Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Rozdział 7
- To było wspaniałe - powiedziała Blayne, kołysząc się w tył i przód tuż przed Bo. - Wiele
się nauczyłam.
Bo zrelaksowany opierał się o barierkę obserwując ruchy Blayne. Boże, była śliczna.
- To dobrze - wymamrotał nie będąc pewien na co odpowiada i nie za bardzo się tym
przejmując.
- Więc jutro zrobimy to ponownie?
- Uhm.
- Świetnie! Widzimy się tutaj o siódmej.
- Czekaj... co? - Na co właśnie się zgodził? Dlaczego nie uważał? Ale zanim zdołał
powiedzieć jej „nie”, podjechała do niego i objęła go swoimi rękami, uciszając go.
- Naprawdę doceniam twoją pomoc.
- Och. Uhm. Proszę bardzo. - Gdzie była jego siła woli? Gdzie było jego skupienie? Kiedy
to stał się tak cholernie słaby?
- Będę już gotowa na mistrzostwa. - Uśmiechnęła się do niego. - I to wszystko będę
zawdzięczać tobie. Mój bohaterze.
Ech. Siła woli była przereklamowana.
- Wiesz która godzina? - zapytała.
Oczywiście, że tak, ale to nie o to chodziło.
- Widzę, że wciąż nosisz tę podróbę Prady.
Zdjęła z niego ręce i spojrzała z uśmiechem w dół na swój zegarek.
- W zasadzie to jest mój Cha-Chanel. I działa! - Przypatrzyła mu się. - Tak jakby. Ale czy
nie jest śliczny?
- Ślicznie bezużyteczny.
Przewróciła oczami ale nie wydawała się być obrażona.
- Nie zaczynaj z tym znowu. I która jest? Muszę gdzieś być przed ósmą trzydzieści.
Bo spojrzał na swój zegarek i nie mógł oderwać od niego wzroku. Miał zaplanowaną tylko
godzinę na Blayne. Jedną godzinę. Ani więcej, ani mniej. Ale... ale...
- Jest... jest ósma dwadzieścia - powiedział.
Blayne uśmiechnęła się.
- Och, okej. Dzięki.
- Ósma dwadzieścia - powtórzył.
- Taak. Załapałam. Czekaj. Czy jest jakiś podtekst do tej liczby? Jak dwie jedenastki w „Z
Archiwum X”?
1
O żesz... teraz to mu dowaliła :D
2
A tu poprawiła
3
No i pupa... nie oglądałam Z Archiwum X i nie wiem o co chodzi z tymi 11-tkami :(
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Co? - Bo potrząsnął głową. - Powinniśmy skończyć dwadzieścia minut temu. - Sięgnął do
kieszeni i wyjął z niej listę. - Widzisz? Mam to tu zapisane.
- Naprawdę robisz sobie listę?
- Listy są bardzo ważne.
- Widzisz? To jest to, co mam na myśli. To nie może być dla ciebie zdrowe. Życie według
tego sztywnego, absurdalnego harmonogramu.
I wtedy to Bo zapytał:
- Czy nie mówiłaś, że musisz być gdzieś przed ósmą trzydzieści?
- No! - Uśmiechnęła się i Bo zagapił się na nią. Gapił się na nią, dopóki jej oczy nie
zrobiły się duże i nie wypaliła: - O cholera! - Podniosła się i przełożyła jedną rękę przez barierkę.
Podobałoby mu się to bardziej, gdyby nie wycelowała swoją wrotką wprost w jego głowę, ale
wiedział, że spanikowała i był wystarczająco szybki by usunąć się jej z drogi. Patrzył jak podjeżdża
do drzwi tylko po to, by wrócić dwadzieścia sekund później. - Nigdy nie chodzę do szatni -
powiedziała ślizgając się i zatrzymując przy plecaku i chaotycznej stercie ciuchów na podłodze.
Zaczęła ściągać ciuchy tam, na stadionie i Bo podbiegł do niej i szybko złapał ją za ręce.
