Marian Zawada OCD
S
IEDEM PIECZ CI Z A
Bezdro a cz owieka
pomi dzy grzechem pierworodnym
a mierci Boga
W
YDAWNICTWO
K
ARMELITÓW
B
OSYCH
K
RAKÓW
2001
© Copyright by Wydawnictwo Karmelitów Bosych,
Kraków 2001
Imprimi potest
O. dr Szczepan T. Pra kiewicz OCD, prowincja
Kraków, dnia 17 stycznia 2001 r.
Nr 49/01
Imprimatur
t Kazimierz Nycz, wik. gen.
Kraków, dnia 10 sierpnia 2001 r.
Nr 1588/2001
W
YDAWNICTWO
K
ARMELITÓW
B
OSYCH
31-222 Kraków, ul. Z. Glogera 5
tel. (012) 415-22-45, 415-46-19
fax (012) 415-29-88
e-mail: wydawnictwo@karmel.pl
http://www.karmel.pl
ISBN 83-7305-028-0
S
PIS TRE CI
WPROWADZENIE............................................................... 9
PRAWO GRZECHU........................................................... 14
IMIONA GRZECHU........................................................... 16
Ka dy grzech jest zerwaniem ...........................................16
Ka dy grzech jest sprzeciwem ........................................ 16
Ka dy grzech jest odwróceniem...................................... 18
Ka dy grzech jest nieczysto ci .......................................19
Ka dy grzech jest k amstwem ..........................................20
Ka dy grzech jest ciemno ci ..........................................21
PODSTAWOWE ODNIESIENIA ........................................22
Dynamizm grzechu — struktura grzechu pierworodnego.. 25
Zakaz ..........................................................................26
Pozna owoc—zak amanie poznania ..........................27
mier .........................................................................29
Nienawi boskiej niewinno ci Chrystusa ........................31
DROGI STAREGO CZ OWIEKA ........................................34
USIDLENIE J ZYKA ........................................................36
ZATRUTE RÓD O ZNACZE ........................................37
Brak jako ród o grzechu.................................................37
Grzech jako spór o znaczenie ........................................... 38
SIEDEM — DOSKONA
Z A .................................... 39
PYCHA............................................................................... 44
Przeciw Bogu.................................................................. 45
Pyszna pretensja o wielko
............................................. 49
6
Spis tre ci
Istnienie k amliwe........................................................... 52
Istnienie oddzielone ........................................................ 57
Spychanie bli niego ........................................................ 58
Demoniczno w adzy .................................................... 62
Rozsiewanie niszczenia ................................................... 66
Obsesja obecno ci ........................................................... 67
CHCIWO
........................................................................70
Dobro wydzierane Bogu ..................................................70
Zabójcza zach anno
......................................................74
Ekonomia „zbawienia" wed ug chciwca ...........................76
Syndrom wyci ganej r ki.................................................79
Obsesyjna fascynacja zewn trznym ..................................81
Zaw aszczanie cz owieka .................................................85
NIECZYSTO
..................................................................88
Narodziny nieczysto ci ....................................................88
miertelne ryty nieczysto ci ............................................91
Uleg
sile przyci gania................................................95
Drogi poni enia ...............................................................96
Poznanie i nago
............................................................98
Symulacja zjednoczenia...................................................99
Nieczysto serca .......................................................... 100
Pu apki wybrania........................................................... 101
ZAZDRO
...................................................................... 103
Przera enie w asn nieobecno ci .................................. 104
Zazdro jako smutek z dobra ........................................ 107
Zaborczo posiadania................................................... 110
Sabotowanie warto ci .................................................... 114
AKOMSTWO ................................................................. 117
Udr czenie g odem i pustk ........................................... 117
Zdradliwy owoc nasycenia............................................. 121
Zadomowieni w nadmiarze............................................ 122
Okrucie stwo po erania — kanibalizm serca.................. 126
Spis tre ci
7
GNIEW .............................................................................130
Nienawi gniewu .........................................................133
Rodowody gniewu ........................................................139
Potrzeba niszczenia .......................................................142
Pielgrzymowanie ducha zemsty .....................................143
Gniew skierowany do wewn trz.....................................147
Gniewna wyobra nia — wewn trzne zabijanie...............149
LENISTWO ......................................................................151
przeciw obarczeniu.................................................154
Oci
....................................................................157
Natr ctwo nieistotnego..................................................159
Leniwe zniewolenie czasem........................................... 159
pienie aksjologiczne .................................................. 161
Schorowana obco
....................................................... 164
Bez adno ...................................'................................. 166
Niebezpieczna bierno
................................................. 167
ZAMIAST ZAKO CZENIA............................................. 171
LITERATURA.................................................................. 175
1*1
W
PROWADZENIE
Napisane strony nie wyrastaj z jakiej potrzeby rozdra-
pywania cz owieka, ale z pragnienia realizacji celu —
osi gni cia wi to ci. Zajmowanie si problemami z a
i grzechu w perspektywie wi to ci mo e dziwi . Ale do-
piero wtedy, gdy sobie u wiadomimy, jak bardzo one
kwestionuj ten cel, jak d
do jego obalenia czy wreszcie
uniemo liwiaj jego osi gni cie, widzimy, jak domaga
si to radykalnego postawienia kwestii. Dla tego rodzaju
radykalizmu jest ono adresowane. Zniewolenie grzechem
przypomina a nadto sytuacj wielu sparali owanych
z kart Ewangelii. Problem grzechu przestaje by wtedy
czym studyjnym, a staje si cz ci pracy nad cz owie-
kiem. Wysi ek towarzysz cy tej rozprawie ma g ównie
pomóc wszystkim wchodz cym na drog duchowego y-
cia, gdy do pierwszego etapu nale y porz dkowanie
sfery z a: dostrze enie jej, nazywanie, wskazanie najwi k-
szych zagro
i mocowanie si z grzechem w duchowej
walce. Z drugiej strony lekcewa enie aktywno ci z a
w duchowym rozwoju przypomina zaproszenie do uro-
czystego poloneza na polu minowym.
Spotkanie, zmierzenie z w asnym z em posiada wiele
wymiarów: od filozoficznej i teologicznej refleksji nad
jego natur , przez typowo ascetyczne zmaganie si ze so-
, a po mistyczne na ladowanie Chrystusa zst puj ce-
go do piekie . Podejmuj c Pasch naszego Pana, Jego
drog do Ojca jako osobiste zadanie, cz owiek widzi co-
raz ja niej, e razem ze Zbawicielem przemierza prawd
o piekle, do wiadcza przera aj cego dzia ania z a w ku-
10
Wprowadzenie
szeniu i grzechu. Przemierza zarazem w asne struktury
a wro ni te we wn trze.
asne z o cz owieka pojawia si na poziomie czy-
nów, na poziomie aktów wewn trznych, wreszcie tkwi
w nim jako sk onno do pewnych postaw. Ujawnia si
wi c jako sprawno , ci enie ku-; pewna atwo
doko-
nywa zagnie
a si w cz owieku jako wada. Te cechy
wyznaczaj szlak naszemu my leniu.
em teologicznym dla naszego tematu s s owa Chrys-
tusa: Z wn trza bowiem, z serca ludzkiego pochodz z e
my li, nierz d, kradzie e, zabójstwa, cudzo óstwa, chci-
wo , przewrotno , podst p, wyuzdanie, zazdro , obelgi,
pycha, g upota (Mk 7, 21-22). Tak w
nie grzech za-
mieszkuje cz owieka — dzia a wewn trz cielesnego, zmy-
owego serca, zaprzedanego w niewol grzechu (Rz 7,
14). Takie serce staje si jego narz dziem. Odbiciem po-
dobnych nagannych postaw, o których mówi Chrystus, s
owa w. Paw a, nanizane ze Starego Testamentu:
Nie ma sprawiedliwego, nawet ani jednego, nie ma
rozumnego, nie ma, kto by szuka Boga. Wszyscy zboczyli
z drogi, zarazem si zepsuli, nie ma takiego, co dobrze
czyni, zgo a ani jednego. Grobem otwartym jest ich gar-
o, j zykiem swoim knuj zdrad , jad mijowy pod ich
wargami, ich usta pe ne s przekle stwa i goryczy; ich
nogi szybkie do rozlewu krwi, zagl da i n dza s na ich
drogach, droga pokoju jest im nie znana, boja ni Bo ej
nie ma przed ich oczami (Rz 3, 10-18).
Na innym miejscu w. Pawe stwierdza:
eby przy-
padkiem nie [by o w ród was] sporów, zazdro ci, gniewu,
niew
ciwego wspó zawodnictwa, obmów, szemrania, wy-
noszenia si , k ótni. Oby mnie ponownie nie upokorzy
wobec was Bóg mój, tak i bym musia op akiwa wielu
spo ród tych, którzy pope niali przedtem grzechy i wcale
Wprowadzenie
11
si nie nawrócili z nieczysto ci, rozpusty i rozwi
ci,
której si dopu cili (2 Kor 12, 20). Ten katalog obejmuje
postawy, które zasmucaj Ducha i czyni dzie o Boga
nieskutecznym.
Postawy te pojawiaj si czasem w formie czy to bru-
talnej, czy subtelnie zawoalowanej jako dbanie „o rzeczy
Bo e". Objawia si tu rozpi to
grzechu. W spojrzeniu
na grzech, na aktywnie dzia aj ce sk onno ci ku niepraw-
dzie, w spojrzeniu na wady mo na wyakcentowa wymiar
osobisty, a tak e bardziej spo eczny, ukazuj cy struktury
a, swoist wspólnot
a, gdy zakre la ono szerokie kr gi
i wkomponowuje si w procesy historyczne.
Temat grzechów, a raczej wad g ównych {vitia capita-
lia) potrzebny jest do spokojnej, aczkolwiek gruntownej
analizy prawdy o sobie samym. Pierwszy etap ycia du-
chowego domaga si poznania ciemnej strony cz owieka,
struktur z a zalegaj cego serce, a wi c kszta tu zmazy
grzechowej. Cz owiek nosi w sobie dziedzictwo k amstwa
spowite w tajemnic grzechu pierworodnego, swoistej
skazy. Po cz ci jest wi c bytem
amliwym, zawieraj cym
tajemnic nieprawo ci. Istnieje w cz owieku specyficzna
inteligencja wybiegu: Bóg uczyni ludzi prawymi, lecz oni
szukaj rozlicznych wybiegów (Koh 7, 29). Towarzysze-
nie tym wybiegom, ukazywanie g ównych linii, niejako
zarysu taktyki, le y u podstaw tej analizy.
Zmaza nie tylko jest ukszta towana w okre lony spo-
sób, ale równie w jakim sensie kszta tuje cz owieka,
realnie na niego wp ywa. Mistrzowie duchowi przyk adaj
wiele uwagi do tego, by w rozpoznawaniu duchowej topo-
grafii wyrazi cie okre la nie tylko mocne strony dobra,
ale równie nazywa grzech. To ods ania punkty najs ab-
sze w „konstrukcji" duszy, a tak e ujawnia linie najcz st-
szego ataku ze strony aktywnego z a. Grzech bowiem jest
12
Wprowadzenie
czym
ywym, dynamicznym, to on dzia a w synach buntu
(por. Ef 2, 2), ma wi c rodowód w demonicznej podmio-
towo ci, jest rodzajem si y przekonywania, w amywania
si w wiadomo , w wol , a zw aszcza w wyobra ni .
Dlatego mo na mówi o demonicznej ywej mocy, która
próbuje cz owieka zmusi do wyboru z a, do poddania
si . W kuszeniu pojawia si ona podmiotowo, mo na jej
przypisa samodzielne istnienie, zgodnie z demonologi
Ojców Pustyni'. Mówimy nie tyle o ywym do wiadcze-
niu z a, ile o do wiadczeniu go jako czego
ywego. Poja-
wia si ono jako ywo
napieraj ca, gwa towna w prze-
strzeni usposobienia, a usposobienie jest z e ju od m o-
do ci (Rdz 8, 12).
Znajomo z a wymaga swego rodzaju wiadomo ci
krytycznej, by móc je zobaczy , wydoby i nazwa pp-
ród wielo ci i mo liwo ci przejawiania si zwodniczego.
Cz owiek na drodze do Boga, do wi to ci, musi zmierzy
si z ca potworno ci z a, w zst powaniu do piekie
ludzkiego serca, a na samo dno, sk d wyrastaj grzeszne
korzenie. Nie tylko w strumieniach Bo ej mi
ci, ale
równie w tajemnicy z a dusza oczyszcza si , kuszona
w mistycznych nocach. Nale y przemierzy ca s abo
cz owiecz a do ko ca. Jest to jedno z najtrudniejszych
do wiadcze .
Podj to ten temat równie z tego wzgl du, e prze y-
wany czas mo e by rozumiany jako czas dojrza ego grze-
chu. To, czym trudzi si cz owiek w zakamarkach serc
i zakamarkach domów, wype
o i przyoblek o si w struk-
tury z a. Zamieszkuj ce ludzkie serca pok ady przeobrazi y
si w besti o spot gowanej sile. Spo eczne udr czenie
grzechem sta o si bied cz owiecz , ponur histori .
1
G
RUN
A., Jak sobie radzi ze ziem,
um. K. Zimmerer, Kraków
1999, s. 33.
Wprowadzenie
13
By mo e czytanie tej ksi
ki b dzie przygn biaj ce,
mo e wype ni smutkiem, jest bowiem dokumentacj cza-
su nie aski. Ksi ka jest w pewnym sensie bezlitosna. Ale
równie w pewnym sensie musia a by napisana. Si gaj c
po ni , dost pujemy w jaki sposób tajemnicy ods ania-
nia piekie . Ale poniek d jej lekturze mo e towarzyszy
rodzaj wyzwolenia, wyzwolenia, które pragnie spiera si
jeszcze bardziej stanowczo ze z em. Tak w
nie w. Te-
resa od Jezusa w widzeniu piek a odnalaz a niezwyk
si do wierno ci Bogu i do walki o zbawienie dusz (por.
32, 1, 4-7). W takich tematach winna obowi zywa zasa-
da psychofeleis, po yteczno ci dla duszy. Chodzi o uka-
zanie niezb dnego minimum, jak to robi Chrystus, by
zrozumie natur rzeczy i przeciwdzia
jej.
Mówi c o grzechach, nale y wyja ni jeszcze jedn
spraw . Z pewno ci powiecie Mi to przys owie: Lekarzu,
ulecz samego siebie
k 4, 23). Trudno jest zajmowa si
grzechami i zachowa konieczny obiektywizm, wolno
nie tylko my li, ale i stosunek do rzeczywisto ci. Kiedy
aby mówi o s abych, zawsze mo e by podejrzany o zo-
stawianie mieci na czyim podwórku. Ale mo e zdarzy
si jeszcze co gorszego, co znakomicie uj a Amma
Synkletyka: Niebezpieczne to, kiedy naucza kto taki, kto
sam si nie nauczy praktyki ycia. Bo jak ten, kto ma roz-
walony dom, a przyjmuje w nim go ci, szkodzi im przez to,
e mieszkanie ma w ruinie, tak i ci, którzy sami siebie naj-
pierw nie zbudowali, dzia aj na zgub tych, którzy ich
odwiedzaj
2
. Niech b dzie to przeproszeniem za niezdar-
no i zuchwa
s ów.
2
Pierwsza Ksi ga Starców. Gerontikon, um. M. Borkowska OSB,
Kraków 1999, s. 268.
P
RAWO GRZECHU
W tajemnic cz owieka wpisane jest prawo pos uchu.
Czy nie wiecie, e... jeste cie niewolnikami tego, komu
dajecie pos uch: b
[niewolnikami] grzechu, [co wie-
dzie] do mierci, b
pos usze stwa, [co wiedzie] do
sprawiedliwo ci? (Rz 6, 16). To prawo wpisane jest
w wolno cz owieka. Wolno nie ma kontekstu „neu-
tralnego", jest zawsze w zasi gu dobra i z a, dzia a
w przestrzeni owego rajskiego poznania. Tajemnica nie-
prawo ci wpisana g boko w natur cz owieka walczy
z duchowymi celami, które pragnie on osi gn . Jak w.
Pawe , mo na z przera eniem spostrzec, i mimo najlep-
szych ch ci w cz onkach moich spostrzegam prawo inne,
które toczy walk z prawem mojego umys u i podbija
mnie w niewol pod prawo grzechu mieszkaj cego
w moich cz onkach (Rz 7, 23). Prawo grzechu mieszka-
cego sprzeciwia si umys owi: Nie rozumiem bowiem
tego, co czyni , bo nie czyni tego, co chc , ale to, czego
nienawidz — to w
nie czyni (Rz 7, 15). A zatem ju
nie ja to czyni , ale mieszkaj cy we mnie grzech (Rz 7,
17). Stary cz owiek, czyli
no cia a, wroga jest Bogu,
nie podporz dkowuje si bowiem Prawu Bo emu, ani na-
wet nie jest do tego zdolna (Rz 8, 7). Z ca powag nale y
zda sobie spraw z tego demonicznego zamieszkiwania,
z tej noszonej w sobie wrogo ci. Wrogo owa pojawia
si tym bardziej wyrazi cie, im bardziej cz owiek
wchodzi na drog Bo . Oto niewola zepsucia (por. Rz 8,
21). Ale nie jeste my skazani na przegran , gdy
we
wszystkim tym odnosimy pe ne zwyci stwo dzi ki Temu,
j
Prawo grzechu
15
który nas umi owa (Rz 8, 37). Chrystus bowiem w sobie
zada
mier wrogo ci (Ef 2, 16). A zwyci
j mo na
jedynie, przelewaj c krew. Jeszcze nie opierali cie si a
do przelewu krwi, walcz c przeciw grzechowi (Hbr 12,
4). Na tym polega wyzucie si z cia a grzesznego (por.
Koi 2, 11).
Grzech pojawia si w historii przez zawi diab a
(Mdr 2, 24) — by a to zawi
pos usze stwa. W kuszeniu
Edenu w
nie pos usze stwo zosta o poddane próbie.
I przez niepos usze stwo jednego cz owieka wszyscy stali
si grzesznikami (Rz 5, 19). Oto wspólnota grzechu, która
przenika wszystkie warstwy cz owieka i wszystkie war-
stwy spo eczne. Ojcowie Pustyni widzieli cztery stopnie
cz owieczego z a: pierwszy w sercu, drugi w spojrzeniu,
trzeci w j zyku, czwarty w uczynku
1
. S to warstwy,
w których dojrzewa grzech. Nale y wi c opiera si grze-
chowi w sercu, w spojrzeniu, w j zyku i w uczynku.
Grzech staje si czym wspólnym nie tylko w sensie ro-
dzaju ludzkiego, ale i w sensie spo ecznym. Wspólnota
grzechu to napotykani ludzie na jego drogach, gdzie za-
wi zuje si z owieszcza, demoniczna solidarno . Grzech
tworzy struktury, by móg królowa (por. Rz 5, 21); kró-
luje za , ubóstwiaj c mier .
Pierwsza Ksi ga Starców, dz. cyt., s. 206.
I
MIONA GRZECHU
Na do wiadczenie grzechu w refleksji teologicznej mo -
na spojrze nie tylko od strony moralnej czy spo ecznej,
ale nade wszystko czerpi c z bogactwa tradycji ducho-
wej. Biblia dostarcza wielu okre le , które wspó tworz
prawd o wewn trznym stanie grzesznika.
Ka dy grzech jest zerwaniem
Jest on zasadniczo przekroczeniem, odmow
yciowej
wi zi z Bogiem. Nie musi by czym aktywnym, mo e
by demoniczn bierno ci , która uderza we w asn natur
grzesznika, sprzeciwia si jej, targa tym wszystkim, kim
cz owiek jest. Grzech wymierzony jest równie przeciw
samemu cz owiekowi, w ludzk wi
, powi zanie w
sobie oraz pomi dzy lud mi. Taki jest zasi g corruptio. W
sensie duchowym grzech jest yciem tym, co nie jest z
Boga (1 J 3, 10), jest dawaniem miejsca (Ef 4, 27) temu,
kto od pocz tku by zabójc i w prawdzie nie wytrwa ,
bo prawdy w nim nie ma (J 8, 44).
Ka dy grzech jest sprzeciwem
Poczyna si on w g bi przewrotnego serca niewiary, któ-
rej skutkiem jest odst pienie od Boga ywego (Hbr 3, 12).
Sprzeciw jest oporem serca i uszu, jest sprzeciwianiem
si Duchowi wi temu (Dz 7, 51). Opanowuj c wn trze,
za lepia oczy i twardym czyni serce, eby grzesznicy nie
widzieli oczami oraz nie poznali sercem i nie nawrócili
Imiona grzechu
17
si (J 12, 40). Sprzeciw przyjmuje form niepos usze -
stwa, a nawet jest prób uniezale nienia si od Boga
1
.
Adhortacja apostolska Reconciliatio et penitentia, pra-
gn c przybli
natur tajemnicy bezbo no ci, czego , co
w cz owieku jest mroczne i nieuchwytne, prowadzi nas na
pogranicze, tam gdzie ludzka wiadomo , wola i wra li-
wo stykaj si z si ami ciemno ci. W tej przestrzeni
cz owiek jednoczy si przeciw Bogu. Grzech jest niepo-
usze stwem cz owieka, który nie uznaje — aktem swej
wolno ci —panowania Boga w swym yciu, przynajmniej
w okre lonym momencie, kiedy przekracza Jego prawo
(RP 14).
Grzech, jako zerwanie z Bogiem, jest aktem niepos u-
sze stwa stworzenia, które, przynajmniej w sposób po-
redni, odrzuca Tego, od którego pochodzi i który utrzy-
muje je przy yciu; jest to zatem akt samobójczy. (...)
Zraniony w ten sposób cz owiek niejako nieuchronnie
narusza tkank
cz
go z innymi lud mi i ze wiatem
stworzonym. Jest to prawo i fakt obiektywny, który po-
twierdza si bardzo cz sto w psychologii i w yciu du-
chowym cz owieka, jak równie w rzeczywisto ci ycia
spo ecznego, gdzie atwo mo na dostrzec skutki i oznaki
owego wewn trznego nie adu (RP 15).
O ile w wi to ci mamy niejako prawo solidarnego
wst powania we wspólnot
wi tych, tak w grzechu roz-
wija si drugie oblicze owej solidarno ci. (...) Temu pra-
wu wst powania odpowiada, niestety, prawo zst powa-
nia; st d mo na mówi o wspólnocie grzechu (RP 16).
Grzechem mo na by za w. Paw em nazwa wszelk
bezbo no i nieprawo , jaka nak ada prawdzie p ta
1
Por. R. R
AK
, Grzech uniezale nienia si od Boga. Geneza i skutki
[w:] Mi
wi ksza ni grzech (Homo meditans XII), red. A.J. No-
wak, W. S omka, Lublin 1996, s. 179-180.
Siedem piecz ci-2
18
Imiona grzechu
(Rz 1, 18). Ludzie podlegaj cy nieprawo ci prawd Bo
przemienili... w k amstwo i stworzeniu cze oddawali,
yli jemu, zamiast Stwórcy (Rz 1, 25). Prawda ginie,
zw aszcza w tej jednej perspektywie - perspektywie za
miany. W grzechu dokonuje si zamiana chwa y: Zamie
nili chwal niezniszczalnego Boga na podobizny i obrazy
miertelnego cz owieka (Rz 1, 23). To staje si powodem,
e Bóg wydaje ich na pastw nic niezdatnego rozumu
(Rz 1, 28). To owocuje tak, e s w tym, co z e, pomys
owi i chwal tych, którzy pope niaj nieprawo ci (Rz 1,
30. 32). Naturalne my lenie doznaje ca kowitego zaciem
nienia. Mo na mówi o mrocznej duchowo ci
1
. To, co
doczesne, naturalne, jest ubóstwiane, godne najwy szej
ceny. ycie staje si nami tno ci , pastw nic niezdat
nego rozumu. Droga zdeprawowanego rozumu formuje
si w pasmo grzechów. Tacy:
«
Pe ni s te wszelakiej nieprawo ci, przewrotno ci,
chciwo ci, niegodziwo ci. Oddani zazdro ci, zabójstwu,
wa niom, podst powi, z
liwo ci; potwarcy, oszczercy,
nienawidz cy Boga, zuchwali, pyszni, che pliwi..., rodzi-
com niepos uszni, bezrozumni, niestali, bez serca, bez li-
to ci {Rz 1,29-31).
W tym znaczeniu grzech jest nieprawo ci , yciem
w czas niemi osierny.
Ka dy grzech jest odwróceniem
Odwracanie serca, jak u Salomona (por. 1 Krl 11,9), od-
wracanie twarzy (por. Jr 7, 24), odwracanie ucha powo-
duj uleganie zatwardzia
ci przewrotnego serca, od-
2
T.
PIDLIK
, My l rosyjska Inna wizja cz owieka, um. Janina Demb-
ska, Warszawa 2000, s. 298.
Imiona grzechu
19
wrócenie si ty em do Boga (Jr 15, 6). Wreszcie, odwra-
canie sensu s ów Boga ywego (Jr 23, 36). Ale te grze-
sz c, cz owiek odwraca si od drugiego, od jego biedy
i wewn trznego pi kna, odwraca si równie od siebie.
yje odwrócony od siebie. Tu znajduje wiat o niewyt u-
maczalne samoniszczenie grzesznika. Idea z ego, niepra-
wego serca, które po- da. Po da pod wp ywem nie po-
chodz cym od Tego, który was powo uje (Ga 5, 8), ale pod
wp ywem nieprzyjaciela, wp ywem wiata (por. Jk 1,27).
Ka dy grzech jest nieczysto ci
Nieczysto nie ogranicza si do cia a, si ga w nieczyste
korzenie (Syr 40, 15), a jest przeciwie stwem wi to ci
Boga, gdy nie powo
nas Bóg do nieczysto ci, ale do
wi to ci (1 Tes 4, 7). Stanowi metafor obejmuj
ca y
bezmiar z a (Jk 1, 21). Duch nieczysty to znaczy ten,
który porywa i targa
k 9, 42), rwie wi zy
k 8, 29),
krzyczy wniebog osy
k 4, 33), który jest niemy i g uchy
(Mk 9, 25). Dlatego serca grzesznych staj si siedliskiem
demonów i kryjówk wszelkiego ducha nieczystego (Ap
18, 2). To ci, którzy id za cia em w nieczystej
dzy
i pogard okazuj W adzy, zuchwalcy, zarozumialcy, któ-
rzy nie wahaj si przed wypowiadaniem b
nierstw na
„Chwa y" (2 P 2, 10). Nieczy ci, doprowadziwszy siebie
do nieczu
ci [sumienia], oddali si rozpu cie, pope nia-
c zach annie wszelkiego rodzaju grzechy (Ef 4, 19).
Dlatego wyda ich Bóg poprzez po dania ich serc na up
nieczysto ci, tak i dopuszczali si bezczeszczenia w a-
snych cia (Rz 1, 24). Nieczysty to ten, który yje nieczy-
sto ci swojej ha by (Ez 24, 13) i umi owa zap at nie-
czyst (Oz 9, 1). Jego s owa odwo uj si do
zyka nie-
czystego i
owa k amliwego (Syr 51, 5), pokarmem jest
20
Imiona grzechu
chleb nieczysty (Job 6, 7). Ostatecznie wierno tej dro-
dze wi
e si ze zniszczeniem, / to zniszczeniem boles-
nym (Mi 2, 10). B dz c, grzesznik nie potrafi nigdzie za-
mieszka (por. Lm 4, 15), w ko cu umiera na ziemi nie-
czystej (Am 7, 17).
Ka dy grzech jest k amstwem
Grzesznik nie ma z Bogiem wspó uczestnictwa, chodzi
w ciemno ci, nie post puje zgodnie z prawd
(1 J 1,6).
amstwo rodzi si w cieniu grzechu. K amliwy znaczy
nie mog cy wej do królestwa, gdy : nie wejdzie ani ten,
co pope nia ohyd i k amstwo, lecz tylko zapisani w ksi -
dze ycia Baranka (Ap 21, 27). Grzech wyprowadza na
zewn trz, jak Judasza w czas Ostatniej Wieczerzy. Na
zewn trz s psy, gu larze, rozpustnicy, zabójcy, ba wo-
chwalcy i ka dy, kto k amstwo kocha i nim yje (Ap 22,
15). Zakochani w k amstwie maj udzia w jeziorze gore-
cym ogniem i siark (Ap 21,8).
Grzesznik jest k amc w tym znaczeniu, e zaprzecza
Bogu i Go nie uznaje (1 J 2, 22). Co wi cej, grzech czyni
amc nawet z Boga (por. 1 J 5, 10) i wyprowadza na
szerokie pola nienawi ci, bo kto brata swego nienawidzi,
jest k amc (1 J 4, 20). K amstwo rodzi si z przekrocze-
nia: kto mówi: Znam Go, a nie zachowuje Jego przyka-
za , ten jest k amc i nie ma w nim prawdy (1 J 2, 4).
Ostatecznie grzesznicy sprzeciwiaj si prawdzie (por. Jk
3, 14), zasadniczo dlatego, i maj w asne sumienie na-
pi tnowane (1 Tm 4, 2).
Imiona grzechu
21
Ka dy grzech jest ciemno ci
Grzech jest królowaniem ciemno ci. Mo na nosi w so-
bie wiat o, które jest ciemno ci (por. k 11, 35), i czyni
cz owieka synem ciemno ci (1 Tes 5, 5), a w ten sposób
mieszka pod
adz ciemno ci. Wtedy grzesznik sprzy-
mierza si z rz dcami tych ciemno ci, z pierwiastkami
duchowymi z a (Ef 6, 12), utrwala panowanie ciemno ci
k 22, 53). W tej przestrzeni ka dy wysi ek, czyn, za-
mierzenie jest ogarni te umi owaniem ciemno ci, a przez
to martwe, bezowocne (por. Ef 5, 11). Co prawda wiat o
przysz o na wiat, lecz ludzie bardziej umi owali ciemno
ani eli wiat o: bo z e by y ich uczynki (J 3, 19). Trwanie
w tym królestwie rozprasza równie ca przysz
cz owieka — nie wie bowiem, dok d idzie (J 12, 35).
P
ODSTAWOWE ODNIESIENIA
W naszej refleksji, gdzie przedmiotem jest grzeszno
cz owieka i formy jej przejawiania si , wprowadzamy
dwa podstawowe odniesienia — sytuacj , gdzie grzech
si poczyna, i sytuacj , gdzie osi ga sw pe ni . S wi c
dwa zasadnicze momenty:
a) grzech pierworodny
(wymiar o dominancie antropologicznej);
b)
mier Chrystusa
(wymiar o dominancie teologicznej).
Ka dy grzech, ka dy jego przejaw sytuuje si ducho-
wo w tych dwóch perspektywach —jest w jakim sensie
cz ci pierwszego upadku i zmierza do mierci Boga.
Grzech pierworodny zwi zany jest tajemniczo z drze-
wem poznania dobra i z a. Jak stwierdza Katechizm Ko -
cio a Katolickiego, drzewo poznania dobra i z a (Rdz 2,
17) przywo uje symbo icznie nieprzekraczaln granic ,
któr cz owiek jako stworzenie powinien w sposób wolny
uzna i z pfno ci szanowa (396). Cz owiek — kuszony
przez diab a —pozwoli , by zamar o w jego sercu zaufa-
nie do Stwórcy, i nadu ywaj c swojej wolno ci, okaza
niepos usze stwo przykazaniu Bo emu (397). Pope niaj c
ten grzech, cz owiek przed
siebie nad Boga, a przez
to wzgardzi Bogiem; wybra siebie samego przeciw Bo-
gu, przeciw wymaganiom swego stanu jako stworzenia,
a zarazem przeciw swemu dobru (398).
W grzechu dzia a prawo: niechybnie umrzesz (Rdz 2,
17). Poniewa , przekraczaj c zakaz, cz owiek jest skaza-
ny na mier ; poniewa umiera, czyni wszystko wspólni-
Podstawowe odniesienia
23
kiem swej mierci. Grzech jest okrucie stwem, okrucie -
stwem zabijania. Od czasu, gdy cz owiek zosta uk szony
mierci , zdominowany jadowito ci w a, nosi w sobie
potrzeb zabijania, jak Kain. W grzechu wybiera si po-
mi dzy dobrem a z em, jak pomi dzy Jezusem a Baraba-
szem: ku swemu przera eniu cz owiek wybiera zbrodni
i zbrodniarza, a nie Boga. Ostateczn logik grzechu jest
logika zadawania mierci. Im wi ksze spustoszenie, tym
wi ksza afirmacja dla grzechu. Niszczenie, zadawanie
mierci jest azylem grzechu. Dzieje si tak dlatego, e
grzech objawia si w obecno ci Chrystusa. Gdybym nie
dokona w ród nich dzie , których nikt inny nie dokona ,
nie mieliby grzechu. Teraz jednak widzieli je, a jednak
znienawidzili i Mnie, i Ojca mego (J 15, 24).
Grzech si ga Boga w podwójnym znaczeniu. Najpierw
sam Bóg w Chrystusie mo e by kuszony. Szatan przy-
st puje do Chrystusa w kuszeniu na pustyni w konwencji
wyra onej za pomoc trzech pokus (por. Mt 4, 1-11):
ZASPOKOJENIE G ODU akomstwo, nieczysto
BOGACTWO chciwo , zazdro
AWA pycha, gniew, lenistwo
Nast pnie, grzech si ga Boga równie w tym znacze-
niu, e Go zabija w yciu cz owieka. Grzech zabija Boga,
bo nie mo e znie Jego blisko ci, Jego dzie , Jego wia-
ta. Grzech doprowadza do zamierania cz owieka i zamie-
rania Boga w jego yciu. Chce stworzy swój wiat,
w którym nie ma miejsca dla Niego. Taki ma rodowód
ateizm i wszystkie formy wypierania Boga z ycia ludzi.
Teizm g osi dumnie bezsilno Boga, w którym yje
cz owiek, natomiast ateizm równie dumnie — Jego nie-
uchronn
mier . Czasami zast puje Jego obecno ide
24
Podstawowe odniesienia
zorganizowanej doczesno ci na ludzki sposób — ide
pa stwa. Rzeczywi cie nieuleczalny ju grzech og asza
bezsilno Stwórcy. Taki Bóg nie mo e ju wyda
ad-
nego zakazu, a je li mo e, to nie jest w stanie go wyegze-
kwowa .
Grzech czyni jeszcze co potworniejszego — og asza
sw niewinno , a Boga nazywa morderc . Jest to najdalej
id ce zwyrodnienie, nienawi do Boga niemal doskona a
— dojrzewanie i owocowanie grzechu. Wokó siebie roz-
tacza on atmosfer mesja sk : zabija ludzi dla ich dobra,
by ul
ich cierpieniu umierania. W ten sposób d y do
kolektywnego samobójstwa. Wy ciela histori nie tylko
wojnami, ale i pokojowym u miercaniem: aborcj i euta-
nazj czy psychologicznymi formami u miercania.
Dzieje si tak dlatego, e w ka dym dziele grzechu
cz owiek coraz bardziej si rozpada, coraz bardziej jest
przera ony sob , a nie maj c Boga, mo e uciec jedynie
w mier . mier staje si jedynym dobrem grzesznika,
wiadomie i rozpaczliwie wybranym. Gniew g osi sobie
i innym czas wrogich niebios, czas pot pienia. W taki
sposób jest mierciono ny. Dla tych, ku którym si kie-
ruje, nie ma ocalenia.
Grzech oczywi cie musi rozprawi si z dobrem. Do-
bro, poniewa w jaki sposób przez swe istnienie oskar a
nieprawd , tj. grzech, musi by zohydzone, oskar one,
sponiewierane. Im wi ksze dobro, tym wi kszego doma-
ga si pot pienia i poni enia. Im wyrazistsze, tym bez-
wzgl dniej musi by zakwestionowane i radykalniej usu-
ni te. W istocie musi by u miercone, zabite. Grzech
w ten sposób staje si egzekutorem, katem. Istnieje co
takiego jak zmowa grzechu — wzajemne chronienie si
nieprawo ci, niepisana zmowa ludzi uzale nionych od
Zakroczym
Podstawowe odniesienia
25
grzechu, s abo ci. Trudz si w os abieniu ostro ci spoj-
rzenia, zamazywaniu konturów spraw.
Grzech zna jedn skuteczn bro : chce zag uszy ,
przerazi sw wielko ci , b
powszechno ci wyst p-
ku, d y do tego, by si zbanalizowa , by przyzwyczai
do swej obecno ci.
Grzech zabija, zabija bez powodu, z g bi swej nie-
zrozumia ej, doskona ej nienawi ci. I to jest najbardziej
przera aj ce: mordowanie ducha nie ma adnego racjo-
nalnego, powa nego powodu. Dopada cz owieka jak ofia-
. Kuszenie, zabijanie ducha jest codziennym rzemio-
em szatana. To jego sposób ycia. Cz owiek jest ofiar
cigan , szczut nie z jakich powodów, by mo e nawet
nie dlatego, e stworzy go Bóg i nosi Boga w sobie po-
przez ask . Cz owiek w oczach szatana przeznaczony jest
na zabijanie.
Grzech posiada jeszcze jedno wa ne odniesienie —
rzeczywisto
tego wiata. Stanowi go: po
dliwo
cia a, po
dliwo oczu i pycha tego ycia (1 J 2, 16).
Grzech wiata ma t sam struktur co grzech pierwo-
rodny. Ewa spostrzeg a, e drzewo ma owoce dobre do
jedzenia [po
dliwo cia a], e jest ono rozkosz dla
oczu [po
dliwo oczu] i e owoce tego drzewa nadaj
si do zdobycia wiedzy [pycha ywota] (Rdz 3, 6).
Dynamizm grzechu — struktura
grzechu pierworodnego
Grzech ma dynamiczn i demoniczn form istnienia, y-
wi si sw ofiar jak paso yt. Najpierw szuka zezwole-
nia, nast pnie zasiedla serce, zniewalaj c cz owieka, by
ju wed ug jego logiki. Przyswojony, rzuca si na
cz owieka z jego w asnego wn trza. Dla cz owieczego
2 6
P
IH
I
H
U
WOWC
cKlnlcslenla
« innlryci| jest gr/cch pierworodny. W nim ods ania si
lujcmnicu kaAlcgo grzechu. Mo na mówi o pewnych sta-
ych strukturach grzechu.
Zakaz
Grzech dotyczy sfery zakazanej, wybieraj , nast pnie j
przekracza. W ko cu domaga si potwierdzenia dla sie-
bie. To przedziwne, ale Bóg w centralnym miejscu raju
postawi swój zakaz. W wiecie nieprawo ci wyzwala on
furi . Logika kusz cego szatana jest przera aj ca: Bóg
jest nienawidzony za to, e tworzy zakazy, przykazania,
prawa, za to, e On wie (wie Bóg — Rdz 3, 5), wyzwala
bunt. W takiej sytuacji mo e pojawi si jedyna forma
wolno ci nieprawej — nierespektowanie jakiegokolwiek
boskiego zakazu jako jego wiadome i rozmy lne prze-
kraczanie. Wolnym jest jedynie ten — g osi nieprawo
grzechu — kto przekracza boskie prawa.
Zachowanie grzesznika jest przymusem wykraczania
poza regu y
1
. Ka dy grzech wpisuje si jaskrawo w sytu-
acj grzechu pierworodnego — stwarza wiat bez zaka-
zów. Nie chodzi o
ywanie wolno ci w kontek cie dobra
i z a, ale o usuni cie zakazu, który zosta postawiony
w centrum. Jednak usuwaj c wszelki zakaz, wznosz c si
ponad Boga, nie ma ju nic poza bezkresnym szale -
stwem. Grzech niesie z sob nienawi zakazów. Gdy za-
kazy zostan zniesione, grzech objawia sw istot : poja-
wia si nieograniczona mo liwo zabijania, nawet sa-
mego Boga (w Chrystusie). Mi
nicy Prawa za czasów
1
St d zasadnicza intuicja ludzi, którzy zmierzaj drogami wi to ci,
polega na tym, by zy zgodnie z regu
np. zakonn . Wierno bez-
po redniego przylegania do niej w sposób najbardziej ewidentny
przeciwstawia si przyleganiu do grzechu.
Podstawowe odniesienia
27
Chrystusa pokazali nam, jak mo na doskonale
poza
prawem i z jego wn trza zabi Boga. Taki grzech mo e
doskonale dojrzewa w majestacie prawa, a wi c rów-
nie i zakazów. Grzech bowiem, w ukryciu prawa, karmi
ludzi martwym bogiem, bogiem nieprawym. Nieprawa
wolno gloryfikuj ca nieprawego boga rodzi si z grze-
chem. W g bi serca bezbo nika nieprawo do prze-
mawia (Ps 36, 1). Smak takiej wolno ci przychodzi ze
smakiem grzechu. Ale smakowanie grzechu jest ju za-
chowaniem nabrzmia ym zwyrodnieniem. Grzech jednak
si tu nie zatrzymuje. Umieranie, skutek grzechu, jest
kreowane na m cze stwo, heroizm ob dnej wierno ci.
W taki sposób grzesznik domaga si szacunku dla siebie
za dokonane z o. Sta je si on nowym bojownikiem
o spraw ludzko ci.
Grzesznik walczy z Bogiem i zamierza Bogu udowod-
ni , e to On k amie. To grzech og asza Boga katem--
Ojcem cierpienia, który
da ofiary. Dlatego bunt jest
uzasadniony. Nad takim wiatem rozci ga si piek o ko-
nieczno ci. Bunt pojedynczego serca daje zacz tek naro-
dzinom grzechów strukturalnych, gwarantowanych spo-
ecznie.
Pozna owoc — zak amanie poznania
Pierwsz rzecz , która dokona a si w kuszeniu, jest zja-
wisko zniekszta cenia widzenia rzeczywisto ci. Ewa w po-
toku us yszanych s ów dostrzeg a rzeczywisto inac/cj.
To zjawisko przesuni cia uwagi, ten szczególny koloryt
patrzenia by o reakcj na obietnic otwartych oc/n: wie
Bóg, e gdy spo yjecie owoc z tego drzewa, otworz si
wam oczy (Rdz 3, 5). W pokusie cz owiek otwiera oczy
inaczej, dostrzega co , czego nie widzia w spojrzeniu
28
Podstawowe odniesienia
aski. Pokusa wymusza demoniczn wyobra ni . Wyo-
bra nia ta wyp dza z w asnej ziemi. Jak e znacz ce s
owa Ksi gi Syracha: grzechy ich tak bardzo si roz-
mno
y, e wyp dzi y ich z w asnej ziemi (47, 24). Bez-
domno wyobra ni, bezdomno grzesznego, zagubio-
nego cz owieka. Ukryta zostaje zasadnicza prawda o wy-
ganiaj cej bez przerwy na zewn trz j trz cej nienawi ci.
