Hi&Low Chap 20

background image

Chap 20

- She wants me to come over -

Martyna's POV

- Nathan! Gdzie jest kurde mój laptop?! – próbuję sobie jak normalny człowiek zarezerwować
lot do Polski, ale mój kochany szmaciasz zrobił to taki syf, że nic nie mogę znaleźć.

- Koło łóżka! Sprawdzałem pocztę! – doszło do mnie z dołu.

Rzeczywiście, leżał koło łóżka. Pod stosem ubrań! No nie no. Zaraz nie wyrobię. Wściekłam się
i biorąc komputer z ładowarką pobiegłam zbluzgać Nathana.

- Sid do jasnej cholery! Coś ty zrobił z naszym pokojem? Tam już nawet podłogi nie widać.

- Skarbie, bez nerwów. Szukałem... Czegoś... – ostatnie słowo powiedział lekko speszony.

- Czego? – mój głos już zelżał. Zaintrygował mnie.

- Oj no niczego. – coś kręcił. Zaczął udawać, że jest zaabsorbowany popijaniem herbaty i
oglądaniem Niemożliwe na MTV z Jay'em. Nie ujdzie ci tak łatwo, Sykes. Nie ze mną te
numery.

- Mów. Na ten tychmiast. Bo inaczej stwierdzę, że ukrywasz jakieś świerszczyki i inne
świństwa pod materacem. – moja tajna broń. Podstęp. Mówiąc to, jak zawsze, oparłam
dłonie na biodrach i podniosłam lewą brew. Zadziałało bez zarzutu.

- Oj no... Okularów szukałem. – wystękał jakby to była jakaś wielka tajemni.

- Jest zima. Po co ci...? – przewał mi nieśmiało.

- Nie słoneczne.

- Nosisz okulary? Nie miałam pojęcia. – zaskoczył mnie.

- Powinienem bynajmniej. Ostatnio mi się gorzej patrzy, więc chciałem je założyć, ale...
Wzięły i zniknęły.

Hahaha. Ale on jest głupi i nieporadny. Jak ja!

- Umówię cię do okulisty, kochanie. – pogłaskałam go pieszczotliwie po głowie. Mój biedny
BabyNath.

Krótko po tym włączyłam laptopa. Wpisałam w wyszukiwarkę loty Londyn - Poznań, a Nath

background image

tak jakoś dziwnie na mnie spojrzał.

- Tak, kochanie? – spytałam, a on zabrał mi komputer, odłożył na bok i pociągnął do kuchni.

- Wiesz, tak się nad czyś zastanawiałem... Skoro wszyscy wyjadą, to z kim zostanie James?
Przecież go tu nie zostawimy samego... – miał rację. Kompletnie o nim zapomnieliśmy. Bird
nie wyglądał na kogoś, kto się pali do chociażby zejścia z tej przeklętej kanapy.

- Nie mam pojęcia. On nie jedzie do rodziny, prawda? – wzruszył tylko ramionami.

Wróciliśmy szybko do salonu, by wybadać sytuację. Jak detektywi haha! A przecież nie
mieszkamy wcale na Baker Street. ;p

- Co tam u ciebie, Jay? - zagadnęłam przysiadając po jego prawej stronie, a Nathan usiadł po
lewej.

- A nic ciekawego... Tak tu sobie leżę, cierpię, tęsknię... Nudy. – ja wale, co za człowiek. By się
chociaż do nas uśmiechnął, a nie.

- I co, nie wybierasz się do Nottingham? Mamy wolne... – spróbował z innej beczki Nath.

- Nie... Powiedziałem mamie, że musiałem gdzieś pilnie pojechać i nie wiem, kiedy wrócę.

- A po co tak kłamać? – zdziwiłam się.

- Bo ja wiem. Nie mam siły tłumaczyć wszystkim, że już nie jestem zaręczony, jak do tego
doszło i takie tam. – uśmiechnął się blado, a w jego oczach było widać, że najchętniej by sie
rozpłakał.

- Aww... – skwitowałam i znowu wybiegliśmy z moim Sid’em Leniwcem do kuchni – I co
robimy? – spytałam lekko ściszonym głosem.

- No nie wiem. A może by tak go zabrać ze sobą? Twoja rodzina miała by coś przeciwko?

- Raczej nie, nie wydaje mi się. Ale czy on chce?

- Zmusi się go!

- No dobra. To ustalone. – przytaknęłam i ponownie wróciliśmy do żywej kukły.

- Jay! Przegłosowane. Jedziesz z nami do Polski! – oznajmił mu Nath i nie oczekiwał
sprzeciwu.

- Ale...

- Żadnych ale. Już wszystko ustalone. Jedziesz i koniec.

background image

W sumie to musiałam jeszcze zadzwonić do rodziców, czy nie mają nic przeciwko, ale zgodzili
się od razu. Dziadkowie mają wielki dom na wsi pod Poznaniem. Jeden gość w tą lub tamtą
nie robi im żadnej różnicy. W sumie to oni nawet nie wiedzą o Nath'ie. To ma być
niespodzianka. Nana na pewno się ucieszy, że wreszcie mam chłopaka. Kiedyś nawet myślała,
że chodzę z Jacksonem... Hmm... Zapowiadają się interesujące święta. ;D

Nath's POV

Strasznie jestem podekscytowany. Martyna zabukowała lot, przekonaliśmy Jay'a by leciał z
nami... Wszystko idzie po naszej myśli. No może prócz jednej tyciej sprawy...

