‘Hi & Low’
Chap 1
- I’ve been addicted to you since the first HIT -
Martyna’s POV
‘Nigdy nie szukałam miłości, to miłość znalazła…’
- Co ty tam znowu piszesz, M.? - spytała mnie Kate zaglądając mi przez ramie.
Byłam właśnie w trakcie pisania kolejnego wiersza, który dałby upust moim pragnienią. Tak,
jestem cholernie samotna - kiedy Kate zaczęła patrzeć na mój segregator.
- Wiersz, a cóż innego?
- Zawsze się tak odcinasz od świata… - skomentowała Alice.
Chyba powinnam co nieco wyjaśnić więc… Alice i Kate to moje najlepsze przyjaciółki od
zawsze. W naszej paczce jest też Vicky - jedyna blondynka ;P. Wszystkie chodzimy do Drama
Arts Academy w Londynie – jesteśmy na pierwszym roku - i mieszkamy razem. Zaraz po
skończeniu liceum dostałyśmy od naszych rodziców mieszkanie w centrum. Jesteśmy prawie
jak siostry. Kochamy się i wspieramy.
A ja nazywam się Martyna – wiem, dziwne imię, ale moi rodzice pochodzą z Polski więc…
Myślę, że jestem dość atrakcyjną 18-latką, ale prawda jest taka, że nigdy nie miałam
chłopaka i nikt nawet mnie nie pocałował. ;’(Pewnie dla tego, iż żyje we własnym świecie.
Jestem też bardzo dumna z bycia częścią TWFanmily. Właśnie skończyłyśmy zajęcia i
siedzimy w naszej ulubionej kawiarni ‘Sweet coffeens’. Byłam w trakcie popijania mojej latte
kiedy dostałam czymś w tył głowy i cały napój wylądował na stole… I mojej beżowej bluzce.
Dzięki Bogu biała spódniczka uszła bez szwanku.
- Oh mój Boże! Strasznie przepraszam. Chłopaki bawili się moją czapką i ona tak trochę…
poleciała w twoim kierunku - odezwał się przerażony i zawstydzony głos anioła. Chwila
moment! Ja znam ten głos.
Musiałam się odwrócić i… OMFN! To był Nathan Sykes! Moje serce postanowiło chyba
przebić się przez pierś i żyć własnym życiem.
- Emm… To nic takiego. I tak nie lubiłam tej bluzki. – kłamstwo! Kochałam ją, ale nie chcę
żeby jeszcze bardziej się zamartwiał.
- I tak jest mi strasznie głupio. Pozwól, że kupię ci nową kawę. I zapłacę za pranie. To
kaszmir? Cholera! A tak w ogóle to jestem Nath. – podał mi dłoń więc wstałam,
uśmiechnęłam się i uścisnęłam jego rękę.
- Znam cie. Martyna. Spokojnie, możesz się śmiać, to trudne imię. Tak myślę…
- Nie, to bardzo piękne imię, naprawdę. Polka?
- Dzięki. Moi rodzice tak, ale ja urodziłam się i wychowałam tutaj więc nie do końca.
Wymieniliśmy jeszcze uśmiechy ciągle trzymając swoje dłonie kiedy ktoś odkrząknął.
- A tak. To są moje przyjaciółki. Alice, Vicky i Kate. – przedstawiłam wskazując kolejno na nie.
- Miło poznać.- powiedział uprzejmie i pomachał na znak powitania kiedy już mnie puścił.
Chłopcy też postanowili podejść ze skruszonymi minami winnych.
- Sorki, głupio wyszło z tą czapką- odezwał się Jay.
- Wszystko ok. To nic takiego.
- Emm. Jestem Tom, a to Max, Jay i Seev. Natha pewnie już poznałaś.
- Tak, choć musze przyznać, że nie musicie się przedstawiać. Jesteście w końcu The Wanted,
co nie? – i kolejny mój ‘uroczy’ uśmiech!
- Tiaa… Chłopaki, ta prześliczna brunetka, którą zaatakowała moja czapka to Martyna, a to
są jej przyjaciółki Victoria, Kate i Alice.
- Hey, wszystkim! - przywitał nas Siva. Odmachałyśmy im z bananami na twarzach. Zdołałam
wychwycić jego szeroki- odwzajemniony chichotem - uśmiech w kierunku Al. Hmm…?
Max spojrzał na zegarek i oznajmił, że muszą już iść do studia.
- Cholera zapomniałem. – walnął się w czoło Nathan po czym ZNOWU odwrócił się w moim
kierunku – Masz! Wpisz swój numer żebyśmy mogli być w kontakcie - i wręczył mi swój
BlackBerry, co było zabawne, bo miałam identycznego. Zrobiłam jak poprosił i oddałam mu
urządzenie.
- Dzięki, to do zobaczenia. – I nawet nie zdążyłam zareagować na to, że dał mi słodkiego
buziaka w policzek na pożegnanie.
- Cześć! – krzyknęli chłopcy na co odkrzyknęłyśmy tym samym. I już ich nie było.
Nath’s POV
- Wow! BabyNath i podryw? To jakaś nowość czy coś mnie minęło? - zaczął nabijać się ze
mnie Pecker Parker.
- Oh wal się! Ta laska jest taka śliczna. A przez waszą głupotę, wy idioci, ma zniszczoną
całkiem niezłą bluzkę.
- Założę się, że wolałbyś ją tam wytrzeć albo od razu zerwać te ‘zniszczone’ ciuszki. Hahaha!
Nie miałem już sił na nich więc tylko przewróciłem oczami.
- Całkiem niezła ta Kate, co Tom?- dołączył do ‘rozmowy’ Max.
- Może. Ale Vicky lepsza, lubię blondynki.
Chyba tylko Seev miał zamiar mnie trochę wesprzeć.
- Rzeczywiście głupio wyszło, stary. Ledwo wyszliśmy na lunch, a tu jakaś laska dostaje w
głowę z twojej… Gdzie masz czapkę?
O_O :O
...
Chap 2
- I can’t believe… Good Day For DATE -
Martyna’s POV
- Oddychaj! Oh Boże, ona nie oddycha! Niech ktoś coś zrobi!!!
- Emmy, ocknij się! Słyszysz mnie, mała?
- Kate, Ally, nie panikujcie tak. Nic jej nie będzie.
- Oh. My. Fuckin. Nathan!
- Mówiłam? Już zaczyna powoli kontaktować.
- Chyba zaraz zemdleje. To był… to… Nathan. Oh mój Boże… On mnie… Pocałował mnie.
Nathan! MNIE!
- Nie drzyj się tak, już i tak wszyscy patrzą.- zwróciła mi uwagę Alice.
- Skończyłaś już swój orgazm? Tak? To świetnie. - dorzuciła swoje trzy grosze Vicky.
Nic nie poradzę na to, że moje marzenia właśnie zaczęły się spełniać i jestem tym faktem
bardzo podniecona. W końcu kocham TW od czasu ich pierwszego single’a, a Nath zawsze
był moim ulubieńcem. Może i jestem już dorosła, ale mam całkiem sporą TWWall i inne
takie. Jeżdżę też na wszystkie ich koncerty w okolicy, ale nigdy ich nie ‘spotkałam’. Aż do dziś.
Zapamiętam ten dzień na zawsze. Ale najpierw…
- Co ty robisz? - spytała Kate kiedy wyjęłam telefon i zaczęłam coś w nim pisać.
- Zaczekaj.
-> Martyny Tweet <-
OMFN. Właśnie spotkałam @NathanTheWanted! Pocałował mnie w policzek!
*umarłam* <3 xxx ;)
Skończyłam, wysłałam i pokazałam dziewczynom.
- Ale my spotkałyśmy ich wszystkich…- zastanowiła się Al, więc dopisałam coś jeszcze- No
teraz dobrze.
-> Martyny Tweet <-
Spotkałam dziś @TheWantedMusic w #SweetCoffeens! Kocham was, chłopcy. <3 xxx
- Wracajmy już do domu, musisz się przebrać.
- Ok, Kate. Chodźmy. - I kiedy ruszyłam się z miejsca zauważyłam czarną czapkę w gwiazdki
Natha. Musiał ją zapomnieć. Podniosłam ją i… założyłam. No co? Chyba każda fanka
chciałaby ponosić jedną z jego czapek.
- To Nathana? Oddasz mu ją?- spytała Victoria
- Jasne tylko nie mam jego nr.
- Napisz mu Tweeta. Może przeczyta.
- Wątpię… - i właśnie poczułam wibracje telefonu.
-> SMS od nieznanego nr <-
Hey, śliczna! Straszne mi głupio, ale zostawiłem w kawiarni moją czapkę. Jesteś tam
może jeszcze? Nath xxx
- To od Nathana! Właśnie zauważył, że ją zostawił…
-> Martyny SMS <-
Hey! ;) Właśnie się zastanawiałam jak ci ją oddać. Nie bój się, jest ze mną bezpieczna. M.
xxx
-> Natha SMS <-
Dzięki Bogu! To może spotkamy się jutro? Dzisiaj już nie dam rady - mnóstwo pracy.
Sweet Coffeens o 11:00? Nath ;*** xxx
-> Martyny SMS <-
Pasuje mi idealnie! M. xxx
- Dziewczyny, umówiłam się z nim tutaj jutro na 11:00!
- To randka?!- wykrzyknęły wszystkie chórem.
- Niee… On chce tylko swoją czapkę z powrotem.
-> Natha SMS <-
Świetnie! W końcu jeszcze nie postawiłem ci tej kawy. ;) Do jutra, śliczna. Nath xxx
- Chyba zaraz znowu umrę!
- Czemu? - Zdziwiła się Ally.
- To już trzeci raz kiedy Nathan Sykes nazwał mnie ‘Lovely’!
- Szczęściara!
- Chyba nie zasnę dzisiaj.
*** Następny dzień 8:30***
- Hey, laski! Cholera, nie uwierzycie jaki miałam boski sen!
- The Wanted rzuciło w ciebie czapką, Nath cie pocałował i umówił się z tobą na randkę? -
wypaliła Vicky - To nie był sen, głupku.
-Serio? Wow.
- Śniadanie za 15 min! - doszło do mnie z kuchni.
- Oki, Kate. Przejrzę tylko Twittera… OMFN!
->Natha Tweet <-
Dziś poznałem niesamowitą dziewczynę. Martyna, opiekuj się dobrze moją czapką.
Widzimy się jutro. xxx
- Odpisz mu! - rozkazała wręcz ledwo co przybyła do salonu Alice.
-> Martyny Tweet <-
@NathanTheWanted Nic jej nie jest ;) do zobaczenia. ;) xxx
-> Martyny Tweet <-
@NathanTheWanted Aww… I dzięki za komplement, ale to ty jesteś niesamowity <3
xxx
- Jakie to słodkie… Aaa! Widzicie to!?
-> Sivy Tweet <-
#SweetCoffeens, czapka @NathanTheWanted i Alice… ;)
- Podobasz mu sie!
- A ty Nathowi! Aaa! - I zaczęłyśmy skakać w uścisku ze szczęścia.
- Hey! Chcecie zniszczyć laptopa? - skarciła nas Vicky - I może tak mu coś napisze, co Al?
- Już, już.
->Alice Tweet <-
@SivaTheWanted Ja też dobrze to wspominam ;) xxx
- Aww…
-> Natha Tweet <-
Morrrrnin! Nie mogę doczekać się dzisiejszej randki z @MAliceSykesTW <3 xxx
#SoExited !
- Aaa! Powiedział, że to randka! I mnie follow’uje. Albo to sen, albo jestem cholerną
szczęściarą.
- To drugie, skarbie, to drugie. Spójrz tylko co jest pierwsze WorldWild Trendin.
#NathanHasGF I ile osób o tobie teraz mówi.
- O. Ja. Wale. 0_0 :O
Nath’s POV
- Co ja zrobiłem? Chłopaki, spójrzcie tylko na to. - powiedziałem i wskazałem na ekran
komputera.
- Wow! Wszyscy o was teraz gadają, a nawet jeszcze ze sobą nie chodzicie. - zdziwił się Max.
-> Random Tweets <-
Jeśli ta cała @MAliceSykesTW skrzywdzi naszego BabyNatha to ją zabije!
@MAliceSykesTW ? Kim ona w ogóle jest?! :O
@NathanTheWanted @MAliceSykesTW Nath cieszę się, że kogoś sobie znalazłeś.
Szczęścia życzę. xxx
- Na szczęście nie wszystkie są niemiłe. - próbował mnie pocieszyć Jay - Miejmy nadzieję, że
to szybko ucichnie.
- Taa… Oby. O kurde! Muszę się zacząć szykować.
***10:55***
Cholera, zaraz się spóźnię! Oby tylko nie czekała za długo.
-> Natha SMS <-
Hey, jesteś już może na miejscu? Nath xxx
-> Martyny SMS <-
Właśnie dochodzę ;) M. xxx
-> Natha SMS <-
OK. To czekam na tarasie, jest całkiem ładna pogoda. Nath xxx
Dzięki Bogu, pomyślałem. Nie chce robić na niej złego wrażenia na pierwszej randce.
Ledwo usiadłem, a ona już pojawiła się przy wejściu. Jaka ona piękna! Miała na sobie
lawendową zwiewną sukienkę sięgająca jej trochę powyżej kolan, białe sandałki na koturnie i
delikatny makijaż. A jej długie brązowe włosy okalające głowę idealnie kontrastowały z bladą
cerą i błękitnymi oczami.
Poczułem się głupio, że sam założyłem zwykłe czarne jeansy i biały T-shirt. Byliśmy jak z
dwóch różnych bajek.
- Hey, śliczna! Wyglądasz niesamowicie. - powiedziałem i pocałowałem ją w policzek na
powitanie, na co się uroczo zarumieniła.
- Dzięki. Ty za to wyglądasz bardzo przystojnie.
Oh chyba się zakochałem w tym uśmiechu.
Martyna’s POV
Tego jak wygląda Nath nie da się opisać. Postawił na swój ulubiony luźny styl, a ja jak ta
głupia ubrałam się w kieckę. Cóż, przynajmniej wyglądał na kogoś pod wrażeniem. I jeszcze
te komplementy.
Niestety kelner przerwał moje rozważania.
- Dzień dobry, oto pańskie karty. Czy mogę zaproponować coś do picia?
Boże, ten koleś mnie przeraża. Lampi się na mnie jak na kawał mięsa. Na szczęście Nathan
wyczuł sytuację i postanowił dać mu do zrozumienia, że jestem zajęta.
- M., kochanie? Co dla ciebie? - spytał słodkim głosem.
- Emm… Może Latte waniliowe z czekoladą i podwójną pianką?
- Dobrze, więc poprosimy to dwa razy.
Gościu nie wyglądał na zadowolonego, ale zapisał co powiedziałam, oznajmił, że zaraz wraca
i już go nie było.
- OMG Nath, dzięki! Ten koleś już chyba zaczął rozbierać mnie wzrokiem.