Jest to odpowied dawana Bogu: nieprzyja
przeniesio-
na z szatana na Boga. Grzech dumnie udowadnia: oto ja
zasiewam nieprzyja
pomi dzy pokoleniem ludzkim
a Tob , Bo e. Z owieszcze odwrócenie historii. ycie
grzesznika staje si komentarzem do historii grzechu
pierworodnego.
Poznanie owocu nie przynios o spodziewanego: tak
jak Bóg b dziecie znali dobro i z o (Rdz 3, 5). Ale
w
przestrzeni poznania nast pi y zmiany. Rzeczywi cie,
dosz o do poznania czego nowego, ale mia o to zupe nie
inny scenariusz. Cz owieka opanowa a demoniczna nie-
przejrzysto , wewn trzne wynaturzenie stosunku do rze-
czywisto ci. Wszystko doko a przesta o mówi o Bogu,
zaleg a przera aj ca cisza. Zacz si
wiat opowiadany
przez grzech. W grzesznym wiecie nie ma Boga, cz o-
wiek sam musi podj
odpowiedzialno za wiat, sam
musi nada mu sens. Ca a ta praca nad wiatem, z którego
zosta wygnany Bóg, m czy. M czy, bo wiat ten ma
jedyn ambicj — chcia by naprawd zaistnie , ale nie
mo e wyrwa si ze mierci. Cz owiek w grzesznym
wiecie, który stwarza rzeczywi cie sam, bo bez uczest-
nictwa Boga, odkrywa z przera eniem, e ju nie wybiera
drugiego cz owieka, nie wybiera wiata, ale jest na niego
skazany. wiat bez Boga rodzi wspólnot uwi zienia.
Spoufalaj c si z grzechem, cz owiek wchodzi w t lo-
gik , która upaja agoni .
Podstawowe odniesienia
29
Najpierw bycie w sobie podlega zwyrodnieniu. Cz o-
wiek staje si wrogi sobie samemu, zabija siebie. Grzesz-
ne poznanie zmienia perspektywy my lenia, jego tempo,
barw , kontekst. Zmienia jego celowo . Staje si ono
przede wszystkim nieprzyjazne. W przestrzeni wiado-
mo ci demon chce zamaza wyrazisto pierwotnych re-
lacji. Nieprzyja
zalegaj ca stosunki pomi dzy kusicie-
lem a cz owiekiem przekszta ca w nieprzyja
cz owieka
z Bogiem. Kuszenie i uwi zienie w grzechu jest demoni-
cznym odwetem. Grzech pragnie wtargn
do rodka,
pozna smak owocu, ale jednocze nie wyrzuca na ze-
wn trz, w ciemno ci. Zadziwiaj ce jest w pokusie prawo
powtórze . I cz owiek jej podlega pomimo dotkliwych
odczu sumienia.
mier
'**
Skutkiem spo ycia owoców poznania jest mier . Tak e
w tym znaczeniu, e cz owiek staje si istot
mierciono -
: u mierca siebie i wszystko, czego dotyka. Zdaje si ,
e yjemy w czasie, kiedy grzech sta si rzemios em,
sztuk , artyzmem. Drog
mierci przeciera dewiza: grze-
sz , wi c jestem. W takiej sytuacji cz owiek mo e wy-
bra samego siebie i siebie potwierdzi jedynie wtedy,
gdy grzeszy. Ale w rzeczywisto ci pogr a si w mierci.
Wn trze grzechu obrasta przed
aniem mierci: ponie-
wa poprzez zakaz w raju przegra em, musz znie
wszystkie zakazy, by obroni „prawd " o sobie. Co wi -
cej, to ja stan si zakazem dla wszystkich, b
im niós
dobro i z o, ja im przynios
mier . Ostatecznie te
ycie
w grzechu jest yciem bez wyboru, jest mierci wybiera-
nia. Wybór taki bowiem nie znaczy cz owieka dobrem.
Grzech d y do tego, by otrzyma prawo do zabijania.
30
Podstawowe odniesienia
Grzesz c, cz owiek zamiast odkrywa siebie, upew
nia siebie, to coraz bardziej siebie zas ania i pogr
a
w niepewno ci. Grzesz c, wtr ca siebie w absurdaln
niesta
. D
enie w grzechu musi by maskowane,
gdy jest ono bezcelowe, najbardziej destrukcyjne, bo za
bija sam intencjonalno . Dlatego potrzebuje dekoracji,
przyodziania szlachetno ci . Jest wtedy bardziej wiary
godne.
:
W grzechu ycie duchowe nie tylko desakralizuje si ,
ono umiera. Grzech, gdy przetrawi ducha, powoduje, i
cz owiek ska ony do g bi mierci zaczyna w sposób
szalony szuka
mierci.
Demoniczno chaosu i niszczenia mo e sta si ob d-
nym typem filantropii: zupe nie bezinteresownie mog ci
pomóc niszczy albo by dumnym z dobrze spe nionego
obowi zku zabijania. Grzech zabija zawsze. Najpierw
w s owach. Jak mówi w. Augustyn: Ludzie za , którym
brak nadziei, im mniej zwracaj uwag na w asne grze-
chy, tym skwapliwiej wyszukuj je u innych. A szukaj nie
po to, aby z o naprawi , ale by je pot pi . Poniewa dla
siebie nie znajduj usprawiedliwienia, gotowi s oskar-
innych
1
. Grzech objawia nago rzeczy, zewn trzn
i wewn trzn . Ma potrzeb obna ania. Sk d bierze si ta-
ka przera aj ca logika? Grzech krzyczy w sercu cz owie-
ka: jeste zabijany, umierasz! Pierwszym odruchem jest
obrona. Skoro tak, to musz tropi zabójców, samemu za-
bija . W ten sposób poszerza si kr g podejrze , niena-
wi ci, fortyfikacji obronnych, logika zamkni tego serca.
Upojenie destrukcj .
I
' w. A
UGUSTYN
, Kazanie 19 [w:] Liturgia godzin, t. III, s. 372.
Podstawowe odniesienia
31
Nienawi boskiej niewinno ci Chrystusa
Nienawi staje si dla grzechu religi ; ofiar s wszyscy,
zw aszcza ludzie niewinni. Najch tniej na ofiar wybiera
si niewinno tego samego rodzaju co niewinno Abla.
Tetrarcha Herod z powodu innych zbrodni, które pope ni ,
doda do wszystkiego i to, e zamkn Jana w wi zieniu
k 3, 19). To w
nie dokonane zbrodnie domagaj si
uwi zienia niewinnego.
Niewinno doprowadza grzech do sza u. Gniew... nie
wykonuje sprawiedliwo ci Bo ej (Jk 1, 20). Jest g bokim
jej zaprzeczeniem. Niewinny zawsze irytuje, nie pasuje
do wiata grzechu. wietnie t umaczy to w. Teresa od
Jezusa: Dusza, któr Bóg tak wystawi na widok ca ego
wiata, powinna by gotowa na to, e b dzie m czennic
wiata; bo chocia by ona z w asnej woli nie chcia a
umrze
wiatu, wiat sam bez niej j umorzy
, 31, 17).
Wyczuwa si taki rodzaj godno ci, który jest nie do
zniesienia: niewinny w bezpo rednio ci s ów nios cych
prawd wprawia w przera enie tych, dla których s owa s
jedynie gr i k amstwem. Grzech nie rozumie, nie pojmuje
prawdy. Aby grzech móg „spokojnie" trwa , prawda
musi by zabijana, wiartowana, m czona, pozbawiona
ostro ci. To wspólny interes grzesznych. To ich dzie o,
ich poczucie wspólnoty: z
ofiar z prawdy. Grzech
atakuje z furi , gdy mu co przypomina Chrystusa, osta-
teczn Prawd . Poniewa jest on religi — domaga si
ofiary, mierci Prawdy. J zyk i prawo staje si w r kach
zbrodniarzy narz dziem tortur i zabijania. Chroni ich pra-
wo, które sami dla siebie tworz . Ludzie prawi, uczciwi
wystawieni s na dzia anie precyzyjnej machiny zorgani-
zowanego ucisku. Nie pozostawia si im adnych szans,
adnych miejsc ucieczki, poza mierci . Spod w adzy
32
Podstawowe odniesienia
grzechu dobro zatrwo one mo e powróci do Boga, zo-
staj c napi tnowane, oskar one, skazane na mier . Prawo
do ycia ma jedynie ten, kto deklaruje si po stronie grze-
chu, kto jest lojalny, gotowy wyprze si swej godno ci.
Takie s drogi nienawi ci zorganizowanej, wszelkich to-
talitaryzmów. Taka jest litera, prawo dowolnie formu o-
wanego zabijania. Ale dla uczciwych mier jest zupe nie
czym innym ni dla oprawców — umieraj c, odnajduj
ramiona Boga. wi ty mo e sta si okupem w czas Bo-
ego gniewu jak Noe (Syr 44, 17). Wykrzykuje do Boga
absurdalne, zdawa oby si , s owa: Wychwalam Ci , Pa-
nie, bo rozgniewa
si na mnie (Iz 12, 1).
Perfidi grzechu jest to, e czyni zbrodniarza z nie-
winnej ofiary, jak z Chrystusa. Zadba o to, by pozbawi
czci równie po mierci, p ac c wielkie pieni dze, jak
za czasów niewyt umaczalnego znikni cia Chrystusa
z grobu. Odrzucaj c prawd , odrzuca si to, co jest.
Wprowadza si poznanie kalekie. Wtedy ju nie z o, nie
grzech, ale w
nie dobro, to, co wi te, potrzebuje uspra-
wiedliwienia, t umaczenia, musi si broni . Co gorsza,
grzech usi uje zast pi „nieobecn " prawd , któr zabi .
W takiej perspektywie jedynie grzech ma prawo do ist-
nienia. Wszystko za musi
pod jego pr gierzem.
Grzech nie tylko ogarnia tera niejszo , roztacza wizj
przysz
ci. Podejmuje rol prorock . Ostatecznie jest
czym eschatologicznym, co pragnie ostatecznej rozpra-
wy z Chrystusem. Powstaje i odradza si jak apokalip-
tyczna bestia. Sprzeciwia si najbardziej powo aniu przez
Boga. Najradykalniej przekre la to wo anie i rozprawia
si z Bogiem.
Gdy nie da si prawdy oswoi , os abi czy zdegenero-
wa , nale y j zlikwidowa . Wchodz c na tak
cie
,
grzesznik zabija nawet wtedy, gdy nie ma adnego zysku.
Podstawowe odniesienia
33
Tu docieramy do granicy przera enia. Z o, wojny, zorga-
nizowana nienawi zawsze stara y si znale uzasad-
nienie. Wydaje si , e najbardziej okrutne jest z o, które
ju nie sili si na mydlenie oczu jakimi motywami. Doj-
rza y grzech przynosi jeden owoc — czystej, zupe nie
bezinteresownej mierci: zabijam, niszcz , u miercam ca e
kultury bez adnego powodu, tylko dlatego, by nie
mier .
W konsekwencji grzesznych zachowa ro nie opan-
cerzenie grzechem. Hermetyczno prze ywania, my le-
nia jest wr cz nie do pokonania. W takim zakleszczeniu
grzech mo e sta si misj , wyzwaniem, zadaniem spo e-
cznym, machin . Zatwardzia
serc grzesznych.
Konsekwentny grzesznik musi t umi dobro w sobie
i w innych. Ta zasada t umienia jest przemo na/Wsz -
dzie tam, gdzie nie pozwala si
, rozwija twórczo,
czy to z zazdro ci czy z pogardy, powoli dojrzewa mier
i struktury grzechu. Grzech jest jak bezradno ci wo-
bec siebie, bezradno ci dobra, która musi by zas oni ta,
ukryta. Grzech, jak w przypadku Chrystusa, zabija w ko cu
wybawiciela. Jest on stanem, w którym mo liwy jest jeden
stosunek do bli niego — powierzy go mierci,
zepchn , nie pozwoli mu
. Z wyroku Bo ego ofiara
grzechu, zam czona, jednocze nie zdziera oprawcom we-
lon grzechu z za lepionego umys u. Powierzaj c swe y-
cie, otwiera dla nich drog wyzwolenia.
Siedem piecza 3
D
KOCI STAREGO CZ OWIEKA
Stary cz owiek to ca y system wewn trznych uzale nie ,
niewoli, swego rodzaju ci enia, wro ni ty we wn trze.
Poprzez swe wewn trzne mechanizmy nie dopuszcza on
do g osu duchowych i prawdziwych aspiracji i pragnie ,
natomiast wyci ga je ku zewn trzu. Stary cz owiek to
chaotyczne, impulsywne, a nawet kompulsywne istnienie,
które poni a prawdziw godno cz owieka, rezonuje naj-
mocniej w przestrzeni s abo ci, która powoduje, e cz o-
wiek wymyka si sobie. U starego cz owieka wyst puje
rodzaj geniuszu w maskowaniu w asnej obecno ci. Doty-
czy on kwestii „gospodarza". Wykorzystuje zw aszcza
inteligencj cz owieka do obrony w asnych roszcze . Nie
chce on podejmowa odpowiedzialno ci, ale chce mie
dost pny i niezak ócony ca y obszar wewn trzny. Dlate-
go potrafi zaprezentowa swe cele jako szlachetny idea
do realizacji. Stary cz owiek to misterium uwodzenia.
Cz sto to, co w wiadomo ci pojawia si jako spontani-
czne, osobiste pragnienie czy d enie, pochodzi od niego.
Stary cz owiek, aby
, musi si karmi . Aran uje sy-
tuacje dla siebie, aby osi ga swe cele. Nieuwa ny cz o-
wiek mo e nie rozumie swej sk onno ci do fa szowania
prawdy, chronicznego zakwaszania obrazu rzeczywisto-
ci, a zw aszcza niepokonanego podkre lania w asnej
obecno ci. Jest on zainteresowany, by
nieczytelnie
i
po ród, zamazanych, nieprawdziwych spraw.
Stary cz owiek przylepia na rzeczywisto ci adres
zwrotny — nawet cia o wydane na spalenie, jak w Hym-
nie o mi
ci, musi powróci . To grzech sprawia, e czy-
Drogi starego cz owieka
35
tanie wiata jest czytaniem siebie, czyni z siebie celowo
aprioryczn . Ka dy element wszech wiata chce zwi za
ze sob i nada mu imi dobry, rujnuj c przy tym wn -
trze. Przedziwne — nape niaj c sob , pustoszy.
Wadami rz dzi podstawowa zasada — rozpad, pomi-
mo wysi ku gromadzenia siebie. Zw aszcza nieczysto ,
chciwo , akomstwo i zazdro maj tendencj do rodko-
, tendencj wch aniania, opart o po- dliwo ci natury
ludzkiej. Natomiast gniew, pycha i lenistwo charakteryzuj
si tendencj od rodkow , tendencj do odrzucania,
opart o gniewliwo . Wchodz c w logik grzechu, nale y
stwierdzi , e stary cz owiek sprzeciwia si
wprost
istocie dobra, pragnie je wykluczy . Zna bowiem jedynie
swoje dobro. Grzech wprowadza z udzenie, e w nim
mo na obroni swe istnienie, pojawia si jako przekona-
nie, e dzi ki niemu, pope niaj c go, cz owiek mo e bar-
dziej istnie , bardziej
. Nios c mier i niszczenie du-
chowe, pozoruje intensywno
ycia. W grzechu cz o-
wiek obiecuje sobie utraci zmys y, buduj c fa szyw
perspektyw transcendencji, prymitywn iluzj przekro-
czenia siebie. Grzech tworzy osobowo
soliptyczn , do-
skonale sadowi
si w centrum ycia, jak drzewo po-
znania dobra i z a w raju.
Grzech wybija z u pienia, u ywaj c dwóch mechani-
zmów: po-budzenia i po-ruszenia, czego , co wybija
z u pienia i pot guje ruch „ku".
U
SIDLENIE J ZYKA
Najpierw or
em dla grzechu jest j zyk i prawo. W grze-
chu zw aszcza j zyk doznaje pomieszania. Jak Chrystu-
sowi, przypisuje si prawdomównym fa szywe sensy
ów i wykr ca si z
liwie interpretacje. W grzechu
umiera j zyk, znaczenia s ów i komunikatywna no no .
owa grzeszne s sid em: oszczercze, nienawistne, pod-
st pne... K amstwo staje si ojczyzn grzesznego j zyka.
Pustk , jak stwarza, wype nia s owami k amliwymi, s o-
wami usidlonymi. Znikczemnia y cz owiek u ywa innego
zyka, inaczej nazywa rzeczy: w dzielno ci widzi jedynie
bunt, w g bi to samo ci — bezkarn swawol , w ety-
cznych postawach — wynios
, w po wi ceniu — ego-
izm. Nie przestaje spotwarza Boga. Dobro staje si nieme
pod ci arem k amliwych s ów, nikczemno knebluje mu
usta. Grzesznik kontaktuje si z innymi jedynie po to, by
rozgrzewa maszynerie pot pienia i oburzenia. Nie ma ju
rozmów, spotka , a jedynie denuncjacje, znies awienia,
donosy, pos ugiwanie si j zykiem k amliwym. Grzech
jest zbrodniczy równie w przestrzeni j zyka, jest jego
rozk adem. Grzech — ojczyzna rozk adaj cego si cz o-
wieka.
Z
ATRUTE RÓD O ZNACZE
Grzech sadowi si u róde , u pocz tku ludzkiego prag-
nienia i zmierza ku swemu przeznaczeniu, gdzie chcia by
odnale znaczenie. W ten sposób ogarnia ca ego cz o-
wieka, zw aszcza jego przysz
.
sit.
Brak jako ród o grzechu
Pra-gruntem grzechu jest wewn trzny
ód. Rodzi si
z poczucia braku: czy to z w asnej niedoskona
ci czy
te z nieprzynale no ci do siebie, odczytywanej wewn trz
grzechu. Wszystkie grzechy pojawiaj si w przestrzeni
braku i karmi si zatrut nadziej . eruj na zamglonej,
mitycznej wizji spe nienia przysz
ci, przysz
ci blis-
kiej na wyci gni cie r ki, jak owoc dojrza y do zerwania.
Owocuje jednak w cz owieku zerwaniem ze sob .
Nami tno wydaje si stwarza wi cej mo liwo ci.
Grzech rodzi nienasycenie, gdy ogarnia ca e ycie. Nie-
nasycenie musi by rekompensowane presti em, dobro-
bytem, zabezpieczeniem, prac , itd. Grzech nie syci, co
wi cej, domaga si coraz wi kszych bod ców, pot go-
wania wysi ku. Rodzi si swoiste rozumienie wielko ci:
musisz przekracza si w grzechu, grzeszy coraz bar-
dziej i czyni grzech powszechnym. Grzech jest pog -
biaj cym si niezaspokojeniem równie w tym znaczeniu,
e cz owiek im bardziej zmierza do okre lonych celów,
tym bardziej si od nich oddala. W grzechu dopatrzy si
mo na zdumiewaj cego niestrudzenia, z którym symuluje
bezgraniczno . W
nie tam, gdzie cz owiek pragnie
38
Zatrute ród o znacze
ycia, pojawia si w
kuszenia i — paradoksalnie —
wpadanie w grzech wywo ane jest l kiem przed mier-
ci . Tam, gdzie cz owiek pragnie ycia, zostaje poddany
uwodzeniu. Wci gni ty za , zostaje uzale niony tak, e
nie mo e si bez grzechu obej . Czysto demoniczne —
to, co zabija, staje si niezb dne do ycia. Tu buduje
wi zienie ka dy grzeszny na óg. Szatan wi zi, rozbijaj c
najpierw mury obronne duszy. W bezbronno ci dojrzewa
utrata wra liwo ci. Potem rodzi si fascynacja z em, po-
trzeba aposto owania w jego przestrzeni — cztery takty
zatraty.
Grzech jako spór o znaczenie
Grzech uwodzi, odwo uj c si do zaspokojenia, a tak e
odwo uje si do zdolno ci nadawania znaczenia. W grze-
chu cz owiek chcia nada sobie znaczenie boskie. Grzech
wi c
ci znaczenia, przynosz c zdradliwie nie-znacze-
nie. Wkraczaj c w przestrze pokusy, cz owiek mo e za-
istnie na b ysk wiadomo ci, ale wiadomo ci oszuka-
nej. Pokusa przychodzi jako co obcego, niepokoj cego
sw obietnic . Sygnalizuje obietnic , mami obfito ci
znaczenia: we mnie mo esz znale oparcie, potwierdze-
nie dla siebie, wyniesienie siebie. Grzech przychodzi jak
uwewn trzniony wróg, k amliwie poni aj c. W ten spo-
sób zostaj obalone wszelkie zasady warto ciowania —
matka relatywizmu.
Grzech w perspektywie znaczenia mo e pojawi si ja-
ko uzasadniony sposób demonicznej transcendencji: grze-
sz c, przekraczam nie tylko siebie, przekraczam zakaz,
przekraczam Boga. Dr cz cy sen o schorowanej wiel-
ko ci. W ka dym grzechu chodzi o powi kszenie siebie,
ywi si on ide przekroczenia.
S
IEDEM
—
DOSKONA
Z A
Dosy wcze nie przestrze , w której oddzia uje grzech,
uformowano w katalog siedmiu grzechów g ównych, ja-
ko siedem form buntu przeciw Bogu, siedem sposobów
niszczenia, zabijania cz owieka i Boga w cz owieku; jak
siedmiu panów czyni cych niewolnikami ludzi. Takie
spojrzenie przetrwa o w ascetycznych i katechizmowych
przekazach.
wiadomienie sobie postaci
a przychodz cego
w pokusie, oddzia ywania na cz owieka i wreszcie uka-
zanie grzesznych postaw, stanowi mo e dla cz owieka
pragn cego uporz dkowa swe wn trze system luster,
w których mo e on przegl da sw s abo i zagro enia
yn ce ze strony aktywnego z a.
Grzech jest jak korze i g ownia — im g bszy, tym
bardziej przyjmuje form otwartych ust, jak usta Ewy
spo ywaj cej owoc. Topografia grzechu stanowi trwa y
lad, jakby kana , gdzie spontanicznie formu uj si i prze-
biegaj nasze pragnienia, my li, skojarzenia. Wyra a ona
ukszta towanie
abo ci cz owieka, kszta t jego za lepie-
nia. Za lepiony zostaje bowiem ca y cz owiek, jego umys ,
wyobra nia, pami , wola, j zyk. Zw aszcza umys po-
gr ony w mrokach grzechu staje si wewn trznym zdraj-
. S abo owa stanowi rodzaj welonu opadaj cego na
ca
ycia, na pierwsze i ostatnie reakcje. Cz owiek jest
za lepiony nie tylko grzechem, ale równie nie zna swej
abo ci. yje on twarz zwrócon do grzechu, twarz
w grzechach, ma twarz zbrukan . Zadomowi si po ród
wierno ci z u — w wadach. Wady g ówne to takie, z któ-
40
Siedem — doskona
z a
rych inne si rodz
1
. Wyp ywaj one z niew
ciwego
przywi zania do dobra czy celu lub te unikania go.
Wada g ówna stanowi okre lon sk onno , wewn trz-
zasad dzia ania, pobudzania, a nawet wewn trzny
przymus, rodzaj zniewolenia. Pojawia si cz sto jako po-
zór dobra. Pozór sugeruje ubogacenie siebie, ukazuje rze-
czywisto nie jako dobr sam w sobie, ale dobr ku
czemu , dla kogo . Pozór chce by ostateczn racj rze-
czywisto ci i chce realizowa siebie.
Grzech g ówny stanowi rodzaj wra liwo ci, która re-
aguje na informacje typowe dla w asnego kodu, dla za-
kresu w asnej cz stotliwo ci. Tak wi c rodzaj odpowiedzi
przywo uje formu owane pytanie: na jaki rodzaj informacji
cz owiek reaguje naj ywiej, na jakie warto ci czy te
antywarto ci si nastraja? Wada g ówna to rodzaj obni-
onego progu wra liwo ci, zjawisko
ci gania uwagi.
Podkrada ona cz owiekowi si y yciowe dla realizacji
swoich celów. Ona to wychodzi z cz owieka i czyni go
nieczystym (por. Mk 7, 20). Zgoda na grzech jest zgod
na duchowe barbarzy stwo. W grzechu nie ma artyzmu,
subtelno ci, jest natomiast przera enie upadania.
Grzech, o którym pragniemy mówi , pojawia si jako
si a bior ca cz owieka w posiadanie, odci gaj ca od Bo-
ga, niszcz ca wn trze. Wyciska wi c sw piecz w jego
yciu. Piecz jest si , poca unkiem, znamieniem, za-
mkni ciem. Wbija si w mi kko
istnienia. Demoniczna
si a, ca uj c, znaczy i zamyka w grzechu. Opiecz towany
w tajemnicy nieprawo ci odnajduje podstawow trudno
widzenia rzeczy oraz trudno powrotu. Zwi zany zamie-
szkuje na wynios ych wzgórzach, opasanych liczb siedem
1
w. T
OMASZ Z
A
KWINU
, Suma teologiczna CI—II, q. 84, a. 4), O grze-
chach i wadach, t. 12, London 1965, s. 184.
Siedem — doskona
a
41
— zimn , subteln , powoln , l kliw , k amliw . Dlatego
atwo tu wpa w pu apk dezinterpretacji. Siedem — jak
owy bestii z a, które u Boga wzbudzaj odraz : wy-
nios e oczy, k amliwy j zyk, r ce, co krew niewinn wyla-
y, serce knuj ce z e plany, nogi, co biegn pr dko do
zbrodni, wiadek fa szywy, co k amie, i ten, kto wznieca
ótnie w ród braci (Prz 6, 17-19).
Siedem grzechów jest jak siedem narodów zamieszku-
cych ziemi obiecan , narodów liczniejszych i pot -
niejszych od narodu wybranego, a które to mia on wyt -
pi i ob
kl tw (Pwt 7, 1-2).
Siedem grzechów jest zbiorowym do wiadczeniem
cz owieka, ukazuje bowiem ró norodno chwastu roz-
sianego po ludzkich drogach —jak konstelacje z a ubra-
ne w doskona
liczby. Siedem grzechów przedstawia
obraz kl ski. A po kl sce — ukazuje drog zabiedzonego
em cz owieka. Pokazuje w siedmiu b yskach, w dosko-
na
ci — pe ni b ysku mutacje z a, jego przepoczwarza-
nie si . Wielopostaciowo grzechu wy ania si spoza
liter. Nie ma on twarzy, ale ma liczb : jest nas wielu
(Mk 5, 9). Ukazuje sposób ycia cz owieka bezlaskawe-
go. Siedem grzechów to siedem luster toksycznej zgody,
która zabija podst pnie.
Grzech zamieszkuje cz owieka, trwa w nim jako inne
prawo. Jest ono czym wrogim umys owi. W cz onkach
za moich spostrzegam prawo inne, które toczy walk
z prawem mojego umys u i podbija mnie w niewo pod
prawo grzechu mieszkaj cego w moich cz onkach (Rz 7,
23). Owo prawo przyjmuje form siedmiu.
w. Grzegorz Wielki w Moraliach
2
widzi siedem mo-
tywów z a w postaci wad g ównych. Ewagriusz z Pontu
2
G
RZEGORZ
W
IELKI
, Moralia, 1. 31, c. 45, (PL 76,621).
42
Siedem — doskona
z a
(IV w.), w traktacie De octo spiritibus
3
ukaza swoist
taktyk oddzia ywania demonów na cz owieka w postaci
miu duchów kuszenia (duch ob arstwa, nieczysto ci,
chciwo ci, gniewu, smutku, acedii, pró no ci, pychy). Od
XII w., za przyczyn Henryka z Ostii mo na mówi
o tzw. saligii lub te siiaaglu. Saligia stanowi akrostych
sk adaj cych si odpowiednio pierwszych liter aci skich
nazw: superbia (pycha), avaritia (chciwo ), Iwcuria
(nieczysto ), invidia (zazdro ), gula
akomstwo), ira
(gniew), acedia (lenistwo, smutek, zniech cenie). Siiaagl
natomiast proponuje inn kolejno
{superbia, invidia,
ira, acedia, avaritia, gula, luxuria)
4
.
wietny komentarz
do siedmiu grzechów ludzi duchowych pozostawi
w.
Jan od Krzy a (zob. NC I, 2-7).
Saligia jest rodzeniem z cia a, jest za rzecz wiado-
, jakie uczynki rodz si z cia a: nierz d, nieczysto ,
wyuzdanie, uprawianie ba wochwalstwa, czary, niena-
wi , spór, zawi , wzburzenie, niew
ciwa pogo za za-
szczytami, niezgoda, roz amy, zazdro , pija stwo, hulan-
ki i tym podobne (Ga 5, 19).
ba cia u prowadzi do mierci, a s owa i czyny s
jak zesch e li cie.
Siedem jest wreszcie liczb Bestii. w. Jan Aposto
umaczy w Apokalipsie: Ja ci wyja ni tajemnic Nie-
wiasty i Bestii, która j nosi, a ma siedem g ów i dziesi
rogów. Bestia, któr widzia
, by a i nie ma jej, ma
wyj z Czelu ci, i zd
a na zag ad . (...) Siedem g ów to
jest siedem gór tam, gdzie siedzi na nich Niewiasta (Ap
7, 7n). Saligia jest jak korona Bestii, jej duma i wiel-
ko . Cz owiek, który podejmuje si saligiastycznej wal-
3
E
WAURIUSZ
z P
ONTU
, Pisma ascetyczne, t. I, t um. L. Nie ciór, Ty-
niec 1998, s. 371-403.
4
Por. M
OSZ
C
Z
., Metafizyczna pauza,
Kraków 1995, s. 147-148.
P
YCHA
Katechizm Ko cio a Katolickiego o pysze stwierdza, e
sprzeciwia si ona mi
ci Boga, zaprzecza Jego dobroci
i usi uje Mu z orzeczy jako Temu, który pot pia grzech
i wymierza kary. Pycha rodzi nienawi do Boga (2094).
Zasadniczo kieruje si do Wszechmocnego, ale nie po to,
by Go adorowa , lecz by Mu si sprzeciwi . Pycha jest
rodzajem nienawistnego kultu. Gromadzi ludzko , która
— jednomy lna w swej przewrotno ci — sama o w as-
nych si ach chcia a doj do swojej jedno ci, buduj c
wie Babel (KKK 57). Pycha jak drzewo poznania dobra
i z a, tkwi c w samym centrum, pragnie rzuca w asny
cie na wszystko. Idea i zasi g cienia rzucanego na ca
histori , której pyszny dotyka i która przechodzi obok,
wyznacza horyzont jego wielko ci. Pyszny jest wiadom
jednego: adne drzewo w raju Boga nie dorównywa o
jego pi kno ci (Ez 31,8).
nie pycha jest pocz tkiem wszelkiego z a (Koh
10, 17), przemy lna w sposobach w asnego wywy sze-
nia. Ro nie, odwracaj c si od Boga. Jest trzymaniem si
tylko siebie — drog schorowanej samodzielno ci. Naj-
dalej mesjanistyczna wzgl dem w asnego ycia, tylko so-
bie ofiaruje usprawiedliwienie i ocalenie. Pokrywa siebie
patyn w asnej „ wi to ci". Jest wi cie przekonana, i
posiad a znajomo dróg. Pos uguje si formu s owa
przemo nego, rozstrzygaj cego. Jest pu apk samego sie-
bie. Pokój, jaki proponuje, nie jest pokojem, ale zam tem
poddania.
Pycha
45
Odwo uje si za ka dym razem do sytuacji zakazu da-
nego w raju i mówi Bogu: „w moim spe nieniu nie b dzie
adnych ogranicze ". Pycha wynika z poznania i z prze-
czucia wielko ci, chwa y, jednak fa szywej. Jest tym
samym rodzajem poznania, któremu uleg a Ewa, s ysz c
kusz ce s owa o mo liwej wielko ci:
dziecie jak bo-
gowie.
Jednocze nie pycha najbardziej stawia opór dobru,
naszym pobo nym wysi kom
1
.
Przeciw Bogu
Cz owiek pyszny ci gle musi wymazywa Boga ze swe
go ycia, gdy nie znosi Jego przewagi, ci gle doprowa
dza do procesów, do tego, by Go skaza . W sercu pysz
nym Bóg zas uguje jedynie na mier haniebn . Pycha
zawzi cie wymazuje Go z historii, yje pogard Boga. Im
wi ksze, pe niejsze do wiadczenie Boga, tym wi kszej
wymaga pogardy. Zgub otrzyman w grzechu ofiaruje
Bogu, gubi c Boga. Pycha najbardziej ze wszystkich wad
jest gorycz dobra.
tti
Poniewa nie mo e tworzy razem z Bogiem, tworzy
przeciw Niemu. Ma ambicje stworzy co absolutnie in-
nego, co , co do Boga nie nale y, i chce by jedynym za-
rz dc swego królestwa. Aby to by o mo liwe, kwestio-
nuje Boga jako mi
i ukazuje, e jest On z y, niespra-
wiedliwy i godny nienawi ci za cierpienie, jakie sieje po
ziemi. Grzech przerzuca win z siebie na Boga. Tak by o
ju na pocz tku. Za lepiony Adam nie jest zdolny ju do
prawdy: Niewiasta, któr postawi
przy mnie (Rdz 3,
1
J. P
OMERIUSZ
, O yciu kontemplacyjnym, um. ks. A. urek, Kraków
1998, s. 184.
46
Pycha
12), zwiod a mnie. W ten sposób pycha og asza sw nie-
winno — to Bóg jest winien, to On jest nosicielem
mierci, to On jest zabójc , jest Kainem wiata. A ludzie
oczekuj cy czegokolwiek od takiego Boga s
mieszni,
aze scy, godni lito ci, s winni, jak On sam. Dlatego
Syn Bo y umiera jak z oczy ca. Nie ma w tym adnego
przypadku, tylko elazna logika grzechu. Pyszny mo e
znosi Boga tylko wtedy, je eli On jest poni ony, ukrzy-
owany i martwy. Narodziny pychy to narodziny nowej
religii, nowych bogów. Bóg, o ile ma prawo istnie
w oczach pysznego, to jedynie po to, by sta si ofiar .
Gdy oskar enie si ga nieba, milkn anio owie. Pyszny
wyst puje przeciw Bogu nie z racji jakich
usznych
zarzutów. On po prostu sam chce Boga zast pi , chce
samemu by ostateczn instancj
2
. Dlatego pyszny nie
znajduje wytchnienia w staraniu si , by nie dopu ci do-
bra Bo ego. Musi je powstrzyma , by samemu istnie .
Idzie drog coraz wi kszej hardo ci.
Boga mo na nie tylko oskar
, mo na Go jeszcze
kusi . Pyszny wychodzi jak demon za Chrystusem i roz-
tacza mira swoich k amstw. Nic skrywa swego zuchwa-
2
w. Doroteusz z Gazy przytacza opowiadanie o jednym z braci na
pustyni, który post powa drog coraz wi kszego kwestionowania
autorytetów: Zacz o si od tego, e kiedy kto z braci mówi do
niego, on ka dym gardzi i mawia : „A któ to taki? Nie ma autory-
tetu oprócz Zosymasa i jego szko y!". Potem i tych zlekcewa
i za-
cz mówi : „Nikt, tylko Makary!". Wkrótce potem ju twierdzi :
„Któ to jest Makary? Tylko Bazyli i Grzegorz!". Wnet i tych zlek-
cewa
, mówi c „ Któ to jest Bazyli i Grzegorz? Tylko Piotr i Pa-
we !". Powiadam mu: „Zaiste, bracie, i tymi jeszcze pogardzisz".
I wierzcie mi, e w krótkim czasie zacz mówi : „ Któ to jest Piotr
i Pawe ? Nikt, tylko Trójca wi ta!". Wreszcie wyniós si i nad
Boga samego, i tak sko czy . Cyt. za: w. D
OROTEUSZ Z
G
AZY
, Na-
uki ascetyczne, Warszawa 1980, s. 56.
Pycha
47
ego celu: oddasz mi pok on (Mt 4, 9). Pycha potrafi
zniszczy zupe nie religi , wymaza obraz Boga, osaczy
cz owieka.
Najwy szym aktem pychy jest detronizacja Boga. Roz-
poczyna si Jego wyciszeniem, wymarginalizowaniem,
zamilczeniem, a ci, o których pyszni nie mówi , nie ist-
niej . Pycha sama zajmuje Jego miejsce.
Pyszny, napotykaj c drugiego, zas ania mu Boga, od-
biera bezpo rednio przep ywu aski, chce bowiem sam
nadej
od strony Boga i skierowa na siebie to, co spon-
tanicznie Bogu si oddaje. Grzech pychy polega w
nie
na tym, e zas ania sob . Pycha zaciemnia, zas ania pra-
wd równie w tym znaczeniu, e za amuje si proporcja
pomi dzy w asnym a cudzym dobrem. Pojawia si nie-
wyt umaczalny opór wobec dobra innych. Nie chodzi
jedynie o metafor belki i drzazgi. Poniewa nie uznaje
adnej proporcji, zna jedynie zasad przewagi. Za wszelk
cen chce mie nad drugim przewag . Nie ustanie, dopóki
tej przewagi nie ustali, nie zakre li, poni aj c. Sadowi si
wy ej, chce
bardziej.
Je eli buduje doskona
—jest to doskona
pe na
grozy, ch tnie si przegl da w metaforach doskona
ci.
Pyszny udowadnia, e to w
nie on jest cz ci wyma-
rzonej ludzko ci, e do niego nale y przysz
. Pycha zna
swój rodzaj m stwa. Wszelkie cierpienie, które j dosi ga,
traktuje jako trud rodzenia siebie. Cierpliwa, przyobleka
si w heroizm. Dumnie trwa przed Bogiem.
Pycha pos uguje si swoim, bardzo dobrze nakre lo-
nym obrazem Boga: Bóg musi by
ród em poczucia jej
wielko ci, ród em korzy ci. Jest tym, kto gwarantuje jej
wielko , kto bez zastrze
os ania jej samozwa czy
autorytet; wreszcie kim , kto dodaje pi kna i towarzyszy
sukcesom. Pyszny wkomponowuje ide Boga we w asne
48
Pycha
cele. Perfidia pychy polega na tym, e czyni Boga swoim
ug . Sakralizacja w asnej podmiotowo ci jest daleko-
si na — chce by bogiem innych,
w ich centrum.
Pycha og asza wsz dobylski naturalizm. Wtedy te ,
gdy naturalizm bierze gór nad wiar , po pierwsze kate-
gorie dobra i z a podlegaj przewrotno ci, s zast powa-
ne innymi strukturami my lowymi. W ko cu miejsce
dobrych zast puj silni, czyli ci, co maj „s uszno ",
a miejsce z ych — s abi, którzy jej nie maj i nie mog
mie .
Pyszny uwa a, i rzeczywisto jest dla niego, e on
ma nad ni panowa , bo takie pad y pierwsze s owa:
Czy cie sobie ziemi poddan (Rdz 1, 28). Ale pycha nie
realizuje Bo ego planu. Pos uguje si poddawaniem bez
odniesienia do Niego, chce podda rzeczywisto sobie,
wydzieraj c j Bogu, spieraj c si z Nim. Proklamuje
niepodleg
: w moim wiecie (w wiecie, który stwo-
rzy em) jestem wolny, tzn. e ja stwarzam zasady. W mo-
im wiecie to ja zasadzam drzewa poznania dobra i z a,
i ja og aszam zakazy.
Pycha domaga si wolno ci, oczywi cie dla siebie,
wolno ci absolutnej. W za lepieniu amie granice rozs d-
ku. Nie pozostaje ju nic poza dobrze uzasadnionym ab-
surdem. W sytuacji, kiedy wszystko ju wolno, kiedy pa-
y wszystkie zakazy, kiedy wolno sta a si absolutna,
okazuje si , e po prostu nie warto ju nic robi , wszyst-
ko ogarnia powszechna nuda. Nie jest to jakie znudze-
nie. Nuda znamionuje czas bezpa ski, czas utracony,
czas zasadniczej beznadziei. Nuda oznacza: „nie ma ju
wybawiciela, nie ma ju na co oczekiwa . Zmierzamy ku
mierci". A w g bi swego piek a powtarza: „nie wybie-
ramy, jeste my skazani na siebie". Pycha nie tylko tam
napotyka demony. Ona jest demoniczna w tym sensie, e
Pycha
49
dusza pysznego zupe nie opuszczona jest przez
Boga i staje si przedmiotem po dania demonów*.
Pyszna pretensja o wielko
Pycha jest ca a zaj ta aktem tworzenia, tworzenia siebie.
Co chwila budzi do ycia swój wiat. Ju tu jest blu nier-
cza i wyuzdana. Z przera eniem chce zas oni w asn na-
go , nago nieistnienia. Czego najbardziej pragnie?
oczarowana w asnymi tworami. Nie chce niczego
i nikogo na ladowa , zmusza do tego innych w swoim
mikro i makro wiecie.
Pycha pragnie by przyczyn rzeczy — dobro, które
si rodzi wokó mnie, mo e istnie , je li jest „przyczy-
nowo" moim. Mo e ono istnie pod warunkiem, e to ja
jestem jego przyczyn . Chodzi o przewag , o pretensj
poprzedzania.
Pycha zg asza równie pretensj matrycy upodobnie-
nia: pozwalam ci
tylko wtedy, gdy upodobniasz si
do mnie, gdy odnajduj w tobie podobie stwo do mnie.
Narzucony wymóg assimilatio. Pogr
ony w k amstwie
zg asza pretensje o powszechne zmierzanie wszystkiego
ku sobie. Ustawia si tak wobec cz owieka, by by dla
niego celem. Bli ni mo e by jedynie lustrem, w którym
pyszny z przyjemno ci si przegl da. Bli ni — g osi on
— mo e by jedynie odbiciem doskona ego cz owieka.
Winien by odbiciem moich oczekiwa , my li, odczu ,
gustów, sympatii i antypatii. Pyszny
da doskona ego
na ladowania. W ten sposób pycha wypatruje siebie.
3
N
IL
, O o miu duchach z
liwo ci, 17, PG 79, 1162 D, [za:] D
EFEN
-
SOR
Z LiGUGE, Ksi ga iskierek, t. I, t um. R. Wasi ski, Kraków
2000, s. 127.
50
Pycha
cza mechanizm wynoszenia. Chc c
w innych,
rozpiera si jak cedr zielony (Ps 37, 35). Pyszny, wyno-
sz c si , doznaje ca ej dwuznaczno ci tej sytuacji, bo-
wiem wynosz c si , wynosi si ze swego zamieszkania
w prawdzie, opuszcza przestrze wzrastania. Jonasz t u-
maczy Amazjaszowi istotn spraw :
sobie s awny,
ale pozosta w swoim domu (2 Krl 14, 10). Pycha wypro-
wadza poza obszar sensownego zamieszkania. Nie mo e
rozwija si z prostego powodu: w pysze nie jestem dla
siebie, ale zasadniczo przeciw wszystkim, nie mam nig-
dzie domu, b kam si jak demon wyrzucony (por. Mt
12, 45). Napotkanego cz owieka, napotkanego zadomo-
wienia pyszny nie mo e ani wzi w posiadanie, ani tam
zamieszka — mo e jedynie op ta .
