Teresa Southwick Niewinne kłamstwo

background image

Teresa Southwick

Niewinne kłamstwo

Cykl: „Romans z szejkiem" – 13

Cykl: „Romans z szejkiem" – 13

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Alina Bethia Farrah bała się, że zmierza wprost do piekła.
Zawsze wiedziała, że najlepiej mówić prawdę, by nie znaleźć się w

otchłani potępienia. Niestety okazało się, że nie ceni uczciwości w
dostateczny sposób. Choć nie lubiła kłamać, obiecała swojej siostrze
bliźniaczce, że zajmie jej miejsce, stawiając czoła mężczyźnie, którego ta
bardzo się obawiała. Jego wysokość Malik Hourani, następca tronu
Bha'Khar, miał zostać mężem Adiny.

Beth nie miała nikogo bliskiego oprócz niej. Tylko ona zawsze ją

kochała. Dlatego nie mogła odmówić.

Jednak teraz, gdy znalazła się w pałacu, oczekując na spotkanie z

księciem, beztroski nastrój, w jakim wyruszała w podróż do Bha'Khar,
nagle ją opuścił. Kiedy spojrzała na walizki ustawione na eleganckiej
marmurowej podłodze, pewność, która towarzyszyła jej przed wyjazdem z
Los Angeles, że to, co zamierza zrobić, jest szlachetne, bo powodowane
wyższymi pobudkami, także ulotniła się jak sen.

Miała udawać, że jest kobietą zaręczoną z szejkiem, gdyż jej siostra

pragnęła uniknąć małżeństwa zaaranżowanego przez ojca.

Rafi Farrah, ambasador Bha'Khar w Stanach Zjednoczonych,

zaręczył swoją córkę Adinę z królewskim synem, mającym wkrótce objąć
tron. Teraz Addie była zrozpaczona, gdyż sądziła, że ukochany ojciec
wyrzeknie się jej, jeśli nie poślubi człowieka, którego kiedyś dla niej
wybrał. Perspektywa utraty ojca była równie przerażająca jak widmo
związku z mężczyzną, którego nigdy w życiu nie widziała.
Poza tym niedawno zaczęła spotykać się z Tonym i wszystko wskazywało
na to, że właśnie on jest mężczyzną jej życia.

Już od kilku lat była pełnoletnia i miała nadzieję, że młody szejk

zapomniał o zaplanowanym przez rodziców ślubie. Niestety, parę tygodni

background image

temu przysłał wiadomość, że oczekuje rychłej realizacji kontraktu
małżeńskiego. Wtedy Addie wpadła na pomysł, że na jakiś czas powinna
zamienić się rolami z siostrą.

W dzieciństwie pewna siebie Beth często zastępowała w różnych

sytuacjach spokojną, introwertyczną Addie. Teraz jednak nie chodziło o
drobnostkę, tylko o sprawę najwyższej wagi, która mogła mieć
konsekwencje na skalę światową.

Beth nie lubiła sekretów, ale nie podobało się jej położenie, w jakim

znalazła się ukochana siostra. Ona sama kiedyś zakochała się w
mężczyźnie równie bogatym jak szejk i pochodzącym z rodziny o wielkich
koneksjach politycznych. Później okazało się, że mężczyzna ten uważa, iż
ze względu na swoją pozycję ma prawo mieć i żonę, i kochankę ... Addie
była zaręczona z jeszcze bardziej wpływowym człowiekiem, jakim
niewątpliwie był przyszły król Bha'Khar, i Beth aż bała się myśleć, jakie
zasady wyznawał następca tronu. To małżeństwo było nie do przyjęcia,
dlatego postanowiła za wszelką cenę ratować siostrę z opresji.

Teraz znajdowała się w pałacowym apartamencie, który miała

zajmować do dnia ślubu. Przemierzała go nerwowym krokiem, oglądając
wnętrze. Widny i przestronny salon ozdabiały cenne dzieła sztuki - obrazy,
szklane bibeloty i figurki z porcelany. Przeszklone drzwi prowadziły na
taras, z którego roztaczał się widok na Morze Arabskie. Kiedy je
otworzyła, morska bryza przyjemnie ochłodziła jej policzki.

Była pewna, że uda jej się udawać siostrę. Obie wyglądały

identycznie i nikt, nawet ojciec, nie potrafił ich odróżnić. To nie powinno
być trudne, zwłaszcza że książę nigdy nie widział żadnej z nich.

Zadrżała, słysząc pukanie. Wzięła głęboki oddech i otworzyła. Przed

drzwiami stał wysoki, ciemnowłosy, niezwykle przystojny mężczyzna.
Tego się nie spodziewała.
- Cześć! - rzuciła, odzyskawszy głos.
- Jestem Malik Hourani. - Skinął głową z szacunkiem.
- Książę?
- Tak. - Uśmiechnął się z błyskiem w oku.
- Witam.
- Przepraszam, że nie byłem obecny przy lądowaniu twego samolotu.
- Przecież to twój samolot.
- To prawda - odparł z powagą. - Niestety, obowiązki nie pozwoliły mi
przywitać cię na lotnisku.
- Nie szkodzi - rzuciła lekkim tonem. - Uprzedzono mnie, że do wieczora
będziesz bardzo zajęty.
- Wszystko poszło lepiej, niż się spodziewałem, i cieszę się, że już teraz

background image

mogłem się z tobą spotkać. Adino Farrah, witaj w naszym kraju!

Pierwsza przeszkoda pokonana. Od razu uwierzył, że ma przed sobą

Addie. Serce zaczęło jej bić gwałtownie. Teraz musi zacząć działać.
Spojrzała na Malika. W eleganckim czarnym garniturze jego wysoka,
smukła sylwetka prezentowała się nadzwyczaj atrakcyjnie. Miał szczupłe
policzki i zgrabny prosty nos, ale najbardziej zafascynowały ją usta -
zmysłowe, ostro zarysowane, a przy tym delikatne.

Beth nigdy przedtem nie spotkała mężczyzny, którego od pierwszej

chwili pragnęłaby pocałować. Ale nie powinna zapominać, po co się tu
znalazła. Trzeba od razu uzgodnić z nim, jak ma się do niej zwracać.
- Nikt nie mówi do mnie Adina - powiedziała.
- Dlaczego?
Dobre pytanie.
- Wszyscy nazywają mnie Beth, od Bethia.
- O? - zdziwił się.
- To moje drugie imię. Rodzicom zabrakło wyobraźni, więc dostałyśmy z
siostrą podobne imiona. Adina, Alina. - Wzruszyła ramionami.
- Jesteście bliźniaczkami?
- Tak. - Z biciem serca czekała, czy powie, że zauważył jej podstęp. Jednak
nie miał powodu niczego podejrzewać.
- Czyli chcesz, żebym mówił do ciebie Beth?
- Tak.
Skinął głową.
- Zgoda.
- Dziękuję, wasza wysokość.
- Nazywaj mnie Malik. Chcę, żebyś czuła się przy mnie swobodnie.

Chyba zauważył, że się denerwowała. Pewnie złożył to na karb

niecodziennej sytuacji.
- Jako córka ambasadora, dość wcześnie nauczyłam się zwracać w
odpowiedniej formie do ważnych osobistości. Teraz trudno mi będzie
odzwyczaić się od nawyków związanych z etykietą.
- To zrozumiałe. Czasem mówią do mnie „wasza wysokość", kiedy indziej
„sir" albo tak, że nie odważę się powtórzyć tego przy damie. - Uśmiechnął
się, ukazując śnieżnobiałe zęby. - Ale prywatnie wolałbym, żebyś zwracała
się do mnie po imieniu.

Czy to tylko złudzenie, że kiedy mówił „prywatnie", jego głos stał

się cichy i seksowny?

Wzięła głęboki oddech, bo w powietrzu nagle zaczęło brakować

tlenu.
- Dobrze, Malik - odparła spokojnie. - Cieszę się, że mogę cię wreszcie

background image

poznać.
- Cała przyjemność po mojej stronie, Beth.

Podała mu rękę i poczuła mocny dotyk jego dłoni. Dreszcz przebiegł

jej po ramieniu aż do piersi. Ciemne oczy wpatrywały się w nią z
napięciem, jakby jemu też zrobiło się gorąco.
- Dobrze - powiedziała. - W takim razie prezentację mamy już za sobą. -
Cofnęła dłoń, nie mogąc zebrać myśli. Dotyk tego mężczyzny zdawał się
mącić jej w głowie.
- Rzeczywiście. - Skinął w kierunku drugiego pokoju. - Może usiądźmy i
porozmawiajmy. W końcu powinniśmy lepiej się poznać.
- Dobrze. - Na miękkich nogach doszła do sofy. Miała wrażenie, że nawet
gdyby nie była tu jako Addie, to i tak powinna uważać, żeby nie dać się
omamić temu mężczyźnie. Emanowały od niego siła i pewność siebie,
które ją fascynowały i podniecały. Te same cechy, które kiedyś sprawiły, że
uległa czarowi człowieka, który ją oszukał.
- Chciałbym, żebyś opowiedziała mi o sobie.

Czy to rozkaz? Nie spodobał jej się ten władczy ton.

- Przecież jesteśmy zaręczeni. Chyba wiesz już o mnie wszystko?

Rozpiął marynarkę, odsłaniając białą koszulę okrywającą płaski

brzuch. Potem usiadł w pewnej odległości od Beth i spojrzał jej prosto w
oczy.
- Na pewno nie wszystko. Wiem, że wychowałaś się w Stanach, chodziłaś
do szkoły w Szwajcarii i studiowałaś historię sztuki we Francji. Jesteśmy
zaręczeni dlatego, że twój ojciec jest zaufanym ambasadorem i
przyjacielem króla. Czy mogę spytać, jak on się czuje?
- Dobrze - odpowiedziała, zastanawiając się, kiedy ostatni raz go widziała.
- Bardzo się cieszę. Twój ojciec wyrażał się o tobie w samych
superlatywach. Ale znam tylko niektóre szczegóły.

Diabeł tkwi w szczegółach. Miała ochotę powiedzieć mu od razu, po

co przyjechała, ale zdecydowała się zaczekać.
- Nie wiem, co powiedzieć - wyznała szczerze.
Spojrzał jej w oczy ze skupieniem malującym się na twarzy.
- Wolałbym zachowywać się tak, jakbyśmy poznali się przypadkiem.
Chciałbym, żeby różne cechy twojej osobowości odkrywały się przede
mną stopniowo. Lubię niespodzianki.

To świetnie. Jeśli kiedyś dowie się, kim jest, czeka go duża

niespodzianka. Kiedy ona i Addie były dziećmi, ubierały się tak samo i
nosiły identyczne fryzury, więc bardzo łatwo było się zamieniać. Obie
ukończyły ekskluzywną szkołę dla dziewcząt z wyższych sfer, ale Beth

background image

została nauczycielką, a Addie na razie czekała, kiedy będzie mogła
urządzać oficjalne przyjęcia dla połowy królestwa.
- Będziesz miał niespodziankę - powiedziała. Jeśli ich podstęp by się
wydał, Addie poniosłaby ogromną karę. Beth musi kłamać dalej, ale
postara się mówić prawdę, kiedy tylko będzie to możliwe. - Jestem
nauczycielką w szkole średniej.
- Tego nie wiedziałem. A więc pracujesz?
- Tak.
- Lubisz uczyć? - spytał z zainteresowaniem.
- Tak.
- Lubisz też dzieci?
- Bardzo. Dlaczego pytasz?
- Ponieważ moim obowiązkiem jest zapewnienie królestwu następcy tronu.
- No to zajdź w ciążę. Wtedy będziesz mógł go urodzić! - wyrwało się jej,
zanim zdążyła ugryźć się w język.

Addie nigdy by się tak nie zachowała. Malik zmarszczył brwi.

- Nie chcesz mieć dzieci?
- Kiedyś tak. - Jeśli się zakocha, co było mało prawdopodobne.
- Będziesz tęsknić za pracą, kiedy wyjdziesz za mąż?

A więc zajmowanie miejsca u boku króla miało być zajęciem w

pełnym wymiarze godzin. Addie była do tego świetnie przygotowana.
Tylko że on pytał ją, Beth. Kochała swoją pracę i była bardzo przywiązana
do uczniów.
- Muszę być szczera.
- Właśnie tego oczekuję.
- Bardzo bym tęskniła. Czy to stanowi problem?
Zamyślił się.
- Rozwiążemy go we właściwym czasie.

Jest prawdziwym dyplomatą - pomyślała. W przekładzie na zwykły

język: zrobimy tak, jak zechcę, a ty musisz się dostosować, choćbyś
umierała z żalu. Kobieta, którą on poślubi, zawsze będzie traktowana w ten
sposób. Na szczęście to nie Beth jest jego prawdziwą narzeczoną.
- Zgoda.
- Jak ci się podoba Bha'Khar?
- Na razie niewiele widziałam. Ale pamiętam, jak chodziłyśmy z mamą na
targ, kiedy byłam dzieckiem. Moja mama ...

Nagle przypomniały jej się zapachy, dźwięki i widoki towarzyszące

tym wyprawom oraz błogie poczucie bezpieczeństwa, gdy matka trzymała
ją za rękę. Potem nagle zniknęła, zostawiając ją i Addie pod opieką

background image

surowego i bezwzględnego ojca. Beth ciężko to przeżyła, ale jej siostra
rozpaczała jeszcze bardziej.
- Co się stało? - spytał Malik.
- Nic. - Nie chciała o tym mówić. Podczas pobytu w kraju zamierzała
odnaleźć matkę i powiedzieć jej prosto w twarz, co myśli o kimś, kto
porzuca własne dzieci. Poza tym chciała się dowiedzieć, dlaczego to
zrobiła.

Do tej pory to on zadawał pytania, więc uznała, że powinna teraz

dowiedzieć się czegoś o nim. Oczywiście dla dobra Addie, żeby siostra
mogła łatwiej wyplątać się z niechcianego związku, a nie po to, by sama
mogła przekonać się, jaki jest mężczyzna, który dotykiem dłoni
przyprawiał ją o drżenie.
- Opowiedz mi o sobie - zaproponowała.
Zastanawiał się przez chwilę.
- Wkrótce zostanę królem. Od dziecka byłem uczony, co powinienem
robić, aby mój naród żył w dobrobycie. Ojciec stanowi dla mnie wzór i
zawsze staram się mu dorównać.
- Gdzie studiowałeś?
- W Wharton School, jednej z najbardziej prestiżowych uczelni
ekonomicznych we wschodniej części Stanów Zjednoczonych. Mam tytuł
magistra ekonomii.
Wspaniale - pomyślała. - A więc jest mądry. Będzie umiał rządzić krajem.

To jednak mogło okazać się dla niej niebezpieczne. Mądry,

przystojny mężczyzna z poczuciem humoru był niezwykle pociągający.
- Jakie masz oczekiwania w stosunku do mojej ... do mnie? Jaka według
ciebie powinna być żona?
- Czuję się jak na rozmowie o pracę.
- Naprawdę? Byłeś kiedyś na takiej?
- Dlaczego pytasz?
Wzruszyła ramionami.
- Ponieważ jesteś pierwszy w kolejce do tronu, można powiedzieć, że masz
wszystko podane na tacy. Skąd możesz wiedzieć, jak wyglądają rozmowy
kwalifikacyjne?
- Masz rację. Nie było takiej rozmowy. Dlatego następcy tronu stawiane są
wyższe wymagania niż innym synom.
- Czy tego samego oczekuje się od króla jako męża? A kobieta, którą
poślubisz? Skoro jestem wyznaczona do tej roli od urodzenia, czy to
znaczy, że mi także stawiane będą większe wymagania?
Zmarszczył brwi.
- Nie pomyślałem o tym.

background image

- Zegar bije, wasza wysokość. Najwyższa pora się nad tym zastanowić.

Malik zauważył, że jest zdenerwowana. Miała zaciśnięte usta, nie

patrzyła mu w oczy, a kiedy się przywitali, szybko cofnęła rękę. Gdyby
chodziło o inną kobietę, zacząłby coś podejrzewać. Już raz zrobiono z
niego głupca. Przeżył zdradę i teraz miał się na baczności. Jednak Beth
miała powody do zdenerwowania. Pierwsze spotkanie z narzeczonym
wymagało na pewno wiele odwagi.

On też był zdenerwowany. Widział ją tylko na zdjęciach. Spodobała

się mu, ale jego narzeczona nie musiała być piękna; ważniejsza była
mądrość i uczciwość. Jednak na żywo Beth go zachwyciła. Podobały mu
się jej błyszczące ciemne włosy okalające owalną twarz i opadające na
szczupłe ramiona. Jedwabna bluzka włożona w spodnie przylegała do
piersi, podkreślając ich kształt. Nie tylko uroda go zaskoczyła. Biła z niej
jakaś siła, której zupełnie nie zauważył na zdjęciach pokazywanych mu
przez ojca.

Fotografie nie oddawały w pełni wyglądu tej kobiety. W

rzeczywistości miała w sobie więcej ciepła i energii. Z jakim tupetem
powiedziała, że zegar bije i zbliża się termin zaręczyn!
- Denerwujesz się, że tak nalegam na to małżeństwo? - spytał. - Nie
chciałbym okazać się zbyt natarczywy.
- Od dawna wiedziałam, że jesteśmy zaręczeni - odparła wolno, starannie
dobierając słowa. - Tylko nie było ustalonej daty.

Z jego woli. Stracił serce dla kobiety, która okazała się oszustką.

Wieść o jego błędzie o mało nie przedostała się do wiadomości publicznej i
trzeba było poinformować o wszystkim króla. Ten incydent wprawił
Malika w zażenowanie i rozczarował głęboko jego ojca. Skoro następca
tronu wykazał brak umiejętności oceny ludzi - to nie wiadomo, czy potrafi
być skutecznym przywódcą narodu. Po tym skandalu Malik nie chciał
angażować się w żaden inny związek. Jeszcze długo odwlekałby decyzję o
małżeństwie, ale musiał wreszcie udowodnić, że potrafi sprostać
obowiązkom ciążącym na następcy tronu. Kobiety przestały go
interesować i zajął się wyłącznie pracą.
- Mój ojciec chce abdykować - powiedział. - Życzy sobie, żebym jak
najszybciej przejął jego obowiązki.
- Rozumiem. - Beth splotła ręce na brzuchu. - Ale chyba możesz być
królem i nie mieć żony, prawda?
- Masz rację. Ale, jak mówiłem wcześniej, moim obowiązkiem jest
zapewnienie ciągłości sukcesji. Dziecko musi pochodzić z legalnego
związku, a to wymaga zawarcia małżeństwa.

background image

Tak właśnie stwierdził król, gdy Malik chciał dłużej zwlekać ze

ślubem. Ojciec oświadczył stanowczo, że małżeństwo zapewnia
mężczyźnie stabilność i szacunek, które to cechy powinien posiadać dobry
władca. Ponieważ wybrana narzeczona miała nieskazitelne pochodzenie i
została wychowana w posłuszeństwie, wiedząc, że powinna przedkładać
patriotyczny obowiązek nad sprawy osobiste, nie było niebezpieczeństwa,
że znów zdarzy się jakiś kłopotliwy incydent.

Malik nie wiedział tylko, że Beth jest nauczycielką. Niewątpliwie jej

ojciec uznał to za nieistotny szczegół. W opinii Malika - niesłusznie. Skoro
Beth wybrała zawód nauczycielki, to będzie umiała postępować z dziećmi
- bardzo ważna cecha u kobiety, która będzie rodzić następców tronu.
- Mimo wszystko nie rozumiem, skąd ten pośpiech - powiedziała.
- Król chce złożyć abdykację, a poza tym pora spełnić dawne śluby.
Zostaniesz królową Bha'Khar i zajmiesz miejsce u mego boku, służąc
naszemu narodowi.

Oczy Beth zrobiły się okrągłe ze zdziwienia.

- Ojej!
- Jesteś zaskoczona?
- Tak. Mam być królową Bha'Khar? - W jej oczach pojawiła się panika.
- Nie rozumiem. Sama powiedziałaś, że wiesz o tym od dziecka.
- Tak. - Wstała. - Ale wiedzieć i doświadczyć czegoś, to dwie różne
sprawy. To tak, jak otrzymać wyrok śmierci, ale jeszcze nie siedzieć na
krześle elektrycznym.
- Czy mogę cię o coś zapytać?
- A musisz?
Starał się nie zwracać uwagi na jej zaczepki.
- Czy ucząc cię zasad protokołu dyplomatycznego i wymogów etykiety
dworskiej, nikt nie powiedział ci, że nie wypada porównywać życia w
rodzinie królewskiej do wyroku śmierci?

Beth uniosła głowę.

- Ja też chciałabym coś wyjaśnić.
- Z przyjemnością porozmawiam z tobą na każdy temat. - Choć nie
odpowiedziała wcale na jego pytanie.
- Czego chcesz się dowiedzieć?
- Czy naprawdę nie przeszkadza ci, że ktoś wybiera dla ciebie narzeczoną
jak krawat albo parę butów?
- Nie przypominasz mi krawatu.

Beth zaczęła nerwowo chodzić po salonie.

background image

- Przecież wiesz, o czym mówię. A może do siebie nie pasujemy? Skąd
wiesz, że nie chrapię? Co będzie, jeśli mamy zupełnie inne poczucie
humoru? A może wcale nie znam się na żartach? Albo...

Uniósł rękę w górę.

- Widzę, że nie jesteś przekonana do naszych zaręczyn.
- Zgadza się - odparła z zadowoleniem. - A ty tak?
- Tak.

Ta kobieta została przygotowana do tego, żeby pełnić rolę królowej.

Działając wspólnie, sprawią, że Bha'Khar zajmie ważne miejsce na mapie
świata. To mu wystarczało. Dziwne tylko, że ani razu nie powiedziała
czegoś, co spodziewałby się usłyszeć od kobiety.
- Nie interesuje cię miłość?
- Nie - odparła z nagłą pasją.
- Nie chcesz się zakochać?
- Za żadne skarby świata. - Odwróciła się i znów zaczęła chodzić po
salonie. - Prawdziwa miłość nie istnieje.
- Zgadzam się z tobą. - Wiedział, dlaczego sam nie chce kochać, ale był
ciekaw, co sprawiło, że ta kobieta negowała to uczucie.
- To dobrze.
- Tak. Zgoda między małżonkami jest wielkim skarbem.
- Chwileczkę!
- Co takiego?
- To, że oboje nie chcemy się zakochać, wcale nie znaczy, że jesteśmy ze
sobą zgodni. Miłość to jedna sprawa. Oprócz tego są miliony innych.
- Znów się z tobą zgadzam. Po ślubie będziemy mieli czas, żeby to
wszystko przedyskutować.

Stanęła tuż przed nim.

- Właśnie o to mi chodzi. Kobieta i mężczyzna, którzy chcą spędzić ze
sobą życie, zwykle omawiają takie sprawy przed ślubem.
- W rodzinie królewskiej jest inaczej.

Spojrzała na niego z niedowierzaniem.

- Żartujesz!
- Czy twój ojciec wie, że masz takie wątpliwości?

Odwróciła głowę w bok.

- Ojca bardziej interesuje wydawanie oświadczeń i zarządzeń niż rozmowy
z córkami.
- Skoro nie akceptujesz odwiecznej tradycji zaręczyn obowiązującej w
Bha'Khar, to po co przyjechałaś tu z tak daleka?
- W tym rzecz - powiedziała. - Przyjechałam tutaj namówić cię, żebyś
zrezygnował z tego małżeństwa.

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

- Przejechałaś pół świata, żeby mnie przekonać, że powinienem zmienić
zdanie i postąpić wbrew tradycji obowiązującej w naszym królestwie?

Skrzywiła się. Przyjechała dlatego, że błagała ją o to siostra. Addie

musiała mieć trochę czasu, żeby zastanowić się, jak zerwać zaręczyny, nie
narażając się na potępienie ze strony ojca. Wiedziała, że jeśli postąpi
wbrew jego woli, gotów zapomnieć o jej istnieniu, a przecież miała tylko
jego.

Beth nie była tak posłuszna jak siostra. Zawsze miała własne zdanie,

co doprowadziło do zerwania stosunków z ojcem. Pozbawiona opieki
matki, rozumiała, dlaczego Addie tak bardzo zależy na zachowaniu więzi z
jedynym rodzicem, jaki jej pozostał. Gdyby nie siostra, Beth w ogóle nie
wiedziałaby, co to znaczy kochać. Nie miała co prawda dobrych
doświadczeń z mężczyznami, ale przynajmniej zaznała prawdziwego
uczucia. Nie mogła patrzeć bezczynnie, jak siostra traci miłość ojca, w
którego była wpatrzona jak w obraz.

Malik nie powinien upierać się przy swojej decyzji. Skoro nie miał

wpływu na wybór narzeczonej, może uda jej się przemówić mu do
rozsądku. Na miłość boską, przecież miał być królem! Czy nie powinien
sam zdecydować, jaka kobieta będzie u jego boku?

Spojrzała na niego uważnie.

- Czasem dobrze jest coś zmienić.
- A w niektórych sytuacjach lepiej trzymać się tradycji.
- W porządku - odparła, dotykając palcami warg. - Ale nie powiedziałeś mi
jeszcze, czy nie przeszkadza ci, że sam nie zdecydowałeś, kto będzie twoją
żoną.
- Ma to pewne plusy, o ile wybór został dokonany obiektywnie.

Spojrzała mu prosto w oczy, opierając dłonie na talii.

- Mówisz tak, jakbyś kupował śliwki na targu.
- Bynajmniej. Śliwki są znacznie słodsze i nie prowokują dyskusji. Poza
tym - wzruszył ramionami - jestem zadowolony z wyboru, jakiego dokonał
ojciec.

Beth nie wiedziała, czy to miał być komplement, czy obraza. A może

jedno i drugie?
- Oczywiście, że jesteś zadowolony. Dlaczego nie?
- Czy możesz wyrażać się jaśniej? - Skrzyżował ręce na piersiach,
przyglądając się jej uważnie.
- Zaaranżowane małżeństwo jest dla ciebie korzystne, bo masz władzę.

background image

Potrząsnął głową.

- Nie rozumiem, co to ma do rzeczy.
- Masz władzę, więc będziesz panem sytuacji. Niestety nic nie przemawia
na moją korzyść.
- Nic? - Zmarszczył brwi. - Nie podobam ci się?

Ależ tak! - chciała krzyknąć.

- Jesteś bardzo przystojny - odparła spokojnie.

Kąciki jego ust nieznacznie się uniosły.

- A więc może mój charakter?
- Dopiero się poznaliśmy, więc nie mogę tego stwierdzić. Na razie
wydajesz się być w porządku.

Skinął głową.

- Nie chcesz tu mieszkać? Nie podoba ci się pałac?
- Och, przestań. Dobrze wiesz, że jest wspaniały.
- W takim razie nie rozumiem twoich zastrzeżeń.
- Moje wątpliwości wynikają z faktu, że w małżeństwie liczy się coś
więcej niż miła powierzchowność, charakter i pałac. A co z zalotami?
- Czy możesz mi to wyjaśnić?

Wyjaśniać takie rzeczy? Skoro jednak Beth zobowiązała się udawać

siostrę, musi być równie cierpliwa jak Adina.
- Owszem. Normalnie dziewczyna spotyka chłopaka, który jej się podoba,
poznaje go lepiej i się zakochuje. Tradycja wyboru królowej w Bha'Khar
pozbawia cię tych doświadczeń.
- Mnie czy ciebie?
- Nas oboje.
- Wiem, że mnie nie znasz, ale podobno jestem całkiem niezłą partią.

Ojciec mówił to samo Adinie.

- Małżeństwo to poważny krok, dość niebezpieczny, jeśli nie ma się
zielonego pojęcia o swoim przyszłym mężu.

Malik zmarszczył brwi i podszedł do okna.

- Nie rozumiem - powiedział, odwracając się do Beth. Przez jego pogodną
twarz przebiegł cień. - Czy nikt nie mówił ci, że po zaręczynach będziemy
mogli lepiej się poznać?
- Tak. - Pewnie mówiono to Adinie. Ale i tak zwykłe reguły zostały
naruszone. Ojciec wybrał córce męża, a zaręczyny zostały ogłoszone,
zanim młodzi mieli okazję się poznać. Teraz szybki ślub i „żyli długo i
szczęśliwie"? Takie zakończenie mają tylko bajki.

Zbliżyła się do drzwi balkonowych. Lekki wietrzyk znad morza

pieścił jej twarz. Kiedy spojrzała w ciemne oczy Malika, zapragnęła
dowiedzieć się, co naprawdę myśli.

background image

- A jeśli się nie uda? Nie spodobam ci się albo ty mi się nie spodobasz?
Jeśli...

Przerwał, kładąc palec na jej ustach.

- Zawsze myślisz tak pesymistycznie?
- A jeśli tak? Nie będzie zaręczyn?

Roześmiał się.

- Mógłbym pomyśleć, że specjalnie starasz się mnie do siebie zniechęcić.
- I dobrze mi to wychodzi?
- Nie wiem.
- Muszę się bardziej postarać?
- To zależy, co chcesz osiągnąć. Nie wyrobiłem sobie opinii na twój temat i
ty też nie powinnaś z góry nic przesądzać.
- Wcale nie przesądzam.
- Nieprawda. Przyjechałaś tutaj przekonać mnie, żebym się wycofał, co
oznacza, że wykluczyłaś możliwość, że nasze małżeństwo może być
szczęśliwe.

Na pewno nie.

- No i co z tego? A nawet jeśli masz rację?

Zbliżył się o krok.

- Pozbądźmy się uprzedzeń - wyszeptał, biorąc ją pod brodę. - Pozwól mi
udowodnić, że naprawdę jestem dobrą partią.

Z wrażenia wstrzymała oddech. Podniecający zapach tego

mężczyzny pobudzał wszystkie zmysły. W jego oczach pojawił się
zwycięski błysk. Beth starała się opanować podniecenie, choć nie było to
łatwe.
- Nie wątpię, że jesteś bardzo miły, Malik. Nie miałam zamiaru cię urazić i
przepraszam, jeśli tak to odebrałeś.
- Twoje obawy są zrozumiałe.

To, że był miły, jeszcze bardziej utrudniało sytuację. Choć czarujący

i bardzo przystojny, nie miała powodu sądzić, że ma lepszy charakter niż
człowiek, który porzucił ją, żeby poślubić inną kobietę. W dodatku Malik
miał większą władzę, przez co był jeszcze bardziej niebezpieczny. Gdyby
to zależało od niej, powiedziałaby, żeby dał jej spokój. Jednak Addie
prosiła, żeby grać na zwłokę. Dlatego Beth musiała zachować rozwagę.
- Dziękuję ci za cierpliwość, Malik.
- Byłbym wdzięczny, gdybyś ty także mi ją okazała. Spróbujmy się lepiej
poznać. Jeśli potem będziemy mieć wątpliwości, zastanowimy się, co
robić.

