Rozdzial VII
Pomysł
Obudziły mnie głosy na dole.
-Ale co jej się mogło stać?- dopytywała się Bella
-Bello nie zapominaj że Renesmee jest w połowie człowiekiem- odpowiedział mamie dziadek - Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. To mogło spowodować u niej omdlenie i jeszcze zmęczenie. Różne mogą być przyczyny-dodał
Wstałam z łóżka. Zerknęłam na zegarek. Było pięć po wpół do pierwszej w nocy. Zaczęłam schodzić po schodach, ale tato mi na to nie pozwolił i zniósł mnie na dół.
„Lepiej się już czuje, nie musiałeś tego robić tato”- powiedziałam w myślach. Tato na mnie spojrzał uśmiechnął się łobuzersko i pocałował mnie w czoło. Tato posadził mnie na kanapie i usiadł koło mnie. Emmett i Jasper zaczęli rozmawiać o Volturich, nagle do głowy wpadł mi pomysł. Tato odskoczył ode mnie jak oparzony.
-Ani mi się waż Ness!!-powiedział surowym głosem
-Ale dlaczego nie? To jest dobry pomysł-odpowiedziałam unosząc głos.
- Nie i koniec!- wyszedł z domu, mama i Alice poszły za nim. Pozostali patrzyli się na mnie.
-O co poszło?- spytał Emm. Usiadłam na kanapie i powiedziałam
-Przyszedł mi do głowy pomysł. Mam zamiar uprzedzić Volturich i pojechać do nich.-odpowiedziałam. Emmett się uśmiechnął. Tato wszedł do domu i krzyknął.
-Nawet się nie waż Emm!!!
- Ale dlaczego nie? - odpowiedział. Z ich wymiany zdań i z miny Emmetta mogłam wywnioskować że Emmett chciał jechać ze mną. To było mi na rękę. Chciałam właśnie wziąć ze sobą wuja Emmetta.
-Nie rozumiecie podstawowych rzeczy? Tobie się nie dziwie Ness, ale tobie Emmecie…Czy ty zwariowałeś?- odparł tato już opanowanym głosem
-Nie nie zwariowałem i popieram decyzje Ness. Jeśli będzie chciała jechać to pojadę z nią-powiedział
- Ja też-odparł Jazz. Tego po wuju Jasperze się nie spodziewałam, prędzej po Emmecie.
-Powariowali!- powiedział tato i usiadł na kanapie.
-Słonko naprawdę myślę że to głupi pomysł- powiedziała babcia Esme
-Nie jestem małą dziewczynką. Pojadę tam chodźmy nie wiem co!-powiedziałam
-Uparta jak jej mama-powiedział Emmett uśmiechając się do mamy. Mama posłała mu karcące spojrzenie.
-Ja myślę to samo co reszta rodziny. Nie powinnaś jechać.-powiedziała mama. I tym sposobem rodzina podzieliła się na dwie drużyny. Drużynę trzy osobową czyli moją w której byłam ja Emmett i Jasper i na drugą w której był mój tato, mama, ciocia Rose, ciocia Alice, dziadek i babcia.
-Ale ja pojadę. Zobaczycie!- odpowiedziałam i pognałam na górę.
-Nessie!- powiedziała mama. Ale ja nie zwróciłam nawet na nią uwagi. Usiadłam na łóżku. Podciągnęłam kolana do brody i ścisnęłam je rękami. Zaczęłam płakać. Nagle do pokoju weszła mama.
-Nessie, myślę że nie powinnaś jechać. Wiem jak to jest w Volterze.
Byłam zaskoczona. Mama była w Volterze? Nigdy mi o tym nie mówiła
-Byłaś w Volterze?- spytałam ocierając łzy.
-Tak. Byłam. Właśnie chcę ci opowiedzieć tą historię. Wiesz opowiadałam ci kiedyś że tato mnie zostawił i takie tam. Właśnie w tedy gdy się rozstaliśmy, narażałam się na kłopoty, bo gdy to robiłam miałam halucynacje. Widziałam twojego tatę, który mówił mi cały czas „ Nie rób tego Bello”. W tedy jeździłam na motorze i skoczyłam z klifu. Jak ci wiadomo Alice nie widzi wilkołaków. Więc gdy skoczyłam z klifu Alice miała wizję że skaczę, ale nie widziała żeby mnie ktoś ratował. A uratował mnie w tedy Jacob. Alice przyjechała bo myślała że umarłam. W tedy Edward to znaczy twój tato wyjechał i reszta rodziny nie miała kontaktu z nim. Alice powiedziała że jedzie do mnie i powiedziała Rosalie że umarłam, ta zadzwoniła do Edwarda i powiedziała mu to, ten pojechał do Włoch by też zginąć.