Dla pychy istnieje jedna druzgocz ca kl ska: ycie
bez widzów, bez chwa y, bez wrzawy wokó siebie. Dla-
tego ma ona natur ci gle wzbijanych tumanów kurzu.
Symulacja istnienia. Taniec w gabinecie luster. W ko cu
jest to najbardziej tragiczna forma naiwno ci. Ale pycha
posiad a niezwyk umiej tno : widzowie wyposa aj
w si , o ywiaj . Potrafi czerpa z sytuacji publicznych,
nadaje swemu istnieniu charakter publiczny: nie potrafi-
cie si obej bez mojej obecno ci, nie potraficie
be-
ze mnie.
Dla pychy wieci jedno s
ce — w asne. St d bierze
si przymus zaciemniania innych. W istocie pycha szep-
ce: poniewa nie potrafi by tak wielka, jak chc , musz
zrobi wszystko, by inny obok mnie nie by wielki —
minimalizuj jego dobro. Pycha nie mo e dopu ci , by
tron by zaj ty: je eli nie mo e zaj go osobi cie, nie
dopuszcza do obsadzenia, oczywi cie poprzez kolejne
konsekwentne detronizacje. Detronizuje w ko cu wszyst-
kie warto ci, wszystkie osoby, nie ma ju nic do wskaza-
Pycha
51
nia, co mog oby by warto ciowe. To jedyny zwyci ski
scenariusz. Negowanie innych wynika z podstawowego
zanegowania siebie i zmierza do ca kowitej negacji, na-
wet Boga. Co interesuj ce, pyszny neguje, by ostatecznie
o, które dokonuje, by o bezosobowe. Skoro podmiot nie
istnieje, skoro nie istnieje osoba, nie ma odpowiedzialno-
ci. Pycha uwielbia beztwarzowe role. Negacja jest form
obrony.
W istocie pycha jest sporem o chwa . Pragnie przej
ca mo liw chwa , równie t , która w sposób istotny
nale y do Boga. Taki scenariusz odkrywamy w grzechu
pierworodnym, kiedy to cz owiek zapragn by jak Bóg.
Instynkt chwa y potrafi tak ca kowicie opanowa pysz-
nego, e niemal automatycznie ustawia si w nurcie jej
najintensywniejszego przep ywu: w pobli u osób i sytu-
acji, które to gwarantuj . Niech to, co wzbudza podziw
i zazdro , przep ywa szerok fal przez jego ycie. Je eli
si komu k ania, zarazem nadstawia w uk onie g ow
pod laur. Ponadto pyszny okazuje czasem zdziwienie, e
kto nie korzysta z wachlarza jego wielko ci. Wtedy mo e
przerazi , pogn bi sob . Zasypuje gorzk trucizn
dost pne ród a. Skutkiem pychy s k ótnie (Prz 13, 10).
Istnienie sk ócone wydaje swój owoc.
W postawie pychy uwidacznia si , jak wstr tne, jak
niepo dane jest ukrycie, nieznaczenie, ubóstwo. Pycha
tego wszystkiego nienawidzi. Nienawidzi, gdy to j po-
mniejsza. Zna jedn gorliwo — gorliwo eksponowa-
nia siebie, zasad b yszczenia. Zami owanie do w asnej
wielko ci pchaj ci gle w chorobliwe poszukiwanie pu-
bliczno ci, klakierów, sprzymierze ców. Pyszny, jak kiep-
ski aktor, o ywa dopiero w aplauzie.
52
Pycha
Istnienie k amliwe
amstwo pychy polega na tym, e ma imi , e yje, ale
w rodku jest pusta, martwa. To, co pycha chcia aby za-
krzycze wielko ci , mo na by nazwa mrocznym poczu-
ciem bezwarto ciowo ci, jakiej pierwotnej przegranej
si gaj cej raju, bezsensu. Doprawdy, pustka ta jest ist-
nieniem najbardziej apokaliptycznym, monstrualnym.
W pustk przychodzi siedmiu gorszych, i stan tego cz o-
wieka jest jeszcze bardziej przera aj cy. Ale taki cz o-
wieka przychodzi jako pe ny. Wyci ga spi owe rami
wielko ci, by realizowa obietnic miejsca najwy szego.
To przera aj ce, ale pycha nie tylko dopuszcza
am-
stwo, ale ona programowo si nim ywi. Uporczywie
legitymizuje i szuka uprawomocnienia siebie. ywi c si
amstwem, jednocze nie zabija, nie broni ju
ycia, któ-
re zwi zane jest z prawd . Poniewa pycha zabija praw-
, Chrystus musia umrze . Zabija, gdy jest odpowie-
dzi zbuntowanego cz owieka: mier Boga za mier
cz owieka wygnanego z raju. Ta sama scena ci gle o y-
wa: to Bóg nie pozwala mi wej do mojego raju.
Pycha zabiega o konstytutywno k amliwego istnie-
nia, u ywa k amstwa jako czego rzekomo integruj cego.
Skupia si nad nim i z nim wi e. Pyszny, yj c w k am-
stwie, yje zw aszcza w nieprawdziwo ci s ów. Jego elo-
kwencja i retoryka zaprasza do krainy mierci. Pycha neu-
rotycznie powtarza, e yje. Istnieje zasadniczy zwi zek
pomi dzy pych , znakiem si gaj cym nieba, a j zykiem,
w tajemnicy wie y Babel. Tam cz owiek uleg rozpro-
szeniu, a j zyk jego pomieszaniu (por. Rdz 11,9). Pycha
w istocie objawia rozproszenie cz owieka i jego s ów
oraz pomieszanie cz owieka i jego s ów. Wzmaga nie-
znaczenie ów, targa porozumienie. Pyszny zaczyna u y-
Pycha
53
wa
zyka blu nierców (Job 15, 5). A wie a Babel mia a
go orientowa . Poprzez pyszne wzmo enie siebie, pyszny
rozprasza i miesza. yje w nieznacz cych
owach, lan-
suje entuzjazm pustki. Nie tylko s owa doznaj pró ni.
Jej znamieniem jest pró no prze ytego czasu, pró no
ca ego cz owieka.
Pycha, nie licz c si z prawd , jednocze nie lekcewa y
realia. Fa szywe rozumienie swych kompetencji, uzur-
powanie sobie wy czno ci w zakresie rozstrzygni
(to
ja tworz
wiat), zabójcza pewno siebie i przekonanie
o w asnej s uszno ci rozbudowuje wiat urojonych sukce-
sów i stanowczego opowiadania si za wyduman wiel-
ko ci . Aby ten wiat obroni przed drapie no ci in-
nych, pyszny stosuje taktyki pozorowania.
Ale pycha, w zasadniczym wymiarze, jest kreacj
z niczego, swoistego ex nihilo, jest wielk mistyfikacj ,
pozoracj , zawiera w sobie dr enie nico ci, otch ani. Nie
ma bowiem ju prawdy, jest tylko doskona
k amstwa.
Ta doskona
jest eksponowana a do wzbudzenia po-
dziwu, upaja jak mocne wino. Rz dzi si formami upoj-
nymi. Szczególnie swoboda, któr ofiaruje, jest upojna.
Jest to najwi ksza mistyfikacja niewolników, ludzi na-
pi tnowanych. Maskuje trywialno , banalno odurzo-
nych sw wielko ci . Cz owieka poni a jego pycha (Prz
29, 23). Poni a poprzez swe k amstwo. Jest ona gr na
scenie prowadzon tak, by widzowie si nie domy lili, e
przedstawienie ju dawno si sko czy o, e tak naprawd
nie ma ju nic do powiedzenia, e sami aktorzy s sko -
czeni. Pycha poni a tak bardzo, e staje si scenariuszem
upadania. ywi si wielko ci upad , wielko ci upada-
nia. P onie w s owach Izajasza:
Jak e to spad
z niebios. Ja niej cy, Synu
Jutrzenki?
54
Pycha
Jak e run
na ziemi , ty, który podbija
narody?
Ty, który mówi
w swym sercu: Wst pi na
niebiosa; powy ej gwiazd Bo ych postawi mój
tron. Zasi
na Górze Obrad, na kra cach
pó nocy. Wst pi na szczyty ob oków, podobny
do Najwy szego.
Jak to?
Str cony do Szeolu na samo dno Otch ani!
Do Szeolu str cony twój przepych i d wi k
twoich harf.
Robactwo jest twoim pos aniem, robactwo te
twoim przykryciem (14, 12.14.11).
w. Jan Aposto , pisz c o pysze ywota jako integral-
nym elemencie tego wiata, ma na uwadze ca kowite za-
amanie. Pojawia si ona wobec dobra w asnego jako
zdeformowane postrzeganie siebie. W asna wielko jest
podstawowym jej problemem. Uzyska niekwestionowan
wielko i obroni j przed innymi, nawet przed Bogiem.
Cz owiek zafascynowany w asnymi mo liwo ciami, eks-
ponuj c swoje walory, d
y do tego, by by uznanym
w oczach innych. Traktuje spotkanie jako przestrze
szacunku dla siebie. Wszyscy wokó s
jego wyima-
ginowanej wielko ci. Podejmuje on kolosalny, niemal nad-
ludzki wysi ek, by wiat zreorientowa
ku sobie. Rze-
czywisto mo e jedynie ozdobi
pysznego. Tak wi c
ludzie obok niego istniej
tylko wtedy, gdy pozwalaj
mu zajmowa miejsce powy ej siebie lub te do wiad-
cza wielko ci. Pycha nie zna wolno ci, yje jedynie
przymusem wielko ci. Objawiaj c sw obecno , zg asza
pretensj do centralnego miejsca dlatego, e drzewo
rodz ce pych sta o w rodku raju. Obwieszcza pod-
nios
siebie. eruje na zwyrodnia
ci s ów: czy cie
Pycha
55
sobie ziemi poddan (por. Rdz 1, 28). Wszystko wokó
czyni niewol , poddaniem. Dla pychy aden owoc nie
ro nie zbyt wysoko. Uroczysta pycha wzmacnia si swoj
nadziej : ja sama decyduj o mojej nadziei, jestem
sama dla siebie nadziej , sama dla siebie obietnic . Otrzy-
muje ona w rzeczy samej takie w
nie niebo.
Rzuca doko a swe zimne, pogardliwe, lakoniczne,
martwe ,jestem, która jestem". Staje do ycia jak gladia-
tor ociekaj cy b yszcz
oliw . Jednak jej ,jestem" jest
puste. Gdy przestaje gra , mówi , robi wokó siebie
szum. przestaje istnie . Pustos owie przes ania pustobycie.
Kompetentne, gruntowne dobro zostaje w pysze zast -
pione zewn trzn , szczeln fasadowo ci , jak pobielany
grób.
Pyszny karmi si samouwielbieniem, rozkoszuje sw
wspania
ci . Ale w. Pawe zdradza nam regu y gry: to,
z czego jest dumny i czym si przechwala cz owiek pysz-
ny, w istocie stanowi powód ha by (por. Flp 3, 19). Mamy
do czynienia z ca kowitym, a czasem nieodwracalnym
zniewoleniem wyobra ni. Szybuje wysoko w wi zieniu
asnej wielko ci. Uskrzydlenie w asnych wyobra
przes aniaj cych znikomo jest niczym innym jak jesz-
cze jedn pust histori . Wyobra nia ta jest chora, po-
niewa
ywi si l kiem, e mo e powsta kto wi kszy
i zniewa
, spychaj c, depcz c. A jest tylko jedno
pierwsze miejsce. Pycha odpoczywa jedynie wtedy, gdy
jest pewna, e wszyscy zostali pokonani, a wi c — na
zgliszczach innych wielko ci. W rzeczy samej nie mo e
nic, czego sama nie urodzi a. Urojenie dobra, a raczej
rojenie si dobra. Wielko pysznego staje si sygnatur
rzeczywisto ci. G osi ol niewaj ce pi kno w asnego ist-
nienia.
dza trwania ci gle podkre lanego.
piewa
hymny triumfu na w asn cze . Je eli co robi, mo na
56
Pycha
by to za ka dym razem nazwa , e zatrudnia si sob .
Jest jak samoistocz ca si gaw da.
Jest wiele prawdy w mocnym sformu owaniu, e
w pych si wbija (por. 1 Tm 3, 6). Rzeczywi cie, pyszny
po cz ci jest istnieniem wbitym. Wbitym w samego sie-
bie, zaklinowanym w miernocie. Jako tarczy u ywa har-
do ci (por. Jr 49, 16), hardego serca. To domyka kompo-
zycj .
Pycha jest pogard dobra, poniewa jest niezdolno ci
jego prawdziwego posiadania. Dlatego na dobru si m ci.
Wszystko, co prawdziwie, dobre, jest godne pogardy, nie
ma prawa istnie w hermetycznie fa szywym wiecie.
lepota owa potrafi jednak dostrzec bezkresne horyzonty
asnego dobra. Poniewa pyszny czuje kwestionowanie
od wewn trz i zewn trz, yje wierny obowi zkowi obro-
ny swego dobra, ci gle siebie usprawiedliwiaj c i popra-
wiaj c duchowy image. Ju nie mo e si otworzy na in-
rzeczywisto poza samym sob .
Pyszny doznaje zm czenia k amstwem, ale jeszcze
bardziej — zm czenia prawd . Prawda rodzi bezgranicz-
ny smutek. Smutek pojawia si dlatego, e jest bezgra-
niczno , która nie mo e by nasycona. Ponadto zmierza-
nie ku sobie wywo uje efekt ontologicznej duszno ci,
pyszny sam zgniata si sob . Pycha pragnie by funda-
mentem rzeczywisto ci, chce wyposa
w sens horyzont,
w jakim yje. Rzeczy niepowi zane owym sensem nie
maj w ogóle znaczenia, nie maj prawa istnie . Dusz-
no zwyrodnia ego, pysznego solipsyzmu.
Ale konsekwencje takiego my lenia s przera aj ce.
Po pierwsze, poniewa znaczenie mam tylko , ja", wszyst-
ko, co mnie otacza, nie ma znaczenia, nie ma si y znacze-
nia.
ycie bez znaczenia traci powag bycia, warte jest
Pycha
57
pogardy. Po drugie, skoro tak, musz dokonywa nie-
ludzkiego wysi ku, by ten wiat utrzyma przy yciu. Jest
kreacj ex nihilo, jest kreacj nihil.
enuj ca maskarada
zas aniania nico ci. Pretenduj c do bycia architektem
asnego istnienia, pyszny osiedla si w dziwnym miej-
scu: zamieszkuje obsesyjn mo liwo siebie. Rodzi si
w horyzoncie w asnego wygasania, wyczerpania siebie
i sob .
Ponadto, pycha pragnie trwa ,
w wielkich dzie-
ach. Przewa nie nie sta jej na szlachetno , dlatego
chcia aby przerazi wielko ci niszczenia. Niech dr y
ka dy, kto nie chce jej uzna i koronowa .
Istnienie oddzielone
Pycha rozpoznaje siebie w niemo no ci przyj cia inno ci
bli niego. Wszystko, pocz wszy od gustów, przekona ,
sko czywszy na odmienno ci dróg duchowych nieodpar-
cie kwestionuje (por. NC I, 2, 1-8).
Pych charakteryzuje nie tylko niezdolno do przyj -
cia kogo , ale i pewno , e wszystko zawdzi cza sobie
— niezdolno do wdzi czno ci. Jest ca kowicie antyre-
ligijn postaw . Pyszny uwa a, e wspó udzia , uczestni-
czenie to formy przegrane, godne lito ci. Dla pychy inni
zazwyczaj le usytuowani, wi c nale y ich uporz d-
kowa , usadzi na w
ciwym miejscu. Tego typu altru-
izm zak ada oczywist marginalno bli niego.
Musi te pokaza innym, e tak naprawd s mu nie-
potrzebni, e da sobie rad sam. Je eli proponuje wspó -
prac , jest to eksploatacja cz owieka, dr czenie i oszuki-
wanie. Pycha bowiem nie chce si dzieli , ca
ci pragnie
dla siebie. Jest niejako zbiorow orientacj , zbiorow
osobowo ci .
58
Pycha
yj c sam, sam w sobie, pyszny jest jednak niezmier-
nie zaskoczony nienawi ci do siebie, któr kryje jego
asne serce. To „dar" samej pychy, dar nienawidzenia
ycia. Pycha jest jak lodowiec, który najpierw wyzi bia
siebie, a potem rozpiera si , tocz c przed sob zwaliska
kamieni i g azy obrazy. W czas duchowej hibernacji. Py-
cha demonicznie na laduje Boga wyganiaj cego z raju —
cz owiek nie ma prawa zamieszka , wygania wszystkich,
a wygnanie jest form zemsty za zdrad . Dla pysznego
wszyscy s zdrajcami. W ustach pychy brzmi s owa:
„Nie ma dla ciebie przystani. Kiedy ci poznaj , kiedy
widz , musisz ucieka , musisz si skry . To ja jestem t ,
która cz owieka wygania z jego raju". Pycha jest skazy-
waniem na wygnanie.
Spychanie bli niego
Baczcie, aby nikt nie pozbawi si
aski Bo ej, aby jaki
korze gorzki, który ro nie w gór , nie spowodowa za-
mieszania, a przez to nie skalali si inni (Hbr 12, 15).
Taka w
nie jest pycha o gorzkim korzeniu: pnie si
dumnie ku górze, pozbawia siebie i innych aski, wpro-
wadza zamieszanie, kala wszystko doko a.
Pomi dzy zuchwalstwem a pró no ci rozci ga si
królestwo pychy. O ile pró no raczej zabiega o czyje
zdanie na swój temat, tak zarozumia
jest wewn trz-
nym przekonaniem o w asnej znakomito ci. Pró no
wyzwala gr dobrze wyre yserowanego objawiania si .
W grze chodzi jedynie o to, by dobrze wypa , i rzeczy-
wi cie, wypada si — z orbity prawdy.
Tak wi c pró no powoduje uwi zienie w oczach in-
nych. Gra „wzi cie u ludzi" przybiera monstrualne for-
my, rozpowszechniaj c teorie elastycznej ontologii. Ela-
Pycha
59
styczno jednak wobec pysznego oznacza mo e jedno
— uleg
. Jest zwyk ob ud , wielotwarzowo ci . Pró
no pragnie sw dobrze skrywan pró no
(bycie bez
warto ci) wype ni uwag innych. Lubuje si w wykwin-
tno ci stylu, nieposzlakowanej, ujmuj cej formie. Nie
chodzi o nic innego bynajmniej jak tylko o uj cie. Pycha
jest wabieniem sob . U-bieganiem si za sob . W rzeczy
samej s to gonitwy, bieganiny, wy cigi po jeszcze wi k
sz cze . Nale y zwróci uwag , e pycha jest najbar
dziej pomys owa (por. Rz 1, 30), w scenicznych monta
ach. W chwale innych pyszny doznaje poszerzenia. Py
cha wyznaje jedn zasad : to jest prawdziwe, co mniepo-
wi ksza. Spoza jej zas on i kotar wy ania si krz tanina
wokó siebie.
<,s
Najcz ciej stosowan taktyk pychy jest aran owanie
spotka z lud mi tak, by mogli sk ada ho d. Spotkanie
przyjmuje oczywist
form
enia pysznemu bukietu
komplementów, pochwa , wyrazów uznania. Dla pyszne-
go spotkanie jest kolejnym stworzeniem, stworzeniem
okazji do wypowiedzenia siebie ustami innych. Najlepiej,
jak inni
_echemjego
ów, czynów, ycia, wiernymi na-
ladowcami. Zazwyczaj szuka dla siebie korzystnego
a.
Ze swoist prostot umieszcza si w kanonie. Zreszt
wszystko dla pychy — tej mistrzyni deklaracji — stanowi
jedynie t o, epatuj c sob . Sadowi c si w pobli u po-
chwa , sprzymierza si z ob arstwem.
Jest rzecz zadziwiaj
, z jak histeri potrafi pyszny
reagowa , gdy nie podziela si jego punktów widzenia.
Nie tylko, e nie jest zdolny zaakceptowa inno ci spoj-
rzenia, ale dopada jak ofiar tych, którzy si sprzeciwiaj .
Za arto niektórych sporów przypomina batalistyczne
kampanie. Jest bowiem wiadoma w asnych pere i oto-
czenia wi . Wokó niej mog
jedynie wymó
eni
60
Pycha
pariasi. Pisze sw hagiografi , spychaj c bli niego. Wy-
znaje fanatycznie jeden patriotyzm — ma ej, w asnej
ojczyzny. Obecno pychy mo e by tylko zobowi za-
niem dla innych. Zobowi zaniem do szacunku. Wtedy
osi ga ona swe monumentalne cele — zastyga jak pos g.
Roztaczaj c swój w tpliwy osobisty urok, rozsiada si
w koronie drzewa poznania i ycia jak nostalgia za sob .
amstwo na us ugach pychy najdobitniej ujawnia si
w chciwo ci pochwa . Nawet gdy po mistrzowsku mówi
o swoich wadach i s abo ciach, oczekuje pochwa . Nie-
chybnie ginie w obecno ci pysznego ten, kto tego nie
rozumie.
Pycha, chimera prawdy zgniecionej, b
c wiadoma
wewn trznego k amstwa, nie ma do nikogo zaufania. Dla-
tego pycha jest kwestionowaniem. Tu te tkwi ród o l ku.
W pysze zadomowi si przymus os du. Poniewa og asza
si jako ród o dobra i z a, j zyk zamienia w trybuna .
Padaj rz si cie oskar enia, zarz dzenia, dekrety. Prak-
tycznie prowadzi to do systemu kontroli. Kontrola nie
jest porz dkowaniem. Na us ugach pychy wdziera si
w drugiego, chce nim wewn trznie zaw adn . Kontrola
ma funkcj jeszcze jedn : u wiadomi drugiemu, e nie
ma prawa
bez Jedynego" ród a ycia, bez podda-
nia. Dla innych chce by pocz tkiem: pocz tkiem ich po-
czyna , a nawet ich my lenia. Objawia si jako spór
o pocz tek ycia, o jego dawanie. Ponadto, wystawia ra-
chunki za wszystko, co zrobi a i czego nie zrobi a.
Pyszny nie ro ci sobie prawa tylko do stwarzania sie-
bie. Chce by matk wszelkiego stwarzania. Pojawia si
po ród ludzi i proponuje: je li chcesz, mog ci stworzy ,
mog ci wylansowa , dzi ki mnie mo esz zaistnie , by
wielkim. Uczyni to za jedn cen : do ko ca b dziesz
wdzi czny w cieniu mojej wielko ci.
Pycha
61
Pyszny nie poprzestaje na tym: domaga si cierpienia
dla siebie. W takim stosunku wobec innych ods ania sw
religijn natur . Buduje o tarze przeciw Bogu i zagarnia
ofiar Jemu sk adan . Pycha sama z siebie nie mo e sk a-
da ofiary, bo obawia si w swej dumie, e — jak ofiara
Kaina — mo e by odrzucona. Do ofiar zobowi zani s
inni. Sama dyskretnie lub bu czucznie zajmuje miejsce
Boga, który rozporz dza ofiarami. Mo e ich nie przyj .
Domaga si w ten sposób jeszcze jednego kroku — nale-
y z
w ofierze ofiarodawc .
To budzi w Bogu najwi ksz odraz : wynios e oczy
(Prz 6, 17). Wynios e oczy znacz nie tylko dum . Wy-
nios e oczy chc zas oni sw nago chwa innych,
ofiar z nich. Ofiar dlatego, e chwa nale y z innych
zedrze . Odzieraj c z chwa y, czyni ich nagimi. Oto
podstawy obna ania cz owieka. Tu te rozpoczyna si
labirynt oskar
. Co wi cej, cz owiek, ods aniaj c z o in-
nych, ods ania w innych swoje w asne z o — ten sam ro-
dzaj nago ci. Pycha zajmuje si wychwalaniem odzienia,
okrycia.
W swym niepoprawnym, idealnym odczytywaniu sie-
bie, pycha nie dopuszcza mo liwo ci uchybie , nie
przyjmuje ich do wiadomo ci. Zamiast pokonywa sie-
bie, doskonali si w pokonywaniu s usznych uwag, mi-
strzyni odpierania i przerzucania winy. Zdemaskowanie
pychy, zw aszcza publiczne, jest jak koniec pewnego
wiata. Odwo uje si do ekstremalnych zachowa . Za-
styg a duma op tana szale stwem sieje groz zemsty.
Najlepiej maskuje si nadmiern irytacj . Gniew dodaje
uszno ci sprawie.
Czasem pojawia si w os anianiu
abych. Dlatego, e
aby nie b dzie kwestionowa scenariuszy, dobroci sw
zamyka s abym usta. Inteligentnie, podobnie jak zarz dca
62
Pycha
z Ewangelii, czyni sobie przyjació dzi ki mamonie (por.
k 16, 9). Roztacza parasol bezpiecze stwa w zamian na
utrzymanie status quo. Parawan wielu filantropów.
Demoniczno w adzy
Pycha, poniewa jest k amstwem, nie zna swego miejsca.
Ona go nie ma, yje poza sob , w demonicznej transcen-
dencji, wygnana. Na wysoko ci zak ada sw siedzib (Ab
3). Ze swej wysoko ci ukazuje bezczelno wynios ych
oczu (Iz 10, 12). Ca ideologi pysznego stanowi idea
cedru z Ksi gi Ezechiela:
... wielko ci sw prze cign
wszystkie drzewa polne,
pomno
y si jego konary,
jego listowie si rozros o (...)
Na jego ga ziach uwi y sobie gniazda
wszystkie ptaki powietrzne,
a pod jego ga ziami mno
y si
wszelkie zwierz ta polne,
w jego za cieniu mieszka y
liczne narody (Ez 31, 5-6).
Uzurpuje sobie prawo do wszystkiego, ogarnia ca
,
zaw aszczaj . Pyszny pragnie posi
ca e dobro dla sie-
bie, dlatego odrywa je od Boga. Tak wi c nie zmierza on
do Boga, lecz do siebie. W tym nastawieniu jest absolut-
ny, zapatrzony w siebie, rozkochuje si w sobie, obcuje
ze sob i rodzi swe wiaty. Pocz tkiem pychy jest odst p-
stwo od Pana (Syr 10, 12).
Pycha nie tylko zg asza pretensje o wszystko, ona chce
istnie dzi ki sobie. Nie tylko uwa a, e stwarza siebie
w historii, ale i daje sobie absolutnie pocz tek. Pycha si -
Pycha
63
ga pocz tku w tym znaczeniu, e ogarnia ca histori
cz owieka, jej pocz tku. Ten pocz tek wyrywa Bogu.
Stanowi dla siebie racj bytu. Ca sw postaw krzyczy:
poniewa siebie stworzy am, nikt nie b dzie mi stawia
granic, nikt, nawet Bóg. Bior w swe r ce prawo do sie-
bie, jak marnotrawny syn. Konsekwentna pycha zamyka
si w sobie na wieczno : za lepienie dotycz ce pocz tku
dotyczy równie ko ca, ko ca dziejów. Jest ona za lepio-
na odno nie do wieczno ci. Odcinaj c si od Dawcy y-
cia, pyszny jednocze nie odcina si od pocz tków. Towa-
rzyszy temu szczególna postawa wobec przesz
ci, oso-
bistej i powszechnej historii. Poniewa pycha nie chce by
zrodzona, zawdzi cza czegokolwiek innym, lekcewa y
histori , tradycj , przodków. Popiera równie wszelkie
formy sztucznego kreowania.
Przybieraj c formy spo eczne, tworzy totalitaryzmy:
mo esz
, wyrzekaj c si w asnej wielko ci, w asnej
godno ci. Mo esz
dzi ki totalitarnej wyrozumia
ci,
tzn. tylko na jej warunkach. Pycha jest z natury totalitar-
na, gdy sama kreuje si na istnienie zwielokrotnione. Ist-
nienie innych s
y powi kszaniu w asnej chwa y. Pi kno
innych, nawet ca ych narodów i kultur, s
y do inkrusto-
wania w asnych, pustych wn trz. Na tym polega kunszt
pysznych — s aposto ami w asnego pi kna, pi kna za-
zwyczaj zrabowanego. Chc by istnieniami uroczystymi.
W tle pychy znajduje si pragnienie w adzy. Jest to
sytuacja, która z natury rzeczy stawia w centrum. Za-
lepienie polega na tym, e w adza jest s
, dok ada-
niem stara dla konkretnego dobra podw adnych. Pycha
za wzbudza zupe nie odmienny trend: wyrafinowane de-
lektowanie si w adz . Sama w adza, jej sprawowanie
przybiera form owocu, po który bezkarnie si si ga. Sa-
ma w adza mo e sta si tej bezkarno ci r kojmi . Po-
64
Pycha
niewa ma pretensj do w asnego wiata, który sama
tworzy, stwarza równie swój porz dek, który jest jedy-
nym mo liwym adem. Sugeruj c, e w innym przypadku
dzie jedynie nie ad, machinalnie si ga po w adz . Gdy
jest respektowana, askawie wyci ga r
do pojednania.
Si ganie po w adz ma jeszcze jeden wymiar. Pyszny
bierze w r ce ster, zg asza pretensje o decydowanie, gdy
jest g boko przekonany, o swoim prawie do historii,
o wy cznym prawie do jej tworzenia.
Poniewa zg asza pretensje o jedyno , widzi ci gle
zagro enie, ywi si zagro eniem. Pycha z zadziwiaj
atwo ci kreuje wrogów. Wróg jest zazwyczaj kim , kto
nie da si oswoi , nie wpad w sid a, wymkn si , nie
okaza si przyjacielem. Poniewa umkn i pycha nie ma
nad nim kontroli, nie podziela jej punktów widzenia, zo-
staje oskar ony. Nale y oskar
nie tylko jego „bezczel-
" swobod . Trzeba go ca kowicie zdyskredytowa , by
uprawomocni s uszny gniew i wystawienie wyroku ska-
zuj cego. Najlepiej, gdy wroga uczyni si moralnie i spo-
ecznie odra aj cym. Wróg musi ponie tak kar za to
upokarzaj ce odrzucenie, jakiego si dopu ci . Pyszny
nie mo e spokojnie
, gdy ten, kto jest ju teraz uoso-
bieniem wszystkich jego pora ek i kl sk, chodzi spokoj-
nie po ziemi. Musi w asnor cznie upokorzy i zdepta
wroga. Pyszny nie potrafi zrozumie , jak kto
mia nara-
zi go na straty, zw aszcza na strat zainwestowanej na
pocz tku, w czas oswajania, yczliwo ci. Ponadto pycha
wi ci sukcesy, uderzaj c w miejsca najczulsze, najdeli-
katniejsze, by upokorzy . Zazwyczaj u kresu pychy stoi
zbrodnia. Pycha odrzuca z powodu odrzucenia, jakiego
sama do wiadczy a, zakorzenionego w wyp dzeniu z ra-
ju. Pocz tkiem odrzucenia jest zatwardzia
i pycha
Pycha
6fl
(Syr 10, 21). Dumni odrzuceni id po linii najmniejszego
oporu — odrzucaj c.
Szczególnych ataków pychy doznaje ten, kto nie wy-
kazuje bezkrytycznego uznania. Taki jest wrogiem, god-
nym pogardy. Najmocniej pycha walczy z tymi, którzy
mogliby jej pomóc. Nieprzejednana, hermetyczna zmowa
amstwa. Usuwanie wykreowanych wrogów dla pychy
mo e sta si codzienn prac , systematyczn , zorgani-
zowan , efektywn dzia alno ci . W oczach pychy tro-
pienie, zabijanie domniemanych winowajców przybra
mo e form
wi towania, liturgii, celebrowania. W maje-
stacie prawa i wi to ci wystawia si szubienice. Kto was
zabije, b dzie s dzi , e oddaje cze Bogu (J 16, 2).
Oszala a — sieje spustoszenie, zag ad , poch ania miej-
sca zamieszka e bezmiarem zabijania. Ofiara musi by
godna jej wielko ci — a wi c bezkresna.
Pycha nosi w sobie przymus zabijania, by nie traci .
Wewn trzn tre ci podstawowego l ku zawartego w py-
sze jest utrata statusu wielko ci, jakakolwiek zale no ,
albo g biej — natrafianie na zakaz. Pycha jest mistrzy-
ni w omijaniu zakazów, omijaniu prawa. Prawo, zakazy
dla plebsu; moja wspania
zwalnia mnie ze wszel-
kich ogranicze . Poniewa pycha yje przywilejami, staje
si ich najwi ksz stra niczk . Ludzie mog
obok
niej tylko wtedy, gdy ograniczaj
siebie. Enklawy wy-
czno ci wyrastaj po ród pysznego poszycia jak grzyby
po deszczu. Takie warto ci jak presti , s awa, elitarno ,
wp ywy, kariera, w adza wspó tworz wewn trzny wiat
pychy. Jakiekolwiek roszczenie innych w tym wzgl dzie
domaga si rozdartych szat oburzenia.
Bóg przedziwnie post puje z pysznymi. Widz c to,
prorok omal nie upad . Oto fragment Psalmu 73:
66
Pycha
Zazdro ci em bowiem niegodziwym,
widz c pomy lno grzeszników. Bo dla
nich nie ma adnych cierpie , ich cia o
jest zdrowe, t uste. Nie doznaj
ludzkich utrapie ani z innymi lud mi
nie cierpi . Tote ich naszyjnikiem jest
pycha, a przemoc szat , co ich odziewa
(Ps 73, 3-6).
Bóg jednak daje tylko upust sprawiedliwo ci. W
nie
w taki sposób, poprzez pomy lno , spycha ich ku zag a-
dzie, staj si przedmiotem grozy, znikaj strawieni prze-
ra eniem (Ps 73, 18-19). Ksi ga Daniela dope nia wyja-
nienia o pysznym: Przeciw Bogu b dzie mówi rzeczy
dziwne i dozna powodzenia a si wype ni gniew (Dn 11,
36). Powodzenie, sprzyjanie niebios nie musi by wcale
dowodem b ogos awie stwa Bo ego; wr cz odwrotnie —
realizowaniem kary.
Rozsiewanie niszczenia
Biblijna historia pychy przedstawia nam Antiocha IV
Epifanesa (2 Mch 9, 1-10). Pod Persepolis zosta zmu-
szony do ucieczki i do upokarzaj cego wycofania si .
Zamierza na Jerozolimie pom ci z o, jakie cierpia ze
strony tych, którzy zmusili go do ucieczki. I pojawia si
pierwszy objaw chorobliwej pychy: poleci wo nicy, aby
jecha bez wytchnienia i przyspieszy koniec podró y.
Upokorzona duma pragnie przyspieszenia, wzmo onych
obrotów, zwi kszenia tempa, nie zna wytchnienia. An-
tioch pragn jednego: Jerozolim (...) uczyni zbioro-
wym grobem... Pycha si ga po rodki radykalne. Nie ma
czasu, by nosi w sercu smak kl ski. Potrzebne s spek-
I
Pycha
67
takularne zwyci stwa. Histori nale y zdobywa z biegu.
Ale wszystkowidz cy Pan (...) dotkn go nieuleczalnym
i niewidocznym cierpieniem. To trzeci element dramatu:
pyszny stale jest zanurzony w udr ce, cierpi tam, gdzie
inni odnajduj spokój i rado .
Ale Antioch w dalszym ci gu pe en zarozumia
ci,
dysz c ogniem i z
ci rozkaza jeszcze przyspieszy ...
Oto ju sza : zakrzycze ból tempem ycia, horrendal-
nymi wymaganiami, zawrotno ci dzia
.
Wtedy nagle wypad z wozu — oto fina . Bieganie na
lep, za urojonymi, chorymi, ambitnymi celami, ko czy
si wypadni ciem z orbity sensowno ci, cz owiecze stwa.
Koniec. Ale autor biblijny po mistrzowsku ko czy: / ten,
który niedawno w swojej nadludzkiej pysze by przekona-
ny, e mo e rozkazywa morskim falom, i wyobra
so-
bie, e na wag mo e rzuca szczyty gór, znalaz si na
ziemi... Pycha najmocniej miesza cz owieka z py em
upodlenia.
Obsesja obecno ci
Pycha prze ywa swoist obsesj obecno ci. Chcia aby
ca rzeczywisto
zaznaczy sob . Wsz dzie ciele ko-
bierce swej niepowtarzalno ci. W ten sposób ucieka od
zwyczajno ci, od przeci tno ci. Codzienno przypomina
pysze raczej przestrze umierania ni przestrze reali-
zacji siebie. Pogardzanie codzienno ci stanowi mocn
jej stron .
Poczucie osobistej niezwyk
ci prowadzi do wypra-
cowania okre lonej mentalno ci, kieruj cej si eksklu-
zywizmem, elitarno ci , skupiaj cej si na rzeczach
nadzwyczajnych. Dotyczy to nie tylko poszukiwania
68
Pycha
i karmienia si sensacj , lecz równie niesamowito ciami
mistycznymi.
Arogancja pychy polega na tym, e domaga si od
Boga do wiadcze po to, by wykorzysta je do budowa-
nia swej wielko ci. Wiele tzw. wiadectw o dzia aniu Bo-
ga w yciu nosi to pi tno. aden prawdziwy mistyk nie
mówi o swym do wiadczeniu Boga, chyba, e pod pos u-
sze stwem Ko cio owi.
Arogancja pychy si ga w tym wzgl dzie jeszcze dalej:
w swej konstrukcji „ ycia duchowego" wyra a przekona-
nie, i to nie Bóg, ale on sam jest przedmiotem podziwu,
adoracji, on sam staje si przedmiotem
asnych zabiegów
duchowych. Na tym polega grzech faryzeusza, który wi-
dzi sw duchow wielko i jest ni zauroczony.
Zauroczenie w asn pi kno ci jest ostatecznie druz-
gocz ce. Pysznego spotyka upokorzenie króla Tyru:
Serce twoje sta o si wynios e z powodu twej
pi kno ci, znik a twa przezorno z powodu twego
blasku. (...) Mnóstwem twoich przewin nieuczciwo ci
twego handlu zbezcze ci
swoj
wi tyni .
Sprawi em, e ogie wyszed z twego wn trza, aby ci
poch on
, i obróci em ci w popió na ziemi, na
oczach tych wszystkich, którzy na ciebie patrzyli
(Ez28, 17-18).
Zreszt pyszny nie mo e po wi ca czasu na modli-
tw , skuteczno dzia ania jest o wiele bardziej przeko-
nuj ca.
Pycha
69
Pycha wywodzi si z pragnienia przekroczenia granicy
mierci. amie wszystkie istniej ce granice, by przekro-
czy i t — granic
ycia. W swym ostatecznym pory-
wie, przekraczaj c granic czasu, proklamuje ycie nie-
zawis e. Zawisa ono jednak nad przepa ci piek a. Po-
niewa pragnie
sama, traktuje sw samotno jako
cen wybrania.
C
HCIWO
W samym centrum rozumienia chciwo ci stoi zepsuta
natura d
ca do dóbr podleg ych zepsuciu i w tym zna-
czeniu jest korzeniem wszystkich grzechów na podobie -
stwo korzenia w drzewie, który z ziemi ci gnie pokarm
1
.
Umi owanie rzeczy doczesnych i zach anno wzbogace-
nia og aszaj zasad : pieni dzom wszystko jest pos uszne
(por. Koh 10, 19). Chciwy przekszta ca swe istnienie
w zmierzanie ku rzeczom. Kiedy rzeczy karmi cz owie-
ka, jego horyzont mi owania wype niaj one doszcz tnie.
Chciwo polega na nieodpartej potrzebie pozyskania
ca ego wiata (Mk 9, 36), a t umaczy si powszechno ci
tego procederu: Od najmniejszego do najwi kszego wszyst-
kich ogarn a
dza zysku: od proroka do kap ana —
wszyscy pope niaj oszustwa (Jr 6, 13). Chciwo wypra-
cowa a ju dawno sw zdumiewaj
filozofi : nasze
ycie jest zabaw , targiem zyskownym nasze bytowanie
(Mdr 15, 12) i tak podejmuje
grzechowi (Rz 6, 13),
u niego jest na ordynansach.
Dobro wydzierane Bogu
Bogatemu trudno si zbawi (por. Mt 19, 24) dlatego, e
posiadanie staje si pu apk . Wi zi wol . Jest ono wzma-
cniane jeszcze bardziej obaw utracenia. Zasmakowaw-
szy posiadania, cz owiek nie potrafi sobie wyobrazi ju
w. T
OMASZ Z
A
KWINU
, Suma teologiczna (I—II, q. 84, a.l),
O grzechach i wadach, t. 12, London 1965, s. 178.
Chciwo
71
ycia bez osi gni tego standardu czy te obecno ci pew-
nych dóbr czy osób. W przestrzeni wyobra ni religijnej
doznaje równie takich zmian, e chce po pierwsze opie-
ra drog duchow na materialnych mo liwo ciach, po
drugie, wyznaje zasad , e zwi kszone mo liwo ci mate-
rialne daj wi ksze mo liwo ci duchowi.
Chciwo wykazuje przedziwn naiwno . Uwa a, e
mo na wszystko kupi . Zachowuje si jak Szymon Czar-
noksi nik, który widz c, e Aposto owie przez nak ada-
nie r k udzielali Ducha wi tego, przyniós im pieni dze
i da , mówi c: „Dajcie i mnie t w adz ... ". Us ysza od-
powied najwy szego autorytetu — Piotra: Niech pieni -
dze twe przepadn razem z tob (Dz 8, 18-20).
Chciwi na swych sztandarach umieszczaj s owa Bo-
ga: Ty dzisiaj masz przej przez Jordan, aby wydziedzi-
czy narody, wi ksze i mocniejsze od siebie, miasta ogrom-
ne i umocnione pod niebo (Pwt 9, 1). Niebosi na chci-
wo si ga dalej. Mówi samemu Bogu: wszystkie rzeczy
nale do mnie, nie wyci gaj po nie Swej r ki. Nie mog
ich stworzy , ale mog je uczyni moimi. To ród o pa-
nowania: wszystko oddaje mi si w posiadanie. Je eli
cokolwiek, ktokolwiek pojawia si w mojej optyce, zna-
czy to samo przez si , e nale y do mnie. Poznane znaczy
posiadane. Im wi cej mog ogarn , tym wi cej mog
posi
. Ostatecznie jestem panem wszystkiego. Nawi -
zuj c do sytuacji w raju: nie dam sobie odebra owocu.
Musi by zachowany dla mnie.
Dobra stworzone tak doskonale zas aniaj Boga, e
traci si Go z pola widzenia. Doskona
zas aniania —
oto dlaczego chciwi (...) nie wejd do królestwa niebies-
kiego (1 Kor 6, 10).
