Krótki dialog o inkwizycji i odpowiedzialności za poglądy
Moderator: Czy człowiek jest odpowiedzialny za swoje poglądy?
Radykał: Ograniczona odpowiedzialność; w niektórych wypadkach odpowiadamy za to, co sądzimy. Nasze sądy korzeniami tego, co mówimy i czynimy, więc odpowiedzialność człowieka sięga do korzeni jego słów i czynów.
Liberał: To stanowisko błędne; każdemu wolno sądzić co mu się podoba.
R: Zezwalasz na radykalizm, ale dajesz do zrozumienia, że głosząc go wyznaję coś zgubnego; pojęcie odpowiedzialności ma rozmyte kontury, są wypadki, w których ludzie ponoszą winę za to, co sądzą.
L: Skoro ponosi winę, to zasługuje na karę, a skoro zasługuje na nią to przynajmniej niekiedy faktycznie trzeba mu tę karę wymierzyć; „przynajmniej niekiedy”, inaczej byś zauważył, że w niektórych wypadkach słuszniej nie wymierzać zasłużonej kary tylko okazać mu łaskę.
M: „Odpowiedzialność za poglądy” przywodzi na myśl praktyki totalitarnych organizacji, które interesowały się przekonaniami swoich członków; sięgnijmy do dziejów inkwizycji, informatorem będzie Henry Kamen, autor książki o inkwizycji hiszpańskiej.
R: przedstawia inkwizycję w sposób obiektywny.
L: Nie próbuje jej usprawiedliwiać.
M: Czy praktyki inkwizycyjne nie kompromitują idei odpowiedzialności za poglądy?
L: Niewątpliwie kompromitują, w sposób plastyczny, namacalny. I. była instytucją powołaną do walki z herezją, której zadaniem było dochodzenie co kto myśli i karanie, gdy myślał to co nie trzeba
R: I. czyniła zło, także karała za poglądy. Jednak nie uważam, żeby to kompromitowało samą zasadę odpowiedzialności za poglądy. Złe w jej działaniu było niejedno, ale czy akurat to, że karała? A nie jak karała? Kogo i w jakich okolicznościach? Za jakie poglądy?
M: Były też osoby, które nie kwestionowały karania za herezje, ale krytykowały inkwizycję, że kary za surowe, wątpili czy tamci byli heretykami. H. był ten kto odszedł od ortodoksyjnej wiary, a większość oskarżonych to żydowscy konwertyci, zmuszano ich do chrztu, nie zapoznawano z zasadami wiary, a potem zarzucano im, że ich nie przestrzegają
L: A gdyby przyjęty chrzest był ważny a wymierzona kara łagodniejsza, to wszystko byłoby w porządku?
R: Dziwi mnie twoja beztroska z jaką bronisz swojego liberalizmu powołując się na przykład inkwizycji. Teza radykalizmu (są wypadki, w których ponosi się moralną odpowiedzialność za poglądy) jest sądem szczegółowym- zaprzeczenie jej (w żadnym wypadku nie ponosi się odpowiedzialności) to twierdzenie ogólne. Odwołując się do konkretnych przykładów sąd ogólny łatwiej obalić, a trudniej potwierdzić niż sąd szczegółowy
M: Ustalmy definicję odpowiedzialności
R: Ma różne znaczenia: 1) człowiek sumienny i odpowiedzialny, 2) odpowiedzialny za kogoś, 3) odpowiedzialny za coś.
M: Nas interesuje nr 3
L: Ograniczmy się do tego znaczenia, w którym to że ktoś jest odpowiedzialny za jakąś rzecz oznacza, że jeżeli ta rzecz jest czymś złym, to ten ktoś ponosi za nią winę
R: Ok. Wyjdźmy od tego, że przedmiotem naszej odpowiedzialności może być nie tylko zdarzenie czy stan, do którego doprowadziliśmy umyślnie
L: Ale można powiedzieć, że odpowiadamy wyłącznie za taki stan rzeczy, do którego nie doszłoby gdyby nie to, że zrobiliśmy coś, co chcieliśmy zrobić albo nie zrobiliśmy czegoś, czego nie chcieliśmy. Tzn. za stan rzeczy, do którego doszło w rezultacie naszej decyzji
R: to za szeroko
M: może odpowiedzialni jesteśmy za stan rzeczy, którego by nie było, gdybyśmy zdecydowali się postąpić w pewien sposób, w jaki powinniśmy postąpić?
