Strona 1 z 12
Prof. Marian Mazur – Zagadnienie prawdy w nauce. Zeszyty Naukowe
Stowarzyszenia PAX, nr 1 (30), 1981 r., s. 79-92.
1. Prawdy i nieprawdy
Na temat "problemu prawdy" napisano juĪ bez mała całe biblioteki, ale obfitoĞü
tej literatury nie Ğwiadczy bynajmniej o trudnoĞci owego "problemu" lecz o jego
fikcyjnoĞci. Szukano bowiem odpowiedzi na pytanie "co to jest prawda?" a to w
istocie nie było rozwiązywaniem Īadnego problemu lecz tylko domniemywaniem siĊ
znaczenia słowa "prawda". PoniewaĪ domniemaĔ moĪe byü tyle, ile osób zechce je
snuü, wiĊc jedynym tego rezultatem były jałowe spory, czyje domniemanie jest
"słuszne", i wprowadzanie zamĊtu do sprawy prostej, podczas gdy do niej naleĪy
podejĞü we właĞciwy sposób, tj. od analizy zjawisk, jak siĊ to robi w naukach
Ğcisłych.
Sposobu takiego dostarcza cybernetyka
1)
. W kaĪdym torze informacyjnym
wystĊpuje transformacja oryginałów (tj. komunikatów na początku toru) w obrazy (tj.
komunikaty na koĔcu toru). Relacja miĊdzy dwoma oryginałami jest informacją
nadawaną, a relacja miĊdzy dwoma obrazami jest informacją odbieraną.
JeĪeli informacja odbierana jest identyczna z informacją nadawaną, to jest ona
transinformacją (informacją wierną, prawdziwą). Na przykład, odległoĞü z Londynu do
Rzymu jest dwukrotnie wiĊksza niĪ odległoĞü z Londynu do Genewy - jeĪeli na mapie
wystĊpuje taki sam stosunek długoĞci odcinków przedstawiających te odległoĞci, to w
tym zakresie mapa jest wierna, stanowi Ĩródło prawdy. Tak samo jest we wszelkich
pomiarach, obserwacjach itp.
Wynikają stąd dwa waĪne twierdzenia:
l) jeĪeli dwie informacje są prawdziwe, to ich wypadkowa jest równieĪ
prawdziwa (np. jeĪeli zmierzono, Īe jedna góra jest o 200 metrów wyĪsza od drugiej,
a druga jest o 300 metrów wyĪsza od trzeciej, to bez mierzenia moĪna powiedzieü,
Īe pierwsza góra jest o 500 metrów wyĪsza od trzeciej),
2) jeĪeli z informacją prawdziwą jest identyczna inna informacja, to i ona jest
prawdziwa (np. jeĪeli kopia jest zgodna z dokumentem autentycznym, to zawiera
informacje prawdziwe).
1)
M. Mazur, JakoĞciowa teoria informacji. Wydawnictwa Naukowo-Techniczne, Warszawa 1970.
Strona 2 z 12
Po takim uporaniu siĊ z prawdami zobaczmy, jak siĊ przedstawiają
zniekształcenia informacji odbieranych, czyli nieprawdy. Wchodzą tu w grĊ - w
odróĪnieniu od informowania wiernego - dwie moĪliwoĞci: informowanie pozorne oraz
informowanie fałszywe.
Informowanie pozorne (pseudoinformowanie) powstaje, gdy liczba obrazów
jest nierówna liczbie oryginałów, przy czym moĪe to byü:
- informowanie rozwlekłe (pseudoinformowanie symulacyjne), gdy jednemu
oryginałowi odpowiada kilka obrazów (np. gdy ktoĞ mówi, Īe "zbudowano wiele
zakładów przemysłowych, fabryk i wytwórni", chociaĪ wszystkie te wyrazy oznaczają
jedno i to samo, przez co powstaje tylko pozór obfitoĞci informacji),
- informowanie ogólnikowe (pseudoinformowanie dysymulacyjne), gdy kilku
oryginałom odpowiada jeden obraz (np. gdy ktoĞ zamiast "weszli mĊĪczyzna i
kobieta" mówi: "weszły dwie osoby" - niby prawda ale zuboĪona, pozór prawdy).
Informowanie fałszywe (dezinformowanie) powstaje, gdy brakuje jakichĞ
oryginałów lub obrazów, przy czym moĪe to byü:
- zmyĞlanie (dezinformowanie symulacyjne), gdy obrazowi nie odpowiada
Īaden oryginał (np. gdy w spisie figuruje towar, którego nie ma w magazynie),
- zatajanie (dezinformowanie dysymulacyjne), gdy oryginałowi nie odpowiada
Īaden obraz (np. gdy w spisie nie figuruje towar, który jest w magazynie).