Chciał zawrzeć rozejm. Byłoby lepiej, gdyby okazał się nudny i

odrażający. Wtedy mogłaby powiedzieć mu, co myśli o zaręczynach. Z

background image

drugiej strony, jeśli sam uzna, że nie chce się zaręczać, Addie pozbędzie się
kłopotów i ojciec nie będzie mógł jej nic zarzucić. A więc rozejm.

Uśmiechnęła się.

- Jak mogłabym ci odmówić?
Większość kobiet cieszyłaby się z zaręczyn z następcą tronu w Bha'Khar,
jednak Malik trafił na tę, która nie była z tego zadowolona. Ale, o dziwo,
nie sprawiło mu to przykrości. Posłuszeństwo to miła cecha u kobiety, ale
po spotkaniu z Beth Malik uświadomił sobie, że szybko znudziłby się
potulną narzeczoną.

Bardzo zaciekawiła go ta urocza, pewna siebie dziewczyna, która

kontrowała wszystkie jego wypowiedzi. Kiedy powiedziała, że Malik ma
władzę, w jej ustach nie zabrzmiało to wcale jak komplement. Nie mógł się
doczekać, kiedy znów ją spotka. Chciał się dowiedzieć, dlaczego tak
obawia się małżeństwa. Postara się ją przekonać, że powinna zmienić o
nim zdanie.

Wszedł do jadalni i przyciemnił górne światło, a potem zapalił

świece po obu stronach ozdobionego kwiatami stołu, na którym stały
kryształowe kieliszki, a obok w srebrnym wiaderku chłodził się wyborny
szampan.

Beth zaraz przyjdzie i spędzą razem pierwszy romantyczny wieczór.

Dreszcz przeszedł mu po plecach. Od dawna nie oczekiwał czegoś z takim
podnieceniem. Rzeczywiście dawno nie spotkał tak fascynującej kobiety.
Ostatnia ukochana oszukała go. Jak to dobrze, że taka sytuacja na pewno
się teraz nie powtórzy.

Przejrzał się w fazowanym lustrze w pozłacanych ramach wiszącym

w kolistym pasażu między salonem i jadalnią. Miał nienaganną fryzurę i
był świeżo ogolony - na wypadek, gdyby mógł ją pocałować, czego bardzo
pragnął. Jedwabna koszula rozpięta pod szyją i ciemne spodnie sprawiały
wrażenie pozornej niedbałości, co było ważne, gdyż chciał, żeby jego
narzeczona nie czuła się skrępowana.

Wtem rozległo się delikatne pukanie do drzwi. Beth stanęła w progu

w białej lnianej sukni bez rękawów, ściągniętej szerokim czarnym paskiem
podkreślającym smukłą talię. Wyglądała elegancko i wytwornie. W jej
wielkich brązowych oczach ozdobionych złotymi punkcikami tliła się
nieufność.

Skłonił się lekko.

- Dobry wieczór, Beth. Proszę, wejdź.
- Dziękuję.

Kiedy go mijała, poczuł subtelny kwiatowy zapach, który rozpalił

jego zmysły. Zatrzymała się i rozejrzała po jadalni.

background image

- Witaj w nowym domu - powiedział. - Tu zamieszkamy po ślubie.
- Jeśli chodzi o ślub...
- Beth.

Spojrzała na niego.

- Tak?
- Obiecałaś, że spróbujesz.
- „Obiecałam" to za dużo powiedziane. Stwierdziłam tylko, że nie mogę ci
odmówić.

Uśmiechnął się.

- W każdym razie zgodziłaś się, że powinniśmy się lepiej poznać. Dlatego
proszę, żebyś dziś powstrzymała się od negatywnych komentarzy na temat
naszego małżeństwa.
- Czy to żądanie?
- Serdeczna prośba. Ja nie mam żadnych uprzedzeń.

W jej oczach zamigotały iskierki.

- A więc wasza wysokość chce zachowywać się skromnie?
- Oczywiście. - Wyciągnął rękę w kierunku drzwi prowadzących na taras. -
Usiądź na świeżym powietrzu. Zaraz przyniosę szampana.
- Czy to rozkaz?

W jej głosie wyczuł zdenerwowanie. Z pewnością obawiała się, że

zechce ją uwieść. To był kuszący pomysł, ale Malik miał inne plany. Dziś
wieczór musi ją oczarować. Księżyc w pełni, ciepły wietrzyk i zapach
jaśminu zmieszany z wonią morza. Natura zadbała o romantyczny nastrój.
- To nie rozkaz, tylko propozycja. Pomyślałem, że spodoba ci się widok z
góry.
- Ach, tak. - Nie oglądając się za siebie, wyszła na taras.

Malik nalał szampana do kryształowych kieliszków i ruszył za nią.

- Za co wypijemy? - spytał, podając kieliszek Beth.

Zastanawiała się przez chwilę.

- Za lojalność.

Trochę zaskoczony przystał na jej pomysł, wspominając swoje

ostatnie doświadczenia.
- I uczciwość - dodał.

Kryształowe kieliszki brzęknęły melodyjnie. Beth wypiła łyk

szampana, spoglądając na morze. Światło księżyca srebrzyło się na wodzie
uderzającej rytmicznie o brzeg.
- Wspaniały widok - powiedziała oczarowana.
- Tak. - Zamiast patrzeć na morze zastanawiał się, czy jest coś
piękniejszego na świecie niż widok kobiety w świetle księżyca. Kobiety,
której z pewnością nie potrafiłby się oprzeć.

background image

- Powiedz mi coś o sobie - poprosił, wpatrując się w smukły zarys jej
długiej szyi. Zadrżała.
- Co chciałbyś wiedzieć?
- Dlaczego myślisz, że prawdziwa miłość nie istnieje?
- Chyba żartujesz!
- Wręcz przeciwnie. Myślę, że w tym tkwi sekret twojej niechęci do
małżeństwa. - Wypił łyk szampana.
- Dobrze... Był w moim życiu pewien mężczyzna. Poznałam go na
studiach. Bardzo szybko zaczęliśmy się spotykać.
- Kochasz go? - spytał, czując dziwne ukłucie w sercu, choć znał Beth
zaledwie od kilku godzin.
- Już nie.
- Ale kochałaś?
- Tak myślałam.
- I co się stało?
- Uwierzyłam, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Potem złamał mi serce,
żeniąc się z inną.

Malik odetchnął z ulgą.

- Chyba zdawałaś sobie sprawę, że jako moja narzeczona nie powinnaś
wiązać się z kimś innym?
- Niestety nie miałam na to wpływu, Malik. Zakochałam się. Na szczęście
nie spałam z tym mężczyzną. - Spojrzała mu odważnie prosto w oczy.

Właśnie wznieśli toast za uczciwość. Nie miał powodu jej nie ufać.

- Wierzę ci.

Usiadła na ozdobionym sztukaterią murku i podziwiała widok

roztaczający się z tarasu.
- Chyba żałujesz, że mnie o to zapytałeś.
- Podoba mi się twoja szczerość. Prawda czasem nie jest łatwa, ale lepsza
od udawania.

Beth zakrztusiła się szampanem. Malik usiadł obok niej.

- Nic ci nie jest? - spytał.

Skinęła głową i zakasłała cicho.

- Nie podoba mi się twój kaszel. I nie podoba mi się, że spotykałaś się z
innym mężczyzną.
- Nic się nie stało, skoro ten związek się rozpadł.
- Nieprawda.
- Masz mi to za złe? - spytała z nadzieją w głosie. - Jeśli tak, możemy
zrezygnować ze ślubu. Na pewno to zrozumiem. Powiedz tylko słowo i
wrócę do Ameryki...
- Wykluczone - przerwał. Zauważył, że kiedy była zdenerwowana, mówiła

background image

dużo i bardzo szybko. - Uważam, że kobieta, która poznała miłość, będzie
jej znowu szukać.
- Mimo że powiedziałam ci, że nie chcę się zakochać?
- Tak.
- Mylisz się. - Potrząsnęła głową, zaciskając usta. - Nie chcę już nigdy
przeżywać czegoś takiego.
- Dlaczego?
- Gdybym się nie zakochała, nie musiałabym potem rozpaczać.
Przyrzekłam sobie, że już nigdy nie będę płakać przez mężczyznę.

Rozumiał ją. On też obiecywał sobie, że nie ulegnie urokowi żadnej

kobiety. Ojciec był zdania, że Malik wykazał całkowity brak umiejętności
oceny ludzkich charakterów. To nie mogło się powtórzyć. Jednak jego
obowiązkiem było się ożenić i zapewnić ciągłość sukcesji. Nie powinien
kierować się uczuciami. Dlatego ożenek z kobietą wybraną przez ojca był
najlepszym rozwiązaniem. Małżeństwo z Beth zapewniłoby mu spokój i
szacunek.

Siedzieli obok siebie, wpatrując się w romantyczny pejzaż. Kiedy ich

ramiona musnęły się przelotnie, Malikowi zrobiło się gorąco.
- Nasze zaręczyny są dla ciebie korzystne, skoro masz takie
doświadczenia.
- Jak to?
- Możesz cieszyć się przywilejami wynikającymi z małżeństwa z królem
Bha'Khar bez narażania się na kłopoty, jakie niesie miłość.
- A więc mogę korzystać z życia jak mężczyzna? - Spojrzała mu w oczy, a
potem uśmiechnęła się tak, że zaparło mu dech.

Ujął jej smukłą dłoń i ucałował ją. Zalotne spojrzenie Beth

wyostrzyło się. Nie przejął się tym. On też nie chciał narażać się na
kłopoty związane z miłością. Najważniejsze, żeby doszli do porozumienia,
bo jego narzeczona zachwycała go coraz bardziej charakterem i urodą. Ich
małżeństwo było kontraktem, co bardzo mu odpowiadało.

Pogładził kciukiem dłoń, którą przed chwilą pocałował.

- Nie mogę domagać się czy żądać, żebyś mnie pokochała. Ale nie
będziesz nigdy podobna do mężczyzny, skarbie. I jestem za to wdzięczny
losowi.

ROZDZIAŁ TRZECI

Następnego ranka Beth stała na balkonie z filiżanką kawy w ręku i

spoglądając na morze rozważała swoją sytuację. Wspomnienia ostatniego
wieczoru przesuwały się w jej pamięci jak w kalejdoskopie. Malik

background image

uśmiechający się czarująco, mówiący jej, że cieszy się, że nie jest podobna
do mężczyzny i całujący ją w rękę. Pragnęła, żeby naprawdę ją pocałował,
i była rozczarowana, że tego nie zrobił. Potem ogarnęły ją wyrzuty
sumienia. Zapomniała, po co przyjechała do Bha'Khar.

Ciepły wietrzyk muskał jej twarz. Malik Hourani okazał się inny, niż

się spodziewała. Był miły, łagodny i romantyczny. Jeśli tak dalej pójdzie,
może mieć to
bardzo przykre konsekwencje. Ta maskarada nie skończy się dobrze.
Okłamała go i powinna zostać ukarana.

Weszła do sypialni. Zadzwoni do Addie i poprosi, żeby siostra

zakończyła jej męki. Zanim zdążyła wystukać jej numer, usłyszała
dzwonek telefonu.
- Słucham - powiedziała, podnosząc słuchawkę.
- Dzień dobry - odezwał się znajomy aksamitny głos. - Mam nadzieję, że
dobrze spałaś?
- Wspaniale. - Kłamstwa przychodziły jej z coraz większą łatwością. Co z
tego, że postanowiła jak najczęściej mówić prawdę?
- Cieszę się. Mam dla ciebie niespodziankę.
- Co takiego?
- Nie mogę powiedzieć, bo to nie byłaby niespodzianka. Przyjdę po ciebie
za godzinę.
- Gdzie się wybieramy?
- Koniecznie chcesz zepsuć niespodziankę?
- Muszę wiedzieć, jak mam się ubrać.
- Normalnie.

Normalnie? To mogło oznaczać dżinsy, ale równie dobrze jedwabną

suknię.
- Mam włożyć sukienkę czy spodnie?
- Dżinsy. I nie powiem ani słowa więcej.

Odłożył słuchawkę. Beth poczuła dreszcz podniecenia. Rzadko

spotykały ją niespodzianki i zwykle były przykre. Matka odeszła, a ojciec
nie był miłym, serdecznym człowiekiem. Mężczyzna, którego kochała,
ożenił się z inną kobietą. Głos Malika brzmiał jednak tak, jakby szykował
dla niej coś wyjątkowego.

Godzinę później następca tronu zjawił się u jej drzwi ubrany w

dżinsy, luźną białą koszulę i wysokie buty. Nie chciał zdradzić, gdzie jadą,
i zaprowadził ją do czekającej przed pałacem limuzyny. Chwilę później
jechali wzdłuż białego drewnianego płotu przypominającego zagrodę dla
koni. Kiedy samochód zatrzymał się przed stajnią, Beth straciła nadzieję,
że niespodzianka okaże się przyjemna.

background image

- Po co tu przyjechaliśmy? - spytała, gdy podał jej dłoń, pomagając
wysiąść z samochodu.
- Chcę pokazać ci konia, którego kupił dla ciebie Kardahl, gdy był w
odwiedzinach u rodziny żony. Tutejsi mieszkańcy gór hodują
najpiękniejsze konie na świecie.

Przerażona Beth weszła z nim do zacienionego wnętrza stajni. Zaraz

wszystko się wyda. W ekskluzywnej szkole dla dziewcząt, obok zasad
etykiety towarzyskiej i protokołu dyplomatycznego, Addie świetnie
opanowała jazdę konną. Ponieważ wszyscy członkowie rodziny
królewskiej byli zagorzałymi zwolennikami jeździectwa, żona przyszłego
króla powinna także posiąść tę umiejętność. Niestety, Beth nigdy nie
dosiadała konia.
- Nie wiem, co powiedzieć. - Po tylu kłamstwach chętnie przyzna się do
prawdy.
- Pokażę ci twoją klacz - powiedział, biorąc ją za rękę. Podeszli do boksu,
w którym stał czarny koń o błyszczącej sierści z białymi plamami na
pysku. Addie byłaby zachwycona tą niespodzianką.

Beth zastanawiała się, jak wybrnąć z sytuacji.

- Dziękuję, Malik.
- Bardzo proszę.

Beth położyła dłoń na szyi klaczy.

- Jak ona ma na imię? - spytała.

Malik uśmiechnął się i zaśmiał, gdy koń trącił chrapami jego ramię.

- To twoja klacz, więc sama musisz ją nazwać.
- Jezebel - wymieniła pierwsze imię, jakie przyszło jej do głowy. Ona też
zachowała się fałszywie.
- Jak? - zdziwił się.

Wzruszyła ramionami.

- Podoba mi się to imię.
- W takim razie Jezebel. Każę osiodłać konie i pojedziemy...
- Nie.

Zmarszczył brwi.

- Nie rozumiem. Wydawało mi się, że moja narzeczona lubi jeździć konno?
- Lubi. - Teraz przynajmniej nie skłamała. Addie uwielbiała konną jazdę.
- W takim razie o co chodzi?
- Jestem trochę zmęczona...
- Przecież dobrze spałaś?

To się nazywa wpaść we własne sidła!

- Tak, ale nie przyzwyczaiłam się jeszcze do zmiany czasu. W Ameryce
jest teraz środek nocy.

background image

- W takim razie zaczekamy. Chciałem jak najszybciej pokazać ci ten
prezent.
- Nie spodziewałam się tak wspaniałej niespodzianki - odparła, czując do
siebie obrzydzenie. - To bardzo miło z twojej strony. Jednak tak dawno nie
jeździłam konno, że nie wiem, czy potrafię utrzymać się w siodle.
- Najpierw musisz się zaaklimatyzować i dobrze wypocząć.

Do tego czasu, jeśli los będzie jej sprzyjać, Addie wyratuje ją z

opresji.
- Wspaniale. - Poklepała Jezebel po szyi i wyszła ze stajni. Stanęła na
najniższym szczeblu płotu, wpatrując się w majaczące w oddali góry.

Bha'Khar był pięknym krajem z prawdziwie romantyczną scenerią.

Jego przyszły władca Malik prezentował się równie wspaniale. Nie
chodziło jednak tylko o ucztę dla oczu. Beth od niepamiętnych czasów
troszczyła się o siostrę. Jeśli nie przekona następcy tronu, że należy zerwać
z tradycją panującą w królestwie, ojciec zapewne wyrzeknie się Addie.

Beth uważała, że to i tak byłoby lepsze, niż gdyby jej siostra

pokochała Malika i poślubiła go, bo jak każdy mężczyzna posiadający
wielką władzę na pewno złamałby jej serce.

Malik stał tak blisko, że czuła ciepło bijące od jego ciała.

- Jesteś bardzo zamyślona - powiedział. - Rozmyślasz o naszych
zaręczynach, mam rację?
- Tak. - Westchnęła. - Wydaje mi się, że to nie w porządku, żeby narzucać
komuś, co ma robić, pozbawiając go wolności wyboru.
- Ja patrzę na to inaczej. Uważam, że tradycja jest istotna. Zwyczaj
wybierania narzeczonej dla króla ma niezwykłą wagę. Jeśli naprawdę
sprzeciwiasz się naszemu małżeństwu, to wystarczy, żebyś mi to
powiedziała.
- Gdyby to było takie proste - odparła cicho.

Ojciec byłby wściekły. Ona i Addie od dziecka uczone były

posłuszeństwa. Nieustannie starały się go zadowolić i zasłużyć na rzadkie
słowa pochwały. Beth wcześnie uświadomiła sobie, że ojciec silniej
reaguje na jej bunt niż ślepe wypełnianie poleceń. W końcu doszła do
wniosku, że i tak nigdy jej nie pokocha. Addie zostanie królową, a jej nie
spotka z jego strony nic dobrego. Dlatego poszła za głosem serca i
postanowiła zostać nauczycielką. Kiedy ojciec wyrzekł się jej dlatego, że
zdecydowała się pracować zamiast siedzieć w domu i czekać na ślub, tak
jak jej rozkazał, niespodziewanie okazało się, że to jest dla niej straszny
cios.

Przedtem nie wierzyła, że do tego dojdzie, ale kiedy ojciec zaczął ją

ignorować, okazało się to bardzo bolesne. Rozumiała, że siostra boi się

background image

przeciwstawić jego woli.

Kiedy Addie poprosiła ją, by zamiast niej pojechała do Bha'Khar, by

ona w
międzyczasie mogła przekonać się, czy znalazła prawdziwą miłość, za
którą warto
byłoby zapłacić tak wysoką cenę, Beth wyraziła zgodę.

Malik spojrzał na nią uważnie, opierając się o płot.

- Nie wiem, czym się martwisz, ale mam nadzieję, że przyjdzie taka
chwila, kiedy zechcesz mi zaufać.
- Dziękuję, Malik. - Nie miał pojęcia, jak bardzo pragnęła mu się zwierzyć.
Gdyby chodziło tylko o nią, nie wahałaby się ani chwili. Niestety nie
mogła powiedzieć mu prawdy, bo siostra poniosłaby tego surowe
konsekwencje.
- Muszę ci powiedzieć, że są w życiu gorsze rzeczy niż to, że ktoś
decyduje o
naszym losie. Postępowanie zgodnie z planem nie jest niczym złym.
- Tak? Dziwne, że mówi to mężczyzna, który lubi niespodzianki.
- W starannie zaplanowanym życiu jest miejsce i na niespodzianki.
- To znaczy, że lubisz je, jeśli masz wszystko pod kontrolą?
- Mówisz tak, jakby to była wada.
- A nie jest?
- Nie. - Jego oczy błysnęły tajemniczo.

Serce Beth zabiło mocniej.

- I jak ci to wychodzi?
- Dobrze. Skoro już o tym mówimy, czy mógłbym zrobić ci jakąś
niespodziankę?
- Nie wiem, czy to byłaby prawdziwa niespodzianka.
- Czego byś pragnęła?

Tego, co było drugim powodem, dla którego zdecydowała się tu

przyjechać.
- Chciałabym odnaleźć matkę.
- Mimo że od wielu lat się wami nie interesowała?

A więc wiedział o wszystkim.

- Właśnie dlatego. Muszę z nią porozmawiać.
- Załatwię to - odparł bez wahania.
- Naprawdę?
- Tak.
- Dziękuję. Jestem ci bardzo wdzięczna.

Jego oczy rozbłysły, a usta rozchyliły się w uwodzicielskim

uśmiechu.

background image

- Czy w ramach wdzięczności otrzymam pocałunek?

Jakże chętnie dotknęłaby jego warg ... Zeskoczyła z płotu, ruszając

naprzód.
- Nie.
- Obraziłem cię? - spytał, doganiając ją.
- Nie.
- Ale jesteś zmieszana?
O, tak!
- Wcale nie.
Położył rękę na jej ramieniu i odwrócił do siebie.
- Powiedz prawdę.
- Nie obraziłam się.
- To dobrze. - Jego ogniste spojrzenie przyciągało ją jak magnes. - Bo
musisz o czymś wiedzieć.
- O czym? - szepnęła.
- Wkrótce cię pocałuję.
- Tak? - spytała jeszcze ciszej, tracąc oddech.
- Ale ten pocałunek musi coś oznaczać.

Zapewne to, że Beth pójdzie prosto do piekła. Będzie przeklęta na

wieki.
- Kiedy cię pocałuję - mówił dalej - nie będziesz mogła o mnie zapomnieć.
Moje usta spoczną na twoich wargach, a ciało przeniknie dreszcz. Ten
pocałunek będzie tak słodki i gorący, że zapragniesz, żeby nigdy się nie
skończył.

Beth słuchała ze zdumieniem. Jego pałający wzrok nie pozostawiał

żadnych wątpliwości, że mówi prawdę. Czuła, że nie potrafi mu się oprzeć.
Najgorsze, że tylko zastępuje siostrę!

Malik jest tak cudowny, że coraz trudniej było jej kłamać. Uknucie

podstępu było łatwe, kiedy go nie znała. A teraz ... Wiedziała, jak to jest
być okłamywanym. Malik na to nie zasługiwał. Musi porozmawiać z
Addie.

Z filiżanką herbaty i telefonem komórkowym w ręku Beth usiadła na

sofie w swoim apartamencie. Sprawdziła, która godzina jest teraz w Los
Angeles.
- Przykro mi, Addie - mruknęła. Muszę cię obudzić, bo mam kłopoty.
Wcisnęła szybkie połączenie.
- Słucham? - Po dłuższej chwili odezwała się zaspana Addie.
- Cześć, Ad. To ja.
- Beth - ożywiła się siostra. - Jak się czujesz?
- Fizycznie dobrze, ale poza tym nie najlepiej.

background image

- Co się stało?
- Muszę powiedzieć Malikowi, że jestem twoją siostrą.

Po drugiej stronie zapadła cisza.

- Co się stało? - spytała wreszcie Addie. - Podejrzewa coś?
Beth chwyciła turkusową poduszkę i przycisnęła ją do piersi.
- Chyba tak. Dał mi - to znaczy tobie - konia i chciał się wybrać na
przejażdżkę.
- Ojej!
- Ojej! Wiesz, jak się boję koni!
- I co zrobiłaś?
- Powiedziałam, że jestem bardzo zmęczona po podróży.
- Uwierzył ci?
- Chyba tak. Nie wiem. - Z roztargnieniem skubała poduszkę. - O mały
włos nie powiedziałam mu prawdy.
- Nie możesz tego zrobić, Beth.
- To okropne, Addie. On jest taki miły. Romantyczny, przystojny i
uprzejmy. Pomoże mi odnaleźć matkę.
- Naprawdę chcesz się z nią spotkać?
- Porzuciła nas bez słowa, kiedy byłyśmy całkiem małe. Zostawiła nas z
surowym, apodyktycznym ojcem, który afiszował się ze swoimi
kochankami, wysłał nas do szkół z internatem i rządził nami, tak jak mu
się podobało. Mam prawo domagać się wyjaśnień. Uważam, że zachowała
się samolubnie i bezmyślnie, i chcę powiedzieć jej to prosto w oczy. -
Wzięła głęboki oddech, żeby rozluźnić napięte z
nerwów mięśnie.
- Ojciec chce naszego dobra - odparła siostra. - Na swój sposób nas kocha.
- Kocha ciebie.

Addie westchnęła ciężko.

- Tyle ci zawdzięczam, Bethie. Zawsze się mną opiekowałaś i mnie
broniłaś. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
Beth skuliła się na sofie na wspomnienie otrzymanych razów.
- Jesteś moją siostrą. Kocham cię.
- Wiem o tym. Tak mi przykro, że muszę cię prosić, żebyś wytrzymała
jeszcze trochę.
- Zobaczysz, że bardzo polubisz Malika, Addie. - Szkoda, że nie był
prawdziwym potworem, bo wtedy ojciec musiałby pogodzić się z odmową
córki.
Jednak następca tronu w Bha'Khar był czarujący i mądry, przez co sytuacja
stawała
się jeszcze trudniejsza.

background image

- Nie mogę jeszcze przyjechać.
- Dlaczego?
- Muszę lepiej poznać Tony'ego. Bardzo mi się podoba. Nigdy nie byłam
zakochana i chcę się przekonać, jak to jest.
- Wcale nie tak cudownie, jak się wydaje - odparła Beth, przypominając
sobie rozmowę z Malikiem. Czy to dobrze, że podzielał jej niechęć do
miłości?
- Proszę cię, zaczekaj jeszcze chwilę.
- Nigdy nie będziesz miała całkowitej pewności, Addie. Będziesz
zastanawiać się przez całe życie.

Sama zastanawiała się, jak mogła być taka głupia, że zakochała się w

mężczyźnie, który uważał, że może mieć żonę i kochankę. Była też
ciekawa, czy Malik byłby zdolny zniszczyć kogoś, kto stanie mu na
drodze.
- Gdyby tylko następca tronu nie zdecydował się wezwać mnie tak nagle -
powiedziała Addie. - Wszystko tak dobrze się układało, a on nagle
przypomniał sobie o dawnych zaręczynach.
- Król niedługo abdykuje i Malik ma objąć tron. Do tej pory powinien już
być żonaty - wyjaśniła Beth. - Wiem, że to fatalny moment. - Chyba nic by
się nie stało, gdyby Addie spróbowała jeszcze raz porozmawiać z ojcem? -
Wytłumacz ojcu, że nie możesz się zgodzić na to małżeństwo.
- Najpierw muszę się przekonać, czy Tony jest tego wart.
- Nie o to chodzi. Zrób to dla siebie, a nie ze względu na Tony'ego. Pokaż,
że masz własne zdanie, Addie.
- Nie jestem tak silna jak ty, Bethie. Wiem, że ojciec jest apodyktyczny i
surowy, ale chce mojego dobra.
- Gdybyś nie była ode mnie starsza...
- O dwie minuty!
- Nawet gdyby to były tylko dwie sekundy. Urodziłaś się pierwsza i
dlatego zostałaś narzeczoną następcy tronu. Ojciec nigdy nie potrafił nas
odróżnić, ale to chyba nie miało znaczenia, bo zachowywał się tak, jakby
w ogóle nie było mnie na świecie.
- Wiem, że ma wady, ale jest naszym ojcem. Straciłam matkę i nie chcę
stracić też ojca. Potrzebuję trochę czasu, żeby zebrać się na odwagę i
porozmawiać z nim.

Beth przymknęła oczy.

- Dobrze. Na razie nie powiem nic Malikowi.
- Dziękuję ci, siostrzyczko.
- Nie ma za co. Postaram się udawać, że jestem tobą do chwili twojego
przyjazdu.

background image

Zgodziła się brnąć dalej w kłamstwo, tłumacząc sobie, że choć

postępuje niewłaściwie, ma szczytny cel. Niestety coraz trudniej było jej w
to uwierzyć. Cierpiała, że musi oszukiwać Malika, i to tym bardziej, im
bardziej jej się podobał.

Nigdy nie przypuszczała, że znajdzie się w takiej sytuacji. Wydawało

się jej, że w ogóle nie będzie go lubić. Z drugiej strony powinna pamiętać
o tym, że mężczyźni mający władzę niekoniecznie od razu ujawniają swój
prawdziwy charakter. Czas pokaże, czy Malik jest naprawdę taki, jakim się
teraz wydawał. Może Addie wkrótce przyjedzie i sama rozwiąże tę
zagadkę? Byle szybko, bo sympatia, jaką budził w niej Malik, zaczynała
stanowić dla Beth coraz większy problem.

ROZDZIAŁ CZWARTY

- Nie masz nic lepszego do roboty? - Beth stała obok limuzyny przed
portykiem pałacu.

Podczas lunchu król i królowa, oczarowani przyszłą synową,

zaproponowali, żeby Malik pokazał jej miasto. Beth zachowywała się
nienagannie, ale on widział w jej oczach wahanie. Od chwili, gdy kilka dni
temu powiedział, że ją pocałuje, zaczęła zachowywać dystans. Im dłużej ją
znał, tym bardziej pragnął spełnić swoją zapowiedź. Może to właśnie jego
słowa wywołały w niej niepokój? Ta myśl sprawiła mu satysfakcję.
Dobrze, że nie jest jej obojętny. To oznacza, że nie tylko on zaangażował
się w ten związek.

Rzeczywiście miał ważne sprawy na głowie. Był przecież następcą

tronu w Bha'Khar i wkrótce przejmie władzę. Ale kiedy jego ojciec,
aktualnie panujący król, wysunął taką propozycję, Malik uznał, że to dobry
pomysł.
- Coś lepszego niż co?
- Oprowadzanie mnie po mieście.
- Jesteś moją narzeczoną. Mam obowiązek pokazać ci kraj i zapoznać z
życiem rodziny królewskiej - powiedział, otwierając przed nią drzwi
samochodu.

Wsiadła do limuzyny, odsuwając się od niego jak najdalej.

- Rodzina królewska jest niezwykle sympatyczna. Bardzo podobają mi się
twoi rodzice, brat i jego żona. Jednak wydaje mi się, że mogłeś kazać
komuś ze służby oprowadzić mnie po pałacu.
- Chcę ci towarzyszyć - oświadczył.

Spojrzała na niego z wahaniem.

- Pokazałeś mi już pałac. Byłam pod wrażeniem ogromnej liczby Rolls-
Royce'ów, bentleyów i ferrari.

background image

- Nie liczba jest najważniejsza - odparł, przypominając sobie, jak była
zdumiona, gdy zaprowadził ją do pałacowego garażu - tylko to, że w razie
potrzeby zawsze będziesz miała do dyspozycji któryś z nich.
- O ile trafię do garażu.
- Z przyjemnością zaprowadzę cię tam jeszcze raz.

Potrząsnęła głową.

