Aleksandra Ruda Ola i Otto 05 Nekromantka Rozdział 3

background image

1

Aleksandra Ruda

„Nekromantka”

V tom serii „Ola i Otto”

Tłumaczenie skrajnie nieoficjalne – ekso

Korekta – czarna_wilczyca

Rozdział 3

WITAJCIE! TO JA, WASZA STUDENTKA!

Leniwa

magiczna

społeczność

nie

była

zbyt

zainteresowana stołecznym rozporządzeniem i na kurs przyszło
zaledwie dwudziestu studentów. To bardzo niewiele jeśli
weźmiemy pod uwagę wielkość regionu. Otóż obywatele to
idioci! Najpierw nie chce im się uczyć, a potem nie wiedzą jak
radzić sobie z księżycowymi martwiakami! Teraz rozumiem,
dlaczego tak nieoczekiwanie udało mi się osiągnąć poziom
magistra! Ponieważ cały czas rozwijam się i pracuję, bo przy
Ottonie nie można sobie pozwolić na lenistwo. Natomiast
większość moich kolegów zostaje na poziomie studentów
i codziennie powtarza w kółko te same zaklęcia albo co gorsza
zajmuje się magią tylko w teorii. Tak, poszczęściło mi się
z pracą. Mogłabym skończyć pracując w urzędzie miejskim, na
przykład chodząc po ulicach i kontrolując oświetlenie. I czy to
byłoby warte tylu lat nauki na Uniwersytecie? Z drugiej strony,
dopóki moi koledzy prowadzili wesołe i beztroskie studenckie
życie, ja wpadłam w łapy półkrasnoluda, a potem – jego
rodziny. Jestem przekonana, że krasnoludy wciąż jeszcze nie

background image

2

zdobyły kontroli nad światem tylko dlatego, że nie chcą
odrywać się od pracy!

Ponieważ (czasami) jestem mądrą dziewczynką to ukryłam
własną aurę przy użyciu specjalnego artefaktu, który znalazłam
w „skrzyni skarbów” Ottona. Po aurze łatwo można mnie
rozpoznać, ponieważ każdy wykwalifikowany mag może
zobaczyć na niej wszystkie ślady mojego obcowania
z demonami. A teraz magicznym wzrokiem można było
zobaczyć tylko idealną, słabiutką aurę osoby, która po
ukończeniu liceum nie rozwijała już swojego potencjału
magicznego. Nic dziwnego, że ten artefakt uznano za zakazany.
To samo zresztą dotyczyło wielu innych przedmiotów, które
znaleziono na gruzach dawnej letniej rezydencji naszej byłej
królowej. Hm, ciekawe dlaczego tak wiele rzeczy, z którymi się
spotykam, tak szybko przechodzi do kategorii „byłe”? Lewan,
były nekromanta. Jego brat (tak, może i znowu zapomniałam
jak się nazywa, ale wciąż z taką samą mocą nienawidzę całej
tej rodzinki!), były konspirator. Ojciec Blondyna, który był
zastępcą burmistrza stolicy (zresztą, teraz jest burmistrzem
stolicy, więc, nie wydaje mi się, żeby nie podobała mu się ta
odmiana)… Irga, mój były mąż. Ale on zostanie najpierw
przyszłym mężem, a potem stanie się prawdziwym, nawet jeśli
dalej nie będzie myślał o mnie całodobowo i będzie rozdawał
moje bilety byle komu!

Ukrywanie aury nie okazało się przejawem nadmiernej
ostrożności. Szanowny profesor Partyk, który przyszedł aby
osobiście powitać kursantów natychmiast sprawdził naszą
magiczną moc. Sądząc po smutku jaki pojawił się w jego
oczach najwyraźniej liczył na coś więcej. Tak, nasza grupa nie
wytrzymałaby starcia z czarnym magiem. Poza tym, jestem

background image

3

przekonana, że Irga byłby w stanie jednym uderzeniem
pokonać cały ten tłum.

– Witajcie na kursie na pomocnika nekromanty! – powiedział
profesor.

