Jeśli wiesz, Fan Fiction, Dir en Gray


Jeśli wiesz, co chcę powiedzieć

Jest parne, słoneczne popołudnie. Przez uchylone okno wpada uliczny gwar; pokrzykiwania przechodniów i nieliczne klaksony.
Każdy człowiek z tłumu, zalewającego teraz ulice Tokio, spieszy się do domu, chcąc jak najszybciej umknąć rozgrzanemu powietrzu, duszącym kłębom spalin i rozwrzeszczanym dzieciom, chlapiącym dookoła roztopionymi lodami.
Tylko w tej sali jakby czas się zatrzymał. Miarowe bicie pałeczek przyspiesza, przecięte ostrym riffem. Głęboki dźwięk basu wibruje nisko i uzupełnia ciężki, brudny wokal.
- Nie tak, stój, stój, do cholery! - krzyczy nagle jeden z gitarzystów, podtykając drugiemu pod nos pomiętą kartkę. - Sam zobacz, tu jest przejście!
- Nie mogę dzisiaj grać - mówi z westchnieniem Daisuke Andou, zdejmując gitarę i ostrożnie odstawiając ją na podłogę. Unika wzrokiem twarzy przyjaciół i siada na niewygodnym krześle, splatając razem palce. - Chciałbym wam coś powiedzieć…
- Nie wyglądasz, jakbyś chciał - zauważa Shinya i odkłada pałeczki. Wstaje z niskiego stołeczka za perkusją i przeciąga się, wykonując dwa szybkie skłony. - Tylko nie kręć, Die. Co znowu zepsułeś?
- Tak, pożyczę ci, jak zwykle, pieniądze na kolejny mandat - ironizuje delikatnie Kyo, chcąc w ten niewybredny sposób zachęcić do mówienia Daisuke, który widocznie zmaga się sam ze sobą.
- Mogę poczarować sąsiadkę, której zalałeś kuchnię - ofiaruje się basista, mrugając do zgnębionego Die'a.
Czerwonowłosy nie podchwytuje żartobliwego tonu, ale podnosi powoli głowę, z wypisanym na twarzy postanowieniem.
- Jestem homoseksualistą, wiecie - mówi z trudem, ale jego głos jest pewny. Nie waha się - długo nad tym myślał. Dopiero nad ranem zdecydował się im powiedzieć. - To nie oznacza, że… do diabła, to nic nie oznacza! Chodzi o to, że… - urywa, szukając odpowiednich słów.
W pomieszczeniu panuje milczenie. Spoglądają po sobie ukradkiem, wyraźnie rozbawieni.
- Masz AIDS? - pyta zupełnie poważnie Kyo i gitarzysta kręci przecząco głową, zaskoczony.
- Załapałeś innego syfa? - podchwytuje Toshiya, bez powodzenia starając się ukryć uśmieszek.
Zdezorientowany Die wodzi wzrokiem od jednego do drugiego, a w jego oczach widać rodzącą się podejrzliwość.
- Wiem! - mówi triumfalnie Shinya, rozmasowując sobie łokieć po nieudanej próbie wykonania „mostka”. - Poznałeś miłego pana i mamy z tobą jechać bo chcesz wziąć ślub! Brazylia?
- Holandia - zaprzecza z pełnym przekonaniem Toshiya. - Sery.
- Ze wspaniałej holenderskiej śmietanki…
Die robi się to blady, to czerwony jak piwonia. Jego oczy ciemnieją ze złości, a głos drży niebezpiecznie, kiedy zrywa się z krzesła i krzyczy:
- Możecie przestać się ze mnie naigrawać?! Powiedziałem wam, że jestem, gejem, do cholery!
- Słyszeliśmy, Andou - mówi Totchi z pozornym znudzeniem, markując ziewanie. - Nie musisz krzyczeć.
Kyo wykrzywia się straszliwie, w marnej próbie zamaskowania zdradzieckiego uśmiechu.
- Stary, póki nie próbujesz dobrać mi się do dupy, wszystko jest w zupełnym porządku - zapewnia, stając naprzeciwko Die'a na palcach; jest od niego znacznie niższy; i z oddaniem patrząc mu w oczy. - Ale jakbyś już bardzo chciał, to pamiętaj, że zawsze możemy zostać…
- Przyjaciółmi - kończy Shinya, kiwając głową.
Die uśmiecha się nagle swoim słynnym, promiennym uśmiechem. Zrozumiał grę prowadzoną na użytek jednego widza - na jego użytek - i z wdzięcznością by się do niej przyłączył, ale…
- Kaoru? - woła, kiedy siedzący w rogu sali mężczyzna zrywa się nagle z miejsca i prawie wybiega na zewnątrz, rzucając przez ramię jakieś niezręczne usprawiedliwienie. Drzwi zamykają się za nim z trzaskiem, a po podłodze toczy się zrzucona z potrąconego stolika szpula od strun. Die machinalnie schyla się i bierze ją w rękę, zatrzymując w pół obrotu.
Milczenie, które zapada, jest cięższe od kotła ołowiu.

