Kuczyński Stefan Władysław Jagiełło 1350 1434

background image

Stefan M.Kuczyński
Władysław Jagiełło 1350-1434


Warszawa: Wydawnictwo MON 1971


Na dysku pisał Franciszek Kwiatkowski
U łoża śmierci Wielkiego Księcia Olgierda


Rogi myśliwskie drużyny Jagiełłowej grały daleko i dlatego gońcy,
którzy od kilku godzin błądzili po puszczy w poszukiwaniu następcy
tronu, nie wiedzieli, czy ich słuch nie zwodzi. A chcieli dotrzeć
do księcia jak najprędzej, gdyż rozumieli sami, że wysłani są w
sprawie tak pilnej, jak nigdy przedtem. W Wilnie umierał bowiem
wielki książę litewski Olgierd i przed zgonem pragnął zobaczyć
swego umiłowanego syna, Jagiełłę.
Wielki książę miał z dwu małżeństw liczne potomstwo, gdyż synów aż
dwunastu i córek dziewięć, ale spośród wszystkich swych dzieci
nikogo tak nie kochał i nikomu nie wróżył tak świetnej
przyszłości, jak właśnie swemu szóstemu synowi - Jagielle. Jego
też wyznaczył na tron wielkoksiążęcy po sobie. Olgierd był
wybitnym władcą, zdolnym dowódcą oraz znakomitym politykiem.
Historycy określają go jako "jednego z największych mężów stanu
średniowiecza", jeżeli więc on właśnie wyróżnił Jagiełłę spośród
innych synów i krewnych, to młody książę musiał posiadać cechy i
zdolności, które wyznaczały go niejako na przyszłego władcę i
wielkiego wodza.
Jagiełło, po litewsku Jogaila, urodził się w roku 1350 lub 1351.
Od wczesnej młodości uczył się u boku ojca sztuki wojennej i
polityki. Źródła krzyżackie i ruskie wymieniają Jagiełłę jako
uczestnika walk i wypraw ojcowskich. Sprawy polityczne poznawał w
rozmowach z ojcem i stryjem Kiejstutem oraz biorąc udział w
pertraktacjach z posłami państw ościennych. Mimo niezbyt wysokiego
wzrostu i szczupłej budowy był silny, niezmiernie wytrwały i
zahartowany, znosząc dzielnie zimna i upały. Podobnie do swych
krewnych, wszelako w stopniu większym niż oni, rozmiłowany był w
myślistwie i, gdy tylko mógł, udawał się na łowy. Potrafił ścigać
konno uciekające żubry lub tury i przebijać je oszczepem, co
wymagało nie tylko wielkiej odwagi, ale również umiejętności
świetnej jazdy konnej i znakomitego władania bronią.
Na łowach też bawił i tego maja 1377 roku, w którym zaniemógł
śmiertelnie w. ks. Olgierd. Toteż gońcy z Wilna, poszukujący
Jagiełły, dotarli do następcy tronu właśnie wtedy, gdy na polanie
oglądał ubitego przed chwilą zwierza. Przy księciu znajdował się
jego brat, Skirgiełło, oraz szwagier, Wojdyłło, a nadto grupa
dworzan i służby.
Zawiadomiony przez przybyłych wysłańców o groźnym stanie zdrowia
w. księcia Olgierda, Jagiełło natychmiast wskoczył na konia i wraz
z krewniakami i dworzanami podążył w stronę stolicy. Do ojca był
bowiem szczerze przywiązany i pragnął ujrzeć go jeszcze żywego.
Ponadto następca tronu musiał mieć na uwadze także drugi powód,
który skłaniał go do pośpiechu, a mianowicie sprawę objęcia władzy
nad Litwą. W pobliskich bowiem Trokach władał brat umierającego w.
księcia, Kiejstut, który mógł sam sięgnąć po tron wielkoksiążęcy.
O władzy naczelnej w państwie myśleli, niewątpliwie, także starsi
bracia Jagiełłowi, synowie Olgierda i jego pierwszej żony, Marii,
księżniczki witebskiej: Andrzej, zwany Garbatym, książę połocki,
Dymitr Starszy książę briański i drucki, Konstanty książę
czernihowski i czartoryski, Włodzimierz książę kijowski i Teodor

background image

(Fiedor) książę ratneński. Należało więc przybyć na czas, przejąć
władzę po zgonie ojca i nie dopuścić do jakichkolwiek tarć i
zamieszek.
Jagiełło, galopując w stronę Wilna, nie wątpił, że tam, przy łożu
konającego, czuwała matka następcy, Julianna z książąt twerskich,
ale wielka księżna była tylko kobietą, co w owych czasach na
Litwie niewiele znaczyło, i nie zdołałaby obronić się sama przed
zamachem stanu ze strony Kiejstuta lub któregoś z przyrodnich
braci Jagiełły.
Objęcie zaś władzy przez uzurpatora unicestwiłoby nie tylko prawa
do rządów ukochanego syna Olgierdowego i naraziło na
niebezpieczeństwo jego życie, ale odbiłoby się ujemnie i na
przyszłości młodszych braci Jagiełłowych, synów tejże Julianny:
Skirgiełły, Korybuta, Lingwena, Korygiełły, Wigunta i
Świdrygiełły.
O tym wszystkim musiała pamiętać w. księżna Julianna, wysyłając
gońców na poszukiwanie Jagiełły, i o tym myślał następca tronu,
podążając przez bezdroża puszczy w stronę Wilna. Tam zaś, w
stolicy, na Wysokim Zamku, czekając w komnacie narożnej na
umiłowanego syna, dogasał wielki książę Olgierd. Okna komnaty,
otwarte szeroko, dozwalały wonnemu powietrzu majowemu docierać do
płuc chorego. Toteż, oddychając z coraz większym trudem, wielki
książę rozkazał, by łoże jego przesunięto pod samo okno.
Wielka księżna Julianna, szczupła, energiczna kobieta lat około
pięćdziesięciu, ubrana w strój podobny do szat mniszek ruskich,
czuwająca przy chorym małżonku już od wielu dni, początkowo
chciała się sprzeciwić poleceniu Olgierda w obawie, że chłodne
powietrze może mu zaszkodzić. Ale, gdy zapytany o zdanie lekarz w.
księcia, franciszkanin, machnął ręką i rzekł, ściszając głos:
- Miłościwa księżno, wielkiemu kniaziowi nic już nie zaszkodzi! -
wówczas Julianna, zagryzając usta i tłumiąc napływające jej do
oczu łzy, nie przeszkodziła służbie spełnić życzenia chorego.
Gdy dworzanie przesuwali łoże, Julianna wyszła do sąsiedniej
komnaty i skinęła na lekarza-franciszkanina.
- Powiedzcie mi, ojcze, całą prawdę o wielkim kniaziu - rzekła -
żywli będzie, czy też ma umrzeć?
Franciszkanin, który wiedział, że księżna szczerze męża miłuje,
zawahał się chwilę, potem jednak oświadczył:
- Do zachodu słońca, miłościwa pani, wielki kniaź dociągnie, ale
czy doczeka ranka, to już tylko Bogu jedynemu wiadomo.
- Hospody pomiłuj! * (* Panie [Boże] zmiłuj się!) - jęknęła
wielka księżna.
- Jeśli tedy pragniecie ochrzcić go - ciągnął dalej zakonnik - to
czyńcie to najpóźniej przed nastaniem nocy.
Wielka księżna przyłożyła dłonie do oczu i tak trwała chwilę,
tłumiąc szloch, aby nie zdradzić się przed konającym. A że to była
kobieta o silnej woli, zapanowała wnet nad żalem i, otarłszy oczy,
powróciła znów do mężowskiej komnaty.
- Gdzie jest Jagiełło? - zapytał w. ks. Olgierd.
Wielka księżna otworzyła właśnie usta, aby powiedzieć, że gońcy po
następcę tronu wysłani zostali już wiele godzin temu, gdy nagle
wybuchł gwar na podwórzu zamkowym: słychać było gromkie wołania i
tupot kopyt.
- Synaczek pewnie przyjechał - wykrzyknęła Julianna - zaraz tu
będzie!
Jakoż nie myliła się i po krótkiej chwili do komnaty wbiegli
Jagiełło i Skirgiełło. Zdyszani przypadli do łoża ojcowskiego.
- Ojcze, jako wam jest? - zapytał Jagiełło.
- Czas mój przyszedł - odparł, oddychając z trudem Olgierd, potem
zaś rozkazał, by wszyscy wyszli, jako że on ma ważne sprawy do
omówienia z Jagiełłą.

background image

Pierwsza opuściła komnatę Julianna, za nią wyszedł Skirgiełło,
który nie tracąc głowy udał się na dziedziniec i rozkazał, by
zamknięto bramy zarówno Wysokiego Zamku, jak i dwu pozostałych:
Krzywego i Niskiego, oraz by załogi zamkowe nie wpuszczały nikogo
bez pozwolenia jego, Skirgiełły, lub księcia Jagiełły.
Franciszkanin-lekarz wysunął się z izby chorego tuż po Skirgielle
i Olgierd został w cztery oczy ze swym następcą. Chwilę milczeli
obydwaj. O wszystkim bowiem prawie wiedzieli to samo. Wielkie
Księstwo Litewskie było państwem wielkim, liczącym razem z
przyłączonymi ziemiami ruskimi około 800 tysięcy km. kw., z czego
terytoria rdzenne litewskie nie zajmowały więcej nad 90 tys. km.
kw. Państwo to musiało bronić się przed Krzyżakami, odpierając
coraz liczniejsze i coraz straszliwiej niszczące najazdy Zakonu z
Prus i z Inflant. Krzyżakom w tej "walce za wiarę" pomagała przy
tym cała środkowo-zachodnia Europa, a nawet Anglia i Hiszpania,
gdy jednocześnie książęta litewscy musieli walczyć bez pomocy
postronnej nie tylko z Polską i Węgrami na zachodzie, ale również
z Tatarami na południu i z coraz to potężniejącym państwem
moskiewskim na wschodzie, z państwem, które stawało się
nieubłaganym rywalem co do władania poszczególnymi ziemiami
ruskimi.
Zagadnienie obrony przeciw Krzyżakom i zmagań o terytoria ruskie z
Moskwą łączyło się ściśle ze sprawami wyznaniowymi. Pogańska Litwa
była przeżytkiem wśród chrześcijańskich narodów Europy, a jednak
ani dziad Jagiełły, w. ks. Giedymin, ani ojciec - w. ks. Olgierd,
mimo ciągłych kontaktów z chrześcijańskimi sąsiadami; mimo
chrześcijańskich małżonek oraz obecności misjonarzy katolickich i
kleru prawosławnego na Litwie - nie zdecydowali się na przyjęcie
chrztu i na chrystianizację narodu litewskiego.
Litwini bowiem byli niezmiernie przywiązani do swych dawnych
wierzeń i prastarych obyczajów, a nadto myśl o ugięciu czoła przed
krzyżem była im tym mniej miła, im częściej krzyż ten widzieli w
czarnej barwie na białych i szarych płaszczach rycerzy zakonnych.
W wyobraźni ludu litewskiego ów krzyż kojarzył się prawie od dwu
stuleci z najazdami, wojną, mordem i pożogą. Toteż każdy w. książę
litewski musiał się liczyć z tym, że wprowadzić chrześcijaństwo na
rdzennych ziemiach Litwy zdołałby jedynie drogą przymusu, a to
znowu mogłoby wywołać powszechny opór poddanych i opowiedzenie się
ich za panowaniem jakiegoś innego członka dynastii - wyznawcy
pogaństwa. Historia Litwy notowała wszak już jedną próbę zmiany
wiary przez panującego. W 1253 r. w. ks. Mendog przyjął chrzest i
uzyskał nawet koronę królewską od papieża. Pod wpływem jednak
jawnej niechęci swych pogańskich poddanych do chrześcijaństwa,
wymieniony władca musiał wyrzec się nowej wiary, co go zresztą i
tak nie uchroniło przed tragiczną śmiercią z rąk pogańskich
przeciwników.
Taka sytuacja istniała jednak tylko na ziemiach etnicznych Litwy:
na Żmudzi i w Auksztocie, na terytoriach ruskich, przyłączonych w
XIII i XIV w. do państwa litewskiego, było wręcz odwrotnie. Tam
prawosławna ludność ruska niechętnie ulegała pogańskim książętom
litewskim. Toteż książęta ci przeważnie przyjmowali
chrześcijaństwo w obrządku prawosławnym, żenili się z
księżniczkami ruskimi, mówili po rusku i na skutek tego ruszczyli
się tak dalece, że niejeden z nich, na wypadek konfliktu
litewsko-moskiewskiego, opowiadał się po stronie Moskwy i
emigrował z rodziną z ojczystej Litwy na ziemie moskiewskie.
Dlatego i wszyscy starsi bracia Jagiełły byli wyznania
prawosławnego, ponieważ otrzymali od ojca uposażenie na
terytoriach ruskich Wielkiego Księstwa. I wielcy książęta tacy,
jak Olgierd czy Jagiełło, rozumieli dobrze, iż zyskaliby bardzo na
posłuchu i wierności poddanych ruskich, gdyby ci poddani

background image

dowiedzieli się, że na tronie wileńskim zasiada chrześcijanin, a
nie "wielki król czcicieli ognia", jak nazywał Olgierda patriarcha
carogrodzki, i nie "złowierny, bezbożny" - jak stale określały
pogańskich wodzów Litwy latopisy ruskie.
Powstała dwoistość polityki w. książąt litewskich. Ci sami
zwierzchnicy W. Księstwa, którzy oddawali na rdzennej Litwie cześć
starym bogom, starali się w Konstantynopolu, aby patriarcha
utworzył metropolię dla kościoła prawosławnego na ziemiach ruskich
W. Księstwa. Metropolia cerkiewna litewska istniała już za
Witenesa, później za Gedymina, a gdy chwilowo upadła, postarał się
o jej wznowienie ojciec Jagiełły, w. ks. Olgierd.
Jagiełło zdawał sobie doskonale sprawę z politycznej wagi
przyjęcia chrztu przez Litwę. Chrystianizacja bowiem nie tylko
umocniłaby autorytet władcy wileńskiego wobec jego prawosławnych
poddanych, lecz także odebrałaby moralne prawo do prowadzenia
podboju Litwy Zakonowi Krzyżackiemu, który przecież stale głosił
po świecie, że powodem jego obecności nad Bałtykiem jest
konieczność nawracania Litwinów na wiarę chrześcijańską.
Ale do walki z sąsiadami zachodnimi czy wschodnimi i do
chrystianizacji narodu konieczna była jak największa koncentracja
sił i spokój wewnątrz państwa. Z tym jednak było gorzej. Jagiełło
posiadał liczne rodzeństwo. Prócz kilku sióstr miał przecież
jedenastu braci i około czterdziestu braci stryjecznych, którzy
wywodzili się od jego stryjów: Narymunta, Kiejstuta, Lubarta,
Koriata i Jawnuty.
Wielu z tych bliższych i dalszych krewnych w. księcia nie
zadowalało się posiadaniem znacznych posiadłości pod
zwierzchnictwem monarchy wileńskiego, lecz pragnęło być książętami
udzielnymi, niezawisłymi lub mało zawisłymi od suzerena. Dla
zaspokojenia swych politycznych ambicji lub dla powiększenia stanu
dotychczasowego posiadania łączyli się z przeciwnikami państwa
litewskiego: z Węgrami czy Polską, państwem moskiewskim czy
Krzyżakami. Gotowi byli poddać część lub nawet całe W. Księstwo
nieprzyjacielowi, byle postawić na swoim. Pragnienia niektórych
Giedyminowiczów sięgały dalej nad ambicję większego terytorium.
Myśleli o zajęciu tronu wielkoksiążęcego, jako starsi od Jagiełły
wiekiem i doświadczeniem politycznym. Wśród nich najbardziej
niebezpiecznym dla w. księcia był jego stryj Kiejstut, ks. trocki,
wieloletni współpracownik Olgierda, nieustraszony wojownik i
moralny przywódca zwolenników utrzymania pogaństwa na Litwie.
Aby opanować groźbę podboju Litwy z zewnątrz przez jej sąsiadów
oraz zabezpieczyć ją przed rozpadem od wewnątrz, należało mieć
siłę. A siły tej umierający w. ks. Olgierd nie mógł przekazać
synowi, gdyż jej nie posiadał.
Leżał więc i stroskanym wzrokiem wpatrywał się w umiłowanego syna.
- Chodź bliżej - wyszeptał wreszcie.
Jagiełło uczynił krok, ukląkł przy łożu tak, iż głowę miał tuż
przy twarzy ojca, i rzekł:
- Nie męczcie się, ojcze i panie, macie czas, jeszcze może bogowie
nie poślą wam śmierci.
Coś w rodzaju zmęczonego uśmiechu przemknęło po licach wielkiego
księcia.
- Chciałbym, synaczku - odparł z trudem - wszelako czuję, że to
mój koniec. A w bogów naszych nie wierzymy przecie ani ty, ani ja.
I dlatego dam się dzisiaj ochrzcić * twej matce... niechaj ma
chociaż taką pociechę... (* Według niektórych źródeł Olgierd miał
przyjąć na łożu śmierci chrzest, chociaż ze względu na pogańskich
poddanych sprawie chrztu zmarłego nie nadano rozgłosu i sprawiono
mu pogrzeb pogański.)
Urwał i oddychał ciężko. Jagiełło chciał mu dalej mówić dobre
słowa, ale Olgierd uczynił znak, by milczał.

background image

- Nie przerywaj mi, synaczku - wytchnął z trudem - muszę ci rzec
co potrzeba, póki jeszcze zdołam. Słuchaj!
- Słucham, ojcze i panie!
- Trzy sprawy przekazuję ci, synaczku... Nie zdołałem ich
wypełnić... życia nie starczyło... ty musisz tego dokonać... Jedna
to chrzest Litwy... Wiem, iż to trudna rzecz... wiem! Ale inaczej
zgnębią nas Krzyżacy alibo Ruś nas wchłonie... Pamiętaj!
- Ojcze i panie - odezwał się Jagiełło - przecież ani stryj
Kiejstut, ani inni nie ochrzczeni krewniacy nie zgodzą się na to i
naród przeciw mnie poruszą.
- Musisz, synaczku, być tak silny... by się buntować nikt nie
ośmielił... I to jest sprawa druga... Siła twoja! Musisz
krewniaków za karki wziąć...
- A skąd onej siły wezmę?
- Musisz mieć pomoc spoza Litwy... Polska alibo Moskwa... bo
Krzyżak to cię zawsze zdradzi i pchnie nożem, a Tatarzy osłabli i
sami walczą z sobą...
Chory urwał i znów ciężko oddychał, chciwie wciągając powietrze z
otwartego okna. Gdy mu ulżyło, począł mówić dalej:
- Pamiętasz onego franciszkanina Piotra?
- Którego, ojcze i panie? Czy tego Greka z Kandii?
- Tego...
- Pamiętam!
- On prawił... żebyś pojął którąś... z córek Ludwikowych... a
wtedy... miałbyś pomoc... z Polski... przeciw Krzyżakom... i
miałbyś... siłę przeciw... krewniakom...
- Tak, ojcze i panie! I mnie to mówił... Wszelako Ludwik nie da
córy w małżeństwo nie ochrzczonemu księciu...
- To... się... ochrzcisz...
Olgierd znów przerwał i ciężko dyszał. Jagiełło zaś milczał i
zastanawiał się nad słowami ojca.
- Trudno będzie - rzekł wreszcie - wżdy obiecuję wam, ojcze i
panie, że będę się starał wolę waszą wypełnić.
- To... dobrze... A trzecia... sprawa... Strzeż się Dymitra...
moskiewskiego... Moskwę trzeba... albo pobić... albo z nią... w
zgodzie żyć...
- Tak też będę próbował czynić, ojcze i panie!
- To... do...brze! A nie ufaj... nikomu... jeno... mat...ce
two...jej i pom...nij, żebyś... opiekował się... młodszy...mi...
brać...mi...
- Będę się opiekował, ojcze i panie!
- Pom...nij... Świdry...giełło... niespokoj...ny chłopiec...
Olgierd urwał. Oddychał już z największym wysiłkiem i mówienie
męczyło go niepomiernie. Jagiełło czekał czas jakiś jeszcze na
dalsze słowa rodzica, ale widząc, że Olgierd rozmawiać już nie
zdoła, wstał z klęczek i udał się do sąsiedniej komnaty, w której
oczekiwali na zakończenie rozmowy wielkiego księcia z następcą
tronu wielka księżna, lekarz-zakonnik i Skirgiełło.
- Jeśli chcecie, miła matko, ochrzcić rodzica - rzekł - to nie
zwlekajcie, bo nie wydaje mi się, by dożył nocy.
Ale w. książę, chociaż już mało przytomny, doczekał wieczoru i
zgasł dopiero nocą, wysrebrzoną światłem księżyca, wśród
oszałamiającej woni majowego kwiecia i pienia słowików.
I tejże nocy tron wielkoksiążęcy na Litwie objął na mocy decyzji
ojcowskiej Jagiełło. W przeciwieństwie bowiem do Polski czy Rusi,
w państwie litewskim po zgonie panującego nowym monarchą stawał
się nie najstarszy z synów, ale ten, którego przed śmiercią
wyznaczył na następcę ojciec. Tak było po zgonie w. ks. Giedymina,
kiedy to wielkim księciem został, mimo istnienia braci starszych,
Jawnuta, tak też stało się po śmierci Olgierda, który umierając w
1377 roku przekazał władzę wielkoksiążęcą nie swoim braciom ani

background image

starszym synom, ale właśnie ukochanemu i, najwidoczniej,
wykazującemu szczególne uzdolnienia do sprawowania rządów,
szóstemu z rzędu synowi - Jagielle.

Wielki Książę Litewski


Stając na czele ogromnego, a uwikłanego w różnorakie trudności
państwa litewsko-ruskiego, młody wielki książę miał przed sobą
problemy państwowe pozornie nie do rozwiązania. Obrona państwa
przed atakami ze wszystkich stron wymagała scentralizowania władzy
w ręku wileńskiego monarchy, ale dokonanie tej centralizacji
możliwe było jedynie przy spokoju na wszystkich granicach.
Tymczasem krewni nowego wielkiego księcia knuli przeciw jego
władzy intrygi i wiązali się z wrogimi Litwie sąsiadami.
Jawny rozdźwięk pomiędzy nowym w. księciem a niektórymi z jego
krewnych, rozpoczął się już pod koniec 1377 r. Jagiełło,
uzyskawszy dane, świadczące o tajnych kontaktach Andrzeja
Garbatego, ks. połockiego z Moskwą, postanowił usunąć tego brata z
Połocka i osadzić tam Skirgiełłę. Andrzej nie czekał na zbrojną
wyprawę przeciw sobie, lecz zbiegł do Pskowa, gdzie został
życzliwie przyjęty i - za zgodą, niewątpliwie, w. ks.
moskiewskiego, którego władzę uznał nad sobą - osadzony na
"księstwie" pskowskim. Około 1380 r. służbę u w. ks. moskiewskiego
przyjął drugi przyrodni brat Jagiełły, Dymitr Starszy
Olgierdowicz, ks. briański, który od władcy moskiewskiego otrzymał
jako zaopatrzenie gród Perejasław Zaleski. Trzecim zbiegiem
litewskim do Moskwy, wcześniejszym nieco, był ks. wołyński, Dymitr
Michajłowicz - Koriatowicz, syn Koriata - Michała Giedyminowicza,
zwany Bobrok. Sympatyzował z w. ks moskiewskim także stary książę
Kiejstut i, być może, zostawał w jakimś porozumieniu ze zbiegłymi
Olgierdowiczami. W każdym razie jego polityka w latach 1379-1381
wymierzona była jawnie przeciw Jagielle i miała w. księciu
utrudnić współudział w rozgrywce pomiędzy Tatarami a Moskwą.
Wykorzystując bowiem osłabienie Ordy na skutek walk domowych w.
ks. moskiewski Dymitr Iwanowicz już od roku 1373 szykował się do
próby sił z wielkorządcą mongolskim, Mamajem. Zmusiwszy
sprzymierzeńca litewskiego, w. księcia twerskiego, do uznania
moskiewskiego zwierzchnictwa w 1375 r. i odniósłszy zwycięstwo nad
oddziałem Tatarów nad Wożą w 1378 r., w ks. moskiewski poczuł się
w roku 1380 dość silny, by stawić czoło potędze Mamajowej w
otwartym polu.
Ponieważ wodza tatarskiego łączyły dobre stosunki z Jagiełłą i
należało się spodziewać, że w. ks. litewski opowie się po stronie
Mamaja, Dymitr Iwanowicz moskiewski popierał czynnie opozycję
książąt litewskich przeciw Jagielle, licząc, że waśnie wewnętrzne
uniemożliwią Litwie wystąpienie zbrojne przeciw państwu
moskiewskiemu, zwłaszcza że w ciągu trzydziestu dwu lat rządów
Olgierda i kilku pierwszych lat panowania Jagiełły Krzyżacy
dokonali z Prus oraz Inflant 96 wypraw, na które Litwini
odpowiedzieli zaledwie czterdziestoma dwiema - bo już im sił
brakło.
Szczególnie zajadle atakowali Krzyżacy w latach 1377-1379 ziemie
litewskie pod Wilnem oraz Podlasie, a więc posiadłości Kiejstuta.
Dotychczas zawsze Kiejstut na spustoszenie terytoriów litewskich
starał się odpowiadać pustoszeniem krajów zakonnych. Tym razem
jednak książę zawarł 29 września 1379 r. w Trokach układ z
Krzyżakami, na mocy którego Zakon miał nie napadać na ruskie i
podlaskie ziemie Kiejstuta, a za to stryj Jagiełły zostawiał panom
zakonnym wolną rękę w najazdach na Wilno i Żmudź, a więc na
obszary podlegające bezpośrednio w. ks. litewskiemu. To miało

background image

uniemożliwić wymarsz wojsk Jagiełły przeciw w. ks. moskiewskiemu.
Jednakże młody w. książę litewski umiał, przy pomocy oddanych
sobie ludzi, uzyskiwać potrzebne informacje. Pozornie pogodzony z
traktatem Kiejstuta, dla sparaliżowania poczynań stryja, Jagiełło
zawarł 27 lutego 1380 r. w Rydze paromiesięczny układ z Zakonem
Inflanckim, a następnie w lasach dawidyszskich 31 maja 1380 r.
traktat z Zakonem Pruskim. Na mocy wymienionych układów, za
zabezpieczenie litewskiego Połocka i terytoriów Jagiełłowych,
zostawiał w. książę Krzyżakom swobodę w atakowaniu trockiej
dzielnicy Kiejstuta. Ta umowa, będąca jedynie rewanżem za traktat
Kiejstuta, umożliwiała Jagielle wzięcie udziału w wydarzeniach na
wschodzie, gdyż był pewien, że chociaż kilka miesięcy ziemie
litewskie - poza dzielnicą trocką - nie będą atakowane i niszczone
przez Krzyżaków.
W dniu 1 września 1380 r. miały się połączyć nad Donem wojska
litewskie Jagiełły oraz tatarskie Mamaja i wspólnie maszerować na
Moskwę. Wódz tatarski przybył w umówionym czasie nad Don i czekał
cały tydzień na Litwinów, ale do spotkania nie doszło, chociaż w
chwili bitwy na Kulikowym Polu armia w. ks. litewskiego znajdowała
się jakoby zaledwie o jeden dzień marszu od pola walki.
Różnie można tłumaczyć tę nieobecność sił litewskich w zmaganiach
moskiewskotatarskich nad Donem. O ile latopisy ruskie nie
przesadzają i Jagiełłę od Mamaja dzieliło istotnie tylko
trzydzieści kilka kilometrów (trzydzieści wiorst), czyli trzy do
czterech godzin drogi dla lekkiej jazdy, to nasuwa się
podejrzenie, że w. książę celowo "nie zdążył" na pole bitwy. Można
wszak mniemać, że w interesie Litwy było, aby Tatarzy nie uzyskali
zupełnej przewagi nad Rusią Moskiewską, ponieważ staliby się
wówczas groźni również dla państwa litewskiego, zgłaszając
pretensje do ziem ruskich, wchodzących w skład W. Księstwa.
Polityka litewska, niewątpliwie, widziałaby chętnie równowagę sił
między Moskwą i Złotą Ordą, gdyż wówczas Litwa mogłaby odgrywać
rolę języczka u wagi i uzyskiwać korzyści od obu potęg. Z drugiej
jednak strony klęska w. księcia moskiewskiego byłaby tak na rękę
Jagielle i rozwiązywałaby tyle trudności politycznych zewnętrznych
i wewnętrznych Litwy, że jest wprost nieprawdopodobne, aby w. ks.
litewski świadomie działał na niekorzyść tatarskiego
sprzymierzeńca. Należy wziąć także pod uwagę, że w. ks. Dymitr
Iwanowicz uderzył na Tatarów prędzej, niż tego oczekiwali -
właśnie po to, aby nie zdążyli połączyć się ze swoimi
sojusznikami: Litwinami i Olegiem riazańskim. Według latopisu
Nikonowskiego wojska Jagiełły w chwili bitwy nad Donem dochodziły
dopiero do Odojewa, a więc od ujścia rzeki Niepriadwy do Donu,
czyli do pola walki, znajdowały się nie o "trzydzieści wiorst" jak
podają niektóre kroniki, ale o równe 120 km, tzn. nie mogły w porę
zdążyć na pomoc Mamajowi.
Po rozgromieniu wojsk tatarskich nad Donem przez Dymitra
Iwanowicza Dońskiego Jagiełło wycofał się natychmiast, ale w
powrotnej drodze nie uląkł się walki z częścią wojsk moskiewskich
(były to prawdopodobnie sprzymierzone z Moskwą oddziały książąt
wierchowskich. znad Ugry i górnej Oki, wracające z wyprawy),
które rozbił i pozbawił zdobytych na Tatarach łupów. Przy tej
okazji wypędził z Briańska swego opornego brata, Dymitra
Starszego, który w bitwie na Kulikowym Polu brał udział po stronie
moskiewskiej.
Mimo jednak tych drobnych korzyści i nie zmniejszonej siły bojowej
wojsk litewskich, sytuacja polityczna Jagiełły pogorszyła się
niezwykle. Popierający bowiem przeciwników w. księcia litewskiego
Dymitr Doński był tryumfatorem, a dotychczasowy sojusznik przeciw
Moskwie, Mamaj - ratował się ucieczką i w niedługim czasie został
zamordowany. Co więcej, autorytet pogromcy Tatarów, Dymitra