- Żartujesz? Myślałem, że zaraz tak mu dokopię za to lampienie się, że będą musieli go do
szpitala zabrać. - mówił poważnie, ale i tak zachichotałam. Po chwili już śmialiśmy się w
najlepsze. I fakt, Nathan Sykes był o mnie zazdrosny!
- Oh byłabym zapomniała… Twoja czapka. - i podałam mu jego własność.
- Dzięki.
Sięgnął ponad stołem i kiedy jego palce musnęły moich poczułam kopnięcie prądu i ciepło.
- Przepraszam! To nie specjalnie. - spłoszył się trochę i jak zwykle było mu przykro.
- To nic takiego. Coś mi to przypomina właściwie.
- Co takiego? - zaciekawił się
- ‘Zmierzch’!
- Lubisz ten film?
- Żartujesz? Kocham! I jestem dumną członkinią TeamEdward. - nic nie poradzę na to, że
oboje znowu się zaśmialiśmy.
- Proszę, oto państwa Latte. Czy mogę przyjąć już zamówienie? - jejku, ten koleś wyrósł z
nikąd.
- Emmy?
- Hmm… Dla mnie może…- cholera nie jestem głodna, postawie na słodycze - tą wielką
muffinkę w polewie czekoladowej.
- Dobrze. A dla pana?
- To ciasto ‘Mars’.
- Zaraz wracam.
- Yay! To zabrzmiało jak groźba.
- Nath! Mówiłam ci już, że jesteś cholernie zabawny?
- Niee… A ja ci, że masz przepiękny uśmiech?
- Serio? Dziękuje, to miłe. - Boże on sprawia, że brak mi tchu.
I tak rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym śmiejąc się bez ustanku, aż nie wiem kiedy wybiła
13:00.
- Wow! Siedzimy tu już dwie godziny. Może chcesz się ze mną przejść? Mogę cię
odprowadzić do domu i w ogóle.
- Tak, byłoby miło z twojej strony. Spacer brzmi nieźle.
- Hey! #Nicely to mój tekst!
- Wiem, ale go lubię.
- Zaczekaj tylko pójdę zapłacić, bo nigdzie nie widzę tego dziwnego kelnera.
- Jasne.
Kiedy odszedł miałam chwilę czasu na przemyślenia. Nath okazał się jeszcze bardziej
cudowny, niż myślałam. Mamy ze sobą tyle wspólnego! Oboje boimy się kolejek górskich -
tyle, że ja lubię tą adrenalinę… Nie wiedziałam, że mogę się w nim jeszcze bardziej zakochać.
OK. Wcześniej go nie ‘znałam’, ale teraz czuję więź między nami… Jakąś chemię. On się
uśmiecha, ja się rumienię i zagląda mi tak głęboko w oczy… Jak gdyby badał dno mojej duszy.
A oczy miał jak z bajki. Takie błękitne w tym wyjątkowo mocnym słońcu.
Właściwie to jest strasznie gorąco i słonecznie jak na środek maja. Ale nie mam czasu się nad
tym głowić, bo mój anioł właśnie wrócił. Gdy tylko mnie ujrzał na jego zamyślonej twarzy
znów zalśnił oszałamiający uśmiech. Wydaje się, że on też coś do mnie czuje choć to
niedorzeczne.
- I jak, piękna? Gotowa na mały spacer?
I podał mi smukłą dłoń o palcach pianisty by pomóc mi wstać. Błysnęłam zębami i przyjęłam
tą miłą dżentelmeńską usługę.
- Oczywiście.
Idąc w dół aleją trzymaliśmy się za ręce. Czy to nie urocze?
- Opowiedz mi coś więcej o byciu gwiazdą.
- Dobrze, ale pod warunkiem, że ty opowiesz mi o twoich studiach i przyjaciółkach.
- Umowa stoi.
- Więc chłopców poznałem na castingu. Od razu się polubiliśmy, w końcu łączy nas miłość do
muzyki i poczucie humoru. Szybko się zaprzyjaźniliśmy i postanowiliśmy zamieszkać razem.
Głównie dla wygody, no wiesz, bliżej do pracy. A potem to sam nie wiem kiedy to się tak
rozkręciło. Od czasu All Time Low ciągle mamy jakieś wyjazdy, trasy i jeszcze więcej pracy
nad nowymi single’ami. Chyba sama widzisz jak jesteśmy zabiegani. Bycie gwiazdą jest
całkiem fajne, ale strasznie męczące. Wszędzie tłumy fanek gotowe mnie wykończyć wręcz
byle by ze mną porozmawiać. - Kiedy to mówił ujrzałam pewien smutek w jego oczach. Nie
chce żeby był smutny. Odruchowo złapałam mocniej jego rękę dla otuchy i oparłam się na
jego ramieniu. Spojrzał na mnie z uśmiechem i objął. To było takie naturalne.
Szliśmy przez chwilę w ciszy, kiedy o czymś sobie nie przypomniał.
- Opowiedziałem ci trochę o byciu mną… Teraz twoja kolej.
- Ok. choć moja historia nie jest tak ekscytująca. Moi rodzice bardzo młodo się pobrali i
wyjechali z Polski w pogoni za pracą. Dwa lata później urodziłam się ja. Rodzinę odwiedzamy
tylko w święta i to nie zawsze. Nie bardzo ich znam więc nie mam za czym tęsknić. W
podstawówce poznałam Kate, a Alice i Vicky mieszkały przy tej samej ulicy. Połączyło nas
zamiłowanie teatrem. Stąd pomysł na studia w Drama Arts Academy. Ja dodatkowo tańczę i
staram się śpiewać. Victoria niesamowicie gra na gitarze, Al od dziecka jest zakochana w
perkusji i reżyserii, a Kate ciągnie drugi fakultet na wydziale plastycznym. Miałyśmy nawet
plan by założyć zespół LovelyDevils, ale jestem zbyt nieśmiała by robić za główny wokal.
- Nie wierzę! Ale kontynuuj dalej. Wspominałaś, że piszesz… Piosenki?
- Nie, tylko wiersze i krótkie opowiadania. Piosenki mi nigdy nie wychodziły.
- I co? To wszystko? Żadnych marzeń? A może chcesz mi powiedzieć coś o swojej obsesji?
- Hey! - walnęłam go w ramię wolną ręką, czyli tą, którą nie ściskałam wciąż jego dłoni.
- Żartuje przecież.
- Właściwie to chętnie bym ci opowiedziała coś, ale jesteśmy na miejscu. Tu mieszkam-
wskazałam na jeden z domów szeregowych, przy których staliśmy - Zaprosiłabym cię do
środka, ale sam rozumiesz, dziewczyny. I w ogóle.
- Trudno chyba musimy się pożegnać.
Zdjął już ze mnie ramię, spojrzał głęboko w oczy, pogładził po kompletnie zaróżowionym
policzku i jakby szukał przyzwolenia. Ja natychmiastowo uniosłam głowę jeszcze trochę do
góry. On był już pewien, że nie mam nic przeciwko więc pochylił się do mnie i po wieczności
złożył delikatny, ale zarazem pełen słodyczy pocałunek na moich rozedrganych wargach.
Uczucie było jakby trwał on wieczność, jak gdyby wszystko dookoła zwolniło. Sama nie wiem
kiedy zamknęłam oczy.
Kiedy już zakończył tą cudowną pieszczotę, oparł swoje czoło o moje i – tak jak i ja – powoli
rozchylił powieki.
- Wow! Dziękuję. Za ten najcudowniejszy jak dotąd dla mnie pocałunek, piękna.
- To ja dziękuję. - Ucałował mnie jeszcze w czubek głowy i odszedł.
Nie wiem ile tam tak stałam oniemiała. Nathan James Sykes mnie pocałował! Tak serialnie.
Aż w końcu dziewczyny mnie zauważyły i wyszły po mnie.
- Emmy, jak było? Czemu stoisz na dworze? - Zdziwiła się Ally.
- Pocałował mnie. - To wszystko co byłam w stanie powiedzieć. I zaczęły się piski
podniecenia. Ja też do nich dołączyłam. Weszłyśmy do środka i już im opowiedziałam
szczegóły kiedy zadzwonił mój telefon.
‘Glad You Came’ – to Nath!
- Tak? - spytałam po odebraniu połączenia.
- Martyna, co robisz dzisiaj wieczorem? - spytał tajemniczym głosem.
- Emm… Z dziewczynami planowałyśmy jakiś mały maraton filmowy… Czemu pytasz? - nie
miałam pojęcia do czego pił.
- A co wy na to żeby iść z nami na imprezę do MC Club? Poznacie Lizz, narzeczoną Jaya i w
ogóle.
- Yyy… - Dziewczyny machały głowami ochoczo - Jasne!
- Wpadniemy po was o 20:00. Pa, skarbie!
- Pa.
…
Chap 3
- Hand you another drink, drink it if you can –
Nath’s POV
- Koleś ile ty w łazience siedzisz?!- wydarł się na mnie Tom.
- Tyle ile trzeba. Która godzina?
- 19:45
- Co?! Chyba nie chcecie się spóźnić po dziewczyny?
- No to czego tyle się stroisz?- wypominał mi Seev.
- Odezwał się, Siva Diva.
- Chodźcie już lepiej do samochodów, a nie.
- Tak jest, tatusiu. – zażartowałem sobie jeszcze z Maxa i wyszedłem.
Wszystko mam, chyba nawet zdążę. Świetnie!
Może to trochę szybko, ale tak bardzo chciałem ją znowu zobaczyć, przekonać się na własnej
skórze, że to jednak nie sen.
Pędziłem moim Lamborghini ile tylko się dało byle by być na czas. Mam tylko nadzieję, że
chłopcy się nie spóźnią. Dopiero pod domem dziewczyny doszło do mnie, że będę musiał być
kierowcą. Cholera! Wysiadłem z auta i szybkim krokiem doszedłem do drzwi. Sekunda
zastanowienia i postanowiłem zapukać. Usłyszałem jakiś pisk i ujrzałem Emo blondynkę –
Vicky.
- Hey! Martyna jest już prawie gotowa, wejdź.
- Cześć.
- A gdzie reszta?- odezwała się Kate. Wszystkie były wystrojone, ale nie miałem głowy by się
im przyglądać. Jeszcze nie zamknąłem za sobą drzwi, a Pecker Parker ładował się do środka.
- Witam piękne panie. Victorio, wyglądasz nadzwyczaj olśniewająco! To aż powinno być
nielegalne.
- Dziękuję, Tomasie. Ty również jesteś bardzo przystojny.
Max i Seev także omplementowali dziewczyny, kiedy schodami zeszła istna królowa seksu.
Miała na sobie krótką czerwoną sukienkę z szerokim zamkiem przechodzącym przez cały tył,
czarne rajstopy, czarne szpilki z czerwonymi spodami, mnóstwo dodatków, małą czarną
skurzaną torebkę, ciemny makijaż i włosy, które były tak natapirowane, że przypominała
dziką kotkę. Tak, oficjalnie to jest mój ideał kobiety – anioł za dnia, królowa piekła w nocy.
- Hey, chłopcy! Nathan. - Patrząc na mnie uśmiechnęła się jeszcze szerzej – Jak zwykle,
świetny strój! I oczywiście czapka… Tylko jej nie zgub.
- Nie martw się o to. Martyna, Wow! Wyglądasz… Wow.
Podeszła do mnie i się uroczo zaśmiała.
- Heh, dzięki. Ty też.
- Właściwie to wyglądasz bardzo seksownie – wyszeptałem jej do ucha niskim głosem na co
się zarumieniła. Objąłem ją by nie odsunęła się ode mnie ani na krok.
W tym momencie wszedł Jay ze swoja narzeczoną.
- Cześć wam! Dziewczyny, to jest Elisabeth. Lizzy to są Kate, Alice, Martyna i Victoria.
- Miło was poznać, naprawdę.
- To samo! Zawsze chciałam cię spotkać! Tobie jako jedynej udało się zdobyć jednego z The
Wanted. Jesteś dla mnie wzorem do naśladowania – wyznał mój anioł i uścisnął jej rękę… Bo
tylko na to pozwoliła jej pozycja w jakiej ją trzymałem.
- Powiedziała laska, która usidliła BabyNatha. Haha!- zaśmiała się przyjaźnie Lizz.
- Ja go wcale… - ale nie pozwoliłem jej skończyć, bo przytuliłem ją jeszcze mocniej i
ucałowałem w czubek głowy – A może jednak… - wyszeptała z uśmiechem. Yep! Była cała
czerwona na twarzy.
- Wiesz, cholernie uroczo się rumienisz. – wyszeptałem jej znowu do ucha i pogładziłem po
policzku. Ona tylko spojrzała mi głęboko w oczy z iskierkami radości.
Martyna’s POV
Holy crap! To się nie dzieje naprawdę. On jest taki cudowny. Czuję się przy nim jak w niebie,
jakbyśmy znali się od zawsze. Choć muszę przyznać, że te czułości trochę mnie przerażają.
Mam na myśli, przecież znamy się tylko dwa dni… Wszystko dzieje się tak szybko. Ale
pieprzyć to! Wreszcie żyję i mam zamiar to wykorzystać. Kiedy tak spoglądam w te niebiesko-
zielone oczy widzę w nich tyle czułości, radości i… Może oszalałam, ale widzę w nich miłość.
- Oj tak! Masz go i to jak! Haha. Mój JayBird też był taki romantyczny jak się poznaliśmy. –
ledwo usłyszałam co mówi Lizzy.
- A teraz to nie jestem?
- Nie tak jak kiedyś, kochanie.
- Cóż to musi się zmienić w takim razie.
- Ok.! Trochę dużo tu romantyzmu, a ja jeszcze nic nie piłem. Ruszać tyłki! – zażądał Tom.
Posłuchaliśmy go i zaczęliśmy pakować się do aut.
Oto jak się podzieliliśmy:
-> Ja, Nath, Alice, Seev
-> Vicky, TomTom, Kate, Max
-> Elisabeth, Jay
Po 15 min Byliśmy już na parkingu prestiżowego klubu. Czytałam, że żeby się tu dostać trzeba
czekać miesiącami. Nathan wyszedł pierwszy kiedy ja mocowałam się z pasami. BTW,
cholernie szybko jeździ jak na kogoś kto niedawno dostał prawko. Więc kiedy odpięłam już to
dziadostwo mój anioł otworzył uprzejmie moje drzwi i podał pomocną dłoń. Uśmiechnęłam
się i wypaliłam tylko ‘Dzięki’.
Kolejka do wejścia była ogromna. ;D Ale chłopcy się tym nie przejmowali i ruszyli prosto do
podwójnych drzwi olewając ludzi i wszystkie aksamitne liny. Zatrzymali się dopiero przy
bramce. Ochroniarz tylko spojrzał na nas i się uśmiechnął.
- The Wanted! Witamy ponownie!
- Siema, Jake! Jak leci?- przywitał się Max.
- Wszystko po staremu. Rozumiem, że te piękne damy to wasi goście.
- Nie inaczej. – to mówiąc objął delikatnie Kate. Ta tylko się wyszczerzyłam w radości.
- Proszę, wejdźcie! Dopilnuję byście dostali najlepszą lożę w VIP strefie. – i otworzył nam
‘bramkę’.
