Hi&Low 8

background image

Chap 8

- I dont wanna calm down, I just want ur love

now –

Nath’s POV

Zrobiło się już trochę późno i chłodno. Na szczęście mamy ognisko. Rodzice M. są bardzo
mili. Zaproponowali mi nawet żebym u nich został na noc. Chcieli byśmy ja i Martyna byli u
nich jeszcze kilka dni, ale cicho wtajemniczyłem ich w kolejną część niespodzianki.
Pamiętacie jak mówiłem, że nie będę mógł jej nigdzie porwać? Tak więc postanowiłem
zabrać ją gdzieś na tydzień. Musimy wykorzystać ten czas póki ja mam wolne, a ona wciąż
wakacje. A one potrwają jeszcze tylko dwa tygodnie.

Kiedy ją tak przytulam i wpatruję się w płomienie czuję jakby ta chwila miała trwać wiecznie.
Taka idealna. Przejechałem wzrokiem po naszych przyjaciołach i oni robili dosłownie to
samo. Dobrze, że nikt z nas nie jest sam, nikt nie musi się czuć jak samotne piąte koło u
wozu. Pocałowałem mojego anioła w czoło więc podniosła na mnie wzrok.

- Mówił już jak bardzo piękna jesteś? – spytałem z uśmiechem.

- Niee… :)

- W takim razie… - pochyliłem się by wyszeptać jej do ucha – Jesteś piękniejsza od tego
księżyca, twoja uroda go przyćmiewa, a mnie poraża. A twoje oczy – spojrzałem jej w nie
głęboko – hipnotyzują mnie swoim błękitem. Mógłbym w nich tonąć po wieki. – widziałem tą
radość w jej oczach. Tak bardzo jej świeciły. Policzki odrobinę bardziej się zarumieniły więc
położyłem na jednym z nich dłoń – Rumieniec sprawia, że jesteś jeszcze bardziej urocza, a
usta… One mnie wzywają. Jestem ich więźniem, który na nie nie zasługuje.

Nie odezwała się, ale ten rozczulony uśmiech mówił o wiele więcej niż jakieś tam zwykłe
słowa. Pochyliłem się jeszcze bliżej jej twarzy, a kiedy czułem już jej oddech na swojej skórze
i między naszymi ustami pewnie nie można już było wcisnąć kartki – nie wiem, miałem
zamknięte oczy – szepnąłem jeszcze ‘Bardzo cię kocham, Emmy’ i pocałowałem ją. Po tak
długiej rozłące trochę potrwa zanim przestanę molestować jej usta na każdym kroku. Ale jej
to chyba nie przeszkadza.

- Dobra gołąbki, chyba najwyższa pora na drugą część niespodzianki. – odezwał się Jay.

- O czym ty mówisz? – zdziwiła się M. Wszyscy już wiedzieli tylko nie ona.

- Czas na prezent od twojego FlyBoy’a i nas. – sprostował Siva.

background image

Martyna’s POV

Prezent?

- Chłopcy nie musicie mi nic dawać. Mi naprawdę wystarczy sama wasza obecność.

- Sieć cicho, albo ja go wezmę.

- Go? – w ogóle nic nie rozumiem.

Nawet nie zauważyłam, kiedy Max poszedł do domu. Wrócił z jakimś dużym pudełkiem.
Podał je Nathowi, a on kazał mi zedrzeć delikatnie papier. Zrobiłam jak kazał i…

- Jaja sobie ze mnie robicie? :O – to nie było pudełko tylko terrarium – Wąż?!

- Yep! Mówiłaś, że fajnie by było mieć jednego. – wytłumaczył Nathan – To będzie nasze
dziecko. ;D

- Jak dasz mu na imię? – spytała podekscytowana Alice.

- Nie mam pojęcia. Jesteście porąbani. Kto daje węża na 19 urodziny? – zażartowałam, bo
byłam w szoku. Wąż?! Cieszę się, jest cudowny, ale to wciąż szalone.

