Prowokacja Polsatu Nasz Dziennik 2011 07 12

background image

Prowokacja Polsatu

Nasz Dziennik, 2011-07-12

"Podczas uroczystości na Jasnej Górze wierni słuchacze Radia
Maryja brutalnie zaatakowali ekipę telewizji Polsat News" - tak od
niedzieli wieczór trąbiono na antenie stacji Zygmunta Solorza,
relacjonując pielgrzymkę Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę.
Tymczasem pielgrzymi mówią, że to reporterzy przez całą Mszę
Świętą prowokowali modlących się ludzi. Gdy jednak ci nie reagowali na zaczepki, dziennikarze
sfingowali przepychankę, oskarżając o jej wywołanie przypadkowych pielgrzymów.


Pan Andrzej, który miał się rzekomo dopuścić ataku na dziennikarzy, zaznacza, że stroną atakującą byli
pracownicy Polsatu, którzy kopali go i szarpali.
"Sensacyjne" informacje lotem błyskawicy obiegły wszystkie niemal media, które bez sprawdzenia danych
rozpowszechniały je, dodając kolejne wątki. "W pewnym momencie podszedł mężczyzna, wyrwał mi
mikrofon, uderzył mnie w twarz" - relacjonowała na antenie Polsat News dziennikarka tej stacji Ewa Żarska.
Następnie stacja podaje, jakoby "w obronie dziennikarki stanął operator kamery". Po chwili został on
otoczony przez kilkunastu pielgrzymów, którzy "zaczęli go kopać, bić oraz niszczyć sprzęt".

Kłamstwo goni kłamstwo
Informacji podawanych przez media nie potwierdzają nie tylko świadkowie zdarzenia, ale także policjanci. -
Po godz. 15.20 dostaliśmy zgłoszenie, że doszło do incydentu, w którym uczestnik pielgrzymki uszkodził
kamerę jednej ze stacji telewizyjnych. Na miejsce udali się więc policjanci i obie strony zostały
przewiezione na komisariat celem wyjaśnienia - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" rzecznik
Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie podinspektor Joanna Lazar. Jak dodaje, uczestniczący w XIX
Pielgrzymce Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę mężczyzna nie został - wbrew informacjom Polsatu -
aresztowany, a jedynie przesłuchany. - Po przesłuchaniu ten 55-letni mężczyzna został zwolniony i obecnie
policja czeka na ewentualny wniosek ze strony stacji Polsat i na wycenę strat powstałych w wyniku
uszkodzenia - wyjaśnia rzecznik. Nasza rozmówczyni z dużą rezerwą odnosi się także do szumnie
podawanych materiałów stacji Polsat, która ze szczególnym naciskiem podkreślała, jakoby Ewa Żarska
została "brutalnie pobita przez jednego z pielgrzymów". Jak informuje podinsp. Lazar, pani Żarska podczas
niedzielnego przesłuchania nie złożyła wniosku o ściganie za pobicie i dotychczas dokument taki z jej
strony nie wpłynął. - A taki wniosek jest konieczny do wszczęcia dalszych czynności, ponieważ pobicie jest
przestępstwem ściganym z oskarżenia prywatnego - wyjaśnia rzecznik. Podobnego wniosku pracownicy
telewizji nie złożyli też w przypadku uszkodzonego sprzętu. - Pracownicy stacji zostali wczoraj przesłuchani
na okoliczność uszkodzenia mienia, natomiast kamera stanowi własność stacji i wymagane jest określenie,
jaka szkoda powstała i złożenie następnie wniosku o ściganie. Również ten wniosek nie został jeszcze
złożony - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" rzecznik.
Śledzący sprawę senator Czesław Ryszka (PiS) zauważa, że jeśli pozew nie wpłynie, wówczas sprawa
zostanie umorzona. - Jeśli natomiast pozew zostanie złożony, wówczas obiecuję panu Andrzejowi, że zrobię
wszystko, aby otrzymał on wszelką pomoc prawną. Mówię "jeśli", gdyż wiele wskazuje na to, że Polsat
pozwu nie złoży, ponieważ to pracownicy tej stacji rozpoczęli bójkę, co może potwierdzić wielu świadków -
dodaje senator Ryszka. Dowodem świadczącym przeciwko stacji Polsat będą z pewnością filmy, które
nagrywali świadkowie zajścia telefonami komórkowymi.
Pielgrzymi, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają, że pracownicy Polsat News od samego początku
zachowywali się podczas Mszy św. niestosownie, głośno komentowali i wyśmiewali homilię, a także
wypowiedzi dyrektora Radia Maryja o. Tadeusza Rydzyka, Jarosława Kaczyńskiego oraz pozostałych
rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, którzy uczestniczyli w Eucharystii. - Widać było, że nudzący się
podczas Mszy św. dziennikarze od samego początku szukali jakiegoś ciekawszego tematu, zaczepnie
komentując padające słowa i bez zgody filmując reakcje modlących się. Pod koniec Mszy św.
podenerwowana dziennikarka odbierała też liczne telefony, po których ekipa przemieściła się w miejsce
bardziej zatłoczone - zauważa jedna z obecnych na Jasnej Górze kobiet. - Widziałam, jak kilka osób
podchodziło do nich, pytając o akredytację, na co oni odpowiadali, że ją posiadają. Tymczasem wiemy, bo
mówił o tym ojciec Tadeusz, że żadne z mediów o akredytację nie wystąpiło - mówi z kolei w rozmowie z
naszą redakcją pani Małgorzata Kotlarczyk z Krakowa. - Samego zajścia nie widziałam, jednak gdy ci