- Nie tutaj.
- Dlaczego?
- Nie jesteśmy sami.
- Hę?
Wskazał górne trybuny w odległym kącie. Chłopaki z obsługi, którzy utrzymywali cały ten
ośrodek sportu by działał jak dobrze naoliwiona maszyna, jedli swoje śniadanie i obserwowali parę.
Często patrzyli rankami na Bo podczas ich śniadania, a teraz jakimś sposobem znaleźli sposób by
się znaleźć na stadionie do derby. Bo nie miał nic przeciwko, ale nie mógł im pozwolić mieć
darmowego show z nagą spanikowaną Blayne.
- Hej, chłopaki! - Blayne podniosła rękę i pomachała.
Mężczyźni odmachali.
- Cześć Blayne!
Uśmiechnęła się ironicznie.
- Chłopaki nie patrzylibyście jak się przebieram nie dając mi znać, że tam jesteście,
prawda?
- Żartujesz, prawda? - odpowiedział jeden z nich.
- Źli zmienni! - żartobliwie ich skarciła. - Źli, Źli, Źli!
Czując, że ona już zapomniała jak jest późno, Bo chwycił w garść rzeczy Blayne.
- Chodź.
Spojrzała na niego spokojnie.
- Po co ten pośpiech?
- Jest już ósma dwadzieścia cztery - oznajmił.
- Cholera!- Chwyciła resztę rzeczy i zerwała się ze stadionu, Bo podążył za nią.
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Jeden z chłopak z obsługi wskazał:
- Powodzenia z tą tutaj, Maruderze.
Inny dodał:
- Będziesz tego potrzebował!
Z parsknięciem, które niektórzy mogliby uznać za śmiech, Bo podążył za Blayne do
najbliższej szatni dla kobiet. Bo położył to co miał na rzeczach, które rzuciła na podłogę. Nie
rozumiał: po co jej było tyle rzeczy, jeśli szła tylko do pracy? Słyszał ją pod prysznicem i nie
potrafiąc zignorować sterty rzeczy, które leżały wokół, zaczął je podnosić i wszystko organizować.
- Cholera! - krzyknęła; fakt, że był z nią w szatni wydawał jej się nie przeszkadzać.
- Co? - zapytał składając jej ubrania.
- Zapomniałam zdjąć wrotki zanim tu weszłam.
- Jak to... - Nie. Lepiej nie pytać.
Biorąc najszybszy - jak na kobietę - prysznic w historii, Blayne wybiegła nie mając na
sobie nic oprócz ręcznika, trzymając w ręce wrotki i ciuchy do ćwiczeń.
Bo wziął łyżwy i przepocone ubrania i podał jej parę szarych bojówek, czarną bluzę i
pasujący do siebie zestaw: sportowy stanik i majtki, wszystko starannie złożone.
- Dzięki! - Przeszła na drugą stronę szatni dla prywatności, a Bo znalazł torbę foliową, do
której włożył jej brudne ciuchy i spakował je do plecaka razem z jej wrotkami, po ich uprzednim
osuszeniu i owinięciu kółek w plastikowy worek.
Blayne przybiegła z powrotem, teraz ubrana, i sięgnęła po swoja torbę. Bo położył na niej
swoją rękę i powiedział:
- Buty.
- Och! - Kręciła się w kółko szukając swoich tenisówek, więc przytrzymał je w górze
przed jej twarzą.
- Tutaj.
- Och. Dzięki!
- Usiądź.
Usiadła i rozwiązała sznurówki w swoich tenisówkach. Przynajmniej próbowała.
Zamiast tego robiła supły. I wtedy zadzwoniła jej komórka. Spojrzała na nią z czymś
zbliżonym do strachu, czego Bo nigdy nie widział. Sięgnął po nią, ale pokręciła głową.
- To będzie Gwen - szepnęła. - Skopie mi tyłek.
- Dlaczego szepczesz? - odszepnął. - Jestem pewien, że ona cię nie może usłyszeć.
- Nie znasz Gwen.
