Siedem pieczęci zła

background image

Marian Zawada OCD

S

iedem

pieczęci

zea

Bezdroża człowieka

pomiędzy grzechem pierworodnym

a śmiercią Boga

W

ydawnictwo

K

armelitów

B

osych

K

raków

2001

background image

© Copyright by Wydawnictwo Karmelitów Bosych,

Kraków 2001

Imprimi potest
O. dr Szczepan T. Praśkiewicz OCD, prowincjał
Kraków, dnia 17 stycznia 2001 r.
Nr 49/01

Imprimatur
t Kazimierz Nycz, wik. gen.
Kraków, dnia 10 sierpnia 2001 r.
Nr 1588/2001

W

ydawnictwo

K

armelitów

B

osych

31-222 Kraków, ul. Z. Glogera 5

tel. (012) 415-22-45, 415-46-19
fax (012) 415-29-88
e-mail: wydawnictwo@karmel.pl
http://www.karmel.pl

ISBN 83-7305-028-0

background image

S

pis

treści

WPROWADZENIE.......................................................................9

PRAWO GRZECHU...................................................................14

IMIONA GRZECHU.................................................................. 16

Każdy grzech jest zerwaniem.................................................16
Każdy grzech jest sprzeciwem...............................................16
Każdy grzech jest odwróceniem............................................ 18
Każdy grzech jest nieczystością.............................................19
Każdy grzech jest kłamstwem................................................20

Każdy grzech jest ciemnością................................................21

PODSTAWOWE ODNIESIENIA.............................................. 22

Dynamizm grzechu — struktura grzechu pierworodnego.. 25

Zakaz.................................................................................. 26
Poznać owoc—zakłamanie poznania.................................27
Śmierć.................................................................................29

Nienawiść boskiej niewinności Chrystusa.............................31

DROGI STAREGO CZŁOWIEKA...............................................34

USIDLENIE JĘZYKA................................................................ 36

ZATRUTE ŹRÓDŁO ZNACZEŃ..............................................37

Brak jako źródło grzechu....................................................... 37

Grzech jako spór o znaczenie.................................................38

SIEDEM — DOSKONAŁOŚĆ ZŁA......................................... 39

PYCHA........................................................................................ 44

Przeciw Bogu......................................................................... 45
Pyszna pretensja o wielkość................................................... 49

background image

6

Spis treści

Istnienie kłamliwe.................................................................. 52

Istnienie oddzielone................................................................57

Spychanie bliźniego............................................................... 58

Demoniczność władzy............................................................62

Rozsiewanie niszczenia.......................................................... 66

Obsesja obecności.................................................................. 67

CHCIWOŚĆ................................................................................ 70

Dobro wydzierane Bogu.........................................................70
Zabójcza zachłanność............................................................. 74
Ekonomia „zbawienia" według chciwca................................ 76

Syndrom wyciąganej ręki.......................................................79

Obsesyjna fascynacja zewnętrznym...................................... 81

Zawłaszczanie człowieka....................................................... 85

NIECZYSTOŚĆ.......................................................................... 88

Narodziny nieczystości...........................................................88

Śmiertelne ryty nieczystości..................................................91

Uległość sile przyciągania......................................................95
Drogi poniżenia...................................................................... 96
Poznanie i nagość................................................................... 98

Symulacja zjednoczenia.........................................................99

Nieczystość serca...................................................................100

Pułapki wybrania...................................................................101

ZAZDROŚĆ............................................................................... 103

Przerażenie własną nieobecnością....................................... 104

Zazdrość jako smutek z dobra............................................... 107
Zaborczość posiadania...........................................................110

Sabotowanie wartości.......................................................... 114

ŁAKOMSTWO.......................................................................... 117

Udręczenie głodem i pustką.................................................. 117

Zdradliwy owoc nasycenia....................................................121
Zadomowieni w nadmiarze................................................... 122

Okrucieństwo pożerania — kanibalizm serca.......................126

background image

Spis treści

7

GNIEW..................................................................................... 130

Nienawiść gniewu................................................................133
Rodowody gniewu............................................................... 139
Potrzeba niszczenia.............................................................. 142

Pielgrzymowanie ducha zemsty.......................................... 143

Gniew skierowany do wewnątrz......................................... 147
Gniewna wyobraźnia — wewnętrzne zabijanie..................149

LENISTWO..............................................................................151

Żyć przeciw obarczeniu....................................................... 154
Ociężałość............................................................................ 157
Natręctwo nieistotnego........................................................ 159
Leniwe zniewolenie czasem................................................ 159

Uśpienie aksjologiczne....................................................... 161

Schorowana obcość............................................................. 164

Bezładność......................................................................... 166

Niebezpieczna bierność........................................................167

ZAMIAST ZAKOŃCZENIA...................................................171

LITERATURA

175

background image

1*1

W

prowadzenie

Napisane strony nie wyrastają z jakiejś potrzeby rozdra­

pywania człowieka, ale z pragnienia realizacji celu —

osiągnięcia świętości. Zajmowanie się problemami zła
i grzechu w perspektywie świętości może dziwić. Ale do­
piero wtedy, gdy sobie uświadomimy, jak bardzo one
kwestionują ten cel, jak dążą do jego obalenia czy wreszcie
uniemożliwiają jego osiągnięcie, widzimy, jak domaga
się to radykalnego postawienia kwestii. Dla tego rodzaju
radykalizmu jest ono adresowane. Zniewolenie grzechem
przypomina aż nadto sytuację wielu sparaliżowanych
z kart Ewangelii. Problem grzechu przestaje być wtedy
czymś studyjnym, a staje się częścią pracy nad człowie­
kiem. Wysiłek towarzyszący tej rozprawie ma głównie
pomóc wszystkim wchodzącym na drogę duchowego ży­
cia, gdyż do pierwszego etapu należy porządkowanie
sfery zła: dostrzeżenie jej, nazywanie, wskazanie najwięk­
szych zagrożeń i mocowanie się z grzechem w duchowej
walce. Z drugiej strony lekceważenie aktywności zła
w duchowym rozwoju przypomina zaproszenie do uro­
czystego poloneza na polu minowym.

Spotkanie, zmierzenie z własnym złem posiada wiele

wymiarów: od filozoficznej i teologicznej refleksji nad

jego naturą, przez typowo ascetyczne zmaganie się ze so­

bą, aż po mistyczne naśladowanie Chrystusa zstępujące­
go do piekieł. Podejmując Paschę naszego Pana, Jego
drogę do Ojca jako osobiste zadanie, człowiek widzi co­
raz jaśniej, że razem ze Zbawicielem przemierza prawdę
o piekle, doświadcza przerażającego działania zła w ku­

background image

10

Wprowadzenie

szeniu i grzechu. Przemierza zarazem własne struktury
zła wrośnięte we wnętrze.

Własne zło człowieka pojawia się na poziomie czy­

nów, na poziomie aktów wewnętrznych, wreszcie tkwi
w nim jako skłonność do pewnych postaw. Ujawnia się
więc jako sprawność, ciążenie ku-; pewna łatwość doko-
nywań zagnieżdża się w człowieku jako wada. Te cechy
wyznaczają szlak naszemu myśleniu.

Tłem teologicznym dla naszego tematu są słowa Chrys­

tusa: Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe

myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chci­
wość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi,

pycha, głupota (Mk 7, 21-22). Tak właśnie grzech za­

mieszkuje człowieka — działa wewnątrz cielesnego, zmy­
słowego serca, zaprzedanego w niewolę grzechu (Rz 7,

14). Takie serce staje się jego narzędziem. Odbiciem po­

dobnych nagannych postaw, o których mówi Chrystus, są
słowa św. Pawła, nanizane ze Starego Testamentu:

Nie ma sprawiedliwego, nawet ani jednego, nie ma

rozumnego, nie ma, kto by szukał Boga. Wszyscy zboczyli

z drogi, zarazem się zepsuli, nie ma takiego, co dobrze

czyni, zgoła ani jednego. Grobem otwartym jest ich gar­
dło, językiem swoim knują zdradę, jad żmijowy pod ich

wargami, ich usta pełne są przekleństwa i goryczy; ich
nogi szybkie do rozlewu krwi, zagląda i nędza są na ich
drogach, droga pokoju jest im nie znana, bojażni Bożej
nie ma przed ich oczami (Rz 3, 10-18).

Na innym miejscu św. Paweł stwierdza: Żeby przy­

padkiem nie [było wśród was] sporów, zazdrości, gniewu,

niewłaściwego współzawodnictwa, obmów, szemrania, wy­
noszenia się, kłótni. Oby mnie ponownie nie upokorzył

wobec was Bóg mój, tak iżbym musiał opłakiwać wielu
spośród tych, którzy popełniali przedtem grzechy i wcale

background image

Wprowadzenie

11

się nie nawrócili z nieczystości, rozpusty i rozwiązłości,
której się dopuścili (2 Kor 12, 20). Ten katalog obejmuje
postawy, które zasmucają Ducha i czynią dzieło Boga
nieskutecznym.

Postawy te pojawiają się czasem w formie czy to bru­

talnej, czy subtelnie zawoalowanej jako dbanie „o rzeczy

Boże". Objawia się tu rozpiętość grzechu. W spojrzeniu
na grzech, na aktywnie działające skłonności ku niepraw­
dzie, w spojrzeniu na wady można wyakcentować wymiar
osobisty, a także bardziej społeczny, ukazujący struktury
zła, swoistą wspólnotę zła, gdy zakreśla ono szerokie kręgi
i wkomponowuje się w procesy historyczne.

Temat grzechów, a raczej wad głównych {vitia capita-

lia) potrzebny jest do spokojnej, aczkolwiek gruntownej
analizy prawdy o sobie samym. Pierwszy etap życia du­
chowego domaga się poznania ciemnej strony człowieka,
struktur zła zalegającego serce, a więc kształtu zmazy
grzechowej. Człowiek nosi w sobie dziedzictwo kłamstwa
spowite w tajemnicę grzechu pierworodnego, swoistej
skazy. Po części jest więc bytem kłamliwym, zawierającym

tajemnicę nieprawości. Istnieje w człowieku specyficzna

inteligencja wybiegu: Bóg uczynił łudzi prawymi, łecz oni
szukają rozlicznych wybiegów (Koh 7, 29). Towarzysze­
nie tym wybiegom, ukazywanie głównych linii, niejako
zarysu taktyki, leży u podstaw tej analizy.

Zmaza nie tylko jest ukształtowana w określony spo­

sób, ale również w jakimś sensie kształtuje człowieka,
realnie na niego wpływa. Mistrzowie duchowi przykładają

wiele uwagi do tego, by w rozpoznawaniu duchowej topo­
grafii wyraziście określać nie tylko mocne strony dobra,
ale również nazywać grzech. To odsłania punkty najsłab­

sze w „konstrukcji" duszy, a także ujawnia linie najczęst­
szego ataku ze strony aktywnego zła. Grzech bowiem jest

background image

12

Wprowadzenie

czymś żywym, dynamicznym, to on działa w synach buntu
(por. Ef 2, 2), ma więc rodowód w demonicznej podmio­
towości, jest rodzajem siły przekonywania, włamywania

się w świadomość, w wolę, a zwłaszcza w wyobraźnię.
Dlatego można mówić o demonicznej żywej mocy, która

próbuje człowieka zmusić do wyboru zła, do poddania

się. W kuszeniu pojawia się ona podmiotowo, można jej

przypisać samodzielne istnienie, zgodnie z demonologią

Ojców Pustyni'. Mówimy nie tyle o żywym doświadcze­

niu zła, ile o doświadczeniu go jako czegoś żywego. Poja­
wia się ono jako żywość napierająca, gwałtowna w prze­

strzeni usposobienia, a usposobienie jest złe już od mło­

dości (Rdz 8, 12).

Znajomość zła wymaga swego rodzaju świadomości

krytycznej, by móc je zobaczyć, wydobyć i nazwać pp-

śród wielości i możliwości przejawiania się zwodniczego.
Człowiek na drodze do Boga, do świętości, musi zmierzyć
się z całą potwornością zła, w zstępowaniu do piekieł
ludzkiego serca, aż na samo dno, skąd wyrastają grzeszne

korzenie. Nie tylko w strumieniach Bożej miłości, ale
również w tajemnicy zła dusza oczyszcza się, kuszona
w mistycznych nocach. Należy przemierzyć całą słabość
człowieczą aż do końca. Jest to jedno z najtrudniejszych
doświadczeń.

Podjęto ten temat również z tego względu, że przeży­

wany czas może być rozumiany jako czas dojrzałego grze­
chu. To, czym trudził się człowiek w zakamarkach serc
i zakamarkach domów, wypełzło i przyoblekło się w struk­
tury zła. Zamieszkujące ludzkie serca pokłady przeobraziły

się w bestię o spotęgowanej sile. Społeczne udręczenie

grzechem stało się biedą człowieczą, ponurą historią.

1

1

G

run

A., Jak sobie radzić ze ziem, tłum. K. Zimmerer, Kraków

1999, s. 33.

background image

Wprowadzenie

13

Być może czytanie tej książki będzie przygnębiające,

może wypełnić smutkiem, jest bowiem dokumentacją cza­
su niełaski. Książka jest w pewnym sensie bezlitosna. Ale
również w pewnym sensie musiała być napisana. Sięgając
po nią, dostępujemy w jakiś sposób tajemnicy odsłania­
nia
piekieł. Ale poniekąd jej lekturze może towarzyszyć
rodzaj wyzwolenia, wyzwolenia, które pragnie spierać się

jeszcze bardziej stanowczo ze złem. Tak właśnie św. Te­

resa od Jezusa w widzeniu piekła odnalazła niezwykłą
siłę do wierności Bogu i do walki o zbawienie dusz (por. Ż
32, 1, 4-7). W takich tematach winna obowiązywać zasa­
da psychofeleis, pożyteczności dla duszy. Chodzi o uka­
zanie niezbędnego minimum, jak to robił Chrystus, by
zrozumieć naturę rzeczy i przeciwdziałać jej.

Mówiąc o grzechach, należy wyjaśnić jeszcze jedną

sprawę. Z pewnością powiecie Mi to przysłowie: Lekarzu,
ulecz samego siebie (Łk 4, 23). Trudno jest zajmować się

grzechami i zachować konieczny obiektywizm, wolność
nie tylko myśli, ale i stosunek do rzeczywistości. Kiedy

słaby mówi o słabych, zawsze może być podejrzany o zo­
stawianie śmieci na czyimś podwórku. Ale może zdarzyć
się jeszcze coś gorszego, co znakomicie ujęła Amma
Synkletyka: Niebezpieczne to, kiedy naucza ktoś taki, kto

sam się nie nauczył praktyki życia. Bo jak ten, kto ma roz­
walony dom, a przyjmuje w nim gości, szkodzi im przez to,

że mieszkanie ma w ruinie, tak i ci, którzy sami siebie naj­

pierw nie zbudowali, działają na zgubę tych, którzy ich

odwiedzają

2

. Niech będzie to przeproszeniem za niezdar-

ność i zuchwałość słów.

2

Pierwsza Księga Starców. Gerontikon, tłum. M. Borkowska OSB,

Kraków 1999, s. 268.

background image

P

rawo

grzechu

W tajemnicę człowieka wpisane jest prawo posłuchu.

Czyż nie wiecie, że... jesteście niewolnikami tego, komu

dajecie posłuch: bądź [niewolnikami] grzechu, [co wie­
dzie] do śmierci, bądź posłuszeństwa, [co wiedzie] do

sprawiedliwości? (Rz 6, 16). To prawo wpisane jest
w wolność człowieka. Wolność nie ma kontekstu „neu­
tralnego", jest zawsze w zasięgu dobra i zła, działa
w przestrzeni owego rajskiego poznania. Tajemnica nie­
prawości wpisana głęboko w naturę człowieka walczy
z duchowymi celami, które pragnie on osiągnąć. Jak św.
Paweł, można z przerażeniem spostrzec, iż mimo najlep­

szych chęci w członkach moich spostrzegam prawo inne,

które toczy walką z prawem mojego umysłu i podbija
mnie w niewolą pod prawo grzechu mieszkającego
w moich członkach (Rz 7, 23). Prawo grzechu mieszka­

jącego sprzeciwia się umysłowi: Nie rozumiem bowiem

tego, co czynią, bo nie czynią tego, co chcą, ale to, czego

nienawidząto właśnie czynią (Rz 7, 15). A zatem już
nie ja to czynią, ale mieszkający we mnie grzech (Rz 7,

17). Stary człowiek, czyli dążność ciała, wroga jest Bogu,

nie podporządkowuje sią bowiem Prawu Bożemu, ani na­
wet nie jest do tego zdolna
(Rz 8, 7). Z całą powagą należy
zdać sobie sprawę z tego demonicznego zamieszkiwania,
z tej noszonej w sobie wrogości. Wrogość owa pojawia

się tym bardziej wyraziście, im bardziej człowiek

wchodzi na drogę Bożą. Oto niewola zepsucia (por. Rz 8,
21). Ale nie jesteśmy skazani na przegraną, gdyż we
wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu,

background image

J

Prawo grzechu

15

który nas umiłował (Rz 8, 37). Chrystus bowiem w sobie
zadał śmierć wrogości (Ef 2, 16). A zwyciężyć ją można

jedynie, przelewając krew. Jeszcze nie opieraliście się aż

do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi (Hbr 12,
4). Na tym polega wyzucie się z ciała grzesznego (por.
Koi 2, 11).

Grzech pojawia się w historii przez zawiść diabła

(Mdr 2, 24) — była to zawiść posłuszeństwa. W kuszeniu
Edenu właśnie posłuszeństwo zostało poddane próbie.

I przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy stali

się grzesznikami (Rz 5, 19). Oto wspólnota grzechu, która
przenika wszystkie warstwy człowieka i wszystkie war­

stwy społeczne. Ojcowie Pustyni widzieli cztery stopnie
człowieczego zła: pierwszy w sercu, drugi w spojrzeniu,

trzeci w języku, czwarty w uczynku

1

. Są to warstwy,

w których dojrzewa grzech. Należy więc opierać się grze­
chowi w sercu, w spojrzeniu, w języku i w uczynku.
Grzech staje się czymś wspólnym nie tylko w sensie ro­
dzaju
ludzkiego, ale i w sensie społecznym. Wspólnota
grzechu to napotykani ludzie na jego drogach, gdzie za­
wiązuje się złowieszcza, demoniczna solidarność. Grzech
tworzy struktury, by mógł królować (por. Rz 5, 21); kró­

luje zaś, ubóstwiając śmierć.

*

Pierwsza Księga Starców, dz. cyt., s. 206.

background image

I

miona

grzechu

Na doświadczenie grzechu w refleksji teologicznej moż­
na spojrzeć nie tylko od strony moralnej czy społecznej,

ale nade wszystko czerpiąc z bogactwa tradycji ducho­
wej. Biblia dostarcza wielu określeń, które współtworzą
prawdę o wewnętrznym stanie grzesznika.

Każdy grzech jest zerwaniem

Jest on zasadniczo przekroczeniem, odmową życiowej
więzi z Bogiem. Nie musi być czymś aktywnym, może
być demoniczną biernością, która uderza we własną naturę
grzesznika, sprzeciwia się jej, targa tym wszystkim, kim
człowiek jest. Grzech wymierzony jest również przeciw
samemu człowiekowi, w ludzką więź, powiązanie w
sobie oraz pomiędzy ludźmi. Taki jest zasięg corruptio. W
sensie duchowym grzech jest życiem tym, co nie jest z

Boga (1 J 3, 10), jest dawaniem miejsca (Ef 4, 27) temu,
kto od początku był zabójcą i w prawdzie nie wytrwał,

bo prawdy w nim nie ma (J 8, 44).

Każdy grzech jest sprzeciwem

Poczyna się on w głębi przewrotnego serca niewiary, któ­
rej skutkiem jest odstąpienie od Boga żywego
(Hbr 3, 12).

Sprzeciw jest oporem serca i uszu, jest sprzeciwianiem

się Duchowi Świętemu (Dz 7, 51). Opanowując wnętrze,
zaślepia oczy i twardym czyni serce, żeby grzesznicy nie
widzieli oczami oraz nie poznali sercem i nie nawrócili

background image

Imiona grzechu

17

się (J 12, 40). Sprzeciw przyjmuje formę nieposłuszeń­

stwa, a nawet jest próbą uniezależnienia się od Boga

1

.

Adhortacja apostolska Reconciliatio et penitentia, pra­

gnąc przybliżyć naturę tajemnicy bezbożności, czegoś, co
w człowieku jest mroczne i nieuchwytne, prowadzi nas na

pogranicze, tam gdzie ludzka świadomość, wola i wrażli­

wość stykają się z silami ciemności. W tej przestrzeni
człowiek jednoczy się przeciw Bogu. Grzech jest niepo­
słuszeństwem człowieka, który nie uznaje
aktem swej
wolności —panowania Boga w swym życiu, przynajmniej
w określonym momencie, kiedy przekracza Jego prawo
(RP 14).

Grzech, jako zerwanie z Bogiem, jest aktem nieposłu­

szeństwa stworzenia, które, przynajmniej w sposób po­
średni, odrzuca Tego, od którego pochodzi i który utrzy­
muje je przy życiu; jest to zatem akt samobójczy. (...)

Zraniony w ten sposób człowiek niejako nieuchronnie
narusza tkankę łączącą go z innymi ludźmi i ze światem
stworzonym. Jest to prawo i fakt obiektywny, który po­

twierdza się bardzo często w psychologii i w życiu du­
chowym człowieka, jak również w rzeczywistości życia

społecznego, gdzie łatwo można dostrzec skutki i oznaki
owego wewnętrznego nieładu (RP 15).

O ile w świętości mamy niejako prawo solidarnego

wstępowania we wspólnotę świętych, tak w grzechu roz­
wija się drugie oblicze owej solidarności. (...) Temu pra­
wu wstępowania odpowiada, niestety, prawo zstępowa­
nia; stąd można mówić o wspólnocie grzechu
(RP 16).

Grzechem można by za św. Pawłem nazwać wszelką

bezbożność i nieprawość, jaka nakłada prawdzie pęta

1

Por. R. R

ak

, Grzech uniezależnienia się od Boga. Geneza i skutki

[w:] Miłość większa niż grzech (Homo meditans XII), red. A.J. No­

wak, W. Słomka, Lublin 1996, s. 179-180.

Siedem pieczęci-2

background image

18

Imiona grzechu

(Rz 1, 18). Ludzie podlegający nieprawości prawdą Bożą

przemienili... w kłamstwo i stworzeniu cześć oddawali,

służyli jemu, zamiast Stwórcy (Rz 1, 25). Prawda ginie,
zwłaszcza w tej jednej perspektywie - perspektywie za
miany. W grzechu dokonuje się zamiana chwały: Żarnie
nili chwalą niezniszczalnego Boga na podobizny i obrazy
śmiertelnego człowieka (Rz 1, 23). To staje się powodem,
że Bóg wydaje ich na pastwą nic niezdatnego rozumu

(Rz 1, 28). To owocuje tak, że są w tym, co złe, pomys

łowi i chwalą tych, którzy popełniają nieprawości (Rz 1,

30. 32). Naturalne myślenie doznaje całkowitego zaciem

nienia. Można mówić o mrocznej duchowości

1

. To, co

doczesne, naturalne, jest ubóstwiane, godne najwyższej
ceny. Życie staje się namiętnością, pastwą nic niezdat
nego rozumu. Droga zdeprawowanego rozumu formuje
się w pasmo grzechów. Tacy:

«

Pełni są też wszelakiej nieprawości, przewrotności,

chciwości, niegodziwości. Oddani zazdrości, zabójstwu,
waśniom, podstępowi, złośliwości; potwarcy, oszczercy,
nienawidzący Boga, zuchwali, pyszni, chełpliwi..., rodzi­
com nieposłuszni, bezrozumni, niestali, bez serca, bez li­
tości {Rz
1,29-31).

W tym znaczeniu grzech jest nieprawością, życiem

w czas niemiłosierny.

Każdy grzech jest odwróceniem

Odwracanie serca, jak u Salomona (por. 1 Kri 11,9), od­

wracanie twarzy (por. Jr 7, 24), odwracanie ucha powo­
dują uleganie zatwardziałości przewrotnego serca, od­

2

T. Ś

pidlik

,

Myśl rosyjska Inna wizja człowieka, tłum. Janina Demb­

ska, Warszawa 2000, s. 298.

background image

Imiona grzechu

19

wrócenie się tyłem do Boga (Jr 15, 6). Wreszcie, odwra­
canie sensu słów Boga żywego (Jr 23, 36). Ale też grze­

sząc, człowiek odwraca się od drugiego, od jego biedy
i wewnętrznego piękna, odwraca się również od siebie.

Żyje odwrócony od siebie. Tu znajduje światło niewytłu­
maczalne samoniszczenie grzesznika. Idea złego, niepra­
wego serca, które po-żąda. Pożąda pod wpływem nie po­
chodzącym od Tego, który was powołuje (Ga 5, 8), ale pod
wpływem nieprzyjaciela, wpływem świata (por. Jk 1,27).

Każdy grzech jest nieczystością

Nieczystość nie ogranicza się do ciała, sięga w nieczyste
korzenie (Syr 40, 15), a jest przeciwieństwem świętości

Boga, gdyż nie powołał nas Bóg do nieczystości, ale do

świętości (1 Tes 4, 7). Stanowi metaforę obejmującą cały
bezmiar zła (Jk 1, 21). Duch nieczysty to znaczy ten,
który porywa i targa (Łk 9, 42), rwie więzy (Łk 8, 29),
krzyczy wniebogłosy (Łk 4, 33), który jest niemy i głuchy

(Mk 9, 25). Dlatego serca grzesznych stają się siedłiskiem

demonów i kryjówką wszelkiego ducha nieczystego (Ap

18, 2). To ci, którzy idą za ciałem w nieczystej żądzy

i pogardę okazują Władzy, zuchwalcy, zarozumialcy, któ­
rzy nie wahają się przed wypowiadaniem błużnierstw na

„Chwały" (2 P 2, 10). Nieczyści, doprowadziwszy siebie
do nieczułości [sumienia], oddali się rozpuście, popełnia­

jąc zachłannie wszelkiego rodzaju grzechy (Ef 4, 19).

Dlatego wydał ich Bóg poprzez pożądania ich serc na łup
nieczystości, tak iż dopuszczali się bezczeszczenia wła­
snych ciał
(Rz 1, 24). Nieczysty to ten, który żyje nieczy­

stością swojej hańby (Ez 24, 13) i umiłował zapłatę nie­
czystą
(Oz 9, 1). Jego słowa odwołują się do języka nie­
czystego
i słowa kłamliwego (Syr 51, 5), pokarmem jest

background image

20

Imiona grzechu

chleb nieczysty (Job 6, 7). Ostatecznie wierność tej dro­
dze wiąże się ze zniszczeniem, / to zniszczeniem boles­
nym
(Mi 2, 10). Błądząc, grzesznik nie potrafi nigdzie za­
mieszkać
(por. Lm 4, 15), w końcu umiera na ziemi nie­
czystej
(Am 7, 17).

Każdy grzech jest kłamstwem

Grzesznik nie ma z Bogiem współuczestnictwa, chodzi
w ciemności, nie postępuje zgodnie z prawdą (1 J 1,6).
Kłamstwo rodzi się w cieniu grzechu. Kłamliwy znaczy
nie mogący wejść do królestwa, gdyż: nie wejdzie ani ten,
co popełnia ohydą i kłamstwo, łecz tylko zapisani w księ­
dze życia Baranka
(Ap 21, 27). Grzech wyprowadza na
zewnątrz, jak Judasza w czas Ostatniej Wieczerzy. Na

zewnątrz są psy, guślarze, rozpustnicy, zabójcy, bałwo­

chwalcy i każdy, kto kłamstwo kocha i nim żyje (Ap 22,

15). Zakochani w kłamstwie mają udział w jeziorze gore­

jącym ogniem i siarką (Ap 21,8).

Grzesznik jest kłamcą w tym znaczeniu, że zaprzecza

Bogu i Go nie uznaje (1 J 2, 22). Co więcej, grzech czyni
kłamcę nawet z Boga (por. 1 J 5, 10) i wyprowadza na
szerokie pola nienawiści, bo kto brata swego nienawidzi,

jest kłamcą (1 J 4, 20). Kłamstwo rodzi się z przekrocze­

nia: kto mówi: Znam Go, a nie zachowuje Jego przyka­
zań, ten jest kłamcą i nie ma w nim prawdy
(1 J 2, 4).

Ostatecznie grzesznicy sprzeciwiają się prawdzie (por. Jk
3, 14), zasadniczo dlatego, iż mają własne sumienie na­

piętnowane (1 Tm 4, 2).

background image

Imiona grzechu

21

Każdy grzech jest ciemnością

Grzech jest królowaniem ciemności. Można nosić w so­
bie światło, które jest ciemnością (por. Łk 11, 35), i czyni
człowieka synem ciemności (1 Tes 5, 5), a w ten sposób
mieszkać pod władzą ciemności. Wtedy grzesznik sprzy­
mierza się z rządcami tych ciemności, z pierwiastkami
duchowymi zła (Ef 6, 12), utrwala panowanie ciemności
(Łk 22, 53). W tej przestrzeni każdy wysiłek, czyn, za­
mierzenie jest ogarnięte umiłowaniem ciemności, a przez

to martwe, bezowocne (por. Ef 5, 11). Co prawda światło

przyszło na świat, łecz ludzie bardziej umiłowali ciemność

aniżeli światło: bo złe były ich uczynki (J 3, 19). Trwanie
w tym królestwie rozprasza również całą przyszłość
człowieka — nie wie bowiem, dokąd idzie (J 12, 35).

background image

P

odstawowe

odniesienia

W naszej refleksji, gdzie przedmiotem jest grzeszność

człowieka i formy jej przejawiania się, wprowadzamy
dwa podstawowe odniesienia — sytuację, gdzie grzech
się poczyna, i sytuację, gdzie osiąga swą pełnię. Są więc
dwa zasadnicze momenty:

a) grzech pierworodny

(wymiar o dominancie antropologicznej);

b) śmierć Chrystusa

(wymiar o dominancie teologicznej).

Każdy grzech, każdy jego przejaw sytuuje się ducho­

wo w tych dwóch perspektywach —jest w jakimś sensie
częścią pierwszego upadku i zmierza do śmierci Boga.

Grzech pierworodny związany jest tajemniczo z drze­

wem poznania dobra i zła. Jak stwierdza Katechizm Koś­
cioła Katolickiego,
drzewo poznania dobra i zła (Rdz 2,

17) przywołuje symbolicznie nieprzekraczalną granicę,

którą człowiek jako stworzenie powinien w sposób wolny
uznać i z pfnością szanować (396). Człowiekkuszony

przez diabłapozwolił, by zamarło w jego sercu zaufa­

nie do Stwórcy, i nadużywając swojej wolności, okazał
nieposłuszeństwo przykazaniu Bożemu (397). Popełniając

ten grzech, człowiek przedłożył siebie nad Boga, a przez
to wzgardził Bogiem; wybrał siebie samego przeciw Bo­

gu, przeciw wymaganiom swego stanu jako stworzenia,
a zarazem przeciw swemu dobru (398).

W grzechu działa prawo: niechybnie umrzesz (Rdz 2,

17). Ponieważ, przekraczając zakaz, człowiek jest skaza­

ny na śmierć; ponieważ umiera, czyni wszystko wspólni­

background image

Podstawowe odniesienia

23

kiem swej śmierci. Grzech jest okrucieństwem, okrucień­

stwem zabijania. Od czasu, gdy człowiek został ukąszony
śmiercią, zdominowany jadowitością węża, nosi w sobie

potrzebę zabijania, jak Kain. W grzechu wybiera się po­
między dobrem a złem, jak pomiędzy Jezusem a Baraba­

szem: ku swemu przerażeniu człowiek wybiera zbrodnię
i zbrodniarza, a nie Boga. Ostateczną logiką grzechu jest
logika zadawania śmierci. Im większe spustoszenie, tym

większa afirmacja dla grzechu. Niszczenie, zadawanie

śmierci jest azylem grzechu. Dzieje się tak dlatego, że

grzech objawia się w obecności Chrystusa. Gdybym nie
dokonał wśród nich dzieł, których nikt inny nie dokonał,
nie miełiby grzechu. Teraz jednak widzieli je, a jednak
znienawidzili i Mnie, i Ojca mego (J 15, 24).

Grzech sięga Boga w podwójnym znaczeniu. Najpierw

sam Bóg w Chrystusie może być kuszony. Szatan przy­
stępuje do Chrystusa w kuszeniu na pustyni w konwencji

wyrażonej za pomocą trzech pokus (por. Mt4, 1-11):

ZASPOKOJENIE GŁODU łakomstwo, nieczystość

BOGACTWO chciwość, zazdrość

SŁAWA pycha, gniew, lenistwo

Następnie, grzech sięga Boga również w tym znacze­

niu, że Go zabija w życiu człowieka. Grzech zabija Boga,
bo nie może znieść Jego bliskości, Jego dzieł, Jego świa­
ta. Grzech doprowadza do zamierania człowieka i zamie­
rania
Boga w jego życiu. Chce stworzyć swój świat,
w którym nie ma miejsca dla Niego. Taki ma rodowód
ateizm i wszystkie formy wypierania Boga z życia ludzi.
Teizm głosi dumnie bezsilność Boga, w którym żyje
człowiek, natomiast ateizm równie dumnie — Jego nie­
uchronną śmierć. Czasami zastępuje Jego obecność ideą

background image

24

Podstawowe odniesienia

zorganizowanej doczesności na ludzki sposób — ideą
państwa. Rzeczywiście nieuleczalny już grzech ogłasza
bezsilność Stwórcy. Taki Bóg nie może już wydać żad­
nego zakazu, a jeśli może, to nie jest w stanie go wyegze­
kwować.

Grzech czyni jeszcze coś potworniejszego — ogłasza

swą niewinność, a Boga nazywa mordercą. Jest to najdalej
idące zwyrodnienie, nienawiść do Boga niemal doskonała

— dojrzewanie i owocowanie grzechu. Wokół siebie roz­
tacza on atmosferę mesjańską: zabija ludzi dla ich dobra,
by ulżyć ich cierpieniu umierania. W ten sposób dąży do
kolektywnego samobójstwa. Wyściela historię nie tylko
wojnami, ale i pokojowym uśmiercaniem: aborcją i euta­
nazją czy psychologicznymi formami uśmiercania.

Dzieje się tak dlatego, że w każdym dziele grzechu

człowiek coraz bardziej się rozpada, coraz bardziej jest
przerażony sobą, a nie mając Boga, może uciec jedynie
w śmierć. Śmierć staje się jedynym dobrem grzesznika,
świadomie i rozpaczliwie wybranym. Gniew głosi sobie
i innym czas wrogich niebios, czas potępienia. W taki
sposób jest śmiercionośny. Dla tych, ku którym się kie­
ruje, nie ma ocalenia.

Grzech oczywiście musi rozprawić się z dobrem. Do­

bro, ponieważ w jakiś sposób przez swe istnienie oskarża
nieprawdę, tj. grzech, musi być zohydzone, oskarżone,

sponiewierane. Im większe dobro, tym większego doma­

ga się potępienia i poniżenia. Im wyrazistsze, tym bez­
względniej musi być zakwestionowane i radykalniej usu­
nięte. W istocie musi być uśmiercone, zabite. Grzech
w ten sposób staje się egzekutorem, katem. Istnieje coś
takiego jak zmowa grzechu — wzajemne chronienie się
nieprawości, niepisana zmowa ludzi uzależnionych od

Zakroczy

background image

Podstawowe odniesienia

25

grzechu, słabości. Trudzą się w osłabieniu ostrości spoj­
rzenia, zamazywaniu konturów spraw.

Grzech zna jedną skuteczną broń: chce zagłuszyć,

przerazić swą wielkością, bądź powszechnością występ­
ku, dąży do tego, by się zbanalizować, by przyzwyczaić
do swej obecności.

Grzech zabija, zabija bez powodu, z głębi swej nie­

zrozumiałej, doskonałej nienawiści. I to jest najbardziej
przerażające: mordowanie ducha nie ma żadnego racjo­
nalnego, poważnego powodu. Dopada człowieka jak ofia­
rę. Kuszenie, zabijanie ducha jest codziennym rzemio­
słem szatana. To jego sposób życia. Człowiek jest ofiarą
ściganą, szczutą nie z jakichś powodów, być może nawet
nie dlatego, że stworzył go Bóg i nosi Boga w sobie po­
przez łaskę. Człowiek w oczach szatana przeznaczony jest
na zabijanie.

Grzech posiada jeszcze jedno ważne odniesienie —

rzeczywistość tego świata. Stanowią go: pożądliwość
ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia (1 J 2, 16).
Grzech świata ma tę samą strukturę co grzech pierwo­
rodny. Ewa spostrzegła, że drzewo ma owoce dobre do

jedzenia [pożądliwość ciała], że jest ono rozkoszą dla

oczu [pożądliwość oczu] i że owoce tego drzewa nadają
się do zdobycia wiedzy [pycha żywota] (Rdz 3, 6).

Dynamizm grzechu

— struktura

grzechu pierworodnego

Grzech ma dynamiczną i demoniczną formę istnienia, ży­
wi się swą ofiarą jak pasożyt. Najpierw szuka zezwole­
nia, następnie zasiedla serce, zniewalając człowieka, by
żył już według jego logiki. Przyswojony, rzuca się na
człowieka z jego własnego wnętrza. Dla człowieczego

background image

26

PmlHUwowc cKlnlcslenla

/ł« innlryci| jest gr/cch pierworodny. W nim odsłania się
lujcmnicu kaAlcgo grzechu. Można mówić o pewnych sta­
łych strukturach grzechu.

Zakaz

Grzech dotyczy sfery zakazanej, wybierają, następnie ją
przekracza. W końcu domaga się potwierdzenia dla sie­
bie. To przedziwne, ale Bóg w centralnym miejscu raju
postawił swój zakaz. W świecie nieprawości wyzwala on
furię. Logika kuszącego szatana jest przerażająca: Bóg

jest nienawidzony za to, że tworzy zakazy, przykazania,

prawa, za to, że On wie (wie Bóg — Rdz 3, 5), wyzwala
bunt. W takiej sytuacji może pojawić się jedyna forma
wolności nieprawej — nierespektowanie jakiegokolwiek
boskiego zakazu jako jego świadome i rozmyślne prze­
kraczanie. Wolnym jest jedynie ten — głosi nieprawość
grzechu — kto przekracza boskie prawa.

Zachowanie grzesznika jest przymusem wykraczania

poza reguły

1

. Każdy grzech wpisuje się jaskrawo w sytu­

ację grzechu pierworodnego — stwarza świat bez zaka­
zów. Nie chodzi o używanie wolności w kontekście dobra
i zła, ale o usunięcie zakazu, który został postawiony
w centrum. Jednak usuwając wszelki zakaz, wznosząc się
ponad Boga, nie ma już nic poza bezkresnym szaleń­
stwem. Grzech niesie z sobą nienawiść zakazów. Gdy za­
kazy zostaną zniesione, grzech objawia swą istotę: poja­
wia się nieograniczona możliwość zabijania, nawet sa­
mego Boga (w Chrystusie). Miłośnicy Prawa za czasów

1

Stąd zasadnicza intuicja ludzi, którzy zmierzają drogami świętości,

polega na tym, by zyć zgodnie z regułą np. zakonną. Wierność bez­
pośredniego przylegania do niej w sposób najbardziej ewidentny
przeciwstawia się przyleganiu do grzechu.

background image

Podstawowe odniesienia

27

Chrystusa pokazali nam, jak można doskonale żyć poza

prawem i z jego wnętrza zabić Boga. Taki grzech może
doskonale dojrzewać w majestacie prawa, a więc rów­
nież i zakazów. Grzech bowiem, w ukryciu prawa, karmi

ludzi martwym bogiem, bogiem nieprawym. Nieprawa
wolność gloryfikująca nieprawego boga rodzi się z grze­
chem. W głębi serca bezbożnika nieprawość doń prze­
mawia
(Ps 36, 1). Smak takiej wolności przychodzi ze
smakiem grzechu. Ale smakowanie grzechu jest już za­
chowaniem nabrzmiałym zwyrodnieniem. Grzech jednak
się tu nie zatrzymuje. Umieranie, skutek grzechu, jest

kreowane na męczeństwo, heroizm obłędnej wierności.
W taki sposób grzesznik domaga się szacunku dla siebie
za dokonane zło. Staje się on nowym bojownikiem
o sprawę ludzkości.

Grzesznik walczy z Bogiem i zamierza Bogu udowod­

nić, że to On kłamie. To grzech ogłasza Boga katem—

Ojcem cierpienia, który żąda ofiary. Dlatego bunt jest

uzasadniony. Nad takim światem rozciąga się piekło ko­
nieczności. Bunt pojedynczego serca daje zaczątek naro­
dzinom grzechów strukturalnych, gwarantowanych spo­
łecznie.

Poznać owoczakłamanie poznania

Pierwszą rzeczą, która dokonała się w kuszeniu, jest zja­
wisko zniekształcenia widzenia rzeczywistości. Ewa w po­

toku usłyszanych słów dostrzegła rzeczywistość inac/cj.

To zjawisko przesunięcia uwagi, ten szczególny koloryt
patrzenia było reakcją na obietnicę otwartych oc/n: wie

Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się
wam oczy (Rdz 3, 5). W pokusie człowiek otwiera oczy

inaczej, dostrzega coś, czego nie widział w spojrzeniu

background image

28

Podstawowe odniesienia

łaski. Pokusa wymusza demoniczną wyobraźnię. Wyo­
braźnia ta wypędza z własnej ziemi. Jakże znaczące są

słowa Księgi Syracha: grzechy ich tak bardzo się roz­
mnożyły, że wypędziły ich z własnej ziemi
(47, 24). Bez­
domność wyobraźni, bezdomność grzesznego, zagubio­

nego człowieka. Ukryta zostaje zasadnicza prawda o wy­
ganiającej bez przerwy na zewnątrz jątrzącej nienawiści.
Jest to odpowiedź dawana Bogu: nieprzyjaźń przeniesio­
na
z szatana na Boga. Grzech dumnie udowadnia: oto ja
zasiewam nieprzyjaźń pomiędzy pokoleniem ludzkim
a Tobą, Boże. Złowieszcze odwrócenie historii. Życie
grzesznika staje się komentarzem do historii grzechu
pierworodnego.