- Nie, źle.

Witam państwa, państwo Andrzejewscy. Nazywam się Nathan.

– poprawiła mnie

chyba po raz setny M.

- A nie możemy spróbować czegoś łatwiejszego? – ten język jest cholernie trudny, nie ma
mowy bym się go nauczył.

- Wiesz co? Poddaję się! Jesteś tak leniwy, że niczego cię nie można nauczyć.

- Hey! – no to już był pojazd po mojej męskiej dumie. Złapałem ją w pasie i pociągnąłem na
łóżko tak, że teraz leżała między moimi nogami – Myślałem, że nie narzekasz na moje
umiejętności. – wyszeptałem i zacząłem ją całować, wkładając jej rękę pod sweter.

- I dla tego ja zawsze zamykam drzwi na klucz.

- Parker! Puka się! – Emmy się spłoszyła, ale i tak nie pozwoliłem jej wstać. Ta pozycja jakoś
dziwnie mi odpowiada.

- No ja myślę, że pukać to tu zaraz będzie kto inny, co nie Nath. – puścił do mnie oko, a ja jak
ten ostatni dupek przybiłem z nim piąteczkę.

- Jesteście nienormalni! – skwitowała moja dziewczyna i wyplątała się z moich objęć – I co się
tak gapicie? Przydałoby się zacząć pakowanie, nie sądzicie?

Miała racje. Do naszego samolotu został mniej niż dzień, a ja nawet nie wiem czy mam
wszystko co potrzebne. Choć nie, ja często wyjeżdżam, czyli mam wszystko heh.

Pewnie zastanawiacie się, czy się choć trochę przejmuję. Szczerze? Trzęsę sie ze strachu!
Podobnie było przed poznaniem rodziców Martyny, ale wtedy tak bardzo za nią tęskniłem, że
mi to dosłownie zwisało.

- Nath! Gdzie są twoje czarne bokserki z napisem 'Call me Keith'? – zawołała do mnie Emmy,
gdy ja podejmowałem życiową decyzję... Którą ma wziąć kurna czapkę?!

- Chyba w praniu... A czemu? – dziwne pytanie, nie sądzicie?

background image

- No masz je zabrać ze sobą. – odpowiedziała wchodząc do sypialni ze swoją listą potrzebnych
rzeczy i naręczem kosmetyków.

- Ok, nie wnikam. Może od razu, zabierz tylko zawartość moich spodenek, po co ci ja?

- Nie udawaj, że ci się to nie podoba.

Pewnie myślicie, że to romantyczne czy coś... Ale nie. Oberwałem kremem do depilacji.

Jay's POV

Często latam samolotami, to nic specjalnego. Jednak dziś jest inaczej. Czuję, że pierwszy raz
od tygodni nie czułem się tak żywy jak teraz. To niesamowite. Mam takie dziwne przeczucie,
że wydarzy się coś, co odmieni moje życie. Nie mam tylko pojęcia co.

Wyjąłem jakiś notes z plecaka i zacząłem bazgrać. Na początku myślałem o jaszczurce, ale
wyszła mi dżdżownica z łapami. Coś mi dzisiaj nie szło rysowanie. Wziąłem się więc za
pisanie...

Pewnego dnia Nie, źle! Peter lubił sobie spacerować w deszczu Teraz dużo lepiej! , więc gdy
nad Manchester'em rozciągały się czarne chmury, ten wybiegł szybko z domu i czekał na
burze stulecia. Lało jak z cebra, Peter był mokry jak woda w Tamizie. Spacerował właśnie,
kiedy walnął w niego piorun. Peter stracił przytomność. Jak się już obudził to zauważył coś
dziwnego. Był w fabryce Williego Wonki. Ale Peter miał uczulenie na czekoladę!

- A ty co, horror piszesz? – nabijał się ze mnie Nathan.

- Emmy też czytasz przez ramie?! – wkurzyłem się trochę przyciskając notes do piersi.

- Yyy... Ale ty zdajesz sobie sprawę z tego, że mówiłeś to wszystko na głos, co nie Jay? –
spytała Martyna podnosząc głowę znad swojej książki. 'Anioł' Dorotei De Spirito. Pierwsze
słyszę o tej książce. Mniejsza.

- Aww... – to był mój jedyny komentarz.

W sumie miał rację. To co napisałem nie miało za bardzo sensu. Bynajmniej dla nich. Tylko
takie mózgi jak ja zrozumieją geniusz tego tekstu. Ale odkąd otacza mnie sam plebs i to ja
jestem jedynym przedstawicielem szlachty... Ich strata.

Nath's POV

Orzeszku ziemny! Wylądowaliśmy już. Aż mi tak głupio iść do obcych ludzi, jako taka
niespodziewajka razem z Jay'em na doczepkę z tymi wielkimi walizami. No okay, przyznaję
się, wziąłem dość dużo rzeczy. Ale walizki Martyny ważą tonę! Tak, walizki! Bo ona oczywiście

background image

musiała NIE zmieścić się w jedną gigantyczną. Co my, wyprowadzamy się na Alaskę, czy
jedziemy na święta? Kobiety!

Tak więc pcham ostatkiem sił wózek z naszym bagażem jak jakiś wół pociągowy, albo inny
osioł, a Emmy wesoło trajkocze sobie z moją teściową. Na całe moje szczęście nie tylko ja
robie za tragarza. Mike i Jay też nim byli. Z czym ten drugi miał tylko jedną jedyną torbę.
Nieważne! Któż by się nade mną chciał użalać?!