- Nie trzeba.
Wciąż starała się trzymać go na dystans. Wiele razy słyszał, że jest
przekorny i teraz to się potwierdzało. Im bardziej odsuwała się od niego,
tym bardziej miał ochotę się do niej zbliżyć.
- Nie podobają ci się twoje pokoje?
- Bardzo. Ale gdybyś chciał zrobić mi znowu niespodziankę, to
uprzedzam, że zamiast konia mogę użyć GPS-u, żeby nie zabłądzić w
pałacu. To będzie lepszy sposób niż wytyczanie sobie drogi za pomocą
okruchów rzucanych na ziemię.
- Szybko się przyzwyczaisz do pałacu.
- Mam jeszcze lepszy pomysł - oznajmiła, klaszcząc w dłonie. - Zacznę
nosić nadajnik albo chipa, żeby można było mnie odnaleźć, gdybym nie
zjawiła się o określonej porze. Albo tabliczkę na piersi: „W razie
znalezienia proszę zwrócić do...".

Roześmiał się. Samochód miękko minął bramę pałacu i wyjechał na

ulicę. Promienie słońca odbijały się od beżowo-różowych stiukowych
budynków z białymi kamiennymi dachami i czerwonymi dachówkami,
bezlitośnie paląc ziemię. Choć było lato, w samochodzie panował
przyjemny chłód. Beth nigdy nie wyrażała się krytycznie o Bha'Khar, za to
często krytykowała jego przyszłego władcę. Dziś musi przekonać ją, że
małżeństwo z królem Bha'Khar ma swoje dobre strony.
- Pałac nie jest taki wielki - oświadczył.

Spojrzała na niego z ukosa.

- Owszem, jest.
- Bywają większe. Miałem zaszczyt gościć u sułtana Brunei, którego pałac
ma dwieście tysięcy stóp kwadratowych. I jest tam dwieście pięćdziesiąt
siedem łazienek.

Zdumiała się.

- Czy to znaczy, że zawsze poruszałeś się po nim w towarzystwie
przewodników?
- Raczej nie. Chodzi mi o to, że...
- Twój pałac jest skromny. Może dla ciebie, bo się w nim wychowałeś i
znasz go na wylot. Dla mnie jest olbrzymi. Byłam zdumiona widokiem
tylu sal balowych, salonów bankietowych i sal konferencyjnych - o, Boże!

background image

Malik uważał to za oczywiste. Od dziecka wychowywał się w

pałacu. Tu bawił się z bratem. To był jego dom, który od kilkuset lat
stanowił własność rodziny królewskiej. Znał wszystkie jego zakamarki i
alkowy, w których bawił się w chowanego z Kardahlem i potrafił ukryć się
przed guwernantką czy nianią. Niestety nie był na tyle duży, by Malik nie
spotkał kobiety, która chciała zrobić karierę jego kosztem. Doskonale
wiedział, że jego uprzywilejowana pozycja może przyciągać
oszustów, ale nie spodziewał się, że ktoś taki znajdzie się wśród
pracowników zatrudnionych w jego własnym domu. Gorycz porażki była
tym większa, że nie spodziewał się takiego zachowania ze strony swojej
wybranki. Nie chciał po raz drugi przeżyć takiego upokorzenia.
- Gdzie teraz jedziemy? - spytała Beth. - Poznałam twoją rodzinę,
zwiedziłam pałac i garaże, w których jest tyle samochodów, że mogłyby
zapewnić transport dla całego kraju. Obejrzałam też stajnię. Nie leciałam
tylko waszym odrzutowcem. Co jeszcze może mnie czekać? - Zerknęła
przez okno, za którym widać było morze. - Chyba tylko wycieczka
królewskim jachtem.
- Niestety zgadłaś, a więc to już nie jest niespodzianka.
- Macie wiele jachtów?
- Tylko jeden, ale na tyle duży, że może pomieścić całą rodzinę.

Chwilę później samochód zaparkował na nabrzeżu i Malik

wprowadził Beth po schodkach na pokład. Kapitan, steward i kucharz
przywitali się z nimi, a potem dyskretnie zniknęli. Malik pokazał Beth
mostek nawigacyjny, jadalnie i kabiny królewskie z mahoniowymi
ścianami i wykończeniami z mosiądzu. Ze zdumieniem Beth oglądała po
kolei cztery pokłady stumetrowego jachtu, na którym znajdowały
się nawet siłownia i spa.

Usiedli w głównym salonie, ze ścianami zdobionymi tekowym

drewnem. Malik kazał stewardowi przynieść zimne napoje. Kiedy jacht
zakołysał się lekko, zaproponował, by usiedli na okrągłej skórzanej sofie
stojącej naprzeciw wielkich kwadratowych okien, z których rozciągał się
widok na nabrzeże i pełne morze.
- Jak ci się tu podoba? - spytał, siadając obok niej.
- Wspaniały jacht - odparła, spoglądając w okno. Morze połyskiwało w
słońcu jak diament. - I jak cudownie można by stąd uciec.

Intrygująca uwaga. Nie zdążył spytać, co ma na myśli, bo pojawił się

steward.
- Czy mam podać coś jeszcze, wasza wysokość? - spytał.
- Dziękuję, Salleh. To wszystko.

Beth wypiła łyk wody i oplotła dłońmi zimną szklankę.

background image

- Muszę ci powiedzieć, że jestem trochę rozczarowana - oznajmiła z
powagą.

Malik dostrzegł w jej oczach błysk przekory.

- Tak? Dlaczego?
- Samochody, samoloty, jachty - to wszystko zabawki dla chłopców.
- Nie interesują cię takie rzeczy?
- Nie zrozum mnie źle. Chętnie popływałabym jachtem po otwartym
morzu. Myślę jednak, że zapomniałeś pokazać mi królewski skarbiec.
- Nie sądziłem, że cię to zainteresuje.
- Oczywiście, jeśli są tam brylantowe diademy, rubinowe naszyjniki i
pierścienie ze szmaragdami. Gdzie przechowuje się piękne stroje, buty i
biżuterię? To są rzeczy, które przyprawiają kobietę o zawrót głowy.

Malik pragnął zawrócić jej w głowie, ale nie biżuterią i sukniami.

Zależało mu na tym, żeby czuła się tu dobrze, zwłaszcza że pociągała go
bardziej, niż się spodziewał. Ten fakt niepokoił go, gdyż planowane
małżeństwo miało być umową niezwiązaną z żadnym uczuciem.
- Jeśli czegoś pragniesz, powiedz mi o tym. Natychmiast spełnię każde twe
życzenie.

Przesunęła palec po zimnej szklance, zostawiając na niej jasną

smugę.
- Chciałabym, żebyś odwołał ślub.

A więc wrócili do punktu wyjścia. Z jednej strony cieszył się, że nie

zmieniła zdania pod wpływem przepychu, który zobaczyła. To dobrze
świadczyło o jej charakterze. Mimo to miał nadzieję, że skala bogactwa,
które posiadał, złagodzi choć trochę jej niechęć do małżeństwa.
- Bardzo mi przykro - powiedział. Kiedyś uważał tak samo jak ona i
sprzeciwiał się kontynuowaniu tradycji, zgodnie z którą król wybierał
najstarszemu synowi żonę. Zawód miłosny sprawił jednak, że zgodził się
na to, by ktoś starszy i mądrzejszy zdecydował za niego. Zaakceptował
decyzję ojca, uważając, że spełnia ciążący na nim obowiązek. Żadne
uczucia nie mogły wchodzić w grę. - To jest jedyna prośba, której nie
mogę spełnić.
- Chyba powinnam cię uprzedzić, że nie przestanę cię o to prosić. -
westchnęła. - Pomyślałam, że nikomu nie stanie się krzywda, jeśli znów
spróbuję.

Krzywda. To słowo go zastanowiło. Beth od chwili narodzin była

wychowywana tak, by godnie pełnić rolę królowej Bha'Khar. Była
odpowiednio przygotowana i wykształcona. Mimo to nie chciała zająć
należnego jej miejsca. Czy to możliwe, że czuje się skrzywdzona, bo mimo
wszystko wciąż kocha mężczyznę, który ją porzucił?

background image

Delikatnie ujął jej zimną dłoń.

- Mam wrażenie, że coś cię dręczy - powiedział, patrząc jej głęboko w
oczy.
- Wcale nie - odparła, odwracając wzrok.
- Nie tęsknisz za tym draniem, który cię skrzywdził?

Lekki uśmiech pojawił się na jej zmysłowych wargach.

- Prawdę mówiąc, miałam szczęście, że ożenił się z kimś innym.
- Na pewno?
- Oczywiście.
- Jak mówiłem, lubię niespodzianki, ale tylko wtedy, gdy to ja je robię. Nie
lubię być zaskakiwany. Dlatego proszę, żebyś powiedziała mi wszystko, o
czym
powinienem wiedzieć.
- Wiesz wszystko, co trzeba, o mojej przeszłości.

Co trzeba? Niestety chciał wiedzieć absolutnie wszystko.
Jej odpowiedź była zgodna z tym, czego oczekiwał, jednak nie

podobał mu się cień, który przemknął po twarzy Beth. Już raz oszukała go
kobieta, którą kochał. To nie może się powtórzyć. Był skłonny ofiarować
Beth wszystko, czego zapragnie - oprócz serca. Nie wolno powtarzać tych
samych błędów.

Beth stała obok Malika, uczestnicząc w próbnej ceremonii zaślubin.

Zastanawiała się, dlaczego Kardahl i jego narzeczona zdecydowali się
pobrać. Rodzina królewska pozowała do zdjęć na podium ustawionym
przed salą, w której za dwa dni odbędzie się ślub. W sąsiedniej sali balowej
przygotowywano przyjęcie, na które zaproszono ważnych gości z całego
świata. Kardahl i Jessica wpatrywali się w siebie, trzymając się za ręce.
Obok nich stali dziadkowie i dwie ciotki Jessiki, a także król, królowa i
narzeczeni.

Kiedy Kardahl pocałował pannę młodą, rozległ się trzask migawek i

błysnęły flesze. Beth raziło ostre światło, a usta bolały od ciągłych
uśmiechów. W dodatku nie bardzo rozumiała, po co to wszystko, skoro
brat Malika zawarł już ślub z Jessicą per procura. To oznaczało, że Addie
jest w jeszcze większym niebezpieczeństwie, bo mogła zostać żoną
następcy tronu, nie składając przysięgi małżeńskiej.

Gdyby Beth wzięła ślub jako Addie, to kiedy siostra przyjechałaby

tutaj, Malik sądziłby, że jest jego żoną i oczekiwałby od niej spełniania
powinności małżeńskich.

Na samą myśl Beth przeszedł dreszcz, choć wcale nie było jej zimno.

Wręcz przeciwnie, mężczyzna, który doprowadzał ją do szaleństwa,

background image

opisując pocałunek, musi być wspaniałym kochankiem. Szkoda, że nie
będzie miała okazji się o tym przekonać.

Malik zauważył, że poruszyła się niespokojnie.

- Dobrze się czujesz? - spytał.
- Tak. Tylko trochę nieswojo.
- Przez te zdjęcia?

Uśmiechnęła się. Byłoby dobrze, gdyby to była wina fotografów, a

nie tego, że narzeczony siostry podoba jej się coraz bardziej.

Objął ją w pasie i delikatnie uścisnął.

- Ten pokaz zaaranżowany specjalnie dla prasy wkrótce się skończy.
Wszyscy przedstawiciele mediów zostaną wyproszeni z sali przed
rozpoczęciem próbnej ceremonii ślubnej. Fotograf pałacowy zrobi tylko
pamiątkowe zdjęcia do albumu rodzinnego.
- To dobrze.

Ledwie zdążył to powiedzieć, koordynator uroczystości kazał

ochronie wyprosić fotografów z sali. Beth odeszła na bok, opierając się o
jedną z bogato zdobionych kolumn otaczających salę. Cała rodzina
królewska zaczęła zajmować wyznaczone miejsca.

Malik, który był drużbą pana młodego, stanął obok brata. Druhnami

Jessiki były dwie ciotki, którym wskazano, gdzie powinny stać. Potem
przyprowadzono dziadków panny młodej, a następnie króla i królową.
Następnie panna młoda przeszła pasażem między fotelami, zatrzymując się
przed ministrem sprawiedliwości Bha'Khar, który miał przewodniczyć
ceremonii. Państwo młodzi mieli na razie wstrzymać się ze składaniem
przysięgi małżeńskiej, ale Kardahl nie
miał zamiaru zrezygnować z pocałunku. Wziął Jessicę w ramiona i zaczął
namiętnie całować.

Beth przyglądała się im, przypominając sobie słowa Malika: „Kiedy

moje usta spoczną na twych wargach, twoje ciało przeniknie dreszcz. Ten
pocałunek będzie tak słodki i gorący, że zapragniesz, żeby nigdy się nie
skończył".

Z wrażenia wstrzymała oddech, czując, że zalewa ją fala gorąca.
Kiedy oprzytomniała, rodzina zaczęła opuszczać salę, aby udać się

na uroczystą kolację w jednej z mniejszych sal bankietowych.

Malik szarmanckim gestem podał jej ramię.

- Czy pozwolisz, że będę ci towarzyszyć? - spytał.
- Za chwilę.

Zmarszczył brwi.

- Na pewno dobrze się czujesz?

Jak mogła czuć się dobrze, gdy miała tyle zmartwień?

background image

Niestety musiała zachować to w sekrecie. Nie zdawała sobie sprawy,

że podstęp wymyślony wspólnie z siostrą będzie wymagać tylu kłamstw.
Powinny były lepiej to przemyśleć. Udawanie siostry bliźniaczki
wydawało się całkiem łatwe. Teraz musiała udawać, że lubi swego
narzeczonego. A najgorsze było to, że wcale nie musiała udawać -
naprawdę bardzo polubiła Malika. Niestety nie była to sympatia,
jaką darzy się przyszłego szwagra. Lubiła go tak bardzo, że jej serce biło
jak szalone i pragnęła znaleźć się w jego ramionach. Coraz częściej
musiała sobie przypominać, że przyszły władca może specjalnie zachowuje
się tak, żeby się w nim zakochała. To znaczy nie ona, tylko jej siostra. Beth
nie przyjechała do Bha'Khar po to, by się w nim zakochać. Jednak coraz
mniej wierzyła własnemu rozsądkowi, który nakazywał jej podchodzić
nieufnie do Malika, i coraz częściej ponosiły ją emocje. Jeśli nie zacznie
ich wreszcie kontrolować, konsekwencje mogą okazać się bardzo przykre.
- Wszystko w porządku - powiedziała. - Jestem tylko trochę
zdezorientowana.
- Wszystko mogę ci wyjaśnić.
- Dobrze. Myślałam, że Jessica i Kardahl są już małżeństwem.
- Tak.
- To dlaczego znów się pobierają?
- Kochają się i chcą, żeby wszyscy widzieli, jak bardzo są szczęśliwi, kiedy
składają uroczystą przysięgę, patrząc sobie w oczy.
- To dlaczego nie zrobili tak od razu?
Malik wsunął ręce do kieszeni ciemno grafitowych spodni.
- Ich związek został zawarty per procura.
- Słyszałam. Nie mogę uwierzyć, że takie rzeczy zdarzają się w
dzisiejszych czasach.

Skinął głową.

- To jest zgodne z prawem.
- Mówisz to bez przekonania.
- Wprost przeciwnie.

Przyjrzała mu się uważnie. Chyba nie powiedział jej całej prawdy?

- I to wszystko?

Zastanawiał się przez chwilę, po czym westchnął.

- To długo historia.

Rozejrzała się po opustoszałej sali.

- Mamy czas. Najwyżej spóźnimy się na koktajl.
- Koniecznie musisz się dowiedzieć, prawda?

Pokiwała głową.

- Tak.

background image

- Jak sobie życzysz. - Oparł się o kolumnę. - Jeszcze przed narodzinami
Jessiki uzgodniono, że poślubi mojego brata. Jej matka wyjechała do
Stanów Zjednoczonych. Odnaleziono ją, gdy Kardahl przeżywał trudny
okres. Ojciec chciał przyspieszyć to małżeństwo. Specjalny wysłannik
pojechał do Stanów, żeby skłonić Jessicę do przyjazdu do Bha'Khar.
Niestety był zbyt nadgorliwy w wykonywaniu swoich obowiązków.
- Co zrobił?

Malik odwrócił głowę.

- Pełnomocnictwo było napisane w języku bha'kharskim. Wysłannik
włożył ten dokument do sterty papierów, które miała podpisać Jessica, ale
zataił jego treść.
- Chciał pokazać królowi, że potrafi skutecznie działać?
- Właśnie.
- Rozumiem.

To potwierdzało jej obawy przed nadużywaniem władzy przez

wpływowych ludzi. Wiedziała, że absolutna władza szybko psuje
charakter. Oczywiście nie posądzała nikogo z rodziny królewskiej o
oszustwa czy nieuczciwość, ale bała się ważnych wpływowych ludzi,
którzy sami ustalają reguły postępowania. Dostała w życiu bolesną
nauczkę i za nic w świecie nie zgodziłaby się przeżyć jeszcze raz
takiego upokorzenia. Jak to dobrze, że Addie zdecydowała się zerwać
zaręczyny!

Malik wyprostował się i uniósł jej głowę, tak że musiała spojrzeć mu

w oczy.
- Myślę, że nic nie rozumiesz.
- Jak to?
- Kardahl i Jessica są dowodem na to, że to dobrze, gdy starsi i mądrzejsi
wybierają młodym partnera.
- Co może być dobrego w tym, że ludzie nie decydują sami o tym, z kim
się zwiążą?
- Jessica i mój brat pokochali się i teraz cieszą się, że są mężem i żoną.
- Mają szczęście.

To przypadek. Jessica i Kardahl rzeczywiście byli bardzo szczęśliwi.

Beth cieszyła się z tego, ale co do starszych i mądrzejszych ludzi miała
pewne wątpliwości. Jej ojca trudno zaliczyć do tej kategorii. Jest
człowiekiem zimnym i nieprzystępnym. Nie miał pojęcia, jaki mężczyzna
mógłby odpowiadać Addie i prawdopodobnie wcale go to nie obchodziło.
Zależało mu tylko na zdobyciu większych wpływów na królewskim
dworze.

background image

Beth bardzo kochała swoją siostrę. Zrobiłaby wszystko, żeby

uchronić ją przed nieszczęściem. Chciała, by Addie znalazła prawdziwą
miłość i była tak szczęśliwa jak Jessica.

Czy to nie ironia, że tak spodobał jej się Malik?
Co prawda żałowała, że nigdy się nie dowie, czy ta fascynacja

mogłaby przerodzić się w coś głębszego, ale z drugiej strony nie mogła
zapominać, że ten mężczyzna wkrótce będzie królem Bha'Khar. Czuła
paniczny strach przed ludźmi mającymi wielką władzę.

ROZDZIAŁ PIĄTY

Malik słuchał toastu wygłaszanego przez brata na cześć żony.

Rodzina i przyjaciele, którzy zasiedli do uroczystej kolacji, unieśli w górę
kieliszki z szampanem. Fotografowie robili zdjęcia, a dziennikarze
nagrywali każde słowo. Przebieg uroczystości zostanie przedstawiony w
telewizji i gazetach na całym świecie. Co za wspaniały romans! Wszyscy
widzieli, jak głębokim i szczerym uczuciem darzy się ta para.

Malik cieszył się, że brat jest tak zakochany i szczęśliwy.

Zaaranżowane
małżeństwo, które okazało się udane, dobrze wróżyło jego zaręczynom.
Kiedy obejmie tron po ślubie z Beth, uroczystość będzie jeszcze okazalsza.
Z niecierpliwością oczekiwał tej chwili, choć zaplanowane przez ojca
małżeństwo nie powinno wzbudzać w nim głębszych uczuć. W końcu to
był zwykły kontrakt.

Rozejrzał się po jasnej udekorowanej kwiatami sali, zastanawiając

się, gdzie może być jego przyszła żona. Nigdzie jej nie było, więc
zaniepokojony postanowił jej poszukać.

Przez otwarte drzwi balkonowe wyszedł na taras. Światła z salonu

rozjaśniały mrok na patio, z którego roztaczał się widok na plażę. W blasku
księżyca zobaczył
smukłą postać stojącą nad brzegiem morza.
- Beth - szepnął.

W tej chwili tak bardzo pragnął poczuć jej ciepło, usłyszeć śmiech i

zobaczyć iskierki w ciemnych oczach.

Gdy się do niej zbliżył, zauważył, że zdjęła srebrne sandałki na

wysokich obcasach, w których jej nogi wyglądały niezwykle kusząco.
Obcisła czarna sukienka bez rękawów podkreślała zgrabną figurę. Wcale
nie był zachwycony, że tak reaguje na widok narzeczonej. Takie uczucia
sprawiały, że mężczyzna stawał się bezbronny i zależny od kobiety, która

background image

mu się podobała. Oczywiście to nie była miłość. Nigdy więcej nie chciał
być zakochany. Przekonał się, że miłość nie istnieje, i nie pozwoli,
by to zepsuło jego stosunki z kobietą, która będzie jego żoną.
- Tutaj jesteś - powiedział, podchodząc bliżej.

Odwróciła się zaskoczona.

- Chciałam zaczerpnąć świeżego powietrza. W sali panował straszny ścisk.

Morska bryza rozwiewała jej włosy. Miał ochotę ich dotknąć.

Szybko wsunął ręce do kieszeni, spoglądając na światło księżyca
odbijające się w wodzie.
- Rozumiem cię.
- Naprawdę? - odparła zaskoczona, bo spodziewała się wyrzutów.
- Tak. Rodzina królewska jest pod obstrzałem spojrzeń. Każdy nasz krok
jest obserwowany i komentowany na całym świecie. Wydarzenia z naszego
życia przedstawiane są w gazetach i magazynach. To rzeczywistość, z
którą musimy się pogodzić.
- Czyli przyznajesz, że wspaniałe życie rodziny królewskiej ma jakieś
minusy?
- Tak.
- Coś takiego! - Potrząsnęła głową z niedowierzaniem.
- Dlaczego jesteś taka zaskoczona?
- Bo przedtem rozpływałeś się z zachwytu nad zaletami życia w pałacu,
żeby przekonać mnie do małżeństwa. Wygłaszałeś peany na cześć
starszyzny, która zajmuje się swataniem swoich dzieci. Jestem
zszokowana, słysząc od ciebie, że ten system ma jakieś wady.
- Przepraszam, jeśli tak się wyraziłem. Nic nie jest doskonałe. Życie w
pałacu na ogół jest bardzo przyjemne, ale ma też swoje minusy.

Prawdę mówiąc, żył spokojnie oddalony od wścibskich spojrzeń,

dopóki pewna kobieta nie wtargnęła w jego życie. Wykazał brak czujności
i rozwagi i dostał nauczkę na całe życie. Teraz zawsze będzie zachowywać
ostrożność, nawet w stosunku do jego przyszłej żony wybranej przez ojca.
- Czy powinnam wiedzieć coś jeszcze o życiu w pałacu?
- Bardzo wiele rzeczy.
- Na przykład?

Zastanawiał się przez chwilę.

- Nie należy nikomu ufać.
- To zabrzmiało bardzo cynicznie.
- Mam powody, żeby tak uważać.

Odwróciła się do niego, bawiąc się rzemykami sandałków.

- Wiem, że jesteś rozsądny, więc wcale w to nie wątpię. Niestety to, co
mówisz, jeszcze bardziej zniechęca mnie do małżeństwa.

background image

Czy naprawdę był rozsądny, skoro im bardziej wzbraniała się przed

poślubieniem go, tym bardziej tego pragnął?
- Mieliśmy nie wracać do tego tematu. - Z uśmiechem pokręcił głową. –
Nie dotrzymujesz danego słowa.
- Nieprawda - odparowała. - Przecież jestem z tobą, prawda?

Rzeczywiście była, tak piękna i czarująca... Niestety sama jej

obecność nie wystarczała, żeby czuł się usatysfakcjonowany.
- Szkoda, że nie przepuścisz żadnej okazji, żeby podkreślić, jak bardzo nie
chcesz zostać członkiem naszej rodziny. Obiecywałaś, że nie będziesz
kierować się uprzedzeniami.

Choć wciąż szukała argumentów, żeby przekonać go, że nie powinni

się pobierać, był nią zafascynowany. Nie chodziło wyłącznie o urodę –
zanim zdecydował się zaręczyć poznał wiele pięknych kobiet. Beth była
inteligentna i dowcipna, ale mądre i wesołe kobiety także spotkał na swej
drodze. Więc co w tej dziewczynie tak bardzo go pociągało? Może właśnie
to, co jej zarzucał – bez przerwy podkreślała, że nie chce za niego wyjść.
Ta, która go zdradziła, robiła wszystko, by zdobyć jego serce, a on nie
przejrzał jej gry. Beth była szczera, nie udawała. Zawsze była wobec niego
uczciwa. Jej aksamitne wargi połyskiwały kusząco w świetle księżyca.
- Wcale nie jestem uprzedzona - zaprotestowała. - Po prostu korzystam z
okazji, żeby podyskutować z tobą na ważny dla nas obojga temat.
- Czy nie powinnaś raczej docenić tego, że chcę ci szczerze powiedzieć,
jakie są minusy życia w rodzinie królewskiej?
- Przyszło mi do głowy - odparła po chwili - że w twojej sytuacji niełatwo
znaleźć przyjaciół. Chyba nigdy nie możesz być pewien, czy ktoś
naprawdę cię lubi, czy też udaje po to, żeby coś osiągnąć.

To był właśnie największy problem.

- Masz rację. Bardziej niż rygory życia w pałacu przeszkadza mi to, że
ludzie udają sympatię dla osiągnięcia korzyści.
- Czy to ma jakiś związek z historią, którą mi opowiadałeś, z tym, że
trafiłeś na nieodpowiednią kobietę? - Przyjrzała mu się uważnie. - Oho,
chyba zgadłam - dodała, widząc, że się zmieszał.

Rzeczywiście. Na samo wspomnienie obudził się w nim gniew.

- Wolałbym nie rozmawiać na ten temat.
- Wciąż ją kochasz?
- Absolutnie nie - zaprotestował gwałtownie.
- Hmm. Tak się oburzyłeś. Może powinnam być zazdrosna?
- Jak uważasz. Powiedziałem ci prawdę.
- Twoja żona miałaby prawo być zazdrosna, gdybyś po ślubie spotykał się
z kimś innym?

background image

- Obrażasz mnie takimi sugestiami.
- Dlaczego? Mężczyźni często tak robią, zwłaszcza ci, którzy mają wielkie
wpływy. Uważają, że są zbyt ważni, by obowiązywała ich zwykła
przyzwoitość.

Nie po raz pierwszy mówiła coś takiego. Zastanawiał się, czy jej

wątpliwości nie wynikają z faktu, że wciąż myślała o mężczyźnie, który
złamał jej serce. Czy przypadkiem to właśnie nie jego przepełniało tak
niskie i godne pogardy uczucie, jakim jest zazdrość? Powiedziała mu, że
nie kocha tego człowieka. Na pewno nie kłamała. On też powie jej prawdę
i kiedyś na pewno mu uwierzy.
- Tamta kobieta nic już dla mnie nie znaczy - powiedział.

Tyle że nigdy nie zapomni, iż wyszedł przez nią na głupca.

- To dlaczego mnie nie pocałowałeś? - Spuściła wzrok, nie mogąc
uwierzyć, że zadała głośno to pytanie.
- Nie wiem, czy mi uwierzysz - odparł, kładąc dłonie na jej ramionach i
muskając delikatnie aksamitne ciało. Gdy wpatrywał się w jej kuszące
zmysłowe usta, które śniły mu się po nocach, czuł oblewające go fale
gorąca. - Od pierwszej chwili, gdy cię ujrzałem, nie myślę o niczym
innym.
- Ale mnie nie pocałowałeś - szepnęła drżącym od emocji głosem.

Poczuł radość, że nie jest jej obojętny. To, co mówiła, mogło nie być

prawdą, ale na pewno nie potrafiłaby udawać, że robi na niej wrażenie, tak
samo jak on nie mógłby ukrywać, że jej nie pożąda. Nie miał zamiaru
angażować się uczuciowo w żaden związek, ale jak najszybciej pragnął
spędzić z nią noc.
- Nie pocałowałem cię - przyznał ochrypłym głosem, zbliżając usta do jej
warg.

Chciał, żeby pożądała go tak samo mocno jak on ją. Pocałuje ją

wtedy, gdy Beth zapragnie tego jeszcze bardziej.
- Wkrótce naprawię to przeoczenie - zapewnił z uśmiechem, odchylając się
w tył.

Beth siedziała w limuzynie obok Malika, zastanawiając się, czym zaskoczy
ją tym razem. Znów nie chciał zdradzić, gdzie się wybierają. Lubił
niespodzianki. Zastanawiała się, co jej pokaże, starając się zachować dobry
humor.
Generalna próba przed zaślubinami Jessiki i Kardahla oraz zgiełk na
przyjęciu przytłoczyły ją, a spotkanie na plaży z Malikiem zdenerwowało,
bo nie mogła się doczekać pocałunku. Zerknęła na niego z westchnieniem.
Czekała niespokojnie na spełnienie obietnicy i się nie doczekała. W nocy

background image

długo nie mogła zasnąć. Najchętniej w ogóle zapomniałaby o spotkaniu na
plaży.

Zamyślił się, gdy spytała, czy kocha kobietę, z którą kiedyś się

spotykał. Poczuła ukłucie zazdrości. Jeśli to nie był dowód, że Malik nie
był jej obojętny, to rozczarowanie, że jej nie pocałował, na pewno nim
było. Nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie ich usta połączą się w
namiętnym pocałunku. Niestety Malik wcale się nie spieszył. Za to była na
niego wściekła.

Kiedy po kilku godzinach przyszedł zaprosić ją na przejażdżkę,

powinna odprawić go z kwitkiem. Zamiast tego ucieszyła się, że go widzi.
To niedobrze - jego towarzystwo nie powinno jej tak cieszyć.

Elegancki samochód zatrzymał się przed białym zdobionym

sztukaterią domkiem z płaskim dachem i ogródkiem skalnym przy wejściu.

Beth spojrzała na Malika.

- Jesteśmy na miejscu? - spytała.
- Tak.

Malik wysiadł i podał jej rękę. Wysiadła z samochodu i się

rozejrzała.
- Czyj to dom?
- Twojej matki. Czeka na ciebie.

Spojrzała na niego ze zdumieniem.

- Jak udało ci się ją odnaleźć?
- Mam swoje sposoby. Jestem wpływowym człowiekiem - odparł z
uśmiechem.

Beth się odwróciła. Na progu domu stała kobieta jej wzrostu,

wpatrując się w nią niespokojnym wzrokiem. Miała na sobie kremową
suknię z krótkimi rękawami, sięgającą do połowy łydek. Jej ciemne,
przyprószone siwizną włosy były zebrane w węzeł.
- Twoja matka czeka - powiedział Malik, podając jej ramię.

Beth wzięła go pod rękę. Szła na trzęsących się nogach, w milczeniu

wpatrując się w matkę.
- Beth ... - wyszeptała kobieta.
Łzy napłynęły Beth do oczu. Matka tak dobrze ją znała, że nie mogła
pomylić jej z Addie. Potem przypomniała sobie lata rozłąki i gniew osuszył
jej łzy.
- Dzień dobry, mamo - powiedziała.