Informowanie moĪe byü wzbogacone o domniemanie (parainformowanie), gdy
z informacjami nadawanymi i odbieranymi sumują siĊ informacje uprzednio
zapamiĊtane (parainformacje) u nadawcy i odbiorcy, przy czym moĪna rozróĪniaü
domniemanie trafne i domniemanie nietrafne.
Domniemanie trafne wystĊpuje, gdy parainformacje u odbiorcy są takie same
jak u nadawcy (na tym polega rozumienie słów, zdaĔ, aluzji, dzieł sztuki, itp.).
Domniemanie nietrafne wystĊpuje, gdy parainformacje u odbiorcy i nadawcy
są niejednakowe (prowadzi to do nieporozumieĔ), przy czym moĪe to byü:
- domniemanie bezpodstawne, gdy parainformacje są u odbiorcy, a nie ma ich
u nadawcy (np. dopatrzenie siĊ aluzji, której nie było),
- domniemanie niedomyĞlne, gdy parainformacje są u nadawcy, a nie ma ich
u odbiorcy (np. niedopatrzenie siĊ aluzji, która była).
Dla kompletnoĞci systematyki trzeba dodaü, Īe moĪliwe jest takĪe
informowanie
o
informowaniu
(metainformowanie),
informowanie
o
metainformowaniu
(meta-metainformowanie),
informowanie
o
meta-
Strona 3 z 12
metainformowaniu
(meta-meta-metainformo-wanie),
i
tak
dalej
aĪ
do
nieskoĔczonoĞci.
Podobnie jak informowanie, równieĪ metainformowanie (oraz meta-
metainformowanie itd.) moĪe byü wierne, pozorne (rozwlekłe lub ogólnikowe),
fałszywe (zmyĞlanie lub zatajanie) bądĨ polegaü na domniemaniach (trafnych lub
nietrafnych).
Jako przykłady metainformowania moĪna wymieniü metadecydowanie jako
decydowanie o sposobach decydowania, metadyskutowanie jako dyskutowanie o
sposobach dyskutowania, metanauczanie jako nauczanie o sposobach nauczania,
itp.
Ogromna wiĊkszoĞü ludzi, w tym nawet bardzo wykształconych, nie odróĪnia
metainformowania od informowania, co moĪe prowadziü do przykrych skutków,
zwłaszcza w prawodawstwie. Na przykład, informacja o karalnoĞci "czynów
szkodliwych" wymaga z kolei informacji o tej informacji (metainformowanie), a
mianowicie wyjaĞnienia, co siĊ uwaĪa za szkodliwe, a co nie, gdyĪ bez tego sprawca
moĪe nie wiedzieü, czy przekracza prawo. Gdyby kodeks karny miał siĊ składaü
wyłącznie z takiego rodzaju przepisów, to moĪna byłoby go zredukowaü do dwóch
paragrafów: "1. PrzestĊpstwa są karalne. 2. Co było przestĊpstwem, oceni
prokurator".
RozróĪnienie miedzy informowaniem a metainformowaniem pozwala teĪ
uchwyciü róĪnice miĊdzy fałszem a kłamstwem. Fałszem jest dezinformowanie,
kłamstwem zaĞ jest metadezinformowanie przedstawiające to dezinformowanie jako
transinformowanie. Inaczej mówiąc, kłamstwem jest przedstawianie fałszu jako
prawdy. Nie ma kłamstwa, gdy fałsz jest przedstawiany jako fałsz (np. autor powieĞci
historycznej fałszuje historiĊ, ale przed zarzutem kłamstwa chroni go wyraz
"powieĞü" umieszczony przezeĔ pod tytułem ksiąĪki).
Z tego punktu widzenia doĞü niefortunne jest sądowe wyraĪenie "kara za
fałszywe zeznania" - powinno by siĊ mówiü o karze za kłamliwe zeznania, gdyĪ
Ĩródłem fałszywych zeznaĔ mogą byü przecieĪ omyłki, złudzenia itp., za co nie ma
powodu nikogo karaü.
Przedstawiona tu systematyka informowania bĊdzie przydatna w sprawach
poruszanych poniĪej.