Poznanie owocu nie przyniosło spodziewanego: tak

jak Bóg będziecie znali dobro i zło (Rdz 3, 5). Ale w

przestrzeni poznania nastąpiły zmiany. Rzeczywiście,
doszło do poznania czegoś nowego, ale miało to zupełnie
inny scenariusz. Człowieka opanowała demoniczna nie-
przejrzystość, wewnętrzne wynaturzenie stosunku do rze­
czywistości. Wszystko dokoła przestało mówić o Bogu,
zaległa przerażająca cisza. Zaczął się świat opowiadany
przez grzech. W grzesznym świecie nie ma Boga, czło­
wiek sam musi podjąć odpowiedzialność za świat, sam
musi nadać mu sens. Cała ta praca nad światem, z którego
został wygnany Bóg, męczy. Męczy, bo świat ten ma

jedyną ambicję — chciałby naprawdę zaistnieć, ale nie

może wyrwać się ze śmierci. Człowiek w grzesznym

świecie, który stwarza rzeczywiście sam, bo bez uczest­

nictwa Boga, odkrywa z przerażeniem, że już nie wybiera
drugiego człowieka, nie wybiera świata, ale jest na niego

skazany. Świat bez Boga rodzi wspólnotę uwięzienia.
Spoufalając się z grzechem, człowiek wchodzi w tę lo­

gikę, która upaja agonią.

background image

Podstawowe odniesienia

29

Najpierw bycie w sobie podlega zwyrodnieniu. Czło­

wiek staje się wrogi sobie samemu, zabija siebie. Grzesz­
ne poznanie zmienia perspektywy myślenia, jego tempo,
barwę, kontekst. Zmienia jego celowość. Staje się ono
przede wszystkim nieprzyjazne. W przestrzeni świado­
mości demon chce zamazać wyrazistość pierwotnych re­

lacji. Nieprzyjaźń zalegająca stosunki pomiędzy kusicie­
lem a człowiekiem przekształca w nieprzyjaźń człowieka
z Bogiem. Kuszenie i uwięzienie w grzechu jest demoni­
cznym odwetem. Grzech pragnie wtargnąć do środka,
poznać smak owocu, ale jednocześnie wyrzuca na ze­
wnątrz, w ciemności. Zadziwiające jest w pokusie prawo

powtórzeń. I człowiek jej podlega pomimo dotkliwych
odczuć sumienia.

Śmierć

'**

Skutkiem spożycia owoców poznania jest śmierć. Także

w tym znaczeniu, że człowiek staje się istotą śmiercionoś­
ną: uśmierca siebie i wszystko, czego dotyka. Zdaje się,
że żyjemy w czasie, kiedy grzech stał się rzemiosłem,

sztuką, artyzmem. Drogę śmierci przeciera dewiza: grze­
szę, więc jestem. W takiej sytuacji człowiek może wy­

brać samego siebie i siebie potwierdzić jedynie wtedy,
gdy grzeszy. Ale w rzeczywistości pogrąża się w śmierci.
Wnętrze grzechu obrasta przedłużaniem śmierci: ponie­
waż poprzez zakaz w raju przegrałem, muszę znieść
wszystkie zakazy, by obronić „prawdę" o sobie. Co wię­
cej, to ja stanę się zakazem dla wszystkich, będę im niósł
dobro i zło, ja im przyniosę śmierć. Ostatecznie też życie
w grzechu jest życiem bez wyboru, jest śmiercią wybiera­
nia. Wybór taki bowiem nie znaczy człowieka dobrem.
Grzech dąży do tego, by otrzymać prawo do zabijania.

background image

30

Podstawowe odniesienia

Grzesząc, człowiek zamiast odkrywać siebie, upew

niać siebie, to coraz bardziej siebie zasłania i pogrąża
w niepewności. Grzesząc, wtrąca siebie w absurdalną
niestałość. Dążenie w grzechu musi być maskowane,
gdyż jest ono bezcelowe, najbardziej destrukcyjne, bo za
bija samą intencjonalność. Dlatego potrzebuje dekoracji,
przyodziania szlachetnością. Jest wtedy bardziej wiary
godne.

W grzechu życie duchowe nie tylko desakralizuje się,

ono umiera. Grzech, gdy przetrawi ducha, powoduje, iż
człowiek skażony do głębi śmiercią zaczyna w sposób
szalony szukać śmierci.

Demoniczność chaosu i niszczenia może stać się obłęd­

nym typem filantropii: zupełnie bezinteresownie mogę ci
pomóc niszczyć albo być dumnym z dobrze spełnionego
obowiązku zabijania. Grzech zabija zawsze. Najpierw
w słowach. Jak mówi św. Augustyn: Ludzie zaś, którym
brak nadziei, im mniej zwracają uwagą na własne grze­
chy, tym skwapliwiej wyszukują je u innych. A szukają nie

po to, aby zło naprawić, ale by je potępić. Ponieważ dla

siebie nie znajdują usprawiedliwienia, gotowi są oskar­
żać innych

1

. Grzech objawia nagość rzeczy, zewnętrzną

i wewnętrzną. Ma potrzebę obnażania. Skąd bierze się ta­
ka przerażająca logika? Grzech krzyczy w sercu człowie­
ka: jesteś zabijany, umierasz! Pierwszym odruchem jest
obrona. Skoro tak, to muszę tropić zabójców, samemu za­
bijać. W ten sposób poszerza się krąg podejrzeń, niena­
wiści, fortyfikacji obronnych, logika zamkniętego serca.
Upojenie destrukcją.

*

' Św. A

ugustyn

,

Kazanie 19

[w:]

Liturgia godzin,

t.

HI,

s. 372.

background image

Podstawowe odniesienia

31

Nienawiść boskiej niewinności Chrystusa

Nienawiść staje się dla grzechu religią; ofiarą są wszyscy,

zwłaszcza ludzie niewinni. Najchętniej na ofiarę wybiera
się niewinność tego samego rodzaju co niewinność Abla.
Tetrarcha Herod z powodu innych zbrodni, które popełnił,
dodał do wszystkiego i to, że zamknął Jana w więzieniu
(Łk 3, 19). To właśnie dokonane zbrodnie domagają się
uwięzienia niewinnego.

Niewinność doprowadza grzech do szału. Gniew... nie

wykonuje sprawiedliwości Bożej (Jk 1, 20). Jest głębokim

jej zaprzeczeniem. Niewinny zawsze irytuje, nie pasuje

do świata grzechu. Świetnie tłumaczy to św. Teresa od
Jezusa: Dusza, którą Bóg tak wystawi na widok całego
świata, powinna być gotowa na to, że bądzie męczennicą
świata; bo chociażby ona z własnej woli nie chciała
umrzeć światu, świat sam bez niej ją umorzy (Ż, 31, 17).

Wyczuwa się taki rodzaj godności, który jest nie do

zniesienia: niewinny w bezpośredniości słów niosących
prawdę wprawia w przerażenie tych, dla których słowa są

jedynie grą i kłamstwem. Grzech nie rozumie, nie pojmuje

prawdy. Aby grzech mógł „spokojnie" trwać, prawda
musi być zabijana, ćwiartowana, męczona, pozbawiona
ostrości. To wspólny interes grzesznych. To ich dzieło,
ich poczucie wspólnoty: złożyć ofiarę z prawdy. Grzech
atakuje z furią, gdy mu coś przypomina Chrystusa, osta­
teczną Prawdę. Ponieważ jest on religią — domaga się
ofiary, śmierci Prawdy. Język i prawo staje się w rękach
zbrodniarzy narzędziem tortur i zabijania. Chroni ich pra­
wo, które sami dla siebie tworzą. Ludzie prawi, uczciwi
wystawieni są na działanie precyzyjnej machiny zorgani­
zowanego ucisku. Nie pozostawia się im żadnych szans,
żadnych miejsc ucieczki, poza śmiercią. Spod władzy

background image

32

Podstawowe odniesienia

grzechu dobro zatrwożone może powrócić do Boga, zo­

stając napiętnowane, oskarżone, skazane na śmierć. Prawo
do życia ma jedynie ten, kto deklaruje się po stronie grze­
chu, kto jest lojalny, gotowy wyprzeć się swej godności.
Takie są drogi nienawiści zorganizowanej, wszelkich to-

talitaryzmów. Taka jest litera, prawo dowolnie formuło­

wanego zabijania. Ale dla uczciwych śmierć jest zupełnie
czymś innym niż dla oprawców — umierając, odnajdują
ramiona Boga. Święty może stać się okupem w czas Bo­
żego gniewu jak Noe (Syr 44, 17). Wykrzykuje do Boga
absurdalne, zdawałoby się, słowa: Wychwalam Cię, Pa­
nie, bo rozgniewałeś się na mnie
(Iz 12, 1).

Perfidią grzechu jest to, że czyni zbrodniarza z nie­

winnej ofiary, jak z Chrystusa. Zadba o to, by pozbawić

ją czci również po śmierci, płacąc wielkie pieniądze, jak

za czasów niewytłumaczalnego zniknięcia Chrystusa
z grobu. Odrzucając prawdę, odrzuca się to, co jest.

Wprowadza się poznanie kalekie. Wtedy już nie zło, nie
grzech, ale właśnie dobro, to, co święte, potrzebuje uspra­
wiedliwienia, tłumaczenia, musi się bronić. Co gorsza,
grzech usiłuje zastąpić „nieobecną" prawdę, którą zabił.
W takiej perspektywie jedynie grzech ma prawo do ist­
nienia. Wszystko zaś musi żyć pod jego pręgierzem.

Grzech nie tylko ogarnia teraźniejszość, roztacza wizję
przyszłości. Podejmuje rolę prorocką. Ostatecznie jest
czymś eschatologicznym, co pragnie ostatecznej rozpra­
wy z Chrystusem. Powstaje i odradza się jak apokalip­

tyczna bestia. Sprzeciwia się najbardziej powołaniu przez

Boga. Najradykalniej przekreśla to wołanie i rozprawia
się z Bogiem.

Gdy nie da się prawdy oswoić, osłabić czy zdegenero-

wać, należy ją zlikwidować. Wchodząc na taką ścieżkę,
grzesznik zabija nawet wtedy, gdy nie ma żadnego zysku.

background image

Podstawowe odniesienia

33

Tu docieramy do granicy przerażenia. Zło, wojny, zorga­
nizowana nienawiść zawsze starały się znaleźć uzasad­
nienie. Wydaje się, że najbardziej okrutne jest zło, które

już nie sili się na mydlenie oczu jakimiś motywami. Doj­

rzały grzech przynosi jeden owoc — czystej, zupełnie
bezinteresownej śmierci: zabijam, niszczę, uśmiercam całe
kultury bez żadnego powodu, tylko dlatego, by nieść
śmierć.

W konsekwencji grzesznych zachowań rośnie opan­

cerzenie grzechem. Hermetyczność przeżywania, myśle­
nia jest wręcz nie do pokonania. W takim zakleszczeniu
grzech może stać się misją, wyzwaniem, zadaniem społe­
cznym, machiną. Zatwardziałość serc grzesznych.

Konsekwentny grzesznik musi tłumić dobro w sobie

i w innych. Ta zasada tłumienia jest przemożna/Wszę-
dzie tam, gdzie nie pozwala się żyć, rozwijać twórczo,
czy to z zazdrości czy z pogardy, powoli dojrzewa śmierć
i struktury grzechu. Grzech jest jakąś bezradnością wo­
bec siebie, bezradnością dobra, która musi być zasłonięta,
ukryta. Grzech, jak w przypadku Chrystusa, zabija w końcu
wybawiciela. Jest on stanem, w którym możliwy jest jeden
stosunek do bliźniego — powierzyć go śmierci,
zepchnąć, nie pozwolić mu żyć. Z wyroku Bożego ofiara
grzechu, zamęczona, jednocześnie zdziera oprawcom we­
lon grzechu z zaślepionego umysłu. Powierzając swe ży­
cie, otwiera dla nich drogę wyzwolenia.

Siedem piecza 3

background image

D

koci

starego

człowieka

Stary człowiek to cały system wewnętrznych uzależnień,
niewoli, swego rodzaju ciążenia, wrośnięty we wnętrze.

Poprzez swe wewnętrzne mechanizmy nie dopuszcza on
do głosu duchowych i prawdziwych aspiracji i pragnień,
natomiast wyciąga je ku zewnętrzu. Stary człowiek to
chaotyczne, impulsywne, a nawet kompulsywne istnienie,
które poniża prawdziwą godność człowieka, rezonuje naj­
mocniej w przestrzeni słabości, która powoduje, że czło­
wiek wymyka się sobie. U starego człowieka występuje
rodzaj geniuszu w maskowaniu własnej obecności. Doty­
czy on kwestii „gospodarza". Wykorzystuje zwłaszcza
inteligencję człowieka do obrony własnych roszczeń. Nie
chce on podejmować odpowiedzialności, ale chce mieć
dostępny i niezakłócony cały obszar wewnętrzny. Dlate­

go potrafi zaprezentować swe cele jako szlachetny ideał
do realizacji. Stary człowiek to misterium uwodzenia.

Często to, co w świadomości pojawia się jako spontani­
czne, osobiste pragnienie czy dążenie, pochodzi od niego.

Stary człowiek, aby żyć, musi się karmić. Aranżuje sy­

tuacje dla siebie, aby osiągać swe cele. Nieuważny czło­
wiek może nie rozumieć swej skłonności do fałszowania
prawdy, chronicznego zakwaszania obrazu rzeczywisto­

ści, a zwłaszcza niepokonanego podkreślania własnej
obecności. Jest on zainteresowany, by żyć nieczytelnie
i żyć pośród, zamazanych, nieprawdziwych spraw.

Stary człowiek przylepia na rzeczywistości adres

zwrotny — nawet ciało wydane na spalenie, jak w Hym­
nie o miłości,
musi powrócić. To grzech sprawia, że czy­

background image

Drogi starego człowieka

35

tanie świata jest czytaniem siebie, czyni z siebie celowość

aprioryczną. Każdy element wszechświata chce związać
ze sobą i nadać mu imię dobry, rujnując przy tym wnę­
trze. Przedziwne — napełniając sobą, pustoszy.

Wadami rządzi podstawowa zasada — rozpad, pomi­

mo wysiłku gromadzenia siebie. Zwłaszcza nieczystość,
chciwość, łakomstwo i zazdrość mają tendencję dośrodko­
wą, tendencję wchłaniania, opartą o po-żądliwości natury
ludzkiej. Natomiast gniew, pycha i lenistwo charakteryzują

się tendencją odśrodkową, tendencją do odrzucania,
opartą o gniewliwość. Wchodząc w logikę grzechu, należy
stwierdzić, że stary człowiek sprzeciwia się wprost
istocie dobra, pragnie je wykluczyć. Zna bowiem jedynie

swoje dobro. Grzech wprowadza złudzenie, że w nim
można obronić swe istnienie, pojawia się jako przekona­
nie, że dzięki niemu, popełniając go, człowiek może bar­
dziej
istnieć, bardziej żyć. Niosąc śmierć i niszczenie du­
chowe, pozoruje intensywność życia. W grzechu czło­
wiek obiecuje sobie utracić zmysły, budując fałszywą
perspektywę transcendencji, prymitywną iluzję przekro­
czenia siebie. Grzech tworzy osobowość soliptyczną, do­

skonale sadowiącą się w centrum życia, jak drzewo po­
znania dobra i zła w raju.

Grzech wybija z uśpienia, używając dwóch mechani­

zmów: po-budzenia i po-ruszenia, czegoś, co wybija
z uśpienia i potęguje ruch „ku".

background image

U

sidlenie

języka

Najpierw orężem dla grzechu jest język i prawo. W grze­

chu zwłaszcza język doznaje pomieszania. Jak Chrystu­
sowi, przypisuje się prawdomównym fałszywe sensy
słów i wykręca się złośliwie interpretacje. W grzechu
umiera język, znaczenia słów i komunikatywna nośność.

Słowa grzeszne są sidłem: oszczercze, nienawistne, pod­
stępne... Kłamstwo staje się ojczyzną grzesznego języka.

Pustkę, jaką stwarza, wypełnia słowami kłamliwymi, sło­
wami usidlonymi. Znikczemniały człowiek używa innego

języka, inaczej nazywa rzeczy: w dzielności widzi jedynie

bunt, w głębi tożsamości — bezkarną swawolę, w ety­
cznych postawach — wyniosłość, w poświęceniu — ego­
izm. Nie przestaje spotwarzać Boga. Dobro staje się nieme
pod ciężarem kłamliwych słów, nikczemność knebluje mu
usta. Grzesznik kontaktuje się z innymi jedynie po to, by
rozgrzewać maszynerie potępienia i oburzenia. Nie ma już
rozmów, spotkań, a jedynie denuncjacje, zniesławienia,
donosy, posługiwanie się językiem kłamliwym. Grzech

jest zbrodniczy również w przestrzeni języka, jest jego

rozkładem. Grzech — ojczyzna rozkładającego się czło­
wieka.

background image

Z

atrute

źródło

znaczeń

Grzech sadowi się u źródeł, u początku ludzkiego prag­
nienia i zmierza ku swemu przeznaczeniu, gdzie chciałby
odnaleźć znaczenie. W ten sposób ogarnia całego czło­
wieka, zwłaszcza jego przyszłość.

Brak jako źródło grzechu

Pra-gruntem grzechu jest wewnętrzny głód. Rodzi się

z poczucia braku: czy to z własnej niedoskonałości czy

też z nieprzynależności do siebie, odczytywanej wewnątrz
grzechu. Wszystkie grzechy pojawiają się w przestrzeni
braku i karmią się zatrutą nadzieją. Żerują na zamglonej,
mitycznej wizji spełnienia przyszłości, przyszłości blis­
kiej na wyciągnięcie ręki, jak owoc dojrzały do zerwania.

Owocuje jednak w człowieku zerwaniem ze sobą.

Namiętność wydaje się stwarzać więcej możliwości.

Grzech rodzi nienasycenie, gdy ogarnia całe życie. Nie­
nasycenie musi być rekompensowane prestiżem, dobro­
bytem, zabezpieczeniem, pracą, itd. Grzech nie syci, co
więcej, domaga się coraz większych bodźców, potęgo­
wania wysiłku. Rodzi się swoiste rozumienie wielkości:
musisz przekraczać się w grzechu, grzeszyć coraz bar­
dziej i czynić grzech powszechnym. Grzech jest pogłę­
biającym się niezaspokojeniem również w tym znaczeniu,
że człowiek im bardziej zmierza do określonych celów,
tym bardziej się od nich oddala. W grzechu dopatrzyć się
można zdumiewającego niestrudzenia, z którym symuluje
bezgraniczność. Właśnie tam, gdzie człowiek pragnie

background image

38

Zatrute źródło znaczeń

życia, pojawia się wąż kuszenia i — paradoksalnie —
wpadanie w grzech wywołane jest lękiem przed śmier­
cią. Tam, gdzie człowiek pragnie życia, zostaje poddany
uwodzeniu. Wciągnięty zaś, zostaje uzależniony tak, że
nie może się bez grzechu obejść. Czysto demoniczne —

to, co zabija, staje się niezbędne do życia. Tu buduje
więzienie każdy grzeszny nałóg. Szatan więzi, rozbijając
najpierw mury obronne duszy. W bezbronności dojrzewa
utrata wrażliwości. Potem rodzi się fascynacja złem, po­
trzeba apostołowania w jego przestrzeni — cztery takty

zatraty.

Grzech jako spór o znaczenie

Grzech uwodzi, odwołując się do zaspokojenia, a także
odwołuje się do zdolności nadawania znaczenia. W grze­
chu człowiek chciał nadać sobie znaczenie boskie. Grzech
więc mąci znaczenia, przynosząc zdradliwie nie-znacze-
nie. Wkraczając w przestrzeń pokusy, człowiek może za­
istnieć na błysk świadomości, ale świadomości oszuka­
nej. Pokusa przychodzi jako coś obcego, niepokojącego
swą obietnicą. Sygnalizuje obietnicę, mami obfitością
znaczenia: we mnie możesz znaleźć oparcie, potwierdze­
nie dla siebie, wyniesienie siebie. Grzech przychodzi jak
uwewnętrzniony wróg, kłamliwie poniżając. W ten spo­
sób zostają obalone wszelkie zasady wartościowania —
matka relatywizmu.

Grzech w perspektywie znaczenia może pojawić się ja­

ko uzasadniony sposób demonicznej transcendencji: grze­

sząc, przekraczam nie tylko siebie, przekraczam zakaz,

przekraczam Boga. Dręczący sen o schorowanej wiel­
kości. W każdym grzechu chodzi o powiększenie siebie,
żywi się on ideą. przekroczenia.

background image

S

iedem

doskonałość

zła

Dosyć wcześnie przestrzeń, w której oddziałuje grzech,

uformowano w katalog siedmiu grzechów głównych, ja­
ko siedem form buntu przeciw Bogu, siedem sposobów
niszczenia, zabijania człowieka i Boga w człowieku; jak
siedmiu panów czyniących niewolnikami ludzi. Takie
spojrzenie przetrwało w ascetycznych i katechizmowych
przekazach.

Uświadomienie sobie postaci zła przychodzącego

w pokusie, oddziaływania na człowieka i wreszcie uka­
zanie grzesznych postaw, stanowić może dla człowieka
pragnącego uporządkować swe wnętrze system luster,
w których może on przeglądać swą słabość i zagrożenia
płynące ze strony aktywnego zła.

Grzech jest jak korzeń i głownia — im głębszy, tym

bardziej przyjmuje formę otwartych ust, jak usta Ewy

spożywającej owoc. Topografia grzechu stanowi trwały
ślad, jakby kanał, gdzie spontanicznie formułują się i prze­

biegają nasze pragnienia, myśli, skojarzenia. Wyraża ona
ukształtowanie słabości człowieka, kształt jego zaślepie­
nia. Zaślepiony zostaje bowiem cały człowiek, jego umysł,
wyobraźnia, pamięć, wola, język. Zwłaszcza umysł po­
grążony w mrokach grzechu staje się wewnętrznym zdraj­
cą. Słabość owa stanowi rodzaj welonu opadającego na
całość życia, na pierwsze i ostatnie reakcje. Człowiek jest
zaślepiony nie tylko grzechem, ale również nie zna swej

słabości. Żyje on twarzą zwróconą do grzechu, twarzą

w grzechach, ma twarz zbrukaną. Zadomowił się pośród
wierności złu — w wadach. Wady główne to takie, z któ­

background image

40

Siedem — doskonałość zła

rych inne się rodzą

1

. Wypływają one z niewłaściwego

przywiązania do dobra czy celu lub też unikania go.

Wada główna stanowi określoną skłonność, wewnętrz­

ną zasadę działania, pobudzania, a nawet wewnętrzny
przymus, rodzaj zniewolenia. Pojawia się często jako po­
zór dobra. Pozór sugeruje ubogacenie siebie, ukazuje rze­
czywistość nie jako dobrą samą w sobie, ale dobrą ku
czemuś, dla kogoś. Pozór chce być ostateczną racją rze­
czywistości i chce realizować siebie.

Grzech główny stanowi rodzaj wrażliwości, która re­

aguje na informacje typowe dla własnego kodu, dla za­
kresu własnej częstotliwości. Tak więc rodzaj odpowiedzi
przywołuje formułowane pytanie: na jaki rodzaj informacji
człowiek reaguje najżywiej, na jakie wartości czy też
anty wartości się nastraja? Wada główna to rodzaj obni­
żonego progu wrażliwości, zjawisko ściągania uwagi.

Podkrada ona człowiekowi siły życiowe dla realizacji

swoich celów. Ona to wychodzi z człowieka i czyni go

nieczystym (por. Mk 7, 20). Zgoda na grzech jest zgodą
na duchowe barbarzyństwo. W grzechu nie ma artyzmu,

subtelności, jest natomiast przerażenie upadania.

Grzech, o którym pragniemy mówić, pojawia się jako

siła biorąca człowieka w posiadanie, odciągająca od Bo­

ga, niszcząca wnętrze. Wyciska więc swą pieczęć w jego
życiu. Pieczęć jest siłą, pocałunkiem, znamieniem, za­
mknięciem. Wbija się w miękkość istnienia. Demoniczna

siła, całując, znaczy i zamyka w grzechu. Opieczętowany

w tajemnicy nieprawości odnajduje podstawową trudność
widzenia rzeczy oraz trudność powrotu. Związany zamie­

szkuje na wyniosłych wzgórzach, opasanych liczbą siedem

1

Św. T

omasz

z

A

kwinu

,

Suma teologiczna CI—II,

q.

84,

a.

4), O grze­

chach i wadach, t. 12, London 1965, s. 184.

background image

Siedem — doskonałość zła

41

— zimną, subtelną, powolną, lękliwą, kłamliwą. Dlatego
łatwo tu wpaść w pułapkę dezinterpretacji. Siedem —jak
głowy bestii zła, które u Boga wzbudzają odrazę: wy­
niosłe oczy, kłamliwy język, ręce, co krew niewinną wyla­
ły, serce knujące złe plany, nogi, co biegną prędko do

zbrodni, świadek fałszywy, co kłamie, i ten, kto wznieca
kłótnie wśród braci (Prz 6, 17-19).

Siedem grzechów jest jak siedem narodów zamieszku­

jących ziemię obiecaną, narodów liczniejszych i potęż­

niejszych od narodu wybranego, a które to miał on wytę­

pić i obłożyć klątwą (Pwt 7, 1-2).

Siedem grzechów jest zbiorowym doświadczeniem

człowieka, ukazuje bowiem różnorodność chwastu roz­
sianego po ludzkich drogach —jak konstelacje zła ubra­
ne w doskonałość liczby. Siedem grzechów przedstawia
obraz klęski. A po klęsce — ukazuje drogę zabiedzonego
złem człowieka. Pokazuje w siedmiu błyskach, w dosko­
nałości — pełni błysku mutacje zła, jego przepoczwarza­
nie się. Wielopostaciowość grzechu wyłania się spoza
liter. Nie ma on twarzy, ale ma liczbę: jest nas wielu
(Mk 5, 9). Ukazuje sposób życia człowieka bezlaskawe-

go. Siedem grzechów to siedem luster toksycznej zgody,
która zabija podstępnie.

Grzech zamieszkuje człowieka, trwa w nim jako inne

prawo. Jest ono czymś wrogim umysłowi. W członkach

zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę
z prawem mojego umysłu i podbija mnie w niewolę pod

prawo grzechu mieszkającego w moich członkach (Rz 7,

23). Owo prawo przyjmuje formę siedmiu.

Św. Grzegorz Wielki w Moraliach

2

widzi siedem mo­

tywów zła w postaci wad głównych. Ewagriusz z Pontu

2

G

rzegorz

W

ielki

,

Moralia

,

1. 31, c. 45, (PL 76,621).

background image

42

Siedem — doskonałość zla

(IV w.), w traktacie De octo spiritibus

3

ukazał swoistą

taktykę oddziaływania demonów na człowieka w postaci

ośmiu duchów kuszenia (duch obżarstwa, nieczystości,
chciwości, gniewu, smutku, acedii, próżności, pychy). Od
XII w., za przyczyną Henryka z Ostii można mówić
o tzw. saligii lub też siiaaglu. Saligia stanowi akrostych
składających się odpowiednio pierwszych liter łacińskich
nazw: superbia (pycha), avaritia (chciwość), Iwcuria
(nieczystość), invidia (zazdrość), gula (łakomstwo), ira
(gniew), acedia (lenistwo, smutek, zniechęcenie). Siiaagl
natomiast proponuje inną kolejność {superbia, invidia,
ira, acedia, avaritia, gula, luxuria)

4

. Świetny komentarz

do siedmiu grzechów ludzi duchowych pozostawił św.
Jan od Krzyża (zob. NC I, 2-7).

Saligia jest rodzeniem z ciała, jest zaś rzeczą wiado­

mą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość,
wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, niena­
wiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za za­
szczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulan­
ki i tym podobne
(Ga 5, 19).

Służba ciału prowadzi do śmierci, a słowa i czyny są

jak zeschłe liście.

Siedem jest wreszcie liczbą Bestii. Św. Jan Apostoł

tłumaczy w Apokalipsie: Ja ci wyjaśnią tajemnicą Nie­
wiasty i Bestii, która ją nosi, a ma siedem głów i dziesięć

rogów. Bestia, którą widziałeś, była i nie ma jej, ma
wyjść z Czeluści, i zdąża na zagładą. (...) Siedem głów to

jest siedem gór tam, gdzie siedzi na nich Niewiasta (Ap

7, 7n). Saligia jest jak korona Bestii, jej duma i wiel­

kość. Człowiek, który podejmuje się saligiastycznej wal-

3

E

wauriusz

z

P

ontu

,

Pisma ascetyczne, 1.1, tłum. L. Nieściór, Ty­

niec 1998, s. 371-403.

4

Por.

M

iłosz

Cz.,Metafizyczna pauza,

Kraków 1995, s. 147-148.

background image

P

ycha

Katechizm Kościoła Katolickiego o pysze stwierdza, że

sprzeciwia się ona miłości Boga, zaprzecza Jego dobroci
i usiłuje Mu złorzeczyć jako Temu, który potępia grzech
i wymierza kary. Pycha rodzi nienawiść do Boga (2094).

Zasadniczo kieruje się do Wszechmocnego, ale nie po to,
by Go adorować, lecz by Mu się sprzeciwić. Pycha jest
rodzajem nienawistnego kultu. Gromadzi ludzkość, która
jednomyślna w swej przewrotnościsama o włas­
nych siłach chciała dojść do swojej jedności, budując

wieżę Babel (KKK 57). Pycha jak drzewo poznania dobra
i zła, tkwiąc w samym centrum, pragnie rzucać własny
cień na wszystko. Idea i zasięg

cienia rzucanego na całą

historię, której pyszny dotyka i która przechodzi obok,
wyznacza horyzont jego wielkości. Pyszny jest świadom

jednego: żadne drzewo w raju Boga nie dorównywało

jego piękności (Ez 31,8).

Właśnie pycha jest początkiem wszelkiego zła (Koh

10, 17), przemyślna w sposobach własnego wywyższe­

nia. Rośnie, odwracając się od Boga. Jest trzymaniem się
tylko siebie — drogą schorowanej samodzielności. Naj­
dalej mesjanistyczna względem własnego życia, tylko so­
bie ofiaruje usprawiedliwienie i ocalenie. Pokrywa siebie
patyną własnej „świętości". Jest święcie przekonana, iż
posiadła znajomość dróg. Posługuje się formułą słowa
przemożnego, rozstrzygającego. Jest pułapką samego sie­
bie. Pokój, jaki proponuje, nie jest pokojem, ale zamętem
poddania.

background image

Pycha

45

Odwołuje się za każdym razem do sytuacji zakazu da­

nego w raju i mówi Bogu: „w moim spełnieniu nie będzie
żadnych ograniczeń". Pycha wynika z poznania i z prze­
czucia wielkości, chwały, jednak fałszywej. Jest tym

samym rodzajem poznania, któremu uległa Ewa, słysząc

kuszące słowa o możliwej wielkości: będziecie jak bo­
gowie.

Jednocześnie pycha najbardziej stawia opór dobru,

naszym pobożnym wysiłkom

1

.

Przeciw Bogu

Człowiek pyszny ciągle musi wymazywać Boga ze swe

go życia, gdyż nie znosi Jego przewagi, ciągle doprowa
dza do procesów, do tego, by Go skazać. W sercu pysz
nym Bóg zasługuje jedynie na śmierć haniebną. Pycha
zawzięcie wymazuje Go z historii, żyje pogardą Boga. Im
większe, pełniejsze doświadczenie Boga, tym większej
wymaga pogardy. Zgubę otrzymaną w grzechu ofiaruje
Bogu, gubiąc Boga. Pycha najbardziej ze wszystkich wad

jest goryczą dobra.

m

Ponieważ nie może tworzyć razem z Bogiem, tworzy

przeciw Niemu. Ma ambicje stworzyć coś absolutnie in­
nego, coś, co do Boga nie należy, i chce być jedynym za­
rządcą swego królestwa. Aby to było możliwe, kwestio­
nuje Boga jako miłość i ukazuje, że jest On zły, niespra­
wiedliwy i godny nienawiści za cierpienie, jakie sieje po
ziemi. Grzech przerzuca winę z siebie na Boga. Tak było

już na początku. Zaślepiony Adam nie jest zdolny już do

prawdy: Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie (Rdz 3,

1

J.

P

omeriusz

,

O życiu kontemplacyjnym, tłum. ks. A. Żurek, Kraków

1998, s. 184.

background image

46

Pycha

12), zwiodła mnie. W ten sposób pycha ogłasza swą nie­

winność — to Bóg jest winien, to On jest nosicielem
śmierci, to On jest zabójcą, jest Kainem świata. A ludzie
oczekujący czegokolwiek od takiego Boga są śmieszni,
błazeńscy, godni litości, są winni, jak On sam. Dlatego

Syn Boży umiera jak złoczyńca. Nie ma w tym żadnego

przypadku, tylko żelazna logika grzechu. Pyszny może
znosić Boga tylko wtedy, jeżeli On jest poniżony, ukrzy­
żowany i martwy. Narodziny pychy to narodziny nowej
religii, nowych bogów. Bóg, o ile ma prawo istnieć
w oczach pysznego, to jedynie po to, by stać się ofiarą.
Gdy oskarżenie sięga nieba, milkną aniołowie. Pyszny
występuje przeciw Bogu nie z racji jakichś słusznych
zarzutów. On po prostu sam chce Boga zastąpić, chce
samemu być ostateczną instancją<

2

. Dlatego pyszny nie

znajduje wytchnienia w staraniu się, by nie dopuścić do­
bra Bożego. Musi je powstrzymać, by samemu istnieć.
Idzie drogą coraz większej hardości.

Boga można nie tylko oskarżyć, można Go jeszcze

kusić. Pyszny wychodzi jak demon za Chrystusem i roz­
tacza miraż swoich kłamstw. Nic skrywa swego zuchwa-

I

2

Św. Doroteusz z Gazy przytacza opowiadanie o jednym z braci na

pustyni, który postępował drogą coraz większego kwestionowania
autorytetów: Zaczęło się od tego, że kiedy ktoś z braci mówił do
niego, on każdym gardził i mawiał: „A któż to taki? Nie ma autory­
tetu oprócz Zosymasa i jego szkoły!". Potem i tych zlekceważył i za­
czął mówić: „Nikt, tylko Makary!". Wkrótce potem już twierdził:

„Któż to jest Makary? Tylko Bazyli i Grzegorz!". Wnet i tych zlek­
ceważył, mówiąc „ Któż to jest Bazyli i Grzegorz? Tylko Piotr i Pa­
weł!". Powiadam mu: „Zaiste, bracie, i tymi jeszcze pogardzisz".
I wierzcie mi, że w krótkim czasie zaczął mówić:
Któż to jest Piotr
i Paweł? Nikt, tylko Trójca Święta!". Wreszcie wyniósł się i nad

Boga samego, i tak skończył. Cyt. za: Św.

D

oroteusz

z

G

azy

,

Na­

uki ascetyczne, Warszawa 1980, s. 56.

background image

Pycha

47

łego celu: oddasz mi pokłon (Mt 4, 9). Pycha potrafi
zniszczyć zupełnie religię, wymazać obraz Boga, osaczyć
człowieka.

Najwyższym aktem pychy jest detronizacja Boga. Roz­

poczyna się Jego wyciszeniem, wymarginalizowaniem,
zamilczeniem, a ci, o których pyszni nie mówią, nie ist­
nieją. Pycha sama zajmuje Jego miejsce.

Pyszny, napotykając drugiego, zasłania mu Boga, od­

biera bezpośredniość przepływu łaski, chce bowiem sam
nadejść od strony Boga i skierować na siebie to, co spon­
tanicznie Bogu się oddaje. Grzech pychy polega właśnie
na tym, że zasłania sobą. Pycha zaciemnia, zasłania pra­
wdę również w tym znaczeniu, że załamuje się proporcja
pomiędzy własnym a cudzym dobrem. Pojawia się nie­
wytłumaczalny opór wobec dobra innych. Nie chodzi

jedynie o metaforę belki i drzazgi. Ponieważ nie uznaje

żadne) proporcji, zna jedynie zasadę przewagi. Za wszelką
cenę chce mieć nad drugim przewagę. Nie ustanie, dopóki

tej przewagi nie ustali, nie zakreśli, poniżając. Sadowi się
wyżej, chce żyć bardziej.

Jeżeli buduje doskonałość —jest to doskonałość pełna

grozy, chętnie się przegląda w metaforach doskonałości.
Pyszny udowadnia, że to właśnie on jest częścią wyma­
rzonej ludzkości, że do niego należy przyszłość. Pycha zna

swój rodzaj męstwa. Wszelkie cierpienie, które ją dosięga,

traktuje jako trud rodzenia siebie. Cierpliwa, przyobleka

się w heroizm. Dumnie trwa przed Bogiem.

Pycha posługuje się swoim, bardzo dobrze nakreślo­

nym obrazem Boga: Bóg musi być źródłem poczucia jej
wielkości, źródłem korzyści. Jest tym, kto gwarantuje jej
wielkość, kto bez zastrzeżeń osłania jej samozwańczy
autorytet; wreszcie kimś, kto dodaje piękna i towarzyszy

sukcesom. Pyszny wkomponowuje ideę Boga we własne

background image

48

Pycha

cele. Perfidia pychy polega na tym, że czyni Boga swoim
sługą. Sakralizacja własnej podmiotowości jest daleko­
siężna — chce być bogiem innych, żyć w ich centrum.

Pycha ogłasza wszędobylski naturalizm. Wtedy też,

gdy naturalizm bierze górę nad wiarą, po pierwsze kate­
gorie dobra i zła podlegają przewrotności, są zastępowa­
ne innymi strukturami myślowymi. W końcu miejsce
dobrych zastępują silni, czyli ci, co mają „słuszność",
a miejsce złych — słabi, którzy jej nie mają i nie mogą
mieć.

Pyszny uważa, iż rzeczywistość jest dla niego, że on

ma nad nią panować, bo takie padły pierwsze słowa:

Czyńcie sobie ziemią poddaną (Rdz 1, 28). Ale pycha nie
realizuje Bożego planu. Posługuje się poddawaniem bez
odniesienia do Niego, chce poddać rzeczywistość sobie,

wydzierając ją Bogu, spierając się z Nim. Proklamuje
niepodległość: w moim świecie (w świecie, który stwo­
rzyłem) jestem wolny, tzn. że ja stwarzam zasady. W mo­
im świecie to ja zasadzam drzewa poznania dobra i zła,
i ja ogłaszam zakazy.

Pycha domaga się wolności, oczywiście dla siebie,

wolności absolutnej. W zaślepieniu łamie granice rozsąd­
ku. Nie pozostaje już nic poza dobrze uzasadnionym ab­

surdem. W sytuacji, kiedy wszystko już wolno, kiedy pa­
dły wszystkie zakazy, kiedy wolność stała się absolutna,
okazuje się, że po prostu nie warto już nic robić, wszyst­

ko ogarnia powszechna nuda. Nie jest to jakieś znudze­
nie. Nuda znamionuje czas bezpański, czas utracony,
czas zasadniczej beznadziei. Nuda oznacza: „nie ma już
wybawiciela, nie ma już na co oczekiwać. Zmierzamy ku

śmierci". A w głębi swego piekła powtarza: „nie wybie­
ramy, jesteśmy skazani na siebie". Pycha nie tylko tam
napotyka demony. Ona jest demoniczna w tym sensie, że

background image

Pycha

49

dusza

pysznego

zupełnie

opuszczona

jest

przez

Boga i staje się przedmiotem pożądania demonów *.

Pyszna pretensja o wielkość

Pycha jest cała zajęta aktem tworzenia, tworzenia siebie.
Co chwila budzi do życia swój świat. Już tu jest bluźnier-
cza i wyuzdana. Z przerażeniem chce zasłonić własną na­
gość, nagość nieistnienia. Czego najbardziej pragnie?
Żyć oczarowana własnymi tworami. Nie chce niczego
i nikogo naśladować, zmusza do tego innych w swoim
mikro i makro świecie.

Pycha pragnie być przyczyną rzeczy — dobro, które

się rodzi wokół mnie, może istnieć, jeśli jest „przyczy­

nowo" moim. Może ono istnieć pod warunkiem, że to ja

jestem jego przyczyną. Chodzi o przewagą, o pretensję
poprzedzania.

Pycha zgłasza również pretensję matrycy upodobnie­

nia: pozwalam ci żyć tylko wtedy, gdy upodobniasz się
do mnie, gdy odnajduję w tobie podobieństwo do mnie.
Narzucony wymóg assimilatio. Pogrążony w kłamstwie
zgłasza pretensje o powszechne zmierzanie wszystkiego
ku sobie. Ustawia się tak wobec człowieka, by być dla
niego celem. Bliźni może być jedynie lustrem, w którym
pyszny z przyjemnością się przegląda. Bliźni — głosi on
— może być jedynie odbiciem doskonałego człowieka.
Winien być odbiciem moich oczekiwań, myśli, odczuć,
gustów, sympatii i antypatii. Pyszny żąda doskonałego
naśladowania. W ten sposób pycha wypatruje siebie.

3

N

il

,

O ośmiu duchach złośliwości, 17, PG 79, 1162 D, [za:]

D

efen

­

sor

Z LiGUGE, Księga iskierek, t. I, tłum. R. Wasiński, Kraków

2000, s. 127.

background image

50

Pycha

Włącza mechanizm wynoszenia. Chcąc żyć w innych,
rozpiera się jak cedr zielony (Ps 37, 35). Pyszny, wyno­
sząc się,
doznaje całej dwuznaczności tej sytuacji, bo­
wiem wynosząc się, wynosi się ze swego zamieszkania
w prawdzie, opuszcza przestrzeń wzrastania. Jonasz tłu­
maczy Amazjaszowi istotną sprawę: Bądź sobie sławny,
ale pozostań w swoim domu (2 Kri 14, 10). Pycha wypro­
wadza
poza obszar sensownego zamieszkania. Nie może

rozwijać się z prostego powodu: w pysze nie jestem dla

siebie, ale zasadniczo przeciw wszystkim, nie mam nig­
dzie domu, błąkam się jak demon wyrzucony (por. Mt

12, 45). Napotkanego człowieka, napotkanego zadomo­

wienia pyszny nie może ani wziąć w posiadanie, ani tam
zamieszkać — może jcdynic opętać.

Dla pychy istnieje jedna druzgocząca klęska: życie

bez widzów, bez chwały, bez wrzawy wokół siebie. Dla­
tego ma ona naturę ciągle wzbijanych tumanów kurzu.

Symulacja istnienia. Taniec w gabinecie luster. W końcu

jest to najbardziej tragiczna forma naiwności. Ale pycha

posiadła niezwykłą umiejętność: widzowie wyposażająją
w siłę, ożywiają. Potrafi czerpać z sytuacji publicznych,
nadaje swemu istnieniu charakter publiczny: nie potrafi­
cie się obejść bez mojej obecności, nie potraficie żyć be­
ze mnie.