Kobieta uniosła ręce, jakby chciała ją uściskać, ale Beth nawet nie

drgnęła. W ciemnych oczach matki pojawił się ból.
- Wejdźcie do środka - powiedziała, odsuwając się na bok. - Jestem
Sameera Farrah, wasza wysokość.

background image

Malik uścisnął jej rękę.

- Cieszę się, że mogę poznać matkę mojej narzeczonej.

Beth zamarła, czując na sobie zdumiony wzrok matki.
Ta kobieta rozpoznała, że ma przed sobą Beth, i dobrze wiedziała,

która z bliźniaczek jest zaręczona z następcą tronu. Potrząsnęła głową, i w
oczach matki błysnęło zrozumienie.
- Czy mogę zaproponować wam coś do picia?
- Ja dziękuję - odparł Malik - Muszę już jechać. - Spojrzał na Beth. –
Chciałem tylko spełnić moją obietnicę i zrobić niespodziankę.
- Zadanie wykonano. - Beth roześmiała się niepewnie.
- Zostawię panie same. Będziecie mogły spokojnie porozmawiać. Potem
kierowca odwiezie Beth do pałacu.

Malik jak zwykle był bardzo miły. Beth uniosła ręce, żeby go

uściskać.
- Dziękuję - powiedziała. Przycisnął ją do siebie.
- Proszę bardzo. - Wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę, po czym
wyszedł.

Beth z wypiekami na twarzy rozejrzała się po saloniku. Stała tam

biała sofa i stolik kawowy ze szklanym blatem. Wreszcie musiała spojrzeć
na matkę.
- Napijesz się czegoś?

Beth potrząsnęła głową.

- W takim razie usiądźmy.
- Dobrze. - Beth opadła na poduszki.
- Rozumiem, że następca tronu nie wie, że nie jesteś Addie? - Matka
usiadła obok niej.
- Nie. - Miała wrażenie, że nie uda jej się ukryć niczego przed matką. –
Skąd wiedziałaś?

Matka wyciągnęła drżącą rękę i przesunęła palec po policzku i szyi

córki.
- Masz pieprzyk za uchem. Kiedy się urodziłaś, tak was odróżniałam.
Potem to nie było konieczne, bo miałyście zupełnie różne charaktery.

Beth dotknęła ręką szyi.

- Czy ojciec wie o tym pieprzyku?
- Mówiłam mu, kiedy się urodziłaś.
- Widocznie zapomniał - odparła Beth z goryczą. - Ojciec nigdy nie potrafił
nas odróżnić. Prawdę mówiąc, interesuje się mną tylko wtedy, gdy myli
mnie z Addie. Poza tym przeważnie mnie ignoruje.
- Ty urodziłaś się druga. To twoja siostra została narzeczoną przyszłego
króla Bha'Khar.

background image

- Wcale się nie zdziwiłaś tym, co powiedziałam. - Beth uświadomiła sobie,
że matka dobrze wiedziała, jak ojciec będzie traktować młodszą córkę, a
mimo to odeszła. Z goryczą przypomniała sobie lata żalu i samotności;
bólu z powodu tego, że nikt jej nie kocha. Nikt oprócz siostry.
- Jak mogłaś mnie z nim zostawić? - spytała cicho łamiącym się głosem.
- Nie dostawałaś moich listów? - Na twarzy matki pojawiły się głębsze
zmarszczki.
- Jakich listów? Nie miałyśmy od ciebie żadnych wiadomości. Zostawiłaś
nas na pastwę losu.

Sameera potrząsnęła głową ze smutkiem.

- Przez wiele miesięcy, a nawet lat, pisałam do was codziennie.
- Pisałaś do nas? - powtórzyła Beth ze zdumieniem.
- Tego się obawiałam. Przechwytywał moje listy. - Matka westchnęła
głęboko.
- Teraz rozumiem, dlaczego nie ucieszyłaś się z naszego spotkania. Musisz
uwierzyć, że kocham cię, Beth. Addie też. Jesteście dla mnie najważniejsze
na świecie. - Matka zacisnęła dłonie i siedziała nieruchomo. - Wcale was
nie zostawiłam. To ojciec mi was zabrał.
- Nic nie rozumiem. Dlaczego? - Beth bezradnie rozłożyła ręce. - Dlaczego
to zrobił?
- Bo miałam zamiar go opuścić.
- Dlaczego? - wyjąkała zszokowana.

Sameera westchnęła. W jej smutnych ciemnych oczach pojawił się

ból.
- To było po tym, jak odwiedziła mnie jego kochanka.
- Co takiego?
- Powiedziała, że mój mąż nigdy mnie nie kochał. Ożenił się ze mną
dlatego, że byłam spokrewniona z rodziną królewską. Poznali się przed
naszym ślubem i nigdy nie przestali się spotykać.
- O, Boże! - Beth zakryła usta dłonią.
- Byłam zszokowana, ale nie chciałam jej wierzyć. Jednak kiedy to się
potwierdziło, poczułam się upokorzona. Powiedziałam mu wtedy, że nasze
małżeństwo się skończyło.
- I co? - spytała Beth, domyślając się, co było dalej.
- Twój ojciec robił wielką karierę w dyplomacji. Wykorzystał swoje
wpływy, żeby mi was odebrać.
- I wywieźć nas do Stanów?

Matka skinęła głową.

- Dostał skierowanie na placówkę i planował przeprowadzkę. Kiedy

background image

powiedziałam, że chcę się nim rozwieść, zabrał ciebie i Addie i wyjechał
beze mnie.
- Nie mogę w to uwierzyć.
- Nie możesz? - Matka spojrzała na nią, przygryzając wargi.
- Przepraszam. Oczywiście wierzę ci, ale dlaczego nie pojechałaś za nami?
Dlaczego o nas nie walczyłaś?
- Próbowałam was odzyskać. Pojechałam do Stanów, ale ojciec nie
pozwalał mi się z wami spotkać. Miał wielkie znajomości, immunitet
dyplomatyczny, ochroniarzy, służbę. Nie mogłam się z wami
skontaktować. Czekałam na jakiś cud. Dowiedziałam się, że wysłał was do
szkoły z internatem, ale nie mogłam się dowiedzieć, gdzie. Wtedy
zaczęłam pisać do was listy, mając nadzieję, że może je otrzymacie. Tylko
raz dostałam odpowiedź od ciebie i Addie, że nie chcecie mnie znać.

Beth otworzyła oczy ze zdumienia.

- Przysięgam, że to nie ja go napisałam. Addie też na pewno nie.

W oczach matki zakręciły się łzy. Beth pragnęła ją pocieszyć.

- Nic o tym nie wiedziałyśmy, mamo. To musiał być podstęp ojca.
Wiedziałam, że jest bez serca, ale nie przypuszczałam, że może posunąć
się do czegoś takiego.

Skrzywiła się. Przecież okłamując Malika, stawała się podobna do

ojca.
- Wierzę ci. - Sameera położyła ręce na dłoniach córki. - Ale ty też musisz
mi wierzyć, że nigdy nie przestałam was kochać.
- Nie powinnam była nigdy w to wątpić - odparła Beth. - To wszystko wina
ojca.
- Bardzo dobrze to rozumiem. Na pewno masz ważny powód, żeby
udawać, że jesteś Adiną.
- Tak.

Beth musiała podszywać się pod siostrę, żeby Addie miała czas

zdecydować się, czy powinna zgodzić się na zaręczyny z następcą tronu.
Co za ironia, że matka i ona odczuły na własnej skórze, co to znaczy
zakochać się w człowieku zajmującym wysoką pozycję. Po raz pierwszy w
życiu czuła, że ktoś naprawdę ją rozumie.
Wzięła głęboki oddech.
- Kiedy następca tronu Bha'Khar przypomniał Addie o ustalonych
zaręczynach, chciała zawiadomić go, że się nie zgadza, ale bała się
przeciwstawić woli ojca, żeby się jej nie wyrzekł.
- Obawiam się, że tak mogłoby się stać. Przekonałam się, że wasz ojciec
jest zdolny do takich czynów.

background image

- Tak. - Beth opowiedziała matce, co musiała przeżyć, gdy dowiedział się,
że córka nie ma zamiaru postąpić zgodnie z jego wolą i oczekiwać
bezczynnie na małżeństwo, tylko chce zostać nauczycielką. Był
niezadowolony i przestał w ogóle ją zauważać.

Sameera położyła rękę na ramieniu córki.

- Nie przejmuj się, kochanie. Jestem dumna, że zachowałaś się tak
odważnie. Dobrze wiem, jakie to musiało być dla ciebie trudne.
- Dziękuję. - Beth uśmiechnęła się do matki. - Poza tym musiałam pomóc
Addie, Poznała człowieka, który bardzo się jej spodobał. Potrzebuje trochę
czasu, żeby zastanowić się, jak porozmawiać o tym z ojcem.
- Krótko mówiąc, przyjechałaś, żeby ją zastąpić. Na pewno zdążyłaś już
trochę poznać Malika Hourani. - Sameera spojrzała przenikliwie na córkę.
- Powiedz mi, jaki jest przyszły król Bha'Khar?
- Jego wysokość? - Beth się zaczerwieniła. - Sama widziałaś, że jest
przystojny. Poza tym miły, mądry, delikatny i rozsądny.
- Wydaje mi się, że nie tylko twoja siostra poznała kogoś, kto się jej
podoba. - Matka uśmiechnęła się porozumiewawczo.
- No, tak. Lubię go - przyznała Beth. - Ale to nie tak, jak myślisz. Lubię go
jako człowieka, ale wcale nie jest w moim typie. Nie mogłabym go lubić
tak ... naprawdę - wyjąkała.
- Zamierzasz się wkrótce z tego wycofać?
- Oczywiście - odparła bez wahania.
- Czy dobrze zrozumiałam? Nie podoba ci się ten mężczyzna? Jesteś
pewna, że potrafisz rozstać się z nim bez żalu? Czy to nie złamie ci serca?
- Na pewno nie - odparła już nie tak pewnie. Matka miała rację.
Najbardziej wpływowy człowiek w królestwie Bha'Khar - przyszły władca
- podobał jej się coraz bardziej.

Co za szczęście, że nie pocałował jej wczoraj przy księżycu. Miłość

od pierwszego wejrzenia okazała się niebezpieczna. Jednak miłość od
pierwszego pocałunku stanowiłaby znacznie większe zagrożenie. Beth
czuła, że następca tronu Bha'Khar mógłby zrobić z nią to, co zechce. A ona
nigdy w życiu nie mogła do tego dopuścić.

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Ślub był wspaniały. Beth siedząc w pierwszym rzędzie, obserwowała, jak
Kardahl mówił, że rodzina jest dla niego najważniejsza. Jessica teraz stała
się jej częścią. W obecności dygnitarzy z całego świata, przyjaciół i
rodziny, szczęśliwi oblubieńcy złożyli sobie przysięgę, że będą kochać się i
szanować, dopóki śmierć ich nie rozłączy. Słowo „posłuszeństwo" zostało

background image

usunięte z oficjalnej przysięgi obowiązującej w królestwie Bha'Khar, jak
również z obietnic składanych sobie osobiście przez państwa młodych.

Wzruszona ceremonią Beth dyskretnie ocierała łzy wciąż

napływające do oczu. Państwo młodzi stali pod altanką oplecioną chińskim
jaśminem w Sali zamienionej w magiczny ogród z czerwonymi różami i
białymi światełkami wplecionymi w gęste listowie.

Kardahl świetnie prezentował się w smokingu i eleganckim

krawacie. Jessica wyglądała zachwycająco w bolerku z długimi rękawami i
kremowej sukni z atłasową kokardą w talii. Beth żałowała, że jej marzenie
nigdy się nie spełni, bo nie miała złudzeń, że kiedyś znajdzie prawdziwą
miłość.

Nie mogła oderwać oczu od Malika, który stał obok brata. On też był

w czarnym garniturze i wyglądał tak wspaniale, że zapierało dech. Jego
oczy żarzyły się jak węgle, a zmysłowe usta były jeszcze bardziej kuszące.
Lekko rozdęte nozdrza świadczyły o drzemiącym w nim temperamencie,
który mógł przyprawić kobietę o zawrót głowy.

Serce zadrżało jej w piersi, a potem zabiło gwałtownie. Uniosła dłoń

i głęboko odetchnęła. Jej kreacja - długa błękitna suknia ze skromnym
dekoltem sprowadzona z Paryża - była prezentem niespodzianką od
Malika. Dzięki królewskiemu krawcowi leżała na niej jak ulał. Szafirowe
kolczyki w kształcie łezki i diadem wysadzany szafirami przytrzymujący
zaczesane do góry włosy, dopełniały całości. Na tę specjalną okazję Beth
otrzymała biżuterię od królowej. Czuła się jak prawdziwa księżniczka i co
gorsza, bardzo jej się to podobało. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że chce
sprzedać diabłu własną duszę.

Kiedy ceremonia dobiegła końca, Malik zbliżył się i podał jej ramię,

żeby zaprowadzić ją do wielkiej sali bankietowej na przyjęcie. Beth
przyzwyczaiła się już do jego szarmanckich manier, które przyprawiały ją
o szybsze bicie serca. Wzięła go pod rękę, ale ze zdenerwowania zacisnęła
palce w pięść. Malik zdawał się nie zwracać na to uwagi. Uśmiechnął się i
skinął głową do premiera Wielkiej Brytanii i kanclerza Niemiec. Sekretarz
stanu USA także zaszczycił uroczystość swoją obecnością. Na szczęście
ojciec nie mógł pozwolić sobie na przyjazd z powodu obowiązków
związanych z pracą. Lista obecnych gości przypominała wykaz
najważniejszych osobistości w światowej polityce. Beth cieszyła się, że
Malik jest przy niej, bo ze zdenerwowania robiło jej się słabo.
Kobieta, którą poślubi, będzie musiała przyzwyczaić się do obcowania z
elitą polityczną świata.

Beth zatrzymała się przed wejściem do sali bankietowej.

- Muszę poprawić makijaż - powiedziała.

background image

- Zaczekam na ciebie.

Potrząsnęła głową.

- Nie trzeba. Masz obowiązki wobec gości.
- Ty także - powiedział. - Chcę przedstawić cię wszystkim jako moją
narzeczoną.
- Ani chwili odpoczynku - wymamrotała.
- Nie przejmuj się. Masz odpowiednie przygotowanie i szybko
przyzwyczaisz się do dworskiej etykiety.
- Prawdziwe życie to nie to samo co nauka w szkole.
- Przez cały czas będę przy tobie.
- W takim razie muszę dobrze wyglądać - odparła. - Idź. Potem cię znajdę.

Ucałował jej dłoń.

- Będę liczyć sekundy do spotkania z tobą.

Chciała spytać, gdzie nauczył się tak mówić do kobiety, ale

niespodziewanie zaschło jej w gardle.

W toalecie dla pań znajdowały się osobne toaletki z lustrami i

stołeczkami pokrytymi pikowanym brokatem. Marmurową podłogę
przysłaniał gruby dywan. Złota armatura ozdabiała kremowe umywalki.
Przed jedną z toaletek siedziała Jessica, zmagając się z nakryciem głowy i
welonem.
- Jak to dobrze, że przyszłaś - ucieszyła się na widok Beth.
- A gdzie twoja świta? - spytała, przyglądając się pannie młodej.
- Kazałam im iść na przyjęcie. Myślałam, że poradzę sobie sama, ale to nie
takie proste. - Wskazała na miejsce, w którym długi tiulowy welon był
przymocowany do diademu. - Czy możesz mi pomóc go odczepić, żeby
nie zniszczyć fryzury?
- Postaram się.

Beth pochyliła się i zręcznie odczepiła welon, nie dotykając

misternie upiętego koka.
- Proszę - powiedziała, układając welon na obitym atłasem krześle.
- Uratowałaś mi życie.

Beth usiadła obok Jessiki, która nakładała róż na policzki.

- Nie musisz tego robić - powiedziała. - I tak wyglądasz doskonale.
- Och, proszę. - Oczy Jessiki rozbłysły w uśmiechu. - Wiem, że to
nieprawda, ale dziękuję. Chyba nigdy nie wyglądałam lepiej, ale
„doskonale" to za dużo powiedziane.
- Mylisz się - odparła Beth. - Ceremonia ślubna też była doskonała.
- Tak. Chciałabym przeżyć to wszystko jeszcze raz, tylko bez tych nerwów.
To było jak piękny sen. Moje marzenie się spełniło.
- To znaczy, że jesteś szczęśliwa?

background image

Jess westchnęła.

- Nigdy nie przypuszczałam, że mogę być tak szczęśliwa.

Ta kobieta wiedziała, co to znaczy kochać wpływowego człowieka. I

wprost promieniała. A może tylko trzymała się ściśle oficjalnych zaleceń
rodziny królewskiej? Czy minęła się z powołaniem, nie wybierając zawodu
aktorki? A może nic nie udawała i naprawdę była w siódmym niebie?
- Powiedz mi, jak to było, gdy po raz pierwszy spotkałaś Kardahla?

Jess westchnęła.

- To wcale nie było miłe.
- Tak? - Beth pomyślała, że może jednak czegoś się dowie. Nie
spodziewała się usłyszeć bajki, ale słowa Jess raczej ją zaskoczyły.
- Ledwie zdążyłam wysiąść z samolotu, Kardahl poinformował mnie, że
zawarliśmy związek małżeński per procura.
- Malik mi o tym opowiadał. Co wtedy pomyślałaś?
- Dopiero co dowiedziałam się o przeszłości mojej matki. Przyjechałam tu,
żeby sprawdzić, czy uda mi się odnaleźć moją rodzinę. Byłam
zszokowana, gdy okazało się, że mam już męża. - Potrząsnęła głową. -
Chyba sobie wyobrażasz, jak się czułam.
- Nie mam pojęcia.
- Przypomnij sobie najgorszy moment w swoim życiu i pomnóż to przez
sto. Chciałam, żeby winowajca został ukarany za oszustwo w
przedstawianiu mi dokumentów, które sprawiło, że bez mojej wiedzy
zmieniłam stan cywilny. Nie chciałam nawet słyszeć o miłości ani
małżeństwie.
- Co sprawiło, że zmieniłaś zdanie?
- Kardahl.
- Czy przekonywał cię, że życie w pałacu jest cudowne?
- Wprost przeciwnie. Powiedział, że jeśli się nie zgadzam, to można
anulować małżeństwo, dopóki nie zostanie skonsumowane.
- I oczywiście tak się nie stało ... Domyślam się, że zostało skonsumowane,
i to nie raz.
- O, tak. - Jess zarumieniła się uroczo. - Mogę ci powiedzieć, że właśnie
powiedzieliśmy królowi i królowej, że będziemy mieć dziecko. Niedawno
dowiedziałam się, że jestem w ciąży.

Beth poczuła radość, jednocześnie zazdroszcząc Jessice szczęścia.

Pochyliła się, żeby uściskać pannę młodą.
- Gratuluję. Czy Malik o tym wie?
- Chyba tak. - Jess splotła ręce na brzuchu. - Po śmierci matki
wychowywałam się w domu dziecka. Takie dziewczęta jak ja nie są
wychowywane na księżniczki, ale Kardahl i tak mnie kocha. Ja jego też.

background image

Kochałabym go nawet jako biedaka. Wiem, że nawet gdyby nie był
członkiem rodziny królewskiej, to i tak traktowałby mnie jak księżniczkę.
Po prostu taki jest.
- W takim razie nie zapytam, czy jesteś zadowolona, że zaręczono cię z
mężczyzną, którego nigdy nie widziałaś.
- Kardahl uważa, że nawet gdyby tradycja zaręczania dzieci nie istniała, to
i tak bylibyśmy razem, bo byliśmy sobie przeznaczeni.
- To bardzo romantyczne - westchnęła Beth.

Jessica dostrzegła tęskną nutę w jej głosie.

- Martwisz się, co będzie z tobą i z Malikiem?
- W pewnym sensie.

Jess wzięła ją za rękę.

- Rozumiem. Mogę ci tylko poradzić, żebyś się nie przejmowała i podjęła
próbę.
- Dobrze. - Beth wstała. - Musisz już wracać do sali.

W oczach Jess pojawiły się łzy szczęścia.

- Jestem tak szczęśliwa, że nie wiem, czy na to zasłużyłam.

Historia Jessiki, choć zakończona happy endem, nie zmniejszyła

obaw Beth co do wpływowych mężczyzn, którzy postępują według
własnych zasad, nie licząc się z nikim. Malik był czarujący, troskliwy,
przystojny i seksowny.

W sali balowej rozmawiał teraz z najbardziej liczącymi się

politykami na świecie. To była jego praca.

Ona była w toalecie dla pań, rozmyślając o nim i tęskniąc. Kobieta,

która go poślubi, będzie często sama, bo jego kochanką już teraz jest
władza. Ta myśl przygnębiała ją, ale jeszcze bardziej martwiło ją coś
innego. Zależało jej na nim tak bardzo, że stawało się to niepokojące.

Beth nigdy nie była na tak wspaniałym przyjęciu weselnym.

Wyborne jedzenie, białe i czerwone róże symbolizujące czystą i namiętną
miłość, stoły zastawione piękną złotą zastawą. Żyrandole, które jeszcze
przed chwilą rzucały jasny blask, sączyły teraz przyćmione światło na
parkiet pośrodku wielkiej Sali bankietowej.

Kobieta, którą poślubi Malik, z pewnością będzie miała jeszcze

wspanialsze wesele. Już niedługo jego narzeczona zawrze oficjalnie
związek małżeński z mężczyzną, który zostanie królem Bha'Khar. Czy
będzie dobrym, wiernym i troskliwym mężem? A może zechce
wykorzystywać swą pozycję, by zdobywać wszystkie kobiety, których
zapragnie?

background image

To nie był odpowiedni moment, żeby się nad tym zastanawiać, skoro

to ona teraz z nim tańczyła. W dodatku patrząc na jego pociągającą twarz i
cudowne włosy, pragnęła je dotknąć

.

- Świetnie tańczysz - powiedział, przyciągając ją lekko do siebie.
- Dziękuję, ty też.
- Nauczyłaś się tego w szkole dla dziewcząt?

Dotyk jego ciepłej dłoni i muskularnej klatki piersiowej wywoływał

w niej dreszcze. Sprawiał, że wcale nie myślała o tańcu, tylko o innych
czynnościach, których raczej nie wykonywało się w miejscach
publicznych.
- Tak - szepnęła, tracąc oddech. - Wszyscy musieliśmy się tego nauczyć.
- Przecież to była szkoła wyłącznie dla dziewcząt?
- Nauczyłyśmy się kroków. W pobliżu była szkoła dla chłopców i razem
tańczyliśmy na balach.
- Aha. - Skinął głową. - Trening czyni mistrza.

Błysk w jego oczach i leniwy, seksowny uśmiech jeszcze bardziej

wytrąciły ją z równowagi.
- Jak podobał ci się ślub? - spytała, szukając bezpiecznego tematu do
rozmowy.
- Sądzę, że najważniejsza nie jest sama ceremonia, tylko to, że mój brat
jest bardzo szczęśliwy.
- Myślisz, że na długo? - spytała.

Malik zmarszczył ciemne brwi.

- Jesteś najbardziej sceptycznie nastawioną młodą kobietą, jaką
kiedykolwiek spotkałem.
- Znasz dużo młodych kobiet?
- Oczywiście.
- Czy któraś z nich jest szczególnie ważna?
- Nie.
- I nie są sceptyczne?
- Nie tak jak ty - odparł z uśmiechem. - Mój brat i jego żona bardzo się
kochają. Nie mam żadnych wątpliwości, że ich związek będzie trwał przez
całe życie.
- To tylko pobożne życzenia? A może jesteś romantykiem? Mało
prawdopodobne. Dla mężczyzn takich jak on największym afrodyzjakiem
nie jest miłość, tylko władza.
- Znam dobrze mojego brata. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby był tak
szczęśliwy. Złożył przysięgę małżeńską na oczach całego świata, a jego
miłość do ukochanej przejdzie do historii naszego kraju. - Objął ją mocniej

background image

i spojrzał głęboko w oczy. - Ale dla mnie najważniejsze jest to, co dzieje
się teraz.
- Taniec? - Serce zabiło jej mocniej. - Lubisz tańczyć?
- Niespecjalnie.
- To dlaczego mówisz, że to jest najważniejsze?

Uśmiechnął się.

- Twoja naiwność jest tak zaskakująca, że aż urocza.

Nie była pewna, czy to komplement, czy może kpina.

- Myślałam, że jestem najbardziej sceptyczną kobietą na świecie.
- To prawda. Cieszę się, że kobieta, którą poślubię, ma tak wiele twarzy.

Zamrugała, opuszczając głowę.

- Czy taniec nie jest czymś, co odciąga twoją uwagę od spraw wagi
państwowej związanych nieodłącznie z tą uroczystością?
- Z pewnością odciągasz moją uwagę w niezwykle uroczy i czarujący
sposób.

On też pochłaniał jej uwagę. Kiedy tylko się zjawiał, była

zdenerwowana, niespokojna, zmieszana i wytrącona z równowagi jego
błyskotliwą inteligencją, poczuciem humoru i urokiem osobistym. Przez to
wszystko zapominała, że zastępuje tylko siostrę, jedyną istotę na świecie,
która wyglądała tak samo jak ona. Jej zadaniem było ochronić Addie przed
tym mężczyzną, a nie ulec jego czarowi.

Niestety następca tronu, biorąc ją za swoją narzeczoną, robił

wszystko, żeby się jej spodobać. Ta taktyka była niezwykle skuteczna.
Były chwile, że udawało się jej walczyć, ale czasami miała ochotę po
prostu uciec. Kiedy dostrzegła w jego oczach niebezpieczny błysk, z
trudem zdecydowała się przerwać tę rozmowę.
- Przepraszam - powiedziała, cofając rękę. - Muszę odetchnąć świeżym
powietrzem. Ty masz obowiązki wobec gości.

Zanim zdążył odpowiedzieć, odwróciła się i prześlizgnęła przez tłum

tańczących par, podążając ku patio. Odetchnęła z ulgą, gdy znalazła się na
zewnątrz.
Wnętrze pałacu wyglądało jak z bajki; na zewnątrz panowała magia, jaką
mogła stworzyć tylko natura.

Ciepłe powietrze pachniało jaśminem i tajemniczym aromatem

morza. Blask księżyca srebrzył się na spokojnej toni oceanu.

Beth podeszła do murku, za którym rozciągał się ocean. Zamknęła

oczy, pozwalając, by morska bryza ochłodziła jej rozpalone policzki.
Usłyszała, jak z tyłu otwierają się drzwi. Potem dobiegły ją ciche dźwięki
muzyki. Westchnęła, wiedząc, co ją czeka. Malik nie mógł pozwolić jej
odejść tak po prostu.

background image

- Obraziłem cię? - spytał.

Potrząsnęła głową.

- Nie.
- Zdaję sobie sprawę, że na mojej narzeczonej ciążą poważne obowiązki.
Jednak nie powinnaś zapominać, że doświadczenie i pewność siebie
przyjdą z czasem. Będziesz miała pracowników i doradców, którzy będą
we wszystkim ci pomagać.

Myślał, że Beth zastanawia się, czy poradzi sobie z obowiązkami

spoczywającymi na królowej. Chciał ją uspokoić. Czy to nie było słodkie?
Gdyby tylko to było jej zmartwieniem.
- Wszystko w porządku, Malik - powiedziała. - Chciałam tylko chwilę
pobyć sama.

Miała wrażenie, że im bardziej od niego ucieka, tym bardziej go do

niej ciągnie.
- Chciałaś zastanowić się nad rolą, jaką będziesz odgrywać w naszym
małżeństwie?

Nieopatrznie spojrzała mu w oczy i zaraz tego pożałowała. Malik był

przystojny, a w blasku księżyca wyglądał jeszcze bardziej kusząco.
- Chyba każda kobieta przy zdrowych zmysłach by się nad tym
zastanawiała.

Skinął głową.

- Rozumiem. Jednak muszę cię przeprosić za niedbalstwo.
- Co takiego?
- Powiedziałaś mi wyraźnie, jaki masz stosunek do miłości. Szanuję twoje
zdanie i całkowicie się z tym zgadzam. Jednak to nie znaczy, że nie
możemy traktować się z szacunkiem i sympatią.
- Ale dlaczego wspomniałeś o niedbalstwie?
- Królowa Bha’Khar oprócz obowiązków na także przywileje.
Zlekceważyłem twoje potrzeby.
- Nie. – Potrząsnęła głową.

Malik nigdy nie zachowywał się lekceważąco. Zawsze bardzo się o

nią troszczył.
- Nie zgadzam się. Często nie ma możliwości, żeby naprawić błąd, ale na
szczęście teraz jest inaczej. – Przysunął się bliżej. – Nie pocałowałem cię,
kiedy miałem okazję.

O, Boże! Po wczorajszym wieczorze myślała, że uda się tego

uniknąć.
- Wszystko w porządku – odparła, robiąc krok w tył.
- To nie jest w porządku.
- Mówiłeś, że pierwszy pocałunek ma coś oznaczać. Nie rozumiem, co.

background image

- Oznacza, że zaczynamy nowy rozdział naszej znajomości, że
podejmujemy pierwszy krok, żeby poznać się w sensie fizycznym,
porozumieć się, wykrzesać iskrę, z której wybuchnie płomień. Od tej
chwili zaczniemy budować wspólne życie, które nie będzie bazować na
czymś tak ulotnym i niepewnym jak miłość, ale na wzajemnym szacunku,
trosce i zaufaniu.
- Jeśli chodzi o to wszystko …

Zapomniała, co chce powiedzieć, gdy przeciągle spojrzał jej w oczy,

a potem wyciągnął rękę i odgarnął za ucho kosmyk włosów. Delikatnie
przesuwał kciuk po jej szyi, hipnotyzując uwodzicielskim ruchem. Pochylił
się i dotknął wargami miejsca poniżej ucha. Jej siła woli i rozsądek nagle
się ulotniły.
- Jesteś taka piękna, skarbie – szepnął.

Potem ujął jej twarz w obie dłonie i wpatrywał się w nią. Kiedy

musnął wargami jej usta, delikatny dotyk pobudził zmysły. Poczuła falą
gorąca rozchodzącą się po ciele. Gdy objął ja i przycisnął do siebie, z
każdą chwilą czuła coraz większy żar. Całował ją, oddychając chrapliwie.
Jęknęła krótko z rozkoszy. Kiedy wsunął język do jej ust, imitując akt
miłosny, to jeszcze bardziej ją podnieciło i wzmogło pożądanie.