Psalm 73 wyja nia elementy horyzontu chciwego:
72
Chciwo
Szydz i mówi z
liwie, butnie gro
uciskiem. Ustami swymi napastuj
niebo, j zyk ich kr
y po ziemi. Dlatego
mój lud si do nich zwraca i obficie pije
ich wod (...) Takimi oto s grzesznicy i
zawsze beztroscy gromadz bogactwo
(Ps 73, 8-12).
Chciwo pozbawia b ogos awie stwa Boga i najbar-
dziej zapala Jego gniew. To przez ni Saul utraci swe
królowanie i b ogos awie stwo Jahwe, gdy ulitowa si
nad ob
onymi kl tw Amalekitami i podda kl twie je-
dynie to, co nie posiada o adnej warto ci.
W Li cie do Tymoteusza pada bardzo mocne stwier-
dzenie: korzeniem wszelkiego z a jest chciwo pieni dzy
(1 Tm 6, 10). Mo na w tym miejscu przerzuci zasadni-
czy pomost pomi dzy wszelkim z em a chciwo ci . Istot
tego pomostu jest przywi zanie. Chodzi o przyleganie ba -
wochwalcze: wybieranie owocu, w szukaniu nape nienia,
zgodnie z sugesti w a. Wybieranie owocu, a w zasa-
dzie gloryfikacja wyci gania r ki po wszystko. To, do
czego mog wyci gn
r
, by zerwa , ma znaczenie,
ma prawo do istnienia, bo jest mi potrzebne, s
y memu
nape nieniu. Fascynacja w asno ci . Materializm wi zi.
Chciwo lansuje jedno przekonanie: trzeba ze wszyst-
kiego ci gn
zyski, nawet z nieprawo ci (Mdr 15, 12).
W chciwo ci, w gor czkowym poszukiwaniu bogactwa
funkcjonuje pewien mechanizm oszustwa. Mówi o nim
Ksi ga Syracha: Ten, kto z oto mi uje, nie ustrze e si wi-
ny, a ten, kto goni za zyskami, przez nie zostanie oszuka-
ny (Syr 31,5). Bogactwo zaciska p tl na szyi goni cych
Chciwo
73
za nim, mami oszuka czo blaskiem pewno ci i si y. Jest
za czelu ci upadania.
Chciwo ma bardzo prost konstrukcj : zagarniam
wszystko dla siebie. Przychodzi jak z odziej, grabi c
i og aszaj c si pani nowych posiad
ci. W jej zach an-
nym, morderczym spojrzeniu nie ma innego rozwi zania.
Klasyczn histori chciwo ci jest winnica Nabota z Jizre-
el (1 Krl 21, 1-21). S siadowa a ona z posiad
ciami
króla, mo emy si domy la , e by a urodzajna i stano-
wi a dum w
ciciela. Ale dosi
a jej zach anno króla.
Achab chcia ni zaw adn wbrew wszelkim regu om.
Poczciwy Izraelita nie móg sprzedawa ziemi przodków.
Ale chciwo króla by a tak wielka, e nie móg spa ani
je . Posiad
ci innych staj si dla chciwca udr
. To
podstawowy wymiar pot pie czy. Nie mo e ona wytrzy-
ma
posiadania przez innych. Po era od wewn trz.
Achab nie mo e ju normalnie
. Obsesyjnie ci gle
0 tym my li, powierza wreszcie udr
swej onie. Wy
ros a w dworskich intrygach Izebel szybko k adzie kres
„bezradno ci" króla. Wystawia fa szywych wiadków
1 uzyskuje wyrok skazuj cy dla Nabota za blu nierstwo.
o jest imponuj ce: blu niercy maj potrzeb skazywa
nia za swe grzechy. Tak chciwo , jak ka dy prawdziwy
grzech, prowadzi do nikczemnego zabójstwa. Pó niej,
w czasie gdy Achab schodzi, by wzi
w posiadanie
„bezpa sk " winnic , prorok Eliasz uzmys awia nam
jeszcze jeden wymiar chciwo ci: zaprzeda
si (1 Krl
21, 20). Wzajemny zwi zek posiadania i zaprzedania wy
ja nia nam natur chciwo ci. Cz owiek chciwy staje si
istnieniem zaprzedanym. Nie wie, co to jest godno cz o
wieka, uczciwo , honor. S tylko skuteczne i niesku
teczne rodki. Liczy si tylko cena. Zamiast warto ci,
chciwy nosi w sercu cenniki.
74
Chciwo
Rozumienie chciwo ci pozwala nam zrozumie przypa-
dek Judasza. Mira bogactwa, jaki roztacza a mo liwo
bycia przy Mesjaszu, wp ywa na to, i pragnie zaj a na
samo dno chciwo ci. Zauwa my, e prowadzi to bezpo-
rednio do zabicia Boga. Bóg zostaje sprzedany. Jest to
jedyna swego rodzaju transakcja, wymiana dóbr, która
pó niej b dzie odzwierciedla mechanizm ka dego grze-
chu. W grzechu, zw aszcza chciwo ci, Bóg zostaje sprze-
dany w demonicznym rodzaju handlu.
Zabójcza zach anno
Natur chciwo ci przybli a Defensor z Liguge: Chciwo
zawsze jest g odna i zawsze czuje si uboga, i swymi
ostrymi k ami rozszarpie wszystkie królestwa wiata;
„wci
jeste na czczo" — b dzie zapewnia w okrut-
nych s owach
2
.
Mimo e chciwo jest braniem, a raczej grabieniem,
w istocie nie mo e znie
adnego dawania. Darowanie
czego jest bezsensownym marnotrawstwem. Czysta,
bezinteresowna mi
musi by wyszydzona. Nie dziwi
owa zakochanej oblubienicy: Je liby kto odda za mi-
ca e bogactwo swego domu, pogardz nim tylko
(Pnp 8, 7). Chciwo mówi swej ofierze: musz ci sp -
ta dla siebie. Mo esz
tylko dla mnie. I stawia przy
drzwiach swych posiad
ci ostre z by zazdro ci. Rzeczy-
wi cie, nie potrafi zaofiarowa nic wi cej poza niewol .
Los chciwców zawarty jest w historii króla Antiocha,
który chcia zdoby i obrabowa Jerozolim , miasto
awne z bogactwa. To jednak mu si nie powiod o, co
gorsza, ca e jego wojsko zosta o pobite. Król zdumia si
D
EFENSOR
z L
IGUGE
, Ksi ga iskierek, dz. cyt., s. 170.
Chciwo
75
/ przerazi do tego stopnia, e pad na
e i ze smutku
rozchorowa si . Z dna swej niezaspokojonej chciwo ci
wo
do swych dworzan: sen odszed od moich oczu,
a troska gniecie mi serce (1 Mch 6, 10). Chciwo pro-
wadzi do wyczerpania, do utraty tego, co si ma. Antioch
wypowiada s owa najtragiczniejsze: od wielkiego smutku
gin na obcej ziemi (1 Mch 6, 13). Chciwo wyobcowu-
je. Tam te — u podnó a niezdobytego miasta — zako -
czy swe ycie. Smutek chciwców ciele mierci doko a,
dotyka za i mia
y najbardziej samego chciwego.
A ten, kto chciwego „ ywi ", na którym chciwo ro-
a, okradziony ze wszystkiego umiera, wykorzystany,
zas uguje jedynie na pogard — jest ju bezu yteczny.
Widzimy, jak z chciwo ci wyrasta ch odny pragmatyzm.
„Mo esz
, je eli przynosisz mi korzy ci" — wrzesz-
czy osobisty lub spo eczny egoizm. Takie te s narodzi-
ny kapitalizmu. W dostoje stwie procesów historycznych,
aby i ubogi pada upem spo ecznie usankcjonowanej
chciwo ci w postaci rewolucji (np. przemys owej). Wi k-
szo rewolucji jest ha
cz owieka, a oprawcy, korono-
wani na bohaterów, zajmuj miejsce na piedesta ach.
Chciwo wi e si równie z typem zniewolenia, ja-
kim jest zniewolenie swoimi dzie ami: chce mie prawo
do owoców, do skutków, do zap aty. Absolutnie nie re-
spektuje praw Ewangelii o s udze nieu ytecznym czy te
o tym, e jedni siej , inni za zbieraj (por. J 4, 37).
To dziwne, ale chciwo skupia si raczej na tym,
czego jeszcze nie ma, co jest jeszcze do osi gni cia. Dla-
tego yje brakiem dóbr. Posiadaj c coraz wi cej, u wia-
damia sobie, e jeszcze wi cej jest przecie do zdobycia,
jest do zdobycia nieograniczona ilo dóbr. Rodzi to we-
wn trzn przepa , rodzaj wewn trznego ssania. Chciwy
tu znajduje powód do oburzenia, do niesmaku, do nieza-
76
Chciwo
dowolenia: dlaczego nie dosta em wi cej? Gniew odnosi
si do Boga. To Bóg pozbawia mnie dóbr, jest Niesko -
czonym Sk pcem. Chciwo chce wyrwa dobra Bogu.
Absolutnie niezdolna jest cokolwiek da bezinteresownie.
Ekonomia „zbawienia" wed ug chciwca
Chciwo , by mog a by dojrza a, musi dokona wiwi-
sekcji, odci si radykalnie od duchowej sfery. Nie mo -
na s
Bogu i mamonie. Dlatego chciwo g osi zwy-
ci stwo materii, doczesnego wymiaru. Ubocznie g osi
niemo liwo zaufania do Boga. Abba Izajasz tak defi-
niuje chciwo : Brak wiary w to, e Bóg si o nas trosz-
czy, nieufanie obietnicom Bo ym i arogancja
2
'.
Chciwo jest jak doradca ekonomiczny: to pieni dz
oraz wszystkie jego postaci nadaje warto . Ekonomia
zbawienia zostaje zast piona przez ekonomi doczesn .
To materia, nie duch, nadaje warto . Dlatego chciwo
y do zag szczenia materii warto ciuj cej — pieni -
dza. Element ekonomiczny zwyci a w tworzeniu siebie:
jestem wi kszy, wi cej znacz , je eli wi cej posiadam.
Ale te odebrany zostaje pokój: bogacz mimo swej syto-
ci nie ma spokojnego snu (Koh 5, 11). A nawet zalegnie
ucisk: Pod wp ywem rozkwitu twego handlu wn trze twoje
nape ni o si uciskiem (Ez 28, 16).
Chciwy domaga si równie swoistej czytelno ci,
przejrzysto ci. Nie jest to jednak czytelno osobowa,
podmiotowa, ale czytelno przynale no ci: zanim wypo-
wiesz swe imi , powiedz mi, do kogo nale ysz. Nie cho-
dzi wi c o prawd , o zasady, ale o to, z kim si dany
cz owiek identyfikuje, z jak grup „interesu". Tym, któ-
3
Pierwsza Ksi ga Starców, dz. cyt., s. 106.
Chciwo
77
rzy nie przynale do nas, nie stanowi naszej cz ci,
odmawia si istnienia. Bardzo interesuj ce jest w chciwej
mentalno ci to zast pienie p aszczyzn. Odpowiada to my-
leniu stadnemu. Wymiana my li, do wiadcze przypo-
mina do z udzenia wymian pieni dzy. Wszystko jest
towarem. Bardziej wyrafinowan form
wymiany jest
handlowanie lud mi. Syrach za ostrzega: Nie wymieniaj
przyjaciela za pieni dze ani brata prawdziwego za z oto
zOfiru(Syrl, 18).
Znakiem rozpoznawczym jest wspólna waluta. Kreuje
si zasady rynku: na naszym rynku mog pojawi si tylko
nasze produkty. Popieranie wspólnych idei, dzie , ludzi
posiada jeszcze podziemny nurt. Nale y torpedowa tych,
którzy do nas nie nale . Musimy udowodni , e tylko
my mamy racj bycia. Innym odmawia si prawa do
tego. Wspólnota bogatych broni si nad wyraz skutecznie.
Bogaty, gdy przemówi, wszyscy zamilkn i mow jego
wychwala pod ob oki. Gdy wstr tnie mówi b dzie,
jeszcze uniewinnia go b
. Inaczej ubogi: gdy mówi
dzie m drze, nie znajdzie uznania, (...) a je li by si
potkn , ca kiem go obal (Syr 13, 22-23). Dlaczego tak
si dzieje? Kto stara si wzbogaci , odwraca oko (Syr
27, 1).
Chciwo rozdziera szaty, gdy pozbawiana jest ocze-
kiwanych korzy ci. Strata, nawet b aha, ropieje i przy-
pomina ci gle, codziennie o tym nieludzkim pozbawieniu.
Dlatego jest mistrzyni podst pów i ob udy. Nie ufaj c
niczemu, czego nie ma w r ku, nawet za cen ha by, yje
zdobywaniem. Zdobycz pe ni balsamiczn rol w kojeniu
wyrzutów.
Popieranie wspólnej chciwo ci przyobleka si w em-
blematy, znaki rozpoznawcze jak apokaliptyczne znaki
na czo ach i r kach. Wspólnota chciwców odnajduje prze-
78
Chciwo
dziwny punkt odniesienia. D
y do maksymalnego po-
wi kszenia siebie, zakresu mo liwo ci (presti , wp ywy,
bogactwo, kapita , tak e w sensie religijnym) przy jedno-
czesnym deprecjonowaniu „konkurentów". Podzia na
„swoich" i „pozosta ych" staje si
elazn konstrukcj
krajobrazu budowanego przez chciwo . Dla „swoich" s
przywileje, ulgi, pochwa y, wyrozumia
, a dla „pozo-
sta ych" — zjadliwy atak i potrzeba wyparcia. W ten spo-
sób solidarna chciwo
wi ci swe zwyci stwo. Zatrzy-
muj c maksymalnie dost pn „porcj " w adzy, wp ywów,
dóbr dla siebie, ca y czas porz dkuje zagospodarowane
pole, oczyszczaj c je z chwastów, tzn. tych, którzy mog-
liby zagrozi optymalizacji chciwego uk adu.
Sama chciwo , poniewa zg asza pretensje do ca
ci
dóbr, chce ubiec innych, równie chciwych. Na rynku
chciwców pojawiaj si wilcze zasady: prawo do ycia
ma silniejszy. Silniejszym jest ten, kto wi cej posiada.
Kult si y, wp ywów udziela si cz sto w sferze duchowej,
kiedy przyk ada si te same regu y przynale no ci i ubie-
gania innych. Rodz si dzieci gorszego Boga. Ale kto si
kocha w zasobach, ten nie ma z nich po ytku (Koh 5, 9).
Oto niedost pno zaspokojenia posiadaniem. Nadto
wszystkie jego dni schodz w ciemno ci i smutku, w wiel-
kim zmartwieniu, w chorobie i w gniewie (Koh 5, 16).
Zatrucie chciwo ci zatruwa wn trze duchem sprze-
dajnym. Cz owiek dla ró nych form pieni dzy potrafi si
ca kowicie sprzeda . Najpierw sprzedaje s owa: dla za-
spokojenia swej chciwo ci ob udnymi s owami was sprze-
daj ci, na których wyrok pot pienia od dawna jest w mo-
cy, a zguba ich nie pi (2 P 2, 3). K amliwie u ywaj
ów zach annych. Szukaj wspólników. Sercami wy wi-
czonymi w chciwo ci uwodz dusze nieutwierdzone (2 P
2, 14). Pó niej chciwo staje si religi , ba wochwal-
Chciwo
79
stwem (por. Koi 3, 5). Jako religia koronuje na boga
Wielkiego Chciwca. Chciwo staje si nie tylko czym
szlachetnym, ale czym , co si admiruje, co staje si ze
wszech miar godnym czci.
Syndrom wyci ganej r ki
Przejawem ywej i dynamicznej chciwo ci jest si ganie.
w. Hieronim powiedzia : Chciwo
nie zna umiaru
i cho wszystko poch ania, niczym nie potrafi si nasyci *.
Olbrzymi pokus w chciwo ci jest gromadzenie siebie.
Cz owiek chcia by powi kszy , pog bi siebie, nie tylko
zachowuj c siebie, ale i zag szczaj c poczucie tego, e
yje. Przekonanie, e do wiadczalne, empiryczne
przej cie przez ycie, czerpanie z niego, poznanie jak
najwi kszej ilo ci rzeczy, pozostaje kapita em prowadz -
cym do m dro ci. Rzeczywi cie, wiele przypadków du-
chowego wyja owienia szuka rozwi zania w tym kierun-
ku. Czasem cz owiek dochodzi do wniosku, e prze ycia
— ich intensywno i mnogo potrafi zape ni wn trze.
Poprzez do wiadczenie, nade wszystko religijne, pragnie
si on ubogaci . Zdarza si , e wiara zostaje zast piona
do wiadczeniem. apczywe rzucanie si na wszelkiego
rodzaju doznania, ca
ciowy
ód do wiadczenia, wnosi
konia troja skiego do wn trza: co , co mia o nape ni ,
nasyci , zdradzi o, a raczej — nape ni o pustk , nud .
Pe nia nie polega na do wiadczeniu, ale na wyzbyciu si
go — ostrzega w Pie ni duchowej w. Jan od Krzy a.
Pe ni nigdy nie osi ga si w do wiadczeniu. Ono raczej
fa szuje nam prawdziwe ycie i mo e utrudnia Bo
drog . Poza tym, poprzez klucz do wiadczenia demon ma
4
Za: D
EFENSOR
z L
IGUGE
, Ksi ga iskirek, dz. cyt., s. 169.
80
Chciwo
atwy dost p do cz owieka. Tu naj atwiej go zwodzi. Ma-
my do czynienia ze
udzeniem do wiadczenia, a ci lej
— z mo liwym zwodzeniem przez do wiadczenie.
Gdzie zasadniczo pojawia si kontekst grzechu pier-
worodnego. Owoc, którego skosztowa em, nie nape nia,
nie zaspokaja. Musz zerwa jeszcze nast pny owoc, mo-
e on pozwoli mi
bardziej. Pozwala, owszem, ale
bardziej umiera . Domniemane drzewo ycia ma nie-
sko czenie wiele owoców. Jednak obfito dr
y jeszcze
wi ksz dziur w samym centrum istnienia. Dla chciwca
wiat jest jak wykopalisko.
W istocie, za ka dym razem w z udzeniu nasycenia
chciwiec do wiadcza, e wyci gaj c r
, zarazem traci.
Przedziwna erupcja zach annego, swoiste wczepienie si
w wiat: jak rami cyrkla, które wszystko zakre la dla
siebie. Objawia si w yciowym nienasyceniu. Dzieje si
tak dlatego, e Bóg wydrze ycie tym, co krzywdz ubo-
giego (Prz 22, 23).
Chciwo stosuje przemy lne i skomplikowane gry,
by dotrze , dopa , osaczy i zaw aszczy upragnione.
By mie prawo do upu, wymy la
uszne wojny, a zwy-
ci aj c, maskuje siebie sam . Je eli czego szuka, to
jednie po to, by zagarn . W chciwo ci wiat si zaklesz-
cza, kurczy, jak kurczowy mo e by u cisk chciwej r ki.
Zach anno zapewnia przetrwanie.
Jest bezczelna jak kusiciel Chrystusa, który dumnie
mówi: Tobie dam pot
i wspania
tego wszystkiego,
bo mnie s one poddane i mog je odst pi , komu zechc
k 4, 6). Chciwy jednak niczego w istocie nie potrafi
posiada . Jest to swego rodzaju choroba posiadania —
posiadanie chorobliwe. Chciwy chce si spe ni w po-
wi kszaniu swego bogactwa.
Chciwo
81
Obsesyjna fascynacja zewn trznym
W chciwo ci bogactwo zewn trzne, splendor, staje si
podstawowym odniesieniem. Chce si odnale
w czym
zewn trznym, jak kiedy kuszony cz owiek w owocu
poznania. Idea zewn trznego owocu, po który nale y
wyci gn
r
, by na nowo odnale
siebie, spe nia
rol instynktu. To zewn trzne, a nie wewn trzne, nape -
nia. Dlatego chciwo najbardziej polemizuje z praw-
dziw duchowo ci , która odwo uje si do warto ci
wewn trznych. W oczach chciwego wszystko staje si
wymierne, zw aszcza duchowo . Przyleganie do ducho-
wych do wiadcze , domaga si bogactwa od siebie i in-
nych: inni yj po to, by mnie ubogaci . Domaga si
tego, ale na sposób „mie ". Chciwo j zyka, chciwo
ducha niestety chciwego nie ubogaca wewn trznie, ale
jedynie zewn trznie. Gromadzi skarby na ziemi. Tu mie-
szka jego serce. Chciwo obezw adnia duchowy wy-
miar, tworzy ludzi cynicznie materialnych. Tylko to jest
prawdziwe, co mo e zaistnie dla mnie. Matka wszel-
kiego rabunku. To w g bi chciwo ci dojrzewaj rewolu-
cje, wojny. Wtedy mo na bra bez ogranicze . Wojny
znosz bowiem zasadniczo prawo w asno ci: wszystko
nale y do zwyci zców.
Chciwo rz dzona jest l kiem zdemaskowania we-
wn trznego braku warto ci. Chciwy w istocie wie, e nic
nie znaczy,
e nie mo e nada sobie warto ci, dlatego
pos uguje si atrybutami znaczenia, g ównie materialny-
mi, zewn trznymi. Te, które napotyka, pragnie wkompo-
nowa w siebie. Decyduje si na bardzo m cz cy sposób
ycia, bo przymus wyci gania r ki nie pozwala ode-
tchn . Zachowuje si jak my liwy: co jeszcze mog oby
stanowi moje trofeum. Nieodparta pon tno rzeczy roz-
82
Chciwo
yska i o ywia wyobra ni chciwego. W rzeczach od-
najduje on rodzaj magnetycznego czy te magicznego
przyci gania. Chciwy przegrywa siebie, gdy powierza
si rzeczom. Widz c, e wszystkie rzeczy s do wzi cia,
doznaje z drugiej strony wrzeczowzi cia. Objawia si
dramat uprzedmiotowienia samego siebie.
Rzeczywi cie, chciwa natura doznaje w przestrzeni
podmiotowo ci niezrozumia ych zawichrowa . Nie po-
trafi odnale p aszczyzny spotkania, w
nie dlatego, e
traktuje wszystko jak rzeczy do wzi cia. Kiedy cz owiek
jest równie
do wzi cia, usprawiedliwione zostaje nie-
wolnictwo.
Prze ycie ka dej straty jest dla chciwca niezrozumia-
ym dramatem, gdy utrata czego oznacza dla niego
przede wszystkim utrat siebie. Dlatego ubocznym pro-
duktem chciwo ci jest swoiste pilnowanie adu, mental-
no stró a. Chciwy musi mie wszystko pod kontrol ,
a wymykanie si jej uznaje za amanie prawa. Wszystko,
co dobrowolnie nie chce si podda jego kontroli, musi
by publicznie zakwestionowane, oskar one.
Chciwo uwielbia wielkie panoramy. Najbardziej
ulubionym miejscem chciwo ci jest bardzo wysoka góra.
To z góry chciwo ci roztacza si najprzedniejszy widok
na wszystkie królestwa wiata oraz ich przepych (Mt 4,
8). Staj c na szczytach, ogarniaj c chciwymi oczyma
„posiad
ci", pos uguje si ch tnie ide zwyci stw: to,
co widzimy, jest do zdobycia. Tu tkwi ród o jej ob ka-
nej nadziei. Upaja si iluzoryczn przysz
ci , jak bogaty
cz owiek, któremu obrodzi o pole. Wobec nieprawdopo-
dobnych plonów, wyburzy stare spichlerze, pobudowa
nowe (por. k 12, 17). Pozostaje bardzo charakterystycz-
ne odkrycie motywacji nasyconej chciwo ci: Teraz odpo-
czywaj, jedz, pij i u ywaj
k 12, 19) — zjadliwy cztero-
Chciwo
83
takt konsumpcjonizmu. Chciwo
ywi si duchowo ci
zasobnych spichlerzy. Ale jeszcze tej samej nocy zdaje
rachunek. By mo e w
nie chciwo najbardziej daleko-
si nie chcia aby posiada , nie zdaj c rachunku. Chcia-^
aby posiada , poniewa czuje przymus liczenia, przeli-
czania stanu posiadania. Nie zdaje sobie sprawy z losu,
jaki spotka Dawida, który przeliczy swe wojska (por. 2
Sm 24, 10), co wywo
o pot ny gniew Boga.
Chciwo w rzeczy samej jest upieniem. Ale z upione
podlega z upieniu. Dlatego, wpatruj c si w lini hory-
zontu, chciwy zawsze widzi nadci gaj cych naje
ców*
Tu le
ród a l ku. Chciwo , poniewa jest ostatecznie
zawoalowan form kradzie y (k amliwego posiadania)*
chc c przyw aszczy sobie to, co do niej nie nale y, po-
dejrzewa wiat o ch
upienia.
dla chciwego znaczy
posiada i utrzyma zdobyczne tereny. Nie potrafi on, jak
na przyk ad pyszny, po wi ci tego, co posiada, by by
bardziej niezale ny. Ostatecznie chciwo jest wyborem
samotnego „mie ", które wi zi i u mierca wszelk wital-
no
duchow . Zajmuje si , troszczy, martwi jedynie
o to, co ma i co mog oby jego posiadanie powi kszy .
Ludzie, czy w ogóle pozosta e warto ci, odczytywane s
w tym kluczu: jak one sytuuj si wobec tego, co mam?
Posiadanie staje si miar warto ciowania. Dla chciwego
opu ci , zostawi , porzuci posiadanie dla wy szych ce-
lów oznacza niewybaczaln zdrad . Dlatego nie ma po-
wrotu dla zdrajców.
Posiadanie staje si coraz bardziej wyrafinowan
sztuk . Inteligencja posiadania polega na tym, by ludzi
czy warto ci tak uzale ni od siebie, by zmusi ich do
przyj cia chciwej protekcji, ochrony, mecenatu, a przy-
najmniej, by zgodzili si
w cieniu chciwego oddzia-
ywania. Pojawia si tu ca y przemys rodków mani pula-
84
Chciwo
cji, pocz wszy od reklam, sko czywszy na chciwych
przedsi wzi ciach zwi zanych z kultur czy religi .
Chciwo nie zna rzeczy bezpa skich. Dlatego pos u-
guje si
etykietkami. Oznacza nimi terytoria. Szablony
etykiet stanowi kody cech, ale ostateczne rozró nienie
odnosi si do: „moje — nie moje".
W samym centrum chciwo ci odnajdujemy problem
ufno ci. Perspektywa ufno ci objawia ród a, w oparciu
o które cz owiek dzia a: czy ufa rodkom doczesnym czy
te nadprzyrodzonym. Podstawowy dysonans ujawnia
sam Chrystus: Uwa ajcie i strze cie si wszelkiej chci-
wo ci, bo nawet gdy kto op ywa we wszystko, ycie jego
nie jest zale ne od jego mienia
k 12, 15).
Wewn trz chciwo ci istnieje „proporcjonalny" me-
chanizm g odu, nienasycenia: im wi cej po era ona osób,
dóbr, im bardziej pragnie wysysa dusze, tym bardziej
zdaje sobie spraw z pot guj cego si pragnienia. Tak
naprawd
yje przepastnym g odem posiadania, który
próbuje zasypa . w. Pawe poucza, i chciwo b dzi
z dala od wiary i przeszywa wielu bole ciami (1 Tm 6,
10). Podstawow bole ci jest bole straty. Strata obja-
wia niszczycielsk si w tym, w kim zamieszkuje.
Ma jeden mankament — jest, jak prawdziwy grzech,
nienasycona. Chciwym nie przychodzi do g owy, by za-
dowala si tym, co cz owiek ma. Ob kana chciwo
jako religia nie pozwala ju spokojnie spa , ale domaga
si ci
ych ofiar. Chciwy jednak w swym za lepieniu
nie uderza w bogatych. Uderza razem z bogatymi. upem
padaj biedni, jak w przypowie ci opowiedzianej Dawi-
dowi przez Natana o bogatym w
cicielu, któremu by o
al swych owiec i odebra biednemu jedyn , jak tamten
posiada (2 Sm 12, 4). Podobnie jak Dawid, chciwy zu-
pe nie nie odnosi tej sytuacji do siebie, zagniewany na
I
Chciwo
85
niesprawiedliwo . Niesprawiedliwo w chciwym sercu
dozna a bowiem zwyrodnienia. Niesprawiedliwo dzieje
si wtedy, kiedy sam traci. Mechanizm ten ujawnia ca o-
ciowe patrzenie na rzeczywisto poprzez pryzmat po-
siadania i korzy ci: co mog na tym zyska , jak wyko-
rzysta dan sytuacj ?
Zaw aszczanie cz owieka
Chciwo jest jednowymiarowym spojrzeniem na do-
bro: wytropi je, zarzuci paj czyn chciwo ci, posi
w sposób doskona y. Posiada kogo doskonale nie od-
nosi si jedynie do zale no ci materialnej, ale si ga dalej.
Znaczy posiada równie jego my li i pragnienia, wtar-
gn do ducha; uczyni doskonale zale nym. Dlatego
chciwo nie jest zainteresowana nigdy dojrzewaniem
cz owieka. Raczej robi wszystko, by utrzyma
rodowi-
sko w infantylnej zale no ci: to ja nadaj wam warto ,
nie próbujcie
poza mn . W takim kontek cie ka de
upominanie si o niezale no , o autonomi osoby jest
jakim niezdrowym odruchem. Chciwy nie potrafi zro-
zumie niewdzi czno ci tych, którzy próbuj si wyswo-
bodzi z jego side .
Chciwo czasem si ga po najbardziej czu y i istotny
element, usi uje zaw adn
nadziej cz owieka. Pragnie
w akrobatycznych wymykach odwróci nadziej do sie-
bie. Odwróci j to znaczy uczyni beznadziej
ycie poza
systemem chciwo ci. Nigdy wprost nie dopowiada, ale
ca y czas nosi to w podtekstach: to ja jestem twoim pa-
nem, jedynie mnie mo esz s
. Chciwo nigdy nie
dopuszcza do umowy, jej posuni cia nosz cechy spisku,
spisku przeciw cz owiekowi. Chce nim zaw adn , a do-
adniej, chce go zabi . Zachowuje si jak ka dy przej-
86
Chciwo
tnuj cy w adz , który wybija w pie pretendentów do
adzy z ca ymi rodzinami. Tu ods ania si czelu
zbrodni chciwo ci. Inni mog
jako poddani, nigdy
jako wspó rz dz cy. Mo na
tylko w jego cieniu.
Ka dy inny, kto marzy o w adzy, jest uzurpatorem, musi
by wy ledzony i przyk adnie zabity. Chciwy zachowuje
si jak przera ony Herod, który wpada w sza , gdy s yszy
owa o jakim innym królu judzkim i wysy a przeciw
dziecku zbrojne oddzia y. L ki chciwego nigdy nie s
wspó mierne do zagro
. Nie znosi on absolutnie ad-
nych sytuacji, które podwa aj jego w adz . Aby sw
adz wesprze , organizuje ca y system jej os aniania:
od zbrojnego or a, nadwornych oddzia ów po niezliczo-
ne szeregi donosicieli. Rozsiewa nieufno i podejrzenie.
Od przenikliwych oczu chciwo ci nie ma ucieczki. Je eli
kto przekracza granice przez ni wyznaczone, musi
ponie konsekwencje. Chciwy wpada w ob d karania.
Terror strachu i denuncjacji jest ulubionym t em chciwo-
ci. Trzyma w szachu i przera eniu. Niezale nie od tego,
czy jest ojcem rodziny, odpowiedzialnym za spo eczno ci,
cz owiekiem czynu czy ducha, chciwy zawsze wprowadza
te same zasady.
Konwencja my lenia chciwego natarczywie uzasadnia,
e wiat nale y do zdobywców. Ulega ona prze wiadcze-
niu, e wszystko istnieje po to, by j nape nia . Tak wi c
jest to wewn trzny i zewn trzny krzyk o zaw aszczenie
wiata. Ma mocne r ce, pilnuje swoich terytoriów, samo-
istnie wyznaczanych. To stale wyci gni ta r ka, by zagar-
nia . Chciwo co rano otwiera po eraj ce oczy. Dosko-
nali swe rzemios o jak gepard swoje skoki na ofiary. G osi
dumnie: Bóg wszystko stworzy dla mnie. Mo e wi c
istnie pod warunkiem, e nale y do mnie. Zaczyna si
gdzie w zbieractwie, hobby, kolekcjonowaniu, komple-
Chciwo
87
towaniu. Karmi si zasad : wi cej przywie
, ni wy-
wie . Doskonali teorie upów. My li
upionym wiatem.
Jednak e oko chciwca nie zadowoli si tym, co posiada,
a niegodziwca przewrotno wysusza dusz (Syr 14, 9).
Chciwo nie uznaje jednej sytuacji — tracenia. Dlategp
najbardziej sprzeciwia si konsekracji, ofiarowaniu, teo-
logii daru.
Przyleganie do rzeczy, klejenie si do nich, staje si
podstaw ca ych systemów. Chciwy nie potrafi si wy-
zwoli od swoistej magii obecno ci rzeczy i osób, którymi
chce si otacza . Pije z nich energi jak krew. Chciwo
ywi si swymi ofiarami.
N
IECZYSTO
Nieczystosci jest nieuprawnione, przekraczaj ce granice
kosztowanie blisko ci cia , gdzie rozkosz wymyka si .
Ona to najmocniej wi
e z cielesnym wymiarem bycia
cz owiekiem, prezentuje zaburzon form do wiadczania
siebie, prze ywanie jedynie przyjemno ciowego wymiaru
cz owieka. Grzech ten objawia najmocniej, e cia o do
czego innego d y ni duch (...) i st d nie ma mi dzy nimi
zgody (Ga 5, 17). W swym
eniu potrafi jednak królo-
wa jako co wewn trznego, bezczeszcz c ducha. Zaczyna
si od okazywania wyrozumia
ci dla zaspokojenia cia a
grzesznego (Koi 2, 23). Jest za rzecz wiadom jakie
uczynki rodz si z cia a: nierz d, nieczysto , wy-
uzdanie, uprawianie ba wochwalstwa, czary, nienawi ,
spór, zawi , wzburzenie, niew
ciwa pogo za zaszczyt
tami, niezgoda, roz amy, zazdro
, pija stwo, hulanki
i tym podobne (Ga 5, 19-21). Powtarza si katalog sali-
gii. Jasnym jest, e kto sieje w ciele swoim, jako plon
cia a zbierze zag ad (Ga 6, 8). Nieczysto absolutnie
nie potrafi wej w tajemnic cia a: cia o nie jest dla
rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla cia a (1 Kor 6, 13).
Narodziny nieczysto ci
Kluczem do nieczysto ci jest kategoria spe nienia. Prze-
jawia si ona jako dost p do ycia. Jednak spe nienie
cz owieka nie przychodzi przez zaspokojenie, ale przez
niezaspokajanie, swoiste niespe nienie, przez odmow
do wiadczenia, jak poucza w. Jan od Krzy a. Tu roz-
Nieczysto
89
chodz si drogi prawdziwej i k amliwej mi
ci. K am-
liwa bazuje na do wiadczeniu, a wi c na doznawaniu y-
cia w sferze zmys ów. Mia oby by ono bezkarnie do-
st pne.
Kiedy cz owiek zacz si rozwija w rodzaj ludzki,
Bóg stwierdzi , e jest on istot cielesn , dlatego Jego
duch nie mo e pozostawa w nim na zawsze. Owa pier-
wotna cielesno
wi za a si z pi knem córek cz owie-
czych, braniem ich za ony, mno eniem si (por. Rdz 6,
1-2). Smutek Boga z powodu stanu zepsutej ludzko ci
i powzi cie decyzji o wyniszczeniu ludzko ci poprzez
potop wi za o si z jej nieczysto ci . Dopiero pó niej za-
cz to budowa wie pychy. Jak Biblia zaznacza w na-
st pnych wersetach, równie nieczysto sta a si powo-
dem rzucenia ognia na Sodom i Gomor . Cz owiek
chcia poswawoli z anio ami Boga (por. Rdz 19, 5). Nie-
czysto jest tak za lepiaj ca, e taka czysta m dro jak
Salomona ulega jej. Nie pomog o nawet dwukrotne obja-
wienie si Boga napominaj cego.
Nieczysto pragnie by potwierdzeniem ycia nieza-
le nego od Boga, tak e nie miertelno ci. Uzurpuje sobie
prawo do narodzin z siebie. Zrywa wi c owoc z drzewa,
upadaj c w mier . To w
nie w nieczysto ci zawarte
jest
danie: „Czy potrafisz mnie kocha , rezygnuj c
z Boga? Oto ja staj si bogiem dla ciebie". G bokie na-
ruszenie relacji pomi dzy duchem a cia em powoduje, e
samo cia o zbuntowane, rozbijaj ce, dezintegruj ce czy
si przeciw Bogu, przekracza horyzont Boskich s ów
i poczyna grzech. Grzech nieczysto ci dotyczy tajemnicy
ycia, narodzin. Có znaczy narodzi si do grzechu?
Czy w grzechu nie rodzi si
mier ? Oto dotykamy isto-
ty: nieczysto w sposób najbardziej jaskrawy jest poczy-
naniem i rodzeniem grzechu, poczynaniem i rodzeniem
90
Nieczysto
mierci. W nieczysto ci rodzenie wystawione jest na
umieranie, na absurdalno rytów mierci. Dzieci [nie-
czysto ci J nie zapuszczaj korzeni, ga zki te pozbawione
owocu (Syr 23, 25).
Nieczysto jest pokus jakiej pierwotnej jedno ci;
jedno ci si gaj cej Adama i Ewy, jedno ci ebrowej. Jed-
nak w grzesznej jedno ci rodzi si jedynie wiadomo
bycia daleko od siebie. A mo e dok adniej: wiadomo
nie daj cego si zawróci bezkresnego, pog biaj cego si
oddalenia, oddalenia w rzekomym zjednoczeniu. A wi c
zaprzeczenia czego zewn trznego przez wewn trzne.
Zewn trzna blisko jest zdrad tej wewn trznej. Cz o-
wiek chcia by narodzi si w tym wiecie, który pragnie
poprzez blisko stworzy . Jednak w nieczysto ci umiera
nie tajemnica blisko ci, z-bli enia. Ch wspólnego
wydobycia si , nadania sobie wy szego sensu ycia prze-
mienia si w upadanie.
Nieczysto w linii prostej wyrasta z po dania, z po--
dania. W istocie jest daniem. Po danie jest braniem
w posiadanie. Po dane i zdobyte mo e tylko nale
do
zdobywcy. Zw aszcza tutaj dochodzi do g osu amanie
nakazu, przekroczenie granic drugiego cz owieka, wdzie-
raj c si nami tnie w przestrze intymno ci. Nieczysto
sk ada ofiar z niewinno ci.
Nieczysto , a nade wszystko cudzo óstwo, nosi zna-
miona ba wochwalstwa. Autor Ksi gi M dro ci za.pocz -
tek, przyczyn i kres wszelkiego z a uwa a kult bo ków.
A oto lista grzechów:
Wsz dzie si wmiesza y krew i morderstwo,
kradzie i podst p,
zniszczenie, zdrada, gwa t, krzywoprzysi stwo,
ucisk dobrych, niepami dobrodziejstw,
znieprawienie dusz, grzechy przeciwne naturze,
Nieczysto
91
rozprz enie w ma
stwach,
cudzo óstwo i bezwstyd
i
(Mdr 13, 25-26).
miertelne ryty nieczysto ci
"
Nieczysto objawia równie , jak ka dy grzech, mecha-
nizmy mierci. Przypomina o tym historia nami tno ci
Dawida do Batszeby, ony Uriasza (2 Sm 11, 2-26).
W wyniku po
dania Dawid najpierw uwodzi kobiet ,
nast pnie kiedy nie da si zatuszowa pocz cia, przez
sprowadzenie jej m
a Uriasza do domu w czas wojny,
morduje go r kami Ammonitów. Po czasie
oby spro-
wadza j na swój dwór. Po
danie owocuje mierci .
mier zadana uruchamia jej mechanizm: Oto Ja wywio-
przeciwko tobie nieszcz cie z twego w asnego domu
(2 Sm 12, 11). Nieczysto od wewn trz sieje groz nisz-
czenia.
W czystej formie po
danie u ywa kanonów mi
ci,
ale w istocie nienawidzi. Nieczysto jest zatruciem zdol-
no ci kochania, a gestów mi
ci u ywa do nienawi ci,
do tego, by zabi , jak w poca unku Judasza. Tragiczne
zawik anie obejmuje równie religi : cz owiek nie wie,
sk d bierze si na modlitwie gniew, bunt, zbrukanie reli-
gii, Ko cio a, ludzi, a ona sama staje si obna aniem z a
innych, sadzaniem na awie oskar onych. W ko cu zapa-
da wyrok, jedyny, wi ty — wyrok mierci. Nawet Naj-
czystszy, taki jak Jezus, musi umrze . wiat mierci jest
bardzo logiczny: poniewa ja jestem nieczysty, inni s
równie nieczy ci. Oto ród a podejrzliwo ci i potrzeby
kalania.
Nieczysto zabija, a swojej ofierze mówi: masz mnie
kocha , bo ci zabijam. W gasn cych oczach zabijanego
92
Nieczysto
nieczysto szuka przebaczenia, a nawet wdzi czno ci.
Dla nieczystego jest to rzecz oczywista. Je li mnie ko-
chasz, to mi oczywi cie wybaczasz. Przecie prawem
mi
ci jest sk adanie ofiary, poddawanie si . W ten prze-
wrotny sposób k amliwa mi
mami. Ale jest ona du-
chowo bezp odna: bezp odno my li, uczu , dzia ania nie
przynosi duchowych owoców. Co wi cej, dla nieczysto ci
prawdziwa mi
jest udr
, koszmarem.
Nieczysto mo e sta si stylem ycia, a ycie jedynie
u- yciem. W nieczystej wyobra ni, po ród nieczystych
my li nie ma ju warto ci, s jedynie formy u ywania.
Mamy do czynienia ze zniekszta ceniem ca ej perspekty-
wy poznania, ze sprostytuowaniem wiata. Jest to godne
przekle stwa. Mo e zastanawia fakt, dlaczego Noe prze-
klina Chama i ca e jego pokolenie, gdy ten widzia go
le cego nago i rozg osi to po okolicy (por. Rdz 9, 18-24).
Wypowiedzia s owa: Niech b dzie przekl ty Kanaan!
Niech b dzie najni szym s ug swych braci. Fascynacja
nago ci jest pocz tkiem upadania, rozwi
ci. Roz-
wi zany cz owiek, rozwi zane ycie nie znajduje ju
ad-
nych granic w swobodzie zmys owo ci. Gwa towno ci
zmys ów nieczysty pragnie odsun , zag uszy nieuchron-
no przekl tego ycia. Wszelkie formy nieczysto ci
nape niaj wn trze gorzk wod nios
kl tw , któr
musia y pi niewierne kobiety. Nieczysto czyni poprzy-
si onym przekle stwem po ród ludu (por. Lb 5, 11-22).