– Przepraszam bardzo! – oburzył się stojący obok mnie
chłopak. Był wysoki, ledwie sięgałam mu do piersi, chudy jak
żerdź i nieładny. Za to odziany w czarny płaszcz (który wisiał
na nim jak na wieszaku) i obwieszony srebrnymi artefaktami
i amuletami wyglądającymi jak czaszki. Siły w tych artefaktach
było tyle co kot napłakał, ale za to wyglądały efektownie
i świeciły w nocy. Miałam wielką nadzieje, że mistrz, który je
zrobił, nie mieszka w Czystiakowie, bo to po prostu żyła złota
– tworzenie niezwykłych artefaktów dla nierozumianych przez
społeczeństwo męczenników. Dzięki nim będą jeszcze bardziej
niezrozumiani, ale za to będą nosić stylowe magiczne ozdoby!
Taka ze mnie cwaniara, a Otto nic nie robi tylko się awanturuje!
A ja być może przeprowadzam tutaj badania marketingowe. On
nie wychodzi do ludzi, zamiast tego czyta gazety, a ja
przebywam

bezpośrednio

w towarzystwie

przyszłych

zleceniodawców i to w swobodnej atmosferze. – Przepraszam
bardzo! Obiecano nam kurs na prawdziwych nekromantów!

Zahartowana przez pokolenia studentów twarz profesora nawet
nie drgnęła. Być może tylko mnie jednej udało się go zobaczyć
w pełni zdezorientowanego. Tak, mam wiele talentów, ale
z jakiegoś powodu, część z nich jest absolutnie nieprzydatna
w życiu. Przynoszą mi jednak poczucie moralnej satysfakcji, a
to można uznać za pożyteczne.

– Najpierw musicie ukończyć kurs na pomocnika. Uwierzcie,
jest wystarczająco ciężki!– poradził.

background image

4

Przypomniałam sobie pomocników Irgi, wagę łopat

i

westchnęłam. Profesor w żadnym razie nie kłamał. Kurs

rzeczywiście będzie ciężki. A ja mało tego, że postanowiłam
wziąć w nim udział dobrowolnie, to jeszcze na dodatek będę
musiała go przejść! I będę musiała stworzyć obiecane artefakty,
bo nekromanci to podłe istoty i jeszcze mogliby donieść gdzie
nie trzeba o moich wybrykach!

Partyk uważnie studiował listę studentów. Wiem, wiem, kogo
pan tam szuka, szanowny profesorze! Mało tego, że odmówił
mi pan pomocy to jeszcze na dodatek zataił pan informację
o kursach!

– Olgierda Lacha! – krzyknął nagle Partyk uważnie się nam
przyglądając. Jeśli miał nadzieję, że w ten sposób zmusi mnie
do zdradzenia się (gdybym na przykład drgnęła) to mocno się
przeliczył. Może gdyby ryknął „Ola” to jeszcze bym jakoś
zareagowała, ale „Olgierda”? Profesor nie wziął pod uwagę
ważnego faktu: zazwyczaj pełnym imieniem i takim tonem
zwracano się do mnie albo tylko na Uniwersytecie, albo wtedy,
gdy byłam w tarapatach. W obu przypadkach obierałam taktykę
susła: znieruchomieć ze strachu i ukryć się. Czasami mnie to
ratowało.

Kiedy nie udało się osiągnąć zamierzonego efektu nekromanta
mruknął:

– Byłbym skłonny przysiąc, że ona…

Niczego więcej nie udało mi się dosłyszeć, ponieważ wyszedł
z audytorium.

Pulchny i wesoły doktorant polecił żebyśmy usiedli i zaczął
dość nudny wykład z teorii magii. Stwierdziłam, że mogłabym
opowiedzieć to samo, ale o wiele ciekawiej, a już na pewno

background image

5

krócej, więc otworzyłam zeszyt i bez żalu pogrążyłam się
w pracy nad anty–psim artefaktem.

Ależ dobrze mi się pracowało! Zupełnie inaczej niż w domu,
gdzie jak magnes przyciąga cię do siebie mięciuteńkie łóżeczko
albo kasza zostawiona na piecu, albo klient rozprasza cię
dokładnie w tym momencie, kiedy do głowy wpadnie ci jakiś
pomysł, albo cokolwiek innego co po prostu obowiązkowo
musi się wydarzyć. Jednym uchem słuchałam wykładu,
rysowałam i zapisywałam reguły a widziana z boku musiałam
sprawiać wrażenie Idealnej Studentki. A co najważniejsze nie
przerywałam wykładowcy idiotycznymi pytaniami, przez które
gubił się i plątał próbując odpowiedzieć i równocześnie jakoś
uprościć swoją wypowiedź tak, żeby zrozumieli go absolwenci
liceum. Jakby nie patrzeć, im więcej masz wiedzy tym jest ci
trudniej!