background image

państwo z Polsatu opuszczali już Błonie, przechodzili obok mnie i mojego męża, zapytałam ich, czy są
wreszcie zadowoleni, bo widziałam wcześniej znudzenie na ich twarzach. Wówczas rozpromieniona pani
Żarska odpowiedziała, że tak, że "mają to, co chcieli" i że "właśnie to pokażą" - dodaje pani Małgorzata.

Agresja wobec pielgrzymów
- Samo to, że ktoś wchodzi na miejsce modlitwy bez pytania i reprezentuje takie zachowanie, o jakim
mówią mi słuchacze i uczestnicy XIX Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę, jest olbrzymim
nadużyciem ze strony tych pseudodziennikarzy. Tak nie można postępować. Ci ludzie nie dość, że nie mieli
potrzebnej akredytacji - ponieważ nikt od nich w tym celu się do nas nie zgłaszał - to jeszcze zachowywali
się agresywnie. Wielu pielgrzymów, którzy przybyli na Jasną Górę, mówi o tym wyraźnie na antenie Radia
Maryja - podkreśla o. dr Tadeusz Rydzyk CSsR w rozmowie z "Naszym Dziennikiem". - Wchodzenie
podstępnie i z ukrytymi mikrofonami na teren modlitwy, nagrywanie bez zgody filmowanych osób i
zachowanie się w sposób, który jest manifestacją nieposzanowania ludzi modlących się, jest działaniem
wbrew wolności i powadze wydarzenia liturgicznego - zauważa dyrektor Radia Maryja.
Zastrzeżenia budzi także postawa policji, która "przychodzi na miejsce modlitwy i siłą wyprowadza jedną z
modlących się osób". - Pytam: jakim prawem tak postąpiono? Jakim prawem policja wyciąga spokojnego
człowieka z miejsca sprawowania Liturgii tylko dlatego, że wezwą ich jacyś pseudodziennikarze? Poza tym
dowiedziałem się, że przybyli na miejsce policjanci zwracali się do tego człowieka brutalnym językiem i
prowadzili go jak przestępcę. To nadużycie i stosowanie przemocy, które nie zdarza się w cywilizowanym
kraju - puentuje dyrektor Radia Maryja.