Strona 4 z 12
2. Czy prawdomównoĞü jest cnotą
Pogląd, Īe naleĪy mówiü prawdĊ, jest tak rozpowszechniony, Īe aĪ stał siĊ
sprawą moralnoĞci, a prawdomównoĞü uchodzi za zaletĊ charakteru. "To brzydko
kłamaü" - mówią rodzice dzieciom, które gdy dorosną, bĊdą mówiü to samo swoim
dzieciom. Podobnie mówią nauczyciele swoim uczniom. PrawdomównoĞci Īądają
urzĊdy dając obywatelom do wypełnienia rozmaite ankiety (personalne, paszportowe,
celne itp.), a czĊsto nawet dopisując zdanie, Īe "powyĪsze dane podałem zgodnie z
prawdą" lub coĞ w tym rodzaju, aby w ten sposób przypomnieü wypełniającemu
obowiązek prawdomównoĞci. Zgodnie z prawdą mają byü sporządzane wszelkie
sprawozdania i meldunki. Sądy Īądają prawdomównoĞci od Ğwiadków i w tym celu
inscenizują teatralne składanie przysiĊgi (lub "oĞwiadczenia w miejsce przysiĊgi"). W
krajach anglosaskich wypracowano nawet formułĊ: "bĊdĊ mówił prawdĊ, całą prawdĊ
i tylko prawdĊ", co w Ğwietle systematyki informacji znaczy: "bĊdĊ informował
wiernie, niczego nie tając i nie zmyĞlając".
Z drugiej jednak strony wiele jest przypadków, w których prawdomównoĞü jest
potĊpiana, a nawet karalna. Zdanie: "aleĪ pani staro wygląda" zostałoby uznane jest
za przejaw chamstwa. Weredycy, maj
ący zwyczaj mówiü wszystkim "prawdĊ w
oczy", to nieprzyjemni ludzie, których wszyscy unikają. Człowiek rozgadujący siĊ
o przypadkowo zaobserwowanej dyzlokacji wojsk ryzykuje postawienie przed sądem
za "ujawnienie tajemnic paĔstwowych", a gdyby tam powoływał siĊ na obowiązek
prawdomównoĞci, to powinien czuü siĊ szczĊĞliwy, jeĪeli zostanie uznany tylko za
głupca. Zwolniony z obowiązku prawdomównoĞci jest oskarĪony w procesie karnym,
adwokat fantazjujący na temat jego "ciĊĪkiego dzieciĔstwa", tudzieĪ prokurator, który
z okruchów udowodnionych informacji usiłuje skomponowaü obraz przebiegu
zbrodni.
JakĪe to wiĊc w koĔcu jest z prawdomównoĞcią - obowiązuje czy nie? A
jeĪeli czasem tak, a czasem nie, to kiedy?
Sprawa staje siĊ jasna, jeĪeli siĊ ją potraktuje na podstawach
cybernetycznych. KaĪdy proces sterowania jest przeprowadzany dla osiągniĊcia
okreĞlonego celu. Koniecznym tego warunkiem jest, Īeby sterujący miał prawdziwe
informacje o obiekcie sterowanym. Znaczy to, Īe człowiek dąĪący do jakiegoĞ celu,
bĊdzie szukał prawdziwych informacji, które go do tego celu przybliĪają, pozostanie
Strona 5 z 12
obojĊtny wobec informacji nie mających z tym celem nic wspólnego, a bĊdzie
potĊpiał informacje (choüby prawdziwe), które mu w osiąganiu celu przeszkadzają.
Biorąc to pod uwagĊ łatwo zauwaĪyü, Īe wymaganie prawdomównoĞci
pojawia siĊ zawsze w przypadkach zaleĪnoĞci jednych ludzi od innych, przy czym
jest ono nieodwzajemniane. Rodzice Īądają prawdomównoĞci od dzieci, ale nie
przychodzi im nawet na myĞl, Īe równieĪ sami powinni byü wobec nich
prawdomówni. Nauczyciele są skłonni do karania uczniów, ale gdy nauczyciel
dopuĞcił siĊ czynu karygodnego, zostaje to przed uczniami zatajone. Gdy
przesłuchiwanemu zdarzy siĊ o coĞ zapytaü prokuratora, słyszy zaraz Īe "ja tu
jestem od zadawania pytaĔ".