- The WANTED! – odpowiedziała mi cała 9 chórem. Oczywiście wszyscy zaczęliśmy się śmiać
w najlepsze. Nath aż musiał odłożyć ‘nasze dziecko’ na ziemie żeby nie stłuc tego terrarium.

- Co tatuś powie na Stewie albo Sid? – zażartowałam do Natha.

- Hmm… No nie wiem, nie wiem… A może Edward? Po twoim wymarzonym chłopaku.

- Dla tego chciałam nazwać go po tobie, ale skoro podoba ci się Edward… - schyliłam się do
maleństwa i spytałam go – Co ty na to? Chcesz być Eddy’m? – tak trochę podpełzną do mojej
twarzy i zasyczał.

- To chyba znaczy tak. – zaśmiała się Kate.

To taka słodka chwila. Wtedy zachciało mi się pić więc poszłam do kuchni. Nathan chciał iść
ze mną, ale przekonałam go, że to tylko chwila. Weszłam i zauważyłam tam wysokiego,
opalonego bruneta o czekoladowych oczach. Opierał się o blat i wpatrywał w kwiaty koło
niego, które dał mi w prezencie urodzinowym razem z koszykiem moich ulubionych słodyczy.

- Jackson, czemu nie siedzisz z nami? – spytałam, bo zdziwiło mnie to, że nie chce się z nami
bawić.

- Trochę nie moje towarzystwo. Poza tym i tak nie zauważyłaś, że mnie tam nie ma. Jesteś za
bardzo zajęta swoim chłopakiem. – powiedział smutnym i trochę oskarżycielskim tonem.
Może i wypiłam dwa piwa, ale to mi się raczej nie wydaje.

background image

- Ty jesteś zazdrosny? – nie odpowiedział mi tylko poprawił swoja niebieską marynarkę, którą
miał narzuconą na białą koszulkę.

Podniósł wzrok na mnie i była w nich taka dziwna determinacja. Podszedł do mnie, złapał za
twarz i pocałował. :O Szczęka mi opadła i mnie sparaliżowało. Na szczęście po sekundzie
oprzytomniałam i się wyszarpnęłam z jego uścisku.

- Co do…?! O_O

- On na ciebie nie zasługuje, M! Nawet cię nie zna! – zaczął krzyczeć szarpiąc za moje
ramiona.

- Jackson, to boli!

Nagle drzwi się otworzyły i wszedł Nathan.

- Stary, puść ją w tej chwili! – odepchnął go i potarł moje obolałe ręce – Chyba za dużo
wypiłeś, koleś.

Widziałam, że jest wściekł. Ja też się wkurzyłam, ale ciągle była w szoku po tym co się stało.
Dlaczego on mnie pocałował? Przecież przyjaźnimy się od tylu lat, a on nawet ‘nie lubi’
dziewczyn. Niczego nie rozumiem.

- Może i tak. Ale lepiej uważaj na nią. Albo tak ci dokopie, że nawet ci twoi koledzy ci nie
pomogą! – zagroził, złapał swój portfel i kluczyki ze stołu i wyszedł trzaskając frontowymi
drzwiami.

Chciało mi się płakać. Dlaczego on go nie może zaakceptować. Niczego nie rozumiem.

- Wszystko w porządku, kochanie? – spytał zatroskany Nath, przytulił mnie i pocałował w
czubek głowy.

- Chyba tak. Po prostu zapomnijmy o tym. Ochłonie i mu przejdzie. – postanowiłam nie
mówić nic o ‘pocałunku’. Nie chcę by był jeszcze bardziej na niego wściekły.

- Lepiej żeby się do ciebie nie zbliżał, aż się nie ogarnie, albo inaczej z nim porozmawiam.

- Może ty też lepiej trochę ochłoń, co?

- Ja czuję się świetnie. – uśmiechnął się i jakby mu się coś nagle przypomniało – Poza tym
przynajmniej przez najbliższy tydzień ten koleś nie będzie miał jak do ciebie podejść.

