, a Hans Fredrik wrócił do swoich zajęć z zadowolonym uśmieszkiem na ustach.
59
Następne spotkanie z tym chłopakiem nie było już ta kie miłe. Zakradł się do obory, kiedy wieczorem Inga doi? ła krowy. Była niezadowolona, że tam przyszedł, mimo to serce zaczęło jej szybciej bić.
Chodź - roześmiał się i złapał ją zdecydowanie za spódnicę. - Chodź ze mną na siano.
Na siano?
Hans Fredrik przystanął gwałtownie.
- Nie
wygłupiaj się - warknął złowieszczo i roześmiał
się
nieprzyjemnym, zimnym śmiechem. - Już ja dobrze
wiem,
za czym tęskni córka w tym dworze...
Inga siedziała na stołku do dojenia jak skamieniała, Nie chciała za nim pójść, ale nie odważyła się też uciekać. On przestał się śmiać, wciąż tylko oblizywał wargi i zaczął rozpinać pasek u spodni.
Doskoczył do niej gwałtownie i wplótł palce w jej długie włosy. Jednym szarpnięciem podniósł ją ze stołka, a Inga jęknęła z bólu. Miała wrażenie, że wyrwie jej wszystkie włosy z głosy, nie mogła stawiać oporu, musiała za nim iść. Wstrząs wywołany tym, że została napadnięta w tak brutalny sposób, odebrał jej głos, nie była w stanie krzyczeć. Ona, która zaczynała wierzgać niczym wściekły byk, gdy tylko ktoś podszedł do niej zbyt blisko, nie potrafiła teraz wykrztusić słowa.
Chłopak z całej siły pchnął ją na siano. Padając, uderzyła się w głowę o belkę i przenikliwy ból po prostu ją zamroczył. Oszołomiona spostrzegła, że podciąga jej spódnicę w górę. Odrzucił pasek na ziemię.
Przerażenie odebrało jej siły. Nie mogła uwierzyć, że to się jej przytrafiło, nigdy w życiu by nie uwierzyła, że mogłaby leżeć sparaliżowana strachem. Kiedy gwałtownie rozwarł jej nogi, Inga jęknęła. Hans Fredrik był ciężki. Zbyt ciężki, by mogła go od siebie odepchnąć. Łzy spływały jej po policzkach. Nie, nie, myślała i nagle ogarnęły ją mdłości. Wolno, bardzo wolno budziła się z oszołomienia. Rap-
60
tem zawyła przerażona i zaczęła drapać go po twarzy. Wbijała paznokcie w jego policzki, zauważyła, że krew cieknie z ran.
Hans Fredrik lekko się nad nią uniósł. Zaciśnięta pięść świsnęła w powietrzu i trafiła dziewczynę prosto w twarz. Cios był taki silny, że jej głowa z łoskotem uderzyła o podłogę. Świat zaczął wokół niej wirować, wiedziała, że jest bliska omdlenia.
Nagle powietrze przeszył wściekły ryk, a Inga stwierdziła, że nie czuje już na sobie ciężaru napastnika, jakby Hans Fredrik uniósł się w górę. W oszołomieniu obciągnęła spódnicę, potem podniosła się z trudem i z płaczem powlokła w najdalszy kąt obory.
To ojciec przyszedł jej z odsieczą. Złapał chłopaka za kołnierz, uniósł w górę i cisnął nim o ziemię. Hans Fredrik jęczał i błagał o litość, ale Kristian podniósł go raz jeszcze. Inga krzyknęła. Wzrok ojca był dziki z wściekłości, ledwo poznawała jego wykrzywioną twarz, którą w dodatku przesłaniały czarne włosy. Postawił chłopaka na nogi, błyskawicznie wyjął nóż i przyłożył mu do krtani. Błysnęła szara stal, nóż przesuwał się po szczupłej szyi Hansa Fredrika. Drgał w potężnych rękach Kristiana.
- Boże
kochany, ojcze - błagała Inga udręczona. - Nie
rób
mu krzywdy. On Jiie jest tego wart.
Oczy ojca jarzyły się tuż przed nią, wyglądało jednak na to, że się rozmyślił.
- Tak,
Inga, masz rację. On nie jest tego wart. - Potem
wypuścił
Hansa Fredrika, który runął na ziemię niczym
worek
kartofli. - Wynoś się! Nigdy więcej nie pokazuj mi
się
na oczy!
Hansowi Fredrikowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Błyskawicznie zniknął z obory.
Ojciec zrobił krok w kierunku Ingi, ale zaraz przystanął. Miała wrażenie, że chciał ją o coś zapytać, ale tego nie zrobił. Odwrócił się na pięcie i również wyszedł.
61
Inga opadła na siano. Gryzła własną rękę i ze świstem wciągała powietrze. Boże drogi, co by się stało, gdyby ojciec nie przyszedł? Czy Hans Fredrik spełniłby swój zamiar?
Włosy kleiły się do zalanych łzami policzków. Odgarnęła je obiema rękami. Co sobie właściwie ten parobek myślał? Że pójdzie z nim na siano tylko dlatego, że pozwoliła się pocałować w sadzie? Czy naprawdę uważał ją za pospolitą dziwkę? Palił ją wstyd, że ojciec widział ją w takiej upokarzającej sytuacji. Na szczęście nie dopuścił do najgorszego, ale mimo wszystko to przykre, że widział ją w takim położeniu. Taką upokorzoną. Taką bezbronną.
Twój ojciec poszedł do salonu - powiedziała Emma cicho do Ingi po obiedzie. Inga miała wrażenie, że głos starej służącej brzmi dziwnie ponuro. - Chce z tobą rozmawiać.
Teraz?
Tak. W cztery oczy.
Inga otarła spocone dłonie o spódnicę, zapukała do drzwi i weszła do izby. Ojciec stał odwrócony do niej plecami. Przez chwilę panowała kompletna cisza, której ani ona, ani on długo nie burzyli.
- Usiądź,
Inga. - Ojciec odwrócił się i popatrzył na
córkę.
Inga przykucnęła na miękkiej kanapie. Coś wisiało w powietrzu, coś, co miało w sobie zapowiedź nieszczęścia, żołądek dziewczyny zacisnął się z przerażenia.
- Zaczynasz już być dojrzałą kobietą...
Inga przycisnęła dłonie do policzków. Ze wstydu zrobiło jej się gorąco. Rzadko rozmawiała ze swoim ojcem sam na sam, a teraz on oznajmia otwarcie, że zauważył, iż córka stała się w pełni dorosłą kobietą.
62
Kristian chrząknął. ..- Chciałbym zachować cię we dworze najdłużej, jak to możliwe, bo musisz się jeszcze wiele nauczyć. Kobieta musi dużo wiedzieć, jeśli sama ma zostać gospodynią... Emma ma z ciebie wiele pociechy i wiem, że się od niej dużo uczysz.
- Masz
rację, ojcze, tak właśnie jest. Z Emmą dobrze
mi
się pracuje. Lubimy nawzajem swoje towarzystwo, a ja
jestem
do niej szczerze przywiązana.
Ojciec przytakiwał z powagą.
Ale czas, żebyś znalazła sobie męża i dwór...
To chyba nie będzie łatwe - wtrąciła Inga zuchwale. - Mnie przecież tak rzadko wolno bywać na tańcach. A mieszkamy z daleka ód innych ludzi i...
Kristoffer znalazł sobie znakomitą dziewczynę we wsi.
Nie możesz mnie porównywać z Kristofferem - przerwała mu spontanicznie. - On może jeździć do wsi, kiedy tylko ma na to ochotę.
Ubiegłego lata Kristoffer przywiózł do domu Sorine, córkę właściciela domu Hotvedtgarden. Cała rodzina natychmiast ją polubiła. To miła osóbka o promiennych niebieskich oczach. Serine niewiele powiedziała w czasie wizyty, ale cała jej postać świadczyła, że to wspaniała dziewczyna. I nikt nie miał wątpliwości, że Kristoffer stracił dla niej serce.
Jest przecież różnica między chłopcami i dziewczętami - Kristian lekko podniósł głos. - W swoim czasie to Kristoffer przejmie dwór. Jest więc ważne, żeby zaręczył się z dziewczyną, która urodzi mu wiele dzieci. A żeby do tego doszło, to ja zgodzę się, by wziął sobie za żonę tę, którą zechce.
Nie rozumiem... - odważyła się powiedzieć Inga. - Może się przecież zdarzyć, że wkrótce znajdę mężczyznę, z którym bym chciała dzielić życie.
63
Ojciec ogorzałą dłonią przeczesał włosy. Poruszył się niespokojnie.
Inga, moje dziecko. Nie mulisz nikogo szukać. Ja już znalazłem mężczyznę, który bardziej niż chętnie chciałby cię pojąć za żonę.
Teraz sobie ze mnie żartujesz, prawda? Mówisz tak po to, żebym się jak najszybciej zdecydowała. Wiem, że jestem już w wieku odpowiednim do zamążpójścia, ale czy naprawdę tak ci się śpieszy? - Inga zwijała w palcach chusteczkę do nosa. Niepewnie wykrztusiła: - I czy jesteś taki pewny, że zechcę mężczyznę, którego znalazłeś?
Ojciec roześmiał się krótko. Nie było w tym śmiechu złości, tylko zdumienie.
- Nie
mówimy o tym, czego ty pragniesz, Inga. Mu
siałem
znaleźć mężczyznę, o którym wiem, że najbardziej
przysłuży
się naszemu rodowi. I już go znalazłem.
Inga była pewna, że krew odpłynęła jej z twarzy. Krople potu spływały z czoła, z całej siły przyciskała ręce do niespokojnego żołądka.
To ja nie mogę wybrać sama? Czy nie mam prawa sama znaleźć sobie człowieka, z którym będę musiała spędzić resztę życia? Rany boskie, ojcze, kogoś ty wybrał?
Latem albo wczesną jesienią urządzimy wesele. Twoje wesele, Inga. Mówię ci to teraz, żebyś na serio zaczęła tkać i szyć swoją wyprawę. I żebyś miała czas przyzwyczaić sję do myśli, że wychodzisz za mąż.
Kto to jest, kto to jest, powtarzała Inga w duchu. W głowie jej się kręciło. Krew pulsowała w skroniach a ona przełykała głośno ślinę. Była sztywna ze strachu, kim okaże się ten wybrany przez ojca.
Kristian podniósł głos.
- Twoim mężem zostanie Niels Gaupås.
64
Kiedy Niels opowiedział córkom o planowanym małżeństwie, w Gaupås rozpętało się piekło.
Sigrid żałowała, że natychmiast nie zniknęła w swoim pokoju. Ale, niestety, siedziała teraz uwięziona między Gudrun i ojcem.
- Jak
możesz hańbić pamięć matki w taki sposób?
Gudrun
była taka wściekła, że cała dygotała.
O co ci chodzi? - Niels siedział zgięty wpół. Z pewnością był przygotowany na atak, myślała Sigrid, mimo wszystko spoglądał zdumiony na Gudrun.
Och, ojcze! Nie udawaj, że niczego nie rozumiesz. Mam ochotę płakać i krzyczeć, że ty, ty kompletny idioto, chcesz ściągnąć Ingę do naszego dworu. Czy ona teraz będzie dla nas czymś w rodzaju matki?
- Nie.
Nie, oczywiście, że nie będzie...
Gudrun
przerwała mu ze złością.
- Wiedz,
że Inga nigdy nie zajmie miejsca mamy. Ni
gdy
też nie będzie gospodynią tego dworu. I nie wyobrażaj
sobie,
że ja będę ją traktować jak kogoś z rodziny!
Sigrid przyciskała do siebie kolana i kuliła się, jakby chciała być niewidoczna. Niels wyjąkał:
Nie oczekuję, że polubicie Ingę. W każdym razie nie na samym początku, ale z czasem, Gudrun...
Zapomnij o tym! Nie zamierzam nawiązywać z nią bliższej znajomości. Z tą bezczelną, upartą, paskudną dziewczyną.
Sigrid wyprostowała się i słowa same popłynęły jej z ust.
- Ale
to nieprawda! Inga wcale nie jest brzydka. Ja uwa
żam,
że jest bardzo ładna.
Gudrun wyciągnęła w jej stronę drżący palec.
- A
ty, ty zamknij pysk! Nie powinnaś się mieszać do
rozmowy
dwojga dorosłych ludzi. Zrozumiałaś?
Sigrid umilkła natychmiast i skuliła ramiona. Było oczywiste, że Gudrun nie będzie przebierać w słowach i ma
65
zamiar wykrzykiwać najbardziej podłe rzeczy, bo ciągnęła niezrażona dalej:
- Szczerze
mówiąc, nie rozumiem, ojcze, dlaczego do
ciebie
nie dotarło, że jesteś dla niej za stary. Jak możesz
wierzyć,
że ona będzie cię chciała? Byłoby naprawdę lepiej,
gdybyś
znalazł sobie jakąś stateczną, starszą kobietę. Ona
by
nie protestowała, ale Inga... możesz być przygotowany
na
to, że stoczysz z nią długą walkę!
Sigrid czuła głębokie współczucie dla swego ojca. Wyglądał tak żałośnie, kiedy siedział przy nich i pozwalał, żeby wściekłe komentarze Gudrun spadały mu na głowę.
- Gudrun
- zebrał się w końcu na odwagę. - Myślałem,
że
tę dyskusję mamy już za sobą. Byłem pewien, że doszli
śmy
do porozumienia.
Sigrid wytrzeszczyła oczy. Ach tak, więc Niels rozmawiał już wcześniej z Gudrun o tym małżeństwie! Poczuła się urażona, że nie wprowadzili jej w te plany.
Powietrze uszło z Gudrun. Zmęczona przetarła twarz.
- Tak,
tak, doszliśmy, ale... ja jej nie lubię. Po prostu jej
nie
lubię. I Inga to odczuje!
Sigrid zadrżała, widząc czający się dziki blask w oczach siostry.
Oślepiona przez łzy Inga,pokonała schody pięcioma czy sześcioma skokami. Pchnęła drzwi do sypialni, a potem zatrzasnęła je za sobą z hałasem. Zanosząc się płaczem, padła jak długa na posłanie.
Zewsząd otaczała ją ciemność. Myśli krążyły po głowie, jakby otulone gęstą mgłą. Wszystko, co odczuwała, to dotkliwy ból w piersiach, ten ból sprawił, że uklękła na łóżku. Przycisnęła dłonie do żołądka, ale ból wciąż tkwił w piersi niczym ostra strzała.
66
-
Boże kochany! —
zawodziła
z płaczem. - Nie rób mi
tego,
błagam Cię, nie rób mi tego! i
Z drżeniem uniosła głowę. Nie może być chyba prawdą to, co ojciec jej właśnie opowiedział. To niemożliwe! Chyba nie chce, żeby taki był jej los żeby wyszła za mąż za Nielsa...
Ponownie wstrząsnął nią rozpaczliwy płacz i znowu opadła na posłanie. Przed jej oczyma przesuwały się różne wizerunki Nielsa. Tego chudego człowieczka o błyszczącej, łysej czaszce. Mężczyzny z małą głową i zapadniętymi oczyma. Te bezkrwiste wargi i te długie, kościste palce... Jak ojciec mógł zgotować jej taki ponury los? Teraz się nareszcie zemścił, pomyślała z rozpaczą. Czy wreszcie zmiażdżył moje serce za to, że mama umarła, gdy mnie rodziła? Mrugała zapuchniętymi powiekami i wiła się jak w konwulsjach. Nie mogła przestać płakać, pozwoliła więc łzom płynąć. Ile lat może mieć Niels? Sprawia wrażenie trochę starszego od jej ojca. Chyba jest po pięćdziesiątce, ale wygląda o wiele starzej. Może, mieć nawet pięćdziesiąt pięć lat i w porównaniu z nią jest starcem. W oczach Ingi ten człowiek jedną nogą stoi już w grobie, a ona.... w jej życiu nawet wiosna się jeszcze nie zaczęła.
To Niels tak wszystko zaplanował, pomyślała z drżeniem, chce, żebym się nim opiekowała na stare lata. Kiedy będzie siedział zaśliniony w fotelu, kiedy głowa będzie mu się kiwać z boku na bok, chce mieć przy sobie młodą żonę. Żonę, która będzie go wspierać i robić wszystko, co niezbędne. Będzie go karmić i myć... Z trudem chwytała oddech. Na to została skazana... na życie wyłącznie dla innych.
Inga jęknęła cicho. Rozdygotana usiadła na łóżku i dyszała ciężko. Zawsze sądziła, że Niels jest sympatycznym człowiekiem. Teraz zrozumiała, że za maską niepewności i zakłopotania kryła się zupełnie inna osoba. On, który wciąż mówi przytłumionym głosem, jakby czymś przytło
67
czony... Teraz cała rycerskość z niego spłynęła i postanowił pomyśleć o sobie. A to, że ona będzie cierpieć, wcale go nie obchodzi.
Znowu przeniknął ją lodowaty dreszcz. Nadal nie mogła w to uwierzyć. Może ojciec sobie ze mnie zażartował, pomyślała, jakby szukała pociechy. Mimo to wiedziała, że ojciec mówił prawdę. A on nigdy nie cofa danego słowa. Nagle spłynęło do jej serca przekonanie: tak jest, zostanie wydana ża mąż. Za mężczyznę, który na dobrą sprawę mógłby być jej dziadkiem...
Miała wrażenie, że wszystko w niej się zmroziło. Człon- -ki były odrętwiałe, miała pustkę w głowie. Ojciec z Niel-sem wszystko drobiazgowo zaplanowali, prawdopodobnie uzgodnili to już wiele lat temu, może zaraz po tym, jak Niels został wdowcem... osiem lat temu. Może już wtedy postanowili, że Inga zostanie gospodynią we dworze Gaupås, kiedy dorośnie.
Z drżeniem przesuwała dłonie po twarzy. A ostatniej nocy miała takie słodkie sny. Była pieszczona przez mężczyznę bez twarzy. Mężczyznę, który miał duże, gorące ręce. I Inga wiedziała, kim ten mężczyzna jest. To ten sam, którego spotkała w lesie. Martin... Po raz pierwszy w życiu poczuła, jak krew się w niej burzy na myśl o mężczyźnie... Stawała się właśnie kobietą pełną ciepła, tęsknoty i pragnień. Ledwo zaczynała się domyślać, co miłość i pożądanie mogą z nią zrobić, a już musi zrezygnować z wszelkich tego rodzaju marzeń. To nie żaden piękny mężczyzna o blond włosach, gładkiej skórze i pełnym miłości uśmiechu weźmie ją w ramiona... Zrobi to stary Niels...
Inga zdążyła pochylić się nad umywalką i drżącymi palcami uporządkować włosy, gdy jej ciałem wstrząsnęły wymioty.
68
Szum głosów umilkł nagle, gdy tylko Inga wkroczyła do kuchni. Domownicy unieśli głowy i gapili się na nią zdumieni. Służba domyślała się, że między Kristiattem Svart-dalem i jego córką coś się wydarzyło, nikt jednak na pewno nie wiedział, o co się tak strasznie pokłócili.-Niektórzy chcieli zniknąć, wyjść z kuchni, ale ciekawość sprawiała, że siedzieli na swoich miejscach.
Inga stała wyprostowana. Chmura włosów otaczała jej twarz, a w oczach płonęło coś, co przypominało nienawiść. Emanowało z niej zdecydowanie i upór, kiedy wbiła spojrzenie w ojca. On zdawał się nieporuszony ani jej zachowaniem, ani tym, że służba usłyszy każde słowo, które między nimi padnie.
Zdążył odezwać się pierwszy:
- Na
nic się zdadzą błagania i prośby, żebym cię uwol
nił
od obietnicy danej Nielsowi Gaupåsowi.
To już posta
nowiłem!
Latem staniesz przed ołtarzem.
Przez kuchnię przeszedł szmer. Ludzie spoglądali zdumieni po sobie, ale nikt nie odważył się odezwać.
- Nie
będę prosić o uwolnienie mnie z tego więzienia,
które
dla mnie wybrałeś - powiedziała Inga spokojnym
i
czystym głosem. - Chciałam cię zapytać o coś innego...
Kristian uniósł ręce ostrzegawczym ruchem, zabraniając jej kontynuować:
Będzie tak, jak postanowiłem! To ja decyduję, kogo masz poślubić.
Proszę cię, ojcze - powtórzyła z naciskiem. - Chciałam cię prosić o coś, czego sama nie mam odwagi zrobić. .. - podniosła głos. - Idź do swojego gabinetu i zdejmij strzelbę ze ściany. Weź ją, bądź tak dobry, i zastrzel mnie. Bo ja już jestem martwa!
Ojciec patrzył na nią z półotwartymi ustami. Powoli twarz jego bladła, po chwili jednak na policzki wypłynęły krwiste rumieńce. Służący, wszyscy z wyjątkiem Emmy, pośpiesznie wychodzili bocznymi drzwiami. Teraz nie
69
mieli już odwagi dłużej tu siedzieć. Widzieli już tylko Ingę, która stała wciąż tak samo wyprostowana.
Masz odwagę rozmawiać w ten sposób ze swoim ojcem? - Kristian wstał i teraz nad nią górował. - Nie jesteś pierwszą dziewczyną, która zostaje wydana za wdowca. Myślisz, że to gorsze dla ciebie niż dla innych dziewcząt?
- Takie
głupie gadanie nie jest dla mnie pociechą - od
parła
Inga, kręcąc głową. Sama nie wiedziała, skąd ma od
wagę,
żeby tak mówić do ojca. Dziwne, że nie uderzył jej za
to
w twarz.
Usłyszała w jego głosie powstrzymywany gniew, gdy wykrztusił:
- Kiedy
postanawiałem, że Niels będzie dla ciebie właś
ciwym
mężem, brałem pod uwagę przyjaźń pomiędzy nim
a
mną. Jako jego przyjaciel jestem winien zadbać, żeby nie
pozostał
samotny przez resztę życia. Mówię tutaj o dobrym
sąsiedztwie,
Inga!
Coś, co przypominało szyderczy uśmieszek, przemknęło po twarzy Ingi.
- Nie
byłoby lepiej, gdybyś postanowił wzmocnić wię
zi
ze wszystkimi swoimi wrogami.
I wtedy spadł cios. Trafił ją prosto w środek twarzy. Inga pośpiesznie przyłożyła rękę do gorącego, piekącego policzka. Uniosła głowę i z uporem spojrzała ojcu w oczy. Nie uroniwszy ani jednej łzy, wyszła z izby.
7
Wkrótce na dziedzińcu rozległ się stukot końskich kopyt. Wszystko, co ludzie we dworze zdołali zobaczyć, to czarne włosy Ingi powiewające na wietrze, kiedy nakłaniała konia do galopu.
Kristian rozsunął firanki i patrzył w ślad za córką. Ze złości pot perlił mu się na czole.
Ta dziewczyna gna, jakby jej sam diabeł deptał po piętach - mruknął pod nosem.
A nie jest tak? - Emma spoglądała na niego spod oka. Jej twarz była kompletnie biała.
Kristian zagryzł zęby. Mięśnie twarzy się naprężyły.
Nielsda Indze dobre życie. To nie jest zły człowiek.
To są słowa, tylko twoje słowa - rzekła Emma.
Niech sobie ludzie gadają, co chcą. Niels jest odpowiednim mężem dla Ingi.
Na twarzy Emmy pojawił się smutek.
Jest odpowiednim mężem dla niej czy dla ciebie? Kristian zaczerwienił się z gniewu.
Nie prosiłem cię o zdanie! Emma odparła ostro:
71
- Ale i tak musisz go wysłuchać! Kristian prychnął wściekle, przeszedł przez izbę i zniknął na dziedzińcu.
Koń wciąż galopował. Biały obłok unosił się przy jego chrapach. Inga wypuściła lejce z rąk, odchyliła głowę w tył i wyciągnęła w górę ramiona; Siedziała tak, mimo że koń pędził jak szalony, i czuła, że wiatr szarpie jej ubranie i próbuje ściągnąć ją na ziemię. Przyciskała kolana coraz mocniej do końskich boków, co sprawiało, że Srebrny Książę gnał szybciej i szybciej. Śnieg wirował wokół. Inga nie zwracała uwagi na to, że zaczyna sztywnieć od mrozu. Największe zimno i tak tkwiło w jej duszy.
Mrok kładł się wokół niej niebieskawym całunem. Granatowe niebo stanowiło znakomite tło dla gwiazd, które migotały jasne i błyszczące niczym kawałki kryształu. Jedna z gwiazd świeciła szczególnie jasno. Inga uniosła ku niej błagalne spojrzenie, jakby chciała, żeby gwiazda mrugnęła i powiedziała, że to nieprawda, iż dziewczyna zostanie wydana za Nielsa, że nic na świecie nie jest prawdą, że to tylko złe koszmary. I że prawdziwe życie dopiero przyjdzie... kiedyś w przyszłości.
Skuliła się na końskim grzbiecie i przymknęła oczy. Chociaż nie widziała już tej jasnej, migotliwej gwiazdy wciąż miała jej obraz pod powiekami. Gwiazda nadal świeciła w jej pamięci.
Srebrny Książę szedł swoją drogą. Indze było to obojętne, nie przejmowała się, że w każdej chwili może wypaść z Siodła i runąć na ziemię. Nic już teraz nie miało znaczenia.
Nagle koń przystanął i cicho zarżał. Po chwili zaczął si kręcić w kółko i próbował uszczypnąć ją w nogę. Inga wyprostowała plecy. Czy to Pan Bóg tak sprawił? - zastanawiała się. Wolno zsunęła się z konia i przywiązała go do płotu.
72
Przed nią znajdował się kościół. Pomalowany na biało przycupnął u szczytu wzniesienia. Ciemna Wieżyczka mierzyła prosto w niebo. Teraz prawie się z nim zlewa, pomyślała Inga zgnębiona. Zawiasy zaskrzypiały żałośnie na mrozie, kiedy otwierała kościelną furtkę. Wolno zaczęła wchodzić na wzgórze, a potem ostrożnie, żeby nie poślizgnąć się na gładkim podłożu, schodziła w dół po schodach, wiodących do grobów w dolnej, młodszej części cmentarza. Chciała szukać pociechy u grobu matki.
Zwykle przy różnych uroczystościach rodzina zapalała na grobie matki światła. Dziwne, ale pozwalano, żeby Inga w tym uczestniczyła. Ona sama wielokrotnie się temu dziwiła. Czy to były chwile słabości ojca?
Zrozpaczona padła na kolana. Gliniany gołąbek, ustawiony na, nagrobku, był niemal cały pokryty śniegiem, Inga z czułością go oczyściła. Gołąbek miał skrzydła złożone tuż przy ciele, a w dzióbku trzymał małą gałązkę.
Jenny Svartdal Ur. 7.8.1859 Zm. 5.2.1888 Miłość jest wszystkim
Inga nigdy nie zdołała przyzwyczaić się do myśli, że tu- taj, pod tą przemarzniętą ziemią, leży jej matka. Matka, której nie zdążyła poznać.
- Czy ojciec wydałby mnie za mąż za starego mężczyznę, gdybyś żyła, mamo? Ty byś mu nigdy na to nie pozwoliła - wyszeptała i znowu zaniosła się szlochem. Kara, to jest właśnie to, pomyślała, odgarniając włosy sprzed oczu. - To niesprawiedliwe - powiedziała cicho w stronę nagrobka. - To ty powinnaś była żyć. Byłaś taka młoda i pełna życia. Ja też byłam... kiedyś. Teraz moje serce jest niczym rozpalona do czerwoności lawa. Kiedy lawa zastygnie, będę miała serce z kamienia.
73
Inga wpatrywała się jak zaczarowana w wykute w kamieniu litery.
- Od
tego dnia wszystko się zmieni - szlochała. - Już
nie
będę mogła iść radośnie przez życie. Zresztą nigdy tego
nie
robiłam - dodała z urazą w głosie. - Ale zdaję sobie
sprawę,
że teraz wszystko zacznie się na poważnie. Będę
kobietą
zamężną, będę odpowiadać za duży dwór, inwen
tarz
i przygotowanie jedzenia.
Lekki wietrzyk owionął jej zapłakaną twarz. Czy to znak, że matka ją usłyszała? Czy dusza matki znajduje się w tej chwili przy niej? Inga nigdy nie zastanawiała się nad tym, czy żywi i umarli mogą się łączyć dzięki duchowej sile. Czy powinna bać się na myśl o tym, że matka być może próbuje ją pocieszać? Dziwne, ale nie odczuwała lęku. Nadal mówiła tak, jakby zmarła stała obok niej:
— Od
dzieciństwa czuwała nade mną Emma. Ale nie
będę
mogła zabrać jej ze sobą, kiedy przeprowadzę się do
Gaupås...
Jak ja sobie bez niej poradzę?
Inga ukryła twarz w dłoniach i przez chwilę płakała cicho. Jak poradzi sobie ze wszystkimi obowiązkami bez pomocnych wskazówek Emmy? Obowiązki! Ogarnęła ją fala gorąca, dziewczyna poczuła zimny pot na czole i na plecach. Będzie musiała nie tylko zajmować się praktycznymi sprawami, od dnia ślubu będzie musiała przyjmować Niel-sa, kiedy ten przyjdzie do małżeńskiego łoża, by spełniać swoje małżeńskie obowiązki... Boże drogi, jęknęła roztrzęsiona. Nie zniosę tego, to niemożliwe. Nie była przecież w stanie ścierpieć dotyku jego przypominających szpony palców, więc jak zdoła przeżyć noc poślubną?
Zakręciło jej się w głowie. Pochyliła się i oparła czoło o zimny nagrobek.
74
Kristian z hałasem zatrzasnął za sobą drzwi. Wzburzonym wzrokiem ogarnął Emmę i synów.
- Gdzie
ona jest? - sam słyszał że jego głos brzmi
ochryple.
Krew pulsowała mu w żyłach z narastającej iry
tacji,
Emma wstała, podeszła do kuchni i nalała kawy do kubka. Demonstracyjnym gestem postawiła kubek na stole w miejscu, przy którym Kristian zwykle siadał.
- jeśli
masz na myśli swoją córkę - rzekła sarkastycz
nie
- to ona jeszcze nie wróciła do domu. !
Kristian dygotał na całym ciele.
- Ach
tak! Jeszcze nie wróciła? Ja się z tym, do cho
lery,
pogodzić nie mogę - syczał przez zęby, a od gniewu
wszystko
się w nim gotowało. - Ta przeklęta dziewczyna
nie
powinna sobie wyobrażać, że uciekając, coś uzyska!
Tym razem to Emma drgnęła.
- Uciekając?
Kto ci powiedział, że Inga. uciekła od
wszystkich
problemów? Nie - dodała cicho - gdyby tak
było,
to powinna była zniknąć już wiele, wiele lat temu.
Tym
razem stara patrzyła na niego z jawnym wyrzu
tem.