- Dzięki, stary!- poklepał go Tom i weszliśmy.
- Wow! To miejsce jest…
- Wiem! – zaśmiał się FlyBoy z mojej reakcji.
Znaleźliśmy się w wielkiej nowoczesnej Sali. Wszystko utrzymane w czerni i czerwieni, nawet
kolorowe światła idealnie się zgrywały. Jakiś inny napakowany koleś – menager jak się potem
dowiedziałam – poprowadził nas do wielkiej sofy. Oczywiście skórzanej.
- MC Club, jak się bawicie?! – zawył DJ kiedy skończył się tymczasowy utwór. Wszyscy obecni
krzyknęli bliżej nieokreślone ‘Woo!’ – Świetnie! Teraz dla naszych specjalnych gości… Glad
You Came! – nie wiedziałam, że można tak głośno piszczeć w klubie – The Wanted, miłej
zabawy!
- Już wszyscy wiedzą, że tu jesteście. – zażartowała Vicky.
- Mniej śmiania, więcej tańczenia, mała! – powiedział Tom i zaciągnął ją na parkiet. A my
poszliśmy ich śladem.
To była dopiero zabawa! Zawsze kochałam imprezy, ale rzadko na nich bywałam. Chłopcy
postanowili, że będziemy wracać taksówkami, więc wszyscy dali w palnik. Zaczęłam mieszać
naprawdę dużo różnych alkoholi. I czułam, że jestem zalana jak nigdy.
- Kotku, zatańczmy. – wyszeptał mi do ucha Nath kiedy kończyłam mój Sex On The Beach. To
mój ulubiony drink. Kiedy to mówił jego ramiona trzymały silnie moją talie.
- Ok.
I ruszyliśmy na środek parkietu. Alice z Sivą również tam byli. Hahaha ona w ogóle nie umie
się ruszać ;P Na moich ustach wyrósł cwany uśmieszek kiedy z głośników zaczęło
wydobywać się ‘Dirty’ Agilery. Zaczęliśmy się poruszać w rytm muzyki. Moje ruchy były
bardzo odważne, ale jemu to odpowiadało. Nagle odwrócił mnie przodem do siebie,
przycisnął do klatki piersiowej i zaczął desperacko całować. Alkohol w moich żyłach przejął
całą kontrolę. Oderwałam się od niego, złapałam za dłoń i pociągnęłam w stronę łazienek. W
ciemnym korytarzu Nathan popchnął mnie na ścianę i zaczął składać pocałunki na mojej szyi.
Jego ręka powędrowała na moje prawe udo, pociągnęła za nie i zaczęła ‘badania’. Wplotłam
palce w jego aksamitne włosy, westchnęłam i pociągnęłam by ponowić pocałunek. Nasze
języki były jak dzikie, ciała pragnęły więcej. Mogłam poczuć, jak spodnie zaczynają opinać się
na Nathie.
Przez głowę przeleciało mi ‘Jak na kogoś kto dzisiaj po raz pierwszy się całował to nieźle mi
idzie’. I wtedy trochę oprzytomniałam. Nathan wyczuł, że przestałam się starać i sam się
zatrzymał.
Spojrzał mi w oczy i puścił moja nogę.
- Przepraszam. Trochę mnie poniosło. Chyba za dużo dzisiaj wypiłem. – było widać, że jest
mu głupio.
- Nic się nie stało. Nie byłam wcale taka niewinna. I fakt, to ja cię tu zaciągnęłam, pamiętasz?
- Heh no tak. – zaśmiał się zakłopotany i przejechał ręką po swoich idealnie nieidealnych
włosach.
- Ja po prostu… to… Ty jesteś moim pierwszym. W ogóle. – sama nie wiem czemu z tym
wypaliłam.
- Naprawdę? Ty nigdy… nawet się nie całowałaś? – wyglądał na zaskoczonego i tak jakby
niedowierzał.
- Yep!
- Cóż w takim razie jestem zaszczycony. Ale to również oznacza, że to musi być dla ciebie
jeszcze większy pośpiech niż dla mnie.
- Nic mi nie jest. Poza tym… Zawsze marzyłam o #SexyTimeWithSykes ;P
- Oh SexyTime! Haha
Po tym ‘wszystkim’ potańczyliśmy jeszcze i stwierdziliśmy, że czas się zbierać.
- Kate! Złaź z tego stołu! Zostaw tą bluzkę! – Max chyba zrobił się zazdrosny, że jacyś faceci
jej kibicowali.
Wszystko było bardzo dzikie. Vicky i Tom… Hmm… Chyba postawili na bliższe poznanie na
sofie. ;D Alice z Sivą ciągle tańczyli, co nie wychodziło im za dobrze. Maxowi jakoś udało się
ściągnąć Kate z tego przeklętego stołu, a Jay i Lizz… No właśnie. Gdzie oni są?
- A tamtych gdzie wcięło?- spytał Nath ‘ojca’ grupy.
- Poszli do samochodu. – odparł z cwanym uśmieszkiem, ale szybko się opanował, bo moja
przyjaciółka zaczęła mu się wyrywać by dokończyć swój mały pokaz.
- Ludzie, spadamy! – wydarł się Nathan i ściągnął zalanego w dechę Toma z blondynki.
Po jakiś 20 min udało nam się wszystkim pożegnać i zapakować do czekających już czarnych
taxi. Rano wszyscy będą mieli niezłego kaca.
…
Chap 4
- I just want you for the weekend -
Martyna’s POV
Minęły dwa tygodnie jak dwa dni. Ja i Nath nieoficjalnie byliśmy parą. Nie miałam dużo
czasu by przeglądać Twittera, ale wiem, że utworzyło się całkiem spore grono moich anty-
fanów. To przykre, ale mało mnie to teraz obchodzi. Dlaczego? Bo kocham Nathana i zrobię
dla niego wszystko, poświęcę wszystko by z nim być. I jestem pewna w 100% moich uczuć.
Właśnie jesteśmy w mieszkaniu chłopaków. Tylko ja i on. Reszta poszła na kręgle. Zdziwiłam
się na widok romantycznej kolacji przy świecach jaką przygotował dla nas Nath. Na początku
pomyślałam, że ktoś go wyręczył w kuchni i tylko udaje, że sam wszystko zrobił, ale potem
podał pierwsze danie i wiedziałam, że coś takiego tylko on mógł przyrządzić. Szpinak z
batonikami toffi.
- Haha! Mmm… Co za wytworna kolacja, panie Sykes. – zaśmiałam się kiedy nalewał nam
czerwone wino.
- Dziękuję za wyrazy uznania. :D Półsłodkie, pani ulubione, panno Parker.
- Mmm… Pyszne! Pamiętałeś?
- Ależ oczywiście. – udał obrażonego – Hmm… swoją drogą to niezły zbieg okoliczności, że
nazywasz się tak samo jak TomTom.
- Tak właściwie to moi rodzice nazywali się Prus, ale zmienili nazwisko tuż po przeprowadzce
do Londynu.
Rozmawialiśmy, śmialiśmy się przez bliżej nieokreślony okres (Nieokreślony okres? Huh?)
czasu. W końcu Nathan poszedł po deser – przepyszne lody waniliowo-czekoladowo-
cappucino-toffi – i moje ulubione latte. Heh. Zamówił nam kawę z tamtej knajpki ‘Sweet
Coffeens’. Zapamiętał wszystko idealnie.
W środku tego deseru złapał mnie za rękę na stole i spojrzał mi w oczy.
- Martyna?
- Tak, Nathan?
- Wiele razy mówiłem ci jak bardzo jesteś piękna i chyba sama widzisz ile dla mnie znaczysz i
jak na mnie działasz. – zaparło mi dech w piersiach. Nie potrafiłam niczego z siebie
wyksztusić. Jedyne co mogłam to kiwać głową – Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę,
ale jestem w tobie zakochany od momentu kiedy poznaliśmy się w tej kawiarni i z dnia na
dzień kocham cię jeszcze bardziej. … Martyno Hope Destiny Parker, czy uczynisz mi ten
honor i będziesz moją dziewczyną?
Łzy szczęścia zaczęły spływać po moich policzkach. Jeszcze nigdy nie słyszałam czegoś tak
pięknego. Nath widząc moją reakcję podszedł, klęknął przede mną i wolną dłonią starł
nieposłuszne słone krople.
- Czy to znaczy tak? – spytał z małym rozczulonym uśmiechem.
-Tak! – i wtuliłam się w mojego anioła – Oh Nathan, ja też cię kocham, wariacie! – i
uczciliśmy ten idealny moment namiętnym, pełnym miłości i uczuciowości pocałunkiem.
- Mam jeszcze jedno pytanie. – odezwał się brunet po niemal wieczności – Co powiesz na
weekend u moich rodziców? Bardzo chcą cię poznać.
- Brzmi świetnie! Ja też chętnie ich poznam, ale…
- Jakie znowu ale?
- Tylko pod warunkiem, że następny weekend spędzimy u moich rodziców.
- Umowa stoi, skarbie.
*** Następny poranek ***
Nawet nie wiem kiedy zasnęliśmy z Nathem na kanapie podczas oglądaniu kolejnego z kolei
filmu, którego tak naprawdę nie oglądaliśmy. Praktyka czyni mistrza hah ;P Spojrzałam na
komórkę, 8:56. O cholera!
- Nathan! Wstawaj! Musimy się jeszcze spakować i dojechać do Gloucester przed 15. No rusz
ten tyłek, FlyBoy!
- No już, przecież nie śpię! Widzisz? – był strasznie zaspany haha. Właściwie to musze
podkreślić, że śpiący i ledwo co przebudzony Nath to już nie anioł… To normalnie BÓG! Seksu
oczywiście… Nie żebym to sprawdzała…
- Słuchaj! Ja jadę do domu się przygotować, a ty się tu ogarnij, OK?
- No dobra. - przytakną i obserwował mnie kiedy zbierałam się do wyjścia. Jak już byłam
gotowa, wstał i podszedł do mnie – Już za tobą tęsknie, kochanie. Nawet nie wiesz jakie to
niesamowite uczucie budzić się przy tobie. – powiedział i mocno mnie objął w tali więc ja
zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Aww… Ale jesteś słodki. – uśmiechnął się tylko na mój komplement. Potem spojrzał mi
głęboko w oczy.
- Kocham cię, M.
- Ja ciebie też kocham, Nath. – Mmm… mogłabym się do tego przyzwyczaić. Do tych słów i
pocałunków pełnych pasji. No tak, zapomniałam powiedzieć, że właśnie mnie całował na
pożegnanie. Po wieczności oderwaliśmy się od siebie. Jeszcze ostatni całus w czoło od
mojego anioła i wyszłam wreszcie z jego domu. Mmm… Niebo! ;D Z gigantycznym bananem
na twarzy wsiadłam w samochód i ruszyłam w dół ulicy.
Na miejscu czekało na mnie sześcioro osób. Yep! Tom, Max i Seev spali w naszym
mieszkaniu… Zapanowała dziwna krępująca cisza.
- Cóż… Jak się spało z BabyNathem? – spytał dość szyderczo i bezceremonialnie… Tak,
zgadłeś! Pecker Parker.
- A tobie z Emo Vicky? – odpyskowałam i uśmieszek mu zbladł. – Co, aż tak źle było czy nie
wpuściła cię do łóżka? – Victoria zaczęła zabijać mnie wzrokiem. OK. Przesadzam, ale to on
zaczął, a ja naprawdę pokochałam się z nim droczyć.
- Spaliśmy wszyscy w salonie… A ty wciąż nic nie powiedziałaś.- odezwał się Max.
- Dobrze… Też spaliśmy na kanapie… I nie! Nie było żadnego SexyTime, wy perwersi!
- Haha wiedziałem, że to cienias…
- Max! – poskromiła go Kate plaskaczem w tył głowy.
Nath’s POV
Ostatnia noc była najlepszą w moim życiu. Nie myślcie sobie, ze coś robiliśmy! Całowaliśmy
się tylko. Ale miałem bardziej na myśli to, że wreszcie jej powiedziałem co czuję. I okazało
się, że ona też mnie kocha. Czy to nie cudowne? Chyba nikt nie może być teraz szczęśliwszy
ode mnie. I została na noc! No OK to był przypadek, ze zasnęliśmy na tej kanapie, ale to co.
Liczy się, że została. ;D Budzić się z jej głową na piersi… bezcenne. Tak, obudziłem się o wiele
wcześniej i po prostu leżałem i ją obserwowałem ciesząc się tym aniołem – lubię ją tak
nazywać – w moich ramionach. Jest jeszcze piękniejsza – czy to w ogóle możliwe? – kiedy śpi.
I mówi przez sen…
RETROSPEKCJA
Spojrzałem na zegarek. 4:46… Wow jest tak wcześnie, a ja wyspany. A to wszystko przez
moją i tylko moją DZIEWCZYNĘ! Nie wiem jak to możliwe, ale w tych ciemnościach uczę się
każdego milimetru jej ciała na pamięć. Jak jej klatka piersiowa unosi się i opada pod
wpływem oddechu, usta delikatnie są roztwarte i tak słodko przez nie wdycha i wydycha
powietrze. Albo to, że tak ciasno trzyma mnie pasie i nie puszcza przez całą noc. Jak ja ją
uwielbiam!
Nagle uśmiechnęła się przez sen i zadrgały jej wargi.
- Mmm… Nathan… - powiedziała sennym głosem. Oniemiałem i na początku pomyślałem, że
się obudziła, ale ona wciąż spała. Nigdy nie mówiła, że mówi przez sen… ciekawe.
Chwila! Skoro ona śpi, i śni teraz to, to znaczy, że śni o mnie! I się uśmiecha z tego powodu!
;D
- Nathan… Kocham cię.
Aww…
- Ja też cię kocham, skarbie. Jak wariat. – wyszeptałem i pocałowałem ją delikatnie z
uśmiechem na twarzy w czubek głowy.
KONIEC RETROSPEKCJI
Tiaa… Wiem. Jestem cholernym szczęściarzem! :D
No wiec jestem sobie w domu i robie tu taki syf dookoła, że chłopaki mnie zlinczują. Więc
musze wyjść zanim wrócą i to zobaczą. Pakuje się na ten weekend i po prostu nie mogę się
doczekać, aż moi rodzice, siostra i pies poznają Emmy. Kiedy do gazety wyciekły zdjęcia z
naszej randki mama od razu zadzwoniła mówiąc, ze przesadzam z tymi relacjami z fankami.