- Co masz na myśli? – spytałam lekko skołowana.

- Jutro jedziemy na Ibizę. Tylko ja i ty. Podekscytowana?

- Jak cholera! NATH! – rzuciłam się mu na szyję i nie mogła wręcz uwierzyć. Wreszcie sami. I
nikt nam nie będzie przeszkadzał. Muszę tylko zapomnieć o tym incydencie z Jacksonem.

background image

*** Następny dzień ***

Jackson’s POV

Wiem, że to głupie. Powinienem już dawno jej powiedzieć prawdę. Nie jestem żadnym gejem
i nigdy nie byłem. To ona tak myśli i kiedy powiedziała, że przy niej nie muszę udawać
pomyślałem, że to dobry sposób by się do niej zbliżyć. Ona jest cudowna, nic dziwnego, że
się zakochałem. Ale bałem się przyznać do kłamstwa. Poza tym ona ciągle nawijała o tym
całym zespole i lamusie, Nathanie.

A teraz z nim chodzi. Kiedy mi o tym powiedziała miałem ochotę wykrzyczeć całą prawdę i
wytłumaczyć, że on nigdy nie będzie czuł do niej to co ja. Ale tego nie zrobiłem. Udawałem
tylko, że cieszę się jej szczęściem. Ale tak naprawdę cierpiałem. I wczoraj rzeczywiście trochę
za dużo wypiłem. Nie mogłem patrzyć jak on ją przytula, kładzie ręce na twarzy, kolanie, jak
ją bez ustanku całuje. To było za dużo dla mnie.

Teraz pewnie sama nie wie co o tym myśleć. W końcu jej przyjaciel gej ją pocałował i jest o
nią zazdrosny. W co ja się wpakowałem? :/

Martyna’s POV

Jestem taka podjarana! Przed chwilą wylądowaliśmy na legendarnej imprezowej wyspie.
Poszłam z Nathem po nasze bagaże i ruszyliśmy na parking. Tam czekała na nas limuzyna.
Nathan powiedział, że ten tydzień spędzę jak prawdziwa gwiazda kina, którą według niego
będę.

A szuflada z imieniem ‘Jackson’ została na razie zamknięta i zagrzebana głęboko w mojej
podświadomości.

Podjechaliśmy pod nowocześnie wyglądający apartament przy plaży.

- Pomyślałem, że to będzie lepsze od hotelu. W reszcie możemy być sami. – powiedział
Nathan łapiąc mnie mocniej za rękę. Czy on się denerwuje? Hmm… Dziwne.

- Tu jest niesamowicie. Dziękuję! Wiesz, że cie kocham? – spytałam obejmując go za szyję.

- Wiem. :D A ja kocham ciebie, skarbie. – pocałował mnie delikatnie i wysiedliśmy z pojazdu.

Daliśmy sobie pół godziny na ogarnięcie i poszliśmy na obiad do tajskiej restauracji. Krewetki
były świetne! <3 Karmiliśmy się nimi. To było takie słodkie. Później poszliśmy na jakąś
imprezę do klubu. Naprawdę świetnie się bawiliśmy, a wieczorem byłam tak padnięta, że
nieomal od razu zasnęłam.

Jak ja kocham spać w jego ramionach. <3

background image

Tom’s POV

Woow! Co to była za noc – a właściwie to już dwie noce. Jeśli wiecie co mam na myśli ;D
Vicky bardzo się za mną stęskniła. Teraz leżę z nią w łóżku w ich mieszkaniu i się przytulamy.

- Kocham cię, kociaku. – powiedziałem do mojej blond bogini.

- Ja ciebie też kocham, głupku.

