Jak Klich wykluczył Milanowskiego Nasz Dziennik, 2011 03 14

background image

Jak Klich wykluczył Milanowskiego
Nasz Dziennik, 2011-03-14

13 kwietnia 2010 roku na wyraźny wniosek
Edmunda Klicha z przesłuchań szefa meteo na
smoleńskim lotnisku wykluczony został ppłk rez.
Mirosław Milanowski. Jako specjalista miał
wspierać merytorycznie polskich prokuratorów.
Badany miał być kluczowy na tym etapie
postępowania wątek warunków meteorologicznych
panujących w czasie katastrofy samolotu Tu-154M.
Choć w tym czasie oficjalnie nie obowiązywał

jeszcze załącznik 13 konwencji chicagowskiej, a sam Klich nie pełnił formalnie żadnej
funkcji, to właśnie on bezkrytycznie przyjął interpretację Rosjan: jeśli Milanowski nie
zaprzestanie współpracy z polską prokuraturą, zostanie wykluczony z grona doradców
akredytowanego.


Według relacji gen. Krzysztofa Parulskiego, zastępcy prokuratora generalnego, złożonej
przed senacką Komisją Obrony Narodowej, w pierwszych dniach po katastrofie doszło do
swego rodzaju konfrontacji między prokuratorami a niemającym jeszcze akredytacji przy
MAK płk. Edmundem Klichem. Chodzi o wydarzenia z 13 kwietnia 2010 r., kiedy polscy
śledczy uczestniczyli w przesłuchaniu szefa meteo na lotnisku w Smoleńsku. Czynność tę
prowadził śledczy z Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej. Rosyjskiego prokuratora pod
względem merytorycznym wspierał naczelnik Służby Hydrometeorologicznej Sił Zbrojnych
Federacji Rosyjskiej w stopniu pułkownika. Po stronie polskiej jako ekspert prokuratorom
asystował ppłk Mirosław Milanowski, wysokiej klasy specjalista w tej dziedzinie. - Wówczas
nie miał określonego statusu, bo nie wiadomo było, czy był już doradcą akredytowanego,
którego jeszcze nie wyznaczono. Przydzielając go do tej czynności, chcieliśmy wykorzystać
jego umiejętności i wyjątkową wiedzę specjalistyczną - relacjonuje gen. Krzysztof Parulski.
Przesłuchanie zostało jednak przerwane o godz. 19.35 w wyniku intensywnych nalegań
Edmunda Klicha i wydania przezeń polecenia ppłk. Milanowskiemu, by przestał uczestniczyć
w przesłuchaniu. - Czynność została przerwana do następnego dnia i miała zostać wznowiona
około godziny dziewiątej. Pan pułkownik Milanowski nie przyszedł o dziewiątej, ani nie
przyszedł o dziesiątej. Zatelefonowałem do pana pułkownika Grochowskiego, który był
przewodniczącym, i on powiedział, że już niewiele może zrobić w tej sprawie, bo tę materię
przejął pan Edmund Klich - mówi Parulski. Sprawa wróciła więc do Edmunda Klicha.
Parulski chciał wyjaśnień, bo podczas przesłuchań Rosjanom towarzyszył specjalista, który
kwestionował udział Milanowskiego w przesłuchaniu meteorologa. - Chcę podkreślić, że
wówczas z uwagi na - że tak powiem - łapanie przez nas najistotniejszych wątków śledztwa,
okoliczność warunków meteorologicznych była jedną z kluczowych - zaznaczył Parulski.
Wówczas Klich wyjaśnił, że status ppłk. Milanowskiego uniemożliwia mu udział w tej
czynności, a jeżeli prokuratura będzie nalegała na obecność tego eksperta podczas
przesłuchania, to będzie musiał go odesłać do kraju. Dokończenie ze s. 1 - Znam pułkownika
Milanowskiego od wielu lat, to pan pułkownik Milanowski był filarem sprawy, którą
prowadziłem, dotyczącej katastrofy samolotu TS-11 Iskra w 1998 roku. Wyjątkowa wiedza,
kompetencje i cechy charakteru pana podpułkownika Milanowskiego pozwoliły ustalić stan
faktyczny sprawy. Powiedziałem wprost panu Edmundowi Klichowi, że mimo pewnych
obwarowań formalnych, które zgłaszane są panu Edmundowi Klichowi przez stronę rosyjską,
nie możemy pozbyć się takiego specjalisty z grona doradców. Dlatego zrezygnowałem z tej
czynności - wyjaśnia gen. Krzysztof Parulski. Prokuratorzy pozostali bez eksperta i w czasie

