Czerwone oczy – skąd się biorą i jak się ich pozbyć
Łukasz Kacperczyk
Jak uniknąć niepożądanego efektu użycia lampy błyskowej.
Wstęp
Jedną z najczęściej powtarzających się wad pamiątkowych zdjęć, na których uwieczniamy naszych
bliskich, są mało twarzowe czerwone oczy. Na szczęście taki widok nie oznacza, że babcia czy wujek
zmienili się w wampiry. Problemowi temu dość łatwo zaradzić, a jeszcze łatwiej wyeliminować go już
po wykonaniu zdjęcia, o czym będzie mowa w niniejszym artykule.
Lampa wbudowana
Lampa zewnętrzna
Zwężona źrenica
Droga światła odbitego od oka w różnych warunkach.
Skąd się biorą czerwone oczy
Oczywiście nie chodzi o rezultat nieprzespanej nocy, ale o efekt fotograficzny, znany z mnóstwa
amatorskich zdjęć wykonanych kompaktami. Winnych jest dwoje: położenie lampy błyskowej (flesza)
wbudowanej w aparat i nasza fizjologia.
Czerwone oczy pojawiają się, gdy używamy lampy błyskowej. Zazwyczaj korzystamy z flesza, kiedy za
mało jest światła zastanego, krótko mówiąc – po ciemku. Żebyśmy w takich okolicznościach dobrze
widzieli, nasze źrenice rozszerzają się, zwiększając tym samym niejako czułość oka. Kiedy taka
rozszerzona źrenica zostanie zaatakowana przez ostre światło lampy błyskowej, nie zdąża się
odpowiednio skurczyć (trwa to przynajmniej jedną sekundę) i przepuszcza je do wnętrza oka, aż do
siatkówki. Po odbiciu od niej część światła wraca do aparatu.
Dzięki rozszerzonej źrenicy więcej odbitego od siatkówki światła wraca w stronę aparatu, a dzięki
bliskości flesza i obiektywu odbite światło wraca wprost do tego drugiego. Ponieważ po drodze do
siatkówki i z powrotem światło przechodzi przez gęstą sieć naczyń krwionośnych, w miejscu źrenicy
(a czasem nawet całej tęczówki) fotografowanej osoby na zdjęciach pojawia się czerwona plamka. I
voilà – czerwone oko jak malowane.
Dwa sposoby przed
Rozwiązania są dwa: 1.należy odsunąć lampę błyskową od osi obiektywu, 2. zwęzić źrenicę modela.
Do pierwszej rady mogą się zastosować posiadacze aparatów umożliwiających korzystanie z
zewnętrznych lamp błyskowych (czyli wyposażonych w tzw. gorącą stopkę), skłonni zainwestować w
dodatkowy flesz.
Dzięki umiejscowieniu palnika lampy w dużej odległości od osi obiektywu (można też zastosować
specjalne przewody pozwalające na jeszcze większe oddalenie) unikniemy ryzyka wywołania efektu
króliczych oczu nawet podczas fotografowania w słabym oświetleniu, kiedy źrenice są rozszerzone.
Dodatkową zaletą tej metody jest fakt, że odsunięcie flesza od obiektywu wpływa też pozytywnie na
jakość oświetlenia, które staje się dzięki temu mniej płaskie. Ale to temat na inny artykuł
Na szczęście drugie rozwiązanie jest dostępne dla wszystkich właścicieli cyfrówek. Wiemy już, że
głównym winowajcą i powodem powstawania czerwonych oczu jest fizjologia naszego narządu
wzroku, spróbujmy więc skorzystać z jej własnej broni. Skoro w ciemności źrenice się rozszerzają,
mocne światło wywołuje ich zwężenie. Wystarczy więc potraktować oko takim światłem tuż przed
wykonaniem zdjęcia. I tu pojawia się idea przedbłysku. Flesz (czy to wbudowany, czy zewnętrzny)
emituje serię krótkich błysków na moment przed naświetleniem zdjęcia.
Jednym ze sposobów dających stuprocentową pewność uniknięcia efektu czerwonych oczu jest
odsunięcie źródła błysku od osi obiektywu. Żeby z niego skorzystać, musimy mieć zewnętrzną lampę
błyskową.
Błysk właściwy, oświetlający scenę na potrzeby ekspozycji, następuje tuż po nich. W taki sposób
działa dostępny w każdym aparacie cyfrowym wśród opcji pracy lampy błyskowej tryb redukcji
czerwonych oczu. To on jest najprostszym sposobem na zapobiegnięcie efektowi czerwonych oczu.
Niestety często sposób ten okazuje się nieskuteczny - przedbłysk przegrywa z umiejscowieniem
wbudowanego flesza zbyt blisko osi obiektywu. Należy też pamiętać, że metoda ta wiąże się z
kilkoma niepożądanymi efektami, na które musimy uważać (patrz ramka).
Korzystanie z trybu redukcji czerwonych oczu wiąże się też ze znacznym opóźnieniem wykonania
zdjęcia w stosunku do chwili naciśnięcia spustu migawki. Na nic zda się przewidywanie momentu, w
którym nasza pociecha rozpromieni się w uśmiechu. Naciskamy spust migawki, a aparat zamiast
natychmiast zrobić zdjęcie, zaczyna od przygotowania źrenic modela. Kiedy następuje błysk właściwy
i ekspozycja, magiczna chwila jest już tylko wspomnieniem. Jeśli mamy wpływ na intensywność
oświetlenia, w którym fotografujemy (możemy np. zapalić więcej świateł w pokoju), postarajmy się,
by było jak najmocniejsze. Dzięki temu źrenice fotografowanych osób skurczą się, co sprawi, że nawet
ewentualny błysk flesza nie wywoła efektu czerwonych oczu.
