18. Produkt a marka w świecie współczesnych korporacji.
Strategia „marka, nie produkt”
Duża część wielkich koncernów produkujących znane marki zaczęła uwalniać się od potrzeby utożsamiania się ze swoimi przyziemnymi produktami. Przeważający staje się pogląd, że produkty powstają w fabrykach, a marki to coś co powstaje w głowach, co kupuje klient. Koncerny kładą głównie nacisk na branding, kreowanie marki, prezentację wizerunku, ekspansję i reklamę. Budowanie supermarki stanowi bardzo kosztowny proces, wynikiem tego jest odchodzeniem od inwestowania produkcję i pracę na rzecz rozwoju marketingu. Nowoczesne koncerny (takie jak Nike) kierują się filozofią marki wolnej od produktu.
19. Korporacje i podwykonawcy (strefy wolnego handlu, „jaskółki”, working poor).
Wiele koncernów odchodzi od procesu produkcji przerzucając ten ciężar na kontrahentów, z reguły zagranicznych. Coraz więcej tradycyjnych koncernów przejmuje outsourcingową strukturę produkcji. Pierwowzorem takiego działania jest firma Nike, która zaczynała od importu-eksportu butów made in Japan i nie posiada na własność żadnej ze swoich fabryk. Za ich przykładem idą inne wielkie korporacje zamykając fabryki w rodzimych krajach i następuje przekazując produkcje w ręce kontrahentów krajów rozwijających się. Rodzi się nowy schemat działania: przedsiębiorstwa za bazie zamówień zlecają produkcje kontrahentom, zaś ci dzielą je subkontrahentom, a Ci (zwłaszcza w branży odzieżowej) przekazują część produkcji chałupnikom. O głebokim charakterze zmiany w stosunku do produkcji świadczy to, że dawniej korporacje ozdabiały swoim logo fabryki, a dzisiaj wiele koncernów twierdzi, że lokalizacja miejsca produkcji jest „tajemnicą zawodową”. Coraz częściej międzynarodowi producenci znanych marek twierdzą, że robią dokładnie to samo, co każdy z nas: polują na okazję, przetrząsając globalne centrum handlowe w poszukiwaniu najlepszej oferty. Są to bardzo wybredni klienci, wymagający realizacji zamówień ściśle według projektu, z określonych materiałów, w terminie i przede wszystkim po jak najniższych cenach
Prawdziwa ucieczka miejsc pracy polega na tym, że coraz więcej największych i najbardziej dochodowych korporacji na świecie w ogóle wycofuje się z zatrudniania kogokolwiek.
Strefy wolnego handlu: są to inaczej strefy produkcji eksportowej, mieszczące się w Indonezji, Chinach, Meksyku, Wietnamie, na Filipinach. Są to ośrodki produkcji odzieży, zabawek, butów, sprzętu elektronicznego, maszyn, a nawet samochodów. Doskonałym przykładem jest strefa produkcyjna Cavite, dzielnica położona na południe od Manili miasta Rosario. Jest to miejsce skoncentrowania produkcji wewnątrz strefy w samym centrum miasta. Za murami fabryk odbywa się masowa produkcja po bardzo niskich kosztach. Fabryki nie są oznaczone logami firm, zamknięte w specjalnej strefie, niczym odpady toksyczne. Warsztaty są pozbawione okien, klimatyzacji, zaprojektowane tak aby móc wycisnąć maksymalną ilość pracy z każdego dnia. Strefy te są wolne od podatków, wyłączone spod kontroli władz, to miniaturowe państwo wojskowe wewnątrz demokracji. Miejsce to bardziej przypomina suwerenne terytorium państwowe, gdzie nie obowiązują podatki od importu i eksportu, a często także dochodowy i od nieruchomości. W zakładach występuje żelazny rygor, brygadziści często są brutalni, płace poniżej życiowego minimum, a praca jest monotonna i nie wymagającą jakichkolwiek kwalifikacji. Dzisiejsze strefy produkcji eksportowej powielają raczej model ekonomiczny fast foodowej franczyzy niż strefy zrównoważonego rozwoju gospodarczego.