- Jacy są pana teście? – spytałem w końcu Mike'a. M. opowiadała mi o nich nie raz, ale facet i
tak lepiej żeby pytał takich rzeczy drugiego faceta. Tym bardziej, że on przecież też musiał ich
do siebie wcześniej przekonać.

- Po pierwsze Nath, kiedy ty w końcu zrozumiesz, że ani ja, ani moja żona nie lubimy tego
sztywnego zwracania się do nas. Zapamiętaj to, proszę. Po drugie... – oj no głupio mi do niego
jechać po imieniu. Ale chwila, czy on się właśnie zastanawia nad tym co powiedzieć?! Chyba
nie jest aż tak źle, prawda? – Oni są w porządku, trochę staroświeccy. To po prostu
tradycjonaliści. A tak między nami to myślę, że mają mi za złe, że to niby przeze mnie ich
córka wyjechała z kraju. Dlatego teraz nie bardzo za mną przepadają. Idzie to wyczuć, gdy ich
odwiedzamy.

No to ładnie. Już po mnie! To znaczy, skoro są tacy staroświeccy, to pewnie się wkurzą, że
Emmy i ja mieszkamy razem bez ślubu. Pewnie chcieli by dla niej męża Polaka! Czy ja właśnie
pomyślałem o byciu mężem Martyny? Chyba tak. I podoba mi się ta myśl!

- A czy oni...? – zacząłem, ale mi przerwał.

- Chyba wiem o co chcesz spytać. Obawiam się, że nie. Ty i Jay musicie znaleźć inny sposób na
porozumiewanie się z nimi. Założę się, że oboje nie znają ani jednego słowa po angielsku.
Więc szczerze ci współczuję, synu. – zatrzymał się i położył dłoń na moim ramieniu dla
podniesieniu na duchu. Ten gest i to jak mnie nazwał... Poczułem jakbym znowu był w domu.
Mike był w tamtym momencie jak mój drugi ojciec.

Uśmiechnąłem się blado i kiedy już chciałem powrócić do pchania wózka, ujrzałem jak Emmy
patrzy na nas z rozczulonym uśmiechem na twarzy.

Gdy już nareszcie wydostaliśmy się na zewnątrz, rozejrzałem się dookoła. Macie tak, że
wystarczy jedno spojrzenie na okolicę i już wiesz, że jesteś w innym kraju? Ja tak mam.
Niektóre nawet rozpoznaję bez niczego. Najbardziej oczywiście moją rodzinną Anglię i Stany
Zjednoczone. Z daleka widać, że jesteś właśnie tam. A Polska? Starałem się chłonąć wszystko i
zakodować w swojej podświadomości. Myślę, że mi się tu spodoba.

Rodzice M. poszli gdzieś wynająć samochód, więc czekaliśmy na nich w trójkę przed
lotniskiem pilnując bagaży. Jedno trzeba przyznać. Jest cholernie zimno. :/

background image

- Chodź tutaj! – powiedziałem i rozpostarłem ramiona. Emmy wtuliła się we mnie i od razu
poczułem ciepło między nami. Mmm... Moje niebo.

- Lizzy też się tak do mnie przytulała. – o nie. Jay musi z tym skończyć.

- Proszę, przestań. James, posłuchaj mnie, jest niesamowitym facetem i zasługujesz na kogoś
o wiele lepszego od niej. Kogoś choć w połowie tak zakręconego jak ty. – M. próbowała
przemówić mu do rozsądku. To nie było pocieszanie, on nie potrzebuje cackania się z nim.
Jedyne co mu potrzeba to porządny kopniak w dupę na rozpęd.

- Dokładnie! Gdzie się podział mój JayBird? Koleś, który rozruszałby nawet truposza i piwo pił
chyba częściej niż wodę? Mój facet. Gdzie on jest? – dodałem.

- Nie wiem. – ten tylko spuścił głowę i zamilkną.

Już i tak jest lepiej niż w pierwszym tygodniu. Hmm... Mam jakieś dziwne przeczucie, że te
wyjazd mu pomoże. Nie wiem jeszcze jak, ale tak czuję.

Nareszcie! Podjechały koło nas dwa Lange Rover'y pokaźnych rozmiarów. Czarne oczywiście.
Zdziwiłem się z lekka. Przecież rodzice M. nie są jakoś specjalnie zamożni, a tu wynajmują
takie auta.

- Nie wiedziałem, że was stać na coś TAKIEGO. – wyszeptałem zaskoczony do swojej
dziewczyny.

- Rodzice mają dobrze prosperującą firmę rachunkowo-doradczą, a poza tym to jest Polska.
Tutejsza waluta, złotówki, nie stoi zbyt wysoko. Czasami 1£ to 5,50zł. – odszeptała
rozbawiona, kiedy Mike z Jay'em już ładowali walizki do bagażników.

- Serio? Nie miałem pojęcia. – no to wyszedłem na głupka. Ale to mi przypomniało czego
zapomniałem, dałem sobie plaskacza w czoło i pobiegłem do środka szukać kantoru.