Nagle przerwało nam walenie do drzwi wejściowych. Przez chwilę miałem ochotę olać tego
palanta, który miał czelność nam przeszkadzać, ale ruszyliśmy tyłki żeby otworzyć. Nikt inny
nie mógł tego zrobić, bo Kate i Alice wyniosły się ze swoimi chłopakami do naszego domu –
mieli dość tych hałasów, a nasz dom jest większy i tak. Plus nie ma tam Jaya – chwilowo
mieszka u Lizzy.

W drzwiach stał ten kumpel M., Jason czy jak mu tam. Zmierzył mnie z lekka i spytał gdzie
Martyna.

- Nie ma jej. – odpowiedziałem niezbyt przyjaźnie. Nie żebym coś do niego miał, koleś nic mi
nie zrobił, ale przyszedł w nieodpowiednim momencie.

- A gdzie jest i kiedy będzie? – brzmiał na zdesperowanego. Chwila moment, on ma kwiaty?
Co do?!

- Nie będzie. Jest z Nathem na wakacjach. – powiedziała dość ostro Victoria. Chyba go nie
lubi.

- CO?! Wiedziałem? Ten palant…! Przecież on chce ją tylko…! Cholera! – nieźle się wkurzył.
Wrzucił ten cały bukiet do kosza zaraz po tym jak go roztrzaskał. A ja się wściekłem.

- Słuchaj no, koleś. Masz coś do mojego kumpla? Bo jak tak to możemy porozmawiać inaczej.
Nie znasz go. I możesz być pewien, że Emmy jest z nim bezpieczna i czuje się świetnie. – co
on sobie kurde wyobraża?! Przychodzi tu i wydziera się obrażając MOJEGO przyjaciela
twierdząc, że jest nieodpowiedni ( a przynajmniej to zasugerował ) dla dziewczyny, która
znaczy dla niego wszystko i jest dla niej wszystko poświęcić.

- Jasne. Bo akurat TY wiesz co jest dla niej najlepsze.

- Zaczynasz mnie serio wku… - powiedziałem podniesionym głosem podchodząc bliżej do
niego, ale Vicky weszła między nas i mnie powstrzymała.

- Po prostu ochłoń i daj jej spokój, Jackson. Od dawna wiedziałam, że tu jest coś na rzeczy.
Miałeś swoją szansę. Teraz już za późno więc jeśli ci zależy na tej przyjaźni po prostu odpuść
sobie. A teraz idź, bo długo nie utrzymam Toma. – popatrzył na nią ze łzami w oczach i
odszedł.

background image

Martyna’s POV

To był cudownie spędzony czas. Na Ibizie jesteśmy z Nathanem już 3 dni. Nie wyobrażałam
sobie, że możemy się lepiej bawić. Nigdy wcześniej nie mieliśmy tyle spokoju, zawsze była
możliwość, że ktoś wejdzie i nam przerwie, a teraz? Od momentu kiedy zamykamy za sobą
drzwi apartamentu możemy być pewni, że nikt nie będzie przeszkadzał.

Jesteśmy właśnie na plaży. Trochę zmęczyły mnie wygłupy w wodzie więc wyszłam na brzeg.
Jest całkiem późno i Słońce zaczyna zachodzić. Tak się zapatrzyłam w niebo, że nie zwróciłam
uwagi na to, iż Nath również wyszedł z wody i po mnie podszedł. Podszedł do mnie, usiadł
tak trochę za mną i oplótł swoje ramiona wokół mnie. Więc teraz ja siedziałam między jego
nogami. Wtuliłam się w niego plecami. On odgarnął moje włosy na bok i zaczął składać
pocałunki wzdłuż karku, na ramionach… Przesunął się na szyję, ale tuż przy żuchwie się
zatrzymał. Rozchyliłam przymknięte powieki i obróciłam głowę tak żeby spojrzeć na niego.

- Dlaczego przerwałeś? – spytałam zdziwiona. Ta pieszczota bardzo mi się podobała, nie
chciałam żeby przerywał.

- Nie zasługuję na takiego anioła jak ty, Emmy. – wyszeptał i spojrzał mi głęboko w oczy.