***

- Otwieraj drzwi, ty pieprzony, cholerny idioto! - wydziera się Kyo, stojąc wieczorem przed mieszkaniem lidera. - Ty głupia cioto, ty durny pedale! Otwieraj, bo jak cię dorwę, skopię tę twoją chudą dupę tak, że… - milknie raptownie w pół słowa, kiedy drzwi otwierają się, a Kaoru staje przed nim z miną mówiącą Czemu-Nie-Dacie-Mi-Umrzeć-I-Zmuszacie-Bym-Zabił-Was.
- Nie ma mnie w domu - mówi mało zachęcającym tonem, opierając się ramieniem o framugę. - Daj mi spokój!
- Jasne, jasne - odpowiada zgodnie wokalista, zgrabnie prześlizgując się pod jego ramieniem i wchodząc do mieszkania.
Kaoru wzdycha, zamyka drzwi i idzie za nim, siadając naprzeciwko niego na wielkim, różowym hipopotamie - pozostałości po dawnych lokatorach. Bezmyślnie skubie małego irokeza z białych włosów pluszaka.
- Nie chciałem…
- Przepierdoliłeś sprawę, stary - przerywa mu Kyo twardo. Pochyla się i ze stojącego obok plecaka wyciąga dwa piwa. Rzuca puszkę liderowi, który otwiera ją i łapczywie wypija kilka dużych łyków. - Wysil resztki mózgu i pomyśl, jak się poczuł Die…
- Nie gorzej niż ja - warczy Kaoru. - Głupi szczeniak, co on sobie wyobraża?
- No właśnie nie wiem - mówi Kyo głosem podszytym ironią. - Jak śmie ten pedał być pedałem?
- Wiesz, że nie o to idzie.
- Ja wiem - zgadza się wokalista. - A on?
- Zamknij się.
- Nie uciekniesz przed tym.
- Zamknij mordę!