Rozlane mleko? Nie ma problemu
Na szczęście nawet kiedy po zrobieniu zdjęcia okaże się, że niestety fotografowana osoba ma
nienaturalnie czerwone oczy, nie wszystko jest stracone. Jak już wspomniałem wyżej, tryb pracy
lampy błyskowej z redukcją efektu czerwonych oczu często jest nieskuteczny, a nie zawsze możemy
odsunąć lampę błyskową od osi obiektywu (np. w kieszonkowych kompaktach). Nie trzeba jednak
płakać nad rozlanym mlekiem - ratuje nas wtedy retusz już po wykonaniu zdjęcia. Możemy go
wykonać zarówno w komputerze, po przeniesieniu plików z karty pamięci, jak i bezpośrednio w
aparacie.
Jeśli nie zamierzamy się bawić w obróbkę graficzną, najprostszym rozwiązaniem jest wykorzystanie
odpowiedniej funkcji bezpośrednio w aparacie. Przydaje się ona, kiedy zamierzamy drukować zdjęcia
prosto z cyfrówki.
W większości aparatów cyfrowych w trybie odtwarzania dostępna jest opcja retuszu czerwonych
oczu. Jeśli kamera ma system wykrywania twarzy, korzysta z niego również w trybie edycji, dzięki
czemu automatycznie identyfikuje oblicza dotknięte tą zmorą zdjęć z lampą i prosi użytkownika tylko
o zatwierdzenie swojego wyboru, po czym rozprawia się z czerwonymi oczami. W starszych modelach
niezbędne może być wskazanie odpowiednich punktów przez fotografującego.
Czerwone oczy
Zdjęcie z przedbłyskiem
Programowa redukcja
Metoda redukcji czerwonych oczu za pomocą przedbłysku nie zawsze jest skuteczna. Dlatego czasem
konieczne jest dokonanie prostej obróbki w programie graficznym.
W lustrzance Nikon D60 redukcję czerwonych oczu w trybie odtwarzania wybieramy po wywołaniu
menu dolnym klawiszem wybieraka wielofunkcyjnego.
Minusem retuszu czerwonych oczu w aparacie jest to, że czasem nasz model może stracić naturalny
kolor tęczówki (oprogramowanie wewnętrzne zamienia czerwień na ciemną szarość lub czerń),
dużym plusem jest natomiast szybkość i wygoda obsługi oraz brak konieczności korzystania z
komputera.
Eliminacja efektu czerwonych oczu w postedycji jest jednak najbardziej skuteczna, kiedy wykonamy
ją przy użyciu komputera, wykorzystując program do obróbki graficznej. Niektóre aplikacje pozwalają
na dość precyzyjne ustalenie parametrów i stopnia natężenia zmian, dzięki czemu użytkownik ma
większą kontrolę nad rezultatem końcowym niż podczas wykorzystania funkcji wbudowanej w
aparat.
Najlepszym i najpewniejszym sposobem uniknięcia efektu czerwonych oczu jest fotografowanie bez
użycia lampy błyskowej, w świetle zastanym. Mam jednak nadzieję, że powyższe rady pomogą
uniknąć tego problemu w sytuacji, kiedy uznamy, że wykorzystanie flesza jest niezbędne – czy to ze
względu na niski poziom oświetlenia, czy efekt wizualny, jaki chcemy osiągnąć.
Pułapki
Już sam błysk oświetlający scenę może negatywnie wpłynąć na modela, zwłaszcza kiedy staramy się
zrobić naturalne zdjęcie. Duże znaczenie ma wtedy uchwycenie chwili już na pierwszym ujęciu,
ponieważ na drugie nie będziemy mieli szansy.
Z przedbłyskiem (czyli w trybie redukcji czerwonych oczu) jest podobnie, tylko gorzej. W tym
wypadku ryzykujemy utratę możliwości zrobienia nawet tej pierwszej fotografii. Niezależnie od tego,
czy wycelowaliśmy obiektyw aparatu w rozkoszne dziecko, małżonka czy czworonożnego domowego
pupila, przedbłyski (zwłaszcza emitowane w słabym świetle) spłoszą modela, który albo ucieknie
sprzed aparatu, albo przynajmniej zmruży oczy czy zrobi inną głupią (bo nie taką, jak byśmy chcieli)
minę.
Warto wiedzieć
Właściciele psów, kotów czy innych zwierzaków domowych wiedzą zapewne z doświadczenia, że
czerwone oczy nie zawsze są czerwone - przynajmniej na zdjęciach przedstawiających ich pupili.
Dzieje się tak, dlatego że oczy zwierząt mają inną budowę niż ludzkie - aby poprawić widzenie w nocy,
wykształciły dodatkową warstwę odblaskową, która barwi odbite światło na inny kolor niż czerwony.
Dlatego np. psie "czerwone oczy" mogą być zielone lub żółte.
Tekst: Łukasz Kasperczyk
Zdjęcia: Krystian Bielatowicz