Perwersja o smaku truskawek
Siedzi naprzeciwko mnie, powoli oblizując szczupłe, długie palce. Wydyma wargi, z udaną niewinnością zanurzając w kremie kolejną truskawkę i ssąc ją przez chwilę, zanim obejmuje owoc zwilżonymi ustami. Uśmiecham się krzywo, wzdychając z zadowoleniem, gdy samymi opuszkami palców przesuwa po moim udzie, rozmazując na nim czekoladę. Patrzę na niego zmrużonymi oczami, czując napięcie w każdej komórce ciała. Szerzej rozsuwam nogi, czubkami palców muskając wyprężoną męskość. Światło jest przyciemnione, na ścianach palą się kinkiety, a on siedzi po turecku na dywanie, doprowadzając mnie do szaleństwa zanim jeszcze pozwolił się dotknąć.
Dłońmi z rozłożonymi palcami przesuwa po swojej klatce piersiowej, zahaczając o sutki i pieszcząc się leniwie. Twardnieją pod dotykiem, a on jęczy z zadowoleniem, wbijając spojrzenie w moje oczy. Pociemniałe z pożądania, szeroko otwarte i prowokujące.
Cały jest prowokacją, jest prowokacją krwistoczerwonej szminki, lekko już dookoła warg rozmazanej i przezroczystej koronki pończoch, obejmującej smukłe uda.
- Shinya… - mruczę miękko, pochylając się do przodu.
Zatrzymuje mnie, kładąc rękę na moim ramieniu i wstając z podłogi. Popycha mnie tak, bym z powrotem wpółleżał na fotelu, a sam zatrzymuje się kilka centymetrów ode mnie. Kładę ręce na oparciach, odchylając głowę do tyłu i obserwując go zmrużonymi oczami. Nieznośnie powoli przesuwa dłońmi po swoim ciele, zatrzymując palce przy ramiączkach koszulki. Śmieje się cichutko, widząc jak mój penis drga na sam widok kolejnych milimetrów nagiego ciała. Liliowa szmatka leci w bok, śledzę ją mimowolnie oczami, zanim mój wzrok znów przylega do niego. Jest szczupły, ale już nie tą chudością dzieciaka, tylko smukłością kształtów mężczyzny, delikatnie zarysowanych mięsni i idealnej gładkości skóry. Zamiera na chwilę w bezruchu, z palcami wsuniętymi za pasek koronkowych stringów. Wyraźnie już wybrzuszone, prześwitujące i wilgotne od nasienia, przykuwa moją uwagę bardziej chyba niż nagość.
Nie mogąc wytrzymać, podrywam się z fotela, wyciągając ręce - chcę chwycić go za biodra, nabić na siebie i kochać do utraty tchu. Zamieram, gdy szybkim ruchem unosi nogę i obcas szpilek wbija mi się w bark. Oddycham coraz ciężej, patrząc jak rozmyślnie powoli, jednym silnym ruchem rozrywa swoją bieliznę. Nie osłonięty już niczym członek błyszczy na czubku kroplami spermy, niemal niedbale ściska go palcami, przesuwając kilkukrotnie w górę i w dół. Ciężko przełykam ślinę, gdy opuszcza nogę, znów zbliżając się do mnie o kilka centymetrów. Kładzie ręce na moich ramionach, pochylając się i patrząc mi prosto w oczy. Samym koniuszkiem języka dotyka moich warg, obrysowując je wilgotnym śladem śliny. Jest mi nieznośnie gorąco, krew dudni mi w uszach jakby zamierzała wybuchnąć, gdy prowadzi moje palce na swojego penisa, kierując zdecydowanym dotykiem, onanizując się moją dłonią.
- Jesteś piękny, Toshiya-kun - mówi cicho, przeciągając sylaby.
Wyciągam lewą rękę, tym razem nie napotkawszy oporu i mocno chwytam go za włosy. Miękkie, jedwabiste, ślizgają mi się między palcami, gdy przyciągam go do siebie, łapczywie wpijając się wargami w jego usta. Wzdycha przeciągle, gdy rozsuwam językiem jego wargi, badając z rozkoszą słodkie, gorące wnętrze ust. Nagle odciąga mnie za włosy do tyłu, gryząc jednocześnie w dolną wargę. Syczę z bólu, czując cieniutką strużkę krwi, spływającą po mojej brodzie w dół. Zlizuje ją językiem, mrucząc cicho z przyjemności. Całuje mnie ponownie, dzieląc się ze mną metalicznym posmakiem mojej krwi w jego ustach.
