Dariusz Doliński
ORIENTACJA DEFENSYWNA
Recenzent: Grzegorz Sędek
© Copyright by
Wydawnictwo Instytutu Psychologii PAN
Wydawnictwo Instytutu Psychologii Polskiej Akademii Nauk
01-673 Warszawa, ul. Podleśna 61
Druk i oprawa „WarSawa
ISBN 83-85459-07-3
PODZIĘKOWANIA
C
zytelnik tej książki jest w sytuacji na tyle komfortowej, że
w każdej chwili może przerwać jej lekturę, jeśli tylko uzna re
zultaty moich przemyśleń za mało interesujące. Wiesław Łukaszew
ski, Mirosław Kofta i Andrzej Szmajke — psychologowie, z który
mi mam przyjemność od kilku lat współpracować byli w sytuacji
znacznie mniej komfortowej. Zgodzili się przeczytać całą tę książkę
i przekazać mi swe krytyczne uwagi i sugestie zanim jeszcze zoba
czyli jej pierwszą stronę. Pragnę im w tym miejscu wyrazić za to
głęboką wdzięczność. Słowa podziękowania należą się też Recen
zentowi Wydawniczemu, którego nazwisko, w chwili gdy piszę te
słowa, pozostaje dla mnie nieznane. (Czytelnik z łatwością wszakże
znajdzie je na początku książki).
Uwagi i sugestie zgłoszone przez wszystkie te osoby bardzo po
mogły mi uniknąć wielu uproszczeń i nieścisłości przy dokonywa
niu ostatecznej redakcji „Orientacji defensywnej".
Oprócz ludzi, ukazaniu się tej książki pomogły też pieniądze.
Środki finansowe, które Komitet Badań Naukowych przeznaczył
na realizację projektów badawczych:
„Podmiotowa kontrola działania a przetwarzanie informacji społecz
nych: Poznawcze przesłanki aktywności sprawczej, wyuczonej bez
radności i depresji" (GR-163) i „Orientacje defensywne" (GRANT
1 1513 92 03) pomogły mi w jej napisaniu.
Wydanie książki finansowane jest z drugiego z wymienionych pro
jektów.
SPIS TREŚCI
I. WPROWADZENIE 11
|II. PROBLEM POCZUCIA SPRAWSTWA 17
A. MOTYWACJA WYWIERANIA WPŁYWU NA ZDARZENIA GŁÓW
NĄ SIŁĄ NAPĘDOWĄ DZIAŁAŃ CZŁOWIEKA — CHARAKTERYS
TYKA STANOWISKA DOMINUJĄCEGO W PSYCHOLOGII WSPÓŁ
CZESNEJ 17
B. MOTYWACJA NIE WYWIERANIA WPŁYWU 24
1. Awersywne reakcje emocjonalne w warunkach obligacji podmiotu do
wywierania wpływu na zdarzenia 25
2. Sądy atrybucyjne jako wynik skłonności do spostrzegania siebie
w kategoriach jednostki pozbawionej wpływu na zdarzenia 28
3. Unikanie osobistego zaangażowania w zdarzenia losowe 37
4. Decyzje o rezygnacji z kontroli osobistej i zachowania zmierzające
do ograniczenia swego wpływu na zdarzenia 39
5. Ukłon w stronę" Ericha Fromma ~ 51
Ul. PROBLEM WIARY W SPRAWIEDLIWOŚĆ ŚWIATA 55
A. MELYINA LERNERA KONCEPCJA WIARY W SPRAWIEDLIWY
ŚWIAT JAKO PRZYKŁAD STANOWISKA DOMINUJĄCEGO WE
WSPÓŁCZESNEJ PSYCHOLOGU SPOŁECZNEJ 56
1. Podstawowe założenia teorii 56
2. Kto wierzy w sprawiedliwy świat? 59
B. WIARA W NIESPRAWIEDLIWOŚĆ ŚWIATA 61
1. Czynniki kulturowe sprzyjające krystalizacji przekonania o niespra
wiedliwości świata 61
2. Funkcjonalność' wiary w niesprawiedliwość świata 65
3. Wizja niesprawiedliwości świata nie zawsze jest funkcjonalna 71
IV. PROBLEM DĄŻENIA DO POZNAWANIA ŚWIATA I SIEBIE 75
A. CZŁOWIEK JAKO AKTYWNY POSZUKIWACZ INFORMACJI
O SOBIE I SWOIM ŚRODOWISKU 75
1. Pierwotna wersja teorii porównań społecznych, czyli popęd do doko
nywania rzetelnych ocen 76
2. Rozwój teorii porównań społecznych, czyli popęd do wiedzy nie za
wsze dominuje 78
7
B. UNIKANIE INFORMACJI DIAGNOSTYCZNYCH O „JA" I BRAK
MOTYWACJI DO SPRAWOWANIA KONTROLI POZNAWCZEJ 82
1. Wszystkie porównania są wstrętne (Cervantes) 83
2. Unikanie zadań diagnostycznych dla poziomu kompetencji 86
3. Spostrzeganie powszechności własnych reakcji 93
4. Generowanie przyczyn dodatkowych 95
5. Strategia samoutrudniania 98
6. Strategia ułatwiania zadania innym 104
7. Unikanie sprawowania kontroli poznawczej 107
V. PROBLEM KONFORMIZMU I NIEZALEŻNOŚCI 111
A. NIEZALEŻNOŚĆ JEDNOSTKI JAKO POSTULAT PSYCHOLOGII
WSPÓŁCZESNEJ 111
B. WYZNACZNIKI ZACHOWAŃ KONFORMISTYCZNYCH 113
1. Badania nad determinantami zachowań- konformistycznych 114
2. Samoocena a konformizm 118
3. Obronny charakter konformizmu 123
VL PROBLEM OPTYMIZMU, PESYMIZMU I PLANOWANIA PRZY
SZŁOŚCI 125
A. OPTYMIZM JAKO SIŁA NAPĘDOWA AKTYWNOŚCI CZŁOWIEKA 125
1. Zjawisko nierealistycznego optymizmu 126
B. PUŁAPKI OPTYMIZMU I FUNKCJONALNOŚĆ PESYMIZMU 127
1. O nierealistycznym optymizmie inaczej 128
2. Strategiczny pesymizm jako sposób radzenia sobie z przyszłym, nie
pewnym wynikiem 130
3. Ograniczenia funkcjonalności optymizmu i pesymizmu 133
VII. MOTYWACJA OSIĄGANIA ZYSKÓW I MOTYWACJA UNIKANIA
STRAT JAKO WYZNACZNIKI FUNKCJONOWANIA CZŁOWIEKA 141
A. PODMIOT NASTAWIONY NA OSIĄGANIE SUKCESU, CZYLI
CZŁOWIEK JAKIM WIDZI GO DOMINUJĄCY NURT PSYCHOLO
GII WSPÓŁCZESNEJ 141
B. MOTYWACJA UNIKANIA PORAŻKI JAKO PODSTAWOWY WY
ZNACZNIK ZADANIOWEGO FUNKCJONOWANIA CZŁOWIEKA 142
1. Motyw osiągania sukcesów miewa swego przeciwnika — motyw uni
kania porażki 143
2. Motywacja wynikająca z obawy przed porażką 144
3. Lęk przed sukcesem — jeszcze jedna siła hamująca motywację osiąg
nięć 146
4. Odraczanie przygotowywania się do aktywności zadaniowej 150
C. NASTAWIENIE NA OSIĄGANIE ZYSKU VS. NASTAWIENIE NA
UNIKANIE STRAT 151
8
VIII. ORIENTACJA DEFENSYWNA; MIEDZY PODMIOTOWOŚCIĄ A DE
PRESJĄ 154
A. MOTYWACJA UNIKANIA ZDARZEŃ NEGATYWNYCH 154
1. Zyski nie równoważą, strat
2. Rozkład częstości zdarzeń a motywacja poszukiwania „umiarkowane
go szczęścia" 155
3. Mobilizacja — minimalizacja jako typowa reakcja organizmu na syg
nał zagrożenia; koncepcja Shelley Taylor 157
B. GDY ŚWIAT JEST (SUBIEKTYWNIE) NIEPRZEWIDYWALNY I NIE-
-KONTROLOWALNY 158
1. Przyjęcie orientacji defensywnej — warunki i przejawy 158
2. Egotyzm vs. wyuczona bezradność, czy też sekwencja: egotyzm
— wyuczona bezradność 160
3. Orientacja defensywna — stan oparty na iluzjach 163
C. BLASKI, CIENIE I PUŁAPKI ORIENTACJI DEFENSYWNEJ 164
IX. BIBLIOGRAFIA 167
9
I. WPROWADZENIE
W
ielu moich znajomych, którzy wiedzieli, że piszę tę książkę
interesowało się jej treścią. „O czym to będzie?" — pytali.
„O orientacji defensywnej" — odpowiadałem, wiedząc wszakże, że
niewiele im to może powiedzieć. Orientacja defensywna to bowiem
termin, który po raz pierwszy pojawić się miał w tej właśnie książce.
Mimo to, niektórych ta zdawkowa odpowiedź zadawalała. Inni, bar
dziej dociekliwi domagali się jednak wyjaśnień. Starałem się wówczas
wytłumaczyć im, co się pod tym terminem kryje. Teraz to samo zrobić
muszę na kartach tej książki.
Zacznijmy od kilku przykładów.
1) Finałowy mecz Pucharu Polski w piłce nożnej. Jest remis. Sę
dzia dyktuje rzut karny dla jednej z drużyn. Koledzy z zespołu patrzą
na piłkarza, który na treningach najlepiej strzelał karne. „Nie czuję się
dziś dobrze, nie chcę strzelać. Niech zrobi to ktoś inny" mówi on jed
nak przyjaciołom.
2) Student ma przystąpić do egzaminu. Na uczelni mawia się, że
wynik na tym egzaminie jest wykładnikiem możliwości intelektualnych
zdającego. Student wprawdzie przygotowywał się dość solidnie, ale noc
bezpośrednio poprzedzającą egzamin spędził na wesołej zabawie przy al
koholu. Przed egzaminatorem stanął więc niewyspany i z bolącą głową.
3) Kurs języka niemieckiego kończy się egzaminem testowym.
Wyniki mają być ogłoszone nazajutrz. Słuchacz, który nieźle radził so
bie podczas kursu i wie, że chyba dobrze odpowiedział na większość
pytań myśli: „prawdopodobnie mi się nie powiodło, jestem pesymistą".
Wszystkie te przykłady, mimo, że tak różnorodne, mają jedną ce
chę wspólną. Zachowanie poszczególnych postaci określić bowiem mo
żemy jako mało racjonalne. Piłkarz nie chce egzekwować rzutu karne
go, mimo że wie, że robi to lepiej od kolegów z drużyny. Wycofując
11
się, zmniejsza szanse swego zespołu na zdobycie Pucharu Polski. Re
zygnuje też z możliwości zostania bohaterem meczu. Student redukuje
swoje szanse na zdanie egzaminu, zachowując się bardzo niefrasobli
wie. Słuchacz kursu językowego jest pesymistą, mimo, że najprawdo
podobniej zdał egzamin.
Spróbujmy jednak bliżej przyjrzeć się tym zachowaniom, dopatrzyć
się w nich jakiegoś sensu...
Kibice i piłkarze wiedzą, że do zdobycia gola z rzutu karnego
strzelający jest w zasadzie zobligowany. Ewentualne niepowodzenie
oznacza blamaż. Skutecznie strzelając zawodnik zyska więc niewiele.
Kibice szybko zapomną, że to on zdobył gola. Jeśli jednak nie zdobę
dzie bramki straci bardzo dużo. Koledzy z drużyny będą mieli do nie
go pretensje, gwizdy na stadionie przez długie tygodnie towarzyszyć'
będą wyczytywaniu przez spikera jego nazwiska. Czy więc jego decy
zja nie jest z pewnej perspektywy racjonalna?
Jeśli student nie zda egzaminu będzie zmuszony powiedzieć sobie,
że jego kompetencje intelektualne nie są wystarczająco wysokie. Praw
dopodobnie również koledzy i koleżanki ze studiów tak właśnie je
ocenią. Jeśli jednak na egzaminie pojawi się z objawami kaca, to wy
jaśnienie ewentualnego niepowodzenia może być zupełnie inne. Teraz
student będzie mógł sobie powiedzieć: „zdałbym, gdyby nie wczoraj
sza impreza". Koledzy i koleżanki także chyba pomyślą o jego kom
petencjach w równie przychylny sposób.
Większość ludzi zgodzi się z tezą, że spotykające człowieka zda
rzenia negatywne są szczególnie bolesne, gdy przychodzą niespodzie
wanie. Ze zdarzeniami pozytywnymi jest dokładnie odwrotnie — im
mniej się ich spodziewamy, tym bardziej wydają nam się przyjemne.
Słuchacz kursu językowego zachowując sceptycyzm i pesymistyczną
postawę uniknie zatem silnych negatywnych emocji w przypadku, gdy
by okazało się, że mu się nie powiodło. Jeśli zaś okaże się, że egza
min zdał z powodzeniem będzie miał szczególne powody do radości.
Tak więc, przyznać trzeba, że wszystkie te zachowania pozornie
tylko wydają się całkowicie bezsensownymi. W istocie, można mówić
o ich „ukrytej racjonalności", czy, jeśli ktoś woli inny termin — o ich
sensie psychologicznym.
Oprócz wspomnianej „ukrytej racjonalności" działania te mają jesz
cze jedną cechę wspólną. Wszystkie one mogą być traktowane jako
12
przejaw tego, co w tej książce nazywać będę orientacją defensywną.
Pora więc najwyższa wyjaśnić znaczenie tego terminu.
Współczesna psychologia poznawcza opisuje człowieka jako istotę
nie tylko przetwarzającą informację („żywy komputer"), ale także byt
sprawczy, aktywny i „ofensywny", nastawiony na zmianę swego otocze
nia i samego siebie, planujący swoje działania w bliższej i dalszej per
spektywie. Człowiek widziany jest, najkrócej mówiąc, jako istota, której
zasadniczym celem jest wywieranie aktywnego wpływu na własny los.
Oczywiście, takie, obowiązujące obecnie w psychologii, podej
ście do człowieka dopuszcza możliwość, że w pewnych okolicznoś
ciach (zwłaszcza pod wpływem niecodziennych, traumatycznych oko
liczności zewnętrznych) zmienia się jego orientacja wobec świata i sie
bie samego. W konsekwencji — zamiast motywacji do wywierania
wpływu na zdarzenia i aktywności twórczej pojawiają się takie stany,
jak apatia, rezygnacja, czy depresja. Są one uważane za wynik załama
nia się stanu typowego (tj. orientacji sprawczej) i uznawane za szkod
liwe dla samej jednostki odstępstwo od normy.
De facto więc, we współczesnej psychologii mamy do czynienia z dy
chotomią, w której normą jest orientacja na wywieranie wpływu — orien
tacja sprawcza (czy też „ofensywna" ze względu na tendencję do wytycza
nia sobie celów rozbieżnych z istniejącym stanem rzeczy i nastawieniem
na ich realizację), a odstępstwem od tej normy — stan depresji, czy apatii
związany z wymuszoną rezygnacją z orientacji na wywieranie wpływu.
Sądzę jednak, że takie, przyjmowane przez współczesną psycholo
gię poznawczą dychotomiczne myślenie o funkcjonowaniu człowieka
w kategoriach: aktywność sprawcza vs jej załamianie jest zbyt poważ
nym uproszczeniem.
Myślę otóż, że u podstaw wielu działań człowieka leżą dwie, główne
motywacje. Jedną z nich jest motywacja wywierania wpływu na bieg
zdarzeń, drugą — motywacja ochrony poczucia własnej wartości. Bardzo
często mają one charakter komplementarny. Przekonanie o aktywnym
i skutecznym wpływaniu na otoczenie i własny los staje się wówczas dla
człowieka źródłem poczucia własnej wartości. Wysoka ocena samego
siebie skłania go, z kolei do wywierania wpływu na bieg zdarzeń.
Możliwe są jednak sytuacje, gdy wspomniane dwie motywacje ma
ją charakter konkurencyjny. Jest tak na przykład wtedy, gdy człowiek
wywołuje swoim działaniem konsekwencje, które on sam ocenia jako
13
negatywne. Przeświadczenie podmiotu, że jest on źródłem zmian w oto
czeniu nie tylko nie dostarcza wówczas przesłanek do wzrostu poczucia
własnej wartości, ale wręcz przeciwnie — może temu poczuciu zagra
żać. I odwrotnie: obrona poczucia własnej wartości wymagać może od
człowieka przyjęcia założenia, że nie ma on realnego wpływu na bieg
zdarzeń, że tak naprawdę, to nie od niego zależy to, czy negatywne
konsekwencje pojawiają się, czy też nie. Najkrócej mówiąc, człowiek
zmuszony jest tu do wyboru między realizacją motywu ochrony poczu
cia własnej wartości i motywu wywierania wpływu na bieg zdarzeń.
Jeśli w warunkach konfliktu między motywacją wywierania wpły
wu i motywacją obrony poczucia własnej wartości człowiek kieruje się
tą pierwszą, naraża się tym samym, w przypadku pojawienia się nega
tywnych i niechcianych przez niego samego konsekwencji na koniecz
ność rewizji pozytywnych sądów o , ja" a także (co powinno być w ta
kim wypadku naturalną konsekwencją porażki) — na konieczność
zmiany sądów na temat wielkości posiadanego wpływu na bieg zda
rzeń. Inaczej mówiąc, człowiek jest w takim wypadku narażony na sta
ny związane z załamaniem się orientacji sprawczej.
Jeśli jednak, człowiek kieruje się w takiej sytuacji motywacją obro
ny poczucia własnej wartości, to może przyjąć, że w określonej sytua
cji nie ma wpływu na bieg zdarzeń. Inaczej mówiąc, człowiek zabez
piecza się w ten sposób przed możliwością pojawienia się stanów apa
tii, czy bezradności, będących prostą konsekwencją załamania się
orientacji sprawczej i przyjmuje orientację, którą w tej pracy nazywać
będę orientacją defensywną.
Warto zauważyć, że w pewnych okolicznościach — tj. w przypadku
dużej entropii rzeczywistości zewnętrznej, zagrożeń, niepewności doty
czącej obrazu ,ja" itp., „lansowana" przez psychologów orientacja
sprawcza byłaby dla człowieka bardzo niefunkcjonalna. Nieuchronnie
bowiem narażałaby go właśnie na stany wyuczonej bezradności, depresji,
apatii lub konieczność obniżenia poczucia własnej wartości.
Moim zdaniem, w takim przypadku nie dochodzi jednak zwykle,
(a w każdym razie nie od razu) do jej załamania i wystąpienia sta
nów destrukcyjnych. Pojawia się natomiast zupełnie nowa, wspomnia
na wyżej, orientacja poznawcza -— zespół, mniej lub bardziej trwa
łych, przekonań na temat własnej osoby i natury świata.
Orientacja defensywna pojawia się zatem wtedy, gdy orientacja
14
sprawcza ulega załamaniu, bądź przestaje być funkcjonalna. Zarazem
jednak orientacja defensywna nie oznacza stanu bezradności, czy depre
sji. Przeciwnie, służy temu by do takich destruktywnych dla organizmu
stanów nie dopuścić. Propozycja wprowadzenia tego terminu oznacza
więc próbę wyjścia poza przyjęty w psychologii paradygmat dwóch
stanów: pan sytuacji — pionek (origin vs pawn), poczucie wpływu na
bieg zdarzeń vs bezradność, czy podmiotowość vs przedmiotowość.
Orientacja defensywna wiąże się przede wszystkim z przyjęciem
przez podmiot założenia, że ma on stosunkowo niski osobisty wpływ
na zdarzenia. Jedną z bezpośrednich konsekwencji takiego osądu jest
zanik (lub, co najmniej, wyraźne zmniejszenie) poczucia osobistej od
powiedzialności za pojawianie się negatywnych konsekwencji. Inaczej
mówiąc, poczucie relatywnie niskiego wpływu na zdarzenia staje się
tu korzystne dla człowieka, gdyż dzięki temu zarówno istniejące już,
jak i ewentualne przyszłe negatywne stany rzeczy przestają obciążać
jego poczucie własnej wartości.
Inne aspekty przyjęcia orientacji defensywnej to pojawienie się
różnego typu zniekształceń i iluzji. Dobrym przykładem, obok,
wspomnianego już, złudzenia braku wpływu na zdarzenia, może tu
być choćby percepcja zewnętrznego świata jako nieprzewidywalnego
i niesprawiedliwego. Znakomicie ułatwia to interpretacje przyczyn
wszelkich porażek i tolerowanie własnych ułomności podczas dokony
wania porównań ,ja" — „inni".
Inny jeszcze przejaw orientacji defensywnej wiąże się z tendencją do
tolerowania (a nawet poszukiwania) niejednoznaczności w obrazie własnej
osoby. Człowiek ucieka się zatem do zachowań konformistycznych, wy
korzystując regułę ,jeśli jesteś taki jak wszyscy, to nie wiadomo jaki
jesteś naprawdę". Pojawia się też u niego tendencja do wyboru zadań
o bardzo wysokim stopniu trudności i działań typu „maniana" (tj. nie
ustannego odkładania ważnych decyzji „do jutra"). Wszystko to sprzyja
obronie przed konstatacją, że jest się człowiekiem mało wartościowym.
Orientacja defensywna wiąże się też ze skłonnością podmiotu do
koncentracji na tym, aby otaczająca go rzeczywistość nie zmieniała się
na gorszą. Człowiek mniej tu zatem kieruje się wizjami stanów ideal
nych, a bardziej wizjami „możliwych stanów gorszych od obecnego".
W konsekwencji — zorientowany jest nie na realizację celów typu
„osiągnąć coś lepszego", lecz na obronę status quo.
15
Orientacja defensywna może więc w pewnych warunkach być prze
szkodą w realizacji zadań życiowych człowieka, a w innych stanowić
narzędzie i warunek dobrego funkcjonowania psychicznego. Orientacja
defensywna nie jest zatem ani jednoznacznie gorsza ani też lepsza
(z punktu widzenia interesów podmiotu) od orientacji ofensywnej. Funk
cjonalna przewaga każdego z tych, konkurencyjnych, nastawień zależy
bowiem od wielu okoliczności. W warunkach społecznych, które zwykło
się lakonicznie określać jako normalne — tj. przewidywalnych, kontro-
lowalnych i nie zagrażających, zdecydowanie bardziej sprzyjająca jest
orientacja ofensywna. Przyjęcie konkurencyjnej wobec niej orientacji de
fensywnej może być istotną przeszkodą w rozwoju potencjalnych możli
wości podmiotu. Jeśli jednak zewnętrzne środowisko jest zagrażające,
niekontrolowalne i nieprzewidywalne — orientacja defensywna staje się
bardziej funkcjonalna. Chroni bowiem jednostkę przed przekonaniem
o własnej niskiej wartości i, w konsekwencji optymalizuje tak codzien
ne, jak i długofalowe funkcjonowanie. ^
Warto jednak zauważyć, że o ile wyznaczniki i konsekwencje tzw.
„aktywności sprawczej", a także stanów związanych z jej utratą — de
presji, wyuczonej bezradności etc, są już stosunkowo nieźle poznane,
to o determinantach i skutkach przyjmowania orientacji defensywnej
psychologia wie dość niewiele. Pisząc tę książkę stawiam sobie za cel
prezentację tych mechanizmów. Nie twierdzę jednocześnie, że przyj
mowanie przez ludzi orientacji defensywnej jest częstsze, czy bardziej
typowe niż przyjmowanie orientacji sprawczej. Sądzę jednak, że nawet
jeśli dotyczy oąo tylko części ludzi i to jedynie wówczas, gdy znajdują
się oni w specyficznych sytuacjach, to fenomenu tego nie można lek
ceważyć. Tym bardziej, że towarzysząca nam w nieodległej przeszłości
rzeczywistość społeczna zdawała się bardzo orientacji defensywnej
sprzyjać, a wiele wskazuje na to, że i rzeczywistość dzisiejsza stan ten
konserwuje.
Książkę tę traktować można też jako rodzaj suplementu do różnych
podręczników i monografii z zakresu psychologii osobowości i psycho
logii społecznej. Przedstawiam w niej bowiem często dane z badań, które,
jako kłopotliwe dla wielu propozycji teoretycznych, nierzadko są przez
współczesną psychologię ignorowane, zapomniane i przemilczane. Tym
czasem, aby uzyskać prawdziwy obraz złożoności mechanizmów ludzkie
go zachowania, także i te dane trzeba z cała uwagą uwzględnić.
16
II. P R O B L E M P O C Z U C I A SPRAWSTWA
A. MOTYWACJA WYWIERANIA WPŁYWU
GŁÓWNĄ SIŁĄ NAPĘDOWĄ DZIAŁAŃ CZŁOWIEKA —
CHARAKTERYSTYKA STANOWISKA
DOMINUJĄCEGO W PSYCHOLOGU WSPÓŁCZESNEJ
P
sychologia jest nauką opartą na dość kruchych podstawach. Ba
dacze wciąż spierają się na temat prawdziwości poszczególnych
twierdzeń, prezentując, na ogól, całą gamę różnorodnych poglądów.
Jednym z nielicznych wyjątków od tej reguły zdaje się być obszar
tzw. percepcji i doświadczania kontroli. Rzecz jasna, i tu prezento
wane są najróżniejsze modele i wzajemnie konkurencyjne twierdze
nia, ale wspólnym rdzeniem znakomitej większości koncepcji jest
założenie, że jedną z zasadniczych..determinant zachowania człowie-
ka jest to, jak widzi on swój wpływ na bieg zdarzeń. Poczucie
owego wpływu sprzyja osiąganiu zakładanych celów; percepcja bra
ku wpływu skazuje człowieka na bierność — nie podejmuje on na
wet wysiłków, by cokolwiek w swym życiu zmienić.
Szeroko rozumiana problematyka kontroli (a więc obok kwestii
percepcji wpływu, także poczucie sprawstwa, kompetencji, wolności
i podmiotowości) zdominowała poznawczy nurt "psychologii osobo
wości i psychologii społecznej. Zaowocowało to m.in. pojawieniem
się szerokiego wyboru prac, dokonujących prezentacji poszczegól
nych modeli teoretycznych. Są to zarówno pozycje anglojęzyczne
(np. Baltes, Baltes, 1986; Harvey, 1976; Langer, 1983; Perlmuter,
Monty, 1977, 1979;), jak i opublikowane po polsku ( np. Gliszczyń
ska, 1983; Kofta, 1983; Szydłowski, 1985; Zieliński, 1983). Fakt
ten zwalnia mnie, jak sądzę, z konieczności szczegółowego prezen
towania tu różnych teorii i analizowania wyników odnośnych ba-
17
dań. Ograniczę się zatem do syntetycznego przedstawienia kilku
koncepcji, aby w ten sposób zilustrować dominujące we współczes
nej psychologii poglądy na temat percepcji i doświadczania kon
troli.
Dla zachowania chronologii, zacząć wypada od teorii, którą
określić dziś już można mianem klasycznej, tj. od koncepcji moty-
wacji kompetencji, zaproponowanej przez R.W. White'a (1939).
Wspomniana motywacja stanowi wg. autora koncepcji podstawo
wy wyznacznik najróżniejszych ludzkich zachowań. Kompetentna
interakcja z otoczeniem (polegająca np. na opanowaniu raczkowania
w przypadku niemowlaka, czy tworzeniu nowego programu kompu
terowego przez informatyka) jest motywem samym w sobie. Inaczej
mówiąc, osiąganie stanu kompetencji jest gratyfikujące nie dlatego
(czy, ściślej mówiąc, nie tylko dlatego), że umożliwia osiąganie
pewnych „stanów zewnętrznych (np. dosięgnięcie niedostępnej za
bawki, czy uzyskanie znacznej gratyfikacji finansowej — w przy
kładach podanych wyżej), lecz dlatego, że zaspokaja immanentną
potrzebę wpływania na_ zewnętrzną rzeczywistość w zakładanym przez podmiot kierunku. Wywoływanie przez człowieka pożądanych
przez niego _zmian w otoczeniu owocuje poczuciem skuteczności
(feeling of efficacy), które, z kolei, stymuluje podmiot do dalszego
ćwiczenia i rozwijania własnych sprawności motorycznych i po
znawczych. Tak więc, motywacja kompetencji jest hipotetycznym
fenomenem, który nie tylko wyzwala aktywność podmiotu, ale tak
że ją selekcjonuje, ukierunkowuje i podtrzymuje.
O poczuciu skuteczności mówi też Albert Bandura (1977).
W jego teorii jednak, doznanie to nie jest wiązane z gratyfikacją
pierwotnych i podstawowych potrzeb panowania nad środowiskiem,
lecz stanowi konstrukt oparty na założeniach poznawczej teorii spo
łecznego uczenia się. Oczekiwanie skuteczności własnego działania
rozumie Bandura jako przekonanie jednostki, że.potrafi ona wyko-
nać czynności niezbędne dla uzyskania .pożądanego, przez siebie
wyniku. Przeświadczenie to ma decydujący wpływ na to, czy pod
miot w ogóle podejmie działania ukierunkowane na określony cel,
jak i na ewentualną wielkość zaangażowanego przez niego wysiłku.
Poczucie własnej skuteczności wpływa też na uporczywość i wy
trwałość w dążeniu do założonego celu gdy na drodze do niego po-
18
jawiają się rozmaite przeszkody i utrudnienia (por. np. Bandura,
1977, 1982, 1986; Bandura, Cervone, 1983; Bandura, Schunk, 1981;
Maddux, Stanley, 1986).
Trzeba jednak podkreślić, że poczucie skuteczności nie wystar
cza podmiotowi do podjęcia decyzji o jakimkolwiek działaniu, lecz
pełni jedynie rolę instrumentalną wobec motywacji innego rodzaju.
To uczucie głodu pcha np. członka prymitywnego plemienia do
działań polegających na zdobyciu pożywienia, natomiast sąd
o własnej skuteczności w poszczególnych sferach wyznacza kieru
nek ewentualnej aktywności (czy pójdzie on łapać ryby w strumie
niu, wybierze się z łukiem na polowanie, czy też pozostanie głod
ny, bo nie widząc szans na zdobycie jedzenia w jakikolwiek spo
sób, nie podejmie żadnych konstruktywnych działań).
Tak więc, poczucie własnej skuteczności ułatwia jednostce za
równo osiąganie zamierzonych celów (choć wprost ich nie determi
nuje), jak i radzenie sobie z, mniej lub bardziej oczekiwanymi,
przeciwnościami losu. Odwrotnie, brak tego poczucia skazuje czło
wieka na bierność i bezsilność. Nawet zaś wtedy, gdy zewnętrzne
okoliczności (np. inni ludzie) wymuszają aktywność na człowieku,
przekonanym o swej niskiej skuteczności, jego działania szybko sta
ją się mało efektywne i są w bardzo niewielkim stopniu odporne na
pojawiające się przeszkody różnego rodzaju (zob. zwłaszcza:
Brown, 1979; Brown, Inouye, 1978; Mclntyre, Lichtenstein, Mer-
melstein, 1983; Slater, 1989).
Autorem innej, powszechnie znanej, koncepcji teoretycznej, pod
kreślającej wagę formowanych przez człowieka sądów na własny
temat jest, Richard deCharms (1968).
Podstawowym założeniem jego koncepcji jest teza, że człowieka
cechuje chęć sprawowania efektywnej kontroli nad otoczeniem.
Człowiek~ pragnie: dokonywać w nim efektywnych przekształceń
— być ich sprawcą, panem sytuacji, czy też, inaczej mówiąc, źród
łem (origin) zmian w otoczeniu.
Wspomniany „pan sytuacji"
1
jest przeświadczony, że jego za
chowanie jest zdeterminowane przez jego osobiste wybory i decy-
1
Decyduję się tu na odejście od dosłownego tłumaczenia angielskiego terminu
„origin". "Pan sytuacji" wydaje mi się bowiem lepiej oddawać
1
istotę rzeczy od wielo
znacznego „źródła".
19
zje, oraz że posiądą. pełną kontrolę nad swym własnym losem.
Przeświadczeniu temu towarzyszy wysoka motywacja osiągnięć, op
tymizm i zaufanie do własnych możliwości.
Przeciwieństwem tak rozumianego bycia„ „panem sytuacji" jest
bycie „pionkiem", (pawn). Pionek sądzi, że jego zachowanie deter
minowane jest przez jakieś siły zewnętrzne wobec niego samego
(np. los, innych ludzi, Boga, czy też interakcję tych i/lub innych
czynników). Czuje się , jak. marionetka, którą ktoś pociąga za sznur
ki" (de Charms, 1976 s. 4). Brak mu poczucia kontroli swego losu,
motywacji osiągnięć, optymizmu i, rzecz jasna, zaufania do swoich
możliwości i umiejętności.
Dla de Charmsa konstrukty „pan sytuacji" i „pionek" to dwa
krańce wymiaru, opisującego sposób w jaki człowiek widzi" siebie,
oraz związaną ż tą 'percepcją jego motywację do podejmowania róż-
nych działań. Bycie panem sytuacji vs pionkiem jest łączną funkcją
osobistych predyspozycji podmiotu, (głównie rezultatem jego wcześ
niejszych, zgeneralizowanych doświadczeń) i konkretnej sytuacji,
w jakiej przychodzi mu funkcjonować. Autor koncepcji kładzie
szczególny nacisk na tę drugą kwestię. Tak więc, ten sam człowiek
możej być niekiedy, pionkiem, innym zaś razem — panem sytuacji.
Do czynników zewnętrznych, determinujących ową sytuację pod
miotu de Charms zalicza rodzaj zadania (tylko takie zadania, które
rzeczywiście angażują podmiot sprzyjają poczuciu bycia panem sy
tuacji), swobodę wyboru działania (jej brak przesuwa podmiot na
pozycję pionka) oraz natężenie zewnętrznych wzmocnień (obecność
silnych zewnętrznych wzmocnień powoduje, że podmiot czuje się
motywowany zewnętrznie, a zatem — jest pionkiem).
Rzecz jasna, zdaniem de Charmsa, zarówno z perspektywy efek
tywności działania podmiotu, tj. jego skuteczności w realizacji
różnych doraźnych celów, jak i możliwości samorozwoju korzyst
niej jest czuć się panem sytuacji niż pionkiem. Autor koncepcji
podkreśla też emocjonalne różnice wynikające ze znajdowania się
w odmiennych psychologicznie perspektywach. W porównaniu
z pionkiem pan sytuacji jest znacznie bardziej usatysfakcjonowany
i szczęśliwy.
Dokonując, najbardziej nawet syntetycznej, prezentacji koncepcji
związanych z pojęciem kontroli nie sposób nie wspomnieć o poję-
20
ciu umiejscowienia poczucia kontroli wprowadzonym do psycholo
gii za sprawą Juliana B. Rottera i skupionej wokół niego grupy ba
daczy. Jest to bowiem konstrukt tak ekspansywny (tj. tak często
wykorzystywany w studiach teoretycznych i najróżniejszych bada
niach empirycznych), że jego obecność także w tym miejscu wyda
je się czymś naturalnym.
Według Rottera (1966) człowiek zaspokaja swoje potrzeby po-
przez zachowania o charakterze_ instrumentalnym. Wzmocnienia,
które następują po określonym zachowaniu Zwiększają. oczekiwanie,
że w przyszłości sytuacja się powtórzy (tj
;J
że ta sama reakcja umo
żliwi ponownie osiągnięcie tego samego stanu). Wzmocnienie .może
jednak występować bez jakiejkolwiek reakcji podmiotu, lub w od
powiedzi na jego najróżniejsze i przypadkowe reakcje. Wszelkie
zdarzenia można zatem rozpatrywać na kontinuum, którego jeden
z krańców opisuje sytuację, w której podmiot ma pełną kontrolę
nad wzmocnieniami, a kraniec przeciwny —. sytuację, w której
wzmocnjęnia występują (lub: nie występują) w sposób całkowicie
niezależny od działań podmiotu.
Dla przewidywania sposobu, funkcjonowarna, człowieka — twier
dzi Rotter — ważne są jednak nie tylko. rzeczywiste (obiektywne)
cechy sytuacji, ale przede wszystkm subiektywne przekonania sa-
mego podmiotu. Istotne jest to, w czym on widzi przyczynę poja
wiających się wzmocnień. Jeśli podmiot sp6srzega, że określony
fakt występujący po jego działaniu uwarunkowany jest jego własną
reakcją, albo jego względnie stabilnymi właściwościami — mamy
w tym przypadku do czynienia z przekonaniem o, wewnętrznej kon
troli wzmocnień (a belief in internal control of reinforcement). Ina-
czej jest natomiast, gdy człowiek widzi wprawdzie, że dany rezultat
występuje po jego reakcji, ale uważa, że warunkowany jest on od
działywaniem pewnych czynników zewnętrznych (np. innych ludzi,
organizacji, fatum, czy zbiegu okoliczności). W takiej sytuacji, ma
my do czynienia z jednostką przekonaną o zewnętrznej kontroli
wzmocnień. (a belief in external control of reinforcement).
W ciągu całego swego życia, w wyniku powtarzających się do
świadczeń w rozmaitych sytuacjach, człowiek wytwarza sobie zge-
neralizowane oczekiwanie dotyczące przyczynowych związków mię
dzy swoim zachowaniem i wzmocnieniami. Rzecz jasna, przekona-
nie to niezwykle rzadko przybiera ekstremalne formy przeświadcze
nia o całkowicie zewnętrznej, lub wewnętrznej kontroli wzmocnień.
Zwykle, zawiera się między tymi skrajnościami.
Niewiarygodnie duża liczba badań empirycznych, nawiązujących
do konstruktu zaproponowanego przez Juliana Rottera, publikowa
nych zwłaszcza na przełomie lat 60-tych i 70-tych zdaje się przy
nosić obraz jednoznaczny i klarowny. Poczucie wewnętrznej kont
roli i związana z nim wiara we własne możliwości stymuluje samo
dzielne,, aktywne.i skuteczne działania, ułatwia procesy uczenia się,
sprzyja integracji osobowości oraz jest warunkiem koniecznym
(choć z pewnością nie wystarczającym) motywacji osiągnięć (por.
np. Drwal, 1979; Nowicki, Segal, 1974; Phares, 1976).
Obraz charakterystycznego dla psychologii ujmowania problemu
kontroli uzupełnić chciałbym o krótką prezentację dwóch koncepcji
proponowanych przez badaczy polskich. Autorem pierwszej z nich
jest Mirosław Kofta, drugiej — Wiesław Łukaszewski.
Kofta (1989) proponuje model orientacji podmiotowej, będącej
„pewną formą ustosunkowania do siebie i świata w danej sytuacji"
(sir. "36). Ten ostatni element (sytuacja) oznacza, że orientacja pod
miotowa jest, w rozumieniu autora, stanem, nie zaś trwałą cechą
osobowości. Człowiek może orientację podmiotową przyjąć lub nie.
Zależeć to będzie zarówno od konkretnej sytuacji (w tyrn: stanu
w jakim znajduje się aktualnie człowiek — np. stopnia fizycznego
zmęczenia, nastroju), jak i od wcześniejszych doświadczeń jednostki
(wpływów kulturowych i socjalizacyjnych jakim podlegała, bilansu
sukcesów i porażek w zadaniach, którym próbowała sprostać itp.).
Orientacja podmiotowa jest konstruktem o dużym stopniu ogól
ności, schematem poznawczo — wykonawczym, nie dającym się
sprowadzić do samej percepcji siebie w określonych kategoriach,
czy też samej motywacji do określonych działań. Stan ten jest, naj
prościej rzecz ujmując, nastawieniem na aktywność sprawczą. Na-
stawienie to zakłada generatywność, optymizm, zaufanie do siebie,
selektywność i poszukiwanie przyczynowości.
Aktywizacja orientacji podmiotowej powoduje, że człowiek za
czyna tworzyć tzw. "figury aktywności". Mówiąc. z pewnym upro
szczeniem, czynności jednostki są wówczas z jednej strony konstru
owane i na bieżąco korygowane w trakcie działań, a z drugiej —
22
charakteryzują się „wewnętrzną logiką". Osiągnięcie w działaniu ja
kiegoś etapu zawęża w określony sposób możliwości kroków na
stępnych, zaś kroki finalne są już w pewnym sensie oczywiste.
Przykładem może być tu rzeźbiarz, który formułując wstępną ideę
swego dzieła zawęża sobie tym samym możliwości rozwiązań tech
nicznych i artystycznych, a czym dalej posuwa się w pracy, tym
bardziej „oczywiste" wydają mu się kolejne kroki. Zarazem jednak
nie funkcjonuje on na zasadzie realizacji algorytmicznego planu,
konstruując i korygując na bieżąco swoje kolejne działania. Tak
więc, zaangażowanie podmiotowe jest czymś innym niż działanie
celowe (które samo w sobie nie wymaga owego konstruowania
i korygowania własnej aktywności).
Wzbudzenie zaangażowania podmiotowego umożliwia podmioto-
wi aktywizację postawy twórczej, wyzwala jego inicjatywę i samo-
dzielność. Z wielu powodów zaangażowanie to ma charakter samo-
podtrzymujący i samonapędzający się. W pewnych przypadkach na
stępuje jednak jego załamanie, co skazuje podmiot na stany apatii
^i zanik inicjatywy w działaniu.
Odmienne podejście do problematyki kontroli demonstruje nato
miast Wiesław Łukaszewski (1986, 1986 a). Punktem wyjścia jego
koncepcji jest założenie, że człowiek w następstwie swoich kontak
tów z otoczeniem (szczególnie w następstwie własnych działań)
gromadzi informacje o prawdopodobieństwie występowania różnych
stanów rzeczy. Wynikiem gromadzenia takich danych oraz stosowa
nia subiektywnych (często dalekich od racjonalności) reguł szaco
wania prawdopodobieństwa jest kumulowanie się wiedzy jednostki
na temat typowych
r
prawdopodobieństw zdarzeń pewnej klasy.
Szczególnym elementem tej wiedzy jest przekonanie o wpływie
własnych działań na prawdopodobieństwo występowania różnorod
nych stanów. Ponieważ prywatne koncepcje przyczynowości prefe
rowane przez ludzi zakładają zazwyczaj addytywność poszczegól
nych składników przyczynowych, można w nich zatem przeciwsta
wić działania własne wszystkim pozostałym czynnikom.
Co istotne, tego typu oszacowania dotyczyć mogą nie tylko
udziału własnego działania jako czynnika sprawczego w określo
nym, pojedynczym zdarzeniu, ale także całych klas zdarzeń, wyra
żając stopień, w jakim zwykle wystąpienie danych stanów zależy
23
od działań podejmowanych przez jednostkę. Oszacowania takie
nabierają z czasem cech standardów regulacji zachowania się.
Stają się punktem odniesienia w ocenie samego siebie i zewnętrz
nych stanów rzeczy oraz generatorem rozmaitych przewidywań
i działań.
Autor koncepcji formułuje szereg przewidywań dotyczących od
mienności funkcjonowania osób przekonanych o niskim vs wysokim
spostrzeganym osobistym wpływie na zdarzenia. Z interesującej nas
tu perspektywy najważniejsze jest to, że osoby spostrzegające
wpływ osobisty jako znaczny są skłonne preferować zachowania
wyraźnie sprawnościowę. (vs. losowe) ..i są silnie motywowane do
osiągania w nich sukcesów. Co więcej, w zadaniach sprawnościo
wych osoby te funkcjonują znacznie efektywniej niż ci, którzy spo
strzegają swój wpływ osobisty jako mały.
Warto tu podkreślić, że model Łukaszewskiego, zakłada, iż
funkcjonowanie jednostek w sytuacji zadaniowej pozostaje w wy
raźnej spójności z istniejącymi u nich standardami osobistego wpły
wu. Oznacza to więc, że zdaniem autora koncepcji nieprawdziwa
jest teza, że typowe dla wszystkich (poza przypadkami .klinicznych
dewiacji) jest dążenie do zwiększonego osobistego wpływu na zda
rzenia. Co więcej, przeprowadzone dotychczas badania empiryczne
(Łukaszewski, 1986, 1986a; Weigl, Łukaszewski, 1987) wykazują
jednoznacznie, że osoby o standardach małego wpływu rzeczywiście
zadawalają się wpływem niewielkim i nie dążą do jego zwięk
szania.
B. MOTYWACJA NIE WYWIERANIA WPŁYWU
Syntetyczne przedstawienie kilku wybranych koncepcji nawiązu
jących do zmiennej kontroli miało na celu, jak już to podkreślałem,
zilustrowanie dominujących trendów we współczesnej psychologii
osobowości i psychologii społecznej. Zarazem jednak, zestawienie
obok siebie poglądów autorów poszczególnych koncepcji wskazuje
na znaczne, niekiedy, rozbieżności między nimi w zakresie najbar
dziej nas tu interesującej kwestii — motywacji do wywierania
wpływu na bieg zdarzeń.
24
O ile bowiem niektórzy badacze (np. White, deCharms) sądzą,
że motywacja taka jest podstawowym napędem działań człowieka,
inni (np. Bandura, Kofta) nie uznają tego założenia za konieczny
element swoich teorii (co nie znaczy wszakże, że je podważają).
Łukaszewski, z kolei kwestionuje uuniwersalny" charakter motywa
cji do powiększania zakresu osobistej kontroli. Nie jest zresztą
w tym sądzie osamotniony. Podobne poglądy prezentują np. autorzy
nie omawianej wyżej koncepcji pragnienia kontroli (desire for con
tro!) — J.M. Burger i H.M. Cooper (1979)
2
.
W poniższych rozważaniach pójdę jednak jeszcze krok dalej.
Spróbuję wykazać, że w wielu przypadkach ludzie nie tylko nie są
zainteresowani zwiększaniem zakresu swojej własnej kontroli perso
nalnej, a l e ' — przeciwnie, motywowani są do jego zmniejszania.
1. Awersywne reakcje emocjonalne w warunkach obligacji podmiotu
do wywierania wpływu na zdarzenia
Jeśli posiadanie wpływu na bieg toczących się zdarzeń jest sta
nem pożądanym przez jednostkę, to można sądzić, że będzie ona
w takich warunkach doświadczać pozytywnych stanów emocjonal
nych. Wydaje się także (choć nie jest to prostą, logiczną konsek
wencją powyższej tezy), że z faktu, iż jednostka przeżywa negatyw
ne stany emocjonalne podczas doświadczania kontroli można na
ogół wnioskować, że wolałaby ona owego wpływu na zdarzenia nie
wywierać
3
.
Teza, że doświadczanie kontroli wiąże się z emocjami pozytyw
nymi, zaś doświadczanie braku kontroli z odczuciami negatywnymi
jest powszechnie w psychologii akceptowana (zob. zwłaszcza bada
nia dotyczące związku pomiędzy brakiem spostrzeganego wpływu
2
Burger i Cooper zakładają, że ludzie różnią się między sobą nasileniem motywacji
do wpływania na różne stany i zdarzenia związane z ich życiem (jedni preferują np. pra
cę samodzielną, w której sami decydują, co będą robić, a inni wolą taką, w której ktoś
im dokładnie mówi co mają zrobić). Silna skłonność do wpływania na bieg zdarzeń jest
zatem — zdaniem autorów — tym, co cechuje tylko niektóre osoby.
3
Od reguły tej istnieją jednak wyjątki. Już Freud zwrócił np. uwagę, że człowiek
zazwyczaj dłubie w bolącym zębie, sprawiając sobie w ten sposób ból. Można więc po
wiedzieć, że przeżywanie silnych negatywnych doznań emocjonalnych wywoływanych (!)
procesem kontroli nie czyni awersywnym samego procesu osobistego sprawstwa!
25
na zdarzenia a symptomami depresji — np. Abramson, Sackeim, 1977;
Beck, 1967; Hollon, Beck, 1979). Ciekawe wszakże, zwłaszcza z inte
resującej nas tu perspektywy, może być przyjrzenie się stanom nietypo
wym. Myślę tu o przypadkach, gdy ludzie reagują negatywnymi emo
cjami „na sytuacje, w których mają kontrolę nad biegiem wydarzeń.
Efekt taki wykazała przekonywująco Judith Rodin, która wraz
ze swymi współpracownikami manipulowała w serii eksperymentów
wielkością spostrzeganej przez badanych kontroli (Rodin, Rennert,
Solomon, 1980). Manipulacja ta wiązała się z oferowaniem uczest
nikom badania możliwości wybierania zadania, które będą wykony
wać bądź też nie dawaniem im takiego wyboru. W pewnych wy
padkach w grę wchodził więc np. wybór przez badanych testu oso
bowości, lub wręczanie im testu bez pytania ich o preferencje,
w innych — niektórzy badani mogli samodzielnie generować pyta
nia wywiadu na które potem mieli odpowiadać, pozostali zaś odpo
wiadali na pytania zadawane przez eksperymentatora.
Dość nieoczekiwanie, okazało się, że osoby, którym stwarzano
możliwość determmowania biegu zdarzeń ujawniały niższe poczucie
własnej wartości i, generalnie, mniej przychylne myślenie o sobie
niż badani „stawiani przed faktem dokonanym".
Podobne rezultaty zanotowali Burger, Brown i Allen (1983).
Wytwarzali oni swoim badanym przekonanie o posiadaniu szczegól
nych predyspozycji do osiągania sukcesów w pewnego typu aktyw
ności zadaniowej, a następnie zawiadamiali ich, że wezmą udział
w 20-minutowej sesji. Części badanych pozwalano przy tym na wy
branie (spośród trzech możliwości) rodzaju zadań. Wśród nich były
przy tym takie, które badani, w wyniku wcześniejszych oddziały
wań eksperymentalnych, musieli spostrzegać jako szczególnie odpo
wiadające ich umiejętnościom. (Rzecz jasna, większość osób wybra
ła właśnie te próby). Pozostałych badanych jedynie informowano,
które zadania będą wykonywać.
Okazało się, że badani, którym stwarzano możliwość wyboru za
dań deklarują niższe poczucie własnej wartości oraz wyższy lęk
i wrogość wobec innych ludzi, niż badani, którym nie stwarzano ta
kiej możliwości.
Jak się wydaje, możliwość dokonania wyboru wiąże się często
z niepewnością i towarzyszącym jej niepokojem, czy ów wybór bę-
26
dzie optymalny
4
. Co więcej, wizja ewentualnej porażki musi być
w takim przypadku szczególnie dotkliwa. Warunki,. w których czło
wiek mą kontrolę nad biegiem zdarzeń obligują go bowiem zwykle
do poczucia osobistej odpowiedzialności za pojawiające się stany
rzeczy. W sytuacji zaś, gdy w grę wchodzą konsekwencje o bardzo
dużej doniosłości dla samego podmiotu i/lub innych ludzi wspo
mniany niepokój może przybierać formę emocji zdecydowanie sil
niejszych.
Bardzo sugestywną przesłanką słuszności takiej interpretacji są
wyniki eksperymentu Brady'ego (1958, za: Reykowski, 1974).
W badaniu tym jedna z małp, tzw. „odpowiedzialna" mogła zapo
biegać szokom elektrycznym, zaś inna — „bezradna" była takiej
możliwości pozbawiona. Okazało się jednakże, że małpa „odpowie
dzialna" poniosła śmierć w wyniku przeżywania nieustannego stre
su, a jej „bezradna" towarzyszka cieszyła się niezłym zdrowiem.
Wprawdzie Reykowski (op. cit.) przedstawia dowody, że zgon małp
„odpowiedzialnych" spowodowany był specyficznym rozkładem
szoków, wywołującym skumulowanie niekorzystnych zmian fizjolo
gicznych, a Maier i Seligman (1976) zwracają uwagę, że przydział
do grup „bezradnej" i „odpowiedzialnej" dokonywał się na zasadzie
autoselekcji (zwierze bardziej aktywne, które pierwsze naciskało
dźwignię stawało się „odpowiedzialne"), ale pozostaje faktem, że
sprawowanie kontroli nad bodźcami awersywnymi może być źród
łem negatywnych reakcji emocjonalnych.
Co więcej, istnieją dane, które jednoznacznie przekonują, że
efekt ten nie dotyczy wyłącznie zwierząt. Miller (1980) stwarzała
sytuację eksperymentalną, w której osoby badane miały decydować,
czy one same, czy też ich partner z zespołu wezmą udział w zada
niu, którego konsekwencje dotyczyć będą ich obu
5
. Okazało się, że
badani, którzy „delegowali" do zadań swego partnera wykazywali
mniejszy lęk i mniejszą wrogość od tych, którzy wyznaczali sami
siebie. Co szczególnie ciekawe, efekt ten dotyczył także tych, któ
rzy mieli przesłanki by być pewnym, że są bardziej od partnera
4
Efekt ten bardzo łatwo zaobserwować w codziennym życiu. Wystarczy przyjrzeć
się dowolnej kobiecie dokonującej wyboru sukni, w której wystąpi na przyjęciu.
5
Badania Miller omówione są szerzej w podrozdziale „Decyzje o rezygnacji z kon
troli osobistej i zachowania zmierzające do ograniczenia swego wpływu na zdarzenia".
27
predysponowani do osiągnięcia w tym zadaniu sukcesu. Na podob
ne, negatywne efekty związane z doświadczaniem przez ludzi kon
troli zwraca także uwagę w swej analizie teoretycznej S. Folkman
(1984). Autorka ta sugeruje, że stwarzanie pacjentom dużych moż
liwości wpływania na proces leczenia (wyboru rodzaju zabiegów te
rapeutycznych, czy decydowania o ich intensywności) może być
nadzwyczaj ryzykowne. Wiąże się bowiem z doświadczaniem przez
nich dodatkowego lęku i napięcia, co, z kolei, odbija się zwykle
ujemnie na ich samopoczuciu fizjologicznym i psychologicznym
6
.
Tak więc, choć rzeczywiście w większości przypadków proces,
wywierania osobistego wpływu wiąże się z przeżywaniem emocji
pozytywnych, to jednak sytuacja, gdy sprawowaniu kontroli towa
rzyszą emocje negatywne nie wydaje się fenomenem zupełnie wy
jątkowym. Można sądzić, że negatywne stany emocjonalne pojawia
ją się przede wszystkim tam, gdzie konsekwencje decyzji działają
cego podmiotu są doniosłe, a w grę wchodzi możliwość wywołania
w wyniku własnych działań pewnych stanów niepożądanych.
Kończąc tę część rozważań, podkreślić jednak trzeba, że faktu,
iż procesom osobistej kontroli towarzyszą niekiedy negatywne od
czucia nie można traktować jako jednoznacznego dowodu na rzecz
tezy, że ludzie bywają skłonni do rezygnowania z wywierania
wpływu na bieg zdarzeń. Przejdźmy zatem, z kolei, do grupy do
wodów bardziej jednoznacznych (choć także nie bezpośrednich).
2. Sądy atrybucyjne jako wynik skłonności do spostrzegania siebie
w kategoriach jednostki pozbawionej wpływu na zdarzenia
Zjawiskiem charakterystycznym dla współczesnej psychologii
społecznej jest tzw. "przesunięcie poznawcze" (por. Wojciszke,
1980). Jednym z jego przejawów jest znaczący wzrost zaintereso-
6
Teza ta pozornie tylko wydaje się być sprzeczną z wynikami, powszechnie w psy
chologii znanych, badań Langer i Rodin (1976). Eksperyment naturalny przeprowadzony
przez te autorki wykazał niezbicie, że zwiększenie wpływu, jaki rezydenci domu starców
mieli na swój własny, codzienny los owocowało większą satysfakcją, aktywnością i lep
szym stanem zdrowia pensjonariuszy. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że w przeci
wieństwie do ludzi chorych (o których mówi Folkman) badani ci podejmowali decyzje
o zdecydowanie mniejszej doniosłości i nie mieli powodów do odczuwania niepokoju
(zwłaszcza silnego).
28
wania badaczy tym, w jaki sposób człowiek spostrzega siebie i ota
czający go świat, co ową percepcję determinuje oraz jakie są jej
konsekwencje. Lata 70-te i 80-te to dominacja w psychologii tzw.
nurtu atrybucyjnego. Ukazało się wówczas niezwykle dużo prac po
święconych temu w jaki sposób ludzie spostrzegają przyczyny róż
nych zdarzeń, na jakiej drodze przypisują sobie i innym trwałe dy
spozycje osobowościowe, kiedy czynią odpowiedzialnym za pewne
stany rzeczy tego, kto je w sensie fizycznym wywołał, a kiedy ob
winiają jego przełożonych, itp.
Ten bogaty materiał empiryczny przekonuje w sposób jedno
znaczny, że sądy prezentowane przez ludzi są często dalekie od ra
cjonalności, czy obiektywizmu. W naturalny sposób pojawia się za
tem pytanie o powody owych zniekształceń. Pytanie to może zaś
być rozumiane w dwojaki, co najmniej, sposób. Po pierwsze, zasta
nawiać się można jakie czynniki powodują wspomniane odchylenie
od racjonalności (bias), po drugie — czemu ono służy, jakie potrze
by człowieka zaspakaja.
Warto przy tym zauważyć, że o ile niektóre fenomeny (np. me
chanizmy koncentracji uwagi) jednoznacznie osadzają dyskusję
w pierwszym z wymienionych nurtów („powodują zniekształcenia"),
to inne — (np. potrzeba umacniania poczucia własnej wartości) mo
gą być rozpatrywane w ramach obu z tych nurtów (potrzeba ta wy
wołuje wspomniane zniekształcenia, ale jednocześnie właśnie one
służą jej zaspokojeniu).