Wysoki przyszły pomocnik nekromanty zadawał najgłupsze
pytania ze wszystkich. Kolejny raz przekonałam się, że bycie
nauczycielem to zdecydowanie nie moje powołanie! U mnie
ktoś tak ciekawski szybko dostałby po głowie zaklęciem
uciszającym, dzięki czemu momentalnie dołączyłby do
uczniów z kategorii Idealnych Studentów.

Ciekawe czy na tym kursie zawsze będzie tak nudno? Tak
nudno, że już nawet odechciało mi się pracować nad
artefaktem!

– Przepraszam – podniosłam rękę. – Ma pan może nasz plan
zajęć?

– Tak, oczywiście!

– Mogłabym go zobaczyć, czy to tajne informacje?

background image

6

– Prawdopodobnie wydadzą wam go po tym wykładzie, ale,
jeśli pani chce to proszę...

Kartka uniosła się znad nauczycielskiego stołu i efektownie
wylądowała na moich dłoniach.

Od razu widać, że to teoretyk! Tylko absolwenci mojego
wydziału potrafią tworzyć tak piękne zaklęcia i z nich
korzystać. Gdyby kartkę wysyłał do mnie mag–praktyk to
wysłałby ją po linii prostej wykorzystując do tego minimum
energii magicznej a rzemieślnik kazałby mi samej wstać i po
nią przyjść skoro jest mi potrzebna.

Plan zajęć w pełni mnie zadowolił. Oprócz wykładów z teorii
magii mieliśmy mieć podstawy nekromancji, zasady pracy
z przekleństwami, wywoływanie duchów, demonologię i – co
najważniejsze – praktyczne zajęcia na cmentarzu! Spojrzałam
na pozostałe podstawy (nekromancja, patonekromancja,
uzdrowicielstwo, magia bojowa i – ta–dam! – magia
wykreślna!), uznałam, że zdobędę bazową wiedzę, a potem już
wszystko zależy tylko ode mnie. Dam radę!

Nagle otworzyły się drzwi audytorium i wszedł do nas profesor
Partyk i to nie sam, bo towarzyszył mu... Bef!

– Magister Czujko, nasz najlepszy specjalista w dziedzinie
magii wykreślnej – przedstawił go nekromanta. – On także
chciałby poznać naszych następców!

Cóż, profesor, oczywiście, powiedział tak dla żartu, ale twarze
studentów i tak wyrażały zadowolenie. Nie mogło być inaczej!
To w końcu nie jakiś tam doktorant, który został zmuszony do
prowadzenia wykładu. To słynny i cieszący się szacunkiem
profesor! I to jeszcze na dodatek z innego wydziału.

background image

7

Dla mnie samej sytuacja w której się znaleźliśmy nie oznaczała
niczego dobrego. Oczywistym było, że Bef mnie rozpozna. Ma
zbyt duże doświadczenie, wiedzę i zbyt dobrze zna swoją byłą
studentkę.

– I co, ona tu jest? – powiedział cicho Partyk ledwie poruszając
ustami.

Bef powiódł uważnym spojrzeniem po audytorium nie
skupiając na mnie większej uwagi niż na pozostałych. Nie
zdążyłam nawet odetchnąć z ulgą, gdy jego spojrzenie do mnie
wróciło. Oczy Mentora otworzyły się nieco szerzej, ale niczym
więcej nie zdradził swojego zdziwienia.

– Cóż, – powiedział – bardzo mnie to cieszy, że aż pięć
dziewcząt postanowiło zapisać się na kurs! Zazwyczaj
nekromancja nie przyciąga do siebie płci pięknej. Mam
nadzieję, że traktują panie swoją naukę z należytą powagą a nie
tylko jako krok w drodze do wyjścia za mąż za dobrze
zapowiadającego się maga?

– Oczywiście! – wykrzyknęła jedna ze studentek. – Jak mógł
pan w ogóle pomyśleć o czymś takim? Prawda, dziewczynki?

Koleżanki z powagą pokiwały głowami. Udałam,
że z podziwem patrzę na wykładowcę. Ja trafiłam na ten kurs
w konkretnym celu, którym było właśnie zamążpójście.

Profesor Partyk spojrzał pytająco na Befa.