L: i to można ulepszyć
R: I. nie była narzucona z zewnątrz, sam ją naród wyłonił, bo i. tępiła Żydów, a hiszpańscy chrześcijanie ich nie lubili
M: Plus zawzięci działacze sami nieraz pochodzenia żydowskiego
R: hiszpańska wrogość do Żydów miała tło ekonomiczne, tamtym nieźle szedł interes. Plus krążyły pogłoski o zbrodniach Ż i ich rytualnych zabójstwach chrześcijańskich dzieci. Żadne dziecko nie zginęło, ale tamci odpowiednio przyciśnięci przyznali się. Autor pisze: „nie brak było osób które tępiły rozniecanie nienawiści rasowej. Wg wyników badań nie było namacalnych dowodów, a mimo to poważni historycy wierzyli w prawdziwość tych okropności. W XV wieku łatwowierne osoby z prostego ludu przypisywały niegodziwość”. Gdzieś w etyce trzeba przestać rozumować, śledzić logicznie związki i uprawiać tę dialektyczną szermierkę. W którymś miejscu trzeba zdać się na elementarne intuicje. Jesteśmy właśnie w jednym takim miejscu. Wg mojej intuicji inkwizycyjni uczeni przekonani o zbrodniach Ż ponoszą winę za to swoje przekonanie. Nie uświęcam mojej intuicji jednakże.
L: Nie stanę w ich obronie.
R: Raczej musisz, skoro uwalniasz ludzi od odpowiedzialności za ich poglądy. Jeżeli człowiek nigdy nie odpowiada za to, co sądzi, nie ponosi za to winy i wtedy, kiedy jego sądy wyrządzają innym krzywdę. Jak nigdy to nigdy.
L: Nie uwalniam od odpowiedzialności za to, że rozgłaszali plotki. Zaprzeczam, by byli winni temu, że sami w to wierzyli.
R: Gdyby w wierze w prawdziwość tych bajd nie było winy, to czy byłoby coś złego w ich rozpowszechnianiu?
L: Są sytuacje, w których nie powinno się rozgłaszać nawet prawdy.
M: Nie wiadomo jednak czy inkwizycyjni historycy gdyby ich przekonanie o zbrodniczości było słuszne, znajdowaliby się w takiej sytuacji.
R: Przywiązujesz wielką wagę do dystynkcji, którą wcześniej lekceważyłeś- do różnicy między odpowiedzialnością za głoszenie poglądów a za ich posiadanie. Jeśli ma być takie istotne, to co z twoim praktycznym zarzutem wobec mojej zasady odpowiedzialności? Także inkwizytorzy karali za wygłaszanie, a nie żywienie poglądów, bo dopóki się nie wygłasza to nikt nic nie wie. Wg mnie inkwizycyjni uczeni ponosili winę także za samo posiadanie przekonań, a ty temu przeczysz.
L: Zaprzeczam odpowiedzialności za to, że byli przekonani o prawdzie plotek. Plus aby obarczyć ich odpowiedzialnością za to przekonanie musiałbyś pokazać, że nie powstałoby ono gdyby zdecydowali się postąpić w sposób, w który powinni byli postąpić.
R: Historyk wierzył w te plotki, a teraz dowiaduje się, że papieska komisja uznała to za bujdę. Ma dwie możliwości: 1) pozostać przy swoim, 2) przyjąć te wyniki.
M: Albo się powstrzymać od sądu.
R: Albo się powstrzymać, ale i tak dokonuje wtedy wyboru.
L: Wyboru owszem, ale nie wolnej decyzji. Nikt nie uznaje za prawdę tego, co mu się podoba. Mając wybór dajemy wiarę temu, co najbardziej wiarygodne, możliwości o najwyższym prawdopodobieństwie.
R: Wyobrażasz sobie ludzki umysł jako coś w rodzaju wagi. Gdyby nawet, to waga ta byłaby obdarzona zdolnością do oceny odważników. Taka ocena może wypaść różnie u różnych osób. Jeden szacuje argumenty za prawdziwością plotki, drugi przeciwko. Jak człowiek ocenia zależy od samego człowieka.
L: Od człowieka, ale nie od ludzkiej woli.
M: Sugerujesz, że ocenę wiarygodności racji można interpretować jako decyzję?
R: Nie odbiegałoby to od rzeczywistości.