Sprawy te zasługują na to, Īeby siĊ im przyjrzeü nieco bliĪej. PrzenieĞmy siĊ w
tym celu do czasów niewolnictwa, w których rola niewolników polegała na
wykonywaniu pracy, a rola panów na przymuszaniu ich do tego. Skąd jednak
wiadomo, czy niewolnicy wykonali narzuconą im pracĊ? PoniewaĪ była to praca
ciĊĪka, uzasadnione było podejrzenie, Īe starali siĊ wykonaü jej jak najmniej. Aby siĊ
przekonaü o faktycznym stanie rzeczy, trzeba byłoby przeprowadziü kontrolĊ
wykonanej pracy. JednakĪe kontrola to takĪe praca, wyszłoby wiĊc na to, Īe
niewolnicy wykonali jakąĞ pracĊ, ale jej kontrola obciąĪałaby ich panów. Ci jednak nie
byli skłonni do ponoszenia Īadnych trudów, choüby tylko kontrolnych, toteĪ wczeĞniej
czy póĨniej musieli wpaĞü na pomysł, Īeby i tym obciąĪyü samych niewolników (lub
posłuĪyü siĊ nadzorcami, przeprowadzającymi kontrolĊ z upowaĪnienia panów, ale to
nie zmieniało istoty rzeczy, bo i nadzorcy woleli przerzucaü trudy kontroli na samych
niewolników). Czy jednak niewolnicy kontrolowaliby samych siebie uczciwie? Mogli
by przecieĪ meldowaü wykonanie pracy, którą w rzeczywistoĞci wykonali tylko
czĊĞciowo. Aby temu zapobiec, panowie (lub nadzorcy) musieliby wziąü na siebie
kontrolĊ tej samokontroli niewolników (metakontrola), co jednak było juĪ trudem
znacznie mniejszym, wystarczało bowiem wyrywkowe wychwycenie choüby jednego
kłamstwa, aby zakwestionowaü cały meldunek. I tak doszliĞmy do tego, Īe kontrola
pracy niewolników została zastąpiona kontrolą ich prawdomównoĞci.
W konsekwencji, oprócz kar za opieszałoĞü, spadały na niewolników równieĪ kary za
kłamstwo.
Niewolnictwa dawno juĪ nie ma, ale mechanizm sprawy pozostał. Na
przykład, aby wymierzyü pasaĪerowi naleĪne cło, celnik powinien by dokładnie
przetrząsnąü jego bagaĪ. Chcąc jednak zaoszczĊdziü sobie tego trudu zaczyna on
Strona 6 z 12
od pytania: "co pan ma do oclenia"? PrawdziwoĞü otrzymanej odpowiedzi celnik
sprawdza przez zajrzenie tu i ówdzie, ale gdy znajdzie choüby jeden przedmiot
zatajony przez pasaĪera, przeprowadza kontrolĊ szczegółową, przy czym
zakwestionowane przedmioty zostaną skonfiskowane (wraz z opakowaniem i
Ğrodkiem transportu, np. samochodem), pasaĪer zaĞ zostanie ukarany za przemyt.
Podobnie urząd podatkowy, zamiast zbadaü dochody płatnika, Īąda od niego
zeznania podatkowego, które nastĊpnie porównuje z własnymi doniesieniami,
a stwierdziwszy zatajenie jakiejĞ kwoty, odrzuca zeznanie i wymierza podatek według
własnej oceny (oczywiĞcie wysokiej).
Wszystko to wyjaĞnia, Īe prawdomównoĞü nadawcy informacji jest
kwestią interesów odbiorcy tych informacji, a cała otoczka moralna została
dorobiona w celu dodatkowego obrzydzenia kłamstwa ludziom podległym i
sprawienia, Īeby nawet kontrola wyrywkowa stała siĊ zbĊdna! Stąd pochodzi
uznanie prawdomównoĞci za cnotĊ.
Niewątpliwie przyczyniła siĊ do tego waĪna okolicznoĞü, Īe prawdomównoĞü
odgrywa rolĊ nie tylko miĊdzy osobami nadrzĊdnymi a podrzĊdnymi, lecz takĪe
miĊdzy osobami równorzĊdnymi. Kolega moĪe oczekiwaü prawdomównoĞci od
innego kolegi tylko o tyle, o ile sam jest wobec niego prawdomówny. Stało siĊ
milczącą umową społeczną, Īeby, w pewnym zakresie (np. z wyłączeniem spraw
ĞciĞle osobistych, a zwłaszcza intymnych) przestrzegaü obowiązku wzajemnej
prawdomównoĞci po prostu dlatego, Īe tak jest łatwiej Īyü. W gruncie rzeczy ma to
postaü wzajemnej wymiany usług, na zasadzie partnerstwa. Sprowadza siĊ ona do
przestrzegania prawdomównoĞci, jeĪeli jest dla partnera uĪyteczna, i jej unikania,
jeĪeli jest dla niego przykra lub szkodliwa.