Stosunkowo szybko pojawiła się idea, że jednym z ważniejszych
źródeł wspomnianych odchyleń może być potrzeba uzyskania (lub
utrzymania) poczucia kontroli nad biegiem zdarzeń. (Tezy takie
znajdujemy już w pionierskiej dla tematyki atrybucji pracy Fritza
Heidera z 1958 roku). Atrakcyjność tej idei zdaje się mieć źródła
w swej uniwersalności. Z jednej strony, konstrukt ten pozwala wy
jaśnić zarówno „co powoduje zniekształcenia", jak i to, „czemu słu
żą zniekształcenia", z drugiej zaś potrzeba uzyskania, czy utrzyma
nia kontroli uwikłana być może zarówno w wyjaśnianie i interpreta
cję własnych stanów i zachowań, jak i fenomenów związanych
z funkcjonowaniem innych ludzi.
Pojawia się jednak zasadnicze pytanie, czy sądy atrybucyjne rze
czywiście podporządkowane są analizowanej tu potrzebie? Wiele
29
światła na ten problem rzuca teoretyczno-przeglądowa praca And
rzeja Szmajke opublikowana pod tytułem „Dążenie do uzyskania
poczucia kontroli nad zdarzeniami jako modyfikator sądów atrybu-
cyjnych i spostrzegania osób". Jej uważna lektura przekonuje, że
w znakomitej większości przypadków potrzeba wpływu na zdarze
nia nie jest uniwersalną tendencją determinującą sądy badanych
osób. Powiedzieć można raczej, że tylko ci ludzie, którzy posiadają
silną osobowościową potrzebę sprawowania kontroli ujawniają znie
kształcenia poznawcze służące gratyfikacji tej potrzeby.
Jeszcze ciekawsze wydają się efekty związane z tzw. asymetrią
w wyjaśnianiu własnych sukcesów i porażek. Liczne badania wyka-
zują tu skłonność ludzi do wyjaśniania własnych sukcesów czynni
kami wewnętrznymi (np. zdolnościami, czy włożonym wysiłkiem),
a porażek, czynnikami zewnętrznymi- (np. pechem, działaniem innych
ludzi). Psychologowie dopatrują się w tych tendencjach oddziaływa
nia dążenia do utrzymania, czy też powiększenia poczucia kontroli
nad biegiem zdarzeń (por. np. Cialdini, Mirels, 1976; Langer, 1975).
Nietrudno jednak zauważyć, że w przypadku skłonności do przy
pisywania własnego sukcesu przyczynom wewnętrznym (np. własnym-
zdolnościom, czy umiejętnościom) mamy do czynienia nie tylko
z gratyfikowaniem potrzeby kontroli (skoro zawdzięczam sukces
własnym, stabilnym kompetencjom, to i w przyszłości będę potrafił
go odnieść), ale i z zaspokojeniem potrzeby własnej wartości (skoro
sukces jest wyznacznikiem moich kompetencji, to znaczy, że jestem
osobą wartościową). Zwykle, trudno jest natomiast jednoznacznie
orzec, który z tych mechanizmów (a być może oba) prowadzi do wi
dzenia siebie (vs np. szczęścia, czy oddziaływań innych ludzi) jako
głównej siły przyczynowej sukcesu.
Inaczej jest jednak w przypadku, gdy podmiot ponosi porażkę.
Jak słusznie pisze Andrzej Szmajke: „atrybucja do przyczyn ze
wnętrznych prowadzi [wówczas] do ochrony samooceny, ale nie
jest to równoznaczne z ochroną poczucia kontroli. Można nawet są
dzić, że wyzbywanie się poczucia kontroli nad otoczeniem (zdarze
niem) jest strategią pozwalającą na ochronę samooceny po doznaniu
niepowodzenia" (Szmajke, 1989, str. 169).
Tak więc, racje mają ci badacze, którzy podstawową przyczynę
atrybucyjnej asymetrii sukcesów i porażek widzą nie w motywie
3 0
kontroli, lecz w motywie ochrony poczucia własnej wartości (zob.
np. Schneider, Hastorf, Ellsworth, 1979; Zuckerman, 1979). Patrząc
zaś na wspomniany efekt dotyczący atrybucji porażki z szerszej
perspektywy, powiedzieć można, że tam, gdzie motyw kontroli
i motyw ochrony ego są w konflikcie górę zwykle bierze ten drugi.
Konkluzja ta stanowi dogodny punkt wyjścia dla dyskusji innego
problemu atrybucyjnego — oddziaływania potrzeby poczucia wpły
wu na zdarzenia i potrzeby ochrony poczucia własnej wartości na
przypisywanie odpowiedzialności człowiekowi będącemu mimowol
nym sprawcą jakiegoś nieszczęścia lub ofierze jego działania.
Pozornie wydawałoby się, że jeśli ktoś mimowolnie wywołuje
pewne negatywne stany rzeczy, to inni raczej skłonni są współczuć
mu, niż go potępiać (zwłaszcza, jeśli to on sam jest biorcą owych
konsekwencji). Elaine Wais ter (1966) sugeruje jednak, że współczu
cie jest emocją, która pojawia.' się tylko wówczas, gdy negatywne
skutki nie są duże. Jeśli natomiast są one poważne, ludzie skłonni
są przypisywać sprawcy, lub ofierze odpowiedzialność za to co się
stało. Takie, nieco irracjonalne spostrzeganie okoliczności wypadku
i osoby (osób) weń uwikłanych jest zdaniem Walster bardzo przy
stosowawcze. Świadomość poważnych konsekwencji rodzi w czło-
wieku potrzebę wiary w to, że niefortunne zdarzenia są kontrolo-
.walne (nie zaś losowe) i dzięki temu są możliwe do, uniknięcia
w przyszłości. Uznanie natomiast, że wypadek ma charakter losowy
oznacza de facto, iż może on zdarzyć się nieoczekiwanie dowolnej
osobie (a więc także tej, która formułuje sąd o odpowiedzialności
sprawcy lub ofiary). Tak więc, stwierdzenie przez obserwatora
7
ja
kiegoś nieszczęścia, że jest ono doniosłe sprawia, że staje się on
skłonny do przypisywania odpowiedzialności sprawcy tego zdarze
nia lub ofierze. Kwestia tego, komu (sprawcy, czy ofierze) obser
wator przypisze odpowiedzialność jest, z interesującej nas tu per
spektywy, sprawą drugorzędną. Podstawowe znaczenie ma nato
miast to, że zgodnie z tezą Walster, skłonny jest on przypisywać
odpowiedzialność jakiejś osobie, nie zaś czynnikom losowym. Dzię
ki temu może on wierzyć, że jest innym typem człowieka niż osoba
7
Terminu „obserwator" używam tu w znaczeniu przyjętym przez teorie atrybucyjne.
Zgodnie z nim obserwator to ktoś, kto. formułuje pewien sąd o innej osobie (nie o sa
mym sobie). Niekoniecznie przy tym musi tę osobę widzieć (obserwować).
31
przez niego obwiniana, lub, że na jej miejscu zachowałby się zupeł
nie inaczej, w konsekwencji czego nigdy nie zdarzy mu się podob
ne nieszczęście. Tak więc, Elaine Walster sugeruje, że potrzeba
kontroli w jednoznaczny sposób determinuje sądy o odpowiedzial
ności innych ludzi, a siła tego oddziaływania rośnie wraz ze wzros
tem negatywnych konsekwencji. Im są one większe, tym wyższa
odpowiedzialność przypisana zostanie osobie uwikłanej w zdarzenie.
W celu weryfikacji tych założeń autorka zapoznawała badanych
z nagraniem (odtwarzanym z magnetofonu), przedstawiającym nie
miłą przygodę, która spotkała młodzieńca o imieniu Lennie. Zapar
kował on na wzgórzu niedawno kupiony, używany samochód. Kie
dy oddalił się od pojazdu, ten zaczął staczać się ze wzgórza. Póź
niejsze oględziny wykazały, że linki hamulca ręcznego były
przerdzewiałe i to, najprawdopodobniej, doprowadziło do tego, że
auto zaczęło jechać.
W schemat badawczy wbudowane były cztery warunki ekspery
mentalne. Niezależnie od siebie manipulowano doniosłością nega
tywnych konsekwencji i tym, kto był ich ofiarą. Tak więc, jedna
z grup informowana była, że samochód staczał się ze wzgórza
i niechybnie rozbiłby się o wielkie drzewo rosnące u jego podnóża,
ale zatrzymał się na pobliskim pniaku, lekko uszkadzając zderzak.
Drugiej grupie badanych mówiono, że rozpędzone auto wpadło na
wielkie drzewo, rozbijając się doszczętnie. Grupa trzecia dowiady
wała się, że samochód mógłby wpaść na znajdujący się u podnóża
wzgórza sklep, raniąc sprzedawcę i dziecko, którzy się w nim
w tym czasie znajdowali, ale zatrzymał się na wystającym pniaku,
lekko wgniatając zderzak. Ostatnia z badanych grup była informo
wana, że rozpędzony samochód rozbił szybę wystawową, poważnie
zranił sprzedawcę i nieco oszołomił dziecko, znajdujące się w skle
pie. Wszystkim badanym mówiono przy tym, że właściciel samo
chodu nie był ubezpieczony.
Następnie badani szacowali odpowiedzialność chłopca za wy
padek, posługując się skalą oznaczoną na krańcach: „Lennie zu
pełnie nie był odpowiedzialny i wypadek był całkowicie poza jego
kontrolą" i „Lennie był całkowicie odpowiedzialny za wypadek".
(Oprócz tego, odpowiadali oni na szereg dodatkowych pytań, oce
niając m.in. w jakim stopniu Lennie był beztroski). Analiza wyni-
32
ków wykazała, że badani przypisywali Lermiemu większą odpo
wiedzialność w warunkach poważnych konsekwencji (doszczętnie
rozbity samochód oraz zraniony sprzedawca i oszołomione dziecko)
niż w warunkach relatywnie błahych konsekwencji (wgiecenie zde
rzaka). Gdy w analizie uwzględniono płeć badanych okazało się
jednak, że taki wzorzec odpowiedzi był charakterystyczny jedynie
dla mężczyzn, natomiast kobiety spostrzegały Lenniego jako równie
odpowiedzialnego wtedy, gdy jego samochód ranił sprzedawcę
i oszołomił dziecko, jak i wówczas, gdy "jedynie' potencjalnie mogło
się tak zdarzyć
8
.
Tak więc, rola potrzeby kontroli w determinowaniu sądu o od
powiedzialności człowieka, który w sposób nieintencjonalny wywo
łuje negatywne konsekwencje nie została w tym badaniu potwier
dzona w sposób jednoznaczny. Atrybucje dokonywane przez kobie
ty okazały się bowiem niezgodne z założeniami teorii Walster.
Efekt ten można by wprawdzie tłumaczyć zmiennymi kulturowymi
(większą orientacją mężczyzn niż kobiet na wpływanie na bieg zda
rzeń), ale faktem pozostaje jego relatywnie niska uniwersalność. Co
więcej, dodatkowe analizy ujawniają zależności, które okazują się
dość kłopotliwe z punktu widzenia koncepcji forsowanej przez au
torkę. Okazuje się otóż, że obarczanie Lenniego odpowiedzialnością
nie było związane z percepcją jego nieostrożności. Tym samym,
trudno uznać, że podstawą obarczania chłopca odpowiedzialnością
była percepcja wypadku jako zdarzenia kontrolowalnego. Autorka
próbowała wprawdzie znaleźć dodatkowe argumenty na rzecz traf
ności swojej teorii (Walster, 1967), ale nie osiągnęła na tym polu
sukcesu. Co więcej, w dwóch kolejnych badaniach nie udało jej się
zreplikować wyniku świadczącego o skłonności ludzi do opierania
sądu o odpowiedzialności na informacji o doniosłości negatywnych
konsekwencji.
Interesującą próbę wyjaśnienia niekonkluzywności wyników
otrzymanych przez Walster podjął Kelly G. Shaver (1970). Zwraca
jąc uwagę na szczegóły procedur eksperymentalnych i charakterys-
8
Kobiety (ale nie mężczyźni) różnicowały swoje sądy także ze względu na to, kto
•mógł być potencjalną ofiarą wypadku, przypisując Lenniemu większą odpowiedzialność
wówczas, gdy jego samochód mógł skrzywdzić sprzedawcę i dziecko, niż wtedy, gdy
mógł doszczętnie rozbić się o drzewo.
33
tyki badanych populacji stwierdził on, że zdarzenie, które Walster
prezentowała swoim badanym w studium z 1967 roku było w pew
nym sensie abstrakcyjne. Badani nie mieli podstaw, by sądzić, że
im samym może zdarzyć się podobna przygoda. Także bohater pre
zentowanej im historyjki był postacią bardzo do nich niepodobna
(wyraźnie od nich starszy). Tak więc, brak relewantności (tj. odpo-
wiedniości, związku sytuacji badanych z sytuacją prezentowaną
w eksperymencie) i immanentnie związany z tym brak poczucia
osobistego zagrożenia nie sprzyjały temu, by uczestnicy badania'
opierali swe sądy na informacji o doniosłości konsekwencji. |
Dla sprawdzenia słuszności swych założeń Shaver zaplanował
serię eksperymentów. W pierwszym z nich wykorzystał historyjkę
Walster z 1966 roku. Wszystkim swoim badanym podał jednak in
formację, że auto pozostawione przez Lenniego stoczyło się ze!
wzgórza, rozbiło szybę wystawową, przestraszyło dziecko znajdują
ce się w sklepie i zraniło sprzedawcę. Manipulował natomiast wie
kiem bohatera historyjki, prezentując go jako młodszego od bada
nych, ich .rówieśnika, bądź człowieka od nich starszego. Analiza:
wyników wykazała liniowy wzrost atrybuowanej odpowiedzialności-
jako funkcji wieku chłopca. Spostrzegana odpowiedzialność kierów-
cy nie pokrywała się jednakże z percepowaną jego nieostrożnością/
Wyniki te, aczkolwiek niezgodne z wyżej zaprezentowanym ro
zumowaniem Shavera, doprowadziły go do wniosku, że więcej uwa-
gi poświęcić trzeba samej idei relewantności. Analiza tego pojęcia,
pozwala na wyodrębnienie dwóch fenomenów — podobieństwa
o charakterze sytuacyjnym, oraz podobieństwa o charakterze perso-
nalnym.
Pierwszy z tych fenomenów wyznaczany jest przez spostrzegane
analogie .między okolicznościami, w jakich może znaleźć się osoba
badana, a okolicznościami, w jakich znajduje się osoba uwikłana
w prezentowane zdarzenie. Podobieństwo personalne, natomiast wiąże
się ze spostrzeganą zgodnością przekonań wspólnotą zainteresowań,
analogią wieku, płci statusu społecznego etc.
Shaver twierdzi, że relewantność sytuacyjna jest elementem sta-'
nowiącym warunek wzbudzenia tendencji do ochrony " j a " i różni
cowania sądów ątrybucyjnych ze względu na doniosłość negatyw-
nych konsekwencji. Kierunek tych różnic może jednak zależeć od
34
stopnia podobieństwa personalnego. Walster (1966) sugeruje wpraw
dzie, że człowiek obarczający innego odpowiedzialnością za wystą
pienie negatywnych konsekwencji wierzy jednocześnie, że jego sa
mego to nie spotka, gdyż ,jest człowiekiem innego rodzaju", ale
Shaver zastanawia się co będzie, jeśli podmiot nie będzie w stanie
zaprzeczyć personalnemu podobieństwu do osoby uwikłanej w ne
gatywne zdarzenie. Co będzie, jeśli — inaczej mówiąc — nie bę
dzie w stanie spostrzec siebie jako "człowieka innego rodzaju"
Shaver uważa, że w takim przypadku człowiek może być motywo-
wany do spostrzegania jak najmniejszej odpowiedzialności osoby
uwikłanej w zdarzenie, Widząc zarazem wyraźnie wpływ losu i nie
sprzyjających okoliczności zewnętrznych. Tak więc, proponowany
przez tego autora teoretyczny model atrybucji odpowiedzialności
odchodzi zdecydowanie od postulowanego przez Walster automa
tycznego, niejako, wiązania sądów o odpowiedzialności z informa
cją o doniosłości negatywnych konsekwencji. Co więcej, na podsta
wie zaprezentowanych przez tego autora badań (a także innych stu
diów poświęconych tej kwestii — por. ich przeglądy: Burger, 1981;
Doliński, 1989a) można orzec, że ludzie skłonni są niekiedy do ta
kich atrybucji, które, w przypadku gdyby przyszło im znaleźć się
w podobnych jak prezentowana osoba tarapatach, pozwoliłyby im
uniknąć samoobwiniania. Obarczenie ocenianej osoby odpowiedzal-
noscią. wiązałoby się bowiem z koniecznością przypisania jej także
sobie, w przypadku znalezienia się w analogicznej sytuacji. Zwol
nienie (przynajmniej częściowe) od odpowiedzialności osoby aktual
nie ocenianej umożliwia więc nieobwinianie w przyszłości siebie za
znalezienie się w podobnie złym położeniu.
Natura takich atrybucji jest zatem taka, że podmiot godzi się na
kapryśność losu, rezerwując jedynie na wypadek takich niepomyśl
nych okoliczności możność myślenia o sobie jako o człowieku, któ
ry nie jest odpowiedzialny za to, co się wydarzyło. Tak więc, i tym
razem, tam gdzie motyw kontroli i motyw ochrony ego są w kon
flikcie górę bierze tendencja do podtrzymywania poczucia własnej
wartości (nawet kosztem rezygnacji z poczucia, że świat jest kont-
rolowalny). Trzeba jednak podkreślić, że mimo swej elegancji teo
retycznej koncepcja Shavera pozostawia szereg kwestii bez odpo
wiedzi. Przede wszystkim, faktem jest, że choć u jej źródeł leżała
35
ambicja wyjaśnienia niespójności wyników w poszczególnych eks
perymentach Elaine Walster, to jej podstawowe założenia pozostają
w całkowitej sprzeczności z rezultatami uzyskanymi przez tę autor
kę w jej pionierskich badaniach. W studium Walster z 1966 roku
mieliśmy bowiem do czynienia zarówno z wysokim podobieństwem
sytuacyjnym (amerykańscy studenci jeżdżą samochodami na wy
cieczki za miasto), jak i personalnym (zarówno Lennie, jak
i uczestnicy eksperymentu byli w tym samym wieku; a badani męż
czyźni — także tej samej płci co on). Opierając się na koncepcji
Shavera, należałoby zatem spodziewać się wyników dokładnie od
wrotnych niż zanotowano.
Ponieważ pionierskie studium Walster nie jest jedynym, w któ
rym w warunkach wysokiej relewantności sytuacyjnej i personalnej
zaobserwowano skłonność do opierania sądów o odpowiedzialności
osoby uwikłanej w negatywne zdarzenie na informacji o doniosłości
konsekwencji (por. Burger, 1981; Doliński, 1989a) można sądzić, że
w pewnych warunkach motyw kontroli okazuje się jednak domino
wać nad motywem ochrony ego. Mamy więc do czynienia z taką
sytuacją, że informacja o wystąpieniu silnych negatywnych konsek
wencji jest dla podmiotu w dwojaki sposób zagrażająca, jeśli tylko
spełniony jest warunek wysokiej relewantności sytuacyjnej. Ponie
waż motywy ochrony ego i kontroli zdarzeń są tu niemożliwe do
pogodzenia, podmiot zmuszony jest do rezygnacji z jednego z nich.
Pojawia się, rzecz jasna, intrygujące pytanie o czynniki, które deter
minują w tym względzie kierunek działań i wyborów podmiotu.
Jak się wydaje, jedną z bardziej obiecujących dróg poszukiwania
rozwiązania tego problemu jest odwołanie się do stabilnych cech
indywidualnych. Najogólniej mówiąc, można np. sądzić, że są lu
dzie bardziej zainteresowani wpływem na zdarzenia, niż ochroną
ego i są tacy, których preferencje są dokładnie odwrotne.
Niestety, dotychczasowe eksploracje empiryczne tego problemu
(Kałuski, 1992) nie przyniosły jednoznacznych rozstrzygnięć
9
.
9
W badaniach tych zanotowano bardzo silny efekt główny doniosłości konsekwen
cji. Polegał on na przypisywaniu nauczycielowi — opiekunowi wycieczki szkolnej mniej
szej odpowiedzialności za wypadek, jakiego doznał jeden z uczniów, w warunkach po
ważnych konsekwencji (strata ręki uciętej przez maszynę) niż w warunkach niewielkich
konsekwencji (skaleczony palec). Tak więc, w warunkach bardzo wysokiej relewantności
36
3. Unikanie osobistego zaangażowania w zdarzenia losowe
Sytuacje, w których wynik działania uzależniony jest wyłącznie
od przypadku, nie są postrzegane przez ludzi adekwatnie, tzn. jako
zadania czysto losowe. W prostych, ale zarazem bardzo interesują
cych badaniach Henslin (1967) stwierdził na przykład, że w przeko
naniu graczy w kości kontrola nad wynikiem rzutu wzrastała, gdy
rzucający bardziej się koncentrował i wzmagał wysiłek aby osiąg
nąć sukces (co wyrażało się np. przedłużaniem czasu potrząsania
kośćmi przed rzutem). Strickland, Lewicki i Katz (1966) prosili
z kolei badanych, by stawiali zakłady w grze w orła i reszke, przy
czym jednych — by robili to przed, a innych — po rzuceniu mo
nety (oczywiście, nie wiedząc jaki jest wynik). Okazało się, że
stawki były mniejsze, gdy badani mieli zakładać się, gdy moneta
była już rzucona.
Szereg systematycznych badań nad spostrzeganiem przez ludzi
sytuacji losowych przeprowadziła Ellen Langer (1975), stwierdzając
m.in., że ludzie skłonni są ryzykować większe stawki w grze lote
ryjnej, gdy mogą wybierać los osobiście, niż. wtedy, gdy robi to za
nich ktoś inny. Autorka ta zaproponowała też dla szerokiej klasy
tego typu zjawisk termin iluzja wpływu) (illusion of control).
..Langer (1977) sugeruje że choć złudzenie to trudno uznać za
racjonalne, to ma ono funkcje przystosowawczę, co czyni je po-
wszechnym i atrakcyjnym. Zauważa bowiem, że mając nawet nie
dużą wiedzę co do natury jakiegoś zjawiska korzystniej jest wie-
rzyć, że podlega ono kontroli, niż, że jest ściśle losowe. Jeśli bo
wiem rzeczywiście można mieć nań wpływ a przyjmie się tezę
o jego losowej naturze łatwo narazić się na straty, którym można
byłoby zapobiec. Z drugiej strony, jeśli popełni się błąd odwrotny,
uznając zadanie losowe za kontrolowanie nie wynikają z tego prak
tycznie żadne konsekwencje.
sytuacyjnej i personalnej (badano nauczycieli, którzy pełnią wszak niekiedy rolę taką jak
prezentowana im postać) odnotowano zdecydowaną dominację motywu ochrony ego nad
konkurencyjnym, w tym wypadku, motywem kontroli. Siła wspomnianego efektu spowo
dowała jednak prawdopodobnie, że eksplorowane zmienne osobowościowe (podatność sa
mooceny na zranienie, natężenie pragnienia sprawowania kontroli, skłonność do strategii
samoutrudniania i wiara w sprawiedliwy świat) nie wpływały w jednoznaczny i wyraźny
sposób na sądy badanych.
37
Zgadzając się, zasadniczo, z tezami Ellen Langer, warto jednak
zwrócić uwagę na pewne logiczne konsekwencje poruszania się
w świecie takich paradoksów. Jeśli ludzie skłonni są do wierzenia,
że mogą mieć wpływ na zdarzenia losowe, to zarazem powinni być
skłonni do wystrzegania się osobistego zaangażowania w zdarzenia
losowe tam, gdzie mogą oczekiwać negatywnych, konsekwencji.
W takim wypadku będą bowiem odczuwać negatywne emocje
i przypisywać sobie odpowiedzialność za spowodowanie tych "skut-
ków. Efekt taki wykazano np. w eksperymencie naturalnym, w któ
rym studenci losowali pytanie dla egzaminowanego kolegi, po czym
okazywało się, że było ono bardzo trudne, a egzaminowany uzys
kiwał notę niedostateczną (Gromski, Doliński, 1987). Wprawdzie
w cytowanym badaniu tego nie sprawdzano, ale bez większego
ryzyka można chyba założyć, że gdyby badanym pozostawiono wy
bór, to woleliby oni nie losować pytania dla innego studenta z pliku
kartek (sugerowało to zresztą ich zachowanie podczas badania).
W sposób bardziej bezpośredni problem ten badałem w innym
eksperymencie (Doliński, w druku a), proponując 10-letnim chłop
com grę polegającą na rzucaniu kostką. W pewnych wypadkach
prawdopodobieństwo sukcesu było niewielkie (tylko wyrzucenie
6-ki oznaczało wygraną), w innych — było wysokie (wyrzucenie
dowolnej liczby od 2 do 6 oznaczało wygraną). W połowie przy
padków sukces wiązał się przy tym z osiąganiem przez uczniów
korzyści (klasa zamiast lekcji miała pójść do kina), w pozostałych
— sukcesem było uniknięcie straty (uniknięcie sytuacji, kiedy to
uczniowie mieliby przyjść dodatkowo do szkoły w sobotę i pisać
klasówkę z matematyki). Chłopcy podzieleni byli na pary, przy
czym wszyscy przekonani byli, że to właśnie ich dwuosobowy ze
spół przesądzi w akcie losowania to, co spotka całą klasę. Każdemu
uczniowi stworzono następnie możliwość indywidualnego przedsta
wienia osobie prowadzącej badanie swoich preferencji — czy chce
sam rzucać kostką, czy woli, aby zrobił to jego partner z diady.
Analiza wyników wykazała, że decyzje uczniów były uzależnione
od prawdopodobieństwa sukcesu. Gdy było ono niskie, mniej więcej
połowa (51%) uczniów pragnęła rzucać kostką, gdy było wysokie
— preferencję taką wyrażało 70% badanych. Statystyczną istotność
osiągnął też efekt główny natury sukcesu. Badani pragnęli częściej
38
(tj. w ok. 70% przypadków) osobiście rzucać kostką, gdy mieli
szanse na zapewnienie całej klasie pójścia do kina, niż wtedy, gdy
sukcesem było uniknięcie konieczności pisania klasówki (w takim
przypadku chęć rzucania kostką deklarowała tylko około połowa
badanych).
Tak więc, przynajmniej w przypadku. dzieci okazuje się, że za-
równó warunki niskiego prawdopodobieństwa sukcesu, jak i warun-
ki zagrożenia negatywnym konsekwencjami sprzyjąją. podejmowa-
niu decyzji o unikaniu osobistego angażowania się w losowe deter
minowanie biegu zdarzeń. Nie dysponuję wprawdzie odpowiednim
materiałem empirycznym, ale nie wydaje mi się prawdopodobne,
aby ludzie dorośli zachowywali się w tej materii całkowicie od
miennie...
Zdarzenia obiektywnie losowe stanowią specyficzną klasę sytua
cji. Spróbujmy zatem przyjrzeć się, czy i w zadaniach innego typu
ludzie rzeczywiście zawsze dążą do wpływania na bieg toczących
się zdarzeń.
4. Decyzje o rezygnacji z kontroli osobistej i zachowania
zmierzające do ograniczenia swego wpływu na zdarzenia
Jednym z klasycznych i powszechnie znanych fenomenów zwią
zanych ze specyfiką reagowania na bodźce awersyjne (ból, hałas
itp.) jest fakt, że stworzenie ludziom możliwości samodzielnego,
wpływania na to c o s i ę dzieje (np naciskania przycisku przerywa
jącego nieprzyjemną, stymulację) wyrażnie zwiększa ich tolerancję
na te bodźce. Zdecydowanie mniej znany jest jednakże fakt, że pra-
gnienie kontroli nad bodźcami awersyjnymi wcale nie jest po-
wszechne.. W jednym z artykułów poświęconych tej kwestii. Pervin
(1963) podaje np., że w 117 z 270 przypadków (tj. w około 43%)
badani pragnęli, by eksperymentator był jedyną, osobą posiadającą
kontrolę nad tym, co będzie się z nimi działo! Osoby te nie stano
wiły więc grupki dewiantów, lecz „znaczącą mniejszość".
Rzecz jasna, pojawia się pytanie dlaczego, ci ludzie pragnęli uni
knąć wpływu na bieg zdarzeń. Próby, odpowiedzi na nie dostarczyć
może. hipotezą minimaksów sformułowana przez Miller (1979,
1980). Zgodnie z nią ludzie zorientowani są przede wszystkim na
39
minimalizowanie maksymalnego zagrożenia. Kontrola osobista (po
leganie na sobie) często, ale jednak nie zawsze, stanowi dla czło-
wieka gwarancję, że potrafi uniknąć silnych bodźców awersyjnych.
Bywają sytuacje gdy lepszym środkiem dla osiągnięcia tego celu
jest rezygnacja ze sprawowania kontroli na rzecz kogoś, kto posiądą
wyższe kompetencje, czy znajduje się w korzystniejszej sytuacji.
W pionierskim badaniu Miller (1980) poświęconym tej kwestii
osoby badane skłaniano początkowo do rywalizacji z partnerem
w zadaniach dotyczących szybkości reagowania na pewne bodźce.
W zależności od warunków eksperymentalnych uczestnik badania
przekonywał się, że jest lepszy od swego partnera, gorszy od niego,
lub też, że obaj prezentują podobny poziom. Następnie badany do
wiadywał się, że tylko jeden z członków diady (tj. on sam lub też
jego partner) weźmie aktywny udział w drugiej, podobnej, części
eksperymentu, przy czym każda zwłoka w reakcji na bodziec kara
na będzie uderzeniem impulsem prądu elektrycznego. Kara ta do
tknie jednakże obu członków diady! Następnie badanego informo
wano, że właśnie do niego należy decyzja, kto będzie reprezentował
ich zespół. Okazało się, że badani chcieli sprawować kontrolę tylko
wówczas, gdy sądzili, że są lepsi od partnera. Co jednak istotniej
sze z analizowanej tu perspektywy, gdy uważali, że partner jest od
nich lepszy — rezygnowali z kontroli i jego desygnowali do dal-
szych zadań.
Podobny problem eksplorowali Burger, McWard i LaTorre
(1989) w serii starannie zaplanowanych przez siebie eksperymen
tów. Pierwszy z nich, mający charakter studium pilotażowego, spro
wadzał się do zadania ludziom pytania, czy chcieliby sami pobrać
sobie próbkę krwi z palca, czy też woleliby aby zrobiła to osoba
kierująca badaniem. Badanych proszono też o oszacowanie jaki ból
sprawiliby sobie takim działaniem i jaki ból sprawiłby im ekspery
mentator. Zdecydowana większość indagowanych (75%) wskazywa
ła w takich sytuacjach na eksperymentatora, jako osobę, która po
bierze próbkę krwi. Okazało się także, że badani sądzili na ogół, że
jego działanie sprawiłoby im mniejszy ból, niż ten, który wyrządzi
liby sobie sami. Burger, McWard i LaTorre wysuwają zatem przy
puszczenie, że w warunkach, w których inna osoba widziana jest
przez podmiot jako bardziej od niego samego predysponowana do
40
zmmimalizowania maksymalnego zagrożenia (tu silnego bólu) re
zygnuje on zwykle na jej rzecz ze sprawowania kontroli osobistej.
Dla zweryfikowania tego przypuszczenia
1 0
wspomniani autorzy
przeprowadzili eksperyment, w którym badani, w zależności od wa
runków, mieli wybierać osobę pobierającą próbkę krwi. Części
z nich zaproponowano wybór spośród eksperymentatora i samego
siebie, pozostali zdecydować się mieli na wybór między jednym ze
studentów, który zgłaszał się do tej roli i samym sobą. Podobnie
jak poprzednio, osoby badane szacowały też wielkości potencjalne
go bólu. Okazało się, że o ile większość (62%) badanych mających
wybierać między sobą a niekompetentnym studentem decydowała,
że sama ukłuje się w palec, to w przypadku gdy alternatywą dla
samodzielnego działania miało być oddanie się w ręce eksperyme-
tatora większość (70%) wybierało tę drugą opcję. Decyzje te oka
zywały się przy tym, w obu grupach eksperymentalnych, spójne
z percepcją przez badanych potencjalnego bólu w alternatywnych,
przedstawianych im warunkach. Tak więc, ludzie okazywali się
skłonni do rezygnacji z osobistej kontroli tam, gdzie działanie takie
zwiększało ich szanse na zminimalizowanie szczególnie a wersyj
nych doznań.
Efekt ten został przez autorów zreplikowany także w dwóch in
nych eksperymentach. W pierwszym z nich w planie eksperymen
talnym uwzględniono dodatkowo grupę osób, które miały podejmo
wać decyzję o tym, kto będzie pobierał krew z ich palców, wybie
rając między sobą a innym studentem, który jednak prezentował się
jako człowiek mający w tej materii znaczne doświadczenie. (Wy
kluczono tym samym możliwość, że ludzie rezygnują z kontroli
wyłącznie na rzecz osób o wyższym statusie). W drugim ze wspo
mnianych studiów eksplorowano natomiast kwestię różnic indywi
dualnych, determinujących decyzje ludzi o zachowaniu kontroli vs
rezygnacji z niej. Zgodnie z hipotezą badaczy silnym predyktorem
zachowań badanych okazał się wynik, jaki osiągali oni w skali pra
gnienia kontroli Burgera i Coopera (1979). Ci, którzy wykazywali
10
Wyniki studium pilotażowego nie dają jeszcze wystarczających podstaw do uzna
nia tej hipotezy za potwierdzoną. Można bowiem założyć alternatywnie, że badani w ta
kiej sytuacji po prostu rezygnują z kontroli na rzecz innej osoby. Sąd, że sprawiłaby im
ona mniejszy ból może być prostą racjonalizacją tej decyzji.
41
silne pragnienie kontroli rzadko rezygnowali z niej nawet wówczas,
gdy decyzja taka mogła zmniejszyć ich cierpienie
1 1
.
Michael Strube i Jane Berry (1985) zadali sobie pytanie, czy
skłonność ludzi do rezygnacji z kontroli ograniczona jest do sytua
cji, gdy w ten sposób minimalizować mogą oni oczekujące ich do
świadczenie nieprzyjemne, czy też występuje również wtedy, gdy
może być środkiem zwiększającym szanse na osiągnięcie pewnych
korzyści. Autorzy postanowili też przyjrzeć się bliżej przyczynom
dla których jednostka decyduje się na zmniejszanie zakresu osobi
stego wpływu i mechanizmowi samego zjawiska.
Badani dowiadywali się, że będą tworzyć dwuosobowe zespoły
(męskie, lub żeńskie), ale członkowie diad pracować będą w osob
nych pomieszczeniach. Uczestników eksperymentu poddawano na
stępnie serii dość trudnych prób, polegających na trafnym określe
niu liczby pewnych symboli pojawiających się na chwilę na ekranie
monitora telewizyjnego. Każdy z badanych rozwiązywał 25 zadań
tego typu, otrzymując każdorazowo informację zwrotną na temat te
go, czy podana przez niego liczba symboli jest prawidłowa, czy też
nie. Powiadamiano go także, czy jego partner z zespołu odpowie
dział na dane zadanie poprawnie. Obiema tymi informacjami stero
wali eksperymentatorzy, wytwarzając w osobie badanej przekonanie,
że jest wyraźnie lepsza od partnera w radzeniu sobie z zadaniami
tego typu, wyraźnie od niego gorsza, lub też, że poziom prezento
wany przez obu członków diady jest zbliżony.
Następnie uczestników eksperymentu zawiadamiano, że czeka
ich kolejny, podobny do poprzedniego test, z tym, że każdą z 25
prób wykonywać będzie mógł tylko jeden z członków zespołu. De
cyzję o tym, kto wykonywać będzie dane zadanie podejmować bę
dzie jednakże zawsze ta sama osoba (jeden z członków diady), bez
możliwości konsultowania jej z partnerem. Każdy z badanych do
wiadywał się następnie, że to właśnie on będzie decydentem, a ze-
11
Strube i Wemer (1985), Strube, Berry i Moergen (1985), oraz Miller, Lack
i Asroff (1985) z kolei, wykazali w podobnych badaniach, że do rezygnacji z kontroli
osobistej są znacznie mniej skłonni badani reprezentujący tzw. wzorzec zachowania typu
A niż badani reprezentujący wzorzec typu B. [O koncepcji wspomnianych wzorców za
chowania — zob. np. Barefoot, Dahlstrom, Williams (1984) lub Wrześniewski, Zyzanski,
Jenkins (1980).]
42
społy, które osiągną najlepsze wyniki otrzymają atrakcyjne nagrody
(radia z zegarem, zegarki, kalkulatory).
Okazało się, że uczestnicy eksperymentu częściej rezygnowali
z wykonywania zadań na rzecz partnera kompetentnego (tj. takiego,
który w pierwszej serii osiągał dobre wyniki), niż partnera, który
nie wykazał się wysokimi umiejętnościami. Interakcja przekonania
o kompetencjach własnych i kompetencjach partnera nie osiągnęła
jednak istotności statystycznej, choć jej kierunek był zgodny
z oczekiwaniami. (Badani, którzy w pierwszej serii wypadali lepiej
od partnera wyznaczali go do mniejszej liczby prób niż ci, którzy
wypadli gorzej od niego).
Dodatkowym pomiarem, jakiego dokonali w cytowanym badaniu
Strube i Berry było, zadawane uczestnikom eksperymentu bezpo
średnio po wstępnej serii zadań, pytanie o przyczyny osiągniętych
przez nich i ich partnerów wyników. Badacze pragnęli zweryfiko
wać w ten sposób hipotezę, że o decyzjach polegających na przesu
nięciu kontroli na inną, demonstrującą wysoki poziom wykonania
zadań pewnego typu, osobę decydować powinien atrybucyjny wy
miar stabilności. Przypisywanie jej cech stabilnych, pozwala bo
wiem oczekiwać, że w przyszłości funkcjonować będzie ona na po
dobnym poziomie (por. Weiner i inni, 1976). Porównanie sądów at
rybucyjnych, prezentowanych przez badanych z podejmowanymi
przez nich decyzjami potwierdziło te przypuszczenia.
Strube i Berry stwierdzają zatem, że udało im się w ten sposób
wykazać atrybucyjne podstawy hipotezy minimaksowej, przynaj
mniej w odniesieniu do sytuacji nie zagrażających podmiotowi. (De
facto, wydaje się jednak, że należałoby tu mówić raczej o „hipote
zie maksimaksowej", gdyż zachowania podmiotu ukierunkowane są
wszak nie na minimalizowanie maksymalnej szkody, lecz na ma
ksymalizowanie szans na jak największy zysk)
Warto też przy okazji zauważyć, że działanie uczestnika wspo
mnianego eksperymentu, ukierunkowane na maksymalizowanie
szans na sukces zespołu mogłoby być uznane za w pełni racjonalne
wyłącznie wtedy gdy sprowadzałoby się do nie dopuszczenia przez
niego partnera do wykonywanie jakiegokolwiek z 25 zadań w wa
runkach, gdy w serii próbnej okazywał się on od niego wyraźnie
gorszy i do desygnowania go do wszystkich zadań, gdy okazywał
43
się od niego wyraźnie lepszy. (Zwłaszcza, jeśli jednostka ta widzia
ła przyczyny owych wstępnych sukcesów i porażek w czynnikach
stabilnych). Ponieważ tak radykalnych decyzji badani nie podejmo
wali, ich zachowania polegające na ograniczaniu vs. wzmaganiu
własnego wpływu uznać można za co najwyżej „quasi racjonalne".
Z tej więc perspektywy, zarówno terminy " m j n i m a k s o w y " , jak
i „maksimaksowy" można traktować jako pewne nadużycie termino
logiczne.
Michael Strube i Jane Berry interesowali się też kwestią różnic
międzypłciowych w zakresie skłonności do ograniczania własnego
wpływu. Opierając się na rezultatach wcześniejszego badania, opar
tego na podobnym schemacie (Miller, Lack, Asroff; 1985), oczeki
wali oni, że kobiety będą bardziej skłonne do rezygnacji z kontroli
niż mężczyźni. Analiza wyników nie potwierdziła jednak tego przy
puszczenia. Ponieważ różnic międzypłciowych nie zanotowano tak
że w innym badaniu, które wspomniani autorzy przeprowadzili wraz
z Stephanie Moergen (Strube, Berry, Moergen; 1985) skłoniło ich
to do poszukiwań wyjaśnień opartych na różnicach w procedurach
wspomnianych badań. Zauważając, że eksperyment, w którym ujaw
niono większą skłonność kobiet niż mężczyzn do rezygnowania
z kontroli dotyczył unikania bodźców awersyjnych, zaś w studiach,
w których różnic międzypłciowych nie zanotowano badani nie byli
zagrożeni karą, autorzy podkreślają, że męska rola płciowa związa
na jest z podejmowaniem kontroli nad zagrażającą (zwłaszcza
w sensie fizycznym) rzeczywistością. Tak więc, sytuacja ekspery
mentalna stworzona przez Miller i jej współpracowników mogła
wyraźnie ograniczać skłonność mężczyzn do rezygnowania z osobi
stego wpływu na zdarzenia.
O innym jeszcze czynniku (odgrywającym rolę bez względu na
płeć osób badanych) modyfikującym skłonność ludzi do rezygnowa
nia z osobistego wpływu donoszą Strube i Werner (1984). Prezen
tują oni rezultaty, z których jednoznacznie wynika, że do rezygnacji
z kontroli na rzecz innej, bardziej kompetentnej, osoby są zdecydo
wanie bardziej skłonni ci, którzy w pierwszej, próbnej serii wypa
dają stosunkowo nieźle (ale wyraźnie gorzej od tej osoby), niż ci,
którzy ponoszą wyraźną, dotkliwą porażkę. Autorzy za główny kie
runek interpretacji tego efektu przyjmują efekt reaktancji (Brehm,
44
Brehm, 1981), co budzić może pewne wątpliwości. Z interesującej
nas tu perspektywy najważniejsze jest wszakże to, że rezygnacja
z kontroli w tego typu sytuacjach nie jest (a przynajmniej nie
musi być) efektem bezradności,.czy depresji
Zadać sobie można także pytanie, czy wiedza o umiejętnościach
własnych i umiejętnościach innej osoby jest koniecznym warunkiem
„przesunięcia" przez podmiot na rzecz owej osoby jego własnej
kontroli nad biegiem zdarzeń. Można przypuścić, że podobny efekt
może być osiągnięty nawet wówczas, gdy jednostka nie ma żad
nych podstaw do orzekania kto (ona vs. ktoś inny) jest bardziej
predysponowany do osiągnięcia sukcesu, czy uniknięcia porażki
w zadaniu, której skutki dotyczyć będą zarówno jej samej, jak i in
nej osoby. Inaczej mówiąc, sądzić można, że u podstaw rezygnacji
z kontroli leżeć może nie tylko racjonalna (czy quasi racjonalna)
kalkulacja, oparta na wiedzy o mierzalnych, dotychczasowych osią
gnięciach i umiejętnościach poszczególnych, potencjalnie uwzględ
nianych w procesie decyzji, osób ale elementem wystarczającym
jest sama niepewność co do tego, czy rzeczywiście jest się naj
bardziej predysponowanym(ą) do osiągnięcia sukcesu w danym za
daniu.
Uważam również, że możliwe przesłanki rezygnacji z kontroli
nad biegiem zdarzeń wykraczają poza hipotezę minimaksową. Za
kładam, że dążenie do minimalizacji strat (czy maksymalizacji
zysków, jak w eksperymentach Michaela Strube i jego współpra
cowników) może być jedynym motywem rezygnacji z kontroli wy
łącznie wówczas, gdy konsekwencje działań i decyzji podmiotu do
tyczą tylko jego samego. Oczywiście, takie sytuacje są możliwe,
a ich empiryczną egzemplifikacją jest studium, w którym większość
ludzi wolała otrzymać słabsze szoki elektryczne aplikowane przez
maszynę, niż samemu decydować o momencie przyjęcia (dwukrot
nie silniejszego) bodźca awersyjnego (Bali, Vogler, 1971; za: Bur
ger, 1989).
Częstsze jednakże, jak się wydaje, są sytuacje, w których kon
sekwencje działań i decyzji jednostki dotyczą nie tylko jej, ale tak
że innych osób. W takich wypadkach podmiot, który decyduje się
na wpływanie na bieg zdarzeń w naturalny sposób podejmuje ryzy
ko konieczności przypisania sobie odpowiedzialności za szkody po-
45
niesione przez inną osobę (bądź, w szczególnym przypadku, za nie
uzyskanie przez nią pewnych dóbr) oraz ryzyko pojawienia się to
warzyszących temu sądowi silnych, negatywnych odczuć emocjo
nalnych (typu poczucia winy lub wstydu). W wielu przypadkach
podmiot może być też narażony na pretensje i zarzuty osoby będą
cej ofiarą negatywnych konsekwencji jego działania, a także spot
kać się z nieprzychylną oceną i dezaprobatą osób postronnych.
Oczywiście, z drugiej strony, podmiot mógłby dostarczyć sobie
przesłanek do uczucia osobistej dumy z sukcesu, zasłużyć na
wdzięczność od partnera oraz zdobyć szacunek i podziw zewnętrz
nego audytorium w przypadku gdyby udało mu się osiągnąć sukces.
Zwykle jednak nie ma on pewności, że powiedzie mu się w ocze
kującym go zadaniu (nie wie na czym będzie ono polegać, nie zna
stopnia jego trudności, nie jest całkowicie przekonany o swojej wy
sokiej sprawności itp.). Tak więc, stan niepewności powoduje, że
podmiot musi brać pod uwagę zarówno możliwość osiągnięcia suk
cesu, jak i możliwość poniesienia porażki. Podejmując decyzję
0 przyjęciu kontroli lub rezygnacji z niej podejmuje zarazem decy
zję o osiągnięciu „psychologicznych" zysków w przypadku sukcesu
1 zarazem poniesieniu „psychologicznych" strat w przypadku poraż
ki, lub też postanowienie o rezygnacji z takich zysków i strat.
Psychologia decyzji w sposób dość jednoznaczny pokazuje jed
nak, że ewentualne straty „ważą" dla. człowieka znacznie więcej niż
pozornie, ekwiwalentne zyski (por. np. Kozielecki, 1977; Tversky,
1967). Także badacze innych orientacji potwierdzają to spostrzeże
nie. Dla przykładu, Janusz Czapiński w swojej pracy dotyczącej
procesów wartościowania, dokonując przeglądu odnośnych badań,
konkluduje, że ,Judzie łatwiej i silniej reagują niezadowoleniem,
gdy im się coś odbiera, niż radością, gdy przybywa im czegoś,
atrakcyjnego" {Czapiński, 1988 s. 46), a Matlin i Stang (1978)
zauważają, że tendencja do unikania nieprzyjemności jest silniej
sza i bardziej jednoznaczna niż tendencja do poszukiwania przy
jemności.
Tak więc, sądzić można, że dla podmiotu ważniejsze będzie uni
knięcie wspomnianych wyżej emocjonalnych konsekwencji nega
tywnych niż osiągnięcie tego typu stanów pozytywnych. Tym sa
mym, rezygnacja z kontroli osobistej, gwarantująca, w wielu przy-
46
padkach, uniknięcie „psychologicznych" strat (choć jednocześnie
wykluczająca „psychologiczne" zyski) może być często dla jedno
stki atrakcyjniejsza od sprawowania kontroli — procesu stwarzają
cego szansę na osiągnięcie emocjonalnych profitów (ale jednocześ
nie nie gwarantującego uniknięcia strat)
1 2
.
Wydaje się także, że dalszą konsekwencją powyższego rozumo
wania powinno być założenie, że ludzie są bardziej skłonni do re
zygnacji z kontroli tam, gdzie ich ewentualne błędy przynieść mogą
innej osobie (innym osobom) konsekwencje negatywne, niż tam,
gdzie stać się mogą jedynie przyczyną braku nagród
1 3
.
Powyższe przypuszczenia sprawdzałem (Doliński, w druku a)
w niezwykle prostym eksperymencie, w którym wzięli udział
uczniowie szkół średnich z miasta Opola, zgłaszający się do badań
prowadzonych w Katedrze Psychologii Wyższej Szkoły Pedagogicz
nej.
Na wstępie informowano ich, że zostaną w sposób losowy po
dzieleni na 2-osobowe zespoły. Dodawano, że zespoły te nie będą
miały charakteru koedukacyjnego, a eksperyment poświęcony bę
dzie funkcjonowaniu małych grup. Typowe w przypadku takich
grup — mówiono — jest to, że działania jakiegoś członka zespołu
przynoszą konsekwencje, które dotykają nie tylko jego, ale i pozo
stałe osoby. Następnie informowano badanych, że eksperyment wią
zać się będzie właśnie z taką sytuacją. Tylko jeden z członków ka
żdego z zespołów pracować będzie nad testem składającym się
z sekwencji 5 zadań (nie precyzowano jakich
1 4
), ale konsekwencje
jego działania ponosić będzie zarówno on sam, jak i jego partner.
12
Problemowi temu poświęcam więcej miejsca w artykule poświęconym procesom
unikania przypisywania sobie odpowiedzialności za negatywne stany rzeczy (Doliński,
199la). Unikanie to może dokonywać się poprzez maksymalizowanie wpływu na zdarze
nia (i, tym samym, minimalizowanie prawdopodobieństwa wystąpienia tych negatywnych
stanów) lub percepcję minimalnego osobistego wpływu (i, tym samym, uwalnianie się od
personalnej odpowiedzialności za ich wystąpienie).
13
Oczywiście teza ta dotyczy warunków, w których wartości porównywanych kar
i nagród są równe w sensie matematycznym (obiektywnym), a nie w sensie użyteczności
subiektywnej.
14
Badanym, którzy usiłowali dowiedzieć się na czym polegać będą te zadania i na
czym polegać będą konsekwencje dobrego lub złego ich wykonania eksperymentatorka
mówiła, że na razie nie może tego wyjawić.
47
W zależności od warunków eksperymentalnych badani mieli już
w tym momencie zadeklarować, czy chcieliby sami pracować nad te
stem (czy też woleliby aby wziął w nim udział nie znany im jeszcze
partner), bądź też mieli podjąć taką decyzję dopiero po wysłuchaniu
dodatkowych informacji. Owe dodatkowe informacje dotyczyły kon
sekwencji (dobrego lub też złego) wykonania poszczególnych zadań.
Części badanych mówiono, że obaj członkowie zespołu wyna
gradzani będą za sukcesy odnoszone przez swego przedstawiciela
w każdej z pięciu prób testu. Nagrodą miała być pewna suma pie
niędzy (po 7,5 tys. zł za każdy sukces). Innym mówiono, że niepo
wodzenie w każdej z prób karane będzie lekkim uderzeniem obu
członków grupy prądem elektrycznym. Pozostali dowiadywali się,
że będą zarówno nagradzani, jak i karani: każdy sukces premiowa
ny będzie pieniędzmi, które otrzymają obaj członkowie zespołu, ale
też wszystkie porażki ukarane zostaną uderzeniami obu członków
grupy prądem o niewielkiej sile.
Tabela U.l przedstawia rozkłady decyzji o podjęciu przez bada
nych osobistej kontroli nad biegiem zdarzeń w uwzględnionych
w planie eksperymentalnym warunkach. Licznik ułamka wyraża licz
bę osób, które w poszczególnych warunkach podjęły decyzję o wzię
ciu udziału w teście (vs decyzję o oddelegowaniu do zadań swego
partnera), mianownik zaś wyraża liczbę osób zbadanych w danych
warunkach. W nawiasach podano odpowiednie proporcje.
Tab II.1.
Brak informacji
nt. konsekwencji
sukcesu
i porażki
Obietnica
nagrody
za sukces
Zagrożenie
karą za
porażkę
Obietnica
nagrody
za sukces
i zagrożenie
karą za porażkę
Ogółem
Dziewczęta
9/20
(0.45)
11/26
(0.42)
5/18
(0.28)
6/20
(0.30)
31/84
(0.37)
Chłopcy
7/11
(0.64)
4/8
(0.50)
6/15
(0.40)
7/18
(0.39)
24/52
(0.46)
Wszyscy
badani
16/31
(0.51)
15/34
(0.44)
11/33
(0.33)
13/38
(0.34)
55/136
(0.40)
48
Choć zarówno różnice między warunkami eksperymentalnymi,
jak i różnice międzypłciowe w obrębie tych warunków nie są na
tyle wyraźne aby ujawnić jakiekolwiek różnice statystycznie istotne,
to rezultaty zaprezentowane w powyższej tabeli jednoznacznie wy
kazują, że typowa (zwłaszcza dla dziewcząt) była raczej rezygnacja
z osobistej kontroli na rzecz nieznanego sobie partnera niż skłon
ność do wywierania personalnego wpływu. Wynik ten jest o tyle
ważny z interesującej nas tu perspektywy, że przemawia na korzyść
hipotezy zakładającej, że stan niepewności może stanowić warunek
wystarczający uruchomienia skłonności do nie przejmowania kont
roli nad własnym (i partnera) losem.
Omawiane tu badanie dostarczyło ponadto innych jeszcze, inte
resujących danych.
Eksperyment nie kończył się bowiem z chwilą sformułowania
przez badanych ich preferencji co do osobistego udziału w teście
(vs delegowaniu do zadań partnera). Po dokonaniu tego, proszeni
byli oni jeszcze o wypełnienie krótkiego kwestionariusza. Dotyczył
on powodów dla których „przeciętny człowiek" decyduje się w ta
kich wypadkach na delegowanie do zadań swego partnera. Badani
oceniali (na skalach 7-stopniowych) prawdziwość trzech twierdzeń:
1. Taki człowiek zakłada, że prawdopodobnie jego partner bę
dzie bardziej od niego kompetentny w zakresie umiejętności, któ
rych wymagać będą zadania.
2. Taki człowiek wie, że czułby się nieprzyjemnie, gdyby oka
zało się, że z powodu jego błędów traci jego partner.
3. Taki człowiek nie chciałby narażać się na pretensje swego
partnera w przypadku gdyby zdarzyło mu się popełnić błędy.
Jak widać, pierwsze z nich odwołuje się do spostrzegania mo
tywacji rezygnacji z kontroli osobistej jako zgodnej z logiką stra
tegii minimaksowej (porównywanie kompetencji), dwa pozostałe na
wiązują natomiast do mechanizmów motywacyjnych wykraczają
cych poza strategię minimaksu, które jednakże wydawały mi się
być uwikłane w decyzję o rezygnacji z wpływu na zdarzenia (patrz
wyżej).
Analiza wyników wykazała, że szacowanie prawdziwości wspo
mnianych twierdzeń jest ściśle powiązane z decyzją jaką podejmuje
podmiot. Osoby, które chwilę wcześniej zadecydowały, że same
49
wezmą udział w teście za główny powód podjęcia przez „przecięt
nego człowieka" decyzji o delegowaniu do zadań partnera widziały
jego sąd, że jest prawdopodobnie mniej kompetentnym od drugiego
z członków zespołu. (Prawdziwość twierdzenia 1 była też szacowa
na znacznie wyżej przez te osoby, niż przez tych, którzy rezygno
wali z wywierania osobistego wpływu). Badani którzy rezygnowali
z osobistego udziału w teście doszukiwali się natomiast głównych
motywacji analogicznych decyzji „przeciętnego człowieka" w jego
obawie przed konsekwencjami natury emocjonalnej. Przede wszyst
kim wskazywali na obawę przed pojawieniem się nieprzyjemnych
odczuć w przypadku, gdyby partnerowi przychodziło ponosić szko
dy, a także (w niewiele mniejszym stopniu) — na możliwość poja
wienia się pretensji owego partnera. (Prawdziwość twierdzeń
2 i 3 była przy tym wyraźnie wyżej szacowana przez osoby, które
same zrezygnowały z osobistej kontroli niż przez osoby, które ją
podjęły).
Żadnych statystycznie istotnych efektów interakcyjnych nie za
notowano.
Warto w tym miejscu podkreślić, że ze znacznym prawdopodo
bieństwem można przyjąć, że badani, którzy sami delegowali do
udziału w teście swego partnera uważali, że abstrakcyjny „przecięt-;
ny" człowiek rezygnujący z osobistego wpływu kierował się w tej
decyzji tymi samymi motywami, które oni wzięli pod uwagę. Wy
nika to z efektu fałszywej zgodności (Ross, 1977) —tendencji do
przeceniania typowości i powszechności własnych sądów, odczuć
i działań. Tym samym, założyć można, że motywy, które najogól
niej można określić jako „społeczno — emocjonalne" odgrywać
mogą w procesie dćcyzji o rezygnacji z kontroli większą rolę niż
motywy minimaksowe, odwołujące się do bezpośredniego, związa
nego z samym zadaniem bilansu zysków i strat. Warto także pod
kreślić, że zanotowany układ wyników wskazuje na.to, że u pod
staw rezygnacji z osobistego wpływu wcale nie musi leżeć relatyw
nie niskie szacowanie własnych kompetencji (choć tak wydają się
sądzić ci, którzy sami z owego wpływu zrezygnować nie chcą).