background image

Dońskiego, wzrósł tak wysoko, iż stawało się jasne, że na wypadek
konfliktu moskiewsko-litewskiego ludność ruska ziem litewskich
będzie sprzyjała raczej prawosławnemu zwycięzcy "bezbożnego"
Mamaja niż pogańskiemu jego sprzymierzeńcowi.
Dowody takiego nastawienia Rusinów w państwie litewskim Jagiełło
uzyskał już w niedługim czasie. Pierwszym z nich był przejazd z
Kijowa do Moskwy metropolity ruskiego Cypriana, zwierzchnika
litewskiej metropolii prawosławnej, pretendującego również do
władzy nad cerkwią w państwie moskiewskim. Po klęsce Mamaja, wobec
zachwiania się autorytetu Litwy na ziemiach ruskich, Cyprian w
maju 1381 r. przeniósł swą siedzibę do Moskwy, wskazując tym
niejako, gdzie się znajduje ośrodek moralny ruskiego prawosławia.
Było to dla polityki litewskiej poważnym ciosem. Drugim,
alarmującym dowodem był bunt Połocka na wiosnę 1381 r. i
wypędzenie przez Połocczan, osadzonego tam przez Jagiełłę, ks.
Skirgiełły "niechrześcijańskiego władcy", chociaż książę ten był
już ochrzczony w obrządku prawosławnym i nosił imię Iwan.
W. książę litewski nie mógł tolerować tego buntu, który nie
stłumiony mógł się stać iskrą rozpalającą wielki pożar
antylitewski na wschodnich połaciach państwa. Ruszyły więc
wszystkie niemal wojska Jagiełłowe pod wodzą Skirgiełły i,
uzyskawszy pomoc w oddziałach Zakonu Inflanckiego, przystąpiły do
zdobywania Połocka.
Skierowanie większości sił w. księcia pod Połock ułatwiło
działanie stronnikom Kiejstuta oraz zręcznie snutej intrydze
Krzyżaków. Już uprzednio oni przecież, zawierając z Kiejstutem
układ wymierzony przeciw Jagielle, poinformowali wnet o tym
właśnie Jagiełłę, obecnie zaś ostrzegli Kiejstuta, że młody w.
książę wydał go na łup Zakonowi. Tej przyjacielskiej usługi miał
dopełnić komtur Liebenstein, a równocześnie, dla udowodnienia
prawdziwości tego ostrzeżenia, Krzyżacy dwukrotnie, w lutym i w
czerwcu 1381 r., najechali posiadłości starego księcia.
Kiejstut przestał się wahać. Zebrawszy wojsko ze swej dzielnicy
pod pozorem odwetowej wyprawy na ziemie Zakonu, stary książę
uderzył niespodziewanie 1 listopada 1381 r. na Wilno, wziął do
niewoli Jagiełłę z jego matką i młodszymi braćmi. Zmusiwszy
bratanka do pisemnego zrzeczenia się władzy wielkoksiążęcej na
rzecz zdradzieckiego stryja, Kiejstut ofiarował zdetronizowanemu
Jagielle Księstwo Witebskie. Tam miał mieć go na oku z pobliskiego
Połocka, przywrócony do władzy przez w. ks. Kiejstuta, Andrzej
Olgierdowicz Garbaty.
Jagiełło, którego poza zamachem stanu dokonanym przez Kiejstuta,
nie zaskoczono już nigdy, nie mając wyboru udawał, że godzi się z
losem i spokojnie przyjechał na dawny udział ojcowski - do
Witebska. W istocie jednak ani chwili nie myślał o rezygnacji. I
podczas gdy Kiejstut manifestował swą życzliwość dla niedawnego
przeciwnika Jagiełłowego, Dymitra Dońskiego, i zawierał z nim
traktat przyjaźni, ustępując w. księciu moskiewskiemu niektóre
połacie ziem ruskich Litwy, przyszły król polski, za pośrednictwem
zbiegłego spod Połocka na Inflanty Skirgiełły, rozpoczął akcję
przeciw uzurpatorowi.
Z charakterystyczną dla wszystkich jego późniejszych poczynań
dokładnością ustalił i zsynchronizował działanie swych
sojuszników. Rządzący na Siewierszczyźnie rodzony brat Jagiełły,
Dymitr Młodszy - Korybut, miał zapoczątkować akcję i odciągnąć
siły zbrojne Kiejstuta na dalekie od Wilna i Trok Zadnieprze. Po
odejściu wojsk Kiejstuta mieszczanie wileńscy, wśród których miał
przewagę element niemiecki, pod wodzą oddanego Jagielle Hanulona,
mieli opanować miasto i ułatwić wkroczenie tam Jagiełły. Ponieważ
zaś trudno było przypuścić, by stary Kiejstut ustąpił z w.
księstwa bez walki, pomoc przeciw uzurpatorowi musieli zapewnić

background image

wrogowie Kiejstuta - Krzyżacy.
Zakon bowiem, snując intrygę i celowo zdradzając książętom
litewskim tajne układy przez zakonnych, przecież zawierane
dyplomatów, nie pragnął widzieć Kiejstuta na tronie
wielkoksiążęcym. Chciał skłócić jedynie Jagiełłę z Kiejstutem,
wzniecić walki wewnętrzne na Litwie i wyciągnąć z tego korzyści
dla siebie. Zamach stanu dokonany przez Kiejstuta, którego
komturzy krzyżaccy w listach do matki Jagiełłowej ks. Julianny,
nazywali bez wahania "wściekłym psem" i którego słusznie uważali
za swego najzacieklejszego wroga, nie był po myśli Zakonu.
Krzyżacy pragnęli wojny domowej na Litwie, a nie przejścia władzy
wielkoksiążęcej z młodych, mniej doświadczonych rąk Olgierdowicza
w silne i doświadczone dłonie zajadłego przeciwnika "pobożnych
braci". Ponadto wiele pozorów wskazywało na to, że syn Olgierda
ekspansję litewską kierować będzie przede wszystkim na wschód,
podczas gdy nie mogło ulegać wątpliwości, iż rządy Kiejstuta
ostrze polityki skierują na zachód. Układ Kiejstuta z Dymitrem
Dońskim potwierdzał w zupełności te przypuszczenia.
Gdyby zresztą Krzyżacy mogli żywić jakie wątpliwości, to nowy
władca Wilna rozwiał je dokładnie. W dwa miesiące po objęciu
władzy przez Kiejstuta spadł na ziemie krzyżackie najazd litewski,
jakiego dawno już nie pamiętano. Litwini, wynurzywszy się z borów
nadniemeńskich, w styczniu 1382 r. spustoszyli i wyniszczyli
okolice Welawy, Taplawy, Frydlandu i Altenburga, po czym cofnęli
się bezkarnie, uprowadzając jeńców. Odwetowa rejza krzyżacka w
lutym cofnęła się nie osiągnąwszy celu wyprawy, ponieważ Litwini
stawili niezwykle silny opór. W kwietniu zaś tegoż roku Kiejstut
skierował drugą wyprawę pod Jurborg. Wówczas, lękając się dalszych
najazdów, Krzyżacy poparli zamysły odwetowe Jagiełły i Korybuta.
Moment akcji przeciw Kiejstutowi obrany był trafnie. Moskwa i inne
dzielnice północno-wschodniej Rusi, po niedawnych zmaganiach z
Mamajem osłabły i uznały ponownie zależność od Złotej Ordy, a
wkrótce miał spaść na nie straszliwy pochód chana Tochtamysza
(który w sierpniu 1382 r. spalił Moskwę i wymordował całą jej
ludność). Nieprzychylne więc Jagielle, a sprzyjające Kiejstutowi
wpływy moskiewskie mogły być nie brane pod uwagę. Wobec zaś
osłabienia sił Dymitra Dońskiego ogół chciwych zdobyczy
terytorialnych na wschodzie Giedyminowiczów musiał niechętnie
zapatrywać się na trudne, krwawe walki z Krzyżakami pod rządami
Kiejstuta, a życzliwiej myśleć o Jagielle, w którym widziano
początkowo kontynuatora polityki Olgierda, wyraźnie zaznaczającego
ongiś, iż "cała Ruś ma do Litwy należeć".
Ułożywszy więc plan i zapewniwszy sobie sojuszników, Jagiełło
przystąpił do akcji. Kiejstut oblegający Jurborg został
poinformowany, że książę siewierski, Korybut-Dymitr, odmówił mu,
jako w. księciu, udzielenia pomocy wojskowej przeciw Krzyżakom i
daniny corocznej. Kiejstut, nie podejrzewając prawdopodobnie
Korybuta o zmowę z innymi braćmi, a być może chcąc szybkimi
decyzjami zdławić bunt w zarodku, przerwał rozprawę z Zakonem i
wyruszył szybko z Wilna na Zadnieprze. Był to wyraźny błąd ze
strony starego księcia: zostawiać stolicę i państwo na opiece
Witoldowej, a samemu z całym prawie wojskiem udawać się na daleką
Siewierszczyznę. Jak wynika z postępowania Kiejstuta, stary książę
nie dostrzegał spisku lub go lekceważył, zaś włączenia się do
buntu Jagiełły nie oczekiwał, gdyż wezwał go - jako swego lennika
- na pomoc, a ponadto ruszył na Korybuta, nie oczekując na
nadejście księcia witebskiego i pozostawiając go za sobą, przez co
narażał się na odcięcie od Wilna lub wzięcie przez opornych
książąt, Jagiełłę i Korybuta, w dwa ognie.
Jagiełło nie omieszkał wykorzystać sytuacji i zamiast na
Zadnieprze pomaszerował na Wilno, które - przy pomocy mieszczan

background image

pod wodzą Hanulona - zajął 12 czerwca 1382 r.
Kiejstut wyruszył ze stolicy przed 25 maja i w drugiej dekadzie
czerwca zetknął się z wojskami Korybuta, ponosząc klęskę i tracąc
pięciuset swych wojowników. Zawiadomiony o wystąpieniu Jagiełły
zarządził odwrót i w pierwszych dniach lipca był już w drodze
powrotnej za Berezyną, skąd dążył do połączenia swych sił z
Witoldem.
Witold zawiódł oczekiwania ojcowskie na całej linii. Przede
wszystkim nie pilnował Wilna i o zajęciu stolicy przez Jagiełłę
dowiedział się niemal ostatni. Gdy usiłował ze swoimi wojskami
Wilno odzyskać, został pobity przez Olgierdowicza i sromotnie
- według opinii kronikarzy krzyżackich wyparty z Litwy właściwej
tak że zbiegł na Podlasie, gdzie począł zbierać nowe siły do walki
z Olgierdowiczami. Jagiełło, nie tracąc czasu, obległ Troki. Gród
ten początkowo się bronił, ale gdy nadeszły sprzymierzone z
Jagiełłą oddziały krzyżackie, Troki poddały się prawowitemu w.
księciu, który oddał je wraz z całym księstwem trockim swemu
wiernemu bratu, Skirgielle, we władanie lenne.
W sierpniu 1382 r. zjawiły się pod Trokami oddziały Kiejstuta i
Witolda. Stary książę łudził się bowiem jeszcze, że odzyska bodaj
swą dawną, trocką dzielnicę. Ale były to tylko złudzenia. W tym
czasie już zięć Kiejstuta, Janusz ks. mazowiecki, zajął podlaskie
grody: Drohiczyn i Mielnik i obległ w Brześciu nad Bugiem żonę
Kiejstutową, Birut a na odsiecz Trok nadeszły wojska Jagiełły i
sprowadzone przez Skirgiełłę, oddziały inflanckie pod dowództwem
mistrza inflanckiego Vrimersheima.
Przewaga przeciwników była tak wyraźna, że Kiejstut sam uznał
beznadziejność walki. Wszczął więc układy i wraz z synem zdał się
na łaskę zwycięskiego bratanka. Przewieziony został z Witoldem do
Wilna, a następnie umieszczony pod strażą Skirgiełły w więzieniu w
Krewie i tam po kilku dniach Kiejstut zakończył życie:
Śmierć jego po dzień dzisiejszy została nie wyjaśniona. Źródła
współczesne mówią o niej rozmaicie. Jedne stwierdzają, że "nikt
nie wie, jak umarł", inne mówią o samobójstwie starego księcia - i
te są najliczniejsze, są także takie, a do nich należy i
nieżyczliwy Jagielle Długosz, które oskarżają w. księcia o
spowodowanie śmierci stryja. Skarga Witolda, pisana zresztą przez
Krzyżaków, mówi o wspólnej winie Jagiełły i Skirgiełły, nie
wskazując, kto był głównym winowajcą zgonu Kiejstuta. Wydaje się,
że dawniejszy pogląd wielu autorów, iż Kiejstut został w swej celi
uduszony z woli Jagiełły, nie jest słuszny.
O ile bowiem, na pierwszy rzut oka wydaje się, że rozkaz
zamordowania stryja musiał pochodzić od zwycięskiego bratanka,
jako że bez niego nie ośmielono by się targnąć na krewskiego
jeńca, jak również, że Jagiełło pozbywał się przecież wielkiego
kłopotu z chwilą zgonu tak groźnego przeciwnika, to po głębszym
zbadaniu łatwo daje się spostrzec, że stało się to, jeżeli nie
wbrew woli Jagiełły, to bez jego wiedzy i uprzedniej zgody. Wydaje
się bowiem, że gdyby Jagiełło chciał się pozbyć przeciwników, to
już kazałby zgładzić i Kiejstuta, i Witolda. Byłoby wszak bardzo
dziwne, gdyby kazał mordować starego, mającego i tak niezbyt wiele
lat życia na świecie stryja, a pozostawiał przy życiu młodego,
energicznego jego syna, który - siłą rzeczy - musiał stać się
wrogiem mordercy ojca.
Tymczasem Witold po zgonie Kiejstuta nie okazuje żadnych wrogich
manifestacji pod adresem Jagiełły, przeciwnie, za pośrednictwem
krzyżackim prosił Jagiełłę, by mu oddał dzielnicę po ojcu, i miał
zamiar lojalnie mu służyć. Następnie, mimo dwukrotnej ucieczki do
Krzyżaków i wielu szkód, jakie wyrządził Litwie i Jagielle, Witold
bez obawy wraca na Litwę, nie lęka się zemsty Jagiełły i od 1392
r. 38 lat wiernie i lojalnie istotnie z nim współpracuje. Gdyby

background image

podejrzewał Jagiełłę o zamordowanie rodziców, to przecież miał w
ciągu tych 38 lat tysiące okazji, by go uwięzić, zdradzić, zabić.
Tymczasem okazywał mu przyjaźń i szacunek. Trudno byłoby uwierzyć
w to, aby Witold w tych latach, gdy już osiągnął władzę
wielkoksiążęcą, i nie potrzebując się liczyć z Jagiełłą tak jak w
pierwszych latach po swym drugim powrocie od Krzyżaków, będąc
teściem w. księcia moskiewskiego, mając na zawołanie sojusz z
Krzyżakami i Złotą Ordą, kuszony niejednokrotnie do wystąpień
przeciw Jagielle przez Zygmunta Luksemburczyka, aby ten potężny
już Witold chciał serdecznie i przyjaźnie współżyć i współpracować
z Jagiełłą, gdyby wiedział, że to on jest zabójcą ojca i matki A
jednak żył w przyjaźni i zemsty nie szukał, co wskazywałoby
wyraźnie, że nie Jagiełło był winowajcą zgonu Kiejstuta. To zaś,
że w skardze zredagowanej przez Krzyżaków Witold oskarżył
stryjecznych braci o zabicie ojca i matki, o niczym nie świadczy,
bo skargę tę stylizowali panowie zakonni, którzy w tym czasie już
zarzucili wersję samobójstwa Kiejstuta, lansowaną w roku 1382, a
obmyślili wersję nową - winy Jagiełły. Zarzuty ich byłyby trudne
do obalenia, gdyby nie to, o czym już wspomniane było wyżej, że
nie tylko Jagielle zgon Kiejstuta był na rękę. Zainteresowani tym
zgonem byli także: a) Krzyżacy, b) mieszczanie wileńscy z
Hanulonem na czele, c) wybitniejsi bojarzy litewscy, d) rodzina
Jagiełły, a zwłaszcza matka, w. ks. Julianna, siostra, Maria
Olgierdówna, wdowa po Wojdylle, oraz brat w. księcia - Skirgiełło.
Jeżeli chodzi o Krzyżaków, to "pobożni bracia"nienawidzili
Kiejstuta od wielu lat i nie mogli żywić złudzeń, że stary książę,
o ile wyjdzie żywy z niewoli, będzie, w miarę sił i możności,
starał się kierować polityką litewską zawsze przeciw Zakonowi.
Było zatem w ich interesie, aby ich nieubłagany wróg nie wyszedł z
więzienia i nie miał ponownej okazji do sięgania po władzę lub
namawiania Jagiełły do posunięć antykrzyżackich. Że właśnie oni
odegrali jakąś rolę przy zgładzeniu Kiejstuta, świadczy staranne
rozpowszechnianie przez nich wersji o samobójstwie starego w.
księcia. Wersja ta występuje i w kronikach krzyżackich, i musiała
być przez nich rozgłaszana po świecie, skoro zanotował ją z dobrą
wiarą i polski kronikarz, Janko z Czarnkowa. Dla obrony dobrego
imienia Jagiełły "panowie zakonni" nie kiwnęliby nawet palcem,
musieli więc mieć wyraźne powody rozpowiadania o samobójstwie
Kiejstuta. Charakterystyczne, że kronika Wiganda podaje dwie
sprzeczne wersje tego wydarzenia. Pierwsza z nich mówi wyraźnie,
że Kiejstut został w niewoli uduszony, druga, że nikt nigdy nie
wiedział, w jaki sposób umarł. K. Stadnicki omawiając tę
sprzeczność kroniki przypuszcza, że Wigand "nie chciał powiedzieć
prawdy", gdyż byłaby niepochlebna dla Zakonu.
Oczywiście, Krzyżacy nie zabijaliby Kiejstuta sami, lecz do mordu
tego musieli zachęcić kogoś spośród Litwinów. Przez mord ten
uzyskiwali nie tylko usunięcie swego wroga, ale również
zaostrzenie wewnętrznych trudności dynastii na Litwie i zwrócenie
się synów i zwolenników zabitego o pomoc do Zakonu. A to dawało
Krzyżakom możność ingerencji w wewnętrzne sprawy Litwy i ułatwiało
prowadzenie jej podboju w imię "sprawiedliwości", dla tego czy
innego zbiega-księcia litewskiego.
Mieszczanie wileńscy z Hanulonem na czele musieli się obawiać, że
na wypadek wypuszczenia Kiejstuta, stary książę będzie się mścił
na nich jako na tych, którzy ułatwili Jagielle powrót na tron
wielkoksiążęcy. Nie byłoby to jeszcze nazbyt groźne, gdyby mogli
mieć pewność, że ani Kiejstut, ani Witold nie sięgną ponownie po
tron wileński, albo że nie zajmą wpływowego stanowiska przy
Jagielle. Ale za to nikt ręczyć nie mógł, a jak dalece słuszne
były ich obawy, dowodem tego było późniejsze wywyższenie Witolda,
mimo jego dwukrotnej jeszcze zdrady wobec Jagiełły. Należy zwrócić

background image

uwagę, że przecież "capitaneus vilnensis"i posiadacz dóbr na
Litwie, Hanulo, wolał pojechać wraz z Jagiełłą do Polski i nie
wrócić już do Wilna, w którym rządził Witold. Widocznie
bezpieczniej czuł się poza zasięgiem bezpośrednich rozkazów
rodziny Kiejstuta. Zachęceni więc przez podszepty krzyżackie,
mieszczanie wileńscy mogli wpływać na to, by Kiejstut nie wyszedł
z więzienia.
Wybitniejsi bojarzy litewscy, przeciwnicy Kiejstuta, mogli żywić
obawy podobne do obaw mieszczańskich. Wszak Kiejstut nie zawahał
się kazać powiesić wiernego Jagielle bojara, szwagra jego,
Wojdyłłę, chociaż przez małżeństwo z Marią Olgierdówną Wojdyłło
należał niejako do dynastii panującej. Gdyby Kiejstut wrócił kiedy
do władzy, to jeszcze mniej liczyłby się z przeciętnymi bojarami,
wiernymi Jagielle, tym bardziej że Jagiełło po zwycięstwie nad
Kiejstutem skazał na śmierć kilku wybitniejszych bojarów - sług
Kiejstuta. Poza tym Kiejstut reprezentował dawne stosunki na
Litwie: pogańskie, o silnej władzy wielkoksiążęcej, pogardzał
współpracą z bojarstwem (stąd miała wypływać jego niechęć do
Wojdyłły, iż śmiał sięgnąć po rękę księżniczki z rodu Giedymina,
sam będąc tylko bojarem), walczyć chciał przede wszystkim z
Krzyżakami, a w zgodzie żyć z Moskwą. Tymczasem bojarzy poczynali
rozumieć, że Litwa nie może się utrzymać jako rezerwat pogaństwa
pomiędzy państwami chrześcijańskimi, pragnęli odgrywać pewną rolę
w życiu państwowym, a przede wszystkim chcieli spokoju od strony
krzyżackiej, gdyż wojna z Zakonem narażała ich posiadłości
litewskie na zniszczenie. Bojarzy woleli walkę na Rusi, gdzie o
łup było łatwiej, a sama wojna nie groziła zniszczeniem ziem i
domów na rdzennej Litwie. Dlatego bądź z własnego natchnienia, dla
zyskania łaski Jagiełły i zabezpieczenia się od groźby powrotu do
rządów Kiejstuta, bądź z podszeptu krzyżackiego mogli wpłynąć na
"komorników Jagiełłowych", reprezentantów tej samej klasy
bojarskiej, i spowodować śmierć książęcego jeńca.
Rodzina Jagiełły również pragnęła niewątpliwie uzyskać pewność, że
groźny starzec nie wyjdzie już na świat z baszty zamku krewskiego,
że już nigdy nie zagrozi im nowym zamachem. Usunięcie bowiem
Jagiełły do Witebska przekreślało widoki na przyszłość jego
młodszych braci, którzy stawali się rodziną jedynie drobnego,
udzielnego księcia, nie mogącego zapewnić im samodzielnych
księstw. W. ks. Julianna odgrywała w 1382 r. jeszcze wybitną rolę
polityczną i musiała mieć wpływ na synów, gdyż w akcie darowizny
Żmudzi Krzyżakom z tego roku Julianna wymieniona jest przed
młodszymi braćmi Jagiełły. Nie byłoby więc czymś niezwykłym, gdyby
w. ks. Julianna uległa namowom krzyżackim i postarała się o zgon
Kiejstuta nawet bez wiedzy syna - Jagiełły, tym bardziej że
ostrzeżenie Krzyżaków z 1379 r. okazało się słuszne. Jeżeli bowiem
nakaz zamordowania więźnia krewskiego wyszedł od Julianny lub
kogoś z rodzeństwa Jagiełłowego, to należy pamiętać, że nie zawsze
postępowanie matki i braci Jagiełły pokrywało się z wolą i
zamierzeniami samego w. księcia litewskiego. Oprócz zaś Julianny i
młodszych braci śmierci Kiejstuta mogła się jeszcze domagać
siostra Jagiełły, Maria Olgierdówna, której męża, Wojdyłłę,
Kiejstut kazał powiesić. Najbardziej zaś na śmierci Kiejstuta
zyskiwał Skirgiełło. On przecież odziedziczył po zmarłym jego
księstwo trockie i jego stanowisko u boku w. księcia Litwy.
Charakterystyczne też jest, że Witold godził się z Jagiełłą i
okazywał mu przyjaźń, ale był stale w złych stosunkach ze
Skirgiełłą, tak iż nawet królowa Jadwiga musiała wpływać na
załagodzenie stosunków między nimi. Wreszcie - Skirgiełło zmarł
otruty. Nikt inny nie był mu tak wrogi, jak Witold, więc
aczkolwiek trudno oskarżać Witolda o spowodowanie tej śmierci,
należy uznać, że podejrzenia mogły padać na niego, właśnie jako na

background image

mściciela śmierci ojca, a może i matki. Skirgiełło miał też w 1382
r. bliskie kontakty z Krzyżakami, łatwo mogli uradzić wspólnie o
końcu Kiejstuta, którego przecież do Krewa przewoził właśnie
Skirgiełło i który niejako czuwał nad nim.
Z powyższego wynika, że wielu mogło być winowajców zgładzenia
Kiejstuta i brak podstaw, aby winę tę ponosił jedynie i koniecznie
Jagiełło. Należy podkreślić, że właśnie Witold, znajdujący się pod
opieką Jagiełły, nie poniósł szkody na zdrowiu w więzieniu i że
raczej wszystko wskazuje na to, że ucieczka Witolda z więzienia
odbyła się za cichą wiedzą Jagiełły, który po zgonie Kiejstuta,
obawiając się o życie jego syna, postanowił mu ułatwić wydobycie
się na wolność.
Bez zgody Jagiełły żonie Witolda, księżnej Annie, nie pozwolono by
odwiedzać męża, a przecież jedynie na skutek tych odwiedzin
codziennych mógł uwięziony Witold wydostać się na wolność. Co
prawda, źródła nie przekazały śladów porozumienia między w.
księciem a księżną Anną, ale zdaje się nie ulegać wątpliwości, że
jeżeli się porozumieli, to uczynili to w największej tajemnicy,
aby czyjaś niewczesna gorliwość lub nienawiść nie spowodowały
śmierci Witolda bez woli, a nawet wbrew woli i wiedzy Jagiełły.
Prawdopodobnie wielki książę spotkał się w jakimś ustroniu leśnym
pod Wilnem z księżną Witoldową o umówionej porze. Jeżeli tak było
- a wszystko przemawia za tym, że oboje działali w porozumieniu -
to księżna, nie domyślając się początkowo, być może, o co chodzi,
stawiła się na owo spotkanie z ciężkim sercem. Świeżo wszak zmarł
w tajemniczy sposób Kiejstut, więziony wraz z Witoldem...
Jakież więc musiało być jej zdumienie i radość, gdy przybyły na
rozmowę Jagiełło, okazał strapionej księżnie nie tylko zwykłą,
łaskawą uprzejmość, ale także najżywszy niepokój o losy Witolda.
- Wierzcie nam, księżno - powiedział wreszcie - miłujemy waszego
małżonka i nie chcielibyśmy ani by go ubili jego wrogowie, ani by
długie miesiące gnił w więzieniu.
- Tedy każcie go puścić, miłościwy panie i bracie! - zawołała
niewątpliwie po tych słowach księżna, przykładając ręce do serca,
które poczęło uderzać przyśpieszonym rytmem.
- Puścić go możemy, miła księżno, wżdy nie w naszej jest jeszcze
mocy zapewnić Witoldowi, by się na niego kto nie targnął...
- Cóż tedy ma czynić?
Wielki książę spojrzał na nią bacznie i chwilę milczał, jakby się
wahał. Po czym rzucił okiem dokoła, czy pilnujący go ludzie są
dość daleko i wreszcie rzekł cichym głosem:
- Ufacie nam, księżno?
- Ufam, miłościwy kniaziu i panie!
- Tedy słuchajcie, zapamiętajcie dobrze i niech was bogowie
strzegą, byście o naszej rozmowie tutaj komukolwiek słowo rzekli,
bo to może byłby wyrok śmierci na waszego małżonka...
- Ni słowa nie rzeknę nikomu, miłościwy panie!
- Zważajcie więc: dziś, pod wieczór, poślemy wam do domu
pozwoleństwo, o które nibyście nas prosili, abyście mogli co
wieczór z dwiema służebnymi odwiedzać męża waszego i zostawać z
nim co noc do rana...
- Miłościwy kniaziu - szepnęła czerwieniąc się księżna Anna - cóż
małżonkowi memu pomóc może do ratowania się moja osoba?
Jagiełło wykonał ręką niecierpliwy gest, jakby chciał rzec, by mu
nie przerywano, potem ściszył głos jeszcze bardziej i mówił dalej:
- Służebne będą słały wam łoże, księżno, a potem będą odchodziły.
I tak będzie co wieczora. Rozumiecie?
- Rozumiem, miłościwy panie i bracie, ale cóż z tego dla mego
małżonka?
Wielki książę pochylił się ku uchu księżnej i rzekł tak cicho, że
ledwie dosłyszała, a już nie mógł tego usłyszeć ktoś, kto by nawet

background image

znajdował się tuż obok w lesie i śledził księżnę:
- Przebierzecie Witolda za jedną ze służebnych, a służebną
ułożycie w łożu, odziawszy ją w szaty Witolda...
Księżna Anna nareszcie zrozumiała. Błysk zdumionej radości
rozjaśnił jej lico. Odszepnęła wnet:
- Pojęłam, miłościwy kniaziu! I w szatach służebnej Witold ma
zbiec?
- Tak, tej nocy zaraz na Mazowsze, do siostry i szwagra, księcia
Janusza. Konie rozstawne przygotujecie wcześniej i nikt Witolda
nie zgoni! O siebie zaś nie lękajcie się. My was obronimy!
Oczy księżnej Anny zalśniły.
- Niech by mi nawet i co uczynili, wszelako małżonek mój będzie
wolny i zdrów.
- Szczęśliwy nasz krewniak jest, iż taką ma niewiastę - powiedział
w. książę - wszelako postaramy się, by i wam nic się nie
przytrafiło. Nie lękajcie się!
Jagiełło dotrzymał słowa. Gdy bowiem dzięki przebraniu za służkę
Witold wydostał się pewnej nocy z więzienia, a księżna wraz z
drugą służką została rano aresztowana i stawiona przed wielkiego
księcia, Jagiełło nie tylko jej nie ukarał za ułatwienie Witoldowi
ucieczki, lecz przeciwnie pozwolił jej udać się w ślad za mężem do
Krzyżaków. Zasługuje również na uwagę, że według źródeł
krzyżackich - a więc w. księciu nieżyczliwych - pod Trokami
właśnie Jagiełło prosił mistrza krzyżackiego o łagodne obejście
się z więzionymi Kiejstutem i Witoldem.
To wszystko, jak wolno sądzić, oczyszcza Jagiełłę z zarzutu
spowodowania śmierci Kiejstuta. Ponadto jest całkowicie możliwe,
że stary książę zmarł pod wpływem wzburzenia na serce, na skutek
przegranej, więzienia w lochu, beznadziejności sytuacji, a może i
złego obejścia się z nim dozorców. Ponieważ zaś nie umiano
wytłumaczyć jego zgonu, przypuszczano zabójstwo przez uduszenie,
zwłaszcza że ten rodzaj śmierci dla uwięzionych książąt był
praktykowany w całej średniowiecznej Europie.