W nowoczesnych społeczeĔstwach jest jednym z naczelnych problemów, jak
powinny siĊ układaü stosunki miĊdzy rządzącymi a rządzonymi. Nie mogą one byü
podobne do dawnych stosunków miĊdzy panami a niewolnikami, gdyĪ wywołuje to
narastającą nienawiĞü niewolników, wyładowującą siĊ w koĔcu w krwawych
rewolucjach, toteĪ dojrzewa idea, Īeby były one oparte na partnerstwie, w którym
chodzi o podział decydowania odpowiednio do posiadanych kwalifikacji. OczywiĞcie,
sprzeczne z tą ideą jest stosowanie cenzury, zmierzającej do ukrywania błĊdów
popełnianych przez rządzących i tłumienia objawów niezadowolenia rządzonych.
Wynika ono z niezrozumienia, Īe podstawą partnerstwa jest jednakowoĞü stopnia
prawdomównoĞci u obu partnerów. Przypuszczenie rządzących, Īe dziĊki cenzurze
Strona 7 z 12
mogą oni wiedzieü prawie wszystko a rządzeni prawie nic, jest złudne. Im miej
rządzeni wiedzą o rządzących, tym mniej rządzący wiedzą o rządzonych. Taka
juĪ jest uroda cybernetycznego zjawiska zwanego sprzĊĪeniem zwrotnym.
W związku z systematyką informowania moĪna by sądziü, Īe prawdomównoĞü
jest nakazem informowania wiernego i zakazem wszelkiego innego. Tymczasem przy
tak rygorystycznym postawieniu sprawy szkody byłyby niewspółmiernie wiĊksze od
poĪytków.
Zakaz rozwlekłoĞci zapobiegałby traceniu czasu na odbieranie wielu
informacji, z których wystarczyłaby jedna - ale utrudniłby bardzo przyswajanie
informacji.
Zakaz ogólnikowoĞci zapobiegałby zacieraniu szczegółów - ale zmusiłby
odbiorców do przetrawiania mnóstwa informacji bezwartoĞciowych.
Zakaz zmyĞlania zapobiegałby wprowadzeniu odbiorców w błąd - ale
zniszczyłby wszelką twórczoĞü informacyjną, np. sztukĊ.
Zakaz zatajania zapobiegałby pozbawieniu odbiorców dopływu informacji
uĪytecznych - ale pozbawiłby ich równieĪ ochrony przed dopływem informacji
szkodliwych.
Jak widaü, prawdomównoĞü nie jest sprawą, w której moĪna by abstrahowaü
od rozróĪniania informacji uĪytecznych i szkodliwych.
Dla ilustracji rozpatrzmy nastĊpujący przykład.
PrzypuĞümy, Īe na zapleczu wiejskiego kina, mieszczącego siĊ w drewnianym
budynku, pojawił siĊ ogieĔ. Gdy kierownik kina powiadomił o tym widzów, rzucili siĊ
oni tłumnie do drzwi, przy czym wiele osób zostało stratowanych. Postawiony przed
sądem za spowodowanie paniki i Ğmierü pewnej liczby osób, kierownik bronił siĊ
argumentem, Īe postąpił zgodnie z moralnym obowiązkiem mówienia prawdy. Sąd
jednak odrzucił ten argument i wydał wyrok skazujący.
W podobnej sytuacji, inny kierownik kina zataił powstanie ognia i starał siĊ go
ugasiü, ale poĪar tak szybko siĊ rozszerzał, Īe wielu widzów nie zdąĪyło opuĞciü sali
i spaliło siĊ Īywcem. Postawiony przed sądem za nieostrzeĪenie widzów i
spowodowanie Ğmierci pewnej ich liczby, nie mógł siĊ nawet powoływaü na nakazy
prawdomównoĞci i otrzymał wyrok skazujący.
JakĪe wiĊc naleĪało postąpiü? Przykładowy kierownik powinien oceniü, czy
ma szanse ugasiü ogieĔ. JeĪeli tak, to powinien to zrobiü jak najszybciej bez
niepokojenia widzów. JeĪeli nie, to powinien zająü siĊ ich ewakuacją jak
Strona 8 z 12
najsprawniej. Gdyby w kaĪdym z tych przypadków nie obeszło siĊ bez ofiar, to w
razie postawienia przed sądem powinien uzasadniü, Īe postąpił w sposób
najwłaĞciwszy (najmniej zły) z moĪliwych.