Dla pychy świeci jedno słońce — własne. Stąd bierze

się przymus zaciemniania innych. W istocie pycha szep­
ce: ponieważ nie potrafię być tak wielka, jak chcę, muszę
zrobić wszystko, by inny obok mnie nie był wielki —

minimalizuję jego dobro. Pycha nie może dopuścić, by
tron był zajęty: jeżeli nie może zająć go osobiście, nie
dopuszcza do obsadzenia, oczywiście poprzez kolejne
konsekwentne detronizacje. Detronizuje w końcu wszyst­
kie wartości, wszystkie osoby, nie ma już nic do wskaza­

background image

Pycha

51

nia, co mogłoby być wartościowe. To jedyny zwycięski

scenariusz. Negowanie innych wynika z podstawowego
zanegowania siebie i zmierza do całkowitej negacji, na­

wet Boga. Co interesujące, pyszny neguje, by ostatecznie
zło, które dokonuje, było bezosobowe. Skoro podmiot nie
istnieje, skoro nie istnieje osoba, nie ma odpowiedzialno­

ści. Pycha uwielbia beztwarzowe role. Negacja jest formą
obrony.

W istocie pycha jest sporem o chwałę. Pragnie przejąć

całą możliwą chwałę, również tę, która w sposób istotny
należy do Boga. Taki scenariusz odkrywamy w grzechu
pierworodnym, kiedy to człowiek zapragnął być jak Bóg.
Instynkt chwały potrafi tak całkowicie opanować pysz­
nego, że niemal automatycznie ustawia się w nurcie jej
najintensywniejszego przepływu: w pobliżu osób i sytu­
acji, które to gwarantują. Niech to, co wzbudza podziw
i zazdrość, przepływa szeroką falą przez jego życie. Jeżeli
się komuś kłania, zarazem nadstawia w ukłonie głowę
pod laur. Ponadto pyszny okazuje czasem zdziwienie, że
ktoś nie korzysta z wachlarza jego wielkości. Wtedy może
przerazić, pognębić sobą. Zasypuje gorzką trucizną
dostępne źródła. Skutkiem pychy są kłótnie (Prz 13, 10).
Istnienie skłócone wydaje swój owoc.

W postawie pychy uwidacznia się, jak wstrętne, jak

niepożądane jest ukrycie, nieznaczenie, ubóstwo. Pycha
tego wszystkiego nienawidzi. Nienawidzi, gdyż to ją po­
mniejsza. Zna jedną gorliwość — gorliwość eksponowa­
nia siebie, zasadę błyszczenia. Zamiłowanie do własnej
wielkości pchają ciągle w chorobliwe poszukiwanie pu­
bliczności, klakierów, sprzymierzeńców. Pyszny, jak kiep­

ski aktor, ożywa dopiero w aplauzie.

background image

52

Pycha

Istnienie kłamliwe

Kłamstwo pychy polega na tym, że ma imię, że żyje, ale
w środku jest pusta, martwa. To, co pycha chciałaby za-
krzyczeć wielkością, można by nazwać mrocznym poczu­
ciem bezwartościowości, jakiejś pierwotnej przegranej
sięgającej raju, bezsensu. Doprawdy, pustka ta jest ist­
nieniem najbardziej apokaliptycznym, monstrualnym.

W pustkę przychodzi siedmiu gorszych, i stan tego czło­
wieka jest jeszcze bardziej przerażający. Ale taki czło­
wieka przychodzi jako pełny. Wyciąga spiżowe ramię
wielkości, by realizować obietnicę miejsca najwyższego.

To przerażające, ale pycha nie tylko dopuszcza kłam­

stwo, ale ona programowo się nim żywi. Uporczywie
legitymizuje i szuka uprawomocnienia siebie. Żywiąc się

kłamstwem, jednocześnie zabija, nie broni już życia, któ­
re związane jest z prawdą. Ponieważ pycha zabija praw­
dę, Chrystus musiał umrzeć. Zabija, gdyż jest odpowie­
dzią zbuntowanego człowieka: śmierć Boga za śmierć
człowieka wygnanego z raju. Ta sama scena ciągle oży­
wa: to Bóg nie pozwala mi wejść do mojego raju.

Pycha zabiega o konstytutywność kłamliwego istnie­

nia, używa kłamstwa jako czegoś rzekomo integrującego.

Skupia się nad nim i z nim wiąże. Pyszny, żyjąc w kłam­
stwie, żyje zwłaszcza w nieprawdziwości słów. Jego elo­

kwencja i retoryka zaprasza do krainy śmierci. Pycha neu­
rotycznie powtarza, że żyje. Istnieje zasadniczy związek
pomiędzy pychą, znakiem sięgającym nieba, a językiem,
w tajemnicy wieży Babel. Tam człowiek uległ rozpro­
szeniu,
a język jego pomieszaniu (por. Rdz 11,9). Pycha
w istocie objawia rozproszenie człowieka i jego słów
oraz pomieszanie człowieka i jego słów. Wzmaga nie-
znaczenie słów, targa porozumienie. Pyszny zaczyna uży­

background image

Pycha

53

wać języka bluźnierców (Job 15, 5). A wieża Babel miała
go orientować. Poprzez pyszne wzmożenie siebie, pyszny
rozprasza i miesza. Żyje w nieznaczących słowach, lan­

suje entuzjazm pustki. Nie tylko słowa doznają próżni.
Jej znamieniem jest próżność przeżytego czasu, próżność
całego człowieka.

Pycha, nie licząc się z prawdą, jednocześnie lekceważy

realia. Fałszywe rozumienie swych kompetencji, uzur­
powanie sobie wyłączności w zakresie rozstrzygnięć (to

ja tworzę świat), zabójcza pewność siebie i przekonanie

o własnej słuszności rozbudowuje świat urojonych sukce­
sów i stanowczego opowiadania się za wydumaną wiel­
kością. Aby ten świat obronić przed drapieżnością in­
nych, pyszny stosuje taktyki pozorowania.

Ale pycha, w zasadniczym wymiarze, jest kreacją

z niczego, swoistego ex nihilo, jest wielką mistyfikacją,
pozoracją, zawiera w sobie drżenie nicości, otchłani. Nie
ma bowiem już prawdy, jest tylko doskonałość kłamstwa.

Ta doskonałość jest eksponowana aż do wzbudzenia po­
dziwu, upaja jak mocne wino. Rządzi się

formami upoj­

nymi. Szczególnie swoboda, którą ofiaruje, jest upojna.
Jest to największa mistyfikacja niewolników, ludzi na­
piętnowanych. Maskuje trywialność, banalność odurzo­
nych swą wielkością. Człowieka poniża jego pycha (Prz

29, 23). Poniża poprzez swe kłamstwo. Jest ona grą na
scenie prowadzoną tak, by widzowie się nie domyślili, że

przedstawienie już dawno się skończyło, że tak naprawdę
nie ma już nic do powiedzenia, że sami aktorzy są skoń­
czeni. Pycha poniża tak bardzo, że staje się scenariuszem
upadania. Żywi się wielkością upadłą, wielkością upada­
nia. Płonie w słowach Izajasza:

Jakże to spadłeś z niebios. Jaśniejący, Synu
Jutrzenki?

background image

54

Pycha

Jakże runąłeś na ziemią, ty, który podbijałeś

narody?

Ty, który mówiłeś w swym sercu: Wstąpią na

niebiosa; powyżej gwiazd Bożych postawią mój

tron. Zasiądą na Górze Obrad, na krańcach

północy. Wstąpią na szczyty obłoków, podobny

bądą do Najwyższego.

Jak to?

Strąconyś do Szeołu na samo dno Otchłani!
Do Szeołu strącony twój przepych i dźwiąk

twoich harf.

Robactwo jest twoim posłaniem, robactwo też

twoim przykryciem (14, 12.14.11).

Św. Jan Apostoł, pisząc o pysze żywota jako integral­

nym elemencie tego świata, ma na uwadze całkowite za­
kłamanie. Pojawia się ona wobec dobra własnego jako
zdeformowane postrzeganie siebie. Własna wielkość jest
podstawowym jej problemem. Uzyskać niekwestionowaną
wielkość i obronić ją przed innymi, nawet przed Bogiem.

Człowiek zafascynowany własnymi możliwościami, eks­

ponując swoje walory, dąży do tego, by być uznanym
w oczach innych. Traktuje spotkanie jako przestrzeń

szacunku dla siebie. Wszyscy wokół służą jego wyima­

ginowanej wielkości. Podejmuje on kolosalny, niemal nad­
ludzki wysiłek, by świat zreorientować ku sobie. Rze­
czywistość może jedynie ozdobić pysznego. Tak więc
ludzie obok niego istnieją tylko wtedy, gdy pozwalają
mu zajmować miejsce powyżej siebie lub też doświad­
czać wielkości. Pycha nie zna wolności, żyje jedynie

przymusem wielkości. Objawiając swą obecność, zgłasza

pretensję do centralnego miejsca dlatego, że drzewo
rodzące pychę stało w środku raju. Obwieszcza pod-
niosłość siebie. Żeruje na zwyrodniałości słów: czyńcie

background image

Pycha

55

sobie ziemią poddaną (por. Rdz 1, 28). Wszystko wokół
czyni niewolą, poddaniem. Dla pychy żaden owoc nie
rośnie zbyt wysoko. Uroczysta pycha wzmacnia się swoją
nadzieją: ja sama decyduję o mojej nadziei, jestem

sama dla siebie nadzieją, sama dla siebie obietnicą. Otrzy­

muje ona w rzeczy samej takie właśnie niebo.

Rzuca dokoła swe zimne, pogardliwe, lakoniczne,

martwe jestem, która jestem". Staje do życia jak gladia­
tor ociekający błyszczącą oliwą. Jednak jej jestem" jest
puste. Gdy przestaje grać, mówić, robić wokół siebie

szum. przestaje istnieć. Pustosłowie przesłania pustobycie.
Kompetentne, gruntowne dobro zostaje w pysze zastą­

pione zewnętrzną, szczelną fasadowością, jak pobielany
grób.

Pyszny karmi się samouwielbieniem, rozkoszuje swą

wspaniałością. Ale św. Paweł zdradza nam reguły gry: to,
z czego jest dumny i czym się przechwala człowiek pysz­
ny, w istocie stanowi powód hańby (por. Flp 3, 19). Mamy
do czynienia z całkowitym, a czasem nieodwracalnym
zniewoleniem wyobraźni. Szybuje wysoko w więzieniu
własnej wielkości. Uskrzydlenie własnych wyobrażeń
przesłaniających znikomość jest niczym innym jak jesz­
cze jedną pustą historią. Wyobraźnia ta jest chora, po­
nieważ żywi się lękiem, że może powstać ktoś większy
i znieważyć, spychając, depcząc. A jest tylko jedno
pierwsze miejsce. Pycha odpoczywa jedynie wtedy, gdy

jest pewna, że wszyscy zostali pokonani, a więc — na

zgliszczach innych wielkości. W rzeczy samej nie może
żyć nic, czego sama nie urodziła. Urojenie dobra, a raczej
rojenie się dobra. Wielkość pysznego staje się sygnaturą
rzeczywistości. Głosi olśniewające piękno własnego ist­
nienia. Żądza trwania ciągle podkreślanego. Śpiewa
hymny triumfu na własną cześć. Jeżeli coś robi, można

background image

56

Pycha

by to za każdym razem nazwać, że zatrudnia się sobą.
Jest jak samoistocząca się gawęda.

Jest wiele prawdy w mocnym sformułowaniu, że

w pychę się wbija (por. 1 Tm 3, 6). Rzeczywiście, pyszny
po części jest istnieniem wbitym. Wbitym w samego sie­
bie, zaklinowanym w miernocie. Jako tarczy używa har-
dości (por. Jr 49, 16), hardego serca. To domyka kompo­
zycję.

Pycha jest pogardą dobra, ponieważ jest niezdolnością

jego prawdziwego posiadania. Dlatego na dobru się mści.

Wszystko, co prawdziwie, dobre, jest godne pogardy, nie
ma prawa istnieć w hermetycznie fałszywym świecie.

Ślepota owa potrafi jednak dostrzec bezkresne horyzonty

własnego dobra. Ponieważ pyszny czuje kwestionowanie
od wewnątrz i zewnątrz, żyje wierny obowiązkowi obro­
ny swego dobra, ciągle siebie usprawiedliwiając i popra­
wiając duchowy image. Już nie może się otworzyć na in­
ną rzeczywistość poza samym sobą.

Pyszny doznaje zmęczenia kłamstwem, ale jeszcze

bardziej — zmęczenia prawdą. Prawda rodzi bezgranicz­
ny smutek. Smutek pojawia się dlatego, że jest bezgra-
niczność, która nie może być nasycona. Ponadto zmierza­
nie ku sobie
wywołuje efekt ontologicznej duszności,
pyszny sam zgniata się sobą. Pycha pragnie być funda­
mentem
rzeczywistości, chce wyposażyć w sens horyzont,
w jakim żyje. Rzeczy niepowiązane owym sensem nie
mają w ogóle znaczenia, nie mają prawa istnieć. Dusz­
ność zwyrodniałego, pysznego solipsyzmu.

Ale konsekwencje takiego myślenia są przerażające.

Po pierwsze, ponieważ znaczenie mam tylko , ja", wszyst­
ko, co mnie otaczą nie ma znaczenia, nie ma siły znacze­
nia.
Życie bez znaczenia traci powagę bycia, warte jest

background image

Pycha

57

pogardy. Po drugie, skoro tak, muszę dokonywać nie­
ludzkiego wysiłku, by ten świat utrzymać przy życiu. Jest
kreacją ex nihilo, jest kreacją nihil. Żenująca maskarada
zasłaniania nicości. Pretendując do bycia architektem
własnego istnienia, pyszny osiedla się w dziwnym miej­

scu: zamieszkuje obsesyjną możliwość siebie. Rodzi się

w horyzoncie własnego wygasania, wyczerpania siebie
i sobą.

Ponadto, pycha pragnie trwać, żyć w wielkich dzie­

łach. Przeważnie nie stać jej na szlachetność, dlatego
chciałaby przerazić wielkością niszczenia. Niech drży
każdy, kto nie chce jej uznać i koronować.

Istnienie oddzielone

Pycha rozpoznaje siebie w niemożności przyjęcia inności
bliźniego. Wszystko, począwszy od gustów, przekonań,
skończywszy na odmienności dróg duchowych nieodpar­
cie kwestionuje (por. NC I, 2, 1-8).

Pychę charakteryzuje nie tylko niezdolność do przyję­

cia kogoś, ale i pewność, że wszystko zawdzięcza sobie
— niezdolność do wdzięczności. Jest całkowicie antyre-
ligijną postawą. Pyszny uważa, że współudział, uczestni­
czenie to formy przegrane, godne litości. Dla pychy inni
są zazwyczaj źle usytuowani, więc należy ich uporząd­
kować, usadzić na właściwym miejscu. Tego typu altru­
izm zakłada oczywistą marginalność bliźniego.

Musi też pokazać innym, że tak naprawdę są mu nie­

potrzebni, że da sobie radę sam. Jeżeli proponuje współ­
pracę, jest to eksploatacja człowieka, dręczenie i oszuki­
wanie. Pycha bowiem nie chce się dzielić, całości pragnie
dla siebie. Jest niejako zbiorową orientacją, zbiorową
osobowością.

background image

58

Pycha

Żyjąc sam, sam w sobie, pyszny jest jednak niezmier­

nie zaskoczony nienawiścią do siebie, którą kryje jego
własne serce. To „dar" samej pychy, dar nienawidzenia
życia. Pycha jest jak lodowiec, który najpierw wyziębia

siebie, a potem rozpiera się, tocząc przed sobą zwaliska

kamieni i głazy obrazy. W czas duchowej hibernacji. Py­
cha demonicznie naśladuje Boga wyganiającego z raju —
człowiek nie ma prawa zamieszkać, wygania wszystkich,
a wygnanie jest formą zemsty za zdradę. Dla pysznego
wszyscy są zdrajcami. W ustach pychy brzmią słowa:

„Nie ma dla ciebie przystani. Kiedy cię poznaję, kiedy

widzę, musisz uciekać, musisz się skryć. To ja jestem tą,
która człowieka wygania z jego raju". Pycha jest skazy­
waniem na wygnanie.

Spychanie bliźniego

Baczcie, aby nikt nie pozbawił się łaski Bożej, aby jakiś
korzeń gorzki, który rośnie w górę, nie spowodował za­

mieszania, a przez to nie skałałi się inni (Hbr 12, 15).
Taka właśnie jest pycha o gorzkim korzeniu: pnie się
dumnie ku górze, pozbawia siebie i innych łaski, wpro­
wadza zamieszanie, kala wszystko dokoła.

Pomiędzy zuchwalstwem a próżnością rozciąga się

królestwo pychy. O ile próżność raczej zabiega o czyjeś
zdanie na swój temat, tak zarozumiałość jest wewnętrz­
nym przekonaniem o własnej znakomitości. Próżność
wyzwala grę dobrze wyreżyserowanego objawiania się.
W grze chodzi jedynie o to, by dobrze wypaść, i rzeczy­
wiście, wypada się — z orbity prawdy.

Tak więc próżność powoduje uwięzienie w oczach in­

nych. Gra „wzięcie u ludzi" przybiera monstrualne for­
my, rozpowszechniając teorie elastycznej ontologii. Ela-

background image

Pycha

59

styczność jednak wobec pysznego oznaczać może jedno

— uległość. Jest zwykłą obłudą, wielotwarzowością. Próż
ność pragnie swą dobrze skrywaną próżność (bycie bez
wartości) wypełnić uwagą innych. Lubuje się w wykwin-
tności stylu, nieposzlakowanej, ujmująccj formie. Nie

chodzi o nic innego bynajmniej jak tylko o ujęcie. Pycha

jest wabieniem sobą. U-bieganiem się za sobą. W rzeczy

samej są to gonitwy, bieganiny, wyścigi po jeszcze więk
szą cześć. Należy zwrócić uwagę, że pycha jest najbar
dziej pomysłowa (por. Rz 1, 30), w scenicznych monta
żach. W chwale innych pyszny doznaje poszerzenia. Py
cha wyznaje jedną zasadę: to jest prawdziwe, co mniepo-

większa. Spoza jej zasłon i kotar wyłania się krzątanina
wokół siebie.

<s

Najczęściej stosowaną taktyką pychy jest aranżowanie

spotkań z ludźmi tak, by mogli składać hołd. Spotkanie

przyjmuje oczywistą formę złożenia pysznemu bukietu
komplementów, pochwał, wyrazów uznania. Dla pyszne­
go spotkanie jest kolejnym stworzeniem, stworzeniem
okazji do wypowiedzenia siebie ustami innych. Najlepiej,

jak inni są echemjego słów, czynów, życia, wiernymi na­

śladowcami. Zazwyczaj szuka dla siebie korzystnego tła.

Ze swoistą prostotą umieszcza się w kanonie. Zresztą
wszystko dla pychy — tej mistrzyni deklaracji — stanowi

jedynie tło, epatując sobą. Sadowiąc się w pobliżu po­

chwał, sprzymierza się z obżarstwem.

Jest rzeczą zadziwiającą, z jaką histerią potrafi pyszny

reagować, gdy nie podziela się jego punktów widzenia.

Nie tylko, że nie jest zdolny zaakceptować inności spoj­

rzenia, ale dopada jak ofiarę tych, którzy się sprzeciwiają.
Zażartość niektórych sporów przypomina batalistyczne
kampanie. Jest bowiem świadoma własnych pereł i oto­
czenia świń. Wokół niej mogą żyć jedynie wymóżdżeni

background image

60

Pycha

pariasi. Pisze swą hagiografię, spychając bliźniego. Wy­
znaje fanatycznie jeden patriotyzm — małej, własnej
ojczyzny. Obecność pychy może być tylko zobowiąza­
niem dla
innych. Zobowiązaniem do szacunku. Wtedy
osiąga ona swe monumentalne cele — zastyga jak posąg.
Roztaczając swój wątpliwy osobisty urok, rozsiada się
w koronie drzewa poznania i życia jak nostalgia za sobą.

Kłamstwo na usługach pychy najdobitniej ujawnia się

w chciwości pochwał. Nawet gdy po mistrzowsku mówi
o swoich wadach i słabościach, oczekuje pochwał. Nie­
chybnie ginie w obecności pysznego ten, kto tego nie
rozumie.

Pycha, chimera prawdy zgniecionej, będąc świadoma

wewnętrznego kłamstwa, nie ma do nikogo zaufania. Dla­
tego pycha jest kwestionowaniem. Tu też tkwi źródło lęku.
W pysze zadomowił się przymus osądu. Ponieważ ogłasza

się jako źródło dobra i zła, język zamienia w trybunał.
Padają rzęsiście oskarżenia, zarządzenia, dekrety. Prak­

tycznie prowadzi to do systemu kontroli. Kontrola nie

jest porządkowaniem. Na usługach pychy wdziera się

w drugiego, chce nim wewnętrznie zawładnąć. Kontrola
ma funkcję jeszcze jedną: uświadomić drugiemu, że nie
ma prawa żyć bez Jedynego" źródła życia, bez podda­
nia.
Dla innych chce być początkiem: początkiem ich po­
czynań, a nawet ich myślenia. Objawia się jako spór
o początek życia, o jego dawanie. Ponadto, wystawia ra­
chunki za wszystko, co zrobiła i czego nie zrobiła.

Pyszny nie rości sobie prawa tylko do stwarzania sie­

bie. Chce być matką wszelkiego stwarzania. Pojawia się
pośród ludzi i proponuje: jeśli chcesz, mogę cię stworzyć,
mogę cię wylansować, dzięki mnie możesz zaistnieć, być
wielkim. Uczynię to za jedną cenę: do końca będziesz żył
wdzięczny w cieniu mojej wielkości.

background image

Pycha

61

Pyszny nie poprzestaje na tym: domaga się cierpienia

dla siebie. W takim stosunku wobec innych odsłania swą
religijną naturę. Buduje ołtarze przeciw Bogu i zagarnia
ofiarę Jemu składaną. Pycha sama z siebie nie może skła­
dać ofiary, bo obawia się w swej dumie, że — jak ofiara
Kaina — może być odrzucona. Do ofiar zobowiązani są
inni. Sama dyskretnie lub buńczucznie zajmuje miejsce
Boga, który rozporządza ofiarami. Może ich nie przyjąć.
Domaga się w ten sposób jeszcze jednego kroku — nale­
ży złożyć w ofierze ofiarodawcę.

To budzi w Bogu największą odrazę: wyniosłe oczy

(Prz 6, 17). Wyniosłe oczy znaczą nie tylko dumę. Wy­

niosłe oczy chcą zasłonić swą nagość chwałą innych,
ofiarą z nich. Ofiarą dlatego, że chwałę należy z innych
zedrzeć. Odzierając z chwały, czyni ich nagimi. Oto
podstawy obnażania człowieka. Tu też rozpoczyna się
labirynt oskarżeń. Co więcej, człowiek, odsłaniając zło in­
nych, odsłania w innych swoje własne zło — ten sam ro­
dzaj nagości. Pycha zajmuje się wychwalaniem odzienia,
okrycia.

W swym niepoprawnym, idealnym odczytywaniu sie­

bie, pycha nie dopuszcza możliwości uchybień, nie
przyjmuje ich do wiadomości. Zamiast pokonywać sie­
bie, doskonali się w pokonywaniu słusznych uwag, mi­

strzyni odpierania i przerzucania winy. Zdemaskowanie
pychy, zwłaszcza publiczne, jest jak koniec pewnego
świata. Odwołuje się do ekstremalnych zachowań. Za­
stygła duma opętana szaleństwem sieje grozę zemsty.

Najlepiej maskuje się nadmierną irytacją. Gniew dodaje

słuszności sprawie.

Czasem pojawia się w osłanianiu słabych. Dlatego, że

słaby nie będzie kwestionował scenariuszy, dobrocią swą
zamyka słabym usta. Inteligentnie, podobnie jak zarządca

background image

62

Pycha

z Ewangelii, czyni sobie przyjaciół dzięki mamonie (por.
Łk 16, 9). Roztacza parasol bezpieczeństwa w zamian na
utrzymanie status quo. Parawan wielu filantropów.

Demoniczność władzy

Pycha, ponieważ jest kłamstwem, nie zna swego miejsca.
Ona go nie ma, żyje poza sobą, w demonicznej transcen­
dencji, wygnana. Na wysokości zakłada swąsiedzibę (Ab
3). Ze swej wysokości ukazuje bezczelność wyniosłych
oczu (Iz 10, 12). Całą ideologię pysznego stanowi idea
cedru z Bćsięgi Ezechiela:

... wielkością swą prześcignął

wszystkie drzewa polne,

pomnożyły się jego konary,

jego listowie się rozrosło (...)

Na jego gałęziach uwiły sobie gniazda

wszystkie ptaki powietrzne,
a pod jego gałęziami mnożyły się
wszelkie zwierzęta polne,
w jego zaś cieniu mieszkały

liczne narody (Ez 31, 5-6).

Uzurpuje sobie prawo do wszystkiego, ogarnia całość,

zawłaszczają. Pyszny pragnie posiąść całe dobro dla sie­
bie, dlatego odrywa je od Boga. Tak więc nie zmierza on
do Boga, lecz do siebie. W tym nastawieniu jest absolut­
ny, zapatrzony w siebie, rozkochuje się w sobie, obcuje
ze sobą i rodzi swe światy. Początkiem pychy jest odstęp­
stwo od Pana
(Syr 10, 12).

Pycha nie tylko zgłasza pretensje o wszystko, ona chce

istnieć dzięki sobie. Nie tylko uważa, że stwarza siebie
w historii, ale i daje sobie absolutnie początek. Pycha się­

background image

Pycha

63

ga początku w tym znaczeniu, że ogarnia całą historię
człowieka, jej początku. Ten początek wyrywa Bogu.

Stanowi dla siebie racją bytu. Całą swą postawą krzyczy:

ponieważ siebie stworzyłam, nikt nie będzie mi stawiał
granic, nikt, nawet Bóg. Biorę w swe ręce prawo do sie­
bie,
jak marnotrawny syn. Konsekwentna pycha zamyka

się w sobie na wieczność: zaślepienie dotyczące początku
dotyczy również końca, końca dziejów. Jest ona zaślepio­
na odnośnie do wieczności. Odcinając się od Dawcy Ży­
cia, pyszny jednocześnie odcina się od początków. Towa­
rzyszy temu szczególna postawa wobec przeszłości, oso­

bistej i powszechnej historii. Ponieważ pycha nie chce być
zrodzona, zawdzięczać czegokolwiek innym, lekceważy
historię, tradycję, przodków. Popiera również wszelkie
formy sztucznego kreowania.

Przybierając formy społeczne, tworzy totalitaryzmy:

możesz żyć, wyrzekając się własnej wielkości, własnej
godności. Możesz żyć dzięki totalitarnej wyrozumiałości,
tzn. tylko na jej warunkach. Pycha jest z natury totalitar­
na, gdyż sama kreuje się na istnienie zwielokrotnione. Ist­
nienie innych służy powiększaniu własnej chwały. Piękno
innych, nawet całych narodów i kultur, służy do inkrusto­
wania własnych, pustych wnętrz. Na tym polega kunszt
pysznych — są apostołami własnego piękna, piękna za­
zwyczaj zrabowanego. Chcą być istnieniami uroczystymi.

W tle pychy znajduje się pragnienie władzy. Jest to

sytuacja, która z natury rzeczy stawia w centrum. Za­
ślepienie polega na tym, że władza jest służbą, dokłada­
niem starań dla konkretnego dobra podwładnych. Pycha
zaś wzbudza zupełnie odmienny trend: wyrafinowane de­
lektowanie się władzą. Sama władza, jej sprawowanie
przybiera formę owocu, po który bezkarnie się sięga. Sa­
ma władza może stać się tej bezkarności rękojmią. Po­

background image

64

Pycha

nieważ ma pretensję do własnego świata, który sama
tworzy, stwarza również swój porządek, który jest jedy­
nym
możliwym ładem. Sugerując, że w innym przypadku
będzie jedynie nieład, machinalnie sięga po władzę. Gdy

jest respektowana, łaskawie wyciąga rękę do pojednania.

Sięganie po władzę ma jeszcze jeden wymiar. Pyszny

bierze w ręce ster, zgłasza pretensje o decydowanie, gdyż

jest głęboko przekonany, o swoim prawie do historii,

o wyłącznym prawie do jej tworzenia.

Ponieważ zgłasza pretensje o jedyność, widzi ciągle

zagrożenie, żywi się zagrożeniem. Pycha z zadziwiającą
łatwością kreuje wrogów. Wróg jest zazwyczaj kimś, kto
nie dał się oswoić, nie wpadł w sidła, wymknął się, nie
okazał się przyjacielem. Ponieważ umknął i pycha nie ma
nad nim kontroli, nie podziela jej punktów widzenia, zo­
staje oskarżony. Należy oskarżyć nie tylko jego „bezczel­
ną" swobodę. Trzeba go całkowicie zdyskredytować, by
uprawomocnić słuszny gniew i wystawienie wyroku ska­
zującego. Najlepiej, gdy wroga uczyni się moralnie i spo­
łecznie odrażającym. Wróg musi ponieść taką karę za to
upokarzające odrzucenie, jakiego się dopuścił. Pyszny
nie może spokojnie żyć, gdy ten, kto jest już teraz uoso­
bieniem wszystkich jego porażek i klęsk, chodzi spokoj­
nie po ziemi. Musi własnoręcznie upokorzyć i zdeptać
wroga. Pyszny nie potrafi zrozumieć, jak ktoś śmiał nara­
zić go na straty, zwłaszcza na stratę zainwestowanej na
początku, w czas oswajania, życzliwości. Ponadto pycha
święci sukcesy, uderzając w miejsca najczulsze, najdeli­
katniejsze, by upokorzyć. Zazwyczaj u kresu pychy stoi
zbrodnia. Pycha odrzuca z powodu odrzucenia, jakiego
sama doświadczyła, zakorzenionego w wypędzeniu z ra­

ju. Początkiem odrzucenia jest zatwardziałość i pycha

background image

Pycha

6fl

(Syr 10, 21). Dumni odrzuceni idą po linii najmniejszego
oporu — odrzucając.

Szczególnych ataków pychy doznaje ten, kto nie wy­

kazuje bezkrytycznego uznania. Taki jest wrogiem, god­
nym pogardy. Najmocniej pycha walczy z tymi, którzy
mogliby jej pomóc. Nieprzejednana, hermetyczna zmowa
kłamstwa. Usuwanie wykreowanych wrogów dla pychy
może stać się codzienną pracą, systematyczną, zorgani­
zowaną, efektywną działalnością. W oczach pychy tro­
pienie, zabijanie domniemanych winowajców przybrać
może formę świętowania, liturgii, celebrowania. W maje­

stacie prawa i świętości wystawia się szubienice. Kto was

zabije, będzie sądził, że oddaje cześć Bogu (J 16, 2).

Oszalała — sieje spustoszenie, zagładę, pochłania miej­
sca zamieszkałe bezmiarem zabijania. Ofiara musi być

godna jej wielkości — a więc bezkresna.

Pycha nosi w sobie przymus zabijania, by nie tracić.

Wewnętrzną treścią podstawowego lęku zawartego w py­

sze jest utrata statusu wielkości, jakakolwiek zależność,
albo głębiej — natrafianie na zakaz. Pycha jest mistrzy­

nią w omijaniu zakazów, omijaniu prawa. Prawo, zakazy

są dla plebsu; moja wspaniałość zwalnia mnie ze wszel­

kich ograniczeń. Ponieważ pycha żyje przywilejami, staje

się ich największą strażniczką. Ludzie mogą żyć obok

niej tylko wtedy, gdy ograniczają siebie. Enklawy wy­
łączności wyrastają pośród pysznego poszycia jak grzyby
po deszczu. Takie wartości jak prestiż, sława, elitarność,
wpływy, kariera, władza współtworzą wewnętrzny świat
pychy. Jakiekolwiek roszczenie innych w tym względzie
domaga się rozdartych szat oburzenia.

Bóg przedziwnie postępuje z pysznymi. Widząc to,

prorok omal nie upadł. Oto fragment Psalmu 73:

background image

66

Pycha

Zazdrościłem bowiem niegodziwym,
widząc pomyślność grzeszników. Bo dla
nich nie ma żadnych cierpień, ich ciało

jest zdrowe, tłuste. Nie doznają

ludzkich utrapień ani z innymi ludźmi
nie cierpią. Toteż ich naszyjnikiem jest

pycha, a przemoc szatą, co ich odziewa

(Ps 73, 3-6).

Bóg jednak daje tylko upust sprawiedliwości. Właśnie

w taki sposób, poprzez pomyślność, spycha ich ku zagła­
dzie,
stają się przedmiotem grozy, znikają strawieni prze­
rażeniem
(Ps 73, 18-19). Księga Daniela dopełnia wyja­

śnienia o pysznym: Przeciw Bogu będzie mówił rzeczy

dziwne i dozna powodzenia aż się wypełni gniew (Dn 11,

36). Powodzenie, sprzyjanie niebios nie musi być wcale
dowodem błogosławieństwa Bożego; wręcz odwrotnie —
realizowaniem kary.

Rozsiewanie niszczenia

Biblijna historia pychy przedstawia nam Antiocha IV
Epifanesa (2 Mch 9, 1-10). Pod Persepolis został zmu­
szony do ucieczki i do upokarzającego wycofania się.

Zamierzał na Jerozolimie pomścić zło, jakie cierpiał ze
strony tych, którzy zmusili go do ucieczki. I pojawia się
pierwszy objaw chorobliwej pychy: polecił woźnicy, aby

jechał bez wytchnienia i przyspieszył koniec podróży.

Upokorzona duma pragnie przyspieszenia, wzmożonych
obrotów, zwiększenia tempa, nie zna wytchnienia. An-

tioch pragnął jednego: Jerozolimę (...) uczynię zbioro­

wym grobem... Pycha sięga po środki radykalne. Nie ma
czasu, by nosić w sercu smak klęski. Potrzebne są spek-

background image

Pycha

67

takulame zwycięstwa. Historię należy zdobywać z biegu.

Ale wszystkowidzący Pan (...) dotknął go nieuleczalnym

i niewidocznym cierpieniem. To trzeci element dramatu:
pyszny stale jest zanurzony w udręce, cierpi tam, gdzie
inni odnajdują spokój i radość.

Ale Antioch w dalszym ciągu pełen zarozumiałości,

dysząc ogniem i złością rozkazał jeszcze przyspieszyć...

Oto już szał: zakrzyczeć ból tempem życia, horrendal­

nymi wymaganiami, zawrotnością działań.

Wtedy nagle wypadł z wozu — oto finał. Bieganie na

oślep, za urojonymi, chorymi, ambitnymi celami, kończy
się wypadnięciem z orbity sensowności, człowieczeństwa.
Koniec. Ale autor biblijny po mistrzowsku kończy: / ten,
który niedawno w swojej nadludzkiej pysze był przekona­
ny, że może rozkazywać morskim falom, i wyobrażał so­
bie, że na wagą może rzucać szczyty gór, znalazł się na

ziemi... Pycha najmocniej miesza człowieka z pyłem
upodlenia.

Obsesja obecności

Pycha przeżywa swoistą obsesję obecności. Chciałaby
całą rzeczywistość zaznaczyć sobą. Wszędzie ściele ko­
bierce swej niepowtarzalności. W ten sposób ucieka od
zwyczajności, od przeciętności. Codzienność przypomina
pysze raczej przestrzeń umierania niż przestrzeń reali­
zacji siebie. Pogardzanie codziennością stanowi mocną

jej stronę.

Poczucie osobistej niezwykłości prowadzi do wypra­

cowania określonej mentalności, kierującej się eksklu-
zywizmem, elitarnością, skupiającej się na rzeczach
nadzwyczajnych. Dotyczy to nie tylko poszukiwania

background image

68

Pycha

i karmienia się sensacją, lecz również niesamowitościami
mistycznymi.

Arogancja pychy polega na tym, że domaga się od

Boga doświadczeń po to, by wykorzystać je do budowa­
nia swej wielkości. Wiele tzw. świadectw o działaniu Bo­
ga w życiu nosi to piętno. Żaden prawdziwy mistyk nie
mówi o swym doświadczeniu Boga, chyba, że pod posłu­
szeństwem Kościołowi.

Arogancja pychy sięga w tym względzie jeszcze dalej:

w swej konstrukcji „życia duchowego" wyraża przekona­
nie, iż to nie Bóg, ale on sam jest przedmiotem podziwu,
adoracji, on sam staje się przedmiotem własnych zabiegów
duchowych. Na tym polega grzech faryzeusza, który wi­
dzi swą duchową wielkość i jest nią zauroczony.

Zauroczenie własną pięknością jest ostatecznie druz­

goczące. Pysznego spotyka upokorzenie króla Tyra:

Serce twoje stało się wyniosłe z powodu twej

piękności, znikła twa przezorność z powodu twego

błasku. (...) Mnóstwem twoich przewin nieuczciwością
twego handlu zbezcześciłeś swoją świątynię.
Sprawiłem, że ogień wyszedł z twego wnętrza, aby cię

pochłonąć, i obróciłem cię w popiół na ziemi, na

oczach tych wszystkich, którzy na ciebie patrzyli

(Ez28, 17-18).

Zresztą pyszny nie może poświęcać czasu na modli­

twę, skuteczność działania jest o wiele bardziej przeko­
nująca.

background image

Pycha

69

Pycha wywodzi się z pragnienia przekroczenia granicy

śmierci. Łamie wszystkie istniejące granice, by przekro­
czyć i tę — granicę życia. W swym ostatecznym pory­
wie, przekraczając granicę czasu, proklamuje życie nie­

zawisłe. Zawisa ono jednak nad przepaścią piekła. Po­

nieważ pragnie żyć sama, traktuje swą samotność jako
cenę wybrania.

background image

C

hciwość

W samym centrum rozumienia chciwości stoi zepsuta
natura dążąca do dóbr podległych zepsuciu i w tym zna­

czeniu jest korzeniem wszystkich grzechów na podobień­
stwo korzenia w drzewie, który z ziemi ciągnie pokarm

1

.

Umiłowanie rzeczy doczesnych i zachłanność wzbogace­
nia ogłaszają zasadę: pieniądzom wszystko jest posłuszne
(por. Koh 10, 19). Chciwy przekształca swe istnienie
w zmierzanie ku rzeczom. Kiedy rzeczy karmią człowie­
ka, jego horyzont miłowania wypełniają one doszczętnie.
Chciwość polega na nieodpartej potrzebie pozyskania
całego świata (Mk 9, 36), a tłumaczy się powszechnością

tego procederu: Od najmniejszego do największego wszyst­
kich ogarnęła żądza zysku: od proroka do kapłana

wszyscy popełniają oszustwa (Jr 6, 13). Chciwość wypra­

cowała już dawno swą zdumiewającą filozofię: nasze

życie jest zabawą, targiem zyskownym nasze bytowanie

(Mdr 15, 12) i tak podejmuje służbą grzechowi (Rz 6, 13),

u niego jest na ordynansach.

Dobro wydzierane Bogu

Bogatemu trudno się zbawić (por. Mt 19, 24) dlatego, że
posiadanie staje się pułapką. Więzi wolę. Jest ono wzma­
cniane jeszcze bardziej obawą utracenia. Zasmakowaw­
szy posiadania, człowiek nie potrafi sobie wyobrazić już

*

Św.

T

omasz

z

A

kwinu

,

Suma teologiczna (I—II, q. 84, a.l),

O grzechach i wadach, t. 12, London 1965, s. 178.

background image

Chciwość

71

życia bez osiągniętego standardu czy też obecności pew­
nych dóbr czy osób. W przestrzeni wyobraźni religijnej
doznaje również takich zmian, że chce po pierwsze opie­
rać drogę duchową na materialnych możliwościach, po
drugie, wyznaje zasadę, że zwiększone możliwości mate­
rialne dają większe możliwości duchowi.

Chciwość wykazuje przedziwną naiwność. Uważa, że

można wszystko kupić. Zachowuje się jak Szymon Czar­
noksiężnik, który widząc, że Apostołowie przez nakłada­
nie rąk udzielali Ducha Świętego, przyniósł im pieniądze

i dał, mówiąc: „Dajcie i mnie tę władzę... ". Usłyszał od­
powiedź najwyższego autorytetu — Piotra: Niech pienią­
dze twe przepadną razem z tobą
(Dz 8, 18-20).

Chciwi na swych sztandarach umieszczają słowa Bo­

ga: Ty dzisiaj masz przejść przez Jordan, aby wydziedzi­
czyć narody, większe i mocniejsze od siebie, miasta ogrom­
ne i umocnione pod niebo
(Pwt 9, 1). Niebosiężna chci­
wość sięga dalej. Mówi samemu Bogu: wszystkie rzeczy
należą do mnie, nie wyciągaj po nie Swej ręki. Nie mogę
ich stworzyć, ale mogę je uczynić moimi. To źródło pa­
nowania: wszystko oddaje mi się w posiadanie. Jeżeli
cokolwiek, ktokolwiek pojawia się w mojej optyce, zna­
czy to samo przez się, że należy do mnie. Poznane znaczy
posiadane. Im więcej mogę ogarnąć, tym więcej mogę
posiąść. Ostatecznie jestem panem wszystkiego. Nawią­
zując do sytuacji w raju: nie dam sobie odebrać owocu.
Musi być zachowany dla mnie.

Dobra stworzone tak doskonale zasłaniają Boga, że

traci się Go z pola widzenia. Doskonałość zasłaniania —

oto dlaczego chciwi (...) nie wejdą do królestwa niebies­
kiego
(1 Kor 6, 10).

Psalm 73 wyjaśnia elementy horyzontu chciwego:

background image

72

Chciwość

Szydzą i mówią złośliwie, butnie grożą
uciskiem. Ustami swymi napastują
niebo, język ich krąży po ziemi. Dlatego
mój lud się do nich zwraca i obficie pije

ich wodę (...) Takimi oto są grzesznicy i

zawsze beztroscy gromadzą bogactwo

(Ps 73, 8-12).

Chciwość pozbawia błogosławieństwa Boga i najbar­

dziej zapala Jego gniew. To przez nią Saul utracił swe
królowanie i błogosławieństwo Jahwe, gdy ulitował się
nad obłożonymi klątwą Amalekitami i poddał klątwie je­
dynie to, co nie posiadało żadnej wartości.