L: Jednak dwie wagi obciążone takimi samymi odważnikami mogą przechylać się na różne strony. Jedna może być źle skonstruowana/uszkodzona. Także umysł człowieka może być niesprawny, zaślepiony nienawiścią, ale to nie powód by mieszać w to wolę.
R: Wg ciebie sąd człowieka, który zastanawia się nad jakąś sprawą jest determinowany z jednej strony przez racje które przychodzą mu na myśl, a z drugiej przez pewne własności umysłu?
L: Owszem.
R: Nie wierzę w taki determinizm racji. Nawet jeśli mój sąd jest determinowany przez racje, to nie przez wszystkie możliwe ani te które mógłbym zdobyć gdybym się postarał. Jeśli sąd jest determinowany to tylko przez racje, które w chwili wydawania sądu mamy aktualnie w świadomości. Czy człowiek sobie coś uświadamia zależy od niego samego. Jeden dowiaduje się o wynikach komisji papieskiej i odstępuje od przekonania, a drugi nadal obstaje. Nr 1 zwraca uwagę, że plotki przekazuje ciemny lud zaślepiony, że Ż składali zeznania na torturach, że komisja składa się z uczonych. Nr 2 będzie odwracał wzrok od tego wszystkiego i brał pod uwagę to że pogłoski potwierdzają niezależne poważne osoby, a za niejedną bullą papieską stały żydowskie pieniądze.
L: Słuszne, że z dwóch różnych osób jedna wydobędzie te racje a druga inne. Ale to uświadamianie, wydobywanie racji nie jest działaniem zależnym od woli. Mówi się, że racja przychodzi do głowy, nie przyszła mi na myśl, argument nasuwa się. Jestem stroną bierną, argumenty stroną czynną. Czy racje przychodzą na myśl zależy od człowieka, ale nie od ludzkiej woli.
R: Nie jest powiedziane, że nasza wola nie może sterować tym procesem w kilku różnych miejscach. Ty wykluczasz jakąkolwiek ingerencję woli. Mogę znaleźć czwarte miejsce. Twierdzisz, że jaki kto wydaje pogląd zależy z jednej strony od rezerwuaru racji a z drugiej od niezależnych od jego woli czynników które w danej chwili wypychają inne z owych racji na powierzchnię świadomości. A skąd ten zasób racji i informacji, od których zależy nasze stanowisko? Wiele z tych informacji nabywamy tępo tkwiąc w świecie, wiele ale nie wszystkie. Część chwytamy dlatego, że zdecydowaliśmy się po nie sięgnąć. Historyk, który obstaje przy swoim przekonaniu: wg twojej teorii te informacje, które docierały do niego nie wystarczały, by skłonić go do porzucenia tego poglądu. Gdyby wystarczały, to by go skłoniły. Nawet gdyby, to czy nie mógł on zasięgnąć jeszcze innych informacji? Mógł udać się do miejscowości, wypytać mieszkańców. Gdyby nikt nie wiedział o jakie dziecko chodzi przekonałby się, że pogłoska jest bajdą i miałby silniejsze podstawy by wierzyć, że są zmyślone. Mógł coś zrobić, co by doprowadziło go do korekty przekonań, ale się na to nie zdecydował. Czy zatem nie był odpowiedzialny za swoje przekonania?
L: Jakiś bardziej bezkompromisowy liberał nie poszedłby na takie ustępstwo. Jednak, aby uznać czyjąś odpowiedzialność nie wystarczy ustalić, że mogłoby nie dojść, gdyby ów zdecydował się na coś. Trzeba stwierdzić, że powinien powziąć taką decyzję i że nie jest w porządku, jeżeli tego nie zrobił.
R: Czyli wątpisz, by historyk wierzący w pogłoski powinien poczynić jakieś kroki by sprawdzić ich wiarygodność?
L: W pewnym sensie powinien. Ale czy chodzi tu o powinność moralną?
M: Czy można sformułować normę moralną: Zanim zaakceptujesz pogląd, którego akceptacja może mieć społeczne groźne następstwa powinieneś zbadać wiarygodność świadectw?
L: Na pewno tego nie obronisz. Można wymagać, by zrobił coś dla sprawdzenia, ale nie żeby zrobił wszystko co możliwe. Najrzetelniejszy sędzia nie robi nigdy wszystkiego.
M: Wszystko, co moralnie dopuszczalne?