Gdy już wróciłem z pełnym portfelem i jeszcze pełniejszym kontem bankowym, wszyscy już
czekali zniecierpliwieni w samochodach. Jay jechał z nami, z tyłu, a ja prowadziłem. Nie
znałem drogi i mimo GPS'u, postanowiłem trzymać się po prostu za moimi JESZCZE NIE, ALE
TAK ICH NAZYWAM I MAM NADZIEJĘ, ŻE KIEDYŚ teściami. Na początek przebijaliśmy się przez
zatłoczone miasto. Nic nowego. Ale potem wyjechaliśmy poza Poznań. Jazda przez wsie i lasy
jest o wiele bardziej krajobrazowa. To wtedy dopiero zacząłem poznawać prawdziwą Polskę.
Jest naprawdę ładna.

Nareszcie! Zjechaliśmy z asfaltu na drogę gruntową. Na jej końcu ujrzałem wielką posiadłość,
pola uprawne i sad. Wszystko to było pokryte śniegiem. Wyglądało to pięknie, a latem i
jesienią musi tu być wręcz magicznie. Aż zapragnąłem zamieszkać w takim miejscu. Brama
była otwarta. Zaparkowaliśmy na szerokim podjeździe, a zaraz obok na ścieżce prowadzącej

background image

do drzwi wejściowych czekała grupka ludzi, w tym jak zgaduję państwo Andrzejewscy. Emmy
wyskoczyła pierwsza i pobiegła prosto do starszej kobiety w sile wieku.

-

BABCIA!!!

-

Martyna, dziecko! Jak ty wydoroślałaś. Ledwo cię poznałam.

– powiedziała coś ściskając

mocno swoją wnuczkę. Emmy uściskała jeszcze dziadka i rzuciła się na szyję wysokiej
blondynce.

- Alex! Co ty tu robisz?! Myślałam, że jesteś w Kanadzie.

- Bo byłam. Przyjechałam, bo babcia mówiła, że będziesz. – Alex... Już wiem kim ona jest. To
kuzynka M. Mieszka w Kanadzie i jest skłócona z rodzicami. Chyba poszło o jej chłopaka. Jak
można odwrócić się od córki tylko dlatego, że chodzi z czarnoskórym Kanadyjczykiem. Bez
sensu.

-

Dziewczynki, proszę, jesteście Polkami, rozmawiajcie po polsku. Potem sąsiedzi chodzą i

plotkują, że mi cała rodzina do jakiejś Ameryki wyjechała i wypina się na ojczyznę.

– odezwał

się dziadek dziewczyn. Niby nie znam tego języka, ale potrafię kojarzyć słowa. Nie podobał mi
się ten ton.

-

Tato! Daj im spokój. Przecież dobrze wiesz, że Emmy ledwo mówi po polsku, a ty ją zmuszasz

żeby go używała jak swój język ojczysty.

– od razu słychać, że Stephane jest stąd. I chyba

zaczęła bronić M., ale nie jestem pewien.

-

To jest jej język ojczysty! I przestań ją tak dziwnie nazywać. Ma na imię Martyna. Jak

prawdziwa Polka.

– tym razem wtrąciła się babcia Emmy, Sabina. To mi wygląda na początek

kłótni.

-

Hey! Mogę mówić za siebie. Lubię jak nazywają mnie Emmy. Moim językiem jest angielski i

to UK jest moim domem. To tam się urodziłam, wychowałam, mieszkam i nie zamierzam tego
zmienić. Zrozumcie to, proszę! Ja nie chcę tu przyjeżdżać i słuchać waszych kłótni.

– M. się

wkurzyła i choć miała trudności to wiem, że powiedziała dokładnie to co chciała i zrobiła to z
dość dobrą wymową. Nie wytrzymałem i podszedłem do mojej dziewczyny.

Martyna's POV

Sytuacja zaczęła mnie przerastać. Pociłam sobie mózg, żeby zrozumieć co oni wszyscy mówią
między sobą. Co oni odwalają?! Kłótnia na dzień dobry? Dwa lata się nie widzieli i tak się
witają? Nie wytrzymałam po prostu i im wygarnęłam. Widziałam ból w oczach moich
dziadków, gdy mówiłam, że Anglia jest moim domem, ale taka jest prawda. I oni muszą to
wreszcie przełknąć. Nath chyba zrozumiał co nieco, bo podszedł do mnie i spytał czy wszystko
w porządku, tym swoim słodkim głosem.

background image

- Chyba nie bardzo, ale nie martw się tym, kochanie. – odparłam pocierając jego dłonie.

- A to co za przystojniaki? Cześć, jestem Alex, kuzynka M. – wyciągnęła do Nath'a i do Jay'a
dłonie. Reszta, czyli moi dziadkowie, małżeństwo po czterdziestce i jakaś brunetka, również
byli zaskoczeni patrząc na nas. Nie dziwie się. I tak, nie kojarzę własnej rodziny. Dont judge.

- Emm...

To jest Nathan, mój chłopak i jego przyjaciel Jay. Zaprosiłam ich tutaj.

Mam nadzieję,

że to nie jest żaden problem. – trochę się speszyłam i poplątałam języki, ale nikt tego nie
skomentował.

-

Chłopak? To już nie jesteś z tym Jackson'em?

– babcia jak zawsze wypaliła coś bezmyślnie.

- Czemu ona pyta o niego? – zdziwił się Nath, a w jego oczach widziałam złość wymieszaną z
zazdrością.

- Oh nieważne.

Nie i nigdy nie byłam, babciu. To przyjaciel.

Zrobiło się ciutkę niezręcznie. Nathan postanowił nieco uratować sytuację, ale gdy usłyszałam
jak łamie sobie język na zdaniu, którego go wcześniej uczyłam uderzyłam się jedynie w czoło i
zaczęłam śmiać z całą resztą.