W Liście do Tymoteusza pada bardzo mocne stwier­

dzenie: korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy
(1 Tm 6, 10). Można w tym miejscu przerzucić zasadni­
czy pomost pomiędzy wszelkim złem a chciwością. Istotą

tego pomostu jest przywiązanie. Chodzi o przyleganie bał­
wochwalcze: wybieranie owocu, w szukaniu napełnienia,

zgodnie z sugestią węża. Wybieranie owocu, a w zasa­
dzie gloryfikacja wyciągania ręki po wszystko. To, do
czego mogę wyciągnąć rękę, by zerwać, ma znaczenie,
ma prawo do istnienia, bo jest mi potrzebne, służy memu
napełnieniu. Fascynacja własnością. Materializm więzi.
Chciwość lansuje jedno przekonanie: trzeba ze wszyst­
kiego ciągnąć zyski, nawet z nieprawości
(Mdr 15, 12).

W chciwości, w gorączkowym poszukiwaniu bogactwa

funkcjonuje pewien mechanizm oszustwa. Mówi o nim

Księga Syracha: Ten, kto złoto miłuje, nie ustrzeże się wi­
ny, a ten, kto goni za zyskami, przez nie zostanie oszuka­
ny
(Syr 31,5). Bogactwo zaciska pętlę na szyi goniących

background image

Chciwość

73

za nim, mami oszukańczo blaskiem pewności i siły. Jest
zaś czeluścią upadania.

Chciwość ma bardzo prostą konstrukcję: zagarniam

wszystko dla siebie. Przychodzi jak złodziej, grabiąc
i ogłaszając się panią nowych posiadłości. W jej zachłan­
nym, morderczym spojrzeniu nie ma innego rozwiązania.
Klasyczną historią chciwości jest winnica Nabota z Jizre-
el (1 Kri 21, 1-21). Sąsiadowała ona z posiadłościami
króla, możemy się domyślać, że była urodzajna i stano­
wiła dumę właściciela. Ale dosięgła jej zachłanność króla.
Achab chciał nią zawładnąć wbrew wszelkim regułom.
Poczciwy Izraelita nie mógł sprzedawać ziemi przodków.
Ale chciwość króla była tak wielka, że nie mógł spać ani

jeść. Posiadłości innych stają się dla chciwca udręką. To

podstawowy wymiar potępieńczy. Nie może ona wytrzy­
mać
posiadania przez innych. Pożera od wewnątrz.
Achab nie może już normalnie żyć. Obsesyjnie ciągle

0 tym myśli, powierza wreszcie udrękę swej żonie. Wy
rosła w dworskich intrygach Izebel szybko kładzie kres
„bezradności" króla. Wystawia fałszywych świadków

1 uzyskuje wyrok skazujący dla Nabota za bluźnierstwo.

Tło jest imponujące: bluźniercy mają potrzebę skazywa
nia za swe grzechy. Tak chciwość, jak każdy prawdziwy
grzech, prowadzi do nikczemnego zabójstwa. Później,
w czasie gdy Achab schodzi, by wziąć w posiadanie
„bezpańską" winnicę, prorok Eliasz uzmysławia nam

jeszcze jeden wymiar chciwości: zaprzedałeś się (1 Kri

21, 20). Wzajemny związek posiadania i zaprzedania wy

jaśnia nam naturę chciwości. Człowiek chciwy staje się

istnieniem zaprzedanym. Nie wie, co to jest godność czło
wieka, uczciwość, honor. Są tylko skuteczne i niesku

teczne środki. Liczy się tylko cena. Zamiast wartości,
chciwy nosi w sercu cenniki.

background image

74

Chciwość

Rozumienie chciwości pozwala nam zrozumieć przypa­

dek Judasza. Miraż bogactwa, jaki roztaczała możliwość
bycia przy Mesjaszu, wpływa na to, iż pragnie zajść aż na
samo dno chciwości. Zauważmy, że prowadzi to bezpo­
średnio do zabicia Boga. Bóg zostaje sprzedany. Jest to

jedyna swego rodzaju transakcja, wymiana dóbr, która

później będzie odzwierciedlać mechanizm każdego grze­
chu. W grzechu, zwłaszcza chciwości, Bóg zostaje sprze­
dany w demonicznym rodzaju handlu.

Zabójcza zachłanność

Naturę chciwości przybliża Defensor z Liguge: Chciwość

zawsze jest głodna i zawsze czuje się uboga, i swymi
ostrymi kłami rozszarpie wszystkie królestwa świata;
„wciąż jesteś na czczo" — będzie zapewniać w okrut­
nych słowach

2

.

Mimo że chciwość jest braniem, a raczej grabieniem,

w istocie nie może znieść żadnego dawania. Darowanie
czegoś jest bezsensownym marnotrawstwem. Czysta,
bezinteresowna miłość musi być wyszydzona. Nie dziwią

słowa zakochanej oblubienicy: Jeśliby kto oddał za mi­

łość całe bogactwo swego domu, pogardzą nim tylko

(Pnp 8, 7). Chciwość mówi swej ofierze: muszę cię spę­
tać
dla siebie. Możesz żyć tylko dla mnie. I stawia przy
drzwiach swych posiadłości ostre zęby zazdrości. Rzeczy­

wiście, nie potrafi zaofiarować nic więcej poza niewolą.

Los chciwców zawarty jest w historii króla Antiocha,

który chciał zdobyć i obrabować Jerozolimę, miasto
sławne z bogactwa. To jednak mu się nie powiodło, co
gorsza, całe jego wojsko zostało pobite. Król zdumiał się

'■ D

efensor

z

L

iguge

,

Księga iskierek, dz. cyt., s. 170.

background image

Chciwość

75

/ przeraził do tego stopnia, że padł na łoże i ze smutku
rozchorował się. Z dna swej niezaspokojonej chciwości
wołał do swych dworzan: sen odszedł od moich oczu,
a troska gniecie mi serce (1 Mch 6, 10). Chciwość pro­
wadzi do wyczerpania, do utraty tego, co się ma. Antioch
wypowiada słowa najtragiczniejsze: od wielkiego smutku

giną na obcej ziemi (1 Mch 6, 13). Chciwość wyobcowu-

je. Tam też — u podnóża niezdobytego miasta — zakoń­

czył swe życie. Smutek chciwców ściele śmiercią dokoła,
dotyka zaś i miażdży najbardziej samego chciwego.

A ten, kto chciwego „żywił", na którym chciwość ro­

sła, okradziony ze wszystkiego umiera, wykorzystany,
zasługuje jedynie na pogardę — jest już bezużyteczny.

Widzimy, jak z chciwości wyrasta chłodny pragmatyzm.

„Możesz żyć, jeżeli przynosisz mi korzyści" — wrzesz­
czy osobisty lub społeczny egoizm. Takie też są narodzi­

ny kapitalizmu. W dostojeństwie procesów historycznych,

słaby i ubogi pada łupem społecznie usankcjonowanej
chciwości w postaci rewolucji (np. przemysłowej). Więk­
szość rewolucji jest hańbą człowieka, a oprawcy, korono­
wani na bohaterów, zajmują miejsce na piedestałach.

Chciwość wiąże się również z typem zniewolenia, ja­

kim jest zniewolenie swoimi dziełami: chce mieć prawo
do owoców, do skutków, do zapłaty. Absolutnie nie re­
spektuje praw Ewangelii o słudze nieużytecznym czy też
o tym, że jedni sieją, inni zaś zbierają (por. J 4, 37).

To dziwne, ale chciwość skupia się raczej na tym,

czego jeszcze nie ma, co jest jeszcze do osiągnięcia. Dla­
tego żyje brakiem dóbr. Posiadając coraz więcej, uświa­
damia sobie, że jeszcze więcej jest przecież do zdobycia,

jest do zdobycia nieograniczona ilość dóbr. Rodzi to we­

wnętrzną przepaść, rodzaj wewnętrznego ssania. Chciwy
tu znajduje powód do oburzenia, do niesmaku, do nieza­

background image

76

Chciwość

dowolenia: dlaczego nie dostałem więcej? Gniew odnosi
się do Boga. To Bóg pozbawia mnie dóbr, jest Nieskoń­
czonym Skąpcem. Chciwość chce wyrwać dobra Bogu.
Absolutnie niezdolna jest cokolwiek dać bezinteresownie.

Ekonomia „zbawienia" według chciwca

Chciwość, by mogła być dojrzała, musi dokonać wiwi­
sekcji, odciąć się radykalnie od duchowej sfery. Nie moż­

na służyć Bogu i mamonie. Dlatego chciwość głosi zwy­
cięstwo materii, doczesnego wymiaru. Ubocznie głosi
niemożliwość zaufania do Boga. Abba Izajasz tak defi­
niuje chciwość: Brak wiary w to, że Bóg się o nas trosz­
czy, nieufanie obietnicom Bożym i arogancjet

2

'.

Chciwość jest jak doradca ekonomiczny: to pieniądz

oraz wszystkie jego postaci nadaje wartość. Ekonomia
zbawienia zostaje zastąpiona przez ekonomię doczesną.
To materia, nie duch, nadaje wartość. Dlatego chciwość
dąży do zagęszczenia materii wartościującej — pienią­
dza. Element ekonomiczny zwycięża w tworzeniu siebie:

jestem większy, więcej znaczę, jeżeli więcej posiadam.

Ale też odebrany zostaje pokój: bogacz mimo swej syto­
ści nie ma spokojnego snu
(Koh 5, 11). A nawet zalegnie
ucisk: Pod wpływem rozkwitu twego handlu wnętrze twoje
napełniło się uciskiem (Ez 28, 16).

Chciwy domaga się również swoistej czytelności,

przejrzystości. Nie jest to jednak czytelność osobowa,
podmiotowa, ale czytelność przynależności: zanim wypo­
wiesz swe imię, powiedz mi, do kogo należysz. Nie cho­
dzi więc o prawdę, o zasady, ale o to, z kim się dany
człowiek identyfikuje, z jaką grupą „interesu". Tym, któ­

3

Pierwsza

Księga

Starców,

dz. cyt., s. 106.

background image

Chciwość

77

rzy nie przynależą do nas, nie stanowią naszej części,
odmawia się istnienia. Bardzo interesujące jest w chciwej
mentalności to zastąpienie płaszczyzn. Odpowiada to my­
śleniu stadnemu. Wymiana myśli, doświadczeń przypo­
mina do złudzenia wymianę pieniędzy. Wszystko jest

towarem. Bardziej wyrafinowaną formą wymiany jest
handlowanie ludźmi. Syrach zaś ostrzega: Nie wymieniaj

przyjaciela za pieniądze ani brata prawdziwego za złoto

zOfiru(Syrl, 18).

Znakiem rozpoznawczym jest wspólna waluta. Kreuje

się zasady rynku: na naszym rynku mogą pojawić się tylko

nasze produkty. Popieranie wspólnych idei, dzieł, ludzi
posiada jeszcze podziemny nurt. Należy torpedować tych,
którzy do nas nie należą. Musimy udowodnić, że tylko
my mamy rację bycia. Innym odmawia się prawa do
tego. Wspólnota bogatych broni się nad wyraz skutecznie.
Bogaty, gdy przemówi, wszyscy zamilkną i mowę jego
będą wychwalać pod obłoki. Gdy wstrętnie mówić będzie,

jeszcze uniewinniać go będą. Inaczej ubogi: gdy mówić

będzie mądrze, nie znajdzie uznania, (...) a jeśli by się

potknął, całkiem go obalą (Syr 13, 22-23). Dlaczego tak

się dzieje? Kto stara się wzbogacić, odwraca oko (Syr
27, 1).

Chciwość rozdziera szaty, gdy pozbawiana jest ocze­

kiwanych korzyści. Strata, nawet błaha, ropieje i przy­
pomina ciągle, codziennie o tym nieludzkim pozbawieniu.
Dlatego jest mistrzynią podstępów i obłudy. Nie ufając
niczemu, czego nie ma w ręku, nawet za cenę hańby, żyje
zdobywaniem. Zdobycz pełni balsamiczną rolę w kojeniu
wyrzutów.

Popieranie wspólnej chciwości przyobleka się w em­

blematy, znaki rozpoznawcze jak apokaliptyczne znaki
na czołach i rękach. Wspólnota chciwców odnajduje prze­

background image

78

Chciwość

dziwny punkt odniesienia. Dąży do maksymalnego po­
większenia siebie, zakresu możliwości (prestiż, wpływy,
bogactwo, kapitał, także w sensie religijnym) przy jedno­
czesnym deprecjonowaniu „konkurentów". Podział na
„swoich" i „pozostałych" staje się żelazną konstrukcją
krajobrazu budowanego przez chciwość. Dla „swoich" są
przywileje, ulgi, pochwały, wyrozumiałość, a dla „pozo­
stałych" — zjadliwy atak i potrzeba wyparcia. W ten spo­
sób solidarna chciwość święci swe zwycięstwo. Zatrzy­
mując maksymalnie dostępną „porcję" władzy, wpływów,
dóbr dla siebie, cały czas porządkuje zagospodarowane
pole, oczyszczając je z chwastów, tzn. tych, którzy mog­
liby zagrozić optymalizacji chciwego układu.

Sama chciwość, ponieważ zgłasza pretensje do całości

dóbr, chce ubiec innych, równie chciwych. Na rynku
chciwców pojawiają się wilcze zasady: prawo do życia
ma silniejszy. Silniejszym jest ten, kto więcej posiada.
Kult siły, wpływów udziela się często w sferze duchowej,
kiedy przykłada się te same reguły przynależności i ubie­
gania innych. Rodzą się dzieci gorszego Boga. Ale kto się
kocha w zasobach, ten nie ma z nich pożytku (Koh 5, 9).
Oto niedostępność zaspokojenia posiadaniem. Nadto
wszystkie jego dni schodzą w ciemności i smutku, w wiel­
kim zmartwieniu, w chorobie i w gniewie
(Koh 5, 16).

Zatrucie chciwością zatruwa wnętrze duchem sprze-

dajnym. Człowiek dla różnych form pieniędzy potrafi się
całkowicie sprzedać. Najpierw sprzedaje słowa: dla za­
spokojenia swej chciwości obłudnymi słowami was sprze­
dają ci, na których wyrok potępienia od dawna jest w mo­
cy, a zguba ich nie śpi
(2 P 2, 3). Kłamliwie używają

słów zachłannych. Szukają wspólników. Sercami wyćwi­
czonymi w chciwości uwodzą dusze nieutwierdzone (2 P
2, 14). Później chciwość staje się religią, bałwochwal­

background image

Chciwość

79

stwem (por. Koi 3, 5). Jako religia koronuje na boga

Wielkiego Chciwca. Chciwość staje się nie tylko czymś

szlachetnym, ale czymś, co się admiruje, co staje się ze

wszech miar godnym czci.

Syndrom wyciąganej ręki

Przejawem żywej i dynamicznej chciwości jest sięganie.

Św. Hieronim powiedział: Chciwość nie zna umiaru

i choć wszystko pochłania, niczym nie potrafi się nasycić*.
Olbrzymią pokusą w chciwości jest gromadzenie siebie.
Człowiek chciałby powiększyć, pogłębić siebie, nie tylko
zachowując siebie, ale i zagęszczając poczucie tego, że
żyje.

Przekonanie,

że

doświadczalne,

empiryczne

przejście przez życie, czerpanie z niego, poznanie jak

największej ilości rzeczy, pozostaje kapitałem prowadzą­
cym do mądrości. Rzeczywiście, wiele przypadków du­
chowego wyjałowienia szuka rozwiązania w tym kierun­
ku. Czasem człowiek dochodzi do wniosku, że przeżycia
— ich intensywność i mnogość potrafi zapełnić wnętrze.

Poprzez doświadczenie, nade wszystko religijne, pragnie
się on ubogacić. Zdarza się, że wiara zostaje zastąpiona
doświadczeniem. Łapczywe rzucanie się na wszelkiego
rodzaju doznania, całościowy głód doświadczenia, wnosi

konia trojańskiego do wnętrza: coś, co miało napełnić,
nasycić, zdradziło, a raczej — napełniło pustką, nudą.

Pełnia nie polega na doświadczeniu, ale na wyzbyciu się
go — ostrzega w Pieśni duchowej św. Jan od Krzyża.

Pełni nigdy nie osiąga się w doświadczeniu. Ono raczej
fałszuje nam prawdziwe życie i może utrudniać Bożą
drogę. Poza tym, poprzez klucz doświadczenia demon ma

4

Za: D

eeensorz

L

iguge

,Księga iskirek,

dz. cyt., s. 169.

background image

80

Chciwość

łatwy dostęp do człowieka. Tu najłatwiej go zwodzi. Ma­
my do czynienia ze złudzeniem doświadczenia, a ściślej
— z możliwym zwodzeniem przez doświadczenie.

Gdzieś zasadniczo pojawia się kontekst grzechu pier­

worodnego. Owoc, którego skosztowałem, nie napełnia,
nie zaspokaja. Muszę zerwać jeszcze następny owoc, mo­
że on pozwoli mi żyć bardziej. Pozwala, owszem, ale
bardziej umierać. Domniemane drzewo życia ma nie­

skończenie wiele owoców. Jednak obfitość drąży jeszcze

większą dziurę w samym centrum istnienia. Dla chciwca

świat jest jak wykopalisko.

W istocie, za każdym razem w złudzeniu nasycenia

chciwiec doświadcza, że wyciągając rękę, zarazem traci.
Przedziwna erupcja zachłannego, swoiste wczepienie się
w świat: jak ramię cyrkla, które wszystko zakreśla dla
siebie. Objawia się w życiowym nienasyceniu. Dzieje się
tak dlatego, że Bóg wydrze życie tym, co krzywdzą ubo­

giego (Prz 22, 23).

Chciwość stosuje przemyślne i skomplikowane gry,

by dotrzeć, dopaść, osaczyć i zawłaszczyć upragnione.
By mieć prawo do łupu, wymyśla słuszne wojny, a zwy­
ciężając, maskuje siebie samą. Jeżeli czegoś szuka, to

jednie po to, by zagarnąć. W chciwości świat się zaklesz­

cza, kurczy, jak kurczowy może być uścisk chciwej ręki.
Zachłanność zapewnia przetrwanie.

Jest bezczelna jak kusiciel Chrystusa, który dumnie

mówi: Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego,
bo mnie są one poddane i mogę je odstąpić, komu zechcę

(Łk 4, 6). Chciwy jednak niczego w istocie nie potrafi

posiadać. Jest to swego rodzaju choroba posiadania —
posiadanie chorobliwe. Chciwy chce się spełnić w po­
większaniu swego bogactwa.

background image

Chciwość

81

Obsesyjna fascynacja zewnętrznym

W chciwości bogactwo zewnętrzne, splendor, staje się
podstawowym odniesieniem. Chce się odnaleźć w czymś

zewnętrznym, jak kiedyś kuszony człowiek w owocu
poznania. Idea zewnętrznego owocu, po który należy
wyciągnąć rękę, by na nowo odnaleźć siebie, spełnia
rolę instynktu. To zewnętrzne, a nie wewnętrzne, napeł­
nia. Dlatego chciwość najbardziej polemizuje z praw­
dziwą duchowością, która odwołuje się do wartości
wewnętrznych. W oczach chciwego wszystko staje się
wymierne, zwłaszcza duchowość. Przyleganie do ducho­
wych doświadczeń, domaga się bogactwa od siebie i in­
nych: inni żyją po to, by mnie ubogacić. Domaga się

tego, ale na sposób „mieć". Chciwość języka, chciwość

ducha niestety chciwego nie ubogaca wewnętrznie, ale

jedynie zewnętrznie. Gromadzi skarby na ziemi. Tu mie­

szka jego serce. Chciwość obezwładnia duchowy wy­

miar, tworzy ludzi cynicznie materialnych. Tylko to jest
prawdziwe, co może zaistnieć dla mnie. Matka wszel­
kiego rabunku. To w głębi chciwości dojrzewają rewolu­
cje, wojny. Wtedy można brać bez ograniczeń. Wojny
znoszą bowiem zasadniczo prawo własności: wszystko
należy do zwycięzców.

Chciwość rządzona jest lękiem zdemaskowania we­

wnętrznego braku wartości. Chciwy w istocie wie, że nic
nie znaczy, że nie może nadać sobie wartości, dlatego
posługuje się atrybutami znaczenia, głównie materialny­
mi, zewnętrznymi. Te, które napotyka, pragnie wkompo­
nować
w siebie. Decyduje się na bardzo męczący sposób
życia, bo przymus wyciągania ręki nie pozwala ode­
tchnąć. Zachowuje się jak myśliwy: co jeszcze mogłoby

stanowić moje trofeum. Nieodparta ponętność rzeczy roz­

background image

82

Chciwość

błyska i ożywia wyobraźnię chciwego. W rzeczach od­
najduje on rodzaj magnetycznego czy też magicznego
przyciągania. Chciwy przegrywa siebie, gdyż powierza

się rzeczom. Widząc, że wszystkie rzeczy są do wzięcia,
doznaje z drugiej strony wrzeczowzięcia. Objawia się
dramat uprzedmiotowienia samego siebie.

Rzeczywiście, chciwa natura doznaje w przestrzeni

podmiotowości niezrozumiałych zawichrowań. Nie po­
trafi odnaleźć płaszczyzny spotkania, właśnie dlatego, że
traktuje wszystko jak rzeczy do wzięcia. Kiedy człowiek

jest również do wzięcia, usprawiedliwione zostaje nie­

wolnictwo.

Przeżycie każdej straty jest dla chciwca niezrozumia­

łym dramatem, gdyż utrata czegoś oznacza dla niego
przede wszystkim utratę siebie. Dlatego ubocznym pro­
duktem chciwości jest swoiste pilnowanie ładu, mental­
ność stróża. Chciwy musi mieć wszystko pod kontrolą,
a wymykanie się jej uznaje za łamanie prawa. Wszystko,
co dobrowolnie nie chce się poddać jego kontroli, musi
być publicznie zakwestionowane, oskarżone.

Chciwość uwielbia wielkie panoramy. Najbardziej

ulubionym miejscem chciwości jest bardzo wysoka góra.
To z góry chciwości roztacza się najprzedniejszy widok
na wszystkie królestwa świata oraz ich przepych (Mt 4,

8). Stając na szczytach, ogarniając chciwymi oczyma
„posiadłości", posługuje się chętnie ideą zwycięstw: to,

co widzimy, jest do zdobycia. Tu tkwi źródło jej obłąka­
nej nadziei. Upaja się iluzoryczną przyszłością, jak bogaty
człowiek, któremu obrodziło pole. Wobec nieprawdopo­
dobnych plonów, wyburzył stare spichlerze, pobudował
nowe (por. Łk 12, 17). Pozostaje bardzo charakterystycz­
ne odkrycie motywacji nasyconej chciwości: Teraz odpo­
czywaj, jedz, pij i używaj
(Łk 12, 19) — zjadliwy cztero-

background image

Chciwość

83

takt konsumpcjonizmu. Chciwość żywi się duchowością

zasobnych spichlerzy. Ale jeszcze tej samej nocy zdaje
rachunek. Być może właśnie chciwość najbardziej daleko­
siężnie chciałaby posiadać, nie zdając rachunku. Chcia-

A

łaby posiadać, ponieważ czuje przymus liczenia, przeli­
czania stanu posiadania. Nie zdaje sobie sprawy z losu,

jaki spotkał Dawida, który przeliczył swe wojska (por. 2

Sm 24, 10), co wywołało potężny gniew Boga.

Chciwość w rzeczy samej jest łupieniem. Ale złupione

podlega złupieniu. Dlatego, wpatrując się w linię hory­
zontu, chciwy zawsze widzi nadciągających najeźdźców*
Tu leżą źródła lęku. Chciwość, ponieważ jest ostatecznie
zawoalowaną formą kradzieży (kłamliwego posiadania)*
chcąc przywłaszczyć sobie to, co do niej nie należy, po­
dejrzewa świat o chęć łupienia. Żyć dla chciwego znaczy
posiadać i utrzymać zdobyczne tereny. Nie potrafi on, jak
na przykład pyszny, poświęcić tego, co posiada, by być
bardziej niezależny. Ostatecznie chciwość jest wyborem

samotnego „mieć", które więzi i uśmierca wszelką wital-

ność duchową. Zajmuje się, troszczy, martwi jedynie
o to, co ma i co mogłoby jego posiadanie powiększyć.
Ludzie, czy w ogóle pozostałe wartości, odczytywane są
w tym kluczu: jak one sytuują się wobec tego, co mam?
Posiadanie staje się miarą wartościowania. Dla chciwego
opuścić, zostawić, porzucić posiadanie dla wyższych ce­
lów oznacza niewybaczalną zdradę. Dlatego nie ma po­
wrotu dla zdrajców.

Posiadanie staje się coraz bardziej wyrafinowaną

sztuką. Inteligencja posiadania polega na tym, by ludzi
czy wartości tak uzależnić od siebie, by zmusić ich do

przyjęcia chciwej protekcji, ochrony, mecenatu, a przy­
najmniej, by zgodzili się żyć w cieniu chciwego oddzia­
ływania. Pojawia się tu cały przemysł środków mani pula-

background image

84

Chciwość

I

cji, począwszy od reklam, skończywszy na chciwych
przedsięwzięciach związanych z kulturą czy religią.

Chciwość nie zna rzeczy bezpańskich. Dlatego posłu­

guje się etykietkami. Oznacza nimi terytoria. Szablony
etykiet stanowią kody cech, ale ostateczne rozróżnienie
odnosi się do: „moje — nie moje".

W samym centrum chciwości odnajdujemy problem

ufności. Perspektywa ufności objawia źródła, w oparciu
o które człowiek działa: czy ufa środkom doczesnym czy
też nadprzyrodzonym. Podstawowy dysonans ujawnia

sam Chrystus: Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chci­

wości, bo nawet gdy ktoś opływa we wszystko, życie jego
nie jest zależne od jego mienia (Łk 12, 15).

Wewnątrz chciwości istnieje „proporcjonalny" me­

chanizm głodu, nienasycenia: im więcej pożera ona osób,
dóbr, im bardziej pragnie wysysać dusze, tym bardziej
zdaje sobie sprawę z potęgującego się pragnienia. Tak
naprawdę żyje przepastnym głodem posiadania, który
próbuje zasypać. Św. Paweł poucza, iż chciwość błądzi

z dala od wiary i przeszywa wielu boleściami (1 Tm 6,

10). Podstawową boleścią jest boleść straty. Strata obja­

wia niszczycielską siłę w tym, w kim zamieszkuje.

Ma jeden mankament — jest, jak prawdziwy grzech,

nienasycona. Chciwym nie przychodzi do głowy, by za­
dowalać się tym, co człowiek ma. Obłąkana chciwość

jako religia nie pozwala już spokojnie spać, ale domaga

się ciągłych ofiar. Chciwy jednak w swym zaślepieniu
nie uderza w bogatych. Uderza razem z bogatymi. Łupem
padają biedni, jak w przypowieści opowiedzianej Dawi­
dowi przez Natana o bogatym właścicielu, któremu było
żal swych owiec i odebrał biednemu jedyną, jaką tamten

posiadał (2 Sm 12, 4). Podobnie jak Dawid, chciwy zu­
pełnie nie odnosi tej sytuacji do siebie, zagniewany na

background image

Chciwość

85

niesprawiedliwość. Niesprawiedliwość w chciwym sercu
doznała bowiem zwyrodnienia. Niesprawiedliwość dzieje

się wtedy, kiedy sam traci. Mechanizm ten ujawnia cało­
ściowe patrzenie na rzeczywistość poprzez pryzmat po­
siadania i korzyści: co mogę na tym zyskać, jak wyko­
rzystać daną sytuację?

Zawłaszczanie człowieka

Chciwość jest jednowymiarowym spojrzeniem na do­

bro: wytropić je, zarzucić pajęczynę chciwości, posiąść
w sposób doskonały. Posiadać kogoś doskonale nie od­
nosi się jedynie do zależności materialnej, ale sięga dalej.
Znaczy posiadać również jego myśli i pragnienia, wtar­
gnąć do ducha; uczynić doskonale zależnym. Dlatego
chciwość nie jest zainteresowana nigdy dojrzewaniem
człowieka. Raczej robi wszystko, by utrzymać środowi­

sko w infantylnej zależności: to ja nadaję wam wartość,

nie próbujcie żyć poza mną. W takim kontekście każde
upominanie się o niezależność, o autonomię osoby jest

jakimś niezdrowym odruchem. Chciwy nie potrafi zro­

zumieć niewdzięczności tych, którzy próbują się wyswo­
bodzić z jego sideł.

Chciwość czasem sięga po najbardziej czuły i istotny

element, usiłuje zawładnąć nadzieją człowieka. Pragnie
w akrobatycznych wymykach odwrócić nadzieję do sie­
bie. Odwrócić ją to znaczy uczynić beznadzieją życie poza
systemem chciwości. Nigdy wprost nie dopowiada, ale
cały czas nosi to w podtekstach: to ja jestem twoim pa­
nem, jedynie mnie możesz służyć. Chciwość nigdy nie
dopuszcza do umowy, jej posunięcia noszą cechy spisku,
spisku przeciw człowiekowi. Chce nim zawładnąć, a do­
kładniej, chce go zabić. Zachowuje się jak każdy przej-

background image

86

Chciwość

tnujący władzę, który wybija w pień pretendentów do
władzy z całymi rodzinami. Tu odsłania się czeluść
zbrodni chciwości. Inni mogą żyć jako poddani, nigdy

jako współrządzący. Można żyć tylko w jego cieniu.

Każdy inny, kto marzy o władzy, jest uzurpatorem, musi
być wyśledzony i przykładnie zabity. Chciwy zachowuje
się jak przerażony Herod, który wpada w szał, gdy słyszy
słowa o jakimś innym królu judzkim i wysyła przeciw
dziecku zbrojne oddziały. Lęki chciwego nigdy nie są
współmierne do zagrożeń. Nie znosi on absolutnie żad­

nych sytuacji, które podważają jego władzę. Aby swą
władzę wesprzeć, organizuje cały system jej osłaniania:
od zbrojnego oręża, nadwornych oddziałów po niezliczo­
ne szeregi donosicieli. Rozsiewa nieufność i podejrzenie.

Od przenikliwych oczu chciwości nie ma ucieczki. Jeżeli

ktoś przekracza granice przez nią wyznaczone, musi
ponieść konsekwencje. Chciwy wpada w obłęd karania.
Terror strachu i denuncjacji jest ulubionym tłem chciwo­

ści. Trzyma w szachu i przerażeniu. Niezależnie od tego,
czy jest ojcem rodziny, odpowiedzialnym za społeczności,
człowiekiem czynu czy ducha, chciwy zawsze wprowadza

te same zasady.

Konwencja myślenia chciwego natarczywie uzasadnia,

że świat należy do zdobywców. Ulega ona przeświadcze­
niu, że wszystko istnieje po to, by ją napełniać. Tak więc

jest to wewnętrzny i zewnętrzny krzyk o zawłaszczenie

świata. Ma mocne ręce, pilnuje swoich terytoriów, samo­
istnie wyznaczanych. To stale wyciągnięta ręka, by zagar­

niać. Chciwość co rano otwiera pożerające oczy. Dosko­
nali swe rzemiosło jak gepard swoje skoki na ofiary. Głosi
dumnie: Bóg wszystko stworzył dla mnie. Może więc
istnieć pod warunkiem, że należy do mnie. Zaczyna się
gdzieś w zbieractwie, hobby, kolekcjonowaniu, komple­

background image

Chciwość

87

towaniu. Karmi się zasadą: więcej przywieźć, niż wy­

wieźć. Doskonali teorie łupów. Myśli złupionym światem.
Jednakże oko chciwca nie zadowoli się tym, co posiada,
a niegodziwca przewrotność wysusza duszę (Syr 14, 9).

Chciwość nie uznaje jednej sytuacji — tracenia. Dlategp

najbardziej sprzeciwia się konsekracji, ofiarowaniu, teo­
logii daru.

Przyleganie do rzeczy, klejenie się do nich, staje się

podstawą całych systemów. Chciwy nie potrafi się wy­
zwolić od swoistej magii obecności rzeczy i osób, którymi
chce się otaczać. Pije z nich energię jak krew. Chciwość
żywi się swymi ofiarami.

background image

N

ieczystość

Nieczystością)est nieuprawnione, przekraczające granice
kosztowanie bliskości ciał, gdzie rozkosz wymyka się.

Ona to najmocniej wiąże z cielesnym wymiarem bycia
człowiekiem, prezentuje zaburzoną formę doświadczania
siebie, przeżywanie jedynie przyjemnościowego wymiaru
człowieka. Grzech ten objawia najmocniej, że ciało do
czego innego dąży niż duch (...) i stąd nie ma między nimi

zgody (Ga 5, 17). W swym dążeniu potrafi jednak królo­
wać jako coś wewnętrznego, bezczeszcząc ducha. Zaczyna

się od okazywania wyrozumiałości dla zaspokojenia ciała

grzesznego (Koi 2, 23). Jest zaś rzeczą wiadomą jakie
uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wy­
uzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść,

spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczyt

tami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki
i tym podobne (Ga 5, 19-21). Powtarza się katalog sali-

gii. Jasnym jest, że kto sieje w ciele swoim, jako plon

ciała zbierze zagładę (Ga 6, 8). Nieczystość absolutnie
nie potrafi wejść w tajemnicę ciała: ciało nie jest dla
rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla ciała (1 Kor 6, 13).

Narodziny nieczystości

Kluczem do nieczystości jest kategoria spełnienia. Prze­

jawia się ona jako dostęp do życia. Jednak spełnienie

człowieka nie przychodzi przez zaspokojenie, ale przez
niezaspokajanie, swoiste niespełnienie, przez odmowę
doświadczenia, jak poucza św. Jan od Krzyża. Tu roz­

background image

Nieczystość

89

chodzą się drogi prawdziwej i kłamliwej miłości. Kłam­
liwa bazuje na doświadczeniu, a więc na doznawaniu ży­
cia w sferze zmysłów. Miałoby być ono bezkarnie do­
stępne.

Kiedy człowiek zaczął się rozwijać w rodzaj ludzki,

Bóg stwierdził, że jest on istotą cielesną, dlatego Jego
duch nie może pozostawać w nim na zawsze. Owa pier­
wotna cielesność wiązała się z pięknem córek człowie­
czych, braniem ich za żony, mnożeniem się (por. Rdz 6,

1-2). Smutek Boga z powodu stanu zepsutej ludzkości

i powzięcie decyzji o wyniszczeniu ludzkości poprzez
potop wiązało się z jej nieczystością. Dopiero później za­
częto budować wieżę pychy. Jak Biblia zaznacza w na­
stępnych wersetach, również nieczystość stała się powo­
dem rzucenia ognia na Sodomę i Gomorę. Człowiek
chciałposwawolić z aniołami Boga (por. Rdz 19, 5). Nie­
czystość jest tak zaślepiająca, że taka czysta mądrość jak

Salomona ulega jej. Nie pomogło nawet dwukrotne obja­

wienie się Boga napominającego.

Nieczystość pragnie być potwierdzeniem życia nieza­

leżnego od Boga, także nieśmiertelności. Uzurpuje sobie
prawo do narodzin z siebie. Zrywa więc owoc z drzewa,
upadając w śmierć. To właśnie w nieczystości zawarte

jest żądanie: „Czy potrafisz mnie kochać, rezygnując

z Boga? Oto ja staję się bogiem dla ciebie". Głębokie na­
ruszenie relacji pomiędzy duchem a ciałem powoduje, że
samo ciało zbuntowane, rozbijające, dezintegrujące łączy
się przeciw Bogu, przekracza horyzont Boskich słów
i poczyna grzech. Grzech nieczystości dotyczy tajemnicy
życia, narodzin. Cóż znaczy narodzić się do grzechu?
Czyż w grzechu nie rodzi się śmierć? Oto dotykamy isto­

ty: nieczystość w sposób najbardziej jaskrawy jest poczy­
naniem i rodzeniem grzechu, poczynaniem i rodzeniem

background image

90

Nieczystość

śmierci. W nieczystości rodzenie wystawione jest na

umieranie, na absurdalność rytów śmierci. Dzieci [nie­
czystości J nie zapuszczają korzeni, gałązki te pozbawione

będą owocu (Syr 23, 25).

Nieczystość jest pokusą jakiejś pierwotnej jedności;

jedności sięgającej Adama i Ewy, jedności żebrowej. Jed­

nak w grzesznej jedności rodzi się jedynie świadomość
bycia daleko od siebie. A może dokładniej: świadomość
nie dającego się zawrócić bezkresnego, pogłębiającego się
oddalenia, oddalenia w rzekomym zjednoczeniu. A więc
zaprzeczenia czegoś zewnętrznego przez wewnętrzne.
Zewnętrzna bliskość jest zdradą tej wewnętrznej. Czło­
wiek chciałby narodzić się w tym świecie, który pragnie
poprzez bliskość stworzyć. Jednak w nieczystości umiera
właśnie tajemnica bliskości, z-bliżenia. Chęć wspólnego
wydobycia się, nadania sobie wyższego sensu życia prze­
mienia się w upadanie.

Nieczystość w linii prostej wyrasta z pożądania, z po­

żądania. W istocie jest żądaniem. Pożądanie jest braniem
w posiadanie. Pożądane i zdobyte może tylko należeć do

zdobywcy. Zwłaszcza tutaj dochodzi do głosu łamanie
nakazu, przekroczenie granic drugiego człowieka, wdzie­
rając się namiętnie w przestrzeń intymności. Nieczystość
składa ofiarę z niewinności.

Nieczystość, a nade wszystko cudzołóstwo, nosi zna­

miona bałwochwalstwa. Autor Księgi Mądrości za.począ-

tek, przyczynę i kres wszelkiego zła uważa kult bożków.

A oto lista grzechów:

Wszędzie się wmieszały krew i morderstwo,

kradzież i podstęp,
zniszczenie, zdrada, gwałt, krzywoprzysięstwo,

ucisk dobrych, niepamięć dobrodziejstw,

znieprawienie dusz, grzechy przeciwne naturze,

background image

Nieczystość

91

rozprzężenie w małżeństwach,

cudzołóstwo i bezwstyd

i

(Mdr 13, 25-26).

Śmiertelne ryty nieczystości

"

Nieczystość objawia również, jak każdy grzech, mecha­
nizmy śmierci. Przypomina o tym historia namiętności

Dawida do Batszeby, żony Uriasza (2 Sm 11, 2-26).

W wyniku pożądania Dawid najpierw uwodzi kobietę,
następnie kiedy nie da się zatuszować poczęcia, przez

sprowadzenie jej męża Uriasza do domu w czas wojny,

morduje go rękami Ammonitów. Po czasie żałoby spro­
wadza ją na swój dwór. Pożądanie owocuje śmiercią.

Śmierć zadana uruchamia jej mechanizm: Oto Ja wywio­

dą przeciwko tobie nieszczęście z twego własnego domu

(2 Sm 12, 11). Nieczystość od wewnątrz sieje grozę nisz­
czenia.

W czystej formie pożądanie używa kanonów miłości,

ale w istocie nienawidzi. Nieczystość jest zatruciem zdol­
ności kochania, a gestów miłości używa do nienawiści,
do tego, by zabić, jak w pocałunku Judasza. Tragiczne
zawikłanie obejmuje również religię: człowiek nie wie,
skąd bierze się na modlitwie gniew, bunt, zbrukanie reli-
gii, Kościoła, ludzi, a ona sama staje się obnażaniem zła
innych, sadzaniem na ławie oskarżonych. W końcu zapa­
da wyrok, jedyny, święty — wyrok śmierci. Nawet Naj­
czystszy, taki jak Jezus, musi umrzeć. Świat śmierci jest
bardzo logiczny: ponieważ ja jestem nieczysty, inni są
również nieczyści. Oto źródła podejrzliwości i potrzeby
kalania.

Nieczystość zabija, a swojej ofierze mówi: masz mnie

kochać, bo cię zabijam. W gasnących oczach zabijanego

background image

92

Nieczystość

nieczystość szuka przebaczenia, a nawet wdzięczności.
Dla nieczystego jest to rzecz oczywista. Jeśli mnie ko­
chasz, to mi oczywiście wybaczasz. Przecież prawem
miłości jest składanie ofiary, poddawanie się. W ten prze­
wrotny sposób kłamliwa miłość mami. Ale jest ona du­
chowo bezpłodna: bezpłodność myśli, uczuć, działania nie
przynosi duchowych owoców. Co więcej, dla nieczystości
prawdziwa miłość jest udręką, koszmarem.

Nieczystość może stać się stylem życia, a życie jedynie

u-życiem. W nieczystej wyobraźni, pośród nieczystych
myśli nie ma już wartości, są jedynie formy używania.
Mamy do czynienia ze zniekształceniem całej perspekty­
wy poznania, ze sprostytuowaniem świata. Jest to godne
przekleństwa. Może zastanawiać fakt, dlaczego Noe prze­
klina Chama i całe jego pokolenie, gdy ten widział go
leżącego nago i rozgłosił to po okolicy (por. Rdz 9, 18-24).

Wypowiedział słowa: Niech będzie przeklęty Kanaan!
Niech będzie najniższym sługą swych braci. Fascynacja
nagością jest początkiem upadania, rozwiązłości. Roz­
wiązany
człowiek, rozwiązane życie nie znajduje już żad­
nych granic w swobodzie zmysłowości. Gwałtownością

zmysłów nieczysty pragnie odsunąć, zagłuszyć nieuchron­
ność przeklętego życia. Wszelkie formy nieczystości
napełniają wnętrze gorzką wodą niosącą klątwę, którą
musiały pić niewierne kobiety. Nieczystość czyni poprzy-
siężonym przekleństwem pośród ludu (por. Lb 5, 11-22).

Historia deprawacji zawarta w nieczystości została wy­

jaśniona przez proroka Jeremiasza (Jr 2, 20-37) w obrazie

Izraela Nierządnicy. Oto jej zasadnicze elementy:

" bunt —powiedziałaś sobie: „ Nie będę służyć/";
■ kupczen ie sobą—pod każdym zielonym drzewem

pokładałaś się jako nierządnica;

0

background image

Nieczystość

93

■ zwyrodnienie — zmieniłaś się w dziki krzew,

zwyrodniałą łatorośł;

■ zaślepienie — nie uległam skażeniu;
■ bałwochwalstwo — ile masz miast, tyle bogów

twoich;

■ mordowanie niewinnych — nawet na skraju szat I

twoich znajduje się krew ubogich bez winy.

Wczytując się w dzieje Salomona, można doszukać

się skali dramatu, do jakiego prowadzi w życiu ducho­

wym nieczystość. Salomon z miłości łączył się z tysiącem
kobiet obcych, a żony uwiodły jego serce. Uwiedzenie

serca rezonuje w końcu w życiu religijnym: żony zwróciły

jego serce ku bogom obcym (1 Kri 11, 3-5). Skutkiem

tego błogosławieństwo zostaje odjęte od domu króla.
Wtedy Salomon zaczyna ścigać, by zabić tych, którym
powierzono władzę. Nieczysty przestaje chodzić drogami

Boga, zasadza nasiona śmierci.