Osuwa się na kolana, uśmiechając się leciutko. Niewinność małej kurwy i perwersyjność niewinnego jest w tym uśmiechu - w nikłym skrzywieniu warg widzę chłodnego perkusistę z sali, roześmianego chłopca z którym puszczałem latawce i wyzywającą dziwkę, którym jest teraz. Mój Shinya… kruchość giętkiej lalki i żelazna siła, wybuchowa mieszanka sprzeczności i stu ludzi w jednym człowieku.
Pochyla głowę, miękkie kędziory włosów natychmiast zasłaniają mu twarz, gdy czuję dotyk gorącego języka na swoim członku. Jęczę przeciągle, gdy palcami zaciska go u nasady, zaczynając ssać mnie i lizać tak, jakby chciał bym eksplodował już teraz. Wiję się w uścisku jego ust, poddając całkowicie szaleńczej, niewyobrażalnej przyjemności, jaką funduje mi jego język, przygryzienia zębów i to, w jaki sposób przyjmuje mnie głęboko do gardła. Zaczyna mruczeć cichutko, delikatnymi wibracjami przeszywając moje ciało, skupione teraz w pulsującym, nabiegłym krwią członku. Kiedy mój oddech znacznie przyśpiesza, a biodra zaczynają poruszać się w niekontrolowany, chaotyczny sposób, wzmacnia pieszczoty, pozwalając mi pieprzyć się w usta tak mocno, jak tego teraz potrzebuję. Wytryskuję obficie, czując jak spija moją spermę do ostatniej kropli.
Wstaje z kolan, ocierając usta dłonią. Pozwala by biały strumyczek nasienia wyciekł mu z kącika ust, spływając w dół po policzku. Krwistoczerwona pomadka jest rozmazana wokół napuchniętych lekko, obrzmiałych od gwałtownych pieszczot warg, oblizuje usta powoli, patrząc na mnie z krzywym uśmieszkiem. Kładzie dłonie na moich uszach, zatrzymując czubek swojej wyprężonej męskości na wysokości mojej twarzy.
Otwieram dla niego usta, ciesząc się słonawym od potu smakiem skóry i gorzkimi kroplami nasienia, które przełykam pośpiesznie, łapczywie pragnąć więcej. Słyszę jak niskim zmysłowym głosem opowiada mi tysiąc i jedną z niegrzecznych bajek, które sprawiają że w moim rozleniwionym po przeżytym orgazmie ciele czuję nieśmiałe, ale ostre igiełki budzącego się pożądania. Jest wulgarny i dosadny, posuwając mnie w usta nie przestaje mówić o rzeczach, o których opowieściami zdeprawowałby każdego.
Chwytam go mocno za biodra, nie dając czasu na odsunięcie i sadzam na swoich kolanach, jęcząc głośno, gdy czubek mojego penisa powoli drąży jego ciasne wejście. Niechętne mięśnie ustępują przed inwazją, zaciska dłonie na moich ramionach, wbijając mi w skórę ostro spiłowane paznokcie. Opada na mnie do końca, krzycząc z przyjemności, bólu i ekstazy, gdy zagłębiam się nim aż po nasadę. Oddychamy ciężko, tuląc się do siebie, gdy oswaja się z moją w nim obecnością, godząc z bólem, rozdzierającym od środka. Lepka wilgoć spływa po moich udach, jasna krew sączy się z otartego ciała, gdy zaczyna się poruszać, nie spuszczając ze mnie wzroku.
Unosi się w górę, w dół, coraz szybszym, mocniejszym rytmem. Wzdycha, gdy zaciskam palce na jego członku, pieszcząc go gwałtownie. Ciało spływa mi potem, jego naga, mokra skóra ociera się o moją, przechodząc przyjemnymi dreszczami spinające się w oczekiwaniu na nadchodzące spełnianie ciała.
Kiedy zaciska na mnie mięśnie, jednocześnie wytryskując nasieniem na moją klatkę piersiową, szyję, a nawet twarz, dochodzę także, krzycząc jego imię. Opada na moje ciało, otulając mnie drżącymi ramionami, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Całuję go w pozlepiane potem kosmyki włosów, po spoconej twarzy i szyi. Cicho wzdycham, gdy podnosi się, pozwalając bym całkiem się z niego wysunął, natychmiast układając na moich kolanach, zwijając w kłębek z zadowoleniem. Zaraz pójdziemy się umyć, zjeść kolację, a potem na dziki wyjazd po kolejne dni rozkoszy. Ale to za chwilę, mój śliczny… jeszcze sekundę, tylko uspokoję oddech.
Kocham cię…