-

Doceniamy twoje starania, ale możesz użyć Martyny jako tłumacza.

- Babcia powiedziała, że docenia twoje starania, ale lepiej będzie jeśli będę cię tłumaczyć. A
twój polski jest okropny, tak tylko mówię. – wyśmiałam mojego chłopaka.

- Oh serio? Nie zauważyłem, wiesz? Poza tym słuchając wszystkich stwierdzam, że ledwo
wymawiasz swoje imię poprawnie. – to był cios poniżej pasa! Walnęłam go w ramię. Nie
będzie mi tu nic wytykał, łoś jeden.

- Kochanie, pewnie nie pamiętasz, to są ciocia

Magda

, wuja

Karol

, rodzice Alex i jej młodsza

siostra Hanna. – przedstawiła nam całą rodzinę mama.

Wszyscy się witali, uprzejmie przedstawiali chłopakom i wreszcie mogliśmy wejść do środka.
Wnętrze prawie wcale się nie zmieniło odkąd byłam tu ostatnim razem. Dużo drewna,
rodzinnych fotografii i innych pamiątek. Dom utrzymany był w czymś pomiędzy klasyką a
nowoczesnością w stylu beżowe skórzane kanapy i wielka plazma w salonie. Widać, że biedy
to nikt tu raczej nie klepie.

Mężczyźni tachali bagaże do sypialni, a kobiety zasiadły przy kuchennym stole przy kawie i
zaczęły się ploty.

-

Więc Martyna, opowiedz nam, jak ci się żyje w tak wielkim mieście? Nie tęsknisz za wsią?

zaczęła przesłuchanie babcia Sabina.

background image

- Emm... – trochę nie wiedziałam co mam powiedzieć –

Nigdy nie mieszkałam na wsi, babciu.

Rodzice mają dom na przedmieściach, ale tam nie ma pól. A London jest piękny. Powinniście
nas kiedyś odwiedzić.

-

Nie sądzę byśmy z dziadkiem tam pasowali. Ale czy ja dobrze rozumiem, nie mieszkasz ze

swoimi rodzicami w jednym domu?

– wszyscy wyglądali na zaciekawionych. Już miałam się

odezwać i odpowiedzieć, ale Stephane mi weszła w słowo.

-

Razem z rodzicami jej przyjaciółek wynajmujemy im dom w centrum. Mają tam bliżej do

szkoły i uczą się samodzielności.

– to nie była cała prawda. Czyżby specjalnie ukryła fakt, że

od jakiegoś czasu mieszkam z chłopakami, z Nathanem w jednej sypialni? Cóż tak chyba
będzie lepiej.

-

I nie martwisz się o nią? Przecież to takie wielkie miasto, może jej się coś stać.

– wtrąciła się

do rozmowy ciocia.

-

Mieszkam tam ponad rok, odkąd zaczęłam studia i nic mi nie jest jak widać.

-

A co studiujesz? Babcia mówiła zawsze, że ty na pewno będziesz nauczycielką albo

dziennikarką.

– spytała Hanna. Wydaje się miła.

- Ja? Nigdy!

Jestem na drugim roku aktorstwa.

– wyznałam z dumą, a babcia Sabina przestała

oddychać.

-

A jak ty chcesz z tego wyżyć, dziecko?! To już lepsza architektura, co to Hannia sobie marzy,

albo medycyna, Ola ją studiuje.

- Kim jest

Ola

? – spytałam Steph. Wolałam olać to uniesienie babci. Jednak ja i rodzice

BARDZO różnimy się od tej rodziny. Dziadkowie ze strony Mike'a są bardziej wyrozumiali.

- Alex.

- Aww... Te polskie imiona hahaha.

Babciu, uwierz lub nie, ale ja mam talent do tego i właśnie

to chcę robić w życiu.

I tym oto akcentem zakończyłyśmy rozmowę. Unikałam takich tematów przy nich. Myślę, że
babcia z dziadkiem nigdy nie przyzwyczają się do tej sytuacji. Mam na myśli, minęło ponad 21
lat, a oni wciąż boczą się na rodziców za przeprowadzkę do UK. To dziecinne.

Sam pobyt w Polsce nie był zły. Razem z Nathem spacerowaliśmy łąkami i lasami niemal
każdej nocy. Jednego dnia wyszliśmy całą paczką (ja, chłopcy i moje kuzynki) na wieś i
skończyło się to zaciętą śnieżną wojną i kilkoma nurkowaniami w zaspach. Jay chyba wrócił
już do siebie.

Hanna's POV

background image

Nigdy tak naprawdę nie znałam Martyny i jej rodziców. Oni byli TĄ rodziną. Do tej pory o nich
plotkują. A dziadkowie nie potrafią przełknąć, że ich córka jest daleko, a wnuczki prawie nie
znają. Teraz okazuje się, że mają dobrze zarabiającą firmę, dom w pięknej okolicy w Londynie

-

pokazywali zdjęcia

-

a Martyna

-

choć chyba powinnam mówić

M.

albo

Emmy -

studiuje

aktorstwo w jednej z najlepszych szkół i chodzi z międzynarodową gwiazdą!

RETROSPEKCJA

Nie wiem dla czego, ale ten Nathan i Jay wydają mi się dziwnie znajomi. Jakbym już ich gdzieś
kiedyś widziała. Hmm... Dziwne.