To Polsat mnie zaatakował
Zaskoczony tym, co usłyszał i przeczytał na swój temat w mediach, jest pan Andrzej z Katowic, wobec
którego oskarżenia wysuwa Polsat News. - Do przepychanki rzeczywiście doszło, ale była ona celowo
wywołana przez dwoje pracowników stacji Polsat. W żadnym też momencie nie uderzyłem pani Żarskiej,
tylko odepchnąłem jej rękę, w której trzymała mikrofon, gdyż nie reagowała na moje kilkakrotne prośby, by
mnie nie nagrywać - zaznacza. Dodaje również, że to wobec niego operator Polsat News użył siły. - Po
drobnej przepychance z panią Żarską odwróciłem się i chciałem odejść. Jednak kiedy zrobiłem kilka
kroków, nagle poczułem mocne kopnięcie z tyłu, po którym poleciałem do przodu. Gdy łapałem
równowagę, nagle przede mną znów pojawiła się pani Żarska, trzymając nisko mikrofon i śmiejąc mi się w
twarz. Zrozumiałem, że czekała na jakieś niestosowne słowa z moich ust, ale nie dałem się sprowokować.
Odwróciłem się też, by zobaczyć, kto mnie tak mocno kopnął - i zobaczyłem jej kolegę operatora - mówi
pan Andrzej.
Rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie zaprzeczyła też kolejnym doniesieniom mediów,
jakoby podczas przesłuchiwania pana Andrzeja przed komisariatem zebrały się tłumy "rozjuszonych
pielgrzymów", w sposób agresywny domagających się wypuszczenia zatrzymanego. Podobne kłamliwe
informacje mogliśmy usłyszeć nie tylko w Polsat News, ale także przeczytać chociażby na stronie
Wiadomości24.pl, na której napisano: "Mężczyzna, który zainicjował atak, został aresztowany.
Pielgrzymów-fanatyków jedynie to rozjuszyło - atakowali nawet funkcjonariuszy policji, a potem zebrali się
pod komisariatem w Częstochowie, gdzie głośno i agresywnie domagali się uwolnienia aresztowanego
mężczyzny". - Nie mieliśmy absolutnie żadnych incydentów związanych z jakąkolwiek agresją ze strony
pielgrzymów czy związanych z incydentami pod komisariatem - prostuje podinspektor Lazar. Zaskoczony
podobnymi informacjami pojawiającymi się w mediach jest także pan Lechosław z Bytomia (nazwisko do
wiadomości redakcji), znajomy oskarżanego przez stację Polsat pana Andrzeja. - Gdy wracałem po
spowiedzi, otrzymałem nagle telefon od Andrzeja, który powiedział mi, że jest na komisariacie i że za
chwilę będzie przesłuchiwany. Poszedłem więc na miejsce, by czegoś się dowiedzieć, i spędziłem tam
dłuższy czas. I ani gdy przyszedłem, ani później, przed komisariatem nie widziałem żadnego zbiorowiska.
Jedyne osoby, które tam były, to kilku funkcjonariuszy policji, ja, jeszcze jeden znajomy Andrzeja i
prawdopodobnie dwóch pracowników Polsatu - wyjaśnia pan Lechosław. Podinspektor Lazar dodaje także,
że wbrew pojawiającym się w mediach informacjom, przesłuchiwany nie stawiał oporu policjantom. -
Mężczyzna nie zachowywał się agresywnie względem policjantów i także podczas przesłuchania był
spokojny - podkreśla.

Marta Ziarnik

background image

***************

Za co ten kopniak?

Relacja pana Andrzeja z Katowic (nazwisko do wiadomości redakcji)