background image

przesłuchań bazowali jedynie na wskazówkach, które Milanowski opracował dla śledczych.
Przerwane przesłuchanie szefa meteo na Siewiernym zostało wznowione 14 kwietnia 2010 r.,
dopiero od godz. 16.00 i zakończono je o godz. 20.50. Tłumacząc swoją decyzję o
wykluczeniu z przesłuchania Milanowskiego, Edmund Klich nie krył, że miały na nią wpływ
sugestie Rosjan. - Morozow trzykrotnie zwrócił mi uwagę, że ktoś, kto jest doradcą, nie może
zarazem, zgodnie z załącznikiem 13, współpracować z prokuraturą - tłumaczył. Klich w
całym zajściu problemu nie widział i - jak uznał - "tak się szczęśliwie złożyło, że tak jak mi
powiedział pan Milanowski, w zasadzie, jeśli chodzi o te pytania, które on tam proponował,
wysłuchanie zostało już zakończone i on tej pomocy udzielił". Klich dodał, że był
zdecydowany, by w obliczu groźby konfliktu z polską prokuraturą na początku pracy w
Smoleńsku, "Milanowski przejdzie do grupy prokuratorów i będzie współpracował, a ja
ściągnę z Polski innego meteorologa, który będzie współpracował z nami". - Ale nie doszło
do tego, myślę, że dobrze, bo pan Milanowski jest naprawdę dobrym specjalistą i był do
końca w Moskwie - uznał Klich. W ocenie Antoniego Macierewicza, posła PiS, szefa Zespołu
Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 r., nie ulega
wątpliwości, że wykluczenie ppłk. Milanowskiego z prokuratorskich przesłuchań
przedstawiciela rosyjskich służb meteorologicznych było wielką stratą dla właściwej
rekonstrukcji i oceny sytuacji, jaka miała miejsce w chwili katastrofy. Jak przyznał,
zachowanie Edmunda Klicha w tej sprawie było nieprofesjonalne i intencjonalne. Jak
przypomniał Macierewicz, Klich sam przyznał, że nie dysponował wówczas żadnymi
pełnomocnictwami, nie sprawował żadnej funkcji formalnej, która pozwalałaby mu na
zabieranie głosu w sprawach związanych z badaniem katastrofy. Wszelkie kompetencje były
wówczas w rękach prok. Parulskiego i płk. Mirosława Grochowskiego. Jednak z
niezrozumiałych przyczyn to Edmund Klich był traktowany przez Rosjan jako osoba
decydująca i rozstrzygająca nie tylko w tej sprawie, lecz także w innych, np. o tym, że czarne
skrzynki zostaną zabrane do Moskwy. Być może chodziło właśnie o uległość Klicha -
chociażby wobec wytycznych Aleksieja Morozowa, szefa Komisji Technicznej przy MAK.
Faktem jest, że 13 kwietnia 2010 r. Edmund Klich jeszcze nie został akredytowany przy
MAK. - Pierwszego dnia, czyli 10 kwietnia, nie było w ogóle pracy, było tylko to
przekazanie, chodziło o to, żeby jak najszybciej odczytać te rejestratory. Drugi dzień... No,
każdy wykonywał takie czynności, jakie uważał. Byli tam specjaliści, przyleciał pułkownik
Grochowski, przejął kierowanie, ale wtedy nie było żadnych ustalonych procedur. Pierwsze
ustalenia były takie, że dowiedziałem się od pani Anodiny i od pana ministra Grabarczyka, iż
procedury są według załącznika 13. Oficjalnie dopiero 15 kwietnia otrzymałem faks czy
telegram ze składem komisji i z akredytacją od pana ministra Klicha - relacjonował Edmund
Klich. Inaczej sprawę ocenił poseł Macierewicz. - Moim zdaniem, w pierwszych dniach po
katastrofie był wyznaczony sposób współdziałania strony polskiej i rosyjskiej, ale on nie
odpowiadał Rosji. Na miejscu zdarzenia pracowały więc wojskowe komisje - zarówno polska,
jak i rosyjska. Rosjanom jednak zależało na tym, by zmienić te reguły - zaznaczył szef
Zespołu. Jak dodał, dopóki Rosjanie nie uzyskali formalnej zgody na procedowanie według
załącznika 13, dopóty współpraca układała się dobrze. - Do czasu "zainstalowania" Edmunda
Klicha jako osoby odpowiedzialnej, Rosjanie byli uprzejmi, grzeczni, wszystko dostarczali i
demonstrowali pełną otwartość. Kiedy jednak tylko wyznaczono reguły, które oddawały całe
badanie w ręce rosyjskie, zamknięto dostęp stronie polskiej do wszelkich informacji i działań
- dodał. Uległość Edmunda Klicha szybko zaowocowała, a na pierwszy krok Rosjan
niezamierzających liczyć się ze stroną polską, nie trzeba było długo czekać. Już w dniu
oficjalnego akredytowania Klicha (15.04.2010) nie został on wraz ze swymi doradcami
dopuszczony do udziału w oblocie środków radiotechnicznych lotniska. Polskim ekspertom
nie pozwolono nawet na obserwację wskaźników na zewnątrz w postaci tzw. wynosu. Więcej,
strona polska jedynie pobieżnie została zapoznana z wynikami oblotu i nigdy nie otrzymała

background image

protokołów tych badań.

Marcin Austyn


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jak Klich wojował z Pałacem Nasz Dziennik, 2011 03 04
Jak Turowski przygotowywał wizytę Nasz Dziennik, 2011 03 11
Ziemia nadal drży w Japonii Nasz Dziennik, 2011 03 14
Koniec Narodu Nasz Dziennik, 2011 03 14
Pisać, kapitanie! Nasz Dziennik, 2011 03 14
Darłowo upamiętniło Gosiewskiego Nasz Dziennik, 2011 03 14
Komu zależy na upadłości narodowego przewoźnika Nasz Dziennik, 2011 03 14
Przez Maryję do Jezusa Nasz Dziennik, 2011 03 14
Z gloryfikatorami UPA nie chcą współpracować Nasz Dziennik, 2011 03 14
Niedziela nasz zgubiony skarb Nasz Dziennik, 2011 03 14
Prawem wyborczym w opozycję Nasz Dziennik, 2011 03 14
Rosjanie rezygnują z tupolewów Nasz Dziennik, 2011 03 14
Polityka jak z operetki-Nasz Dziennik, 2011-03-10
Szpital jak fabryka gwoździ Nasz Dziennik, 2011 03 18
SLD przeciw Kościołowi, czyli jak okraść po raz drugi Nasz Dziennik, 2011 03 08
Meldunek pod publikę Nasz Dziennik, 2011 03 17
Obywatelstwo definitywnie utracone Nasz Dziennik, 2011 03 07
Złe tło dla minister Nasz Dziennik, 2011 03 18
Jaka była rola Turowskiego Nasz Dziennik, 2011 03 17

więcej podobnych podstron