Porozumienie z Polską


Zgon Kiejstuta ułatwił Jagielle sytuację na Litwie, ale nie
rozwiązywał wielu innych trudności. Przede wszystkim za udzieloną
pomoc kazali sobie zapłacić wysoką cenę Krzyżacy. Na zjeździe
Jagiełły z przedstawicielami Zakonu 31 października 1382 r.
ustalono czteroletni rozejm pomiędzy Litwą a Zakonem z tym, że na
żądanie obydwie strony obowiązane są okazywać sobie pomoc zbrojną.
Wszelako Jagiełło musiał się zobowiązać, że nie wyda nikomu wojny
bez zgody Krzyżaków, co było pomyślane przez nich jako ochrona
książąt mazowieckich, w danej chwili popieranych przez Zakon, ale
co również ograniczało suwerenną władzę w. księcia Litwy. Dalej,
za pokój i niepopieranie zbiegłego do Prus Witolda, odstąpił
Jagiełło Zakonowi połowę Żmudzi, na północ od Dubissy, na skutek
czego Krzyżacy uzyskiwali bezpośrednie połączenie Prus oraz
Inflant. Wreszcie, ze względu na europejską opinię, zmuszono
Jagiełłę do obietnicy, że w ciągu czterech lat przyjmie wraz z
braćmi chrzest z rąk Krzyżaków.
Były to warunki niezwykle ciężkie, świadczące, iż Jagiełło musiał
się znajdować w bardzo trudnej sytuacji, skoro ich nie odrzucił.
Usprawiedliwić w. księcia może tylko jedno: nie myślał ani chwili
o dotrzymaniu tych warunków i ani jednego z nich nie dotrzymał.
Przyjął co prawda, chrzest w 1386 r. ale - z rąk polskich, jako
przyszły monarcha wielkiego państwa polsko-litewskiego, którego
sił użył następnie do zdruzgotania Zakonu. O takim chrzcie

background image

Krzyżacy na pewno nie myśleli podczas zjazdu na wyspie rzeki
Dubissy w roku 1382.
Jagielle potrzebny był czas, aby się umocnić ponownie na tronie, a
to byłoby trudne, gdyby Krzyżacy zaatakowali Litwę i poparli
przeciwników w. księcia z Witoldem na czele. Przyjmując warunki
Zakonu, których i tak nie zamierzał wypełnić, uzyskiwał kilka
bezcennych miesięcy. Mając zapewniony spokój od strony krzyżackiej
zwrócił się teraz na wschód. Istniejące na ziemiach W. Księstwa
stronnictwo promoskiewskie nie było tak groźne, jak w latach
poprzednich, ale istniało. Należało znaleźć z nim wspólny język,
co wydawało się łatwiejsze niż dawniej, ponieważ straszliwy najazd
Tochtamysza na Moskwę osłabił siły Dymitra Dońskiego. Dowodem
zmiany sytuacji był i tym razem przyjazd metropolity Cypriana. Tak
jak po bitwie na Polu Kulikowym metropolita przejechał z Kijowa do
Moskwy, uznając państwo moskiewskie za silniejsze, tak znowu
obecnie, po spaleniu Moskwy w 1382 r. przez Tochtamysza i braku
oporu ze strony Dymitra Dońskiego, Cyprian uznał, że punkt
ciężkości przesunął się na Litwę i tegoż 1382 roku przeniósł znowu
swą siedzibę do państwa Jagiełły - do Kijowa.
Jagiełło zaś, wiedząc dobrze, iż pokój z Krzyżakami trwać będzie
niedługo i, że poparty przez Zakon Witold Kiejstutowicz czy też
inni książęta Giedyminowicze znowu będą usiłowali wyłamywać się
spod władzy wielkiego księcia, postanowił uzyskać trwałą i nie
wymagającą zrzekania się części Litwy pomoc sąsiadów. Do wyboru
miał dwa państwa graniczące z W. Księstwem Litewskim: Ruś
Moskiewską i Polskę.
Zasługuje więc na uwagę, że aczkolwiek wypędzony przez Jagiełłę z
Połocka Andrzej Olgierdowicz, po zamachu stanu Kiejstuta wrócił w
1381 r. na swe księstwo, to jednak w. książę po odzyskaniu tronu
nie wystąpił przeciw niemu, mimo osłabienia protegującej go
Moskwy. Następnie, nowsze badania odkryły, iż jesienią roku 1383
lub w początkach 1384 r. między Jagiełłą, Skirgiełłą i Korybutem z
jednej strony a Dymitrem Dońskim i jego stryjecznym bratem
Włodzimierzem Andrzejewiczem z drugiej, zawarta została umowa,
regulująca, zapewne (bo treść dokładna tej umowy jest nieznana),
wzajemne spory i utwierdzająca pokój między W. Księstwem Litewskim
i W. Księstwem Moskiewskim. Konsekwencją tej umowy miało być
małżeństwo Jagiełły z córką Dymitra Dońskiego, co do czego
prowadziła układy z Dymitrem matka Jagiełły, w. ks. Julianna.
Wymienione umowy zabezpieczały z kolei państwo litewskie od
wschodu i w jakiejś mierze usuwały groźbę walki Litwinów na dwa
fronty, czego Jagiełło unikał przezornie przez całe swe życie.
Jednakże w układzie w. ks. Julianny było wyraźnie zaznaczone, że
w. ks. Jagiełło, gdy się ożeni z księżniczką moskiewską "ma
uznawać wolę w. ks. Dymitra i ma się ochrzcić w obrządku
prawosławnym i chrzest swój podać do wiadomości powszechnej".
Ścisłe wykonanie tych punktów z jednej strony degradowałoby
suwerennego władcę Litwy do poziomu silniejszego książątka
lennego, takiego jakim był, na przykład, Andrzej Olgierdowicz
połocki, a z drugiej nie zabezpieczałoby ani Jagiełły i
ochrzczonych wraz z w. księciem przypuszczalnie Litwinów od
najazdów krzyżackich, ponieważ prawosławnych uznawano w tym czasie
za schizmatyków, niewiele różniących się od pogan. Ponadto
Jagiełło dobrze pamiętał, jak za życia ojca, w. ks. Olgierda,
metropolita prawosławny, Aleksy, rzucał klątwę na książąt ruskich,
którzy nie postępowali zgodnie z wolą i polityką w. księcia
moskiewskiego. Gdyby więc przyjął prawosławie, a następnie
sprzeciwiał się polityce w. ks. Dymitra, to nie ulegało
wątpliwości, że mógłby podpaść klątwie kolejnego z metropolitów,
którzy w sprawach politycznych ślepo ulegali władzy świeckiej.
Stąd, prowadząc pertraktacje ze stroną moskiewską, szukał Jagiełło

background image

korzystniejszego dla siebie rozwiązania i znalazł je - w Polsce.
Nauka po dzień dzisiejszy nie może orzec z całą pewnością, kto był
inicjatorem pomysłu o zawarciu małżeństwa Jagiełły z Jadwigą
Andegaweńską. Znakomity znawca dziejów jagiellońskich, Ludwik
Kolankowski, dopuszczał "możliwość współczesnego pojawienia się
tej myśli w Polsce i na Litwie", względnie sądził, że pierwszy
pomysł mógł zrodzić się w umyśle ks. Skirgiełły, który istotnie w
1379 r. jeździł na Węgry i tam zetknął się "z miarodajnymi kołami
polskowęgierskimi". Z kolei Stanisław Zakrzewski wysuwał
przypuszczenie, że inicjatorką, działającą na rzecz porozumienia
polsko-litewskiego była matka Jadwigi, królowa Elżbieta Bośniaczka
wraz z matką Jagiełły, w. księżną Julianną.
Aczkolwiek hipoteza St. Zakrzewskiego wzbudziła różnorakie
zastrzeżenia, to w nieco zmodyfikowanej formie wydaje się
całkowicie możliwa.
Wiadomo ze źródeł, jak wielką przeciwniczką zięciów niemieckich
była Elżbieta Bośniaczka. Pragnęła wszak wydać swą córkę Marię,
formalnie już poślubioną Zygmuntowi Luksemburczykowi, za
królewicza francuskiego, a córkę swą, Jadwigę, również formalnie
poślubioną Wilhelmowi austriackiemu, zgodziła się oddać za żonę w.
księciu litewskiemu. Nie jest więc wykluczone, że mogła pierwsze
rozmowy co do małżeństwa jednej ze swych córek z Jagiełłą,
prowadzić już w 1379 r. Rozmowy te do niczego nie zobowiązywały
ani królowej, ani wysłańca Jagiełłowego księcia Skirgiełły. Żył
wszak jeszcze i panował na Węgrzech oraz w Polsce król Ludwik
Andegaweński, życzliwy zięciom-Niemcom, a w sprawie małżeństwa
królewien on miał głos rozstrzygający.
Jedno zasługuje na uwagę. Oto Skirgiełło, bez najmniejszej
wątpliwości, nie jechał z inicjatywy własnej. A zatem wysłał go
Jagiełło. Toteż, gdy w roku 1382 zmarł król Ludwik i losy córek
wzięła w swe ręce Elżbieta Bośniaczka, w. książę litewski mógł
wrócić do inicjatywy sprzed paru lat. Małżeństwo z wyznaczoną na
tron polski Jadwigą otwierało przed Jagiełłą niezmiernie korzystne
perspektywy. Musiał się i w tym wypadku ochrzcić, ale chrzest w
obrządku katolickim uniezależniał w. księcia od posłusznych woli
władcy moskiewskiego metropolitów prawosławnych. Ponadto katolicka
chrystianizacja Litwy wytrącała moralne atuty propagandzie
krzyżackiej - kogo mieliby nawracać, gdyby państwo litewskie stało
się katolickim? Przede wszystkim zaś Jagiełło, żeniąc się z
Jadwigą i stając się królem polskim, nie tylko nie umniejszał swej
władzy na Litwie i nie musiał podlegać czyjejś woli - jakby mogło
się zdarzyć na wypadek chrztu prawosławnego i uznania, chociażby
tylko moralnego, zwierzchnictwa Dymitra Dońskiego - ale awansował
niejako do godności chrześcijańskiego monarchy, powiększał swe
władanie o terytorium Polski, a co było niemniej ważne, zyskiwał
siły zbrojne polskie i królewski autorytet do poskromienia swych
buntowniczych braci i krewniaków na ziemiach litewsko-ruskich.
Mając zatem do wyboru dwie omówione możliwości, Jagiełło nie mógł
się wahać i zdecydował się na połączenie z Polską.
Niepodobna ustalić, kiedy i przez kogo nawiązano rozmowy wstępne.
Ale wolno mniemać, że pierwsze kroki, zarówno na dworze
moskiewskim, jak i wśród panów małopolskich, rządzących w imieniu
Jadwigi królestwem polskim, poczyniono z woli Jagiełły już w roku
1383. Wskazywałyby na to: 1) przywilej wystawiony 18 kwietnia 1383
r. w Wilnie przez Jagiełłę i Skirgiełłę dla "ukochanych naszych
mieszczan lubelskich", co historycy łączą z pobytem w stolicy
Litewskiej jakiegoś poselstwa z Polski, przy którym znajdowali się
też mieszczanie lubelscy, a na uwagę zasługuje również, iż
starostą lubelskim był w owym czasie późniejszy pośrednik umowy
unijnej, Włodek z Charbinowic i Ogrodzieńca; 2) zmiana postawy
Jagiełły wobec Krzyżaków.

background image

Jeszcze bowiem 6 stycznia 1383 r. oświadczał w. książę Krzyżakom,
że skłonny jest utrzymać rozejm z Mazowszem chociażby cały rok, a
już na wiosnę uderzył - wbrew układom z 1382 r. - na Podlasie i
ziemię tę z powrotem przyłączył do Litwy. Zaproszony na nowy zjazd
z w. mistrzem w maju 1383 r., Jagiełło zjazd ten udaremnił i
doprowadził do zerwania stosunków pokojowych z Zakonem, który 30
lipca wypowiedział w. księciu oficjalną wojnę.
Krzyżacy zorientowali się bowiem, że młody władca Litwy nie
pozwoli posługiwać się sobą i nie stanie się grabarzem własnej
ojczyzny. Postanowili więc opanować państwo litewskie rękami
Witolda. Na razie postarali się odzyskać dla Kiejstutowicza jego
dawną ojcowiznę.
Otoczone przez armię krzyżacką i oddziały Witoldowych Żmudzinów,
zwerbowanych za pieniądze krzyżackie, Troki poddały się Witoldowi
12 sierpnia 1383 r. Obsadziwszy uzyskany gród, w. mistrz Zoellner
i ks. Witold ruszyli na Wilno i przystąpili do szturmowania zamków
stolicy. Nie zatroszczyli się przy tym o przeciwdziałanie
Jagiełły. Ten zaś, ufając odporności Wilna, ruszył wraz ze
Skirgiełłą pod Troki i po 40 dniach oblężenia zmusił 3 listopada
załogę Witoldową i posiłki krzyżackie do poddania się. Musiały też
Jagiełłowe wojska działać na zapleczu krzyżackim pod Wilnem, gdyż
w. mistrz już po jedenastu dniach, pozbawiony dowozu żywności i
amunicji, zwinął we wrześniu oblężenie i wrócił do Prus, nie
próbując nawet przyjść z pomocą broniącym się wówczas jeszcze
Trokom. Pierwsze zatem skrzyżowanie mieczy pomiędzy Zakonem a
Jagiełłą przyniosło powodzenie Olgierdowemu synowi.
Teraz jednak Krzyżacy przystąpili do akcji na wielką skalę.
Postanowili obalić Jagiełłę, a w. księciem Litwy, podległym
Zakonowi, uczynić Witolda. Najpierw wszakże Witolda ochrzczono. w
październiku 1383 r., dając mu imię chrześcijańskie Wigand.
Następnie kazano mu podpisać odpowiednie umowy, zobowiązujące
Kiejstutowicza do stosunku lennego z odzyskanych przy pomocy
Krzyżaków ziem litewskich oraz do darowania Zakonowi więcej
jeszcze Żmudzi niż uprzednio zgodził się na to Jagiełło, gdyż od
morza aż po rzekę Niewiażę.
W maju 1384 r. runęła na Litwę wielka wyprawa krzyżacka, w której
miało brać udział czterdzieści tysięcy rycerzy i osiemdziesiąt
tysięcy koni. Zdobyto Kowno, zbudowano na miejscu zburzonego grodu
kowieńskiego twierdzę Neu-Marienwerder.
Jagiełło nie stawił czoła tej ogromnej sile, ale atakował tam,
gdzie miał szanse zwycięstwa, i rozbił znaczny oddział zakonny pod
Wilkiszkami na Żmudzi. Klęska ta skłoniła Krzyżaków do zatrzymania
dalszego marszu i do odłożenia podboju Litwy na rok następny. A
tymczasem Jagiełło przez tajnych pośredników porozumiał się z
Witoldem, obiecał mu na razie nadać ziemię grodzieńską i Podlasie,
a w przyszłości również resztę dzielnicy trockiej. Witold
propozycję przyjął i 9 lipca 1384 r. stawił się już w obozie
Jagiełły, oblegającego Neu-Marienwerder, która to twierdza zdobyta
została 6 listopada. Jeżeli do zawarcia umowy unijnej
polsko-litewskiej potrzeba było okazania nieustępliwej postawy
wobec Krzyżaków, zlikwidowania walki z Witoldem i spokoju od
strony granicy wschodniej Litwy, to wszystkie te elementy Jagiełło
miał w ręku. Mógł więc dokończyć, rozpoczętych co najmniej przed
rokiem, pertraktacji ze świeżo przybyłymi wysłannikami polskimi i
ustalić z nimi sprawę skierowania uroczystego poselstwa
litewskiego do małoletniej królowej Jadwigi, która właśnie
przybyła z Węgier do Krakowa i 15 października 1384 r. została
ukoronowana na "króla" polskiego.
Poselstwo to pod przewodnictwem księcia Skirgiełły zjawiło się w
stolicy Polski w styczniu 1385 r. i na posłuchaniu u Jadwigi, w
zamian za rękę królowej i tron polski dla Jagiełły, ofiarowało

background image

unię z Litwą na następujących warunkach:
1) wielki książę przyjmie wraz z nieochrzczonymi jeszcze braćmi i
z całym ludem litewskim chrześcijaństwo w obrządku katolickim,
2) przywiezie swe skarby do Polski i zużytkuje je na potrzeby tego
kraju,
3) zapłaci, zastrzeżone w umowie króla Ludwika z domem Habsburgów,
dwieście tysięcy florenów za zerwanię zaręczyn Jadwigi z Wilhelmem
austriackim,
4) przywróci królestwu polskiemu utracone przez to królestwo
ziemie,
5) zwolni wszystkich, przebywających na Litwie jeńców polskich,
6) przyłączy do Polski swoje ziemie litewskie i ruskie na zawsze.
Królowa Jadwiga Andegaweńska, córka Ludwika Węgierskiego i
Elżbiety Bośniaczki, urodzona 18 lutego 1374 r. nie miała, w
chwili przybycia litewskiego poselstwa, ukończonych lat jedenastu.
Była dzieckiem, nie mogącym rozstrzygać o własnym losie. Decydować
za nią musiała jej matka i opiekujący się królewskim dzieckiem
oraz rządzący w imieniu małoletniej monarchini panowie polscy. A
kwestia zamążpójścia Jadwigi wywoływała pewne komplikacje,
ponieważ układem erenberskim z 18 sierpnia 1374 r. królewna
została przeznaczona na żonę dla Wilhelma Habsburga, starszego od
niej o 4 lata. Dnia 15 czerwca 1378 r. czteroletnia Jadwiga
zaślubiła w Hainburgu ośmioletniego Wilhelma z tym zastrzeżeniem,
że małżeństwo jej stanie się ważne i nierozerwalne dopiero po
"konsumacji", czyli po zapoczątkowaniu pożycia małżeńskiego między
małżonkami, co mogło mieć miejsce dopiero po dojściu Jadwigi do
lat sprawnych, tzn. po ukończeniu przez nią lat dwunastu, a zatem
w lutym 1386 r. Układ powyższy zawierał ojciec Jadwigi, król
Węgier i Polski, Ludwik, który zmarł w roku 1382. Pozostała po nim
wdowa, królowa Elżbieta Bośniaczka, jak również panowie polscy nie
chcieli myśleć o dotrzymaniu układów Ludwika i za zgodą Elżbiety
porozumieli się z Jagiełłą. Teraz, gdy przed Jadwigą stanęło
oficjalne poselstwo, oświadczono posłom w imieniu małoletniej
królowej, że odpowiedzi co do losów córki i propozycji Jagiełły
musi udzielić matka Jadwigi. Głos Jadwigi jako dziecka nie był
brany pod uwagę, chociaż wiedziano, że wychowana w przekonaniu o
ważności swych ślubów z Wilhelmem austriackim była przeciwna myśli
o innym związku małżeńskim.
Ruszyli więc na Węgry, wysłani przez Skirgiełłę z Krakowa, książę
Borys-Olgimunt i starosta wileński Hanulo w towarzystwie Włodka z
Ogrodzieńca i dwu jeszcze rycerzy małopolskich i przywieźli
spodziewaną odpowiedź królowej Elżbiety, że decyzję co do wydania
za mąż córki pozostawia panom polskim.
Na podstawie tego oświadczenia, nie licząc się z oporem
małoletniej Jadwigi, panowie polscy wydelegowali Włodka z
Ogrodzieńca, cześnika krakowskiego, Mikołaja z Ossolina,
kasztelana zawichosteńskiego, i Krystyna z Ostrowa, dzierżawcę
kazimierskiego, który wraz z delegatami węgierskimi, Stefanem
proboszczem czanadzkim i Władysławem z Potoka, udali się na Litwę
i tam, w Krewie, w dniu 14 sierpnia 1385 r. podpisali umowę co do
przyszłej unii polsko-litewskiej, na warunkach podanych już w
styczniu przez poselstwo litewskie w Krakowie. Ze strony Litwy
występowali w Krewie, prócz Jagiełły, jego trzej bracia rodzeni:
Skirgiełło, Korybut oraz Lingwen i jeden stryjeczny: Witold - w
imieniu wszystkich innych braci "obecnych i nieobecnych".
W układzie tym, zmieniającym na kilka stuleci losy kilku narodów
Europy środkowo-wschodniej, szczególne zainteresowanie tak
ówczesnych polityków, jak i późniejszych badaczy budził jeden,
końcowy wyraz zdania zawierającego obietnicę Jagiełły co do
przyłączenia ziem litewskich i ruskich na zawsze do Korony
królestwa polskiego - w oryginalnym brzmieniu: " ... promittit

background image

terras suas Litvaniae et Russiae coronae regni Poloniae perpetuo
applicare".
Applicare jest wyrazem wieloznacznym i można go rozumieć w
rozmaity sposób jako: przyłączenie, wcielenie, połączenie,
włączenie itp. Wydaje się, że wyrazu tego użyto w umowie krewskiej
celowo, ponieważ Jagiełło świadomie nie chciał określać zbyt
dokładnie stosunku Litwy do Polski, uważając za dogodniejsze
interpretowanie owego "applicare" w sposób dla interesów
litewskich jak najbardziej korzystny. Podobnie musieli, zapewne,
rozumować i delegaci polscy - myśląc o interpretacji
najkorzystniejszej dla Polaków.
Poczynając też od Długosza, niemal wszyscy historycy polscy w
dobrej wierze rozumieli "applicare" jako wcielenie państwa
litewskiego do Polski. I sugestia rozumienia polskiego tej sprawy
była w ciągu kilku wieków uznana za jedynie słuszną. Z tego też
tytułu historycy litewscy jeszcze w XX wieku, miast uczyć swój
naród podziwu i wdzięczności dla największego z Litwinów, który
przez unię ocalił naród litewski od zagłady, wyrzekali się
"zdrajcy". Nie zadano sobie ani w naszej historiografii, ani
gdzieindziej trudu krytycznego rozpatrzenia polityki Jagiełły i
jego następców i ustalenia, że polski punkt widzenia nie był
punktem widzenia litewskiego ani punktem widzenia samego Jagiełły.
Nie brano również pod uwagę dwu możliwości:
1) że Jagiełło otrzymując od Polaków "koronę królestwa polskiego"
- oświadczenie swoje o przyłączeniu swych ziem dziedzicznych Litwy
i Rusi do tejże "korony", mógł uważać jedynie za potwierdzenie
swego, łącznego nad nimi panowania. Podobnie mogli myśleć
otaczający go przy zawieraniu umowy krewskiej Litwini, którzy
dopiero później, dostrzegłszy, że Polacy inaczej rozumieją wyraz
"applicare", poczęli się sprzeciwiać polskiej interpretacji i
żądać zmiany określenia łączności obu państw;
2) że Jagiełło przy umowie krewskiej użył "applicare" nie tylko w
tym celu, by wyraz ten jako niejasny, następnie tłumaczyć w sposób
dla siebie najdogodniejszy, ale także - aby bez zbyt wiążącego
określenia zabezpieczyć Litwę i Ruś przed prawem do nich,
uzyskanym przez Krzyżaków od cesarza Ludwika Bawarskiego. Cesarz
Ludwik nadał bowiem Zakonowi wyraźnie całą Litwę i Ruś "z
wszystkimi ich częściami i przynależnościami". Przyłączenie więc
tych ziem do Polski, kraju katolickiego, mogło być zabezpieczeniem
owej "Litwy i Rusi" przed roszczeniami prawnymi Krzyżaków,
opartymi na cesarskich nadaniach.
W każdym razie dzisiaj, po sześciu wiekach, wolno stwierdzić, iż
umowa w Krewie nie była ze strony dynastii Giedyminowiczów
zaprzedaniem interesów litewskich, ale że otwierała przed obu
narodami, w imieniu których umowę tę podpisywano, wielkie, wspólne
możliwości.


Na tronie Polskim


W tym samym czasie gdy w Krewie obie umawiające się strony
uzgadniały i zatwierdzały akt wspólnego porozumienia co do
przyszłej unii polsko-litewskiej, w Krakowie działy się
wydarzenia, które omal nie przekreśliły projektów świeżo zawartej
umowy krewskiej.
Oto, zaniepokojeni pogłoskami o projektach Jagiełły Habsburgowie
wymusili pozorną zgodę Elżbiety Bośniaczki na przedwczesne
dopełnienie małżeństwa Jadwigi i Wilhelma. Na mocy układu z
Elżbietą, której poręczycielem został książę Władysław Opolczyk,
Wilhelm austriacki wraz z Opolczykiem przybyli w okolice Krakowa

background image

około 15 sierpnia 1385 r. i zaczęli myśleć o sposobie "dopełnienia
małżeństwa" młodej pary co, na wypadek dojścia do skutku,
uczyniłoby Wilhelma prawowitym małżonkiem królowej i - zgodnie z
praktyką średniowiecza - królem Polski, a tym samym uniemożliwiłoby
zamierzoną unię.
Przy pomocy Opolczyka książę Wilhelm dotarł 23 sierpnia na Wawel i
w otoczeniu życzliwych sobie ludzi stanął przed Jadwigą, jako jej
prawy mąż i przyszły pan królestwa polskiego.
Gdyby młodzi narzeczeni byli zwykłymi ludźmi, dopełnienie
małżeństwa mogłoby się odbyć natychmiast. Wszelako w rodzinach
możnych, a tym bardziej wśród książąt było to niemożliwe. Cały
dwór, a oczyma dworu cały świat musiał widzieć, jak małżonkowie
odbywają ucztę weselną, a następnie odprowadzić ich, z zachowaniem
różnych ceremonii, do sypialni i ułożyć na łożu małżeńskim, aby w
przyszłości co do zrodzonego ich potomka nie było wątpliwości, iż
jest prawym dzieckiem swego ojca i matki.
Dlatego gdy książę Wilhelm powitał swą dziewiczą
małżonkę-narzeczoną, mógł ją na razie tylko ucałować. Potem zaś
oboje, wciąż w obecności swych dworzan, musieli się zabawiać
jedynie rozmową, a następnie zasiedli do uczty.
Na złotych, pozłacanych i srebrnych talerzach i w pozłacanych
pucharkach było przygotowane wiele potraw i napojów. Najlepsze
wina i miody, raki i ryby podawano państwu młodym i gościom.
Szczególnie łakomie spożywał pan młody smakowitego łososia
wiślanego, ale nie gardził też ani on, ani goście i pasztetem z
kwiczołów, i kaczkami nadziewanymi jabłkami, i pieczonymi
prosiętami, a wreszcie słodyczami, wszelakimi "konfektami" i
tortami.
W miarę wychylanych kielichów i pucharków uczta stawała się coraz
głośniejsza i swobodniejsza.
- Spieszy się wam, miłościwy książę? - pytali Wilhelma ze śmiechem
biesiadnicy, a na takie pytania Jadwiga spuszczała oczy, a książę
Wilhelm czerwieniał z lekka, lecz nadrabiając miną, śmiał się i
odpowiadał:
- Pewnie, żem czekać nierad dłużej! Mało to czekałem już na
małżeńskie łoże? Przecie siedem lat z okładem...
I, dla podkreślenia swej dziarskości i ochoty, pociągał kolejny
łyk tokaju ze złotego pucharu.
Ale wreszcie zdawało się, że niecierpliwość księcia zostanie
wynagrodzona. Uczta się skończyła. Dworzanie mieli się zabawiać
jeszcze w świetlicy, Jadwiga zaś i Wilhelm udali się, każde z
osobna, do swych komnat, aby przebrać się do wspólnego łoża.
I, być może, Jadwiga siedziała właśnie na krytym kobiercem krześle
w swej gotowalni, pozwalając się czesać swej dwórce, gdy nagle w
zamku rozległy się dziwne hałasy, głośne okrzyki, szczęk broni. To
przybyli niespodziewanie panowie koronni krakowscy, którzy mieli
zleconą opiekę nad małoletnią królową i dopiero niedawno
dowiedzieli się o obecności Wilhelma na Wawelu. Przerażona wrzawą
Jadwiga zerwała się na równe nogi, a w tej samej chwili otworzyły
się gwałtownie drzwi i do królewskiej komnaty wbiegło kilku
dostojników polskich z Dobiesławem z Kurozwęk na czele.
Przybysze, ujrzawszy królową samą, zatrzymali się tuż za progiem,
a ich dłonie, położone na rękojeściach mieczy, opadły bezwładnie
ku dołowi. Pochylili się nisko, niżej może niźli zamierzali, ale
potem wyprostowali gwałtownie.
- Miłościwa pani sama? - odetchnął Dobiesław z Kurozwęk, ocierając
pot z czoła.
- Sama... - szeptali z ulgą pozostali - zdążyliśmy na czas!
- Czego tu chcecie w naszej komnacie? - zapytała, opanowawszy już
uprzednio lęk i wzburzenie, królowa.
- Gdzie jest książę Wilhelm, miłościwa pani? - odrzekli panowie -

background image

jego szukamy!
Na bladych przed chwilą licach Jadwigi wystąpił nagle rumieniec.
- Nasz małżonek i najdroższy gość - odparła - książę Wilhelm,
znajduje się na zamku i oznajmiamy, iż jest pod naszą opieką.
Niech nikt się nie waży uczynić mu jakąkolwiek krzywdę libo
zniewagę, czy też jego dworzanom! A teraz, wynijdźcie z mych
komnat!
Wskazała ręką drzwi. Zmieszani dostojnicy z ukłonami wycofywali
się na korytarz. Nie zaprzestali jednak poszukiwań Wilhelma.
Tylko, że dwórki królowej zdążyły usadowić księcia do kosza od
bielizny i spuścić go za mury zamku z wieży. Wilhelm uniknął więc
aresztowania, a być może nawet śmierci, którą mu grożono.
Jadwiga początkowo chciała uciekać ze swym niedoszłym małżonkiem,
zwłaszcza że niemieccy spowiednicy i niemieckie dwórki, bądź
przekupione, bądź działające w myśl korzyści niemieckiego
książęcia, straszyły biedne, jedenastoletnie dziecko w koronie, iż
popełni grzech śmiertelny, jeżeli nie uda się za swym "mężem".
Jadwiga nie chciała być potępiona i gorzeć w piekle, tedy
szykowała się do ucieczki, a raz nawet dokonała jej próby.
Zatrzymał ją jednak Dymitr z Goraja. Książę Wilhelm przebywał
bowiem czas pewien w Krakowie i wciąż wpływał na królową, by się z
nim połączyła.
Dopiero gdy biskupi polscy wyjaśnili królowej, iż jej nie
dopełnione śluby są nieważne i że mogą być odwołane bez obciążenia
duszy grzechem, Jadwiga ustąpiła i z czasem w rozumieniu, iż jej
małżeństwo z Jagiełłą przyczyni się do wprowadzenia
chrześcijaństwa, w ostatnim pogańskim kraju Europy, zgodziła się
na poślubienie w. księcia Litwy.
Dnia 11 stycznia 1386 r. w Wołkowysku posłowie polscy wręczyli
jadącemu już do Krakowa Jagielle oświadczenie, iż obrany został na
króla Polski i że Polacy oddają mu za żonę królowę Jadwigę. To
ostatnie zdanie wypływało z upoważnienia matki Jadwigi, królowej
Elżbiety, która powierzyła panom polskim sprawę wydania za mąż
córki, oraz z faktu, iż Jadwiga wciąż jeszcze była dzieckiem,
ponieważ lat dwanaście miała ukończyć dopiero 18 lutego tegoż
roku.
W Lublinie, 2 lutego 1386 r., na zjeździe elekcyjnym, przyjęto już
Jagiełłę "jednomyślnie jako króla i pana". Do Krakowa wjechał
jednak dopiero 12 lutego. 15 lutego wraz z trzema nie ochrzczonymi
braćmi i stryjecznym Witoldem (ochrzczonym uprzednio dwukrotnie,
raz w obrządku katolickim, a raz prawosławnym) przyjął chrzest
oraz imię Władysława, a 18 lutego poślubił pogodzoną już z losem
Jadwigę.
Dnia 4 marca odbyła się koronacja Jagiełły i od tego dnia do nocy
z 31 maja na 1 czerwca 1434 r., kiedy zmarł, Jagiełło rządził,
jako król polski i najwyższy książę litewski, połączonymi dwoma
krajami, czyniąc z nich za swych czasów największe i najsilniejsze
państwo w ówczesnej Europie.
Wydawałoby się wobec tego, że król, który ze słabego i zagrożonego
państwa polskiego oraz ze stojącej w przededniu katastrofy Litwy
uczynił potęgę europejską, że taki król znajdzie ogromne uznanie u
kronikarzy i polskich, i litewskich.
Tymczasem kroniki litewskie, tworzone bądź pod okiem potomków
Kiejstuta, bądź różnych przeciwników dynastii Jagiellońskiej - o
królu piszą mało i niezbyt chętnie, zaś znakomity skądinąd
dziejopis polski, Jan Długosz, nie tylko nie chwalił władcy, za
którego panowania dorastał, kształcił się i uzyskał stanowisko,
dzięki któremu mógł w latach dalszych napisać swą kronikę, ale
wręcz przeciwnie, starał się go, gdzie tylko mógł, oczerniać i w
sposób z zasady ujemny oceniać jego postępowanie. Długosz nie
cierpiał bowiem króla Władysława Jagiełły, a przez to w swym