4
A co to ma niby znaczyć??!!!!!!!
5
Matko jaki porządny... zawstydził mnie ;) może dałoby się go wypożyczyć na dzień, dwa, co by mi porządek w
domu zorganizował? Nie, lepiej tydzień, w dzień czy dwa nie wyrobiłby się chłopak :) No dobra, niech będą
dwa tygodnie, ale od razu z odmalowaniem ścian :P
6
… ja też raczej nie chcę tego wiedzieć ;)
7
Szczena mi opadła...
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Podał jej telefon a sam wziął jej tenisówki.
- Odbierz.
Odebrała.
- Halo? - Natychmiast się skrzywiła. - Wiem, że jestem spóźniona. Będę tam za kilka
minut. Gdzie jestem? - Jej oczy poruszały się po pokoju i zastanawiał się, czego szukała.
Możliwego do przyjęcia kłamstwa?
- Ja, uhm, utknęłam na Piątej. Dlaczego jestem na Piątej?
Bo uklęknął przed nią, by założyć jej tenisówki, ale wstrzymał się na tyle długo, by nakryć
jej telefon i powiedzieć:
- Zatrzymałaś się po jej śniadanie.
- Naprawdę?
- Teraz tak.
- Och! - Uśmiechnęła się. - Dzięki. - Odchrząkując, powiedziała do telefonu -
Zatrzymałam się po twoje śniadanie, ale nie wiedziałam, że będzie taki okropny ruch. Czy to coś
dobrego? - Blayne spojrzała na niego, a on przytaknął.
- Najlepsze na Manhatanie - wyszeptał.
- Podobno najlepsze na Manhatanie. - Uśmiechnęła się, teraz z ulgą. - Tak. Kawa będzie
gorąca. Jeśli nie będzie, wezmę więcej w Starbucks albo gdzie indziej. Okej. Będę wkrótce.
Rozłączyła rozmowę.
- Nienawidzę kłamać.
- Prawdopodobnie dlatego, że jesteś w tym naprawdę kiepska.
- Wiem.
- Gdyby ona stała tu w pokoju, schrzaniłabyś to.
- Dzięki za słowa otuchy.
Bo założył tenisówki na jej stopy i zawiązał sznurówki.
- Proszę. - Wyciągnął rękę i chwycił jej plecak. - Wszystko spakowałem.
Blayne wzięła torbę.
- To takie słodkie. Dziękuję.
- Taak, taak. - Wstał. - Masz długopis?
- Aha. - Zanurzyła dłoń w swoje bojówki i wyjęła długopis. Bo wziął ją za rękę i napisał
we wnętrzu jej dłoni.
- Tam pójdziesz by dostać swoje śniadanie dla was dwóch. To jest rzut rowerem stąd.
Najlepsze Duńskie Wypieki na Manhatanie. Powiedz Mike'owi, że cię przysłałem. Zadzwonię do
niego i powiem mu, że przyjdziesz. - Gdy Blayne tylko się na niego gapiła, dodał: - Pójdziesz tam,
dokąd idziesz bez jedzenia i/albo kawy i ten tyglew zedrze ci twarz.
- Słuszna uwaga. - Zarzuciła plecak na ramię. - Dzięki za to wszystko.
8
… on będzie takim opiekującym się ta… tfy partnerem
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Żaden problem. I kup sobie nowy zegarek.
- Kupię... w końcu. - Wyszła z szatni i, gdy Bo wyszedł za nią, Blayne właśnie wracała.
Zastanawiał się czy jej życie składa się z zawracania.
- Zły kierunek - powiedziała ze śmiechem.
- Wiem. - Westchnął. - I siódma rano. Tutaj.
Potknęła się przystając.
- Siódma jutro tutaj po co?
- Blayne...
- Ach! - Roześmiała się. - Całkowicie zapomniałam. - Wskazała na swoją głowę. - Dzięki
Bogu jest przymocowana. - Bez ostrzeżenia, wybiła się w górę bez rozbiegu i pocałowała go w
policzek. - Tak bardzo ci dziękuję! Do zobaczenia jutro!