Teraz dopiero zauważyłam ze mam otwarte usta. Więc szybko je zamknęłam i słuchałam dalej
- Aro, Kajusz i Marek nie chcieli go zabić. Namawiali go do tego by wszedł do ich kręgu, bo jego dar nie może się zmarnować, ale on tego nie zrobił i postanowił że w południe wyjdzie na słońce i pokaże się ludziom że jest inny. Gdy się o tym dowiedziałyśmy czyli ja i Alice, poleciałyśmy do Włoch. Miałam mało czasu. Dokładnie pięć minut żeby dojść do placu głównego i uratować twojego tatę przed głupotą jaką by popełnił. Wbiegłam na plac główny zobaczyła twojego tatę jak ściąga koszulę i chce wejść na plac. Biegłam ile sił w nogach, w końcu dotarłam na miejsce. Udało się w ostatniej chwili go uratowałam, ale to nie koniec naszych kłopotów. -gdy mama to powiedziała popatrzyła się na mnie, ja patrzyłam się na nią z wielkim szacunkiem i niedowierzeniem. Była bardzo dzielna. Zrobiła tak szalona rzecz, by tylko być z powrotem z tatą. To było takie romantyczne! Mama kontynuowała.
-Przyszła do nas Jane z Feliksem i Dimitrim, zakomunikowała że rodzina królewska chce się z nami spotkać. Żeby się nie kłócić poszliśmy posłusznie za Jane, potem szła Alice, ja z Edwardem, a za nami Feliks i Dimitri. Doszliśmy na miejsce. Zapowiadało się bardzo groźnie i tak było. Rodzina królewska chciała mnie zabić, bo wiedziała że wiem za dużo o wampirach, Alice pokazała Arowi że w najbliższym czasie stanę się jedną z nich. I tak się stało. Stałam się jedną z nich. Jestem wampirem. Nie chcemy cie puścić dlatego że wiemy jacy są Volturi. Mogą chcieć cię zabić. Nie chcemy cię narazić na niebezpieczeństwo.-mama skończyła popatrzyła się na mnie. Ja się dopiero teraz zorientowałam że mam otwartą buzię wiec szybko ją zamknęłam.
-Mamo, ale Volturi mnie nie zabiją, oni chcą żebym ja do nich dołączyła, ale nie martw się nie zrobię tego. Nie chcę by tu przyjechali, chcę ich uprzedzić.-powiedziałam przytulając się do mamy. Nagle w drzwiach staną Jacob. „Co on tu robi?!”-spytałam w myślach. Teraz przyszło mi do głowy że to że on tu jest zawdzięczam nie komu innemu tylko mojemu kochanemu TACIE! „Dziękuje tato”- powiedziałam w myślach ze wściekłością. Gdyby nie był moim ojcem rzuciłabym się na niego. Miałam taką nadzieję że to usłyszał.
-Nessie czy ty już całkiem zwariowałaś?- spytał- Chcesz jechać do Włoch? I narazić się na niebezpieczeństwo.-powiedział podchodząc delikatnie do łóżka.
-To ja was zostawię samych- powiedziała mama i wyszła.
-Tak chcę jechać do Włoch. Nie chcę by oni tu przyjechali. A pyzatym pojedzie ze mną Emmett i Jasper.-powiedziałam dotykając jego policzka. Pokazałam mu obraz w którym tata zdenerwował się na myśl o tym że mam jechać do Włoch.
-Podzielam zdanie Edwarda. Ma rację to jest niebezpieczeństwo.
-Ale zrozum nic mnie nie zatrzyma przed tym by tam pojechać. Chcę chronić was wszystkich. Czy to takie trudne do zrozumienia?!-spytałam podnosząc głos.
-Ness wiesz ze jesteś tak samo uparta jak twoja matka?- powiedział też już wychodząc powoli z równowagi.
-Tak wiem. Emm mi to już dziś powiedział-powiedziałam patrząc się na niego spode łba.
-Ness wiesz że nie pozwolę by coś ci się stało.-powiedział dotykając mojego policzka.
