ROZDZIAŁ 30
- Cappuccino i rogalik?- powiedziała kelnerka, i na skinienie Eleny ustawiła je na stole.
Elena pchnęła swój notes na bok, aby zrobić miejsce. Zbliżały się egzaminy na domiar tego
wszystkiego, co działo się dookoła. Elena próbowała uczyć się w swoim pokoju, ale była zbyt
rozkojarzona na widok pustego łóżka Bonnie. Ona i Meredith czuły się źle bez Bonnie.
Nie da rady zbyt wiele zrobić tutaj w kawiarni pomimo, że wybrała duży stół na zewnątrz, na
którym mogła rozłożyć swoje książki. Próbowała, ale jej umysł wciąż krążył wokół śmierci
Samanthy. Samantha była taką miłą dziewczyną, pomyślała Elena. Elena pamiętała, jak jej
oczy błyszczały, gdy się śmiała i sposób, w jaki przestępowała z nogi na nogę, jakby biegała,
tańczyła, zbyt pełna energii, żeby usiedzieć w miejscu.
Meredith nie zaprzyjaźniała się tak łatwo, ale jej ostrożny chłód, z jakim zwykle odnosiła się
do obcych, zupełnie znikał przy Samancie.
Kiedy Elena opuszczała akademik, Meredith rozmawiała przez telefon z Alariciem. Być może
będzie wiedział, co powiedzieć, jak ją pocieszyć. Nie chcąc przeszkadzać im w rozmowie,
Elena zostawiła jej notatkę wskazującą, gdzie będzie, jeśli Meredith będzie jej potrzebowała.
Mieszając kawę, Elena spojrzała w górę i zobaczyła Meredith zbliżającą się do niej. Wyższa
dziewczyna usiadła naprzeciwko Eleny i obrzuciła ją swoimi poważnymi, szarymi oczami.
- Alaric mówi, że Dalcrest jest punktem aktywności dla zdarzeń paranormalnych-
powiedziała- Czarna magia, wampiry, wilkołaki, cały pakiet.
Elena przytaknęła i dodała więcej cukru do swojej filiżanki.
- Tak, jak profesor Campbell napomknął- powiedziała z namysłem- Mam wrażenie, że wie
więcej, niż mówi.
- Musisz go przycisnąć- powiedziała Meredith z naciskiem- Jeśli on tak bardzo lubił Twoich
rodziców, będzie czuł, że musi powiedzieć Ci prawdę. Nie mamy czasu do stracenia.
Podniosła i ułamała kawałek rogalika Eleny.
- Mogę? Nic dziś nie jadłam i zaczynam mieć zawroty głowy.
Patrząc na napięte linie twarzy Meredith, ciemne cienie pod oczami, Elena poczuła ostre
ukłucie współczucia.
- Oczywiście- powiedziała, przesuwając talerz w jej kierunku- Właśnie dzwoniłam do
Damona żeby się ze mną spotkał.
Patrzyła, jak Meredith pochłaniała rogalika, wsypując jeszcze więcej cukru do jej kawy.
Nie minęło dużo czasu, kiedy zobaczyły Damona, idącego spacerowym krokiem ulicą w ich
kierunku z idealnymi, lśniącymi włosami, w całej okazałości- w niedbale eleganckich
czarnych ciuchach, okularach. Ludzie się za nim oglądali i Elena wyraźnie widziała, jak jedna
z dziewczyn zagapiła się tak, że straciła równowagę i potknęła się o krawężnik.
- To było szybkie- powiedziała Elena, kiedy Damon odsunął krzesło i usiadł.
- Jestem szybki- odpowiedział Damon- A Ty powiedziałaś, że to ważne.
- Jest- powiedziała Elena- Nasza przyjaciółka Samanta nie żyje.
Damon kiwnął głową potwierdzająco.
- Wiem. Policja jest w całym kampusie. Jakby oni byli w stanie cokolwiek zrobić.
- Co masz na myśli?- zapytała Meredith, patrząc na niego.
- Cóż, te zabójstwa właściwie nie podlegają pod tą jednostkę policji, prawda?