jaskółki - są to tzw. migrujące fabryki. Jest to zjawisko polegające na stawianiu fabryk na wydzierżawionych terenach po jak najniższych cenach (nawet poniżej centa za stopę kwadratową), unikanie płacenia podatków ( w ramach rządowych „wakacji podatkowych” dzięki którym fabryki przez 5 lat nie muszą płacić podatku dochodowego ani od nieruchomości). Fabryki mieszczą się na ruchomych piaskach, tj. obietnicach uprzemysłowienia. Cały zamysł opiera się na teorii, że przyciągając zagranicznych inwestorów, którzy jeśli wszystko pójdzie dobrze, zostaną w kraju na stałe, a wtedy pociągnie to za sobą rozwój przemysłowy na danym obszarze. By zwabić jaskółki, rządy biednych krajów oferują czasowe zwolnienia od podatków, liberalne przepisy i usługi armii, które będzie dławić robocze protesty. Rządy prześcigają się w obniżaniu minimalnych zarobków, aż spadają one poniżej kosztów utrzymania. Tworzy się klimat tymczasowości, podkreślany przez obraz błędnego koła jaki powstaje. Rządy oferują coraz to nowe bodźce motywacyjne,w rezultacie strefy produkcji eksportowej odgradzane są kordonem, potęgując tylko biedę panującą wokół nich. Gdy tylko warunki przestają być opłacalne inwestorom „jaskółki” odlatują w nowe miejsca, oferujące im jeszcze lepsze warunki i jeszcze tańszą siłę roboczą. Sytuacje podyktowana jest strachem rządów i chęcią zatrzymania kontrahentów. W rezultacie kolejne państwa zmieniają się w industrialne slumsy i getta prawie darmowej pracy, końca tego nie widać. Wszystko zależy od zleceń wielkich koncernów, gdyż bez nich rzeczywiści właściciele i administratorzy fabryk nie mają po co uruchamiać maszyn, robotnicy stoją więc na przegranej pozycji do negocjacji: nie można przecież negocjować z formularzem zamówień.
Working poor - to pracownicy wielkich fabryk w strefach produkcji eksportowej. Ich płace są tak niskie, że po opłaceniu miejsca w noclegowni i komunikacji, reszta pozostaje im tylko na żywność. Mimo ciężkiej, często ponad ludzkie normy pracy, nie mogą wyrwać się z biedy. Pracują w niehumanitarnych warunkach, są oszukiwani na ubezpieczeniach społecznych i zmuszani do niepłatnych nadgodzin. Są zastraszani i zabrania im się jakichkolwiek strajków, często nie mogą swobodnie rozmawiać w czasie pracy, a nawet uśmiechać się. Każda próba poprawienia warunków i płac, kończy się odlotem „jaskółek”, koncerny zamykają swoje fabryki i przenoszą się w nowe miejsca. Working poor to najczęściej młode, bezdzietne kobiety, przyjezdne, pochodzące z prowincji, szukające w strefach produkcji eksportowej pracy i możliwości polepszenia swoich warunków materialnych. Wielokrotnie to osoby bez wykształcenia, nie znające swoich praw, zmuszane do ciężkiej pracy, częstych nadgodzin, nie odczuwające żadnej przyjemności z wykonywanych zadań. Czują się wyobcowane w fabrykach, poczucie to jest tym co chcieli osiągnąc pracodawcy werbując do pracy w strefie ludność napływową zamiast miejscowych mieszkańców. Pracownicy żyją w ciągłym strachu, gdyż wszechobecne jet tutaj poczucie tymczasowości pracy. Powoduje to u nich lęk przed utratą pracy, dlatego z rezygnacją wykonują powierzone im zadania i po pewnym czasie nie szukają już lepszych miejsc, skazani na bycie pracującymi biedakami.