Złe zachowanie
Angora, № ? / 2017
Czy warto publicznie podnosić sposób zachowania się w teatrze, skoro w wielu
dziedzinach życia zachowujemy się coraz gorzej, a w niektórych wręcz skandalicznie?
W restauracjach - nazbyt często głośna muzyka i hałaśliwe śmiechy, a
w pociągach -
niekończące się rozmowy przez telefony komórkowe
na tematy biznesowe, aby
dowartościować się w oczach pozostałych pasażerów. W relacjach damsko-męskich
chamstwo, nonszalanckie traktowanie partnerów, a nawet rękoczyny, zwłaszcza
w wykonaniu damskich bokserów. W pracy - przesadne fraternizowanie się albo trudny
do zdefiniowania mobbing. W szkołach - rówieśnicze okrucieństwo prowadzące do
znęcania się nad słabszymi. Na meczach sportowych - wolę nie mówić. W polityce - lepiej
ze wstydem przemilczeć.
...Cóż, wobec powyższego szkodzi chodzenie do teatru z trzymaną w ręku butelką
z napojem, a na widowni popijanie ze szklanki, bo generuje to anemiczność braw - nie
można przecież wszystkiego tego robić jednocześnie. Rozumiem, że wykosztowawszy się
na drogie bilety wstępu i jeszcze droższe wieczorowe kreacje, pantofle, smokingi i lakierki,
chciałoby się mieć to uwiecznione na fotografiach. Zwłaszcza jeśli teatr odwiedza się
rzadko i nie tyle z potrzeby serca lub pragnienia obcowania ze sztuką, ale po to, aby
pochwalić się znajomym, zdenerwować sąsiadów, czy zaimponować kolegom w pracy.
Wystarczyłoby takie konterfekty uwiecznić przed gmachem, no, powiedzmy w westybulu
lub w bufecie.
Ale nie - zaklinam - na widowni, na tle kurtyny, przed orkiestronem,
w rzędach lub podczas końcowych owacji
. Fotografować można podobno teraz
wszystkim: aparatem, telefonem, torebką z kosmetykami, teatralną lornetką, a nawet
puderniczką. Już widzę te wieczory towarzyskie, podczas których gospodarze po
nakarmieniu gości rozkładają albumy teatralno-operowych wojaży z sobą w rolach
głównych, nie dopuszczając do toastów lub zapominając o deserze.
Szczególnie kłopotliwi są melomani, którzy podczas spektaklu zaprzątają swymi
problemami siedzących obok widzów. Któregoś wieczoru pewien osobnik,
przeszkadzając w odbiorze przedstawienia, natarczywie dopytywał wokół, kiedy będzie
łabędź. Wreszcie zdenerwowany sąsiad nachylił się do niego, mówiąc: - Proszę pana,
łabędź jest w Lohengrinie, a dzisiaj grają Fausta. - To po co ja tu siedzę? Przecież Fausta od
lat znam na pamięć! - wykrzyknął.
Jeśli chodzi o teatralne zachowania, nie bez grzechu są również artyści i teatralni
pracownicy. Znałem niegdyś kasjerkę biletową, która nadmiernie eksponowała swoje
upodobania obsadowe. Niech pan na dziś nie kupuje żadnych biletów. Wieczorem śpiewa
stara, tłusta i wrzaskliwa Aida. Jutro jest lepiej. W Onieginie występuje baryton,
wprawdzie bez głosu, ale z piękną siwą ondulacją. W przyszłym tygodniu Julię będzie
tańczyła ta, co ją przed świętami upuścił ten Romeo, z którym jeszcze w zeszłym sezonie
się psuła. Podobno obiecała mu dać po gębie. Zobaczymy...
Jest pewne zachowanie, które - gdybym mógł to wyperswadować - powinno zniknąć
z obyczaju spektaklowego. Po zakończeniu przedstawienia operowego lub baletowego,
odpowiadając na oklaski publiczności, kłaniają się artyści w następującej kolejności: chór
lub balet, soliści epizodyści, drugoplanowi, a dopiero potem gwiazdy wieczoru. Wtedy
zespoły, które się już ukłoniły, zaczynają bić brawo kolejnym solistom. Wykonawcy
mniejszych ról również klaskają protagonistom. Czasem tych braw więcej jest na scenie
niż na widowni. Tak być nie może. Od klaskania jest publiczność, a artyści od ukłonów
w podzięce i wdzięczności, nie zaś od demonstrowania wzajemnych - często tylko
udawanych - sympatii.
Co tu mówić o zachowaniu się w teatrze, skoro w restauracji na uwagę
o głośnej muzyce słyszy się: „To proszę sobie wyjść”. W pociągu na nieśmiałe zwrócenie
uwagi „biznesmen” proponuje: „Może pan postać na korytarzu”. Damski bokser tłukąc
partnerkę, zwykle twierdzi, że ją jednak kocha. Mobbing w pracy komentowany jest jako
nic takiego, tylko trzeba się nie bać. Okrucieństwo wśród dziatwy szkolnej uzasadniane
jest tym, że to młodzież miejska wydrwiwatych z prowincji.
Komentowanie zachowań na meczach sportowych w polityce - wybaczcie - jest poniżej
moich możliwości.
Sugeruję więc - jakkolwiek by to naiwnie zabrzmiało - kultywować dobre zachowanie
chociaż w teatrze.
Sławomir Pietras