Dziennikarze Polsat News od samego początku stwarzali nerwową sytuację, m.in. śmiejąc się podczas Mszy
Świętej i ją lekceważąc. Zebrani wokół pielgrzymi po licznych prośbach o uszanowanie Eucharystii i
miejsca, w którym się znajdują - co nie przyniosło jednak skutku - zaczęli się odsuwać od ekipy
telewizyjnej. Później, gdy zaczęła przemawiać pani Ewa Błasik, żona śp. gen. Andrzeja Błasika,
dziennikarze Polsat News nagle się uaktywnili i zaczęli przemieszczać po całym placu, choć nie mieli
zezwolenia na kręcenie.
Podczas przemówienia prezesa Jarosława Kaczyńskiego operator zaczął też natrętnie kręcić twarze
stojących nieopodal mnie pielgrzymów, mimo że ci tego nie chcieli. On jednak wkładał kamerę m.in. pod
parasolki, którymi się zasłaniali, zachodził ich dosłownie z każdej strony. Wówczas podszedłem do
operatora bliżej i zasłoniłem pielgrzymów swoją flagą. On mnie zaczepił, że mu zasłaniam, i zdecydowanie
odtrącił ręką drzewce mojej flagi. Wtedy zasłoniłem obiektyw palcami, po czym ten operator pchnął mnie
bardzo mocno. Zachwiałem się i poleciałem w bok, po czym ten mężczyzna podbiegł do mnie agresywnie.
Kiedy zauważyłem, że za wszelką cenę chce mnie sprowokować do czegoś więcej, zacząłem się oddalać.
Otrzymałem od niego mocny kopniak, po którym poleciałem do przodu. Jak odwróciłem się przez ramię,
zobaczyłem, że stojący wokół pielgrzymi zaczęli wypraszać dziennikarzy, jednak ci dalej kręcili. Po
wymierzeniu mi kopniaka ten operator też się potknął i widziałem przez ramię, jak przez chwilę kamera
poszła mu w dół. Kiedy łapałem równowagę, przede mną pojawiła się nagle jakaś pani. Po chwili
zauważyłem, że miała ukryty mikrofon i tylko czekała, aż z mojej strony polecą pod adresem operatora
jakieś wulgaryzmy bądź też że się na niego rzucę. Nic takiego się jednak nie stało. Postanowiłem tylko
oddalić od siebie ten mikrofon, bo gdy ją prosiłem, żeby mnie nie nagrywała, to nie reagowała. Gdy
odsunąłem mikrofon od siebie, nagle ta pani powiedziała: "Pan mnie uderzył". Zapytałem, jak to jest
możliwe, po czym ona odpowiedziała: "Mam to nagrane". Tymczasem ja tej kobiecie nic nie zrobiłem.
Wysunąłem w jej kierunku rękę, żeby odsunąć od siebie mikrofon, ale tylko tyle. Mogą to potwierdzić
świadkowie zdarzenia. Na filmie to mogło jednak inaczej wyglądać, w zależności od tego, z jakiej
perspektywy był on kręcony. Rzekome pobicie tej kobiety nie jest niczym innym jak tylko medialną
zagrywką, bo nawet na policji nie było mowy, że ją pobiłem.
Dopiero po tej przepychance dowiedziałem się, że rzekomo uszkodziłem im kamerę. Na policji z kolei
powiedziano mi, że uszkodziłem im nie samą kamerę, tylko jakąś osłonkę na kamerę o wartości 100 złotych.
Przy okazji usłyszałem, że miałem także uszkodzić mikrofon należący do stacji. Nikt jednak nie chciał mi
pokazać nagrania, na którym rzekomo widać, jak niszczę sprzęt i biję dziennikarkę. Jestem pewien, że
żadnego sprzętu nie uszkodziłem i nie pobiłem tej kobiety. Powiedziałem jedynie policjantom, że jeżeli
teoretycznie podczas tej przepychanki - do której doszło nie z mojej winy - coś się faktycznie stało, to na
pewno nie było to celowe. Poza tym jeśli niby uszkodziłem im kamerę, to jakim cudem ten operator dalej
nią kręcił?

not. MBZ

NAGRANIE PROWOKACJI

http://www.youtube.com/watch?v=wrUGXGLLt84&feature=player_embedded


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jak Rosjanie pozbawili mjr Protasiuka licencji Nasz Dziennik, 2011 02 12
Pogoda załamała się już po lądowaniu Nasz Dziennik, 2011 02 12
Kiedy agresor stylizuje się na ofiarę Nasz Dziennik 2011 07 16
Opinia na zlecenie Nasz Dziennik 2011 07 16
Smoleńskie żniwa Tuska Nasz Dziennik, 2011 02 12
Major Protasiuk nigdy nie ulegał panice Nasz Dziennik, 2011 02 12
Obywatelstwo definitywnie utracone Nasz Dziennik, 2011 03 07
Santo subito Mój ulubiony święty Nasz Dziennik, 2011 03 07
Katyń przypomina i upomina Nasz Dziennik, 2011 03 07
Senat nie postawił tamy homoukładom Nasz Dziennik, 2011 03 07
Czyja jest TVP Nasz Dziennik, 2011 03 07
Ludobójstwo bez kary Nasz Dziennik, 2011 03 07
Krzyż syntezą życia duchowego Polaków Nasz Dziennik, 2011 03 07
Kerski spóźnił się z ofertą Nasz Dziennik, 2011 03 07
W czyje sumienia wpisano te groby Nasz Dziennik, 2011 03 07
Klich mataczy w sprawie generała Błasika Nasz Dziennik, 2011 02 07
Dziennikarze Naszego Dziennika zatrzymani w Moskwie Nasz Dziennik, 2011 02 07
Wotum nieufności dla Edmunda Klicha Nasz Dziennik, 2011 03 07
Przyjdź, bądź z nami Nasz Dziennik, 2011 03 07

więcej podobnych podstron