– Jeśli jej nazwiska nie ma na liście to nie wiem, czego pan ode
mnie wymaga? – cicho powiedział mój Mentor do nekromanty.

Wykładowcy wyszli, a doktorant odchrząknął i wrócił do
prowadzenia wykładu.

background image

8

To jasne, że odczułam ulgę, gdy miecz który zawisł nad moim
karkiem jednak nie opadł, ale obowiązkowo będę musiała udać
się do Mentora na rozmowę, ponieważ on tak łatwo nie zostawi
w spokoju zjawiska pod tytułem „Olgierda–studentka, wersja
druga, odnowiona–poczerniona”.

Słynni i straszni wykładowcy więcej nie zaszczycili nas swoją
uwagą. Kursantom rzucono na rozszarpanie doktorantów–
teoretyków. Nekromanta–teoretyk – to brzmi interesująco!
Jednak jakoś nie paliłam się do zdobywania nadmiaru
teoretycznej wiedzy. Mi potrzebna była praktyka, ponieważ
chciałam zrozumieć, o czym mówi Irga i co sprawia, że praca
daje mu tyle radości. Bo kiedy opowiada o swojej pracy to
zwykle czuję się jak kompletna idiotka. Teraz będę wiedziała
o czym mówi i będę mogła mu sensownie odpowiadać!

Gdy tylko zajęcia się skończyły (a trzymano nas do południa,
więc Otto niepotrzebnie obawiał się, że nasza praca ucierpi!)
wysłałam zwiastun do Befa. Nie zaryzykowałam odwiedzania
go w gabinecie. Kto wie, może zaczaił się tam na mnie profesor
Partyk? Czeka, na moment, kiedy się tam pojawię
i zdemaskuję. A potem na pewno wykreśliłby mnie z listy
studentów.

Siedziałam na ławce pod jednym z akademików, a Bef

przypadkiem akurat tam spacerował. Po miasteczku
studenckim...

Poprosił o pozwolenie i usiadł obok mnie. Zebrałam
podręczniki, które przeglądałam by nie marnować czasu
w trakcie oczekiwania i ułożyłam je sobie na kolanach.

background image

9

– Więc tak, – powiedział Bef – pięć za maskowanie, dwa za
pomysł. Po co jest ci potrzebny kurs na pomocnika
nekromanty?

– Chcę nauczyć się nekromancji, żeby lepiej rozumieć Irgę.

– Z tego co wiem, on jest gotowy wrócić do ciebie tak po prostu,
już teraz – stwierdził Mentor.

– Chcę zacząć wszystko od nowa – odparłam. –
Zachowywałam się wobec niego zbyt egoistycznie...

– Profesor Partyk obawia się, że jeśli będziesz brała udział
w kursie, to obowiązkowo wydarzy się coś paskudnego. Albo
w ogóle kurs trzeba będzie zatuszować.

– Zwariuję przez tą moją reputację! – zdumiałam się. – Ale,
przysięgam, Mentorze, że pojawiłam się tu tylko dlatego, że
chcę się uczyć! Mam wystarczająco dużo zmartwień zarówno
w warsztacie jak i w życiu osobistym, żeby jeszcze na
Uniwersytecie zajmować się czymś oprócz nauki. A skoro już
mówimy o nauce... Mentorze, może da mi pan pozwolenie na
dostęp do zamkniętej sekcji w bibliotece, co?

– Nie – powiedział Bef takim tonem, że od razu zrozumiałam,
że dalsze prośby nie mają sensu. – Nauka czegokolwiek
z zamkniętej sekcji może odbywać się tylko i wyłącznie pod
moim nadzorem!

– Jak mam się uczyć, skoro pan mi to utrudnia?!

– Po zajęciach przychodź do mnie do gabinetu – zaproponował
Mentor.

– Niektórzy mogą to uznać za bardzo podejrzane –
powiedziałam. – Nikomu nieznana dziewczynka z prowincji

background image

10

spędza czas z nieżonatym wykładowcą za zamkniętymi
drzwiami!

– Nadszedł czas żebym uciszył złośliwe plotki i znalazł sobie
kochankę – odpowiedział Bef nawet nie mrugnąwszy okiem.

– Mentorze, nie mogę! Jestem już kochanką Ottona!

Bef roześmiał się.

– A co cię powstrzymuje przed posiadaniem trzech kochanków
jednocześnie? Gregory pisał, że... Zdaje się, że masz sześciu
pretendentów do ręki i serca.