- Nigdy
nie wiadomo, co takiej dziewczynie może
przyjść
do głowy - uciął Kristian. Nie chciał odpowiadać
na
źle skrywane oskarżenie w głosie służącej. - Już ja ją
od
najdę,
i to zaraz! A potem zobaczymy, czy będzie jeszcze
miała
ochotę znikać z domu!
Wstrząśnięte, blade twarze wpatrywały się w niego z przerażeniem. Emma próbowała położyć mu rękę na ramieniu, ale on gniewnie ją odepchnął. Na nic się nie zda uspokajanie go.
- Kristian...
Kristian! - desperacki okrzyk Emmy ści
gał
go jeszcze za drzwiami, ale Kristian nie pozwolił się za
trzymać.
75
Przygnębiająca cisza ogarnęła Emmę, Kristoffera i Kriste-ra. Emma dygotała i szeptała zrozpaczona:
- Co on znowu wymyślił? Och, co on chce zrobić temu biednemu, nieszczęsnemu dziecku?
Na silnej, męskiej twarzy Kristoffera malowało się zdecydowanie.
- Jadę
za ojcem... Nie możemy pozwolić, żeby to on
znalazł
Ingę. Nić w tym stanie, w jakim się znajduje.
Emma ze strachu była bliska płaczu.
Nie, Kristoffer, nie. - Uniosła ostrzegawczo rękę, żeby go zatrzymać. - To bardzo ładnie, że chcesz pomóc swojej siostrze, ale... jeśli wtrącisz się do tej kłótni, to ojciec wścieknie się jeszcze bardziej. A za wszystko będzie musiała zapłacić Inga!
Ale,Emma...
Emma przymknęła oczy i ciężko westchnęła.
Zabraniam ci za nim jechać, Kristoffer. Tę sprawę Kristian i Inga muszą załatwić między sobą.
Ojciec stłucze ją na kwaśne jabłko!
Już od dawna Emma nie widziała, żeby ten spokojny, rozważny Kristoffer stracił panowanie nad sobą, ale teraz jego twarz była wykrzywiona ze strachu o los siostry.
- Inga
postąpiła głupio, uciekając z domu, to praw
da...-
Emma złożyła ręce jak do modlitwy. - Dobry Boże,
pomóż
jej. Boże, pomóż nam wszystkim!
Kristian ściągał cugle. Czarny rżał, bo nie przywykł do takiego traktowania, stanął na tylnych nogach i przednimi wymachiwał w powietrzu. Potem położył uszy po sobie i rzucił się w przód. W szalonym galopie koń skierował się w stronę lasu. Kristian zdołał się trochę uspokoić, kiedy zauważył, że jego złość udziela się zwierzęciu. Opadł w siodle, pozwolił, by Czarny się uspokoił i odnalazł własne tempo. Inga dostanie za swoje, niech no ją tylko odnaj-
76
dzie! Dowie się z pewnością, że nikomu nie wolno przeciwstawiać się ojcu! Dziewczyna wciąż była pyskata, ale czy naprawdę wierzy, że uporem zdoła przeforsować własną wolę? Kristian pamiętał swojego ojca, Kolbjorna, jako łagodnego i spokojnego człowieka, ale źle było z każdym, kto natychmiast nie spełnił jego życzenia! A matka... Kristian zadrżał na jej wspomnienie. Matka równie często rozdzielała policzki, jak delikatne pieszczoty... w każdym razie, kiedy Kristian był starszy. Nie, pomyślał, marszcząc czoło, nie odniósł szkody z tego powodu, że w dzieciństwie wychowywany był surowo. Rodzice uczynili z niego pewnego siebie, rozsądnego i honorowego człowieka. Tego był całkowicie pewien.
Miał wrażenie, że powietrze uchodzi mu z płuc, kiedy nareszcie odkrył tę, której szukał. Tam! Tam na cmentarzu jest Inga! Przez moment zastanawiał się, przy którym grobie córka szukała pociechy. Zaraz jednak odepchnął od siebie to pytanie. To bez znaczenia. Wszystko, co teraz miało jakiekolwiek znaczenie, to fakt, że ją odnalazł...
Gdzieś z oddali docierało rżenie konia. Inga właśnie wskoczyła na grzbiet Srebrnego Księcia, by jechać dalej. Czy jacyś inni ludzie kręcą, się tu w pobliżu o tak późnej porze? Dziwne, pomyślała, bo kościół położony jest na uboczu. Od najbliższych dworów dzieli go spora odległość.
Przeniknął ją lodowaty dreszcz. Sylwetka konia i jeźdźca rysowała się wyraźnie na szaroniebieskawym niebie. To Kristian, jej ojciec! Zacisnęła palce na lejcach i gotowa była wbić pięty w boki Srebrnego Księcia... powinna uciekać! Nie... Jeśli teraz od niego odjedzie, to nikt nie zdoła powstrzymać jego wściekłości. Jeżeli wszystko, co zrobił przedtem, nie było karą, to teraz ukarze ją na pewno. Niech no tylko ją dopadnie! Pochyliła głowę, strach ją obezwładniał, mimo mrozu miała spocone, lepkie dłonie. Uniosła
77
lekko ramiona, jakby chciała się obronić przed ciosami i gradem piekących słów. Końskie kopyta wzbijały śnieg, kiedy Kristian gnał Czarnego przez pola. Pełnym kłusem dopadł do córki. Gwałtownie ściągnął wodze i zatrzymał konia tuż przed nią.
Jego wściekłe niebieskie oczy iskrzyły się tuż przy twarzy Ingi.
- Ty...
zawsze uważałem, że Emma jest dla ciebie zbyt
łagodna,
wyrosłaś na... rozpieszczoną i upartą dziewu
chę!
- Krążył na koniu wokół niej.
Inga czuła, że kręci jej się w głowie. Miała na języku złośliwą odpowiedź, ale szacunek dla ojca sprawił, że milczała.
Gn wciąż wściekle wykrzykiwał kolejne słowa:
- Wszystko,
czego kobieta może żądać, to dobry mąż.
Mąż,
który zadba, żeby jedzenie zawsze było na stole. I któ
ry
zatroszczy się, żeby kobieta dobrze czuła się w jego
domu...
Inga ugryzła się w język. Czy tylko takie warunki stawiała jej matka? Czy matka nie oczekiwała niczego więcej? A co z miłością i wzajemną troskliwością? Nie musiała pytać, wiedziała bowiem, że ojciec uwielbiał ziemię, po której stąpała Jenny. On sam dał swojej kobiecie wartościowe życie!
Niels jest honorowym człowiekiem, Inga. Ludzie go szanują i lubią. Poza tym jest sędzią!
Mam to gdzieś! - krzyknęła w końcu Inga. Pieczęć blokująca jej usta zniknęła i zaczęła się z niej wylewać gorycz: - Twierdzisz/że szykujesz mi dobre życie... a co z dziećmi, ojcze? Nie zdajesz sobie sprawy, że nigdy nie zostanę matką?
Co ty wygadujesz?
Inga widziała wstrząs na jego twarzy, nie był pewien, czy powinien ją uderzyć, ale na pewno dała mu do myślenia.
78
- Niełs
jest stary... jeśli my... - mimo że gniew czynił ją
zuchwałą,
nie była w stanie rozmawiać z ojcem o takich wstyd
liwych
sprawach. Nie ma sensu mówić z nim o małżeńskim
łożu.
- Niels nigdy nie będzie w stanie dać mi dziecka...
Rumieńce pojawiły się na bladych policzkach Kristiana.
- Tego
nie możesz wiedzieć. A poza tym, Inga, dzieci
to
nie wszystko.
Inga podskoczyła.
- Ty,
oczywiście, dobrze o tym wiesz - odpowiedziała
sarkastycznie.
- Ty, który masz dwóch synów!
Gwałtownym ruchem wyszarpnął jej lejce, już miał ją uderzyć, ale ona patrzyła mu w oczy z zaciętą miną. Po chwili opuścił rękę.
Dałem obietnicę, Inga, i zamierzam jej dotrzymać! Możesz sobie krzyczeć i wierzgać, możesz protestować, ale moja decyzja jest nieodwołalna!
Ta czerwona sukienka... - szepnęła z płaczem, przechodzącym w gorzki śmiech. - Chciałeś mnie wystroić dla Nielsa! Chciałeś, żebym była piękna, kiedy on przyjdzie podziwiać swoją przyszłą małżonkę... A ja tak się cieszyłam, że kupiłeś tę piękną suknię dla mnie... wierzyłam, że zrobiłeś to w najlepszej intencji. Tymczasem wystroiłeś mnie, żebym była możliwie jak najbardziej pociągająca dla Nielsa, tego starego wieprza!
Kristian prychnął wściekle przez nos.
Zamknij pysk!
Ja tylko mówię prawdę - odparła Inga, ocierając łzy, które zawisły na jej rzęsach. - Prawdę, której ty nie chcesz słyszeć!
Dotarło do niej, że coś jakby warczenie wydobywa się z gardła ojca, i zanim zdążyła się zorientować, o co chodzi, on pochylił się, objął ją w talii silnymi rękami i podniósł w górę. Poczuła ból w plecach, kiedy ojciec z całej siły posadził ją na grzbiecie Czarnego. Jego głos przypominał prychającego wściekle kota.
79
- Pożałujesz, jeśli jeszcze kiedyś uciekniesz, Inga. Nie pytaj, co ci zrobię, kiedy cię wtedy znajdę... Wolałabyś tego nie wiedzieć, przysięgam ci!
Inga cicho płakała za jego szerokimi plecami. Zaciskała usta ręką, żeby nie szlochać. Nie miała wątpliwości, że on spełni swoją groźbę. Od tej chwili jest skazana na życie-z Nielsem, życie gorsze niż śmierć.
8
- Nie
odważysz się do niej iść! - Kristian dygotał
z
gniewu i ostrzegawczo unosił przed Emmą wskazujący
palec.
Emma odwróciła się z tacą w rękach.
- A
właśnie, że pójdę! Inga dopiero co wróciła przemar
znięta
do domu. Musi się napić czegoś gorącego. O co ci cho
dzi?
Chcesz, żeby zamarzła albo zagłodziła się na śmierć?
Kristian wrócił na swoje miejsce, zaciskając wargi.
- Moje
kochane, małe dziecko - pocieszała Emma, kie
dy
znalazła się w pokoju Ingi. - Co się z tobą dzieje? - po
stawiła
tacę na komodzie i gładziła Ingę z czułością po
włosach.
Inga leżała skulona na łóżku. Nie zadała sobie nawet trudu, żeby zdjąć płaszcz, kiedy wrócili do domu, pobiegła prosto do swojej sypialni. Nie była w stanie patrzeć na ojca. Nie dziś wieczorem.
Płacz dławił ją w gardle, kiedy się podniosła i popatrzyła na Emmę czarnymi, nieszczęśliwymi oczyma.
- Ty
o tym wiedziałaś, Emma? Wiedziałaś, co ojciec
i
Niels planują?
81
- Nie,
Inga, nie wiedziałam. Chociaż miałam pewne
podejrzenia.
Ale co mogłabym zrobić? Nikt nie jest w stanie
zmusić
twojego ojca do zmiany decyzji. Nawet ja. - Emma
uśmiechała
się smutno.
Inga odgarnęła włosy z czoła. Wiedziała, że Emma mówi prawdę. Stara służąca nie miała pojęcia, na co się zanosi.
Czuję ból w swoim zmęczonym sercu - wyznała Emma. - Nie mogę myśleć o tym, że opuścisz dwór. Nie znajduję słów, żeby cię pocieszyć, ale... znałam Nielsa Gaupåsa w czasach, kiedy był młody. I wydaje mi się, wierzę, że dostajesz miłego męża...
Miłego! - prychnęła Inga żałośnie. - Jak możesz mówić, że on jest miły? Nigdy nie powinien był zawrzeć z ojcem tej umowy! Powinien dać mi wolność.
Niewielu ludzi może nazywać siebie wolnymi, Ingo. Nawet twój ojciec nie jest wolny.
Inga zerknęła na nią z zaciekawieniem, ale stara kobieta nic więcej nie powiedziała. Zarumieniła się, spłoszona własnymi słowami.
- Pojęcia
nie mam, jak ja to wszystko zniosę... - głos
jej
się załamał. Zaczęła szlochać, ale ciągnęła to, co
zaczę
ła:
- Jak przeżyję noc poślubną z... z Nielsem? - Ostatnie
słowa
prawie wykrzyczała.
Smutny uśmiech pojawił się na twarzy Emmy.
- Obiecuję
ci, że zawsze będę po twojej stronie, Inga.
Niezależnie
od tego, co się stanie. Ale w tej sprawie na
prawdę
nie mogę ci pomóc.
Inga zawstydzona' pochyliła głowę. Tym razem była zbyt otwarta, ale nic nie mogła na to poradzić. Po prostu musiała to komuś powiedzieć, choć wiedziała, że nikt nie zastąpi jej w małżeńskim łożu, kiedy nadejdzie ten czas.
Emma odwróciła się, żeby wyjść.
- Otrzyj łzy, moje dziecko. I staraj się być silna. Bo bę-
82
dziesz musiała stanąć przed ołtarzem z Nielsem. Czy tego chcesz, czy nie.
Tej nocy Inga płakała przez sen. Przez tyle nocy leżała w łóżku i marzyła o tym» co życie jej przyniesie. Nie miała jakichś określonych marzeń, ale widoki wydawały się dobre i barwne.
Przede wszystkim miała szczerą nadzieję, że w końcu złość ojca w stosunku do niej przycichnie. Ufała, że wkrótce zechce uznać w niej swoją córkę. Że przytuli ją do siebie, będzie głaskał po plecach i prosił, by wybaczyła dumnemu, nieszczęśliwemu człowiekowi.
- Marzenia - szepnęła, wpatrując się w sufit - wszystko to były tylko marzenia!
Złościła się sama na siebie, bo przecież w głębi duszy zawsze wiedziała, że nigdy do niczego takiego nie dojdzie. Ale że on zechce ją odepchnąć, oddać staremu mężczyźnie, tak by straciła wszelką radość życia, to nigdy by jej nie przyszło do głowy. Nawet w najgorszych koszmarach.
Westchnęła i położyła dłoń na piersiach, by uspokoić swoje szamoczące się serce. O jednej sprawie dotychczas nie pomyślała! Dlaczego nawet mi to przez myśl nie przemknęło, dziwiła się teraz ogarnięta paniką. Po ślubie zostanie gospodynią we dworze Gaupås, we dworze, w którym już rządzą dwie córki Nielsa! Rany boskie, będzie musiała mieszkać razem z dwiema pannami, jedną starszą, drugą młodszą od siebie.
Mignęły jej w pamięci stalowoszare oczy Gudrun. Całej twarzy nie potrafiła wywołać w wyobraźni. Widziała tylko te oczy, mieniące się nienawiścią do niej. - Boże drogi - jęknęła. - Nie mogę żyć we dworze, w którym panuje Gudrun. - Ściskała w palcach brzeg prześcieradła. „Gudrun, Gudrun", dzwoniło jej złowieszczo w głowie. Gu-
83
drań będzie rządzić i decydować. Najstarsza córka zrobi wszystko, co zdoła, by uprzykrzyć jej życie.
Inga gryzła wierzch dłoni, by przytłumić straszne uczucia. Dziesiątki różnych wrażeń krążyło jej po głowie, nie była w stanie oddzielać jednych od drugich. Jakby nie wystarczyło samo to, że będę musiała mieszkać z Nielsem, rozpaczała, to na dodatek będę musiała codziennie mierzyć się z wściekłością Gudrun. Czy Gudrun wiedziała o małżeńskich planach ojca? Co o nich myśli?
Inga jęknęła ciężko. W żadnym razie nie mogła uwierzyć, że Gudrun zechce się z tym pogodzić, nie zechce się też zachowywać wobec Ingi życzliwie ze względu na ojca. Gudrun będzie widziała w niej intruza. Rywalkę do względów ojca.
W tym momencie Inga zdała sobie sprawę, że w najbliższych miesiącach będzie miała do wykonania naprawdę wielką pracę. Musi wykorzystać ten czas, by pod kierunkiem Emmy nauczyć się wszystkiego, co powinna wiedzieć o prowadzeniu domu. Trochę już wie, to prawda, ale o wielu sprawach nie ma pojęcia. Jeśli nie chce być bezradna wobec Gudrun, musi pokazać, że ona też jest zdolną gospodynią.
W przeciwnym razie będę prowadzić beznadziejne życie, myślała i ze strachu robiło jej się zimno. Na szczęście to ja będę nosić klucze u paska, a Gudrun będzie musiała mnie słuchać. To ja będę młodą gospodynią we dworze i Niels zechce z pewnością wyjaśnić Gudrun, że to ja za wszystko odpowiadam.
Inga roześmiała się. Przed południem wydawało jej się, że życie z Nielsem będzie ciężkie, teraz zdała sobie sprawę, że będzie jeszcze cięższe.
Gudrun będzie przez cały czas krążyć wokół i obserwować młodą macochę.
84
Następnego ranka Inga obudziła się zmęczona. Całą noc dręczyły ją ponure myśli i strach, sen długo kazał na siebie czekać. Czuła się teraz chora, głowa ją bolała, ramiona miała sztywne i odrętwiałe. Przez cały ranek chodziła po domu jak we śnie. Przygotowała śniadanie, ale znakomite jedzenie nie budziło w niej apetytu.
Myślałam, że może dzisiaj zostaniesz w łóżku - mruknęła Emma. - Po tym, co się stało wczoraj...
Nie - odparła Inga, unosząc głowę. - Nie mogę leżeć w łóżku. Muszę pokazać ojcu, że nie zdołał mnie złamać. Nie wiem, co on czuje, ale nie wierzę, że się mną przejmuje... - wyznanie paliło ją w piersiach. - Przykro jest wiedzieć, że on mnie nie kocha tak, jak kocha Kristoffera i Kristera. Nie myśl, że czuję z tego powodu jakąś urazę do braci - dodała pośpiesznie. - Cieszę się w ich imieniu.
W tym momencie do kuchni weszli mężczyźni, żeby zjeść śniadanie.
Ojciec odmawiał modlitwę głębokim głosem. Zwykle podczas modlitwy lustrował rodzinę i służbę poważnym wzrokiem. Inga przyglądała mu się, ale dzisiaj nawet nie podniósł wzroku. Nie słyszała jednak, by głos mu drżał.
Spodziewała się, że ojciec ją zwymyśla za to, że poprzedniego dnia zachowywała się bezczelnie, ale on wyszedł z kuchni, gdy tylko posiłek dobiegł końca. Zawsze między nimi była jakaś przepaść, ale teraz wydawała się ona jeszcze większa.
Inga wzruszyła ramionami.
- Sama
nie wiem, co wolę, czy kiedy on się wścieka
i
wymyśla, czy kiedy milczy. Ta przytłaczająca cisza jest
między
nami jak ściana.
Emma położyła ciepłą, miękką rękę na jej dłoni. W jej oczach było współczucie i zrozumienie. Nie odezwała się, ale Inga czuła, że sama jej obecność stanowi pociechę.
- Dużo myślałam dziś w nocy - zaczęła Inga nie-
85
pewnie. Musiała bardzo nad sobą parkować, żeby nie wybuchnąć płaczem. Nie ma sensu dłużej wylewać łez: Inga stawała się dorosłą kobietą i wiedziała, że nie zdoła uciec od małżeństwa z Nielsem. Zrozumiała to bardzo szybko, choć na myśl o tym robiło jej się zimno ze strachu. - Ty wiesz, Emma, jak ja cierpię, rozumiesz, że boję się Gaupås z wielu powodów... Dziś w nocy przyszło mi do głowy, że przecież nie tylko Niels tam mieszka... - dolna warga zaczęła jej drżeć i musiała za-, mknąć oczy, by zebrać siły, dopiero później mówiła dalej: - Zdałam sobie sprawę, że będę musiała dzielić życie również z Gudrun i Sigrid. Do czasu, kiedy powychodzą za mąż i będą miały własne domy...
Emma przytakiwała ze zrozumieniem.
- Jedyne, co możesz zrobić, Inga, to nauczyć się jak najwięcej o prowadzeniu dworu. Musisz w jakiś sposób być równa Gudrun. Już ja zadbam, żebyś przybyła do dworu Gaupås jako bardzo zdolna młoda gospodyni - obiecała służąca, zaciskając pięści. Jej stare oczy aż się skrzyły z uporu i Inga się uspokoiła.
Emma zawsze znajdzie radę. Inga może na niej pole gać.
Koń krążył spokojnie po uliczkach Holmestrand. Martin unosił rękę, pozdrawiał i uśmiechał się do znajomych, którzy go mijali. Był właśnie na targu rybnym i sprzedał kilka pięknych okoni, które sam złowił.
Na Langgaten było roj no i gwarno. Ludzie, którzy biegli po gładkich i oblodzonych chodnikach, konie, które rżały cicho, mężczyźni, którzy wykrzykiwali do siebie nawzajem jakieś wiadomości, kobiety, które informowały się o tym, jakie towary są wystawione na sprzedaż: jajka, suszone mięso, futra i inne rzeczy.
86
Martin nie wsłuchiwał się w to uważnie. Myślami przebywał w zupełnie innym miejscu... w ostatnim czasie to Inga zajmowała każdą jego wolną minutę. Widok jej postaci, kiedy spotkał ją w lesie. Ta jej blada twarz z płomiennymi wypiekami na policzkach, te niebieskie oczy, te kuszące usta... przeniknął go dreszcz. Stanęła przed nim niczym mała, uwodzicielska huldra, omal się nie roześmiał, kiedy stwierdził, że na pewno nie ma ogona. Ta dziewczyna ma nade mną jakąś dziwną władzę, przyznawał chętnie, gotów był uwierzyć, że ona posiada ponadnaturalną siłę. Ubawiony pokręcił głową. Nie, Inga jest wystarczająco, po ludzku normalna, tylko ma wdzięk, który jego ciało wprawia w drżenie. Wielokrotnie od tamtego spotkania jeździł konno na wzgórze i spoglądał w stronę Svartdal. Przeważnie nie dostrzegał nigdzie jej postaci i musiał pokornie wracać do domu. Ale kiedy raz zobaczył, jak idzie spacerkiem przez dziedziniec, doznał dziwnego uczucia. Nie miał potrzeby, żeby do niej zawołać. Przyglądanie jej się z ukrycia wydawało mu się dostatecznie podniecające.
Gdyby nie długi szereg sań, który posuwał się za nim, wypuściłby cugle z rąk i pozwolił koniowi stanąć. Rozglądał się i nagle spojrzał w okno wystawowe u złotnika. Naszyjniki, bransolety, kolczyki i pierścionki mieniły się złotem, srebrem i diamentami. Jego uwagę przyciągnęła zupełnie wyjątkowa ozdoba...
Przejęty podprowadził konia do słupków z żelaznymi pierścieniami i przywiązał go starannie, po czym zawiesił mu na karku worek z obrokiem. Koń musi dostać jedzenie, by spokojnie czekał, aż jego pan załatwi interesy.
Dzwoneczek zadźwięczał nad głową, kiedy Martin wchodził do niewielkiego pomieszczenia. Onieśmielony zdjął wełniane rękawice i przeczesał palcami włosy. Nie przywykł do kupowania ozdób i strojów, przenikał go teraz niespokojny dreszcz.
87
Złotnik wszedł tylnymi drzwiami i stanął za ladą. Miał pracownię w komórce na podwórzu i zwykle sam obsługiwał klientów. Dzwoneczek przy drzwiach informował, kiedy przyszedł klient, by coś kupić lub podziwiać kosztowności, które złotnik wyrabiał.
Chciałbym obejrzeć dokładniej tę wyjątkową zapinkę, którą zrobiłeś - zaczął Martin, wskazując złotnikowi okno wystawowe.
Bardzo proszę - uśmiechnął się złotnik z zadowole-nierfi. - Czy to tę masz na myśli? - spytał, wskazując zapinkę z mieniącego się srebra.
Tak - przytaknął Martin.
Złotnik ujął ostrożnie zapinkę, położył ją na ladzie, po czym przesunął w stronę Martina tak, by ten mógł dokładnie się przyjrzeć. Martin nie odważył się podnieść ozdoby, była to zbyt piękna, delikatna filigranowa robota. Główna część miała kształt serca, a przymocowaną u dołu zawieszkę stanowił krzyżyk. Martin ostrożnie odwrócił ozdobę i przyglądał się drugiej stronie broszki. To naprawdę piękna robota, nie ulegało wątpliwości.
Biorę ją - oznajmił i poczuł dziwną ulgę, że się zdecydował.
Krzyżyk przy zapince będzie chronił kobietę, której to podarujesz - tłumaczył złotnik. - Ten krzyżyk nie dopuści do niej złych mocy.
Martin nie miał odwagi wdawać się w taką rozmowę, nie chciał bowiem, by złotnik zapytał, komu zamierza dać broszkę. On sam jeszcze tego dobrze nie wiedział.
Wracając do konia, Martin ściskał w ręce maleńką paczuszkę. Powtarzał sobie w myślach, że będzie to piękny podarunek dla Ragnhild, jego matki, na urodziny, ale prawda była zupełnie inna. To Indze zamierzał podarować zapinkę w dniu, kiedy odważy się dać jej ozdobę na znak, że pragnąłby pojąć ją za żonę.
88
Pewnego ranka,~kiedy Inga wychodziła z obory, Lorang stał przy koniach. Czyścił i czyścił Srebrnego Księcia wciąż w tym samym miejscu. Najwyraźniej nie zauważał, że sierść już pięknie lśni. Inga przystanęła, ponieważ domyśliła się, że służący chce z nią porozmawiać.
Wszyscy uważamy, że to smutne, że panienka ma się wyprowadzić... - Lorang rozgarniał czubkiem buta siano. - Mnie to się wydaje, że znam cię bardzo dobrze. Wszyscy inni też tak myślą - pośpieszył z uzupełnieniem. - Wiesz że jesteś dla nas jak promyk słońca. - Chrząknął onieśmielony.
Miło mi to słyszeć - podziękowała Inga. Rozumiała, jak wiele kosztuje go ta rozmowa. Nie przywykł przecież, by mówić o swoich uczuciach. - I ja zawsze bardzo was wszystkich lubiłam - powiedziała pośpiesznie. - Stanowiliście dużą część mojego życia. Czy pamiętasz, Lorang, jak musiałeś mnie wyciągać, bo wpadłam do studni?
Lorang uśmiechnął się na to wspomnienie.
Panienka powinna się cieszyć, że studnia tamtego roku wyschła. Z przerażeniem myślę, co by to było, gdybyś utonęła! No ale potem - roześmiał się - potem już tak chętnie się nie wybierałaś na różne odkrywcze wyprawy, przynajmniej zaraz po tej przygodzie.
Ech, to były czasy - westchnęła Inga bardziej do siebie samej.
Tak, teraz nastaną dla panienki inne czasy - zgodził się Lorang. - Wyjdziesz za mąż do wielkiego dworu.
Svartdal jest tak samo duże, o ile mi wiadomo - zaprotestowała Inga gwałtownie.
Tak, ja też nie myślę inaczej - bąkał Lorang zaskoczony. - Ale to nie ty jesteś dziedziczką. To miałem na myśli. - Zawstydzony pochylił kark.
89
No właśnie, dwór obejmie Kristoffer - przytaknęła Inga. - Ale mnie nigdy specjalnie nie obchodziło, żeby mieć duży dwór...
Nie możesz tak mówić! - zawołał Lorang urażony. - Niewielu może żyć tak jak ty.
Inga milczała. To głupie z jej strony! Rozumie przecież, że biedny służący uważa, iż powinna się cieszyć. Różnica między nim i nią jest wielka. Ona zamieszka w Gaupås, w zadbanym, bogatym dworze, podczas gdy on ma jedynie komorniczą chałupę. Lorang nie jest wolnym człowiekiem, bo musi pracować dla swojego gospodarza, tymczasem ona zostanie gospodynią dużego dworu z pękiem kluczy podzwaniających u paska. I co mi z tego, pomyślała trzeźwo, przecież nie będę się cieszyć większą wolnością niż on, nie będę mogła decydować o własnym życiu.
Ogarnęła ją znowu niechęć do ojca. Nie powinna rozmawiać ze służącym o takich rzeczach, ale nie była w stanie się powstrzymać;
- Wolałabym
żyć biednie, ale w małżeństwie z człowie
kiem,
którego... chciałabym mieć, niż zostać niewolnicą
u
bogatego gospodarza!
Oczy Loranga zrobiły się okrągłe. Nie wyglądało na to, że wierzy w to, co Inga mówi.
W takim razie nie wiesz, czym jest bieda...
Pewnie nie wiem - przyznała Inga. Gniew zniknął równie szybko, jak się pojawił.
A ja tam mogę Nielsa zrozumieć - roześmiał się Lorang. - Dlaczego jadać mięso ze starej owcy, skoro można mieć jagnięcinę? - Roześmiał się z własnego dowcipu,
w Gdyby to się zdarzyło jakiś miesiąc temu, pomyślała Inga, to rzuciłabym się na niego z krzykiem i wymówkami. Wtedy uważałaby żart za obraźliwy. Ale czyż Lorang nie ma racji? Każdy stary mężczyzna woli mieć młodą
90
żonę, żeby go grzała w pościeli. Oni myślą, że młoda i zdrowa dziewczyna doda im więcej siły niż wyniszczona stara baba, która wciąż jest zła i siedzi w kącie.
9
Inga, Lovise i Emma przez całe przedpołudnie prały ubrania nad brzegiem rzeki. Pot spływał im obficie z czół. Wiele ze sobą nie rozmawiały, były na to zbyt zmęczone. Wszystko, czego pragnęły, to jak najszybciej skończyć. Kiedy zbliżały się już do końca, ogromny stos ubrań był niemal uprany i Emma wypłukała z balii resztki ługu.
Pogoda była szara i wilgotna. Nawet nie specjalnie zimno, ale wiał silny wiatr i sprawiał, że miało się wrażenie, jakby panował kilkustopniowy mróz. Inga cieszyła się, kiedy zaczęły zbierac się do powrotu. Palce miała poocierane i czerwone od żrącego ługu. Zimna woda sprawiła, że zesztywniały i opuchły.
- Ciii!
- upomniała nagle Emma, kiedy wszystkie wra
cały
już do pralni. Ostrzegawczo uniosła wskazujący palec
w
powietrze.
Inga i Lovise o mało się nie poprzewracały w śnieg. Niosły między sobą dużą balię i nie przypuszczały, że Emma zatrzyma się tak nieoczekiwanie.
- O co chodzi? - spytała Inga. Strach ściskał jej serce.
92
Zanim Emma zdążyła odpowiedzieć, zobaczyły Embri-ka okrążającego narożnik domu.
- Och,
rany boskie, tu jesteście! Wołałem i wołałem,
ale
nikt mi nie odpowiadał. Przeraziłem się, że nikogo
nie
ma we dworze... - chłopak z trudem chwytał powie
trze.
- Że wy poszłyście:.. nie, sam nie wiem, co myśla
łem.
Inga przerwała mu.
- Nie poszedłeś z ojcem do lasu?