background image

dziele Roczniki, czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego,
zwanym inaczej Dziejami Polskimi, ukazał go w krzywym zwierciadle
niechęci.
To wrogie nastawienie do Jagiełły u najwybitniejszego z
dziejopisów dawnej Polski nie było przypadkiem i wypływało z kilku
powodów. Przede wszystkim Długosz był sekretarzem, a następnie
ulubieńcem, przyjacielem i prawą ręką biskupa krakowskiego,
Zbigniewa Oleśnickiego. Oleśnicki zaś i jego możnowładcze
stronnictwo byli przeciwnikami politycznymi Jagiełły oraz jego
syna, Kazimierza Jagiellończyka. W ocenie króla Długosz szedł
ślepo za swym mistrzem i przełożonym, biskupem krakowskim, stąd
nie sądził bezstronnie. Następnie w późniejszych latach, już po
śmierci Zbigniewa, Długosz miał zatarg z królem Kazimierzem
Jagiellończykiem, występując przeciw jego woli po stronie Jakuba z
Sienna, starającego się o uzyskanie wbrew królowi - biskupstwa
krakowskiego. Na skutek tego Długosz naraził się na gniew
królewski, konfiskatę dóbr i mienia ruchomego oraz musiał przeszło
rok ukrywać się przed aresztowaniem. Aczkolwiek w r. 1463 król
udzielił amnestii zbiegom i zwrócił im dobra, zatarg ten jednak
nie przyczynił się do złagodzenia sądów Długosza o Jagiellonach.
Wreszcie - król Władysław Jagiełło był neofitą, dawnym poganinem,
którego pogańscy przodkowie również najeżdżali Polskę; nadto
ośmielał się mieć własną politykę, niekiedy całkowicie sprzeczną z
koncepcjami polskich możnowładców i czczonej przez Długosza
królowej Jadwigi. Wszystko to spowodowało niechęć dziejopisa do
Jagiełły, i nieżyczliwą ocenę jego osoby i uczynków. Dlatego
charakterystyka króla, dokonana przez Długosza, nie zasługuje na
zaufanie, a właśnie z niej korzystano powszechnie przez kilka
wieków i wpływ jej pokutuje jeszcze do dzisiaj w wielu
podręcznikach i pracach historycznych, a co za tym idzie - w
opinii ogółu.
Jeszcze gorzej ustosunkowały się do Jagiełły, co jest zresztą
zrozumiałe, kroniki krzyżackie, przedstawiające króla jako
barbarzyńcę, dzikiego poganina, wroga chrześcijaństwa, a przecież
na tych kronikach w niejednym wypadku opierali swe sądy o pogromcy
Krzyżaków badacze zachodnioeuropejscy, przede wszystkim niemieccy.
Jednakże i oni umacniali powzięte opinie tekstami polskiego
Długosza.
Jak zatem wyglądał Jagiełło w kronice Jana Długosza? W
Długoszowych Dziejach polskich, a zwłaszcza w księdze X tego
dzieła, czytamy, że Jagiełło był niewdzięcznym bratankiem wobec
swego stryja Kiejstuta, którego "za miłość ojcowską" zgładził
"morderczą śmiercią", że był człowiekiem "płytkiego rozumu i
małych zdolności", "prostacki", "niezdarny rządem", miał w sobie
"wadę jakowegoś ociągania się i oporu", do miłostek "nie tylko
dozwolonych, ale i zakazanych pochopny". Idąc za oceną Długosza
dawniejsi historycy odmawiali królowi nie tylko kultury i
zdolności, ale również talentów wojennych i czynili go analfabetą.
Nie zastanowili się ani na chwilę, że pod rządami tego rzekomego
analfabety, prostaka "o płytkim rozumie i małych zdolnościach"
Litwa i Polska stały się największym i jednym z najpotężniejszych
państw w Europie, że zdruzgotany został Zakon Krzyżacki pod
Grunwaldem i w dalszych walkach, że Litwa, która w chwili
wstępowania na tron Jagiełły (1377) podzielona była na liczne
księstwa udzielne (braci rodzonych miał Jagiełło jedenastu, braci
stryjecznych około czterdziestu), a ich książęta prowadzili nieraz
zgubną dla państwa litewskiego samodzielną politykę, łącząc się z
sąsiadującymi krajami przeciw własnemu w. księciu, ta Litwa była
zjednoczona w rękach "najwyższego księcia Litwy", Jagiełły, i jego
współrządcy i zastępcy, w. księcia Witolda. Gdy w pierwszych
latach rządów Jagiełły, wobec nieprzyjaciół na wszystkich

background image

granicach i przytłaczającej przewagi krzyżackiej, Litwini mieli
się zastanawiać, czy nie porzucić ziemi ojczystej i nie szukać
kędy indziej ojcowizny, w ostatnich latach współrządów Jagiełły i
Witolda istniał trwały pokój z Moskwą, ordy tatarskie szukały
oparcia w państwie polsko-litewskim, Zakon od pokoju melneńskiego
(1422) nie atakował już nigdy terytorium litewskiego.
Gdy Jagiełło wstępował na tron polski, kraj nasz zagrożony był
zakusami ze strony Habsburgów i Luksemburgów wspartych
porozumieniem z Krzyżakami. Za panowania Jagiełły ofiarowywano
królowi polskiemu trony węgierski i czeski, hołdowały mu Mołdawia
i Wołoszczyzna, oparcia szukali w Polsce książęta
zachodniopomorscy, sojusznikiem stał się margrabia brandenburski,
a później syn Jagiełłowy rządził w Polsce i na Węgrzech.
Polska ostatnich Piastów zrzekła się Śląska i Pomorza, a podbijała
ziemie ruskie. Polska Jagiełły musiała wstrzymać ekspansję na
wschód, gdyż walczyć ze zbrataną Litwą nie mogła. Polityka
dynastyczna pierwszych Jagiellonów kierowała swe dążenia na zachód
ku Zachodniemu Pomorzu, Śląskowi, Czechom, Węgrom. Dynastii
Luksemburgów zagrażało niedwuznacznie wyparcie z ujarzmionych
przez nich ziem czeskich i węgierskich.
Oczywiście, wszystkiego tego nie zdziałał sam Jagiełło, ale nie
ulega wątpliwości, że miał w całokształcie tych wydarzeń wielki
udział.
Słusznie więc uczynili historycy, którzy dostrzegając fałsz
przedstawienia Długoszowego sięgnęli po inne źródła i uzyskali
zupełnie odmienny obraz króla.
Już bowiem w 1875 r. Jakub Caro próbował rehabilitować Jagiełłę
zwracając uwagę, że historiografia niemiecka opierając się na
źródłach krzyżackich, które celowo przedstawiały króla w ujemnym
świetle "jako destruktywny żywioł barbarzyństwa i moralnej
niegodziwości", stworzyła o Jagielle "wyobrażenie zgoła w żadnym
rysie nie zgadzające się z rzeczywistością tego męża". Po Jakubie
Caro także Anatol Lewicki pisał w roku 1892, polemizując z
ówczesną literaturą historyczną polską: "a my... idąc za
uprzedzonym Długoszem Jagiełłę hebesem nazywamy? Biada monarchom,
którzy mieli nieszczęście nie podobać się kronikarzom! Biada im
także, jeżeli mieli starość niedołężną. Jagiełło miał jedno i
drugie, szczęśliwy nad miarę za życia, nie miał szczęścia po
śmierci... Chcąc oceniać Jagiełłę porzućmy Długosza, a rozpatrzmy
się dobrze w jego czynach... darujmy też Jagielle jego starość
niedołężną, a twórca unii polsko-litewskiej przedstawi się nam
jako jedna z najświetniejszych, najmędrszych i
najenergiczniejszych zarazem postaci dziejów naszych".
Jeżeli nawet opinia Lewickiego grzeszy pewną przesadą, to jednak
słuszne jest jego żądanie, aby nie oceniać Jagiełły według sądów
Długosza, lecz zgodnie z zachowaniem i czynami króla. Po tej też
drodze, wytkniętej przez Caro i Lewickiego, szedł w okresie
międzywojennym Ludwik Kolankowski, rehabilitując niemal w
zupełności męża królowej Jadwigi, a zakończył tę "weryfikację"
autor niniejszej książki. Zresztą, bądźmy szczerzy, i Długosz - w
chwilach lepszego humoru lub gdy się zapomniał, pisał rzeczy wręcz
sprzeczne z tym, co umieszczał w swych Dziejach uprzednio.
Zestawienie tych sprzeczności jest bardzo pouczające.
Oto Jagiełło, ów "człek płytkiego rozumu i małych zdolności",
"niezdarny rządem", według tegoż samego Długosza: "słynął jednak
zręcznością tak w myśliwskich gonitwach, jak i sprawowaniu
rządów"; "prostak" i "dziki barbarzyńca" "budowę ciała miał
składną i przystojną... obyczaje poważne i książęcej godności
odpowiednie", wada "jakowegoś oporu i ociągania się" wedle
niechętnej uwagi tegoż Długosza była nazywana także...
"powolnością serca i umiarkowaniem" itd. Jedno określenie wyklucza

background image

drugie! Nie może bowiem półgłupek "słynąć zręcznością w
sprawowaniu rządów", a prostak mieć obyczajów "książęcej godności
odpowiednich". Zresztą wyżej wymienione skutki rządów Jagiełły w
Polsce i na Litwie wskazują, że król był wybitnym i przezornym
politykiem. Owe miłostki, o których Jan Długosz pisze, dzielą się
na "dozwolone", czyli małżeńskie, i "zakazane", czyli
pozamałżeńskie. Z tymi ostatnimi dziwnie nie zgadza się pobożność
i rygorystyczne przestrzeganie przykazań kościelnych przez króla,
jak i opinia, którą wystawił Jagielle w 13 lat po jego śmierci
profesor uniwersytetu krakowskiego, Jan z Ludziska, nazywając
zmarłego króla nie tylko "najznakomitszym wodzem", ale również
"najczystszym i najmędrszym człowiekiem". Autorzy, którzy
opierając się na Długoszu kreślili ujemny obraz króla, widocznie
nie zwrócili uwagi na te miejsca w charakterystyce Długosza, które
odczytane bez uprzedzenia, ukazują zupełnie inny portret zwycięzcy
pod Grunwaldem. Oto te miejsca: "Budowę ciała miał składną i
przystojną, wejrzenie wesołe... na trudy zimna, upały, zawieje i
kurzawy nad podziw był cierpliwy. W ubiorze i zewnętrznej postawie
skromny... Do rozlewu krwi ludzkiej tak był nieskory, że często
największym nawet winowajcom karę odpuszczał. W ludziach umiał
dostrzegać cnoty i nie zawiścią, ale przychylnością mierząc czyny
i zasługi swego rycerstwa każdą sprawę chwalebną, czy to na
wojnie, czy podczas pokoju spełnioną, hojnie i wspaniale
wynagradzał... W każdym tygodniu piątek z wielką
wstrzemięźliwością o chlebie i wodzie pościł. Zawsze trzeźwy, wina
ani piwa nie pijał... W obietnicach i postanowieniach wierny i
stateczny, sam zmieniać ich nie lubił i panom swoim nie
dopuszczał, chyba dla ważnej jakiej przyczyny i konieczności; a
zawsze starał się przeprowadzić je do skutku. Sprawy ubogich, wdów
i sierot, jeśli sam słuchać i załatwiać ich nie mógł, innym mężom
uczciwym polecał do załatwienia... Więcej daleko rozdawał, niżeli
sobie zostawił... Z prostotą serca łączył wspaniałe uczucia...
Szczery i prostoduszny, nie miał w sobie żadnej obłudy... W
wojnach niemal wszystkich używał szczęścia i pomyślności. Dla
obcych i przechodniów tak był ludzkim i uprzejmym, że podziwiana
była taka cnota w człowieku zrodzonym wśród barbarzyństwa i
pogaństwa. Uraz doznanych i nieprzyjaźni nigdy nie pamiętał...
Ozdób powierzchownych i szat wytwornych nie lubił; chodził zwykle
w baranim kożuchu suknem pokrytym; rzadko brał na siebie strój
wykwintniejszy, jak płaszcz z szarego aksamitu, bez żadnych ozdób
ani złotogłowiu..."
Czyż nawet w tym zestawieniu wyjątków z samego Długosza nie
wyłania się inny Jagiełło od tradycyjnie wyobrażanego sobie u nas
na podstawie różnych fragmentów tegoż dziejopisa oraz na podłożu
prac niechętnych "wschodniemu barbarzyńcy" historyków polskich i
niemieckich XIX stulecia?
W Polsce i na Litwie ocenili Jagiełłową wytrwałość i energię w
osiąganiu zamierzonych celów, jego wybitną inteligencję i wielkie
zdolności. Bitwa pod Grunwaldem i wiele innych wypraw, które
Jagiełło organizował lub w których dowodził, są świadectwem jego
wybitnego talentu wojennego i dowódczego. Różnorodne ciężkie
sytuacje, z których Jagiełło wychodził ręką obronną, przede
wszystkim dzięki panowaniu nad sobą oraz na skutek rozważnego,
przemyślanego działania; jak np. w walce o tron z Kiejstutem,
świadczą, że umiał działać z najwyższą rozwagą, po głębokim
przemyśleniu zamierzonych posunięć. Nie był też wcale analfabetą
ani nie miał obyczajów prostackich. Być może, iż jadąc do Polski
nie umiał pisać po łacinie, ale że musiał umieć czytać i pisać po
rusku, to nie ulega najmniejszej wątpliwości. Skoro bojarzy i
dygnitarze litewscy umieli czytać i wystawiali przepustki na
piśmie, jak mógł nie umieć pisać ukochany syn Olgierda, od

background image

młodości przeznaczony na następcę tronu, przyjaźniący się z
zakonnikami z Zachodu, prawdopodobnie uczącymi go z polecenia jego
ojca, w. księcia Litwy?
Posiadamy zresztą niezbity dowód piśmienności króla, a mianowicie
skargę Witolda, w której Kiejstutowicz, inspirowany przez
Krzyżaków, oskarża Jagiełłę, że nie dotrzymał zobowiązania, które
w 1381 r. własną ręką podpisał: "mit sinen briven vorschreib off
das", a już chyba Witold, chowany razem ze swym stryjecznym
bratem, wiedział o umiejętnościach lub ich braku u Jagiełły.
Co do kultury osobistej, to według wszelkiego prawdopodobieństwa
król obyczajami i czystością osobistą górował nad całym swym
otoczeniem. Przede wszystkim nie pił żadnego alkoholu, co
zapewniało mu zawsze trzeźwą głowę i łatwiejsze panowanie nad
sobą. Potrawy jadał proste i ubierał się skromnie. Koszule nosił z
bielonego płótna, ubrania z szarego brukselskiego lub angielskiego
sukna. W podróży miał zawsze z sobą brzytwę, nożyczki, szczotki,
grzebień z kości słoniowej. Golił codziennie zarost, używał
lnianych chustek do nosa i, ku zdumieniu polskiego otoczenia,
kąpał się codziennie. W czasach gdy bogaci kupcy i magnaci sypiali
w ubraniu i na tapczanach, król spał na materacach barchanowych
wypchanych sianem i okrytych niewątpliwie prześcieradłem.
Jedynie pycha możnowładców polskich w wieku XV, a szowinizm
narodowy i okcydentalizm historyków XIX stulecia nie dozwoliły im
dostrzec wyższości Jagiełły, "dzikiego barbarzyńcy" ze Wschodu,
nad "zachodnimi" panami małopolskimi. Pojęcia wschodniego lub
zachodniego pochodzenia w takich wypadkach są niepoważne i nie
potrzeba chyba wyjaśniać, że nie geograficzne położenie ojczyzny
człowieka, lecz jego wartość stanowiły jego niższości lub
wyższości wobec nowego środowiska, do którego wkracza świeżo
przybyły. Skoro jednak dawniejsza literatura historyczna zwracała
na to uwagę i pobłażliwie poklepywała po ramieniu "dzikiego"
Litwina z puszcz "wschodnich", to nie zaszkodzi stwierdzić, że ów
rzekomo dziki "wschodni" Jagiełło, wnuk Giedymina, pochodził z
rodu bardziej "zachodniego" niż otaczający go pyszni magnaci
polscy razem wzięci, według bowiem badań J. Puzyny z dynastii,
której początków można doszukać się... w Anglii.
Dzieci króla Haralda angielskiego, który padł w bitwie pod
Hastings w roku 1066, musiały uciekać z wysp brytyjskich przed
Wilhelmem Zdobywcą. Byli to dwaj synowie Haralda: Godwin i Harald
oraz córka Gida, późniejsza żona Włodzimierza Monomacha, księcia
kijowskiego. Otóż starszy z braci, Godwin, czy też jego syn,
Dowszprung, miał być pierwszym księciem nalszczańskim, od którego
wywodził się ród Giedymina.
Długosz nie chciał jednak, poza pobożnością króla, dostrzegać
jakichkolwiek jego zalet. Niechęć swą do Jagiełły posunął nawet
tak daleko, że dla przeciwdziałania wszelkim przypuszczeniom o
możliwości dowodzenia przez Jagiełłę pod Grunwaldem zniekształcił
postanowienia rady królewskiej, i to w sposób wysoce obelżywy dla
króla. Mianowicie napisał: "Postanowiono bowiem... nader przezorną
uchwałą, aby król nie narażał się na niebezpieczeństwo, ale
pozostał przy obozach i taborach", a było to miejsce, jak Długosz
pisze, dla ludzi do wojny niezdatnych.
Takiej decyzji rada królewska powziąć nie mogła. Jest to wymysł
Długosza albo czyjeś złośliwe oszczerstwo celowo powtórzone przez
Długosza. Taka decyzja: a) byłaby propozycją obelżywą, b)
całkowicie dyskwalifikowałaby króla w oczach jego wojska, skoro do
obozów mieli się schronić jedynie: "kapłani, pisarze i inny tłum
bezbronny i do bitwy niezdatny", c) król był odważny i rwał się do
bitwy aż musiano go powstrzymywać, nigdy więc nie pozwoliłby sobie
narzucić takiej propozycji i d) sam Długosz o parę stron dalej
pisze co innego, a mianowicie, że uradzono, aby król nie stawał w

background image

szyku bojowym ani nie przyłączał się do żadnej chorągwi, i
przydano mu straż 60 kopii. Jedno przeczy drugiemu: jakim sposobem
miał król iść i z bezbronnymi chować się w obozie, stąd nawet nie
było widać bitwy, gdy jednocześnie stał na wzgórzu w otoczeniu
doradców i kopijników Wreszcie e) w chwili przełamania wojsk
litewskich przez atak krzyżacki Witold błagał króla, aby dla
podniesienia ducha rycerzy szedł między walczących, ten sam
Witold, pod którego przewodnictwem rada wojenna miała uchwalić dla
króla "polecenie" siedzenia w obozie? Jasne więc jest, że król
mocą własnej decyzji pozostał na uboczu, by kierować bitwą, a
rada, co najwyżej, zajmowała się wyborem najlepszych kopijników i
koni rezerwowych dla króla.
Również umyślnie ukazał Długosz króla pod Grunwaldem jako
płaczliwego pobożnisia, wzdychającego w obliczu mającej się
rozpocząć walki i oczekującego nawet na polu bitwy propozycji
pokojowych od nieprzyjaciela.
Tymczasem Władysław Jagiełło wcale nie był taki pokojowy i jest
wątpliwe, czy istotnie zapłakał, gdy się okazało, że heroldowie
krzyżaccy proszą o bitwę, a nie o pokój. Przecież nie kto inny jak
właśnie Jagiełło zapowiada pomstę na Krzyżakach. Nie kto inny,
tylko król od wielu lat wytrwale, niezłomnie gotował się do wojny
z Zakonem wbrew wielu magnatom ze swego otoczenia. Nie kto inny,
tylko król od 1408 r. przewidywał, że wybuch wojny jest
nieunikniony, a w 1409 r. z Witoldem i ks. Mikołajem Trąbą,
podkanclerzym, obmyślił w tajemnicy plany wyprawy przeciw
Krzyżakom. Obraz "pokojowego" króla stworzono sztucznie w latach
pogrunwaldzkich, a Długosz przejął bezkrytycznie ten wizerunek i
uwiecznił w swych Dziejach.
Trzeba bowiem pamiętać, że w obliczu Europy Krzyżacy, apelując o
pomoc do papieża, cesarza i wszystkich królów i książąt
chrześcijańskich, stale udawali napastowanych- niewinnie przez
wrogów chrześcijaństwa Jagiełłę i Witolda. W grudniu 1410 r.
Henryk von Plauen, wołając o ratunek ze strony państw zachodnich,
podkreślał chciwość przelewania krwi chrześcijańskiej u Polaków,
którym pomagać mieli nie tylko "niewierni Tatarzy, kacerze,
poganie i schizmatycy", ale i "undithen" - dziwotwory, czyli złe
duchy. Jagiełło i Witold, wedle relacji krzyżackich, wiarę
chrześcijańską przyjęli tylko pozornie. W istocie nadal są
poganami, chciwymi krwi sprawiedliwych i miłujących pokój
Krzyżaków. Podczas soboru w Konstancji opłacony przez Krzyżaków
zakonnik niemiecki, Jan Falkenberg, napisał paszkwil na Polskę i
wzywał "narody chrześcijańskie" do wspólnej akcji wytępienia
narodu polskiego i zniszczenia państw Jagiełłowych. Otóż w takiej
sytuacji Polacy, chcąc wygrać spór z Krzyżakami, który miał być
przedłożony do rozstrzygnięcia soborowi, starali się wykazać
obłudę i bezprawie Krzyżaków, a nadto w jak najbardziej
świątobliwie chrześcijańskim świetle ukazać swego króla. Stąd w
pismach na sobór w Konstancji przedstawiono, jak do ostatniej
chwili Jagiełło nie chciał wojny z Krzyżakami, jak został do niej
wprost zmuszony, jak tylko modlił się w obliczu nieprzyjaciela i
płakał nad rozlewem krwi chrześcijańskiej itd.
Robiono z króla prawdziwego świętego, pełnego wiary i pokory. Z
tych pism korzystał do swych Dziejów Długosz, z takim nastawieniem
Europy musiał się liczyć autor dziełka o Grunwaldzie z roku 1410
pt. Cronica conflicius, stąd ich rysunek króla odpowiada nie
prawdzie historycznej, lecz ówczesnej potrzebie politycznej
chwili. Ale że właśnie na tych dwu źródłach oparły się prawie
wszystkie późniejsze opisy, stąd i w podręcznikach, i w powieści
Henryka Sienkiewicza Krzyżacy widzimy Jagiełłę ustylizowanego
wedle tego soborowego rysunku. Nie pasuje doń król polujący z
oszczepem na żubry i tury i mimo swych lat przeszło

background image

sześćdziesięciu, uderzający kopią atakującego go von Kókeritza.
Również nie tylko z pobożności król słuchał dwu mszy pod
Grunwaldem w obliczu nadchodzącego nieprzyjaciela i
niecierpliwiących się rycerzy, którzy pragnęli natychmiast stanąć
do walki. Król bowiem dobrze wiedział od swych zwiadowców, że
Krzyżacy są już pod Grunwaldem przynajmniej od 24 godzin, że są
gotowi do boju i że nie można rozpocząć walki, dopóki nie
nadciągnie cała armia polsko-litewsko-ruska i nie zajmie
odpowiednich stanowisk. Słuchanie dwu mszy było doskonałym
sposobem odosobnienia się od nadbiegających zewsząd panów i
rycerzy, którzy nie znając dokładnie sytuacji i planów królewskich
niecierpliwili się brakiem pośpiechu u króla. Nie była to więc
nieprzezorna pobożność.
Gdybyśmy jednak nie brali pod uwagę ani opinii historyków
dawniejszych, nie doceniających Jagiełły, ani badaczy naszych
czasów, uznających króla za znakomitego wodza, ostrożnego a
wybitnego polityka oraz człowieka szlachetnego, o silnym
charakterze, a zapytali: jak, poza niechętnymi Jagielle
kronikarzami, oceniali króla ludzie mu współcześni, to odpowiedź
na to pytanie wypadnie dla Jagiełły niezmiernie korzystnie.
Przede wszystkim wskaźnikiem wartości i wielkości króla polskiego
jest ustawiczna furia nienawiści, jaką budził u Krzyżaków i króla
węgierskiego, a później i cesarza rzymskiego, Zygmunta
Luksemburczyka.
Wielu i to wybitnych Polaków dało jawny wyraz swego szacunku i
uznania dla króla. Po bitwie pod Grunwaldem lennik Polski, Janusz,
książę mazowiecki, dziękował Władysławowi Jagielle za zwycięstwo i
zabezpieczenie Mazowsza - klęcząc "wraz z całą drużyną swego
rycerstwa". Był to niezwykły wyraz wdzięczności. W całej historii
Polski, ilekroć królowie nasi miewali do czynienia z książętami
lennymi, to z klękaniem spotkać się mogli jedynie przy składaniu
hołdu przez danego lennika - i nigdy więcej. Jedynym znanym
wypadkiem dobrowolnego padnięcia na kolana przed królem przez
panującego księcia nie w chwili hołdu jest właśnie opisane przez
Długosza wydarzenie z Januszem mazowieckim, i jedynym królem,
któremu - nie dla otrzymania władzy nad księstwem i nie w lęku o
życie, lecz w poczuciu wdzięczności za wielkość dokonanego -
wyrażono w taki sposób dziękczynienie, był właśnie Jagiełło.
Po śmierci króla, w mowie wygłoszonej z okazji nabożeństwa za
duszę monarchy w Bazylei, w lipcu 1434 r. Mikołaj Kozłowski wobec
tłumu, wśród którego wielu mogło znać dobrze zmarłego, nie zawahał
się powiedzieć o królu: "To bowiem mogę rzec o nim: jedynym był i
drugiego nie miał sobie równego, zarówno w życiu, jak i w
nawróceniu".
W roku 1445 Wincenty Kot wspominał Jagiełłę jako sprawcę
"świetnych zwycięstw" polskich, a wymieniony już wyżej Jan z
Ludziska w 1447 r. oświadczył publicznie, że zmarły przed 13 laty
król był "najświetniejszym wojownikiem oraz najczystszym i
najmędrszym człowiekiem". Czy nie smutnym świadectwem złośliwej
niechęci staje się wobec tego przypuszczenie Długosza, że Jagiełło
polecił zgładzić stryja - czego pierwszym zaprzeczeniem była
przyjaźń Witolda, syna tego stryja, z rzekomym winowajcą śmierci
ojca - i czy nie słusznie zauważył L. Kolankowski, iż najlepszą
miarą wielkości Jagiełły, "jest to, że żadna z jego idei nie
skończyła się na pomyśle tylko, że wszystkie były wówczas lub
później zrealizowane... Aż zadziwić musi, że w ciągu długiego
jego, przeszło półwiekowego władania Litwą, a blisko tyleż Polską
nie słyszymy prawie ani o jednym jego nieudanym pomyśle, nie
spełnionym zamiarze. Wszystko, do czego dążył, osiągnął, tak że i
u współczesnych, i u potomnych szczęście jego podziw budziło. A
cóż trzeba powiedzieć o tym, komu szczęście stale służy? Widocznie

background image

jest to człowiek zgoła niezwykły, widocznie wszystkie jego zamiary
oparte są na niewzruszonej równowadze między własną siłą
wewnętrzną a warunkami zewnętrznymi".