Historia deprawacji zawarta w nieczysto ci zosta a wy-
ja niona przez proroka Jeremiasza (Jr 2, 20-37) w obrazie
Izraela Nierz dnicy. Oto jej zasadnicze elementy:
" bunt —powiedzia
sobie: „ Nie b
s
!";
kupczen ie sob —pod ka dym zielonym drzewem
pok ada
si jako nierz dnica;
c
Nieczysto
93
zwyrodnienie — zmieni
si w dziki krzew,
zwyrodnia latoro l;
za lepienie — nie uleg am ska eniu;
ba wochwalstwo — ile masz miast, tyle bogów
twoich;
mordowanie niewinnych — nawet na skraju szat t>
twoich znajduje si krew ubogich bez winy.
Wczytuj c si w dzieje Salomona, mo na doszuka
si skali dramatu, do jakiego prowadzi w yciu ducho-
wym nieczysto . Salomon z mi
ci
czy si z tysi cem
kobiet obcych, a ony uwiod y jego serce. Uwiedzenie
serca rezonuje w ko cu w yciu religijnym: ony zwróci y
jego serce ku bogom obcym (1 Krl 11, 3-5). Skutkiem
tego b ogos awie stwo zostaje odj te od domu króla.
Wtedy Salomon zaczyna ciga , by zabi tych, którym
powierzono w adz . Nieczysty przestaje chodzi drogami
Boga, zasadza nasiona mierci.
Dlaczego tak si dzieje? Umys poch oni ty nieczys-
to ci nie potrafi ju mie czystego dost pu poznawczego
do rzeczywisto ci. Nosi on w sobie formy nieczyste,
amliwe. Poznanie takie jest raczej bezczeszczeniem rze-
czywisto ci, celebrowaniem profanacji cz owieka. Nieczy-
sty znaczy tu nieprzejrzysty. Poznanie takie jest zas oni te,
upojone cia em, zmys owo ci , wyizolowan empiri . Nie
ma ju w nieczystym cz owieku poznania warto ci sa-
mych w sobie. Warto ma jedynie co , co pot guje ycie
zmys ów, a wi c przyjemno . Miara warto ci jest miar
zale
od przyjemno ci, od rozkoszy, jak mo na zna-
le , sprawi , dozna . Nieczysty konstruuje swój wiat:
je eli nie przynosisz mi przyjemno ci, nie masz prawa
narusza mojej przestrzeni, nie masz prawa dla mnie
zaistnie . wiat nieczystego sk ada si ze róde przy-
94
Nieczysto
jemno ci. Ch tnie pos uguje si ide
ycia lekkiego, za-
ch ca do czerpania i korzystania z jego uroków. Interpre-
tuje je jako zabaw . Upojenie zmys ami ma przes oni
nienawi niespe nienia.
W nieczysto ci cz owiek zbyt mocno anga uje si
w cielesny wymiar bycia cz owiekiem. Dochodzi do tego,
e zbawienie czy aska zostaj praktycznie zast pione
ide zdrowia, dobrego samopoczucia. W przestrzeni nie-
czysto ci ró ne poziomy bycia cz owiekiem zostaj przez
ni zdominowane. Odnosi si to zasadniczo do sposobu
patrzenia: oczy pe ne kobiety cudzo
nej (2 P 2, 14) oraz
zyka. Zmys owo s ów jest gr uwodzenia. Uwodz c,
sil si na takie brzmienie, które urzeka s uch i osacza
dusz
1
. Brzmi dwuznacznie, wieloznacznie. Nieczysto
ów spycha w sfer zwierz co ci ludzki j zyk. Pokusa
ów nieczystych, uwodz cych, k amliwych staje si wy-
maganiem sytuacji: fa szywa mi
u ywa fa szywych
ów. Pochlebstwem swych warg go uwiod a, pod
tu za ni niezw ocznie (...) nie wiadom, e idzie o ycie
(Prz 7, 23).
Wtedy mówienie o zwierz cej stronie cz owieka staje
si punktem wyj cia dla analizy cz owiecze stwa. Jest to
doprawdy enuj ce tak mówi o kim , kto jest powo any,
by
ostatecznie w formie ycia wy szego od aniel-
skiego.
W nieczysto ci dochodzi wreszcie do g osu kult cia a,
kult m odo ci, witalno ci, sprawno ci. Kreuje ona bos-
ko cia a i bosko prze ycia zwi zanego ze zmys ami.
Idea pi kna doznaje ca kowitej korporyzacji. Czysto
duchowa zostaje zast piona higien cia a.
1
E
WAGRIUSZZ
P
ONTU
, Pisma..., dz. cyt., s. 382.
Nieczysto
95
Uleg
sile przyci gania
W nieczysto ci cz owiek ulega sile przyci gania owocu
zakazanego. Powtarza si bez przerwy ten sam scenariusz:
spostrzega co , co jest rozkosz dla oczu i nadaje si do
poznania, i n ci nasyceniem. Po przekroczeniu granicy
grzechu nieczysto niejako wyp dza cz owieka. Wy-
dza go najpierw sprzed oblicza Boga, z przestrzeni
zdrowej moralno ci. Tak post puje cudzo
nica: zjad a,
obtar a swe usta i rzek a: „ le nie zrobi am" (Prz 30,
20). Oto jak pi kno igra na przedpolach mierci. Po da-
nie jest tym samym gestem, który doprowadzi do zerwa-
nia owocu w raju. W nieczysto ci drugi cz owiek objawia
si jako owoc zakazany, toczy si ta sama miertelna gra:
dostrzega rozkosz dla oczu (Rdz 3, 6). Nale y zauwa
,
e zerwanie owocu nie nast pi o w samotno ci: zerwa a
zatem owoc, skosztowa a i da a swemu m owi, który by
z ni a on zjad (Rdz 3, 6).
Ka da forma atrakcyjno ci, zaciekawienia, przyci ga-
nia, fascynacji — to, co si pojawia jako rozkosz dla oczu
— odwo uje si do tej sceny biblijnego kuszenia. Wszyst-
ko, co przychodzi, przywdziewaj c atrakcyjny strój, chce
posi
w adz nad ludzkim po
daniem. Wsz dzie tam,
gdzie wzbudza si po
danie sob
2
, wchodz w gr te
same mechanizmy uwodzenia. A ogie po
dania po-
ch ania to, kim si jest. Dlatego Kohelet wypowiada
gorzkie s owa: / przekona em si , e bardziej gorzk ni
mier jest kobieta, bo ona jest sieci serce jej sid em,
a r ce jej wi zami (Koh 7, 26).
W przemo nym uleganiu nieczysto ci mo na dostrzec
ucieczk w innego cz owieka. Obecno drugiego, jego
cia o, staje si t sknot . Blisko apeluje o oddanie sie-
2
Np. natr tna reklama.
96
Nieczysto
bie. Nie oddaje si on jednak drugiemu cz owiekowi,
oddaje si natomiast tajemnicy nieprawo ci. W grzechu
jeszcze mniej ludzie do siebie nale . Najbardziej k am-
liwy jest tu element ubogacenia siebie. Cz owiek jest
przekonany do ko ca, e obecno drugiego ubogaci go,
ale w grzechu ods ania si duchowa nago , której nie
mo na niczym zas oni . Doznaje si obecno ci dwóch
dz. W tpliwa ulga znieprawienia. Zbrukane pi kno
cz owieka.
Drogi poni enia
Nieczysto jest ch ci znaczenia sob . Znaczenia —
w sensie poddawania. Ryt mi osny, oznaczaj cy oddanie
i zarazem mi osne poddanie, zostaje przez nieczysto
ca kowicie zniekszta cony, jest nami tnie zniewalaj cy.
Jest poddaniem poni aj cym. Dopuszczenie blisko, które
ma by przestrzeni zjednoczenia, staje si przestrzeni
zdrady blisko ci, zdrady zjednoczenia.
Nieczysty nie wierzy w g bi w prawdziw mi
,
która szanuje ludzi, bo w nieczysto ci sam doznaje we-
wn trznego wyrzucenia z siebie, wyrzucenia z raju w na-
go ci, której nie mo na ukry . Owa nago
pozostaje
czym o wiele g bszym ni nago fizyczna. Nago ta
jest odarciem. Cz owiek nieczysty to istnienie odarte,
zw aszcza z aski. W g bi odarcia wszystko jawi si jako
odarte z pi kna, z warto ci, jako poni one, niewarte mi-
ci. Poni ony mo e
jedynie po ród poni onych. Nie-
czysto jest wi c drog wspólnego poni enia. Pragnie
jak nieczysty po ród nieczystych. Gdzie z jej g bi
wydobywa si niepowstrzymana wola profanacji, czynie-
nia nieczystym. Zw aszcza wi ci, prawi ludzie, staj si
przedmiotem ataku. Ten napór poha bienia rodzi potrze-
Nieczysto
97
uwodzenia prawych. Gdy wymykaj si z side , musz
by oskar eni, obrzuceni b otem. Dla nieczystych nie ma
dziewiczych miejsc. Nieczysto
ywi si poni eniem.
Utrzymuje si w przekonaniu, e ludzie i tak si poni aj .
Poni anie staje si stylem ycia nieczystego. Sam bo-
wiem poni ony cz owiek ma potrzeb poni ania innych.
Rzekoma hojno
w nieczysto ci przyjmuje form okra-
dania z godno ci. Nieczysto ods ania si jako forma po-
gardy dla siebie, jako forma kary. Poniewa nie jestem
godny mi
ci, ka si , poni aj c siebie i gardz c sob .
W grzesznym, nieczystym zjednoczeniu cz owiek
powierza siebie, sw si
yciow , niejako zdolno
y-
cia, grzechowi, mierci. yje, plugawi c siebie. Jedn z ja-
skrawych form plugawienia jest kupczenie mi
ci ,
cia em, sprzedawanie siebie. Nie chodzi jedynie o pro-
stytucj . W duchowym yciu ka da forma mi
ci in-
teresownej, kupcz cej, czekaj cej zap aty nosi pi tno plu-
gawo ci. Plugawy mo e jedynie by wypluty z ust Bo-
ych (por. Ap 3, 16).
Ostatecznie grzeszne zjednoczenie okazuje si by
zmow , spiskiem w grzechu, który d
y do poni enia
Boga. Wpl tuje si Go w nieczysto — przedstawia jako
tego, który b ogos awi grzesznym wyst pkom. Spusto-
szenie serca, jakie sieje nieczysto , jest zarazem upra-
womocnieniem nieczystych.
W zmys owej kontemplacji wiata nieczy ci buduj
swe zmys owe wiaty, królestwa empirii, gdzie wszystko,
co prawdziwe, jest dotykane i dotykalne. Dotykanie za
jest ród em niegasn cego zachwytu. To w
nie ch odny
empiryzm zrodzony zosta z gwa towno ci zmys ów,
z wiary w zmys y. To z g bi poni enia dopada cz owieka
równie przekonanie, e wszystko doko a jest jedynie
przedmiotem. Nie jest to przekonanie typu filozoficzne-
98
Nieczysto
go, ale forma zemsty. Poni ony nie pozwala innemu ist-
nie jako podmiotowi, mo e on by jedynie przedmiotem,
czym do u ywania. Takie jest nieczyste czytanie rze-
czywisto ci. Bóg tak e, je li ma prawo do istnienia, mo e
by wymiarem, jedn z perspektyw wiatopogl du, nie
ma prawa istnie samoistnie, niezale nie od nieczystego.
Poznanie i nago
U podstaw nieczysto ci stoi przekonanie, e poznanie daje
ycie. Biblijne, hebrajskie pozna znaczy tak e: wspó
,
aby da
ycie. Bezpo rednio poznania wskazuje na
bezpo rednio
ycia. Jest obietnic posiadania jego ta-
jemnicy, jego bezgraniczno ci, si gni cia w istot . Sam
stosunek jest symbolem przekroczenia granic. Jednak
otwarcie na drugiego, które znamionuje ycie, jednocze-
nie jest uk szeniem w a, bezpo rednio ci
mierci.
W nieczysto ci dochodzi do g osu najmocniej katego-
ria nago ci. Zwi zek pomi dzy zerwanym owocem w raju
a odkrywan nago ci nale y tu do najistotniejszych.
Poznanie jest zdarciem zas ony, jak poznanie w zjedno-
czeniu — zerwaniem dziewiczo ci. Nie ma ju nic ukry-
tego, zas oni tego. Rzeczy s nagie — je li ukrywaj sw
nago , nale y je obedrze . Nie chodzi jedynie o nago
prze ywan jako poznanie, ale o swoist potrzeb obna-
ania. Kalanie staje si pasj , drog w dó . Istnieje rów-
nie inny sposób czynienia nagim — gdy domaga si od
cz owieka szczero ci a do duchowego ekshibicjonizmu.
Ten wiat ubiera nieczysto w powszechny erotyzm.
„Md ym urokom" przyzwoito ci przeciwstawia szokuj ce,
ostre doznanie ocieraj ce si o otch
l ku. Jedynie to
jest prawdziwe, godne uznania, co pobudza, ekscytuje —
osi bezczelnie, siej c duchow
mier . W takiej prze-
Nieczysto
99
strzeni dochodzi do gloryfikacji do wiadczenia. Wszyst-
ko, co potrafi cz owieka nape ni w sferze zmys owej,
w sferze prze ycia, jest godne pochwa y. Popularyzuje
si postawy, by jak najwi cej prze
, zobaczy , do-
wiadczy , pozna . Swoisty kult do wiadczenia, uzale -
nienie od niego. Ogrom do wiadczenia mia by poszerzy
panoram
ycia. Ca y czas cz owiek jest stawiany przed
drzewem poznania i zach cany, by zerwa owoc pozna-
nia. Zasada zawsze jest ta sama: przykuwa si uwag do
nieznanych miejsc, do miejsc zas oni tych. Zach ca: ze-
rwij welon tajemnicy, jak zdziera si odzie , by ods oni
nago , by pozna .
Symulacja zjednoczenia
uda zbawienia jest tym, co w nieczysto ci przejawia
si najmocniej. Nieczysto , zaw adn wszy wyobra ni ,
ukazuje pewien rodzaj prze ycia ekstatycznego, które ma
by wyrwaniem ku zjednoczeniu, obietnic nieba. Nie-
czysty poszukuje schronienia w nieuprawnionej blisko-
ci, chowa si w niej, oczekuj c wyrwania w ekstazie.
enie do tego jadowitego zjednoczenia mo e wy-
ywa ze swego rodzaju obietnicy: by mo e ten, z któ-
rym ryzykuj zjednoczenie, przywróci mi wn trze, opar-
cie, pewno istnienia.
Mo na mówi o pewnej ucieczce w nieczysto
w przy-
padku niezdolno ci do odpowiedzi na blisko cz owieka.
W g bi grzechu funkcjonuje oczywiste przekonanie, e
z cz owiekiem mo na
tylko na grzeszny sposób.
Grzech przynagla do uproszcze . Je eli nie potrafi si
spotyka w g bi cz owiecze stwa, nale y spotyka si
na jego obrze u. Nie mog c da g bokiej odpowiedzi na
blisko cz owieka, cz owiek doznaje pokusy tragicznego
100
Nieczysto
uproszczenia, by rzuca si w formy najbardziej uprzywi-
lejowane, czyni c blisko k amliw .
Cz sto cz owiek, nie rozumiej c siebie, po wi ca si
innym, aby inni równie po wi cili si jemu. Ale wycho-
dz c do innych w aktach nieczysto ci, staje si bezdom-
ny. Wyskakuje jak legion demonów z op tanego i rzuca
si w p d ku mierci, w stadzie wi (por. Mt 8, 30-33),
ton c w odm tach nieczysto ci. Rozp tanie zmys owo ci
odbiera duchowy rozs dek. Wzajemno okazuje si han-
dlowym kontraktem.
Nieczysto serca
Chrystus interpretuje w znanych s owach przykazanie
o cudzo óstwie:
yszeli cie, e powiedziano: «Nie cudzo-
!». A Ja wam powiadam: Ka dy, kto po dliwie patrzy
na kobiet , ju si w swoim sercu dopu ci cudzo óstwa
(Mt 5, 27-28). Z czynu fizycznego przenosi akcent na
okna duszy: grzeszne spojrzenie. Jest taki rodzaj spojrze-
nia, który dopada cz owieka jak zdobycz, odziera i poni-
a. Wyra a ono nami tno podobn do ognia, który nie
ga nie, a nie strawi do ko ca: nami tno gor ca, jak
ogie p on cy, nie zga nie, a b dzie zaspokojona; cz o-
wiek nieczysty wobec swego cia a, nie zazna spokoju, a
go ogie spali; rozpustnik, dla którego ka dy chleb s od-
ki, nie uspokoi si a do mierci (Syr 23, 17).
Grzeszne spojrzenie wyra a wn trze o nieczystych ko-
rzeniach, zapuszczonych na urwistej skale (Syr 40, 15).
Nieczysto wychodzi z serca, kala ca ego cz owieka, by
pój za d eniami cia a najbardziej dos ownie.
Patrzenie nieczyste, a w konsekwencji noszenie w ser-
cu, oznacza ci
e przywo ywanie, o ywianie w swoim
wn trzu przedmiotu po
dania. A przedmiot noszony to
Nieczysto
101
wn trze wypala. G ównie dlatego, e serce staje si staj-
ni oczekiwa , karmi cz owieka my
nieczyst , obci -
aj c jego ducha. Przyt oczony, oci
y duch nie ma ju
si na porz dkowanie wewn trznych mieszka , jest zagu-
biony. Cz owiek, szukaj c mi
ci, nie znajduje jej. Do-
wiadcza tego, o czym mówi prorok Ozeasz: zamkn jej
drog cierniami i murem otocz , tak e nie znajdzie
swych cie ek (Oz 2, 8). W tym znaczeniu równie po -
dliwa mi
jest lepa. Cudzo óstwo w duchu jest w is-
tocie spó kowaniem z demonem, który opanowa wyo-
bra ni .
Pu apki wybrania
Nieczysto nade wszystko wybiera, wywy sza cia o,
a przez to sprzeciwia si duchowi, g osz c ob dn wier-
no cia u, ubóstwiaj c je. ywi si schorowan potrzeb
mi
ci i aprobaty. Zjednoczenie szukane w nieczysto ci
pojawia si w g bi jednej z najwi kszych potrzeb i po-
kus cz owieka — idei wybrania. Nieczysto otwiera si
i stwierdza: oto wybieram ciebie. Dla ciebie czyni wszys-
tko. Gubi nawet moje cz owiecze stwo, moj przy-
sz
. Dlatego nami tno ta jest tak mocna.
By nieprawnie wybranym — oto istota nieczysto ci.
Nieczysty zgadza si na przekroczenie granic, przekro-
czenie zakazu, by by wybranym. Taka te jest istota
grzechu pierworodnego. St d te bezpo rednie podobie -
stwo tych grzechów. By wybranym poza prawem to
znaczy by wybranym w sposób absolutny. Nieczysto
jest przekonana o jednej sprawie — mog by wybrany
tylko w upad ym wiecie. Gdy wybieram ciebie, upada-
my razem. Wybieram upadek, upadanie w grzech, by we-
drze si w tajemnic
ycia. Nieczysty chcia by mie do
102
Nieczysto
niej dost p bezkarny, nie podejmuj c odpowiedzialno ci
za ycie. Tu jest istota dramatu ewentualnego poczynaj -
cego si
ycia.
W wybranie wpl tane jest uwodzenie, uwodzenie nie
tylko w znaczeniu zdobycia typu zmys owego, cielesne-
go, cho nade wszystko w nieczysto ci cz owiek zostaje
zdobyty, staje si zdobycz , ale równie zdobycia typu
intelektualnego, uczuciowego czy przynale no ciowego.
Przedziwne jest odwrócenie ról, jakie mamy pomi -
dzy kobiet a m czyzn po grzechu. Kobieta us ysza a
karz ce s owa: ku twemu m owi b dziesz kierowa a swe
pragnienia, on za b dzie panowa nad tob (Rdz 3, 16).
Duma kobieca w
nie w przestrzeni nieczysto ci pragnie
odwróci role, by to m czyzna j po da i pojawia si
jako godna po
dania, zw aszcza w swej zewn trznej
atrakcyjno ci. W logice boskich s ów zarówno owo po-
danie, jak i panowanie jest kar , Bo
reakcj na
grzech. Tu te ods ania si ca a logika po dania i kusze-
nia. To poprzez po
danie cz owiek wchodzi w kontakt
ze z em. To w po
daniu dochodzi do pocz cia grzechu,
w skosztowaniu owocu. Mo e doj równie do pocz cia
w grzechu, mo e si pocz cz owiek. Dlatego nieczys-
to najbardziej sprzeciwia si porz dkowi stworzenia,
jest to stworzenie niejako poza Bogiem, poza zasi giem
Jego aski. Chyba nigdy nie dowiemy si , jak bardzo de-
formuj ce jest pod wzgl dem antropologicznym i ducho-
wym poczynanie w grzechu.
Z
AZDRO
Katechizm Ko cio a Katolickiego na temat zazdro ci
stwierdza, i oznacza ona smutek doznawany z powodu
dobra drugiego cz owieka i nadmierne pragnienie przy-
aszczenia go sobie, nawet w sposób niew
ciwy (2539).
O zazdro ci mo na powiedzie s owa wypowiedziane
pod adresem Szymona Czarnoksi
nika: widz , e jeste
ci gorzk i wi zk nieprawo ci (Dz 8, 23). Cz owiek
zazdrosny, dr czony zawi ci , cierpi katusze z powodu
dobra, jakie s udzia em drugiego\
Zazdro
2
jest równie pretensj , zw aszcza gdy sprzy-
mierza si z pych , zabiegaj
o wy czno . Pragnie
by pierwsza w sercu, w yciu towarzyskim i publicz-
nym. Chce mie prawo do wy czno ci. Pojawiaj c si ,
pragnie zwróci na siebie uwag , upewni si o swej po-
zycji. Jest jak nietoperz wysy aj cy ultrad wi ki, badaj -
cy, sonduj cy. W jej zmru onych oczach czai si preten-
sja. Jedyne skupienie, jakie zna, to skupienie uwagi na
sobie. Je eli odmawia si jej uprzywilejowania, traci pod
nogami grunt, upada w przepa . Tam te
ci ga tych,
którzy j zawiedli. Zazdro zazwyczaj prezentuje wyso-
kie standardy odno nie do wybrania. Musi by wybrana.
Ka de inne rozwi zanie, czy te niejasno w tej kwestii,
rodzi gorycz i ch zemsty. Dominuje zw aszcza sfer
pi kna naturalnego czy te duchowego.
1
Za: D
EFENSOR Z
L
IGUGE
, Ksi ga iskierek, dz. cyt., s. 116.
2
Na marginesie naszych rozwa
o zazdro ci nale y zaznaczy ró
nic pomi dzy zazdro ci a zawi ci . Zawi bardziej chce obroni
dotychczasow , korzystn pozycj dobra w asnego; zazdro za do
tyczy dobra cudzego.
104
Zazdro
Zazdro jest w zasadzie jedna: jest zazdro ci o miej-
sce najbardziej uprzywilejowane, o wybranie. Zaj cie te-
go miejsca, miejsca dla Boga, w cz owieku czy te we
wszech wiecie jest jedyn racj jej ycia. Zazdro
o pierwsze miejsce. Gdy widzi si zepchni ta — wytacza
swój or . Historia musi by kar dla „bezbo nych" pro-
fanów. To jedyny sposób jej u wi cenia i jedyna satys-
fakcja. Chcia aby udowodni powszechnie, e dobro nie
istnieje. Zazdro ma charakter wybitnie roszczeniowy.
Zazdro przyjmuje form pogardy dla Boga: po
pierwsze — jako dla Najwi kszego dobra; po drugie —
za to, e tak niesprawiedliwie dobra podzieli .
Przera enie w asn nieobecno ci
O ile pycha czuje si pe*wna swego dobra, to zazdro
jest jakby jej drug stron — niepewno ci dobra. Skupia
si na tym, czego nie posiada. Jak te pycha widzi wsz -
dzie siebie, tak zazdro przera ona jest odkrywanym nie-
podobie stwem, nie mo e odnale ani siebie, ani swego
dobra. Dla pychy wiat jest zaludniony przez ni sam ,
za dla zazdro ci w tym sensie jest on bezludny — od-
krywa sw nieobecno , nieprawdziwo . Zazdrosny nie-
jako nie mo e siebie odnale , mimo uporczywego po-
szukiwania. Jest pewny, e ci, których spotyka, mówi
mu: nie istniejesz dla mnie, nie jeste wa ny. To demas-
kuje ca y wysi ek pozorowania pierwszorz dno ci. My li
on: je li nie jestem pierwszy, nie mam po co
. Musz
wywalczy , obroni to jedyne miejsce.
Zazdro ma swe ród a w katastrofalnie negatywnej
wizji samego siebie. Wynika z chronicznego braku mi o-
ci wzgl dem siebie, czasem — z nieskrywanej pogardy.
Zazdrosny zbudowany jest z cienia, z braku tego, czym
Zazdro
105
obfituj ludzie. Je eli nawet zazdrosny zaczyna kocha ,
mi uje bardziej dobro nieobecne w sobie i ukochanej oso-
bie, mi uje sytuacje, których nie prze
, t skni za przy-
miotami le cymi daleko poza jego zasi giem i mo liwo-
ciami. Zazdrosnemu zawsze brakuje chleba na jego stole
(por. Syr 14, 8). Rodzi si z poczucia ci
ego braku,
swoistego g odu. Jest to jednak zupe nie inny g ód ni
chciwca czy ob eraj cego si . Zazdro nastrojona jest na
ód szcz cia. Ulega z udzeniu, e posiadanie uszcz li-
wia. Widz c bowiem przejawy szcz cia, pragnie rzeczy,
które uszcz liwiaj . Walcz c o nie, nawet je zdobywa-
c, czuje si oszukana, jeszcze bardziej pa a
zawi ci i gniewem. Sekunduje temu z udzenie, e
rzeczy materialne, kontakt z osobami, presti czy
przynale no do elity czyni szcz liwymi. Zazdro
jednak dotyczy zewn trznych przejawów, a w ogóle nie
jest zainteresowana wysi kiem ich zdobywania. Chcia aby
bi rekordy wiata, nie marnuj c czasu na treningi. To
niejako przymus posiadania, zdobywania tego, co
uszcz liwia. Tu objawia si ca kowita zale no
zazdrosnego od zewn trznego.
yje on w kontek cie
innych, zdradza w asn bezdomno , brak zakorzenienia
w warto ciach, brak zapodmio-towania w sobie jako
osobie. Zatrwo ony niedostatkiem swego bytu, trapi c si
sob , nie znajduje innego rozwi zania, poza obrzydzaniem
sobie i otoczeniu dobra. Tak to dojrza a zazdro okazuje
si zwyk ym barbarzy stwem wobec kultury dobra.
Dobro w zazdro ci rozpala
gle arz ce, umiera wi c,
rodz c w asne dzieci.
Kumuluje si ona zazwyczaj na widok dobra bli niego.
Dobro drugiego ods ania miernot zazdrosnego, odbiera
mu odwag
ycia: „Poniewa ty jeste , swoim «jestem»
mnie poni asz; nie mog pozwoli , aby by . Twoje pi k-
no oskar a ci i ci skazuje".
106
Zazdro
Cz owiek zazdrosny ywi przekonanie, e zawsze go
co omija. Ogarnia go wyobra enie szcz cia nieuchwyt-
nego. Pierwotn sytuacj , do której zazdro si odwo uje,
jest instynkt utraconego raju. Za lepienie utrat sp dza
jej sen z powiek. Zazdro jest poczuciem utraty, wi
e
si z ponur pewno ci , e tego, czego pragnie, ju nie
osi gnie. Umiera, wpatruj c si i wyci gaj c r
po
oddalaj cy si owoc.
Optyka zazdro ci umiejscawia cz owieka na margine-
sie: poniewa sam siebie odczytuje jako kogo marginal-
nego, nie szcz dzi tego pozosta ym. Potrafi bez wy-
tchnienia, z potem na czole, ci gle przeczy dobru. Dob-
ro w oczach zazdro ci jest czym straconym. Je eli jesz-
cze jakie istnieje, to równie przeznaczone jest do stra-
cenia.
Zazdro , sama naga i odrzucona, czai si w krzakach,
jak w raju, i stamt d oskar a — jak Adam Ew , a Ewa
a. Objawia mentalno zaro li. Nie dopuszcza nigdy,
by wyj na pole walki, by podj r kawic w otwartym
pojedynku. Nigdy na to nie zezwoli. Jak ka dy grzech,
szuka ukrycia i rozstrzyga sprawy, szafuj c wyrokami.
Rozpoczyna od wydania aktu oskar enia. Pasja nienawi-
ci nie dopuszcza spojrzenia w oczy, woli uderza w ple-
cy. Gdy jednak uderza, zostaje zdemaskowana, rozdziera
si zas ona jak w wi tyni w czas mierci Chrystusa i nie
da si zbrodni zas oni . Ofiara okazuje si m czenni-
kiem, a zbrodniarz buduje ofierze o tarze, jak ydzi pro-
rokom, pot piaj c w imi sprawiedliwej historii w asne
knowania.
Poniewa z natury jest nikczemna, nikczemnie roz-
prawia si z ofiarami. Osacza s owem truj cym. Dobro,
zw aszcza bezbronne, wywo uje furi . Zazdrosny yje,
nie dopuszczaj c innych do ycia.
Zazdro
107
Zazdro popycha do otaczania si namiastkami dos-
kona
ci: pi knem sztuki, znanymi osobami, itd. Wzgl dy
wielkich osób podnosz dobre samopoczucie, przywracaj
poczucie warto ci i co wa ne, prowokuj zazdro innych.
Zazdro jako smutek z dobra
Dla zazdro ci dobro jest bolesn
wiadomo ci , uwiera.
Nie potrafi znie nikogo, kto posiada wiedz , zdolno ci,
horyzonty, mo liwo ci, przekonania, a zw aszcza wiel-
ko duchow . To wszystko mia
y zazdrosnego. Za-
zdro nade wszystko dotyczy jednej warto ci —niewin-
no ci, niedost pno ci dla grzechu. W
nie dlatego, e
kto jest niedost pny dla grzechu, yje mocno zakorze-
niony w asce, jest przedmiotem miertelnych zabiegów.
Ka de dobro, a niewinno szczególnie, jest refleksem
dobroci Boga. A dobro ta w g bi grzechu jest win ,
czym niewybaczalnym. W ten sposób zazdro staje si
odwrotno ci podziwu, który nape nia wn trze i ubogaca
pi knem. Bezradny w swej ma
ci zazdrosny mo e tylko
obrzuca b otem rzecz> wi te i duchowe.
Dobro innych obci a wygnan
wiadomo . Nape -
nia obrzydzeniem. Jest przedmiotem odrazy. Dla zazdros-
nego dobro jest toksyczne. Horacjusz zostawi nam wietn
my l: Sycylijczycy nie wymy lili gorszej tortury od za-
zdro ci'.
By doda sobie powagi, zazdrosny chcia by w imieniu
Boga rozgniata dobro. Smutek wynika z tego, i zazdros-
ny nie ma wp ywu na rozdzielane dobra, nie ma w adzy
nad dobrem innych. Do wiadcza dobra jako wymykaj -
cego si . Zazdro chcia aby swoim niepokojem i niena-
3
B. G
RAHAM
, Siedem grzechów g ównych, wyd. „S owo prawdy",
1962, s. 22.
108
Zazdro
wi ci dotkn dobra, tak jak dotyka bóg gniewu — roz-
gniataj c je.
Zazdro jest rodzajem smutku, zdruzgotania wobec
posiadania przez innych dóbr i warto ci. Im dobra s
bardziej duchowe, tym jest ona subtelniej sza. W zazdros-
nych oczach bli ni potrafi pe niej
. W ten sposób
dobro innych staje si utrapieniem. Dobro u wiadamia
sytuacj zepchni cia.
Dobro nie cieszy, a raczej wprowadza w g boki
smutek, gdy zazdrosny chcia by by pe ni dobra. Ten
brak jest ci gle demaskowany. Nie mog by nosicielem
wszystkich warto ci, Pe ni — oto ostateczna p aszczyzna
rozumienia tego grzechu. Zazdro zg asza pretensj do
Pe ni, jak jest Bóg, jest pretensj do wy czno ci.
a-
ci skie invidere,
umaczone jako 'zazdro
', oznacza
równie 'patrze w g b'. Chcia oby zaw adn
tym, co
bokie w innych — samym Bogiem.
Zadziwiaj ce, ale zazdro to jakby zdziwienie, rodzaj
oburzenia, e kto
mie, e kto ma prawo do dobra, które-
go zazdrosny askawie nie przyzna , na które nie zezwoli .
„Beze mnie to dobro nie mo e istnie , mo e by jedynie
samozwa cze" — mówi w g bi serca zazdrosny. St d
obecno dobra rodzi potrzeb niszczenia. I to niszczenie
cz sto przybiera formy systemowo zorganizowane. Dobro
wymaga niszczenia, gdy oskar a zazdrosnego.
Dobro innych w optyce zazdro ci obni a, dyskwalifi-
kuje jego osobiste warto ci. Zazdrosny jest wi c cz owie-
kiem ci gle, z natury rzeczy, skazanym na przegranie.
Widok dobra bli niego doprowadza do utraty
asnego.
Zw aszcza sukces, dobro publiczne staje si wyj tkowo
zabójcze. Dzia a jak uderzenie w plecy. Ca kowicie roz-
gorycza. Zazdro
zna jeden odpoczynek — we mgle
Zazdro
109
za miewaj cej warto ci; zna jedn chorob — zatrucie
dobrem.
Demoniczne formy zazdro ci w samym rodku ludz-
kiej wra liwo ci ods aniaj kompletn kl sk dobra. Za-
zdro jest dlatego demoniczna, e nie tylko nie chce na-
ladowania dobra — dobro bowiem w zazdro ci jest
absolutnie nie do przyj cia — ale chce je os abi , znisz-
czy . Dobro mnie poni a, nie mog pozwoli , by istnia o.
Nie mog dobra znie , ale mog je przerazi , zabi . Do-
bro wymaga pot pienia. Nie mo e by wybaczone. Nie
ma niewinnych. Pi kno, je li w ogóle istnieje i jest godne
uwagi, musi by zniszczone. mier jedynie mo e by
opiecz towaniem prawdziwego dobra, a zarazem prób ,
czy by o prawdziwe. W
nie Chrystus umar przez pa-
niczn zazdro . Arcykap ani wydali Go przez zawi
(Mk 15, 10). Przez zawi zosta ukrzy owany Chrystus.
Zatem kto zazdro ci swemu bratu, krzy uje Chrystusa*.
W momencie swego apogeum, zazdro opowiada si za
najbardziej oczywistym z em, jak podburzony t um za
Barabaszem. Wyzwala okrutne i bezwzgl dne z o, jak
otwieranie puszki Pandory. Dlatego pretenduje ona do
najczystszych form nienawi ci. Pasja likwidacji.
Zazdro to mroczne, ostre, negatywne prze ycie cu-
dzego dobra. Dotyczy w zasadzie dobra jako ca
ci.
Obecno dobra, obecno bli niego zamiast by
ród em
inspiracji do mi
ci, staje si
ród em inspiracji niena-
wistnej. W swej wewn trznej logice stwierdza: „skoro ja
nie mam, nie ma prawa mie nikt inny". Rozpalany ogie
zazdro ci trawi w asne posiad
ci. Jest matk
zyka
ognia. Spustoszenie dobra jest dla zazdro ci ma chwil
satysfakcji. Zw aszcza wtedy, gdy zostanie ono dopad-
ni te, osaczone i zakwestionowane.
4
D
EFENSOR Z
L
IGUGE
, Ksi ga iskierek, dz. cyt., s. 1 1 6 .
110
Zazdro
Zazdro
odmawia wszystkim dobra, zw aszcza dobra
ostatecznego — zbawienia. Dotyczy ona tej eschatolo-
gicznej, uprzywilejowanej sytuacji — chcia aby sama,
jako jedyna, dost pi zbawienia. Tylko ona jest tego god-
na. St d rodzi si to drastyczne spychanie bli nich. To
skrywana w g bi zazdro ci pogarda powoduje, i dobro
staje si m cz ce.
Zaborczo posiadania
Mo na odró ni w zazdro ci trzy formy:
1. Strze enie tego, co posiada. Postawa taka wywodzi
si z podejrzenia, e cz owiek mo e by okradziony, e
kto odci gnie z pola jego oddzia ywania to, co kocha.
Zazdrosne strze enie swoich praw i dóbr objawia si naj-
cz ciej w niedojrza ej mi
ci. Wobec tego, co kocham,
zachowuj si zazdro nie; kto , kogo kocham, nie mo e
kocha nikogo innego, musi udowadnia ,
e jestem na
niekwestionowanym pierwszym miejscu, w adnym wy-
padku nie mo e mnie opu ci , nie mog utraci swej
asno ci. Uczucie tak mocno wi e, kr puje, e staje si
kaga cem.
Wewn trz zazdro ci istnieje mechanizm porównywa-
nia. Sprawia on, e ludzie i sytuacje wokó ci gle podle-
gaj mierzeniu, ocenie. Na pewno cz owiek w obecno ci
zazdrosnego przechadza si w towarzystwie swej zguby
(Syr 13, 13). Post puje on pokr tnie, badaj c, mierz c,
wa
c, jak to stwierdza Ksi ga Syracha:
Nie zamierzaj rozmawia z nim, jakby z równym
sobie,
ani nie dowierzaj jego wielu s owom;
przez swoje wielomówstwo wystawi ci na prób
Zazdro
111
i niby u miechaj c si , dok adnie ci wybada. i
Bez
mi osierdzia jest i nie zachowuje dla siebie zwierze
nie oszcz dzi ci ani razów, ani wi zów
(Syr 13, 11-12).
Zazdro stwarza swój j zyk — jak bicz, co wszyst-
kich dosi ga (por. Syr 26, 6). Cz owiek nieprawy z o go-
tuje, i ogie mu p onie na wargach (Prz 16, 27).
2. Obezw adnianie tego, czego nie mo e mie . Obec
no
mocnego dobra wywo uje l k, poczucie zagro enia,
irytacj . Co wi cej, dobro bli niego pozbawia zazdrosne
go prawa do ycia. Zrywa si szale czo, by to prawo wy
walczy , kwestionuj c dobro zastane i stwierdzone. Za
zdrosny przera ony odkrywa, i nie ma w sobie warto ci,
czuje brak ich potwierdzenia. Warto ci znajduj si poza
nim. Ze sposobu reagowania wynika, e zazdrosny ca
warto swego istnienia pok ada w innych. Jedyne, co dos
konale robi, to doskona e skupienie si na brakach. Total
ny defetyzm, malkontencki program ycia: czuwanie przy
ruinach. Wn trze zalega ciemno , o której mówi Hiob:
Ciemno jak skarb zachowana, nie wzniecony ogie go
strawi, zniszczy, co skryte w namiocie (Job 20, 26).
Z tym wi e si druga strona medalu: idealizowanie
nieobecnych warto ci. Zazdro potrafi roztacza pi kno
niedo cig ych sytuacji, doskona
kryszta owej ducho-
wo ci. Ale jest to taktyka przypominania s uchaczom, e
i im jest daleko do prezentowanych idea ów.
3. Niszczenie tego, co dyskredytuje we w asnych
oczach.
Ka de podkre lanie walorów, darów czy dobra istnie-
cego poza nim umniejsza zazdrosnego. Wówczas wy-
112
Zazdro
daje on owoce, niszcz c. Zazdro uzmys awia, e cz o-
wiek sam chcia by by kim wyj tkowym, godnym uwagi,
ale stwierdza, e uwaga odwraca si od niego. Zazdro
jest reakcj na takie pomijanie, na utrat . Obawiaj c si
cokolwiek utraci , cz owiek w cza mechanizmy korygu-
ce, przypominaj ce o status quo. Jest histeri obawy
nieposiadania, utracenia.
Zazdro przedziwnie skupia si na najlepszych stro-
nach tego, co jest trudne do osi gni cia. Pojawia si za-
tem wobec warto ci niedost pnych. Zazdrosny zdaje so-
bie spraw , e ich nigdy nie posi dzie, zw aszcza gdy
dotyczy to wysokich dóbr duchowych, dlatego pragnie
zdeklasowa samo dobro oraz ich nosicieli. Jest to za-
zdro
niedost pno ci.
Zazdro szuka sprzymierzenia ze mierci , gdy nie
potrafi znie czyjego wybrania. Zawsze i jedynie ona
musi dost pi uprzywilejowania. Pojawia si naturalnie
tam, gdzie to uprzywilejowanie jest mo liwe. W
nie
dlatego bracia Józefa uknuli spisek, by go zabi , bo Jakub
mi owa Józefa najbardziej ze wszystkich synów. Tekst
jest druzgocz cy: Bracia Józefa, widz c, e ojciec kocha
go bardziej ni ich wszystkich, tak go znienawidzili, e nie
mogli zdoby si na to, aby przyja nie z nim porozma-
wia (Rdz 37, 4; por. Dz 7, 9). Zazdro nie dopuszcza
mi
ci do g osu. Ksi ga M dro ci mówi o drodze
era-
cej zazdro ci (Mdr 6, 23); jest ona ogniem trawi cym.
Rozpala si , bo yje po ród wiarolomców.
Zazdrosny domaga si
mierci, czuj c si oszukany
i poni ony. Po ród rado ci piewu zwyci stwa Dawida
Saul s ysza g os w asnej zazdro ci: Pobi Saul tysi ce,
Dawid dziesi tki tysi cy (1 Sm 18, 7). Za ka dym razem,
kiedy Dawid wyprawia si , odnosi zwyci stwo, Saul
patrzy na niego coraz bardziej zazdrosnym okiem (1 Sm
Zazdro
113
18, 9). Pewnego dnia wysy a swych oprawców, by go
zaraz z rana zabili (1 Sm 19, 11). Zazdro nie zna po-
godnych poranków. Historia Saula jest niemal programo-
wo czyst histori jednej zazdro ci, która narasta i ko -
czy si ob dem. Saul najpierw dr
przed Dawidem
(1 Sm 18, 15), potem powzi mordercz decyzj , w ko -
cu jedyn jego racj stanu staje si ostateczna i osobista
rozprawa z Dawidem. Saul obmy la fortele, aby go
mierci , nie szcz dzi si , by go dopa , gdzie tylko si
da, przemierzaj c ca y swój kraj i czyni c z prywatnej
zawi ci spraw narodow . Tak wydobywa si z g bi
zazdro ci natura nieprzejednania. Nie chce, nie dopusz-
cza innych rozwi za poza
mierceniem. Ale jest ona
broni obosieczn — zw aszcza zazdrosnemu sama skraca
dni (Syr 30, 24). Dlatego w. Jakub przestrzega przed
ywieniem morderczej zazdro ci (Jk 4, 2).