No to jej powiedziałem, że Martyna to nie jest jakąś tam fanka, i że praktycznie nieoficjalnie
ze sobą chodzimy. Strasznie się ucieszyła, bo od dawna nikogo nie miałem. Kocham moją
rodzina. <3
-> Natha Tweet <-
Ostatnia noc – niezapomniane momenty. Teraz kończę się pakować i jadę po
@MAliceSykesTW . Ten weekend spędzimy w moim kochanym Gloucester z
#SykesFamily #Buzzin
‘TWEET’ i wyszedłem z domu. W aucie znowu usłyszałem jakieś plotki w radiu… Tym razem,
że Tom spotkał się z jakąś tajemniczą blondynką i spędzili ‘miłe chwili’ w kinie… Tą blondynką
oczywiście była Victoria, ale oni o tym nie wiedzą. Ostatnio świat szaleje na naszym i
dziewczyn punkcie. Nie wiem jak Jay i Lizz sobie z tym radzą. :/
Pod domem dziewczyn przestałem o tym myśleć o weszłam bez pytania. No tak mogłem się
domyśleć, że znajdę tu chłopaków. Nawet naszą parę idealną, Jayzzy jak ich nazwała
#TWFanmily.
- Cześć, Nath! W samą porę na lunch. – przywitała mnie Alice niosąc talerz pełen burgerów
do jadalnej części salonu.
- Hey! Emm… A gdzie…? – nie skończyłem pytania, bo przerwał mi krzyk.
- NATHAN!!!
Od razu pobiegłem na górę do JEJ pokoju. Może to dziwne, ale jeszcze nigdy tam nie byłem…
Wszedłem i… Wow! Kiedy na pierwszej randce zaśmiałem się, że ma obsesję dużo się nie
myliłem. Ściany całe zaklejone w naszych – głównie moich – plakatach, na laptopie tapeta ze
mną, pełno jakiś gadżetów, książek… a po środku tego wszystkiego stała on. Ubrana w
czerwone rurki, czarne conversy, czarny T-shirt z TWAT i siwo-czerwoną bluzę z naszym
logiem i ‘Sykes’ na plecach.
- Wow, skarbie. Ale zaszalałaś. Ale to w tobie kocham. Jesteś taka słodka, skromna,
nieśmiała, ale prawdziwie szalona.
- Aww… To takie miłe… Ale nie to mi teraz w głowie. Pomóż mi zapiąć tą walizkę, proszę. I
przepraszam, że tak się wydarłam na ciebie jak przyjechałeś. Po prostu nie chcę mi się
wysłuchiwać tych głupich docinków chłopaków. – byłem w trakcie walki z zamkiem kiedy aż
mnie zacięło to co powiedziała M.
- Że co?! Co oni ci mówili? – wkurzyłem się nie na żarty. Co oni sobie myślą?
- Żartowali non stop o tym, że spałam u was w domu więc odpyskowałam, ze oni przecież też
tu zostali na noc wczoraj i zamknęłam się w swoim pokoju. … To w sumie nic takiego. Trochę
jestem przewrażliwiona.
Podszedłem do niej, objąłem ją w tali jedną ręką, drugą położyłem na zaróżowionym policzku
i spojrzałem w oczy, by sprawdzić czy mówi prawdę. Jest świetną aktorką, ale w jej oczach
mogłem widzieć czy kłamie, czy nie.
- Jesteś pewna, że wszystko OK?
- Tak. – rozchmurzyła się, wspięła szybko na palce i dała mi słodkiego buziaka.
Skoro powiedziała, że jest dobrze to odpuściłem. Zabraliśmy wszystkie jej rzeczy i zeszliśmy
coś zjeść. Na szczęście obyło się bez docinków i po jakichś 45 minutach pożegnaliśmy się ze
wszystkimi i ruszyliśmy w drogę do mojego rodzinnego miasta. Ostatni raz tam byłem w
marcu, zaraz po trasie… Stęskniłem się już.
W aucie śmialiśmy się, rozmawialiśmy o głupotach i śpiewaliśmy na całe gardło do tego co
akurat leciało w radiu. To było idealne. Kiedy minęliśmy znak mówiący, że jesteśmy już w
Gloucester Emmy zaczęła się denerwować.
- A co jeśli mnie nie polubią? W co ja się w ogóle ubrałam?! To wszystko przez te sprzeczki z
rana z chłopakami. Byłam taka zła, ze nie myślałam co na siebie zakładam. A teraz już nie ma
czasu… A może zatrzymasz się gdzieś, a ja się przebiorę? – rozgadała się na całego.
- Spokojnie, kochanie. – położyłem jej rękę na kolanie by trochę ją uspokoić. – Na pewno cię
pokochają! Jesteś niesamowita i oni to także dostrzegą.
- Tak? Aww… Nath! Kocham cię, wiesz? – powiedziała rozczulona łapiąc mnie za wcześniej
wspomnianą dłoń.
- Wiem. – nie mogłem powstrzymać uśmiechu – A ja ciebie, piękna. – i podniosłem nasze
splecione dłonie do moich ust, by złożyć na wierzchu jej ręki słodkiego całusa.
Na miejscu zaparkowałem przed domem, w którym się wychowałem, wysiadłem i mocno
nabrałem powietrza do płuc.
- Mmm… Nie ma to jak w domu.
- Jak tu miło. Taka przytulna okolica. Trochę przypomina mi to dom moich dziadków. Polska
wygląda oczywiście inaczej, ale mam tutaj takie samo uczucie. Ten zapach rodziny i spokoju.
- Cieszę się, że ci się tu podoba. – powiedziałem stając przed nie i łapiąc za ręce. Już miałem
ją pocałować kiedy drewniane drzwi się i usłyszałem z nich podekscytowany głos mojej
mamy.
- Nafy! Jak ja dawno cię nie widziałam! No choć przywitaj się z matką! – zaśmiałem się tylko i
podszedłem do niej obejmując M. w pasie.
- Cześć, mamo! Ja też się stęskniłem. – i przytuliłem ją mocno. – A to jest właśnie Martyna,
moja dziewczyna. – z dumą podkreśliłem fakt, że oficjalnie myła MOJA i tylko MOJA.
- Miło mi panią poznać, pani Sykes! – wyciągnęła do niej dłoń, ale moja rodzicielka miała inny
plan i uściskała ochoczo brunetkę.
- Tak się cieszę, że cię wreszcie poznałam, kochanie! Nath mówił, że jesteś piękna, ale nie
myślałam, że na żywo możesz być jeszcze bardziej urocza.
- Dziękuję. – Ohh… i ten słodki rumieniec. Mmm… - Na żywo?
- No tak! Widziałam wcześniej wasze wspólne zdjęcie z gazecie.
Martyna’s POV
Gazecie?! Co do?!
- Ohh jaka ja niegościnna. Wejdźcie proszę do środka, dzieci!
Mama Nathana była przemiła, ale ciągle nie mogę się otrząsnąć po tym co powiedziała. Jaka
gazeta? My, razem w jakiejś gazecie? Jak dobrze, że zrobiłam sobie odwyk od Twittera, bo
tam pewnie o tym huczy jak o śmierci Withney Huston w lutym.
Weszliśmy za blondynką w średnim wzroście do przytulnego salonu. Rozejrzałam się i było tu
pełno zdjęć Natha, jego siostry i rodziców… Wow! Mają nawet zdjęcie psa w ramce na
kominku.
Postanowiłam nie przejmować się plotkami. W końcu mogłam się domyśleć, że tak będzie,
prawda? ‘Dasz radę, M.! Dla Nathana! Twojego CHŁOPAKA, Nathana.’ Mówił do mnie mój
głos w głowie. Często z nim ‘rozmawiam’, szczególnie kiedy pisze. Ale jeszcze nie
zwariowałam! Chyba…
- Twój ojciec powinien nie długo wrócić z pracy, a Jess…
- Naaathaan! – zbiegła po schodach i rzuciła mu się na szyję–kolejna już dzisiaj–blondynka.
Heh swoją drogą to strasznie są do siebie podobni… Prócz włosów oczywiście. ;P – Ohh bój
duży brat wrócił! Tęskniłeś?
- Jasne! – i ją też uściskał. Nie ma co, strasznie zżyta z sobą rodzina. – Jessica to moja
dziewczyna, Martyna, Emmy to moja młodsza siostra, Jess. – przedstawił nas sobie więc
wyciągnęłam do niej rękę.
- Hey, jestem M. Miło mi.
- Mi również. Bo wiesz, Nath to już od dawna…
- Dobra, możemy o tym nie rozmawiać już?!
- Nathan! Nie krzyk na siostrę, proszę. – skarciłam go. A potem złapałam za rękę i spojrzałam
w oczy – Czyżbyś chciał coś ukryć?
- Niee… - zaakcentował E by podkreślić zaprzeczenie – Po prostu to głupie gadać o moich ex z
moją obecną dziewczyna, nie myślisz? Po za tym ten temat obgadaliśmy wczoraj wieczorem,
prawda? – objął mnie ściśle i dość sugestywnie poruszył brwiami.
- Eee… ta racja. Wczoraj… - nagle przypomniało mi się dlaczego zasnęłam na tamtej
przeklętej kanapie i byłam już czerwona jak burak. I pomyśleć, że może mnie do tego
doprowadzić jedynie wspomnienie o obściskiwaniu się z Nathanem Sykes’em na jego sofie.
Przypadkowo ujrzałam kątem oka Jess kiedy zjechałam wzrokiem w dół z zakłopotania.
Wyglądała jakby… miała mnie zabić wzrokiem? O co ty chodzi? Nie całą minutę temu jeszcze
słodko się do mnie uśmiechała, a teraz mnie sztyletuje oczami? :O Postanowiłam nie mówić
tego na razie Nathowi, nie chce mu zepsuć rodzinnego weekendu.
On, jakby nigdy nic, przytulił mnie do siebie i chyba miał wielką ochotę mnie pocałować, ale
jego mama wróciła właśnie z kuchni (Wróciła? A kiedy w ogóle ona wyszła?) z tacą na której
widziałam herbatę i jakieś ciasteczka.
- No to siadajcie i opowiadajcie… Może tak na początek… - ta rodzina chyba lubi sobie
przerywać, bo właśnie w drzwiach wejściowych pojawił, się ciemno włosy mężczyzna w
średnim wieku.
- Witaj, rodzinko! Część, synu! Co tam u ciebie? I kimże jest ta przeurocza dziewczyna, która
pozwala ci się obejmować? – przyznam, że musiałam się zaśmiać. Nie wiedziałam, iż Nath ma
takiego dość zabawnego ojca.
- Hey, tato! – chyba chciał sam do niego podejść i się przywitać uściskiem dłoni, ale
podążyłam zaraz za nim – To Martyna, mówiłem wam już o niej.
- Ah tak! Twoja PRAWIE ALE MOŻNA POWIEDZIEĆ ŻE JUŻ dziewczyna.
- Podkreśliłabym tu JUŻ. Dzień dobry, panie Sykes. Naprawdę jest mi niezmiernie miło
poznać pana i pańską rodzinę. – i potrząsnął delikatnie moją wyciągniętą ręką.
- Mmm… Czyli nie potrzebnie go ośmieszyłem? Cholera! Przyjemność po naszej stronie, ale
proszę mów do mnie po prostu John, dobrze? Pan to takie sztywne.
- Dobrze. :)
- No więc jak próbowałam spytać przed chwilą, gdzie i jak się poznaliście?
I zaczęła się dość długa i zabawna rozmowa, która pociągnęła się aż do samego końca kolacji.
Jako że byliśmy trochę zmęczeni szybko urwaliśmy się do pokoju Natha. Trochę się zdziwiłam
na ten widok. Było w nim pełno zdjęć z jakichś konkursów, występów, masa nagród i nawet
jego identyfikator z castingu do zespołu. Nie myślałam, że jest aż taki sentymentalny.
- No wiec… Mam nadzieje, ze nie przeszkadza ci spanie tu? Bo wiesz, łóżko nie jest
największe…
- Spokojnie, to mi wystarczy w 100% - powiedziałam, podeszłam bliżej do niego, wspięłam
się na palce i wyszeptałam niższym i mam nadzieje uwodzicielskim głosem – Nie jest to co
prawda twoja kanapa, mój samochód na parkingu przed uczelnią czy też ściana w klubie, ale
się nada.
No OK. Może i te wszystkie wspomnienia zawsze poprzestały tylko na całowaniu i
przytulaniu, ale jemu chyba też się podobało to wszystko skoro drgnął na dźwięk mojego
głosu i cicho jękną.
- Hahaha! – musiałam, no po prostu musiałam się zaśmiać.
- To nie jest zabawne, do cholery! – udał wkurzonego i rzucił się ze mną na łóżko. Tam zaczął
mnie całować, a ja w żartach próbowałam mu uciec. I wtedy weszła Jessica.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale mama pyta czy niczego wam nie potrzeba.
Nie wiem czemu, ale czułam się goła. Jakby nas naszła na czymś gorszym… I do tego ciągle
nie wiem dlaczego tak na mnie patrzyła…
- Jess, puka się! – spłoszył się lekko zdenerwowany na siostrę Nath i zszedł ze mnie.
- Przecież przeprosiłam. No cóż skoro aż tak bardzo jesteście zajęci to wyjdę. – udawała
niewiniątko, ale w jej słowach było coś dziwnego. Wyglądała na taką słodką, uroczą
blondynkę, ale charakterem zaczęła mi przypominać wredne laski z liceum, które mi
dokuczały.
Postała jeszcze kilka sekund jakby na coś czekając i wyszła.
- Sorki za nią. Jest jeszcze młoda, a ja nigdy nie zamykałem się z dziewczynami w moim
pokoju, więc może być trochę zazdrosna, tak sądzę.
- Nic się nie stało, w końcu nic nie robiliśmy… - pocieszyłam go siadając wygodnie na łóżku. A
tak przy okazji to… ostatnio dużo myślę o TYCH rzeczach. To wszystko jego winna! ;P I może
ma racje… może ona jest tylko najzwyczajniej w świecie zazdrosna. Gdybym ja miała takiego
brata też bym była.
- A co ty ostatnio taka #DirtyMinded? Huh? – powiedział i zrobił ten sugestywny gest
brwiami.
- To TWOJA wina! Hahaha! – jak pomyślałam, tak powiedziałam. I rzuciłam w niego
poduszką.
- Hey! Hahaha! – znowu się na mnie rzucił, tym razem zaczął mnie łaskotać. Byłam bezsilna
wiec tylko umierałam ze śmiechu.
- Nie! Nathan! Hahaha! Przestań! Hahaha!
- Co mam przestać, kochanie? – dupek miał jeszcze czelność bawić się w niewiniątko jakieś.
- Łaskotać! Hahaha! NATH! PROSZĘ!!! – przestał wiec nie tracąc okazji na zemstę uderzyłam
go pierwszą rzeczą jaka wpadła mi w ręce, książką o Sztuce Gry W Piłkę Nożną (O serio? O
piłce?).
- AAA!!! M.!
Szybki look na to co tam u rodziców
- Jess! – zawołała zatroskana kobieta w średnim wieku głaskająca w rozleniwieniu białego
psa imieniem Harry.
- Tak, mamo?
- Byłaś u nich? Potrzebują czegoś?
- Tak, byłam, ale są trochę zajęci więc w końcu nie wiem czy mają wszystko czego im trzeba.
- Jak to? – zdziwił się mężczyzna w fotelu.
- Tak to. Weszłam do pokoju Natha, a tam on i ta jego dziewczyna całują się… na łóżku…
- Tak?! Mój synek! – ucieszył się dumny z niego.