Ze zgrozą docierała do niej prawda, z ojcem musiało się stać jakieś nieszczęście, skoro Embrik przybiegł do domu sam. Opuściła balię na ziemię i dwoma skokami dopadła służącego. Nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, zaczęła go szarpać ża kurtkę i krzyczeć:
- Co się stało ojcu?!
Embrik odskoczył w tył. Był wyraźnie poruszony jej reakcją.
- On jest tutaj... leży na saniach...
Inga nie miała czasu czekać na dalsze wyjaśnienia. Puściła chłopaka, uniosła spódnicę i pobiegła przez śnieg. W ubiegłym tygodniu odmieciono śnieg pomiędzy zabudowaniami, ale ona pobiegła na przełaj, by nie tracić czasu.
Natychmiast zobaczyła sanie stojące na podwórzu. Bu-łanek nadal stał w uprzęży i parskał. Było widać że Embrik gnał z lasu jak szalony. Dlaczego, krzyczał jakiś głos w jej duszy, co takiego się stało? Dlaczego on się tak śpieszył? Nagle przeniknęła ją straszna myśl. Może wcale nie trzeba się już śpieszyć do ojca! Może on już nie żyje.
- Nie,
nie, to nie może być prawda - modliła się po ci
chu.
- Dobry, kochany Boże, tylu rzeczy jeszcze sobie nie
wyjaśniliśmy,
mój ojciec i ja....
Opadła na kolana obok ojca.
- Ojcze, ojcze, słyszysz mnie?
Przez bardzo długą chwilę wydawało jej się, że czas się
93
zatrzymał. Nie docierały do niej żadne dźwięki, nie widziała, że Emma, Lovise i Embrik też się zbliżają. Patrzyła tylko na ojca, który leżał na saniach starannie okryty pledem. W końcu mozolnie otworzył oczy.
- Och
- jęknęła Inga z ulgą. - Przez chwilę myślałam,
że
nie żyjesz!
Ojciec uśmiechnął się jednym ze swoich rzadkich uśmiechów.
Trzeba więcej, żeby zabić Svartdala. - Znowu przymknął oczy. Ból wykrzywiał mu twarz. Inga nigdy nie słyszała, żeby ojciec się skarżył, że coś go boli. To nie był człowiek, który się nad sobą użala.
Co się właściwie stało? - spytała cicho.
Ojciec mówił wolno i z wysiłkiem, z zamkniętymi oczyma.
- Jeśli podniesiesz pled, Inga, to sama zobaczysz...
Inga zasłoniła dłonią usta, by stłumić krzyk, kiedy zobaczyła, jak krew wypływa z nogi ojca. Wielka czerwona plama rozpościerała się niemal na całej jego prawej nodze. Wielka cięta rana ziała ku niej dwoma czerwonymi brzegami. Na jej widok Inga o mało nie zemdlała, ale rozpaczliwie starała się opanować. Własny strach musiała teraz odsunąć na bok. Teraz liczy się tylko ojciec. On oczywiście próbo wał się uśmiechać i udawał, że sprawa nie jest taka poważna, ale ona nie da się oszukać, że czuje się dobrze. Taka rana może doprowadzić do tego, że człowiek wykrwawi się w ciągu zaledwie paru godzin.
- To
wygląda, jakbyś sobie rozciął udo siekierą. Nie są
dziłam
... że jesteś taki nieostrożny, ojcze...
Embrik podszedł do niej. Był strasznie blady, zaciskał palce, kiedy jąkając się, wyjaśnił:
To było nieszczęście:-! to ja jestem winien...
Embrik! - Głos ojca zabrzmiał niezwykle głośno. - To nie ma najmniejszego znaczenia, kto zawinił!
No, to prawda - zgodził się Embrik niepewnie - ale
94
twoja córka powinna wiedzieć, że ty zwykle nie machasz siekierą tak bezmyślnie. - Szukał odpowiednich słów, w końcu język mu się rozwiązał: - Obcinaliśmy gałęzie z pnia, tak jak to zwykle robimy. Kristian odrąbywał gałęzie, a ja układałem je na kupę. Akurat kiedy Kristian podniósł siekierę, żeby ściąć kolejną gałąź, ja jakoś nie tak chwyciłem... sam dokładnie nie wiem, jak to wszystko się stało, ale...
Embrik głęboko wciągał powietrze, wyglądało to tak, jakby walczył ze szlochem. Nie płakał, było jednak oczywiste, że wstydzi się swojej głupoty.
- Szarpnąłem
tę gałąź, siekiera odskoczyła i uderzy
ła
nie tam, gdzie trzeba... Trafiła go prosto w udo, a była
świeżo
naostrzona...
Zaległa cisza. Nikt nie miał nic do powiedzenia. Nieszczęście było faktem, nikt nie mógł tego zmienić. Inga opanowała się i władczym głosem rozkazała:
Lovise, zagotuj wody. I podrzyj prześcieradło na mniejsze kawałki, będę tego później potrzebować.
Oczywiście. - Lovise dygnęła i co tchu pobiegła przez dziedziniec, żeby wypełnić polecenia.
Ale jak my, na Boga, przeniesiemy go do domu? - powiedziała Inga do siebie. - Ojcze, przecież nie możesz obciążać teraz nogi - zwróciła się do Kristiana. - Bo wtedy krew będzie jeszcze bardziej chlustać. Ty, Embrik, weź konia i pojedź jak najszybciej do obu dworów Gullhaug. Potrzebujemy mężczyzny, żeby wnieść ojca na schody.
A Kristoffera i Kristera nie ma w domu! Jak my sobie poradzimy? - Embrik wzdychał i kręcił głową, aż w końcu Inga straciła cierpliwość.
Nie mamy czasu, żeby się zastanawiać! Trzeba ojca przenieść do izby i opatrzyć mu tę ranę. Jak najszybciej! Nie stój jak ten słup! - krzyknęła, tracąc cierpliwość. - Ruszaj do Gullhaug. No już!
Nareszcie Embrik zaczął działać. Drżącymi rękami wy-
95
przągł z sań Bułanka, ciężkiego, roboczego konia, wskoczył mu na grzbiet i galopem popędził przed siebie. Inga złagodniała.
- Ja
posiedzę z ojcem, Emma, a ty idź i przygotuj dla
niego
łóżko. - Złość całkiem ją już opuściła.
Emma zniknęła w domu. Nie minęło więcej niż dziesięć minut, a już była z powrotem.
W sypialni wszystko gotowe - zameldowała.
Dziękuję - wyszeptała Inga zmęczona. Musiała przyznać sama przed sobą, że bardzo się ucieszyła, mając Emmę znowu przy sobie. Milczenie między nią i ojcem zdawało się nie do zniesienia.
Emma i Inga odwróciły głowy, kiedy usłyszały stukot końskich kopyt po ubitym śniegu na dziedzińcu.
- Coś
takiego - westchnęła Inga z ulgą. - Embrik już
sprowadził
pomoc.
Embrik wciąż zacinał konia, a kilkanaście metrów za nim podążał drugi jeździec. Kristian odwrócił twarz.
Kto to jest?-spytał zmęczony. Brzmienie głosu wskazywało, że bardzo cierpi.
Nie mam pojęcia - odparła Inga. - Prawdopodobnie Oddbjorn albo Halvdan.
Zaniepokojona, zaczęła rozwiązywać liny, którymi ojciec przymocowany był do sań. Żrący ług, w którym prała ubrania, sprawił, że ręce miała obolałe, a teraz szorstka lina po prostu zdzierała z nich skórę.
- Przepadnij,
szatanie! - Głęboki głos ojca dudnił
gniewnie.
Inga podskoczyła i spojrzała w górę. Rany bo
skie,
to przecież Martin! Słodkie drżenie przeniknęło jej
ciało,
rozładowało powagę tej chwili. Wypuściła liny i po
kręciła
głową, by przerzucić warkocz na plecy. Wyprosto
wała
się i stała, nie mogąc wykrztusić ani słowa.
Jaki on piękny, to była jej pierwsza myśl. Naprawdę bardzo piękny. Teraz to widziała. Oczy ma niebieskie, a nie zie-
96
lone. Tak przypuszczała po narciarskiej wyprawie, ale nie była pewna. 1 ma nieduży dołek w kształtnej brodzie.
Martin zeskoczył z konia, poklepał go przyjaźnie po pysku i zostawił na dziedzińcu.
Na szczęście nie musiałem jeździć gdzieś daleko - oznajmił Embrik zadowolony. - To czysty przypadek, że spotkałem tego...
No nie wiem, może nie czysty przypadek - uśmiechnął się Martin skrępowany. - Tego w każdym razie nie wiemy. .. Słyszę, że Kristian Svartdal się zranił.
Kristian wycedził przez zaciśnięte wargi:
- Nie
możesz... nie, słyszysz mnie, Emma, to... niech
ten
pomiot szatana mnie nie dotyka! Słuchaj mnie, Emma,
niech
ten przeklęty... - oczy Kristiana były szeroko otwar
te.
Inga nie mogła sobie przypomnieć, żeby kiedykolwiek widziała ojca w takim stanie. Dygotał z gniewu, ale leżał bezsilny na saniach. Nie mógł się ruszyć, zachował jednak dar mowy. Wszyscy to słyszeli:
Niech ta przeklęta żmija nawet palcem nie śmie mnie tknąć!
Kristian - uciszała go Emma z uporem. - Niech ci się nie wydaje, że jakiś potomek szatana chodzi po twoim dworze!
Zamknij gębę, kobieto! Ani słowa więcej! - Kristian trzymał przed sobą ręce, jakby chciał się bronić. - Pamiętaj, kiedyś przysięgłaś na wszystkie świętości, że będziesz milczeć o tym, co się stało wiele lat temu. Pamiętaj - powtórzył z naciskiem.
Emma otworzyła usta, żeby powiedzieć coś w swojej obronie, ale bez słowa opuściła ramiona i skinęła głową.
Inga spoglądała oszołomiona to na ojca, to na służącą. O czym oni gadają? Posługiwali się jakimiś zagadkami, ale Inga miała nieprzyjemne uczucie, że ża chwilę wyjdzie na jaw coś, co nie jest przeznaczone dla jej uszu.
97
Podskoczyła, kiedy ojciec spojrzał na nią proszącym wzrokiem.
- Ten
tu.,. to jest... - wyciągał palec w stronę młode
go
mężczyzny - on w niczym nie może mi pomóc. W ni
czym!
Czerwona mgła zaczęła powoli przesłaniać wzrok Ingi. Nie była w stanie dłużej znosić kłótni.
- Wiesz,
ojcze - powiedziała głosem, który nie wró
żył
nic dobrego - uważam, że teraz powinieneś odłożyć na
bok
swoją przeklętą dumę! Powinieneś się wstydzić, że nie
cenisz
tej pomocy, jaką ci los zsyła.
Urażony ojciec bezgłośnie poruszał zdrętwiałymi wargami i bezradny leżał na saniach. Inga pomyślała, że pewnie nakrzyczy na nią za wszystko, kiedy znowu stanie na nogi. Jeśli kiedykolwiek stanie, zadrżała.
Kristian zemdlał, gdy Embrik i Martin zrobili już co trzeba, aby zdjąć go z sań.
Może powinniśmy zrobić nosze - zaproponował Embrik, drapiąc się w głowę.
Rzeczywiście, łatwiej by wam było nieść - zgodzir ła się Inga i czubkiem buta rozgarnęła śnieg. - Zastanawiam się, jak wniesiecie go na piętro po tych wąskich schodach?
Z jednej strony bardzo chciała przyjrzeć się Martinowi, coś jednak w jej duszy przeciwko temu protestowało. Nie była w stanie wciąż stać z opuszczoną głową i raz po raz zerkała na niego onieśmielona. Znowu przeniknął ją rozkoszny dreszcz i zrobiło jej się gorąco. Wpatrywała się jak zaczarowana w szerokie barki, w blond włosy i mieniące się oczy. Kiedy się zorientowała, że on też patrzy w jej, stronę, nie chciała już odwrócić wzroku. Musi zebrać się na odwagę i spojrzeć mu w oczy, przecież niczego innego nie pragnie. Przez dłuższą chwilę przyglądali się sobie na-
98
wzajem, Inga czuła, że drży. Wydawało jej się, że dostrzegła przelotny uśmiech na jego pięknej twarzy, ale nie była tego pewna. Wyprostowała się i nie odwracała wzroku, choć wiedziała, że to nie jest za bardzo przyzwoite. Kobieta nie powinna się tak gapić! W końcu musiała odwrócić twarz do Embrika, który coś do niej mówił.
Ech - chrząknął służący. - Możemy już chyba iść...
Oczywiście - przytaknęła Inga. - Po prostu się zamyśliłam.
Ogarnął ją wstyd, na policzkach pojawiły się płomienne rumieńce. O czym ona myśli? Wyrzuty sumienia dławiły ją w piersi. Co z niej właściwie za córka, skoro może zagapić się na mężczyznę, podczas gdy poważnie ranny ojciec czeka tuż obok na pomoc?
Martin wziął Kristiana pod pachy, a Embrik uniósł nogi rannego. Kristian zawsze byt solidnie zbudowanym mężczyzną, obaj musieli więc zaciskać zęby z wysiłku. W końcu przenieśli jakoś krok po kroku nieprzytomne ciało przez dziedziniec.
Inga pobiegła do domu.
Czy woda się zagotowała? - spytała służącą, dzwoniąc zębami i ściągając z siebie fartuchu Pośpiesznie wyciągnęła jedną z szuflad w kuchennej szafie. Zawsze leżały tam czyste białe fartuchy, a teraz potrzebowała właśnie takiego, bez jednej plamki.
Woda gotowa, a podarte prześcieradło leżytutaj - powiedziała Lovise. - Przygotowałam sporo małych szmatek, ale przypuszczam, że będziesz też potrzebowała większych. Żeby zabandażować mu ranę, chciałam powiedzieć.
Znakomicie, Lovise. Czy możesz teraz Zanieść garnek z wodą do sypialni ojca i postawić go na piecyku tak, żeby nie wystygła? I weź ze sobą te szmatki, bądź tak dobra.
Inga przeglądała półkę z suszonymi ziołami. Zdecydowanym ruchem wzięła dwa gliniane garnki i ruszyła do po-
99
koju
ojca. Wciągnęła powietrze, zanim ostrożnie zapukała
do
drzwi.
- Gzy wszystko gotowe i mogę wejść?
Wcześnie nauczyła się, że nie można po prostu wbiegać do pokoju ojca. Bardzo nie lubił, kiedy ktoś go zaskakiwał.
Masz wszystko, czego ci potrzeba? - Emma usunęła się na bok i wpuściła Ingę do pokoju. Embrik i Martin stali z czapkami w rękach przy łóżku.
Tak, myślę, że mam - odpowiedziała Inga stłumionym głosem i na palcach podeszła do ojca. Przeniknął ją lodowaty dreszcz, kiedy zobaczyła, jaki jest blady. Krople potu spływały mu z czoła. Ktoś go rozebrał, ale starannie okrył kocem, zostawiając tylko zranione udo, skąd ziała ku Indze głęboka, czerwona rana. Pojawił się już cierpki, kwaśnawy odór krzepnącej krwi. Mimo to nadal świeża czerwona krew ciekła strumieniem na białe prześcieradło.
Inga zdecydowanie podwinęła rękawy i starannie umyła ręce w miednicy.
- Emma,
przygotuj dwie miski z gorącą wodą, I wsyp
do
nie} po garści ziół z każdego naczynia - poleciła poda
jąc
Emmie oba garnki z suszonymi ziołami.
Sama wzięła czystą szmatkę i zaczęła oczyszczać ranę z zakrzepłej krwi. Ostrożnie przyciskała szmatkę do brzegów rany. Żółć podchodziła jej do gardła, kiedy patrzyła, jak bardzo brudne są kolejne szmatki, wciąż musiała przełykać ślinę, żeby nie zwymiotować. Na szczęście Lovise przygotowała wystarczająco dużo opatrunków, Inga mogła zmieniać jebardzo często.
Emma postawiła przy niej miski z pachnącym ziołami naparem.
- Na co te zioła pomagają? - spytała
Mimo powagi sytuacji Inga musiała się do siebie uśmiechnąć. Ech, Emma, Emma, pomyślała spokojnie.
100
Nie musisz udawać, że tego nie wiesz. Znasz działanie ziół lepiej ode mnie.
To raczej Emma mogłaby jej udzielać wyjaśnień, stara służąca spytała tylko po to, by się upewnić, że Inga wie, co robi.
- Dziurawiec
działa przeciwzapalnie na rany - wyjaś
niła
Inga, usuwając starannie duży skrzep.
Emma kołysała się zadowolona w przód i w tył.
Inga wyrzuciła brudne szmatki na kupkę. Potem włożyła świeże gałganki do obu misek. Wyjęła je po chwili, potrzymała w powietrzu, żeby ostygły, i zaczęła na zmianę, raz jeden, raz drugi, przykładać do rany.
- Nagietek
ma podobne działanie, ale na dodatek ta
muje
krew i rany się od niego szybciej goją.
Bolał ją kark. Była pochłonięta oczyszczaniem rany, czuła się jednak onieśmielona, wiedząc, że Martin stoi tuż za nią. Ręce jej drżały, poruszała nimi niepewnie, w końcu jednak stwierdziła, że ziejąca rana została oczyszczona bardzo dobrze. Poczuła łaskotanie w żołądku z zadowolenia, że mimo wszystko potrafiła spokojnie zapanować nad sytuacją.
Poproszę igłę - zwróciła się do Emmy, wyciągając rękę. .
Igłę,.. - powtórzył Embrik przerażony. Twarz miał kompletnie żółtą.
Tak. - Inga odwróciła się i popatrzyła na niego. - Muszę to zaszyć.
A czy... czy byłoby możliwe, żebyśmy my dwaj - wskazał na Martina - dostali po kubku kawy? Oczywiście jeżeli ńas już nie potrzebujecie... - Embrik chwiał się na nogach.
Inga musiała zapanować nad sobą, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Taki duży dorosły mężczyzna robi się chory, bo miałby być świadkiem, jak rana gospodarza będzie zaszywana.
101
- Embrik, mój drogi, oczywiście, masz moje pełne przyzwolenie. Zróbcie sobie przerwę w kuchni. Obaj zasłużyliście na kawę.
Embrikowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Martin stał niezdecydowany przy drzwiach, jakby uważał, że nie należy zostawiać dwóch kobiet z potrzebującym opieki mężczyzną, ale Embrik chwycił go za rękę i pociągnął za sobą na dół.
Inga przez chwilę trzymała grubą igłę nad płomieniem świecy. Chciała wypalić wszelkie zanieczyszczenia, a kiedy czubek igły rozżarzył się do czerwoności, wzięła czystą szmatkę, żeby usunąć sadzę.
Emma przycupnęła obok niej i obiema rękami zacisnęła razem brzegi rany. Inga położyła rękę na jej kościstych palcach, jakby chciała zaczerpnąć z nich siły. Emma przez chwilę popatrzyła jej w oczy, a potem zdecydowanie skinęła głową.
Wtedy Inga wypuściła powietrze z płuc i starała się, by serce odzyskało normalny rytm, zanim przekłuje skórę. Igła wchodziła bez problemu w ciało ojca, a Inga za każdym razem przyciągała mocno nitkę, aby szwy były ładne i trwałe. Nawet nie zauważyła, że pogryzła sobie wargi do krwi. Cała jej uwaga skierowana była na to wymagające zadanie.
-
No popatrz! - zawołała Emma, kiedy Inga wresz
cie
opuściła rękę, w której trzymała igłę. - Wiedziałam,
że
sobie z tym poradzisz. Naprawdę jestem z ciebie dum
na
- wymamrotała;
Inga roześmiała się zarumieniona z powodu pochwa- ły. To prawda, myślała z ulgą, szwy są założone starannie i gęsto. Wyglądają znacznie lepiej niż moje zwyczajne szycie. Oczywiście ojciec będzie miał bliznę, bliznę przypominającą wijącego się węża. Ale to nie ma zna-
102
czenia, myślała zadowolona, przecież mężczyźni rzadko odsłaniają uda. Dla niej najważniejsze jest, by ojciec nie stracił nogi.
Pełne przerażenia myśli krążyły jej po głowie. Ojciec, stanowczy i uparty Kristian Svartdal, ze swoim ponurym usposobieniem byłby chyba nie do zniesienia dla domowników, gdyby w ranę wdała się gangrena. Konsekwencją tego byłaby z pewnością amputacja nogi aż do pachwiny. Mimo woli Inga przeżegnała się z lękiem. Nie, to nie może się zdarzyć! On, który żyje i oddycha tak naprawdę tylko w lesie. On, który pragnie znaleźć się wśród sosen i świerków, jak tylko posiłek dobiegnie końca. On, który poświęcił życie pracy na dworze. Myśl, że ojciec mógłby siedzieć bez nogi w wózku inwalidzkim, wydała jej się koszmarem. Niełatwo byłoby być tutaj służącym, gdyby gospodarz miał siedzieć niczym więzień we własnym domu. Jeśli nie był dotychczas niemiły w obejściu, to w takiej sytuacji z pewnością trudno by było z nim wytrzymać!
Inga otworzyła okno, by wpuścić do pokoju świeże po wietrze.
Kiedy zeszła do kuchni, Martina już nie było. Rozczarowana rozglądała się dookoła, ale czekał na nią tylko Embrik.
Gdzie... gdzie... - nie zdołała wykrztusić nic więcej. Och, a tak się cieszyła, że będzie mogła z nim dłużej porozmawiać. Przyjrzeć mu się. Może nawet siedzieć obok niego. Tymczasem on się ulotnił. Po raz drugi.
Pytasz o tego, który nam pomógł?
Inga musiała pośpiesznie mrugać powiekami, żeby się nie rozpłakać w poczuciu zawodu.
- Myślałam,
że powinnam mu podziękować..,
Embrik
uniósł kubek z kawą do ust i uśmiechnął się.
103
- Powiedział, że nie może dłużej tu siedzieć. Nie warto, żeby wciąż był u nas w domu, kiedy gospodarz się ocknie. Tak, to jego własne słowa, tak powiedział.
Inga zrezygnowana opadła na najbliższe krzesło. Do diabła! Do diabła, klęła w duszy. Przynajmniej przed sobą nie mogła ukrywać, że pod koniec w pokoju ojca zaczęła się już bardzo niecierpliwić. Wszystko, czego pragnęła, to zbiec jak najszybciej po schodach, kiedy już ojciec będzie porządnie opatrzony. Dosłownie płonęła z chęci ponownego spotkania z Martinem, chciała słyszeć jego głos...
Embrik chrząknął, by zwrócić na siebie uwagę.
- Mam
ci przekazać pozdrowienia. On coś po
wiedział,
ale chyba dokładnie nie pamiętam. - Emb
rik
umilkł, zmarszczył brwi i próbował sobie przypo
mnieć:
- Powiedział coś jakby: Inga jest wyjątkową,
piękną
kobietą... tak - ucieszył się Embrik szczerze. - Tak
właśnie
powiedział, Ingo. Uważa, że jesteś wyjątkową,
silną
i piękną kobietą, która odważyła się postawić Kri-
stianowi.
Powiedział, że nie zna nikogo innego, kto by to
zrobił.
Inga
uśmiechała się nieśmiało. Miała wrażenie,
że
rozlewa się w jej duszy jakieś jeziorko, było jej cie
pło
i zimno na przemian. Boże, pomyśleć, że Martin
tak
pięknie się o niej wyraża. Nic nie mogło jej bardziej
ucieszyć.
- Martin
nieczęsto tak mówi o kobietach - zażartował
Embrik
rozbawiony. - Widocznie musiałaś zrobić na nim
wrażenie...
Inga z trudem chwytała powietrze.
Wiesz, kim on jest?
Martin? Pewnie, że wiem! - ze zdumienia służą- . cy zmarszczył czoło. - Dlaczego miałbym nie wiedzieć? To najstarszy syn Laurensa Storedala. Jego dziedzic.
Inga siedziała bez ruchu z otwartymi ustami. Rozwią-
104
zanie znalazło się tu, w domu! Jąka jestem beznadziejna, pomyślała ze złością, przecież wystarczyło tylko zapytać Embrika albo Loranga, to od dawna znałabym jego nazwisko. No tak, usprawiedliwiała sama siebie, bo przecież pamiętała ostrzeżenie Emmy i jej stanowcze żądanie, żeby nie szukać wyjaśnień...
Wielka odpowiedzialność, jaka jeszcze przed chwilą na niej spoczywała, zaczynała ustępować miejsca wielkiej radości. Wygląda na to; że z ojcem wszystko skończy się dobrze, a na dodatek usłyszała kilka miłych słów od Martina. .. Martin Storedal, śpiewało jej w duszy.
- Bardzo
cię przepraszam, Embrik. - Wielka radość,
która
ją przepełniała, sprawiła, że Inga chciała okazać
mu
życzliwość. - Naprawdę nie miałam zamiaru na cie
bie
nakrzyczeć tam, na podwórzu. Tylko tak się strasz
nie
bałam, kiedy zobaczyłam ojca na saniach. Przykro
mi,
że tak krzyczałam... i powiedziałam, że stoisz jak
słup...
Embrik rozjaśnił się.
- Nie
myśl o tym, Inga, ja przecież rozumiem. I pew
nie,
że zaraz powinienem był wskoczyć na koński grzbiet,
ale
czułem się tak okropnie głupio, bo to ja
spowodowałem
nieszczęście.
Żeby ciągnąć gałąź akurat w momencie, kiedy
Kristian
zamachnął się siekierą... To naprawdę było głu
pie,
Inga w końcu mogła roześmiać się swobodnie.
Tak - przyznała - to rzeczywiście głupie z twojej strony! Ale więcej nie będziemy o tym rozmawiać. Może już niedługo któregoś dnia wszyscy będziemy się z tego śmiać, Embrik.
Tak myślisz? - spytał służący z nadzieją.
Tak myślę - Inga uśmiechnęła się. - Już się nie boję o ojca. Wkrótce wróci do lasu, wspomnisz moje słowa!
Inga pochyliła się nad stołem. Nagle przyszło jej do głowy, że nie powiedziała Martinowi, iż ma być wydana za
105
mąż. Za Nielsa Gaupåsa... Dlaczego miałabym mu o tym mówić? - pomyślała zaraz potem rozżalona. Co go to obchodzi?
10
Nastała wiosna. Śnieg już prawie całkiem stopniał, tylko gdzieniegdzie leżały jeszcze brudne białe płaty jako wspomnienie po zimie, która właśnie odeszła. Ptaki ćwierkały i były bardzo zajęte zbieraniem gałązek oraz budowaniem gniazd w koronach wielkich brzóz w pięknej jasnozielonej alei wiodącej na dziedziniec w Svartdal.
Wielkie pola zostały obsiane. Kristian był bardzo poważny tego dnia, kiedy miał siać na ostatnim kawałku. Bardzo uroczyście kroczył po ziemi z przewiązaną przez ramię płócienną płachtą, w której nosił siewne ziarno. Noga poważnie mu jeszcze dokuczała. Rana szczęśliwie się zrosła, tak że uniknął śmiertelnej często gangreny. Mimo wszystko chodząc, pociągał trochę prawą nogą, ale nie na tyle, żeby go to krępowało.
Wszyscy stali na schodach i przyglądali się, jak idzie z odsłoniętą głową, długimi, miarowymi krokami, w rytm których sięga prawą ręką po ziarno i rozrzuca je po polu. Siewca zawsze powinien chodzić z odkrytą głową, bo sianie to czynność niemal święta. To ostatni rok, w którym gospodarz własnoręcznie rzuca ziarno w ziemię. Kristian zamó-
107
wił już siewnik, prawdziwe cudo techniki, które znacznie ułatwi pracę, ale dostanie go dopiero w przyszłym roku. Wielu gospodarzy zrozumiało, jaka to pożyteczna maszyna, zatem okres oczekiwania na gotowy siewnik jest bardzo długi.
- A teraz zależy już tylko od Boga, czy zechce zesłać nam nasz chleb powszedni również w tym roku - oznajmił Kristian, kiedy zakończył pracę.
Życie ludzi zależy przez cały rok od zboża. Marne plony oznaczają dla większości głód, dla niektórych nawet śmierć głodową. Nawet dla tych, którzy mieszkają w dużych dworach, takich jak Svartdal. Oni radzą sobie lepiej niż biedni komornicy, ale ich również nieurodzaj może boleśnie dotknąć. Bogatych tak samo jak biednych.
Mnie już tutaj nie będzie, kiedy przyjdzie czas cieszyć się błogosławieństwem ziemi, stwierdziła Inga nagle. Tej jesieni nie będzie chodzić za nowo zakupioną kosiarką i nie będzie wiązać snopków. Zamiast tego będzie pracować obok Gudrun i służby w Gaupås.
Do tego-czasu obie z Emmą muszą przygotować jej panieńską wyprawę. Ojciec nie szczędzi ani na materiałach, ani na niezbędnych dodatkach. Jak najlepsze wyposażenie , jedynej córki to dla niego kwestia honoru. Nikt nie może powiedzieć, że Kristian Svartdal nie wie, co to znaczy wydawać córkę za mąż!
Inga poszła za Emmą do piekarni. Każda z nich wzięła stamtąd duży koszyk. Dzień był ciepły i pogodny, jak wymarzony na wyprawę do lasu. Chciały nazbierać roślin, potrzebnych do farbowania włóczki, co miały robić pod koniec tygodnia. Przede wszystkim poszukiwały roślin, które dają czystą żółtą barwę. Emma wyjęła nóż z futerału i kciukiem sprawdziła, czy jest wystarczająco ostry do ścinania brzozowych gałązek.
Kiedy wyszły na otwartą polankę, postawiły koszyki na ziemi. Miejsce było czarujące. Trawa, która już podrosła,
108
zieleniła się intensywnie, a mech uginał się miękko pod stopami. Pnie brzóz mieniły się w słońcu, a listki przypominały małe, zielone uszka.
Jakiś wielki kamień stoczył się w dół po zboczu i opadł niedaleko od nich. Kamienie leżały w okolicy od niepamiętnych czasów, pewnie znajdowały się tu już wtedy, kiedy ludzie osiedlali się w dolinie, teraz pokryły się mchem i porostami. Gra kolorów była niezwykle piękna - same kamienie są przeważnie szarobrunatne, ale tu i tam mienią się srebrem i złotem.
Emma podała nóż Indze.
- Ty
natniesz brzozowych gałązek, a ja będę zeskroby-
wać
porosty z kamieni.
Brzozy nie były wysokie, Inga radziła sobie bez trudu, szybkimi ruchami ścinała gałązki obsypane liśćmi. Wkrótce koszyki były pełne.
Emma
pochylała się nad kamieniami i zrywała małe
kępki
porostów. Kiedy Inga wypełniła swój koszyk po brze
gi,
poszła pomagać Emmie.
- Wiesz...
- zaczęła, ocierając fartuchem czoło. - Mar
tin...
Emma uśmiechnęła się do niej krzywo.
- Tak, no i co z nim?