Damon wyciągnął filiżankę kawy z ręki Eleny. Wziął łyk, a potem zrobił mały grymas z
niesmakiem.
- Kochanie, to jest zbyt słodkie.
Ręce Meredith zacisnęły się w pięści i Elena pomyślała, że lepiej będzie jak najszybciej
przejść do rzeczy.
- Damon, jeśli wiesz coś na ten temat, proszę powiedz nam- Damon wręczył jej z powrotem
jej cappuccino i zasygnalizował kelnerce, żeby przyniosła jemu jego własną kawę.
- Powiedzieć prawdę, kochanie, nie wiem zbyt wiele o śmierci Samanthy lub współlokatora
Mutta, czy jak on tam ma na imię. Nie mogłem się dostatecznie zbliżyć do ciał, żeby zdobyć
jakieś konkretne informacje. Ale znalazłem wyraźne dowody, że istnieją inne wampiry na
terenie kampusu. Z rodzaju tych niechlujnych.- twarz wykrzywił w tym samym grymasie, jak
po degustacji kawy Eleny- Prawdopodobnie nowo przemienione, jak myślę…Bez ogłady.
- Jakiego rodzaju dowody?- zapytała Meredith.
Damon spojrzał zdziwiony.
- Zwłoki oczywiście. Kiepsko ukrywane zwłoki. Płytkie groby, ogniska, tego typu rzeczy.
Elena zmarszczyła brwi.
- Więc ludzie, którzy zniknęli, zostali zabici przez wampira?
Damon machał palcem na nią złośliwie.
- Tego nie powiedziałem. Ciała, które zbadałem- i powiem Ci, że rozkopywanie płytkich
grobów było dla mnie czymś nowym- nie należały do tych osób, które zniknęły z kampusu.
Nie wiem, czy Wasi zaginięci studenci zostali zamordowani przez wampiry, czy nie, ale ktoś
inny był. Kilka osób nawet. Starałem się odnaleźć te wampiry, ale jakoś nie miałem szczęścia.
Jeszcze.
Meredith, która normalnie naskoczyłaby na komentarz Damona na temat tego, że to był
pierwszy raz kiedy kopał grób, spojrzała zamyślona.
- Widziałam ciało Samanthy- powiedziała z wahaniem- Jak dla mnie, to nie wyglądało, jak
typowy atak wampira. I z opisu ciała Christophera przez Matta, nie sądzę, żeby to wampiry.
Oni byli- wzięła głęboki wdech- poszarpani. Porozdzierani.
- Może to być paczka naprawdę wściekłych albo niechlujnych wampirów- powiedział
Damon- Albo złośliwe wilkołaki. To bardziej w ich stylu.
Kelnerka pojawiła się z jego cappuccino, a on podziękował jej łaskawie. Ona odeszła
rumieniąc się.
- Jest jeszcze jedna rzecz- Elena powiedziała, kiedy kelnerka nie mogła już ich usłyszeć.
Spojrzała pytająco na Meredith, która skinęła jej głową.
- Martwimy się o Bonnie i jej nowego chłopaka.
Przedstawiła szybko powody, z jakich podejrzewały Zandera i reakcję Bonnie na ich obawy.
Damon podniósł jedną brew, kiedy skończył pić kawę.
- Więc myślisz, że zalotnik małego rudego ptaszka może być niebezpieczny?- uśmiechnął się-
Przyjrzę się temu, księżniczko. Nie martw się.
Rzucając kilka dolarów na stół, wstał i przeszedł na drugą stronę ulicy, znikając w gaju
klonów. Kilka minut później, duży czarny kruk z błyszczącymi, opalizującymi piórami,
wzleciał ponad drzewami, trzepocząc potężnie skrzydłami. Wydał z siebie wrzaskliwe
krakanie i odleciał.
- To było zaskakująco pomocne z jego strony- powiedziała Meredith.
Jej twarz była wciąż zmęczona, ale jej głos był zainteresowany. Elena nie musiała patrzeć, by
wiedzieć, że jej przyjaciółka obserwowała ją spekulacyjnie. Spuszczając oczy, czując
rumieniec zalewający jej policzki, wzięła łyk swojego cappuccino. Damon miał rację. Było
zbyt słodkie.