Kiedy ich usta się rozłączyły, oboje oddychali szybko, z trudem

łapiąc powietrze.
- Powiedz mi prawdę – powiedział. – Czy to nic dla ciebie nie znaczyło?
Chciała powiedzieć, że nic, ale nie mogła skłamać. Obiecała sobie, że
kiedy tylko będzie mogła, będzie mówić mu prawdę.
- Nie mogę – szepnęła.

Ten pocałunek znaczył o wiele więcej, niż Malik mógł się domyślać.

Beth była oczarowana następcą tronu. Ale to nie wszystko … Co z tego, że
przedtem chciała go przekonać, by zrezygnował z zaręczyn. Malik działał
na nią tak, jak mężczyzna może oddziaływać na kobietę. Ten pocałunek
uświadomił jej, że nie potrafi uciec od prawdy. Nie mogła dłużej udawać,
że nie jest zafascynowana mężczyzną, którego ma poślubić jej siostra.

Znów groziło jej, że przeżyje katastrofę, zakochując się w kimś, kto

nie jest jej przeznaczony.

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Malik rozejrzał się po Sali balowej. Nie widział Beth od chwili, gdy

ją pocałował. Kiedy zniknęła, uznał, że powinien pozwolić jej na chwilę
samotności. Jednak godzinę później wciąż czuł na wargach słodki smak jej

background image

ust. Nie mógł zapomnieć jej zamglonego spojrzenia. Zrozumiał też, że
Beth nie jest zadowolona, iż rozbudził w niej ogień.

Zrobiło się już późno i na przyjęciu zostało nie wielu gości. Jessica i

Kardahl wyjechali w podróż poślubną, ciesząc się, że na świat przyjdzie
ich dziecko. Malik zazdrościł bratu. Choć wiedział, że takie szczęście nie
zdarza się często, pragnął, by Beth była zadowolona z ich związku. Lubił
ją, i sądząc po pocałunku, ich związek na pewno przyniesie im fizyczne
spełnienie.

Zobaczył ją na końcu Sali. Właśnie stukała się kieliszkiem szampana

z jakimś mężczyzną. Malik przyjrzał mu się i rozpoznał przyjaciela
Kardahla z niechlubnych kawalerskich czasów. Carlo Genovese, znany
Casanova, który łamał serca kobiet na całym świecie. Choć nic nie
wskazywało na to, żeby między nim i Beth mogło dziać się coś
niestosownego, Malikowi nie podobało się, że jego narzeczona jest w
towarzystwie tego podrywacza, który z pewnością nie zawahałby się jej
wykorzystać. Choć twierdziła, że dostała już nauczkę i zachowuje wielką
ostrożność w kontaktach z mężczyznami, nie wierzył, że jest na tyle
doświadczona, by oprzeć się atakom motorycznego uwodziciela. Niejasno
zdawał sobie sprawę, że jego reakcja wykracza poza zwykłą chęć ochrony
tej kobiety. Niespodziewanie musiał przyznać, że to co czuje, to zazdrość.

Szybko przemierzył salę, podchodząc do narzeczonej. Stanął między

nią i wysokim, muskularnym mężczyzną z przyczesanymi gładko
brązowymi włosami i niebieskimi oczami. Objął ja w pasie i przytulił, a
potem pocałował w policzek.
Beth przeszył dreszcz.

Malik uśmiechnął się do niej czule, po czym spojrzał na jej

rozbawionego towarzysza.
- Carlo, widzę, że poznałeś moja przyszłą żonę.
- O, tak – odparł z zapałem mężczyzna. – Naprawdę masz szczęście.

Carlo spojrzał na Beth z takim podziwem, że Malik miał nieodpartą

chęć zmazać uśmiech zadowolenia z jego twarzy. To prymitywne
pragnienie było zarazem głupie i obce. Zrozumiał, że nie panuje nad
swoimi instynktami. Myśl o użyciu siły była pozbawiona rozsądku. To
niedopuszczalne u mężczyzny, który wkrótce ma rządzić krajem. Powinien
zachowywać się inaczej. Taka reakcja oznaczałaby, że jego uczucia do
Beth wykraczały poza dopuszczalne normy.
- Mam szczęście – powtórzył, patrząc jej w oczy.

Beth była zaskoczona jego ostrym tonem.

Carlo właśnie opowiadał mi, że jest zaręczony z węgierską hrabiną –
powiedziała.

background image

Z pewnością bardzo bogatą – pomyślał z dezaprobatą Malik.
To tłumaczyło jednak, dlaczego trącili się kieliszkami z szampanem.

- Moje gratulacje. Życzę ci szczęścia.
- Ja tobie też.

Malik znacząco rozejrzał się po sali.

- Może nam ją przedstawisz?
- Niestety nie mogła mi towarzyszyć – odparł Carlo z udawanym
rozczarowaniem.
- Jaka szkoda – powiedziała Beth. – Czy ustaliliście już datę ślubu?
- Jeszcze nie. A wy? – spytał Carlo. – Czy mogę liczyć na to, że wkrótce
będę świadkiem kolejnej wielkiej uroczystości w Bha’Khar?

Na pewno nie, jeśli to będzie zależało ode mnie – pomyślał Malik.

- Jeszcze się nie zdecydowaliśmy – powiedział głośno. Ale mam nadzieję,
że nastąpi to bardzo szybko.

Uśmiech zamarł na twarzy Beth. Bez słowa dopiła szampana.

- Dobrze rozumiem, dlaczego tak ci spieszno, żeby ją poślubić. To urocza i
piękna kobieta. – Carlo skłonił się lekko. – A teraz, jeśli mi wybaczycie …

Uważaj, żeby nie przytrzasnęły cię drzwi, kiedy będziesz wychodził

pomyślał ze złością Malik, a na głos powiedział:
- Oczywiście
- Beth. – Carlo pocałował ją w rękę, - Bardzo się cieszę, że mogłem cię
poznać.
- Ja także.

Malik z trudem opanował złość. Wziął dwa kieliszki i butelkę

szampana od mijającego ich kelnera, po czym wskazał Beth ustronny
stolik w kącie Sali.
Przysunął jej krzesło i usiadł naprzeciwko, muskając kolanami jej atłasową
błękitną suknię. Choć było już późno i dzień był wyczerpujący, na twarzy
Beth nie znać było zmęczenia.
- Czy mówiłem ci już, jak pięknie dziś wyglądasz? – spytał, pieszcząc
wzrokiem jej policzki, noc, brodę i długą, smukłą szyję.
- Dziękuję. – Uśmiechnęła się z zadowoleniem. – To dzięki tej sukni i
biżuterii.

Gdyby to była prawda!
Moja narzeczona równie pięknie wyglądałaby w T-shircie i dżinsach.

Albo w ogóle bez niczego – pomyślał, opuszczając wzrok na jej dekolt.

Nagły przypływ pożądania zaparł mu dech w piersiach i wzburzył

krążącą w żyłach krew.

Podał jej kieliszek szampana i uniósł w górę swój. Może szampan

pozwoli mu się opanować.

background image

- Wypijmy za nowy początek – powiedział, przypominając sobie pierwszy
pocałunek, który miał być początkiem nowego etapu ich znajomości.
- Za początek – powtórzyła i wypiła łyk szampana.

Nie mógł oderwać wzroku od jej wilgotnych warg. Coraz bardziej

pragnął poczuć znów ich smak. Gorączkowo starał się znaleźć temat do
rozmowy, który odciągnąłby go od tych myśli.
- Czy teraz możesz już opowiedzieć mi o spotkaniu z matką? – spytał. –
Wiem, że nie chciałaś mówić o tym wcześniej, ale mam nadzieję, że
wreszcie zechcesz mi zaufać.

Beth rozejrzała się po pustej Sali, szukając czegoś, co pozwoliłoby

jej odwlec tę opowieść, a potem westchnęła.
- Dużo się dowiedziałam.
- To znaczy?

Jej oczy w jednej chwili straciły blask.

- Przez tyle lat winiłam moją matkę za to, że nas zostawiła.
- Nas?

Spojrzała na niego zaskoczona.

- Mnie i moją siostrę.
- Wciąż zapominam, że masz siostrę.
- Tak – odparła, odwracając głowę w bok. – Okazało się, że matka także
padła ofiarą człowieka, który kierował się własnymi zasadami.
- Ambasadora? Jak to? – dodał, gdy skinęła głową.
- Ojciec miał romans. Spotykał się z pewną kobietą, zanim jeszcze poślubił
moją matkę. Niestety po ślubie nie przestał się z nią spotykać. Kiedy matka
się o tym dowiedziała, oświadczyła, że nie będzie tolerować takiego
zachowania i odejdzie. Jednak to ojciec odszedł pierwszy, zabierając mnie
i siostrę. Nie pozwolił matce nas widywać. Mógł to zrobić, bo miał wielkie
wpływy. Przez cały czas kłamał, że odeszła, bo nas nie kocha.

Malik wiedział, że ambasador jest rozwiedziony, ale nie miał pojęcia

o szczegółach tej sprawy. Beth była rozgoryczona. Miał wrażenie, że nie
powiedziała mu wszystkiego. Jej smutne doświadczenia w dużym stopniu
tłumaczyły niechęć do małżeństwa.
- Czy chcesz, żebym odwołał ambasadora, pozbawiając go stanowiska i
władzy?

Beth spojrzała na niego ze zdumieniem.

- Mógłbyś to zrobić?
- Będę królem. Sama mówiłaś, że nic mnie nie powstrzyma, żebym robił
to, co chcę.
- Och! – Jej oczy znów rozbłysły. – A więc to, co się mówi, jest prawdą?
- Co takiego?

background image

- Że władza ma swoje dobre strony.
- Tak. – Wziął ją za rękę i musnął kciukiem wierzch jej dłoni, a potem
pocałował czule. – Powiedz tylko słowo, a twój ojciec pożałuje, że cię
skrzywdził.

Westchnęła.

- Doceniam to, że chcesz pomścić moją krzywdę. Gdybyś tylko mógł
oddać mi lata dzieciństwa spędzone bez matki. Niestety na to już za późno.
Jestem dorosła.

Nie mógł tego nie zauważyć.

- Nie mogę oddać ci dzieciństwa, ale teraz już nikt nie rozdzieli cię z
matką.
- Tak. Dziękuję, że pomogłeś mi ją odnaleźć. – Pochyliła się i pocałowała
go w policzek.

Ten pocałunek sprawił, że Malik poczuł dziwny ucisk w piersi. Nie

przypominał poprzednich pocałunków – był bardziej wzruszający.

Nie zatrzymał jej, gdy powiedziała, że chce już iść, bo jest

zmęczona. Musiał zastanowić się nad własnymi uczuciami. Spytał ją o
matkę, bo chciał oderwać się od rozmyślań, i poniósł porażkę, bo jej
wdzięczność sprawiła, że doznał jeszcze bardziej oszałamiających uczuć.
Za wszelką cenę musiał odzyskać kontrolę nad emocjami, które nie
powinny nim kierować. Jego przeznaczeniem było rządzić krajem tak, by
zapisać się w historii Bha’Khar jako dobry władca. Nie mógł pozwolić
sobie na to, by coś go od tego odrywało – nawet miłość. Ale jego
przeznaczeniem było także poślubić tę kobietę. Razem będą sprawować
rządy w zmieniającym się i coraz bardziej niebezpiecznym świecie. To
wymagało od nich wzajemnego zaufania. Niestety w tej chwili Beth mu
nie ufała. Kiedy dowiedziała się, jak haniebnie ojciec potraktował matkę,
nieufność jeszcze się pogłębiła. Skoro Malik złożył przysięgę, że zawsze
będzie szanować Beth i dochowa jej wierności, na pewno jej nie złamie.
Musi tylko znaleźć sposób, żeby udowodnić, że w przeciwieństwie do jej
ojca i mężczyzny, którego kiedyś kochała, dotrzymuje słowa.

Wydawało mu się, że już znalazł sposób, żeby to zrobić.

- Naprawdę myślisz, że chciałabym zobaczyć królewski harem? Dlaczego?
– spytała Beth.
- Bo to część historii naszej rodziny.

Nazajutrz po ślubie Jessiki i Kardahla Beth stała z Malikiem w holu

przed apartamentem jego rodziców. Kolacja przygotowana tylko dla ich
czworga upłynęła w swobodnym nastroju. Beth bardzo polubiła króla i
królową, którzy traktowali ją tak serdecznie, jakby już należała do rodziny.
Odkąd ojciec odebrał im matkę, w jej życiu brakowało ciepła. On sam nie

background image

miał pojęcia, co ono znaczy. Na myśl o tym robiło jej się smutno. Męczyło
ją też ciągłe udawanie kogoś innego. Niespodzianka, jaką szykował Malik,
rozbudziła jednak jej ciekawość.
- Czy w haremie obowiązuje określony strój? – spytała, spoglądając na
swoją cienką bawełnianą sukienkę. Włożyła rękę do kieszeni, zaciskając ją
na telefonie komórkowym. Nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie
zadzwoni Addie i uwolni ją od dalszych spotkań z Malikiem.
- Jak zawsze wyglądasz ślicznie.

Malik prezentował się uwodzicielsko w czarnych spodniach i białej

jedwabnej koszuli z rękawami podwiniętymi do łokci. Z dnia na dzień
podobał jej się coraz bardziej. Był jednak jeszcze bardziej wpływowym
człowiekiem niż jej ojciec, który zrujnował matce życie. Można było
współczuć kobiecie, która zakochała się w następcy tronu. Beth za nic na
świecie nie chciałaby znaleźć się na jej miejscu.
Wiedziała, że powinna poskromić swoje uczucia, ale bała się, że jeśli
dłużej będzie z nim przebywać, stanie się to niemożliwe.

Nagle poczuła na plecach zimny dreszcz. Przecież bez przerwy

okłamuje go i oszukuje. Jedyną pociechą było to, że robi to dla swojej
siostry. Pamiętała pierwszą noc po zniknięciu matki. Przerażone płakały,
przytulając się do siebie. Ona i Addie przeciw całemu światu. Jeszcze
trochę musi wytrzymać. Dobrze, niech będzie harem. Może dzięki tej
przechadzce zapomni na chwilę o dręczących ją wyrzutami sumienia.
Spojrzała na Malika, wyobrażając sobie, jak wybiera kochankę na kolejną
noc. Niestety ta wizja sprawiła jej ból.

Kiedy przyjechała winda, Malik objął ją w pasie i wprowadził do

środka. Ciepły dotyk jego palców sprawił, że zrobiło jej się gorąco.
- Wyprawa do krainy niewierności. – Beth się zamyśliła. – Przyznałam, że
przed zaręczynami powinniśmy się lepiej poznać. Ale może królewski
harem nie powinien odsłaniać przede mną swych tajemnic?

Malik się uśmiechnął.

- A może powinnaś powstrzymać się od wyrażania opinii, do czasu aż go
zobaczysz?
- Nie jestem pewna. Z definicji harem to grupa kobiet związanych z
jednym mężczyzną.
- To prawda – rzucił lekko. Włożył ręce do kieszeni, co sprawiło jej ulgę, a
zarazem przykrość. – Ale w dawnych czasach w haremie przebywały
najbliższe krewne i służące.
- Oraz kochanki.
- Kiedyś określało się je raczej jako konkubiny.

background image

- O, tak. – westchnęła. – To znacznie bardziej eleganckie. Coraz bardziej
mi się podoba.

Zmarszczył brwi.

- Czy nie umknęło twojej uwadze, że szybko wydajesz sądy?

Skrzyżowała ręce na piersiach, wpatrując się w jego poważną twarz.

- To przebiegłe pytanie – odparła. – Jeśli powiem, że tak, to potwierdzę, że
masz rację, mówiąc, że mam uprzedzenia. Jeśli powiem, że nie – tak samo.
Jesteś bardzo sprytny, wiesz?
- Jeśli powiem, że tak, okażę się przemądrzały i arogancki. Jeśli powiem, e
nie … - Wzruszyła ramionami. – To nie będzie prawda. Oczywiście, że
jestem sprytny.

Potrząsnęła głową z uśmiechem. Jak mogła oprzeć się mężczyźnie,

który był świadom swoich zalet, a jednocześnie umiał żartować na swój
temat? Był uroczo arogancki, a to rzadka cecha.

Drzwi windy otworzyły się i weszli do holu. Na końcu korytarza

znajdowały się drzwi prowadzące do ogrodu. Ciepłe, parne powietrze było
nasycone zapachem jaśminu. Pałac stał na olbrzymim terenie otoczonym
wysokim stiukowym murem zapewniającym spokój w tym cichym,
porośniętym bujną roślinnością miejscu.
Starannie rozmieszczone oświetlenie uwydatniało wysokie palmy, słodko
pachnące kwiaty i rozkwitającą zieleń. Małe białe światełka migotały na
krzakach i drzewach.
Beth westchnęła.
- O Boże! Nie miałam pojęcia, że tu jest tak pięknie.
- Nie pokazałem ci tego od razu, bo chciałem zrobić ci niespodziankę.
- To błąd.
Uniósł brew.
- Jak to? Nie jesteś pod wrażeniem?
- Wprost przeciwnie. Popełniłeś błąd, pokazując mi samochody,
odrzutowce i jachty, zamiast od razu przyprowadzić mnie w to cudowne
miejsce.
- Wspaniała sceneria dla haremu.
- Dziękuję za przypomnienie – odparła cierpko. – Prawie o tym
zapomniałam.
- Chodź. – Wyciągnął do niej rękę. – Pokażę ci wszystko.

Trzymanie się za rękę było bardziej intymnym kontaktem niż

chodzenie pod ramię. Zawahała się, ale nie mogła odmówić sobie
przyjemności wzięcia go za rękę.

background image

Szli kamienną ścieżką prowadzącą przez bujny ogród. Beth nie znała nazw
wszystkich kwiatów, ale podziwiała jaskraworóżowe, ciemnoczerwone i
pomarańczowe pąki.

Przystanęli na końcu ścieżki przed budynkiem z blado łososiowymi

stiukowymi ścianami i czerwonym dachem. Okna ozdobione były
pięknymi witrażami. W środku musiało być cudownie, kiedy przez szyby
przebijało światło, ale w tej chwili było ciemno.
- Nie zapłaciłeś za prąd? – spytała.

Zerknął na nią z rozbawieniem, wyjmując z kieszeni wielki klucz.

- Jest zamknięte? Boisz się, że ktoś ukradnie ci kobiety? – Położyła mu
rękę na ramieniu. – A może trzymasz je tu siłą?

Bez słowa nacisnął ozdobną mosiężną klamkę i otworzył drzwi.

Żyrandol rozbłysnął światłem, ukazując okrągły hol z kamienną podłogą,
na której widniał wzór przedstawiający palmy, pawie i księżniczkę w
koronie. Ściany były pomalowane na delikatny jasno brzoskwiniowy kolor.

Oszołomiona Beth oglądała kolejne pokoje, podziwiając piękną

kamienną podłogę, marmurowe łazienki ze złotą armaturą i wspaniałe,
przysłonięte prześcieradłem meble. Ostatnim pomieszczeniem była
sypialnia tak wielka jak jej całe mieszkanie w Los Angeles. Stało w niej
ogromne łoże z baldachimem, szafa i pokryty złotym brokatem szezlong.
To musiało być serce haremu.
- A więc to tu król przychodzi … odpoczywać? – spytała z właściwym
sobie sarkazmem.

Malik z powagą pokręcił głową.

- Harem jest zamknięty od czasów mojego pradziadka.
- Naprawdę?

Rozejrzał się wokół i skinął głową.

Podobno bardzo pokochali się po ślubie. Ojciec opowiadał mi, że
prababcia oświadczyła stanowczo królowi, że go kocha i nie zgadza się, by
spał z innymi kobietami. Gdyby się na to nie zgodził, zaakceptuje jego
decyzję, ale na zawsze usunie się z jego życia. Powiedziała, że nie będzie
potulna, wiedząc, że jego serce nie należy do niej.
- Ojej!
- Naprawdę.
- To musiała być silna i stanowcza kobieta.
- Owszem.
- I co odpowiedział twój pradziadek? – spytała Beth, podziwiając odwagę i
determinację prababki Malika.

Uśmiechnął się lekko.

- Zapewnił ją, że nie pragnie żadnej innej kobiety.

background image

- Obiecanki cacanki.
- Czyny mówią więcej niż słowa – odparował. – Pradziadek zlikwidował
harem. Od tej pory stoi pusty.
- Hm.
- Jednak krążą plotki, że pradziadek z żoną często wymykali się tutaj,
kiedy chcieli …
- … zabawić się w króla i konkubinę?
- Właśnie. – Jego oczy rozbłysły, a serce Beth zabiło mocniej.

Malik potarł kciukiem rzeźbione oparcie łoża.

- Pradziadkowie przeżyli razem ponad pięćdziesiąt lat i zmarli w odstępie
paru tygodni, tak jakby życie bez miłości nie było dla nich nic warte.

Beth westchnęła.

- To piękna historia.
- Historia naszej rodziny – podkreślił. – Od tamtej pory, oprócz tradycji
wybierania małżonków przez rodziców, mężczyźni w mojej rodzinie
uważają dochowanie wierności żonom za swój święty obowiązek.

Na twarzy Malika malowała się uroczysta powaga. Jak na kogoś, kto

szybko wydaje sądy, dziwnie długo nie mogła zdecydować, czy następca
tronu mówi prawdę. Jeszcze chwilę temu po raz setny pomyślała, że nie
znosi udawania kogoś, kim naprawdę nie jest, ale jeszcze bardziej nie
cierpiała mężczyzny, który odebrał jej wiarę w ludzi, i drugiego, który
zniszczył jej dzieciństwo. Instynkt podpowiadał jej, że Malik jest z nią
szczery, ale w przeszłości tyle razy popełniała błędy, że nie mogła już
zaufać swojemu instynktowi.

Jednak to nie instynkt mówił jej, że powinna była spotkać go w

innych okolicznościach, tylko serce. Malik patrzył na Mią wyczekująco.
- Dlaczego milczysz? – spytał
- Próbuję wyobrazić sobie niezwykłą sytuację, gdy kobieta kieruje bardzo
wpływowym mężczyzną. Dla mnie to zdumiewające.
- Mężczyzna, nawet król, jest tylko mężczyzną.
- Chcesz, żebym uwierzyła, że król Bha’Khar dobrowolnie zrezygnował z
tego wszystkiego? – Zatoczyła ręką łuk, wskazując wielki, elegancki i
bardzo przytulny pokój urządzony tak, by sprzyjał cielesnym rozkoszom. –
Bo kobieta, którą mu wybrano, tego zażądała?
- Nie był tylko królem Bha’Khar. Był także zakochany.
- Mimo to …
- Nie doceniasz władzy, jaką kobieta ma nad mężczyzną – rzucił
ochrypłym głosem.

Mówił, że kiedyś był zakochany, ale to nigdy nie powtórzy. Nie

powiedział jednak dlaczego.

background image

- A co ty zrobiłeś dla kobiety, którą kochałeś? – spytała.
- Nie chcę o tym mówić.

Wyszedł z sypialni, ale tym razem Beth nie miała zamiaru dać za

wygraną.
Dogoniła go, gdy wychodził frontowymi drzwiami do ogrodu.
- Nie powinieneś zostawiać moich pytań bez odpowiedzi, Malik –
powiedziała, stają na kamiennej ścieżce.

Zawahał się, a potem zatrzymał.

- Po prostu chcę zapomnieć.
- Musimy się lepiej poznać. Opowiedziałam ci o sobie. Teraz chcę
wiedzieć jakie były twoje losy.

Potrząsnął głową.

- Ja nie …
- Prosiłeś mnie o zaufanie. To niemożliwe, jeśli opowiadasz mi rodzinne
historie, ale nie chcesz powiedzieć nic o sobie.

Wbił wzrok w ziemię, a potem spojrzał jej w oczy i westchnął.

- Dobrze. Opowiem ci o kobiecie, która mnie zdradziła.

ROZDZIAŁ ÓSMY

- Zakochałem się w kobiecie, która udawała kogoś, kim nie była w
rzeczywistości.

Tak jak kiedyś zrobiło jej się słabo. Może mówi o niej? Czy przejrzał

jej grę? Czy ją kocha? Gdy szum w uszach ustał, mogła zastanowić się
spokojnie. To wyrzuty sumienia sprawiły, że wydawało jej się, że Malik
mówi o niej. Był rozgoryczony, jednak gdyby chodziło o nią, byłby
wściekły. Miał na myśli kobietę, przez którą nie chciał już słyszeć o
miłości.
- Gdzie ją poznałeś?
- Tu, w pałacu.
- Tutaj? – szepnęła, rozglądając się po wspaniałym ogrodzie. Migoczące
światełka, palmy i różnobarwne kwiaty. To miejsce tchnęło spokojem;
oszustwo zbezcześciłoby jego magię. Ona ją bezcześciła.
- Nie w ogrodzie – powiedział podążając za jej wzrokiem. – Pracowała w
biznesowym skrzydle pałacu jako młodsza asystentka.
- Czy nikt nie sprawdza życiorysów pracowników?
- Owszem, ale ona właśnie ukończyła studia. Przedtem nie pracowała
oficjalnie. Nikt nie podejrzewał, kim naprawdę jest.
- A kim była?
- Reporterką brukowca – odparł ponuro.

background image

- I co się stało? – spytała machinalnie, domyślając się odpowiedzi.
- Po raz pierwszy zobaczyłem ją, gdy niosła stertę dokumentów w holu
przed drzwiami mojego biura. – Jego wzrok był lodowaty. – Nie przyszło
mi do głowy, że nie powinna się tam kręcić. Zatrzymałem się, żeby jej
pomóc.

Po prostu jest bardzo miły, uprzejmy, troskliwy – pomyślała.
Było jej przykro, że zmusiła go do tych wyznań, ale teraz nie było

już odwrotu.
- No i co?
- Jeszcze kilka razy spotkałem ją niby przypadkiem. Spodobała mi się –
była bardzo ładna i sympatyczna. Potem zacząłem jej szukać.

Mimo, że byłeś zaręczony? – chciała spytać. Wolała jednak to

przemilczeć, bo ona też się przyznała, że kiedyś była zakochana.
- Nie miała nic przeciwko temu?
Nie. – Skrzywił się. – Bardzo miło mi się z nią rozmawiało. Podobało mi
się, że potrafi tak uważnie słuchać. Nie zdawałem sobie sprawy, że to
typowa cecha reporterów. Wykorzystywała sytuację. Zadawała pytania.
Chętnie zwierzałem się jej z kłopotów, a ona tymczasem szykowała artykuł
zatytułowany „Przyszły król i ja: seks i szejk”.
- I wybuchł publiczny skandal – domyśliła się Beth.
- Prawdę mówiąc, nie. Ponieważ ta kobieta podpisała klauzulę poufności,
użyłem swoich wpływów, żeby zablokować publikację artykułu. Gorzej, że
król wpadł we wściekłość.

Nikt nie mógł rozumieć lepiej niż ona, co to znaczy, gdy zawiodło się

własnego ojca.
- Przecież nie mogłeś tego przewidzieć.
- Powinienem był. Usłyszałem, że wymaga się ode mnie więcej niż od
przeciętnego człowieka. Ta oszustka wkroczyła w moje życie, by ułatwić
sobie dziennikarską karierę.
- To straszne, że ktoś chciał wykorzystać cię w ten sposób.
- W ten sposób? A czy można wykorzystać kogoś w lepszy sposób? – Jego
głos, cichy i na pozór spokojny, zabrzmiał złowieszczo.

Beth znów zrobiło się słabo.

- Chciałam powiedzieć, że w pewnych sytuacjach można znaleźć
usprawiedliwienie dla takich czynów.
- Nigdy – rzucił ostro. – To, że ktoś robi coś złego ze szlachetnych
pobudek, nie zmienia faktu, że czyni zło. Wszelkie dyskusje na ten temat
są bezprzedmiotowe. Kłamstwo jest zawsze godne potępienia. Sama
powinnaś wiedzieć o tym najlepiej, przecież przez nie zwątpiłaś w miłość.
No tak. Trudno nie przyznać mu racji. Wyraz jego twarzy ją przeraził.

background image

- O co chodzi, Malik? – spytała. Mięsień drgający na jego policzku
uzmysłowił jej, że musiało stać się coś gorszego niż miłość do
wyrachowanej kobiety. – Co jeszcze się stało?

Położyła rękę na jego ramieniu. To okropne, że jakaś oszustka

wykorzystała go i zraniła. Beth wiedziała, jak się teraz czuje i chciała go
pocieszyć.
- Nic.

Przyglądała mu się, przechyliwszy głowę.

- Jak na mężczyznę, który dopiero co wygłosił wywód o konieczności
mówienia prawdy, wydajesz się do tego nie stosować. Dlaczego nie chcesz
mi powiedzieć?

Odetchnął głęboko, a potem ujął jej dłonie w swoje.

- Bardzo zależało mi na tej kobiecie i myśl o małżeństwie z kimś innym
była dla mnie nie do zniesienia. Kiedy zwróciłem się z tym do króla, kazał
sprawdzić jej przeszłość i w ten sposób prawda wyszła na jaw.
- Byłeś gotów zerwać dla niej z odwieczną tradycją rodziny królewskie?
- Tak. – Zacisnął usta, patrząc przed siebie płonącym wzrokiem.
- Musiałeś bardzo ją kochać.
- Na samo wspomnienie ogarnia mnie wściekłość i czuję się jak głupiec.
- Przecież to nie twoja wina – zaprotestowała.
- A czyja, jeśli to ja byłem tak głupi, że dałem się nabrać na jej podstęp?
Dostałem nauczkę, że kobiety bywają bardzo przebiegłe, i zarozumiałe, jak
cenna jest tradycja, kiedy starsi członkowie rodu wybierają odpowiednią
żonę dla przyszłego króla.

Nic dziwnego, że tak zależało mu na tych zaręczynach. Jego

obowiązkiem było się ożenić, a to był dobry sposób, żeby znaleźć sobie
żonę, która nie wywoła skandalu. Beth była tak zdenerwowana, że ścisnął
się jej żołądek. Nikt nie mógł zrozumieć lepiej wahania Malika niż ona. Ją
także ktoś oszukał i wykorzystał. Nie mogła znieść myśli, że teraz ona
zachowuje się tak samo w stosunku do następcy tronu.
Musi wreszcie powiedzieć prawdę. Ta maskarada trwa już za długo.
Otworzyła usta, szukając odpowiednich słów.

Powie mu, kim jest, i w ten sposób najłatwiej przetnie ten gordyjski

węzeł.
Przestanie się bać, że się w nim zakocha, bo Malik ją znienawidzi i
zostawi. Jednak wciąż się wahała, nie mogąc zdecydować się na ten krok.
Zanim zdążyła się odezwać, zadzwonił telefon. Włożyła rękę do kieszeni,
ale okazało się, że dzwoniono do Malika. Powiedział parę słów do
słuchawki i zamknął telefon. Potem spojrzał na nią z żalem.
- Mam coś bardzo pilnego do załatwienia – powiedział.

background image

- Teraz?

Skinął głową.