Inga zarumieniła się, ale nie chciała zrezygnować, musi teraz skłonić Emmę do rozmowy. Nieczęsto miały możliwość bycia sam na sam.
- Dlaczego
nie chcesz mi o nim niczego więcej powie
dzieć?
Stara służąca przestała się uśmiechać. Na jej twarzy pojawił się wyraz zaniepokojenia i urazy.
Moje dziecko, a po co ty chcesz to wiedzieć?
Nie mam pojęcia! - krzyknęła Inga i machnęła rozpaczliwie rękami. - Naprawdę sama tego nie wiem.
Czy dlatego tak chciałaś iść ze mną do lasu? Żeby mnie o niego wypytać, kiedy będziemy same i nikt nie będzie nam przeszkadzał?
109
- Nie
powinnaś tak mówić - westchnęła Inga.
Przerażona,
że Emma poczuje się oszukana, chwyciła
ją za rękę. Zawstydzona szybko ją puściła. W ustach jej zaschło, ale zdecydowała się, że powie, co jej leży na sercu. Niedługo nie będzie już miała takiej możliwości.
- Emma,
wiesz, że chwile spędzone z tobą są najlepsze
w
moim życiu. Przy nikim nie czuję się taka... taka waż
na
jak przy tobie. - Mówiła na pół z płaczem, ale się tym
nie
przejmowała. - Od kiedy jednak spotkałam Martina
w
lesie, a potem u nas w domu, jestem jak zaczarowana.
Chciałabym
wiedzieć o nim wszystko. Chociaż spotkałam
go
tylko dwa razy.
Stara pogłaskała ją delikatnie po policzku.
- Tego
się właśnie bałam, Inga. Tego, że jak się dowiesz,
kim
on jest, to twoja miłość znajdzie dodatkową pożywkę.
I
wtedy będziesz zgubiona.
Inga poczuła, że narasta w niej opór, ale tłumiła irytację, jak tylko mogła, gdy odezwała się znowu:
Myślisz, że nie znam jego nazwiska, a ja je znam, Emmo. Embrik mi powiedział wtedy, kiedy ojciec leżał ranny w sypialni...
Ech, co to za pleciuga! - przerwała jej Emma wzburzona. - Embrik wie bardzo dobrze, że Kristian nie pozwala wymieniać w swoim domu nazwiska tej rodziny.
Nazwiska Martina Storedala - rzekła Inga z naciskiem na poszczególne sylaby. - Nie musisz już więcej mówić o Martinie „on", „ten mężczyzna" albo „ta rodzi-} na"! Ty byś się tak nie bała wypowiadać jego nazwiska, gdyby nie to, że lękasz się gniewu ojca. Obawiasz się, że ja się... że ja się zakocham w jednym z synów najgroźniejszego rywala ojca. - Przyglądała się Emmie błagalnym wzrokiem. Delikatna iskierka nadziei zapłonęła w jej sercu, kiedy stara służąca prawie niedostrzegalnie skinęła głową. - Nie chcę cię przymuszać, żebyś mi opowiedziała coś więcej o rodowej waśni - dodała lekko;
110
urażona - ale w końcu nadejdzie dzień, kiedy wszystkiego się dowiem. Obiecuję ci to.
Na twarzy Emmy pojawił się wyraz smutku, gdy mówiła bezbarwnym głosem:
Posłuchaj mnie, dziecko, nie pozwól, żeby pamięć o Martinie zagościła na dobre w twoim sercu, bo wtedy twoje dni w Gaupås będą szare i bezsensowne.
I tak takie będą - odparła Inga przygnębiona.
Wkrótce po powrocie do domu Inga spotkała ojca W izbie.
Jutro pojedziemy z wizytą do Gaupås.
Ale... - Inga skuliła się na krześle. Wiadomość spadła na nią tak nagle.
Nie ma żadnych „ale" - ostrzegł ojciec, prostując plecy. - Jutro wieczorem pojedziesz ze mną, Kristofferem i Kristerem do Nielsa. Oczekuję, że będziesz gotowa, kiedy powóz zajedzie.
Wyszedł z izby natychmiast, gdy tylko powiedział, co trzeba. Inga siedziała sztywna z robótką w rękach. Opuściła ramiona i pustym wzrokiem patrzyła przed siebie. Nie ma sensu się wściekać i protestować, tyle zdążyła zrozumieć z mrocznego spojrzenia, jakie ojciec jej posłał. Jutro będzie musiała się znowu wystroić i pojechać z nim do Gaupås.
Serce zaczęło jej szybciej bić i miała wrażenie, że się udusi z braku powietrza. Krew na szyi mocno pulsowała. Iriga pośpiesznie odpięła górne guziki bluzki. O tak! To trochę pomogło. Przyłożyła chłodną dłoń do szyi, żeby się uspokoić,
To małżeństwo nie dotyczy mojej osoby, rnyślała w oszołomieniu. Miała wrażenie, że jest tylko lalką, którą mężczyźni traktują, jak im się podoba. Czy oni widzą w niej milczącą lalkę, która nie ma własnych poglądów? Czy nie rozumieją, że podjęli decyzję co do jej przyszłości, nie zwracając uwagi na to, czego ona sama by pragnęła?
lll
Mocno zacisnęła powieki. Czy ojciec przez cały czas ma świadomość, że zniszczył jej życie? Gdyby odważyła się o tym znowu wspomnieć, z pewnością by ją odpędził. Inga była przekonana, że ojciec nie rozumie powagi tego, co ma się stać. Czy ten człowiek nigdy nie myśli o uczuciach? Jaki on jest niesprawiedliwy, myślała z gniewem. Bo sam to się ożenił z kobietą, którą bardzo kochał. Mógł się cieszyć czasem spędzonym z osobą, którą kochał i której pożądał. Dlaczego mnie nie chce pozwolić na to samo?
Miała ochotę cisnąć mu to wszystko w twarz, ale zabrakło jej odwagi. Szacunek, jaki niegdyś żywiłam dla ojca, teraz zniknął, myślała zrozpaczona. Teraz pozostał tylko strach.
Powóz już stał przed domem, kiedy następnego dnia wieczorem Inga zeszła na dół. Miała na sobie tę swoją czerwoną sukienkę. Ojciec życzyłby sobie pewnie, żeby zaplotła włosy i upięła je przyzwoicie na tę uroczystą okazję, ale Inga nie zamierzała się tym przejmować. Jej czarne, długie włosy ąpływały swobodnie na plecy.
Nienawidziła tej sukni, nienawidziła ojca. I siebie samej też. I Kristian, i Kristoffer wyciągnęli ręce, żeby pomóc jej wsiąść do powozu, ale ona odwróciła się do ojca plecami i ujęła rękę Kristoffera. Brat uśmiechnął się do niej, jakby chciał dodać jej odwagi, ale ona wpiła weń wściekłe spojrzenie. To nie jest radosna podróż, niech mu się nie wydaje!
Kiedy już usiadła w powozie, ogarnęły ją wyrzuty sumienia.
- Nie
chciałam okazywać ci złości, Kristoffer - szepnę
ła
pojednawczo. Zerknęła na ojca, który siedział na koźle,
ale
nic nie wskazywało na to, że słyszał, co powiedziała.
Kristoffer poszukał jej ręki i lekko uścisnął.
- Nie
myśl, że nie rozumiem, jaka to dla ciebie udrę
ka...
112
Nie powiedział nic, gdy Inga oparła się o jego ramię. Nieśmiało głaskał ją po włosach. Długo i czule. Ingę przeniknął dreszcz, kiedy skręcili do Gaupås, Dwór leżał majestatyczny w dole, pośrodku zielonej, otwartej równiny. Pofnalowany na biało dom wyglądał pięknie, Inga jednak nie odczuwała nawet najmniejszej radości na myśl o tym, że wkrótce będzie to jej dom. Jej królestwem było zawsze Svartdal, ale dopiero teraz zrozumiała, jaka była głupia i naiwna. Żadna dziewczyna nie może przecież wciąż mieszkać w swoim rodzinnym domu, chyba że jest kaleką albo musi pielęgnować starych i schorowanych rodziców, aż w końcu zrobi się zbyt stara, by wyjść za mąż. Mimo wszystko Inga miała przelotną nadzieję, że ojciec zechce odwołać jej małżeństwo po tym, jak pomogła mu po wypadku z siekierą. Czyż nie zauważył, jak wiele Inga dla niego wtedy zrobiła? Przecież mogłabym nie pozszywać tej rany, myślała, czując kiełkującą w duszy złość. Nie, teraz jestem paskudna. Nie życzyła przecież własnemu ojcu, żeby żył tylko z jedną nogą. Zresztą nie by nie osiągnęła, odmawiając opatrzenia rany. Bo przecież wtedy Emma wzięłaby igłę i nici. To przecież Emma później przez wiele tygodni zmieniała mu opatrunki.
Nieszczęśliwa służąca opowiadała, że Kristian był ok ropny w czasie, kiedy musiał leżeć w łóżku. Wprawdzie Emma nie mówiła wprost, ale Inga domyślała się, że ojciec był głęboko dotknięty tym, iż to Martin, ten pomiot szatana, jak go nazywał, pomógł wnieść go na górę.
Inga trzymała się rozpaczliwie powozu. Nie ma takiej rzeczy, która mogłaby sprawić, że ojciec złagodnieje. Teraz była tego całkiem pewna.
Służąca otworzyła drzwi w tym samym momencie, w którym powóz wjechał na dziedziniec. Jakiś mężczyzna podszedł do nich, by zająć się koniem.
Ingę bolał brzuch, próbowała zyskać na czasie. Nie miała ochoty na spotkanie z Nielsem. Rozmawiała z nim daw-
113
niej, ale teraz przecież oboje zdają sobie sprawę, że wizy4 ta dotyczy zbliżającego się wesela. Wcześniej rozmawiała z nim nieskrępowana, ale nie miała wtedy pojęcia o jegel ukrytych pomysłach i planach. Teraz będzie jej się przygląi dał pożądliwie, z obleśnym błyskiem w oczach. Tb nie do zniesienia!
- Witamy
w naszym domu - powiedział Niels przyjaź
nie.
Najpierw przywitał się z Kristianem, Inga jednak widziała, że zerka na nią niepewnie. Przeniknął ją dreszcz. Żołądek zrobił jej się twardy niczym kamień i nie wiedziała, gdzie podziać oczy.
Niels pomógł jej zdjąć płaszcz. Spierzchnięte wargi drapnęły ją w policzek, kiedy cmoknął ją lekko na dzień dobry. Dostała gęsiej skórki z obrzydzenia. Był tak samo niezdarny i niepewny jak tamtego dnia, kiedy przyniosła mu list od ojca. Nie budził w niej najmniejszego współczucia, Uważała, że jest po prostu żałosny.
- Dziękuję
- szepnęła ledwo dosłyszalnie, kiedy pod
suwał
jej krzesło i zapraszał, by usiadła do stołu. Stół
został
nakryty
na siedem osób. Dwie osoby jeszcze się nie pojawi
ły,
ale Inga wiedziała, że to Gudrun i Sigrid. I rzeczywiście,
wkrótce
drzwi otworzyły się gwałtownie i Gudrun stanę
ła
w nich w całej okazałości. Uniosła głowę i przyglądała
się
Indze bez ceregieli. Ta na moment się skuliła, ale
zaraz
wyprostowała
znowu i z pewnością siebie patrzyła tamtej
w
oczy. Tuż za Gudrun podążała Sigrid. Uśmiechnęła się
niepewnie
do Ingi, a ona odpowiedziała jej tym samym.
Poczuła
ciepło w sercu, że przynajmniej Sigrid cieszy się ze
spotkania
z nią.
Tym razem Gudrun nie wtrącała się do męskiej rozmowy, ale w milczeniu dziobała widelcem w talerzu i prawie nic nie jadła.
Po obiedzie do jadalni weszła służąca i poinformowała:
114
Napaliłam w kominku w bibliotece.
Dziękuję ci, Marlenę. Zaraz tam przejdziemy - Niels życzliwie skinął głową. - Domyślam się, że panowie chcieliby zapalić fajki - uśmiechnął się gospodarz.
Zgadłeś - przyznał Kristian i chrząknął.
Wszyscy podnieśli się z miejsc, a Niels wskazywał gościom drogę do pokoju, w którym na kominku wesoło trzaskał ogień.
Kiedy już usiedli, Niels odchrząknął i zwrócił się do Ingi:
- Z
tego, co mówi twój ojciec, rozumiem, że zgodziłaś
się...
zgodziłaś się na...
Inga obserwowała ojca kącikiem oka. Wyglądało, jakby miał ochotę stuknąć Nielsa w plecy, by szybciej dokończył zdanie, ale tego nie zrobił.
Niels wyjął fajkę z ust i ściskał ją w dłoniach:
- Rozumiem
to tak, że pragniesz zostać moją małżon
ką...
Indze pociemniało w oczach. Pokój zaczął wirować wokół niej. Przymknęła oczy, by nad sobą zapanować. Słyszała jedynie tykanie zegara stojącego w bibliotece. Zegar zaczął wybijać godzinę, a ona bała się, że głęboki, głośny dźwięk rozsadzi jej głowę. Miała ochotę przyłożyć ręce do uszu i zatrzymać dźwięk na zewnątrz, ale jakiś głos w duszy prosił, by się opanowała.
Rany boskie, myślała zrozpaczona, Niels powiedział to tak, jakbym to ja błagała ojca, by wydał mnie za niego za mąż. Ktoś mógłby pomyśleć, że o to prosiłam. Nie, nie, to nie tak, ja nie chcę, nie chcę...
Otworzyła oczy i rozejrzała się przerażona wokół. Wszyscy przyglądali jej się w milczeniu. Gudrun była równie blada jak Inga.
- No?
- w głosie ojca zabrzmiało wyczekiwanie.
Dlaczego
mnie pytacie, chciała zawołać. Przecież wy już
zdecydowaliście, że zostanę przywieziona do tego dworu
115
jako panna młoda. Przechyliła głowę i poruszyła się niespokojnie na krześle. Dobrze wiedziała, że tego jednak nie uniknie. W nadchodzących latach będzie musiała kochać i szanować Nielsa.
- Tak - wykrztusiła cicho, niechętnie.
Inga przeszła przez pokój. Niektóre drewniane deski skrzypiały pod nią. Z ciężkim sercem stanęła przy oknie i wyj-. rżała na zewnątrz. Tyle razy stawała w tym miejscu i wyglądała, znała wszystkie drzewa, każde wzniesienie i każdy widoczny stąd budynek.
Zmrok zapadał powoli. Wieczory nie były już takie ciemne jak zimą. Teraz widziała wyraźnie krajobraz za oknem. Widziała konie, które pasły się spokojnie w zagrodzie. Młody ogier, który urodził się w Nowy Rok, nie był już długonogim, chwiejnym źrebięciem. Często galopował po pastwisku tak, że ziemia się pod nim trzęsła. Kiedy zdecydowanie stawiał kopyta na ziemi, wypryskiwały spod nich kępki trawy i błoto. Konie stanowiły dumę ojca. Tak było zawsze. Bo też są piękne te konie ze Svartdal. Szerokie w piersiach, szybkie i pracowite. Bywało, że ludzie wskakiwali spłoszeni do rowów, kiedy ojciec gnał drogą saniami lub powozem zaprzężonym w dwa kruczoczarne konie.
Inga spojrzała na tę część podwórza, gdzie znajdował się spichlerz i piekarnia. Ojciec i bracia w ubiegłym roku położyli na budynkach nowe dachy z darni. Inga nadal czuła zapach darni, kory i lasu. W mroku majaczyła jej ścieżka prowadząca z piekarni do łaźni. Łaźnia to nie tylko miejsce, w którym można się wykąpać w ciepły letni dzień, nie, tam również suszy się ziarno i len.
Z jej okna na piętrze cały dwór wyglądał jak otulony zasłoną spokoju i harmonii. Ale ona wiedziała, że tak nie jest. Od dawna nie ma tu radości. Inga wiedziała, że oj-
116
ciec również zdaje sobie z tego sprawę. Wprawdzie przyjęła oświadczyny Nielsa, choć zrobiła to niechętnie. Ojciec musiał zauważyć, jaki zły nastrój to wywołało. Albo może nie zauważył, zastanawiała się, zagryzając dolną wargę. Wszyscy inni we dworze widzą, jaka się w ostatnim czasie zrobiła blada. Wyszczuplała, oczy ma czerwone i zniknął z nich wszelki blask.
Odwróciła się od okna. Wszystko jest takie strasznie trudne.
Rozdygotana leżała pod kołdrą. Za dwa miesiące będzie wesele. W piątek trzynastego lipca zostanie Ingą Gaupås. To nieszczęśliwy dzień, pomyślała z bólem, tego dnia w ogóle niczego nie powinno się świętować. Cały dzień będzie jednym wielkim nieszczęściem, myślała rozdygotana. Możliwe, że Niels uważa, iż to właśnie szczęście mieć mnie przy sobie we dworze, dla mnie jednak będzie to sądny dzień.
Niedawno zrozumiała, że ojciec z Nielsem nie we wszystkim się zgadzają.
I ślub odbędzie się oczywiście w kościele w Bot-ne - oznajmił ojciec władczo.
Nie, to niemożliwe - zaprotestował Niels i zmarszczył nos. - To bardzo daleko zarówno ze Svartdal, jak i z Gaupås. Poza tym należymy do parafii Hillestad...
Ty może tak - sprecyzował Kristian. - Co prawda ja też do tej parafii należę, ale dobrze wiesz, że jeżdżę do Holmestrand - w jego głosie brzmiała uraza, kiedy mówił dalej: - Wiesz przecież, że niechętnie jeżdżę do Hillestad. Czasami się zdarza, że kupuję coś w tamtejszym sklepie, bo to bliżej niż do miasta, ale... - nagle przerwał i przestał się odzywać. Jakby miał problemy z wyjaśnieniem w otoczeniu tak wielu ludzi, dlaczego unika kościoła w Hillestad. W końcu popatrzył na Nielsa z wyrzutem i zagrzmiał: - Moja córka weźmie ślub w tej miejscowości, w której na cmentarzu leży jej matka!
117
- Tak,
tak, w takim razie uzgodnione'-. przytakiwał
Niels
pojednawczo.
Sama ceremonia weselna miała się odbyć we dworze Nielsa, jak zwyczaj nakazuje. Ale Niels i ojciec mieli kłopoty z uzgodnieniem, kto na to wesele powinien zostać zaproszony.
Chyba nie zamierzasz zaprosić.:.? - ojciec wiercił się na krześle, a w jego głosie słychać było wątpliwość.
O wielu rzeczach możesz decydować, Kristianie Svartdał, ale nie możesz mi mówić, kto ma siedzieć przy moim stole. Sam jestem panem mojego domu.
Inga spoglądała w sufit. Zaskoczona zerknęła na Nielsa. Nie przypuszczała, że on się tak zdecydowanie przeciwsta-. wi ojcu, ale najwyraźniej miał na to dość odwagi.
11
Tej niedzieli, kiedy pastor miał ogłosić zapowiedzi Niel-sa Gaupåsa i Ingi Svartdal, Inga zachorowała. Obudziła się rozbita i strasznie spocona. Pulsowało jej w skroniach, nie była w stanie otworzyć oczu. W ustach jej zasychało, gardło było opuchnięte i bolesne. Najgorszy jednak był ból brzucha. Bulgotało jej i burczało, ale ani nie mogła zwymiotować, ani nie musiała chodzić do małego domku.
Kiedy Emma przyszła ją budzić, Inga ledwo wykrztusiła:
Ja jestem chora, Emma, wszystko mnie boli...
Boli cię? Gdzie cię boli? - stara służąca ściągnęła z niej kołdrę i sprawdziła, czy nie ma na ciele jakichś widocznych symptomów choroby.
Inga wyszarpnęła jej kołdrę, bo marzła tak, że dzwoniła zębami.
Mam nadzieję, że nie próbujesz nas oszukać... - powiedziała Emma niepewnie. - Dziś przed południem pastor ma ogłosić wasze zapowiedzi, wiesz o tym.
Nie - odparła zmęczona. - Nie wiem, czy zdołam ustać na nogach...
119
Emma położyła rękę na wilgotnym czole i otuliła dziewczynę kołdrą.
Leż tutaj, Inga, spróbuję wytłumaczyć to Kristianowi.
On mi i tak nie uwierzy - jęknęła Inga półprzytomnie. Marzła i pociła się równocześnie, a ból brzucha sprawiał, że leżała zgięta wpół.
Wkrótce drzwi otworzyły się z hałasem.
Robisz sobie ze mnie żarty, Inga? - ojciec stał, zasłaniając swoją potężną sylwetką wejście. Mógłby wypełnić sobą cały pokój, pomyślała z lękiem, ale on nie przekroczył progu.
Nie, ojcze... W całym ciele pali mnie niczym żywy ogień, ale... - oddychała ze świstem. - Ale mimo to strasznie marznę!,
Ojciec podszedł i pochylił się nad nią, mrużył oczy, zastanawiał się, w końcu jednak się wyprostował.
- Myślałem,.że
może zrobisz wszystko... cóż, wszystko,
żeby
uniknąć dzisiaj zapowiedzi. - Wydawał się skrępowany
tym,
że )ej
nie
wierzył. - Ale nie pierwszy raz pastor ogło
si
zapowiedzj pod nieobecność narzeczonej. Porozmawiam
z
pastorem. Pan Mohr na pewno zechce to zrobić, mimo że
jesteś
chora, t-Potem
cicho zamknął za sobą drzwi. ,
Inga skuliła się w łóżku i próbowała znaleźć pozycję, w której ciało nie będzie! jej tak boleć. Ogarniały ją na przemian fale zimna i gorąca. Może zjadła wczoraj coś, czego nie strawiła? A może po prostu to początek silnego zaziębienia? Albo może... może zrobiła się chora na myśl o tym, co się stanie dzisiejszego dnia. To nie jest niemożliwe, stwierdziła po bliższym zastanowieniu. Ostatniej nocy prawie nie spała. Wstawała z łóżka, krążyła po pokoju, łamała sobie głowę nad tym, co zrobić, żeby uniknąć wyjazdu do kościoła. W końcu uznała, że nie ma żadnego wyjścia.
W chwilę później usłyszała, że powóz z domownikami
120
i służącymi toczy się w dół po posypanej żwirem drodze. Wszyscy wyruszyli do kościoła. Boże, jaka to ulga, że Inga nie musi jechać razem z nimi.
Wyobrażała sobie zgromadzonych w kościele ludzi. Żony komorników, chłopi, dworscy służący i pastor. Wszyscy chcieli dzisiaj tam być. Cieszyła się, że nie musi siedzieć wyprostowana obok Nielsa i czuć na sobie spojrzeń tych wszystkich ludzi. Usłyszałaby z pewnością szum, jaki przejdzie nad głowami parafian, kiedy pastor ogłosi, że Inga Svartdal ma wyjść za mąż za Nielsa Gaupåsa.
Może ten i ów chciałby popatrzeć na mnie ze współczuciem w oczach, pomyślała wzruszona. To nie pierwszy raz młoda dziewczyna wychodzi za mąż za starszego mężczyznę, nie pierwszy raz parafianie dowiadują się o czymś takim. Inga wolała jednak wierzyć, że ludzie będą wzburzeni w jej imieniu. Nikt nie odważy się zaprotestować przeciwko temu, o nie, nikt nie ma takiego prawa. Albo nie rna odwagi, pomyślała udręczona. Nie istnieje mężczyzna, który by ją kochał i który chciałby dla niej naruszyć ustalone obyczaje i zasady.
Cieszyła się również dlatego, że uniknie spojrzeń, mierzących ją szyderczo. Niektórzy pewnie pomyślą, że dobrze tak córce Kristiana Svartdala. Ona nigdy wprawdzie nic ludziom ze wsi nie zrobiła, wiedziała jednak, że nie lubią jej ojca. I dlatego mogą sobie myśleć, że jego córka zasługuje na taki los.
Niemal słyszała, jak kobiety, pochylając ku sobie głowy, szepczą."
- Będzie
jej bardzo dobrze, zapewniam was, wychodzi
przecież
za mąż za bogacza.
Śmiech, który sobie wyobrażała, też dźwięczał jej w uszach:
- Tak,
ale będzie musiała zapłacić za to swoją cenę...
Inga
przewróciła się na drugi bok, uff, lepiej nie myśleć
o tych zarozumiałych babach. Ostrożnie położyła się na
121
brzuchu. Nie mogła poruszać się gwałtownie, wolniutko więc przysuwała ciało do materaca. Potem się wyprężyła, by sprawdzić, czy tak może leżeć. Owszem, wyglądało na to, że może. Zaczęła się odprężać i powieki powoli znowu opadły jej na oczy.
Pastor Mohr maczał gęsie pióro w kałamarzu i starannie wypisywał nazwiska oraz daty w grubej księdze kościelnej. Każdej niedzieli przed kazaniem siadywał w zakrystii i wykonywał niezbędną pracę. Odczytywał swoje pismo pełne zawijasów, mrużąc oczy, bo w mroku zakrystii niewiele było widać. Oczywiście mógł zapalić stearynową świeczkę, albo nawet dwie, ale nie chciał być rozrzutny. Zamiast tego otworzył kościelne drzwi, żeby wpuścić trochę słonecznego światła. Niestety obraz umieszczony w ołtarzu nie bardzo na to pozwalał, ale pastor wolał nie przejmować się tego rodzaju sprawami.
Nagle uniósł wzrok. Ze środkowej nawy kościoła dotarły do niego jakieś dźwięki. Stanowczym ruchem odłożył pióro na bok, masował przemarznięte palce i marszczył brwi z irytacji. Kto tam chodzi? W dalszym ciągu pozostało sporu czasu do rozpoczęcia kazania. Był już zmęczony nieustannym przepędzaniem z kościoła biedaków, którzy szukają tutaj ciepła i odpoczynku.
Drgnął, kiedy zobaczył, że przed ołtarzem stoi w pełnej wyczekiwania pozie Kristian Svartdal. Bogaty właściciel Svartdal nie należał do tych, którzy z przesadnym zapałem wypełniają kościelne ławy! Bardzo zaciekawiony pastor wyprostował plecy i próbował uśmiechać się życzliwie.
- Czy pan Svartdal szuka pojednania w domu Pańskim?
Kristian drgnął.
122
- Pojednania?
A czy uczyniłem coś, co miałoby mi być
wybaczone?
Duchowny przełknął ślinę i położył dłoń na gardle. Lepiej nie drażnić bogatego gospodarza. Uśmiechnął się więc rozbrajająco:
- Każdy
zmaga się ze swoim sumieniem, jak wiadomo;
czy
chcemy się do tego przyznać, czy nie. A czy mógłbym
być
w czymś pomocny?
Kristian przygryzł dolną wargę. Spoglądał na pastora rozbieganym wzrokiem.
- Owszem.
No bo właśnie tak się złożyło, że moja cór
ka,
Inga, zachorowała...
Pan Morh sprawiał Wrażenie zmartwionego.
Tó coś poważnego? - Zaraz się jednak opanował. Wyglądało na to, że pan Svartdal nie lubi, by mu przerywać w pół zdania. Bezbożnik popatrzył na pastora groźnie. /
Nie, to nic takiego, czym należałoby się martwić, ale nie będzie mogła przyjechać do kościoła. A tymczasem ja bym chciał dać na zapowiedzi. Zostało postanowione, że moja córką wyjdzie za mąż za Nielsa Gaupåsa.
Pastor wytrzeszczył oczy przerażony, ale na szczęście zdołał ukryć wzburzenie. Aha, a więc córka najpotężniejszego człowieka w okolicy ma poślubić samego sędziego. Cóż, pastor słyszał o gorzej dobranych małżeństwach.
- A
to radosna nowina! Sądzę, że możemy załatwić
wszystkie
formalności tu, w zakrystii, panie Svartdal. Pro
szę
ze mną.
Pastor usiadł najpierw, ale pełnym życzliwości gestem nakazał gościowi usiąść na sąsiednim krześle.
- Muszę
przyznać, że mogą powstać określone... tak,
określone
problemy z ogłoszeniem zapowiedzi, skoro pań
skiej
córki przy tym nie będzie. To nie jest zwyczajna pro
cedura,
jeśli pan rozumie.
123
Oczy pana Svartdala pociemniały.
- Nie,
właściwie to nie rozumiem! Sądziłem, że pastor
potrafi
czynić cuda. - Te ostatnie słowa powiedział z prze
kąsem.
-
Pastora przeniknął dreszcz. Bardzo nie lubił tego groźnego tonu, sam ściszył głos jakby w pokorze. Nie warto drażnić pana na Svartdal, słyszał to od wielu godnych szacunku osób.
- Niewielka
pieniężna ofiara, mój przyjacielu, mogłaby
może
pomóc...
Mężczyzna'na
krześle obok zaczął szybciej oddychać
i
zrobił się czerwony. Mimo to pochylił się i z tylnej kiesze
ni
wyjął portfel. Dwie piękne monety zostały położone na
stole.
- Proszeń
panie Mohr, to chyba pozwoli panu nie zwra
cać
uwagi na skomplikowane kościelne reguły!
Pastor mrugnął i wytarł nos, nie odrywając wzroku od błyszczących monet.
- Z
pewnością, z pewnością - powtarzał, zgarniając
monety
i chowając je w kieszeni sutanny. - Zapowiedzi
będą
ogłoszone!
Kiedy jednak zauważył, że pan Svartdal spogląda na niego z pogardą, poczuł gniew. Trzeba utrzeć mu nosa za takie zachowanie! Kiedy pan Svartdal obrócił się na pięcie, by wyjść, pastor wiedział dokładnie, jak rzucić tego człowieka na kolana.
- Chciałbym
jeszcze przedyskutować z panem jedną
sprawę,
panie Svartdal...
Właściciel dworu przystanął z wyczekiwaniem.
Pastor zwinnie podbiegł do półki, na której stały w równym szeregu kościelne księgi. Zdmuchnął kurz z jednej, położyl.ją na stole i przewracając kartki, szukał daty: luty 1888.
- Porządkując
któregoś dnia dokumenty, zwróciłem
uwagę
na pewien szczegół: pan przez cały czas twierdził,
124
że pańska córka Inga została ochrzczona w domu, w Svart-dal... Mówił pan, że stary pastor Rollefsen, mój poprzednik, odprawił prostą ceremonie chrztu, ponieważ pańska małżonka umarła w połogu.
Głos pana Svartdala nie brzmiał już tak zdecydowanie, kiedy odpowiedział:
- Ta:a-ak.
Pastor wyraźnie bawił się jego kosztem.
- Otóż
ja myślę, że pan kłamał. I przed Bogiem, przed
wszystkimi
parafianami, i przede mną!
Kristian Svartdal zbladł.
- O co pastorowi chodzi?
Pastor odwrócił księgę i podsunął ją panu Svartdalowi.
- Czy
może mi pan pokazać miejsce, w którym zosta
ła
zapisana data chrztu? Bo ja jej nie znajduję i nie sądzę,
żeby
panu się to udało! - W końcu mógł sobie pozwolić na
suchy,
triumfujący śmiech.