***

- Jest kompletnie beznadziejny - mruczy Shinya nieruchomymi wargami, kiedy w kilka dni później siedzą wszyscy w jakimś podrzędnym barze, opijając kolejny brak okazji.
Toshiya patrzy na perkusistę ukradkiem i dochodzi do wniosku, że ten znakomicie oszukuje.
- Obaj są - wścieka się Kyo, rozsiewając na wszystkich okruchy orzeszków. - Mam ochotę złapać za te puste łby i mocno o siebie walnąć.
- Zostaw ich - ostrzega natychmiast basista. - Nie twój interes. Poza tym, mnie to by brzydziło.
- Pierdolisz - zaprzecza obcesowo Shinya. Basista marszczy brwi. - Kochasz nie za całokształt, ale pomimo fiuta między nogami.
Mruga do nich, kiedy krztuszą się piwem, zaskoczeni jego nagłą wulgarnością.
Die i Kaoru siedzą naprzeciwko nich, obaj speszeni i wyraźnie nieszczęśliwi. Kyo wzdycha cicho, pod stołem zaciskając kciuki. Zna Kaoru od lat i wie, że ten potrafi załatwić wszystko poza własnymi sprawami. W dwa dni może zorganizować koncert, a nie potrafi zaprosić Daisuke na spotkanie inne, niż wyjście na piwo z resztą chłopaków. Kaoru załatwia za nich interesy, przeciwstawia się szychom ze świata biznesu i pewną ręką prowadzi zespół, a teraz wygląda, jakby bał się swojego najlepszego przyjaciela. `I w pewnym sensie może tak jest', myśli Kyo, dyskretnie obserwując sygnały, jakie lider wysyła drugiemu gitarzyście. Jest nim zainteresowany, cholera, Kyo, co za eufemizm, on po prostu na niego leci. Ze swojej strony Die odpowiada na nie entuzjastycznie, wszystkie jego zmysły są skupione na Kaoru, jego gesty są lustrzanym odbiciem zachowania Kaoru, głowa lekko pochylona w jego stronę, a dłonie rozlatane. Sięgając po popielniczkę przypadkowo dotyka dłoni Kaoru, jeden króciutki impuls i twarze obu mężczyzn pokrywają się rumieńcem.
Kyo nie wie, czy się śmiać czy płakać. Ma przed sobą dwóch małych chłopców w przebraniach dorosłych facetów. Tylko że mały chłopiec nie pragnie nade wszystko zaciągnąć kolegi do łóżka.
- Die - zagaja desperacko, zwracając na siebie uwagę gitarzysty - a jak się przekonałeś, że lubisz chłopców?
Kaoru zabija go wzrokiem, ale wokaliście jest już wszystko jedno. Nie należy do osób cierpliwych, a obserwowanie ich niezręcznych podchodów jest doprawdy średnio śmieszne.
- Sam nie wiem - zastanawia się Die, bez śladu poprzedniego skrępowania. Wypite piwa uderzyły mu do głowy. - Po prostu kobiety nie…
- Ta ostatnia była niezła - wtrąca Toshiya, szturchając go przyjacielsko w ramię. - Daj mi jej numer, pocieszę ją.
- Żebym jej potem musiał pogrzeb załatwiać? - burczy Die, uśmiechając się ironiczne.
Sława Totchiego-podrywacza przerosła go zanim jeszcze przyjął pozycję pionową.
- Miała głupi nawyk wykrzykiwania co drugiego słowa - przypomina się Shinyi. - I chodziła w szpilkach wyższych od moich.
- Nogi miała fajne - kiwa głową basista. - I umiała gotować.
- Kaoru też umie - wtrąca lekko Kyo. Zbyt lekko.
Cisza, która zapada, świdruje w uszach.
- Co ty sugerujesz, Niimura? - pyta złowrogo Kaoru, pochylając się do wokalisty.
Kyo odsuwa się przezornie razem ze stołkiem. Shinya wybawia go z opresji.
- Włoskie żarcie wychodzi ci rewelacyjnie, Kao - mówi na pozór obojętnie. Oczy lidera przypominają teraz dwa sztylety. Perkusista przełyka ślinę i szarżuje dalej. - Die, ty chciałeś kiedyś iść do tej italiańskiej knajpy, nie warto. Kaoru zrobi ci lepiej.
Kaoru z czerwonego robi się śmiertelnie blady, a Die zamyka oczy. Toshiya wpatruje się w perkusistę z lekką zgrozą. Kyo zastanawia się, czy Shinya w ogóle zdaje sobie sprawę z tego, jak zabrzmiały jego słowa.
- Potem możecie iść do kina - dodaje zatem szybko. - Albo na łyżwy.
- Na łyżwy - powtarza jak echo Kaoru. Na czole występują mu kropelki potu.
- Dlaczego - odzywa się nagle Die, nienaturalnie piskliwym głosem - wy nas próbujecie… swatać?
- Pasujecie do siebie - zauważa trzeźwo Kyo.
- Bo gramy na gitarach i jesteśmy gejami? - zapytuje sarkastycznie Kaoru. Die wciąga ze świstem powietrze i milczy, patrząc na niego ukradkiem. - O, cholera - wymyka się liderowi.
Kyo powstrzymuje nagłą ochotę wybuchnięcia śmiechem.
- Jesteś gejem? - pyta niemal szeptem gitarzysta. Kaoru potakuje niechętnie.
Kyo czuje na sobie naglące spojrzenie Toshiyi, który lekko popycha go do wyjścia. Shinya wysuwa się za nimi, drzwi baru zamykają się cicho.
Przy stoliku nadal siedzi dwóch mężczyzn, a powietrze jest coraz gęstsze od czegoś, czego jeszcze nie potrafią określić.