Warunkiem wystarczającym zdaje się być sam stan niepewności
i obawy o konieczność ewentualnego przypisania sobie odpowie
dzialności za negatywne konsekwencje, których biorcą byłby partner
50
z zespołu. (Człowiek funkcjonuje tu prawdopodobnie na zasadzie:
"wolę sam cierpieć, niż znosić to, że z mojej winy cierpi ktoś inny
i/lub słuchać pretensji tej osoby")
1 5
.
Tak więc, sytuacje, w których ludzie rezygnują z wywierania
personalnego wpływu na zdarzenia nie ograniczają się jedynie do
przypadków, w których alternatywą jest dla nich przesunięcie kont
roli do rąk osoby bardziej do tego predysponowanej.
5. Ukłon w stronę Ericha Fromma
Erich Fromm (1941) w klasycznym i fascynującym zarazem stu
dium rodzącego się faszyzmu „Ucieczka od wolności" zwraca uwa
gę na Warunki, które sprzyjają przyjmowaniu perspektywy człowie
ka pozbawionego wpływu na zdarzenia. Warunki te to, najogólniej
rzecz biorąc dylemat między zachowaniem zgodnym z własnymi
postawami za cenę nie robienia życiowej kariery, a zachowaniem
z tymi postawami sprzecznym, ale zarazem umożliwiającym osiąga
nie najróżniejszych profitów. Wybór tej drugiej opcji jest nęcący,
ale zarazem naraża człowieka na nieustanny psychiczny dyskomfort
— konieczność przypisania sobie odpowiedzialności za konsekwen
cje własnych czynów. Podmiot — mówi Fromm — znajduje jednak
drogę, która umożliwia mu wybór tej właśnie opcji bez przeżywa
nia wspomnianego dyskomfortu. Udaje mu się to dzięki ucieczce od
wolności — przyjęciu perspektywy człowieka, który nie ma na nic
wpływu, który jest zniewoloną jednostką, nic nie znaczącym trybi
kiem w ogromnej machinie dziejów. Teraz człowiek może już spo
kojnie robić karierę, uzyskiwać awanse i dobra materialne a jedno
cześnie nie mieć poczucia moralnej odpowiedzialności za różne ne
gatywne konsekwencje własnych działań
1 6
.
Erich Fromm pokazuje więc dobitnie, że tendencja do widzenia
siebie jako człowieka pozbawionego wpływu na bieg zdarzeń nie
koniecznie musi mieć związek z apatią, bezsilnością, czy depresją.
15
Być może postawa taka jest egzemplifikacją szerszej normy „nie bycia dłużnikiem
innych", którą, kierują się ludzie w swoich działaniach.
16
Problemowi determiant i konsekwencji unikania autoatrybucji odpowiedzialności
poprzez spostrzeganie własnego niskiego wpływu na zdarzenia poświęcam więcej uwagi
w innym miejscu (zob. Doliński, 199la).
51
„Psychologowie, społeczni .poszH jednak w swoim rozumowaniu
„na skróty", budując mniej lub bardziej złożone modele oparte na
dychotomii: aktywność sprawcza (widzenie siebie jako czynnika
s p r a w c z e g o , aktywne o d d z i a ł y w a n i e na bieg zdarzeń etc.) versus
załamanie tej aktywności (depresja, bezsilność, bezradność etc).
Rzecz jasna, od tej reguły są też wyjątki, o czym przekonać mogą
choćby badania omówione już w tym rozdziale. Zdarza się także,
że twórca jakiejś koncepcji sugeruje, że możliwe jest obronne
(w szerokim rozumieniu tego terminu) spostrzeganie siebie w kate
goriach pozbawionego wpływu pionka, nic nie mające wspólnego
z odczuciem bezradności, ale albo sam tej myśli dalej nie rozwija,
albo też pozostaje ona niezuważona przez innych.
Przykładem takiego teoretyka może być Julian Rotter — twórca
koncepcji poczucia umiejscowienia kontroli wzmocnień. W swojej
pracy z 1966 roku wysunął on sugestię, że wysokie wyniki w skali
I-E (wskazujące na zewnętrzne poczucie kontroli) mogą w niektó
rych przypadkach odzwierciedlać nie tyle stan faktyczny, co chęć
werbalnej obrony (yerbal defense). Sam Rotter nie rozwinął jednak
szerzej tej idei
1 7
, a inni badacze poświęcili jej relatywnie mało
uwagi. „Relatywnie mało" to jednak więcej niż „wcale". Przyjrzyj
my się zatem studiom empirycznym poświęconym tej kwestii.
W kilku badaniach, których rezultaty opublikowano w tym sa
mym — 1971 roku wykazano, że „przekonanie o zewnętrznej kpn-
troli.„może być„wyuczonym. sposobem obrony w sytuacjach streso
wych" .(Drwal, 1981 str. 49). Więcej światła na tę kwestię rzucają
jednak dopiero późniejsze o kilka lat eksperymenty Hochreich
(1974, 1975) i Evanasa (1980).
Dorothy... Hochreich jako pięrwsza przedstawiła jednoznaczne
i bezpośrednie dowody na to, że zewnętrzne umiejscowienie kont
roli może mieć charakter dwojaki. Oprócz „realnego" LOC mówi
ona o „obronnej", .kontroli .zewnętrznej. Obronność tę wiąże badacz
ka z niskim zaufaniem interpersonalnym, sądząc, że ludzie tacy
skłonni są do obwiniania innych za własne niepowodzenia. Skłon-
ność ta prowadzi ich do demonstrowania rzeczywistych (lub, co
najmniej, werbalnych) postaw nieufności wobec różnych jednostek
17
W swoim niedawno napisanym artykule, poświęconym źródłom popularności swe
go konstruktu (Rotter, 1990) nawet o tej idei nie wspomina.
51
i grup. Uzewnętrznienie poczucia kontroli staje się więc w ich
przypadku drogą radzenia sobie z zagrażającymi ego zdarzeniami,
poprzez specyficzną (quasi paranoiczną) tendencję do braku zaufa
nia do innych i nieustannego obwiniania ich. Obronne zewnętrzne
umiejscowienie kontroli wiążę się zatem z wiarą (a przynajmniej
werbalną deklaracją), że inni są z natury źli i zawistni i to właśnie
oni wywierają znaczący wpływ na bieg zdąrzeń.
W ślad za^tymi założeniami, Hochreich zaprezentowała dane
empiryczne przemawiające na korzyść jej koncepcji. De facto jed
nak, nie są one wolne od pewnych niejasności
1 8
.
Bardziej jednoznacznych, z tej perspektywy, przesłanek zasadno
ści tezy o dwojakim charakterze zewnętrznej kontroli dostarczają
natomiast badania Ronalda Evansa (1980). Autor ten kluczową rolę
przyznaje czynnikowi wrażliwości samooceny (vulnerability of self-
-esteem), sugerując jednocześnie, że dobrą miarą tej cechy jest wy
nik osiągany przez jednostkę w skali aprobaty społecznej Marlo-
we'a i Crowne'a. (W istocie, przytacza on dane, z których wynika,
że osoby osiągające w tej skali wysokie wyniki skłonne są do od
rzucania negatywnych informacji o sobie jako nieprawdziwych i ob
winiania innych ludzi i/lub sytuacji zewnętrznej za własne błędne
decyzje).
Tak więc, zdaniem Evansa na obronny LOC składa się, w sensie
operacyjnym, wysoki wynik osiągany przez badanego w skali I-E
Rottera (tj. wynik wskazujący na zewnętrzne umiejscowienie kont
roli) i wysoki wynik, osiągany w skali Marlowe'a i Crowne'a
(tj. rezultat wskazujący na wysoce wrażliwą samoocenę)
1 9
. Evans
przeprowadził złożony eksperyment, którego uczestnicy (wstępnie
przebadani skalą I-E Rottera i skalą aprobaty społecznej Marolwe'a
i Crowne'a) pracowali nad zadaniami podtestu „symbole cyfr" ze
skali Wechslera, po czym, w zależności od manipulacji ekspery
mentalnej otrzymywali negatywną, lub pochlebną informację zwrot-
18
W jednym z badań okazało się np., że nie było statystycznie istotnych różnic
w atrybucji sukcesu między osobami o wewnętrznym umiejscowieniu kontroli i osobami
o ,Rzeczywistym" zewnętrznym umiejscowieniu kontroli (tj. takimi, których samoocena
nie była szczególnie wrażliwa).
19
Evans wyróżnia też kategorię osób wewnętrznych-obronnych, której specyfiki
funkcjonowania nie będę tu omawiał.
53
ną o wykonaniu tego zadania. Tę część badania kończyło udzielenie
przez badanych odpowiedzi na pytania kwestionariusza atrybucyjne-
go. Po kilku dniach badani ponownie pracowali nad zadaniami in
nego testu inteligencji i znów otrzymywali rzekomą informację
zwrotną o poziomie wykonania. Także po tej części eksperymentu
odpowiadali oni na pytania specjalnego kwestionariusza.
O ile „obronni zewnętrzni" okazali się przypisywać sobie mniej
szą odpowiedzialność za porażkę niż.za sukces, .to „prawdziwi ze-
wnętrzni" w obu tych przypadkach nie widzieli własnego udziału.
Dodatkowo, analiza odpowiedzi udzielanych przez badanych na
pytania kwestionariusza eksperymentalnego w warunkach, w któ
rych otrzymywali oni negatywną informację zwrotną wykazała, że
„obronni zewnętrzni''oceniali wyżej siebie i jednocześnie szacowali
niżej kompetencję osoby sprawdzając testy inteligencji niż „realni
zewnętrzni" i badani mający .wewnętrzne umiejscowienie kontroli.
Tak więc, wrażliwość.samooceny.okazała się lepszym moderato
rem różnicującymprawdziwą i obronną kontrolę zewnętrzną, niż
sugerowany, przez Hochreich brak zaufania interpersonalnego.
Warto zauważyć, że zarówno ten obronny aspekt poczucia ze
wnętrznego umiejscowienia kontroli wzmocnień, jak i wyniki badań
empirycznych, omawianych we wcześniejszych partiach tego roz
działu nawiązują, w sposób mniej lub bardziej bezpośredni, do
Frommowskiej „Ucieczki od wolności". Wspólnym mianownikiem
tych wszystkich prac jest bowiem zwrócenie uwagi na mechanizmy,
które powodują, że w pewnych warunkach ludzie nie są skłonni
do „brania spraw w swoje ręce". Co więcej, wyniki omówionych
w tym rozdziale eksperymentów potwierdzają zasadność założeń
Ericha Fromma, że mechanizmami tymi mogą być również moty
wacja obrony ego i chęć uniknięcia konieczności przypisania sobie
odpowiedzialności za negatywne konsekwencje własnych działań.
54
III. PROBLEM WIARY
W SPRAWIEDLIWOŚĆ ŚWIATA
rozdziale poprzednim poruszyłem m.in. kwestię motywacji
W ludzi do żywienia przekonania, że świat, w którym przycho
dzi im żyć jest kontrolowalny. Liczne dane empiryczne pokazują,
że istotnie taka właśnie motywacja wyznacza często działania lu
dzi. Jednocześnie, mogliśmy się jednak przekonać, że w wielu
przypadkach ludzie dążą do czegoś przeciwnego — skłonni są
wierzyć (niekiedy nawet wbrew oczywistym przesłankom), że ich
fizyczne i społeczne otoczenie nie jest podatne na jakiekolwiek
oddziaływania.
Wiara w to, że świat jest sprawiedliwy jest fenomenem szer
szym niż przekonanie o kontrolowalności zewnętrznego otoczenia
(możliwość wpływania na rzeczywistość jest warunkiem ko
niecznym, ale zarazem niewystarczającym przeświadczenia o spra
wiedliwości owej rzeczywistości)
1
. Warto zatem przyjrzeć się, czy
(i, ewentualnie kiedy) przekonanie o niesprawiedliwości świata mo
że być funkcjonalne dla działającego podmiotu. Zanim jednakże
przejdę do omawiania tej kwestii, zaprezentuję stanowisko, które
w odniesieniu do omawianego tu problemu dominuje w psychologii
współczesnej.
1
Z pewnej perspektywy można też powiedzieć o zależności odwrotnej — prześwia
dczenie, że świat jest sprawiedliwy może (choć, teoretycznie zakładając, nie musi) być
składnikiem przekonania o jego kontrolowalności. Charakterystyczne jest np., że analiza
czynnikowa wspomnianej wcześniej skali Rottera ujawniła, że przekonanie o sprawiedli
wości świata jest jednym z czterech czynników składających się na konstrukt LOC
(Collins, 1974).
55
A. MELVINA LERNERA KONCEPCJA WIARY
W SPRAWIEDLIWY ŚWIAT
JAKO PRZYKŁAD STANOWISKA DOMINUJĄCEGO
WE WSPÓŁCZESNEJ PSYCHOLOGII SPOŁECZNEJ
1. Podstawowe założenia teorii
Centralna hipoteza teorii sprawiedliwego świata, sformułowana
przez Melvina Lernera (Lerner, 1965, 1970, 1977, 1980; Lerner,
Miller, 1978; Lerner, Miller, Holmes, 1978) zakłada, że ludzie mają
potrzebę wiary w to, że żyjące w nim osoby zwykle dostają to, na
co zasługują i zasługują na to, co je spotyka.
Przekonanie, że świat jest sprawiedliwy, pozwala ludziom na
traktowanie społecznego i fizycznego środowiska, w którym żyją,
jako stabilnego i przewidywalnego, a także w dużym stopniu kont-
rolowalnego. W świecie takim ludziom żyje się stosunkowo łatwo.
Wiadomo bowiem, że nagrody spotykają człowieka uczciwego
i pracowitego, kary — ludzi mało wartościowych. Można więc snuć
dalekosiężne plany, podejmować czaso- i pracochłonne działania,
wierzyć w sens własnych czynów moralnych i w sens wystrzegania
się kroków nieuczciwych.
Tak więc, twierdzi Lerner, wiara w sprawiedliwość świata jest
niezwykle funkcjonalna. Korzystnie jest po prostu żywić przekona
nie, że nasze środowisko społeczne i fizyczne jest stabilne, przewi
dywalne i, w znacznym stopniu, przez nas kontrolowalne. Ludzie
bronią więc tego przekonania nawet wówczas, gdy docierają do
nich informacje o niesprawiedliwości zewnętrznego otoczenia.
Obrona ta dokonuje się poprzez podejmowanie działań przywracają
cych sprawiedliwość, opuszczenie pola będącego obszarem niespra
wiedliwości, lub też dokonanie reinterpretacji zastanej sytuacji pole
gające na przekonaniu siebie i innych, że sprawiedliwość jednak ist
nieje. Tak więc, jako obronę wspomnianej wizji można traktować
zarówno fakt, że podmiot aktywnie uczestniczy w pracach organi
zacji charytatywnej (tj. angażuje się w działania restytuujące spra
wiedliwość), jak i to, że deprecjonuje on ofiary nieszczęśliwych
wypadków (tj. dokonuje reinterpretacji poznawczych w kategoriach
„ludzie ci musieli czymś złym zasłużyć sobie na ten los").
56
Różnorodność dróg, które pozwalają człowiekowi bronić przeko
nania, że świat jest sprawiedliwy przesądza o stopniu ogólności
koncepcji Lernera. Przy jej pomocy próbuje się wyjaśniać szeroki
zakres ludzkich zachowań, sądów i postaw. Fakt ten, w zestawieniu
z filozoficznym aspektem koncepcji (tj. widzeniem człowieka
w sposób typowy dla współczesnej psychologii poznawczej — jako
istoty „ofensywnej", skłonnej do planowania i realizacji osobistych
celów) uczynił teorię Lernera bardzo popularną.
W tym miejscu ograniczę się do prezentacji kilku najbardziej re
prezentatywnych studiów empirycznych, które nawiązują do kon-
struktu wiary w sprawiedliwy świat. (Szerzej kwestię tę omawiam
w swej innej pracy — Doliński, 1989b). Charakterystyczne jest
przy tym, że znakomita większość badań generowanych przez teorię
Lernera dotyczy reakcji podmiotu na sytuację niesprawiedliwości,
rozumianą jako krzywda dotykająca innego człowieka. Fakt ten wy
znacza w określony sposób obszar wspomnianych badań. Dotyczą
one, zasadniczo rzecz biorąc, głównie dwóch kwestii — zachowań
altruistycznych (tj. bezpośredniego, behawioralnego przywracania
sprawiedliwości) i deprecjacji ludzi znajdujących się w nieszczęśli
wym położeniu (tj. poznawczej restytucji sprawiedliwości).
Pionierskie badanie inspirowane koncepcją Melvina Lernera łą
czyło obie wspomniane problematyki. W eksperymencie tym Lerner
i Simmons (1966) poprosili studentki, by oglądały na monitorze.,
przebieg badania dotyczącego efektywności uczenia się. Pokazano
im przy tym kobietę reagującą z widocznym bólem na serię apliko
wanych jej szoków elektrycznych, będących jakoby karą za popeł
niane błędy.
W sposób losowy rozdzielono osoby badane do sześciu warun
ków eksperymentalnych. Jedna z grup dowiadywała się, że ogląda
zapis taśmy magnetowidowej z wcześniej prowadzonego ekspery
mentu, pozostałe grupy były natomiast informowane, że obserwują
toczące się aktualnie badanie. Części z nich stwarzano przy tym
możliwość wpływania na przebieg owego eksperymentu — po jego
pierwszej części osoby badane mogły głosować za przeniesieniem
obserwowanej przez siebie kobiety do innych warunków ekspery
mentalnych (gdzie byłaby ona nagradzana za odpowiedzi prawidło
we, względnie jedynie informowana o błędach) lub opowiedzieć się
57
za kontynuowaniem eksperymentu w nie zmienionej formie. Niektó
rym studentkom mówiono następnie, że w wyniku ich głosowania
osoba badana będzie teraz otrzymywać nagrody za poprawne reak
cje, innym zaś nie przekazano żadnej informacji nt. przyszłych lo
sów tej osoby. (Ponieważ studentki badane były w kilkuosobowych
grupach, a głosowały bez możliwości porozumiewania się, nie mog
ły mieć pewności, czy udało im się wpłynąć na los oglądanej na
monitorze kobiety).
W pozostałych warunkach eksperymentalnych badane studentki
nie miały możliwości wpływania na bieg toczących się zdarzeń.
Niektórym z nich mówiono, że przedsięwzięcie się właśnie zakoń
czyło i oglądana przez nie osoba nie będzie już cierpiała; inne infor
mowano, że wkrótce rozpocznie się druga tura tego samego ekspe
rymentu. Dodatkowo, wprowadzono grupę przekonaną, że oglądała
eksperyment, który właśnie się zakończył, a kobieta, którą widziały
sama się do niego zgłosiła, dokładnie wiedząc na czym on polega.
Wszystkie uczestniczki eksperymentu proszone były następnie
o zaprezentowanie sądów dotyczących oglądanej osoby. Okazało
się, że najprzychylniej oceniały ją wówczas, gdy dowiadywały się,
że dzięki ich decyzji będzie ona teraz nagradzana za prawidłowe
reakcje. Analizowana ocena była mniej przychylna, gdy studentki
były informowane, że oglądają taśmę z eksperymentu realizowane
go wcześniej, jak i wówczas, gdy były przekonane, że są świadka
mi badania, które właśnie się zakończyło. Jeszcze mniej przychylnie
spostrzegały ofiarę te studentki, które sądziły, że eksperyment bę
dzie kontynuowany w nie zmienionej formie, zaś najwyraźniejszą
deprecjację oglądanej osoby notowano wówczas, gdy badane dowia
dywały się, że zgłosiła się ona do tej roli dobrowolnie.
Lerner i Simmons traktują uzyskane wyniki jako wyraźne po
twierdzenie koncepcji wiary w sprawiedliwość świata. Jeśli obser
watorowi stwarza się możliwość udzielenia pomocy ofierze (beha
wioralnej restytucji sprawiedliwości) korzysta on z tego
2
i jeśli na
stępnie dowiaduje się, że jego działanie było skuteczne spostrzega
tę osobę przychylnie. Jeśli natomiast nie ma pewności, co do sku-
2
Z 25 badanych studentek 23 głosowały za przeniesieniem cierpiącej osoby do wa
runków, w których będzie ona nagradzana za odpowiedzi prawidłowe, a pozostałe 2 gło
sowały za przeniesieniem jej do warunków kontrolnych (bez kary i nagrody).
58
teczności własnego działania, lub też nie ma możliwości wpływania
na bieg zdarzeń, osobę tę deprecjonuje (ponieważ świat jest spra
wiedliwy a ona być może nadal będzie cierpieć, to znaczy, że swo
ją osobowością na taki los zasłużyła). Deprecjacja ta jest zaś naj
większa, gdy obserwator wie, że ofiara cierpi dlatego, że sama
zgłosiła się do tej roli (a więc cierpi zasłużenie).
Angażowanie swego czasu, sił, środków materialnych itp. po to,
aby przyjść z pomocą komuś znajdującemu się w tarapatach nie za
wsze prowadzi do restytucji wizji sprawiedliwego świata. Jeśli po
magamy finansowo człowiekowi, który jest bez środków do życia
a wiemy, że jest to tylko jeden z 5 tysięcy takich ludzi żyjących
w naszym mieście, to działanie takie nie przywróci sprawiedliwości.
Jeśli jednak sądzimy, że człowiek ten jest wyjątkiem i dzięki okreś
lonemu czynowi w mieście (czyli „naszym, świecie") nie będzie lu
dzi głodujących, nasza finansowa pomoc stanowić może przywróce
nie sprawiedliwości. Jak wykazał Dale T. Miller (1977) ludzie, któ
rzy silnie wierzą w to, że świat jest sprawiedliwy
3
są szczególnie
skłonni do angażowania się w działania altruistyczne na rzecz innej
osoby. Skłonność ta ulega jednak znacznej redukcji, gdy wprost in
formuje się ich, że w takiej samej, tragicznej sytuacji jest także
wielu innych ludzi. W tym ostatnim przypadku, chwalebny czyn
altruistyczny ukierunkowany na indywidualną osobę nie usuwa bo
wiem niesprawiedliwości z pola psychologicznego podmiotu.
Inne dane wykazują, że wizji, iż świat jest sprawiedliwy czło
wiek broni wówczas poprzez deprecjację tych, którzy znajdują się
w nieszczęśliwym położeniu. Furnham i Gunter (1984) wykazali
np., że osoby silnie przekonane o sprawiedliwości świata mają jed
noznacznie negatywne postawy wobec ludzi biednych, spostrzegając
ich jako leniwych i niezaradnych, oraz opowiadają się przeciw ota
czaniu ich finansową opieką przez Państwo.
2. Kto wierzy w sprawiedliwy świat?
Naczelne twierdzenie koncepcji Lernera mówiące, że ludzie wie
rzą w to, że świat jest sprawiedliwy, zakłada implicite pewną uni-
3
O problemie różnic indywidualnych w percepcji sprawiedliwości świata piszę
w dalszej części tego rozdziału.
59
wersalność tej ludzkiej skłonności. Z drugiej wszakże strony, oczy
wiste muszą być różnice indywidualne między ludźmi w zakresie
natężenia analizowanego tu przekonania. Problemowi temu postano
wili się bliżej przyjrzeć Zick Rubin i Letitia Peplau (1973, 1975).
Autorzy ci zbudowali specjalną skalę (początkowo składającą się
z 16 pozycji, a w ostatecznej wersji z 20) mierzącą wiarę w to, że
świat jest sprawiedliwy.
Obecnie, w literaturze psychologicznej jest już wiele badań
z użyciem tego narzędzia. Większość z nich poświęcona jest
związkom między przekonaniem o sprawiedliwości świata a inny
mi cechami osobowości (np. autorytaryzmem — Connors, Heaven,
1987; Rubin, Peplau, 1973, czy przekonaniem o umiejscowieniu
kontroli wzmocnień — Collins, 1974; Zuckerman, Gerbasi, 1977;
Witt, 1991). Ciekawsze i bardziej wartościowe wydają się jednak
relacje między analizowaną tu cechą osobowości a behawioral
nym i poznawczym funkcjonowaniem ludzi. Skala ta użyta była
np. w wyżej omówionych badaniach Millera oraz Furnhama
i Guntera a ostatnio często stosowana jest jako predyktor (jak się
zresztą okazuje, słaby) negatywnych postaw wobec chorych na
AIDS — zob. np. Ambrosio, Sheehan, 1991; Connors, Heaven,
1990; Witt, 1990. Bez wątpienia, psychologom udało się ustalić
szereg interesujących zależności. Z drugiej wszakże strony, brak
jest jednak dotychczas badań dotyczących samego jądra teorii Ler
nera, tj. badań dowodzących funkcjonalności przekonania podmio
tu, że jego zewnętrzne otoczenie jest miejscem, w którym otrzy
muje się to na co się zasługuje i zasługuje się na to, co człowieka
spotyka. Wysiłek badaczy nie został niestety ukierunkowany na
wykazanie, że ludzie wierzący w sprawiedliwość świata są rzeczy
wiście bardziej motywowani np. do snucia planów życiowych
i ich realizacji od ludzi, którzy są bardziej sceptyczni co do spra
wiedliwości swego otoczenia. Być może sprawdzanie tego typu
zależności wydaje się odkrywaniem prawd banalnych i oczywi
stych, być może na przeszkodzie stoi trudność weryfikacji tego ty
pu hipotez na drodze eksperymentalnej.
Przyznać muszę, że i ja nie przeprowadziłem żadnych badań po
święconych temu problemowi. Zastanawiając się nad przyczyną te
go faktu (problematyką wiary w sprawiedliwość świata zajmuję się
60
przecież już od kilku lat!) myślę jednak, że poszukiwać jej należy
w tym, że skoncentrowałem się na zasadniczo odmiennym aspekcie
tego zagadnienia. Swoje poglądy teoretyczne i przeprowadzone ba
dania empiryczne przedstawiam poniżej.
B. WIARA W NIESPRAWIEDLIWOŚĆ ŚWIATA
Mimo wspomnianego braku jednoznacznych dowodów empi
rycznych wskazujących na funkcjonalność wiary w sprawiedliwy
świat, skłonny jestem podzielać opinię Lernera w tej materii. Jed
nocześnie wszakże, uważam, że w pewnych warunkach równie,
a nawet bardziej, funkcjonalne może być żywienie przeświadczenia,
że świat sprawiedliwy nie jest. Zanim jednak przejdę do przedsta
wienia teoretycznych przesłanek, które uzasadniałyby takie stanowi
sko oraz prezentacji odnośnych studiów empirycznych poświęco
nych tej kwestii pozwolę sobie zaprezentować dane dotyczące przy
czyn dla których ludzie mogą nie być skłonni do wiary
w sprawiedliwość świata.
1. Czynniki kulturowe sprzyjające krystalizacji przekonania
o niesprawiedliwości świata
Przekonanie o sprawiedliwości świata opiera się w znacznym
stopniu na codziennych doświadczeniach podmiotu. Melvin Lerner
i liczni zwolennicy jego koncepcji zakładają, mniej lub bardziej ex-
plicite, że większość z tych doznań wskazuje na uczciwość ze
wnętrznego otoczenia. Dzieciństwo to świat bajek i fantazji, w któ
rych dobro triumfuje nad złem, grzech jest karany, a cnota nagra
dzana. Z czasem, w życiu człowieka pojawiają się wprawdzie coraz
częściej epizody świadczące o istnieniu niesprawiedliwości, ale
i tak jest to margines ogólnego bilansu doświadczeń.
Tymczasem, w pewnych warunkach kontakty z rzeczywistością,
która może wszak być pełna krzywdy i niesprawiedliwości, mogą
doprowadzić do ukształtowania przeświadczenia, że świat nie jest
miejscem, w którym ludzie otrzymują to, na co zasługują. De facto,
już w dzieciństwie można skonstatować niekonsekwencję dorosłych
61
w stosowaniu kar i przekonać się, że niegrzeczne dzieci mają nie
kiedy najładniejsze ubranka i najdroższe zabawki. Wraz z wchodze
niem w dorosłe życie tego typu doświadczeń może być coraz wię
cej, a ich skutki dla ukształtowania się wiedzy o naturze świata po
ważniejsze. Dużą rolę w formowaniu się przeświadczenia o braku
sprawiedliwości w zewnętrznym otoczeniu mogą też odgrywać me
chanizmy selektywności uwagi i pamięci. Większość rodziców wie
z codziennego doświadczenia, że dzieci widzą głównie te rzeczy,
które mają ich rówieśnicy, a których one są pozbawione, nie do
strzegają natomiast zaś na ogół tych dóbr, które same posiadają,
a których nie mają ich koledzy i koleżanki. Podobne mechanizmy
odgrywają także poważną rolę w późniejszym życiu człowieka. Ge
neralnie jednak, chciałbym w tym miejscu podkreślić, że wiara
w sprawiedliwość świata nie jest czymś, co jest „przyrodzone czło
wiekowi", lecz, że wynika ona z kontaktów z rzeczywistością. Jeśli
w rzeczywistości tej dominują przykłady braku uczciwości i spra
wiedliwości, trudno oczekiwać, by człowiek akceptował tezę zakła
dającą dokładnie odwrotny stan rzeczy.
Innym, niezmiernie ważnym źródłem przekonania o sprawiedli
wości świata jest religia. Rubin i Peplau (1973) odnotowują pozy
tywną korelację między wynikiem ich skali a deklarowaną często
ścią odwiedzania kościoła, czy synagogi (r = .42), a także pozytywny
związek wyniku skali wiary w sprawiedliwy świat z przekonaniem,
że Bóg istnieje i kieruje losami świata (r=.31). W badaniach pro
wadzonych na populacji polskiej Szmajke (1991) wykazał, że osoby
wysoce religijne (członkowie wspólnot neokatechumenalnych) mają
nieco
4
wyższe wskaźniki w skali Rubina i Peplau niż osoby, które
także uważają się za wierzące, ale nie uprawiają praktyk religijnych
aż z tak dużą intensywnością.
Wydaje się jednak, że biorąc pod uwagę wpływ religii na
ukształtowanie się przekonania o stopniu, w jakim świat jest lub nie
jest sprawiedliwy, oczekiwać można różnic międzyku 1 turowych.
Wiadomo np., że protestanci oczekują od Boga sprawiedliwości już
na Ziemi, dla katolików zaś do przyjęcia jest możliwość odsunięcia
jej w czasie aż do dnia Sądu Ostatecznego. Tym samym, można
4
Różnica bliska statystycznej istotności.
62
spodziewać się, że protestanci osiągają wyższe wyniki w skali Ru-
bina i Peplau niż katolicy. Istniejący materiał empiryczny jest tu je
dnak niespójny. Obok danych potwierdzających w pełni to przypu
szczenie (Furnham, Bland, 1983) są i takie, które potwierdzają je
tylko częściowo. Furnham i Gunter (1984) np. wykazali, że człon
kowie Church of England bardziej niż katolicy wierzą w sprawied
liwy świat, ale między protestantami należącymi do innych Kościo
łów a katolut&mi nie ma w rym zakresie różnic. Istnieją także dane,
wskazujące na brak jakichkolwiek różnic między protestantami i ka
tolikami w poziomie interesujących nas tu przekonań (Zweigenhaft
i inni, 1985). Ze swej strony, sądzę, że istotną determinantą prze
konania o stopniu sprawiedliwości świata jest nie tyle deklarowane
przez podmiot wyznanie, co upowszechnienie w społeczeństwie
pewnego wzorca myślenia i działania, wynikającego z dominującej
w danym kraju religii. Tak więc, tzw. etyka protestancka byłaby
bliższa katolikowi, żyjącemu w Wielkiej Brytanii, czy w USA, niż
protestantowi, żyjącemu w kraju tak ultrakatolickim, jak Polska, czy
Hiszpania.
Innym, istotnym, kulturowym modyfikatorem przekonania
o sprawiedliwości świata jest obowiązujący ustrój społeczno-poli
tyczny i związany z nim zespół postaw i zachowań.
Warto zwrócić uwagę, że znakomita większość badań psycholo
gicznych realizowana jest w tzw. anglosaskim obszarze kulturo
wym. Badania poświęcone koncepcji Lernera nie są tu wyjątkiem.
Wydaje się tymczasem, że istnieją przesłanki, na podstawie których
można przewidywać, że np. w rzeczywistości socjalistycznej (czy
postsocjalistycznej) odmienna jest nie tylko wiara w sprawiedliwość
świata, ale także poznawcze, emocjonalne i behawioralne efekty re
gulowane tym przekonaniem.
Przede Wszystkim, trzeba zwrócić uwagę, że tak zwany „kanon
amerykańskich wartości" (charakterystyczny dla całego dzisiejszego
świata kapitalistycznego) — nastawienie na indywidualne osiągnię
cia i sukcesy, podkreślanie własnego sprawstwa i osobistej odpo
wiedzialności za własny los wydają się być elementem światopoglą
du niezwykle spójnym z przekonaniem o sprawiedliwości świata.
Dominujące dla socjalizmu (a obecnie silnie odżywające w kra
jach postsocjalistycznych) tendencje egalitarne w dystrybucji dóbr
63
rodzą tymczasem powszechne poczucie niesprawiedliwości. Jest to
jednak niesprawiedliwość szczególnego rodzaju, której warto przyj
rzeć się bliżej. Jest oczywiste, że jeśli wszyscy pracownicy opłacani
są jednakowo, to każdemu z nich towarzyszyć musi przeświadcze
nie, że większemu wysiłkowi nie towarzyszy wzrost wynagrodzenia,
a unikanie pracy nie oznacza utraty gratyfikacji. Co jednak ciekaw
sze, wyniki licznych badań psychologicznych wykazują, że nawet
jeśli wszyscy członkowie jakiegoś zespołu pracują jednakowo dob
rze (co wydawałoby się wszak przy równej płacy wystarczającym
warunkiem percepcji sprawiedliwości), to i tak ze względu na ist
nienie u ludzi tendecji do widzenia w takim przypadku raczej włas
nego wkładu niż zasług innych, powszechne będzie poczucie nie
sprawiedliwości i przeświadczenie, że jest się niedocenionym i po
krzywdzonym (por. np. Ross, Sicoly, 1979; Burger, Rodman, 1983).
Typowy dla socjalizmu brak związku między wkładanym przez
ludzi wysiłkiem a osiąganymi przez nich korzyściami doprowadził
też do swoistej pogardy dla pracy. Symptomatyczne są tu wyniki
badań atrybucyjnych prowadzonych równolegle w Polsce i USA.
Wykazują one, że o ile za oceanem bardziej ceniony jest człowiek,
który osiąga dobre wyniki w różnych dziedzinach życia — w spor
cie, pracy zawodowej, nauce dzięki wkładanemu wysiłkowi (vs
zdolnościom), to w Polsce wyżej ceniony jest ten, który takie suk
cesy osiąga dzięki osobistym talentom (vs włożonej pracy). Pogarda
ta związana jest prawdopodobnie z ugruntowanym w socjalizmie
przeświadczeniem, że praca niezmiernie rzadko jest środkiem po
zwalającym osiągnąć wysoki prestiż społeczny, czy ekonomiczny.
(Badania prowadzone w Polsce w końcu lat 80-tych wykazały, że
czynnikami, które wg. ludzi stanowią gwarancję odniesienia sukce
sów tego rodzaju są osobiste koneksje i brak skrupułów moralnych
— Łukaszewski, informacja osobista).
Świat realnego socjalizmu rodzić więc musiał u ludzi poczucie
niesprawiedliwości. Potęgować je mogła oficjalna propaganda na
głaśniająca idee powszechnej równości i sprawiedliwości, co w ze
stawieniu z rzeczywistością prześladowań ludzi o poglądach róż
nych od oficjalnych, zmuszania jednostek do funkcjonowania nie
zgodnego z wykładnią prawa przy jednoczesnym karaniu ich za
działania zgodne z konstytucją, kłamstwami prasy, radia i telewizji
64
zwiększało tylko (przez kontrast) percepcję niesprawiedliwości.
Zmieniający się system społeczny, ewoluujący, miejmy nadzieję,
w kierunku większej sprawiedliwości nie musi wszakże oznaczać
równoległych zmian w systemie poznawczym jednostek. Zgenerali-
zowane przeświadczenie o niesprawiedliwości zewnętrznego otocze
nia może być nawet względnie niezależne od docierających do pod
miotu aktualnie informacji sprzecznych z tym obrazem. Z drugiej
strony, wszelkie informacje zgodne z odnośnymi przekonaniami
podmiotu (np. wiadomości o wykryciu kolejnych afer gospodar
czych i bankowych, czy artykuły prasowe o niezwykłym bogactwie
ludzi, którzy w nieuczciwy sposób dorobili się willi i wysokich
emerytur w czasach Polski Ludowej) mogą przeświadczenie, że
świat jest niesprawiedliwy znakomicie konserwować.
Nic więc dziwnego, że studenci polscy, wychowani z jednej
strony w atmosferze katolicyzmu, a z drugiej w warunkach realnego
socjalizmu są wyraźnie mniej przekonani, że świat jest sprawiedli
wy, niż ich rówieśnicy z USA, Wielkiej Brytanii, czy Tajwanu (Do
liński, 1991b). Co więcej, badania z użyciem skali Rubina i Peplau,
prowadzone systematycznie w różnych okresach na populacji stu
dentów Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu nie wskazują na
to, by przekonanie o sprawiedliwości świata zmieniało się w miarę
ewolucji systemu społeczno-politycznego.
Rodzi się więc pytanie, jak radzi sobie człowiek „skazany" (ze
względu na warunki zewnętrzne) na przekonanie, że świat nie jest
sprawiedliwy. Czy przeświadczenie to musi być całkowicie autode-
strukcyjne, czy też może, niekiedy, stać się dla podmiotu funkcjo
nalne? Poniższy rozdział jest próbą odpowiedzi na te i pokrewne
pytania.
2. Funkcjonalność wiary w niesprawiedliwość świata
Melvin Lerner twierdzi, że im świat o którym podmiot myśli
i mówi jest mu bliższy, tym potrzeba wiary w jego sprawiedliwość
silniejsza. Człowiek może zgodzić się z tezą, że „gdzieś w dalekich
krajach" świat urządzony jest w sposób niesprawiedliwy, gdyż taka
sytuacja nie jest dla niego bezpośrednio zagrażająca. Ten stan rze
czy nie dotyczy go w tym sensie, że nie wpływa na jego decyzje
65
i działania. Inaczej jednak jest ze światem, w którym podmiot żyje.
»Tu, potrzeba wiary w jego sprawiedliwość jest silna. Umożliwia
ona bowiem tak codzienne funkcjonowanie, jak i planowanie reali
zacji życiowych celów, nadaje sens wkładanemu wysiłkowi i po
zwala na przewidywanie biegu zdarzeń. Konstatacja, że własny
świat jednostki jest niesprawiedliwy byłaby zatem, zdaniem Lerne
ra, szczególnie dla niej zagrażająca.
Z tej perspektywy, co najmniej zaskakujące byłyby wyniki, jakie
przyniosło badanie studentów Wyższej Szkoły Pedagogicznej
w Opolu skalą wiary w sprawiedliwy świat Rubina i Peplau
5
(Do
lińska, 1986). Skala ta zawiera pewne twierdzenie, w którym na co-
dzień poruszają się właśnie studenci. Brzmi ono: „Studenci prawie
zawsze zasługują na stopnie, które otrzymują". Jest rzeczą oczywi
stą, że w świetle twierdzenia Lernera należałoby oczekiwać bardzo
silnej akceptacji tego właśnie twierdzenia przez badaną populację.
Tymczasem, średnia dla tej pozycji skali jest w przypadku studen
tów zdecydowanie niższa niż średnia dla tej pozycji zanotowana
w grupie osób pracujących zawodowo — uczestników kursów mist
rzowskich w Zakładzie Doskonalenia Zawodowego we Wrocławiu
(2,64 vs3.84; t = 5.21; p.ist.<0.001)
6
. Dodajmy przy tym, że śred
nie wyniki dla całej skali Rubina i Peplau były w obu populacjach
niemal identyczne (3.14 vs 3.08). Tak więc, wspomniana różnica
nie może być interpretowana po prostu jako rezultat generalnie
większej wiary w sprawiedliwość świata przejawianej przez kursan
tów Zakładu Doskonalenia Zawodowego niż przez studentów. Wy
nik ten wskazuje natomiast wyraźnie, że niekiedy może być tak, że
właśnie najbliższy podmiotowi świat może* wydawać mu się mało
sprawiedliwy.
Zastanawiając się nad możliwymi interpretacjami wspomnianej
wyżej różnicy w opiniach studentów i osób pracujących zawodowo
wysunąć można prostą hipotezę, że wynikają one z różnic w dostę
pności informacji. Być może, studenci lepiej wiedzą jaka jest rze-
5
W późniejszych badaniach zbliżone wskaźniki uzyskaliśmy dla populacji studen
tów innych polskich uczelni — Uniwersytetu Wrocławskiego, Akademii Medycznej we
Wrocławiu i Politechniki Wrocławskiej.
6
Także badane przeze mnie zakonnice okazały się bardziej niż studenci przekonane,
że świat polskich uczelni wyższych jest światem sprawiedliwym.
66
czywista sytuacja (egzaminy zdaje się dzięki znajomościom na
uczelni, egzaminatorzy są uprzedzeni, złośliwi i chętnie biorą ła
pówki, etc), zaś uczestnicy kursów zawodowych sytuację tę ideali
zują. Przeciw takiej prostej interpretacji przemawia jednak wynik
badania skalą Rubina i Peplau ludzi, którzy rok, lub dwa lata
wcześniej ukończyli studia wyższe. Okazuje się, że na pytanie
o sprawiedliwość otrzymywanych przes studentów stopni odpowia
dają oni w sposób zbliżony do uczestników kursów doskonalenia
zawodowego (3.56 vs 3.84; t < l ) . Nasuwa się zatem interpretacja
odmienna. Sądzić otóż można, że spostrzeganie świata, w którym
się żyje jako, niesprawiedliwego może mieć walor obronny. Jak się
wydaje, wymienić można co najmniej cztery sytuacje, kiedy przeko
nanie to może mieć taki charakter. Oto ich krótka charakterystyka:
Po pierwsze, przyjęcie założenia o niesprawiedliwości świata
stanowi znakomitą podstawę do powstrzymywania się od działań
czaso- i pracochłonnych. Człowiek, tłumacząc sobie (i innym) „po
co mam tracić czas i marnować siły, skoro nie ma na tym świecie
sprawiedliwości i profity zgarną inni" może oddać się przyjemniej
szym zajęciom. Co istotne, nie musi przy tym jednocześnie wyrzu
cać sobie, że jest osobą leniwą, czy mało zaradną.
Po drugie, przyjęcie analizowanego tu założenia pozwala pod
miotowi zachować dobre mniemanie o sobie podczas dokonywania
porównań ,ja" — „inni". Jak wykazuje Leon Festinger (1954) czło
wieka cechuje dążność do ciągłego porównywania własnych możli
wości, kompetencji i osiągnięć z dokonaniami i zdolnościami in
nych ludzi
7
. Jeśli zatem podmiot widzi, że wiedzie mu się gorzej
niż ludziom z jego najbliższego otoczenia, to przyjmując, że świat
nie jest sprawiedliwy może powiedzieć: „bogacą się i robią kariery
tylko nieuczciwi cwaniacy. Człowiek uczciwy, taki jak np. ja nigdy
w tym świecie (kraju, miasteczku, zakładzie pracy) do tego nie doj
dzie".
Po trzecie, założenie, że świat nie jest sprawiedliwy znakomicie
służy usprawiedliwianiu poniesionych porażek. Stwierdzenie:
„szczęście omija porządnych ludzi" może stanowić ilustrację takiej
przystosowawczej percepcji warunków, w jakich doszło do porażki.
7
Problemowi temu poświęcam więcej miejsca w dalszych partiach tej książki.
67
Innym, bardziej może jaskrawym, przykładem może być tłumacze
nie klęski doznanej w meczu piłkarskim przekupnością sędziego
i nieuczciwymi zagrywkami przeciwników.
Czwarta z analizowanych sytuacji dotyczy przypadku, gdy pod
miot nie ponosi jeszcze porażki, ale obawia się, że może ona na-
ąpić. Przyjmując, że brak sprawiedliwości zewnętrznego otoczenia
/noże być wiarygodnym jej usprawiedliwieniem zaczyna dostrzegać
wyraźnie wszelkie przejawy niesprawiedliwości (lub doszukiwać się
ich nawet tam, gdzie realnie nie występują) zanim jeszcze przyjdzie
mu podjąć aktywność zadaniową. Wiedza psychologiczna dostarcza
dowodów na to, że osoby niepewne własnych kompetencji, stojące
w obliczu zadania, którego wynik jest diagnostyczny dla poziomu
tych kompetencji skłonne są niekiedy do takiego kształtowania sy
tuacji zadaniowej, aby zmniejszyć prawdopodobieństwo odniesienia
sukcesu. (Na przykład sprinter stający do wyścigu zaniedbuje prze
prowadzenie rozgrzewki). Ludzie postępując tak, zachowują możli
wość dokonywania wygodnych (tj. usprawiedliwiających) atrybucji
w przypadku porażki i możliwość wnioskowania o bardzo wysokich
własnych kompetencjach w przypadku ewentualnego sukcesu (por.
Berglas, Jones, 1978; Jones, Berglas, 1978)
8
. Wiele wskazuje na to,
że broniąc swej samooceny ludzie mogą często zamiast wprowa
dzać rzeczywiste utrudnienia, przyjmować taką wizję okoliczności
towarzyszących diagnostycznemu dla poziomu kompetencji zadaniu,
która stawiałaby sam podmiot w sytuacji wyraźnie niekorzystnej
(wspomniany wyżej lekkoatleta może zamiast zaniedbywać roz
grzewkę narzekać, że nie odpowiada mu rodzaj nawierzchni po któ
rej będzie biegł). Jak się wydaje, przyjęcie ogólnego założenia nie
sprawiedliwości świata może pełnić taką właśnie antycypacyjno-
-usprawiedliwiającą rolę.
Wracając do wspomnianych różnic, które w szacowaniu praw
dziwości twierdzenia „Studenci prawie zawsze zasługują na stopnie,
które otrzymują" wystąpiły między studentami i innymi ludźmi, war
to zwrócić uwagę, że w przypadku tych pierwszych percepcja nie
sprawiedliwości mogła mieć charakter usprawiedliwiający. Co wię
cej, takie właśnie spostrzeganie przez studentów „świata egzaminów
8
Problem takich zachowań, określanych jako strategia samoutrudniania (self-handi-
capping strategy) jest szerzej dyskutowany w dalszych partiach niniejszej książki.
68
i zaliczeń" służyć może wszystkim czterem celom wyróżnionym
powyżej. Dla sprawdzenia, czy źródła specyficznej percepcji spra
wiedliwości mogą mieć taki właśnie charakter zaplanowaliśmy
eksperyment (Doliński, Dolińska, w druku), w którym skoncentro
waliśmy się na możliwości wykorzystania przekonania o „złej natu
rze świata" w sposób antycypacyjno — obronny. (Zajęliśmy się za
tem ostatnim z czterech wyróżnionych aspektów).
Przyjęliśmy dwa wstępne założenia. Po pierwsze, uznaliśmy że
do takiego antycypacyjno — obronnego spostrzegania niesprawied
liwości uciekać się będą ludzie osobowościowo predysponowani do
zachowań o charakterze strategii samoutrudniania. Wykorzystaliśmy
przy tym fakt, że Jones, Rhodewalt, Quattrone i Pittman (1982)
opracowali specjalny kwestionariusz mierzący wspomniane skłonno
ści. Po drugie, przyjęliśmy, że wspomniane obronne uaktywnienie
percepcji niesprawiedliwości powinno następować głównie (a może
nawet wyłącznie) w sytuacjach zadaniowych charakteryzujących się
następującymi cechami:
— natura zadania powoduje, że jego wynik jest diagnostyczny
dla poziomu kompetencji podmiotu i jednocześnie przynosi implika
cje dla poczucia własnej wartości.
— podmiot nie jest pewny, czy uda mu się osiągnąć sukces
w tym zadaniu.
Badania nasze postanowiliśmy osadzić w naturalnym kontekście
społecznym. Zadaniem przed którym stali badani — studenci Uni
wersytetu było zdanie sesji egzaminacyjnej. Obszarem, którego do
tyczyły zadawane im pytania, odnoszące się do sprawiedliwości by
ły okoliczności towarzyszące zdawaniu egzaminów.
W pierwszym, selekcyjnym, etapie poprosiliśmy 214 studentek
Uniwersytetu Wrocławskiego o wypełnienie „Kwestionariusza samo-
opisu" — polskiej wersji skali E.E. Jonesa i jego współpracowni
ków, mierzącej osobowościową skłonność do stosowania strategii
samoutrudniania. W etapie U wzięło udział 60 dziewcząt, które
w kwestionariuszu tym osiągnęły wyraźnie niskie, lub wyraźnie
wysokie wyniki. Etap ten realizowano, w zależności od warunków
eksperymentalnych, około półtora miesiąca przed końcem roku aka
demickiego, lub w ostatnich dniach przed sesją egzaminacyjną.
Wówczas to, badane wypełniały inny kwestionariusz, służący do
69
diagnozy percepcji sprawiedliwości sytuacji egzaminacyjnych. Bada
ne szacowały tu prawdziwość 13 twierdzeń (typu: „Jeśli egzamina
tor jest w złym humorze, to nawet najlepszy student może dostać
ocenę niedostateczną", „Wynik egzaminu zależy głównie od tego,
jakie pytanie się wylosuje", czy „Tak to już jest na egzaminach, że
ważniejsze od prezentowanej wiedzy są znajomości na Uczelni")
posługując się każdorazowo skalą 7-stopniową.
Analiza wyników (tj, percepcji sprawiedliwości sytuacji egzami
nacyjnej w zależności od czasu pozostającego do sesji egzaminacyj
nej i osobowościowej skłonności do strategii samoutrudniania) wy
kazała, że w sytuacji neutralnej (tj., gdy do sesji pozostawało ok.
półtora miesiąca) studentki spostrzegały świat egzaminów jako bar
dziej sprawiedliwy (M = 53.50), niż w okresie bezpośrednio poprze
dzającym sesję egzaminacyjną (M = 45.70); wielkość F = 6,91;
p. <0.05. Co ciekawsze, zanotowano także statystycznie istotny
efekt interakcyjny obu zmiennych niezależnych (F = 7.14; p. <0.05).
Istota tego efektu interakcyjnego przedstawiona jest w tabeli 3.1.
Układ wyników omówionego eksperymentu jednoznacznie wska
zuje na możliwość obronnego dostrzegania niesprawiedliwości. Oso
by o wysokiej osobowościowej skłonności do działań o charakterze
samoutrudniania spostrzegały okoliczności towarzyszące egzaminom
jako zdecydowanie bardziej niesprawiedliwe (a tym samym nie
sprzyjające uzyskaniu satysfakcjonującej oceny) bezpośrednio przed
sesją egzaminacyjną, niż w warunkach, gdy do terminu egzaminów
pozostawało około półtora miesiąca.
Tab. 3.1.
Tabela średnich wskaźników spostrzegania sprawiedliwości sytuacji egzaminacyjnych
w poszczególnych warunkach eksperymentalnych
Skłonność
do stosowania strategii
samoutrudniania:
Termin szacowania
sprawiedliwości
„świata egzaminów":
Skłonność
do stosowania strategii
samoutrudniania:
środek semestru
koniec semestru
Niska
Wysoka
50.66
56.33
50.80
40.60
Im wyższy wskaźnik, tym „świat egzaminów" spostrzegany jako bardziej sprawiedliwy.
70
Spostrzeganie sytuacji egzaminacyjnej bezpośrednio przed sesją jako
relatywnie mało sprawiedliwej jest funkcjonalne dlatego, że dzięki
przyjęciu takiego właśnie poglądu na temat okoliczności towarzy
szących egzaminom podmiot może wyjaśnić sobie porażkę w spo
sób nie obniżający poczucia własnej wartości. Takie „strategicznie"
obronne myślenie nie występuje natomiast w sytuacji neutralnej —
gdy perspektwa egzaminów jest daleka i podmiot nie myśląc
o nich nie znajduje się tym samym w warunkach bezpośredniego
zagrożenia poczucia własnej wartości. Jednocześnie, okazuje się, że
obniżenie stopnia spostrzeganej sprawiedliwości świata w warun
kach weryfikacji własnych kompetencji w porównaniu do warunków
neutralnych nie występuje u osób o relatywnie niewielkich skłonno
ściach osobowościowych do stosowania strategii samoutrudniania.
Tym samym, pozorny jest efekt główny czynnika czasu pozostają
cego do sesji egzaminacyjnej. Obniżanie stopnia sprawiedliwości
świata jest bowiem domeną wyłącznie osób skłonnych do „strate
gicznych zachowań obronnych".
Najważniejszym wnioskiem, jaki wyciągnąć można z wyników tego
eksperymentu jest, bez wątpienia, konstatacja, że przeświadczenie
o braku sprawiedliwości świata nie musi być dla podmiotu za
grażające. Co więcej, w pewnych warunkach ludzie mogą być
szczególnie skłonni do orzekania, że świat, w którym funkcjonują
jest niesprawiedliwy. Walor usprawiedliwiający przekonania o bra
ku sprawiedliwości otoczenia okazuje się tu zatem brać górę nad
stymulującym aktywność walorem przeświadczenia o sprawiedli
wości świata.
3. Wizja niesprawiedliwości świata nie zawsze jest funkcjonalna
W omówionym wyżej eksperymencie udało się wykazać, iż spo-„
strzeganie niesprawiedliwości świata może być funkcjonalne dla je
dnostki. Daleki jestem wszakże od twierdzenia, że stan odwrotny —
to znaczy spostrzeganie przez człowieka sprawiedliwości w jego fi
zycznym i społecznym otoczeniu jest niefunkcjonalny.
Nie negując zatem zasadniczego twierdzenia Melvina Lernera,
chciałbym tu przedstawić stanowisko bardziej złożone. Uważam
mianowicie, że o ile w wielu przypadkach podmiot czerpie zyski
71
z przekonania, że świat jest miejscem, w którym ludzie dostają to,
na co zasługują, a zasługują na to, co ich spotyka, to w pewnych
przypadkach szczególnie funkcjonalne (zwłaszcza dla niektórych
osób) może być przeświadczenie dokładnie odwrotne. Inaczej mó
wiąc, jednostronną tezę Lernera, mówiącą, że człowiek ma potrzebę
wiary w to, że świat w którym żyje jest sprawiedliwy, proponuję
zastąpić tezą, że człowiek jedynie miewa taką potrzebę. Niekiedy
| bowiem, bardziej dla niego funkcjonale okazuje się być przeświad
czenie dokładnie odwrotne.
Takie postawienie kwestii funkcjonalności przekonania o nie
sprawiedliwym vs. sprawiedliwym świecie nasuwa analogie z oma
wianą w poprzednim rozdziale tendencją człowieka by być „panem
własnego losu", lub „pionkiem przesuwanym przez innych". O ile
na ogół człowiek dąży do tego, by mieć swobodę wyboru i kontrolę
nad sytuacją, to w pewnych przypadkach (np. totalnej niepewności,
dylematów moralnych, etc) woli by decyzje podejmował za niego
ktoś inny, lub, gdy to jest niemożliwe, przyjmuje założenie, że od
niego samego nic nie zależy.
W naturalny sposób pojawia się pytanie, czy człowiek potrafi
w sposób pragmatyczny, w zależności od wymogów sytuacji, zmie
niać swoje przekonanie o sprawiedliwości zewnętrznego otoczenia?
Czy, inaczej mówiąc, jeśli korzystniej jest wierzyć, że świat jest
sprawiedliwy, to ma właśnie takie zdanie, a jeśli korzystniej jest
być przekonanym, że sprawiedliwy nie jest — natychmiast je zmie
nia? Choć takie, stosunkowo niewielkie, zmiany w percepcji spra
wiedliwości są oczywiście możliwe (o czym przekonują choćby wy
niki zaprezentowanego wyżej badania), skłonny jestem sądzić, że
problem zmiany analizowanych tu przekonań, ich plastyczności jest
dość skomplikowany.
Wyjaśnienie własnych poglądów na tę kwestię poprzedzić chiał-
bym jednak zwróceniem uwagi na, nieważną z pozoru, sprawę
miejsca, w którym narodziła się koncepcja Lemera. Autor sformu
łował ją w Kanadzie — kraju demokratycznym, praworządnym,
w którym ludzie nagradzani są za włożoną pracę i posiadany talent,
karani zaś za popełniane przestępstwa. W świecie obiektywnie spra
wiedliwym na ogół korzystniej jest, bez wątpienia, wierzyć w to, że
rzeczywiście jest on sprawiedliwy (podobnie, jak idąc po twardym
72
gruncie korzystnie jest sądzić, że podłoże jest bezpieczne). Niewąt
pliwie jednak, życie w rzeczywistości dalekiej od sprawiedliwości
nie musi oznaczać, że i tu wiara w sprawiedliwość świata jest dla
funkcjonowania optymalna (idąc po bagnie niedobrze jest wierzyć,
że grunt jest twardy).