- Hanna! Chcesz pooglądać z nami telewizję? –

zawołał

James

, kierując się do salonu z wielką

miską popcornu. Uwielbiałam sposób w jaki wymawiał moje imię. No wiecie, jakby było tam
tylko jedno n. I do tego ten akcent. Mmm... Niby

Nath

i

M.

też taki mają, ale

Jay

, on... On jest

niesamowity.

-

Yyy... Jasne! To znaczy

sure. –

ciągle zapominam, że oni nie znają polskiego. Mój angielski

nie jest jakiś wybitny, ale się staram.

Dołączyłam do nich na kanapie. Siedziałam między

Jay'em

a Olą... To znaczy

Alex

. Moja

starsza siostra od zawsze przyjaźniła się z

Emmy

. Imponowało jej to, że żyje w wielkim

świecie. Nie to co my, wychowywałyśmy się tutaj, u dziadków na wsi. Więc kiedy pokłóciła się
z rodzicami o jakąś błahostkę, uciekła z domu i wyjechała do Kanady. Chciała być
samodzielna. Ale to już nie ważne.

No więc

Nath

skakał po kanałach i zatrzymał się na

MTV Live

.

- Wreszcie coś co rozumiemy, nie stary? -

przybił piątkę z

Jay'em.

Właśnie kończył się jakiś koncert

Beyonce.

Nie był zły. Ogólnie nie jestem na czasie z tą całą

muzyką pop i nowinkami. Po koncercie puścili

Psy - Gentelmen

, strasznie dziwny teledysk, ale

piosenka wkręcała się w mózg. Następną piosenką miało być

The WANTED - I Found You

. Nie

znam, ale angielska część tego towarzystwa już zdecydowanie tak. Martyna zapiszczała i
zaczęła skakać na kanapie z podniety,

Nathan

zaczął się śmiać, a

Jay

zaczął nucić początek

piosenki z bananem na twarzy. I wtedy to zobaczyłam...

To byli oni! Na ekranie szło pięciu facetów z psem, w tym

Jay

, a

Nath

śpiewał. A głos miał

naprawdę niezły. Cała trójka śpiewała piosenkę razem z teledyskiem, a ja nie wiedziałam na
czym się skupić. Na nagraniu, czy na oryginale. Byli niesamowicie! A potem

Nathan

miał

swoją solówkę. Złapał pilot, wyskoczył na środek i

woow

! Był o niebo lepszy na żywo.

Emmy

była w niebo wzięta. Oczywiście trochę powarczała, gdy w telewizji widniał jej chłopak
całujący jakąś blondynkę, ale chwilę później nabijała się z niej, że jest głupią suką, bo ten
pocałunek to była zmyłka by zabrać jej klucz do skrzynki z diamentami. Trochę nie ogarnęłam
tego teledysku, ale postanowiłam, że muszę się dowiedzieć o nich czegoś z internetu.

background image

KONIEC RETROSPEKCJI

Okazało się, że są MEGA sławni na całym świecie. Aż mi wstyd, że o nich nie słyszałam. A
muzyka, którą robią bardzo przypadła mi do gustu. Stałam się fanką. I chwaliłam się tym w
sieci, ale to chyba nie był najlepszy pomysł...

Martyna's POV

Minął już ponad tydzień. Najwyższy czas na świąteczne zakupy. Postanowiliśmy pojechać do
Poznania. Dziewczyny usiadły z tyłu z Jay'em, Nath za kółkiem, a ja na dachu. NIE! :P Ah ja i to
moje poczucie humoru. Oczywiście, że siedziałam na miejscu kierowcy. Podczas jazdy
wygłupialiśmy się przy radiu. Z tyłu urządzała się niezła imprezka, a tu z przodu jakby
wszystko ucichło. Nathan puścił drążek zmiany biegów i sięgnął po moją dłoń. Splótł nasze
palce razem i na chwilę spojrzał i głęboko w oczy. Mmm... Ten moment mógłby trwać
wiecznie. Ale gdyby tak było to zginęlibyśmy w wypadku samochodowym haha.

Pojechaliśmy do największego centrum handlowego jakie znałam w Poznaniu, do

Starego

Browaru

. Sklepów tam co niemiara, a obejście tego wszystkiego zajęło nam godziny. Na nasze

szczęście wyjechaliśmy zaraz po śniadaniu, więc mieliśmy czas. Niestety, gdy wszyscy
siedzieliśmy w przebieralniach 30 już chyba sklepu z kolei, pojawiły się hieny.

- Jak oni was tu znaleźli?! – spytałam zdenerwowana swojego chłopaka, kryjąc się za stertą
ubrań w moich dłoniach. Trochę prywatności, do cholery!

- Nas, kochanie, nas. Ty też jesteś ich celem, pamiętasz? – przypomniał mi kompletnie ich
ignorując.

Nie wiedziałam czemu był taki spokojny, ale potem zrozumiałam. Ochrona wyrzucała ich z
galerii sprawniej niż na koncertach anty fanów. Menadżer tego obiektu przybiegł nas
przepraszać i obiecał pomóc nam się stąd wydostać, gdy już skończymy zakupy. Ucieszyłam
się, bo ostatnie co nam potrzebne to ogon do samego domu dziadków.

Po okupieniu się tak jak nigdy, wypiciu czegoś pysznego w Starbucks i zjedzeniu niemożliwe
wielkiej ilości żarcia z KFC, postanowiliśmy iść na łyżwy. GPS twierdził, że lodowisko otworzyli
na

Malcie

, tuż przy tutejszych termach. Dobrze, że trafiliśmy na wyprzedaże letnich kolekcji i

każdy z nas miał strój kąpielowy. Wystarczyło wejść do pobliskiego sklepu po jakieś ręczniki i
klapki i mogliśmy później pójść popływać.