Kristiana przeniknęła fala gorąca, od stóp po korzonki włosów. To wprost niewiarygodne, by pastor odkrył jego tajemnicę! Bo pan Mohr powiedział ptrawdę - nigdy żaden kapłan nie położył dłoni na głowie Ingi i jej nie pobłogosławił. Tamtej nocy, kiedy Kristian utracił żonę, nie chciał na to pozwolić, bo uważał, że nie istnieje żaden .Bóg. Jaki był sens chrzcić nowo narodzone dziecko, skoro Pan nie przejmował się anii nią, ani jej małą rodziną? Żal i rozgoryczenie sprawiły, że wtedy tak właśnie myślał.
Krew pulsowała w skroniach, kiedy pastor podsuwał mu kościelną księgę. Zmusił go, by czytał tekst w poszukiwaniu nazwiska swojej córki, a tymczasem wzrok Kristiana nieubłaganie przyciągały daty, związane z Jenny... Zostało tam zapisane, kiedy się urodziła... i kiedy umarła...
125
Svartdal krzyknął przeciągle i wyszarpnął księgę z pożądliwych rąk pastora.
- Czego
trzeba, ty wysłanniku diabła, abyś ogłosił,
że
Inga zostanie
poślubiona Nielsowi Gaupåsowi? - Nie
zwracał
uwagi na to, że zwraca się do osoby duchownej,
lekceważąc
wszelkie formy grzecznościowe.
Oczy pastora płonęły w bladej twarzy niczym węgle.
- Musi
pan wyznać swój grzech przed zgromadzony
mi
w kościele parafianami! Wejdzie pan na ambonę i opo
wie
wszystkim ludziom, że przemilczał pan takie potworne
kłamstwo!
Przez te wszystkie lata, panie Svartdal, pozwalał
pan
ludziom oraz własnej córce wierzyć, że obejmuje ją ła
ska
boska.
Kristian wpadł we wściekłość.
- Niech
mnie diab... jeśli to zrobię! Nikomu nic do
tego,
czy i jak moja córka została ochrzczona. I czy w ogóle
została.
Nikomu nic do tego, powiadam! - Znowu poszu
kał
w portfelu pieniędzy. Z hałasem rzucił cztery monety
na
stół tuż przed haczykowato wygiętym nosem pastora.
Przez chwilę nie było słychać nic prócz świszczących oddechów jego i pastora, który znowu pośpiesznie chował monety do kieszeni sutanny.
Nie będę pana przymuszał, panie Svartdal, by stawał pan przed parafianami. Sam zadbam, by się dowiedzieli, jak bardzo pan żałuje, że ukrywał prawdę. Po to się przecież ma pastorów, czyż nie?
Dziękuję - prychnął Kristian ze złością. - Więcej z nich kłopotu niż pożytku. Jedyne, co was obchodzi, to ludzkie pieniądze. Z wielką radością straszycie i przywołujecie ludzi do porządku w nadziei, że Bóg otworzy za to przed wami szeroko bramy niebios w dniu; sądu ostatecznego! Powinien pan to wiedzieć, panie Mohr... - stanął tuż przy pastorze i zaciśniętą pięścią uniósł jego brodę... - tego dnia, kiedy zdecyduję się pastor ujawnić, że Inga nie została ochrzczona, ja opowiem
126
swoim współparafianom o dziesięcinie i o tym, że część przeznaczona dla biednych ląduje w skrzyniach pastora! Wszyscy się dowiedzą, jak ich pan oszukuje. To pewne jak amen w pacierzu!
Kristian wybiegł z kościoła. Był absolutnie pewien, że pastor nie odważy się już nigdy wspomnieć o jego sprawie.
Inga stała pochylona nad miednicą, kiedy usłyszała chrzęst żwiru. To domownicy wracali z kościoła. Już? - zdziwiła się. Czas minął jej bardzo szybko, zresztą spała trochę, a w domu było tak cicho.
Zobaczyła
przez okno/jak Kristoffer i Krister eleganc
ko
zeskakują z wozu i pomagają wysiąść Lov|se i Emmie.
Inga
rozsunęła lekko firanki i wyciągała szyję. Szukała
wzrokiem
jeszcze jednej osoby. Ale Niels nie przyjechał do
Svartdal.
W głębi duszy Inga sądziła, że Niels iuzna, iż wy
pada
mu odwiedzić przyszłą małżonkę w dniu zapowie
dzi,
ale on na szczęście był innego zdania. Nadal czuła jego
suche,
spierzchnięte wargi na swoim policzku.. Pośpiesznie
wróciła
do łóżka. Nie chciała, żeby ktoś tu przyszedł i zo
baczył
ją półnagą.
Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę
wejść - powiedziała łagodnie.
W
progu stanęła Emma.
Zdawało mi się, że słyszałam, jak chodzisz po pokoju... - Spojrzała pośpiesznie na wodę w miednicy, ale nic więcej nie powiedziała. - Czujesz się już lepiej?
Tak - odparła Inga. - Oczy mnie już tak nie pieką. Ból głowy też zelżał. Nie pulsuje mi już tak strasznie w skroniach.
No to się cieszę - odparła Emma z troską. - Niedługo będzie obiad. - Odwróciła się, żeby wyjść, ale zatrzyma-
127
ła się jeszcze z wahaniem. - Myślę, że powinnaś wiedzieć, Inga, że pastor ogłosił Zapowiedzi twoje i Nielsa... Ojcu udałb się przekonać pastora, żeby to zrobił, chociaż ciebie nie było w kościele.
Inga nie mogła wykrztusić ani słowa.
Emma stała niezdecydowana.
Chcesz, żebym przy tobie posiedziała? Przytuliła cię?
Nie - odparła Inga na pół z płaczem i machnęła ręką, żeby służąca sobie poszła. - Chciałabym przez chwilę zostać sama.
Ukryła twarz w dłoniach. Co ona sobie właściwie wyobrażała? Czy naprawdę wierzyła, że ślub zostanie przesunięty, ponieważ zachorowała w dniu zapowiedzi? Nie, ojciec potrafi zadbać, żeby wszystko poszło zgodnie z planem. Na pewno zapłacił pastorowi, by go skłonić do przekazania parafianom tej radosnej wiadomości...
Martin stał zamyślony i przyglądał się zapince w kształcie serca. Z bólem patrzył na tę ozdobę, z którą wiązało się tyle marzeń. Kupił ją dla kobiety, której pożądał. Ale dzisiaj dowiedział się, że... Z przeciągłym westchnieniem włożył broszkę z powrotem do małej szufladki sekretarzyka i zamknął. Najlepiej usunąć zapinkę sprzed oczu. Bo przecież dzisiaj się dowiedział, że Inga ma poślubić Nielsa Gaupåsa. Pastor już ogłosił zapowiedzi.
Ogarnęło go odrętwienie. Walka o Ingę dobiegła końca. Nigdy jej nie dostanie, jej losem zajmują się potężni mężczyźni. Martin potarł oczy i westchnął. Może mimo wszystko powinien dać zapinkę matce? Z pewnością ucieszyłby ją taki kosztowny prezent.
Nieoczekiwanie w jego sercu zakiełkował optymizm Nie, niech ten symbol miłości spoczywa sobie w sekre-
128
tarzyku. Pewnego dnia... pewnego dnia w przyszłości może pojawi się okazja, by przypiąć' broszkę, do bluzki Ingi. Któregoś dnia, kiedy Niels już umrze, Inga może być jego.
12
Inga ostrożnie zamknęła wieko drewnianej, malowanej w ludowe wzory wyprawnej skrzyni. Teraz skrzynia była już wypełniona narzutami, obrusami i lnianą bielizną. Kosztowało ją wiele godzin pracy, by przygotować wszystko na ten wielki dzień. Ojciec nie szczędził na niczym, płacił za materiały, wełnę i koronki.
Inga nie potrafiłaby powiedzieć, ile razy musiała spruwać : ściegi. Codziennie rano Emma z rozpaczą w oczach starannie oglądała to, co Inga uszyła poprzedniego wieczora.
Chyba nie powiesz, że jesteś z tego zadowolona - mó wiła często z niedowierzaniem i oddawała dziewczynie robotę do poprawki. - Nigdy nie widziałam większych ściegów.
Ja po prostu już więcej nie mogę! - wybuchała Inga. - Nie mam ochoty dalej haftować krzyżykami ani prząść tak, żeby jedwabna nitka była jak najcieńsza. Będę szyć wielkimi, krzywymi ściegami, a moje nici pełne będą supłów! I nic mnie nie obchodzi, że szwy się rozłażą!
Już o tym rozmawiałyśmy - przypominała jej Emma. -Gudrun...
Samo imię tej osoby powodowało, że Ingę przenikał
130
zimny dreszcz. Sprawiało, że pochylała kark i pokornie zaczynała wypruwać to, co uszyła źle. Nie mogła sobie na to pozwolić. Nie mogła sobie pozwolić na żadną fuszerkę. Nie mogła pozwolić na to, by Gudrun zobaczyła, jak nieudolnie uszyta jest jej ślubna wyprawa.
No, ale teraz, na szczęście, wszystko jest gotowe. Pozostała jeszcze tylko suknia ślubna, ale nad nią Emma pracuje już od jakiegoś czasu. Długo dyskutowały, czy Inga ma pójść do ślubu w stroju ludowym, czy też powinna wybrać prostą, czarną suknię. Wybór padł na czarną suknię z szeroką spódnicą. Będzie jej można używać jeszcze długo na różne okazje.
Inga - rozpromieniła się Emma, widząc wchodzącą do kuchni dziewczynę. - Czy możesz przymierzyć suknię? Muszę zobaczyć, czy nie powinnam jej bardziej zmarszczyć.
Pewnie, że mogę - odparła Inga i zrobiła, co jej kazano.
Wygląda nieźle -mruknęła Emma niewyraźnie z ustami pełnymi krawieckich szpilek. - A jakie chciałabyś rękawy?
Rękawy? - powtórzyła Inga wolno. - Nic mnie to nie obchodzi.
Zdenerwowana Emma przewracała oczami.
Chcesz dopasowane, które można przypinać do suk' ni zatrzaskami? Czy ma być skrojona tak, żeby rozszerzały się od łokci w dół?
A jakie są ładniejsze?
Ja bym wolała rękawy dopasowane - przyznała Emma.
, No to takie uszyj.
Och, będziesz bardzo pięknie wyglądać - cieszyła się Emma. - Suknia pięknie ułoży się na twojej szczupłej figurze. Będziesz wyglądać niczym czarny anioł.
Inga stłumiła jęk.
131
Ze ściśniętym sercem patrzyła na ojca, który ładował jej rzeczy na wóz. Tych kilka rzeczy, które stanowiły jej własność, ma dzisiaj odjechać do dworu Gaupås. Zostanie tylko łóżko i wyprawna skrzynia, w szafie na ubrania wisi jedynie ślubna suknia i kilka innych rzeczy do codziennego użytku.
Za dwa dni ma zostać poślubiona Nielsowi i nie mogłaby powiedzieć, że ją to cieszy. Przybędzie niczym obcy ptak do dworu, który jej zdaniem nie zasługuje nawet na porównanie z domem jej dzieciństwa. Pojedzie do Sigrid, która uśmiecha się nieśmiało, do Gudrun, która już jest jej wielkim wrogiem, a na koniec... Zrozpaczona ukryła twarz w dłoniach, by odgonić od siebie dręczące myśli. No i w końcu przyjedzie do Nielsa. Do tego starego mężczyzny, który zostanie jej mężem, być może też przyjacielem, panem, ale... Inga zadrżała. To Niels będzie tym, który wprowadzi ją w dorosłe życie. Za dwie noce będzie musiała leżeć pod nim, naga i obnażona. To jego prawo, żeby robić z nią w łóżku, co zechce.
Inga drżała od wewnętrznego chłodu i mimo woli zaciskała uda. Boże, nie wiedziała, jak to wszystko wytrzyma! Myśl, że ten chuderlawy, łysy mężczyzna będzie na nią patrzył i wykorzystywał jej ciało w najbardziej bezwstyd- . ny sposób, sprawiała, że robiło jej się niedobrze. Wprawdzie dotychczas Niels był cierpliwym, miłym człowiekiem, ale przecież Inga nie miała pojęcia o tym, jak będzie się zachowywał, kiedy zgaśnie światło i znajdą się w małżeńskim łożu. Przecież on może się zmienić nie do poznania...
Serce biło jej ciężko w piersi. Wiedziała, że takimi myślami sama siebie straszy jeszcze bardziej, ale nic nie mogła poradzić na to, że te myśli wciąż ją nawiedzały. Inga nigdy nie miała serdecznej przyjaciółki, która mogłaby ją wprowadzić w sekrety miłości. Są granice tego, o co można pytać Emmę, na samą myśl o czymś takim Inga robiła się czerwona ze wstydu. O pewnych sprawach po prostu głoś-; no się nie mówi.
132
Nie zawsze też wolno jej było Słuchać, jak wynajęte do sianokosów dziewczyny ze śmiechem opowiadały sobie nawzajem o chłopakach i podbojach. Z ciekawością pomieszaną z przerażeniem mówiły, co się dzieje między kobietą i mężczyzną. Szybko domyśliła się, że nie zawsze jest to tylko rozkosz i szczęście, bo często te dziewczyny gorzko płakały w objęciach przyjaciółek i ciskały najgorsze przekleństwa na podstępnych parobków.
Dotarł też do niej drobiazgowy opis wyposażenia mężczyzny. Z początku była wstrząśnięta, bo z tego, co podniecone dziewczyny opowiadały sobie nawzajem, wynikało, że mężczyzna musi być obdarowany przez naturę niczym dorodny ogier!
Ojciec surowo zakazał, żeby Inga chodziła do końskiej zagrody, kiedy przyprowadzano klacz do ogiera. Ale pewnego razu Lorang sam odpowiadał za wszystko, bo Kristian musiał pojechać do Holmestrand. Wtedy Inga przyczaiła się za narożnikiem domu, by podglądać. Krew pulsowała jej w ciele, gdy patrzyła, jak ogier rży i staje dęba. I kiedy z wytrzeszczonymi oczyma siedziała cichutko niczym myszka i patrzyła, jak ogier wdziera się gwałtownie w ciało klaczy, coś się z nią stało. Musiała przyznać, że jeszcze teraz wspomnienie tamtych chwil sprawia, że rumieni się płomiennie.
Wydawało jej się, że ogier rozedrze klacz na dwie połowy. .. ale zdziwiła się, że klacz stoi zupełnie bez ruchu. Przymknęła oczy i chętnie odsunęła ogon, pozwalając, by ogier ją dosiadł. Więc chyba nie sprawia jej to bólu, stwierdziła wówczas Inga.
Siedzisz tu pogrążona w marzeniach? - rzekła Emma zaczepnie.
W marzeniach? - prychnęła Inga. - Nazwij to raczej koszmarem!
Emma natychmiast spoważniała.
- Miałam
nadzieję, moje dziecko, że pogodziłaś się już
z
myślą, iż zostaniesz małżonką Nielsa.
133
Inga westchnęła ciężko, wzięła fartuch i zawiązała go mocno w pasie.
Chyba w jakiś sposób przyjęłam to do wiadomości, w każdym razie wiem, że nic nie może tego małżeństwa oddalić i że mój los został już przypieczętowany... Gudrun postara się, żebym nie czuła się w Gaupås dobrze. Boję się, że będę w jej domu nieproszonym gościem. I jestem pewna, że nie pozwoli, abym to ja decydowała.
Ale ona musi! - oznajmiła Emma stanowczo. --Twoim obowiązkiem jest dbać, żeby małżeństwo funkcjonowało. Musisz, nawet gdyby wszystko w tobie przeciwko temu protestowało, przeciągnąć Nielsa na swoją stronę. Nie mówię, żebyś używała jakichś sztuczek, ale musisz być mu podporządkowana i umilać mu życie tak, jak tylko zdołasz. Jeśli zdobędziesz jego zaufanie i miłość, to Gudrun nic ci nie zrobi. Bo to ciebie Niels będzie słuchał.
Inga skinęła zamyślona.
Dotychczas nie patrzyłam na to w ten sposób. Ale teraz już wiem, że muszę za wszelką cenę zdobyć sympatię Nielsa. Jeśli mi zaufa, życie we dworze stanie się łatwiejsze. Będzie mnie wspierał i chronił, nawet gdyby Gudrun pró bowała doprowadzić mnie do szaleństwa.
Otóż to!
I może moja troskliwość wobec Nielsa z czasem przerodzi się w miłość - zaczęła Inga niepewnie, ale na tychmiast zamilkła. Przeniknął ją dreszcz, w jej duszy zma-, gały się sprzeczne uczucia. - Nie - powiedziała stanowczo po chwili. - Ta troskliwość, jaką będę w stanie w sobie wy krzesać, nigdy nie przerodzi się w nic więcej. Jestem tego pewna. Szacunek i oddanie, być może. Ale nic więcej.
Emma milczała. Nie miała nic do powiedzenia.
Niels nie jest w stanie rozpalić we mnie płomienia, my ślała Inga, patrząc bezmyślnie przed siebie. On nigdy nie sprawi, że moje ciało pod jego palcami się otworzy. Czułe, miłosne słowa nigdy nie doprowadzą mnie do rozkoszy.
134
Nagle zobaczyła przed sobą Martina. Przypomniała sobie jego silne ręce, jego jasną czuprynę i zaczepny uśmiech. On, pomyślała i zrobiło jej się gorąco z pożądania, on mógłby sprawić, że drżałabym z pożądania i tęsknoty...
Wesele miało się odbyć we dworze Gaupås, ale gospodarz i służba ze Svartdal musieli pomagać. Niels potrzebował między innymi pomocy do zrobienia długiego stołu. Trzeba było wykorzystać wszystkie izby na parterze domu, by dla żadnego z gości nie zabrakło miejsca. Na stołach trzeba ustawić,porcelanową zastawę i położyć srebrne sztućce, dom i obejście udekorować brzozowymi gałęziami. To wielkie wyzwanie znaleźć w domu miejsce dla tylu gości, przybywających i z daleka, i z bliska. Tym, którzy mieli do domu dalej niż pół dnia drogi, zaproponowano, by przenocowali w Gaupås. Przygotowaniem odpowiedniej liczby miejsc do spania zajmowała się Gudrun. W nocy po weselu znajomi i nieznajomi muszą spać w tym samym pokoju, ale także Svartdal było przygotowane na przyjęcie gości, którzy chcieliby odpocząć, zanim następnego dnia wyruszą w drogę powrotną do domu.
Kristian chciał, żebyś mogła spędzić ostatnią dobę w Svartdal bez przeszkadzających i ciekawskich gości - wy-, znała Emma.
Naprawdę? - spytała Inga poruszona. - Nigdy bym nie uwierzyła, że ojciec chciałby, aby mój ostatni dzień w domu dzieciństwa był cichy i spokojny!
Bo ty nie znasz za dobrze swojego ojca - stwierdziła Emma zagadkowo.
Chyba rzeczywiście go nie znam - przyznała Inga w zamyśleniu. - Może on zrozumiał, ile dla mnie znaczy możliwość bycia sam na sam z rodziną... zanim zostanę wyrzucona z domu... w poważne życie.
135
Emma wygładziła ręką obrus i postawiła bukiet z czerwonych kwiatów koniczyny i białych margerytek na stole.
- Teraz powinnaś iść do łaźni - przerwała rozmyślania Ingi. - Już niewiele godzin pozostało do jutrzejszego po- ranka.
Inga skinęła głową, poszła wolno przez dziedziniec do łaźni. Tam zdjęła ubranie i przez dłuższą chwilę stała naga na podłodze. Włożyła nogi do balii i jęknęła, bo go- rąea woda parzyła jej skórę. Wkrótce jednak oswoiła się z temperaturą, zmęczona osunęła się do wody, która sięga- ła jej aż do piersi. Przytrzymała się krawędzi balii i położyła w wodzie na plecach.
Leżała tak długo, rozkoszując się ciszą i spokojem. Go raca woda odprężała ją i Inga zrobiła się senna, wzięła więc myjkę i zaczęła mocno nacierać skórę, by nie zasnąć. Skóra !zrobiła się czerwona, co oznaczało, że jest czysta.
Ostatni
dzień wolności, myślała Inga zmęczona. Ju
tro
będzie traktowana jak dorosła kobieta i będzie mu-
siała
sprostać odpowiedzialności, jaką to oznacza. Od tej
pory
ona będzie musiała podejmować decyzje i dbać, żeby
we
dworze w każdej chwili było pod dostatkiem jedzenia
i
pracowników, żeby wszyscy wypełniali swoje obowiązki,
Jeśli
podejmie jakąś błędną decyzję, cierpieć będzie nie tyl-
ko
ona sama, ale wielu ludzi razem z nią.
Droga
ze Svartdal do Gaup&s nie jest długa, Inga do-
brze
o tym wiedziała, mimo wszystko ta odległość wyda-
Wała
jej się trudna do pokonania. Nie będzie mogła wpa-
dać
do domu raz po raz, by się poskarżyć, gdyby życie
w
Gaupås okazało się trudne
do zniesienia. Ojciec z pew-
nością
nie zechce o niczym takim słyszeć, a Emma będzie
przekonana,
że teraz Inga sama musi radzić sobie z prób-
lemami.
Podniosła się i wyszła z balii, starannie wytarła ocie-kające wodą ciało. Emma chciałaby na pewno pomóc jej najlepiej, jak potrafi, ale nawet ona nie będzie patrzeć ła-
136
skawym okiem na.to, że Inga; przychodzi tylko po to, by się skarżyć.
Wystawiła głowę z łaźni i zadrżała.
Na dziedzińcu wiał zimny wiatr.
Gudrun pochyliła się poufale do Sigrid. Były w kurniku, gdzie obie zbierały jajka, z których zostanie zrobiony omlet na weselny obiad.
- Sigrid...
Sigrid postawiła na ziemi koszyk z jajkami i zdumiona spoglądała na starszą siostrę. Nieczęsto Gudrun zwracała się do niej tak bezpośrednio.
- O co chodzi?
Przelotny uśmiech pojawił się na twarzy Gudrun.
- Czy
myślisz... - zaczerpnęła powietrza i dokończyła
to,
co chciała powiedzieć: - Czy myślisz, że w nas wszyst
kich
czai się morderca?
W kompletnym przerażeniu Sigrid wypuściła jajko z rak. Spadło i rozbiło się o ziemię. Żółtko rozmazało się, została tylko duża plama. Cóż to za niewiarygodne pytanie? Nie była przygotowana na coś takiego, miała wrażenie, że siostra potrzebuje pomocy w jakiejś zwyczajnej sprawie.
Nie. Chyba tylko człowiek chory psychicznie może zabić drugiego człowieka... - nie zdążyła powiedzieć nic więcej, bo Gudrun prychnęła.
Chory psychicznie? A nigdy nie słyszałaś o obronie koniecznej? O ludziach, którzy przez dłuższy czas byli źle traktowani i upokarzani, którzy w końcu nie są w stanie dłużej tego znosić i. . no i odbierają prześladowcy życie?
Ostatnie słowa sprawiły, że Sigrid zadrżała.
- Odebrać drugiemu człowiekowi życie... czy ty rozu-
137
miesz, co to właściwie oznacza? I jakie prawo ma człowiek, by wydawać sąd nad swoim wrogiem?
Gudrun, stała wyprostowana jak struna, skrzydełka nosa jej pobielały, a oczy były szeroko otwarte z gniewu.
- Uważam
- zaczęła stanowczym głosem - uważam,
że
w głębi duszy każdego z nas czai się morderca. Jeśli
znaj
dziemy
się na skraju przepaści i nie będziemy mieli innego
wyjścia...
niż zabić...
Nagle gwałtowny podmuch wiatru otworzył drzwi do kurnika i uderzył nimi o ścianę. Kury na grzędzie rozgdaka-ły się przestraszone. Sigrid pobiegła do wejścia i zamknęła drzwi na haczyk. Miała wrażenie, że czyjaś lodowata dłoń pogłaskała ją po plecach. Była roztrzęsiona. Odwracała się powoli.
- Dlaczego
ty mnie o to pytasz, Gudrun? Dlaczego tak
bardzo
chcesz wiedzieć, czy każdy człowiek jest w stanie
zabić?
Czekała na odpowiedź, a tymczasem jej ciało wypełniał dotkliwy chłód. Pojawiał się w okolicy serca i rozchodził po całym ciele w dół do palców stóp i w górę po czubek głowy. Z drżeniem otuliła dokładniej chustką swoje chude ramiona.
Gudrun odwróciła głowę. Z profilu jej nos wydawał się bardzo ostry. Wargi wyginały się w pogardzie.
- Trudno
powiedzieć, co się od tej pory będzie działo
wGaupås.
Sigrid splotła ręce w nadziei, że jej ciało odzyska ciepło. Serce zaczęło bić szybciej z niepokoju. Wyszeptała bezbarwnie:
- Od
tej pory? Nie rozumiem, co masz na myśli,
ale
mam nadzieję, że to nie ma nic wspólnego z Ingą... ty
nie
możesz... Gudrun, moja kochana, nie możesz budzić
w
sobie zła! Nie możesz jej zamordować, słyszysz? - Ogar
nął
ją paraliżujący strach na myśl o tym, co siostra może
wymyślić.
138
Tymczasem Gudrun uśmiechnęła się szeroko. W jej oczach pojawił się blask,
- Nie jestem głupia, Sigrid! Każda decyzja, jaką podejmę, będzie mieć konsekwencje. Tyle jestem wstanie zrozumieć. Ale jakiś pech... jakiś całkiem niewinny wypadek... tylko tyle, by Inga zrozumiała, kto tutaj ma władzę.
Sigrid stała, jakby przymarzła do ziemi. Siostra ukazała jej całkiem dotychczas nieznaną stronę. Groźną i złą stronę. Sigrid nie mogła zrozumieć, po kim ona to odziedziczyła...
13
Inga: ocknęła się, bo usłyszała, że na dole ktoś wchodzi do domu bocznymi drzwiami.
Boże drogi, pomyślała zakłopotana i spuściła nogi z łóżka. Przez chwilę siedziała tak, zdumiona.. Chyba nie zaspała? Nie, nie zaspała. W domu panowała cisza, dopiero zaczynał się brzask.
Nagle zwróciła uwagę na jakiś gałganek, leżący na jej panieńskiej skrzyni. Co to może być? Przedtem nic tam nie leżało. Zanim się umyła i położyła do łóżka, powiesiła na drzwiach szafy swoją ślubną suknię. Resztę ubrań, które przedtem znajdowały się w szafie, spakowała wczoraj wieczorem i włożyła do skrzyni.
Na palcach podeszła do skrzyni, żeby zobaczyć, co to takiego. Wyglądało, że to resztka materiału od sukienki, tej nowej, czerwonej sukienki, którą ojciec kazał dla niej uszyć. Zaciekawiona podniosła zawiniątko w górę. Było ciężkie! I coś pobrzękiwało, kiedy ścisnęła zawiniątko w ręce.
Rozwinęła materiał.
- Rany boskie! - jęknęła wstrząśnięta. Pośpiesznie po-
1 140
deszła do okna, by lepiej widzieć w szarym świetle poranka. Nagle przypomniała sobie słowa ojca: „Już ja się postaram, żeby ta czarna ślubna suknia różniła się od zwyczajnego ubrania. Możesz być pewna!" No i oto jest dowód.
Wstrzymując dech, wyjęła naszyjnik, który leżał starannie owinięty w aksamit. Ozdoba mieniła się, Inga była pewna, że nigdy nie widziała tak pięknego naszyjnika. Został on wykonany z ołowianych prostokącików. Ołów mienił się niczym srebro. Przysunęła naszyjnik bliżej do oczu i stwierdziła, że na każdym prostokącie została wygrawerowana piękna róża. Cały naszyjnik złożony był z ponad dwudziestu takich elementów. -
Ale w zawiniątku było coś jeszcze. Oniemiała z podziwu, uniosła w górę ozdobę, bardzo podobną do naszyjnika. To też zostało zrobione z takich samych elementów, wydawało się jednak dłuższe. Inga potrzebowała trochę czasu, by pojąć, że to jest pasek, stanowiący komplet z naszyjnikiem.
Musiała usiąść, po prostu nogi nie chciały jej dźwigać. Nie mogła uwierzyć, że ojciec ofiarował jej takie wspaniałe ozdoby! Więc ona rzeczywiście będzie mogła kroczyć godnie przez kościół, mając tę wspaniałą biżuterię przy szyi i w pasie?
Siedziała wciąż z ozdobami w rękach, gdy do pokoju wkroczyła Emma.
Już nie śpisz? - spytała Emma zaskoczona.
Myślisz, że mogłabym spać w takim dniu? - odparła Inga bezbarwnym głosem. Wyciągnęła rękę, żeby pokazać służącej ozdoby. - To leżało na mojej panieńskiej skrzyni, kiedy się obudziłam.
Emma klasnęła w ręce.
- Jakie
to piękne! Twój ojciec chce pewnie, żebyś to
dzisiaj
na siebie włożyła.
Inga opuściła ramiona i westchnęła ciężko.
- I tak zrobię. Dla świętego spokoju.
141
- Jak
dobrze wiedzieć, że naszyjnik będzie znowu uży
wany
- szepnęła Emma.
Inga zmarszczyła brwi.
Widziałaś te ozdoby już wcześniej?
Tak - odparła Emma po prostu. - To znaczy paska nie, ale naszyjnik widziałam.
Ja... ja myślałam, że wszystko to zostało zrobione w związku z moim ślubem...
Pasek na pewno tak, ale naszyjnik już raz był używany w czasie ślubu.
Inga nie do końca zrozumiała. Czy ten naszyjnik to stara rodzinna ozdoba?
- Kiedy?
Emma z drżeniem wciągnęła powietrze.
To twoja matka, Ingo, miała na sobie ten naszyjnik, kiedy wychodziła za twojego ojca.
Mama - powtórzyła Inga cicho.
Czule pogłaskała koniuszkami palców naszyjnik. Wydawało jej się, jakby część duszy tej kobiety, której nigdy nie widziała, została zamknięta w delikatnej ozdobie. Nieoczekiwanie poczuła się jakby bliżej matki. Mimo że jej nie, znała, poczuła, że rodzinne więzi zostały wzmocnione.
- Będę
nosić ten naszyjnik z dumą... na cześć;
mamy
-. wyszeptała wzruszona. - Jestem... łagodnie mó
wiąc,
jestem wzruszona, że ojciec się tak dla mnie wykoszto4
wał...
nigdy nie sądziłam, że zechce oddać mi coś, co nale
żało
do kobiety, którą kochał. Przez całe dzieciństwo wciąż
musiałam
pamiętać, że on mnie nienawidzi, ponieważ sta
łam
się przyczyną śmierci mamy, a teraz... a teraz dziedzi
czę
największy znak ich miłości. Tę ozdobę matka miała
na
sobie w ich najszczęśliwszym dniu. Co przeżyje ojciec,
kiedy
zobaczy ją na mojej szyi? Czy będzie to niczym nóż
w
jego serce? Mój widok z pewnością wywoła w nim za
równo
szczęśliwe, jak i smutne wspomnienia... - Ing j
przyłożyła
naszyjnik do piersi i głaskała go czule, a łzy pó»
142
jawiły się w kącikach jej oczu. Kiedy zriowu spojrzała przed siebie, spostrzegła, że stara służąca też ociera oczy.
