Jay Friedman, On time performance, Feb 8, 2004
tłum. Łukasz Michalski
144. Zdążyć na czas On time performance
Jay Friedman, luty 2004
Dyrygowanie to, poza puzonem, jeden z ważniejszych aspektów mojego muzycznego życia;
robię to często. Przez minione siedem lat pełniłem funkcję Dyrektora Muzycznego Symphony
of Oak Park & River Forest (dzisiaj, 2019-też- przyp. tłum.), gościnnie dyrygowałem innymi
zespołami w USA i Europie, przez ostatnie 5 lat byłem też gościnnym dyrygentem w mojej Alma
Mater
, Chicago College of Performing Arts na Uniwersytecie Roosvelta. Obecnie (2004) z tym
zespołem pracujemy nad Życiem Bohatera; jak się zdaje, będzie to znakomite.
Jedna z moich dyrygenckich obserwacji dotyczy rozbrajającej naturalności, z jaką blacha
reaguje na zarzut opóźniania pulsu, ustalonego przez dyrygenta i zespół. Nie chodzi o to, że same
instrumenty odzywają się za późno, lecz o to, jak to brzmi z przodu, kiedy nie gramy na samym
początku miary. To tak, jakby orkiestra usiłowała wznieść się wysoko ponad estradę, ale łańcuchy
sekcji dętej ją przytrzymują. Jeśli nie będziesz stale i świadomie starał się być na początku miary, to
prawdopodobnie się spóźnisz. Byłoby dobrze, gdyby każdy z blachy mógł wejść na podium i sam
usłyszeć efekt spóźnienia, szczególnie dotyczy to niskiej blachy. Mówię oczywiście o figurach
rytmicznych w dość szybkim i jeszcze szybszym tempie.
Z drugiej strony, nie chcemy być za wcześnie w tempie adagio. Chcemy raczej grać na samym
końcu miary, niż na jej początku. Da to maksymalne sostenuto, tak istotne przy graniu muzyki
wymagającej wielkich oddechów. Nic bardziej niemuzycznego, niż bycie pierwszym w zespole,
który za wcześnie wszedł na „raz” w muzyce powolnej i majestatycznej. Dotyczy to środka frazy
i jej początku. Wykonawcy, spóźniając się, mogą zwolnić brzmienie szybkiego tempa i odwrotnie,
muzycy mogą sprawić, że wolniejsze tempo zabrzmi szybciej, jeśli stale będą za wcześnie. Zręczni
dyrygenci mogliby rozumnie wyszkolić orkiestrę, aby w szybkich utworach grała zawsze na
początku miary, by dyrygent nie musiał zaczynać w szybszym tempie, licząc się z późniejszym
spowolnieniem orkiestry. Nie musieliby też rozpoczynać wolnych utworów zbyt wolno, dla
zrekompensowania tendencji do bycia za wcześnie w muzyce spokojnej, pełnej długich dźwięków.
Orkiestry grające poza rytmem to jakaś światowa epidemia i należy się nimi na całym świecie zająć.
Ciągłe granie poza rytmem hamuje możliwości różnicowania stylu i ekspresji, dostępne orkiestrze.
Oczywiście, granie poza rytmem może się zdarzać, ale, jak wszystko inne, NIE PRZEZ CAŁY
CZAS. Powinniśmy dodawać kolory do naszego muzycznego kalejdoskopu, a nie je eliminować.
Teraz kilka bardzo osobistych obserwacji i opinii. (To w końcu moja strona internetowa...).
Nie przepadam za flagami. Nie podoba mi się na przykład, gdy ludzie na widowni, reagując na
czyjś złoty medal olimpijski, czy wyjątkowo świetny występ dowolnego rodzaju, podnoszą flagi
i machają nimi, jakby mówiąc: „Widzisz, to mój kraj, jest lepszy niż Twój”. Czyż nie jesteśmy
obywatelami planety? Czy ludzie nie mogą po prostu cieszyć się ze względu na umiejętności
i piękno osoby, która dokonuje wielkiego wyczynu? Flagi są, moim zdaniem, złe. Sprawiają, że
patrzymy z góry na inne kultury. Wszystkie kultury są wspaniałe. Flagi to faszystowskie symbole,
mające na celu rozdzielenie ludzi na wrogie grupy. Ziemia jest okrągła, a to oznacza brak początku
i końca. Możemy podróżować wiecznie i nigdy nie dotrzeć do krańca ziemi. Granice stworzył
człowiek, nie przyszły z planetą. Flagi nigdy nie powinny być używane do wyobcowania innych
kultur. Człowiek powinien być w stanie doskonale kochać swoją ojczyznę i nigdy nie wpatrywać
się we flagę, ani słuchać hymnu narodowego. Niektóre rzeczy muszą pochodzić z wnętrza. Jestem
obywatelem planety i chcę w życiu doświadczyć możliwie najwięcej tego, co najlepsze z wielu
kultur, nie tylko muzycznych.
Oryginał:
http://jayfriedman.net/articles/on_time_performance