„Mordercza zazdro " to zestawienie bardzo wyrazi-
ste. Ods ania jej zabójcz g bi . Cynizm — zabójstwo
w sferze sensów, terroryzm — zbrodnia w sferze relacji.
Ka de napotkane dobro, ka da racja, rozumno celu wy-
wo uje niewspó miern niszczycielsk reakcj . Jedyne,
co mo na ludziom ofiarowa , to przestrze bez dobra —
absolutne piek o. Nale y do
wszelkich stara , by
mno
cierpienie. Im wi ksze dobro, tym przemy lniej-
sze musi by zadawanie bólu. ycie jest zemst . Zazdro
jest mistrzyni zemst. Ca e poznanie zakwasi k am-
stwem, ca e mi owanie — przemoc . Dla zazdro ci nie
ma ju pi kna do ocalenia. To przez zawi cz owiek by
kuszony przez w a. Nie ma w niej adnego uzasadnie-
nia. Rz dzi ni w ciek a potrzeba zrównania wszystkiego
z ziemi . Ka dy nosiciel warto ci jest zdrajc . Nale y
wci gn
go w mier .
114
Zazdro
Sabotowanie warto ci
Zazdrosny nie potrafi mi owa , cieszy si tym, co po-
siada, nie potrafi by wdzi czny, ale yje swoim wygna-
niem. Ma najwi ksze problemy z wdzi czno ci . S owa
podzi kowa grz zn w gardle zazdro ci. Nie mo e prze-
cie nikomu dzi kowa , skoro ca e dobro nale y do niej.
Pozostali s jedynie z odziejami. Ma natomiast niezwyk e
sk onno ci do zaprzeczania. Samo, b
c istnieniem za-
przeczonym, zaprzecza jakiemukolwiek istnieniu, zw asz-
cza doskona emu. Totalne zablokowanie dobra.
ycie w g bi dojrza ej zazdro ci przyjmuje form
zemsty. Taki typ wyobra ni wygania z tera niejszo ci.
Niemi owanie tego, co jest, co si ma, co da Bóg. To, co
obecne, nie ma warto ci dla zazdrosnego. Tu jeste my
wiadkami narodzin chorej idei post pu. Nie ma warto ci
to, co jest dzisiaj, nale y d
naprzód, chcie czego
innego. Oto imperatyw post pu. Zazdro , jak i chory po-
st p wi e si z tym, czego si nie posiada, czego nie ma.
Mordercza wi z nieobecno ci . Taki mechanizm nap -
dza nade wszystko chora nadzieja. Duchowo Atlanty-
dy. Z zazdro ci nie da si nigdzie zamieszka — tworzy
mentalno duchowo bezdomnych.
Zazdro rozwija równie arsena
rodków zast p-
czych, warto ci nieprawdziwych, spreparowanych. Z jed-
nej strony dlatego, e osi gni te czy te posiadane dobro
rozczarowuje, nie nape nia yciem, si , a z drugiej —
zazdro musi maskowa swój dramat. Dlatego nikt nie
ma prawa by szcz liwy przy zazdrosnym. wiadomie,
z rozmys em czy te z rozpacz , zatruwa ycie. Je eli si
otwiera na ycie, jest to otwarcie typu negatywnego. y-
cie jest czym absolutnie niespe nionym.
Zazdro
115
Zazdro budzi specyficzn podejrzliwo : na pewno
ukrywa si przede mn rzeczy, które daj poczucie spe -
nienia. Musz zdemaskowa t gr . U ywa zatrutego j -
zyka, który amie ko ci (Syr 28, 16):
Wobec ciebie usta jego s s odkie i
podziwia b dzie twoje s owa; ale pó niej
zmieni swoje usta i ze s ów twoich uknuje
zarzut przeciw tobie
(Syr 27, 23).
Poniewa dobro kr puje i oskar a zazdrosnego, stara
si on wszystko o mieszy , wyszydzi , zasia w tpliwo
wjadowito ci s ów.
W zazdro ci istnieje rujnuj cy mechanizm, polegaj cy
na tym, e cz owiek, osi gaj c co , zupe nie nie potrafi
si tym ucieszy , rozradowa , podzieli , a kieruje natych-
miast wzrok ku temu, co jeszcze jest do osi gni cia. Traci
nagle zainteresowanie tym, co ju osi gn . Zazdro
pcha naprzód, ku zdobyciu brakuj cego. Zazdrosny jest
typowym cz owiekiem w gonitwie, nie potrafi spocz
.
Dobro jest gonione, osaczane i zatruwane. Zdobywaj c,
goni cy nie poch ania go, ka e mu marnie , zatruwaj c je.
Karmi si pogard dla dobra osaczonego i odrzuconego.
Gorycz zazdro ci nie tylko chce pozbawi dobra,
rozmy lnie skazuje bli niego na cierpienie. Pojawia si
co demonicznego: pi kno domaga si cierpienia, delek-
towania si nim. Zwyrodnia a rado zadawania bólu, -
danie upokorzenia, poni enia.
Zazdrosne oko widzi wiele rzeczy nieprawdziwie: in-
nym yje si l ej, maj
wietne pomys y, maj wi kszy
dost p do aski, itd. Zazdro podpowiada swemu adepto-
wi: dla ciebie jest tylko niewdzi czno , trudno ci, krzy-
e, zabij wi c innym ich szcz liwe ycie.
116
Zazdro
Dobro rodzi w zazdrosnym oburzenie. Jedyna spra-
wiedliwo to pomóc mu skona , zrówna z ziemi . Za-
zdro czyni z cz owieka oprawc . Matka zawzi to ci.
Królowa czarnej
ci.
Zazdrosny napotkane dobro kr puje, nie zostawia
przestrzeni rozwoju, wolno ci. Zazdroszcz c, daje do zro-
zumienia, e obecno innych jest niechciana, niepo
-
dana. Burzyciel domostw, podobny do jastrz bia wypa-
truje ofiary. Ka de dobro musi by podkopane. W swej
wyko lawionej wyobra ni utrzymuje, e przetrwanie za-
pewnia mu eliminacja innych. Tak wi c, nie buduje, nie
tworzy, nie rozwija siebie, ale kreuje swe pi kno, swe do-
bro, sw wy szo przez rzucanie potwarzy, spychanie,
zdeptanie.
Zazdro zbudowana jest z alu do Boga, a jest to al
o wyposa enie. Gdy zazdrosny widzi ludzi lepiej wypo-
sa onych w warto ci, reaguje gorycz . w. Jakub mówi
o gorzkiej zazdro ci ywionej w sercach (Jk 3, 14). Ona
jest matk bez adu.
AKOMSTWO
W dawnej tradycji duchowej akomstwo, czy te dosad-
niej ob arstwo, ar oczno , to grzech-klucz, poniewa
dza pokarmów zrodzi a niepos usze stwo, a s odkie
kosztowanie wyp dzi o z raju. St d tak zasadnicze zna-
czenie postu, który czyni z umys u
yszcz
gwiazd
1
.
W akomstwie cia o staje si najwi kszym zdrajc , wyda-
c cz owieka grzechowi, jak Judasz Chrystusa.
akomstwo jest swego rodzaju nienasyceniem, które
najdalej wchodzi w logik grzechu pierworodnego, stwier-
dzaj c za Ew , e owoce
dobre do jedzenia (Rdz 3, 6).
Ho duj c tej zasadzie, nienasycony uwa a, e wszystkie
owoce s dobre i wszystkie s do jedzenia, nadaj si do
zaspokojenia cz owieka. akomstwo kryje w sobie ide
zachowania, utrzymania przy yciu, wynika z do wiad-
czenia ycia. To zachowanie dotyczy jednak ca kowicie
biologicznej sfery, zapominaj c o duchu. Cz owiek nie-
mal panicznie poszukuje ycia, jego do wiadczenia, pe ni.
Realizuje to w sferze cia a, syc c sfer cielesno ci. Nosi
w sobie ycie znaczy by pe nym pokarmu. Biologiczna
interpretacja szcz cia.
Udr czenie g odem i pustk
akomstwo zwi zane jest z podstawowym g odem cz o-
wieczym, g odem wo aj cym o nape nienie, ssanie ziemi.
Cz owiek jest przera ony brakiem, niezaspokojeniem.
1
E
WAGRIUSZZ
P
ONTU
, Pisma..., dz. cyt., s. 378.
118
akomstwo
W swej g bi odkrywa, e ycia nie mo e da sobie sa-
memu, a wi c zdobywa je w otoczeniu. Czyni to jednak,
zajmuj c si jedynie sob . Czyni to, nadaj c konsumpcji
absolutne znaczenie. Jako grzech nie potrafi karmi si
prawd . Wszystko przes ania potrzeba spo ywania. Nara-
staj cy lawinowo przymus umiejscawia si w obr bie
ów: A co nadto jest, od Z ego pochodzi (Mt 5, 37).
„Nadto" przyjmuje monstrualne formy.
akomstwo nie zdaje sobie sprawy, e s rzeczy za-
strze one jak owoc, po który nie nale y wyci ga r ki,
jak na przyk ad naród wybrany, po pierwszy plon zbiorów
przynale ny Bogu. Ci wszyscy, którzy go spo ywaj , staj
si winni, spotka ich nieszcz
cie — wyrocznia Pana
(Jr 2, 3). Kara jest zawarta wewn trz samego akomstwa
— to niepohamowana potrzeba po erania. Pojawia si ona
równie w yciu duchowym, zdradzaj c si zach anno-
ci w czytaniu ksi
ek, gromadzeniu osobliwo ci religij-
nych, swoistym uwi zieniem w zewn trzno ci i z udzeniu,
e to one pomagaj duchowo wzrasta (por. NC I, 6).
Archetypem pokusy ob arstwa pozostanie Ezaw. Wy-
czerpany
odem lekcewa y podstawowe sprawy. Sprze-
daje swe pierworodztwo: Skoro umieram z g odu, có mi
po pierworództwie (Rdz 25, 32). Jakub za misk socze-
wicy uzyskuje wspania y dar. A Ezaw, jak mówi Pismo:
najad si i napi , a potem wsta i oddali si (Rdz 25,
34). Ezaw oddali si od wszystkiego, co cenne, co istot-
ne, oddali si od swego cz owiecze stwa i swoich zada .
Ezaw zlekcewa
prawo do pierwsze stwa, utraci je,
ca y swój honor. Oddanie za misk soczewicy swego
cz owiecze stwa jest histori wszystkich zdrad, spis-
ków, intryg, tajnych s
b i zwyk ych donosicieli. Za
marn straw , za marny zysk odzieraj si z chwa y
akomstwo
119
uczciwo ci. Cz owiek oddalony od siebie, od Boga nie
potrafi zachowa swej godno ci.
Nienasycony nie potrafi odnale w sobie, we w as-
nym wn trzu róde nasycenia, ywi si tym, co przy-
chodzi z zewn trz. ywi si tajemnic innych, poch ania
inne wiaty i wiaty innych — przyw aszcza je sobie.
Wszystko, co istnieje, ma za zadanie uzupe ni jego nie-
dostatek istnienia. Karmi c si innymi, ich s owami, intu-
icjami, dzie ami, zagarnia je dla siebie, uprawia intelek-
tualny, psychologiczny i duchowy wampiryzm. Poch a-
nianie jest jedyn inspiruj
rzecz . Jednak rozpasanie
przyswójalno ci prowadzi do tego, e nie potrafi on nic
zachowa , zgromadzi , jak np. chciwy. Po eraj c, zara-
zem trwoni. Jego symbolem jest choroba zwana bulimi .
Pojawia si w intensywno ci prze ykania, które ostatecz-
nie jest autodestrukcj . Zg odniali nie rozumiej do ko ca
jednej sprawy:
odu swojego tym nie nasyc ani nie
nape ni swych wn trzno ci, poniewa by y dla nich po-
budk do grzechu (Ez 7, 19).
Nienasycony postrzega rzeczywisto jako po eraj ce
siebie monstrum: nie da si ju nic obroni , s tylko rze-
czy do po arcia. Jest plemi o z bach jak miecze, o z -
bach trzonowych jak no e (Prz 30, 14). W ko cu chce
spustoszy
wiat, po re ca jego substancj . Wyrafino-
wane po eranie wiata prowadzi do jego spustoszenia.
W konsekwencji po eranie prowadzi do pustki, do negacji.
Po eraj cy wszystko cz owiek czyni to z jeszcze jed-
nego powodu: tylko to, co istnieje w jego wn trzno-
ciach, ma prawo istnie . Tylko to, co zosta o poch oni -
te, przyswojone. Po eraj c stworzenie, cz owiek dumnie
dociera do jego pocz tku. Chce by powrotem, wszystko,
120
akomstwo
co jest — zawróci . Nie pozwala rzeczom by takimi,
jakie s .
akomstwo wynika z g bokiego l ku przed przemi-
janiem. Oto owoc rozp ywa si w ustach, nie ma ju nic.
Ulotno nasycenia, epifaniczno pustki. Jest jak prag-
nienie zerwane z
cucha.
W istocie akomstwo jest l kiem przed tym, co ze-
wn trzne. To jedyny, radykalny sposób oswajania rzeczy-
wisto ci. Przy okazji zasypuje niespokojn
wiadomo .
akomstwo, by usprawiedliwi swe niepohamowane d e-
nia, kryje si w rozs dnej ciekawo ci wiata, poszuki-
waniach, w mno eniu rzeczy, które widzi jako godne
po arcia.
Najwi kszym problemem duchowym ob arstwa jest
fakt, e wy amuje si spod s ów Chrystusa i pragnie
samym tylko chlebem (por. k 4, 4).
akomstwo jest tego typu zachowaniem, e stawia na
piedestale g ody, gloryfikuje je. G ód staje si niemal
sposobem bycia. Taki cz owiek szuka, ale nie znajduje.
Co wi cej, chorobliwie szuka, by nie znale
. Studnia
jego bytu okazuje si bez dna. Jest jak przekl ty tarczow-
nik za czasów Elizeusza, który nie da wiary s owom pro-
roka. Widzia on nieprzebrane ilo ci zbo a, ale po ywa
tego nie móg , zadeptany na mier przez wyg odnia y
um (por. 2 Krl 7, 17-20). Ogie tego g odu nigdy nie
ga nie, a jego robak nie umiera (por. Iz 66, 24).
W ob arstwie dochodzi do g osu szczególna forma
niesko czono ci. Niesko czona pojemno . Pobudza ona
jedynie horror vacui, przera enie pustk .
Po eranie mo e objawi si w przestrzeni s ów. Abba
Hyperechios powiedzia : Lepiej je mi so i pi wino, ni
akomstwo
121
przez obmow po era cia a braci
1
. Takie s owa mog
po re ca e wiaty, grupy, wspólnoty, gdy pojawiaj si
jako rujnuj ce, pustosz ce wn trza. S s owa mia
ce,
zdolne przygotowa nast pn
straw ;
owa zach anne,
po eraj ce jak ogie . W rzeczy samej trawi . J zyk jest
ród wszystkich naszych cz onków tym, co bezcze ci ca-
e cia o i sam trawiony ogniem piekielnym rozpala kr g
ycia (Jk 3, 6). ycie staje si po eraniem.
Zdradliwy owoc nasycenia
akomstwo dobitnie nawi zuje do tajemnicy raju i zrywa-
nego owocu: szuka nasycenia. Owoc raju ma by soczysty,
syc cy, zaspokaja ca y, rozleg y horyzont g odów. Pierwo-
rodne otwieranie oczu, które owoc dostrzegaj i chc go
spo
, pozostaje archetypem ob arstwa. To, co widziane,
postrzegane, co wpada w poznawczy zasi g, musi by
czone, wkomponowane w ob eraj cego si .
akomstwo yje obietnic pe ni, pe ni istnienia, pe ni
wigoru ycia, roztacza czar idei spe nienia. wiat przyj-
muje form drzewa, który ma owoce ku zrywaniu. Im
jednak bardziej próbuje si nape ni , tym bardziej oddala
si od upragnionego stanu. Grzech bowiem w swej isto-
cie zawsze oddala.
Nast puje tu co , co mo na by nazwa zdrad trans-
cendencji. O ile owoc raju by jej obietnic , bo cz owiek
spodziewa si by kim wi kszym od siebie, tak, spo y-
waj c owoce doczesno ci, cz owiek nie wychodzi poza to,
co mo e przyj , ogarn . Nasycenie, szukaj c coraz to
nowych form spe nienia, wyrodnieje. akomym zaczynaj
smakowa coraz bardziej owoce zatrute, a w ko cu
!
Pierwsza Ksi ga Starców, dz. cyt., s. 273.
122
akomstwo
staj si one ich jedynym po ywieniem. Tu le y przyczyna
duchowej mierci — bo jedz chleb nieprawo ci i pij
wino przemocy (Prz 4, 17).
akomstwo chce ostatecznie zasypa w asn , przera-
aj
pustk . Po ykanie wiata ma ochroni
poczucie
tego, e si
yje. Chcia oby zasypa swój pocz tek. Po-
niewa od strony wn trza nadci ga nieodparty l k — l k
nieistnienia, akomstwo szuka mo liwo ci ulgi. Pojawia
si ona jako sycenie siebie.
Aby nasyci sw wyobra ni , marzenia, pragnienia,
aspiracje, cz owiek ma nieodpart pokus prze ywania
odmiennych, coraz to innych stanów psychicznych, emo-
cjonalnych. Musi ci gle wrzuca drwa w palenisko. Ci g-
le jednak okazuje si to niewystarczaj ce.
Zadomowieni w nadmiarze
Rozpatrywanie ob arstwa podobne jest do otwierania ot-
ch ani. Bezdenno
wsobno ci nie jest jednak zdolna przy-
swaja sobie niesko czono ci Boga. yje zwyrodnia
obietnic pe ni, zmaterializowaniem, konsumpcj . Nie
chce swego wiata uporz dkowa , opanowa , ale chce go
poch on . Przybór rzeczy odnosi si do rzekomej trans-
cendencji. akomstwo jest jednak mierci wymiaru
metafizycznego, nadprzyrodzonego. Umiera on w nad-
miarze prze
. Umiera we wn trzno ciach. Umiera w po-
eraniu wszystkiego. Duchowe, wewn trzne, zosta o za-
st pione wn trzno ciami, bogiem staje si brzuch.
W ob arstwie bardzo intensywnie daje o sobie zna
obsesyjne otwieranie si na drugiego. Otwieram si nie
po to, by kogo spotka , ale po to, by go poch on . Ca a
rzeczywisto dana jest, by j ogarn mo liwo ci przy-
swojenia. Tu rodzi si idea konsumpcjonizmu. Cz owiek
akomstwo
123
po era, rozbudza coraz bardziej wyrafinowane g ody, ale
nie znajduje wyzwolenia z nich, lecz uwi zienie.
akomstwo wymaga swego rodzaju uwa no ci. Jest to
rodzaj troski, która eskaluje wobec mo liwo ci nasyce-
nia. Ale poniewa nie znajduje ono ukojenia, wi c wydaje
si , e klucz le y w ilo ci przyswajanej materii. Roz-
kie znana zach anno jest gotowa poch ania wszystko.
Przepastna wola niesko czonego zaspokojenia uruchamia
mechanizmy zach anno ci. Olbrzymie ilo ci poch ania-
nych informacji, spijanych spotka , mno enie form du-
chowych zachowa maj zagwarantowa poczucie ist-
nienia. Podlega si przymusowi zdobywania „najnow-
szych informacji", bycia na bie
co, obracania si „w to-
warzystwie". akomstwo uwielbia sytuacje, gdy mo e
mie wybór rodków w szerokich alternatywach. Te mo -
liwo ci upi kszaj jego ycie.
akomstwo woli bardzo optymistyczny pogl d na
wiat, wciela si w zdolno
odczuwania, by jak najwi -
cej odczuwa i prze
, chce odczuwa i poch ania co-
raz bardziej. wiat bowiem ma kszta t owocu — jest
soczysty i pe en barwnej zawarto ci. Nale y stworzy
optymalne warunki, by si nim cieszy . Soczysto
ist-
nienia jest instynktem ob arstwa. Soczysto ci zast puje
samo ycie — yje to, co ocieka. Jeden nadmiar zmierza
ku drugiemu. Objawia si to najpe niej w na ogach. Bia-
da jednak tym, którzy s bohaterami w piciu wina i dziel-
ni w mieszaniu sycery (Iz 5, 22)
akomstwo pozwala sobie na jedno konstruktywne
oskar enie: oskar a wybiedzone, wychudzone, ja owe,
bezp odne rejony kultury i ycia codziennego. One nie
dostarczaj soczystych wra
. Krytykuje równie tych,
którzy z powodu swych wygórowanych potrzeb zagarniaj
owoce dla siebie. Wszystko to, co o ywia wewn trznie,
124
akomstwo
przyprawia o dreszcz, jest jak wie y wiatr, godne jest
zdobycia, godne jest walki. Zakosztowa soczysto ci
owocu, zw aszcza takiego, do którego nie ma si prawa.
Atmosfera walki pozwala os odzi rozgoryczenie niena-
sycenia.
W ob arstwie tkwi pewien mechanizm, który ci gle
nakr ca do gotowo ci zdobywania: ch skosztowania
wszystkiego. Chce wszystko pozna , ka dy mo liwy do
spo ycia owoc. Tak objawia si demoniczna zach anno .
akomstwo yje swoim kultem — pot
ch onno ci.
Znajdujemy w Ksi dze Habakuka opis takiego cz o-
wieka:
Obchodzi si on z lud mi jak z rybami morskimi,
jak z pe zaj cymi zwierz tami, którymi nikt
nie rz dzi.
Wszystkich owi na w dk
zagarnia swoim niewodem,
albo w sieci gromadzi —
krzycz c przy tym z rado ci.
Przeto ofiar sk ada swojej sieci,
pali kadzid o niewodowi swemu,
bo przez nie zdoby sobie up bogaty,
a po ywienie jego sta o si obfite.
Ci
e na nowo zarzuca swe sieci,
morduj c ludy bez lito ci
(Ha 1,15-17).
Mamy tu wszystkie istotne elementy mentalno ci cz o-
wieka, dla którego brzuch jest bogiem (por. Flp 3, 19).
Zainteresowanie obfitym po ywieniem powoduje, e do-
skonali on rzemios o, by pokarm trafia do sieci. Sie ,
wszelkie rodki zdobyczne pretenduj do boskich metod
dzia ania. Przydaje im i sobie dostoje stwa. Ofiara po-
winna by dumna, e mo e gin
w czelu ciach ob ar-
akomstwo
125
stwa. Na to jest przeznaczona. Wynika ono z przekona-
nia, e mo e istnie tylko w substytucie tego, co po era.
akomstwo jednak okazuje si by zwyk zbrodni ,
i to powszechn , ci gle zarzucaj
swe sieci. Tak ods a-
nia si logika ka dego grzechu, który jedyne, co ma do
zaofiarowania, to w
nie mier . Dlaczego akomstwo
zabija? Dlatego, e podstawowym stosunkiem do rzeczy-
wisto ci jest bezkrytyczne czynienie z wszystkiego stra-
wy. Wszystko — my lenie, dobra gospodarcze, zdolno ci
innych padaj
upem tej ob dnej logiki. Stosunek do zie-
mi, ojczyzny, kultury, cz owieka, techniki, nauki, religii
zostaje naznaczony tym znamieniem. Cz owiek w konse-
kwencji staje si sum tego, co po ar , sum przyswoje :
istnieje nie z siebie, ale z czego zewn trznego, zagra-
bionego, co daje mu poczucie istnienia.
W rzeczy samej akomstwo jest chorob relacyjno ci.
Przyjmuje form jednokierunkowego adowania,
boko
reifikuj
. Dla swych celów kreuje utopie o spo ecze -
stwie zaspokajaj cym wszystkie potrzeby, by ukry swe
apetyty i zach anno . Wspomaga równie refleksje teo-
logiczne. Bóg ob arstwa jest bogiem naszych potrzeb, to
on yje trosk o nas, to on uzasadnia nasze apetyty. W je-
go imi mo na wypowiada wojny, by grabi i zwi kszy
dost p do dóbr. Jest bogiem rzeczy wy mienitych.
Oczywi cie, akomstwo nie chce by grubia skie, po-
spolite. D
y do wypracowania pewnego stylu. Finezja
akomstwa, profesjonalizm, subtelno gustów i rozbu-
dzanie wyrafinowanych potrzeb nie potrafi jednak zama-
skowa totalnej zbrodni, która pustoszy ducha ludzkiego
skupiaj cego si wy cznie na sprawach doczesnych. Na-
wet dobroduszne g oszenie pokoju, wspó ycia warto ci,
wiatopogl dów, „u wi conego" pluralizmu nie mo e
wyzby si podejrzenia, i s
y to zasadniczo zaspoko-
126
akomstwo
jeniu przeró nych oczekiwa i g odów, a ycie czyni
ejszym i bogatszym. wiat warto ci aprobowanych, do-
cenianych na zasadzie rozmaito ci czasem s
y wy cz-
nie syceniu i podsycaniu g odów. akomstwo uwielbia
smaki paradoksalne, z jednakow ochot i podziwem po-
ch ania absurdy, jak i elazne dowodzenie.
akomstwo, jak ka dy nadmiar, prowadzi do niewoli
na ogów: wszystko, co budzi nieproporcjonalny g ód i po-
dawane jest w nadmiarze, rodzi na óg.
Okrucie stwo po erania — kanibalizm serca
akomstwo powoduje rodzaj nieopanowanego apetytu.
Wszystko smakuje, bo daje mo liwo zaspokojenia. Si a
popychaj ca do ci
ego objadania si . Gdzie w g bi
tkwi przekonanie, i warto si nie le natrudzi dla swoich
apetytów.
akomstwo staje si przedziwnie form poznania. Po-
eranie wzrokiem, w sercu, w marzeniach coraz bardziej
pog bia mentalno supermarketów, sycenie si po ród
atwo dost pnej ró norodno ci. Polega ona na tym, e
cz owiek ma silne prze wiadczenie o potrzebie tego, co
nie widzi, co napotyka — pragnie nape ni si tu
i teraz- Rajem dla takiego cz owieka jest wiadomo , e
wszystko istnieje, by go syci , e wszystko jest skiero-
wane na niego i mu si
agodnie poddaje.
Jednak akomstwo konsekwentnie realizowane mo e
przybra niebezpieczne formy. Nade wszystko domaga
si oficjalnie czy te nieoficjalnie bezkarno ci brania. Po-
niewa taki cz owieka jest przekonany o tym, e wszystko
i tak istnieje, by przej
przez niego, zaczyna bra w spo-
sób agresywny. Tam, gdzie si pojawia, aran uje sytuacje
tak, by one go ywi y. Potrafi bezwzgl dnie egzekwowa
akomstwo
127
od innych swe wymy lone roszczenia. Zasiada do jedno-
osobowego sto u. Dla pozosta ych s jedynie odpadki
i resztki. W g bi ob arstwa dojrzewa pogarda dla g od-
nych, dla prawdziwie ubogich. Nie tylko dlatego, e za-
gra aj w sensie mikro czy makro zaspokojeniu syc cym
si , ale dlatego, e sam podlegaj cy temu grzechowi czuje
do siebie pogard , e nie mo e powstrzyma
siebie,
obezw adniony w duchu, przygnieciony materi cz owie-
cze stwa. Jak mówi Pismo: Dla ka dego stworzenia (...)
a dla grzeszników siedem razy wi cej: mier , krew, k ót-
nia i miecz, kl ski, g ód, ucisk i ci gi. Przeciw bezbo nym
to wszystko zosta o stworzone (Syr 40, 8-9). Ku swemu
przera eniu grzesznik odkrywa coraz bardziej przepastny
ód. G ód si ga g bi cz owiecze stwa. Samo w sobie
jest istnieniem zg odnia ym. Wszelkie postaci pokarmu
— od dóbr duchowych, poprzez dobra kultury po zwyk y
chleb — staj si przedmiotem zach anno ci. Muzyka,
ksi ka, sztuka, religia, spotkania z lud mi, mass-media,
sport, hazard, u ywki, wreszcie samo po ywienie mo e
zosta ogarni te sza em ob arstwa. Objawia si to zawsze
tym samym — nadmierno ci pokarmu, czasem rozpacz-
liwym si ganiem po niego.
akomstwo najmocniej daje o sobie zna w przypad-
ku uzale nie , takich jak alkoholizm, nikotynizm czy
narkomania. Tu objawia si ono jako forma zniewolenia
tak gruntownego, e zabija ca e ycie. W na ogach cz o-
wiek niszczy siebie, siebie zabija, a jednocze nie sieje
spustoszenie w otoczeniu. Wci ga je w przestrze swego
umierania. Co wi cej, tych, którzy pragn mu pomóc —
zabija w s owach, sercu lub doprowadza do nieodwracal-
nych uk adów, dbaj c niejako o prawo do w asnej, ha-
niebnej mierci. Zawsze karmi si popio em (Iz 44, 20).
Py spalonych mostów zgrzyta mi dzy z bami uzale nio-
128
akomstwo
nych. Przy piciu wina nie b
odwa ny, albowiem ono
zgubi o wielu (Syr 31, 25).
akomy zachowuje si jak ma a wyspa, która obawia-
c si zalania, zaczyna pi wody otaczaj cego je morza.
Sekunduje temu wiadomo , i mo na istnie jedynie
wtedy, gdy po era si innych. Zach anne po eranie wia-
ta. O ile w nieczysto ci dominuje si a przyci gania, tak
tutaj — si a poch aniania. Pami
poch oni tego mo e
by swego rodzaju czytaniem historii — stanowi j to, co
sam poch on .
akomstwo w ko cu ods ania swe religijne perspek-
tywy: rzeczywisto jest ofiar , któr sk adam sobie.
atwo wi c przeradza si w krwio ercze systemy, wy-
eraj ce ducha ludzkiego i substancj kultury.
akomstwo z rozmys em usuwa granice, by mie
wi kszy dost p do wszystkiego. Sprzymierza si z otwar-
to ci , optymizmem, by zagwarantowa sobie jak naj-
wi ksze pole wypasu. Dla ob eraj cego si nie ma bowiem
innych zasad, poza t jedn : mie dost p do pokarmu.
Zazwyczaj s to ludzie, którym nie przychodzi nawet do
owy, by spiera si z innymi o warto ci. Bezkrytycyzm
jest postaw umo liwiaj
zachowanie jak najszerszego
kr gu warto ci do przyswojenia. Musi zadba jedynie
o apetyczno
wiata. wiat winien by podany gustów^
nie, w sposób budz cy apetyt. Wszystkie niesmaczne sy-
tuacje, sprawy musz by usuni te z horyzontu. wiat ma
by przyjemny, lekkostrawny. Z kultury, z codzienno ci
nale y usun nade wszystko cierpienie i to, co wywo uje
obrzydzenie. To tylko jest prawdziwe, co wzmaga apetyt.
Ten, który po era, wystawia si na to samo niebezpie-
cze stwo. Obawa bycia po artym, zniszczonym przez in-
nych wyzwala okrucie stwo. Cz owiek czuje si z erany
przez s owa, ycie, wypijany i wykorzystywany przez
bezimiennych wampirów. Jest skazany.
akomstwo
129
Ostatecznie po era siebie: swój czas, czas wype niony
sob . Dzia
, by sob , znaczy niszczy . Po eranie staje
si zwyczajem. Mówi innym: „dopiero w moich ustach,
w moich wn trzno ciach mo esz sta si ". Jedyny spo-
sób afirmacji. 1 tak jedni po eraj innych, jedne spo-
eczno ci — swoich s siadów, jedne kultury wch aniaj
poprzednie.
akomstwo jest kunsztem. By uczyni z kogo po y-
wienie dla siebie, wykorzystuje ono techniki wspó czucia,
solidarno ci, wyrozumia
ci, wybaczenia. Takie oswoje-
nie dla siebie jest jak karmienie drobiu, który w ko cu
wyl duje na talerzu. Specyficzny sposób inwestowania.
Odtwarza si , reprodukuje w powielanych zach annych
zachowaniach, w repetycji zasypywania wewn trznej mi-
zerii. Ma to zapewni przetrwanie. Inni mog istnie dla
wzmocnienia mojego apetytu. wiat stanowi sum moich
ofiar. Mimo e budzi pogard , musz go tolerowa , bo
mnie karmi. Nienawidz
wiata, ale on mi pozwala
i rozwija apetyty. Po eraj c go, mam jedyny z nim kon-
takt. To tylko dlatego, bo rzeczywisto jest ofiar z
on
dla mnie, mog , trawi c ofiary, oczy ci si . akomstwo
jest rytua em oczyszczenia. Jednak dla nienasyconych
gniew Boga przychodzi od tej samej strony, od strony
upojenia:
Pi b dziesz kielich twej siostry,
kielich g boki i szeroki —
wiele on zmie ci.
Upojenia i bólu jest pe en
ten kielich opuszczenia i grozy ( ..)
Wypijesz go do dna
i jeszcze w kawa ki rozbijesz,
i piersi swoje rozdrapiesz
(Ez 23, 32-34).
G
NIEW
Gniew mo e pojawia si wsz dzie tam, gdzie czai si
k utracenia. Rozumienie zagro enia ods ania bardzo
szerok perspektyw : nie tylko bezpo rednie z o, ale
i ka da obecno drugiego mo e wyzwoli wewn trzny
poryw. Pojawi si mo e jeszcze szybciej wobec czyjej
niezale no ci, dojrza
ci, nawet mi
ci. Nie tylko z o,
ale równie dobro ludzi mo e by swoistym niebezpie-
cze stwem. Podejrzliwe oczy wyczytuj wsz dzie powód
do gniewu, wprowadzaj do ta ca oburzenie.
Istnieje gniew s uszny, gniew oburzenia wobec zdrady
Boga i cz owieka, wobec wyst pku czy nieprawo ci. M -
drzec ods ania nam tajemnic : Dwie rzeczy zasmuci y
moje serce, a trzecia wzbudza we mnie gniew: wojownik,
któremu n dza odebra a si , m owie roztropni, odrzu-
ceni jako nic nie znacz cy; cz owiek, który od sprawie-
dliwo ci przechodzi do grzechu, Pan przeznacza go pod
miecz (Syr 26, 28). Jedynym gniewem godnym pochwa y
jest nienawidzenie grzechu. Albowiem gniew Bo y ujaw-
nia si z nieba na wszelk bezbo no i nieprawo tych
ludzi, którzy przez nieprawo nak adaj prawdzie p ta
(Rz 1, 18). Abba Pojmen uznawa jedyn form gniewu:
gdyby ci [kto] od Boga oddzieli , wtedy si gniewaj
1
.
Sw. Pawe wprowadza istotne rozró nienie pomi dzy
grzechem i gniewem: Gniewajcie si , ale nie grzeszcie:
niech nad waszym gniewem nie zachodzi s
ce (Ef 4,
26). Gniew jako postawa grzeszna jest zawsze aktywny.
Pierwsza Ksi ga Starców, dz. cyt, s. 219.
Gniew
131
Jest najbardziej przedsi biorczy w tym, by sia groz za-
bijania wobec tego, co yje.
Nas interesuje natura gniewu grzesznego, jego z o-
wieszcza obecno w sercu i historii, poniewa gniew
dojrzewaj cy w pojedynczym sercu szuka wspó wyznaw-
ców i tworzy gigantyczne systemy. Gniew zabójczy jak
spustoszenie, historia wzburzonego ducha.
Gniew w istocie jest gwa town potrzeb
odparcia,
zniszczenia, uderzenia w przeciwno ci, które zagra aj ,
czy te odwetu, ukarania, a do zadania mierci
2
. Gniew
zbudowany jest ze sprzeciwu, czyta rzeczywisto , sprze-
ciwiaj c si jej.
W grzechu zabijania Chrystus ods ania prawd o mor-
derczym gniewie serca.
yszeli cie, e powiedziano przod-
kom: Nie zabijaj!; a kto by si dopu ci zabójstwa, podle-
ga s dowi. A Ja want powiadam: Ka dy, kto si gniewa
na swego brata, podlega s dowi (Mt 5, 21-22). Staje si
to zasadniczym punktem odniesienia dla analizy powagi
gniewu. Jest on bratobójczym sza em gubi cym samego
siebie (Mdr 10, 3), powstaje po ród
ów rani cych (Prz
15, 1), zapala inne gniewy, a wyrywany, jeszcze bardziej
si wzmaga (Prz 19, 19). Jest to stan wewn trznego
wrzenia
3
, najprzedniejszy owoc zuchwa
ci — to ona
miasto podnieca (Prz 29, 8).
Gniew jest utrat
siebie, nie tylko dlatego, e cz o-
wiek przestaje nad sob panowa , przestaje by u siebie
gospodarzem, ale jest szalonym wybieganiem z siebie,
jak to nazywa Ewagriusz z Pontu — bezczeszczeniem
umys u
4
. Uciskanie gniewu wywo uje k ótnie (Prz 30, 33).
2
A. T
ANQUREY
, Tarys teologii ascetycznej i mistycznej, t. II, t um.
abp P. Ma kowski, Kraków 1948, s. 189-191.
1
E
WAGRIUSZ
z P
ONTU
, Pisma..., dz. cyt., s. 208.
4
Tam e, s. 211.
132
Gniew
Ch tnie przebywa on w piersi g upców (Koh 7, 9).
Gniewny upada, przebieraj c miar (Syr 1, 22). Nie dla
ludzi stworzona jest pycha ani szalony gniew dla zrodzo-
nych z niewiasty (Syr 10, 18). Przekraczanie miary,
zw aszcza tej ludzkiej, jest natur gniewu. Mo e uzyska
miano pe ni grzechu:
i gniew s obrzydliwo ciami,
których pe en jest grzesznik (Syr 27, 30). Gniew prze-
dziwnie czy si z bogactwem: zale nie od zamo no ci
gniew jego b dzie rosn
(Syr 28, 10). Z natury jest
krwawy (Ez 16, 38), sposobi si do przelewu krwi. ywi
si ide polowa . Szakale zamieszkuj dusz , która zapa-
mi tuje si w z
liwo ci, i dzikie zwierz ta pok adaj si
we wzburzonym sercu
5
.
Gniew w duchowym horyzoncie pojawia si jako za-
sadnicze zaprzeczenie go cinno ci. Zaciska serce jak pies
gard o ofiary w kurczowym uchwycie. W
nie wtedy,
gdy z gniewem wyrzuca si ludzi z serca, pojawia si de-
mon nieodpartego smutku, cie zabijania. Jest on naj-
mocniej zwi zany ze mierci . Czerpie si z niszczenia.
Im bardziej dzieje si niszczenie, tym bardziej wzmacnia
si gniew. A smutek stanowi przeszkod w widzeniu
Boga
6
.
Gniew posiada natur ognia, po era cz owieka i jego
wiat, tak jak gniew Absaloma, który spali pola j cz-
mienne Joabowi (por. 2 Sm 14, 30). Gwa towno ci sw
wci ga jak oko cyklonu, wyrywa i sieje spustoszenie, jak
gniew Saula przeciw Dawidowi (por. 2 Sm 20). W reni-
cach jego oczu dostrzec mo na zgliszcza kultur i z o-
wieszczy t tent nadci gaj cych wojsk, duchowe i doczes-
ne legiony, wielo spustoszenia. Gniew jest najpospolit-
5
D
EFENSOR Z
L
IGUGE
, Ksi ga iskierek, dz. cyt., s. 143.
6
Tam e.
Gniew
133
sz form barbarzy stwa, czai si w sercu jak dziki im-
puls gotowy do skoku.
Gniew budzi si w przywo ywanym bólu i zakwita
w szale stwie duszy. Rozsiewa ziarna nienawi ci do
miejsc, osób, instytucji, sytuacji, s ów. Jest doskona ym
odrzuceniem, figur pot pienia, które z impetem wyrywa
z ycia. Rodzaj ob dnej mi
ci wydaj cej na mier .
Gniew jest jak strzelanie z dzia armatnich na wi towa-
niu doznanej urazy. Nie ma nic bardziej gniewotwórcze*
go jak rozdrapywanie ran. Gdy otwiera sw paszcz ,
wdziera si w ycie zwierz co nieokie znana.
Gniew ods ania sw drapie no — najpierw drapie -
no poznawania, potem drapie no s ów, wypycha na
otwarte morze i w gwa towno ci fal zatapia. Cz owiek
gniewny chcia by wyzwoli w sobie boski gniew, przy
którym trz sie si i dr y ziemia, a posady niebios si po-
ruszaj . Gniewny pos uguje si s owami pe nymi oskar-
enia: stawia przed swoim s dem (Job 14, 3).
Nienawi gniewu
Gniew narasta, dojrzewa. Mo e przejawia si na pozio-
mie wewn trznych stanów, s ów, dzia
. W rozdra -
nieniu, z
liwo ci, cynizmie, niech ci. W sarkazmie,
lekcewa eniu, pogardzie; w obra aniu, furii, w ciek
ci;
wreszcie w czystej, skondensowanej nienawi ci.
Istnieje w przestrzeni gniewu co , co mo na by na-
zwa podstawowym przek amaniem. W grzeszn natur
cz owieka wpisana jest swego rodzaju nienawi , niena-
wi do szatana, boskie s owa: wprowadzam nieprzyja
mi dzy ciebie a niewiast , pomi dzy potomstwo twoje
a potomstwo jej (Rdz 3, 15). W g bi tej nieprzyja ni
usadowi a si duchowa pop dliwo : nieprzyjazne rea-
134
Gniew
gowanie na demony, przyjmuj ce gwa town form gnie-
wu. Tak wi c cz owiek jest wyposa ony w si , która
pozwala mu trwa wiernie w czas kuszenia, w moc, która
sprzeciwia si demonom. Jednak pod wp ywem grzechu
si a ta zostaje ujarzmiona i skierowana przeciwko lu-
dziom. W walce duchowej czasem udaje si demonom
skanalizowa t moc, wik aj c j w naturalny wymiar
spraw ludzkich. Usilna praca z ych duchów nad wy-
obra ni odno nie do spraw duchowych i wi zanie trudu
bycia cz owiekiem duchowym z poczuciem krzywdy czy
niesprawiedliwo ci stwarzaj sytuacj , w której potwier-
dzane jest prze wiadczenie, e nale y walczy bardziej
0 krew i cia o ni z pierwiastkami duchowymi z a na wy
ynach niebieskich (Ef 6, 12). W ten sposób naturalna si a
do walki duchowej z demonami zostaje obezw adniona,
a ca y gniew pobudza i wypala relacje mi dzyludzkie. Ta
si a ma równie sprzeciwia si z ej przyjemno ci, ale po
grzechu atwo dominuje j szatan
7
.
Gniew grzeszny jest drzemi
nienawi ci , z owro-
gim stosunkiem do ycia, objawia potrzeb deptania, zd a-
wienia. Jest przemoc , chce przemóc. Za ka dym razem
przynosi nieodparte przekonanie, i nale y si od pod-
staw wywalczy , wywalczy na nowo. Ka dego dnia.