Ale to jest zagadnienie podejmowania optymalnych decyzji, a nie
przestrzegania moralnych nakazów mówienia prawdy. Inaczej mówiąc, sprawa
naleĪy do cybernetyki, a nie do etyki.
Wzgląd na uĪytecznoĞü wystĊpuje nawet w dekalogu, gdzie wcale nie
zabrania siĊ kłamstwa w ogólnoĞci, lecz tylko kłamstwa na szkodĊ bliĨniego.
3. Nauka i nienauka
Podobnie jak w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: "co to jest prawda?", tak
samo w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: "co to jest nauka?" napisano mnóstwo
publikacji wprowadzających jedynie zamĊt.
Tymczasem i tutaj sprawa jest jasna, jeĪeli, zamiast na domniemaniach
znaczeĔ słów, oprzeü siĊ na analizie zjawisk. Biorąc pod uwagĊ informacje
podawane jako prawdziwe oraz dowody ich prawdziwoĞci, otrzymuje siĊ z ich analizy
nastĊpujące trzy moĪliwe rodzaje wypowiedzi:
l) twierdzenia, czyli wypowiedzi zawierające informacje podawane jako
prawdziwe, poparte dowodami ich prawdziwoĞci - naleĪą one do nauki,
2) zapewnienia, czyli wypowiedzi zawierające informacje podawane jako
prawdziwe, ale nie poparte Īadnymi dowodami - naleĪą one do filozofii,
3) zwierzenia, czyli wypowiedzi nie zawierające informacji podawanych jako
prawdziwe, a wiĊc i dowodów prawdziwoĞci - naleĪą one do sztuki.
Przypisanie poszczególnym moĪliwoĞciom nazw "nauka", "filozofia", "sztuka",
moĪe siĊ nie zupełnie pokrywaü z nawykami jĊzykowymi rozmaitych osób, ale nie o
nazwy tu chodzi lecz o róĪnice miĊdzy wymienionymi moĪliwoĞciami. Równie dobrze
moĪnaby te moĪliwoĞci ponazywaü inaczej, lub po prostu ponumerowaü, a jednak w
niczym nie zmieniłoby to sensownoĞci ich rozróĪnienia.
Zresztą czyĪby nazwy te zostały tu uĪyte nietrafnie? PrzecieĪ koncepcje
filozoficzne nie tylko nie są udowodnione, ale nawet spotyka siĊ coraz czĊĞciej
publikacje filozoficzne, których autorzy wrĊcz oĞwiadczają, Īe od filozofii nie moĪna
Īądaü dowodów! WyraĪenia w rodzaju "filozofia naukowa", "nauki filozoficzne",
Strona 9 z 12
"filozofia - królowa nauk" itp. moĪna złoĪyü na karb przeĞwiadczenia, Īe podciąganie
pod naukĊ i naukowoĞü "nobilituje".
Co siĊ tyczy sztuki, to nawet o powieĞciach historycznych nie moĪna
powiedzieü, Īe spełniają wymagania ĞcisłoĞci historycznej, a wysuwanie pretensji z
tego powodu jest bezpodstawne. Sienkiewicz, podając w "Panu Wołodyjowskim"
przebieg rozmowy miĊdzy Sobieskim a Azją Tuhajbejowiczem bynajmniej nie
zapewniał, Īe taka rozmowa siĊ odbyła ani Īe jakiĞ Azja w ogóle istniał.
Nie moĪna zaprzeczyü, Īe zdarzają siĊ wypowiedzi filozoficzne bądĨ
artystyczne, odczuwane przez wielu ludzi jako przedstawiające jakieĞ prawdy, ale
jest to coĞ innego niĪ prawdy naukowe, czyli twierdzenia udowodnione.
NaleĪy przyznaü, Īe nawet w nauce uzyskanie zupełnego dowodu
jakiegokolwiek twierdzenia jest niemoĪliwe. Wyjątek zdają siĊ w tym stanowiü logika i
matematyka ale tylko pozornie, poniewaĪ są to nauki abstrakcyjne, a dowodzenie w
nich wszelkich twierdzeĔ polega jedynie na poprawnoĞci operacji formalnych.
Natomiast w naukach konkretnych dowody twierdzeĔ są zawsze obarczone błĊdami
obserwacji i pomiarów, i co najwyĪej moĪna dąĪyü do ich zmniejszenia.