Dlaczego tak się dzieje? Umysł pochłonięty nieczys­

tością nie potrafi już mieć czystego dostępu poznawczego

do rzeczywistości. Nosi on w sobie formy nieczyste,
kłamliwe. Poznanie takie jest raczej bezczeszczeniem rze­
czywistości, celebrowaniem profanacji człowieka. Nieczy­
sty znaczy tu nieprzejrzysty. Poznanie takie jest zasłonięte,
upojone ciałem, zmysłowością, wyizolowaną empirią. Nie
ma już w nieczystym człowieku poznania wartości sa­
mych w sobie. Wartość ma jedynie coś, co potęguje życie
zmysłów, a więc przyjemność. Miara wartości jest miarą
zależną od przyjemności, od rozkoszy, jaką można zna­
leźć, sprawić, doznać. Nieczysty konstruuje swój świat:

jeżeli nie przynosisz mi przyjemności, nie masz prawa

naruszać mojej przestrzeni, nie masz prawa dla mnie
zaistnieć. Świat nieczystego składa się ze źródeł przy­

background image

94

Nieczystość

jemności. Chętnie posługuje się ideą życia lekkiego, za­

chęca do czerpania i korzystania z jego uroków. Interpre­
tuje je jako zabawę. Upojenie zmysłami ma przesłonić
nienawiść niespełnienia.

W nieczystości człowiek zbyt mocno angażuje się

w cielesny wymiar bycia człowiekiem. Dochodzi do tego,
że zbawienie czy łaska zostają praktycznie zastąpione
ideą zdrowia, dobrego samopoczucia. W przestrzeni nie­
czystości różne poziomy bycia człowiekiem zostają przez
nią zdominowane. Odnosi się to zasadniczo do sposobu
patrzenia:

oczy pełne kobiety cudzołożnej (2 P 2, 14) oraz

języka. Zmysłowość słów jest grą uwodzenia. Uwodząc,

silą się na takie brzmienie, które urzeka słuch i osacza
duszę

1

. Brzmią dwuznacznie, wieloznacznie. Nieczystość

słów spycha w sferę zwierzęcości ludzki język. Pokusa
słów nieczystych, uwodzących, kłamliwych staje się wy­

maganiem sytuacji: fałszywa miłość używa fałszywych

słów. Pochlebstwem swych warg go uwiodła, podążył
tuż za nią niezwłocznie (...) nieświadom, że idzie o życie
(Prz 7, 23).

Wtedy mówienie o zwierzęcej stronie człowieka staje

się punktem wyjścia dla analizy człowieczeństwa. Jest to
doprawdy żenujące tak mówić o kimś, kto jest powołany,

by żyć ostatecznie w formie życia wyższego od aniel­

skiego.

W nieczystości dochodzi wreszcie do głosu kult ciała,

kult młodości, witalności, sprawności. Kreuje ona bos-
kość ciała i boskość przeżycia związanego ze zmysłami.

Idea piękna doznaje całkowitej korporyzacji. Czystość
duchowa zostaje zastąpiona higieną ciała.

1

EwAGRiuszzPoNTUjPwraa..., dz. cyt., s. 382.

background image

Nieczystość

95

Uległość sile przyciągania

W nieczystości człowiek ulega sile przyciągania owocu

zakazanego. Powtarza się bez przerwy ten sam scenariusz:
spostrzega coś, co jest rozkoszą dla oczu i nadaje się do
poznania, i nęci nasyceniem. Po przekroczeniu granicy
grzechu nieczystość niejako

wypędza człowieka. Wy­

pędza go najpierw sprzed oblicza Boga, z przestrzeni
zdrowej moralności. Tak postępuje cudzołożnica: zjadła,
obtarła swe usta i rzekła: „Złe nie zrobiłam" (Prz 30,
20). Oto jak piękno igra na przedpolach śmierci. Pożąda­
nie jest tym samym gestem, który doprowadził do zerwa­
nia owocu w raju. W nieczystości drugi człowiek objawia

się jako owoc zakazany, toczy się ta sama śmiertelna gra:
dostrzega rozkosz dla oczu (Rdz 3, 6). Należy zauważyć,
że zerwanie owocu nie nastąpiło w samotności: zerwała

zatem owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był
z nią a on zjadł (Rdz 3, 6).

Każda forma atrakcyjności, zaciekawienia, przyciąga­

nia, fascynacji — to, co się pojawia jako rozkosz dla oczu
— odwołuje się do tej sceny biblijnego kuszenia. Wszyst­
ko, co przychodzi, przywdziewając atrakcyjny strój, chce
posiąść władzę nad ludzkim pożądaniem. Wszędzie tam,
gdzie wzbudza się pożądanie sobą

2

, wchodzą w grę te

same mechanizmy uwodzenia. A ogień pożądania po­
chłania to, kim się jest. Dlatego Kohelet wypowiada

gorzkie słowa: / przekonałem się, że bardziej gorzką niż
śmierć jest kobieta, bo ona jest siecią serce jej sidłem,
a ręce jej więzami (Koh 7, 26).

W przemożnym uleganiu nieczystości można dostrzec

ucieczkę w innego człowieka. Obecność drugiego, jego
ciało, staje się tęsknotą. Bliskość apeluje o oddanie sie­

2

Np. natrętna reklama.

background image

96

Nieczystość

bie. Nie oddaje się on jednak drugiemu człowiekowi,
oddaje się natomiast tajemnicy nieprawości. W grzechu

jeszcze mniej ludzie do siebie należą. Najbardziej kłam­

liwy jest tu element ubogacenia siebie. Człowiek jest
przekonany do końca, że obecność drugiego ubogaci go,
ale w grzechu odsłania się duchowa nagość, której nie
można niczym zasłonić. Doznaje się obecności dwóch
nędz. Wątpliwa ulga znieprawienia. Zbrukane piękno
człowieka.

Drogi poniżenia

Nieczystość jest chęcią znaczenia sobą. Znaczenia —
w sensie poddawania. Ryt miłosny, oznaczający oddanie

i zarazem miłosne poddanie, zostaje przez nieczystość
całkowicie zniekształcony, jest namiętnie zniewalający.
Jest poddaniem poniżającym. Dopuszczenie blisko, które
ma być przestrzenią zjednoczenia, staje się przestrzenią
zdrady bliskości, zdrady zjednoczenia.

Nieczysty nie wierzy w głębi w prawdziwą miłość,

która szanuje ludzi, bo w nieczystości sam doznaje we­
wnętrznego wyrzucenia z siebie, wyrzucenia z raju w na­
gości, której nie można ukryć. Owa nagość pozostaje
czymś o wiele głębszym niż nagość fizyczna. Nagość ta

jest odarciem. Człowiek nieczysty to istnienie odarte,

zwłaszcza z łaski. W głębi odarcia wszystko jawi się jako
odarte z piękna, z wartości, jako poniżone, niewarte mi­
łości. Poniżony może żyć jedynie pośród poniżonych. Nie­
czystość jest więc drogą wspólnego poniżenia. Pragnie
żyć jak nieczysty pośród nieczystych. Gdzieś z jej głębi
wydobywa się niepowstrzymana wola profanacji, czynie­
nia nieczystym. Zwłaszcza święci, prawi ludzie, stają się
przedmiotem ataku. Ten napór pohańbienia rodzi potrze­

background image

Nieczystość

97

uwodzenia prawych. Gdy wymykają się z sideł, muszą
być oskarżeni, obrzuceni błotem. Dla nieczystych nie ma
dziewiczych miejsc. Nieczystość żywi się poniżeniem.
Utrzymuje się w przekonaniu, że ludzie i tak się poniżają.
Poniżanie staje się stylem życia nieczystego. Sam bo­
wiem poniżony człowiek ma potrzebę poniżania innych.
Rzekoma hojność w nieczystości przyjmuje formę okra­
dania z godności. Nieczystość odsłania się jako forma po­
gardy dla siebie, jako forma kary. Ponieważ nie jestem
godny miłości, każę się, poniżając siebie i gardząc sobą.

W grzesznym, nieczystym zjednoczeniu człowiek

powierza siebie, swą siłę życiową, niejako zdolność ży­
cia,
grzechowi, śmierci. Żyje, plugawiąc siebie. Jedną z ja­

skrawych form plugawienia jest kupczenie miłością,
ciałem, sprzedawanie siebie. Nie chodzi jedynie o pro­
stytucję. W duchowym życiu każda forma miłości in­

teresownej, kupczącej, czekającej zapłaty nosi piętno plu-
gawości. Plugawy może jedynie być wypluty z ust Bo­

żych (por. Ap 3, 16).

Ostatecznie grzeszne zjednoczenie okazuje się być

zmową, spiskiem w grzechu, który dąży do poniżenia
Boga. Wplątuje się Go w nieczystość — przedstawia jako

tego, który błogosławi grzesznym występkom. Spusto­

szenie serca, jakie sieje nieczystość, jest zarazem upra­

womocnieniem nieczystych.

W zmysłowej kontemplacji świata nieczyści budują

swe zmysłowe światy, królestwa empirii, gdzie wszystko,
co prawdziwe, jest dotykane i dotykalne. Dotykanie zaś

jest źródłem niegasnącego zachwytu. To właśnie chłodny

empiryzm zrodzony został z gwałtowności zmysłów,
z wiary w zmysły. To z głębi poniżenia dopada człowieka
również przekonanie, że wszystko dokoła jest jedynie

przedmiotem. Nie jest to przekonanie typu filozoficzne­

background image

98

Nieczystość

go, ale forma zemsty. Poniżony nie pozwala innemu ist­
nieć jako podmiotowi, może on być jedynie przedmiotem,
czymś do używania. Takie jest nieczyste czytanie rze­
czywistości. Bóg także, jeśli ma prawo do istnienia, może
być wymiarem, jedną z perspektyw światopoglądu, nie
ma prawa istnieć samoistnie, niezależnie od nieczystego.

Poznanie i nagość

U podstaw nieczystości stoi przekonanie, że poznanie daje
życie. Biblijne, hebrajskie poznać znaczy także: współżyć,
aby dać życie. Bezpośredniość poznania wskazuje na
bezpośredniość życia. Jest obietnicą posiadania jego ta­

jemnicy, jego bezgraniczności, sięgnięcia w istotę. Sam

stosunek jest symbolem przekroczenia granic. Jednak
otwarcie na drugiego, które znamionuje życie, jednocze­
śnie jest ukąszeniem węża, bezpośredniością śmierci.

W nieczystości dochodzi do głosu najmocniej katego­

ria nagości. Związek pomiędzy zerwanym owocem w raju
a odkrywaną nagością należy tu do najistotniejszych.
Poznanie jest zdarciem zasłony, jak poznanie w zjedno­
czeniu — zerwaniem dziewiczości. Nie ma już nic ukry­

tego, zasłoniętego. Rzeczy są nagie — jeśli ukrywają swą
nagość, należy je obedrzeć. Nie chodzi jedynie o nagość
przeżywaną jako poznanie, ale o swoistą potrzebę obna­
żania.
Kalanie staje się pasją, drogą w dół. Istnieje rów­
nież inny sposób czynienia nagim — gdy domaga się od

człowieka szczerości aż do duchowego ekshibicjonizmu.

Ten świat ubiera nieczystość w powszechny erotyzm.

„Mdłym urokom" przyzwoitości przeciwstawia szokujące,
ostre doznanie ocierające się o otchłań lęku. Jedynie to

jest prawdziwe, godne uznania, co pobudza, ekscytuje —

głosi bezczelnie, siejąc duchową śmierć. W takiej prze­

background image

Nieczystość

99

strzeni dochodzi do gloryfikacji doświadczenia. Wszyst­

ko, co potrafi człowieka napełnić w sferze zmysłowej,
w sferze przeżycia, jest godne pochwały. Popularyzuje

się postawy, by jak najwięcej przeżyć, zobaczyć, do­
świadczyć, poznać. Swoisty kult doświadczenia, uzależ­

nienie od niego. Ogrom doświadczenia miałby poszerzyć
panoramę życia. Cały czas człowiek jest stawiany przed
drzewem poznania i zachęcany, by zerwać owoc pozna­
nia. Zasada zawsze jest ta sama: przykuwa się uwagę do
nieznanych miejsc, do miejsc zasłoniętych. Zachęca: ze­
rwij welon tajemnicy, jak zdziera się odzież, by odsłonić
nagość, by poznać.

Symulacja zjednoczenia

Ułuda zbawienia jest tym, co w nieczystości przejawia
się najmocniej. Nieczystość, zawładnąwszy wyobraźnią,
ukazuje pewien rodzaj przeżycia ekstatycznego, które ma
być wyrwaniem ku zjednoczeniu, obietnicą nieba. Nie­
czysty poszukuje schronienia w nieuprawnionej blisko­
ści, chowa się w niej, oczekując wyrwania w ekstazie.

Dążenie do tego jadowitego zjednoczenia może wy­

pływać ze swego rodzaju obietnicy: być może ten, z któ­

rym ryzykuję zjednoczenie, przywróci mi wnętrze, opar­
cie, pewność istnienia.

Można mówić o pewnej ucieczce w nieczystość w przy­

padku niezdolności do odpowiedzi na bliskość człowieka.
W głębi grzechu funkcjonuje oczywiste przekonanie, że
z człowiekiem można żyć tylko na grzeszny sposób.
Grzech przynagla do uproszczeń. Jeżeli nie potrafi się
spotykać w głębi człowieczeństwa, należy spotykać się
na jego obrzeżu. Nie mogąc dać głębokiej odpowiedzi na
bliskość człowieka, człowiek doznaje pokusy tragicznego

background image

100

Nieczystość

uproszczenia, by rzucać się w formy najbardziej uprzywi­
lejowane, czyniąc bliskość kłamliwą.

Często człowiek, nie rozumiejąc siebie, poświęca się

innym, aby inni również poświęcili się jemu. Ale wycho­
dząc
do innych w aktach nieczystości, staje się bezdom­
ny. Wyskakuje jak legion demonów z opętanego i rzuca
się w pęd ku śmierci, w stadzie świń (por. Mt 8, 30-33),

tonąc w odmętach nieczystości. Rozpętanie zmysłowości

odbiera duchowy rozsądek. Wzajemność okazuje się han­
dlowym kontraktem.

Nieczystość serca

Chrystus interpretuje w znanych słowach przykazanie
o cudzołóstwie: Słyszeliście, że powiedziano: «Nie cudzo­

łóż! ». A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy
na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił cudzołóstwa

(Mt 5, 27-28). Z czynu fizycznego przenosi akcent na
okna duszy: grzeszne spojrzenie. Jest taki rodzaj spojrze­

nia, który dopada człowieka jak zdobycz, odziera i poni­
ża. Wyraża ono namiętność podobną do ognia, który nie
gaśnie, aż nie strawi do końca: namiętność gorąca, jak
ogień płonący, nie zgaśnie, aż będzie zaspokojona; czło­
wiek nieczysty wobec swego ciała, nie zazna spokoju, aż

go ogień spali; rozpustnik, dla którego każdy chleb słod­
ki, nie uspokoi się aż do śmierci
(Syr 23, 17).

Grzeszne spojrzenie wyraża wnętrze o nieczystych ko­

rzeniach, zapuszczonych na urwistej skale (Syr 40, 15).
Nieczystość wychodzi z serca, kala całego człowieka, by
pójść za dążeniami ciała najbardziej dosłownie.

Patrzenie nieczyste, a w konsekwencji noszenie w ser­

cu, oznacza ciągłe przywoływanie, ożywianie w swoim
wnętrzu przedmiotu pożądania. A przedmiot noszony to

background image

Nieczystość

101

wnętrze wypala. Głównie dlatego, że serce staje się staj­
nią oczekiwań, karmi człowieka myślą nieczystą, obcią­
żając jego ducha. Przytłoczony, ociężały duch nie ma już

sił na porządkowanie wewnętrznych mieszkań, jest zagu­

biony. Człowiek, szukając miłości, nie znajduje jej. Do­

świadcza tego, o czym mówi prorok Ozeasz: zamkną jej

drogą cierniami i murem otoczą, tak że nie znajdzie
swych ścieżek (Oz 2, 8). W tym znaczeniu również pożą­
dliwa miłość jest ślepa. Cudzołóstwo w duchu jest w is­
tocie spółkowaniem z demonem, który opanował wyo­
braźnię.

Pułapki wybrania

Nieczystość nade wszystko wybiera, wywyższa ciało,

a przez to sprzeciwia się duchowi, głosząc obłędną wier­
ność ciału, ubóstwiając je. Żywi się schorowaną potrzebą
miłości i aprobaty. Zjednoczenie szukane w nieczystości
pojawia się w głębi jednej z największych potrzeb i po­
kus człowieka — idei wybrania. Nieczystość otwiera się
i stwierdza: oto wybieram ciebie. Dla ciebie czynię wszys­

tko. Gubię nawet moje człowieczeństwo, moją przy­

szłość. Dlatego namiętność ta jest tak mocna.

Być nieprawnie wybranym — oto istota nieczystości.

Nieczysty zgadza się na przekroczenie granic, przekro­

czenie zakazu, by być wybranym. Taka też jest istota
grzechu pierworodnego. Stąd też bezpośrednie podobień­
stwo tych grzechów. Być wybranym poza prawem to
znaczy być wybranym w sposób absolutny. Nieczystość

jest przekonana o jednej sprawie — mogę być wybrany

tylko w upadłym świecie. Gdy wybieram ciebie, upada­
my razem. Wybieram upadek, upadanie w grzech, by we­

drzeć się w tajemnicę życia. Nieczysty chciałby mieć do

background image

102

Nieczystość

niej dostęp bezkarny, nie podejmując odpowiedzialności
za życie. Tu jest istota dramatu ewentualnego poczynają­
cego się życia.

W wybranie wplątane jest uwodzenie, uwodzenie nie

tylko w znaczeniu zdobycia typu zmysłowego, cielesne­
go, choć nade wszystko w nieczystości człowiek zostaje

zdobyty, staje się zdobyczą, ale również zdobycia typu
intelektualnego, uczuciowego czy przynależnościowego.

Przedziwne jest odwrócenie ról, jakie mamy pomię­

dzy kobietą a mężczyzną po grzechu. Kobieta usłyszała
karzące słowa: ku twemu mężowi będziesz kierowała swe

pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą (Rdz 3, 16).

Duma kobieca właśnie w przestrzeni nieczystości pragnie
odwrócić role, by to mężczyzna ją pożądał i pojawia się

jako godna pożądania, zwłaszcza w swej zewnętrznej

atrakcyjności. W logice boskich słów zarówno owo po­

żądanie, jak i panowanie jest karą, Bożą reakcją na
grzech. Tu też odsłania się cała logika pożądania i kusze­
nia. To poprzez pożądanie człowiek wchodzi w kontakt

ze złem. To w pożądaniu dochodzi do poczęcia grzechu,
w skosztowaniu owocu. Może dojść również do poczęcia
w grzechu, może się począć człowiek. Dlatego nieczys­

tość najbardziej sprzeciwia się porządkowi stworzenia,

jest to stworzenie niejako poza Bogiem, poza zasięgiem

Jego łaski. Chyba nigdy nie dowiemy się, jak bardzo de­
formujące jest pod względem antropologicznym i ducho­
wym poczynanie w grzechu.

background image

Z

azdrość

Katechizm Kościoła Katolickiego na temat zazdrości

stwierdza, iż oznacza ona smutek doznawany z powodu

dobra drugiego człowieka i nadmierne pragnienie przy­
właszczenia go sobie, nawet w sposób niewłaściwy
(2539).

0 zazdrości można powiedzieć słowa wypowiedziane

pod adresem Szymona Czarnoksiężnika: widzą, że jesteś
żółcią gorzką i wiązką nieprawości (Dz 8, 23). Człowiek
zazdrosny, dręczony zawiścią, cierpi katusze z powodu
dobra, jakie są udziałem drugiego\

Zazdrość

1 2

jest również pretensją, zwłaszcza gdy sprzy­

mierza się z pychą, zabiegającą o wyłączność. Pragnie
być pierwsza w sercu, w życiu towarzyskim i publicz­
nym. Chce mieć prawo do wyłączności. Pojawiając się,
pragnie zwrócić na siebie uwagę, upewnić się o swej po­
zycji. Jest jak nietoperz wysyłający ultradźwięki, badają­
cy, sondujący. W jej zmmżonych oczach czai się preten­

sja. Jedyne skupienie, jakie zna, to skupienie uwagi na
sobie. Jeżeli odmawia się jej uprzywilejowania, traci pod
nogami grunt, upada w przepaść. Tam też ściąga tych,
którzy ją zawiedli. Zazdrość zazwyczaj prezentuje wyso­
kie standardy odnośnie do wybrania. Musi być wybrana.
Każde inne rozwiązanie, czy też niejasność w tej kwestii,
rodzi gorycz i chęć zemsty. Dominuje zwłaszcza sferę
piękna naturalnego czy też duchowego.

1

Za:

D

kkknsor

z

L

iguge

,

Księga iskierek, dz. cyt., s. 116.

2

Na marginesie naszych rozważań o zazdrości należy zaznaczyć róż

nicę pomiędzy zazdrością a zawiścią. Zawiść bardziej chce obronić
dotychczasową, korzystną pozycję dobra własnego; zazdrość zaś do
tyczy dobra cudzego.

background image

104

Zazdrość

Zazdrość jest w zasadzie jedna: jest zazdrością o miej­

sce najbardziej uprzywilejowane, o wybranie. Zajęcie te­

go miejsca, miejsca dla Boga, w człowieku czy też we
wszechświecie jest jedyną racją jej życia. Zazdrość
o pierwsze miejsce. Gdy widzi się zepchnięta — wytacza

swój oręż. Historia musi być karą dla „bezbożnych" pro­
fanów. To jedyny sposób jej uświęcenia i jedyna satys­
fakcja. Chciałaby udowodnić powszechnie, że dobro nie
istnieje. Zazdrość ma charakter wybitnie roszczeniowy.

Zazdrość przyjmuje formę pogardy dla Boga: po

pierwsze —jako dla Największego dobra; po drugie —
za to, że tak niesprawiedliwie dobra podzielił.

Przerażenie własną nieobecnością

O ile pycha czuje się pe*wna swego dobra, to zazdrość

jest jakby jej drugą stroną — niepewnością dobra. Skupia

się na tym, czego nie posiada. Jak też pycha widzi wszę­
dzie siebie, tak zazdrość przerażona jest odkrywanym nie­

podobieństwem, nie może odnaleźć ani siebie, ani swego

dobra. Dla pychy świat jest zaludniony przez nią samą,
zaś dla zazdrości w tym sensie jest on bezludny — od­
krywa swą nieobecność, nieprawdziwość. Zazdrosny nie­

jako nie może siebie odnaleźć, mimo uporczywego po­

szukiwania. Jest pewny, że ci, których spotyka, mówią

mu: nie istniejesz dla mnie, nie jesteś ważny. To demas­
kuje cały wysiłek pozorowania pierwszorzędności. Myśli
on: jeśli nie jestem pierwszy, nie mam po co żyć. Muszę
wywalczyć, obronić to jedyne miejsce.

Zazdrość ma swe źródła w katastrofalnie negatywnej

wizji samego siebie. Wynika z chronicznego braku miło­

ści względem siebie, czasem — z nieskrywanej pogardy.

Zazdrosny zbudowany jest z cienia, z braku tego, czym

background image

Zazdrość

105

obfitują ludzie. Jeżeli nawet zazdrosny zaczyna kochać,
miłuje bardziej dobro nieobecne w sobie i ukochanej oso­
bie, miłuje sytuacje, których nie przeżył, tęskni za przy­
miotami leżącymi daleko poza jego zasięgiem i możliwo­
ściami. Zazdrosnemu zawsze brakuje chleba na jego stole
(por. Syr 14, 8). Rodzi się z poczucia ciągłego braku,
swoistego głodu. Jest to jednak zupełnie inny głód niż
chciwca czy obżerającego się. Zazdrość nastrojona jest na
głód szczęścia. Ulega złudzeniu, że posiadanie uszczęśli­
wia. Widząc bowiem przejawy szczęścia, pragnie rzeczy,
które uszczęśliwiają. Walcząc o nie, nawet je zdobywa­

jąc,

czuje

się

oszukana,

jeszcze

bardziej

pała

zawiścią i gniewem. Sekunduje temu złudzenie, że
rzeczy materialne, kontakt z osobami, prestiż czy
przynależność do elity czynią szczęśliwymi. Zazdrość

jednak dotyczy zewnętrznych przejawów, a w ogóle nie
jest zainteresowana wysiłkiem ich zdobywania. Chciałaby

bić rekordy świata, nie marnując czasu na treningi. To
niejako przymus posiadania, zdobywania tego, co
uszczęśliwia. Tu objawia się całkowita zależność
zazdrosnego od zewnętrznego. Żyje on w kontekście
innych, zdradza własną bezdomność, brak zakorzenienia
w wartościach, brak zapodmio-towania w sobie jako
osobie. Zatrwożony niedostatkiem swego bytu, trapiąc się

sobą, nie znajduje innego rozwiązania, poza obrzydzaniem
sobie i otoczeniu dobra. Tak to dojrzała zazdrość okazuje
się zwykłym barbarzyństwem wobec kultury dobra.
Dobro w zazdrości rozpala węgle żarzące, umiera więc,
rodząc własne dzieci.

Kumuluje się ona zazwyczaj na widok dobra bliźniego.

Dobro drugiego odsłania miernotę zazdrosnego, odbiera
mu odwagę życia: „Ponieważ ty jesteś, swoim «jestem»
mnie poniżasz; nie mogę pozwolić, abyś był. Twoje pięk­
no oskarża cię i cię skazuje".

background image

106

Zazdrość

Człowiek zazdrosny żywi przekonanie, że zawsze go

coś omija. Ogarnia go wyobrażenie szczęścia nieuchwyt­
nego. Pierwotną sytuacją, do której zazdrość się odwołuje,

jest instynkt utraconego raju. Zaślepienie utratą spędza
jej sen z powiek. Zazdrość jest poczuciem utraty, wiąże

się z ponurą pewnością, że tego, czego pragnie, już nie
osiągnie. Umiera, wpatrując się i wyciągając rękę po
oddalający się owoc.

Optyka zazdrości umiejscawia człowieka na margine­

sie: ponieważ sam siebie odczytuje jako kogoś marginal­

nego, nie szczędzi tego pozostałym. Potrafi bez wy­
tchnienia, z potem na czole, ciągle przeczyć dobru. Dob­

ro w oczach zazdrości jest czymś straconym. Jeżeli jesz­
cze jakieś istnieje, to również przeznaczone jest do stra­
cenia.

Zazdrość, sama naga i odrzucona, czai się w krzakach,

jak w raju, i stamtąd oskarża — jak Adam Ewę, a Ewa

węża. Objawia mentalność zarośli. Nie dopuszcza nigdy,
by wyjść na pole walki, by podjąć rękawicę w otwartym
pojedynku. Nigdy na to nie zezwoli. Jak każdy grzech,

szuka ukrycia i rozstrzyga sprawy, szafując wyrokami.
Rozpoczyna od wydania aktu oskarżenia. Pasja nienawi­
ści nie dopuszcza spojrzenia w oczy, woli uderzać w ple­
cy. Gdy jednak uderza, zostaje zdemaskowana, rozdziera
się zasłona jak w świątyni w czas śmierci Chrystusa i nie
da się zbrodni zasłonić. Ofiara okazuje się męczenni­

kiem, a zbrodniarz buduje ofierze ołtarze, jak Żydzi pro­
rokom, potępiając w imię sprawiedliwej historii własne
knowania.

Ponieważ z natury jest nikczemna, nikczemnie roz­

prawia się z ofiarami. Osacza słowem trującym. Dobro,
zwłaszcza bezbronne, wywołuje furię. Zazdrosny żyje,
nie dopuszczając innych do życia.

background image

Zazdrość

107

Zazdrość popycha do otaczania się namiastkami dos­

konałości: pięknem sztuki, znanymi osobami, itd. Względy
wielkich osób podnoszą dobre samopoczucie, przywracają
poczucie wartości i co ważne, prowokują zazdrość innych.

Zazdrość jako smutek z dobra

Dla zazdrości dobro jest bolesną świadomością, uwiera.

Nie potrafi znieść nikogo, kto posiada wiedzę, zdolności,
horyzonty, możliwości, przekonania, a zwłaszcza wiel­
kość duchową. To wszystko miażdży zazdrosnego. Za­

zdrość nade wszystko dotyczy jednej wartości —niewin­
ności, niedostępności dla grzechu. Właśnie dlatego, że
ktoś jest niedostępny dla grzechu, żyje mocno zakorze­
niony w łasce, jest przedmiotem śmiertelnych zabiegów.
Każde dobro, a niewinność szczególnie, jest refleksem
dobroci Boga. A dobroć ta w głębi grzechu jest winą,
czymś niewybaczalnym. W ten sposób zazdrość staje się
odwrotnością podziwu, który napełnia wnętrze i ubogaca
pięknem. Bezradny w swej małości zazdrosny może tylko
obrzucać błotem rzecz> święte i duchowe.

Dobro innych obciąża wygnaną świadomość. Napeł­

nia obrzydzeniem. Jest przedmiotem odrazy. Dla zazdros­
nego dobro jest toksyczne. Horacjusz zostawił nam świetną
myśl: Sycylijczycy nie wymyślili gorszej tortury od za­
zdrości'.

By dodać sobie powagi, zazdrosny chciałby w imieniu

Boga rozgniatać dobro. Smutek wynika z tego, iż zazdros­
ny nie ma wpływu na rozdzielane dobra, nie ma władzy
nad dobrem innych. Doświadcza dobra jako wymykają­
cego się.
Zazdrość chciałaby swoim niepokojem i niena-

3

B.

G

raham

,

Siedem grzechów głównych, wyd. „Słowo prawdy",

1962, s. 22.

background image

108

Zazdrość

wiścią dotknąć dobra, tak jak dotyka bóg gniewu — roz­
gniatając je.

Zazdrość jest rodzajem smutku, zdruzgotania wobec

posiadania przez innych dóbr i wartości. Im dobra są
bardziej duchowe, tym jest ona subtelniej sza. W zazdros­
nych oczach bliźni potrafi pełniej żyć. W ten sposób
dobro innych staje się utrapieniem. Dobro uświadamia

sytuację zepchnięcia.

Dobro nie cieszy, a raczej wprowadza w głęboki

smutek, gdyż zazdrosny chciałby być pełnią dobra. Ten

brak jest ciągle demaskowany. Nie mogę być nosicielem
wszystkich wartości, Pełni — oto ostateczna płaszczyzna
rozumienia tego grzechu. Zazdrość zgłasza pretensję do
Pełni, jaką jest Bóg, jest pretensją do wyłączności. Ła­
cińskie invidere, tłumaczone jako 'zazdrość', oznacza
również 'patrzeć w głąb'. Chciałoby zawładnąć tym, co
głębokie w innych — samym Bogiem.

Zadziwiające, ale zazdrość to jakby zdziwienie, rodzaj

oburzenia, że ktoś śmie, że ktoś ma prawo do dobra, które­
go zazdrosny łaskawie nie przyznał, na które nie zezwolił.
„Beze mnie to dobro nie może istnieć, może być jedynie
samozwańcze" — mówi w głębi serca zazdrosny. Stąd
obecność dobra rodzi potrzebę niszczenia. I to niszczenie
często przybiera formy systemowo zorganizowane. Dobro
wymaga niszczenia, gdyż oskarża zazdrosnego.

Dobro innych w optyce zazdrości obniża, dyskwalifi­

kuje jego osobiste wartości. Zazdrosny jest więc człowie­
kiem ciągle, z natury rzeczy, skazanym na przegranie.
Widok dobra bliźniego doprowadza do utraty własnego.
Zwłaszcza sukces, dobro publiczne staje się wyjątkowo
zabójcze. Działa jak uderzenie w plecy. Całkowicie roz­
gorycza. Zazdrość zna jeden odpoczynek — we mgle

background image

Zazdrość

109

zaćmiewającej wartości; zna jedną chorobę — zatrucie
dobrem.

Demoniczne formy zazdrości w samym środku ludz­

kiej wrażliwości odsłaniają kompletną klęskę dobra. Za­
zdrość jest dlatego demoniczna, że nie tylko nie chce na­
śladowania
dobra — dobro bowiem w zazdrości jest
absolutnie nie do przyjęcia — ale chce je osłabić, znisz­
czyć. Dobro mnie poniża, nie mogę pozwolić, by istniało.
Nie mogę dobra znieść, ale mogę je przerazić, zabić. Do­
bro wymaga potępienia. Nie może być wybaczone. Nie
ma niewinnych. Piękno, jeśli w ogóle istnieje i jest godne
uwagi, musi być zniszczone. Śmierć jedynie może być
opieczętowaniem prawdziwego dobra, a zarazem próbą,
czy było prawdziwe. Właśnie Chrystus umarł przez pa­
niczną zazdrość. Arcykapłani wydali Go przez zawiść

(Mk 15, 10). Przez zawiść został ukrzyżowany Chrystus.

Zatem kto zazdrości swemu bratu, krzyżuje Chrystusa*.
W momencie swego apogeum, zazdrość opowiada się za
najbardziej oczywistym złem, jak podburzony tłum za
Barabaszem. Wyzwala okrutne i bezwzględne zło, jak
otwieranie puszki Pandory. Dlatego pretenduje ona do
najczystszych form nienawiści. Pasja likwidacji.

Zazdrość to mroczne, ostre, negatywne przeżycie cu­

dzego dobra. Dotyczy w zasadzie dobra jako całości.

Obecność dobra, obecność bliźniego zamiast być źródłem
inspiracji do miłości, staje się źródłem inspiracji niena­

wistnej. W swej wewnętrznej logice stwierdza: „skoro ja
nie mam, nie ma prawa mieć nikt inny". Rozpalany ogień
zazdrości trawi własne posiadłości. Jest matką języka
ognia. Spustoszenie dobra jest dla zazdrości małą chwilą

satysfakcji. Zwłaszcza wtedy, gdy zostanie ono dopad-

nięte, osaczone i zakwestionowane.

4

DEFENSOR Z L

iguge

, Księga iskierek, dz. cyt., s. 116.

background image

110

Zazdrość

Zazdrość odmawia wszystkim dobra, zwłaszcza dobra

ostatecznego — zbawienia. Dotyczy ona tej eschatolo­
gicznej, uprzywilejowanej sytuacji — chciałaby sama,

jako jedyna, dostąpić zbawienia. Tylko ona jest tego god­

na. Stąd rodzi się to drastyczne spychanie bliźnich. To

skrywana w głębi zazdrości pogarda powoduje, iż dobro
staje się męczące.

Zaborczość posiadania

Można odróżnić w zazdrości trzy formy:

1.

Strzeżenie tego, co posiada. Postawa taka wywodzi

się z podejrzenia, że człowiek może być okradziony, że

ktoś odciągnie z pola jego oddziaływania to, co kocha.
Zazdrosne strzeżenie swoich praw i dóbr objawia się naj­
częściej w niedojrzałej miłości. Wobec tego, co kocham,
zachowuję się zazdrośnie; ktoś, kogo kocham, nie może
kochać nikogo innego, musi udowadniać, że jestem na
niekwestionowanym pierwszym miejscu, w żadnym wy­
padku nie może mnie opuścić, nie mogę utracić swej
własności. Uczucie tak mocno wiąże, krępuje, że staje się
kagańcem.

Wewnątrz zazdrości istnieje mechanizm porównywa­

nia. Sprawia on, że ludzie i sytuacje wokół ciągle podle­
gają mierzeniu, ocenie. Na pewno człowiek w obecności
zazdrosnego przechadza się w towarzystwie swej zguby

(Syr 13, 13). Postępuje on pokrętnie, badając, mierząc,

ważąc, jak to stwierdza Księga Syracha:

Nie zamierzaj rozmawiać z nim, jakby z równym

sobie,
ani nie dowierzaj jego wielu słowom;

przez swoje wielomówstwo wystawi cię na próbę

background image

Zazdrość

111

i niby uśmiechając się, dokładnie cię wybada, i Bez
miłosierdzia jest i nie zachowuje dla siebie zwierzeń

nie oszczędzi ci ani razów, ani więzów

(Syr 13, 11-12).

Zazdrość stwarza swój język — jak bicz, co wszyst­

kich dosięga (por. Syr 26, 6). Człowiek nieprawy zło go­
tuje, i ogień mu płonie na wargach
(Prz 16, 27).

2. Obezwładnianie tego, czego nie może mieć. Obec

ność mocnego dobra wywołuje lęk, poczucie zagrożenia,
irytację. Co więcej, dobro bliźniego pozbawia zazdrosne
go prawa do życia. Zrywa się szaleńczo, by to prawo wy
walczyć, kwestionując dobro zastane i stwierdzone. Za
zdrosny przerażony odkrywa, iż nie ma w sobie wartości,
czuje brak ich potwierdzenia. Wartości znajdują się poza
nim. Ze sposobu reagowania wynika, że zazdrosny całą
wartość swego istnienia pokłada w innych. Jedyne, co dos
konale robi, to doskonałe skupienie się na brakach. Total
ny defetyzm, malkontencki program życia: czuwanie przy
ruinach. Wnętrze zalega ciemność, o której mówi Hiob:
Ciemność jak skarb zachowana, nie wzniecony ogień go
strawi, zniszczy, co skryte w namiocie (Job 20, 26).

Z tym wiąże się druga strona medalu: idealizowanie

nieobecnych wartości. Zazdrość potrafi roztaczać piękno
niedościgłych sytuacji, doskonałość kryształowej ducho­
wości. Ale jest to taktyka przypominania słuchaczom, że
i im jest daleko do prezentowanych ideałów.

3. Niszczenie tego, co dyskredytuje we własnych

oczach.

Każde podkreśłanie walorów, darów czy dobra istnie­

jącego poza nim umniejsza zazdrosnego. Wówczas wy­

background image

112

Zazdrość

daje on owoce, niszcząc. Zazdrość uzmysławia, że czło­
wiek sam chciałby być kimś wyjątkowym, godnym uwagi,
ale stwierdza, że uwaga odwraca się od niego. Zazdrość

jest reakcją na takie pomijanie, na utratą. Obawiając się

cokolwiek utracić, człowiek włącza mechanizmy korygu­

jące, przypominające o status quo. Jest histerią obawy

nieposiadania, utracenia.

Zazdrość przedziwnie skupia się na najlepszych stro­

nach tego, co jest trudne do osiągnięcia. Pojawia się za­
tem wobec wartości niedostępnych. Zazdrosny zdaje so­
bie sprawę, że ich nigdy nie posiądzie, zwłaszcza gdy
dotyczy to wysokich dóbr duchowych, dlatego pragnie
zdeklasować samo dobro oraz ich nosicieli. Jest to za­
zdrość niedostępności.

Zazdrość szuka sprzymierzenia ze śmiercią, gdyż nie

potrafi znieść czyjegoś wybrania. Zawsze i jedynie ona
musi dostąpić uprzywilejowania. Pojawia się naturalnie
tam, gdzie to uprzywilejowanie jest możliwe. Właśnie
dlatego bracia Józefa uknuli spisek, by go zabić, bo Jakub
miłował Józefa najbardziej ze wszystkich synów. Tekst

jest druzgoczący: Bracia Józefa, widząc, że ojciec kocha

go bardziej niż ich wszystkich, tak go znienawidzili, że nie

mogli zdobyć się na to, aby przyjaźnie z nim porozma­
wiać
(Rdz 37, 4; por. Dz 7, 9). Zazdrość nie dopuszcza
miłości do głosu. Księga Mądrości mówi o drodze zżera­

jącej zazdrości (Mdr 6, 23); jest ona ogniem trawiącym.

Rozpala się, bo żyje pośród wiarolomców.

Zazdrosny domaga się śmierci, czując się oszukany

i poniżony. Pośród radości śpiewu zwycięstwa Dawida

Saul słyszał głos własnej zazdrości: Pobił Saul tysiące,

Dawid dziesiątki tysięcy (1 Sm 18, 7). Za każdym razem,
kiedy Dawid wyprawiał się, odnosił zwycięstwo, Saul
patrzył na niego coraz bardziej zazdrosnym okiem (1 Sm

background image

Zazdrość

113

18, 9). Pewnego dnia wysyła swych oprawców, by go

zaraz z rana zabili (1 Sm 19, 11). Zazdrość nie zna po­
godnych poranków. Historia Saula jest niemal programo­
wo czystą historią jednej zazdrości, która narasta i koń­

czy się obłędem. Saul najpierw drżał przed Dawidem
(1 Sm 18, 15), potem powziął morderczą decyzję, w koń­
cu jedyną jego racją stanu staje się ostateczna i osobista
rozprawa z Dawidem. Saul obmyśla fortele, aby go
uśmiercić, nie szczędzi sił, by go dopaść, gdzie tylko się
da, przemierzając cały swój kraj i czyniąc z prywatnej
zawiści sprawę narodową. Tak wydobywa się z głębi
zazdrości natura nieprzejednania. Nie chce, nie dopusz­
cza innych rozwiązań poza uśmierceniem. Ale jest ona
bronią obosieczną — zwłaszcza zazdrosnemu sama skraca
dni (Syr 30, 24). Dlatego św. Jakub przestrzega przed
żywieniem morderczej zazdrości (Jk 4, 2).

„Mordercza zazdrość" to zestawienie bardzo wyrazi­

ste. Odsłania jej zabójczą głębię. Cynizm — zabójstwo

w sferze sensów, terroryzm — zbrodnia w sferze relacji.
Każde napotkane dobro, każda racja, rozumność celu wy­
wołuje niewspółmierną niszczycielską reakcję. Jedyne,
co można ludziom ofiarować, to przestrzeń bez dobra —
absolutne piekło. Należy dołożyć wszelkich starań, by
mnożyć cierpienie. Im większe dobro, tym przemyślniej-

sze musi być zadawanie bólu. Życie jest zemstą. Zazdrość

jest mistrzynią zemst. Całe poznanie zakwasić kłam­

stwem, całe miłowanie — przemocą. Dla zazdrości nie

ma już piękna do ocalenia. To przez zawiść człowiek był
kuszony przez węża. Nie ma w niej żadnego uzasadnie­
nia. Rządzi nią wściekła potrzeba zrównania wszystkiego
z ziemią. Każdy nosiciel wartości jest zdrajcą. Należy
wciągnąć go w śmierć.

background image

114

Zazdrość

Sabotowanie wartości

Zazdrosny nie potrafi miłować, cieszyć się tym, co po­

siada, nie potrafi być wdzięczny, ale żyje swoim wygna­

niem. Ma największe problemy z wdzięcznością. Słowa
podziękowań grzęzną w gardle zazdrości. Nie może prze­
cież nikomu dziękować, skoro całe dobro należy do niej.
Pozostali sąjedynie złodziejami. Ma natomiast niezwykłe

skłonności do zaprzeczania. Samo, będąc istnieniem za­

przeczonym, zaprzecza jakiemukolwiek istnieniu, zwłasz­

cza doskonałemu. Totalne zablokowanie dobra.