Jay's POV

Łyżwy nie są najlepszym pomysłem dla takiego łamagi jak ja. No ale przecież się zgodziłem.
Kilka gleb w tą czy w tamtą. Kto by to liczył? Jeździłem więc w kółko kręcąc wszystko swoim
IPhone'em nikomu nie wchodząc w paradę. Zapatrzyłem się na Emmy i LilNath'a. Są taką

background image

uroczą parą. Jeździli trzymając się za ręce i raz po raz zatrzymywali się, by obdarować się
kolejnym pocałunkiem. Tak romantycznie. Dobrze, że znowu są razem. Nie to co ja.

Moje rozmyślania przerwało zderzenie, a co za tym idzie upadek. Na chwilę przed nim
zacząłem ściskać moją ofiarę, a ona mnie. Jakby to nas miało uratować.

- OMG Jay, przepraszam! Nie jestem w tym najlepsza. Alex kazała mi trzymać się barierki, ale
chciałam spróbować sama i... – to była Hanna.

To bardzo ładna, młoda dziewczyna. Ma 18 lat z tego co pamiętam. Jest też bardzo miła.
Polubiłem ją. Chyba nawet bardziej niż jej mega pozytywną i żywiołową siostrę.

- Przestań się tak tłumaczyć, dziewczyno. To ja nie patrzyłem dokąd jadę. – i dopiero teraz
zauważyłem, że wciąż leżymy na tym nieszczęsnym lodzie. Pomogłem jej wstać, a ona
spojrzała mi w oczy. Te duże brązowe oczy. One...

- Hey, łamagi! Czas się skończył, musimy zejść z lodu! – wyrwała nas z hipnozy Alex.

Nath's POV

Po jakże miłej przejażdżce czekał nas jeszcze milej spędzony czas na basenie. Bawiliśmy się
wszyscy razem w basenie z falami, strzelaliśmy z armatek wodnych, zjeżdżaliśmy świetnymi
tunelami. Szkoda, że te zewnętrzne są otwarte tylko latem. Ale za to basen termalny był do
naszej dyspozycji.

Niebo było już czarne, gwiazdy roiły się na nim jak fanki na koncercie pod sceną. Według
monitora temperatura sięgała -20 stopni Celsjusza, ale to nie cofnęło Emmy przed
wypłynięciem na dwór. Postanowiłem więc do niej dołączyć. Kiedy tylko przebiłem się przez
silikonowe żaluzje, niewiarygodne zimno uderzyło we mnie od pasa w górę. Zanurzyłem się
więc i zmierzyłem na głębszą część basenu. Woda była tak przyjemnie gorąca, że parowała, a
kontrast jej ciepła i temperatury powietrza sprawiał mi dziwną przyjemność. Tu, na zewnątrz
budynku, byłem tylko ja, cisza i moja bogini pływająca wśród pary niczym wodna nimfa.

Oświetlenie było naprawdę małe, więc nie widziałem wyrazu jej twarz, gdy spostrzegła, iż nie
jest już dłużej sama. Postanowiłem podpłynąć bliżej, była prawie przy najdalszym brzegu
basenu. Gdy już zatrzymałem się przy niej, objąłem ją w pasie ramionami.

- Czyż tu nie jest cudownie nocą? – niemalże wyszeptała spoglądając na widoki przed nami.
Basen kończył się na szczycie stromej góry, a pod nami rozciągała się srebrzysta rzeka i
sporadyczne drzewa.

- Tak, tu jest magicznie. Ale nie nazwał bym tego pięknym. – odparłem wpatrzony w jej
prześliczną mokrą i niewinną twarz.

background image

- Ale dlaczego? – zdziwiła się.

- Bo jedyne piękno jakie uznaję i całym swym sercem czcze jest właśnie tu przede mną, w
moich ramionach.

I zacząłem ją całować tak namiętnie jak tylko potrafiłem. Przyciągnąłem jej ciało jeszcze bliżej
swojego. Jej plecy uderzyły w kafelki na ścianie basenu, a uda ciasno objęły moje biodra.
Nasze dłonie błądziły po ciałach, szukając dotyku i sposobu na jeszcze większą bliskość, a usta
i języki pochłaniały się wzajemnie. Byliśmy poza jakąkolwiek kontrolą. Oboje mogliśmy czuć
bardzo dokładnie, jak rozpaczliwie siebie potrzebujemy.

Gdy po wietrzności zabrakło nam powietrza, przesunąłem się niżej na szyję i dekolt. Jej plecy
wygięły się w łuk, jeszcze bardziej zbliżając mnie do niej, a drobne piąstki zaciskały się w
moich włosach, raz po raz za nie szarpiąc.

I wtedy właśnie wyszedł ratownik, by sprawdzić co tu się dzieję.

-

Hey! Co wy robicie?! Tutaj mogą wyjść dzieci i jeszcze was zobaczyć!

– zaczął coś do nas

krzyczeć. Oderwaliśmy się od siebie, a M. spaliła buraka. Było to widać, a nawet czuć to
ciepło od niej bijące, nawet w noc taką jak ta.

- Sorki, stary! Już stąd spadamy. – wiedziałem, że mnie zrozumiał, bo kiwną głową i wycofał
się z powrotem do pomieszczenia.