– Jesteście gorszymi plotkarzami niż kobiety! – obraziłam się.
– Nie potrzebuję nikogo poza Irgą!

– Dlaczego w takim razie nie zaproponowałaś Irronto, żeby sam
cię uczył? On z radością by się na to zgodził – powiedział
poważnie Bef. – Poza tym ma o wiele większą wiedzę niż
doktoranci, którzy będą prowadzić zajęcia.

– Po pierwsze, nie potrzebuję wielkiej wiedzy, chcę tylko
poznać podstawy, a te uzyskać mogę u doktorantów. Po drugie,
nie chcę mieszać spraw zawodowych z osobistymi. Po trzecie,
w takim przypadku Irga natychmiast zrozumie, że chcę do
niego wrócić, a mam zamiar jeszcze trochę go pomęczyć.

– I ty się jeszcze się dziwisz, dlaczego profesor Partyk ma
wobec ciebie jakieś uprzedzenia? – odchrząknął Bef. – My,
wykładowcy, przywiązujemy się do naszych ulubionych
studentów. Partyk jest nieco bardziej emocjonalny niż powinien
być jako Mentor, więc osobistą tragedię ucznia wziął sobie
głęboko do serca. Poza tym jego zdaniem, każdy powinien
zajmować się tym w czym jest najlepszy, a ty jesteś
artefaktnikiem. Poza tym nie zapominaj, że zmieszanie dwóch

background image

11

różnych typów magii może się bardzo źle skończyć – Mentor
zamilkł, a potem dodał: – Olgierdo, wydaje mi się, że nie muszę
przypominać, że twoja aura jest doskonałą przynętą dla
wszelkich istot nieczystych, z którymi nekromanci mają do
czynienia? Profesor Partyk był wśród tych, którzy ściągali
z ciebie przekleństwa Joszki i to głównie z tego powodu nie
zamierzał pozwolić ci na studiowanie nekromancji.

– Dlaczego wy wszyscy sądzicie, że jestem idiotką? –
zapytałam oburzona. – Czy naprawdę sprawiam wrażenie
osoby, która nie może żyć bez pakowania się cały czas
w kłopoty?

– Po prostu się o ciebie martwimy – odpowiedział Bef. – To
jak, zostaniesz moją kochanką?

– W żaden sposób nie mogę zrozumieć, czy pan to mówi na
poważnie, czy tylko żartuje?

Bef znów się roześmiał.

– Uwierz, Olgierdo, nawet gdybym dostrzegał w tobie kogoś
więcej niż tylko byłą studentkę, to i tak mimo wszystko nie
chciałbym zostać twoim towarzyszem. Nie wypadałoby mi
wpychać się między twoich wielbicieli i walczyć o twoją
uwagę. A poza tym mam już swoją ukochaną kobietę. Pomyśl
nad moją propozycją.

Pomyślałam i udałam się wykonywać swoje obowiązki
kochanki Ottona i skarżyć się na profesora Partyka.

Następnego ranka grupa przywitała mnie niepokojącym
milczeniem.

background image

12

– No? – podparłam się rękami pod boki i spojrzałam na moich
kolegów z klasy. – Widzę, że zdążyliście mnie obgadać za
plecami? Co was do tego skłoniło?

– Widziałem jak spoufalasz się z wykładowcą, profesorem
Czujko – do przodu wystąpił mroczny chudy młodzieniec
noszący mnóstwo słabych artefaktów. – Udało ci się dostać na
te kursy przez łóżko!

– Wyciągnąłeś ten wniosek na podstawie tego, że siedzieliśmy
na jednej ławce i rozmawialiśmy? – zdumiałam się. – Z tobą też
teraz rozmawiam i co w związku z tym? My też jesteśmy
kochankami?

– My rozmawiamy stojąc od siebie w pewnej odległości, a wy
siedzieliście blisko siebie!

– Porażająca logika – zachwyciłam się.

– A wczoraj uśmiechałaś się, kiedy profesor wyjaśniał, po co
przyszłyśmy na kurs! To oczywiste, że przyszłaś tu w celu
zdobycia męża! Widać to po twojej twarzy! – wykrzyknęła
jedna z koleżanek.

