0:01:38:Walter, kochanie, czas wstawać.
0:01:42:- Jeszcze 10 minutek.|- Przykro mi, mistrzu.|Jutro jest sobota, to się wyśpisz.
0:01:55:Stań przy ścianie.
0:02:01:Mam, mam.|Popatrz.|Siadaj, bo śniadanie ci stygnie.
0:02:06:To płatki, powinny być zimne.
0:02:30:Skarbie, jesteśmy na miejscu.
0:02:47:Tu masz książki.|Zmykaj.
0:03:34:Tak, proszę pani.|Już wołam kierownika.
0:03:39:Już tu idzie.|Proszę poczekać.
0:03:44:Zajmij się nią, bo zwariuję.
0:03:48:Tutaj kierownik.|W czym mogę pomóc?
0:03:51:Widzę, że korzysta pani z linii towarzyskiej.|Niestety na takich liniach|niektórzy lubią podsłuchiwać.
0:03:58:Co on takiego robi?
0:04:03:Wszystko w porządku?|Tak, pani ma problemy|z połączeniem.
0:04:10:- Cześć, mistrzu.|- Cześć, mamo.|- Jak było w szkole? - Dobrze.
0:04:14:Uczyliśmy się o dinozaurach|i pobiłem się z Billym Machowskim.
0:04:19:- Co się stało?|- Uderzył mnie.|Oddałeś mu?
0:04:22:Dobrze. Zasada numer jeden:|"Nigdy nie zaczynaj walki,|ale zawsze ją kończ."
0:04:28:Dlaczego cię uderzył?|Bo ja go walnąłem.
0:04:32:Uderzyłeś pierwszy?|Dlaczego?
0:04:36:Powiedział, że mój tata uciekł,|bo mnie nie lubił.
0:04:40:Kochanie, ojciec cię nie poznał,|więc jak mógł cię nie lubić?
0:04:45:To dlaczego uciekł?
0:04:48:Dlatego, że...|w dniu twoich narodzin|przyszło do niego coś jeszcze.
0:04:54:W pudełku trochę większym od ciebie.|Wiesz, co to było?
0:04:58:Odpowiedzialność.|Niektórych właśnie ona|przeraża bardziej.
0:05:06:Więc uciekł z powodu tego,|co było w pudełku?
0:05:11:- Głupota.|- Też tak pomyślałam.
0:05:26:Przegapiłem "Amos 'n' Andy"?|Obawiam się, że tak, mistrzu.
0:05:31:Chodź, pora spać.
0:05:38:Nadal wybieramy się jutro do kina?|Słyszałam, że grają film|z Charliem Chaplinem
0:05:43:i nowy serial,|"Tajemniczy lotnik".
0:05:46:Kto to?|Nie wiem, nikt nie wie.|Dlatego jest taki tajemniczy.
0:05:53:- Nie jestem za ciężki na noszenie?|- Nie.
0:05:57:Nie będziesz przez najbliższe lata.
0:06:08:- Halo? - Tu Margaret.|- Witaj.|{f:Monotype Corsiva}{c:$AAFFFF}{s:40}10 marca 1928
0:06:11:- Jak się czujesz? - Dobrze.|- Kim nie może dziś przyjść.|- Kiedy dała wam znać?
0:06:17:Jakieś pół godziny temu.|Nie mogę nikogo znaleźć.
0:06:21:Może Myrna?|Przydałyby się jej nadliczbowe.
0:06:24:- Ty nie możesz przyjść?|- Nie mogę.
0:06:30:Obiecałam Walterowi,|że zabiorę go do kina.
0:06:34:- Tylko do 16.00. - W porządku.|- Tylko do 16.00.|- Świetnie, dziękuję.
0:06:39:Do zobaczenia.
0:06:47:W lodówce masz kanapkę i mleko.|Poprosiłam panią Reilly|i jej córkę, by zajrzały.
0:06:52:Potrafię o siebie zadbać.|Wiem o tym.|Ona będzie pilnować domu.
0:07:05:Jutro pójdziemy do kina.
0:07:09:Później pojedziemy do Santa Monica|i przejdziemy się po molu.
0:07:13:Co ty na to?|Dobrze?
0:07:19:Wrócę, nim się ściemni.|Nie boję się ciemności.|Niczego się nie boję.
0:07:25:Wiem, wiem.
0:07:31:Bądź grzeczny.|Kocham cię.
0:08:10:- Mamy zapchane linie do Ohio.|- Chce rozmawiać z kierownikiem.
0:08:15:Potrzebuję twój podpis|pod prośbą o dostawę.
0:08:24:Połączcie mnie z centralą w Omaha.|Puśćcie rozmowy przez ich przekaźniki.
0:08:29:Włączcie konsolę.
0:08:35:Christine.|Liczyłem, że cię dogonię.
0:08:39:Przeglądałem twoje raporty i wiedz,|że jestem pod wrażeniem.
0:08:43:Moim szefom nie podobało się,|że kierownikami zostaną kobiety,
0:08:47:ale ty sprawowałaś się|równie dobrze, co mężczyźni.|- Dziękuję, panie Harris. - Mów mi Ben.
0:08:53:Szukamy kogoś na posadę kierowniczą|do biura w Beverly Hills.
0:08:57:- Jeśli jesteś zainteresowana, mogę...|- Byłoby cudownie. Dziękuję.
0:09:02:- Może moglibyśmy...|- Porozmawiamy w poniedziałek, dobrze?
0:09:06:- Oczywiście.|- Dziękuję bardzo.
0:09:16:Proszę.
0:09:21:Proszę.
0:09:54:Walter?
0:09:57:Kochanie?
0:09:60:Walter?
0:10:04:Kochanie?
0:10:21:Walter?!
0:10:28:Kochanie?!
0:10:33:Walter!|Pora wracać do domu, kochanie.
0:10:41:Susie, widziałaś może Waltera?
0:10:45:- Nie, pani Collins.|- Przykro nam.
0:10:57:Walter?
0:11:02:Walter?
0:11:27:- Proszę podać numer.|- Proszę mnie połączyć z policją.
0:11:31:- Już łączę.|- Oddział Lincoln Heights, słucham?
0:11:33:Witam, nazywam się Christine Collins.|Mieszkam na North Avenue 23/210.
0:11:38:Dzwonię, by zgłosić zaginięcie dziecka.|- Zaginięcie dziecka.|- Kim pani jest dla tego dziecka?
0:11:45:To mój syn.|Jak długo już go nie ma?
0:11:50:Nie jestem pewna.|Właśnie wróciłam z pracy.
0:11:53:Może go nie być od rana|lub od godziny.
0:11:57:- Sprawdziła pani okolicę?|- Oczywiście.
0:12:00:- Może stracił poczucie czasu.|- Nie.
0:12:03:Gdy się ściemni,|zawsze siedzi w domu.
0:12:07:Mógłby pan kogoś tutaj przysłać?|Przykro mi, ale nie wysyłamy jednostek|po zaginione dzieci,
0:12:13:jeśli nie minęły 24 godziny.|Co takiego?
0:12:17:W 99% przypadków dziecko|odnajduje się do rana.
0:12:21:Nie jesteśmy w stanie uganiać się|za wszystkimi dziećmi.
0:12:24:Nie, nie.|Walter taki nie jest.|On tak nie robi.
0:12:28:Z całym szacunkiem,|każdy rodzic tak mówi.
0:12:34:Proszę, proszę.|Nic nie mogę zrobić.
0:12:37:Zapiszę pani nazwisko i zgłoszenie,|ale najwcześniej zajmiemy się tym rano.
0:12:42:Na pewno odnajdzie się do tego czasu.|Zawsze tak się dzieje.
0:13:22:Jest mniej więcej tego wzrostu.
0:13:30:Dzisiaj nasze myśli kierujemy|w stronę pani Christine Collins|z Lincoln Heights,
0:13:36:której młodziutki syn, Walter Collins,|zniknął dwa tygodnie temu.
0:13:42:Chociaż nie jest członkinią|naszej parafii,
0:13:45:modlimy się w jej intencji tak,|jak robimy to każdego dnia,
0:13:50:odkąd nauczyliśmy się odpowiadać.
0:13:53:Z radia i gazet dowiadujemy się,
0:13:56:że policja z Los Angeles|robi co w jej mocy,
0:14:00:by zwrócić matce jej dziecko.|Jestem pewien, że to prawda.
0:14:07:Ale jako że posiada ona status|najbardziej brutalnego, skorumpowanego
0:14:12:i niekompetentnego oddziału|po tej stronie Gór Skalistych,
0:14:16:nie wydaje mi się,|by dobrze to wróżyło.
0:14:27:Każdego dnia odnajdywane są ciała|wzdłuż Mulholland i w rowach naszych miast,
0:14:32:gdzie działa komendant policji James Davis|i jego tzw. "strzelcy".
0:14:39:Każdego dnia potrzeby|uczciwych mieszkańców
0:14:42:są wypierane przez chciwość|i prywatne gierki.
0:14:47:Każdego dnia to miasto pogrąża się|w szambie strachu, zastraszenia i korupcji.
0:14:58:Kiedyś było to Miasto Aniołów,|ale stało się miejscem,
0:15:04:gdzie nasi obrońcy|stali się gnębicielami.
0:15:09:Gdzie być prawem|znaczy być ponad nim.
0:15:14:3 kwietnia 1928
0:16:01:Rozumiem, dziękuję.|Oddzwonię za kilka tygodni.
0:16:05:Dziękuję bardzo.
0:16:10:Wydział Osób Zaginionych?|Witam, tu Christine Collins.
0:16:15:Chciałam się dowiedzieć,|czy odnaleziono jakieś dziecko,
0:16:18:które pasuje do opisu|Waltera Collinsa.
0:16:24:Dobrze... Proszę zadzwonić.|Oddzwonię za tydzień.|Dziękuję bardzo.
0:16:34:{F:Monotype Corsiva}{C:$AAFFFF}{S:40}De Kalb, Illinois|20 lipca 1928
0:16:48:Dwa dolary.
0:16:59:Chyba zostawiłem portfel w domu.|Mogę zapłacić później?
0:17:04:Żadnej krechy!|Płacisz albo dzwonię po gliny.
0:17:07:Mam dość takich włóczęg, jak ty.|Nie chcę cię wykiwać.|Po prostu zostawiłem portfel w domu.
0:17:13:Wrócę po niego.|Zejdzie mi góra dziesięć minut.
0:17:20:Masz jakieś poręczenie?|Nie ma lepszego zabezpieczenia|niż człowiek.
0:17:27:Zostań tu, synu.|Zaraz wrócę.
0:17:30:- Ale... - Nie sprawiaj kłopotów.|To porządny człowiek,|skoro nam tak ufa.
0:17:35:Zostań tutaj, a ja pójdę po portfel.
0:17:42:Dziesięć minut i dzwonię po gliny.
0:17:55:Psiakrew...
0:18:01:- Proszę podać numer.|- Witaj, Myrtle.|- Tutaj Harve. - Cześć, Harve.
0:18:06:- Połączysz mnie z szeryfem Larsnem?|- Jasne.
0:18:15:Mam problem z połączeniem.|Nic nie przesyła.
0:18:19:Tak mi się wydaje.|Teraz lepiej.
0:18:33:Dziękuję.
0:18:47:Pani Collins?|Tak.
0:18:51:Kapitan J.J. Jones z oddziału|ds. nieletnich w Lincoln Park.
0:18:55:Moje biuro nadzoruje sprawy|ucieczek i zaginięć dzieci,
0:18:59:łącznie ze sprawą pani syna.|On żyje, pani Collins.
0:19:07:Został zatrzymany dwa dni temu|w De Kalb, w Illinois.
0:19:10:Jest bezpieczny i zdrowy.
0:19:14:Był w towarzystwie jakiegoś włóczęgi,|za którym wysłaliśmy list gończy.
0:19:19:Dziękuję...|Dziękuję bardzo...
0:19:36:Dziękuję.
0:19:54:Strasznie dużo prasy.|Pani historia zakończyła się szczęśliwe,|a ludzie takie uwielbiają.
0:20:01:Lepiej chodźmy,|pociąg wjeżdża już na stację.
0:20:06:Cofnijcie się.|Dziękuję wam.|Za moment wygłoszę oświadczenie.
0:20:12:Teraz najważniejsze jest,|by syn wrócił do matki,|więc proszę nam wybaczyć.
0:20:22:Spokojnie.
0:20:25:Pragnę przedstawić pani szefa policji,|Jamesa E. Davisa.
0:20:29:Miło pana poznać.|Dziennikarze rzadko|interesują się nami, więc dobrze,
0:20:33:- że to szczęśliwa historia, prawda? - Tak.|Rozumiem, że moi chłopcy|dobrze panią traktowali.