Mąż stanu i polityk


Dokładny opis panowania i poczynań Jagiełły zająłby, niewątpliwie,
kilka tomów. W naszej więc niewielkiej książce wspomnimy tylko o
najistotniejszych wynikach rządów pierwszego Jagiellona, o jego
koncepcjach politycznych, poświęcając jedynie nieco więcej miejsca
talentom dowódczym króla:
Przede wszystkim należy pamiętać, że łącząc pod swym berłem Polskę
i Litwę Władysław Jagiełło podejmował się dokonania rzeczy
niezmiernie trudnej. Polska była krajem o kilkuwiekowej kulturze
chrześcijańskiej, opartym na wzorach zachodnich, dysponującym nie
tylko szkołami elementarnymi i średnimi, ale również, choć
znajdującym się w stanie upadku, lecz istniejącym, uniwersytetem
krakowskim. Polska była również państwem stanowym i w zasadzie
jednonarodowościowym, którego warstwy rządzące posiadały już
znaczne przywileje, uniezależniające je od samowoli monarszej.
Wielkie Księstwo Litewskie, nawet po przeprowadzeniu
chrystianizacji Litwy właściwej i Żmudzi, żyło długi czas tradycją
i obyczajami pogańskimi i było państwem wielonarodowościowym, a
Litwa etniczna miała proces zatracania kultury rodzimej posunięty
tak daleko, iż na dworze wielkoksiążęcym mówiono językiem
białoruskim i kancelaria wielkoksiążęca w pismach urzędowych czy
księgach sądowych używała mowy nie litewskiej, ale również
białoruskiej. Wobec zachodu, reprezentowanego dla Litwinów przede
wszystkim przez Krzyżaków, W. Księstwo zajmowało pozycję odporu i
obrony, przeciwnie zaś wobec wschodu ruskiego, z którym warstwę
rządzącą Litwy łączyły liczne wspólne problemy (jak np. tatarski)
i pokrewieństwa. Nadto władza wielkich książąt na Litwie była
niemal absolutna, gdyż nawet najwybitniejsi bojarzy nie mogli
dysponować wedle swej woli ani posiadanymi majętnościami, ani
własnymi dziećmi.
Jagiełło, objąwszy tron polski, pozostał do końca życia Litwinem i
było to złudzeniem panów polskich, iż król wraz ze zmianą wiary
zatraci poczucie swej litewskości, że będzie myślał i postępował
jak rodowity Polak. Stąd, gdy się przekonali, że król w najlepszym
razie stawia interesy Polski i Litwy na równej szali, starali się
ograniczać władzę królewską.
Należy uznać, że Jagiełło dokonał niezwykłego wysiłku stając się
ponadnarodowym władcą i Polaków, i Litwinów, i Rusinów. Ułatwił mu
zajęcie takiego stanowiska dynastyczny punkt widzenia
politycznego. Polacy, których wyrazicielem był Długosz, oraz
Litwini, których stanowisko wypowiadają latopisy litewsko-ruskie,
oczekiwali, że król będzie ich tylko faworyzował i popierał. Jeśli
było inaczej, mieli to królowi za złe. Tymczasem Jagiełło, zgodnie
z postępowaniem wszystkich monarchów tych czasów, myślał przede
wszystkim kategoriami dynastycznymi.
Otóż z punktu widzenia dynastii jagiellońskiej ziemie Litwy i Rusi
wcale nie miały być wcielone albo przyłączone do Polski, lecz
właśnie Polska miała być zespolona z Wielkim Księstwem. To, że
Jagiełło w umowie krewskiej obiecał "ziemie swoje, Litwy i Rusi,
przyłączyć do królestwa polskiego" oraz że kilku książąt
litewsko-ruskich w latach 1386-1389 złożyło akty homagialne,
ślubując wierność nie tylko królowi i królowej, lecz także
"koronie polskiej", sprawy nie przesądziło. Była to ze strony
panów małopolskich próba poddania swej władzy olbrzymich obszarów

background image

sąsiedniego państwa, która gdyby się powiodła, uzależniłaby
dynastię od szlachty polskiej w zupełności. Jagiellonowie nie
mieliby wówczas argumentu utrzymania lub zerwania unii
polsko-litewskiej, co tylokrotnie przy sporach z dynastią zmuszało
Polaków do ustępstw. Ale jak wiadomo, próba panów małopolskich nie
dała pomyślnych rezultatów. Dynastia na swój sposób interpretowała
wszelkie zapisy i formułki dokumentów, znajdując silne i
rozstrzygające oparcie w tej sprawie w społeczeństwie litewskim.
Charakterystyczne też jest, że przy różnych okazjach Litwini
manifestowali wolę swej niezależności lub żądali zmian
stylistycznych w aktach unijnych: "przymierza" zamiast
"wcielenia", a nawet unieważnienia tych aktów i podkreślali, że
nigdy nie byli poddanymi Polaków, lecz podlegali jedynie swym w.
książętom.
Wartość zaś wspomnianych aktów okazała się jeszcze mniej trwała,
gdyż po ugodzie króla z Witoldem w roku 1392 wszyscy niemal
hołdownicy litewsko-ruscy Korony z lat 1386-1389 w ramach akcji
unifikacyjnej państwa litewskiego zostali pozbawieni swych
księstw, a na ich miejsce osadzono namiestników dynastii, którzy
wobec Polski nie mieli zobowiązań nawet papierowych.
Jagiełło był głębokim realistą, toteż zdecydowawszy się na objęcie
panowania w Polsce, co uznał za konieczne dla uratowania Litwy
przed niebezpieczeństwem krzyżackim i umocnienia swej władzy w W.
Księstwie, ustalił konkretne wytyczne nowej, polsko-litewskiej
polityki, przełomowo odmienne od wytycznych poprzednich w. książąt
litewskich.
Dziad i ojciec Jagiełły, a nawet i sam Jagiełło przed unią z
Polską zajmowali postawę agresywną wobec wschodu, tzn. Rusi, a
obronną wobec zachodu, tzn. Krzyżaków, Polski i Węgier. Wielkie
zdolności polityczne Jagiełły i realizm cechujący wszystkie
poczynania w. księcia pozwoliły mu zrozumieć, że polityka
"najwyższego księcia Litwy", który jednocześnie stawał się królem
Polski, wymaga radykalnie innych założeń niż dotychczasowe. Wbrew
tradycjom litewskim postanowił zaniechać ekspansji na wschodzie, a
główny wysiłek zjednoczonych państw skierować ku prowadzeniu
nieubłaganej walki z Zakonem na północy i z popierającą Krzyżaków
dynastią Luksemburgów na zachodzie.
Nie ulega wątpliwości, że program powyższy nie został sformułowany
w ciągu jednego dnia czy miesiąca. Jagiełło musiał uprzednio
zapoznać się z warunkami polskimi i dopiero po kilku latach na
podstawie doświadczenia dojść do określonych decyzji. Program
króla, a przede wszystkim widoczny dla wszystkich nowy kierunek
jego polityki napotkał w W. Księstwie z pewnością silne opory.
Zarówno tradycja, jak i osobisty interes licznych książąt i
bojarów litewskich nakazywał, zdawałoby się, dalsze walki na Rusi,
dalsze przyłączenia i podbój dzielniczek Rusi Zaleskiej, dominiów
Wielkiego Nowogrodu, bezkresnych stepów nad Morzem Czarnym.
Początkowo i Jagiełło myślał jeszcze o umieszczeniu
Semena-Lingwena w Nowogrodzie Wielkim; a Dymitra Olgierdowicza
Starszego w Pskowie, lecz równocześnie rezygnował z dawnych planów
swego ojca, Olgierda, który chciał opanować "całą Ruś". Jagiełło
nie myślał już o poddaniu sobie W. Księstwa Moskiewskiego, gdzie
rządził zięć, a po nim wnuk Witoldowy, a jeżeli Litwa usiłowała
utrzymać swe wpływy w Nowogrodzie, to należy w tym widzieć
rywalizację nie tylko z Moskwą, lecz także z Zakonem Inflanckim.
Sądząc z faktów, program Jagiełły zakładał na wschodzie między W.
Księstwem Litewskim a W. Księstwem Moskiewskim utrzymanie
długotrwałego pokoju umocnionego popieraniem wpływów litewskich na
pograniczne, samodzielne księstwa ruskie: Twer, Riazań, ksiąstewka
wierchowskie nad Ugrą i górną Oką oraz na republikę Nowogrodu
Wielkiego. Litwa miała też w miarę możności utrzymywać pokój z

background image

niespokojnym światem ord tatarskich, ingerując najwyżej na rzecz
zaprzyjaźnionego pretendenta, a wobec stałego napięcia pomiędzy
Moskwą i Sarajem - odgrywać w pewnej mierze rolę, jeżeli nie
arbitra, to języczka u wagi w układzie stosunków między tymi
potęgami.
Przeciwnie na zachodzie państwo Jagiełłowe miało spowodować upadek
lub co najmniej złamanie sił Zakonu Krzyżackiego, a w związku z
tym zadaniem niemiecka dynastia Luksemburgów miała być wyparta z
Czech i Węgier. Na przeszło sto lat przed podziwianą przez
historyków polityką Franciszka I francuskiego, który dla walki z
Habsburgami nie zawahał się porozumiewać z Turcją, Władysław
Jagiełło zdecydował się, jak można się domyślać, na pewne kontakty
z sułtanem, czego mógł się obawiać szczególnie król węgierski,
Zygmunt Luksemburczyk. W latach dalszych zaś Jagiełło i Witold
próbowali przeciw Luksemburgom wygrać atut husycki.
Program powyższy był, z pewnymi nieuniknionymi odchyleniami,
konsekwentnie wprowadzany w życie. Od wstąpienia Jagiełły na tron
polski w roku 1386 aż do jego zgonu w 1434 r. raz tylko w latach
1406-1408. doszło do ostrzejszego sporu między Moskwą a Wilnem i
do utarczek na pograniczu, ale i wówczas wojska litewskie, polskie
i moskiewskie, trzykrotnie stające przeciwko sobie, nie stoczyły
nawet bitwy, a pokój zawarty w 1408 r. przestrzegany był przez
obydwie strony w ciągu lat prawie czterdziestu.
Zgodnie z programem królewskim osiągnęło też W. Księstwo Litewskie
znaczne wpływy na ordy tatarskie. Mimo niepomyślnego w doraźnym
efekcie, czynnego zaangażowania się Litwy w walki o "carstwo"
sarajskie za czasów Tochtamysza, wywierali władcy wileńscy wpływ
na obsadzanie tronu Złotej, a później Krymskiej Ordy,
przyczyniając się do osadzania chanów Litwie życzliwych, a do
usuwania wrogich.
Na południu Jagiełło uzyskał lenną zwierzchność nad Mołdawią, a w
pewnych latach także nad Besarabią i Wołoszczyzną. Na zachodzie na
wiele lat sparaliżowano niemieckie "parcie na wschód". Jagielle,
jak jego synowi i wnukom wielokrotnie ofiarowywano tron węgierski,
który też dynastia jagiellońska dwukrotnie zajmowała. Podobnie
było z tronem czeskim. Na północy zaś umocniono więź Polski z
książętami zachodniopomorskimi, a Zakon Krzyżacki złamany w
wojnach lat 1409-1411 i 14311435, rozgromiony na polach Grunwaldu,
Koronowa i Wiłkomierza nad Świętą, nie dźwignął się już nigdy,
jako siła mogąca istotnie zagrozić państwom Jagiełłowym. Od roku
1422 zaprzestali Krzyżacy wojen z Litwą, po 1435 nie ważyli się
rozpoczynać wojny przeciw Polsce. Wreszcie wojna 13-letnia
przywróciła Polsce dostęp do Bałtyku.
Te wielkie osiągnięcia na zewnątrz szły w parze z polityką
centralizacji władzy monarszej wewnątrz państwa. Zlikwidowane
zostały wszystkie większe, mogące zagrozić jedności państwowej,
księstwa udzielne. Oporni bracia i krewniacy królewscy ustępowali,
emigrowali lub szli w kajdany i do więzienia. Na wewnątrz król
Władysław realizował początkowo jedną wytyczną: jednolitość
Polski, Litwy i ziem ruskich pod władzą dynastii. Nie Polska miała
rządzić Litwą lub Litwa Polską, lecz wszystkimi zjednoczonymi
krajami miała rządzić dynastia. Dopiero gdy po przyjściu na świat
syna-dziedzica panowie polscy nie chcieli go uznać bezwarunkowo za
sukcesora, uzależniając jego panowanie od zatwierdzenia praw i
przywilejów, król Jagiełło, a po nim jego następcy, zdecydowali
się na niedopuszczenie do unifikacji obu państw. Polska miała być
królestwem elekcyjnym, Litwa monarchią dziedziczną w rodzie
Jagiellonów. I do roku 1564 dynastia stanu tego przestrzegała.
Oceniając na tle powyższego programu królewskiego rządy Jagiełły w
Polsce i na Litwie, należy stwierdzić, że wyniki ich w większej
czy mniejszej mierze były zgodne z zamiarami królewskimi.

background image

Spełniając swe zobowiązania, podjęte w Krewie, Jagiełło z braćmi
ochrzcił się w 1386 r., a spowodował chrystianizację Litwy
właściwej w roku 1387, Żmudzi zaś w latach 1413-1417, zakładając
dwa biskupstwa litewskie: w Wilnie i w Miednikach-Worniach.
Chrystianizację tę przeprowadzał pokojowo, ale tak gorliwie, że
nawet niechętny królowi Długosz wyraził się o nim z uznaniem. "Z
taką zaś starannością - pisał - z tak gorliwym zapałem Władysław
król Polski zajmował się rozkrzewianiem w narodzie litewskim i
utwierdzaniem wiary chrześcijańskiej, że ...słusznie nawrócicielem
i apostołem Litwy może być nazwany".
Dla zachęcenia Litwinów do przyjmowania katolicyzmu, a także dla
zniwelowania zbyt wielkich różnic między swymi poddanymi polskimi
i litewskimi król nadał bojarom litewskim wielki przywilej 20
lutego 1387 r., obdarzając bojarów-katolików swobodą w
dysponowaniu ich majętnościami dziedzicznymi i swobodą zawierania
związków małżeńskich przez dzieci tych bojarów, na co uprzednio
potrzebowali zezwolenia wielkiego księcia. Uwolnił ich również od
różnych obciążeń na rzecz monarchy, z wyjątkiem płacenia podatków,
budowy grodów i powinności wojskowej.
Swobody te raz jeszcze potwierdził następnie przywilej horodelski
w 1413 r., w którym król i Witold oświadczali wspólnie m. in., że
kościół katolicki na Litwie posiada wszelkie uprawnienia i
wolności, jakimi cieszy się w królestwie polskim kościół polski,
oraz że istnieje szlachta litewska (przyjęta w Horodle do herbów
polskich) i że ma prawo dziedziczyć i przekazywać ziemię, żenić i
wyposażać dzieci, podobnie jak to czyni szlachta polska. Dotyczyło
to jednak tylko katolików.
Na bojarów prawosławnych W. Księstwa przywileje te rozciągnięto
bez obowiązku zmiany wyznania, 6 maja 1434 r. z jednym tylko
zastrzeżeniem, iż piastować najwyższe urzędy i brać udział w
zjazdach z Polakami mogą tylko katoliccy panowie litewscy.
Spełniając dalsze swe zobowiązania krewskie, poza uwolnieniem
wszystkich jeńców polskich przebywających na Litwie i
przywiezieniem z sobą licznych wozów wyładowanych "skarbami i
rozlicznymi sprzęty i ozdoby", król dopomógł królowej Jadwidze i
Polakom w odzyskaniu spod panowania węgierskiego Rusi Czerwonej,
kierując na pomoc oddziałom polskim wojska litewskie z Witoldem na
czele.
Stało się to również w roku 1387 i należy podkreślić, iż
przywrócenie Polsce Rusi Czerwonej i Podola zachodniego miało
doniosłe znaczenie nie tylko dla panów małopolskich, którzy
widzieli w tych ziemiach przede wszystkim teren dla budowania
swych fortun rodowych. Wymienione ziemie, liczące wraz z ziemią
bełską i chełmską około 97 tys. km kw. - a więc niewiele mniej niż
całe prawie państwo polskie za Andegawenów (bez wyodrębnionego
Mazowsza) - podwajały niemal terytorium koronne, umożliwiały
zabezpieczenie obszaru etnicznie polskiego od najazdów tatarskich,
a wreszcie, co było niemniej ważne, były drogą tranzytową na
południe i wschód. Droga ta wiązała Bałtyk i Europę środkową z
Morzem Czarnym.
Sprawa odzyskania Pomorza Gdańskiego, utraconego za czasów
Łokietka była zagadnieniem - o wiele trudniejszym, ale łączyła się
z problemem krzyżackim, a więc jednym z głównych powodów unii.
Zakon Krzyżacki, dzięki swej doskonałej organizacji, karności,
świetnej gospodarce, a nade wszystko na skutek ciągłej i
wielorakiej pomocy Europy środkowo-zachodniej, był potęgą
gospodarczą i militarną. Jagiełło i jako polityk, i jako znakomity
wódz rozumiał, że przed uderzeniem na Krzyżaków trzeba uprzednio
stworzyć odpowiednie warunki polityczne, gospodarcze i
propagandowe. I szykował zarówno Polskę, jak i Litwę przez wiele
lat, zanim rozpoczął zmagania z Zakonem, które skończyły się

background image

zupełnym sukcesem Polski i Litwy, chociaż wymagały aż czterech
wojen w latach.
W pierwszej z tych wojen, w tzw. Wielkiej Wojnie lat 1409-1411,
Polacy i Litwini pod wodzą Jagiełły rozgromili wojska krzyżackie
pod Grunwaldem i w kilku mniejszych bitwach, zmuszając Zakon do
zwrotu: Polsce - świeżo zagrabionej ziemi dobrzyńskiej, Litwie zaś
- ziemi żmudzkiej, z tym iż ze Żmudzi Krzyżacy nie zrezygnowali
jeszcze na stałe. Po drugiej wojnie, tzw. głodowej, w 1414 r., i
po trzeciej, tzw. gołubskiej, w 1422 r. - Zakon zwrócił Polsce
Nieszawę, Orłów i Murzynów, a na rzecz Litwy zrzekł się
ostatecznie Żmudzi i Puszczy Sudawskiej. Po czwartej wojnie lat
1431-1435 Krzyżacy musieli przyjąć upokarzające warunki: zrzekli
się korzystania z interwencji cesarza, papieża lub soboru w sprawy
polsko-zakonne oraz zgodzili się zwolnić swych poddanych od
posłuszeństwa na wypadek, gdyby Zakon złamał pokój z Polską. W
chwili zawierania tego pokoju, w grudniu 1435 r., Władysław
Jagiełło już nie żył, ale za jego życia Krzyżacy rozpoczęli wojnę
w 1431 r. Za jego życia odbywała się odwetowa wyprawa na Prusy w
roku 1433. Ponieważ zaś właśnie królewska polityka i królewskie
dowodzenie wojskami polsko-litewskimi w poprzednich wojnach
złamały siły Zakonu i wiarę w możliwość sukcesu, zatem zasługą
Jagiełły było ostateczne zwycięstwo polskie. Polska zaś uzyskała
tak wielką przewagę nad państwem krzyżackim, że nie obawiała się w
1454 r. podjąć walki z Zakonem raz jeszcze bez pomocy Litewskiej i
zmusiła Krzyżaków w 1466 r. do zwrotu Pomorza Gdańskiego wraz z
Elblągiem, Malborkiem i Warmią.
Po rezygnacji z ekspansji na wschód i po zawarciu długotrwałego
pokoju z państwem moskiewskim w 1408 r. oraz po wymuszeniu mieczem
spokoju od strony krzyżackiej nie mniejsze sukcesy święcił
Jagiełło na południu. Już bowiem we wrześniu 1387 r. złożyli hołd
Jagielle i Jadwidze hospodar mołdawski Piotr ze swym bratem
Romanem, a wkrótce potem (1390 r.) zawarł sojusz z Polską hospodar
wołoski Mircza, co pozwoliło Polsce rozciągnąć swe wpływy na czas
pewien aż ku ujściom Dunaju. Aczkolwiek związek Polski z
Wołoszczyzną był krótkotrwały, to jednak w Mołdawii Polska stanęła
silną stopą, wprowadzała lub usuwała poszczególnych hospodarów,
Mołdawianie dostarczali posiłków Polsce (także przeciw Krzyżakom)
i do połowy XV w. uznawali zwierzchnictwo polskie bez lawirowania,
jak to miało miejsce w latach dalszych, między państwem
Jagiellonów, Węgrami i Turcją. Szczególnie za Jagiełły stosunki
polsko-mołdawskie układały się pomyślnie.
Dzięki posiadaniu Rusi Czerwonej i zwierzchnictwu lennemu nad
Mołdawią państwo polskie opierać się miało o długi odcinek granicy
z królestwem węgierskim. Na Węgrzech zaś w latach 1387-1437, a
więc przez cały czas panowania Jagiełły, sprawował rządy Zygmunt
Luksemburski, zaprzysiężony wróg Polaków, sojusznik Zakonu i
współautor planu rozbioru państwa polskiego już w 1392 r.
Odzyskanie przez Polskę Rusi Czerwonej, do której Zygmunt rościł
pretensje, i wpływ polski w księstwach naddunajskich stały się
jedną z głównych przyczyn nieżyczliwego stosunku Luksemburczyka do
królestwa polskiego. Zagrożony jednak przez niebezpieczeństwo
tureckie, po klęsce zadanej wojskom chrześcijańskim przez Turków
pod Nikopolis w roku 1396, Zygmunt zawarł z Polską w roku 1397
pokój na lat szesnaście. Układu tego nie dotrzymał, gdyż w roku
1410, a więc na trzy lata przed terminem, wystąpił po stronie
Krzyżaków i wypowiedział Polsce wojnę. Zmuszony, na skutek
zwycięstw Jagiełły, do zawarcia nowego traktatu pokojowego z
Polakami w 1412 r. w Lubowli (gdzie, jako zastaw za otrzymaną
pożyczkę, przekazał królowi polskiemu część ziemi spiskiej),
Zygmunt, mimo częstych deklaracji przyjaźni, był stale nieżyczliwy
Polsce i popierał Zakon, nakazując Krzyżakom występować zbrojnie

background image

przeciw Polsce. Obiecywał im przy tym pomoc i ponownie snuł
projekty rozbioru Polski.
Jagiełło i Witold, nie pragnąc wojny z Węgrami, paraliżowali
intrygi Zygmunta przez współdziałanie z wrogimi Luksemburczykowi i
Niemcom husytami czeskimi. Skłoniło to króla węgierskiego (i
rzymskiego) do ugody z Jagiełłą w Kieżmarku w 1423 r. Zygmunt
obiecał nie popierać Krzyżaków, Jagiełło cofnął swą pomoc dla
husytów, a nawet - pod wpływem możnowładców świeckich i duchownych,
niechętnych rewolucyjnym ideom ruchu husyckiego, w roku 1424 wydał
edykt wieluński przeciw husytom w Polsce. Nie przeszkodziło to
jednak Polakom w 1433 r. zawrzeć porozumienia z husytami przeciw
Zakonowi i dokonać wspólnej wyprawy polsko-czeskiej na Nową
Marchię i Pomorze krzyżackie.
Usiłowania Zygmunta szkodzenia Polsce i rozbicia unii
polsko-litewskiej nie powiodły się, chociaż - wedle słów Jakuba
Caro - Zygmunt "jak nikt inny zmierzał do zagłady Polski".
Umierając w 1437 r. Luksemburczyk wyrażał już tylko obawę, że
Jagiellonowie opanują w przyszłości państwo czeskie oraz
węgierskie, i to przewidywanie okazało się słuszne.
Jeszcze za życia Zygmunta, podczas zaburzeń na Węgrzech w 1401 r.,
gdy Luksemburczyk został przez swych poddanych uwięziony, część
szlachty węgierskiej zapraszała na tron węgierski Jagiełłę, który
propozycję tę odrzucił. Tron czeski ofiarowywali królowi polskiemu
w 1420 r. husyci. Jagiełło chętnie widział tę drugą propozycję,
ale nie zgodzili się na nią niechętni ruchowi husyckiemu panowie
polscy i koronę czeską przyjął Witold, który w niedługim czasie
musiał z niej jednak zrezygnować.
Za życia króla Czech, Wacława Luksemburczyka (zm. 1419 r.),
stosunki polsko-czeskie układały się niejednolicie. W 1394 r.
Wacław, w obronie wypędzonego przez Krzyżaków arcybiskupa
ryskiego, Jana Sintena, zawarł przymierze z Polską przeciw
Zakonowi Krzyżackiemu i zabronił im najeżdżania Litwy. W roku 1404
chciał zawrzeć z Jagiełłą sojusz przeciw swemu bratu, Zygmuntowi
Luksemburczykowi, i nawet odstąpić za to Polsce Śląsk. Jednak w
latach 1409-1410, przekupiony przez Krzyżaków, Wacław opowiedział
się po stronie Zakonu przeciw Polsce; nie biorąc wszakże czynnego
udziału w Wielkiej Wojnie.
Od strony północno-zachodniej państwo polskie stykało się z
posiadłościami marchii brandenburskiej i Zachodniego Pomorza.
Niestety, w połowie XIII w. książę śląski Bolesław Rogatka
umożliwił margrabiom brandenburskim i arcybiskupowi magdeburskiemu
zagarnięcie ziem polskich na prawym brzegu Odry, na północ od
dolnej Warty i Noteci, początkowo po rzekę Drawę, a następnie po
rzekę Gwdę, na skutek czego łączność terytorialna między Polską a
Pomorzem Szczecińskim została zerwana. Rozumiejąc, jak fatalne
skutki dla polskości całego Pomorza przynosi ten stan rzeczy,
Kazimierz Wielki postarał się odzyskać z rąk Brandenburczyków dwa
powiaty: Czaplinek i Drahim oraz całą ziemie wałecką (1368).
Panowie von der Osten, posiadacze Drzenia (Drezdenka) i Santoka,
złożyli królowi polskiemu hołd lenny. Na skutek tego Polska
uzyskała styczność i granicę z Pomorzem Zachodnim i, przy
współdziałaniu z książętami pomorskimi, mogła zamknąć drogi
lądowe, łączące tereny krzyżackie przez brandenburską Nową Marchię
z Rzeszą Niemiecką, skąd przecież Zakon czerpał stałą pomoc. W
interesie więc Polski było zabezpieczenie sobie życzliwości
władców Pomorza.
Kazimierz Wielki podtrzymywał dobre stosunki z książętami
pomorskimi, w 1343 r. zawarł z nimi sojusz przeciw Krzyżakom i
wydał swą córkę, Elżbietę, za Bogusława V pomorskiego, a dla syna
tej pary, swego wnuka Kazimierza IV szczecińskiego, wyraźnie
szykował tron polski, przez co miało nastąpić przywrócenie Pomorza

background image

Zachodniego Polsce. Plan ten nie doszedł do skutku ze względu na
zgon Kazimierza szczecińskiego w 1377 r., a stosunki
polsko-pomorskie uległy oziębieniu, ponieważ bracia zmarłego nie
otrzymali polskich posiadłości po nim, do czego rościli pretensje.
Dlatego dali się nawet w latach 1386-1388 wciągnąć w przymierze z
Zakonem.
Wszelako rozsądna dyplomacja Jagiełły sprawiła, że rychło zmienili
politykę. 2 listopada 1390 r. książę Warcisław VII szczeciński
złożył Jagielle hołd w Pyzdrach w imieniu własnym i braci,
obiecując sojusz przeciw Krzyżakom i nieprzepuszczanie wojsk
idących z zachodu na pomoc Zakonowi. W sprawach handlowych
uzgodnili z królem swe stanowisko książęta wołogoscy (1390 r.) i
Bogusław VIII słupski (1391 r.). W porozumieniu z zaprzyjaźnionymi
książętami król polski dwukrotnie kierował drogi handlowe przez
Szczecin i Pomorze Zachodnie, co stworzyło nowe węzły gospodarcze
między zaprzyjaźnionymi krajami. W roku 1393 uzyskał Warcisław VII
od Jagiełły gród Nakło jako lenno. Dwa lata później książęta
pomorscy zawarli układ z królem polskim i Witoldem w sprawie
popierania kandydatury księcia Ottona, syna Świętobora
szczecińskiego, na arcybiskupstwo ryskie wbrew sprzeciwowi
Krzyżaków. W roku 1396 król wydał swą krewniaczkę, córkę
Towciwilla Kiejstutowicza, Jadwigę, za księcia Barnima V
słupskiego, a w roku 1401 ten sam Barnim zawarł z królem umowę, w
której zobowiązał się służyć zbrojnie królowi polskiemu na wypadek
wojny. Gdy rok później Zakon nabył od Zygmunta Luksemburczyka Nową
Marchię, przez co zagroził księstwu słupskiemu od wschodu i od
południa, książę Bogusław VIII słupski złożył królowi hołd 29
sierpnia 1403 r., obiecując na wypadek wojny z Krzyżakami służyć
królowi 100 kopijnikami w zamian za otrzymanie od króla 800
grzywien rocznie. Później stosunki te znowu zaczęły się ochładzać.
Wpłynęły na to spory pomiędzy królem, Witoldem i Bogusławem VIII,
który nie chciał wypłacić wdowie po zmarłym bracie, Barnimie, jej
wiana, a także świadoma akcja Krzyżaków.
Zakon z baczną uwagą śledził rozwój stosunków między Polską a
Pomorzem Zachodnim i zarówno od wewnątrz, jak przez nacisk
zewnętrzny starał się wytworzyć układ pomyślny dla siebie. Księciu
Bogusławowi VIII słupskiemu w. mistrz krzyżacki groził pozwaniem
na sąd Rzeszy za porozumienie handlowe z Polską w 1391 r., a
wiernego Jagielle Warcisława VII szczecińskiego, za zachętą
Zakonu, zamordował w 1395 r. jeden z jego rycerzy, Niemiec.
Równocześnie obok gróźb i ciosów Krzyżacy stosowali przekupstwo.
Od roku 1402 posiadamy ślady częstszych stosunków krzyżackich z
książętami pomorskimi, które szczególnie się ożywiły w roku 1409.
Były to listy, przesyłki pieniężne i poselstwa pomiędzy w.
mistrzami a księciem szczecińskim, słupskim, wołogoskim oraz dary
Zakonu dla książąt lub ich małżonek. Toteż podczas Wielkiej Wojny
książęta pomorscy znaleźli się w obozie krzyżackim bądź dla
pieniędzy Zakonu, bądź w obawie przed potęgą krzyżacką. Po
rozgromieniu wojsk zakonnych pod Grunwaldem książęta pomorscy
zmienili orientację. Zgłosili się bowiem do króla polskiego,
prosząc o nadanie im dawnych posiadłości pomorskich, odstąpionych
uprzednio przez Pomorze Słupskie Krzyżakom, a mianowicie ziemi
lęborsko-bytowskiej. Jagiełło nadał im te ziemie jako lenno
polskie, dodając chciwym Pomorzanom także grody: Czarne,
Białobór, Mirosławiec, Człuchów i Człopę. Co prawda, gdy wojska
polskie wycofały się z Pomorza Gdańskiego, książę słupski Bogusław
w obawie przed zemstą Krzyżaków zwrócił im te grody dobrowolnie,
ale chęć pozyskania w przyszłości odstąpionych terytoriów i wiara
w siły państwa jagiellońskiego zachęcała odtąd książąt pomorskich
do opowiadania się po stronie polskiej. Problemy pomorskie i
krzyżackie za czasów Jagiełły pozostawały w określonym związku ze