Warto jednak zwrócić jednocześnie uwagę na fakt, że o ile
funkcjonalność wiary w sprawiedliwy świat ma charakter ofensyw
ny — motywuje do działania, do wytyczania sobie nowych celów
i do ich osiągania, to funkcjonalność przekonania o niesprawiedli
wości świata ma wyłącznie charakter defensywny — zwalnia czło
wieka od wszelkiej aktywności do której nie jest przez zewnętrzne
okoliczności zmuszany, pozwalając mu jedynie na zachowanie dob
rego mniemania o sobie. Funkcjonalność wiary w niesprawiedliwość
świata jest więc w pewnym sensie patologiczna — ogranicza roz
wój człowieka, skłania go do pasywności i bierności.
W świecie, który daleki jest od sprawiedliwości człowiek nie
ma jednak, w pewnym sensie, innego „dobrego" wyjścia niż wy
tworzenie sobie adekwatnej poznawczej reprezentacji rzeczywisto
ści. Wynika to zarówno z tego, że reprezentacja ta kształtuje się
w dużym stopniu przez gromadzenie codziennych doświadczeń, jak
i z tego, że nieustanna konstatacja własnego upośledzenia (ekono
micznej nędzy, braku możliwości awansu społecznego, alienacji, etc.)
kazałaby człowiekowi wierzącemu w sprawiedliwość świata przyjąć
tezę o własnej niskiej wartości. Zgeneralizowane przeświadczenie
o niesprawiedliwości świata pozwala mu natomiast na wykształce
nie efektywnych technik obrony samooceny.
Trzeba jednakże zauważyć, że ponieważ jest to przeświadczenie
zgeneralizowane, determinujące sposób przetwarzania różnych infor
macji o charakterze osobistym i społecznym, odgrywa ono rolę re
gulacyjną w bardzo wielu sytuacjach. Także w takich, które, obiek
tywnie rzecz biorąc, nacechowane są uczciwością i sprawiedliwo
ścią. Tymczasem, człowiek o którym tu mówimy, stojąc w nie
znanej sobie sytuacji skłonny będzie do przyjmowania aprioryczne
go założenia, że może go tu nie spotkać to, na co zasłuży. Brak mu
będzie wobec tego motywacji do działania. Nawet jeśli je podejmie,
nie zaangażuje w nie wszystkich swoich sił. Stan taki sprzyjać bę
dzie, rzecz jasna, poniesieniu porażki. Podmiot, broniąc poczucia
73
własnej wartości, skłonny będzie prawdopodobnie do wytłumaczenia
jej sobie w sposób spójny z założeniami niesprawiedliwości świata.
Tak więc, uruchomiony zostanie w ten sposób cykliczny mecha
nizm nieświadomego utwierdzania się we własnych przekonaniach
przez podejmowane decyzje i działania. Wszystko to sprzyja konser
wowaniu przeświadczenia o braku sprawiedliwości zewnętrznego
otoczenia i oporności tych przekonań na zmiany pod wpływem do
cierających do podmiotu informacji o zewnętrznej, sprawiedliwej
rzeczywistości. Charakterystyczne jest np., że choć w Polsce doko
nały się w ostatnich latach niebywale dynamiczne zmiany w rze
czywistości społeczno-politycznej, to fakty te okazały się nie mieć
żadnego wpływu na, mierzone skalą Rubina i Peplau, przekonania
Polaków o sprawiedliwości świata. (Teza ta oparta jest na porów
naniu wyników badań prowadzonych przeze mnie na różnych popu
lacjach w okresie 1986-1992). Trzeba zaś sobie zdać sprawę z te
go, że brak tych zmian (a nawet niedostateczne ich tempo) może
poważnie hamować i ograniczać rozwój społeczno-ekonomiczny.
Ludzi nie przekonanych o sprawiedliwości świata trudno bowiem
namówić do podejmowania inicjatyw gospodarczych i maksymalne
go zaangażowania własnych sił i talentów. Funkcjonalność wiary
w niesprawiedliwość świata w pewnych szczególnych warunkach
może więc łatwo stać się istotną przeszkodą dla rozwoju tak indy
widualnego, jak i społecznego w nowej, radykalnie zmienionej sy
tuacji.
Zarazem jednak, raz jeszcze chciałbym tu podkreślić, że w pew
nych warunkach (w przypadkach obiektywnie istniejącej niesprawie
dliwości, zagrożenia poczucia własnej wartości etc.) właśnie przeko
nanie o braku sprawiedliwości zewnętrznego otoczenia może być
najbardziej dla podmiotu korzystne.
74
IV. P R O B L E M D Ą Ż E N I A
D 5 P O Z N A W A N I A Ś W I A T A I S I E B I E
A. CZŁOWIEK JAKO AKTYWNY POSZUKIWACZ
INFORMACJI O SOBIE I SWOIM ŚRODOWISKU
T
eza, że człowiek dąży do uzyskania wiedzy o sobie i swoim
środowisku jest jednym z fundamentalnych założeń współczes
nej psychologii.
Liczne koncepcje podkreślają nadzwyczaj zgodnie, że ludzie
wolą sytuacje przewidywalne (tj. takie, w których posiadają wie
dzę na temat tego, co się zdarzy) niż nieprzewidywalne (tj. takie,
w których wiedzy tej nie posiadają). Kelly (1955) sugeruje nawet,
że sprawowanie kontroli poznawczej należy do podstawowych lu
dzkich potrzeb. Jej frustracja rodzi lęk i próbę kognitywnej
rekonstrukcji rzeczywistości. Berlyne (1960), z kolei uważa stan
niepewności za jedno z podstawowych źródeł nieprzyjemnego po
budzenia.
Kwestia, czy podmiot rzeczywiście zainteresowany jest tym, by
informacje, które do niego docierają były adekwatne, diagnostycz
ne i wzbogacające jego wiedzę, czy też zorientowany jest na
realizację potrzeb innego typu, pozostaje jednak sprawą kontro
wersyjną.
Zajmujący w tej materii stanowisko skrajne Trope (1975, 1980,
1986) twierdzi, że ludzie motywowani są do poszukiwania danych
o jak największej diagnostyczności. Zasadniczym celem ludzi jest
bowiem redukcja niejednoznaczności co do własnych możliwości.
Odkrywanie własnych umiejętności i zdolności jest zatem dla czło
wieka równie atrakcyjne, co zdobywanie wiedzy o własnych bra
kach i ułomnościach.
75
Inni badacze kwestionują jednak tę tezę. Swann (1983, 1987;
Swann, Read, 1981a, 1981b) oraz Sorrentino i Short (1986) sugeru
ją np., że ludzie zorientowani są raczej na zdobywanie informacji
ugruntowujących ich dotychczasową wiedzę, niż na poszukiwanie
danych, które mogłyby ją rzeczywiście zweryfikować.
Spora grupa psychologów twierdzi, z kolei, że człowiek szuka
głównie tych informacji, które dostarczyć mu mogą przesłanek do
pozytywnego myślenia o sobie (zob. np. Korman, 1976; Suls, 1977;
Goethals, 1986).
Co ciekawe, każde z tych stanowisk poparte jest bogatym mate
riałem empirycznym, co pozwala sądzić, że wszystkie one są zara
zem prawdziwe, jak i ograniczone do określonych sytuacji. (Ostat
nio pojawiają się zresztą interesujące próby określenia warun-
/. w których sprawdzają się poszczególne grupy koncepcji —
zwłaszcza: Dymkowski, 1989; Strube, 1990). Generalnie wszak-
powiedzieć można, że współczesna psychologia zdaje się odcho-
; od wizji człowieka — „poszukiwacza rzetelnej informacji"
ieranku obrazu człowieka — „poszukiwacza określonej (nieko-
ioznie zresztą rzetelnej) informacji". Charakterystyczny może być
,s
np. casus ewolucji teorii porównań społecznych Leona Festingera.
1. Pierwotna wersja teorii porównań społecznych,
czyli popęd do dokonywania rzetelnych ocen
Główną tezą koncepcji porównań społecznych Festingera jest
twierdzenie, że „w organizmie człowieka istnieje popęd do ocenia
nia własnych opinii i możliwości" (Festinger, 1954 str. 117).
Informacje o sobie czerpią ludzie przede wszystkim ze źródeł
obiektywnych. Dla sprawdzenia trafności własnych poglądów doty
czących wielkości populacji w Indiach najprościej jest sięgnąć po
tom Rocznika Demograficznego, a adekwatność wiedzy geograficz
nej najdogodniej jest zweryfikować wertując atlas. Wiedzę o posia
danych umiejętnościach sprawdzić można próbując wykonać okreś
lone, diagnostyczne zadania. Jeśli np. 40-letnia kobieta chce dowie
dzieć się, czy potrafi przepłynąć 1,5 kilometra — idzie na basen
i próbuje tego dokonać. Sukces, lub porażka stanowi tu dla niej
bezpośrednią informację o jej aktualnych możliwościach.
7 6
1
Możliwości bezpośredniej oceny własnych kompetencji nie daje np. szeroka klasa
sytuacji, które Łukaszewski (1973) nazywa zadaniami o niepełnej informacji na temat
wyniku, który ma być osiągnięty.
2
Inne sformułowanie tej hipotezy mówi, że tendencja do porównywania siebie z in
ną konkretną osobą jest tym mniejsza, im bardziej osoba ta nie jest podobna (pod róż
nymi względami) do podmiotu.
W wielu jednak przypadkach taka bezpośrednia droga oceny sie
bie nie jest możliwa
1
. Jeśli wspomniana wyżej kobieta chciałaby
dowiedzieć się, czy potrafi szybko przepłynąć 1,5 kilometra, to
z faktu, że udało jej się dokonać tego w, powiedzmy, 56 minut nic,
w zasadzie, nie wynika. Dla uzyskania odpowiedzi na pytanie: ,jak
szybko pływam?" kobieta ta musi dokonać porównań interpersonal
nych. Dopiero zestawienie uzyskanego przez nią rezultatu z takimi
np. faktami, jak: rekord świata ustanowiony na tym dystansie, i/lub
umiejętności, jakie w tym zakresie prezentują obecnie jej matka,
córka, czy koleżanki z pracy może stać się podstawą jakiejkolwiek
oceny.
Tak więc, jeśli informacje o ,ja" nie są bezpośrednio dostępne
w źródłach niepersonalnych człowiek „skazany" jest na uzyskiwanie
ich poprzez porównywanie własnych opinii, możliwości i zdolności
z sądami, umiejętnościami i talentami innych ludzi. Adekwatna wie
dza o sobie jest bowiem tym, do czego człowiek dąży. Stanowi ona
warunek konieczny przejawiania adaptacyjnych form zachowań.
Brak takiej wiedzy uniemożliwiałby człowiekowi wybór celów do
których powinien dążyć i narażał na niebezpieczeństwa, z którymi
nie byłby sobie w stanie poradzić. Ważne jest także to, aby posia
dane przez człowieka informacje były pewne. Tak więc, oprócz po
pędu do uzyskiwania wiedzy jako takiej istnieje popęd do reduko
wania niepewności sądów na temat poprawności własnych opinii
i poziomu własnych umiejętności.
Nie bez znaczenia jest to, z kim podmiot się porównuje. Powra
cając do naszego przykładu, wartość diagnostyczna porównań z re-
kordzistką świata, matką, córką i koleżankami z pracy jest zdecydo
wanie różna. Zdaniem Leona Festingera, mając w procesie porów
nań społecznych do potencjalnego wyboru różne osoby, podmiot
wybiera tę, która jest do niego podobna
2
. Dla 40-letniej pani poró
wnywanie umiejętności pływackich z 70-letnią matką, która ostatni
77
raz pływała na obozie skautów 55 lat temu, jak i z 18 letnią córką,
która trenuje ten sport wyczynowo, czy rekordzistką świata na rym
dystansie jest mało diagnostyczne. Najwięcej, natomiast, informacji
0 swoich umiejętnościach pływackich (czy, szerzej: formie fizycz
nej, zdrowiu, etc.) może ona uzyskać porównując się z innymi 40-
-letnimi paniami (najlepiej takimi, które podobnie jak ona przeszły
atak serca i wychowały kilkoro dzieci).
Nie zawsze jednak ludzie motywowani są do porównywania się
z osobami podobnymi. W przypadku oceny własnych zdolności
1 umiejętności mogą oni — twierdzi Festinger — porównywać się
raczej z lepszymi od siebie. Dzięki temu ocenić mogą jak wiele
dzieli ich od pewnego wzorca, czy też celu i, w konsekwencji, sty
mulować się do osiągnięć.
Badania nad procesami porównań społecznych, zainspirowane
koncepcją Festingera, wykazują jednakże, że preferencje ludzi w za
kresie wyboru obiektu porównań są znacznie bardziej złożone...
Fakt ten pozwala sądzić, że chęć uzyskania diagnostycznych infor
macji o , j a " nie jest jedynym motywem stymulującym ludzi do po
równywania się z innymi.
2. Rozwój teorii porównań społecznych, czyli popęd do wiedzy
nie zawsze dominuje
Bib Łatane (1966), nie negując zasadniczej tezy koncepcji Festin
gera, mówiącej, że z braku kryteriów obiektywnych człowiek skłon
ny jest czerpać ewaluatywną wiedzę o sobie z porównań jakich do
konuje między sobą i innymi ludźmi, zwrócił jednocześnie uwagę,
że celem jaki przyświeca tym porównaniom wcale nie musi być
uzyskanie informacji rzetelnych i diagnostycznych. Jego zdaniem,
obok popędu do oceny, zakładanego przez Festingera, istnieje też,
związany z nim (ale niekiedy wobec niego konkurencyjny) motyw
walidacji (utwierdzania) przekonań o posiadanych zdolnościach
i możliwościach oraz opinii innego rodzaju.
Szereg systematycznych badań poświęconych tej kwestii prze
prowadził William Swann (1983, 1987; Swann, Read, 1981a,
198Ib). Wykazał w nich, że ludzie rzeczywiście poszukują głównie
takich informacji, które potwierdzają ich sądy o sobie, unikają zaś
78
danych, które mogłyby tę wiedzę znacząco modyfikować, a jeśli
mimo wszystko informacje takie do nich docierają — minimalizują
ich znaczenie. Komunikaty potwierdające przekonania ludzi, jakie
mają o sobie są też lepiej przez nich pamiętane, niż te, które nie są
zgodne z samowiedzą. Takie funkcjonowanie poznawcze Sorrentino
i Short (1986) określają jako orientację na pewność (certainty orien-
tation).
Tak więc, równolegle z potrzebą oceny własnych opinii i zdolo-
ści człowiek wykazuje potrzebę ich walidacji — nastawiony jest na
zdobycie dowodów, że jego samowiedzą jest trafna, a zarazem na
unikanie danych, które mogłyby tę trafność podważyć.
Alternatywna grupa teorii (zob. np. Jellison, Davis, 1973; Gru-
der, 1971; Suls, 1977; Goethals, 1986) zakłada z kolei, że podsta
wowa motywacja w procesie porównań społecznych ma charakter
hedonistyczny. Wyznacza ona poszukiwanie przez jednostkę takich
informacji, które mogą gratyfikować jej poczucie własnej wartości
(self-enhancement). Motywacja ta jest szczególnie nasilona w wa
runkach stresu, przeżywania negatywnych emocji i zagrożenia
samooceny (Hahmiller, 1966; Wills, 1981, 1987). Rośnie wówczas
zapotrzebowanie na porównywanie się z innymi, którzy są od pod
miotu gorsi. Porównania takie mogą mieć charakter pasywny (wy
bieranie do porównań osób rzeczywiście mniej od podmiotu kompe
tentnych, czy utalentowanych), bądź aktywny (przypisywanie innym
ludziom negatywnych cech i/lub rzeczywiste krzywdzenie ich). Po
szukiwanie (lub, jak w ostatnim przypadku, kreowanie) dowodów,
że inni są od nas znacząco gorsi Wheeler określa jako strategię,
w której człowiek czerpie satysfakcję z faktu, że „między wronami
nawet jastrząb jest orłem" (Wheeler, 1970, str. 72). Równie obrazo
we wydaje się rodzime powiedzenie o jednookim, który może być
królem wśród ślepców. Obie sentencje wskazują bowiem zgodnie
na to, że pozytywna ocena siebie jest łatwiejsza wtedy, gdy ma się
negatywne tło za punkt odniesienia.
Rzeczywiście, istnieją liczne dowody empiryczne, że takie porów
nania społeczne ukierunkowane na gorszych poprawiają ludziom
samopoczucie (np. Crocker, Galio, 1985) i zwiększają ich przekona
nie o własnej wartości (np. Lemyre, Smith, 1985). Pewne dane su
gerują też, że porównywanie się z innymi, znacząco gorszymi od
79
siebie może być ważnym elementem sukcesu terapii nikotynowej,
a zwłaszcza jej początkowego etapu (Gibbons i inni, 1991). Strategia
taka jest również typowa dla pacjentek cierpiących na raka piersi
(Wood, 1985) i chroniczny artretyzm (Affleck i inni, 1988). Thomp
son (1985) uważa ją nawet za jedną z najważniejszych technik po
zwalających ludziom radzić sobie z poważnymi nieszczęściami.
Z drugiej wszakże strony, istnieją dane empiryczne, wykazujące,
że porównywanie się z innymi pacjentami, znajdującymi się w gor
szym położeniu może być źródłem silnych negatywnych reakcji,
zwłaszcza lęku i przygnębienia — (por. Dahof, 1986; Wood, Tay
lor, Lichtman, 1985).
Istnieją wreszcie wyniki (Buunk i inni, 1990) pokazujące jedno
znacznie, że źródłem negatywnych emocji osób chorych na raka mo
że być zarówno porównywanie się z pacjentami znajdującymi się
w gorszym, jak i lepszym położeniu. Co więcej jednak, podobnie
było też z przyczynami radości i satysfakcji (!). Autorzy postawili
zatem hipotezę, że czynnikiem, który upośrednia te reakcje może być
poczucie kontroli, jakie ma pacjent nad przeżywanymi symptomami.
Okazało się jednakże, że ludzie, którzy mieli poczucie wpływu na
stan swego zdrowia nie czerpali większej nadziei na jego poprawę od
tych, którzy owego poczucia nie mieli
3
. Można chyba przypuszczać,
że w przypadku tych ostatnich źródłem nadziei mógł być fakt, że
uzyskali oni jednoznaczne przesłanki do spostrzegania choroby jako
uleczalnej i jednocześnie podstawy do oceniania personelu jako ze
społu dobrych fachowców. (Zauważmy, przy okazji, że rezultat ten
jest także potwierdzeniem prezentowanej we wcześniejszych partiach
tej książki tezy, że poczucie kontroli nad biegiem zdarzeń nie musi
być niezbędnym warunkiem optymalnego funkcjonowania).
Dokonując próby integracji wspomnianych wyżej ustaleń empi
rycznych, skłonny jestem postawić hipotezę, że w początkowym
stadium choroby dominuje orientacja na porównywanie aktualnego
stanu, a w stadium późniejszym — na porównanie celu o którego
się zmierza. Jeśli bowiem w organizmie człowieka zaszły jakieś po
ważne i nieoczekiwane zmiany musi on sobie wpierw odpowiedzieć
3
Zaobserwowano jedynie, że osoby posiadające poczucie kontroli wykazują mniej
szy, niż osoby nie mające takiego poczucia, niepokój, że stan ich zdrowia ulegnie pogor
szeniu.
80
na pytania typu „Co ze mną jest?", „Co mi się stało?" itp., a do
piero potem myśleć o tym w jakim kierunku i w jakim stopniu stan
ewentualnie chciałby zmienić.
Początkowo zatem, człowiek zainteresowany jest poszukiwaniem
takich danych, które pozwoliłyby mu na konstatację: „Mój stan nie
jest najgorszy". Najprostszą drogą uzyskania przesłanek dla takiego
sądu jest zaś porównywanie się z ludźmi, znajdującymi się w poło
żeniu dużo od podmiotu gorszym. Z czasem wszakże, koncentracja
taka może być dla podmiotu zagrażająca. Człowiek może zacząć się
niepokoić, że w przyszłości jego stan będzie właśnie taki, jaki pre
zentują obserwowani przez niego nieszczęśnicy. Mająca prospek
tywny charakter orientacja na cel (,jaki będę?") może być zatem
adaptacyjna i funkcjonalna jedynie wówczas, gdy podmiot porównu
je się z kimś, kto jest w lepszej od niego sytuacji. Pacjenci cierpią
cy na raka zaczynają np. zwykle funkcjonować lepiej, gdy po pew
nym czasie od usłyszenia diagnozy stykają się z ludźmi, którym
udało się już przezwyciężyć chorobę — (por. Taylor, Lobel, 1989).
Tak więc, wielokrotnie w psychologii powtarzana teza, że po
równywanie się z lepszymi od siebie wywołuje niezadowolenie
i jest źródłem emocji negatywnych (por. np. Martin, 1986; Walster,
Walster, Bersheid, 1978; Salovey, Rodin, 1984) także ma swoje
ograniczenia. Jeśli bowiem porównanie takie związane jest z orien
tacją na cel i wiarą, że jest on osiągalny, może być ono źródłem
emocji pozytywnych.
Niejasny jest natomiast dotychczas związek samooceny podmio
tu z tendencją do czynienia porównań z osobami gorszymi od sie
bie. Eksplorujący wytrwale ten problem Tesser i Campbell otrzymy
wali niekiedy rezultaty wskazujące, że do takich porównań ucieka
ją się szczególnie chętnie ludzie o niskiej samoocenie (np. Tesser,
Campbell, 1982), a innym razem — że czynią to zwykle ludzie o sa
moocenie wysokiej (np. Tesser, Campbell, Smith, 1984). Problem ten
może być jednak bardziej złożony i związany raczej z wymiarem pe
wności samooceny, niż z jej wysokością. Można otóż sądzić, że do
takich obronnych porównań uciekają się ludzie o samoocenie niepew
nej i niestabilnej. Teza ta wymagałaby jednak odrębnej weryfikacji
empirycznej, choć warto zauważyć, że wyniki wskazujące na szcze
gólną skłonność ludzi do czynienia takich właśnie porównań w wa-
81
runkach zagrożenia poczucia własnej wartości (Hahmiller, 1966;
Wills, 1981, 1987) są z nią, zasadniczo rzecz biorąc, zgodne.
J
Tak czy inaczej, warto zauważyć, że wszystkie omawiane
w tym podrozdziale koncepcje różnią się zasadniczo od pierwotnej
propozycji Festingera. Głównym czynnikiem różnicującym te propo
zycje teoretyczne jest, rzecz jasna, kwestia dominującej w porówna
niach społecznych motywacji. Z interesującej nas tu perspektywy,
wspomniane spory nie mają jednak większego znaczenia. Zarówno
bowiem założenie, że człowiek dąży do diagnostycznej, trafnej
i pełnej wiedzy o sobie i swym środowisku, teza, że chce on jedy
nie bronić stabliności posiadanej wiedzy, jak i twierdzenie, że zain
teresowany jest głównie danymi wskazującymi na jego wysokie
umiejętności i talenty — zgodne są z generalną wizją człowieka,
prezentowaną przez współczesną psychologię osobowości. Tak traf
na autopercepcja (tj. pełne rozeznanie w swoich możliwościach),
jak i poszukiwanie danych zwiększających w tej materii pewność
podmiotu, czy też przecenianie własnych talentów i umiejętności
sprzyjać mogą ufności człowieka w skuteczność własnych działań,
motywują go do osiągania stanów pożądanych i realizacji różnych
celów osobistych.
Z pierwotnej propozycji Festingera wyrastają jednakże również
koncepcje zasadniczo odmienne. Sugerują one, że ludzie skłonni są
niekiedy do unikania porównań społecznych i nie są zainteresowani
uzyskiwaniem jakiejkolwiek wiedzy o sobie. Ponieważ idee te wyda
ją się całkowicie sprzeczne z dominującym we współczesnej psycho
logii obrazem człowieka „przetwarzającym informacje o sobie dla
efektywnego funkcjonowania w swoim społecznym i fizycznym śro
dowisku" warto przyjrzeć im się bliżej.
B. UNIKANIE INFORMACJI DIAGNOSTYCZNYCH O „JA"
I BRAK MOTYWACJI
DO SPRAWOWANIA KONTROLI POZNAWCZEJ
Interesującym (choć z pozoru paradoksalnym) efektem jest to,
że koncepcja potrzeby poznania (Cacioppo, Petty, 1982; Cacioppo,
Petty, Morris, 1983), która bodajże najsilniej podkreśla dążność
82
człowieka do zrozumienia rzeczywistości akcentuje zarazem wyraź
ne w tym zakresie różnice indywidualne. Fakt ten implikuje zaś
niemal bezpośrednio tezę, że silna potrzeba poznawania nie jest
czymś powszechnym, a w przypadku niektórych ludzi może ona
być nawet bardzo słaba. Co więcej, koncepcja ta podkreśla też, że
wspomniana motywacja do poznawania rzeczywistości nie musi
wiązać się z potrzebą redukcji niepewności. Badania empiryczne
wykazały bowiem, że osoby charakteryzujące się wysokim natęże
niem tej potrzeby chętnie angażują się w wymagającą wysiłku ak
tywność poznawczą nawet przy braku informacji zwrotnych na te
mat poprawności wykonania zadań i czerpią z tej aktywności wy
raźną satysfakcję.
Przedstawiając powyżej rozwój oryginalnej teorii porównań spo
łecznych Leona Festingera, skoncentrowałem się na koncepcjach,
które sugerowały, że redukcja niepewności nie musi być podstawo
wą motywacją dokonywania porównań. Obecnie, zaprezentować
chciałbym dane, z których wynikają wnioski idące jeszcze dalej.
Okazuje się bowiem, że w pewnych warunkach ludzie zaintereso
wani są wręcz podtrzymywaniem istniejącego już stanu niejasności
i niejednoznaczności co do poziomu własnych kompetencji i moż
liwości. Część z tych danych związana jest z teorią porównań spo
łecznych (i właśnie od nich zacznę), inne mają charakter odmienny.
1. „Wszystkie porównania są wstrętne" (Ceryantes)
Kwantyfikator ogólny tezy zawartej w tytule wydaje się wpraw
dzie nieco przesadzony, ale istniejący materiał empiryczny wskazuje
na to, że procesy porównań społecznych są często rzeczywiście nie
przyjemne dla podmiotu. Można więc rzec, że w słowach hiszpań
skiego geniusza literatury niewiele jest przesady.
Brickman i Bulman, (1977) byli prawdopodobnie pierwszymi
badaczami, którzy systematycznie i naukowo opisali potencjalne
koszty porównań społecznych. Z pewnym uproszczeniem można
przyjąć, że z teoretycznego punktu widzenia wynik omawianego
procesu może być trojaki. Może on wiązać się z konstatacją, że
jest się gorszym od innych, lepszym od nich, lub też takim sa
mym jak inni.
83
Odkrycie, że jest się gorszym przynosi koszt oczywisty — spa
dek samooceny, pojawienie się przeświadczenia o własnej niedosko
nałości, nieprzyjemna koncentracja na własnych niedostatkach, to
warzyszące tym myślom uczucia przygnębienia, depresji, czy lęku
itp. Z pewnymi kosztami wiąże się jednak także konstatacja, że jest
się lepszym od innych. W przypadku interakcji społecznych wystą
pić tu może uczucie zakłopotania, że partner okazał się wyraźnie
gorszy i pewnej „niestosowności" własnej przewagi. Podmiot może
też doświadczać ze strony społecznego otoczenia wyrazów zawiści
i zazdrości, a jego przyszłe kontakty z „gorszymi" innymi ludźmi
mogą być, poważnie nawet, utrudnione
4
. Odkrycie, że jest się „taki,
jak inni" także nie jest, niestety, „złotym środkiem". Implikuje ono
bowiem uczucie bycia „nijakim", wiąże się z zawodem, że nie jest
się kimś wyjątkowym i wyróżnionym, czy, co najmniej, choć trochę
lepszym od innych.
Wszystko to więc powoduje, że ludzie mogą być niekiedy
motywowani do unikania porównań społecznych, i to bez wzglę
du na spodziewany wynik tej operacji. Jak wykazali Brickman
i Bulman (op. cit.) tendencja taka może być szczególnie silna
wówczas, gdy w grę wchodzi porównywanie się na dymensjach,
które są fundamentalne dla zgeneralizowanego poczucia własnej
wartości.
W kulturze amerykańskiej jednym ze specyficznych wymiarów
tego rodzaju jest kwestia wysokości zarobków — uniwersalnego
miernika posiadanych talentów i dokonanych osiągnięć. Jak stwier
dzają Swallow i Kuiper (1988) poruszanie tego właśnie problemu
w rozmowie toczonej między przyjaciółmi stanowi złamanie istnie
jącego tabu
5
. Z innych badań (Coyne, 1976) wynika z kolei, że
osoba rozpoczynająca rozmowę od kwestii związanych z wymiara
mi centralnymi dla samooceny (np. poziomu inteligencji) spotyka
się z wyraźnie negstywną oceną otoczenia — jest nie lubiana,
a w skrajnych wypadkach nawet społecznie odrzucana.
4
Zob. też rozważania dotyczące lęku przed sukcesem w dalszych partiach niniejszej
książki.
5
Zauważmy przy okazji, że w Polsce, gdzie zarobki są na ogół nisko skorelowane
z rzeczywistymi kompetencjami i osiągnięciami ludzi, temat ten nie stanowi tabu. Co
więcej, narzekanie na niskie pensje jest nawet częścią konwencjonalnej rozmowy.
84
Unikanie porównań społecznych może też być konsekwencją
przeżywania przez człowieka stanu zażenowania, czy zakłopota
nia. Sarnoff i Zimbardo (1961) wywoływali taki stan u swoich
badanych, informując ich, że wkrótce będą ssać różne przedmioty,
które chętnie biorą do ust niemowlaki. W konsekwencji, badani
skłonni byli unikać towarzystwa innych, znajdujących się w po
dobnej sytuacji
6
. Yalins i Nisbett (1972), zastanawiając się nad
tym rezultatem, stwierdzają, że w przypadku, gdy wstępna ocena
własnej postawy, czy własnego zachowania dokonywana przez
podmiot wskazuje na to, że owa postawa, czy reakcje są wstyd
liwe, lub niewłaściwe, nie jest on skłonny do sprawdzania praw
dziwości tej wstępnej oceny w procesie porównań społecznych.
Inne dane (Ellsworth i inni, 1978) przekonują zaś, że jeśli czło
wiek przeżywający takie właśnie emocje zakłopotania, czy za
żenowania zmuszony jest do przebywania w towarzystwie innej
osoby (a więc w pewien sposób zmuszony do dokonywania po
równań ,ja" — „inny") reaguje on wzrostem tych negatywnych
emocji.
Tak więc, zakładany przez Leona Festingera (1954) popęd do
oceniania własnych możliwości, kompetencji i opinii może być nie
tylko modyfikowany, ale wręcz hamowany przez konkurencyjne
motywacje innego rodzaju.
Obszar porównań społecznych nie jest zresztą jedynym terenem
na którym wykazano aktywność ludzi nastawioną na unikanie diag
nostycznych informacji na własny temat. Dane takie są wprawdzie
w literaturze psychologicznej rozproszone i zwykle traktowane mar
ginalnie, ale ponieważ są bardzo istotne z interesującej nas tu per
spektywy, wydają się warte zaprezentowania.
Znakomita większość zadań sprawnościowych dostarcza osobom,
które w nich uczestniczą informacji o poziomie ich wykonania. In
formacje te są zwykle bezpośrednio „przekładalne" na wiedzę
o własnych możliwościach i umiejętnościach. W zależności od osią-
6
Firestone, Kapłan i Russell (1973), którzy dokonali rozszerzonej replikacji tego ba
dania wykazali jednak,, że ludzie nie unikają w takich warunkach kontaktów z innymi,
którzy znajdują się w zupełnie odmiennej, psychologicznie, sytuacji. Oznaczać to może,
że interakcja z nimi wiąże się z tendencją do poszukiwania dystraktorów, pozwalających
zmniejszyć nieprzyjemną koncentrację na własnym stanie.
85
gniętego w zadaniu wyniku może to być wiedza o własnych wyso
kich kompetencjach, bądź też brakach i niedostatkach.
Jak sugeruje Trope (1975, 1980, 1986) ludzie skłonni są prefe
rować zadania, których wyniki są wysoce diagnostyczne dla pozio
mu ich własnych umiejętności i możliwości bez względu na to,
czy potencjalnie przynieść one mogą informacje pozytywne, czy
też negatywne. Teza ta, aczkolwiek znajdująca oparcie w pewnych
badaniach empirycznych, poddawana była jednak wielokrotnie kry
tyce, prowadzonej, zresztą, z różnych pozycji teoretycznych (zob.
np. Brown, 1988; Dymkowski, 1989; Snyder, Wicklund, 1982).
W istocie, zgromadzono już obecnie wiele danych, wskazują
cych na to, że ludzie niekiedy unikają kontaktu z zadaniami, któ
rych wynik może być diagnostyczny dla poziomu ich kompetencji,
bądź też kreują takie warunki, aby ową diagnostyczność zaburzyć.
Aby osiągnąć
J
te cele uciekają się do najróżniejszych zabiegów
poznawczych i behawioralnych. Przegląd tych technik zacznijmy
od najbardziej prostych, by zakończyć go na nadzwyczaj wyrafi
nowanych.
2. Unikanie zadań diagnostycznych dla poziomu kompetencji
Najprostszym sposobem uniknięcia diagnostycznych informacji
o poziomie własnych kompetencji jest unikanie wykonywania za
dań, których wynik mógłby przynieść tego rodzaju dane. Wiadomo
wszak, że jeśli ktoś np. nigdy nie spróbuje jazdy samochodem zimą
po górskich drogach, to w ten prosty sposób zapewni sobie to, że
informacja, iż nie potrafi panować nad autem w tak trudnych wa
runkach nigdy do niego nie dotrze.
W jednym z najbardziej znanych eksperymentów poświęconych
tej właśnie kwestii Edward Colloney, Harold Gerard i Teresa Kline
(1978) skłaniali badanych do rywalizacji z inną osobą w szeregu
prób szybkości reagowania na bodźce. Część badanych, w wyniku
manipulacji eksperymentalnej nabierała przekonania, że odnosi suk
cesy w 50% przypadków. Zgodnie z założeniami Festingera (1954)
powinno to prowadzić do wytworzenia u nich maksymalnej niepew
ności co do tego, czy są lepsi, czy też gorsi od rywala, a w kon
sekwencji nasilać ich tendencję do kontynuowania rywalizacji. Nie-
86
którym z badanych zwiększano jeszcze dodatkowo niepewność włas
nych kompetencji, poprzez pokazanie im wykresów obrazujących,
rzekomo, ich czasy reakcji na bodźce w poszczególnych próbach,
którym się poddawali. Niekiedy czasy tych reakcji były krótkie, in
nym razem — bardzo długie. Sugerowało to, jak imputował osobom
badanym eksperymentator, że ich zdolności były prawdopodobnie
(lecz nie na pewno) średnie — typowe dla ludzi w ich wieku. Innym
uczestnikom eksperymentu pokazywano wykresy, w których rzeko
me średnie czasy ich reakcji również wskazywały na przeciętne zdo
lności badanych, ale niska wariancja tych wyników sugerowała jed
nocześnie, że ocenę tę można traktować jako całkowicie wiarygodną.
Autorów eksperymentu interesowało to, którzy badani będą wy
rażali skłonność do kontynuowania rywalizacji, którzy zaś będą
chcieli ograniczyć czas jej trwania. Okazało się, że wbrew założe
niom Festingera, badani szczególnie niepewni własnych kompetencji
pragnęli jak najszybciej zakończyć udział w zadaniu, którego wynik
mógł przynieść im diagnostyczne informacje o ich kompetencjach.
(Deklarowali taką chęć po mniejszej ilości prób, niż badani pewni,
że ich poziom kompetencji jest typowy dla studentów uniwersytetu;
średnie: 98,7 vs 147,2).
Inne rezultaty omawianego tu eksperymentu sugerują jednocześ
nie, że powodem takich decyzji była prawdopodobnie obawa ludzi,
że w przypadku kontynuowania rywalizacji mogą dowiedzieć się, że
ich zdolności są niskie. Jeśli bowiem w wyniku manipulacji ekspe
rymentalnej, badani nabierali przekonania, że zwyciężają rywala,
w 80, nie zaś 50% (a więc obawa taka musiała być wyraźnie zre
dukowana) nie wykazywali chęci szybkiego zakończenia swego
udziału w zadaniu.
Zdarza się niekiedy, że zamiast wyboru między uczestnictwem
w jakimś zadaniu a biernością podmiot może podejmować decyzję
dotyczącą rodzaju zadania, w którym będzie brał udział. Jeśli dwa
zadania różnią się stopniem diagnostyczności wyniku dla poziomu
kompetencji osoby w nich uczestniczącej, to zgodnie z tezą, że
człowiek dąży do zwiększania pewności i rozległości wiedzy o so
bie wybór ten zawsze powinien być dokonywany zgodnie z bardzo
prostą regułą. Podmiot powinien mianowicie preferować to zadanie,
które jest bardziej diagnostyczne.
87
Istotnie, w badaniach Trope'a (1980) ludzie wykazywali prefe-
rencje
zadań diagnostycznych (vs niediagnostycznych), i to bez
względu na to, czy diagnostyczność ta dotyczyła porażki, czy też
'Natura zadań może być wszak taka, że tylko jeden z tych
t diagnostyczny dla poziomu kompetencji. Przeskocze
poprzeczki zawieszonej na wysokości 80 cm nie jest na przy-
młodego mężczyzny wskaźnikiem zdolności lekkoatletycz-
nych niemożność uporania się z tą próbą — wskazuje na brak ta-
kich zdolności
7
).
Warto jednak zauważyć, że osoby badane przez Trope'a nie
spodziewały się nawet, że będą rozwiązywać zadania, których atrak
cyjność szacowały. Tym samym, wyborom tym nie towarzyszyła
wizja ewentualnej porażki, która okazała się tak ważną determinan
tą zachowań ludzi w eksperymencie omówionym uprzednio.
Jak tymczasem wykazał Sachs (1982), badani, którzy we wstęp
nej serii zadań doświadczali sukcesów, które miały charakter dla
nich samych nieoczekiwany (a więc mogli pni mieć wątpliwości co
do swych rzeczywistych kompetencji) preferowali zadania niediag-
nostyczne. Zadania diagostyczne wybierali jedynie ci badani, którzy
w serii wstępnej doznawali sukcesów będących ewidentną konsek
wencją posiadanych przez nich umiejętności. Wynik ten wskazuje
zatem na ograniczenia słuszności tez Trope'a przynajmniej do pew
nych sytuacji.
Podobny wniosek wyciągnąć też można z eksperymentu przepro
wadzonego przez Meyera i Starkę (1982). Badanych, którzy kilka
dni wcześniej wypełniali skalę służącą do pomiaru ich samooceny,
eksperymentatorzy skłaniali kolejno do pracy nad dwoma różnymi
...ni. Pierwszy z nich był skalą inteligencji, a drugi testem pre-
ferencji reklam. W tym drugim przypadku badani orzekali która re
klama pewnych produktów podoba im się najbardziej, przy czym
mówiono im, że nie ma tu odpowiedzi dobrych ani złych. Po za
kończeniu przez badanych pracy ogłaszano krótką przerwę i propo
nowano im, aby sami poprawili sobie jeden z dwóch wypełnionych
7
Równie łatwo wyobrazić sobie można sytuację odwrotną. Niemożność oderwania
od podłogi sztangi cięższej o 25 kilogramów od rekordu świata nie wskazuje np. na
kiepskie umiejętności ciężarowca, choć uporanie się z takim ciężarem wskazywałoby na
jego niezwykle wysokie kompetencje.
88
przez siebie testów. W przypadku skali inteligencji w grę wchodziło
porównanie osiągniętego wyniku z istniejącymi już normami, nato
miast w przypadku testu preferencji reklam można się było dowie
dzieć, które reklamy podobają się innym ludziom (np. uczniom
szkół średnich, gospodyniom domowym itp.) Osoby, które w skali
samooceny wysoko szacowały swoją inteligencję wolały przeważnie
dowiedzieć się jaki wynik osiągnęły w skali inteligencji. Te jednak,
które swoje możliwości intelektualne szacowały jako relatywnie ni
skie wyrażały na ogół chęć sprawdzenia, czy, i ewentualnie w ja
kim stopniu, różnią się od innnych ludzi preferencjami estetycz
nymi.
Jeszcze bardziej przekonywujące, z interesującej nas tu perspek
tywy, są wyniki zaprezentowane przez Michaela Strube i Laurie
Roemmele (1985). Autorzy ci wyszli z założenia, że istnieją dwie
podstawowe motywacje, którymi kierować się się mogą ludzie przy
wyborze zadań.
Pierwszą z nich jest zakładana przez Trope'a chęć uzyskania
pewnej i jednoznacznej wiedzy o sobie. Z tego punktu widzenia
o atrakcyjności zadania przesądza wyłącznie poziom jego diagno-
styczności.
Drugą z owych motywacji jest chęć gratyfikacji ego. Z tego
punktu widzenia natomiast, najbardziej atrakcyjne powinno być ta
kie zadanie, które jest diagnostyczne i jednocześnie wskazuje na
wysokie kompetencje podmiotu, a najmniej atrakcyjne takie, które
jest diagnostyczne, ale wskazuje na brak owych kompetencji. Spo
śród zadań niediagnostycznych natomiast, lepsze jest oczywiście to,
które wskazuje na posiadanie przez podmiot określonych zdolności
niż to, które wskazuje na ich brak.
Strube i Roemmele przewidywali, że o wyborze decydować bę
dzie relacja siły oddziaływania obu motywacji. Te zaś wynikają
w znacznym stopniu z pewnych cech osobowościowych działające
go podmiotu — jego poziomu samooceny i skłonności do zachowań
o charakterze samoutrudniania, a więc, mówiąc z pewnym uprosz
czeniem, do działań nastawionych na unikanie diagnostycznych in
formacji o ,ja"
8
.
8
O skłonności do takich zachowań piszę szerzej w dalszej części tego rozdziału.
89
Uczestnicy eksperymentu, przebadani uprzednio skalami pozwa
lającymi na określenie natężenia wspomnianych cech, szacowali at
rakcyjność czterech testów, różniących się między sobą stopniem
diagnostyczności sukcesu i diagnostyczności porażki, określając za
razem swe preferecje co do testu, nad którym chcieliby pracować.
Okazało się, że tylko badani o niskiej skłonności do stosowania
strategii samoutrudniania preferowali zadanie, które dostarczało dia
gnostycznych informacji o poziomie posiadanych kompetencji za
równo w przypadku poniesienia porażki, jak i odniesienia sukcesu.
Badani, którzy osiągali wysokie wyniki w skali mierzącej skłonność
do stosowania strategii samoutrudniania i mający jednocześnie niską
samoocenę wybierali natomiast zwykle zadania, które były wysoce
diagnostyczne w przypadku sukcesu ale jednocześnie mało diagnos
tyczne w warunkach porażki, Osoby, które miały wysoką samooce
nę i silną skłonność do stosowania samoutrudnień nie wykazały jas
nych preferencji. W ich wyborach przeważały jednak w sposób zde
cydowany dwa z czterech, wchodzących w rachubę, testów. Jednym
z nich był ten, który dostarczał diagnostycznych informacji zarówno
w przypadku sukcesu, jak i porażki, drugim zaś ten, który był wy
soce diagnostyczny w warunkach sukcesu, lecz zarazem mało diag
nostyczny w przypadku porażki.
Tak więc, wybory zadań czynione przez ludzi sterowane były
zarówno potrzebą trafnego poznania siebie, jak i potrzebą obrony
i wzmacniania poczucia własnej wartości
9
.
Abstrahując od schematu wyżej omówionego eksperymentu Stru
be i Roemmele, zauważyć warto, że w wielu przypadkach nie moż
na jednoznacznie przesądzić, która z tych potrzeb rzeczywiście od
grywa rolę.
Wspomniana niejasność wynika między innymi z tego, że więk
szość ludzi sądzi, że jest obdarzona wysokimi umiejętnościami
i zdolnościami (zob. np. Brown, 1986; Taylor, Brown, 1988). Jeśli
tak, to w wielu przypadkach chęć uzyskania pewnej i jednoznacznej
wiedzy na własny temat może de facto oznaczać chęć uzyskania in
formacji diagnostycznych o własnych wysokich kompetencjach.
9
Podobne wyniki uzyskał też Strube w innym badaniu (Strube i inni, 1986). Eks
plorowano w nim dodatkowo rolę trudności zadania jako determinanty czynionych przez
ludzi wyborów. Okazała się ona jednak z tej perspektywy niejasna.
90
Tym samym, „pęd do diagnostyczności" może w rzeczywistości
wynikać z chęci wzmacniania poczucia własnej wartości!
Dla sprawdzenie, czy w istocie nie jest właśnie tak Jonathan
Brown (1988) postanowił manipulować w serii eksperymentów
oczekiwaniami ludzi co do wyniku, który osiągnąć mogą w teście.
W pierwszym studium, uczestnicy eksperymentu którzy we
wstępnej fazie badania odnosili sukces lub porażkę (manipulacja
oczekiwaniem sukcesu vs porażki w zadaniu właściwym) mogli na
stępnie wybierać, czy chcą pracować nad testem, który będzie na
tychmiast, w ich obecności sprawdzony przez psychologa, w konse
kwencji czego dowiedzą się o swoich zdolnościach, czy też wolą
aby wypełniony przez nich arkusz został przesłany do badaczy z in
nego Uniwersytetu. Ta druga możliwość jednakże, definitywnie po
zbawi ich możliwości dowiedzenia się jaki osiągnęli wynik. (Wia
domo, że psychologowie z owego „innego" Uniwersytetu nie wyślą
nikomu informacji zwrotnych na temat poziomu wykonania testu).
Okazało się, że, generalnie rzecz biorąc, badani woleli wiedzieć
jaki jest ich poziom zdolności niż pozbawiać się tej wiedzy. Skłon
ność ta była jednak wyraźnie większa u osób mających pełne prawo
oczekiwać sukcesu w oczekującym ich zadaniu niż u osób, które
nie mogły mieć takiej pewności. Przeczy to, oczywiście, założe
niom sformułowanym przez Trope'a, że stan niepewności jest czyn
nikiem silnie skłaniającym ludzi do aktywnego poszukiwania infor
macji o sobie.
W eksperymencie drugim Brown zmodyfikował nieco procedurę,
mówiąc badanym, że test, który będą wykonywać jest wysoce diag
nostyczny dla poziomu zdolności, lub też, że jest on relatywnie ma
ło diagnostyczny. Prosił też dodatkowo badanych o wypełnienie
skali nastroju, by sprawdzić, czy rezygnacja z otrzymywania infor
macji o sobie jest skutkiem przeżywania takich negatywnych stana-
mów emocjonalnych, jak przygnębienie, depresja, frustracja, etc.
Okazało się, że po poniesieniu porażki we wstępnej fazie zadań
osoby badane były szczególnie mało zainteresowane informacjami
personalnymi wówczas, gdy oczekujący je test prezentowano jako
narzędzie wysoce rzetelne i diagnostyczne (vs relatywnie mało dia
gnostyczne). Przeżywany przez badanych nastrój nie miał natomiast
żadnego związku z czynionymi przez nich wyborami. Oznacza to,
91
że preferencja zadań niediagnostycznych nie stanowi po prostu re
akcji na stany przygnębienia, depresji, ani też nie jest wyrazem fru
stracji wynikającej ze słabego wykonania zadań we wstępnej fazie.
Jak się wydaje, rezultat ten wskazuje raczej, że takie zachowanie
osób badanych stanowi obronę właśnie przed tego typu stanami
emocjonalnymi. Można bowiem założyć, że uczucia przygnębienia,
depresji, czy frustracji musiałyby się pojawić, gdyby podmiot po
niósł porażkę w zadaniu wysoce diagnostycznym dla poziomu kom
petencji ważnych dla globalnego poczucia własnej wartości
1 0
.
Okazuje się zatem, że ludzie, którzy mają niskie mniemanie
0 własnych kompetencjach, a także ci, którzy nie są pewni, że
kompetencje te są wysokie skłonni są częstokroć do unikania udzia
łu w zadaniach, których wynik przynieść może diagnostyczną wie
dzę, o ich rzeczywistych zdolnościach i umiejętnościach.
Rodzi się w tym kontekście pytanie, w jaki sposób ludzie, uni
kający aktywności zadaniowej zapewnić sobie mogą możliwość gra-
tyfikowania ego. Powstrzymywanie się od działań może być bo
wiem środkiem wystarczającym do obrony poczucia własnej warto
ści poprzez blokowanie dopływu potencjalnie zagrażających ego
informacji, ale zarazem w oczywisty sposób uniemożliwia dopływ
informacji pozytywnych.
Istnieją przesłanki by sądzić, że osoby takie uciekają się często
do bardzo prostej techniki, która zapewnia im uczucie satysfakcji
1 dumy. Zabieg ten określić można jako strategię Księżyca. To zna
ne nam wszystkim ciało niebieskie nie świeci, jak wiadomo, włas
nym blaskiem, lecz odbija światło słoneczne. Strategia Księżyca
sprowadza się również do tego, że ludzie ją stosujący czerpią satys
fakcję nie z własnych działań, ale dokonań innych osób. Można
więc powiedzieć nieco metaforycznie, że świecą oni odbitym świat
łem innych.
10
Związek oczekiwań co do osiąganego przez siebie wyniku i zainteresowania in
formacjami nt poziomu wykonania tego zadania potwierdził Brown także w eksperymen
cie prowadzonym w kontekście naturalnym. Pytając studentów o to jakich ocen spodzie
wają się z dopiero co napisanego sprawdzianu śródsemestralnego i jak bardzo zaintereso
wani są otrzymaniem na ten temat informacji ustalił wielkość korelacji między
odpowiedziami na te pytania. Zgodnie z jego oczekiwaniami, korelacja ta była dodatnia
(r = .56) i wysoce istotna statystycznie.
92
Wydaje się, że wspomnianą strategię stosuje do pewnego stop
nia większość osób. Ludzie chętnie chlubią się tym, że chodzili do
szkoły ze znanym aktorem, czy też, że słynny polityk jest ich sąsia
dem. Łatwo przeżywają też uczucie osobistej dumy, gdy ich rodak
staje na najwyższym podium podczas olimpijskich zawodów, czy
też zostanie wyróżniony na międzynarodowym konkursie filmowym.
Jak wykazał Cialdini i jego współpracownicy (Cialdini i inni,
1976) studenci chętniej używają słowa „my", gdy opisują szczegóły
meczu wygranego przez drużynę piłkarska z ich uniwersytetu, niż
gdy opowiadają o spotkaniu przegranym przez ten zespół
1 1
.
Istnieją jednak przekonywujące dowody empiryczne (por.
Brown, Collins, Schmidt, 1988), że do takiego „świecenia odbitym
światłem" są zdecydowanie mniej skłonni ludzie o wysokiej samo
ocenie niż osoby o samoocenie niskiej. Ci ostatni, unikając zadań
diagnostycznych dla poziomu kompetencji, korzystają głównie z ta
kich właśnie, pośrednich, sposobów gratyfikacji ego.
Opisana powyżej strategia bezpośredniego unikania udziału
w określonych zadaniach nie jest jednak, rzecz jasna, jedynym sto
sowanym przez ludzi sposobem pozwalającym im blokować, czy
też zafałszowywać docierające do nich informacje na temat posiada
nych zdolności i umiejętności.
3. Spostrzeganie powszechności własnych reakcji
„Jeśli dużo jesz — jesteś łakomczuchem, jeśli wszyscy dużo je
dzą przyczyną jest smaczne jedzenie" zauważa dowcipnie Melvin
Snyder (1982).
Istotnie, tzw. klasyczne teorie atrybucji (Heider, 1958; Jones,
Davis, 1965; Kelley, 1967) zakładają zgodnie, że w warunkach, gdy
wiele osób zachowuje się tak samo przyczyny zachowań ludzi spo
strzegane są jako zewnętrzne. Będąc więc de facto łakomczuchem
korzystnie jest spożywać posiłek w gronie osób o podobnym apety
cie, albo chociaż przekonywać siebie, że inni także jedzą sporo.
Pozostawiając już na boku temat gastronomiczny, skoncentrujmy
się na drugiej z tych kwestii — tj. na problemie spostrzegania po-
" Szereg interesujących prac poświęconych temu problemowi napisał Abraham Tes
ser (zob np. Tesser, 1986, 1991; Tesser, Millar, Moore, 1988).
93
wszechności, czy też typowości własnych reakcji. Tendencję ludzi
do przeceniania powszechności własnych odczuć, poglądów, przeko
nań i zachowań behawioralnych zauważyli psychologowie już bar
dzo dawno (wystarczy choćby wspomnieć całą bogatą tradycję ba
dań nad zjawiskiem projekcji). Na określenie tego fenomenu przy
jęło się jednak obecnie w psychologii społecznej i osobowości
używać terminu zaproponowanego stosunkowo niedawno przez Lee
Rossa i jego współpracowników (Ross, Greene, House, 1977). Ba
dacze ci zaproponowali bowiem nazwę: efekt fałszywej powszech
ności
1 2
(false consensus effect) nawiązującą bezpośrednio do domi
nujących w, latach 70-tych i 80-tych koncepcji atrybucji.
Zanim jednak jeszcze wspomniany artykuł ukazał się drukiem,
istniało już sporo dowodów empirycznych, wskazujących na to, że
tendencja do przeceniania powszechności własnych odczuć i zacho
wań jest szczególnie silna wówczas, gdy ludzie obawiają się, że re
agują w sposób niestosowny, a także wtedy, gdy nie mają pewności,
że ich sądy są słuszne. Bramel (1962, 1963) wykazuje np., że jeśli
ludzie sądzą że miewają myśli o charakterze homoseksualnym, przy
pisują je także innym (podobnym do nich samych), aby odczucia takie
uczynić bardziej powszechnymi, normalnymi i akceptowalnymi, (zob.
też szeroki przegląd badań poświęconych tej kwestii: Holmes, 1968).
Dzięki takim właśnie operacjom poznawczym ludzie unikają
przypisywania sobie pewnych dyspozycji, które mogłyby negatyw
nie wyróżniać ich z otoczenia (przyczyny zachowań powszechnych
leżą zazwyczaj w zewnętrznej sytuacji). Nawet zaś wówczas, gdy
do jakiejś negatywnej cechy się przyznają to wymowa tego faktu
znacznie osłabiona jest przez czynnik częstości występowania tej
właśnie cechy w populacji. Tak więc np. człowiek, który mówi
o sobie, że jest leniwy czuje się tym faktem stosunkowo mało zmar
twiony, jeśli jednocześnie sądzi, że większość ludzi także jest leni
wa. Gdyby było inaczej, konstatacja własnego lenistwa byłaby dla
niego znacznie bardziej zagrażająca.
Ludzie nie ograniczają się do samej percepcji typowości włas
nych reakcji, lecz w wielu wypadkach starają się stan powszechno
ści osiągnąć rzeczywiście. Współczesna psychologia dysponuje licz-
12
W psychologii poskiej używa się niekiedy terminu: efekt fałszywej zgodności
ogólnej.
94
nymi dowodami empirycznymi na to, że człowiek skłonny jest czę
sto do naśladowania różnych zachowań innych osób.
Z interesującej nas tu perspektywy warto zwrócić uwagę na fakt,
że zachowania o charakterze konformistycznym przynieść mogą
podmiotowi specyficzne korzyści. Najprościej mówiąc, zachowania
takie zmniejszyć mogą negatywne konsekwencje, związane ze złym
wynikiem podejmowanych działań. Doznanie niepowodzenia w ja
kiejkolwiek dziedzinie aktywności osłabiane jest bowiem zwykle
przez fakt, że analogiczego niepowodzenia doznali inni ludzie.
Dwója w szkole jest zupełnie inaczej odbierana wówczas gdy dotyka
„całą, czy prawie całą klasę", a zupełnie inaczej, gdy uczeń otrzy
muje ją indywidualnie. Tylko w tym drugim przypadku istnieją wy
raźne podstawy aby myśleć o sobie w kategoriach nieprzychylnych.
Zauważmy jednak, że na analogicznej zasadzie osłabiana jest
także wymowa sukcesu, jeśli jest on powszechny (a nie unikalny).
Fakt, że jakiś pies jest złotym medalistą mniej zachwyca tych, któ
rzy wiedzą, że świat kynologii tym się różni od świata sportu, że
złotych medali w jednej konkurencji może być bez liku, niż tych,
którzy „prostomyślnie" sądzą, że posiadacz złotego medalu musi
być lepszy od wszystkich innych.
Tak więc, zachowania konformistyczne mogą być rozpatrywane
jako forma zachowania nastawiona przede wszystkim na obronę sta
tus quo. Tę funkcję, chroniąc ego przed konsekwencjami porażki,
mogą bowiem one w wielu wypadkach pełnić z powodzeniem. Nie
pozwalają jednak podmiotowi na wyróżnienie się z otoczenia i od
niesienie sukcesu. A zatem, również z tego powodu, a nie tylko po
przez umożliwienie zablokowania docierania do podmiotu diagnos
tycznych informacji o nim samym, konformizm może być traktowa
ny jako przejaw aktywizacji orientacji defensywnej.
Z tej właśnie przyczyny zagadnienia zawiązane z tym fenome
nem omawiane są w tej książce w odrębnym rozdziale.
