Pieśń
"Jedyny Panie posiadający cudowne właściwości; kiedy myślę o tych dniach,
zdaję sobie sprawę z tego, że Ty Panie, jesteś Buddą, naukami i przyjacielem na ścieżce,
które tak trudno znaleźć w świecie.
Spotkałem Cię już wcześniej i każdy kto Cię spotka, odczuwa spełnienie.
My, pozbawieni obrońcy, zostajemy opanowani przez szaleństwo splamień.
Będąc tak szaleni, bierzemy nasze życie w swoje ręce.
Biorąc życie w swoje ręce, spadamy do trzech niższych światów
(piekielnej paranoi, głodnych duchów, zwierząt).
Jeżeli tam spadniemy, nie znajdziemy okazji do wyzwolenia.
Mój umysł wypełniają te sprawy, kiedy rozmyślam nad nimi teraz.
Czując w ten sposób, jestem całkowicie zgubiony i nie wiem co robić.
Czując taką rozterkę w tej pustej dolinie, nie śpię nocami i płaczę.
Myślę 'czas śmierci przychodzi bez ostrzeżenia'.
Czując przerażenie, postanawiam nie tracić bezsensownie reszty swego życia, które jest tylko
chwilą.
Mimo iż autentyczna, święta nauka Buddy nie powstała we mnie,
nie będę się angażował w niedarmiczne działania (działania pozbawione nauk Buddy).
Jakże mój język mógłby się odważyć na to, by w pomieszaniu zlizywać upragnione rzeczy, które
przypominają miód na ostrzu brzytwy, skoro to obecne ludzkie ciało trwa tylko chwilę?
Nie kończące się narodziny i śmierć całkowicie mnie przygnębiają.
Z całego serca pragnę uciec z tego miejsca samsary.
Jak mogę spełniać działania tego życia, wiedząc, ze samsara jest rzeźnią?
Najpierw pojawia się rezultat karmy poprzednich negatywnych czynów;
potem to uwarunkowanie jest nam wrodzone;
w końcu skutkiem jest nieograniczone cierpienie.
Kiedy widzę jak pojawiają się razem w tym samym czasie,
te bezsensowne działania wpędzają mnie w smutek.
I przywołuję ojców, których przepełnia współczucie.
Najpierw są ci nieszczęśliwi uczniowie, którzy rzadko znajdują obiekty schronienia;
potem są ich nauczyciele, którzy otrzymują ofiary, ale ciągle silnie cierpią.
W końcu razem budują miłość i nienawiść.
Kiedy wszyscy razem utoną, nawet król Marów wpadnie w wielka rozpacz.
Sam nie posiadam w ogóle żadnej mocy.
W moim umyśle wirują myśli: 'Co mam zrobić, co jest najlepsze'?
Ludzie nie znajdują szczęścia w swoich królestwach.
Wszystkie istoty umrą - od bydła do insektów.
Widzenie i słyszenie tego wszystkiego jest piekielną torturą.
Wszystko się zawsze traci, wszystko się niszczy,
a wszelkie działania są okupione trudem i nie dają żadnych rezultatów.
Teraz wzbiera we mnie nieskończona depresja.
Mimo, iż święta nauka Buddy nie pojawiła się we mnie,
nie zamierzam praktykować samobójczych działań tego życia."