Życie w głębi dojrzałej zazdrości przyjmuje formę

zemsty. Taki typ wyobraźni wygania z teraźniejszości.
Niemiłowanie tego, co jest, co się ma, co dał Bóg. To, co

obecne, nie ma wartości dla zazdrosnego. Tu jesteśmy
świadkami narodzin chorej idei postępu. Nie ma wartości

to, co jest dzisiaj, należy dążyć naprzód, chcieć czegoś

innego. Oto imperatyw postępu. Zazdrość, jak i chory po­
stęp wiąże się z tym, czego się nie posiada, czego nie ma.
Mordercza więź z nieobecnością. Taki mechanizm napę­
dza nade wszystko chora nadzieja. Duchowość Atlanty­
dy. Z zazdrością nie da się nigdzie zamieszkać — tworzy
mentalność duchowo bezdomnych.

Zazdrość rozwija również arsenał środków zastęp­

czych, wartości nieprawdziwych, spreparowanych. Z jed­
nej strony dlatego, że osiągnięte czy też posiadane dobro
rozczarowuje, nie napełnia życiem, siłą, a z drugiej —
zazdrość musi maskować swój dramat. Dlatego nikt nie
ma prawa być szczęśliwy przy zazdrosnym. Świadomie,
z rozmysłem czy też z rozpaczą, zatruwa życie. Jeżeli się
otwiera na życie, jest to otwarcie typu negatywnego. Ży­
cie jest czymś absolutnie niespełnionym.

background image

Zazdrość

115

Zazdrość budzi specyficzną podejrzliwość: na pewno

ukrywa się przede mną rzeczy, które dają poczucie speł­
nienia. Muszę zdemaskować tę grę. Używa zatrutego ję­
zyka, który łamie kości (Syr 28, 16):

Wobec ciebie usta jego są słodkie i

podziwiać będzie twoje słowa; ale później

zmieni swoje usta i ze słów twoich uknuje
zarzut przeciw tobie

(Syr 27, 23).

Ponieważ dobro krępuje i oskarża zazdrosnego, stara

się on wszystko ośmieszyć, wyszydzić, zasiać wątpliwość

wjadowitości słów.

W zazdrości istnieje rujnujący mechanizm, polegający

na tym, że człowiek, osiągając coś, zupełnie nie potrafi

się tym ucieszyć, rozradować, podzielić, a kieruje natych­

miast wzrok ku temu, co jeszcze jest do osiągnięcia. Traci
nagle zainteresowanie tym, co już osiągnął. Zazdrość
pcha naprzód, ku zdobyciu brakującego. Zazdrosny jest
typowym człowiekiem w gonitwie, nie potrafi spocząć.
Dobro jest gonione, osaczane i zatruwane. Zdobywając,
goniący nie pochłania go, każe mu marnieć, zatruwając je.
Karmi się pogardą dla dobra osaczonego i odrzuconego.

Gorycz zazdrości nie tylko chce pozbawić dobra,

rozmyślnie skazuje bliźniego na cierpienie. Pojawia się
coś demonicznego: piękno domaga się cierpienia, delek­

towania się nim. Zwyrodniała radość zadawania bólu, żą­

danie upokorzenia, poniżenia.

Zazdrosne oko widzi wiele rzeczy nieprawdziwie: in­

nym żyje się lżej, mają świetne pomysły, mają większy
dostęp do łaski, itd. Zazdrość podpowiada swemu adepto­
wi: dla ciebie jest tylko niewdzięczność, trudności, krzy­
że, zabij więc innym ich szczęśliwe życie.

background image

116

Zazdrość

Dobro rodzi w zazdrosnym oburzenie. Jedyna spra­

wiedliwość to pomóc mu skonać, zrównać z ziemią. Za­
zdrość czyni z człowieka oprawcą. Matka zawziętości.
Królowa czarnej żółci.

Zazdrosny napotkane dobro krępuje, nie zostawia

przestrzeni rozwoju, wolności. Zazdroszcząc, daje do zro­
zumienia, że obecność innych jest niechciana, niepożą­
dana.
Burzyciel domostw, podobny do jastrzębia wypa­
truje ofiary. Każde dobro musi być podkopane. W swej
wykoślawionej wyobraźni utrzymuje, że przetrwanie za­
pewnia mu eliminacja innych. Tak więc, nie buduje, nie
tworzy, nie rozwija siebie, ale kreuje swe piękno, swe do­
bro, swą wyższość przez rzucanie potwarzy, spychanie,
zdeptanie.

Zazdrość zbudowana jest z żalu do Boga, a jest to żal

o wyposażenie. Gdy zazdrosny widzi ludzi lepiej wypo­
sażonych
w wartości, reaguje goryczą. Św. Jakub mówi
o gorzkiej zazdrości żywionej w sercach (Jk 3, 14). Ona

jest matką bezładu.

background image

Ł

akomstwo

W dawnej tradycji duchowej łakomstwo, czy też dosad­
niej obżarstwo, żarłoczność, to grzech-klucz, ponieważ
żądza pokarmów zrodziła nieposłuszeństwo, a słodkie
kosztowanie wypędziło z raju. Stąd tak zasadnicze zna­
czenie postu, który czyni z umysłu błyszczącą gwiazdą

1

.

W łakomstwie ciało staje się największym zdrajcą, wyda­

jąc człowieka grzechowi, jak Judasz Chrystusa.

Łakomstwo jest swego rodzaju nienasyceniem, które

najdalej wchodzi w logikę grzechu pierworodnego, stwier­
dzając za Ewą, że owoce są dobre do jedzenia (Rdz 3, 6).
Hołdując tej zasadzie, nienasycony uważa, że wszystkie
owoce są dobre i wszystkie są do jedzenia, nadają się do

zaspokojenia człowieka. Łakomstwo kryje w sobie ideę
zachowania, utrzymania przy życiu, wynika z doświad­

czenia życia. To zachowanie dotyczy jednak całkowicie
biologicznej sfery, zapominając o duchu. Człowiek nie­
mal panicznie poszukuje życia, jego doświadczenia, pełni.
Realizuje to w sferze ciała, sycąc sferę cielesności. Nosić
w sobie życie znaczy być pełnym pokarmu. Biologiczna
interpretacja szczęścia.

Udręczenie głodem i pustką

Łakomstwo związane jest z podstawowym głodem czło­
wieczym, głodem wołającym o napełnienie, ssanie ziemi.

Człowiek jest przerażony brakiem, niezaspokojeniem.

1

E

wagriuszz

P

ontu

,

Pismo...,

dz. cyt., s. 378.

background image

118

Łakomstwo

W swej głębi odkrywa, że życia nie może dać sobie sa­
memu, a więc zdobywa je w otoczeniu. Czyni to jednak,

zajmując się jedynie sobą. Czyni to, nadając konsumpcji
absolutne znaczenie. Jako grzech nie potrafi karmić się
prawdą. Wszystko przesłania potrzeba spożywania. Nara­
stający lawinowo przymus umiejscawia się w obrębie
słów: A co nadto jest, od Złego pochodzi (Mt 5, 37).
„Nadto" przyjmuje monstrualne formy.

Łakomstwo nie zdaje sobie sprawy, że są rzeczy za­

strzeżone jak owoc, po który nie należy wyciągać ręki,

jak na przykład naród wybrany, po pierwszy plon zbiorów

przynależny Bogu. Ci wszyscy, którzy go spożywają, stają
się winni, spotka ich nieszczęściewyrocznia Pana

(Jr 2, 3). Kara jest zawarta wewnątrz samego łakomstwa

— to niepohamowana potrzeba pożerania. Pojawia się ona
również w życiu duchowym, zdradzając się zachłanno­

ścią w czytaniu książek, gromadzeniu osobliwości religij­

nych, swoistym uwięzieniem w zewnętrzności i złudzeniu,
że to one pomagają duchowo wzrastać (por. NC I, 6).

Archetypem pokusy obżarstwa pozostanie Ezaw. Wy­

czerpany głodem lekceważy podstawowe sprawy. Sprze­
daje swe pierworodztwo: Skoro umieram z głodu, cóż mi

po pierworództwie (Rdz 25, 32). Jakub za miskę socze­

wicy uzyskuje wspaniały dar. A Ezaw, jak mówi Pismo:
najadł się i napił, a potem wstał i oddalił się (Rdz 25,
34). Ezaw oddalił się od wszystkiego, co cenne, co istot­
ne, oddalił się od swego człowieczeństwa i swoich zadań.
Ezaw zlekceważył prawo do pierwszeństwa, utracił je,
cały swój honor. Oddanie za miskę soczewicy swego
człowieczeństwa jest historią wszystkich zdrad, spis­
ków, intryg, tajnych służb i zwykłych donosicieli. Za
marną strawę, za marny zysk odzierają się z chwały

background image

Łakomstwo

119

uczciwości. Człowiek oddalony od siebie, od Boga nie
potrafi zachować swej godności.

Nienasycony nie potrafi odnaleźć w sobie, we włas­

nym wnętrzu źródeł nasycenia, żywi się tym, co przy­
chodzi z zewnątrz. Żywi się tajemnicą innych, pochłania
inne światy i światy innych — przywłaszcza je sobie.
Wszystko, co istnieje, ma za zadanie uzupełnić jego nie­
dostatek
istnienia. Karmiąc się innymi, ich słowami, intu­
icjami, dziełami, zagarnia je dla siebie, uprawia intelek­
tualny, psychologiczny i duchowy wampiryzm. Pochła­
nianie jest jedyną inspirującą rzeczą. Jednak rozpasanie

przyswójalności prowadzi do tego, że nie potrafi on nic

zachować, zgromadzić, jak np. chciwy. Pożerając, zara­
zem trwoni. Jego symbolem jest choroba zwana bulimią.
Pojawia się w intensywności przełykania, które ostatecz­
nie jest autodestrukcją. Zgłodniali nie rozumieją do końca

jednej sprawy: Głodu swojego tym nie nasycą ani nie

napełnią swych wnętrzności, ponieważ były dla nich po­
budką do grzechu
(Ez 7, 19).

Nienasycony postrzega rzeczywistość jako pożerające

siebie monstrum: nie da się już nic obronić, są tylko rze­
czy do pożarcia. Jest plemię o zębach jak miecze, o zę­
bach trzonowych jak noże
(Prz 30, 14). W końcu chce
spustoszyć świat, pożreć całąjego substancję. Wyrafino­

wane pożeranie świata prowadzi do jego spustoszenia.
W konsekwencji pożeranie prowadzi do pustki, do negacji.

Pożerający wszystko człowiek czyni to z jeszcze jed­

nego powodu: tylko to, co istnieje w jego wnętrzno­
ściach,
ma prawo istnieć. Tylko to, co zostało pochłonię­

te, przyswojone. Pożerając stworzenie, człowiek dumnie
dociera do jego początku. Chce być powrotem, wszystko,

background image

120

Łakomstwo

co jest — zawrócić. Nie pozwala rzeczom być takimi,

jakie są.

Łakomstwo wynika z głębokiego lęku przed przemi­

janiem. Oto owoc rozpływa się w ustach, nie ma już nic.

Ulotność nasycenia, epifaniczność pustki. Jest jak prag­
nienie zerwane z łańcucha.

W istocie łakomstwo jest lękiem przed tym, co ze­

wnętrzne. To jedyny, radykalny sposób oswajania rzeczy­
wistości. Przy okazji zasypuje niespokojną świadomość.
Łakomstwo, by usprawiedliwić swe niepohamowane dąże­
nia, kryje się w rozsądnej ciekawości świata, poszuki­
waniach, w mnożeniu rzeczy, które widzi jako godne

pożarcia.

Największym problemem duchowym obżarstwa jest

fakt, że wyłamuje się spod słów Chrystusa i pragnie żyć
samym tylko chlebem (por. Łk 4, 4).

Łakomstwo jest tego typu zachowaniem, że stawia na

piedestale głody, gloryfikuje je. Głód staje się niemal

sposobem bycia. Taki człowiek szuka, ale nie znajduje.
Co więcej, chorobliwie szuka, by nie znaleźć. Studnia

jego bytu okazuje się bez dna. Jest jak przeklęty tarczow-

nik za czasów Elizeusza, który nie dał wiary słowom pro­
roka. Widział on nieprzebrane ilości zboża, ale pożywać
tego nie mógł, zadeptany na śmierć przez wygłodniały
tłum (por. 2 Kri 7, 17-20). Ogień tego głodu nigdy nie
gaśnie, a jego robak nie umiera (por. Iz 66, 24).

W obżarstwie dochodzi do głosu szczególna forma

nieskończoności. Nieskończona pojemność. Pobudza ona

jedynie horror vacui, przerażenie pustką.

Pożeranie może objawić się w przestrzeni słów. Abba

Hyperechios powiedział: Lepiej jeść mięso i pić wino, niż

background image

Łakomstwo

121

przez obmową pożerać ciała braci

1

. Takie słowa mogą

pożreć całe światy, grupy, wspólnoty, gdy pojawiają się

jako rujnujące, pustoszące wnętrza. Są słowa miażdżące,

zdolne przygotować następną strawą; słowa zachłanne,
pożerające jak ogień. W rzeczy samej trawią. Język jest
wśród wszystkich naszych członków tym, co bezcześci ca­
łe ciało i sam trawiony ogniem piekielnym rozpala krąg

życia (Jk 3, 6). Życie staje się pożeraniem.

Zdradliwy owoc nasycenia

Łakomstwo dobitnie nawiązuje do tajemnicy raju i zrywa­
nego owocu: szuka nasycenia. Owoc raju ma być soczysty,

sycący, zaspokaja cały, rozległy horyzont głodów. Pierwo­
rodne otwieranie oczu, które owoc dostrzegają i chcą go
spożyć, pozostaje archetypem obżarstwa. To, co widziane,

postrzegane, co wpada w poznawczy zasięg, musi być
włączone, wkomponowane w obżerającego się.

Łakomstwo żyje obietnicą pełni, pełni istnienia, pełni

wigoru życia, roztacza czar idei spełnienia. Świat przyj­
muje formę drzewa, który ma owoce ku zrywaniu. Im

jednak bardziej próbuje się napełnić, tym bardziej oddala

się od upragnionego stanu. Grzech bowiem w swej isto­
cie zawsze oddala.

Następuje tu coś, co można by nazwać zdradą trans­

cendencji. O ile owoc raju był jej obietnicą, bo człowiek
spodziewał się być kimś większym od siebie, tak, spoży­
wając owoce doczesności, człowiek nie wychodzi poza to,
co może przyjąć, ogarnąć. Nasycenie, szukając coraz to
nowych form spełnienia, wyrodnieje. Łakomym zaczynają
smakować coraz bardziej owoce zatrute, a w końcu

Pierwsza Księga Starców, dz. cyt., s. 273.

background image

122

Łakomstwo

stają się one ich jedynym pożywieniem. Tu leży przyczyna
duchowej śmierci — bo jedzą chleb nieprawości i piją

wino przemocy (Prz 4, 17).

Łakomstwo chce ostatecznie zasypać własną, przera­

żającą pustkę. Połykanie świata ma ochronić poczucie

tego, że się żyje. Chciałoby zasypać swój początek. Po­
nieważ od strony wnętrza nadciąga nieodparty lęk — lęk
nieistnienia, łakomstwo szuka możliwości ulgi. Pojawia

się ona jako sycenie siebie.

Aby nasycić swą wyobraźnię, marzenia, pragnienia,

aspiracje, człowiek ma nieodpartą pokusę przeżywania
odmiennych, coraz to innych stanów psychicznych, emo­
cjonalnych. Musi ciągle wrzucać drwa w palenisko. Ciąg­
le jednak okazuje się to niewystarczające.

Zadomowieni w nadmiarze

Rozpatrywanie obżarstwa podobne jest do otwierania ot­
chłani. Bezdenność wsobności nie jest jednak zdolna przy­
swajać sobie nieskończoności Boga. Żyje zwyrodniałą
obietnicą pełni, zmaterializowaniem, konsumpcją. Nie
chce swego świata uporządkować, opanować, ale chce go
pochłonąć. Przybór rzeczy odnosi się do rzekomej trans­
cendencji. Łakomstwo jest jednak śmiercią wymiaru
metafizycznego, nadprzyrodzonego. Umiera on w nad­
miarze przeżyć. Umiera we wnętrznościach. Umiera w po­
żeraniu wszystkiego. Duchowe, wewnętrzne, zostało za­
stąpione wnętrznościami, bogiem staje się brzuch.

W obżarstwie bardzo intensywnie daje o sobie znać

obsesyjne otwieranie się na drugiego. Otwieram się nie
po to, by kogoś spotkać, ale po to, by go pochłonąć. Cała
rzeczywistość dana jest, by ją ogarnąć możliwością przy­
swojenia. Tu rodzi się idea konsumpcjonizmu. Człowiek

background image

Łakomstwo

123

pożera, rozbudza coraz bardziej wyrafinowane głody, ale
nie znajduje wyzwolenia z nich, lecz uwięzienie.

Łakomstwo wymaga swego rodzaju uważności. Jest to

rodzaj troski, która eskaluje wobec możliwości nasyce­
nia. Ale ponieważ nie znajduje ono ukojenia, więc wydaje
się, że klucz leży w ilości przyswajanej materii. Roz-
kiełznana zachłanność jest gotowa pochłaniać wszystko.
Przepastna wola nieskończonego zaspokojenia uruchamia
mechanizmy zachłanności. Olbrzymie ilości pochłania­
nych informacji, spijanych spotkań, mnożenie form du­
chowych zachowań mają zagwarantować poczucie ist­
nienia. Podlega się przymusowi zdobywania „najnow­
szych informacji", bycia na bieżąco, obracania się „w to­
warzystwie". Łakomstwo uwielbia sytuacje, gdy może
mieć wybór środków w szerokich alternatywach. Te moż­
liwości upiększająjego życie.

Łakomstwo woli bardzo optymistyczny pogląd na

świat, wciela się w zdolność odczuwania, by jak najwię­
cej odczuwać i przeżyć, chce odczuwać i pochłaniać co­
raz bardziej. Świat bowiem ma kształt owocu — jest
soczysty i pełen barwnej zawartości. Należy stworzyć
optymalne warunki, by się nim cieszyć. Soczystość ist­
nienia jest instynktem obżarstwa. Soczystością zastępuje
samo życie — żyje to, co ocieka. Jeden nadmiar zmierza
ku drugiemu. Objawia się to najpełniej w nałogach. Bia­

da jednak tym, którzy są bohaterami w piciu wina i dziel­
ni w mieszaniu sycery
(Iz 5, 22)

Łakomstwo pozwala sobie na jedno konstruktywne

oskarżenie: oskarża wybiedzone, wychudzone, jałowe,
bezpłodne rejony kultury i życia codziennego. One nie
dostarczają soczystych wrażeń. Krytykuje również tych,
którzy z powodu swych wygórowanych potrzeb zagarniają
owoce dla siebie. Wszystko to, co ożywia wewnętrznie,

background image

124

Łakomstwo

przyprawia o dreszcz, jest jak świeży wiatr, godne jest
zdobycia, godne jest walki. Zakosztować soczystości
owocu, zwłaszcza takiego, do którego nie ma się prawa.
Atmosfera walki pozwala osłodzić rozgoryczenie niena­
sycenia.

W obżarstwie tkwi pewien mechanizm, który ciągle

nakręca do gotowości zdobywania: chęć skosztowania
wszystkiego. Chce wszystko poznać, każdy możliwy do
spożycia owoc. Tak objawia się demoniczna zachłanność.
Łakomstwo żyje swoim kultem — potęgą chłonności.
Znajdujemy w Księdze Habakuka opis takiego czło­
wieka:

Obchodzi się on z ludźmi jak z rybami morskimi,

jak z pełzającymi zwierzętami, którymi nikt

nie rządzi.

Wszystkich łowi na wędką

zagarnia swoim niewodem,
albo w sieci gromadzi
krzycząc przy tym z radości.
Przeto ofiarę składa swojej sieci,

pali kadzidło niewodowi swemu,

bo przez nie zdobył sobie łup bogaty,

a pożywienie jego stało się obfite.

Ciągłe na nowo zarzuca swe sieci,
mordując ludy bez litości

(Ha 1,15-17).

Mamy tu wszystkie istotne elementy mentalności czło­

wieka, dla którego brzuch jest bogiem (por. Flp 3, 19).
Zainteresowanie obfitym pożywieniem powoduje, że do­

skonali on rzemiosło, by pokarm trafiał do sieci. Sieć,

wszelkie środki zdobyczne pretendują do boskich metod
działania. Przydaje im i sobie dostojeństwa. Ofiara po­
winna być dumna, że może ginąć w czeluściach obżar­

background image

Łakomstwo

125

stwa. Na to jest przeznaczona. Wynika ono z przekona­

nia, że może istnieć tylko w substytucie tego, co pożera.

Łakomstwo jednak okazuje się być zwykłą zbrodnią,

i to powszechną, ciągle zarzucającą swe sieci. Tak odsła­
nia się logika każdego grzechu, który jedyne, co ma do
zaofiarowania, to właśnie śmierć. Dlaczego łakomstwo
zabija? Dlatego, że podstawowym stosunkiem do rzeczy­
wistości jest bezkrytyczne czynienie z wszystkiego stra­
wy. Wszystko — myślenie, dobra gospodarcze, zdolności
innych padają łupem tej obłędnej logiki. Stosunek do zie­
mi, ojczyzny, kultury, człowieka, techniki, nauki, religii
zostaje naznaczony tym znamieniem. Człowiek w konse­
kwencji staje się sumą tego, co pożarł, sumą przyswojeń:
istnieje nie z siebie, ale z czegoś zewnętrznego, zagra­
bionego, co daje mu poczucie istnienia.

W rzeczy samej łakomstwo jest chorobą relacyjności.

Przyjmuje formę jednokierunkowego ładowania, głęboko
reifikującą. Dla swych celów kreuje utopie o społeczeń­
stwie zaspokajającym wszystkie potrzeby, by ukryć swe
apetyty i zachłanność. Wspomaga również refleksje teo­
logiczne. Bóg obżarstwa jest bogiem naszych potrzeb, to
on żyje troską o nas, to on uzasadnia nasze apetyty. W je­
go imię można wypowiadać wojny, by grabić i zwiększyć
dostęp do dóbr. Jest bogiem rzeczy wyśmienitych.

Oczywiście, łakomstwo nie chce być grubiańskie, po­

spolite. Dąży do wypracowania pewnego stylu. Finezja
łakomstwa, profesjonalizm, subtelność gustów i rozbu­
dzanie wyrafinowanych potrzeb nie potrafi jednak zama­
skować totalnej zbrodni, która pustoszy ducha ludzkiego
skupiającego się wyłącznie na sprawach doczesnych. Na­
wet dobroduszne głoszenie pokoju, współżycia wartości,
światopoglądów, „uświęconego" pluralizmu nie może
wyzbyć się podejrzenia, iż służy to zasadniczo zaspoko­

background image

126

Łakomstwo

jeniu przeróżnych oczekiwań i głodów, a życie czyni

lżejszym i bogatszym. Świat wartości aprobowanych, do­
cenianych na zasadzie rozmaitości czasem służy wyłącz­
nie syceniu i podsycaniu głodów. Łakomstwo uwielbia
smaki paradoksalne, z jednakową ochotą i podziwem po­
chłania absurdy, jak i żelazne dowodzenie.

Łakomstwo, jak każdy nadmiar, prowadzi do niewoli

nałogów: wszystko, co budzi nieproporcjonalny głód i po­
dawane jest w nadmiarze, rodzi nałóg.

Okrucieństwo pożerania — kanibalizm serca

Łakomstwo powoduje rodzaj nieopanowanego apetytu.
Wszystko smakuje, bo daje możliwość zaspokojenia. Siła
popychająca do ciągłego objadania się. Gdzieś w głębi
tkwi przekonanie, iż warto się nieźle natrudzić dla swoich
apetytów.

Łakomstwo staje się przedziwnie formą poznania. Po­

żeranie wzrokiem, w sercu, w marzeniach coraz bardziej
pogłębia mentalność supermarketów, sycenie się pośród
łatwo dostępnej różnorodności. Polega ona na tym, że
człowiek ma silne przeświadczenie o potrzebie tego, co
właśnie widzi, co napotyka — pragnie napełnić się tu
i teraz- Rajem dla takiego człowieka jest świadomość, że
wszystko istnieje, by go sycić, że wszystko jest skiero­
wane na niego i mu się łagodnie poddaje.

Jednak łakomstwo konsekwentnie realizowane może

przybrać niebezpieczne formy. Nade wszystko domaga

się oficjalnie czy też nieoficjalnie bezkarności brania. Po­

nieważ taki człowieka jest przekonany o tym, że wszystko
i tak istnieje, by przejść przez niego, zaczyna brać w spo­

sób agresywny. Tam, gdzie się pojawia, aranżuje sytuacje

tak, by one go żywiły. Potrafi bezwzględnie egzekwować

background image

Łakomstwo

127

od innych swe wymyślone roszczenia. Zasiada do jedno­
osobowego stołu. Dla pozostałych są jedynie odpadki
i resztki. W głębi obżarstwa dojrzewa pogarda dla głod­
nych, dla prawdziwie ubogich. Nie tylko dlatego, że za­
grażają w sensie mikro czy makro zaspokojeniu sycącym
się, ale dlatego, że sam podlegający temu grzechowi czuje
do siebie pogardę, że nie może powstrzymać siebie,
obezwładniony w duchu, przygnieciony materią człowie­
czeństwa. Jak mówi Pismo: Dla każdego stworzenia (...)
a dla grzeszników siedem razy więcej: śmierć, krew, kłót­
nia i miecz, klęski, głód, ucisk i cięgi. Przeciw bezbożnym

to wszystko zostało stworzone (Syr 40, 8-9). Ku swemu
przerażeniu grzesznik odkrywa coraz bardziej przepastny
głód. Głód sięga głębi człowieczeństwa. Samo w sobie

jest istnieniem zgłodniałym. Wszelkie postaci pokarmu

— od dóbr duchowych, poprzez dobra kultury po zwykły
chleb — stają się przedmiotem zachłanności. Muzyka,
książka, sztuka, religia, spotkania z ludźmi, mass-media,

sport, hazard, używki, wreszcie samo pożywienie może
zostać ogarnięte szałem obżarstwa. Objawia się to zawsze

tym samym — nadmiernością pokarmu, czasem rozpacz­

liwym sięganiem po niego.

Łakomstwo najmocniej daje o sobie znać w przypad­

ku uzależnień, takich jak alkoholizm, nikotynizm czy
narkomania. Tu objawia się ono jako forma zniewolenia
tak gruntownego, że zabija całe życie. W nałogach czło­
wiek niszczy siebie, siebie zabija, a jednocześnie sieje

spustoszenie w otoczeniu. Wciąga je w przestrzeń swego

umierania. Co więcej, tych, którzy pragną mu pomóc —
zabija w słowach, sercu lub doprowadza do nieodwracal­
nych układów, dbając niejako o prawo do własnej, ha­
niebnej śmierci. Zawsze karmi się popiołem (Iz 44, 20).
Pył spalonych mostów zgrzyta między zębami uzależnio­

background image

128

Łakomstwo

nych. Przy piciu wina nie bądź odważny, albowiem ono
zgubiło wielu (Syr 31, 25).

Łakomy zachowuje się jak mała wyspa, która obawia­

jąc się zalania, zaczyna pić wody otaczającego je morza.

Sekunduje temu świadomość, iż można istnieć jedynie

wtedy, gdy pożera się innych. Zachłanne pożeranie świa­
ta. O ile w nieczystości dominuje siła przyciągania, tak
tutaj — siła pochłaniania. Pamięć pochłoniętego może
być swego rodzaju czytaniem historii — stanowi ją to, co

sam pochłonął.

Łakomstwo w końcu odsłania swe religijne perspek­

tywy: rzeczywistość jest ofiarą, którą składam sobie.
Łatwo więc przeradza się w krwiożercze systemy, wy­

żerające ducha ludzkiego i substancję kultury.

Łakomstwo z rozmysłem usuwa granice, by mieć

większy dostęp do wszystkiego. Sprzymierza się z otwar­
tością, optymizmem, by zagwarantować sobie jak naj­
większe pole wypasu. Dla obżerającego się nie ma bowiem
innych zasad, poza tą jedną: mieć dostęp do pokarmu.
Zazwyczaj są to ludzie, którym nie przychodzi nawet do
głowy, by spierać się z innymi o wartości. Bezkrytycyzm

jest postawą umożliwiającą zachowanie jak najszerszego

kręgu wartości do przyswojenia. Musi zadbać jedynie
o apetyczność świata. Świat winien być podany gustów

A

nie, w sposób budzący apetyt. Wszystkie niesmaczne sy­
tuacje, sprawy muszą być usunięte z horyzontu. Świat ma
być przyjemny, lekkostrawny. Z kultury, z codzienności
należy usunąć nade wszystko cierpienie i to, co wywołuje
obrzydzenie. To tylko jest prawdziwe, co wzmaga apetyt.

Ten, który pożera, wystawia się na to samo niebezpie­

czeństwo. Obawa bycia pożartym, zniszczonym przez in­
nych wyzwala okrucieństwo. Człowiek czuje się zżerany
przez słowa, życie, wypijany i wykorzystywany przez
bezimiennych wampirów. Jest skazany.

background image

Łakomstwo

129

Ostatecznie pożera siebie: swój czas, czas wypełniony

sobą. Działać, być sobą, znaczy niszczyć. Pożeranie staje
się zwyczajem. Mówi innym: „dopiero w moich ustach,

w moich wnętrznościach możesz stać się”. Jedyny spo­

sób afirmacji. 1 tak jedni pożerają innych, jedne spo­

łeczności — swoich sąsiadów, jedne kultury wchłaniają
poprzednie.

Łakomstwo jest kunsztem. By uczynić z kogoś poży­

wienie dla siebie, wykorzystuje ono techniki współczucia,

solidarności, wyrozumiałości, wybaczenia. Takie oswoje­

nie dla siebie jest jak karmienie drobiu, który w końcu
wyląduje na talerzu. Specyficzny sposób inwestowania.

Odtwarza się, reprodukuje w powielanych zachłannych
zachowaniach, w repetycji zasypywania wewnętrznej mi­
zerii. Ma to zapewnić przetrwanie. Inni mogą istnieć dla

wzmocnienia mojego apetytu. Świat stanowi sumę moich
ofiar. Mimo że budzi pogardę, muszę go tolerować, bo
mnie karmi. Nienawidzę świata, ale on mi pozwala żyć

i rozwijać apetyty. Pożerając go, mam jedyny z nim kon­

takt. To tylko dlatego, bo rzeczywistość jest ofiarą złożoną
dla mnie, mogę, trawiąc ofiary, oczyścić się. Łakomstwo

jest rytuałem oczyszczenia. Jednak dla nienasyconych

gniew Boga przychodzi od tej samej strony, od strony

upojenia:

Pić będziesz kielich twej siostry,

kielich głęboki i szeroki

wiele on zmieści.

Upojenia i bólu jest pełen

ten kielich opuszczenia i grozy (u..)

Wypijesz go do dna

i jeszcze w kawałki rozbijesz,
i piersi swoje rozdrapiesz

(Ez 23, 32-34).

background image

G

niew

Gniew może pojawiać się wszędzie tam, gdzie czai się
lęk utracenia. Rozumienie zagrożenia odsłania bardzo
szeroką perspektywę: nie tylko bezpośrednie zło, ale
i każda obecność drugiego może wyzwolić wewnętrzny

poryw. Pojawić się może jeszcze szybciej wobec czyjejś

niezależności, dojrzałości, nawet miłości. Nie tylko zło,
ale również dobro ludzi może być swoistym niebezpie­
czeństwem. Podejrzliwe oczy wyczytują wszędzie powód
do gniewu, wprowadzają do tańca oburzenie.

Istnieje gniew słuszny, gniew oburzenia wobec zdrady

Boga i człowieka, wobec występku czy nieprawości. Mę­
drzec odsłania nam tajemnicę: Dwie rzeczy zasmuciły
moje serce, a trzecia wzbudza we mnie gniew: wojownik,
któremu nędza odebrała siłę, mężowie roztropni, odrzu­
ceni jako nic nie znaczący; człowiek, który od sprawie­
dliwości przechodzi do grzechu, Pan przeznacza go pod

miecz (Syr 26, 28). Jedynym gniewem godnym pochwały

jest nienawidzenie grzechu. Albowiem gniew Boży ujaw­

nia się z nieba na wszelką bezbożność i nieprawość tych
łudzi, którzy przez nieprawość nakładają prawdzie pęta

(Rz 1, 18). Abba Pojmen uznawał jedyną formę gniewu:

gdyby cię [kto] od Boga oddzielił, wtedy się gniewaj

1

.

Sw. Paweł wprowadza istotne rozróżnienie pomiędzy

grzechem i gniewem: Gniewajcie się, ale nie grzeszcie:
niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce (Ef 4,
26). Gniew jako postawa grzeszna jest zawsze aktywny.

Pierwsza Księga Starców, dz. cyt, s. 219.

background image

Gniew

131

Jest najbardziej przedsiębiorczy w tym, by siać grozę za­
bijania wobec tego, co żyje.

Nas interesuje natura gniewu grzesznego, jego zło­

wieszcza obecność w sercu i historii, ponieważ gniew
dojrzewający w pojedynczym sercu szuka współwyznaw­
ców i tworzy gigantyczne systemy. Gniew zabójczy jak

spustoszenie, historia wzburzonego ducha.

Gniew w istocie jest gwałtowną potrzebą odparcia,

zniszczenia, uderzenia w przeciwności, które zagrażają,

czy też odwetu, ukarania, aż do zadania śmierci

2

. Gniew

zbudowany jest ze sprzeciwu, czyta rzeczywistość, sprze­
ciwiając się jej.

W grzechu zabijania Chrystus odsłania prawdę o mor­

derczym gniewie serca. Słyszeliście, że powiedziano przod­
kom: Nie zabijaj!; a kto by się dopuścił zabójstwa, podle­

ga sądowi. A Ja want powiadam: Każdy, kto się gniewa
na swego brata, podlega sądowi (Mt 5, 21-22). Staje się
to zasadniczym punktem odniesienia dla analizy powagi
gniewu. Jest on bratobójczym szałem gubiącym samego

siebie (Mdr 10, 3), powstaje pośród słów raniących (Prz

15, 1), zapala inne gniewy, a wyrywany, jeszcze bardziej

się wzmaga (Prz 19, 19). Jest to stan wewnętrznego

wrzenia

3

, najprzedniejszy owoc zuchwałości — to ona

miasto podnieca (Prz 29, 8).

Gniew jest utratą siebie, nie tylko dlatego, że czło­

wiek przestaje nad sobą panować, przestaje być u siebie
gospodarzem, ale jest szalonym wybieganiem z siebie,

jak to nazywa Ewagriusz z Pontu — bezczeszczeniem

umysłu

4

. Uciskanie gniewu wywołuje kłótnie (Prz 30, 33).

* 1

2

A.

T

anqurey

,

Tarys teologii ascetycznej i mistycznej, t. II, tłum.

abp P. Mańkowski, Kraków 1948, s. 189-191.

1

E

wagriusz

z

P

ontu

,

Pisma..., dz. cyt.,

s.

208.

4

Tamże, s. 211.

background image

132

Gniew

Chętnie przebywa on w piersi głupców (Koh 7, 9).
Gniewny upada, przebierając miarą (Syr 1, 22). Nie dla
ludzi stworzona jest pycha ani szalony gniew dla zrodzo­

nych z niewiasty (Syr 10, 18). Przekraczanie miary,
zwłaszcza tej ludzkiej, jest naturą gniewu. Może uzyskać
miano pełni grzechu: Złość i gniew są obrzydliwościami,
których pełen jest grzesznik (Syr 27, 30). Gniew prze­
dziwnie łączy się z bogactwem: zależnie od zamożności
gniew jego będzie rosnąć (Syr 28, 10). Z natury jest
krwawy (Ez 16, 38), sposobi się do przelewu krwi. Żywi

się ideą polowań. Szakale zamieszkują duszę, która zapa­
miętuje się w złośliwości, i dzikie zwierzęta pokładają się

we wzburzonym sercu

5

.

Gniew w duchowym horyzoncie pojawia się jako za­

sadnicze zaprzeczenie gościnności. Zaciska serce jak pies

gardło ofiary w kurczowym uchwycie. Właśnie wtedy,
gdy z gniewem wyrzuca się ludzi z serca, pojawia się de­
mon nieodpartego smutku, cień zabijania. Jest on naj­
mocniej związany ze śmiercią. Czerpie siłę z niszczenia.
Im bardziej dzieje się niszczenie, tym bardziej wzmacnia

się gniew. A smutek stanowi przeszkodę w widzeniu

Boga

6

.

Gniew posiada naturę ognia, pożera człowieka i jego

świat, tak jak gniew Absaloma, który spalił pola jęcz­

mienne Joabowi (por. 2 Sm 14, 30). Gwałtownością swą
wciąga jak oko cyklonu, wyrywa i sieje spustoszenie, jak
gniew Saula przeciw Dawidowi (por. 2 Sm 20). W źreni­
cach jego oczu dostrzec można zgliszcza kultur i zło­
wieszczy tętent nadciągających wojsk, duchowe i doczes­
ne legiony, wielość spustoszenia. Gniew jest najpospolit-

5

D

efensor

z

L

iguge

,

Księga

iskierek

,

dz. cyt., s. 143.

6

Tamże.

background image

Gniew

133

szą formą barbarzyństwa, czai się w sercu jak dziki im­

puls gotowy do skoku.

Gniew budzi się w przywoływanym bólu i zakwita

w szaleństwie duszy. Rozsiewa ziarna nienawiści do
miejsc, osób, instytucji, sytuacji, słów. Jest doskonałym
odrzuceniem, figurą potępienia, które z impetem wyrywa
z życia. Rodzaj obłędnej miłości wydającej na śmierć.
Gniew jest jak strzelanie z dział armatnich na świętowa­
niu doznanej urazy. Nie ma nic bardziej gniewotwórcze*
go jak rozdrapywanie ran. Gdy otwiera swą paszczę,
wdziera się w życie zwierzęcość nieokiełznana.

Gniew odsłania swą drapieżność — najpierw drapież­

ność poznawania, potem drapieżność słów, wypycha na
otwarte morze i w gwałtowności fal zatapia. Człowiek
gniewny chciałby wyzwolić w sobie boski gniew, przy
którym trzęsie się i drży ziemia, a posady niebios się po­
ruszają. Gniewny posługuje się słowami pełnymi oskar­
żenia: stawia przed swoim sądem (Job 14, 3).

Nienawiść gniewu

Gniew narasta, dojrzewa. Może przejawiać się na pozio­
mie wewnętrznych stanów, słów, działań. W rozdraż­
nieniu, złośliwości, cynizmie, niechęci. W sarkazmie,
lekceważeniu, pogardzie; w obrażaniu, furii, wściekłości;
wreszcie w czystej, skondensowanej nienawiści.

Istnieje w przestrzeni gniewu coś, co można by na­

zwać podstawowym przekłamaniem. W grzeszną naturę
człowieka wpisana jest swego rodzaju nienawiść, niena­
wiść do szatana, boskie słowa: wprowadzam nieprzyjaźń
między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje
a potomstwo jej (Rdz 3, 15). W głębi tej nieprzyjaźni
usadowiła się duchowa popędliwość: nieprzyjazne rea­

background image

134

Gniew

gowanie na demony, przyjmujące gwałtowną formę gnie­
wu. Tak więc człowiek jest wyposażony w siłę, która
pozwala mu trwać wiernie w czas kuszenia, w moc, która

sprzeciwia się demonom. Jednak pod wpływem grzechu
siła ta zostaje ujarzmiona i skierowana przeciwko lu­
dziom. W walce duchowej czasem udaje się demonom
skanalizować tę moc, wikłając ją w naturalny wymiar
spraw ludzkich. Usilna praca złych duchów nad wy­
obraźnią odnośnie do spraw duchowych i wiązanie trudu
bycia człowiekiem duchowym z poczuciem krzywdy czy

niesprawiedliwości stwarzają sytuację, w której potwier­
dzane jest przeświadczenie, że należy walczyć bardziej

0 krew i ciało niż z pierwiastkami duchowymi zła na wy

żynach niebieskich (Ef 6, 12). W ten sposób naturalna siła

do walki duchowej z demonami zostaje obezwładniona,
a cały gniew pobudza i wypala relacje międzyludzkie. Ta
siła ma również sprzeciwiać się złej przyjemności, ale po
grzechu łatwo dominuje ją szatan

7

.

Gniew grzeszny jest drzemiącą nienawiścią, złowro­

gim stosunkiem do życia, objawia potrzebę deptania, zdła­
wienia. Jest przemocą, chce przemóc. Za każdym razem
przynosi nieodparte przekonanie, iż należy się od pod­

staw wywalczyć, wywalczyć na nowo. Każdego dnia.
Gniew... przez całą noc uśpiony, rankiem wybucha jak

płomień ognia (Oz 5, 10). Rozwścieczony, wzbierający

1 strzelający w górę jak ognista lawa narasta w doświad

czeniu krótkiego czasu. Bo oto zstąpił na was diabeł,

pałając wielkim gniewem, świadom, że ma mało czasu

(Ap 12, 12).

Istnienie gniewliwe nie potrafi się spotkać, ono dopa­

da człowieka. Gdy pojawia się w majestacie siły, wpro­

E

wagriuszz

Vomu

,

Pisma

. . . ,

dz. cyt., s. 212.

background image

Gniew

135

wadzą patos roz-prawiania. Rzeczywiście, wtedy każda
rozprawa jest rozprawą z innymi, a słowa — jak obnażone
miecze (por. Ps 55,22). Czyż nie wyludnia on ziemi?

W codzienności gniew pojawić się może jako wygodne

okrucieństwo, eufemizm zabijania rytualnego

8

. Ale jest

to broń obosieczna: gniew uśmierca niemądrych (Job 5,

2). Gniewny nie jest świadomy jednego: cios podstępem

zadany zrani także uderzającego (Syr 27, 25).