0:20:41:Nie mogłam złożyć zawiadomienia|przed upływem 24 godzin i to...
0:20:45:Formalności odstawmy na bok.
0:20:48:- Tak więc, cudownie.|- To dobrze.
0:20:53:Zatem nie będzie miała kłopotów|z poinformowaniem o tym prasy. Policja...
0:20:60:Kobiety...|Niech pan chwilę zaczeka.
0:21:10:Cofnijcie się.
0:21:14:Nie dajcie im podejść.
0:21:35:Cóż... nie chce pani...?
0:21:38:To nie mój syn.
0:21:42:Co takiego?!|- Co też pani mówi?|- To nie mój syn.
0:21:49:- Na pewno się pani myli.|- Nie mylę się.
0:21:53:Ma za sobą pięć okropnych miesięcy.|Stracił na wadze, zmienił się.
0:21:57:- Poznałabym własnego syna.|- Pani jest w szoku, a on się zmienił.
0:22:03:Jak się nazywasz?|Walter Collins.
0:22:09:To popularne nazwisko.|Gdzie mieszkasz?|Znasz adres?
0:22:12:Na Avenue 23/210 w Los Angeles,|w Kalifornii.
0:22:18:A to jest moja mamusia.
0:22:25:Proszę mnie posłuchać.|Rozumiem panią.
0:22:28:Nie jest pani teraz pewna.|Spodziewaliśmy się tego.|Chłopcy w tym wieku szybko się zmieniają,
0:22:34:ale uwzględniliśmy to w dochodzeniu.|Nie mamy wątpliwości,|że to pani syn.
0:22:40:To nie jest Walter.
0:22:44:Nie taki, jakim go pani pamięta.|Dlatego ważne jest, by wzięła go pani|do domu na sprawdzenie.
0:22:52:- Sprawdzenie? - Tak.|Gdy znajdzie się|w znanym mu otoczeniu,
0:22:59:a pani otrząśnie się z szoku|wywołanego przez tę zmianę,
0:23:02:zobaczy pani, że to jest Walter.|Obiecuję. Przysięgam.|Daję pani moje słowo.
0:23:08:To pani syn.|Jeśli będzie miała pani jakiś problem,|proszę przyjść porozmawiać ze mną.
0:23:13:Zajmę się tym.
0:23:16:Daję pani moje słowo. Proszę mi zaufać.|Pani Collins, on nie ma|gdzie się podziać.
0:23:26:Proszę.
0:23:32:Być może nie myślę trzeźwo...
0:23:38:W porządku.|Ma pani rację,|nie myśli pani trzeźwo.
0:23:44:Dziękuję.|Proszę się obrócić.
0:23:48:- Jakie to uczucie mieć znowu syna w domu?|- Co pani pomyślała, gdy go zobaczyła?
0:23:53:- Ciężko to wytłumaczyć.|- Była w szoku.
0:23:56:Nie rozpoznawała chłopca,|co jest normalne, gdyż przeszedł męczarnie.
0:24:01:Jak się czujesz?|- Pewnie dobrze być w domu, prawda?|- Tak, świetnie.
0:24:04:Nasz wydział jest wdzięczny|wydziałowi z De Kalb za ciężką pracę
0:24:09:i pomoc w doprowadzeniu|do tego pojednania.
0:24:13:Zawsze służymy naszej społeczności.|Możemy zrobić zdjęcie|z matką i dzieckiem?
0:24:18:Oczywiście.
0:24:22:Ściśnijcie się.|Dalej, róbcie.
0:24:26:- O to chodzi. - Uśmiech!|- To jest niezłe.|- Jeszcze jedno.
0:24:53:Smakuje ci kanapka?
0:24:57:- Dolać ci mleka?|- Nie.
0:25:01:- "Nie, dziękuję".|- Nie, dziękuję.
0:25:11:Jesteś brudny od sadzy.|Musisz się wykąpać.
0:25:26:Piżamę zostawiłam ci na łóżku.
0:25:32:Nic ci nie jest?|Przewróciłem się.|Głupia wanna.
0:25:36:Nic się nie stało.
0:25:41:Jesteś obrzezany.
0:25:48:Wychodź.|Idź.
0:26:03:Kiedy ostatnio mierzyłam Waltera,|mojego syna, był wyższy od ciebie.
0:26:10:Kim jesteś?|Co tutaj robisz?
0:26:16:Kim jesteś?
0:26:33:- To nie mój syn. - Pani Collins...|Nie wiem, czemu się za niego podaje,|ale to nie Walter. Zaszła pomyłka.
0:26:40:Miała mu pani dać czas|na przystosowanie się.|Jest niższy o 8 cm. Zmierzyłam go.
0:26:45:Być może niedokładnie.|Na pewno na wszystko|jest wytłumaczenie.
0:26:50:Jest obrzezany, a Walter nie.
0:26:54:Pani Collins...
0:26:59:Pani syn zaginął na pięć miesięcy.|Cześć tego czasu spędził|w towarzystwie włóczęgi.
0:27:06:Kto wie, co taka niezrównoważona osoba|mogła mu zrobić.
0:27:10:Mógł kazać go obrzezać.|I pomniejszył go?
0:27:19:- Dlaczego mnie pan nie słucha?|- Słucham, do cholery.
0:27:23:Rozumiem, co pani czuje.|Zmienił się, to nie pomyłka.
0:27:26:Oboje przeszliście przez coś okropnego,|dlatego potrzebuje pani wsparcia i miłości,|by wrócić do normalności.
0:27:32:To nie mój syn!|Dlaczego pani to robi?
0:27:37:Dlaczego?|Wydaje się pani być w stanie|zająć się chłopcem.
0:27:41:Zarabia pani wystarczająco dużo,|więc czemu ucieka pani|od obowiązku bycia matką?
0:27:47:Od niczego nie uciekam!|A już na pewno nie od obowiązków!
0:27:51:Zajmuję się nawet tym chłopcem,|bo ma tylko mnie!
0:27:56:Martwi mnie fakt,|że nie szukacie mojego syna!|Po co mamy szukać kogoś, kogo już znaleźliśmy?
0:28:03:- Ponieważ nie znaleźliście go.|- Jego tożsamość została potwierdzona.
0:28:09:Przez specjalistów|od identyfikacji dzieci.
0:28:13:- Ludzi, którzy się na tym znają.|- A ja się nie znam?
0:28:33:Przep...|Przepraszam.
0:28:37:Doceniam pracę waszego wydziału.|Wiem, jak ciężko pracujecie.
0:28:42:Wiem o tym i nie chcę|sprawiać wam kłopotów.
0:28:45:Ale zaszła straszna pomyłka|i musi mi pan pomóc mi ją naprawić,
0:28:50:bym mogła odnaleźć syna,|nim będzie za późno.
0:28:57:Proszę.
0:29:07:Nie będę zabierać już panu czasu.|Przepraszam.
0:29:25:- Tak, kapitanie?|- Połącz mnie z doktorem Tarrem.
0:29:29:Już łączę.
0:29:35:Pani Collins? Doktor Earl W. Tarr.|Przysłał mnie kapitan Jones.|Zajmuję się sprawami nieletnich.
0:29:41:Mogę wejść?|Dziękuję za przyjście.
0:29:45:Zaczynałam myśleć,|że mi nie wierzy.|Przyjechałem, więc wszystko wyjaśnimy.
0:29:52:Gdzie jest chłopiec?
0:29:57:Tutaj jest.|Mały przystojniaczek.
0:30:02:Ma pani oczy, nieprawdaż?|Nosek też podobny.
0:30:06:Nie schudł tak bardzo,|jak na takie męczarnie.
0:30:09:Ma pani odpornego chłopca.
0:30:13:- Myślałam, że przyjechał mi pan pomóc.|- Pomagam.
0:30:17:Kapitan powiedział, że chłopiec|przeszedł zmiany fizyczne
0:30:20:i poprosił mnie, abym przyjrzał się im,|by rozwiać pani matczyne obawy.
0:30:26:Moje "matczyne obawy" nie dotyczą jego,|gdyż nie jest moim synem.
0:30:32:Takie stwierdzenia|nie pomogą jego samoocenie.
0:30:38:Kapitan Jones mówił coś|o zmianie wzrostu.
0:30:42:Zgadza się.|Chodź.
0:30:47:Stań przy ścianie.
0:30:52:Jest mniejszy o 8 cm.
0:30:56:Cóż...|To nic nadzwyczajnego,|pani Collins.
0:31:01:Wiadomym jest, że trauma|może wpłynąć na wzrost dziecka.
0:31:06:Biorąc pod uwagę to, przez co przeszedł,|jego kręgosłup mógł się skurczyć.
0:31:10:Nie jest to często spotykane,|ale całkiem możliwe.
0:31:16:A co z obrzezaniem?
0:31:21:Prawdopodobnie porywacz|uznał to za stosowne.
0:31:25:W końcu obrzezanie|jest higieniczne.
0:31:29:Dla chłopca musiało to być|przykre przeżycie.
0:31:33:Nic dziwnego,|że porzucił wspomnienia.
0:31:39:Widzi pani, na wszystko jest idealne,|medyczne wytłumaczenie.
0:31:45:Ale dobrze, że zadaje pani takie pytania.|Musi pani zostać|poinformowana o zmianach,
0:31:50:które zaszły u niego podczas nieobecności.|Czy to nie ja powinnam wiedzieć,|czy jest moim synem?
0:31:57:Jestem matką.|Więc nie jest pani obiektywna.
0:32:02:Patrzy pani przez pryzmat emocji na chłopca,|którego zapamiętała pani inaczej.
0:32:09:To już nie jest ten sam chłopiec.|Chłopak, który idzie na wojnę,|po powrocie nie jest już taki sam.
0:32:15:Matczyne serce,|kierowane intuicją i emocjami,
0:32:20:widzi te zmiany i buntuje się.
0:32:23:Mówi, że to nie pani syn.
0:32:27:Ale to nie zmienia faktów.
0:32:32:Z chęcią poddam moją teorię|testowi obiektywności.
0:32:38:A pani?
0:32:46:To oburzające!|Proszę się uspokoić|i wysłuchać mnie.
0:32:51:Nie, niech pan mnie wysłucha.|Proszę mnie wysłuchać.
0:32:56:Ten rzekomy doktor|paradował ze mną po mojej okolicy,
0:33:00:jakbym była niedbałą matką,|która nie poznaje własnego syna.
0:33:04:A co dostrzegł?|To, co spodziewał się dostrzec.
0:33:09:To, o czym powiedział mu pan.
0:33:12:Pani Collins...|nie ma się czego wstydzić.
0:33:16:Nie chodzi mi o to,|że byłam zawstydzona.
0:33:21:Rzecz w tym, że marnujecie czas,|gdy powinniście szukać mojego syna.
0:33:28:Raport został już spisany,|proszę pani.
0:33:32:Więc chcę go otrzymać,|by uzasadnić jego błędność,
0:33:35:zanim trafi do kogoś innego.|Dobrze.
0:33:41:Miłego dnia.
0:33:50:Zjadłem.|Mogę iść do siebie?
0:33:54:Tak.
0:34:05:Dobranoc, mamusiu.
0:34:08:Przestań to mówić!
0:34:12:Przestań!|Nie jestem twoją matką!
0:34:19:Chcę odzyskać swojego syna.
0:34:23:Ty nie jesteś moim synem!
0:34:29:Chcę go odzyskać.|Odzyskać swojego syna!
0:34:35:Niech cię szlag!|Chcę odzyskać swojego syna...
0:35:13:Nie powinnam była|na ciebie krzyczeć.
0:35:18:Jesteś tylko dzieckiem.
0:35:21:Wydaje mi się, że nie wiesz,|co robisz i jaki sprawiasz ból.
0:35:26:Niemniej jednak musisz zrozumieć,|że mój syn jest całym moim życiem.
0:35:33:Wszystkim, co mam.
0:35:38:Bez względu na to,|co uważa policja i świat,
0:35:44:oboje wiemy...|jaka jest prawda, czyż nie?
0:35:50:Oboje wiemy,|że nie jesteś Walterem.
0:35:54:Musisz im powiedzieć,|że nie jesteś moim synem,
0:35:58:by mogli go odnaleźć.
0:36:04:Proszę.
0:36:13:Porozmawiamy jutro.
0:36:36:- Halo?|- Pani Christine Collins?
0:36:39:Tak.|Nazywam się Gustav Briegleb.|Jestem pastorem w kościele Św. Pawła.
0:36:47:Słyszałam pańską audycję...|Dziękuję.