- I lepiej bądź punktualna! - krzyknął za nią. - I nie zapomnij o Duńskich Wypiekach!
***
- Miał rację - powiedziała Gwen z ustami pełnymi duńskich smakołyków. - To najlepsze
duńskie wypieki na Manhatanie.
Blayne pokiwała głową i wróciła do jedzenia. Już była zakochana w tej piekarni, ponieważ
znalazła smakołyki, które miały dodatek miodu zamiast cukru. Gdy sięgnęła po swoje trzecie
ciastko duńskie spytała Gwen:
- W każdym razie, skąd wiedziałaś, że kłamię?
- Zawsze wiem kiedy kłamiesz. A te dramatyczne przerwy na pewno nie były pomocne.
- Wiem, muszę popracować nad przerwami.
- Więc, jak poszedł trening ze wspaniałym Novikovem?
- Poszedł naprawdę nieźle. Oczywiście nie skupiam się wystarczająco.
- Kapitan Oczywisty.
- Co to znaczy?
- To znaczy, że każdy wie, że nie skupiasz się wystarczająco. Nawet ty sama.
Blayne nawet nie próbowała wykrzesać z siebie energii, by sprzeczać się w tej kwestii.
- Okej, tak, wiem. Ale wiesz, on naprawdę nie jest takim złym facetem. W
rzeczywistości...
- Nie rób tego Blayne.
- Współczuję temu facetowi.
- No i proszę!
9
Captain Obvious (pol. Kapitan Oczywisty, proponowano również tłumaczenie Kapitan Obwieś) -
humorystyczne określenie osoby, która stara się odpowiedzieć na banalne pytanie w poważnym i pełnym powagi
tonie lub po prostu stwierdza coś, co dla ogółu ludzi jest oczywiste.
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Co masz na myśli?
- Nie trzeba go naprawiać, Blayne.
- Nie staram się go naprawić. - Wzięła kolejny kęs ciasteczka, przeżuła dokładnie,
przełknęła i powiedziała: - Ale mógłby być znacznie szczęśliwszym człowiekiem.
Głowa Gwen opadła do przodu z ogromnym westchnieniem.
- Co? - zapytała Blayne - Co takiego powiedziałam?
- Nie możesz wciąż traktować każdego samca jakiego spotykasz jak jakiegoś rodzaju
zranionego szczeniaczka, którego znalazłaś na ulicy.
- Nie trak...
- A teraz, spośród wszystkich ludzi, robisz to z Bo Novikovem. On jest bogaty, sławny,
dość przystojny i miał stado kobiet ujeżdżających jego fiuta. Ale ty chcesz wierzyć, z jakiegoś
powodu, że on jest skrycie nieszczęśliwy.
- No cóż, on nie może być szczęśliwy.
- Dlaczego tak mówisz? Bo nie biega wokół przytulając się do każdego? Bo jest znany z
tego, że pobił kilku fanów? Sprawił, że kilkoro dzieciaków płakało? Wdał się w bójki na pięści ze
swoimi kolegami z drużyny na i poza lodem?
- To tylko część.
- Nie każdy jest jak ty, Blayne. Nic nie wskazuje na to, przynajmniej dla mnie, że Bo
Novikov jest nieszczęśliwym człowiekiem.
- Och, naprawdę? - Blayne chwyciła swój plecak i otworzyła go, kładąc go na podłogę
frontem do Gwen. - A co powiesz na to?
Tyglew wpatrywał się w plecak przez dłuższą chwilę.
- On to zrobił?
- Nie sądziłaś, że to ja, prawda?
- Dobry Boże. Tu jest taki... porządek.
- Złożył mój dodatkowy komplet majtek... kto składa majtki?
- Może jest skrytym zboczeńcem
. Chciał poczuć twoje majtki...
- I dlatego uporządkował cały mój plecak kiedy byłam pod prysznicem? Nie brakuje nawet
jednej pary. Gwen, ten zbytnio uporządkowany plecak to wołanie o pomoc.