W tym momencie uświadomiłam sobie dwie rzeczy. Po
pierwsze, z jakiegoś powodu grupa postanowiła zrobić ze mnie
wyrzutka. Nie wiem czym zasłużyłam sobie na taką niechęć?
Po drugie, indywidualne lekcje u Befa zbliżały się do mnie
z nieuchronnością huraganu.

Tak naprawdę mogłabym rozwiązać tę sytuację na moją korzyć
– komunikacja z klientami bardzo wiele mnie nauczyła.
Mogłabym nawet zostać liderką grupy. Mogłabym wymyślić
jeszcze coś innego. Ale... przypomniałam sobie, jak
prześladowano mnie w liceum i zrozumiałam, że oto pojawiła

background image

13

się szansa. Żeby przezwyciężyć tę sytuację, przeżywając ją od
nowa. Tak, już zmierzyłam się z moimi oprawczyniami, ale to
należy liczyć za starcie jeden na jeden, a teraz jestem ja sama
przeciwko całej grupie. To świetna okazja! Na dodatek nie
mam nic do stracenia, przecież tu nawet nie chodzi o prawdziwą
mnie!

– I co? – zapytałam. – Nie rozumiem, zazdrościcie mi, czy o co
wam chodzi? Załatwić wam protekcję?

Wygląda na to, że koledzy z grupy nie spodziewali się takiej
reakcji. Zdezorientowani zaczęli szeptać między sobą.

– To niemoralne! – oświadczył mroczny chłopiec.

– A jak ty się właściwie nazywasz? – zapytałam zapędzając go
w ślepy zaułek tym elementarnym pytaniem.

– Jepifan Agan! – powiedział to takim tonem jakby był
królewskim synem, o którego istnieniu dotąd nikt nie wiedział
i teraz właśnie wyjawił nam swoją wielką tajemnicę.

– Zatem, Jepifanie, to nie jest niemoralne, a między mną
a wykładowcami z naszego wydziału nie ma stosunków
seksualnych. A to przez czyje łóżko i w jaki sposób w ogóle
trafiłam na te kursy to nie wasza sprawa!

– Nasza! – wykrzyknął inny chłopak. Miał dobroduszną okrągłą
twarz przywodzącą na myśl naleśnik. – Będziemy mieli
grupowe zadania a ty możesz narazić całą grupę. Wczoraj
widziałem, że niczego nie rozumiałaś z tego co mówili
wykładowcy i rysowałaś w zeszycie jakiejś bzdury!

Za tą bzdurę to ja się obraziłam. Jak można nazywać bzdurą
sploty energetycznych linii w moim anty–psim artefakcie –

background image

14

genialnym wynalazku, który łączy w sobie chemię,
artefaktnictwo i prosty życiowy spryt?!

– Co ty tam wiesz? – oburzyłam się. – Na twoim miejscu
siedziałabym cicho, bo najwyraźniej niczego nie rozumiesz
z magii wykreślnej!

– Rozumiem! – dumnie zadarł mały nos. – Otrzymałem z niej
ocenę doskonałą w liceum!

– Też mi coś... Możesz być dumny ze swojej wiedzy. Póki co –
powiedziałam wymawiając ostatnie słowo ukochanym tonem
Ottona. On zazwyczaj mówi „póki co” takim tonem, że
człowiek od razu ma ochotę schować się pod ziemię. Albo,
w ostateczności, uciec do własnego pokoju zanim "Póki co" nie
przejdzie we wrzask "Ola!!!!", od którego drżą ściany.

– Ona mi grozi! – zawołał przyszły pomocnik nekromanty. –
Czy wszyscy to słyszeliście? Słyszeliście to?

– Co się dzieje? – do sali wszedł nagle... Oj, mamusiu,
prawdziwy nekromanta! To znaczy, kolega Irgi z Urzędu
Magii. A jego jakim cudem tu przywiało?

– Ona mi grozi! – kolega z grupy wycelował we mnie palcem.

Nekromanta popatrzył na nas znudzonym wzrokiem.

– Wyprowadź go na korytarz, szybko zabij i wracaj na wykład
– powiedział do mnie. – Nie lubię głośnych ludzi.

– To niepedagogiczne – powiedział Jepifan ledwie słyszalnie.
Jednak w audytorium panowała taka cisza, że wszyscy go
usłyszeli.