0:36:53:- Czytała pani dziś rano "The Times"?|- Nie.
0:36:58:Niech pani zajrzy do niego|i przyjedzie do parafii na śniadanie.
0:37:03:Sądzę, że powinniśmy się spotkać.
0:37:07:Halo?
0:37:17:"Tajemnicze przyjęcie gotówki".|"Działając na życzenie policji,|dr Earl W. Tarr,
0:37:23:specjalista dziecięcy, zbadał Waltera Collinsa,|by określić przyczyny schudnięcia,|dezorientacji i zmęczenia,
0:37:30:które zauważono, gdy chłopiec|wrócił do matki w zeszły poniedziałek".
0:37:35:Cudowne sformułowanie, nieprawdaż?|"...które zauważono,|gdy chłopiec wrócił do matki..."
0:37:41:To nie tylko jasno mówi,|iż jest pani matką chłopca,|ale także, że jest pani odpowiedzialna za te zmiany.
0:37:48:Oraz że policja obawia się o chłopca,|gdy jest pod pani opieką.
0:37:53:Nich pani spróbuje jajek.|Są wyśmienite.
0:37:56:"Przebadałem chłopca bardzo dokładnie|- powiedział dr Tarr.
0:37:60:Jestem pewien, że ma coś|do powiedzenia i..."
0:38:03:...opowie nam swoją wersję tej afery,|gdy uwierzy w swojego słuchacza.
0:38:11:Właśnie tego nam brakuje.|Wiary w opowieść chłopca.
0:38:16:Podczas badania nie znalazłem nic,|co kwestionowałoby wnioski|wyciągnięte przez policję.
0:38:23:Dlaczego to robią?|Aby uniknąć przyznania się,|iż sprowadzili złego chłopca.
0:38:29:Każdy półgłówek, który to przeczyta,|bez problemu to zauważy.
0:38:34:Niestety oznacza to, że połowa czytelników|"The Times" na to nie wpadnie.
0:38:39:Pani Collins, za życiową misję|wyznaczyłem sobie ujawniać
0:38:43:wszystkie przekręty policji,|o których chcą, byśmy nie wiedzieli.
0:38:47:O wydziale, którym kieruje przemoc,|morderstwo, korupcja i zastraszanie.
0:38:54:Gdy komendant Davis dwa lata temu|objął tam władzę, powiedział:
0:38:58:Będziemy walczyć z uzbrojonymi|bandziorami z ulic Los Angeles.
0:39:01:Chcę ich widzieć martwych,|nie żywych.
0:39:04:Dam reprymendę każdemu policjantowi,|który okaże im choć odrobinę litości.
0:39:08:Wybrał 50 najbardziej brutalnych|policjantów z oddziału.
0:39:11:Dał im broń i pozwolił strzelać do każdego,|kto stanie im na drodze.
0:39:15:Nazwał ich "strzelcami".|Żadnych prawników, spraw sądowych,|pytań czy dochodzeń.
0:39:23:Tylko sterty ciał.|W kostnicach, szpitalach,|na poboczach dróg.
0:39:30:I to nie dlatego, że policja|chciała zlikwidować przestępczość.
0:39:34:Chciała zlikwidować konkurencję.
0:39:38:Burmistrz Cryer|i pół policji przyjmuje łapówki.
0:39:40:Pozwalają na hazard, prostytucję,|nielegalną produkcję alkoholu.
0:39:43:Bo gdy pozwoli się ludziom robić,|co zechcą, jak Pan w Ogrodzie Eden,
0:39:49:będą robili dokładnie to samo.|Ten oddział nie pozwala,|by ktoś mu się sprzeciwił
0:39:56:czy wystawił na pośmiewisko.|Pani chce to zrobić,|więc im się to nie podoba.
0:40:03:Zrobią wszystko, co w ich mocy,|by skompromitować panią.
0:40:06:Widziałem to już zbyt wiele razy,|żeby teraz przymykać na to oczy.
0:40:09:Dlatego chciałem się spotkać.|By uświadomić panią,|w co się pani pakuje
0:40:15:i pomóc z tym walczyć,|jeśli pani się na to zdecyduje.
0:40:18:Dziękuję księdzu za to,|co ksiądz robi...
0:40:23:i co ksiądz powiedział.|Ale nie jestem na misji.|Chcę tylko, by mój syn wrócił.
0:40:31:Pani Collins, wiele dzieci padło ofiarą|tutejszego oportunizmu.
0:40:37:Pani syn nie będzie pierwszym,|ale jeśli zrobi to pani jak należy,|może będzie ostatnim.
0:40:50:Miał dwa ubytki do zaplombowania.|Dzielnie się bronił,|ale poradziłem sobie.
0:40:55:I jak?|Przednie górne zęby pani syna|były oddzielone małą tkanką,
0:41:00:przez co były oddalone|od siebie o 3 mm.|Tamten chłopak nie ma takiej szczeliny.
0:41:05:Może się ona zmieniać wraz z wiekiem?|Czasami jest to możliwe,|ale nie w przypadku Waltera.
0:41:12:Zęby nie zeszłyby się|bez operacji usuwającej tkankę,
0:41:16:a już mogę pani powiedzieć,|że on nie miał takiej operacji.
0:41:21:Zechciałby pan umieścić to na papierze?|Przepraszam za słownictwo,|cholera, jak najbardziej.
0:41:27:Chyba środek znieczulający|przestaje działać.
0:41:31:Jednak z drugiej strony,|najpierw spiszę diagnozę.
0:41:34:Niech maluch ma się|nad czym zastanawiać.
0:41:48:Jeśli to on, to strasznie się zmienił.|Wiesz, kim jestem?
0:41:51:Nauczycielką.|Nawet nauczyciele mają nazwiska.|Jakie jest moje?
0:41:57:Nie pamiętam.|Znam panią, ale...|nie pamiętam pani nazwiska.
0:42:03:Pani Fox. Możesz usiąść|na swoim miejscu.
0:42:20:Powiedziałam "na swoim miejscu".|Tym, które ci przydzieliłam.
0:42:24:Musisz wiedzieć, gdzie jest,|bo siedzisz tam od ponad roku.
0:42:37:Jeśli to pani syn,|to niech mnie diabli wezmą.
0:42:41:Nie tylko umieszczę to na piśmie,|ale także zeznam przez sądem
0:42:44:lub prezydentem Calvinem Coolidgem,|jeśli zajdzie taka potrzeba.
0:42:49:Dziękuję.
0:42:53:Do zobaczenia wieczorem na audycji.|Powodzenia.
0:43:06:Pani Collins,|można zadać pytanie?
0:43:11:Nazywam się Christine Collins.|- Dzień dobry.|- Dzień dobry.
0:43:16:10 marca zniknął mój syn,|Walter Collins.
0:43:20:Po pięciomiesięcznym dochodzeniu,|z De Kalb przywieziono chłopca.
0:43:27:Zarówno mi, jak i wam,|powiedziano, że to mój syn.
0:43:31:To nie był mój syn.|Policja popełniła błąd.
0:43:35:Co jest powodem tzw. "transformacji".
0:43:39:Mam pisma od nauczycieli i lekarzy,|potwierdzające, że nie jest moim synem.
0:43:43:Właśnie robię ich kopie,|które przekażę wam jutro.
0:43:48:Dałam policji szansę na przyznanie się|do błędu i wznowienie poszukiwań.
0:43:53:Skoro jednak odmówili,|zmuszona jestem upublicznić tę sprawę.
0:43:58:Oby to przekonało ich do skończenia tego,|co zaczęli, i sprowadzenia mojego syna.
0:44:05:Dziękuję bardzo.
0:44:19:Morelli.|Znajdź tę Collinsową|i przyprowadź ją tutaj.
0:44:25:Wprowadź ją tylnym wejściem.
0:44:38:Tędy, proszę pani.|- Dlaczego wchodzimy tyłem?|- Rozkaz kapitana.
0:44:43:Front jest oblężony przez reporterów.
0:44:49:Proszę spocząć.|Kapitan Jones zaraz przyjdzie.
0:44:53:Odbierze ktoś telefon|od kanadyjskiej policji konnej?
0:44:57:- Co się stało, zgubili łosia?|- Trzeba odesłać nieletniego do Kanady.
0:45:01:Mieszka z kuzynem na ranczu|w Riverside, w Wineville.
0:45:05:- Bierzesz?|- I tak nie mam nic lepszego do roboty.
0:45:11:Pani Collins.|Proszę zostawić chłopca.|Ta pani się nim zajmie.
0:45:21:Proszę usiąść.|Narobiła nam pani problemów.
0:45:26:Ta sytuacja zawstydza cały wydział.
0:45:29:- Nie taki był mój zamiar.|- Oczywiście, że nie.
0:45:32:Powiedziała pani, że nie potrafimy|rozróżnić chłopców|jako komplement za miesiące spędzone nad pani sprawą.
0:45:38:- Chce pani zrobić z nas głupków?|- Oczywiście, że nie.
0:45:42:- Chcę znaleźć mojego syna.|- Wie pani, na czym polega pani problem?
0:45:46:- Chce pani uciec od matczynych obowiązków.|- Co takiego?
0:45:48:Podobało się pani życie wolnej kobiety.|Bez martwienia się o syna.
0:45:53:Mogła pani chodzić, dokąd chciała,|i robić, co chciała.|Widywać się z kimkolwiek pani zechciała.
0:45:58:Wtedy znaleźliśmy pani syna|i przywieźliśmy go tutaj.
0:46:00:Teraz jest dla pani kulą u nogi.|Dlatego wymyśliła pani tę intrygę.
0:46:05:Chce pani go oddać stanowi,|by wychował go za panią?
0:46:09:- To nieprawda. - Nie?|Nawet chłopiec twierdzi,|że jest pani synem. Czemu?
0:46:14:- Skąd by wiedział, że ma tak robić?|- Nie wiem, ale kłamie.
0:46:18:Może jest kłamcą.|Tak został wyszkolony, prawda?
0:46:22:Oboje jesteście kłamcami.|Pani kłamie i sprawia kłopoty.|Nie powinna pani chodzić ulicami L.A.
0:46:29:Chwila.|Bo albo pani wie, że kłamie,|albo nie jest w stanie tego stwierdzić.
0:46:35:Więc, kim pani jest?|Niedbałą matką|czy udaje pani stukniętą?
0:46:41:- Z tego, co widzę, są to jedyne opcje.|- Nie będę tego słuchać.
0:46:45:Chce pani ekspertów, doktorów?|Ja także mam kilku.
0:46:52:Ciągle upiera się pani,|że to nie jest pani syn?
0:46:56:Tak.
0:47:01:Proszę się nie szarpać.|Szkodzi pani sama sobie.|Co robicie? Nie możecie tego zrobić.
0:47:06:Zawieźcie więźnia na oddziałał psychiatryczny|do szpitala w Los Angeles.
0:47:10:- Co takiego? - Macie wypowiedzieć te słowa:|Oskarżona uważa, że została|oszukana przez policję,
0:47:16:oraz że daliśmy jej chłopca, mówiąc,|że to jej syn, gdy ona twierdziła inaczej.
0:47:20:- Zabrać ją.|- Nie, nie...
0:47:29:Tędy.
0:47:35:Panią Collins znamy|od 10-go marca 1928 roku,
0:47:39:gdy zgłosiła zaginięcie swojego syna.|Chłopiec został znaleziony|w sierpniu 1928 r.
0:47:45:Odkąd wrócił do domu,|narzekała, że nadal go nie ma
0:47:48:i żądała, by go odnaleźć.|Cierpi na paranoję,|urojone prześladowania i derealizację.
0:47:57:Może być zagrożeniem|dla siebie lub innych.
0:48:00:Powinna zostać umieszczona|na oddziale psychiatrycznym,
0:48:03:aż jej stan się poprawi.|- Kolejny kod dwanaście.|- Nazwisko?
0:48:07:- Collins Christine.|- Nie... To pomyłka.
0:48:11:Oficer poświadczający?|Kapitan J.J. Jones,|z wydziału Lincoln Heights.
0:48:14:Nie, proszę. Policja chce mnie ukarać...|Jeśli nie przestaniesz się wiercić,|założę ci kaftan. Chcesz tego?
0:48:20:- Nie.|- To zachowuj się.|Kod dwanaście.
0:48:30:Boże.
0:48:55:Rozszerz nogi.
0:49:02:Szerzej.
0:49:28:Wejdź do środka.|Lekarz wyjechał na dzień.|Zobaczysz się z nim rano.
0:49:33:- Muszę porozmawiać z kierownictwem.|- Przykro mi.
0:49:37:Mój pokój!|Nie, nie... to mój pokój.