- Albo szczęśliwym trafem jest gejem. Geje, w większości, są schludni i bardzo szczęśliwi,
że nie muszą mieć do czynienia z kobiecymi pierdołami.
- Myślałam o tym, ale nie sądzę byśmy miały do czynienia z czymś takim. Spójrz czego
brakuje na tak wysokim poziomie organizacji...
- Nie są uporządkowane kolorystycznie.
- Nie. Za to alfabetycznie i w sztywnie powtarzających się rzędach.
- Innymi słowy coś, co doceniłby twój tata.
10
Ja nie ;)
11
A pewnie, że jest, bo każdy pedant to zboczeniec ;P
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Dokładnie. I nie mogę nikomu pozwolić żyć w ten sposób, Gwen. Nikomu!
Gwen roześmiała się.
- Biedny facet. Nie ma pojęcia co go czeka.
***
Ric ominął Locka, opierając się o ścianę lodowiska i szkło ochronne.
- Kto to jest? - zapytał.
Lock rozejrzał się po lodzie. Novikov stał i rozmawiał z gorącą małą lisicą.
Musiała być lisem polarnym - miała na sobie szorty. Na zewnątrz było prawie minus
osiemnaście stopni!
- Lis polarny - powiedział Lock zajęty poprawianiem taśmy owiniętej wokół swojego kija
hokejowego.
- Taak, ale czemu on z nią rozmawia?
- To prawdopodobnie jego lis polarny.
- Jego lis polarny? Co to znaczy?
- To znaczy, że ona jest jego lisem polarnym. - Lock nie wiedział jak mógłby to powiedzieć
jeszcze jaśniej.
Reece Lee Reed, który przeniósł się z drugoligowców prawie miesiąc temu i był częścią
Watahy Smitha, zatrzymał się gwałtownie przed Lockiem i Rickiem.
- Kupił ją na czarnym rynku? - zapytał Reed z tym, co Gwen upierała się nazywać „Ten
prostacki, prowincjonalny akcent Smithów”.
- Nie musiał.
- Mówisz, że oni ze sobą chodzą? - zapytał Ric.
- Czy jest jakiś powód, że brzmisz jakbyś był zasmucony? - zapytał Lock.
- Czujesz do niego sentyment, Van Holtz?
Ric zignorował Reeda i powiedział:
- Słyszałem, że był z Blayne dziś rano.
- Boże - westchnął Ric. - Ten facet zostanie moim bohaterem.
- Pomagał jej z derby - wyjaśnił Lock. - Według Blayne, tak Gwen mi powiedziała, był
naprawdę miły i całkowicie trzymał ręce przy sobie.
- Miły? On był miły? Novikov?
- Mówię ci co słyszałem.
Reed zachichotał.
- Blayne pomyśli, że Szatan we własnej osobie był po prostu niezrozumiany.
12
Dlaczego mam przeczucie, że niedługo się dowie?? Normalnie już mu współczuję…
13
No tak - on przecież też jest niedźwiadkiem. Kolejny Pan Prostolinijny … :P
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Lock nie mógł nawet z tym polemizować.
- Co, jeśli ona go lubi? - spytał Ric. - Co, jeśli ona ma nadzieję, że to wykroczy poza ten
absurdalny trening derby?
- Nadal nie rozumiem, dlaczego tak się martwisz?
- Dobry Boże, człowieku. Spójrz na nią! - Wskazał na lisa skinieniem głowy. - Ona jest jak
wersja porno Nanuk z Północy
- Nanuk zdobywa Północ
- wymamrotał Reed... a potem roześmiał się w własnego
dowcipu. Był samowystarczalnym wilkiem, znajdującym rozrywkę gdziekolwiek chciał.
- Wątpię, by oni uprawiali sex. Ona jest lisem - wyjaśnił ponownie Lock.
Bert, czarny niedźwiedź, podjechał i pochylając się, powiedział:
- Najnowsze info... Blayne Thorpe posłała wspaniałego Bo Novikova na tyłek podczas
treningu derby.