Gniew... przez ca noc u piony, rankiem wybucha jak
omie ognia (Oz 5, 10). Rozw cieczony, wzbieraj cy
1 strzelaj cy w gór jak ognista lawa narasta w do wiad
czeniu krótkiego czasu. Bo oto zst pi na was diabe ,
pa aj c wielkim gniewem, wiadom, e ma ma o czasu
(Ap 12, 12).
Istnienie gniewliwe nie potrafi si spotka , ono dopa-
da cz owieka. Gdy pojawia si w majestacie si y, wpro-
E
WAGRIUSZ
z P
ONTU
, Pisma..., dz. cyt., s. 212.
Gniew
135
wadz patos roz-prawiania. Rzeczywi cie, wtedy ka da
rozprawa jest rozpraw z innymi, a s owa — jak obna one
miecze (por. Ps 55,22). Czy nie wyludnia on ziemi?
W codzienno ci gniew pojawi si mo e jako wygodne
okrucie stwo, eufemizm zabijania rytualnego
8
. Ale jest
to bro obosieczna: gniew u mierca niem drych (Job 5,
2). Gniewny nie jest wiadomy jednego: cios podst pem
zadany zrani tak e uderzaj cego (Syr 27, 25).
Z podejrzenia, e mog sam zosta ofiar , rodzi si
szybko
zabijania, a wi c sk adanie w ofierze innych,
potrzeba zabijania rytualnego. P d do ycia zast piony
zostaje gniewem ycia, a w ko cu jego nienawi ci .
Mo na
w gniewie, jak w ojczy nie, podobnie jak
ludzie z oddzia ów Efraima — powrócili do ojczyzny,
wrz c gniewem (2 Krn 25, 10). Pij zach annie czar swej
zapalczywo ci.
Gniew zna jedn cisz — cisz
mierteln . Zna te
dojrzewanie: uderza w kogo bez przerwy, a w miar , jak
si zniekszta ca i zohydza, nabiera „s usznej" nienawi ci
do tak obrzydliwego „osobnika".
Bóg w czas swego gniewu wysy a proroków, cz o-
wiek w tym samym czasie — szpiegów. Gniew budzi si
zasadniczo, gdy cz owiek orientuje si , e traci: ludzi
skupionych wokó siebie, wp ywy, dobra. Chce na lado-
wa Boga, którego gniew si rozpala, gdy naród wybrany
opuszcza Jahwe i serce swe kieruje ku innym bogom. Jest
taki rodzaj gniewu, który doskonale odpowiada tej kon-
wencji. Uchybienie wobec wydumanej czci mo e si
Interesuj cym zjawiskiem w kulturze, a raczej pseudokulturze, jest
swego rodzaju uczestniczenie w wyobra eniowych mordach. Ksi -
ki, filmy dostarczaj materia u do ci
ego odnawiania zabójczych
rytua ów. Wyobra nia ta rozci ga si na ycie, umo liwia smako-
wanie mordu.
136
Gniew
ko czy budowaniem szubienic, jak za czasów Hamana,
gdy ten weso y i dobrej my li szed , a mijany Mardoche-
usz nie odda mu czci (por. Est 5, 9). „Boski" gniew musi
by pora eniem, nawet pora eniem mierci , podobnym
do tego, jakiego dozna Uzza, dotykaj c Arki Przymierza
chyl cej si ku upadkowi (2 Sm 6, 7).
Gniew nie tylko przemienia Bo y wiat we wrog
rzeczywisto , ale jest reakcj na przemijanie, wybucha
wobec gin cych wiatów, tak misternie budowanych. Jest
rozpaczliw reakcj na mier . Skoro rozsypuj si
wia-
ty, skoro i tak gin , je eli gin i ja, to w mojej gniewnej
dumie pozostaje mi jedna rola do przyj cia: to ja musz
by ich burzycielem, musz przyspieszy nadchodz cy,
nieuchronny scenariusz. „Uprzedzaj c" gniew Boga, to ja
staj si autorem historii. Musz uprzedzi Boga, uprze-
dzi nadziej . W ten sposób gniew zast puje nadziej .
Ale nadzieja gniewu jest okrutna: przewroty, rzezie, okru-
cie stwo struktur spo ecznych i wspólnotowych, niewolni-
ctwo. yje on bowiem swoj apokalips . Rdzeniem gnie-
wu jest w asna apokalipsa: ostateczna rozprawa z ludzko-
ci w majestacie prawa, zalegalizowanej przemocy,
w dostoje stwie zbrodni. Apokaliptyczny gniew zabija
oczywi cie dla dobra ludzi.
U ko ca dojrzewania gniewu stoi totalna destrukcja:
zaofiarowa
wiatu spokojne, bezsensowne niszczenie,
zupe nie „bezinteresownie" ofiarowa bli niemu piek o,
bezlito nie zabijaj c ca y jego wiat — przesz
, przy-
sz
, marzenia, dobro, Boga. Nienawistny yje, by za-
bija . Takie okrucie stwo jest zupe nym zanegowaniem
dobra i Stworzyciela, zbrodnia staje si dr eniem duszy:
rozkosz krzywdzenia. W logice nienawi ci nie ma ju
odwrotu, przecie wszystko i tak przeznaczone jest na
mier . Gniew wychodzi na trybuny i g osi apologi
Gniew
137
zbrodni. Dba o to, by w powietrzu unosi si
wie y za-
pach krwi, by drga o krzykiem kaleczonych i zabijanych,
dba o wie
zbrodni. Nie marnuje s ów, gestów. De-
moniczna, wykalkulowana nienawi ostatecznie d y do
zanegowania zasady w asnego istnienia, jest nienawi ci
do siebie. Poniewa gniewny nienawidzi siebie, nie ma
powodu, by inaczej traktowa pozosta ych.
Jakie s ostateczne ród a gniewu? Gniewny nie przy-
zna si do absurdalnego stanu w swoim wn trzu: zabija,
bo umiera z zabijania. Woli u wi cenie: zabijam, bo zabi
mnie Bóg. Ale prawda jest inna — zabi go grzech. Po-
trzebuje i pos uguje si sztuk egzekucji: publicznych —
zabijaj c s owami, podwa aniem warto ci, oszczerstwem,
zmuszaj c do grzechu, albo te egzekucji prywatnych —
w g bi serca: najsmakówitsze, najpikantniejsze sceny
miercania domniemanych wrogów w sercu, z którego
uczyniono szafot. W takim zabijaniu doznaje si demo-
nicznej ulgi po spe nionym obowi zku. S ludzie, którzy
uczynili z gniewu swój skarb, ho ubi go, piel gnuj . Lu-
dzie zatwardziali gniew chowaj (Job 36, 13). Gniew staje
si ich prawem do ycia, tytu em roszcze o przywileje.
Aby nienawi mog a si „rozwija ", d y do wspól-
noty zbrodni i wzmacnia swoj wol zabijania. Istnieje
przedziwna, ale zarazem przera aj ca solidarno w nie-
nawi ci i pogardzie: sprzeciwianie si
wi tym. Ta bez-
duszna solidarno po czy a zawzi tych wrogów, Hero-
da i Pi ata, w czas Paschy Chrystusa. Stara si ona
i jednoczy zagniewanych. Gniewliwy chce by dumny
ze swych czynów, g osi ich wielko . Potrzebuje publi-
czno ci, wsparcia. To w zgromadzeniu grzeszników zapa-
la si ogie (Syr 16, 6), ale w ko cu poch ania ca ich
dum . Bóg pozwala im pi wino zapalczywo ci, nie roz-
138
Gniew
cie czone, w kielichu swego gniewu. Karani ogniem trac
swój wspólny wiat (por. Ap 14, 10).
Przychodzi czas, e wiadomie gniew staje si religi .
Religia gniewnego staje si szale stwem. Wyznaje boga
zniszczenia. Jedynie taki bóg ma prawo do istnienia; taki,
który uzasadnia gniew. Mia
y on w imi boga mia -
cego. Ma do tego prawo: bóg przecie nasz jest co-
dziennie pa aj cym gniewem (Ps 7, 12). Nie ma odwrotu
z machin obl niczych. Gniewna nienawi rozumie, e
skoro Bóg jest Panem ycia, to g ównie w tym znaczeniu,
e to On k adzie jemu kres. To gniew czyni go Panem
mierci, wrogim yciu. Skoro Bóg mo e przeci ni
y-
cia, mo na Boga na ladowa , zabijaj c. Bóg jest Bogiem
mierci. ycie zamienia w udr
.
Gniew cz owieka, chyba poza wi tym gniewem pro-
roków i m ów bo ych, niewiele ma wspólnego z gnie-
wem Boga, który s
y oczyszczeniu ludzkiej historii.
Burzliwe dzieje gniewu cz owieka ywi si wrogo ci ,
a nawet wstr tem do dobra, zw aszcza tego Najwy szego.
Logika gniewu jest zabójcza a do ostatecznego stwier-
dzenia: poniewa istniejesz, musz ci zniszczy . Musz
ci zniszczy , bo przypominasz mi Autora dobra. Skoro
gniewa mnie dobro, jego Stwórca musi by moim wro-
giem. Gniew jest wypowiedzeniem przyja ni Bogu. Za-
wzi to pojawiaj ca si w gniewie chce dosi gn Boga.
Gniew ofiaruje Bogu ukryt w swym wn trzu nienawi .
Spór z Bogiem jest zasad jego istnienia. Gniewny zdaje
sobie spraw , e nie zosta wybrany, ale odrzucony. Gnie-
waj c si , jednocze nie tego dowodzi.
U róde takiej postawy tkwi obsesja kary. Poniewa
cz owiek w grzechu pierworodnym zosta ukarany i t
kar nosi w sobie w postaci zmazy grzechu pierworodne-
go, z g bi gniewu wyrasta optyka rozumienia wiata: po-
Gniew
139
wszechna naganno . Inni s winni i godni kary. Gniew-
ny w swej zagniewanej niewinno ci rozstrzyga t oczy-
wist „prawd ". Wszyscy s winni, wymagaj nagany,
a zw aszcza Bóg. Musi tak by , gdy zanim On rozstrzy-
gnie o winie, sam zostaje os dzony i skazany. Nale y Go
kara , jak ukarano Chrystusa. Dlatego dobro Boga wi-
dziana poprzez perwersj grzechu wywo
mo e jedynie
oburzenie.
'O
Rodowody gniewu
Gniew wyrasta na g bokim niepokoju, na przeczuciu
ko ca, dosi gaj cej go mierci, wyrasta z rozsadzania.
Ciemne przeczucie zagro enia jest jak nawo ywanie do
wojen: najpierw g osi potrzeb zabarykadowa , opraco-
wuje teorie twierdz- Tak umocniony razi zmasowanym
ogniem, razi na o lep, by nie zazna smaku kl ski. Ale
w gniew wpisana jest kl ska: kl ska wiecznego pokoju,
zupe nie obca grzechowi. Podstawowa forma kl ski po-
lega na tym, e w gniewie burzy si w asny dom, burzy
i wyrzuca na zewn trz. Towarzyszem gniewu jest niepo-
kój, który nie mo e osi
. Osi
bowiem oznacza zgo-
na mier . A gniew sprzeciwia si
mierci, sprzeciwia
si , zadaj c j innym. Dlatego wykrzyczany jest jak dum-
na odpowied , jak rzucona r kawica, rzucona dziejom,
rzucona Bogu. Konsekwentny gniew cz sto mo na spo-
tka z bratem, któremu na imi upór. Gasi lampy oczeki-
wania trzymane na przyj cie Pana. Rozpala je natomiast
na swój sposób, dolewaj c oliwy szale stwa.
Co prawda wielcy wodzowie potrafili gniew wpisa
w historie wojen, ywi c
nierzy kultem zwyci stwa.
ycic dla gniewu jest po to, by wygrywa . Ale wiemy,
jak po zwyci stwach przychodzi czas na chciwo
za-
140
Gniew
ch annie sycon wojennymi upami. Gniew mo e sta si
re yserem ycia, ubieraj c si w dostojne szaty etosu ry-
cerskiego. W ko cu jednak wyprowadza na pola bitew
machiny mierci. Wtedy zamiast piewu ptaków i rado ci
jutrzenki, s yszy si szcz k or a. W wewn trznej i ze-
wn trznej gwa towno ci narasta wola walki. Gniewny czyta
rzeczywisto na sposób cierania si przeciwie stw, w
prowadzonych sporach i przera aniu mierciono nym
or em widzi mo liwo odzyskiwania równowagi. Rze-
czy nie wspó istniej na zasadzie harmonii, lecz walki.
Mo e on
, u miercaj c innych, a co najmniej przydaj c
im nieszcz
. Ostatecznie walka ma na celu zrealizowa
ide wy czno ci istnienia. Ka de bowiem istnienie obok
mnie zmusza mnie do walki.
Ods ania si ca kowita niezdolno do mi owania.
Zdarza si , e staje bezpo rednio na linii mi
ci i jej si
sprzeciwia. Im bardziej mi
prawdziwa si ga g bi
cz owieka, tym g bsz nienawi wywo uje, wi kszy od-
ruch zabijania. Najwy sza mi
jest warta najwy szej
pogardy i nienawi ci. Mi
wybawia gniew. Gniew bo-
wiem potrafi jedynie zabija . Zabijaj c, si ga istoty mi o-
ci, istoty grzechu. Wszystko, szczególnie mi
, w tej
demonicznej logice jest godne jednego — u miercenia.
Historia wiata, los cz owieka formu uje si w pochód ku
mierci. Potrzeba zorganizowanego gniewu i zorganizo-
wanej mierci rodzi totalitarne struktury zag ady.
Gniewni tam, gdzie si pojawiaj , konstruuj baryka-
dy, sza ce, wytyczaj wojenne fronty. Nie zdaj sobie
sprawy, e otaczaj c si patosem niszczenia, zaciskaj
ko o gniewu, e s jego niewolnikami, wyrobnikami nie-
nawi ci. To grzech sam w sobie jest wrogi cz owiekowi.
St d te pochodzi losgika wrogo ci.
Gniew
141
Ale gniewni pieczo owicie dbaj o pola bitew, bardziej
ni rolnik o dojrzewaj ce any. Dbaj o wrogów, nie po-
zwalaj im atwo umrze . Przeciwnik pog bia przyjem-
no
ycia, uzasadnia gniew. Dlatego gniewny walczy
o nich równie zaciekle jak z przeciwnikami. Re yseruje
sceny ycia tak, by miejsce „wroga" by o stale zaj te.
Obawia si , e gdy przestanie ywi gniew, przestanie
istnie . Wyobra nia wspomagaj ca gniew ywi si obec-
no ci nieznanego, nadci gaj cego przeciwnika. Nale y
go wyp oszy , ods oni twarz, zdemaskowa podst pne
zamiary. Budzony jest przez l k jak pies, który w szy
niebezpiecze stwo. yje widmem katastrofy. To jego
ulubiona scenografia. Gniew ju nie zdaje sobie sprawy,
e jego podejrzenia s w zasadniczej niezgodzie z praw-
. Prawda te zosta a zabita. Wszystko domaga si zabi-
cia, w
nie dlatego, e istnieje. Tu rodzi si zach ta do
rewolucji — spo ecznie ywionych gniewów. Gniew jest
bogiem rewolucji. Nagrod jest ja owe poczucie zwyci -
stwa, szcz cie po ród ruin, po ród pokonanych. Gniew
zamieszkuje w krajobrazie po kl sce. Jest to jednak jego
kl ska w asna — jest ha
. Zwyci ywszy, chy kiem
powraca jak przegrane wojsko po zabiciu Absaloma.
Siewcy ma ych rewolucji podlegaj przymusowi do-
zbrajania siebie. Si a przebicia wyznacza im drog wy-
omami. Potrafi celnie strzela w czu e punkty, powali
ubogich, ama trzciny nad amane. Towarzyszy temu prze-
konanie: kto nie krzyczy, nie walczy, ten nie ma prawa
istnie , ten si nie liczy. Milczenie jest zdrad siebie, jest
wystarczaj cym powodem, by wyda wyrok skazuj cy.
Milcz cy s winni.
Jest co demonicznego w wyra eniu: ogarn
mnie
gniew. Co prawda mi
te ogarnia, ale w mi
ci cz o-
wiek o ywa, wzmacnia si , a tu — dogorywa zgnieciony.
142
Gniew
Gniew mo e sta si filozofi rewolucji, g osi atwo
zniszczenia. Wszystkie rewolucje karmi si gniewem,
dosiadaj rydwanów szale stwa. Syndrom zdj tych cugli
owocuje po eraniem
asnych dzieci. Uwi zieni w gnie-
wie wybuchaj i jednocze nie zarzucaj nowe p ta. Wy-
soce ceniona jest jedna postawa: trwanie w oburzeniu.
Potrzeba niszczenia
Gniew to zasadnicze sk ócenie ze sob : k óc c si ze so-
, k óc si z innymi. Wpleciony w ycie staje si spo-
sobem zadomowienia w wiecie wojen i konkurencji, bo
w spojrzeniu gniewnego poznania nie ma ju bli nich,
a jedynie wrogowie i sprzymierze cy. Gniew, eni c si
z chciwo ci , tworzy piek o konkurencji. Uznaje jedyn
jasno : podzia na przyjació i wrogów. Inne podzia y s
banalne. To on w najbardziej okrutny sposób wyprowa-
dza na teatry wojenne i wk ada bezbronnym miecze do
k, by móc oskar
i usprawiedliwi potrzeb niszcze-
nia. Gniew rozstawia heroldów na rogatkach swych do-
mostw i wo a: nie mo esz istnie w moim zasi gu, ani ty,
cz owieku, ani Ty, Bo e. Nie mo e istnie obok kto , kto
ma przewag . W
nie w napotykaniu przewagi rodzi si
on skrycie lub o ywa. Nieodparta potrzeba konfrontacji.
Jak mówi Hiob, gniewny z dala ju w szy wojn (39, 25).
Postaw t wspomaga zwyrodnia a forma odwagi, bez-
czelno . O niej to trafnie mówi abba Agaton: Bezczelno
podobna jest do pal cej wichury, która kiedy nadchodzi,
wszyscy przed ni uciekaj , a owoc drzew marnieje. (...)
Nie ma gorszej wady, bo ona jest ród em wszystkich
wad
9
. Gdzie si pojawia, budzi trwog , a nawet groz .
9
Pierwsza Ksi ga Starców, dz. cyt., s. 55.
Gniew
143
Herold nienawi ci. Gniewny nie mo e w ko cu unie
ci
aru w asnej agresji i frustracji, izoluje si , czyni c
swój gniew samotnym.
Gniew opracowa skuteczn taktyk : przerazi otwar-
to ci w zabijaniu. Ka dego napotkanego cz owieka czy
spo eczno . Czai si on, czekaj c burzy, sygna u do bit-
wy. Czeladnicy wojny przekszta caj p aszczyzny spot-
ka w marsowe pola, gdzie handluj lub szanta uj swym
upodobaniem do bitew. Ale ka da wymiana przemienia
si w wymian ognia. Gniew, wysun wszy swe szpony,
nie dba ju o przyzwoito racji. Luk w racjach wype -
nia samym sob . Rozwija swe sztandary i przera liwy ton
ów wojennej propagandy. Retoryka wojenna równie
y do ostrza u. Jest dokumentacj walki.
Ulega podstawowemu z udzeniu, e niszcz c innych,
zapewnia sobie prawo do przetrwania. Oblegany, zwraca
si ku s abszym i w potyczkach z nimi szuka pocieszenia.
Jednak rzezie niewini tek prowadz zazwyczaj do ob du.
Pielgrzymowanie ducha zemsty
Gniew si rozpala w cz owieku i nie eksploduje bez jego
udzia u. Rozpalone ognisko gniewu zaczyna si od is-
kierki. Mo e nim by przykre s owo, pomini cie, poczu-
cie upokorzenia. Je eli gasi si iskierk , powraca spokój.
Je li nie, nadci gaj gniewne my li jak dorzucane drwa.
Ogie , p on c, tworzy wielkie g ownie aru. Otó tak, jak
ownie zw glaj si , a potem od
one mog trwa
przez wiele lat, nie ulegaj c zepsuciu, nawet cho by j
kto wod polewa , nie gnij — tak i gniew, je eli trwa,
144
Gniew
zmienia si w sta uraz , a wtedy ju nie ma wyzwolenia,
jak tylko przez przelanie w asnej krwi
10
.
Nami tne z o gniewu, z o uciskania, gniecenia, karmi
si przemoc . Pan okrucie stwa, z
liwo ci rozsiewa
wokó siebie spustoszenie w yciu. Gniewliwy zna smak
mierci, gdy sam zosta ni dotkni ty.
da spopielenia.
Rozumie siebie jako stworzenie ogniste, wsz dzie, gdzie
si pojawia, podk ada p omienie rozgniewania. Takim
gniewem upaja si kraj, nikt ju nie ma lito ci nad bra-
tem swoim (Iz 9, 18). Ten przyrost nowej dziko ci
11
, by
ywi si i
, nie mo e dopu ci idei przebaczenia, po-
jednania. Po prostu nie mo na wybacza . Skrucha, kru-
szenie
asnego serca zostaje zast pione kruszeniem
wiata. Co wi cej, konsekwentny gniew postrzega szuka-
cych przebaczenia jako zdrajców, dezerterów. Nie mo -
na dla nich mie lito ci. Zas uguj jedynie na pogard .
Gniewny Bóg staje si dla zagniewanych wspólnikiem,
kojmi .
Gniew pragnie uczyni przemoc, zabijanie, samo za-
dawanie mierci prawomocnym. Staje si bohaterski, gdy
zabijanie jest prawnie uznane. W okrucie stwie s ów,
uczu i postaw s ycha wo anie o krew. Przemo ne prag-
nienie zabijania wyznacza miejsce ka ni, najpierw w po-
jedynczym sercu, pó niej na scenie historii. Na tej scenie
jest tylko jedna rola: ofiary.
Cz owiek, który yje w niewoli wewn trznej przemo-
cy, mo e pomyli swe d enia z gorliwo ci . Przemoc
przygotowuje nadej cie, to preambu a „mojego" nadej -
cia. Adepci gniewu yj spieraniem si z czyim dobrem,
10
D
OROTEUSZ
z G
AZY
, Nauki..., dz. cyt., s. 90-91. " L.A. S
ENEKA
,
Dialogi,
um. L. Joachimowicz, Warszawa 1998, s. 205.
Gniew
145
wypieraniem go. Pozornie si oddalaj , by z jeszcze wi k-
szym impetem uderzy . yj eskalacj .
Gniew musi sta zawsze w pogotowiu, uzbrojony po
by i gotowy do odpierania. Có takiego gniew chce
odeprze ? Gniew musi si ci gle mobilizowa , by po-
wstrzyma mi
. Musi j t umi , by nie dopu ci do
przebaczenia. W przebaczeniu nie ma ju prawa do ist-
nienia. Dlatego doskonali rzemios o odmowy.
yj c
w przestrzeni odmowy, gniewny musi konsekwentnie
odmówi prawa do istnienia ka demu dobru. Poniewa
odmawia, najbardziej odmawia Bogu. Odmawiaj c, oczy-
wi cie nie odmawia ju modlitw, on je zabija.
Je eli istnieje jakie zm czenie, to ci
odmow .
Gniew pl druje serce i pozwala w ca ej pe ni do wiad-
czy , co znaczy
przeciw sobie. Poniewa musz od-
mawia , nie mog nikomu przebaczy , a wi c musz te
ci gle ywi czyj win , od ywia
, by ros a w oczach.
Natomiast gniewny broni swej oczywistej sprawiedliwo-
ci. Skoro jest w porz dku, jest zwolniony z przebacze-
nia. W imi tej samej sprawiedliwo ci, która staje si
coraz bardziej bezwzgl dna, wymierza kar
winnym.
Gniewny nie mo e si ju z cz owiekiem spotka , po-
dej do niego. Je eli podchodzi, to jedynie po to, by
wr czy akt oskar enia. Wtedy te ca e ycie, praca,
jakikolwiek wysi ek jest podejmowany nie po to, by roz-
wija mi
, ale by oskar
.
Duchowy wymiar gniewu pozwala zrozumie gniew
jako opuszczanie siebie, swego domu. Uzmys awia nam
to jedno wydarzenie z historii narodu wybranego. Oto
mocne i strze one miasto Aj zdobyto, przygotowuj c za-
sadzk . Ma e si y Izraelici wystawili do walki, ukryli za
zdecydowanie wi ksze. Gdy mieszka cy Aj, upajaj c si
gniewem i pozornym zwyci stwem, ruszyli w po cig.
146
Gniew
ukryte wojsko zaj o miasto (Joz 8, 9-19). Ajowie zo-
stawili bowiem miasto otwarte. Wtedy Jozue wyszed
z ukrycia, zaj miasto i podpali je. Tak wi c gniew p o-
nie na zewn trz i wewn trz.
Okre lenie gniewu jako
dzy odwetu za doznane
cierpienia^
1
ujawnia jedno z jego róde . Taki gniew jest
zaprawiony gorycz . Spustoszona przestrze zamieszka-
nia gniew swój kieruje ku przesz
ci w poczuciu krzyw-
dy, czy te w przysz
— z obawy przed jej doznaniem.
Buduje jedyny rodzaj wzajemno ci: odp aci cierpieniem,
odwzajemni zabijanie. Gniew taki jest spragniony krwi,
spragniony ofiary. Mo e sta si religi . Odcina drogi
rozwi za : poniewa zosta em skrzywdzony, mam prawo
do s usznego gniewu. Staje si wtedy od rodkow si ,
która niszczy jedno . Jest ci
ym rozbratem. Szuka zem-
sty, odwetu. Odrzucaj cy musz zasmakowa si y gniewu.
Dojrzewaj cy gniew p odzi cz owieka nieprzyjaznego,
jak Lamek: Gotów jestem zabi cz owieka doros ego,
je li on mnie zrani, i dziecko —je li mi zrobi siniec. Je li
Kain mia by pomszczony siedmiokrotnie, to Lamek sie-
demdziesi t siedem razy (Rdz 4, 23). Oto pot gowanie
zemsty.
Form zemsty jest pogarda. Je eli nie mo na kogo
zabi , mo na mu odebra prawo obywatelstwa. Nie mo e
zaistnie w mojej obecno ci. Zniewolenie duchem zem-
sty prowadzi do tego, e cz owiek odczuwa potrzeb
zniszczenia cudzego istnienia, zw aszcza tego bezbronne-
go. Nienawidzi ycia. Co wi cej, chce to udowodni . Kto
nie potrafi obroni
ycia, nie ma prawa
. Gniewny
czyha w przestrzeni zabijania. Gniew jest czyhaniem, za-
rzucaniem i zaciskaniem p tli, wyrzucaniem na zewn trz
12
A
RYSTOTELES
, O duszy, s. 400 a.
Gniew
147
serca. Wyrzuca, bo pami ta, e sam kiedy zosta wy-
rzucony z raju. Gniew jest archetypem wyrzucenia z raju:
wyp dzam, bo sam zosta em wyp dzony. Na zewn trz
mieszkaj tylko przekl ci. Gniew w istocie jest pami ci
ycia przekl tego. Wyrwa ich Pan z ich ziemi z gniewem,
zapalczywo ci i wielkim oburzeniem, i wygna ich do
obcej ziemi (Pwt 29, 27). Gniew niesie ze sob g bokie
poczucie obco ci, przede wszystkim wobec ycia i mi-
ci.
Gniew jest wymierzaniem kary, zemst . Domaganiem
si
mierci. Sza em zabijania. U wi ca sam siebie, sk a-
daj c ofiary. Unosz cy si gniew mo e by u mierzony
ekspiacj . Gniewliwy, pewny, e Boga nie ma lub e
zapomnia o wiecie, sam musi zaj si sprawiedliwo-
ci . Szyderczo wo a: Nie pom ci, nie ma Boga (Ps 10, 3),
kto musi zosta m cicielem. Musz nim by w
nie ja,
bior sprawy w swe r ce. wiat musi by oczyszczony.
Ten-który-morduje-we-mnie, pan mierci mo e
jedy-
nie wtedy, gdy morduje. Przewrotno si ga zenitu. Nie-
winno jest zapami tale prze ladowana.
Gniew skierowany do wewn trz
Gniew skierowany przeciw sobie to straszliwy sposób
bycia cz owiekiem. Najpierw pozbawia równowagi du-
cha, rozbija wewn trzne skupienie w sobie, wyrzuca na
zewn trz, a w miejsce nieustannej modlitwy osadza idea
nieustannej wojny. Cz owiek zagniewany nie rozumie,
dlaczego, kl kaj c do modlitwy, zmuszony jest ci gle po-
wraca do swych ran, kl sk i spiera si o swoje racje.
Ale to równie gniewnym Chrystus powiedzia , kto nie
zbiera ze Mn , rozprasza (Mt 12, 30). Gniew jest naj-
bardziej rozpraszaj
postaw ; jest targaniem, targa-
148
Gniew
niem wn trza. Jest równie targni ciem, jak i wtargni -
ciem. Gdy wtargnie, we w asnym wn trzu pozostawia
pobojowisko. Og asza zwyci stwo ni szych warstw cz o-
wieka. W nadmiarze gniewliwego niszczenia trudno roze-
zna ofiary od oprawców. Gniew sam siebie karze za
okrutne cierpienia, jakie zadaje: g bia duchowa zostaje
przes oni ta furi .
Grzech wbija coraz g biej
o swej trucizny.
Gniewny yje przeciw sobie, zabija siebie, gdy siebie
nienawidzi. Nienawidzi Boga, który go stworzy i skaza
na te przekl te pojedynki. W spojrzeniu b yskawicy do-
strzega, e ycie samo w sobie jest form przemocy. Musi
gniewem zmusza si do ycia. ycie jest wi c form
przemocy, doznawaniem gwa tu. Gniewne my li, gniewne
pragnienia maj os ania wewn trzn bezradno
ycia,
zadaj c cios. Nawet to, co rodzi si we wn trzu, jest
niebezpieczne, najbardziej podejrzane. Nale y si mie
na baczno ci wobec tego, co si sp odzi o.
Gniew wybucha po ród niezadowolenia. Czy to brak
duchowego post pu, czy widok wad u innych rozpala
pochodnie ostrych s ów napomnie . Wyrasta to ze wia-
domo ci, e cz owiek nie posiada dobra. Sza niecierpli-
wo ci wobec niezrealizowanych wielkich postanowie
czy zamierze powoduje upadanie z wysoka.
Gniew uruchamia samozniszczenie, przymus karania,
wbija trucizn w siebie jak skorpion. Gwa towno uczu
i oczekiwa mo e doprowadzi do nieprzejednanego sza-
u przeciw sobie, istnej furii, bo sprawy nie id po my li
i ycie staje si pasmem rozczarowa . Zagubione istnie-
nie ludzkie jest spychane w stron samobójstwa. Gniew
konsekwentnie d y do samobójstwa: niszczenia wi zi,
ów, sensów. Wyp ywa coraz szersz fal z niemo no ci
mi owania. Dlatego gniew si nie zatrzymuje. Chce do-
Gniew
149
trze do samego pocz tku. Chce zabi pocz tek, pocz tek
siebie. Nienawi skierowana ku sobie jest ostatecznie
nienawi ci siebie jako stworzenia. W wietle takiego
gniewu nie tylko sam dla siebie jestem godny pogardy,
niewart ycia, ale kwestionuj swój akt stwórczy. Gniew
rodzi dzieci nienawi ci do tego, co stworzone. Czyni tak,
bo sam wnosi pretensj o samostanowienie. W gniewie
cz owiek sam dla siebie staje si zdobycz . Czasem nie
ma ju si rozchyli
elaznego u cisku. Dlatego to, co ro-
dzi si z uzale nienia od innych ludzi, prowadzi ostatecz-
nie do ca kowitego zerwania zale no ci od innych, do za-
ciek ego osamotnienia.
Gniewna wyobra nia — wewn trzne zabijanie
Skomplikowana jest anatomia gniewu. Wewn trzna gwa -
towno pustoszy najpierw w asne wn trze. Gniewny nie
mo e
w przyja ni ze sob . Na w asnym pobojowisku
wystawia o tarze dla innych. Unicestwia przez wewn trz-
ny mord Wyst pny czatuje na sprawiedliwego i usi uje
go zabi (Ps 37).
Potrzeba wewn trznego zabijania, opisana w filozofii
jako resentyment, mo e powsta jako reakcja na zgroz ,
któr wywo uje obecno innego. Pogr ony w l ku i cier-
pieniu cz owiek dokonuje wyobra eniowego pastwienia
si nad krzywdzicielem. W istocie jednak pastwi si nad
swymi wyobra eniami, nad sob .
Urzeczenie walk , zw aszcza mrocznymi zwyci stwa-
mi, mo e te dojrzewa w g bi nieprawo ci. Poniewa
wrogów gniewnego nie mo e dosi gn
zemsta ze-
wn trzna, wystawia im szafot w sercu. Nie znajd tu li-
to ci ani pokr tnych odwo
od wyroków. Egzekucja
jest nieodwo alna. Szczególnie ci, którzy s dla egzekutora
150
Gniew
ród em cierpie , nade wszystko za upokorze , s winni.
Drogi i pola swej schorowanej wyobra ni ciele trupami.
W ten sposób gniew zostaje obna ony jako dzie o
diab a. Oto nago gniewu. Gniew doprowadza do stanu,
kiedy z y duch cz owieka porywa, podobnie jak Saula
nienawidz cego Dawida (por. 1 Sm 16, 15-16; 22-23).
Gniew zabija dlatego, e Bóg sam kieruje jego ostrze
i p omie w kierunku gniewnego: Oto wy wszyscy, którzy
rozniecacie ogie , którzy zapa acie strza y ogniste, id cie
w p omienie waszego ognia, w ród strza ognistych, któ-
re cie zapalili (Iz 50, 11). Ko o wewn trznego rozpalenia
si zamyka.
L
ENISTWO
Istnieje stan duchowy jak parali , podobny do stanu pro-
roka Ezechiela, któremu Bóg powiedzia : Id , zamknij si
w domu! Oto, synu cz owieczy, w
one s na ciebie po-
wrozy i zwi zany nimi jeste tak, e nie b dziesz si móg
[nigdzie] uda (Ez 3, 24-25). Ale leniwy nie s yszy ju
Bo ych s ów, a je li nawet, to bezskutecznie...
Lenistwo odbiega sw mentalno ci od innych grze-
chów. O ile inne s zabiegane wokó swego losu, swej
drogi, tak lenistwo wyznacza tego typu horyzont, w któ-
rym p ka troska o siebie i rzeczywisto , zabieganie jest
niechciane. Otacza ycie szyb niemi owania. Pozostawia
wszystko bez gospodarza. Jest jak zasiedzenie na czas
marszruty. Wobec tych, którzy wyprzedzaj , do maj cych
odwag i naprzód dochodzi do g osu gniew i oskar enie.
Kluczowym problemem w lenistwie jest pogardliwy
stosunek do wysi ku, zw aszcza duchowego. Misternie
wiczy si w sztuce wycofywania, jest dramatem otio
nausia, gnu no ci istnienia, konwulsyjn bezczynno ci .
Leniwy jest jak niezatrudniony: niezatrudniona my l,
pragnienia... Mo e to stanowi podstaw bezpiecze -
stwa, w istocie staje si jedynie sztywno ci
duszy:
stwardnia o serce ludu (Mt 13, 15).
Lenistwo polega na uciekaniu przed trudem ducho-
wym i zewn trznym. Czasami mylimy je z melancholi ,
za widzimy jako ponury pos g. Nale
oby zobaczy
inaczej i melancholi , która potrafi by sk onno ci uprzy-
152
Lenistwo
wilejowan
1
. Kiedy przychodzi w formie szale stwa
(menlancho ia stuporosa), jest jak zachwycenie, proroc-
kie nawiedzenie, mistyczna bierno , zag szczenie twór-
czego ducha.
Istnieje lenistwo, które wynika z przera enia u omno-
ci
wiata, z do wiadczenia wydziedziczenia z niego,
czy te z rozziewu pomi dzy w asn n dz a nieosi gal-
nym idea em siebie samego. Smakuj c siebie jako ran ,
ran religijnej wyobra ni, leniwy rzuca zas on na ca e
swe ycie, zas on niespe nienia. Wydaje si , e wycofuje
si do siebie, lecz w istocie wycofuje si z siebie, karmi c
si wielkim, martwym smutkiem. W g bi lenistwa staje
si
dla siebie nieosi galny. Nie wierzy ju , e siebie
osi gnie.
Istnieje rodzaj lenistwa wyrastaj cego z zawodu, z roz-
czarowania. Jest to bardziej roz-czarowanie, tzn. u którego
podstaw le y o-czarownie, pó niej odarte z iluzji. Leni-
stwo sytuuje si na przegranej. Wyra a istnienie przegra-
ne. B
c takim, od egnuje si oczywi cie od ho dowania
zwyci zcom. Jest wi c ono form smakowania kl ski,
upajaniem si ni ; przeczuciem kl ski nieuchronnej. Jest
schodzeniem ze sceny, od-chodzeniem.
Grzech lenistwa sugeruje fundamentalne marnowanie
daru ycia i czasu, upad
nadziei. Wszystko, ca y cz o-
wiek w lenistwie doznaje spowolnienia, tempo my lenia,
pragnie , dokona . Mo e ono wyrasta z przera enia wiel-
ko ci cz owieczego powo ania czy te z rozczarowania
Arystoteles poczyni bardzo istotne spostrze enie odno nie do me-
lancholii: Dlaczego wszyscy m owie, którzy byli niepospolitymi al-
bo w zakresie filozofii, albo jako m owie stanu, albo w dziedzinie
poezji, albo w umiej tno ciach, odznaczali si usposobieniem me-
lancholicznym? Cyt. za: A
RYSTOTELES
, Zagadnienia przyrodnicze,
um. L. Renger, Warszawa 1980, s. 316.
Lenistwo
153
sob , albo te z przeci enia histori . ycie staje si jakby
odsuni te, odraczane. Taktyka odraczania ogarnia coraz
bsze pok ady osobowo ci. Na pewno jest ono wielk
rezygnacj z siebie, z szansy bycia cz owiekiem. Wtedy
najwi kszy wysi ek wk ada si w podtrzymywanie pozo-
rów bezradno ci. Je eli wspomaga to l k przed ryzykiem,
wtedy te wn trze doznaje sparali owania. Lenistwo kre-
uje si na twórc martwej natury.
Lenistwo jest przejawem duchowej choroby drogi Bo-
ej. Bóg staje si kim , kto napawa odraz . W g bi leni-
stwa rodzi si smutek nieutulony. Dobro oddala si od
cz owieka, od realnego zasi gu. Dryfuje ono w niepa-
mi
. W lenistwie umiera zasadno dobra, jego celo-
wo . Dlatego lenistwo zamieszkuje ch tnie w pobli u
absurdu. Absurd oczywi cie nie koi, ale pozwala odna-
le wspólny mianownik: wygasanie scenariusza, urwana
fabu a, dogorywanie. Czy mo na jeszcze co sensownego
robi na zgliszczach? Mo na jedynie z godno ci usypa
sobie mogi . Próg absurdu w pu apce lenistwa zostaje
znacznie obni ony. Jest wiernym wiadkiem konania
w swoim yciu sensu, aski, odkupienia. yje, wykre la-
c siebie.
Lenistwo oddaje duchow przestrze demonom. Dla-
tego z takim naciskiem w. Hieronim poucza o pracy, aby
szatan znajdowa was zawsze zaj tych
2
.
nie szatan
rozpo ciera nad ludzkim yciem co w rodzaju bierno ci
tragicznej, mrocznej, niepokoj cej.
Taktyka demona lenistwa podobna jest do podst pu
Tryfona, który chcia przej
w adz (por. 1 Mch 12,
39-49). Aby to zrobi , musia pokona dobrze uzbrojo-
nego Jonatana. Ukrywaj c swe cele, zaprosi go i przyj
2
w. H
IERONIM
, List do Mnicha Rustyka, PL 22, 1078.
154
Lenistwo
wspaniale, hojnie obdarowuj c. Nak oni go do odes ania
do domu licznego wojska, by nie trudzi tak ludzi, obiecu-
c, e przeka e mu wszystkie twierdze, oddzia y woj-
skowe i urz dników. Po odes aniu wojska, gdy Jonatan
wszed do pierwszej twierdzy, pozamykano bramy, po-
chwycono go z ma ym oddzia em wojska i zabito mie-
czem. Strategia sk ada si z wyra nych etapów: u pi
czujno , rozbroi , zamkn
, zabi .
Tragedia lenistwa polega na fundamentalnej odmowie
wspó pracy nie tylko z Bogiem w dziele zbawienia, ale
i zdecydowanej niech ci, by wkomponowa si w cokol-
wiek, w ca
. Jest usychaniem na zewn trz. Jest rów-
nie form zemsty. Obezw adnia najbardziej swój w asny
umys . Wybiera nieaktywno , bo sprzeciwia si Bogu.
Je eli nie mog
przeciw Bogu, to przynajmniej od-
mawiam jakiejkolwiek formy uczestniczenia. W ten spo-
sób lenistwo oddziela, oddala od Pana, a tak e od siebie
samego. W lenistwie cz owiek traci siebie, nie chce i nie
mo e ju do siebie nale
. Niestety, powierza si tajem-
nicy nieprawo ci.
Z g bi lenistwa wydobywa si specyficzny rodzaj
oskar enia: jestem zalewany przez z o. Krzyk ten pe ni
funkcj dekoracji. S owa oskar enia s jak opadaj ce, je-
sienne li cie — s ycha szelest mierci.
przeciw obarczeniu
W istocie lenistwo odwo uje si do sceny wyp dzenia
z raju i pozostaje reakcj na s owa podwójne s owa mó-
wi ce o obarczeniu trudem. Jahwe mówi kobiecie: obar-
cz ci niezmiernie wielkim trudem..., a m
czy nie —
w trudzie b dziesz zdobywa ... (Rdz 3, 16-17). Lenistwo
zuchwale ociera pot z czo a i przeciwstawia si Bogu.
lenistwo
155
Lenistwo ywi si gorycz utraconego szcz cia. Wymy-
ka si obowi zkom: rodzenia dzieci i zdobywania po y-
wienia.
nie lenistwo nie chce rodzi , nie chce by
odne, nie chce ju zdobywa tego, co karmi, i skazuje
si na mier . Duchowy sens tych wyra
u wiadamia,
e duch nie chce by p odny i nie chce szuka pokarmu.
Najbardziej ostentacyjnie yje wbrew historii. To nie
tylko duchowe zaniedbanie, to podstawowa niezgoda na
boski plan. Opuszczenie Boga. A poniewa leniwi zga-
dzaj si na swe uchybienia, w
nie dlatego opuszcza
ich Bóg.
Leniwy, przeciwstawiaj c si Bogu, zostawia
ycie
duchowe. Praktycznie wewn trzn logik lenistwa jest
niepodejmowanie, zostawianie. Ono nigdy nie nad
a.