0:49:42:- Mogę zadzwonić?|- Nie wolno korzystać z telefonu.
0:49:45:Nie wolno ci też mieć gazet, książek,|radia ani ostrych przedmiotów.
0:49:49:- To dla twojego dobra.|- Niech pani mnie posłucha...
0:49:52:To mój pokój.|To... mój pokój.
0:49:59:Mój.
0:50:02:Nie, to mój pokój!
0:50:07:Mój.
0:50:11:Mój pokój!|Mój!
0:50:15:Mój pokój!|Powiedzieli, że to mój pokój!
0:50:32:Jakiś problem?|Przegrzał się.
0:50:37:Niedługo zadziała.|Mógłbyś mi pomóc?
0:50:41:Próbuję znaleźć ranczo Northcott,|przy Wineville.
0:50:46:Ranczo Northcott?
0:50:52:Tak, tak.
0:50:56:Jest pan prawie na miejscu.|Musi pan jechać tą drogą na zachód.|Jakieś trzy... cztery kilometry.
0:51:04:Później skręci pan w prawo.
0:51:07:I tamtą drogą dojedzie pan|prosto na ranczo.
0:51:12:Co tam się stało?|Nie, jest tam jakiś nieletni.
0:51:19:- Dzięki za pomoc.|- Nie ma za co.
0:53:00:Chodź tu.|Chodź tu!
0:53:09:Policja.|Mam nakaz aresztowania|Sanforda Clarka.
0:53:15:Otwórz drzwi i stań z boku.
0:54:31:Przestań!|Przestań, mówię!
0:54:37:Przestań albo wgniotę ci twarz|w tę podłogę.
0:54:40:- Przestań.|- Dobra.|Dawaj ręce.
0:54:54:Wsiadaj.
0:54:57:Jezu.|Co z tobą, dzieciaku?
0:55:03:Nie wiesz, że to jest|niezgodne z prawem?|A co to teraz zmieni?
0:55:09:Tylko odeślemy cię do Kanady.
0:55:12:To jeszcze nie koniec świata.|Co?
0:55:17:Nie możesz zostać w Stanach tyle,|ile byś chciał, koleżko.
0:55:26:- Żadnych wieści od pani Collins?|- Żadnych.
0:55:29:Jedź do niej upewnić się,|że nic jej nie jest.|Jeśli jej nie będzie, popytaj sąsiadów.
0:55:34:Oczywiście.
0:55:41:Tutaj pastor Gustav Briegleb|z prezbiteriańskiego kościoła Św. Pawła,
0:55:45:głoszący Słowo Boże w radiu KGF.|Dobry wieczór.
0:55:50:Dzisiaj miał być z nami gość,|ale widocznie coś ją zatrzymało.
0:55:54:Skoro nie może być tutaj,|by powiedzieć wam to,
0:55:57:co powiedziała dziś prasie,|sam postaram się to zrobić.
0:56:01:Powiem wam, co się stało,|i będę to powtarzał co wieczór,
0:56:07:aż ktoś czegoś z tym nie zrobi.
0:56:22:Chciałbym kupić bilet do Kanady|na cokolwiek, co dziś odjeżdża.
0:56:26:Nic dziś nie jedzie tak daleko.|Najlepszy będzie pociąg do Seattle.
0:56:30:Tam się pan przesiądzie|albo przejedzie przez granicę.
0:56:33:- Może być.|- W obie strony?|W jedną.
0:56:37:Piętnaście dolarów.
0:56:44:Dziękuję.|Miłej podróży.
0:57:05:Za pół godziny będzie śniadanie.
0:57:12:Chcę się widzieć z lekarzem naczelnym.|Jadalnia jest na końcu korytarza.|Lekarz wezwie cię, gdy będzie gotowy.
0:57:42:Powinnaś jeść.|Jedzenie to coś normalnego.
0:57:47:Musisz robić wszystko,|by na taką wyglądać.|To twoja jedyna szansa.
0:57:55:Nazywam się Carol Dexter.|A ty?
0:57:58:Christine Collins.
0:58:02:Zjedz wszystko.|Wiem, że to trudne, ale spróbuj.
0:58:12:Słyszałam, co mówią.|Jesteś z powodu kodu dwanaście:|akcji policyjnej.
0:58:18:Lekarze i pracownicy domyślili się,|że musi być ku temu dobry powód.
0:58:23:Nie ma ku temu dobrego powodu.|Jestem zdrowa na umyśle|i uświadomię im to.
0:58:30:Jak?|Im rozsądniej się zachowujesz,|tym bardziej wyglądasz na szaloną.
0:58:36:Jeśli uśmiechasz się za dużo,|masz urojenia lub histerię.
0:58:40:Gdy się nie uśmiechasz, masz depresję.|A jeśli stajesz się neutralna,|nie masz uczuć i jesteś katatoniczką.
0:58:51:- Sporo nad tym myślałaś.|- Tak.
0:58:54:Nie rozumiesz?|Ja też jestem kod dwanaście.
0:58:59:Jesteśmy tu przez to samo.|Obie wkurzyłyśmy gliny.
0:59:04:Widzisz tamtą kobietę?|Była żoną policjanta, który ją bił.
0:59:10:Gdy chciała komuś o tym powiedzieć,|umieścił ją tutaj.
0:59:14:A tamta?|Policjanci pobili jej brata.|Połamali mu ręce.
0:59:21:Gdy chciała powiedzieć prasie...
0:59:26:A ty?|Ja... pracuję wieczorami.
0:59:34:Pracuję wieczorami.
0:59:41:Nocne kluby.|Śródmieście.
0:59:44:Jeden klient bił mnie|i nie chciał przestać,
0:59:48:więc złożyłam skargę.|Okazało się, że był gliną.
0:59:52:Ani się obejrzałam,|już siedziałam tutaj.|Ale... nie wolno im.
0:59:57:Żartujesz sobie?|Wszyscy wiedzą,|że kobiety są delikatne.
1:00:02:Kierują się emocjami, a nie logiką.
1:00:07:A gdy uważają coś za kłopotliwe,|to im, kurwa, odbija.
1:00:11:Wybacz mi wulgarne słownictwo.
1:00:14:Jeśli jesteśmy obłąkane,|nikt nas nie słucha.
1:00:19:Komu uwierzysz? Szalonej kobiecie,|która chce zdyskredytować oddział,
1:00:24:czy funkcjonariuszowi policji?
1:00:28:Umieścili nas tu, byśmy się zamknęły się|albo nie wrócimy do domu.
1:00:36:Albo wrócimy w takim stanie.
1:01:17:Przestań!|Przestań.
1:01:21:Proszę.
1:01:25:Clark.|Sanford Clark.
1:01:29:Tutaj.|Skończyliśmy prace papierkowe.
1:01:34:Pojutrze zostaniesz odesłany do Kanady.|Tamtejsza policja zdecyduje,|co będzie dalej.
1:01:39:Oby pobyt tutaj przekonał cię, że nie należy|nielegalnie przekraczać granicy.
1:01:44:Proszę zaczekać.
1:01:47:Chcę rozmawiać z funkcjonariuszem,|który mnie przywiózł.
1:01:50:- Na pewno na ważniejsze rzeczy...|- Proszę.
1:01:54:To coś ważnego.
1:02:01:Christine Collins.
1:02:05:Pani Collins.|Jestem dr Jonathan Steele.|Proszę usiąść.
1:02:18:Mam nadzieję, że jak na razie|wygodnie pani u nas.
1:02:22:- Tak.|- Naprawdę?
1:02:28:Myślałem, że na początku|bywa ciężko.
1:02:31:Było bardzo ciężko...
1:02:36:ale wystarczająco wygodnie.
1:02:47:Widzę, że zrobili badanie krwi.
1:02:52:Zrobili test Wassermanna.|Sprawdzali, czy nie mam syfilisu,|bo on oddziałuje na umysł.
1:02:58:Nie zmartwiło pani to, że ktoś chce|sprawdzać, czy ma pani syfilis?
1:03:03:- Nie. Mówili, że to standardowa procedura.|- Zgadza się.
1:03:08:- Musimy się zabezpieczać.|- Wyobrażam sobie...
1:03:14:że mogą być ludzie,|którym to przeszkadza,
1:03:18:ale ja to zrozumiałam.
1:03:38:Według pani akt,|wierzy pani,
1:03:41:że policja podmieniła pani syna|na innego chłopca.
1:03:45:Nie powiedziałam, że jest podmieniony,|tylko że nie jest moim chłopcem.
1:03:49:Przywieźli niewłaściwego chłopca.|Mój syn nadal jest zaginiony.
1:03:54:Cóż, to dziwne, bo mam tu|artykuł z gazety
1:03:59:ze zdjęciem pani na stacji,
1:04:03:witającą swojego syna.
1:04:07:To pani jest na tym zdjęciu, prawda?
1:04:10:- Tak.|- Właśnie.
1:04:15:Więc na początku był pani synem,|a teraz już nie jest?
1:04:22:Od dawna ludzie się zmieniają,|stają kimś innym niż są?
1:04:28:- Ludzie się nie zmieniają.|- Uważa pani, że się nie zmieniają?
1:04:32:Nie to...
1:04:36:- A policja nie prześladuje pani?|- Nie.
1:04:40:Nie. Policja... ma panią chronić.
1:04:45:- Tak.|- Naprawdę?|Tak.
1:04:50:To coś dziwnego.
1:04:53:Podczas przyjęcia, powiedziała pani|pielęgniarce przełożonej,
1:04:57:że policja zrobiła to celowo,|by ukarać panią.
1:05:01:Więc albo pielęgniarka przełożona|i asystenci spiskują, by panią ukarać,
1:05:06:albo zmienia pani swoją wersję.
1:05:14:Często ma pani problemy z odróżnianiem|rzeczywistości od fantazji?
1:05:36:Przepraszam, że wyciągnąłem pana|na taką pogodę, ale chłopak był uporczywy.
1:05:41:Zobaczę, co ma do powiedzenia,|i pojadę do domu się wysuszyć.
1:05:44:Leje jak z cebra, więc lepiej,|żeby to było warte przyjazdu.
1:05:50:Znowu ty.
1:05:58:Zobaczmy.
1:06:07:- To nie jest łatwe.|- Jechanie tu podczas ulewy też nie było.
1:06:14:Mój kuzyn, Gordon Northcott,|jest właścicielem rancza,|na którym mnie pan znalazł.
1:06:21:Pozwolił mi tam mieszkać w zamian|za pilnowanie, gdy go nie ma.
1:06:26:Wykonywać prace domowe|i takie tam.
1:06:29:Powiedział, że mogę zostać|ile zechcę.
1:06:33:Myślałem też,|że mogę żyć, jak chcę.
1:06:37:Więził cię, tak?|Pieprzenie. Jak przyjechałem,|latałeś wolny jak ptaszek.
1:06:44:- Mogłeś odejść kiedy tylko chciałeś.|- Nie.|Co to ma być?
1:06:49:- Tak tłumaczysz swój nielegalny pobyt?|- Nic z tych rzeczy.
1:06:52:- Nie mam na to czasu.|- Proszę mnie posłuchać.|- Powiedział... - No co?!
1:06:56:Co powiedział?|Powiedział, że zabije mnie,|jeśli spróbuję odejść.
1:07:01:Nie wie pan, jaki on jest.
1:07:04:Co on... co my robiliśmy.|Do czego mnie zmuszał.
1:07:11:Zacznijmy więc od początku.
1:07:18:Co kazał ci robić?
1:07:25:- Zabiliśmy kilku dzieciaków. - Co?|Nie chciałem tego robić.|Zmusił mnie do pomocy.
1:07:31:Powiedział, że inaczej mnie też zabije.|Musi mi pan pomóc.
1:07:36:Strasznie się boję.|Nie chcę iść za to do piekła.
1:07:41:Jakich dzieciaków?|O czym ty mówisz?|Nie wiem, nie znałem ich nazwisk.
1:07:47:Nazwisk? Ilu ich było?|- Ile było tych dzieci?|- Łącznie?
1:07:57:Około dwudziestu.
1:08:00:- Kłamiesz.|- Nie, to prawda. Przysięgam!
1:08:04:- Zabił dwadzieścioro dzieci?|- Tak!
1:08:08:Mniej więcej.
1:08:12:Przestałem liczyć po pewnym czasie.
1:08:18:Gordon powiedział, że dwóm,|może trzem, udało się uciec.
1:08:25:- Ale... - Nie.|- Nie można tak po prostu zabić 20 dzieci.|- My zabiliśmy.
1:08:34:Zrobiliśmy to.
1:08:38:Jak?
1:08:41:Przeważnie przywoziliśmy|jednego albo dwóch.