- John! On jest jeszcze taki młody… A ona jeszcze bardziej. Wyobrażasz sobie Jessicę z jakimś
chłopakiem?
- Nie, ale bez przesady, kochanie. Poza tym oni pewnie nic tam nie…
Nagle przerywa mu krzyk dochodzący z pietra.
- NATH!!! PROSZĘ!
- Yyy… - zdziwiła się pani Sykes.
- AAA!!! M.! - kolejny krzyk, tym razem męski.
- Nie, wcale. Oni nic tam nie robią. – przedrzeźniała męża.
- Cóż miejmy nadzieję, że za jakiś czas Nathan nie przyjdzie do nas z wiadomością, że
będziemy dziadkami.
- No bez przesady! Żeby w domu własnych rodziców? Kiedy wszyscy są i słyszą? I do tego TAK
głośno? Kim ona w ogóle jest?! – oburzyła się Jess.
- O czym ty mówisz, córeczko? – zdziwiła się matka.
- No jak to o czym? Przecież oni się tam teraz…
- Myślę, że twojej matce chodziło o coś innego.
- Aww… No bo wyrwała się niewiadomo skąd… A jak ona go wykorzystuje? No wiecie, żeby
być sławna. Niedoszła aktoreczka… Pewnie myśli, że jak będzie DZIEWCZYNĄ NATHANA
SYKES’A to ktoś jej da angaż. – była strasznie wściekła.
- Myślę, ze jesteś przewrażliwiona. Martyna to bardzo miła dziewczyna. Byłaś tu, słyszałaś
naszą rozmowę. Nie powinnaś jej tak od razu oceniać… Ale z jednym się z tobą zgodzę… To
nie przyzwoite kochać się w domu pełnym ludzi, tym bardziej w towarzystwie rodziny.
Dziękujemy SykesFamily za tą krótką i szczerą rozmowę…
Nath’s POV
Mmm… Mogę się do tego przyzwyczaić. Jej włosy pachną truskawkami… Tak słodko. A
wspomniałem, że nawet piżamę ma ze mną. Haha. To się nazywa fanka ;D Moja szalona,
kochana, fanka.
Spędzając z nią tyle czasu dowiedziałem się kilku niesamowitych rzeczy… Np. kiedy się
denerwuje przygryza wargę i przejeżdża ręką po swojej idealnej fryzurze, naprawdę łatwo się
rumieni, tak uroczo oddycha przez usta kiedy śpi, mówi przez sen, kiedy się śmieje dość
często ląduje na podłodze… Jest tego o wiele więcej, ale może kiedy indziej wam o tym
powiem, bo moja anielica – która ostatnio dość często ma nieczyste myśli i to MOJA WINA
haha – właśnie się mocniej we mnie wtuliła, co oznacza, że pewnie się budzi.
Po jakichś 5 minutach podniosła lekko głowę z mojej gołej – a co będę w koszulce spał? –
piersi i powoli rozchyliła powieki.
- Dzień dobry, śpiąca królewno. – uśmiechnęła się na dźwięk mojego głosu i wspięła odrobiną
na mnie by pocałować mnie delikatnie w usta.
- Dobry. :D
Poprawiłem jej potargane włosy i wyszczerzyłem z rozbawienia.
- Aż tak źle? – spytała podłamana.
- Niee… ty zawsze jesteś piękna, kochanie.
- Mój ty czarusiu… - powiedziała opierając ręce na mojej klatce piersiowej dla wygodniejszej
do rozmowy pozycji i znowu mnie pocałowała – Chociaż nie… Ty jesteś lizusem! Haha Jaki
podlizywator haha ;P
- Ej! Nie śmiej się ze mnie!
Mmm… nie ma to jak przekomarzać się z rana. Powygłupialiśmy się jeszcze trochę i M.
postanowiła pójść do łazienki. Po DOŚĆ DŁUGIM ALE NIE AŻ TAK czasie oboje byliśmy gotowi
by zejść na śniadanie… Dobra, wczesny lunch. Na dole czekała na nas moja mama z dziwnym
wyrazem twarzy. Postawiła na stole w kuchni talerz pełen naleśników i jakieś dodatki do
nich. Zasiedliśmy do jedzenie kiedy postanowiła spytać.
- No więc… Jak się wam spało?
- Emm… Dobrze? – to zabrzmiało jak pytanie, bo nie wiedziałem do czego ona piła.
- Bardzo dobrze, pani S. Łóżko wygodne, dom niesamowicie przytulny, a Nath nawet się nie
rozpychał. – trochę się zaśmiała, ale lekko zakłopotana.
- To dobrze… Chyba… - to ostatnie dodała jakby do siebie – Chociaż nie! Nathan, proszę,
powiedz mi prawdę. Bo ja i twój ojciec chcemy wiedzieć czy któregoś dnia nas nie
zaskoczycie z Martyną… Czy wy się zabezpieczacie?
Emmy zakrztusiła się z wrażenia jedzeniem, ale na szczęście to nie było nic poważnego.
- Yyy… Czy ty nas właśnie spytałaś o nasze życie seksualne? – normalnie niedowierzałem. Od
kiedy moja własna matka wypytuje się mnie o takie sprawy?
- No tak. Ja nie mam nic przeciwko, jesteście dorośli, ale po tym co wczoraj usłyszeliśmy
chciałabym być pewna, że jesteście odpowiedzialni. To poważna sprawa, moi drodzy. Ty
masz studia, a ty karierę. Dziecko może wam to wszystko zaprzepaścić. Poza tym jesteście
jeszcze za młodzi na tworzenie rodziny. Jeszcze sami jesteście dziećmi. – mama zaczęła
histeryzować, wykładać nam o bezpiecznym seksie. Jak my nawet… zaraz co ona
powiedziała? Że co niby usłyszała?
Martyna siedziała z szczęką gdzieś na podłodze i oczami w drugim końcu pokoju.
- Nie musisz się o nas martwić, naprawdę. Bo wiemy jak i co. I nie wiem co wy sobie wczoraj
tak usłyszeliście wczoraj, ale błagam nie każ mi tego mówić na głos…
- Ja wiem, że nie jesteście głupi. Tylko się martwię.
- Mamo, ja jestem prawiczkiem! Powiedziałem to! Zadowolona? – teraz to już obie miały
twarz jak te emotki razem O_O :O
- Emm… Cóż… W takim razie chyba możemy skończyć ten temat…
- Tiaa… - odezwała się wreszcie brunetka.
- Czy ty się właśnie wydarłeś, że…? – wszedł do kuchni tata, a za nim Jess.
- Tak! Koniec rozmowy o tym. Ja i M. musimy już niestety wracać do Londynu.
- A tak. Zajęcia, rozumieją państwo. Muszę się jeszcze przygotować, pouczyć i takie tam.
- No dobrze… Mam tylko nadzieję, że to nie przez tą sytuację. – zaniepokoiła się mama.
- Niee… Już wcześniej planowaliśmy wyjechać około południa. I proszę, możemy zapomnieć o
ROZMOWIE? Tak? No to świetnie.
Skończyliśmy śniadanio-lunch, poszedłem na górę po nasze rzeczy i spakowałem je do auta.
- To był naprawdę mile spędzony czas. Dziękuję, że mnie państwo zaprosili do siebie. –
podziękowała uprzejmie Emmy żegnając się z moją rodziną.
- Ależ nie ma za co. Przyjemność po naszej stronie, kochanie. – powiedziała moja rodzicielka i
przytuliła ją mocno. – Proszę, wpadajcie częściej!
- Będziemy. A teraz wybaczcie, ale musimy już jechać. Pa, rodzinko. Pa Harry! – pożegnałem
się czule z moim kochanym psem, wziąłem dziewczynę (również moją) za rękę i ruszyliśmy
do auta. Odjeżdżając pomachaliśmy im jeszcze i oddaliliśmy się na wschód.
Po chwili ciszy postanowiłem się odezwać.
- No więc… Mówiłem, że cię polubią. – powiedziałem i splotłem nasze dłonie na boku jej
fotela.
- Tiaa… Szkoda tylko, że byli przekonani, iż kochamy się Bóg wie jak głośno… W ich domu… I
to do tego kiedy są na dole i słuchają. – skomentowała, a po chwili zaśmiała się szyderczo –
‘Mamo, jestem prawiczkiem!’ Hahaha! ;P Nie ma co, wielki szacuj za te słowa! Hahaha.
- No naprawdę, bardzo zabawne, Hahaha, boki zrywać, szop by się uśmiał. – oficjalnie jestem
królem sarkazmu.
- Jaki szop? ;D – widać po niej, że już nie może ze śmiechu.
- Weź wyjdź, dziewczyno. ;)
…
Chap 5
- In detention gettin physical -
Martyna’s POV
Dzisiaj #WantedWednesday !!! Aż mam ochotę wyskoczyć z szafy i drzeć się jak głupia heh. ;P
Zajęcia trwają już od paru ładnych godzin… Strasznie się dzisiaj nudzę! Historia Teatru jest
taka denna. I w ogóle nie wiem do czego ona mi się przyda.
Zwykle kiedy się nudzę na jakiejś lekcji wkładam słuchawki i włączam mojego ipoda, ale i tak
uważam by mieć pełne notatki, a dziś… Zaczęłam na legalu oglądać flipy i inne śmieszne
filmiki z chłopakami na YouTube. Dobrze, że notatki robie na laptopie. Tzn na tych
luźniejszych lekcjach, na zajęciach gdzie trzeba dużo pisać robie to ręcznie i dopiero później
przepisuje. Ale kogo to obchodzi… Na pewno nie mnie ;P
Nagle zaczęłam się tak strasznie głośno śmiać i nie potrafiłam się powstrzymać. Oh Boże, mój
brzuch. Chyba zaraz wyląduje na podłodze – co często mi się zdarza.
- Panno Parker! – usłyszałam krzyk profesora Smith’a–starego, łysiejącego faceta, który
chodzi wszędzie z drewnianą laską jak dr House i ciągle nawija o różnicy między teatrem
klasycznym a teatrem szekspirowskim… NUDA!– kiedy z tego wszystkiego wypadły mi
słuchawki – Co jest takie zabawne, że musi pani przerywać mój wykład?! – oho ale się
wkurzył.
- Nic takiego, profesorze Smith. Śmiałam się z tego jak banalny błąd popełniłam pisząc moje
notatki z tego jakże interesującego i wnikliwego wykładu. – i nawet nie użyłam sarkazmu.
- Dość tych żartów, moja droga! Najpierw kompletnie nie uważa pani na moich zajęciach,
następnie przerywa w ich prowadzeniu, a teraz jeszcze się zemnie tak bezczelnie nabija?!
- Ale ja…
- Cisza! Mam dosyć już tej lekceważącej postawy. Była pani moją najlepszą studentką, ale
ostatnio zaczęła sobie pozwalać na zbyt dużo. Będę musiał panią ukarać, panno Parker.
Hmm… Chyba mam idealne zajecie! Posprząta pani cały duży teatr, a dokładniej garderoby i
schowki na dekoracje… A i proszę nie zapomnieć, że pod sceną również przyda się małe
sprzątanie. – że co?! O_O :O No on chyba sobie ze mnie jaja robi. Przecież to mi wieki zajmie,
a dzisiaj Nath ma wolne popołudnie i mieliśmy iść razem ze wszystkimi do kina. No wiecie, w
kupie siła. Świnki kupą! Hahaha ;P Kocham ten tekst.
- No dobrze… - zrobiłam skruszoną minę i przytaknęłam. I tak nic nie zdziałam, ten koleś jest
jak robot bez uczuć.
- Bardzo się cieszę, że się rozumiemy. Teraz może już pani iść i brać się do roboty. I tak już nie
wyniesie pani nic z tej lekcji…
No więc zebrałam swoje rzeczy i wyszłam z sali wykładowej. Zaraz za drzwiami zaczęłam
szukać telefonu w torebce – cena noszenia legginsów – i wybrałam numer mojego skarba.
Odebrał po 3 sygnałach.
- Hey, kochanie! Co tam? – Ohh jaki on słodki. I taki radosny.
- Nathan, słuchaj. Z naszych planów na dzisiejszy wieczór niestety nici. Mam kare i trochę
długo mi ona zajmie.
- Co? Jaka kara? Myślałem, że pani IDEALNA UCZENNICA nigdy nie była w kozie. – ten dupek
się ze mnie śmiał, ale słychać było, że zasmuciłam go wiadomością, że się dzisiaj jednak nie
zobaczymy.
- Hey! To nie jest zabawne. … Oj no śmiałam się i stwierdził, ze go lekceważę to kazał mi
sprzątać szkolny teatr. I fakt, to nie jest moja pierwsza i pewnie nie ostatnia kara.
- Kotku, nie wiedziałem, że z ciebie taki badass… No OK już koniec żartów. Serio aż tak długo
zajmie ci to całe sprzątanie? Nie musimy przecież iść do kina ze wszystkimi. Wystarczy jakaś
kolacja we dwoje, albo spacer chociaż. Emmy, stęskniłem się za tobą jak cholera!
- Ale przecież widzieliśmy się we wtorek rano…
- No właśnie! To już ponad doba. Zdecydowanie za długo.
- Postaram się, ale proszę, nie rezygnuj z dobrej zabawy z chłopakami przeze mnie.
- Nie martw się o to. Kocham cię, mała!
- Ja ciebie też kocham, FlyBoy!
I się rozłączył. Dziwne… Zawsze kiedy TĘSKNI nie możemy skończyć rozmowy przez minimum
40 min.
No trudno… Doszłam już do głównych drzwi od teatru więc…
-> Martyny Tweet <-
#Odsiadka Czekają mnie długie godziny sprzątania teatru… I nici z moich i
@NathanTheWanted planów ;’( #BehindBars #LetMeOutOfHere
Nath’s POV
Jasna cholera! No i wszystko szlak strzelił. Jak zadzwoniła do mnie Martyna byłem właśnie
czesany do kolejnej w tym miesiącu sesji zdjęciowej. Strasznie się ucieszyłem, bo naprawdę
za nią tęsknię, ale to co powiedziała… Myślałem przez chwilę, że sobie ze mnie jaja robi albo
coś. Ale nie. Dzisiaj nie Prima Aprilis, a ona mówiła na serio. Postanowiła zaszaleć i wygłupiać
się na wykładach u jakiegoś sztywniaka.
To nie tak, że jestem na nią zły. Nie mógł bym. Po prostu trochę bardzo się sfrustrowałem.
Ale nagle coś mi zaświtało i się rozłączyłem.
No dobra. Zdradzę wam mój niecny plan. M. będzie całkiem sama, tak? Więc nikt się nie
dowie jeśli, powiedzmy, że KTOŚ z nią tam będzie. ;D
Wpół do trzeciej. Właśnie skończyłem pracę i ruszyłem prosto pod kampus. Na skrzyżowaniu
jednak skręciłem jeszcze do Tesco i chińskiej restauracji żeby COŚ przygotować i byłem na
parkingu. Ale się zdziwi Hehe.
Trochę się zgubiłem na korytarzu, ale w końcu znalazłem tabliczkę z napisem ‘Duża Aula’.