- Niestety tak. Przepraszam.
- Praca następcy tronu nigdy się nie kończy?
- Właśnie. – Otoczył ją ramieniem. – Odprowadzę cię na górę.
- Jeśli nie masz nic przeciwko temu, to chciałabym tu chwilę zostać. W
ogrodzie jest tak cicho i spokojnie. Chętnie sobie odpocznę.
- Naprawdę?

Skinęła głową.

- Trafię z powrotem.
- Świetnie. – Rozejrzał się. – Ja też lubię tę ciszę.
- Jest wspaniała.

Malik kiwnął głową i odszedł. Co za ulga! To miejsce nie było

odpowiednie, żeby powiedzieć mu okropną prawdę. Popełniłaby kolejny
grzech, bezczeszcząc spokój tej cudownej przystani. Jej lista grzechów i
tak była bardzo długa.

Minęła harem i długo spacerowała po kamiennej ścieżce, pragnąc

odzyskać spokój. Niestety w końcu zrozumiała, że nie zdobędzie
rozgrzeszenia, dopóki nie wyspowiada się z kłamstwa. Wsiadła do windy,
chcąc wrócić do swego apartamentu, i wtedy usłyszała dzwonek telefonu.
- Słucham?
- Beth? Tu Addie. Jestem w Bha’Khar.

Beth siedziała z tyłu samochodu, który Malik zostawił do jej

dyspozycji. Zjedli razem lunch, a kiedy powiedziała, że chce odwiedzić
matkę, zaproponował, że zawiezie ją kierowca. Tym razem to było tylko
częściowe kłamstwo, bo rzeczywiście miała się spotkać z Addie w domu
matki. Mimo to Beth miała już dość wszystkich tych kłamstw. Skoro
siostra już tu jest, wreszcie będzie mogła przestać oszukiwać Malika.

Nagle uświadomiła sobie, że nie zobaczy go już nigdy więcej. Jej

serce zamarło, a potem zaczęło bić jak oszalałe. Zostaną tylko
wspomnienia jego pocałunków, wyprawy do haremu, pięknego ogrodu, w
którym wyznał jej swój największy sekret.

Przypomniała sobie słowa matki: „Czy nie za bardzo podoba ci się

ten mężczyzna? Jesteś pewna, że potrafisz rozstać się z nim bez żalu? Czy
to nie złamie ci serca?”.

Teraz znała już odpowiedzi na te pytania.
Samochód zatrzymał się przed kwadratowym białym domem z

czerwonym dachem. Tym razem zamiast żalu i lęku na myśl o spotkaniu z
matką odczuwała radość i entuzjazm. Oraz miłość.

background image

- Proszę na mnie nie czekać – powiedziała do kierowcy, który otworzył
przed nią drzwi samochodu. – Zostanę tu dłużej.

Mężczyzna skłonił się lekko.

- Jak pani sobie życzy.

Kiedy samochód odjechał, podeszła do drzwi i zapukała. Otworzyła

Addie, uśmiechając się promiennie.
- Cześć!

Beth spojrzała na siostrę. Błyszczące ciemne włosy do ramion,

brązowe oczy ze złotymi punkcikami. Identyczne brwi, policzki, usta i
broda. Bardzo stęskniła się za siostrą.
- Tak się cieszę, że cię widzę! – zawołała, ściskając ją.

Sameera stała z tyłu, dyskretnie ocierając łzy.

- Jestem szczęśliwa, że widzę obie moje córeczki razem po tylu latach
rozłąki – powiedziała opanowanym głosem.
- Mama od razu mnie poznała.

Beth parsknęła śmiechem.

- Mnie też. Mam pieprzyk za uchem, a ty nie.
- Mama mi mówiła. – Addie objęła ją ramieniem. – Wiem też, co zaszło
między nią i ojcem.
- Nie wspominajmy przeszłości – powiedziała Sameera. – Usiądźmy i
porozmawiajmy o tym, co jest teraz.
- Dobry pomysł – zgodziła się Beth.

Kiedy usiadły na sofie w salonie z tacą kanapek i lemoniadą, Beth

pomyślała, że to odpowiednia chwila, żeby porozmawiać o zaręczynach.
- Co się stało z twoim Tonym, Addie? Skoro jesteś tutaj, to chyba podjęłaś
jakąś decyzję?
- O, tak – Ton głosu, westchnienie i błysk bólu w oczach siostry nie
oznaczały niczego dobrego. – Okazało się, że jest żonaty. Byłam głupia.
- A to drań! – oburzyła się Beth.

Sameera zaklęła cicho.
Beth zamrugała ze zdziwienia, a potem uśmiechnęła się do siostry.

- Bardzo dobrze to określiłaś, mamo.
- Nie powiedziałabym tego przy mężczyznach, ale jesteśmy tu tylko my
trzy – odparła Sameera, kładąc ręce na ramionach córek.

Beth zacisnęła palce.

- Jesteśmy. Nareszcie. – Zerknęła na siostrę, która kończyła jeść kanapkę.
Jak widać drań pozbawił ją zaufania do mężczyzn, ale nie odebrał apetytu.
– Chcesz, żebym była przy tobie, kiedy powiesz ojcu, że odwołujesz
zaręczyny?
- Nie.

background image

- Na pewno wolisz rozmawiać z nim sama? – Dla ukochanej siostry
gotowa była walczyć ze smokiem. Zdążyła się już do tego przyzwyczaić.
- Nie muszę tego robić.
- Co to znaczy, mamo? – Beth spojrzała na Sameerę.
- Nie pytaj mnie – odparła matka.
- Co ty mówisz, Addie?
- Poślubię następcę tronu, tak jak było uzgodnione – odparła Addie. – Nie
muszę rozmawiać z ojcem.

Po raz drugi tego dnia Beth poczuła ogarniającą ją słabość.

- Chcesz wyjść za niego, choć przekonałaś się, że miałam rację?
Wpływowi mężczyźni są pozbawieni zasad moralnych.
- No to co? – Addie wzruszyła ramionami.
- To bardzo źle. – Beth spojrzała na Sameerę. – Wytłumacz jej, mamo.

Sameera pokiwała głową ze smutkiem.

- Nie mogę się wtrącać. Addie jest dorosłą kobietą i musi sama o sobie
decydować.
- To wielki błąd. Nie powinnaś tego robić, Addie. – powtórzyła
zrozpaczona Beth.
- Wiem, na co się decyduję. Moje oczekiwania są dostosowane do
okoliczności.
- A czego oczekujesz?
- Chcę wyjść za mąż i mieć dzieci.

Malikowi chodziło o to samo. Beth poznała już historię jego rodziny

i wiedziała, że zaaranżowane małżeństwo może być szczęśliwe.
- I to wszystko? – spytała.

Addie otarła usta serwetką.

- W szkole dla dziewcząt z wyższych sfer nauczyłam się zasad dworskiej
etykiety. Wiem, jak zachowywać się w towarzystwie. Miałam zajęcia z
protokołów obowiązujących przy wszystkich możliwych okazjach. Jestem
dobrze przygotowana, by sprostać obowiązkowi królowej Bha’Khar i
służyć mojemu narodowi u boku króla. Jestem pewna, że potrafię pełnić tę
funkcję.
- A twoje osobiste szczęście?

Choć jej własne szczęście pękło jak mydlana bańka, martwiła się, że

siostra znajdzie się w sytuacji, w której będzie głęboko nieszczęśliwa.
- Wiele kobiet odnajduje szczęście w wypełnianiu swoich obowiązków.
Mam nadzieję, że ja także. Poza tym być może jego wysokość i ja się
polubimy.

Beth była coraz bardziej zrozpaczona. Zastanawiała się, dlaczego tak

usilnie namawia siostrę, by zrezygnowała z małżeństwa z następcą tronu.

background image

Ze względu na Addie czy dla własnego dobra? Może była po prostu
samolubną kłamczuchą?
- Zastanów się jeszcze, Addie … Siostra westchnęła głęboko.
- Myślałam o tym przez całą drogę, Bethie. Po wielu bolesnych latach
rozłąki odnalazłam matkę. Wiem, jak to jest, gdy brakuje jednego z
rodziców. Teraz mam ich oboje. Nie chcę popsuć moich stosunków z
ojcem. Nie mam złudzeń. Wiem, że nie jest ideałem. Ale kocham go i chcę,
by był obecny w moim życiu.

Beth znała upór siostry i Wiedziała, kiedy nie ma sensu się kłócić.

Zupełnie straciła apetyt. Odstawiła talerz z niedojedzoną kanapką i
spojrzała na siostrę.
- Dobrze – powiedziała. – W taki razie trzeba zamienić się rolami. Nie
musisz zmieniać fryzury. Wystarczy, że się przebierzesz i nikt nie zauważy
różnicy. Zapoznam cię z rozkładem pałacu i powiem, co zdarzyło się od
chwili mojego przyjazdu.

Oczywiście nie o pocałunku. Siostra nie powinna wiedzieć o

niektórych rzeczach. Beth nie mogła myśleć o tym, że Addie będzie
całować się z Malikiem. To było zbyt bolesne.
- Jaki on jest? – spytała z ciekawością Addie.
- Kto?
- Następca tronu.
- Malik – poprawiła ją Beth. – Woli, żeby prywatnie zwracać się do niego
po imieniu.
- Malik – powtórzyła Addie. – Co możesz mi o nim powiedzieć?

Że nie chce kochać żadnej kobiety. Szanuje tradycję aranżowania

małżeństw, gdyż woli, by bardziej doświadczeni członkowie rodu
dokonywali wyboru kobiety, której będzie mógł zaufać. Mówił, że
mężczyźni z królewskiego rodu są wierni żonom przez całe życie. Jest
serdeczny, oddany i uroczo zazdrosny. Przyprawia kobietę o szybsze bicie
serca i wspaniale całuje. Beth pragnie go tak, jak jeszcze nigdy nikogo nie
pragnęła. Jego przywiązanie do tradycji złamie jej serce.
- Bethie?

Podniosła głowię. Matka spoglądała na nią, jakby wszystko było

oczywiste.
- Przepraszam. Zamyśliłam się.
- Twoja siostra chce dowiedzieć się, jaki jest jej narzeczony.
- Co mam powiedzieć? – Beth wzruszyła ramionami. – Jest przystojny.
- Widziała zdjęcia – powiedziała Addie.
- W rzeczywistości jest jeszcze przystojniejszy.
- Świetnie. Co jeszcze powinnam wiedzieć.

background image

- Jest bardzo miły. O wiele milszy, niż myślałam. – Wręcz przemiły.
- Jak to dobrze! Lubisz go, Beth?

Czy go lubi? Nie tylko lubi. Bała się o tym myśleć. Ale słowo „lubi”

nie odzwierciedlało jej stosunku do niego, tak samo jak zdjęcia nie
dorównywały rzeczywistości.
- Najważniejsze, że ty na pewno go polubisz – odparła po namyśle Beth.

Był wymarzonym mężem dla Addie, a ona doskonałą kandydatką na

jego żonę. Będą stanowić idealne małżeństwo w pięknym pałacu ze
wspaniałymi dziećmi. Addie będzie bardzo szczęśliwa, a Beth będzie
bardzo cierpieć.
- Dobrze – powiedziała, otrząsając się z przygnębienia. – Zapiszę ci parę
rzeczy, o których powinnaś pamiętać, i narysuję plan pałacu.
- Dziękuję. Ale będę potrzebowała chyba trochę czasu, żeby nauczyć się
tego, co mi zapiszesz. – Addie zerknęła na matkę.

Beth spojrzała na siostrę.

- Ile potrzebujesz czasu? Chyba uda ci się być w pałacu przed kolacją,
prawda?
- Widzisz, Bethie, tak długo nie widziałam mamy …
- Możesz codziennie ją odwiedzać.
- To świetny pomysł. – Addie przygryzła górną wargę. – Ale kiedy
zamienimy się rolami, będę miała tyle zajęć. Trzeba będzie zaplanować
wesele, spotykać się z różnymi ludźmi …
- Zostałaś do tego przygotowana – przypomniała siostrze Beth. – Twoje
miejsce jest na królewskim dworze.
-To prawda. I nie mogę się tego doczekać. – Jej głos lekko zadrżał. – Ale
najpierw chciałabym pobyć trochę z mamą.

Beth spojrzała na siostrę. Potrzebowała więcej czasu? Czy zdawała

sobie sprawę, o co prosi? Oczywiście, że nie. Skąd mogła wiedzieć?
Przecież nie powiedziała jej, że całowała się z Malikiem. Nie powiedziała
jej, że pragnie jego bliskości, że chce rozmawiać z nim przy śniadaniu,
lunchu i kolacji. Nie mogła powiedzieć, że jedno spojrzenie mężczyzny,
którego ma poślubić jej siostra, sprawiało, że Beth ogarniało tak silne
pożądanie, że zupełnie traciła głowę. Ledwo znalazła w sobie siłę, by
przyjechać tu i porozmawiać z Addie. Jak mogła powiedzieć jej, w jakich
znalazła się tarapatach? Najgorsze, że teraz okłamywała nie tylko Malika,
ale i własną siostrę. Zamiana ról, która wydawała się łatwa i niewinna,
okazała się nieprzemyślanym posunięciem. Beth nie mogła przewidzieć, że
zakocha się w Maliku. Natychmiast powinna z tym skończyć, jeśli nie chce
pogrążyć się do reszty.

background image

- Myślę, że najlepiej byłoby zamienić się już teraz – powiedziała. – Ja też
chciałabym pobyć trochę z mamą.
- Będziesz miała jeszcze dużo czasu – odparła Addie. – Proszę cię tylko o
kilka dni, najwyżej tydzień. Błagam Beth. Taka okazja może nie zdarzy się
już nigdy. Tyle lat nie widziałam mamy!

Co za okropność! Addie patrzyła tak, że Beth nie potrafiła jej

odmówić. Od dzieciństwa przyzwyczaiła się, że zawsze staje w obronie
słabszej siostry, choć teraz wiedziała, że postąpi źle, ulegając jej
namowom. Niestety prawda była dużo gorsza. Beth była szczęśliwa, że
spędzi jeszcze trochę czasu z Malikiem. Była wdzięczna losowi i
jednocześnie odczuwała straszny lęk.

Westchnęła ciężko.

- Dobrze, Addie. Jeszcze tydzień. Nie więcej.

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Odrzutowiec Gulfstream przejechał po pasie startowym, nabierając

prędkości, po czym wzbił się w górę. Malik nie spuszczał wzroku z bladej
twarzy Beth, która siedziała obok na skórzanym siedzeniu, wpatrując się w
okno.
- Boisz się latać? – spytał.

Spojrzała na niego, unosząc brwi.

- Nie sądzisz, że pytasz mnie o to trochę za późno? – odparła z przekąsem.
– Równie dobrze mógłbyś zamknąć drzwi stodoły, kiedy krowa już
uciekła.

To porównanie spodobało mu się, bo było bardzo obrazowe.

- W takim razie uznaję, że się nie boisz.
- I masz rację. – Znów odwróciła się do okna.

Jej kąśliwa odpowiedź sprawiła, że się ucieszył. Przez kilka ostatnich

dni Beth była zamyślona. Może teraz będzie miała lepszy nastrój. Jednak
kiedy spojrzał na jej napiętą smukłą szyję i skulone ramiona, nadzieja
znikła. Było mu przykro, że czymś się martwi. Jeszcze bardziej niepokoiło
go to, że się tym przejmował. Aby poprawić jej humor, zmienił nawet
swoje plany i zorganizował tę wycieczkę.
- Nie spytałaś, gdzie się wybieramy – zauważył.
- Lubisz robić niespodzianki, dlatego nie chciałam się dopytywać.
- Nie jesteś ciekawa?
- Oczywiście, że jestem. Kto by nie był? Musiałabym leżeć w śpiączce pod
respiratorem, żeby było mi to obojętne.
- Mam ci zdradzić jakiś szczegół?

background image

- A chcesz to zrobić?
- Czy zawsze odpowiadasz pytaniem na pytanie?
- A ty? – odparowała. Uśmiechnął się. Chyba jest już lepiej …
- Lecimy do pewnego miasta w Europie.

Pochyliła się ku niemu.

- Kraj, w którym leży to miasto, słynie z dobrego wina, jedzenia, pięknych
widoków i muzeów.
- Zła podpowiedź, wasza wysokość – zbeształa go.
- Nazywane jest miastem świateł.
- Paryż? – Uniosła ze zdumienia brwi.
- Tak.
- Och, Malik! – Jej oczy rozbłysły jak gwiazdy na atramentowo czarnym
niebie, a kąciki ust rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Potem uśmiech
momentalnie zniknął. – Nie powinieneś robić takich niespodzianek.
- Dlaczego?
- Mogłabym zapytać cię o to samo. Dlaczego? Dlaczego to dla mnie
robisz?
- Tak trudno uwierzyć, że chcę zrobić ci miłą niespodziankę?

Kiedy podświetlony napis „Proszę zapiąć pasy” zniknął. Malik wstał

i wyciągnął rękę do Beth.
- Choć, oprowadzę cię po samolocie – powiedział.

Wtem samolot gwałtownie podskoczył i Beth wpadła na Malika.

Objął ją w pasie, ale ona szybko się odsunęła.
- To nie jest odrzutowiec, którym leciałam do Bha’Khar. Ile masz
samolotów?
- Kilka. Tamtym Jessica i Kardahl polecieli w podróż poślubną. Jest
większy, ale ten dużo bardziej przytulny.

Beth spojrzała na dwa rzędy brązowych skórzanych foteli. Dalej

znajdował się stół konferencyjny.
- Bardzo ładny.
- Choć obejrzeć resztę.

Zaprowadził ją na tył samolotu, gdzie znajdował się salonik z dwoma

łóżkami, które można było połączyć w jedno wielkie łoże. Dalej łazienka z
wykładaną marmurem kabiną prysznicową i umywalką ze złota armaturą.
Podłogę wyściełał ręcznie tkany berberski dywan.

Beth rozejrzała się z zachwytem.

- To zdumiewające, jak można urządzić tak małą przestrzeń.
- Staraliśmy się – odparł Malik.

Stali naprzeciwko siebie w wąskim przejściu prowadzącym do

sypialni.

background image

- Dlaczego to zrobiłeś? – spytała.
- Bo chciałem. Poza tym muszę przyznać, że lubię luksus.
- Nie – odparła. – Nie pytam o samolot. Myślę, że to bardzo miło z twojej
strony, że zabierasz mnie do Paryża. Tylko ciągle zastanawiam się
dlaczego.
- Chcę ci udowodnić, że naprawdę jestem dobra partią.

Zamknęła oczy, robiąc smutną minę. Malik nie rozumiał jej reakcji.

Specjalnie prowokował, mając nadzieję, że się z nim posprzecza. Już od
kilku dni tęsknił za tym ich przekomarzaniem się.
- O co chodzi, Beth? Powiedz, czym się martwisz.
- Niczym. Wszystko jest w porządku. Nie chcę być niewdzięczna. Zrobiłeś
mi bardzo miłą niespodziankę. Dziękuję. – Uśmiechnęła się, ale jej oczy
wciąż były smutne.
- Czuję, że coś nie gra. Jesteś zadowolona z wizyty u matki?

Spojrzała na niego żałośnie.

- Oczywiście. Mama ma się dobrze.
- To dlaczego wyglądasz tak, jakby spotkała cię jakaś przykrość?

Była zaskoczona jego spostrzegawczością.

- Wydaje ci się. Na pewno tak nie wyglądam.
- Ależ tak.
- Nie znasz mnie tak dobrze, jak myślisz.
- Znam cię lepiej, niż sobie wyobrażasz. – Zbliżył się o krok. – Znam
twoje miny i humory. Wiem, kiedy jesteś szczęśliwa i kiedy coś ukrywasz.
- Tak? – szepnęła.

Skinął głową.

- Teraz chcesz mnie przekonać, że nic cię nie gnębi, a ja wiem, że to
nieprawda i domyślam się, o co chodzi.
- T …tak? – wyjąkała.

Jej ciemne oczy otworzyły się szeroko.

- Chodzi o ślub. Mam rację?
- W pewnym sensie.

W jej oczach wciąż czaił się smutek.

- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.
- Łatwo ci mówić.

Beth była przygnębiona i zestresowana. Martwił się o nią, choć

dawno temu przyrzekł sobie, że nie będzie się przejmować żadną kobietą.
Nie mógł znieść twego, że jest nieszczęśliwa. Postanowił zrobić coś, co
mogłoby zmazać smutek z jej ślicznej buzi.

Przysunął się bliżej i ujął jej twarz w obie dłonie, zanurzając palce w

jedwabistych czarnych włosach.

background image

- Nie martw się, skarbie. Zrobię wszystko, żebyś była ze mną szczęśliwa.

Pochylił głowę i dotknął ustami jej warg. Poczuł nagły przypływ

pożądania. Przesunął język po jej chłodnych wargach. Beth rozchyliła je,
mrucząc cicho. Przez jedwabną bluzkę dotykał jej piersi. Jęknęła,
zachęcając go do dalszych pieszczot. Odchyliła głowę, poddając się
pocałunkom. Dotknął jej szyi i uniósł głowę, spoglądając na jej rozchylone
usta i przymknięte powieki. Kiedy usłyszał jej przyspieszony oddech, nie
mógł dłużej się powstrzymać. Wziął ją w ramiona.

Objęła go za szyję, a on jednym płynnym ruchem położył ją na

łóżku. Westchnęła, gdy położył się obok i zaczął rozpinać jej bluzkę.
Potem musnął ustami jej szyję i uśmiechnął się, czując, że zadrżała.
- Jesteś taka piękna! – szepnął, całując pieprzyk pod prawym uchem,
którego wcześniej nie zauważył. Jej słodki zapach odurzył go, podsycając
żar.
- Nie mogę się doczekać, kiedy będziesz moja.

Beth momentalnie znieruchomiała w jego ramionach.

- Malik …

Podniósł głowę, patrząc na jej ściągniętą twarz.

- Co się stało?
- Nie mogę … nie możemy …
- Możemy. Pragną cię.

Wyswobodziła się z jego ramion u siadła na łóżku.

- Tak nie wolno.
- Dlaczego? – spytał, przegarniając dłonią włosy.
- Ja nie jestem … Powinieneś wiedzieć …
- Co takiego?

Kiedy usiadł, ześlizgnęła się z łóżka i stanęła jak najdalej od niego.

- Myślę, że to … - Wskazała ręką łóżko. – Powinno stać się dopiero po
ślubie.

Wziął głęboki oddech. Przez głowę przelatywały mu przekleństwa w

różnych językach.
- A jeśli nie chcę czekać?
- A jeśli ja chcę? – spytała urywanym głosem.

Wziął głęboki oddech.

- Byłbym okrutny, gdybym nie liczył się z twoim zdaniem. Ale chcę coś w
zamian.
- Zgoda – odparła szybko.
- Musimy ustalić datę ślubu, i to jak najszybciej.

- Musiałam długo przekonywać go, że nie możemy jeszcze się pobrać.

background image

- To dlatego zaraz po powrocie z Paryża chcesz, żeby twoja siostra
zamieszkała w pałacu.
- Tak.

Ale nie tylko dlatego. Po pocałunku cały pobyt w Paryżu był

prawdziwą torturą. Beth musiała natychmiast zamienić się z siostrą, bo
jeszcze chwila i nie będzie w stanie tego zrobić. Malik starał się ją
rozweselić, a t było równie kuszące jak pocałunki. Dla dziewczyny, która
nigdy nie zaznała miłości, to uczucie było wręcz nieziemskie. Dlatego
zanim zmieni zdanie, musi powiedzieć siostrze, że już pora.

Teraz stała z matką w małej sypialni, w której miała zamieszkać,

dopóki nie wróci do Stanów. Po krótkiej rozmowie, z notatkami i odręcznie
narysowanym planem pałacu w kieszeni, Addie udała się na kolację z
narzeczonym.

Beth na próżno starała się opanować zazdrość. Malik był najbardziej

romantycznym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek spotkała. Addie na
pewno będzie zachwycona. I będą bardzo szczęśliwi. Beth postara się
cieszyć się ich szczęściem. Oczywiście będzie musiała nad tym
popracować, i to dosyć długo.

Matka usiadła na łóżku obok ubrań Beth.

- Od czego jeszcze uciekasz?
- Nie rozumiem. – Złożyła T-shirt, a potem przycisnęła go do piersi, jakby
chciała się zasłonić przed przenikliwym spojrzeniem matki.

Sameera westchnęła.

- Nie mogę sobie darować, że to moja wina.
- Ależ to bez sensu – obruszyła się Beth. – To nie ty zaaranżowałaś
małżeństwo Addie z przyszłym królem.
- Nie, ale od początku byłam temu przeciwna. Gdybym była bardziej
stanowcza … Gdybym nie pozwoliła ojcu wejść sobie na głowę, można
by uniknąć tylu przykrych rzeczy. – Spojrzała na córkę ze smutkiem. –
Zwłaszcza jeśli chodzi o ciebie i twoją siostrę.
- Ja to? – Beth usiadła na łóżku obok niej.
- Powinnam była kategorycznie sprzeciwić się planowanemu małżeństwu,
a także być z wami i wspierać was rada i pomocą. Wtedy może
uniknęłabyś bolesnych przeżyć, które sprawiły, że obawiasz się miłości.
- Nie jestem pewna, czy to by dużo pomogło, mamo.
- Sama nie wiem. –Sameera westchnęła. – Miłość wymaga wzajemnego
szacunku, a twój ojciec nigdy mnie nie szanował.
- Myślę, że on szanuje tylko króla. No i może Malika, bo on także będzie
królem.

background image

- Ojciec ceni tylko ludzi, którzy mają władzę – przyznała matka. – Za
wszelką cenę chciałby się do nich zaliczać.
- Myślę, że właśnie dlatego zależy mu na tym, żeby Addie poślubiła
następcę tronu. Nie obchodzi go, czy jego córka będzie szczęśliwa w tym
małżeństwie.
- Obawiam się, że Addie nie posiada takich cech, które sprawiłyby, że
będzie szczęśliwa. Związek z twoim ojcem nauczył mnie, że wpływowi
mężczyźni powinni poślubiać kobiety, które dorównują im siłą charakteru.

Beth się zamyśliła. Odważnie stawiała czoło Malikowi, a on nie miał

jej tego za złe. Prawdę mówiąc, sprawiał wrażenie, że podobały mu się ich
słowne utarczki. To jeszcze nie wszystko. Gorące pocałunki w samolocie i
na plaży były nie tylko przyjemne, ale i namiętne. Świadomość tego
doprowadzała ją do rozpaczy. Przywiązała się do Malika. Zdążyła go
dobrze poznać. Władza była częścią jego dziedzictwa, ale przy tym był
dobry i kochany. To, co opowiedziała siostrze, było prawdą. Tyle, że nie
całą.

Matka położyła rękę na jej ramieniu.

- O czym myślisz, Bethie?
- Addie jest cicha i spokojna. Ma dobry charakter. Masz rację, że podstawą
szczęśliwego związku powinien być szacunek. Malik na to zasługuje. Na
pewno będzie troszczyć się o Addie. – Przypomniało się jej, co mówił o
dochowywaniu wierności żonie, i serce ścisnęło jej się z bólu. – Moja
siostra wygrała los na loterii. Myślę, że będzie bardzo szczęśliwa w tym
małżeństwie.

Matka spojrzała na nią z uwagą.

- Dręczy mnie inne pytanie: czy ty będziesz szczęśliwa, kiedy się pobiorą?

Beth przypomniała sobie chwilę, gdy siostra wsiadała do limuzyny,

którą pojechała do narzeczonego. Wszystko układało się zgodnie z planem.
Mimo to ostry ból przeszył jej serce. Niestety plan nie przewidywał, że
Beth zakocha się w mężczyźnie, którego miała poślubić jej siostra.
- Oczywiście, że będę się cieszyć z ich szczęścia – odparła, z trudem
zdobywając się na szczerość. – Dlaczego o to pytasz?
- Bo wydaje mi się, że zakochałaś się w następcy tronu.
- Ależ, mamo! Ja miałabym zakochać się w Maliku? Jego wysokość jest
zaręczony z moją siostrą. To nie byłoby w porządku!

Przypomniała sobie spacer po królewskim ogrodzie. Malik powierzył

jej wtedy swój mroczny sekret. Powiedział, że nie ma żadnych
usprawiedliwień dla kłamstwa. Jeśli ktoś kłamie w dobrej wierze, to i tak
jego postępowanie zasługuje na potępienie. Ojciec zachował się niegodnie

background image

w stosunku do Sameery. Ona i Addie straciły przez to matkę. Teraz, gdy ją
odzyskały, Beth nie miała prawa ukrywać przed nią prawdy.

Spojrzała matce w oczy.

- To możliwe, że darzę go uczuciem … Sama nie wiem …

Nie mogła powiedzieć, że go kocha. Bała się używać takich słów.

- Myślę, że powinnaś powiedzieć mu prawdę.
- To wykluczone.
- Dlaczego?
- Dlaczego? Bo moja siostra ma go poślubić. Przeżyła zawód miłosny i
podjęła decyzję. Addie będzie dla Malika wspaniałą żoną. Jest posłuszna,
spokojna, a ja uparta. I mam za długi język. Addie potrafi zaplanować
przyjęcie na królewskim dworze, a ja ledwie umiem zorganizować kolację
z pizzą dla przyjaciół. Malik będzie dla niej dobrym mężem, a ja nie stanę
na drodze do ich szczęścia. Nawet gdyby miało mnie to zabić. Nie dlatego,
że Malik jest wpływowym człowiekiem, który żyje według własnych zasad
i będzie zdradzać żonę. Wręcz przeciwnie. Mimo pozorów okazał się
wspaniałym człowiekiem. Naprawdę jest znakomitą partią.
- A twoje szczęście? – spytała matka z troską.
- Będę dla niego dobrą szwagierką.

Jeśli się dowie, że go oszukiwała, znienawidzi ją. Serce ścisnęło się z

bólu. To kara za jej kłamstwa. Sprawiedliwa kara, choć nie będzie przez to
łatwiejsza do zniesienia. Addie i Malik byli sobie przeznaczeni. Beth nie
miała tu nic do powiedzenia. Wszystkim byłoby lepiej, gdyby nie wtrącała
się w nie swoje sprawy. Nie wszystkim. Jej. Dzięki niej Addie mogła sama
zadecydować o swym losie.
- A jeśli on też darzy cię uczuciem? – spytała matka.

Beth potrząsnęła głową.

- On myśli, że jestem Addie.
- A jeśli zorientuje się, że jest inaczej?
- Już kiedyś zamieniałyśmy się rolami i nikomu nie udało się nas
rozpoznać.
- Zawsze jest ten pierwszy raz.
- Nie sądzę. Nawet nasz ojciec nie potrafi nas odróżnić.

Matka ścisnęła jej dłoń.