4. Generowanie przyczyn dodatkowych
Sytuacja, gdy tylko jedna przyczyna może mieć wpływ na okre
ślony wynik (lub, gdy jej obecność jest warunkiem koniecznym po
jawienia się go) stwarza warunki pełnej jednoznaczności. Jeśli wy-
95
nik ten występuje, to oznacza, że stało się to za sprawą owej przy
czyny. Pokonanie w skoku o tyczce wysokości 5 metrów i 80 cen
tymetrów wymaga bardzo wysokich umiejętności. Jeśli więc ktoś
taki wynik osiąga, można wnioskować, że kompetencje te posiada.
Są one bowiem warunkiem koniecznym tego osiągnięcia.
Z drugiej strony, im więcej jest potencjalnych przyczyn, które
mogą wywoływać jakiś wynik, tym mniejsza jest pewność, że okre
ślona, konkretna przyczyna rzeczywiście wystąpiła. Obroną przed
konsekwencjami porażki może być zatem wpływanie przez człowie
ka na jego własną sytuację zadaniową w taki sposób, aby nie było
podstaw do jasnych przewidywań, że porażka ta wynika z niedosta
tków jego umiejętności.
Już Atkinson (1957)
1 3
zwrócił uwagę na fakt, że tylko ludzie
o wysokiej motywacji osiągnięć preferują zwykle zadania o średnim
stopniu trudności (a więc maksymalnie informacyjne dla poziomu
posiadanych przez siebie kompetencji). Ludzie o niskiej motywacji
osiągnięć preferują natomiast stosunkowo często zadania bardzo
trudne. Wybór taki umożliwia im zaciemnienie relacji kompetencje
— wynik, gdyż podstawową przyczyną niepowodzenia może być
w takich warunkach czynnik wysokiej trudności zadania. W nieco
późniejszej pracy pod redakcją Atkinsona i Feathera (1966, cyt. za:
Snyder, Wicklund, 1982) znaleźć można dane, z których wynika, że
omawiana tu tendencja do wyboru zadań bardzo trudnych jest
szczególnie charakterystyczna dla osób zorientowanych na obronę
przed porażką
1 4
.
Kreowanie dodatkowych przyczyn może mieć też charakter in
terpersonalny. W wielu wypadkach wynik indywidualnej pracy nad
13
Jest to, o ile mi wiadomo, pierwsza w psychologii poznawczej praca, w której
zwrócono uwagę na fakt, ze ludzie nie zawsze poszukują informacji diagnostycznych dla
,ja".
Z drugiej wszakże strony, teza o związku motywacji osiągnięć ze zróżnicowaniem
preferencji zadań o różnym stopniu trudności znajduje jedynie słabe oparcie empiryczne
(por. rozdział VII niniejszej książki).
,4
Choć niemal wszystkie dane prezentowane w tej książce osadzone są w kręgu
psychologii poznawczej, nie potrafię w tym miejscu powstrzymać się przed uwagą, że
koncepcje psychodynamiczne (zwłaszcza zaś prace Karen Horney) podkreślają skłonność
. ;ób neurotycznych (a więc, mających niepewną i niestabilną samoocenę) do unikania
\.i,",ń o średnim poziomie trudności a preferowania zadań łatwych i wyraźnie trudnych.
9 6
jakimś zadaniem jest bardziej diagnostyczny dla poziomu kompe
tencji podmiotu, niż wynik pracy zespołowej. Ten ostatni może być
wszak determinowany przede wszystkim aktywnością (i to, oczywi
ście, zarówno konstruktywną jak i destruktywną) pozostałych
członków grupy.
Willerman, Lewit i Tellegen (1960, cyt. za: Snyder, Wicklund,
1982) zainteresowani byli indywidualnymi różnicami między ludźmi
w zakresie zmiennych związanych z motywacją osiągnięć. Część
badanych przez nich osób charakteryzowała się wysokim poziomem
nadziei na sukces, inni — wysokim poziomem lęku przed porażką.
Wszyscy badani pracować mieli nad zadaniami, których wynik
mógł im przynieść informacje nt. posiadanych kompetencji. Stwa
rzano im przy tym możliwość wyboru, czy wolą pracować indywi
dualnie, czy też być członkiem zespołu. Okazało się, że osoby, cha
:
rakteryzujące się wysokim poziomem lęku przed porażką wykazy
wały jasną preferencję wyboru pracy zespołowej. Przeprowadzona
kontrola manipulacji wykazała przy tym, że obie grupy badanych
twierdziły zgodnie, że więcej o swoich umiejętnościach można się
było dowiedzieć pracując nad zadaniem indywidualnie niż wraz
z innymi. Zdaje się to więc oznaczać, że kooperowanie z innymi
ludźmi traktowane było przez osoby obawiające się porażki jako
sposób uniknięcia takich diagnostycznych informacji o sobie.
Warto tu zwrócić uwagę na fakt, że tego typu strategia koopero
wania z innymi ludźmi jest w przypadku osób obawiających się nie
powodzenia wielce racjonalna. Nie tylko bowiem zapobiega ona
konsekwencjom porażki, ale także (a może nawet przede wszystkim)
zmniejsza samo prawdopodobieństwo pojawiania się takiego wyniku.
Jednocześnie wszakże, podkreślić trzeba, że w wielu wypadkach
może ona również minimalizować zyski dla poczucia własnej warto
ści, wynikające z odniesienia sukcesu (choć, z drugiej strony, stopień
tej minimalizacji może być nieco zredukowany poprzez specyficzne
reinterpretacje własnego wkładu w odniesienie grupowego sukcesu).
Tak więc, kooperowanie z innymi ludźmi jest techniką pozwala
jącą na obronę poczucia własnej wartości przy jednoczesnym
zmniejszeniu prawdopodobieństwa porażki a zwiększeniu prawdopo
dobieństwa sukcesu. Kolejna z wartych omówienia tu strategii do
których uciekają się ludzie nie tylko nie zwiększa ich szans na suk-
97
ces ani nie redukuje możliwości poniesienia porażki, ale wręcz
przeciwnie: przynosi konsekwencje dokładnie odwrotne! Mimo to,
jak się wydaje, jest powszechną i często stosowaną formą obrony
poczucia własnej wartości.
5. Strategia samoutrudniania
Strategia samoutrudniania (self-handicapping strategy) to podej
mowane przez podmiot działanie, które nastawione jest na wbudo
wywanie utrudnień w strukturę wykonywanego przez niego samego
zadania. Według oryginalnej konceptualizacji autorów omawianej tu
koncepcji — Edwarda Jonesa i Stevena Berglasa (Jones, Berlas,
1978; Berglas, Jones, 1978) ludzie niekiedy postępują właśnie tak,
aby poprzez zminimalizowanie obiektywnego prawdopodobieństwa
odniesienia sukcesu, zapewnić sobie dogodne możliwości obrony
(a w pewnych przypadkach umacniania) poczucia własnej wartości.
Zachowanie to jest więc tylko pozornie nieracjonalne.
Jeśli student po wielomiesięcznym intensywnym „wkuwaniu"
przystąpi do egzaminu i otrzyma ocenę niedostateczną będzie,
w pewien sposób, zmuszony przyznać, że brak mu zdolności.
(Zwłaszcza, jeśli z próbą tą łatwo poradzą sobie jego koledzy, eg
zaminator będzie powszechnie znany jako osoba sprawiedliwa i ła
godna, a duża liczba zadawanych przez niego pytań wyeliminuje
w zasadzie czynnik pecha jako kategorię wyjaśniającą). Inaczej jed
nak będzie, jeśli wspomniany student zamiast sie uczyć będzie cho
dził do kina lub noc poprzedzającą egzamin spędzi na zabawie przy
alkoholu. W takim przypadku zapewni sobie dogodne, nie obciąża
jące poczucia własnej wartości wyjaśnienie doznanego niepowodze
nia. Co więcej, w przypadku sukcesu będzie mógł powiedzieć so
bie, że jego możliwości intelektualne są tak wielkie, iż nawet w ta
kich warunkach potrafi odnieść sukces. Z pewnego punktu widzenia
chodzenie do kina zamiast przygotowywania się do egzaminu lub
spędzanie przedegzaminacyjnej nocy na intensywnej zabawie trakto
wane być więc mogą jako reakcje racjonalne.
Steyen Berglas i Edward Jones (1978) założyli, że do strategii
samoutrudniania uciekają się przede wszystkim ci ludzie, którzy
mają samoocenę wysoką, ale niepewną. Aby tezę tę zweryfikować
98
empirycznie, zaprosili badanych do wzięcia udziału w eksperymen
cie poświęconym rzekomo wpływowi środków farmakologicznych
na funkcjonowanie intelektualne.
Eksperyment miał charakter indywidualny i rozpoczynał się od
wyjaśnienia osobie badanej, że jego celem jest określenie w jaki
sposób dwa specyfiki farmaceutyczne — Pandocrin i Actavil wpły
wają na efektywność myślenia. Aby to sprawdzić, badany rozwiązy
wać będzie dwa testy mierzące sprawność funkcjonowania intelek
tualnego, w przerwie między nimi przyjmując jeden ze środków.
Wzrost lub spadek poziomu osiągnięć będzie wskaźnikiem oddzia
ływania specyfiku. Następnie eksperymentator zapoznawał badanego
z pierwszym testem, wzywał swą asystentkę i wycofywał się z po
mieszczenia. Asystentka przeprowadzała manipulację pewnością
przekonania o własnych wysokich kompetencjach. Połowa osób roz
wiązywała zadania bardzo łatwe, pozostali zaś niemożliwe do po
prawnego wykonania. (Ponieważ jednak, przy każdej próbie należa
ło wybrać jedną odpowiedź z kilku przedstawionych wariantów,
osoby badane w tych drugich warunkach wybierały tę, która wyda
wała im się najbardziej prawdopodobna). Wszystkich uczestników
eksperymentu zawiadamiano, że osiągnęli wynik bardzo wysoki.
O ile jednak ci badani, którzy rozwiązywali zadania łatwe, mogli
mieć pewność, że sukces zawdzięczają posiadanym kompetencjom,
to dla pozostałych wiadomość o świetnym wyniku była w pewien
sposób nieoczekiwana i nie zasłużona. Ich pewność o własnych wy
sokich kompetencjach intelektualnych była zatem niższa. W kolej
nym etapie dokonywano manipulacji poczuciem prywatności
1 5
.
W połowie przypadków eksperymentator rozmawiał z asystentką
w obecności osoby badanej o osiągniętym przez nią wyniku i stwa-
15
Wiązało się to z kontrowersją, czy strategia samoutrudniania służy wyłącznie au
toprezentacji — korzystnemu przedstawianiu siebie zewnętrznemu otoczeniu społeczne
mu, czy też może występować również w warunkach całkowitej prywatności, a więc być
zachowaniem polegającym na samooszukiwaniu. Choć, jak zobaczymy, Berglas i Jones
wykazali, że manipulacja poczuciem prywatności nie modyfikuje reakcji badanych, Kol-
ditz i Arkin (1982) modyfikując wspomnianą manipulację uzyskali wynik wskazujący na
wyłącznie autoprezentacyjny charakter strategii. Późniejsze badania jednakże wykazały
przekonywująco, że samoutrudnianie może wystąpić także w warunkach prywatnych
(zob. np. Ferrari, 1991). Obecność społecznego audytorium zdaje się być zatem tylko
czynnikiem nasilającym (a nie warunkującym) skłonność ludzi do takich zachowań.
99
i n o sytuację sugerującą, że tak będzie również podczas drugiego
testu. W pozostałych przypadkach wynik osoby nanoszony był na
kartę komputerową, oznaczoną jedynie numerem (podkreślenie ano
nimowości), zaś eksperymentator wprost komunikował badanemu,
że ze względu na procedurę pragnie być całkowicie nieświadomy
uzyskiwanych przez niego w testach wyników. Wszyscy badani
przeświadczeni byli, że także drugi z testów funkcjonowania intele
ktualnego prowadzić będzie asystentka. Po tym etapie osoba badana
zostawała sam na sam z eksperymentatorem. Proponował on jej wy
bór rodzaju i ilości (w miligramach) preparatu. Actavil prezentował
przy tym jako lek, który według wcześniejszych, wstępnych badań
facylituje możliwości intelektualne, a Pandocrin, jako środek, który
prawdopodobnie je obniża. (W rzeczywistości, badani wybierali
m i ę d z y różnymi postaciami placebo). Rodzaj i ilość wybieranego
przez badanych specyfiku traktowano jako wskaźnik zmiennej za-
leżnej — przejawiania zachowania o charakterze samoutrudniania.
Zgodnie z wysuniętymi przypuszczeniami badani z grupy,
w której wytworzono niepewność co do własnych, wysokich kom-
petencji intelektualnych, częściej sięgali po Pandocrin. Wzięcie tego
preparatu znakomicie usprawiedliwiało porażkę, z której wystąpie
niem musieli się oni liczyć, zaś ewentualny sukces mógł być przy
pisany posiadanym „supermożliwościom" intelektualnym. Warto
wszakże podkreślić, że statystyczną istotność różnic zanotowano tyl
ko w populacji badanych mężczyzn, u kobiet różnice nie były wy
starczająco wyraźne
1 6
. Manipulacja prywatnością nie modyfikowała
natomiast zmiennej zależnej.
Gdy przed kilku laty pracowaliśmy wspólnie z Wojciechem
Gromskim i Andrzejem Szmajke nad artykułem przeglądowym do
tyczącym strategii samoutrudniania, w jego zakończeniu napisali
śmy, że koncepcja ta „zrobiła w psychologii społecznej błyskawicz-
16
Ograniczenie to jest jednak powszechnie bagatelizowane. Lektura znakomitej więk
szości omówień eksperymentu Berglasa i Jonesa stwarza mylne wrażenie, że wybory Pandoc-
rinu i Actavilu czynione przez kobiety były analogiczne do dokonywanych przez mężczyzn.
Tendencja do „zapominania" o ograniczeniach niektórych statystycznie istotnych efe
któw jest, nawiasem mówiąc, charakterystyczną cechą współczesnej psychologii. Uważna
lektura wyników badań empirycznych może przekonać, że także obraz człowieka dążące
go do detenninowania biegu zdarzeń, czy posiadania adekwatnej i diagnostycznej wiedzy
o sobie i świecie oparty jest często na tego typu przesłankach.
100
ną karierę, jeśli mierzyć jej popularność częstością, z jaką badacze
skłonni są odwoływać się do niej, wyjaśniając różne fenomeny.
Kariera ta byłaby jednak dość mizerna, gdyby za wskaźnik przyjąć
liczbę badań nad samym zjawiskiem". (Doliński, Gromski, Szmajke,
1986 str
s
667). Dziś, po kilku zaledwie latach, drugą część tego cy
tatu uznać już można za nieprawdziwą. W istocie bowiem, ostatnie
lata przyniosły wiele doniesień empirycznych dotyczących tak źró
deł strategii samoutrudniania, jego przejawów, jak i konsekwencji
takich właśnie zachowań.
Jones i Berglas źródeł strategii dopatrywali się w czynnikach
0 charakterze osobowościowym i sytuacyjnym. Twierdzili, że do
omawianych tu działań, nastawionych na obronę poczucia własnej
wartości, skłonni są ci ludzie, którzy mają czego bronić. Inaczej
mówiąc, sądzili oni, że osoby o samoocenie niskiej zachowań ta
kich nie będą przejawiać. Schemat przeprowadzonych przez nich
eksperymentów uniemożliwiał jednak weryfikację tej tezy (wszyst
kim badanym wytwarzano poczucie wysokiego poziomu kompeten
cji, manipulowano tylko pewnością tych przekonań). Późniejsze stu
dia empiryczne wykazały jednak, że sprawa jest bardziej skompli
kowana. Obecnie można już powiedzieć, że pewność samooceny
jest podstawowym jej wymiarem, który determinuje skłonność do
strategii samoutrudniania. Zachowania takie podejmują natomiast
zarówno osoby o wysokim, jak i niskim poczuciu własnej wartości
(por. np. Tice, Baumeister, 1984; Harris, Snyder, 1986). Interesują
ca, skądinąd, hipoteza Rhodewalta (1990), że osoby o samoocenie
wysokiej mogą to robić bardziej selektywnie, a osoby o niskim po
czuciu własnej wartości są w większym stopniu narażone na popa
danie w stan chronicznego samoutrudniania (np. ciągłego picia al
koholu) wymagałaby szczegółowej weryfikacji empirycznej. Do
tychczas bowiem opiera się' ona jedynie na założeniu, że niska
samoocena własnych możliwości wiąże się ze znacznie częstszym
doświadczaniem niepewności czy własne kompetencje są wystarcza
jącym gwarantem osiągnięcia sukcesu.
Pozostając przy problemie osobowościowych determinant strate
gii samoutrudniania przyznać trzeba wszakże, że kwestia wysokości
i pewności samooceny przestała być już dla psychologów kluczową za
sprawą Edwarda Jonesa i jego współpracowników, którzy zapropono-
101
wali konstrukt teoretyczny indywidualnej skłonności do omawianej
tu strategii, a w ślad za nim narzędzie pomiarowe (Jones i inni,
1982).
O ile Berglas i Jones nie do końca mieli rację, gdy orzekali
o osobowościowych determinantach strategii samoutrudniania, to
liczne badania empiryczne (np. Pyszczyński, Greenberg, 1983;
Shepperd, Arkin, 1989; Rhodewalt, Fairfield, 1991) wykazały słusz
ność ich założeń, że jedynie zadania, których wynik przynieść może
ważne implikacje dla centralnych wymiarów samooceny mogą skło
nić człowieka do podjęcia działań o charakterze samoutrudniania.
Działania te, same w sobie, stanowią bowiem narażenie poczucia
własnej wartości na pewne straty. Człowiek, który nie wkłada wysił
ku w przygotowanie się do zadania intelektualnego zapewnia sobie
wprawdzie w przypadku doznania w tym zadaniu porażki możliwość
obrony przekonania o własnej inteligencji, ale zarazem przyznaje się
do lenistwa, czy niefrasobliwości. Do owych słabości, czy niedostat
ków musi się przyznać nawet wówczas, gdy odniesie sukces.
Na podobne straty narażali się też badani w prowadzonych eks
perymentach nad strategią samoutrudniania, kiedy to broniąc cent
ralnych wymiarów dla poczucia własnej wartości pili bezpośrednio
przed wykonywaniem zadań alkohol (np. Tucker, Vuchinich, Sobell,
1981), czy nie wkładali wysiłku w optymalne przygotowanie się do
zadania (np. Hormuth, 1986; Rhodewalt, Saltzman, Wittmer, 1984).
Również specyficzna forma strategii polegająca na ujawnianiu
w obliczu zadań diagnostycznych dla poziomu kompetencji nasilo
nych objawów własnych słabości, takich jak lęk egzaminacyjny
(Smith, Snyder, Handelsman, 1982), hipochondria (Smith, Sny der,
Perkins, 1983), czy nieśmiałość (Snyder i inni 1985)
1 7
wiąże się
17
Interesująca teza, że ujawnianie własnych słabości w obliczu zadań diagnostycz
nych dla poziomu kompetencji może być formą strategii samoutrudniania poddawana by
ła przez CR. Snydera i jego współpracowników weryfikacji empirycznej w sposób, który
budził poważne wątpliwości metodologiczne. W szczególności, wykorzystywany przez
tych badaczy schemat eksperymentu nie pozwalał na jednoznaczne rozstrzygnięcie, czy
ujawniany przez osoby badane wzrost odczuwanych symptomów służy usprawiedliwieniu
ewentualnej przyszłej porażki, czy też już doznanego niepowodzenia. Nowsze badania,
w których wyeliminowano tę niejednoznaczność (Greenberg, Pyszczyński, Paisley, 1985;
Doliński, Szmajke, Gromski, 1990) wskazują jednak wyraźnie, że ujawnianie własnych
słabości rzeczywiście może być formą strategicznego samoutrudniania.
102
z doznawaniem ewidentnych strat. Stosując terminologię szachową
można jednak powiedzieć, że we wszystkich tych przypadkach pod
miot poddaje piona, czy nawet skoczka za cenę obrony hetmana.
Przyznając się do słabości w sferach relatywnie mało istotnych dla
zgeneralizowanego poczucia własnej wartości broni jednocześnie te
go poczucia w zakresie spraw najbardziej istotnych.
Istnieją wszakże przypadki, kiedy to człowiek stosując strategię
samoutrudniania nie musi ryzykować ponoszenia kosztów nawet na
najbardziej peryferycznych wymiarach samooceny. Pierwszy z tych
przypadków wiąże się z sytuacją, gdy omawiana strategia polega na
angażowaniu się w różnego rodzaju działania altruistyczne, które je
dnocześnie uniemożliwiają jednostce optymalne przygotowanie się
do diagnostycznego dla poziomu kompetencji zadania (Doliński,
1988). Zaangażowanie o takim charakterze stanowi dostateczne
i wiarygodne usprawiedliwienie ewentualnej porażki, a zarazem nie
tylko nie wskazuje na żadne negatywne cechy podmiotu, ale nawet
sugeruje istnienie cech pozytywnych. Powracając do metafory sza
chowej, jednostka broniąc hetmana nie tylko nie poddaje tu innej
figury, czy piona, ale nawet coś zyskuje.
Innym, nie obciążającym poczucia własnej wartości wariantem
samoutrudniania jest tzw. forma symboliczna omawianej tu strategii.
Polega ona nie na rzeczywistym (obiektywnym) obniżaniu prawdo
podobieństwa sukcesu, ale na specyficznym spostrzeganiu przez jed
nostkę okoliczności zadania. Sportowiec przystępujący do zawodów
pływackich może np. stwierdzić, że temperatura wody lub głębokość
basenu wybitnie mu nie odpowiada, redukując jego szanse na zwy
cięstwo, a golfista może orzec, że nierówności terenu nie premiują
dobrych zawodników, tj. takich jak on, lecz zwiększają przypadko
wość osiąganych wyników. Tego typu obronne spostrzeganie warun
ków zadania zaobserwowano zresztą u sportowców w rzeczywistości
(zob. Rhodewalt, Saltzman, Wittmer, 1984), ale nie jest ono, rzecz
jasna, do świata sportu ograniczone (zob. np. Szmajke, 1984).
Tak więc, strategia samoutrudniania może mieć bardzo różno
rodne formy. Jej symboliczna postać ma w dodatku tę zaletę, że nie
obniża obiektywnego prawdopodobieństwa uzyskania sukcesu. Co
wszakże ciekawe, nie jest pewne, czy klasyczna, behawioralna for
ma omawianej tu strategii rzeczywiście wiąże się ze zmniejszeniem
103
szans na dobre wykonywanie zadań. Istnieją wprawdzie pewne dane
eksperymentalne, które sugerują, że konsekwencją zastosowania
strategii jest niewielkie zaburzenie funkcjonowania podczas wyko
nywania zadań o charakterze intelektualnym (Rhodewalt, Fairfield,
1991), ale z badań prowadzonych w naturalnych warunkach spo
łecznych wyciągnąć można wnioski dokładnie odwrotne. Okazało
się otóż, że sportowcy, którzy przed ważnymi zawodami uciekali
się do strategii samoutrudniania osiągali lepsze wyniki od tych, któ
rzy tego nie robili (Rhodewalt, Saltzman, Wittmer, 1984). Jak się
wydaje, dostarczenie sobie zawczasu usprawiedliwienia ewentualnej
porażki redukuje nieco napięcie emocjonalne, co w pewnych warun
kach oznaczać może osiągnięcie optymalnego dla funkcjonowania
poziomu tego napięcia.
Strategia samoutrudniania może być skutecznym zabiegiem
zmierzającym do ochrony samooceny (i/lub wywierania korzystnego
wrażenia na społecznym audytorium). Pozbawiony możliwości sto
sowania strategii podmiot narażony byłby na akceptację napływają
cych informacji o braku kompetencji. W konsekwencji — w nowej,
przyszłej sytuacji zadaniowej przekonanie o własnych brakach i nie
dostatkach stanowić by mogło istotną przeszkodę efektywnego dzia
łania (tak jak dzieje się w przypadku treningu wyuczonej bezrad
ności).
Tak więc, strategia samoutrudniania jest de facto zabiegiem
sprzyjającym dobremu funkcjonowaniu człowieka o ile nie przybie
ra form skrajnych. W tym ostatnim przypadku strategia przestaje
pełnić funkcje szeroko rozumianej obrony „ja", a staje się narzę
dziem autodestrukcji.
6. Strategia ułatwiania zadania innym
Strategia ułatwiania zadania innym jest fenomenem bardzo zbli
żonym do wcześniej omówionej strategii samoutrudniania. Pewne
fakty pozwalają jednak traktować ją jako zjawisko odrębne. Przede
wszystkim, o ile w przypadku strategii samoutrudniania jednostka
rzeczywiście kreuje (lub przynajmniej spostrzega) przeszkody we
własnej sytuacji zadaniowej, to strategia tu omawiana wiąże się
z zabiegiem nieco innym. Podmiot stwarza tu ułatwienia innej oso-
104
bie, wykonującej takie samo (lub bardzo podobne) zadanie, jak on
sam. W konsekwencji tego zabiegu zabezpiecza się on przed nega
tywnymi informacjami nt. własnych kompetencji, które, w przypad
ku jego niepowodzenia, byłyby rezultatem porównania poziomu wy
konań tego samego zadania przez niego i inną osobę. Niejako przy
okazji uzyskuje jednocześnie możliwość spostrzegania siebie w ka
tegoriach osoby altruistycznej i nieegocentrycznej. Takie ułatwianie
zadania innym jest więc zabiegiem łączącym idee strategii samo
utrudniania i obronnych porównań społecznych.
James Shepperd i Robert Arkin (1991), którzy jako pierwsi
zwrócili uwagę na taką możliwość unikania przez człowieka nega
tywnych informacji personalnych podkreślają wszakże jednocześnie
pewne ograniczenia omawianej tu strategii.
Po pierwsze, podobnie jak w przypadku strategii samoutrudnia
nia u podstaw takich obronnych zabiegów leży niepewność odnie
sienia sukcesu. Człowiek, który jest pewien, że potrafi świetnie wy
konać stojące przed nim zadanie nie jest wszak motywowany do
unikania diagnostycznych informacji o sobie. Drugie z ograniczeń
strategii ułatwiania zadania innym ma jednak charakter odmienny.
W przeciwieństwie do samoutrudniania, działania omawiane obecnie
mogą mieć miejsce wyłącznie tam, gdzie w grę wchodzą porówna
nia społeczne kompetencji zadaniowych.
Eksperyment Shepperda i Arkina polegał na tym, że osoba bada
na oraz pomocnik eksperymentatora, udający innego badanego pro
szeni byli o zajęcie miejsc za stołem na którym umieszczony był
pojemnik z pięcioma kasetami magnetofonowymi. Osoba prowadzą
ca badanie wyjaśniała, że eksperyment poświęcony jest wpływowi
muzyki na wykonywanie zadań o charakterze intelektualnym. Jedna
z kaset oznaczona dwoma czerwonymi etykietami zawierała, we
dług dalszych objaśnień eksperymentatora, nagrania wyraźnie prze
szkadzające wykonywaniu takich zadań, inna, oznaczona jedną czer
woną etykietą zawierała nagrania nieco przeszkadzające w takiej
działalności. Dwie kasety pomagały, rzekomo, w pracy nad zadania
mi intelektualnymi — oznaczona jedną zieloną etykietą nieco ułat
wiała takie działania, oznaczona dwiema takimi nalepkami ułatwiała
je bardzo wyraźnie. Piąta z kaset, nie oznaczona w żaden sposób,
zawierała muzykę neutralną.
105
W zależności od warunków eksperymentalnych badanych zawia
damiano następnie, że jedyna informacja, jaką otrzymają (drogą po
cztową) o osiągniętym przez siebie w teście intelektualnym wyniku
dotyczyć będzie porównania ich rezultatu z normami krajowymi, lub
też stwarzano wrażenie, że rezultaty obu badanych będą porównywa
ne ze sobą. Następnie, w obu przypadkach, eksperymentator zapra
szał badanych do „rozgrzewki", polegającej na wykonaniu 20 zadań,
z których pierwsze kilka było łatwych, a pozostałe trudne lub wręcz
nierozwiązywalne. Podkreślając z kolei, że poprzednie badania wy
kazały wysoką zbieżność między umiejętnością rozwiązywania za
dań podczas rozgrzewki i radzeniem sobie z zadaniami testowymi,
eksperymentator zawiadamiał badanych, że pracować będą w odręb
nych pomieszczeniach. Po chwili osoba badana pozostawała sama
w pomieszczeniu, a eksperymentator mówił jej, że wylosowana zo
stała do warunków neutralnych i pracować będzie przy dźwiękach
muzyki, która ani nie przeszkadza w wykonaniu zadań, ani działań
tych nie ułatwia. Po chwili prowadzący badanie, udając pewne roz
targnienie, zawiadamiał osobę badaną, że zapomniał przydzielić
kasetę osobie, która chwilę wcześniej opuściła ten pokój i przeszła
do innego, a co gorsza sam musi natychmiast opuścić laboratorium,
bo wzywany jest przez swego szefa. Prosi zatem, aby badany wy
brał dowolną z pięciu kaset dla owej innej osoby i wrzucił ją do
wielkiej koperty zawieszonej na drzwiach innego pokoju laborato
rium. Upewniwszy się, że badany zrozumiał tę prośbę i godzi się ją
spełnić, eksperymentator żegnał się z nim i opuszczał pokój zanim
jeszcze badany dokonał wyboru. Dawał też jasno do zrozumienia
badanemu, że już się nie spotkają, a w prowadzeniu eksperymentu
zastąpi go kolega. (Chodziło tu o zminimalizowanie wpływu moty
wacji o charakterze autoprezentacyjnym, mogącej objawiać się
skłonnością do ujawniania zachowań altruistycznych — wybierania
dla innej osoby muzyki pomagającej w rozwiązywaniu zadań).
Analiza wyników wykazała, że mężczyźni wybierali dla parnera
bardziej facylitującą wykonanie muzykę, niż czyniły to kobiety. Co
z interesującego nas tu punktu widzenia istotniejsze, w przypadku
mężczyzn zanotowano wyraźne uzależnienie czynionego wyboru od
standardu porównań. Gdy w grę wchodzić miało porównanie wyko
nań obu badanych mężczyźni niemal zawsze wybierali dla partnera
106
muzykę, która miała pomóc mu w funkcjonowaniu. Mniej niż poło
wa mężczyzn czyniła to jednak wówczas, gdy w grę wchodziło po
równanie osiąganego wyniku z zewnętrznym, abstrakcyjnym stan
dardem (normami krajowymi dla testu).
Ponieważ w drugim z eksperymentów Shepperd i Arkin stwo
rzyli dodatkowo na tyle różne warunki eksperymentalne, że wyklu
czyli alternatywne interpretacje tego wyniku, powiedzieć można, że
takie quasi-altruistyczne zachowania nastawione są na zapewnienie
sobie dogodnej pozycji przy wyjaśnieniu ewentualnego negatywne
go rezultatu porównania wykonań: własnego i partnera. Stwarzając
innej osobie uprzywilejowaną sytuację, tym właśnie można wyjaśnić
fakt, że wypadła ona lepiej. Zarazem, podobnie jak w przypadku
wcześniej omawianej strategii samoutrudniania, w sytuacji, gdy wy
pada się w zadaniu nie gorzej od partnera zyskuje się przesłanki
wnioskowania, że obiektywnie jest się od niego lepszym.
Strategia ułatwiania zadania innym pojawiła się, jako idea teore
tyczna w psychologii niedawno. Stąd brak na razie danych empi
rycznych, które mogłyby dostarczyć bardziej szczegółowych danych
o jej naturze. Można jednak powiedzieć, że wydaje się ona być
w wielu wypadkach atrakcyjnym (z punktu widzenia poczucia włas
nej wartości) zabiegiem blokowania diagnostycznych informacji
o ,ja". Być może tam, gdzie w grę wchodzi możliwość porównań
społecznych jest ona bardziej przez ludzi preferowana niż wcześniej
omawiana strategia samoutrudniania. Kwestia ta wymagałaby jed
nak, rzecz jasna, odrębnych badań.
7. Unikanie sprawowania kontroli poznawczej
Choć rozdział ten, jak wynika choćby z jego tytułu, dotyczyć
miał ograniczeń dążenia człowieka do poznania siebie i otaczają
cego go świata, to dotychczas dyskutowana była jedynie pierw
sza z tych kwestii. Pora zatem przyjrzeć się danym dotyczącym
sprawowania przez podmiot tzw. kontroli poznawczej nad oto
czeniem.
Kontrola poznawcza wiąże się z rozumieniem przez człowieka
tego, co sam robi i tego, w jakich kierunkach rozwinąć się mogą
zdarzenia w jego środowisku. W istocie więc, można określić spra-
107
wowanie kontroli poznawczej jako możliwość przewidywania tego,
: stanie się w bliższej i dalszej perspektywie.
Istniejące dane empiryczne zgodnie podkreślają, że ludzie wolą
n i e ć możność przewidywania biegu zdarzeń, niż być pozbawieni tej
możliwości. Efekty te są przy tym szczególnie silne w przypadku
zdarzeń awersywnych. (Przyjemna niespodzianka nie jest wszak
czymś, co może człowiekowi zagrozić, czy spowodować jego gor
sze położenie).
Uważne przyjrzenie się tym danym wskazuje jednak na to, że
mniejszość, która woli nie mieć żadnej poznawczej kontroli nad
bodźcami awersywnymi nie jest garstką dewiantów, lecz stanowi
w badaniach wielkość znaczącą. Dla przykładu, w jednym z bar
dziej znanych eksperymentów poświęconych analizowanej tu kwes
tii (Katz, Wykes, 1985) więcej niż jedna trzecia osób badanych nie
chciała, aby świecenie lampki ostrzegało ich przed (i tak nieuchron
nym) szokiem elektrycznym. Co więcej, fakt, że ludzie preferują
posiadanie lub nie posiadanie kontroli poznawczej w sposób rela
tywnie stabilny (por. np. Ayerill, Rosenn, 1972) pozwala sądzić, że
decyzje takie związane są z pewnymi dymensjami osobowości. Pró
by wiązania z tymi decyzjami takich wymiarów, jak lęk, represja-
-sensytyzacja, umiejscowienie poczucia kontroli (Ayerill, Rosenn,
1972), czy ekstra wersja lub neurotyzm (Katz, Wykes, 1985) nie
okazały się jednak owocne
1 8
.
Interesujące jest jednak to, że ludzie, którzy nie chcieli, aby
orzed bodźcem awersywnym pojawiał się ostrzegawczy sygnał wy
zywali niższe napięcie i określali szok elektryczny jako mniej bo
ny, niż ci, którzy woleli być ostrzegani! (Ayerill i inni 1977).
maczałoby to, że być może brak przewidywalności pozwala lu
dziom lepiej tolerować bodźce bólowe (czy szerzej: awersywne).
Dla zweryfikowania tej tezy trzeba by jednak serii badań empirycz
nych, także takich, w których osoby badane są losowo (a nie na
mocy własnej decyzji) umieszczane w warunkach przewidywalności
lub nieprzewidywalności. Tak czy inaczej, wynik ten podważa tezę,
że przewidywalność owocuje pozytywnymi skutkami dla podmiotu
(a co najmniej kwestionuje jej nadmierną ogólność).
Obiecujące są natomiast próby, jakie w tej materii podejmuje Miller (1987).
108
Z przeglądu badań dokonanych przez Burgera (1989) wynika, że
rzeczywiście wzrostowi przewidywalności zdarzeń negatywnych to
warzyszy niekiedy spadek nieprzyjemnych emocji (głównie lęku),
czasem zaś ich przyrost. Z tą ostatnią sytuacją mamy do czynienia
głównie tam, gdzie przewidywalność wiąże się ze skupieniem uwa
gi podmiotu na bodźcach awersyjnych. Oznacza to w takich warun
kach zwiększenie poczucia nieuchronności wystąpienia przykrego
bodźca, a w konsekwencji odczucie lęku. Zawiadamianie przez den
tystę pacjenta, że wkrótce wiertło w jego zębie zacznie powodować
rosnący ból, może więc, wbrew intencjom stomatologa, raczej za
szkodzić pacjentowi, niż mu pomóc. (Mimo, że, z drugiej strony,
większość pacjentów może lubić takich właśnie dentystów umożli
wiających im sprawowanie kontroli).
Choć brak jest odpowiednich danych empirycznych można
w tym kontekście wyobrazić sobie nawet paradoksalną sytuację,
kiedy to przyrost kontroli poznawczej prowadzi do zaburzenia funk
cjonowania zadaniowego. Jeśli bowiem przewidywalność generuje
zwiększone doznania emocji lękowych, to w pewnych warunkach
emocje te mogą zakłócać reakcje podmiotu wykonującego jakieś za
danie (np. usztywniać reakcje motoryczne, czy ograniczać oryginal
ność myślenia). Innym, znacznie mniej spekulatywnym przypad
kiem, kiedy to przewidywalność może być destruktywna dla funk
cjonowania podmiotu jest casus „zrozumienia niemożności".
Jednostka, która w pełni zdaje sobie sprawę z beznadziejności okre
ślonej sytuacji (z niskiego prawdopodobieństwa sukcesu) może być
znacznie mniej motywowana do próby znalezienia jakiegoś rozwią
zania, niż człowiek nie mający pełnej kontroli poznawczej.
Skinner i Connell (1986) zwracają, z kolei, uwagę na to, że
obserwowane często u ludzi podtrzymywanie nieprzewidywalności
może być też specyficznym stylem regulacji nastawionym na
obronę poczucia własnej wartości (autorzy ten styl regulacji okreś
lają terminem „unknown control"). Student, który analizę przyczy
nową oblania egzaminu kończy na konstatacji „nie wiadomo dla
czego tak się dzieje" blokuje tym samym wnioskowanie o tym, że
podstawowym powodem takiego stanu rzeczy są jego niskie kom
petencje intelektualne. Analogicznie, jak się wydaje może postępo
wać ubogi człowiek, który „strategicznie" nie rozumie, dlaczego
109
jedni są bogaci a inni nie, czy dziewczyna, która nie wie, dlacze
go pewne kobiety są otaczane tłumem wielbicieli, a inne są sa
motne.
Być może podobnym celom służy też, przynajmniej niekiedy,
posługiwanie się ogólnymi („rozmytymi") charakterystykami przy
opisie innych osób. Stwierdzenie, że ktoś inny, komu np. udało się
osiągnąć spektakularny sukces ,jest w porządku", ,jest OK", czy
, jest równym gościem" może świadczyć o czymś głębszym niż tyl
ko o ubóstwie języka osoby formułującej sąd. Odwołanie się przez
podmiot do takiej, w istocie nic nie znaczącej, kategoryzacji umoż
liwia mu bowiem nie zastanawianie się nad tym co trzeba zrobić
i jakie warunki spełnić, aby podobny sukces osiągnąć. Dodatkowo,
taka nader ogólna charakterystyka człowieka sukcesu umożliwia też
konstatację, że jest się do niego podobnym (ja też jestem „w po
rządku", „OK", czy ,równy gość").
Trudno powiedzieć, na ile powszechna jest regulacja polegająca
na podtrzymywaniu nieprzewidywalności. Dominujący w badaniach
psychologicznych w ostatnich latach paradygmat atrybucyjny wy
muszał bowiem na badanych podanie pewnych przyczyn wywołują
cych określone stany rzeczy. Powiedzieć więc można, że nie dawał
on ludziom szans na wykazanie, że nie rozumieją oni świata i nie
wiedzą jakie są uwarunkowania biegu zdarzeń.
Powyższe uwagi nie oznaczają, rzecz jasna, że usiłuję bronić te
zy, iż sprawowanie kontroli poznawczej wiąże się wyłącznie z róż
nymi zakłóceniami funkcjonowania człowieka. Prawdopodobnie,
rzeczywiście w znakomitej większości przypadków jest dokładnie
odwrotnie
1 9
. Z drugiej wszakże strony, dane, które przedstawiłem
wskazują jednoznacznie, że unikanie kontroli poznawczej może
w pewnych warunkach przyczynić się do optymalizacji funkcjono
wania człowieka, zaś wzrost przewidywalności funkcjonowanie to
zaburzać. Z niewielkim uproszczeniem, powiedzieć można, że uni
kanie sprawowania kontroli poznawczej ma, podobnie, jak wcześ
niej omówione unikanie informacji personalnych, przede wszystkim
walor obronny. Pozwala jednostce na radzenie sobie w specyficz
nej, najogólniej mówiąc: zagrażającej ego, sytuacji.
19
De facto, trudno ten dylemat rozstrzygnąć w sposób jednoznaczny, ze względu na
znikomą liczbę badań empirycznych wprost poświęconych tej właśnie kwestii.
110
V. PROBLEM KONFORMIZMU
I NIEZALEŻNOŚCI
A. NIEZALEŻNOŚĆ JEDNOSTKI JAKO POSTULAT
PSYCHOLOGU WSPÓŁCZESNEJ
Z
perspektywy, którą przyjąłem w niniejszej książce temat konfor
mizmu jest szczególny. Dotychczas bowiem było tak, że domi
nujący we współczesnej psychologii sposób widzenia determinant
i skutków zachowań ludzi zgodny był całkowicie z wizją jednostki,
która stara się być podmiotem własnych działań. Tak było wszak
przy omawianiu kwestii poczucia wpływu na bieg zdarzeń, wiary
w sprawiedliwy świat, czy dążenia do poznania siebie i swego oto
czenia.
Podkreślana przez psychologię dążność człowieka do podmioto
wości „zderza się" jednak wyraźnie z obrazem, który wyłania się
z badań empirycznych poświęconych zjawisku konformizmu.
Wprawdzie, wbrew rozpowszechnionemu dziś mniemaniu, Solomon
Asch swoje słynne studium empiryczne (Asch, 1951) zaprojektował
i zaprezentował jako dowód na niezależność sądów i przekonań
podmiotu, które utrzymują się nawet w warunkach silnej presji ze
wnętrznej na ich zmianę
1
, ale dziś mało kto już o tym pamięta.
Niejako na przekór Aschowi, jego eksperyment traktowany jest
obecnie jako klasyczne studium konformizmu, koronny dowód na
skłonność ludzi do ulegania. Co więcej, studium to stało się także
punktem wyjścia licznych badań empirycznych poświęconych tej
1
Asch podkreśla np., że około 2/3 odpowiedzi badanych miało charakter niezależny
i niezgodny z kierunkiem zewnętrznego nacisku oraz, że tylko 5% badanych było zawsze
bezkrytycznie konformistycznych, a aż 25% ani razu nie poddało się naciskowi. Na ten
temat zob też Friend, Rafferty, Bramel, 1990.
111
właśnie kwestii. Z wyników tych badań wyłania się zaś wizja jed
nostki którą cechuje raczej skłonność do naśladowania reakcji in-
nych osób, niż zachowywanie się w sposób autonomiczny.
Nie można zatem w żaden sposób powiedzieć, że we współczes-
nej psychologii dominuje obraz jednostki niezależnej, kierującej się
głównie wewnętrznymi wyznacznikami słuszności wyboru określo
nych form zachowań. Taka wizja człowieka przewija się wyłącznie
w formie postulatywnej. Inaczej mówiąc, psychologowie podkreślają
często, że brak skłonności konformistycznych sprzyja efektywności
działania człowieka i rozwojowi jego osobowości.
W istocie, przyznać trzeba, że konformizm oznacza rezygnację
z pełni podmiotowości. Człowiek, który nastawiony jest na to, by
zachowywać się tak jak inni pozbawia się możliwości osobistego
oddziaływania na bieg zdarzeń, a w każdym bądź razie wpływ ten
poważnie redukuje. Każdy możliwy skutek, bez względu na jego
walencję, jest bowiem zdeterminowany głównie działaniami tego
człowieka na którym dana jednostka się wzoruje. On jest bowiem
zasadniczą siłą sprawczą wspomnianych konsekwencji.
Przyjąć można wszakże inny, znacznie bardziej przychylny dla
podmiotu, punkt widzenia, że dane zdarzenie jest skutkiem oddzia
ływania kilku (czy kilkunastu) osób reagujących tak samo. Nie jest
tu więc istotne, kto był inspiratorem określonego zachowania, a kto
jedynie naśladowcą. I w takim jednak przypadku przyznać trzeba,
że podmiot nie ma pełnego wpływu na ów skutek.
Konformizm (o czym wspominałem już w rozdziale poprzednim,
przy okazji rozważań strategii kreowania consensusu) poważnie też
utrudnia uzyskanie rzetelnej wiedzy o własnych możliwościach
i umiejętnościach. Wysoka powszechność osiąganych wyników osła
bia bowiem wyraźnie ich diagnostyczność. Jeśli wyniki te rozpatry
wać np. w kategoriach sukcesu i porażki, to pierwszy z nich im
plikuje w tych warunkach łatwość zadania, a drugi jego wysoką
trudność. W obu zaś przypadkach podmiot niewiele może dowie
dzieć się o własnych kompetencjach. (Oczywiście, także obserwato
rzy jego działań nie mogą, na analogicznej zasadzie uzyskać wiedzy
o jego umiejętnościach).
Zarazem wszakże, warto zauważyć, że oznacza to, iż w pew
nych warunkach zachowania konformistyczne są dla jednostki ko-
112
rzystne. Naśladując innych, podmiot minimalizuje prawdopodobień
stwo szeroko rozumianej osobistej porażki (popełnienia błędu
w zadaniu intelektualnym, gafy na przyjęciu towarzyskim, publicz
nego wygłoszenia błędnego poglądu etc). Warto, jak sądzę, przyj
rzeć się sytuacyjnym i osobowościowym źródłom konformizmu,
rozpatrywanego z tej właśnie perspektywy, bliskiej idei orientacji
defensywnej. W istocie bowiem, zachowania konformistyczne za
bezpieczają poczucie własnej wartości podmiotu, choć zarazem
ograniczają jego rozwój. Zgodnie wszakże z założeniami orientacji
defensywnej naśladowanie zachowań innych ludzi może w pew
nych warunkach, być bardziej funkcjonalne dla działającego pod
miotu niż niezależność sądów i zachowań. Funkcjonalność ta jest
oczywiście pochodną sytuacji, w której człowiek się znajduje,
a mówiąc jeszcze ściślej — funkcją dokonywanej przez niego in
terpretacji tej sytuacji. Ta ostatnia natomiast, w znacznym stopniu
zależy od osobowości podmiotu, a zwłaszcza, jak się wydaje, jego
samooceny.
Przyjrzyjmy się więc, z tej właśnie perspektywy, temu, jakie
warunki zewnętrzne determinują skłonność jednostki do naśladowa
nia reakcji innych ludzi i jakie cechy osoby są szczególnie simie
związane z konformizmem.
B. WYZNACZNIKI ZACHOWAŃ KONFORMISTYCZNYCH
Zasadniczo rzecz biorąc, wyróżnia się w psychologii dwa rodza
je wpływu społecznego, skłaniającego człowieka do naśladowania
reakcji innych osób w warunkach braku bezpośredniej presji ze
wnętrznej (Deutsch, Gerard, 1955; za: Campbell, Fairey, 1989).
Pierwszy z nich ma charakter informacyjny. Jednostka obserwu
jąca zachowania innych ludzi, czy przysłuchująca się wygłaszanym
przez nich poglądom, traktuje ich jako źródło informacji o ze
wnętrznej rzeczywistości. Uleganie sterowane jest więc w tym przy
padku potrzebą posiadania racji. Człowiek pragnie trafnie spostrze
gać rzeczywistość, mieć słuszne poglądy, przejawiać najwłaściwsze
dla danej sytuacji zachowania. Dlatego właśnie, szukając wskazó
wek owej trafności i nie znajdując ich wprost w samej, często nie-
113
jasnej, sytuacji zewnętrznej ucieka się niekiedy do naśladowania
tych, których uznaje w danym przypadku za kompetentnych.
Istnieje wszakże i inny rodzaj wpływu społecznego — tzw. nor
matywny. Człowiek, który naśladuje działania innych osób zacho
wuje się zgodnie z normą nie odróżniania się od innych członków
grupy. Konformizm staje się w tym przypadku środkiem podtrzy
mania (czy uzyskania) więzi z daną grupą, uzyskania akceptacji ze
strony innych osób, a w każdym bądź razie uniknięcia dezparobaty
oraz „etykiety" dewianta.
Motywacje „posiadania racji" i „posiadania przyjaciół" są trudne
do pogodzenia, gdy zewnętrzna rzeczywistość jest jednoznaczna,
a podmiot zdaje sobie sprawę, że inni oceniają ją niewłaściwie, czy
reagują wyraźnie błędnie. Może wówczas przeciwstawić się grupie,
narażając się w ten sposób na jej negatywną ocenę
2
, bądź też ulec
naciskowi rezygnując tym samym z posiadania racji.
W innych wszakże przypadkach, obie wspomniane motywacje
mają często charakter komplementarny. Można chyba nawet zaryzy
kować twierdzenie, że znakomita większość zachowań konformis-
tycznych sterowana jest ich łącznym oddziaływaniem. Relatywne si
ły tych motywacji mogą jednak, w poszczególnych sytuacjach, być
nawet bardzo różne. Wysoka atrakcyjność grupy nacisku wzmagać
może na przykład oddziaływanie wpływu normatywnego, poważna
nagroda materialna za wygłoszenie trafnego poglądu facylituje,
z kolei wpływ informacyjny. Jeśli jednak rzeczywistość zewnętrzna
jest dość niejednoznaczna a człowiek naśladuje reakcje innych lu
dzi, trudno zazwyczaj orzec, w jakim stopniu czyni to po to, by
„mieć przyjaciół", a w jakim, by „mieć rację".
1. Badania nad determinantami zachowań konformistycznych
Badania empiryczne nad czynnikami skłaniającymi ludzi do zacho
wań konformistycznych obejmowały bardzo różnorodne zmienne, tak
o charakterze sytuacyjnym, stratyfikacyjnym, jak i osobowościowym.
W zakresie tych pierwszych eksplorowano głównie rolę czynni
ków bezpośrednio wpływających na pewność człowieka co do cha-
2
Istnieją dowody, że ludzie nie zgadzający się z grupą antycypują odrzucenie przez
nią własnej osoby (Gerard, Rotter, 1961, za: Campbell, Fairey, 1989).
114
raktem rzeczywistości zewnętrznej. Pewność ta zależeć wszak po
winna z jednej strony od samej natury rzeczywistości, a z drugiej
— od składu i jednomyślności grupy nacisku, wypowiadającej o tej
rzeczywistości sąd
3
. Badania eksperymentalne nad zjawiskiem kon
formizmu wiążą się zazwyczaj z ocenianiem przez badanych pew
nych bodźców (odcinków o różnej długości, dźwięków o różnej
głośności, liczby kropek na ekranie komputera itp.). Badany wypo
wiedzieć ma swój sąd, wiedząc już jaką opinię wyrazili inni. Ci
zaś, będąc de facto współpracownikami osoby prowadzącej badanie,
podają celowo odpowiedź błędną. W wielu eksperymentach manipu
lowano czynnikiem jednoznaczności rzeczywistości podlegającej
ocenie. Zadaniem badanego było tu np. porównanie długości odcin
ków, które były tylko nieznacznie, bądź wyraźnie różne
(Asch,1951; Nicholson, Cole, Rocklin, 1985), porównywanie dźwię
ków, które w odmiennym stopniu różniły się głośnością (Tesser Ca
mpbell, Mickler, 1983), bądź ustalenie kolejności zapalania się
światełek, gdy włączały się one co 0,1 sekundy, lub co 1 sekundę
(Ettinger i inni, 1971). Oczywiście, we wszystkich tych studiach
notowano większą skłonność badanych do zgadzania się z innymi
w warunkach dużej niejednoznaczności rzeczywistości zewnętrznej,
niż w warunkach, gdy była ona jednoznaczna.
Bardziej skomplikowany okazuje się natomiast, w świetle wyni
ków eksperymentów, problem wielkości i składu grupy nacisku. Za
cznijmy od pierwszej z tych kwestii. Już w pionierskich badaniach
Ascha wykazano związek wielkości grupy ze skłonnością ludzi do
ulegania. Zależność ta nie miała jednak charakteru liniowego. Kon
formizm rósł wraz z rozrastaniem się grupy nacisku tylko do mo
mentu, gdy liczyła ona 4 osoby. Potem zaś zaczynał maleć, co mo
gło mieć związek z rodzeniem się u badanych podejrzliwości co do
tak dużej jednomyślności innych osób. Dane zaprezentowane przez
Ińsko i innych (1983, 1985) wskazują na to, że w rzeczywistości
największe przyrosty konformizmu wiążą się ze zmianą warunków
w których tylko wypowiedź jednej osoby poprzedza sformułowanie
opinii przez jednostkę na warunki, w których czyni to dwójka,
a zwłaszcza trójka lub czwórka osób. (zob. też Campbell, Tesser,
3
Pomijam w tym miejscu rolę subiektywnej pewności własnych kompetencji. Kwes
tia ta dyskutowana jest bowiem w następnym podrozdziale.
115
Fairey, 1986). Można więc powiedzieć, że są to różnice między na
ciskiem wywieranym przez jednostkę i naciskiem wywieranym
przez małą grupę. Większa uległość ludzi w tych drugich warun
kach może wynikać z co najmniej trzech przyczyn. Po pierwsze,
większe jest prawdopodobieństwo, że racje ma kilka osób, niż że
racje ma jednostka. Po drugie, ludzie są na ogół bardziej zaintereso
wani uzyskaniem sympatii kilku osób niż jednej. Po trzecie wresz
cie, w warunkach nacisku grupowego większa jest motywacja jed
nostki by zaprezentować się otoczeniu jako ktoś mający rację
4
.
Inną kwestią jest skład grupy nacisku. Ludzie chętniej ulegają
innym wtedy, gdy uważają ich za autorytety w danej dziedzinie, niż
wówczas, gdy brak jest takich przesłanek (np. Tasaki, Seki, 1975;
Mugny, 1985)), oraz wówczas, gdy mają podstawy do oczekiwania,
że zostaną dzięki temu przez grupę zaakceptowani (Hollander i in
ni, 1965, za: Ettinger i inni, 1971). Skłonność ludzi do konformi
zmu maleje też radykalnie w warunkach, w których choć jeden
członek grupy nacisku udziela odpowiedzi poprawnej (Asch, 1951;
Allen, Wilder, 1980). Element ten zdaje się mieć szczególnie zna
czenie w sytuacji, gdy rzeczywistość zadaniowa jest dość jedno
znaczna i badany może sądzić, że grupa nacisku podaje odpowiedzi
wyraźnie błędne. W grę wchodzi wówczas oddziaływanie wpływu
społecznego o charakterze normatywnym. Gdy jeden z członków
grupy nacisku „wyłamuje się", badany popierając go nie jest samo
tnym dewiantem, a poza tym może liczyć na jego sympatię.
Wiele uwagi poświęcono roli płci jako determinanty skłonności
do konformizmu. Choć wyniki licznych badań wskazują jedno
znacznie na większą w tej materii inklinację kobiet, to uważne
przyjrzenie się im ujawnia, że efekt ten występuje głównie w bada
niach prowadzonych przez mężczyzn. W eksperymentach, których
autorkami są kobiety czynnik płci osób badanych nie różnicuje na
tomiast stopnia skłonności do ulegania naciskowi (por. Eagly, 1983;
Eagly, Carli, 1981). Efekt ten trudny jest do wyjaśnienia. Można
tylko spekulować, że w grę wchodzić może fenomen samospełnia-
jącego się proroctwa, nasilona motywacja kobiet do zdobycia uzna-
4
Motywacja ta sprzyjać będzie jednak konformizmowi tylko w warunkach pewnej
niejednoznaczności rzeczywistości zewnętrnej. W sytuacji jednoznacznej może nawet
osłabiać skłonność badanych do ulegania grupie.
116
nia w oczach mężczyzny — eksperymentatora, czy też tendencyjny
dobór przez mężczyzn takich zadań, w których kompetencje kobiet
są relatywnie niskie (np. zadań z dziedziny znajomości techniki,
czy sportu, a nie mody, czy sztuki kulinarnej)
5
.
Osobnym problemem, eksplorowanym dość intensywnie zwłasz
cza w ostatnich latach, jest kwestia kulturowo-historycznych różnic
w skłonnościach do konfromizmu. Wyniki szczególnie często repli
kowanego klasycznego eksperymentu Ascha pozwalają orzec, że np.
w Stanach Zjednoczonych w latach 70-ych nastąpił pewien spadek
konformizmu (Larsen, 1974; Johnson, McDonnell, 1974). (Wyjaśnia
się to zwykle tym, że Asch prowadził swe badania w czasach
McCarthyzmu, gdy przejawy niezależności były źle widziane).
W badaniach prowadzonych w latach 80-ych w Kuwejcie zanotowa
no z kolei konformizm niemal identyczny, jak w badaniach Ascha
(Amir, 1984). Także pewne dane cytowane przez Furnhama (1984)
wskazują na silny konformizm mieszkańców regionów dla nas eg
zotycznych — Afryki, Ameryki Płd oraz Azji.