Pchnąłem podwójne drzwi i powoli wszedłem do, ogromnej wręcz jak na szkolny teatr, sali.
Ona stała ma scenie, tańczyła próbując odkurzać podłogę. Na uszach miała słuchawki i nawet
nie zdawała sobie sprawy, że ktoś może ją obserwować. Nagle zaczęła śpiewać. Nie dla
żartów na imprezie czy w aucie. Śpiewała naprawdę na serio. Nasze – czyt. moje i chłopaków
- piosenki! A jej głos… Nie wiedziałem, że jest aż tak świetna. Patrzyłem tak na nią i
słuchałem jakiś czas. Potrafiła śpiewać delikatnie, mocno, głośno, typowo kobieco lub też
niesamowicie nisko. Zastanawiam się czym jeszcze mnie zadziwi.
Wreszcie nie wytrzymałem. Oglądając jak tańczy i to tego jej śpiew. Była jak syrena, jak moja
własna heroina. A ja byłem jak ćpun, który nie potrafi iść na odwyk. I nawet nie ma zamiaru.
Podszedłem do niej i złapałem za biodra od tyłu. Pisnęła, delikatnie podskoczyła i próbowała
się mi wyrwać, ale dzięki Bogu jestem od niej silniejszy.
- Co do?! – wreszcie obejrzała się, szczęka jej opadła gdzieś na podłogę i znowu pisnęła. Tym
razem z podekscytowanie – Nathan! Co ty tu robisz? Mówiłam ci żebyś poszedł ze
wszystkimi, wyszalał się po ciężkim dniu.
- ;D Hey, mała! Powiedzmy, że stwierdziłem, iż siedzenie tu z tobą jest bardziej zabawne niż
kino z 4 parami i ja sam BEZ mojej dziewczyny. No i jak już mówiłem wcześniej, strasznie
tęskniłem za moim kociakiem.
- Hehe jakie nazwy dzisiaj wymyślasz. Czyżbyś chciał mi zasugerować, że jestem niska? –
powiedziała i zarzuciła mi ręce na szyję więc przyciągnąłem ją bliżej do siebie.
- Ależ oczywiście, że nie! Jesteś idealna. Bo w tych swoich szpilkach dalej jesteś trochę niższa
ode mnie. I kocham cię taką jaką jesteś.
- Aww… Serio? – mówiąc to zrobiła taką uroczą minkę aż sam chciałem ‘Aww’ ;)
- No jasne! Jesteś dla mnie idealna. – kiedy to powiedziałem pocałowałem ją dość
sugestywnie w te truskawkowe w smaku–to jej ulubiony owoc–usta – I nieziemsko
smakujesz. – szepnąłem i znowu ją pocałowałem. Raz, drugi i trzeci. Po chwili, która zdawała
by się wiecznością, oderwała jednak ode mnie swoje usta.
- Ale niestety muszę skończyć to całe sprzątanie. No chyba, że chcesz tu zostać do jutra…
- Kusząca propozycja, ale dużo bardziej wolałbym zostać dzisiaj na noc u ciebie. – i
podniosłem jednoznacznie lewą brew.
- Nathan! – krzyknęła i walnęła mnie z otwartej dłoni w ramie.
- Ała! Przecież tak tylko żartuje. … Albo nie. Co by się stało gdybym został? Dziewczyny by się
raczej nie obraziły. Tom jest tam non stop.
- Taa ale Tom i Vicky są trochę na innym poziomie, a ty wiesz co o tym sądzę. – podczas całej
tej rozmowy aż się ode mnie trochę odsunęła.
- Martyna, daj spokój! Czy ja mówi o przechodzeniu na jakiś INNY POZIOM? Nie!
- Ale to sugerujesz, a ja nie jestem …
- Wiem, że nie. Kochanie przestań się wygłupiać. – powiedziałem i jeszcze raz ją przytuliłem –
Przecież wiesz, że mi nie o to chodzi. – pocałowałem ją delikatnie w policzek i po chwili kiedy
spojrzała mi w oczy dodałem – I szczerze mówiąc, ja chyba też jeszcze nie jestem gotowy na
takie ekscesy. Heh może kiedyś pójdziemy razem na pole golfowe rozbić namiot, ale jeszcze
nie teraz. ;p
Nie chciałem tego mówić, ale to była praktycznie kłótnia. Odrobinę mnie to przeraziło, my się
nigdy na serio nie kłócimy. Dla tego musiałem obrócić to trochę w żart.
- Hahaha. No dobra, przekonałeś mnie. – wspięła się szybko na palce, cmoknęła mnie w usta,
potem się schyliła i śmiejąc się w najlepsze podała mi na wysokości twarzy szczotkę – Ale
teraz możesz zacząć od zamiatania pod scena.
- OK. Kurzu, bój się! Bo nadchodzi Nathan James Sykes, twój pogromca.
- Hahaha! ;P
To całe sprzątanie dało mi nieźle w kość. Było zabawnie kiedy zacząłem gonić M. z płynem do
szyb i inne takie, ale to wciąż była ciążka harówa. Minęło jakieś półtora godziny więc
zrobiliśmy sobie przerwę i poszliśmy na scenę gdzie w między czasie kiedy ona się męczyła z
toaletą przygotowałem dla nas mały piknik.
- Nath, ty łosiu! Miałeś mi pomagać! … Co do…?! – weszła na salę scenę i bardzo się zdziwiła
na widok świec itp. Zaskoczyć ją miłą kolacją w teatrze–check ;)
- Podoba się? Bo jak nie to zawsze mogę to wszystko posprzątać i ewentualnie zjeść samemu
później. – heh lubię się z nią droczyć. Martyna podeszła do mnie z miną mówiącą, że jest pod
wrażeniem i objęła mnie za szyję więc przyciągnąłem jej biodra bliżej do siebie.
- Nie, jest idealnie. I plus, jestem trochę głodna.
- To dobrze, bo ja też. Heh. – zacząłem chichotać.
- Z czego się śmiejesz? – zdziwiła się trochę wtulona w moją pierś.
- Nie nic… Łosiu! Hahaha. ;P
- Weź wyjdź, dziewczyno. Get out! … OUT! – uderzyła mnie w żartach pięścią w brzuch i
chyba chciała zacząć uciekać ale za mocno ja trzymałem i zacząłem łaskotać–taka moja tajna
broń na nią. – Nath, przestań… Hahaha… proszę… Hahaha… PRZESTAŃ!
Należało jej się, nazwała mnie dziewczyną ;P
- No już, przestaje. Nie musisz się tak drzeć przecież. – i jak zwykle udawałem niewiniątko.
- Nie no, jasne. Pewnie, że nie muszę. Tylko, że ty najwyraźniej inaczej nie SŁYSZYSZ! –
ostatnie słowo strasznie głośnio wykrzyknęła prosto do mojego ucha.
- Hey!
- Oj przepraszam, usłyszałeś coś? Myślałam, że od tych wszystkich koncertów rzuciło ci się na
słuch, ale jednak chyba nie aż tak bardzo jak myślałam.
- No dobra, wygrałaś. Jesteś lepszą aktorką, pani KRÓLOWO CIĘTEJ RIPOSTY.
- Czyżbyś chciał mnie obrazić? – spytała stając twarzą do mnie i opierając ręce na biodrach.
- Gdzieżbym śmiał, skarbie. – zrobiłem słodką–mam nadzieję–minkę i złapałem ją za rękę.
Choć usiąść, bo to całe jedzenie zaraz w ogóle już nie będzie zdatne do użytku.
- Aww… Mój BabyNath. <3 Jakiś ty uroczy.
- Nie tak jak ty. – chciałem ją pocałować, ale ona usiadła nagle i zaśmiała się krótko.
- Nie podlizuj się już tak i jedz. ;P
Szczerze mówiąc nie musiała tego dwa razy powtarzać. Jedliśmy ciągle się śmiejąc, mówiąc o
głupotach i takie tam. Czyli taka norma u nas. Ale potem wzięło nam się na czułości. O stary,
świeczki i olejki zapachowe czynią cuda. Tylko kwiatów zabrakło.
- Emmy, mówiłem ci już dzisiaj, że wyglądasz przepięknie w tej brązowej tunice? – spytałem
sięgając ponad ‘zastawą’ by pogładzić jej rumiany policzek.
- Niee… - uśmiechnęła się przy tym tak uroczo i wtuliła twarz w moją dłoń.
- To niewybaczalne! W takim razie mówię to teraz. Martyna, wyglądasz nieziemsko.
- Mmm… Dziękuję, kochanie. Ty też wyglądasz cholernie przystojnie… Jak zresztą zawsze. <3
– ale się zawstydziła. Nie rozumiem czemu jest taka skromna.
- Chyba wiem jak wynagrodzić ci to, że tak zwlekałem z tym i tak nie dosłowny w porównani z
tym jak wyglądasz komplementem. – pochyliłem się i pocałowałem ja w usta. Przybliżyłem
odrobinę jej twarz, a wolną dłoń położyłem na tali.
Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Niezważając na nic zmniejszyłem między nami
odległość. M. zaczęłam plątać swoje palce w moich włosach, przyciągając jeszcze bliżej moja
twarz i ciągnąć za nie raz po raz. Jęknąłem w jej usta na to doznanie i napierając na jej klatkę
piersiową swoją położyłem ja na plecach samemu będąc nad nią. Ostatnie kawałki trzeźwego
rozumu krzyczały do mnie żebym uważał by jej nie zgnieść.
Lewa dłoń z tali powędrowała mi na jej udo. Ona prawie że automatycznie zgięła nogę w
kolanie. Wszystkie nasze ruch, reakcje były zsynchronizowane. Jakbyśmy byli dla siebie
stworzeni. Jej ręce zaczęły błądzić po moich plecach, jedną z nich wsunęła pod moją koszulkę
i mogłem bardzo dokładnie czuć jej delikatny dotyk na mojej skórze.
Nie mam pojęcia jak długo to trwało, ale jedno co jest pewne to, to, że byliśmy jak poza
kontrolą. Zaczęliśmy być nawet odrobinę brutalni, języki walczyły o dominację. Jeszcze
trochę i myślę, że zrobilibyśmy coś czego potem moglibyśmy żałować. Ale wtedy duże
podwójne drzwi na szczycie widowni otworzyły się i doszedł nas zdziwiony głos jakiegoś
podstarzałego faceta z laską.
- A to co to ma być?! Panno Parker, miała pani tu sprzątać, a nie zgłębiać badania nad
anatomią tego tu młodzieńca! – głos miła taki nie przyjemny, a do tego non stop się darł.
Martyna strasznie się zawstydziła i pośpiesznie zaczęła poprawiać.
- Profesorze, my właśnie… My… Emm… - nie wiedziała co powiedzieć wiec postanowiłem
uratować ja z tej krępującej sytuacji.
- Dzień dobry! Albo raczej już dobry wieczór… W sumie to nie ważne. Emm… Nazywam się
Nathan i jestem chłopakiem Martyny… Właśnie skończyliśmy… tzn ONA skończyła sprzątać
więc przywiozłem trochę jedzenia i zjedliśmy tu kolację, ale już zbieramy ten piknik zaraz nas
tu nie będzie. – Uśmiechnąłem się na koniec, bo wiedziałem, że z góry i tak pada na nas
światło i wszystko widać.
- Ja cię skądś nie znam? – zaczął się zastanawiać jak gdyby nigdy nic. No i zaczyna się…
- Cóż pewnie z mojego zespołu, The Wanted…
- Możliwe… Ale raczej bardziej kojarzysz mi się z jakąś szkołą… Silvia Youngs Theater School?
- A tak! Chodziłem tam.
- Takie talenty się nie zapomina. Gdzie studiujesz, chłopcze?
- Emm… Nigdzie. Jestem w zespole wiec sam pan… tzn profesor rozumie. Nie mam czasu na
szkołę.
- Na naukę nigdy nie jest za późno. Proszę o tym pamiętać. A pani, panno Parker, na
przyszłość proszę choć trochę poświęcać uwagi na moich zajęciach to nie będzie musiała pani
już więcej sprzątać. Rozumiemy się?
- Tak, profesorze Smith. Będę o tym pamiętać. – odpowiedziała mu czerwona jak burak, M.
- A teraz zbierajcie się stąd zanim stracę dobry humor. – pogroził i wyszedł.
Uff. To było trochę żałosne. Ale i tak równie zabawne. Haha. Nam to zawsze musi ktoś
przeszkodzić. ;p
Zebraliśmy swoje manatki i pobiegliśmy wręcz do swoich wozów. Spotkaliśmy się pod jej
domem. Tam poszliśmy na górę, oglądaliśmy jakieś filmy na DVD i całkiem szybko zasnęliśmy
w swoich ramionach.
Haha jednak zostałem na noc!
…
Chap 6
- Hatin wont do it -
Martyna’s POV
No dobra, poddałam się i Nath został u mnie na noc, ale nic NIE ROBILIŚMY. Jasne? Tak? No
to świetnie.
Ta ‘akcja’ w teatrze… OMFN. Najpierw robie mu jakieś wykłady, że to dla mnie za szybko, a
potem sama się w niego wczepiam jak małpka i nie chcę puścić. I tak, to była jedna z
najlepszych noc jakie przeżyłam. Ta cała kolacja była taka romantyczna. Mmm…
I wtedy oczywiście musiał wejść Smith i nam przerwać. No normalnie nie mamy chwili
spokoju. I zaczął nawijać Nathowi jaki to on nie jest świetny i coś, że powinien iść dalej do
szkoły. Nie zdziwiłabym się jeśli już by mu nie szykował miejsca na naszym uniwerku.
Żałosne.
Tak się pogrążyłam w moich rozważaniach, że nawet nie zwróciłam uwagi jak Nathan uroczo
śpi i oddycha lekko przez usta. Aww… Wyglądał teraz jak takie małe dziecko… I jeszcze ta
chłopięca twarz. Tak, to zdecydowanie BabyNath. Moje kochanie. <3 I do tego jest taki teraz
spokojny.
Niestety po paru minutach zaczął się budzić i wypadałoby się tak nie gapić…
- Mmm… Witaj, księżniczko. – i pocałował mnie w czoło. Jaki on opiekuńczy. Za to go
kocham. Jest idealny.
- Cześć. No to… Jak się spało w pokoju pełnym ciebie i chłopaków? – zagadnęłam.
- Fajnie, miło i przyjemnie. Bo z tobą, mała. Ale to trochę przerażające kiedy budzę się w
nocy, a tyle twarzy się na mnie gapi. W tym głównie moje więc to spotęgowało strach. –
oczywiście żartował.
- Czyli misja wykonana, już więcej tu nie zostaniesz na noc? ;P
- Nie. Wręcz przeciwnie. Będę to robił teraz bardzo często. … Kochanie, zrozum, kiedy jeżdżę
w trasy i takie inne nie mam czasu ‘mieszkać’ w Londynie, a teraz to też wiąże się z faktem,
że będę mieć mało czasu dla ciebie. Więc chcę wykorzystać jak najlepiej ten czas jaki mamy
razem. Nie chcę aż tak bardzo tęsknić.