1:08:45:Czasami trzech.
1:08:50:Zawsze wiedziałem,|kiedy się przygotowywał.
1:08:55:Czyścił auto.|Upewniał się, że opony są sprawne.
1:09:02:Sprawdzał silnik.
1:09:05:Bał się, że samochód się zepsuje...
1:09:10:i nas złapią.
1:09:16:Zawsze jechaliśmy w innym kierunku.
1:09:21:Zawsze uderzaliśmy|w inną cześć miasta.|Czasami jeździliśmy godzinami,
1:09:28:- aż nie znaleźliśmy kogoś.|- Tutaj jesteś.
1:09:31:Wszędzie cię szukaliśmy.|- Tak?|- Jasne.
1:09:35:Twoi rodzice mieli wypadek.
1:09:39:Wysłali nas po ciebie.|Są strasznie poturbowani.
1:09:42:Policja zabrała ich do szpitala,|a my powiedzieliśmy, że poszukamy cię.
1:09:46:Dalej, wsiadaj.|Szybko.
1:09:51:Zawiozę cię do szpitala,|żebyś zobaczył się z rodzicami.
1:09:54:Większość dzieci nie wsiadłaby|do samochodu z nieznajomym,
1:09:57:- ale to, że miał ze sobą dziecko...|- Spokojnie.|Przesuń się.
1:10:02:- ...ułatwiało mu zadanie.|- Trzymaj się mocno.|Patrzył na mnie i mówił sobie:
1:10:08:"Jeśli jemu nic nie grozi,|to mnie też nie będzie."
1:10:15:Za każdym razem|gdy wsiadali do ciężarówki,
1:10:18:życzyłem sobie śmierci.|Jak tylko dojechaliśmy na ranczo,|zamykał ich w klatce.
1:10:27:Jesteście głodni?|Pilnuj drzwi, Sanford!
1:10:31:Pilnuj drzwi!|Co się stało?|Nic wam nie zrobię.
1:10:37:Boicie się, że coś wam zrobię?|Nic wam nie zrobię.
1:10:40:- Chodź tutaj.|- Proszę, nie.|Niekiedy zabijał ich od razu.
1:10:47:Czasami zaś... czekał.
1:10:52:Zbierał jeszcze kilku.|Tak do czterech, pięciu.
1:10:58:Nie, nie!
1:11:01:Chodź.|Chodź mówię!|A ty pilnuj tych drzwi!
1:11:14:Nieraz zostawiał przy życiu|jednego lub dwóch.
1:11:21:Ledwo żywych.|Mówił: "Skończ z nimi, San.|Skończ ze wszystkimi."
1:11:27:"Skończ z nimi albo ja|skończę z tobą."
1:11:32:Robiłem to.
1:11:35:Zabijałem ich.|Robiłem to.|Boże, zabijałem ich.
1:11:50:Spójrz na mnie.|Myślisz, że potrafiłbyś|rozpoznać te dzieci?
1:11:60:Nie wiem.|Być może.
1:12:04:Dawno ich nie uaktualniałem,|ale może coś z tego będzie.
1:12:10:To chyba te.|Przejrzyj je.
1:12:19:Jeśli rozpoznasz kogoś,|połóż jego zdjęcie na stole.
1:13:03:Przepraszam.
1:13:10:- Cholera.|- Nie chciałem. Zmusił mnie.
1:13:17:WALTER COLLINS|9 LAT
1:13:21:Niech to szlag.
1:13:25:To? Spójrz na mnie.
1:13:30:Jesteś pewien?
1:13:36:Jestem.
1:13:41:- Jezu Chryste.|- Boże!
1:13:46:Jezu Chryste.|Psiakrew.
1:13:57:To kłamczuch.|Odebrało ci rozum?
1:14:00:- Dwadzieścioro dzieci. - Bawi się tobą.|Wie, że jest w tarapatach,|więc wymyślił historię,
1:14:05:jak to był zmuszany do zostania w kraju.|Z całym szacunkiem,|nie wydaje mi się.
1:14:10:Nie widział go pan. Chłopak jest przerażony.|Wskazał małego Collinsa,|a my znaleźliśmy go, pamiętasz?
1:14:16:Nie czytasz gazet?|{f:Arial Narrow}...POLICJA ZWRÓCIŁA ZŁEGO CHŁOPCA|Albo czytasz.
1:14:20:- Proszę mnie posłuchać.|- Znowu przyszedł.|- Kto? - Wielebny Briegleb.
1:14:24:Pyta o Christine Collins.|Niech pani powie temu skurczysynowi,|żeby się stąd wynosił albo aresztuję go.
1:14:31:Próbowałam.|Powiedział, że nie wyjdzie|ani on, ani jego koledzy.
1:14:38:Co jest grane?
1:14:41:Jezu.
1:14:47:Jezus zeszedł na dół.|Kapitanie?
1:14:51:Ybarra, masz tu wrócić.|Nic więcej nie rób.
1:14:55:Mamy obowiązek sprawdzać|wszystkie oskarżenia o zabójstwo.
1:14:59:- To dzieci, na miłość boską.|- Masz słuchać mnie.
1:15:03:Rozkazuję ci wrócić tu|z tym dzieciakiem.
1:15:06:Nie rozmawiaj z nikim|i przywieź mi tego dzieciaka.
1:15:09:Z nikim!
1:15:23:- Kapitan Jones?|- Panowie.|Co zrobiłeś z Christine Collins?
1:15:28:Nie próbuj wymigiwać się kłamstwem,|bo jej sąsiedzi widzieli,
1:15:32:jak jechała w samochodzie policyjnym.|Została umieszczona|w areszcie zapobiegawczym
1:15:38:z powodu załamania umysłowego.
1:15:41:Że co?|Zapewniliśmy jej najlepszą opiekę.
1:15:45:To by było na tyle.
1:15:50:Następna.|- Podejdź. - Po co?|- Po lekarstwa. - Jakie?
1:15:55:- Takie, które pomogą ci się odprężyć.|- Nie chcę.
1:15:59:Nie wezmę tego,|dopóki nie dowiem się, co to jest!|Nie wiem, co to jest. Doktorze Steele!
1:16:04:Rozumiem.|Zapraszam.
1:16:07:Nie wezmę czegoś w ciemno.|Nic mi nie dolega.
1:16:11:Nic pani nie dolega.
1:16:15:Nic mi nie dolega.
1:16:19:- Wszystko z panią w porządku. - Tak.|Więc nie powinna mieć|pani problemu...
1:16:25:z podpisaniem tego.|Podpis oznacza,|iż myliła się pani, sądząc,
1:16:30:że chłopiec, zwrócony przez policję,|nie był pani synem.
1:16:33:Do tego przyzna pani, że policja|miała rację przysyłając tu panią
1:16:36:i zwalnia ich pani ze wszelkich|odpowiedzialności.
1:16:40:Nie podpiszę tego.|Nie podpiszę.
1:16:44:Więc pani stan się nie polepszył.
1:16:47:Jeśli pani podpisze,|wypuścimy panią z samego rana.
1:16:52:Nie myliłam się, to nie mój syn.|Mój jest zaginiony.
1:16:56:Bulwersuje się pani.|Tak, proszę posłuchać.
1:17:01:- Nie podpiszę tego, bo to nie mój syn!|- Sanitariusz!
1:17:04:To nie mój syn.|On jest zaginiony!
1:17:07:- Zaczyna histeryzować.|- Nie! Mój syn jest zaginiony!
1:17:09:- Sprawdźcie, czy bierze środek uspokajający.|- Nie! Nie!
1:17:13:Nie!
1:17:20:Przestańcie!|Otwórz usta.
1:17:24:Przestańcie!|- Połknij.|- Przestańcie!
1:17:31:Cofnij się.|Zabierzcie ją stąd.
1:17:34:Nie mieszaj się do tego! To sprawa policji!|Jeśli nie chcecie kłopotów,|nie mieszajcie się do tego.
1:17:40:Nie sądzisz, że będąc dziwką|dość już naraziłaś się prawu?
1:17:46:Atak na członka personelu.|Pokój nr 18.
1:17:49:Nie! Nie!|Przestańcie!
1:17:57:Przestańcie!
1:19:11:Chodź, mały.
1:19:18:WALTER COLLINS|9 LAT
1:19:36:Przepraszam.|- Przejmuję go.|- Ale...
1:19:39:Potrzebuję go do śledztwa.|Dzięki.|Chodź.
1:19:44:Ray, Ross, jedziecie jako wsparcie.|Wytłumaczę wam po drodze.
1:20:07:Nie powinnaś była tego robić.|Chciałam.
1:20:12:To było miłe uczucie.
1:20:16:Straciłam dwójkę dzieci.|Przez nielegalne aborcje.
1:20:22:Nie miałam wyboru.
1:20:27:Nigdy nie miałam szansy|o nie powalczyć.
1:20:31:Ty ją masz, więc nie przestawaj.
1:20:35:Nie przestanę.
1:20:42:Jebać ich...|i konia, którego dosiadają.
1:20:48:Takie słownictwo nie przystoi damie.
1:20:52:Co tam...|Bywają chwile, w których takie słownictwo|jest najodpowiedniejsze.
1:20:59:Tak?|Gdy nie masz już nic do stracenia.
1:21:05:Nie powinno cię tu być.
1:21:32:Sprawdź dom.|Ty zobacz w stodole.
1:21:44:Pusto.|Tu także.
1:21:48:Daj mi łopatę.
1:21:54:W porządku... idziemy.
1:22:01:Chodź.
1:22:06:Pokażesz mi.
1:22:14:Dalej, pokaż.
1:22:37:To tu?|- Jesteś pewien?|- Tak.
1:22:45:Kop.
1:22:49:Zakopałeś ich, więc możesz|ich również odkopać.
1:22:53:Dalej, kop.|Słyszałeś, co powiedziałem.|Kop.
1:23:44:Mój Boże.
1:23:48:O Boże...
1:24:02:Zgłoście to.|Ściągnijcie koronera i funkcjonariuszy|z promienia 30 km.
1:24:08:Następnie puśćcie list gończy|za Gordonem Stewartem Northcottem.
1:24:12:Jego dane są w moim samochodzie.|Ruszajcie.
1:24:20:Przestań, młody.
1:24:27:Możesz już przestać.|To koniec.
1:24:30:My się już tym zajmiemy.
1:24:40:My dokończymy.|To koniec.
1:24:49:Już dobrze.
1:24:53:Już dobrze.|Już jest po wszystkim.
1:25:00:Akta.
1:25:07:Proszę nas zostawić.
1:25:14:Ciągle odmawia pani brania leków.|Trzeba panią karmić siłą.
1:25:20:Minęło sześć dni, pani Collins,|a nie ma postępu.
1:25:24:Musimy zastosować|bardziej radykalną terapię.
1:25:28:Chyba że zechce pani udowodnić,|że już z panią lepiej...
1:25:34:podpisując to.
1:25:38:Jebać ciebie i konia,|którego dosiadasz.
1:25:45:Pokój nr 18.
1:25:55:Chcę rozmawiać z kierownikiem!
1:25:59:- Proszę...|- Kto tu jest kierownikiem?!
1:26:04:Otwórz.|- Jestem lekarzem dyżurnym.|- To pan zamknął Christine Collins?
1:26:10:Nie rozmawiamy z nikim o tych sprawach.|Lepiej porozmawiaj o tej.|Przeczytaj to!
1:26:16:Przeczytaj.
1:26:24:Przestańcie.
1:26:33:Pani Collins, jest pani gotowa|podpisać ten list?
1:26:38:Nie jestem.
1:26:43:Może pani odejść.
1:26:48:Co?|Pani ubrania są w pokoju obok.|Może się pani tam przebrać.
1:26:54:- W pokoju obok?|- Właśnie!
1:26:58:Proszę w to uwierzyć.
1:27:03:ZNALEZIONO ZAMORDOWANE DZIECI W RIVERSIDE|- Chryste.
1:27:15:Siostro, chcę zobaczyć wszystko,|co macie na panią Christine Collins.
1:27:20:Natychmiast. Rozumie pani?|Wszystko.|Kiedy zostanie zwolniona?
1:27:33:Znaleziono ciała dzieci w Riverside!|Największa zbrodnia w historii L.A.!
1:27:38:Walter Collins jest uważany|za zmarłego!
1:27:50:Pani Collins, tak mi przykro.
1:27:56:Pańskie kierownictwo nad sprawą pani Collins|wystawiło nasz oddział|na publiczne pośmiewisko.
1:28:02:Być może będziemy musieli ponieść|odpowiedzialność cywilną i kryminalną.
1:28:06:Nikt nie wiedział,|co się działo na tym ranczu.