Emma machnęła ręką, jakby chciała skierować rozmowę na inny temat. Na coś, co nie budzi aż tylu emocji.
- Teraz musimy rozpleść twoje warkocze - powiedziała niecierpliwie. - Jestem bardzo ciekawa, czy włosy się ładnie skręciły.
Inga ostrożnie odłożyła ozdoby i niechętnie poddała się zabiegom, które miały przystroić ją do ślubu.
Inga siedziała za plecami ojca, kiedy powóz jechał wolno przez wieś. Ojciec miał na sobie czarny garnitur i białą koszulę. Jego gęste, czarne włosy zostały starannie uczesane na mokro. W czasie podróży nie zamienili ze sobą nawzajem ani słowa.
Kristian przeszedł sam siebie. Powóz lśnił czystością, wypolerowane okucia mieniły się w słońcu. Nie szczędził też na niczym, co dotyczyło koni. Zostały starannie wy-szczotkowane, tak że można się było w nich przeglądać. I nie tylko dwa konie ciągnęły powóz, aż cztery kruczoczarne konie szły noga w nogę wysypaną żwirem drogą.
W drugim powozie siedzieli Krister, Kristoffer i Sorine. Na końcu jechała służba własnym wozem. Sześć karych koni ze Svartdal ciągnęło te trzy powozy. Kristian chciał pokazać mieszkańcom wsi, że w Svartdal panuje dostatek.
Chmury kurzu nad wszystkimi drogami świadczyły, że bardzo wielu ludzi wybiera się do kościoła. Miało się wrażenie, że wszyscy okoliczni mieszkańcy chcą być świadkami jej ślubu z Nielsem. Inga głęboko wciągała powietrze. Przerażał ją sam ślub, ale też ciekawskie spojrzenia ludzi. Nie będą mieli mi nic do zarzucenia, pomyślała, unosząc dumnie głowę. Włosy były pięknie upięte, nikt nie mógł też narzekać ani na suknię, ani na ozdoby.
Emma potrzebowała mnóstwo czasu, żeby upiąć włosy
143
dokładnie tak, jak chciała. Grzywkę i część włosów z przodu ułożyła w piękne loki i zamocowała je szpilkami; Reszta włosów, lekko kręconych na końcach, swobodnie spływała na plecy.
Na ślubną suknię Inga narzuciła dużą chustkę. Zdejmie ją przed wejściem do kościoła. Nie chciała pokazywać ani stroju, ani ozdób, zanim nie stanie na kościelnej podłodze.
Poczuła ssanie w żołądku, kiedy ojciec zatrzymał konie na wzgórzu przed kościołem. Aż się roiło od ludzi! Jak w półśnie Inga dostrzegała mijające ją znajome i nieznajome twarze. Byli tu ludzie z najbliższych dworów: 0vre i Nedre Gullhaug.
Kiedy powóz się zatrzymał, przełknęła ślinę i lekko uniosła suknię, żeby wysiąść. Niels podszedł do niej i elegancko podał jej rękę. Nie chcę tej twojej ręki, przemknęło jej przez myśl, wiedziała jednak, że wszyscy gapią się na nią z ciekawością. Nie może robić żadnych scen. To by było straszne i dla niej samej, ale też dla Nielsa i ojca.
Pastor wszedł do kościoła i goście powoli ruszyli za nim.
Ja nie chcę, ja nie chcę, powtarzała Inga w duchu, ale nie stawiała oporu. Zdjęła tylko z ramion długą chustkę i stanęła u boku Nielsa. Ponieważ Niels był Wdowcem, więc postanowiono, że to on, a nie ojciec Ingi, będzie jej towarzyszył w drodze do ołtarza. Gdy byli już gotowi ruszyć przed siebie, zagrała muzyka.
Nad głowami zgromadzonych przeszedł szum, kiedy Niels wziął narzeczoną za rękę i poprowadził ją do ołtarza. Ona przymknęła oczy i szła posłusznie przy nim. Nie chcia-5 ła niczego widzieć ani słyszeć, nie chciała być prowadzona do ołtarza, ale nogi nie chciały jej słuchać. Szumiało jej w głowie, gdy krok po kroku zmierzała na miejsce kaini. Bo takim miejscem wydawał jej się teraz ołtarz. To miejsce kaźni, w którym będzie musiała złożyć w ofierze swoje
144
młode życie oraz cnotę mężczyźnie, którego riigdy nie pokocha.
Kiedy kroczyła przed siebie, słyszała, że ludzie szepczą między sobą:
- Wspaniałe...
patrzcie na te ozdoby... patrzcie na te
piękne
włosy!
Emma też podziwiała ją ze łzami w oczach, zanim Inga opuściła sypialnię.
- Jesteś
jedną ze Svartdalów - powiedziała z dumą,
pociągając
nosem. - Jesteś szalona, piękna i samodzielna.
Wielu
mężczyzn będzie zazdrościć Nielsowi takiej narze
czonej!
Nagle Niels przystanął. Inga otworzyła oczy i stwierdziła, że stoją przed pastorem. Opadła na kolana.
Słońce stało wysoko na niebie, kiedy tłum ludzi wyszedł na świeże powietrze i gapił się bezlitośnie ha Ingę. Ona uniosła rękę, by osłonić oczy przed słońcem.
Jest oto zamężną kobietą.
Niewiele zapamiętała z samego ślubu. Wszystko wydawało się jakby pogrążone w szarej mgle. Mimo to jakoś zdołała odpowiedzieć na wszystkie pytania. Raz Niels mocno ścisnął jej dłoń i Inga zrozumiała, że chce ją wyrwać z tego oszołomienia, w które popadła.
Kristian podszedł do pary młodej. Niels chwycił go rozradowany za rękę.
Dziękuję ci za najpiękniejszą narzeczoną w parafii.
Kristian nadal trzymał go za rękę, ale był blady z wrażenia. Chrząknął, a potem powiedział:
- Och,
to ja ci dziękuję... Niels. - Słowa padały dziw
nie
wolno.
Ojciec przeniósł wzrok na Ingę, a ona poczuła chłód w sercu. Patrzył na nią z czymś, co przypominało rozpacz.
145
Nie, teraz oszukuje sama siebie. Czy to wyrzuty sumienia rysują się na jego twarzy? Nie, myślała zdumiona, ale nie potrafiła powiedzieć, co takiego go dręczy.
Ojciec podszedł do niej i położył jej rękę na ramieniu. Wpatrywał się w nią jakoś dziwnie. Inga była skrępowana tym, że ojciec patrzy jej w oczy.
- Dziękuję, ojcze - wyjąkała. - Dziękuję za ozdoby. Zwłaszcza za naszyjnik.
Ojciec nie odpowiedział. Lewą ręką przetarł czoło i nagle Inga dostrzegła, jak bardzo on cierpi. Oczy mu się szkliły. Zdjął rękę z jej ramienia i przygarbiony powlókł się w dół.
Kristian stał ze złożonymi rękami przy grobie Jenny. Nadal, po tylu latach, odczuwał ból w sercu na myśl o tym, że tutaj... tutaj leży kobieta, którą tak bardzo kochał. Za każdym razem, kiedy był w kościele, jakaś przemożna siła pchała go do miejsca, w którym została pochowana Jenny. Parokrotnie zdarzyło się, że czuł, iż nie zdoła odwiedzić grobu, bo za bardzo cierpiał. Wtedy przez resztę dnia dręczyła go tęsknota, jej dobra twarz w kształcie serca pojawiała się nieustannie w jego pamięci. Za każdym razem, kiedy odjechał, nie odwiedziwszy jej grobu, wyrzuty sumienia nie dawały mu spokoju.
Emma bezszelestnie stanęła przy jego boku. Nie powiedziała ani słowa, ale smutny uśmiech błąkał się po jej wargach.
Staliśmy tak oboje wielokrotnie, pomyślał Kristian z wdzięcznością. W ciągu pierwszych tygodni i miesięcy po śmierci Jenny nie był w stanie odwiedzać jej grobu. Widok kamienia z jej nazwiskiem sprawiał mu fizyczny ból. Kamień był świadectwem katastrofy, która go dotknęła. Emma zmuszała go, by przyjął do wiadomości straszną
146
prawdę.
Zdecydowanie przekonywała go że musi przywyk
nąć
do widoku grobu, i z czasem..... nie mógłby powiedzieć,
że
cierpienie złagodniało, ale w końcu jakoś pogodził się
z
losem. Wspomnienia były nadal bolesne, ale mógł z tym
żyć.
...
''. .
- Ludzie
gromadzą się na weselne przyjęcie - oznajmi
ła
Emma. - - Większość wygląda na szczęśliwych. Właści
wie
wszyscy, z wyjątkiem Ingi i ciebie.
Kristian naprężył się.
Czy naprawdę chcesz znowu dyskutować na temat małżeństwa Ingi? Czy jest jeszcze coś do powiedzenia? Nie znoszę już tego wiecznego międlenia, poza tym Inga została już żoną sędziego Gaupås. Na dowód tego nosi na palcu ślubną obrączkę.
Wiem o tym - westchnęła Emma. - Pastor pobłogosławił ich związek, ale tym razem to nie Ingę mam na myśli... - Wpiła w niego swoje mądre oczy. - To o ciebie, Kristian, teraz się martwię.
O mnie?
Tak, O ciebie. Chyba nie ma sensu, żebyś przede mną udawał.,.
Kristian zirytowany prychnął przez nos, ale zaraz się opanował. Nie chciał się z nią kłócić przy grobie Jenny, Z udanym spokojem powiedział:
- Ja
niczego nie odgrywam. Jesteik tym, kim jestem.
Nikim
innym.
-Daj Boże, żeby tak było - wyrwało się Emmie. - Dlaczego więc jesteś taki smutny, Kristian, w taki dzień jak dzisiaj? Przecież wydałeś własną córkę za swojego najlep szego przyjaciela.
Kristian wzburzony machnął rękami.
Emma mówiła dalej:
- Żałujesz
tego. Żałujesz, że Inga została wydana za
Nielsa.
Dopiero teraz zdałeś sobie sprawę, w jakim uczu
ciowym
więzieniu ta dziewczyna będzie żyć, ale ty, dumny
147
i bezkompromisowy człowiek, nigdy się do tego nie przyznasz!
Kristian poczuł ból w sercu. Wybór męża dla Ingi dręczył go od dawna, nigdy jednak nie przyznał się do tego nawet sam przed sobą. I oto teraz Emma wypowiedziała głośno to, o czym myślał. Skulił się.
Złożyłem dwie obietnice, Emma. A ja zwykłem dotrzymywać tego, co obiecałem, powinnaś o tym wiedzieć.
Tak, na tobie można polegać, ale czy tym razem nie posunąłeś się za daleko? Niels jest przyzwoitym człowiekiem, ale, mój Boże, on jest dla Ingi za stary.
Chcesz powiedzieć, że powinienem był wycofać się z danej Nielsowi obietnicy? A jak on by na to zareagował, gdybym najpierw się zgodził na jego prośbę, a parę tygodni później powiedział, że z tego małżeństwa" mimo wszystko nic nie będzie? Nie, Emma, słowo jest słowem, a ja nie mam żadnego interesu w tym, żeby obrażać Nielsa. Ludzie na wsi mieliby się z czego śmiać, gdyby się dowiedzieli, że Inga nie chce o nim słyszeć!
Emma popatrzyła na niego ostro.
,
- Ty się przecież nigdy nie przejmowałeś tym, co lu
dzie
we wsi gadają. Bardzo się nawet cieszyłeś, jeśli krążyły
różne
plotki, a ludzie ze wsi nie mieli odwagi cię o nie za--
pytać. .
. i
- Ja...
- Kristian winien był jej odpowiedź.
Emma
mierzyła go wzrokiem.
- Dotrzymałem
pierwszej obietnicy, którą złożyłem,
Emmo.
Nikt nie może mi zarzucić, że się z tęgo wycofa
łem!
Emma uklękła przy grobie i zaczęła wyrywać chwasty.
- Nie,
wycofać się nie mogłeś, ale mogłeś stworzyć In
dze,
swojej córce, lepszy los. Myślę, że Jenny by tego chcia
ła.
Kristian z rozpaczą w oczach przygładził ręką włosy.
- Dotrzymałem tef pierwszej obietnicy, Emmo, obiet-
148
nicy najważniejszej z tych dwóch, które złożyłem. Przysięgałem przy grobie Jenny, że Inga nigdy, w żadnych okolicznościach, nie będzie mieszkać pod jednym dachem z kimś z rodziny Storedal. Laurens zawiódł Jenny kiedy go najbardziej potrzebowała, i nie ma mowy, żeby moja córka -miała doznać czegoś podobnego ze strony tego... wstrętnego człowieka. I teraz temu zapobiegłem.
Emma westchnęła ze smutkiem.
- Zapobiegłeś przez wydanie jej za mąż za Nielsa, tak.
Kristian nie był w stanie dłużej znosić jej aluzji. Odwrócił się i odszedł. Teraz orszak weselny może wyruszyć do Gaupås, a on będzie świadkiem tego, że Inga i Niels są traktowani jak prawowici małżonkowie.
Pokoje w Gaupås pięknie udekorowano z okazji wesela. Inga była niemal wzruszona, ale nie powiedziała nic na ten temat, kiedy podeszła do niej Gudrun. Gudrun nie witała jej jak nowej gospodyni dworu, ale też Inga się tego nie spodziewała.
Stała skrępowana i niepewna przy końcu stołu. Hedvig z 0vre Gullhaug podeszła do niej ze słodziutkim uśmieszkiem. Oczy błyszczały jej z samozadowolenia, bardzo wysoko zadzierała nosa.
No?
Co no? - zdziwiła się Inga.
Hedvig poufale położyła jej rękę na ramieniu.
- I
jakie to uczucie - w jej głosie drżał źle skrywa
ny
triumf - jakie to uczucie zostać żoną starego Nielsa
Gaupåsa?
Inga zaczerwieniła się ze złości.
- Nie
wiem - odparła sucho. - Zostałam poślubiona
dopiero
jakąś godzinę temu!
Hedvig zamrugała, ale miała dość rozsądku, żeby się
149
wynieść. Indze zrobiło się gorąco ze złości. Hedvig nie powstrzymała się, żeby jej nie wytknąć, że wyszła za mąż za starego człowieka, sprawiała przy tym wrażenie, że świetnie się tym bawi. Nie oczekuję współczucia, wściekała się Inga w duchu, ale, do diabła, ludzie mogliby mieć trochę zrozumienia! Kobiety powinny mnie raczej wspierać w trudnym położeniu, ale nie, one uważają, że lepiej jestszeptać i chichotać nad moim losem.
Goście siadali do stołu, a ona wciąż nie mogła się uspokoić. Niels wskazał jej miejsce obok siebie, zaczerwieniony, z kroplami potu na czole. Ostrożnie objął ją w talii, przyciągnął do siebie i wąchał jej włosy. Inga zesztywniała, siedziała niechętna, szybko jednak się odprężyła. Przypomniała sobie słowa Emmy, że powinna być uległa wobec Nielsa. Przynajmniej dzisiaj nie może go rozgniewać ani zirytować. Za wszelką cenę nie wolno dopuścić, by gniew Nielsa skierował się przeciwko niej.
Spostrzegła, że wielu gości bawi widok przytulającego ją męża. Spuściła wzrok, wpatrywała się w blat stołu i przeklinała w duchu siarczyście. Na szczęście Niels puścił ją dość szybko.
Na weselny obiad podano typowe chłopskie dania: pieczoną szynkę, omlet i kaszę ze śmietaną. Inga czuła mdłości, lecz mimo wszystko zjadła odrobinę szynki i omleta. Była w stanie przełknąć jedynie kilka łyżek kaszy. Słyszała szum głosów unoszący się nad stołem, ale słów nie zdołała rozróżnić.
Nie chciała się rozglądać, ale kiedy ogarnęła wzrokiem gości, widziała, że jedzą z wielkim apetytem. Nagle zwróciła uwagę na Gudrun, która siedziała kilka miejsc dalej w prawo. Gudrun unosiła łyżkę do ust, ale zatrzymała się w pół drogi. Siedziała nieruchomo i gapiła się na Ingę. Inga też zaczęła jej się przyglądać zdumiona, ale Gudrun nie odwróciła wzroku. Jej oczy błyszczały taką złością, że Inga jęknęła. Nagle Gudrun
150
zaczęła dygotać, jakby przeniknął ją lodowaty dreszcz. Inga zmarszczyła brwi ze zdziwienia. Go się z tą Gudrun dzieje? Dlaczego się tak trzęsie? Może jest chora?
Gudrun płakała, pomyślała Inga zmęczona. Ma wyraźnie zaczerwienione oczy. Czy to naprawdę takie straszne mieć mnie za macochę? Nagle drgnęła, nigdy dotychczas nie zdawała sobie sprawy z faktu, że będzie macochą Gudrun i Sigrid. To odkrycie napełniło ją lękiem. Mogła sobie jedynie wyobrażać, jakie to musi być upokarzające dla Gudrun mieć macochę młodszą od siebie.
Inga nie miała odwagi znowu spojrzeć w tamtą stronę. Było coś w tym szarym, twardym spojrzeniu tamtej, co napełniało ją zimnym lękiem...
Sigrid zerkała na siostrę. Gudrun ściskała widelec i nóż w rękach, a we wzroku, który kierowała w stronę młodej pary, było tyle goryczy...
Popatrz, krwawisz! - Sigrid podała jej serwetkę i dopiero teraz stwierdziła, że siostra skaleczyła sobie palec ostrym nożem.
To nic takiego, rana nie jest głęboka - mruknęła Gudrun, odkładając sztućce na talerz i ocierając krew cieknącą z małej ranki. - A więc ona mimo wszystko znalazła się we dworze!
Kto? - spytała Sigrid zakłopotana.
Wspaniała Inga Svartdal, oczywiście! Sigrid uśmiechnęła się rozbrajająco.
Nie mówisz tego szczególnie miłym tonem.
Z wolna Gudrun zdołała odwrócić wzrok od młodej pary, pochyliła się ku siostrze i wyszeptała:
- I
nic miłego też nie mam na myśli, jeśli chcesz wie
dzieć!
Miałam nadzieję, że zdołam przekonać ojca, by zre
zygnował
z tego nieszczęsnego pomysłu kolejnego małżeń-
151
stwa. Tłumaczyłam mu i przymilałam się, ale teraz nie ma już odwrotu...
Wstrząśnięta Sigrid przyglądała się czerwonym, zapłakanym oczom Gudrun. Gudrun zaciskała ręce na krawędzi stołu tak, że palce jej pobielały.
- Kiedy
nareszcie zrozumiałam, że ojciec zamierza tu
taj
sprowadzić Ingę Svartdal, nie mogłam uwierzyć, że to
prawda!
Sigrid zebrała się na odwagę.
Minęło już wiele lat od śmierci mamy. Ja życzę ojcu, żeby przeżył nową miłość.
Miłość! - prychnęła Gudrun i zakrztusiła się śliną. Kaszlała i charczała, w końcu zwróciła zaczerwienioną twarz w stronę siostry. - Ojciec nie wie, co to jest miłość! Myślisz może, że ojciec sprowadził tu Ingę z miłości? W takim razie popełniasz błąd! Błąd!
Sigrid poczuła się urażona tą wymówką.
To dlaczego ojciec się z nią ożenił, jeśli jej nie kocha? /
Och, jesteś taka strasznie młoda, Sigrid - westchnęła Gudrun zirytowana. - Niestety, nie wszystko rozumiesz. Jak teraz będzie w Gaupås? - mówiła dalej z mieszaniną żalu i goryczy. - Teraz, kiedy będzie nami rządziła młoda dziewczyna? Och, gdyby ojciec miał dość rozumu, by ożenić się z jakąś starszą kobietą. Z kobietą, której już nie interesuje życie erotyczne i o słabym sercu...
Ciiii, Gudrun! - Sigrid wytrzeszczyła oczy. - Co ty wygadujesz?
Gudrun spojrzała na nią pogardliwie.
- Ty
niczego nie rozumiesz, Sigrid. Niczego. Nie poj
mujesz,
jak on zdradził nas... mnie.
Sigrid udawała, że już jej nie słucha. Kiedy Gudrun jest w takim wojowniczym nastroju, nie ma sensu jej przekonywać, że zbyt pochopnie ocenia ludzi. Było jasne, że Gudrun postanowiła, iż nie polubi Ingi, więc tak
152
będzie. Czasami Sigrid myślała, że to głupie ze strony niezadowolonej siostry, bo Inga sprawia bardzo sympatyczne wrażenie. Panna młoda dzisiaj wprawdzie się specjalnie nie uśmiechała, ale Sigrid rozumiała, że ona wcale nie chciała wychodzić za mąż do Gaup&s. Uff, nie będzie tej Indze lekko, pomyślała Sigrid udręczona, ale ona przynajmniej spróbuje zrobić wszystko, co możliwe, by nowa żona ojca czuła się tu jak najlepiej! A Gudrun niech sobie mówi i robi, co chce!
- Ojciec jest... egoistycznym głupcem - wymamrotała Gudrun wojowniczo. - Ale dostaną za swoje, i on, i ona! Zwłaszcza Inga...
Sigrid nie była w stanie dłużej słuchać wybuchów siostry, wzięła więc kieliszek, kiedy goście zaczęli wstawać. Są sympatyczniejsi ludzie niż Gudrun, ludzie, z którymi można porozmawiać.
Po obiedzie ludzie wyszli do ogrodu. Większość miała ochotę odpocząć. W kuchni służące biegały jak w ukropie, by posprzątać ze stołów, pozmywać i przygotować, co trzeba, do deseru. Miały mnóstwo zajęcia choćby z pokroje niem i ułożeniem ciasta na tacach oraz przygotowaniem odpowiedniej ilości kawy.
Inga
pragnęła uciec od bezsensownego gadania ze
wszystkimi
nieznajomymi, ucieszyła się więc, kiedy Emma
stanęła
obok niej. Stara służąca była zdyszana i dziwnie
za
niepokojona: /
- Oprowadź
mnie po gospodarstwie, pokaż mi wszyst
ko
- poprosiła i pociągnęła Ingę, zanim ta zdążyła
odpo
wiedzieć.
Emma zatrzymała się nad stawem i spoglądała w stronę spokojnej wody.
- Jak
tu pięknie - westchnęła, wyciągając w rozma
rzeniu
ręce ku wodzie. W koronach drzew nad brzegiem
153
wody szumiał lekko wiatr, liście wygrywały swoją melodię. Jakiś ptak zerwał się z gałęzi z przenikliwym krzykiem.
Emma nie wyglądała na szczególnie zainteresowaną rozmową. Spoglądała natomiast w stronę domu, gdzie goście śmiali się i żartowali. Inga miała wrażenie, że Emma czegoś się lęka. Nie mogła tylko zrozumieć, czego.
Co się z tobą dzieje? - spytała Inga przestraszona.
Nic, zupełnie nic - odparła Emma.
Inga miała wrażenie, że Emma chce coś powiedzieć, nagle jednak usłyszała, że ktoś woła ją po imieniu. Wstrzymała dech.
Inga! Inga! - wołanie było teraz głośniejsze.
Nie idź - ostrzegła Emma, chwytając ją za ramię. - Udawaj, że go nie słyszysz.
Głos należał do Nielsa. Teraz brzmiało w nim zniecierpliwienie.
Inga stała jak wrośnięta w ziemię. Miała ochotę pobiec w stronę męża, ale coś ją przed tym powstrzymywało. Jeśli Niels chce ze mną porozmawiać, pomyślała zakłopotana, to sam musi mnie znaleźć.
Za chwilę Niels przybiegł zdyszany.
Inga! To tu jesteś? - ocierał wielką chustką czoło. - Już zacząłem się zastanawiać... - nie powiedział, nad czym się tak zastanawiał. Ostrożnie, ale stanowczo ujął ją za ramię i poprowadził przez porośnięte trawą wzniesienie, gdzie znajdowali się goście. - Chciałbym, żebyś przywitała mojego przyjaciela. Z pewnością widziałaś go już wielokrotnie, ale sądzę, że się nie zna7 cie. - Niels uczynił pełen przyjaźni gest w stronę mężczyzny w średnim wieku.
ja nie wiem... - zaczęła Inga niepewnie. - Powinnam go znać?
Nikt nie odpowiedział. Inga uniosła dłoń, by zasłoni !
154
oczy od słońca i lepiej przyjrzeć Się niezńajotnetou. Był to rosły mężczyzna o siwych włosach i miał łagodną twarz.
Inga dygnęła. Siwowłosy pan ukłonił jej się elegancko, spostrzegła, że jest ubawiony. Stali blisko siebie. Zanim Inga zdążyła się zorientować, co się dzieje, mężczyzna pochylił się nagle ku niej i pogłaskał ją lekko po policzku. Odskoczyła, oniemiała i zdumiona jego nieoczekiwanym zachowaniem.
- Jesteś
tak strasznie podobna do swojej matki - wes
tchnął.
Inga najpierw poczuła narastający gniew, że człowiek, który jej nie zna, pozwala sobie na Coś takiego, ale teraz spojrzała na niego zaciekawiona. Gniew ustąpił, bo miała nadzieję, że tu uzyska więcej informacji o swojej matce.
- Strasznie?
Czy to grzech? - spytała rozczarowana.
Siwowłosy
pan patrzył teraz rozbieganym wzrokiem.
Znowu jej pytanie pozostało bez odpowiedzi, a milczenie bardzo ją niepokoiło. Bliska desperacji spytała zuchwale:
Kim ty jesteś? Nieznajomy zaczął się śmiać.
Nazywam się Laurens Storedal.
Podał jej rękę na powitanie, a Inga ją przyjęła. Przeniknął ją dreszcz. W takim razie to musi być ojciec Martina!
- Storedal
- powtórzyła, jakby smakowała to sło
wo.
- Svartdal graniczy z waszą posiadłością - wyszeptała
bardziej
do siebie niż do niego. - Powinnam była poznać
cię
wcześniej.
W głosie Laurensa brzmiała jakaś ponurą nuta, kiedy jej odpowiedział.
- Ją
też tak uważam! - jego uśmiech zgasł. - Jakbym
widział
Jenny - jęknął zrozpaczony Oczy zaszkliły mu się
łzami,
kiedy odwrócił się i odszedł.
Inga uniosła brwi. Stwierdziła, że zaczyna być zmęczona panującym hałasem, wszystkimi gośćmi i wszystkimi pytaniami, na które nie otrzymuje odpowiedzi. W ostat-
155
nim czasie moje życie składa się przeważnie z nierozwiązanych zagadek i pytań, uznała.
- Kim
on właściwie jest? - stanęła obok Nielsa- -1 dla
czego
po prostu sobie poszedł?
Niels nie zdążył odpowiedzieć, bo przed nimi ukazał się Kristian Svartdal. Inga stwierdziła z daleka, że ojciec jest wściekły. Pokręcił głową i wpił gniewne spojrzenie w Niel-sa.
- Czy tó było konieczne?
Niels skulił się lekko, słysząc głos Kristiana, ale zaraz się wyprostował.
- Chciałbym
ci przypomnieć, Svartdal, że Laurens jest
moim
przyjacielem. Nie możesz żądać, żeby Inga go nie
poznała.
Teraz ona jest moją żoną.
Skrzydełka nosa Kristiana pobielały. Mięśnie twarzy się naprężyły. Już miał powiedzieć coś raniącego, ale zrezygnował. Ciężko ruszył w stronę weselnych gości.
Jeśli nawet dotychczas Inga nie była oszołomiona tą całą sprawą, to teraz musiała być. Miała wrażenie, że każdy człowiek, którego spotyka, wplątuje ją coraz bardziej i bardziej w tę sieć, jakby była motylem zaplątanym w przędzę pająka.
Niels pomachał ręką do innego swojego znajomego, ale Inga stała pogrążona we własnych myślach. Słyszała głos męża, jakby docierał do niej z daleka, ale wpatrywała się uparcie w ziemię.
- Musisz
przywitać się z kimś jeszcze. Z dziedzicem są
siedniego
dworu.
Co ten Niels powiedział? Inga podniosła wzrok. Podskoczyła ze zdumienia i musiała bardzo nad sobą panować, żeby nie jęknąć. Przed nią stał Martin. Martin Store-dal - najstarszy syn największego wroga jej ojca...
14
W tym samym momencie, gdy zerknęła w bok i zobaczyła, że stoi przed nią mężczyzna ze snów, Inga była zgubiona. Wiedziała z całą pewnością, że od tej chwili będzie tęsknić za synem Laurensa Storedala. Tęsknota zakiełkowała w niej już tamtego wieczora, kiedy spotkała go w lesie, a po nieszczęściu z ojcem znacznie się umocniła. To jego imię Inga będzie szeptać w nocy, kiedy sen nie zechce przyjść albo życie okaże się zbyt trudne. To o tym mężczyźnie będzie myślała, kiedy Niels zapragnie wziąć ją do swojego łoża.
Jakie to okropne! Nie odezwała się ani słowem, na szczęście jednak Niels nie przestawał mówić:
A oto jest moja żona. - Popchnął ją lekko w przód, najwyraźniej dumny.
Bardzo się cieszę - przywitał się mężczyzna i skłonił uprzejmie. - Nazywam się Martin Storedal.
Inga delikatnie uniosła suknię i dygnęła.
- Już
mi o tym mówiono. Ja się nazywam Inga Svart-
dal...
Gaupås - poprawiła szybko.
On uśmiechał się do niej tajemniczo.
- Już się przecież kiedyś spotkaliśmy, prawda?
157
Spotkaliście się? - Niels stał z otwartymi ustami i zaciekawionym spojrzeniem. - Nic o tym nie wiedziałem.
Ech, takie tam spotkanie - prychnęła Inga. - Martin pomógł nam wtedy, kiedy ojciec zranił się w nogę, przecież pamiętasz.
Kristian coś mi. wspominał, tak - przytaknął Niels niepewnie.
Ogarnęła ją szalona radość, lecz także skrępowanie, kiedy jakieś roześmiane towarzystwo odprowadziło Nielsa na bok. Przyjechało mnóstwo jego krewnych i wielu pragnęło złożyć mu życzenia szczęścia.
Kiedy zostali sami, stali w milczeniu. Inga źle znosiła tę ciszę, ale w głębi duszy pragnęła przecież być z nim sarn na sam. Oczywiście wszędzie kręciło się mnóstwo ludzi, • ale ona nie przejmowała się nikim prócz niego.