- Aww… Nath! I za to cię kocham, wiesz?
- Serio? – to było takie słodkie. Oczywiście lekko przygnębiające, bo bądź co bądź właśnie mi
uświadomił, że będziemy się rzadko widywać itd, ale powiedział to bo zależy mu na mnie i
chce być zawsze blisko mnie. <3
Przytaknęłam brunetowi po czym pocałowaliśmy się delikatnie, lecz wciąż namiętnie.
Mmm… Uwielbiam te momenty.
Trochę nam zajęło aż zebraliśmy tyłki i poszliśmy na dół na jakieś śniadanie. Umieram z
głodu! W kuchni siedziała Ally z Sivą i…
- Yyy… - to tyle jeśli chodzi o moją i Natha reakcję.
- Oh! Hey! – speszona Alice kiedy tylko zrozumiała, że nie są sami odskoczyła od chłopaka i …
spadła z blatu. Uuu… To musiało boleć. – Ała!
- Wszystko OK? – przestraszył się Seev i zaczął ją zbierać z płytek.
- Chyba tak… Eee.. Co wy tu robicie? – spytała nas poszkodowana pocierając obolały bok.
- Zajęcia zaczynam dopiero o 11…?
- No tak, ja też, ale… Dlaczego jest tu Nathan w samych bokserkach i ty w jego koszulce? –
uniosła na nas szyderczo brew, a chłopak obok niej zaśmiał się jakby właśnie zobaczył Toma
w stroju do tańca brzucha. Chyba już zapomnieli, że to oni byli przyłapani na obściskiwaniu
się w NASZEJ kuchni gdzie GOTUJĘ.
- No… yym… Stoimy? ;P
- To co, już spać nie można w T-shirt’cie? Przecież często tak robię… I założę się, że Siva też
śpi w bieliźnie. Jak większość facetów. Nie żeby mnie to interesowało… – próbowaliśmy się
bronić, ale wiadomo do czego doszli w swoich konkluzjach, a ja nie wiem czy wyprowadzić Al
z błędu już teraz, czy na osobności.
- No dobra, już się tak nie tłumacz. – powiedziała moja przyjaciółka, ale i tak cicho
zachichotała. W sumie to się nie dziwie. W końcu to ja jestem tą, która DUŻO BY CHCIAŁA
ALE NIE ROBI NIC. Jeśli wiecie co mam na myśli.
Tak więc ten poranek był trochę niezręczny. Tak jak i wczorajszy wieczór… Chyba mam
jakiegoś pecha.
Nath’s POV
Więc… Sytuacja robi się trochę dziwna. Ja i chłopcy zgadzamy się, że poznanie dziewczyn
było jedną z najlepszych rzeczy jakie nas spotkały. Znamy się niecałe 3 tygodnie, a już czuję,
że ta ‘paczka’ przetrwa naprawdę długo. Ale jest coś co strasznie mnie dobija… Moje fanki.
Bardzo dużo dziewczyn nie chce dać mi spokoju z powodu M. Nigdy nie przedstawiłem jej
oficjalnie jako moją dziewczynę ani nic z tych rzeczy. Jedyne co robimy to piszemy na
Twitterze co robimy, jak mamy to w zwyczaju. Np. że idziemy na kręgle lub coś w tym
rodzaju. Omijam TEN temat podczas wywiadów, chłopaki robią to samo w swoich
przypadkach… No oprócz Jaya, on jest w końcu z Lizz już od dłuższego czasu. Ale nawet jeśli
my jesteśmy cicho to Internet, gazety i telewizja i tak szaleją. Ciągle znajduję kolejne zdjęcia
na których się całujemy, obejmujemy, jesteśmy na randce itd. To trochę mnie przytłacza. Nie
chcę dla Martyny takiego życia. Ta cała nienawiść jakiej teraz doznaje w sieci. Nic nie mówi
na ten temat, ale i tak wiem, że się tym przejmuje. A przecież nie zasłużyła na to.
Opowiadała mi o swojej przeszłości i to musi jej przypominać ogólniak. To straszne. I te
wszystkie plotki… Mam na myśli, któregoś dnia Emmy poszła ze swoim przyjacielem z
dzieciństwa, Jacksonem do kina. Są bardzo blisko mimo to, że on mieszka na co dzień w
Oxfordzie – studiuje tam. Kiedy się dowiedziałem o nim byłem trochę zazdrosny, ale łatwo
przekonałem się, że oni są jak rodzeństwo i nic więcej. Plus, on jest gejem. I chyba na mnie
leci. :O 0_0 Ale wracając do tematu… Jak to bliscy znajomi, przytulali się, śmiali itp itd i
potem dostawałem jakieś wiadomości typu ‘Nath, ona cie zdradza, nie zasługuje na ciebie!’ a
Martyna zmuszona była czytać różnego rodzaju groźby i oszczerstwa. Pytałem Kate i
powiedziała, że jednej nocy było słychać depresyjną muzykę ‘idealną do płaczu’ z jej pokoju.
Podobno zawsze to robi kiedy ma gorszy humor. To strasznie mnie dobija. Powinienem ją
uszczęśliwiać, a nie być powodem problemów. To jakaś masakra :/
- Stary, co się dzieję? Jesteś taki jakiś zdołowany ostatnio. – zaczął martwić się Max.
Siedzieliśmy właśnie w naszym mieszkaniu na balkonie i popijaliśmy piwo. Tiaa… Tak właśnie
wygląda nasz dzień kiedy niema nic do roboty. Był też z nami Tom. Seev i Jay mówili, że idą
dzisiaj na siłownie. Ja jestem zbyt leniwy na takie ekscesy.
- Chodzi o to, że… Bo… To wszystko moja wina! – zacząłem się trochę jąkać.
- Ale co, Nath? – zdziwił się TomTom.
- Ten cały szum wokół M.
- Wiesz, Vicky też przykuwa ostatnio uwagę, ale mówi, że nie jest tak źle…
- Dla niej może nie, ale Martyna, ona… Już wcześniej doświadczała NIENAWIŚCI. I teraz, kiedy
już powoli o tym zapominała, przeze mnie ma powtórkę z rozgrywki. I to na wyższą skalę. –
ze wstydu aż schowałem twarz w dłoniach.
- Cóż… Wiesz, nie mam pojęcia co ci powiedzieć. Kate też twierdzi, że idzie żyć z tym
wszystkim. Poza tym dziewczyny mogły się na to przygotować kiedy zaczęły się z nami
spotykać.
- Taa, Max ma racje. Skoro Martyna jest taką fanką na pewno wiedziała jak to może się dla
niej skończyć jeśli będzie z tobą chodzić.
- Może… Ale to nie zmieni faktu, że chciałbym coś z tym zrobić.
Chłopaki bardzo chcieli mi jakoś pomóc, ale nikt nie wiedział jak. A ja coraz bardziej
pogrążałem się w mrocznych myślach CZY DOBRZE ROBIMY BĘDĄC ZE SOBĄ.
Siedzieliśmy tak i oglądaliśmy widoki miasta przez jakiś czas dopóki Siva i Jay nie weszli w
świetnych humorach.
- Siema, leniwe tyłki! Nathan, słyszałem, że dzisiaj zaszalałeś z Emmy. High five! – odezwał się
bardzo wesoły James. Siadając na wolnym leżaku i podnosząc rękę do ‘piąteczki’.
- Niczego nie będę przybijał, bo po pierwsze nie mam ochoty, a po drugie to… Ile razy musze
powtarzać, że do niczego nie doszło?! Ludzie! Czemu zawsze myślicie tylko o jednym? Może
dla nas związek to coś więcej niż tylko seks. Nie pomyśleliście o tym nigdy?
- Woow! Nath, spokojnie. Tak tylko żartuje sobie… Co on taki nerwowy dzisiaj? – spytał
reszty, ale zanim ktoś mu odpowiedział Seev stwierdził, że trzeba mnie rozruszać.
- Ile wypiłeś? Bo chyba zdecydowanie za mało.
- Przyhamuj, S. Nie zapominaj, że on jest jeszcze naprawdę młody i jest dopiero 3 po
południu.
- A ty co taki odpowiedzialny się zrobiłeś, co Max? Umarł ktoś, czy jak?
Tak długo ich nie było, że byli jak z innego świata. My tu w trzech tacy zdołowani i zamyśleni,
a ci jak prosto z imprezki.
- Niee… Nath martwi się o dziewczyny… No dobra martwi się głównie o M. – wytłumaczył im
Tom.
- A co z nimi? – podrapał się po głowie i też usiadł przy barierce.
- Wszyscy o nich teraz gadają przez nas. A Martyna jest dosłownie gnębiona przez te
wszystkie nastolatki zakochane w naszym BabyNath’ie.
- Aww… Rozumiem. No to też mnie trochę martwi, ale bez przesady. Próbowałeś coś zrobić?
– spytał mnie przechylając butelkę wyciągniętą z mini lodówki, która stoi pod ścianą.
- Pisałem, że powinny dać sobie spokój, ale dużo to nie dało. Te które są w porządku tylko
nam… no OK głównie mnie, współczuły i jechały po tamtych, że są zazdrosną i powinny się
ogarnąć. Nic poza tym nie wskórałem.
- Kurczę! – odezwał się skołowany Jay – A może zrób to co ja? Kto wie, może odpuszczą jak
dasz i dowód, że jesteście razem szczęśliwi i to coś poważnego…
- Ale jak to zrobić? – to brzmiało jak jakiś plan, ale kompletnie nie wiedziałem jak tego
dokonać.
- Hmm… Mam pewien pomysł. – powiedział z uśmiechem i dosłownie przyssał się do
swojego piwa.
Oby to był GENIALNY plan, bo nie wiem co jeszcze mogę z tym zrobić.
Martyna’s POV
To był dość wesoły dzień. Nathan odwiózł mnie przed południem do szkoły i odtartej pory z
nim nie rozmawiałam. Miał spędzić dzień z chłopakami więc postanowiłam dać mu trochę
powietrza. Ostatnio i tak dużo razy wybierał mnie zamiast przyjaciół.
Siedzimy właśnie z dziewczynami w… Tak, zgadłeś! SweetCoffeens. Nie ma to jak odprężyć
się po dniu nauki przy kawie z najlepszymi przyjaciółkami. Nawet Lizzy do nas dołączyła.
Śmiałyśmy się, żartowałyśmy i plotkowałyśmy. Pogoda była świetna, taka słoneczna. To
dobrze, bo wczoraj sporo padało.
Po jakimś czasie podeszły do nas jakieś dwie no oko 15-latki.
- Cześć! Emm… Możemy sobie z wami zrobić zdjęcie? – spytała jedna z nich. Ubrana była w
fioletowe rurki i czarno-fioletowy T-shirt. Całkiem nieźle to wyglądało z jej ciemnoblond
włosami do ramion. Ta druga miała na sobie niebieskie conversy, czarne legginsy i błękitny
top. Miała też czarne włosy. Naprawdę świetnie wyglądały.
- Yym… Jasne! Ale mogę spytać dlaczego? – Alice była trochę BARDZO zdziwiona ich prośbą.
- No bo wy wszystkie spotykacie się z najlepszym zespołem pod Słońcem, co nie? –
odpowiedziała ta druga z uśmiechem.
Aaa… Fanki The WANTED! Aww… Jakie to miłe. Jak zawsze mówiłam, #TWFanmily jest
najlepsza. I jestem strasznie dumna, że do niej należę.
- Można tak powiedzieć. – powiedziałam szczęśliwa z ich obecności. Ustawiłyśmy się i jakaś
kelnerka zrobiła nam fotkę.
Miałyśmy już się z nimi pożegnać, ale ta ciemna zbliżyła się trochę w moją stronę i
powiedziała…
- Wiesz, jesteś moją idolką.
- Serio? Dlaczego? Przecież nic takiego nigdy nie zrobiłam. – nic nie mogłam na to poradzić,
że wielki uśmiech wyrósł na mojej twarzy i lekko się zarumieniłam.
- Jesteś żywym dowodem na to, że nawet fanka może zdobyć swojego ulubionego artystę.
Już od dawna byłam fanką twoich opowiadań… I plus, Nathan jest moim ulubieńcem ;D
- Aww… To bardzo miło z twojej strony. Dziękuję. Hmm… Chyba wiem co by cię jeszcze
bardziej uszczęśliwiło. Zaczekaj chwilkę.
Byłam tak pozytywnie nastawiona do tych dziewczyn, że postanowiłam zafundować im
rozmowę telefoniczną życia. Coś o czym ja zawsze marzyłam. Wyjęłam więc komórkę i
zadzwoniłam do mojego chłopaka. Wciąż trochę trudno mi uwierzyć, że naprawdę mogę tak
go nazywać.
Odebrał po 2 sygnałach.
- Hey, kochanie! Stęskniłaś się już? – Heh ale on wesoły. To dobrze, bo miał jakieś takie
smutne oczy jak się żegnaliśmy wcześniej.
- Cześć! Nawet bardzo, ale nie o to teraz chodzi. Słuchaj, jestem teraz z dziewczynami w
kawiarni i są z nami pewne dwie miłe osoby… Jedna z nich… - poczekałam chwilę aż podrzuci
mi imię.
- Megan!
- Megan jest twoją wielką fanką i chciałaby powiedzieć ci ‘cześć’.
- Aww… Spoko, podaj mi ją. – posłuchałam go i podałam aparat nastolatce. Kiedy ta
podekscytowana rozmawiała z Nathem ja postanowiłam uszczęśliwić również jej koleżankę –
A ty kogo lubisz najbardziej?
- Emm… Toma! – ale jej oczy zabłysły hehe. Victoria zmarszczyła trochę brwi na początku z
zazdrości, ale potem uśmiechnęła się i pogratulowała jej dobrego gustu. Więc kiedy Megan
skończyła już gadać oddałam mi telefon to ja poprosiłam Toma o to samo dla blondynki.
Kristen, jak się okazało.
- To było bardzo miłe z twojej strony. – powiedział Nafy kiedy mój BlackBerry wreszcie na
dobre do mnie wrócił.
- Dzięki. – pomachałam podekscytowanym dziewczyną na pożegnanie i kontynuowałam – To
dla tego, że one były strasznie urocze dla nas. Poprosiły o wspólne zdjęcie, a ta Megan
powiedziała, że lubi moje prace.
- Mmm… #Nicely !
- Taa… I to jak. – uśmiechnęłam się w przestrzeń i wzięłam gryza mojej orzechowej muffinki.
- Hey, macie może plany na jutro wieczór? – spytał lekko przebiegłym głosem.
- Emm… Czy mamy plany na jutro wieczór? – dziewczyny pokręciły głowami zaciekawione co
też ten FlyBoy wymyślił – Nie. Dlaczego pytasz?
- Ja i chłopaki mamy jutro koncert w mieście, więc było by fajnie jakbyście wpadły.