Generalnie wszakże, powiedzieć można, że konformizm jest fe
nomenem w znacznym stopniu uniwersalnym. W rzeczywistości,
znane jest mi tylko jedno studium, w którym pewna grupa bada
nych (rekrutująca się z brytyjskich studentów) nie ujawniła prak
tycznie żadnej skłonności do ulegania naciskowi grupy (Pervin,
Spencer, 1981). W innym badaniu, nota bene inspirowanym tym
właśnie wyjątkowym wynikiem, studenci z Wielkiej Brytanii okaza
li się jednak równie konformistyczni, jak ich koledzy ze Stanów
Zjednoczonych (Nicholson, Cole, Rocklin, 1985).
Problem zmiennych osobowościowych wywierających wpływ na
zachowania konformistyczne wiąże się w badaniach głównie z kwe
stią wysokości samooceny
6
. Ponieważ jednak relacje między samo
oceną a skłonnością do ulegania są z jednej strony bardzo złożone,
5
Niektóre wyniki badań (np. Sistrunk, McDavid, 1971) wskazywałyby na zasadność
takiej właśnie interpretacji, ale przeczą jej rezultaty metaanalizy wielu eksperymentów
wykonanej przez Eagly i Carli (1981).
6
Nie oznacza to, rzecz jasna, że nie prowadzono innych badań. W szczególności,
wspomnieć tu trzeba studia poświęcone roli afiliacji i motywacji osiągnięć (np. Sistrunk,
McDavid, 1971; Tasaki, Seki, 1975), autorytaryzmu i obserwacyjnej samokontroli (Tes
ser, Campbell, Mickler, 1983) oraz potrzeby sprawowania kontroli (Burger, 1987).
117
a z drugiej — zdają się mieć bezpośredni związek z przyjmowa
niem przez podmiot orientacji defensywnej, omówione zostaną
w osobnym podrozdziale.
2. Samoocena a konformizm
Najczęściej uwzględnianym w badaniach psychologicznych wy
miarem samooceny jest jej wysokość. Eksperymenty dotyczące de
terminant konformizmu nie stanowią tu wyjątku. Ruth Wylie
(1979), omawiając liczne badania dotyczące relacji między pozio
mem samooceny a skłonności ludzi do zgadzania się z opinią więk
szości prezentuje osobno dane dotyczące samooceny ogólnej i jej
specyficznych wymiarów, wyodrębniając także studia, w których sa
moocenę mierzono i takie, w których nią manipulowano. Generalnie
rzecz biorąc, w większości omawianych przez nią badań notowano
wyniki wskazujące no to, że konformizmowi sprzyja samoocena ni
ska. Dane te są przy tym najbardziej jednoznaczne w warunkach,
w których manipuluje się specyficznymi wymiarami przekonania
0 własnych kompetencjach, silnie związanymi z sytuacją, w której
testuje się skłonności konformistyczne.
Warto wszakże zauważyć, że brak takiego związku samooceny
1 skłonności do ulegania nie zawsze musi dziwić. Można sobie
wszak wyobrazić człowieka, który uważając się za znawcę muzyki
poważnej, będzie mało skłonny sprzeciwić się zdaniu osób, uważa
nych powszechnie za największe w kraju autorytety w tej dziedzi
nie. Z drugiej strony, człowiek, mający zaledwie średnie mniemanie
o swoich kompetencjach w dziedzinie muzyki może całkowicie ig
norować opinie ludzi, o których wie, że na tej dziedzinie sztuki
kompletnie się nie znają.
Wychodząc z takiego właśnie założenia Norman Endler sformu
łował wraz ze swymi współpracownikami hipotezę relatywnego po
czucia kompetencji (Ettinger i inni, 1971; Wiesenthal, Endler, Gel-
ler, 1973). Zgodnie z nią, istotnym wyznacznikiem konformizmu
jest nie samo przekonanie jednostki o posiadanych umiejętnościach,
lecz kierunek i wielkość rozbieżności między sądem o kompetenc
jach własnych i kompetencjach osób, z których składa się grupa na
cisku.
118
W celu zweryfikowania tej hipotezy, badacze manipulowali we
wstępnych fazach eksperymentów poczuciem kompetencji zadanio
wych posiadanych przez jednostkę i posiadanych przez grapę.
Zgodnie z ich założeniami, okazywało się, że w późniejszym zada
niu testowym badani byli najbardziej skłonni do konformizmu, gdy
mieli podstawy by sądzić, że inni są bardziej od nich kompetentni,
a najmniej, gdy przekonani byli, że ich umiejętności są większe, niż
umiejętności członków grupy
7
.
W jednym z badań (Geller, Endler, Wiesenthal, 1973) próbowano
też dodatkowo sprawdzić, czy efekt relatywnej kompetencji generali
zuje się w zupełnie nowej sytuacji zadaniowej. Wykazano tylko czę
ściową generalizację stylu reagowania (i to raczej generalizację nieza
leżności, niż konformizmu). Okazało się otóż, że ci, którzy byli lepsi
od grupy w teście percepcyjnym (orzekania, które światełko z trzech
zapaliło się jako pierwsze) byli potem zdecydowanie mało skłonni do
konformizmu w zadaniu, będącym testem wiadomości o Kanadzie.
Warto tu podkreślić, że z punktu widzenia motywacji posiadania
racji zachowanie człowieka zgodne z hipotezą percepcji relatyw
nych kompetencji jest bardzo racjonalne. Konformizm spełnia tu
bowiem rolę bardzo funkcjonalną, pojawiając się tam, gdzie praw
dopodobieństwo, że rację ma otoczenie podmiotu a nie on sam jest
wysokie. Analogicznie spojrzeć też można na wyniki wskazujące na
związek negatywnej samooceny i konformizmu.
Można z tej perspektywy założyć, że także ludzie o samoocenie
niepewnej (nawet, gdy jest ona wysoka) są skłonni do naśladowania
innych. Brak pewności własnych kompetencji powinien bowiem
motywować ich do poszukiwania wskazówek w reakcjach innych
ludzi. Niestety, problem związków pewności samooceny i konformi
zmu był bardzo rzadko przedmiotem badań empirycznych. Co wię
cej, nawet tam, gdzie kwestię tę podejmowano, nasuwać się muszą
wątpliwości natury metodologicznej.
7
Ciekawe przy tym, że w jednym z badań silniejszym predyktorem konformizmu
był sam fakt dokonanej przez eksperymentatorów manipulacji poczuciem relatywnych
kompetencji (Wiesenthal, Endler, Geller, 1973), a w drugim — spostrzegane przez bada
nych pod wpływem tej manipulacji relatywne poziomy kompetencji (Ettinger i inni,
1971). Różnice te można by wprawdzie tłumaczyć odmiennością procedur badawczych,
ale interpretacja taka nie wydaje mi się przekonywująca.
119
Campbell, Tesser i Farey (1986) np. manipulowali pewnością
badanych co do posiadanych przez nich kompetencji, poprzez do
starczanie im informacji o odniesieniu przez nich sukcesu lub po
rażki w fazie przedzadaniowej. Choć kontrola manipulacji ekspery
mentalnej ujawniła, że osoby przekonane, że poniosły porażkę by
ły mniej pewne swoich umiejętności zadaniowych od tych, którym
dostarczono informacji o odniesieniu sukcesu, to można podejrze
wać, że różnice w pewności własnych kompetencji pokrywały się
z przekonaniem o wysokości tych kompetencji. Tym samym, ma
nipulacja pewnością samooceny mogła być de facto manipulacją
jej wysokością.
W innym z kolei badaniu, nie manipulowano pewnością przeko
nania o posiadanych kompetencjach, lecz tylko je mierzono (Tesser,
Campbell, Mickler, 1983). Ponieważ jednak czyniono to po badaniu
konformizmu brak pewności własnych kompetencji mógł być jego
skutkiem (wnioskowanie typu: „skoro zachowywałem się konformi-
stycznie, to znaczy, że nie byłem pewien swojej wiedzy"), nie zaś
przyczyną.
Tak więc, choć w przypadku obu badań relacjonowany jest
przez ich autorów związek braku pewności własnych kompetencji
i skłonności do konformizmu, danych tych nie można traktować
bezkrytycznie. Dla sprawdzenia, czy rzeczywiście niepewność sa
mooceny jest czynnikiem skłaniającym człowieka do naśladowania
zachowań innych osób konieczne więc było przeprowadzenie ekspe
rymentu wolnego od wspomnianych wątpliwości. Przede wszystkim,
manipulacja pewnością przekonania o własnych kompetencjach po
winna być w nim (przynajmniej względnie) niezależna od przeświad
czenia o poziomie tych kompetencji.
Planując taki eksperyment, założyłem dodatkowo, że koniecz
ne jest sprawdzenie, czy ewentualną determinantą konformizmu
jest niepewność zgeneralizowanego poczucia własnej wartości, czy
też brak pewności, że posiada się kompetencje istotne w szcze
gólnej sytuacji zadaniowej, związanej z warunkami nacisku spo
łecznego.
W fazie wstępnej eksperymentu (Doliński, w druku b) osoby
badane — uczniowie i uczennice liceów ogólnokształcących wy
pełniały specjalny test (w rzeczywistości buforowy) składający się
120
z sześciu plam atramentowych. Test prezentowano jako narzędzie
diagnozy różnych uzdolnień. Zadaniem badanych było wypisanie
wszelkich skojarzeń, które mają oglądając poszczególne obrazy.
Po pewnym czasie badani brali indywidualnie udział w zasadni
czej fazie eksperymentu. Rozpoczynała się ona od dostarczenia im
informacji na temat wyniku badania testowego. W zależności od
warunków eksperymentalnych informacja ta dotyczyła ogólnych
kompetencji, inteligencji, uzdolnień i możliwości badanego, lub
miała charakter bardzo szczegółowy i dotyczyła zdolności rachun
kowych, które — jak mówiono — są bardzo ważnym predyktorem
sukcesu w zasadniczej fazie eksperymentu. Badanego informowano,
że analiza wypełnionego przez niego arkusza testu wykazała wysoki
lub też niski poziom określonych zdolności. Dodawano przy tym,
że diagnozę tę można traktować jako całkowicie pewną, albo też,
że jest ona tylko dość prawdopodobna, ale aby mieć całkowitą pe
wność trzeba byłoby przeprowadzić całą serię testów na co nie ma,
niestety, czasu.
Bezpośrednio po tym, osoba badana wraz z trzema współpra
cownikami eksperymentatora, udającymi także badanych, brać miała
udział w serii zadań polegających na liczeniu szybko po sobie na
stępujących dźwięków. Idea tej fazy badania oparta była na kla
sycznym studium Ascha (1951). Zgodnie z wcześniejszymi ustale
niami, współpracownicy eksperymentatora podawali więc niekiedy
odpowiedzi błędne. Byli w nich przy tym zgodni. Ogółem na 16
serii dźwięków 10 było badaniem konformizmu (w nich właśnie po
mocnicy eksperymentatora podawali odpowiedzi nieprawidłowe).
Analiza wyników wykazała wystąpienie efektów głównych wy
sokości i pewności samooceny ogólnej. Niska samoocena, a także
niepewna samoocena (ale nie ich interakcja) wiązały się z nasiloną
skłonnością do konformizmu. Tylko ok 10% badanych, którym wy
tworzono przekonanie o niskiej własnej wartości ani razu nie uległo
naciskowi grupy. Wśród badanych, którym wytworzono wysokie
przekonanie o własnej wartości było ok. 2 3 % takich osób. Także
średnia ilość zachowań konformistycznych w obu porównywanych
warunkach była istotnie różna (3,17 vs 2,37).
Istotnym modyfikatorem skłonności do ulegania naciskowi oka
zała się także pewność tak wytworzonego przekonania o własnej
121
wartości. W przypadku, gdy badanym mówiono, że informacje
o sobie mogą traktować jako pewne ok. 24% osób ani razu nie ule
gło naciskowi grupy. Jeśli natomiast przedstawiano je jako hipote
tyczne zaledwie 7,5% badanych konsekwentnie opierało się nacisko
wi. Średnie liczby zachowań konformistycznych wynosiły w obu
omawianych tu warunkach odpowiednio: 3,38 i 2,26.
Jak więc widać, ważną determinantą konformizmu okazała się
nie tylko często eksplorowana w badaniach empirycznych wysokość
samooceny. Także pewność przekonania o własnej wartości odgry
wała tu dużą rolę. Interesujący wszakże jest brak efektu interakcyj
nego obu zmiennych. O ile w warunkach, gdy niepewność towarzy
szy samoocenie wysokiej konformizm może pełnić funkcję podtrzy
mującą poczucie własnej wartości, to odrębną kwestią pozostaje
problem funkcjonowania ludzi o samoocenie niskiej. Dlaczego, naj
prościej mówiąc, ludzie o samoocenie niskiej są także bardziej kon-
formistyczni wtedy, gdy jest ona niepewna, niż wówczas, gdy jest
ona pewna. Wydawałoby się przecież, że szczególnie, skłonna do
ulegania innym powinna być ta osoba, która ma najsilniejsze pod
stawy by nie ufać własnym sądom, a więc osoba o pewnej, niskiej
samoocenie. Fakt, że jest inaczej każe i w tym wypadku widzieć
w konformizmie narzędzie obrony ego. Niepewność podmiotu, że
jego wartość jako osoby jest niska implikować wszak może nadzie
ję, że w rzeczywistości wartość ta jest większa. Zachowania konfor-
mistyczne mogą zaś być środkiem umożliwiającym realizację tej
nadziei.
W omawianym tu eksperymencie manipulowano też ( oczywi
ście w odniesieniu do innej grupy osób ) wysokością i pewnością
samooceny szczegółowej. Manipulacja ta przyniosła dość złożone
rezultaty. Pewność samooceny okazała się sprzyjać niezależności
sądów u kobiet, ale czynnik ten nie wpływał na stopień konformi
zmu mężczyzn. Zanotowano też wysoce istotną statystycznie inter
akcję czynników wysokości i pewności samooceny szczegółowej,
ale tylko wówczas, gdy analizowano uległość w warunkach jedno
znacznej rzeczywistości (tj. takich, warunkach, w których łatwo
można było bezbłędnie policzyć ilość dźwięków). Okazało się wów
czas, że szczególnie skłonne do konformizmu są osoby o samo
ocenie niskiej i niepewnej.
122
Zasadniczo, podsumowując omówione tu rezultaty, powiedzieć
można, że dane te wskazują na istotną rolę niepewności samooceny
(zwłaszcza, jak się zdaje, ogólnej) jako determinanty konformizmu.
3. Obronny charakter konformizmu
Jak się wydaje, rezultaty wyżej omówionego badania rozpatry
wać można w szerszej nieco perspektywie. Pozwalałoby to na sfor
mułowanie tezy bardziej ogólnej: Niepewność jest czynnikiem skła
niającym ludzi do ulegania innym.
Niepewność ta może mieć, jak wykazują liczne, wcześniej prze
ze mnie omawiane badania, charakter sytuacyjny i wynikać z nieja
sności rzeczywistości zewnętrznej, bądź, jak wykazuje badanie
omówione ostatnio, charakter osobowościowy i wynikać z braku pe
wności co do własnych kompetencji. W obu przypadkach skutek
jest jednak, z interesującej nas tu perspektywy, analogiczny. Jednost
ce brak jest bowiem pewności na temat tego, jaka reakcja jest
w określonej sytuacji poprawna. Człowiek skłonny jest więc wów
czas poszukiwać tej wiedzy w zachowaniu innych ludzi i, w związ
ku z tym, reagować w sposób konformistyczny.
Reakcje takie zabezpieczają człowieka przed ryzykiem porażki.
Z jednej strony bowiem, działania innych stanowią tu przesłankę
słuszności i racjonalności („większość wie, co robi"), z drugiej zaś,
porażka poniesiona w takich warunkach jest relatywnie mało dotkli
wa (choćby na zasadzie reguły porównań społecznych: „nie jestem
gorszy od innych").
Oczywiście, konformizm nie pozwala na osiągnięcie znaczącego
sukcesu. W najlepszym bowiem wypadku analogiczny wynik jest
też udziałem innych, więc rezultatem porównań społecznych może
być co najwyżej konstatacja .jestem równie dobry jak oni". De fac
to jednak, ponieważ to podmiot naśladuje reakcje innego człowieka,
czy grupy rezultat jego działania nigdy nie będzie nowy, czy tym
bardziej oryginalny.
Podobnie, jak w przypadku innych przejawów orientacji defen
sywnej, konformizm zabezpiecza więc podmiot przed doznaniem
porażki, lub konsekwencjami tego faktu, ale minimalizuje praw
dopodobieństwo uzyskania sukcesu (lub, co najmniej redukuje
123
płynące z niego osobowościowe zyski w postaci wzrostu poczucia
własnej wartości, satysfakcji itp.). W pewnych wszakże warunkach,
które określić można sytuacjami niepewności konformizm jest dla
człowieka stanem bardziej funkcjonalnym niż niezależność. Co wię-
csj, broniąc poprzez konformizm poczucia własnej wartości w ta
kich sytuacjach, podmiot może lepiej i efektywniej funkcjonować
w sytuacjach przyszłych, w których działać już będzie w sposób
niezależny od innych.
124
VI. P R O B L E M O P T Y M I Z M U , P E S Y M I Z M U
I P L A N O W A N I A P R Z Y S Z Ł O Ś C I
A. OPTYMIZM JAKO SIŁA NAPĘDOWA
AKTYWNOŚCI CZŁOWIEKA
B
ezpośrednio przed Świętami Bożego Narodzenia 1989 roku In
stytut Gallupa przeprowadził na zamówienie Newsweeka bada
nie, w którym 750 Amerykanów pytano o to, czy wierzą w Niebo
i Piekło. Okazało się, że 77% indagowanych wierzyło w Niebo
i niemal wszyscy spośród nich (76% ogółu badanych) sądzili, że
mają duże, lub bardzo duże szanse, by się tam dostać. W piekło
wierzyło istotnie mniej, bo tylko 58% Amerykanów, a swoje „duże
szanse" na dostanie się tam widziało tylko 6% badanych. Można
więc powiedzieć, że nawet biblijna przestroga, iż tylko nieliczni
znajdą się w Królestwie Niebieskiem nie złamała optymizmu Ame
rykanów.
Współczesna psychologia, traktując optymizm jako zgeneralizo
wane oczekiwanie, że wydarzą się dobre, pożądane rzeczy (por.
Scheier, Carver, 1989) zadaje sobie pytania zarówno o źródła po
wszechności tego fenomenu, jak i o konsekwencje optymizmu i je
go braku. Pozostawiając na boku kwestię przyczyn optymizmu
(która jest mniej istotna dla prowadzonych tu rozważań) warto
podkreślić, że literatura psychologiczna zgodna jest w zasadzie co
do tego, że optymizm ma charakter wielce funkcjonalny, zaś jego
brak może być symptomem różnego rodzaju zaburzeń jakim pod
lega jednostka.
Dla przykładu, Anderson i Snyder (1988) wykazują przekonywu
jąco, że optymiści w porównaniu z pesymistami nie tylko spodzie
wają się lepszych stopni w szkole, ale także lepsze stopnie otrzy-
125
mują. Carver i Gainer (1987) z kolei, przedstawiają dane, z których
wynika, że u kobiet optymizm podczas ciąży wiązał się z niskim
prawdopodobieństwem depresji poporodowej, a Strack i inni (1987)
prezentują wyniki wskazujące na rolę optymizmu pacjentów prze
chodzących kurację antyalkoholową w radzeniu sobie przez nich ze
wspomnianym nałogiem. Szybszy powrót do zdrowia po poważnej
operacji chirurgicznej okazywał się natomiast silnie związany z op
tymizmem co do możliwości poprawy stanu zdrowia w badaniach
Scheiera i jego współpracowników (1990). Liczne inne, tego typu
dane przedstawiają też w kompetentnych monografiach dotyczących
fenomenu optymizmu Janusz Czapiński (1985) oraz Margaret Mat-
lin i David Stang (1978).
Być może jednym z najciekawszych, a w każdym razie na pew
no jednym z najbardziej znanych fenomenów związanych z oma
wianą tu problematyką jest tzw. efekt nierealistycznego optymizmu
(unrealistic optimism). Z wielu względów fenomenowi temu po
święcić tu warto więcej miejsca.
1. Zjawisko nierealistycznego optymizmu
Życie każdego człowieka związane jest nieuchronnie z pewnym
ryzykiem zagrożenia nieszczęśliwym wypadkiem, klęską żywiołową,
czy nieuleczalną chorobą. Każdy człowiek ma też szanse na różne
doświadczenia pozytywne — udane małżeństwo, ciekawą pracę za
wodową, interesujący i obfitujący w ciekawe wrażenia urlop. Bez
wątpienia są wśród nas tacy, którym los oszczędzi obfitości do
świadczeń negatywnych i tacy, którym los ich nie poskąpi. Są też
tacy, których szczęście nie będzie omijać i tacy, którzy doświad
czać go będą rzadko. Interesujące, że wyniki licznych badań psy
chologicznych pokazują, że większość ludzi wierzy w to, że właśnie
z nimi los obejdzie się lepiej niż z innymi...
Termin .nierealistyczny optymizm", zaproponowany przez Neila
Weinsteina (1980, 1984) wiąże się z tendencją ludzi, by widzieć
siebie jako mniej niż „przeciętni inni" narażonego na różne konsek
wencje negatywne (typu: udział w katastrofie kolejowej, popadnie
cie w alkoholizm, rozwód) i jednocześnie sądzić, że jest się bar
dziej niż owi „przeciętni inni" predysponowanym do doświadczania
126
zdarzeń przyjemnych (typu: udane małżeństwo, dobrze płatna posa
da, atrakcyjna podróż za ocean). Weinstein wykazał występowanie
tego specyficznego myślenia życzeniowego prosząc studentów
o oszacowanie prawdopodobieństw, że różne (przyjemne i negatyw
ne) stany rzeczy mogą zdarzyć się im i przeciętnemu studentowi
ich płci.
Oczywiście, w przypadku konkretnej jednostki trudno byłoby
orzec, czy takie optymistyczne oczekiwania są obiektywnie uzasad
nione, czy też nie (a tym samym uznać je za nierealistyczne). Jeżeli
jednak takie przekonanie podziela losowo dobrana z określonej po
pulacji grupa osób porówująca się między sobą, to można mówić
o systematycznym błędzie w ocenie własnej przyszłości — błędzie
nierealistycznego optymizmu.
Tak rozumiany nierealistyczny optymizm wiąże się z jednej
strony z pozytywną oceną siebie, a z drugiej — z przecenianiem
przez człowieka wpływu jaki ma na bieg zdarzeń. Tak więc, niere
alistyczny optymizm widziany być może jako przystosowawcza ilu
zja, ułatwiająca człowiekowi codzienne funkcjonowanie (Taylor,
Brown, 1988). Rzeczywiście bowiem, uznanie, że jest się mniej od
innych predysponowanym do bycia ofiarą różnych nieszczęść redu
kuje przeżywane przez człowieka awersywne stany napięcia emoc
jonalnego, a uznanie, że ma się większe od innych szanse na osiąg
nięcie stanów pozytywnych ma, oprócz podtrzymywania wysokiej
samooceny, ten walor, że może spowodować wzmożenie wysiłków
na rzecz osiągnięcia tych (subiektywnie dość prawdopodobnych)
pożądanych celów.
B. PUŁAPKI OPTYMIZMU I FUNKCJONALNOŚĆ PESYMIZMU
Choć optymizm jawi się zwykle jako stan funkcjonalny, a czę
sto jest przez psychologów przedstawiany jako jedna z głównych sił
napędowych aktywności człowieka, pewne dane przemawiają za
tym, że przeżywanie optymizmu nie zawsze musi być dla podmiotu
funkcjonalne, a niekiedy może mieć nawet charakter destruktywny.
Ponieważ dane te zdają się mieć istotne znaczenie z perspektywy
niniejszej pracy, warto przyjrzeć im się dokładniej.
127
1. O nierealistycznym optymizmie inaczej
Interesującym efektem, na który psychologowie rzadko zwracają
uwagę jest fakt, że nierealistyczny optymizm w badaniach Neila
Weinsteina jest wyraźnie silniejszy w odniesieniu do zdarzeń nega
tywnych (typu: bycie ofiarą kradzieży, czy katastrofy kolejowej) niż
w odniesieniu do zdarzeń pozytywnych (typu: atrakcyjna, dobrze
płatna praca po skończeniu studiów, podróż na inny kontynent).
Co więcej, zarówno w badaniach brytyjskich (Dewbeny i inni,
1 9 9 0
) jak i polskich prowadzonych w ostatnich latach niezależnie
od siebie przez Janusza Czapińskiego (informacja osobista) i autora
niniejszej książki nie zanotowano w ogóle zjawiska nierealistyczne
go optymizmu w odniesieniu do stanów pożądanych. Brytyjczycy
i Polacy, odmiennie niż Amerykanie nie sądzą np., że mają większe
od rówieśników szanse na zdobycie ciekawej i dobrze płatnej pracy,
czy na szczęśliwe małżeństwo, ale zupełnie podobnie jak oni wie
rzą, że np. jest rzeczą mało prawdopodobną, że zostaną okradzeni,
poturbowani w katastrofie kolejowej, czy też popadną w alkoho
lizm.
Wyniki te mogą oznaczać, że dla ludzi ważniejsze jest iluzo
ryczne zabezpieczenie się przed groźnymi stanami negatywnymi niż
osiągnięcie iluzji relatywnej łatwości osiągnięcia stanów pożąda
nych. Przyjęcie takiej interpretacji byłoby zresztą całkowicie zgodne
z wiedzą z zakresu psychologii decyzji, przekonującą, że ewentual
ne straty „ważą" dla człowieka więcej niż pozornie ekwiwalentne
zyski (zob. też inne rozdziały w niniejszej książce — zwłaszcza po
święcone problematyce kontroli i motywacji).
Z pewnej perspektywy zgodzić się można z tezą, że brak niere
alistycznego optymizmu upośledza w specyficzny sposób człowieka,
czyniąc go bardziej zaniepokojonym i mniej pewnym siebie. Z dru
giej wszakże strony, warto zauważyć, że choć rzeczywiście przeży
wanie niepokoju stanowi prawdopodobnie nieodłączny koszt braku
tej iluzji (por. Dewberry, Richardson, 1990; Dewbeny i inni, 1990),
to jednocześnie niepokój ten stanowić może bodziec niezbędny dla
wywołania aktywności podmiotu ukierunkowanej na eliminację za
grożenia. Burger i Burns (1988, cyt za: Burger, Palmer, 1992) wy
kazali np., że im większy badane przez nich studentki wykazywały
128
nierealistyczny optymizm, że nie zajdą w niepożądaną ciążę, tym
rzadziej stosowały środki antykoncepcyjne. Perloff (1983) z kolei,
przedstawia dane z których wynika, że ludzie żywiący iluzoryczną
wiarę w to, że są mniej od innych narażeni na zachorowania igno
rują zalecenia lekarzy dotyczące różnych działań prewencyjnych.
Inny jeszcze przykład pasywności wywołanej nierealistycznym
optymizmem pochodzi z badań, które prowadziliśmy w Opolu
i Wrocławiu bezpośrednio po wybuchu elektrowni atomowej
w Czernobylu, w dniach, gdy nad południowo-zachodnią Polską
znajdował się obłok radioaktywny (Doliński, Gromski, Zawisza,
1987). Choć większość badanych przez nas osób wykazywała niere
alistyczny pesymizm (osoby te sądziły, że są bardziej narażone na
skutki promieniowania niż inni ludzie)
1
, były i takie, które wykazy
wały nierealistyczny optymizm lub realizm. Zadając wszystkim im
pytanie o stosowane środki prewencyjne odkryliśmy, że pesymiści
byli w tej materii zdecydowanie bardziej aktywni od pozostałych
osób — unikali przebywania na świeżym powietrzu, picia mleka,
jedzenia nowalijek gruntowych itp.
Brak optymizmu nie musi więc oznaczać apatii i rezygnacji
z osiągania pewnych celów. Odwrotnie, w pewnych wypadkach
może on być stanem korzystnym, a warunkach skrajnych nawet ele
mentem ratującym życie. Matlin i Stang (1978) przytaczają np. da
ne o charakterze historyczno — literackim, z których wynika, że
właśnie niczym nie uzasadniony optymizm europejskich Żydów
w latach 30-ych przejawiający się wiarą, że „zajęcie tego, kolejnego
kraju zaspokoi już apetyt Hitlera" powstrzymywał ich przed prze
dłużającą życie emigracją do Ameryki, Szwecji, czy Palestyny.
Przypadek ten jest oczywiście ekstremalny. Zgodzić się też trzeba
byłoby z tezą, że decyzje ludzi o nie zmienianiu miejsca zamiesz
kania mogły wynikać z zupełnie innych przesłanek niż niczym nie
usprawiedliwiony optymizm. Mogli oni kierować się lękiem przed
1
Efekt nierealistycznego pesymizmu wydaje się stanem typowym w warunkach na
giego i powszechnego zagrożenia. Podobne iluzję w myśleniu probabilistycznym ludzi
zaobserwowali Burger i Palmer (1992) badając ich reakcje na silne trzęsienie ziemi
w 1989 roku w Californi. Nierealistyczny pesymizm w badaniach Burgera i Palmera nie
osiągnął jednak poziomu statystycznej istotności (prawdopodobnie wyłącznie z powodu
małej grupy badanych osób).
129
nieznanym, przywiązaniem do miejsc i krajów, w których spędzili
całe swe życie, pogodzeniem się z losem, mogło im brakować środ
ków finansowych na emigrację itd. Teza, że pesymizm mógłby ich
uratować, choć wielce prawdopodobna, trudna byłaby zatem do
udowodnienia.
Przypatrzmy się więc uważnie danym o mniejszej wprawdzie
doniosłości, ale zdecydowanie większej jednoznaczności, które prze
konują, że stan pesymizmu może mieć dla podmiotu charakter sty
mulujący i funkcjonalny.
2. Strategiczny pesymizm jako sposób radzenia sobie z przyszłym,
niepewnym wynikiem
Australijski badacz N.T. Feather (1967; 1969) wykazał, że lu
dzie spostrzegają pozytywne wydarzenia jako bardziej atrakcyjne
gdy są one nieoczekiwane niż gdy ich oczekują, a negatywne zda
rzenia jako bardziej przykre gdy są nieoczekiwane niż gdy są ocze
kiwane. Odkrycie to, wielokrotnie potwierdzone empirycznie, stało
się punktem wyjścia interesującej koncepcji zaproponowanej przez
Toma Pyszczynskiego.
Pyszczynski (1982) przyjmuje, że jedną z naczelnych motywacji
człowieka jest chęć minimalizowania afektu negatywnego i maksy
malizowania afektu pozytywnego. Aby to osiągnąć ludzie niekiedy
formułują swoje oczekiwania co do niepewnego wyniku w sposób
wyraźnie tendencyjny. Zdając sobie doskonale sprawę z prawidłowo
ści opisanej przez Feathera i wiedząc, że „pasuje" ona do nich sa
mych dokonują takich oszacowań prawdopodobieństw różnych sta
nów by efektywnie sterować swymi przyszłymi stanami afektywnymi.
Jeśli bardzo im zależy na wystąpieniu jakiegoś stanu formułują ocze
kiwania pesymistyczne, szacując prawdopodobieństwo zajścia danego
zdarzenia relatywnie nisko. Gdy bardzo pragną pewnych stanów uni
knąć także są pesymistami, uznając prawdopodobieństwo zajścia
określonego zdarzenia za relatywnie wysokie.
Tezy Toma Pyszczynskiego wydawać się muszą co najmniej
kontrowersyjne każdemu, kto zetknął się z opisem badań nad kla
sycznym dziś w psychologii efektem Marks (1951) — Irwina
(1953). W obu wspomnianych studiach okazywało się bowiem, że
130
badani w większym stopniu oczekują wystąpienia określonego zdarze
nia gdy oznacza ono sukces niż wówczas, gdy oznacza ono porażkę.
Problem polega wszakże na tym (o czym nader rzadko mówi się
we współczesnej literaturze psychologicznej), że we wspomnianych
badaniach sukcesem było zdobycie pewnej ilości punktów, nieprze
liczalnych na jakiekolwiek inne dobra, a porażką utrata tych punk
tów
2
. Wyniki tych badań nie są więc de facto sprzeczne z tezami
Pyszczynskiego, a dla sprawdzenia jego koncepcji bardziej, niż kla
syczne badania Marks i Irwina, adekwatne byłoby studium, w któ
rym uczestnicy mogliby oczekiwać, że wystąpienie (lub nie wystą
pienie) określonego zdarzenia wywoła u nich silny afekt. Silne
emocje mogą zaś pojawić się oczywiście tylko wówczas, gdy kon
sekwencje określonych stanów rzeczy są doniosłe. Zdobywanie
i tracenie nieprzeliczalnych na cokolwiek punktów, czy nawet drob
nych, symbolicznych kwot pieniężnych warunku tego nie spełnia.
Pyszczyński przeprowadził zatem eksperyment, którego schemat
był adekwatny dla sprawdzenia słuszności założeń sformułowanej
przez niego teorii.
Badanie prezentowane było jego uczestnikom jako studium reak
cji konsumentów. Mówiono, że przewidziane są nagrody materialne
(o wartości 50 centów lub 5 dolarów) dla tych, którzy osiągną suk
ces w losowaniu. Badani spodziewali się, że losować będą jedną
spośród 10 kart, przy czym w zależności od warunków eksperymen
talnych mówiono im, że 2, 5 lub 9 na 10 to karty „wygrywające".
Przed samym losowaniem badanych proszono jeszcze o wypełnienie
specjalnego kwestionariusza, w którym określali m.in. swoje szanse
na odniesienie sukcesu.
Analiza wyników przyniosła dane zgodne z koncepcją Pyszczyn
skiego (a tym samym niezgodne z klasycznym efektem Marks-Irwi
na). Przede wszystkim, okazało się, że badani sądzili, że mają
mniejsze szanse na odniesienie sukcesu w warunkach wysokiej na
grody materialnej niż w warunkach niskiej nagrody. Poza tym,
w warunkach gdy sukces był prawie pewny (p = .90) ludzie wyraź
nie zaniżali prawdopodobieństwo osiągnięcia go (szacowali swe
2
Podobne efekty notowano wprawdzie także niekiedy w badaniach, w których wy
grać lub przegrać można było pieniądze (Irwin i Metzeger 1967, za Czapiński, 1985;
Crandall i inni 1955), ale w grę wchodziły bardzo małe stawki.
131
szanse na ok. 80%)
3
. Można więc uznać, że badani stosowali tu,
zakładaną przez autora koncepcji, strategię nie wzbudzania nadziei.
Dla wystąpienia tej strategii warunkiem niezbędnym jest wszak
oczekiwanie przez człowieka przeżywania emocji wywołanych okre
ślonym stanem rzeczy.
Co ciekawe i warte podkreślenia, podczas rozmowy postekspery-
mentalnej wielu badanych twierdziło, że w warunkach, w których
w grę wchodzi możliwość (ale i niepewność) uzyskania pewnych
pożądanych dóbr często uciekają się do strategicznego pesymizmu.
Mamy więc do czynienia z intrygującym paradoksem; Ludzie są
świadomi tego, że sami się okłamują, ale i tak czerpią z tego spe
cyficznego pesymizmu zyski emocjonalne.
Osobną kwestią (i zarazem problemem wartym dalszych eksplo
racji) jest to, czy takie tendencyjne spostrzeganie prawdopodobień
stwa sterowane jest chęcią zminimalizowania afektu negatywnego,
.maksymalizowania afektu pozytywnego, czy też oboma tymi me
chanizmami naraz. Droga do odpowiedzi na to pytanie wiedzie,
oczywiście, poprzez badania empiryczne.
Innym problemem jest możliwość posiadania przez ludzi pew
nych „strategicznie pesymistycznych" stałych, zgeneralizowanych
przekonań o typowym przebiegu różnych zdarzeń. Przekonania te
nazywam „wiarą w prawo kromki". Zdecydowana większość bada
nych przeze mnie studentów stwierdziła bowiem, że „co najmniej
w pewnym stopniu" zgadza się z tezą, że kromka posmarowana
masłem częściej spada na podłogę stroną posmarowaną niż nie po
smarowaną. Podobnie, znakomita większość badanych uznała za
prawdziwe twierdzenia, że: „deszcz najczęściej zaczyna padać
wkrótce po umyciu okien, czy samochodu", „taksówek jest zawsze
mnóstwo na postojach, ale gdy są naprawdę potrzebne, to nie ma
ani jednej", „można tygodniami solidnie przygotowywać się do za
jęć i nie być pytanym, ale wystarczy raz się nie przygotować, by
być natychmiast wyrwanym do odpowiedzi", a także wiele innych.
3
W warunkach, gdy prawdopodobieństwo sukcesu było niskie, bądź średnie badani
realistycznie widzieli swoje szanse na wylosowanie „wygrywającej" karty. Uprawnione
zdaje się zatem twierdzenie, że wysokie realne prawdopodobieństwo sukcesu uruchamia
tendencję w myśleniu probabilistycznym, którą określić można obawą przed rozczarowa
niem („Wolę nie być pewny, że mi się uda").
132
Warto zauważyć, że wszystkie te twierdzenia sprzeczne są
z oczywistym założeniem, że częstość zdarzeń losowych powinna
być zgodna z regułami probabilistyki. Zdaniem badnych przeze
mnie studentów w rzeczywistości jest jednak tak, że los ludziom
nie sprzyja. Przysłowiowa kromka spada zwykle na stronę posmaro
waną masłem
4
. Być może sąd taki jest właśnie zgeneralizowaną for
mą opisywanej przez Pyszczynskiego strategii nie wzbudzania na
dziei. Wiedząc, że zdarzenia negatywne pojawiają się częściej niż
teoretycznie powinny, a w dodatku zazwyczaj właśnie wtedy, gdy
szczególnie zależy nam by nie wystąpiły unikamy rozczarowań, gdy
rzeczywiście się pojawiają.
Oczywiście, ze względu na wstępny, jak na razie, charakter ba
dań nad „wiarą w prawo kromki" nie jestem jeszcze w stanie okre
ślić, czy istotnie fenomen ten jest szczególnym wariantem strategii
nie wzbudzania nadziei, czy też ma zupełnie inną naturę
5
.
3. Ograniczenia funkcjonalności optymizmu i pesymizmu
Optymizm jest stanem typowym dla większości osób. Większość
ludzi uważa się za optymistów 1 rzeczywiście zazwyczaj funkcjonu
je poznawczo i emocjonalnie w sposób dla optymizmu charakterys
tyczny (Matlin, Stang, 1978)
6
.
4
Jeden z badanych studentów napisał nawet na marginesie kwestionariusza, że pra
wo to sprawdza się szczególnie wtedy, gdy kromka spada na drogi biały wełniany dywan
podczas imienin cioci. Doprawdy trudno o silniejszą wiarę w złośliwość losu...
5
Nie można wykluczyć alternatywnych interpretacji tego fenomenu, np. odwołują
cych się do mechanizmów selektywności uwagi i pamięci.
6
Można wszakże spodziewać się z tej perspektywy wyraźnych różnic międzykultu-
rowych. Polacy np. wydają się być narodem dla którego charakterystyczny
1
jest styl funk-r
cjonowania oparty na nie demonstrowaniu objawów optymizmu. Na poparcie tej tezy
przytoczyć by można wiele danych empirycznych. Poprzestanę tu jednak tylko na jed
nym, ale za to wielce sugestywnym wyniku.
Matlin i Stang (op. cit) omawiają fascynujące badania W.B. Johnsona opublikowa
ne w 1937 roku. Johnson prosił ludzi przez 65 kolejnych dni o oszacowanie nastroju
i porównanie go z takim, jaki mają zazwyczaj. Okazało się, że zwykle badani twierdzili,
że są ... szczęśliwsi niż zazwyczaj.
Badanie Johnsona zreplikowano W ^warunkach polskich, badając studentów przez
100 kolejnych dni (Doliński, w przygotowaniu) Polacy ujawnili jednak odmienny niż
Amerykanie paradoks w szacowaniu własnego nastroju Zwykle twierdzili, że są „w gor
szym nastroju niż zazwyczaj"!
133
Współczesna literatura psychologiczna pełna jest dowodów, że
stan ten jest dla człowieka funkcjonalny. Pozwala na generowanie
wizji stanów pożądanych, stymuluje wiarę, że stany te się pojawią
i, poprzez wiarę we własne siły i sprzyjający bieg zdarzeń, aktywi
zuje człowieka do działań.
Dowody te wydają się przekonywujące i doprawdy nie mam za
miaru ich tu podważać. Wspomnianym badaniom nie można bo
wiem postawić zarzutu braku rzetelności. Myślę jednak, że w wielu
wypadkach autorom interpretacji tych badań postawie można inny
zarzut — nadgeneralizacji. Sądzę otóż, że często nie podkreślają
oni w swych tekstach tego, że funkcjonalność optymizmu jest nie
kiedy ograniczona.
Jak się wydaje, mówić można o co najmniej dwóch rodzajach
niebezpieczeństw, jakie optymizm może nieść dla jednostki. Pierw-
sze z owych niebezpieczeństw określić można pułapką bierności,
drugie — pułapką walenia głową w mur.
Pułapka bierności polega na tym, że człowiek wierzy, że los bę
dzie dla niego łaskawy i nie podejmuje żadnych działań, by nim
pokierować. Optymizm nie jest więc wówczas stymulatorem aktyw
ności, ale przeciwnie — aktywność tę ogranicza. Konsekwencje ta
kiej pasywności mogą być, rzecz jasna różne. Niekiedy optymizm
okazuje się uzasadniony i rzeczywiście wszystko Wskazuje na to, że
podmiot słusznie postąpił nie angażując w dane zdarzenie swej ene
rgii (np. student-optymista zdaje z powodzeniem egzamin nie przy
gotowując się do niego). Innym jednak razem optymizm może oka
zać się pułapką. Pojawiają się negatywne konsekwencje, których
można byłoby uniknąć, gdyby nie iluzoryczna wiara, że i tak
wszystko się uda.
Pułapka „walenia głową w mur" dotyczy sytuacji, w których op
tymizm ma charakter warunkowy. Wiąże się on z wiarą we własne
siły i manifestuje przekonaniem, że stany pożądane się pojawią,
o ile tylko podmiot zaangażuje maksimum wysiłku w ich realizację.
W wielu przypadkach optymizm taki ma charakter twórczy i stymu
lujący. Jeśli jednak przed podmiotem stoi zadanie obiektywnie nie
rozwiązywalne, czy też wyraźnie przerastające jego umiejętności,
optymizm staje się czynnikiem, który w sposób destrukcyjny ukie
runkowuje aktywność jednostki. Staje się on wówczas stymulatorem
134
niepotrzebnego trwonienia energii, a w konsekwencji frustracji
i apatii.
W podobnie uproszczony sposób widzi na ogół psychologia stan
pesymizmu. Utożsamiany jest on z zaburzeniami funkcjonowania
podmiotu, widziany — bądź jako symptom, bądź jako przyczyna
owych zaburzeń.
W powyższych rozważaniach uwypuklić chciałem defensywny
charakter pesymizmu. Przedstawiłem więc dane, z których wynika,
że stan ten może aktywizować człowieka do obrony przed rzeczy
wistym, poważnym zagrożeniem (vide: fenomen pesymizmu nierea
listycznego) a także osłabiać siłę negatywnych doznań emocjonal
nych (vide: badania testujące koncepcję Pyszczynskiego). Trzeba
wszakże podkreślić, że funkcjonalność pesymizmu nie ogranicza się
do fenomenów bezpośrednio związanych z konstruktem orientacji
defensywnej.
Okazuje się bowiem, że w pewnych warunkach pesymizm może
też stymulować człowieka do osiągnięć i pozwalać mu na redukcję
napięcia emocjonalnego w fazie poprzedzającej aktywność zadanio
wą. Zgodnie z konwencją przyjętą w tej książce, należałoby więc
powiedzieć, że pesymizm może mieć nie tylko defensywny, ale
i ofensywny charakter. Paradoksalnie jednak, ten jego aspekt wiąże
się głównie z fenomenem znanym pod nazwą pesymizmu...defen
sywnego (defensive pessimism)! Spróbujmy przyjrzeć się temu zja
wisku nieco bliżej.
Istnieją w psychologii przekonywujące dane empiryczne ukazu
jące wyraźny związek przyczynowy między oczekiwaniem określo
nego wyniku w zadaniu (sukcesu lub porażki) a poziomem rzeczy
wistego wykonania. Ci badani, którzy na skutek manipulacji eks
perymentalnej oczekują sukcesu rzeczywiście funkcjonują lepiej od
grupy kontrolnej (nie formułującej oczekiwań), która z kolei wypa
da w zadaniach lepiej od badanych, którzy oczekują porażki (Sher-
man i inni, 1981).
Teza, że oczekiwanie porażki skazuje na nią człowieka byłaby
jednak zbytnim uproszczeniem już choćby w świetle wcześniej
omówionych danych uzyskanych przez Toma Pyszczynskiego.
Julie Norem i Nancy Cantor (1986) idą jednak w swych rozwa
żaniach jeszcze dalej niż Pyszczynski. Twierdzą one, że pesymi-
135
styczne nastawienia, jakie ludzie przyjmują wobec oczekujących ich
zadań służą nie tylko minimalizacji psychologicznych kosztów
ewentualnej porażki, ale także (a może nawet przede wszystkim)
motywują do ciężkiej pracy aby owej porażki uniknąć.
Przyjmowanie takich nastawień, które autorki nazywają właś
nie pesymizmem defensywnym jest czymś zdecydowanie różnym
od pesymizmu charakterystycznego dla stanu depresji. Różnice
obserwowalne są zarówno w reakcjach na pojawiające się sukce
sy, jak i na niepowodzenia. W przypadku pesymizmu defensyw
nego człowiek czerpie pełną satysfakcję z sukcesu i stwierdza, że
miał nad nim kontrolę; w pesymizmie depresyjnym sukcesy nie
przynoszą zwykle pełnej satysfakcji i nie są spostrzegane jako
zdeterminowane osobistymi działaniami i wyborami. W depresji
obserwuje się też charakterystyczny styl reagowania na pojawia
jące się trudności i niepowodzenia. Polega on, najogólniej mó
wiąc, na gwałtownym spadku motywacji do działania i obniżeniu
poziomu wykonania zadań. W przypadku pesymizmu defensyw
nego efekty takie nie są obserwowane. Inne są też w obu wy
padkach wzorce funkcjonowania społecznego. Pesymiści defen
sywni, w odróżnieniu od depresyjnych nie izolują się od innych
ludzi i zazwyczaj chętnie poszukują towarzystwa. Ewidentne są,
w końcu, różnice w „twardych" (mierzalnych) wskaźnikach.
W kwestionariuszu poczucia beznadziejności Becka i współpra
cowników pesymiści defensywni uzyskują takie wyniki jak osoby
uważane za optymistów, a obie grupy — wyraźnie niższe od lu
dzi depresyjnych.
Defensywny pesymizm jest też fenomenem różnym od znanego
w psychologii (a w tej książce szerzej analizowanego w rozdziale
dotyczącym problematyki poszukiwania i unikania wiedzy o sobie)
zjawiska znanego pod nazwą strategii antycypacyjnego samoutrud-
niania (autohandicapu). Strategia ta, przypomnę tu krótko, polega na
stworzeniu takiej sytuacji, aby pojawiły się w strukturze zadania
elementy obniżające obiektywne prawdopodobieństwo sukcesu.
Dzięki temu podmiot rezerwuje sobie możliwości dokonania wy
godnych dla samooceny atrybucji tak w przypadku porażki, jak
i w przypadku sukcesu. W pierwszej sytuacji może orzec, że to
wspomniane przeszkody (a nie brak umiejętności) odpowiedzialne
136
są za wynik; w drugim — może wnioskować o swoich nieprzecięt
nych uzdolnieniach (sukces mimo przeszkód).
Fakt, że zasadniczym elementem pesymizmu defensywnego jest
nasilenie działań zmierzających do uniknięcia porażki („przekształ
cenie lęku w twórczą motywację do pracy") jest więc podstawo
wym elementem odróżniającym ten fenomen od wspomnianej stra
tegii. Dodatkowo, w warunkach gdy porażka ta jednak się pojawia
brak jest, w przypadku pesymizmu defensywnego, elementu zaprze
czania osobistej odpowiedzialności za jej wystąpienie.
Można powiedzieć, że z pewnej perspektywy defensywny pesy
mizm ma najwięcej cech wspólnych z optymizmem. Oba te feno
meny można bowiem traktować jako stany facylitujące osiągnięcie
sukcesu.
Podobne są też u optymistów i pesymistów defensywnych struk
tury przeszłych doświadczeń zadaniowych. Optymiści to ludzie, któ
rzy formułują oczekiwania sukcesu zazwyczaj dlatego, że w prze
szłości zwykle osiągali w podobnych próbach sukcesy. Defensywni
pesymiści natomiast, to ludzie, którzy mimo tego, że w podobnych
próbach odnosili w przeszłości sukcesy, formułują oczekiwania po
rażki. Pesymizm tego typu jest więc w pewien sposób nieadekwat
ny, rzec można nie usprawiedliwiony. Zdaniem autorek teorii właś
nie relacja formułowanych negatywnych oczekiwań do poziomu
funkcjonowania jednostki w przeszłości pozwala odróżnić pesymizm
realny od defensywnego.
Wracając do problemu różnic i podobieństw między optymista
mi a defensywnymi pesymistami warto krótko przedstawić wyniki
prostego eksperymentu, w którym badano ludzi, których czekało
rozwiązywanie testu składającego się z pewnych łamigłówek (No-
rem, Cantor, 1986, eksperyment 1). Do badania tego zaproszono je
dynie ludzi mających rzeczywiste sukcesy w studiach. Wykazano,
że choć obie omawiane tu grupy (optymiści i pesymiści defensyw
ni) różniły się wyraźnie poziomem lęku egzaminacyjnego i formu
łowanymi oczekiwaniami na temat spodziewanego wyniku, to rze
czywisty poziom wykonywania zadań był w obu grupach jednako
wo wysoki.
W drugim z eksperymentów część osób informowano, że na
podstawie ich wysokich osiągnięć akademickich można z góry za-
137
łożyć, że powinni oni być pewni, że świetnie poradzą sobie z cze
kającym ich zadaniem. Osiągano w ten sposób efekt, który można
by nazwać wymuszonym sformułowaniem realistycznych oczeki
wań. Manipulacja ta, nie mająca znaczenia w przypadku optymi
stów (którzy i tak spodziewali się, że dobrze wypadną w teście) do
prowadziła, jak się okazało, defensywnych pesymistów do zaburze
nia funkcjonowania zadaniowego. Demonstrowany przez nich
poziom wykonania zadań był teraz istotnie niższy niż poziom funk
cjonowania optymistów i tych pesymistów defensywnych, którym
nie korygowano niskich oczekiwań.
Jak się wydaje, jest to bardzo ważny efekt o niebagatelnych
i jednoznacznych implikacjach praktycznych. Jeśli ktoś formułuje
nierealistycznie niskie oczekiwania dotyczące własnych możliwości,
to nie zawsze należy ingerować, „pomagając" mu sformułować
oczekiwania realistyczne
7
. W przypadku pesymistów defensywnych
myślenie o przyszłym negatywnym wyniku obejmuje bowiem także
idee, jak nie dopuścić do porażki. Cantor i Norem (1989) wykazują
przy tym wyraźną zależność między takim właśnie myśleniem a po
ziomem funkcjonowania zadaniowego (im więcej negatywnych my
śli, tym lepszy wynik działania). Czynnikiem odpowiedzialnym za
ten związek jest oczywiście to, że negatywne myśli motywują pod
miot do przygotowywania się do zadania.
Ponieważ dla defensywnych pesymistów charakterystyczne jest
reagowaniem lękiem i formułowanie negatywnych oczekiwań wy
niku już na długo przed czekającym ich zadaniem, interesują
ce może być prześledzenie dynamiki odczuwanego przez nich
stresu. Cantor i Norem (1989) uczyniły to, wykazując, że osoby
takie zgłaszają bardzo silny stres w fazie przygotowawczej. Po
tem jednak obniża się on sukcesywnie, osiągając w okresie bez
pośrednio przed zadaniem poziom tak niski, jak notowany u op
tymistów.
Nasuwa się tu więc ewidentne skojarzenie z wynikami klasycz
nego eksperymentu Epsteina (zob. np.: Kofta 1979) oraz wniosek,
7
Jak się wydaje, tego typu „pomaganie" stosowane jest nie tylko przez „psycholo
gów z ulicy" pragnących pomóc swoim przyjaciołom ale i całe rzesze klinicystów prze
konanych, że pesymizm w ocenie własnych szans na odniesienie sukcesu musi człowie
kowi przeszkadzać w jego funkcjonowaniu.
138
że analizowane tu pesymistyczne funkcjonowanie ma charakter
z jednej strony rutynowy, a z drugiej — strategiczny. Osoby takie,
poprzez sformułowanie negatywnych oczekiwań i doznanie niepoko
ju najwidoczniej usiłują zapobiec sytuacji, kiedy to mogłyby doznać
nagłego przypływu lęku w samej sytuacji egzaminacyjnej. Istnieją
zresztą dane (Norem, Cantor 1986) wskazujące na to, że defensyw
ni pesymiści są, przynajmniej do pewnego stopnia, świadomi tego,
że formułują negatywne oczekiwania po to by się przestraszyć
i zmobilizować do działania.
Kończąc rozważania dotyczące fenomenu defensywnego pesymi
zmu warto podkreślić, że jest to strategia bardzo funkcjonalna, gdy
stosowana jest w sposób wybiórczy. Ten specyficzny („aktywizują
cy") typ pesymizmu jest korzystny zwłaszcza przy dość wysokim
prawdopodobieństwie negatywnego wyniku lub poważnych jego
konsekwencjach. Pełni on wówczas rolę mobilizatora energii nie
zbędnej do rozpoczęcia aktywności ukierunkowanej na uniknięcie
stanów niepożądanych.
Problemy rozpoczynają się wszakże wówczas, gdy reakcja taka
się utrwala i nabiera charakteru chronicznego. Kosztem tak rozu
mianego pesymizmu defensywnego jest bowiem zaburzenie funk
cjonowania pozazadaniowego. Cantor i Norem (1989) zaobserwo
wały u takich właśnie osób odczucie stresu życiowego, bezsenność,
poczucie bezsensu, beznadziejności i braku satysfakcji z własnego-
życia.
Podsumowując rozważania dotyczące pesymizmu powiedzieć
więc trzeba, że stan ten może zarówno aktywizować podmiot do
działania, jak i chronić człowieka przed utratą dobrego mnie
mania o sobie; maksymalizować zyski płynące z tego, że pojawiają
się w otoczeniu stany pożądane i minimalizować straty wynikające
z tego, że pojawiają się stany niepożądane.
Zarazem jednak, pamiętać trzeba, że w wielu przypadkach pesy
mizm, jak chce tego „klasyczny" nurt psychologii, jest destrukcyj
ny. Obniżać on może ogólną aktywność podmiotu, prowadzić do
spadku wiary we własne siły i w życzliwą pomoc innych ludzi, być
przyczyną kłopotów w kontaktach interpersonalnych itp.
Nie można więc jednoznacznie powiedzieć, że optymizm jest
dla jednostki zawsze lepszy, czy też gorszy od pesymizmu. Tym,
139
o dla podmiotu jest destruktywne może być natomiast nieumiejęt
ność zmiany orientacji, sztywność. I odwrotnie: rozwojowi czło
wieka służyć może giętkość w zmianie orientacji — umiejętność
bycia, w zależności od sytuacji optymistą, lub pesymistą i w ślad
za tym anagażowanie własnej aktywności lub powstrzymywanie się
od niej.
140
VII. MOTYWACJA OSIĄGANIA ZYSKÓW
I MOTYWACJA UNIKANIA STRAT
JAKO WYZNACZNIKI
FUNKCJONOWANIA CZŁOWIEKA
A. PODMIOT NASTAWIONY NA OSIĄGANIE SUKCESU,
CZYLI CZŁOWIEK JAKIM WIDZI GO DOMINUJĄCY NURT
WSPÓŁCZESNEJ PSYCHOLOGII
J
edną z negatywnych konsekwencji rozwoju określonych gałęzi
wiedzy jest wąska specjalizacja badaczy i postępująca atomizacja
poszczególnych specjalności. Psychologia nie jest niestety wyjąt
kiem. Jej rozwój postępuje dokładnie zgodnie z tą regułą. Badacze
jednej specjalności bardzo rzadko korzystają z ustaleń poczynionych
przez reprezentatów innych subdyscyplin naukowych.
Jak się wydaje, powodem tego często nie jest nawet brak wiedzy
o tym, co odkryli inni, ale tendencja do zamykania się w wąskim
obszarze praw, koncepcji, a nawet terminologii. Charakterystyczne
jest bowiem to, że nawet pewne ogólnie znane prawidłowości, któ
rych psychologowie uczą na wykładach swoich studentów zdają się
niekiedy nie mieć żadnych konsekwencji gdy ci sami psychologowie
zajmują się w swoich badaniach jakąś szczegółową kwestią...
Wykazany wielokrotnie, i w dodatku nadzwyczaj sugestywnie,
przez badaczy psychologii decyzji (por. np. Kozielecki, 1977; Tver-
sky, 1967) fakt, że człowiek nie jednakowo szacuje wartość poten
cjalnych zysków i strat
1
nie wywarł, jak się wydaje, większego
wpływu na teorie i badania z zakresu motywacji osiągnięć.