- Bzdury - powiedział Reed. - Takie maleństwo jak ona nie mogłaby powalić mojej siostry.
Lock musiał się zgodzić. Znał siostrę Reeda, Ronnie Lee. Z łatwością mogłaby grać w
Chicago Bears
jako obrońca, podczas gdy Blayne wyglądała jakby należała do drużyny
cheerleaderek.
- Moje źródło - dodał Bert, - jest bez zarzutu.
- Chłopaki z obsługi? - odgadnął Lock.
- Aha.
- Ona naprawdę go rzuciła, czy on po prostu starał się położyć ją na podłodze a to był
najprostszy sposób?- zapytał Reed.
- Naprawdę go rzuciła.
- Tak jak myślałem. On jest słaby. Kilka lat dobrego życia i pozwala takim małym
dziewczynom jak Blayne Thorpe powalić siebie.
Ric spojrzał w górę na Locka zanim odpowiedział.
- Wiesz, masz rację. Novikov jest słaby. Całkowicie się kończy.
Reed przytaknął.
- Tak właśnie pomyślałem. Wygląda na to, że nadszedł czas na świeżą krew. - Wjechał na
lodowisko, by się rozgrzać z resztą drużyny.
Bert pokręcił głową.
- To było zwyczajnie podłe, psie.
W odpowiedzi, Ric się uśmiechnął.
14
Nanook of the North - Nanuk z Północy (czyli Innuitka, a jeszcze bardziej po polskiemu Eskimoska) - to
również tytuł niemego filmu dokumentalnego z 1922 roku
15
Nanook does the North - podejrzewam, że to parafraza jakiegoś tytułu porno...
16
Chicago Bears - zawodowy zespół futbolu amerykańskiego z siedzibą w Chicago. A ja dodam, że ich historie
opisuje Susan Elizabeth Phillips
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
***
Spóźniając się na kolację ze swoją randką, Blayne wpadła na boisko do hokeja, ustępując
drogi zespołowi medycznemu, który wychodził z poturbowanym Reecem Reedem na noszach.
- Hej, Reece.
Skuliła się, gdy udało mu się pomachać i uśmiechnąć do niej uśmiechem pełnym krwi.
Blayne spojrzała do tyłu na Gwen, ale ta nie wydawała się zauważać ani przejmować tym, że ekipa
medyczna poruszała się wokół niej.
- Mówiłam ci, że nie jesteśmy spóźnione - powiedziała Gwen.
- Jesteśmy, ale ich trening się przeciągnął.
- To to samo.
- Nie, to nie jest to samo. I jak to jest, że kiedy ja się spóźniam, to jest to koniec świata, a
kiedy ty, to każdy zwyczajnie musi na ciebie czekać?
- A jak myślisz? - Gwen podeszła na sam koniec wejścia na lodowisko. Obie były ubrane
wieczorowo ponieważ wychodziły na kolację a szły do nowego w śródmieściu klubu Sfory
Kuznetsov. Blayne nie mogła się doczekać. Miały być gry hazardowe w klubie. Nie była zbyt dobra
w grach, ale uwielbiała grać ze Sforą Kuznetsov, ponieważ nie martwili się tym, że ona nie jest w
tym zbyt dobra.
Drużyna ruszyła do przodu i Blayne wraz z Gwen usunęły się na bok, by ich przepuścić.
Lock podjechał pierwszy, uśmiechając się w dół do swojej narzeczonej.
- Wyglądasz wspaniale.
- Wiem.
Lock zszedł z lodowiska i podszedł do Gwen ale ona szybko cofnęła się.
- Stój. Zostawisz na mnie ten cały pot i krew.
- I?
Roześmiała się i czmychnęła za Blayne.
- Dlaczego jestem pośrodku tego wszystkiego? - zapytała Blayne.
- Jesteś moją ludzką tarczą
.
Ric podjechał za Lockiem.