background image

sprawami duńskimi i brandenburskimi. Duńczycy, podobnie jak
Polacy, bronili się przed ekspansją niemiecką i prowadzili wojny z
potężną Hanzą, czyli ze związkiem niemieckich miast północnych.
Polacy dla walki z Krzyżakami zawarli w 1386 r. unię z Litwą,
Duńczycy dla obrony przed Hanzą w 1397 r. - unię ze Szwecją i
Norwegią w Kalmarze. Wydawać się mogło, że te dwie unie winny
porozumieć się z sobą i razem osiągnąć zwycięstwo. Tymczasem
Polska miała dobre stosunki z Hanzą, a unia kalmarska z Zakonem.
Raz tylko doszło do wojny Krzyżaków z Danią, gdy Zakon okupował
wyspę Gotlandię (1398 r.). Królowa zjednoczonych krajów
skandynawskich, Małgorzata, nie chciała pogodzić się z utratą tej
wyspy, która stanowiła ważny ośrodek handlu bałtyckiego i w 1403
r. rozpoczęła się wojna duńsko-krzyżacka. Krzyżacy spierali się
właśnie z Polakami o ziemię dobrzyńską, ale ze względu na zatarg z
Danią poszli na ustępstwa i całe swe siły skierowali przeciw
Duńczykom, których pobili. Gdy jednak około 1408 r. zdecydowali
się na wojnę z Polską i Litwą, wówczas - nie chcąc mieć przeciw
sobie państw unii kalmarskiej - zawarli pokój z królową
Małgorzatą, zwracając jej wyspę w zamian za niewielkie
odszkodowanie. Na skutek tego Skandynawowie nie brali udziału w
Wielkiej Wojnie.
Małgorzata, której syn, król Olaf, zmarł w 1387 r., uznała za
swego następcę Eryka, wnuka swej siostry, Ingeborgi, a syna
siostrzenicy Marii, żony Warcisława VII księcia pomorskiego.
Małgorzata zmarła w 1412 r. i królem trzech państw skandynawskich
został Eryk pomorski. Władca ten pragnął odzyskać od Krzyżaków
Estonię i dlatego zbliżył się do Polski. Polacy poparli żądania
duńskie wobec Zakonu na soborze w Konstancji, a następnie Dania i
Polska zawarły przymierze w 1419 r. przeciw Fryderykowi
margrabiemu brandenburskiemu. W niedługim jednak czasie Polska ze
względu na sprawy krzyżackie nawiązała przyjazne stosunki z
Brandenburgią i córka Jagiełły, Jadwiga, została zaręczona z synem
margrabiego. Wówczas król Eryk duński udał się do Polski i
próbował skłonić Władysława Jagiełłę do zerwania zaręczyn Jadwigi
z Brandenburczykiem i do wydania jej za księcia Bogusława
pomorskiego, którego Eryk chciał po swej śmierci osadzić na tronie
Danii, Szwecji i Norwegii.
Wtedy, według projektu Eryka, Bogusław i Jadwiga panowaliby nad
Polską, Litwą, Danią, Szwecją i Norwegią. Plan był efektowny, ale
nierealny. Przekreśliła go zresztą niedługo potem rychła śmierć
królewny Jadwigi oraz przyjście na świat synów Jagiełły. Dobrze
więc świadczy o trzeźwości politycznej króla polskiego fakt, że
zarówno sam, jak i jego rada ustosunkowali się do pomysłów Eryka
sceptycznie.
Bardziej realne wydawało się królowi i Polakom porozumienie z
Brandenburgią. Chodziło im przede wszystkim o Nową Marchię, czyli
o posiadłości ongiś brandenburskie na prawym brzegu Odry,
wbijające się klinem między Pomorze Zachodnie a Wielkopolskę.
Marchię Brandenburską posiadali do 1415 r. kolejno królowie
Luksemburczycy, ale potrzebujący wiecznie pieniędzy Zygmunt
Luksemburczyk Marchię najpierw zastawił, a następnie w 1415 r.
wraz z godnością elektorską sprzedał burgrabiemu norymberskiemu,
Fryderykowi Hohenzollernowi. Uprzednio zaś, w 1402 r., Zygmunt
zastawił brandenburską Nową Marchię Zakonowi Krzyżackiemu.
W interesie Polski leżało, by odciąć państwo krzyżackie od
płynącej z zachodu pomocy, przede wszystkim wojskowej. Trzeba więc
było postarać się, aby - jak w niektórych latach książęta
zachodniopomorscy - także Brandenburgia zobowiązała się, nie
przepuszczać posiłków z Rzeszy Niemieckiej do Prus.
Ciężka sytuacja Zygmunta Luksemburczyka w Czechach sprawiła, że
elektor brandenburski Fryderyk Hohenzollern, przestał współdziałać

background image

politycznie z Zygmuntem i porozumiał się w kwietniu 1421. r. z
Jagiełłą. Król polski zgodził się oddać swą córkę z drugiego
małżeństwa, Jadwigę, za żonę synowi margrabiego, również
Fryderykowi, a nadto przyrzekał przyszłemu zięciowi następstwo na
tronie polskim po sobie, na wypadek gdyby sam zmarł, nie
zostawiwszy męskiego potomka. W zamian za to margrabia zobowiązał
się zwrócić Polsce Ziemię Lubuską oraz zawarł z Jagiełłą
przymierze zaczepno-odporne przeciw Krzyżakom. Przymierze to miało
na celu przede wszystkim odcięcie państwa zakonnego od Rzeszy i
niedopuszczenie posiłków, przechodzących zawsze przez ziemie
brandenburskie. Aczkolwiek śmierć królewny i przyjście na świat
synów Jagiełły unicestwiły powyższe porozumienie, to jednak
podczas wojny polskokrzyżackiej w roku 1422 Zakon został izolowany
od Rzeszy i w traktacie pokojowym melneńskim (1422) musiał pójść
na znaczne ustępstwa wobec państwa jagiellońskiego.
Wobec wszystkich więc sąsiadów państwo polskie za rządów Jagiełły
zabezpieczyło swe granice, otwierając nadto przed sobą możliwości
rozciągania swych wpływów politycznych, drogą pokojowej penetracji
na zaprzyjaźnione ludy środkowej i wschodniej Europy. Dźwignęło
się z zamętu i spotężniało również państwo litewskie. Mając
zabezpieczoną granicę zachodnią i usunąwszy, dzięki współdziałaniu
z Polską, niebezpieczeństwo krzyżackie od strony północnej, W.
Księstwo Litewskie mogło zwrócić swą uwagę ku sprawom ruskim i
tatarskim.
Jagiełło wyrzekł się, jako nierealnej, polityki swego ojca, który
zmierzał do podporządkowania w. książętom litewskim całej Rusi.
Jednakże Witold, który po unii horodelskiej coraz bardziej się
usamodzielniał, nie dorównywał bystrości politycznej Jagiełły. Syn
Kiejstuta żył dniem wczorajszym i próbował nawiązać do koncepcji
Olgierda. Całej Rusi jednak podporządkować sobie nie zdołał, ale
korzystając ze sporów wewnętrznych w państwie moskiewskim po
zgonie Wasyla I Dymitrowicza (zm. 1425), z racji tego, że był
opiekunem swego wnuka, małoletniego w. księcia moskiewskiego
Wasyla II Wasylewicza, Witold osiągnął najdalszą granicę wpływów
litewskich na wschodzie, jaka kiedykolwiek istniała. Jako opiekun
i dziadek Wasyla II oddziaływał na politykę moskiewską, poza tym
był panem lennym udzielnych księstw ruskich: twerskiego,
riazańskiego, prońskiego, odojewskiego, nowosilskiego i innych
wierchowskich nad górną Oką i Ugrą. Przyłączono też do Litwy:
Lubuck, Tułę, Berestej, Retań, Ispasz, Dorożeń i Zakołoteń
Gordiejewski, Galecz i Woroneż. Utwierdzono wpływ Litwy w
Nowogrodzie Wielkim.
Szczególną oznaką potęgi litewskiej za czasów Jagiełły i Witolda
był ich wpływ na świat tatarski. Zarówno osadzony przez Litwę na
tronie Ordy Złotej w Saraju w roku 1411 chan Dżelal-ed-Din, jak i
jego syn, Uł-Machmet, który w 1424 r. przy poparciu Witolda objął
tron sarajski - uznawali swą zależność od władców Krakowa i Wilna.
Poparcie Jagiełły i Witolda decydowało o zwycięstwie w walkach
domowych Kipczaku. Wpływ Litwy sięgał i w stepy nadwołżańskie, i
na pobrzeża czarnomorskie.
Zdaniem najwybitniejszych znawców epoki, wielkość rządów Jagiełły
i Witolda na Litwie polegała: na ocaleniu i zabezpieczeniu bytu
narodowego plemion litewskich, na supremacji Wilna wśród księstw
ruskich i poddaniu litewskiemu wpływowi chanów tatarskich, na
wydźwignięciu Litwy na platformę cywilizacji wspólnej wszystkim
ludom zachodnioeuropejskim i na wewnętrznym zjednoczeniu Litwy
przez usunięcie książąt dzielnicowych i scentralizowaniu władzy w
rękach ustanowionego przez Jagiełłę w. księcia litewskiego -
Witolda. Sukcesy te jednak były możliwe tylko dlatego, że W.
Księstwo Litewskie miało ciągłe oparcie w Polsce i korzystało z
jej sił i zasobów w decydujących momentach swych dziejów po

background image

zawarciu unii. Dawniejsze kroniki i ufający ich treści uczeni
przypisywali owe sukcesy osobistej dzielności i talentom
politycznym Witolda.
Jednakże, przyznając synowi Kiejstuta zręczność polityczną i
umiejętną administrację terytoriów litewsko-ruskich, należy
stwierdzić, że nie był postacią tak niezwykłą, jak przedstawiały
go tendencyjne kroniki średniowieczne. Przede wszystkim nie miał
talentów wojskowych i wszędzie tam, gdzie dowodził osobiście, bez
pomocy krewnych lub przydzielonych wodzów, przegrywał bitwy lub
wyprawy. Dla przykładu można przypomnieć, iż wszystkie walki
Witolda z Jagiełłą kończyły się zwycięstwem Jagiełły. Straszliwą
klęskę nad Worsklą w 1399 r. spowodował właśnie Witold; w bitwie
pod Grunwaldem załamało się skrzydło wojsk dowodzonych
bezpośrednio przez Witolda. W licznych walkach z Moskwą nie
odniósł nigdy sukcesu, nie zdobył ani Pskowa, ani Nowogrodu
Wielkiego, chociaż robił na te grody wyprawy. Nie nałożył, mimo że
ją przyjął, korony Czech ani bliższej korony litewskiej. Nie
zdołał stworzyć odrębnej metropolii katolickiej dla kościoła na
Litwie, choć o to się starał. Powodzenie osiągnął tam, gdzie
współdziałał z Jagiełłą. W istocie bowiem nie Witold, ale król
polski był twórcą oraz inspiratorem wielkich planów i sprawcą
wielkich zwycięstw wojennych Polski i Litwy.


Wielki wódz


Naczelne dowództwo wojskowe w wiekach średnich stanowiło jeden z
głównych atrybutów władzy monarszej, toteż synowie osób panujących
od wczesnych lat brali udział w wyprawach wojennych przy boku
swych ojców lub starszych krewnych. Jagiełło uczył się wojowania
pod opieką w. ks. Olgierda. Sztukę wojenną tego księcia cechowała
tajemniczość w przygotowywaniu wyprawy i jej celów, szybkość
ruchów wojska i umiejętność zaskakiwania nieprzyjaciela. "Był
zasię obyczaj Olgierdowy - pisał pod rokiem 1368 latopis
nikonowski - takowy: nikt nie widział, dokąd zamyśla ruszyć z
wojskiem, albo po co zbiera mnogich wojowników... Tako więc i o
tym nadejściu Olgierdowego wojska ku Moskwie wielki książę Dymitr
Iwanowicz nie wiedział, aż ów przyszedł do granicy". W tej i
zapewne w dwu następnych wyprawach na Moskwę brał już udział, wraz
z innymi książętami litewskimi, i młody Jagiełło. Również obecność
jego poświadczona jest w bitwie z Krzyżakami nad Rudawą w roku
1370, gdzie dowodzący Litwinami Olgierd i Kiejstut ponieśli
klęskę. Od roku 1370 aż do zgonu Olgierda Jagiełło brał udział w
walkach litewskich z Zakonem i wojskami moskiewskimi, a jako
następca tronu wtajemniczony był, niewątpliwie, w arkana polityki
z Tatarami, czego wynikiem był jego sojusz z Mamajem przeciw
Moskwie w 1380 r.
Wyprawa w przymierzu z Mamajem była pierwszą, samodzielną akcją
dowódczą Jagiełły na wielką skalę. Jak już wzmiankowano, młody
wódz litewski wykazał w tej wyprawie ostrożność i szybką
orientację. Aczkolwiek klęska Mamaja była dla Jagiełły politycznym
ciosem, to jednak potrafił odnieść sukces nad częścią sił
Dońskiego i nie naraził swych wojsk na większą bitwę, której
wyniku nie był pewien. W dwa lata później przygotował doskonale
rozgrywkę z Kiejstutem; przy pomocy brata, Korybuta, zwabił
starego księcia na Zadnieprze, a sam opanował Wilno. Pod Wilnem
rozbił doszczętnie wojska Witolda i wyparł go aż na Podlasie. Pod
Trokami w sierpniu 1382. r. bez walki, dzięki przewadze
zgromadzonych wojsk, zmusił Kiejstuta i Witolda do całkowitej
kapitulacji. Następnie zaskoczył Krzyżaków i księcia mazowieckiego

background image

Janusza atakiem na odjęte niedawno Litwie Podlasie. Latem 1384 r.
zadał klęskę pod Wilkiszkami wojskom Zakonu, a 6 listopada tegoż
roku zdobył główną twierdzę krzyżacką na Litwie: Neu-Marienwerder.
Gdy w 1385 r. Krzyżacy uczynili nową rejzę na W. Księstwo
Litewskie i pod Kownem rozbili próbującego zatrzymać ich
Skirgielłę, wówczas Jagiełło pozwolił wojskom w. mistrza Zoellnera
wejść daleko w głąb Litwy pod Wilno i Oszmianę, a sam starał się
odciąć armię krzyżacką i od Prus, i od Inflant, uniemożliwiając
jej powrotną przeprawę przez Niemen lub Wilię. Lekkie oddziały
litewskie działały po bokach i na zapleczu ciężko poruszających
się wojsk krzyżackich, utrudniały zdobycie żywności, atakowały
obóz, wycinały mniejsze grupki zbrojnych. Na rzekach litewskich,
które musieli przejść cofający się Krzyżacy, porobiono zasieki. Od
katastrofy ocaliły najeźdźców jedynie wskazówki dwu
Krzyżaków-Litwinów, Szurwiłłów, którzy pomogli wojskom Zakonu
odnaleźć bród nie obsadzony.
W roku 1390 już jako król polski wyruszył Jagiełło na czele
Polaków do odzyskania, opanowanego po drugiej zdradzie Witolda
przez jego zwolenników i Krzyżaków, Podlasia i Grodna. Podlasie
zajął w krótkim czasie. Brześć nad Bugiem oblegano dziesięć dni.
Kamieniec Litewski - znacznie krócej. Grodno stawiało opór dłużej,
ze względu na obecność w nim załogi krzyżackiej. Książę Witold i
w. marszałek Zakonu usiłowali przyjść z pomocą oblężonym i
próbowali różnymi sposobami dostarczyć im żywności i posiłków.
Jednym z tych sposobów było przeciągnięcie łańcucha przez rzekę
Niemen, aby z brzegu krzyżackiego, przytrzymując się łańcucha,
można było łodziami zabrać chorych i rannych z zamku
grodzieńskiego, i dowieźć zbrojnych oraz żywność. Jagiełło
udaremnił jednak te zamiary, gdyż kazał narąbać w górze rzeki
wiele ogromnych i ciężkich sosen, które następnie zepchnięto do
rzeki. Sosny te, niesione bystrym prądem, dotarły pod oblegany
zamek grodzieński, zerwały żelazny łańcuch, strzaskały wiele łodzi
krzyżackich i potopiły ich załogi. Pomysł z łańcuchem i łodziami
był ostatnią i najważniejszą próbą pomocy dla Grodna. Gdy więc
zawiódł, Krzyżacy i Witold wycofali się, a zamek poddał się
królowi polskiemu.
Wszystkie powyższe przykłady opowiadają o wyprawach, w których
dowodził Jagiełło bezpośrednio. Były jednak wypadki, gdy król
wyznaczał jedynie moment rozpoczęcia akcji wojennej; we wszystkich
wypadkach czynił to bezbłędnie. Ilustracją wyboru takiego momentu
może być uderzenie polskie na posiadłości przyjaciela Krzyżaków i
Luksemburczyków, a wrogiego zawsze Polsce, Władysława księcia
opolskiego. Król wybrał na rozstrzygającą wyprawę przeciw
Opolczykowi lato 1396 r., tzn. chwilę, w której protektor
Opolczyka, Zygmunt Luksemburczyk, z wszystkimi swoimi siłami
przebywał nad Dunajem i miał walczyć z Turkami.
Najpełniejszym i najbardziej przekonywającym dowodem talentów
dowódczych Jagiełły jest bezspornie wyprawa grunwaldzka w roku
1410.
Nieuchronność i konieczność decydującego starcia z Krzyżakami była
dla Polski i Litwy rzeczą jasną, gdyż chodziło tu już nie o
utracone ziemie, ani nie o takie czy inne granice, lecz o samo
istnienie obydwu zagrożonych narodów. Zakon Krzyżacki, osiadły w
XIII w. nad Bałtykiem rzekomo w celu chrystianizacji pogan, a w
istocie planujący utworzenie wielkiego państwa niemiecko-zakonnego
od wyspy Rugii aż do Zatoki Fińskiej, wraz z wchłonięciem
północnej Polski, całej Litwy, części Białorusi i Wielkorusi,
poczuł się zagrożony od chwili zawarcia unii polsko-litewskiej i
przyjęcia chrześcijaństwa przez Litwę. Skoro Krzyżacy głosili, iż
celem ich jest nawracanie Prusów, Litwinów i innych pogan oraz
obrona przed ich najazdami ludów chrześcijańskich, to wydarzenia,

background image

jakie nastąpiły w latach 1386-1389 i dalszych na terenie Polski i
Litwy, uznali słusznie za najcięższy cios, jaki mógł spotkać
Zakon, i za niedwuznaczną zapowiedź jego katastrofy politycznej i
militarnej. Gdy bowiem ostatnie ludy pogańskie tej części Europy
przyjęły chrzest i połączyły się z katolicką Polską, to kogo teraz
mieli bronić Krzyżacy i przed kim? Zakon stawał się więc zbędny na
pograniczu polsko-litewskim. Poza tym Krzyżacy mogli myśleć o
zwycięstwie nad Polską i Litwą jedynie w wypadku, gdyby walczyli z
każdym z tych państw osobno. Teraz zaś zawisła nad nimi groźba
wojny z silnym przeciwnikiem i możliwość utracenia zagrabionych
Polsce i Litwie ziem, a nawet likwidacja Zakonu nad Bałtykiem i
przeniesienie go nad Morze Czarne do walki z Tatarami i Turkami.
Już bowiem od XIII wieku rozlegały się głosy w Europie o
zbędności, a nawet szkodliwości zakonów rycerskich, jakim był i
Zakon Krzyżacki. Nawet jednak gdyby do przesiedlenia Krzyżaków z
Prus nie doszło, nie ulegało wątpliwości, że na wypadek utrzymania
się unii polskolitewskiej przekreślone być muszą plany krzyżackia
o podboju Litwy, Wielkopolski, Kujaw, Mazowsza i, co gorsza, że
Polska i Litwa upomną się o swe ziemie utracone.
Toteż Zakon postanowił za wszelką cenę zerwać porozumienie
polsko-litewskie. Począł więc z jednej strony prowadzić antypolską
kampanię oszczerstw i kłamstw, głosząc, że chrzest króla
Władysława Jagiełły jest tylko pozorny, że Polacy z nienawiści do
Zakonu popierają pogan - Litwinów i schizmatyków - Rusinów, że
zmusili swoją młodziutką królowę, Jadwigę Andegaweńską do
dwumęstwa, wypędzając jej prawego małżonka Wilhelma Habsburga, a
narzucając "dzikiego" Jagiełłę. Przez takie kłamstwa i oszczerstwa
Krzyżacy pragnęli doprowadzić do unieważnienia małżeństwa Jadwigi
z Jagiełłą i, na skutek tego, do rozpadnięcia się unii
polsko-litewskiej. Poza tym chcieli króla i Polaków zohydzić w
oczach Europy, aby w wypadku wojny polsko-krzyżackiej sympatie
świata były po stronie Zakonu. To bowiem zapewniało dalsze
poparcie "misji" krzyżackiej przez napływ nowych rycerzy
śpieszących w szeregi wojsk zakonnych, przez nowe dary pieniężne i
zgodę na zaciąganie wojsk dla Krzyżaków w krajach zachodnio- i
środkowoeuropejskich.
Z drugiej strony Zakon organizował i popierał bunty różnych
książąt litewskich, krewnych Jagiełły, aby usunąć go z tronu
litewskiego. Gdy zaś Jagiełło ustanowił swym zastępcą w W.
Księstwie Litewskim swego stryjecznego brata, Witolda, Zakon
buntował innych braci przeciw Witoldowi licząc, że doprowadzi
wreszcie do osadzenia na tronie wileńskim księcia wrogiego Polsce,
a szukającego oparcia w Zakonie. Wówczas Krzyżacy mogliby pobić
osamotnioną Polskę, a następnie ujarzmić Litwę pozbawioną już
pomocy polskiej.
Jagiełło zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, ale nie mógł
wypowiedzieć wojny Zakonowi bezpośrednio po wstąpieniu na tron
polski. Wiedział bowiem, że Polska i Litwa nie są jeszcze
przygotowane do walki. Ale gdy Krzyżacy, głosząc pokój z Polską,
jednocześnie coraz mocniej atakowali Litwę, król nie zostawił swej
litewskiej ojczyzny bez pomocy. Bez wypowiedzenia wojny szły z
Polski na Litwę ochotnicze oddziały rycerzy polskich, wieziono
broń i żywność i pomoc ta przyczyniła się do odparcia nawały
krzyżackiej i ocalenia Wilna.
Zakon dobrze zdawał sobie sprawę, czym jest pomoc polska dla
Litwy, toteż nie zrywając pokoju z Polską, począł myśleć o jej
rozbiorze w 1392 r. Nie miał jednak wówczas wystarczających
możliwości. Wydarł natomiast Polsce bez wojny - za pomocą
przekupstwa, matactw politycznych lub zbrojnie - Santok i
Drezdenko, przez które szły szlaki handlowe do Szczecina, oraz
kupił od Zygmunta Luksemburczyka w roku 1402 Nową Marchię, co było

background image

szczególnie groźne dla państwa polskiego, a Krzyżakom ułatwiło
sprowadzanie sobie posiłków z zachodu.
Wszystkie te poczynania Zakonu nie zdołały rozerwać unii
polsko-litewskiej ani osłabić Polski, która pod rządami Jagiełły
stawała się coraz silniejsza. Wówczas Krzyżacy zdecydowali, że
sprawę musi rozstrzygnąć oręż. Nowy w. mistrz, Ulryk von
Jungingen, obrany w roku 1407, od początku począł szykować się do
wojny i kategorycznie odmówił oddania Polsce Drezdenka, które
Zakon wykupił od posiadających je panów von der Osten. W czerwcu
1408 r. wójt krzyżacki Nowej Marchii spalił kilka granicznych wsi
polskich, a w. mistrz zdobył się zaledwie na parę słów
wyjaśniających. Krzyżacy jakby świadomie prowokowali Polskę do
rozpoczęcia wojny, gdyż chcieli uchodzić za pokrzywdzonych, ale
mądry Jagiełło ani myślał się śpieszyć, gdyż właśnie chciał
doprowadzić do tego, by Zakon jemu wypowiedział wojnę. Musiał
bowiem zawsze pamiętać, że Zakon był instytucją duchowną, król zaś
niedawno ochrzczonym neofitą, stale oskarżanym przez Krzyżaków, iż
jest tylko "pozornym chrześcijaninem", co w owej epoce było
ciężkim zarzutem. Stąd Jagiełło, nie chcąc propagandzie
krzyżackiej dostarczyć materiału do podburzania przeciw Polsce
całej Europy, nie mógł uderzyć pierwszy na państwo zakonne.
Postanowił skłonić do tego w. mistrza Ulryka von Jungingen,
posługując się w tym celu powstaniem żmudzkim.
Żmudź, jak wiadomo, była terytorium łączącym pomorsko-pruskie oraz
inflanckie posiadłości Zakonu. Krzyżacy przeto wyrzec się jej nie
mogli, o ile chcieli utrzymać jednolitość obszaru swego państwa.
Walczyli z nią od wieku XIII i we wszystkich układach i traktatach
z książętami litewskimi domagali się zawsze dla siebie oddania lub
potwierdzenia posiadania Żmudzi. Dwukrotnie też Litwa zmuszona
była odstępować im większą lub mniejszą część ziemi żmudzkiej. Już
jednak w 1401 r. na skutek krzyżackiego ucisku Żmudzini, za wiedzą
i zgodą Jagiełły, wzniecili powstanie przeciw Zakonowi. W maju
1409 r. powstanie żmudzkie wybuchło po raz drugi. Już w czerwcu
tegoż roku dowództwo nad powstaniem objął przysłany przez w.
księcia Witolda starosta Rumbold Wolimuntowicz.
Krzyżacy zażądali od Jagiełły, by zabronił Witoldowi pomagać
Żmudzinom, a gdy Witold (w porozumieniu, oczywiście, z królem)
pomocy tej nie zaniechał, żądali znowu, by Jagiełło zapewnił ich,
że gdy uderzą na Żmudź, "nie doznają przeszkody" ze strony
Polaków, w zamian za co obiecywali nie czynić szkód Polakom ani
Litwinom; tym ostatnim, o ile Witold nie ujmie się za Żmudzinami.
Stawiając tego rodzaju żądania w. mistrz nie mógł wątpić, że
Witold Żmudzinów nie opuści, a Polska ujmie się za Witoldem. Jakoż
istotnie, z ust poselstwa polskiego Ulryk von Jungingen otrzymał
odpowiedź, że wojna z Litwą to wojna z Polską. W. mistrz
podziękował za szczerość i 6 sierpnia 1409 r. wysłał z Malborka
wypowiedzenie wojny Polsce na piśmie, a w dziesięć dni później, 16
sierpnia, wojska krzyżackie przekroczyły granicę i poczęły
pustoszyć ziemie polskie.
Zarówno po stronie polsko-litewskiej, jak i u Krzyżaków zdawano
sobie sprawę, że wszczęta w 1409 r. wojna nie jest wojną zwykłą,
jakich w epoce feudalnej nie brakowało w Europie, a które
zazwyczaj kończyły się spustoszeniem i złupieniem pasa
pogranicznego i, co najwyżej, zdobyciem kilku grodów na
nieprzyjacielu. Obydwie strony rozumiały, że chodzi tu o być lub
nie być jednej ze stron wojujących, gdyż można było przewidzieć,
że państwo zwycięskie będzie starało się wyzyskać swą przewagę i
prędzej czy później doprowadzić do zupełnej likwidacji
przeciwnika. Toteż niezależnie od toczących się działań wojennych,
zarówno Krzyżacy, jak i państwa Jagiełłowe starały się zebrać
możliwie wielkie siły i pozyskać dla swej sprawy opinię całej

background image

środkowej i zachodniej Europy. Zakon pragnął zwyciężyć, stosując
swoje metody wypróbowane w XIII wieku przy podboju Prus, a
mianowicie odrywając od Polski i Litwy poszczególne prowincje,
zawierając pokój, potem znów zabierając nowe itd. Dlatego atak
krzyżacki był silny, gwałtowny i w kilku punktach. Chciano
chwycić, co się da, a potem mówić o pokoju, zatrzymując
przynajmniej część zdobytego terenu. Krzyżacy zajęli ziemię
dobrzyńską zdobywając zamki i miasta, Dobrzyń, Rypin, Lipno,
Bobrowniki, Złotorię. Polskie załogi wojskowe, i ludność tych
miast zostały przy tym w całości lub w przeważającej części
wymordowane, bez względu na wiek i płeć. Jednocześnie komturzy
krzyżaccy z Tucholi i Człuchowa złupili Krajnę, spalili Kamień i
Sępolno i opanowali kraj aż do Noteci. Następnie na skutek zdrady
mieszczan niemieckich, pozostających na usługach Zakonu, zajęli
Bydgoszcz. W tym samym czasie wójt krzyżackiej Nowej Marchii,
Arnold von Baden, spustoszył na północno-zachodnim pograniczu
Polski okolice Drezdenka, a komturowie z Ostródy i Pokarmina
(Brandenburga pruskiego) niszczyli trzy dni i noce kraj księcia
Janusza Mazowieckiego.
W odpowiedzi na zbrojne działania wojsk Zakonu na odcinku
mazowieckim syn księcia Janusza, Bolesław, uderzył na krzyżackie
Działdowo, które spalił wraz z 14 okolicznymi wsiami, a
równocześnie na odcinku litewskim Żmudzini zdobyli Fredeburg, zaś
po wycofaniu się Krzyżaków znad Dubissy owładnęli całym swym
krajem. Na głównym placu boju, w Polsce, musiano dopiero zbierać
wojska, gdyż Polacy nie spodziewali się tak szybkiego uderzenia,
byli raczej przygotowani na przewlekłe rokowania. Mimo jednak
zaskoczenia i pory żniwnej, kiedy zarówno szlachta, jak chłopi
byli zajęci w polu, król zdołał opanować sytuację. Siłami, które
miał do dyspozycji, osłonił lewy brzeg Wisły, a następnie,
zebrawszy po 15 września siły polskie, wyruszył pod Bydgoszcz,
gdzie stanął 28 września. W 9 dni później zamek bydgoski został
zdobyty szturmem. Podczas oblężenia Bydgoszczy przybyło do
Jagiełły poselstwo króla czeskiego, Wacława Luksemburczyka, który
w porozumieniu z Krzyżakami proponował królowi polskiemu
zawieszenie broni i oddanie sporu polsko-krzyżackiego sądowi
rozjemczemu. A sędzią miął być właśnie przyjaciel krzyżacki, sam
Wacław czeski.
Jagiełło nie mógł odrzucić poselstwa Luksemburczyka, gdyż obawiał
się, że urażony Wacław opowie się wówczas czynnie po stronie
krzyżackiej. Toteż 8 października podpisano rozejm obowiązujący
strony wojujące do 24 czerwca 1410 r. "do zachodu słońca", a król
czeski wiosną miał wydać orzeczenie rozjemcze.
Działania wojenne ustały, lecz obydwie strony wojujące słusznie
nie wierząc, aby sąd króla Wacława zapobiegł dalszej wojnie,
poczęły dokładać starań, żeby na lato 1410 r. zapewnić sobie jak
najkorzystniejsze warunki do walki. Państwo zakonne było, co
prawda, mniejsze od Polski i Litwy i miało ludność mniej liczną,
ale Krzyżacy dysponowali wielkimi zasobami pieniężnymi i mogli
sobie wynająć wielu żołnierzy zaciężnych, a nadto liczyli
słusznie, że przyjdą im z pomocą rycerze-goście z Niemiec i z
innych krajów zachodnioeuropejskich. Prócz tego zawarli tajne
przymierze z Zygmuntem Luksemburczykiem, królem węgierskim, który
miał wynająć (czego zresztą nie dokonał) około 30 tysięcy
zaciężnych i uderzyć na Polskę od południa, za co mu Krzyżacy,
wypłacili wielkie sumy z góry.
Polska i Litwa posiadały znacznie więcej mieszkańców i mogły
wystawić więcej ludzi do boju, ale duża część tych żołnierzy była
gorzej uzbrojona. Chociaż Zakon wystawił w roku 1410 około 21000
konnych i około 5000 pieszych, nie licząc czeladzi, a państwa
Jagiełłowe około 29 000 jazdy i około 2000 piechoty, czyli o jedną