- Nikomu?
- Nikomu oprócz ciebie.
- No właśnie – odparła matka ze zmartwioną miną.
- Ty to co innego. Jesteś moją matką.
- Co innego? Nie widziałam was od dziecka, ale rozpoznałam cię w jednej
chwili, nawet nie sprawdzając, czy masz pieprzyk pod prawym uchem.

background image

- Bo jesteś naszą mamą.
- Bo was kocham – poprawiła ją matka. – Miłość pozwala zauważyć to, co
jest niedostrzegalne dla oczu. Dwie osoby mogą wyglądać identycznie, ale
ten kto kocha, potrafi je odróżnić.
- Mam nadzieję, że się mylisz.

Matka nie mogła pochwalić się wielkim doświadczeniem w

sprawach miłosnych. Beth także nie. Zdecydowała się podjąć grę po to
tylko, by uchronić siostrę przed nieszczęściem. Nigdy nie przyszło jej do
głowy, że przez to sama znajdzie się w kłopotach. Teraz było za późno,
żeby coś zmienić. Przynajmniej Addie powinna spełnić swe pragnienia.
Ponieważ Malik nie chciał nikogo kochać, ich podstęp się nie wyda. Nie
kocha jej, a więc nie potrafi dostrzec tego, co widzi zakochany człowiek.

Beth wiedziała, że Addie będzie wspaniałą królową. Łzy popłynęły

jej po policzkach.

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Gdzie jest Beth?
Z czerwona różą w ręku Malik jak tygrys w klatce krążył po

kamiennej ścieżce przed haremem. Nigdy się nie spóźniała. Zadzwonił do
niej, żeby zmienić miejsce, w którym mieli się spotkać. Zgodziła się.
Potem ogarnął go niepokój. Jej głos był jakiś dziwny. Nie rzuciła żadnej
zgryźliwej uwago na temat haremu – czego nie mógł się doczekać.
Potulność nie leżała w jej naturze. Najwyraźniej wciąż dręczyła ją
niepewność.

Była przerażona, gdy w samolocie do Paryża poprosił, żeby ustalili

datę ślubu. Pobyt w stolicy Francji nie osłabił jego pożądania. Wręcz
przeciwnie. Nie mógł się doczekać, kiedy naprawdę będzie z nią blisko.
Niestety Beth była tak zdenerwowana, że bał się, że zamierza zerwać
zaręczyny.

Zacisnął dłoń na łodydze róży. Kolec zranił go prawie tak boleśnie

jak myśl o rozstaniu z Beth. Bardzo pragnął ją poślubić. Kiedy to wreszcie
nastąpi, przestanie przejmować się uczuciami i znów będzie mógł wieść
spokojne życie.

Na kamiennej ścieżce rozległ się stukot obcasów. Odetchnął z ulgą,

jednocześnie zły na siebie, że nie potrafi kontrolować swoich uczuć.
Powinien bardziej nad sobą pracować. Król zawsze pouczał go, że
wszystkie problemy można rozwiązać ciężką pracą.

Czekał na nią, stojąc w otwartych drzwiach haremu.

- Beth …

background image

- Wasza wysokość. – Skłoniła uprzejmie głowę, splatając dłonie.

Malik ściągnął brwi. Nigdy nie zwracała się do niego tak oficjalnie –

chyba że droczyła się z nim tak jak kilka dni temu w samolocie. Wtedy
jednak jej słowa nie były nacechowane szacunkiem tylko sarkazmem.
Przekomarzali się ze sobą jak normalni ludzie, jak kobieta i mężczyzna.
Zwykła gra wstępna.

Kobieta stojąca przed nim zachowywała się z chłodną rezerwą.

- Czy obraziłem cię swoim zachowaniem? – spytał.

Spojrzała na niego z przerażeniem, jakby popełniła jakiś błąd.

- Nie. Oczywiście, że nie – Malik.

Jego imię ledwo przeszło jej przez usta. Inaczej szeptała do niego,

kiedy ją całował. Znów ukłuł się w palec, co przypomniało mu, że trzyma
różę.

Wyciągnął rękę.

- Proszę to dla ciebie.
- Dziękuję. – Uśmiechnęła się.
- Uważaj na kolce. Obawiam się, że nie wszystkie zostały usunięte.

Powąchała lekko rozwinięty czerwony pąk.

- Cudowna róża. To bardzo miło z twojej strony.
- W ogóle jestem miły. – Na próżno czekał na ciętą ripostę.
- O, tak – Uśmiechnęła się z przymusem.
- Pozwoliłem sobie zamówić tu kolację.
- Jak sobie życzysz.

Spodziewał się energicznej reakcji i był głęboko rozczarowany, że

nic takiego nie nastąpiło. Skonsternowany otworzył drzwi, wpuszczając ją
do środka. Nie rozumiał, dlaczego Beth tak się zmieniła. Nigdy nie traciła
okazji, żeby się z nim podroczyć, a co dopiero teraz, gdy specjalnie ją
sprowokował.

Rozejrzała się, jakby nigdy przedtem tu nie była.

- Jak tu pięknie, Malik. Kolory z witraży odbijają się na marmurowej
posadzce.
- Tak samo jak wtedy, gdy byliśmy tu po raz pierwszy.
- T …tak. Wciąż nie mogę się napatrzeć.

Przyglądał się jej, zachodząc w głowę, dlaczego zachowuje się tak

dziwnie. Weszli do jadalni, gdzie czekał ozdobiony kwiatami stół
zastawiony do kolacji. Połyskujący diamentami żyrandol był romantycznie
przyciemniony. Malik wyjął ze srebrnego wiaderka otwartą butelkę
szampana i nalał do kieliszków złocisty płyn.
- Za nasze zdrowie – powiedział.
- Za długie i szczęśliwe życie.

background image

- Rozumiem, że nie masz nic przeciwko temu, żebyśmy zjedli kolację w
haremie.
- Oczywiście, że nie. – Addie wypiła mały łyk szampana.

Żadnych dosadnych komentarzy o niewolnicach uwięzionych w

przybytku rozkoszy? Ani cierpkich uwag na temat oddawania się
„relaksowi” i dowcipnych pytań, czy będą zabawiać się w króla i
konkubinę?

Malik wpatrywał się z uporem w narzeczoną. Widział ją w blasku

słońca, przy świetle księżyca i we wszelkim możliwym sztucznym
oświetleniu. Wiele razy widział jej twarz.

Teraz Beth wyglądała trochę inaczej. Policzki były bardziej

kanciaste. Broda zarysowana mniej ostro. Oczy miały ten sam odcień, ale
brakowało w nich ciepła i błysku dodającego żaru złotym punkcikom.
Może to skutek innego makijażu? Wiedział, że kobiety potrafią zmienić
wygląd, używając odpowiednio różu i cieni do powiek.
- Dziwnie mało się odzywasz – zauważył.
- Przepraszam. Czy chciałbyś ze mną o czymś porozmawiać?

Kiedy ostatnio powiedział coś podobnego, długo rozmawiali i

przyznał się jej do błędów, jakie popełnił w przeszłości. Nagle ogarnęło go
złe przeczucie. Musi coś sprawdzić.

Odstawił kieliszki na stół. Potem ujął jej twarz w obie dłonie i zbliżył

usta do jej warg. Narzeczona nawet nie drgnęła. Odgarnął jej włosy za
prawe ucho, chcąc pocałować pieprzyk, który niedawno zauważył. Skóra
na szyi była nieskazitelnie gładka.

Uniósł głowę, spoglądając jej w oczy.

- Kim jesteś? – spytał.
- Nie wiem, o co ci chodzi, Malik. Ja …
- Nie jesteś Beth. Wyglądasz jak ona, ale … - Nagle zrozumiał. – Jesteś jej
siostrą!

Skuliła ramiona, jakby chciał ją uderzyć. Patrzyła jak zbrodniarz

przyłapany na gorącym uczynku.
- Tak, siostrą bliźniaczką.

Ale nie identyczną – pomyślał. Zimny dreszcz przeszedł mu po

plecach.
- Co to za podstęp? – zawołał. – Czy Beth była tak przeciwna zaręczynom,
że zmusiła cię, żebyś zajęła jej miejsce?
- Nie, wasza wysokość. Wcale tak nie było.
- W takim razie zechciej mi wyjaśnić, o co chodzi.

Jej usta zadrżały, kiedy splotła dłonie.

- Jestem Adina Farrah.

background image

Malik osłupiał ze zdumienia.

- To ty jesteś moją narzeczoną? – spytał po chwili.
- Tak.
- A Beth?
- To moja siostra Alina. Od dziecka nazywano ja Beth, bo nasze imiona
były zbyt podobne.
- Przynajmniej to nie było kłamstwem – wymamrotał.
- Nie miej do niej pretensji – poprosiła. – To wszystko moja wina.
- Tak? – To cud, że zachowywał się tak spokojnie, gdy szok i świadomość
zdrady wywołały w nim taki gniew.
- Kiedy postanowiłeś sfinalizować kontrakt ślubny, błagałam siostrę, żeby
zastąpiła mnie i przyleciała tutaj. Chciałam mieć trochę czasu, żeby
załatwić ważne sprawy osobiste.
- Jakie sprawy? – zapytał chłodno.
- Poznałam kogoś.
- Rozumiem.
- Obawiam się, że nic nie rozumiesz. Nigdy nie byłam zakochana i
chciałam przekonać się, jak to jest.
- W takim razie niepotrzebnie się wysilałaś. Miłość nie istnieje – odparł
zdławiony bólem.
- Masz rację. Ten mężczyzna okazał się draniem.
- I teraz chcesz wyjść za mnie? To bardzo szlachetne z twojej strony.

Wstała wyprężona jak struna, spoglądając mu prosto w oczy.

- Jestem gotowa spełnić swój obowiązek. Mojemu ojcu bardzo zależy na
tym małżeństwie. Rozumiem, że tobie także.

Beth przekazała jej tę informację. Teraz wiedział, skąd wzięła się jej

panika. Oszukiwała go.

Kiedy został okłamany po raz pierwszy, pogodził się z myślą, że to

jego wina, i postanowił już nigdy nie poddawać się uczuciom. Był tak
pewny, że narzeczona wybrana przez ojca nie stanowi zagrożenia, że nie
przyszło mu do głowy, żeby traktować ją nieufnie. Wiedział, że ma siostrę
bliźniaczkę, ale urok, mądrość i uroda Beth sprawiły, że to było nieistotne.
Okazał się prawdziwym głupcem!

Ból i gniew zapłonęły w jego sercu. Znów został oszukany przez

kobietę, na której bardzo mu zależało. Teraz było jeszcze gorzej, gdyż
nawet nie wiedział, kiedy się zakochał. Czuł się jak ostatni głupiec. Tym
razem zdrada nie tylko złamała mu serce, lecz także odebrała wiarę we
własny rozsądek.

background image

Beth weszła do biura Malika, mijając po drodze dyrektora działu

public relations, asystentkę i jego osobistą sekretarkę, którzy wskazali jej
drogę , biorąc ja za jego narzeczoną. Kiedy zamknęła za soba drzwi i
zbliżała się do jego biurka, Malik ani na sekundę nie odrywał od niej
wzroku. Addie powiedziała jej, co się stało, więc musiała coś mu wyjaśnić.
- Czego chcesz, Beth?

Poznał ją od razu. Do tej pory tylko matka potrafiła je rozpoznać.

Serce zabiło jej jeszcze mocniej. Musi się opanować. Choć nie miała już
nic do stracenia, chciała żeby zrozumiał, że miała powody, żeby go
okłamać. Poza tym ojciec zawiadomił Addie, że za tydzień przyjedzie do
Bha’Khar. Dla dobra siostry wszystko powinno zostać wyjaśnione
wcześniej.
- Ładne biuro – powiedziała, siląc się na lekki ton. Serce biło jak oszalałe,
ale nie miała zamiaru okazać zdenerwowania. – Powinieneś był mi je
pokazać.

Rozejrzała się wokół, szczęśliwa, że nie misi na niego patrzeć.

Regały z ciemnego drzewa, pluszowy zielony dywan i biurko zawalone
papierami. To tu pracował. W drugim gabinecie spotykał się z
zagranicznymi dygnitarzami i odbywał narady ze swoimi ministrami.

Nie mogła dłużej odwlekać tej rozmowy. Bała się na niego spojrzeć,

bo bardzo za nim tęskniła, a teraz na jego twarzy malowała się tylko
niechęć. Kiedy wreszcie zebrała się na odwagę, zadrżała, widząc wrogość
w jego ciemnych oczach. Nogi się pod nią ugięły, ale na szczęście
zauważyła dwa krzesła stojące Jezd jego biurkiem.
- Mogę usiąść?

Zawahał się, ale w końcu skinął głową. Kiedy tylko usiadła, poczuła

znajomy zapach wody po goleniu zmieszany z zapachem jego ciała. To
połączenie zawsze przyprawiało ją o zawrót głowy, choć teraz, gdy miała
misję do spełnienia, powinna raczej zachować trzeźwość umysłu.
- Muszę porozmawiać z moimi pracownikami na temat wpuszczania
nieproszonych gości.

Nie odwracając głowy, szybko wciągnęła powietrze.

- Nie miej do nich pretensji. Nie mam zamiaru tego powtarzać.
- Udawać kogoś, kim nie jesteś? – rzucił lodowatym tonem.
- Tak. – Zacisnęła dłonie, żeby nie zauważył ich drżenia. – Muszę ci
wyjaśnić, dlaczego to zrobiłam.
- To dla mnie bez znaczenia.
- Wiem, że jesteś rozsądny. Proszę cię tylko, żebyś wysłuchał, co mam do
powiedzenia.
- Mów szybko.

background image

Skinęła głową, zastanawiając się, jak ma opowiedzieć szybko o tylu

latach nieszczęścia, tak aby Malik to zrozumiał.
- Moja siostra i ja wychowywałyśmy się bez matki i prawdę mówiąc,
prawie bez ojca. Addie była jedyną osobą, która mnie kochała. Ojciec jest
człowiekiem pozbawionym wyższych uczuć. Nigdy nie zwracał na mnie
uwagi, chyba że przypadkiem pomylił mnie z Addie i myślał, że to ja mam
poślubić króla.
- Często go oszukiwałaś?
- Nie musiałam. – Beth roześmiała się z goryczą. Bezwiednie przesunęła
ręką po pieprzyku na szyi. – Ojciec nigdy nie mógł nas odróżnić. Kiedy
zobaczył którąś z nas, przypuszczał po prostu, że ma przed sobą Addie. Ja
dla niego nie istniałam.
- Po co to mówisz? – spytał, prostując się w fotelu. Wciąż patrzył na nią
lodowatym wzrokiem.
- Szczęście mojej siostry nie było jego celem.
- Adina mówiła mi, że prosiła cię, żebyś na pewien czas zajęła jej miejsce.
Ale nie rozumiem, dlaczego ty zadecydowałaś się na oszustwo.
- Kocham ją – odparła krótko Beth. – Zawsze mogłyśmy liczyć tylko na
siebie.
- Nie uszło mojej uwadze, że troszczysz się o nią na tyle, żeby kłamać –
parsknął.
- Możesz mi nie wierzyć, ale nienawidzę kłamać.

Splótł dłonie na brzuchu.

- Masz rację. Nie wierzę ci.

Niestety rozumiała go bardzo dobrze. Nie miał powodu sądzić, że

jest inna niż kobieta, która go oszukała i wykorzystała. Ale tak nie było.
- Opowiadałam ci o mężczyźnie, który mnie okłamał. Wstydziłam się tylko
dodać, że zadzwonił do mnie tuż po ślubie.
- W jakim celu? – Mięsień na jego twarzy drgnął.
- Powiedział, że nie powinniśmy pozwolić na to, żeby taki drobiazg jak
ślub przeszkodził nam się spotykać. Kiedy stwierdziłam, że to nie w
porządku, odparł, że jego rodzina ma koneksje polityczne i on sam na zająć
ważne miejsce w dynastii. Tacy ludzie jak on żyją według innych zasad.
Prosił, żebym została jego kochanką.

Malik zmarszczył brwi.

- Pomimo to chętnie zgodziłaś się uczestniczyć w innym kłamstwie, które
byłoby niemożliwe bez twojego udziału. Tylko ty mogłaś udawać moją
narzeczoną.

Utkwiła wzrok w swoich dłoniach.

- Zrobiłam to tylko po to, żeby chronić siostrę.

background image

- Na pewno bym jej nie skrzywdził.
- Świadomie nie. Teraz jestem tego pewna. Ale nie wiedziałam tego,
zgadzając się na tę rolę. Przekonałam się an własnej skórze, że wpływowi
mężczyźni nie przejmują się, czy kogoś skrzywdzą, żeby uzyskać to, czego
chcą. Skąd mogłam wiedzieć, że jesteś inny? Jak mogłam być pewna, że
moja siostra nie będzie nieszczęśliwa i nie zmarnuje sobie życia?
Powiedziałam prawdę, że chcę namówić się, żebyś zrezygnował z tego
małżeństwa, bo Addie bała się przeciwstawić ojcu i ryzykować, że go
utraci, skoro straciła matkę.
- To nie jest wytłumaczenie. Zignorowała jego uwagę.
- Teraz wiem, że jesteś uczciwym i honorowym człowiekiem.

Nie tylko to – pomyślała, przypominając sobie, jak potrafił

zahipnotyzować ją jednym spojrzeniem, i dotyk jego rąk, który wyzwalał
w niej nieokiełznane pożądanie. Nie do końca żałowała, że postąpiła
nieuczciwie. W głębi serca cieszyła się, że dzięki temu mogła go poznać.
Był człowiekiem szczerym i odpowiedzialnym. O takim mężczyźnie
marzyła przez całe życie.
- Wiem, że nie możesz wyobrazić sobie, jak głęboka i nierozerwalna więź
może łączyć bliźnięta. Ale masz brata i wiem, że go kochasz. Jak byś się
czuł, gdyby jego szczęście było zagrożone? Co byś zrobił, gdyby poprosił
cię o pomoc? Czy zgodziłbyś się skłamać, gdyby od tego zależało
szczęście najbliższej ci osoby?
- Wydaje mi się, że kiedyś już rozmawialiśmy na ten temat. Powiedziałem
wtedy to samo, co powtórzę teraz: kłamstwo, nawet popełnione ze
szlachetnych pobudek, nie przestaje być kłamstwem.

W dalszym ciągu spoglądał na niż twardo. Nie zmienił zdania. Nie

wzruszyły go jej słowa. Choć odsłoniła przed nim duszę, to w niczym nie
poprawiło sytuacji. Nie chciała myśleć o tym, że może nie uda jej się
przekonać Malika. Kiedy nadzieja zgasła, poczuła bolesny ciężar w piersi.

Nagle ogarnął ją strach.

- Co teraz zrobisz?- spytała.
- Spełnię swój obowiązek.
- Masz zamiar poślubić moją siostrę?
- Tak.

Zamknęła oczy i ciężko westchnęła.

- Wiem, że nie mam prawa cię o nic prosić. Ale jesteś dobrym i prawym
człowiekiem. Błagam cię, żebyś nie wykorzystywał tego, co się stało,
przeciwko Addie.
- Masz rację. Nie masz prawa mnie o nic prosić. – Wstał, dając znak, że
rozmowa skończona.

background image

Beth z godnością podeszła do drzwi, starając się opanować drżenie.

Położyła rękę na klamce, a potem spojrzała Malikowi w oczy.
- Wasza wysokość, łatwo sądzić innych, kiedy samemu nie musiało się
walczyć o swoje miejsce na świecie. Łatwo okazywać dumę, kiedy nie
trzeba się zastanawiać, czy ktoś nas kocha i czy będzie za nami tęsknić,
jeśli odejdziemy. Po zniknięciu mamy przez całe życie opiekowałam się
siostrą. – Wzruszyła ramionami, zaciskając drżącą rękę na klamce. –
Mama odeszła niespodziewanie. Addie często płakała. Biegłam wtedy do
jej pokoju, żeby ją pocieszyć. Kiedy ojciec to widział, nigdy nie pozwalał
mi z nią zostać. Jeśli nie chciałam wyjść, wyprowadzał mnie siłą. Kazał
Addie przestać płakać i mówił, że już nigdy nie zobaczy mamy. – Wzięła
głęboki oddech, czując w sercu ból. – Kiedy ojciec wychodził na spotkania
z kochankami, znów zakradałam się do jej pokoju. Płakałyśmy razem
wtulone w siebie.
- Nie rozumiem, co to ma wspólnego z twoim oszustwem.
- Nie będę przepraszać za to, że starałam się ochronić siostrę. Kocham ją
nad życie. Gdyby to wszystko zdarzyło się jeszcze raz, postąpiłabym tak
samo. – Uniosła w górę brodę. – Jeśli to znaczy, że jestem zła, trudno. A ty
powinieneś dziękować własnemu losowi.
- Jak to?
- Gdybym urodziła się dwie minuty wcześniej, to ja byłabym twoją żoną.

Niech się nad tym zastanowi – pomyślała, wychodząc z gabinetu. Z

podniesioną głową zamknęła za sobą drzwi i roztrzęsiona opuściła pałac.

Rozpoznał ją od razu. Nie musiał sprawdzać, czy ma na szyi

pieprzyk. Momentalnie przypomniała sobie słowa matki: „Miłość pozwala
zauważyć to, co jest niedostrzegalne dla oczu. Dwie osoby mogą wyglądać
identycznie, ale ten, kto kocha, potrafi je odróżnić”.

Z wrażenia zaparło jej dech w piersi. Wszystko stało się zupełnie

jasne. Znalazła swoją drugą połowę. Niestety los nie był sprawiedliwy i nie
mogli się połączyć.

To była cena, jaką musiała zapłacić za swojego pecha, głupotę i

przywiązanie rodziny królewskiej do tradycji. W dodatku ten sam los
spotykał ją po raz drugi w życiu: mężczyzna, którego kochała, zamierzał
ożenić się z kimś innym. Niestety tym razem było o wiele gorzej niż
kiedyś; Beth była śmiertelnie zakochana w mężczyźnie, który nigdy nie
zechce jej wybaczyć.

ROZDZIAŁ JEDENASTY

background image

- Witamy w domu, panie ambasadorze! – Król uniósł w górę kieliszek
szampana i wszyscy goście zebrani przy okrągłym stole w prywatnej
jadalni pałacu uczynili to samo. Malik również.

W salonie oprócz króla, królowej i ich starszego syna znajdował się

jeszcze ambasador z córkami, które siedziały po jego obu stronach. Malik
nie powiedział rodzicom ani słowa o kłamstwie, jakiego dopuściły się
bliźniaczki. Wiedział, że Beth złożyła mu wizytę w biurze po to, by ojciec
nie dowiedział się, że jego córki popełniły tak naganny czyn.

Nie był pewien, co zdecydowało o tym, że zachował dla siebie ich

sekret. Z jednej strony nie chciał robić przykrości ojcu, który wybrał dla
niego narzeczoną. Poza tym wolał przeżywać upokorzenie w samotności.
Jeszcze bardziej niż wstyd i zakłopotanie, że komuś udało mu się go
oszukać, dręczył go fakt, że on sam nie potrafił uchronić się przed
miłością.

Musi zwalczyć w sobie tę słabość, nawet gdyby miało go to zabić.
Ani razu nie spojrzał na Beth. Wpatrywał się w jej ojca, który

prezentował się dostojnie z ciemnymi włosami siwiejącymi na skroniach.
Jego czarne oczy znamionowały mądrość i inteligencję. Oczywiście Malik
spotykał go kiedyś przy różnych okazjach, ale odkąd poznał jego córki,
ambasador stał się dla niego kimś ważniejszym. Ta myśl sprawiła, że jego
wzrok odruchowo przeniósł się na Beth.

To nie z jego woli została zaproszona na kolację. Malik starał się

nawet odwieść matkę od tego zamiaru. Jednak kiedy królowa dowiedziała
się, że obie córki ambasadora są w kraju, żadna siła nie mogła jej
powstrzymać od zorganizowania spotkania z przyszłą synową i jej siostrą.

Ambasador Rafi Farrah uniósł w górę kieliszek.

- Za moją córkę Adinę – przyszłą żonę następcy tronu! Wszyscy, z
wyjątkiem Malika, przyjęli toast z aplauzem.

Zanim dowiedział się o podstępie, uparcie dążył do tego, by ślub

odbył się jak najszybciej. Jakim był głupcem!
- Malik? – Matka spojrzała na niego pytająco.

Rozejrzał się po twarzach zebranych. Wszyscy oprócz Beth

spoglądali na niego z oczekiwaniem.
- Za Adinę – powtórzył. – Oby naszemu szczęściu zawsze towarzyszyły
szczerość i uczciwość. – Popatrzył na Beth i zauważył z satysfakcją, że
zadrżała, słysząc jego słowa.
- Proszę się nie martwić, wasza wysokość – powiedział ambasador. – Ona
jest równie posłuszna jak piękna.

Królowa spojrzała na siostry, potrząsając głową.

- Pana córki są niesłychanie urocze.

background image

- Ale Adina to prawdziwy klejnot – odparł dumnie ojciec i poklepał po
ręku Beth.

Malik zastanawiał się, czy bliźniaczki specjalnie ubrały się tak samo,

żeby zmylić ojca. W jego przypadku ta sztuczka się nie uda.
- Pana córki wyglądają identycznie – stwierdził król.

Nie dla mnie – pomyślał Malik. Niemal od razu zorientował się, że

Adina nie jest Beth. Pocałunek ostatecznie udowodnił mu, że to nie jest
kobieta, którą znał i … kochał? Znów ogarnęła go niechęć i wyrzuty
sumienia. Jak mógł darzyć uczuciem kobietę, która świadomie i celowo
uczyniła z niego głupca?
- Uważam tak samo, panie ambasadorze – dołączyła się królowa. – Jak
udaje się panu odróżnić córki?
- Po zachowaniu. – Rafi Farrah spojrzał na Beth. – Ona na pewno nie
zawiedzie waszej wysokości. Kształciła się w najlepszych szkołach na
świecie. Znakomicie opanowała znajomość protokołu dyplomatycznego.
Oprócz bha’kharskiego i angielskiego zna biegle jeszcze trzy języki. W
jednej chwili potrafi zorganizować wielkie przyjęcie.

Beth wyprostowała się, spoglądając krytycznie na ojca. Malik znał ją

na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że ma ochotę sarkastycznie skwitować jego
przechwałki. Jednak nie odezwała się raczej dlatego, żeby nie zepsuć
humoru siostrze, a nie po to, by oszczędzić zarozumiałego ojca.

Malik wciąż miał nadzieję, że Beth jednak się odezwie. Nigdy nie

zdawał sobie bowiem sprawy z tej wady ambasadora. Charakter i
osobowość tego człowieka być może były przydatne, gdy prowadził
rozmowy z innymi aroganckimi reprezentantami obcych krajów, ale
niewątpliwie dyskwalifikowały go jako rodzica.

Adina położyła rękę na ramieniu ojca.

- Jestem ci wdzięczna, ojcze, że zapewniłeś mi takie wykształcenie. To
będzie dla mnie olbrzymia pomoc w wypełnianiu roli, jaką niebawem na
siebie przyjmę. Liczę na kontynuowanie mojej edukacji pod kierunkiem jej
wysokości.

Królowa się uśmiechnęła.

- Kolejny dyplomata w rodzinie, Rafi? A twoja druga córka?

Beth uśmiechnęła się do pary królewskiej.

- Jestem nauczycielką …
- Ona nie pracuje dla dobra naszego kraju – wtrącił ojciec. – I nie ma nic
istotnego do powiedzenia.

Zdumiony Malik nie mógł pojąć, że ambasador z takim

lekceważeniem i arogancją odnosi się do córki, zamiast docenić jej pracę,
która z pewnością zasługiwała na szacunek. Nie dowierzał Beth, kiedy

background image

opowiadała mu o głębokiej więzi, jaka łączyła ją z siostrą, i o ojcu, który je
terroryzował. Teraz powstrzymał się od riposty ze względu na szacunek dla
pary królewskiej, ale miał zamiar porozmawiać później z rodzicami o tym
mężczyźnie.

Beth posmutniała, pochylając głowę. Malik miał ochotę zmusić siłą

głupiego i zarozumiałego ojca, żeby przyznał, że Alina Bethia Farrah jest
piękną, inteligentną i energiczną kobietą, którą niejeden mężczyzna
chciałby mieć za żonę.
- Ale Adina – ciągnął dalej ambasador, klepiąc córkę po ręku – potrafi
rozmawiać z zagranicznymi dygnitarzami z Francji, Niemiec i Hiszpanii w
ich ojczystych językach.

Adresatka peanów miała dość niewyraźną minę. Zerknęła na Beth i

powiedziała:
- Moja siostra ma niezwykły dar nawiązywania kontaktów z nastolatkami,
których uczy. Niektórzy uważają, że to też jest obcy język.
Ambasador lekceważąco wzruszył ramionami.
- Moja druga córka nie chciała mnie słuchać. Uparła się, że będzie
pracować, i nie chciała czekać cierpliwie na małżeństwo. Nie przypomina
w niczym swojej siostry.
- Nie chciała marnować swoich umiejętności – powiedziała Addie. – Beth
ma talent do mobilizowania uczniów do nauki. To niezwykły dar.

Beth uśmiechnęła się do siostry, wykonując głową lekki ruch, jakby

chciała ostrzec ją, że za dużo ryzykuje, stając w jej obronie. Jak zwykle
bardziej myślała o niej niż o sobie.

Malikiem targały sprzeczne uczucia. Z jednej strony wciąż był zły na

Beth, że go oszukała, ale z drugiej podziwiał za to, że nie chciała przyjąć
biernej postawy, tylko wolała żyć aktywnie.

Ambasador uśmiechnął się do Adiny.

- To najwspanialsza córka, jaką można sobie wyobrazić.
- I najwspanialsza siostra – dodała Beth.

Widać było, że bliźniaczki są do siebie bardzo przywiązane, choć

samolubny, nieczuły ojciec lekceważył jedną z nich, zachwycając się tą,
która miała zostać królową Bha’Khar. Ludzie nie zmieniają raptem
charakteru. Malik był pewien, że Rafi Farrah przez całe życie faworyzował
jedną córkę kosztem drugiej. Beth mówiła prawdę. Ten podły człowiek
najpierw odebrał jej matkę, a potem odepchnął ją od siebie, bo liczyła się
dla niego tylko ta córka, dzięki której mógł zdobyć większe wpływy, gdyż
była zaręczona z królem.

Mimo tak podłego traktowania Beth wyrosła na mądrą i szlachetną

kobietę, która ceniła dobro siostry bardziej niż swoje własne. Lęk, że

background image

ukochana siostra może być nieszczęśliwa w małżeństwie sprawił, że
zdecydowała się udawać, że jest jego narzeczoną, a potem przekonać go,
że powinien zerwać zaręczyny. Dzięki temu ojciec, na którym z
niewiadomych powodów tak zależało Addie, nie miałby jej tego za złe.
Malik nie uważał już, że Beth zachowała się niegodnie, kłamiąc, lecz że
wykazała niezwykłą odwagę, chcąc ratować siostrę.