***

- Czemu mi nie powiedziałeś? - Die bardzo stara się usunąć ze swojego głosu gorycz i bardzo mu to nie wychodzi.
Idą wolno przez park, ciemny i o tej porze opustoszały. Niebo jest bezchmurne i przepiękne, równocześnie zatrzymują się przy wąskiej ławce. Kaoru siada na niej po turecku. Pochyla się i sięga po patyk - kreśli na ziemi jakieś poplątane wzory.
- Czego ty się boisz?
`Ciebie', myśli Kaoru, pochylając głowę niżej. Na policzki znów wkrada się ciemny rumieniec, a serce wali tak głośno, jakby chciało wyskoczyć z piersi. Wszystko przez to, że Die siada obok niego i kładzie głowę na jego ramieniu. Ciepły oddech łaskocze Kaoru w szyję, a dłoń Daisuke zaciska się lekko na rękawie swetra drugiego gitarzysty.
`Boję się tego, że nie będzie już potem odwrotu, że nie mógłbym już potem żyć ani chwili, ani minuty bez ciebie. Boję się tego, że bałbym się obudzić bez ciebie i bez ciebie zasnąć. Boję się tego, że marzenia się nie spełniają. Boję się, że nie powinieneś być w takim razie tak blisko.'
- Powiedz mi to, Kaoru.
- Co?
- Wszystko. Twoje wszystko mi powiedz.
I Kaoru zaczyna mówić. Słowa przepychają się niecierpliwie, urywane i nieskładne, głos cichnie i łamie się, ale noc jest ciepła, a w ramionach Die'a nagle znajduje swoje miejsce.

***

- Myślisz, że im się uda? - pyta leniwie Shinya, gdy kilka godzin później siedzą w mieszkaniu wokalisty, rozgrywając zawziętą partię pokera. Toshiya poszedł znów w tango, a za oknami powoli wstaje nowy dzień.
- Zobaczymy? - pyta Kyo, sięgając po telefon. Shinya kiwa gorliwie głową, prawie wylewając przy tym kawę z białego kubka. Kyo przełącza na głośnomówiący i w całym mieszkaniu rozlega się przeciągły sygnał. Czekają tylko chwilę. Gdy w słuchawce rozlega się głos Kaoru, który brzmi jakby właśnie przeżył najlepszy seks swojego życia, wokalista uśmiecha się półgębkiem.
Bingo, dzwonili przecież do mieszkania Daisuke.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Gdy coś we mnie umiera, Fan Fiction, Dir en Gray
Sweet, Fan Fiction, Dir en Gray
Umysł typowo humanistyczny, Fan Fiction, Dir en Gray
Miłość Gorąca Jak Benzyna Płonąca, Fan Fiction, Dir en Gray
Die uświadomiony, Fan Fiction, Dir en Gray
Cena, Fan Fiction, Dir en Gray
Pierwsze wyjście z mroku, Fan Fiction, Dir en Gray
Po prostu odszedł, Fan Fiction, Dir en Gray
Na skrzyżowaniu słów, Fan Fiction, Dir en Gray
Platinum Egoist, Fan Fiction, Dir en Gray
Fever, Fan Fiction, Dir en Gray
Drain Away, Fan Fiction, Dir en Gray
Pierwszy pocałunek, Fan Fiction, Dir en Gray
W naszym zawodzie, Fan Fiction, Dir en Gray
Są takie noce, Fan Fiction, Dir en Gray
Perwersja o smaku truskawek, Fan Fiction, Dir en Gray
No nie, Fan Fiction, Dir en Gray
Wszystko inaczej, Fan Fiction, Dir en Gray
Sprawdź mnie, Fan Fiction, Dir en Gray

więcej podobnych podstron