- Może
przejdziemy się trochę nad staw? - spytał Mar
tin
łagodnie i wziął ją pod rękę.
Indze zakręciło się w głowie. Nigdy przedtem nie przeżyła czegoś takiego. Nogi miała ciężkie i zwiotczałe, była więc wdzięczna, że Martin trzyma jej ramię.
Po drodze nad wodę zobaczyła Emmę. Stara służąca rozmawiała z jakimiś innymi kobietami i odprowadzała ją wzrokiem, Inga pomachała do niej lekko. Przyszłaś za późno, przyszłaś za późno, nuciła sobie w duchu.
- A
więc jesteś teraz panią Gaup&s... - głos Martina
był
delikatny i lekko drżał, kiedy zatrzymali się pod brzo
zami
nad stawem.
Zanim Inga zdążyła się zastanowić, powiedziała gwał ? townie:
- Och,
bądź tak miły i nie przypominaj mi o tym! - W tej
samej
sekundzie pożałowała wybuchu, ale wypowiedzią
nych
słów nie mogła już cofnąć.
Wyglądało na to, że Martin jest zaskoczony.
- A
ty nie chciałaś? Słyszałem, że przyjęłaś oświadczy
ny
Nielsa.
158
Inga skrzywiła się.
Ty naprawdę wierzysz, że chciałam poślubić starego mężczyznę? - Umilkła przestraszona, ale potem dodała wolno: - Sama nie wiem, dlaczego ci o tym mówię. Nie znam cię i pojęcia nie mam, czy mogę ci zaufać. Może potem pójdziesz wprost do Nielsa i powiesz mu, że jestem niezadowolona?
Nie masz się czego bać, Inga. Nie zrobię tego. Znani Nielsa jako człowieka godnego zaufania, spokojnego i sympatycznego. iBędzie ci z nim dobrze...
Dobrze? Nie wątpię, że będzie mnie dobrze traktował, ale... - pokręciła głową ze smutkiem.
Martin podszedł bliżej. Wdychała jego zapach i czuła ciepło jego skóry przez cienki materiał sukni.
- Ale...
- powtórzył, jakby chciał, by mówiła dalej.
Inga
poruszyła głową przecząco.
- Dlaczego
ludzie wierzą, że młode dziewczyny z włas
nej
woli wychodzą za mąż za mężczyzn, którzy mogliby
być
prawie ich dziadkami?
Martin gwizdnął cicho.
Gaupås jest wielkim dworem...
Nie, nie mów nic więcej - prosiła. - Nie wolno ci sądzić, że wyszłam za Nielsa z powodu pieniędzy. Dwór, z którego pochodzę, nie jest gorszy od tego. To wprawdzie Kristoffer, mój brat, jest dziedzicem, ale ojciec nigdy by nie pozwolił, bym wyszła za mąż poniżej mojego stanu. Już on by zadbał żebym dostała równego sobie męża, pamiętaj o tym!
W tych ostatnich słowach zawarła całą powstrzymywaną dotychczas rozpacz i rozgoryczenie.
Niski głos Martina dźwięczał w jej uszach jak pieszczota:
- Uważam,
że to źle, że nie chciałaś wyjść za mąż za
Nielsa
Gaupåsa, a mimo to...
Inga wyprostowała plecy i powiedziała bezbarwnym głosem:
159
- Teraz
jest już za późno. Na wszystko jest za póź
no
- smutno spoglądała w stronę wsi. W licznych dworach
wciągnięto
flagi na maszt dla uczczenia Nielsa i jej. Czer-
wono-biało-granatowe
flagi zwisały wzdłuż masztów. Ani
jeden
powiew wiatru nimi nie poruszał.
Jaskółka zleciała z góry tuż nad powierzchnię wody i złapała w locie jakiegoś owada. Ptak zamachał skrzydełkami i jednym gwałtownym ruchem zmienił kierunek lotu. Inga śledziła jaskółkę wzrokiem, dopóki nie przeleciała nad dachem domu i zniknęła w oddali.
Kątem oka dostrzegała Martina, zauważyła, że on też jej się przygląda. Westchnęła i uspokoiła się.
- Nie
powinnam była ci tego mówić, ale teraz już wiesz,
jaka
jest moja sytuacja. - Zrezygnowana odwróciła się do
niego.
Martin chrząknął.
- No,
w każdym razie Niels dostał wyjątkowo piękną
żonę.
I silną kobietę. - Nagle ujął ją za ramiona 1 przycisnął
do
swojej piersi.
Inga nie protestowała. Mężczyzna jedną ręką pogłaskał ją po plecach. Jego blond włosy łaskotały ją w czoło.
Ktoś może nas zobaczyć, pomyślała przerażona, ale nie była w stanie wyrwać się z jego objęć. Fakt, że ludzie mogliby ich dostrzec, wywoływał w niej podniecenie i napięcie Nie pragnęła niczego więcej, tylko tak stać tuż przy nim, Ciało przeniknął gorący dreszcz, Inga dygotała z rozkoszy. Martin ujął ją delikatnie za ramiona i odsunął ją na odleg łość ręki. Oddychał ciężko.
- Nie
wiem, co się ze mną dzieje - wyznał i wypuścił
Ingę.
- Przecież nie jesteś moja - dodał skrępowany.
Inga stała jak wryta. Zrozumiała, że Martin stracił kontrolę nad sobą. Nie żywiła jeszcze dla niego żadnych głęb szych, gorących uczuć, ale wiedziała, że takie uczucia rozwiną się szybko, jeśli tylko będą się częściej widywać.
Za żadne skarby nie mogę się zakochać w tym człowieku
160
przemknęło jej przez głowę. Muszę próbować wszystkiego, co mnie od niego oddali, nie spotykać się z nim, kiedy będzie przychodził do dworu. Żebym nie wiem jak rozpaczliwie pragnęła zobaczyć go chociaż na chwilę, nie wolno mi do tego dopuścić. Wiedziała, że to będzie dla niej udręka, bo przecież pragnęła jedynie podziwiać jego pięknie wyrzeźbioną, ogorzałą twarz. 'Uznała jednak, że powinna zdławić uczucie, które zaczyna obejmować nad nią władzę. Drżała z pragnienia, żeby ją dotykał, bolesny szloch podchodził jej do gardła. Boże drogi, pomyślała wstrząśnięta, to przecież dzień mojego ślubu, a moje serce należy do kogoś innego.
- Odejdź
- prosiła na pół z płaczem. - Musisz teraz
odejść
- powtórzyła z naciskiem.
Martin zapytał ze smutkiem:
- Czy
ja cię zraniłem? Czy sprawiłem, że czujesz się
nieszczęśliwa?
Jego głos docierał do niej jakby z oddali, nie widziała go wyraźnie. Wzrok przesłaniały jej łzy.
- Tak.
Nie - powiedziała. - Ale proszę cię, żebyś sobie
poszedł.
Martin zrobił dwa kroki w jej stronę, przystanął i przyglądał jej się zakłopotany. Po czym spełnił jej życzenie; Inga patrzyła, jak jego szerokie plecy znikają w oddali. Wybuchnęła szlochem. Łzy ciekły po policzkach, a myśl o tym, że między nimi nigdy niczego nie będzie, sprawiała jej dotkliwy ból. Boże, a gdyby tak mogło być inaczej...
Wolno zeszła na piaszczysty brzeg, pochyliła się i nabrała wody w dłonie. Ochlapała sobie policzki. Woda nie była lodowato zimna, ale chłodziła rozpaloną skórę. Inga siedziała w kucki, dopóki nie zebrała dość sił, żeby się podnieść. Jaka radość czeka ją w przyszłości? Jak zdoła chodzić po dworze Gaupås, czując to odrętwienie i obojętność?
161
Kiedy się odwróciła, tuż za nią stała Emma.
Och, przestraszyłaś mnie - wyrwało się Indze.
Przepraszam, nie chciałam... Inga pochyliła kark.
Oczywiście widziałaś to, co się wydarzyło między mną i Martinem...
Tak. Niestety, nie zdołałam zapobiec waszemu spotkaniu - westchnęła Emma.
Nie - przyznała Inga. - Nie zdążyłaś.
Wszystko, co dla ciebie zrobiłam, Inga, robiłam w najlepszej intencji. Domyśliłam się, że Laurens idzie prosto do Nielsa i do ciebie. Chciałam cię odciągnąć, nie chciałam dopuścić, żeby cię poznał, bo później z pewnością spotkałabyś również Martina. I od tej chwili miałabyś jakąś nadzieję, tęsknotę, którą mogłabyś się sycić.
Inga uśmiechnęła się blado do starej kobiety.
I tak bym go spotkała, prędzej czy później, dobrze o tym wiesz.
Tak, wiem. Miałam tylko nadzieję, że może los przyjdzie mi z pomocą. Że może nie spotkasz Martina przez jakiś czas. Może zdążysz przywiązać się do Nielsa, zanim spotkasz go po raz trzeci.
Inga pokręciła głową.
Nie. Nie, Emmo, jestem nadal młoda i wiele muszę się jeszcze nauczyć, ale jedno wiem... - Umilkła, by znaleźć właściwe słowa. - Martin jest tym mężczyzną, którego chciałabym mieć. Moja... nie chciałabym tego nazywać miłością... mój szacunek dla Nielsa nie zdoła uciszyć dręczącej tęsknoty, jaką już odczuwam za Martinem... - Inga zawstydzona otarła oczy. - Teraz rozumiem lepiej żal ojca po śmierci mamy. Nie wybaczyłam mu sposobu, w jaki mnie traktował, ale teraz wiem, że kiedy ktoś z rodziny Svartdalów się zakochuje, to właśnie... to trwa przez całe życie.
Niestety - mruknęła Emma. - Masz rację. Svartda-
162
lom niełatwo się do kogoś przywiązać. Ałe jeśli już do tego dojdzie, to... prawdopodobnie będziesz zmagać się z tęsknotą za Martinem do końca życia moje dziecka 1 o to mi właśnie chodziło, miałam nadziejęi że tego unikniesz!
Inga najchętniej uniosłaby głowę i wykrzyczała całą gorycz. Chciała tłuc pięściami w ścianę pobliskiego domu.
Emma spostrzegła, jak bardzo pociemniały jej oczy. Rozpoznawała wszystkie rysy w twarzy Ingi, zanim ta wy-buchnęła wściekłością.
•- Zapomnij o Martinie, Inga. Jeśli nawet Niels umarłby jutro, to i tak nigdy byś go nie dostała.
Płomyk nadziei pojawił się w sercu Ingi, gdy usłyszała, że Niels mógłby umrzeć.
- Dlaczego
nie?
Emma
westchnęła.
- Przypominam
sobie, że już ci kiedyś odpowiadałam
na
to pytanie. Twój ojciec zrobiłby wszystko, byście Wie
mogli
być razem. I od tej chwili nie będziemy już więcej
o
tym rozmawiać - ostrzegła.
Martin znał większość weselnych gości, próbował miło rozmawiać z sąsiadami, ale czuł się dziwnie przygnębiony. Nie bardzo był w stanie słuchać, o czym inni rozmawiają. Dopiero kiedy Halvdari z 0vre Gullhaug wspomniał Ingę, twarz mu się rozjaśniła i zaczął słuchać uważnie.
- No, ho, muszę powiedzieć - zaczął Halvdan. - Było na co popatrzeć, kiedy Inga stała przed ołtarzem. Tak, tak - dodał pośpiesznie - ta dziewczyna była śliczna jak jakaś huldra już jako dziecko, ale nie przypuszczałem, że wyrośnie na taką piękność. - Gwizdnął obleśnie. - Nic dziwnego, że Niels latał w konkury do Svartdal!
Zebrani mężczyźni wybuchnęli śmiechem i kiwali wymownie głowami. Wszyscy z wyjątkiem Martina. On zgadzał się z tym, co powiedział Halvdan, ale nie wiadomo
163
dlaczego poczuł ukłucie w piersi, kiedy chłop wspomniał Nielsa w związku z Ingą, Mocno ścisnął filiżankę z kawą, którą przyniósł ze sobą do ogrodu. Nie rozumiał, co Inga z nim zrobiła, ale był jak zaczarowany od tamtego wieczoru w lesie, kiedy spotkał ją po raz pierwszy, odkąd stała się dorosłą kobietą. Widywał ją i przedtem, czasem mignęła mu, kiedy powóz ze Svartdal pędził w dół po wiejskiej drodze albo kiedy przychodziła z ojcem do sklepu, ale od tamtego czasu minęły już lata. Kiedy była młodsza, nie interesowało go przyglądanie się jej, wtedy przede wszystkim jego zdumienie budziło pełne nienawiści spojrzenie Kri-stiana Svartdala. Uważał, że te ponure, przenikliwe oczy przeszywają go niczym strzały. Ten człowiek nie wyglądał na normalnego.
Mocny napój, który wielu z mężczyzn przyniosło ukryty w wewnętrznych kieszeniach marynarek, sprawił, że niektórzy z nich. zatracali poczucie przyzwoitości. Pochylali do siebie głowy i szeptali rozbawieni:
No to Niels się teraz zabawi, ten stary dziad. Jego młoda żona jest pełna życia i energii.
To wcale nie jest takie pewne - zaprotestował ktoś inny. - Bo jeżeli dziewczyna jest tak samo zarozumiała i nieprzystępna jak jej ojciec, to trudno będzie Nielsowi znaleźć się między jej nogami.
Uff, przestańcie - śmiał się Halvdan z udanym zgorszeniem, ale nie robił nic, by przerwać ordynarne żarty. - Najważniejsze, żeby byli szczęśliwi. I w łóżku, i poza nim!
Znowu buchnął śmiech. Martin nie był w stanie dłużej tego słuchać. Z przepraszającą miną wycofał się na bok. Próbował, odsunąć od siebie myśl o tym, że małżeństwo Ingi i Nielsa dopełni się dzisiaj w nocy. Pod każdym względem. Wiedział, że nie powinien już śnić o niej na jawie, ale ona wciąż pojawiała się w jego myślach. Jakby jej obraz wrył mu się mocno w siatkówkę. Ta zwinna, szczupła syl-
164
wetka, te najwspanialsze włosy, jakie kiedykolwiek widział. Czarne, w słońcu mienią się niebieskawo. .Tego dnia, kiedy zjawił się u nich, żeby pomóc przenieść rannego Kri-stiana, Inga była bardzo poważna, ale nie zdołała ukryć radosnych, niemal zaczepnych błysków w oczach. Nie cofnęła się przed koniecznością zaszycia rany Kristiana, czego większość innych dziewcząt z pewnością by nie zrobiła. Jest zdecydowana w działaniu, myślał Martin z podziwem, nie dostrzegł też u niej kokieterii, z jaką zwykle odnosiły się do niego młode dziewczyny.
Martin oparł się o ścianę domu i wystawił twarz do słońca. W zamyśleniu gładził kciukiem dołek w swojej brodzie. Słyszał wokół męskie głosy i dobre wychowanie podpowiadało mu, że powinien przyłączyć się do tłumu, ale koniecznie musiał mieć chwilę dla siebie. Nigdy nie zdarzy się taka możliwość, bym mógł się zbliżyć do Ingi, myślał nieszczęśliwy. Nigdy nie znajdzie się naprawdę blisko niej. Od tej pory będzie widywał Ingę często. Nie chce być jej ukochanym, myślał rycersko, ale przecież mógłby zostać jej przyjacielem!
Usłyszał głośny śmiech Nielsa i zobaczył, że sędzia obejmuje Ingę. Kiedy Niels przyciągał żonę do siebie z miną posiadacza,,Martin spuścił wzrok. Byłoby z jego strony naiwnością sądzić, że zdoła pozostać jedynie przyjacielem młodej gospodyni w Gaupås, teraz zdawał sobie z tego wyraźnie sprawę. Nie potrafi tego, przynajmniej dopóki ona będzie wciąż pełna gracji i taka kur sząca. I do czasu, gdy pożądanie będzie burzyło krew w jego żyłach...
Słońce dawno zaszło za wzgórza, gdy wesele dobiegło końca. Wciąż jeszcze we dworze pozostawało wielu gości. Niektórzy mieli tu nocować, inni jednak chwytali lejce i wykrzykiwali radosne słowa pożegnania.
165
Inga stała na kamiennych schodach przed frontem domu i żegnała gości, Marzła w lekkim wieczornym wietrze. Niels objął jej szczupłą talię, wyraźnie zakłopo tany, że ma taką młodą żonę. Z pewnością wypił sporo, bo kieliszki często krążyły wśród zebranych mężczyzn,; ale nie wyglądał na pijanego. Był ożywiony i w bardzo dobrym humorze, rzadko jednak miał odwagę spojrzeć Indze w oczy. Teraz zrobił się jakiś niezdarny i onie śmielony, a tego właśnie Inga najbardziej w nim nie lubiła. To nie mężczyzna, tylko żałosny biedak. Powóz z rodziną Storedalów opuścił dwór jakiś czas temu. Inga starała się nie patrzeć w ślad za nimi, ale poczuła ból, kiedy widziała oddalające się plecy Martina. Jego blond włosy jaśniały w wieczornym mroku. Bolesny ciężar kładł się na jej piersi, musiała bardzo się starać, by słuchać, o czym ludzie mówią. Nikt nie mógł zauważyć, że jej serce krwawi za pewnym młodym mężczyzną, zamiast zajmować się tym starym kozłem, któremu dzisiaj została poślubiona.
Ale Oddbjorn z Nedre Gullhaug postarał się, by długo nie trwała w zamyśleniu. Stanął na szeroko rozstawionych nogach i szczerzył zęby do małżonków. Chwiał się mocno, włosy sterczały mu na wszystkie strony, mówił głośno i bardzo niewybrednie.
- No, niewielu jest takich, którym udaje się znaleźć równie piękny kwiatek - rechotał Oddbjorn ordynarnie, wskazując na Ingę. Masz zamiar zrobić dziecko swojej młodej żonie dzisiaj w nocy, Niels? Jakby się dobrze postarała, to może uda jej się urodzić ci syna. - Roześmiał się głośno z własnego dowcipu. - U ciebie w domu same dziewczyny, przydałby się jakiś chłopak!
Właściwie dlaczego Niels nie powie Oddbjornowi, żeby się zamknął? - myślała Inga oburzona. Jak on może znosić takie świntuszenie na własnym weselu? Zadrżała, gdy usłyszała wstrętne słowa, których używał Oddbjorn, uwa-
166
żała przy tym, że pijany sąsiad obraża również Gudrun i Si-grid.
Na szczęście przyszła Tordis Gulłhaug i pociągnęła męża za sobą dó koni. Uśmiechnęła się zawstydzona, a Inga odpowiedziała jej również uśmiechem. Nie jest chyba szczególnie zabawną rzeczą słuchać, jak własny mąż wygaduje takie głupstwa.
Kiedy większość powozów znalazła się już na drodze, oboje z Nielsem weszli do domu. Nagle została sama z mężem, i to ją onieśmielało. Milczenie dzieliło ich niczym gruby mur.
Powinniśmy chyba zajrzeć do służących - Niels pośpiesznie otworzył drzwi do izby.
A to dlaczego? - wyrwało się Indze. Natychmiast pożałowała swoich słów. Niels mógłby sobie pomyśleć, że ona tęskni, by znaleźć się razem z nim w małżeńskim łożu!
Nagle zachciało mi się pić - wybąkał, kładąc rękę na gardle.
To dziwne, pomyślała Inga zdziwiona. Nic nie wskazywało na to, że Nielsowi spieszno jest do sypialni. Może on się boi tak samo jak ja? Może jest skrępowany i nie wie, jak sobie poradzi w łóżku z młodą dziewczyną? Ona uważa się wprawdzie za dorosłą, ale na myśl o różnicy wieku, jaka ich dzieli, czuje się kompletnym dzieckiem. On mimo wszystko był już żonaty i ma dwie córki. A Inga nigdy nie widziała nagiego mężczyzny.
W salonie wciąż stał stół zastawiony wędlinami, resztkami szynki i omletu z obiadu na wypadek, gdyby ktoś zgłodniał i miał ochotę coś w nocy przekąsić. Gudrun, odwrócona do nich plecami, sprzątała talerzyki i filiżanki. Odwróciła się, słysząc, że weszli. Nie powiedziała nic, pokręciła tylko głową i zniknęła w kuchni.
Przestraszona Inga położyła rękę na piersi. Gudrun przeszyła ją spojrzeniem! W jej oczach była niechęć i pogarda. Ale tym razem nie tylko ona jedna musiała znosić
167
gniew Gudrun, Tamta również na swojego ojca popatrzyła z. wyrazem obrzydzenia.
Niels tego nie skomentował, ale jego twarz skurczyła się pod wpływem milczącej wściekłości Gudrun. Przywykł ulegać starszej córce prawie we wszystkim i stawał się niepewny, jeśli nie mówiła co jej ciąży.
Byłoby lepiej, gdyby nam naubliżała i powiedziała, co sądzi o tym małżeństwie, pomyślała Inga. Wtedy moglibyśmy się przynajmniej bronić. Nagle jakby diabeł w nią wstąpił. To przecież nie ona powinna się tłumaczyć przed Gudrun! To sprawa Nielsa.
Niels nalał sobie szklankę wody i wypił prawie jednym haustem. Wyciągnął dzbanek w jej stronę:
Chcesz także?
Nie, dziękuję.
Niels zwilżył wargi językiem.
- Chyba
powinniśmy... powinniśmy teraz iść na górę.
Myślę,
że nie warto, abyśmy... - przerwał, a po chwili do
dał:
- Żebyśmy wychodzili do reszty towarzystwa i żegnali
się
z nimi. Sami znajdziemy drogę do sypialni.
Bogu dzięki, pomyślała Inga. Cieszyła się, że Niels za proponował, aby wycofali się, zanim tamci się zorientują, Wiedziała, jak by to było, niemal słyszała, co wykrzykują mężczyźni, jak się śmieją i bawią ich kosztem. Wulgarnego chichotu i tych wszystkich paskudnych uwag wolałaby nie znosić.
Wchodząc po schodach, Inga starała się nie myśleć, co ją za chwilę spotka, ale obrazy obejmującego ją Nielsa wciąż do niej powracały. Niels pochylający się nad nią. Niels z czołem pokrytym kroplami potu i z obleśnym, zadowolonym wzrokiem. Widziała też siebie, z zaczerwienionymi oczyma, potarganymi włosami, półnagą.
Niels otworzył drzwi i poprosił, by weszła.
Pośrodku podłogi królowało podwójne łóżko z białą pościelą i dwiema ogromnymi poduszkami w poszewkach
168
ozdobionych koronką Poza tym w pokoju była pomalowana na biało komoda i dwa krzesła. Ktoś starannie ułożył czyste ręczniki i kawałek mydła. Ustawiono też porcelanową miednicę i porcelanowy dzbanek z wodą.
Indze zakręciło się w głowie. lutro woda w miednicy będzie czerwona od krwi.
Od jej dziewiczej krwi.
15
Drzwi się za nimi zamknęły. Inga zrobiła trzy kroki i stanęła nieruchomo. Czekała tylko, aż poczuje obejmujące ją ramiona męża. Wkrótce jego oddech dotrze do jej karku. Mocno zaciskała powieki i próbowała zebrać siły na to, co, była tego pewna, musi nadejść.
Słyszała, że Niels mocuje się z zapięciem spodni. Słyszała też, jak ściągnął marynarkę od garnituru i koszulę. Za wszelką cenę starała się uniknąć widoku jego owłosionych nóg i białej niczym u kurczęcia piersi.
A ty się nie rozbierzesz? - tuż za nią rozległ się głos męża.
Tak. Tak - drżącymi pakami zaczęła rozpinać guziki przy mankietach. Kiedy wszystkie zostały już rozpięte, uniosła ręce nad głową, próbując rozpiąć haczyk i haftkę na karku. Nie mogła dosięgnąć zapięcia, bo wciąż wysuwało jej się ze spoconych rąk. Z rozpaczy łzy spływały jej po policzkach. Nie chciała prosić o pomoc. Nie zniesie, kiedy on zacznie się zmagać z zapięciem sukni. A potem z pewnością zacznie całować i pieścić jej nagie ramiona. Ogarniała ją coraz większa panika. Musi się śpieszyć i rozpiąć
170
sukienkę,
zanim on zaoferuje pomoc. Musi sobie poradzić
sama!'
.
. : ,... .' .''
Mam ci pomóc? - podszedł nieco bliżej.
Nie! Oczywiście, że nie - zapewniała, starając się, by jej głos brzmiał spokojnie. Desperacko szarpała zapięcie.
Chociaż powiedziała, że nie potrzebuje pomocy, Niels stanął po prostu za jej plecami. Inga pochyliła się mimo woli w przód i opuściła ramiona. Teraz on mocował się przez chwilę, zanim udało mu się chwycić małą haftkę i haczyk.
Tak jak się spodziewała, Niels zaczął głaskać jej barki, kiedy skóra została odsłonięta. Zimne palce pieściły ją lekko, nagle poczuła mokry język, liżący ją za uchem. Lodowaty dreszcz zmroził jej plecy i pokrył zimnym potem czoło. Miała wielką ochotę uciec z pokoju, wiedziała jednak, że musi wytrzymać. Zresztą najgorsze jeszcze się nawet nie zaczęło, pomyślała, a łzy wciąż toczyły się w dół po policzkach. Płakała bezgłośnie ze strachu.
Prawie się nie poruszała, ale Niels chętnie pomagał jej rozpiąć pasek, naszyjnik i suknię. W końcu stanęła przed nim w swoim dziewiczo białym gorsecie. Była bardzo szczupła, kości udowe sterczały po bokach. Piersi ściskał gorset, Inga z troską zauważyła, że wydają się większe, niż w istocje są. Dwie jedwabne wstążki zasłaniały wycięcie pod szyją. Splotła ręce na piersi i dygotała. W pokoju nie było zimno, ale ona i tak marzła.
- Inga
- Niels zapraszał ją do łóżka, klepiąc dłonią
miejsce
obok siebie.
Inga raz po raz przełykała ślinę, żeby nie wybuchnąć głośnym płaczem.
- Ghodź,
pozwól mi rozpiąć swoje włosy. - Zabrzmia
ło
to bardziej jak polecenie niż jak prośba.
Głos Ingi drżał, gdy odpowiedziała:
- T-a-a-a-k.
Materac zatrzeszczał, kiedy usiadła na brzegu łóżka.
171
Niels ukląkł za jej plecami. Ostrożnie wyjmował jedną szpilkę za drugą. W końcu przeczesał włosy palcami. Był spocony i miał wilgotne dłonie, włosy się do nich lepiły. Pochylił się i zanurzył w nich twarz.
- Mmm...
Serce tłukło się głośno w sercu Ingi. Od siedzenia w niewygodnej pozycji rozbolały ją plecy. Próbowała się odprężyć, ale bez rezultatu. Wszystkie zmysły były naprężone i czujne.
Miała nadzieję, że Niels szybko skończy to, co nieuniknione. Nie chciała uciekać, ale co ma się stać, niech się stanie jak najszybciej. Paraliżowało ją przerażenie i niewiedza, co się teraz będzie z nią działo. Czarne włosy spływały kaskadą na odsłonięte plecy. Przesunęła trochę włosów na twarz, by się za nimi ukryć.
Niels położył się na plecach. Inga wiedziała, że powinna położyć się obok niego, ale ciało nie chciało jej słuchać. Siedziała rozdygotana i czekała na jego następne polecenie.
- Chodź - poprosił.
Inga drgnęła. Wolno, bardzo wolno uniosła nogi i przeniosła je na łóżko, położyła się tak daleko od niego, jak tylko mogła. Na szczęście on wciąż miał na sobie kalesony.
Położył się twarzą do niej. Inga nie odważyła się spojrzeć mu w oczy i jak skamieniała wpatrywała się w sufit. Teraz dostanie to, na co sobie zasłużył, pomyślała z góry-, czą. Lalkę z lodu. Nie powinien był liczyć na to, że przyjmę go w łóżku z miłością i podnieceniem.
Jego ręce rozpoczęły wędrówkę po jej ciele. Głaskały ją po piersiach. Szczerze powiedziawszy, to po gorsecie, ale jednak... Inga ze świstem chwytała powietrze.
Niels uśmiechnął się zadowolony.
Ogarnęło ją obrzydzenie. Nie mogła w to uwierzyć.., on sobie wyobraża, że jęknęła z rozkoszy. Nie, zawodziła
172
bezgłośnie, nie wyobrażaj sobie, że potrafisz mnie rozpalić. Nie możesz sądzić, że tęsknię do twojej męskości.
Pobudzony tym, że jego zdaniem Inga jęknęła z rozkoszy, rozwiązał wstążki przy gorsecie i odsunął je na bok. Inga odwróciła się udręczona, a wstyd palił jej policzki. Zerknęła na męża i zobaczyła, jak bardzo jest podniecony. Oczy mu się szkliły z dzikiego pożądania.
Nagle ją puścił.. Zanim zdążyła zrozumieć, co się dzieje, Niels wyskoczył z łóżka. Szybko zaczął się ubierać, usiadł na krześle i w szalonym pośpiechu wciągał spodnie.
- Ja... ja muszę wyjść!
Zanim Inga zdołała wykrztusić jakieś słowo, zniknął z pokoju.
Inga opadła na posłanie, kompletnie nie rozumiejąc, co się stało. Co, na miłość boską, tak poruszyło Nielsa? Widziała przecież, że był gotowy do spełnienia małżeńskiego aktu, co do tego nie mogło być najmniejszej wątpliwości, więc dlaczego przerażony zniknął za drzwiami? Może był tak samo nieprzyjemnie poruszony tym, że ma spać z młodą dziewczyną, jak ona tym, że musi się oddać staremu mężczyźnie. Pominąwszy wszystko inne, Niels znał ją przecież od najwcześniejszego dzieciństwa. Widywał ją już wtedy, kiedy leżała w powijakach. Była córką jego najlepszego przyjaciela, może uznał, że są zbyt blisko ze sobą związani? Że to było czymś w rodzaju kazirodztwa?
W gruncie rzeczy Inga chciała, żeby tak to odczuwał, bo może wtedy patrzyłby na nią bardziej jak na córkę niż jak na kusicielkę.
Uśmiechnęła się blado w ciemnościach. Nie martwiło jej, że mąż zniknął. Wprost przeciwnie! Cieszyła się z tego. Zaczęła chichotać. Nagle dotarło do niej, jak strasznie się bała. Teraz śmiała się i płakała na przemian.
173
Gzy rzeczywiście udało jej się uniknąć najgorszego? Gdyby tak, to może dni we dworze byłyby łatwiejsze.
Nagle usiadła na łóżku i zaczęła nasłuchiwać. Słuchała, czy kroki Niełsa nie zbliżają się do drzwi sypialni. Mąż może przecież w każdej chwili wrócić. Radość, jaką odczuwała, kiedy zniknął, zgasła. Inga czuła się znowu tak, jakby miała kamienie w żołądku. Ponownie ogarnął ją strach. Pośpiesznie zasznurowała gorset i związała wstążki w twardy supeł. Na palcach przeszła przez pokój i ukryła się za firanką, żeby nie było jej widać z dołu. Gdyby któryś z gości stojących na dziedzińcu ją zobaczył, to na pewno wszyscy zaczęliby klaskać i głośno krzyczeć. Wszyscy przecież wiedzą, gdzie znajduje się gniazdko miłości.