background image

piątą więcej niż Krzyżacy; to jednak siły te należy uważać za co
najmniej równe, gdyż wojska zakonne miały więcej pancerzy i lepszą
broń, a także więcej armat.
Pieniężnie, a także nagromadzonymi zapasami żywności i obronnością
zamków Krzyżacy górowali nad Polakami i Litwinami. Siły wojskowe
obu stron były mniej więcej jednakie, natomiast postawą moralną i
chęcią do boju oddziały polskie i litewsko-ruskie przewyższały bez
najmniejszej wątpliwości hufce krzyżackie.
Z wyjątkiem bowiem nielicznych jednostek zarówno szlachta,
mieszczanie i duchowieństwo, jak i chłopi polscy okazywali zapał
do walki i ofiar, a żywiołową nienawiść do Zakonu. Podobnie było
na Litwie. Złoto czy intrygi krzyżackie mogły zachwiać w
patriotyzmie tego czy innego wielmożę duchownego lub świeckiego,
ale ogół, wierząc w słuszność swojej sprawy, pragnął rozprawy z
"łotrami znaczonymi krzyżem". Zbrodnie krzyżackie były zbyt
liczne, zbyt jawne, a po najazdach na Litwę i w 1409 r. na Polskę
zbyt świeże, aby ktokolwiek zamieszkujący te kraje mógł mieć
wątpliwości.
Rycerz i chłop polski, bojar i chłop ruski czy litewski wiedzieli,
o co walczą i za co mają umierać. Inaczej wszakże było w państwie
krzyżackim. Część poddanych ustosunkowana była - jak już
wspominaliśmy - do panowania Zakonu niechętnie, część zaś
obojętnie. Jedni i drudzy nie widzieli zapewne powodu, dla którego
mieliby ginąć za Krzyżaków. Rządy krzyżackie miały stale charakter
okupacji wojskowej w podbitym kraju, gdyż nawet szlachta niemiecka
osiadła w Prusach nie miała równych praw z "panami zakonnymi",
tworzącymi osobną kastę, do której dostęp mieli jedynie synowie
feudałów niemieckich z terenu Rzeszy. Wobec poddanych Zakon
stosował ucisk gospodarczy, a nadto komturzy, zarządzający
okręgami - komturstwami, popełniali ustawicznie nadużycia wobec
ludności, a próby skarg lub oporu kończyły się przeważnie
skazywaniem pokrzywdzonych na grzywny, więzienie, tortury i nawet
na śmierć. Jedynie sami bracia zakonni oraz niżsi od nich tzw.
półbracia i wszyscy związani z administracją krzyżacką czy
dzierżawcy posiadłości zakonnych byli zainteresowani w utrzymaniu
władzy Zakonu, a oprócz nich grupa wychowana w ideologii agresji i
chętna wojen i łupów. Grupa ta jednak nie stanowiła większości. Na
wypadek więc wojny poddani Zakonu w głównej masie walczyć nie
pragnęli. Żołnierze najemni zaś bili się z reguły bez entuzjazmu -
za pieniądze. Mieć wiarę w słuszność sprawy Zakonu i szczerze
życzyć mu zwycięstwa, poza samymi braćmi, mogli jedynie
cudzoziemscy ochotnicy, tzw. rycerze-goście.
Toteż Krzyżacy starali się pozyskać przychylność w całej
zachodniej Europie, aby tych rycerzy-gości i najemników przybyło
jak najwięcej, a Polska i Litwa czyniły wysiłki, by skutecznie
zwalczać krzyżacką propagandę, by wykazać, że Zakon dba nie o
"misję" szerzenia wiary, lecz jedno tylko ma życzenie, aby mógł
"kraje cudze jakimkolwiek bądź sposobem posiadać". Pisma Jagiełły
i Witolda rozsyłane po całej Europie wywierały pewne wrażenie.
Korzystne też było pozyskanie dla sprawy polskiej papieża
Aleksandra V, który w. młodych latach bawił jakiś czas na Litwie,
gdzie zaprzyjaźnił się z Jagiełłą i znał zbrodnie krzyżackie wobec
Litwinów. Teraz więc, na prośbę Jagiełły, 23 stycznia 1410 r.
wystosował upomnienie do w. mistrza i nakazywał zawrzeć pokój z
Polską. W. mistrz Ulryk oczywiście, nie usłuchał papieża, ale
Jagiełło polecił rozpowszechniać odpisy upomnienia papieskiego
wraz ze swymi innymi pismami i sprawił, że pomoc, jaką Zakon
otrzymał od zachodu, była znacznie mniejsza od spodziewanej.
W zamian za to Krzyżacy postarali się otoczyć Polskę swymi
sprzymierzeńcami. Króla Czech Wacława Luksemburczyka przekupili
upominkiem 60 000 florenów, które wypłacili mu przed wydaniem

background image

przez niego wyroku rozjemczego między Polską i Zakonem: "jako
zwrot kosztów za przyjacielskie pośrednictwo". Króla węgierskiego
Zygmunta Luksemburczyka opłacili większą sumą, 300 000 dukatów (na
owe czasy olbrzymią!), ale miał za to zebrać wojsko i uderzyć na
Polskę. Darami pieniężnymi i groźbą swej potęgi pozyskał Zakon
również książąt zachodniopomorskich: Świętybora II szczecińskiego,
Warcisława VIII wołogoskiego i Bogusława VIII słupskiego. Książęta
ci nie reprezentowali dużej siły, ale przez ich ziemie Krzyżacy
uzyskiwali dostęp dla rycerstwa zachodniego, zmierzającego na
pomoc Zakonowi, oraz zabezpieczenie zachodniej granicy Pomorza
Gdańskiego. Ponieważ Litwa zagrożona była na północy i od strony
Prus i od strony Inflant krzyżackich, więc państwa jagiellońskie
posiadały granice bardziej bezpieczne jedynie z Rusią na wschodzie
i z osłabioną zamieszkami tatarszczyzną na południowym wschodzie.
W razie niepowodzenia orężnego Polski i Litwy można się było
spodziewać, że sojusznicy krzyżaccy zechcą wziąć udział w łupach i
uderzą na państwa Jagiełłowe od północnego wschodu, zachodu i
południa. Polska i Litwa mogły zaś liczyć tylko na siły własne i
na talenty wojskowe swego wodza. Król Władysław czynił więc
wszystko, co tylko mógł, aby przygotować przyszłe zwycięstwo.
Poza akcją dyplomatyczną za granicą i szykowaniem wojsk Jagiełło
odbył kilka narad z dostojnikami polskimi, ale główne decyzje
dotyczące planów walki w roku 1410 król powziął dopiero na tajnej
naradzie w Brześciu nad Bugiem na początku grudnia 1409 r. Obok
króla udział w tej naradzie brali także w. książę Witold i
podkanclerzy koronny, Mikołaj Trąba, jednakże mieli oni raczej
głos doradczy. Narada trwała 8 lub 9 dni i - oprócz wielu ważnych
postanowień politycznych - powzięto na niej również plan działań
wojennych polsko-litewskich na rok 1410, plan świetny,
wprowadzający nowe metody walki nie znane w tych czasach Europie
zachodniej.
Plany bowiem wodzów zachodnioeuropejskich nie znały innych celów,
jak opanowanie terenów spornej ziemi albo nawet tylko spustoszenie
i złupienie kraju nieprzyjaciela dla skłonienia go do ustępstw.
Natomiast plan Jagiełły odpowiadał założeniom nawet nowożytnej
strategii i dlatego do dziś budzi zachwyt historyków wojskowości.
"Poruszenia wojsk polsko-litewskich przed bitwą pod Tannenbergiem
- stwierdza jeden z historyków niemieckich - wzbudzają wprost
podziw swą planowością. Już dawno dająca się w nich spostrzec myśl
przewodnia: uderzyć zwartymi siłami w serce Zakonu na Malbork, ma
cechę wielkiego pomysłu i różni się najzupełniej od używanej
zwykle w owych czasach taktyki napadów rabunkowych, które nawet
wcale na nazwę wojny nie zasługują... Daremnie szukalibyśmy w
całym średniowieczu równie genialnego pomysłu strategicznego".
Sztuka wojenna Jagiełły wprowadziła bowiem nowe metody walki
prawie nie znane lub mało znane w Europie. Zarówno strategia króla
oparta na zasadach wschodniej sztuki wojennej, jak i taktyka wojsk
pod dowództwem Jagiełły stanowią objaw zdecydowanego wkroczenia
polskiej sztuki wojennej na nowe drogi.
Sztuka wojenna w Europie środkowo-zachodniej nie znała bowiem
wówczas "tak wyraźnego stawiania celów strategicznych ani
skrupulatnego opracowania planów wojny i racjonalnego podziału
sił, ani tak zdecydowanego dążenia do zniszczenia żywej siły
przeciwnika, ani tak celowego posługiwania się odwodami i tak
całkowitego panowania wodza nad przebiegiem bitwy".
Tymczasem rozpatrzenie planu, ułożonego przez Jagiełłę w
pierwszych dniach grudnia 1409 r., tzn. przeszło pół roku przed
wyruszeniem na wyprawę grunwaldzką, pozwala stwierdzić jego
niezwykłość w stosunku do poziomu ówczesnej wojskowości
zachodnioeuropejskiej, a podobieństwo do strategii wschodniej.
Plan ten bowiem:

background image

A) Wyznaczał świadomie terytorium Prus krzyżackich jako główny
teatr działań wojennych, co dawało stronię polsko-litewskiej
następujące korzyści: a) przekazywało inicjatywę w ręce króla, a
Krzyżaków zmuszało do defensywy, a więc do mniej korzystnego dla
nich sposobu walczenia: b) wprowadzało moment zaskoczenia, gdyż
Krzyżacy takiej decyzji polskiego dowództwa nie oczekiwali,
spodziewając się raczej ataku wojsk Jagiełłowych na Pomorze; c)
chroniło kraj własny od zniszczeń wojennych.
B) Jasno określał cel strategiczny kampanii: marsz na stolicę
wroga - Malbork, w celu zmuszenia w. mistrza do zajścia drogi
napastującym i do stoczenia walnej bitwy, w której król spodziewał
się zwyciężyć i zniszczyć całą siłę zbrojną Zakonu.
Na skutek tego zaś, król chciał uzyskać korzystne warunki pokoju z
osłabionym państwem zakonnym.
C) Ustalał własną podstawę operacyjną, czas i miejsce koncentracji
wojsk polskich i litewsko-ruskich, a następnie połączonych armii:
1. Jako bazę operacyjną obrano Płock, który ze względu na swą
obronność i położenie nad Wisłą mógł być użyteczny zarówno dla
armii działającej w Prusach, jak i dla wojsk operujących na
Pomorzu: w pierwszym wypadku lądem, w drugim drogą wodną. Nadto
wybór Płocka nie dawał dowództwu krzyżackiemu klucza do
wcześniejszego odgadnięcia kierunku uderzenia. Wybór ten
uzasadniał wreszcie przebywanie w stolicy księstwa płockiego
przedstawicieli i wojsk króla, co nie było bez znaczenia wobec
znanych sympatii prokrzyżackich księcia tej ziemi, Ziemowita.
2. Wojska polskie miały się zebrać około 20 czerwca, Wielkopolanie
i Małopolanie osobno, a następnie na dzień 30 czerwca 1410 r.
zejść się w Czerwińsku nad Wisłą, dokąd również powinny przybyć w
tym samym czasie hufce litewsko-ruskie, które zbierały się
wcześniej, około 10-12 czerwca, w okolicach źródeł Narwi.
3. Miejsce ostatecznej koncentracji, Czerwińsk, zostało obrane z
uwzględnieniem szeregu koniecznych warunków:
a) leżało niezbyt daleko od granicy nieprzyjaciela, umożliwiając
połączonej armii polsko-litewsko-ruskiej jak najszybsze
przeniesienie działań wojennych na teren krzyżacki;
b) leżało jednak wystarczająco daleko (80 km) od granicy państwa
Zakonu i było zabezpieczone od północnego zachodu przez warowny
Płock, a od północy przez puszczę nad źródłami Skrwy i Wkry;
c) było tak obrane, by akcja koncentracyjna uszła uwagi
nieprzyjaciela i aby można było go zaskoczyć;
d) było tak położone, aby oddziały zdążające z zachodu, południa i
wschodu mogły dotrzeć do punktu ostatecznej koncentracji
najkrótszymi drogami;
e) znajdowało się na głównym kierunku zamierzonych operacji.
D) Przygotowywał środki techniczne i zaopatrzenie wojska,
niezależnie od obowiązujących i wiezionych przy oddziałach
zapasów:
1. W Kozienicach w ciągu pierwszych miesięcy 1410 r. zbudowano
składany most na łodziach, zabezpieczający szybką przeprawę na
każdym odcinku Wisły i stanowiący zaskakującą Krzyżaków nowość w
sztuce wojennej ówczesnej Europy.
2. Przed wyprawą grunwaldzką król urządzał łowy na grubego zwierza
w puszczach polskich i litewskich i kazał przesyłać drogą wodną
suszone i solone mięso w beczkach do Płocka, ponadto wyznaczał
miastom kontyngenty dostaw żywnościowych dla ludzi i koni,
magazynowane również w bazie płockiej.
E) Wyznaczał kierunek działań oraz działania demonstracyjne dla
odwrócenia uwagi Krzyżaków od właściwego kierunku uderzenia:
1. Właściwy marsz na Malbork miał się odbywać po linii Czerwińsk -
Raciąż - Bądzyń - Kurzętnik nad Drwęcą. Pod Kurzętnikiem bowiem
znajdował się najdogodniejszy z kilku brodów Drwęcy, a stamtąd

background image

niemal prosta droga na Sztum i Malbork. Jak wiadomo, Krzyżacy
zdołali umocnić Kurzętnik, lecz Jagiełło, nie dając się wciągnąć
do walki na niekorzystnej pozycji, cofnął swe wojska i postanowił
obejść Drwęcę u źródeł. Trudno jednak przesądzić, czy taki wariant
planu działania brany był już pod rozwagę w Brześciu, chociaż
również trudno przypuścić, aby Jagiełło i Witold nie liczyli się z
góry z przeciwdziałaniem w tym miejscu wojsk zakonnych. W każdym
razie późniejsza decyzja królewska na naradzie 10 lipca 1410 r.
została powzięta dziwnie szybko, jak gdyby już dawniej król
szykował różne warianty marszu na krzyżacką stolicę.
2. Działania demonstracyjne dla zmylenia przeciwnika postanowiono
prowadzić w kilku okolicach pogranicza, a więc:
a) koło Wielenia nad Notecią z pozorem szykowania uderzenia na
Drezdenko i Nową Marchię;
b) koło Łobżenicy, Nakła i Bydgoszczy z pozorem szykowania
uderzenia głównego na Pomorze Gdańskie;
c) na Mazowszu koło Różana, Makowa i Ostrołęki;
d) od strony Litwy koło Kłajpedy, Ragnety i Rynu z pozorem
szykowania ataku Witolda na Prusy od wschodu.
F) Decydował o wspólnym działaniu wojsk polskich i
litewsko-ruskich jako jednej armii pod naczelnym dowództwem
Jagiełły, co było decyzją jak najbardziej słuszną, gdyż
uniemożliwiało Krzyżakom rozprawienie się z każdym z przeciwników
z osobna.
Ogólnie więc plan królewski w Brześciu: a) zakładał przejęcie
inicjatywy strategicznej przez armię Jagiełły i przeniesienie
walki na teren nieprzyjaciela; b) dążył do walnej rozprawy na polu
bitwy i do zniszczenia sił i zasobów przeciwnika; c) wykazywał
zrozumienie zasady ekonomii sił, dzieląc je pomiędzy zadania
główne i zadania pomocnicze; d) doceniał znaczenie terenu ze
względu na potrzeby wojenne; e) na skutek celowego wysiłku
zachowania tajemnicy, uzyskiwał moment zaskoczenia wroga chociaż w
jakiejś mierze; f) stosował nową technikę (most pontonowy) i
tworzył punkty zaopatrzenia (Płock).
Mówiąc o planowaniu wyprawy przeciw Krzyżakom, należy zwrócić
uwagę na jeszcze jeden szczegół. Otóż, wedle wszelkiego
prawdopodobieństwa, przy planowaniu tym użyto, być może, mapy.
Jakkolwiek musiała być ona bardzo prymitywna, król posługiwał się
nią w jakimś stopniu. Z planu Jagiełły wynika bowiem, że kierunku
uderzenia ani punktu koncentracji nie zdołałby wyznaczyć bez mapy
tak poprawnie, jak to uczynił w Brześciu.
Krzyżacy próbowali też układać plany wojenne, ale były one
kilkakroć zmieniane i nie mogły się równać z planami
polsko-litewskimi. W. mistrz spodziewał się ataku wojsk
królewskich na Pomorze po lewej stronie Wisły i dlatego zarządził
szykowanie koncentracji oddziałów zakonnych w okolicach Świecia. Z
powodu zimy i rozejmu obydwie strony powstrzymywały się od działań
zaczepnych, zwłaszcza iż król Wacław czeski miał wydać orzeczenie,
które mogło zmienić sytuację.
Jednakże wyrok rozjemczy wydany w Pradze czeskiej 15 lutego 1410
r. przez króla Wacława Luksemburczyka, a opłacony z góry przez
Krzyżaków 60 tysiącami florenów wypadł oczywiście całkowicie po
myśli Zakonu i delegacja polska w ogóle go nie przyjęła. - Nikt
więc nie mógł w to wątpić, że o wszystkim musi rozstrzygnąć oręż.
Obydwie strony dokładały też usilnych starań, by przed upływem
końca rozejmu mieć już wszystko gotowe.
Dowództwo polsko-litewskie zgodnie z ułożonym planem postarało się
odwrócić uwagę Krzyżaków od właściwych miejsc koncentracji wojsk
polskich i litewsko-ruskich, a wpoić przekonanie, że państwo
krzyżackie będzie atakowane w kilku punktach: od wschodu
(Litwini), od południa (Mazowsze) i od południowego zachodu

background image

(Polacy), oraz że główne uderzenie króla skierowane będzie na
Pomorze. W istocie zaś Jagiełło skoncentrował wszystkie niemal
siły w jednym miejscu: w Czerwińsku nad Wisłą, i stamtąd wyruszył
wprost na stolicę Zakonu - Malbork.
Do chwili wy ruszenia armii królewskiej z Czerwińska dowództwo
krzyżackie, alarmowane pozorowanymi przygotowaniami do rzekomego
uderzenia polskiego i umyślnie rozsiewanymi fałszywymi pogłoskami,
nie mogło się połapać w istotnych zamiarach Jagiełły i trzykrotnie
zmieniało plany wojenne, przesuwając ugrupowania swych wojsk i
przyjmując wreszcie, że główny atak polski nastąpi po lewej
stronie Wisły. Gdy więc marsz armii królewskiej odbywać się począł
po prawej stronie rzeki, w. mistrz musiał znowu przegrupować swe
siły, aby zajść drogę do stolicy nieprzyjacielowi pod zamkiem
Kurzętnik nad Drwęcą. Tam wódz krzyżacki chciał wciągnąć wojska
Jagiełły do walki o brody na rzece, wykrwawić na przygotowanych
umocnieniach (w. mistrz ściągnął pod Kurzętnik niemal całą
artylerię z wszystkich zamków w państwie krzyżackim), a następnie
zaatakować je z obu skrzydeł i dokonać pogromu. Król poznał się
jednak na pułapce, jednym forsownym czterdziestoparokilometrowym
marszem oderwał swą armię od przeciwnika i pomaszerował na
północny wschód, aby obejść Drwęcę u źródeł i tym manewrem zmusić
Krzyżaków do zmierzenia się z nim w otwartym polu.
Prawdopodobnie w Brześciu nad Bugiem nie starano się przewidzieć
wszystkich problemów, jakie mogły się nasunąć w planowanej
kampanii. Ustalono raczej główne wytyczne. Po Brześciu król
odbywał (zresztą z ks. Witoldem i swymi doradcami) dalsze narady,
ostatnią niewątpliwie w Czerwińsku i tam zapewne przewidziano
kilka wariantów marszu na Malbork. Pod Kurzętnikiem bowiem, gdy
tylko ustalono przygotowane przez Krzyżaków umocnienia, narada
króla ze sztabem trwała stosunkowo krótko, a następnie oderwano
się od nieprzyjaciela. Wygląda więc, że uwzględniono obmyślony
wcześniej wariant. Charakterystyczne jest bowiem nie tylko krótkie
naradzanie się, ale i brak taborów, które - być może - zgodnie z
możliwością zastosowania wariantu zatrzymano pod Lidzbarkiem
Welskim, aby nie hamowały ruchów jazdy.
Krzyżacy zgodnie z przewidywaniami Jagiełły postanowili nie
dopuścić armii królewskiej do obejścia Drwęcy i pomaszerowania ku
jej źródłom (Drwęca zaczyna swój bieg o 6-7 km od miejscowości
Stębark). Armia Jagiełły zmierzała tam również. 13 lipca zdobyła
miasto i zamek Dąbrowno, gdzie pozostała do późnej nocy 14 lipca.
Krzyżacy, operujący o 10-12 km na północ od armii
polsko-litewskiej, nie udzielili pomocy Dąbrownu, lecz spiesznie
maszerowali w stronę jeziora Łubień, niedaleko Stębarku, by zajść
tam drogę królowi. Dróg bowiem wiodących ku źródłom Drwęcy strzegł
zamek w Ostródzie. Jedna z nich biegła do Ostródy z Działdowa
przez Dąbrowno, druga z Nidzicy przez Olsztynek. W okolicy jeziora
Łubień odległość między wymienionymi drogami wynosiła około 18 km.
Zgrupowawszy więc wojska w okolicach Stębarku, można było, czuwać
nad każdą z dróg i w miarę potrzeby przesunąć oddziały w tę czy w
tamtą stronę.
Podjazdy wojsk królewskich nawiązały niewątpliwie kontakt z
nieprzyjacielem i stwierdziły, że silne ugrupowania krzyżackie
przesuwają się w stronę Stębarku. Przydzieleni do sztabu
królewskiego przewodnicy musieli zwrócić uwagę króla na pole
między Stębarkiem, Łodwigowem i Grunwaldem, które nadawało się do
stoczenia bitwy, i król postanowił, zapewne, skorzystać z
nadarzającej się okazji. Wieczorem 14 lipca wojsku wydano rozkazy
wcześniejszego udania się na spoczynek i po kilku godzinach, w
nocy z 14 na 15 lipca, armia królewska wyruszyła wszystkimi
drogami w kierunku Łodwigowa, Stębarku i jeziora Łubień.
Krzyżacy w okolicy wymienionych osiedli znaleźli się już

background image

wcześniej, zapewne najpóźniej 14 lipca rano, i poczynili pewne
przygotowania, ustawiając przeszkody i artylerię oraz kopiąc
wilcze doły dla załamania ataku jazdy przeciwnika. O nadciąganiu
wojsk królewskich nocą z 14 na 15 lipca zawiadomiły Krzyżaków
pożary okolicznych wsi, podpalanych przez idące w straży przedniej
i ubezpieczające linie marszu sprzymierzonych armii chorągwie
lekkiej jazdy litewskiej i tatarskiej. Toteż o świcie kilka
chorągwi jazdy zakonnej wyruszyło na spotkanie oczekiwanego
przeciwnika. Jazda ta natknęła się na Polaków, ale wnet została
odrzucona przez wysłane przez króla chorągwie polskie pod
dowództwem marszałka Zbigniewa z Brzezia. Podczas gdy oddział
Zbigniewa zaznajamiał się z terenem, król zawiadomił w. ks.
Witolda o obecności armii w. mistrza i polecił szykować się do
bitwy.
Wojska królewskie zgrupowane były w lasach i zaroślach na wschód
od wsi: Łodwigowo i Stębark. Na prawym skrzydle stały chorągwie
litewsko-ruskie i tatarskie, mając za plecami dalsze lasy, a za
nimi tereny podmokłe, bagniste i przecięte kilkoma strumieniami i
rzeczułką Maręzą. Być może oddziały Witoldowe znalazły się tam
dlatego, że jako lżejsze szły na czele armii i gdy armia zwróciła
się czołem ku północnemu zachodowi, automatycznie stały się
częścią prawoskrzydłową. Jednakże niewykluczone, że zostały celowo
umieszczone przy bagnistym zapleczu, by na wypadek konieczności
cofania się przed ciężką jazdą Zakonu mogły się wycofać na tereny
trudno dostępne dla wielkich ogierów bojowych i zakutych w stal
jeźdźców krzyżackich. Przebieg bitwy, zresztą, wydaje się
potwierdzać takie przypuszczenie. Na lewym skrzydle stali Polacy,
oparci o suchy las łodwigowski i ulnowski.
Trzy kilometry od linii wojsk, nad zachodnim wybrzeżem jeziora
Łubień, umieszczone były namioty królewskie. Obóz polski znajdował
się na przeciwległym, południowo-wschodnim brzegu jeziora, obóz
litewsko-ruski opodal północno-wschodniego, a kosz tatarski
jeszcze bardziej na północ, w okolicy osiedla Zybułtowo.
Armia krzyżacka rozbiła obóz nieco na wschód od wioski Grunwald,
tworząc z wozów tabor obronny. O dwa i pół kilometra na wschód od
Grunwaldu, pomiędzy Stębarkiem i Łodwigowem, dowództwo krzyżackie
ustawiło swe główne szyki.
Ponieważ wojska Zakonu przysposobione były do walki już wczesnym
rankiem, w. mistrz mógł uderzyć na nadciągające oddziały Jagiełły
i wykorzystać przewagę swej gotowości oraz nieprzybycie jeszcze
całości armii polsko-litewskiej. Jak się wydaje, Krzyżacy nie byli
w dostatecznym stopniu informowani, a nadto woleli nie ryzykować
niepewnego uderzenia na hufce królewskie ukryte w lesie, lecz
zdecydowali się wyczekać i wciągnąć armię przeciwnika na tereny z
przygotowanymi przez siebie przeszkodami. Gdyby Jagiełło rzucił od
razu ciężką jazdę polską ławą, to pędzące ze wgórza konie pod
zakutymi w żelazo jeźdźcami siłą bezwładu i ciężaru popychałyby
szeregi przed sobą i jeden za drugim waliłyby się do dołów i
wykrwawiały na zasiekach. Powstał by zamęt tym większy, że
chorągwie polskie znajdowałyby się pod ogniem dział i tysięcy
pocisków z kusz i łuków. Na skłębionych, cofających się w
zamieszaniu rycerzy polskich miała uderzyć jazda krzyżacka i
przechylić szalę zwycięstwa. Dlatego, po odparciu przez Polaków
rozpoznawczych chorągwi zakonnych, Krzyżacy wyczekiwali niemal
trzy godziny na akcję zaczepną ze strony sprzymierzonych, a gdy
ustawione już oddziały polskie na lewym skrzydle, a litewskoruskie
na prawym nie wychylały się nazbyt z lasów, w. mistrz wysłał dwu
heroldów, którzy przynieśli dwa obnażone miecze dla króla i
Witolda, wzywając ich do stoczenia bitwy bez zwłoki i
prowokacyjnie zapowiadając cofnięcie wojsk zakonnych, byle tylko
hufce królewskie wyszły z ukrycia i mogły się rozwinąć.

background image

Jednocześnie armia krzyżacka cofnęła się istotnie w kierunku
zachodnim, niby przypadkowo odsłaniając dolinę z ukrytymi
przeszkodami i umożliwiając wyjście wojskom królewskim z lasu na
teren otwarty.
Król jednak nie uniósł się oburzeniem na to poselstwo, ani nie dał
się sprowokować do natychmiastowego ataku całą masą swej jazdy.
Przeciwnie, zgodnie z taktyką wschodnią, nie wyprowadził
wszystkich wojsk sprzymierzonych do walki i poprzedził uderzenie
swych głównych sił atakiem lekkiej jazdy tatarskiej i litewskiej.
Oddziały jej ruszyły w pierwszej linii i bez wątpienia natknęły
się na przeszkody, tracąc trochę ludzi i koni. Ale że były jazdą
lekką i szły w szyku luźnym, zdołały się wycofać z przeszkód, a
następnie przedostały się do piechoty i dział przeciwnika. Musiały
wyciąć tam kanonierów wraz z osłoną, ponieważ do końca bitwy już
ani o artylerii krzyżackiej, ani o łucznikach źródła nie zawierają
najmniejszej wzmianki. Zresztą nie mogliby nawet działać, gdyż po
pierwszej fazie bitwy, polegającej na akcji lekkiej jazdy
królewskiej, wszczęła się bitwa właściwa, toczona przez masy
kawaleryjskie przez długie godziny, aż do zachodu słońca, i
wszystko to, co nie zbiegłoby lub nie siedziało na grzbiecie
końskim, zostałoby stratowane bez miłosierdzia.
Bitwa toczyła się na dwóch skrzydłach. Na prawym skrzydle, bliżej
Stębarku, hufce litewsko-ruskie, posiłkowane przez oddziały
tatarskie, mołdawskie i jazdę polską, walczyły przeciw ciężkiej
jeździe Zakonu z chorągwią gości krzyżackich pod wezwaniem św.
Jerzego na czele. Na lewym skrzydle, po obu stronach Łodwigowa,
biły się oddziały polskie i zaciężni. Całością dowodził ze wzgórza
król osłonięty przez małą chorągiew 60 kopii wybranego rycerstwa.
Po godzinie zmagań lżej zbrojne chorągwie litewsko-rusko-tatarskie
prawego skrzydła nie wytrzymały uderzenia ławicy stalowych rycerzy
Zakonu i najpierw wolno "o jedną staję", a później, mimo nadejścia
odwodów, coraz bardziej zaczęły ustępować z pola, aż w pewnej
chwili załamały się i rzuciły do ucieczki. Niewykluczone, że
popłoch wzniecili Tatarzy, którzy ucieczkę stosowali jako taktykę
bojową i o ucieczce których wspomina wyraźnie źródło krzyżackie. W
każdym razie oddziały litewsko-ruskiego skrzydła zostały rozbite i
cofały się przy wielkich stratach na północ, na wschód i na
południe od Stębarku. Niektóre z nich miały dotrzeć aż do Wilna i
tam przynieść wiadomość o przegranej armii polsko-litewskiej.
Długosz zanotował, że jedynie chorągwie smoleńskie pod wodzą
Semena-Lingwena Olgierdowicza wyrąbały sobie mieczem drogę z
pogromu "i złączyły się potem z wojskiem polskim", ale wiele
wskazuje na to, że w okolicznych lasach, zwłaszcza w lesie
ulnowskim, znajdowały się znaczne odwody, które powstrzymały
wycofujących się, dały im osłonę i wraz z nimi, gdy rozbite
chorągwie doszły do stanu ponownej gotowości bojowej, zostały
użyte przez króla i Witolda najpierw do zniesienia powracających z
pościgu chorągwi krzyżackich, z których część dotarła z powrotem
na plac boju, a następnie do skutecznego udziału w okrążeniu
Krzyżaków pod koniec bitwy.
Lewe bowiem skrzydło armii królewskiej (chorągwie polskie wraz z
zaciężnymi czesko-morawskimi i smoleńskimi), będąc nie mniej
liczne od prawego skrzydła krzyżackiego i podobnie uzbrojone, nie
dało się rozbić. Przeciwnie, po odparciu kilku groźnych flankowych
ataków, a zwłaszcza niebezpiecznego uderzenia w bok, po osłonięciu
linii oddziałów koronnych przez ucieczkę chorągwi litewsko-ruskich
samo przeszło do natarcia i wzmacniane coraz to nowymi odwodami
poczęło nawet oskrzydlać słabnące szeregi zakonne. W tym czasie
nadeszły niektóre oddziały krzyżackie lewego skrzydła wraz z
chorągwią św. Jerzego, które wracając z pogoni za rozbitymi
wojskami Witolda, uniknęły osaczenia i zniszczenia przez drugą