- Bzdura! To ja nie zasługuję na ciebie. Poza tym zawsze byłam zdania, że należy ci się
wszystko co najlepsze więc taka JA to raczej za mało dla ciebie. – powiedziałam i spuściłam
lekko wzrok. To prawda. Nath mógłby mieć każdą. On zasługuje na kogoś lepszego, bardziej
atrakcyjnego, otwartego, odważnego, a nie taką szarą myszkę jak ja.

- O czym ty mówisz? – zdziwił się i złapał mnie dwoma palcami za podbródek bym na niego
spojrzała – Jesteś dla mnie wszystkim. Nie chcę nikogo innego. Ile razy muszę powtarzać jak
bardzo piękna, niesamowita, idealna jesteś aż w końcu to do ciebie dotrze?

W moich oczach pojawiły się łzy wzruszenia. W jego własnych było widać tyle czułości,
podziwu… Tyle szczerości.

- Widzisz ten zachód Słońca? – kontynuował – Twoja twarz przyćmiewa jego piękno tak
bardzo, że nie mogę oderwać od ciebie wzroku. Kocham cię, Emmy. To nigdy się nie zmieni.

- Ja też cię kocham, Nathan. Zawsze kochałam i zawsze będę.

Zbliżyliśmy swoje twarze do siebie tak, że wystarczyło odrobinę wysunąć język bym mogła
przejechać nim po jego dolnej wardze. Te momenty przed pocałunkiem, kiedy nasze ciała
były już praktycznie sklejone w jedno były zawsze taki magiczne. Usta wreszcie się z sobą
połączyły. Na początku byliśmy delikatni, ale po chwili przepłynęła po mnie fala namiętności.
Naparłam na niego, a on nie był mi dłużny. Przeciągnął mnie sobie na kolana, objęłam go za
szyję by być jeszcze bliżej. Tak na niego napierałam, że w końcu zmusiłam go do położenia
się na piasku.

background image

Jego ręce zjechały na moje wypchnięte ku górze pośladki. Poczułam ciepło w każdym
zakamarku mojego ciała. Kiedy Nath zjechał ustami na moją szyję byśmy mogli zaczerpnąć
trochę powietrza wyszeptałam…

- Nathan, jestem gotowa. – on trochę się zaciął, oderwał ode mnie usta i spojrzał w oczy.

- Jesteś tego pewna? – spytał by mieć pewność, że nie robie niczego wbrew sobie.
Przytaknęłam, ucałowałam delikatnie i szepnęłam, że go kocham. Jego oczy mówiły, że
trochę go zaskoczyłam, ale było w nich również tyle miłości i pożądania.

Pocałował mnie z nową pasją. Po chwili wstał biorąc mnie na ręce i zaniósł do pewnego
rodzaju namiotu na plaży tuż przy naszym apartamencie. Tam położył mnie delikatnie na
miękkiej podłodze i klęknął przy mnie. Podniosłam się by złączyć swoje ręce z jego i złożyć
pocałunek na jego piersi na wysokości serca. Podniosłam wzrok do jego oczu, uśmiechnęłam
się przekonywująco widząc w nich strach i cofnęłam się na powrotem na podłogę.

Jedną z tych rzeczy jaką pamiętam bardzo dobrze było to jak delikatny był Nath. Wiem, że
bał się, iż może zrobić mi krzywdę. Bez przerwy pytał czy nic mi nie jest, a ja tylko
powtarzałam, że go kocham. Nie mogłam sobie wyobrazić lepszego PIERWSZEGO RAZU.

Nath’s POV

Gdyby ktoś powiedział mi jak będzie wyglądać ten tydzień nigdy bym nie uwierzył. Nawet w
największych snach nie spodziewałbym się, ze tak to się skończy. Wcale nie było moim
planem przywożenie jej tu tylko po to żeby się do nie dobrać czy coś. To samo tak wyszło. I to
ona podjęła tą decyzję. By być szczerym, bałem się jak cholera. Ciągle chodziło mi po głowie
‘Co jeśli ją krzywdzisz?’, ‘A jak będzie potem tego żałować?’. Nie dawało mi to spokoju, ale
ona ciągle mnie uspakajała i powtarzała jak bardzo mnie kocha i że robi to dla mnie.