MoĪna wiĊc powiedzieü, Īe naukowoĞü polega na udowadnianiu twierdzeĔ w
stopniu osiągalnym w aktualnym stanie nauki. Innymi słowy, podstawowym
warunkiem przynaleĪnoĞci do nauki - w odróĪnieniu od filozofii i sztuki - jest
poczuwanie siĊ do obowiązku udowodnienia prawdziwoĞci wypowiedzi.
Jest zrozumiałe, Īe nauka dąĪy do posługiwania siĊ wyłącznie informacjami
wiernymi, gdyĪ tylko takie mogą prowadziü do zupełnych dowodów prawdziwoĞci
twierdzeĔ. Wszelako, wspomniane powyĪej trudnoĞci sprawiają, Īe w nauce nie brak
teĪ informacji fałszywych (nie mówiąc juĪ o pozornych). Nie są one jednak
kłamstwami, jeĪeli naukowiec zaznaczy, Īe nie są to informacje wierne, czyli - jak o
tym juĪ była mowa - uzupełni informacje fałszywe metainformacjami wiernymi.
Na przykład, gdy naukowiec prowadzi na wykresie krzywą na podstawie
punktów otrzymanych z pomiarów, to krzywa ta jest zmyĞleniem, powstałym w jego
wyobraĨni. Nie bĊdzie to jednak sprzeczne z naukową rzetelnoĞcią, jeĪeli na
wykresie zostaną zaznaczone równieĪ punkty pomiarowe, ujawniając czytelnikowi
odchylenia miedzy nimi a poprowadzoną krzywą.
Tego rodzaju kłopoty z prawdą wystĊpują wewnątrz nauki. Poza tym jednak
nauka miewa teĪ kłopoty natury zewnĊtrznej, o czym bĊdzie mowa w nastĊpnym
rozdziale.
Strona 10 z 12
4. Prawo do prawdy w nauce
Do niedawna - w skali dziejów - naukowcy byli ludĨmi niezaleĪnymi. Mogli
stawiaü i rozwiązywaü problemy, jakie chcieli. Dla kogo to robili? Przede wszystkim
dla własnej satysfakcji z wykrywania nieznanych dotychczas prawd, ale ponadto
pragnĊli uznania ze strony innych naukowców, toteĪ przekazywali im swoje prace w
drodze korespondencji, przedstawiali swoje osiągniecie na zebraniach towarzystw
naukowych organizowanych do takich celów, i wreszcie publikowali je w
czasopismach naukowych, których liczba szybko wzrastała. W ten sposób utarło siĊ
przeĞwiadczenie, Īe wiedza naukowa jest dobrem przeznaczonym dla kaĪdego, kto
zechce siĊ z nią zapoznaü i z niej korzystaü. Biorąc to pod uwagĊ moĪna okreĞliü
wiedzĊ naukową jako zbiór udostĊpnionych twierdzeĔ i ich dowodów. Aby byü
naukowcem, trzeba wiĊc spełniaü trzy warunki: l) formułowaü nowe twierdzenia, 2)
podawaü ich dowody, 3) twierdzenia te i ich dowody udostĊpniaü w sposób Ğcisły
i zrozumiały przez ich opublikowanie.
Z powstaniem uniwersytetów naukowcy utrzymywali siĊ przewaĪnie z
wynagrodzenia za wykłady, co nie zmniejszało ich niezaleĪnoĞci, poniewaĪ
uniwersytety były instytucjami samorządnymi, a w nich sami naukowcy byli
samorządni, na wykładach przedstawiali własne dociekania lub referowali cudze, a
jedynymi osobami, które siĊ tym interesowały, byli studenci kompletujący sobie
swobodnie program studiów według tematyki zapowiedzianej przez wykładowców.
ZaczĊło siĊ to zmieniaü, gdy zadaniem uniwersytetów stawało siĊ kształcenie
do okreĞlonych zawodów, do których były dostosowane obowi
ązkowe programy
studiów. Ograniczało to swobod
Ċ naukowców o tyle, Īe w swoich wykładach
musieli przedstawiaü wiedzĊ potrzebną do danego zawodu, a nie wiedzĊ przez nich
samych stworzoną lub najbardziej ich interesującą.
O wiele bardziej radykalne zmiany nastąpiły, gdy siĊ okazało, Īe badania
naukowe mogą byü przedsiĊwziĊciem bardzo rentownym i odgrywającym doniosłą
rolĊ w technice, gospodarce, wojskowoĞci, medycynie itp. Wówczas zaczĊto tworzyü
instytuty naukowe, których zadaniem było prowadzenie badaĔ naukowych do
okreĞlonych celów. Ograniczyło to znacznie swobodĊ naukowców w wyborze
problemów i publikowania osiągniĊtych wyników, co jest zrozumiałe wobec faktu, Īe
pracodawca, którym było wielkie przedsiĊbiorstwo a nawet paĔstwo, mógł odmówiü
Strona 11 z 12
finansowania badaĔ uznanych za nie interesujące. Stan taki przetrwał do
dzisiejszych czasów.