background image

część armii litewsko-ruskiej. Oddziały te natychmiast wzięły
ponowny udział w bitwie. Jednakże nowe odwody polskie dopomogły
"wielkiej chorągwi" kasztelana krakowskiego Krystyna z Ostrowa,
chorągwi wojewody sandomierskiego Mikołaja z Michałowa oraz
chorągwiom ziemi wieluńskiej, halickiej i innym w walce ze świeżo
przybyłymi Krzyżakami i w krótkim czasie wzięły górę nad
przeciwnikiem.
Wówczas to w. mistrz z zachowanego dotąd odwodu oraz resztek
rycerzy dawnego lewego skrzydła krzyżackiego, którzy nie włączyli
się jeszcze ponownie do bitwy, uformował grupę uderzeniową 16
chorągwi i poprowadził ją pomiędzy wzgórzami i lasami, by
niespodzianie uderzyć w bok armii królewskiej.
Gdyby chorągwie te zwartą kolumną zaatakowały flankę lub tyły
polskiej linii bojowej, efekt ich uderzenia mógłby przesądzić o
wyniku bitwy. Chociaż bowiem Jagiełło dysponował nie zużytymi
jeszcze odwodami, to jednak w razie rozbicia głównej masy
rycerstwa, walczącej na lewym skrzydle od wielu godzin,
prawdopodobnie wybuchłaby panika i odwody nie wystarczyłyby do
powstrzymania upojonych zwycięstwem Krzyżaków. Chorągwie w.
mistrza zostały jednak dostrzeżone, a nadto straciły czas na
pojedynek rycerski von Kokeritza, który z brawurą zaatakował króla
stojącego ze swym otoczeniem na wzgórzu. Gońcy królewscy
sprowadzili przez ten czas pomoc, ruszono dalsze odwody. W. mistrz
ze swymi dygnitarzami i 16 chorągwiami został otoczony, zamknięty
w kole i w końcu zabity ciosami kosy czy rohatyny piechoty
chłopskiej. Wraz z nim polegli niemal wszyscy bracia-Krzyżacy,
zarówno spośród grupy 16 chorągwi, jak i na głównym placu boju,
gdzie Polacy wzięli stanowczo górę i wraz z oddziałami
litewsko-ruskimi i tatarskimi ujęli przeciwników w żelazny
pierścień.
Kto spośród Krzyżaków nie wyrwał się w porę ze śmiertelnego
koliska nieprzyjaciół, ten już uciec nie zdołał: musiał złożyć
broń albo dawał głowę. Padł wielki mistrz Ulryk, zabity przez
walczących zajadle chłopów. Legli: wielki komtur i wielki
marszałek, i wielki szatny, i wielki skarbnik, i wszyscy niemal
komturzy, i wszyscy prawie bracia-rycerze, i tysiące rycerzy-gości
i najemników. Całe pole bitwy usiane było białymi płaszczami.
Zdobyto prawie wszystkie chorągwie krzyżackie, wzięto do niewoli
tysiące jeńców.
Potem uderzono na obóz krzyżacki pod wsią Grunwald, który piechota
chłopska zdobyła po krótkiej i zajadłej walce, a zdobywszy wycięła
w nim kilka tysięcy nieprzyjaciół co do jednego. Jednocześnie
ścigano uciekających kładąc wielu trupem lub biorąc do niewoli i
to wiele mil aż do północy i dłużej. "Na kilka mil droga zasłana
była trupami" - napisał po latach z opowiadań naocznych świadków
polski dziejopis, Jan Długosz.
Gdy zdobyto obóz, król "posuwając się z terenu walki, dotarł do
małego lasu i wjechał na szczyt pagórka, na którym natychmiast,
zsiadłszy z konia, ukląkł na ziemi i począł dziękować Bogu za
zwycięstwo..." Ze wzgórza było widać "tłumy i mnogie oddziały
pierzchających nieprzyjaciół, na których błyszczały zbroje"... Z
drugiej strony wzniesienia w blaskach zachodzącego słońca widoczne
było rozległe pole bitwy pokryte tysiącami rannych i poległych,
ciałami koni i strzaskaną bronią. Na polu tym leżało pokotem
rycerstwo "najpotężniejszej wojskowej średniowiecznej
organizacji", a gasnące słońce na pobojowisku było symbolem
wróżebnym przyszłych losów Zakonu.
Oceniając rolę Władysława Jagiełły jako wodza wyprawy
grunwaldzkiej należy podkreślić, że król polski od pierwszego
wystąpienia na terenie wojennym, tzn. od września 1409 r.,
wykazywał świadomość swych celów, pewność i zdecydowanie oraz

background image

narzucał inicjatywę. W. mistrz nie odważył się w roku 1409 stawić
czoła wojskom królewskim, chociaż występowały one same bez pomocy
litewsko-ruskiej. Od początku wyprawy grunwaldzkiej również król
polski decydował i narzucał taktykę nieprzyjacielowi, z tym że
armia polsko-litewsko-ruska działała planowo i zmierzała do
ustalonych z góry osiągnięć, a Krzyżacy jedynie starali się plany
królewskie pokrzyżować. Jak w roku 1409, tak i podczas wyprawy
grunwaldzkiej Jagiełło postępował w myśl swych głęboko
przemyślanych założeń strategicznych: skupienie w obranym miejscu
możliwie największej części posiadanych sił i wykonanie z ich
pomocą uderzenia koncentrycznego, które każdorazowo kończyłoby się
sukcesem strony polskiej.
Wszystkie obliczenia Jagiełły były trafne, podobnie jak atak na
Bydgoszcz przyniósł nie tylko odzyskanie punktu strategicznego,
ale także zawieszenie broni umożliwiające dokończenie przygotowań
do walki, tak i marsz na Malbork zmusił w. mistrza do stoczenia
walnej bitwy, w której król polski zmiażdżył armię Zakonu i dotarł
do Malborka. Wszystkie obliczenia Krzyżaków zawiodły: uderzenie
polskie skierowało się na Prusy, a nie na Pomorze, król nie dał
się wciągnąć do walki pod Kurzętnikiem; pod Grunwaldem zaś odniósł
zwycięstwo.
Zwycięstwo pod Grunwaldem nie zakończyło wojny z Krzyżakami,
chociaż współczesnym mogło się wydawać, że nadeszły ostatnie
chwile panowania zakonnego w Prusach i na Pomorzu. Armia królewska
bowiem, odpocząwszy po straszliwej bitwie zaledwie jeden dzień -
16 lipca, już nazajutrz wyruszyła na Malbork i pod stolicą Zakonu
stanęła 25 lipca. Po drodze wojska królewskie zajmowały liczne
zamki i miasta przeciwnika, często zdobywane przez samych
poddanych krzyżackich i przekazywane królowi. "Rycerze i słudzy, i
największe miasta kraju - wszyscy przeszli na stronę króla i
wyrzucali braci zakonnych, którzy jeszcze ocaleli, z domów i
oddawali królowi oraz przysięgali mu wszyscy poddaństwo i
wierność" - pisał z goryczą późniejszy kronikarz krzyżacki. I
wcale nie przesadzał, gdyż nie tylko szlachta, chłopi i
mieszczanie wyrzekli się Krzyżaków, ale również, i to jedni z
pierwszych, poddali się władzy króla polskiego wszyscy biskupi
zakonni, a więc i duchowieństwo niemieckie! Tak byli Krzyżacy
znienawidzeni w swym państwie przez wszystkie warstwy społeczne i
przez wszystkie narodowości. "Kraj poddał się królowi w przeciągu
jednego miesiąca" - pisał dalej kronikarz i znów się nie mylił,
gdyż podczas oblężenia Malborka nie podlegało królowi tylko
jeszcze 8 zamków na całym obszarze prusko-pomorskim, wszystkie
inne twierdze i miasta były już w posiadaniu zwycięzców. A jednak
armia litewsko-ruska 18 września, a polska 19 września, nie
zdobywszy Malborka, wycofały się z państwa zakonnego przez nikogo
nie ścigane i powróciły do swych krajów. Krzyżacy zaś poczęli
zbierać nowe siły, odzyskiwać zdobyte zamki i szykować się do
dalszej wojny pod wodzą nowego w. mistrza, którym został obrońca
Malborka, Henryk von Plauen.
I tu nasuwają się pytania: dlaczego nie zawarto pokoju od razu po
bitwie? Dlaczego nie zdobyto Malborka? Dlaczego, wreszcie,
dobrowolnie wycofano się z Prus i pozwolono przez to Krzyżakom na
nowo zorganizować swe państwo?
Odpowiedzi na pytania powyższe udzielić nietrudno. Po bitwie
pokoju nie zawarto przede wszystkim dlatego, że w. mistrz i cała
niemal starszyzna Zakonu padła na pobojowisku i Polacy nie mieli z
kim rokować o pokój. Co prawda w Malborku bronił się komtur ze
Świecia, Henryk von Plauen, który nawet kazał się obrać resztkom
Krzyżaków namiestnikiem Zakonu, ale ten nie miał ani ochoty, ani
prawa do zawierania pokoju i odstępowania ziem zakonnych
zwycięzcom. Do zawarcia ważnego traktatu pokojowego, który by

background image

uznał mistrz krajowy Krzyżaków w Niemczech i mistrz krajowy w
Inflantach, i cesarz rzymsko-niemiecki, i Rzesza Niemiecka, trzeba
było nowego w. mistrza i kapituły generalnej, a tego latem 1410 r.
nie było. W takiej sytuacji trzeba było zająć całe państwo
zakonne
i dopiero, mając je w ręku, myśleć o pertraktacjach z mistrzami
krajowymi: niemieckim oraz z inflanckim i z sojusznikiem Zakonu,
królem Zygmuntem Luksemburczykiem. Ale przedtem trzeba było zdobyć
Malbork.
Tymczasem Malbork był twierdzą, której zdobycie środkami techniki
wojennej początku XV wieku było prawie niemożliwe, chyba gdyby
obrońcy załamali się moralnie lub fizycznie na skutek upadku wiary
w celowość obrony, albo na skutek głodu, zarazy czy wreszcie przez
zdradę i przekupstwo. Mury malborskie liczyły około 23 metrów
wysokości (co się równa wysokości dzisiejszej prawie
siedmiopiętrowej kamienicy), a szerokość muru w najwyższym miejscu
wynosiła ponad dwa i pół metra, na dole zaś szerokość
podmurowanego okopu miała ponad 16 metrów. Przecież nie mogło być
mowy, aby ówczesna artyleria zdołała uczynić wyłom w fortyfikacji
takiej grubości!
Wojsko królewskie składało się przeważnie z pospolitego ruszenia i
nie nadawało się do wytrwałego szturmowania ani do
wielomiesięcznego stania i zmuszenia oblężonych głodem do poddania
się oblegającym. Pospolite ruszenie szło na 4 do 5 tygodni, a do
18 września znajdowało się pod bronią już trzy miesiące i dłużej
walczyć nie chciało, zwłaszcza że nadchodziła jesień, a za nią
zima, a wojska nie były wyekwipowane na chłód i mrozy ani zdolne
do wytrwałych szturmów lub do wielomiesięcznego stania pod
twierdzą i zmuszania obleganych głodem do kapitulacji. Tego
dokonać mogły tylko silne wojska zaciężne, zaciężników zaś było
zbyt mało, a co gorsza, w skarbie brakowało pieniędzy na zaciąg
nowych i opłacenie już najętych chorągwi. Ze względu na zgubne
przywileje podatkowe Ludwika Węgierskiego, który zwolnił szlachtę
i duchowieństwo niemal ze wszystkich podatków, Jagiełło, stojąc u
progu całkowitego zwycięstwa, musiał zrezygnować z dalszego
oblężenia, gdyż nie miał czym opłacić żołnierzy. Najlepszy wódz
stawał się bezradny wobec pospolitego ruszenia, które pragnęło
tylko wracać do domu i odmawiało dalszego przebywania pod murami
twierdzy malborskiej, zwłaszcza wobec rozsiewanych pogłosek o
rzekomym najeździe króla Zygmunta Luksemburczyka na południowe
połacie Polski, której - jakoby - nie miał kto bronić. Jedno i
drugie było nieprawdą, bo Luksemburczyk w tym czasie jeszcze
Polski nie najechał, a król zostawił od strony Węgier obronę, ale
pogłoski takie niepokoiły szlachtę i skłaniały ją do tym
wyraźniejszego żądania powrotu do domu.
Jeszcze gorsze nastroje panowały wśród nie opłacanych zaciężników,
a ich "ustawiczne, groźne i niebezpieczne upominanie się o żołd"
mogło zakończyć się albo samowolnym odejściem, albo porozumieniem
się z Krzyżakami i przejściem na ich stronę. Najemnicy wszak byli
obcokrajowcami i sprawa polska obchodziła ich niewiele. Poza tym w
Czechach i Niemczech zapowiadano głośno zbrojną pomoc dla
Krzyżaków, wyznaczając nawet jej termin na 29 września; rozpoczął
też walkę mało aktywny dotąd Zakon Inflancki. Dowództwo
polsko-litewskie musiało wszystko to zważyć, a po rozważeniu
powzięto decyzję wycofania się z Prus, nie kończąc przez to
jeszcze wojny, ale zajmując nowe, bardziej obronne pozycje. Dla
Witolda było to nawet koniecznością, gdyż na pograniczu
litewsko-inflanckim rozpoczęły się walki i interwencja wojsk
litewsko-ruskich była tam bardzo pożądana.
Dlatego nie należy oceniać odwrotu armii królewskiej spod Malborka
jako błędu lub przegranej. Odwrót ten przyniósł utratę zajętych

background image

terytoriów Zakonu, ale nie był klęską. Król nie mógł pozostawać
pod obleganą twierdzą aż do momentu decyzji pospolitego ruszenia,
buntu nie opłaconych chorągwi najemnych i nadejścia odsieczy dla
Krzyżaków, nie mówiąc już o zimie, podczas której w średniowieczu
nie miano zwyczaju prowadzić oblężenia. W takich warunkach mogła
nastąpić katastrofa, a tymczasem Jagiełło wycofał się i co prawda
utracił zajęte terytorium, ale wojnę wygrał.
Po wycofaniu się bowiem Polacy i Litwini prowadzili jeszcze kilka
miesięcy działania wojenne, odnosząc duże sukcesy. Witold wyparł
Inflantczyków z Litwy, a wojska polskie rozgromiły znaczne siły
krzyżackie w bitwach pod Koronowem (10.X.1410) oraz pod Tucholą i
Gołubiem (w listopadzie tegoż roku). Toteż nowo obrany w. mistrz
Henryk von Plauen musiał wreszcie zawrzeć rozejm, a następnie
pokój z Polską i Litwą, zwany pierwszym toruńskim, 1 lutego 1411
r. Na mocy tego pokoju Krzyżacy musieli zwrócić ziemię dobrzyńską,
oddać (na razie na czas określony, później na stałe) Żmudź i
zapłacić znaczne odszkodowanie za zniszczenia i jeńców.
Aczkolwiek warunki te były dość umiarkowane ze strony polskiej, to
jednak pokój miał wielkie znaczenie. Był bowiem pierwszym pokojem
Krzyżaków z Polską i Litwą, w którym Zakon uznawał się za pobitego
i zwracał część zagrabionych ziem. Dotychczas Krzyżacy nieraz
przegrywali bitwy, ale nigdy nie przegrali wojny. Tym razem wobec
całego świata musieli uznać, że Polska i Litwa są od nich większą
potęgą i że Zakon nie ma praw do ich posiadłości.
Ale bitwa pod Grunwaldem wpłynęła nie tylko na zawarcie tego
pokoju. Od Grunwaldu raz na zawsze złamana została potęga
militarna Zakonu i nie dźwignęła się już nigdy.
Krzyżacy odważyli się jeszcze kilka razy na prowadzenie wojen z
Polską, ale przegrywali te wojny za każdym razem. W wyprawach na
Prusy w roku 1414 i 1422, gdy armią polską dowodził osobiście
Jagiełło, wojska Zakonu nie ośmieliły się nawet stanąć do walki w
otwartym polu, lecz broniły się tylko za murami zamków.
Ostatnią wojną, w której król brał czynny i bezpośredni udział,
była wyprawa polska przeciw Świdrygielle, Jagiełłowemu bratu, na
Wołyń w roku 1431. Król był tej wojnie przeciwny i dlatego wyniki
jej były połowiczne: miasto Włodzimierz opanowano w trzy dni,
miasta Łucka nie zdobyto wcale. Wydaje się jednak, że w wojsku
polskim, oblegającym Łuck, działało stronnictwo, któremu zależało
na tym, aby zamek łucki nie był zdobyty i że król zamiarom tym
patronował. Mimo to obecność króla wpływała korzystnie na armię.
Podczas odwrotu bowiem z wyprawy wycofywano się tak składnie i
karnie, że nie zważając na podział wracających wojsk na liczne,
nieraz słabe oddziały, nikt Polaków nie atakował. Inaczej
natomiast działo się po śmierci Jagiełły, gdy poczęły się zdarzać
pogromy cofających się hufców polskich, niekarnych i nie
ubezpieczonych, jak to było w 1438 r. podczas napadu Tatarów, lub
w 1450 r. przy ataku Mołdawian, a także w latach dalszych.


Zakończenie


Z imieniem Władysława Jagiełły łączone są zazwyczaj trzy wielkie
wydarzenia dziejowe: unia polsko-litewska, chrzest Litwy i
zwycięstwo pod Grunwaldem, a każde z nich samo wystarczyłoby dla
zapewnienia królowi wdzięcznej i nieśmiertelnej pamięci w umysłach
potomnych.
Jednakże wydarzenia te nie wyczerpują listy doniosłych faktów i
spraw, wypełniających lata panowania Jagiełły i kojarzących się z
jego czynnościami, z jego myślą czy z jego inicjatywą. Z tych,
rzadziej na ogół wymienianych, naidonioślejszym było odwrócenie

background image

kierunku dawnej polityki polskiej od dążenia na wschód i
skierowanie ekspansji państwa na północ, zachód i południe, czemu
w końcowych latach rządów Jagiełłowych zaczną się przeciwstawiać
możnowładcy ze Zbigniewem Oleśnickim na czele. Nie najmniejszym
również było przywrócenie polskiego zwierzchnictwa lennego nad
księstwami mazowieckimi.
W życiu wewnętrznym społeczeństwa polskiego niezatarte ślady
pozostawiły przywileje królewskie: piotrkowski 1388 r., czerwiński
1422 r., jedlneński 1430 r. oraz krakowski 1433 r. Najistotniejszą
zdobyczą odbiorców tych przywilejów było zobowiązanie królewskie,
iż monarcha nie będzie konfiskował ani zajmował dóbr rycerskich
bez wyroku sądowego, że sądy będą wyrokowały na podstawie prawa
pisanego oraz że nie wolno będzie łączyć władzy sądowej i
administracyjnej w jednej osobie, tzn. że nikt nie będzie mógł
sprawować jednocześnie urzędu sędziego ziemskiego i starosty. Nade
wszystko zaś, że władza nie będzie mogła więzić ani karać
szlachcica bez wyroku sądowego (neminem captivabimus nisi jure
dictum). W życiu społeczeństwa litewskiego wielką rolę odegrały
przywileje 1387 i 1413 r. tworzące ze stanu bojarskiego, niemal
niewolniczego, stan wolnych poddanych.
W dziedzinie kultury z imieniem Jagiełły łączy się odnowienie w
roku 1400 i zapewnienie możliwości normalnego rozwoju uniwersytetu
krakowskiego, który obecnie słusznie nosi imię swego drugiego
założyciela.
Wbrew pozorom jednak i twierdzeniu, że we wszystkim, z czym miał
tylko do czynienia, szczęście jego budziło podziw, w życiu
osobistym mniej był szczęśliwy.
Od młodości spotykała go zdrada i oszczerstwa. Nadużył jego
zaufania stryj Kiejstut, usuwając go z tronu wielkoksiążęcego,
dwukrotnie zdradzał go ulubiony spośród braci stryjecznych Witold,
a wielokrotnie najmłodszy i szczerze przez króla umiłowany rodzony
brat, Świdrygiełło, łączył się przeciw Jagielle z Krzyżakami, z
Moskwą, Mołdawią i Tatarami. W roku 1382 nazywano oszczerczo
Jagiełłę, znanego już wówczas przecież z łagodnego usposobienia
"mordercą stryja", w następnych latach tego najpobożniejszego ze
wszystkich królów polskich, chrystianizatora Litwy, który "w
każdym tygodniu w piątek z wielką wstrzemięźliwością o chlebie i
wodzie pościł" założyciela biskupstw, kościołów klasztorów którego
papież Urban I witał jako "księcia arcychrześcijańskiego w łonie
Kościoła" tego propaganda krzyżacka osławiała jego "fałszywego
chrześcijaństwa" i spowodowała, że dominikanin Jan Falkenberg
napisał na króla i Polskę zjadliwy paszkwil, przez Krzyżaków i
Luksemburczyka rozpowszechniany po całej Europie. Było w nim
powiedziane, że Jagiełło i Polacy są "obrzydłymi heretykami, psami
bezecnymi, odstępcami wiary chrześcijańskiej", których dla
"miłości Boga" należy wymordować. Temu Falkenbergowi Jagiełło
wybaczył to później w 1424 r. i na skutek tego zwolniono oszczercę
z więzienia w Rzymie:
Dalsze oszczerstwa na króla szerzyli Habsburgowie i Krzyżacy, że
jakoby zmusił do bigamii "prawowitą żonę" Wilhelma Habsburga,
Jadwigę chociaż małżeństwo tych dwojga, jako nie dopełnione
fizycznie, było nieważne, a papież uznał ślub Jadwigi i Jagiełły
za całkowicie godziwy i prawomocny.
Czterokrotnie żonaty; król kochał gorąco tylko swą trzecią żonę,
Elżbietę z Pileckich Granowską. I właśnie tę kobietę współcześni
Polacy, a przede wszystkim dworzanie królewscy, obrzucali
obelgami, a gdy zmarła okazywali swą radość podczas pogrzebu.
Stanisław Ciołek, pisarz króla, napisał na zmarłą królową satyrę.
Początkowo wypędzony za nią ze dworu, z czasem uzyskał
przebaczenie króla i godności podkanclerzego i biskupa
poznańskiego. Ale dokuczano nie tylko Elżbiecie. Każdą z czterech

background image

żon króla oskarżano oszczerczo o zdradę małżeńską, co musiało
bardzo drażnić i boleć Jagiełłę, a już zwłaszcza bolesne było przy
królowej Zofii, jako że dała królowi trzech synów, z których dwaj
mieli po nim panować. Oszczerstwo to zatem uderzało nie tylko w
godność królowej, ale poddawało w wątpliwość prawa królewiczów do
tronu.
Wiele również innych smutków zaznał król w życiu rodzinnym.
Pochował aż trzy żony, opłakiwał zgon dwu córek:
Elżbiety-Bonifacji, której matką była Jadwiga Andegaweńska, oraz
Jadwigi, dziecka drugiej żony Jagiełły, Anny Cyllejskiej, a także
śmierć syna, Kazimierza, zrodzonego w małżeństwie z czwartą żoną,
Zofią Holszańską. Król przeżył dziesięciu swych braci, z których
dwu padło w bitwie nad Worsklą (Andrzej i Dymitr Starszy), jeden
został ścięty przez Krzyżaków (Korygiełło), a dwu otrutych (Wigunt
i Skirgiełło). Jedenasty brat, najmłodszy, Świdrygiełło, ten sam,
który wielokrotnie zdradzał Jagiełłę, raz nawet, podobno, miał
uwięzić swego królewskiego brata. Przeżył też król kilka ze swych
sióstr, a gdy sam umierał w Gródku Jagiellońskim nocą z 31 maja na
1 czerwca 1434 r., nie było przy nim nikogo bliskiego, nikogo z
tych, których kochał.
Sprowadzenie zwłok królewskich z Gródka do Krakowa opisuje Długosz
w swych Dziejach następującymi słowy:
"Zwłoki zaś królewskie złożone w trumnie drewnianej, smołą i
żywicą oblepionej, i godłami królewskimi przyozdobionej,
prowadzono na pogrzeb do Krakowa, a tłumy ludu za nimi postępowały
i wszędy po drodze przyjmowano je z czcią wielką. Ze wszystkich
miast i wiosek na ich spotkanie wychodziły procesje, i jakby w
zawody usiłowano uczcić zmarłego króla to płaczem i narzekaniem,
to żałobnymi nabożeństwy, mowami pogrzebowymi, śpiewaniem psalmów
i wigilii, wyrażając żal po nim serdeczny, miłość i przywiązanie.
Nie było najlichszej nawet wioski, która by nie starała się to
przywiązanie okazać. Jakoż wszystkie drogi, którymi przeprowadzano
ciało królewskie, zalegały tłumy obojej płci ludu, który z
dalekich nawet zbiegał się miast i wiosek, i łzami rzewnymi
opłakiwał zgon króla".
Szczątki Władysława Jagiełły przybyły do Krakowa 11 czerwca 1434
r. Umieszczono je w kościele św. Michała na Wawelu. Uroczystości
pogrzebowe odprawione przez Wojciecha Jastrzębca, arcybiskupa
gnieźnieńskiego w Katedrze Krakowskiej odbyły się 18 czerwca w
obecności królowej-wdowy i synów zmarłego.
"Wprowadzano - podaje Długosz - zwyczajem ofiar pogrzebowych wiele
koni rosłych i pięknych, szkarłatem przyodzianych, które wiedli
rycerze w pełnej zbroi, a poprzedzał ich jeden rycerz z chorągwią
na wyniosłem drzewcu osadzoną z orłem białym. Znoszono na ołtarz
misy i czasze srebrne, w których król za życia największe miał
upodobanie, i składano je z wielką ilością pieniędzy na ofiarę.
Kościół cały jaśniał gorejącymi po wszystkich miejscach świecami.
Pochodnie były nadzwyczajnej wielkości. Mary królewskie okrywał
aksamit i purpura. Mistrz Paweł z Zatora miał w polskim języku
kazanie, w którym opowiedziawszy chwalebne i pełne pobożności
sprawy króla Władysława, słodką wymową swoją wszystkim obecnym łzy
wycisnął. Po skończonem nabożeństwie zwłoki królewskie w grobie
marmurowym, z dawna już przygotowanym, złożono i pochowano".
Baldachim renesansowy, znajdujący się obecnie nad sarkofagiem
królewskim, sprawił wnuk króla, Zygmunt I, w 1524 r., co
poświadcza napis łaciński: Sigismundus rex avo merentissimo
instauravit.
Kreśląc charakterystykę Jagiełły, Ludwik Kolankowski tak ją
zakończył:
"Jak każdy prawdziwy twórca i organizator istotnych, trwałych,
decydujących w życiu narodów walorów, był wielki król z natury

background image

prostym, skromnym, niestrudzonym pracownikiem. Wyniósłszy z
młodości swej spory zasób bezpośredniego, zdrowego, naturalnego
rozumu i realistycznej samodzielności, zachował król przez całe
życie umysł jasny, trzeźwy, przewidujący, ostrożny, oparty o
naturę wdzięczną, szczodrobliwą, szlachetną z przyrodzenia, nie z
wychowania, tolerancyjną, ale przy tym żelaznej wytrwałości,
pracy, nieustępliwości, świadomą celów i dróg do ich
zrealizowania. Najlepszą miarą wielkości jego ducha jest to, że
żadne z jego zamierzeń nie skończyło się na pomyśle tylko, że
wszystkie były wówczas lub później zrealizowane, że wszystkie
niemal w swych skutkach po dziś dzień żyją. Budząca podziw
współczesnych i potomnych tajemnica powodzenia wszelkich jego
pomysłów, spełnienia zamiarów, oparta była na niewzruszonej
równowadze między własną siłą wewnętrzną a warunkami zewnętrznymi.
I ta to harmonia, ta równowaga duchowa, ta spokojna stateczność
sztuki rządzenia sprawiały, że król zawsze i wszędzie był na swoim
miejscu, że zawsze sprostał zadaniom, choćby najtrudniejszym, i w
rozwiązywaniu ich zawsze nad współczesnymi górował".
"Niektórzy ze współczesnych lub z najbliższego po nim pokolenia,
jak Długosz, zarzucali mu, że ukochał Litwę więcej niż Polskę i że
dla tamtej tej interesy poświęcał. Ze stanowiska Litwy byłoby
twierdzenie to niemałą dla jej najwyższego pana pochwałą, gdyby
było prawdziwym. Ale słusznym ono nie jest. Działalność całego,
bardzo czynnego, niestrudzonego niemal, żywota wielkiego króla
poświęcona była w równej mierze obu państwom i czy to z kapłanami
polskimi chrzcił w lasach żmudzkich lud lnianowłosy, czy słał na
pruskich polach polsko-litewskie hufce na bojowe falangi Niemców,
służył zawsze, jak mógł najlepiej, wspólnej sprawie. A że tam
Litwę swą ojczystą, że szum jej lasów, które mu młodość jego
wykołysały, ukochał gorąco, że im rokrocznie, śpiesząc z dalekich
wawelskich komnat, poświęcał na łowach dni lub tygodni kilka, czyż
to ośmieli się kto jemu, Litwinowi, za złe poczytać? ... Jako o
człowieku, o przymiotach i wadach króla dałoby się, z przekazanych
nam przez współczesnych szczegółów, niemało powiedzieć. Ale
cokolwiek przytoczylibyśmy z tej dziedziny, wszystko to pomieści
się w owym krótkim, lecz jakże trafnym określeniu: Cordis
simplicis erat, sed magnifici - "Serca pełnego prostoty był, lecz
wspaniałego".

Koniec.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Stefan Kuczyński Władysław Jagiełło 1350 1434
K Ozog Uczeni w monarchii Jadwigi Andegawenskiej i Wladyslawa Jagielly 1384 1434
K Ozog Uczeni w monarchii Jadwigi Andegawenskiej i Wladyslawa Jagielly 1384 1434
K Ozog, Uczeni w monarchii Jadwigi Andegawenskiej i Wladyslawa Jagielly (1384 1434)
Wywiad z Władysławem Jagiełłą przed bitwą pod Grunwaldem
POCZET WŁADCÓW POLSKICH, Władysław Jagiełło, Władysław Jagiełło
Lekcja wychowawcza o Władysławie Jagielle
Akademia Krakowska, Założenie Akademii Krakowskiej i jej działalność za czasów Kazimierz Wielkiego i
K Ożóg Kościół katolicki w Królestwie Polskim w czasach Władysława Jagiełły
Polska i Litwa w dobie Władysława Jagiełły 2
POMNIK WŁADYSŁAWA JAGIEŁŁY W BŁAŻOWEJ I JEGO HISTORIA
Szybkowski S , Otoczenie króla Władysława Jagiełły w końcowym etapie wielkiej wojny
7 Stosunki między Władysławem Jagiełłą a Witoldem po unii w Krewie
Bezpieczeństwo wewnetrzne państwa za panowania Władysława Jagiełły, Władysława Warneńczyka oraz Kazi
HUBE Romuald Statut wartski Władysława Jagiełły
53 polityka wewnętrzna Władysława Jagiełły
Konopczyński Władysław O idei jagiellońskiej
Poufny, prywatny list prymasa Stefana Wyszyńskiego do Władysława Gomułki opublikowany wraz z komenta

więcej podobnych podstron