Z podejrzenia, że mogę sam zostać ofiarą, rodzi się

szybkość zabijania, a więc składanie w ofierze innych,
potrzeba zabijania rytualnego. Pęd do życia zastąpiony
zostaje gniewem życia, a w końcu jego nienawiścią.
Można żyć w gniewie, jak w ojczyźnie, podobnie jak
ludzie z oddziałów Efraima — powrócili do ojczyzny,
wrząc gniewem (2 Km 25, 10). Piją zachłannie czarę swej
zapalczywości.

Gniew zna jedną ciszę — ciszę śmiertelną. Zna też

dojrzewanie: uderza w kogoś bez przerwy, a w miarę, jak
się zniekształca i zohydza, nabiera „słusznej" nienawiści
do tak obrzydliwego „osobnika".

Bóg w czas swego gniewu wysyła proroków, czło­

wiek w tym samym czasie — szpiegów. Gniew budzi się
zasadniczo, gdy człowiek orientuje się, że traci: ludzi

skupionych wokół siebie, wpływy, dobra. Chce naślado­

wać Boga, którego gniew się rozpala, gdy naród wybrany
opuszcza Jahwe i serce swe kieruje ku innym bogom. Jest
taki rodzaj gniewu, który doskonale odpowiada tej kon­
wencji. Uchybienie wobec wydumanej czci może się

Interesującym zjawiskiem w kulturze, a raczej pseudokulturze, jest

swego rodzaju uczestniczenie w wyobrażeniowych mordach. Książ­

ki, filmy dostarczają materiału do ciągłego odnawiania zabójczych
rytuałów. Wyobraźnia ta rozciąga się na życie, umożliwia smako­
wanie
mordu.

background image

136

Gniew

kończyć budowaniem szubienic, jak za czasów Hamana,
gdy ten wesoły i dobrej myśli szedł, a mijany Mardoche-
usz nie oddał mu czci (por. Est 5, 9). „Boski" gniew musi
być porażeniem, nawet porażeniem śmiercią, podobnym
do tego, jakiego doznał Uzza, dotykając Arki Przymierza
chylącej się ku upadkowi (2 Sm 6, 7).

Gniew nie tylko przemienia Boży świat we wrogą

rzeczywistość, ale jest reakcją na przemijanie, wybucha
wobec ginących światów, tak misternie budowanych. Jest
rozpaczliwą reakcją na śmierć. Skoro rozsypują się świa­

ty, skoro i tak giną, jeżeli ginę i ja, to w mojej gniewnej

dumie pozostaje mi jedna rola do przyjęcia: to ja muszę
być ich burzycielem, muszę przyspieszyć nadchodzący,
nieuchronny scenariusz. „Uprzedzając" gniew Boga, to ja
staję się autorem historii. Muszę uprzedzić Boga, uprze­
dzić nadzieję. W ten sposób gniew zastępuje nadzieję.
Ale nadzieja gniewu jest okrutna: przewroty, rzezie, okru­
cieństwo struktur społecznych i wspólnotowych, niewolni­
ctwo. Żyje on bowiem swoją apokalipsą. Rdzeniem gnie­
wu jest własna apokalipsa: ostateczna rozprawa z ludzko­
ścią w majestacie prawa, zalegalizowanej przemocy,
w dostojeństwie zbrodni. Apokaliptyczny gniew zabija
oczywiście dla dobra ludzi.

U końca dojrzewania gniewu stoi totalna destrukcja:

zaofiarować światu spokojne, bezsensowne niszczenie,
zupełnie „bezinteresownie" ofiarować bliźniemu piekło,
bezlitośnie zabijając cały jego świat — przeszłość, przy­
szłość, marzenia, dobro, Boga. Nienawistny żyje, by za­
bijać. Takie okrucieństwo jest zupełnym zanegowaniem
dobra i Stworzyciela, zbrodnia staje się drżeniem duszy:
rozkosz krzywdzenia. W logice nienawiści nie ma już
odwrotu, przecież wszystko i tak przeznaczone jest na
śmierć. Gniew wychodzi na trybuny i głosi apologię

background image

Gniew

137

zbrodni. Dba o to, by w powietrzu unosił się świeży za­
pach krwi, by drgało krzykiem kaleczonych i zabijanych,
dba o

świeżość zbrodni. Nie marnuje słów, gestów. De­

moniczna, wykalkulowana nienawiść ostatecznie dąży do
zanegowania zasady własnego istnienia, jest nienawiścią
do siebie. Ponieważ gniewny nienawidzi siebie, nie ma
powodu, by inaczej traktować pozostałych.

Jakie są ostateczne źródła gniewu? Gniewny nie przy­

zna się do absurdalnego stanu w swoim wnętrzu: zabija,
bo umiera z zabijania. Woli uświęcenie: zabijam, bo zabił
mnie Bóg. Ale prawda jest inna — zabił go grzech. Po­

trzebuje i posługuje się sztuką egzekucji: publicznych —

zabijając słowami, podważaniem wartości, oszczerstwem,
zmuszając do grzechu, albo też egzekucji prywatnych —
w głębi serca: najsmakowitsze, najpikantniejsze sceny
uśmiercania domniemanych wrogów w sercu, z którego
uczyniono szafot. W takim zabijaniu doznaje się demo­
nicznej ulgi po spełnionym obowiązku. Są ludzie, którzy
uczynili z gniewu swój skarb, hołubią go, pielęgnują. Lu­
dzie zatwardziali gniew chowają
(Job 36, 13). Gniew staje
się ich prawem do życią tytułem roszczeń o przywileje.

Aby nienawiść mogła się „rozwijać", dąży do wspól­

noty zbrodni i wzmacnia swoją wolę zabijania. Istnieje
przedziwna, ale zarazem przerażająca solidarność w nie­
nawiści i pogardzie: sprzeciwianie się świętym. Ta bez­
duszna solidarność połączyła zawziętych wrogów, Hero­
da i Piłata, w czas Paschy Chrystusa. Stara się ona żyć
i jednoczyć zagniewanych. Gniewliwy chce być dumny
ze swych czynów, głosić ich wielkość. Potrzebuje publi­
czności, wsparcia. To w zgromadzeniu grzeszników zapa­
la się ogień (Syr 16, 6), ale w końcu pochłania całą ich
dumę. Bóg pozwala im pić wino zapalczywości, nie roz­

background image

138

Gniew

cieńczone, w kielichu swego gniewu. Karani ogniem tracą
swój wspólny świat (por. Ap 14, 10).

Przychodzi czas, że świadomie gniew staje się religią.

Religia gniewnego staje się szaleństwem. Wyznaje boga
zniszczenia. Jedynie taki bóg ma prawo do istnienia; taki,
który uzasadnia gniew. Miażdży on w imię boga miaż­
dżącego. Ma do tego prawo: bóg przecież nasz jest co­
dziennie pałającym gniewem
(Ps 7, 12). Nie ma odwrotu
z machin oblężniczych. Gniewna nienawiść rozumie, że
skoro Bóg jest Panem życia, to głównie w tym znaczeniu,
że to On kładzie jemu kres. To gniew czyni go Panem
śmierci, wrogim życiu. Skoro Bóg może przeciąć nić ży­
cia, można Boga naśladować, zabijając. Bóg jest Bogiem
śmierci. Życie zamienia w udrękę.

Gniew człowieka, chyba poza świętym gniewem pro­

roków i mężów bożych, niewiele ma wspólnego z gnie­
wem Boga, który służy oczyszczeniu ludzkiej historii.
Burzliwe dzieje gniewu człowieka żywią się wrogością,
a nawet wstrętem do dobra, zwłaszcza tego Najwyższego.
Logika gniewu jest zabójcza aż do ostatecznego stwier­
dzenia: ponieważ istniejesz, muszę cię zniszczyć. Muszę
cię zniszczyć, bo przypominasz mi Autora dobra. Skoro
gniewa mnie dobro, jego Stwórca musi być moim wro­
giem. Gniew jest wypowiedzeniem przyjaźni Bogu. Za­
wziętość pojawiająca się w gniewie chce dosięgnąć Boga.
Gniew ofiaruje Bogu ukrytą w swym wnętrzu nienawiść.

Spór z Bogiem jest zasadą jego istnienia. Gniewny zdaje
sobie sprawę, że nie został wybrany, ale odrzucony. Gnie­

wając się, jednocześnie tego dowodzi.

U źródeł takiej postawy tkwi obsesja kary. Ponieważ

człowiek w grzechu pierworodnym został ukarany i tę
karę nosi w sobie w postaci zmazy grzechu pierworodne­
go, z głębi gniewu wyrasta optyka rozumienia świata: po­

background image

Gniew

139

wszechna naganność. Inni są winni i godni kary. Gniew­
ny w swej zagniewanej niewinności rozstrzyga tę oczy­
wistą „prawdę". Wszyscy są winni, wymagają nagany,
a zwłaszcza Bóg. Musi tak być, gdyż zanim On rozstrzy­
gnie o winie, sam zostaje osądzony i skazany. Należy Go
karać, jak ukarano Chrystusa. Dlatego dobroć Boga wi­
dziana poprzez perwersję grzechu wywołać może jedynie
oburzenie.

■o

Rodowody gniewu

Gniew wyrasta na głębokim niepokoju, na przeczuciu
końca, dosięgającej go śmierci, wyrasta z rozsadzania.
Ciemne przeczucie zagrożenia jest jak nawoływanie do
wojen: najpierw głosi potrzebę zabarykadowań, opraco­
wuje teorie twierdz- Tak umocniony razi zmasowanym
ogniem, razi na oślep, by nie zaznać smaku klęski. Ale
w gniew wpisana jest klęska: klęska wiecznego pokoju,
zupełnie obca grzechowi. Podstawowa forma klęski po­
lega na tym, że w gniewie burzy się własny dom, burzy
i wyrzuca na zewnątrz. Towarzyszem gniewu jest niepo­
kój, który nie może osiąść. Osiąść bowiem oznacza zgo­
dę na śmierć. A gniew sprzeciwia się śmierci, sprzeciwia
się, zadając ją innym. Dlatego wykrzyczany jest jak dum­
na odpowiedź, jak rzucona rękawica, rzucona dziejom,
rzucona Bogu. Konsekwentny gniew często można spo­

tkać z bratem, któremu na imię upór. Gasi lampy oczeki­
wania trzymane na przyjście Pana. Rozpala je natomiast
na swój sposób, dolewając oliwy szaleństwa.

Co prawda wielcy wodzowie potrafili gniew wpisać

w historie wojen, żywiąc żołnierzy kultem zwycięstwa.
Życic dla gniewu jest po to, by wygrywać. Ale wiemy,

jak po zwycięstwach przychodzi czas na chciwość za­

background image

140

Gniew

chłannie syconą wojennymi łupami. Gniew może stać się
reżyserem życia, ubierając się w dostojne szaty etosu ry­
cerskiego. W końcu jednak wyprowadza na pola bitew
machiny śmierci. Wtedy zamiast śpiewu ptaków i radości

jutrzenki, słyszy się szczęk oręża. W wewnętrznej i ze­

wnętrznej gwałtowności narasta wola walki. Gniewny czyta
rzeczywistość na sposób ścierania się przeciwieństw, w
prowadzonych sporach i przerażaniu śmiercionośnym
orężem widzi możliwość odzyskiwania równowagi. Rze­
czy nie współistnieją na zasadzie harmonii, lecz walki.
Może on żyć, uśmiercając innych, a co najmniej przydając
im nieszczęść. Ostatecznie walka ma na celu zrealizować
ideę wyłączności istnienia. Każde bowiem istnienie obok
mnie zmusza mnie do walki.

Odsłania się całkowita niezdolność do miłowania.

Zdarza się, że staje bezpośrednio na linii miłości i jej się

sprzeciwia. Im bardziej miłość prawdziwa sięga głębi
człowieka, tym głębszą nienawiść wywołuje, większy od­
ruch zabijania. Najwyższa miłość jest warta najwyższej

pogardy i nienawiści. Miłość wybawia gniew. Gniew bo­
wiem potrafi jedynie zabijać. Zabijając, sięga istoty miło­

ści, istoty grzechu. Wszystko, szczególnie miłość, w tej
demonicznej logice jest godne jednego — uśmiercenia.

Historia świata, los człowieka formułuje się w pochód ku

śmierci. Potrzeba zorganizowanego gniewu i zorganizo­

wanej śmierci rodzi totalitarne struktury zagłady.

Gniewni tam, gdzie się pojawiają, konstruują baryka­

dy, szańce, wytyczają wojenne fronty. Nie zdają sobie
sprawy, że otaczając się patosem niszczenia, zaciskają
koło gniewu, że sąjego niewolnikami, wyrobnikami nie­
nawiści. To grzech sam w sobie jest wrogi człowiekowi.

Stąd też pochodzi losgika wrogości.

background image

Gniew

141

Ale gniewni pieczołowicie dbają o pola bitew, bardziej

niż rolnik o dojrzewające łany. Dbają o wrogów, nie po­
zwalają im łatwo umrzeć. Przeciwnik pogłębia przyjem­

ność życia, uzasadnia gniew. Dlatego gniewny walczy
o nich równie zaciekle jak z przeciwnikami. Reżyseruje
sceny życia tak, by miejsce „wroga" było stale zajęte.
Obawia się, że gdy przestanie żywić gniew, przestanie
istnieć. Wyobraźnia wspomagająca gniew żywi się obec­
nością nieznanego, nadciągającego przeciwnika. Należy

go wypłoszyć, odsłonić twarz, zdemaskować podstępne
zamiary. Budzony jest przez lęk jak pies, który węszy
niebezpieczeństwo. Żyje widmem katastrofy. To jego
ulubiona scenografia. Gniew już nie zdaje sobie sprawy,
że jego podejrzenia są w zasadniczej niezgodzie z praw­
dą. Prawda też została zabita. Wszystko domaga się zabi­
cia, właśnie dlatego, że istnieje. Tu rodzi się zachęta do
rewolucji — społecznie żywionych gniewów. Gniew jest
bogiem rewolucji. Nagrodą jest jałowe poczucie zwycię­

stwa, szczęście pośród ruin, pośród pokonanych. Gniew
zamieszkuje w krajobrazie po klęsce. Jest to jednak jego

klęska własna — jest hańbą. Zwyciężywszy, chyłkiem
powraca jak przegrane wojsko po zabiciu Absaloma.

Siewcy małych rewolucji podlegają przymusowi do-

zbrajania siebie. Siła przebicia wyznacza im drogę wy­
łomami. Potrafią celnie strzelać w czułe punkty, powalić
ubogich, łamać trzciny nadłamane. Towarzyszy temu prze­
konanie: kto nie krzyczy, nie walczy, ten nie ma prawa

istnieć, ten się nie liczy. Milczenie jest zdradą siebie, jest
wystarczającym powodem, by wydać wyrok skazujący.
Milczący są winni.

Jest coś demonicznego w wyrażeniu: ogarnął mnie

gniew. Co prawda miłość też ogarnia, ale w miłości czło­
wiek ożywa, wzmacnia się, a tu — dogorywa zgnieciony.

background image

142

Gniew

Gniew może stać się filozofią rewolucji, głosi łatwość

zniszczenia. Wszystkie rewolucje karmią się gniewem,
dosiadają rydwanów szaleństwa. Syndrom zdjętych cugli
owocuje pożeraniem własnych dzieci. Uwięzieni w gnie­
wie wybuchają i jednocześnie zarzucają nowe pęta. Wy­
soce ceniona jest jedna postawa: trwanie w oburzeniu.

Potrzeba niszczenia

Gniew to zasadnicze skłócenie ze sobą: kłócąc się ze so­
bą, kłócę się z innymi. Wpleciony w życie staje się spo­
sobem zadomowienia w świecie wojen i konkurencji, bo
w spojrzeniu gniewnego poznania nie ma już bliźnich,
a jedynie wrogowie i sprzymierzeńcy. Gniew, żeniąc się
z chciwością, tworzy piekło konkurencji. Uznaje jedyną

jasność: podział na przyjaciół i wrogów. Inne podziały są

banalne. To on w najbardziej okrutny sposób wyprowa­
dza na teatry wojenne i wkłada bezbronnym miecze do
rąk, by móc oskarżyć i usprawiedliwić potrzebę niszcze­
nia. Gniew rozstawia heroldów na rogatkach swych do­
mostw i woła: nie możesz istnieć w moim zasięgu, ani ty,
człowieku, ani Ty, Boże. Nie może istnieć obok ktoś, kto
ma przewagę. Właśnie w napotykaniu przewagi rodzi się
on skrycie lub ożywa. Nieodparta potrzeba konfrontacji.
Jak mówi Hiob, gniewny z dala już węszy wojnę (39, 25).
Postawę tę wspomaga zwyrodniała forma odwagi, bez­
czelność. O niej to trafnie mówi abba Agaton: Bezczelność

podobna jest do palącej wichury, która kiedy nadchodzi,

wszyscy przed nią uciekają, a owoc drzew marnieje. (...)

Nie ma gorszej wady, bo ona jest źródłem wszystkich

wad

9

. Gdzie się pojawia, budzi trwogę, a nawet grozę.

9

Pierwsza Księga Starców, dz. cyt., s. 55.

background image

Gniew

143

Herold nienawiści. Gniewny nie może w końcu unieść
ciężaru własnej agresji i frustracji, izoluje się, czyniąc

swój gniew samotnym.

Gniew opracował skuteczną taktykę: przerazić otwar­

tością w zabijaniu. Każdego napotkanego człowieka czy

społeczność. Czai się on, czekając burzy, sygnału do bit­

wy. Czeladnicy wojny przekształcają płaszczyzny spot­
kań w marsowe pola, gdzie handlują lub szantażują swym
upodobaniem do bitew. Ale każda wymiana przemienia

się w wymianę ognia. Gniew, wysunąwszy swe szpony,

nie dba już o przyzwoitość racji. Lukę w racjach wypeł­
nia samym sobą. Rozwija swe sztandary i przeraźliwy ton

słów wojennej propagandy. Retoryka wojenna również
służy do ostrzału. Jest dokumentacją walki.

Ulega podstawowemu złudzeniu, że niszcząc innych,

zapewnia sobie prawo do przetrwania. Oblegany, zwraca
się ku słabszym i w potyczkach z nimi szuka pocieszenia.
Jednak rzezie niewiniątek prowadzą zazwyczaj do obłędu.

Pielgrzymowanie ducha zemsty

Gniew się rozpala w człowieku i nie eksploduje bez jego
udziału. Rozpalone ognisko gniewu zaczyna się od is­
kierki. Może nim być przykre słowo, pominięcie, poczu­
cie upokorzenia. Jeżeli gasi się iskierkę, powraca spokój.
Jeśli nie, nadciągają gniewne myśli jak dorzucane drwa.
Ogień, płonąc, tworzy wielkie głownie żaru. Otóż tak, jak

głownie zwęglają się, a potem odłożone mogą trwać

przez wiele lat, nie ulegając zepsuciu, nawet choćby ją

kto wodą polewał, nie gnijątak i gniew, jeżeli trwa,

background image

144

Gniew

zmienia się w stałą urazę, a wtedy już nie ma wyzwolenia,

jak tylko przez przelanie własnej krwi

10 *

.

Namiętne zło gniewu, zło uciskania, gniecenia, karmi

się przemocą. Pan okrucieństwa, złośliwości rozsiewa

wokół siebie spustoszenie w życiu. Gniewliwy zna smak

śmierci, gdyż sam został nią dotknięty. Żąda spopielenia.
Rozumie siebie jako stworzenie ogniste, wszędzie, gdzie
się pojawia, podkłada płomienie rozgniewania. Takim

gniewem upaja się kraj, nikt już nie ma litości nad bra­

tem swoim (Iz 9, 18). Ten przyrost nowej dzikości

11

, by

żywić się i żyć, nie może dopuścić idei przebaczenia, po­

jednania. Po prostu nie można wybaczać. Skrucha, kru­

szenie własnego serca zostaje zastąpione kruszeniem

świata. Co więcej, konsekwentny gniew postrzega szuka­

jących przebaczenia jako zdrajców, dezerterów. Nie moż­

na dla nich mieć litości. Zasługują jedynie na pogardę.
Gniewny Bóg staje się dla zagniewanych wspólnikiem,
rękojmią.

Gniew pragnie uczynić przemoc, zabijanie, samo za­

dawanie śmierci prawomocnym. Staje się bohaterski, gdy
zabijanie jest prawnie uznane. W okrucieństwie słów,
uczuć i postaw słychać wołanie o krew. Przemożne prag­
nienie zabijania wyznacza miejsce kaźni, najpierw w po­

jedynczym sercu, później na scenie historii. Na tej scenie
jest tylko jedna rola: ofiary.

Człowiek, który żyje w niewoli wewnętrznej przemo­

cy, może pomylić swe dążenia z gorliwością. Przemoc
przygotowuje nadejście, to preambuła „mojego" nadejś­
cia. Adepci gniewu żyją spieraniem się z czyimś dobrem,

10

D

oroteuszz

G

azy

,

Nauki..., dz. cyt., s. 90-91. " L.A.

S

eneka

,

Dialogi, tłum. L. Joachimowicz, Warszawa 1998, s. 205.

background image

Gniew

145

wypieraniem go. Pozornie się oddalają, by z jeszcze więk­

szym impetem uderzyć. Żyją eskalacją.

Gniew musi stać zawsze w pogotowiu, uzbrojony po

zęby i gotowy do odpierania. Cóż takiego gniew chce
odeprzeć? Gniew musi się ciągle mobilizować, by po­
wstrzymać miłość. Musi ją tłumić, by nie dopuścić do
przebaczenia. W przebaczeniu nie ma już prawa do ist­
nienia. Dlatego doskonali rzemiosło odmowy. Żyjąc
w przestrzeni odmowy, gniewny musi konsekwentnie
odmówić prawa do istnienia każdemu dobru. Ponieważ
odmawia, najbardziej odmawia Bogu. Odmawiając, oczy­
wiście nie odmawia już modlitw, on je zabija.

Jeżeli istnieje jakieś zmęczenie, to ciągłą odmową.

Gniew plądruje serce i pozwala w całej pełni doświad­
czyć, co znaczy żyć przeciw sobie. Ponieważ muszę od­
mawiać, nie mogę nikomu przebaczyć, a więc muszę też
ciągle żywić czyjąś winę, odżywiać ją, by rosła w oczach.

Natomiast gniewny broni swej oczywistej sprawiedliwo­

ści. Skoro jest w porządku, jest zwolniony z przebacze­

nia. W imię tej samej sprawiedliwości, która staje się
coraz bardziej bezwzględna, wymierza karę winnym.
Gniewny nie może się już z człowiekiem spotkać, po­
dejść do niego. Jeżeli podchodzi, to jedynie po to, by
wręczyć akt oskarżenia. Wtedy też całe życie, praca,

jakikolwiek wysiłek jest podejmowany nie po to, by roz­

wijać miłość, ale by oskarżać.

Duchowy wymiar gniewu pozwala zrozumieć gniew

jako opuszczanie siebie, swego domu. Uzmysławia nam

to jedno wydarzenie z historii narodu wybranego. Oto
mocne i strzeżone miasto Aj zdobyto, przygotowując za­

sadzkę. Małe siły Izraelici wystawili do walki, ukryli zaś
zdecydowanie większe. Gdy mieszkańcy Aj, upajając się

gniewem i pozornym zwycięstwem, ruszyli w pościg.

background image

146

Gniew

ukryte wojsko zajęło miasto (Joz 8, 9-19). Ajowie zo­

stawili bowiem miasto otwarte. Wtedy Jozue wyszedł
z ukrycia, zajął miasto i podpalił je. Tak więc gniew pło­

nie na zewnątrz i wewnątrz.

Określenie gniewu jako żądzy odwetu za doznane

cierpienia

Al

ujawnia jedno z jego źródeł. Taki gniew jest

zaprawiony goryczą. Spustoszona przestrzeń zamieszka­
nia gniew swój kieruje ku przeszłości w poczuciu krzyw­
dy, czy też w przyszłość — z obawy przed jej doznaniem.
Buduje jedyny rodzaj wzajemności: odpłacić cierpieniem,
odwzajemnić zabijanie. Gniew taki jest spragniony krwi,
spragniony ofiary. Może stać się religią. Odcina drogi
rozwiązań: ponieważ zostałem skrzywdzony, mam prawo
do słusznego gniewu. Staje się wtedy odśrodkową siłą,
która niszczy jedność. Jest ciągłym rozbratem. Szuka zem­
sty, odwetu. Odrzucający muszą zasmakować siły gniewu.
Dojrzewający gniew płodzi człowieka nieprzyjaznego,

jak Lamek: Gotów jestem zabić człowieka dorosłego,

jeśłi on mnie zrani, i dziecko —jeśli mi zrobi siniec. Jeśli

Kain miał być pomszczony siedmiokrotnie, to Lamek sie­
demdziesiąt siedem razy
(Rdz 4, 23). Oto potęgowanie

zemsty.

Formą zemsty jest pogarda. Jeżeli nie można kogoś

zabić, można mu odebrać prawo obywatelstwa. Nie może
zaistnieć w mojej obecności. Zniewolenie duchem zem­
sty prowadzi do tego, że człowiek odczuwa potrzebę
zniszczenia cudzego istnienia, zwłaszcza tego bezbronne­
go. Nienawidzi życia. Co więcej, chce to udowodnić. Kto
nie potrafi obronić życia, nie ma prawa żyć. Gniewny
czyha w przestrzeni zabijania. Gniew jest czyhaniem, za­
rzucaniem i zaciskaniem pętli, wyrzucaniem na zewnątrz

12

A

rystoteles

,

O

duszy

,

s.

400

a.

background image

Gniew

147

serca. Wyrzuca, bo pamięta, że sam kiedyś został wy­
rzucony z raju. Gniew jest archetypem wyrzucenia z raju:
wypędzam, bo sam zostałem wypędzony. Na zewnątrz
mieszkają tylko przeklęci. Gniew w istocie jest pamięcią
życia przeklętego. Wyrwał ich Pan z ich ziemi z gniewem,

zapalczywością i wielkim oburzeniem, i wygnał ich do

obcej ziemi (Pwt 29, 27). Gniew niesie ze sobą głębokie
poczucie obcości, przede wszystkim wobec życia i mi­
łości.

Gniew jest wymierzaniem kary, zemstą. Domaganiem

się śmierci. Szałem zabijania. Uświęca sam siebie, skła­
dając ofiary. Unoszący się gniew może być uśmierzony
ekspiacją. Gniewliwy, pewny, że Boga nie ma lub że
zapomniał o świecie, sam musi zająć się sprawiedliwo­
ścią. Szyderczo woła: Nie pomści, nie ma Boga (Ps 10, 3),

ktoś musi zostać mścicielem. Muszę nim być właśnie ja,
biorę sprawy w swe ręce. Świat musi być oczyszczony.

Ten-który-morduje-we-mnie, pan śmierci może żyć jedy­

nie wtedy, gdy morduje. Przewrotność sięga zenitu. Nie­
winność jest zapamiętale prześladowana.

Gniew skierowany do wewnątrz

Gniew skierowany przeciw sobie to straszliwy sposób
bycia człowiekiem. Najpierw pozbawia równowagi du­
cha, rozbija wewnętrzne skupienie w sobie, wyrzuca na
zewnątrz, a w miejsce nieustannej modlitwy osadza ideał
nieustannej wojny. Człowiek zagniewany nie rozumie,
dlaczego, klękając do modlitwy, zmuszony jest ciągle po­
wracać do swych ran, klęsk i spierać się o swoje racje.
Ale to również gniewnym Chrystus powiedział, kto nie

zbiera ze Mną, rozprasza (Mt 12, 30). Gniew jest naj­
bardziej rozpraszającą postawą; jest targaniem, targa­

background image

148

Gniew

niem wnętrza. Jest również targnięciem, jak i wtargnię­
ciem. Gdy wtargnie, we własnym wnętrzu pozostawia
pobojowisko. Ogłasza zwycięstwo niższych warstw czło­
wieka. W nadmiarze gniewliwego niszczenia trudno roze­
znać ofiary od oprawców. Gniew sam siebie karze za
okrutne cierpienia, jakie zadaje: głębia duchowa zostaje
przesłonięta furią.

Grzech wbija coraz głębiej żądło swej trucizny.

Gniewny żyje przeciw sobie, zabija siebie, gdyż siebie
nienawidzi. Nienawidzi Boga, który go stworzył i skazał
na te przeklęte pojedynki. W spojrzeniu błyskawicy do­
strzega, że życie samo w sobie jest formą przemocy. Musi
gniewem zmuszać się do życia. Życie jest więc formą
przemocy, doznawaniem gwałtu. Gniewne myśli, gniewne
pragnienia mają osłaniać wewnętrzną bezradność życia,
zadając cios. Nawet to, co rodzi się we wnętrzu, jest
niebezpieczne, najbardziej podejrzane. Należy się mieć
na baczności wobec tego, co się spłodziło.

Gniew wybucha pośród niezadowolenia. Czy to brak

duchowego postępu, czy widok wad u innych rozpala
pochodnie ostrych słów napomnień. Wyrasta to ze świa­
domości, że człowiek nie posiada dobra. Szał niecierpli­
wości wobec niezrealizowanych wielkich postanowień
czy zamierzeń powoduje upadanie z wysoka.

Gniew uruchamia samozniszczenie, przymus karania,

wbija truciznę w siebie jak skorpion. Gwałtowność uczuć
i oczekiwań może doprowadzić do nieprzejednanego sza­
łu przeciw sobie, istnej furii, bo sprawy nie idą po myśli
i życie staje się pasmem rozczarowań. Zagubione istnie­
nie ludzkie jest spychane w stronę samobójstwa. Gniew
konsekwentnie dąży do samobójstwa: niszczenia więzi,
słów, sensów. Wypływa coraz szerszą falą z niemożności
miłowania. Dlatego gniew się nie zatrzymuje. Chce do­

background image

Gniew

149

trzeć do samego początku. Chce zabić początek, początek

siebie. Nienawiść skierowana ku sobie jest ostatecznie
nienawiścią siebie jako stworzenia. W świetle takiego

gniewu nie tylko sam dla siebie jestem godny pogardy,
niewart życia, ale kwestionuję swój akt stwórczy. Gniew
rodzi dzieci nienawiści do tego, co stworzone. Czyni tak,
bo sam wnosi pretensję o samostanowienie. W gniewie
człowiek sam dla siebie staje się zdobyczą. Czasem nie
ma już sił rozchylić żelaznego uścisku. Dlatego to, co ro­
dzi się z uzależnienia od innych ludzi, prowadzi ostatecz­
nie do całkowitego zerwania zależności od innych, do za­
ciekłego osamotnienia.

Gniewna wyobraźnia — wewnętrzne zabijanie

Skomplikowana jest anatomia gniewu. Wewnętrzna gwał­

towność pustoszy najpierw własne wnętrze. Gniewny nie
może żyć w przyjaźni ze sobą. Na własnym pobojowisku
wystawia ołtarze dla innych. Unicestwia przez wewnętrz­
ny mord Występny czatuje na sprawiedliwego i usiłuje

go zabić (Ps 37).

Potrzeba wewnętrznego zabijania, opisana w filozofii

jako resentyment, może powstać jako reakcja na zgrozę,

którą wywołuje obecność innego. Pogrążony w lęku i cier­
pieniu człowiek dokonuje wyobrażeniowego pastwienia

się nad krzywdzicielem. W istocie jednak pastwi się nad
swymi wyobrażeniami, nad sobą.

Urzeczenie walką, zwłaszcza mrocznymi zwycięstwa­

mi, może też dojrzewać w głębi nieprawości. Ponieważ
wrogów gniewnego nie może dosięgnąć zemsta ze­
wnętrzna, wystawia im szafot w sercu. Nie znajdą tu li­
tości ani pokrętnych odwołań od wyroków. Egzekucja

jest nieodwołalna. Szczególnie ci, którzy są dla egzekutora

background image

150

Gniew

źródłem cierpień, nade wszystko zaś upokorzeń, są winni.
Drogi i pola swej schorowanej wyobraźni ściele trupami.

W ten sposób gniew zostaje obnażony jako dzieło
diabła. Oto nagość gniewu. Gniew doprowadza do stanu,
kiedy zły duch człowieka porywa, podobnie jak Saula
nienawidzącego Dawida (por. 1 Sm 16, 15-16; 22-23).

Gniew zabija dlatego, że Bóg sam kieruje jego ostrze
i płomień w kierunku gniewnego: Oto wy wszyscy, którzy
rozniecacie ogień, którzy zapałacie strzały ogniste, idźcie
w płomienie waszego ognia, wśród strzał ognistych, któ­
reście zapałiłi
(Iz 50, 11). Koło wewnętrznego rozpalenia
się zamyka.

background image

L

enistwo

Istnieje stan duchowy jak paraliż, podobny do stanu pro­
roka Ezechiela, któremu Bóg powiedział: Idź, zamknij się
w domu! Oto, synu człowieczy, włożone są na ciebie po­
wrozy i związany nimi jesteś tak, że nie będziesz się mógł

[nigdzie] udać (Ez 3, 24-25). Ale leniwy nie słyszy już
Bożych słów, a jeśli nawet, to bezskutecznie...

Lenistwo odbiega swą mentalnością od innych grze­

chów. O ile inne są zabiegane wokół swego losu, swej
drogi, tak lenistwo wyznacza tego typu horyzont, w któ­
rym pęka troska o siebie i rzeczywistość, zabieganie jest
niechciane. Otacza życie szybą niemiłowania. Pozostawia
wszystko bez gospodarza. Jest jak zasiedzenie na czas
marszruty. Wobec tych, którzy wyprzedzają, do mających
odwagę iść naprzód dochodzi do głosu gniew i oskarżenie.

Kluczowym problemem w lenistwie jest pogardliwy

stosunek do wysiłku, zwłaszcza duchowego. Misternie
ćwiczy się w sztuce wycofywania, jest dramatem otio

nausia, gnuśnością istnienia, konwulsyjną bezczynnością.
Leniwy jest jak niezatrudniony: niezatrudniona myśl,
pragnienia... Może to stanowić podstawę bezpieczeń­

stwa, w istocie staje się jedynie sztywnością duszy:

stwardniało serce ludu (Mt 13, 15).

Lenistwo polega na uciekaniu przed trudem ducho­

wym i zewnętrznym. Czasami mylimy je z melancholią,
tę zaś widzimy jako ponury posąg. Należałoby zobaczyć
inaczej i melancholię, która potrafi być skłonnością uprzy­

background image

152

Lenistwo

wilejowaną

1

. Kiedy przychodzi w formie szaleństwa

(menlanchołia stuporosa), jest jak zachwycenie, proroc­

kie nawiedzenie, mistyczna bierność, zagęszczenie twór­
czego ducha.

Istnieje lenistwo, które wynika z przerażenia ułomno­

ścią świata, z doświadczenia wydziedziczenia z niego,
czy też z rozziewu pomiędzy własną nędzą a nieosiągal­

nym ideałem siebie samego. Smakując siebie jako ranę,
ranę religijnej wyobraźni, leniwy rzuca zasłonę na całe

swe życie, zasłonę niespełnienia. Wydaje się, że wycofuje
się

do siebie, lecz w istocie wycofuje się z siebie, karmiąc

się wielkim, martwym smutkiem. W głębi lenistwa staje
się dla siebie nieosiągalny. Nie wierzy już, że siebie
osiągnie.

Istnieje rodzaj lenistwa wyrastającego z zawodu, z roz­

czarowania. Jest to bardziej roz-czarowanie, tzn. u którego
podstaw leży o-czarownie, później odarte z iluzji. Leni­
stwo sytuuje się na przegranej. Wyraża istnienie przegra­
ne. Będąc takim, odżegnuje się oczywiście od hołdowania
zwycięzcom. Jest więc ono formą smakowania klęski,
upajaniem się nią; przeczuciem klęski nieuchronnej. Jest
schodzeniem ze sceny, od-chodzeniem.

Grzech lenistwa sugeruje fundamentalne marnowanie

daru życia i czasu, upadłość nadziei. Wszystko, cały czło­
wiek w lenistwie doznaje spowolnienia, tempo myślenia,
pragnień, dokonań. Może ono wyrastać z przerażenia wiel­
kością człowieczego powołania czy też z rozczarowania

Arystoteles poczynił bardzo istotne spostrzeżenie odnośnie do me­

lancholii:

Dlaczego wszyscy mężowie, którzy byli niepospolitymi al­

bo w zakresie filozofii, albo jako mężowie stanu, albo w dziedzinie

poezji, albo w umiejętnościach, odznaczali się usposobieniem me-

lancholicznym?

Cyt. za:

A

rystoteles

,

Zagadnienia przyrodnicze,

tłum. L. Renger, Warszawa 1980, s. 316.

background image

Lenistwo

153

sobą, albo też z przeciążenia historią. Życie staje się jakby
odsunięte, odraczane. Taktyka odraczania ogarnia coraz

głębsze pokłady osobowości. Na pewno jest ono wielką
rezygnacją z siebie, z szansy bycia człowiekiem. Wtedy
największy wysiłek wkłada się w podtrzymywanie pozo­
rów bezradności. Jeżeli wspomaga to lęk przed ryzykiem,
wtedy też wnętrze doznaje sparaliżowania. Lenistwo kre­
uje się na twórcę martwej natury.

Lenistwo jest przejawem duchowej choroby drogi Bo­

żej. Bóg staje się kimś, kto napawa odrazą. W głębi leni­
stwa rodzi się smutek nieutulony. Dobro oddala się od
człowieka, od realnego zasięgu. Dryfuje ono w niepa­
mięć. W lenistwie umiera zasadność dobra, jego celo­
wość. Dlatego lenistwo zamieszkuje chętnie w pobliżu
absurdu. Absurd oczywiście nie koi, ale pozwala odna­
leźć wspólny mianownik: wygasanie scenariusza, urwana
fabuła, dogorywanie. Czy można jeszcze coś sensownego
robić na zgliszczach? Można jedynie z godnością usypać
sobie mogiłę. Próg absurdu w pułapce lenistwa zostaje
znacznie obniżony. Jest wiernym świadkiem konania
w swoim życiu sensu, łaski, odkupienia. Żyje, wykreśla­

jąc siebie.

Lenistwo oddaje duchową przestrzeń demonom. Dla­

tego z takim naciskiem św. Hieronim poucza o pracy, aby
szatan znajdował was zawsze zajętych

2

. Właśnie szatan

rozpościera nad ludzkim życiem coś w rodzaju bierności

tragicznej, mrocznej, niepokojącej.

Taktyka demona lenistwa podobna jest do podstępu

Tryfona, który chciał przejąć władzę (por. 1 Mch 12,
39-49). Aby to zrobić, musiał pokonać dobrze uzbrojo­
nego Jonatana. Ukrywając swe cele, zaprosił go i przyjął

2

Św.

H

iero nim

,

List do Mnicha Rustyka, PL 22,1078.

background image

154

Lenistwo

wspaniale, hojnie obdarowując. Nakłonił go do odesłania
do domu licznego wojska, by nie trudził tak ludzi, obiecu­

jąc, że przekaże mu wszystkie twierdze, oddziały woj­

skowe i urzędników. Po odesłaniu wojska, gdy Jonatan

wszedł do pierwszej twierdzy, pozamykano bramy, po­
chwycono go z małym oddziałem wojska i zabito mie­
czem. Strategia składa się z wyraźnych etapów: uśpić
czujność, rozbroić, zamknąć, zabić.

Tragedia lenistwa polega na fundamentalnej odmowie

współpracy nie tylko z Bogiem w dziele zbawienia, ale
i zdecydowanej niechęci, by wkomponować się w cokol­
wiek, w całość. Jest usychaniem na zewnątrz. Jest rów­
nież formą zemsty. Obezwładnia najbardziej swój własny
umysł. Wybiera nieaktywność, bo sprzeciwia się Bogu.
Jeżeli nie mogę żyć przeciw Bogu, to przynajmniej od­
mawiam jakiejkolwiek formy uczestniczenia. W ten spo­

sób lenistwo oddziela, oddala od Pana, a także od siebie
samego. W lenistwie człowiek traci siebie, nie chce i nie

może już do siebie należeć. Niestety, powierza się tajem­
nicy nieprawości.

Z głębi lenistwa wydobywa się specyficzny rodzaj

oskarżenia: jestem zalewany przez zło. Krzyk ten pełni
funkcję dekoracji. Słowa oskarżenia są jak opadające, je­
sienne liście — słychać szelest śmierci.

Żyć przeciw obarczeniu

W istocie lenistwo odwołuje się do sceny wypędzenia

z raju i pozostaje reakcją na słowa podwójne słowa mó­
wiące o obarczeniu trudem. Jahwe mówi kobiecie: obar­
czę cię niezmiernie wielkim trudem...,
a mężczyźnie —
w trudzie będziesz zdobywał... (Rdz 3, 16-17). Lenistwo
zuchwale ociera pot z czoła i przeciwstawia się Bogu.

background image

lenistwo

155

Lenistwo żywi się goryczą utraconego szczęścia. Wymy­
ka się obowiązkom: rodzenia dzieci i zdobywania poży­
wienia.
Właśnie lenistwo nie chce rodzić, nie chce być
płodne, nie chce już zdobywać tego, co karmi, i skazuje
się na śmierć. Duchowy sens tych wyrażeń uświadamia,
że duch nie chce być płodny i nie chce szukać pokarmu.

Najbardziej ostentacyjnie żyje wbrew historii. To nie
tylko duchowe zaniedbanie, to podstawowa niezgoda na
boski plan. Opuszczenie Boga. A ponieważ leniwi zga­

dzają się na swe uchybienia, właśnie dlatego opuszcza
ich Bóg.

Leniwy, przeciwstawiając się Bogu, zostawia życie

duchowe. Praktycznie wewnętrzną logiką lenistwa jest
niepodejmowanie, zostawianie. Ono nigdy nie nadąża.
Ucieka. Woli śmierć niż pomoc Boga. Wybiera upadek,
wybiera niepodnoszenie się. To typ katastrofizmu, który

już nie wierzga. Niezdolność na „ciąg dalszy". Żyje, wy­

kreślając siebie z księgi życia.

Leniwy jest również człowiekiem zbuntowanym. Jest

zbuntowany niedostatkiem łatwego dobra. Zostaje ono za­
niechane. Zwłaszcza to dobro, jakim jest człowiek i Boże
dzieło zbawienia, wystawia na umieranie. Żyje zmierza­
niem
ku śmierci. Zgadzając się na śmierć, buntuje się
przeciw Bogu Życia, Miłości. Ukazuje Jego inny obraz:
Boga obojętnego, Boga teistów. Ten Bóg nie ma już
wpływu na świat, nie ma wpływu na tworzone dobro.
Taki Bóg zwalnia człowieka z odpowiedzialności. Leni­
wy cynicznie obnaża bezsilność Boga. Wygnany Bóg le­
ży u podstaw koncepcji wygnanego człowieka.