W wyniku wspomnianych przemian naukowcy popadli w rozmaite sploty
demoralizujących zaleĪnoĞci, wĞród których dla uproszczenia, moĪna
rozróĪniü mikrozaleĪnoĞci i makrozaleĪnoĞci.
Jako mikrozaleĪnoĞci bĊdziemy tu okreĞlaü bliskie zaleĪnoĞci, np. od dyrekcji
instytutu lub od innych naukowców. Sprzeciwienie si
Ċ im w imiĊ prawdy naukowej
moĪe staü siĊ grobem kariery w tym zawodzie. Skrytykowanie publikacji innego
naukowca zostaje przezeĔ uznane za akt osobistej wrogoĞci. Wydanie negatywnej
opinii o czyjejĞ rozprawie doktorskiej moĪe spowodowaü, Īe jej promotor zemĞci siĊ
na takim opiniodawcy dyskwalifikując rozprawĊ jego własnego doktoranta. Łatwo
powstają kliki uprawiające "klakierstwo", "cmokierstwo" wychwalające mierne prace
swoich członków, oraz "gwizdactwo" oĞmieszające wartoĞciowe prace członków kliki
konkurencyjnej. Rzecz jasna, są to juĪ objawy zjawisk patologicznych w nauce.
Jeszcze wiĊkszą rolĊ jednak odgrywają makrozaleĪnoĞci, czyli zaleĪnoĞci
naukowców od doktryn, polityki rządowej, nastrojów społeczeĔstwa itp.
Aby wyjaĞniü, o co tu chodzi, weĨmy pod uwagĊ historiĊ. Normalnie, kaĪda
nauka powinna prowadziü badania zjawisk przeszłych po to, Īeby ich wyniki były
przydatne do wpływania na zjawiska przyszłe. DziĊki temu prawdy odkryte np. w
fizyce mogą byü wykorzystane w konstruowaniu urządzeĔ technicznych, jak mosty,
samoloty, czy elektrownie. Tymczasem historycy nie dąĪą do wykrywania praw
rządzących dziejami (a próby tego rodzaju okreĞlają lekcewaĪąco jako
"historiozofiĊ"), ograniczając siĊ do ustalania drobnych faktów, nie interesując siĊ
przeszłoĞcią ani teraĨniejszoĞcią (co moĪnaby jeszcze uzasadniü definicją historii
jako nauki o dziejach przeszłych, choü doprawdy nie ma powodu, dlaczego nie
miałaby to byü nauka o dziejach w ogóle), ani nawet przeszłoĞcią "bliską". To
ostatnie historycy uzasadniają niedostĊpnoĞcią wielu dokumentów politycznych
zwalnianych z archiwów dopiero po okreĞlonym czasie, ale jasne jest, Īe w istocie
chodzi tu o nienaraĪanie siĊ jeszcze Īyjącym byłym politykom, lub wrĊcz o zakazy
czynnych jeszcze polityków. Tak pojmowana historia jest raczej działalnoĞcią
słuĪebną, niĪ nauką. A juĪ cechy patologiczne ma historia zmyĞlająca lub
przekraczająca fakty.
Jako inny przykład moĪna przytoczyü protesty rozmaitych organizacji
z nieprawdziwego zdarzenia tudzieĪ felietonistów usiłujących epatowaü horrorami
Strona 12 z 12
swoich czytelników przeciwko badaniom z zakresu atomistyki, inĪynierii genetycznej
itp., z uzasadnieniem, Īe spowodują one katastrofalne skutki dla ludzkoĞci.
Tymczasem, podobnie jak toksykologowie rozwijaj
ąc naukĊ o truciznach nie
spowodowali trucia ludzi, tak samo Īadni naukowcy nie nakazywali rzucania
bomb atomowych, ani niszczenia naturalnego Ğrodowiska człowieka. Tego
rodzaju nakazy wychodzą zawsze od polityków. Wspomniane protesty stawiają
sprawĊ tak, jak gdyby władcy postĊpowali jak dzieci, które uĪyją niezwłocznie
wszystkiego, co im umoĪliwi nauka, na którą teĪ spada za to odpowiedzialnoĞü.