- Serio?! OMG jasne! Z przyjemnością pójdziemy na wasz koncert. Szczerze mówiąc sama
miałam sobie kupić bilet, ale coś gorzej z kasą było u mnie. – słyszałam i widziałam jak moje
przyjaciółki piszczą z podniecenia. Lizz już się pewnie przyzwyczaiła do takich akcji. Ja niby też
byłam już na ładnej liczbie ICH występów, ale zawsze jestem bliska zgonu heh ;P
- No widzisz. Po co będziesz wydawać pieniądze, jak ja mogę ci dać bez niczego bilety z
wejściówkami do nas za kulisy.
- Aww… NATH! Jestem taka podekscytowana! – nie mogłam pohamować swojej euforii. Nie
wiem dlaczego on lekko jękną i powiedział takim niskim i seksownym głosem.
- Mmm… Zachowaj to na później, kotku. - :O 0_0 yyy… czyżby, nasz BabyNath był żądny
#SexyTime ? Chwila moment, czy ja słyszę chichoty? Cholerny palant! Popisuje się przed tymi
małpoludami.
- Czy ty coś piłeś? – spytałam poważnym głosem z nieugiętą miną.
- Niee… - to jego ‘niee’ było strasznie sztuczne.
- Nathan! Czy ty wiesz która jest godzina? Jak cię spotkam to nakopie ci do tego seksownego
tyłka! – to miała być groźba, ale chyba nie potrzebnie krzyczę na pół kawiarni takie
przymiotniki o jego pośladkach… Tiaa… Właściwie przyznałam się do lampienia się na niego.
Aż przyjęłam taki rasowy FacePalm. Ał! To bolało. :/
- Serio, mam ‘seksowny’ tyłek? Hahaha! – jeszcze się ze mnie śmieje, łoś jeden – Cóż w taki
razie nie mogę się doczekać tego spotkania.
- Oh Get out! Hahaha – często tak mówię ;P
- No dobra. Kocham cię, Emmy!
- Ja ciebie też, Sid. – i się rozłączyłam.
A dziewczyny śmiały się do rozpuku. No ej! To nie jest aż tak zabawne… No dobra, jest. Ale
bez przesady, no kurde.
- Ale z was zwariowana para. – powiedziała po chwili Elisabeth.
- Ahh tak? – uniosłam pytająco brew.
- Ehem. Żałuj, że się nie widziałaś. Te miny Hahaha.
- Cóż… Cieszę się, że moje reakcje was tak śmieszą.
*** Następny dzień popołudnie ***
O. Ja. Walę! Jestem taka podjarana. Nie mogę się doczekać aż znowu zobaczę Nathana i
chłopaków na scenie. Wierzcie mi lub nie, ale na żywo są nawet lepsi niż na nagraniach. I ta
adrenalina.
-> Martyny Tweet <-
OMG Jestem taka podekscytowana!!! ;D Dzisiejszy koncert chłopaków będzie
ZARĄBISTY woohoo! #CantWait See ya there xxx #Buzzzin
OK, spróbuję trochę ochłonąć i opowiedzieć wam co i jak. No więc, zaraz po zajęciach
poleciałyśmy z dziewczynami na szybkie zakupy i zabrałyśmy się za przygotowania. Wszystko
musiało być idealne i odporne na wysiłek związany z szaleniem pod sceną na koncercie The
Wanted. Heh. Mam już to mniej więcej obcykane.
Makijaż musi być perfekcyjny, pasujący do wydarzenia i stroju oraz co najważniejsze
WODOODPORNY. Nie możemy przecież dopuścić do tego, że się rozpłynie w środku całej
imprezy.
Ubrania – w #TWStyle oczywiście. I nie przesadzone. Przecież nie można być perwersyjną czy
coś w tym stylu. I nie zapominajmy, że będziemy dużo skakać więc najlepiej postawić na
legginsy, spodnie lub ewentualnie obcisłą spódniczkę. Szpilki nie są najlepszym pomysłem,
ewentualnie koturny. Choć ja lubię jakieś sprawdzone i dobrze komponujące się ze
wszystkim trampki.
Ja dzisiaj mam na sobie czarne połyskujące legginsy, popielate, lekko poszarpane –
oczywiście jeansowe – spodenki, czarny top z czerwonym nadrukiem ‘Im Glad U Came TW’,
czerwone conversy z napisem ‘London’ i DUŻO gumowych bransoletek w TYCH kolorach.
Jeśli chodzi o twarz to Vicky zrobiła mi boski ciemny makijaż SmokeyEye. Nad włosami nie
zastanawiałam się długo… Po prostu je wyszczotkowałam i założyłam ‘meneloską’ – jak
ochrzciła ją Ally – czapkę w czarno-czerwone paski. Pewnie zastanawiacie się skąd taka
nazwa. A więc, wyobraźcie sobie, że jednego dnia kiedy przeglądałam z nią zdjęcia Natha i
miał na sobie podobną czapkę, jakiś dwudniowy zarost i był w barze, stwierdziła, że wygląda
jak jakiś rasowy menel. Haha. Od tamtej pory każda luźniejsza materiałowa czapka jest
‘meneloską’. Zabawnie, nieprawdaż? ;P
Ale wróćmy już do ważniejszych spraw. Kiedy podjechała do nas Lizzy miała już nasze bilety i
przepustki. Spakowałam komórkę, błyszczyk i chusteczki do małej, czarnej torebki. Jest
jeszcze ciepło i słonecznie – stąd na moim nosie czerwone okulary przeciwsłoneczne – ale
wieczorem kiedy będziemy wracać zrobi się chłodno więc zabrałam ze sobą skórzana kurtkę i
wpakowałam się z resztą dziewczyn do samochodu. Sama nie wiem czemu nie
wykorzystałam okazji i pozwoliłam dzisiaj Kate prowadzić, ale trudno. Usiadłam na siedzeniu
pasażera i jeszcze raz przejrzałam się w lusterku. Świetnie!
- Czas na imprezkę! – krzyknęłam i wyrzuciłam ręce pod sam dach auta. Wszystkie zaczęły się
ze mnie śmiać i piszczeć z podniecenia.
Dość szybko dojechałyśmy do O2 Arena gdzie za godzinę miał zacząć się koncert.
Zaparkowałyśmy całkiem niedaleko, ale widać, ze już sporo ludzi się zebrało. Uhh… Już czuję
tą atmosferę ;D Jakiś ochroniarz sprawdził nasze wejściówki wiszące na naszych szyjach i
zaprowadził nas na backstage, do garderoby chłopaków. Na drzwiach był napis ‘The
WANTED’ i jakieś śmieszne rysunki ich przedstawiające. Założę się, że to dzieło Jaya. Haha.
Pchnęłam te przeklęte drzwi, a w środku zobaczyłam taki bałagan, że aż zaczęłam chichotać.
- Victoria! Mała, nawet nie wiesz jak się stęskniłem. – zawołał TomTom i podbiegł przytulić
swoją dziewczynę. To oni byli pierwszą oficjalną parą. Zaraz po Jayu i Lizz, oczywiście. Mam
na myśli, ‘oficjalną’ dla nas, bo dla świata nadal nic nie jest potwierdzone.
Tiaa… Tak jakby UKRYWAMY SIĘ. To pewnie szok, że tak nagle wszyscy chłopcy mają TAKIE
fotki z jakimiś dziewczynami, o których nikt, nic nie wie. No OK, pamiętam jak Nath napisał o
naszej randce i jak mówimy o naszych planach, ale nigdy nie nazwałam go moim chłopakiem
ani nic w tym stylu. To trochę mnie dołuje. Ale obiecałam sobie, że nikt się nie dowie o moim
smutku. :|
Wszyscy zaczęli się ze sobą witać. Nathan stał przy wielkim lustrze w ciemnych jeansach,
białym T-shirt’cie i czerwono-siwej bajsballówce. Przypominała trochę tą kurtkę z klipy do
Warzone. No więc stał tam z zapraszającym uśmiechem i otwartymi ramionami. Tym gestem
dał mi do zrozumienia, że mam do niego podejść. Zrobiłam jak chciał… No dobra, może
bardziej pobiegłam niż podeszłam. Rzuciłam mu się na szyję i wtuliłam w niego, a on
przycisnął mnie ciasno do siebie.
- Witaj, kochanie. Wyglądasz niezwykle. Tak na luzie, ale wciąż seksownie jak cholera.
Porażasz mnie. – wyszeptał mi do ucha. Zaśmiałam się i zarumieniłam na jego słowa.
- Cześć, Nath. Tęskniłeś? – spytałam, bo nie widzieliśmy się już ponad dobę. Niesamowite jak
długo mi się to wydaję.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. – to powiedział, spojrzał mi w oczy i mocno pocałował w usta.
Mmm… Na to właśnie czekałam. <3
Chwilę jeszcze posiedzieliśmy w tym pomieszczeniu, pośmialiśmy się, ale wkrótce przyszła
Jayne i powiedziała, że już czas na chłopców więc ja i dziewczyny ruszyłyśmy na swoje
miejsca na widowni, a oni poszli za scenę przygotować się ostatecznie do występu.
Nie mam słów by opisać te wszystkie emocje. Chłopaki byli niesamowicie jak zwykle.
Śpiewałam wszystkie piosenki z nimi. Skakałam, piszczałam… Po prostu bawiłam się tak jak i
inne dziewczyny tutaj. Byłam bardzo blisko sceny. Nath bardzo często patrzył prosto w moim
kierunku, jasne było, że śpiewał dla mnie. <3
Kiedy skończyli właśnie Lightning, Jay zaczął małą przemowę.
- Woow! Londyn, jesteście niesamowici! Ale zanim zaczniemy następną piosenkę… Nath ma
coś bardzo ważnego do powiedzenia. – powiedział i wskazał na wspomnianego przez siebie
chłopaka.
- Taa… Emm… Jak się bawicie? – w odpowiedzi uzyskał strasznie głośny pisk. Ja też się darłam
oczywiście. Hmm… Zaciekawił mnie. Cóż on znowu wymyślił? – Świetnie! Więc… Jak JayBird
powiedział, jest coś co powinniście wiedzieć. Yyy… Cholera! – pochylił głowę na znak, że nie
daje rady. Odwrócił się do Toma, który stał tak trochę za nim. On kiwnął z uśmiechem i
Nathan z powrotem stanął do nas przodem. – Sam sobie nie poradzę. Emmy, chodź tu i mi
pomóż.
:O Szczęka mi opadła. Co on wyprawia?! Chyba nie…?
Wszyscy byli w poruszeniu, zdziwieni. Nikt nie wiedział o co chodzi. Moje przyjaciółki pisnęły
i popchnęły mnie w stronę barierek.
- No idź do niego! – próbowała przekrzyczeć tłum Lizz. Zrobiłam jak mi kazała.
Doszłam do ochrony i stałam jak jakaś idiotka. Przecież mnie tak po prostu nie przepuszczą.
- Chłopcy, pomożecie jej? - spytał Max mężczyzn przede mną. Wyciągnęli ręce w moją stronę
więc zaczęłam przedostawać się na scenę. Kiedy już znalazłam się na miejscu Nath podszedł
do mnie i objął w talii delikatnie.
- Uwaga wszyscy, to jest Martyna. Część z was może już wie kim ona jest, ale najwyższy czas
rozjaśnić tą sytuację. Nie chcę by ktoś mówił o niej jakieś złe rzeczy jak to się ostatnio dość
często zdarza. A nie chcę tego dla tego, że… - zaciął się trochę. Jakby stracił całą swoją
odwagę. Ja też była przestraszona. Tyle nastolatek patrzyło teraz na mnie zszokowane i mi
szczerze zazdrościło. Jeszcze miesiąc temu sama bym też tak zareagowała gdyby jakaś laska
tu stanęła i była obejmowana przez mojego ukochanego piosenkarza.
Nathan spojrzał mi w oczy szukając jakiegoś znaku, ze jestem gotowa by świat się o nas
oficjalnie dowiedział. Uśmiechnęłam się słabo i przytaknęłam. Walić to! Zasłużyliśmy na
szczęście i prawdziwa #TWFanmily będzie cieszyć się razem z nami tym związkiem.
- Dlatego, że zależy mi na M. i chcę byście ją pokochali tak ja to zrobiłem. Kochani, chcę wam
przedstawić moją śliczną dziewczynę.
Byłam bliska płaczu. To wszystko było takie urocze. Zaczęłam się rumienić kiedy Nath
przyciągnął mnie bliżej do siebie. A tłum. Na początku był zdziwiony, ale po chwili zaczął
krzyczeć, piszczeć i ogólnie szalał. Przyjęli to pozytywnie. To niesamowite.
- Nath, stary może byś tak pocałował swoja dziewczynę, a nie? – zawołam do mikrofonu
TomTom.
Po chwili wszyscy zaczęli z nim wołać ‘Całuj, całuj!’. Zaśmialiśmy się na to oboje. Heh to
całkiem zabawne. Nathan złapał mnie prawą ręką za policzek i pociągłą w swoją stronę.
Musiał się nieźle schylić mimo tego, ze stałam na palcach. To był krótki, ale całkiem namiętny
pocałunek. Taki, jaki zwykle dajemy sobie w obecności innych ludzi. Przecież nie będziemy
się obściskiwać przy wszystkich.
Kiedy skończyliśmy piski jeszcze nie ustawały. Uśmiechnęłam się szeroko do bruneta, a ten
podniósł mikrofon i powiedział…
- Kochanie, następna piosenka jest specjalnie dla ciebie. – złapał mnie za rękę pociągnął w
stronę keyboardu – Iris!
Stałam tam tylko, uśmiechałam się, słuchałam muzyki, śpiewałam cicho i obserwowałam
mojego anioła. Niesamowite ile miłości można zobaczyć w jego oczach kiedy śpiewa coś tylko
i wyłącznie dla mnie. Uwielbiam patrzeć jak gra, a jeszcze bardziej kiedy zatracał się w
muzyce. Tak jest właśnie kiedy śpiewa Iris, a szczególnie swoją solówkę na końcu. Jest
niesamowity.
Po tej piosence Nath pomógł mi zejść ze sceny i wróciła do dziewczyn. Oczywiście fanki rzucił
się na mnie. Dosłownie. Zaczęły przytulać i życzyć szczęścia. Dużo nie było słychać przez fakt,
że koncert wciąż trwał.
Kiedy już wszystko się skończyło dosłownie ochrona musiała nas stamtąd wyprowadzić.
Odstawili nas do garderoby chłopaków. Oni ogarnęli się i ruszyliśmy do samochodów. To, że
wychodziliśmy razem był raczej kiepskim pomysłem, bo masa nastolatek prawie mnie
zgniotła – ZNOWU – w drodze do samochodu. Wracałam z chłopakami busem, a dziewczyny
zabrały się z Vicky. Yaay! A więc tak wygląda życie gwiazdy od tej strony. Czyste szaleństwo.
Po koncercie oczywiście czas na after party, które odbyło się w jakimś klubie, którego nazwy
nie pamiętam. Ogólnie szkoda mówić o tej imprezie. To co z niej kojarzę to dużo picia, tańca i
dużo PUBLICZNYCH CZUŁOŚCI z moim JUŻ OFICJALNIE chłopakiem.
…