Spojrzał na jej twarz. Wyglądała tak mizernie. Podniosła głowę i

dostrzegł jej oczy pełne smutku. Gniew w jednej chwili się ulotnił i nagle
ogarnęło go bezbrzeżne szczęście.

Był tylko jeden problem wagi państwowej: jeszcze nigdy w długiej i

szacownej historii Bha’Khar żaden następca tronu nie wyrzekł się tradycji,
wybierając sobie żonę po prostu dlatego, że się zakochał.

- Czy to nie jest ciekawe, że mama uparła się mieć w domu dwa bliźniacze
łóżka, choć nie widział nas przez tyle lat? – Addie oparła się o poduszki
ułożone u wezgłowia łóżka.

Kiedy ich podstęp się wydał, narzeczona następcy tronu postanowiła

nocować na neutralnym terytorium.
- Tak się cieszę, że tu jestem – westchnęła Beth, opierając się o identyczne
wezgłowie drugiego łóżka. Między nimi stał stolik z lampą i abażurem z
kryształkami.
- Jaka szkoda, że nie wiedziałam, że przez cały czas próbowała się z nami
skontaktować.

Beth się uśmiechnęła.

- Mama zawsze bardzo nas kochała.
- Skoro mowa o miłości, powiedz, czy ta kolacja nie była nieudana?
- Na szczęście już po wszystkim – stwierdziła z ulgą Beth.

Nieudana to mało powiedziane. Straszna! Za każdym razem, gdy

Malik na nią spoglądał – a obserwował ja bez przerwy – Beth czuła się jak
na piekielnych mękach. Miała nadzieję, że w jego oczach ujrzy znajomy
przyjazny błysk, ale jej ciało co chwila przeszywał ból, bo uświadamiała
sobie, że to już nigdy nie nastąpi. Nigdy więcej Malik nie uśmiechnie się
do niej ani nie weźmie jej w ramiona.
- Trudno byłoby wyobrazić sobie okropniejszy wieczór – powiedziała.
- Tak mi przykro, że wciągnęłam cię w to wszystko, Bethie.
- Nie chcę już więcej o tym słyszeć. – Wycelowała palec w siostrę. –
Zawsze będę ci pomagała, bo cię kocham.
- Ja też cię kocham. Wiem, jak bardzo się o mnie troszczysz. Jedyny plus
dzisiejszego wieczoru to to, że wreszcie otworzyły mi się oczy na
zachowanie ojca.

background image

- Niewątpliwie ojciec był dziś w formie – stwierdziła z goryczą Beth.
Przez cały czas ja ignorował, chyba, że przypadkiem pomylił ją z siostrą.
Wychwalał Addie, bo dzięki temu zamierzał zdobyć większe wpływy na
królewskim dworze. – Niemal zacierał ręce z radości, że będzie
skoligacony z rodziną królewską.
- Zauważyłam to – odparła z powagą Addie. – Myślisz, że król i królowa
dowiedzieli się o naszej zamianie?

Beth zastanowiła się przez chwilę, po czy potrząsnęła głową.

- Byli bardzo mili. Zdążyłam ich trochę poznać i zauważyłabym, gdyby
coś się zmieniło. Wydaje mi się, że Malik nic im nie powiedział.

Pewnie dlatego, że wstydził się przyznać, że znów został oszukany.

Beth nie miała do niego żalu. Dobrze wiedziała, co to znaczy przeżyć
upokorzenie.
- Nie wyjdę za niego, Beth.
- Co takiego? – Beth zerwała się z łóżka i usiadła obok siostry. – Dlaczego,
Addie? Boisz się, że będzie dla ciebie niedobry po tym, co się stało? Na
pewno nie. Znam go dobrze. Zapomni o tym.
- Nie zapomni.

Na pewno nie traktowałby źle jej siostry, ale też nigdy nie miałby do

niej zaufania. Szczęśliwe małżeństwo musi opierać się na zaufaniu.
- Masz rację – westchnęła. – Nie zapomni.

Addie skinęła głową.

- Ale nie dlatego nie chcę go poślubić.
- Nie boisz się narazić ojcu?
- Dzisiaj zrozumiałam, że odnosi się do ciebie w okrutny sposób. Zawsze
się bałam, że przestanie mnie kochać. Ale nie mogę pogodzić się z tym, jak
cię dzisiaj potraktował – Addie zmarszczyła brwi. – Poza tym widać, że nie
może się doczekać, kiedy będzie teściem nowego króla Bha’Khar. On
kocha tylko władzę, a nie swoje córki. – Potrząsnęła głową. –
Zrozumiałam, że nie mogę utracić tego, czego nigdy nie miałam.
- Przynajmniej coś dobrego wynikło z tego spotkania – powiedziała Beth.
– Czy chcesz, żebym poszła z tobą porozmawiać z ojcem?

Addie potrząsnęła głową.

- Najwyższy czas, żebym nabrała odwagi. Muszę umieć sama o siebie
walczyć. Nie mogę prosić cię o pomoc przez całe życie. Mimo wszystko
chcę mieć z nim kontakt. Ale jeśli on tego nie zechce, nic na to nie
poradzę.

Beth wzięła siostrę za rękę.

- Zasługujesz na to, żeby być z człowiekiem, który będzie cię kochać i
szanować. Cieszę się, że to zrozumiałaś, zanim było za późno.

background image

- Ja też – odparła Addie. – Ale co będzie z tobą? – spytała smutno.
- Nie rozumiem, o czym mówisz.
- Czy znalazłaś mężczyznę, który mógłby dać ci szczęście?

Tak, ale ta znajomość już się skończyła.

- Nie martw się o mnie, Addie.
- Nie mów tak. Oczywiście, że się o ciebie martwię i także dlatego
zdecydowałam się porozmawiać z ojcem.
- O czym ty mówisz?
- Nie mogę poślubić mężczyzny, w którym jesteś zakochana.

Beth potrząsnęła głową.

- Mylisz się.
- Nieprawda. Znam cię bardzo dobrze. Widziałam, jak patrzysz na Malika.
Straciłaś dla niego głowę.
- Nawet gdybyś miała rację – czego wcale nie twierdzę – przez całe życie
przygotowywałaś się do tego, by zostać królową Bha’Khar. Masz
wspaniałe wykształcenie. Jesteś spokojna i posłuszna, a ja obcesowa i
zgryźliwa. Pomijając to, że nie ma najmniejszej szansy, żeby Malik mógł
wybaczyć mi to, co mu zrobiłam, nie nadaję się na żonę króla.
- Mogłabyś się wszystkiego nauczyć.
- Owszem. Tylko po co? On mnie nienawidzi.
- Nieprawda – odparła Addie, krzyżując ręce na piersiach. – Dzisiaj nie
mógł oderwać od ciebie oczu.
- Pewnie wyobrażał sobie sto sposobów, żeby mnie zamordować –
wymamrotała Beth.

Addie się roześmiała.

- Nie przesadzaj.
- Nie przesadzam.
- Widzisz Bethie, nie robię tego tylko ze względu na ciebie. Nie mogłabym
poślubić mężczyzny, który jest zakochany w innej kobiecie.
- Oczywiście, że nie. To nie przyniosłoby nic dobrego. Ale Malik …
- On cię kocha.

Beth spojrzała na siostrę. Świadomość, że straciła szansę na miłość,

była okropna. Ale jeszcze gorzej było łudzić się nadzieją na odzyskanie
ukochanego, kiedy w głębi serca wiedziała, że to niemożliwe. Popełniła
zbyt wielki grzech.

Siostra wzięła ją za rękę.

- On od pierwszej chwili wiedział, że nie jestem tobą.
- Jest inteligentny, dlatego umie nas odróżnić.
- Ojciec też jest inteligentny, a nigdy mu się to nie udaje.

Beth wzruszyła ramionami.

background image

- Może trochę podobałam się Malikowi, ale stracił do mnie zaufanie.
- Miłość zawsze zwycięża – powiedziała Addie.
- Kiedyś byłam na tyle głupia, że w to wierzyłam. – Beth opuściła głowę. –
Ale to już przeszłość.

Dostała nauczkę, że w życiu należy postępować uczciwie. Choć

chciała wierzyć, że Malik mógłby kochać ją tak mocno jak ona jego,
wiedziała, że to niemożliwe. On nigdy nie zrozumie, dlaczego skłamała.
Dlatego nie może jej wybaczyć.

Powinna spojrzeć prawdzie w oczy. Na zawsze straciła swoje

szczęście.

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Po bezsennej nocy, przed którą nie uchroniła go nawet najlepsza

whisky na świecie, Malik postanowił, że musi porozmawiać z ojcem.
Skoro już podjął decyzję, najlepiej było nie odwlekać tej trudnej rozmowy.
Ignorując protesty królewskiego sekretarza, wtargnął do gabinetu ojca.
- Muszę porozmawiać z tobą w bardzo ważnej sprawie – powiedział.

Sekretarz stanął tuz na nim.

- Wasza wysokość – oświadczył podniesionym głosem – mówiłem
następcy tronu, że …

Król podniósł głowę i spojrzał na syna.

- Czy nie możesz z tym zaczekać, Malik? – spytał.
- Nie, ojcze.

Król odłożył okulary na bok i uśmiechnął się do sekretarza.

- W porządku, Sharif. Możesz nas zostawić.
- Tak jest, wasza wysokość.

Kiedy zostali sami, Malik rozejrzał się dookoła. Gabinet króla był

taki sam jak jego, tylko większy. Ciemne meble, pluszowy dywan, cenne
obrazy na ścianach i bogato zdobiona witryna ze wspaniałą kolekcją dzieł
sztuki.
- Zastanawiasz się, gdzie postawić biurko, kiedy przejmiesz po mnie ten
gabinet? – spytał król.

Malik spojrzał na uśmiechniętego ojca.

- O tym także chciałbym z tobą porozmawiać.
- Usiądź, mój chłopcze. Przekazanie tobie władzy w państwie to dość pilna
sprawa.
- Nie chcę przyspieszać twojej decyzji, ojcze –wyjaśnił Malik. – jednak
pragnę zasięgnąć twojej rady w sprawie, która się z tym wiąże.

background image

Król pochylił się oparł ręce na biurku. Choć był dopiero wczesny

ranek, rękawy jego śnieżnobiałej koszuli od fraka były podwinięte, a
krawat na szyi poluzowany. Malik zawsze podziwiał pracowitość ojca i
starał się go naśladować. Król bardzo mądrze rządził krajem i niełatwo
będzie go zastąpić. Malik starał się udowodnić, że kiedy przejmie rządy,
mieszkańcy Bha’Khar będą równie zadowoleni z nowego władcy. Pragnął,
by ojciec był z niego dumny. Co prawda zdarzyło mu się popełnić parę
pomyłek, ale to, co zamierzał teraz powiedzieć, przyćmi wszystkie jego
poprzednie niedociągnięcia.
- O co chodzi, synu? Zanim odpowiesz, muszę powiedzieć ci, że nie
wyglądasz dobrze.
- Nie wątpię. Sen nie służy mi od chwili przyjazdu moje narzeczonej.
- To urocza kobieta. Królowa i ja rozmawialiśmy o tym. Twoja matka jest
przekonana, że naprawdę macie się ku sobie.
Oczywiście królowa miała na myśli Beth. Jednak nie mogła nawet się
domyślać, jak gwałtowną burzę uczuć wyzwalała w jej synu młodsza córka
ambasadora.
- Rzeczywiście – odparł Malik.

Ojciec uśmiechnął się z zadowoleniem.

- To bardzo dobrze.
- Nie tak bardzo.
- Dlaczego tak mówisz?
- Ona nie jest moją narzeczoną.
- Nie rozumiem. Oczywiście, że jest.

Malik potrząsnął głową.

- Sam powiedziałeś, że ona i jej siostra wyglądają identycznie i nie możesz
ich odróżnić.
- Ich podobieństwo jest zdumiewające. Ale to nie tłumaczy, dlaczego nie
cieszysz się, że coś was łączy.
- Kobieta, którą poznałem – ta, o której myślałem, że jest moją narzeczoną
i którą obdarzyłem uczuciem – nie jest tą, którą mam poślubić. Ona i jej
siostra zamieniły się rolami.

Zszokowany król w milczeniu rozważał słowa króla.

- Beth nie jest twoją narzeczoną?
- Nie. Na prośbę starszej siostry zgodziła się udawać, że nią jest. – Po
kolacji zjedzonej w towarzystwie ambasadora Malik nie mógł potępiać jej
zachowania. – Zrobiła źle, ale motywy jej postępowania SA szlachetne.

Król zmarszczył brwi.

- Nie zgadzam się.

background image

Kiedyś Malik był tego samego zdania. Powiedział jej, że żadne

powody nie mogą usprawiedliwić kłamstwa. Teraz żałował swoich słów.
- Poznałem ją dobrze – powiedział. – To nie jest kobieta, która lubi
oszukiwać.
- Ale kłamstwo udało jej się znakomicie. Bardzo zręcznie udawała kobietę,
którą masz poślubić. Skąd możemy być pewni, że to nie wytrawna
oszustka?
- Ojcze, wiem, że ambasador jest twoim przyjacielem. Jednak wczoraj
wieczorem spojrzałem na niego innymi oczami dzięki temu, co
powiedziała mi jego córka.
- Jak to?
- Chce wykorzystać Adinę, która urodziła się jako pierwsza, by zdobyć
większe wpływy w naszym królestwie. Beth martwiła się, że jej ukochana
siostra padnie ofiarą wygórowanych ambicji ambasadora. Zrobiła to, co
uważała za słuszne.
- Skłamała. Jak możesz mówić, że postąpiła słusznie?
- Nie mam żadnych wątpliwości, że to nie jest kobieta, która lubi kłamać. –
Wstał, nie spuszczając wzroku z ojca. – Nie mogę ci wyjaśnić, dlaczego
nabrałem do niej zaufania, ale zapewniam się, że intencje były czyste. Nie
mogę pochwalić jej zachowania, ale też nie potrafię go potępić.
- Jak możesz tak mówić?

Malik oparł dłonie na biurku i spojrzał ojcu w oczy.

- Wasza wysokość był moim najlepszym nauczycielem i mentorem. Darzę
wielkim szacunkiem mądrość waszej wysokości. Jednak proszę mnie
dobrze zrozumieć. Nie mogę znieść słów krytyki pod adresem Beth. Wasza
wysokość powinien zaufać mojej ocenie.
- Kochasz ją – stwierdził król.
- Tak. – Malik się wyprostował. – Kiedyś uważałem, że nie będę mógł
dobrze wypełniać swoich obowiązków jako władca, jeśli zdecyduję się na
miłość.
- A teraz? – Król zmrużył oczy.
- Teraz uważam wprost przeciwnie. Od dzieciństwa powtarzałeś mi, ojcze,
że król powinien koncentrować się na pracy. Starałem się być wierny tej
zasadzie. Ale bez Beth, która służyłaby mi wsparciem i radą, dawałaby
radość i miłość, nie potrafię być mądrym i skutecznym władcą. Nie wierzę,
że potrafiłbym zastąpić cię i sprawić, by nasz kraj zdobył mocną pozycję
na świecie. Nie mógłbym być takim królem, jakiego oczekuje i na jakiego
zasługuje mój naród.

Król w milczeniu rozważał słowa syna.

background image

- Miłość nigdy nie jest przeszkodą w pracy – powiedział wreszcie. – To jest
dar. Jeśli kiedykolwiek dałem ci do zrozumienia, że władza i miłość się
wykluczają, to muszę cię prosić o wybaczenie.
- To nie twoja wina, ojcze. Sam popełniłem głupie błędy.
- Masz na myśli tą nieuczciwą dziennikarkę? – Król westchnął. – Nie
można podejrzewać wszystkich ludzi o złe zamiary. Twoja postawa jest
słuszna. Zaufaj sobie, tak jak ja ci zaufałem. Serce podpowie ci, co należy
zrobić.
- Właśnie dlatego tu przyszedłem. Nie mogę poślubić kobiety, którą
wyznaczyłeś mi na żonę.
- Rozumiem. – Król oparł łokcie na poręczy fotela i złożył palce pionowo
w górę. – Co w takim razie proponujesz?
- Kardahl postąpił zgodnie z tradycją i miał szczęście poślubić kobietę,
którą pokochał. Myślę, że powinienem usunąć się na bok i pozwolić memu
bratu objąć tron.
- Chcesz zrzec się tronu dla Beth? Czy ona tak wiele dla ciebie znaczy?
- Najwięcej na świecie.

Dopiero teraz pozwolił sobie wyznać otwarcie, co do niej czuje. Był

przekonany, że to prawda. Nieważne dlaczego ani jak do tego doszło. Czuł,
że oddałby wszystko, co posiada, żeby mieć przy sobie tę kobietę do końca
życia.
- Rozumiem.
- Przepraszam, że cię rozczarowałem, ojcze. Nie mam dla siebie
usprawiedliwienia, a nawet gdyby było inaczej, nie ośmieliłbym się o tym
mówić. Masz pewne prawo być na mnie zły.
- Czy Beth cię kocha?
- Nie wiem.

Wolał tak odpowiedzieć niż wyznać prawdę. Nie chciał jej słuchać.

Jeśli kiedyś go kochała, to na pewno jej miłość się skończyła. Serce
ścisnęło mu się z żalu. Nie miał innego wyjścia niż się z tym pogodzić.
- I mimo to dla tej kobiety zrzekłbyś się tronu?
- Nie dla niej. Wolę być sam niż poślubić inną po to, by dochować
wierności tradycji.
- Jako król muszę ci powiedzieć, że nie wolno lekceważyć tradycji. Ale
jako ojciec pragnę, żebyś był szczęśliwy.
- Te dwie rzeczy wykluczają się nawzajem. Jedyne wyjście dla mnie, to
zrzec się tronu.
- Nie spiesz się tak, mój synu. Być może znajdzie się inne rozwiązanie.

background image

Ocierając łzy, Beth sprawdziła, czy w komodzie nie zostały jej

ubrania, a potem zamknęła walizkę i postawiła ją na podłodze. Jutro wraca
do domu z tym samym bagażem, jaki przywiozła do Bha’Khar, ale bagaż
emocjonalny był znacznie cięższy. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że coś
tu zostawiła.

No, tak! Serce.
Czy to nie ironia, że zgodziła się na podstęp, żeby uchronić siostrę

przed człowiekiem, w którym sama się zakochała? Co za głupota! Nie
mogła nawet powiedzieć, że straciła ukochanego, bo tak naprawdę nigdy
go nie miała.

Usłyszała ciche pukanie, Sameera otworzyła drzwi. Westchnęła na

widok walizek ustawionych na podłodze.
- Beth?
- Cześć, mamo. – Zrobiło jej się jeszcze bardziej przykro, gdy w oczach
matki dostrzegła smutek.
- Proszę, zastanów się jeszcze, czy naprawdę powinnaś wracać do Stanów.
Mogłabyś pracować tutaj jako nauczycielka. A ja … - Głos uwiązł jej w
krtani. – Nie chcę, żebyś wyjeżdżała. Martwi mnie, że znów będziesz na
drugim końcu świata.

Beth uściskała ją mocno.

- Mnie też. Ale zobacz, ile dobrego się zdarzyło. Odnalazłyśmy się i teraz
możemy być w kontakcie. Będziemy pisać emaile. Kiedy zechcę z tobą
porozmawiać, wystarczy, że podniosę słuchawkę.

Sameera dotknęła delikatnie jej policzka i spojrzała błagalnie.

- Będziesz nas odwiedzać?

To było trudne pytanie. Z Bha’Khar wiązały się bardzo przykre

wspomnienia. Malik uważał ją za oszustkę, choć tak naprawdę wcale nie
chciała ukrywać prawdy.
- Możesz przyjeżdżać do mnie do Stanów – zaproponowała.
- Oczywiście. Nikt nie odbierze mi już moich córek.
- A mi matki – odparła Beth, ściskając jej rękę przytuloną do policzka.
Kiedy nabierze sił po tym, co ją spotkało, znów przyjedzie do Bha’Khar.
- To dobrze. Teraz przestańmy się martwić w ten ostatni wspólny wieczór.
Zaraz zjemy dobrą kolację i napijemy się pysznego wina.
- Bardzo się cieszę.
- Addie przyjedzie za chwilę, żeby świętować z nami.
- Ciekawa jestem, jak zareagował Malik, kiedy powiedziała mu, że nie
będzie ślubu.

Sameera zmarszczyła brwi.

- Niedługo się dowiemy.

background image

Matka powiedziała, że da sobie sama radę w kuchni, i poprosiła,

żeby Beth odpoczęła w salonie. Kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, Beth
poszła otworzyć.
- Cześć – rzuciła Addie. Uściskała siostrę, a potem wskazała na kieliszek. –
Macie jeszcze trochę wina?

Beth dostrzegła zdenerwowanie na twarzy siostry.

- Dobrze się czujesz?
- Tak.
- Jak poszło z Malikiem?
- Wszystko w porządku. – Addie odwróciła głowę.
- To co się stało? Zachowujesz się jakoś dziwnie.
- Nic. Chciałabym napić się wina. – Ruszyła do kuchni. – Musisz obejrzeć
wiadomości.

Zaintrygowana Beth włączyła telewizor i usiadła na sofie, biorąc do

ręki pilota. Właśnie zaczęły się wiadomości. Addie i Sameera zjawiły się
po chwili i usiadły obok niej.

Piękna ciemnowłosa spikerka o skośnych oczach oświadczyła, że

studio telewizyjne otrzymało właśnie nagranie wideo z pałacu. Chwilę
później na ekranie ukazała się twarz Malika. Beth zamarła. Jedno
spojrzenie na utraconego ukochanego sprawiło, że znów powrócił dawny
ból.
- Zobaczę, czy kolacja jest już gotowa – powiedziała wstając.

Siostra chwyciła ją za rękę.

- Zostań. Musisz to obejrzeć.

Malik zaczął czytać oświadczenie.

- Będę miał zaszczyt służyć memu narodowi, kiedy mój ojciec, król
Bha’Khar, zrezygnuje z rządzenia państwem. Moim obowiązkiem jest
poślubienie kobiety wybranej przez króla. Ta tradycja panuje od dawna w
naszym kraju, ale wybór żony, to poważniejsza sprawa niż zakup owoców
na targu. Król podziela moje zdanie, że nadeszła pora, by zmienić prastarą
tradycję, pozwalając następcy tronu na poślubienie kobiety, która będzie
dla niego najbardziej odpowiednią żoną.

Sameera i jej córki popatrzyły na siebie, słysząc dzwonek do drzwi.

- Kto to może być? – zdziwiła się matka. – Nie spodziewam się dzisiaj
gości.

Beth spojrzała na siostrę, która wypiła duży łyk wina.

- Nie wiesz, Addie? – spytała.
- Myślisz, że jestem medium?
- Nie, ale wciąż wyglądasz dziwnie.

Dzwonek zadzwonił ponownie. Sameera wstała.

background image

- Ktoś wybrał sobie zupełnie nieodpowiednią porę na wizytę.
- O co chodzi, Addie? – spytała Beth, gdy zostały same.
- Słyszałaś, co powiedziała Malik. Chce zerwać z tradycją dawnych
zaręczyn.
- Czy był bardzo zły? – Beth z troską spojrzała na Addie. – Dobrze się
czujesz?

Addie uśmiechnęła się pogodnie.

- Bardzo dobrze. Kamień spadł mi z serca. Malik był bardzo miły i
wyrozumiały.
- Wiedziałaś, co się szykuje?

Addie potrząsnęła głową.

- Nie znałam żadnych szczegółów. Widziałam tylko, że do pałacu
przyjechała telewizja.
- Beth – rozległ się znajomy głos.

Zaskoczona spojrzała w kierunku drzwi. W progu stał Malik. Zbliżył

się do sofy i usiadł obok Beth.

Jak to możliwe, że tak bezbłędnie odróżniał ją od bliźniaczki?
Addie bezszelestnie wyszła z salonu, zostawiając ich samych. Malik

wziął do ręki pilota i wyłączył telewizor.
- Chcę z tobą porozmawiać – powiedział.
- Słyszałam twoje oświadczenie.
- No i? – Spojrzał na nią wyczekująco.
- Co, do diabła, zamierzasz zrobić?
- Zamierzam sam wybrać kobietę, z którą spędzę resztę życia.
- Czy król był bardzo zły? – spytała z obawą.
- To on zaproponował, żeby odstąpić od tradycji.
- Ale dlaczego?
- Bo wiedział, że nie byłbym szczęśliwy, gdybym zastosował się do jego
planów.

Położyła rękę na jego czole.

- Nie masz gorączki?
- Chyba nie, ale jak zawsze rozpalasz we mnie ogień.

Chciała mu wierzyć, ale może nie myślał wcale o tym samym co

ona? Być może chciał tylko, żeby wiedziała, że jej imię przejdzie do
historii Bha’Khar, ponieważ swoim postępkiem własnoręcznie obaliła
wielowiekową tradycję? Łatwiej było zakładać gorszą ewentualność niż
cieszyć się na zapas, a potem cierpieć.
- I nie przeraża cię, że skłamałam?
- To wina okoliczności.
- Nie jestem potulna.

background image

- Wiem o tym. Nie chcę takiej kobiety. Chcę ciebie.
- Dlaczego?
- Dzięki tobie dowiedziałem się, co to znaczy kochać. – Ujął jej dłonie. –
Jestem pewny, że kłamstwo nie leży w twojej naturze i gardzisz oszustwem
tak samo jak ja. Twój postępek był podyktowany miłością. – Wzruszył
ramionami, jakby to było dostatecznym wyjaśnieniem. – Trudne sytuacje
odsłaniają charakter ludzi. Poznałem cię bardzo dobrze. Kiedy ktoś, kogo
kochasz, będzie mieć kłopoty, zrobisz wszystko, żeby mu pomóc – nawet
jeśli to będzie wymagało złamania twoich zasad. Mam nadzieję, że
zaliczam się do tych wybrańców.
- Zaliczasz się? Jesteś wśród nich liderem.

Jego oczy pociemniały. Jeszcze mocniej ścisnął jej dłonie.

- Czy to znaczy, że mnie kochasz?
- Z całego serca – wykrztusiła przez ściśnięte gardło.

Łzy napłynęły jej do oczu. Malik miał rację. Nie umiała kłamać, a

teraz odkryła przed nim swój największy sekret.

Ujął ją pod brodę i uniósł głowę tak, żeby spojrzała mu prosto w

oczy.
- Nie martw się, skarbie. Jesteś kobietą, która nie boi się postąpić źle, żeby
bronić słusznej sprawy. Chcę cię mieć u swojego boku przez całe życie.
- Czy to dla mnie zrezygnowałeś z tradycji? – Siła tego gestu przytłaczała
ją. Beth wystrzegała się wpływowych mężczyzn, ale okazało się, że nie
wszyscy są tacy sami.

Malik wykorzystywał władzę, aby czynić dobro. Czyny mówią

głośniej niż słowa, a to, co robił, ukazywało, że ma dobre serce.
- Może działam z egoistycznych pobudek, ale staram się myśleć rozsądnie.
Na przywódcach ciąży olbrzymia odpowiedzialność.
- Skoro o nich mówimy – odparła, przechylając głowę w bok. – Wydaje mi
się, że mój ojciec nie będzie tym zachwycony.

Twarz Malika stężała.

- Zaakceptuje mój wybór i będzie traktować cię z szacunkiem. Jeśli nie,
może łatwo zostać odwołany ze stanowiska.
- Albo wysłany na Antarktykę. Czy Bha’Khar utrzymuje stosunki
dyplomatyczne z tą częścią świata?

Uśmiechnął się.

- Uwielbiam twoje poczucie humoru. Nie wątpię, że jesteś dla mnie
najbardziej odpowiednią kobietą i dlatego tak cię potrzebuję. Tylko
niezwykła osoba może pomóc dźwigać ciężar rządzenia państwem. A ty
jesteś najbardziej niezwykłą osobą, jaką spotkałem w życiu.

background image

- Nie otrzymałam odpowiedniego przygotowania, żeby być królową. Boję
się, że jestem daleka od ideału.
- Każdy może nauczyć się pełnienia królewskich obowiązków. Ale tylko ty
będziesz dla mnie idealną żonę. Wkrótce obejmę rządy w Bha’Khar i
chciałbym, żebyś wtedy była przy mnie. Jesteś panią mego serca.
- Och Malik! Nie wiem, co powiedzieć.

Ukląkł przed nią i wyjął z kieszeni pudełeczko z pierścionkiem.

- Powiedz, że za mnie wyjdziesz.
- Tak.
- Ten klejnot należał do mojej prababci. – Wsunął jej na palec wspaniały
pierścień ze szmaragdem i brylantami.

Potem wstał, wziął ją w ramiona i długo całował. Kiedy uniósł

głowę, spojrzała mu w oczy zdumiona własnych szczęściem.
- Wasza wysokość …
- Lubię, kiedy się tak do mnie zwracasz.

Uśmiechnęła się.

- Uczciwość nakazuje mi powiedzieć, że nie robi na mnie wrażenia to, że
mam zostać królową. Ale ponieważ bardzo cię kocham, przyjmuję i to.
Pragnę tylko być twoją żoną. A nowe dziecko w królewskiej rodzinie
będzie dla mnie największym szczęściem.
- Dziecko z charakterem odziedziczonym po mamie? – Zastanawiał się
przez chwilę. – Prawdę mówiąc, wolałbym bliźniaki. Po tylu kłopotach,
jakie przypadły mi w udziale, mam nadzieję, że zrządzeniem losu zaznam
podwójnego szczęścia.
- Zgadzam się z tobą w stu procentach.

Znów ją pocałował, potwierdzając, że mówił szczerą prawdę. Beth

wiedziała, że Malik bardzo ją kocha, i pragnęła zostać jego żoną. To było
ważniejsze niż oficjalny dokument. Szejk i jego narzeczona rozpoczynali
razem długie i szczęśliwe życie.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
13 Southwick Teresa Niewinne kłamstwo
13 Southwick Teresa Niewinne kłamstwo
Southwick Teresa Niewinne klamstwo(1)
13 Southwick Teresa Bracia z Bha Khar 02 Niewinne kłamstwo (Romans z szejkiem 13)
Niewinne kłamstwo
Williams Cathy Niewinne klamstwo
031 Robertson Patricia Niewinne kłamstwo
Niewinne kłamstwo [M]
Teresa Southwick Klejnot pustyni
Dalton Margot Niewinne klamstwa
590 Southwick Teresa Przepis na szczęście
34 Romans z Szejkiem Southwick Teresa Królewski dar 5
Southwick Teresa Imperium rodzinne 06 Zaręczyny we Florencji(1)
Southwick Teresa Harlequin Romans 590 Przepis na szczęście
R928 Southwick Teresa Różowy płomień
606 Southwick Teresa Ostatni kawaler z rodu
34 Southwick Teresa Królewski dar

więcej podobnych podstron