Była pełnia. Okrągła, złocista tarcza oświetlała krajobraz. Wszystko było skąpane W intensywnej, niebieskawej poświacie. Koło domu i przy oborze paliły się pochodnie. Rzucały złoty blask ku niebu. Przed szopą stały trzy powozy, wokół kręciło się wiele szarych postaci. To z pewnością ostatni wyjeżdżający goście. Śmiechy i hałasy powoli cichły. Goście, którzy postanowili nocować we dworze, z pewnością już się położyli. Para młoda przecież wycofała się jakiś czas temu, a to zwykle oznacza koniec uroczystości.
Inga wróciła do łóżka i szczelnie otuliła się kołdrą. Głowa opadła na poduszkę, leżała bez ruchu i nasłuchiwała. W tym domu nie było tak wyraźnie słychać dźwięków jak u nich w Svartdal, docierały jednak do niej głosy służących, które na parterze sprzątały, chichotały i śmiały się. Hałas, jaki czyniły, docierał na górę jako monotonny szum.
Gdzie się podział Niels? Inga ziewnęła. Minęło już zbyt dużo czasu, aby miał pójść tylko do małego domku. Musiał znajdować się gdzie indziej.
No dobrze, pomyślała, przecież nie pójdę go szukać.
174
Po długim i męczącym dniu Inga usnęła w końcu z wyczerpania.
W środku nocy ocknęła się z drgnieniem. Zerwała się i przyciskała kołdrę do piersi. Z trudem chwytała powietrze, w skroniach jej pulsowało. Niels wraca! Rozpoznała jego człapiące kroki na korytarzu
Inga położyła się na boku i udawała, że śpi. Kroki nieuchronnie zbliżały się do drzwi. Dziewczyna zagryzała poduszkę, by uspokoić oddech.
Kroki zatrzymały się za drzwiami, słychać było, że Niels po omacku szuka klamki. Inga zacisnęła powieki. Nie chciała nic widzieć. Nie chciała nic słyszeć. Przecież już uwierzyła, że uniknęła ponurych i bolesnych przeżyć, a tymczasem teraz...
Ale ciekawość sprawiła, że jednak otworzyła oczy.
Niels nacisnął klamkę, mdłe światło sączyło się teraz z korytarza. Blask spyawiał, że cienie robiły się długie i tajemnicze. Na ścianie rysowały się kontury stojącej w drzwiach postaci. Pochylonej, wyczekującej na progu.
Inga bezgłośnie przełknęła ślinę. Strasznie trudno było tak leżeć całkiem bez ruchu. Nie wolno poruszyć nawet palcem, bo wtedy Niels gotów się domyślić, że żona nie śpi. I wtedy może znowu by do niej przyszedł...
Teraz słyszała tylko dudnienie własnego serca. Pulsowało jej w uszach, bała się, że za chwilę zwariuje. Nie, on nie może usiąść na krawędzi łóżka, by szeptać na pół stłumione miłosne słowa o tym, że powinna go przyjąć jak posłuszna małżonka. Pragnęła pozostać pączkiem. To nie on powinien sprawić, że stanie się rozwiniętym kwiatem.
Nagle poświata zniknęła i drzwi zostały zamknięte. Przez moment Inga była pewna, że Niels wszedł do pokoju. Nadal nie miała odwagi się poruszyć, z czasem jednak dotarło do niej, że jego tu nie ma. Gorąca fala radości ogar-
175
nęła jej ciało. Niels do niej nie przyszedł! Jego wolne kroki człapały gdzieś dalej na korytarzu, aż nagle się zatrzymały.
- Boże kochany - wyszeptała Inga z lękiem. - Spraw, żeby on sobie poszedł. Spraw, żeby nadal szedł gdzieś dalej.
Wiedziała, że wkrótce nie będzie w stanie dłużej znosić tej niepewności. Gzy Niels wrócirczy postanowił raczej zostawić ją w spokoju? Skrzypnęły zawiasy jakichś drzwi. Niels wszedł do innego pokoju.
Inga próbowała sobie przypomnieć, jak wygląda korytarz. Ich sypialnia leżała na końcu. Niels powiedział, że w tym samym skrzydle znajdują się sypialnie Gudrun i Sigrid. Kiedy szli do małżeńskiej sypialni, Inga widziała dwoje drzwi. Czy on teraz wszedł do pokoju Gudrun albo Sigrid? W środku nocy? Istnieją na świecie ojcowie, którzy mówią „dobranoc"' swoim dzieciom, pomyślała i ogarnął ją gniew na własnego ojca. On nigdy nie miał czasu, by odmówić z nią wieczorny pacierz albo posiedzieć u niej, dopóki nie zaśnie. Gniew na ojca trwał kilka sekund, potem zmienił się w bolesne pulsowanie w piersiach.
16
Inga ocknęła się o świcie następnego ranka i nadał nie mogła uwierzyć, że to prawda. Nielsa wciąż nie było. Coś sprawiło, że uciekł spod jej drzwi. Bardzo zagadkowa sprawa. Spokojnie przeciągnęła się w małżeńskim łożu w Gaupås i wsunęła ręce pod głowę. Zadowolona leżała w łóżku i spoglądała w stronę umywalki. Woda w miednicy nie była czerwona od krwi. Inga wciąż pozostawała dziewicą.
Ale zrobiło jej się gorąco na myśl o tym, co ją czeka dziś wieczorem. Czy Niels podejmie kolejne próby, czy też zoL stawi ją w spokoju? Może zrozumiał, że jest smutna i zbyt wrażliwa pierwszego dnia w nowym domu? Co czeka ją w chwili, kiedy uzna, że już wystarczająco zaznajomiła się z dworem? Spuściła nogi z łóżka i zaczęła wyglądać przez okno. Mieli szczęście, jeśli chodzi o pogodę. Wczpraj słonce świeciło na niebie i tworzyło wspaniałe ramy dla weselnej uroczystości. Dzisiaj gęsta, szara mgła spowijała dwór. Ciemne, deszczowe chmury przepływały nad dachami domów.
Zamyślona nalała wody do miednicy i zaczęła się myć.
177
Kiedy zejdzie na dół, przy stole będzie już pewnie siedziało mnóstwo gości, będą uważnie przyglądać się jej twarzy w poszukiwaniu znaku, który by wskazywał, że stała się w pełni kobietą.
Z napięcia kurczył jej się żołądek. Dzisiaj przejmie klucze, które dotychczas Gudrun nosiła przy pasku z dumną miną. Niels z pewnością zechce przekazać jej klucze na znak, że od tej chwili ona będzie decydować i kierować domownikami.
To wielki ciężar dla jej młodych barków, ale taki jest obyczaj, a Inga długo się do tego przygotowywała. Musiała przyznać, że to będzie wielka przyjemność odebrać władzę tej zarozumiałej Gudrun. Od tej chwili Gudrun będzie musiała się podporządkować i robić wszystko, co Inga postanowi.
Nie będę się mścić, pomyślała Inga, układając starannie włosy, będę ją traktować sprawiedliwie. Inga zrozumiała, jak ważne jest, by trzymać w ryzach tę upartą starszą córkę męża, i ona zdoła to osiągnąć za pomocą kluczy.
Ku jej zaskoczeniu, kiedy zeszła na dół, przy kuchennym stole siedział tylko Niels.
-A gdzie są inni? - zdziwiła się. Jakaś część fej siły,, którą czuła, będąc w sypialni, zniknęła, kiedy została sam na sam z mężem.
- Och, wkrótce przyjdą - powiedział Niels, posyłając jej przelotne spojrzenie. Nie miał odwagi spojrzeć jej w oczy, jakby się wstydził wczorajszego zachowania. Czy wstydzi się dlatego, że nie spełnił swojego małżeńskiego obowiązku? Inga przyglądała mu się uważnie.
Nagle ogarnęło ją uczucie osamotnienia. Niels robił wrażenie onieśmielonego, kiedy ona znajdowała się w pobliżu. Jej bliskość czyniła go niepewnym i niezdarnym. Si- grid jest właściwie jeszcze dzieckiem i nie bardzo nadaje się na zaufaną przyjaciółkę, A Gudrun... Gudrun za nic
178
nie pozwoli jej się do siebie zbliżyć. One nigdy naprawdę się nie poznają. Może ta kiełkująca wrogość między nimi zblednie, kiedy do siebie nawzajem przywykną, ale przyjaciółkami nigdy nie będą.
Wkrótce kuchnię wypełnili goście, zrobiło się roj-no i gwarno. Ludzie wchodzili wszystkimi drzwiami. Inga zachowywała się jakby nigdy nic, kiedy mężczyźni przyglądali się jej uważnie. Uśmiechała się pogodnie i jadła dalej. Kristoffer i Serine zdecydowali się nocować we dworze. Inga bardzo się z tego cieszyła, bo teraz miała tu przynajmniej dwoje bliskich ludzi. Dopóki nie wyjadą.
Po posiłku Kristoffer wyszedł z innymi mężczyznami na ganek i rozmawiał z Nielsem. Śmiejąc się i żartując, goście życzyli Nielsowi szczęścia.
Serine przyciągnęła Ingę do siebie.
A z tobą wszystko w porządku? Inga skinęła głową.
Jakoś sobie radzę - wyszeptała. Sorine poklepała ją po policzku.
Następnego lata odbędzie się w Svartdal nasze wesele, Kristoffera i moje. Wtedy zostaniemy rodziną, Inga, i będę niedaleko stąd dla ciebie.
Dla mnie... - zaczęła Inga, ale nie była w stanie nic więcej powiedzieć. Oślepiły ją łzy. Troskliwość Sorine głęboko ją wzruszała.
Ta dziewczyna zrobiła coś, czego żaden inny człowiek nigdy wobec niej nie zrobił: otworzyła ramiona i pozwoliła, by Inga przytuliła głowę do jej piersi. Głaskała ją czule po plecach.
- Wiem,
że bardzo cierpisz, Inga. Powinnaś wiedzieć,
że
ja protestowałam przeciwko małżeństwu Nielsa z tobą.
Ale
jako przyszła młoda gospodyni w Svartdal nie mogłam
nic
powiedzieć. Boję się nawet pomyśleć, co twój ojciec by
wtedy
zrobił - dodała. - Zostaniesz teraz tutaj sama, Inga,
1.79
ale od przyszłego roku ja już przez cały czas będę w Svart-dal. Pamiętaj o tym.
Inga otarła ręką policzki. Jak dobrze jest wiedzieć, że ktoś jej współczuje. Że ktoś ją rozumie. To wprawdzie nie sprawi, że szare dni staną się jaśniejsze, ale zawsze jest pociechą wiedzieć, że wkrótce Serine zawsze będzie w Svartdal. I że Inga będzie mogła ją tam znaleźć. Może w przyszłej bratowej znajdzie upragnioną przyjaciółkę?
Uśmiechnęła się przez łzy:
Jakoś dam sobie radę. Tylko że...
Tylko że co? - pomogła jej Sorine życzliwie.
Ja się boję Gudrun. Wygląda na to, że ona już mnie nienawidzi.
Sorine przytaknęła.
Nie będę ukrywać, że zwróciłam uwagę na pełne nienawiści spojrzenia, jakie ona ci posyła. Ale mimo wszystko, Inga, dla niej też nie jest łatwe to, że ojciec ponownie się ożenił. Od śmierci matki ten dwór był jej królestwem. Trudno jest z pewnością uznać, że teraz jej obowiązki i odpowiedzialność ma przejąć jakaś młoda dziewczyna. I na dodatek młodsza od niej. Kto wie, może ta nienawiść ma też swoje źródło w tym, że Gudrun sama jest niezamęż na...
Naprawdę nie ma mi czego zazdrościć - prychnęła Inga ze złością. - Zresztą ona ma tylko dwadzieścia jeden lat. Wkrótce sama pewnie wyjdzie za mąż.
Masz rację - potwierdziła Sarine. - Ale co będzie jeśli nie wyjdzie? Jeśli nigdy nie wyprowadzi się z dworu? Wtedy dopiero poznasz jej gniew... - Sorine umilkła za wstydzona swoją bezmyślnością.
Och! - Inga z trudem chwytała powietrze. - Nie mów takich rzeczy!
Nie chciałam cię niepokoić - zapewniała Sorine, kła dąc rękę na jej ramieniu. - Chciałam tylko, żebyś spojrza ła na sytuację ze strony Gudrun. Nie ulega wątpliwość
180
że jej także jest trudno. Pamiętaj o tym, Inga, cierpicie teraz obie.
Inga pośpiesznie mrugała. Myślała tylko o sobie. Oczywiście, to małżeństwo wprowadza wielkie zmiany również w życie Gudrun. Ale mimo wszystko przekonanie, że Gudrun będzie starała się ją upokorzyć, nie ustępowało. Spojrzenie, jakie Gudrun posłała wczoraj i jej, i swojemu ojcu, mówiło samo za siebie.
- I
nie martw się na zapas - radziła Sorine. - Przyjmuj
dni
tak, jak przychodzą.
Inga pogłaskała ją po ręce.
- Tak
będę robić. Dziękuję, że ze mną zostaliście.
Goście
wsiadali do powozów. Kristoffer odwrócił się
i machał do siostry, dopóki powóz nie wyjechał na żwirowaną drogę.
Inga też do nich machała, otulając się szczelniej chustką. Stała nieruchomo i śledziła powóz wzrokiem, dopóki nie zniknął za zakrętem. Miała wrażenie, że widok bliskich wrył jej się w głowę, i chociaż minęło sporo czasu, odkąd powóz zniknął, ona wciąż stała na schodach.
Ponura pogoda na dworze sprawiała, że kuchnia pogrążona była w mroku. Wszędzie panował bałagan, ale służące już przystąpiły do sprzątania pokoi po uroczystości. Gudrun napełniła wielką wannę wodą. z mydłem. Naczynia do zmywania stały w wielkich stosach na kuchennym blacie.
- To
może ja bym zaczęła zmieniać pościel w pokojach
gościnnych?
- zaczęła Inga ostrożnie. Musiała wyrwać się
z
tej przytłaczającej ciszy, poza tym była przyzwyczajona
do
pracy od rana do wieczora.
Gudrun wyprostowała się i zlustrowała ją uważnym spojrzeniem.
- A to dlaczego? - spytała pogardliwie.
181
Ja... może mogłabym pomóc.
Może? - Gudrun przedrzeźniała ją z szyderczym chichotem. - Może byś i mogła, ale widzisz, ja już posprzątałam w pokojach. Nie wylegiwałam się i nie leniłam przez cały dzień.
W Indze aż się zagotowało.
- Do
diabła, ja też nie mam zwyczaju się lenić! Tyle
że
wczoraj było moje wesele. Zapomniałaś o tym? - Zi
rytowana
spojrzała na Nielsa. Ale on po prostu siedział
z
rękami splecionymi na brzuchu i kciukami kręcił
młynka.
Teraz kiedy został jej mężem, powinien sta
wać
w jej obronie. Jak może pozwolić, by starsza córka
tak
się odzywała do jego nowej żony? Nie, pomyśla
ła
wzburzona, tc\ prawdziwa niezguła. Pod wszelkimi
względami.
Gudrun jej nie odpowiedziała.
- Sama
sobie znajdę jakieś zajęcie - syknęła Inga i wy
biegła
z kuchni.
Kiedy zamykała drzwi, żeby pobiec do sypialni, zoba czyła jeszcze, że Gudrun stoi tuż za Nielsem i się uśmie- cha.
Widziała w tym uśmiechu wielki triumf.
Furkocząc spódnicą, Inga wbiegła po schodach. Wyglą dało na to, że Gudrun chciała jej dowieść, iż wygrała walkę o uczucia Nielsa. Bardzo proszę, skrzywiła się Inga, jakby zjadła kwaśne jabłko. Możesz go sobie wziąć. Mnie on nią będzie potrzebny!
Wpadła do pokoju i tym razem nie miała żadnych problemów z rozpięciem sukni na plecach. Uspokoiła się trochę, wieszając kosztowną suknię w szafie. Szybko znalaz-ła swoje codzienne ubranie, szarą halkę i czarną spódnicę. Do tego włożyła zniszczoną, starą bluzkę. Klęła siarczyście zawiązując fartuch w paski.
W chwilę potem Inga znalazła się w oborze, gdzie spot kała dwie zdumione służące.
182
Powiedzcie mi, które krowy nie są jeszcze wydojone - warknęła. Obrządek w oborze się opóźnił ze względu na sprzątanie po weselu, więc tutaj jej pomoc jest potrzebna.
Ty nie musisz tu przychodzić! - wykrzyknęła jedna ze służących. Inga poznała obie dziewczyny już wcześniej. Wiedziała, że są siostrami, jedna ma na imię Kristiane, a druga Marlenę. Nie wiedziała wprawdzie, która jest która, ale teraz była zbyt wzburzona, by pytać.
Mnie w ogóle w tym dworze nie powinno być! - prych-nęła. Dziewczyny patrzyły na nią jak na upiora, szybko zrozumiała, że niepotrzebnie się przed nimi wygadała. Nie ma sensu, żeby ktoś we dworze wiedział, że ona źle się tu czuje. Służba nie musi nic wiedzieć o jej sprawach. - Powinnam lepiej poznać funkcjonowanie dworu - dodała spokojniej.
My nie sądziłyśmy... - starsza z dziewcząt machnęła rękami, jakby chciała się wytłumaczyć. - Nie myślałyśmy, że gospodyni będzie chciała przychodzić do obory.
Wtedy Inga odchyliła głowę w tył i roześmiała się gardłowo.
- Moja
droga! - zawołała. - Przez całe swoje życie nie
robiłam
nic, tylko doiłam krowy!
Dziewczyny spoglądały po sobie, zaskoczone, ale w końcu one też wybuchnęły śmiechem. Inga uspokoiła się, kiedy posiedziała chwilę przy ciepłych zwierzętach. Było w tym coś znajomego i kochanego. Wymiana zdań w kuchni wciąż tkwiła w piersiach niczym bolesna zadra, ale teraz nie piekła już tak dotkliwie. Kiedy przenosiła się ze stołkiem do innej krowy, spotkała którąś z dziewcząt, Kristiane albo Marlenę, uśmiechnęły się do siebie nawzajem i Inga zarumieniła się z radości, że dziewczyna odnosi się do niej tak życzliwie.
183
Inga zmyła z siebie najgorszy zapach obory, uporządkowała włosy i zeszła na dół. Zbliżała się pora obiadu i Inga miała nadzieję, że Niels zechce jej przekazać klucze, zanim służba zejdzie się w kuchni.
Złościło ją to, że Gudrun wciąż krąży wokół ojca, kiedy ona chciałaby z nim porozmawiać. No cóż, pomyślała zmęczona, w końcu nie jestem bardzo spragniona rozmowy z nim w oddzielnym pomieszczeniu. Niels nadal siedział przy kuchennym stole, leżały przed nim jakieś papiery.
- Pomyślałam,
że chyba powinniśmy jednak poroz
mawiać
bliżej... - zaczęła, ale głos jej się załamał, kie
dy
Gudrun zamarła bez ruchu na samym środku kuchni.
Stała
w milczeniu i słyszała każde słowo. Do diabła, za
klęła
Inga w duchu, czy ona nie ma nawet tyle przyzwól
tości,
żeby wynieść się stąd, kiedy zwracam się do własne
go
męża? Własnego męża... przeniknął ją dreszcz. Nigdy
się
chyba nie przyzwyczai do tego, że teraz on jest jej pa
nem
i władcą.
Niels uniósł głowę.
- Stało się coś wyjątkowego? - spytał łagodnie.
Inga oparła się o futrynę drzwi, bo nogi jej się trzęsły, a głos brzmiał ochryple:
Przecież ja teraz jestem panią Gaupås... - słowa grzęzły jej w gardle.
Tak - przyznał Niels cierpliwie.
Tak, w takim razie powinnam chyba dostać klucze! - wykrzyknęła, by powiedzieć to, zanim sama się roz myśli. Nie chciała się wahać, bo wtedy w ogóle nie zdoła powiedzieć, co jej leży na sercu.
Zaległa kompletna cisza.
Gudrun opuściła ramiona. Niels patrzył rozbieganym wzrokiem to na jedną, to na drugą i pośpiesznie oblizywał wargi.
Inga zaczynała już poznawać ten gest. Kiedy Niels się
184
boi albo nie jest czegoś pewien oblizuje wargi. Teraz zbierał papiery i układał je starannie na kupkę.
Inga poczuła, że jej ciało wiotczeje. Domyślała się, że coś jest nie w porządku. Okropnie nie w porządku.
Klucze - powtórzyła z naciskiem.
No tak, chodzi o te klucze, tak - odparł Niels wymijająco. Wiercił się na krześle i zerkał spod oka na Gudrun, jakby oczekiwał od niej odpowiedzi. Córka stała wyprostowana i nieporuszona.
O ile mi wiadomo, to zwyczaj tego wymaga - wyjaśniła Inga.
Cóż, w niektórych dworach tak jest - pośpiesznie uściślił Niels. - Ale widzisz, Inga, Gudrun i ja... no cóż. uzgodniliśmy, że będzie najlepiej, jeśli Gudrun zajmie się kluczami. Przynajmniej na razie.
Inga z niedowierzaniem wytrzeszczała oczy.
- Wyszłam
za mąż do tego dworu i to ja powinnam
nosić
klucze u paska! Tak się dzieje zawsze, kiedy kobieta
zostaje
małżonką gospodarza.
Kręciło jej się w głowie i musiała usiąść na najbliższym krześle.
- Ja...
ja nie rozumiem... No, dobrze, już dobrze -r po
cieszał
ją Niels. - My uważamy, że będzie dla ciebie naj
lepiej,
jeśli Gudrun zachowa klucze. Mimo wszystko ona
umie
więcej niż ty. Dobrze zna dwór i wszystkie zajęcia.
Tak,
tak będzie.
Inga widziała świat poprzez czerwoną mgłę. Postacie w pokoju rozpływały się i były niewyraźne. Mrugała uparcie powiekami, by lepiej widzieć.
- Co
wy sobie myślicie? Ja też pracowałam we dwo
rze,
ż którego pochodzę! A co z tym, czego się nauczy
łam
od Emmy ostatniej wiosny i lata? - narastała w niej
gwałtowna
wściekłość. - Co wy wiecie na temat mo
ich
umiejętności, Niels? Jak ty możesz upokarzać mnie
w
ten sposób? Nie powiedziałeś mi tego wprost, ale do-
185
myślam się, że tak robisz, bo uważasz, że ja się do niczego nie nadaję.
Miała ochotę uciec stąd i zatrzasnąć za sobą drzwi. To przecież klucze miały być dla niej ratunkiem! To one stanowiły jaśniejszy punkt, kiedy myślała o przyszłości. To one mogły sprawić, by nie musiała być niewolnicą podporządkowaną Gudrun. Teraz zależy całkowicie od starszej córki swojego męża. Od dzisiejszego dnia Gudrun może nią rządzić i decydować o wszystkim tak, jak będzie chciała. Rany boskie, jakie teraz będzie jej życie?
- Gudrun
zachowa klucze, Ingo. - Słowa były kryszta
łowo
jasne, ale głos Nielsa drżał.
W końcu Gudrun się odwróciła. Głowę unosiła wysoko, oczy lśniły z zadowolenia. Stanęła tuż za krzesłem Nielsa, położyła rękę na ramieniu ojca. Stała tak wyprostowana i patrzyła w dół na Ingę. Inga kuliła się pod surowym spojrzeniem jej małych oczek.
Gudrun uśmiechnęła się szeroko, pochyliła się nad ojcem i cmoknęła go lekko w policzek.
- Tak,
tak postanowiliśmy. Prawda, ojcze?
Niels
przytaknął.
Wargi Ingi odrętwiały z przerażenia. Zmęczona otarła wierzchem dłoni pot z czoła. Parę kosmyków przylepiło się do skroni, Inga dmuchała w górę, by ochłodzić twarz. Lodowate spojrzenie Gudrun lustrowało ją uważnie. Niels siedział nieporuszony, nie miał odwagi na nią patrzeć. Spojrzenie niebieskich oczu wędrowało niepewnie po kuchni. Ty tchórzu, pomyślała Inga, tkwisz tutaj rozdarty między chęcią oddania mi kluczy, jak nakazuje zwyczaj, a zgodą, żeby Gudrun decydowała tak, jak to zawsze robiła. Ale poczekaj, mimo wszystko masz obowiązki wobec mnie, odkąd zostałam twoją żoną. Jak mogłeś się zgodzić na to, żebym została jej aż tak podporządkowana? Miała dziwne przeczu-
186
cie, że Niels i Gudrun sprowadził! ją do tego dworu po to aby... Przeczucie trudno było sprecyzować ale laga zaczęła dygotać z niepokoju. Wszystko wygląda;tak, jakby ci dwóje zaplanowali, że ściągną ją tutaj... że zamierzają do czegoś ją wykorzystać, ale nie wiedziała, do czego.
Tamci najwyraźniej oczekiwali jej odpowiedzi. W każdym razie jakiejś reakcji na to, co wspólnie postanowili. Co Inga miałaby odpowiedzieć? Wyjaśnili jej przecież ponad wszelką wątpliwość, że to Gudrun będzie nosić klucze, ponieważ ona lepiej zna dwór i zasady jego prowadzenia.
Gwałtowna wściekłość dławiła ją w piersiach. Wkrótce odkryje, skąd się bierze ta niezwykła władza, jaką córka ma nad Nielsem! Nie pozwoli, żeby oni ją złamali. Zacte nęła pięści i wstała. Miała na końcu języka złośliwą odpowiedź. Bo w końcu Inga pochodzi ze Syartdai, niech więc się dowiedzą, co ona myśli o tym, że starają się upokorzyć ją w ten, sposób!
Sigrid dręczył coraz większy niepokój. Straszna niepewność szalała w jej duszy. Wiele razy myślała przerażona o rozmowie, jaką odbyła z Gudrun, kiedy razem przygotowywały weselny obiad. Pamiętała dobrze, jak bardzo siostra była zajęta tym, by wyjaśnić sobie, czy kaiżdy człowiek jest w stanie kogoś zabić. Pytanie samo w sobie nie bardzo ją dręczyło, bo ludzie zastanawiają się i filozofują na bardziej zaskakujące tematy. Nie, martwiło ją raczej okrucieństwo, jakie siostra wtedy okalała. Gudrun chichotała złośliwie i dawała do zrozumienia, że Inga zostanie narażona na niebezpieczeństwo... Skąd bierze się takie zło? Po kim Gudrun odziedziczyła tę bezlitosną naturę?
187
Nie mogła odziedziczyć jej po ojcu, pomyślała Sigrid. Niels zawsze zachowuje się uprzejmie i poprawnie, zawsze też bardzo uważa na to, co mówi, wypowiada się z wielką mądrością i życzliwością.
Czyżby to ich matka, Andrine, nosiła w sobie złe moce?
Nasmyśl o tym Sigrid przestała oddychać. Złożyła ręce i odmówiła cichą modlitwę do Boga, by pozwolił jej zachować niczym nieskalaną pamięć o zmarłej. Miała zaledwie siedem lat, kiedy matka umarła na suchoty i ledwie zapamiętała jej jasne włosy, drobną sylwetkę i łagodny głos. Czy to nieszczęsna choroba sprawiła, że matka stała się taka delikatna, czy też zawsze taka była?
- Gulbrand!
- zawołała Sigrid i wybiegła na dziedzi
niec.
Dobry, stary Gulbrand na pewno da jej odpowiedź na
wszystkie
pytania, z którymi się zmaga.
Rosły, rudowłosy służący kończył zamiatanie podłogi w stajni.
- Czy
to ty do mnie przyszłaś, Sigrid? - Uśmiechnął się
szeroko,
pokazując zepsute zęby.
Sigrid
zwolniła, kroku nagle ogarnęły ją wątpliwości.
Cży
na pewno powinna wprowadzać Gulbranda w te
sprawy?
Oczywiście, że tak. Miała do Gulbranda zaufa
nie
i wiedziała, że on nikomu nie powie tego, co od niej
usłyszy.
Stała więc i kreśliła czubkiem buta kręgi na za
sypanym
słomą klepisku.
- Mam
takie niejasne wspomnienia z czasu, kiedy
mama
jeszcze żyła - zaczęła przepraszającym głosem. - Za-
stanawiam
się, czy ty nie mógłbyś opowiedzieć mi o nie
czegoś
więcej.
Gulbrand
odłożył miotłę na bok i oparł plecy o ścia
nę.
- O Andrine, tak, oczywiście. Naprawdę dobrze byłoby mieć ją jako gospodynię - zaczął, odchrząkując. - Nigdy
188
żadnego nieprzyjemnego, raniącego słowa. Miła i troskliwa, tak, niektórzy uważali, że była aż za bardzo oddana i chętna do poświęceń.
Sigrid odetchnęła z ulgą. Jak miło słyszeć dobre słowa o własnej matce.
- Jak długo ją znałeś?
Gulbrand zmarszczył krzaczaste brwi.
- Ech,
nie jestem taki biegły w datach, ale poznałem ją,
kiedy
wyszła za mąż za twojego ojca.
- Więc
przedtem nic o niej nie wiedziałeś?
Mroczny
cień przysłonił na chwilę zielone oczy Gul-
branda.
- Nooo... - zaczął przeciągle. - Wcześniej też o niej słyszałem...
A co takiego słyszałeś? - Sigrid oczekiwała w radosnym napięciu.
Nie, nie mam teraz czasu stać tutaj i gadać - wyrwało się Gulbrandowi, jakby dręczyło go poczucie winy. Chciał ruszyć dalej, ale Sigrid chwyciła go za rękę. Skierowała na niego błagalne spojrzenie.
Czego ty nie chcesz mi powiedzieć, Gulbrand?
Człowiek nie powinien słuchać plotek - odparł wymijająco, spuścił wzrok i wpatrywał się w podłogę.
W duszy Sigrid znowu pojawił się niepokój. Strach dławił ją w gardle.
- Ty...
- najchętniej nie zwracałaby się w ten sposób
do
służącego, któregołtak
bardzo lubi, ale ciekawość nie
dawała
za wygraną. - Rozczarujesz mnie, Gulbrand, jeśli
mi
nie powiesz...
Gulbrand stał nieruchomo ze spuszczoną głową. Sigrid westchnęła.
- Nie
będę cię więcej pytać o mamę, - Cała odwa
ga
i chęć działania gdzieś się ulotniły. Przestraszona i
za
mknięta
w sobie odwróciła się i zostawiła Gulbranda sa
mego.
189
Ale gdyby Sigrid zatrzymała się jeszcze na chwilę, usłyszałaby, co Gulbrand mamrocze pod nosem:
- Prawda, moje dziecko, rozczaruje cię jeszcze bardziej...