1:28:09:Ani my, ani Biuro Szeryfa,|ani Gabinet Marszałkowski.
1:28:12:Co do pani Collins... nadal nie wierzę,|że jej syn był jedną z ofiar.
1:28:17:- Nie wierzy pan? - Nie.|Były cztery inne zdjęcia|zaginionych chłopców,
1:28:22:którzy wyglądali podobnie.|Clark mógł się pomylić.|Być może się pomylił,
1:28:26:co nasuwa oczywiste pytanie:|"I co z tego?".
1:28:31:Proszę?|Burmistrz chce zakończyć tę sprawę.|Ja także.
1:28:37:Aby to zrobić, musi pan przestać upierać się,|że Walter Collins nie został zabity|na tym cholernym ranczu.
1:28:43:Bo jeśli nie sprowadziliście Collinsa|i nie zginął on na ranczu,|to gdzie jest, do cholery?
1:28:49:Ludzie będą chcieli wiedzieć,|czemu go nie znaleźliśmy.
1:28:54:Ale jeśli był lub mógł być wśród tych|biednych chłopców zabitych w Wineville,
1:29:00:wtedy nie będzie żadnych pytań.
1:29:04:To chwilowy wstyd,|z którym będzie pan musiał żyć.
1:29:08:Ale chyba krótki kłopot jest lepszy|niż ciągnący się problem, nieprawdaż?
1:29:13:Tak jest.|Chłopiec zaginął prawie rok temu.
1:29:16:Gdybyśmy mieli go znaleźć,|już byśmy to zrobili.
1:29:19:Czy był na tym ranczu, czy nie,|pewnie już nie żyje.
1:29:23:Lepiej, żeby jego matka pogodziła się|z tym teraz niż później, prawda?
1:29:27:- Tak jest.|- Dobrze.|To by było na tyle, kapitanie.
1:29:33:Skoro tego chcesz,|to skończyliśmy rozmowę.
1:29:37:Przekażę, że odsyłamy cię|na rozprawę.|Nic nie zrobiłem.
1:29:40:Nawet mnie tu nie było,|gdy to się stało.
1:29:43:Udając Waltera Collinsa, utrudniałeś śledztwo|w sprawie porwania i morderstwa.
1:29:48:Możemy uznać cię|za współwinnego morderstwa.
1:29:52:Wielka szkoda.|Więzienie jest gorsze od poprawczaka|czy domu zastępczego.
1:29:57:O wiele gorsze.
1:30:00:Nie może pan tego zrobić.|Jestem jeszcze dzieckiem.
1:30:05:Sanford Clark też jest dzieckiem.|Ma 15 lat i idzie siedzieć.
1:30:10:Mordercy i ich wspólnicy|zawsze idą do więzienia.
1:30:16:Zabierzcie go.|To już nie moje zmartwienie.|Zaczekajcie. Nie chcę iść do więzienia.
1:30:32:Dowiedź tego.
1:30:36:Wiedziałem, że w Los Angeles|kręci się filmy z Tomem Mixem.
1:30:40:Pomyślałem, że jeśli go spotkam,|to może da mi się|przejechać na swoim koniu.
1:30:46:Jego koń nazywa się Tony.|Wiedział pan to?
1:30:53:- Jak się pani czuje?|- Dobrze.
1:30:57:Na zewnątrz nadal stoi samochód policji.|Chyba chcą wiedzieć, co pani zrobi.|- Pojadę do domu. - A później?
1:31:03:Sporo myślałam nad tą sprawą.
1:31:06:To, co zrobili z tymi kobietami|i z Walterem...
1:31:10:Zawsze mówiłam mu:|"Nigdy nie zaczynaj walki,|ale zawsze ją kończ."
1:31:14:Nie zaczęłam jej,|ale ja ją skończę.
1:31:25:Vancouver, Kanada|20 września 1928
1:31:38:Cześć, siostrzyczko.|Gordon.
1:31:42:Nie wiedziałam,|że wróciłeś do miasta.
1:31:45:Wróciłem kilka dni temu.|Pomyślałem, że zrobię ci niespodziankę.
1:31:49:- Nie przeszkadzam?|- Nie, skąd.|Proszę, wejdź.
1:31:56:- Gdzie jest moja mała siostrzenica?|- Poszła do miasta.
1:32:00:Powinna wrócić wieczorem.|- Ale Bob jest.|- To dobrze.
1:32:04:Chcę go spytać, czy mogę się|u was zatrzymać.|- Zatrzymać? - Tak.
1:32:10:Mogę skorzystać z łazienki?|- To była długa podróż, muszę się wykąpać.|- Oczywiście.
1:32:17:Dziękuję.
1:32:33:Czy to...?|Idź do sąsiadów,|ja zadzwonię po policję.
1:32:37:Pośpiesz się.
1:32:42:Z kim pana połączyć?|Jest na górze.
1:32:46:Idźcie od drugiej strony.|Odetnijcie go.
1:32:55:Przedstawiam pani|mojego przyjaciela, pana Hahna.
1:32:59:Proszę przyjąć moje kondolencje.
1:33:03:Możemy wejść?
1:33:09:Dziękuję za te słowa.|Ale najpierw muszą|zidentyfikować mojego syna.
1:33:18:Podobno czas nie koi takich ran.|Pięć lat temu umarła mi córka|na chorobę Heinego-Medina.
1:33:24:Nie ma dnia, bym nie chciał|przypomnieć o tym Claudine...
1:33:28:ale wtedy przypominam sobie,|że jej już nie ma.
1:33:33:Proszę usiąść.
1:33:40:Rano rozmawiałam przez telefon|z sekretarką komisji policyjnej.
1:33:45:Powiedzieli, że nie pozwolą mi zeznawać|ani wzywać świadków.
1:33:49:Że będzie to zbyteczne.|Wiem, według moich źródeł|komisja policyjna zamierza powiedzieć,
1:33:54:iż Jones i policja nie zrobili nic złego|i zrzucić winę na dzieciaka.
1:33:60:A pani sprawiała im problemy|i zmusiła ich do umieszczenia w zakładzie.
1:34:09:Więc chyba muszę wynająć prawnika,|wszcząć sprawę cywilną.
1:34:14:Poszedłem do najlepszego adwokata,|który pozwał miasto cztery razy i wygrał.
1:34:18:Niestety nie stać nas na niego.
1:34:22:- Rozumiem.|- Właśnie dlatego zrobię to za darmo.
1:34:26:Będę zaszczycony|broniąc pani honoru.
1:34:29:Przez 15 lat pracy nie widziałem,|żeby ktoś walczył tak uporczywie.
1:34:35:I co jest oczywiste,|w imię sprawiedliwości.
1:34:39:Dziękuję panu.
1:34:46:- Tak? - Nazywam się S.S. Hahn.|Mam nakaz zwolnienia kobiet określanych|przez tę instytucję jako kod dwanaście
1:34:54:do czasu wyjaśnienia|powodów ich zatrzymania.
1:34:57:- Przykro mi, ale lekarz dyżurny...|- Wyrażę się jasno.
1:35:01:Albo wypuści pani ludzi wymienionych w nakazie,|albo sama znajdzie się pani|za tymi kratkami, bez klucza.
1:35:08:- Nie mogę uprawnić...|- Proszę zejść nam z drogi!
1:35:51:Tam jest.|Panie Northcott, jakiś komentarz|do aresztowania?
1:35:56:Nie, wszystko w porządku.|Jak wiecie, byłem na wakacjach.|Bardzo miłych wakacjach.
1:36:03:Policja dostarczyła mi wiele rozrywki.
1:36:07:Jak pan uniknął zatrzymania?
1:36:11:Nie uniknąłem.
1:36:15:Nie wiedziałem nawet,|że ktoś mnie poszukiwał.
1:36:19:Nawet nie próbowałem się dowiedzieć.|Na moich bagażach wciąż są inicjały.
1:36:24:- Wiedział pan, dlaczego policja pana ściga?|- Nie, postanowiłem się do tego nie mieszać.
1:36:30:Ma pan coś do powiedzenia|rodzicom zamordowanych dzieci?
1:36:35:Bez komentarza.
1:36:40:Burmistrz Cryer.|Nie spodziewałem się pana.
1:36:43:Ja tego także.|Wezwania do sądu, prośby o zeznania|i przesłuchania na piśmie.
1:36:48:Wszystko dzięki uprzejmości pana Hahna|i jego klientki, Christine Collins.
1:36:53:Nie musi ich pan dogłębnie studiować,|pana kopie są już w drodze.
1:36:57:Rada Miasta także zgodziła się|je przejrzeć.
1:37:01:- Niech to szlag!|- Mieliśmy z tym skończyć.
1:37:05:Mamy rok wyborów.|Nie mogę pozwolić na coś takiego.|To się skończy. Kapitan Jones się tym zajmie.
1:37:12:Poświęcenie jego dumy i stwierdzenie,|że popełnił błąd nie wystarczy.
1:37:17:Odsunięcie go na bok|na jakiś czas...
1:37:21:może uspokoić sprawy,|nim zakończy się rozprawa.
1:37:42:- Co się dzieje?|- Nie słyszała pani?|Największy protest jaki widziałem.
1:37:46:- Protest?|- Tak, popierający tę całą Collins.
1:38:09:POLICJA:|WSTYD DLA NASZEGO MIASTA
1:38:14:Pan Harris.|Nieznane są wyroki boskie,|proszę pani.
1:38:21:Oj nieznane...
1:38:40:Panie i panowie,|mogę prosić o uwagę?
1:38:43:24 października 1928|Nigdy nie było tu takiej liczby ludzi,
1:38:47:dlatego proszę was, abyście|powstrzymali się od demonstracji.
1:38:52:Jesteśmy tu, gdyż chcemy|poznać prawdę.
1:38:56:Każdy zostanie wysłuchany,|nawet jeśli mielibyśmy siedzieć tu tydzień.
1:39:00:Panie Thorpe, nie widzę nikogo|z komisji policyjnej.
1:39:07:Czy są na sali przedstawiciele policji?
1:39:10:Jest tutaj komendant Davis?
1:39:13:Jest kapitan Jones?
1:39:17:- Ktokolwiek reprezentujący policję?|- Proszę wyjść ze mną na moment.
1:39:23:Powinna pani coś zobaczyć.|Choć nienawidzę tego robić,|trzeba wykonać parę telefonów.
1:39:33:Policja zdecydowała,|żeby zmienić salę sądową,|by uniknąć chaosu, jaki panuje teraz na ulicy.
1:39:53:Pani Collins.|Nazywam się Leanne Clay,|a to mój mąż, John.
1:39:60:Chciałam przekazać wyrazy współczucia.
1:40:03:To, co przeżyliśmy, czekając na wiadomość|o naszym synu, było okropne.
1:40:09:A teraz to...|Brak słów na określenie tego,|co zrobiła pani policja.
1:40:19:Proszę powstać.
1:40:29:Proszę spocząć.
1:40:45:Cześć.
1:40:48:Widziałem cię w gazetach.|Ma pani odwagę|przeciwstawiając się policji.
1:40:59:Proszę oskarżonego o powstanie.
1:41:07:Gordonie Stewardzie Northcott,|został pan oskarżony o trzy zabójstwa|pierwszego stopnia
1:41:13:oraz siedemnaście zabójstw,|które są sprawdzane przez prokuraturę.
1:41:18:Przyznaje się pan do winy?
1:41:21:Jestem niewinny, Wysoki Sądzie.
1:41:27:Może pan usiąść, panie Northcott.
1:41:34:Ze względu na skłonność|oskarżonego do podróży,
1:41:37:kaucja nie zostanie ustalona.|Wstępne wnioski|będą przyjmowane jutro.
1:41:41:Zaginięcie chłopca, Waltera Collinsa,|zostało zgłoszone 10 marca 1928 r.
1:41:47:Wszczęliśmy ogólnonarodowe poszukiwania.|18 sierpnia dostaliśmy informację,|że chłopiec,
1:41:54:pasujący do opisu Waltera,|został znaleziony w De Kalb.
1:41:57:Podczas przesłuchania przyznał,|że nazywa się Walter Collins,
1:42:02:więc zorganizowaliśmy dla niego|transport do Kalifornii.
1:42:07:Gdzie pani Collins stwierdziła,|że to nie jest jej syn.
1:42:10:Tak, negowała jego tożsamość,|pomimo wszystkich dowodów.
1:42:14:Jednak późniejsze zdarzenia|pokazują, że miała rację.
1:42:20:Więc dlaczego wysłał ją pan|na badania psychiatryczne?
1:42:24:Moja decyzja nie była oparta na tym,|czy to był właściwy chłopiec.