1
Badania te wykazują, że ewentualne straty „ważą" dla podmiotu znacznie więcej
niż pozornie ekwiwalentne zyski
141
Większość z nich poświęcona jest bowiem problematyce przyczyn
skłonności człowieka do osiągania stanów uznawanych przez niego sa
mego za lepsze od występujących aktualnie. Szczególne zainteresowa
nie badaczy budzi więc dziś kwestia determinant wyboru stopnia trud
ności zadań (np. Lery, Baumgardner, 1991) i dynamiki tego procesu
w warunkach serii różnych prób (np. Slade, Rush, 1991) oraz uporczy
wości w dążeniu do wytyczonego sobie celu (np. Langan-Fox, 1991).
Choć powołałem się tu na badaczy zachodnich, stwierdzić trze
ba, że nasza rodzima psychologia nie odbiega od tego standardu.
Kazimierz Obuchowski w swej „Psychologii dążeń ludzkich" pod
kreśla np., że warunkiem rozwoju jednostki jest stawianie sobie
przez nią odległych i dalekosiężnych zadań, a Wiesław Łukaszewski
(1974) akcentuje w systemie ludzkiej wiedzy rolę wizji — opisów
„stanów otoczenia idealnych, stanów przyszłych" (str. 143). Tak ro
zumiane wizje są zdaniem Łukszewskiego „standardami regulacji
zachowania się — zwłaszcza wizje normatywne, zawierają bowiem
opisy stanów przyszłych otoczenia, które jako korzystniejsze od nor
malnych wydają się pożądane" (str. 142). Zarazem jednak, co warto
podkreślić, autor ten zauważa, że standardem regulacji może być
także obrona stanu aktualnego, czy przywracanie stanów przeszłych.
Warto, jak sądzę, dłużej zatrzymać się na tej właśnie kwestii.
Uważne przyjrzenie się wynikom prac empirycznych (prowadzo
nych zresztą z różnych pozycji teoretycznych) pokazuje bowiem że
obraz człowieka jako jednostki, która nastawiona jest na realizację
stanów idealnych, subiektywnie lepszych od obecnego może być ra
czej czymś postulatywnym niż odzwierciedleniem stanu faktycznego.
B. MOTYWACJA UNIKANIA PORAŻKI
JAKO PODSTAWOWY WYZNACZNIK
ZADANIOWEGO FUNKCJONOWANIA CZŁOWIEKA
Krytyczny przegląd badań, których wyniki zdają się mieścić w ob
szarze zakreślonym tytułem tego podrozdziału zacząć wypada od sięg
nięcia do korzeni tj. do klasycznych prac Johna Atkinsona, które
w znacznym, jak się wydaje, stopniu wpłynęły na myślenie współ
czesnych psychologów o determinantach funkcjonowania człowieka.
142
1. Motyw osiągania sukcesów miewa swego przeciwnika —
motyw unikania porażki
Już we wczesnej wersji teorii motywacji osiągnięć Atkinsona,
(1957) podkreślana jest obecność dwóch motywów - osiągnięcia.
.sukcesu i uniknięcia porażki. Istnieją proste sytuacje, w którycri śily
te działają zgodnie. Uniknięcie klęski jest zarazem sukcesem,
a określone działanie zwiększające prawdopodobieństwo sukcesu re
dukuje jednocześnie prawdopodobieństwo porażki. W innych wszak
że, bardziej skomplikowanych, przypadkach wspomniane motywy
mogą nie mieć charakteru komplementarnego. Pracownik biurowy,
który podejmuje ryzyko samodzielnych decyzji może zwiększać
swoje szanse na awans jeśli decyzje te znajdą uznanie jego przeło
żonych, ale zarazem może on stracić posadę jeśli wspomniana ak
tywność będzie przez nich źle widziana. Cichy, spokojny, „nie wy
chylający się" nie może natomiast specjalnie liczyć na błyskotliwą
karierę (sukces), ale nie musi też obawiać się utraty posady (ryzyko
porażki). Można tu więc mówić o niezgodności obu wyróżnionych
przez autora teorii motywów.
Zakładając istnienie u ludzi znacznych różnic w nasileniu obu
tendencji, Atkinson (1957) mówi o osobach motywowanych pozy
tywnie (tj. takich, które mają silniejszy motyw osiągania sukcesu
niż motyw unikania porażki) i osobach motywowanych negatywnie
(tj. takich, które mają słabszy motyw osiągania sukcesu niż unika
nia porażki).r Te pierwsze preferują, jego zdaniem, zadania o śred
nim poziomie trudności
2
, te d r u g i e — zadania o wysokim lub wy
raźnie niskim poziomie trudności
3
.
Preferencje te wynikają z tego, że przypadku gdy subiektywne
prawdopodobieństwo równe jest 0,5 najsilniejsza jest zarówno mo
tywacja osiągania sukcesu, jak i motywacja unikania porażki (rzecz
jasna, przy założeniu stałości siły motywu).
2
Wynika to z założenia, że tendencja do osiągania sukcesu jest równa iloczynowi siły
motywu do osiągania sukcesu, subiektywnego prawdopodobieństwa sukcesu i wielkości po
budki (odwrotnie proporcjonalnej do subiektywnego prawdopodobieństwa sukcesu).
3
Wynika to z tego, że siła tendencji do unikania niepowodzenia wyznaczana jest
przez iloczyn natężenia motywu do unikania niepowodzenia, subiektywnego prawdopodo
bieństwa niepowodzenia, oraz pobudki jaką stanowi niepowodzenie, przy czym jej ujem
na wielkość jest tym większa im niepowodzenie bardziej subiektywnie prawdopodobne.
143
W rzeczywistości wszakże, liczne badania poświęcone tej kwes
tii nie przyniosły wyraźnego potwierdzenia tezy, że osoby o róż
nych wzorcach motywacyjnych preferują zadania o odmiennym po
ziomie trudności (zob. np. Atkinson, Litwic, 1960; Cooper, 1983;
Hamilton, 1974; Kuhl, Blankenship, 1979)
4
.
Wykazano jedynie, że w warunkach, gdy badani mają do czy-
ienia z serią zadań, w których doświadczają sukcesów, osoby mo
tyywowane pozytywnie ujawniają nieco bardziej gwałtowny wzrost
preferencji zadań trudnych niż osoby, które są motywowane nega-
tywnie (Slade, Rush, 1991).
Zasadnicze różnice między osobami motywowanymi pozytywnie
i motywowanymi negatywnie zdają się więc dotyczyć nie tyle pre
ferencji zadań o odmiennych poziomach trudności, ale strategii sta
wiania sobie celów i wytrwałości w dążeniu do ich realizacji.
2. Motywacje wynikające z obawy przed porażką
Na zakładaną przez Atkinsona „awersję" osób motywowanych
negatywnie do zadań o średnim poziomie trudności można też spoj
rzeć z innej perspektywy. Robią to Birney, Burdick i Teevan
(1969). Zauważają oni, że o ile wybór zadania łatwego minimalizu-
je groźbę porażki (co jest, rzecz jasna, faktem oczywistym), to wy
bór zadania bardzo trudnego powoduje, że niepowodzenie wcale nie
musi być interpretowane w kategoriach porażki (wszak: „prawie
nikt nie zdołałby osiągnąć w takich warunkach sukcesu").
Posługując się językiem teorii atrybucji można by rzec, że
wysoki stopień consensusu powoduje, że ewentualna porażka nie
może być podstawą wnioskowania o braku odpowiednich 'talen
tów, nie jest więc czynnikiem zagrażającym dla samooceny pod
miotu.
Birney, Burdick i Teevan (op. cit.) twierdzą jednak, że.osoby.
kierujące się motywacją obrony przed porażką mogą angażować się
także w zadania o średnim poziomie trudności, o ile tylko niski jest
stopień diagnostycznpści owych zadań dla kompetencji (a tym sa
mym samooceny) działającego podmiotu.
4
Co wszakże ciekawe, ta właśnie hipoteza Atkinśona wciąż wydaje się mieć żywy
oddźwięk (por. np. podręczniki psychologii)!
144
Autorzy koncepcji przyjmują, że głównym celem osób kierują
cych się motywacją obawy przed porażką jest unikanie obniżenia sa
mooceny i społecznego prestiżu oraz unikanie szeroko rozumianej
kary. Poświęcają przy tym szczególnie wiele uwagi pierwszej z tych
kwestii — „trickom" stosowanym przez ludzi dla obrony samooceny.
Zakładają oni przede wszystkim, że osoby takie preferują raczej za
dania, w których trudno dokonać jednoznacznych i rzetelnych ocen
poziomu ich wykonania i unikają jednocześnie w miarę możliwości
zadań wyście diagnostycznych dla pozioma
Ludzie nie ograniczają się jednak do samego wybierania między
możliwymi zadaniami. Ciekawym „trickiem" analizowanym przez
Birneya, Burdicka i Teevana jest traktowanie przez podmiot rzeczy
wistej aktywności zadaniowej jako „próby", publiczne ogłaszanie,
że nigdy czegoś podobnego się nie robiło i że działanie podejmuje
się jedynie dla zabawy. Próba to bowiem coś innego niż rzeczywi
sta aktywność zadaniowa i ewentualne niepowodzenie nie może
wskazywać na braki zdolności podmiotu. Inne jeszcze techniki sto
sowane przez ludzi kierujących się obawą przed niepowodzeniem to
np. bagatelizowanie znaczenia tych obszarów własnej aktywności
w których własne kompetencje są niskie i skłonność do nie wkłada-
nia wysiłku w aktywność zadaniową (by porażkę przypisać ternu
właśnie elementowi a nie brakowi kompetencji).
Uważny czytelnik zwrócił zapewne uwagę na podobieństwo tych
technik z opisywanymi w jednym z poprzednich rozdziałów strate
giami unikania diagnostycznych informacji o sobie. Podobieństwo
to jest oczywiście nieprzypadkowe. W obu bowiem wypadkach ma
my do czynienia ze skłonnością podmiotu do obrony swego przeko
nania o własnych kompetencjach. O ile jednak badacze zajmujący
się np. porównaniami społecznymi, czy strategią samoutrudniania
zgromadzili już obfity materiał empiryczny wykazujący jakie cechy
osobowości i jakie warunki sprzyjają skłonnościom ludzi do takich
obronnych zachowań, to nie można tego samego powiedzieć o psy
chologach zajmujących się kwestią motywacji osiągnięć. Koncentra
cja zainteresowań i wysiłków badaczy na pozytywnym elemencie
teorii Atkinsona — nadziei na sukces spowodowała, że interesujące
tezy Birneya, Burdicka i Teevana (1969) nie znalazły szerszego od
bicia w badaniach empirycznych.
145
Sądzę także, że przedstawiona na wstępie tego podrozdziału
uwaga autorów omawianej tu koncepcji dotycząca stopnia diagnos-
tyczności wyniku zadania o średnim poziomie trudności tylko częś
ciowo wyjaśnić może fakt, że obserwowane różnice między sposo
bami reagowania osób motywowanych pozytywnie i osób motywo
wanych negatywnie są tak nieznaczne.
Myślę, że to niezbyt wyraźne determinowanie przez osobowo
ściowe wzorce motywacyjne sposobu reagowania podmiotu zdaje
się wskazywać na istotną, acz w tym przypadku w psychologii ra
czej zaniedbaną, rolę środowiska, w którym człowiek funkcjonuje.
Można założyć, że warunki zagrożenia, a także niepewności
i niejasności sprzyjają uaktywnieniu się motywu unikania porażki,
który zaczyna wówczas pełnić rolę standardów regulacji. Warunki,
w których podmiot wie, że środowisko, w którym funkcjonuje jest
stabilne i przewidywalne sprzyjają natomiast uaktywnieniu się mo
tywu osiągania sukcesu i przejęciu przez ów motyw funkcji regula
cyjnych.
Mimo owej stabilności i przewidywalności środowiska zewnętrz
nego nie zawsze jednak w takich warunkach człowiek jednoznacz
nie dąży do sukcesu. Pojawia się w związku z tym w naturalny
sposób pytanie dlaczego tak się dzieje.
Być może przyczyną tego stanu rzeczy jest to, że osiągnięcie
w określonym zadaniu sukcesu lub uniknięcie doznania w nim po
rażki to nie jedyne (a czasem nawet nie najważniejsze) cele, który
mi kieruje się człowiek. O pewnym intrygującym fenomenie tego
właśnie rodzaju traktuje koncepcja sformułowana przez Matinę Hor-
ner oraz późniejsze jej modyfikacje dokonywane przez różnych ba
daczy.
3. Lęk przed sukcesem — jeszcze jedna siła
hamująca motywację osiągnięć
Matina Homer była doktorantką Johna Atkinsona w University
of Michigan. W ramach prac nad nad swą rozprawą doktorską po
święconą pewnym aspektom motywacji osiągnięć prosiła ona osoby
badane o wymyślanie zakończeń historyjek przedstawiających od
niesienie przez określonego człowieka wymiernego sukcesu. Badani
146
dowiadywali się np., że pewna osoba (płci analogicznej do ich
własnej) po pierwszym semestrze stawała się najlepszym ucz
niem/uczennicą szkoły medycznej i dopisywali dalszy ciąg losów
bohatera/bohaterki prezentowanego im opowiadania.
Analiza historyjek proponowanych przez badanych ujawniła; że
kobiety znacznie częściej (aż w 65% wszystkich przypadków) niż
mężczyźni (tylko w 9% przypadków) zawierały w swych wypowie
dziach akcenty, pesymistyczne. Człowiek sukcesu w ich opowiada
niach stawał się przeważnie osamomiony, znerwicowany, chory czy
też tracił swą wysoką pozycję. Zdaniem Matiny Homer (1972) wy-
powiedzi tego typu są przejawem lęku przed sukcesem (fear of suc-'
teśś). Ów lęk jest przy tym silnie związany z rolą kobiety której
tradycyjne miejsce w społeczeństwie sprzeczne jest z odnoszeniem
sukcesów. Zajmowanie wysokiej pozycji w wyniku jakiejkolwiek,
szeroko rozumianej, rywalizacji rodzi więc u kobiet lęk
5
; Lęk ten
wiąże się zatem z obawą przed utratą pełni kobiecości. W przypad
ku gwiazd sportu, czy tzw. busmesswomen obawą ta m a n i f e s t u j e
się wzmożonym zainteresowaniem sprawami kuchni, szydełkowania,
czy własnoręcznego szycia sukienek. Rzucenie się w wir spraw ty
powo kobiecych ma tu więc być udowodnieniem, sobie (a być może
także i zewnętrznemu otoczeniu), że wciąż w pełni należy się do
własnej płci.
Lęk przed sukcesem nię jest jednak tożsamy z pragnieniem po-
rażki, czy też. unikaniem aktywności zadaniowej (pragnieniem tzw.
„świętego spokoju"). Według Horner (op. cit.) jest on szczególnie
charakterystyczny dla tych kobiet, które cechuje pozytywny wzo-
rzec motywacji osiągnięć!
Można więc powiedzieć, że osoby ujawniające wysoki lęk przed
sukcesem zarówno go pragną, jak i się go w pewien sposób oba-
wiąją (zob zwłaszcza omówienie badań Canavana i innych w: Ray.
1989). W konsekwencji, ujawniają pewne zaburzenia poziomu wy-
konania zadań w warunkach szeroko rozumianej rywalizacji. Można
też powiedzieć, że zarówno w przypadku sukcesu, jak i jego braku
5
Inne badania (np. Cherry, Deaux, 1978; Feather, Raphaelson, 1974) wykazały, że
kobiety ujawniają lęk tylko wówczas, gdy w grę wchodzi sukces w „męskiej" dziedzinie
(np. zostanie dyrektorem korporacji naftowej), nie zaś wtedy, gdy dziedzina jest typowo
„kobieca" (np. uzyskanie znacznej biegłości w zawodzie kosmetyczki).
147
antycypują (i prawdopodobnie rzeczywiście ponoszą) koszty o cha
rakterze psychologicznym.
Choć w oryginalnej wersji teorii Homer lęk przed sukcesem
identyfikowany był, jak wspomniałem, z obawą przed utratą pełni
kobiecości, szybko zaczęto poddawać w wątpliwość taką właśnie je
go naturę.
Przede wszystkim, okazało się, że w większości badań prowa
dzonych w latach 70-ych i późniejszych nie potwierdziła się teza
o szczególnej predyspozycji kobiet (vs. mężczyzn) do doznawania
lęku przed sukcesem, (zob. zwłaszcza artykuł przeglądowy na ten
temat: Zuckerman, Wheeler, 1975). Powiedzieć można, że stwier
dzone przez Homer różnice międzypłciowe zanikły wraz z zanikiem
tradycyjnych ról kobiety i mężczyzny w społeczeństwie współczes
nym
6
. Wspomniane badania, nie potwierdzając związku analizowa
nego tu fenomenu z obawą przed utratą kobiecości, ujawniły jedno-
cześnie j n n e , interesujące powody dla których ludzie mogą. Odczu-
wać lęk przed sukcesem.
Przede wszystkim, okazało się, że odczucie to jest silnie związa
nie
z obawą, że w wyniku wyjątkowego powodzenia w jakiejś d z i e -
dzinie straci się swoich bliskich przyjaciół (np. Balkin, 1986, 1987;
Balkin, Donaruma, 1978). Co ciekawe, obawa ta może wiązać się
nie tylko z przekonaniem o możliwości wystąpienia w takim przy
padku negatywnych reakcji własnego otoczenia społecznego (np.
wystąpienia przejawów zazdrości, zawiści, czy choćby uznania
przez owo otoczenie, że „człowiek sukcesu" należy już do innej ka
tegorii osób, ma więc nowych przyjaciół, których pewnie woli od
dawnych), ale i silnych reakcji pozytywnych. Podziw manifestowa
ny przez innych może bowiem rodzić w samym podmiocie uczucie
zakłopotania, czy zażenowania. Jest to szczególnie prawdopodobne
wówczas, gdy nie jest on przyzwyczajony do takich właśnie reakcji
otoczenia (zob. Ischiyama, Chabassol, 1984).
6
Co ciekawe, zanikły one mimo tego, że w tzw. mediach lansuje się programy sty
mulujące lęk przed sukcesem u kobiet. Jak wynika np. z analizy filmów prezentowanych
w telewizji australijskiej (Leder, 1988) kobiety muszą pracować ciężej i intensywniej by
osiągnąć to samo co mężczyźni, sukces spotyka kobiety raczej niespodziewanie (nie są
do niego przygotowane) i okupiony jest zazwyczaj kłoptami interpersonalnymi (rozwód,
nieporozumienia z dziećmi, utrata przyjaciółek etc.)
148
Analizowana tu obawa może być też związana z przekonaniem,
że odnoszenie sukcesu (zwłaszcza w..zadaniach sprzecznych z trady
cyjnie pojmowaną własną rolą płciową) obniża szansę na to, by być
wybranym przez osobę przeciwnej płci jako partner życiowy (Con-
dry, Dyer, 1976)
7
.
Generalnie więc, można powiedzieć, że lęk przed sukcesem wią
zany jest we współczesnej literaturze psychologicznej głównie
obawą jednostki, że zostanie ona w jakiś sposób wyobcowana,
'czy wyizolowana ze swego otoczenia społecznego. Z tej perspekty
wy nie mogą więc dziwić wysokie korelacje, jakie zazwyczaj bada
cze odnotowują między miarami odczuwanego lęku przed sukcesem
i tendencjami afiliacyjnymi (np. Karabenick, 1976).
Lęk przed sukcesem jest więc fenomenem złożonym. Pojawiają
się nawet głosy, że jest pojęciem niepotrzebnie wprowadzonym do
psychologii. Hyland (1989) argumentuje np., że to co określa się
jako lęk przed sukcesem oznacza po prostu sytuacyjny konflikt mię-
dzy różnymi motywacjami (np. osiągnięć i afiliacji) i mnożenie ter
minów nie ma tu żadnego uzasadnienia. Sancho i Hewitt (1990),
z kolei, posuwają się jeszcze dalej, uważając, że to, co w literaturze
psychologicznej określa się zazwyczaj jako lęk przed sukcesem jest
pó prostu manifestacją obawy przed odrzuceniem społecznym
8
.
Tak czy inaczej, zainteresowanie psychologii tym fenomenem
zaowocowało zwróceniem przez badaczy uwagi na mechanizmy,
które mogą powstrzymywać jednostkę od o s i ą g a n i a , zakładanych
przez nią samą, celów.
Inne jeszcze czynniki zakłócające wspomnianą realizację celów
związane są z tendencją do odraczania i przekładania własnej akty
wności. Ponieważ jednak kwestię tę warto potraktować jako zagad
nienie odrębne poświęcam jej kolejny podrozdział.
7
Istnieją zresztą dane wskazujące pośrednio, że przekonanie takie nie jest bezzasad
ne. Osoba, która odnosiła sukces w zadaniu sprzecznym z jej własną rolą płciową oce
niana była zarówno przez kobiety, jak i mężczyzn jako wyraźnie nieatrakcyjny partner
heteroseksualny (Pfbst, Fiore, 1990).
8
Teza ta wydaje się mieć' dość sugestywne oparcie empiryczne. Osoby badane po
wypełnieniu skali mierzącej lęk przed sukcesem szacowały jaki procent ludzi zareagował
by negatywnie w przypadku sukcesu i w przypadku porażki innej, hipotetycznej osoby.
W obu przypadkach (a nie tylko w warunkach sukcesu!) zanotowano istotne korelacje
natężenia lęku przed sukcesem i podawaną proporcją osób reagujących negatywnie.
149
4. Odraczanie przygotowywania się do aktywności zadaniowej
Choć psychologia motywacji osiągnięć podkreśla znaczenie upor
czywości człowieka w dążeniu do wytyczonego celu i konsekwencji
w działaniu, ludzie często wykazują skłonności do zachowań do
kładnie odwrotnych — odwlekania pewnych działań, przekładania
terminu rozpoczęcia określonej aktywności przygotowującej ich do
sprawnego wykonania danego, zadania itp.
Co więcej okazuje się, że postępując tak ludzie „niekiedy nie
tylko nie zmniejszają szans na osiągnięcie przez siebie sukcesu, ąle
nawet podczas realizacji samego .zadania, funkcjonują lepiej (zwłasz
cza w sferze emocjonalnej)]
Jak wykazują Sandelans, Brockner i Glynn (1988) postulowana
przez znakomitą większość psychologów jako warunek efektywnoś
ci funkcjonowania człowieka uporczywość w dązeniu do celu może
być niekiedy dla jednostki bardzo szkodliwa. W przypadku zadań
zbyt trudnych, braku odpowiednich zdolności, czy wyjątkowo nie-
sprzyjających okoliczności zewnętrznych może ona oznaczać jedy
nie stratę czasu. Optymalna dla podmiotu jest więc giętkość w do
stosowaniu własnej „uporczywości do aktualnie zaistniałych warun
ków zewnętrznych.
Uporczywość w dążeniu do pewnych celów może też narażać
jednostkę na szkody o charakterze emocjonalnym. Wkładanie wysił
ku w zadanie, którego realizacja kończy się niepowodzeniem naraża
człowieka na poczucie wstydu (Covington, Omelich, 1979) i prowa
dzi do obniżenia poczucia własnej wartości (zamykając atrybucyjną
drogę do behawioralnego samoobwiniania i wskazując tym samym
na niskie kompetencje podmiotu).
Tak więc, brak wspomnianej uporczywości i odkładanie przygoto
wywania się,np. do sytuacji zadaniowej może mieć charakter obronny.
W pewnych warunkach, co przekonywująco udowodnił Joseph
Ferrari (1991), takie odwlekanie przygotowywania się może nawet
przybierać dość wyrafinowaną formę obrony poczucia własnej war
tości — tj. strategię samoutrudniania. Strategia ta omawiana jest
szczegółowo we wcześniejszych partiach tej książki. Tu przypomnę
więc tylko krótko, że polega ona, najogólniej rzecz biorąc, na prze
jawianiu w fazie przedzadaniowej takiej aktywności, która obniża
150
wprawdzie szansę na odniesienie sukcesu, ale zarazem dostarcza
możliwości korzysmych dla ego interpretacji wyniku. W badaniach
Ferrariego udowodniono, że ciągłe odwlekanie przez studentów uni
wersyteckich terminu rozpoczęcia przygotowywania się do sesji egza
minacyjnej może mieć taki właśnie charakter. Ewentualne niepowo
dzenie na egzaminie umożliwić im może dokonanie atrybucji złego
wyniku do braku konsekwencji w przygotowywaniu się do aktywno
ści zadaniowej. W przypadku ewentualnego sukcesu, natomiast, mogą
oni wnioskować o swoich nadzwyczajnych zdolnościach
9
.
Co ciekawe, istnieją inne dane empiryczne, które przekonywująco
dowodzą, że ludzie, którzy nieustannie odkładają termin przygotowy
wania się do egzaminów uniwersyteckich wykazują tuż przed ich
rozpoczęciem mniej objawów lękowych i prezentują większy opty
mizm co do wyniku egzaminu niż ich „pilni" koledzy (Rothblum
i inni, 1986).
Jak się wydaje, efekty te mogą być naturalnym skutkiem użycia
odraczania aktywności jako formy strategii samoutrudniania. Dostar-.
czenie sobie wiarygodnego i jednocześnie dogodnego (z punktu wi-
dzenia ochrony samooceny) usprawiedliwienia ewentualnego przy-
szłego niepowodzenia obniżać może bowiem odczuwane napięcie
lękowe i prowadzić do polepszenia nastroju (optymizmu). Dalszą
a z pewnej perspektywy paradoksalną, konsekwencją tego faktu mo
że być polepszenie funkcjonowania zadaniowego jednostki.
Choć jest to w tym wypadku wciąż jeszcze jedynie hipoteza,
to znajduje ona oparcie w wynikach badań, które wskazują na to,
że stosowanie pewnych (zresztą podobnych) form samoutrudniania
prowadzić może, poprzez obniżenie przeszkadzającego w aktywno
ści napięcia, do rzeczywistego polepszenia wykonywania zadań
(np. Rhodewalt, Saltzman, Wittmer, 1984).
C. NASTAWIENIE NA OSIĄGANIE ZYSKU VS.
NASTAWIENIE NA UNIKANIE STRAT
Wydaje się, że psychologia współczesna w dalece niedostatecz
nym stopniu uwzględnia fakt, że standardem regulacji nie musi być
9
O innych egotystycznych aspektach odwlekania aktywności—zob. Burka, Ynen, 1983.
151
stan, który podmiot uważa za korzystniejszy od obecnego. Prosty
przykład dyskusji parlamentarnej nad wielkością dopuszczalnego de
ficytu budżetowego pokazuje, że ludzie mogą niekiedy kierować się
tym aby osiągnąć stan .jeszcze akceptowalny", czy, używając języ
ka polskiej ulicy .jeszcze do wytrzymania".
Dowodem, że ludzie rzeczywiście często posługują się takimi
kryteriami w swoim myśleniu i działaniu są badania Andrzeja
Szmajke (1991), którego interesowała percepcja przez Polaków
świata społeczno-politycznego i rzeczywistości ekonomicznej w do
bie transformacji systemu.
Możliwe też, że w pewnych sytuacjach ludzie wyobrażają sobie
stan, który byłby już niemożliwy do zaakceptowania i kierują się
w swoim działaniu tym, aby nie dopuścić do jego wystąpienia. Ta
kie standardy regulacji jak „stan jeszcze, akceptowalny", czy „stan
już niemożliwy do zaakceptowania" są bez wątpienia jakościowo
różne od wizji omawianych np. przez Łukaszewskiego. Nie wydaje
się jednak by były one w jakikolwiek sposób sprzeczne z propono-
wanym przez niego modelem osobowości, który z powodzeniem
można by uszczegółowić o takie właśnie elementy ludzkiej wiedzy,
będące (przynajmniej niekiedy) standardami regulacji.
Pojawia się wszakże w związku z tym istotne pytanie o to,
w jakich warunkach człowiek kieruje się wizjami stanów idealnych,
a w jakich sytuacjach standardem jego reagowania jest „stan jesz
cze akceptowalny", czy uniknięcie stanu ,już nie do zaakcepto
wania".
Choć brak na to jeszcze jednoznacznych dowodów empirycz
nych, skłonny jestem postawić tezę, że wizje stanów idealnych peł
nią rolę regulacyjną głównie w warunkach bezpieczeństwa, stabilno-
ści i przewidywalności. Warunki niepewności sprzyjać natomiast
mogą odmiennej poznawczo-behawioralnej aktywności, tj. formuło
waniu wizji stanów negatywnych i kierowaniu się tym, by sytuacja
nie zmieniła się na wyraźnie gorszą. Tego typu aktywność ma, jak
się wydaje, charakter wyraźnie defensywny. Podmiot zainteresowa
ny jest tu tym, by jak najmniej ze swego, szeroko rozumianego,
stanu posiadania stracić. W warunkach znacznej niepewności i obie
ktywnie niskiego wpływu na bieg zdarzeń tak manifestująca się
orientacja defensywna może być jednak optymalna. Człowieka na-
152
stawionego na osiąganie sukcesów może bowiem w takich warun
kach dosięgnąć poważna klęska.
Kathryn Kelley, która wraz z liczną grupą swych współpracow
ników prowadzi badania nad skłonnościami człowieka do autodest-
ruktywności przekonana była, że stanowi temu sprzyjać powinien
negatywny wzorzec motywacji osiągnięć. Badania kwestionariuszo
we pokazały jednak jednoznacznie, że korelacje między miarami
skłonności do autodestruktywności i motywacji osiągnięć są bliskie
zera (Kelley i inni, 1985). Wynik ten, dla Kelley i jej współpracow
ników nieoczekiwany, byłby całkowicie zrozumiały, gdyby przyjąć
proponowany tu punkt widzenia zakładający względną funkcjonal
ność obu ukierunkowań motywacyjnych.
Nie można bowiem, jak się wydaje, udzielić prostej i jedno
znacznej odpowiedzi na pytanie które ukierunkowanie motywacyjne
(na osiąganie zysków vs. na unikanie strat) jest korzystniejsze dla
podmiotu. Względna funkcjonalność obu tych orientacji ściśle bo
wiem zależy z jednej strony od warunków zewnętrznych w jakich
przychodzi człowiekowi działać, a z drugiej — od posiadanych
przez niego zdolności i umiejętności.
Generalnie więc, powiedzieć chyba można, że najbardziej pożą
dana jest umiejętność dostosowywania przez podmiot przyjmowanej
orientacji motywacyjnej do konkretnych warunków. Ani sztywne
nastawienie na osiąganie nowych, subiektywnie lepszych stanów,
ani sztywna tendencja do obrony tego, co już się posiada nie sprzy
jają optymalnemu funkcjonowaniu.
153
VIII.
ORIENTACJA DEFENSYWNA;
MIĘDZY PODMIOTOWOŚCIĄ A DEPRESJĄ
T
eza, że ludzie starają się unikać doświadczania zjawisk nega
tywnych jest, bez wątpienia, truizmem. Teza, że unikanie takich
zdarzeń jest nadrzędną motywacją ich działania nie u wszystkich
psychologów i „psychologów z ulicy" znalazłaby jednak akceptację.
Bez wątpienia wszakże, organizmy żywe zachowują się w obliczu
zdarzeń negatywnych inaczej niż w obliczu zdarzeń pozytywnych.
Z perspektywy orientacji defensywnej rzeczą ważną jest przyjrzenie
się tej specyfice reagowania organizmu w warunkach (szeroko rozu
mianego) zagrożenia. Orientacja defensywna jest bowiem często
w takich właśnie warunkach uruchamiana i właśnie wówczas funk
cjonowanie na niej oparte jest optymalne z punktu widzenia intere
sów działającego podmiotu.
A. MOTYWACJA UNIKANIA ZDARZEŃ NEGATYWNYCH
Rozważenie źródeł i konsekwencji różnych sposobów reagowa
nia organizmu na sytuacje niepożądane zacząć warto od, kilkakrot
nie w tej książce wspominanego, fenomenu asymetrii między oceną
doniosłości zdarzeń negatywnych i pozytywnych.
1. Zyski nie równoważą strat
Sytuacja każdego człowieka zmienia się wielokrotnie w ciągu
całego jego życia. Niekiedy zmiany te jednostka spostrzega jako
korzystne, innym razem uważa je za zdecydowanie niekorzystne.
Wiele badań i koncepcji teoretycznych pokazuje zgodnie, że organi-
154
zmy na ogół silniej reagują w przypadku, „zmian na gorsze" niż
wtedy, gdy ich sytuacja się poprawia. Systematyczną prezentację
tych danych" zawierają monografie Janusza Czapińskiego (1985,
1988). W rym miejscu warto wszakże podkreślić dużą uniwersal
ność i różnorodność wspomnianego materiału empirycznego. Część
danych pochodzi z badań psychofizycznych, w innych za punkt
wyjścia przyjmowano mechanizmy popędowe i reguły warunkowa
nia reakcji, w jeszcze innych odwoływano się do psychologii decy
zji, przedstawiając modele oparte na pojęciach subiektywnej użyte
czności i siły dążenia (unikania). Co również istotne, efekt nega-
tywno-pozytywnej asymetrii uzyskiwano zarówno w badaniach nad
ludźmi, jak i innymi ssakami. Wszystko to w pełni uprawniało Cza
pińskiego do przedstawienia konkluzji, że organizmy łatwiej i sil-
niej reagują niezadowoleniem, gdy im się coś odbiera, niż radością
gdy im czegoś przybywa" (Czapiński, 1988 str. 47). Inaczej m ó j
wiąc, zgodnie z tytułem tego podrozdziału, jeśli zyski i straty są
równe w sensie matematycznym, to psychologicznie (subiektywnie)
zyski strat nie równoważą.
Z faktu tego nie wynika jednak bezpośrednio, że ludzie powinni
być w większym stopniu motywowani do unikania nieprzyjemności
niż do poszukiwania przyjemności. Próbą udowodnienia takiej tezy
jest natomiast koncepcja przedstawiona poniżej.
2. Rozkład częstości zdarzeń a motywacja poszukiwania
„umiarkowanego szczęścia"
Jak stwierdza Parducci (1968, 1984) pojedyncze zdarzenie, któ
rego człowiek doświadcza nie ma w sobie większego znacze-
nia afektywnego. Ma je natomiast w kontekście z innymi zdarzenia
mi, które w przeszłości miały miejsce w podobnych sytuacjach. Po-
czątkujący gracz w kręgle ucieszy się, gdy zdobędzie 60 punktów,,
jeśli dotychczas zdobywał zazwyczaj 40-45. Rutyniarz natomiast
zmartwi się 60 punktami, jeśli zwykle zdobywał ich 100-120. Jeżeli
przyjmiemy, że minimalna ilość punktów możliwa do uzyskania
w tej grze wynosi 0, a maksymalna 150, to zauważymy, że w przy
padku początkującego gracza nawet analizowane przez nas zdarze
nie (tj. osiągnięcie 60 punktów), które na osi negatywne (0 punk-
155
ków) — pozytywne (150 punktów) należałoby umiejscowić bliżej
krańca negatywnego wywoła pozytywne emocje
1
.
Warto wszakże zwrócić uwagę na fakt, że nasz początkują
cy gracz ma teraz na swym koncie nieco inną średnią zdobytych
punktów (przesunęła się ona w kierunku prawego bieguna osi).
Tym samym, zdarzenia, które dotychczas oceniane przez niego były
jako neutralne (np. zdobycie 42 punktów) teraz, w zmienionym
kontekście uważane być mogą za doświadczenia negatywne!
Jak_stwierdząją, Kanouse i Hanson (1972) większość zdarzeń jest
przez ludzi oceniana jako umiarkowanie pozytywną. Tym samym,
„środek ciężkości" rozkładu zdarzeń zmieniany jest dość znacznie, je
śli człowiek doświadcza ekstremalnych pozytywnych przeżyć emocjo
nalnych. Przeżycia takie mogą więc w konsekwencji spowodować, że
charakteru negatywnego nabierze sporo stanów rzeczy ocenianych
dotychczas jako neutralne, czy nawet umiarkowanie pozytywne! Sil
nego poparcie empirycznego dla takich właśnie założeń dostarczają
wyniki eksperymentu Dienera i innych (1991, badanie 3). Wynika
z nich jednoznacznie, że właśnie pod wpływem zdarzeń uznawanych
za niezwykle pomyśhie ^
szczęśliwość". Tak więc, logika rozkładu częstości zdarzeń powoduje,
że ludzie skłonni są nie do poszukiwania stanów wyraźnie pozytyw
nych, lecz do unikania stanów negatywnych (a tym samym osiągania
-stanów umiarkowanie, pozytywnych lub neutralnych).
Ta sugestywna koncepcja zdaje się, niestety, mieć jeden słaby
punkt. Można by bowiem powiedzieć, że ludzie powinni (przynaj
mniej od czasu do czasu) dążyć do doświadczania silnych zdarzeń
negatywnych, aby dzięki temu umożliwić sobie pozytywną ocenę
innych (dotychczas neutralnych) stanów rzeczy. Przed takim parado
ksem Kanouse i Hanson bronią się stwierdzeniem, że główną moty
wacją człowieka jest maksymalizacja proporcji doświadczania zda
rzeń nienegatywnych.
W ten sposób bez wątpienia można wyjaśnić brak skłonności lu
dzi do poszukiwania ekstremalnych przeżyć o charakterze pozytyw-
1
De facto, jak przekonywująco udowadniają empirycznie Smith, Diener i Wedell
(1989), ludzie wnioskujący o przezywanych przez siebie emocjach wykorzystują zarówno
tę regułę porównywania zdarzenia z rozkładem zdarzeń dotychczasowych, jak i kryterium
absolutne, (porównanie z najlepszym i najgorszym teoretycznie możliwym stanem rzeczy).
156
nym. Jeśli jednak w koncepcji tej szukać przesłanek dla tezy, że na
czelną motywacją człowieka jest unikanie stanów negatywnych, to
fenomen wyjaśniany staje się w niej, niestety, także kategorią wyjaś
niającą.
Na odmienność sposobu reagowania ludzi na sygnały zdarzeń
pozytywnych i negatywnych spojrzeć też można z innych jeszcze
perspektyw. Jedną z takich prób jest koncepcja mobilizacji — mini
malizacji przedstawiona przez Shelley Taylor.
3. Mobilizacja — minimalizacja jako typowa reakcja organizmu
na sygnał zagrożenia; Koncepcja Shelley Taylor
Autorka koncepcji (Taylor, 1991) analizując wyniki bardzo wie
lu badań konstatuje, że choć początkowo zdarzenia negatywne wy
wołują silniejsze afektywne, poznawcze i behawioralne reakcje or-
ganizmu niż zdarzenia pozytywne, to po upływie pewnego czasu
stan ten zmienia się diametralnie.
czy ulegają znacznemu stonowaniu i stają się słabsze niż reakcje nie
pozytywne stany rzeczy.
Silniejsza początkowa odpowiedź organizmu na zdarzenia nega
tywne może być różnie interpretowana. Najbardziej przekonywują
cym i jednoznacznym zdaje się być wszakże argument o charakte
rze ewolucyjnym. Szybkie, pełne i zdecydowane reagowanie na
zdarzenia negatywne jest po prostu adaptacyjne. Od takiej właśnie
reakcji zależało w przeszłości (a i dziś niekiedy zależy) samo prze
trwanie człowieka (zob. Peeters, Czapiński, 1990).
Taylor zwraca jednak uwagę, że ciągła koncentracja na negaty
wach nie może być funkcjonalna. Podmiot przeżywałby bowiem nie
ustanny stres, a stałe utrzymywanie organizmu na „bardzo wysokich
obrotach" byłoby dla niego wyniszczające. Stąd, dość szybko pojawia
się stan minimalizacji reagowania organizmu, co bardzo wyraźnie ob-
serwowalne jest już na poziomie fizjologicznym (po początkowym
zaktywizowaniu sympatycznego układu nerwowego aktywizuje się
układ parasympatyczny, który redukuje poziom pobudzenia).
Koncepcja Taylor zakłada, że sygnały zagrożenia w życiu czło
wieka pojawiają się sporadycznie. Założenie takie wynika wprost
z innego, przyjmowanego implicite, stanowiska, że świat w jakim
157
ludzie funkcjonują jest zazwyczaj bezpieczny i przewidywalny.
W świecie takim jednostka żyje pozytywnymi iluzjami (por. Taylor,
Brown, 1988), które pozwalają jej na optymalizację funkcjonowa
nia. W (rzadkich) wypadkach nagłego zagrożenia pojawiająca się
automatycznie silna i zdecydowana reakcja organizmu pozwala jed
nostce wyrwać się z tego specyficznego letargu iluzji, który w tych
nowych, zmienionych warunkach mógłby być zgubny.
Pojawia się jednakże pytanie, co dzieje się, gdy człowiek żyje na
codzień w innym świecie — świecie niejasnym i nieprzewidywal
nym? Na to pytanie próbuję odpowiedzieć w następnym podrozdziale.
B. GDY ŚWIAT JEST (SUBIEKTYWNIE)
NIEPRZEWIDYWALNY I NIEKONTROLOWALNY
W świecie, który jest właśnie taki ciągłe reagowanie dużym po-_
budzeniem fizjologicznym i wzmożoną aktywnością poznawczo-be-
hawioralną doprowadzić mogłoby do wypalenia, zniszczenia orga
n i z m u . "
Ignorowanie, potencjalnych nawet, zagrożeni ucieczka w świąt
pozytywnych iluzji prowadzić mogłoby, z kolei, jednostkę do zgu
by. Co więc wówczas dzieje się z podmiotem?
Ę
Moim zdaniem, człowiek przyjmuje wtedy właśnie orientację de-
fensywną — względnie, trwały zespół postaw, przekonań, iluzji i.za
chowań, które pozwalają mu na efektywne funkcjonowanie w takim
środowisku. Opisywane dotychczas w kolejnych rozdziałach tej książ
ki przejawy orientacji defensywnej gwarantują mu w znacznym stop
niu zarówno zachowanie, dobrego mniemania o sobie i wywieanie
korzystnego wrażenia na otoczeniu, jak i stwarzają niekiedy" szanse
na zminimalizowanie realnego zagrożenia i Jego skutków.
1. Przyjęcie orientacji defensywnej — warunki i przejawy
Psychologia dawno już odkryła, że dla zrozumienia i trafnego
przewidywania reakcji człowieka w zewnętrznym otoczeniu nie wy
starcza nawet bardzo dokładne poznanie samego otoczenia, ale nie
zbędne jest określenie tego w jaki sposób człowiek je spostrzega. Po-
158
wiedzieć można nawet, że to jak człowiek widzi zewnętrzną rzeczywi
stość jest, z tej perspektywy, istotniejsze od tego jaka ona jest istotnie.
Podobnie, to jaki rzeczywiście jest działający podmiot (jakie po
siada zdolności, kompetencje, w jakim stopniu jest akceptowany
przez innych) uzupełnione być musi o wiedzę nt. tego, jak on sam
siebie widzi i ocenia.
Zasadniczą przesłanką, która skłania człowieka do przyjęcia
orientacji defensywnej jest, moim zdaniem, niepewność. Może to
być aibo niepewność świata", albo „niepewność ja".
Niepewność świata może mieć przy tym charakter dwojaki:
— podmiot nie wie jaki jest świat, w którym przychodzi mu
funkcjonować
— podmiot sądzi, że świat ten jest nieprzewidywalny i niekon-
trolowalny.
Niepewność " j a " jest bardziej jednoznaczna — człowiek nie jest
pewien poziomu określonych własnych umiejętności i kompetencji
(choć, rzecz jasna, może to być niepewność braków i wad lub nie
pewność pozytywnych przymiotów i zalet).
Niepewność świata jest czynnikiem, który wpływa na niepew
ność "ja". W świecie niejasnym, a więc potencjalnie zagrażającym,
pojawiać się bowiem mogą (muszą) pytania: „Czy ja sobie pora
dzę?", „Jak trzeba reagować?", „Czy moje umiejętności i talenty są
wystarczające?" itp.
Niepewność " j a " jest natomiast czynnikiem, który sam w sobie
powoduje, że świat wydaje się niepewny (skoro: „nie wiem, czy je
stem wystarczająco dobry", to: „nie wiem czy poradzę sobie w tym
świecie").
W otoczeniu, które przedmiot widzi jako nieprzywidywalne i za- grażające korzystnie jest przyjąć orientację defensywną, której
przejawy opisałem szczegółowo w poprzednich rozdziałach - przy-
jąć, że nie ma się realnego wpływu na bieg zdarzeń (R. II), uniknąć diagnostycznych informacji o sobie i swoim zewnętrznym otoczeniu (R.IV), być konformistą (R. V), pesymistą (R. VI) i/lub demonstrować negatywny wzorzec osiągnięć (R. VII).
Wszystkie te stany - opisywane zazwyczaj w literaturze psychologicznej jako jednoznacznie autodestrukcyjne, czy wręcz pato-
im
logiczne — tu mają jednak zupełnie inny charakter. Służą znakomi
cie działającemu podmiotowi!
Preede wszystkim podkreślić' trzeba, że przyjęcie orientacji de
fensywnej zabezpiecza jednostkę przed konsekweiicjami nagłego
załamania orientacji sprawczej. Załamanie to wiąże się z prze-
żywaniem silnego lęku lub popdnięciem w depresję, apatię, czy
bezradność.
Przyznaję orientacji defensywnej ten walor, bowiem myślę, że
przyjmowana powszechnie we współczesnej psychologii dychoto-
mia podmiotowość (najogólniej: sprawowanie i poczucie kontroli
poznawczej i behawioralnej) vs jej załamanie (najogólniej: autodes-
truktywny lęk, depresja) jest zbyt daleko idącym uproszczeniem
2
.
Między tymi dwoma stanami znajduje się jeszcze najczęściej właś
nie orientacja defensywna, która pozwala człowiekowi bronić się
przed zagrożeniem.
Sądzę, że z tej właśnie perspektywy warto spojrzeć na jedną
z najbardziej interesujących kontrowersji, spośród tych, które
w ostatnich latach zarysowały się w psychologii społecznej.
2. Egotyzm vs. wyuczona bezradność, czy też sekwencja:
egotyzm — wyuczona bezradność
Ponad ćwierć wieku temu Martin Seligmąn przeprowadził wraz
ze swymi współpracownikami serię eksperymentów, w których wy
kazał, że doświadczanie przez organizm niekontrolowalności wzmo
cnień (braku związku między przejawianymi reakcjami a następują
cymi po nich wzmocnieniami) prowadzi do tzw. zespołu wyuczonej
bezradności (zob. np. Seligman, 1975; Śędek, 1983). Organizm,
ucząc się braku relacji między tym co robi, a tym, co go spotyka
przenosi to doświadczenie na nowe sytuacje i nawet w zmienionych
warunkach przejawia - brak motywacji do' podejmowania działań; do- .
nwiadcza negatywnych stanów emocjonalnych i ma kłopoty w do
strzeżeniu (tym razem realnie występującego) związku między włas
nymi reakcjami i ich następstwami. Efekty te, początkowo zaobser-
V .
2
Także podział na kontrolę pierwotną i wtórną (Rothbaum, Weisz, Snyder, 1982;
WeisZi Rothbaum, Blackboum, 1984), aczkolwiek w odniesieniu do tej dychotomii wy
daje nu się pewnym postępem nie powoduje jej przełamania.
(
160
wowane na zwierzętach, szybko zostały zgeneralizowane i uznano
dość powszechnie, że dotyczą one także ludzi.
Teza, że pod wpływem doświadczania niekontrolowalności czło
wiek uczy się tego, że jest bezradny, napotkała jednak opór ze stro
ny Arthura Frankela i Melvina Snydera (1978), którzy założyli, że
tzw. trening bezradności w istocie prowadzi człowieka do stanu za
grożenia poczucia własnej wartości. Nie wkładanie przez jednostkę
wysiłku w nowej sytuacji jest więc nie tyle przejawem wyuczonej!
bezradnością co strategią obrony ego. W przypadku spodziewanej
porażki jednostka może bowiem wyjaśnić ją w kategoriach braku
wewnętrznej motywacji do działania („nie chciało mi się"), a nie
w kategoriach braku umiejętności („nie potrafię").
Frankel i Snyder (1978) poddawali badanych treningowi bezrad
ności, a następnie część osób informowali, że oczekujące ich wkrót
ce drugie zadanie będzie bardzo trudne, a pozostałych badanych, że
będzie ono dość łatwe. Zaburzenia wykonania zaobserwowano tylko
w tym drugim wypadku, co zdaniem autorów jest jednoznacznym
dowodem na słuszność ich koncepcji. Wizja ewentualnej porażki
w zadaniu bardzo trudnym (w domyśle: takim, którego prawie nikt
nie potrafi rozwiązać) nie stanowi zagrożenia dla ego, więc nie
trzeba już wycofywać wysiłku — tj. stosować alternatywnego spo
sobu obrony przed konsekwencjami porażki (a niezbędnego, gdy za
danie prezentowane jest jako łatwe)
3
. Jak więc widać, osoby badane
przez Frankela i Snydera stosowały strategię samoutrudniania (patrz
R. IV niniejszej książki) — kreowały, czy też wykorzystywały
przeszkody w wykonaniu zadania, które pozwalałyby im w najbliż
szej przyszłości dokonać korzystnych dla ego interpretacji osiągnię
tego wyniku.
Choć wspomniane badania (a także eksperymenty Rhodewalta
i Fairfield (1991), Mikulincera (1989), Pyszczynskiego i Greenberga
(1983) oraz Hormutha (1986) dotyczyły tylko wycofywania wysiłku
w obliczu, diagnostycznych dla poziomu kompetencji, zadań, to in
ne dane (np. Baumgardner, Lake, Arkin, 1985) wykazują że egoty-
styczny charakter mogą mieć także deficyty emocjonalne.
3
W innym, opartym na analogicznej idei, badaniu Snyder i inni (1981) wykazali
brak deficytów bezradnościowych u tych osób, które zawiadamiane były, że przy rozwią
zywaniu zadań towarzyszyć im będzie muzyka utrudniająca tę aktywność.
161
Interpretacja Frankela i Snydera spotkała się z dużym zaintere
sowaniem, co jednak wcale nie znaczy, że została przyjęta bezkry
tycznie. Do jej najbardziej zagorzałych przeciwników zaliczyć trze
ba bez wątpienia duet polskich psychologów — Mirosława Koftę
i Grzegorza Sędka. Badacze ci, proponując własny, informacyjny
model wyuczonej bezradności, oparty na oryginalnym założeniu, że
„generatorem" deficytów funkcjonowania jest niemożność poznaw
czego opracowania przez podmiot adekwatnych programów działa
nia, wykazali wystąpienie efektów bezradnościowych także wów
czas, gdy badane przez nich osoby we wstępnej (treningowej) fazie
nie ponosiły żadnych porażek (Kofta, Sędek 1989a; Sędek, Kofta,
1990). Argumentują oni przy tym, że ponieważ to właśnie doświad
czanie licznych porażek prowadziło uczestników badania Frankela
i Snydera do stanu zagrożenia ego, wystąpienie efektów bezradno
ściowych również w ich eksperymencie jest argumentem przema
wiającym zdecydowanie przeciwko interpretacji egotystycznej.
Z tezą taką nie mogli się oczywiście zgodzić Frankel i Snyder
(1989), którzy w polemice z Sędkiem i Koftą argumentują słusznie,
że samo skonstatowanie przez ludzi, że nie potrafiliby rozwiązać
pewnych problemów (zadań) intelektualnych (co było istotą fazy
treningowej we wspomnianych badaniach) indukować musi u nich
stan niepewności i braku bezpieczeństwa, a tym samym prowadzić
do zagrożenia poczucia własnej wartości
4
.
Spór o naturę konsekwencji tzw. treningu bezradności nie wydaje
się jednak rozstrzygnięty. Kofta i Sędek (1989b) posłużyli się bo
wiem ważkim argumentem, że wyuczona bezradność jest fenomenem
uniwersalnym w całym świecie wyższych organizmów żywych
5
i ja
ko taka nie może mieć charakteru egotystycznego. Zaiste, trudno mó
wić o obronie poczucia własnej wartości u szczurów, czy psów...
Moim zdaniem, dla rozwiązania wspomnianych wątpliwości ko
nieczne jest odejście od założenia konieczności przyznania racji jed-
4
Ze swej strony dodałbym, że jeśli człowiek konstatuje, że nie potrafi odkryć pew
nych reguł (rozwiązać prywatnie, „w głowie" określonych zadań), to też pojawia się su
biektywne odczucie porażki, a do zagrożenia ego nie jest nawet potrzebna porażka. Wy-
starczy jej antycypowanie.
Wydaje się zresztą, że nie tylko. Efekty bezradnościowe obserwuje się nawet u ka
raluchów — np. Brown, Howe, Jones (1990).
162
nej ze stron sporu. Uważam otóż, że pod wpływem treningu bez-
radności człowiek przyjmuje orientację defensywną (świat przestaje
być bowiem kontrolowalny, ego jest zagrożone). W grę wchodzi
więc wówczas, jak chcą tego Frankel i Snyder motywacja egotys-
tyczna. Jeżeli jednak trening się przedłuża (a zwłaszcza, gdy zmie-
nia on swój charakter, dotyczy nowych jeszcze sytuacji) nastąpić
musi załamanie tej orientacji i przejście w stan "właściwej" bezrad
ności.
Charakterystyczne jest na przykład, że osoby cechujące się
w y
jątkowo silnym pragnieniem kontroli są wyjątkowo podatne na
przejawianie silnych deficytów bezradności pod wpływem treningu
i długo w tym stanie trwają (Burger, 1984; Burger, Arkin, 1980,
cyt. za: Burger, McWard, LaTorre, 1989). Ponieważ osoby takie,
jak wiadomo, nie są skłonne rezygnować ze sprawowania i poczu
cia kontroli, można założyć, że nie potrafią one „przełączać" się
z orientacji sprawczej na orientację defensywną. Tym samym,
w ich przypadku mielibyśmy do czynienia jedynie ze stanem „właś
ciwej" bezradności (bez poprzedzającej ją fazy egotystycznej).
Rzecz jasna, zakładam, że fazy egotystycznej związanej z orien
tacją defensywną nie ma także u zwierząt. Tym samym, propozycji
tej nie można postawić zarzutu braku uniwersalności, przed którą
nie jest w stanie bronić się np. koncepcja Frankela i Snydera.
3. Orientacja defensywna — stan oparty na iluzjach
Stan orientacji defensywnej jest, bez wątpienia, oparty na ilu
zjach — na wyraźnie niekiedy zniekształconym widzeniu tak siebie
samego, jak i zewnętrznego świata. Tak więc, można tu mówić
0 iluzji braku wpływu na..zdarzenia, iluzji, że jest wartościowym
i kompetentnym, ale leniwym i mało zainteresowanym aktywnością,
zadaniową, iluzji, że świat jest skrajnie nieprzewidywalny i nie
sprawiedliwy, złudzeniu, że sprawy prawdopodobnie przybiorą zły
obrót itp.
Ktoś mógłby zatem powiedzieć, że funkcjonowanie, które opiera
się głównie na iluzjach nie może być dla jednostki funkcjonalne, a,
wręcz przeciwnie — musi być autodestrukcyjne. Jest jednak faktem
dobrze udowodnionym, że złudzenia innego typu — tzw. iluzje po-
163
zytywne mogą być „paliwem napędowym działania człowieka" (Tay-
Mor i inni, 1989) w warunkach, gdy przyjmuje on orientację spraw
czą. Taylor i Brown (1988) wykazują np. przekonywująco, że złu
dzenia takie związane są z tradycyjnymi kryteriami zdrowia psy
chicznego: zdolnościami do bycia szczęśliwym, zdolnościami do
formowania więzi społecznych, wysokiej motywacji i konsekwencji w osiąganiu celów, kreatywności, produktywności oraz zdolności
adaptowania się do warunków stresujących. Starek i""Keafing"(1991)
wykazują zaś dodatkowo, że pomagają one w" osiągnięciu sukcesu
w warunkach rywalizacji.
Jeśli więc w pewnych sytuacjach funkcjonalne mogą być iluzje
pozytywne, to przecież równie dobrze iluzje przedstawione w tej
książce mogą być „paliwem napędowym" wówczas, gdy człowiek
broni się przed zagrożeniem i jego skutkami dla samooceny.
Z drugiej wszakże strony, przyznać trzeba, że wszelkie złudze
nia wiążą się z różnego rodzaju niebezpieczeństwami, zawłaszcza
gdy przekraczają one pewien próg. W odniesieniu do iluzji pozy
tywnych Roy Baumeister (1989) mówi zatem o ich „optymalnym
marginesie", wykazując, że funkcjonalne są one tylko wtedy, gdy
ich siła nie jest zbyt duża
6
. Warto, jak sądzę, zastanowić się z tej
perspektywy nad istnieniem takiego optymalnego marginesu orienta
cji defensywnej.