Hahaha. Zaczęliśmy oboje się śmiać z zaistniałej sytuacji i wróciliśmy do reszty. Zauważyłem,
że Jay trzymał się cały czas blisko Hanny. Szczerze mówiąc, to zachowywali się jak para.

Krótko po naszym powrocie poszliśmy do szatni się ogarnąć i wróciliśmy do domu. Po drodze
jeszcze zatrzymaliśmy się po jakąś chińszczyznę na wynos. Umieram z głodu!

Hanna's POV

Gdy tylko wróciliśmy padłam na łóżko wyczerpana. Nazajutrz obudziła mnie babcia.

-

Kochanie, chodź proszę na śniadanie.

wyglądała jakoś dziwnie.

Wygramoliłam się z pościeli, założyłam puszysty szlafrok i ciepłe papucie i zbiegłam na dół.
Wszyscy siedzieli już przy stole w jadalni. Tata marszczył brwi, mama miała zatroskany wyraz
twarzy, ciocia z wujkiem uśmiechali się zachęcająco, a Martyna,

Nath

,

James

i

Alex

nie mogli

wysiedzieć z podniecenia.

-

Co się tu dzieję?

spytałam podejrzliwie.

-

Rozmawialiśmy z twoimi rodzicami o tym co powiedziałaś M. o twoich marzeniach o

fotografii zamiast architektury...

background image

- Jedziesz z nami do UK! –

przerwała swojej mamie

Emmy,

a moja szczęka przebiła się już

chyba do piwnicy.

-

Że co?

byłam w głębokim szoku. Rodzice nigdy by się na to nie zgodzili

.

- Mówiłaś, że chciałabyś nas odwiedzić i że takie studia fotograficzne w Londynie to by było
coś.

- No tak, ale...

- Nie mów ale. Byłem w tej samej sytuacji, kiedy oznajmili mi, że jadę tu z nimi. Zjechali mnie
za 'ale'. –

przerwał mi

Jay

przyjaznym tonem

.

-

Zgódź się! Wiem, że to pokochasz.

teraz to Ola/

Alex

zaczęła mnie przekonywać.

- A co ze szkołą? Dopiero co zaczęłam klasę maturalną. –

tego nie da się przeoczyć.

-

Wykonałam kilka telefonów. Jedno z lepszych liceów w centrum Londynu jest gotowe na

wykonanie transferu. Skończysz szkołę i napiszesz maturę już na miejscu.

wyjaśniła mi

ciocia

Steph.

-

I nie martw się językiem, załatwimy ci świetnego korepetytora. Tego samego, który uczył

Emmy polskiego.

dodał wujek

Mike

.

To brzmiało tak niesamowicie. Myślałam, że wciąż śnię i zaraz się obudzę. Ale to nie był sen.
Gdy spytałam rodziców, czy na pewno nie mają nic przeciwko, powiedzieli, że to moje życie.
Że nie chcą drugi raz popełnić tego samego błędu i jeśli to mnie uszczęśliwi to mam otwartą
drogę. Wtedy sobie przypomniałam,

Alex

przed swoją ucieczką chciała pojechać do wujostwa

na wakacje. Jak widać Londyn przyciąga dużą część tej rodziny.

Chyba jestem gotowa. Gotowa na przygodę. Świecie, nadchodzę!

Martyna's POV

Po naradzie wojennej pobiegliśmy zacząć pakowanie i przygotowania do przeprowadzki
Hanny. Z tego co się nasłuchałam jej życie było dość nudne. Teraz stanie się ekscytujące i
żywiołowe. Jak moje po poznaniu chłopców. Trzeba brać byka za rogi!

Kolacja wigilijna przebiegła spokojnie, według polskich zwyczajów. Nie chce mi się tego
wszystkiego opowiadać. Najważniejsze jest to, że dałam Nathowi duży notes na piosenki,
zarówno tekst jak i nuty, a on mi kupił 3 sezony Pretty Little Lairs na DVD i szpilki od Jimmy
Cho. Są boskie! A Jay kupił nam takie same bluzy z napisem 'Im with idiot'. No naprawdę,
bardzo subtelne. Hahaha.

Następnego dnia wjechaliśmy pożegnać moich drugich dziadków, których odwiedziliśmy parę

background image

razy pod czas pobytu tutaj i stawiliśmy się na odprawie samolotu. Hanna rzewnie żegnała
rodzinę, ale widziałam w jej oczach ekscytację. Będzie mi dziękować za tą przygodę jej życia.
;)

No to opuszczamy zaśnieżoną Polskę. Kurs powrotny - Anglia!

...


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Hi&Low Chap 19
Hi&Low Chap 10
Hi&Low chap 17
Hi&Low 9
Hi&Low 8
Hi&Low 11
hi low vowel discrim
Hi&Low 18
Hi&Low 13
Hi&Low 12
Hi&Low 14
Hi&Low(1)
Hi&Low 15 16
Hi&Low
49 J Low Temp Phys 139 65 72 20 Nieznany
20 z napedow moje hi hii, aaa, studia 22.10.2014, Materiały od Piotra cukrownika, materialy Kamil, p
Raport Karma Royal Canin Vet Diet Gastro Intestinal Low Fat Ocena 02 na 20
Raport Karma Royal canin Vet Diet Urinary U C UUC 18 Low Purine Ocena 02 na 20
LOW BEGINNER FOR ADULT PRACTICAL ENGLISH BOOK LESSONS 16 20

więcej podobnych podstron