-A ja nie pozwolę by wam się coś stało. -powiedziawszy to przytuliłam się do Jake'a.- Ale tak jak ci mówiłam pojadę do Włoch. I nic , ale to nic mnie nie powstrzyma. Nawet ty.-powiedziałam to patrząc mu prosto w oczy.
-Ness kocham cię. -powiedział
- Ja ciebie też Jake.- odpowiedziałam
- Nie mam już argumentów jakie by cię tu zatrzymały, a siłą cię nie zatrzymam bo znając życie i tak byś się jakoś wyrwała-powiedział. Uśmiechnęłam się do niego. I pocałowałam go w policzek. Stanęłam przy oknie i patrzyłam się na księżyc. Jakie to denerwujące że ma się w rodzinie ojca który czyta w myślach i ciotkę, która widzi przyszłość. Głośno westchnęłam. Jacob się na mnie popatrzył i zapytał
-Co jest?
-Nie nic. Tylko muszę wyłączyć myślenie. Nie mogę pozwolić by ojciec poznał mój plan.-odpowiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
-Cholera! A ja myślałem że uda mi się ciebie jakoś jednak przekonać do zmiany zdania. Ale ciebie to chyba nawet ksiądz nie przekona-powiedział ze złością w głosie.
-Jacob. Czy to tak trudno zrozumieć że ja to robie dla waszego dobra -powiedziałam już praktycznie ostatkami sił, bo już nie miałam siły drążyć tego tematu.
- Bardzo trudno, bo robisz to narażając samą siebie na niebezpieczeństwo. Jesteś zbyt krucha. Boimy się o ciebie. -powiedział obejmując mnie w talii. Ja z jego uścisku się wyswobodziłam i podeszłam do okna. Zerknęłam jeszcze raz na księżyc. Patrzyłam się na niego. Próbowałam sobie wszystko poukładać. Nagle przyszło mi cos na myśl. Zerwałam się i pobiegłam na dół. Wszyscy się na mnie patrzyli jak na jakiegoś przestępcę. Zapytałam się Alice
-Ciociu Alice. Kiedy Volturi mają zamiar przyjechać?- powiedziałam to patrząc się na tatę. Powiedziałam mu myślach „Tylko tak pytam”- żeby uspokoić jego czujność, ale raczej mi się to nie udało.
-24 października. A czemu pytasz? -spytała.
-Czysta ciekawość.-odpowiedziałam wzruszając ramionami. Usiadłam na kanapie, nie mogłam przy tacie myśleć o tym o czym chciałam. Chciałam opracować plan. Tak bardzo przydał by mi się dar mamy. Moja mama była „kobieta tarczą” tak określał to dziadek Carlisle i Edward. Przez to tato nie mógł czytać w myślach, i dary Volturich na nią nie działały. Wstałam z kanapy i poszłam do kuchni. Zobaczyłam że w lodowce jest tylko mus bananowy więc go wzięłam, poszłam powrotem do saloniku i usiadłam na kanapie włączając telewizję. Wszyscy patrzyli się na mnie jak na wariatkę. Tylko pytanie dlaczego. Przejechałam wzrokiem po twarzach rodziny i zatrzymałam się na twarzy Jacoba. Nie wyrażała żadnych uczuć. Był spięty. Spytałam się wszystkich.
-Coś nie tak?- gdy to powiedziałam wszyscy odwrócili wzrok i zaczęli rozmawiać. Nagle przy moim prawym boku znalazł się tato.
- Ness coś się stało jesteś jakaś tata inna.-powiedział z niepokojem w głosie
„Inna? Haha dobre sobie, jestem normalna”- powiedziałam w myślach. Dalej zajadając mus bananowy. Nagle do taty podszedł dziadek z wujkami i powiedział.
-Edwardzie musimy już jechać-powiedział. Tato wstał z kanapy
„Jechać? Gdzie jechać? Tato czy jest coś o czym nie wiem ,a powinnam wiedzieć?”-spytałam
-Ness tylko spokojnie, jedziemy do La Push do sfory-powiedział głaskając moje ramię. Pocałował mnie w czoło i odszedł razem z wujkami dziadkiem i Jacobem. A ja nie wiedziałam co powiedzieć. Miałam rozdziawione usta i gdy się zorientowałam że taty nie ma pobiegłam na górę. Byłam pewna że nie będzie wiedzieć co kombinuję.