L: Też nie. Szuka dodatkowych inf, dopóki mogą rzucić nowe światło; jeżeli uważa, że wina jest pewna a znalezienie nowych świadectw mało prawdopodobne to przerywa śledztwo. Historyk mógłby uważać, że wina Ż pewna a ustalenie nowych faktów mało prawdopodobne. Oba przekonania błędne, temu nie przeczę, ale mając te głupie przekonania nie był nie w porządku rezygnując z dalszych kroków.
R: Jeżeli inkwizycyjni historycy, którzy nie poszukiwali dalszych danych nie ponoszą za to winy, bo uważali to za zbędne, trzeba rozgrzeszyć każdego kto postępuje wbrew swojej powinności, o ile wcale jej sobie nie uświadamia. To właśnie decydujący argument, że trzeba rozciągnąć moralną powinność także na przekonania. Inaczej nie można wytknąć zachowaniu temu, kto robi okrucieństwo „dla idei”, bo w tym, że postępuje zgodnie ze swoimi przekonaniami nie ma nic niewłaściwego. Jeżeli i w samych przekonaniach nie znajdzie się winy trzeba orzec, że nasz ideowy łajdak jest w porządku.
L: Mówisz to po tym, jak obaliłem twoje rzeczowe podstawy.
R: Nie uważam, że obaliłeś, raczej ich nie uznałeś. Chodzi o groźne konsekwencje praktyczne wynikające z mojej zasady, ich wcale nie pokazałeś.
L: Inkwizytorzy usprawiedliwiali swoje praktyki powołując się na tę twoją zasadę.
M: W niektórych wypadkach samo postępowanie podpada pod inną normę, uprawniającą do pewnego rodzaju czynów, np. żeby bronić swoją społeczność przed przestępcami. Zabijam człowieka, ale to zabójstwo jest czynem dozwolonym.
R: Istnieją takie sytuacje, w których człowiek ponosi winę.
L: W niektórych przypadkach jest rzeczą słuszną karać za poglądy. Przyjmijmy, że mamy taki przypadek. W tej sytuacji kara byłaby słuszna. Jeśli mamy rację, to nie dlatego, że jest ona jedyna i niepowtarzalna, tylko bo to sytuacja takiego a takiego rodzaju. Ma ogólne znamiona, które mogą się powtórzyć w innych syt. Mówiąc: w tej syt słusznie jest ukarać, a chcesz być konsekwentny, musisz powiedzieć, że w każdej sytuacji takiego samego rodzaju słusznie jest ukarać. Nie możesz poprzestać na szczegółowej zasadzie, że niekiedy jest słuszne. Musisz przyjąć ogólną regułę określającą rodzaj syt, w których tak zawsze jest. Np. słusznie jest karać za poglądy, które szkodzą innym, a których ten kto jest głosi nabył/nie pozbył się wskutek uprzedzenia.
R: Przypuśćmy, że przyjąłem ją. Będziesz twierdzić, że inkwizytor może wykorzystać ją, żeby przez odwołanie się do niej usprawiedliwiać swoje bezprawne praktyki. Musiałby on jednak stwierdzić, że konkretna sytuacja jest właśnie jedną z tych. Jego ocena syt może być prawdziwa lub błędna. Jeżeli naprawdę jest w jednej z takich syt, w których reguła uprawnia do kary a mimo to postępuje bezprawnie wymierzając tę karę, to źle to świadczy o mojej regule. Trzeba stwierdzić, że jest niesłuszna. Praktyka i. nie kompromituje reguły, a ją falsyfikuje. Jeżeli jednak inkwizytor może zastosować regułę tylko dzięki błędnej ocenie syt, to dlaczego odpowiedzialnością za ekscesy obarczać moją regułę, a nie jego ocenę. Z każdej maksymy etycznej wyprowadzisz konsekwencje, od których włosy jeżą się na głowie, jeśli dodatkowo przyjmiesz fałszywe przesłanki.
M: Upraszczasz sprawę. Twoja reguła odpowiedzialności może być słuszna, a mimo to niebezpieczna, jeżeli owe warunki, w których człowiek powinien odpowiadać za swoje poglądy będą w niej określone w sposób nieostry, niezrozumiały dla przeciętnego inkwizytora.
R: Nie mam przeciwko, żeby naród przy piwie mówił na Ż, jednak nauczyciele i przywódcy powinni się czasem zastanowić, nawet trzy razy.