Ja sam nie potrafię dojść jeszcze do siebie po tym co się wydarzyło tamtej nocy. I trzech
następnych. :) Nie wiedziałem, że TO może być takie naturalne. Niestety dzisiaj musimy już
wracać. Został tylko tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego.

Leżę właśnie w łóżku z najpiękniejszą dziewczyną na świecie w moich ramionach. Chyba
nigdy nie przestanę się zachwycać jej wizerunkiem ‘śpiącej królewny’. Jest prześliczna i taka
niewinna. Bardzo nie chciałem jej opuszczać, ale postanowiłem mile ją zaskoczyć śniadaniem
do łóżka. Wszedłem do kuchni i fala świeżych wspomnień wręcz mnie uderzyła. Chyba będę
mieć sentyment do tego blatu. Jeśli wiecie co mam na myśli. ;)

Chyba wszyscy wiedzą, że nie umiem gotować, ale na szczęście jestem kreatywny.
Przygotowałem sałatkę owocową, słodkie rogaliki z czekoladą i oczywiście herbatę. Na
pewno jej się spodoba.

Kiedy wszedłem powrotem do dużej oszklonej sypialni z widokiem na morze i z ogromnym
łóżkiem z baldachimem, M. jeszcze spała. Aww… Jak ona uroczo wygląda w moje koszuli. <3

background image

Podszedłem do niej, tacę położyłem na skraju łóżka, a sam się na nie wspiąłem. Delikatnie
odgarnąłem jej włosy z twarzy, ucałowałem jej policzek i wyszeptałem…

- Martyna, kochanie. Pobudka. Słońce świeci, ptaki śpiewają, a ciebie wszystko omija.

- Mmm… - uśmiechnęła się, lekko przeciągnęła i zanim otworzyła oczy objęła mnie za szyję i
cmoknęła w usta – Dzień dobry. :D

- Dobry! – zaśmiałem się lekko, usiadłem wygodniej i podsunąłem między nas jedzenie –
Smacznego, skarbie.

- Aww… Ale jesteś uroczy, dziękuję. Mmm… Truskawki! – radość wręcz z niej promieniała.

- Pozwól. – powiedziałem i zacząłem ją nimi karmić. Kolejny idealny moment.

Niestety czas szybko mijał i nadszedł czas opuszczenia tego miejsca. Na chwilę przed
wyjazdem zabrałem ją na ostatni spacer po plaży. Wziąłem też szampan. Trzeba uczcić ten
czas spędzony na wyspie. Podałem jej kieliszek i wzniosłem toast.

- Za nas, aby nasza miłość przetrwała wiecznie.

- I za wspomnienie. Byśmy jeszcze tu kiedyś wrócili. – dodała. Wypiliśmy odrobinę i
obdarowaliśmy się ostatnim pocałunkiem na tej magicznej plaży. Tuż potem wsiedliśmy do
limuzyny i pojechaliśmy na lotnisko.

Żegnaj Ibizo. Do następnego razu.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Hi&Low 9
Hi&Low 11
hi low vowel discrim
Hi&Low 18
Hi&Low 13
Hi&Low 12
Hi&Low Chap 19
Hi&Low Chap 10
Hi&Low 14
Hi&Low Chap 20
Hi&Low chap 17
Hi&Low(1)
Hi&Low 15 16
Hi&Low
Test HI kwadrat
Biochemia TZ wyklad 12 integracja metabolizmu low
Monionitoring biologiczny, Pomoce naukowe, Opracowania, II rok, Higiena, EGZAMIN, higiena od III rok
Micele na?lowniku
Łow

więcej podobnych podstron