Wobec Boga lenistwo jako bunt może przyjąć dwie

formy. Po pierwsze, w buncie moim nie pozwalam już ni­
czemu żyć, bo wszystko razem ze mną zmierza ku śmier­
ci. Po drugie, zamykając się w lenistwie, jednocześnie

background image

156

Lenistwo

chcę się wymknąć przemijaniu, zastygam. Leniwy więc
ucieka przed czasem, teraźniejszością, obecnością, dąży
do swego rodzaju unieważnienia doczesności, unieważ­
nienia stworzenia: wszystko musi umrzeć razem ze mną.
Razem ze mną umiera nie tylko mój świat (którego nie
potrafię ocalić), ale nie ma prawa istnieć jakikolwiek in­
ny. Razem ze mną umiera rzeczywistość. Lenistwo jest
głoszeniem powszechnego umierania.

Z drugiej strony zamieranie w lenistwie kojarzy się

z zachowaniem larwy, która zaszywa się kokon, by prze­

trwać i przemienić się. Otoczony kokonem i wyznający

zasadę oszczędności energii, leniwy wierzy w jakąś obłę­
dną możliwość zachowania siebie. Właśnie to sprzeciwia
się drodze Bożej, drodze Chrystusa, który mówi o miło­
ści pękającej jak ziarna, a więc rodzącej się z umierania,

jak i o traceniu swego życia (por. Mk 8, 35). Leniwy

chce zatrzymać stworzenie w zmierzaniu ku Bogu. Chce
zmienić logikę historii. Nie chce należeć do Boga, wybie­
ra przynależność do śmierci. Struktury śmierci w leni­
stwie są najbardziej czytelne. Lenistwo jest najbardziej
ostentacyjnym omijaniem życia. Pragnie unieważnić Bo­
ga. Delektuje się przemijaniem, rozkładem, zgnilizną.

Lenistwo swą postawą pragnie samo siebie ocalić.

W ten sposób polemizuje z Boskim darem zbawienia.
Mówi dumnie: ja samo zachowują siebie. Ale stanowi też
drogę uniewinnienia: ponieważ wybieram śmierć, Bóg
nie może żądać ode mnie rozliczenia. W ten sposób wy­
bór śmierci staje się wyborem nadzwyczaj uprzywilejo­
wanym. Głosi swą apokalipsę: ja już skończyłem, świat
wokół musi w końcu ulec. Tu objawia swe bezlitosne
oblicze. Mści się, usypiając innych. Chce ich wplątać, za­
trzymać, omotać, usidlić. Przymus zatrzymywania kwitnie
mnóstwem pustych słów, rozdrabnianiem rzeczywistości,
odwlekaniem decyzji. Lenistwo ukryte w nadmiarze.

background image

Lenistwo

1S7

Lenistwo potrafi inteligentnie ukryć się w mentalności

ofiary: zrezygnowałem, jak to czyni ofiara złożona Bogu,!
nie mam już prawa do własnego życia. To sam Bóg, jak
Benjaszowi, kazał mi nie wychodzić z domu: Zbuduj so­
bie dom w Jerozolimie. Będziesz tam mieszkał i nigdzie

nie będziesz wychodził. Dobrze wiedz, że w dniu, w któ­
rym wyjdziesz, u* na pewno umrzesz
(1 Kri 2, 36-37). Mas­
kuje w ten sposób duchową ociężałość. Przypomina sen
apostołów z Getsemani, osłabionych i przerażonych, utru­
dzonych ciężarem wydarzeń.

<1

Ociężałość

Małe zgody na lenistwo dojrzewają w duchową ocięża­
łość. Ociężałość jest jak stary Heli, który słysząc o Arce
Boga, upada i łamie sobie kark, umierając (por. 1 Sm 4,

18). Lenistwo osiedla się w duchu ociężałym, który nie jest

już zdolny do wznoszenia się ku Bogu

3

. Ociężałość du­

cha wywodzi się ze znużenia dobrocią, świętością, modli­

twą, ascezą. Nie przynoszą one spodziewanych korzyści.

Pośród trudności tego typu wygasa potrzeba służenia.
Lenistwo przyobleka w żałobę, odrzucenie, beznadzieję
— nie ma już nic do osiągnięcia. Niezdolność do dobra
wypływa z wewnętrznej niemocy, jakby z załamania się
dobra w człowieku; wiary w dobro duchowe. Zdarza się,
że niesione nieszczęście tak mocno przygniata do ziemi,
że człowiek dociera jakby na granicę możliwego i nie­
możliwego i poza tę granicę nie ma siły się przedostać.

Ociężałość może być zasłaniana ideą góry nieporuszo-

nej. Wtedy zwykłej obojętności, niewrażliwości nadaje

się znaczenie oderwania duchowego, wewnętrznej wol-

3

K

wa

C3RIUSZ/,P

ontu

,

Pisma...,

dz. cyt., s. 259.

background image

158

Lenistwo

ności, tego, co w znakomitych szkołach ducha nazywano
aphateia.

Najgorszym typem ociężałości jest jednak trwanie

w grzechu. Grzech zabija więź z Bogiem i z ludźmi. Kar­
mienie się grzechem doprowadza szybko do duchowego
zwyrodnienia, wystawia na płomień namiętności słabe
wnętrze i domaga się coraz większej liberalizacji w po­
dejściu do zła. W ociężałości odbywają się narodziny
demonicznej tolerancji.

W rajskiej scenie kuszenia lenistwo przejawia się

w niemożności, w niezdolności do „odwrócenia się" od
owocu. Człowiek nie odchodzi, ale pozostaje w prze­

strzeni kuszenia. Wybiera ją, pozostając. Pozostaje jed­

nak ostatecznie tylko pastwą demonów.

Grzech czyni człowieka tak ciężkim, że nie potrafi on

odnaleźć uzasadnienia dla walki ze słabościami, lękiem,
cierpieniem. Stają się one nieuchronne. Przygnieciony
grzechem podlega pasywności wobec dobra, wobec miło­
ści. Żywi się słowami beznadziei: mocarz nie okaże swej
siły, a bohater nie ocali życia, łucznik się nie ostoi, szyb-
konogi nie umknie i jeździec na koniu nie ocali życia;
nawet nąjmążniejszy sercem pomiędzy bohaterami nagi
będzie uciekał (Am 2, 14-16). Nie ma już nic do ocalenia
— leniwy wygrywa swe rozgoryczenie na oktawach bez­
radności. Lenistwo wieści wersję dziejów nie do urato­
wania. Pojawia się jak upiór przekonanie o fatum, wiara
w nieodwracalność historii. Odpoczywa na ruinie rozmy­
ślań o naturze świata. Myślenie to zaprawione jest od ko­
rzeni wątpieniem.

background image

Lenistwo

159

Natręctwo nieistotnego

Człowiek leniwy rezygnuje z trudu rozróżniania rzeczy
istotnych, ważnych od nieważnych. Cały horyzont warto­
ściowania pokrywa gruba warstwa odrazy. Lenistwo wcale

nie musi oznaczać bezproduktywności. Można z lenistwa
zapracować się na śmierć. Leniwym jest bowiem czło­
wiek nie dlatego, że nie pracuje, ale dlatego, że bierze

sobie zbyt wiele zajęć po to, by usprawiedliwić się przed
szczególnego typu lenistwem — nie podjęciem zasadni­
czego zadania, jakim jest sam człowiek. Praca zewnętrz­

na, mnogość zajęć staje się ucieczką. Lenistwo to polega
na wyborze rzeczy błahych, drugorzędnych.

Źródło zniechęcenia do życia może leżeć w prze­

świadczeniu, że cele, takie jak świętość czy pełnia modli­

twy należy osiągać natychmiast. Brak efektów wywołuje
nieuchronnie frustracje.

Leniwy jest typem najtrudniejszym do nawrócenia,

ponieważ nie chce zaangażować się do końca. Mglistość
celów, nieczytelność życia świadczą o braku podstawo­
wego wysiłku, żeby bardziej być. Cele wydają się już nie
do osiągnięcia. Bujność życia zostaje wystukana jedno-

stajnością nudy. Nie widzi dróg, którymi można by wy­
ruszyć. Zamyka się w metafizycznej skorupie.

Leniwe zniewolenie czasem

Lenistwo pozostaje inteligentnym i zwartym systemem
obronnym starego człowieka, broniącym się skutecznie
przed wymaganiami życia duchowego. Jest totalnym za­

puszczeniem człowieka, zachwaszczeniem, obezwładnie­

niem duchowym. Bezbronność polega na opuszczeniu,
czasem gorzkim pozostawieniu wewnętrznej twierdzy.

background image

160

Lenistwo

Wyprowadziwszy człowieka w pole, nieprzyjaciel łatwo
wytrąca broń z ręki i bierze w jasyr. Leniwy daje się roz­
broić, pozwala ginąć murom obronnym, nieszczęśliwy
mieszkaniec bezbronnej krainy, gdzie pasie się dziki

zwierz. Dzikość głęboko wtapia kły w serce. Jest bowiem
czymś najbardziej przeciwnym formowaniu siebie, kształ­

towaniu. Hołduje bezkształtowi. W głębi lenistwa pojawia

się niechęć, by nadawać życiu kształt, by żyć na miarę

godności. Woli żyć w usypiającym pięknie marzeń, pla­
nów, deklaracji. Może bronić się skutecznie lekceważe­
niem słów prawdziwych. I żyć w zamkniętym czasie,
w swoim czasie obmierzłym. To, co bezkształtne, jednak
obezwładnia. Leniwy nie broni już duchowych szańców
ani przekonań, oddaje przestrzeń łaski. Wyczerpuje się.
Wygasa. Dla niego nurt historii płynie zbyt wartko. Już
nie dopuszcza do siebie tego, co się dzieje, już w ogóle
nie dopuszcza do siebie. Żyje poza historią, w której dzia­
ła przecież łaska. Żyje w zastygłym czasie. Ponieważ
przegrywa teraźniejszość, ucieka w minione lub nadcho­
dzące.
Wchodząc tam, niechętnie je zostawia, nie potrafi

się oderwać. Kategoria czasu staje się jątrzącą pułapką.
Uporczywe trwanie w przeszłości czy też przyszłości,

gloryfikacja tego, czego już nie ma albo tego, co nadcho­
dzi, stanowi podstawy dla usprawiedliwienia swej nie­
obecności
w czasie aktualnym. Wybór przeszłości czy też
przyszłości oznacza niezdolność do życia pośród cząstek,
okruszyn czasu, pośród zwyczajnych rzeczy. Przygniece­
nie codziennością pozwala na małą nadzieję, że wszystko
zacznie kiedyś później. Człowiek czuje się związany cza­

sem, zniewolony nim, rzuca na życie pajęczynę odręt­

wienia. Świat leniwego podobny jest do muzeum — ob­
cuje z przeszłością, dla której nie może już nic zrobić.
Przyobleka się dostojną nostalgią. Być może w świecie

background image

Lenistwo

161

bezruchu pragnie ocalić i zachować to, co wartościowe,
ale są to figury statyczne, posągowe, monumentalne, prze­
ważnie próżne.

Lenistwo z natury wybiera to, co niskie, przyziemne,

ponieważ nie wymaga to wysiłku. Lubi być świadkiem
chaosu, bezrozumności, gdyż samo już dawno poddało

się. Szyderczo zagrzewa do walki.

Lecz należałoby poszukać tu jeszcze głębszego pro­

blemu: lenistwo szuka przebóstwienia w uległości, zwła­

szcza uległości czasowi, temu, co przechodzi przez świa­
domość. Ta uległość jest żywym zaprzeczeniem uległości
znanej z pokory czy posłuszeństwa Bogu. Jest ona typem

uległości, która nie ma odwagi żyć. Pośród bierności

słów przejawia się bunt. Lenistwo jest odmową zgody na

własny los, brakiem akceptacji własnej historii. Lenistwo

jest istnieniem wyczerpanym.

Uśpienie aksjologiczne

Lenistwo należałoby ukazać jako jaskrawe wystąpienie
przeciw dobru, przeciw wartościom. Pojawia się jako za-
woalowana forma niszczenia dobra. Nie dość, że go nie

tworzy, to poprzez swą postawę dyskredytuje to, które

istnieje. Lenistwo wobec każdego dobra pojawia się jako
pesymizm, pesymizm aksjologiczny. Może on mieć źródła
w doświadczeniu niesprawiedliwości: uczynione dobro nie
zostało nagrodzone, doznane zło nie zostało ukarane. Co
gorsza, za uczynione dobro człowiek został ukarany,
zniszczony, odrzucony, skazany na śmierć. Wobec takiej
bezsilności dobra, wobec wdeptania świętości w błoto
człowiek rezygnuje, otacza się kokonem i wpada w aksjo­
logiczną apatię. Człowiek taki staje się jak głupia panna,

background image

162

Lenistwo

która nie dba o oliwę do lamp. Słyszy w końcu słowa

Chrystusa: nie znam was (Mt 25, 12)

4

.

Odczuwa przymus spotwarzania dobra, gdyż ono

oskarża lenistwo. Spotwarza zwłaszcza dobro aktywne.

Szuka równie leniwych sprzymierzeńców i podważa ak­

tywne postawy. Sprzysiężenie leniwych bywa niepraw­

dopodobnie konsekwentne i jadowite. Wszelkie wyma­
gania są bowiem nie do przyjęcia. Umiejętnie posługuje
się ideą tolerancji, przymykania oczu, bo samo szuka
spokoju. Dla leniwego każde wymaganie, religijne czy
społeczne, jest wrogie życiu, jest ograniczeniem wolności.
Rozbudowuje typ świadomości, która pomija wartości.

Niewłaściwy stosunek do wartości przyjmuje także

inne formy. Jeżeli czyjeś życie zdominują inne osoby
odmawiające dojrzewania, zainteresowane w utrzymy­
waniu atmosfery infantylności, może dojść do specyficz­
nego poczucia bezwartościowości, własnej bezużytecz-
ności. Jako podmiot nie ma się przestrzeni do własnych
decyzji, do własnej wyobraźni czy języka. Mamy do czy­
nienia z zagrabieniem człowieka. Osoba taka ma wielkie

trudności, by przebić się do siebie, by uwierzyć w siłę

swego wewnętrznego świata, bo ciągle była przymuszana
do adorowania innych. Wynika z tego pewien rodzaj

bardzo podstawowego uśpienia. Zło lenistwa wybija rytm
kołysanek. Metafora snu, pokusa usypiania, wprowadza
w życie majaki, urojenia. To zasadnicza trudność w po­
zyskiwaniu prawdy o sobie i rzeczywistości. W lenistwie
obserwować można dużą dozę nieprawdy, najbardziej zaś
niewiarę we własne możliwości. Nie słyszy się już słów:

Oto nadeszła godzina powstania ze snu... (Rz 13, 11).

Zagrabiony już nie zmaga się...

4

B. G

raham

,

Siedem grzechów głównych, dz. cyt, s. 51-52.

background image

Lenistwo

163

Taki człowiek jest tworem innych, wypadkową ich

zachowań, ciągle spychany ze sceny swego życia na
miejsce widza. W oczach takiego człowieka dobro może
stać się czymś nierzeczywistym, jedynie nierealnym ma­
rzeniem. Następuje wyobcowanie, wyrzucenie z historii*
złowrogość względem niego pochodząca gdzieś z wet
wnątrz. Niemal całkowite zamieranie. Życie leniwego

jest jak zapadanie w sen. Umysł podlega zmrożeniu, du-»

chowej hibernacji. Nie wymaga żadnej duchowej czujno­
ści, jedynie bierności typu inercyjnego. Taki jednak nie
obudzi się w odnowionym świecie. Wczytując się we
współczesne myśli filozofów czy pisarzy, ze zdziwieniem
można zauważyć, że współczesna myśl rozgościła się
w lenistwie. Człowiekowi się już nie chce, nie widzi po­

trzeby gruntownego przemyślenia, gruntownego wytłuma­

czenia natury rzeczy, gruntownego nazywania. Ogranicza
się do niefrasobliwego zapisu czasu, stosuje dezorientujące
formy opisu, bawi się raczej niż pracuje nad rzeczywi­
stością.

W lenistwie również znajduje swe źródło ludyczna

koncepcja człowieka (homo ludens), traktowanie świata

jak globalnej zabawki, z ideałem wygodnego i dostatnie­

go życia. Taki wymiąkły styl życia prowadzi do śmierci
całą kulturę.

Brak dostępu do wartości, ślepota typu duchowego

wydaje się kwestionować każdą motywację do twórczego
wysiłku. Kosztuje on bowiem zbyt wiele bólu. Być może

takim ludziom nie pozwolono nic w życiu zrealizować

samodzielnie, stawali się zawsze jedynie przedłużeniem
czyichś pomysłów, czyjejś woli. Lub też robiono wszyst­

ko za nich, rozpieszczając ich aż do nieprzytomności
życia. Lenistwo tu może być maskowane potrzebą dys­

background image

164

Lenistwo

tansu, oddalenia, ale w końcu okazuje się, że życiowe
cele stają się zbyt odległe.

Gdy ono dojrzeje, może pojawiać się jako forma ugo­

dy, niezdrowego kompromisu, który spycha i odcina od
źródeł życia duchowego i jest ostatecznie zgodą na mier­
notę. Ugoda z miernotą życia. Taka filozofia życia posia­
da swe przedłużenie w postawie niesprzeciwiania się.
Kiedy człowiek orientuje się, że jednak nie sprzeciwia się
złu, pokusom czy przeróżnym formom nieprawdy, bywa

już za późno. Skazał się już na życie spętane. Ugoda

z miernotą wynika ze zwykłego ślizgania się po ducho­
wym życiu, bo nie ma się odwagi wbić lemiesza Bożych
słów w ciało duchowe. Przyjęcie barw ochronnych,
wkomponowanie się w otoczenie, rezygnacja z powoła­
nia do tego, by być znakiem sprzeciwu i ewangelicznym
zaczynem, daje poczucie niesmacznego spokoju. Rodzi
się głębinosiężny smutek.

Ostatecznie lenistwo pojawia się jako typ wierności,

wierności rzeczom przyziemnym, rzeczom z ciasnego
kręgu własnych spraw. Wierności sprawom, które mam

pod ręką, nie muszę się trudzić, by je znaleźć. Tak umie­

ra duchowy wymiar człowieka, zostaje uciążliwa doczes­
ność, którą należy ocalić za wszelką cenę. Poprzestaje się
na minimum. Lenistwo jest azylem.

Schorowana obcość

Wybór lenistwa czasem związany jest z odrzuceniem,

a ściślej, z brakiem poczucia bycia wybranym. Nie je­
stem oczekiwany, nigdy nie byłem oczekiwany, nie było
nikogo, kto by na mnie oczekiwał, a więc i ja nikogo i ni­
czego nie oczekuję. Zamykam swą nadzieję. Nie doświad­
czyłem, tego, że wybrał mnie Bóg, by mnie w czymś

background image

Lenistwo

165

wyszczególnił, zamykam więc moją religijną nadzieję
i nie oczekuję już nic od Niego. Nie zrobię już niczego,
co by sygnalizowało moje oczekiwanie i potrzebę wybra­
nia. Wybieram życie odwrócone od Boga, martwe, anty­
kwaryczne.

Leniwy nie ma przyjaciół, są tylko towarzysze nie­

doli. Oni wspólnie czują się obco pośród świata. W ob­
cym świecie nie poczuwają się do odpowiedzialności za

jego obcość ani by tę obcość ubogacić. Wyrażają wspól­

nie swą solidarną dezaprobatę i niechęć, wzmacniając się
kompleksem wygnańca.

Lenistwo maskuje się solidarnością z nieudacznikami,

miernotą. Staje się apostołem tego rodzaju słabych. Idea

słabości dominuje myślenie, przekonywanie, urasta do
rangi teologii, ale w głębi jest niezdolnością do stawiania
sobie wymagań.

Zamieszkanie w lenistwie jest jakby zaglądaniem

śmierci w oczy, z jednoczesnym brakiem siły, by odejść
z takiego miejsca. Wieści załamanie się nadziei. Wybiera

— jeśli cokolwiek wybiera — rezygnację. Może się to
narodzić z przygnębienia złem: nie mam już siły do prze­
miany świata, do uratowania świata własnego, do promo­
wania dobra. Wycofuję się ze sceny życia. Leniwy wydaje

się być człowiekiem, który nie potrzebuje zbawienia.
Może dlatego, że w jego oczach nie ma już co zbawiać.
Śmierć nadziei objawia się również w ogromnym lęku

przed opuszczeniem świata, w którym człowiek zamiesz­
kał, z którym się oswoił, który zna i rozumie. Każde we­
zwanie Boga, które byłoby jak powołanie Abrahama, by
opuścić swą ziemię i udać się do innej, pojawia się jako
niewykonalne. Lęk więzi wyobraźnię niedoszłych po­
dróżników. Lenistwo jest aktywną formą nieufności
względem Boga.

background image

166

Lenistwo

Istnieje jeden podtekst z życiu leniwym, odnoszący

się wprost do tajemnicy grzechu pierworodnego. Leni­
stwo sugeruje: oto wybór, decyzja, działanie człowieka
zawiodły, zerwano owoc znajomości dobra i zła i ponie­
siono klęskę. Czy można żyć, omijając sytuację w raju?

Właśnie w kontekście tego pierwotnego fiaska ludzkiego

działania, leniwy pragnie ocalić siebie, odcinając się od
niej. Blokuje świadomość czynu. Ponieważ czyn prowa­
dzi do klęski, wybieram nieczyn. Ale rozwiązanie okazuje
się rzekome: duchowy marazm, zmierzanie ku śmierci jest
również częścią grzechu, częścią kary, pierwotnego
przekleństwa. Dlatego lepsze jest noszenie niepamięci,
zapomnienia o tym, że nie ma się przyszłości.

Bezładność

Lenistwo łatwo oddaje inicjatywę w rzeczach duchowych
w obce ręce. Zwalnia się z trudu rozeznań. Podążanie za
innymi, często bezwiedne, kamuflowane zaufaniem czy
kreowaniem kogoś na idola, ukrywa chorobę woli i du­
chowej wyobraźni.

To przedziwne, ale lenistwo może być bardzo konse­

kwentne, może najbardziej konsekwentne z wad głów­
nych. Przybiera formę trwania upartego. Bądź uparcie
nie chce ruszyć z miejsca, bądź uparcie nie wybiera. To
duchowe zawieszenie, impas wewnętrzny przed niczym

jednak nie chroni. Bynajmniej, niebezpiecznie człowiek

staje się przydrożną ofiarą przewalających się legionów

Złego. Znajdują bowiem dom uporządkowany, ale bez
gospodarza (por. Łk 11, 26). Lenistwo jest duchowym
wyprowadzeniem się, emigracją z siebie. Leniwy mieszka
poza swoim domem. Nie sprzeciwia się łupieżcom.

background image

Lenistwo

167

Dlatego obecność leniwego przypomina bardziej selektyw­
ną usłużność niż życie dla prawdy.

Bezładność leniwych stwarza bardzo podatny grunt

dla dojrzewania wykoślawionych teorii wolności głoszą­
cych wolność od zasad, od „przymusu" dobra, a także za­
chęcających do niekończącego się świętowania luzu.

Lenistwo, odczuwając nieznośny ciężar życia ducho­

wego, czyniąc samo życie duchowe rozwlekłym, zaraża je
ostatecznie nudą. Nuda, monotonia duchowych wyma­
gań, monotonia walki, ciągłe powracanie na te same
miejsca ludzkiej słabości, obezwładniają ducha. Czło­
wiek duchowy nie nudzi się sobą, gdyż jest z Bogiem.

Acedia najsilniej więzi ducha. To duchowa eutanazja.

Zamieszkiwanie na przedpolach śmierci. To grzech star­
czy, grzech duchowego zestarzenia się. Sam widzi siebie,
że jest

niepożyteczny dla życia duchowego.

Lenistwo staje się nauczycielem wątpienia. Gdy nuda

wypełnia horyzont religii, rodzi się zatąchłość istnienia.
Jałowe życie, prowadzone na jałowym biegu, czyni czło­
wieka jałowym do ostateczności, głównie w sferze łaski.

Słabość dotyka tak bezpośrednio i tak dojmująco, że

ogarnia nie tylko sferę tego, kim się jest, ale i sferę tego,
kim się będzie.

Niebezpieczna bierność

W lenistwie pojawia się zjawisko utraty duchowej siły
ciążenia. Bóg, jako centrum stworzenia, utracił tu siłę
grawitacji (gravitas). „Bóg już nie przyciąga — woła
zuchwale w historię leniwy — sam jestem tego najlep­

szym przykładem". Oczywiście leniwy nie zamierza się
zdradzić — on ciąży ku sobie. Lenistwo przyjmuje formę
biernej pychy.

background image

168

Lenistwo

Unikiem często stosowanym przez leniwych jest prze­

sadna interioryzacja, obsesyjne skupianie się na własnym

wnętrzu, wchodzenie w wewnętrzny dialog, który niczego
nie rozjaśnia ani niczego nie rozwiązuje. W ten sposób
ratują swój wizerunek i maskują wyczerpanie się projektu
życia. Z drugiej strony, być może, cała energia duchowa
wyczerpuje się w wysiłku przerzucenia pomostu pomię­
dzy tym, co zewnętrzne, a tym, co wewnętrzne, gdy oba
brzegi za bardzo się oddaliły.

Leniwy promuje ideał statycznej doskonałości, posta­

wy nieporuszonej, która jednak dojrzewa w cieniu zalęk­
nienia. Zastygłe trwanie odporne na zamiany, na dyna­
mizm łaski. Swą ostygłością chce oskarżyć nietrwałość.

Samą pozę — zastyganie pomiędzy początkiem a końcem

— leniwy pragnie otoczyć nimbem, patosem. Jest to jed­
nak jedynie patos śmierci. Bez-czynność i bez-ruch nie
mogą przecież prowadzić. Są zaprzeczeniem etosu piel­
grzymiego, wycofują się ze wszystkich dróg. Tu brzmi
najtragiczniej słowo Chrystusa: Ja jestem drogą i prawdą,
i życiem (J 14, 6). Lenistwo nie wychodzi już na drogi,
nie chce ich znać; nie chce podejmować prawdy i zatapia

się w śmiertelnym śnie. Tak naprawdę nie tyle wyklucza
siebie, ale eliminuje świat, zwłaszcza ten Boży. Twierdzi:

to Bóg przegrał w moich oczach, nie ma już przyszłości.

Jeżeli coś ma się wydarzyć, przyjmuje scenariusz

kwietyzmu. Kiedy człowiek leniwy przyobleka się w sza­
tę kwietyzmu, a więc spychania odpowiedzialności za

swe życie na Boga, oczekuje, że jego działanie zastąpi
Bóg. Towarzyszy temu wycofywanie się z nadmiernych

napięć czy wysiłków.

Bierność czasami nabudowywana jest na fałszywym

zadowoleniu z siebie, z osiągniętego stanu. Złudne samo­
zadowolenie polega na tym, że leniwy po prostu szuka

background image

Lenistwo

169

łatwego życia, unika podejmowania obowiązków. Lęka

się uciążliwości. Leniwy ciągnie za sobą życie, nie nada

je mu kształtu. Co gorsza, nie ma odwagi patrzeć w przy

szłość, która jawi się jako coraz trudniejsza. Balast życia,

już nie do zniesienia, pełni funkcję usprawiedliwienia

piętrzących się oskarżeń. Nie oskarża się jednak życia
czy ludzi. Lenistwo oskarża Boga. To On uczynił życie
przeklętym. Lenistwo jest niepohamowaną tęsknotą do
raju, która jednak nie zostaje nigdy spełniona.

*

Bardziej wyrafinowane lenistwo nawiązuje do tajem­

nicy wyżyn duchowych, tajemnicy odpocznienia w Bogu.
Ma to jednak zagwarantować sam komfort odpoczywania,
natomiast Bóg stanowi tu rodzaj świątobliwego, a przy­
najmniej przyzwoitego tła. Religijne obwarowanie leni­

stwa ma mu jedynie dodać dostojeństwa. Atrofia duchowa

to ostatni przystanek, postój przed śmiercią.

Lenistwo jest niebezpieczne nie tylko dlatego, że sa­

mo dusi się sobą i tamuje siebie, ono sprytnie ucieka się
do innych, jak do kariatyd, które podtrzymują gmach je­
go życia. Posługuje się zasilaniem z zewnątrz. Na ze­
wnątrz też wybiela swą odpowiedzialność. Jednocześnie
z duchowego wnętrza czyni kryjówkę, a nie świątynię,
w której paliłoby się kadzidło na cześć Pana. W kryjów­
ce, w wyrafinowanym ukryciu i samotności celebruje
butwiejące życie. Zdarza się, że lenistwo w człowieku nie
ma siły już żyć, wtedy cierpiąc „bez skargi", czyni z sie­
bie mesjasza.

Jedyny temat, który leniwego interesuje: jak umierać

razem. Niesie go radość wspólnego umierania. Śmiertel­
na powaga jest pozą, z jaką przyjmuje nowy dzień. Ten
dzień oczywiście nie ma nic do zaofiarowania, jest pusty,
nieciekawy, nie inspiruje. Leniwy w swoim wyschniętym
wadi roznosi nowinę o Bogu, który oszukuje. Nie masz

background image

170

Lenistwo

obiecywanych winnic pełnych wina i biesiadnych śpie­
wów; masz za to kamieniołomy i ziemię bezwodną.
Ponieważ czuje się oszukany, jak została oszukana Ewa
w raju, nie czuje się do niczego zobowiązany, oprócz
kwestionowania. Lenistwo zalega w ogromnej pustce ży­
cia. Ta pustka jest materią rozpaczy: nie ma już nic do
kochania, do poznania. Nie warto już nic robić! Dzieje
się tak dlatego, bo życie tu, gdzie żyje leniwy, już nie
dociera. Jest on zmęczony tym wyczerpaniem się treści.

Wyblakłość sensu wszystkich rzeczy jest przerażająca.

Nie mamy na ziemi już nic do zrobienia. Przygnębienie
przeplatane perfekcjonizmem rytów śmierci. Mizantropia
upadku wszechświata. Istnienie agonistyczne. Rozpoczyna

się w mizologii — wstręcie do myślenia, kończy w pro­

klamacji powszechnego zmierzania ku śmierci. Lenistwo

jest jak długi, nużący wieczór, w którym nic się nie wy­

darza. W ten sposób kwestionowany jest każdy ludzki
wysiłek.

background image

Z

amiast

zakończenia

Przedstawiono powyżej grzeszne drogi człowieka, a raczej

jego bezdroża. Prowadzi to do zakorzeniania się w krainie

śmierci i piekła. Przywołajmy tu jedną z najbardziej suges­

tywnych wizji piekła nakreśloną przez św. Teresę z Awili:

„Wejście przedstawiło mi się na kształt wąskiej i dłu­

giej uliczki, albo na kształt nisko sklepionego, ciemnego
i ciasnego lochu. Na spodzie rozpościerało się błoto
wstrętnie plugawe, wydające z siebie woń zaraźliwą
i pełne gadów jadowitych. Na końcu wejścia wznosiła

się ściana z zagłębieniem w środku, podobnym do szafy
ściennej; w tę ciasnotę ujrzałam się nagle wtłoczona.

Wszystkie okropności, które wchodząc, widziałam, choć

opis ich ani z daleka im nie dorównywa, były jeszcze
rozkoszą w porównaniu z tym, co uczułam w tym za­
mknięciu.

Była to męka, o której daremnie kusiłabym się do­

kładne dać pojęcie; żadne słowa najsilniejsze nie wypo­
wiedzą, żaden rozum nie ogarnie całej jej grozy. Czułam
w duszy mojej ogień, na którego określenie, jakim jest
i jak na duszę działa, nie staje mi ani wyrazów, ani pojęcia,
a przy tym w ciele cierpiałam boleści nie do zniesienia...
Wszystko to spotęgowane jest jeszcze do nieskończoności
tą jasną i niewątpliwą świadomością, że jest to męka
wieczna, która nigdy się nie kończy. Lecz wszystka ta
okropna męka ciała niczym jest znowu w porównaniu
z męką duszy. Jest to takie konanie, taki ucisk, takie jakby
duszenie się, takie dojmujące strapienie i takie gorzkie,

background image

172

Zamiast zakończenia

rozpaczliwe znękanie, że nie wiem, jakimi to słowy
wszystko określić.

Choćbym to nazwała nieustającym cierpieniem, śmier­

telnym konaniem, mało by jeszcze tej nazwy, bo w kona­
niu śmiertelnym siła większego duszę od ciała odrywa, tu

zaś dusza by się sama chciała wyrwać z siebie i sama
siebie rozdziera. Słowem, nie mam wyrazu na oznacze­
nie, jak niewypowiedzianie ta męka duszy, ten ogień we­
wnętrzny i ta nękająca ją rozpacz przewyższa wszelkie
inne, choć tak okrutne katusze i boleści. Nie widziałam
ręki, która mi te katusze zadawała, ale czułam, że się pa­
lę, że jestem jakby targana i sieczona na sztuki. Tak jest,
powtarzam: ten ogień wewnętrzny i ta rozpacz duszy, ta

jest męka nad wszelkie męki najsroższa.

Nie ma pociechy ani nadziei pociechy w tym okrop­

nym, wonią zaraźliwą przesiąkniętym więzieniu. Nie ma
gdzie usiąść ani się położyć w tym ciasnym jak ucho
igielne zagłębieniu ściany, do którego byłam wtłoczona.
I sameż te ściany, straszliwe na wejrzenie, ciężarem swo­
im przygniatają i dławią. Nie ma tam światła, wszędzie
dookoła ciemności nieprzeniknione. A jednak — nie
rozumiem, jak to być może, ale tak jest — choć nie ma

światła, oko przecie widzi wszystko, cokolwiek może być

przykrego ku widzeniu i przerażającego dla wzroku.

Byłam tak przerażona tym widzeniem, owszem i dziś,

choć od tego czasu upłynęło już sześć lat, tak jestem,
szczerze mówię, nim przerażona, że w tej chwili, gdy
o tym piszę, zdaje mi się, że ze strachu krew się ścina
w żyłach moich" (Ż, 32, 1-4).

Doświadczenie grzechu osadza się ciężarem, smut­

kiem, jest bowiem dotykaniem piekieł. Celem tej książki
było doprowadzenie do tego rzeczywistego, nie tylko

background image

Zamiast zakończenia

173

psychicznego, dyskomfortu, ale wewnętrznego wstrząsu.
W takiej sytuacji człowiek jeszcze bardziej uświadamia

sobie potrzebę wybawienia ze zła, potrzebę Wybawiciela.
Chodząc szlakami uwięzienia, zaślepienia i ludzkiej bie­
dy, należałoby z całą oczywistością zapragnąć bliskości
Boga jako jedynego, który skutecznie pozwala od zła
obronić. O naturze tego pragnienia należałoby powie­
dzieć coś więcej. W zamiarze autora jest odsłonięcie

w jednej z najbliższych publikacji tajemnicy pragnienia,

jakim jest człowiek.

O grzechu nie wystarczy tylko

wiedzieć,

nie wystar­

czy, drżąc, spodziewać się upadku i wołać do Pana. Na­
leży go wykorzeniać. Skorzystajmy tu z mądrości Doro­

teusza z Gazy

1

:

Trzy postawy są możliwe dla człowieka: albo ktoś jest

poddany namiętności, albo ją powściąga, albo ją wy­
korzenia. Poddany namiętności to ten, który spełnia jej
uczynki i podtrzymuje ją w sobie; powściągający namięt­
ność to ten, który ani jej nie ulega, ani jej nie wykorzenia,
ale dla rozumnych przyczyn działa inaczej, nadal jednak
namiętność ma w sobie; a wykorzenia namiętności ten,
który walczy z nią i spełnia uczynki jej przeciwne.

Wykorzenić znaczy nie tylko przycinać, nie tylko tłu­

mić, ale sięgając do samego dna, wypalić świętą gorliwo­

ścią. Św. Jan od Krzyża w I księdze

Drogi na Górę Kar­

mel

(I, 13, 6) pokazuje, jak to robić w praktyczny sposób:

Usiłuj zawsze skłaniać się: nie

ku temu, co łatwiejsze,

lecz ku temu, co trudniejsze;

1

D

oroteuszz

G

azy

,

Nauki

. . . ,

dz. cyt., s. 101.

background image

174

Zamiast zakończenia

nie do tego, co przyjemniejsze,

lecz do tego, co nieprzyjemne;

nie do tego, co smakowitsze,

lecz do tego, co niesmaczne; nie

do tego, co daje spoczynek,

lecz do tego, co wymaga trudu;

nie do tego, co daje pociechą,

lecz do tego, co nie jest pociechą; nie

do tego, co większe,

lecz do tego, co mniejsze;

nie do tego, co wzniosie i cenne,

lecz do tego, co niskie i wzgardzone;

nie do tego, aby pragnąć czegoś,

lecz do tego, by nie pragnąć niczego,

nie szukając tego,

co lepsze wśród rzeczy stworzonych,
ale tego, co gorsze.

Pragnij z miłości dla Chrystusa

dojść do zupełnego ogołocenia,

ubóstwa i oderwania się od wszystkiego,
co jest na świecie.

* * *

Powyższe rozważania stanowią analizę zasadniczych

wątków zła, jakie pojawia się w ludzkim sercu. Pedago­
gia duchowa nie może jednak kończyć się na diagnozie,
zmierza świadomie ku uzdrowieniu. Dlatego to zakoń­
czenie winno być właściwie zapowiedzią, bramą do na­

stępnej części, w której by można przeciwstawić drodze

starego człowieka, drogę człowieka nowego, odnowionego
w łasce. Jest to droga człowieka błogosławieństw, repre­
zentująca odnowiony, Chrystusowy system wartości z po­
korą u podstaw.

background image

L

iteratura

B

alter

L., Problem reinterprefacji skutków grzechu pierwo- \

rodnego w człowieku [w.] „Coramunio" 7/1992, s. 247—
293.

C

amus

A., Człowiek zbuntowany, tłum. J. Guze, Warszawa

1998.

CHUDY W., Kłamstwo jako korupcja antropologiczna

[w:] „Ethos" 5 (1992) (1), s. 88-96.

D

efensor

z

L

iguge

,

Księga iskierek, 1.1, tłum. R. Wasiński,

Kraków 2000.

DOROTEUSZZGAZY, Nauki ascetyczne, Warszawa 1980.

G

run

A., Jak sobie radzić ze złem, tłum. K. Zimmerer,

Kraków 1999.

JAN OD KRZYŻA Noc ciemna [w:] Dzieła, tłum. B. Smyrak

OCD, Kraków 1986, s. 404-422.

KRĄP1EC M., Dlaczego zło, Warszawa 1962.

MIŁOSZ Cz., Metafizyczna pauza, Kraków 1995, s. 147-172.

M

ukoid

E.,

Filozofia zła: Nabert, Marcel, Ricoeur,

Kraków

1999

2

.

N

ossol

A.,

Współczesne poglądy na naturę grzechu pierwo­

rodnego [w:] RTK 17 (1970) (2), s. 53-75.

Pierwsza Księga Starców. Gerontikon, tłum. M. Borkowska

OSB. Kraków 1999.

POLISENO A., Wady innych, tłum. M. Woźniak, Częstochowa

1998.

POMERIUSZ J., Ożyciu kontemplacyjnym, tłum. ks. A. Żurek,

Kraków 1998.

background image

176

Literatura

RAK R., Grzech uniezależnienia się od Boga. Geneza i skutki

[w:] Miłość większa niż grzech (Homo meditans XII), red.

A.J. Nowak, W. Słomka, Lublin 1996, s. 173-185.

R1COEURP., Symbolika zła, Warszawa 1986.

R1COEURR, Zlo, Warszawa 1992.

S

afranski

R., Zło. Dramat wolności, tłum. I. Kania, Warsza­

wa 1999.

SCHONBORN

C

h

.,

GORRES

A.,

S.

P

aem ann

,

Grzech pierwo­

rodny w nauczaniu Kościoła, tłum. J. Zychowicz, Poznań

1997.

SENEKA L., A., Dialogi, tłum. L. Joachimowicz, Warszawa

1998.

Ś

pidlik

T., Myśl rosyjska. Inna wizja człowieka, tłum. Janina

Dembska, Warszawa 2000.

ŚLIPKO T., Etos chrześcijański. Zarys etyki ogólnej, Kraków

1974, s. 343-347.

TANQUEREY A., Zarys teologii ascetycznej i mistycznej, Ł II,

tłum. abp Piotr Mańkowski, Kraków 1948.

T

eresa

od

J

ezusa

,

Życie [w:] Dzieła, 1.1, tłum. H. Kossowski,

Kraków 1987.

TISCHNER, J., Filozofia dramatu, Paryż 1990.

WOJTYŁA, K, Problem walki [w:] Aby Chrystus się nami po­

sługiwał, Kraków 1979, s, 175-178.

WORONIECKIJ., Katolicka etyka wychowania, 1.1, Kraków

1948.

background image

W

ykaz

skrótów

Ż — Św. T

eresa

od

J

ezusa

, Życie [w:] Dzieła, 1.1.,

tłum. bp H. Kossowski, Kraków 1987, s. 407.

NC — Św. J

an

OD KRZYŻA, N

oc

ciemna [w:] Dzieła,

tłum. B. Smyrak OCD, Kraków 1986,

DGK — J

an

OD

KRZYŻA, Droga na Górę Karmel [w:] Dzieła,

tłum. B. Smyrak OCD, Kraków 1986

J


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Siedem pieczęci zła
Siedem pieczęci zła
Meyer Kai Siedem pieczęci 02 Czarny bocian
Meyer Kai Siedem pieczęci 04 Kolczaste monstrum
Meyer Kai Siedem pieczęci 03 Tajemnicze katakumby
Meyer Kai Siedem pieczęci 06 Noc żywych straszydeł
Roman Mazurkiewicz Siedem pieczęci Bogurodzicy
Meyer Kai Siedem pieczęci 07 Demony morskich głębin
Meyer Kai Siedem pieczęci 07 Demony morskich głębin
Meyer Kai Siedem pieczęci 01 Powrót czarnoksiężnika
SIEDEM CUDÓW SWIATA STAROŻYTNEGO ppt
ABC pieczenia cias3, 01 - inf . podstawowe
Ciasto toffi bez pieczenia, Ciasta
Pieczeń twarogowa by Snoo
Gdy dobra przyjaźń staje się zła, dar przyjażni
koncepcja zła, Filozofia
CZY TYLKO ZLA REFORMA, Nauka, Administracja
zła dieta a rak

więcej podobnych podstron