- Dobry wieczór. - Podniósł rękę Blayne i pocałował jej grzbiet. - Wyglądasz cudownie.
- Dziękuję.
Sam Ric nie wyglądał nawet w połowie źle. Nie rozumiała jak może to być sprawiedliwe,
że mężczyzna tak przystojny jak Ulrich Van Holtz będzie wyglądać jeszcze lepiej spocony i w
sponiewieranym stroju bramkarza, ale tak właśnie wyglądał.
- Przebranie nie zajmie nam dużo czasu. - Klepnął Locka w ramię i skierował do szatni. -
Nie wiem jak pozostali, ale ja umieram z głodu.
Kiedy wszyscy omawiali plany na kolację, Blayne pozostawała poza lodowiskiem i
obserwowała Bo Novikova jeżdżącego samotnie. Jego drużyna mogła już skończyć dzisiaj, ale on
najwyraźniej nie. Jednak nic nie mogła poradzić na to, że mu współczuła.
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Był tam. Sam.
Blayne odwróciła się i powiedziała do Rica i Locka:
- Powinniśmy zaprosić Novikova by poszedł z nami.
Zaparło im dech ze zdziwienia, nim stanowczo jej odpowiedzieli:
- Nie.
Zaskoczona, zapytała:
- Dlaczego nie?
- Chcemy miło spędzić czas.
- A kto mówi, że tak nie będzie?
Kiedy nie robili nic innego tylko nadal z trudem łapali powietrze, dodała:
- To by było miłe.
Teraz wyglądali na zmieszanych.
- Na miłość boską - Gwen sapnęła. Obeszła Blayne. - Zaprosimy go, by dołączył do nas w
klubie. Czy wszystkim to pasuje?
- Tak!
- Nie.
Blayne spojrzała na mężczyzn.
- Jesteście podli!
Ignorując ich wszystkich, Gwen weszła na lód i włożyła palce do ust. Gwizdnęła i -
wyglądający na bardziej poirytowanego niż zwykle - Novikov zatrzymał się i popatrzył gniewnie w
jej kierunku. I ponownie, Gwen zdawała się tego nie zauważać ani tym przejmować. Przywołała go
ruchem ręki.
Gdy hybryda stanął już przy niej, powiedziała coś do niego. Z tym samym wyrazem
twarzy, który nosił w każdej chwili każdego dnia, spojrzał w górę i wprost na Blayne. Chciała
rzucić się do ucieczki, ale uśmiechnęła się i lekko mu pomachała. Nie było to łatwe, zwłaszcza
wtedy, gdy wydawało się, że to go jeszcze bardziej poirytowało.
- Okej? - usłyszała, jak Gwen go pyta.
- Taak.
Odjechał i Gwen wróciła na miejsce.
- Jak ci się udało iść po lodzie na tych obcasach? - spytała Blayne.
- Dlaczego nie jesteście gotowi? - Gwen zwróciła się do mężczyzn.
Lock położył swój kijek hokejowy na podłodze.
- Nie mogłem zostawić cię z nim samą.
- Z głodu robię się nerwowa - Gwen wskazała w stronę szatni - Idźcie.
Poszli, ale odchodząc gderali.
Kiedy odeszli, Gwen wzięła Blayne pod ramię i razem zeszły z lodowiska.
17
Nasze stare panienki … :P
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Co się stało? - zapytała Blayne.
- Nic. Tylko zasugerowałam Bo Novikovowi, że może chcieć się z nami spotkać dziś
wieczorem w klubie.
- A dlaczego on miałby tego chcieć?
- Ponieważ inaczej zostałabyś zbyt długo z Rickiem i spóźniłabyś się jutro na swoją sesję
treningową. Osobiście uważam, że to wzmianka o Ricu najbardziej nim wstrząsnęła.
Blayne parsknęła.
- A ja założę się o pieniądze, że to myśl o mnie spóźniającej się.
18
Ja obstawiam, że tym razem wygrała… hmm, trudny wybór, ale mam nadzieję że Gwenie