1:42:28:Pani Collins dziwnie się zachowywała.|Była powściągliwa i bezuczuciowa.
1:42:34:Zwłaszcza podczas spotkania|z chłopcem przywiezionym z De Kalb
1:42:38:oraz naszych późniejszych rozmów.|Właśnie przez jej|niepokojące zachowanie
1:42:45:wysłałem ją na obserwację|na oddział psychiatryczny.
1:42:50:Tak po prostu?|Pstryknięciem palcami wtrącił pan|tam niewinną kobitę?
1:42:56:Każda rodzina z tego stanu jest zagrożona,|gdy kapitan policji może|wziąć kobietę do biura
1:43:02:i po pięciu minutach wyrzucić ją|na oddział psychiatryczny!
1:43:06:Nie została wyrzucona.|Nie została wyrzucona!
1:43:10:Nie została wyrzucona!|Co pan mówił, kapitanie?
1:43:14:Nie została wyrzucona,|eskortowaliśmy ją.
1:43:20:"Eskortowana" czy "wyrzucona",|słowa nie mają znaczenia.
1:43:24:Liczy się to, iż została|uwięziona bez nakazu.
1:43:28:Mam tutaj kopię pisemnego oświadczenia|o chorobie umysłowej,
1:43:32:wystawione w sprawie:|stan Kalifornia - pani Collins.
1:43:37:- Kto podpisał to oświadczenie?|- Ja.|Zobaczmy, czy dobrze to rozumiem.
1:43:42:Kobieta została wysłana|na oddział psychiatryczny,
1:43:45:bez nakazu, gdyż takowy nie istniał.|A gdy kilka dni później|został w końcu napisany,
1:43:51:nie trzeba było go podpisać|ani iść do sędziego,|ponieważ ona była już zamknięta!
1:43:58:- Mam rację? - Teoretycznie tak.|Musieliśmy przedsięwziąć wyjątkowe działania,|gdyż była to wyjątkowa sytuacja.
1:44:05:To nie nasza wina, że byliśmy|oszukiwani przez chłopca,
1:44:09:podającego się za Waltera Collinsa.|Biorąc pod uwagę jego zapewnienia|i jej niepokojące zachowanie,
1:44:15:kto nie pomyślałby, że coś z nią jest nie tak?|- Bo kwestionowała pana zdanie.|- Bo nie słuchała!
1:44:21:Ponieważ była uporczywa.
1:44:24:Bo chciała wziąć sprawy w swoje ręce,|zamiast zostawić je policji.
1:44:29:Bo walczyła o życie swojego syna!|Chłopca, który mógł jeszcze żyć,
1:44:34:gdy marnował pan czas zaprzeczając,|iż popełnił pan błąd!
1:44:41:A na koniec...
1:44:44:okazało się, że popełnił go pan,|prawda?
1:44:47:W pewnym sensie,|podczas tego zamieszania,
1:44:53:Walter Collins został|brutalnie zamordowany,
1:44:56:jak i pozostali chłopcy,
1:45:00:na ranczu Northcott w Wineville.
1:45:05:Zgadza się, kapitanie?
1:45:09:Owszem.
1:45:18:Nie mam więcej pytań.
1:45:39:Po wielu staraniach,|zidentyfikowaliśmy chłopca,
1:45:44:który ostatnio przysporzył nam tyle kłopotów.|Jest to Artur Hutchins|z Cedar Rapids w stanie Iowa.
1:45:50:Dzięki temu, oraz aresztowaniu|zabójcy prawdziwego Waltera Collinsa,
1:45:55:wyjaśniliśmy dwie największe tajemnice|w historii Los Angeles.
1:45:58:Mam nadzieję, że prasa będzie pisała|tyle samo na temat udanych akcji,
1:46:02:co o błędach, które czasami nam się zdarzają.|Panowie, przedstawiam wam|prawdziwą matkę chłopca.
1:46:09:Oto pani Janet Hutchins.
1:46:13:- Mam nadzieję, że nie sprawił problemów.|- Nie, ależ skąd.
1:46:17:Zróbcie nam zdjęcie.
1:46:24:Pani Hutchins.|Pani Collins, kobieta,|u której przebywał,
1:46:28:chciała, by dostał to.|Są to ubrania, w których chodził.
1:46:31:Dziękuję.|Prawda, że miło, Arturze?|Podziękuj panu policjantowi.
1:46:36:Nie chcę ich.|Daj je komuś innemu.
1:46:40:Nad wiek rozwinięty, nieprawdaż?|To nie moja wina, tylko policji.
1:46:44:To oni powiedzieli, że nazywam się Collins.|To nie był mój pomysł!
1:46:49:Obwinia policję za własne błędy.|Ostatnio sporo tego widzieliśmy, prawda?
1:46:54:Uważaj na siebie, Arturze.|Bezpiecznej podróży.
1:46:58:Koniec na dziś.
1:47:02:Był 10 marca,|wróciłam z pracy,
1:47:06:a mojego syna, Waltera, już nie było.|Kapitan Jones kierował się informacjami,|które uznawał za prawdziwe.
1:47:12:Walter Collins miał|rozstęp między zębami.
1:47:16:To dziecko nigdy nie było|w mojej klasie.
1:47:19:Mamy zaufanie do naszych przyjaciół|z wydziału policji, którzy wskazują nam ludzi,
1:47:25:których zachowanie nie jest|akceptowane przez społeczeństwo.
1:47:29:Był o 10 cm niższy|niż przy ostatnim mierzeniu.
1:47:35:Niektóre zdjęcia ukazują to,|o czym opowiedział mi|Sanford Clark.
1:47:40:O tym, co zrobił...|Jak zamordował te dzieci.
1:47:43:Dziękuję, detektywie.|Członkowie ławy przysięgłych,|przyjrzyjcie się tym zdjęciom.
1:47:49:Nie pozostawiają one wątpliwości|co do okoliczności i natury tych zbrodni.
1:48:07:Jestem tutaj, wielebny.
1:48:17:Często przechodziłam|przez pokój Waltera, gdy spał.
1:48:21:Nawet gdy go nie widziałam|ani nie słyszałam...
1:48:25:to go czułam.
1:48:29:Dlatego nie wierzę,|że on nie żyje.
1:48:33:Nadal czuję jego obecność.
1:48:38:- Pani Collins...|- Wiem, co powiedziała policja.
1:48:42:To miejsce, te szczątki...
1:48:47:nie mogły być|poprawnie zidentyfikowane.
1:48:50:Może ten chłopiec też się pomylił,|gdy wziął do ręki zdjęcie Waltera.
1:48:56:Rozumiem, że nie chce pani|tego zaakceptować.
1:48:59:Która matka by chciała?
1:49:04:Ale wydaje mi się,|że powinna pani żyć dalej.
1:49:08:Zacząć życie od nowa.
1:49:11:Pani syn chciałby tego.
1:49:16:Być może.|A może chciałby,|abym go dalej szukała.
1:49:21:Może jest gdzieś|i czeka na mnie.
1:49:26:Wierzę, że czeka.
1:49:30:W miejscu, do którego kiedyś|wszyscy się udamy,
1:49:33:by połączyć się|z naszymi ukochanymi.|Tego właśnie dnia...
1:49:38:będzie wiedział|całą duszą i ciałem,
1:49:42:że zrobiła pani wszystko,|co było w pani mocy.
1:49:46:Wszystko.
1:49:51:Powinniśmy już iść.|Chwileczkę.
1:50:21:Rozpoczynamy posiedzenie sądu.
1:50:25:Komisja wysłuchała już wszystkie zeznania|i w świetle przedstawionych dowodów
1:50:31:sugerujemy, by kapitan Jones|został na stałe zawieszony.
1:50:40:Proszę o ciszę.
1:50:44:Panie Foreman.|Czy ława ustaliła werdykt?
1:50:49:Tak, Wysoki Sądzie.
1:50:52:Proszę oskarżonego o powstanie.
1:50:57:Po drugie, należy podjąć kroki|mające na celu zmianę praw i procedur
1:51:02:dotyczących umieszczania mieszkańców|w placówkach dla umysłowo chorych.
1:51:16:Proszę odczytać werdykt.|Uznajemy Gordona|Stewarta Northcotta
1:51:22:winnym popełnienia morderstw|pierwszego stopnia.
1:51:29:Ostatecznie, przywrócenie społeczności|zaufania w policję
1:51:34:może zostać osiągnięte tylko|poprzez usunięcie jej komendanta.
1:51:39:To sugeruje komisja.|Zamykam rozprawę.
1:52:03:Czy oskarżony chce coś powiedzieć,|zanim zostanie ogłoszony wyrok?
1:52:09:Chciałbym to wyjaśnić.|Nigdy nie traktowałeś|mnie sprawiedliwie, Wysoki Sądzie.
1:52:18:Ten sąd także.
1:52:25:Jedyną porządną osobą jest ona.
1:52:30:Tylko ona nie obrabiała|mnie przy prasie.
1:52:34:Jako jedyna rozumie, jak to jest, gdy policja|wrobi cię w coś, czego nie zrobiłeś.
1:52:38:- Wystarczy.|- Gdy wrzucą cię do dziury, żebyś zgnił...
1:52:43:i zepsuł się....|Na miłość boską!
1:52:47:- Ochrona!|- Prawda?|Nie zabiłem pani syna.
1:52:50:- Dość tego! - Nie zraniłbym go.|Proszę panować nad swoim klientem|albo każę go skneblować.
1:52:56:To aniołek.|Puszczaj mnie!
1:53:00:Siadaj.
1:53:04:Gordnie Stewardzie Northcott.
1:53:08:Wyrokiem sądu zostanie pan przewieziony|do więzienia w San Quentin,
1:53:12:gdzie będzie pan przebywał w izolatce|przez okres dwóch lat,
1:53:16:do 2 października 1930 r.
1:53:21:Tego dnia...|zostanie pan powieszony.
1:53:28:Niech Bóg zlituje się|nad pańską duszą.
1:54:35:30 września 1930
1:54:44:- Mogę zrobić sobie krótką przerwę?|- Oczywiście.
1:54:50:Wiesz...|kiedyś mogłabyś zrobić sobie|wolny dzień.
1:54:56:Mógłby ci się przydać.|Zobaczymy.
1:55:02:Mówi Christine Collins,|dzwoniłam wczoraj.
1:55:06:Chciałam spytać, czy miał pan|okazję przejrzeć akta|i sprawdzić, czy ktoś pasuje do opisu mojego syna.
1:55:11:Walter Collins.|Rozumiem.
1:55:15:Zadzwonię do pana za miesiąc.|Dziękuję bardzo.
1:55:19:- Pani Collins.|- Właśnie...|Tak, wiem.
1:55:24:Przyszedłem właśnie w tej sprawie.
1:55:27:Chodzi o Waltera.|Otrzymaliśmy bardzo dziwny telegram.
1:55:33:- Od kogo?|- Gordona Northcotta.
1:55:36:Chce się z panią widzieć.|Po co?
1:55:41:Powiedział, że wie, iż nadal|szuka pani syna, a zanim umrze...
1:55:48:Powiedział, że kłamał zeznając,|że nie zabił Waltera.
1:55:53:Wreszcie chce się przyznać, że zrobił to.|Powiedział, że jeśli spotkasz się|z nim osobiście,
1:55:60:to powie ci prawdę prosto w oczy,|byś mogła żyć dalej
1:56:05:i zaznać spokoju.|Jak wiesz, pojutrze ma zostać|stracony w San Quentin,
1:56:13:więc nie masz zbyt wiele czasu.|Cały poranek|wszystko załatwiałem.
1:56:19:Jest pani pierwszą kobietą od 30 lat,|która dostała pozwolenie
1:56:24:na odwiedzenie seryjnego zabójcy|w dzień przed jego egzekucją.
1:56:47:- Wszystko w porządku?|- Tak.|Będę za drzwiami.
1:56:54:Macie dwadzieścia minut.
1:57:01:Pewnie nie ma pani fajki?
1:57:06:Prosił mnie pan,|żebym przyjechała.
1:57:09:Miał mi pan powiedzieć prawdę|na temat mojego syna.
1:57:15:Tak.|Ma pani rację, powiedziałem tak.
1:57:20:Ale widzi pani...|nie sądziłem,|że pani przyjedzie.
1:57:27:- A teraz...|- Co teraz?
1:57:32:Nie spodziewałem się, że pani...
1:57:37:- Nie chcę pani widzieć.|- Nie?
1:57:41:Nie chcę.|Nie mogę z panią rozmawiać.|Nie mogę.
1:57:46:Nie, gdy jutro mam zginąć.|Wysłać telegram to jedno,|prosta sprawa.