C. BLASKI, CIENIE I PUŁAPKI ORIENTACJI DEFENSYWNEJ
Zasadniczą korzyścią, jaką człowiek osiąga przyjmując orientac-.
ję defensywną jest możność minimalizowania zagrożeń (w tym
głównie zagrożeń dla poczucia własnej wartości), które mogą go
dotknąć. Orientacja defensywna, optymalna w warunkach niesprzy
jającej rzeczywistości zewnętrznej, przestaje być jednak taką wtedy,
gdy rzeczywistość się zmienia. Trwanie w sztywnych ramach wy
znaczanych przez defensywną orientację staje się bowiem wówczas
6
Baumeister analizuje głównie pewne zdarzenia historyczne, pokazując np. tragedię
krucjat (zwłaszcza dziecięcej) wywołaną złudną wiarą, że w takiej sprawie pewne jest
błogosławieństwo Boga, gwarantujące zwycięstwo, czy tragedię związaną z realizacją
przez Czerwonych Khmerów utopijnej wizji społecznej w Kambodży.
164
przeszkodą w rozwoju osobowości i uzyskiwaniu.różnych stanów
pozytywnych.
W połowie lat 80-ych Polacy, w przeciwieństwie do Ameryka
nów, Brytyjczyków i Tajwańczyków spostrzegali świat jako niespra
wiedliwy. Choć bez wątpienia takie właśnie widzenie polskiego
świata odzwierciedlało w znacznym stopniu stan faktyczny, to wy
daje się, że miało ono jednocześnie pewien aspekt funkcjonalny
(zob. R. III). Kiedy jednak zewnętrzna rzeczywistość zaczęła zmie
niać swoje oblicze, stając się realnie bardziej demokratyczna i spra
wiedliwa, Polacy jakby nie dostrzegli tego faktu. Wciąż, jak wynika
z systematycznie prowadzonych badań, przekonani są o niesprawie
dliwości świata. Wydaje się, że trzymają się nadal orientacji defen
sywnej, mimo, że orientacja sprawcza, podmiotowa byłaby tu zde
cydowanie bardziej korzystna.
Specyficzny styl funkcjonowania poznawczego miał więc cha
rakter funkcjonalny wtedy, gdy był odpowiedzią na zagrażającą
sytuację. Gdy jednak nabrał cech chronicznych stał się autodestruk-
cyjny.
Podobnie spojrzeć można na wszelkie inne fenomeny analizowa
ne w tej książce. Strategia samoutrudniania np. jest funkcjonalna ja
ko incydentalnie stosowany sposób radzenia sobie z antycypowaną
porażką. Jeśli zaczyna być przez podmiot nadużywana staje się,
rzecz jasna, destruktywna i to nie tylko wówczas, gdy polega na
piciu alkoholu, czy sięganiu po leki. Pesymizm, z kolei, może być
dobrym sposobem unikania rozczarowania pojawianiem się w śro
dowisku podmiotu różnych negatywnych stanów rzeczy, jak i sty
mulatorem aktywności ukierunkowanej na eliminację zagrożeń. Sto
sowany konsekwentnie prowadzi jednak do poczucia braku satysfak-(
cji z własnego życia, bezsenności i przeżywania stresów.
Dokładnie taka sama reguła wyznacza funkcjonalność innych
przejawów orientacji defensywnej — unikania wpływania na bieg
zdarzeń, konformizmu, blokowania napływu diagnostycznych infor
macji o sobie etc.
Orientacja defensywna nie jest bowiem lepsza od orientacji
sprawczej, nie jest nawet sama w sobie „dobra". Jest ona po pro
stu optymalna w pewnych warunkach,., w których orientacja na
sprawowanie kontroli jest, z kolei, dla podmiotu destruktywna.
165
Tym, co sprzyja optymalizacji funkcjonowania podmiotu jest
więc adekwatne do sytuacji zmienianie orientacji i, tym samym, nie
dopuszczanie do pojawienia się trwałego stanu depresji, apatii i re
zygnacji.
Postulat giętkości w zmianie orientacji jest jednak możliwy do
spełnienia tylko wówczas, gdy człowiek posiada umiejętności
funkcjonowania w obu orientacjacji sprawczej i defensywnej.
Tak jak ludzie o bardzo wysokim pragnieniu kontroli prawdopodob
nie nie posiadają umiejętności „przełączenia" się z orientacji spraw
czej na defensywną, tak, być może, ludzie skrajnie egotystyczni
(np. z bardzo niepewną i wrażliwą samooceną) mogą nie potrafić'
w odpowiednim momencie „przełączyć" się na orientację sprawczą.
Ludzie tacy nie tylko nie osiągają wówczas wymiernych realnych
sukcesów, ale i nie dostarczają sobie okazji, by „podreperować nad
wątlone ego".
W obu zatem wypadkach mamy do czynienia ze sztywnością
orientacji, która może być istotną przeszkodą w realizacji przez
człowieka stojących przed nim celów.
Teza zakładająca związek optymalizacji funkcjonowania czło
wieka z jego umiejętnością adekwatnego przechodzenia z orientacji
sprawczej do defensywnej i odwrotnie ma na razie jedynie status
hipotezy. Czy prawdziwej — odpowiedzą przyszłe badania.
166
XI. B I B L I O G R A F I A
u
i
Abramson L., Sackeim H., (1977) A paradox in depression: Uncontrollability and self-
-blame,
„Psychological Bulletin", 84, 838-351.
Affleck G., Tennen H., Pfeiffer C, Fifield J., (1988) Social comparisons in rheumatoid
arthritis: Accuracy and adaptational signiflcance,
„Journal of Social and Clinical
Psychology", 6, 219-234.
Allen V.L., Wilder DA., (1980) ltnpact of group consensus and social support on
stimulus meaning: Mediation of conformity by cognitive restructuring,
„Journal of
Personality and Social Psychology", 39, 1116-1124.
Ambrosio A.L., Sheehan E J . , (1991) The just world belief and the AIDS epidemie,
„Journal of Social Behavior and Personality", 6, 163-170.
Amir T., (1984) The Asch conformity effect: A study in Kuwait, „Social Behavior and
Personality", 12, 187-190.
Anderson J.R., Snyder C.R., (1988) The role of hope in appraisal, goal-setting, expec-
tancy, and coping,
maszynopis npbl., University of Kansas, Lawrence, Kansas.
Asch S., (1951) Ęffects of group pressure upon the modification and distortion of judg-
ment,
[w:] M.H. Kuetzkow (red.) Groups, leadership and men, (str. 117-190) Pitts-
burg, Carnegie.
Atkinson J.W., (1957) Motivational determińdnts of risk-taking behavior, „Psychological
Bulletin", 64, 359-372.
Atkinson J.W., Litwin G.H., (1960) Achievement motb/e and test anxiety conceived as
motive to approach success and motive to avoid failure,
„Journal of Abnormal and
Social Psychology", 1, 52-63.
Averill J.R., 0'Brien L., DeWitt G.W., (1977) The influence of response effectiveness on
the preference for warning and on psychophysiological stress reactions,
„Journal of
Personality", 45, 395-418.
Averill J.R., Rosenn M., (1972) Vigilant and nonvigilant coping strategies and psycho
physiological stress reactions during the anticipation of electric shock,
„Journal of
Personality and Social Psychology", 23, 128-141.
Balkin J., (1986) Contributions of family to men's fear of success in college, „Psycho
logical Reports", 59, 1071-1074.
Balkin J., (1987) Contributions of friends to women's fear of success in college, „Psycho
logical Reports", 61, 39-42.
Balkin J., Donaruma J.A., (1978) Contributions of family and friends to fear of success
in men,
„Journal of Psychology", 100, 279-283.
167
Baltes M.M., Baltes P.B., (1986), (red.) The psychology of control and aging. Hillsdale,
New Jersey: Erlbaum.
Bandura A., (1977) Self-ejficacy: Toward a unifying theory of behmioral change, ,J?sycho-
logical Review", 84, 191-215.
Bandura A., (1982) Self-ejficacy meclianism in human agency, .American Psychologist",
37, 122-147.
Bandura A., (1986) Front thought to action: Mechanism of personal agency, „New
Zealand Journal of Psychology", 15, 1-17.
Bandura A., Cervone D., (1983) Self-evaluative and self-ejficacy mechanism governing
the motivational effects of goal systems,
„Journal of Personality and Social Psycho
logy", 45, 1017-1028.
Bandura A., Schunk D.H., (1981) Cultivating competence, self-efficacy, and intrinsic in-
terest through prozimal self-motivation,
„Journal of Personality and Social Psycho
logy", 41, 586-598.
Barefoot J.C., Dahlstrom W.G., Williams R.B., (1984) Wrogość, choroba wieńcowa serca
a umieralność,
„Przegląd Psychologiczny", 27, 705-711.
Baumeister R.F., (1989) The optimal margin of illusion, „Journal of Social and Clinical
Psychology", 8, 176-189.
Baumgardner A.H., Lake EA., Arkin R.M., (1985) Claiming mood as a self-handicap:
The influence of spoiled and unspoiled public identities,
.Personality and Social
Psychology Bulletin", 11, 349-357.
Beck A.T., (1967) Depression: Clinical, experimental, and theoretical aspects, New
' York, Hoeber.
Berglas S., Jones E.E., (1978) Drug-choice as a self-handicapping strategy in responnse
to noncontingent success,
„Journal of Personality and Social Psychology", 36,
405-417.
Berlyne D.E., (1960) Conflict, arousal and curiosity, New York: McGraw Hill.
Birney R.C., Burdick H., Teevan R.C., (1969) Fear offailure, New York., Van Nostrand
Reinhold.
Bramel D., (1962) A dissonance theory approach to defenswe projection, „Journal of
Abnormal and Social Psychology", 64, 121-129.
Bramel D., (1963) Selection of a target for defensive purposes, „Journal of Abnormal
and Social Psychology", 66, 318-324.
Brehm S.S., Brehm J.W., (1981) Psychological reactance: A theory of freedom and
control.
New York: Academic Press.
Brickman P., Bulman R.J., (1977) Pleasure and pain in social comparison, [w:]
J.M. Suls, R.L. Miller (red.) Social comparison processes: Theoretical and experi-
mental perspectives,
148-186, Washington, DC: Hemisphere.
Brown G.E., Howe A.R., Jones T.E., (1990) Immunizalion against learned helplessness
in the cockroach,
„Psychological Reports", 67, 635-640.
Brown J.D., (1979) Learned helplessness throughl modeling: Self-ejficacy and social
comparison processes,
[w:] L.C. Perlmuter, RA. Monty (red.) Choice and perceived
control,
Hillsdale, New Jersey: Erlbaum
168
Brown J.D., (1986) Evaluations of self and others: Self-enhancement biases in social
judgments,
„Social Cognition", 4, 353-376.
Brown J.D., (1988) Evaluating one's abilities: The self-assessment versus self-enhance
ment debatę revisited,
maszynopis npbl., Southern Methodist University.
Brown J.D., Collins R.L., Schmidt G.W., (1988) Self-esteem and direct versus indirect
forms of self enhancement,
„Journal of Personality and Social Psychology", 55,
445-453.
Brown J.D., Inouye D.K., (1978) Learned helplessness throught modeling: The role of
perceived similarity in competence,
„Journal of Personality and Social Psychology",
36, 900-908.
Burger J.M., (1981) Motivational biases in attribution of responsibility for an accident:
A meta analysis of the defensive — attribution hypothesis,
.Psychological Bulletin",
90, 496-512.
Burger J.M., (1987) Desire for control and conformity lo a perceived norm, „Journal of
Personality and Social Psychology", 53, 355-360.
Burger J.M., (1989) Negative reactions in perceived control, „Journal of Personality and
Social Psychology", 56, 246-256.
Burger J.M., Brown R., Allen C.A., (1983) Negative reactions to persona! control,
„Journal of Social and Clinical Psychology", 1, 322-342.
Burger J.M., Cooper H.M., (1979) The desirability of control, „Motivation and Emotion",
3, 381-393.
Burger J.M., McWard J., LaTorre D., (1989) Boundaries of self-control: Relinąuishing
control over aversive events,
„Journal of Social and Clinical Psychology", 8, 209—221.
Burger J.M., Palmer M.L., (1992) Changes in and generaliiation of unrealistic oplimism
following experiences with stressful events: Reactions to the 1989 California earth-
ąuake,
„Personality and Social Psychology Bulletin, 18, 39—43.
Burger J.M., Rodman J.L., (1983) Atlributions of responsibility for group tasks: The ego-
cenlric bias and the actor — observer difference,
„Journal of Personality and Social
Psychology", 45, 1232-1242.
Burka J.B., Yuen L.M., (1983) Procrastination: Why you do it. What to do about it,
Reading, MA: Addison-Wesley.
Buunk B.P., Collins R.L., Taylor S.E., VanYperen N.W., Dakof G.A., (1990) The
affective conseąuences of social comparison: Either direction nas its ups and downs,
„Journal of Personality and Social Psychology", 59, 1238-1249
Cacioppo J.T., Petty R.E., (1982) The need for cognition, „Journal of Personality and
Social Psychology", 42, 116-131.
Cacioppo J.T., Petty R.E., Morris K.J., (1983) Effects of need for cognition. on message
evalualion, recall, and persuasion,
„Journal of Personality and Social Psychology", 45.
Campbell J.D., Fairey P.J., (1989) Informational and normative routes to conformity: The
ejfecl of faclion size as a funclion of norm extremity and attention to the stimulus,
„Journal of Personality and Social Psychology", 57, 457-468.
Campbell J.D., Tesser A., Fairey P.J., (1986) Conformity and attention to the stimulus:
Some temporal and contextual dynamics,
„Journal of Personality and Social Psycho
logy", 51, 315-324.
169
Cantor R, Norem J.K., (1989) Defensive pessimism and stress and coping, „Social Cog-
nition", 7, 92-112.
Cherry F., Deaux K., (1978) Fear of success versus fear fear of gender-inappropriale
behavior behavior,
„Sex Roles", 4, 97-101.
Cialdini R.B., Borden R.J., Thorne A., Walker M.R., Freeman S., Sloan L.R., (1976)
Basking in reflected glory: Three (football) field sludies,
„Journal of Personality and
Social Psychology", 34, 366-375.
Cialdini R.B., Mirels H.L., (1976) Sense of persona! control about yielding and resisting
persuasion targels,
„Journal of Personality and Social Psychology", 33, 395-402.
Collins B.E., (1974) Four componenis of the Rotter inlernal— external scalę: Belief in
a difficult world, a just world, a predictable world, and a polilically responsive
world,
„Journal of Personality and Social Psychology", 29, 381-391.
Condry J., Dyer S., (1976) Fear of success: Atlribution of cause to the victim, „Journal
of Social Lssues", 32, 63-83.
Connors J., Heaven P.C.L., (1987) Authoritarianism and just world beliefs, „The Journal
of Social Psychology", 127, 345-346.
Connors J., Heaven P.C.L., (1990) Belief in a just world and attitudes toward AIDS
sujfers,
„The Journal of Social Psychology", 130, 559-560.
Conolley E.S., Gerard H.B., Kline T., (1978) Cotnpethbie behavior: A manifestation of
motivation for ability comparison,
„Journal of Experimental Social Psychology", 14,
123-131.
Cooper W.H., (1983) An achievement molhation nomological molivation network,
„Journal of Personality and Social Psychology", 44, 841-861.
Covington M.V., Omelich C.L., (1979) Ejfort: The double-edged sword in school
achievement,
„Journal of Educational Psychology", 71, 159-168.
Coyne J.C., (1976) Depression and the response to others, „Joumal of Abnormal
Psychology", 85, 186-193.
Crandall V.J., Solomon D., Kellaway R., (1955) Expecłancy statements and decision
times as a funclion of objective probabililies and reinforcement values,
„Joumal of
Personality", 24, 192-202.
Crocker J., Galio L., (1985) Prejudice against outgroups: The self-enhancing effect of
downward social comparison,
maszynopis npbl.
Czapiński J., (1985) Wartościowanie — zjawisko inklinacji pozytywnej, Wrocław,
Ossolineum.
Czapiński J., (1989) Wartościowanie. Efekt negatywności. (O naturze realizmu), Wroc
ław, Ossolineum.
Dakof G. A., (1986) Psychological and social adaptation to Parkinson's disease, maszy
nopis npbl., University of California, Berkeley.
Dewbeny Ch., Ing M., James S., Nixon M., Richardson S., (1990) Anxiety and
unrealistic optimism,
„The Journal of Social Psychology", 130, 151-166.
Dewbeny Ch., Richardson S., (1990) Effect of anxiety on optimism, „The Journal of
Social Psychology", 130, 731-738.
Diener E., Colvin R.C., Payot W.G., Allman A., (1991) The psychic cost of intense
posilbie ąffect,
„Journal of Personality and Social Psychology", 61, 492-503.
170
Dolińska D., (1986) Metoda badania percepcji stopnia niesprawiedliwości świata, maszy
nopis npbl.
Doliński D., (1988) Altruistic behayior as a self-handicapping strategy, „Polish Psycho
logical Bulletin", 19, 257-262.
Doliński D., (I989a) Hipoteza atrybucji defensywnej w świetle badań empirycznych,
„Przegląd Psychologiczny", 32, 83-103.
Doliński D., (1989b) Krytyczne spojrzenie na Melvina Lernera koncepcję wiary w spra
wiedliwy świat,
„Przegląd Psychologiczny", 32, 61-82.
Doliński D., (1991a) Maksymalizowanie i minimalizowanie realnego i percepowanego
własnego wpływu na zdarzenia — Dwa style unikania autoatrybucji odpowiedzialno
ści,
„Zeszyty Naukowe WSP w Opolu Psychologia" VII, 41-56.
Doliński D., (199 lb) What is the source of the belief in an unjust Polish world?, „Polish
Psycholoigical Bulletin", 22, 43-51.
Doliński D., (w druku a) Proces unikania sprawowania kontroli osobistej a efektywność
funkcjonowania człowieka.
Doliński D., (w druku b) Niepewność samooceny a konformizm.
Doliński D., Dolińska B., (w druku) O funkcjonalności wiary w niesprawiedliwość świata.
Doliński D., Gromski W., Szmajke A., (1986) Rzucanie kłód pod własne nogi. Jonesa
i Berlasa teoria autohandicapu,
„Przegląd Psychologiczny", 29, 645-672.
Doliński D., Gromski W., Zawisza E., (1987) Unrealistic pessimism, „The Journal of
Social Psychology", 127, 511-516.
Doliński D., Szmajke A., Gromski W., (1990) On the defensive function of own weak-
nesses. Self-handicapping strategy or excuses afler failure,
„Polish Psychological
Bulletin", 21, 157-165.
Drwal R.Ł., (1978) Poczucie kontroli jako wymiar osobowości — podstawy teoretyczne,
techniki badawcze i wyniki badań,
[w.] L. Woloszynowa (red.) Materiały do naucza
nia psychologii,
seria Ul, tom 3, Warszawa, PWN.
Drwal R.Ł., (1981) Osobowość wychowanków zakładów poprawczych, Wrocław, Osso
lineum.
Dymkowski M., (1989) Samowiedzą a psychologiczne konsekwencje ocen, Wrocław, Wy
dawnictwo Politechniki Wrocławskiej.
Eagly A.H., (1983) Gender and social influence: A social psychological analysis, „Ame
rican Psychologist", 38, 971-981.
Eagly A.H., Carli L.L., (1981) Sex of researchers and sex-typed Communications as de-
terminants of sex dijferences in influenceability: A meta analysis of social influence
studies,
psychological Bulletin", 90, 1-20.
EUsworth P.C., Friedman H.S., Perlick D., Hoyt M.E., (1978) Some effects of gaze on
subjects motivated to seek or to avoid social comparison,
„Journal of Experimental
Social Psychology", 14, 69-87.
Ettinger R.F., Marino C.J., Endler N.S., Geller S.H., Natziuk T., (1971) Effects of
agreement and correctness on relative competence and conformity,
„Journal of
Personality and Social Psychology", 19, 204-212.
Evans R.C., (1980) Reaction to threat by defensive and congruent internals and exter-
nals: A self-esteem analysis,
„Journal of Research in Personality", 14, 76-90.
171
Feather N.T., (1967) Valen.ce of oulcome and expectation of success in relation to task
difficulty and perceb/ed locus of control,
„Journal of Personality and Social Psycho
logy", 7, 257-266.
Feather N.T., (1969) Attribution of responsibility and valence of success and failure in
relation to initial confidence and task performance,
„Journal of Personality and
Social Psychology", 13, 129-144.
Feather N.T., Raphaelson A.W., (1974) Fear of success in Auslralian and American stu
dent groups: Motive or sex role stereotype,
„Journal of Personality", 42, 190-201.
Ferrari J.R., (1991) Self-handicapping by procrastinators: Prętecting Self-esteem, social-
-esleem, or both?,
„Journal of Research in Personality", 25, 245-261.
Festinger L., (1954) A theory of social comparison processes, „Humań Relations", 7,
117-140.
Firestone IJ., Kapłan K.J., Russell J.C., (1973) Anxiety, fear and affiliation with similar-
-slale versus dissimlar-state olhers: Misery somelimes loves nonmiserable company,
„Journal of Personality and Social Psychology", 26, 409-414.
Folkman S. (1984) Personal control and stress and coping processes: A theoretical ana-
lysis,
„Journal of Personality and Social Psychology", 46, 839-852.
Frankel A., Snyder M.L., (1978) Poor performance following unsohable problems:
Learned helplessness or egotism?
„Journal of Personality and Social Psychology",
36, 1415-1423.
i
J
riend R., Rafferty Y., Bramel D., (1990) A puzzling misinterpretation of the Asch
„conformity" study,
„European Journal of Social Psychology", 20, 29-44.
?romm E., (1941) Escape from freedom, New York, Holt, Rinehart and Winston.
Fumham A., (1984) Studies of cross-cullural conformity: A brief and critical review,
.Psychologia", 27, 65-72.
Furnham A., Bland C, (1983) The protestant work ethic and consematism, ,Personality
and Individual Differences", 4, 205-206.
Fumham A., Gunter B., (1984) Just world beliefs and attitudes towards the poor,
„British Joumal of Social Psychology", 23, 265-269.
Geller S.H., Endler N.S., Wiesenthal D.L., (1973) Conformity as a function of task
generalization and relative competence,
„European Joumal of Social Psychology", 3,
53-62.
Gibbons F.X., Gerrard M., Lando H.A., McGovem P.G., (1991) Social comparison and
smoking cessalion: The role of the „typical smoker"
, „Joumal of Experimental
Social Psychology", 27, 239-258.
Gliszczyńska X., (1983)., Poczucie sprawstwa., [w:] X. Gliszczyńska (red.) Człowiek
jako podmiot życia społecznego,
Wrocław, Ossolineum.
Goethals G.R., (1986) Fabricating and ignoring social reality: Self-serving estimates of
consensus,
[w:] J.M. Olson, C.P. Herman, M.P. Zanna (red.) Relatwe deprivation
and social comparison: The Ontario symposium,
vol. 4 (str. 137-157) Hillsdale,
NJ: Erlbaum.
Greenberg J., Pyszczynski T., (1983) Determinants of reducing in intended ęjfort as
a strategy for coping with anticipaled failure,
„Joumal of Research in Personality",
17, 412-422.
. 7 2
Greenberg J., Pyszczyński T., Paisley C., (1984) The effect of extrinsic incentives on the
use of test anxiety as an anticipatory attributional defense: Playing it cool when the
stakes are high,
„Journal of Personality and Social Psychology", 47, 1136-1145.
Gromski W., Doliński D., (1987) Ascription of responsibility for others, „The Journal of
Social Psychology", 127, 251-257.
Gruder C.L., (1971) Determinants of social cómparison choices, „Journal of Experimen-
tal Social Psychology", 7, 473-489.
Hakmiller K. L. (1966) Threat as a determinant of downward cómparison, „Journal of
Experimental Social Psychology", Suppl. 1, 32-39.
Hamilton J.O., (1974) Motivation and risk-taking behavior: A test of Atkinson's theory,
„Journal of Personality and Social Psychology", 29, 856-864.
Harris R.N., Snyder C.R., (1986) The role of uncerlain self-esteem in self-handicapping,
„Journal of Personality and Social Psychology", 51, 451—458.
Harvey J.H., (1976) Attribution of freedom, [w:] J.H. Harvey, W.J. Ickes, R.F. Kidd
(red.) New direclions in attribution research, (t.l), New Jersey, L. Erlbaum.
Heider F., (1958) The psychology of inlerpersonal relations, New York, Wiley.
Henslin J.M., (1967) Craps and magie, „American Journal of Sociology", 73, 316-330.
Hochreich D.J., (1974) Defensive exlernality and attributions of responsibility, „Journal
of Personality", 41, 159-174.
Hochreich D.J., (1975) Defenswe externality and blame projection following failure,
„Journal of Personality and Social Psychology", 32, 540-546.
HoUon SD., Beck A.T., (1979) Cognitive therapy for depression, [w:] P.C. Kendall,
S.D. HoUon (red.) Cognitive — behavioral interventions: Theory, research and pro-
cedures,
New York, Academic Press.
Holmes D., (1968) Dimensions of projection, „Psychological Bulletin", 69, 248-268.
Hormuth S.E., (1986) Lack of effort as a result of self-focused attention: An attributional
ambiguity analysis,
„European Journal of Social Psychology", 16, 181-192.
Homer M.S., (1972) Toward an underslanding of achievement related conflicts in
women,
„Journal of Social Issues", 28, 157-176.
Hyland M.E. (1989) There is no motive to avoid success: The compromise explanation
for success-avoiding behavior,
„Journal of Personality", 57, 665-693.
Ińsko C.A., Drehan S., Solomon M.R., Smith R., Wade T.J., (1983) Conformity as
a function of the consistency of posiiwe self-evaluation with being liked and being
right,
„Joumal of Experimental Social Psychology", 19, 341-358.
Ińsko C.A., Smith R.A., Alicke M.D., Wade J., Taylor S., (1985) Conformity and group
size: The concern with being right and the concern with being liked,
.Personality
and Social Psychology Bulletin", II, 41—50.
Irwin F.W., (1953) Staled expectancies as a function of probability and desirability of
outeome,
„Journal of Personality", 21, 329-335.
Ishiyama F.I., Chabassol D.J., (1984) Fear of success conseąuence scalę: Measurement
of fear of social conseąuences of academic success,
„Psychological Reports", 54,
499-504.
Jellison J., Davis D., (1973) Relationship between percehed ability and altitude extre-
mity,
„Journal of Personality and Social Psychology", 27, 430-436.
173
Johnson R.W., MacDonnel J., (1974) The relaiionship belween conformity and małe and
female attitudes toward women,
„Journal of Social Psychology", 94, 155—156.
Jones E.E., Berglas S., (1978) Control of attributions about the self through self-
-handicapping siralegies: The appeal of alcohol and the role of underachievement,
„Personality and Social Psychology Bulletin", 4, 200-206.
Jones E.E., Davis K.E., (1965) From acts to dispositions: The attribution process in
person perception,
[w:] L. Berkowitz (red.) Advances in experimental social psycho
logy
(vol. 2) New York: Academic Press.
Jones EJ3., Rhodewalt F., Quattrone G., Pittman T., (1982) The self-description inven-
tory,
maszynopis npbl. Princeton University.
Kaluski J., (1992) Motywy kontroli i ochrony ego jako determinanty sądów w atrybucji
defensywnej,
praca mgr npbl., WSP w Opolu.
Kanouse D.E., Hanson L.R., jr (1972) Negalivity in evaluations, [w:] E.E. Jones.,
D.E. Kanouse., H.H. Kelley., R.E. Nisbett., S. Valins., B. Weiner., (red.) Attribu
tion: Perceiving the causes of behavior,
47-62, Morristown, NJ: General Learning
Press.
Karabenick S.A., (1976) Fear of success, achievement and affiliaiion dispositions, and
the performance of men and women under indMdual and competiive conditions,
maszynopis npbl. Eastem Michigan University.
Katz R., Wykes T., (1985) The psychological difference belween temporally predictable
and unprediclable stressful events: Evidence for Information control theories,
„Joumal of Personality and Social Psychology", 48, 781-790.
Kelley H.H., (1967) Attribution theory in social psychology, [w:] D. Levine (red.)
Nebraska symposium on motivation,
Lincoln, Nebraska: University of Nebraska Press.
Kelly G.A., (1955) The psychology of interpersonal constructs, New York: Norton.
Kelley K., Byme D., Przybyła D.P.J., Eberly C., Eberly B., Greendlinger V.,
Wan Ch. K., Gorsky J., (1985) Chronić self-deslrucliveness: Conceptualization,
measurement, and initial validation of the conslruct,
„Motivation and Emotion", 9,
135-151.
Kofta M., (1979) Samokontrola a emocje, Warszawa, PWN
Kofta M., (1983) Wolność wyboru, [w:] X. Gliszczyńska (red.) Człowiek jako podmiot
życia społecznego,
Wrocław, Ossolineum.
Kofta M., (1989) Orientacja podmiotowa: zarys modelu, [w:] M. Kofta (red.) Wychowa
nek jako podmiot działań.
Warszawa, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego.
Kofta M.,- Sędek G., (1989a) Repeated failure: A source of helplessness or a factor
irrelevant to its emergence,
„Joumal of Experimental Psychology: General", 118,
3-12.
Kofta M., Sędek G., (1989b) Egotism versus generalization-of-uncontrollability ezplana-
lions of helplessnss: Reply to Snyder and Frankel (1989)
„Joumal of Experimental
Psychology: General", 118, 4, 413^116.
Kolditz T.A., Arkin RM., (1982) An impression management interpretation of self-
-handicapping,
„Joumal of Personality and Social Psychology", 43, 492-502.
Korman A.K., (1976) Hypothesis of work behavior revisiled and an extension, „Academy
of Management Review", 1, 50-63.
174
Kozielecki J., (1977) Psychologiczna teoria decyzji, (wyd. U) Warszawa, PWN.
Kuhl J., Blankenship V., (1979) Behavioral change in a constant ewironment: Shift to
more difficult tasks with constant probability of success,
.Journal of Personality and
Social Psychology", 37, 551-563.
Langan-Fox J., (1991) Molivation and the self-concept: Persisling goals of young women
and men,
„International Journal of Psychology", 26, 409-427.
Langer EJ., (1977) The psychology of chance, „Journal for the Theory of Social Behav-
ior", 7, 185-208.
Langer EJ., (1983) The psychology of control, Beverly Hills, CA: Sage.
Langer EJ., (1985) The ilusion of control, „Journal of Personality and Social Psycho
logy", 32, 311-328.
Langer EJ., Rodin J., (1976) The effects of choice and enhanced persona! responsibility
for the aged: A field experiment in an instilulional setting,
„Journal of Personality
and Social Psychology", 34, 191-198.
Larsen K.S., (1974) Conformity in the Asch experiment, „Journal of Social Psychology",
94, 303-304.
Łatane B., (1966) Studies in social cómparison — Introduction and overview, „Journal
of Experimental Social Psychology", Suppl. 1, 1-5.
Leder G.C., (1988) Fear of success imagery in the print media, „The Journal of Social
Psychology", 122, 305-306.
Lemyre L., Smith PM., (1985) Inlergroup discrimination and self-esteem in the minimal
intergroup paradigm,
„Journal of Personality and Social Psychology", 49, 660—
670.
Levy P.E., Baumgardner A.H., (1991) Effects of self-esteem and gender on goal choice,
„Journal of Organizational Behavior", 12, 529-541.
Lemer M.J., (1965) Evaluation of performance as a function of performer's reward and
altractiveness,
„Journal of Personality and Social Psychology", 1, 355-360.
Lerner M.J., (1970) The deisra for justice and reactions to victims, [w:] J. Macaulay,
L. Berkowitz (red.) Altruism and helping behavior, New York, Academic Press.
Lemer M.J., (1977) The justice motive: Some hypothesis as to its origins and forms,
„Journal of Personality", 45, 1-52.
Lemer M.J., (1980) The belief in a just world. A fundamental delusion, New York,
Plenum Press.
Lemer M.J., Miller D.T., (1978) Just world research and the attribution process:
Looking back and ahead,
„Psychological Bulletin", 85, 1030-1051.
Lemer M.J., Miller D.T., Holmes J.G., (1976) Deserving and the emergence of forms
of justice,
[w:] Advances in experimenlal social psychology, vol 9., New York,
Academic Press.
Lerner M.J., Simmons C.H., (1966) The observer's reaction to the „Innocent victim":
Compassion or rejeclion?,
„Journal of Personality and Social Psychology", 4,
203-210.
Łukaszewski W., (1973) Oceny działania a wykonywanie nowych zadań, Wrocław,
Ossolineum.
Łukaszewski W., (1974) Osobowość; Struktura i funkcje regulacyjne, Warszawa, PWN.
175
Łukaszewski W., (1986) Osobisty wkład w prawdopodobieństwo występowania typowych
stanów otoczenia, samoocena i ocena obiektów społecznych,
„Zeszyty Naukowe
Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu, Psychologia" IV, 21-38.
Łukaszewski W., (1986a) Spostrzegany osobisty wpływ na zdarzenia a niektóre aspekty
działania w sytuacji zadaniowej,
[w:] M. Straś-Romanowska (red.) Próby empirycz
nej weryfikacji niektórych twierdzeń psychologii osobowości,
Warszawa-Wrocław,
Państwowe Wydawnictwo Naukowe.
Maddux J.E., Stanley M.A., (1986) Self-ejficacy theory in contemporary psychology: An
overview,
„Journal of Social and Clinical Psychology", 4, 249—255.
Maier S.F., Seligman M.E.P., (1976) Learned helplessness: Theory and evidence,
„Joumal of Experimental Psychology: General, 105, 3-46.
Marks R.W., (1951) The effecls of probability, desirability and „privilege" on the stated
expectations of children,
„Joumal of Personality", 19, 332-351.
Martin J., (1986) Tolerance of injustice, [w:] J.M. Olson, C.P. Herman, M.P. Zanna.,
(red.) Relative deprivation and social comparison: The Ontario symposium,
vol. 4 (str. 217—240) Hillsdale, NJ: Lawrence Erlbaum Associates.
Matlin M., Stang D., (1978) The Pollyanna principle. Selectivity in language, memory
and thought,
Cambridge, Massachusetts, Schenkman Publishing Company.
Mclntyre K.O., Lichtenstein E., Mermelstein R.J., (1983) Self-ejficacy and relapse in
smoking cessation: A replication and extension,
„Joumal of Consulting and Clinical
Psychology", 51, 623-633.
Meyer W.U., Starkę E., (1982) Seeking Information about one's own ability in relation
to self-concept of ability: A field study,
„Personality and Social Psychology
Bulletin", 8, 501-507
Mikulincer M., (1989) Learned helplessness and egotism: Ejfects of internallexternal
attribution on performance following unsohable problems,
,3ritish Joumal of Social
Psychology", 28, 17-29.
Miller D.T., (1977) Altruism and ihreat to a belief in a just world, „Joumal of Experi-
mental Social Psychology", 13, 113-126.
Miller S.M., (1979) Controllability and human stress: Method, eyidence and theory,
„Behavior Research and Therapy", 17, 287-304.
Miller S.M., (1980) Why having control reduces stress: If I can stop the roller coaster,
l don't want to get off,
[w:] J.Garber, M.E.P. Seligman (red.) Human helplessness:
Theory and applications,
New York: Academic Press.
Miller S.M., (1987) Monitoring and blunting: Walidalion of ąuestionnaire to assessstyles
of information seeking under ihreat,
„Joumal of Personality and Social Psychology",
52, 345-353.
Miller S.M., Lack E.R., Asroff S., (1985) Preference for control and the coronary-prone
behavior pattern: „Td rather do it myself,
„Joumal of Personality and Social
Psychology", 49, 492-499.
Mugny G., (1985) Direct and indirect influence in the Asch paradigm: Effects of
„valid" or „denied" information,
„European Joumal of Social Psychology", 15,
457-^161.
176
Nicholson N., Cole S., Rocklin T., (1985) Conformity in the Asch situation: A cómpar
ison between contemporary British and US univeristy students,
„British Journal of
Social Psychology", 24, 59-63.
Norem J.K., Cantor N., (1986) Defenshe pessimism: Harnessing arudety as motivation,
„Journal of Personality and Social Psychology., 51, 1208-1217.
Nowicki S. jr., Segal W., (1974) Perceived parental characteristics, locus of control
orientation, and bahavioral correlates of locus of control.
„Developmental Psycho
logy", 10, 33-37.
Obuchowski K., (1967) Psychologia dążeń ludzkich, Warszawa, PWN
Sherman S,T., Skov R.B., Hervitz E.F., Stock C.B., (1981) The effects of explaining
hypothetical futurę events: From possibility to probability to actuality and beyond,
„Journal of Experimental Social Psychology", 17, 142—158.
Parducci A., (1968) The relathism of absolute judgments, „Scientific American", 219,
84-90.
Parducci A., (1984) Yalue judgments: Toward a relational theory of happiness,
[w:] J.R. Eiser (red.) Attitudinal judgment, 3-21, New York: Springer-Verlag.
PeetersG., Czapiński J., (1990) Positive-negative asymmetry in evaluations: The distinc-
tions between ajfective and informational negativity effects,
„European Review of
Social Psychology", 1, 33-60.
Perlmuter L.C., Monty R.A., (1977) The importance of perceived control: Fact or
fantasy?
„American Scientist", 65 759-765.
Perlmuter L.C., Monty R.A., (red.), (1979) Choice and perceived control. Hillsdale, New
Jersey: Erlbaum.
Perloff L.S., (1983) Perceptions of vulnerability to victimization, „Journal of Social
Issues", 39, 41-61.
Pervin L.A., (1963) The need to predict and control under conditions of threat, „Journal
of Personality", 31, 570-587.
Pervin S., Spencer C, (1981) lndependence or conformity in the Asch experiment as
a reflection of cultural and situational factors,
.British Journal of Social Psycho
logy", 20, 205-209.
Pfost K.S., Fiore M., (1990) Pursuit of nontraditional occupations: Fear of success or
fear of not being chosen,
„Sex Roles", 1/2, 15-24.
Phares E.J., ( 1976) Locus of control in personality, Morristown, Generał Learning Press.
Pyszczyński T., (1982) Cognitive strategies for coping with uncertain outcomes, „Journal
Research in Personality", 16, 386-399.
Pyszczyński T., Greenberg J., (1983) Determinants of reduction in intended effort as
a strategy for coping with anticipated failure,
„Journal of Research in Personality",
17, 412-422.
Ray J.J., (1985) Fear of success and level of aspiration, „The Journal of Social Psycho
logy", 125, 395-396.
Reykowski J., (1974) Eksperymentalna psychologia emocji. Warszawa, Książka i Wiedza.
Rhodewalt F., (1990) Self-handicappers: Individual differences in the preference for
anticipatory, self-protective acts,
[w:] R.L. Higgins, C R . Snyder, S. Berglas (red.)
Self-handicapping. The paradox that isn't,
New York and London: Plenum Press.
177
Rhodewalt F., Fairfield M., (1991) Claimed self-handicaps and the self-handicapper: The
relation of reduction in intended ejfort to performance,
„Journal of Resarch in
Personality", 25, 402-417.
Rhodewalt F., Saltzman A.T., Wittmer J., (1984) Self-handicapping among competitve
athłetes: The role of praclice in self-esteem protection,
„Basic and Applied Social
Psychology", 5, 197-209.
Rodin J., Rennert K., Solomon S.K., (1980) lntrinsic motivation for control: Fact or
fiction.
[w:] A. Baum, J.E. Singer (red.) Advances in em/ironmental psychology,
vol. 2. Applications of personal control, 131-148, Hillsdale, NJ: Erlbaum.
Ross L., (1977) The intuitiye psychologist and his shortcomings: Distortion in the
attribution process,
[w:] L. Berkowitz (red.) Advances in Experimental Social
Psychology,
(vol. 10) New York, Academic Press.
Ross L., Greene D., House P., (1977) The „false consensus effect": An egocentric bios
in social perception and attribution processes,
„Journal of Experimental Social
Psycholog/', 13, 279-301.
Ross M., Sicoly F., (1979) Egocentric bias / availability and attribution; „Journal of
Personality and Social Psychology", 37, 322-336.
Rothbaum F.M., Weisz J.R., Snyder S.S., (1982) Changing the world and changing the
self: A two process model of perceived control,
„Journal of Personality and Social
Psychology", 42, 5-37.
Rothblum E.D., (1986) Fear of failure. The psychodynamic, need for achievement, fear
of success, and procrastination models,
[w:] H. Leitenberg (red.) Handbook of social
and evaluation anxiety
(str. 497-537), New York, Plenum Press.
Rotter J.B., (1966) Generalized expectancies for internal versus external control of
reinforcement,
.Psychological Monographs",' 80, 1—28.
Rotter J.B., (1990) Internal versus external control of reinforcement. A case history of
a variable,
.American Psychologist", 45, 489-493.
Rubin Z., Peplau LA., (1973) Belief in a just world and reactions to another's lot: A stu-
dy of participants in the national draft lottery,
„Joumal of Social Issues", 29, 73-93.
Rubin Z., Peplau LA., (1975) Who believes in a just world?, „Joumal of Social Issues,
31, 65-89.
Sachs P.R., (1982) Avoidance of diagnostic information in self-evaluation of ability,
„Personality and Social Psychology Bulletin", 8, 242^-246.
Salovey P., Rodin J., (1984) Some antecedents and conseąuences of social comparison
jealousy,
„Joumal of Personality and Social Psychology", 47, 780-792.
Sancho A.M., Hewitt J., (1990) Questioning fear of success, .Psychological Reports", 67,
803-806.
Sandelands L.E., Brockner J., Glynn MA., (1988) If at first you don't succeed, try, try
again: Effects of persistence — performance contingencies, ego involvement, and
self-esteem on task persistence,
„Joumal of Applied Psychology", 73, 208-216.
Sarnoff L, Zimbardo P.G., (1961) Anxkty, fear, and social affiliatioń, „Journal of
Abnormal and Social Psychology", 62, 356-363.
1
Scheier M.F., Carver C.S., (1985) Optimism, coping and health: Assessment and impli-
cations of generalized outcome expectancies,
„Health Psychology", 4, 219—247.
178
Scheier M.F., Matthews K.A., Owens J., Magovern G.J., Lefebvre R.C., Abbott R.A.,
Carver C.S., (1990) Dispositional optimism and recovery from coronary artery
bypass surgery: The beneficial effects of physical and psychologicall well-being,
„Journal of Personality and Social Psychology", 57, 1024-1040.
Schneider D.J., Hastorf A.H., Ellsworth P.C., (1979) Person perception, Reading,
Massachusetts, Addison-Wesley Publishing Company.
Seligman M.E.P., (1975) Helplessness: On depression, development, and death, San
Francisco, Freeman.
Sędek G., (1983) Wyuczona bezradność, [w:] X. Gliszczyńska (red.) Człowiek jako pod
miot życia społecznego,
Wrocław, Ossolineum
Sędek G., Kofta M., (1990) When cognilive exertion does not yield cognitive gain:
Toward an informational explanation of learned helplessness,
„Journal of Personality
and Social Psychology", 58, 729-743.
Shaver K.G., (1970) Defensive attribution: Effects of severity and relevance on the
responsibility assigned for an accident,
„Journal of Personality and Social Psycho
logy", 14, 101-113.
Shepperd J.A., Arkin R.M, (1989) Determinants of self-handicapping: Task importance
and the absence of emironmental handicaps,
„Personality and Social Psychology
Bulletin", 15, 101-112.
Shepperd J.A., Arkin RM., (1991) BehavioraI other-enhancement: Strategically ob-
scuring the link between performance and evaluation,
„Journal of Personality and
Social Psychology", 60, 79-88.
Sherman S,T., Skov R.B., Hervitz E.F., Stock C.B., (1981) The effects of explaining
hypothetical futurę evenis: From possibility to probability to actuality and beyond,
„Journal of Experimental Social Psychology", 17, 142-158.
Sistrunk F., McDavid J.W., (1971) Sex variable in conformity behavior, „Journal of
Personality and Social Psychology", 17, 200-207.
Skinner E., Connell J.P., (1986) Control understanding: Suggestions for a developmental
framework,
[w:] M M . Baltes, P.B. Baltes (red.) The psychology of control and
aging,
Hillsdale, NJ: Erlbaum.
Slade L.A., Rush M.C., (1991) Achievement motivation and the dynamics of task
difficulty choices,
„Journal of Personality and Social Psychology", 60, 165-172.
Slater MD., (1989) Social influences and cognitive control as predictors of self-efficacy
and eating behavior,
„Cognitive Therapy and Research", 13, 231-245.
Smith T.W., Snyder CR., Handelsman M M , (1982) On the self-serving function of an
academic wooden leg: Test arodety as a self-handicapping strategy,
„Journal of
Personality and Social Psychology", 42, 314-321.
Smith T.W., Snyder C.R., Perkins S., (1983) On the self-serving function of hypochond-
riacal complaints: Physical symptoms as self-handicapping strategies,
„Journal of
Personality and Social Psychology", 44, 787-797.
Snyder C.R., Smith T.W., Augelli R.W., Ingram R.E., (1985) Shyness as a self-handicap
ping strategy,
„Journal of Personality and Social Psychology", 48, 970-980.
Snyder M.L., (1982) A sketch of attribute ambiguity, [w:] H. Hiebsh (red.) Social
psychology,
Berlin, VEB Deutscher Yerlag der Wissenschaften.
179
Snyder M.L., Smoller B., Strenta A., Frankel A., (1981) A comparison of egotism,
negativity, and learned helplessness as explantaions for poor performance after
unsohable problems,
„Journal of Personality and Social Psychology", 40, 24-30.
Snyder ML., Wicklund R.A., (1982) Attribute ambiguity, [w:] J.H. Harvey, W. Ickes,
R.F. Kidd (red.) New directions of attribution research, vol. 3, str. 197-221.,
Hillsdale, NJ: Erlbaum Association.
Sorretino R.M., Short J.C., (1986) Uncertainty orientation, motivation, and cognition,
[w:] R M . Sorrentino, E.T. Higgins (red.) Handbook of motivation and cognition:
Foundations of social behavior,
379-403, New York: Guilford
Starek J.E., Keating CJF., (1991) Self-deception and its relationship to success in com-
petition,
,3asic and Applied Social Psychology", 12, 145-155. .
Strickland L.H., Lewicki R.J., Katz AM., (1966) Temporal orientation and perceived
control as determiant of risk-taking,
„Journal of Experimental Social Psychology", 2,
143-151
Strube MJ., (1990) In search of self: Balancing the good and the true, „Personality and
Social Psychology Bulletin", 16, 699-704.
Strube MJ., Berry J.M., (1985) Attributional and emotional concomitants of control
relinąuishment,
,3asic and Applied Social Psychology", 6, 205-220.
Strube MJ., Berry J M , Moergen S., (1985) Relinąuishment of control and the Type
A behavior paltem: The role of performance evaluation,
„Journal of Personality and
Social Psychology", 49, 831-842.
Strube MJ., Lott CJL., Le Xuan-Hy G.M., Oxenberg J., Deichmann A.K., (1986) Self-
-evaluation of abilities: Accurate self-assessment versus biased self-enhancement,
„Joumal of Personality and Social Psychology", 51, 16-25.
Strube M J . , Roemmele L.A., (1985) Self-enhancement, self-assessement, and self-
-evaluative task choice,
„Joumal of Personality and Social Psychology", 49, 981-
993.
Strube MJ., Werner C, (1984) Psychological reactance and the relinąuishment of
control,
,Personality and Social Psychology Bulletin", 10, 225-234.
Strube MJ., Werner G, (1985) Relinąuishment of control and the Type A behavior
pattern,
„Joumal of Personality and Social Psychology", 48, 688-701.
Strack S., Carver C.S., Blaney P.H., (1987) Predicting successful completion of an
aftercare program following tratment for alcóholism: The role of dispositional
optimism,
„Joumal of Personality and Social Psychology", 53, 579-584.
Suls JM., (1977) Social comparison theory and research, [w:] J M . Suls, R M . Miller
(red.) Social comparisson processes: Theoretical and experimental perspectives,
(str. 1-19) Washington, DC: Hemisphere.
Swallow S.R., Kuiper N.A., (1988) Social comparison and negative self-evaluations:
An application to depression,
„Clinical Psychology Review", 8, 55-76.
Swann W.B., jr. (1983) Self-verification: Bringing social reality into harmony with the
self,
[w:] J. Suls, A.G. Greenwald (red.) Psychological perspectives on the self,
vol. 2, (str. 33-66) Hilsdalle, NJ. Erlbaum.,
Swann W.B., jr. (1987) Identity negotiation: Where two roads meet, „Joumal of Perso
nality and Social Psychology", 53, 1038-1051.
180
Swann W.B., jr., Read SJ. (198la) Self-verification processes: How we sustain our self-
-conceptions,
„Journal of Experimental Social Psychology", 17, 351—372.
Swann W.B., jr., Read S.J., (1981b) Acauiring self-knowledge: The search for feedback
that fits,
„Journal of Personality and Social Psychology", 41, 1119-1128.
Szmajke A., (1984) Anticipation of task cooperation with an actor and causal attribution
of his failure: Effects of locus of control,
„Polish Psychological Bulletin", 15,
245-256.
Szmajke A., (1989) Dążenie do uzyskania poczucia kontroli nad zdarzeniami jako mody
fikator sądów atrybucyjnych i spostrzegania osób, .Przegląd
Psychologiczny", 32,
155-184.
Szmajke A., (1991) Religiousness, bellef in a just world, authoritarianism, and subjective
image of social Hfe in Poland at the decline of real socialism, .Polish
Psychological
Bulletin", 22, 33--ł2.
Szydłowski A., (1985) Rozwojowe aspekty poczucia sprawstwa i kompetencji, [w.]
Z. Kwieciński (red.) Zagrożenia, możliwości i potrzeby wspomagania rozwoju, UMK
w Toruniu.
Tasaki T., (1980) A test of tension reduction hypothesis of conformity, „Japanese
Psychological Research", 22, 103-109.
Tasaki T., Sęki F., (1975) Effects of ąjfiliation motive, achievement motive, and
pressure sources on conformity,
„Japanese Psychological Research", 17, 174—181.
Taylor SJB., (1991) Asymetrical effects of positive and negative events: The mobilization-
-minimization hypothesis, .Psychological
Bulletin", 110, 67-85.
Taylor S.E., Brown J.D., (1988) Illusion and well-being: A social psychological perspec-
tive on mental health, .Psychological
Bulletin", 103, 193-210.
Taylor S.E., Collins R.L., Skokan L.A., Aspinwall L.G., (1989) Maintaining positive
illusions in the face of negałive information: Getting the facts without letting them
get to you,
„Journal of Social and Clinical Psychology", 8, 114—129.
Taylor SE., Lobel M., (1989) Social cómparison activity under threat: Downward
evaluation and upward contacts, .Psychological
Review", 96, 569—5755.
Tesser A., (1986) Some effects of self-evaluation maintenance on cognition and action,
[w:] R.M. Sorrentino, E.T. Higgins (red.) The handbook of motivation and cognition:
Foundations of social behavior,
New York: Guilford Press.
Tesser A., (1991) Emotion in social cómparison and reflection processes, [w:] J. Suls,
T.A. Wills (red.) Social cómparison: Contemporary theory and research, (str. 117—
149) Hillsdale, NJ: Erlbaum
Tesser A., Campbell J., (1982) Self-evaluation maintenance and the perception of friends
and strangers,
„Journal of Personality", 50, 261-279.
Tesser A., Campbell J., Mickler S., (1983) The role of social pressure, attention to the
stimulus, and self-doubt in conformity,
,J5uropean Journal of Social Psychology", 13,
217-233.
Tesser A., Campbell J., Smith M, (1984) Friendship choice and performance: Self-
-evaluation maintenance in children,
„Joumal of Personality and Social Psychology",
46, 561-574.
181
Tesser A., Millar M., Moore J., (1988) Sotne affective conseąuences of social comparison
and reflection processes: The pain and pleasure of being close,
„Journal of Per
sonality and Social Psychology", 54, 49-61.
Thompson S., (1985) Finding positive meaning in a stressful event and coping, „Basic
and Applied Social Psychology", 6, 279-295.
Tice D.M., Baumeister R.F., (1984) Self-handicapping, self-esteem and self-presentation.
Referat prezentowany w ramach Meeting of the Midwestern Psychological Associa-
tion,
Chicago.
Trope Y., (1975) Seeking information about one's own ability as a determinant of
choice among tasks,
„Journal of Personality and Social Psychology", 32, 1004-1013.
Trope Y., (1980) Self-assessment, self-enhancement, and task preference, „Journal of
Experimental Social Psychology", 16, 116-129.
Trope Y., (1986) Self-enhancement and self-assessment in achievement behavior,
[w:] R M . Sorrentino, E.T. Higgins (red.) Handbook of motwation and cognition:
Foundations of social behavior,
(str. 350-378) New York: Guilford Press.
Tucker J.A., Vuchinich R.E., Sobell M.B., (1981) Alcohol consumption as a self-
-handicapping strategy,
„Journal of Abnormal Psychology", 90, 220-230.
Tversky A., (1967) Utility theory and additivity analysis, „Journal of Experimental
Psychology", 75, 27-36.
Valins S., Nisbett R.E., (1972) Attribution processes in the development and tratment of
emotional disorders.
[w:] E.E. Jones, D-E. Kanouse, H.H. Kelley, R.E. Nisbett,
S. Valins, B. Weiner (red.) Attribution: Perceiving the causes of behavior, Morris-
town, NJ: General Leaming Press.
Walster E., (1966) Assignmerit of responsibility for an accident, „Journal of Personality
and Social Psychology", 3, 73-79.
Walster E., (1967) „Second ąuessing" important events, Human Relations, 20, 239—250.
Walster E., Walster G.W., Bersheid E., (1978) Eąuity: Theory and research, Boston:
Allyn & Bacon.
Weigl B., Łukaszewski W., (1987) Przekonanie o osobistym wpływie i stopień trudności
zadań a oczekiwania i osiągnięcia oraz ich uzasadnienie przyczynowe,
„Zeszyty
Naukowe Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu, Psychologia" V, 5-24.
Weiner B., Nierenberg R., Goldstein M., (1976) Social lerning (locus of control) versus
attribution (causal stability) interpretations of expectancy of success,
„Joumal of
Personality", 44, 52-68.
Weinstein N.D., (1980) Unrealistic optimism about futurę life events, „Joumal of
Personality and Social Psychology", 39, 806-820.
Weinstein N.D., (1984) Why it won't happen to me: Perceptions of risk factors and
susceptibility,
„Health Psychology", 3, 431—457.
Weisz J.R., Rothbaum F M , Blackbourn T.C., (1984) Standing out and standing in: The
psychology of control in America and Japan,
„American Psychologist", 39, 955-969.
Wheeler L., (1970) Interpersonal influence, Boston: Allyn & Bacon.
Wiesenthal D.L., Endler N.S., Geller S.H., (1973) Effects of prior group agreement and
task correctness on relath/e competence mediating conformity,
„European Joumal of
Social Psychology", 3, 193-203.
182
Wills T.A., (1981) Downward cómparison principles in social psychology, „Psycho-
logicall Bulletin", 90, 245-271.
Wills TA., (1987) Downward cómparison as a coping mechanism, [w:] CR. Snyder,
C. Ford (red.) Coping with negative life events, (str. 243—268) New York: Plenum
Press.
Witt L.A., (1990) Factors ąffecting attitudes toward persons with AIDS, „The Journal of
Social Psychology", 130, 127-129.
Witt L.A., (1991) Urban — nonurban differences in social cognition: Locus of
control and perceplions of a just world,
„The Journal of Social Psychology", 131,
Wojciszke B., (1980) Ewolucja wyjaśniania poznawczego we współczesnej psychologii
społecznej: 1 Charakterystyka zjawiska,
„Przegląd Psychologiczny", 23, 99-120.
Wood J.V., Taylor S.E., Lichtman R. R., (1985) Social cómparison in adjustment to
breast cancer,
„Journal of Personality and Social Psychology", 49, 1169-1183
Wrześniewski K., Zyzanski S.J., Jenkins C.D., (1980) Polsko-amerykańskie badania nad
wzorcem zachowania stanowiącego czynnik ryzyka zawału serca, .Przegląd
Psycho
logiczny", 23, 35-46.
Wyli R.C., (1979) The self-concept: Theory and research on selected topics, Lincoln,
London: University of Nebraska Press.
Zieliński R., (1983) Koncepcja poczucia podmiotowości na tle teorii i badań psychologii
społecznej,
[w:] K. Korzeniowski. R. Zieliński, W. Daniecki, (red.) Podmiotowość
jednostki w koncepcjach psychologicznych i organizacyjnych,
Wrocław, Ossolineum.
Zuckerman M., (1975) Belief in a just world and altruistic behavior, „Journal of
Personality and Social Psychology", 31, 972-976.
Zuckerman M, (1979) Attribution of success and failure revisited, or: The motivational
bias is alive and well in attribution theory,
„Journal of Personality", 47, 245-287.
Zuckerman M, Gerbasi K.C, (1977) Belief in internal control or belief in a just world:
The use and misue of the 1-E scalę in prediction of attitudes and behavior,
„Journal
of Personality", 45, 356-378.
Zuckerman M., Wheeler L. (1975) To dispel fantasies about the fantasy-based measure
of fear of success, .Psychological
Bulletin", 82, 932-946.
Zweigenhaft R.L., Phillips B.K.G., Adams K.A., Morse C.K., Horan A.E., (1985)
Religious preference and belief in a just world.
„Genetic, Social, and General
Psychology Monographs, 111, 331-348.
715-717.
183