– Ale ja wcale nie jestem pedagogiem – ryknął nekromanta,
potargał swoje puszyste blond włosy i rozsiadł się na

background image

15

nauczycielskim stole. – Przysłali mnie tu za karę. Żebym
oświecił was, matołów, na temat pracy w Urzędzie Magii. No
już, siadacie na swoich miejscach czy mam pokazać w praktyce
jak tworzy się zombie ze świeżo zabitego trupa?

– Niech pan pokaże! – zawołałam z entuzjazmem. – Tylko
proszę, niech pan go sam zabije, bo nam nie wolno.

– Hm... A ty to najwyraźniej Rozalia? – zapytał nekromanta. –
Słyszałem, słyszałem.

Zaniepokoiłam się. Reszta mojej grupy też.

– A co takiego pan słyszał? – zainteresowałam się,
równocześnie wymyślając rozmaite kary dla naczelnika działu,
który nie potrafi utrzymać języka za zębami.

– O tym, że w tej grupie będzie uczyć się dobrze zapowiadająca
się przyszła nekromantka, której warto się przyglądać i zaprosić
do nas do pracy – odpowiedział pracownik Urzędu. – Nic
więcej. A co jeszcze powinienem usłyszeć?

– Nie chcę u was pracować – oświadczyłam i usiadłam na
swoim miejscu. – Może pan to przekazać swojemu
naczelnikowi.

Moja grupa milczała zszokowana. Praca w Urzędzie Magii
w stolicy regionu – czy to nie marzenie? A ja tak po prostu
odmówiłam! Wręcz słyszałam, z jakim zgrzytem obracają się
trybiki w głowach moich kolegów z grupy. Nic im to nie da.

– Przystąpmy do lekcji – powiedział nekromanta ze smutkiem.
– Nazywam się Wasyl Jegoza i pracuję w Urzędzie Magii, który
opracował taki system kar dla swoich pracowników, że nie
udało mi się wykręcić od tego wykładu. Praca nekromanty to
nie tylko wskrzeszanie zombie na wniosek sądowy i odławianie

background image

16

na cmentarzach tych wszystkich idiotów, którzy ubzdurali
sobie, że opanują świat, ale także duchy, przekleństwa a nawet
trochę demonologii. Nekromanta powinien być zarówno
magiem bojowym, uzdrowicielem jak i magiem–praktykiem.
Praca jest trudna, brudna, owiana masą plotek i przesądów.
Nikomu nie radzę być nekromantą, ale skoro już tu przyszliście
to wasze nazwiska są teraz wszystkim dobrze znane i nie uda
wam się ukryć przed długimi ramionami Urzędu Magii, który
bardzo lubi karać swoich pracowników.

Ucieszyłam się, że jestem teraz Rozalią Mimut, a nie Olgierdą
Lachą. Mną był już zainteresowany dział demonologii. Takiego
przypadku Urząd Magii rzeczywiście by sobie nie odpuścił.
Będę musiała stworzyć dla naczelnika działu nekromancji nie
pięć, a sześć artefaktów. Zasłużył.

Wzięłam ołówek i zaczęłam uważnie słuchać wykładu,
ponieważ dopiero teraz, wreszcie uczyłam się czegoś o pracy
byłego (przyszłego) męża.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Aleksandra Ruda Ola i Otto 05 Nekromantka Rozdział 5
Aleksandra Ruda Ola i Otto 05 Nekromantka Rozdział 2
Aleksandra Ruda Ola i Otto 05 Nekromantka Rozdział 4
Aleksandra Ruda Ola i Otto 05 Nekromantka Rozdział 1
Aleksandra Ruda Ola i Otto 05 Nekromantka Prolog
25 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 25 NAWRÓT OBWINIEŃ ROSJ
Aleksandra Ruda Odrobina romantyki
18 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 18 W LATACH DWUDZIESTYCH
16 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 16 W CZASIE WOJNY DOMOWEJ
26 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 26 POCZĄTEK WYJŚCIA
23 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 23 W CZASIE WOJNY SZEŚCIODNIOWEJ
Aleksandra Ruda Niezła balanga
Legrand 2004 04 Elem przyl 05 Bloki rozdzielcze 204 207
15 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 15 WŚRÓD BOLSZEWIKÓW
24 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 24 NA ODEJŚCIU OD BOLSZEWIZMU
Aleksandra Ruda Nieodwzajemniona miłość Daezaela
17 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 17 NA EMIGRACJI W OKRESIE MIĘDZYWOJEN
22 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 22 OD KOŃCA WOJNY DO ŚMIERCI

więcej podobnych podstron