1:57:53:Gdy jest się już tutaj,|teraz, osobiście...
1:57:57:Nie mogę pani powiedzieć tego,|co pani chce usłyszeć.
1:58:01:Dlaczego?|Bo nie chcę zginąć|z kłamstwem na ustach.
1:58:06:Odmówiłem pokutę, prosiłem Boga|o wybaczenie, a On zrobił to.
1:58:10:Od tamtej pory|byłem porządnym człowiekiem,
1:58:14:ale jeśli skłamię teraz,|popełnię jakiś grzech,
1:58:19:to nie zostanie mi już wybaczony,|a nie zamierzam iść do piekła.
1:58:27:Nie zamierzam.
1:58:36:Panie Northcott, prosił pan,|bym tutaj przyjechała.
1:58:49:Panie Northcott, proszę na mnie spojrzeć.
1:58:52:Niech pan na mnie spojrzy.
1:59:02:Zabił pan mojego syna?
1:59:08:Zabił pan go?|- Nie wiem, o czym pani mówi.|- Wie pan.
1:59:14:Zabił pan mojego syna?
1:59:17:Mówiłem, że nie chcę|teraz z panią rozmawiać.
1:59:21:Zabiłeś mojego syna?!|Zrobiłeś to?!
1:59:24:- Zabiłeś mojego syna? - Nie wiem.|Nie wiesz, nie pamiętasz?|Zabiłeś go?
1:59:30:Odpowiedz.|Odpowiedz!
1:59:33:Zabiłeś mojego syna?!|- Puść mnie.|- Albo co?
1:59:37:- Zabiłeś mojego syna?|- Nie wiem.|Zabiłeś go?! Znasz jego imię!
1:59:43:Nazwałeś go aniołkiem.|Znasz jego imię!
1:59:46:Zabiłeś go?!|Zabiłeś mojego syna?
1:59:53:- Odpowiedz! - Czemu?|- Co zrobisz, zranisz mnie?|- Obyś trafił do piekła.
2:00:01:- Zabiłeś mojego syna?!|- Straż!
2:00:05:Zabiłeś mojego syna?!|Obyś trafił do piekła!
2:00:18:Zabiłeś mojego syna?!
2:01:20:Gordonie Stewardzie Northcott,|został pan skazany za morderstwo,
2:01:26:za które karą jest śmierć|przez powieszenie.
2:01:30:Nie odnotowano żadnych odroczeń czy ułaskawień,|więc egzekucja odbędzie się|zgodnie z ustaleniami sądu.
2:01:40:- Jakieś ostatnie słowa?|- Nie.
2:01:47:Żadnych.
2:01:53:Dochowałem czystości po spowiedzi, księże.|Tak, jak obiecałem.
2:02:02:Czy to będzie bolało?
2:02:12:Proszę, nie tak szybko.
2:02:17:Nie zmuszajcie mnie,|bym szedł tak szybko!
2:02:21:Proszę.
2:02:38:Trzynaście stopni!
2:02:41:Trzynaście stopni, ale nie wszedłem|po wszystkich, gnoje!
2:02:46:Nie wszedłem po wszystkich!
2:02:51:Proszę!
2:02:58:Modlitwa.|Proszę... Boże!
2:03:05:Proszę.|Niech ktoś odmówi|za mnie modlitwę.
2:03:31:# Cicha noc #
2:03:38:# Święta noc #
2:03:44:# Pokój niesie ludziom wszem #
2:03:55:# A u żłobka Matka Święta #
2:04:48:27 luty 1935
2:04:53:Urządzamy dziś u mnie przyjęcie|z okazji rozdania Oscarów.
2:04:57:- Wpadniesz? - Mam masę pracy.|- Chodź, proszę.|- Zwiesiłyście linie aż do Baltimore.
2:05:04:Ktoś musi się tym zająć.|Bawcie się dobrze, ja mam radio.
2:05:09:- Jesteś pewna?|- Tak, miłego wieczoru.
2:05:18:Naprawdę...
2:05:22:Witaj, Ben.
2:05:25:Idę z przyjaciółmi na kolację|do "Musso and Frank's".
2:05:29:W restauracji będą transmitować|ceremonię rozdania Oscarów.
2:05:33:Powinno być miło.|Z chęcią zabiorę cię ze sobą.
2:05:39:Mam mnóstwo roboty.
2:05:44:Dobranoc.
2:05:48:Ben.
2:05:52:Stawiam dwa dolary na|"It Happened One Night".
2:05:56:Chyba tylko ja uważam,|że ma szansę z "Kleopatrą".
2:05:60:Jeśli wygram, może uczcimy to|jutro przy kolacji?
2:06:03:Zgoda, Christine.|Do zobaczenia.|Zadzwonię, jeśli wygra twój film.
2:06:09:Będę tutaj.
2:06:18:Dziękuję pani.|- "Kleopatra".|- Przeceniana.
2:06:22:- Oraz "It Happened One Night".|- Clark Gable, Claudette Colbert.
2:06:28:Proszę o przyniesienie koperty.
2:06:32:Zwycięzcą zostaje:|"It Happened One Night"!
2:06:38:Wiedziałam, wiedziałam.
2:06:42:- Kolacja na mój koszt.|- Pani Christine Collins?
2:06:46:Tak.|Pani Clay z tej strony.|Pamięta mnie pani?
2:06:51:Oczywiście, że panią pamiętam.|- Dzwonię od razu do pani.|- Co się stało?
2:06:56:Policja dzwoniła.|Znaleźli chłopca.
2:07:02:- Gdzie jest?|- Posterunek Lincoln Heights.|- Właśnie wyjeżdżamy. - Zaraz tam będę.
2:07:32:Chciałem iść do niego od razu, ale powiedzieli,|że muszą z nim porozmawiać.
2:07:36:- Są pewni?|- Tak.|Co ważniejsze, ja jestem pewna.
2:07:42:To mój synek. To David.|On żyje, Christine.|Znaleźli go podczas ataku histerii.
2:07:49:Wracałeś ze szkoły.|- Powiedzieli, że szukają psa?|- Tak.
2:07:55:Co się stało po tym,|jak wsiadłeś do ciężarówki?
2:07:58:Wieźli mnie bardzo długo,|aż dojechaliśmy na to ranczo.
2:08:04:- Chodź, David.|- Puść mnie!
2:08:09:Byli tam inni chłopcy?|Tak.
2:08:13:Chyba pięciu.|To było już dawno temu.
2:08:17:Witajcie, chłopcy. To jest David.|Na pewno się zaprzyjaźnicie.
2:08:25:Zamknijcie się!|Rozmawiałeś z nimi?
2:08:30:- Pamiętasz ich imiona?|- Tak.
2:08:34:Dwoje z nich było braćmi.|Na nazwisko chyba mieli Winslow.
2:08:39:Najstarszy to Jeffrey.
2:08:46:Był też Walter.
2:08:50:Walter?|Tak.|Pamiętasz, jak się nazywał?
2:09:00:Collins.
2:09:03:Walter Collins.|Powiedz mi coś.
2:09:07:Czemu pamiętasz jego nazwisko,|skoro innych pamiętasz tylko imiona?
2:09:12:Z powodu tego, co się stało.|Walter i Jeffrey rozmawiali.
2:09:17:Znaleźli miejsce w klatce,|gdzie siatka była uszkodzona.
2:09:25:Wygięli ją wystarczająco,|by wyjść i uciec.
2:09:33:Narobili strasznego hałasu.
2:09:38:Ale gdybyśmy wygięli ją za słabo,|utknęlibyśmy.
2:09:46:Pomóż mi. Collins, szybko.|Noga mi utknęła.|Dalej, pomóż mi, proszę.
2:09:60:Wiejemy.|Uciekaj.
2:10:09:Co z wami, chłopcy?!
2:10:18:Wracajcie tu!|Nie ruszaj się!
2:10:29:Przestań!|Kurwa!|Sprawdź pozostałych.
2:10:35:Chłopcy, idę po was!|Jasny szlag!
2:10:41:Znajdę was wszędzie.|- Nie ma ich tam.|- Wsiadaj do samochodu.
2:10:46:Znajdę was!|Niech to szlag!
2:10:51:Wsiadaj do samochodu, Sanford!
2:11:00:Wtedy ostatni raz ich widziałem.
2:11:03:- Czyli nie wiesz, czy ich złapał?|- Nie wiem.
2:11:09:Wiem tylko, że gdyby|Walter nie wrócił po mnie...
2:11:14:nie wydostałbym się stamtąd.
2:11:21:Co się stało później?|Trzymałem się z dala od głównych dróg,|aż zobaczyłem stojący pociąg.
2:11:29:Wskoczyłem do niego.|Czemu nikomu nie powiedziałeś,|co się stało?
2:11:33:Bałem się.|Myślałem, że będą mnie ścigać.
2:11:38:Albo rodziców.|Więc nikomu nic nie powiedziałem.
2:11:44:Musiałem radzić sobie sam,|dopóki nie dostałem obiadu od pani Lansing.
2:11:48:Powiedziałem jej, że jestem sierotą,|zdaną tylko na siebie.
2:11:53:Powiedziała, że mogę u niej zostać,|więc skorzystałem z okazji.
2:11:59:Co wieczór budziłem się|i myślałem, że stoją za oknem.
2:12:05:Potem usłyszałem w radio,|że mówią o tym, co stało się na ranczu.
2:12:10:- Byłem pewien, że nie mogę wrócić.|- Dlaczego?
2:12:14:Dlaczego nie?|Nikomu nie powiedziałem,|co się wydarzyło...
2:12:20:i bałem się, że będą winić mnie|za śmierć tych dzieci.
2:12:24:Więc trzymałem się z boku.
2:12:28:Czemu teraz zdecydowałeś się wrócić?
2:12:32:Dlaczego wróciłeś?
2:12:37:Tęsknię za moją mamą.
2:12:41:Za tatą także.
2:12:47:Chcę wrócić do domu.
2:12:52:Proszę, puśćcie mnie do domu.
2:12:60:Nic ci nie jest?
2:13:37:Nadal nie mogę w to uwierzyć.|Pięć lat, sprawa zamknięta,|myślimy, że nie żyje, a on się pojawia.
2:13:44:Nie byłoby go tu,|gdyby nie Walter.
2:13:48:Pani syn zachował się jak bohater.|Powinna pani być z niego dumna.
2:13:53:Jestem.
2:13:57:- Ciągle uważa pani, że on żyje?|- A czemu nie miałabym?
2:14:01:Tamtej nocy uciekło|trzech chłopców.
2:14:04:Jeśli jednemu udało się umknąć,|to może reszcie także.
2:14:08:Może Walter jest gdzieś|i ma takie same obawy, jak on.
2:14:11:Boi się wrócić do domu,|ujawnić się, wpaść w tarapaty.
2:14:17:Tak czy inaczej, daje mi to coś,|czego wcześniej nie miałam.
2:14:23:Co takiego?|Nadzieję.
2:14:58:Po przesłuchaniu kapitan Jones|został zawieszony.
2:15:01:Komendant policji, Davis,|został zdegradowany.
2:15:03:A Cryer nie startował już w wyborach|do władz miasta.
2:15:06:Pastor Briegleb do końca życia|w swoich audycjach
2:15:09:demaskował nadużycia władzy policji|i korupcję polityków.
2:15:12:By podnieść się po skandalu,|mieszkańcy Wineville,
2:15:15:w Kalifornii, zmienili nazwę|miasta na Mira Loma.
2:15:18:Christine Collins nigdy nie przestała|szukać swojego syna.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Changeling 2008 DVDSCR XviD KingBenGomorra Gomorrah [2008] DVDScrLektor The Reader [2008][DVDScr]Seven Pounds Siedem Dusz 2008 DVDSCR XviD cd 2Center Stage Turn It Up 2008 DVDScr XVID iFNThe Reader (2008) [DvdScr] [Xvid] {1337x} NoirSeven Pounds Siedem Dusz 2008 DVDSCR XviD cd 1Piorun (2008) DVDSCR XvIDL Change the World[2008]DvDrip[Jap] FXG stary27 Dresses 2008 Eng DVDScr DivX LTTChangeling 2009 DVDSCR XviD KingBenTranssiberian 2008 LiMiTED PROPER DVDSCR XViD ARROWThe Wackness 2008 LiMiTED DVDSCR XViD mVsSeven Pounds [2008 Eng] DVDScr DivX LTTL Change the World[2008]DvDrip[Jap] FXGAVR Doper 2008 02 05 ChangelogCDC 2313 2008 01 27 ChangelogCDC 2313 2008 01 27 ChangelogAVR CDC 2008 01 27 Changelogwięcej podobnych podstron