Ucieka. Woli mier ni pomoc Boga. Wybiera upadek,
wybiera niepodnoszenie si . To typ katastrofizmu, który
ju nie wierzga. Niezdolno na „ci g dalszy". yje, wy-
kre laj c siebie z ksi gi ycia.
Leniwy jest równie cz owiekiem zbuntowanym. Jest
zbuntowany niedostatkiem atwego dobra. Zostaje ono za-
niechane. Zw aszcza to dobro, jakim jest cz owiek i Bo e
dzie o zbawienia, wystawia na umieranie. yje zmierza-
niem ku mierci. Zgadzaj c si na mier , buntuje si
przeciw Bogu ycia, Mi
ci. Ukazuje Jego inny obraz:
Boga oboj tnego, Boga teistów. Ten Bóg nie ma ju
wp ywu na wiat, nie ma wp ywu na tworzone dobro.
Taki Bóg zwalnia cz owieka z odpowiedzialno ci. Leni-
wy cynicznie obna a bezsilno Boga. Wygnany Bóg le-
y u podstaw koncepcji wygnanego cz owieka.
Wobec Boga lenistwo jako bunt mo e przyj dwie
formy. Po pierwsze, w buncie moim nie pozwalam ju ni-
czemu
, bo wszystko razem ze mn zmierza ku mier-
ci. Po drugie, zamykaj c si w lenistwie, jednocze nie
156
Lenistwo
chc si wymkn
przemijaniu, zastygam. Leniwy wi c
ucieka przed czasem, tera niejszo ci , obecno ci , d
y
do swego rodzaju uniewa nienia doczesno ci, uniewa -
nienia stworzenia: wszystko musi umrze razem ze mn .
Razem ze mn umiera nie tylko mój wiat (którego nie
potrafi ocali ), ale nie ma prawa istnie jakikolwiek in-
ny. Razem ze mn umiera rzeczywisto . Lenistwo jest
oszeniem powszechnego umierania.
Z drugiej strony zamieranie w lenistwie kojarzy si
z zachowaniem larwy, która zaszywa si kokon, by prze-
trwa i przemieni si . Otoczony kokonem i wyznaj cy
zasad oszcz dno ci energii, leniwy wierzy w jak ob -
dn mo liwo zachowania siebie. W
nie to sprzeciwia
si drodze Bo ej, drodze Chrystusa, który mówi o mi o-
ci p kaj cej jak ziarna, a wi c rodz cej si z umierania,
jak i o traceniu swego ycia (por. Mk 8, 35). Leniwy
chce zatrzyma stworzenie w zmierzaniu ku Bogu. Chce
zmieni logik historii. Nie chce nale
do Boga, wybie-
ra przynale no do mierci. Struktury mierci w leni-
stwie s najbardziej czytelne. Lenistwo jest najbardziej
ostentacyjnym omijaniem ycia. Pragnie uniewa ni Bo-
ga. Delektuje si przemijaniem, rozk adem, zgnilizn .
Lenistwo sw postaw pragnie samo siebie ocali .
W ten sposób polemizuje z Boskim darem zbawienia.
Mówi dumnie: ja samo zachowuj siebie. Ale stanowi te
drog uniewinnienia: poniewa wybieram mier , Bóg
nie mo e da ode mnie rozliczenia. W ten sposób wy-
bór mierci staje si wyborem nadzwyczaj uprzywilejo-
wanym. G osi sw apokalips : ja ju sko czy em, wiat
wokó musi w ko cu ulec. Tu objawia swe bezlitosne
oblicze. M ci si , usypiaj c innych. Chce ich wpl ta , za-
trzyma , omota , usidli . Przymus zatrzymywania kwitnie
mnóstwem pustych s ów, rozdrabnianiem rzeczywisto ci,
odwlekaniem decyzji. Lenistwo ukryte w nadmiarze.
Lenistwo
1S7
Lenistwo potrafi inteligentnie ukry si w mentalno ci
ofiary: zrezygnowa em, jak to czyni ofiara z
ona Bogu,!
nie mam ju prawa do w asnego ycia. To sam Bóg, jak
Benjaszowi, kaza mi nie wychodzi z domu: Zbuduj so-
bie dom w Jerozolimie. B dziesz tam mieszka i nigdzie
nie b dziesz wychodzi . Dobrze wiedz, e w dniu, w któ-
rym wyjdziesz. • na pewno umrzesz (1 Krl 2, 36-37). Mas-
kuje w ten sposób duchow oci
. Przypomina sen
aposto ów z Getsemani, os abionych i przera onych, utru-
dzonych ci arem wydarze .
</
Oci
Ma e zgody na lenistwo dojrzewaj w duchow oci a-
. Oci
jest jak stary Heli, który s ysz c o Arce
Boga, upada i amie sobie kark, umieraj c (por. 1 Sm 4,
18). Lenistwo osiedla si w duchu oci
ym, który nie jest
ju zdolny do wznoszenia si ku Bogu
3
. Oci
du-
cha wywodzi si ze znu enia dobroci , wi to ci , modli-
tw , ascez . Nie przynosz one spodziewanych korzy ci.
Po ród trudno ci tego typu wygasa potrzeba s
enia.
Lenistwo przyobleka w
ob , odrzucenie, beznadziej
— nie ma ju nic do osi gni cia. Niezdolno do dobra
wyp ywa z wewn trznej niemocy, jakby z za amania si
dobra w cz owieku; wiary w dobro duchowe. Zdarza si ,
e niesione nieszcz cie tak mocno przygniata do ziemi,
e cz owiek dociera jakby na granic mo liwego i nie-
mo liwego i poza t granic nie ma si y si przedosta .
Oci
mo e by zas aniana ide góry nieporuszo-
nej. Wtedy zwyk ej oboj tno ci, niewra liwo ci nadaje
si znaczenie oderwania duchowego, wewn trznej wol-
3
E
WA
C3RIUSZ
Z
P
ONTU
, Pisma..., dz. cyt., s. 259.
158
Lenistwo
no ci, tego, co w znakomitych szko ach ducha nazywano
aphateia.
Najgorszym typem oci
ci jest jednak trwanie
w grzechu. Grzech zabija wi z Bogiem i z lud mi. Kar-
mienie si grzechem doprowadza szybko do duchowego
zwyrodnienia, wystawia na p omie nami tno ci s abe
wn trze i domaga si coraz wi kszej liberalizacji w po-
dej ciu do z a. W oci
ci odbywaj si narodziny
demonicznej tolerancji.
W rajskiej scenie kuszenia lenistwo przejawia si
w niemo no ci, w niezdolno ci do „odwrócenia si " od
owocu. Cz owiek nie odchodzi, ale pozostaje w prze-
strzeni kuszenia. Wybiera j , pozostaj c. Pozostaje jed-
nak ostatecznie tylko pastw demonów.
Grzech czyni cz owieka tak ci kim, e nie potrafi on
odnale uzasadnienia dla walki ze s abo ciami, l kiem,
cierpieniem. Staj si one nieuchronne. Przygnieciony
grzechem podlega pasywno ci wobec dobra, wobec mi o-
ci. ywi si s owami beznadziei: mocarz nie oka e swej
si y, a bohater nie ocali ycia, ucznik si nie ostoi, szyb-
konogi nie umknie i je dziec na koniu nie ocali ycia;
nawet n jm
niejszy sercem pomi dzy bohaterami nagi
dzie ucieka (Am 2, 14-16). Nie ma ju nic do ocalenia
— leniwy wygrywa swe rozgoryczenie na oktawach bez-
radno ci. Lenistwo wie ci wersj dziejów nie do urato-
wania. Pojawia si jak upiór przekonanie o fatum, wiara
w nieodwracalno historii. Odpoczywa na ruinie rozmy-
la o naturze wiata. My lenie to zaprawione jest od ko-
rzeni w tpieniem.
Lenistwo
159
Natr ctwo nieistotnego
Cz owiek leniwy rezygnuje z trudu rozró niania rzeczy
istotnych, wa nych od niewa nych. Ca y horyzont warto-
ciowania pokrywa gruba warstwa odrazy. Lenistwo wcale
nie musi oznacza bezproduktywno ci. Mo na z lenistwa
zapracowa si na mier . Leniwym jest bowiem cz o-
wiek nie dlatego, e nie pracuje, ale dlatego, e bierze
sobie zbyt wiele zaj po to, by usprawiedliwi si przed
szczególnego typu lenistwem — nie podj ciem zasadni-
czego zadania, jakim jest sam cz owiek. Praca zewn trz-
na, mnogo zaj staje si ucieczk . Lenistwo to polega
na wyborze rzeczy b ahych, drugorz dnych.
ród o zniech cenia do ycia mo e le
w prze-
wiadczeniu, e cele, takie jak wi to czy pe nia modli-
twy nale y osi ga natychmiast. Brak efektów wywo uje
nieuchronnie frustracje.
Leniwy jest typem najtrudniejszym do nawrócenia,
poniewa nie chce zaanga owa si do ko ca. Mglisto
celów, nieczytelno
ycia wiadcz o braku podstawo-
wego wysi ku, eby bardziej by . Cele wydaj si ju nie
do osi gni cia. Bujno
ycia zostaje wystukana jedno-
stajno ci nudy. Nie widzi dróg, którymi mo na by wy-
ruszy . Zamyka si w metafizycznej skorupie.
Leniwe zniewolenie czasem
Lenistwo pozostaje inteligentnym i zwartym systemem
obronnym starego cz owieka, broni cym si skutecznie
przed wymaganiami ycia duchowego. Jest totalnym za-
puszczeniem cz owieka, zachwaszczeniem, obezw adnie-
niem duchowym. Bezbronno polega na opuszczeniu,
czasem gorzkim pozostawieniu wewn trznej twierdzy.
160
Lenistwo
Wyprowadziwszy cz owieka w pole, nieprzyjaciel atwo
wytr ca bro z r ki i bierze w jasyr. Leniwy daje si roz-
broi , pozwala gin murom obronnym, nieszcz liwy
mieszkaniec bezbronnej krainy, gdzie pasie si dziki
zwierz. Dziko g boko wtapia k y w serce. Jest bowiem
czym najbardziej przeciwnym formowaniu siebie, kszta -
towaniu. Ho duje bezkszta towi. W g bi lenistwa pojawia
si niech , by nadawa
yciu kszta t, by
na miar
godno ci. Woli
w usypiaj cym pi knie marze , pla-
nów, deklaracji. Mo e broni si skutecznie lekcewa e-
niem s ów prawdziwych. I
w zamkni tym czasie,
w swoim czasie obmierz ym. To, co bezkszta tne, jednak
obezw adnia. Leniwy nie broni ju duchowych sza ców
ani przekona , oddaje przestrze
aski. Wyczerpuje si .
Wygasa. Dla niego nurt historii p ynie zbyt wartko. Ju
nie dopuszcza do siebie tego, co si dzieje, ju w ogóle
nie dopuszcza do siebie. yje poza histori , w której dzia-
a przecie
aska. yje w zastyg ym czasie. Poniewa
przegrywa tera niejszo , ucieka w minione lub nadcho-
dz ce. Wchodz c tam, niech tnie je zostawia, nie potrafi
si oderwa . Kategoria czasu staje si j trz
pu apk .
Uporczywe trwanie w przesz
ci czy te przysz
ci,
gloryfikacja tego, czego ju nie ma albo tego, co nadcho-
dzi, stanowi podstawy dla usprawiedliwienia swej nie-
obecno ci w czasie aktualnym. Wybór przesz
ci czy te
przysz
ci oznacza niezdolno do ycia po ród cz stek,
okruszyn czasu, po ród zwyczajnych rzeczy. Przygniece-
nie codzienno ci pozwala na ma nadziej , e wszystko
zacznie kiedy pó niej. Cz owiek czuje si zwi zany cza-
sem, zniewolony nim, rzuca na ycie paj czyn odr t-
wienia. wiat leniwego podobny jest do muzeum — ob-
cuje z przesz
ci , dla której nie mo e ju nic zrobi .
Przyobleka si dostojn nostalgi . By mo e w wiecie
Lenistwo
161
bezruchu pragnie ocali i zachowa to, co warto ciowe,
ale s to figury statyczne, pos gowe, monumentalne, prze-
wa nie pró ne.
Lenistwo z natury wybiera to, co niskie, przyziemne,
poniewa nie wymaga to wysi ku. Lubi by
wiadkiem
chaosu, bezrozumno ci, gdy samo ju dawno podda o
si . Szyderczo zagrzewa do walki.
Lecz nale
oby poszuka tu jeszcze g bszego pro-
blemu: lenistwo szuka przebóstwienia w uleg
ci, zw a-
szcza uleg
ci czasowi, temu, co przechodzi przez wia-
domo . Ta uleg
jest ywym zaprzeczeniem uleg
ci
znanej z pokory czy pos usze stwa Bogu. Jest ona typem
uleg
ci, która nie ma odwagi
. Po ród bierno ci
ów przejawia si bunt. Lenistwo jest odmow zgody na
asny los, brakiem akceptacji w asnej historii. Lenistwo
jest istnieniem wyczerpanym.
pienie aksjologiczne
Lenistwo nale
oby ukaza jako jaskrawe wyst pienie
przeciw dobru, przeciw warto ciom. Pojawia si jako za-
woalowana forma niszczenia dobra. Nie do , e go nie
tworzy, to poprzez sw postaw dyskredytuje to, które
istnieje. Lenistwo wobec ka dego dobra pojawia si jako
pesymizm, pesymizm aksjologiczny. Mo e on mie
ród a
w do wiadczeniu niesprawiedliwo ci: uczynione dobro nie
zosta o nagrodzone, doznane z o nie zosta o ukarane. Co
gorsza, za uczynione dobro cz owiek zosta ukarany,
zniszczony, odrzucony, skazany na mier . Wobec takiej
bezsilno ci dobra, wobec wdeptania wi to ci w b oto
cz owiek rezygnuje, otacza si kokonem i wpada w aksjo-
logiczn apati . Cz owiek taki staje si jak g upia panna,
162
Lenistwo
która nie dba o oliw do lamp. S yszy w ko cu s owa
Chrystusa: nie znam was (Mt 25, 12)
4
.
Odczuwa przymus spotwarzania dobra, gdy ono
oskar a lenistwo. Spotwarza zw aszcza dobro aktywne.
Szuka równie leniwych sprzymierze ców i podwa a ak-
tywne postawy. Sprzysi
enie leniwych bywa niepraw-
dopodobnie konsekwentne i jadowite. Wszelkie wyma-
gania s bowiem nie do przyj cia. Umiej tnie pos uguje
si ide tolerancji, przymykania oczu, bo samo szuka
spokoju. Dla leniwego ka de wymaganie, religijne czy
spo eczne, jest wrogie yciu, jest ograniczeniem wolno ci.
Rozbudowuje typ wiadomo ci, która pomija warto ci.
Niew
ciwy stosunek do warto ci przyjmuje tak e
inne formy. Je eli czyje
ycie zdominuj inne osoby
odmawiaj ce dojrzewania, zainteresowane w utrzymy-
waniu atmosfery infantylno ci, mo e doj do specyficz-
nego poczucia bezwarto ciowo ci, w asnej bezu ytecz-
no ci. Jako podmiot nie ma si przestrzeni do w asnych
decyzji, do w asnej wyobra ni czy j zyka. Mamy do czy-
nienia z zagrabieniem cz owieka. Osoba taka ma wielkie
trudno ci, by przebi si do siebie, by uwierzy w si
swego wewn trznego wiata, bo ci gle by a przymuszana
do adorowania innych. Wynika z tego pewien rodzaj
bardzo podstawowego
pienia.
o lenistwa wybija rytm
ko ysanek. Metafora snu, pokusa usypiania, wprowadza
w ycie majaki, urojenia. To zasadnicza trudno w po-
zyskiwaniu prawdy o sobie i rzeczywisto ci. W lenistwie
obserwowa mo na du doz nieprawdy, najbardziej za
niewiar we w asne mo liwo ci. Nie s yszy si ju s ów:
Oto nadesz a godzina powstania ze snu... (Rz 13, 11).
Zagrabiony ju nie zmaga si ...
4
B. G
RAHAM
, Siedem grzechów g ównych, dz. cyt, s. 51-52.
Lenistwo
163
Taki cz owiek jest tworem innych, wypadkow ich
zachowa , ci gle spychany ze sceny swego ycia na
miejsce widza. W oczach takiego cz owieka dobro mo e
sta si czym nierzeczywistym, jedynie nierealnym ma-
rzeniem. Nast puje wyobcowanie, wyrzucenie z historii*
owrogo wzgl dem niego pochodz ca gdzie z wet
wn trz. Niemal ca kowite zamieranie. ycie leniwego
jest jak zapadanie w sen. Umys podlega zmro eniu, du-»
chowej hibernacji. Nie wymaga adnej duchowej czujno-
ci, jedynie bierno ci typu inercyjnego. Taki jednak nie
obudzi si w odnowionym
wiecie. Wczytuj c si we
wspó czesne my li filozofów czy pisarzy, ze zdziwieniern
mo na zauwa
, e wspó czesna my l rozgo ci a si
w lenistwie. Cz owiekowi si ju nie chce, nie widzi po-
trzeby gruntownego przemy lenia, gruntownego wyt uma-
czenia natury rzeczy, gruntownego nazywania. Ogranicza
si do niefrasobliwego zapisu czasu, stosuje dezorientuj ce
formy opisu, bawi si raczej ni pracuje nad rzeczywi-
sto ci .
W lenistwie równie znajduje swe ród o ludyczna
koncepcja cz owieka (homo ludens), traktowanie wiata
jak globalnej zabawki, z idea em wygodnego i dostatnie-
go ycia. Taki wymi
y styl ycia prowadzi do mierci
ca kultur .
Brak dost pu do warto ci, lepota typu duchowego
wydaje si kwestionowa ka
motywacj do twórczego
wysi ku. Kosztuje on bowiem zbyt wiele bólu. By mo e
takim ludziom nie pozwolono nic w yciu zrealizowa
samodzielnie, stawali si zawsze jedynie przed
eniem
czyich pomys ów, czyjej woli. Lub te robiono wszyst-
ko za nich, rozpieszczaj c ich a do nieprzytomno ci
ycia. Lenistwo tu mo e by maskowane potrzeb dys-
164
Lenistwo
tansu, oddalenia, ale w ko cu okazuje si , e yciowe
cele staj si zbyt odleg e.
Gdy ono dojrzeje, mo e pojawia si jako forma ugo-
dy, niezdrowego kompromisu, który spycha i odcina od
róde
ycia duchowego i jest ostatecznie zgod na mier-
not . Ugoda z miernot
ycia. Taka filozofia ycia posia-
da swe przed
enie w postawie niesprzeciwiania si .
Kiedy cz owiek orientuje si , e jednak nie sprzeciwia si
u, pokusom czy przeró nym formom nieprawdy, bywa
ju za pó no. Skaza si ju na ycie sp tane. Ugoda
z miernot wynika ze zwyk ego lizgania si po ducho-
wym yciu, bo nie ma si odwagi wbi lemiesza Bo ych
ów w cia o duchowe. Przyj cie barw ochronnych,
wkomponowanie si w otoczenie, rezygnacja z powo a-
nia do tego, by by znakiem sprzeciwu i ewangelicznym
zaczynem, daje poczucie niesmacznego spokoju. Rodzi
si g binosi ny smutek.
Ostatecznie lenistwo pojawia si jako typ wierno ci,
wierno ci rzeczom przyziemnym, rzeczom z ciasnego
kr gu w asnych spraw. Wierno ci sprawom, które mam
pod r
, nie musz si trudzi , by je znale . Tak umie-
ra duchowy wymiar cz owieka, zostaje uci liwa doczes-
no , któr nale y ocali za wszelk cen . Poprzestaje si
na minimum. Lenistwo jest azylem.
Schorowana obco
Wybór lenistwa czasem zwi zany jest z odrzuceniem,
a ci lej, z brakiem poczucia bycia wybranym. Nie je-
stem oczekiwany, nigdy nie by em oczekiwany, nie by o
nikogo, kto by na mnie oczekiwa , a wi c i ja nikogo i ni-
czego nie oczekuj . Zamykam sw nadziej . Nie do wiad-
czy em, tego, e wybra mnie Bóg, by mnie w czym
Lenistwo
165
wyszczególni , zamykam wi c moj religijn nadziej
i nie oczekuj ju nic od Niego. Nie zrobi ju niczego,
co by sygnalizowa o moje oczekiwanie i potrzeb wybra-
nia. Wybieram ycie odwrócone od Boga, martwe, anty-
kwaryczne.
Leniwy nie ma przyjació , s tylko towarzysze nie-
doli. Oni wspólnie czuj si obco po ród wiata. W ob-
cym wiecie nie poczuwaj si do odpowiedzialno ci za
jego obco
ani by t obco ubogaci . Wyra aj wspól-
nie sw solidarn dezaprobat i niech , wzmacniaj c si
kompleksem wygna ca.
Lenistwo maskuje si solidarno ci z nieudacznikami,
miernot . Staje si aposto em tego rodzaju s abych. Idea
abo ci dominuje my lenie, przekonywanie, urasta do
rangi teologii, ale w g bi jest niezdolno ci do stawiania
sobie wymaga .
Zamieszkanie w lenistwie jest jakby zagl daniem
mierci w oczy, z jednoczesnym brakiem si y, by odej
z takiego miejsca. Wie ci za amanie si nadziei. Wybiera
— je li cokolwiek wybiera — rezygnacj . Mo e si to
narodzi z przygn bienia z em: nie mam ju si y do prze-
miany wiata, do uratowania wiata w asnego, do promo-
wania dobra. Wycofuj si ze sceny ycia. Leniwy wydaje
si by cz owiekiem, który nie potrzebuje zbawienia.
Mo e dlatego, e w jego oczach nie ma ju co zbawia .
mier nadziei objawia si równie w ogromnym l ku
przed opuszczeniem wiata, w którym cz owiek zamiesz-
ka , z którym si oswoi , który zna i rozumie. Ka de we-
zwanie Boga, które by oby jak powo anie Abrahama, by
opu ci sw ziemi i uda si do innej, pojawia si jako
niewykonalne. L k wi zi wyobra ni niedosz ych po-
dró ników. Lenistwo jest aktywn form nieufno ci
wzgl dem Boga.
166
Lenistwo
Istnieje jeden podtekst z yciu leniwym, odnosz cy
si wprost do tajemnicy grzechu pierworodnego. Leni-
stwo sugeruje: oto wybór, decyzja, dzia anie cz owieka
zawiod y, zerwano owoc znajomo ci dobra i z a i ponie-
siono kl sk . Czy mo na
, omijaj c sytuacj w raju?
nie w kontek cie tego pierwotnego fiaska ludzkiego
dzia ania, leniwy pragnie ocali siebie, odcinaj c si od
niej. Blokuje wiadomo czynu. Poniewa czyn prowa-
dzi do kl ski, wybieram nieczyn. Ale rozwi zanie okazuje
si rzekome: duchowy marazm, zmierzanie ku mierci jest
równie cz ci grzechu, cz ci kary, pierwotnego
przekle stwa. Dlatego lepsze jest noszenie niepami ci,
zapomnienia o tym, e nie ma si przysz
ci.
Bez adno
Lenistwo atwo oddaje inicjatyw w rzeczach duchowych
w obce r ce. Zwalnia si z trudu rozezna . Pod anie za
innymi, cz sto bezwiedne, kamuflowane zaufaniem czy
kreowaniem kogo na idola, ukrywa chorob woli i du-
chowej wyobra ni.
To przedziwne, ale lenistwo mo e by bardzo konse-
kwentne, mo e najbardziej konsekwentne z wad g ów-
nych. Przybiera form trwania upartego.
uparcie
nie chce ruszy z miejsca, b
uparcie nie wybiera. To
duchowe zawieszenie, impas wewn trzny przed niczym
jednak nie chroni. Bynajmniej, niebezpiecznie cz owiek
staje si przydro
ofiar przewalaj cych si legionów
ego. Znajduj bowiem dom uporz dkowany, ale bez
gospodarza (por. k 11, 26). Lenistwo jest duchowym
wyprowadzeniem si , emigracj z siebie. Leniwy mieszka
poza swoim domem. Nie sprzeciwia si
upie com.
Lenistwo
167
Dlatego obecno leniwego przypomina bardziej selektyw-
us
no ni
ycie dla prawdy.
Bez adno leniwych stwarza bardzo podatny grunt
dla dojrzewania wyko lawionych teorii wolno ci g osz -
cych wolno od zasad, od „przymusu" dobra, a tak e za-
ch caj cych do nieko cz cego si
wi towania luzu.
Lenistwo, odczuwaj c niezno ny ci ar ycia ducho-
wego, czyni c samo ycie duchowe rozwlek ym, zara a je
ostatecznie nud . Nuda, monotonia duchowych wyma-
ga , monotonia walki, ci
e powracanie na te same
miejsca ludzkiej s abo ci, obezw adniaj ducha. Cz o-
wiek duchowy nie nudzi si sob , gdy jest z Bogiem.
Acedia najsilniej wi zi ducha. To duchowa eutanazja.
Zamieszkiwanie na przedpolach mierci. To grzech star-
czy, grzech duchowego zestarzenia si . Sam widzi siebie,
e jest niepo yteczny dla ycia duchowego.
Lenistwo staje si nauczycielem w tpienia. Gdy nuda
wype nia horyzont religii, rodzi si zat ch
istnienia.
Ja owe ycie, prowadzone na ja owym biegu, czyni cz o-
wieka ja owym do ostateczno ci, g ównie w sferze aski.
abo dotyka tak bezpo rednio i tak dojmuj co, e
ogarnia nie tylko sfer tego, kim si jest, ale i sfer tego,
kim si b dzie.
Niebezpieczna bierno
W lenistwie pojawia si zjawisko utraty duchowej si y
ci enia. Bóg, jako centrum stworzenia, utraci tu si
grawitacji (gravitas). „Bóg ju nie przyci ga — wo a
zuchwale w histori leniwy — sam jestem tego najlep-
szym przyk adem". Oczywi cie leniwy nie zamierza si
zdradzi — on ci y ku sobie. Lenistwo przyjmuje form
biernej pychy.
168
Lenistwo
Unikiem cz sto stosowanym przez leniwych jest prze-
sadna interioryzacja, obsesyjne skupianie si na w asnym
wn trzu, wchodzenie w wewn trzny dialog, który niczego
nie rozja nia ani niczego nie rozwi zuje. W ten sposób
ratuj swój wizerunek i maskuj wyczerpanie si projektu
ycia. Z drugiej strony, by mo e, ca a energia duchowa
wyczerpuje si w wysi ku przerzucenia pomostu pomi -
dzy tym, co zewn trzne, a tym, co wewn trzne, gdy oba
brzegi za bardzo si oddali y.
Leniwy promuje idea statycznej doskona
ci, posta-
wy nieporuszonej, która jednak dojrzewa w cieniu zal k-
nienia. Zastyg e trwanie odporne na zamiany, na dyna-
mizm aski. Sw ostyg
ci chce oskar
nietrwa
.
Sam poz — zastyganie pomi dzy pocz tkiem a ko cem
— leniwy pragnie otoczy nimbem, patosem. Jest to jed-
nak jedynie patos mierci. Bez-czynno i bez-ruch nie
mog przecie prowadzi . S zaprzeczeniem etosu piel-
grzymiego, wycofuj si ze wszystkich dróg. Tu brzmi
najtragiczniej s owo Chrystusa: Ja jestem drog i prawd ,
i yciem (J 14, 6). Lenistwo nie wychodzi ju na drogi,
nie chce ich zna ; nie chce podejmowa prawdy i zatapia
si w miertelnym nie. Tak naprawd nie tyle wyklucza
siebie, ale eliminuje wiat, zw aszcza ten Bo y. Twierdzi:
to Bóg przegra w moich oczach, nie ma ju przysz
ci.
Je eli co ma si wydarzy , przyjmuje scenariusz
kwietyzmu. Kiedy cz owiek leniwy przyobleka si w sza-
kwietyzmu, a wi c spychania odpowiedzialno ci za
swe ycie na Boga, oczekuje, e jego dzia anie zast pi
Bóg. Towarzyszy temu wycofywanie si z nadmiernych
napi czy wysi ków.
Bierno czasami nabudowywana jest na fa szywym
zadowoleniu z siebie, z osi gni tego stanu. Z udne samo-
zadowolenie polega na tym, e leniwy po prostu szuka
Lenistwo
169
atwego ycia, unika podejmowania obowi zków. L ka
si uci liwo ci. Leniwy ci gnie za sob
ycie, nie nada
je mu kszta tu. Co gorsza, nie ma odwagi patrze w przy
sz
, która jawi si jako coraz trudniejsza. Balast ycia,
ju nie do zniesienia, pe ni funkcj usprawiedliwienia
pi trz cych si oskar
. Nie oskar a si jednak ycia
czy ludzi. Lenistwo oskar a Boga. To On uczyni
ycie
przekl tym. Lenistwo jest niepohamowan t sknot do
raju, która jednak nie zostaje nigdy spe niona.
*
Bardziej wyrafinowane lenistwo nawi zuje do tajem-
nicy wy yn duchowych, tajemnicy odpocznienia w Bogu.
Ma to jednak zagwarantowa sam komfort odpoczywania,
natomiast Bóg stanowi tu rodzaj wi tobliwego, a przy-
najmniej przyzwoitego t a. Religijne obwarowanie leni-
stwa ma mu jedynie doda dostoje stwa. Atrofia duchowa
to ostatni przystanek, postój przed mierci .
Lenistwo jest niebezpieczne nie tylko dlatego, e sa-
mo dusi si sob i tamuje siebie, ono sprytnie ucieka si
do innych, jak do kariatyd, które podtrzymuj gmach je-
go ycia. Pos uguje si zasilaniem z zewn trz. Na ze-
wn trz te wybiela sw odpowiedzialno . Jednocze nie
z duchowego wn trza czyni kryjówk , a nie wi tyni ,
w której pali oby si kadzid o na cze Pana. W kryjów-
ce, w wyrafinowanym ukryciu i samotno ci celebruje
butwiej ce ycie. Zdarza si , e lenistwo w cz owieku nie
ma si y ju
, wtedy cierpi c „bez skargi", czyni z sie-
bie mesjasza.
Jedyny temat, który leniwego interesuje: jak umiera
razem. Niesie go rado wspólnego umierania. miertel-
na powaga jest poz , z jak przyjmuje nowy dzie . Ten
dzie oczywi cie nie ma nic do zaofiarowania, jest pusty,
nieciekawy, nie inspiruje. Leniwy w swoim wyschni tym
wadi roznosi nowin o Bogu, który oszukuje. Nie masz
170
Lenistwo
obiecywanych winnic pe nych wina i biesiadnych pie-
wów; masz za to kamienio omy i ziemi bezwodn .
Poniewa czuje si oszukany, jak zosta a oszukana Ewa
w raju, nie czuje si do niczego zobowi zany, oprócz
kwestionowania. Lenistwo zalega w ogromnej pustce y-
cia. Ta pustka jest materi rozpaczy: nie ma ju nic do
kochania, do poznania. Nie warto ju nic robi ! Dzieje
si tak dlatego, bo ycie tu, gdzie yje leniwy, ju nie
dociera. Jest on zm czony tym wyczerpaniem si tre ci.
Wyblak
sensu wszystkich rzeczy jest przera aj ca.
Nie mamy na ziemi ju nic do zrobienia. Przygn bienie
przeplatane perfekcjonizmem rytów mierci. Mizantropia
upadku wszech wiata. Istnienie agonistyczne. Rozpoczyna
si w mizologii — wstr cie do my lenia, ko czy w pro-
klamacji powszechnego zmierzania ku mierci. Lenistwo
jest jak d ugi, nu
cy wieczór, w którym nic si nie wy-
darza. W ten sposób kwestionowany jest ka dy ludzki
wysi ek.
Z
AMIAST ZAKO CZENIA
Przedstawiono powy ej grzeszne drogi cz owieka, a raczej
jego bezdro a. Prowadzi to do zakorzeniania si w krainie
mierci i piek a. Przywo ajmy tu jedn z najbardziej suges-
tywnych wizji piek a nakre lon przez w. Teres z Awili:
„Wej cie przedstawi o mi si na kszta t w skiej i d u-
giej uliczki, albo na kszta t nisko sklepionego, ciemnego
i ciasnego lochu. Na spodzie rozpo ciera o si b oto
wstr tnie plugawe, wydaj ce z siebie wo zara liw
i pe ne gadów jadowitych. Na ko cu wej cia wznosi a
si
ciana z zag bieniem w rodku, podobnym do szafy
ciennej; w t ciasnot ujrza am si nagle wt oczona.
Wszystkie okropno ci, które wchodz c, widzia am, cho
opis ich ani z daleka im nie dorównywa, by y jeszcze
rozkosz w porównaniu z tym, co uczu am w tym za-
mkni ciu.
By a to m ka, o której daremnie kusi abym si do-
adne da poj cie; adne s owa najsilniejsze nie wypo-
wiedz , aden rozum nie ogarnie ca ej jej grozy. Czu am
w duszy mojej ogie , na którego okre lenie, jakim jest
i jak na dusz dzia a, nie staje mi ani wyrazów, ani poj cia,
a przy tym w ciele cierpia am bole ci nie do zniesienia...
Wszystko to spot gowane jest jeszcze do niesko czono ci
jasn i niew tpliw
wiadomo ci , e jest to m ka
wieczna, która nigdy si nie ko czy. Lecz wszystka ta
okropna m ka cia a niczym jest znowu w porównaniu
z m
duszy. Jest to takie konanie, taki ucisk, takie jakby
duszenie si , takie dojmuj ce strapienie i takie gorzkie,
172
Zamiast zako czenia
rozpaczliwe zn kanie, e nie wiem, jakimi to s owy
wszystko okre li .
Cho bym to nazwa a nieustaj cym cierpieniem, mier-
telnym konaniem, ma o by jeszcze tej nazwy, bo w kona-
niu miertelnym si a wi kszego dusz od cia a odrywa, tu
za dusza by si sama chcia a wyrwa z siebie i sama
siebie rozdziera. S owem, nie mam wyrazu na oznacze-
nie, jak niewypowiedzianie ta m ka duszy, ten ogie we-
wn trzny i ta n kaj ca j rozpacz przewy sza wszelkie
inne, cho tak okrutne katusze i bole ci. Nie widzia am
ki, która mi te katusze zadawa a, ale czu am, e si pa-
, e jestem jakby targana i sieczona na sztuki. Tak jest,
powtarzam: ten ogie wewn trzny i ta rozpacz duszy, ta
jest m ka nad wszelkie m ki najsro sza.
Nie ma pociechy ani nadziei pociechy w tym okrop-
nym, woni zara liw przesi kni tym wi zieniu. Nie ma
gdzie usi
ani si po
w tym ciasnym jak ucho
igielne zag bieniu ciany, do którego by am wt oczona.
I same te ciany, straszliwe na wejrzenie, ci arem swo-
im przygniataj i d awi . Nie ma tam wiat a, wsz dzie
dooko a ciemno ci nieprzeniknione. A jednak — nie
rozumiem, jak to by mo e, ale tak jest — cho nie ma
wiat a, oko przecie widzi wszystko, cokolwiek mo e by
przykrego ku widzeniu i przera aj cego dla wzroku.
By am tak przera ona tym widzeniem, owszem i dzi ,
cho od tego czasu up yn o ju sze lat, tak jestem,
szczerze mówi , nim przera ona, e w tej chwili, gdy
o tym pisz , zdaje mi si , e ze strachu krew si
cina
w
ach moich" ( , 32, 1-4).
Do wiadczenie grzechu osadza si ci
arem, smut-
kiem, jest bowiem dotykaniem piekie . Celem tej ksi ki
by o doprowadzenie do tego rzeczywistego, nie tylko
Zamiast zako czenia
173
psychicznego, dyskomfortu, ale wewn trznego wstrz su.
W takiej sytuacji cz owiek jeszcze bardziej u wiadamia
sobie potrzeb wybawienia ze z a, potrzeb Wybawiciela.
Chodz c szlakami uwi zienia, za lepienia i ludzkiej bie-
dy, nale
oby z ca oczywisto ci zapragn blisko ci
Boga jako jedynego, który skutecznie pozwala od z a
obroni . O naturze tego pragnienia nale
oby powie-
dzie co wi cej. W zamiarze autora jest ods oni cie
w jednej z najbli szych publikacji tajemnicy pragnienia,
jakim jest cz owiek.
O grzechu nie wystarczy tylko wiedzie , nie wystar-
czy, dr
c, spodziewa si upadku i wo
do Pana. Na-
le y go wykorzenia . Skorzystajmy tu z m dro ci Doro-
teusza z Gazy
1
:
Trzy postawy s mo liwe dla cz owieka: albo kto jest
poddany nami tno ci, albo j pow ci ga, albo j wy-
korzenia. Poddany nami tno ci to ten, który spe nia jej
uczynki i podtrzymuje j w sobie; pow ci gaj cy nami t-
no to ten, który ani jej nie ulega, ani jej nie wykorzenia,
ale dla rozumnych przyczyn dzia a inaczej, nadal jednak
nami tno ma w sobie; a wykorzenia nami tno ci ten,
który walczy z ni i spe nia uczynki jej przeciwne.
Wykorzeni znaczy nie tylko przycina , nie tylko t u-
mi , ale si gaj c do samego dna, wypali
wi
gorliwo-
ci . w. Jan od Krzy a w I ksi dze Drogi na Gór Kar-
mel (I, 13, 6) pokazuje, jak to robi w praktyczny sposób:
Usi uj zawsze sk ania si : nie
ku temu, co atwiejsze,
lecz ku temu, co trudniejsze;
1
D
OROTEUSZZ
G
AZY
, Nauki..., dz. cyt., s. 101.
174
Zamiast zako czenia
nie do tego, co przyjemniejsze,
lecz do tego, co nieprzyjemne;
nie do tego, co smakowitsze,
lecz do tego, co niesmaczne; nie
do tego, co daje spoczynek,
lecz do tego, co wymaga trudu;
nie do tego, co daje pociech ,
lecz do tego, co nie jest pociech ; nie
do tego, co wi ksze,
lecz do tego, co mniejsze;
nie do tego, co wznios e i cenne,
lecz do tego, co niskie i wzgardzone;
nie do tego, aby pragn
czego ,
lecz do tego, by nie pragn
niczego,
nie szukaj c tego,
co lepsze w ród rzeczy stworzonych,
ale tego, co gorsze.
Pragnij z mi
ci dla Chrystusa
doj do zupe nego ogo ocenia,
ubóstwa i oderwania si od wszystkiego,
co jest na wiecie.
* * *
Powy sze rozwa ania stanowi analiz zasadniczych
tków z a, jakie pojawia si w ludzkim sercu. Pedago-
gia duchowa nie mo e jednak ko czy si na diagnozie,
zmierza wiadomie ku uzdrowieniu. Dlatego to zako -
czenie winno by w
ciwie zapowiedzi , bram do na-
st pnej cz ci, w której by mo na przeciwstawi drodze
starego cz owieka, drog cz owieka nowego, odnowionego
w asce. Jest to droga cz owieka b ogos awie stw, repre-
zentuj ca odnowiony, Chrystusowy system warto ci z po-
kor u podstaw.
L
ITERATURA
B
ALTER
L., Problem reinterpretacji skutków grzechu pierwo- \
rodnego w cz owieku [w.] „Coramunio" 7/1992, s. 247--
293.
C
AMUS
A., Cz owiek zbuntowany, um. J. Guze, Warszawa
1998.
CHUDY W.,
amstwo jako korupcja antropologiczna
[w:] „Ethos" 5 (1992) (1), s. 88-96.
D
EFENSOR
z L
IGUGE
, Ksi ga iskierek, 1.1, t um. R. Wasi ski,
Kraków 2000.
DOROTEUSZZGAZY, Nauki ascetyczne, Warszawa 1980.
G
RUN
A., Jak sobie radzi ze z em, um. K. Zimmerer,
Kraków 1999.
JAN OD KRZY A, N
OC
ciemna [w:] Dzie a, um. B. Smyrak
OCD, Kraków 1986, s. 404-422.
KR P1EC M., Dlaczego z o, Warszawa 1962.
MI OSZ C
Z
., Metafizyczna pauza, Kraków 1995, s. 147-172.
M
UKOID
E., Filozofia z a: Nabert, Marcel, Ricoeur, Kraków
1999
2
.
N
OSSOL
A., Wspó czesne pogl dy na natur grzechu pierwo-
rodnego [w:] RTK 17 (1970) (2), s. 53-75.
Pierwsza Ksi ga Starców. Gerontikon, um. M. Borkowska
OSB. Kraków 1999.
POLISENO A., Wady innych, um. M. Wo niak, Cz stochowa
1998.
POMERIUSZ J.,
yciu kontemplacyjnym, um. ks. A. urek,
Kraków 1998.
176
Literatura
RAK R., Grzech uniezale nienia si od Boga. Geneza i skutki
[w:] Mi
wi ksza ni grzech (Homo meditans XII), red.
A.J. Nowak, W. S omka, Lublin 1996, s. 173-185.
RlCOEUR P., Symbolika zla, Warszawa 1986.
RlCOEUR P., Zlo, Warszawa 1992.
S
AFRANSKI
R.,
o. Dramat wolno ci, um. I. Kania, Warsza-
wa 1999.
SCHONBORN C
H
., GORRES A., S. P
AEMANN
, Grzech pierwo-
rodny w nauczaniu Ko cio a, um. J. Zychowicz, Pozna
1997.
SENEKA L., A., Dialogi, um. L. Joachimowicz, Warszawa
1998.
PIDLIK
T., My l rosyjska. Inna wizja cz owieka, um. Janina
Dembska, Warszawa 2000.
LIPKO T., Etos chrze cija ski. Zarys etyki ogólnej, Kraków
1974, s. 343-347.
TANQUEREY A., Zarys teologii ascetycznej i mistycznej, t. II,
um. abp Piotr Ma kowski, Kraków 1948.
T
ERESA OD
J
EZUSA
, ycie [w:] Dzie a, 1.1, t um. H. Kossowski,
Kraków 1987.
TlSCHNER, J., Filozofia dramatu, Pary 1990.
WOJTY A, K., Problem walki [w:] Aby Chrystus si nami po-
ugiwa , Kraków 1979, s, 175-178.
WORONIECKIJ., Katolicka etyka wychowania, 1.1, Kraków
1948.
W
YKAZ SKRÓTÓW
— w. T
ERESA OD
J
EZUSA
, ycie [w:] Dzie a, 1.1.,
um. bp H. Kossowski, Kraków 1987, s. 407.
NC — w. J
AN
OD KRZY A, N
OC
ciemna [w:] Dzie a,
um. B. Smyrak OCD, Kraków 1986,
DGK — J
AN OD
KRZY A, Droga na Gór Karmel [w:] Dzie a,
um. B. Smyrak OCD, Kraków 1986
J